A ja kilka lat temu podczas rekolekcji usłyszałam spektakularne świadectwo pewnej młodej matki dotyczące uzdrowienia fizycznego jej corki. I pomyślałam "szkoda, nie miałam nigdy takich przeżyć, wiec nie moglabym powiedzieć tak poruszającego swiadectwa...". Staralam się iść za Jezusem od czasu, kiedy byłam nastolatką, mogłabym wiele mówić o trosce Boga i Jego ingerencji w moją codzienność, ale raczej nie powiedziałabym, żeby było to coś spektakularnego (moze ktoś jednak uznałby, że wg niego było...?) W każdym razie niedługo po tym zasłyszanymi świadectwie i mojej "skardze" okazało się, że muszę zmierzyć się z rakiem. Diagnoza i leczenie zbiegły się z wybuchem pandemii. Czułam się, jakbym straciła grunt pod nogami. Jedyne, co wtedy mogłam zrobić, to "wczepić się" w Jezusa, wierząc, że mnie przez to wszystko przeprowadzi. Przeprowadził. Dziś mogę powiedzieć spektakularne świadectwo 🙂 I nie mogę go kryć nawet, jeśli ktoś takich nie lubi 😉😁
@@gochacz6448 Szczerze? To, że po drugiej stronie też jest kochający Jezus. Dokladnie Ten sam, co po tej 🙂 Modliłam się, by Bóg przeprowadził mnie i moich bliskich przez to trudne doświadczenie, ale nie o to, żeby zachował mnie przy życiu na ziemi. Jasne, chciałam tu jeszcze pobyć, ale nie szukałam rozpaczliwie sposobów, żeby za wszelką cenę przetrwać. Tylko raz, kiedy lekarze mieli dla mnie kolejne złe wieści, poprosiłam Boga, żeby dał mi chwilę na oddech, żebym odpoczęła od szpitali, lekarzy i operacji. Wysłuchał tej prośby. Jestem Mu za to wdzięczna. I chciałabym Mu być wdzięczna nawet, gdyby Jego decyzja była inna. Myślę, że na tym polega wiara - wierzyć, że On daje nam tylko to, co obiektywnie najlepsze. Nawet, jeśli to, co najlepsze to przejść na drugą stronę.
@@izap7837 Chcę Ci odpowiedzieć jakimś mądrym komentarzem, ale każdy kasuję, bo nie oddaje tego, co myślę. Twoja odpowiedź zrobiła na mnie duże wrażenie. Zakończę więc pozdrowieniami. 🙂
A mnie Twoje świadectwo kompletnie nie rusza. Zbyt wiele mam osób w rodzinie, które zachorowały, modliły się i zmarły mimo pragnienia życia i zupełnego braku gotowości bliskich do mierzenia się z ich utratą. Te wydarzenia sprawiły że straciłam wiarę. Nie potrzebny mi ktoś, kto nie jest dla mnie wsparciem.
Ja potrzebowałam takiego silnego dotknięcia. Mam swoje spektakularne swiadectwo ale się z nim nie obnoszę. Byłam przeciwnikiem koscioła i miałam duże pretensje do Boga za to jakie jest życie. Nawróciłam się w wieku 24 lat.
A tak na serio, to zgadzam się z Panem i dziękuję za proste mówienie jak jest. Wierzę mogą towarzyszyć emocje, ale nie musza. Ja miałem taki okres w gimnazjum, kiedy przyjmując Komunie św. Miałem ja twarzy banana. A teraz... chciałem napisac, że guzik, ale tak nie do konca, bo kocham moja żonę i pocieche, a jak się razem modlimy to czuje prawdziwe szczescie. I Bóg powoli (trwa to już lata) wyciąga mnie z braku poczucia własnej wartości i jakiejś depresyjnej osobiwosci.
W punkt. Lubię sposób w jaki ubierasz rzeczywistość w słowa. Ja też odczuwałam dyskomfort przy świadectwach innych, ale nie umiałam nazwać w czym jest problem. Dzięki, że nazywasz to co przeżywam i odbezpieczasz granaty, które mogłyby mnie od Boga oderwać. Sweter - czad!
Nie wiem który to już raz uświadamiam sobie, jak pięknie działa w Tobie Boża łaska i że warto słuchać tego, co przekazuje. Dziękuję, że jesteś Tomku! ❤️
Miałam podobnie, słuchanie spektakularnych świadectw wprawiało mnie w zażenowanie, byłam sceptyczna. Teraz myślę, że Bóg dotyka mocniej niektórych ludzi i niesie ich przez trudności, żeby opowiedzieli innym, że On bardzo wszystkich kocha i czeka na każdego. Często przychodzi a my go nie widzimy. Warto widzieć go w małych wydarzeniach. Warto pytać i krzyczeć do Niego, dlaczego jest mi tak ciężko. Warto być wiernym w przyjaźni z Nim. Trudności, które mamy są po to żebyśmy byli mocniejsi, jak stal zahartowana w ogniu.
Pamiętam jak wiele lat temu, gdy byłem nastolatkiem, podczas świąt BN zrobiłem sobie zwykłe kanapki, które bardzo mi smakowały i miałem na nie ogromną ochotę... w całym tym bezmiarze świątecznych przysmaków i sytości. Nie miało to w sobie nic religijnego, ale tak mi się skojarzyło podczas słuchania.
To był mój problem w oazie. Daj świadectwo, daj świadectwo! Albo słuchanie osób, które dały się wyciągnąć do mikrofonu na danie świadectwa. Oraz oczekiwanie, że cokolwiek się z tobą dzieje na obozie oazowym, ma jakieś nadnaturalne podłoże. Był moment, nie jedyny, kiedy popłakałam się z kompletnej niemocy i goryczy. Moja infantylna koleżanka zapytała: - ale to przecież łzy radości, prawda? I poszła dalej emanować entuzjazmem.
Heh miałem podobnie na rekolekcjach Oazowych - daj świadectwo, co Ci dały te rekolekcje - kilka razy ominąłem ten przywilej - aż do jednego turnusu (nie pamiętam który stopień) Gdzie na głos powiedziałem że po prostu moim doświadczeniem jest dostrzeganie Boga w drugim człowieku - PO PROSTU w codzienności - i tyle... Ale też AŻ TYLE - bardzo mi to teraz pomaga - to podejście widzenia Boga w codziennych prostych rzeczach - w mojej pracy w szkole jako katecheta ;)
Też płakałam na oazie z tego samego powodu, ale ja w żaden sposób nie czułam presji. I dostałam ogromne wsparcie wtedy od mojej przyjaciółki, która mi wytłumaczyła, że najważniejsze jest, jak ja to przeżyłam i nie mam obowiązku mówić (to było OND3- po 2 kl liceum- wtedy to było ogromne odkrycie dla mnie). Ale po jakimś czasie dowiedziałam się od animatora, że "kto nie powiedział świadectwa to na 100% nie pojedzie więcej na oazę, skoro nic nie przeżył". Ciekawe, co teraz powie... skończyłam formację podstawową i jestem animatrką ,😇 a świadectwo powiedziałam tylko raz "Fajna była ta oaza. Chwała Panu " XD
Bo ludziom do tej oazy należącym wydawało się że tam się "musi" dziac coś niesłychanie waznego. No skoro się zbierają, rozmawiają, modlą? Tymczasem może być inaczej. Może tam wcale nie ma Jezusa tylko aktywizm i towarzystwo wzajemnej adoracji. Po co jakieś wymuszanie świadectw?!
Żeby było jasne, ja oazę bardzo dobrze wspominam. To było bycie z ludźmi i mnóstwo wiedzy, która procentuje od wielu lat. A co do spotkania z Panem... Może ono nigdy nie miało być spektakularne? Takie, o jakim da się opowiedzieć?
Też tak miała na Adoracji Całą moją uwagę skupiałam na tym żeby coś doznać usłyszeć. W punkt. Błogosławionego czasu oczekiwania i przyjścia Pana, który przychodzi z miłości do nas żeby nas zbawić. Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim. Amen
- Świadectwem nie jest twoje słowo, tylko ty sama - Miłość Miłosierna Boga w tobie, którą Bóg sam objawia według swojej woli i mądrości. - Nie niszcz tego obnażaniem się, bo ukażesz tylko swoją niemoc i niemądrość. - Trzeba właśnie w trudzie i bólu dać świadectwo miłości i wierności Bogu twojemu. - On potrzebuje ciebie, aby mógł przyjść do wielu. Z Panem Bogiem.
