Pamiętam jak z 10 lat temu jeździliśmy rozwalonym W123 na fryturze którą odkupowaliśmy z barów za grosze :D Przez skarpetę do baku to laliśmy i normalnie jechało Mocy to nie miało w ogóle - 130km/h z gazem w podłodze ale można było pojechać nad morze za darmo Aha i je**ło frytkami za samochodem Pozdro
Potrzeba matką wynalazków. :D A jak to wyglądało z awaryjnością? Samochód dalej miał się dobrze poza brakiem mocy czy miał jakieś poważniejsze problemy? /Nick
@@TeamOHV nie, wszystko wróciło do normy po zalaniu normalnego paliwa. Trzeba było filtr paliwa zmieniać co jakiś czas bo się zatykał syfem z tej frytury. Trzasnąłem nim na tym z 4kkm lekko.
@@TeamOHV prawda. Ja swojego zniszczyłem swoją niepochamowaną ciężką nogą - oddałem do kolegi żeby go ożywił troszkę - żeby mocniej szedł. Miał swoje lata. Mógł tego nie znieść. Byłem tego świadomy. Kolega podniósł ciśnienie doładowania. Wytrzymał 5kkm. Potem zaczęło padać wszystko po trochu. Ostatnie co pamiętam to jak z boku silnika z miejsca łączenia bloku silnika z jego głowicą zaczęła się lać beżowa maź - mieszanina oleju z płynem chłodniczym. Potem padło coś w środku, usłyszałem trzask i był koniec. Ale nie oszczędzałem go. Podkręcony szedł jak wściekły zostawiając za sobą wielką czarną chmurę. Znajomy mnie wołał "katastrofa ekologiczna" xD Zrobiłem to ponieważ buda już była w strasznym stanie - pordzewiała, dziury w podłodze. A mam taką zasadę - do póki motor działa to nie sprzedaje auta.
Pamiętam jak z 10 lat temu jeździliśmy rozwalonym W123 na fryturze którą odkupowaliśmy z barów za grosze :D
Przez skarpetę do baku to laliśmy i normalnie jechało
Mocy to nie miało w ogóle - 130km/h z gazem w podłodze ale można było pojechać nad morze za darmo
Aha i je**ło frytkami za samochodem
Pozdro
Potrzeba matką wynalazków. :D A jak to wyglądało z awaryjnością? Samochód dalej miał się dobrze poza brakiem mocy czy miał jakieś poważniejsze problemy? /Nick
@@TeamOHV nie, wszystko wróciło do normy po zalaniu normalnego paliwa. Trzeba było filtr paliwa zmieniać co jakiś czas bo się zatykał syfem z tej frytury. Trzasnąłem nim na tym z 4kkm lekko.
Kurcze, to te starsze Mercedesy serio są nie do zajechania. /Nick
@@TeamOHV prawda. Ja swojego zniszczyłem swoją niepochamowaną ciężką nogą - oddałem do kolegi żeby go ożywił troszkę - żeby mocniej szedł. Miał swoje lata. Mógł tego nie znieść. Byłem tego świadomy. Kolega podniósł ciśnienie doładowania. Wytrzymał 5kkm. Potem zaczęło padać wszystko po trochu. Ostatnie co pamiętam to jak z boku silnika z miejsca łączenia bloku silnika z jego głowicą zaczęła się lać beżowa maź - mieszanina oleju z płynem chłodniczym. Potem padło coś w środku, usłyszałem trzask i był koniec. Ale nie oszczędzałem go. Podkręcony szedł jak wściekły zostawiając za sobą wielką czarną chmurę. Znajomy mnie wołał "katastrofa ekologiczna" xD Zrobiłem to ponieważ buda już była w strasznym stanie - pordzewiała, dziury w podłodze. A mam taką zasadę - do póki motor działa to nie sprzedaje auta.
Zginął jak bohater. o7 /Nick