Dziekuje Ci Haniu, nie spodziewalem sie, ze wszystkie moje komentarze-opowiesci tak na szybko napisane beda na tyle interesujace zeby stac sie czescia jednego z odcinkow. Tak sluchajac tego, co sam Tobie napisalem. Wspomnialem w jednej z tych historii Jarka. Jarek byl jednym z moich najlepszych przyjaciol. Wlasciwie wychowalismy sie razem. To byla przyjazn inna niz wszystkie, poprzedzona przyjaznia naszych ojcow i dziadkow. Taka przyjazn od pokolen, bylismy jak bracia. Moja mama traktowala go jak syna, jego mama byla moja mama. Wyroslismy razem. W pewnym momencie Jarek zdecydowal sie trenowac wschodnie sztuki walki. Po pewnym czasie zaczal sie zmieniac. Szpanowal. Zaczal byc agresywny. Od zawsze podobala mu sie nasza kolezanka. Byla sliczna dziewczyna. To byl trudny moment dla nas wszystkich; rodzice wszystkich z nas byli gdzies za granica, zeby zarobic lepiej, dac nam wiecej. Mieszkalismy blisko. Wowczas pracowalem w miejscowej dyskotece. Pamietam ten wieczor jak dzis. Szedlem do pracy. Pod domem naszej przyjaciolki spotkalem ja, kompletnie pijana i Jarka. Prowadzil ja do domu. Ewa, mama mojej przyjaciolki przed wyjazdem powiedziala mi: rzuc czasem okiem na dziewczyny, ufam Ci... Tamtego wieczoru... od razu zrozumialem o co chodzi. - To ty wracaj do dyskoteki. Ja ja poloze, zamkne drzwi i zaraz tam bede. Zaprotestowal. - Nie, idz bo sie spoznisz do pracy... W jego glosie wyczulem falsz... Nie znosze falszu. Wiedzialem co chce zrobic. Zdjalem jego lapy z jej ramion i powiedzialem mu, ze ma ja zostawic. Poszedl sobie. Zaprowadzilem ja do domu. Zamknalem wszystkie drzwi i okna a klucze zabralem ze soba. To byl koniec przyjazni z Jarkiem. Znienawidzil mnie po tym. Nie zwracalem na to uwagi. Powiedzialem mu wprost, ze nie mam ochoty na zadne wlasnie i jesli tylko sprobuje znowu pozaluje. Znal mnie, wiedzial ze nie zartuje. Nasze matki wyjezdzaly za granice do prac, ktore organizowala pewna pani. Pani Jadzia. Byla znana w okolicy, bo potrafila wrozyc z kart. Uwielbiala moja mame. Moja mama byla swietna kucharka i byla niezwylke goscinna. A pani Jadzia byla lakoma i lubila wygody. Mysle, ze wlasnie dlatego byla u nas czestym gosciem. Jednak uwielbiala moja mame i nas. Moja mama mowila mi czasem, ze pani Jadzia jest straszna. Kiedy pytalem dlaczego mowila mi, ze potrafi rzucac uroki na tych, ktorych nie lubi i potem tym ludziom zle sie dzieje. - Jak to? Co robi? - Idzie zawsze do tego samego kosciola. Pali swiece, mamrocze cos pod nosem, pluje w ogien... - Skad wiesz? - Bylam z nia. Widzialam. - I co? - Wioletta zachorowala. Jest umierajaca. - Mamo! Co ty mowisz! - Badz cicho! Nikomu ani slowa, ze ci powiedzialam. To ona! Wiem to! Nienawidzi jej! -A kto to jest Wioletta? - Siostra jej synowej. Widziala Marka z inna. Poklocili sie. Dorota chce rozwodu i dzieci. Ta wiedzma nie odda dzieci. Rzucila klatwe na Wiolette. Czarownica Jadzia stawiala karty. Ludzie zjezdzali do niej, podobno wszystko co wywrozyla spelnialo sie. Po powrocie z klasztoru czesto ja widywalem. Zawsze ja prosilem o wrozbe. Nie chciala tego zrobic i nie chciala mi powiedziec dlaczego. W koncu sie zgodzila. Zamknelismy sie u mnie. Najpierw powiedziala mi: wiesz, ze to zlo? Jestes jeszcze czysty, nie masz nic na sumieniu, posluchaj mnie! Dopiero co wrociles z klasztoru... - Musi mi pani powrozyc. Od miesiecy pania prosze... - Jak chcesz. Chodz. W ciagu trzech lat