Opowiadasz Tomku o czymś, czego też doświadczałam. Słysząc spektakularne świadectwa i spotykając ludzi, którzy czują obecność Boga, wielokrotnie czułam się dzieckiem odrzuconym, mniej kochanym przez Boga, które najwyraźniej zawsze robi coś źle, bo nie potrafi "otworzyć się" na doświadczenie Boga... Teraz jestem już trochę spokojniejsza, bo widzę, że i mnie Pan Bóg prowadzi, chociaż bardzo dyskretnie i cicho. Widzę, że te świadectwa w jakiś sposób oddalały mnie od dostrzegania i doceniania tej cichej obecności Boga w moim życiu. Ale z drugiej strony na pewno też motywowały mnie do tego, żeby szukać Go bardziej i stan frustracji, w który mnie wprowadzały, był być może lepszy, niż wcześniejsza apatia
To jest spektakularne ze właśnie znajdowałam się trochę w tym miejscu kiedy oczekiwałam żeby Pan mówił i nic. Mimo ze codziennie jestem na eucharystii, uwielbienie .. a Pan przemówił teraz przez to video! I Chwała mu za to! Bo tego potrzebowałam .
Tak sobie pomyślałem, że moja wiara jest jak hałda - usypywana stopniowo w ciągu życia, nigdy nie sięgająca strzelistych szczytów, jak u niektórych. Czasem coś się obsypie, gdy brakuje drzew wzmacniających ziemię. Ale i też nie zawali się jak domek z kart.
Jak to powiedział kardynał S. Wyszyński " Tyle jest możliwości i dróg do Boga ile jest ludzi. Bo Bóg ma inną drogę dla każdego człowieka". Jedni potrzebują wielkich rewolucji życiowych żeby wrócić do Boga, drudzy idą za Nim cicho i cierpliwie przez całe życie. I chociaż bardziej należę do tej pierwszej grupy to bardzo cenię i podziwiam osoby ( jeśli tak to mogę określić), które są wierne Panu Bogu od narodzin i nie potrzebowały takich silnych duchowych wstrząsów jak ja. Przypomina mi się fragment książki "Mój Chrystus połamany " tam był taki obraz prawej i lewej ręki Boga. Prawą rękę wyciąga właśnie do tych cichych, którzy są wierni przez całe życie. Ale są też takie dusze wobec, których musi użyć lewej ręki... takiej boskiej zachęty żebyśmy mogli za Nim pójść. Ja to piszę tak pokrótce, ale książkę polecam. Pozdrawiam
Tam gdzie są potrzebne spektakularne znaki tam są gdzie będą potrzebne tam będą...ważna jest bezpośrednia relacją a ta się buduje modlitwa medytacja życiem...wtedy wsxystko staje się SSEKTAKUKARNE :)
Absolutnie w sedno! Chyba obejrzałam dwa razy ten sam filmik 🤭na dwóch kanałach 🙃 to jest super bo w tamtym filmiku skupiłam się na czymś zupełnie innym! 😁😅 Przekazujesz tyle treści, że spokojnie starcza na dwa kanały i nic się nie dubluje 😄
Cała konferencja "Amen na milczenie Boga": ruclips.net/video/kg3fvj76p7w/видео.html Cały odcinek w poniedziałek (19.12.2022) tutaj: www.youtube.com/@SamolykTomasz
Pierwsze zatwierdzone przez KK objawienie Maryi miało miejsce w 1531 roku czyli dokładnie wtedy kiedy Kopernik zaczął opowiadać swoje bajki Papieżowi. Maryja z Guadalupe w Meksyku ma na płaszczu gwiazdozbiory i księżyc pod stopami ponieważ to jest najlepszy dowód na to, że ziemia nie wiruje wokół słońca. ruclips.net/video/CcX55tyFwfw/видео.html ... ruclips.net/video/nXFAaV4dTvc/видео.html Są ludzie w kościele katolickim którzy znają prawdę, ale nie mogą jej ujawnić ponieważ KK dał się nabrać na herezje kopernika i galileusza przez jezuitów którzy założyli wyższe uczelnie na świecie. Dlatego fragment z Księgi Jozuego o tym że nad doliną Ajalonu zatrzymało się słońce kościół zaczął interpretować jako metafora. I z tego właśnie powodu Bóg przez Maryję w Fatimie powtórzył niejako to wydarzenie- tylko bardziej dosłownie, żeby już nikt nie miał wątpliwości. To że nad doliną Cova da Iria wirowało słońce widziało 70 tysięcy ludzi. I to że mieli przemoczone od deszczu ubrania, a na końcu suche również było dowodem, że to nie była wizja tylko prawdziwe słońce. Maryja w Fatimie już bardziej JASNO nie mogła pokazać w jakim celu przybyła. Domyślam się, że trudna jest ta prawda, ale Bóg w Chrystusie Jezusie objawił całą pełnię, dlatego na 90 % nie byłoby objawień gdyby nie heretyckie teorie tych dwóch pseudo naukowców- kosmos to wymysł ludzki i herezja. A Maryja jest pogromczynią wszelkich herezji dlatego szatan Jej tak bardzo nienawidzi.
O..jak ja ci dziękuję za ten film.. nie znoszę świadectw...ja nie mam żadnego...nie jestem fanką słuchania innych...jakiś taki ciągle constans odczuwam w wierze. ....I ucieszyłam się gdy w końcu usłyszałam że wiara to nie kiełbasa że trzeba ja czuć...
Bo chodzi o to, by pragnąć Boga samego, a nie tylko Jego cudów. Nie ma nic złego w tym, że ktoś pragnie cudu, ale można się na tym zafiksować (wiem z doświadczenia) i wtedy cud staje się bożkiem na pierwszym miejscu przed Bogiem.
Moje pierwsze, autentyczne spotkanie z żywym Chrystusem było na absolutnym dnie mojego życia. Generalnie mało spektakularne, choć przyznaję że zdarzało mi się koloryzować tę historię. Na dodatek nie mogę nikomu o tym w pełni opowiedzieć. Bo jestem absolutnie przekonany, że nie przyniosłoby to żadnych pozytywnych owoców w niczyim życiu. Jak to mówi św. Paweł w Liście do Rzymian, zostałem wystawiony na swoje pożądliwości dla opamiętania. Święty Bóg wszedł w to całe bagno, w tę ciemność i powiedział STOP.
Masz rację Tomku, tylko to wyklucza tych, którzy naprawdę przeżyli coś spektakularnego i przez kilka lat nie potrafią znaleźć w Kościele kogoś, kto by z nimi spokojnie porozmawiał.
Mnie spektakularne świadectwa nie przeszkadzają. Nie są mi niezbędne abym wierzył. Teraz nie, ale pewnie poprzednio, gdy byłem odwrócony od Boga, bardziej mogłyby do mnie przemawiać. Owe świadectwa to przecież wynik działania Boga. Dlaczego Jezus wskrzesił tylko córkę Jaira i Łazarza a nie wszystkich wówczas zmarłych? I po co to robił? To też sposób na dotarcie do ludzi. Gorąco polecam świadectwa Alicji Lenczewskiej.
Trzeba to uszanować, że do każdego człowieka Bóg przychodzi w inny sposób. Niekiedy jest zwykły , codzienny jak powiew wiatru a nieraz jak ogień. To Bóg decyduje nie my...Każdy sposób jest dobry , jeśli człowiek autentycznie spotyka Boga.
...mialam nie komentować (mam masę innej roboty), zamknęłam YT, ale jednak... Jeden kometarz pod tym filmikiem mnie poruszył (przepraszam, nie będę go szukać, naprawdę nie mam czasu). Bylo w nim, że to niezwykłe, jak się Tomku zmieniasz na naszych oczach (czy mogę tak po imieniu? Cóż pozwolę sobie). Nie wiem, czy sam to widzisz, ale jest TAKA OGROMNA różnica w tym, co nadawales na początku swojego kanału (jestem u Ciebie regularnie od prawie samego początku), a tym co jest teraz... Wow. I dopiero teraz to zauważyłam. To nie jest samo uspokojenie (choć pewnie też), to nie jest "obycie" z kamerą, nie sposób obróbki filmu, to jakby z Ciebie wypływa. ... może to efekt ostatniej pielgrzymki? Czy Ty to czujesz, widzisz? ..to jest bardzo piękne... Trudno to określić, może dobroć? Hmm, bardziej jakby... Czułość? Ale nie tkliwość, tylko takie empatyczne, spokojne, nienachalne mówienie... Cieszę się z tej Twojej przemiany, chyba dobrze Ci z tym :)
Tak, czasem wręcz jest tak, że im większe poczucie pustki, beznadzieii, czy wręcz tego, że wszystko mi się w życiu wali (przeważnie to, co budowałem na swoich pomysłach, swoimi siłami) tym Bóg jest bliżej, może wyprowadza Nas na taką w pewnym sensie "pustynię", żeby coś Nam pokazać, żeby się z Nami spotkać.
