Trudne dzieciństwo wlecze się za czlowiekiem przez całe życie. Samotność, depresja, frustracja. To się nigdy nie skończy. Ten kto wie o czym mówię to rozumie.
3 года назад+19
To prawda, wlecze się całe życie. Ale trzeba nad sobą pracować i się nie poddawać :)
@@malwimalwi2147 ostatnio ta myśł mnie nie chce opuścić. Mimo, że stosuje różne metody, czuje jakbym tylko czekał aż się to wszystko zakończy. A na myśl o Bogu mam odruch wymiotny. Okropny stan.
Jestem z DDD rodzice nie pili ale matką była dewotką kontrolowała moje wszystkie ruchy of najmłodszych lat, zmuszała do bycia religijną, z kim mam się związać do jakiej szkoły mam pójść. Na imorezy nigdy nie chodzilam , a jak juz poszlam to byla kontrola czy pilam itd przynioslam jedynke lub cos przeskrobalam to byl wpierdol ale tak zeby dupa rowno puchła. Zadnych wspolnych wyjazdow , zadnego wsparcia. Byly tylko nakazy musisz sie uczyc , musisz chodzic do kosciola , musisz byc grzeczna, na chlopakow przyjdzie czas. Kontrolowala do tego stopna ze czytala mij pamietnik jedyne zrodlo gdzie moglam bez ograniczeń wypisywac swoje emocje bez strachu ze zostanie to zgaszone. Sciganie do domu gdy rozmawialam z chlopakiem, zabieranie telefonu, zamykanie na klucz w pokoju, zabieranie okularow korekcyjnych majac duza wade tylko.po aby nie wyjsc do chlopaka/kolezanki/ przyjaciolki. Proby samobójcze, ucieczki z domu na pare dni, srrach wagary, imprezy .Tak sie stoczylam że nie wytrzymałam w wieku 18lat uciekłam raz na zawsze oderwałam się od tego emocjonalnego ciężaru. Zamieszkałam z chłopakiem który też miał dysfunkcji rodzinę ale my jesteśmy lepsi nie chcemy aby nasze dzieci przeżywało takie coś.
Świetny filmik. 👍 Bardzo jasne i pomocne informacje. Cieszę się, że wychodzi coraz więcej książek na temat DDA i DDD. W Polsce, książki tego typu są bardzo potrzebne, ponieważ większość z nas wychowała się lub jeszcze wychowuje się w rodzinach dysfunkcyjnych. Udanej kontynuacji. 🍀 Pozdrawiam serdecznie.
Jestem DDA.. matka i ojciec chlali... ojciec prał matkę na moich oczach... piekło.. mimo wszystko moja matka była dla mnie wszystkim bo obdarzała mnie miłością.. dziś jej już nie ma a ja jestem dorosły.. mimo wszystko czuje pustkę w sercu, zrobiła wiele złego ale jej nie winię, sama miała ciężkie życie. Bardzo ciężko jest się wyrwać z sidła swojego dzieciństwa , w większości przypadków to determinuje kim będziesz w przyszłości, mówię o emocjach czy karierze.
Ja również jestem DDA, ale u mnie tylko ojciec chlał. Szukaj pomocy u Anonimowych Alkoholików. Przy takich strukturach czasami znajdują się grupy wsparcia czy jakieś inne formy pomocy dla dzieci alkoholików. Mieszkam za granicą od wielu lat i nie potrafię podać Ci więcej informacji, ale radzę Ci szukać pomocy w miejscach, które są wyspecjalizowane w problemach z alkoholem, a nie obojętnie gdzie. Przede wszystkim zrób wszystko, żebyś Ty sam nie zaczął pić. Myślę, że bez długiej psychoterapii się nie obejdziesz, że warto w nią zainwestować Twój czas i energię (+ pieniądze, jeśli nie znajdziesz jakiejś pomocy bezpłatnej) i to jak najszybciej, bo szkoda Twojego życia. Trzymaj się ciepło. Powodzenia w pracy ze/nad sobą i w życiu tak w ogóle. 🍀
Znam to aż za dobrze to ogromny ból patrzeć jak ktoś cierpi na naszych oczach i to praktycznie za nic chciała bym pracować w domu dziecka lub w szpitalu lub jako zakonnica i muc pomagać ludziom żeby widzieć czyjeś szczęście tyle się napatrzyłam na cierpienia szczególnie kobiet że aż mnie to ciągle boli jak nic niewinne dzieci maga cierpieć za co i za kogo zazdroszczę tym z cudownych spokojnych rodzin gdzie zastanawiają się nad wyborem auta paznokci fryzury i nie mają pojęcia jak to jest cierpieć to przykre że jedni mają tak dobrze a inni tak źle ja wyrosłam na osobę zamknięta w sobie w pracy nic się nieodzywam wszyscy mnie spostrzegają jako głupka ciągle cierpię do kogo mogę mieć pretensje jestem teraz w pracy gdzie mnóstwo hamstwa znowu cierpię chce zmienić pracę to ciągle boli mnie głowa nie chce ciśnień chorób nerwic stanów lękowych nie chce czuć się nikim i nie chce ciągle cierpieć i pracować z bele kim chce pracy wśród życzliwych łagodnych ludzi nie chce skończyć w szpitalu psychiatrycznym ani na oddziale intensywnej terapii współczuję wszystkim cierpiącym i żyjącym w przemocowych rodzinach nie radze sobie z większością ludzi i prawie nigdzie mogę to zawdzięczać mojej rodzinie
Podobnierz to my wybieramy nieswiadomie takie miejsca w ktorych zawsze przezywamy te zke emocje.. Ja uswiadomilam sobie po latach ze uciekalam z miejsc gdzie byl spokoj i stabilnosc, a najlepsze jest to ze szukam spokoju i troche stabilnosci.Moje dzieci cierpia z powodu moich wyborow.
Zagubione dziecko, któremu odebrano dzieciństwo wpychając na siłę w ramy dorosłej osoby i tak już zostało, samotna Zosia samosia. Kalectwo, którego nie widać😥
Niestety do dziś zostałam człowiekiem czynu .Przez 30 lat miałam spokój .Jednak znaleźli do mnie droga bo są starzy a brat jest w więzieniu .Cala trójka wręcz żąda opieki pomocy i nie mogę normalnie się od nich uwolnić. To Mops to Sąd to Kurator Sądowy i zawsze ktoś i tak trwa walka .Pozdrawiam Iwona
Niestety ale z tym problemem nie jesteś sam.... Po czasie dojrzałem do tego żeby niektórym osobom z rodziny mówić wprost że ich spraw życiowych za nich nikt inny nie rozwiąże jak oni sami... Poobrszali się, ale zyskałem święty spokój ❤
Ja też. Maskotka, potem ta dobra uczennica, a na koniec uciekinierka.. chociaż w zasadzie każdą z tych 3 roli była przez całe życie, tylko w różnym stopniu... Od niedawna widzę u siebie ucieczkę w pracę (przez 3 miesiące miałam 2 prace, wyrabiałam 200-220h, wolne miałam tylko niedziele niehandlowe, a dojazdy zajmowały 1-1,5 godziny w 1 stronę... Teraz mam jedną pracę ale najchętniej spędzała bym tam każdy dzień, bo po raz pierwszy w życiu czuję się zrozumiana przez innych, mam wsparcie od ludzi z którymi pracuję, poprostu dostaję to, czego mi brakowało przez 23 lata mojego życia... Dodam że mieszkam z rodzicami, bo nie stać mnie na wyprowadzkę. W "domu" nic nie robię, bo życie nauczyło mnie że lepiej nic nie robić i dostać za to ochrzan niż zrobić coś źle i tak samo albo i gorzej oberwać... niestety ale tak wyglądało moje życie przez 12 lat, od 1kl podst., przez gimnazjum, kończywszy na liceum... i przez takie podejście do tej pory mam niechęć do nauki (to był główny powód za co obrywałam, przez co od 4-5 uczennicy do 4kl podst. poprzez ledwo zdany j. polski w 5kl, średnią ledwo ponad 2.00 w 1-2 kl gim. i średnią ok 3.00 do końca liceum (w 1 i 2 kl miałam poprawki)... Od 4 lat marnuję pieniądze na studia, bo nie mogę zaliczyć 2 semestru, mimo zmienionego kierunku, bo ta wyuczona niechęć nie pozwala mi nawet na skupienie się w czasie zajęć, a co dopiero na czytaniu prezentacji, o książkach nawet nie wspomnę... Najgorsze że do mojej matki do tej pory nie dociera to, że to przez nią, przez jej zachowanie kiedy chodziłam do szkoły... To przez nią nie potrafiłam nikomu zaufać, przez co inni uważali mnie za osobę nieśmiałą, chociaż tak naprawdę to był objaw strachu... bałam się otworzyć na innych, żeby problemy rodzinne nie wyszły poza "dom", bo bałam się reakcji matki... A teraz ona myśli że po tym wszystkim będę chciała z nimi mieszkać całe życie i pomagać kiedy im zdrowie nie pozwoli na normalne życie... A ja jakoś sobie tego nie wyobrażam, bo wiem że jak się od niej konkretnie nie uwolnię to nigdy nie przekonam się co znaczy nie żyć non stop w stresie... Moja matka śmiała się z mojej bratowej że w wieku 22 lat nie umiała gotować... ja w wieku 23 lat jedyne co umiem to usmażyć schabowego, ugotować ziemniaki i upiec ciasto wg przepisu, no i to chyba tyle... A no i kanapki umiem zrobić... Ona uważa że mam tak fajnie, bo nie muszę gotować, sprzątać... tylko ja się w tym duszę...
