Moje szczere wyznanie (bez kompresji…)
HTML-код
- Опубликовано: 9 фев 2025
- 👂 bit.ly/Pantera...
👁 Kursy 0dB.pl: 0db.pl/kursy-w...
👁 Subskrybuj 0dB.pl: bit.ly/sub0dBpl
👁 Instagram: / 0db.pl
👁 Facebook: / 0dbpl
👂 Podcast Spotify: spoti.fi/3akUMNv
👂 Podcast Apple: apple.co/3P5Ekzm
Opis odcinka:
To nie tylko felieton o płytach gramofonowych, cyfrze i tematach kontrowersyjnych, ale też pierwsza oficjalna zapowiedź nowej płyty Panteraz
bit.ly/Pantera...
#vinyl #0dbpl #panteraz
00:00 Intro
01:06 Czy ja coś mam do płyt gramofonowych?
01:45 Dlaczego kocham czarne krążki?
03:24 Cyfra zabiła magię
04:25 Narodziny religii
05:32 Koszt rozwoju
08:12 Kontrowersje i komentarze
11:04 Nowa płyta Panteraz i teledysk :-)
Tomek jesteś najbardziej elokwentnym na you tube🤌🏻 Ty i Makłowicz to perły polskiego youtuba🫰🏻
Miło się Pana słucha, prezentuje Pan wysoką kulturę wypowiedzi. Dziękuję za kolejny udany materiał!
Jak to miło posłuchać dla odmiany w dzisiejszym Internecie mądrego człowieka. 👍
+1
Chuchać i dmuchać na takich!
Świat ich potrzebuje jak kania dżdżu. Obojętnie w jakiej dziedzinie.
Tak brzmi mądrość i ogromna wiedza. Pozdrowienia z Łodzi
W tym roku kończę 50 lat.
W latach 80 i 90 miałem znajomego w Kanadzie, który kupował tam płyty, nagrywał na kaset i wysyłał raz w mieiącu paczkę do Polski. To było święto!
Spotykaliśmy się u kumpla z dobrą wieżą i słuchaliśmy.
Korzystam z serwisów streamingowych (Spotify, Apple Music i Tidal), ale słucham całych albumów. Tak jak robiłem to w latach 90-tych.
Czasami, gdy album się kończy, platforma sugeruje mi piosenkę "podobną" do tego, co właśnie usłyszałem. I to pozwoliło mi odkryć kilku niesamowitych artystów. I słucham ich całych albumów!
No i alegancko młody!
Miło słyszeć że nie wszystkim z twojego pokolenia od.ło.
Tak trzymaj!
Tu nie chodzi o płytę, to jest bardzo głęboki i mądry przekaz dla ludzi myślących. Bardzo ale to bardzo dziękuję za to co powiedziałeś i życzę zdrowia no i w ogóle słońca spokoju dużo wolnego czasu patrzenia na zielone roślinki które sobie tam gdzieś rosną.
Moją przygodę z dźwiękiem zacząłem od radia detektorowego i słuchania Wyścigu Pokoju.
Zmieniłem szkołę i poznałem schematy budowy sprzętu radiowego,
czym jest generator lokalny a czym sprzężenie dodatnie i ujemne oraz do czego je stosować.
Ale najważniejsze zdanie to było; Jaki sygnał źródła na początku taki i ma być na końcu.
Wobulator i oscyloskop pomagały, by nie zakłamywać źródła.
Usłyszałem już wtedy też, że kable mają znaczenie, więc z ciekawości obliczałem, po szkole,
głębokość wnikania częstotliwości, czyli efekt naskórkowości. Do dziś pamiętam, że dla ułatwienia przyjąłem 20kHz.
Było to milimetr gdzie w licy grubość jednego przewodu była mniejsza niż 1 milimetr, suwmiarki już wtedy były :)
Dzisiaj gdy profesjonalny oscyloskop kosztuje powyżej 40tyś zł wciąż informacja, że liczy się sygnał źródłowy, nie straciła na znaczeniu.
Po wielu latach mogę tylko dołożyć, że liczy się pierwotny sygnał, gdzie go się słucha i z kim.
... i po czym.
Wspólczynnik kształtu warto wspomnieć
FF form factor (współczynnik kształtu)
pl.m.wikipedia.org/wiki/Wsp%C3%B3%C5%82czynnik_kszta%C5%82tu_przebiegu_czasowego
No muszę, muszę Panu dowalić, tak naprawdę na odlew, mimo iż sam mogę paść ofiarą hejtu i krytyki: genialny felieton. To co komuś przychodzi z wielkim trudem, Pan potrafi opatrzyć lekkim i zrozumiałym językiem. Po prostu perfekcyjnie. Dziękuję.
+1
Bardzo podoba mi się Pański wywód na temat różnych nośników dźwięku.Chcialbym jedynie zaznaczyć,że dzisiejsi "audiofile" o tak "wysublimowanym" sluchu,zapominaja,że ten narząd jest zdegradowany poprzez nasze codzienne życie.Raczej nie ma człowieka,który żyłby w calkowitej ciszy,by cieszyć się dżwiękiem w pełnym paśmie.Jednym słowem-jesteśmy społeczeństwem głuchych.O gustach muzycznych nie wspomnę.
Dokładnie zgadza się . Ja myślę ,że kazdy musi mieć dystans do współczesnej techniki . Wszystko jest dla ludzi , i komputery i komórki i telewizja ale trzeba mieć dystans do tej techniki . Ja wolę muzykę od telewizji bo pracuję na komputerach i sobie na oglądanie nie mogę pozwolić .Zresztą telewizja zjadła własny ogon .
No nie wygląda to tak jak opisujesz mimo, że coś w tym jest.
Ja się "wyrwałem" jako urozmaicenie poprzez zdobycie magnetofonu szpulowego. Wszystko fajnie, jest to w jakimś sensie satysfakcjonujące że się kręci, że trzeba to utrzymywać w stanie działającym, ze jest fizyczne i na taśmie jest to co jest w kolejności takiej jak nagrałem a nie shufflowana playlista. Oczywiście, jakościowo i komfortowo odstaje od cyfry, ale potrafi brzmieć też naprawdę dobrze. Po prostu czasem sama cyfra robi się "nudna", a cała przygoda z uczeniem się o tym jak nagrywać i "masterować" tymi kilkoma suwakami na bieżąco przy nagrywaniu tez jest bardzo kształcąca. 😅 Ale perfekcjonistom nie polecam, można oszaleć ciągle zastanawiając się czy jednak np przepada trochę wysokich tonów, czy znowu trzeba poprawiać naciąg, a może wyczyścić głowicę, a może kondensator pada, a może po rpostu już jest dobrze a ja mam omamy słuchowe
Ten materiał to moje motto , gratuluję szczerego realizmu.
Wspaniały przykład połączenia kultury osobistej i wiedzy muzycznej... Dzięki!!!
Trzeba mieć zdrowy rozsądek we wszystkim i tyle. Ja na codzień słucham Tidal, czasem pliki, a czasem kupię płytę CD.
Tytuł skojarzył mi się z takim żartem:
- Nie mam nic do winyli, nawet szacunku.
Bardzo trafnie ujął Pan żal za przeszłością, który zakończył się na początku tego wieku przez popularyzację MP3 i innych formatów. Kiedyś słuchało się całych albumów, i miało to jakiś większy artystyczny sens, teraz słucha się pojedynczych utworów, gdzie ciężko przekazać więcej treści czy czasami różne style.