Takie myślenie to rzeczywiscie pułapka, sama w nia nieraz wpadam, że jak na modlitwie się nic nie dzieje, nie mam jakiś odczuć, nie słyszę slow Boga w sercu to znaczy że się źle modlę i potem trace motywacje do modlitwy. A o to przecież nie chodzi w modlitwie żeby mieć nie wiadomo jakie przeżycia.. tylko chodzi o to by ta modlitwa nas zmieniała
Nawet po bardzo spektakularnym znaku można zwątpić, stwierdzić, że może mi się wydawało, że może to był jakiś zbieg okoliczności. Raczej nigdy nie jest tak, że po mocnym doświadczeniu odmieniamy się w jeden dzień, z niewierzących stajemy się modelowymi wierzącymi, bez problemów, bez pracy nad sobą, bez tego procesu właśnie, o którym mówisz. Twierdzenie, uwierzy się po wielkim znaku to wygodna wymówka. Nawrócenie to zawsze decyzja i droga. Ja taką decyzję podjęłam dopiero w wielkim kryzysie i bardzo żałuję, że nie zaufałam Bogu wcześniej. Ale mimo, że na początku wychodzenia z tego kryzysu faktycznie doświadczyłam Bożej obecności i opieki, to do przodu idę dzięki swoim staraniom zbliżenia się do Niego, a nie czekam na kolejny znak.
Dlaczego nie doceniamy objawień innych , żywych ludzi w naszym życiu i nie dbamy o żywe z nimi relacje . Te jedyne , te najważniejsze , te bliskie . Po trzech latach nuda. Zrób spektakularne wydarzenie , ogrzej żonę /męża , żeby nie przeminęła i ty też nie przemijaj. Żyj ! Nie nudź! Nie marudź . Nie umoralniaj wszystkich w białej , czy czarnej szacie na piedestał się wywyższając . Żyj ! Nie nudź . Nie kłam , że chcesz umrzeć . Żyj. Piękna jest reklama na ten temat na Youtobe : Weź nie pier....! Uśmiechnij się i żyj. Udała się autorom. Świetne lekarstwo ! Polecam 😊
Cześć! Nauka prawdziwa nastawiona na poznawanie a nie na udawadnianie że Boga nie ma. Nauka pokazuje taką złożoność świata że wszyscy naukowcy uczący się są zadziwieni i zaczynają wierzyć w BOGA. Uczciwa nauka jest dowodem i świadectwem. Potem zaczyna się pytanie jaki Bóg jest. Ale wiesz że jeżeli ktoś jest tak mądry że stworzył to wszystko musi być bardzo dobry. Jeżeli czujesz że mądrość i miłość idą w parze to już wiesz jaki jest Bóg. Dla mnie to jest proste.
Mnie Bóg uratował od śmierci. Lekarze konsylium zwołali bo nie wiedzieli dlaczego żyje. Pózniej jeden z nich powiedział mi: wiesz uznaliśmy ze to cud bo mialas juz dawno umrzeć a żyjesz. Ja wiem ze to Bóg! Jego wola się stała.
Zabawnie... Wyszło mi zupełnie na odwrót. Straciłem wiarę 7 lat temu. I im bardziej szukam w swoim życiu Boga tym bardziej go tam nie widzę... Stąd moje pytanie: Jak odróżnić rzeczywistość w której Bóg istnieje od takiej, w której znajdujemy go mimo jego braku?
To, że czegoś nie widzę nie oznacza, że tego nie ma. Może to kwestia mojego wzroku? A może czegoś co przesłania widok? A może jeszcze coś innego. Bóg jest, niezależnie od naszej wiary. Co masz na myśli pisząc, że straciłeś wiarę? Przestałeś wierzyć w Jego istnienie, czy przestałeś ufać, że wprowadzanie w życie tego co On mówil, zaprowadzi Cię do szczęścia?
A z drugiej strony też mówią, że jeśli jakaś modlitwa cię nie karmi to warto spróbować innej. Jezus w końcu mówi, że mamy przyjść do Niego, którzy jesteśmy utrudzeni, a on ukoi naszą duszę. Więc jeśli "nie działa"? Może nie modlimy się tylko klepiemy albo odliczamy czas do końca mszy? Może mamy złe nastawienie? Nie wiem o jakim "czuciu" tu w ogóle mowa. Zależy co kto ma na myśli, przydałoby się doprecyzować zanim się doradza. Jednak gdy nie ma żadnych owoców, to warto się nad sobą zastanowić, bo również owoce obiecuje Pismo Św.
No OK ale to że ktoś trwa przy Bogu niczego nie przesądza. Tylu np Hindusów broni swej wiary , a nawet za nią umiera np umrze z z głodu a krowy nie zje. A przykład ojca który pod koniec życia szukał Boga świadczy tylko o tym, że taki "konstrukt" jak Bóg nadający sens tego wszystkiego jest nam potrzebny dla równowagi psychicznej, W moim życiu nie było cudów (chyba) ale w życiu było wiele dotknięć Pana Boga ( jak mi się wydaje) , choć moje życie nie rożni się od życia np. ateistów. Mam nadzieję, że Pan Bóg i tak zrobi swoje.
Ważny filmik i mądra konferencja (jak większość siostry Borkowskiej). Kiedyś polecałam siostrę do rozmów, ktore przeprowadzasz na temat kondycji Kościoła, ale nie wiem czy taka rozmowa jest w ogóle możliwa. Siostra jest autorką "Oślicy Balaama" krytykującą niektóre zachowania księży oraz przepięknej powieści fantasy "Gar'Ingawi Wyspa Szczęśliwa". Każdy jej artykuł czy kawałek konferencji pozwala mi inaczej spojrzeć na pewne sprawy.
A u mnie było dosyć spektakularnie, ale chyba tak musiało być. I w zasadzie czuję trochę wstyd, że doprowadziłem się do takiego stanu, że musiało być spektakularnie. Więc dziękujcie Bogu, że nie macie spektakularnie.
Panie Tomku, czy jest taka opcja żeby w tym ostatnim tygodniu oczekiwania na narodzenie Chrystusa, zrobić tą akcje co kiedyś. Codziennie rano, chyba o 6.00, kontemplacja słowa modlitwa i potem o 7.00 krótka rozmowa na temat słowa. Pamiętam że kiedyś robił pan tą akcje na instagramie.
Pytanie tylko, dlaczego zasługę za jakiekolwiek zmiany we mnie miałbym przypisywać akurat Bogu? To jest dobre wytłumaczenie dla tych, którzy wierzą i może może to ich wiarę umacniać. Osobom niewierzącym na nic to. Wątpliwe nawet, żeby ich myśli w takim kierunku poszły. A nawet wręcz pewne, że nie pójdą. No i jeszcze, a co, gdy zmiany są w tym złym kierunku, cokolwiek to znaczy? Wtedy komu je przypisywać i jak je tłumaczyć? Ludzką słabością, głuchotą i nieczułością na boską obecność. No bo przecież raczej nie Jego bezsilnością a już na pewno nie bezradnością wobec człowieka. A może to szatańska sprawka, że (czasem) stajemy się gorsi? Bóg nie istniej. To równie dobra, jeśli nawet nie lepsza teoria niźli ta, mówiąca o jego istnieniu.
Tomkowi chodziło raczej o to, że człowiek, który się nawraca i zaczyna wprowadzać w swoje życie to, do czego zachęca Bóg (w Swoim Słowie), zaczyna też się zmieniac. Odwraca się od swoich grzechów, nie chce już z w nich trwać. Przestaje np. oszukiwać, śmiać się z innych, zdradzać, wiecznie narzekać, itd. O takie zmiany chodzi i o skutki, które przynoszą w życiu. Trudno nie przypisywać ich Bogu, skoro związane są z wypełnianiem Jego słów.