@@meatsy6111🍭 🙁Toksyczni rodzice potrafią nas upośledzić na całe życie.Moja mama~socjopatka, sprawiła,że włóczę się po psychiatrach i psychologach.Obecnie znowu muszę z nią mieszkać,a ona, z każdym rokiem,staje się coraz gorszą jędzą. To dobrze,że praca daje Ci radość i satysfakcję,ale nie uciekaj w nią przed światem,bo umknie Ci prawdziwe życie. Na zewnątrz też czeka na Ciebie wielu wspaniałych ludzi.🤗🤗🤗Pozdrawiam i życzę Ci pięknego i radosnego życia.🍀💕 😊👋👋
Ja jestem DDA mieszkam w pokoju przez który muszą przechodzić rodzice, nie mam ani trochę prywatności, ciągle krzyczą każą się uczyć, gdy ja bym wolął iść na dwór i bawić się w samotności, moje życie to ciągłe piekło🥲🥲🥲
Ja czasem jestem człowiekiem czynu, bo jak ojciec dzieckiem sie zajac nie umie to wchodzi starsze rodzeństwo, a czasem jestem tą osobą która ma wywalone na wszystko
Moje życie można określić jako typowy "efekt domina" nawet nie z mojej winy i można napisać opasły pamiętnik na ten temat, który zdecydowanie nie jest tematem na jeden dzień. Nie umiem się streszczać, ale spróbuję. W dużym skrócie, mam 23 lata, całe moje życie wydaje się jedną, wielką mistyfikacją utkaną przez moją rodzinę. Dopiero po 2 latach od toksycznej przyjaźni na odległość z narcyzem z niską samooceną i megalomanią (uwierzcie, to jest akurat mały problem w porównaniu z resztą, mimo że ta osoba również mnie emocjonalnie skrzywdziła), zrozumiałam, że moja rodzina jest dysfunkcyjna "z nazwy" i nadal próbuję rozpracowywać swoje życie, mając w świadomości, że prawdopodobnie jestem osobą DDD (miałam 21 lat, kiedy poznałam to określenie). Moi rodzice powinni rozwieźć się już prawie 30 lat temu, ponieważ zwyczajnie nie byli emocjonalnie dojrzali do roli rodziców, nigdy nie wydawali się zgodnym małżeństwem i tak samo mówili moi dziadkowie, których z dzieciństwa pamiętam bardzo dobrze jako moich "emocjonalnych" bliskich. Zresztą sami dziadkowie niejednokrotnie powtarzali, że "to oni są moimi prawdziwymi rodzicami" w sensie takim emocjonalnym. Co do rodziców, nie są co prawda źli, ale sami doskonale wiedzą o tym, że są pogubieni w życiu, ale jednak dzieci przed traumami nie potrafili już uchronić i się rozwieźć, czy chociażby adekwatnie do wieku przedstawiać problemy. Od ok. 9 roku życia czuję przez nich stres emocjonalny, wskutek czego mechanizmem obronnym jest siedzenie przy komputerze. Nie potrafię mieć sentymentu do rodziców, ponieważ jedyne, co mi się przypomina i kojarzy z nimi to ich kłótnie i awantury (do tego stopnia, że nie potrafię przypomnieć sobie sytuacji z przeszłości, w której by się nie kłócili). W moim dzieciństwie potrafili pokłócić się przy spontanicznym wyjściu do restauracji (z takim skutkiem, że matka o mało nie została potrącona przez samochód) czy podczas jazdy samochodem do lekarza w mojej sprawie. Ojciec chory na bipolara, a matka, mimo że też nie jest złą osobą, to jednak nie jest święta, podejrzewam u niej narcyzm, niedojrzałość emocjonalną i szeroko pojęte uzależnienie psychiczne od ojca. Matka potrafiła powiedzieć (co prawda nie wprost, to było zasłyszane, ale jednak) że "zabiłaby swoje dzieci, aby nie cierpiały tak jak ona" i wykorzystać mnie emocjonalnie na "złamaną rękę" w celu wzbudzenia litości w ojcu, żeby wrócił do domu (oba w wieku ok. 11-12 lat). Ja jej zaufałam, bo myślałam, że chodzi po prostu o rodzinę samą w sobie, a dopiero po latach zrozumiałam, że to było wszystko dla idei utrzymania dysfunkcyjnej rodziny, zamiast zapewnić dzieciom po prostu spokój w domu. Było celowe ukrócanie samodzielności (w wieku 23 lat nie mam dostępu do swojej własnej karty płatniczej, nie mówiąc o jakichkolwiek dorobionych kluczach, żeby wyjść sobie coś kupić, wyjść na spacer czy spotkać się z obecnym przyjacielem), kontrolowanie, odsuwanie mnie od znajomych, a w podstawówce dzięki niej (w 3 klasie podstawówki nie potrafiłam sama uszykować się na basen, przez co została mi przypięta łatka osoby niesamodzielnej i naiwnej, co wykorzystała reszta klasy) byłam prześladowana, a później obwiniana (w tym przez panią pedagog), że to moja wina, że klasa mnie prześladowała - mimo że nigdy nic złego nie zrobiłam nikomu. Z innych problemów dochodzi bycie niejednokrotnym świadkiem przemocy domowej. Kiedy matka czuje zagrożenie ze strony ojca, chowa się u mnie w pokoju, mimo mojej wyraźnej prośby, aby tego nie robiła - inaczej mówiąc, nie dba o to, że ojciec mógłby wparować i bić się na moich oczach. Nie myśli wtedy o dziecku, tylko o sobie, narażając mnie tym samym na kolejną traumę. Swoje zachowanie tłumaczy tym, że dziecko powinno "ratować" rodzica, robiąc tym samym oczywistą parentyfikację. Jednak była jedna istotna sytuacja, kiedy to trafiła do szpitala (szczegółów oszczędzę, poza tym, że to było dość drastyczne). Kiedy wyszła ze szpitala, to nie pamiętam takiej sytuacji, w której byłaby ze mną emocjonalnie (nie mówiąc o kimkolwiek, wtedy moim jedynym ratunkiem były dla mnie kreskówki), tydzień później od zdarzenia potrafiła ojcu pomagać w jego pracy, a po latach potrafiła swobodnie i bez... jakiegoś takiego żalu w głosie mówiąc, że wtedy "zostawiła swoje dzieci, żeby mu pomóc", pomimo tego, że wtedy o mało jej nie zabił. To są jej własne słowa w cudzysłowie. Własna matka miała gdzieś fakt, że mogła umrzeć, że dzieci mogły być potencjalnymi świadkami zabójstwa i mogły ją stracić (jak nie obojga rodziców), a ten fakt, że w ogóle wtedy przeżyła jest czystym przypadkiem. Wyobraźcie sobie sytuację, że z odległości 3 metrów widzicie krew swojej matki na podłodze, a potem ona mówi i robi takie coś, nie uwzględniając przy tym... was. Świadczy to tylko o tym, że dla niej ważniejszy jest mąż niż dzieci, wskutek czego nie uznaję matki za mój autorytet. Po tej sytuacji, od 10 lat ona umarła dla mnie emocjonalnie jako matka. To już nie jest dla mnie osoba, do której bez zastanowienia mogłabym się przytulić. Wtedy mogła równie dobrze umrzeć, inaczej samą swoją obecnością nie przypominałaby mi do dzisiaj o tym, jak bardzo ona miała mnie wtedy gdzieś. Na tym skończyło się moje podświadome zaufanie do niej. Mam wrażenie, że bardziej wychowały mnie kreskówki, dziadkowie, ja sama i różne doświadczenia z przeszłości niż kiedykolwiek rodzice. Inna sytuacja, matka potrafiła obrazić się o to, że powiedziałam babci o tym, że "mama ma ślady na szyi", no w sensie, że po prostu dzieje się coś złego w domu i... po prostu chciałam dobrze. Wyobraźcie sobie moje podświadome poczucie bezpieczeństwa i zaufania po tym wszystkim. Bo jak ledwo 12/13-letnie dziecko miało dźwigać to wszystko? Co komu zrobiło nikomu niewinne dziecko? Mnóstwo rzeczy było i jest przede mną ukrywane do dzisiaj, o większości rzeczy nikt nie powiedział mi WPROST nawet po 18 roku życia, a było