Jeździło się czymś takim na imprezy. Pod planteke 14 chłopa to luźno wchodziło 3 ławki drewniane ,stolik na flaszkę i z 2 skrzynki i wystarczylo do szczęścia. Nie były potrzebne klimatyzację czy masaże wcfotelach .
Twoi przodkowie chodzili na piechotę na potańcówki i nie rozbijali się jak burżuazja Żukami. Zawsze znajdzie się pokolenie, które miało jeszcze gorzej. ;)
@@ansuz3653 kto powiedział że gorzej ,inaczej .to że teraz jeżdżą mercedesem i mają łączność z świętem to jest super -wątpię. Czym nowoczesniej tym gorzej
@@jankanownik5029 Z mojego punktu widzenia moi rodzice i moi dziadkowie mieli znacznie gorzej. Sam korzystam z internetu od la 90 a mój syn od urodzenia i powiem Ci, ze zazdroszczę jemu, że od dziecka ma wszystko to czego ja nie miałem. :)
I tu się mylisz ,ja doeastalem w czasach gdzie nie było Internetu a komórki dopiero się pojawiały. Takie walizki z metrowym i antenami ,mało kogo stać było nawet na rozmowę, o zakupie nie mówiąc. Człowiek miał setki znajomych ,realnych ,zawsze temat do rozmowy .nikt ci nie kontrolował, nikomu nie musiał się chwalić gdzie był, co jadł. Chciałeś się z kimś umówić, nie było problemu tak samo jak gdzie s iść. Auta co prawda my mieli ,a raczej większość i tak się chodziło, można było swobodnie wypić. Jak to wygląda dziś, chyba widzisz ,przyjadą na przystanek ,telefon ,zero rozmowy ,siedzą razem na ławce, to samo .rok dojeżdżają razem jednym autobusem i z jednego przystanku, nie znają swoich imion .uwazam że ogólny dostęp do Internetu i ciągle ma nim siedzenie zrobi z ludzi tumanow. Sam czasem się na to łapie, co przykre i glopie
@@jankanownik5029 Nie odróżniasz internetu od głupkowatych portali społecznościach. Ani ja ani mój syn NIGDY nie mieliśmy konta na Facebooku, ani innych portalach dla ekscybicjonistów, ale musze przyznać, ze byłem dla niego e-ojcem, gdyż wychowywałem go przez internet, mieszkając kilkaset kilometrów od niego. Tylko dzięki internetowi rozpaliłem w nim miłość do filozofii, astrofizyki, matematyki, historii, czy do fizyki cząstek elementarnych. Bez tego jego lewacka mamusia zrobiłaby z niego zniewieściałego lewaka. ;)
Jak dla mnie to miłe wspomnienia jeździłem na każdym silniku i kazej zabudowie ,gdy przesiadlem się z Tarpana ,pierwsze moje kroki jako kierowca była też Nysa ale Żuk to najlepsze wspomnienia
Mieliśmy takiego żuka blaszaka i był 2lata przede mną w domu a ja jestem z 94 wożony byłem nim do roku 2010r był naprawdę super był może głośny i gorąco było latem a zimą zimno ale to były fajne czasy wycieczki po całym kraju i zawsze dojeżdżał do celu raz się tylko skrzynia posypała i trzeba było wracać autobusem. A i rodzice mnie na pakę lądowali z całym wózkiem i na boku była ławka zamontowana a jeździło czasem tyle ludzi ze klapa się domknąć nie dawała. Mam takie ciche marzenie że sobie takiego sprawie na sobotnie przejażdżki ale poszły ceny do góry i chyba zostanie to tylko marzeniem. Był koloru szarego a numer rejestracyjny WFO 952R. Pozdrawiam.
Jeździłem i wersją benzynową, i pod koniec 2,4 Andorią. Niezniszczalne, jak dbało się o gaźnik w benzynie, filtry w dieslu, układ kierowniczy i zawias to było wdzięczne auto. Może toporne, surowe ale dużo mam dobrych wspomnień. No i antykorozja, sam pilnowałem więc nie gnił. Auto siermiężne, ale z charakterem!
Mój Ojciec miał Żuka przez wiele lat. Nie było to auto wygodne, było toporne, ale nie do zdarcia. Gdy poprawiła się sytuacja materialna, Ojciec kupił nieco używanego Forda Transita, żeby wozić towar. Przeklinał tego Forda aż do emerytury. Żukiem jeździł 15 lat prawie nic w niego nie wkładając, a w 5 letniego Transita przez 5 lat użytkowania... Ford g.... wort! Pragnę dodać, że ów Żuk jeszcze potem tyrał przez wiele lat u kogo innego, a poszedł na złom, bo kolejny właściciel sp... formalności i chciał sobie zaoszczędzić kłopotów
Witam mialem ZUKOW 5 (JEDEN BLASZAK),moj tato sprzedal przdostatniego w 1984 ,pozniej jednak kupil w 1990 zuczka ktorego po 3 latach oddal mi,(zuczek wtedy mial 6 lat PLANDEKOWIEC)po ktorym miedzy innymi autami zuk wracal zawsze do domu...ostatniego dostalem za darmo (od sasiadow ,ktorzy konczyli biznes nagrobkowy).najlepszym zukiem jakiego mialem to wlasnie ten ,ktorego dostalem od taty ten wlasnie zakupiony w 1990 roku,to byl zuk z silnikiem WOLGI plus skrzynia plus tylny most z WOLGI,ciekawym rozwiazaniem bylo zstosowanie kolumny kierowniczej z POLONEZA i kierownicy.silnik i cala reszta to wlasciwie plug play,moc okolo 100 KM naprawde dawal rade plus skrzynia 4 wolga spokojnie do tej bariery dzwieku 120 na godzine ani POLONEZ ani FIAT 125 P nie mieli szans.teraz po tylu latach szukam dobrego ZUCZKA do wlasnie odtworzenia takiej repliki tamtego autka.Zuk to nie auto rajdowe i spokojnie wystarczy te 100 koni z wolgi ,v max okolo 140 na godzine to i tak oddaje duzo adrenaliny.o tych 3 moich zuczkach troche siara wspominac nic ciekawego ale jeden blaszak cale lata 80-90 pracowal w ZIELENI MIEJSKIEJ,czyli byl trumienka na kolach.pozdrawiam w NOWYM ROKU i moze cos macie ciekawego do sprzedazy tylko plandekowiec mnie interesuje i szczatki z WOLGI.
Ja pamiętam żuka z lat 80 który stał w ogrodnictwie. Wtedy był to dla Nas wrak na którym się bawiliśmy. Dziś bym taki "złom" uratował i zjechał Nim Europę.
W okolicach 2009 roku uczyłem się takim jeździć na długo zanim zdałem prawko. Gdyby nie badziewny układ hamulcowy, który wiecznie ciekł, silnik, który jarał jak smok, układ kierowniczy, który wiecznie miał luzy i hałas z silnika oddzielonego od szoferki praktycznie tylko płytą pilśniową, to był całkiem fajny samochód jak na tamte czasy. Po oranym polu szedł jak wściekły, górki pagórki także zaliczał z powodzeniem. Także taki prawie offroad :)
Jezdzilem takim pickupem z silnikiem diesla. Ladowany ile wlazlo, komfort zaden ale jezdzil dzien dnia po 100km i nic sie nie dzialo. Czlowiek cieplo wspomina chyba tylko z sentymentu, pozniej lublinem smigalem, niby prawie to samo, ale szczerze w porownaniu do zuka to duzo wiecej sie psul, zwlaszcza alternatory.
Pamiętam jak od środka można było dostać się do silnika po zdjęciu osłony silnika obita skura, ściągało się taka mydelniczkę i mozna było grzebać przy silniku nawet w deszcz. Podczas jazdy na ostrych łukach na pace człowiek zeslizgiwal się z foteli i ładował po przeciwnej stronie, charakterystyczny dźwięk pracy zawieszenia pamiętam do dziś, brzmiał jak mocne kolysanie ówczesnym wózkiem dzieciecym. Charakterystyczne szyby otwierane wzdłuż pojazdu a nie jak teraz w większości pojazdów w dół pojazdu. Szyba była blokowania pokrętłem
Jeździłem żukiem jako pasażer z moim tatą to był żuk z demobilu wojskowego z ławeczkami z tyłu ale zazwyczaj tam przewoziliśmy drzewo z lasu. Kiedyś pamiętam w 4 osoby z przodu jechaliśmy Mój sąsiad do roku 2015 do swojej śmierci jeździł żukiem jako daily
Pamietam jak 2001r odebralem nowego żuka z salonu.. to byla wersja hybrid z nawigacją, skóry i klimatronic 4 strefowy. Pojechalismy nim do Korei Północnej.. to były czasy..
