Wall-E (2008) and "The Last Men" according to Nietzsche [ft. Urszula Dobrzańska]

Поделиться
HTML-код
  • Опубликовано: 18 сен 2024

Комментарии • 8

  • @beatap3335
    @beatap3335 4 месяца назад +4

    pomocne byłoby w życiu rozwijanie czujności tzn samoograniczenia korzystania z cywilizacji na rzecz korzystania z przyrody.Ludzie kiedyś musieli włożyć wiele wysiłku żeby przezyć fizycznie a my musimy włożyć wiele wysiłku żeby przeżyć duchowo, w tym sensie stare ,,róbmy swoje"" jest aktualne. , jest podjęciem odpowiedzialnosci. Dziękuję Panu .

    • @valicki
      @valicki  4 месяца назад +4

      Właśnie czytałem książkę "Eliksir Hofmanna. LSD i Nowe Eleuzis" i Pani komentarz mocno skojarzył mi się ze słowami Alberta Hofmanna: "Przeżyłem tyle lat [w momencie udzielania wywiadu około 100] i nie noszę okularów ani aparatu słuchowego. Wydaje mi się też, że mam wyczulony słuch na głos natury. Dlatego pozostaję sceptyczny odnośnie rozwoju technologicznego. Zachwycamy się zdobyczami techniki i przegapiamy cuda natury. Okopujemy się i obudowujemy nasze zmysły technologią. Czuję się dobrze w przyrodzie, a nie w świecie przepełnionym technologią. Uważam, że to jedna z poważnych pomyłek świata współczesnego. Wyobcowaliśmy się z tego, co istnieje, z tego, co zostało nam dane, przestaliśmy to dostrzegać i coraz bardziej pogrążamy się w zagadnieniach techniki. Pewnie już dawno bym umarł, gdybym musiał mieszkać w mieście".

