Myślę, że gorszy od strachu przed samą śmiercią jest moment umierania i to właśnie przeraża ludzi. Są osoby, które przeraża ból związany z igłami więc wyobrażenie jakiegoś wypadku, choroby która ma nas właśnie do tej śmierci doprowadzić. Wiele do czynienia może też mieć lęk przed nieznanym, a nie oszukujmy się, nie ma nic bardziej zagadkowego i niezbadanego niż śmierć i co jest po niej.
Ja mam wręcz przeciwnie, nie potrafię sobie wyobrazić utraty czegoś takiego jak życie. Mam przeczucie, że nie zdążę osiągnąć wielu rzeczy, których chciałbym osiągnąć.
Jeżeli chodzi o strach przed śmiercią, nie boje się umierania, ani śmierci samej w sobie, bardziej od tego boje się zaprzestania mojego bytu, tego że w pewnym momencie już...mnie nie będzie
W sumie to dla mnie najgorsza w śmierci jest ciekawość, ciekawość tego jak świata będzie się rozwijał, jak będzie wyglądał za setki lata a ja tego się nie dowiem.
Skąd wiesz ze się nie dowiesz? Myśle ze zależy co jest po śmierci. Jest wiele możliwości na to ze jak najbardziej się dowiesz jak będzie wyglądać ziemia w przyszłości.
@@kiwiqqq być może szereg zmysłów jakie mamy w ciele fizycznym jest znacznie bardziej ograniczony od zmysłów jakie mamy poza ciałem fizycznym - po śmierci. Może zmysły które będziemy mieć tam pozwolą nam oglądać życie na różnych planetach i w różnych przedziałach czasowych
@@kiwiqqq myśl która nie jest poparta w żaden sposób przez naukę czy jakiekolwiek prawa rządzące tym światem - najbliżej uczucia "śmierci" są osoby które np. zażyły ketamine (k-hole, uczucie nicości) lub osoby z ograniczoną świadomością (po wypadku, osoby starsze) po prostu świadomość zanika coraz bardziej razem z umiejętnością formowania pamięci i na końcu nic nie ma osoby które utraciły pamięć/świadomość (narkoza itp.) lub przeżyły śmierć kliniczną nie mają żadnych wizji planet, na końcu zostaje tylko pustka
@@emild.6739 ogólnie się zgadzam ale jak jeszcze umierasz to zanim jest nic widzisz pewnie te rzeczy jak po DMT nawet jak cię nie uratują to to będzie ostatnie co zobaczysz
Akurat pare godzin temu właśnie miałem taką sytuacje ale z moim przyjacielem który chciał skoczyć z bloku. Znalazłem go przypadkowo na klatce schodowej na najwyższym piętrze rozmawiałem z nim i zastanawiałem się co mam robić bo wiedziałem że jeśli zbyt pewnie ruszę do przodu może się to skończyć tragedią (choć rozmową bym tego nie nazwał a raczej prowadziłem monolog którym próbowałem go przekonać do wycofania się) nie jestem w stanie określić ile czasu to trwało przez emocje. Po pewnym czasie kiedy był odwrócony ode mnie po cichu podszedłem do niego i udało mi się go ściągnąć. Cieszę się niezmiernie że tak to się skończyło i nikomu nie życzę być w podobnej sytuacji.
Mi się bardzo podobała teoria DMT, bo jest ciekawa. Mówiąc w skrócie DMT ma takie działanie że odcina człowieka całkowicie i tak jakby śpisz, ale masz halucynacje, a halucynacje te są paktycznie tak samo opisywane jak te które przeżywa osoba w trakcie śmierci klinicznej, bo ci którzy po niej do życia wrócili podobnie to opisują. Z punku naukowego DMT wydziela się w ciele człowieka w sporych ilościach w trakcie porodu, mniejsze ilości wywołują marzenia senne w trakcie kiedy śpimy i spore ilości wydzielają się też kiedy umieramy i dlatego te halucynacje są podobne (co ciekawe DMT wydzielają też inne zwierzęta, a nawet rośliny). Teoria ta zakłada po prostu że DMT to narkotyk duszy, a w trakcie porodu i śmierci wydzielają się w celu przejścia duszy w ciało i jej opuszczenia z niego. Łączenie kropek. Oczywiście nie ma jak tego udowodnić, ani jak zaprzeczyć. Jest to według mnie nie mniej ciekawe podejście i warte uwagi.
Bardzo szanuje że podchodzisz do wyobrażenia śmierci na równi osób wierzących i niewierzących i wszystko jest poważnie, ciekawie i profesjonalnie z szacunkiem opisane
Nie boję się śmierci samej w sobie, boję się umierania - powolnego niknięcia i męczarni, tego uczucia, że odchodzę i nic i nikt nie jest w stanie tego zatrzymać.
To nie jest tak, że boję się śmierci. Bardziej jest mi przykro z tego powodu, że kiedyś umrę, bo po prostu są w życiu rzeczy (muzyka, podróże, czas spędzony z bliskimi itd.), których chciałbym doświadczać wiecznie. Przykro mi, że kiedyś to się skończy, choć wiem, że mi będzie to już wtedy obojętne ;)
Boję się śmierci, tego nieobecnego, niemającego miejsca stanu nieistnienia i jest to absolutnie irracjonalny lęk. To nie tak, że boisz się tej śmierci non stop, że co jakiś czas, gdy jest ci nagle zbyt smutno to ten lęk noszony cały czas w sobie nasila się i zaczynasz znów myśleć "o cholera, ja nie chcę nie żyć, to wszystko czego doświadczam nie może się po prostu skończyć". Boję się pustki, być może pustki tego rodzaju, w którą kiedyś spojrzał Nietzsche, która pożera cię całego, nie zostawiając po tobie nic, ani śladu, tak że cokolwiek w życiu zrobiłeś i z kimkolwiek byłeś związany nie ma już najmniejszego znaczenia. Wszelki ślad znika, twoje ciepło gaśnie, jakakolwiek myśl rozpływa się - być może napawa mnie to szczególnym lękiem, ponieważ wielokrotnie byłem poddawany narkozie przed operacjami i znam dobrze ten stan, wiem jak to jest przepaść nagle, tracąc całkowicie świadomość jak w urwanym filmie. Strach przychodzi nagle w warunkach dla niego perfekcyjnych, gdy wokół jest cicho, ciemno, pusto - tylko ty i ta nicość, która odpłaca ci się w końcu spojrzeniem i nie chce cię spuścić z oczu. Tak jak się pojawia tak i znika sam z siebie niczym zły sen, pozostawiając po sobie tylko nikłą pamięć o nim i świadomość, iż za jakiś czas nieubłaganie znów wróci, by wyrwać dla siebie skrawek tego życia, na którym tak nam zależy aby tliło się jak najdłużej... To chyba całkiem normalna sprawa - dobrze jest pamiętać o śmierci, by mieć motywację do tego "życia naprawdę"
Pocieszającym w tym wszystkim jest fakt, że energia nigdy nie znika. Ona może zmienić swoją formę ale nie zniknie. My czerpiemy energie z miliardów organizmów które już kiedyś żyły na ziemi, a organizmy po nas bedą czerpały energie z naszych szczątek. Energia jest wieczna poniekąd już jesteśmy wieczni ponieważ korzystamy z energii, z materii która ma miliardy lat :)
Boję się śmierci, bo nie chcę zostać zapomniany jak cała rzesza innych ludzi. Teraz żyję i mogę coś zmienić w swoim życiu. Mogę kochać, cieszyć się, smucić, starać o coś, poznać kogoś, nauczyć się czegoś czy choćby mieć depresję, ale najważniejsze jest w tym wszystkim, że MOGĘ. Gdy umrę, to już nic nie będę mógł zrobić. Wszystkie ścieżki już się skończyły. Nie masz opcji, już nic nie zrobisz. Ludzie są szczęśliwi, tylko nie ty. Ludzie są zakochani, tylko nie ty. Ludzie mają szczęśliwsze życie niż jakie miałeś ty, ale nic już z tym nie zrobisz. Nadszedł twój czas i musisz przekazać pałeczkę komuś innemu - komuś na kim ci nawet nie zależy. Nie ma cię i już nigdy nie będziesz. Ludzie beztrosko będą żyć dopóki nie nadejdzie ich kolej i sami komuś nie przekażą pałeczki, ale wtedy to już nie ma znaczenia. Nic dla nich nie znaczyłeś, byłeś tylko kroplą w morzu innych zwłok, które w tej samej sekundzie zostały przewiezione do chłodni szpitalnej. Byłeś, jesteś i będziesz nikim i nawet nic z tym nie zrobisz. To jest smutne. Moja babcia zmarła jakiś czas temu i akurat miała taki dość przyziemny charakter. Ona przeżyła swoją młodość. Zakochała się, denerwowała na kogoś, starała się, podróżowała, jadła dobre jedzenie, oglądała telewizję, chodziła na koncerty, a teraz niestety czy tego chce czy nie - musi przekazać pałeczkę następnemu pokoleniu. Już nie opowie nikomu historii, nie pójdzie na zakupy, bo nie żyje. Dlatego boję się śmierci. Nie chcę nie mieć wyboru. Nie chcę nic nie znaczyć dla innych ludzi. Nie chcę, aby ludzie żyli beze mnie. Zbyt dużo mnie już ominęło, aby całe życie tamtych ludzi było jedną z tych rzeczy.
@@mirek190 Nie to miałem na myśli. Boli mnie to, że nic nie znaczę jako jednostka. Nikt się nie przejmie moją śmiercią poza kilkoma osobami w rodzinie, choć i tak nie na długo, dlatego boję się, że tak już zostanie i umrę jako noname, gdy inni będą się świetnie bawić beze mnie. Dlatego lęk przed śmiercią jest moim aktualnie największym lękiem. Zauważyłem to po śmierci babci, która już nic na tym świecie nie znaczy. Przeżyła coś, urodziła i wychowała kilka osób, a teraz tylko raz na jakiś czas ktoś sobie o niej przypomina i ,,musi patrzeć" jak ludzie doznają szczęścia, którego ona też doznawała jeszcze kilkanaście/kilkadziesiąt lat temu. Omija ją zabawa innych ludzi. Wierzę, że po śmierci jest nicość. Nic nie czujemy, nie odbieramy, nie myślimy, bo nas nie ma. Trudno to sobie wyobrazić, bo nigdy to nas nie spotkało i nawet nie byliśmy blisko, ale właśnie wszystkie te emocje w trakcie życia sprawiają, że czegoś nie chcesz lub czegoś chcesz w stosunku do śmierci.
@@Dackyy. To popatrz na to z innej strony .... Raz juz zaistniales to nie ma powodu by instnienie sie ne powtozylo ponownie ;) Wedlug naszej aktualnej wiedzy nic w naszym wszechswiecie nie jest unikalne czy wyjatkowe by wydazylo sie tylko 1 raz. Nasze uniwersum lubi powtazalnosc.
Ogólnie od jakiś 5 lat, mam raz na jakiś czas ataki paniki albo okresy takie 4 tygodniowe kiedy ciągle myślę o śmierci. Potrafię w nocy wstawać i pierwsza moja myśl to i tak umrę, no i się zaczyna panika. Poprostu się jej boję. Nie mogę ogarnac logicznie jak to może być tak że nas poprostu nie będzie. Tak wiem ze zaraz to ktoś powie ze tak samo jak przed narodziami, ale jednak jest duża różnica bo jednak teraz jesteśmy świadomi i wiemy gdzie to dąży.
Mam podobnie, chyba jedyne co pozostaję to uwierzyć w jakąś wersję potencjalnego życia po śmierci, inaczej nie starczy nam czasu na zwykłe życie tu i teraz. Bycie ateistą, który ma w to wywalone byłoby spoko ale u mnie to nie zdało egzaminu
@@panranash ja się chyba już nauczyłem z tym żyć, czasami nawet udaje mi się olewać te ataki paniki, chociaż czasem najgorzej jest jak jest się wśród ludzi i nagle masz te uczucie ciepła które przeszywa mozg i szyję i musisz się zachowywać normalnie żeby nikt nie zauważył. Potrafi to być bardzo męczące.
Miałam to samo 4 lata temu, pomogło potraktowanie tego jak 'myśli natrętnych'. Dziś wciąż się boję śmierci, ale bez ataków paniki i ciągłego myślenia o tym.
Najbardziej boję się tego, że już nie będę wiedziała co się dzieje na świecie, u moich bliskich, że to wszystko mnie ominie. Świat przecież będzie istniał dalej i pójdzie do przodu. Jak również zapomnienia, w końcu wszyscy zapomną o mnie, o moim istnieniu.
Mam trochę podobnie... Ale nie da się żyć wiecznie, kiedyś się zatrzymamy, a czas i świat będzie szedł do przodu, bez nas i naszej świadomości. Co z nami tego nie wiemy, tylu ludzi i stworzeń już odeszlo że to jest częścią życia i normalnością. Smutne jest to że umieramy sami, my jako my jako ja jednostka. Każdy się boi niewiadomego, ale to ponoć nie boli.
Nie boję się śmierci. Nie chcę by przyszła szybko, bo mam w tym świecie jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Wielu ludzi którym chcę pomóc. Boję się jednak życia. Umierający człowiek jest żywy. A życie jest często bolesne. Po śmierć może odemnie zależeć wszystko lub nic. Nie ma się więc czym przejmować, bo chwilowo mam zadanie jak najlepiej żyć.
boje sie śmierci, nie dlatego że nie wiem co będzie po niej tylko dlatego że chce dowiedzieć sie wszystkiego o wrzechświecie i choćby zobaczyć inną rozumną cywilizacje, a wiem że z moim krótkim życiem nie będe wstanie tego zrobić
wiele razy zastanawiałam sie co jest po śmierci, mam chyba ze 4 swoje teorie, ale ogladając ten film wymyśliłam kolejną. Być może w czasie śmierci umiera tylko ciało a świadomość w pewnym sensie zostaje, człowiek może w tej swojej pośmiertnej świadomości dalej "żyć", dalej robić codzienne czynności z tą różnicą że zwyczajnie sie już nie starzeje i nie zwraca na to uwagi, robi swoje i nie wie że umarł. Nie wiem jak inaczej opisać moje przemyślenia, może ktoś tu zrozumie o co mi chodzi. Pozdrawiam i życze wszystkim miłego dnia.
To jest powodem dlaczego powstały religię. Lęk przed utratą tego co mamy w tym życiu. Niestety nawet nasza planeta nie będzie trwać wiecznie a tym samym nasze ciała i niestety świadomość.
Powiem tak, bo od pewnego czasu przed snem sobie myślę o śmierci, tak niekontrolowanie. Bo teraz jestem, żyję i mam się dobrze, Ale kiedyś umrę i boję się, co będzie po tym. Boję się, że nie będę mogła posłuchać swojej ulubionej piosenki, nie obejrzę ukochanego filmu i nie zagram w ulubioną grę. Boję się, że po prostu zniknę, nic po mnie nie zostanie, że moja świadomość wyparuje i nie będzie nic
Aktualnie sam mam takie rozterkii mam dopiero 20 lat nikt mi nie umarl ani nic po prostu czuje paniczny lęk przed smiercią nie mieści mi sie w głowie nie istnieć po prostu zbiera mi sie na płaczc jak tylko o tym myślę a tak generalnie mi sie wydaje ze skoro nasz mozg odpowiada za nasza swiiadomosc wiec zgaduje ze razem z jego smiercia i my umieramy i znikamy co jest po prostu przerazajace przez co boje sie spac mam problemy z koncentracja nie wiem sam co o tym myslec
Co jest warty ten Bouq, który wymyślił śmierć? Życie tam trwa nadal, ale jest znacznie gorsze: bez jedzenia i picia, a świętoszki tłuką tysiące lat- np za zabicie komara, za nierozwiązanie trudnego zadania matematycznego, czy chociażby za s ranie. Nie wolno smrodzić. No i pytają o wzory fizyczne, co to jest zaimek, logarytm, partykuła, przyimek, itp. Męki do kwadratu! Dlatego Urban uciekł s tamtąd i teraz straszy w domu. A chcieli go tam kopać w dvpę przez 1000 lat!
