W mojej rodzinie panował i panuje kult telewizora. Nigdy nie można było o niczym ważnym porozmawiać, bo zawsze akurat coś leciało w tv. Gdy chciałem porozmawiać o czymś ważnym nikt mnie nigdy nie słuchał i przerywał mi w poł zdania. Moi rodzice mimo, że ciągle z nimi mieszkam tak naprawdę nic o mnie nie wiedzą: jaki kierunek studiów skończyłem, jaką muzykę lubię, któremu klubowi kibicuję, co mnie gryzie i trapi. Są bardzo bierni, nigdy nie rozwiązali żadnego problemu, liczyli, że sam się rozwiąże. W towarzystwie zawsze podkopywali mój autorytet i na mnie narzekali, dlatego nigdy się z nimi nigdzie nie pojawiam. Paradoksalnie, wiem, że tak naprawdę chcą dla mnie jak najlepiej i że mnie kochają chociaż nigdy mi tego nie powiedzieli. Właśnie tak rozumiem dysfunkcję
Mogłabym napisać dokładnie taki sam komentarz. 🤜🤛 Dodatkowo nigdy nie było w moim domu rodzinnym rozmowy o wartościach, wierze, zasadach, książkach, dyskusji o obejrzanym filmie. Były za to rozmowy o zakupach, rachunkach, samochodzie, o sąsiadach, remontach i ogólnie o pierdołach.
Jestem córką z takiej rodziny. W skrócie - żyłam w "zakłamaniu" 23 lata. Czułam się jak nic nie warty śmieć. Było w domu wszystko: jedzenie, ciepła woda, pełna lodówka, rodzice (żadne nie było uzależnione), relacje z rodziną i sąsiadami, edukacja etc. Ale była też dominująca matka, które zdanie się liczyło nikogo poza tym, był też ojciec całkowicie matce podporządkowany, obowiązkowy, silny ale milczący. Całe zycie milczący. Rozmów brak. Głównym głosem domu był monolog matki i jej krytyka tego, co według niej nie dobre i akceptacja tego, co majestat aprobował. Nigdy nie było w domu rozmowy. Nigdy rodzice nie powiedzieli proszę, przepraszam, dziękuję, jak się czujesz... Nigdy. Istniał tryb rozkazujący albo pytania czy dana rzecz została zrobiona np. lekcje, sprzątanie czy zakupy. Model rodziny: autorytarny: rodzice są wyrocznią, dzieci mają słuchać rodziców. Oni mogą mieć swoje zdanie, my nie, chyba ze zgadza się z ich zdaniem, oni mogą obchodzic imieniny i im należy składać życzenia, my też możemy coś świętować, ale ani matka, ani ojciec życzeń nam nie złożą. Nie wiem w sumie czemu. Emocje można było okazywac tylko te dobre, negtywne najlepiej było ma słowa albo udawać, ze nie istnieją, żeby matka czy ojciec nie zloscili się "I o co płaczesz? O nic? To przestan!". Telewizor liczyl się bardzie niz my, przy stole to on rządził. Wygląd domu był ważniejszy niz nasze samopoczucie, bo "ma być porzadek". Na studia poszłam, bo "chcesz być kimś czy nikim?". To zostałam "kims". Z tytułem, ale pusta w środku, gorsza, zalękniona. Po studiach granica strachu pękła i nie wiem jakim cudem, ale wyprowadzilam się. Wszyscy w domu mnie "wyklnęli", bo "jakiś diabeł we mni wstapil" gdy poznałam znaczenie słowa asertywność. Nie wiem jakim cudem uwierzyłam, ze ktos może mnie pokochac i poznałam obecnego męza. Nie wiem jakim cudem zbudowaliśmy z własnych pieniędzy dom i mamy dziecko. Nie wiem. Coś w środku, od momentu smoswiadomosci, mówiło mi zebym stanę ponad tym wszystkim i zrobiłam to, ale dwadzieścia trzy lata żyłam jak w więzieniu. Dzis mam swój rodzinę, ale czuje się jak sierota, nie wiem jak walczyć z uczuciem braku bezpieczeństwa, wróciło wrażenie bezradność życiowej i poczucie bycia nikim. Prawdopodobnie mam nerwicę. Psycholog nie pomaga. Osiagnelam wiecej niż wielu ludzi, mnóstwo osob mnie podziwia (cytat), a ja mam poczucie bycia życiowym zerem i mam parcie, by cały czas udowadniac swoją wartosc. Choruje na perfekcjonizm, choć jestem go swiadoma, mam zaburzenia odżywiania i zachowania komplusywne, nie wiem jak konstruktywnie wyrażać emocje. Super, nie... Wokół ludzie pieprzą o pozytywnym myśleniu, terapiach, afirmacjach, ale czegos takiego sie nie wyleczy od zewnątrz. Śmierć rodziców (naturalna oczywiscie) też niczego nie kończy, to wszystko jest kwestia wewnętrznej siły, mądrości i ewentualnej wiary (tak mozecie sie smiac) w Boga, w to że jest ktoś ponad tym, co ludzkie, kto we mnie wierzy,daje mi siłę i chroni. Gdybym miala możliwość jednego życzenia, to proszę o możliwość wychownia w normalnej, kochającej rodzinie. Tylko tyle.
Mnie właśnie wiara w Boga (nie religia, wierze biblijnie w Boga i modlę się w imieniu Jezusa Chrystusa) uleczyła, uwolniła od traum z przeszłości. Dużo mogłabym pisać. Wybaczyłam rodzicom. Oni tez nie zaznali miłości jako dzieci. Jezus wyprowadził mnie z tej traumatycznej przeszłości! Chwała Panu za to!
Przykre to. Ale powiem Pani że trzeba nauczyć się myślec w większości o teraźniejszości i o przyszłości, bez zaglądania co było kiedyś. Też pochodzę z takiej rodziny.... Sama mam swoją i niestety nie jest tak jak bym chciała ale staram się. Codziennie myślę o przyszłości, a nie rozdrapuje przeszłość. Pozdrawiam z Beskidów. 🙂
Pewnie zabrzmi to głupio ale co tam. Dobrą metodą jest traktowanie siebie samego jak swojego najlepszego przyjaciela i prowadzenie że sobą monologu. Np jeśli nazywa się Pani Anna, może pani że sobą rozmawiać w ten sposób: dasz radę kochana Aniu, zobaczysz wszystko się ułoży, jak nie wyjdzie to trudno Aniu bo jesteś najlepsza i wartościowa, itp itd. Szczególnie w sytuacjach kryzysowych ważne jest żeby zmienić monolog z : jesteś beznadziejne, jesteś nikim na: kochana Aniu jesteś wspaniała i wyjątkową. I ma być to szczere... Takie jakby to Pani mówiła najlepszemu przyjacielowi. Nikt by przecież nie powiedział swojemu przyjacielowi: jesteś beznadziejny i nie dasz rady, każdy mówi natomiast: dasz radę zobaczysz wszystko będzie dobrze, jestem tu dla Ciebie. I taki najlepiej prowadzić wewnętrzny monolog zamiast siebie za wszystko karcić
O tym jak było u mnie w domu nie będę się tu rozwodzić ale dodam od siebie, że jestem przerażona bo np teraz gdy rozmawiam z mamą ona mówi tak: ale źle wam było, mieliście dach nad głową, jedzenie? - no ręce opadają i to mnie przeraża, że ludzie myślą że to jedyne czego w życiu potrzeba dziecku 😅
To zacznij cieszyć się z prostych rzeczy. Do jasnej cholery, zacznij cieszyć się, że był dach nad głową i jedzenie. Chociaż za to podziękuj losowi. Postawa wdzięczności leczy. Postawa roszczeniowości zabija od środka. Było minęło, a życie Ci ucieka rok za rokiem.
Pani Magdo od razu widać, że pani jest specjalistą w dziedzinie psychologii oraz osoba wszystko wiedząca. Zatem ja mam zalecenie dla pani z taka wiedzą to albo do rządu bo tam sie takich lubi albo do specjalisty bo to nie jest normalne any po dwóch zdaniach napisanych w internecie wyczytać cały styl życia obcej osoby. Otóż uwaga niespodzianka!!! Cieszę się każdą sekundę swojego życia, szanuje je, doceniam ba cieszę się nawet z takich drobiazgów że moi znajomi się czasem ze mnie śmieją 😂 Doceniam nawet najgłupsze prezenty także minęła się pani ze swoją oceną. Moze to pani nie cieszy się z życia i dlatego spędza je w internecie?
Nasi rodzice nie mieli dostępu do psychologii, nie mieli możliwości zrewidowania swoich zachowań nauczonych od swoich rodziców. Przeważnie wychowywali ich ludzie, którzy przeżyli wojne i niesli ze soba ta traume do konca - bez wsparcia psychologow. Nie można mieć pretensji do wszystkich. Ja sama przeszłam od etapu bólu, gniewu, złości i zemsty, kończąc po prostu na współczuciu i zrozumieniu dla swoich rodziców. Robili co umieli najlepiej. Wybaczenie i próba zrozumienia daje wolność i tego wszystkim życzę.
Moja rodzina jest tego rodzaju gdzie rodzice zrobią sobie dzieci dla zasady a potem olew. Na szczęście olewali nas tak bardzo, że prawie codziennie upychali nas do dziadków i to oni pełnili rolę rodzicielską. Dzięki temu mogłam być jakoś wychowana.
Dziesiątki razy mowiłam moim rodzicom, ze nie powinni się pobierać i mieć dzieci. Mowiłam im to już jako "pyskata" i "zbuntowana" 15-latka. Do dziś tak uważam, choć mam ponad 3x tyle lat!!! Nie mam więzi emocjonalnej z matką i nie brakuje mi jej mimo, iż nadal żyje. Sama na to skutecznie zapracowała.
Pochodzę z takiej rodziny- najpierw alkoholizm ojca, potem uzależnienie od stanów emocjonalnych matki po śmierci ojca. Założyłam własną rodzinę i ciągle byłam nieszczęśliwa. Momentem przełomowym było złamanie nogi mojej matki i moja opieka nad nią. Byłam strzępkiem nerwów z myślami samobójczymi. Po ataku paniki poszłam do psychologa i ŻYJĘ NAPRAWDĘ.! Bez terapii nie dałabym rady- ktoś nazwał rzeczy po imieniu, nazwał moje uczucia- nie byłam już wariatką. Przerwałam zaklęty rodzinny krąg. Ratuję siebie i swoje dzieci. Wszystkim życzę odwagi do zmiany swojego życia!!!!
@@jacekrampampam580 Wszystko jest trudne, gdy robi się to pierwszy raz. Ja myślałam tak- ratuję siebie. Mówiłam ile chciałam, a dobry psycholog umiejętnie poprowadzi rozmowę. Trzeba pamiętać, że psychologowie mają do czynienia z takimi historiami na codzień. Moja Pani psycholog była jedyną osobą, która mnie nie potępiła i rozumiała co czuję. Trzeba się przełamać, potem będzie łatwiej. Gorąco namawiam i trzymam kciuki za ten pierwszy krok🤗
Gratuluje i podzielam twoje zdanie, dodam tylko tylko od Siebie, ze odwaga jest w kazdym z nas, tylko trzeba jej szukac, odkryc i przyjac swiadomie. Dziekuje i zycze pieknych zdrowych relacji. ❤
Ja też pochodzę z zaburzonej rodziny.Nigdy nie było rozmów spokojnych:(co się stało lub co teraz czujesz,dlaczego powiedz mi,przecież jesteś moją córką i kocham cię).Bardzo długo czekałam na słowa-przepraszam za Twoje dzieciństwo.No i się nie doczekałam.Ojciec umarł,matka ma demencję,a ja zrozumiałam,że tylko sama mogę być dla siebie najlepszą przyjaciółką i że Bóg jest zawsze po mojej stronie i że to On kocha mnie bezwarunkowo
Bardzo wartościowy wykład. W dzieciństwie robiłam wszystko żeby mama była zadowolona. W szkole byłam chwalona że pięknie recytuję dlatego brałam udział we wszystkich akademiach szkolnych. Ludzie bili brawo a mama powiedziała że za cicho mówiłam itd. Dzisiaj jestem dorosłą osobą ale wolę dla świętego spokoju nie wychodzić z własną inicjatywą a jeżeli już to wydaje mi się że to nie było zbyt doskonałe a inni potrafią lepiej i po co było zabierać głos.
Moja matka dupy nie ruszyła żeby pojawić się na jakimkolwiek moim występie czy wręczeniu dyplomu, a do liceum wygnała mnie do klasztornej szkoly 500 km od domu..
@@adriankoziel1417 pomyśleć, że ktoś kto powinien cie wspierać, w kim powinno się mieć oparcie w każdym złym momencie - rodzina która sama stwarza ci te złe momenty i z biegiem czasu dopiero rozumiesz jaką krzywdę ci wyrządzili i nadal to robią.
@@milenakowal2223 w tym wszystkim jest jeszcze Bóg. Warto Go odnaleźć. On integruje każdą rozbitą psychikę. Sprawdziłem i jedyne co mogę powiedzieć, to, to, że moja rodzina może nie jest idealna, ale już kilka poziomów lepsza od tej, z której ja pochodzę. Pozdrawiam!
Co może pomóc? Najpierw zacznij marzyć i planować coś fajnego. Spełnianie małych i dużych marzeń (hobby typu nauka języków, gry na gitarze, sport, zwiedzanie) to dalszy etap wychodzenia z matni. To mój sposób. Dziękuje za ten film, dobrze powiedziane.
No właśnie, człowiek dopiero widzi w jakim bagnie się wychował jak dorośnie. Jednak mało kto chce zerwać z tym co go ukształtowało by być lepszym, a nie takim samym jak rodzice
Przez bardzo długi czas trzymałam w sobie moje własne uczucia. Byłam głucha na to moje wewnętrzne wołanie i z całych sił starałam się je zawsze zagłuszyć czym innym intensywny sport, alkohol, papierosy, imprezy z przyjaciółmi, ciągła praca już nie wspominam o cięciu sobie rąk gdy miałam 10-11lat. Z czasem nauczyłam się rozmawiać o moich problemach. Sięgnęłam po książki psychologiczne , trafiłam na cudowne kanały na RUclips o tej samej tematyce i stopniowo uczyłam się tego czego nie byłam nauczona jako mała dziewczynka. Śmiało mogę powiedzieć, że mówienie o swoich złych przeżyciach bardzo mi pomogło. Przeszłam lub nadal jeszcze przechodzę taką swoją terapię. Nie mogę jednak powiedzieć, że było łatwo. Początki sprawiały mi wiele bólu. Ten wewnętrzny ból był tak silny, że podczas opowiadania słowa grzęzły mi dosłownie w gardle i jedyne co ze mnie wychodziło to łzy. Taki głuchy płacz. Na tym się kończyło. Nie pamiętam jak długo zajęło mi oswajanie się z tymi emocjami nie pamiętam nawet kiedy przekroczyłam swoją wewnętrzna barierę ale wiem, że dzięki temu dziś mówię o wszystkim co mnie spotkało bez większego problemu . Wyzwolilam się z bycia swoim własnym więźniem emocjonalnym. Z łatwością rzuciłam też używki, już nie są mi potrzebne. Mówienie o problemach z ludźmi, którzy cie szczerze wysłuchają, którzy są empatyczni, bardzo pomaga 👍👌. Mówmy o swoich problemach ale też nie zapominajmy słuchać innych 🙂❤️ I pamiętajcie - jesteście cudem do odkrycia a nie problemem do rozwiązania ❤️❤️❤️
Bardzo cudowny komentarz też mam w rodzinie taki cud do odkrycia tylko nie wiem jak do niego dotrzeć bo jest tak zamknięty w sobie i tak odtrąca wypiera wszystkie próby kontaktu że ciągle odbijam się od tej skorupy które zbudował. Co zrobić aby ja stłuc??
@@agnieszkaput4989 Polecam niestety pójście do specjalisty. Nie wiem co zaszło itp. ale ja nie otworzyłem się przed nikim mi bliskim bo się wstudziłem, pomimo tego że dzisiaj widzę że to nie ja powinienem się wstydzić. Natomiast sam sobie bym tego nie uzmysłowił czy poradzil z tym wszystkim. Przepraszam że to napiszę bo być może brzmi to dziwnie. Ale osoba która nie przeżyła pewnych rzeczy nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić co sie dzieje w głowie takiego człowieka. Te człowiek także, żyje w swego rodzaju unikaniu i uciekaniu od sytuacji itp.
Super czytać, że są osoby, które z takim problemem sobie poradziły. A ja niestety mimo, że mam 45lat nadal nie wiem, co mogłoby mi w tym pomóc. Psycholog, psychiatra, przyjaciele...... Rozmowy, płacz, tluczenie talerzami.... I nic. Rany są tak głębokie, że nigdy ich raczej nie zalecze, życia nie starczy. Myślę, że nie każdy jest w stanie wyjść z traumy z dziecinstwa, bo to zależy od psychiki, czy jest silna, czy nie.
@@agnieszkaput4989 Och dziękuję 🙂. Niestety nie pomogę bo najzwyczajniej nie potrafię 😔. Mogę napisać tylko tyle, że z doświadczenia wiem, że taka osoba sama musi zobaczyć w sobie ten problem to po pierwsze, po drugie w zależności od tego jaki jest to typ osobowości trzeba w odpowiedni sposób dotrzeć do tej osoby. U mnie wyglądało to tak ze, Napieranie, naciskanie na mnie przynosiło odwrotny skutek (z natury jestem flegmatykiem) miałam ochotę wtedy jak najdalej uciec od takiej osoby niczym spłoszona zwierzyna . To trochę jak ze skrzywdzonym psiakiem, któremu chcemy pomóc i on albo przed nami zacznie uciekać albo zacznie ze strachu kąsać bo będzie myślał, że znów ktoś go chce zranić . Wtedy postępujemy bardzo ostrożnie z takim zwierzęciem by go właśnie nie odstraszyć nie zrazić go do siebie. To taki prosty przyklad, żeby mniej więcej zobrazować o co mi chodzi . Z człowiekiem wiadomo jest jeszcze trudniej. Jesteśmy bardziej skomplikowani 😅 Zwykle ten proces takiego "oswajania" trwa miesiącami jak nie latami w zależności od traumy, charakteru, temperamentu, działań jakie wdrażamy i masę innych czynników . Żeby pomóc najpierw trzeba też wiedzieć jak. Nie rzadko sami specjaliści, psychologowie mają nie lada wyzwanie i sami mogą mieć problemy by pomóc jeśli np. Taka osoba nie ma chęci na współpracę może być baaardzo ciężko 😪. Nie jestem specjalistką. Nie znam się ale to jest jedyne co mogę napisać z własnego doświadcznia i z obserwacji innych ludzi jak i z tego co mogłam gdzieś wyczytać. Bardzo mocno trzymam kciuki za to by wszystko się ułożyło 👍👍👍👍🤗!! Serdecznie pozdrawiam 😚❤️
@@urszulaw7021 dużo zależy od psychiki...to prawda, ale też od sposobu w jakim myślimy jak sami siebie postrzegamy od wielu wielu czynników ❤️❤️❤️ mówmy o sobie dobrze. Traktujmy się tak jakbyśmy byli dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Nie powtarzajmy sobie w kółko, że ja taka/i już jestem, że nic mi już nie pomoże. To jest jak samospełniające się proroctwo. Zamiast tego niech nasz wewnętrzny głos powtarza nam jak silni jesteśmy, jak kochani i jak bardzo chcemy być szczęśliwi ❤️😍 wysyłam moc energii i powodzenia na dalszej ścieszce życia 🤗💝 🥰
Wszystko o mojej rodzinie powiedziałeś tutaj i o mnie - dziecku DDA. Jako dorosła osoba po 10 latach wyjścia z takiej rodziny chroniczna depresja mnie przytłaczała, nerwica, ptsd i fobia społeczna. Leczyłam się 7 lat w terapii, a poszłam tam z powodu nieumiejętności przeżycia żałoby po mężu. A odkrywałam krok po kroku jak bardzo dysfunkcyna była moja rodzina i jak bardzo moje potrzeby nie były zadbane i jak bardzo nie mogłam wyrażać żadnych emocji, przy tym jeszcze przemoc psychiczna w domu. Moje życie zmieniło się o niebo!
Super film a to zdanie,, Ludzie zakładają rodziny nie po to aby zaspokoić potrzeby swoich dzieci, tylko po to aby zaspokoić swoje potrzeby z dzieciństwa,, to strzał w dziesiątkę.. Pozdrawiam serdecznie
Filmik w punkt, po 8 latach chodzenia do terapeutów parę dni temu odkryłam, że moje problemy takie jak depresja, czy lęki społeczne, to tylko wierzchołek góry lodowej. Główny problem to nerwica lękowa, która wzięła się właśnie z dysfunkcyjnej rodziny.
Także przeżyłam nerwicę lękową :-( Straszne dziadostwo, współczuję. Chodziłam do terapeuty i pomogło, choć zawaliłam studia, było tak źle. Nadal chodzę do terapeuty po latach przerwy, by sobie poradzić z jeszcze czymś innym. Trzymaj się tam!
To bardzo ważny temat. Bardzo się z nim utożsamiam i wiele muszę nad sobą pracować, żeby być w stanie samodzielnie sobie poradzić w życiu. Zaledwie 2 miesiące temu udało mi się wyprowadzić z domu, mam 23 lata i w dniu rozmowy na ten temat z rodzicami panikowalam, płakałam, niemal mdlałam ze stresu. Pozornie tak proste rzeczy budziły i budzą we mnie taki stres, że cokolwiek robię niezgodnie z wizją rodziców, całe moje ciało krzyczy że robię źle. A przecież nie robię nikomu krzywdy
Dla mnie pewnym "lekiem" na moją przeszłość było uświadomienie sobie pewnej rzeczy. Mianowicie: to nie tak, że gdybym miała dobrych rodziców, to oni automatycznie podaliby mi na złotej tacy miłość do samej siebie, że dzięki nim umiałabym kochać siebie. Zrozumiałam, że miłość do siebie to coś, co każdy musi dać sobie sam. Poza tym ludzie doświadczający ciężkich rzeczy są jakby zmuszeni, żeby swojej wartości szukać w sobie, bo nie mogą jej znaleźć na zewnątrz. Mają wtedy wybór: albo szukać jej tam, gdzie nie zdołają jej znaleźć i przez to umrzeć albo żyć naprawdę.