tylko "zasłyszane z boku". O tym, że całe małżeństwo rodziców jest "bez miłości" dowiedziałam się mając 16 lat... słysząc rozmowę między matką a moją obecną bratową na wakacjach. Wcześniej sądziłam, że miłość była, ale wygasła. Wniosek? Matka prędzej powie o pewnych rzeczach bratowej niż swojej własnej córce. Kolejna rzecz. Gdyby nie wyszła mi choroba kręgosłupa i operacja w wieku 15 lat, prawdopodobnie nigdy nie dowiedziałabym się, że dzień przed moimi urodzinami ojciec pobił matkę i dlatego urodziłam się o tydzień wcześniej. Po 2 latach od moich narodzin ojcu wykryto bipolara i ze względu na okoliczności moich narodzin mam wrażenie, że rodzina traktuje mnie wręcz z góry i nie powiedzą mi niczego wprost z obawy, że mogłabym "wygadać", chcąc kosztem mnie podtrzymać iluzję rodziny i oszukiwać samych siebie. Po tym wszystkim nie mam zaufania do rodziców i czuję do nich już tylko złość i żal, od niedawna boję się przez nich zasnąć (aby nie mieć z nimi koszmaru w roli głównej), brakuje mi emocjonalnego bezpieczeństwa, emocjonalnie czuję się wręcz zaniedbana, nie chcę mieć dzieci w przyszłości i prawdopodobnie nigdy nie zakocham się romantycznie (ponieważ wiem, że jeżeli się zakocham, to przyniosę na siebie swego rodzaju klątwę), a przez narcyzów w moim życiu boję się zwyczajnie otworzyć do ludzi i nie umiem emocjonalnie zaangażować się jako pierwsza. Chcę, żeby rodzice trzymali się ode mnie z daleka (oczywista trauma) i żeby zwrócili mi wolność. Wydarzyło się zbyt dużo rzeczy, abym kiedykolwiek miała z rodziną dobre relacje. Nie chcę destabilizować rodziny tym wyznaniem, chcę tylko, żeby ktoś mi pomógł i żebym ruszyła dalej z życiem. Chcę pójść na terapię i chcę mieć po prostu normalne życie i prawdziwy dom, pokładając zaufanie w bliskich DLA MNIE osobach i nigdy nie będąc kontrolowaną przez nikogo.
Год назад+2
Kurde, przeczytałem wszystko co napisałaś. Przykre to…. Ja nie jestem żadnym psychologiem, mogę jedynie wskazać jakieś podpowiedzi z książek. Musisz zawalczyć o siebie, bo życie masz tylko jedno. Przyjaciele, jakieś fajne zajęcie / praca, życie na swoim o ile to możliwe. Wiem, że łatwo się gada, a trudno realizuje… 3mam kciuki za Ciebie
Mam tyle samo lat co Ty i podobną sytuację, jeżeli mówimy o dysfunkcje rodzinną. Jak chcesz, możemy się wymienić kontaktem bo brzmi to jakbyś była z tym kurewsko sama i nie mogła ruszyć
Nie tylkobrodzonie ale i w pracy bo ciezko pracowalem a znajomosci innych zrobily swoje teraz t sie na mnie odbija kiedy powiedzialem stop wariata ze mnie robia
Niema tu jednej drogi opisanej, metamorfozy. Kiedy wychowujesz się od dziecka w tym klimacie, nabierasz cech swoich oprawców, u mnie jest np. dwóch despotów, każdy na swój sposób, ale kiedy chodzi o mnie to zaczynają współpracować. Zawsze to ja jestem tym złym i uciekałem do swojego świata. Z tym że miałem okres w życiu kiedy byłem w wieku ok 20 lat zupełnie "spreparowany" przez tych ludzi, gniew, frustracja, brak poczucia własnej wartości, alkoholizm, papierosy, potem lekkie narkotyki, jakaś głęboką zapaść psychiczna. Posługiwałem się kłamstwem, manipulacją, przemocą psychiczną, wszystkim czym mnie tresowano w tej rodzinie, tak zostałem wychowany w rodzinie "katolickiej", (oni - dobra opinia wśród otoczenia itd. typowa "normalna" rodzinka, co niedziele do kościoła). Zaczęły się u mnie problemy z prawem, kradzieże, wandalizm i inne, jednak najgorsze były relacje toksyczne, wiecznie wpadałem znowu w te same bagno, zawsze toksyczni ludzie, czy to "koledzy" , czy kobiety.. alkoholizm, przemoc głównie psychiczna, narkotyki, tylko najgorsze było budowanie z nimi relacji, uno że sam byłem toksyczny, duo że te kobiety zostawiły mi w życiu "trudne przejścia". Człowiek szuka wyjścia i nie może go znaleźć, miota się w klatce którą mu sporządziła kochana rodzinka i idzie to za nim, to nie jest kwestia wyboru, człowiek z normalnego dziecka zaczyna przechodzić metamorfoze, nerwy zaczynają go niszczyć od środka, opisane w powyższym filmie tłumienie w sobie emocji, bo niema na nie miejsca w rodzinne, zaczyna zmieniać człowieka, tak jak kiedyś uwielbiałem czytać książki, zdobywać wiedzę, w szkołę byłem jednym z "lepszych" uczniów, tak rok za rokiem, się zmieniałem, zaczynałem tracić wewnętrzny spokój - został mi odebrany, przez bardzo dlugi czas nie potrafiłem już nawet książek czytać, po prostu nie potrafiłem, byłem zbyt rozechwiany, znerwicowany, nie miałem na tyle spokoju chodźby w swojej głowie, żeby zajmować się takim rzeczami, oczywiście nastąpiły słynne "pogorszenia w nauce" i szkołę skończyłem, weekendowo jako dorosły już. Jak się tego dokonuje? Ci ludzie wchodzą swojej ofierze- dziecku, głęboko do jego wewnętrznego świata, ich ofiara niema poczucia bezpieczeństwa nigdzie, dostają się do kont internetowych, korespondencji telefonicznych, pamiętników, ofiara niema prawa czuć się niezależna, bezpieczna, ma mieć poczucie że jej oprawcy mogą wszystko, wszystko im się udaje i że niema sensu się przed nimi bronić, kto przeżył ten wie, dostaną się wszędzie, znajdą każdy ukryty pamiętnik, cokolwiek, chodźby przypadkiem. Wprowadzają relacje tyran-ofiara, a w trakcie wyniszczają poczucie wartości człowieka, chłód emocjonalny.. tak, ale też machiawelistyczne wykorzystywanie uczuć, manipulowanie zaufaniem ofiary, mówię teraz o wieku dziecięcym, wtedy każdy nam powtarza że trzeba się słuchać rodziców, bo trzeba być grzecznym, tylko że moim zdaniem w DDD, to zwykła pułapka, buduje to pewien nawyk, dziecko uczy się wchodzić w toksyczne dla siebie relacje, uczy się ufać i być uległym przed oprawcmi, w rodzinie oczywiście, ale co ciekawsze potem.. w "dorosłym" życiu? Jest to samo, człowiek niema bezpieczników przed takimi ludźmi, nie potrafi się bronić, nie wie nawet że istnieje coś takiego jak GRANICE które normalni ludzie stawiają żeby żyć normalnie. Nie, z DYSFAM, wychodzi sciera,którą każdy wykorzystuje, bo widzi że może, dlatego że człowiek tak został wytresowany, złamane wszelkie bezpieczniki, niema granic, czujesz że nie podoba Ci się jak Cię inni traktują, ale nic z tym nie robisz, bo myślisz że to normalne (oraz zniszczono Ci w dzieciństwie naturalne mechanizmy obronne, tak jak czasem tygrysom wyrywa się kły i scina pazury, żeby były taką fajną maskotką w pałacu), bo zawsze tak byłeś traktowany, nawet przez rodzine, nie jedna osoba z DDD, czytając to teraz, nie zrozumie o czym piszę, bo są już przyzwyczajone że ich życie tak wygląda, nie zrozumieją że to NIE JEST NORMALKA, skąd to wiem? Bo sam kiedyś czytałem takie komentarze i chociaż "niby racja", to nie rozumiałem jak bardzo zostałem zmieniony.. dopóki przypadkiem dowiedziałem się od psycholożki że jestem ofiarą przemocy psychicznej w wieku 27 lat lat. Pozdrawiam.