Ja boję się śmierci tylko czasem, coś na zasadzie ataków paniki tylko nie do końca. Boję się wtedy tego że nigdy nie zobaczę nieba, nie przejdzie przez moją głowę żadna myśli, nigdy nikomu nie pomogę, nie wesprę i nie dam nikomu porady kiedy będzie mnie potrzebował
Przez cały 2021 miałem ataki tanatofobiczne ( przez ok. 2 tygodnie czujesz stres w brzuchu non stop, trzesiesz sie, nie mozesz przestac myslec o smierci, zyciu o smierci itp, nie czujesz apetytu, unikasz ludzi, każda zła myśl rodzi kolejną itp - pętla) jedyne co pomagało to spanie i słuchanie muzyki. Jest to o tyle ciekawe, że po około 2 tygodniach wracasz do normy a podczas samego "ataku" w przeciwieństwie do depresji, tak naprawde nie czujesz że samobójstwo to koniec męki. Dodam, że od 2019 jestem ateistą. Słaba sprawa serio, ataki zacząłem mieć w 2020 (sierpien) i ostatni był w październiku 2021. Pojawiały się one raz na 1,5 miesiąca. Od tego momentu zyję szcześliwie.
Kiedyś sobie obiecałem, że nieważne jakby źle się działo w moim życiu, to nigdy nie popełnię samobójstwa, ponieważ kiedyś i tak prędzej czy później umrę. Zawsze los może się odwrócić i możemy doznać równie pięknych i dobrych chwili.
A tak zapytam.. nie przerażała by was myśl o życiu wiecznym? W takim sensie że jest się na tym świecie i NIGDY nie umrzesz? Bardzo dziwne by się wtedy żyło, wiedząc że koniec nigdy nie nadejdzie.
Jeśli nie skoczysz dziś, życie i tak się skończy, ból minie tak czy siak. Jednak każda chwila więcej na ziemi może zaprowadzić Cię do iskry szczęścia. cudowny film ❤️
Myśle że udało by mi się go przekonać, zwłaszcza po tym gdy dał bym mu dużo współczucia i zrozumienia, ponieważ sam choruję na depresję i chorobę dwubiegunową od 13 roku życia praktycznie nie znam normalnego funkcjonowania, dotykałem wiele razy dna i wciąż mam bardzo daleko do normalnego życia, jestem ateistą ale czasem mam wrażenie że ktoś patrzył kiedy 3 razy próbowałem wszystko zakończyć, lecz cudem wykaraskałem się i jestem ❤
Jezu jak byłem mały to tak mocno nie mogłem się pogodzić z śmiercią Żr uwierzyłem w to że stworze robota do którego mój mózg będzie podłączony i dzięki temu będę żył .
Przez jakieś ostatnie półtora roku zmagałem się ze swoją psychiką i permanentnie musiałem liczyć się z tym, że za miesiąc mogę już nie żyć. Nie bałem się, wiedziałem że choćbym się zabił to zrobiłem wszystko co mogłem, ale miałem tremę. Dla mnie jako osoby wierzącej oznaczało to dwa ważne fakty, po pierwsze weryfikację, czy cała moja wiara jest prawdziwa, po drugie jeśli tak, to spotkanie z Bogiem. Chyba nie muszę tłumaczyć czemu tak bliskie spotkanie z niewiarygodnie bliską osobą która wie o tobie WSZYSTKO wywołuje tremę. Z resztą tak jak wspomniałem dawałem z siebie wszystko, co w połączeniu z wiarą sprawiało że miałem dużo ważniejsze rzeczy na głowie niż śmierć - przetrwanie. Kiedy zacząłem z tego wychodzić uderzył mnie nagły strach. Z ludzkiego punktu widzenia normalne, nagle zacząłem mieć perspektywy na życie, a więc bałem się to stracić. A z czasem zacząłem się do tego przyzwyczajać i oswajać. Więc teraz mogę powiedzieć, że choć w sposób ludzki się tego boję, nie pozbędę się w całości tego jak moje ciało na to reaguje, ale osobiście nie przejmuję się tym zbytnio. Smuci mnie ta perspektywa, to koniec wszystkiego nad czym pracowałem, ale fascynuje perspektywa tego co będzie dalej. Więc obecny stosunek do śmierci opisałbym jako mieszankę uczuć każdego kto czyta ostatni rozdział Władcy Pierścieni, szarą przystań.
Zatrzymałem film i nie wiem, mam pustkę w głowie. Sam wiele razy chciałem się zabić. Myślę, że podszedłbym do niego/do niej i powiedział: rozumiem Cię. Też wiele razy chciałem to zrobić. Dlaczego chcesz to zrobić? Nigdy nie posunąłem się aż tak daleko. Nie wiem, czy takie słowa byłyby pomocne... Pamiętam jak kiedyś grałem w Life is strange i był moment, w którym trzeba było uratować jedną postać przed samobójstwem. Pamiętam do dziś emocje, które mi wtedy towarzyszyły, pamiętam, że musiałem bardzo ostrożnie dobierać słowa, żeby nie doprowadzić do tragedii, w końcu pamiętam swoje rozczarowanie, gdy nie udało mi się jej uratować. A to była tylko postać z pixeli, nawet nieistniejąca dziewczyna, której głos podkładała aktorka. Widziałem też kiedyś genialny film krótkometrażowy na jednym z festiwali. Facet stoi na skraju budynku i jest gotowy skoczyć. Nagle dzwoni do niego konsultantka z banku. Rozmawiają. A potem na bank napadają rabusie. Facet przez cały czas jest na linii. Niestety nie pamiętam tytułu, ale film był genialny.
Myślę, że nie boję się śmierci, w gorszych momentach wręcz przyłapuję się na myśli że chciałabym nie żyć, mieć spokój, bo życie jest trudne i zwyczajnie męczące. Czego się boję to właśnie tego, że umrę za wcześnie, że nie zaznam tutaj szczęścia, umrę jako człowiek niespełniony.
Uśmiałam się - "będziesz bobrem " a tak naprawdę jestem ciekawa śmierci i nie mogę się jej doczekać ,co nie znaczy, że chcę już umrzeć - taki paradoks 🤪
Atomy z których jesteś zbudowana przegrupują się tworząc nowe byty (istoty żywe) i będziesz żyła dalej wielopłaszczyznowo w wielu różnych organizmach. Po kilku inkarnacjach staniesz się znów człowiekiem. Dlatego tak ważne jest, aby pozostawić świat jaki teraz tworzymy w jak najlepszym stanie i by wytworzyć dla przyszłych pokoleń możliwie najlepszy system polityczny, by dobrze im się żyło ponieważ kiedyś będziemy to my. Zostaw po sobie treści pisane, może kiedyś je odczytasz i przypomnisz sobie swoje poprzednie wcielenie. Przekaż sobie w przyszłości wiedzę jaką chciałabyś otrzymać, gdybyś narodziła się na nowo. Stwórz muzykę, której chciałabyś kiedyś słuchać.
Atomy z których jesteś zbudowany przegrupują się tworząc nowe byty (istoty żywe) i będziesz żył dalej wielopłaszczyznowo w wielu różnych organizmach. Po kilku inkarnacjach staniesz się znów człowiekiem. Dlatego tak ważne jest, aby pozostawić świat jaki teraz tworzymy w jak najlepszym stanie i by wytworzyć dla przyszłych pokoleń możliwie najlepszy system polityczny, by dobrze im się żyło ponieważ kiedyś będziemy to my. Zostaw po sobie treści pisane, może kiedyś je odczytasz i przypomnisz sobie swoje poprzednie wcielenie. Przekaż sobie w przyszłości wiedzę jaką chciałbyś otrzymać, gdybyś narodził się na nowo. Stwórz muzykę, której chciałbyś kiedyś słuchać.
nie boję się śmierci samej w sobie, jedynie boję się tego, że życie dalej będzie toczyło się, ale już beze mnie i nie będzie mi dane doświadczyć wielu rzeczy które mogłyby uczynić moje życie ciekawszym i boję się że umierając stracę szansę na polepszenie życia z którego obecnie nie jestem zadowolona
Jak byłam mała to babcia zabierała mnie na pogrzeby.. Tak mi to znormalniało że sie bawilam... A nieboszczyków się nie bałam... Pracowałam jako pielęgniarka i dużo miałam doczynienia z umieraniem i smiercią.... Myślę że najgorszy jest moment kiedy serce przestaje bić To jest wstrząs... Pozdrawiam🙂
Co bym zrobił? Powiedziałbym to: "Cześć. Też lubisz patrzeć w dół z takiej wysokości? Przepiękny widok. Poczekaj chwilę przejdę na twoją stronę barierki i pooglądamy razem. Kamyki tam na dole wyglądają na tak drobne, że można by pomyśleć, że to piasek. A wiedziałeś, że kiedy weźmiesz jedno ziarnko piachu, wysuniesz rękę w górę w środku nocy i spojrzysz na te ziarenko piasku to zasłania ci ono miliony galaktyk? To niesamowite, że w momencie kiedy nasz wszechświat jest taki ogromny, to znamy tylko jedną planetę, na której jest życie. Szkoda by było jakby takie dwa unikatowe okazy teraz przestały żyć. Mam na imię Bartek, a ty? Zanim zapytasz to Bartłomiej." Edit: "Najpiękniejsze jest to, że śmierć nawet całej ludzkości nic nie zmieni. Wszystko i tak zmierza ku destrukcji. Próbuję cię powstrzymać z samolubnych pobudek. Nie chcę mieć poczucia winy, że nie dałem rady cię ocalić, bo na pewno bym je miał przez to jak działa nasz mózg czy tego chcę czy nie. Przez to jak działa nasz mózg tobie teraz się nie chce żyć. To nie twoja wina, tylko po prostu potrzebujesz się pogodzić z tym z czym nie chcesz, bo uważasz, że to niemożliwe ale ja na przykład kiedyś myślałem, że to niemożliwe abym spotkał na własne oczy osobę, która by miała zaraz popełnić samobójstwo. Daj mi pół godziny na wspólną rozmowę, a potem dopiero skocz jeśli dalej będziesz chcieć."
@@szufla9813 zdarzało mnie się już w sumie rozmawiać z ludźmi, którzy chcieli zaraz wyrządzić sobie permanentną krzywdę i niby racja, że by się nie wygłaszalo takiej mowy ale jednak metoda na ruszenie obcą osobą jest inna niż na powstrzymanie bliskiej osoby
nie wiem jak, ale ubrałeś w słowa moje myśli kiedy byłem w tamtym momencie materiału (na chwilę zatrzymałem i pomyślałem jak bym się zachował) to z ziarnem piasku jest piękne i filozoficzne ale o tym to akurat nie pomyślałem trzymaj się fajnie wiedzieć że ktoś może myśleć podobnie do mnie
Strach przed śmiercią to bardzo rozległy temat. Gdy myślę o śmierci teraz, kiedy jestem w młodym wieku i teoretycznie przede mną jeszcze dużo czasu to nie czuję lęku. Jednak jeśli będę przed obliczem śmierci, jakieś losowe zdarzenie typu wypadek, to pewnie mi się włączy kompletny strach, pomyśle sobie, że przecież mam jeszcze tyle do zrobienia i nie mogę umrzeć. Ta obawa końca życia jest bardzo uzależniona od okoliczności. W styczności ze śmiercią bliskiej osoby myślimy, że życie jest niesprawiedliwie, dlaczego to akurat nam się przytrafia, a gdy umiera ktoś nie związany i o tym usłyszymy, to pomyślimy, że taka kolej rzeczy i każdy kiedyś umrze. Tak naprawdę według mnie nie da się mieć jednego zdania na ten temat, nie da się stwierdzić czy odczuwamy strach przed odejściem czy nie.
20:39 pytanie jest następujące: co to jest "Ja" w kontekście reinkarnacji? - czy my jesteśmy jakąś duszą, która wchodzi na aplikacje renting'ową która sobie "pożycza" jakieś ciało aż nie umrze, aby przejść do następnego? - czy może wszyscy jesteśmy jednym i tym samym "Ja", który istnieje poza czasem, i może się objawiać nawet pod postacią 7.8 miliarda obrazów jednocześnie, jednak jako subiektywne doświadczenie dla każdego z osobna? - a może "Ja" to nasza pamięć, i tym samym zawartę w niej "programy" takie jak nasz charakter, kształtowany przez nasze wspomnienia i przeżycia, czyli chemiczne substancje i elektromagnetyczne mechanizmy? To co jest rówież bardzo ciekawe, to czy jeśli sklonujemy kogoś, to czy te osoby (będąc identyczne), będą jednym SUBIEKTYWNIE przeżywającym rzeczywistość "Ja"? czy może będą bardzo podobnie myślącymi i wyglądającymi, jednak z własnym doświadczaniem życia jednostkami... Miejmy nadzieję że kiedyś Transhumanizm odpowię na tę pytania... PS. Ja uważam że po śmierci nie ma nic: powołując się na brzytwe Okhama, i na moją niewiarę w istnienie rzeczy nadnaturalnych, to uważam że aktualnie obecne przesłanki, najbardziej odpowiadają takiej możliwości... chociaż nie ukrywam, że reinkarnacja brzmi bardzo interesująco...
Przede wszystkim zanim bym cokolwiek wiedział próbowałbym poznać jego motywacje, zwyczajna rozmowa i zrozumieniem. Tutaj przede wszystkim zrozumienie pomaga uświadomienie człowiekowi ze nie jest sam i wciąż są albo znajda się ludzie którym będzie mu zależeć
Jak zażywałam nielegalne substancje i zdarzyło mi się 'odleciec' to czułam jakby otaczała mnie słodka, ciepła i miękka nicość. Jakbym była gdzieś zawieszona w powietrzu - nic nie czułam, poza tym, że czułam się po prostu dobrze, jakby funkcje życiowe ustały. Przez spory czas wyobrażałam sobie, że tak jest jak się umrze i cieszyła mnie ta myśl. Teraz uważam, że po prostu nic nie ma, nic nie czuję,no bo, lol, nie ma mnie. Że właśnie po śmieci jest tak samo jak przed narodzeniem.
Ja tez wierze w to drugie ale to co sobie wyobrazalas brzmi bynajmniej jak dla mnie bardzo przyjemnie, prosto oraz logicznie. Nie raz sie zastanawialem "no dobra ale skoro zycie jest wieczne to jak niby ta wiecznosc przezyjesz" i to jest odpowiedz na moje pytanie ktora brzmi bardzo fajnie i chyba z tymi wyobrazeniami pojde dalej, w koncu trzeba w cos wierzyc a czemu nie wierzyc w cos co daje ci pewna satysfakcje. Dzieki :D
Czesc, widzię w jak trudnej sytuacji jesteś, może w tych ostatnich chwilach chciałbyś z kimś porozmawiać, byłem w podobnej sytuacji i ja bardzo potrzebowałem z kimś pogadać. Słuchaj, wiem jak się czujesz, nie wiem co skłoniło cie do takiej decyzji jednak mogę przyznać szczerze, że ja też często o tym rozmyślam, myślę więc, że możemy znaleźć wspólny jezyk. W końcu łatwiej jest rozmawiać z osobą z problemami samemu je mając (a przynajmniej ja tak mam).... Dalsza część rozmowy zależała by już od tego co się stało w życiu tej osoby lub jaki ma problem ale jeśli udałoby by mi się nawiazac dłuższą rozmowę to polecił bym mu/jej zadzwonienie na karetke, podał nr na telefon zaufania (z tamtad dowiedział/dowiedziała by się co dalej powinien/powinna zrobić i gdzie sie udać) lub sam poleciał bym mu/jej dobrych psychologów i psychiatrów w Warszawie, którzy mi pomagają/pomogli.