Mieliśmy A13B. Silnik s21 . Po dobrycv ustawieniach i przeróbkach prwadzil sie pieknie. Predkosci przelotowe to 90-110km/h. Dobrs usyswienia i spalnie spadało do 7-8l na 100km. Tesknie A nim. Jezdziło sie wspaniale.
@@LHITS350 to wiadomo że wszystko w silniku musi być zdrowe. Ale tak niskie spalanie w tym aucie to jest mrzonka. Biorąc pod uwagę całość konstrukcji. 7 ....8 litrów to ledwo diesel był w stanie spalać. A nie przestarzała benzynowa konstrukcja choćby w super stanie. zejście do 10 litrów to już był cud w określonych stałych warunkach. Bo norma to było 13-15.
@@tombouu No to najwidoczniej się nie znasz. A jeśli coś przy nim robiłeś to robiłeś to źle. Norma 15l była na paliwie 78 czy tam 85oktanow, przy fabrycznych ustawieniach gaźnika I zapłonu. Uwielbiam takie cos. Jak ktoś czegoś nie potrafi zrobić to twierdzi że się nie da.
@@LHITS350 tak samo jak ktoś dzisiaj sobie może wypisywać różne bajki bzdury, to też się bardzo fajnie czyta. Przynajmniej się można pośmiać. A śmiech to zdrowie. Ja też napiszę coś z czego ty się możesz pośmiać. Mama malucha rocznik 86, moje pierwsze auta wyremontowałem go sobie blacharka lakier, a silnik jest nadal oryginalny bez remontu ma 155000 km przebiegu, była jedynie wymieniona typowa słabość malucha czyli uszczelka pod głowicą. Napiszę jeszcze coś z czego się możesz pośmiać mam nadzieję. Na podstawie mojej wiedzy zamontowałem w nim tak zwany elektroniczny wzmacniacz iskry, zwiększona jest przerwa na świecach do 1 mm, luzy zaworowe ma zmniejszone przeze mnie o 5 setnych mm w stosunku do danych fabrycznych, w miejsca przekładki pod gaźnikiem zamontowałem tak zwany od parownik paliwa, oraz zamontowany mam nagrodzony na światowych targach magnetyzer paliwa i powietrza. Reszta mechaniki i dane regulacyjne zostały na poziomie Fabrycznym gdyż nie chciałem przerabiać żadnej oryginalnej mechaniki. Wszystko to co zrobiłem miał na celu zmniejszenie zużycia paliwa oraz zmniejszenie emisji spalin. I nadal napiszę że żuk spalający 7 l na 100 km rzeczywiste 7 na rzeczywiste 100 km, na silniku s21 to są bajki.
Hej Sławek,jak byłem to razem z siostrą jechaliśmy nad jezioro Żukiem A11 z plandeką który należał do naszego ciotecznego brata i raz też z tatą wojskowym furgonem
Mąż jeździł żukiem po całej Polsce nie narzekał auto na trasie zużywało 10 litrów paliwa często był przeładowany był nie do zdarcia jak ktoś trochę dbał 220 tyś km bez remontu silnika pozdrawiam
@@zbigniewzielinski1843 było dbać o chamulce ustawienia zaworów zapłonu i świec Żuczek wtedy brykał 2 tony ładunku 500 km do Poznania na zbiorniku paliwa
10 L palił na 100km jak był dobrze ustawiony i na pace 800 kg a przy 2 tonach to naprawdę borykał na boki i pod resory trzeba było wstawić bycze jaja no i łyknął 15 L paliwa co do przebiegu to zgoda. Dawniej licznik był kręcony pomimo że był zaplombowany do przodu a teraz zmieniło się i do tyłu . I tak to działa licznik czysty jak łza💧
jak bylem maly moj wojek mial ZUKa z plandeka i jego sasiad tez jechalo sie zawsze z cala rodzina a wlasciwie ulica na grzyby do lasu nikt wtedy nie patrzyl ile osob jedzie :) pozniej uczylem sie jezdzic na nim jezdzilo sie na gilde z warzywkami codziennie majac na pace ponad 2T i wytrzymywalo to wszystko
jeździło się, jeździło się i A03 z tatą i kolejnymi wersjami. Te nowsze Żuki z nową maską miały już potem biegi w podłodze, a wcześniejsze jeszcze miały dźwignię zmiany biegów w kierownicy. Nowe Żuki miały już 5 biegowe skrzynię biegów, a starsze 4 biegowe
Trochę smutne, że większość naszej rodzimej motoryzacji pod kątem technicznym można opisać słowem "stagnacja". Zrobiliśmy, jest dość OK, klepmy to tak długo jak to tylko możliwe. Żuk przez 40 lat z ogólnie tem samym silnikiem pamiętającym konstrukcyjnie lata '30 i '40, Fiat 125p to samo, tylko trochę krócej, Polonez też do końca produkcji w 2003 roku miał głównie silniki 1.6, których bloki sięgały Fiatów z lat '30. Zmieniał się tylko trochę osprzęt.
silnik w polonezie to pochodna calkowicie nowej konctrukcji OHV z lat 50, juz bez przesady z tymi latami 30... to w syrenie byl silnik (i nie tylko) skopiowany z IFA/DKW z lat 30, choc potocznie przyjmuje sie, ze byl to jedyny samochod osobowy opracowany w polsce... nie kopiowali oni jednak 1:1 tak jak mikrus jumany z goggomobila, gdzie nawet silnik pasuje plug'n'play ;)
Jak ja lubię takich "uczonych" doktoryzujących się na silnikach Fiata/Poloneza. Silniki zastosowane w produktach FSO powstały pod koniec lat 50-tych i nie mają nic wspólnego z poprzednimi generacjami silników. Po raz pierwszy były zastosowane we Fiacie 1300/1500 w 1961 roku. Ich żywot we włoskiej fabryce Fiata to mniej więcej dekada, bo początkiem lat 70-tych zastąpiły je silniki rodziny DOHC. Wbrew obiegowym opiniom ich problemem nie było zastosowanie trzech łożysk głównych na wale korbowym, lecz wadliwie zaprojektowana magistrala olejowa. Dość szybko zużywające się łożyskowanie wałka rozrządu powodowało utratę ciśnienia oleju a w konsekwencji degradację panewek korbowodowych. Te "nieszczęsne" trzy panewki główne poddawały się jako ostatnie, więc zdecydowanie to nie one powodowały problem. Poza tym fatalna jakość olejów silnikowych dostępnych w Polsce w latach 70-tych i 80-tych przyczyniała się do szybkiego zużycia tych silników. O dziwo te same silniki o mocy podniesionej do 87 KM w odmianie 1600 CB czy 86 KM w modelu 1,6 GSi potrafiły osiągać przebiegi 350 - 500 tyś. km pod warunkiem prawidłowej eksploatacji. Rzeczywiście bloki stosowane do końca produkcji Poloneza były niemal identyczne jak te z początku produkcji Polskiego Fiata, ale czy to na pewno aż taki problem? Jako ciekawostkę podam fakt, że bloki silników MultiAir montowanych samochodach Fiat/Lancia /Alfa Romeo są w zasadzie identyczne jak bloki silników rodziny FIRE po raz pierwszy zastosowanych w modelu Uno w latach 80-tych. "Tylko trochę zmienił się osprzęt" i moc wzrosła z 55 KM do 185 KM. Tak to wygląda w motoryzacji, że żywot konkretnego typu silnika to zwykle 6 - 10 lat, ale żywot bloku na którym został zbudowany liczy się w dekadach.
Ja, też mam Żuka jeszcze czasami to auto na ekdorediwju czy drogi szybkiego ruchu raczej się średnio nadaje bo powyżej 80 km/h jest głośno ale na drogi krajowe, wojewódzkie czy lokalne super auto.