moi rodzice w 2007 roku wzięli rozwód. matka samotnie nas wychowywała a ojciec brał mnie i brata na weekend i mimo że mam 26 lat i mimo że jestem osobą w miarę samodzielną to dalej się to wlęczę w nieskończoność.jeszcze dosżły pewne problemy w życiu bo ojciec od 2010 do 2011 miał inną kobietę i go zostawiła dla innego mężczyzny z którym miała syna i która w 2022 roku jego i męża swojego osierociła bo w wieku 41 lat zmarła a w 2021 roku ojciec poznał inna kobietę ukrainkę która poznał przez internet i z która raz jest a raz sie rozstaje i tak w kółko. z reszta od matki to teraz też nie mam za bardzo miłości bo praca dla niej jest najważniejsza i znajoma rodzina czyli siostra cioteczna brat cioteczny i dziadkowie których ona i jej brat czyli mój chrzestny mają na głowie.rzuciła w ogóle mnie dziewczyna w boże narodzenie 2018 roku ,w placówce terapeutycznej w łódzkiem na początku kwietnia 2022 doszło do wykorzystania s....ego przez instruktora który ściągnął mi dla żartów g...cie i teraz mam problemy w życiu.żadna dziewczyna mnie nie chcę jestem już całkowicie niesamodzielny do sobie z tym wykorzystaniem w placówce i z zbliżającym się być może ślubem mojego ojca gdzie chciałbym żeby do niego nie doszło bo zniszczy jej życie i mi na dodatek oraz bratu który też ma zrąbane życie i problemy miał i w ogóle zaciąga się w alkohol i w papierosy dodatkowo a chodzi do liceum i ma w full nauki i też nie daje rady podczas gdy siedzieliśmy sami w wakacje 2022 to matka i jej partner pojechali do gdańska na tydzień a nas zostawili pod opieką dziadków gdzie doszło do awantury kolejnej z dziadkiem bo dziadek jest cholerykiem i żadne argumenty do niego nie trafiają a mają mieszkanie w wiosce dalej na przyjazdy a mieszkają tak jak ja kiedyś w strzelcach op. a matka sprzedała nasze mieszkanie w strzelcach bo poznała faceta przez którego cierpi teraz bo widzę nie raz jak sie kłócą i to ostro nie raz tak że futryna z drzwi od łazienki może kiedyś wylecieć .kleństwa są awantury goście przyjeżdżają których nie trawię a dziadkowie chcą się chyba przeprowadzić do skierniewic lub tam do tego mieszkania a mama nie raz mówiła że niepotrzebnie wkładała pieniądze na remont mieszkania na blokach w sąsiedniej wsi gdzie czynsz wynosi ponad 1500 złotych.raz mi obiecała że mi do 30 roku życia kupi także mieszkanie żebym się usamodzielnił ponieważ jestem niepełnosprawny że będzie odkładać pieniądze partner od mamy powiedział że mi pomoże a guzik zrobili bo mama powiedziała ze będzie sobie kupować nowe ubrania i kosmetyki a partner od mamy powiedział że idz sobie do pracy i sobie zarób albo niech ci tata pomoże z mieszkaniem i z pracą tak samo brat cioteczny od mamy raz mi obiecał że mi pomoże też z pracą a g...o także zrobił bo zakpił z mojej niepełnosprawności i mi wykręcił rękę i mnie zastraszał więzieniem i policją jak nie będę się słuchał matki która mnie wykańcza nerwowo i klnie na mnie i przedrzeźnia mnie i powiedział o mojej dziewczynie h...ci w d...e i kamieni kupę.tak powiedział o mojej byłej dziewczynie która teraz ma nowotwór jelita grubego bo ma założoną stomię i nie mam pieniędzy by jej pomóc ani pracy żeby zabezpieczyć jej przyszłość bo jeżeli umrze to jej powiedziałem że coś też sobie zrobię bo nie daję rady już bo na wtz w skierniewicach jest też dziewczyna która mi dokucza .prosiłem już wszystkich pisałem o pracę wysyłałem i prosiłem o pomoc w pracy po znajomości a każdy odrzucał propozycję zatrudnienia mnie bo mogę pracować 8 godzin ale w dzień ale nie w godzinach nocnych .choruje na zespół aspergera.zawsze jak przychodziła propozycja pracy po znajomości a później odrzucali moją kandydaturę to zawsze dziękowałem że dano mi szanse na pracę .i prosżę o zrozumienie mojej sytuacji.
Widzę że większość ludzi tutaj przeszło trudne dzieciństwo, i co to jest wasza postawa No ciągnie się to przez życie to co masz rujnować swoje życie albo kogoś. Wejście się w garść wiem że się tylko tak łatwo mówi
Nie da się z tego wyjśc, trzeba ponośić konsekwencje swojego dziećiństwa i za swoich rodziców, życie tak jest skonstrułowane i daje nam znać gdzie jest nasze miejsce w szeregu
Film oparty jest na książce, którą znajdziesz tutaj: bit.ly/DysfunkcyjneRodziny
Thx
Dziękuję. 😊
Trudne dzieciństwo wlecze się za czlowiekiem przez całe życie. Samotność, depresja, frustracja. To się nigdy nie skończy. Ten kto wie o czym mówię to rozumie.
To prawda, wlecze się całe życie. Ale trzeba nad sobą pracować i się nie poddawać :)
@ co z tego, to wszystko co jakiś czas wraca z podwójną siłą. Ale to prawda, walczyć trzeba, nic innego nie pozostaje.
A potem masz swą rodzine, która jest jeszcze gorsza i czekasz tylko na śmierć.
Dokładnie 🙄
@@malwimalwi2147 ostatnio ta myśł mnie nie chce opuścić. Mimo, że stosuje różne metody, czuje jakbym tylko czekał aż się to wszystko zakończy. A na myśl o Bogu mam odruch wymiotny. Okropny stan.