bedzie jak ci powiem. Rozlozyla karty. Powiedziala: zakochasz sie i wyjedziesz daleko. Bedzie to ktos o czarnych oczach i bedzie cie kochal. Da ci wszystko. Bedzie ci dobrze, nie zaznasz biedy ani chorob. Nie bedziesz szczesliwy, ale niczego ci nie zabraknie. Nie wrocisz do domu. Twoj dom bedzie tam. - A mama? Wyjdzie z choroby? - Nie widze jej... Jestem pewny, ze wiedziala ale nie chciala mi powiedziec. Ona kochala moja mame jak wlasna corke... Potem poznalem kogos, wyjechalem. Mama zmarla. Niczego mi nie brakuje ale nie jest to cos, co czyni mnie szczesliwym... Kilka dni pozniej poszlismy razem na zakupy. Spotkalismy mame Jarka. Nie wiem co sie stalo wlasciwie, wiem tylko ze sie ostro posprzeczaly i gdzies tam przemknelo zdanie typu: "moj Jarek zrobic z toba porzadek". Pani Jadzia, zawsze niezwylke poprawna byla bardzo poruszona ta sytuacja. Wieczorem jedlismy w ogrodzie. Bylo pieknie. Lato, swietiki, rodzina razem... Ta wiedzma byla jakas nieobecna, o czyms myslala. W koncu wstala od stolu. Jak nieprzytomna poszla trawnikiem w glab ogrodu. Patrzyla w strone osiedla polozonego wyzej i zakrytego przez gory choc to zaledwie kilka kilometrow. Cos mamrotala pod nosem. Razem z siostra poszlismy za mia, bo kto wie... Starsza kobieta, nie wiadomo czy zaslabnie czy co. - Babcia (tak ja nazywalismy), wszystko dobrze? - Juz tak! Teraz zobaczycie wszyscy, co sie stanie z tym skur.... Jakos po pol godzinie zadzwonil do mnie Dawid i mi mowi: Jarek mial wypadek. Podobno jest w krytycznym stanie. Nastepnego dnia dowiedzielismy sie, ze mial wypadek na motorze i zaraz potem potracil go samochod. Przezyl, ale pozostanie sparalizowany na zawsze. Jego mama krotko po tym spadla ze schodow. Zmarla na miejscu. To ona, ta wiedzma. Wiem o tym.
Historii z moja mama-strozem jest wiecej. Naprawde nie mam pojecia jak je racjonalnie wyjasnic. Po latach przemyslen tylko jedno przychodzi mi do glowy: inne rzeczywistosci istnieja naprawde. Z jakichs powodow my tutaj nie mamy mozliwosci poznania ich ale ci, ktorzy zyja tam moga kontaktowac sie z nami. Kiedy zmarla moja mama nie przyszla do mnie. Pozegnala sie ze wszystkimi. Ale nie ze mna. Za to nikt pozniej nie odczul tego, co zdarzylo sie mnie. Pewnego razu mialy nas odwiedzic kolezanki Riccardo. Pojechal do Florencji odebrac je z lotniska. Latalem po domu jak opetany: pokoje gotowe, kolacja ok, stol nakryty.... Postanowilem zamknac okna i zapalic swiece. Wzialem swieczniki z przydymionego szkla i postawilem je na stoliku w salonie. Nagle, trrrach! Swieczniki przewrocily sie i poszly w drobny mak...Stanalem jak wryty... jak to mozliwe... Zaraz po tym znow ten zapach! To byl zapach mojej mamy. Serce zabilo mi szybciej. Wystraszylem sie, ale jak zawsze pomyslalem: glupi! To mama... Usiadlem w foteli i powiedzialem na glos: pokaz mi sie. Nie pokazala sie. Po kolacji poszlismy spac. Snila mi sie mama. Powiedziala mi: idz powoli.Nie biegaj. Pamietalem te slowa rano. Potem w pracy, jak to przed swietami, byl straszny ruch. Po pracy kolezanka podrzucila mnie do centrum na zakupy. Pozniej pobieglem na autobus. Lecialem na zlamanie karku i buum! Trzasnal mnie samochod. Pamietam tylko, ze w ostatniej chwili wyciagnalem ramiona przed siebie w odruchu samoobronnym. Szkity trzy miesiace w gipsie. Dopiero po kilku dniach przypomnialo mi sie, ze przeciez mama powiedziala, ze tamtego dnia mam nie biegac jak opetany...