    • @zabity
      @zabity 4 месяца назад +2

      ​ @valicki a jednak Hofmann mówi to po całym żywocie korzystania z technologii, choćby do wytworzenia substancji, która, niewykluczone, doprowadziła go do tej myśli. zdobycze techniki poszerzają spektrum naszego zachwytu, dzięki nim mogę patrzeć w kosmos, wiem w ogóle o kosmosie, albo przenieść się daleko daleko hen i podziwiać to o czego istnieniu wcześniej nie miałem nawet pojęcia. nie bez powodu mówi się że filozofia narodziła się w czasach pokoju, człek zajęty sztuką przetrwania nie ma czasu na docenienie natury, ba, zniszczy ją bez zamrugnięcia, owinie sobie wokół palca i zje, w najlepszym razie zje po uprzednim wykonaniu odpowiedniego rytuału. tu mi się jeszcze nasuwa wniosek z Pianoli Vonneguta (pominę spoiler).
      idąc dalej pojawiają się pytania o definicje: czym jest natura a czym technologia. to drugie zaczyna się od kija w łapie a to pierwsze od zderzania cząstek. technologią są moje oczy w których odbija się żuczek na korze drzewa a naturą moją jest synteza i dążenie do minimalizacji zagrożenia, kiedyś groził mi niedźwiedź jutro może nie będzie mi groził głód, fizyczne obrażenia i starość. czym wtedy będzie się zajmował umysł?
      proszę spojrzeć, wszechświat doszedł od cząsteczki wodoru do rozklekotanych gigantycznych faerii cząsteczkowych myślących o odrzuceniu ciał na rzecz jakiegoś bytu cyfrowego, ewentualnie stojących na skraju bycia zastąpionymi przez istoty złożone z nowych zestawów cząsteczkowych, coś kompletnie innego. co musi sobie myśleć ten biedny wodór o takim, dajmy na to, unununium czy dietyloamidzie kwasu 2-bromolizergowego? ja natura, oni sztuczni? czy może wszystko natura drzewo ptaszek czarna dziura asfalt bomba atomowa guma turbo.
      ciało ludzkie, jako że wydobyło się z tego piachu, jest ściśle z nim związane i do gapienia się w ekran monitora niezbyt nawykłe jeszcze, toteż ulega stopniowej degrengoladzie, natomiast umysł ludzki, cóż, zawsze istnieli idioci i geniusze w tym samym czasie, mimo tego sławnego twierdzenia że trudne czasy generują twardych a łatwe słabych, jeśli tak, to nasze czasy są trudnołatwe, jak każde, a nasze umysły skłonne do uproszczeń/generalizacji. gatunki wymierają i uważamy to za względnie naturalne a jakoś upadek rodzaju ludzkiego jawi się nam jako porażka. przypominam że jesteśmy pierdnięciem w skali wszystkości, być może efektem prób tej wszystkości odpowiedzenia na zasadnicze pytanie, o ile jakakolwiek teleologia tu zachodzi, w każdym razie wniosek jest taki, że tak jak nieskończoność może być duża i mała, tak prawda kryć się może i w nieskończenie małej a syntetycznej śrubce i w kompletnie naturalnym odchodzie ludzkim na środku chodnika a na nim muszce i bzyczeniu jej skrzydełek radosnym. nie będzie żadnego ululania człowieka, jeśli sam sobie całkowicie blokujących dalszy byt toksyn na głowę nie spuści i o ile ta planeta będzie trwała to i on trwał będzie w cyklu odradzania się i popychania kwestii nieco dalej aż być może zrozumie że nie jest pępkiem świata i może wcale nie jest skonstruowany odpowiednio by ów bezmiar zrozumieć.
      na koniec metafora rozwoju jednostki człowieczej nałożona na rozwój całokształtu ludzkości - za młodu człek buńczuczny i rzutki, na starość tężeje a dawne podniety jawią mu się jako nudy, w głowie pełno śmiecia, sto tysięcy przygód, może by tak w końcu siąść na dupie, zwolnić, nie emocjonować się tak, odpuścić? może już nie czas na rzeczy dawne a czas na coś innego? ostatecznie trud jest zbiorowy i buduje się cegiełkami przypadkowo/celowo dokładanymi przez wieki i ręce losowe, toteż zdolność mego mózgu jest funkcją całości i mogę kompletnie nic nie robić a zostać bohaterem bo czas najwyższy - czy nadczłowiek Frydrisia będzie efektem ciężkiej swej własnej pracy wynikłej z ciężkich realiów czy efektem ewolucji co nic kompletnie do gadania nie miał w tej sprawie swego zaistnienia.
      podsumowując, więcej niuansu, a jak jest trudno to źle i jak łatwo to też, samsara, człowiek nie jest jeden tylko mnóstwo go i wciąż nic nie wiadomo o wszechświecie, fajnie że jest cywilizacja bo można mieszać mango z cebulą a jak się skończy to się ją zrobi na nowo chyba że się nie będzie już dało.

    • @valicki
      @valicki  4 месяца назад +2

      @@zabity Wielkie dzięki za tak interesujący, wyczerpujący komentarz. Być może człowiek jest istotą z natury sztuczną, potrzebującą "technologicznych rozszerzeń". W zasadzie przemawiały do mnie koncepcje filozoficzne, które coś takiego implikują - np. uwagi Gehlena o człowieku jako "istocie wybrakowanej", która na różne sposoby się uzupełnia (stąd ma potencjał do wytwarzania technologii). Osiągnięcia technologii oczywiście są imponujące, tutaj nie ma nawet nad czym debatować. Mimo wszystko zgadzam się z Hofmannem, który pisze, że "obudowujemy zmysły" technologią. To trochę tak, jak z obsesją robienia zdjęć, która pogrąża nas w stanie półprzytomności, redukując naszą zdolność patrzenia. Według mnie to realne zagrożenie, na które powinniśmy uważać. Pewnie nie chodzi tu o to, żeby rezygnować z technologii, oczywiście sam Hofmann z niej korzystał - masz rację. Ja to bardziej postrzegam w taki sposób: gdy na co dzień lekko się garbię, co jakiś czas muszę sobie przypomnieć, żeby ściągnąć łopatki. To taki moment korekcyjnej autorefleksji. Autorefleksji, która pewnie powinna być osadzona w szerszym kontekście filozofii natury. Rzeczywistość jest skomplikowana, wielopiętrowa, człowiek jest uwikłany w wielorakie problemy, dylematy. Ale możemy dosłownie na własnej skórze odczuć, że jesteśmy częścią natury i natura potrafi rozstrzygać (a może lepiej - rozpuszczać/unieważniać) pewne problemy na drodze ponadindywidualnej, ponadrefleksyjnej. Innymi słowy, czasami wystarczy wyjść na słońce, poddać się promieniom słonecznym - aby poczuć się lepiej, aby ogląd świata naturalnie się zmienił. Wydaje mi się, że Hoffman stara się przypominać nam właśnie o czymś takim. To niby banał, ale nie do końca - on opisuje scenki laborantów kręcących się w sterylnym laboratorium, którzy sprawiają wrażenie, jakby byli przesadnie "usztuczneni", oderwani od czegoś naturalnego, co zapewnia nam życiodajną energię. Według mnie takie ryzyko faktycznie istnieje. Co na pewno nie unieważnia Twoich rozważań na temat problematyczności samego rozróżnienia natura/technologia lub natura/kultura.