Bardzo mądre w końcu nasi wrogowie to z innej strony najlepsi przyjaciele motywują do działania. Ile rzeczy byś nie wiedziałoby się nie umiałoby się gdyby się nie przyrzyło też gorszych chwil. Wszystko ma swoje plusy i minusy
Miłość do samej siebie to może być właśnie efekt wychowania w rodzinie dysfunkcyjnej w której miłości prawdopodobnie nie doświadczyłaś, mogłaś nią darzyć bo tak Cię nauczono ale bez wzajemności. Wtedy pozostaje kochać samego siebie. Z drugiej strony kochaj bliźniego swego jak siebie samego. Gdyby każdy wyznaczył sobie taką zasadę życie byłoby o niebo piękniejsze a ludzie w dzisiejszych czasach coraz bardziej skupiają się na sobie ;)
@@grzegorzmichalczewski9130 i to jest właściwe, jak ludzi zobaczą, że lubisz pomagać to cię zwyczjanie wykorzystają a za plecami będą się z ciebie śmiać, czasu nie kupisz dlatego jest tak cenny
tak ale zdrowi rodzice ktorym nie trzeba non stop coś udowadniać czy zapieralac by "zasluzyc na milosc/akcptację/dobre traktowanie", którzy uczą dobrego podejscia do siebie i innych, napewno pomagają
Przerwałam dysfunkcje w swojej rodzinie. Od dziecka drążyła prawdę, byłam tym upierdliwym dzieckiem, które nie godziło sie na wszechobecne „ bo tak trzeba”, „ czarną owcą”, tą pyskatą i zbuntowaną egoistką co uderza w iluzje idealnego domu.... oczywiście karaną za swoje zachowanie. Pytacie się kim jest taka osoba, której się udaje... uważam, ze jestem żołnierzem, który przyszedł zrobić swoje - restart systemu. Czy było lekko? Czy bolało...to jak polanie dużej rany spirytusem. Bolało bardzo ale stan zapalny jest usunięty, ciernie z serca powyjmowane a rany się stopniowo goją...
Dziekuje pieknie i wiem o czym piszesz, tak ten ktos, jest widoczny od dziecka i budzi sprzeciw ,burzy pokoleniowe bezwgledne,slepe posluszenstwo , zaklamanie patryarchat i matryarchat" dziedzictwo "pokoleniowe w rodzinie .❤
Zdecydowanie polecam wyjście z domu po 18. roku życia. Mamy prawo nie wiedzieć czy nasza rodzina jest toksyczna, a z pespektywy łatwiej będzie to ocenić. Uniezależnienie się osoby dorosłej to najważniejsza droga ku dojrzałości. Studiowanie, jednocześnie mieszkając w swoim rodzinnym domu, nie jest najlepszym pomysłem.
@@renar11 to dobrze. Ja tylko chciałem pokazać że jest druga strona medalu. Ty wiedziałaś że u Ciebie w domu było źle. Ale wyjeżdżać do akademika po to by się o tym przekonać?
@@mackopop1371 jak masz dominujących rodziców nie dających dorosnąć to taki akademik nauczy chociaż podstawowych rzeczy w życiu żeby nie zginąć, pod kloszem się tak nie da, mówię z doświadczenia
Moja matka zawszę mi mówiła od dziecka że jestem nikim i odpychała mnie jak bym była przybłęda z innej rodziny źle na mnie to wpłynęło uważali mnie też za głupka a tak naprawdę ja myślę raczej zdrowo niż oni
Mialam podobnie. Jak czasem probuje mowic mojej matce jak sie czulam wtedy to ona szuka dla siebie usprawiedliwienia. Ze depresje miala i powinnam ja zrozumiec. Tylko ze ona na wlasne zyczenie ja miala. Brala zasilek chorobowy wiec chodzila do psychologa i kupowala leki ale nigdy ich nie brala. Dziecko po prostu chce byc kochane i akceptowane a nie popychane z kata w kat i odpychane.
Ciekawi mnie temat jak to jest, że niektórzy ludzie latami żyją w takich rodzinach, przekazują dysfunkcje z pokolenia na pokolenie a jednak znajdują się ludzie, którzy chcą przerwać ten cykl i zmieniają swoje życie np. poprzez chodzenie na terapię, czytanie, rozmyślanie. Zastanawiam się co jest tym czynnikiem, że jedna osoba z rodziny się wyrwie a jej rodzeństwo już nie. Co daje ten impuls, że ktoś chce w końcu coś zmienić...
sek w tym ze chcesz i czasme nawet wiesz co szwankuje ale te zapisane schematy sa tak glebokie ze terapia i wyzwalanie sie z nich trwa latami. czasami probujesz i nic sie nie zmienia, po kilku latach jest w punkcie wyjscia, czujesz ze sie nic nie zmienilo. to jest łatwiej powiedzieć niż zrobić
Sama chęć rozwiązania problemu niestety nie wystarczy. Co więcej sama dysfunkcja polega na nieudolnej próbie jego rozwiązania. To nie tak że ludzie tego nie robią. Po prostu próbują w różny sposób adekwatny do tego czego zdążyli się nauczyć do danego momentu w swoim życiu i niektórym jakimś cudem się udaje. Oprócz tego problemy nie są czarno białe i pojedyncza osoba będzie miała ich wiele. Niektóre problemy zwalczy zupełnie inne tylko trochę jeszcze inne pozostaną nietknięte a może nawet urosną.
Wiesz kto to jest? To jest wtedy gdy w ciało wchodzi stara dusza i chce zdjąć klątwę rodowa. Kazdy z nas moze to uczynić. Możemy świadomie ściągnąć takie dysfunkcje, nowotwory przekazywane z pokolenia na pokolenie i inne, poprzez oczyszczenie emocji, wprowadzenie harmonii, zmiany stylu życia i otwarcie sie na miłość i dobroć. Pojawia sie jedna doświadczona dusza i kończy ta karmiczna mantrę.
Hmm... No to chyba ja jestem przykładem osoby, która się wyrwała z zamkniętego kręgu. Jedynak. Ojciec alkoholik. Reszty chyba nie muszę pisać. Słuchałem przez długie lata mądrych ludzi. Imponowali mi strasznie i dziwiłem się, że oni często mówili o świecie zupełnie dla mnie niedostępnym. Ja chodziłem normalnie do szkoły, na studia, czasem do kościoła i nie widziałem nic co byłoby nie tak u mnie w domu, bo myślałem, że większość tak ma. Wszystko się posypało przez kryzys półroczny po zwolnieniu się z pracy i wtedy dowiedziałem się co to depresja z myślami s. i załamaniem nerwowym. Wizyta u psychiatry i potem roczna terapia grupowa, która przeorała mój stary świat i to w co wierzyłem, np. nieskazitelność mamy. Długą historia i zajęłoby mi parę dni, żeby ją opowiedzieć. 😉
Prawda jest taka, że bez uzdrowienia swojego wewnętrznego dziecka ciężko jest zmienić swoje życie, wyrwać się z toksyczności. Wielu psychoterapeutów nie podejmuje się pomocy osobie, która nie chce zacząć od uzdrowienia wewnętrznego dziecka. Moim zdaniem to jest pierwszy i najważniejszy krok w drodze o odzyskanie samego siebie.
Niestety dach nad głową, nowe ubrania i jedzenie to nie wszystko, czego dziecko potrzebuje - potrzebna jest jeszcze więź z rodzicem, o czym nie każdy wie. Ja po latach w dysfunkcyjnej rodzinie ciągle mam problemy z samooceną i tworzeniem relacji z innym ludźmi. To straszne, że tak wiele osób nie miało szczęścia wychować się w zdrowej i silnej rodzinie.
Dziękuje, książkę też przeczytam. O rzeczach łatwych nagrywają wszyscy i to nikomu nie pomoże. Porusza tematy ciężkie, do tego tak rzeczowo naprawdę nie wielu ;)
Im jestem starsza, tym bardziej widzę spustoszenie we mnie. Bycie w związku, jest trudniejsze niż bycie samej. Kiedy jestem sama, żyję w zgodzie ze sobą, kiedy wchodzę w bliską relację, zaczynam żyć życiem partnera. Wtedy budzi się moja nadwrażliwość, z czasem brak pewności siebie. Po pewnym czasie dla mnie samej to jest nie do zniesienia.
Jeju, dzięki temu, że tak to opisałaś jakoś widzę w tym siebie, określiłaś to co sama przechodzę. Dziękuję, że to wyraziłaś w taki sposób, coś mi się teraz wyjaśnia. I powodzenia, wierzę że jakoś nad tym się uda zapracować!
Być może też byłam wychowywana w takiej dysfunkcyjnej rodzinie, ale jestem wdzięczna rodzicom za to, że dali mi podstawy do życia. Pokazali co jest dobre a co złe. Nie obwiniam moich rodziców o to, że żyłam w takiej rodzinie, sami byli wychowywani w znacznie gorszych warunkach, mój tato mając 6 lat musial krowy na pastwisko wyprowadzać, w polu pracować. Moja mama podobnie, mając 12 lat, jej ojciec umarł, babcia się załamała zrzuciła na moją mamę odpowiedzialność za młodsze siostry, była im w pewnym momencie matką bo moja babcia nie potrafiła się zająć dziećmi. Starali się dać mi i rodzeństwu lepsze warunki do życia, możliwość do nauki, rozwoju. Dorastając nauczyłam się, że być asertywną osobą, zmagałam się ze swoimi słabościami, często czułam się niekochana, ale wiem że bylo im ciężko. Teraz sama mam dziecko i wychowuje je inaczej niż mnie moi rodzice, nie powielam im systemu wychowania, być może mam inne dysfunkcje i przekazuje je mojemu dziecku ale trudno staram się budować jego pewność siebie, decyzyjność, wytrwałość i wiarę w samego siebie. Osiągając dorosłość sama decydowałam czy będę ich obwiniać czy wezme się za siebie i będę ich obwinić za to czego mi w dzieciństwie brakowało. Jestem wdzięczna moim rodzicom za to, że mnie wychowali najlepiej jak potrafili
Od zawsze miałam wrażenie, że rozwiązywanie czyichś problemów kosztem własnych jest takie szlachetne, empatyczne.... Jakoś nigdy nie wiązałam tego ze współuzależnieniem...
A mi matka zawsze powtarzała że jestem egoistką i myślę tylko o sobie. Po latach na terapii okazało się że nie dość że tak naprawdę cały czas myślałam o innych bo brałam ich problemy na siebie to jeszcze czułam się winna kiedy chciałam mieć coś od życia dla siebie. Eh szkoda słów na to jaką krzywdę mogą zrobić w życiu słowa tak ważnych dla dzieci osób jakimi są ich rodzice.
Baaardzo potrzebny odcinek. Warto zajrzeć w głąb siebie i rozejrzeć się też dookoła. Od takich osób pozornie ułożonych często można wyczuć fałsz. To się czuje. Pracujemy nad sobą, nie gaśmy czerwonych lampek w sobie. Straszne, jak wiele osób żyje w poczuciu, że swaiat jest zły, ludzie wszyscy źli i dlatego muszą udawać, żeby nie paść ich ofiarą.
@@malgorzatabajorek4107 niestety dopiero niedawno dowiedziałam się wielu rzeczy nt. wychowania i wogóle zwracania się do drugiego człowieka, sposoby jak można wpływać zwłaszcza działając nieświadomie. Do moich rodziców pretensji nie mam tylko do siebie, że mogłam postępować lepiej wobec swojego dziecka.
Wystarczy wprowadzić obowiązkowe ubezpieczenie . OC musisz mieć jeśli chcesz mieć auto. Chcesz mieć dzieci - płać składkę. Koszty leczenia, odpowiedzialność za szkody wyrządzone, itd - przy obecnym stanie społeczeństwa składka szybko poszybuje tak że mało kogo będzie stać. No i ktoś będzie robił ocenę ryzyka , przy użyciu narzędzi rozwijanych w wielu krajach. Wszystkiego to nie rozwiąże - to tylko ubezpieczenie, ale zawsze to pierwszy krok do zmian, afirmacja odpowiedzialności.
Niestety jestem w takiej rodzinie. Staram się trzymać ich na dystans jak tylko mogę. Niestety jeszcze mieszkam z nimi, ale czuję mimo wszystko, że uda mi się zachowywać w miarę zdrowo. Zamierzam iść na terapię niedługo, mam nadzieję, że mi pomoże 🥺 jeszcze przez dwa czy trzy lata będę musiała z nimi pomieszkać, przez ten czas zamierzam pracować nad sobą i skupiać się tylko na sobie, żeby się wyrwać z domu i już nigdy nie mieć z nimi kontaktu. Mam nadzieję, że mi się uda
Boże jak ja Ci dziękuję, że mam normalnych rodziców! Mają swoje wady, wiele popełnili błędów (choć z komentarzy wynika, że jednak niewiele :) ). Moja mama miała bardzo ciężkie dzieciństwo, ale prawie nic nie przeniosła na swoje życie rodzinne. Jedyne co, to hardość i nieumiejętność proszenia o pomoc.
super, gratuluję b. dobrego materiału, to tylko wyrywek, wiadomo - temat rzeka, ale mega trafny i z drugiej strony - unikatowy dobór info źródłowych, super, dziękuję!
Mam 42lata ,przez całe życie zmagam się sensem swojego istnienia .Rodzice zawsze twierdzą że jestem planowanym dzieckiem, nigdy nie uczestniczyli w moim życiu. Byłam, żyłam i miałam być za to wdzięczna .Nie odzywać się, nie pytać, nie przeszkadzać ,nie marudzić przy jedzeniu że brzuch boli i wymiotować się chce (nie zdziwiać jak oni to zawsze mówili) od 13 lat już wiem że cierpiałam od początku na nietolerancję mleka i jego przetwory ale w wtedy nikt nie brał tego pod uwagę mimo że w rodzinie moja mama rozczulała się nad kuzynami cierpiącymi na tą przypadłość i zachodziła w głowę jak im wszystkim pomóc, szkoda że w domu pod nosem miała to zupełnie gdzieś.W wieku 13 lat miałam zdiagnozowaną nerwice ,dwa lata później już chorowałam na depresję.z którą zmagam się do dnia dzisiejszego, .z własnej winy jak to mówili ( Byłam pozostawiona sama sobie z moimi jak to mówili głupotami w głowie .) Dorośli pogrzebali mój poziom wartości i wpędzili w kompleksy z którymi do dziś sobie nie poradziłam, Od zawsze mieli ubaw z tego jak wyglądam..( Nos jak truskawka, kurdupel , irytująca jąkała , tuman który nic nie potrafi ) dziś patrze w lustro i dokładnie właśnie taką siebie widzę .Demony przeszłości ciagle są za plecami mimo iż wiem że przecież rodzice bardzo mnie kochają tylko po prostu nie potrafili stworzyć normalnych relacji w domu bo sami ich nie mieli .
Niby to rodzice powinni uczyć życia, ale mam wrażenie, że znacznie więcej o nim wiem z internetu i własnych błędów (bo jak się nie wie, jak żyć w społeczeństwie, to się w większości popełnia błędy). Mamie nie mam nic do zarzucenia, to ojciec ma do mnie najwięcej pretensji. Pozostawił mnie samemu sobie przed komputerem na lata i od lat narzeka, że nie robię nic produktywnego, że niczym się nie interesuję (przez co też mam gigantyczny lęk przed mówieniem o swoich pasjach, bo jeszcze ktoś będzie je tak wyśmiewał), że nie spieniężam tego, co robię przed komputerem. Naszą relację chyba podpiąłbym pod tę opisaną w rozdziale "Perfekcyjnie dysfunkcyjna rodzina".
W mojej rodzinie to wyglada tak ze kiedy mieszkałam na wsi to mieszkałam w domu 2 rodzinnym a na gorze mieliśmy i mamy rodzine w której są źli ludzie wujek iciocia przez 30 lat jesteśmy z nimi skłóceni ,a to źle wpłynęło na moja psychikę.I współczuje wszystkim innym co maja ta sama sytuacje.
Bardzo późno zdałem sobie sprawę z tego że mój ojczym był alkoholikiem. Dopiero koło 30, gdy sam porzuciłem sposób życia alkoholika. Chociaż ojczym nie był groźny, jedyną rzecz jaką mogę mu zarzucić to fakt że nigdy nie byliśmy na pierwszym miejscu, nie byliśmy najważniejsi, W pewnym momencie nasze drogi się rozeszły, wybrał to co kochał bardziej, czyli swoją kolekcję butelek whisky. Matka okazała się dużo gorszą, jednak zrozumiałem to jeszcze później i nadal nie potrafię, nie rozumiem do końca co w niej jest nie tak. Nigdy nie pozwalała mi myśleć samodzielnie, zawsze mówiła co myślę. Robiła mi coś typu shit testy. Gdy próbowałem poruszyć problemy wybuchała agresją. Jeszcze był brat który wyzywał się na mnie fizycznie i psychicznie, kiedyś wyrzucił na makulature wszystkie moje dyplomy i świadectwa, zaraz po tym gdy obroniłem dyplom magisterski i wyjechałem na 3 miesiące na praktyki poza Europę. Zawsze niszczył wszystko co było dla mnie ważne. Stosował permanentny gaslighting. Dzisiaj odciąłem się zupełnie od rodziny, bo zawsze była powodem największych tragedii i strat jakie przeszedłem, a przeszedłem bardzo dużo i pomimo tego udało mi się osiągnąć wiele, bez wsparcia psychicznego i finansowego z ich strony. Tylko brali, ale nie potrafili dać od siebie niczego wartościowego. Minęło wiele lat zanim zdałem sobie sprawę z tego w jakiej patologii żyłem. Przywykłem do permanentnego wyłączania emocji, na dodatek mam stłuczony płat czołowy po wypadku samochodowym spowodowanym przez ojczyma. Jakimś cudem żyje i funkcjonuję, nic prócz blizn na ciele, w ciele i na psychice mi nie dolega. Znajduję Ojców w innych ludziach, rodzinę stworzę własną. Nie naprawię tych ludzi, bo oni nie zdają sobie sprawy z tego że z jest z nimi coś nie tak. Nie dopuszczają tej myśli do siebie. Mogę tylko uchronić siebie i moją narzeczoną przed nimi, nic więcej.
Oj tak bardzo moja rodzina. Myślę, że bardziej szczegółowo moją osobę potrafiłyby opisać ciekawskie sprzedawczynie z osiedlowego spożywczaka niż moja własna matka. Trzymajcie się kochani
Wiele (jesli nie nie większość;) rodzin w Polsce jest taka (i nie tylko w Polsce;).Naprawdę mało kto miał szczęście wychować się już nie mówię idealnej,(bo pewnie takich nie ma;),ale normalnej i kochającej rodzinie,gdzie wszystkie potrzeby emocjonalne sa zaspokajane,bez kłótni itd.
@@silmerion6528 też chciałabym to wiedzieć (zwłaszcza,że sama sie w takiej rodzinie wychowałam). Myślę,ze duże znaczenie ma to co zostało powiedziane w filmie czyli,ze nasi rodzice też sie w takich rodzinach wychowywali i nikt im nie okazywał ciepła,empatii itd. Tylko my bogatsi w tę wiedzę możemy przerwać ten "zaklęty krąg" i nie przekazywać dalej tej patologii....
@@silmerion6528 no już napisałam;) do tego ,zwłaszcza w Polsce dochodzi alkoholizm (choć te z pozoru "normalne" rodziny bez przemocy fizycznej i nałogów tez mogą być dysfunkcyjne;(
No kolejny bezcenny materiał .. poznaje mechanizmy w swojej rodzinie .. boli to bardzo .. ale wiedza to już 50% leczenia . Nie mogę przestać się dziwić jak dobrze Pan wykazuje jak systematyzuje i w jaki prosty sposób wyjaśnia takie trudne do zrozumienia mechanizmy !!! Dziękuję dziękuję i dziękuję !!! I życzę DUŻO dużo sił i zdrowia pomagać innym .. chyba trzeba mieć niesamowite cierpienie żeby słuchać i słuchać problemy innych pozdrówka najserdeczniejsze !!🌻👍💪🌻👍🌻👍💪🌻👍💪
Dziękuję za ten materiał. Po mimo, ze przeżyłam ponad pół wieku i wielu terapii dalej ciągnie się za mną toksyczność rodziców. Jak b.trudno z tego wyjść. Dalsze życie było pieklem. Itd. Dziękuję za ten temat. Pozdrawiam Krysia
BARDZO DZIĘKUJĘ. 100 % PRZYDATNE. Jestem w sytuacji tsunami i te punktowe rady WSPANIALE MI SIĘ PRZYDAJĄ. Wzięłam głęboki oddech i zwerbalizowałam dzięki Panu i innym ogarnąć emocjonalną burzę, wyciszyłam zmysły jak Bóg wzburzone fale na morzu, gdy przerażeni apostołowie= rybacy obawiali się najgorszego.
Kiedy słyszysz pytanie jak się czujesz? I zamiast w pierwszej kolejności myśleć o sobie, myślisz o kimś innym, to najprawdopodobniej jesteś współuzależniony. 🤔
Dziękuję, ten filmik jest bardzo pomocny, wcześniejsze muszę decydowanie nadrobić. A wydawało mi się, że jak rodzice nie piją, nie biją, pracują i mamy co jeść i gdzie spać w zupełności wystarczy. Niestety. Tato z racji pochodzenia nie miał dobrych wzorców od swych rodziców, mimo wszystko to on najczęściej pokazywał mi świat za małego szczura. Surowo traktował każdego z nas. A ja później stawałam na głowie, żeby tylko go nie zawieść i słyszeć ich krzyków. Mama całe życie skupiona na tym co "inni powiedzą" nawet moje problemy w szkole uważała, że przynoszę wstyd, jak można takich rzeczy nie wiedzieć dopiero kiedy okazało się, że mam dysleksję i choćby skały srały zawsze będę mylić pb td kg, błędnie liczyć, mieć niechlujny pismo. Bo taki jest mój mózg. Nie było z ich strony wsparcia i pomocy a jedynie nakazy. Niedawno moja teściowa mi uświadomiła, że gdybym się od nich nie wyprowadziła kilka lat temu do tej pory siedziałabym w pokoju obok i była "przynieś podaj pozamiataj". Dziś sama mam problemy ze zdrowiem (kompulsywne objadanie się - zjem bo potem nie będzie nie ważne że ledwo wciskam), stany depresyjne (bo sama nie potrafię się cieszyć z tego co mam) i wieczne życie w strachu, że kiedyś będę taka jak oni - a tego nie chcę zrobić swemu dziecku.
smutna historia, dobrze ze masz dobry kontakt z tesciową i najzwazniejsze ze jestes swiadoma wielu spraw aczkolwiek kilka sesji terapii pewnie pomoze zrozumiec i wybaczyc rodzicom
Przeszłam też przez patologiczna rodzine,ale oddałam życie Panu Bogu, oczyścił mnie , dał pokoj serca. Dostałam mądrość zrozumienia, współczucia i miłości do moich bliskich. Jestem ponad to. Niby pójście na skróty,ale powiedziałam Jezu Ty sie tym zajmi i teraz liczy się dla mnie tu i teraz, małe rzeczy i wiem, że nikt z mojej rodziny nie jest moim wrogiem tylko najbliższa osoba która tu mam choć bardzo trudna do zrozumienia, wolałabym żeby było jak ja chce. Miłością można zwyciężyć , ale trzeba o nią poprosić, bo sami nie jesteśmy w stanie jej dać nikomu.Niestety. Pozdrawiam
Autor trafił ktoś by mógł napisać na niezły problem, aczkolwiek jak ktoś mi kiedyś powiedział. Kupując samochód musisz zrobić prawo jazdy, nauczyć się jeździć i podstawy obsługi. Nawet do niedawna na rower trzeba było mieć coś podobnego. Ale decydując się na dziecko w zasadzie wystarczy patrząc na podejcię niektórych ludzi, trochę dobrej woli. A potem jakoś będzie. Nikt pomimo tego że wydaje się to oczywiste przeżył dzieciństwo i wie czego unikać itp. nikt realnie nie zakłada większych problemów z podejściem czy motywowaniem dzieci. Większym problemem jest jak się ubiera albo czy ma 5 w szkole. Znowu najważniejsze jest pomijane. Rozumiem ludzi którzy piszą że w rodzinie rządzi TV albo komórki a rodzice jedynie sprawdzają czy na zasadzi listy czy wszystko odchaczone, relacje rodzinne są tylko fasadą która istnieje żeby było wszystko odchaczone. Praca jest, samochód jest, dziecko jest, dobrze się uczy jest. Kolacja świateczna jest. Jest to smutne ale tak czy inaczej to zabrzmi zawsze marzyłem nawet o czymś takim.