Jestem z DDD rodzice nie pili ale matką była dewotką kontrolowała moje wszystkie ruchy of najmłodszych lat, zmuszała do bycia religijną, z kim mam się związać do jakiej szkoły mam pójść. Na imorezy nigdy nie chodzilam , a jak juz poszlam to byla kontrola czy pilam itd przynioslam jedynke lub cos przeskrobalam to byl wpierdol ale tak zeby dupa rowno puchła. Zadnych wspolnych wyjazdow , zadnego wsparcia. Byly tylko nakazy musisz sie uczyc , musisz chodzic do kosciola , musisz byc grzeczna, na chlopakow przyjdzie czas. Kontrolowala do tego stopna ze czytala mij pamietnik jedyne zrodlo gdzie moglam bez ograniczeń wypisywac swoje emocje bez strachu ze zostanie to zgaszone. Sciganie do domu gdy rozmawialam z chlopakiem, zabieranie telefonu, zamykanie na klucz w pokoju, zabieranie okularow korekcyjnych majac duza wade tylko.po aby nie wyjsc do chlopaka/kolezanki/ przyjaciolki. Proby samobójcze, ucieczki z domu na pare dni, srrach wagary, imprezy .Tak sie stoczylam że nie wytrzymałam w wieku 18lat uciekłam raz na zawsze oderwałam się od tego emocjonalnego ciężaru. Zamieszkałam z chłopakiem który też miał dysfunkcji rodzinę ale my jesteśmy lepsi nie chcemy aby nasze dzieci przeżywało takie coś.
Poruszyłeś odważny temat! Alkohol, dzieci i rodzina zawsze wzbudzają w nas skrajne emocje. I za to cię szanuję.
Pozdrawiam.
Dzięki Szymon. Trudne tematy przyciągają ludzi ;)
Świetny filmik. 👍
Bardzo jasne i pomocne informacje.
Cieszę się, że wychodzi coraz więcej książek na temat DDA i DDD.
W Polsce, książki tego typu są bardzo potrzebne, ponieważ większość z nas wychowała się lub jeszcze wychowuje się w rodzinach dysfunkcyjnych.
Udanej kontynuacji. 🍀
Pozdrawiam serdecznie.
Ważne słowa na końcu, że obejrzenie filmu to za mało i należy podjąć pracę nad sobą.
Jestem DDA.. matka i ojciec chlali... ojciec prał matkę na moich oczach... piekło.. mimo wszystko moja matka była dla mnie wszystkim bo obdarzała mnie miłością.. dziś jej już nie ma a ja jestem dorosły.. mimo wszystko czuje pustkę w sercu, zrobiła wiele złego ale jej nie winię, sama miała ciężkie życie. Bardzo ciężko jest się wyrwać z sidła swojego dzieciństwa , w większości przypadków to determinuje kim będziesz w przyszłości, mówię o emocjach czy karierze.
Ja również jestem DDA, ale u mnie tylko ojciec chlał.
Szukaj pomocy u Anonimowych Alkoholików. Przy takich strukturach czasami znajdują się grupy wsparcia czy jakieś inne formy pomocy dla dzieci alkoholików.
Mieszkam za granicą od wielu lat i nie potrafię podać Ci więcej informacji, ale radzę Ci szukać pomocy w miejscach, które są wyspecjalizowane w problemach z alkoholem, a nie obojętnie gdzie.
Przede wszystkim zrób wszystko, żebyś Ty sam nie zaczął pić.
Myślę, że bez długiej psychoterapii się nie obejdziesz, że warto w nią zainwestować Twój czas i energię (+ pieniądze, jeśli nie znajdziesz jakiejś pomocy bezpłatnej) i to jak najszybciej, bo szkoda Twojego życia.
Trzymaj się ciepło.
Powodzenia w pracy ze/nad sobą i w życiu tak w ogóle. 🍀
Znam to aż za dobrze to ogromny ból patrzeć jak ktoś cierpi na naszych oczach i to praktycznie za nic chciała bym pracować w domu dziecka lub w szpitalu lub jako zakonnica i muc pomagać ludziom żeby widzieć czyjeś szczęście tyle się napatrzyłam na cierpienia szczególnie kobiet że aż mnie to ciągle boli jak nic niewinne dzieci maga cierpieć za co i za kogo zazdroszczę tym z cudownych spokojnych rodzin gdzie zastanawiają się nad wyborem auta paznokci fryzury i nie mają pojęcia jak to jest cierpieć to przykre że jedni mają tak dobrze a inni tak źle ja wyrosłam na osobę zamknięta w sobie w pracy nic się nieodzywam wszyscy mnie spostrzegają jako głupka ciągle cierpię do kogo mogę mieć pretensje jestem teraz w pracy gdzie mnóstwo hamstwa znowu cierpię chce zmienić pracę to ciągle boli mnie głowa nie chce ciśnień chorób nerwic stanów lękowych nie chce czuć się nikim i nie chce ciągle cierpieć i pracować z bele kim chce pracy wśród życzliwych łagodnych ludzi nie chce skończyć w szpitalu psychiatrycznym ani na oddziale intensywnej terapii współczuję wszystkim cierpiącym i żyjącym w przemocowych rodzinach nie radze sobie z większością ludzi i prawie nigdzie mogę to zawdzięczać mojej rodzinie
Podobnierz to my wybieramy nieswiadomie takie miejsca w ktorych zawsze przezywamy te zke emocje..
Ja uswiadomilam sobie po latach ze uciekalam z miejsc gdzie byl spokoj i stabilnosc, a najlepsze jest to ze szukam spokoju i troche stabilnosci.Moje dzieci cierpia z powodu moich wyborow.
Zagubione dziecko, któremu odebrano dzieciństwo wpychając na siłę w ramy dorosłej osoby i tak już zostało, samotna Zosia samosia. Kalectwo, którego nie widać😥
Niestety do dziś zostałam człowiekiem czynu .Przez 30 lat miałam spokój .Jednak znaleźli do mnie droga bo są starzy a brat jest w więzieniu .Cala trójka wręcz żąda opieki pomocy i nie mogę normalnie się od nich uwolnić. To Mops to Sąd to Kurator Sądowy i zawsze ktoś i tak trwa walka .Pozdrawiam Iwona
Niestety ale z tym problemem nie jesteś sam.... Po czasie dojrzałem do tego żeby niektórym osobom z rodziny mówić wprost że ich spraw życiowych za nich nikt inny nie rozwiąże jak oni sami... Poobrszali się, ale zyskałem święty spokój ❤
🙁Jestem w Twoim filmie.😢Bardzo dziękuję za poruszenie BAAARDZO ważnego tematu.🌹
Nie ma sprawy Pszczółko ;)
A kim jesteś w filmie? Jaka rola?
@
😞Maskotka.🙃
Ja też. Maskotka, potem ta dobra uczennica, a na koniec uciekinierka.. chociaż w zasadzie każdą z tych 3 roli była przez całe życie, tylko w różnym stopniu... Od niedawna widzę u siebie ucieczkę w pracę (przez 3 miesiące miałam 2 prace, wyrabiałam 200-220h, wolne miałam tylko niedziele niehandlowe, a dojazdy zajmowały 1-1,5 godziny w 1 stronę... Teraz mam jedną pracę ale najchętniej spędzała bym tam każdy dzień, bo po raz pierwszy w życiu czuję się zrozumiana przez innych, mam wsparcie od ludzi z którymi pracuję, poprostu dostaję to, czego mi brakowało przez 23 lata mojego życia...
Dodam że mieszkam z rodzicami, bo nie stać mnie na wyprowadzkę. W "domu" nic nie robię, bo życie nauczyło mnie że lepiej nic nie robić i dostać za to ochrzan niż zrobić coś źle i tak samo albo i gorzej oberwać... niestety ale tak wyglądało moje życie przez 12 lat, od 1kl podst., przez gimnazjum, kończywszy na liceum... i przez takie podejście do tej pory mam niechęć do nauki (to był główny powód za co obrywałam, przez co od 4-5 uczennicy do 4kl podst. poprzez ledwo zdany j. polski w 5kl, średnią ledwo ponad 2.00 w 1-2 kl gim. i średnią ok 3.00 do końca liceum (w 1 i 2 kl miałam poprawki)...