Słucha się tak jak się chce słuchać - nikt nikomu albumów w całości słuchać nie broni.
Odwróciłeś mój światopogląd dotyczący płyt winylowych o 540 stopni !!! Kiedyś głupi myślałem ze nie ma czystszej formy odtwarzania nagrywanych dźwięków, dziś wiem ze to była szkoła kompromisów, wyrzeczeń i kombinowania jak koń pod góre by "jakoś to brzmiało".
Ale właśnie o to chodziło żeby kombinować aby brzmiało Teraz po prostu brzmi i nic nie trzeba robić ludzie urodzeni po 1990 r po prostu muzykę włączają igra lepiej albo gorzej kiedyś trzeba było trochę się znać i natrudzić aby w ogóle grało nie mówiąc o jakości
@@sebastian_drazczyk postawię ryzykowną tezę, że jakość brzmienia zaczęła mieć znaczenie gdy zaczęto tworzyć utwory dające się nagrać tylko na longplayach, nie mieszczące się na singlu i eklektyczne (rock psychodeliczny).
@@mstozsto4756 Z technicznego punktu widzenia singiel który odtwarzany jest z prędkością 45 obrotów na minutę, powinnien mieć teoretycznie lepszą jakość niż 33 i 1/3 zupełnie abstrahując od rodzaju muzyki.
@@sebastian_drazczyk nie chodziło mi o prędkość obrotową tylko o formę dzieł - jak się projektuje utwór 3-4 minutowy to będzie on do tańca lub skakania a dłuższy to już co innego. Właśnie mi chodziło o pomysłowe aranżacje na które w singlu nie ma miejsca - miały być odtwarzane np. w szafie grającej na 45 obrotów więc nie przejmowano się tym żeby grał to band większy niż gitara, bas, perkusja i wokalista, bo wychodził z tego już kolejny numer w danym stylu a wymyślność brzmienia nie miał większego znaczenia. Już facet z Hammondem niemal od razu sprawiał, że powstawał utwór z grona legendarnych (bo bardziej "poważny i refleksyjny"). Dopiero wtedy widownia zaczęła chodzić na konkretny własny repertuar a nie na to że ktoś będzie grał w jakimś stylu standardy (covery) do tańca.
Kocham słuchać mądrych ludzi, zapominam wtedy o mruganiu i oddychaniu.
Nie ścigam się. Nie ma znaczenia dla mnie, że ktoś uważa swój system stereo za lepszy od mojego. Nie ma też znaczenia dla mnie, że ktoś uważa swój ulubiony gatunek muzyki za lepszy. Nie ma to dla mnie znaczenia, bo to mi ma się podobać i muzyka, i dźwięk (w tej kolejności). Nie pozwalam nikomu narzucać swojego poczucia, bo moje szczęście, moje obcowanie ze sztuką jest zwyczajnie moje.
A płyty? W swojej kolekcji mam jedną, której nigdy nie udało mi się odsłuchać od początku do końca.
I zeby nie było: nie slucham strumieniommuzyki, ale muzykę w formacie bezstratnym z pen drive slucham tylko w jednym z moich samochodow (nie ma innej mozliwosci).
Pozdrawiam, Panie Tomaszu.
W zasadzie polwinit. Rozmawiałem z Andrzejem Prugarem realizatorem płyt między innymi Anny Jantar oraz wielu festiwali opolskich w latach 70 i 80. Zgodziliśmy się co do jednego. Dzisiejsi artyści polegli by w analogowym studiu nagrań. O czym to świadczy? Kiedyś żeby nagrać płytę trzeba było umieć grać i śpiewać. Obecnie wystarczy mieć osobowość sceniczną. Pluginy dodadzą artyzmu i litości 🙂
Z pewnością wymagania techniczne wobec wykonawców były wyższe. Niestety, jest średnio skorelowane z zdolnościami artystycznymi. Dlatego też łatwiej o profesjonalnie wykształconego wykonawcę niż twórcę.
W czasach, gdy o dostępie do publiczności decydowały studia wcale nie był taki cudowny. Osobiście wolę artystę, który ma coś do powiedzenia w niedoskonały technicznie sposób od takiego, który niewiele przekazuje ale za to perfekcyjnie. „Domowe studia” umożliwiły start niezliczonej ilości wartościowych artystów. A jeszcze innych uniezależniły od gustu szefów wytwórni. Proste przykłady: płyty Björk czy PJ Harvey nie są najlepiej nagrane a jednak lepsze, od płyt Steczkowskiej.
@@wooowoo6291 czy coś jest lepsze czy gorsze to już rzecz gustu i o tym się nie dyskutuje natomiast kiedyś o popularności artysty decydowały festiwale szczególnie Festiwal Opolski jeśli ktoś go wygrał przez cały rok radio emitował jego piosenki No i oczywiście nagrywał płytę Jeśli była dobra nagrywał kolejną
@@sebastian_drazczyk I zawsze, zanim artysta miał w ogóle szansę zaśpiewać, musiało zadecydować stado brzuchatych staruszków. Polecam „Utopia Avenue” Mitchella. Opowiada o fikcyjnej grupie ale pokazuje mechanizmy. Nigdy nie dowiesz się, ilu świetnych twórców nigdy nie poznasz, bo jakiś prezes zdecydował, że to się nie „sprzeda”.
Odcinek o unierwsalnym przesłaniu. Można odnieść nie tylko do muzyki, ale w zasadzie do wszystkiego.
Ja też uwielbiam słuchać płyty jako całości. Nie wyobrażam sobie albumu Time E.L.O. inaczej. To jest opowiadana muzyką historia. Jak książka od pierwszej strony do ostatniej. Dzisiejsza muzyka tego nie ma. Oczywiście myśle o komercji a nie niszach.
Bardzo mądry wywód - wg mnie oczywiście. Bardzo dziękuję. Cieszę się, że miałem okazję przejść przez 4 epoki w muzyce - słyszeć trzaski na winylach (że o płytach pocztówkowych nie wspomnę), przejść drogę od magnetofonów szpulowych, przez kasety, aż do cyfrowego CD - internet i strumieniowanie nic w tym względzie chyba nie zmieniło. Pozdrówka.
Dzięki za ten felieton i zdroworozsądkowe podejście do tematu. Najlepiej polemizuje się, kiedy ma się różne opinie, a ja się z Panem zgadzam. W zdecydowanej większości. Od siebie dodam jedno spostrzeżenie dotyczące różnicy pomiędzy dźwiękiem z płyt gramofonowych a źródeł cyfrowych. Posłużę się tekstem, który zasłyszałem kilka miesięcy temu w wywiadzie radiowym ze znakomitym pianistą jazzowym, Adamem Makowiczem. Powiedział on, że woli nagrywać analogowo, bo cyfra nie ma szumu, a absolutną ciszę, a ta w przyrodzie nie występuje. I przynajmniej jeśli chodzi o mnie, to odbieram to podobnie. Kiedy kładę igłę na rowek i słyszę szum, pyknięcia - to mam wrażenie większej naturalności. Dlatego niektóre gatunki muzyczne, szczególnie klasykę czy jazz, wolę na winylu.
