Dla mnie największym absurdem jest to, że jako główny bohater możemy położyć trupem legiony wrogów... samemu. Drugim, że pieniądze po jakimś czasu grania mamy tyle, że postać mogłaby się w nich kąpać, jak Sknerus McKwacz.
Myślę ze to zależy od gry. W takim np DS2 grając solo wojownikiem wystarczyło 3-5 wrogów i gryziesz glebę. Grając natomiast drużynowo zawsze brakowało mi kasy, połowa drużyny chodziła z tym co znalazłem, a nie z tym co chciałem zrobić. Oczywiście chodzi mi o przejście gry fabularnie (gra oferuje potem wyższy poziom trudności z tym, że grasz od nowa - tak jak w D2).
FromSoftware nauczyło graczy że do ich gier powinno podchodzić się z rozwagą. W Demon's Souls jeden z NPCetów to morderca którego możemy wysłać do swojej bezpiecznej przystani w której gromadzą się wszyscy inni NPCeci. Kończy się to ginięciem kolejnych NPCetów w tajemniczych okolicznościach co pewien odstęp czasu. W pewnym momencie grania w Dark Souls napotykamy rycerza okutego złotą zbroją który siedzi zamknięty w celi. Bez namysłu otwierasz celę bo to NPCet który nawiązał z tobą dialog, a więc zakładasz że możliwa jest interakcja z nim, po uwolnieniu go wraca on do bezpiecznego miejsca gdzie gromadzą się wszystkie NPCety które miały kontakt z graczem i zabija strażniczkę ognia co sprawia że punkt kontrolny w najważniejszym miejscu w grze przestaje działać. W Bloodborne spotykamy mężczyznę umoczonego we krwi który stoi przy ciałach jakiejś rodziny, gdy z nim porozmawiamy zapyta on nas czy znamy jakieś bezpieczne miejsce gdzie może on się schronić, oczywiście delikwent jest bestią w ukryciu i wymorduje NPCety w lokacji w której go wyślemy. Nie mówiąc o tym że każdy gracz znający FromSoft NIGDY nie zaufa osobie która jest łysa, mówi że można mu ufać i coś za często złowieszczo się śmieje.
@TVGRY, jesteście najlepszym kanałem o grach i tematyce okołogrowej w polskim internecie. Praktycznie codziennie wypuszczacie jakiś materiał, który jest zrobiony na bardzo wysokim poziomie. Dobry montaż, rzetelne informacje, różne serie tematyczne, fajna ekipa która zna się na grach i widać, że sprawia im to frajdę. Oglądam Was od bardzo dawna, ale kurczę, ciągle idziecie do przodu z jakością Waszych filmów. Oby tak dalej! :D
Grając w Wiedźmina 3 po przejściu gry natrafiłem na misję gdzie musiałem sprawdzić co zabija żołnierzy w lesie. Dowiedziałem się iż to ludzie lasu i miałem do wyboru albo nie mówić o nich strażnikowi albo powiedzieć że owi ludzie tam są. Wiedziałem że jak powiem o nich to ich wytną w pień a gdy nie powiem to żołnierze nadal będą ginąć nieświadomi co się dzieje. Czułem się bezsilnie bo nie mogłem zrobić czegoś innego. Sam nie wiem co bym musiał zrobić bo pogodzenie od lat walczących ze sobą ras nie było możliwe. Nie wiem czy ktoś miał podobnie ale wczytywałem pare razy grę żeby zobaczyć jak to się rozwine i żadna z opcji mi nie pasowała
+ferrirox Na tym polega urok Wieśka 3. Często wybiera się to mniejsze zło. Podobny zabieg był z Baronem i wiedźmami i tam raczej też nie było mowy o wyborze jedynej, dobrej drogi. Nie to co w Mass Efectcie, gdzie "dobra" droga jest zawsze namalowana na błękitno i znajduje się na pozycji 1. w opcjach dialogowych.
+ferrirox Ja ich oszukałem, żeby zaprowadzili mnie do swojego obozu, wyciąłem ich w pień, okradłem i zabrałem nagrodę od żołnierzy, nic nie musiałem wczytywać - zajebista opcja.
