Ja to lubię się zatrzymywać w górach żeby podziwiać wspaniałe widoki, a przy okazji jest odpoczynek, ale nawet jak nie jestem zmęczona to zatrzymuje się tam gdzie jest pięknie, bo to ma dla mnie największą wartość.
Dziękuję za wpis. Podziwianie widoków to wspaniały element chodzenia po górach. Zwykle przy wyjazdach w góry chodzi właśnie o miło spędzony czas. Życzę zatem wielu miłych chwil na szlaku i pielęgnowania sposobu chodzenia, który najbardziej odpowiada 😊
Ja mam tak samo. Tak bardzo lubię górskie widoki, że co chwila mogę siedzieć i patrzeć z uśmiechniętą gębą. Niektórzy turyści są jak roboty biologiczne- po prostu idzie do wyznaczonego punktu, tam nażre się i wraca ze łbem wpatrzonym w ziemię.
Bardzo ważna rzecz ! Przesznurowanie wysokich butów ! Idąc stromo pod górę luzujemy sznurówki w okolicy kostek, co ułatwia zginanie stopy w kostce. Natomiast schodząc stromym zboczem, najpierw luzujemy sznurówki , dobijamy stopę do tyłu buta, a następnie ciasno sznurujemy but począwszy od palców, aż po kostkę. Uzyskujemy wtedy rozkład masy ciała na spód stopy i dodatkowo na na jej podbicie. Jednocześnie chronimy końce palców przed obtarciem. W obu przypadkach zakładam , że rozmiar buta jest dobrany prawidłowo z lekkim luzem. Pozdrawiam.
Dodał bym do tego 2 pary skarpetek jedna na drugą. Praktykuję to od 10 lat i nie wiem co to otarcia. Cienka w miarę ciasna skarpeta na gołą stopę i na to grubsza. Jedyne co się będzie ocierać to skarpety o siebie nawzajem.
Ja robię podobnie, ale jednak inaczej. Na podejściach ciasno wiążę dół, a przy kostce luźno, natomiast przy schodzeniu odwrotnie, czyli na dole luźno (tutaj ta różnica), a u góry ciaśniej. Aby to zadziałało perfekcyjnie, buty muszą mieć ,,cofniętą" z linii dziurek klamrę, która nie pozwala na ruch sznurówki względem niej. Bez tego napięcie sznurówek dąży do wyrównania. Czemu przy zejściach luźno na dole? Bo przy zejściu stopy są mocno uciskane, działają duże siły. Luźniejszy buty pozwalają mi to złagodzić. Jeśli jednak jest efekt przesuwania się luźniejszej stopy do przodu, trzeba ścisnąć też dół, by palce nie były miażdżone dużymi siłami.
Super 👍 dzięki. Mnie nauczył przewodnik tatrzański żeby odpoczywając, jeśli jest taka potrzeba, siadać na czymś (zasadniczo opierać się) pupą na takiej wysokości jakby się stało. Mniej więcej stosuję podobne zasady do Twoich i w sześćdziesiątym roku życia weszłam na Gerlach a w siedemdziesiątych na Krywań. Życzę zawsze udanych wypraw T.
Nie robię też zdjęć po drodze poza zdobytym szczytem i drogowskazami pokazującymi czas. To ułatwia sprawdzenie tempa w jakim się szło i zaplanowanie dalszej trasy.
@@BliżejNieba Mogę jeszcze dodać, że od Francuzów nauczyłam się jaki prowiant zabrać ze sobą. Oni biorą dużo wody, gorzką czekoladę i pomarańcze (mogą być obrane jeśli przewiduję ambitną trasę czasowo). Mnie też to w zupełności wystarcza. Czasem jedynie zamieniam pomarańcze na grejpfruty. Pozdrawiam 😃
Dziękuję za wpis i weryfikację wskazówek w oparciu o własne, wieloletnie doświadczenie. To mocny argument za. Przy tej okazji serdecznie pozdrawiam i życzę kolejnych wielu lat spędzanych na górskich szlakach!
Ja też potwierdzam, teraz już tyle po górach nie chodzę co kiedyś ale wszystkie te wskazówki sama wypraktykowałam. Najgorzej jak się idzie z kimś kto ma inne tempo i próbować iść tak samo, wtedy się bardziej męczę. Zawsze staram się iść swoim tempem czyli krok dostosować do oddechu i wtedy się staram nie zatrzymywać.
Tak jest. Tak to działa. Większości z tych zasad byłem uczony kilkadziesiąt lat temu, jak zaczynałem chodzić po górach. Umiejętnie zebrane, zwięźle ujęte. 👍
Dziękuję. Wpis od wieloletniego przewodnika górskiego i autora kanału „Wiatr znad Sanu” jest dla mnie wyróżnieniem. Przy okazji wyrazy uznania dla ogromu wiedzy z historii i geografii Karpat prezentowanych w publikowanych nagraniach. Serdecznie pozdrawiam i życzę wytrwałości w dzieleniu się tymi wiadomościami.
Zgadzam się! Jedynie z tą rozmową - lepiej na podejściach nie rozmawiać, choć w skrajnych przypadkach zajęcie najsłabszego rozmową może odciągnąć jego uwagę od zmęczenia. Wypraktykowane z dziećmi.
@@oktawianc7456 Tak, chodzi przede wszystkim o oddychanie. Mi akurat na bardziej stromych podejściach rozmowa przeszkadza. Pewnie mógłbym zwolnić tak, aby nie utrudniała oddychania. Chyby jednak byłoby to już dla mnie zbyt wolne tempo. Kwestia preferencji. Serdecznie pozdrawiam!
Robię dokładnie tak samo od lat. Wszystkie Twoje wskazówki są słuszne i mogę je tylko potwierdzić. Dokładnie tak chodząc wlazłem na mniejsze górki jak i alpejskie 4-tysięczniki. Każdy początkujący powinien posłuchać tych rad choć można do tego dojść samemu wraz z doświadczeniem! Pozdro
Dziękuję za podzielenie się własnym doświadczeniem. Wielu osobom taki styl bardzo pomaga i zazwyczaj po pewnym czasie sami go odkrywają. Życzę wielu pięknych tras!
Wracam do tego filmiku, by za niego podziękować 😍 wiele razy byłam już w górach, choć nie jestem żadną profesjonalistką. To video polecił mi algorytm YT przy okazji przygotowania się do kolejnej górskiej eskapady. Obejrzałam jako ciekawostkę ale zbyt wiele się po nim nie spodziewałam. W praktyce okazało się, że zastosowanie się do Pana rad zrobiło przeogromną różnicę. Jeszcze nigdy tak dobrze, łatwo i przyjemnie nie wędrowało mi się po górach. Mimo że kondycję mam zdecydowanie gorszą niż lata temu. I to wszystko prawda, że idąc powoli mijają nas pędzący ludzie, których niewiele dalej mijamy jak padają z wycieńczenia 😂
Bardzo dziękuję za ten wpis. Wiele osób robiło podobne rzeczy na podejściu zanim oglądnęło to nagranie. Ciekawiło mnie jakie wrażenia będą mieć Ci, którzy spróbują te wskazówki zastosować pierwszy raz. Życzę zatem wiele przyjemnych wędrówek i dużo radości w mijaniu odpoczywających ;)
Po górach raczej nie chodzę, ale dużo jeżdżę rowerem i mam taki myk, który stosuję widząc przed sobą podjazd, może to się komuś jeszcze przyda. Nie czekam, aż płuca same zaczną dyszeć dla zwiększonego zapotrzebowania na tlen, ale zanim jeszcze wjadę na podjazd robię już głębsze oddechy, aby mieć nadmiar tlenu we krwi. Działa to bardzo dobrze, cały czas warto oddychać trochę więcej niż organizm sam to robi. Rozum czasami może pomóc fizjologii. Pozdrowienia.
@@ireneuszmaslinski9187 Prawda, ale założyłem, że podjeżdżasz raczej dynamicznie i ma to charakter bardziej wyczynowy, niż podchodzenia pod górę dla mniej wprawnych o jakich tu mowa.
Super film 😃 Okazuje się, że ja intuicyjnie stosuję dokładnie wszystkie wymienione zasady podczas swoich wędrówek 😃 Łapię swój rytm małych kroczków i mogę tak iść i iść. Oddech się wyrównuje, tętno też. Ja jeszcze, na bardziej stromych podejściach, staram się tak stawiać stopę aby była jak najbardziej poziomo. Żeby nie obciążać łydek i "achillesów". Pozdrawiam 😃
Potwierdzam wszystkie typy! Gdybym miała taką listę parę lat temu oszczędziła bym sobie wielu ciężkich podejść ;) Z drugiej strony doszłam do takich samych wniosków na bazie własnych doświadczeń i przetestowałam je na sobie. Miło jest się przekonać że inni mają podobne spostrzeżenia. Ciężko jest nie poddać się presji tempa, szczególnie jak mijają nas inni, ale w większości przypadków rzeczywiście spotkamy ich jakiś czas później ;)
Kiedyś też pod górę wchodziłem szybkim tempem i było nieźle, ale czułem większe zmęczenie. Teraz jest spokojniej. Najlepiej jest się uczyć na cudzych błędach, ale swoje lepiej się pamięta 😉
Świetnie że opublikowałeś te rady. Są bardzo podobne do tych których uczyłem się stopniowo od starszych kolegów gdy zaczynałem chodzić po górach mając 16 lat. A to było 43 lata temu :D .Jedyne czego wtedy nie wiedziałem to że dobrze jest pilnować właściwego nawodnienia. Nie pić za dużo ani za mało.
Dziękuję. Sam też uczyłem się tego głównie metodą prób i obłędów popełnianych na sobie oraz obserwowanych u innych. Jeśli chodzi o nawodnienie, zwykle potrzebuję troszczyć się, by nie było go złamało. Ale kwestia „za dużo” brzmi intrygująco. Czy chodzi o niepotrzebne wypłukiwanie minerałów czy obciążanie serca?
Bardzo możliwe. Gdy piję za dużo w czasie wysiłku to rośnie pragnienie, robię się bardziej zmęczony, jestem w stanie to wyczuć. Drogą prób i błędów mniej więcej wiem ile i jak często pić, w zależności od temperatury, wysiłku, etc. Nie robiłem jednak jakichś dogłębnych testów bo nie jestem sportowcem. Każdy z nas ma jakiś zakres adaptacji i to często również wystarczy przy zwykłej aktywności w górach. Ktoś kiedyś powiedział mi że kolor moczu powinien być jasny. Poźniej gdzieś przeczytałem że to nieprawda :) ,możliwe że w BMJ. Ale jednak zerkam na kolor.
50 lat temu nawet czytałem porady, aby pić rano, a potem na trasie nie, bo to osłabia. Stosowałem tę metodę nawet na forsownych wędrówkach i też było dobrze. 😀 Trasę Hala Gąsienicowa-Świnica-Orla Perć (do Kozich Wierchów)-Dolina Pięciu Stawów przeszedłem z wielkim pleckiem i tenisówkach, schowawszy trapery do plecaka, bo gorzej się w nich szło. 😀
Przy śniadaniu napić się do syta, a potem jeszcze dodatkowo wypić jeden kubek herbaty - taką radę usłyszałam dawno, dawno temu od śp. płk. Kroka z Dęblina. Działało. Picie brało się tylko dla asekuracji, wypijało wieczorem w schronisku. Nie wiem, czy ktoś jeszcze o tym słyszał.
Dziękuję, za cenne rady. Od siebie dodam, że jeżeli mamy przed sobą długie, strome podejście, które już na początku nas zniechęca to warto je sobie podzielić w głowie na mniejsze części. Np. kawałek to tej skały, a teraz do tego drzewa itp. Kiedyś po wyjściu nad linie drzew, mocno już styrany torowaniem w śniegu miałem przed sobą długie, strome oraz z założenia mozolne podejście na szczyt. Podchodząc wybierałem punkt w śniegu około 10m przede mną i idąc równym tempem do niego liczyłem do trzech odmierzając kolejne odcinki tych dziesięciu metrów. I tak w kółko. Złapałem rytm i wszedłem w swego rodzaju trans. Całkowicie świadomy, ale z racji, że zapętlałem całą procedurę i kierowałem wzrok prawie wyłącznie na kolejne małe punkty to czas zlał się w jedno i spokojnie mogłem skoncentrować się na przejściu kolejnych paru kroków. Po jakimś czasie zatrzymałem się, żeby złapać oddech. Okazało się, że jestem już w połowie podejścia i zostawiłem za sobą kompanów jakieś 20min z tyłu. Tempo miałem na granicy, a to dlatego, że dobrze mi się szło i trochę przesadziłem. Przyznam, że byłem z siebie dumny, że dzięki tej metodzie, która przyszła mi naturalnie w tamtym momencie. Przekroczyłem swoje dotychczasowe możliwości fizyczne oraz na szczycie czułem sie lekko w głowie i w ciele. Jeżeli trzeba by było to szedłbym dalej. Podsumowując: Na "zabójczych" podejściach koncentracja na pokonywaniu małych odcinków, oddechu oraz krokach i odnalezienie rytmu w tym dała mi +10 do kondycji, +50 do morale i +100 satysfakcji :) Ale w tamtym czasie praktykowałem również Kundalini jogę. Kto praktykuje ten wie ;)
8. Oszczędzaj łydkę - stawiając kroki po kamieniach, szukaj podparcia pod piętę 9. Jedz i pij regularnie, zanim poczujesz głód i pragnienie, bo wtedy może być już za późno
a co tam chłopie, żona w domu za bardzo trajkocze i masz zespół stresu pourazowego? jak ci przeszkadzają rozmowy osób, które są w miejscu publicznym, to polecam zatyczki do uszu albo wycieczkę na pustynię
Łażę po górach od urodzenia (a dobijam pięćdziesiątki) i podpisuję się pod Twoimi wskazówkami. Ja przy długich, żmudnych podejściach liczę sobie czasami tzw. parokroki. Pozwala to utrzymywać równe tempo i wyznaczyć jakiś cel, do którego się dąży (np. postój po 1000). Przeważnie w trakcie człowiek gdzieś "odpłynie" myślami, ale pomaga to w zabiciu czasu. Pozdrawiam, Wojtek
Bardzo dziękuję za ten wpis i podzielenie się dodatkowym, osobistym sposobem stosowanym na podejściu. Nie ma to jak lata doświadczeń! serdecznie pozdrawiam!