Im dłużej żyję, tym bardziej uświadamiam sobie jak bardzo moja rodzina jest dysfunkcyjna... Pora najwyższa na psychoterapię. Hold back The river👊 Żal tylko straconych młodzieńczych lat. A najlepsze, że sami oprawcy uważają, że mam życie idealne, beztroskie, czego nie omieszkają się podkreślać. Ahh życie... Zmieniamy bieg rzeki i oczyszczamy wodę z szamba.
Nie martw się. Większość dysfunkcyjnych tak miało: taka idealna rodzina na zewnątrz. Po to ma się dziecko żeby wszystko w domu robiło. To był tekst do.mnie. A do.mojego brata nie. Wiecznie byłam głupia. Nigdy.nie mogłam rozmawiać o uczuciach - tak.mi wmawiano Nie mówię żebyś pokochała siebie bo to wcale nie takie łatwe. Ale spróbuj poczytać ksiażki o tej tematyce i zrozumieć to co czytasz. Nie wierz w to co mówią o tobie rodzice. Oni niestety się nie zmienia. Przekonanie że osoby które Cię urodziły nie kochają cię jest potworne i ciągnie się przez całe życie. Możesz jednak znaleźć inną osobę która stanie ci się bliska. To wielka rzecz. Pozdrawiam.
Chcę Panu podziękować za wartościowe filmy-wykłady ale nade wszystko,za ten przyjazny ton głosu,słuchając odczuwa się tę życzliwość i wsparcie z Pańskiej strony..Serdecznie pozdrawiam.
Bolesna prawda... próbowałem w delikatny sposób uświadamiać żonę. Dawać do zrozumienia, że potrzebujemy wsparcia z zewnątrz. Kiedy nie przynosiło to żadnych rezultatów postanowiłem wprost wyliczyć jej schorzenia. W odpowiedzi usłyszałem, że muszę się leczyć na głowę. Ktoś powie, że popełniłem błąd, bo powinienem mówić "ja" a nie "ty". Od tego zacząłem jednak w rezultacie słyszałem riposty, że jestem egoistą, bo jej też jest ciężko, a ja tylko o sobie mówię. Im dłużej "studiuję" psychologie tym bardziej przekonuje się, że jest to "nauka" totalnie oderwana od "koniunktury" xD
To jakby o mnie. Alhololizm, tajemnica rodzinna, co inni powiedzą "dzieko na pokaz" , możesz lepiej bardzo niskie poczucie własnej wartości przez bicie z wyborem pasa którym chce być bita , kary , obrażanie, jesteś:.....brzydka , za chuda ,nikt nie będzie cie chciał za żonę itp zawsze najlepsze oceny( świadectwa tylko z czerwonym.paskiem.) , decyzja o wyborze zawodu ,jesteś starsza więc zawsze musisz opiekować się bratem i walczyć za niego , pomagać mu ( rok różnicy jeśli chodzi o wiek ). Mogłabym jeszcze pisać i pisać, ale to wszystko wpłynęło na to kim się stałam i jestem do teraz ,a mam już 49 lat .....nadal bardzo niskie poczucie własnej wartości, pomoc innym bo tak trzeba , choć mam własną firmę strach przed prośbą o zapłacenie faktur , by nikogo nie urazić ,totalny brak asertywnosci , problemy z psychichą , życie problemami innych itd. Nie umiem nikomu odmówić, nadal pomoc bratu i życie jego życiem, rozwiązywanie jego problemów , wiele tz przyjaciół ( dopuki jestem im potrzebna) godzenie się na wszystko, przeżywanie, strach przed poważną rozmową. Nie umię postawić granicy . Koszmarne życie. Za dużo pisania ......
Pamiętaj, że dla Ciebie najważniejsze, w sensie pozytywnym, powinno być Twoje własne życie - drugiego przecież nie dostaniesz. Jesteś już dorosła i możesz sobie samej dać wsparcie i czułość, których nie dostałaś od bliskich. Uwierz mi, że wiem, o czym piezę. Życzę Ci dużo siły i szczęścia w Twoim życiu! 🌸🍀
@A D poczytaj o EMDR w psychoterapii. Trzymam za Ciebie kciuki. Również „mogłam” wybrać narzędzie bicia ( pasek lub kabel )...... To wszystko o czym napisałaś przechodziłam.... Pozdrawiam Ciebie serdecznie 🤗🦋🍀🌹
Oglądam Pana od niecałego miesiąca.- leci sub. Sam mam niezły bałagan "na strychu" spowodowany przez rodziców, jak na razie jeżdżę do specjalisty. Bo uświadomiłem sobie, że sam sobie z tym nie poradzę.
zawsze miałam siebie za osobę bardzo odporną psychicznie, wszyscy tez zawsze mi to mówią, ze mało co na mnie wpływa, mało czym się przejmuje. Jednak jak coś mnie dobije ciężko mi potem z tego wyjść, poradzić sobie z tym. Dopiero teraz mi uświadomiłeś dlaczego tak jest. Może film jak sobie z tym poradzić ?
umów się na wizytę do psychologa, serio przez wiele lat próbowałem sobie radzić filmikami, nlp, mentorami itp. Wielu ludzi uważa że to takie proste itp. Ale uwierz mi czasami poglębisz problem a czasami w ogóle go pominiesz. Osoba która się tym zajmuje na codzień powinna to zdiagnozować. Nie zaniedbuj tego, gdybys zwichneła kostkę poszłabyś do lekarza a przecież to umysł, to dzięku niemu funkcjonujemy!
@@adriankoziel1417 jestem zapisana, ale przez wiadomo co nie można umówić się osobiście, a przez telefon nie chce. czekam już od kilku miesięcy na informacje, że wracają do normalnych wizyt i wtedy na pewno się umówię na termin:) kiedyś byłam, ale trafiłam na osobę w ogóle nie zainteresowaną mną i tym co mówię, zniechęciło mnie to, ale chce dać drugą szanse. Mimo wszystko taki materiał mógłby też coś wnieść albo tak jak ten, otworzyć mi oczy na problem i zależność, której wcześniej nie zauważałam.
@@kingaxq rozumiem ja spotykam sie online przez telefon nie chciałbym ale pierwsza wizyta obowiązkowo osobiście. Zanim trafiłem na psuchoanlityka któremu w miąrę ufam chyba 10 odrzuciłem. Podobnie radzę Tobie masz się czuć pewnie i że to co mówi zgadza się z tym co myślisz i kropka. Jak zaczyna mówić a w szczególności że zmieniasz, jakim prawem! To do widzenia!
Pierwsza minuta opisuje moje życie w pigułce... Dopiero jak wylądowałam u terapeuty w wieku 24 lat ktoś mi w końcu kurwa uwierzył! Nadal jestem wściekła jak sobie przypominam lata ignorowania przez znajomych rodziny moich krzyków o pomoc, że z moim domem jest coś nie tak. "macie pieniądze i Twój ojciec to lekarz, powinnaś się cieszyć a nie marudzisz!".... UCH!
Chylę czoła...mam wielki szacunek dla Pana wiedzy.... i otwartości,dużo czytam, oglądam,ale to co Pan poruszył w tym temacie, z resztą we wszystkich filmikach, jest kopalnią wiedzy w pigułce... Mam 48 lat...i wszystkie te traumatyczne przeżycia o których Pan mówi to jest o mnie...i cały czas we mnie...boli i żyje we mnie, nie umiałam nigdy tego nazwać, dostrzec, zrozumieć, ogarnąć,szukałam odpowiedzi ,recepty...u psychologów...innych ludzi...u rodzeństwa przede wszystkim,ale usłyszałam co ty wspominasz, mama nie żyje, ojciec też, daj jej spokój, mama miała cię dość, przecież miała ciężko z mężem pijakiem. Nic nie pomogło, czułam że nic mnie nie uratuje przed czuciem czegoś czego nie umiem nazwać i wyrzucić z siebie...często , czulam i czuję że nie udźwignę,że jedynie śmierć uwolni mnie...uleczy,ale boję się że pewnie pisane jest mi cierpienie i ten ból jest z jakiegoś powodu, może karma z poprzedniego wcielenia, że jak odbiorę sobie życie to nie ominie mnie i dostanę większe cierpienie .Obecnie pracuję w domu opieki osób starszych i daję im wsparcie, opiekę,poczucie humoru i wydaje mi się że miłość,staram się im dać to czego nie dostałam...staram się by to co robię miało sens,że cierpienie mnie czegoś nauczyło...a może to tylko egoizm?
A może film o emocjonalnym kazirodztwie? Kiedy matka ze swojego syna robi rycerza, ogląda z nim filmy, gada godzinami przez telefon bo ma nieudany związek z mężem? Znałam takiego faceta, był strasznie infantylny, niepotrafiący radzić sobie z trudnościami, powiedzieć nie, taki people pleaser
masz cały kanał na youtube "ask a shrink". to co piszesz on nazywa jako "emotional smothering" i sam przez to przeszedł. ogólnie ma sporo dobrych materiałów.
Takie zachowanie może mieć też facet, którego mama wychowywała sama i nie miała żadnych innych relacji z np partnerami, przekładała dobro dziecka nad swoje i jak to dziecko dorasta i kończy studia to nadal chce mieć go na wyłączność
Powiem tak byłem z kobietą dda w trakcie terapii i ona mnie niszczyła. Emocjonalnie pustka. Kochać nie potrafiła ja jej oddalem całe serce. Taka moja rada zostawcie ludzi zdrowych w spokoju....Ja teraz chodzę na psychoterapię przez tą kobietę.
Jeśli cie niszczyła to po co z nią byłeś ktoś Ci pistol do głowy przykładał nie generalizuj że skoro ta osoba cie tak zniszczyła go każda inna też to zrobi
W tym świecie chodzi o pieniądze ... w moim kraju możesz uczyć się latami, a jeśli jesteś biedny jak większość, istnieje od 1% do 2% szans na zdobycie pracy na rozmowach kwalifikacyjnych, ponieważ liczba absolwentów rośnie z roku na rok bez zdobywania praca ..... ale jeśli twój ojciec jest VIP-em, możesz mieć pracę bez nauki i mam na myśli to bez nauki w ogóle, może bez chodzenia do szkoły.
U mnie rodzina „mieszana”. „Co ludzie powiedzą?” a w domu agresja, bierna agresja, przemoc, nieprzewidywalność, zabranianie uczuć.... niestety problem nadal nienazwany. Identyfikuję się z dziewczynami z listów.
W mojej rodzinie wygląda to nieco inaczej, w domu zawsze był alkohol, szczególnie w części rodziny po strony ojca. Aczkolwiek dziwne jest to, iż do pewnego momentu rodzice bardzo mi pomagali, niemalże robili dużo rzeczy za mnie, a później, któregoś dnia powiedzieli mi, bym sobie nagle ze wszystkim radził sam, rzucili mnie z dnia na dzień na przysłowiową głęboką wodę. Obecnie ja staram się jakoś być na powierzchni tej wody, nie utopić się, choć momentami nie jest lekko. Z jednej strony mój ojciec jest alkoholikiem, dosłownie mnie olewał podczas mojego dzieciństwa, traktował jak powietrze, a z drugiej strony matka zawsze była nadopiekuńcza, kontrolująca mnie, czasami do szaleństwa, dlatego nie mieszkam już z rodzicami i unikam kontaktu z nimi, jak tylko mogę. Generalnie unikam jakoś kontaktu z rodziną, czuję, że nigdy tak naprawdę mnie nie rozumieli, nawet nie próbowali mnie zrozumieć, spojrzeć na problem z mojej strony, jak ja go widzę, a ja bardzo często inaczej rozumiałem daną sytuację, niż poszczególni członkowie mojej rodziny, czy to ze strony matki, czy ojca. Uważam, że moi rodzice nie są dobrymi rodzicami, koniec końców w życiu muszę i tak liczyć tylko na siebie.
No chłopie mam identycznie, ale takie wrzucenie na głęboką wodę ma swoje plusy, bo jeśli wypłyniesz, to staniesz się twardym skurwisynem. Nie wolno się poddawać.
Czytam mnostwo komentarzy pod filmem ale Twoj wyjatkowo mnie zasmucil, chociaz Twoja domowa patologia byla rozna od mojej. Trzymam za Ciebie kciuki!!! :)
Dysfunkcją mojej rodziny byla przewlekla bieda. Majac 33 lata wciaz pokutują we mnie przekonania z dziecinstwa np zawsze marzylam o tym aby podrozowac, zwiedzac a jednak nigdy tego nie robilam. Nie rozumialam w sumie dlaczego bo mialam juz swoje pieniądze i spokojnie moglabym to robic. Dopiero niedawno odkrylam ze stoii za tym potezne przekonanie z dziecinstwa ze mnie nie nie stac, ze trzeba siedziec w domu itp powstalo ono kiedy chcialam hechac na jakas wycieczkę w szkole i nigdy nigdzie nie jechalam bo rodzice nie mieli na to pieniedzy a wzmacniane to bylo awanturami z tymi związanymi
@@MrRalph2000 teraz to raczej utrudnione, mam 3 malych dzieci w domu i jakiekolwiek wyjscie z domu to prawdziwa wyprawa. Ale dziekuje ci ze zauważylas moj komentarz.
@@tameforjam1658 Musisz zmienić podejście, bo znów znajdujesz sobie wymówkę. Mieszkam we Francji i tutaj nauczyłam się tak nie przejmować. Polacy robią z dzieci bogów, a Francuzi hartują dzieciaki od samego początku. Wiele koleżanek Polek nie wyjdzie nigdzie"bo może padać", Francuzi powiedzą, że zmokniemy i wyschniemy, nie ma problemu... Szkoła od 3 roku życia i musisz sobie radzić...
@@tameforjam1658 Niepotrzebnie mnie atakujesz. Nie znam Twojego życia. Natomiast wiem, że na każdy problem znajdzie się jakieś rozwiązanie, jeśli się tylko chce...
To może dla niektórych być dziwne co napisze ale czasami jestem wdzięczny za to że jestem sierotą życie doświadczyłem przez błędy i naturalna mądrość życiowa. Widzę po ludziach jak żyją nie własnym życiem i jak muszą udawać, odgapiaja od innych naturalnych ludzi i przypisują sobie.
Ludzie w rodzinach często są głusi na problemy domowników.Nie chcą zauważać problemów.Roodzice często nie wykorzystują dzieci do pracy zarobkowej bo sami nie stają na wysokości zadania .Tak było w mojej rodzinie.Praca,praca i jeszcze raz praca.
Czym jest dla mnie moja rodzina? Kimś totalnie nieznajomym, z którym nie potrafię rozmawiać o niczym innym jak o pogodzie. Z każdym pytaniem o moje samopoczucie pojawia się myśl: 'po co pytasz, gdy i tak Cie to nie obchodzi'. Cale życie z tyłu, za bratem, bo On w oku matki najwazniejszy. Do 10 roku życia w duecie byl ze mną ojciec, który potem zaczął pic. Pije do teraz nawet, gdy nie ma dwóch nóg. Matka silnie wspoluzalezniona, majaca zaburzenia osobowości. Ja od 2 lat na terapi. Najgorsze to ta pustka, te cholerne napięcie, które jest cały czas, ataki paniki i poczucie złości, nienawiści, strachu. Walczę, bo wiem, ze ta trauma w końcu odpuści mimo, że wspomnienia dopiero zaczynają wychodzić z zamkniętej w mózgu szafie. Gdyby nie terapia to dawno bym zakończyła to życie. Teraz mam motywację do walki. Mimo, że jest ciezko każdego dnia. Caly czas do dupy. Ale wyjdzie to słońce. Tego Wam życzę. Przestańmy w końcu zaprzeczać...
Dziękuję za poruszenie tego tematu. Dysfunkcja w rodzinie ma różne oblicza, zrozumiałam to po mojej rocznej terapii (do której jeszcze wrócę). Pozdrawiam
ehh ja chyba jestem z takiej rodziny wlasnie i jestem na etapie kiedy powinnam załozyc swoja a sie zastanawiam czy w ogole powinnam miec dzieci, bo w wielu sytuacjach z innymi ludzmi zachowuje sie tak jak moi rodzice wobec mnie czytaj źle, na różny sposób i ciezko mi sobie z tym poradzić, a co dopiero jak tam samo jak moi rodzice do mnie bede odnosić sie do swoich dzieci i powielać te schematy :/
Idz na terapię. Ja dzięki terapii przerwalam chory cykl, jednak patrząc po rodzeństwie, robią to samo co rodzice. Duzo pomogło mi urwanie i zdynsowanie kontaktów z rodzicami.
Z automatu chciałem napisać że Ciebie rozumiem bo miałem także ciężkie dziecinstwo gdzie połamane żebra czy ręce to były chwilami spokój na chwilę. Ale nie rozumiem Ciebie bo dopiero zaczynam powoli rozumieć siebie a innych ludzi nie umiem rozumieć. W każdym razie jakiś czas temu podjąłem podobną decyzję. Jednak polecam to co piszą inni. Terapia i zajęcie się sobą. To działa tylko bądź szczera bo pomagasz jedynie i tylko sobie!
Hmm, u mnie podobna sytuacja, ale mnie nie ciągnęło do macierzyństwa w dorosłym życiu nigdy - szybko uświadomiłam sobie, z czym się to wiąże. Tak naprawdę było kilka powodów 'odstąpienia' od spełniania (się w) roli matki - po pierwsze to, że można urodzić (bardzo) chore dziecko - co wtedy, szczególnie jeśli ojciec szybko ulotniłby się i cały 'ciężar' wychowania spadłby na mnie? Po drugie to, o czym wspomniałaś: obawa przed powielaniem zachowań matki, a zachowania mojej były okropne (biła mnie, szantażowała emocjonalnie itp.). Powielania tych zachowań bałam się do około 30-35 roku życia, potem zaczęłam temat gruntownie przerabiać i wiem, że nie musiałoby być tak źle, gdybym już właśnie jako dojrzalsza osoba wybrała bycie rodzicem. :-) Ostatnia główna sprawa to to, że i tak mamy za dużo ludzi na ledwie zipiącej Ziemi, więc summa summarum nie widziałam większego sensu w powoływanie nowego życia, kiedy można by zająć się ludźmi już żyjącymi i wymagającymi pomocy (co też czynię). Ale trudno mi powiedzieć, co przeważyło - może zwykła przekora, że nie chcę jak wszyscy? Ale dzieci "nie posiadam" i czuję się szczęśliwa. Każdy musi bardzo starannie rozpoznać, na czym mu najbardziej w życiu zależy, czemu podoła, a czemu nie. Rozpoznać siebie powinien. I nie robić nic na siłę! A "bo inni" itd. Mnie bardzo pomógł mąż, z którym godzinami 'przerabialiśmy' moją matkę, rozkładaliśmy na czynniki pierwsze zachowania, które ja niejako dziedziczę po niej, które są pokłosiem jej wychowania. Dodam, że rodzeństwo wciąż tkwi w chorej relacji z matką, dlatego ona daje mi ich za przykład (no, teraz już nie, bo kontakt jest zerwany od dwóch czy trzech lat całkowicie).
Tak. Używki, bunt," czarna owca", autodestrukcja, ps, borderline - "zawsze się dobrze uczyłaś, byłaś taka i taka I CO SIE Z TOBĄ STAŁO?", "ZA MAŁO W*BANE DOSTAŁAŚ" 😂 klasycznie chaos w głowie, totalne wyparcie dzieciństwa, które "pokazało się" w momencie traumatycznej sytuacji. Z perspektywy czasu widzę że to ciągnie się pokoleniami w dalej rodzinie, niestety tylko ja, dostałam możliwość uświadomienia sobie tego. Teraz jedyny cel jaki mam to się dalej nie rozmnażać
Hej, dzięki za Twoją pracę. Mam prośbę o poruszenie tematu hoardingu (patologiczne zbieractwo). Osoba z mojej rodziny przejawia objawy takiego zaburzenia. Dzięki wielkie, pozdrawiam :)
Ciekaw jestem jaki jest procent rodzin niedysfunkcyjnych. Bo wydaje mi się, że taka niedysfunkcyjna rodzina musiałaby się składać z ludzi idealnych lub niemal idealnych, a tak się po prostu nie da. Każdy ma swoje problemy osobiste, czy też w każdym związku między dwojgiem ludzi występują jakieś problemy, z którymi muszą sobie oni radzić. To jest bardzo trudne, żeby poradzić sobie z własnymi problemami, zbudować relację z partnerem, wesprzeć tego partnera z jego problemami i jeszcze zrobić to samo ze swoim dzieckiem lub dziećmi. Zbudowanie takiego dobrze funkcjonującego systemu pewnie jest możliwe, ale podejrzewam, że ekstremalnie trudne. Dlatego ciekaw jestem jaki jest procent rodzin którym się to udało. 1 procent? Czy może nawet mniej?