W moim przypadku przestałem się bać śmierci po pobudce na chodniku bowiem zostałem potrącony przez auto na zebrze. Te sceny się nigdy nie zapomina - szczególnie moment uderzenia przez auto i późniejszego otwierania oczu, a że wtedy akurat padało to widziałem spadające krople na moją twarz. Są dwie drogi związane z takim przeżyciem - akceptacja albo wyparcie. Lepsza moim zdaniem akceptacja jest akurat z powodu nabrania dystansu do siebie i innych, a szczególnie do biologicznego zegara naszych ciał. W końcu i tak z nas umrze więc skupmy się na tym, co naprawdę chcesz robić.
Każdy dzień to odrobina życia: każde przebudzenie, to odrobina narodzin, każdy poranek, to odrobina młodości, każdy sen zaś, to namiastka śmierci. -Arthur Schopenhauer
Ja bym powiedział że ładny widok. Fajnie by było móc codziennie oglądać. Zawsze mozna wyjechac gdzies daleko do malego domku z hodowla i sobie w spokoju zyc
Bardzo ciekawy film mimo że jestem osobą która chciała się zabić kilka razy to boje się tej śmierci bo nie wiem co po niej się dzieje czy poprostu jest koncie nic nie widzimy nie słyszymy czy idziemy do piekła /nieba to moim zdaniem to bardzo filozoficzny temat ale mimo wszystko wszystko to nie do końca strach przed śmiercią a przed tym co po niej się dzieje
Nie boję się śmierci. Boję się tego, czego przez śmierć bym nie zrobiła. Chciałabym ukończyć prestiżowy uniwersytet, znaleźć miłość życia, patrzeć jak moje dzieci chodzą do szkoły... Nie wyobrażam sobie śmierci bez ukończenia mojego życiowego to-do. EDIT: Chciałabym po prostu w chwili śmierci czuć coś w stylu: to było zarąbiste życie, pa!
Odpowiedź: Spytalabym się czemu chce skakać w spokojny sposób. Szczerze to próbowałabym go zrozumieć, albo przynajmniej sprawiać takie wrażenie. Jeśli widziałabym, że chce się wygadać oczywiście czułabym moralny obowiązek, ale tak szczerze wątpię by takie osoby były jakoś szczególnie rozmowne, największy dialog toczy się i tak w ich głowie. No a ludzie są różni, pewnie inaczej zachowuje się samobójca introwertyk i ekstrawertyk. W takiej sytuacji chyba najbezpieczniej udawać kogoś obiektywnego, tak by zyskać zaufanie i samemu nawijać nie przekonywać na siłę by żył, a raczej nakreślić wady zalety no i może trochę więcej powiedzieć na temat wad, co się stanie jak jednak nie uda mu się dobrze zabić. Taka wizja kalectwa, zależności od rodziny albo życia jako roślinka chyba jest najbardziej wymowna.
Powiedziałabym. Hej. Wiem że czujesz że to teraz najlepsze rozwiązanie. Że zdarzyła się w twoim życiu tragedia. Pewnie nie jedna. Też wielokrotnie ciosy jakie zadawało mi życie mnie przerastały. Też nie jeden raz stałam ze śmiercią prosto w twarz z rozpaczy. Ale spójrz. Nadal tu jestem. I mimo że w to nie wierzyłam. Po każdej próbie. Przychodziło coraz jaśniejsze słońce. Złap mnie za rękę. Porozmawiajmy o twoim bólu. Nie daj życiu tej satysfakcji. Że Cię zgniotło. Tak jak i ja mu jej nie dałam
Moją radą byłoby żeby dał sobie jeszcze tydzień i potem to zrobił Bo przecież za tydzień też jest czas a tak jeszcze coś porobi przed śmiercią a za tydzień można powiedzieć to samo I potem znowu Aż w końcu ktoś się zorientuje że potrzebował tylko więcej czasu I tego luzu kiedy wie że za tydzień może go nie być I że śmierć zawsze można przełożyć w czasie jak najdalej
Ja wierzę w to że każdemu z nas jest to pisane Co ma być i kiedy. W momencie jak się rodzimy to jest już zapisany scenariusz. No chyba że chcemy bawić się w Oszukać Przeznaczenie 😊
Ja mam troche inaczej niż większość. Boję się śmierci, która przyjdzie nagle. Stojąc w kolejce w sklepie, ktoś mnie nagle postrzeli w głowę. Nie będę miał nawet czasu, żeby ogarnąć co sie stało. No i co najważniejsze, wszystko nad czym pracowałem przez całe życie (plany, kariera, marzenia, relacje z ludźmi) pójdzie ze mną do grobu.
Od dziecka mam napady lęku przez strach przed śmiercią, a dokładniej brakiem dalszej egzystencji, doświadczania świata. Bardzo dobrze pamietam jak miałem kilka lat i przed spaniem wyobrażenia o śmierci pojawiały się notorycznie, a wraz z nimi płacz. Teraz jest mi dużo łatwiej nad tym zapanować i w odpowiednim momencie powiedziec STOP, choć nie zawsze się udaje. Czasem wystarczy mi kilkanaście sekund, żeby wejść tak głęboko, aż pojawia się przytłaczający impuls „uciekaj” - w mgnieniu oka znajduje się kilka metrów od łóżka, a moja świadomość już wie, że pora skończyć o tym myśleć. To co miało znaczy wpływ na moje zycie, to zmiana strachu w motywacje. Każdego dnia umieram, więc głupotą byłoby ten dzień stracić na coś, co nie sprawi, że będę bliżej moich celów/marzeń. Wiem, że brzmi to banalnie, ale czuje, że odkąd żyje z taką filozofią, to dużo bardziej cenie sobie swój czas i wciągnąłem się w spełnianie swoje marzeń. Ps: nadal cicho wierzę, że dożyję nieśmiertelności, albo zamienię się w cyborga. Fajnie byłoby umrzeć wraz z końcem istnienia wszechświata, a nie przez jakąś „błahostkę”.
Jak miło (chociaż marne to ukojenie) spotkać bratnią duszę w tej kwestii. Pamiętam gdy jako dziecko dotarł do mnie fakt nieuchronności. Jak budziłem się w nocy i wołałem Mamę. Mamę, która mnie pocieszała, ale ja wiedziałem, że w gruncie rzeczy nie wie i nie ma co powiedzieć. Uzmysłowiłem sobie, że nawet rodzice nie są w stanie dać wszystkich odpowiedzi, co obdarło mnie z poczucia bezpieczeństwa. Jako już dorosły mierzę się co jakiś czas z tym nagły atakiem myśli. Atak paniki w którym moje ciało potrafi powiedzieć dokładnie tak jak Tobie - "uciekaj!". I biegnę. Zeskakuję z łóżka, biegnę chwilę, ale szybko dochodzi do mnie że ucieczki nie ma. Myślałem nawet żeby pójść z tym na terapię, ale zawsze sobie myślę, że przecież nie ma takiej rzeczy, którą ktoś mógłby mi powiedzieć. Nikt z ludzkości nie ma na to lekarstwa, jedynie jego pozory. Odżegnywanie się, które szeroko jest opisane w TMT (teory of terror management) a ja jako tako sobie z tym radzę... Często myślę sobie, że te moje przebudzenia to jest zupełnie jak przypadkowe nocne pobudki. Przebudzisz się ze snu o 2 w nocy (w młodym wieku) to cieszysz się, że jeszcze tyle spanka. Obudzisz się o 4 (w średnim wieku) to wciąż się cieszysz, ale już jakoś ciężko z myślą, że niedługo będzie trzeba wstać. Pobudka na półgodziny przed budzikiem (starość) to musi być dziwne doznanie, ale i w końcu ja tego doświadczę. Również mam nadzieję, że dojdzie do jakiegoś przełomu i będę miał szansę na nieśmiertelność (pozorną, do czasu) lub chociaż znaczną długowieczność. Niektórzy się dziwią, po co żyć tak długo. Przecież życie to taka przyjemność. Tyle można się nauczyć, tyle można zrobić. Teraz muszę wybierać i ograniczać się. Bo przecież nie pójdę już na drugie, trzecie studia. Nie zmienię kompletnie branży dwu, trzy, czterokrotnie. Ba, nie przeczytam wszystkich książek i filmów które już są na mojej liście do obejrzenia. Nasze 70-80 lat jest tak śmiesznym wynikiem... Tak druzgocącym i okrutnym zakładając że to wszystko co jest nam dane.
Obawiam się, że przyszłe pokolenia będą nam się dziwić, tak jak my się dziwimy poprzednim i ich praktykom medycznym. Jak to? Można było tak żyć, obawiając się naturalnej śmierci? Dziwne...
Już jesteś nieśmiertelny, ale nie zdajesz sobie z tego sprawy. Atomy z których jesteś zbudowany przegrupują się tworząc nowe byty (istoty żywe) i będziesz żył dalej wielopłaszczyznowo w wielu różnych organizmach. Po kilku inkarnacjach staniesz się znów człowiekiem. Dlatego tak ważne jest, aby pozostawić świat jaki teraz tworzymy w jak najlepszym stanie i by wytworzyć dla przyszłych pokoleń możliwie najlepszy system polityczny, by dobrze im się żyło ponieważ kiedyś będziemy to my. Zostaw po sobie treści pisane, może kiedyś je odczytasz i przypomnisz sobie swoje poprzednie wcielenie. Przekaż sobie w przyszłości wiedzę jaką chciałbyś otrzymać, gdybyś narodził się na nowo. Stwórz muzykę, której chciałbyś kiedyś słuchać.
"Nie na tym polega wiara, jeżeli wierzysz w życie wieczne to nie potrzebujesz dowodów, a jeżeli nie wierzysz no to te cię nie interesują" Błąd fałszywej alternatywy, wykluczający niezdecydowanych i np. scjentystów którzy będą wierzyć w to, co wykaże nauka. Inna sprawa to całe założenie szukania dowodów, a nie po prostu badania rzeczywistości wokół nas.
Kiedy na początku zapytałeś co byśmy powiedzieli samobójcy, przypomniał mi się pewnej filmik, który oglądałam kilka lat temu. Nie pamiętam ani tytułu, ani autora ale sama treść mocno wpadła mi w pamięć. Filmik był o samobójcy, który przed odebraniem sobie życia przypadkowo wpadł w rozmowę z niewidomym od urodzenia panem. Owy niewidomy pan zadawał chłopakowi różne pytania, niby takie podstawowe ale dla niego niezrozumiałe. Np. jak wyglądają dane kolory? Co to znaczy, że jest jasno? Co to znaczy, że woda jest przezroczysta? Chłopak spędził skoro czasu by wytłumaczyć mu jak najlepiej a po koniec rozmowy, niewidomy zapytał niewidomego czy coś z tego zrozumiał, na co on odpowiedział, że nie ale bardzo mu dziękuję, że pokazał mu świat z tak pięknej, niewyobrażalnej dla niego perspektywy. Dlatego od razu po tym pytaniu myślę, że w takiej sytuacji podeszłabym i starała się porozmawiać z tym człowiekiem o tym co widzi. Zaczepiłabym temat widoków, gdyż pewnie z mostu byłyby one przepiękne. Mogłabym poruszyć temat nieba, gwiazd, planet. Cały wszechświat jest dla nas niewyobrażalny a jednak tak prawdziwy. Być może woda pod nami odbijałaby przepięknie światło nadając uroku widokom. Rozmowa o tym, co jest wokół nas piękne, ile niby zwykłych a ciekawych rzeczy nas dookoła otacza. Nie chciałabym poruszać tematu, który skłonił tego człowieka do próby - zamiast rozdrapywać rany starałabym mu jakoś udowodnić, że czasami czarno-białe też jest kolorem. A jeśli chodzi o ogólny temat odcinka to bardzo się cieszę, że poruszyłeś ten temat! Dla mnie osobiście jest on naprawdę intrygujący a gdy oglądam twoje filmiki czuje się, jakbym przegadała z tobą cały temat od początku do końca :D. Dodam jeszcze, że śmierć pewnie nie byłaby taka intrygująca gdyby nie spotykała każdego i fakt, że nie wiadomo co jest po, póki się samemu tego nie "przeżyje".
Strach przed własną śmiercią to strach przed końcem/pustką/odejściem w niepamięć wiekow dla ateistów nieznanym dla wierzących gdyż jest to sprawdzian tego czy to prawda
"Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz" To prawda ale dusza jest nieśmiertelna. Bać swojej śmierci się nie boje bo jak to powiedziałeś "sąd ostateczny i siup do Bogu" (Tak, jestem 🦾wierzący, no powiedzmy że tak sobie to wyobrażam), boje się co się wydarzy po mojej śmierci. Kiedyś każdy umrze. Smuci mnie fakt że nie da się zrobić wszystkiego. Nie dowiem się za swojego życia kiedy uda nam się polecieć na inny układ słonecznym itd. Miłego wieczoru :)
Bardziej boję się pochowania żywcem. Co do śmierci, żal mi relacji, które się urwą, kiedy umrę i np. nie zdążę komuś powiedzieć czegoś, co powinien ode mnie usłyszeć.
Jako niedoszły samobójca po 3 (na szczęście) nie udanych próbach powiem, że pewnie starałbym się jakoś zakomunikować. Zadałbym najgłupsze pytanie na świecie, "czy wszystko okej" i powoli jakoś sprowadzałbym tą osobę do wyjaśnienia swojego problemu próbując przy tym złapać jak najwięcej czasu, by przy okazji pomyśleć na trzeźwo, bo taka sytuacja jest jednak cholernie stresująca. Myślę, że zacząłbym po prostu podawać rozwiązania, zaproponowałbym jakąś dłuższą rozmowę gdzieś indziej czy pomoc. Nie wiem, czy tak bym się dokładnie zachował w końcu to jednak sytuacja w której ktoś może zaraz na moich oczach stracić życie, ale wiem też, że nie ma innego sposobu niż rozmowa i komunikacja, bo próba podejścia do takiej osoby i przytrzymania jej, by nie skoczyła ta coś, co w 99% zakończyłoby się tragicznie. Jeszcze co do strachu przed śmiercią, to tak jak 3/2 lata temu się jej nie bałem, bo w końcu "nie może być gorzej", tak teraz, gdy nawet pomyślę by to skończyć, pojawia mi się w głowie myśl "a co potem?" co z moimi bliskimi, co się ze mną stanie po śmierci. Fakt tego, że idę w nieznane, a po tej tajemniczej śmierci może być dosłownie nic lub wszystko, odrodzenie, piekło, niebo czy jeszcze 100 różnych innych scenariuszy. Ja jeszcze nie jestem psychicznie przygotowany na żadną z tych opcji. Z jednej strony zdaję sobie sprawę z faktu, że śmierć jest nieunikniona, jednak z drugiej jednak dalej mam wrażenie że dotyka mnie syndrom nieśmiertelności, w końcu nie skończyłem nawet 18, więc "do tego jeszcze daleko". Tak czy siak ten sam fakt że człowieka po prostu z dnia na dzień może nie być, że więcej go nie usłyszysz, nie zobaczysz, i nie dasz rady pożegnać się po raz ostatni jest straszny i przytłaczający. Kruchość ludzkiego życia jest niewyobrażalna.
