Cześć, trochę ciężko odpowiedzieć mi na to pytanie, bo powoów może być wiele. Sam projektujesz wzory w programie czy robisz haft z wgranych wzorów? To może być np. źle dobrany projekt do materiału albo za cienka flizelina. Ciężko to tak zdiagnozować.
Dziewczyno, w takie zabawy z wypalaniem napisów w drewnie czy na kartonie to się bawiły dzieciaki 40-50 lat temu. Takie "markery" to się robiło samemu z bardzo łatwo dostępnych składników, które w tamtych czasach były dostępne w prawie każdym domu. Wystarczyła tylko i wyłącznie woda oraz saletra potasowa. Saletrę potasową można było kupić w każdym sklepie spożywczym i każda gospodyni domowa miała ją w domu, bo służyła do peklowania mięsa. Tak też się wysyłało "tajne" listy, pisząc tzw, atramentem sympatycznym czyli saletrą rozpuszczoną w wodzie. Po wysuszeniu nic nie było widać, a po podgrzani kartki pojawiały się napisy lub rysunki. Najbardziej efektowne były rysunki i napisy, które same się wypalały. Trzeba było je wykonać na bibule. Bibuła to były takie arkusze miękkiego i w miarę grubego papieru. Służyła ona do wchłaniania nadmiaru atramentu, którym się wtedy pisało w zeszytach przy pomocy piór. Po wykonaniu napisu czy rysunku oraz wysuszeniu takiego arkusza bibuły, wystarczyło tylko delikatnie podpalić któreś miejsce, gdzie był wykonany napis czy rysunek. Bibuła zaczynała się żarzyć i po woli spalać dokładnie tam, gdzie był naniesiony napis czy rysunek. Wspomnę jeszcze, że saletra potasowa służyła też dzieciakom i młodzieży jeszcze do innych celów. Robiło się z niej przeróżnego rodzaju ładunki wybuchowe, które zastępowały fajerwerki, bo w tamtych czasach fajerwerków nie wolno było sprzedawać osobom, które nie miały zezwolenia. Saletra ta jest jednym ze składników czarnego prochu. Saletra wypalała papier i drewno, ponieważ jest silnym utleniaczem.
Dziękuję za ciekawy komentarz :) Zabawy z saletrą potasową znam tylko z opowiadań. Akurat ja nigdy nie miałam okazji się bawić w ten sposób. Zakładałam, że w składzie tych markerów jest siarka lub coś podobnego, co właśnie spala się od temperatury. Jak widać, zawiodło :)
Hej. Mam janome mc500e. Dopiero zaczynam ale ten haft jest strasznie cienki . Średnio równy . Co zrobić?
Cześć, trochę ciężko odpowiedzieć mi na to pytanie, bo powoów może być wiele. Sam projektujesz wzory w programie czy robisz haft z wgranych wzorów? To może być np. źle dobrany projekt do materiału albo za cienka flizelina. Ciężko to tak zdiagnozować.
To co nie pamiętasz jak się nazywa to jest rakla
Dziewczyno, w takie zabawy z wypalaniem napisów w drewnie czy na kartonie to się bawiły dzieciaki 40-50 lat temu.
Takie "markery" to się robiło samemu z bardzo łatwo dostępnych składników, które w tamtych czasach były dostępne w prawie każdym domu. Wystarczyła tylko i wyłącznie woda oraz saletra potasowa. Saletrę potasową można było kupić w każdym sklepie spożywczym i każda gospodyni domowa miała ją w domu, bo służyła do peklowania mięsa.
Tak też się wysyłało "tajne" listy, pisząc tzw, atramentem sympatycznym czyli saletrą rozpuszczoną w wodzie. Po wysuszeniu nic nie było widać, a po podgrzani kartki pojawiały się napisy lub rysunki.
Najbardziej efektowne były rysunki i napisy, które same się wypalały. Trzeba było je wykonać na bibule. Bibuła to były takie arkusze miękkiego i w miarę grubego papieru. Służyła ona do wchłaniania nadmiaru atramentu, którym się wtedy pisało w zeszytach przy pomocy piór. Po wykonaniu napisu czy rysunku oraz wysuszeniu takiego arkusza bibuły, wystarczyło tylko delikatnie podpalić któreś miejsce, gdzie był wykonany napis czy rysunek. Bibuła zaczynała się żarzyć i po woli spalać dokładnie tam, gdzie był naniesiony napis czy rysunek.
Wspomnę jeszcze, że saletra potasowa służyła też dzieciakom i młodzieży jeszcze do innych celów. Robiło się z niej przeróżnego rodzaju ładunki wybuchowe, które zastępowały fajerwerki, bo w tamtych czasach fajerwerków nie wolno było sprzedawać osobom, które nie miały zezwolenia. Saletra ta jest jednym ze składników czarnego prochu.
Saletra wypalała papier i drewno, ponieważ jest silnym utleniaczem.
Dziękuję za ciekawy komentarz :) Zabawy z saletrą potasową znam tylko z opowiadań. Akurat ja nigdy nie miałam okazji się bawić w ten sposób.
Zakładałam, że w składzie tych markerów jest siarka lub coś podobnego, co właśnie spala się od temperatury. Jak widać, zawiodło :)
Do grawerowania polecam grawer laserowy, koszt nie duży, a możliwości ogromne
Tak, znam możliwości grawerów laserowych, ale zajmuję się głównie haftem i wycinaniem. Test tych markerów miał być tylko ciekawostką :)
Zmien dostarczyciela i pomysly... Dostarczyciela, bo to widac, a pomysly, bo ten jest kiepski.
Czasami i kiepskie pomysły trzeba przetestować.