ZABICIE CZASU ????? 😂 Przecież nie po to chodzi się po górach. Ja czasami po górach chodzę tak wolno i tak spokojnie zatrzymuję się tak często i na tak długo kiedy tylko jest to dla mnie przyjemne a jest bardzo przyjemne ostatnio jak byłem w górach to Zatrzymałem się na Szlaku w ładnym miejscu dla mnie to było ładne miejsce nie było żadnych imponujących widoków tylko prześwit przez drzewa na drugą stronę gór i spędziłem tam godzinę. Po prostu czułem się wtedy świetnie kropka Ale jak chodzę po Tatrach No to wiadomo tam czas się liczy bo są długie trasy ale też się tym nie przejmuję bo bardzo lubię Schodzić po ciemku z czołówka
"Nie rozmawiaj" - bardzo rozbawiła mnie ta rada, ponieważ moje dzieci nie mogą wytrzymać pół minuty bez nawijania ;) na pewno wezmę sobie do serca rady na temat niespieszenia się oraz metody małych kroków. Już w ten weekend będę mieć okazję do wypróbowania tych wskazówek. Dziękuję! :)
No tak, czasem to niemożliwe :) Super jednak, że w ogóle można dzieci zmotywować do wchodzenia pod górę. Jestem ciekaw, czy uda się zastosować jakąś ze wskazówek i czy okaże się choć trochę przydatna. Życzę dobrej pogody na szlaku!
Wskazówka nr 8, pamiętaj, że każdy kroczek przybliża cię do celu. Jeśli sytuacja na to pozwala to spoglądaj czasem za siebie, żeby zobaczyć jak wysoko się już wspiąłeś, mimo, że szczyt widać wciąż koszmarnie daleko. Czasem to wystarczy za motywację do dalszego wysiłku.
Dzięki za dodatek. Ostatnia, siódma wskazówka jest na pograniczu techniki marszu i pewnych działań o naturze psychologicznej. Ósma wyraźnie wpisywałaby się w ten nowy rozdział, z zagadnieniami dotyczącymi automotywacji 👍
Mam kilka rad dla autora. 1. Jak nie ma potrzeby (a potrzeba jest w zasadzie tylko gdy uwzględniamy możliwość zakładania raków) to ciężkie wysokie buty (para waży pewnie z 2 kg) zostawiamy w domu, a ubieramy lekkie buty z dobrym bieżnikiem - do biegania po górach (można kupić w okolicy 200 gram. Skręcenie kostki nie jest skutkiem nieodpowiedniego obuwia, ale niedostatecznego wytrenowania i rozgrzania. Tysiące ludzi biega po górach w takich lekkich butach, a nóg nie skręcają. Po Beskidzie Małym w zasadzie nigdy nie ma potrzeby zakładać wysokich butów. 2. Twoja rada nr 6 stoi w sprzeczności z radami nr 2 i 4. Właśnie możliwość prowadzenia swobodnej rozmowy była w czasach przed pulsometrami czy pomiarem mocy wyznacznikiem granicy niskiego wysiłku. Jeżeli nie chcesz przesadzić z tempem to rozmawiaj. Jeśli masz problem ze swobodną rozmową to zwolnij. Rozmawiać można cicho. 3. Korzystaj z pasa biodrowego ( ten zgodnie z nazwą ma przenosić ciężar plecaka na biodra i piersiowego.
Bardzo dziękuję za miłe rady. Rozmowa jako pomocnik w ustaleniu tempa wydaje się bardzo ciekawa. Jeśli działa na plus, warto kontynuować taką praktykę 👍 Pas zapinam. Niskie, wygodne, dobrze dopasowane buty z podeszwą o dobrej przyczepności chętnie przyjmę 🤭 Pozdrawiam i życzę wielu udanych wędrówek!
Buty do biegania w terenie na kamienistym szlaku sa do d..... Maja za miękka podeszwe, Kiedys poszedłem w takich w góry. Stopy mnie bolały. Założyłem buty trekingowe i było znacznie lepiej. Oczywiscie jak góry nie są skaliste to spokojnie mozna w butach do biegania w ternie chodzic.
@@mirekb8848 Nie chodziło mi o buty do biegania w terenie, a buty do biegania po górach. Te ostatnie mają w podeszwie płytkę. Uwierz, jeśli setki osób w takich butach biegają ciągiem po 100 km lub więcej to da się w nich przespacerować spokojnie 30 km. Zbiega się często w tempie poniżej 4 minut na kilometr i wtedy nie ma czasu na zastanawianie się gdzie stanąć
@@grzegorzwojcik807 Jakis przykład? Probowałem cos znalezc na googlu i zazwyczaj w zakladce buty do biegania w gorach jest mnostwo butow do biegania w terenie.
@@mirekb8848 Nawet w miarę przyzwoite buty do biegania w terenie, z dobrym bieżnikiem wystarczają w zupełności. Ja używałem xt7 i bardzo sobie chwaliłem. Wcześniej chodziłem w wysokich butach trekkingowych o to była dla mnie masakra. Ciężar butów odbierał im ich atuty. To zmęczenie jest przyczyną kontuzji najczęściej. Przy kilkudniowych trasach dało się to odczuć jeszcze bardziej. Teraz chodzę w butach wysokich, jedynie w zimie.
Przyznam szczerze, że mam swoje sposoby na chodzenie po górach. Umiem nazwać kilka z nich, reszta to wyczucie. I teraz jak posłuchałem podkastu to są to de facto te same metody co moje. A więc działają. Najśmieszniejsze jest to odpoczywanie idąc, ale rzeczywiście działa. Mam teorię, że po zatrzymaniu mięśnie się wychładzają i potem bardziej bolą. A idąc cały czas tego problemu nie czuć. A do tego: im większy plecak tym bardziej te metody działają. Mam jeszcze jedną rzecz bardzo ważną. Pić wodę, małymi porcjami ale często. Woda zwykła, niegazowana. Bardzo wygodnie z camelbaga, bez zatrzymywania. Widoki też bardzo dobrze można podziwiać idąc, można nawet ciut zwolnić, wtedy lepiej się rozglądać. Ale nie stawać co chwila. Równe tempo marszu jest bardzo ważne. Chcąc przyspieszyć wydłużamy krok, zwalniając skracamy. Życzę wszystkim pięknych widoków w górach !!!
Wartościowy film. Sceptycznie podszedłem do filmu, ale zgadzam się z radami, szczególnie jeśli sprawa dotyczy słabszych wędrowców. Ja dodam swoje: 1. Ja lubię podziwiać góry, więc lubię się zatrzymywać. Moja metoda: robić sobie dość częste postoje na 5-10 sekund na wyrównanie oddechu i obejrzenia nowego widoku. Najlepiej, gdy się doszło do zakrętu szlaku, przeszło jakiś trudniejszy moment, który bardziej zmęczył, gdy doszło się do grani, gdy się zmienił widok. Mi wtedy dłuższe przerwy nie da tak potrzebne, choć oczywiście trzeba co jakiś czas. 2. Nawodnienie: pijemy zanim poczujemy, że jesteśmy nienawodnieni. 3. Do wysiłku potrzebujemy węglowodanów o małym i dużym indeksie glikemicznym. Dzień przed wędrówką i rano jemy węglowodany złożone (np. makaron), podczas chodzenia cukry prostsze (izotonik, żel energetyczny, baton, czekolada). 4. Trzeba zadbać o oddech. Musi być miarowy, odpowiednio szybki lub głęboki. Na ostrzejszych podejściach oddycham jak parowóz :). Pozostałe rady dla zdrowych i wysportowanych (trzeba zaczynać powoli, bo łatwo o kontuzję!) 5. Zamiast schodzić, delikatnie zbiegać. Widziałem wielu turystów i zaobserwowałem, że schodzenie zajmuje im bardzo dużo czasu. Często nie chodzą: lewa prawa lewa prawa, tylko pierwsza, dostawienie drugiej, znowu pierwsza, itd. Jeśli nauczy się biegać, można schodzić dużo szybciej. Ludzi wtedy mija się jak Struś Pędziwiatr, choć przecież biegnie się wolno. Rad dot. biegania nie wstawię, bo to osobny temat. Uwaga: w skalistym terenie nie zalecam biegania z kijkami z góry. Nie mamy czasu na precyzyjne postawienie i jeśli wejdą w szczelinę, zablokują naszą rękę, a ciało z rozpędu pójdzie do przodu, co skończy się nieprzyjemnie. 6. Jeśli idziemy i mamy nieduże zejście, a po nim nieduże wejście, warto się lekko rozpędzić na zbiegu, by mieć rozpęd do pokonania podbiegu. 7. Łańcuchy nie są po to, by koniecznie się ich chwytać. W większości przypadków są niepotrzebne, jeśli skały są suche. To one często nas spowalniają, wymuszając nienaturalną pozycję ciała. Lepiej się chwytać skał, bo są nieruchome i dają mocny chwyt, gdy łańcuch się rusza. Często nawet tego nie trzeba. Gdy jest duża płaska skała, można po niej przejść wyprostowanym, gdy inni ludzie - chwyciwszy się leżących na niej łańcuchów - pokonują ją na pupie lub w pozycji kucanej.
ja na podejściach zawsze prostuję na max nogi w kolanie - te ułamkowe czasy prostowania nogi w kolanie po zsumowaniu na całej kilkugodzinnej wędrówce na pewno daje dużo czasu kiedy stałbym prosto na nogach, a nie na lekko ugiętych kolanach ( chodzenie pod podejścia bez prostowania kolan na max)- to gigantyczna różnica
@@Niewiaraa Nigdy o tym nie myślałem przy wchodzeniu. Jak będę w górach, spróbuję się temu aspektowi przyjrzeć. Kojarzę, że wspinacze zwracają uwagę na prostowanie łokcia przy chwycie, bo się znacznie mniej ręka męczy, niż gdyby była zgięta. Przy dynamicznym schodzeniu/zbieganiu -- aby nie bolały stawy: biodro, kolano, kostka -- robię odwrotnie, czyli mam lekko ugięte stawy. Wtedy są one lepiej amortyzowane i siła uderzenia nogą o podłoże idzie w mięśnie, a nie w stawy. Z jednej strony bardziej się męczę, ale oszczędzam ciało, a przez znacznie szybsze tempo schodzenia, mogę sobie pozwolić na więcej odpoczynku.
stosowałam te rady nawet ich nie zauważając :-) moja metoda - jak już jestem mega zmęczona - to liczenie np. do 300 i potem - jednak - krótki odpoczynek. Podczas liczenia wpadam w coś na kształt medytacji :-)
Bardzo dobre wskazówki. Dokładnie tego się wyuczyłem w ciągu kilku ostatnich lat. Kluczowe dla mnie okazało się robienie małych kroków i skupienie się na nich, kontrola oddechu i bardzo krótkie przerwy, bez siadania (tym bardziej na długie minuty)
Nieskromnie przyznam że sama wcześniej doszłam do 6 z 7 wskazówek:-) I one na prawdę świetnie się sprawdzają! Miło się przekonać że są ludzie którzy myślą podobnie.
Miło przeczytać komentarz kogoś, kto ma wrażliwość w temacie internetowej skromności ☺️ Uważna obserwacja siebie i innych oraz wyciąganie wniosków może w oczywisty sposób prowadzić do podobnych wskazówek. Sądzę jednak, że nie wszyscy muszą je potrzebować. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłych wędrówek!
Mam taką konstytucję, że nie lubię wysiłku, jestem leniwy, nie lubię sie męczyć, i dokładnie te, ale to dokładnie, punkt po punkcie, wskazówki opracowałem już po 2, 3 wyjściu w góry. Nie piszę, żeby film postponować, ale jak najbardziej potwierdzić. Pozdrawiam!
Ciekawe obserwacje, mimo, że dużo chodzę po górach, dobrze to zobaczyć zebrane w jednym miejscu. A propos jednego z komentarzy - też preferuje lekkie buty podejściowe - zdecydowanie mniej się człowiek męczy i szybciej zdobywa wysokość. Ciężkie buty za kostke tylko w trudnych warunkach gdy jest mokro/bloto lub zimą do raków.
Dobre wskazowki dla "poczatkujacych" 👍ja osobiscie z wymienionych rad w miare mozliwosci terenu stosuje male kroki to dziala, tez podobno powinno sie stawiac " kacze kroki", kijki tez robia dobra robote, nawet przy odpoczynku. Pozdrawiam
Dziękuję za komentarz. Osoby z bardzo dobrą kondycją pewnie nie potrzebują takich wskazówek, ale być może gdyby je czasem zastosowały może nawet one poczułyby nieco mniejsze zmęczenie ;) Pozdrawiam!
Z dekadę temu znalazłem podobne informacje w internecie właśnie od jakiegoś TOPRowca. O dziwo mając gorszą kondycję od wielu moich współtowarzyszy w wędrówkach, radziłem sobie lepiej na podejściach od nich. Na końcówkach to zazwyczaj ja prowadziłem grupę, a reszta była mocno zmęczona. Powoli, noga za nogą, bez pośpiechu. Mimo, że chodząc po mieście po płaskim chodzę raczej szybko. Przeczytałem też od niego informację, że kontuzje zdarzają się częściej przy zejściu, niż podczas wejścia, bo jest tendencja do robienia większych kroków - grawitacja ciągnie w dół, a na luźnych kamieniach kończy się to kontuzją.
Super film, fajnie opowiedziane wskazówki. Niemal wszystkie te rzeczy stosuje plus kilka dodatkowych o których w przyszłości opowiem u siebie. Najbardziej zgadzam się z przerwami - są one zbędne. Nie zgodzę się tylko z punktem 7 - mi najlepiej idzie się samemu lub na przodzie.
Gdy idzie sie samemu można się najbardziej zespolić z otoczeniem, a może i Źródłem wszystkiego. Od kolegi się nauczyłem że dłuższy postój w pięknym miejscu dłużej pamiętamy i możemy potem wchodzić w radość-błogość której tam poznaliśmy. 💜
@tomandmountains Dziękuję za wpis i weryfikację wskazówek własnym doświadczeniem. Siódma wskazówka według mnie ciagle pozostaje cenna, tyle że jest dla tych, którzy będą mieć więcej trudności na podejściach a bedą iść za Panem ☺️ Pozdrawiam i życzę miłych wędrówek w górach.