+ferrirox Gardziłem podludźmi już od części pierwszej, zawsze miałem Hitlerowskie zakończenia ^^ Po prostu wczułem się w wykreowaną przez siebie postać bezlitosnego zbrodniarza :)
W chwili gdy poruszyłeś temat podnoszenia wszystkiego co się da z miejsca przypomniała mi się saga TES, gdzie przecież tak właśnie było, że jeśli mieliśmy zbyt lepkie palce, to nie tylko strażnicy rzucali się na nas z zębami, ale niekiedy i npc zapominali, że nikt inny jak tylko my właśnie możemy od nich jakiś tam quest wziąć. Później kiedy uderzyłeś w kwestie eksploracji, przed moim i oczami pokazał się wziąć żywy WoW i nieco już zakurzone Guild Wars (jedynka, ale i dwójka do tego pasuje) - jest w tych grach mnóstwo miejsc, przy których jakby zaczęto coś robić, ale finalnie nic z tym związanego nie ma. Niekiedy takie miejsca to wspaniale ukryte easter eggi, ale niekiedy, są to miejsca o których później mawia się "przecież to ma taki wielki potencjał". Kiedy mowa tym, co u kogo zaspokajać mają gdy (odnośnie potrzeby eksploracji), warto pamiętać/wiedzieć, że gra musi przecież mieć w sobie coś dla zupełnie różnych odbiorców. Z pośród czterech podstawowych psychologicznych profili graczy (Richard Bartle), to właśnie "odkrywcy" są tymi którzy znajdą w tego typu atrakcjach najwięcej frajdy. Jeśli zaś chodzi o potrzebę doświadczenia wszystkiego, to ocieramy się już o profil "zdobywcy", a mimo, że w każdym z nas odszukać możemy (w mniejszym lub większym stopniu) elementy każdego z czterech profili, to tak duży nacisk na ten aspekt gry będą mieć właśnie oni (zdobywcy). Kiedy później wspomniano o zbieraniu drużyny, znowu pierwszy na myśl (zaraz obok Dragon Age) przyszedł mi WoW, a dokładnie aktualna ekspansja - WoD i obecni tam tyracze (followers), gdzie niekiedy nie chcemy dajmy na to żadnych pand, szlajających się po naszym garnizonie, ale bierzemy ich przez zbyt jawne korzyści, jakimi może być np większa ilość golda jaki będą przynosić z misji (jeśli dostaną odpowiednie statystyki, a to już element losowy). Świetnie przygotowany materiał przedstawiłeś. Na ten temat jednak chciałoby się dyskutować godzinami :)
Pamiętam, że nigdy w Skyrimie nie zdecydowałem sie na zabicie Paarthurnaxa, mimo że blokowało mi to możliwość progresu w wątku Ostrzy. Jakoś za bardzo go lubiłem xD
Macias Rox Ja tam nie wiem, nigdy Paarthurnaxa nie zabiłem. Nawet raz próbowałem zabić Delphine i Esberna xD Ale kurde gra nie pozwala ich zabić... to odpaliłem konsolę gry, komendą zmieniłem im status essential z 1 na 0 i wtedy zabiłem. :P
Pamiętam jakim szokiem był dla mnie Baldur's Gate, kiedy to okazało się, że nie ma sensu podnosić każdego rozpadającego się miecza z truchła każdego ubitego hobgoblina czy gnolla. Również Baldur nauczył mnie odmawiania wykonywania questów. To strasznie przyjemne uczucie, ale pozwalam sobie na to tylko dlatego, że mam tę grę w małym paluszku i wiem dokładnie co mi się opłaca, a co nie. Ech, kocham Baldursy ❤
Cóż, jest pewna gra, która wyśmiewa różne przyzwyczajenia gracza. chodzi mi mianowicie o Undertale. W drugiej lokacji, gdy natrafiamy na sklepik, mamy już dwa stare, bezużyteczne itemy (patyk i jakiś kawałek ubrania). W sklepie jest opcja buy, ale nie mamy wystarczającej ilości pieniędzy. Co więc robimy? klikamy sell i próbujemy opchnąć śmieci sprzedawcy. Ale jego reakcja jest iście zaskakująca. Mówi on bowiem: "Ja tu sprzedaję, nie kupuję. Gdybym to robił, zaraz zostałbym zasypany patykami i jakimiś szmatami". I trafia w sedno. Poza tym jest tam wiele innych opcji, gdzie "akcja" nie jest najlepszą opcją "teleskop Sansa, Angry Dummy", a bossa lepiej zaprosić na randkę, niż zabijać. Polecam wszystkim.