Jazda fatalna. Twardy, trząsł się, trzeszczał... ale nic nie przewoziło tak tanio i tak łatwo towarów i ludzi w tamtych czasach. I jeszcze jedno - kombinerki, młotek i kawałek drutu to były wszystkie narzędzia do naprawy. Swego czasu był to taki polski VW Transporter :)
Rodzice kupili żuka jako młody kierowca jeździłem tym ,1250 kg i 150km przed sobą.Muj tato po pewnej zprzedce wydusił licznikowe 140 ale uszczelkę wydmuchało.😊
Żuk strażacki mojego śp. Taty. jeden był pomarańczowy, bo nie było farby w prl, a drugi czerwony bez napisów. Ciekawostka dostali go w skrzyniach i go składali. Służył w jednostce Zakładowej Zawodowej Straży Pożarnej Kolejowej w Lublinie, przy ul. Gazowej 6. teraz tam powstaje metropolitalny dworzec. Na koniec istnienia jednostki mieli na wyposażeniu CGBA Jelcz, SRT Star 266, który po służbie w jednostce w Małaszewicach został przekazany i zmodernizowany w OSP Drelów w powiecie bialskim, reszta, czyli żuk, star 244, polonez i starsze modele, nie wiem co się z nimi działo. z historycznych pojazdów "Babka" czyli Star 25 stał przy ulicy Biskupińskiej w Lublinie. Szkoda historii...
mieliśmy blaszaka z 90 roku. założylismy mu gaz. Przeładowany latał, w zimę na pusto nie dało się ruszyć. Głośno, wolno, gorąco, ale wjeżdżał wszędzie. Typowy wół roboczy
Serio, to ze 40 lat bez zmian tzn ze byl taki dobry, to dlaczefo tak sie skoczylo?! Po prosty w poprzednim systemie gosdpodarczym, nie bylo wyboru, ludzie tym jezdzili z musu, podobnie jak Ursusy, Fiaty itp, to bylo mkze i dobre w nomencie wejscia do produkcji, ale po 10-20 latach maks to juz bylo przestarzale i tyle... Nysa produkowana jeszcze w latach 90 z drewniana podloga, z uszczelniaczem walu na sznur, gdzies tam jiemal caly czas cieklo, uklad hamulcowy w C330 ( o ike tak to można nazwac), wprowadzenie synchronizacji skrzyni, i tak mozna by,wymieniać dlugo, ti sa modernizację, ktore az sie prosily zeby je wprowadzic, a jak bylo wieny, wiec nie ma co sie dziwic ze nasza motoryzacja wyglada jak wygląda... A to ze niektorzy powiedza ze to byly dobre pojazdy, to powtarzam, byly dobre, w momencie wprowadznie do produkcji, ale tylko dobre, i większości sei po prostu kojarza z młodością, i wtedy i tak wyboru nie mieli zeby cos porównać, a znam sporo takich co gadaja ze Ursusy to dobre traktory, a mowia to siedzac w nowym zachodnim, i przymierzajac sie do kupna kolejnego...
Żul jest cudownym autem jeździłem takim i bardzo mi to pasowało i nawet teraz chciałbym miec takiego bo to klasyk Mam w dupie to co kt myśli ale dla mnie super auto
Jechałem i potwierdzam co mówili rodzice wraz z upadkiem komuny trzeba mu było pozwolić odejść w zapomnieniu. Lublin to już inna liga. Ale Żuczek był dobry na swoje czasy kiedy nic nie było.
Żuk nie było dobry... od zwyczajnie był w Polsce dostępny i nie miał za bardzo konkurencji. W PRL brało się to co było a nie to co się chciało. Kiedyś do "kupna" był duży i mały fiat, warszawa, syrena o to w sumie tyle, jak musiałeś mieć dostawczaka to nysa lub żuk. np. późniejszy Lublin już miał konkurencję już w jakiś sposób dostępną w Polsce jak VW T3/T4, mercedes kaczka/vito, ford transit czy fiaty ducato.
Był bardzo dobry,bo był jednym Polskim dostawczakiem,co prawda były też Nysy ale tych z paką było mało,blaszaków było więcej, mieliśmy w domu takiego właśnie drzwiowego z podwójną kabiną, robił robotę od wesel po pogrzeby,bo wtedy nie było usług pogrzebowych, mieszkając na wiosce służył sąsiadom i znajomym jego plusem było że za łebka szedłem z wężykiem i baniaczkiem i cyk już miałem paliwko do motoru,tylko setkę mixolu się dolało,ech to były czasy
Z tą polskością Żuka to aż tak bym nie przesadzał, jego w sumie jedyną zaletą w latach 60-80 było to, że był. Był robiony na częściach z Warszayw czyli z radzieckiej pabiedy M-20 z lat 40'. Założę się jak jak w tamtych czasach byłby dostęp do innych dostawczaków w podobnej to już by nie był taki super
Każdy mądry było wymyślić coś innego na tamte czasy był dobrym rozwiązaniem po 1989 po wejściu solidarności to wszystko było lipa takie rządy Wałęsa zamykał zakłady pracy tak walczył o robotników i kolejne rządy robiły to samo i dziś mamy gówno nawet roweru nie ma polskiego
Droga Pani, proszę spytać pierwszego z rzędu inżyniera od samochodów czy to była dobra konstrukcja. Przedwojenny samochód osobowy Pobieda, przerobiony na samochód dostawczy. Jedyna zaleta, że jeździł. @@krysiaa4657
Żuk jak jest czy był każdy widzi. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych calkiem dobry wòz. w latach siedemdziesiątych jeszcze dp przyjęcia ale w ośimdśiątych to juz straszne gòwno a w dzewesątym òsmym to nawet nie kpina z klijęta😂
To nie sukces tylko konieczność. Patologia! W 1998 mieli już dawno normalne dostawczaki tj. Sprinter, Transit w naszym "bidnym" w dalszym ciągu z konieczności trzeba było jeździć czymś co pamiętało lata 60. Dramat
Współczuję ludziom którzy mieli nieprzyjemność jeździć tymi gratami w latach 80 i 90-tych XX wieku na dłuższe trasy. Wszystko się w tych Żukach trzęsło, silnik był głośny, jakość wykonania i spasowania poszczególnych elementów mierna. Na tle konkurencji wypadały rzęchy typu Żuk, Nysa, Tarpan bardzo słabo, i to był powód do wstydu. Te pojazdy były może dobre w latach 50-ych (do 70 -tych lat) najpóźniej.
W koncu jakis glos rozsadku, bo jak czytam reszte momentarzy to jak by ludzie co przesiedli sie z konnej dorozki na sztywnym zawieszeniu... Ciekawe jak by km tera zaproponować zamiast niwego busa, auta ciezarowego, takiego zuka albo stara po remoncie, ciekawe czy by tak chetnie wskoczyli jezdzic nimi po kilka, kilkanascie godzin dziennie... Bo znam sporo takich co gadaja ze Ursusy to dobre traktory, a mowia to jadac nowym zachodnjm, i przymierzając sie do zakupu kolejnego...
Niektórzy mają tendencję do wychwalania największej padliny tylko dlatego, że zastąpiła furmankę. Ten relikt myśli technicznej PRLu jak wszystko wtedy już na etapie projektu odstawał od cywilizacji. Sentyment do tego mają chyba tylko ludzie o mentalności postępu pt. 'lepsze jest wrogiem dobrego'.