Bardzo trafne wskazówki. Chodzę sporo po górach i wypracowałem sobie identyczne zasady. No, może poza ostatnią :) Bardzo cenny materiał, brawo! Pozdrowienia!
Dziękuję za wpis i weryfikację wskazówek własnym doświadczeniem. Też uważam, że do większości tych rzeczy można dojść samemu. Tylko czasem musi minąć trochę czasu.
Przed laty przeczytałem ”w wysokich górach chodź jak Szerpowie, dynamicznie, zatrzymuj się często ale tylko na krótkie postoje wyrównujące tempo”, tak robię i sobie chwalę, mimo że to w kontrze do kilku Twoich rad. Ale na szczęście każdy z nas jest inny.
W górach prawdziwie wysokich częste, krótkie postoje wydają się konieczne ze względu na zawartości tlenu. Na pewnej wysokości każdy krok kosztuje. Nie mam jednak takiego doświadczenia. Jeśli to sprawdza się także w niższych górach, to warto kontynuować własne doświadczenie. Pozdrawiam!
"Opracowałem" dokładnie te same zalecenia kupę lat temu ponieważ strome podejścia wyciskały ze mnie siódme poty, nadal wyciskają i płuca mi się kończą na stromych odcinkach (miałem zawsze plecak 20-30 kg) ale nie znam lepszego sposobu - nazwałem to stylem emeryta lub brytyjskiego komandosa. Okazało się że takiego chodzenia po górach uczą się właśnie i praktykują brytyjscy komandosi. Umożliwia on pokonywanie długich odcinków z obciążeniem w zaskakującym czasie. Dokładnie tak jak mówisz przychodzisz do celu znacznie szybciej niż ci, którzy wyprzedzali cię na trasie. Dodam jeszcze, bardzo ważne, przerwy dosłownie na kilkadziesiąt sekund do 2-3 minut (często nie zdejmując plecaka), na stromych podejściach częste (w przypadku jak płuca się kończą). Po przejściu założonego etapu (jeśli to nie koniec na dzisiaj) przerwa nie dłuższa niż 20-25 minut i idealnie 1-2 takie dłuższe przerwy w czasie całego dnia. Wiadomo jak fajna miejscówka i trzeba zrobić foty to stajemy częściej.
budrys70 ...fajny i pomocny poradnik , wysłuchałem go z uwagą i powiem szczerze że zgadzam się w zupełności, jestem amatorem górskim , nie mam wielu zdobyczy , nie mam też kondycji , ale w kilku moich niewielkich wyprawach samoistnie zastosowałem niektóre ze wskazówek i powiem że si e sprawdziło . Wybieram się w najbliższym czasie do Zakopanego aby zdobyć Kasprowy i będę pamiętał o tych poradach . . Pozdrawiam na szlaku !!
Dziękuję za wpis! Życzę zatem satysfakcjonującej wędrówki w Tatrach. Wychodząc o wczesnej porze na Kasprowy przez Myślenickie Turnie jest duża szansa spotkać kozice. Proszę je pozdrowić :)
To są w zasadzie wskazówki dokładnie trafione w istotę problemu. Sam stosuję podobne. Czasem dodaję jeszcze zygzakowanie na ostrzejszych podejściach - kosztem przebytej drogi oszczędza się mięśnie. To jest podobna rada jak w przypadku robienia małych kroków. Natomiast została tu pominięta jedna bardzo istotna rada - większość Polski to równiny, więc nie mamy tam możliwości wykonywania podejść, co sprawia, że przez większość roku mięsnie które są używane podczas podejść nie pracują i są po prostu nie wyrobione. Po wyjeździe w góry powoduje to, ze nagle niewyrobione mięsnie zostają poddane dużemu obciążeniu, co jest jednym z głównych powodów górskiej zadyszki. Dlatego przed wyjazdem w góry trzeba na miesiąc lub dwa wcześniej rozruszać te mięśnie - można robić przysiady, ale najbardziej efektywna jest zapewne jazda na rowerze. Przez parę pierwszych dni w górach sugeruję też kombinowanie wycieczek - na przemian trudniejszych i łatwiejszych spacerowych, żeby dać mięśniom czas na przyzwyczajenie się do wysiłku przez dawnie im dnia odpoczynku - pracy z mniej intensywnym obciążeniem - czyli jeśli jednego dnia wspinacie się na górę to następnego zróbcie sobie spacer po płaskim, np. wejście na Giewont mieszajcie ze spacerkiem po Dolinie Kościeliskiej następnego dnia.
Dziękuję za wpis. Zygzakowanie - zapomniałem, też tak robię. Cenna i prosta metoda. Nie jestem pewien czy siła mięśni i zadyszka są ze sobą w 100% powiązane, ale zapewne mają wiele wspólnego. Przeplatanka tras pod względem trudności, jest pewnie dobrym rozwiązaniem. Czasem tak robiłem, ale nie zawsze jest tyle czasu, który można spędzić w górskim rejonie 🤭 Pozdrawiam!
@@BliżejNieba Nie w 100% ale w znacznej mierze -oddech (zadyszka) są powiązane ze zmęczeniem mięśni. To widać np. gdy po forsownym marszu następnego dnia próbuje się wykonać podobny już na zmęczonych mięśniach. Odciążając mięśnie można zredukować problemy z oddechem. Oczywiście zadyszka może mieć i inne przyczyny (problemy z krążeniem, astma, itd). Ale zazwyczaj jest efekt niewydolności metabolizmu w nieużywanych mięśniach (np. nie odczuwamy go pierwszego dnia wędrówki, a dopiero drugiego, trzeciego) - po paru dniach, po rozruszaniu mięśni problem zazwyczaj znika.
Ciekawe, ale nie z wszystkim się zgodzę. 1) Własne tempo - po pierwsze często wyprzedzający mają lepsza kondycje i po prostu pójdą, niekoniecznie ich dogonisz. Sam kiedyś wyprzedzałem, teraz jestem raczej wyprzedzany. Ważne aby mieć własne i równe tempo. 2) Częste przerwy - jako grubas, na stromych podejściach, potrzebuję częstych przerw dla wyrównania oddechu. Niestety niosę wiele dodatkowych kg i przez to wykonuję dużo większą pracę niż młode dziewczyny lżejsze o 50 kg. To wymaga tlenu i jest niezależne od kondycji. Przerwy muszą być dostosowywane indywidualnie. 3) Rozgrzewka - wstajesz rano, kolejnego dnia w górach i jesteś śpiący, ruszasz na trasę i się dopiero dobudzasz. Początek marszu powinien być rozgrzewką - wolniejsze tempo, często ludzie ubrani cieplej, by po kilkunastu minutach zrobić postój na rozebranie. Przy okazji mięśnie mają czas na spokojne rozgrzanie. Uważam, ze szczególnie ważne przy długich, całodziennych marszach. Zbyt ostre forsowanie tempa na starcie mści się po południu. 4) Rozmowa - tutaj zależy, ale ja lubię rozmawiać poza szczególnie ostrymi podejściami. Szybciej czas leci i można lepiej poznać ludzi. Jednak są osobniki, znam kilka, które najchętniej milczałyby całą drogę - bo mają takie usposobienie. Co kto potrzebuje... 5) Plecak i wyposażenie - wbrew pozorom dotyczy marszu. Odpowiednie spakowanie, dobranie pod siebie ekwipunku robi wielką różnicę. Tutaj jestem dość ortodoksyjny ze względu na problemy z kręgosłupem - wszystko co zabieram jest "niezbędne i ważne". Noszę apteczkę, przeciwdeszczówkę, często coś cieplejszego, zimą termos z czymś ciepłym i mógłbym jeszcze długo wymieniać. Jednak zgodnie z prostą zasadą -racjonalnie. Jeśli coś noszę, a nie używam, to wywalam z plecaka. Jeśli coś używam to szukam lekkiego zamiennika. Sprawdzam też bez czego mogę się obyć. Kanapki nosze w woreczku foliowym, bo choć się zgniotą, to noszenie plastykowych pojemników jest DLA MNIE zbędnym luksusem/balastem. Kiedyś nosiłem nóż - RAT1, ale ponieważ jak już go używałem to do jakiegoś drobnego cięcia, to wymieniłem na najmniejszego z rodziny Sentineli. Zamiast solidnego (i wspaniałego noża) mam 35g maleństwo. W razie apokalipsy zombie, albo do ścięcia drzewa się sentinel nie przyda, ale na razie na trasie nie zawiodło. Latem odpuszczam termos z herbatą, zakładam że wypiję coś ciepłego w schronisku. Nawet przy jednodniowych marszach dodatkowe 2-3 kg na plecach może mieć znaczenie. 6) Zdobywanie - tak zaczynałem, od zdobywania i zaliczania. Teraz wiem, że to "czas w górach", a nie wynik ma znaczenie. Bywają trasy że się nie zmęczę, bo jest tyle postojów na podziwianie widoków, na jedzenie, na obejrzenie czegoś ciekawego. 7) Ludzie - to jest też istotne, jeśli nie idzie się samemu. Ludzie z którymi chce się spędzić czas. Mam kolegę, właśnie milczka, który idzie i pyka fajkę, a ja obok i milczymy przez sporą część. I jest super! Nawet często jak idę sam, to poznaję ludzi i potem idziemy już razem, kilka minut, czasem godzin. Ostatnio w kiepskiej pogodzie wchodziłem na Babią Górę i poznałem koleżankę, która robiła fragment GSB. Miło się rozmawiało, a ja sporo opowiadałem o okolicy, np. o schronisku Beskidenverein. Potem dołączyła do nas para "zaliczająca" KGP i tak w 4 niepostrzeżenie przeszliśmy wszystkie oficjalne szczyty pośrednie, Garby Wyżnie, Siodło Bończy i nagle byliśmy na szczycie. To samo się robi, jak pokrewne dusze wędrowców spotykają się na szlaku :) Będę obserwował kanał, bo mam wrażenie że lubimy podobne rzeczy :)
Jeśli "😊czas w górach ma znaczenie" dla Ciebie, to dlaczego napisałeś wcześniej, że rozmowę lubisz, bo czas szybciej zleci?! Paplanina rozprasza, mniej dociera do nas piękno otoczenia, spokój, majestat lasu i nasz kontakt z przyrodą jest słabszy. Ponadto MĄDROŚĆ jest w ciszy.😊❤
...i jeszcze "niepostrzeżenie przeszliśmy wszystkie szczyty". ( ?!) Lepiej postrzegać, być obecnym, myślę. Też zrezygnowałem z dużego noża. Pozdrawiam kolegę turystę. ❤
@user-qq1ez6qt4i Dziękuję za wpis. Dopisane uwagi uważam za cenne, szczególnie jeśli są potwierdzone praktyką. Wskazówki, którymi się podzieliłem, poprzedzałem zwykle słowami: Jeśli to możliwe… właśnie dlatego, że w niektórych sytuacjach lepiej, a nawet koniecznie należy od nich odstąpić (np. uzasadniona potrzeba częstych przerw). Rozmowy z ludźmi spotkanymi na szlaku bywają bardzo interesujące. Życzę jak najwiecej spotkań z życzliwymi ludźmi i miłych wędrówek!
Jeżeli ktoś chodzi po górach to co powiedziałeś jest czymś naturalnym i robi się to już jak automat oczywiście. Mając już odpowiednią kondycję nadal robi się to samo tylko że dużo sprawniej i szybciej. Tego nawet nie trzeba tłumaczyć. Ale owszem osobie niedoświadczonej takie wskazówki jak najbardziej wskazane. Na pewno jeszcze tu brakuje wskazówek odnośnie przyjmowania postawy i w jaki sposób odpoczywać, jak długie przerwy , nawadnianie organizmu.....,( np nie kucając tylko mieć nogi w miarę wyprostowane ale jednocześnie poruszając nimi . Chodzi o to żeby nogi się nie zastały bo później ciężej ruszyć w dalszą wędrówkę) można by tu jeszcze sporo elementów dodać ale na początek jak najbardziej trafne spostrzeżenia nie dla wszystkich oczywiste.
Dziękuję za wpis. Także sądzę, że wiele osób może do tego dojść, ale nie wszyscy pewnie tego potrzebują. Dodatkowe uwagi bardzo cenne. Sam nie powiedziałbym o nich, bo nie wiem tak dużo. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłych wędrówek!
Ja na podejściach zamieniam się w parowóz. Niestety nie chodzi o siłę, a o dźwięki i temperaturę:D Zgadzam się ze wskazówkami z materiału, sam nie lubię się zatrzymywać na podejściu (zauważyłem, że ciężko potem ruszyć) i wolę dreptać powolutku, niż się zatrzymać. dobre równe tempo też jest ważne. Za to marsz za kimś często mnie męczy i irytuje. Faktycznie jak jestem zmęczony i skupiam się na naśladowaniu kroków osoby przede mną, to to jest dobre, bo wyłączam mózg i po prostu idę, ale jak nie jestem zmęczony, to mam wrażenie, że muszę gonić osobę przed sobą, a to mnie własnie męczy i irytuje.
Ja wiem jak! Biegać cały rok regularnie na nizinach i wtedy dużo łatwiej iść pod górę😂 A tak to mam na podejściach tryb tzw. Mały czołg. Idę wolnym stałym tempem małymi kroczkami, na stopniach staram się wykorzystywać wszystkie, a nie robić wielkie stopnie. Najwięcej czasu zabierają przerwy. I tak jak mówisz stałe wolniejsze tempo jest często szybsze niż szybkie przerywane tempo. Ale i tak czasem lubię się „zarżnąć” dla fanu, ale to jak jestem sam. Jedynie się nie zgodzę co do rozmawiania, śpiewania, to jest jednak dobre ćwiczenie oddechowe i poprawia z czasem wydolność.
Dziękuję z rady wykorzystam je gdy pójdę sama bo z moją 10 letnią córką idąc to nie takie proste bo mimo że jest drobna to tępo narzuca ostre a postoje potrzebuje rzadko i króciótkie. Pozdrawiam😀
Lubię chodzić w grupie, bo się czuję bezpiecznie. Muszę uwzględnić średnie tempo grupy, a nie własny komfort. Pozostanie w tyle wywiera presję i obawę, że jestem obciążeniem dla innych szybciej chodzących.