I jeszcze jeden ciekawy wątek, który Pan poruszył, a o którym mówi się rzadko, czyli money, money, money :-) No właśnie. Coraz częściej widzę jak w reklamach, współczesnych serialach i filmach pojawia się gramofon i płyty winylowe. Zazwyczaj towarzyszy temu aura luksusu, delektowania się chwilą, coś wyjątkowego. Kto jest członkiem jakiejkolwiek grupy gramofonowej czy winylowej, ten wie, jak często zadawane są pytania przez ludzi, którzy chcą wejść w ten świat i pytają o opinie nt. gramofonów walizkowych za kilka stów z marketu. I nie mam tu absolutnie pretensji i nigdy nie zamierzam kogoś wyśmiewać. Chodzi mi o to, że zostało wytworzone takie zjawisko, klimat, hajp i po prostu żerowanie na nieświadomych ludziach. Zabawa z winylami może być fajna i dać wiele radości, ale żeby było dobrze, niestety, trzeba się wykosztować. A ja uważam że jak coś robić to albo dobrze, albo wcale 🙂 Raz jeszcze dzięki za ten materiał i otwartość na dyskusję!
Dlaczego sobie po prostu nie doda szumu z jakiegoś generatora albo wręcz z wyjścia radia FM odstrojonego od stacji do nagrania cyfrowego?
Z przykrością muszę stwierdzić że materiał jest do bólu obiektywny. Z przykrością, bo każdy by chciał usłyszeć że ktoś popiera jego stronę, za lub przeciw, nie wazne, wazne że zajął jakieś stanowisko a tu Zonk.
9:41 świetne porównanie z tą kompresją przekonań xD 👍
Zgadzam się z Panem całkowicie i ja też pamiętam czasy biegania po sklepach i bazarach żeby kupić płytę a później wrzucić ją ta talerz gramofonu Dynamic Speaker. To se ne wrati i bardzo k... dobrze. Dzisiaj mam dostęp do całej muzyki świata, mogę w kilka minut kupić dowolny album, pobrać i posłuchać w jakości, która kiedyś była dla mnie nieosiągalna. To mnie fascynuje bardziej niż ten dawny fetysz okładki i fizycznego nośnika. W tej dziedzinie postęp technologiczny jest dla mnie zbawieniem.
kawał dobrej sensownej wiedzy:) warto wysłuchać i zrozumieć :) ps - Technika która mnie zawsze dziwi to - płyta analogowa... jak tyle muzyki (orkiestry itd ) można tak pięknie zapisać:) to prawie że magia:) dobrego 25 roku :) zdrowia do muzyki....
Zgłoszę zdanie odrębne. Dzieło nadal słucham w całości (nie przeskakuję, choć mogę), niezależnie od nośnika, od początku do końca. Prawdą jest, że na co dzień króluje u mnie Tidal, który oferuje najwyższą (według mnie) jakość techniczną. Ale słucham nadal płyt winylowych, niezależnie od zaistniałej na nie mody. Bo płyty winylowe wnoszą, według mnie, inne wartości. Ciepło, miękkość brzmienia. Analogowość. To jest INNE słuchanie TEJ SAMEJ muzyki. Tak ja to widzę, ale oczywiście nikt nie musi się ze mną zgodzić.
Jestem zaskoczony jak pięknie można o tym opowiedzieć...
Pan oraz Reduktor Szumu bronicie jakości branży audio - jak zwykle bardzo rzeczowo i przystępnie. Dzięki, tak trzymaj ;)
Ale RS przyznał, że winyl jednak brzmi lepiej.
@@TheStonedstone Produktor Szumu to ten typek co rozwodzi się nad "brzmieniem wzmacniaczy"? To ostatecznie go wyjaśnia. Bo jeśli dorabia się metafizykę do prądu przemiennego...
@@TheStonedstone a to nie wiem nawet- może stwierdził jedynie że on osobiście po prostu lubi winyl...?
@@gallanonim1379 co masz na mysli? Reduktor to niezwykle obeznany gość w tej branży.
@@LMLyt Nie. Powiedział, że po prostu bardzo często te same nagrania na winylu brzmią lepiej bo (upraszczając jego wywód) ucho ludzkie jest bardziej fizjologicznie przystosowane do odbioru dźwięku w technologii analogowej.
Jestem zwolennikiem słuchania całej płyty od początku do końca, od zawsze nie podoba mi się świat składanek i skakania po utworach, dla mnie układ utworów na płycie jest nieprzypadkowy.
Też tak mam. Co do układu utworów na płycie - właśnie (poza nagraniami koncepcyjnymi) kolejność bardzo często zależała od pojemności/powierzchni/długości nośnika. Na taśmach magnetofonowych układano utwory tak by końcówka pusta pozostawała jak najmniejsza. Raz nie trzeba było przewijać, dwa - im mniej taśmy na rolce ciągnącej tym dłużej żył napęd. Natomiast na winylu "najlepszy" utwór był jak najbliżej zewnętrznej krawędzi, po stronie A lub B. Kwestia grania "coraz gorszego" dźwięku, gdy igła szła do wewnątrz.
Ło Panie! To płyty "The Best Of ..." to pewnie pełna profanacja?
@@Szopler
Jak słucham przykładowo Deftones, Korn, Rob Zombie, The Produgy, Riverside, Limp Bizkit... i ogrom innych to zawsze cała płyta w kolejności.
@@Szopler Zło! Dzieło Szatana i księgowych!
Czyli słuchasz tylko parę płyt? Większość wydań ma tylko 2, 3 piosenki fajne reszta niekoniecznie więc po co się męczyć i słuchać tego co mi się nie podoba? Jeżeli pojawia się nowy album który mnie interesuje zawsze słucham od początku do końca bo przecież nie wiem jaki utwór jest dobry i warty słuchania, a co do ulokowania kolejności utworów zazwyczaj nie jest zamysłem celowym w postaci ciągłości. Tylko nieliczni tworzą całą historię, opowieść chronologicznie usytuowaną na albumie.
współczesnego winyla nie mam zamiaru kupować, tak samo jak w pewnym momencie pojawiło się mnóstwo płyt CD, nagrywanych z ....... dekompresowanych MP3. Szacun za materiał, bardzo zdrowe podejście :) A beztlenową gruboziarnistą miedź w kablach do głośników, no cóż. ech.... *klęczcie przed nimi* skoro lubicie :)
Tak - bezglutenowa miedź jest najlepsza.
@@KH-lg3xc Musi być wegańska.
❤ 11:21
Żeby tylko Pan nie wykrakał bo nie będzie komu słuchać
Ja mam mieszane uczucia. W samochodzie zawsze leci muzyka skompresowana(bo i teraz nie za bardzo jest wybór). W domu różnie to bywa mam gramofon Technics z 1982 mam odtwarzacz CD Pioneer z 1994 i mam opcję słuchania że Spotify ( Tajdala amplituner Pioneer nie obsługuje). Jeżeli robię coś innego a muzyka leci w tle to zawsze strumieniowania. Ale jeżeli chcę skupić się na muzyce wybieram Vinyl lub CD. Mój system audio na pewno lepiej wtedy oddaje dźwięk stereo a i scena muzyczna jest bogatsza.
Ale zastanawiam się nad współczesnymi winylami (takie też kupuję). Kiedyś były płyty AAA potem ADA ( cyfrowy mastering) ale współczesne to DDA czyli nagrane cyfrowo z cyfrowym masteringiem. Zastanawiam się czy ktoś stwierdzi, że nadal słyszy magię czarnego krążka?
Dziękuję za Pana pracę na kanale❤
Świetnie podsumowane! Pozdrawiam!