Nie było tak źle. Jeździłem zarówno Żukiem A11b jak i Nysą 522 (wersja mikrobus w pełni przeszklona) właśnie na przełomie lat 80-tych i 90-tych. To był czas gdy w kraju brakowało wszystkiego, nie było firm kurierskich, a za każdą pierdółką trzeba było gonić setki kilometrów. Zjeździłem tymi samochodami niemal całą Polskę. Nie było wtedy autostrad, poza krótkim odcinkiem między Krakowem i Katowicami oraz kilkudziesięcioma kilometrami zniszczonej poniemieckiej betonki na zachód od Wrocławia. Do tego parę dłuższych odcinków dróg dwupasmowych ze słynną "gierkówką" na czele i to wszystko. Na znakomitej większości dróg limit prędkości to 60/90 km/h w sam raz dla tych samochodów. Rzeczywiście nie były to zbyt ciche auta, choć kocyk na masce dużo pomagał. Ale jeśli chodzi o komfort zawieszenia to nie było źle. Miękki wielowahacz z przodu dawał radę na dość dziurawych wówczas drogach. Silnik był słaby ale elastyczny i nie trzeba było ciągle wachlować lewarkiem. Najgorzej było z hamulcami no i trudno było o dobre opony, a zimy były dużo bardziej śnieżne niż obecnie. Ale jakoś dawałem radę. Po prostu trzeba było większej uwagi i skupienia, choć z drugiej strony nieraz wysiadałem po kilkunastu godzinach jazdy i nie czułem się bardziej zmęczony niż obecnie po przejechaniu kilkuset kilometrów dobrym autem osobowym. Może dlatego, że był mniejszy ruch na drogach. Może dlatego, że byłem młodszy. A może po prostu to nie były aż tak fatalne samochody? A ta legendarna awaryjność to raczej nie cecha konstrukcyjna, a wypadkowa poziomu wyeksploatowania i braku fachowej obsługi serwisowej. Mnie osobiście ani Żuk, ani Nysa nigdy w trasie nie zawiodły. Raz jeden miałem problem z rozruchem Nysy po bardzo mroźnej nocy na Śląsku. Temperatura -27 C i zamarzła przepustnica. Wystarczyło psykniecie odmrażaczem do szyb i maszyna odpaliła.
W kraju zniszczonym przez wojnę to i tak dobrze że produkowaliśmy samochody które pomogły w rozwoju Polski . Gdyby nie kontrola ruskich i później IIIRp i dzika prywatyzacja to myślę że mieliśmy dużo inżynierów którzy by mogli utrzymać niektóre zakładu na poziomie europejskim.
@@maciejmazurek1660 To prawda. Problem jest tylko, że te Żuki tak długo produkowano w prawie niezmienionej formie przez 40 lat. W tym czasie w Niemczech produkowano już VW Transportera IV, w porównaniu z którym Żuk i Nysa wypadały blado.
wielki sukces... nie było innych pojazdów tego typu. Dwa głowne powody sukcesu to względna dostępność ... i brak konkurencji. Niech senstymet nie zaciemnia prawdy.
@rozgniatacz_mend TAk rzeczywiście było coś takiego na ramie Wartburga , jednak nie był to konkurent ponieważ nie był tak samo dostęnyt w Polsce jak Zuk, co do NYSY Jakkolwiek nie widziałem cięzarówki Nysy a widziałem osobówki ŻUK co może świadczyć że ZUK DOMINOWAŁ w swoim segmencie ... czyli żadna konkurencja mu nie groziła. Nie podoba mi się twoja ksywka, pomijajjąc już anonimowość... rozniatać mendy anonimowo (brak osdpowiedizlności za swoje słowa) to dla mnie jest jakieś zboczenie.
Popełniacie błąd patrząc na niego przez pryzmat wspomnień. PAmiętam go, to było G0WN0 takie samo jak maluch czy skody i polonezy, brzydkie, toporne, taki tarpan plus. Fajnie że był polski, nasz, ale te wszystkie pojazdy z prl vs dzisiejsze to był szajs, ciągle sie psuły, przeciekały etc .
Akurat Maluch 126p którego mam do dzisiaj To było fantastyczne auto Przecież to było auto produkcji Zachodniej, normalny mały samochodzik renomowanego producenta zachodniego, nie było to auto konstrukcji polskiej tylko włoskiej. Fiat 125p to samo, kupiliśmy licencję na zachodnie auta. To tak jakby dzisiaj kupić licencję na Volkswagena Golfa VII albo na Fiata Punto. Więc te nasze auta z opornością nie miały nic wspólnego.
@@tombouu Mhm, nie porównuj tego g*wna do golfa. Porównaj włoskie 125 vs polskie 125 bo chyba nie wiesz o czym piszesz. Inny silnik, spasowanie, korozja, etc. MAsz jakiekolwiek pojęcie o mechanice samochodowej?
@@tomaszkowalski583 coś tam mam. Od dziecka naprawiałem motorki polskie, wyremontowałem swoje pierwsze auto malucha 86 rok którego mam do dziś, a na co dzień od 10 lat jeżdżę 27 letnim Nissanem Primera który ma 400 tyskm i nigdy nie był u mechanika bo wszystko robię sam u siebie w domu, oraz w warsztacie wujka blacharza obok. Więc jakieś tam pojęcie mam, z własnych rąk a nie innych mechaników. Właśnie ów wuj miał jako pierwszy wóz odbudowany przez siebie 125p. Więc trzeba pamiętać że to są włoskie konstrukcje, praktycznie każda część. TYLKO zakupione licencje. Natomiast jakość, każdego konkretnego egzemplarza to inna sprawa. Ale obydwa auta opracowane i wdrożone do produkcji przez zachodni bardzo mocny i potężny wtedy zachodni koncern. Fiat był wówczas największym koncerniem w Europie zachodniej. Dopiero później jego pozycja zaczęła powoli słabnąć. Długo po modelach 125 i 126.
Jeździło się czymś takim na imprezy. Pod planteke 14 chłopa to luźno wchodziło 3 ławki drewniane ,stolik na flaszkę i z 2 skrzynki i wystarczylo do szczęścia. Nie były potrzebne klimatyzację czy masaże wcfotelach .
Twoi przodkowie chodzili na piechotę na potańcówki i nie rozbijali się jak burżuazja Żukami.
Zawsze znajdzie się pokolenie, które miało jeszcze gorzej. ;)
@@ansuz3653 kto powiedział że gorzej ,inaczej .to że teraz jeżdżą mercedesem i mają łączność z świętem to jest super -wątpię. Czym nowoczesniej tym gorzej
@@jankanownik5029 Z mojego punktu widzenia moi rodzice i moi dziadkowie mieli znacznie gorzej.
Sam korzystam z internetu od la 90 a mój syn od urodzenia i powiem Ci, ze zazdroszczę jemu, że od dziecka ma wszystko to czego ja nie miałem. :)
I tu się mylisz ,ja doeastalem w czasach gdzie nie było Internetu a komórki dopiero się pojawiały. Takie walizki z metrowym i antenami ,mało kogo stać było nawet na rozmowę, o zakupie nie mówiąc. Człowiek miał setki znajomych ,realnych ,zawsze temat do rozmowy .nikt ci nie kontrolował, nikomu nie musiał się chwalić gdzie był, co jadł. Chciałeś się z kimś umówić, nie było problemu tak samo jak gdzie s iść. Auta co prawda my mieli ,a raczej większość i tak się chodziło, można było swobodnie wypić. Jak to wygląda dziś, chyba widzisz ,przyjadą na przystanek ,telefon ,zero rozmowy ,siedzą razem na ławce, to samo .rok dojeżdżają razem jednym autobusem i z jednego przystanku, nie znają swoich imion .uwazam że ogólny dostęp do Internetu i ciągle ma nim siedzenie zrobi z ludzi tumanow. Sam czasem się na to łapie, co przykre i glopie
@@jankanownik5029 Nie odróżniasz internetu od głupkowatych portali społecznościach. Ani ja ani mój syn NIGDY nie mieliśmy konta na Facebooku, ani innych portalach dla ekscybicjonistów, ale musze przyznać, ze byłem dla niego e-ojcem, gdyż wychowywałem go przez internet, mieszkając kilkaset kilometrów od niego. Tylko dzięki internetowi rozpaliłem w nim miłość do filozofii, astrofizyki, matematyki, historii, czy do fizyki cząstek elementarnych. Bez tego jego lewacka mamusia zrobiłaby z niego zniewieściałego lewaka. ;)
Jeździłem nieskończoną ilością tych samochodów, pracując w FSO, był to główny środek transportu na Żeraniu. Doskonała konstrukcją, latał jak wariat.