W takich sytuacjach chyba raczej zwalniam tempo dostosowując się do innych albo idę swoim tempem, ale częściej się zatrzymuję, czekając na innych. Wtedy jest dodatkowy czas np. na ciekawe ujęcia 😉 A jak ktoś idzie dużo szybciej ode mnie i nie czeka, to… raczej szuka sobie ludzi z podobnym tempem 🙈
Jeszcze jedną radę dodałbym, a mianowicie polecam panu zamienić wysokie buty na niskie, biegowe trailowe np. Altra Olympus 5. Zobaczy pan jak bardzo to wszystko zmieni
@@krzysztofmachaj598 W moim przekonaniu umiejętne schodzenie jest dużo bardziej skomplikowane niż wchodzenie i w jeszcze większym stopniu zależy od podłoża i ukształtowania terenu. Jeśli teren nie wymaga używania rąk, to sporą pomocą mogą okazać się kije trekingowe. Oczywiście muszą być odpowiednio wyregulowane i trzymane. Odciążają kolana i mogą pomóc w balansie. Ich używanie ma też swoje mankamenty, ale to w bardziej wymagającym terenie. Generalnie temat rzeka.
@@krzysztofmachaj598 Jeśli chodzi o kije, to gdzieś widziałem bardzo dobry materiał w YT. Czy kiedyś coś takiego udałoby mi się zrobić, nie wiem. Lepiej przejrzeć internety niż czekać ;)
@@BliżejNieba troche chyba trzeba bo wctamtym roku wciagu 2godzin od motelu na szczyt gory weszlam i to w dosc zwawym tempie i z niej okrezna droga zaszlam,bylo mega doswiadczenie i jakbym 20lat fizycznie mlodsza byla, na drugi dzien to odczulam,ale ciesze sie ze moge nadal po gorach smigac. Pozdrawiaczek.
Ten co bardzo szybko idzie i często staje można to potraktować jako interwał sportowy.Jesli robić swój rekord w szybkości wejścia to sprawa indywidualna ale postoje zabierają czas i warto mieć takie tempo aby ich albo nie było albo były krótkie
Generalnie się zgadzam z prowadzącym. Jednak zabrakło mi tutaj dwóch wskazówek, a mianowicie planowania kroków trzy w przód czasami trzeba zmienić krok z lewej na prawa lub na odwrót, by był wygodniejszy następny krok ponieważ tak, się układają głazy po których idziemy. Druga to wybierać miejsca stawiania stopy tak by była w razie możliwości jak najbardziej poziomo z zachowaniem wskazówki krótkiego kroku. Co do odpoczynków to równe i odpowiednie tempo bardzo ogranicz ich potrzebę a jeżeli już to odpoczywać należy na stojąco, można się oprzeć o kijki lub drzewo ale nadal na stojąc. Siadać można tylko na dłuższy odpoczynek np. by spokojnie zjeść.
Dziękuję za dopowiedzenie. Zgadza się, warto już wcześniej obmyślać kolejne kroki. O takiej technice odpoczynku też słyszałem i przy potrzebie krótkich pauz praktykuję. Ponoć ma to związek z utrzymywaniem w gotowości mięśni. Kiedyś czytałem, że jeśli już odpoczynek na siedząco, to najlepiej dłuższy.
@@BliżejNieba z tego co ja wiem to przy przysiadywaniu na krótki czas mamy bilans energetyczny ujemny, tzn więcej tracimy energii wstając niż zyskujemy siedząc. To co ty twierdzisz i to co ja może być ze sobą powiązane. Ale tu już powinien się wypowiedzieć ktoś bardziej kompetentny. Ja nim się nie czuję.
Dosłownie taką metodę stosowaliśmy z Tatą w 68r. ( 18/46 ) przy wejściu na Rysy.Wszyscy nas przeganiali, tyle że my szliśmy z M.Oka 2.5 h a z powrotem 2 h. Nocleg u p.Franciszka , Świstówka, Zawrat i Murowaniec...
Absolutnie podpisuję się pod wszystkimi radami, a sporo chodzę po górach. Sam zawsze daje podobne wskazówki swoim klientom bo jestem przewodnikiem sudeckim. Jedyne co bym poprawił to zrobił osobny punkt z mądrego zdania które pojawiło się w punkcie 7: lepiej skupić się na każdym kroku i patrzeć pod nogi, niż patrzeć w stronę szczytu. Pozdro!
Wpis przewodnika pod tym materiałem traktuję jako wyróżnienie. Faktycznie ostatni punkt ma kilka dodatkowych możliwości rozwinięcia. Dziękuję za to uzupełnienie. Serdecznie pozdrawiam!
Ja bym dodała jeszcze uwagę o schodzeniu. A mianowicie schodząc też robić mniejsze kroki żeby nie przeciążać kolan i bioder. No i absolutnie nie zbieać z góry! Wtedy najłatwiej o wypadek!
Wszystie te wskazówki też sam już rozpoznałem po sobie i potwierdzam. Dodałbym jedną o charakterze psychologicznym. Otóż warto obierać sobie wzrokowo drobne cele po drodze do osiągnięcia, np, jeden zakos, jakieś drzewo czy skała w zasięgu 100 metrów, po której osiągnięciu obieram następny. Kiedy bierzemy na celownik cel ostateczny, z reguły jakiś szczyt, któy na pierwszy rzut oka wydawać się może nawet bardzo blisko, to szybko okaże się celem bardzo deprymującym, kiedy po pewnym czasie nie widać będzie efektu naszej wędrówki.
Dziękuję za potwierdzenie i dopisanie wskazówki z nowej kategorii. Może kiedyś uda mi się zebrać także te bardziej "psychologiczne". Życzę miłych wędrówek!
Jato zazwyczaj staram się wskosczyć komuś dyskretnie na barana podczas wejścia pod górę w Tatrach. Wybieram popularne szlaki, tam jest najłatwiej, bo najwięcej potencjalnych nosicieli 😜
6. A mi się wydawało, że to pomaga. W sumie gdy idzie się w towarzystwie, to ludzie normalnie ze sobą rozmawiają. Wiele razy byłem świadkiem, że ktoś nie dawał rady, skupiał się na bólu, zmęczeniu, nudzie, a jak się szło obok niego, zagadało i pociągnęło się rozmowę, to nagle osoba zapominała o zrzędzeniu, zmęczeniu i szła dalej, zapominając o tych swoich przypadłościach. Owszem, każdy jest inny i wiadomo, że średnio sobie plotkować idąc Orlą Percią, a inaczej idąc sobie dolinkami, jednak na 'normalne' trasy, to dawało radę ;) Warto też zadbać o kondycję i ćwiczyć codziennie. Jak mieszkasz w bloku z windą, to wychodź normalnie po schodach. Na początku są trudności, a potem wchodzi to normalnie. Kondycje się podreperuje, krzepy nabierze i wytrzymałości. Trzeba dbać o siebie każdego dnia. I dobra, zbilansowana micha. I nawodnienie. Bo jak ktoś 'naje' się ciężko, to potem nie dziwota, że na szlaku sapie jak zdychający mamut ;)
To tylko wskazówki, które mogą pomóc zmniejszyć zmęczenie na podejściu. Jeśli trzeba kogoś zagadać, żeby w ogóle mógł iść, to oczywiście trzeba ratować sytuację 👍 Tak, kondycja ponad wszystko 🏋️ Serdecznie pozdrawiam!
Ja to lubię się zatrzymywać w górach żeby podziwiać wspaniałe widoki, a przy okazji jest odpoczynek, ale nawet jak nie jestem zmęczona to zatrzymuje się tam gdzie jest pięknie, bo to ma dla mnie największą wartość.
Dziękuję za wpis. Podziwianie widoków to wspaniały element chodzenia po górach. Zwykle przy wyjazdach w góry chodzi właśnie o miło spędzony czas. Życzę zatem wielu miłych chwil na szlaku i pielęgnowania sposobu chodzenia, który najbardziej odpowiada 😊
@@BliżejNieba pewnie, dzięki i wzajemnie - góry to zawsze super przygoda i piękne przeżycia 💞💖🥰😍
Ja mam tak samo. Tak bardzo lubię górskie widoki, że co chwila mogę siedzieć i patrzeć z uśmiechniętą gębą. Niektórzy turyści są jak roboty biologiczne- po prostu idzie do wyznaczonego punktu, tam nażre się i wraca ze łbem wpatrzonym w ziemię.
@@slawekwnuk2137 no chyba coś w tym jest co piszesz 🥰😍🌞
Bardzo ważna rzecz ! Przesznurowanie wysokich butów ! Idąc stromo pod górę luzujemy sznurówki w okolicy kostek, co ułatwia zginanie stopy w kostce. Natomiast schodząc stromym zboczem, najpierw luzujemy sznurówki , dobijamy stopę do tyłu buta, a następnie ciasno sznurujemy but począwszy od palców, aż po kostkę. Uzyskujemy wtedy rozkład masy ciała na spód stopy i dodatkowo na na jej podbicie. Jednocześnie chronimy końce palców przed obtarciem. W obu przypadkach zakładam , że rozmiar buta jest dobrany prawidłowo z lekkim luzem. Pozdrawiam.
To się sprawdza, ale tylko tam gdzie faktycznie w jedną stronę idziemy ciągle pod górę, a w drugą ciągle w dół
Dodał bym do tego 2 pary skarpetek jedna na drugą. Praktykuję to od 10 lat i nie wiem co to otarcia. Cienka w miarę ciasna skarpeta na gołą stopę i na to grubsza. Jedyne co się będzie ocierać to skarpety o siebie nawzajem.
Ja robię podobnie, ale jednak inaczej. Na podejściach ciasno wiążę dół, a przy kostce luźno, natomiast przy schodzeniu odwrotnie, czyli na dole luźno (tutaj ta różnica), a u góry ciaśniej. Aby to zadziałało perfekcyjnie, buty muszą mieć ,,cofniętą" z linii dziurek klamrę, która nie pozwala na ruch sznurówki względem niej. Bez tego napięcie sznurówek dąży do wyrównania. Czemu przy zejściach luźno na dole? Bo przy zejściu stopy są mocno uciskane, działają duże siły. Luźniejszy buty pozwalają mi to złagodzić. Jeśli jednak jest efekt przesuwania się luźniejszej stopy do przodu, trzeba ścisnąć też dół, by palce nie były miażdżone dużymi siłami.
Wywal do kosza te wysokie buty kup lekkie do biegania w terenie nogi się nie męczą nie ma otarc i pęcherzy
@@marekdael5363zwolennik adidasków do chodzenia w górach ??? Może od razu japonki ???
Super 👍 dzięki. Mnie nauczył przewodnik tatrzański żeby odpoczywając, jeśli jest taka potrzeba, siadać na czymś (zasadniczo opierać się) pupą na takiej wysokości jakby się stało.
Mniej więcej stosuję podobne zasady do Twoich i w sześćdziesiątym roku życia weszłam na Gerlach a w siedemdziesiątych na Krywań.
Życzę zawsze udanych wypraw T.
Nie robię też zdjęć po drodze poza zdobytym szczytem i drogowskazami pokazującymi czas. To ułatwia sprawdzenie tempa w jakim się szło i zaplanowanie dalszej trasy.
Świetnie. Dziękuję za wpis. Gratuluję kondycji i życzę wielu wspaniałych wypraw!
@@BliżejNieba
Mogę jeszcze dodać, że od Francuzów nauczyłam się jaki prowiant zabrać ze sobą. Oni biorą dużo wody, gorzką czekoladę i pomarańcze (mogą być obrane jeśli przewiduję ambitną trasę czasowo). Mnie też to w zupełności wystarcza. Czasem jedynie zamieniam pomarańcze na grejpfruty. Pozdrawiam 😃
Warto dodać izotonik. Im dłuższy wysiłek tym bardziej fundamentalne się to staje.
Dzięki. Świetne wskazówki! Mam sporo ponad 40 lat. Chodzę trochę po górach i zgadzam się w 100% z każdą Twoja radą! Dobra robota!
Dziękuję za wpis i weryfikację wskazówek w oparciu o własne, wieloletnie doświadczenie. To mocny argument za. Przy tej okazji serdecznie pozdrawiam i życzę kolejnych wielu lat spędzanych na górskich szlakach!
Ja też potwierdzam, teraz już tyle po górach nie chodzę co kiedyś ale wszystkie te wskazówki sama wypraktykowałam. Najgorzej jak się idzie z kimś kto ma inne tempo i próbować iść tak samo, wtedy się bardziej męczę. Zawsze staram się iść swoim tempem czyli krok dostosować do oddechu i wtedy się staram nie zatrzymywać.
@@iw4038 Tak, gdy ktoś ma zupełnie inne tempo niż nasze, to bardzo męczące.
Dzięki wędrówkom po górach stałem się pragmatyczny - góry nauczyły mnie rozumu i respektu do życia.
Tak, góry mogą być dobrą szkołą życia. Obyśmy tylko byli lepsi, gdy schodzimy w doliny. Z pozdrowieniami!
Tak jest. Tak to działa. Większości z tych zasad byłem uczony kilkadziesiąt lat temu, jak zaczynałem chodzić po górach. Umiejętnie zebrane, zwięźle ujęte. 👍
Dziękuję. Wpis od wieloletniego przewodnika górskiego i autora kanału „Wiatr znad Sanu” jest dla mnie wyróżnieniem. Przy okazji wyrazy uznania dla ogromu wiedzy z historii i geografii Karpat prezentowanych w publikowanych nagraniach. Serdecznie pozdrawiam i życzę wytrwałości w dzieleniu się tymi wiadomościami.
@@BliżejNieba Dziękuję i pozdrawiam wzajemnie!
Zgadzam się! Jedynie z tą rozmową - lepiej na podejściach nie rozmawiać, choć w skrajnych przypadkach zajęcie najsłabszego rozmową może odciągnąć jego uwagę od zmęczenia. Wypraktykowane z dziećmi.
Pod warunkiem, że rozmowa nie utrudnia oddychania. O to tu chodzi. Ale tempo marszu powinno umożliwiać rozmowę - w sprzeczności z radami z materiału.
@@oktawianc7456 Tak, chodzi przede wszystkim o oddychanie. Mi akurat na bardziej stromych podejściach rozmowa przeszkadza. Pewnie mógłbym zwolnić tak, aby nie utrudniała oddychania. Chyby jednak byłoby to już dla mnie zbyt wolne tempo. Kwestia preferencji. Serdecznie pozdrawiam!