Uwielbiam słuchać wszystkich historii jakie Pani przesyłają słuchacze:) dziś robiąc obiad aż się zatrzymałam słuchając historii o slupie, takie samo zjawisko x lat temu opowiedział mi świętej pamięci dziadek tylko pojawiło się tam więcej niezwykłych nie mających wyjaśnienia wątków 🙈 normalnie jestem w szoku aż kiedyś się zbiorę i podeślę ową historie ☺️
SzeptHanko jestem jak zawsze i będę jeszcze trochę bo będzie przer wa.Twoje niedzielne spotkania to super zbiór niesamowitych przeżyć sympatyków kanału i dalej trwaj aby kanał się rozwijał. Myślę że ciemność mnie nie ogarnie.
Ojej!Historia o mamie przypomina mi moją historię o tacie....ale ostatnia historia to normalnie hit! Musze wreszcie zebrać się i przesłać Haniu swoje historie....trochę tego jest💁
Ciekawą sprawą jest to że większość widząc powiedzmy ducha, często opisuje go podobnie, biała, mgława postać, bez konkretnych zarysów ubrania. Zazwyczaj dana osobę rozpoznają raczej po sylwetce i chodzie niż po twarzy czy ubraniach, które są bardziej rozlaną mgłą. Ten opis powtarza się regularnie.
Materiał świetny jak zwykle, jednak pierwsza historia...bardzo przykra. Zwyczajnie szkoda mi koleżanki Autorki. Kto dobrze wsłucha się w tę historię- zrozumie.
Nie wiem, czym byla. Pozniej, tamtego wieczoru kiedy inni widzieli te iskierke nade mna byla tak realna, ze kiedy zgasla mialem wrazenie, ze spadla mi we wlosy i probowalem ja strzasnac... Nie mam pojecia czym byla.
Nie, nikt mnie o to nie pytal. Nie wiem w czym tkwi grzech i jakiej natury mialby byc. Poza tym nie rozumiem na jakiej podstawie pozwalasz sobie na tego typu komentarze.
Nie, to nie byly swietliki. Wiem, co widzialem. To znaczy, nie wiem. To nie mogly byc swietliki. Iskierka miala zloty kolor. Taki jakby migajacy opilek zlota migajacy w niewidocznym swietle.
Dziekuje Ci Haniu, nie spodziewalem sie, ze wszystkie moje komentarze-opowiesci tak na szybko napisane beda na tyle interesujace zeby stac sie czescia jednego z odcinkow. Tak sluchajac tego, co sam Tobie napisalem. Wspomnialem w jednej z tych historii Jarka. Jarek byl jednym z moich najlepszych przyjaciol.
Wlasciwie wychowalismy sie razem. To byla przyjazn inna niz wszystkie, poprzedzona przyjaznia naszych ojcow i dziadkow. Taka przyjazn od pokolen, bylismy jak bracia. Moja mama traktowala go jak syna, jego mama byla moja mama. Wyroslismy razem. W pewnym momencie Jarek zdecydowal sie trenowac wschodnie sztuki walki.
Po pewnym czasie zaczal sie zmieniac. Szpanowal. Zaczal byc agresywny. Od zawsze podobala mu sie nasza kolezanka. Byla sliczna dziewczyna. To byl trudny moment dla nas wszystkich; rodzice wszystkich z nas byli gdzies za granica, zeby zarobic lepiej, dac nam wiecej. Mieszkalismy blisko. Wowczas pracowalem w miejscowej dyskotece. Pamietam ten wieczor jak dzis. Szedlem do pracy. Pod domem naszej przyjaciolki spotkalem ja, kompletnie pijana i Jarka. Prowadzil ja do domu. Ewa, mama mojej przyjaciolki przed wyjazdem powiedziala mi: rzuc czasem okiem na dziewczyny, ufam Ci...