Moi rodzice bardzo mnie i mojego brata kochają, ale wychowywali mnie bardzo pod kloszem (byłem słabym i chorowitym dzieckiem) i mam wrażenie, że często kosztem swoich własnych potrzeb. Mama miała dziadka alkoholika, ale nie chce widzieć, że to jak bardzo jest impulsywna i jak łatwo wszczyna awantury mogło z tego wynikać. Babcia mamy zacharowywała się za dwóch (popadając w ciężką depresję) przez to, że dziadek nie przynosił pieniędzy do domu, ani nie udzielał się przy zajmowaniu się domem (tzn. mieszkankiem czteroosobowej rodziny w bloku na warszawskim Grochowie). Tata ani mama nie mają problemu z żadnym nałogiem. Sam w okresie dojrzewania popadłem w różne nałogi, z których do dzisiaj ciężko mi się jest uwolnić. Nie udało mi się skończyć żadnych studiów mimo, że z początku miałem obiecujące wyniki i pracuję fizycznie za granicą, ale ciężko jest mi ocenić, w jakim stopniu moi rodzice są odpowiedzialni za moje życiowe niepowodzenia, a w jakim stopniu wynika to z moich własnych ograniczeń, zaniedbań i złych decyzji. Nie sądzę też, abym sam mając 32 lata teraz był w stanie wejść w fajny związek i założyć szczęśliwą rodzinę. W związku z tym zrezygnowałem z planów bycia rodzicem. Wierzę natomiast, że jako dorosły człowiek mogę wiele rzeczy jeszcze naprawić w swoim życiu, być szczęśliwym i pomóc rodzicom na stare lata tak, abym pokazał im, że również ich kocham. Pozdrawiam słuchaczy kanału.
Przykre jest to, jak ktoś przedkłada potrzeby innych nad miłość do siebie i swoją akceptację. Nie jesteś niczego winien swoim rodzicom, masz prawo do własnego życia i obowiązek bycia szczęśliwym człowiekiem niezależnie od opinii rodziców i ich akceptacji (chociaż miło by było). Życzę zbudowania dobrej relacji z kobietą i spełnienia marzeń..bo to ty masz w sobie tę moc, odwagę i siłę. Polecam lektury i wykłady m.in. E.Tolle
Kolejny ciekawy filmik. Może w przyszłości mógłbyś poniekąd zostać w tej tematy i opowiedzieć coś wiecej na temat silnie toksyczne j nadopiekuńczości wobec dorosłego dziecka, które tworząc związek partnerski nie potrafi postawić granic ( oddzielić związek/ rodzinie od zawsze lepiej siedzącej mamy - czy ogólnie rodzica, który nie dopuszcza możliwości istnienia innej rzeczywistości poglądów). Lub też jest świadomy dysfunkcyjności swojej rodziny, ale boi się zachować ' nie neutralnie' I jasno się temu przeciwstawić z racji silnego poczucia winy. Czyli generalnie temat dot. Relacji na lini związek- najbliższa rodzina zakrapiany dużą dozą nieurotyczności ze strony jednego z rodziców.
Z tymi podstawowymi potrzebami jest nie do końca tak, jak Pan podał; - one nie występują u każdego, są po prostu bardzo często spotykane, ale nie ma ich doslownie każdy. Przykładowo mój znajomy nie ma potrzeb seksualnych, ja również nie mam tej i 3ch innych jeszcze potrzeb z tej listy: ani potrzeby tej fizycznej bliskości, ani wsparcia, ani tej rzekomo ,,bezwarunkowej'' miłości. W pelni wystarcza mi darzenie innych miłością - choćby tą zwykłą miłością bliźniego, ;-) i wiem, że nie jestem jedyną osobą, której to wystarcza.
Moja mama i tata pili od zawsze, i tak też było w ich rodzinach, dziadek ze strony mamy dodatkowo dopuscil się strasznych rzeczy wobec mojej mamy. W wieku 20 lat okaleczałam się i wykryto u mnie zaburzenie osobowości. Od 10 lat brałam tylko leki psychiatryczne, a nie dawno rozpoczęłam terapię z psychologiem. Po drodze miałam też znajomość z narcyzem, prawie rok temu wyszłam za mąż, mój mąż też się leczy psychiatrycznie. Marzy mi się mieć rodzinę " normalna" w myśl tego co wydaje się normalne w tym świecie, chciałabym mieć dzieci, i być dla nich lepszym rodzicem, niż ja miałam. Po kontakcie z narcyzem zaczęłam spisywać swoje przemyślenia, i dzielić się nimi, oraz psychologiom. Nie wiem co powiedzie., miałam potrzebę aby to napisać. Oto moja historia
Moja mama wcześnie straciła rodziców. Nie pozwoliła nikomu się zaadoptować, ale ponad wszystko pragnęła mieć swój dom, swoją rodzinę. Nie udało się. Nasza rodzina to byłyśmy my dwie. To pragnienie stworzenia rodziny chyba przeniosła na mnie. Teraz, po latach mogę powiedzieć, że udało się. Dzięki doświadczeniu mojej mamy mogłam ocenić patrząc nieco z boku w momentach krytycznych mojego życia, czy wybieram rozwód, czy walczę o rodzinę. Ta "walka" odbywała się tak naprawdę w mojej głowie. Co jakiś czas zastanawiam się czy było warto. Tak, tak, tak. Z perspektywy już 60 latki. Czyli, niezależnie od tego z jakim bagażem idziemy w świat możemy pragnąć " normalnej" rodziny. A bagaż, który niosą moje córki? No cóż... życie.... one będą wybierać 🤗, a Tobie życzę: idź za swoimi pragnieniami
Moja mama wcześnie straciła rodziców. Nie pozwoliła nikomu się zaadoptować, ale ponad wszystko pragnęła mieć swój dom, swoją rodzinę. Nie udało się. Nasza rodzina to byłyśmy my dwie. To pragnienie stworzenia rodziny chyba przeniosła na mnie. Teraz, po latach mogę powiedzieć, że udało się. Dzięki doświadczeniu mojej mamy mogłam ocenić patrząc nieco z boku w momentach krytycznych mojego życia, czy wybieram rozwód, czy walczę o rodzinę. Ta "walka" odbywała się tak naprawdę w mojej głowie. Co jakiś czas zastanawiam się czy było warto. Tak, tak, tak. Z perspektywy już 60 latki. Czyli, niezależnie od tego z jakim bagażem idziemy w świat możemy pragnąć " normalnej" rodziny. A bagaż, który niosą moje córki? No cóż... życie.... one będą wybierać 🤗, a Tobie życzę: idź za swoimi pragnieniami
Nie mam siły kompletnie na nic i czuję się jak gówno. Mam już wszystkiego serdecznie dosyć i jest mi przykro. 31 grudnia kiedy przebudziłem się w Sylwestra usłyszałem od Taty, że "Taką ma córkę, jakiego chciałby mieć syna" i że "Doroty nie da się utrzymać krótko". Niestety mnie rodzice trzymali krótko. Ja przemilczałem tę sprawę i boję się na ten temat porozmawiać z moimi rodzicami. Chyba mojemu Tacie nie podoba się taki syn, zaburzony, niepełnosprawny, który stara się podnieść i odważyć się żyć, niemający matury ani pracy ani prawa jazdy i mieszkający z nimi. Ja też mam ogromny żal do rodziców, ale bardzo ich kocham i ja też sobie ich nie wybrałem. To mnie cholernie zabolało, ale ja chcę żyć tak jak chcę mimo gigantycznego lęku przed życiem. Co robić? To tak jakby rehabilitacja, psychoterapia i nawet najmniejszy krok ku godnemu życiu nie miał sensu.
@adusia 987 Za każdym razem jak moja siostra wychodzi w sobotę czy środę do chłopaka, to chcę mi się płakać. Rodzice nie pozwalali mi wychodzić samodzielnie z domu. Nigdy u nikogo nie nocowałem, nikt mnie nigdy nigdzie nie zaprosił. Dopiero dwa miesiące przed 19 urodzinami zacząłem wychodzić samodzielnie z domu. Przykro mi, że nie zawalczyłem o to wcześniej, że nie dałem sobie dobrych warunków rozwoju w wieku 11 lat. Zawsze bałem się rodziców, unikałem, negatywnych emocji, kłótni i awantur. To wszystko moja wina. Mam 22 lata i nie mam siły o nic walczyć ani gdzie się wyprowadzić. Nie mam matury ani pracy ani prawa jazdy. Tak mi przykro i żal bo może gdybym zaczął wcześniej to życie wyglądało by inaczej a mój rozwój byłby równy. Śmieję się, że będę nastoletnim 27 latkiem. Co robić? Jest potwornie przykro i nie mam siły by żyć. Jest mi tak smutno. Nawet nie mam wspomnienia kupowania alkoholu na przypał albo nastoletniego seksu albo w ogóle go nie miałem bo bałem się ogólnego odbioru przez kobietę. Teraz kupuje normalnie, a jak ktoś mi kupuje to pyta czy mam 18 lat co trochę leczy te kompleksy bo na chwilę nadal mam 17 lat. Znam takich co w wieku 16 lat chodzili normalnie do klubów. Niektórzy rodzice mniej zważają na swoje dzieci, bo mówi się, że nastolatka już nie upilnujesz. Moi rodzice właśnie mnie "upilnowali". Chciałbym cofnąć czas i znów mieć 13 lat, to będzie bolało do końca życia. Znam takich co jak mieli 15 lat to byli sami na festiwalu filmowym. Chciałem być jednym z tych cool kids co mając 16 lat robili co chcieli, teraz nie mam siły się nawet przez to umyć. Słyszałem o takich co będąc trzymani krótko w wieku 16 lat uciekali z domu. Jakiś czas temu Mama kupiła mi buty, boję się, że siostra się niedługo wyniesie a ja nie mam dokąd pójść. Odpaliłem jeszcze znaną już zrzutkę na zrzutce. Mam zaburzenia lękowo - depresyjne i jestem niepełnosprawny, ale nigdy nie potraktowałbym tak siebie będąc swoim dzieckiem albo mając dziecko niepełnosprawne. Najchętniej wystrzeliłbym rodziców w kosmos. W marcu zrobiłem niejako preludium do tej rozmowy. Chciałbym mieć siłę jeszcze do niej wrócić i odwagę by porozmawiać z rodzicami.
@@popkulturalnasciana7818 uwierz da się przeszłośc zostawić . Nie zapomnisz ale będzie coraz dalej, coraz mniejsza jak obiekt od którego się oddalasz . Czasu trzeba i nie skupiać sie na tym co było . Bo ważne jest tylko to co przed Tobą . Maturę można zrobic w kazdym wieku . W końcu po to są szkoły dla dorosłych . . Nauka wieczorowa zaoczna , eksternistyczna .. I to nie prawda że starszym gorzej wchodzi do głowy . Czasem łatwiej bo uczą sie dla siebie a nie że rodzice zmuszali . Tyle że trzeba przeznaczyc czas na naukę jak w każdej szkole .. Juz teraz mozesz np czytać lektùry , podręczniki , rozne zeszyty npnGrega . By było w szkole łatwiej kiedy dojrzejesz do decyzji rozpoczęcia nauki . Może nawet w tym roku . Do wrzesnia jest troche czasu . A zaczynaja taka nauke nawet bardzo dojrzali ludzie . Powodzenia .
@@teresagrzegorska7368 Po co mi jakaś szkoła wieczorowa? Chcę zdać maturę, sam się uczę. Już byłem w szkole policealnej na jednym z kierunków, nie da się robić liceum po liceum. Jestem z tych ludzi, którzy uważają, że przeszłość nas kształtuje naznacza i nie da się jej zostawić. Nie pisz mi, że jestem starszy bo nie widzę żadnej granicy między sobą a 19 latkiem.
Moja historia: 5 nas było, tata na rencie (hipochondryk, despota) odkąd pamiętam, mama pracowała po 12h, 6 dni w tygodniu żeby jakoś utrzymać rodzinę. Mój tata był bardzo surowy, nie okazywał uczuć, wiele nieprzyjemnych słów usłyszałam od niego, np. że jestem głupia i nic nie warta. Wielokrotnie. Mama nieobecna, wpatrzona zresztą w mojego ojca po pracy spędzała czas z nim, czyli np. wysłuchiwała jego opowieści co go dzisiaj strzyknęło. Na tygodniu u mnie w domu nie było nawet ciepłego obiadu, bo tata 'nie miał siły' gotować. I pamiętam moje zdziwienie w podstawówce jak poszłam do koleżanki po szkole, a u niej podają normalny OBIAD, który u mnie był tylko w niedzielę. Nie wiedziałam, że ludzie tak robią. Takich historii mam mnóstwo. Np. to, że w liceum nie mogłam doprosić się o zimową kurtkę, nie mieli pieniędzy. Ale po latach zdałam sobie sprawę, że na palenie po paczkę/dwie dziennie fajek mieli pieniądze. Tata zmarł na raka tuż przed moją maturą. Nie płakałam. Mama do dziś (a minęło 10 lat) tęskni za nim i rozpacza. Jak próbuję powiedzieć, że wcale nie było tak kolorowo mama zawsze ojca tłumaczy, że przecież był chory, miał nerwicę a wgl to dobrze nas wychowali. Dach nad głową był, coś tam w lodówce też. O co mi chodzi? Mam prawie 30 lat, moja mama jest na emeryturze od 2 lat. Myślałam, że wreszcie coś się zmieni. Całe życie pracowała i jej nie było, ale jak będzie na emeryturze to wreszcie nadrobimy te stracone lata. Będzie nam gotowała pyszne rzeczy jak ją odwiedzimy, pojedziemy razem na wycieczkę, spędzimy dużo czasu razem i wreszcie będę mieć mamę. Nic bardziej mylnego. Moja mama nawet teraz, na emeryturze nie za bardzo ma ochotę nas widywać, mówi tylko swoim ukochanym zmarłym mężulku, a na zarzut, że nigdy nie było jej w domu odpowiada: ale ja lubiłam swoją pracę. Dobrze, że z moim rodzeństwem mamy cudowny kontakt o wszyscy chcemy poczuć to domowe ciepło. Wszyscy razem czepiliśmy się jak rzepy siebie nawzajem, na nich mogę liczyć. Oczywiście historia mojego dzieciństwa i dorosłego błagania o miłość matki jest o wiele bardziej zawiła, ale tak w skrócie wyglądało to jak powyżej.
Zaczynam zastanawiac się w kontekście tego i kilku poprzednich filmów czy w ogóle jest możliwe dorastanie w "zdrowej " rodzinie? Nawet jeżeli nie ma takich konkretnych problemów jak alkohol, narkotyki czy przemoc, to przecież konflikty, choroby, czy kryzysy zdarzają się praktycznie w każdym związku... Obserwuję dość dogłębnie sporo rodzin bliższych czy dalszych mi osób i chyba nie znam takiej, która byłaby w pełni wolna od wszystkich wymienionych w filmie problemów... Czy wszyscy więc jesteśmy gdzieś w głębi strumatyzowani dziecinstwem, czy też może jednak gdzieś istnieją rodziny idealne, tylko mi nie dane było ich podziwiać? A może mamy na tyle sprawne mechanizmy obronne, że nie zawsze i nie każde środowisko w jakimś stopniu dysfunkcyjne niszczy naszą przyszłość?
Jest możliwe! Moja rodzina- alkohol, przemoc, współuzależnienie, dysfunkcją. Rodzina mojego męża- całkowite przeciwieństwo: miłość, szacunek, zaufanie, wsparcie, lubienie się, spędzanie czasu wspólnie (dzieci ok30-35lat) . Na początku nie mogłam uwierzyć, że taka rodzina może istnieć naprawdę! Od 10 lat to moja rodzina 😊
Mam podobne przemyślenia. Coraz bardziej mnie zastanawia czy wpadliśmy w wir kategoryzowania wszystkiego i wszystkich? Z jednej strony świadomość tego, że nie jesteśmy osamotnieni w bólu (spowodowanego "dysfunkcją") jest budujące i daje możliwość zauważenia, co możemy w sobie poprawić. Jednak z drugiej strony ciągłe poszukiwanie łatek pokazuje jak bardzo jesteśmy dalecy od "normalności". Zwiększa się poczucie wyalienowania i coraz większe zapętlanie się w poczuciu bycia ofiarą. Daje to złudne poczucie kontroli, bo przecież więcej się o sobie dowiadujesz. W wyjściu z tego błędnego koła nie pomaga efekt potwierdzenia, przez który szukamy cech, które się zgadzają z daną dysfunkcją. Dużym problemem jest to, że tak naprawdę nie staramy się rozwiązać te poznane problemy, tylko ciągle szukamy nowe. Pytanie, które mnie od jakiegoś czasu dręczy, to gdzie leży granica między szukaniem odpowiedzi na pytanie "Kim jestem?", a szukaniem następnych łatek?
Nie jest możliwe wyrastanie w "zdrowej" rodzinie. DDA czy DDD to dobrze opisane mity. Wszyscy mamy problemy i w zasadzie wszyscy możemy być zakwalifikowani do DDA lub DDD. 100% społeczeństwa! Ten odcinek jest kolejnym powielaniem psychologicznych bzdur. Polecam na youtube wykłady Tomasza Witkowskiego i innych, którzy jasno pokazują, że DDA czy DDD to bzdury. Ja osobiście wyrosłem w całkiem normalnej rodzinie, bez żadnych patologii. I mogę się wpasować w DDD. Bo takie jest po prostu życie. Śledzę ten kanał i uważam, że propaguje absurdy wyjątkowo skutecznie. Bzdury o wyparciu, które to pojęcie pochodzi od Freuda, jednego z największych szarlatanów (polecam książkę "Freud oceniony"). Bzdury o skrytykowanych doszczętnie teoriach Maslowa. I powtarzanie wielokrotnie pseudonaukowych bzdur. Nie należy dać się ogłupić przez ten dysfunkcjonalny kanał. Należy żyć normalnie nie przejmując się psychologami. Zwłaszcza spod znaku pseudonaukowej tzw. psychologii humanistycznej.
W mojej rodzinie panował i panuje kult telewizora. Nigdy nie można było o niczym ważnym porozmawiać, bo zawsze akurat coś leciało w tv. Gdy chciałem porozmawiać o czymś ważnym nikt mnie nigdy nie słuchał i przerywał mi w poł zdania. Moi rodzice mimo, że ciągle z nimi mieszkam tak naprawdę nic o mnie nie wiedzą: jaki kierunek studiów skończyłem, jaką muzykę lubię, któremu klubowi kibicuję, co mnie gryzie i trapi. Są bardzo bierni, nigdy nie rozwiązali żadnego problemu, liczyli, że sam się rozwiąże. W towarzystwie zawsze podkopywali mój autorytet i na mnie narzekali, dlatego nigdy się z nimi nigdzie nie pojawiam.
Paradoksalnie, wiem, że tak naprawdę chcą dla mnie jak najlepiej i że mnie kochają chociaż nigdy mi tego nie powiedzieli. Właśnie tak rozumiem dysfunkcję
opisałeś moją rodzinę, nieźle
Mogłabym napisać dokładnie taki sam komentarz. 🤜🤛 Dodatkowo nigdy nie było w moim domu rodzinnym rozmowy o wartościach, wierze, zasadach, książkach, dyskusji o obejrzanym filmie. Były za to rozmowy o zakupach, rachunkach, samochodzie, o sąsiadach, remontach i ogólnie o pierdołach.
Witam w klubie-niestety
Powinny byc jakieś kursy z egzaminem by móc zostać rodzicem
Oj tak, kult telewizora, coś co znam
Jestem córką z takiej rodziny.
W skrócie - żyłam w "zakłamaniu" 23 lata. Czułam się jak nic nie warty śmieć. Było w domu wszystko: jedzenie, ciepła woda, pełna lodówka, rodzice (żadne nie było uzależnione), relacje z rodziną i sąsiadami, edukacja etc.
Ale była też dominująca matka, które zdanie się liczyło nikogo poza tym, był też ojciec całkowicie matce podporządkowany, obowiązkowy, silny ale milczący. Całe zycie milczący.
Rozmów brak. Głównym głosem domu był monolog matki i jej krytyka tego, co według niej nie dobre i akceptacja tego, co majestat aprobował.
Nigdy nie było w domu rozmowy. Nigdy rodzice nie powiedzieli proszę, przepraszam, dziękuję, jak się czujesz... Nigdy.
Istniał tryb rozkazujący albo pytania czy dana rzecz została zrobiona np. lekcje, sprzątanie czy zakupy.
Model rodziny: autorytarny: rodzice są wyrocznią, dzieci mają słuchać rodziców. Oni mogą mieć swoje zdanie, my nie, chyba ze zgadza się z ich zdaniem, oni mogą obchodzic imieniny i im należy składać życzenia, my też możemy coś świętować, ale ani matka, ani ojciec życzeń nam nie złożą. Nie wiem w sumie czemu.
Emocje można było okazywac tylko te dobre, negtywne najlepiej było ma słowa albo udawać, ze nie istnieją, żeby matka czy ojciec nie zloscili się "I o co płaczesz? O nic? To przestan!".
Telewizor liczyl się bardzie niz my, przy stole to on rządził.
Wygląd domu był ważniejszy niz nasze samopoczucie, bo "ma być porzadek".
Na studia poszłam, bo "chcesz być kimś czy nikim?".
To zostałam "kims".
Z tytułem, ale pusta w środku, gorsza, zalękniona.
Po studiach granica strachu pękła i nie wiem jakim cudem, ale wyprowadzilam się. Wszyscy w domu mnie "wyklnęli", bo "jakiś diabeł we mni wstapil" gdy poznałam znaczenie słowa asertywność.
Nie wiem jakim cudem uwierzyłam, ze ktos może mnie pokochac i poznałam obecnego męza. Nie wiem jakim cudem zbudowaliśmy z własnych pieniędzy dom i mamy dziecko.
Nie wiem.
Coś w środku, od momentu smoswiadomosci, mówiło mi zebym stanę ponad tym wszystkim i zrobiłam to, ale dwadzieścia trzy lata żyłam jak w więzieniu.
Dzis mam swój rodzinę, ale czuje się jak sierota, nie wiem jak walczyć z uczuciem braku bezpieczeństwa, wróciło wrażenie bezradność życiowej i poczucie bycia nikim.
Prawdopodobnie mam nerwicę. Psycholog nie pomaga. Osiagnelam wiecej niż wielu ludzi, mnóstwo osob mnie podziwia (cytat), a ja mam poczucie bycia życiowym zerem i mam parcie, by cały czas udowadniac swoją wartosc.
Choruje na perfekcjonizm, choć jestem go swiadoma, mam zaburzenia odżywiania i zachowania komplusywne, nie wiem jak konstruktywnie wyrażać emocje.
Super, nie...