Jak dla mnie to miłe wspomnienia jeździłem na każdym silniku i kazej zabudowie ,gdy przesiadlem się z Tarpana ,pierwsze moje kroki jako kierowca była też Nysa ale Żuk to najlepsze wspomnienia
Mój Tata miał żuka z plandeką. Moje pierwsze nauki jazdy tym samochodem niezapomniane chwile. Pozdrawiam wszystkiego dobrego 🙂👍
Mieliśmy takiego żuka blaszaka i był 2lata przede mną w domu a ja jestem z 94 wożony byłem nim do roku 2010r był naprawdę super był może głośny i gorąco było latem a zimą zimno ale to były fajne czasy wycieczki po całym kraju i zawsze dojeżdżał do celu raz się tylko skrzynia posypała i trzeba było wracać autobusem. A i rodzice mnie na pakę lądowali z całym wózkiem i na boku była ławka zamontowana a jeździło czasem tyle ludzi ze klapa się domknąć nie dawała. Mam takie ciche marzenie że sobie takiego sprawie na sobotnie przejażdżki ale poszły ceny do góry i chyba zostanie to tylko marzeniem. Był koloru szarego a numer rejestracyjny WFO 952R. Pozdrawiam.
Jeździłem i wersją benzynową, i pod koniec 2,4 Andorią. Niezniszczalne, jak dbało się o gaźnik w benzynie, filtry w dieslu, układ kierowniczy i zawias to było wdzięczne auto. Może toporne, surowe ale dużo mam dobrych wspomnień. No i antykorozja, sam pilnowałem więc nie gnił. Auto siermiężne, ale z charakterem!
Mój Ojciec miał Żuka przez wiele lat. Nie było to auto wygodne, było toporne, ale nie do zdarcia. Gdy poprawiła się sytuacja materialna, Ojciec kupił nieco używanego Forda Transita, żeby wozić towar. Przeklinał tego Forda aż do emerytury. Żukiem jeździł 15 lat prawie nic w niego nie wkładając, a w 5 letniego Transita przez 5 lat użytkowania... Ford g.... wort! Pragnę dodać, że ów Żuk jeszcze potem tyrał przez wiele lat u kogo innego, a poszedł na złom, bo kolejny właściciel sp... formalności i chciał sobie zaoszczędzić kłopotów
Witam mialem ZUKOW 5 (JEDEN BLASZAK),moj tato sprzedal przdostatniego w 1984 ,pozniej jednak kupil w 1990 zuczka ktorego po 3 latach oddal mi,(zuczek wtedy mial 6 lat PLANDEKOWIEC)po ktorym miedzy innymi autami zuk wracal zawsze do domu...ostatniego dostalem za darmo (od sasiadow ,ktorzy konczyli biznes nagrobkowy).najlepszym zukiem jakiego mialem to wlasnie ten ,ktorego dostalem od taty ten wlasnie zakupiony w 1990 roku,to byl zuk z silnikiem WOLGI plus skrzynia plus tylny most z WOLGI,ciekawym rozwiazaniem bylo zstosowanie kolumny kierowniczej z POLONEZA i kierownicy.silnik i cala reszta to wlasciwie plug play,moc okolo 100 KM naprawde dawal rade plus skrzynia 4 wolga spokojnie do tej bariery dzwieku 120 na godzine ani POLONEZ ani FIAT 125 P nie mieli szans.teraz po tylu latach szukam dobrego ZUCZKA do wlasnie odtworzenia takiej repliki tamtego autka.Zuk to nie auto rajdowe i spokojnie wystarczy te 100 koni z wolgi ,v max okolo 140 na godzine to i tak oddaje duzo adrenaliny.o tych 3 moich zuczkach troche siara wspominac nic ciekawego ale jeden blaszak cale lata 80-90 pracowal w ZIELENI MIEJSKIEJ,czyli byl trumienka na kolach.pozdrawiam w NOWYM ROKU i moze cos macie ciekawego do sprzedazy tylko plandekowiec mnie interesuje i szczatki z WOLGI.
Mieliśmy żuka w latach 70/80 w wersji skrzyniowej smutka . Największym problemem było kupić paliwo na kartki do niego.
Uczyłem się jeździć Żukiem , służył nam też jako auto rodzinne . Teraz sam posiadam swojego ,wymarzonego A 07 (towos ) . 😊
Ja pamiętam żuka z lat 80 który stał w ogrodnictwie. Wtedy był to dla Nas wrak na którym się bawiliśmy. Dziś bym taki "złom" uratował i zjechał Nim Europę.
W okolicach 2009 roku uczyłem się takim jeździć na długo zanim zdałem prawko. Gdyby nie badziewny układ hamulcowy, który wiecznie ciekł, silnik, który jarał jak smok, układ kierowniczy, który wiecznie miał luzy i hałas z silnika oddzielonego od szoferki praktycznie tylko płytą pilśniową, to był całkiem fajny samochód jak na tamte czasy. Po oranym polu szedł jak wściekły, górki pagórki także zaliczał z powodzeniem. Także taki prawie offroad :)
A ja w 1976 na żuku robiłem prawo jazdy.
Dobrze wspominam Żuka!!!
Jezdzilem takim pickupem z silnikiem diesla. Ladowany ile wlazlo, komfort zaden ale jezdzil dzien dnia po 100km i nic sie nie dzialo. Czlowiek cieplo wspomina chyba tylko z sentymentu, pozniej lublinem smigalem, niby prawie to samo, ale szczerze w porownaniu do zuka to duzo wiecej sie psul, zwlaszcza alternatory.
Pamiętam jak od środka można było dostać się do silnika po zdjęciu osłony silnika obita skura, ściągało się taka mydelniczkę i mozna było grzebać przy silniku nawet w deszcz. Podczas jazdy na ostrych łukach na pace człowiek zeslizgiwal się z foteli i ładował po przeciwnej stronie, charakterystyczny dźwięk pracy zawieszenia pamiętam do dziś, brzmiał jak mocne kolysanie ówczesnym wózkiem dzieciecym. Charakterystyczne szyby otwierane wzdłuż pojazdu a nie jak teraz w większości pojazdów w dół pojazdu. Szyba była blokowania pokrętłem
Jeździłem żukiem jako pasażer z moim tatą to był żuk z demobilu wojskowego z ławeczkami z tyłu ale zazwyczaj tam przewoziliśmy drzewo z lasu. Kiedyś pamiętam w 4 osoby z przodu jechaliśmy
Mój sąsiad do roku 2015 do swojej śmierci jeździł żukiem jako daily
Pamietam jak 2001r odebralem nowego żuka z salonu.. to byla wersja hybrid z nawigacją, skóry i klimatronic 4 strefowy. Pojechalismy nim do Korei Północnej.. to były czasy..
Jeździło się Żukiem jako kierowca i jako pasażer,na praktykach naprawiało się Żuki , Nysy, Tarpany
Ważne Fakty 🎉🎉🎉 Jechałem Żukiem Ciekawy Samochód👍✌️
Jeździłem mieliśmy podwiną kabinę był to super samochód bardzo dobrze go Słomińska z dzieciństwa
Mieliśmy A13B. Silnik s21 .
Po dobrycv ustawieniach i przeróbkach prwadzil sie pieknie. Predkosci przelotowe to 90-110km/h. Dobrs usyswienia i spalnie spadało do 7-8l na 100km. Tesknie A nim. Jezdziło sie wspaniale.
Z tym spalaniem to zapewne spora przesada
@@tombouu No nie spora przesada
Trzeba tylko umieć to zrobić. No i silnik misi być zdrowy.
@@LHITS350 to wiadomo że wszystko w silniku musi być zdrowe. Ale tak niskie spalanie w tym aucie to jest mrzonka. Biorąc pod uwagę całość konstrukcji. 7 ....8 litrów to ledwo diesel był w stanie spalać. A nie przestarzała benzynowa konstrukcja choćby w super stanie. zejście do 10 litrów to już był cud w określonych stałych warunkach. Bo norma to było 13-15.
@@tombouu No to najwidoczniej się nie znasz. A jeśli coś przy nim robiłeś to robiłeś to źle.
Norma 15l była na paliwie 78 czy tam 85oktanow, przy fabrycznych ustawieniach gaźnika I zapłonu.
Uwielbiam takie cos. Jak ktoś czegoś nie potrafi zrobić to twierdzi że się nie da.