Odnośnie takich konsekwencji naszego postępowania - zawsze podobał mi się system karmy w Falloutach (czy to starszych, czy też tych nowszych). No ale niestety już w falloucie 4 nie ma tego mechanizmu przez co dochodzi do absurbalnych sytuacji. Proponujesz komuś łapówkę, ten odmawia, a potem jak gdyby nigdy nic przechodzicie do rozmowy o pogodzie... Moim zdaniem jeśli nie ma żadnego "systemu kary", to automatycznie traci się możliwość pełnego wczucia się w dany świat. W końcu kto normalny da się okraść ze swoich rzeczy, a potem je od nas kupi podczas handlowania... Takiego świata nie można traktować poważnie...
Korzystać ze wszystkiego co gra daje. Cytując klasyka "Taa... jesteś takim typem osoby która mówi o prawach obywatelom jednocześnie kradnąc na potęgę". Albo w Skyrim być przywódcą wszystkiego.
jak nie będziesz nikogo zabijał i zaprzyjaźnisz sie ze wszystkimi aby pokonać ostatniego bossa to nie dostaniesz expa i bedziesz ciagle mial 1 lv a jak wszystkich zabijesz to będziesz miał duzy lv ale bedziesz musiał walczyć z sansem no a wiadomo ze latwe to nie jest. mozna ewentualnie pójść drogą neutralna ze zabijesz kogo będziesz chciał ale nie wszystkich. no i weź tu sie zdecyduj
jeden z największych absurdów to pojemność ekwipunku postaci w grach RPG (i nie tylko) postać którą gram ma przy sobie 15 długich mieczy i 4 tarcze, tylko gdzie on to wszystko trzyma? schował za pazuchą czy może to jakaś magiczna miniaturyzacja ?
+Tom Xtremee To chyba lepiej, gdyby okazało się, że w nowej produkcji CDP robią ekwipunek w, którym po podniesieniu miecza i pancerza jesteś "pełen" :P
chodzi o innego typu ograniczenia niż limit wagowy, w Wiedźminie 1 było to ładnie zrobione, można było mieć maksymalnie 4 miecze (lub innego typu bronie) 2 na plecach i 2 przy pasie
+Tom Xtremee Wyobrażasz sobie że po podniesieniu dwóch mieczy musiałbyś wracać do miasta i albo to sprzedawać albo chować w domu? Gra byłaby totalnie niegrywalna...
A gdzie przykład Mount and Blade? Tam podążanie za każdym questem kończy się jakimś kotłem. No bo po wykonaniu wielu losowych zadań dla np. Rzeczpospolitej, dostajemy w końcu ofertę od Jana Kazimierza, po czym w losowej karczmie spotykamy Radziwiłła i słuchamy jego smutnej historii odnośnie prawa do tronu. Jedne klik, godzisz się wspomóc Radziwiłła i sraka. Albo robienie zadań w późniejszym etapie gry, kiedy to dowodzimy już licznym odziałem zaprawionych wojaków, którzy też myszą żryć i płacić im trzeba, to klepanie zwykłych questów jest tak naprawdę stratą czasu. Gracz po jakimś czasie obcowania z grą zdaje sobie z tego sprawę i robi tylko to, co mu się opłaca i pokieruje losami królestw w kierunku w jakim sobie tego życzy. Albo Dark Souls 2 ... i przystąpienie do przymierza przy kamieniu zwycięzców. Przyznawać się, który grał od nowa kiedy zorientował się co to przymierze za sobą ciągnie?