Co z bliskimi - odpowiedź: Całe życie żyliby w smutku, bladzi i chodziliby na twój grób szlochając. Wiem z doświadczenia, bo widziałem matkę mojego kolegi. Co z życiem po śmierci - odpowiedź: Samobójstwo nie ma sensu jest tylko przedłużeniem cierpienia i trwaniem w cyklu nieszczęścia. W kolejnej reinkarnacji będziesz przeżywać te same nieprzepracowane emocje, aż do skutku czyli, aż sobie z nimi nie poradzisz. Atomy z których jesteś zbudowany przegrupują się tworząc nowe byty (istoty żywe) i będziesz żył dalej wielopłaszczyznowo w wielu różnych organizmach. Po kilku inkarnacjach staniesz się znów człowiekiem. Dlatego tak ważne jest, aby pozostawić świat jaki teraz tworzymy w jak najlepszym stanie i by wytworzyć dla przyszłych pokoleń możliwie najlepszy system polityczny, by dobrze im się żyło ponieważ kiedyś będziemy to my. Zostaw po sobie treści pisane, może kiedyś je odczytasz i przypomnisz sobie swoje poprzednie wcielenie. Przekaż sobie w przyszłości wiedzę jaką chciałbyś otrzymać, gdybyś narodził się na nowo. Stwórz muzykę, której chciałbyś kiedyś słuchać.
Nie boje sie tego ze nie bede zyl, tylko boje sie momentu umierania, szczegolnie jakiegos makabrycznego w stylu wypadku. Boje sie rowniez smierci przedwczesnej i niespodziewanej, ze nie zdaze zrealizowac swoich celow, nie zostane zapamietany tak jakbym chcial byc zapamietany, nie spelnie swoich marzen. Nie balbym sie np smierci lezac na lezaku w slonecznej Barcelonie, sluchajac ptakow i wiedzac ze jestem czlowiekiem spelnionym
Nie boję się śmierci, boje się czasu i tego że nie wykorzystam mojego życia w pełni. Nie wierzę w nieba, piekła, reinkarnacje etc. wierzę że po śmierci jest to co przed narodzinami-czyli nic, co jest bardzo optymistycznym scenariuszem, ponieważ w chwili kiedy umrę nie będę sobie zdawać sprawy że nie żyję.
Odpowiedź do pytania: Powiedziałbym: Czekaj! Poczekaj chwilę, popatrz, posłuchaj. Posłuchaj szumu rzeki, popatrz na ten widok. Chcesz to zostawić? Przecież jest tyle pięknych rzeczy dla których warto żyć. Chociażby widok słońca o poranku, czy letnia mgła o zmierzchu. Szum lasu, powiew świeżego wiatru, ciepła kołdra w zimie. Wszystko co sprawi że się uśmiechniesz, jest powodem dla którego nie warto skakać. Nie wiem co Ci się stało, ale wiem jedno: Jeżeli teraz skoczysz, zostawisz wszystko co sprawiało Ci szczęście. Nawet te najmniejsze rzeczy. Uwierz mi, nie warto. Proszę, przejdź na drugą stronę barierki.
Myślałam, że nie boję się tego tematu, ale po obejrzeniu filmu mam ciary na plecach. Jestem agnostyczką. Mimo wszystko myślę, że ta tajemnica śmierci jest bardzo piękna.
@@kotowskiGames czy wiesz co jest napisane w tych wersetach: Mateusza 5:5 i Psalm 37:29, Objawienie 21:4? To tylko niektóre z wersetów mówiących o życiu wiecznym na ZIEMI.
Myślę że śmierć jest tematem tabu z prostej przyczyny, ludzie nie tyle że nie umieją o tym rozmawiać ale ludzie celebrują bardziej życie tu i teraz, śmierć jest takim ciężkim do rozmowy tematem ponieważ ludzie w jakimś stopniu są świadomi że życie jest krótkie i najczęściej chcą cieszyć się teraźniejszoscią. Myślenie o śmierci i tak nas czeka na starość, na co dzień nie myśli się o śmierci bo codzienność nas zajmuje. Kiedyś każdy z nas umrze i jedynie co można wtedy zrobić to (cytując historię o trzech braciach z filmu "Harry Poterr i isygnia śmierci cz.2) Pozdrowić śmierć jak starego przyjaciela i odejść z nią do innego świata jak równy z równym.🤔 Pozdrawiam.🙂
Dla wszystkich zainteresowanych tematem oraz badaniami w tym temacie polecam "Na krawędzi zaświatów" Krzysztofa Borunia z 1999r. Cała książka to przegląd wyobrażeń o tej drugiej stronie teologów, spirytualistow a kończąc na kultystach. Z powodu tak dawnego wydania badania tam przytoczone próbujące wyjaśniać fenomeny takie jak OB mogą być "stare" lecz fajny wstepniaczek do dalszych rozważań. Audiobook dostępny na audiotece
Myślę, że ktoś, kto chce się zabić, wcale nie chce już żyć (wiem, wiem, jestem geniuszem), wcale nie chce ratować innych przed śmiercią, więc dlaczego miałby nie skakać? Ja bym się go zapytała, czy nie boi się, że śmierć, to wcale nie koniec. To dopiero przykra niespodzianka. Jest Ci tak źle, że chcesz przestać istnieć, więc kończysz ze sobą, a potem okazuje się, że ból, który czułeś, żyjąc, to śmieszna drobnostka, bo "po drugiej stronie" czeka na Ciebie coś o wiele gorszego, od czego nie ma uwolnienia.
Podszedłbym do barierki najlepiej pare metrów od niego. Oparł się jakbym oglądał widoki i zapytał czemu chce to zrobić. Gdyby już mi odpowiedział odpowiedziałbym że często lubie patrzeć w horyzont lub na panorame miasta aby sie zatrzymać i pomyśleć nad wszystkim. Zawsze mnie to bardzo uspokaja i wzrusza przypominając że są momenty i ludzie dla których jednak warto żyć.
W tym temacie, imponującym i po części przerażającym faktem jest, że każdy z nas może uzyskać odpowiedź na to najbardziej enigmatyczne pytanie ludzkości, czyli co dzieje się po śmierci, w zaledwie kilka chwil (niestety na razie tylko w jeden sposób), oczywiście biorąc pod uwagę, że nasza świadomość z nami wtedy zostanie. Wszelakie bliskie, zmarłe osoby, które żyły kiedyś wśród nas, mają już te odpowiedź, a uzyskanie jej przez nas obecnie żyjących to również kwestia czasu. Co więcej, na całym świecie co kilka sekund ktoś odwiedza zaświaty, co już w ogóle nadaje jakiegoś absurdalnie tajemniczego klimatu całej sprawie. Nie wiem do końca jak to opisać, ale jest to nawet piękne, że nikt z nas się z tego nie wywinie i każdy się dowie, a żyjąca ludzkość w dalszym ciągu będzie się głowić, aż w końcu również, pojedynczo się przekona. Jakkolwiek mogłoby to kogoś pocieszyć, to tkwimy w tym razem xD i oby Grubson miał racje
Śmierć nie jest ani trochę enigmatyczna. Wiemy już od dawien dawna co jest po śmierci ale po prostu niektórym ludziom jest trudno to zaakceptować że nie ma życia po śmierci. Po prostu przestajemy istnieć i tyle.
@@jelon27 "Nie ma dowodu na nieinstnienie życia po śmierci więc na pewno takie owo jest" tak? To typowy błąd logiczny. Tak samo jakbym powiedział że reptilianie na pewno istnieją ponieważ nie ma dowodów że tak nie jest. Natomiast nie ma żadnego dowodu żeby coś tak absurdalnego jak życie po śmierci istniało. Naukowcy już od dawna przeprowadzają badania na ten temat i nie znaleźli nawet żadnej poszlaki. Skoro nie ma dowodów na istnienie czegoś takiego to czemu w ogóle mamy w to wierzyć?
@@lolasty798 po prostu nauka nie jest w stanie zweryfikowac, ze na pewno po smierci nie dzieje sie kompletnie nic. Nie trzeba w to wierzyc, ani nie daje to zadnej pewności o istnieniu swiata niematerialnego, ale nie mozna takowej opcji wykluczyc
Jeśli chodzi o śmierć to przeżyłem... Byłem w Syrii, zostałem postrzelony i umarłem na 20 sekund, widziałem ciała swojego oddziału i świecące kule z nich wylatujące... Wtedy zostałem 'obudzony'...
Dla mnie sen jest takim jakby przygotowaniem do wiecznego snu, tj. śmierci właśnie, jak się ją inaczej nazywa. Bo "sny" pamiętamy raczej te, które były tuż przed naszym obudzeniem, a co czułeś w samym środku swojego spania? No właśnie, tego nie pamiętamy, podobnie może być ze śmiercią. Czyli znów, nic o niej wiemy, bo to wieczny sen, świadomość gdzieś tam zostaje a z czasem znika,,,
Bać się śmierci - to całkiem normalne, dlaczego? Bo nikt tak naprawdę nie wiem co jest po śmierci i raczej się nie dowiemy, a w moim przekonaniu nie ma nic tzn. zniknę, to straszne, że mnie nie będzie, moja świadomość i moje myśli znikną, wszyscy o mnie zapomną, co prawda mogą pamiętać długi czas, w końcu słyszymy o ludziach co żyli "przed naszą erą", ale ziemia, wszechświat, kiedyś zniknie, w końcu wszyscy zapomną, moje życie jest przypadkowe, zupełnie bez znaczenia, kiedy patrzę na to z takiej właśnie perspektywy, no więc śmierć: i co za tym idzie: czy moje życie ma w ogóle jakiś sens, propozycja życia wiecznego w niebie jest szalona: jak to ma wyglądać, po co mam być w niebie, przyjemności do końca życia, PO CO???? Śmierć jest dla mnie straszna też, kiedy myślę o takiej śmierci ze starości, to przerażające jak się starzejemy, cierpimy, niewyobrażalnie cierpimy i umieramy. W każdym razie, najbardziej boje się, bo nie wiem co będzie po śmierci, a kiedy myślę o śmierci to od razu zaczynam myśleć o sensie życia w ogóle i to mnie przeraża, że nie wiem po co, dlaczego i wtedy mi się wszystkiego odechciewa, dlatego wolę o tym nie myśleć :)
Atomy z których jesteś zbudowana przegrupują się tworząc nowe byty (istoty żywe) i będziesz żyła dalej wielopłaszczyznowo w wielu różnych organizmach. Po kilku inkarnacjach staniesz się znów człowiekiem. Dlatego tak ważne jest, aby pozostawić świat jaki teraz tworzymy w jak najlepszym stanie i by wytworzyć dla przyszłych pokoleń możliwie najlepszy system polityczny, by dobrze im się żyło ponieważ kiedyś będziemy to my. Zostaw po sobie treści pisane, może kiedyś je odczytasz i przypomnisz sobie swoje poprzednie wcielenie. Przekaż sobie w przyszłości wiedzę jaką chciałabyś otrzymać, gdybyś narodziła się na nowo. Stwórz muzykę, której chciałbyś kiedyś słuchać.
-to tylko chwila, a życie to zlepek chwil. Nie wybaczysz sobie jeśli ta chwila będzie twoją ostatnią a ja nie wybaczę sobie jak ta chwila będzie moją najgorszą
Jako osoba z bipolarem, byłbym po prostu szczery. Nie mówiłbym że życie nie ma sensu itd. a raczej przedstawiał je jako taką wędrówkę niczym legendarni samuraje. Po mimo ogromnego doświadczonego bólu, dalej warto żyć, czasami przez najgłupsze powody. Wydaje mi się, że takie osoby po prostu potrzebują zrozumienia a nie nagłego pocieszenia (oczywiście wszystko pisane z moich doświadczeń i przemyśleń xoxo)
Śmierć jest bardzo osobistym procesem gdyż wiesz że zaraz odejdziesz bardzo dobrze o tym mówi film" ostatni pociąg do auschwitz" gdzie ludzie wiedzieli ze jadą na śmierć
Uwielbiam gadać o luźnych tematach
Rel
rel
Śmierć.....nieno luźne tematy
luźnych jak moja lina
Co nie ?
W śmierci przeraża mnie to że moja świadomość przestanie istnieć, że nawet nie pojmę tego procesu, od tak zniknę ja i wszystko co ze mną związane
Me to bro
A masz dowody na to?
@@k0sa673 masz dowód, że tak jest?
@@jakejake6031 anegdotyczny mam
@@k0sa673 Spoko. Trzymaj się stary
jako niedoszły samobójca mogę powiedzieć,że śmierć jest bardzo subiektywna ,a niektórzy umierają za życia
Idealny temat na poniedziałek.
zgadzam się
Przynajmniej poniedziałek w wakacje, więc nie jest tak źle, przynajmniej dla tych młodszych.
XD
@@galiogallonimus3075 no tak, dla dzieci ehhh
Myślę, że gorszy od strachu przed samą śmiercią jest moment umierania i to właśnie przeraża ludzi. Są osoby, które przeraża ból związany z igłami więc wyobrażenie jakiegoś wypadku, choroby która ma nas właśnie do tej śmierci doprowadzić. Wiele do czynienia może też mieć lęk przed nieznanym, a nie oszukujmy się, nie ma nic bardziej zagadkowego i niezbadanego niż śmierć i co jest po niej.
Ja mam wręcz przeciwnie, nie potrafię sobie wyobrazić utraty czegoś takiego jak życie. Mam przeczucie, że nie zdążę osiągnąć wielu rzeczy, których chciałbym osiągnąć.
Jak ktoś się boi śmierci, przez strach bólu fizycznego, to jest słabeuszem
@@lubiemango6089 ale po śmierci będzie ci to o obojętne… te dwa cytaty dobrze to zobrazują: 9:10 i 11:26
po smierci bedziesz czul dokladniue to samo co czules jak sie jeszcze nie urodziles. tyle
@@ukaszbaginski9150 nie ma to jak umierać w męczarniach
Najlepsze doświadczenie w życiu
Gorąco polecam
Lubię czytać komentarze pod tego typu filmami bo dużo w nich mądrości i ciekawych przemyśleń
Podczas śmierci klinicznej nie czułam nic absolutnie, lecz myślałam, ze śniłam bardzo piękny sen. Byłam zła i rozczarowana, gdy mnie reanimowano.
To jednak czułaś
Jeżeli chodzi o strach przed śmiercią, nie boje się umierania, ani śmierci samej w sobie, bardziej od tego boje się zaprzestania mojego bytu, tego że w pewnym momencie już...mnie nie będzie
czuję to samo, to nie sam strach przed wydarzeniem a lęk przed niebytem czyni śmierć tak przerażającą
fakt
Taak
Reluwa
Mialam ostatnio dokładnie to samo
W sumie to dla mnie najgorsza w śmierci jest ciekawość, ciekawość tego jak świata będzie się rozwijał, jak będzie wyglądał za setki lata a ja tego się nie dowiem.
this tbh
Skąd wiesz ze się nie dowiesz? Myśle ze zależy co jest po śmierci. Jest wiele możliwości na to ze jak najbardziej się dowiesz jak będzie wyglądać ziemia w przyszłości.