@@LHITS350 tak samo jak ktoś dzisiaj sobie może wypisywać różne bajki bzdury, to też się bardzo fajnie czyta. Przynajmniej się można pośmiać. A śmiech to zdrowie. Ja też napiszę coś z czego ty się możesz pośmiać. Mama malucha rocznik 86, moje pierwsze auta wyremontowałem go sobie blacharka lakier, a silnik jest nadal oryginalny bez remontu ma 155000 km przebiegu, była jedynie wymieniona typowa słabość malucha czyli uszczelka pod głowicą. Napiszę jeszcze coś z czego się możesz pośmiać mam nadzieję. Na podstawie mojej wiedzy zamontowałem w nim tak zwany elektroniczny wzmacniacz iskry, zwiększona jest przerwa na świecach do 1 mm, luzy zaworowe ma zmniejszone przeze mnie o 5 setnych mm w stosunku do danych fabrycznych, w miejsca przekładki pod gaźnikiem zamontowałem tak zwany od parownik paliwa, oraz zamontowany mam nagrodzony na światowych targach magnetyzer paliwa i powietrza. Reszta mechaniki i dane regulacyjne zostały na poziomie Fabrycznym gdyż nie chciałem przerabiać żadnej oryginalnej mechaniki. Wszystko to co zrobiłem miał na celu zmniejszenie zużycia paliwa oraz zmniejszenie emisji spalin. I nadal napiszę że żuk spalający 7 l na 100 km rzeczywiste 7 na rzeczywiste 100 km, na silniku s21 to są bajki.
Hej Sławek,jak byłem to razem z siostrą jechaliśmy nad jezioro Żukiem A11 z plandeką który należał do naszego ciotecznego brata i raz też z tatą wojskowym furgonem
Mąż jeździł żukiem po całej Polsce nie narzekał auto na trasie zużywało 10 litrów paliwa często był przeładowany był nie do zdarcia jak ktoś trochę dbał 220 tyś km bez remontu silnika pozdrawiam
Pozdrowienia dla
Męża.
10 litrów co on woził?? 17 raczej ...
@@zbigniewzielinski1843 było dbać o chamulce ustawienia zaworów zapłonu i świec Żuczek wtedy brykał 2 tony ładunku 500 km do Poznania na zbiorniku paliwa
10 L palił na 100km jak był dobrze ustawiony i na pace 800 kg a przy 2 tonach to naprawdę borykał na boki i pod resory trzeba było wstawić bycze jaja no i łyknął 15 L paliwa co do przebiegu to zgoda. Dawniej licznik był kręcony pomimo że był zaplombowany do przodu a teraz zmieniło się i do tyłu . I tak to działa licznik czysty jak łza💧
@@wacawborowski kto w prywatnym samochodzie kręcił licznik??
Jeździłem wiele lat, przednie zawieszenie około 30 punktów smarowniczych masakra, zawsze luzy, palił około 15 litrów, hamulce ręcznie regulowane
Tak na pace w żniwa w nocy bo się kombajn zepsuł lataliśmy jak piłki na pace 😂.Jako dzieciaki oczywiście w latach początku 90tych
jak bylem maly moj wojek mial ZUKa z plandeka i jego sasiad tez
jechalo sie zawsze z cala rodzina a wlasciwie ulica na grzyby do lasu
nikt wtedy nie patrzyl ile osob jedzie :)
pozniej uczylem sie jezdzic na nim
jezdzilo sie na gilde z warzywkami codziennie majac na pace ponad 2T
i wytrzymywalo to wszystko
Mój dziadek miał żuka w latach 60 przez 20 lat na początku były tylko 3 na wsi miał non stop kursy i pełne kieszenie pieniędzy
jeździło się, jeździło się i A03 z tatą i kolejnymi wersjami. Te nowsze Żuki z nową maską miały już potem biegi w podłodze, a wcześniejsze jeszcze miały dźwignię zmiany biegów w kierownicy. Nowe Żuki miały już 5 biegowe skrzynię biegów, a starsze 4 biegowe
Trochę smutne, że większość naszej rodzimej motoryzacji pod kątem technicznym można opisać słowem "stagnacja". Zrobiliśmy, jest dość OK, klepmy to tak długo jak to tylko możliwe. Żuk przez 40 lat z ogólnie tem samym silnikiem pamiętającym konstrukcyjnie lata '30 i '40, Fiat 125p to samo, tylko trochę krócej, Polonez też do końca produkcji w 2003 roku miał głównie silniki 1.6, których bloki sięgały Fiatów z lat '30. Zmieniał się tylko trochę osprzęt.
silnik w polonezie to pochodna calkowicie nowej konctrukcji OHV z lat 50, juz bez przesady z tymi latami 30... to w syrenie byl silnik (i nie tylko) skopiowany z IFA/DKW z lat 30, choc potocznie przyjmuje sie, ze byl to jedyny samochod osobowy opracowany w polsce... nie kopiowali oni jednak 1:1 tak jak mikrus jumany z goggomobila, gdzie nawet silnik pasuje plug'n'play ;)
Jak ja lubię takich "uczonych" doktoryzujących się na silnikach Fiata/Poloneza. Silniki zastosowane w produktach FSO powstały pod koniec lat 50-tych i nie mają nic wspólnego z poprzednimi generacjami silników. Po raz pierwszy były zastosowane we Fiacie 1300/1500 w 1961 roku. Ich żywot we włoskiej fabryce Fiata to mniej więcej dekada, bo początkiem lat 70-tych zastąpiły je silniki rodziny DOHC. Wbrew obiegowym opiniom ich problemem nie było zastosowanie trzech łożysk głównych na wale korbowym, lecz wadliwie zaprojektowana magistrala olejowa. Dość szybko zużywające się łożyskowanie wałka rozrządu powodowało utratę ciśnienia oleju a w konsekwencji degradację panewek korbowodowych. Te "nieszczęsne" trzy panewki główne poddawały się jako ostatnie, więc zdecydowanie to nie one powodowały problem. Poza tym fatalna jakość olejów silnikowych dostępnych w Polsce w latach 70-tych i 80-tych przyczyniała się do szybkiego zużycia tych silników. O dziwo te same silniki o mocy podniesionej do 87 KM w odmianie 1600 CB czy 86 KM w modelu 1,6 GSi potrafiły osiągać przebiegi 350 - 500 tyś. km pod warunkiem prawidłowej eksploatacji. Rzeczywiście bloki stosowane do końca produkcji Poloneza były niemal identyczne jak te z początku produkcji Polskiego Fiata, ale czy to na pewno aż taki problem? Jako ciekawostkę podam fakt, że bloki silników MultiAir montowanych samochodach Fiat/Lancia /Alfa Romeo są w zasadzie identyczne jak bloki silników rodziny FIRE po raz pierwszy zastosowanych w modelu Uno w latach 80-tych. "Tylko trochę zmienił się osprzęt" i moc wzrosła z 55 KM do 185 KM. Tak to wygląda w motoryzacji, że żywot konkretnego typu silnika to zwykle 6 - 10 lat, ale żywot bloku na którym został zbudowany liczy się w dekadach.
Ja jeżdżę żukiem a nawet dwoma i uwielbiam to. Pozdrawiam
Szczęściarz.
Ja, też mam Żuka jeszcze czasami to auto na ekdorediwju czy drogi szybkiego ruchu raczej się średnio nadaje bo powyżej 80 km/h jest głośno ale na drogi krajowe, wojewódzkie czy lokalne super auto.
Do tej pory jest u nas od nowości prosto z Lublina przyjechał o 1996r😊
Tylko współczuć
@@farciarz303 ja zazdroszczę
@@farciarz303 Współczuję, ponieważ nie wiesz co piszesz.
Dobry dostawczak z tanimi częściami !!!
Jazda fatalna. Twardy, trząsł się, trzeszczał... ale nic nie przewoziło tak tanio i tak łatwo towarów i ludzi w tamtych czasach. I jeszcze jedno - kombinerki, młotek i kawałek drutu to były wszystkie narzędzia do naprawy. Swego czasu był to taki polski VW Transporter :)
100% racji, gówno było straszne, ale nie było nic innego.
Dziadostwo ja wsiadłem do transita z 1987roku to myślałem że niebo a ziemia
@@pawedunajski1873 Tak tylko weź pod uwagę możliwości ich a nasze w tamtych czasach. Jak powiedziałeś niebo a ziemia :P
Rodzice kupili żuka jako młody kierowca jeździłem tym ,1250 kg i 150km przed sobą.Muj tato po pewnej zprzedce wydusił licznikowe 140 ale uszczelkę wydmuchało.😊
Żuk strażacki mojego śp. Taty. jeden był pomarańczowy, bo nie było farby w prl, a drugi czerwony bez napisów. Ciekawostka dostali go w skrzyniach i go składali. Służył w jednostce Zakładowej Zawodowej Straży Pożarnej Kolejowej w Lublinie, przy ul. Gazowej 6. teraz tam powstaje metropolitalny dworzec. Na koniec istnienia jednostki mieli na wyposażeniu CGBA Jelcz, SRT Star 266, który po służbie w jednostce w Małaszewicach został przekazany i zmodernizowany w OSP Drelów w powiecie bialskim, reszta, czyli żuk, star 244, polonez i starsze modele, nie wiem co się z nimi działo. z historycznych pojazdów "Babka" czyli Star 25 stał przy ulicy Biskupińskiej w Lublinie. Szkoda historii...