Wokół ludzie pieprzą o pozytywnym myśleniu, terapiach, afirmacjach, ale czegos takiego sie nie wyleczy od zewnątrz. Śmierć rodziców (naturalna oczywiscie) też niczego nie kończy, to wszystko jest kwestia wewnętrznej siły, mądrości i ewentualnej wiary (tak mozecie sie smiac) w Boga, w to że jest ktoś ponad tym, co ludzkie, kto we mnie wierzy,daje mi siłę i chroni.
Gdybym miala możliwość jednego życzenia, to proszę o możliwość wychownia w normalnej, kochającej rodzinie.
Tylko tyle.
Mnie właśnie wiara w Boga (nie religia, wierze biblijnie w Boga i modlę się w imieniu Jezusa Chrystusa) uleczyła, uwolniła od traum z przeszłości. Dużo mogłabym pisać. Wybaczyłam rodzicom. Oni tez nie zaznali miłości jako dzieci. Jezus wyprowadził mnie z tej traumatycznej przeszłości! Chwała Panu za to!
jak bym czytalam o sobie moze do momentu wybudowania wlasnego domu bo mnie sie nie udalo ale od 15 lat nie mieszkam juz z nimi
Przykre to. Ale powiem Pani że trzeba nauczyć się myślec w większości o teraźniejszości i o przyszłości, bez zaglądania co było kiedyś. Też pochodzę z takiej rodziny.... Sama mam swoją i niestety nie jest tak jak bym chciała ale staram się. Codziennie myślę o przyszłości, a nie rozdrapuje przeszłość. Pozdrawiam z Beskidów. 🙂
Wspolczuje identyczny opis bylby w mojej historii ,jedynie sytyacje ratowali dziadkowie szkoda ze czesciej nie bylismy tam oddawani w opieke
Pewnie zabrzmi to głupio ale co tam. Dobrą metodą jest traktowanie siebie samego jak swojego najlepszego przyjaciela i prowadzenie że sobą monologu. Np jeśli nazywa się Pani Anna, może pani że sobą rozmawiać w ten sposób: dasz radę kochana Aniu, zobaczysz wszystko się ułoży, jak nie wyjdzie to trudno Aniu bo jesteś najlepsza i wartościowa, itp itd. Szczególnie w sytuacjach kryzysowych ważne jest żeby zmienić monolog z : jesteś beznadziejne, jesteś nikim na: kochana Aniu jesteś wspaniała i wyjątkową. I ma być to szczere... Takie jakby to Pani mówiła najlepszemu przyjacielowi. Nikt by przecież nie powiedział swojemu przyjacielowi: jesteś beznadziejny i nie dasz rady, każdy mówi natomiast: dasz radę zobaczysz wszystko będzie dobrze, jestem tu dla Ciebie. I taki najlepiej prowadzić wewnętrzny monolog zamiast siebie za wszystko karcić
O tym jak było u mnie w domu nie będę się tu rozwodzić ale dodam od siebie, że jestem przerażona bo np teraz gdy rozmawiam z mamą ona mówi tak: ale źle wam było, mieliście dach nad głową, jedzenie? - no ręce opadają i to mnie przeraża, że ludzie myślą że to jedyne czego w życiu potrzeba dziecku 😅
U mnie było tak samo
To zacznij cieszyć się z prostych rzeczy. Do jasnej cholery, zacznij cieszyć się, że był dach nad głową i jedzenie. Chociaż za to podziękuj losowi. Postawa wdzięczności leczy. Postawa roszczeniowości zabija od środka. Było minęło, a życie Ci ucieka rok za rokiem.
@@magdazpoznania653 Dziękuję za te słowa, dają dużo do myślenia, chcę je zapamiętać i wprowadzić w swoje życie.
Pani Magdo od razu widać, że pani jest specjalistą w dziedzinie psychologii oraz osoba wszystko wiedząca. Zatem ja mam zalecenie dla pani z taka wiedzą to albo do rządu bo tam sie takich lubi albo do specjalisty bo to nie jest normalne any po dwóch zdaniach napisanych w internecie wyczytać cały styl życia obcej osoby. Otóż uwaga niespodzianka!!! Cieszę się każdą sekundę swojego życia, szanuje je, doceniam ba cieszę się nawet z takich drobiazgów że moi znajomi się czasem ze mnie śmieją 😂 Doceniam nawet najgłupsze prezenty także minęła się pani ze swoją oceną. Moze to pani nie cieszy się z życia i dlatego spędza je w internecie?
Nasi rodzice nie mieli dostępu do psychologii, nie mieli możliwości zrewidowania swoich zachowań nauczonych od swoich rodziców. Przeważnie wychowywali ich ludzie, którzy przeżyli wojne i niesli ze soba ta traume do konca - bez wsparcia psychologow. Nie można mieć pretensji do wszystkich. Ja sama przeszłam od etapu bólu, gniewu, złości i zemsty, kończąc po prostu na współczuciu i zrozumieniu dla swoich rodziców. Robili co umieli najlepiej. Wybaczenie i próba zrozumienia daje wolność i tego wszystkim życzę.
Moja rodzina jest tego rodzaju gdzie rodzice zrobią sobie dzieci dla zasady a potem olew. Na szczęście olewali nas tak bardzo, że prawie codziennie upychali nas do dziadków i to oni pełnili rolę rodzicielską. Dzięki temu mogłam być jakoś wychowana.
Moi rodzice właśnie pochodzą z rodzin dysfunkcyjnych, od dziecka uważałam, że nigdy nie powinni byli mieć dzieci. Muszę przeczytać tą książkę.
Dziesiątki razy mowiłam moim rodzicom, ze nie powinni się pobierać i mieć dzieci. Mowiłam im to już jako "pyskata" i "zbuntowana" 15-latka. Do dziś tak uważam, choć mam ponad 3x tyle lat!!!
Nie mam więzi emocjonalnej z matką i nie brakuje mi jej mimo, iż nadal żyje.
Sama na to skutecznie zapracowała.
I@@magorzatagawa1797
Pochodzę z takiej rodziny- najpierw alkoholizm ojca, potem uzależnienie od stanów emocjonalnych matki po śmierci ojca.
Założyłam własną rodzinę i ciągle byłam nieszczęśliwa. Momentem przełomowym było złamanie nogi mojej matki i moja opieka nad nią. Byłam strzępkiem nerwów z myślami samobójczymi. Po ataku paniki poszłam do psychologa i ŻYJĘ NAPRAWDĘ.! Bez terapii nie dałabym rady- ktoś nazwał rzeczy po imieniu, nazwał moje uczucia- nie byłam już wariatką. Przerwałam zaklęty rodzinny krąg. Ratuję siebie i swoje dzieci. Wszystkim życzę odwagi do zmiany swojego życia!!!!
Super 🌹....warto zawalczyć o swoje życie❤... ..powodenia 🍀
Szczęścia dużo życzę i do przodu z uśmiechem.
@@jacekrampampam580 Wszystko jest trudne, gdy robi się to pierwszy raz. Ja myślałam tak- ratuję siebie. Mówiłam ile chciałam, a dobry psycholog umiejętnie poprowadzi rozmowę. Trzeba pamiętać, że psychologowie mają do czynienia z takimi historiami na codzień.
Moja Pani psycholog była jedyną osobą, która mnie nie potępiła i rozumiała co czuję.
Trzeba się przełamać, potem będzie łatwiej.
Gorąco namawiam i trzymam kciuki za ten pierwszy krok🤗
I żyli długo i szczęśliwie
Gratuluje i podzielam twoje zdanie, dodam tylko tylko od Siebie, ze odwaga jest w kazdym z nas, tylko trzeba jej szukac, odkryc i przyjac swiadomie.
Dziekuje i zycze pieknych zdrowych relacji. ❤
Ja też pochodzę z zaburzonej rodziny.Nigdy nie było rozmów spokojnych:(co się stało lub co teraz czujesz,dlaczego powiedz mi,przecież jesteś moją córką i kocham cię).Bardzo długo czekałam na słowa-przepraszam za Twoje dzieciństwo.No i się nie doczekałam.Ojciec umarł,matka ma demencję,a ja zrozumiałam,że tylko sama mogę być dla siebie najlepszą przyjaciółką i że Bóg jest zawsze po mojej stronie i że to On kocha mnie bezwarunkowo
Przytulam cię. Bardzo wzruszający komentarz. Ale najważniejsze to nie karmić żalu tylko wybaczyć...
Pan Jezus najlepszym psychologiem
Bardzo wartościowy wykład. W dzieciństwie robiłam wszystko żeby mama była zadowolona. W szkole byłam chwalona że pięknie recytuję dlatego brałam udział we wszystkich akademiach szkolnych. Ludzie bili brawo a mama powiedziała że za cicho mówiłam itd. Dzisiaj jestem dorosłą osobą ale wolę dla świętego spokoju nie wychodzić z własną inicjatywą a jeżeli już to wydaje mi się że to nie było zbyt doskonałe a inni potrafią lepiej i po co było zabierać głos.
Skąd ja to znam 🙄, na każdy strzępek okazywania uczuć musiałam zasłużyć ....
Znam to. Na studiach 5 z egzaminu, a tu pytanie czy tam 6 nie ma, ja że nie, - to czas byś Ty pierwsza 6 dostała.
Moja matka dupy nie ruszyła żeby pojawić się na jakimkolwiek moim występie czy wręczeniu dyplomu, a do liceum wygnała mnie do klasztornej szkoly 500 km od domu..
@@kasiaw.7959 znam to niestety
jest mi szkoda samej siebie w tym momencie
Dlaczego?Aczkolwiek to nie jest złe odczucie
@@adriankoziel1417 pomyśleć, że ktoś kto powinien cie wspierać, w kim powinno się mieć oparcie w każdym złym momencie - rodzina która sama stwarza ci te złe momenty i z biegiem czasu dopiero rozumiesz jaką krzywdę ci wyrządzili i nadal to robią.
@@milenakowal2223 rozumiem to doskonałe też jest mi Siebie żal i ten żal jak wielką rzeka unosi Mnie a często sprawia,że Jestem na dnie....
niestety to problem OGROMNEJ liczby rodzin w Polsce...
@@milenakowal2223 w tym wszystkim jest jeszcze Bóg. Warto Go odnaleźć. On integruje każdą rozbitą psychikę. Sprawdziłem i jedyne co mogę powiedzieć, to, to, że moja rodzina może nie jest idealna, ale już kilka poziomów lepsza od tej, z której ja pochodzę. Pozdrawiam!
Co może pomóc? Najpierw zacznij marzyć i planować coś fajnego. Spełnianie małych i dużych marzeń (hobby typu nauka języków, gry na gitarze, sport, zwiedzanie) to dalszy etap wychodzenia z matni. To mój sposób. Dziękuje za ten film, dobrze powiedziane.
No właśnie, człowiek dopiero widzi w jakim bagnie się wychował jak dorośnie. Jednak mało kto chce zerwać z tym co go ukształtowało by być lepszym, a nie takim samym jak rodzice
Przez bardzo długi czas trzymałam w sobie moje własne uczucia. Byłam głucha na to moje wewnętrzne wołanie i z całych sił starałam się je zawsze zagłuszyć czym innym intensywny sport, alkohol, papierosy, imprezy z przyjaciółmi, ciągła praca już nie wspominam o cięciu sobie rąk gdy miałam 10-11lat. Z czasem nauczyłam się rozmawiać o moich problemach. Sięgnęłam po książki psychologiczne , trafiłam na cudowne kanały na RUclips o tej samej tematyce i stopniowo uczyłam się tego czego nie byłam nauczona jako mała dziewczynka. Śmiało mogę powiedzieć, że mówienie o swoich złych przeżyciach bardzo mi pomogło. Przeszłam lub nadal jeszcze przechodzę taką swoją terapię. Nie mogę jednak powiedzieć, że było łatwo. Początki sprawiały mi wiele bólu. Ten wewnętrzny ból był tak silny, że podczas opowiadania słowa grzęzły mi dosłownie w gardle i jedyne co ze mnie wychodziło to łzy. Taki głuchy płacz. Na tym się kończyło. Nie pamiętam jak długo zajęło mi oswajanie się z tymi emocjami nie pamiętam nawet kiedy przekroczyłam swoją wewnętrzna barierę ale wiem, że dzięki temu dziś mówię o wszystkim co mnie spotkało bez większego problemu . Wyzwolilam się z bycia swoim własnym więźniem emocjonalnym. Z łatwością rzuciłam też używki, już nie są mi potrzebne. Mówienie o problemach z ludźmi, którzy cie szczerze wysłuchają, którzy są empatyczni, bardzo pomaga 👍👌. Mówmy o swoich problemach ale też nie zapominajmy słuchać innych 🙂❤️
I pamiętajcie - jesteście cudem do odkrycia a nie problemem do rozwiązania ❤️❤️❤️
Bardzo cudowny komentarz też mam w rodzinie taki cud do odkrycia tylko nie wiem jak do niego dotrzeć bo jest tak zamknięty w sobie i tak odtrąca wypiera wszystkie próby kontaktu że ciągle odbijam się od tej skorupy które zbudował. Co zrobić aby ja stłuc??
@@agnieszkaput4989 Polecam niestety pójście do specjalisty. Nie wiem co zaszło itp. ale ja nie otworzyłem się przed nikim mi bliskim bo się wstudziłem, pomimo tego że dzisiaj widzę że to nie ja powinienem się wstydzić. Natomiast sam sobie bym tego nie uzmysłowił czy poradzil z tym wszystkim. Przepraszam że to napiszę bo być może brzmi to dziwnie. Ale osoba która nie przeżyła pewnych rzeczy nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić co sie dzieje w głowie takiego człowieka. Te człowiek także, żyje w swego rodzaju unikaniu i uciekaniu od sytuacji itp.
Super czytać, że są osoby, które z takim problemem sobie poradziły.
A ja niestety mimo, że mam 45lat nadal nie wiem, co mogłoby mi w tym pomóc. Psycholog, psychiatra, przyjaciele...... Rozmowy, płacz, tluczenie talerzami.... I nic. Rany są tak głębokie, że nigdy ich raczej nie zalecze, życia nie starczy. Myślę, że nie każdy jest w stanie wyjść z traumy z dziecinstwa, bo to zależy od psychiki, czy jest silna, czy nie.
@@agnieszkaput4989 Och dziękuję 🙂. Niestety nie pomogę bo najzwyczajniej nie potrafię 😔. Mogę napisać tylko tyle, że z doświadczenia wiem, że taka osoba sama musi zobaczyć w sobie ten problem to po pierwsze, po drugie w zależności od tego jaki jest to typ osobowości trzeba w odpowiedni sposób dotrzeć do tej osoby. U mnie wyglądało to tak ze, Napieranie, naciskanie na mnie przynosiło odwrotny skutek (z natury jestem flegmatykiem) miałam ochotę wtedy jak najdalej uciec od takiej osoby niczym spłoszona zwierzyna . To trochę jak ze skrzywdzonym psiakiem, któremu chcemy pomóc i on albo przed nami zacznie uciekać albo zacznie ze strachu kąsać bo będzie myślał, że znów ktoś go chce zranić . Wtedy postępujemy bardzo ostrożnie z takim zwierzęciem by go właśnie nie odstraszyć nie zrazić go do siebie. To taki prosty przyklad, żeby mniej więcej zobrazować o co mi chodzi . Z człowiekiem wiadomo jest jeszcze trudniej. Jesteśmy bardziej skomplikowani 😅 Zwykle ten proces takiego "oswajania" trwa miesiącami jak nie latami w zależności od traumy, charakteru, temperamentu, działań jakie wdrażamy i masę innych czynników . Żeby pomóc najpierw trzeba też wiedzieć jak. Nie rzadko sami specjaliści, psychologowie mają nie lada wyzwanie i sami mogą mieć problemy by pomóc jeśli np. Taka osoba nie ma chęci na współpracę może być baaardzo ciężko 😪. Nie jestem specjalistką. Nie znam się ale to jest jedyne co mogę napisać z własnego doświadcznia i z obserwacji innych ludzi jak i z tego co mogłam gdzieś wyczytać. Bardzo mocno trzymam kciuki za to by wszystko się ułożyło 👍👍👍👍🤗!! Serdecznie pozdrawiam 😚❤️
@@urszulaw7021 dużo zależy od psychiki...to prawda, ale też od sposobu w jakim myślimy jak sami siebie postrzegamy od wielu wielu czynników ❤️❤️❤️ mówmy o sobie dobrze. Traktujmy się tak jakbyśmy byli dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Nie powtarzajmy sobie w kółko, że ja taka/i już jestem, że nic mi już nie pomoże. To jest jak samospełniające się proroctwo. Zamiast tego niech nasz wewnętrzny głos powtarza nam jak silni jesteśmy, jak kochani i jak bardzo chcemy być szczęśliwi ❤️😍 wysyłam moc energii i powodzenia na dalszej ścieszce życia 🤗💝 🥰
Wszystko o mojej rodzinie powiedziałeś tutaj i o mnie - dziecku DDA. Jako dorosła osoba po 10 latach wyjścia z takiej rodziny chroniczna depresja mnie przytłaczała, nerwica, ptsd i fobia społeczna. Leczyłam się 7 lat w terapii, a poszłam tam z powodu nieumiejętności przeżycia żałoby po mężu. A odkrywałam krok po kroku jak bardzo dysfunkcyna była moja rodzina i jak bardzo moje potrzeby nie były zadbane i jak bardzo nie mogłam wyrażać żadnych emocji, przy tym jeszcze przemoc psychiczna w domu. Moje życie zmieniło się o niebo!
Super film a to zdanie,, Ludzie zakładają rodziny nie po to aby zaspokoić potrzeby swoich dzieci, tylko po to aby zaspokoić swoje potrzeby z dzieciństwa,, to strzał w dziesiątkę..
Pozdrawiam serdecznie
Filmik w punkt, po 8 latach chodzenia do terapeutów parę dni temu odkryłam, że moje problemy takie jak depresja, czy lęki społeczne, to tylko wierzchołek góry lodowej. Główny problem to nerwica lękowa, która wzięła się właśnie z dysfunkcyjnej rodziny.
To jest okropieństwo. Też z tym walczę 😒. Życzę powodzenia i wytrwałości i żeby nikt Cie w życiu już nigdy nie skrzywdził ❤️
Także przeżyłam nerwicę lękową :-( Straszne dziadostwo, współczuję. Chodziłam do terapeuty i pomogło, choć zawaliłam studia, było tak źle. Nadal chodzę do terapeuty po latach przerwy, by sobie poradzić z jeszcze czymś innym. Trzymaj się tam!
@@agrestpin Ja prawie zawaliłam gimnazjum a potem liceum. Mam nadzieję że dalej będzie już lepiej. 🥰
@@Hanajiii Oby wszystko już było coraz lepiej. Niech Ci się wiedzie! Trzymam kciuki 💖
mam to samo
To bardzo ważny temat. Bardzo się z nim utożsamiam i wiele muszę nad sobą pracować, żeby być w stanie samodzielnie sobie poradzić w życiu. Zaledwie 2 miesiące temu udało mi się wyprowadzić z domu, mam 23 lata i w dniu rozmowy na ten temat z rodzicami panikowalam, płakałam, niemal mdlałam ze stresu. Pozornie tak proste rzeczy budziły i budzą we mnie taki stres, że cokolwiek robię niezgodnie z wizją rodziców, całe moje ciało krzyczy że robię źle. A przecież nie robię nikomu krzywdy
Dla mnie pewnym "lekiem" na moją przeszłość było uświadomienie sobie pewnej rzeczy. Mianowicie: to nie tak, że gdybym miała dobrych rodziców, to oni automatycznie podaliby mi na złotej tacy miłość do samej siebie, że dzięki nim umiałabym kochać siebie. Zrozumiałam, że miłość do siebie to coś, co każdy musi dać sobie sam. Poza tym ludzie doświadczający ciężkich rzeczy są jakby zmuszeni, żeby swojej wartości szukać w sobie, bo nie mogą jej znaleźć na zewnątrz. Mają wtedy wybór: albo szukać jej tam, gdzie nie zdołają jej znaleźć i przez to umrzeć albo żyć naprawdę.
Bardzo mądre w końcu nasi wrogowie to z innej strony najlepsi przyjaciele motywują do działania. Ile rzeczy byś nie wiedziałoby się nie umiałoby się gdyby się nie przyrzyło też gorszych chwil. Wszystko ma swoje plusy i minusy
Miłość do samej siebie to może być właśnie efekt wychowania w rodzinie dysfunkcyjnej w której miłości prawdopodobnie nie doświadczyłaś, mogłaś nią darzyć bo tak Cię nauczono ale bez wzajemności. Wtedy pozostaje kochać samego siebie. Z drugiej strony kochaj bliźniego swego jak siebie samego. Gdyby każdy wyznaczył sobie taką zasadę życie byłoby o niebo piękniejsze a ludzie w dzisiejszych czasach coraz bardziej skupiają się na sobie ;)
@@grzegorzmichalczewski9130 i to jest właściwe, jak ludzi zobaczą, że lubisz pomagać to cię zwyczjanie wykorzystają a za plecami będą się z ciebie śmiać, czasu nie kupisz dlatego jest tak cenny
tak ale zdrowi rodzice ktorym nie trzeba non stop coś udowadniać czy zapieralac by "zasluzyc na milosc/akcptację/dobre traktowanie", którzy uczą dobrego podejscia do siebie i innych, napewno pomagają
Przerwałam dysfunkcje w swojej rodzinie. Od dziecka drążyła prawdę, byłam tym upierdliwym dzieckiem, które nie godziło sie na wszechobecne „ bo tak trzeba”, „ czarną owcą”, tą pyskatą i zbuntowaną egoistką co uderza w iluzje idealnego domu.... oczywiście karaną za swoje zachowanie. Pytacie się kim jest taka osoba, której się udaje... uważam, ze jestem żołnierzem, który przyszedł zrobić swoje - restart systemu. Czy było lekko? Czy bolało...to jak polanie dużej rany spirytusem. Bolało bardzo ale stan zapalny jest usunięty, ciernie z serca powyjmowane a rany się stopniowo goją...
Jakbys mowila o mnie.... zycze szczescia, radosci i spokoju ducha :)
Ta sama sytuacja w moim przypadku.. Trzymaj sie !
Super że to przerwałas! Ja też z tego prawie wyszłam i się uleczam i pozwoliłam sobie na szczęście zasługuje na nie!