@@kiwiqqq być może szereg zmysłów jakie mamy w ciele fizycznym jest znacznie bardziej ograniczony od zmysłów jakie mamy poza ciałem fizycznym - po śmierci. Może zmysły które będziemy mieć tam pozwolą nam oglądać życie na różnych planetach i w różnych przedziałach czasowych
@@kiwiqqq myśl która nie jest poparta w żaden sposób przez naukę czy jakiekolwiek prawa rządzące tym światem - najbliżej uczucia "śmierci" są osoby które np. zażyły ketamine (k-hole, uczucie nicości) lub osoby z ograniczoną świadomością (po wypadku, osoby starsze) po prostu świadomość zanika coraz bardziej razem z umiejętnością formowania pamięci i na końcu nic nie ma
osoby które utraciły pamięć/świadomość (narkoza itp.) lub przeżyły śmierć kliniczną nie mają żadnych wizji planet, na końcu zostaje tylko pustka
@@emild.6739 ogólnie się zgadzam ale jak jeszcze umierasz to zanim jest nic widzisz pewnie te rzeczy jak po DMT nawet jak cię nie uratują to to będzie ostatnie co zobaczysz
Akurat pare godzin temu właśnie miałem taką sytuacje ale z moim przyjacielem który chciał skoczyć z bloku. Znalazłem go przypadkowo na klatce schodowej na najwyższym piętrze rozmawiałem z nim i zastanawiałem się co mam robić bo wiedziałem że jeśli zbyt pewnie ruszę do przodu może się to skończyć tragedią (choć rozmową bym tego nie nazwał a raczej prowadziłem monolog którym próbowałem go przekonać do wycofania się) nie jestem w stanie określić ile czasu to trwało przez emocje. Po pewnym czasie kiedy był odwrócony ode mnie po cichu podszedłem do niego i udało mi się go ściągnąć. Cieszę się niezmiernie że tak to się skończyło i nikomu nie życzę być w podobnej sytuacji.
Kolega żyje??
Mi się bardzo podobała teoria DMT, bo jest ciekawa. Mówiąc w skrócie DMT ma takie działanie że odcina człowieka całkowicie i tak jakby śpisz, ale masz halucynacje, a halucynacje te są paktycznie tak samo opisywane jak te które przeżywa osoba w trakcie śmierci klinicznej, bo ci którzy po niej do życia wrócili podobnie to opisują. Z punku naukowego DMT wydziela się w ciele człowieka w sporych ilościach w trakcie porodu, mniejsze ilości wywołują marzenia senne w trakcie kiedy śpimy i spore ilości wydzielają się też kiedy umieramy i dlatego te halucynacje są podobne (co ciekawe DMT wydzielają też inne zwierzęta, a nawet rośliny). Teoria ta zakłada po prostu że DMT to narkotyk duszy, a w trakcie porodu i śmierci wydzielają się w celu przejścia duszy w ciało i jej opuszczenia z niego. Łączenie kropek. Oczywiście nie ma jak tego udowodnić, ani jak zaprzeczyć. Jest to według mnie nie mniej ciekawe podejście i warte uwagi.
Bardzo szanuje że podchodzisz do wyobrażenia śmierci na równi osób wierzących i niewierzących i wszystko jest poważnie, ciekawie i profesjonalnie z szacunkiem opisane
Nie boję się śmierci samej w sobie, boję się umierania - powolnego niknięcia i męczarni, tego uczucia, że odchodzę i nic i nikt nie jest w stanie tego zatrzymać.
To nie jest tak, że boję się śmierci. Bardziej jest mi przykro z tego powodu, że kiedyś umrę, bo po prostu są w życiu rzeczy (muzyka, podróże, czas spędzony z bliskimi itd.), których chciałbym doświadczać wiecznie. Przykro mi, że kiedyś to się skończy, choć wiem, że mi będzie to już wtedy obojętne ;)
Boję się śmierci, tego nieobecnego, niemającego miejsca stanu nieistnienia i jest to absolutnie irracjonalny lęk.
To nie tak, że boisz się tej śmierci non stop, że co jakiś czas, gdy jest ci nagle zbyt smutno to ten lęk noszony cały czas w sobie nasila się i zaczynasz znów myśleć "o cholera, ja nie chcę nie żyć, to wszystko czego doświadczam nie może się po prostu skończyć".
Boję się pustki, być może pustki tego rodzaju, w którą kiedyś spojrzał Nietzsche, która pożera cię całego, nie zostawiając po tobie nic, ani śladu, tak że cokolwiek w życiu zrobiłeś i z kimkolwiek byłeś związany nie ma już najmniejszego znaczenia. Wszelki ślad znika, twoje ciepło gaśnie, jakakolwiek myśl rozpływa się - być może napawa mnie to szczególnym lękiem, ponieważ wielokrotnie byłem poddawany narkozie przed operacjami i znam dobrze ten stan, wiem jak to jest przepaść nagle, tracąc całkowicie świadomość jak w urwanym filmie.
Strach przychodzi nagle w warunkach dla niego perfekcyjnych, gdy wokół jest cicho, ciemno, pusto - tylko ty i ta nicość, która odpłaca ci się w końcu spojrzeniem i nie chce cię spuścić z oczu. Tak jak się pojawia tak i znika sam z siebie niczym zły sen, pozostawiając po sobie tylko nikłą pamięć o nim i świadomość, iż za jakiś czas nieubłaganie znów wróci, by wyrwać dla siebie skrawek tego życia, na którym tak nam zależy aby tliło się jak najdłużej... To chyba całkiem normalna sprawa - dobrze jest pamiętać o śmierci, by mieć motywację do tego "życia naprawdę"
Pocieszającym w tym wszystkim jest fakt, że energia nigdy nie znika. Ona może zmienić swoją formę ale nie zniknie. My czerpiemy energie z miliardów organizmów które już kiedyś żyły na ziemi, a organizmy po nas bedą czerpały energie z naszych szczątek. Energia jest wieczna poniekąd już jesteśmy wieczni ponieważ korzystamy z energii, z materii która ma miliardy lat :)
Pozwolę sobie to jeszcze uprościć bo niemal cała energia pochodzi z Słońca i częściowo z rozpadu niestabilnych izotopów w jądrze ziemi.
Boję się śmierci, bo nie chcę zostać zapomniany jak cała rzesza innych ludzi. Teraz żyję i mogę coś zmienić w swoim życiu. Mogę kochać, cieszyć się, smucić, starać o coś, poznać kogoś, nauczyć się czegoś czy choćby mieć depresję, ale najważniejsze jest w tym wszystkim, że MOGĘ. Gdy umrę, to już nic nie będę mógł zrobić. Wszystkie ścieżki już się skończyły. Nie masz opcji, już nic nie zrobisz. Ludzie są szczęśliwi, tylko nie ty. Ludzie są zakochani, tylko nie ty. Ludzie mają szczęśliwsze życie niż jakie miałeś ty, ale nic już z tym nie zrobisz. Nadszedł twój czas i musisz przekazać pałeczkę komuś innemu - komuś na kim ci nawet nie zależy. Nie ma cię i już nigdy nie będziesz. Ludzie beztrosko będą żyć dopóki nie nadejdzie ich kolej i sami komuś nie przekażą pałeczki, ale wtedy to już nie ma znaczenia. Nic dla nich nie znaczyłeś, byłeś tylko kroplą w morzu innych zwłok, które w tej samej sekundzie zostały przewiezione do chłodni szpitalnej. Byłeś, jesteś i będziesz nikim i nawet nic z tym nie zrobisz. To jest smutne. Moja babcia zmarła jakiś czas temu i akurat miała taki dość przyziemny charakter. Ona przeżyła swoją młodość. Zakochała się, denerwowała na kogoś, starała się, podróżowała, jadła dobre jedzenie, oglądała telewizję, chodziła na koncerty, a teraz niestety czy tego chce czy nie - musi przekazać pałeczkę następnemu pokoleniu. Już nie opowie nikomu historii, nie pójdzie na zakupy, bo nie żyje. Dlatego boję się śmierci. Nie chcę nie mieć wyboru. Nie chcę nic nie znaczyć dla innych ludzi. Nie chcę, aby ludzie żyli beze mnie. Zbyt dużo mnie już ominęło, aby całe życie tamtych ludzi było jedną z tych rzeczy.
... zeby cie nie zapomnieli ... serio ... za tysiace , milony lat nawet nie bedzie kudzi a ty myslisz by cie nie zapomnili ...dobre.
@@mirek190 Nie to miałem na myśli. Boli mnie to, że nic nie znaczę jako jednostka. Nikt się nie przejmie moją śmiercią poza kilkoma osobami w rodzinie, choć i tak nie na długo, dlatego boję się, że tak już zostanie i umrę jako noname, gdy inni będą się świetnie bawić beze mnie. Dlatego lęk przed śmiercią jest moim aktualnie największym lękiem. Zauważyłem to po śmierci babci, która już nic na tym świecie nie znaczy. Przeżyła coś, urodziła i wychowała kilka osób, a teraz tylko raz na jakiś czas ktoś sobie o niej przypomina i ,,musi patrzeć" jak ludzie doznają szczęścia, którego ona też doznawała jeszcze kilkanaście/kilkadziesiąt lat temu. Omija ją zabawa innych ludzi. Wierzę, że po śmierci jest nicość. Nic nie czujemy, nie odbieramy, nie myślimy, bo nas nie ma. Trudno to sobie wyobrazić, bo nigdy to nas nie spotkało i nawet nie byliśmy blisko, ale właśnie wszystkie te emocje w trakcie życia sprawiają, że czegoś nie chcesz lub czegoś chcesz w stosunku do śmierci.
I niestety raczej nic nie zmienię w stosunku do tego nawet będąc tak popularny jak Ronaldo czy Michael Jackson, także po prostu chcę żyć
@@Dackyy. To popatrz na to z innej strony ....
Raz juz zaistniales to nie ma powodu by instnienie sie ne powtozylo ponownie ;)
Wedlug naszej aktualnej wiedzy nic w naszym wszechswiecie nie jest unikalne czy wyjatkowe by wydazylo sie tylko 1 raz. Nasze uniwersum lubi powtazalnosc.
@@mirek190 Czy ty chcesz mnie przekonać do śmierci? XD Poza tym nie zgadzam się. JA już nigdy nie wrócę jak już pójdę
Ogólnie od jakiś 5 lat, mam raz na jakiś czas ataki paniki albo okresy takie 4 tygodniowe kiedy ciągle myślę o śmierci. Potrafię w nocy wstawać i pierwsza moja myśl to i tak umrę, no i się zaczyna panika. Poprostu się jej boję. Nie mogę ogarnac logicznie jak to może być tak że nas poprostu nie będzie. Tak wiem ze zaraz to ktoś powie ze tak samo jak przed narodziami, ale jednak jest duża różnica bo jednak teraz jesteśmy świadomi i wiemy gdzie to dąży.
Mam podobnie, chyba jedyne co pozostaję to uwierzyć w jakąś wersję potencjalnego życia po śmierci, inaczej nie starczy nam czasu na zwykłe życie tu i teraz. Bycie ateistą, który ma w to wywalone byłoby spoko ale u mnie to nie zdało egzaminu
@@panranash ja się chyba już nauczyłem z tym żyć, czasami nawet udaje mi się olewać te ataki paniki, chociaż czasem najgorzej jest jak jest się wśród ludzi i nagle masz te uczucie ciepła które przeszywa mozg i szyję i musisz się zachowywać normalnie żeby nikt nie zauważył. Potrafi to być bardzo męczące.
Psycholog
Miałam to samo 4 lata temu, pomogło potraktowanie tego jak 'myśli natrętnych'. Dziś wciąż się boję śmierci, ale bez ataków paniki i ciągłego myślenia o tym.
mam tak od skonczenia 7/8 lat gdy zaczelam myslec co to tak naprawde smierc, nie przeraza mnie moment umierania, przeraza mnie mysl o wiecznosci.
Najbardziej boję się tego, że już nie będę wiedziała co się dzieje na świecie, u moich bliskich, że to wszystko mnie ominie. Świat przecież będzie istniał dalej i pójdzie do przodu. Jak również zapomnienia, w końcu wszyscy zapomną o mnie, o moim istnieniu.
Mam trochę podobnie... Ale nie da się żyć wiecznie, kiedyś się zatrzymamy, a czas i świat będzie szedł do przodu, bez nas i naszej świadomości. Co z nami tego nie wiemy, tylu ludzi i stworzeń już odeszlo że to jest częścią życia i normalnością. Smutne jest to że umieramy sami, my jako my jako ja jednostka. Każdy się boi niewiadomego, ale to ponoć nie boli.
Nie boję się śmierci.
Nie chcę by przyszła szybko, bo mam w tym świecie jeszcze wiele rzeczy do zrobienia.
Wielu ludzi którym chcę pomóc.
Boję się jednak życia.
Umierający człowiek jest żywy.
A życie jest często bolesne.
Po śmierć może odemnie zależeć wszystko lub nic.
Nie ma się więc czym przejmować, bo chwilowo mam zadanie jak najlepiej żyć.
ok
@@gddfx8513 wyjdź
@@mariopl777 cry
Podobają mi się Twoje komentarze
Ja się nie boje śmierci, ale boję się, że w swoim życiu nie wykonam wystarczająco rzeczy, które chciałbym wykonać, przed odejściem.
boje sie śmierci, nie dlatego że nie wiem co będzie po niej tylko dlatego że chce dowiedzieć sie wszystkiego o wrzechświecie i choćby zobaczyć inną rozumną cywilizacje, a wiem że z moim krótkim życiem nie będe wstanie tego zrobić
*wiem że z moim krótkim życiem nie będe wstanie tego zrobić*
Za to z drugim i trzeciem krótkim będziesz.
wiele razy zastanawiałam sie co jest po śmierci, mam chyba ze 4 swoje teorie, ale ogladając ten film wymyśliłam kolejną. Być może w czasie śmierci umiera tylko ciało a świadomość w pewnym sensie zostaje, człowiek może w tej swojej pośmiertnej świadomości dalej "żyć", dalej robić codzienne czynności z tą różnicą że zwyczajnie sie już nie starzeje i nie zwraca na to uwagi, robi swoje i nie wie że umarł. Nie wiem jak inaczej opisać moje przemyślenia, może ktoś tu zrozumie o co mi chodzi. Pozdrawiam i życze wszystkim miłego dnia.
To jest powodem dlaczego powstały religię. Lęk przed utratą tego co mamy w tym życiu. Niestety nawet nasza planeta nie będzie trwać wiecznie a tym samym nasze ciała i niestety świadomość.
Powiem tak, bo od pewnego czasu przed snem sobie myślę o śmierci, tak niekontrolowanie. Bo teraz jestem, żyję i mam się dobrze, Ale kiedyś umrę i boję się, co będzie po tym. Boję się, że nie będę mogła posłuchać swojej ulubionej piosenki, nie obejrzę ukochanego filmu i nie zagram w ulubioną grę. Boję się, że po prostu zniknę, nic po mnie nie zostanie, że moja świadomość wyparuje i nie będzie nic
Aktualnie sam mam takie rozterkii mam dopiero 20 lat nikt mi nie umarl ani nic po prostu czuje paniczny lęk przed smiercią nie mieści mi sie w głowie nie istnieć po prostu zbiera mi sie na płaczc jak tylko o tym myślę a tak generalnie mi sie wydaje ze skoro nasz mozg odpowiada za nasza swiiadomosc wiec zgaduje ze razem z jego smiercia i my umieramy i znikamy co jest po prostu przerazajace przez co boje sie spac mam problemy z koncentracja nie wiem sam co o tym myslec
Co jest warty ten Bouq, który wymyślił śmierć? Życie tam trwa nadal, ale jest znacznie gorsze: bez jedzenia i picia, a świętoszki tłuką tysiące lat- np za zabicie komara, za nierozwiązanie trudnego zadania matematycznego, czy chociażby za s ranie. Nie wolno smrodzić. No i pytają o wzory fizyczne, co to jest zaimek, logarytm, partykuła, przyimek, itp. Męki do kwadratu! Dlatego Urban uciekł s tamtąd i teraz straszy w domu. A chcieli go tam kopać w dvpę przez 1000 lat!