Kacper super gestykulacja, najlepiej mi się ciebie słucha. Jedynym wyjściem nauczyć się odpuszczać. Ja miałem wczoraj taką pasującą sytuację: przeszedłem Wiedźmina 2 wybierając zgodnie z sumieniem drogę Vernona Roche, bo wydał mi się spoko gościem, a Iorwetha nie lubiłem. Po przejściu trochę poczytałem i okazało się, że droga Iorwetha była znacznie ciekawsza. Mocno mnie to poirytowało, no bo jak to tak, tyle dobrej historii mnie ominęło, a nie chce mi się grać drugi raz. Kiedyś jeśli stałem przed jakimś wyborem to robiłem save, a jeśli wybór mi się nie spodobał to czasem wczytywałem poprzedni stan gry ;) Teraz już tak nie robię, no ale wciąż pozostaje to głupie uczucie, jeśli nie zrobię jakiegoś questa, albo zablokuję jakąś ścieżkę w grze.
Nigdy nie piszę komentarzy pod filmikami na YT ale ten materiał tak bardzo mi się spodobał, że muszę się przełamać. Bardzo ciekawy materiał, profesjonalizm, zwięzła ale treściwa wypowiedź, przyjemny głos i dobra dykcja. Daję subskrypcję i oby tak dalej ;) pozdrawiam całą redakcję
Świetny filmik. Bardzo dobrze się go ogląda grając w RPG (pen and paper). Gra komputerowa nie ma prawa osiągnąć takiego poziomu imersji ze światem który pozwalał by na pełne cieszenie się z konsekwencji wyborów postaci ale.. Bardzo dobrze, że nowsze tytuły w ogóle wprowadzają konsekwencje :)
Myślę, że świetnym przykładem, gry w której nie zawsze warto jest "robić/zbierać wszystko" jest Fable: Zapomniane Opowieści. Jedna z lepszych gier w jaką grałem.
W Gothic'u 2 gdy mieliśmy wypłynąć na Irdorath, nie pamiętam kto, Xardas chyba, powiedział nam, żebyśmy zabrali tylko ludzi, którym ufamy i mogliśmy wziąć do załogi jednego człowieka, który, jak się okazało później był sługą Beliara, czy coś takiego i atakował nas w jednym z pomieszczeń, nie był trudnym przeciwnikiem, ani nic takiego, ale gra pokazała, że trzeba było słuchać (chyba)Xardasa.
Mi się podoba co Wiedźmin z robił z tematem związków. Gry powinny uczyć, że jest coś takiego jak Koszta Alternatywny i że jest to coś bardzo wszechobecnego. Jeśli COKOLWIEK wybierasz, to jednocześnie wybierasz też żeby nie robić czegoś innego i tracisz to. Dawanie graczowi prawie zawsze możliwości doświadczenia wszystkiego jest chyba nawet szkodliwe. 5:41 - co ciekawe Wiedźmin próbuje to zrobić. Już nie pamiętam gdzie dokładnie, ale w początkowej części gry, tak dosyć na widoku, stały taki stos skrzyń a przy nich żołnierz. (Chyba przy moście w pierwszej wsi?) Jeżeli je przeszukałeś to strażnik się wkurzał i cię atakował. I ten mechanizm działał tylko tam, chyba był specjalnie żeby nauczyć graczy, że robienie czegoś niemoralnego może mieć złe konsekwencje. Tylko jak oglądałem Let's Playe to niektórzy gracze (i podejrzewam, że w praktyce dotyczy to większości) jakoś w ogóle tych skrzyń nie zauważali. 9:26 - Hm... czyli trudno nam odmówić czegoś co możemy zrobić, jeśli mamy wrażenie, że nie będzie to miało negatywnych konsekwencji? Ciekawe jak to się ma do Stanford Prison Experiment?
To podejście zbierania wszystkiego wykształcił u nas też morrowind. A następnie pogłębił Oblivion. Dlaczego? W samouczku morrowind mamy pokój który opróżniamy. Dosłownie zabierając wszystkie sztućce i wiadra. Papier i inne zbyteczne przedmioty. Bo są coś warte. Nie okradamy domów ludzi tylko dlatego że, potem można mieć przez to kłopoty. Oblivion to pogłębił pokazując nam które przedmioty są kradzione a które możemy sobie zabrać i nikt nic nam nie zrobi. Podobnie ma się rzecz z np Baldurs Gate czy Neverwinter. Te skrzynie pośrodku miasta z jakimiś przedmiotami jabłkami, sałatą czy innymi tego typu rzeczami. Albo to że, wszędzie można było zabierać rzeczy praktycznie bez kary.