Dziekuje pieknie i wiem o czym piszesz, tak ten ktos, jest widoczny od dziecka i budzi sprzeciw ,burzy pokoleniowe bezwgledne,slepe posluszenstwo , zaklamanie patryarchat i matryarchat" dziedzictwo "pokoleniowe w rodzinie .❤
Zdecydowanie polecam wyjście z domu po 18. roku życia. Mamy prawo nie wiedzieć czy nasza rodzina jest toksyczna, a z pespektywy łatwiej będzie to ocenić. Uniezależnienie się osoby dorosłej to najważniejsza droga ku dojrzałości. Studiowanie, jednocześnie mieszkając w swoim rodzinnym domu, nie jest najlepszym pomysłem.
No, lepiej zostać alkoholikiem w akademiku.
@@mackopop1371 Mieszkałam w akademiku przez 5 lat i alkoholiczką nie zostałam. Nie nabawiłam się też żadnych innych nałogów.
@@renar11 to dobrze. Ja tylko chciałem pokazać że jest druga strona medalu. Ty wiedziałaś że u Ciebie w domu było źle. Ale wyjeżdżać do akademika po to by się o tym przekonać?
@@mackopop1371 jak masz dominujących rodziców nie dających dorosnąć to taki akademik nauczy chociaż podstawowych rzeczy w życiu żeby nie zginąć, pod kloszem się tak nie da, mówię z doświadczenia
Ja nie wyszłam z domu po 18. Nie trzeba tyle czekac by zobaczyć jaka jest rodzina. U mnie to było coś w stylu "dzieci i ryby glosu nie mają"
Moja matka zawszę mi mówiła od dziecka że jestem nikim i odpychała mnie jak bym była przybłęda z innej rodziny źle na mnie to wpłynęło uważali mnie też za głupka a tak naprawdę ja myślę raczej zdrowo niż oni
Mialam podobnie. Jak czasem probuje mowic mojej matce jak sie czulam wtedy to ona szuka dla siebie usprawiedliwienia. Ze depresje miala i powinnam ja zrozumiec. Tylko ze ona na wlasne zyczenie ja miala. Brala zasilek chorobowy wiec chodzila do psychologa i kupowala leki ale nigdy ich nie brala. Dziecko po prostu chce byc kochane i akceptowane a nie popychane z kata w kat i odpychane.
Ciekawi mnie temat jak to jest, że niektórzy ludzie latami żyją w takich rodzinach, przekazują dysfunkcje z pokolenia na pokolenie a jednak znajdują się ludzie, którzy chcą przerwać ten cykl i zmieniają swoje życie np. poprzez chodzenie na terapię, czytanie, rozmyślanie. Zastanawiam się co jest tym czynnikiem, że jedna osoba z rodziny się wyrwie a jej rodzeństwo już nie. Co daje ten impuls, że ktoś chce w końcu coś zmienić...
sek w tym ze chcesz i czasme nawet wiesz co szwankuje ale te zapisane schematy sa tak glebokie ze terapia i wyzwalanie sie z nich trwa latami. czasami probujesz i nic sie nie zmienia, po kilku latach jest w punkcie wyjscia, czujesz ze sie nic nie zmienilo. to jest łatwiej powiedzieć niż zrobić
Sama chęć rozwiązania problemu niestety nie wystarczy. Co więcej sama dysfunkcja polega na nieudolnej próbie jego rozwiązania. To nie tak że ludzie tego nie robią. Po prostu próbują w różny sposób adekwatny do tego czego zdążyli się nauczyć do danego momentu w swoim życiu i niektórym jakimś cudem się udaje. Oprócz tego problemy nie są czarno białe i pojedyncza osoba będzie miała ich wiele. Niektóre problemy zwalczy zupełnie inne tylko trochę jeszcze inne pozostaną nietknięte a może nawet urosną.
Wiesz kto to jest? To jest wtedy gdy w ciało wchodzi stara dusza i chce zdjąć klątwę rodowa. Kazdy z nas moze to uczynić. Możemy świadomie ściągnąć takie dysfunkcje, nowotwory przekazywane z pokolenia na pokolenie i inne, poprzez oczyszczenie emocji, wprowadzenie harmonii, zmiany stylu życia i otwarcie sie na miłość i dobroć. Pojawia sie jedna doświadczona dusza i kończy ta karmiczna mantrę.
Hmm... No to chyba ja jestem przykładem osoby, która się wyrwała z zamkniętego kręgu. Jedynak. Ojciec alkoholik. Reszty chyba nie muszę pisać. Słuchałem przez długie lata mądrych ludzi. Imponowali mi strasznie i dziwiłem się, że oni często mówili o świecie zupełnie dla mnie niedostępnym. Ja chodziłem normalnie do szkoły, na studia, czasem do kościoła i nie widziałem nic co byłoby nie tak u mnie w domu, bo myślałem, że większość tak ma. Wszystko się posypało przez kryzys półroczny po zwolnieniu się z pracy i wtedy dowiedziałem się co to depresja z myślami s. i załamaniem nerwowym. Wizyta u psychiatry i potem roczna terapia grupowa, która przeorała mój stary świat i to w co wierzyłem, np. nieskazitelność mamy. Długą historia i zajęłoby mi parę dni, żeby ją opowiedzieć. 😉
@@Nowyswiat1 - tak, dokładnie tak jest. To są tzw czarne owce w rodzinie, ci wszyscy buntownicy, to na nich czekają całe pokolenia.
Prawda jest taka, że bez uzdrowienia swojego wewnętrznego dziecka ciężko jest zmienić swoje życie, wyrwać się z toksyczności. Wielu psychoterapeutów nie podejmuje się pomocy osobie, która nie chce zacząć od uzdrowienia wewnętrznego dziecka. Moim zdaniem to jest pierwszy i najważniejszy krok w drodze o odzyskanie samego siebie.
A jak to zrobić jak uleczyć to wewnątrzne dziecko w sobie????
Niestety dach nad głową, nowe ubrania i jedzenie to nie wszystko, czego dziecko potrzebuje - potrzebna jest jeszcze więź z rodzicem, o czym nie każdy wie. Ja po latach w dysfunkcyjnej rodzinie ciągle mam problemy z samooceną i tworzeniem relacji z innym ludźmi. To straszne, że tak wiele osób nie miało szczęścia wychować się w zdrowej i silnej rodzinie.
Dziękuje, książkę też przeczytam. O rzeczach łatwych nagrywają wszyscy i to nikomu nie pomoże. Porusza tematy ciężkie, do tego tak rzeczowo naprawdę nie wielu ;)
Im jestem starsza, tym bardziej widzę spustoszenie we mnie. Bycie w związku, jest trudniejsze niż bycie samej. Kiedy jestem sama, żyję w zgodzie ze sobą, kiedy wchodzę w bliską relację, zaczynam żyć życiem partnera. Wtedy budzi się moja nadwrażliwość, z czasem brak pewności siebie. Po pewnym czasie dla mnie samej to jest nie do zniesienia.
Jeju, dzięki temu, że tak to opisałaś jakoś widzę w tym siebie, określiłaś to co sama przechodzę. Dziękuję, że to wyraziłaś w taki sposób, coś mi się teraz wyjaśnia. I powodzenia, wierzę że jakoś nad tym się uda zapracować!
Życie w nieświadomości aż tu nagle ktoś otwiera oczy ale dobrze bo trzeba zadbać o swoje POTRZEBY, super materiał.
Twoje materiały są tak wartościowe! dziękuję za tą pomoc i całe dobro, które czynisz♥
Nie zauważyłem jakoś tego dobra.
Może osobny odcinek o narcystycznych rodzicach? 🙏🏼 Szczególnie o matce w relacji matka- córka
Proponuje doskonałą książkę - "Matka niedostępna emocjonalnie" Jasmin Lee Cori. Dostępna w dyskontach książkowych
Narcystyczna matka to niestety wielkie zło... BARDZO CIĘŻKO I TRUDNO się z nią dogadać.
@@michaszowinski8665 Obecnie czytam „Matki, które nie potrafią kochać” Susan Forward, ale bardzo dziękuję, zapisze jako następną
Jest już na kanale, polecam ;)
Yep
Być może też byłam wychowywana w takiej dysfunkcyjnej rodzinie, ale jestem wdzięczna rodzicom za to, że dali mi podstawy do życia. Pokazali co jest dobre a co złe. Nie obwiniam moich rodziców o to, że żyłam w takiej rodzinie, sami byli wychowywani w znacznie gorszych warunkach, mój tato mając 6 lat musial krowy na pastwisko wyprowadzać, w polu pracować. Moja mama podobnie, mając 12 lat, jej ojciec umarł, babcia się załamała zrzuciła na moją mamę odpowiedzialność za młodsze siostry, była im w pewnym momencie matką bo moja babcia nie potrafiła się zająć dziećmi. Starali się dać mi i rodzeństwu lepsze warunki do życia, możliwość do nauki, rozwoju. Dorastając nauczyłam się, że być asertywną osobą, zmagałam się ze swoimi słabościami, często czułam się niekochana, ale wiem że bylo im ciężko. Teraz sama mam dziecko i wychowuje je inaczej niż mnie moi rodzice, nie powielam im systemu wychowania, być może mam inne dysfunkcje i przekazuje je mojemu dziecku ale trudno staram się budować jego pewność siebie, decyzyjność, wytrwałość i wiarę w samego siebie. Osiągając dorosłość sama decydowałam czy będę ich obwiniać czy wezme się za siebie i będę ich obwinić za to czego mi w dzieciństwie brakowało. Jestem wdzięczna moim rodzicom za to, że mnie wychowali najlepiej jak potrafili
Od zawsze miałam wrażenie, że rozwiązywanie czyichś problemów kosztem własnych jest takie szlachetne, empatyczne.... Jakoś nigdy nie wiązałam tego ze współuzależnieniem...
Właśnie
A mi matka zawsze powtarzała że jestem egoistką i myślę tylko o sobie. Po latach na terapii okazało się że nie dość że tak naprawdę cały czas myślałam o innych bo brałam ich problemy na siebie to jeszcze czułam się winna kiedy chciałam mieć coś od życia dla siebie. Eh szkoda słów na to jaką krzywdę mogą zrobić w życiu słowa tak ważnych dla dzieci osób jakimi są ich rodzice.
Baaardzo potrzebny odcinek. Warto zajrzeć w głąb siebie i rozejrzeć się też dookoła. Od takich osób pozornie ułożonych często można wyczuć fałsz. To się czuje. Pracujemy nad sobą, nie gaśmy czerwonych lampek w sobie. Straszne, jak wiele osób żyje w poczuciu, że swaiat jest zły, ludzie wszyscy źli i dlatego muszą udawać, żeby nie paść ich ofiarą.
Wprowadzić obowiązek egzaminu z Rodzicielstwa i obowiązkowe spotkania (jak wizyty u lekarza kontrolne) dla osób posiadających dzieci.
Lepiej zabierać wszystkie dzieci i niech specjaliści tacy jak ten wychowują. Ciekawe co im wyjdzie. Więcej darmozjadów, plecących trzy po trzy?
Ile dzieci wychowalas? Nie ma to jak notoryczne siedzenie przy kompie i filozofowanie jak to jestem skrzywdzony przez rodzicow...
@@malgorzatabajorek4107 niestety dopiero niedawno dowiedziałam się wielu rzeczy nt. wychowania i wogóle zwracania się do drugiego człowieka, sposoby jak można wpływać zwłaszcza działając nieświadomie. Do moich rodziców pretensji nie mam tylko do siebie, że mogłam postępować lepiej wobec swojego dziecka.
Wystarczy wprowadzić obowiązkowe ubezpieczenie . OC musisz mieć jeśli chcesz mieć auto. Chcesz mieć dzieci - płać składkę. Koszty leczenia, odpowiedzialność za szkody wyrządzone, itd - przy obecnym stanie społeczeństwa składka szybko poszybuje tak że mało kogo będzie stać. No i ktoś będzie robił ocenę ryzyka , przy użyciu narzędzi rozwijanych w wielu krajach.
Wszystkiego to nie rozwiąże - to tylko ubezpieczenie, ale zawsze to pierwszy krok do zmian, afirmacja odpowiedzialności.
Niestety jestem w takiej rodzinie. Staram się trzymać ich na dystans jak tylko mogę. Niestety jeszcze mieszkam z nimi, ale czuję mimo wszystko, że uda mi się zachowywać w miarę zdrowo. Zamierzam iść na terapię niedługo, mam nadzieję, że mi pomoże 🥺 jeszcze przez dwa czy trzy lata będę musiała z nimi pomieszkać, przez ten czas zamierzam pracować nad sobą i skupiać się tylko na sobie, żeby się wyrwać z domu i już nigdy nie mieć z nimi kontaktu. Mam nadzieję, że mi się uda
Boże jak ja Ci dziękuję, że mam normalnych rodziców! Mają swoje wady, wiele popełnili błędów (choć z komentarzy wynika, że jednak niewiele :) ). Moja mama miała bardzo ciężkie dzieciństwo, ale prawie nic nie przeniosła na swoje życie rodzinne. Jedyne co, to hardość i nieumiejętność proszenia o pomoc.
Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, przy wypłacie zasiłku pogrzebowego, oraz ubezpieczenia na życie.
Dobre 😉
dokładnie
@@jacekrampampam580 Po pierwsze, "majątku"; po drugie, zły przykład: znacznie lepsza jest sytuacja, gdy się nie ma z kim dzielić, czyli brak rodziny.
Jak cię wogóle do podziału majątku dopuszczą
@@krasnoludkasw2447 tak podzielą, że nic nie zostanie dla innych
Każdy odcinek jest mega! Ale dawka wiedzy! Jak pięknie przedstawione. Trzymajcie się kochani!
super, gratuluję b. dobrego materiału, to tylko wyrywek, wiadomo - temat rzeka, ale mega trafny i z drugiej strony - unikatowy dobór info źródłowych, super, dziękuję!
Mam 42lata ,przez całe życie zmagam się sensem swojego istnienia .Rodzice zawsze twierdzą że jestem planowanym dzieckiem, nigdy nie uczestniczyli w moim życiu. Byłam, żyłam i miałam być za to wdzięczna .Nie odzywać się, nie pytać, nie przeszkadzać ,nie marudzić przy jedzeniu że brzuch boli i wymiotować się chce (nie zdziwiać jak oni to zawsze mówili) od 13 lat już wiem że cierpiałam od początku na nietolerancję mleka i jego przetwory ale w wtedy nikt nie brał tego pod uwagę mimo że w rodzinie moja mama rozczulała się nad kuzynami cierpiącymi na tą przypadłość i zachodziła w głowę jak im wszystkim pomóc, szkoda że w domu pod nosem miała to zupełnie gdzieś.W wieku 13 lat miałam zdiagnozowaną nerwice ,dwa lata później już chorowałam na depresję.z którą zmagam się do dnia dzisiejszego, .z własnej winy jak to mówili ( Byłam pozostawiona sama sobie z moimi jak to mówili głupotami w głowie .) Dorośli pogrzebali mój poziom wartości i wpędzili w kompleksy z którymi do dziś sobie nie poradziłam, Od zawsze mieli ubaw z tego jak wyglądam..( Nos jak truskawka, kurdupel , irytująca jąkała , tuman który nic nie potrafi ) dziś patrze w lustro i dokładnie właśnie taką siebie widzę .Demony przeszłości ciagle są za plecami mimo iż wiem że przecież rodzice bardzo mnie kochają tylko po prostu nie potrafili stworzyć normalnych relacji w domu bo sami ich nie mieli .
Mam podobne doświadczenie co do wysokiej odporności na ból i kultywowania tej umiejetnosci.
Niby to rodzice powinni uczyć życia, ale mam wrażenie, że znacznie więcej o nim wiem z internetu i własnych błędów (bo jak się nie wie, jak żyć w społeczeństwie, to się w większości popełnia błędy). Mamie nie mam nic do zarzucenia, to ojciec ma do mnie najwięcej pretensji. Pozostawił mnie samemu sobie przed komputerem na lata i od lat narzeka, że nie robię nic produktywnego, że niczym się nie interesuję (przez co też mam gigantyczny lęk przed mówieniem o swoich pasjach, bo jeszcze ktoś będzie je tak wyśmiewał), że nie spieniężam tego, co robię przed komputerem. Naszą relację chyba podpiąłbym pod tę opisaną w rozdziale "Perfekcyjnie dysfunkcyjna rodzina".
Człowieku Abstrakcyjny szanuję Cię za to, że na początku filmu dajesz informację iż materiał zawiera płatną promocję!
W mojej rodzinie to wyglada tak ze kiedy mieszkałam na wsi to mieszkałam w domu 2 rodzinnym a na gorze mieliśmy i mamy rodzine w której są źli ludzie wujek iciocia przez 30 lat jesteśmy z nimi skłóceni ,a to źle wpłynęło na moja psychikę.I współczuje wszystkim innym co maja ta sama sytuacje.
Dzięki, zdrówka !
@@pawel-bfx a dziękuje 😊przyda się
Bardzo późno zdałem sobie sprawę z tego że mój ojczym był alkoholikiem. Dopiero koło 30, gdy sam porzuciłem sposób życia alkoholika. Chociaż ojczym nie był groźny, jedyną rzecz jaką mogę mu zarzucić to fakt że nigdy nie byliśmy na pierwszym miejscu, nie byliśmy najważniejsi, W pewnym momencie nasze drogi się rozeszły, wybrał to co kochał bardziej, czyli swoją kolekcję butelek whisky.
Matka okazała się dużo gorszą, jednak zrozumiałem to jeszcze później i nadal nie potrafię, nie rozumiem do końca co w niej jest nie tak. Nigdy nie pozwalała mi myśleć samodzielnie, zawsze mówiła co myślę. Robiła mi coś typu shit testy. Gdy próbowałem poruszyć problemy wybuchała agresją. Jeszcze był brat który wyzywał się na mnie fizycznie i psychicznie, kiedyś wyrzucił na makulature wszystkie moje dyplomy i świadectwa, zaraz po tym gdy obroniłem dyplom magisterski i wyjechałem na 3 miesiące na praktyki poza Europę. Zawsze niszczył wszystko co było dla mnie ważne. Stosował permanentny gaslighting.
Dzisiaj odciąłem się zupełnie od rodziny, bo zawsze była powodem największych tragedii i strat jakie przeszedłem, a przeszedłem bardzo dużo i pomimo tego udało mi się osiągnąć wiele, bez wsparcia psychicznego i finansowego z ich strony. Tylko brali, ale nie potrafili dać od siebie niczego wartościowego. Minęło wiele lat zanim zdałem sobie sprawę z tego w jakiej patologii żyłem.
Przywykłem do permanentnego wyłączania emocji, na dodatek mam stłuczony płat czołowy po wypadku samochodowym spowodowanym przez ojczyma.
Jakimś cudem żyje i funkcjonuję, nic prócz blizn na ciele, w ciele i na psychice mi nie dolega.
Znajduję Ojców w innych ludziach, rodzinę stworzę własną. Nie naprawię tych ludzi, bo oni nie zdają sobie sprawy z tego że z jest z nimi coś nie tak. Nie dopuszczają tej myśli do siebie. Mogę tylko uchronić siebie i moją narzeczoną przed nimi, nic więcej.
Dlaczego w każdym polskim sklepie jest tyle alkoholu?
Dziękuję, te tematy, które są tu omawiane są dla mnie bardzo ważne 🙏
Oj tak bardzo moja rodzina. Myślę, że bardziej szczegółowo moją osobę potrafiłyby opisać ciekawskie sprzedawczynie z osiedlowego spożywczaka niż moja własna matka. Trzymajcie się kochani
Wiele (jesli nie nie większość;) rodzin w Polsce jest taka (i nie tylko w Polsce;).Naprawdę mało kto miał szczęście wychować się już nie mówię idealnej,(bo pewnie takich nie ma;),ale normalnej i kochającej rodzinie,gdzie wszystkie potrzeby emocjonalne sa zaspokajane,bez kłótni itd.
@@monia866 dlaczego tak jest?
@@silmerion6528 też chciałabym to wiedzieć (zwłaszcza,że sama sie w takiej rodzinie wychowałam). Myślę,ze duże znaczenie ma to co zostało powiedziane w filmie czyli,ze nasi rodzice też sie w takich rodzinach wychowywali i nikt im nie okazywał ciepła,empatii itd. Tylko my bogatsi w tę wiedzę możemy przerwać ten "zaklęty krąg" i nie przekazywać dalej tej patologii....
@@monia866 tylko dlaczego w Polsce jest tyle takich rodzin
@@silmerion6528 no już napisałam;) do tego ,zwłaszcza w Polsce dochodzi alkoholizm (choć te z pozoru "normalne" rodziny bez przemocy fizycznej i nałogów tez mogą być dysfunkcyjne;(
No kolejny bezcenny materiał .. poznaje mechanizmy w swojej rodzinie .. boli to bardzo .. ale wiedza to już 50% leczenia . Nie mogę przestać się dziwić jak dobrze Pan wykazuje jak systematyzuje i w jaki prosty sposób wyjaśnia takie trudne do zrozumienia mechanizmy !!! Dziękuję dziękuję i dziękuję !!! I życzę DUŻO dużo sił i zdrowia pomagać innym .. chyba trzeba mieć niesamowite cierpienie żeby słuchać i słuchać problemy innych pozdrówka najserdeczniejsze !!🌻👍💪🌻👍🌻👍💪🌻👍💪
Dziękuję za ten materiał. Po mimo, ze przeżyłam ponad pół wieku i wielu terapii dalej ciągnie się za mną toksyczność rodziców. Jak b.trudno z tego wyjść. Dalsze życie było pieklem. Itd. Dziękuję za ten temat. Pozdrawiam Krysia
BARDZO DZIĘKUJĘ. 100 % PRZYDATNE. Jestem w sytuacji tsunami i te punktowe rady WSPANIALE MI SIĘ PRZYDAJĄ. Wzięłam głęboki oddech i zwerbalizowałam dzięki Panu i innym ogarnąć emocjonalną burzę, wyciszyłam zmysły jak Bóg wzburzone fale na morzu, gdy przerażeni apostołowie= rybacy obawiali się najgorszego.
Kiedy słyszysz pytanie jak się czujesz? I zamiast w pierwszej kolejności myśleć o sobie, myślisz o kimś innym, to najprawdopodobniej jesteś współuzależniony. 🤔
Dokładnie..