Pewnie tak. Kto chodzi po górach z dziećmi, zna pewnie wiele takich metod 😉
Życzę wielu wspaniałych wycieczek!
Kilka z tych rad udzielił mi mój tata jak byłem dzieckiem. Sprawdzone i dobre. Zwłaszcza krótkie kroki.
Nie ma to jak dobre, rodzinne dziedzictwo wiedzy i umiejętności 👍 Serdecznie pozdrawiam!
Dziękujemy panie Andrzeju, niech sie pan nie martwi , damy radę.... wrocławianka 👍👍👍
Robię dokładnie tak samo od lat. Wszystkie Twoje wskazówki są słuszne i mogę je tylko potwierdzić. Dokładnie tak chodząc wlazłem na mniejsze górki jak i alpejskie 4-tysięczniki. Każdy początkujący powinien posłuchać tych rad choć można do tego dojść samemu wraz z doświadczeniem! Pozdro
Dziękuję za podzielenie się własnym doświadczeniem. Wielu osobom taki styl bardzo pomaga i zazwyczaj po pewnym czasie sami go odkrywają. Życzę wielu pięknych tras!
Wracam do tego filmiku, by za niego podziękować 😍 wiele razy byłam już w górach, choć nie jestem żadną profesjonalistką. To video polecił mi algorytm YT przy okazji przygotowania się do kolejnej górskiej eskapady. Obejrzałam jako ciekawostkę ale zbyt wiele się po nim nie spodziewałam. W praktyce okazało się, że zastosowanie się do Pana rad zrobiło przeogromną różnicę. Jeszcze nigdy tak dobrze, łatwo i przyjemnie nie wędrowało mi się po górach. Mimo że kondycję mam zdecydowanie gorszą niż lata temu. I to wszystko prawda, że idąc powoli mijają nas pędzący ludzie, których niewiele dalej mijamy jak padają z wycieńczenia 😂
Bardzo dziękuję za ten wpis. Wiele osób robiło podobne rzeczy na podejściu zanim oglądnęło to nagranie. Ciekawiło mnie jakie wrażenia będą mieć Ci, którzy spróbują te wskazówki zastosować pierwszy raz. Życzę zatem wiele przyjemnych wędrówek i dużo radości w mijaniu odpoczywających ;)
Po górach raczej nie chodzę, ale dużo jeżdżę rowerem i mam taki myk, który stosuję widząc przed sobą podjazd, może to się komuś jeszcze przyda. Nie czekam, aż płuca same zaczną dyszeć dla zwiększonego zapotrzebowania na tlen, ale zanim jeszcze wjadę na podjazd robię już głębsze oddechy, aby mieć nadmiar tlenu we krwi. Działa to bardzo dobrze, cały czas warto oddychać trochę więcej niż organizm sam to robi. Rozum czasami może pomóc fizjologii. Pozdrowienia.
No to pewnie dobrze działa przy krótkim wysiłku. Jak masz przed sobą podejście na 30 minut, to żadna różnica.
@@oktawianc7456 Podjazdy nie zawsze są krótkie
@@ireneuszmaslinski9187 Prawda, ale założyłem, że podjeżdżasz raczej dynamicznie i ma to charakter bardziej wyczynowy, niż podchodzenia pod górę dla mniej wprawnych o jakich tu mowa.
Dziękuję za wpisy. Ciekawa technika…
Ja też na to wpadłam.
Super film 😃 Okazuje się, że ja intuicyjnie stosuję dokładnie wszystkie wymienione zasady podczas swoich wędrówek 😃 Łapię swój rytm małych kroczków i mogę tak iść i iść. Oddech się wyrównuje, tętno też. Ja jeszcze, na bardziej stromych podejściach, staram się tak stawiać stopę aby była jak najbardziej poziomo. Żeby nie obciążać łydek i "achillesów". Pozdrawiam 😃
Dzięki za wpis i dopowiedzenie. Także pozdrawiam!
Potwierdzam wszystkie typy! Gdybym miała taką listę parę lat temu oszczędziła bym sobie wielu ciężkich podejść ;) Z drugiej strony doszłam do takich samych wniosków na bazie własnych doświadczeń i przetestowałam je na sobie. Miło jest się przekonać że inni mają podobne spostrzeżenia.
Ciężko jest nie poddać się presji tempa, szczególnie jak mijają nas inni, ale w większości przypadków rzeczywiście spotkamy ich jakiś czas później ;)
Kiedyś też pod górę wchodziłem szybkim tempem i było nieźle, ale czułem większe zmęczenie. Teraz jest spokojniej. Najlepiej jest się uczyć na cudzych błędach, ale swoje lepiej się pamięta 😉
Świetnie że opublikowałeś te rady. Są bardzo podobne do tych których uczyłem się stopniowo od starszych kolegów gdy zaczynałem chodzić po górach mając 16 lat. A to było 43 lata temu :D .Jedyne czego wtedy nie wiedziałem to że dobrze jest pilnować właściwego nawodnienia. Nie pić za dużo ani za mało.
Dziękuję. Sam też uczyłem się tego głównie metodą prób i obłędów popełnianych na sobie oraz obserwowanych u innych. Jeśli chodzi o nawodnienie, zwykle potrzebuję troszczyć się, by nie było go złamało. Ale kwestia „za dużo” brzmi intrygująco. Czy chodzi o niepotrzebne wypłukiwanie minerałów czy obciążanie serca?
Bardzo możliwe. Gdy piję za dużo w czasie wysiłku to rośnie pragnienie, robię się bardziej zmęczony, jestem w stanie to wyczuć. Drogą prób i błędów mniej więcej wiem ile i jak często pić, w zależności od temperatury, wysiłku, etc. Nie robiłem jednak jakichś dogłębnych testów bo nie jestem sportowcem. Każdy z nas ma jakiś zakres adaptacji i to często również wystarczy przy zwykłej aktywności w górach. Ktoś kiedyś powiedział mi że kolor moczu powinien być jasny. Poźniej gdzieś przeczytałem że to nieprawda :) ,możliwe że w BMJ. Ale jednak zerkam na kolor.
50 lat temu nawet czytałem porady, aby pić rano, a potem na trasie nie, bo to osłabia. Stosowałem tę metodę nawet na forsownych wędrówkach i też było dobrze. 😀 Trasę Hala Gąsienicowa-Świnica-Orla Perć (do Kozich Wierchów)-Dolina Pięciu Stawów przeszedłem z wielkim pleckiem i tenisówkach, schowawszy trapery do plecaka, bo gorzej się w nich szło. 😀
Przy śniadaniu napić się do syta, a potem jeszcze dodatkowo wypić jeden kubek herbaty - taką radę usłyszałam dawno, dawno temu od śp. płk. Kroka z Dęblina. Działało. Picie brało się tylko dla asekuracji, wypijało wieczorem w schronisku. Nie wiem, czy ktoś jeszcze o tym słyszał.
Ucieszyłam się, tak robię i mam ogromną przyjemność z wędrówek.
Patrz mądrze i miej własny styl.
Dziękuję za te cenne wskazówki.
Dziękuję za wpis. Pozdrawiam i życzę kolejnych, pełnych satysfakcji kilometrów na szlakach.
Dziękuję, za cenne rady.
Od siebie dodam, że jeżeli mamy przed sobą długie, strome podejście, które już na początku nas zniechęca to warto je sobie podzielić w głowie na mniejsze części. Np. kawałek to tej skały, a teraz do tego drzewa itp.
Kiedyś po wyjściu nad linie drzew, mocno już styrany torowaniem w śniegu miałem przed sobą długie, strome oraz z założenia mozolne podejście na szczyt. Podchodząc wybierałem punkt w śniegu około 10m przede mną i idąc równym tempem do niego liczyłem do trzech odmierzając kolejne odcinki tych dziesięciu metrów. I tak w kółko. Złapałem rytm i wszedłem w swego rodzaju trans. Całkowicie świadomy, ale z racji, że zapętlałem całą procedurę i kierowałem wzrok prawie wyłącznie na kolejne małe punkty to czas zlał się w jedno i spokojnie mogłem skoncentrować się na przejściu kolejnych paru kroków. Po jakimś czasie zatrzymałem się, żeby złapać oddech. Okazało się, że jestem już w połowie podejścia i zostawiłem za sobą kompanów jakieś 20min z tyłu.
Tempo miałem na granicy, a to dlatego, że dobrze mi się szło i trochę przesadziłem.
Przyznam, że byłem z siebie dumny, że dzięki tej metodzie, która przyszła mi naturalnie w tamtym momencie. Przekroczyłem swoje dotychczasowe możliwości fizyczne oraz na szczycie czułem sie lekko w głowie i w ciele. Jeżeli trzeba by było to szedłbym dalej.
Podsumowując:
Na "zabójczych" podejściach koncentracja na pokonywaniu małych odcinków, oddechu oraz krokach i odnalezienie rytmu w tym dała mi +10 do kondycji, +50 do morale i +100 satysfakcji :)
Ale w tamtym czasie praktykowałem również Kundalini jogę. Kto praktykuje ten wie ;)
Moja żona nazywa to "metkowaniem" wyznacza sobie punkty(metki) do których dochodzi, chwilę na uregulowanie oddechu i do następnej metki.
@@jozefrudawiec3406 Fajna nazwa to „metkowanie”. Pozdrawiam i dziękuję za wpis.
Świetne porady..wszystkie stosuję idąc w góry..najważniejsze dla mnie małe kroki i zero gadania..
Dzięki za wpis. Miłych wędrówek!
Bardzo ważna rzecz ! Przesznurowanie wysokich butów ! Idąc stromo pod górę luzujemy sznurówki w okolicy kostek
Dzięki za dopowiedzenie!
8. Oszczędzaj łydkę - stawiając kroki po kamieniach, szukaj podparcia pod piętę
9. Jedz i pij regularnie, zanim poczujesz głód i pragnienie, bo wtedy może być już za późno
Dziękuję za dodatek! Z pozdrowieniami!
Super mądrego to przyjemnie posłuchać ten gość wyprzedzający później ledwo dyszący to kiedyś ją.pozdrawiam
Sądzę, że wielu z nas ma takie doświadczenia na swoim koncie. Warto mieć i takie 😉
Dzięki za tak cenne wskazówki..... Pozdrawiam z Warszawy.....😇
Dziękuję za wpis. Pozdrowienia dla mieszkańców Stolicy!
Super rady. Zgadzam się ze wszystkim. Dodam od siebie, że najbardziej usprawniło mi chodzenie po górach trenowanie biegania. Polecam!
Dziękuję za wpis. Dobra kondycja to rzecz fundamentalna. Z pozdrowieniami!
Krótkie kroki, to rada która daje każdemu kto jest ze mną na szlaku :D W wędrowaniu jak i bieganiu bardzo cenna rada.
Dzięki za wpis i postawę nauczyciela na szlaku. Z pewnością wiele osób będzie mogło skorzystać. Pozdrawiam!
Odnośnie 6 wskazówki, to super, że o tym wspomniałeś. Nic mnie bardziej nie irytuje w górach jak trajkączące mi za plecami baby.
Też należy do tych, którzy raczej wolę więcej ciszy. Kwestia osobistych preferencji. Życzę mało obleganych szlaków :)
a co tam chłopie, żona w domu za bardzo trajkocze i masz zespół stresu pourazowego? jak ci przeszkadzają rozmowy osób, które są w miejscu publicznym, to polecam zatyczki do uszu albo wycieczkę na pustynię
A mnie trajkoczące chłopy
@@ameliamaria8650 ja akurat jestem kobietą, więc analiza psychologiczna do bani
@@bonifnaf686 jeśli jesteś kobietą to jeszcze bardziej przykre
Bardzo wartościowy film. Dziękuję
Dziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam!
Łażę po górach od urodzenia (a dobijam pięćdziesiątki) i podpisuję się pod Twoimi wskazówkami. Ja przy długich, żmudnych podejściach liczę sobie czasami tzw. parokroki. Pozwala to utrzymywać równe tempo i wyznaczyć jakiś cel, do którego się dąży (np. postój po 1000). Przeważnie w trakcie człowiek gdzieś "odpłynie" myślami, ale pomaga to w zabiciu czasu.
Pozdrawiam, Wojtek
Bardzo dziękuję za ten wpis i podzielenie się dodatkowym, osobistym sposobem stosowanym na podejściu. Nie ma to jak lata doświadczeń! serdecznie pozdrawiam!
ZABICIE CZASU ????? 😂 Przecież nie po to chodzi się po górach. Ja czasami po górach chodzę tak wolno i tak spokojnie zatrzymuję się tak często i na tak długo kiedy tylko jest to dla mnie przyjemne a jest bardzo przyjemne ostatnio jak byłem w górach to Zatrzymałem się na Szlaku w ładnym miejscu dla mnie to było ładne miejsce nie było żadnych imponujących widoków tylko prześwit przez drzewa na drugą stronę gór i spędziłem tam godzinę. Po prostu czułem się wtedy świetnie kropka Ale jak chodzę po Tatrach No to wiadomo tam czas się liczy bo są długie trasy ale też się tym nie przejmuję bo bardzo lubię Schodzić po ciemku z czołówka
@@5kolarz Zgadzam się, też jestem kolekcjonerem pięknych widoków, jednak przy trasie kilkudniowej już trzeba pilnować km trochę bardziej.
@@5kolarzSuper! 🤩
Pozdrawiam wszystkich kolekcjonerów pięknych widoków! Może jednak przyznacie, że wędrówka nawet w nienajlepszą pogodę też ma swój urok 😉
"Nie rozmawiaj" - bardzo rozbawiła mnie ta rada, ponieważ moje dzieci nie mogą wytrzymać pół minuty bez nawijania ;) na pewno wezmę sobie do serca rady na temat niespieszenia się oraz metody małych kroków. Już w ten weekend będę mieć okazję do wypróbowania tych wskazówek. Dziękuję! :)
No tak, czasem to niemożliwe :) Super jednak, że w ogóle można dzieci zmotywować do wchodzenia pod górę. Jestem ciekaw, czy uda się zastosować jakąś ze wskazówek i czy okaże się choć trochę przydatna. Życzę dobrej pogody na szlaku!
Fajne rady. Można je przełożyć równie dobrze na turystykę rowerową.
Dziękuję. Pozdrawiam!