Niestety Panie Tomaszu, pański świetny materiał został właśnie przebity. Na kanale HRejterzy w filmie "Audiofil" wyjaśniono ten fenomen bardzo obrazowo i w dodatku w formie skompresowanej do niecałych 4 minut. Polecam, ale jak ktoś nie lubi kompresji, to zawsze może wrócić do 0db 🤭
Wolę CD. Słuchałem winyli przez 30 lat. Dziś mogę kupić płytę z lat 80 za 30 zł vs winyl 170 zł tego samego wykonawcy. Oczywiście kocham dotykać płyty i oglądać okładki...ot taki fetysz. Pozdrawiam i dziękuję. Miłego dnia
Ja obecnie mam faze na winyle i jako osoba wychowana na kasetach zaczalem doceniac ten nosnik wlasnie z powodów wynienionych w filmiku. W czasach Spotify i beznadziejnej segregacji w tej aplikacji prawie nigdy nie zapisuje calych albumów i ich nie slucham lub zapominam. Mając winyl podejmujemy konkretną decyzje czego chcemy słuchać. Zaczynam tez dostrzegac utwory ktore wczesniej zignorowalem. No i sam fakt, jak pieknie jest to wydane z dużą kartonową okładką ma swoje walory estetyczne. Zrobilem sobie galerie 9 winyli na scianie :)
Bardzo ciekawy jestem Pana nowej płyty!
Pozdrawiam 👌👍💪🏻
nic dodać, nic ująć, przedstawienie i ocena zjawiska jak zwkle profesjonalne
W 100% zgadzam się z każdym wypowiedzianym słowem na temat winyli,cyfry,muzyki,ludzi. Pozdrawiam.
Fantastyczny felieton. Ja znów zaliczam(łem) się do kościoła kasetowego. Winyli w domu było dużo, był nawet "szpulowiec" ale ja kochałem kasety. Ileż to było dyskusji czy chromowa czy metalowa a że TDK i BASF to niebo a ziemia, a SONY to nie wciągają się i w ogóle... Do dziś mam jeszcze sporą kolekcję kaset... Tylko odtworzyć nie ma już jak... 😢😂
Popieram, kasety brzmiały spoko, naturalnie, miały odrobinę przytłumiony, ale ładnie zbalansowany dźwięk, choć w miarę używania degradowały się i górne pasmo coraz bardziej się kurczyło. Przez nie chyba nawet polubiłem szum, albo przynajmniej nabrałem na niego tolerancję i po części chyba właśnie przez nie muzyka z cyfrowego nośnika wydaje mi się często zbyt ostra i głośna.
@@witoldwitoszekrecords3253 Myślę, że to nie kwestia cyfry tylko kompresji. No a tak się złożyło, że to na okres "cyfrowy" kompresja polega na upakowaniu w paśmie ile bozia dała. Bez dynamiki, bez momentów "ciszy".
Eksplozja Loudness war , słabe próbkowanie i algorytmy (o koszmarnych mp3 128 kbps lepiej nie wspominać) przy początkach muzyki rejestrowanej cyfrowo zniesmaczyło mnie na dość długo. Moje pierwsze płyty CD były fatalne, rozdałem prawie wszystkie. Dziś nagrania Hi Res to 90 % mojej kolekcji, ale to była długa droga. O ile rock, pop, czy elektronika 16bit/44kHz może być, to utwory stricte akustyczne dla mnie wymagają już więcej. Tylko że trzeba mieć porównanie do muzyki granej na żywo ( kto słyszał jak gra Konstanty Kulka na "stradivariusach" wie o co chodzi ), wytrenowany i słuch/mózg oraz sprzęt, który pozwoli usłyszeć różnicę. Najważniejsze jednak by słuchać muzyki a nie kabli 😉🙋
Tym bardziej, że zwykły kabel głośnikowy brzmi tak samo jak "audiofilski" o grubości liny okrętowej.
@@TheStonedstone No chyba, że masz specjalny kierunkowy z właściwie ułożonymi kryształami i zastosujesz oczyszczacz kwantowy ! Wtedy 3 tys. euro za metr ma uzasadnienie - he he 😉 I koniecznie czerwony, bo jak wiadomo czerwony to szybszy i nie ma opóźnień sygnału 😁
_"O ile rock, pop, czy elektronika 16bit/44kHz może być, to utwory stricte akustyczne dla mnie wymagają już więcej"_
Panie, w podwójnie ślepym teście nie jesteś pan w stanie odróżnić tych suit wiolonczelowych Bacha nagranych w 16 bit/44.1 kHz od "hi res".
To są wszystko opowieści po spożyciu zupy grzybowej.
@@TheStonedstone Zwykły kabel wypruty ze ściany "brzmi" tak samo.
Wszyscy, co psioczą na mp3 zapominają, że to jest alternatywa dla kaset magnetofonowych, a nie haj-fi. I jako alternatywa dla kaset magnetofonowych ma same zalety.
Brakowało Bez Kompresji 😶 Jakoś tak niekomfortowo sie robi, jak zbyt dlugo nie ma 😉
100%. Dziękuję za dystans do materii.
jak zwykle genialne
Coś za coś. Spotify i RUclips to światowe oceany muzyki i jestem wdzięczny artystom i inżynierom za możliwość surfowania po nich. Mam też płyty cd i vinyle. I je nadal lubię i kupuję czasem. Po prostu slucham muzyki i lubię eksplorowac nowych artystów a lubię też moje stare plyty.
Tak TRZYMAĆ!!! Rewelacja! Bardzo dziękuję za, swego rodzaju, podróż do przeszłości. Pozdrawiam
Mój ulubiony Profesor Dźwięków nadaje... Nareszcie!🫡 Odpalam słuchawy i jazda!🎧👊
Alternatywa inteligencja i tegoroczny koniec świata 👊
Stwierdzenie...że jestem pod wrażeniem tego co Pan powiedział...to za malo....merytorycznie, rzeczowo i....pięknie. Pana głos...jest jak muzyka . Dziękuję
Dzisiejsze analogi również uwzględniają rozwój techniki audio - są w większości po cyfrowym remasterze, na 180-gramowym winylu i gadają znacznie głośniej niż ich odpowiedniki sprzed lat. Wynika to z tego, że mało komu chce się budować aparaturę dedykowaną do ich odsłuchu (z braku kasy/czasu/miejsca) i słucha się tego przez głośniczki bluetooth, kina domowe i inne ustrojstwa, na widok których audiofile przeżegnali by się lewą ręką. Ciężko przy takim podejściu mówić o nabożnym stosunku do winyla - jest to po prostu dobra zabawa, przy której można trochę pocelebrować muzę i tyle.
Fantastyczny felieton mówiony. Odnalazłem się w zdaniu o tym, że dawniej słuchało się płyt w całości. Też tak robię... oczywiście z płytami na Spotify 🙂 Kiedyś mi to córka wytknęła jako anachronizm. Pamiętam też jak kupowałem kasety - po drodze, gdzieś na dworcu, w sklepie muzycznym, czasami nawet jechałem do innego miasta. Wracając od razu słuchałem. A potem szedłem do znajomego i razem przeżywaliśmy, że już możemy posłuchać konkretnego nowego albumu konkretnego zespołu w którym grały konkretne osoby, itd. Niepowtarzalne wspomnienia.