W 2008 roku na praktykach mieliśmy żuka jeździliśmy nim na awarię maszyn rolniczych to byly czasy zima sniegu po kolana a my tym żukiem 150km.
mieliśmy blaszaka z 90 roku. założylismy mu gaz. Przeładowany latał, w zimę na pusto nie dało się ruszyć. Głośno, wolno, gorąco, ale wjeżdżał wszędzie. Typowy wół roboczy
Widziałem żuka ciągnik siodłowy wraz z naczepa jednoosiową. Chyba był to autorski pomysl niz limitowana edycja, moge sie mylić.
Na kanale Motobieda jest filmik z takim żukiem.
Produkowałbym, kupiłbym i jeździł, ale potrzebna jest wersja 4x4, z kiprem i 6 miejsc na roboli. Do małej firmy lepsze niż niemieckie złomy...
Miałem kiedyś Żuka z silnikiem od Warszawy, serio S21 był wymontowany z Warszawy 223 i finalnie trafił do mojego Żuka.
Serio, to ze 40 lat bez zmian tzn ze byl taki dobry, to dlaczefo tak sie skoczylo?!
Po prosty w poprzednim systemie gosdpodarczym, nie bylo wyboru, ludzie tym jezdzili z musu, podobnie jak Ursusy, Fiaty itp, to bylo mkze i dobre w nomencie wejscia do produkcji, ale po 10-20 latach maks to juz bylo przestarzale i tyle...
Nysa produkowana jeszcze w latach 90 z drewniana podloga, z uszczelniaczem walu na sznur, gdzies tam jiemal caly czas cieklo, uklad hamulcowy w C330 ( o ike tak to można nazwac), wprowadzenie synchronizacji skrzyni, i tak mozna by,wymieniać dlugo, ti sa modernizację, ktore az sie prosily zeby je wprowadzic, a jak bylo wieny, wiec nie ma co sie dziwic ze nasza motoryzacja wyglada jak wygląda...
A to ze niektorzy powiedza ze to byly dobre pojazdy, to powtarzam, byly dobre, w momencie wprowadznie do produkcji, ale tylko dobre, i większości sei po prostu kojarza z młodością, i wtedy i tak wyboru nie mieli zeby cos porównać, a znam sporo takich co gadaja ze Ursusy to dobre traktory, a mowia to siedzac w nowym zachodnim, i przymierzajac sie do kupna kolejnego...
Co do ładowności to można powiedzieć że potrafiły na Śląsku wozić (2.5tony) węgla. Tak mówili handlarze.
O Tarpanie też byś coś nagrał
Samochód który z czasem stał się swoją własną karykaturą.
Na początku lat 90-ych posiadałem i ujeżdżałem Żuka A 013... Rocznik 1978.....
Z sukcesrm Żuka jest jak z powiedzeniem - na bezrybiu i rak rybą 😂
no właśnie, bo nie było nic innego
Jezdzilem jako kierowca. Jak kazdy wie spartansko wyposazony byl a sama jazda tez nie rewelacja
Pozdrawiam. Wszystkich
Żul jest cudownym autem jeździłem takim i bardzo mi to pasowało i nawet teraz chciałbym miec takiego bo to klasyk
Mam w dupie to co kt myśli ale dla mnie super auto
Tak jeździłem tym czymś zimno halas i kurz na szczescie juz nie ma tych szrotow
Miałem nowego żuka 1996 rok to był dramat nowy zaczął rdzewieć już po pierwszej zimie
Ja się urodziłem w żuku bo zakopał się w zaspie i do szpitala nie dojechałem 1971 r. 🚐
Mój tata miał kiedyś Żuka który służył głównie do wożenia jabłek na skup.
Jechałem i potwierdzam co mówili rodzice wraz z upadkiem komuny trzeba mu było pozwolić odejść w zapomnieniu. Lublin to już inna liga. Ale Żuczek był dobry na swoje czasy kiedy nic nie było.
To bardzo dobry samochód Jak na Polskie warunki
Jechałem ale juz w latach 80 byj juz kiepski....a latach 90 to już obciach...tskie cos produkować
Się ma, się jeździ, idzie się przyzwyczaić 😅
Żuk nie było dobry... od zwyczajnie był w Polsce dostępny i nie miał za bardzo konkurencji.
W PRL brało się to co było a nie to co się chciało. Kiedyś do "kupna" był duży i mały fiat, warszawa, syrena o to w sumie tyle, jak musiałeś mieć dostawczaka to nysa lub żuk.
np. późniejszy Lublin już miał konkurencję już w jakiś sposób dostępną w Polsce jak VW T3/T4, mercedes kaczka/vito, ford transit czy fiaty ducato.
Był bardzo dobry,bo był jednym Polskim dostawczakiem,co prawda były też Nysy ale tych z paką było mało,blaszaków było więcej, mieliśmy w domu takiego właśnie drzwiowego z podwójną kabiną, robił robotę od wesel po pogrzeby,bo wtedy nie było usług pogrzebowych, mieszkając na wiosce służył sąsiadom i znajomym jego plusem było że za łebka szedłem z wężykiem i baniaczkiem i cyk już miałem paliwko do motoru,tylko setkę mixolu się dolało,ech to były czasy
Z tą polskością Żuka to aż tak bym nie przesadzał, jego w sumie jedyną zaletą w latach 60-80 było to, że był.
Był robiony na częściach z Warszayw czyli z radzieckiej pabiedy M-20 z lat 40'.
Założę się jak jak w tamtych czasach byłby dostęp do innych dostawczaków w podobnej to już by nie był taki super
Tak wyglądał sukces tandety konstrukcyjnej i biedy. Nie ma czym się chwalić.
Każdy mądry było wymyślić coś innego na tamte czasy był dobrym rozwiązaniem po 1989 po wejściu solidarności to wszystko było lipa takie rządy Wałęsa zamykał zakłady pracy tak walczył o robotników i kolejne rządy robiły to samo i dziś mamy gówno nawet roweru nie ma polskiego
Droga Pani, proszę spytać pierwszego z rzędu inżyniera od samochodów czy to była dobra konstrukcja. Przedwojenny samochód osobowy Pobieda, przerobiony na samochód dostawczy. Jedyna zaleta, że jeździł. @@krysiaa4657
Żuk jak jest czy był każdy widzi. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych calkiem dobry wòz. w latach siedemdziesiątych jeszcze dp przyjęcia ale w ośimdśiątych to juz straszne gòwno a w dzewesątym òsmym to nawet nie kpina z klijęta😂
Żuk z silnikiem disla 1oo% sobie radził gorzej było z silnikiem benzynowy ale jak na tamte czasy był on nie zastapiany
Szkoda że polska motoryzacja zniknęła.
następny odcinek. o imagination transport
Jeździłem żukiem pamiętam go
nie jechałem ja nigdy żukiem, za to siedziałem w środku kilka razy
jasne ze tak wersja z plantekom
Gorszym g.. nie udało mi się jeździć…
Zdawałem na prawko takim autem.
40 lat 500 000 czyli ile na rok?
Pomyśleć że to do 98 było trzaskane
👍👍👍👍👍👊👊👊👊👊
Następca był Lublin
Jeździłem 2.4 Andora twarde aucisko
Zawoziłem żuczki na kolach
10 lat po 100 km dziennie
co myślę o żuku? szkoda że to w ogóle powstało.. . " dizajn"??? poważnie..