    • @zabity
      @zabity 4 месяца назад +1

      ​@@valicki podoba mi się analogia łopatkowa i uwaga o roli natury w rozwiązywaniu problemów. człek jest skłonny odpływać w dygresje i kończyć marnie na manowcach nader często. wmawiając sobie po drodze że wszystko jest ok albo że wszystko jest źle (w obu przypadkach można sobie pozwolić). rozumiem że Hofmann polemizuje z koncepcją rozwoju idącego w kable i podzespoły, czy rozwoju w ogóle. oto jest zagwozdka wszechświatowa - po co w ogóle było się ruszać jakkolwiek skoro stan prastazy (tego co było przed byciem w ogóle) musiał być cudownym spokojem, aż tu nagle bum i niekończące się rozdrabnianie i komplikowanie - po co? jeśli można być szczęśliwym zamrożonym w czasie bytem otoczonym tym co było od zawsze po cóż się kusić na ten cały rozwój? być może nie można. paranoja wszechświata zdaje się odbijać w człowieku. lubię na niego patrzeć jako na zlepek kilku cząstek ( z tego miejsca polecę film Photon ), który wygrzebał się z piachu i próbuje coś tam ogarnąć (z tej perspektywy Gehlen musiał mieć rację). fast forward miliony lat i mamy już bardzo skomplikowany mechanizm, który mnóstwo funkcji sobie zautomatyzował i wyłączył z udziału świadomości, np. oddychanie (nie wspominając o całym tym biotałatajstwie podróżującym w nas na gapę, a bez którego padlibyśmy trupem). historia jego rozwoju to sekwencja syntez i redukcji, zatem być może trzeba się pogodzić z tym że by trwać w tym pęczniejącym świecie będziemy musieli pewne chwalebne oczywistości odrzucić/pominąć/unieświadomić - takie np. poczucie szczęścia?
      owszem, wyjście na słońce może rozwiązać skomplikowany problem, siedem oddechów też, tak samo może wyłączenie świadomości - ilekroć stan flow spontanicznie rodzi rozwiązanie? i tutaj dochodzimy do człowieka włażącego na przejście dla pieszych gapiąc się w ekran telefonu z rozdziawioną gębą i kropelką śliny w jej kącie, w telefonie niekończący się strumień bodźców. ów człek, o ile przeżyje podróż przez miasto i szczęśliwie dotrze do swego ciemnego zakamarka, rozpłacze się być może nad swym losem beznadziejnym. chwytamy go zatem ręką narratora i przenosimy do lasu - odzyskuje szczęście i sprawność psychiczną. w zdrowym ciele zdrowy duch, ciało zdrowe gdy robi to do czego zostało stworzone. być może problem tkwi w tym, że temu człowiekowi tak się wszystko posegregowało, sformalizowało i zinstytucjonalizowało, że teraz zamiast robić to co trzeba w danym momencie robi to czego nie potrzeba przez 8 godzin 5 dni w tygodniu. w takim układzie jedno spojrzenie na przyrodę może zdziałać cuda, lecz znów przedłużony w niej pobyt grozi inną hipnozą czy też powrotem do instynktów i z tym związaną problematyką. pozostaje zatem ściąganie łopatek co czas jakiś i pozostawanie w ruchu, broń boże nie jednostajnie przyspieszonym a lawirującym w tył i przód i na boki.

  • @beatap3335
    @beatap3335 4 месяца назад +6

    kolejna wspaniała rozmowa

    • @valicki
      @valicki  4 месяца назад

      Dziękujemy 🙂

  • @ptyszkremem
    @ptyszkremem 4 месяца назад +2

    Świetna rozmowa, daje do myślenia. Filmu nie znałam, nadrobię podczas majówki. Pozdrawiam