Słuchajcie muzyki na czym tylko chcecie, tylko BŁAGAM - nie wmawiajcie mi, że dźwięk z winylu jest lepszy niż dźwięk CD, bo kiedyś ktoś wszedł ze mną w polemikę że CD jest gorsze od winylu. Nie znam się na dźwięku, ale jak coś odczytywane igłą może mieć lepszy dźwięk od płyty CD, jeżeli każde odtworzenie minimalnie pogarsza jakość dźwięku?
może, bo paradoksalnie przez to, że CD daje większe możliwości dźwięk można pogorszyć przygotowując pod gusta wspomnianych w felietonie 95% słuchaczy. Podnosząc głośność, kompresując dynamikę. Problem jest taki, że to się robi dla prawie każdego wydawnictwa i utworu. Oczywiście teoretycznie to CD daje lepsze parametry techniczne, lepszą jakość. W praktyce jednak zwykle jest tak, że brzmi gorzej. Co więcej, zniekształcenia wprowadzane w torze analogowym (vinyl, lampy) potrafią być miłe dla ucha, mimo że to obiektywnie gorsza jakość (większe zniekształcenia) potrafi brzmieć lepiej.
@@KrzysztofKowalski-s6ezgadzam sie, pomijając trzaski i szum muzyka brzmi lepiej
Nie ma ograniczenia pasma które ma format CDAudio zawartego w Red Book, które było porozumieniem Sony-Philips.
A ja mam od lat takie moje proste przyzwyczajenie jeśli chodzi o płyty vinylowe i cd.
Ze względu na to że lubię różne gatunki muzyczne to mam prostą zasadę, zespoły typu AC/DC,Iron Maiden czy Black Sabbath słucham na vinylu a Mike Oldfielda,Tangerine Dream J.MJ.Police Dire Straits lub ELO na cd.nie ma co pisać że przy muzyce Heavy Metal może sobie ta płyta winylowa trochę nawet trzeszczeć to i tak nie przeszkadza😊
@@adamkowal7428 przy koncertowych nagraniach punkrocka jest to słyszalne jeszcze bardziej
To smutne ale to niestety dotyczy Panie Tomaszu obydwu stron, ten wspaniały poziom ekscytacji zarówno płytą, kasetą jak i nagraniem z Zodiaka z 3-ki na ZK245 który już nie wróci działa również ze strony twórczej, dostęp technologiczny niszczy bezpowrotnie nasz poziom kreatywności, pamiętam lata, gdy aranżacja zrobiona była na wymarzonym wyczekanym Bóstwie - u mnie to było M1, SQ1 potem SY85 czy TS10 i z pojedynczej próbki robiło się tysiące magicznych brzmień. Dziś zalew dostępnych barw wręcz przytłacza i zabija to co było piękne, to uwielbienie do pojedynczego sampla. Pozdrawiam.
Nic dodać, nic podzielić.
Dziękuję i pozdrawiam.
Jak zwykle świetny materiał !! na najwyższym merytorycznym poziome
Taka historyjka;
Kupiłem nową wkładkę MC skalibrowałem i lecimy, krążek z dobrze znaną muzyką (znaną z CD) odpalam i przestrach że szok, dźwięki latają po głośnikach, jakieś przeszkadzajki? Koniec, popsułem, tyle kasy, szybko igła w górę, lupa i oglądanie, ale nie wszystko gra, to o co chodzi?.
Takie moje zderzenie CD vus Winyl na dobrej wkładce.
W punkt!
10:48 Alternatywna inteligencja 🖤👍
... brak mi słów, no po prostu kolejny dobry materiał.
a od dziś chyba już nie użyję słowa smartphon, bo ten "Cwanyfon", uśmiałem się.
Brawo i dziękuję panie Tomaszu.
To wyznanie jest bardzo tożsame z moim ;-). I cieszę się, że ktoś to mówi, bo tylko sprawia to uśmiech na mojej twarzy. Ale to może wynikać też z tego, że jesteśmy " z tego samego okresu". 🙂
Może lepiej nie było, ale muzyka mi spowszedniała, jak dla mnie uszła z niej wyjątkowość, którą "zapewniała graniczona dostępność do niej".
Dziękuję bardzo za materiał. Fajnie jest się cieszyć świetną jakością cyfrowego dźwięku, ale zawsze, gdy biorę do ręki płytę gramofonową to czuję się lepiej. Może to winyloterapia?
Bardzo podoba mi się Pana poczucie wolności.
O to to to, ja jestem z czasów taśm, na płytach to mi rodzice bajki puszczali w latach 80. ;) ale też z nostalgią wracam do czasów kiedy każdy posiadany album był przesłuchany w całości. Teraz prosto jest "skipować", kiedyś można było odkryć coś w piosence która na początku nam nie "siadła", ale siłą rzeczy słyszało się ją zawsze, kiedy dany album był włączony.
Witam Ja Uwielbiam słuchać muzyki na w czarnych krążkach i na taśmach dlatego gdyż zapisy cyfrowe są zbyt sterylne a dźwięki które nas otaczają każdego dnia są naturalne i mają wiele harmonicznych Myślę że dlatego studia nagrań wracają do analogów Pozdrawiam
Oglądałam niedawno wypowiedzi na amerykańskiej stronie Rick Beato i brytyjskiej Wings of Pegasus, którzy udowadniają, że współczesne koncerny i dostępne technologie zabijają muzykę w pogoni za zyskami. Głosy miernych wokalistów są 'poprawiane' a muzyka instrumentalna redukowana lub eliminowana. Powstaje produkt do wykorzystania w supermarkecie. To jest szerszy problem. Być może w Polsce tego jeszcze nie dostrzegamy. O tym, czym jest "najlepszy z możliwych dźwięków" decyduje inżynier bez słuchu, a nie artysta.
Jest coś w tym co piszesz, jednak ja bym tutaj nie węszył jakiegoś spisku przeciwko ludzkości. Po prostu zalewa nas masa bardzo miernych urządzeń do odtwarzania muzyki - malutkie pierdziawki bluetooth, głośniczki w telefonach, słuchaweczki BT. Aby muzyka w ogóle jakoś zagrała na takich sprzętach musi być bardzo mocno obrabiana w studio podczas masteringu. kilkanaście lat temu wszyscy śmiali się, że muzykę POP kompresuje się na 3 db. Obecnie kompresuje się już na 1db. Co oczywiście zabija kompletnie ducha muzyki, jakąkolwiek dynamikę (makro i mikro) i emocje zawarte w utworze. Wokal też oczywiście musi być przepuszczony przez kilka filtrów. Tragedia.
Problem nie w technologii, choć pośrednio trochę tak. Zauważyliście jak zmieniły się sposoby komponowania? Loopy i musowa przydatność do tańczenia zamordowały melodię i sprawiły że wszystkie 60 mln piosenek pojawiających się rocznie na Spotify brzmi tak samo.
@@mpingo91 Właśnie to przede wszystkim kwestia technologii. Chłam był zawsze, ale w dawnych technikach nagraniowych wytwarzanie i rozpowszechnianie go było trudniejsze. Przykładowo, chcemy nagrać sobie piosenkę rozrywkową która stanie się przebojem i przyniesie nam zysk. Aż do końca lat 70tych musimy zaangażować nie tylko studio i piosenkarza, ale także żywą orkiestrę, pełną orkiestrę kilkunastu muzyków i znaleźć wydawcę który nam to wyda na płycie. W latach 80tych mamy już syntezatory, podkład możemy zrobić na klawiszach ale dalej potrzebne studio, piosenkarz który choć trochę umie śpiewać i wydawnictwo płytowe. W latach 90tych wchodzą aranżacje komputerowe, studio potrzebujemy tylko do nagrania śpiewu, ale wydawca płyt i kaset dalej potrzebny. A potem w XXI wieku rozwinęła się technika komputerowa, możemy nie tylko sobie zrobić podkład, ale również śpiew nagrać w śmieciowych warunkach i obrobić go sobie komputerem. Rozpowszechnić to możemy za darmo w internecie i cyk - wrota do masowej i bezkosztowej produkcji otwarte...