@@izap7837 A gdy to wszystko ma miejsce bez udziału Boga? Choć rozumiem, że osoba wierząca takiej opcji nie dopuszcza. Nie dopuszcza, że ktoś zmienia swoje życie na lepsze i nie potrzebuje do tego żadnego boga, czy Boga.
@@izap7837 Na prawdę musimy tutaj to ujmować w definicję? Chyba są pewne kryteria niezależne od światopoglądu, dzięki którym możemy określić, czy dokonują się w moim życiu pozytywne zmiany. Ale niech będzie, ze złodzieja i oszusta stałem się osobą, która żyje uczciwie. Czy to jest zmiana (mojego życia) na lepsze? Uwaga: przykład hipotetyczny, nieodnoszący się do mojej osoby.
@@andrzej_dacko nie zgodzę się z Tobą. Zależnie od światopoglądu, od wyznawanej religii, od mentalności, kryteria są różne. Być uczciwym/nieuczciwym - też może znaczyć wiele. A co się stało, że z oszusta i złodzieja stałeś się uczciwy? Hipotetycznie, oczywiście.
10 lat temu może byłem większym gburem i chamem, ale o Kościele myślałem lepiej niż dziś. Potem nastąpiło cierpienie, z którego by wyjść, musiałem spojrzeć na wszystko dużo szerzej, także na kwestie religijne. I dziś jestem mniejszym gburem i chamem, zdecydowanie łagodniejszym, bardziej świadomym, nieoceniającym. Ale niestety, efektem ubocznym była utrata wiary i spojrzenie na Kościół bardziej cynicznym okiem. Nikogo do niczego nie namawiam, niczego nie zwalczam, wręcz nawet nieco zazdroszczę szczerze wierzącym. Ale ja już chyba nie potrafię.
Każdy ma łaskę wiary. Po drugie, wiara idzie zawsze w parze z nawróceniem, pójściem za Jezusem. Czyli wprowadzaniem Jego słów w swoje życie. Jeśli żyjesz w zgodzie z Jego Słowem, znaczy to, że masz wiarę. 🙂
Ja jestem człowiekiem który wierzy... jednak jestem wściekły na Boga za życie jakim mnie obdarza, za ciągłe przegrane za ciągłą walkę ze sobą i zmuszaniem się do życia którego też nienawidzę , widać na Ojciec ma swoje ukochane dzieci "Wielu jest powołanych , niewielu jest wybranych" , coraz ciężej jest mi wierzyć w misję kościoła który coraz bardziej staje się moralizatorski i oderwany od rzeczywistości a coraz mniej uczy duchowości praktycznej na każdy dzień. Dodam że modliłem się dużo ale im bardziej wchodziłem w tę realcję duchową z Bogiem tym gorzej (pogłębiająca się depresja i problemy życiowe) tak jak Ojciec karcił by mnie za to że miałem czelność do niego mówić , aż przestałem gdy pierwszy raz poprosiłem Boga daj mi siłę abym się zabił, bo ja po prostu nie mam siły....
Nie znam Ciebie ani Twojego życia, więc nie wiem, jakie słowa mogłyby Ci pomóc, jeśli w ogóle jakieś. To, co piszesz, przywodzi mi jednak na myśl moje doświadczenia, w których nieraz okazywało się, że starając się żyć blisko Boga, zamykałam się we własnym świecie, z Bogiem w jakiś sposób przeze mnie wymyślanym, błędnie rozumianym. A potem, w spotkaniu z drugim człowiekiem, czy w doświadczeniu kierownictwa duchowego, okazywało się, że byłam w wielkim błędzie i że mój obraz Boga był mocno wykrzywiony. I wiem, że nadal jest, dlatego nieustannie szukam ludzi, którzy mogliby pomóc mi go wyprostować. Droga wiary nie jest drogą samotną
Może w takim razie należy uwolnić się od ciężaru oczekiwań, uznać role przypadku w oraz spróbować swojej sprawczości bezpośredniej a nie tej wymodlonej.
Może właśnie tego, czego Ci brakuje, to wspólnota. W Kościele jest wiele wspólnot, warto poszukać takiej, w której spotkasz ludzi o podobnych doświadczeniach, którzy wesprą Cię w chwili próby. Powodzenia! Bóg Ciebie kocha!
@@izap7837 Kościół nie lubi takich jak ja i nie wierzę że jest dla mnie jeszcze w nim miejsce, ja Boga szukam żywego w każdej żywej istocie, afirmuję doskonałość Boga przez zachwyt nad żywymi istotami, natomiast wspólnoty to ludzie którzy myślą jednotorowo , myślą że żywy Bóg jest jedynie w świątyni czy jak to sobie tam nazwą, jestem niepokornym dzieckiem które mimo wszystko szuka miłości Ojca i tej miłości praktycznie nie dostaje , za to dostaje ochłapy prawdziwego życia , depresję , stany lękowe ,samotność mimo iż jestem w związku małżeńskim , i ciągły smutek. Nie ma miejsca dla takich ludzi na oazach czy innych wspólnotach wesołych pobożnych chrześcijan z rozmaślonym wzrokiem śpiewających Hosanna
A ja kilka lat temu podczas rekolekcji usłyszałam spektakularne świadectwo pewnej młodej matki dotyczące uzdrowienia fizycznego jej corki. I pomyślałam "szkoda, nie miałam nigdy takich przeżyć, wiec nie moglabym powiedzieć tak poruszającego swiadectwa...". Staralam się iść za Jezusem od czasu, kiedy byłam nastolatką, mogłabym wiele mówić o trosce Boga i Jego ingerencji w moją codzienność, ale raczej nie powiedziałabym, żeby było to coś spektakularnego (moze ktoś jednak uznałby, że wg niego było...?) W każdym razie niedługo po tym zasłyszanymi świadectwie i mojej "skardze" okazało się, że muszę zmierzyć się z rakiem. Diagnoza i leczenie zbiegły się z wybuchem pandemii. Czułam się, jakbym straciła grunt pod nogami. Jedyne, co wtedy mogłam zrobić, to "wczepić się" w Jezusa, wierząc, że mnie przez to wszystko przeprowadzi. Przeprowadził. Dziś mogę powiedzieć spektakularne świadectwo 🙂 I nie mogę go kryć nawet, jeśli ktoś takich nie lubi 😉😁
Udało Nam sie razem. Gratulacje.
A co mają myśleć Ci, którzy gorąco się modlili w analogicznej sytuacji i zmarli?
@@gochacz6448 Szczerze? To, że po drugiej stronie też jest kochający Jezus. Dokladnie Ten sam, co po tej 🙂 Modliłam się, by Bóg przeprowadził mnie i moich bliskich przez to trudne doświadczenie, ale nie o to, żeby zachował mnie przy życiu na ziemi. Jasne, chciałam tu jeszcze pobyć, ale nie szukałam rozpaczliwie sposobów, żeby za wszelką cenę przetrwać. Tylko raz, kiedy lekarze mieli dla mnie kolejne złe wieści, poprosiłam Boga, żeby dał mi chwilę na oddech, żebym odpoczęła od szpitali, lekarzy i operacji. Wysłuchał tej prośby. Jestem Mu za to wdzięczna. I chciałabym Mu być wdzięczna nawet, gdyby Jego decyzja była inna. Myślę, że na tym polega wiara - wierzyć, że On daje nam tylko to, co obiektywnie najlepsze. Nawet, jeśli to, co najlepsze to przejść na drugą stronę.
@@izap7837 Chcę Ci odpowiedzieć jakimś mądrym komentarzem, ale każdy kasuję, bo nie oddaje tego, co myślę.
Twoja odpowiedź zrobiła na mnie duże wrażenie.
Zakończę więc pozdrowieniami. 🙂
A mnie Twoje świadectwo kompletnie nie rusza. Zbyt wiele mam osób w rodzinie, które zachorowały, modliły się i zmarły mimo pragnienia życia i zupełnego braku gotowości bliskich do mierzenia się z ich utratą. Te wydarzenia sprawiły że straciłam wiarę. Nie potrzebny mi ktoś, kto nie jest dla mnie wsparciem.
Co to za sztuka uwierzyć widząc cuda.