Tamtego wieczoru... od razu zrozumialem o co chodzi.
- To ty wracaj do dyskoteki. Ja ja poloze, zamkne drzwi i zaraz tam bede.
Zaprotestowal.
- Nie, idz bo sie spoznisz do pracy...
W jego glosie wyczulem falsz... Nie znosze falszu. Wiedzialem co chce zrobic. Zdjalem jego lapy z jej ramion i powiedzialem mu, ze ma ja zostawic.
Poszedl sobie.
Zaprowadzilem ja do domu. Zamknalem wszystkie drzwi i okna a klucze zabralem ze soba.
To byl koniec przyjazni z Jarkiem. Znienawidzil mnie po tym. Nie zwracalem na to uwagi. Powiedzialem mu wprost, ze nie mam ochoty na zadne wlasnie i jesli tylko sprobuje znowu pozaluje.
Znal mnie, wiedzial ze nie zartuje.
Nasze matki wyjezdzaly za granice do prac, ktore organizowala pewna pani. Pani Jadzia. Byla znana w okolicy, bo potrafila wrozyc z kart. Uwielbiala moja mame. Moja mama byla swietna kucharka i byla niezwylke goscinna. A pani Jadzia byla lakoma i lubila wygody. Mysle, ze wlasnie dlatego byla u nas czestym gosciem. Jednak uwielbiala moja mame i nas.
Moja mama mowila mi czasem, ze pani Jadzia jest straszna. Kiedy pytalem dlaczego mowila mi, ze potrafi rzucac uroki na tych, ktorych nie lubi i potem tym ludziom zle sie dzieje.
- Jak to? Co robi?
- Idzie zawsze do tego samego kosciola. Pali swiece, mamrocze cos pod nosem, pluje w ogien...
- Skad wiesz?
- Bylam z nia. Widzialam.
- I co?
- Wioletta zachorowala. Jest umierajaca.
- Mamo! Co ty mowisz!
- Badz cicho! Nikomu ani slowa, ze ci powiedzialam. To ona! Wiem to! Nienawidzi jej!
-A kto to jest Wioletta?
- Siostra jej synowej. Widziala Marka z inna. Poklocili sie. Dorota chce rozwodu i dzieci.
Ta wiedzma nie odda dzieci. Rzucila klatwe na Wiolette. Czarownica Jadzia stawiala karty. Ludzie zjezdzali do niej, podobno wszystko co wywrozyla spelnialo sie. Po powrocie z klasztoru czesto ja widywalem. Zawsze ja prosilem o wrozbe. Nie chciala tego zrobic i nie chciala mi powiedziec dlaczego. W koncu sie zgodzila.
Zamknelismy sie u mnie.
Najpierw powiedziala mi: wiesz, ze to zlo? Jestes jeszcze czysty, nie masz nic na sumieniu, posluchaj mnie! Dopiero co wrociles z klasztoru...
- Musi mi pani powrozyc. Od miesiecy pania prosze...
- Jak chcesz. Chodz. W ciagu trzech lat bedzie jak ci powiem.
Rozlozyla karty.
Powiedziala: zakochasz sie i wyjedziesz daleko. Bedzie to ktos o czarnych oczach i bedzie cie kochal. Da ci wszystko. Bedzie ci dobrze, nie zaznasz biedy ani chorob. Nie bedziesz szczesliwy, ale niczego ci nie zabraknie. Nie wrocisz do domu. Twoj dom bedzie tam.
- A mama? Wyjdzie z choroby?
- Nie widze jej...
Jestem pewny, ze wiedziala ale nie chciala mi powiedziec. Ona kochala moja mame jak wlasna corke...
Potem poznalem kogos, wyjechalem. Mama zmarla. Niczego mi nie brakuje ale nie jest to cos, co czyni mnie szczesliwym...
Kilka dni pozniej poszlismy razem na zakupy. Spotkalismy mame Jarka. Nie wiem co sie stalo wlasciwie, wiem tylko ze sie ostro posprzeczaly i gdzies tam przemknelo zdanie typu: "moj Jarek zrobic z toba porzadek".
Pani Jadzia, zawsze niezwylke poprawna byla bardzo poruszona ta sytuacja.