@@gallanonim1379 A niby ile takich utworów zrobionych w łazience na laptopie po pijaku przez trzynastolatka okupuje topkę Spotify albo Billboard, czy playlisty RMF-u? Tam jest chłam robiony w drogich studiach przecież.
@@mpingo91 No niekoniecznie, większość taśmowych tworów dych wszystkich półanonimowych "DJ" to akurat Cubase plus nagrany w przysłowiowym kiblu własny śpiew przetworzony komputerem, albo ostatnio nawet i za śpiew robi generator.
zawsze ludziom powtarzam - to ty masz być cwany a nie twój telefon. ale to ja - last man standing bez cwaniaka w kieszeni.
Alternatywna inteligencja!
👌👌👌
Fajny materiał. Ja uważam, że ceremoniał czy inaczej mówiąc kultura słuchania muzyki jest w człowieku, nie w nośniku. Mam takie dni, gdy chce się "naenergetyzować" i puszczam głośno kilka wyrwanych z kontekstu kawałków. Mam takie dni, gdy mam ochotę na "audiofilską przejażdżkę" - puszczam wtedy utwory w najlepszej jakości (i nie chodzi mi tu o bitrate ale o jakość nagrania, masteringu). Mam też takie dni, kiedy siadam wieczorem, puszczam płytę i słucham. Gram tylko z plików i streamingu i decyzję na przejście na źródła niefizyczne podjąłem świadomie w okolicach 2008 roku, od tego czasu już kilka razy wymieniłem cały system stereo. Nie żałuję.
Gratuluję! Pięknie powiedziane.
Jak miło Pana posłuchać i prawdę jaką niesie za sobą tekst .Jestem rocznik 59 i całkowicie sie zgadzam bo 50 lat słucham muzyki teraz najczesciej z Tidala chćiaż mam dużo czarnych płyt i kilka setek CD nazbierało się przez życie.Pozdrawiam
He, he.... Panie Tomaszu, w czasach które pan pamięta (jak i moja skromna osoba) powszechną praktyką było przegrywanie płyt na taśmę i słuchanie muzyki z tychże właśnie. Płyty jako dobro trudno dostępne i wściekle drogie, posiadane przez szczęśliwców spoczywały przyobleczone w dodatkową kopertę ochronną z jakiegoś przezroczystego tworzywa. Znaczy.... nie mam na myśli płyt Lady Pank czy Wandy K. . Podejście to nasuwające się intuicyjnie było wzmacniane poradami z kącików dla melomanów (trochę zapomniane słowo) tematycznych Młodego Technika, Na Przełaj, Razem i kilku jeszcze innych tytułów. Tak więc wspomnienia z brzmienia to może z jedynego odsłuchu przez szczęśliwych posiadaczy czarnego złota, większość peerelowskich licealistów, studentów i robotników w fabryce znała brzmienie czarnego złota z kopii na taśmie. Co ciekawe większość słuchaczy była gotowa wybrać los męczenników głosząc przekonanie, że The Wall przegrane od np. Tomka (zbieżność imion przypadkowa i niezamierzona) z płyty na kasetę brzmi lepiej niż to samo The Wall nagrane na kasetę w fabryce :-)
Żeby nie było - jestem pana fanem i subskrybentem 🙂
Łatwość dostępu niekoniecznie jest zaletą. Dotyczy to nie tylko muzyki. Kiedy w celu dowiedzenia się czegoś o czymś trzeba było podejść do półki, wziąć odpowiedni tom encyklopedii, znaleźć odpowiednią stronę i poczytać, to na dłużej to zostawało w głowie. Gdy wystarczy wpisać i już jest definicja z Wikipedii albo jeszcze mniejszym wysiłkiem dostaje się wszystko na tacy od AI to czytamy i już nie pamiętamy...
W punkt! Pozdrawiam serdecznie.
Wytłumacz mi co jest punkt. Bo muzyka pozyskiwana z internetu to przeważnie tragedia. Mam ucho i dlatego chcę mieć jak najlepszy dźwięk.
Ach ten otwarty umysł Autora felietonu. Genialny materiał.
Niesamowicie piękny film. Mam dla Pana ogromny szacunek. To jest klasa naprawdę rzadko w Internecie spotykana.
Mam ok 600 płyt czarnych, pełno CD, ale dotarło do mnie, że cyfra bez stratnej kompresji może brzmieć wspaniale też z plików i serwisów oferujących strumień FLAC w jakości CD.
Kupiłem prosty malutki DAC Dragonfly Red i wziąłem abonament Deezer, który nadaje we FLAC. I o to chodziło!
Problemy są dwa: ludzie strimują ze Spotify w mp3 (kompresja stratna) i na to jeszcze słuchawki/głośniki Bluetooth (kolejna kompresja stratna!). Co w połączeniu powoduje już konkretny ubytek jakości.
Oczywiście jak ktoś słucha Martyniuka z pojedynczego głośnika "super bass" to i tak nie do niego jest to adresowane.
Reszcie przypominam, że Bluetooth to wciąż kompresja stratna, podobnie jak przereklamowany Spotify. Pozdrawiam.
Mam z 500 vinyli z 400 CD 4 dyski zewnętrzne z plikami FLAC itd 😅i dobrze mi tak teraz mam kłopot człowiek się starzeje czy zdążę wszystkiego wysłuchać bo czasu mało zostało a słuch już nie ten i jeszcze Internet radio itd....jak żyć 😅
@@adamkowal7428 słuchać jednocześnie kilku nagrań (oczywiście radio i YT też włączone oraz dwa kanały TV). To co przyciągnie uwagę - jest najlepsze.
Tak się zamyśliłem, że aż zawiesiłem... Nic to- wygrzeję kable i zapodam coś trzeszczącego... Dziękuję- pozdrawiam.
super material, niedawno, 3 lata temu zadecydowalem ze chcemiec wszystkie formaty i je sobie powaznie porównać ale to fakt ze streamowanie to lipa, spoko bo jest dostep ale majac fizyczne media to sie tego slucha i sie tego dotyka itd. place co miesiac za amazon premium aby miec flack czyli cd jakosc ale dalej najczesciej slucham czy to z cd, dat, minidisk a o kasecie czy vinylu nie wspomnę, to jest jak rytual a stream to taka tymczasowka aby sie zapoznac czy warto cos kupic. jakc cos fajnego znajde to kupuje fizyczne media.
Dziękuję za następny materiał, za chwilę 50k sub nic tylko pogratulować 🍾🥂 pozdrawiam
Z jednej strony cenię sobie to, że mogę muzykę, którą lubię, zabrać ze sobą wszędzie w kieszeni. Moje uszy nie lubią ciszy - jesli gdzieś idę, coś gotuję, sprzątam, zawsze leci w słuchawkach muzyka lub jakiś podcast.
Z drugiej jednak strony, uwielbiam moment wyboru płyty, spotkań ze znajomymi i sluchania albumu od deski do deski. Czasem tak robimy.
Fakt, cała moja niemała kolekcja, jest na CD, nie na "winylu". Zwyczajnie nie stać mnie na te zabawki.
Kupno płyty danego zespołu traktuję również jako formę wsparcia artystów. Nie ważne, czy to EPka znajomych z podwórka, czy nowy album zespołu światowego formatu. Poza koncertami, zakup płyty to jeden z najbardziej bezpośrednich sposobów wsparcia artysty
Trafniej się nie dało! Zgadzam się w całości, bardzo trafne spostrzeżenia 🫡
Faktem jest że dzisiejsze płyty i tak powstają na DAW, Master też jest cyfrowy.