Ja potrzebowałam takiego silnego dotknięcia. Mam swoje spektakularne swiadectwo ale się z nim nie obnoszę. Byłam przeciwnikiem koscioła i miałam duże pretensje do Boga za to jakie jest życie. Nawróciłam się w wieku 24 lat.
Dzięki, Tomek! Bardzo ważne i potrzebne słowa 💛
"...żyć tak aby zaczęli pytać"
Piękny przekaz ❤️Dziękuję
Boże. Dzięki za tak szybką odpowiedź. Ale i tak będę się dalej modlił o cud ;-)
Nie ma za co. Polecam sie na przyszłość.
A tak na serio, to zgadzam się z Panem i dziękuję za proste mówienie jak jest. Wierzę mogą towarzyszyć emocje, ale nie musza. Ja miałem taki okres w gimnazjum, kiedy przyjmując Komunie św. Miałem ja twarzy banana. A teraz... chciałem napisac, że guzik, ale tak nie do konca, bo kocham moja żonę i pocieche, a jak się razem modlimy to czuje prawdziwe szczescie. I Bóg powoli (trwa to już lata) wyciąga mnie z braku poczucia własnej wartości i jakiejś depresyjnej osobiwosci.
Powoli małymi kroczkami. Przez trudy do gwiazd.
Dzięki!!!@@@
W punkt. Lubię sposób w jaki ubierasz rzeczywistość w słowa. Ja też odczuwałam dyskomfort przy świadectwach innych, ale nie umiałam nazwać w czym jest problem. Dzięki, że nazywasz to co przeżywam i odbezpieczasz granaty, które mogłyby mnie od Boga oderwać. Sweter - czad!
Ale pięknie o tym powiedziałeś. 🤩❤️ Tak prosto i głęboko zarazem. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. ❤️😎
Jestem Charyzmatykiem i na ten filmik mówię jedno. AMEN!!!🔥❤️
Ciekawa rozkmina panie Tomku,,😊
Nie wiem który to już raz uświadamiam sobie, jak pięknie działa w Tobie Boża łaska i że warto słuchać tego, co przekazuje. Dziękuję, że jesteś Tomku! ❤️
Ooooooooo Tomaszu.!!!
Jak ja Ci DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!
ZA twoja przenikliwą mądrość i że dzielisz się ta mądrością ❤
Niechże Ci Bóg przeobficie błogosławi!
Miałam podobnie, słuchanie spektakularnych świadectw wprawiało mnie w zażenowanie, byłam sceptyczna. Teraz myślę, że Bóg dotyka mocniej niektórych ludzi i niesie ich przez trudności, żeby opowiedzieli innym, że On bardzo wszystkich kocha i czeka na każdego. Często przychodzi a my go nie widzimy. Warto widzieć go w małych wydarzeniach. Warto pytać i krzyczeć do Niego, dlaczego jest mi tak ciężko. Warto być wiernym w przyjaźni z Nim. Trudności, które mamy są po to żebyśmy byli mocniejsi, jak stal zahartowana w ogniu.
Wzrusz totalny.. dziękuje. Tego odcinka mi bylo dzis trzeba 🤎
Pamiętam jak wiele lat temu, gdy byłem nastolatkiem, podczas świąt BN zrobiłem sobie zwykłe kanapki, które bardzo mi smakowały i miałem na nie ogromną ochotę... w całym tym bezmiarze świątecznych przysmaków i sytości.
Nie miało to w sobie nic religijnego, ale tak mi się skojarzyło podczas słuchania.
nie mogę się skupić, bo liczę pingwinki, dlatego słucham 2 raz🐸
Ja liczyłem gwiazdki.
Super. Pozdrawiam. Bóg zapłać.
To był mój problem w oazie. Daj świadectwo, daj świadectwo! Albo słuchanie osób, które dały się wyciągnąć do mikrofonu na danie świadectwa.
Oraz oczekiwanie, że cokolwiek się z tobą dzieje na obozie oazowym, ma jakieś nadnaturalne podłoże. Był moment, nie jedyny, kiedy popłakałam się z kompletnej niemocy i goryczy. Moja infantylna koleżanka zapytała: - ale to przecież łzy radości, prawda? I poszła dalej emanować entuzjazmem.
Heh miałem podobnie na rekolekcjach Oazowych - daj świadectwo, co Ci dały te rekolekcje - kilka razy ominąłem ten przywilej - aż do jednego turnusu (nie pamiętam który stopień) Gdzie na głos powiedziałem że po prostu moim doświadczeniem jest dostrzeganie Boga w drugim człowieku - PO PROSTU w codzienności - i tyle... Ale też AŻ TYLE - bardzo mi to teraz pomaga - to podejście widzenia Boga w codziennych prostych rzeczach - w mojej pracy w szkole jako katecheta ;)
Też płakałam na oazie z tego samego powodu, ale ja w żaden sposób nie czułam presji. I dostałam ogromne wsparcie wtedy od mojej przyjaciółki, która mi wytłumaczyła, że najważniejsze jest, jak ja to przeżyłam i nie mam obowiązku mówić (to było OND3- po 2 kl liceum- wtedy to było ogromne odkrycie dla mnie). Ale po jakimś czasie dowiedziałam się od animatora, że "kto nie powiedział świadectwa to na 100% nie pojedzie więcej na oazę, skoro nic nie przeżył". Ciekawe, co teraz powie... skończyłam formację podstawową i jestem animatrką ,😇 a świadectwo powiedziałam tylko raz "Fajna była ta oaza. Chwała Panu "
XD
@@paulinam1895 Piękna to była Oaza, nie zapomnę jej nigdy.
Bo ludziom do tej oazy należącym wydawało się że tam się "musi" dziac coś niesłychanie waznego. No skoro się zbierają, rozmawiają, modlą? Tymczasem może być inaczej. Może tam wcale nie ma Jezusa tylko aktywizm i towarzystwo wzajemnej adoracji. Po co jakieś wymuszanie świadectw?!
Żeby było jasne, ja oazę bardzo dobrze wspominam. To było bycie z ludźmi i mnóstwo wiedzy, która procentuje od wielu lat. A co do spotkania z Panem... Może ono nigdy nie miało być spektakularne? Takie, o jakim da się opowiedzieć?
A to jest chyba do mnie panie Tomaszu; przyjmuje dzisiejszą pogadankę jak prezent i dziękuje jednoczenie za pana pracę 🎁🙏🎁
Mnie te spektakularne świadectwa zazwyczaj napełniały smutkiem, że ja tak nie mam... Dziękuję bardzo
Bóg to nie sernik żeby go czuć 👃🏻Ludzie…Podziwiam Tomka że to jeszcze tak cierpliwie i pięknie tłumaczy…❤️🥰
Sernik? Ty czujesz sernik? Przestań.
Też tak miała na Adoracji
Całą moją uwagę skupiałam na tym żeby coś doznać usłyszeć.
W punkt.
Błogosławionego czasu oczekiwania i przyjścia Pana, który przychodzi z miłości do nas żeby nas zbawić.
Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim.
Amen
Wiara rodzi się ze słuchania. 🙂
- Świadectwem nie jest twoje słowo, tylko ty sama - Miłość Miłosierna Boga w tobie, którą Bóg sam objawia według swojej woli i mądrości.
- Nie niszcz tego obnażaniem się, bo ukażesz tylko swoją niemoc i niemądrość.
- Trzeba właśnie w trudzie i bólu dać świadectwo miłości i wierności Bogu twojemu.
- On potrzebuje ciebie, aby mógł przyjść do wielu.
Z Panem Bogiem.
Nareszcie ktoś to powiedział...głośno.
Amen
Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli!
Amen🙏 też tak myślę
Super materiał!
Opowiadasz Tomku o czymś, czego też doświadczałam. Słysząc spektakularne świadectwa i spotykając ludzi, którzy czują obecność Boga, wielokrotnie czułam się dzieckiem odrzuconym, mniej kochanym przez Boga, które najwyraźniej zawsze robi coś źle, bo nie potrafi "otworzyć się" na doświadczenie Boga... Teraz jestem już trochę spokojniejsza, bo widzę, że i mnie Pan Bóg prowadzi, chociaż bardzo dyskretnie i cicho. Widzę, że te świadectwa w jakiś sposób oddalały mnie od dostrzegania i doceniania tej cichej obecności Boga w moim życiu. Ale z drugiej strony na pewno też motywowały mnie do tego, żeby szukać Go bardziej i stan frustracji, w który mnie wprowadzały, był być może lepszy, niż wcześniejsza apatia
To dokładnie tak jak ja miałam
A może to nie kwestia świadectw, tylko jednak braku wiary w to, że Bóg Cię kocha...? Nigdy w to nie wątp!