Ja boję się śmierci tylko czasem, coś na zasadzie ataków paniki tylko nie do końca. Boję się wtedy tego że nigdy nie zobaczę nieba, nie przejdzie przez moją głowę żadna myśli, nigdy nikomu nie pomogę, nie wesprę i nie dam nikomu porady kiedy będzie mnie potrzebował
A znajomy cygan Lalo boi się, że na tamtym świecie nie ma pracy ;-)
Super film mega szacun profesjonalne podejście, mądre rozkminy dzięki 😌
Przez cały 2021 miałem ataki tanatofobiczne ( przez ok. 2 tygodnie czujesz stres w brzuchu non stop, trzesiesz sie, nie mozesz przestac myslec o smierci, zyciu o smierci itp, nie czujesz apetytu, unikasz ludzi, każda zła myśl rodzi kolejną itp - pętla) jedyne co pomagało to spanie i słuchanie muzyki. Jest to o tyle ciekawe, że po około 2 tygodniach wracasz do normy a podczas samego "ataku" w przeciwieństwie do depresji, tak naprawde nie czujesz że samobójstwo to koniec męki.
Dodam, że od 2019 jestem ateistą.
Słaba sprawa serio, ataki zacząłem mieć w 2020 (sierpien) i ostatni był w październiku 2021. Pojawiały się one raz na 1,5 miesiąca. Od tego momentu zyję szcześliwie.
Kiedyś sobie obiecałem, że nieważne jakby źle się działo w moim życiu, to nigdy nie popełnię samobójstwa, ponieważ kiedyś i tak prędzej czy później umrę. Zawsze los może się odwrócić i możemy doznać równie pięknych i dobrych chwili.
A tak zapytam.. nie przerażała by was myśl o życiu wiecznym? W takim sensie że jest się na tym świecie i NIGDY nie umrzesz? Bardzo dziwne by się wtedy żyło, wiedząc że koniec nigdy nie nadejdzie.
prawdziwa wolność. Każdą niedogodność można przeczekać, idealne życie
Dokładnie tak
Jezu, nigdy nie chciałabym żyć wiecznie
Wyobraźcie sobie mądrość człowieka który żyje tysiące lat :)
Tam nie ma czasu i przede wszystkim
Twojego umysłu
Tam inaczej się odbiera rzeczywistość niż teraz
A mózg jest jak filtr
Podbędziesz się go
Jeśli nie skoczysz dziś, życie i tak się skończy, ból minie tak czy siak. Jednak każda chwila więcej na ziemi może zaprowadzić Cię do iskry szczęścia.
cudowny film ❤️
Myśle że udało by mi się go przekonać, zwłaszcza po tym gdy dał bym mu dużo współczucia i zrozumienia, ponieważ sam choruję na depresję i chorobę dwubiegunową od 13 roku życia praktycznie nie znam normalnego funkcjonowania, dotykałem wiele razy dna i wciąż mam bardzo daleko do normalnego życia, jestem ateistą ale czasem mam wrażenie że ktoś patrzył kiedy 3 razy próbowałem wszystko zakończyć, lecz cudem wykaraskałem się i jestem ❤
Jezu jak byłem mały to tak mocno nie mogłem się pogodzić z śmiercią Żr uwierzyłem w to że stworze robota do którego mój mózg będzie podłączony i dzięki temu będę żył .
Przez jakieś ostatnie półtora roku zmagałem się ze swoją psychiką i permanentnie musiałem liczyć się z tym, że za miesiąc mogę już nie żyć. Nie bałem się, wiedziałem że choćbym się zabił to zrobiłem wszystko co mogłem, ale miałem tremę. Dla mnie jako osoby wierzącej oznaczało to dwa ważne fakty, po pierwsze weryfikację, czy cała moja wiara jest prawdziwa, po drugie jeśli tak, to spotkanie z Bogiem. Chyba nie muszę tłumaczyć czemu tak bliskie spotkanie z niewiarygodnie bliską osobą która wie o tobie WSZYSTKO wywołuje tremę. Z resztą tak jak wspomniałem dawałem z siebie wszystko, co w połączeniu z wiarą sprawiało że miałem dużo ważniejsze rzeczy na głowie niż śmierć - przetrwanie.
Kiedy zacząłem z tego wychodzić uderzył mnie nagły strach. Z ludzkiego punktu widzenia normalne, nagle zacząłem mieć perspektywy na życie, a więc bałem się to stracić. A z czasem zacząłem się do tego przyzwyczajać i oswajać. Więc teraz mogę powiedzieć, że choć w sposób ludzki się tego boję, nie pozbędę się w całości tego jak moje ciało na to reaguje, ale osobiście nie przejmuję się tym zbytnio. Smuci mnie ta perspektywa, to koniec wszystkiego nad czym pracowałem, ale fascynuje perspektywa tego co będzie dalej.
Więc obecny stosunek do śmierci opisałbym jako mieszankę uczuć każdego kto czyta ostatni rozdział Władcy Pierścieni, szarą przystań.
Zatrzymałem film i nie wiem, mam pustkę w głowie. Sam wiele razy chciałem się zabić. Myślę, że podszedłbym do niego/do niej i powiedział: rozumiem Cię. Też wiele razy chciałem to zrobić. Dlaczego chcesz to zrobić? Nigdy nie posunąłem się aż tak daleko.
Nie wiem, czy takie słowa byłyby pomocne... Pamiętam jak kiedyś grałem w Life is strange i był moment, w którym trzeba było uratować jedną postać przed samobójstwem. Pamiętam do dziś emocje, które mi wtedy towarzyszyły, pamiętam, że musiałem bardzo ostrożnie dobierać słowa, żeby nie doprowadzić do tragedii, w końcu pamiętam swoje rozczarowanie, gdy nie udało mi się jej uratować. A to była tylko postać z pixeli, nawet nieistniejąca dziewczyna, której głos podkładała aktorka.
Widziałem też kiedyś genialny film krótkometrażowy na jednym z festiwali. Facet stoi na skraju budynku i jest gotowy skoczyć. Nagle dzwoni do niego konsultantka z banku. Rozmawiają. A potem na bank napadają rabusie. Facet przez cały czas jest na linii. Niestety nie pamiętam tytułu, ale film był genialny.
Kto umrze zanim umrze ten nie umrze kiedy umrze.
Myślę, że nie boję się śmierci, w gorszych momentach wręcz przyłapuję się na myśli że chciałabym nie żyć, mieć spokój, bo życie jest trudne i zwyczajnie męczące. Czego się boję to właśnie tego, że umrę za wcześnie, że nie zaznam tutaj szczęścia, umrę jako człowiek niespełniony.
To nie strach - po prostu chcę już kolejne życie
Uśmiałam się - "będziesz bobrem "
a tak naprawdę jestem ciekawa śmierci i nie mogę się jej doczekać ,co nie znaczy, że chcę już umrzeć - taki paradoks 🤪
to nie jest paradoks
Atomy z których jesteś zbudowana przegrupują się tworząc nowe byty (istoty żywe) i będziesz żyła dalej wielopłaszczyznowo w wielu różnych organizmach. Po kilku inkarnacjach staniesz się znów człowiekiem. Dlatego tak ważne jest, aby pozostawić świat jaki teraz tworzymy w jak najlepszym stanie i by wytworzyć dla przyszłych pokoleń możliwie najlepszy system polityczny, by dobrze im się żyło ponieważ kiedyś będziemy to my. Zostaw po sobie treści pisane, może kiedyś je odczytasz i przypomnisz sobie swoje poprzednie wcielenie. Przekaż sobie w przyszłości wiedzę jaką chciałabyś otrzymać, gdybyś narodziła się na nowo. Stwórz muzykę, której chciałabyś kiedyś słuchać.
Strach jest przed tym, że w tamtym świecie świętoszki tłuką niemiłosiernie. U każdego znajdą grzech.
Boję się być Tarantulą, szerszeniem czy larwą
11:08 Tak, bo to strach przed nieznanym. Nawet jak wiemy że nic po śmierci nie będzie to boimy się tego doznać.
Atomy z których jesteś zbudowany przegrupują się tworząc nowe byty (istoty żywe) i będziesz żył dalej wielopłaszczyznowo w wielu różnych organizmach. Po kilku inkarnacjach staniesz się znów człowiekiem. Dlatego tak ważne jest, aby pozostawić świat jaki teraz tworzymy w jak najlepszym stanie i by wytworzyć dla przyszłych pokoleń możliwie najlepszy system polityczny, by dobrze im się żyło ponieważ kiedyś będziemy to my. Zostaw po sobie treści pisane, może kiedyś je odczytasz i przypomnisz sobie swoje poprzednie wcielenie. Przekaż sobie w przyszłości wiedzę jaką chciałbyś otrzymać, gdybyś narodził się na nowo. Stwórz muzykę, której chciałbyś kiedyś słuchać.
nie boję się śmierci samej w sobie, jedynie boję się tego, że życie dalej będzie toczyło się, ale już beze mnie i nie będzie mi dane doświadczyć wielu rzeczy które mogłyby uczynić moje życie ciekawszym i boję się że umierając stracę szansę na polepszenie życia z którego obecnie nie jestem zadowolona
Jak byłam mała to babcia zabierała mnie na pogrzeby.. Tak mi to znormalniało że sie bawilam... A nieboszczyków się nie bałam... Pracowałam jako pielęgniarka i dużo miałam doczynienia z umieraniem i smiercią.... Myślę że najgorszy jest moment kiedy serce przestaje bić To jest wstrząs... Pozdrawiam🙂
Co bym zrobił? Powiedziałbym to:
"Cześć. Też lubisz patrzeć w dół z takiej wysokości? Przepiękny widok. Poczekaj chwilę przejdę na twoją stronę barierki i pooglądamy razem. Kamyki tam na dole wyglądają na tak drobne, że można by pomyśleć, że to piasek. A wiedziałeś, że kiedy weźmiesz jedno ziarnko piachu, wysuniesz rękę w górę w środku nocy i spojrzysz na te ziarenko piasku to zasłania ci ono miliony galaktyk? To niesamowite, że w momencie kiedy nasz wszechświat jest taki ogromny, to znamy tylko jedną planetę, na której jest życie. Szkoda by było jakby takie dwa unikatowe okazy teraz przestały żyć. Mam na imię Bartek, a ty? Zanim zapytasz to Bartłomiej."
Edit:
"Najpiękniejsze jest to, że śmierć nawet całej ludzkości nic nie zmieni. Wszystko i tak zmierza ku destrukcji. Próbuję cię powstrzymać z samolubnych pobudek. Nie chcę mieć poczucia winy, że nie dałem rady cię ocalić, bo na pewno bym je miał przez to jak działa nasz mózg czy tego chcę czy nie. Przez to jak działa nasz mózg tobie teraz się nie chce żyć. To nie twoja wina, tylko po prostu potrzebujesz się pogodzić z tym z czym nie chcesz, bo uważasz, że to niemożliwe ale ja na przykład kiedyś myślałem, że to niemożliwe abym spotkał na własne oczy osobę, która by miała zaraz popełnić samobójstwo. Daj mi pół godziny na wspólną rozmowę, a potem dopiero skocz jeśli dalej będziesz chcieć."
ej.. to jest piękne
nigdy nie byłem pod takim wrażeniem przez komentarz na yt
Niewiem niby spoko ale z drugiej strony nikt nigdy nie był by wstanie wygłosić takiego monologu xd
@@szufla9813 zdarzało mnie się już w sumie rozmawiać z ludźmi, którzy chcieli zaraz wyrządzić sobie permanentną krzywdę i niby racja, że by się nie wygłaszalo takiej mowy ale jednak metoda na ruszenie obcą osobą jest inna niż na powstrzymanie bliskiej osoby
nie wiem jak, ale ubrałeś w słowa moje myśli kiedy byłem w tamtym momencie materiału (na chwilę zatrzymałem i pomyślałem jak bym się zachował)
to z ziarnem piasku jest piękne i filozoficzne ale o tym to akurat nie pomyślałem
trzymaj się fajnie wiedzieć że ktoś może myśleć podobnie do mnie
Strach przed śmiercią to bardzo rozległy temat. Gdy myślę o śmierci teraz, kiedy jestem w młodym wieku i teoretycznie przede mną jeszcze dużo czasu to nie czuję lęku. Jednak jeśli będę przed obliczem śmierci, jakieś losowe zdarzenie typu wypadek, to pewnie mi się włączy kompletny strach, pomyśle sobie, że przecież mam jeszcze tyle do zrobienia i nie mogę umrzeć. Ta obawa końca życia jest bardzo uzależniona od okoliczności. W styczności ze śmiercią bliskiej osoby myślimy, że życie jest niesprawiedliwie, dlaczego to akurat nam się przytrafia, a gdy umiera ktoś nie związany i o tym usłyszymy, to pomyślimy, że taka kolej rzeczy i każdy kiedyś umrze. Tak naprawdę według mnie nie da się mieć jednego zdania na ten temat, nie da się stwierdzić czy odczuwamy strach przed odejściem czy nie.
20:39 pytanie jest następujące: co to jest "Ja" w kontekście reinkarnacji?
- czy my jesteśmy jakąś duszą, która wchodzi na aplikacje renting'ową która sobie "pożycza" jakieś ciało aż nie umrze, aby przejść do następnego?
- czy może wszyscy jesteśmy jednym i tym samym "Ja", który istnieje poza czasem, i może się objawiać nawet pod postacią 7.8 miliarda obrazów jednocześnie, jednak jako subiektywne doświadczenie dla każdego z osobna?
- a może "Ja" to nasza pamięć, i tym samym zawartę w niej "programy" takie jak nasz charakter, kształtowany przez nasze wspomnienia i przeżycia, czyli chemiczne substancje i elektromagnetyczne mechanizmy?
To co jest rówież bardzo ciekawe, to czy jeśli sklonujemy kogoś, to czy te osoby (będąc identyczne), będą jednym SUBIEKTYWNIE przeżywającym rzeczywistość "Ja"? czy może będą bardzo podobnie myślącymi i wyglądającymi, jednak z własnym doświadczaniem życia jednostkami...
Miejmy nadzieję że kiedyś Transhumanizm odpowię na tę pytania...
PS. Ja uważam że po śmierci nie ma nic: powołując się na brzytwe Okhama, i na moją niewiarę w istnienie rzeczy nadnaturalnych, to uważam że aktualnie obecne przesłanki, najbardziej odpowiadają takiej możliwości... chociaż nie ukrywam, że reinkarnacja brzmi bardzo interesująco...
Przede wszystkim zanim bym cokolwiek wiedział próbowałbym poznać jego motywacje, zwyczajna rozmowa i zrozumieniem. Tutaj przede wszystkim zrozumienie pomaga uświadomienie człowiekowi ze nie jest sam i wciąż są albo znajda się ludzie którym będzie mu zależeć
Brakowało mi takiego kanału. Dziękuje za to co robisz !
Boję się że to co przeszedłem tutaj, miłość i przyjaźń, cała ta piękna otoczka doprowadza do niczego bo po prostu umrę...
Jak zażywałam nielegalne substancje i zdarzyło mi się 'odleciec' to czułam jakby otaczała mnie słodka, ciepła i miękka nicość. Jakbym była gdzieś zawieszona w powietrzu - nic nie czułam, poza tym, że czułam się po prostu dobrze, jakby funkcje życiowe ustały. Przez spory czas wyobrażałam sobie, że tak jest jak się umrze i cieszyła mnie ta myśl. Teraz uważam, że po prostu nic nie ma, nic nie czuję,no bo, lol, nie ma mnie. Że właśnie po śmieci jest tak samo jak przed narodzeniem.