Pod koniec lat 1970 tych Soundstream i Nippon Columbia używały podczas zapisu magnetofonów cyfrowych właśnie po to by końcowy produkt na płycie winylowej był wyższej jakości niż większość wydawanej wtedy muzyki.
A co smartfona, to zakładam Sennki z serii HD6**, czy nie byle jakie IEMy podłączone to wysokiej jakości DAC'a/wzm słuchawkowego i słucham często tej wartej słuchania i dobrze nagranej muzyki z dodatkowej pamieci. Czy jest w tym jakieś zło. Nie zawsze mam dostep do swojego pokoju ...
Podoba mi się głos rozsądku.
Zaś pewną wadą winyli jest ich pojemność. Tzn że nawet zwykły lp wymaga przerwy na oswrocenie strony. Co gorsze coraz częściej widzę takie płyty rozbite na dwa winyle. Czyli co 20 minut trzeba ruszyć tyłek. To spora niedogodność. A co dopiero jak mamy np zarejestrowany koncert? Nagle się okazuje że to 3 albo 4 płyty. Z jednej strony kusi atrakcyjna forma graficzna i aspekt kolekcjonerski. Z drugiej odstręcza niepraktyczność takiego rozwiązania. W przypadku strrsmingu odpalam taki koncert i na dwie (albo i więcej) godziny zapominam o świecie. A przy winylu muszę przerywać słuchanie. Szkoda.
2 razy LP na obrotach 45 zamiast 33 daje lepszy bas, bo szersze są wtedy odstępy między rowkami i można uzyskać większe wychylenia igły.
Lubię winyle, mam ich trochę i napewno te najbardziej ulubione albumy staram się mieć właśnie na płycie gramofonowej, ale CD jest u mnie nośnikiem Nr1. Najważniejsze to słuchać i przeżywać ukochane nuty, nieważne na czym !
Mojj 10 letni syn kupił mi z mama gramofon ( na moja prosbe, chcialem zeby mieli ci kupowac na rozne okazje , bo nigdy nie widzielijaka niespodzianke zrobic tacie) , od 3 miesiecy nie odpuszczamy weekendu żeby nie pojdc polowac na starego rocka lat 70. Ja nigdy nie sluchalem progrocka ! A teraz prosze caka olyta Marillion leci od początku do końca, Deep purple, Yes (o jes nawet nie slyszalem) , .. koleocja rosnie przerazajaco szybko. My soedzamy razem wiele godzin sluchajac , rysujac i czytajac . A w kacue trzeszczy patefon Technics. Za ten czas z moim synem jestem płytom wdzięczny na zawsze. Acha ... I odkrywam muzykę ktorej nigdy nie slyszalem. Obecnie zakochany jestem w Camel.
I o to właśnie w tym chodzi:) To taki "A Kind of Magic" (swoją drogą polecam, świetna płyta)
Dopiero co słuchałem Ricka Beato, jak mówił, jak się dziś inaczej słucha. Ale tak sobie myślę - kto nam zabroni słuchać inaczej? Taki powrót starego, ale jeśli chodzi o sposób słuchania, nie reprodukcji. Ostatnio zrobiłem eksperyment i posłuchałem, sam w ciemnym pokoju, na słuchawkach, CAŁEJ PŁYTY (należałoby powiedzieć albumu na Spotify raczej). Ciekawe doświadczenie, i pomogło mi polubić więcej utworów niż zwykle. Aczkolwiek chyba każda płyta ma ten jeden numer, który zawsze się przeskakuje ;)
ja lubie kupować płyty. Ale nie ma tego dużo. Bo czasami tylko 1-2 kawałki są super. Vangelis? Uwielbiam że 3-4 płyty reszta mi nie podchodzi. Większość artystów to dla mnie Twórcy Jednego Albumu :)
@@wp7310 Mam podobnie jeśli chodzi o Twórców Jednego Albumu, albo nawet i Jednego Utworu. Ale tu się sprawdza taki Spotify - no raczej nie kupiłbym aż tylu albumów dla 1 utworu, nie stać mnie zwyczajnie. Zastanawiam się, czy jest w ogóle wykonawca, którego mógłbym wciągnąć całą dyskografię. Chyba nie mam takich, chociaż chyba najbliżej tego był zespół The Doors - może dlatego że wydali niewiele płyt zanim Jim zszedł. No i Nirvana - z tego samego powodu.
Co prawda najczęściej słucham muzyki w RUclips music, ale zbieram również płyty gramofonowe, kasety magnetofonowe i płyty kompaktowe. Nie wszystko co się ukazało na nośniku zostało zostało udostępnione w internecie, a nawet jeśli dzisiaj jest, to czy będzie za 10 czy 20 lat? Nikt tego nie wie...
Najczęściej wybieram płyty gramofonowe, nie z powodu lepszego brzmienia, a pewności że kupuje oryginalny produkt, a nie bazarową podróbkę. Niestety kupując płytę lub kasetę z lat 90 na allegro, widząc jedynie okładkę nie sposób rozpoznać pirackie wydanie.
Tomasz Wróblewski - dźwięk rozsądku w Twoim domu :D
Panie Tomaszu, jak zwykle bardzo ciekawy materiał, tak sobie myślę, że robi Pan niesamowitą robotę i bardzo się cieszę, że odkryłam ten kanał ❤ No i oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejną dekonstrukcję ❤
genialny wywód, zgadzam się w całości; nie mam już winyli, taśm, nośników optycznych, muzykę ma we flakach (oczywiście kopie całych płyt) ale pamiętam jak w '81 na starym mieście w Gdańsku podczas łazikowania trafiłem w jakiejś piwnicy na prezentację płyty Janis Joplin, było może kilkanaście osób, co za klimat, co za magia
Dla mnie osobiście płyta winylowa to wyjątkowa przygoda bo to trochę jak podróż w czasie. Kiedy włączam sobie na przykład płytę Rolling Stonesów z 1965 roku to przenoszę się do tego roku, bo słucham czegoś co było wtedy wyprodukowane. Myślę o okładce która ma prawie 60 lat, myślę o historiach ludzi, którzy posiadali ją przede mną. Co robili słuchając tej płyty, co się dalej z nimi stało że płyta trafiła do mnie. Coś takiego mam właśnie z winylami
ja tak mam z CD które kupuje używane z lat np 90tych :)
Szukam na płytach analogowych, przede wszystkim dźwięku z większą dynamiką. Według mojego gustu, muzyka nagrana głośniej, ze skompresowaną dynamika, brzmi o wiele gorzej i mniej naturalnie. Ponieważ właśnie ograniczenia technologii analogowej, zmuszały producentów dźwięku, do takiego masteringu w którym utwory były cichsze, za to z większą dynamiką przekraczającą nawet 10db, to moim zdaniem, utwory lepiej brzmiące, znajdę w obecnych czasach jedynie na starych wydaniach płyt analogowych i często na żadnych innych, ponieważ wznowienia są poprawiane i tracą klimat minionej epoki. Oczywiście, moim zdaniem, przenosząc płytę analogową na postać cyfrową, można doskonale zachować jej brzmienie, bo magia tegoż, nie tkwi w nośniku a w masteringu właśnie. Podejrzewam, że to zjawisko, przyczyniło się do kultowości nośnika analogowego. Oczywiście dochodzi jeszcze aspekt rytuału związanego z odtwarzaniem płyt analogowych, ich pielęgnacją, i obcowaniem bezpośrednio z dźwiękiem, który powstaje jako fala akustyczna, już w miejscu styku igły z zapisem. Może to tworzy wrażenie dźwięku mniej przetworzonego - cofając się do czasów przedwojennych, artysta wprawiał w drgania igłę, która rzeźbiła dźwięk w formie z wosku, a ten później był powielany na płytach ceramicznych. Słuchając płyty Szelakowej, miało się wrażenie, bezpośredniego kontaktu z głosem artysty. Niemniej na koniec dodam, że warto prezerwować stare nagrania, gdyż stracimy je bezpowrotnie, pozostając z często przekombinowanymi wersjami cyfrowymi. Osobiście nie rozumiem idei remasteru, uważam, że każde dzieło miało swój czas i formę, którą należy zostawić, nawet jeżeli była mocno niedoskonała, bo ta niedoskonałość, też jest zapisem historii. Dziękuję za ciekawy odcinek i pozdrawiam serdecznie.