Dziękuję, ten filmik jest bardzo pomocny, wcześniejsze muszę decydowanie nadrobić. A wydawało mi się, że jak rodzice nie piją, nie biją, pracują i mamy co jeść i gdzie spać w zupełności wystarczy. Niestety. Tato z racji pochodzenia nie miał dobrych wzorców od swych rodziców, mimo wszystko to on najczęściej pokazywał mi świat za małego szczura. Surowo traktował każdego z nas. A ja później stawałam na głowie, żeby tylko go nie zawieść i słyszeć ich krzyków. Mama całe życie skupiona na tym co "inni powiedzą" nawet moje problemy w szkole uważała, że przynoszę wstyd, jak można takich rzeczy nie wiedzieć dopiero kiedy okazało się, że mam dysleksję i choćby skały srały zawsze będę mylić pb td kg, błędnie liczyć, mieć niechlujny pismo. Bo taki jest mój mózg. Nie było z ich strony wsparcia i pomocy a jedynie nakazy. Niedawno moja teściowa mi uświadomiła, że gdybym się od nich nie wyprowadziła kilka lat temu do tej pory siedziałabym w pokoju obok i była "przynieś podaj pozamiataj". Dziś sama mam problemy ze zdrowiem (kompulsywne objadanie się - zjem bo potem nie będzie nie ważne że ledwo wciskam), stany depresyjne (bo sama nie potrafię się cieszyć z tego co mam) i wieczne życie w strachu, że kiedyś będę taka jak oni - a tego nie chcę zrobić swemu dziecku.
smutna historia, dobrze ze masz dobry kontakt z tesciową i najzwazniejsze ze jestes swiadoma wielu spraw aczkolwiek kilka sesji terapii pewnie pomoze zrozumiec i wybaczyc rodzicom
Poszlam w kierunku milosci . dziekuje.
Bardzo dobry, konkretny film! Dużo mocnych informacji
Przeszłam też przez patologiczna rodzine,ale oddałam życie Panu Bogu, oczyścił mnie , dał pokoj serca. Dostałam mądrość zrozumienia, współczucia i miłości do moich bliskich. Jestem ponad to. Niby pójście na skróty,ale powiedziałam Jezu Ty sie tym zajmi i teraz liczy się dla mnie tu i teraz, małe rzeczy i wiem, że nikt z mojej rodziny nie jest moim wrogiem tylko najbliższa osoba która tu mam choć bardzo trudna do zrozumienia, wolałabym żeby było jak ja chce. Miłością można zwyciężyć , ale trzeba o nią poprosić, bo sami nie jesteśmy w stanie jej dać nikomu.Niestety. Pozdrawiam
Jak pięknie że teraz jest tyle świadomych ludzi. Nareszcie będzie już lepiej !
Autor trafił ktoś by mógł napisać na niezły problem, aczkolwiek jak ktoś mi kiedyś powiedział. Kupując samochód musisz zrobić prawo jazdy, nauczyć się jeździć i podstawy obsługi. Nawet do niedawna na rower trzeba było mieć coś podobnego. Ale decydując się na dziecko w zasadzie wystarczy patrząc na podejcię niektórych ludzi, trochę dobrej woli. A potem jakoś będzie. Nikt pomimo tego że wydaje się to oczywiste przeżył dzieciństwo i wie czego unikać itp. nikt realnie nie zakłada większych problemów z podejściem czy motywowaniem dzieci. Większym problemem jest jak się ubiera albo czy ma 5 w szkole. Znowu najważniejsze jest pomijane. Rozumiem ludzi którzy piszą że w rodzinie rządzi TV albo komórki a rodzice jedynie sprawdzają czy na zasadzi listy czy wszystko odchaczone, relacje rodzinne są tylko fasadą która istnieje żeby było wszystko odchaczone. Praca jest, samochód jest, dziecko jest, dobrze się uczy jest. Kolacja świateczna jest. Jest to smutne ale tak czy inaczej to zabrzmi zawsze marzyłem nawet o czymś takim.
Wspolczuje ci bardzo i zycze sily.
Im dłużej żyję, tym bardziej uświadamiam sobie jak bardzo moja rodzina jest dysfunkcyjna...
Pora najwyższa na psychoterapię. Hold back The river👊
Żal tylko straconych młodzieńczych lat. A najlepsze, że sami oprawcy uważają, że mam życie idealne, beztroskie, czego nie omieszkają się podkreślać.
Ahh życie...
Zmieniamy bieg rzeki i oczyszczamy wodę z szamba.
Nie martw się. Większość dysfunkcyjnych tak miało: taka idealna rodzina na zewnątrz. Po to ma się dziecko żeby wszystko w domu robiło. To był tekst do.mnie. A do.mojego brata nie. Wiecznie byłam głupia. Nigdy.nie mogłam rozmawiać o uczuciach - tak.mi wmawiano
Nie mówię żebyś pokochała siebie bo to wcale nie takie łatwe. Ale spróbuj poczytać ksiażki o tej tematyce i zrozumieć to co czytasz. Nie wierz w to co mówią o tobie rodzice. Oni niestety się nie zmienia. Przekonanie że osoby które Cię urodziły nie kochają cię jest potworne i ciągnie się przez całe życie. Możesz jednak znaleźć inną osobę która stanie ci się bliska. To wielka rzecz. Pozdrawiam.
Chcę Panu podziękować za wartościowe filmy-wykłady ale nade wszystko,za ten przyjazny ton głosu,słuchając odczuwa się tę życzliwość i wsparcie z Pańskiej strony..Serdecznie pozdrawiam.
Bolesna prawda... próbowałem w delikatny sposób uświadamiać żonę. Dawać do zrozumienia, że potrzebujemy wsparcia z zewnątrz. Kiedy nie przynosiło to żadnych rezultatów postanowiłem wprost wyliczyć jej schorzenia. W odpowiedzi usłyszałem, że muszę się leczyć na głowę. Ktoś powie, że popełniłem błąd, bo powinienem mówić "ja" a nie "ty". Od tego zacząłem jednak w rezultacie słyszałem riposty, że jestem egoistą, bo jej też jest ciężko, a ja tylko o sobie mówię. Im dłużej "studiuję" psychologie tym bardziej przekonuje się, że jest to "nauka" totalnie oderwana od "koniunktury" xD
To jakby o mnie. Alhololizm, tajemnica rodzinna, co inni powiedzą "dzieko na pokaz" , możesz lepiej bardzo niskie poczucie własnej wartości przez bicie z wyborem pasa którym chce być bita , kary , obrażanie, jesteś:.....brzydka , za chuda ,nikt nie będzie cie chciał za żonę itp zawsze najlepsze oceny( świadectwa tylko z czerwonym.paskiem.) , decyzja o wyborze zawodu ,jesteś starsza więc zawsze musisz opiekować się bratem i walczyć za niego , pomagać mu ( rok różnicy jeśli chodzi o wiek ). Mogłabym jeszcze pisać i pisać, ale to wszystko wpłynęło na to kim się stałam i jestem do teraz ,a mam już 49 lat .....nadal bardzo niskie poczucie własnej wartości, pomoc innym bo tak trzeba , choć mam własną firmę strach przed prośbą o zapłacenie faktur , by nikogo nie urazić ,totalny brak asertywnosci , problemy z psychichą , życie problemami innych itd. Nie umiem nikomu odmówić, nadal pomoc bratu i życie jego życiem, rozwiązywanie jego problemów , wiele tz przyjaciół ( dopuki jestem im potrzebna) godzenie się na wszystko, przeżywanie, strach przed poważną rozmową. Nie umię postawić granicy . Koszmarne życie. Za dużo pisania ......
Pamiętaj, że dla Ciebie najważniejsze, w sensie pozytywnym, powinno być Twoje własne życie - drugiego przecież nie dostaniesz. Jesteś już dorosła i możesz sobie samej dać wsparcie i czułość, których nie dostałaś od bliskich. Uwierz mi, że wiem, o czym piezę. Życzę Ci dużo siły i szczęścia w Twoim życiu! 🌸🍀
@A D poczytaj o EMDR w psychoterapii. Trzymam za Ciebie kciuki. Również „mogłam” wybrać narzędzie bicia ( pasek lub kabel )...... To wszystko o czym napisałaś przechodziłam....
Pozdrawiam Ciebie serdecznie 🤗🦋🍀🌹
Oglądam Pana od niecałego miesiąca.- leci sub. Sam mam niezły bałagan "na strychu" spowodowany przez rodziców, jak na razie jeżdżę do specjalisty. Bo uświadomiłem sobie, że sam sobie z tym nie poradzę.
zawsze miałam siebie za osobę bardzo odporną psychicznie, wszyscy tez zawsze mi to mówią, ze mało co na mnie wpływa, mało czym się przejmuje. Jednak jak coś mnie dobije ciężko mi potem z tego wyjść, poradzić sobie z tym. Dopiero teraz mi uświadomiłeś dlaczego tak jest. Może film jak sobie z tym poradzić ?
Łapka w górę i podpinam się pod komentarz
umów się na wizytę do psychologa, serio przez wiele lat próbowałem sobie radzić filmikami, nlp, mentorami itp. Wielu ludzi uważa że to takie proste itp. Ale uwierz mi czasami poglębisz problem a czasami w ogóle go pominiesz. Osoba która się tym zajmuje na codzień powinna to zdiagnozować. Nie zaniedbuj tego, gdybys zwichneła kostkę poszłabyś do lekarza a przecież to umysł, to dzięku niemu funkcjonujemy!
@@adriankoziel1417 jestem zapisana, ale przez wiadomo co nie można umówić się osobiście, a przez telefon nie chce. czekam już od kilku miesięcy na informacje, że wracają do normalnych wizyt i wtedy na pewno się umówię na termin:) kiedyś byłam, ale trafiłam na osobę w ogóle nie zainteresowaną mną i tym co mówię, zniechęciło mnie to, ale chce dać drugą szanse. Mimo wszystko taki materiał mógłby też coś wnieść albo tak jak ten, otworzyć mi oczy na problem i zależność, której wcześniej nie zauważałam.
@@kingaxq rozumiem ja spotykam sie online przez telefon nie chciałbym ale pierwsza wizyta obowiązkowo osobiście. Zanim trafiłem na psuchoanlityka któremu w miąrę ufam chyba 10 odrzuciłem. Podobnie radzę Tobie masz się czuć pewnie i że to co mówi zgadza się z tym co myślisz i kropka. Jak zaczyna mówić a w szczególności że zmieniasz, jakim prawem! To do widzenia!
@@adriankoziel1417 oby i mi udało się znaleźć dobrego:)
Pierwsza minuta opisuje moje życie w pigułce... Dopiero jak wylądowałam u terapeuty w wieku 24 lat ktoś mi w końcu kurwa uwierzył! Nadal jestem wściekła jak sobie przypominam lata ignorowania przez znajomych rodziny moich krzyków o pomoc, że z moim domem jest coś nie tak. "macie pieniądze i Twój ojciec to lekarz, powinnaś się cieszyć a nie marudzisz!".... UCH!
Piękny odcinek. Dobrze dobrane słowa. BRAWO
Chylę czoła...mam wielki szacunek dla Pana wiedzy.... i otwartości,dużo czytam, oglądam,ale to co Pan poruszył w tym temacie, z resztą we wszystkich filmikach, jest kopalnią wiedzy w pigułce...
Mam 48 lat...i wszystkie te traumatyczne przeżycia o których Pan mówi to jest o mnie...i cały czas we mnie...boli i żyje we mnie, nie umiałam nigdy tego nazwać, dostrzec, zrozumieć, ogarnąć,szukałam odpowiedzi ,recepty...u psychologów...innych ludzi...u rodzeństwa przede wszystkim,ale usłyszałam co ty wspominasz, mama nie żyje, ojciec też, daj jej spokój, mama miała cię dość, przecież miała ciężko z mężem pijakiem. Nic nie pomogło, czułam że nic mnie nie uratuje przed czuciem czegoś czego nie umiem nazwać i wyrzucić z siebie...często , czulam i czuję że nie udźwignę,że jedynie śmierć uwolni mnie...uleczy,ale boję się że pewnie pisane jest mi cierpienie i ten ból jest z jakiegoś powodu, może karma z poprzedniego wcielenia, że jak odbiorę sobie życie to nie ominie mnie i dostanę większe cierpienie .Obecnie pracuję w domu opieki osób starszych i daję im wsparcie, opiekę,poczucie humoru i wydaje mi się że miłość,staram się im dać to czego nie dostałam...staram się by to co robię miało sens,że cierpienie mnie czegoś nauczyło...a może to tylko egoizm?
Proszę cieszyć się życiem i być dobrym człowiekiem. Powodzenia.
@@annawozniak4814 bardzo dziękuję, ciepło pozdrawiam,i życzę tego co dobre i potrzebne...
A może film o emocjonalnym kazirodztwie? Kiedy matka ze swojego syna robi rycerza, ogląda z nim filmy, gada godzinami przez telefon bo ma nieudany związek z mężem? Znałam takiego faceta, był strasznie infantylny, niepotrafiący radzić sobie z trudnościami, powiedzieć nie, taki people pleaser
masz cały kanał na youtube "ask a shrink". to co piszesz on nazywa jako "emotional smothering" i sam przez to przeszedł. ogólnie ma sporo dobrych materiałów.
Takie zachowanie może mieć też facet, którego mama wychowywała sama i nie miała żadnych innych relacji z np partnerami, przekładała dobro dziecka nad swoje i jak to dziecko dorasta i kończy studia to nadal chce mieć go na wyłączność
Ha jakbym czytała o moim chłopaku
Powiem tak byłem z kobietą dda w trakcie terapii i ona mnie niszczyła. Emocjonalnie pustka. Kochać nie potrafiła ja jej oddalem całe serce. Taka moja rada zostawcie ludzi zdrowych w spokoju....Ja teraz chodzę na psychoterapię przez tą kobietę.
Jeśli cie niszczyła to po co z nią byłeś ktoś Ci pistol do głowy przykładał nie generalizuj że skoro ta osoba cie tak zniszczyła go każda inna też to zrobi
W tym świecie chodzi o pieniądze ... w moim kraju możesz uczyć się latami, a jeśli jesteś biedny jak większość, istnieje od 1% do 2% szans na zdobycie pracy na rozmowach kwalifikacyjnych, ponieważ liczba absolwentów rośnie z roku na rok bez zdobywania praca ..... ale jeśli twój ojciec jest VIP-em, możesz mieć pracę bez nauki i mam na myśli to bez nauki w ogóle, może bez chodzenia do szkoły.
W tak wielu słowach usłyszałem opis samego siebie, że masakra ..
Bardzo mnie zainspirowałeś ;)
Po prostu dziękuję za ten film
dziekuje ze dzielisz sie wiedza w tak przystepy sposob, swietnie ze cie zalazlam
Cenny materiał 🙏🏼 dziękuję
U mnie rodzina „mieszana”. „Co ludzie powiedzą?” a w domu agresja, bierna agresja, przemoc, nieprzewidywalność, zabranianie uczuć.... niestety problem nadal nienazwany. Identyfikuję się z dziewczynami z listów.
Kawał porządnego i ciekawego materiału. Dzięki że robisz takie "opracowania". Zostanę u ciebie na dłużej ;)
W mojej rodzinie wygląda to nieco inaczej, w domu zawsze był alkohol, szczególnie w części rodziny po strony ojca. Aczkolwiek dziwne jest to, iż do pewnego momentu rodzice bardzo mi pomagali, niemalże robili dużo rzeczy za mnie, a później, któregoś dnia powiedzieli mi, bym sobie nagle ze wszystkim radził sam, rzucili mnie z dnia na dzień na przysłowiową głęboką wodę. Obecnie ja staram się jakoś być na powierzchni tej wody, nie utopić się, choć momentami nie jest lekko. Z jednej strony mój ojciec jest alkoholikiem, dosłownie mnie olewał podczas mojego dzieciństwa, traktował jak powietrze, a z drugiej strony matka zawsze była nadopiekuńcza, kontrolująca mnie, czasami do szaleństwa, dlatego nie mieszkam już z rodzicami i unikam kontaktu z nimi, jak tylko mogę. Generalnie unikam jakoś kontaktu z rodziną, czuję, że nigdy tak naprawdę mnie nie rozumieli, nawet nie próbowali mnie zrozumieć, spojrzeć na problem z mojej strony, jak ja go widzę, a ja bardzo często inaczej rozumiałem daną sytuację, niż poszczególni członkowie mojej rodziny, czy to ze strony matki, czy ojca. Uważam, że moi rodzice nie są dobrymi rodzicami, koniec końców w życiu muszę i tak liczyć tylko na siebie.
No chłopie mam identycznie, ale takie wrzucenie na głęboką wodę ma swoje plusy, bo jeśli wypłyniesz, to staniesz się twardym skurwisynem. Nie wolno się poddawać.
@@niepamietam2142 To prawda, jakieś tam plusy są takiej sytuacji.
Czytam mnostwo komentarzy pod filmem ale Twoj wyjatkowo mnie zasmucil, chociaz Twoja domowa patologia byla rozna od mojej. Trzymam za Ciebie kciuki!!! :)
@@ninab6150 Dziękuję, staram się jakoś sobie mimo wszystko radzić :)
Rewelacja ❤️🌹. Dziękuję bardzo 🌹❤️. Pozdrawiam serdecznie ❤️🌹
Dysfunkcją mojej rodziny byla przewlekla bieda. Majac 33 lata wciaz pokutują we mnie przekonania z dziecinstwa np zawsze marzylam o tym aby podrozowac, zwiedzac a jednak nigdy tego nie robilam. Nie rozumialam w sumie dlaczego bo mialam juz swoje pieniądze i spokojnie moglabym to robic. Dopiero niedawno odkrylam ze stoii za tym potezne przekonanie z dziecinstwa ze mnie nie nie stac, ze trzeba siedziec w domu itp powstalo ono kiedy chcialam hechac na jakas wycieczkę w szkole i nigdy nigdzie nie jechalam bo rodzice nie mieli na to pieniedzy a wzmacniane to bylo awanturami z tymi związanymi
Zacznij od krótkich wycieczek, zobaczysz na co Cię stać, jak okaże się że na więcej - jedź dalej ;) Ja tym sposobem zwiedziłem pół świata ;))
@@MrRalph2000 teraz to raczej utrudnione, mam 3 malych dzieci w domu i jakiekolwiek wyjscie z domu to prawdziwa wyprawa. Ale dziekuje ci ze zauważylas moj komentarz.
@@tameforjam1658 Musisz zmienić podejście, bo znów znajdujesz sobie wymówkę. Mieszkam we Francji i tutaj nauczyłam się tak nie przejmować. Polacy robią z dzieci bogów, a Francuzi hartują dzieciaki od samego początku. Wiele koleżanek Polek nie wyjdzie nigdzie"bo może padać", Francuzi powiedzą, że zmokniemy i wyschniemy, nie ma problemu... Szkoła od 3 roku życia i musisz sobie radzić...
@@wiolettaszopa2112 rozumiem ze mam podrozowac samotnie z 3 latkiem i 2miesiecznymi bliźniakami inaczej to bedzie wg ciebie wymowka?
@@tameforjam1658 Niepotrzebnie mnie atakujesz. Nie znam Twojego życia. Natomiast wiem, że na każdy problem znajdzie się jakieś rozwiązanie, jeśli się tylko chce...
Bardzo dobry material 😊 Dziekuje 🙏
Zajmuje się pracą socjalna i niestety potwierdzam... Dobry materiał
Np, Napięcie psychosomatyczne.
Lubię Pana słuchać , głos , spokój wewnętrzny dużo mądrych rzeczy się dowiedziałam.
To uczucie kiedy prawie cały odcinek opisuje moją rodzinę 🙃
To może dla niektórych być dziwne co napisze ale czasami jestem wdzięczny za to że jestem sierotą życie doświadczyłem przez błędy i naturalna mądrość życiowa. Widzę po ludziach jak żyją nie własnym życiem i jak muszą udawać, odgapiaja od innych naturalnych ludzi i przypisują sobie.
Super film
Gęsty od treści
Ludzie w rodzinach często są głusi na problemy domowników.Nie chcą zauważać problemów.Roodzice często nie wykorzystują dzieci do pracy zarobkowej bo sami nie stają na wysokości zadania .Tak było w mojej rodzinie.Praca,praca i jeszcze raz praca.
Czym jest dla mnie moja rodzina?
Kimś totalnie nieznajomym, z którym nie potrafię rozmawiać o niczym innym jak o pogodzie.
Z każdym pytaniem o moje samopoczucie pojawia się myśl: 'po co pytasz, gdy i tak Cie to nie obchodzi'.
Cale życie z tyłu, za bratem, bo On w oku matki najwazniejszy.
Do 10 roku życia w duecie byl ze mną ojciec, który potem zaczął pic. Pije do teraz nawet, gdy nie ma dwóch nóg.
Matka silnie wspoluzalezniona, majaca zaburzenia osobowości.
Ja od 2 lat na terapi.
Najgorsze to ta pustka, te cholerne napięcie, które jest cały czas, ataki paniki i poczucie złości, nienawiści, strachu.
Walczę, bo wiem, ze ta trauma w końcu odpuści mimo, że wspomnienia dopiero zaczynają wychodzić z zamkniętej w mózgu szafie.
Gdyby nie terapia to dawno bym zakończyła to życie. Teraz mam motywację do walki. Mimo, że jest ciezko każdego dnia. Caly czas do dupy. Ale wyjdzie to słońce. Tego Wam życzę.
Przestańmy w końcu zaprzeczać...
Dziękuję za poruszenie tego tematu. Dysfunkcja w rodzinie ma różne oblicza, zrozumiałam to po mojej rocznej terapii (do której jeszcze wrócę). Pozdrawiam
Mama zabroniła mi oglądać ten film.
🤣
Nie słuchaj mamy, matki to samo zło.
😂😂❤
I ma rację. Bzdury mogą być naprawdę szkodliwe.
Może nagrałbyś odcinek o samookaleczniu w tych czasach naprawdę wiele ludzi zaczęło to robić
ehh ja chyba jestem z takiej rodziny wlasnie i jestem na etapie kiedy powinnam załozyc swoja a sie zastanawiam czy w ogole powinnam miec dzieci, bo w wielu sytuacjach z innymi ludzmi zachowuje sie tak jak moi rodzice wobec mnie czytaj źle, na różny sposób i ciezko mi sobie z tym poradzić, a co dopiero jak tam samo jak moi rodzice do mnie bede odnosić sie do swoich dzieci i powielać te schematy :/
Dobrze, że jesteś tego świadoma. Może terapia pomoże?
Idz na terapię. Ja dzięki terapii przerwalam chory cykl, jednak patrząc po rodzeństwie, robią to samo co rodzice.
Duzo pomogło mi urwanie i zdynsowanie kontaktów z rodzicami.
Powinnaś? Nikt nie ma takiej powinniści.
Z automatu chciałem napisać że Ciebie rozumiem bo miałem także ciężkie dziecinstwo gdzie połamane żebra czy ręce to były chwilami spokój na chwilę. Ale nie rozumiem Ciebie bo dopiero zaczynam powoli rozumieć siebie a innych ludzi nie umiem rozumieć. W każdym razie jakiś czas temu podjąłem podobną decyzję. Jednak polecam to co piszą inni. Terapia i zajęcie się sobą. To działa tylko bądź szczera bo pomagasz jedynie i tylko sobie!