Od 4 lat marnuję pieniądze na studia, bo nie mogę zaliczyć 2 semestru, mimo zmienionego kierunku, bo ta wyuczona niechęć nie pozwala mi nawet na skupienie się w czasie zajęć, a co dopiero na czytaniu prezentacji, o książkach nawet nie wspomnę...
Najgorsze że do mojej matki do tej pory nie dociera to, że to przez nią, przez jej zachowanie kiedy chodziłam do szkoły... To przez nią nie potrafiłam nikomu zaufać, przez co inni uważali mnie za osobę nieśmiałą, chociaż tak naprawdę to był objaw strachu... bałam się otworzyć na innych, żeby problemy rodzinne nie wyszły poza "dom", bo bałam się reakcji matki...
A teraz ona myśli że po tym wszystkim będę chciała z nimi mieszkać całe życie i pomagać kiedy im zdrowie nie pozwoli na normalne życie... A ja jakoś sobie tego nie wyobrażam, bo wiem że jak się od niej konkretnie nie uwolnię to nigdy nie przekonam się co znaczy nie żyć non stop w stresie...
Moja matka śmiała się z mojej bratowej że w wieku 22 lat nie umiała gotować... ja w wieku 23 lat jedyne co umiem to usmażyć schabowego, ugotować ziemniaki i upiec ciasto wg przepisu, no i to chyba tyle... A no i kanapki umiem zrobić... Ona uważa że mam tak fajnie, bo nie muszę gotować, sprzątać... tylko ja się w tym duszę...
@@meatsy6111🍭
🙁Toksyczni rodzice potrafią nas upośledzić na całe życie.Moja mama~socjopatka, sprawiła,że włóczę się po psychiatrach i psychologach.Obecnie znowu muszę z nią mieszkać,a ona, z każdym rokiem,staje się coraz gorszą jędzą. To dobrze,że praca daje Ci radość i satysfakcję,ale nie uciekaj w nią przed światem,bo umknie Ci prawdziwe życie. Na zewnątrz też czeka na Ciebie wielu wspaniałych ludzi.🤗🤗🤗Pozdrawiam i życzę Ci pięknego i radosnego życia.🍀💕
😊👋👋
@Aurora borealis
🍀💕
Bardzo dobry i potrzebny film :) Niektóre źródła nazywają dziecko-maskotkę "błaznem", bo rozbawia innych, próbuje rozładować napięcie
Ja jestem DDA mieszkam w pokoju przez który muszą przechodzić rodzice, nie mam ani trochę prywatności, ciągle krzyczą każą się uczyć, gdy ja bym wolął iść na dwór i bawić się w samotności, moje życie to ciągłe piekło🥲🥲🥲
Ja jestem cichym dzieciakiem i kozłem ofiarnym, głownie przez to że mama kojarzy sobie mnie z dziadkiem, który pił i robił awantury w domu.
Ja jedyne co mam w domu to kłutnie afery i awantury jak próbuję to powstrzymać to jeszcze ja obrywam
Ja czasem jestem człowiekiem czynu, bo jak ojciec dzieckiem sie zajac nie umie to wchodzi starsze rodzeństwo, a czasem jestem tą osobą która ma wywalone na wszystko
To takie typowe życie wsumie...
Thx...
Za filmik 🙃
Moje życie można określić jako typowy "efekt domina" nawet nie z mojej winy i można napisać opasły pamiętnik na ten temat, który zdecydowanie nie jest tematem na jeden dzień. Nie umiem się streszczać, ale spróbuję. W dużym skrócie, mam 23 lata, całe moje życie wydaje się jedną, wielką mistyfikacją utkaną przez moją rodzinę. Dopiero po 2 latach od toksycznej przyjaźni na odległość z narcyzem z niską samooceną i megalomanią (uwierzcie, to jest akurat mały problem w porównaniu z resztą, mimo że ta osoba również mnie emocjonalnie skrzywdziła), zrozumiałam, że moja rodzina jest dysfunkcyjna "z nazwy" i nadal próbuję rozpracowywać swoje życie, mając w świadomości, że prawdopodobnie jestem osobą DDD (miałam 21 lat, kiedy poznałam to określenie). Moi rodzice powinni rozwieźć się już prawie 30 lat temu, ponieważ zwyczajnie nie byli emocjonalnie dojrzali do roli rodziców, nigdy nie wydawali się zgodnym małżeństwem i tak samo mówili moi dziadkowie, których z dzieciństwa pamiętam bardzo dobrze jako moich "emocjonalnych" bliskich. Zresztą sami dziadkowie niejednokrotnie powtarzali, że "to oni są moimi prawdziwymi rodzicami" w sensie takim emocjonalnym. Co do rodziców, nie są co prawda źli, ale sami doskonale wiedzą o tym, że są pogubieni w życiu, ale jednak dzieci przed traumami nie potrafili już uchronić i się rozwieźć, czy chociażby adekwatnie do wieku przedstawiać problemy. Od ok. 9 roku życia czuję przez nich stres emocjonalny, wskutek czego mechanizmem obronnym jest siedzenie przy komputerze. Nie potrafię mieć sentymentu do rodziców, ponieważ jedyne, co mi się przypomina i kojarzy z nimi to ich kłótnie i awantury (do tego stopnia, że nie potrafię przypomnieć sobie sytuacji z przeszłości, w której by się nie kłócili). W moim dzieciństwie potrafili pokłócić się przy spontanicznym wyjściu do restauracji (z takim skutkiem, że matka o mało nie została potrącona przez samochód) czy podczas jazdy samochodem do lekarza w mojej sprawie. Ojciec chory na bipolara, a matka, mimo że też nie jest złą osobą, to jednak nie jest święta, podejrzewam u niej narcyzm, niedojrzałość emocjonalną i szeroko pojęte uzależnienie psychiczne od ojca. Matka potrafiła powiedzieć (co prawda nie wprost, to było zasłyszane, ale jednak) że "zabiłaby swoje dzieci, aby nie cierpiały tak jak ona" i wykorzystać mnie emocjonalnie na "złamaną rękę" w celu wzbudzenia litości w ojcu, żeby wrócił do domu (oba w wieku ok. 11-12 lat). Ja jej zaufałam, bo myślałam, że chodzi po prostu o rodzinę samą w sobie, a dopiero po latach zrozumiałam, że to było wszystko dla idei utrzymania dysfunkcyjnej rodziny, zamiast zapewnić dzieciom po prostu spokój w domu. Było celowe ukrócanie samodzielności (w wieku 23 lat nie mam dostępu do swojej własnej karty płatniczej, nie mówiąc o jakichkolwiek dorobionych kluczach, żeby wyjść sobie coś kupić, wyjść na spacer czy spotkać się z obecnym przyjacielem), kontrolowanie, odsuwanie mnie od znajomych, a w podstawówce dzięki niej (w 3 klasie podstawówki nie potrafiłam sama uszykować się na basen, przez co została mi przypięta łatka osoby niesamodzielnej i naiwnej, co wykorzystała reszta klasy) byłam prześladowana, a później obwiniana (w tym przez panią pedagog), że to moja wina, że klasa mnie prześladowała - mimo że nigdy nic złego nie zrobiłam nikomu.