Wskazówka nr 8, pamiętaj, że każdy kroczek przybliża cię do celu. Jeśli sytuacja na to pozwala to spoglądaj czasem za siebie, żeby zobaczyć jak wysoko się już wspiąłeś, mimo, że szczyt widać wciąż koszmarnie daleko. Czasem to wystarczy za motywację do dalszego wysiłku.
Dzięki za dodatek. Ostatnia, siódma wskazówka jest na pograniczu techniki marszu i pewnych działań o naturze psychologicznej. Ósma wyraźnie wpisywałaby się w ten nowy rozdział, z zagadnieniami dotyczącymi automotywacji 👍
Bardzo dziękuję za wskazówki. Jestem słaby na podejściach, ale teraz będę lepszy. Wszystkiego dobrego!.
Jestem ciekawy, czy zastosowanie wskazówek w przyszłości, przyniesie dobre owoce. Czekam na podzielenie się nowym doświadczeniem. Z pozdrowieniami!
Bardzo dziękuję Brakuje za roztropne i mądre rady🇵🇱🇵🇱🇵🇱🙏🙏🙏
Dziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam!
Mam kilka rad dla autora.
1. Jak nie ma potrzeby (a potrzeba jest w zasadzie tylko gdy uwzględniamy możliwość zakładania raków) to ciężkie wysokie buty (para waży pewnie z 2 kg) zostawiamy w domu, a ubieramy lekkie buty z dobrym bieżnikiem - do biegania po górach (można kupić w okolicy 200 gram. Skręcenie kostki nie jest skutkiem nieodpowiedniego obuwia, ale niedostatecznego wytrenowania i rozgrzania. Tysiące ludzi biega po górach w takich lekkich butach, a nóg nie skręcają. Po Beskidzie Małym w zasadzie nigdy nie ma potrzeby zakładać wysokich butów.
2. Twoja rada nr 6 stoi w sprzeczności z radami nr 2 i 4. Właśnie możliwość prowadzenia swobodnej rozmowy była w czasach przed pulsometrami czy pomiarem mocy wyznacznikiem granicy niskiego wysiłku. Jeżeli nie chcesz przesadzić z tempem to rozmawiaj. Jeśli masz problem ze swobodną rozmową to zwolnij. Rozmawiać można cicho.
3. Korzystaj z pasa biodrowego ( ten zgodnie z nazwą ma przenosić ciężar plecaka na biodra i piersiowego.
Bardzo dziękuję za miłe rady. Rozmowa jako pomocnik w ustaleniu tempa wydaje się bardzo ciekawa. Jeśli działa na plus, warto kontynuować taką praktykę 👍
Pas zapinam. Niskie, wygodne, dobrze dopasowane buty z podeszwą o dobrej przyczepności chętnie przyjmę 🤭
Pozdrawiam i życzę wielu udanych wędrówek!
Buty do biegania w terenie na kamienistym szlaku sa do d..... Maja za miękka podeszwe, Kiedys poszedłem w takich w góry. Stopy mnie bolały. Założyłem buty trekingowe i było znacznie lepiej. Oczywiscie jak góry nie są skaliste to spokojnie mozna w butach do biegania w ternie chodzic.
@@mirekb8848 Nie chodziło mi o buty do biegania w terenie, a buty do biegania po górach. Te ostatnie mają w podeszwie płytkę. Uwierz, jeśli setki osób w takich butach biegają ciągiem po 100 km lub więcej to da się w nich przespacerować spokojnie 30 km. Zbiega się często w tempie poniżej 4 minut na kilometr i wtedy nie ma czasu na zastanawianie się gdzie stanąć
@@grzegorzwojcik807 Jakis przykład? Probowałem cos znalezc na googlu i zazwyczaj w zakladce buty do biegania w gorach jest mnostwo butow do biegania w terenie.
@@mirekb8848 Nawet w miarę przyzwoite buty do biegania w terenie, z dobrym bieżnikiem wystarczają w zupełności. Ja używałem xt7 i bardzo sobie chwaliłem. Wcześniej chodziłem w wysokich butach trekkingowych o to była dla mnie masakra. Ciężar butów odbierał im ich atuty. To zmęczenie jest przyczyną kontuzji najczęściej. Przy kilkudniowych trasach dało się to odczuć jeszcze bardziej. Teraz chodzę w butach wysokich, jedynie w zimie.
Przyznam szczerze, że mam swoje sposoby na chodzenie po górach. Umiem nazwać kilka z nich, reszta to wyczucie. I teraz jak posłuchałem podkastu to są to de facto te same metody co moje. A więc działają. Najśmieszniejsze jest to odpoczywanie idąc, ale rzeczywiście działa. Mam teorię, że po zatrzymaniu mięśnie się wychładzają i potem bardziej bolą. A idąc cały czas tego problemu nie czuć. A do tego: im większy plecak tym bardziej te metody działają.
Mam jeszcze jedną rzecz bardzo ważną. Pić wodę, małymi porcjami ale często. Woda zwykła, niegazowana. Bardzo wygodnie z camelbaga, bez zatrzymywania.
Widoki też bardzo dobrze można podziwiać idąc, można nawet ciut zwolnić, wtedy lepiej się rozglądać. Ale nie stawać co chwila. Równe tempo marszu jest bardzo ważne. Chcąc przyspieszyć wydłużamy krok, zwalniając skracamy.
Życzę wszystkim pięknych widoków w górach !!!
Bardzo dziękuję za podzielenie się własnym doświadczeniem! Także życzę pięknych wędrówek okraszonych uroczymi widokami!
Bardzo pouczające i modre wskazuwki 🎉
Serdecznie pozdrawiam!
Wartościowy film. Sceptycznie podszedłem do filmu, ale zgadzam się z radami, szczególnie jeśli sprawa dotyczy słabszych wędrowców. Ja dodam swoje:
1. Ja lubię podziwiać góry, więc lubię się zatrzymywać. Moja metoda: robić sobie dość częste postoje na 5-10 sekund na wyrównanie oddechu i obejrzenia nowego widoku. Najlepiej, gdy się doszło do zakrętu szlaku, przeszło jakiś trudniejszy moment, który bardziej zmęczył, gdy doszło się do grani, gdy się zmienił widok. Mi wtedy dłuższe przerwy nie da tak potrzebne, choć oczywiście trzeba co jakiś czas.
2. Nawodnienie: pijemy zanim poczujemy, że jesteśmy nienawodnieni.
3. Do wysiłku potrzebujemy węglowodanów o małym i dużym indeksie glikemicznym. Dzień przed wędrówką i rano jemy węglowodany złożone (np. makaron), podczas chodzenia cukry prostsze (izotonik, żel energetyczny, baton, czekolada).
4. Trzeba zadbać o oddech. Musi być miarowy, odpowiednio szybki lub głęboki. Na ostrzejszych podejściach oddycham jak parowóz :).
Pozostałe rady dla zdrowych i wysportowanych (trzeba zaczynać powoli, bo łatwo o kontuzję!)
5. Zamiast schodzić, delikatnie zbiegać. Widziałem wielu turystów i zaobserwowałem, że schodzenie zajmuje im bardzo dużo czasu. Często nie chodzą: lewa prawa lewa prawa, tylko pierwsza, dostawienie drugiej, znowu pierwsza, itd. Jeśli nauczy się biegać, można schodzić dużo szybciej. Ludzi wtedy mija się jak Struś Pędziwiatr, choć przecież biegnie się wolno. Rad dot. biegania nie wstawię, bo to osobny temat.
Uwaga: w skalistym terenie nie zalecam biegania z kijkami z góry. Nie mamy czasu na precyzyjne postawienie i jeśli wejdą w szczelinę, zablokują naszą rękę, a ciało z rozpędu pójdzie do przodu, co skończy się nieprzyjemnie.
6. Jeśli idziemy i mamy nieduże zejście, a po nim nieduże wejście, warto się lekko rozpędzić na zbiegu, by mieć rozpęd do pokonania podbiegu.
7. Łańcuchy nie są po to, by koniecznie się ich chwytać. W większości przypadków są niepotrzebne, jeśli skały są suche. To one często nas spowalniają, wymuszając nienaturalną pozycję ciała. Lepiej się chwytać skał, bo są nieruchome i dają mocny chwyt, gdy łańcuch się rusza. Często nawet tego nie trzeba. Gdy jest duża płaska skała, można po niej przejść wyprostowanym, gdy inni ludzie - chwyciwszy się leżących na niej łańcuchów - pokonują ją na pupie lub w pozycji kucanej.
Dziękuję za podzielenie się swoją techniką. Pozdrawiam i życzę miło spędzonych chwil na szlaku!
ja na podejściach zawsze prostuję na max nogi w kolanie - te ułamkowe czasy prostowania nogi w kolanie po zsumowaniu na całej kilkugodzinnej wędrówce na pewno daje dużo czasu kiedy stałbym prosto na nogach, a nie na lekko ugiętych kolanach ( chodzenie pod podejścia bez prostowania kolan na max)- to gigantyczna różnica
@@Niewiaraa Nigdy o tym nie myślałem przy wchodzeniu. Jak będę w górach, spróbuję się temu aspektowi przyjrzeć. Kojarzę, że wspinacze zwracają uwagę na prostowanie łokcia przy chwycie, bo się znacznie mniej ręka męczy, niż gdyby była zgięta. Przy dynamicznym schodzeniu/zbieganiu -- aby nie bolały stawy: biodro, kolano, kostka -- robię odwrotnie, czyli mam lekko ugięte stawy. Wtedy są one lepiej amortyzowane i siła uderzenia nogą o podłoże idzie w mięśnie, a nie w stawy. Z jednej strony bardziej się męczę, ale oszczędzam ciało, a przez znacznie szybsze tempo schodzenia, mogę sobie pozwolić na więcej odpoczynku.
Właśnie wróciłam z gór. Masz rację, powinnam jeszcze zwolnić tempo.
Jeśli to nie trening wysiłkowy, fajnie jest znaleść to optymalne dla siebie. Dziękuję za wpis i pozdrawiam ☺
stosowałam te rady nawet ich nie zauważając :-) moja metoda - jak już jestem mega zmęczona - to liczenie np. do 300 i potem - jednak - krótki odpoczynek. Podczas liczenia wpadam w coś na kształt medytacji :-)
Dziękuję za podzielenie się swoim doświadczeniem. Kontakt z przyrodą sprzyja medytacji. Do zobaczenia na szlaku :)
Krótko i na temat, o to chodzi, dzięki za ten materiał, pozdro
Dziękuję za komentarz. Także pozdrawiam!
Górale godajo : jak się zocyna w góre iść to się idzie nojpirw powoli a późni jesce wolnij😅
Treściwie powiedziane 👍
No i mają rację.Nie ma potrzeby się śpieszyć.
Bardzo dobre wskazówki. Dokładnie tego się wyuczyłem w ciągu kilku ostatnich lat. Kluczowe dla mnie okazało się robienie małych kroków i skupienie się na nich, kontrola oddechu i bardzo krótkie przerwy, bez siadania (tym bardziej na długie minuty)
Dziękuję za opisanie własnego doświadczenia. Pozdrawiam i życzę miłych wędrówek!
dobry poradnik,chodzę sporadycznie po górach i ostatnio zrobilem wszystko na odwrót przez co bardzo się zmęczyłem i długo odpoczywalem
Dziękuję za wpis. Jestem ciekawy, czy zmiana taktyki zmniejszy nieco zmęczenie. Pozdrawiam i życzę miłej wędrówki.
Nieskromnie przyznam że sama wcześniej doszłam do 6 z 7 wskazówek:-) I one na prawdę świetnie się sprawdzają! Miło się przekonać że są ludzie którzy myślą podobnie.
Miło przeczytać komentarz kogoś, kto ma wrażliwość w temacie internetowej skromności ☺️
Uważna obserwacja siebie i innych oraz wyciąganie wniosków może w oczywisty sposób prowadzić do podobnych wskazówek. Sądzę jednak, że nie wszyscy muszą je potrzebować. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłych wędrówek!
Mam taką konstytucję, że nie lubię wysiłku, jestem leniwy, nie lubię sie męczyć, i dokładnie te, ale to dokładnie, punkt po punkcie, wskazówki opracowałem już po 2, 3 wyjściu w góry. Nie piszę, żeby film postponować, ale jak najbardziej potwierdzić.
Pozdrawiam!
Dziękuję za wpis i pozdrowienia. Jasne, że można do tego dojść samemu. Także pozdrawiam!
Idąc w góry to często bywa że znajomi szybko idą a potem się śmieją ze schodzimy ostatni ale my chcemy oglądać piękne widoki
Jeśli tylko jakieś widoki są, to aż trudno byłoby zbyt szybko schodzić ☺
Serdecznie pozdrawiam!
Ciekawe obserwacje, mimo, że dużo chodzę po górach, dobrze to zobaczyć zebrane w jednym miejscu.
A propos jednego z komentarzy - też preferuje lekkie buty podejściowe - zdecydowanie mniej się człowiek męczy i szybciej zdobywa wysokość.
Ciężkie buty za kostke tylko w trudnych warunkach gdy jest mokro/bloto lub zimą do raków.
Dziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam!
Dziękuję za cenne wskazówki 🤗
Dziękuję za wspis. Z pozdrowieniami 👋
Każda wskazówka bardzo dobra. Są rozsądne i wypróbowane od pokoleń ludzi gór od których też się uczyłem.
Dziękuję za poparty doświadczeniem komentarz. Serdecznie pozdrawiam!
Dziękuję. ❤
Także dziękuję za wpis!
Dobre wskazowki dla "poczatkujacych" 👍ja osobiscie z wymienionych rad w miare mozliwosci terenu stosuje male kroki to dziala, tez podobno powinno sie stawiac " kacze kroki", kijki tez robia dobra robote, nawet przy odpoczynku. Pozdrawiam
Dziękuję za komentarz. Osoby z bardzo dobrą kondycją pewnie nie potrzebują takich wskazówek, ale być może gdyby je czasem zastosowały może nawet one poczułyby nieco mniejsze zmęczenie ;)
Pozdrawiam!
Z dekadę temu znalazłem podobne informacje w internecie właśnie od jakiegoś TOPRowca. O dziwo mając gorszą kondycję od wielu moich współtowarzyszy w wędrówkach, radziłem sobie lepiej na podejściach od nich. Na końcówkach to zazwyczaj ja prowadziłem grupę, a reszta była mocno zmęczona. Powoli, noga za nogą, bez pośpiechu. Mimo, że chodząc po mieście po płaskim chodzę raczej szybko.