Hmm, u mnie podobna sytuacja, ale mnie nie ciągnęło do macierzyństwa w dorosłym życiu nigdy - szybko uświadomiłam sobie, z czym się to wiąże. Tak naprawdę było kilka powodów 'odstąpienia' od spełniania (się w) roli matki - po pierwsze to, że można urodzić (bardzo) chore dziecko - co wtedy, szczególnie jeśli ojciec szybko ulotniłby się i cały 'ciężar' wychowania spadłby na mnie? Po drugie to, o czym wspomniałaś: obawa przed powielaniem zachowań matki, a zachowania mojej były okropne (biła mnie, szantażowała emocjonalnie itp.). Powielania tych zachowań bałam się do około 30-35 roku życia, potem zaczęłam temat gruntownie przerabiać i wiem, że nie musiałoby być tak źle, gdybym już właśnie jako dojrzalsza osoba wybrała bycie rodzicem. :-) Ostatnia główna sprawa to to, że i tak mamy za dużo ludzi na ledwie zipiącej Ziemi, więc summa summarum nie widziałam większego sensu w powoływanie nowego życia, kiedy można by zająć się ludźmi już żyjącymi i wymagającymi pomocy (co też czynię). Ale trudno mi powiedzieć, co przeważyło - może zwykła przekora, że nie chcę jak wszyscy? Ale dzieci "nie posiadam" i czuję się szczęśliwa. Każdy musi bardzo starannie rozpoznać, na czym mu najbardziej w życiu zależy, czemu podoła, a czemu nie. Rozpoznać siebie powinien. I nie robić nic na siłę! A "bo inni" itd. Mnie bardzo pomógł mąż, z którym godzinami 'przerabialiśmy' moją matkę, rozkładaliśmy na czynniki pierwsze zachowania, które ja niejako dziedziczę po niej, które są pokłosiem jej wychowania. Dodam, że rodzeństwo wciąż tkwi w chorej relacji z matką, dlatego ona daje mi ich za przykład (no, teraz już nie, bo kontakt jest zerwany od dwóch czy trzech lat całkowicie).
Tak. Używki, bunt," czarna owca", autodestrukcja, ps, borderline - "zawsze się dobrze uczyłaś, byłaś taka i taka I CO SIE Z TOBĄ STAŁO?", "ZA MAŁO W*BANE DOSTAŁAŚ" 😂 klasycznie chaos w głowie, totalne wyparcie dzieciństwa, które "pokazało się" w momencie traumatycznej sytuacji. Z perspektywy czasu widzę że to ciągnie się pokoleniami w dalej rodzinie, niestety tylko ja, dostałam możliwość uświadomienia sobie tego. Teraz jedyny cel jaki mam to się dalej nie rozmnażać
Hej, dzięki za Twoją pracę. Mam prośbę o poruszenie tematu hoardingu (patologiczne zbieractwo). Osoba z mojej rodziny przejawia objawy takiego zaburzenia. Dzięki wielkie, pozdrawiam :)
Ciekaw jestem jaki jest procent rodzin niedysfunkcyjnych. Bo wydaje mi się, że taka niedysfunkcyjna rodzina musiałaby się składać z ludzi idealnych lub niemal idealnych, a tak się po prostu nie da. Każdy ma swoje problemy osobiste, czy też w każdym związku między dwojgiem ludzi występują jakieś problemy, z którymi muszą sobie oni radzić. To jest bardzo trudne, żeby poradzić sobie z własnymi problemami, zbudować relację z partnerem, wesprzeć tego partnera z jego problemami i jeszcze zrobić to samo ze swoim dzieckiem lub dziećmi.
Zbudowanie takiego dobrze funkcjonującego systemu pewnie jest możliwe, ale podejrzewam, że ekstremalnie trudne. Dlatego ciekaw jestem jaki jest procent rodzin którym się to udało. 1 procent? Czy może nawet mniej?
Moi rodzice bardzo mnie i mojego brata kochają, ale wychowywali mnie bardzo pod kloszem (byłem słabym i chorowitym dzieckiem) i mam wrażenie, że często kosztem swoich własnych potrzeb. Mama miała dziadka alkoholika, ale nie chce widzieć, że to jak bardzo jest impulsywna i jak łatwo wszczyna awantury mogło z tego wynikać. Babcia mamy zacharowywała się za dwóch (popadając w ciężką depresję) przez to, że dziadek nie przynosił pieniędzy do domu, ani nie udzielał się przy zajmowaniu się domem (tzn. mieszkankiem czteroosobowej rodziny w bloku na warszawskim Grochowie). Tata ani mama nie mają problemu z żadnym nałogiem. Sam w okresie dojrzewania popadłem w różne nałogi, z których do dzisiaj ciężko mi się jest uwolnić. Nie udało mi się skończyć żadnych studiów mimo, że z początku miałem obiecujące wyniki i pracuję fizycznie za granicą, ale ciężko jest mi ocenić, w jakim stopniu moi rodzice są odpowiedzialni za moje życiowe niepowodzenia, a w jakim stopniu wynika to z moich własnych ograniczeń, zaniedbań i złych decyzji. Nie sądzę też, abym sam mając 32 lata teraz był w stanie wejść w fajny związek i założyć szczęśliwą rodzinę. W związku z tym zrezygnowałem z planów bycia rodzicem. Wierzę natomiast, że jako dorosły człowiek mogę wiele rzeczy jeszcze naprawić w swoim życiu, być szczęśliwym i pomóc rodzicom na stare lata tak, abym pokazał im, że również ich kocham. Pozdrawiam słuchaczy kanału.
Przykre jest to, jak ktoś przedkłada potrzeby innych nad miłość do siebie i swoją akceptację. Nie jesteś niczego winien swoim rodzicom, masz prawo do własnego życia i obowiązek bycia szczęśliwym człowiekiem niezależnie od opinii rodziców i ich akceptacji (chociaż miło by było). Życzę zbudowania dobrej relacji z kobietą i spełnienia marzeń..bo to ty masz w sobie tę moc, odwagę i siłę. Polecam lektury i wykłady m.in. E.Tolle
Dziękuję za ten wartościowy materiał.
Kolejny ciekawy filmik. Może w przyszłości mógłbyś poniekąd zostać w tej tematy i opowiedzieć coś wiecej na temat silnie toksyczne j nadopiekuńczości wobec dorosłego dziecka, które tworząc związek partnerski nie potrafi postawić granic ( oddzielić związek/ rodzinie od zawsze lepiej siedzącej mamy - czy ogólnie rodzica, który nie dopuszcza możliwości istnienia innej rzeczywistości poglądów). Lub też jest świadomy dysfunkcyjności swojej rodziny, ale boi się zachować ' nie neutralnie' I jasno się temu przeciwstawić z racji silnego poczucia winy. Czyli generalnie temat dot. Relacji na lini związek- najbliższa rodzina zakrapiany dużą dozą nieurotyczności ze strony jednego z rodziców.
To i mnie bliski temat - również poproszę. :-)
Z tymi podstawowymi potrzebami jest nie do końca tak, jak Pan podał; - one nie występują u każdego, są po prostu bardzo często spotykane, ale nie ma ich doslownie każdy. Przykładowo mój znajomy nie ma potrzeb seksualnych, ja również nie mam tej i 3ch innych jeszcze potrzeb z tej listy: ani potrzeby tej fizycznej bliskości, ani wsparcia, ani tej rzekomo ,,bezwarunkowej'' miłości. W pelni wystarcza mi darzenie innych miłością - choćby tą zwykłą miłością bliźniego, ;-) i wiem, że nie jestem jedyną osobą, której to wystarcza.
Moja mama i tata pili od zawsze, i tak też było w ich rodzinach, dziadek ze strony mamy dodatkowo dopuscil się strasznych rzeczy wobec mojej mamy. W wieku 20 lat okaleczałam się i wykryto u mnie zaburzenie osobowości. Od 10 lat brałam tylko leki psychiatryczne, a nie dawno rozpoczęłam terapię z psychologiem. Po drodze miałam też znajomość z narcyzem, prawie rok temu wyszłam za mąż, mój mąż też się leczy psychiatrycznie. Marzy mi się mieć rodzinę " normalna" w myśl tego co wydaje się normalne w tym świecie, chciałabym mieć dzieci, i być dla nich lepszym rodzicem, niż ja miałam. Po kontakcie z narcyzem zaczęłam spisywać swoje przemyślenia, i dzielić się nimi, oraz psychologiom. Nie wiem co powiedzie., miałam potrzebę aby to napisać. Oto moja historia
Super, powodzenia. Trzymam kciuki!
Moja mama wcześnie straciła rodziców. Nie pozwoliła nikomu się zaadoptować, ale ponad wszystko pragnęła mieć swój dom, swoją rodzinę. Nie udało się. Nasza rodzina to byłyśmy my dwie. To pragnienie stworzenia rodziny chyba przeniosła na mnie. Teraz, po latach mogę powiedzieć, że udało się. Dzięki doświadczeniu mojej mamy mogłam ocenić patrząc nieco z boku w momentach krytycznych mojego życia, czy wybieram rozwód, czy walczę o rodzinę. Ta "walka" odbywała się tak naprawdę w mojej głowie. Co jakiś czas zastanawiam się czy było warto. Tak, tak, tak. Z perspektywy już 60 latki. Czyli, niezależnie od tego z jakim bagażem idziemy w świat możemy pragnąć " normalnej" rodziny. A bagaż, który niosą moje córki? No cóż... życie.... one będą wybierać 🤗, a Tobie życzę: idź za swoimi pragnieniami
Moja mama wcześnie straciła rodziców. Nie pozwoliła nikomu się zaadoptować, ale ponad wszystko pragnęła mieć swój dom, swoją rodzinę. Nie udało się. Nasza rodzina to byłyśmy my dwie. To pragnienie stworzenia rodziny chyba przeniosła na mnie. Teraz, po latach mogę powiedzieć, że udało się. Dzięki doświadczeniu mojej mamy mogłam ocenić patrząc nieco z boku w momentach krytycznych mojego życia, czy wybieram rozwód, czy walczę o rodzinę. Ta "walka" odbywała się tak naprawdę w mojej głowie. Co jakiś czas zastanawiam się czy było warto. Tak, tak, tak. Z perspektywy już 60 latki. Czyli, niezależnie od tego z jakim bagażem idziemy w świat możemy pragnąć " normalnej" rodziny. A bagaż, który niosą moje córki? No cóż... życie.... one będą wybierać 🤗, a Tobie życzę: idź za swoimi pragnieniami
Klaudia przytulam i trzymam za Ciebie kciuki
@@dorotheas8709 dzieki
Chciałam to wszystko usłyszeć!
Nie mam siły kompletnie na nic i czuję się jak gówno. Mam już wszystkiego serdecznie dosyć i jest mi przykro. 31 grudnia kiedy przebudziłem się w Sylwestra usłyszałem od Taty, że "Taką ma córkę, jakiego chciałby mieć syna" i że "Doroty nie da się utrzymać krótko". Niestety mnie rodzice trzymali krótko. Ja przemilczałem tę sprawę i boję się na ten temat porozmawiać z moimi rodzicami. Chyba mojemu Tacie nie podoba się taki syn, zaburzony, niepełnosprawny, który stara się podnieść i odważyć się żyć, niemający matury ani pracy ani prawa jazdy i mieszkający z nimi. Ja też mam ogromny żal do rodziców, ale bardzo ich kocham i ja też sobie ich nie wybrałem. To mnie cholernie zabolało, ale ja chcę żyć tak jak chcę mimo gigantycznego lęku przed życiem. Co robić? To tak jakby rehabilitacja, psychoterapia i nawet najmniejszy krok ku godnemu życiu nie miał sensu.
@adusia 987 Za każdym razem jak moja siostra wychodzi w sobotę czy środę do chłopaka, to chcę mi się płakać. Rodzice nie pozwalali mi wychodzić samodzielnie z domu. Nigdy u nikogo nie nocowałem, nikt mnie nigdy nigdzie nie zaprosił. Dopiero dwa miesiące przed 19 urodzinami zacząłem wychodzić samodzielnie z domu. Przykro mi, że nie zawalczyłem o to wcześniej, że nie dałem sobie dobrych warunków rozwoju w wieku 11 lat. Zawsze bałem się rodziców, unikałem, negatywnych emocji, kłótni i awantur. To wszystko moja wina. Mam 22 lata i nie mam siły o nic walczyć ani gdzie się wyprowadzić. Nie mam matury ani pracy ani prawa jazdy. Tak mi przykro i żal bo może gdybym zaczął wcześniej to życie wyglądało by inaczej a mój rozwój byłby równy. Śmieję się, że będę nastoletnim 27 latkiem. Co robić? Jest potwornie przykro i nie mam siły by żyć. Jest mi tak smutno. Nawet nie mam wspomnienia kupowania alkoholu na przypał albo nastoletniego seksu albo w ogóle go nie miałem bo bałem się ogólnego odbioru przez kobietę. Teraz kupuje normalnie, a jak ktoś mi kupuje to pyta czy mam 18 lat co trochę leczy te kompleksy bo na chwilę nadal mam 17 lat. Znam takich co w wieku 16 lat chodzili normalnie do klubów. Niektórzy rodzice mniej zważają na swoje dzieci, bo mówi się, że nastolatka już nie upilnujesz. Moi rodzice właśnie mnie "upilnowali". Chciałbym cofnąć czas i znów mieć 13 lat, to będzie bolało do końca życia. Znam takich co jak mieli 15 lat to byli sami na festiwalu filmowym. Chciałem być jednym z tych cool kids co mając 16 lat robili co chcieli, teraz nie mam siły się nawet przez to umyć. Słyszałem o takich co będąc trzymani krótko w wieku 16 lat uciekali z domu. Jakiś czas temu Mama kupiła mi buty, boję się, że siostra się niedługo wyniesie a ja nie mam dokąd pójść. Odpaliłem jeszcze znaną już zrzutkę na zrzutce. Mam zaburzenia lękowo - depresyjne i jestem niepełnosprawny, ale nigdy nie potraktowałbym tak siebie będąc swoim dzieckiem albo mając dziecko niepełnosprawne. Najchętniej wystrzeliłbym rodziców w kosmos. W marcu zrobiłem niejako preludium do tej rozmowy. Chciałbym mieć siłę jeszcze do niej wrócić i odwagę by porozmawiać z rodzicami.
@adusia 987 Waham się nad pójściem do psychiatry, mam psychoterapię.
Nie da się zostawić przeszłości za sobą
@@popkulturalnasciana7818 uwierz da się przeszłośc zostawić . Nie zapomnisz ale będzie coraz dalej, coraz mniejsza jak obiekt od którego się oddalasz . Czasu trzeba i nie skupiać sie na tym co było . Bo ważne jest tylko to co przed Tobą . Maturę można zrobic w kazdym wieku . W końcu po to są szkoły dla dorosłych . . Nauka wieczorowa zaoczna , eksternistyczna .. I to nie prawda że starszym gorzej wchodzi do głowy . Czasem łatwiej bo uczą sie dla siebie a nie że rodzice zmuszali . Tyle że trzeba przeznaczyc czas na naukę jak w każdej szkole .. Juz teraz mozesz np czytać lektùry , podręczniki , rozne zeszyty npnGrega . By było w szkole łatwiej kiedy dojrzejesz do decyzji rozpoczęcia nauki . Może nawet w tym roku . Do wrzesnia jest troche czasu . A zaczynaja taka nauke nawet bardzo dojrzali ludzie . Powodzenia .
@@teresagrzegorska7368 Po co mi jakaś szkoła wieczorowa? Chcę zdać maturę, sam się uczę. Już byłem w szkole policealnej na jednym z kierunków, nie da się robić liceum po liceum. Jestem z tych ludzi, którzy uważają, że przeszłość nas kształtuje naznacza i nie da się jej zostawić. Nie pisz mi, że jestem starszy bo nie widzę żadnej granicy między sobą a 19 latkiem.
Moja historia: 5 nas było, tata na rencie (hipochondryk, despota) odkąd pamiętam, mama pracowała po 12h, 6 dni w tygodniu żeby jakoś utrzymać rodzinę. Mój tata był bardzo surowy, nie okazywał uczuć, wiele nieprzyjemnych słów usłyszałam od niego, np. że jestem głupia i nic nie warta. Wielokrotnie. Mama nieobecna, wpatrzona zresztą w mojego ojca po pracy spędzała czas z nim, czyli np. wysłuchiwała jego opowieści co go dzisiaj strzyknęło. Na tygodniu u mnie w domu nie było nawet ciepłego obiadu, bo tata 'nie miał siły' gotować. I pamiętam moje zdziwienie w podstawówce jak poszłam do koleżanki po szkole, a u niej podają normalny OBIAD, który u mnie był tylko w niedzielę. Nie wiedziałam, że ludzie tak robią. Takich historii mam mnóstwo. Np. to, że w liceum nie mogłam doprosić się o zimową kurtkę, nie mieli pieniędzy. Ale po latach zdałam sobie sprawę, że na palenie po paczkę/dwie dziennie fajek mieli pieniądze. Tata zmarł na raka tuż przed moją maturą. Nie płakałam. Mama do dziś (a minęło 10 lat) tęskni za nim i rozpacza. Jak próbuję powiedzieć, że wcale nie było tak kolorowo mama zawsze ojca tłumaczy, że przecież był chory, miał nerwicę a wgl to dobrze nas wychowali. Dach nad głową był, coś tam w lodówce też. O co mi chodzi? Mam prawie 30 lat, moja mama jest na emeryturze od 2 lat. Myślałam, że wreszcie coś się zmieni. Całe życie pracowała i jej nie było, ale jak będzie na emeryturze to wreszcie nadrobimy te stracone lata. Będzie nam gotowała pyszne rzeczy jak ją odwiedzimy, pojedziemy razem na wycieczkę, spędzimy dużo czasu razem i wreszcie będę mieć mamę. Nic bardziej mylnego. Moja mama nawet teraz, na emeryturze nie za bardzo ma ochotę nas widywać, mówi tylko swoim ukochanym zmarłym mężulku, a na zarzut, że nigdy nie było jej w domu odpowiada: ale ja lubiłam swoją pracę. Dobrze, że z moim rodzeństwem mamy cudowny kontakt o wszyscy chcemy poczuć to domowe ciepło. Wszyscy razem czepiliśmy się jak rzepy siebie nawzajem, na nich mogę liczyć.
Oczywiście historia mojego dzieciństwa i dorosłego błagania o miłość matki jest o wiele bardziej zawiła, ale tak w skrócie wyglądało to jak powyżej.
Zaczynam zastanawiac się w kontekście tego i kilku poprzednich filmów czy w ogóle jest możliwe dorastanie w "zdrowej " rodzinie? Nawet jeżeli nie ma takich konkretnych problemów jak alkohol, narkotyki czy przemoc, to przecież konflikty, choroby, czy kryzysy zdarzają się praktycznie w każdym związku... Obserwuję dość dogłębnie sporo rodzin bliższych czy dalszych mi osób i chyba nie znam takiej, która byłaby w pełni wolna od wszystkich wymienionych w filmie problemów... Czy wszyscy więc jesteśmy gdzieś w głębi strumatyzowani dziecinstwem, czy też może jednak gdzieś istnieją rodziny idealne, tylko mi nie dane było ich podziwiać? A może mamy na tyle sprawne mechanizmy obronne, że nie zawsze i nie każde środowisko w jakimś stopniu dysfunkcyjne niszczy naszą przyszłość?
Bardzo madre , glebokie przemyslenia . Serdecznie pozdrawiam .
Jest możliwe! Moja rodzina- alkohol, przemoc, współuzależnienie, dysfunkcją. Rodzina mojego męża- całkowite przeciwieństwo: miłość, szacunek, zaufanie, wsparcie, lubienie się, spędzanie czasu wspólnie (dzieci ok30-35lat) . Na początku nie mogłam uwierzyć, że taka rodzina może istnieć naprawdę! Od 10 lat to moja rodzina 😊
Mam podobne przemyślenia. Coraz bardziej mnie zastanawia czy wpadliśmy w wir kategoryzowania wszystkiego i wszystkich?
Z jednej strony świadomość tego, że nie jesteśmy osamotnieni w bólu (spowodowanego "dysfunkcją") jest budujące i daje możliwość zauważenia, co możemy w sobie poprawić.
Jednak z drugiej strony ciągłe poszukiwanie łatek pokazuje jak bardzo jesteśmy dalecy od "normalności". Zwiększa się poczucie wyalienowania i coraz większe zapętlanie się w poczuciu bycia ofiarą. Daje to złudne poczucie kontroli, bo przecież więcej się o sobie dowiadujesz. W wyjściu z tego błędnego koła nie pomaga efekt potwierdzenia, przez który szukamy cech, które się zgadzają z daną dysfunkcją. Dużym problemem jest to, że tak naprawdę nie staramy się rozwiązać te poznane problemy, tylko ciągle szukamy nowe.
Pytanie, które mnie od jakiegoś czasu dręczy, to gdzie leży granica między szukaniem odpowiedzi na pytanie "Kim jestem?", a szukaniem następnych łatek?
Nie jest możliwe wyrastanie w "zdrowej" rodzinie. DDA czy DDD to dobrze opisane mity. Wszyscy mamy problemy i w zasadzie wszyscy możemy być zakwalifikowani do DDA lub DDD. 100% społeczeństwa! Ten odcinek jest kolejnym powielaniem psychologicznych bzdur. Polecam na youtube wykłady Tomasza Witkowskiego i innych, którzy jasno pokazują, że DDA czy DDD to bzdury. Ja osobiście wyrosłem w całkiem normalnej rodzinie, bez żadnych patologii. I mogę się wpasować w DDD. Bo takie jest po prostu życie. Śledzę ten kanał i uważam, że propaguje absurdy wyjątkowo skutecznie. Bzdury o wyparciu, które to pojęcie pochodzi od Freuda, jednego z największych szarlatanów (polecam książkę "Freud oceniony"). Bzdury o skrytykowanych doszczętnie teoriach Maslowa. I powtarzanie wielokrotnie pseudonaukowych bzdur. Nie należy dać się ogłupić przez ten dysfunkcjonalny kanał. Należy żyć normalnie nie przejmując się psychologami. Zwłaszcza spod znaku pseudonaukowej tzw. psychologii humanistycznej.
deały po protu nie istnieją. To tak jak ze schorzeniami psychicznymi. Każdy kiedyś miał do czynienia z większymi lub mniejszymi
nawarstwienie urojeń wokół traum. Rynek duchowego cierpienia. Wszyscy zwolennicy i propagatorzy psychologii zostaną osądzeni 🙏🏻