Panie Tomku w punkt,dziękuję.
Słuchałam konferencji s.M. Borkowskiej - bardzo ciekawe
Tak tak tak zgadzam sie
Bardzo dziękuję😃, krótko i na temat, bardzo ważne ❤️, aż chciałabym Pana uściskać🤗
To jest spektakularne ze właśnie znajdowałam się trochę w tym miejscu kiedy oczekiwałam żeby Pan mówił i nic. Mimo ze codziennie jestem na eucharystii, uwielbienie .. a Pan przemówił teraz przez to video! I Chwała mu za to! Bo tego potrzebowałam .
Tak sobie pomyślałem, że moja wiara jest jak hałda - usypywana stopniowo w ciągu życia, nigdy nie sięgająca strzelistych szczytów, jak u niektórych. Czasem coś się obsypie, gdy brakuje drzew wzmacniających ziemię. Ale i też nie zawali się jak domek z kart.
To jest swietne porownanie dla mnie. Tez jestem taka halda a nie wieza gotycka. Tak mnie Pan stworzyl.
O mamo!😯 Przejrzałam po tym odcinku! 🤯
Jak to powiedział kardynał S. Wyszyński " Tyle jest możliwości i dróg do Boga ile jest ludzi. Bo Bóg ma inną drogę dla każdego człowieka". Jedni potrzebują wielkich rewolucji życiowych żeby wrócić do Boga, drudzy idą za Nim cicho i cierpliwie przez całe życie. I chociaż bardziej należę do tej pierwszej grupy to bardzo cenię i podziwiam osoby ( jeśli tak to mogę określić), które są wierne Panu Bogu od narodzin i nie potrzebowały takich silnych duchowych wstrząsów jak ja. Przypomina mi się fragment książki "Mój Chrystus połamany " tam był taki obraz prawej i lewej ręki Boga. Prawą rękę wyciąga właśnie do tych cichych, którzy są wierni przez całe życie. Ale są też takie dusze wobec, których musi użyć lewej ręki... takiej boskiej zachęty żebyśmy mogli za Nim pójść. Ja to piszę tak pokrótce, ale książkę polecam. Pozdrawiam
Brawo! Trafnie to ujełaś.
Mam tylko nadzieję, że Bóg też o tym wie. 😂
Sabino, zgadzam się z Tobą 🙂👍
Dziękuję ❤️
Dokładnie, niewidoczne a zarazem żywe zmiany dokonane w subtelny sposób. Dziękuję za ciekawy materiał.
Bardzo dziękuję, 🙂❤❤❤❤❤❤❤
Tam gdzie są potrzebne spektakularne znaki tam są gdzie będą potrzebne tam będą...ważna jest bezpośrednia relacją a ta się buduje modlitwa medytacja życiem...wtedy wsxystko staje się SSEKTAKUKARNE :)
Przeogromnie dziękuję za napisy! 🙏
Absolutnie w sedno!
Chyba obejrzałam dwa razy ten sam filmik 🤭na dwóch kanałach 🙃
to jest super bo w tamtym filmiku skupiłam się na czymś zupełnie innym! 😁😅 Przekazujesz tyle treści, że spokojnie starcza na dwa kanały i nic się nie dubluje 😄
Dzięki, dzięki!
Dziękuję, mam podobnie 😇.
Fajny pomysł z dwoma kanałami, łatwiej wybierać co oglądać, pewnie konwencja się wyłoni z czasem.
Cała konferencja "Amen na milczenie Boga": ruclips.net/video/kg3fvj76p7w/видео.html
Cały odcinek w poniedziałek (19.12.2022) tutaj: www.youtube.com/@SamolykTomasz
Pierwsze zatwierdzone przez KK objawienie Maryi miało miejsce w 1531 roku czyli dokładnie wtedy kiedy Kopernik zaczął opowiadać swoje bajki Papieżowi. Maryja z Guadalupe w Meksyku ma na płaszczu gwiazdozbiory i księżyc pod stopami ponieważ to jest najlepszy dowód na to, że ziemia nie wiruje wokół słońca. ruclips.net/video/CcX55tyFwfw/видео.html ... ruclips.net/video/nXFAaV4dTvc/видео.html
Są ludzie w kościele katolickim którzy znają prawdę, ale nie mogą jej ujawnić ponieważ KK dał się nabrać na herezje kopernika i galileusza przez jezuitów którzy założyli wyższe uczelnie na świecie. Dlatego fragment z Księgi Jozuego o tym że nad doliną Ajalonu zatrzymało się słońce kościół zaczął interpretować jako metafora. I z tego właśnie powodu Bóg przez Maryję w Fatimie powtórzył niejako to wydarzenie- tylko bardziej dosłownie, żeby już nikt nie miał wątpliwości. To że nad doliną Cova da Iria wirowało słońce widziało 70 tysięcy ludzi. I to że mieli przemoczone od deszczu ubrania, a na końcu suche również było dowodem, że to nie była wizja tylko prawdziwe słońce. Maryja w Fatimie już bardziej JASNO nie mogła pokazać w jakim celu przybyła.
Domyślam się, że trudna jest ta prawda, ale Bóg w Chrystusie Jezusie objawił całą pełnię, dlatego na 90 % nie byłoby objawień gdyby nie heretyckie teorie tych dwóch pseudo naukowców- kosmos to wymysł ludzki i herezja. A Maryja jest pogromczynią wszelkich herezji dlatego szatan Jej tak bardzo nienawidzi.
Piękne słowa
Bardzo potrzebny materiał, Panie Tomku 👍
Tomku! Brawo 😇🙏
Fajny pomysl z wycinkiem z przyszłego programu,
Dziękuję Tomku 😍
Dziękuję Tomku za ten materiał!
W punkt. Niestety, ale coraz mocniej widać u nas taką tendencje żeby wiarę utożsamiać z czuciem. Nie ma "czucia" nie ma wiary.
Adeste fideles ;) Bardzo budujący odcinek!
PS jestem tu od niedawna😃
Ja ją ci dziękuję za te słowa pod którym mogę się podpisać obydwiema rękoma 👍
Wooow 😍😳jakże potrzebne!:)
Fajne
Potrzebny temat, bo prawie wszyscy mówią że nic nie czują
Tak Tomku, spisałem swoje życie i pokazałem, gdzie był Bóg. Zresztą czytałeś je. Dzięki za film.
O..jak ja ci dziękuję za ten film.. nie znoszę świadectw...ja nie mam żadnego...nie jestem fanką słuchania innych...jakiś taki ciągle constans odczuwam w wierze. ....I ucieszyłam się gdy w końcu usłyszałam że wiara to nie kiełbasa że trzeba ja czuć...
Super powiedziane o "spektakularności wiary" :))
Chyba sobie zapozycze ta opinie :D
Bo chodzi o to, by pragnąć Boga samego, a nie tylko Jego cudów. Nie ma nic złego w tym, że ktoś pragnie cudu, ale można się na tym zafiksować (wiem z doświadczenia) i wtedy cud staje się bożkiem na pierwszym miejscu przed Bogiem.
Ładny sweterek
Moje pierwsze, autentyczne spotkanie z żywym Chrystusem było na absolutnym dnie mojego życia. Generalnie mało spektakularne, choć przyznaję że zdarzało mi się koloryzować tę historię. Na dodatek nie mogę nikomu o tym w pełni opowiedzieć. Bo jestem absolutnie przekonany, że nie przyniosłoby to żadnych pozytywnych owoców w niczyim życiu. Jak to mówi św. Paweł w Liście do Rzymian, zostałem wystawiony na swoje pożądliwości dla opamiętania. Święty Bóg wszedł w to całe bagno, w tę ciemność i powiedział STOP.
A może jest ktoś, na podobnym dnie, komu Twoja historia pomogłaby się podnieść ..? Gdyby mógł ją usłyszeć.
No tak było, nie zmyślam.
Tak mi się jakoś film "Silence" przypomniał. Polecam.
Ładna choinka
Masz rację Tomku, tylko to wyklucza tych, którzy naprawdę przeżyli coś spektakularnego i przez kilka lat nie potrafią znaleźć w Kościele kogoś, kto by z nimi spokojnie porozmawiał.