Przeczytałem też od niego informację, że kontuzje zdarzają się częściej przy zejściu, niż podczas wejścia, bo jest tendencja do robienia większych kroków - grawitacja ciągnie w dół, a na luźnych kamieniach kończy się to kontuzją.
Dziękuję za wpis potwierdzony praktyką. Sposoby dobre na zejście to już faktycznie temat morze. Serdecznie pozdrawiam!
Super film, fajnie opowiedziane wskazówki. Niemal wszystkie te rzeczy stosuje plus kilka dodatkowych o których w przyszłości opowiem u siebie. Najbardziej zgadzam się z przerwami - są one zbędne. Nie zgodzę się tylko z punktem 7 - mi najlepiej idzie się samemu lub na przodzie.
Gdy idzie sie samemu można się najbardziej zespolić z otoczeniem, a może i Źródłem wszystkiego. Od kolegi się nauczyłem że dłuższy postój w pięknym miejscu dłużej pamiętamy i możemy potem wchodzić w radość-błogość której tam poznaliśmy. 💜
@tomandmountains Dziękuję za wpis i weryfikację wskazówek własnym doświadczeniem. Siódma wskazówka według mnie ciagle pozostaje cenna, tyle że jest dla tych, którzy będą mieć więcej trudności na podejściach a bedą iść za Panem ☺️
Pozdrawiam i życzę miłych wędrówek w górach.
Mądre - dziękuję.
Dziękuję za komentarz. Życzę wszystkiego dobrego!
Bardzo trafne wskazówki. Chodzę sporo po górach i wypracowałem sobie identyczne zasady. No, może poza ostatnią :) Bardzo cenny materiał, brawo! Pozdrowienia!
Dziękuję za wpis i weryfikację wskazówek własnym doświadczeniem. Też uważam, że do większości tych rzeczy można dojść samemu. Tylko czasem musi minąć trochę czasu.
@@BliżejNieba dokładnie tak - zwykle sporo czasu podparte odrobiną pokory... :) Pozdrowienia!
Super, bardzo dziekuje za film. Wszystkiego dobrego.
Dziękuję za wpis. Także życzę wszelkiego dobra!
teraz widzę, ile błędów robiłam! Dziękuj3 za te wskazówki!
Czy rzeczywiście były to błędy okaże się dopiero po wypróbowaniu przynajmniej niektórych wskazówek 😉
Dziękuję za wpis i pozdrawiam.
Przed laty przeczytałem ”w wysokich górach chodź jak Szerpowie, dynamicznie, zatrzymuj się często ale tylko na krótkie postoje wyrównujące tempo”, tak robię i sobie chwalę, mimo że to w kontrze do kilku Twoich rad. Ale na szczęście każdy z nas jest inny.
W górach prawdziwie wysokich częste, krótkie postoje wydają się konieczne ze względu na zawartości tlenu. Na pewnej wysokości każdy krok kosztuje. Nie mam jednak takiego doświadczenia. Jeśli to sprawdza się także w niższych górach, to warto kontynuować własne doświadczenie. Pozdrawiam!
Na pewno dla mnie bardzo pomocne wskazówki,chodzę w góry i chodzę szybko potem się męczę
Chętnie się dowiem, czy któreś z nich sprawdzą się na szlaku. Pozdrawiam i życzę dobrych wędrówek!
"Opracowałem" dokładnie te same zalecenia kupę lat temu ponieważ strome podejścia wyciskały ze mnie siódme poty, nadal wyciskają i płuca mi się kończą na stromych odcinkach (miałem zawsze plecak 20-30 kg) ale nie znam lepszego sposobu - nazwałem to stylem emeryta lub brytyjskiego komandosa. Okazało się że takiego chodzenia po górach uczą się właśnie i praktykują brytyjscy komandosi. Umożliwia on pokonywanie długich odcinków z obciążeniem w zaskakującym czasie. Dokładnie tak jak mówisz przychodzisz do celu znacznie szybciej niż ci, którzy wyprzedzali cię na trasie. Dodam jeszcze, bardzo ważne, przerwy dosłownie na kilkadziesiąt sekund do 2-3 minut (często nie zdejmując plecaka), na stromych podejściach częste (w przypadku jak płuca się kończą). Po przejściu założonego etapu (jeśli to nie koniec na dzisiaj) przerwa nie dłuższa niż 20-25 minut i idealnie 1-2 takie dłuższe przerwy w czasie całego dnia. Wiadomo jak fajna miejscówka i trzeba zrobić foty to stajemy częściej.
Nie miałem pojęcia, że uczą tego komandosów. Dziękuję za uzupełnienie nagrania komentarzem.
Prawda, sam zauważyłem te zasady na podstawie obserwacji swojego organizmu, wypracowane przez lata wędrówek :)
Dziękuję za pozytywną weryfikację wskazówek dokonaną przez praktyka 😉
Pozdrawiam i życzę miłych wędrówek!
budrys70 ...fajny i pomocny poradnik , wysłuchałem go z uwagą i powiem szczerze że zgadzam się w zupełności, jestem amatorem górskim , nie mam wielu zdobyczy , nie mam też kondycji , ale w kilku moich niewielkich wyprawach samoistnie zastosowałem niektóre ze wskazówek i powiem że si e sprawdziło . Wybieram się w najbliższym czasie do Zakopanego aby zdobyć Kasprowy i będę pamiętał o tych poradach . . Pozdrawiam na szlaku !!
Dziękuję za wpis! Życzę zatem satysfakcjonującej wędrówki w Tatrach. Wychodząc o wczesnej porze na Kasprowy przez Myślenickie Turnie jest duża szansa spotkać kozice. Proszę je pozdrowić :)
To są w zasadzie wskazówki dokładnie trafione w istotę problemu. Sam stosuję podobne. Czasem dodaję jeszcze zygzakowanie na ostrzejszych podejściach - kosztem przebytej drogi oszczędza się mięśnie. To jest podobna rada jak w przypadku robienia małych kroków.
Natomiast została tu pominięta jedna bardzo istotna rada - większość Polski to równiny, więc nie mamy tam możliwości wykonywania podejść, co sprawia, że przez większość roku mięsnie które są używane podczas podejść nie pracują i są po prostu nie wyrobione. Po wyjeździe w góry powoduje to, ze nagle niewyrobione mięsnie zostają poddane dużemu obciążeniu, co jest jednym z głównych powodów górskiej zadyszki. Dlatego przed wyjazdem w góry trzeba na miesiąc lub dwa wcześniej rozruszać te mięśnie - można robić przysiady, ale najbardziej efektywna jest zapewne jazda na rowerze. Przez parę pierwszych dni w górach sugeruję też kombinowanie wycieczek - na przemian trudniejszych i łatwiejszych spacerowych, żeby dać mięśniom czas na przyzwyczajenie się do wysiłku przez dawnie im dnia odpoczynku - pracy z mniej intensywnym obciążeniem - czyli jeśli jednego dnia wspinacie się na górę to następnego zróbcie sobie spacer po płaskim, np. wejście na Giewont mieszajcie ze spacerkiem po Dolinie Kościeliskiej następnego dnia.
Dziękuję za wpis. Zygzakowanie - zapomniałem, też tak robię. Cenna i prosta metoda.
Nie jestem pewien czy siła mięśni i zadyszka są ze sobą w 100% powiązane, ale zapewne mają wiele wspólnego.
Przeplatanka tras pod względem trudności, jest pewnie dobrym rozwiązaniem. Czasem tak robiłem, ale nie zawsze jest tyle czasu, który można spędzić w górskim rejonie 🤭
Pozdrawiam!
@@BliżejNieba Nie w 100% ale w znacznej mierze -oddech (zadyszka) są powiązane ze zmęczeniem mięśni. To widać np. gdy po forsownym marszu następnego dnia próbuje się wykonać podobny już na zmęczonych mięśniach. Odciążając mięśnie można zredukować problemy z oddechem. Oczywiście zadyszka może mieć i inne przyczyny (problemy z krążeniem, astma, itd).
Ale zazwyczaj jest efekt niewydolności metabolizmu w nieużywanych mięśniach (np. nie odczuwamy go pierwszego dnia wędrówki, a dopiero drugiego, trzeciego) - po paru dniach, po rozruszaniu mięśni problem zazwyczaj znika.
Tak, kondycja potrafi się poprawiać w kolejnych dniach. Chyba, że dają znać o sobie stare kontuzje. Pozdrawiam!
👍wszystko prawda, pozdrawiam
Dziękuję za wpis. Pozdrawiam i życzę udanych wędrówek 🤚
Ciekawe, ale nie z wszystkim się zgodzę.
1) Własne tempo - po pierwsze często wyprzedzający mają lepsza kondycje i po prostu pójdą, niekoniecznie ich dogonisz. Sam kiedyś wyprzedzałem, teraz jestem raczej wyprzedzany. Ważne aby mieć własne i równe tempo.
2) Częste przerwy - jako grubas, na stromych podejściach, potrzebuję częstych przerw dla wyrównania oddechu. Niestety niosę wiele dodatkowych kg i przez to wykonuję dużo większą pracę niż młode dziewczyny lżejsze o 50 kg. To wymaga tlenu i jest niezależne od kondycji. Przerwy muszą być dostosowywane indywidualnie.
3) Rozgrzewka - wstajesz rano, kolejnego dnia w górach i jesteś śpiący, ruszasz na trasę i się dopiero dobudzasz. Początek marszu powinien być rozgrzewką - wolniejsze tempo, często ludzie ubrani cieplej, by po kilkunastu minutach zrobić postój na rozebranie. Przy okazji mięśnie mają czas na spokojne rozgrzanie. Uważam, ze szczególnie ważne przy długich, całodziennych marszach. Zbyt ostre forsowanie tempa na starcie mści się po południu.
4) Rozmowa - tutaj zależy, ale ja lubię rozmawiać poza szczególnie ostrymi podejściami. Szybciej czas leci i można lepiej poznać ludzi. Jednak są osobniki, znam kilka, które najchętniej milczałyby całą drogę - bo mają takie usposobienie. Co kto potrzebuje...
5) Plecak i wyposażenie - wbrew pozorom dotyczy marszu. Odpowiednie spakowanie, dobranie pod siebie ekwipunku robi wielką różnicę. Tutaj jestem dość ortodoksyjny ze względu na problemy z kręgosłupem - wszystko co zabieram jest "niezbędne i ważne". Noszę apteczkę, przeciwdeszczówkę, często coś cieplejszego, zimą termos z czymś ciepłym i mógłbym jeszcze długo wymieniać. Jednak zgodnie z prostą zasadą -racjonalnie. Jeśli coś noszę, a nie używam, to wywalam z plecaka. Jeśli coś używam to szukam lekkiego zamiennika. Sprawdzam też bez czego mogę się obyć. Kanapki nosze w woreczku foliowym, bo choć się zgniotą, to noszenie plastykowych pojemników jest DLA MNIE zbędnym luksusem/balastem. Kiedyś nosiłem nóż - RAT1, ale ponieważ jak już go używałem to do jakiegoś drobnego cięcia, to wymieniłem na najmniejszego z rodziny Sentineli. Zamiast solidnego (i wspaniałego noża) mam 35g maleństwo. W razie apokalipsy zombie, albo do ścięcia drzewa się sentinel nie przyda, ale na razie na trasie nie zawiodło. Latem odpuszczam termos z herbatą, zakładam że wypiję coś ciepłego w schronisku. Nawet przy jednodniowych marszach dodatkowe 2-3 kg na plecach może mieć znaczenie.
6) Zdobywanie - tak zaczynałem, od zdobywania i zaliczania. Teraz wiem, że to "czas w górach", a nie wynik ma znaczenie. Bywają trasy że się nie zmęczę, bo jest tyle postojów na podziwianie widoków, na jedzenie, na obejrzenie czegoś ciekawego.
7) Ludzie - to jest też istotne, jeśli nie idzie się samemu. Ludzie z którymi chce się spędzić czas. Mam kolegę, właśnie milczka, który idzie i pyka fajkę, a ja obok i milczymy przez sporą część. I jest super! Nawet często jak idę sam, to poznaję ludzi i potem idziemy już razem, kilka minut, czasem godzin. Ostatnio w kiepskiej pogodzie wchodziłem na Babią Górę i poznałem koleżankę, która robiła fragment GSB. Miło się rozmawiało, a ja sporo opowiadałem o okolicy, np. o schronisku Beskidenverein. Potem dołączyła do nas para "zaliczająca" KGP i tak w 4 niepostrzeżenie przeszliśmy wszystkie oficjalne szczyty pośrednie, Garby Wyżnie, Siodło Bończy i nagle byliśmy na szczycie. To samo się robi, jak pokrewne dusze wędrowców spotykają się na szlaku :)
Będę obserwował kanał, bo mam wrażenie że lubimy podobne rzeczy :)
Jeśli "😊czas w górach ma znaczenie" dla Ciebie, to dlaczego napisałeś wcześniej, że rozmowę lubisz, bo czas szybciej zleci?! Paplanina rozprasza, mniej dociera do nas piękno otoczenia, spokój, majestat lasu i nasz kontakt z przyrodą jest słabszy. Ponadto MĄDROŚĆ jest w ciszy.😊❤
...i jeszcze "niepostrzeżenie przeszliśmy wszystkie szczyty". ( ?!) Lepiej postrzegać, być obecnym, myślę.
Też zrezygnowałem z dużego noża. Pozdrawiam kolegę turystę. ❤
@user-qq1ez6qt4i Dziękuję za wpis. Dopisane uwagi uważam za cenne, szczególnie jeśli są potwierdzone praktyką. Wskazówki, którymi się podzieliłem, poprzedzałem zwykle słowami: Jeśli to możliwe… właśnie dlatego, że w niektórych sytuacjach lepiej, a nawet koniecznie należy od nich odstąpić (np. uzasadniona potrzeba częstych przerw).
Rozmowy z ludźmi spotkanymi na szlaku bywają bardzo interesujące. Życzę jak najwiecej spotkań z życzliwymi ludźmi i miłych wędrówek!
Bardzo dziękuję za rady,świetna sprawa .Pozdrawiam.
Jeśli, jakaś z nich się przyda, to bardzo się cieszę. Także pozdrawiam!