Ja tez wierze w to drugie ale to co sobie wyobrazalas brzmi bynajmniej jak dla mnie bardzo przyjemnie, prosto oraz logicznie. Nie raz sie zastanawialem "no dobra ale skoro zycie jest wieczne to jak niby ta wiecznosc przezyjesz" i to jest odpowiedz na moje pytanie ktora brzmi bardzo fajnie i chyba z tymi wyobrazeniami pojde dalej, w koncu trzeba w cos wierzyc a czemu nie wierzyc w cos co daje ci pewna satysfakcje. Dzieki :D
Jest niebo lol
@@michatarnowski5905 w snach schizofrenika
Czesc, widzię w jak trudnej sytuacji jesteś, może w tych ostatnich chwilach chciałbyś z kimś porozmawiać, byłem w podobnej sytuacji i ja bardzo potrzebowałem z kimś pogadać. Słuchaj, wiem jak się czujesz, nie wiem co skłoniło cie do takiej decyzji jednak mogę przyznać szczerze, że ja też często o tym rozmyślam, myślę więc, że możemy znaleźć wspólny jezyk. W końcu łatwiej jest rozmawiać z osobą z problemami samemu je mając (a przynajmniej ja tak mam).... Dalsza część rozmowy zależała by już od tego co się stało w życiu tej osoby lub jaki ma problem ale jeśli udałoby by mi się nawiazac dłuższą rozmowę to polecił bym mu/jej zadzwonienie na karetke, podał nr na telefon zaufania (z tamtad dowiedział/dowiedziała by się co dalej powinien/powinna zrobić i gdzie sie udać) lub sam poleciał bym mu/jej dobrych psychologów i psychiatrów w Warszawie, którzy mi pomagają/pomogli.
0:36 "Co się stało, powiedz mi". To najlepsze co przychodzi mi do głowy.
W moim przypadku przestałem się bać śmierci po pobudce na chodniku bowiem zostałem potrącony przez auto na zebrze. Te sceny się nigdy nie zapomina - szczególnie moment uderzenia przez auto i późniejszego otwierania oczu, a że wtedy akurat padało to widziałem spadające krople na moją twarz. Są dwie drogi związane z takim przeżyciem - akceptacja albo wyparcie. Lepsza moim zdaniem akceptacja jest akurat z powodu nabrania dystansu do siebie i innych, a szczególnie do biologicznego zegara naszych ciał. W końcu i tak z nas umrze więc skupmy się na tym, co naprawdę chcesz robić.
Każdy dzień to odrobina życia: każde przebudzenie, to odrobina narodzin,
każdy poranek, to odrobina młodości, każdy sen zaś, to namiastka śmierci.
-Arthur Schopenhauer
Ja bym powiedział że ładny widok. Fajnie by było móc codziennie oglądać. Zawsze mozna wyjechac gdzies daleko do malego domku z hodowla i sobie w spokoju zyc
Bardzo ciekawy film mimo że jestem osobą która chciała się zabić kilka razy to boje się tej śmierci bo nie wiem co po niej się dzieje czy poprostu jest koncie nic nie widzimy nie słyszymy czy idziemy do piekła /nieba to moim zdaniem to bardzo filozoficzny temat ale mimo wszystko wszystko to nie do końca strach przed śmiercią a przed tym co po niej się dzieje
Bardzo ciekawy temat, dziękuje za ten bardzo wartościowy film i pytania pozostawione do własnej refleksji ❤️
Nie jestem pewny czy zawsze należy przekonywać żeby nie skoczył. Są sytuacje w których wydaje mi się, że śmierć jest najlepszym wyborem.
Nie znałem kanału, film pojawił mi się na głównej i chyba obejrzę więcej.
Nie boję się śmierci. Boję się tego, czego przez śmierć bym nie zrobiła. Chciałabym ukończyć prestiżowy uniwersytet, znaleźć miłość życia, patrzeć jak moje dzieci chodzą do szkoły... Nie wyobrażam sobie śmierci bez ukończenia mojego życiowego to-do.
EDIT: Chciałabym po prostu w chwili śmierci czuć coś w stylu: to było zarąbiste życie, pa!
Ostatnie dwa odcinki, petarda, to jest kontent którego potrzebowałam. Lubię słuchać ludzi, którzy są ciekawi świata jak ja.
Niesamowity odcinek oglądam 3 raz
Bardzo fajnie opisane są badania zażywania dmt w książce Macieja Lorenca "Czy psychodeliki uratują świat". Polecam
Odpowiedź:
Spytalabym się czemu chce skakać w spokojny sposób. Szczerze to próbowałabym go zrozumieć, albo przynajmniej sprawiać takie wrażenie. Jeśli widziałabym, że chce się wygadać oczywiście czułabym moralny obowiązek, ale tak szczerze wątpię by takie osoby były jakoś szczególnie rozmowne, największy dialog toczy się i tak w ich głowie. No a ludzie są różni, pewnie inaczej zachowuje się samobójca introwertyk i ekstrawertyk. W takiej sytuacji chyba najbezpieczniej udawać kogoś obiektywnego, tak by zyskać zaufanie i samemu nawijać nie przekonywać na siłę by żył, a raczej nakreślić wady zalety no i może trochę więcej powiedzieć na temat wad, co się stanie jak jednak nie uda mu się dobrze zabić. Taka wizja kalectwa, zależności od rodziny albo życia jako roślinka chyba jest najbardziej wymowna.
Powiedziałabym. Hej. Wiem że czujesz że to teraz najlepsze rozwiązanie. Że zdarzyła się w twoim życiu tragedia. Pewnie nie jedna. Też wielokrotnie ciosy jakie zadawało mi życie mnie przerastały. Też nie jeden raz stałam ze śmiercią prosto w twarz z rozpaczy. Ale spójrz. Nadal tu jestem. I mimo że w to nie wierzyłam. Po każdej próbie. Przychodziło coraz jaśniejsze słońce. Złap mnie za rękę. Porozmawiajmy o twoim bólu. Nie daj życiu tej satysfakcji. Że Cię zgniotło. Tak jak i ja mu jej nie dałam
Moją radą byłoby
żeby dał sobie jeszcze tydzień
i potem to zrobił
Bo przecież za tydzień też jest czas
a tak jeszcze coś
porobi przed śmiercią
a za tydzień
można powiedzieć to samo
I potem znowu
Aż w końcu
ktoś się zorientuje
że potrzebował tylko więcej czasu
I tego luzu kiedy
wie że za tydzień może go nie być
I że śmierć zawsze można przełożyć
w czasie
jak najdalej
Ja wierzę w to że każdemu z nas jest to pisane Co ma być i kiedy. W momencie jak się rodzimy to jest już zapisany scenariusz. No chyba że chcemy bawić się w Oszukać Przeznaczenie 😊
Cenie takie temety✨ ten kanał jest złotem na yt 👏🏻✅
Ja mam troche inaczej niż większość. Boję się śmierci, która przyjdzie nagle. Stojąc w kolejce w sklepie, ktoś mnie nagle postrzeli w głowę. Nie będę miał nawet czasu, żeby ogarnąć co sie stało. No i co najważniejsze, wszystko nad czym pracowałem przez całe życie (plany, kariera, marzenia, relacje z ludźmi) pójdzie ze mną do grobu.
Nie będzie życia wiecznego jak nie zaliczycie zgonu
Od dziecka mam napady lęku przez strach przed śmiercią, a dokładniej brakiem dalszej egzystencji, doświadczania świata. Bardzo dobrze pamietam jak miałem kilka lat i przed spaniem wyobrażenia o śmierci pojawiały się notorycznie, a wraz z nimi płacz. Teraz jest mi dużo łatwiej nad tym zapanować i w odpowiednim momencie powiedziec STOP, choć nie zawsze się udaje. Czasem wystarczy mi kilkanaście sekund, żeby wejść tak głęboko, aż pojawia się przytłaczający impuls „uciekaj” - w mgnieniu oka znajduje się kilka metrów od łóżka, a moja świadomość już wie, że pora skończyć o tym myśleć.
To co miało znaczy wpływ na moje zycie, to zmiana strachu w motywacje. Każdego dnia umieram, więc głupotą byłoby ten dzień stracić na coś, co nie sprawi, że będę bliżej moich celów/marzeń. Wiem, że brzmi to banalnie, ale czuje, że odkąd żyje z taką filozofią, to dużo bardziej cenie sobie swój czas i wciągnąłem się w spełnianie swoje marzeń.
Ps: nadal cicho wierzę, że dożyję nieśmiertelności, albo zamienię się w cyborga. Fajnie byłoby umrzeć wraz z końcem istnienia wszechświata, a nie przez jakąś „błahostkę”.
Jak miło (chociaż marne to ukojenie) spotkać bratnią duszę w tej kwestii. Pamiętam gdy jako dziecko dotarł do mnie fakt nieuchronności. Jak budziłem się w nocy i wołałem Mamę. Mamę, która mnie pocieszała, ale ja wiedziałem, że w gruncie rzeczy nie wie i nie ma co powiedzieć. Uzmysłowiłem sobie, że nawet rodzice nie są w stanie dać wszystkich odpowiedzi, co obdarło mnie z poczucia bezpieczeństwa.
Jako już dorosły mierzę się co jakiś czas z tym nagły atakiem myśli. Atak paniki w którym moje ciało potrafi powiedzieć dokładnie tak jak Tobie - "uciekaj!". I biegnę. Zeskakuję z łóżka, biegnę chwilę, ale szybko dochodzi do mnie że ucieczki nie ma.
Myślałem nawet żeby pójść z tym na terapię, ale zawsze sobie myślę, że przecież nie ma takiej rzeczy, którą ktoś mógłby mi powiedzieć. Nikt z ludzkości nie ma na to lekarstwa, jedynie jego pozory. Odżegnywanie się, które szeroko jest opisane w TMT (teory of terror management) a ja jako tako sobie z tym radzę...
Często myślę sobie, że te moje przebudzenia to jest zupełnie jak przypadkowe nocne pobudki. Przebudzisz się ze snu o 2 w nocy (w młodym wieku) to cieszysz się, że jeszcze tyle spanka. Obudzisz się o 4 (w średnim wieku) to wciąż się cieszysz, ale już jakoś ciężko z myślą, że niedługo będzie trzeba wstać. Pobudka na półgodziny przed budzikiem (starość) to musi być dziwne doznanie, ale i w końcu ja tego doświadczę.
Również mam nadzieję, że dojdzie do jakiegoś przełomu i będę miał szansę na nieśmiertelność (pozorną, do czasu) lub chociaż znaczną długowieczność. Niektórzy się dziwią, po co żyć tak długo. Przecież życie to taka przyjemność. Tyle można się nauczyć, tyle można zrobić. Teraz muszę wybierać i ograniczać się. Bo przecież nie pójdę już na drugie, trzecie studia. Nie zmienię kompletnie branży dwu, trzy, czterokrotnie. Ba, nie przeczytam wszystkich książek i filmów które już są na mojej liście do obejrzenia. Nasze 70-80 lat jest tak śmiesznym wynikiem... Tak druzgocącym i okrutnym zakładając że to wszystko co jest nam dane.
Obawiam się, że przyszłe pokolenia będą nam się dziwić, tak jak my się dziwimy poprzednim i ich praktykom medycznym. Jak to? Można było tak żyć, obawiając się naturalnej śmierci? Dziwne...
Już jesteś nieśmiertelny, ale nie zdajesz sobie z tego sprawy. Atomy z których jesteś zbudowany przegrupują się tworząc nowe byty (istoty żywe) i będziesz żył dalej wielopłaszczyznowo w wielu różnych organizmach. Po kilku inkarnacjach staniesz się znów człowiekiem. Dlatego tak ważne jest, aby pozostawić świat jaki teraz tworzymy w jak najlepszym stanie i by wytworzyć dla przyszłych pokoleń możliwie najlepszy system polityczny, by dobrze im się żyło ponieważ kiedyś będziemy to my. Zostaw po sobie treści pisane, może kiedyś je odczytasz i przypomnisz sobie swoje poprzednie wcielenie. Przekaż sobie w przyszłości wiedzę jaką chciałbyś otrzymać, gdybyś narodził się na nowo. Stwórz muzykę, której chciałbyś kiedyś słuchać.
"Nie na tym polega wiara, jeżeli wierzysz w życie wieczne to nie potrzebujesz dowodów, a jeżeli nie wierzysz no to te cię nie interesują"
Błąd fałszywej alternatywy, wykluczający niezdecydowanych i np. scjentystów którzy będą wierzyć w to, co wykaże nauka.
Inna sprawa to całe założenie szukania dowodów, a nie po prostu badania rzeczywistości wokół nas.
Czyli wierzysz? Teza , wyklucza założenie w tym komentarzu
Mój stosunek do śmierci zmienił się od kiedy urodziłam dzieci. Od tego czasu już tak nie ryzykuje ,dbam o bezpieczeństwo moje i bliskich.
Kiedy na początku zapytałeś co byśmy powiedzieli samobójcy, przypomniał mi się pewnej filmik, który
oglądałam kilka lat temu. Nie pamiętam ani tytułu, ani autora ale sama treść mocno wpadła mi w pamięć.
Filmik był o samobójcy, który przed odebraniem sobie życia przypadkowo wpadł w rozmowę
z niewidomym od urodzenia panem.
Owy niewidomy pan zadawał chłopakowi różne pytania, niby takie podstawowe ale dla niego niezrozumiałe.
Np. jak wyglądają dane kolory? Co to znaczy, że jest jasno? Co to znaczy, że woda jest przezroczysta?
Chłopak spędził skoro czasu by wytłumaczyć mu jak najlepiej a po koniec rozmowy, niewidomy zapytał niewidomego
czy coś z tego zrozumiał, na co on odpowiedział, że nie ale bardzo mu dziękuję, że pokazał mu świat z tak pięknej, niewyobrażalnej dla niego perspektywy. Dlatego od razu po tym pytaniu myślę, że w takiej sytuacji podeszłabym i starała się porozmawiać z tym człowiekiem o tym co widzi. Zaczepiłabym temat widoków, gdyż pewnie z mostu byłyby one przepiękne. Mogłabym poruszyć temat nieba, gwiazd, planet. Cały wszechświat jest dla nas niewyobrażalny a jednak tak prawdziwy. Być może woda pod nami odbijałaby przepięknie światło nadając uroku widokom. Rozmowa o tym, co jest wokół nas piękne, ile niby zwykłych a ciekawych rzeczy nas dookoła otacza. Nie chciałabym poruszać tematu, który skłonił tego człowieka do próby - zamiast rozdrapywać rany starałabym mu jakoś udowodnić, że czasami czarno-białe też jest kolorem.
A jeśli chodzi o ogólny temat odcinka to bardzo się cieszę, że poruszyłeś ten temat! Dla mnie osobiście
jest on naprawdę intrygujący a gdy oglądam twoje filmiki czuje się, jakbym przegadała z tobą cały
temat od początku do końca :D. Dodam jeszcze, że śmierć pewnie nie byłaby taka intrygująca gdyby
nie spotykała każdego i fakt, że nie wiadomo co jest po, póki się samemu tego nie "przeżyje".
Strach przed własną śmiercią to strach przed końcem/pustką/odejściem w niepamięć wiekow dla ateistów
nieznanym dla wierzących gdyż jest to sprawdzian tego czy to prawda
Bzdury. Nie dziel tak ludzi.w oblicze śmierci wszyscy są równi
"Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz" To prawda ale dusza jest nieśmiertelna. Bać swojej śmierci się nie boje bo jak to powiedziałeś "sąd ostateczny i siup do Bogu" (Tak, jestem 🦾wierzący, no powiedzmy że tak sobie to wyobrażam), boje się co się wydarzy po mojej śmierci. Kiedyś każdy umrze. Smuci mnie fakt że nie da się zrobić wszystkiego. Nie dowiem się za swojego życia kiedy uda nam się polecieć na inny układ słonecznym itd.
Miłego wieczoru :)
Dowiesz się w kolejnym wcieleniu.
Totalny film, rzadko mi się chce komentarze pisać ale tutaj muszę zrobić wyjątek
Dziękuje za ten film
Bardziej boję się pochowania żywcem. Co do śmierci, żal mi relacji, które się urwą, kiedy umrę i np. nie zdążę komuś powiedzieć czegoś, co powinien ode mnie usłyszeć.