Wieczorem jedlismy w ogrodzie. Bylo pieknie. Lato, swietiki, rodzina razem... Ta wiedzma byla jakas nieobecna, o czyms myslala.
W koncu wstala od stolu. Jak nieprzytomna poszla trawnikiem w glab ogrodu. Patrzyla w strone osiedla polozonego wyzej i zakrytego przez gory choc to zaledwie kilka kilometrow. Cos mamrotala pod nosem. Razem z siostra poszlismy za mia, bo kto wie... Starsza kobieta, nie wiadomo czy zaslabnie czy co.
- Babcia (tak ja nazywalismy), wszystko dobrze?
- Juz tak! Teraz zobaczycie wszyscy, co sie stanie z tym skur....
Jakos po pol godzinie zadzwonil do mnie Dawid i mi mowi: Jarek mial wypadek. Podobno jest w krytycznym stanie.
Nastepnego dnia dowiedzielismy sie, ze mial wypadek na motorze i zaraz potem potracil go samochod. Przezyl, ale pozostanie sparalizowany na zawsze. Jego mama krotko po tym spadla ze schodow. Zmarla na miejscu.
To ona, ta wiedzma. Wiem o tym.
Dziękuję Ci bardzo 🤗
Historii z moja mama-strozem jest wiecej.
Naprawde nie mam pojecia jak je racjonalnie wyjasnic.
Po latach przemyslen tylko jedno przychodzi mi do glowy: inne rzeczywistosci istnieja naprawde. Z jakichs powodow my tutaj nie mamy mozliwosci poznania ich ale ci, ktorzy zyja tam moga kontaktowac sie z nami. Kiedy zmarla moja mama nie przyszla do mnie. Pozegnala sie ze wszystkimi. Ale nie ze mna. Za to nikt pozniej nie odczul tego, co zdarzylo sie mnie.
Pewnego razu mialy nas odwiedzic kolezanki Riccardo. Pojechal do Florencji odebrac je z lotniska. Latalem po domu jak opetany: pokoje gotowe, kolacja ok, stol nakryty.... Postanowilem zamknac okna i zapalic swiece. Wzialem swieczniki z przydymionego szkla i postawilem je na stoliku w salonie. Nagle, trrrach! Swieczniki przewrocily sie i poszly w drobny mak...Stanalem jak wryty... jak to mozliwe... Zaraz po tym znow ten zapach! To byl zapach mojej mamy. Serce zabilo mi szybciej. Wystraszylem sie, ale jak zawsze pomyslalem: glupi! To mama... Usiadlem w foteli i powiedzialem na glos: pokaz mi sie.
Nie pokazala sie.
Po kolacji poszlismy spac. Snila mi sie mama.
Powiedziala mi: idz powoli.Nie biegaj.
Pamietalem te slowa rano.
Potem w pracy, jak to przed swietami, byl straszny ruch.
Po pracy kolezanka podrzucila mnie do centrum na zakupy. Pozniej pobieglem na autobus. Lecialem na zlamanie karku i buum! Trzasnal mnie samochod. Pamietam tylko, ze w ostatniej chwili wyciagnalem ramiona przed siebie w odruchu samoobronnym.
Szkity trzy miesiace w gipsie.
Dopiero po kilku dniach przypomnialo mi sie, ze przeciez mama powiedziala, ze tamtego dnia mam nie biegac jak opetany...
Uwielbiam słuchać wszystkich historii jakie Pani przesyłają słuchacze:) dziś robiąc obiad aż się zatrzymałam słuchając historii o slupie, takie samo zjawisko x lat temu opowiedział mi świętej pamięci dziadek tylko pojawiło się tam więcej niezwykłych nie mających wyjaśnienia wątków 🙈 normalnie jestem w szoku aż kiedyś się zbiorę i podeślę ową historie ☺️
Więc czekamy🙂
Haniu jak zawsze "zapomnialam sie"..
Jakie cudne te historie!!!
Pozdrawiam serdecznie ciebie i wszystkich sluchaczy!!!😊🤗
Dziękuję Haniu za kolejny ciekawy odcinek, pozdrawiam Cię i wszystkich tu zaglądających 👍😘
Opowieść o Mamie, piękna i wzruszająca, dająca nadzieje ❤️
Wiem, ze jest gdzies blisko, jestem o tym przekonany. Po prostu ja czuje!