Jeżeli ktoś chodzi po górach to co powiedziałeś jest czymś naturalnym i robi się to już jak automat oczywiście. Mając już odpowiednią kondycję nadal robi się to samo tylko że dużo sprawniej i szybciej. Tego nawet nie trzeba tłumaczyć. Ale owszem osobie niedoświadczonej takie wskazówki jak najbardziej wskazane. Na pewno jeszcze tu brakuje wskazówek odnośnie przyjmowania postawy i w jaki sposób odpoczywać, jak długie przerwy , nawadnianie organizmu.....,( np nie kucając tylko mieć nogi w miarę wyprostowane ale jednocześnie poruszając nimi . Chodzi o to żeby nogi się nie zastały bo później ciężej ruszyć w dalszą wędrówkę) można by tu jeszcze sporo elementów dodać ale na początek jak najbardziej trafne spostrzeżenia nie dla wszystkich oczywiste.
Dziękuję za wpis. Także sądzę, że wiele osób może do tego dojść, ale nie wszyscy pewnie tego potrzebują.
Dodatkowe uwagi bardzo cenne. Sam nie powiedziałbym o nich, bo nie wiem tak dużo.
Serdecznie pozdrawiam i życzę miłych wędrówek!
Ja na podejściach zamieniam się w parowóz. Niestety nie chodzi o siłę, a o dźwięki i temperaturę:D Zgadzam się ze wskazówkami z materiału, sam nie lubię się zatrzymywać na podejściu (zauważyłem, że ciężko potem ruszyć) i wolę dreptać powolutku, niż się zatrzymać. dobre równe tempo też jest ważne. Za to marsz za kimś często mnie męczy i irytuje. Faktycznie jak jestem zmęczony i skupiam się na naśladowaniu kroków osoby przede mną, to to jest dobre, bo wyłączam mózg i po prostu idę, ale jak nie jestem zmęczony, to mam wrażenie, że muszę gonić osobę przed sobą, a to mnie własnie męczy i irytuje.
Dziękuję za podzielenie się własnym doświadczeniem. Serdecznie pozdawiam!
Ja wiem jak! Biegać cały rok regularnie na nizinach i wtedy dużo łatwiej iść pod górę😂 A tak to mam na podejściach tryb tzw. Mały czołg. Idę wolnym stałym tempem małymi kroczkami, na stopniach staram się wykorzystywać wszystkie, a nie robić wielkie stopnie. Najwięcej czasu zabierają przerwy. I tak jak mówisz stałe wolniejsze tempo jest często szybsze niż szybkie przerywane tempo. Ale i tak czasem lubię się „zarżnąć” dla fanu, ale to jak jestem sam. Jedynie się nie zgodzę co do rozmawiania, śpiewania, to jest jednak dobre ćwiczenie oddechowe i poprawia z czasem wydolność.
Też używam podobnego porównania: czołg albo pojazd ze skrzynią biegów przełączaną na tryb terenowy. Pozdrawiam i życzę dużo radości na szlakach!
Nic dodać,nic ująć.Do zobaczenia na szlaku.Dziękuję.
Dziękuję za wpis. Do zobaczenia!
To prawda. Trzeba iść swoim tempem bez pośpiechu.
Dziękuję za wpis. Życzę pięknych wędrówek.
Chodzę po górach od 30 lat i to co mówisz to jest 100% prawdy. Tylko że ja podobnie jak ty sam do tego doszedłem Praktyka czyni mistrza
Zgadza się. Można do tego dojść samemu. Serdecznie pozdrawiam praktyka tej samej metody 🤚
Dziękuję za porady. Przydadzą się.
Dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam!
Dziękuję za materiał😎
Dziękuję za wpis i pozdrawiam!
Wskazówki jak najbardziej działaja. Pozdrawiam👋
Dziękuję za wpis. Także pozdrawiam!
To ciekawe ale od pewnego czasu stosuje je wszystkie tylko sam do nich doszedłem 😊 sprawdzają się
Zatem przeżyliśmy tę samą drogę ☺ Serdecznie pozdrawiam!
Dziękuję z rady wykorzystam je gdy pójdę sama bo z moją 10 letnią córką idąc to nie takie proste bo mimo że jest drobna to tępo narzuca ostre a postoje potrzebuje rzadko i króciótkie. Pozdrawiam😀
Wobec tego faktycznie może być trudno to zastosować. Można pozazdrościć takiej energii 🙈 Serdecznie pozdrawiam!
Lubię chodzić w grupie, bo się czuję bezpiecznie. Muszę uwzględnić średnie tempo grupy, a nie własny komfort. Pozostanie w tyle wywiera presję i obawę, że jestem obciążeniem dla innych szybciej chodzących.
W takich sytuacjach chyba raczej zwalniam tempo dostosowując się do innych albo idę swoim tempem, ale częściej się zatrzymuję, czekając na innych. Wtedy jest dodatkowy czas np. na ciekawe ujęcia 😉
A jak ktoś idzie dużo szybciej ode mnie i nie czeka, to… raczej szuka sobie ludzi z podobnym tempem 🙈
Beata, współczuję grupy, jeśli przy nieco niższym tempie czujesz presję 😢
👏👏👏👍👍👍 = bardzo dobry instruktaż😁
✋
Bardzo fajne rady 😊
Dziękuję za wpis i pozdrawiam!
Jeszcze jedną radę dodałbym, a mianowicie polecam panu zamienić wysokie buty na niskie, biegowe trailowe np. Altra Olympus 5. Zobaczy pan jak bardzo to wszystko zmieni
Dzikuję za radę. Chętnie bym wypróbował. Serdecznie pozdrawiam!
lubię górskie podejścia :) przyjemnie się wchodzi - gorzej się schodzi hehe
Najtrudniej się schodzi chyba po piargach…
@@BliżejNieba
Ja zawsze bardziej odczuwam w nogach schodzenie jak wchodzenie. Są na to jakieś rady?
@@krzysztofmachaj598 W moim przekonaniu umiejętne schodzenie jest dużo bardziej skomplikowane niż wchodzenie i w jeszcze większym stopniu zależy od podłoża i ukształtowania terenu. Jeśli teren nie wymaga używania rąk, to sporą pomocą mogą okazać się kije trekingowe. Oczywiście muszą być odpowiednio wyregulowane i trzymane. Odciążają kolana i mogą pomóc w balansie. Ich używanie ma też swoje mankamenty, ale to w bardziej wymagającym terenie. Generalnie temat rzeka.
@@BliżejNieba czekam na filmik w tej sprawie😉
@@krzysztofmachaj598 Jeśli chodzi o kije, to gdzieś widziałem bardzo dobry materiał w YT. Czy kiedyś coś takiego udałoby mi się zrobić, nie wiem. Lepiej przejrzeć internety niż czekać ;)
Tez musze sie tego uczyc,bo lubie tempo narzucic a na karku 47lat haha, musze nauczyc sie wolniej isc. Dzieki za wskazowki.
Może jeszcze za wcześnie na takie zwalnianie tempa 🤭
Dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam!
@@BliżejNieba troche chyba trzeba bo wctamtym roku wciagu 2godzin od motelu na szczyt gory weszlam i to w dosc zwawym tempie i z niej okrezna droga zaszlam,bylo mega doswiadczenie i jakbym 20lat fizycznie mlodsza byla, na drugi dzien to odczulam,ale ciesze sie ze moge nadal po gorach smigac. Pozdrawiaczek.
Super trafne uwagi
Dziękuję za wpis i pozdrawiam!
Z wdzięcznością ❤
Dziękuję. Z pozdrowieniami!
Super poradnik. Pozdrawiamy.
Bardzo dziękuję. Sądzę, że wiele z tych spostrzeżeń było już Wam dobrze znane. Serdecznie pozdrawiam!
@@BliżejNieba Zdecydowanie tak, ale wielu początkującym może się przydać.
Ten co bardzo szybko idzie i często staje można to potraktować jako interwał sportowy.Jesli robić swój rekord w szybkości wejścia to sprawa indywidualna ale postoje zabierają czas i warto mieć takie tempo aby ich albo nie było albo były krótkie
Zgadza się, ze względów kondycyjnych celowy wysiłek ma swoją wartość. Dziękuję za wpis i pozdrawiam!
Generalnie się zgadzam z prowadzącym. Jednak zabrakło mi tutaj dwóch wskazówek, a mianowicie planowania kroków trzy w przód czasami trzeba zmienić krok z lewej na prawa lub na odwrót, by był wygodniejszy następny krok ponieważ tak, się układają głazy po których idziemy. Druga to wybierać miejsca stawiania stopy tak by była w razie możliwości jak najbardziej poziomo z zachowaniem wskazówki krótkiego kroku. Co do odpoczynków to równe i odpowiednie tempo bardzo ogranicz ich potrzebę a jeżeli już to odpoczywać należy na stojąco, można się oprzeć o kijki lub drzewo ale nadal na stojąc. Siadać można tylko na dłuższy odpoczynek np. by spokojnie zjeść.
Dziękuję za dopowiedzenie. Zgadza się, warto już wcześniej obmyślać kolejne kroki. O takiej technice odpoczynku też słyszałem i przy potrzebie krótkich pauz praktykuję. Ponoć ma to związek z utrzymywaniem w gotowości mięśni. Kiedyś czytałem, że jeśli już odpoczynek na siedząco, to najlepiej dłuższy.
@@BliżejNieba z tego co ja wiem to przy przysiadywaniu na krótki czas mamy bilans energetyczny ujemny, tzn więcej tracimy energii wstając niż zyskujemy siedząc. To co ty twierdzisz i to co ja może być ze sobą powiązane. Ale tu już powinien się wypowiedzieć ktoś bardziej kompetentny. Ja nim się nie czuję.
fajny materiał
Dzięki. Pozdrawiam!
Cenne porady👍
Dzięki za wpis!
Dosłownie taką metodę stosowaliśmy z Tatą w 68r. ( 18/46 ) przy wejściu na Rysy.Wszyscy nas przeganiali, tyle że my szliśmy z M.Oka 2.5 h a z powrotem 2 h. Nocleg u p.Franciszka , Świstówka, Zawrat i Murowaniec...
Super wspomnienia! Coraz bardziej czuję, że też staję się członkiem starszego pokolenia 🤭
Dziękuję za wpis i pozdrawiam!
Bardzo dobre wskazówki, pozdrawiam.
Dziękuję. Także pozdrawiam!
Absolutnie podpisuję się pod wszystkimi radami, a sporo chodzę po górach. Sam zawsze daje podobne wskazówki swoim klientom bo jestem przewodnikiem sudeckim. Jedyne co bym poprawił to zrobił osobny punkt z mądrego zdania które pojawiło się w punkcie 7: lepiej skupić się na każdym kroku i patrzeć pod nogi, niż patrzeć w stronę szczytu.
Pozdro!
Wpis przewodnika pod tym materiałem traktuję jako wyróżnienie. Faktycznie ostatni punkt ma kilka dodatkowych możliwości rozwinięcia. Dziękuję za to uzupełnienie. Serdecznie pozdrawiam!
Ja bym dodała jeszcze uwagę o schodzeniu. A mianowicie schodząc też robić mniejsze kroki żeby nie przeciążać kolan i bioder. No i absolutnie nie zbieać z góry! Wtedy najłatwiej o wypadek!
Dziękuję za wpis. Schodzenie to nowy temat i chyba nawet trudniejszy do opracowania.
Wszystie te wskazówki też sam już rozpoznałem po sobie i potwierdzam. Dodałbym jedną o charakterze psychologicznym. Otóż warto obierać sobie wzrokowo drobne cele po drodze do osiągnięcia, np, jeden zakos, jakieś drzewo czy skała w zasięgu 100 metrów, po której osiągnięciu obieram następny. Kiedy bierzemy na celownik cel ostateczny, z reguły jakiś szczyt, któy na pierwszy rzut oka wydawać się może nawet bardzo blisko, to szybko okaże się celem bardzo deprymującym, kiedy po pewnym czasie nie widać będzie efektu naszej wędrówki.
Dziękuję za potwierdzenie i dopisanie wskazówki z nowej kategorii. Może kiedyś uda mi się zebrać także te bardziej "psychologiczne". Życzę miłych wędrówek!
Dobra robota !!
Dziękuję!
dzięki za dobre rady
Dziękuję za wpis. Proszę napisać, czy coś z tego sprawdzi się w praktyce ☺
Bardzo ciekawe uwagi
Dziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam!
Jato zazwyczaj staram się wskosczyć komuś dyskretnie na barana podczas wejścia pod górę w Tatrach. Wybieram popularne szlaki, tam jest najłatwiej, bo najwięcej potencjalnych nosicieli 😜
😂
6. A mi się wydawało, że to pomaga. W sumie gdy idzie się w towarzystwie, to ludzie normalnie ze sobą rozmawiają. Wiele razy byłem świadkiem, że ktoś nie dawał rady, skupiał się na bólu, zmęczeniu, nudzie, a jak się szło obok niego, zagadało i pociągnęło się rozmowę, to nagle osoba zapominała o zrzędzeniu, zmęczeniu i szła dalej, zapominając o tych swoich przypadłościach. Owszem, każdy jest inny i wiadomo, że średnio sobie plotkować idąc Orlą Percią, a inaczej idąc sobie dolinkami, jednak na 'normalne' trasy, to dawało radę ;)
Warto też zadbać o kondycję i ćwiczyć codziennie. Jak mieszkasz w bloku z windą, to wychodź normalnie po schodach. Na początku są trudności, a potem wchodzi to normalnie. Kondycje się podreperuje, krzepy nabierze i wytrzymałości. Trzeba dbać o siebie każdego dnia.
I dobra, zbilansowana micha. I nawodnienie. Bo jak ktoś 'naje' się ciężko, to potem nie dziwota, że na szlaku sapie jak zdychający mamut ;)
To tylko wskazówki, które mogą pomóc zmniejszyć zmęczenie na podejściu. Jeśli trzeba kogoś zagadać, żeby w ogóle mógł iść, to oczywiście trzeba ratować sytuację 👍
Tak, kondycja ponad wszystko 🏋️
Serdecznie pozdrawiam!
@@BliżejNieba Po prostu sprawdzone przy dzieciach ;) Jednak duży plus, że poruszyłeś tę tematykę na kanale.
@@MroczneDolnobrzegi Dzięki za wpis. Z pozdrowieniami!
bardzo dobre wskazówki
Dziękuję za komentarz.