Jechałem zukiem jak byłem mały
To nie sukces tylko konieczność. Patologia! W 1998 mieli już dawno normalne dostawczaki tj. Sprinter, Transit w naszym "bidnym" w dalszym ciągu z konieczności trzeba było jeździć czymś co pamiętało lata 60. Dramat
Współczuję ludziom którzy mieli nieprzyjemność jeździć tymi gratami w latach 80 i 90-tych XX wieku na dłuższe trasy. Wszystko się w tych Żukach trzęsło, silnik był głośny, jakość wykonania i spasowania poszczególnych elementów mierna.
Na tle konkurencji wypadały rzęchy typu Żuk, Nysa, Tarpan bardzo słabo, i to był powód do wstydu. Te pojazdy były może dobre w latach 50-ych (do 70 -tych lat) najpóźniej.
W koncu jakis glos rozsadku, bo jak czytam reszte momentarzy to jak by ludzie co przesiedli sie z konnej dorozki na sztywnym zawieszeniu...
Ciekawe jak by km tera zaproponować zamiast niwego busa, auta ciezarowego, takiego zuka albo stara po remoncie, ciekawe czy by tak chetnie wskoczyli jezdzic nimi po kilka, kilkanascie godzin dziennie...
Bo znam sporo takich co gadaja ze Ursusy to dobre traktory, a mowia to jadac nowym zachodnjm, i przymierzając sie do zakupu kolejnego...
Niektórzy mają tendencję do wychwalania największej padliny tylko dlatego, że zastąpiła furmankę. Ten relikt myśli technicznej PRLu jak wszystko wtedy już na etapie projektu odstawał od cywilizacji. Sentyment do tego mają chyba tylko ludzie o mentalności postępu pt. 'lepsze jest wrogiem dobrego'.
Nie było tak źle. Jeździłem zarówno Żukiem A11b jak i Nysą 522 (wersja mikrobus w pełni przeszklona) właśnie na przełomie lat 80-tych i 90-tych. To był czas gdy w kraju brakowało wszystkiego, nie było firm kurierskich, a za każdą pierdółką trzeba było gonić setki kilometrów. Zjeździłem tymi samochodami niemal całą Polskę. Nie było wtedy autostrad, poza krótkim odcinkiem między Krakowem i Katowicami oraz kilkudziesięcioma kilometrami zniszczonej poniemieckiej betonki na zachód od Wrocławia. Do tego parę dłuższych odcinków dróg dwupasmowych ze słynną "gierkówką" na czele i to wszystko. Na znakomitej większości dróg limit prędkości to 60/90 km/h w sam raz dla tych samochodów. Rzeczywiście nie były to zbyt ciche auta, choć kocyk na masce dużo pomagał. Ale jeśli chodzi o komfort zawieszenia to nie było źle. Miękki wielowahacz z przodu dawał radę na dość dziurawych wówczas drogach. Silnik był słaby ale elastyczny i nie trzeba było ciągle wachlować lewarkiem. Najgorzej było z hamulcami no i trudno było o dobre opony, a zimy były dużo bardziej śnieżne niż obecnie. Ale jakoś dawałem radę. Po prostu trzeba było większej uwagi i skupienia, choć z drugiej strony nieraz wysiadałem po kilkunastu godzinach jazdy i nie czułem się bardziej zmęczony niż obecnie po przejechaniu kilkuset kilometrów dobrym autem osobowym. Może dlatego, że był mniejszy ruch na drogach. Może dlatego, że byłem młodszy. A może po prostu to nie były aż tak fatalne samochody? A ta legendarna awaryjność to raczej nie cecha konstrukcyjna, a wypadkowa poziomu wyeksploatowania i braku fachowej obsługi serwisowej. Mnie osobiście ani Żuk, ani Nysa nigdy w trasie nie zawiodły. Raz jeden miałem problem z rozruchem Nysy po bardzo mroźnej nocy na Śląsku. Temperatura -27 C i zamarzła przepustnica. Wystarczyło psykniecie odmrażaczem do szyb i maszyna odpaliła.
W kraju zniszczonym przez wojnę to i tak dobrze że produkowaliśmy samochody które pomogły w rozwoju Polski . Gdyby nie kontrola ruskich i później IIIRp i dzika prywatyzacja to myślę że mieliśmy dużo inżynierów którzy by mogli utrzymać niektóre zakładu na poziomie europejskim.
@@maciejmazurek1660 To prawda. Problem jest tylko, że te Żuki tak długo produkowano w prawie niezmienionej formie przez 40 lat. W tym czasie w Niemczech produkowano już VW Transportera IV, w porównaniu z którym Żuk i Nysa wypadały blado.
Całe dzieciństwo
Do komunii z tyłu na ławce
Na zakończenie 8 klasy za kierownicą
wielki sukces... nie było innych pojazdów tego typu. Dwa głowne powody sukcesu to względna dostępność ... i brak konkurencji. Niech senstymet nie zaciemnia prawdy.
@rozgniatacz_mend Nysa była pojazdem osobowym a ROBUR był sporo większy... to nie były konkurencyjne modele...
@rozgniatacz_mend TAk rzeczywiście było coś takiego na ramie Wartburga , jednak nie był to konkurent ponieważ nie był tak samo dostęnyt w Polsce jak Zuk, co do NYSY Jakkolwiek nie widziałem cięzarówki Nysy a widziałem osobówki ŻUK co może świadczyć że ZUK DOMINOWAŁ w swoim segmencie ... czyli żadna konkurencja mu nie groziła.
Nie podoba mi się twoja ksywka, pomijajjąc już anonimowość... rozniatać mendy anonimowo (brak osdpowiedizlności za swoje słowa) to dla mnie jest jakieś zboczenie.
@rozgniatacz_mend trudna sytuacja. Mnie woda, dwutlenek węgla i hemoglobina się podobają.
Żuk to żaden sukces , po prostu nic innego nie było
Nie miał wad...
Syf
Popełniacie błąd patrząc na niego przez pryzmat wspomnień. PAmiętam go, to było G0WN0 takie samo jak maluch czy skody i polonezy, brzydkie, toporne, taki tarpan plus. Fajnie że był polski, nasz, ale te wszystkie pojazdy z prl vs dzisiejsze to był szajs, ciągle sie psuły, przeciekały etc .
Akurat Maluch 126p którego mam do dzisiaj To było fantastyczne auto Przecież to było auto produkcji Zachodniej, normalny mały samochodzik renomowanego producenta zachodniego, nie było to auto konstrukcji polskiej tylko włoskiej. Fiat 125p to samo, kupiliśmy licencję na zachodnie auta. To tak jakby dzisiaj kupić licencję na Volkswagena Golfa VII albo na Fiata Punto. Więc te nasze auta z opornością nie miały nic wspólnego.
@@tombouu Mhm, nie porównuj tego g*wna do golfa. Porównaj włoskie 125 vs polskie 125 bo chyba nie wiesz o czym piszesz. Inny silnik, spasowanie, korozja, etc. MAsz jakiekolwiek pojęcie o mechanice samochodowej?
@@tomaszkowalski583 coś tam mam. Od dziecka naprawiałem motorki polskie, wyremontowałem swoje pierwsze auto malucha 86 rok którego mam do dziś, a na co dzień od 10 lat jeżdżę 27 letnim Nissanem Primera który ma 400 tyskm i nigdy nie był u mechanika bo wszystko robię sam u siebie w domu, oraz w warsztacie wujka blacharza obok. Więc jakieś tam pojęcie mam, z własnych rąk a nie innych mechaników. Właśnie ów wuj miał jako pierwszy wóz odbudowany przez siebie 125p. Więc trzeba pamiętać że to są włoskie konstrukcje, praktycznie każda część. TYLKO zakupione licencje. Natomiast jakość, każdego konkretnego egzemplarza to inna sprawa. Ale obydwa auta opracowane i wdrożone do produkcji przez zachodni bardzo mocny i potężny wtedy zachodni koncern. Fiat był wówczas największym koncerniem w Europie zachodniej. Dopiero później jego pozycja zaczęła powoli słabnąć. Długo po modelach 125 i 126.
Jak, kurwa auto wyprodukowane w 56 roku miał zaprojektować nieżyjący już wtedy od 15 lat inż. Tański?
Jak to u nas, pomysł dobry wykonanie chuj..we.
Sieeeee jeździło
Dostawczaki w Polsce były polskie !!! Ale silniki dalej ruskie , po modyfikacjach !!! Katastrofa !!!
Dramat !!! Smród spalin , bujanie na resorach i dramatyczna prędkość !!! Dno !!!