@@waldemarp.3091 to cudowne, łatwiej sie, żyje. Uściski ❤
SzeptHanko jestem jak zawsze i będę jeszcze
trochę bo będzie przer
wa.Twoje niedzielne spotkania to super zbiór niesamowitych
przeżyć sympatyków
kanału i dalej trwaj aby
kanał się rozwijał.
Myślę że ciemność mnie nie ogarnie.
Jestem i słucham ! 🥰
Obiad czeka. Mąż już przywykł do mojej niedzielnej rutyny 🙂
Nastepny dobry odcinek. 👍👍👍
Dziękuję za przedstawienie moich opowieści ❤️❤️❤️
Dziękuję Haneczko :-)
Witaj Haneczko 😘💖
Ciało umiera
Dusza nie .
Niektórzy są wolni .
Ojej!Historia o mamie przypomina mi moją historię o tacie....ale ostatnia historia to normalnie hit!
Musze wreszcie zebrać się i przesłać Haniu swoje historie....trochę tego jest💁
Czekam bardzo, bardzo ❤️
Dziękuję Hanno
Jak zwykle super
Pozdrawiam 👍do usłyszenia
Dziekuje!
To ja dziękuję! :)
Bardzo ciekawe historie ♡
Dziękuję Tobie i Wam :) 👍💞
Najlepszy czasoumilacz 😃
Ciekawą sprawą jest to że większość widząc powiedzmy ducha, często opisuje go podobnie, biała, mgława postać, bez konkretnych zarysów ubrania. Zazwyczaj dana osobę rozpoznają raczej po sylwetce i chodzie niż po twarzy czy ubraniach, które są bardziej rozlaną mgłą. Ten opis powtarza się regularnie.
Boski podcast
😊😙🫂
Waldemar I satanistka wymiata 😁
Ciekawe czy taki Anioł Stróż chodzi za każdym, jak ta mama za synem.
Przeszedł dreszczyk! 👻👽💀🙂
🌹🌹🌹❤️
❤
💛♥️💚
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Psy widzą więcej
Broniły Cię .
😘😘😘
🙋👍👏❤️
Materiał świetny jak zwykle, jednak pierwsza historia...bardzo przykra. Zwyczajnie szkoda mi koleżanki Autorki. Kto dobrze wsłucha się w tę historię- zrozumie.
Dlaczego?
Iskierka
Emanacja duszy ?
Nie wiem, czym byla. Pozniej, tamtego wieczoru kiedy inni widzieli te iskierke nade mna byla tak realna, ze kiedy zgasla mialem wrazenie, ze spadla mi we wlosy i probowalem ja strzasnac... Nie mam pojecia czym byla.
@@waldemarp.3091
Na te pytania
Odpowiada dokładnie
Team Grifasi
Obok na RUclips .
Sesja trochę kosztuje .
Obejrzyj .
Ten zakonnik z ostatniej historii, to broi w klasztorze jak Harry Potter w Hogwarcie 😉
Brakuje braciszkom tylko mapy huncwotów 🙃
Nie jestem juz zakonnikiem 😊
@@waldemarp.3091 Good for you 😉
@@waldemarp.3091 drogi waldku czy zostając bratem zakonnym nie byłeś pytany o preferencje seksualne , bo zatajenie tego to grzech
Nie, nikt mnie o to nie pytal. Nie wiem w czym tkwi grzech i jakiej natury mialby byc. Poza tym nie rozumiem na jakiej podstawie pozwalasz sobie na tego typu komentarze.
Co do iskierki: może to był świetlik?
To była dusza
Przywiązana do cmentarza .
😴
NIezwykłe opowieści.
👏👏🖐🍰🍰☕☕🙀
Dzieci pod kapliczką .
Obcy chcieli podpiąć do wiary .
Na litość Boską.. Niechże już da Pan spokój z tymi dziwnymi komentarzami 🙃 Oszaleć można, no! 😵
Te iskierki zapalające się i gasnące to mogły być świetliki.
Nie, to nie byly swietliki. Wiem, co widzialem.
To znaczy, nie wiem. To nie mogly byc swietliki. Iskierka miala zloty kolor. Taki jakby migajacy opilek zlota migajacy w niewidocznym swietle.