Z innych problemów dochodzi bycie niejednokrotnym świadkiem przemocy domowej. Kiedy matka czuje zagrożenie ze strony ojca, chowa się u mnie w pokoju, mimo mojej wyraźnej prośby, aby tego nie robiła - inaczej mówiąc, nie dba o to, że ojciec mógłby wparować i bić się na moich oczach. Nie myśli wtedy o dziecku, tylko o sobie, narażając mnie tym samym na kolejną traumę. Swoje zachowanie tłumaczy tym, że dziecko powinno "ratować" rodzica, robiąc tym samym oczywistą parentyfikację. Jednak była jedna istotna sytuacja, kiedy to trafiła do szpitala (szczegółów oszczędzę, poza tym, że to było dość drastyczne). Kiedy wyszła ze szpitala, to nie pamiętam takiej sytuacji, w której byłaby ze mną emocjonalnie (nie mówiąc o kimkolwiek, wtedy moim jedynym ratunkiem były dla mnie kreskówki), tydzień później od zdarzenia potrafiła ojcu pomagać w jego pracy, a po latach potrafiła swobodnie i bez... jakiegoś takiego żalu w głosie mówiąc, że wtedy "zostawiła swoje dzieci, żeby mu pomóc", pomimo tego, że wtedy o mało jej nie zabił. To są jej własne słowa w cudzysłowie. Własna matka miała gdzieś fakt, że mogła umrzeć, że dzieci mogły być potencjalnymi świadkami zabójstwa i mogły ją stracić (jak nie obojga rodziców), a ten fakt, że w ogóle wtedy przeżyła jest czystym przypadkiem. Wyobraźcie sobie sytuację, że z odległości 3 metrów widzicie krew swojej matki na podłodze, a potem ona mówi i robi takie coś, nie uwzględniając przy tym... was. Świadczy to tylko o tym, że dla niej ważniejszy jest mąż niż dzieci, wskutek czego nie uznaję matki za mój autorytet. Po tej sytuacji, od 10 lat ona umarła dla mnie emocjonalnie jako matka. To już nie jest dla mnie osoba, do której bez zastanowienia mogłabym się przytulić. Wtedy mogła równie dobrze umrzeć, inaczej samą swoją obecnością nie przypominałaby mi do dzisiaj o tym, jak bardzo ona miała mnie wtedy gdzieś. Na tym skończyło się moje podświadome zaufanie do niej. Mam wrażenie, że bardziej wychowały mnie kreskówki, dziadkowie, ja sama i różne doświadczenia z przeszłości niż kiedykolwiek rodzice. Inna sytuacja, matka potrafiła obrazić się o to, że powiedziałam babci o tym, że "mama ma ślady na szyi", no w sensie, że po prostu dzieje się coś złego w domu i... po prostu chciałam dobrze.
Wyobraźcie sobie moje podświadome poczucie bezpieczeństwa i zaufania po tym wszystkim. Bo jak ledwo 12/13-letnie dziecko miało dźwigać to wszystko? Co komu zrobiło nikomu niewinne dziecko?
Mnóstwo rzeczy było i jest przede mną ukrywane do dzisiaj, o większości rzeczy nikt nie powiedział mi WPROST nawet po 18 roku życia, a było tylko "zasłyszane z boku". O tym, że całe małżeństwo rodziców jest "bez miłości" dowiedziałam się mając 16 lat... słysząc rozmowę między matką a moją obecną bratową na wakacjach. Wcześniej sądziłam, że miłość była, ale wygasła. Wniosek? Matka prędzej powie o pewnych rzeczach bratowej niż swojej własnej córce. Kolejna rzecz. Gdyby nie wyszła mi choroba kręgosłupa i operacja w wieku 15 lat, prawdopodobnie nigdy nie dowiedziałabym się, że dzień przed moimi urodzinami ojciec pobił matkę i dlatego urodziłam się o tydzień wcześniej. Po 2 latach od moich narodzin ojcu wykryto bipolara i ze względu na okoliczności moich narodzin mam wrażenie, że rodzina traktuje mnie wręcz z góry i nie powiedzą mi niczego wprost z obawy, że mogłabym "wygadać", chcąc kosztem mnie podtrzymać iluzję rodziny i oszukiwać samych siebie.
Po tym wszystkim nie mam zaufania do rodziców i czuję do nich już tylko złość i żal, od niedawna boję się przez nich zasnąć (aby nie mieć z nimi koszmaru w roli głównej), brakuje mi emocjonalnego bezpieczeństwa, emocjonalnie czuję się wręcz zaniedbana, nie chcę mieć dzieci w przyszłości i prawdopodobnie nigdy nie zakocham się romantycznie (ponieważ wiem, że jeżeli się zakocham, to przyniosę na siebie swego rodzaju klątwę), a przez narcyzów w moim życiu boję się zwyczajnie otworzyć do ludzi i nie umiem emocjonalnie zaangażować się jako pierwsza. Chcę, żeby rodzice trzymali się ode mnie z daleka (oczywista trauma) i żeby zwrócili mi wolność. Wydarzyło się zbyt dużo rzeczy, abym kiedykolwiek miała z rodziną dobre relacje. Nie chcę destabilizować rodziny tym wyznaniem, chcę tylko, żeby ktoś mi pomógł i żebym ruszyła dalej z życiem. Chcę pójść na terapię i chcę mieć po prostu normalne życie i prawdziwy dom, pokładając zaufanie w bliskich DLA MNIE osobach i nigdy nie będąc kontrolowaną przez nikogo.
Kurde, przeczytałem wszystko co napisałaś. Przykre to…. Ja nie jestem żadnym psychologiem, mogę jedynie wskazać jakieś podpowiedzi z książek. Musisz zawalczyć o siebie, bo życie masz tylko jedno. Przyjaciele, jakieś fajne zajęcie / praca, życie na swoim o ile to możliwe. Wiem, że łatwo się gada, a trudno realizuje… 3mam kciuki za Ciebie
Mam tyle samo lat co Ty i podobną sytuację, jeżeli mówimy o dysfunkcje rodzinną. Jak chcesz, możemy się wymienić kontaktem bo brzmi to jakbyś była z tym kurewsko sama i nie mogła ruszyć
Komentarz dla zasięgu. Pozdrawiam :)
Tak to swieta prawda jestem już w procesie gojenia ran wszystkie rolę są wymienne i przeżywane jednoczesnie
Nie tylkobrodzonie ale i w pracy bo ciezko pracowalem a znajomosci innych zrobily swoje teraz t sie na mnie odbija kiedy powiedzialem stop wariata ze mnie robia
Cieszę się że miałem dobre dzieciństwo
Niema tu jednej drogi opisanej, metamorfozy. Kiedy wychowujesz się od dziecka w tym klimacie, nabierasz cech swoich oprawców, u mnie jest np. dwóch despotów, każdy na swój sposób, ale kiedy chodzi o mnie to zaczynają współpracować. Zawsze to ja jestem tym złym i uciekałem do swojego świata. Z tym że miałem okres w życiu kiedy byłem w wieku ok 20 lat zupełnie "spreparowany" przez tych ludzi, gniew, frustracja, brak poczucia własnej wartości, alkoholizm, papierosy, potem lekkie narkotyki, jakaś głęboką zapaść psychiczna. Posługiwałem się kłamstwem, manipulacją, przemocą psychiczną, wszystkim czym mnie tresowano w tej rodzinie, tak zostałem wychowany w rodzinie "katolickiej", (oni - dobra opinia wśród otoczenia itd. typowa "normalna" rodzinka, co niedziele do kościoła). Zaczęły się u mnie problemy z prawem, kradzieże, wandalizm i inne, jednak najgorsze były relacje toksyczne, wiecznie wpadałem znowu w te same bagno, zawsze toksyczni ludzie, czy to "koledzy" , czy kobiety.. alkoholizm, przemoc głównie psychiczna, narkotyki, tylko najgorsze było budowanie z nimi relacji, uno że sam byłem toksyczny, duo że te kobiety zostawiły mi w życiu "trudne przejścia". Człowiek szuka wyjścia i nie może go znaleźć, miota się w klatce którą mu sporządziła kochana rodzinka i idzie to za nim, to nie jest kwestia wyboru, człowiek z normalnego dziecka zaczyna przechodzić metamorfoze, nerwy zaczynają go niszczyć od środka, opisane w powyższym filmie tłumienie w sobie emocji, bo niema na nie miejsca w rodzinne, zaczyna zmieniać człowieka, tak jak kiedyś uwielbiałem czytać książki, zdobywać wiedzę, w szkołę byłem jednym z "lepszych" uczniów, tak rok za rokiem, się zmieniałem, zaczynałem tracić wewnętrzny spokój - został mi odebrany, przez bardzo dlugi czas nie potrafiłem już nawet książek czytać, po prostu nie potrafiłem, byłem zbyt rozechwiany, znerwicowany, nie miałem na tyle spokoju chodźby w swojej głowie, żeby zajmować się takim rzeczami, oczywiście nastąpiły słynne "pogorszenia w nauce" i szkołę skończyłem, weekendowo jako dorosły już. Jak się tego dokonuje? Ci ludzie wchodzą swojej ofierze- dziecku, głęboko do jego wewnętrznego świata, ich ofiara niema poczucia bezpieczeństwa nigdzie, dostają się do kont internetowych, korespondencji telefonicznych, pamiętników, ofiara niema prawa czuć się niezależna, bezpieczna, ma mieć poczucie że jej oprawcy mogą wszystko, wszystko im się udaje i że niema sensu się przed nimi bronić, kto przeżył ten wie, dostaną się wszędzie, znajdą każdy ukryty pamiętnik, cokolwiek, chodźby przypadkiem. Wprowadzają relacje tyran-ofiara, a w trakcie wyniszczają poczucie wartości człowieka, chłód emocjonalny.. tak, ale też machiawelistyczne wykorzystywanie uczuć, manipulowanie zaufaniem ofiary, mówię teraz o wieku dziecięcym, wtedy każdy nam powtarza że trzeba się słuchać rodziców, bo trzeba być grzecznym, tylko że moim zdaniem w DDD, to zwykła pułapka, buduje to pewien nawyk, dziecko uczy się wchodzić w toksyczne dla siebie relacje, uczy się ufać i być uległym przed oprawcmi, w rodzinie oczywiście, ale co ciekawsze potem.. w "dorosłym" życiu? Jest to samo, człowiek niema bezpieczników przed takimi ludźmi, nie potrafi się bronić, nie wie nawet że istnieje coś takiego jak GRANICE które normalni ludzie stawiają żeby żyć normalnie. Nie, z DYSFAM, wychodzi sciera,którą każdy wykorzystuje, bo widzi że może, dlatego że człowiek tak został wytresowany, złamane wszelkie bezpieczniki, niema granic, czujesz że nie podoba Ci się jak Cię inni traktują, ale nic z tym nie robisz, bo myślisz że to normalne (oraz zniszczono Ci w dzieciństwie naturalne mechanizmy obronne, tak jak czasem tygrysom wyrywa się kły i scina pazury, żeby były taką fajną maskotką w pałacu), bo zawsze tak byłeś traktowany, nawet przez rodzine, nie jedna osoba z DDD, czytając to teraz, nie zrozumie o czym piszę, bo są już przyzwyczajone że ich życie tak wygląda, nie zrozumieją że to NIE JEST NORMALKA, skąd to wiem? Bo sam kiedyś czytałem takie komentarze i chociaż "niby racja", to nie rozumiałem jak bardzo zostałem zmieniony.. dopóki przypadkiem dowiedziałem się od psycholożki że jestem ofiarą przemocy psychicznej w wieku 27 lat lat. Pozdrawiam.
Franz Kafka - "Metamorfoza" , on też to przechodził, moim zdaniem w tym dziele opisuje takie przykładowe relacje rodzinne w DDD.
Co to za melodia w tle na początku filmu? Szukam jej już miesiąc, i chyba sam tego nie ogarne.
Muzyka pochodzi z serwisu Epidemic Sound, a utwór to Reconciliation - Kikoru
moi rodzice w 2007 roku wzięli rozwód. matka samotnie nas wychowywała a ojciec brał mnie i brata na weekend i mimo że mam 26 lat i mimo że jestem osobą w miarę samodzielną to dalej się to wlęczę w nieskończoność.jeszcze dosżły pewne problemy w życiu bo ojciec od 2010 do 2011 miał inną kobietę i go zostawiła dla innego mężczyzny z którym miała syna i która w 2022 roku jego i męża swojego osierociła bo w wieku 41 lat zmarła a w 2021 roku ojciec poznał inna kobietę ukrainkę która poznał przez internet i z która raz jest a raz sie rozstaje i tak w kółko. z reszta od matki to teraz też nie mam za bardzo miłości bo praca dla niej jest najważniejsza i znajoma rodzina czyli siostra cioteczna brat cioteczny i dziadkowie których ona i jej brat czyli mój chrzestny mają na głowie.rzuciła w ogóle mnie dziewczyna w boże narodzenie 2018 roku ,w placówce terapeutycznej w łódzkiem na początku kwietnia 2022 doszło do wykorzystania s....ego przez instruktora który ściągnął mi dla żartów g...cie i teraz mam problemy w życiu.żadna dziewczyna mnie nie chcę jestem już całkowicie niesamodzielny do sobie z tym wykorzystaniem w placówce i z zbliżającym się być może ślubem mojego ojca gdzie chciałbym żeby do niego nie doszło bo zniszczy jej życie i mi na dodatek oraz bratu który też ma zrąbane życie i problemy miał i w ogóle zaciąga się w alkohol i w papierosy dodatkowo a chodzi do liceum i ma w full nauki i też nie daje rady podczas gdy siedzieliśmy sami w wakacje 2022 to matka i jej partner pojechali do gdańska na tydzień a nas zostawili pod opieką dziadków gdzie doszło do awantury kolejnej z dziadkiem bo dziadek jest cholerykiem i żadne argumenty do niego nie trafiają a mają mieszkanie w wiosce dalej na przyjazdy a mieszkają tak jak ja kiedyś w strzelcach op. a matka sprzedała nasze mieszkanie w strzelcach bo poznała faceta przez którego cierpi teraz bo widzę nie raz jak sie kłócą i to ostro nie raz tak że futryna z drzwi od łazienki może kiedyś wylecieć .kleństwa są awantury goście przyjeżdżają których nie trawię a dziadkowie chcą się chyba przeprowadzić do skierniewic lub tam do tego mieszkania a mama nie raz mówiła że niepotrzebnie wkładała pieniądze na remont mieszkania na blokach w sąsiedniej wsi gdzie czynsz wynosi ponad 1500 złotych.raz mi obiecała że mi do 30 roku życia kupi także mieszkanie żebym się usamodzielnił ponieważ jestem niepełnosprawny że będzie odkładać pieniądze partner od mamy powiedział że mi pomoże a guzik zrobili bo mama powiedziała ze będzie sobie kupować nowe ubrania i kosmetyki a partner od mamy powiedział że idz sobie do pracy i sobie zarób albo niech ci tata pomoże z mieszkaniem i z pracą tak samo brat cioteczny od mamy raz mi obiecał że mi pomoże też z pracą a g...o także zrobił bo zakpił z mojej niepełnosprawności i mi wykręcił rękę i mnie zastraszał więzieniem i policją jak nie będę się słuchał matki która mnie wykańcza nerwowo i klnie na mnie i przedrzeźnia mnie i powiedział o mojej dziewczynie h...ci w d...e i kamieni kupę.tak powiedział o mojej byłej dziewczynie która teraz ma nowotwór jelita grubego bo ma założoną stomię i nie mam pieniędzy by jej pomóc ani pracy żeby zabezpieczyć jej przyszłość bo jeżeli umrze to jej powiedziałem że coś też sobie zrobię bo nie daję rady już bo na wtz w skierniewicach jest też dziewczyna która mi dokucza .prosiłem już wszystkich pisałem o pracę wysyłałem i prosiłem o pomoc w pracy po znajomości a każdy odrzucał propozycję zatrudnienia mnie bo mogę pracować 8 godzin ale w dzień ale nie w godzinach nocnych .choruje na zespół aspergera.zawsze jak przychodziła propozycja pracy po znajomości a później odrzucali moją kandydaturę to zawsze dziękowałem że dano mi szanse na pracę .i prosżę o zrozumienie mojej sytuacji.
Tez jestem dda trudny charakter ojca do teraz 😢
Widzę że większość ludzi tutaj przeszło trudne dzieciństwo, i co to jest wasza postawa No ciągnie się to przez życie to co masz rujnować swoje życie albo kogoś. Wejście się w garść wiem że się tylko tak łatwo mówi
Rel
Nie da się z tego wyjśc, trzeba ponośić konsekwencje swojego dziećiństwa i za swoich rodziców, życie tak jest skonstrułowane i daje nam znać gdzie jest nasze miejsce w szeregu
Pracoholik pisze się przez samo "h"🙂
ups :)