Mnie spektakularne świadectwa nie przeszkadzają. Nie są mi niezbędne abym wierzył. Teraz nie, ale pewnie poprzednio, gdy byłem odwrócony od Boga, bardziej mogłyby do mnie przemawiać. Owe świadectwa to przecież wynik działania Boga. Dlaczego Jezus wskrzesił tylko córkę Jaira i Łazarza a nie wszystkich wówczas zmarłych? I po co to robił? To też sposób na dotarcie do ludzi. Gorąco polecam świadectwa Alicji Lenczewskiej.
🕊❤🐑🌱
Trzeba to uszanować, że do każdego człowieka Bóg przychodzi w inny sposób. Niekiedy jest zwykły , codzienny jak powiew wiatru a nieraz jak ogień. To Bóg decyduje nie my...Każdy sposób jest dobry , jeśli człowiek autentycznie spotyka Boga.
Święte Słowa.
...mialam nie komentować (mam masę innej roboty), zamknęłam YT, ale jednak... Jeden kometarz pod tym filmikiem mnie poruszył (przepraszam, nie będę go szukać, naprawdę nie mam czasu). Bylo w nim, że to niezwykłe, jak się Tomku zmieniasz na naszych oczach (czy mogę tak po imieniu? Cóż pozwolę sobie). Nie wiem, czy sam to widzisz, ale jest TAKA OGROMNA różnica w tym, co nadawales na początku swojego kanału (jestem u Ciebie regularnie od prawie samego początku), a tym co jest teraz... Wow. I dopiero teraz to zauważyłam. To nie jest samo uspokojenie (choć pewnie też), to nie jest "obycie" z kamerą, nie sposób obróbki filmu, to jakby z Ciebie wypływa. ... może to efekt ostatniej pielgrzymki? Czy Ty to czujesz, widzisz? ..to jest bardzo piękne... Trudno to określić, może dobroć? Hmm, bardziej jakby... Czułość? Ale nie tkliwość, tylko takie empatyczne, spokojne, nienachalne mówienie... Cieszę się z tej Twojej przemiany, chyba dobrze Ci z tym :)
Tak, czasem wręcz jest tak, że im większe poczucie pustki, beznadzieii, czy wręcz tego, że wszystko mi się w życiu wali (przeważnie to, co budowałem na swoich pomysłach, swoimi siłami) tym Bóg jest bliżej, może wyprowadza Nas na taką w pewnym sensie "pustynię", żeby coś Nam pokazać, żeby się z Nami spotkać.
Wiara bez rozumu jest martwa.
Takie myślenie to rzeczywiscie pułapka, sama w nia nieraz wpadam, że jak na modlitwie się nic nie dzieje, nie mam jakiś odczuć, nie słyszę slow Boga w sercu to znaczy że się źle modlę i potem trace motywacje do modlitwy. A o to przecież nie chodzi w modlitwie żeby mieć nie wiadomo jakie przeżycia.. tylko chodzi o to by ta modlitwa nas zmieniała
Nawet po bardzo spektakularnym znaku można zwątpić, stwierdzić, że może mi się wydawało, że może to był jakiś zbieg okoliczności. Raczej nigdy nie jest tak, że po mocnym doświadczeniu odmieniamy się w jeden dzień, z niewierzących stajemy się modelowymi wierzącymi, bez problemów, bez pracy nad sobą, bez tego procesu właśnie, o którym mówisz. Twierdzenie, uwierzy się po wielkim znaku to wygodna wymówka. Nawrócenie to zawsze decyzja i droga.
Ja taką decyzję podjęłam dopiero w wielkim kryzysie i bardzo żałuję, że nie zaufałam Bogu wcześniej. Ale mimo, że na początku wychodzenia z tego kryzysu faktycznie doświadczyłam Bożej obecności i opieki, to do przodu idę dzięki swoim staraniom zbliżenia się do Niego, a nie czekam na kolejny znak.
Dlaczego nie doceniamy objawień innych , żywych ludzi w naszym życiu i nie dbamy o żywe z nimi relacje . Te jedyne , te najważniejsze , te bliskie . Po trzech latach nuda. Zrób spektakularne wydarzenie , ogrzej żonę /męża , żeby nie przeminęła i ty też nie przemijaj. Żyj ! Nie nudź! Nie marudź . Nie umoralniaj wszystkich w białej , czy czarnej szacie na piedestał się wywyższając . Żyj ! Nie nudź . Nie kłam , że chcesz umrzeć . Żyj.
Piękna jest reklama na ten temat na Youtobe :
Weź nie pier....! Uśmiechnij się i żyj.
Udała się autorom. Świetne lekarstwo ! Polecam 😊
Cześć! Nauka prawdziwa nastawiona na poznawanie a nie na udawadnianie że Boga nie ma. Nauka pokazuje taką złożoność świata że wszyscy naukowcy uczący się są zadziwieni i zaczynają wierzyć w BOGA. Uczciwa nauka jest dowodem i świadectwem. Potem zaczyna się pytanie jaki Bóg jest. Ale wiesz że jeżeli ktoś jest tak mądry że stworzył to wszystko musi być bardzo dobry. Jeżeli czujesz że mądrość i miłość idą w parze to już wiesz jaki jest Bóg. Dla mnie to jest proste.
Jeden z największych błędów modernizmu: sprowadzenie wiary do kwestii uczucia, a nie rozumowego przyjęcia Prawdy Objawienia.
Mnie Bóg uratował od śmierci. Lekarze konsylium zwołali bo nie wiedzieli dlaczego żyje. Pózniej jeden z nich powiedział mi: wiesz uznaliśmy ze to cud bo mialas juz dawno umrzeć a żyjesz.
Ja wiem ze to Bóg! Jego wola się stała.
Zabawnie... Wyszło mi zupełnie na odwrót. Straciłem wiarę 7 lat temu. I im bardziej szukam w swoim życiu Boga tym bardziej go tam nie widzę... Stąd moje pytanie: Jak odróżnić rzeczywistość w której Bóg istnieje od takiej, w której znajdujemy go mimo jego braku?
To, że czegoś nie widzę nie oznacza, że tego nie ma. Może to kwestia mojego wzroku? A może czegoś co przesłania widok? A może jeszcze coś innego. Bóg jest, niezależnie od naszej wiary. Co masz na myśli pisząc, że straciłeś wiarę? Przestałeś wierzyć w Jego istnienie, czy przestałeś ufać, że wprowadzanie w życie tego co On mówil, zaprowadzi Cię do szczęścia?
A z drugiej strony też mówią, że jeśli jakaś modlitwa cię nie karmi to warto spróbować innej. Jezus w końcu mówi, że mamy przyjść do Niego, którzy jesteśmy utrudzeni, a on ukoi naszą duszę. Więc jeśli "nie działa"? Może nie modlimy się tylko klepiemy albo odliczamy czas do końca mszy? Może mamy złe nastawienie? Nie wiem o jakim "czuciu" tu w ogóle mowa. Zależy co kto ma na myśli, przydałoby się doprecyzować zanim się doradza. Jednak gdy nie ma żadnych owoców, to warto się nad sobą zastanowić, bo również owoce obiecuje Pismo Św.
Ks. Grzywocz myślał Teichardrm de Chardin '- em.
No OK ale to że ktoś trwa przy Bogu niczego nie przesądza. Tylu np Hindusów broni swej wiary , a nawet za nią umiera np umrze z z głodu a krowy nie zje.
A przykład ojca który pod koniec życia szukał Boga świadczy tylko o tym, że taki "konstrukt" jak Bóg nadający sens tego wszystkiego jest nam potrzebny dla równowagi psychicznej,
W moim życiu nie było cudów (chyba) ale w życiu było wiele dotknięć Pana Boga ( jak mi się wydaje) , choć moje życie nie rożni się od życia np. ateistów. Mam nadzieję, że Pan Bóg i tak zrobi swoje.
Zrobię to co do mnie należy. Niech sie dzieje wola Nieba!
Jak zwiększyć pewność swojej wiary?
Wpadnij do Domu Bożego, wszystkiego sie dowiesz. Pogadamy sobie.
A poco chcesz ją zwiększać? tak pytam, jestem kosmitą i nie rozumiam
Jak to powiedział ojciec Adam Szustak ,,Bóg nie jest szynka, żeby go czuć.”