Jako niedoszły samobójca po 3 (na szczęście) nie udanych próbach powiem, że pewnie starałbym się jakoś zakomunikować. Zadałbym najgłupsze pytanie na świecie, "czy wszystko okej" i powoli jakoś sprowadzałbym tą osobę do wyjaśnienia swojego problemu próbując przy tym złapać jak najwięcej czasu, by przy okazji pomyśleć na trzeźwo, bo taka sytuacja jest jednak cholernie stresująca. Myślę, że zacząłbym po prostu podawać rozwiązania, zaproponowałbym jakąś dłuższą rozmowę gdzieś indziej czy pomoc. Nie wiem, czy tak bym się dokładnie zachował w końcu to jednak sytuacja w której ktoś może zaraz na moich oczach stracić życie, ale wiem też, że nie ma innego sposobu niż rozmowa i komunikacja, bo próba podejścia do takiej osoby i przytrzymania jej, by nie skoczyła ta coś, co w 99% zakończyłoby się tragicznie.
Jeszcze co do strachu przed śmiercią, to tak jak 3/2 lata temu się jej nie bałem, bo w końcu "nie może być gorzej", tak teraz, gdy nawet pomyślę by to skończyć, pojawia mi się w głowie myśl "a co potem?" co z moimi bliskimi, co się ze mną stanie po śmierci. Fakt tego, że idę w nieznane, a po tej tajemniczej śmierci może być dosłownie nic lub wszystko, odrodzenie, piekło, niebo czy jeszcze 100 różnych innych scenariuszy. Ja jeszcze nie jestem psychicznie przygotowany na żadną z tych opcji. Z jednej strony zdaję sobie sprawę z faktu, że śmierć jest nieunikniona, jednak z drugiej jednak dalej mam wrażenie że dotyka mnie syndrom nieśmiertelności, w końcu nie skończyłem nawet 18, więc "do tego jeszcze daleko". Tak czy siak ten sam fakt że człowieka po prostu z dnia na dzień może nie być, że więcej go nie usłyszysz, nie zobaczysz, i nie dasz rady pożegnać się po raz ostatni jest straszny i przytłaczający. Kruchość ludzkiego życia jest niewyobrażalna.
Co z bliskimi - odpowiedź: Całe życie żyliby w smutku, bladzi i chodziliby na twój grób szlochając. Wiem z doświadczenia, bo widziałem matkę mojego kolegi.
Co z życiem po śmierci - odpowiedź:
Samobójstwo nie ma sensu jest tylko przedłużeniem cierpienia i trwaniem w cyklu nieszczęścia. W kolejnej reinkarnacji będziesz przeżywać te same nieprzepracowane emocje, aż do skutku czyli, aż sobie z nimi nie poradzisz. Atomy z których jesteś zbudowany przegrupują się tworząc nowe byty (istoty żywe) i będziesz żył dalej wielopłaszczyznowo w wielu różnych organizmach. Po kilku inkarnacjach staniesz się znów człowiekiem. Dlatego tak ważne jest, aby pozostawić świat jaki teraz tworzymy w jak najlepszym stanie i by wytworzyć dla przyszłych pokoleń możliwie najlepszy system polityczny, by dobrze im się żyło ponieważ kiedyś będziemy to my. Zostaw po sobie treści pisane, może kiedyś je odczytasz i przypomnisz sobie swoje poprzednie wcielenie. Przekaż sobie w przyszłości wiedzę jaką chciałbyś otrzymać, gdybyś narodził się na nowo. Stwórz muzykę, której chciałbyś kiedyś słuchać.
idealny film przed winikami z matur
Trzymam kciuki za zdaną, ja obawiam się polskiego
@@chropowaty4632 ja tez
tez nw czy zdam polski, ale cale szczescie na magazynie nie potrzeba matury xD
Nie boje sie tego ze nie bede zyl, tylko boje sie momentu umierania, szczegolnie jakiegos makabrycznego w stylu wypadku.
Boje sie rowniez smierci przedwczesnej i niespodziewanej, ze nie zdaze zrealizowac swoich celow, nie zostane zapamietany tak jakbym chcial byc zapamietany, nie spelnie swoich marzen. Nie balbym sie np smierci lezac na lezaku w slonecznej Barcelonie, sluchajac ptakow i wiedzac ze jestem czlowiekiem spelnionym
Nie boję się śmierci, boje się czasu i tego że nie wykorzystam mojego życia w pełni. Nie wierzę w nieba, piekła, reinkarnacje etc. wierzę że po śmierci jest to co przed narodzinami-czyli nic, co jest bardzo optymistycznym scenariuszem, ponieważ w chwili kiedy umrę nie będę sobie zdawać sprawy że nie żyję.
Reinkarnacja jest faktem. Atomy ulegają przegrupowaniu tworząc nowe organizmy.
Odpowiedź do pytania:
Powiedziałbym: Czekaj! Poczekaj chwilę, popatrz, posłuchaj. Posłuchaj szumu rzeki, popatrz na ten widok. Chcesz to zostawić? Przecież jest tyle pięknych rzeczy dla których warto żyć. Chociażby widok słońca o poranku, czy letnia mgła o zmierzchu. Szum lasu, powiew świeżego wiatru, ciepła kołdra w zimie. Wszystko co sprawi że się uśmiechniesz, jest powodem dla którego nie warto skakać. Nie wiem co Ci się stało, ale wiem jedno: Jeżeli teraz skoczysz, zostawisz wszystko co sprawiało Ci szczęście. Nawet te najmniejsze rzeczy. Uwierz mi, nie warto. Proszę, przejdź na drugą stronę barierki.
Myślałam, że nie boję się tego tematu, ale po obejrzeniu filmu mam ciary na plecach.
Jestem agnostyczką. Mimo wszystko myślę, że ta tajemnica śmierci jest bardzo piękna.
Nie ma żadnej TAJEMNICY ŚMIERCI ! Jest ona opisana w Piśmie Świętym.
@@wiesiawojtkowska prawda
@@kotowskiGames dzięki.
Czy ty też czekasz na życie wieczne na ziemi?
@@wiesiawojtkowska Na ziemi?
Nie, czekam na życie wieczne w niebie
@@kotowskiGames czy wiesz co jest napisane w tych wersetach: Mateusza 5:5 i Psalm 37:29, Objawienie 21:4? To tylko niektóre z wersetów mówiących o życiu wiecznym na ZIEMI.
Myślę że śmierć jest tematem tabu z prostej przyczyny, ludzie nie tyle że nie umieją o tym rozmawiać ale ludzie celebrują bardziej życie tu i teraz, śmierć jest takim ciężkim do rozmowy tematem ponieważ ludzie w jakimś stopniu są świadomi że życie jest krótkie i najczęściej chcą cieszyć się teraźniejszoscią.
Myślenie o śmierci i tak nas czeka na starość, na co dzień nie myśli się o śmierci bo codzienność nas zajmuje.
Kiedyś każdy z nas umrze i jedynie co można wtedy zrobić to (cytując historię o trzech braciach z filmu "Harry Poterr i isygnia śmierci cz.2) Pozdrowić śmierć jak starego przyjaciela i odejść z nią do innego świata jak równy z równym.🤔
Pozdrawiam.🙂
Aż mnie ciarki przeszły :)
Spytałabym go o najlepsze wspomnienie z życia i czy nie chcialby go juz nigdy powtorzyc
Mówię do niego: Poczekaj! Mogę jakoś Ci pomóc, porozmawiać z Tobą.
Takie coś mi pierwsze przyszło do głowy.
"no dobra masz racje poczekam, wsm wyjebane w to samobojstwo chodz na papieroska pogadac lol"
@@b0ieque może to i trochę banalne, ale myślę że ten ktoś mógłby być właśnie bardzo samotny. Kto wie, może by go przekonał.
Dla wszystkich zainteresowanych tematem oraz badaniami w tym temacie polecam "Na krawędzi zaświatów" Krzysztofa Borunia z 1999r. Cała książka to przegląd wyobrażeń o tej drugiej stronie teologów, spirytualistow a kończąc na kultystach. Z powodu tak dawnego wydania badania tam przytoczone próbujące wyjaśniać fenomeny takie jak OB mogą być "stare" lecz fajny wstepniaczek do dalszych rozważań. Audiobook dostępny na audiotece
Myślę, że ktoś, kto chce się zabić, wcale nie chce już żyć (wiem, wiem, jestem geniuszem), wcale nie chce ratować innych przed śmiercią, więc dlaczego miałby nie skakać? Ja bym się go zapytała, czy nie boi się, że śmierć, to wcale nie koniec. To dopiero przykra niespodzianka. Jest Ci tak źle, że chcesz przestać istnieć, więc kończysz ze sobą, a potem okazuje się, że ból, który czułeś, żyjąc, to śmieszna drobnostka, bo "po drugiej stronie" czeka na Ciebie coś o wiele gorszego, od czego nie ma uwolnienia.
Podszedłbym do barierki najlepiej pare metrów od niego. Oparł się jakbym oglądał widoki i zapytał czemu chce to zrobić. Gdyby już mi odpowiedział odpowiedziałbym że często lubie patrzeć w horyzont lub na panorame miasta aby sie zatrzymać i pomyśleć nad wszystkim. Zawsze mnie to bardzo uspokaja i wzrusza przypominając że są momenty i ludzie dla których jednak warto żyć.
Twój najlepszy odcinek! Uwielbiam!
Fajne te twoje podejście :D i miło się słucha, gdy przygotowałeś sporo interesujących konkretów :D
W tym temacie, imponującym i po części przerażającym faktem jest, że każdy z nas może uzyskać odpowiedź na to najbardziej enigmatyczne pytanie ludzkości, czyli co dzieje się po śmierci, w zaledwie kilka chwil (niestety na razie tylko w jeden sposób), oczywiście biorąc pod uwagę, że nasza świadomość z nami wtedy zostanie. Wszelakie bliskie, zmarłe osoby, które żyły kiedyś wśród nas, mają już te odpowiedź, a uzyskanie jej przez nas obecnie żyjących to również kwestia czasu. Co więcej, na całym świecie co kilka sekund ktoś odwiedza zaświaty, co już w ogóle nadaje jakiegoś absurdalnie tajemniczego klimatu całej sprawie. Nie wiem do końca jak to opisać, ale jest to nawet piękne, że nikt z nas się z tego nie wywinie i każdy się dowie, a żyjąca ludzkość w dalszym ciągu będzie się głowić, aż w końcu również, pojedynczo się przekona. Jakkolwiek mogłoby to kogoś pocieszyć, to tkwimy w tym razem xD i oby Grubson miał racje
Dobrze napisane
Śmierć nie jest ani trochę enigmatyczna. Wiemy już od dawien dawna co jest po śmierci ale po prostu niektórym ludziom jest trudno to zaakceptować że nie ma życia po śmierci. Po prostu przestajemy istnieć i tyle.
@@lolasty798 to twoje przekonanie, ewentualnej sfery duchowej nie jestesmy w stanie obalic na zaden sposob
@@jelon27 "Nie ma dowodu na nieinstnienie życia po śmierci więc na pewno takie owo jest" tak? To typowy błąd logiczny. Tak samo jakbym powiedział że reptilianie na pewno istnieją ponieważ nie ma dowodów że tak nie jest. Natomiast nie ma żadnego dowodu żeby coś tak absurdalnego jak życie po śmierci istniało. Naukowcy już od dawna przeprowadzają badania na ten temat i nie znaleźli nawet żadnej poszlaki. Skoro nie ma dowodów na istnienie czegoś takiego to czemu w ogóle mamy w to wierzyć?
@@lolasty798 po prostu nauka nie jest w stanie zweryfikowac, ze na pewno po smierci nie dzieje sie kompletnie nic. Nie trzeba w to wierzyc, ani nie daje to zadnej pewności o istnieniu swiata niematerialnego, ale nie mozna takowej opcji wykluczyc
Jeśli chodzi o śmierć to przeżyłem... Byłem w Syrii, zostałem postrzelony i umarłem na 20 sekund, widziałem ciała swojego oddziału i świecące kule z nich wylatujące... Wtedy zostałem 'obudzony'...
Dla mnie sen jest takim jakby przygotowaniem do wiecznego snu, tj. śmierci właśnie, jak się ją inaczej nazywa. Bo "sny" pamiętamy raczej te, które były tuż przed naszym obudzeniem, a co czułeś w samym środku swojego spania? No właśnie, tego nie pamiętamy, podobnie może być ze śmiercią. Czyli znów, nic o niej wiemy, bo to wieczny sen, świadomość gdzieś tam zostaje a z czasem znika,,,
Ja bym nie przekonała typa co chce skończyć z mostu, tylko bym go sama popchnęła go.
Bo lubię rytualne sudoku i spadanie z rowerków górskich.
Bać się śmierci - to całkiem normalne, dlaczego? Bo nikt tak naprawdę nie wiem co jest po śmierci i raczej się nie dowiemy, a w moim przekonaniu nie ma nic tzn. zniknę, to straszne, że mnie nie będzie, moja świadomość i moje myśli znikną, wszyscy o mnie zapomną, co prawda mogą pamiętać długi czas, w końcu słyszymy o ludziach co żyli "przed naszą erą", ale ziemia, wszechświat, kiedyś zniknie, w końcu wszyscy zapomną, moje życie jest przypadkowe, zupełnie bez znaczenia, kiedy patrzę na to z takiej właśnie perspektywy, no więc śmierć: i co za tym idzie: czy moje życie ma w ogóle jakiś sens, propozycja życia wiecznego w niebie jest szalona: jak to ma wyglądać, po co mam być w niebie, przyjemności do końca życia, PO CO???? Śmierć jest dla mnie straszna też, kiedy myślę o takiej śmierci ze starości, to przerażające jak się starzejemy, cierpimy, niewyobrażalnie cierpimy i umieramy. W każdym razie, najbardziej boje się, bo nie wiem co będzie po śmierci, a kiedy myślę o śmierci to od razu zaczynam myśleć o sensie życia w ogóle i to mnie przeraża, że nie wiem po co, dlaczego i wtedy mi się wszystkiego odechciewa, dlatego wolę o tym nie myśleć :)
Atomy z których jesteś zbudowana przegrupują się tworząc nowe byty (istoty żywe) i będziesz żyła dalej wielopłaszczyznowo w wielu różnych organizmach. Po kilku inkarnacjach staniesz się znów człowiekiem. Dlatego tak ważne jest, aby pozostawić świat jaki teraz tworzymy w jak najlepszym stanie i by wytworzyć dla przyszłych pokoleń możliwie najlepszy system polityczny, by dobrze im się żyło ponieważ kiedyś będziemy to my. Zostaw po sobie treści pisane, może kiedyś je odczytasz i przypomnisz sobie swoje poprzednie wcielenie. Przekaż sobie w przyszłości wiedzę jaką chciałabyś otrzymać, gdybyś narodziła się na nowo. Stwórz muzykę, której chciałbyś kiedyś słuchać.
-to tylko chwila, a życie to zlepek chwil. Nie wybaczysz sobie jeśli ta chwila będzie twoją ostatnią a ja nie wybaczę sobie jak ta chwila będzie moją najgorszą
Jako osoba z bipolarem, byłbym po prostu szczery. Nie mówiłbym że życie nie ma sensu itd. a raczej przedstawiał je jako taką wędrówkę niczym legendarni samuraje. Po mimo ogromnego doświadczonego bólu, dalej warto żyć, czasami przez najgłupsze powody. Wydaje mi się, że takie osoby po prostu potrzebują zrozumienia a nie nagłego pocieszenia (oczywiście wszystko pisane z moich doświadczeń i przemyśleń xoxo)
Też uważam że tutaj zrozumienie > pocieszanie
Śmierć jest bardzo osobistym procesem gdyż wiesz że zaraz odejdziesz bardzo dobrze o tym mówi film" ostatni pociąg do auschwitz" gdzie ludzie wiedzieli ze jadą na śmierć