Prawda jest jeszcze inna. Remaster w przypadku dawnych płyt ma sens ponieważ zdejmujemy szumy i trzaski.. poprawiamy również masę błędów realizacyjnych o czym może opowiedzieć najlepiej Damian Lipiński zajmujący się zawodowo transferowaniem muzyki ze źródeł analogowych. Przecież nagrania 2plus1, Maanamu czy nawet Niemena z epoki PRLu zostały złe zmiksowane. Mastering istniał w wersji szczątkowej, wiec remastering to w zasadzie tez przy okazji może być mastering. Z poszanowaniem dynamiki można ze starych zapisów wykrzesać cuda. Nie wiem jak z pozostałym światem, z pewnością winyle z Ameryki i Niemiec brzmią wyśmienicie i nie trzeba nic zmieniać
Panie Tomaszu zgadzam się z Panem, że nastąpił indywidualizm w świecie muzyki czy filmu, też tak jak Pan nie dyskryminuję dźwięku cyfrowego, dlatego ja wolę słuchać płyt winylowych w domu, nawet "zaraziłem" tym słuchaniem płyt winylowych paru ludzi do tego stopnia, że kupując nowy tytuł na winylu, potrafimy się spotkać i słuchać godzinami całych płyt i prowadzić na ich temat dyskusje po blady świt. Do tej pory dorobiłem się kolekcji ok. 200 płyt winylowych, zarówno nowych jak i używanych, chodzę i po prostu szukam tytułów i wykonawców, których kocham, uwielbiam słuchać, począwszy od muzyki klasycznej po muzykę współczesną. Z moją przyjaciółką, która jest ode mnie młodsza o 29 lat mamy totalnego fioła na punkcie Depeche Mode a zwłaszcza ich albumie "Violator" (jak tak dalej pójdzie, to niedługo będę zmuszony kupić nową płytę 🙂 ), którą potrafimy słuchać w pętli przy czym zapominamy o bożym świecie i chyba właśnie dla mnie to jest magią tych płyt dla mnie i dla paru ludzi, których tym zaraziłem, nareszcie odnalazłem swój świat - świat muzyki i dyskusji i mam nadzieję, że dla tych paru osób, to też oznacza, to samo, bo widzę ich radość na twarzach jak spotykamy się przy muzyce i możemy o niej dyskutować. Pozdrawiam.
Jednak niewątpliwie rośnie liczba młodych ludzi tracących słuch. Efekt życia w hałasie. Częścią tego hałasu są słuchawki w uszach lub na uszach młodych ludzi oraz cyfrowa muzyka przepuszczona przez elektroniką czy oprogramowanie, aby było zawsze głośno.
To nie jest mój wymysł, to fakt o którym piszą w Polsce i na świecie.
Tu trzeba chyba zrobić przerwę i przyznać, co jest na rzeczy. Nie można przejść obok. Związek ilości z jakością tu ma swój efekt.
P.S. Pomijam tu sprawę psucia muzyki, nawet starych nagrań, których po prostu nie da się słuchać.
Zawsze człowiek miło wspomina rzeczy ze swojej młodości. Stąd powrót do winyli i za jakiś czas pewnie kaset. Pamiętam czasy nagrywania muzyki z radia, wycinania przerw, gadania prowadzącego itd. Czy te czasy były lepsze? Nie. Były inne. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Niech każdy słucha co lubi i na czym chce. Dlaczego nie wracać do dźwięków młodości? Lubimy wspominać, więc i wracać do tego było. Można kupić stary sprzęt, który kiedyś był poza naszym portfelem. I cieszyć się tym czym chcemy. Na tym polega wolność.
@@mstozsto4756 to była w pewnym sensie przygoda. Pewnie wiele osób chciałoby przeżyć to jeszcze raz. Niby było ciężko ale ludzie byli szczęśliwi. Może nawet więcej osób było szczęśliwych tym co mieli. Dziś mają więcej i czy daje im to tyle satysfakcji? Mieliśmy się gorzej niż na zachodzie. A mimo to wielu chętnie do tych czasów wraca.
@@Micha-dx2xw A skąd wniosek, że ludzie dzisiaj mniej szczęśliwi? To do utraconej młodości ludzie chcą wracać, nie do tamtych czasów. Moda na retro i pielęgnowanie nostalgii jest po prostu tym, co pozwala nam odtwarzać wspomnienia, ale nie ma co do tego słusznie minionego okresu dorabiać ideologii przez pryzmat pojedynczych wspomnień. Dzisiaj nikt już nie pamięta ile razy ulubiony utwór przepadł przez wciągniętą lub przypadkowo nadpisaną kasetę, albo ilu tytułów zasłyszanych utworów nigdy nie poznał.
@@Tarets pieniądze i technika szczęścia nie dają. W danym czasie akceptujesz to co jest (w sensie postępu technicznego) i raczej trudno sobie wyobrazić co będzie kiedyś i być z tego smutnym że dziś tego nie mam. Płyty CD miały swój pierwowzór gdzieś w latach 80tych ale mało kto o tym wiedział i już żałował, że nie ma tego na co dzień
@@Micha-dx2xw Ok, ale co to ma do mojego komentarza? W sensie - z którym fragmentem polemizujesz?
@@Tarets o wniosku że ludzie są teraz mniej szczęśliwi. Oczywiście ciężko udowodnić kiedy byli bardziej szczęśliwi bo to raczej nie do sprawdzenia i nie do porównania.
No gdyby się Pan Tomasz dał zaprosić na piwo, to bym testował wspólnie wpływ wysokości piany na poczucie humoru recenzentów jakości różnych formatów audio.
Ja raz porównałem format cyfry z Blu Ray AUDIO i vinyla nagranego na 45 rpm.
Wniosek prosty. Szkoda czasu na porównania. Muza zawsze wygra.
Zgoda w 100 procentach, z przedstawianym punktem widzenia.
Emocji nie da się zmierzyć. Niektóre parametry dźwięku tak. Większość z nich ma sie nijak do emocji jakie niesie muzyka.
Ja uwielbiam słuchać vinyla kupionego na koncercie artysty. To przywołuje ciekawy rodzaj emocji.
Wielkie dzięki za takie podejście.
Trzymam się 0dB.
I czekam na następne felietony.
Poruszył Pan przy okazji ciekawą rzecz a mianowicie wieczny niedosyt obcowania z muzyką. Każde nowe wydawnictwo czy to na kasecie czy płycie powodowało ekscytację. Kiedyś marzyliśmy o swobodnym dostępie a jak dziś mamy to spowszedniał.