Ważny filmik i mądra konferencja (jak większość siostry Borkowskiej). Kiedyś polecałam siostrę do rozmów, ktore przeprowadzasz na temat kondycji Kościoła, ale nie wiem czy taka rozmowa jest w ogóle możliwa. Siostra jest autorką "Oślicy Balaama" krytykującą niektóre zachowania księży oraz przepięknej powieści fantasy "Gar'Ingawi Wyspa Szczęśliwa". Każdy jej artykuł czy kawałek konferencji pozwala mi inaczej spojrzeć na pewne sprawy.
Bóg: coś
A u mnie było dosyć spektakularnie, ale chyba tak musiało być. I w zasadzie czuję trochę wstyd, że doprowadziłem się do takiego stanu, że musiało być spektakularnie. Więc dziękujcie Bogu, że nie macie spektakularnie.
Ale zajebisty sweterek. Skąd?
Prezent od żony.
Panie Tomku, czy jest taka opcja żeby w tym ostatnim tygodniu oczekiwania na narodzenie Chrystusa, zrobić tą akcje co kiedyś. Codziennie rano, chyba o 6.00, kontemplacja słowa modlitwa i potem o 7.00 krótka rozmowa na temat słowa. Pamiętam że kiedyś robił pan tą akcje na instagramie.
Pytanie tylko, dlaczego zasługę za jakiekolwiek zmiany we mnie miałbym przypisywać akurat Bogu? To jest dobre wytłumaczenie dla tych, którzy wierzą i może może to ich wiarę umacniać. Osobom niewierzącym na nic to. Wątpliwe nawet, żeby ich myśli w takim kierunku poszły. A nawet wręcz pewne, że nie pójdą.
No i jeszcze, a co, gdy zmiany są w tym złym kierunku, cokolwiek to znaczy? Wtedy komu je przypisywać i jak je tłumaczyć? Ludzką słabością, głuchotą i nieczułością na boską obecność. No bo przecież raczej nie Jego bezsilnością a już na pewno nie bezradnością wobec człowieka. A może to szatańska sprawka, że (czasem) stajemy się gorsi?
Bóg nie istniej. To równie dobra, jeśli nawet nie lepsza teoria niźli ta, mówiąca o jego istnieniu.
Tomkowi chodziło raczej o to, że człowiek, który się nawraca i zaczyna wprowadzać w swoje życie to, do czego zachęca Bóg (w Swoim Słowie), zaczyna też się zmieniac. Odwraca się od swoich grzechów, nie chce już z w nich trwać. Przestaje np. oszukiwać, śmiać się z innych, zdradzać, wiecznie narzekać, itd. O takie zmiany chodzi i o skutki, które przynoszą w życiu. Trudno nie przypisywać ich Bogu, skoro związane są z wypełnianiem Jego słów.
@@izap7837 A gdy to wszystko ma miejsce bez udziału Boga? Choć rozumiem, że osoba wierząca takiej opcji nie dopuszcza. Nie dopuszcza, że ktoś zmienia swoje życie na lepsze i nie potrzebuje do tego żadnego boga, czy Boga.
@@andrzej_dacko a co to znaczy "zmienić życie na lepsze"?
@@izap7837 Na prawdę musimy tutaj to ujmować w definicję? Chyba są pewne kryteria niezależne od światopoglądu, dzięki którym możemy określić, czy dokonują się w moim życiu pozytywne zmiany. Ale niech będzie, ze złodzieja i oszusta stałem się osobą, która żyje uczciwie. Czy to jest zmiana (mojego życia) na lepsze? Uwaga: przykład hipotetyczny, nieodnoszący się do mojej osoby.
@@andrzej_dacko nie zgodzę się z Tobą. Zależnie od światopoglądu, od wyznawanej religii, od mentalności, kryteria są różne. Być uczciwym/nieuczciwym - też może znaczyć wiele. A co się stało, że z oszusta i złodzieja stałeś się uczciwy? Hipotetycznie, oczywiście.
10 lat temu może byłem większym gburem i chamem, ale o Kościele myślałem lepiej niż dziś. Potem nastąpiło cierpienie, z którego by wyjść, musiałem spojrzeć na wszystko dużo szerzej, także na kwestie religijne. I dziś jestem mniejszym gburem i chamem, zdecydowanie łagodniejszym, bardziej świadomym, nieoceniającym. Ale niestety, efektem ubocznym była utrata wiary i spojrzenie na Kościół bardziej cynicznym okiem. Nikogo do niczego nie namawiam, niczego nie zwalczam, wręcz nawet nieco zazdroszczę szczerze wierzącym. Ale ja już chyba nie potrafię.
Skąd mieć pewność, że ma się wiarę / łaskę wiary?
Każdy ma łaskę wiary. Po drugie, wiara idzie zawsze w parze z nawróceniem, pójściem za Jezusem. Czyli wprowadzaniem Jego słów w swoje życie. Jeśli żyjesz w zgodzie z Jego Słowem, znaczy to, że masz wiarę. 🙂
@@izap7837 Pięknie napisane. Wzruszyłem sie Moje Dziecko.
Panie Tomku, czemu choinka, skoro jeszcze adwent jest? :D
U nas też już stoi 🤭
Też bym chętnie już ubrała choinkę bo Bóg bardzo wyraźnie objawił się w moim życiu w ciągu ostatnich kilku dni.☺️💓
Ja jestem człowiekiem który wierzy... jednak jestem wściekły na Boga za życie jakim mnie obdarza, za ciągłe przegrane za ciągłą walkę ze sobą i zmuszaniem się do życia którego też nienawidzę , widać na Ojciec ma swoje ukochane dzieci "Wielu jest powołanych , niewielu jest wybranych" , coraz ciężej jest mi wierzyć w misję kościoła który coraz bardziej staje się moralizatorski i oderwany od rzeczywistości a coraz mniej uczy duchowości praktycznej na każdy dzień. Dodam że modliłem się dużo ale im bardziej wchodziłem w tę realcję duchową z Bogiem tym gorzej (pogłębiająca się depresja i problemy życiowe) tak jak Ojciec karcił by mnie za to że miałem czelność do niego mówić , aż przestałem gdy pierwszy raz poprosiłem Boga daj mi siłę abym się zabił, bo ja po prostu nie mam siły....
Przykro mi że tak u Ciebie jest . Nie zniechęcaj się . Może to próba którą musisz przejść.
Nie znam Ciebie ani Twojego życia, więc nie wiem, jakie słowa mogłyby Ci pomóc, jeśli w ogóle jakieś. To, co piszesz, przywodzi mi jednak na myśl moje doświadczenia, w których nieraz okazywało się, że starając się żyć blisko Boga, zamykałam się we własnym świecie, z Bogiem w jakiś sposób przeze mnie wymyślanym, błędnie rozumianym. A potem, w spotkaniu z drugim człowiekiem, czy w doświadczeniu kierownictwa duchowego, okazywało się, że byłam w wielkim błędzie i że mój obraz Boga był mocno wykrzywiony. I wiem, że nadal jest, dlatego nieustannie szukam ludzi, którzy mogliby pomóc mi go wyprostować. Droga wiary nie jest drogą samotną
Może w takim razie należy uwolnić się od ciężaru oczekiwań, uznać role przypadku w oraz spróbować swojej sprawczości bezpośredniej a nie tej wymodlonej.
Może właśnie tego, czego Ci brakuje, to wspólnota. W Kościele jest wiele wspólnot, warto poszukać takiej, w której spotkasz ludzi o podobnych doświadczeniach, którzy wesprą Cię w chwili próby. Powodzenia! Bóg Ciebie kocha!
@@izap7837 Kościół nie lubi takich jak ja i nie wierzę że jest dla mnie jeszcze w nim miejsce, ja Boga szukam żywego w każdej żywej istocie, afirmuję doskonałość Boga przez zachwyt nad żywymi istotami, natomiast wspólnoty to ludzie którzy myślą jednotorowo , myślą że żywy Bóg jest jedynie w świątyni czy jak to sobie tam nazwą, jestem niepokornym dzieckiem które mimo wszystko szuka miłości Ojca i tej miłości praktycznie nie dostaje , za to dostaje ochłapy prawdziwego życia , depresję , stany lękowe ,samotność mimo iż jestem w związku małżeńskim , i ciągły smutek. Nie ma miejsca dla takich ludzi na oazach czy innych wspólnotach wesołych pobożnych chrześcijan z rozmaślonym wzrokiem śpiewających Hosanna