Mnie gry nauczyły że jeżeli w jakiejś lokacji jest ogrom apteczek/amunicji/itd to zaraz będzie konkretne starcie z przeciwnikami. Bardzo też nie lubię uczucia jakie mam w większych grach np. ostatnio grając w Wiedźmin 3 gdzie grałem do upadłego by tylko zwiedzić każdy możliwy kont w grze bo przecież tam na pewno jest coś cennego do zebrania, mam głupawkę jak małe dziecko które ma torbę cukierków i nie potrafi się oprzeć.
Jeżeli gra pretenduje do miana ambitniejszej to jak najbardziej powinna oduczać tych schematów. Wiedźmin zrobił krok w bardzo dobrą stronę. Oprócz wątku Triss vs Yen warty jest też wspomnienia wątek wyspiarski, czyli masakra na uczcie i komu pomóc... a może w ogóle nie pomagać? Tylko muszą być spełnione dwa warunki: gracz musi wiedzieć że wybory w grze są prawdziwe a nie iluzoryczne, a po drugie gracz musi poznać konsekwencje tych wyborów, bo co z tego że np unikniemy jakiejś pułapki postępując wbrew instynktowi gracza i odmawiając jakiegoś zadania jeżeli nigdy się o tym nie dowiemy?
grając w gry chce mieć możliwość zobaczenia wszystkiego i osiągnięcia wszystkiego co jest dostępne, traktuje to jako przeciwieństwo prawdziwego życia w ktorym pół życia załujesz jednej źle podjętej decyzji
Warto jeszcze wspomnieć, że dokonujemy jakiegoś wyboru (często sprzecznego z tym co byśmy wybrali w prawdziwym życiu) z ciekawości, żeby zobaczyć konsekwencje, później wczytujemy/zaczynamy grę od nowa, by dokonać innego wyboru i sprawdzić jak wtedy potoczą się dalsze losy.
Grając "zgodnie z intuicją" albo "zgodnie z postacią" można się sparzyć, jak ja za pierwszym razem w Life is Strange. Gra ma wciągającą, dynamiczną fabułę i myszkowanie po kątach po prostu nie wydawało mi się potrzebne. Koniec końców gra i tak rozliczyła mnie z tego, ile interakcji "zaliczyłem".
+Michał Płatek Tak, w Life is Strange jest to bardzo mocno zarysowane. Dobry przykład z samego początku gry - bohaterka ma możliwość doniesienia woźnemu (w sumie to on był ochroniarzem raczej), że widziała kolegę z bronią w szkole. Zdecydowałem, że nie doniosę i spróbuję później chłopakowi "przemówić do rozsądku" i jakoś pomóc, i co? Nie było tak opcji :D
+Czerń Haha, też grałam! Świetna gra! Ja doniosłam ale dyrektorowi, a i tak skończyło się to fiaskiem... ogółem w tej grze było tyle wyborów, że nie można było się powstrzymać przed cofnięciem czasu i wybraniu kilku opcji ;)
MissSophie798 tak zgadzam się gra świetna tylko jakoś nie lubiłem nathana i franka. Reszta postaci spoko zwłaszcza max i kate. Jak grałem to jej niestety nie uratowałem przed skokiem z BlackWell
W Skyrim często robiłem tak że zapisywałem gre przed misją i sprawdzałem co i jak. Np misja z gadającym psem Barbasem, na końcu dostajemy albo topór albo maskę z fajnymi zaklęciami. Potrafiłem kilka razy wracać do zapisy z przed misji i sprawdzać co jest lepsze. Albo gdy się wchodzi do jaskini albo jakiegos dungeonu to po zabiciu wszystkich ma się taką chęć sprawdzenia każdego zakamarku :D
Idealnym przykładem do twoich ostatnich zdań jest ''wybór'' gdzie jedziemy w The walking dead od telltale każdy wówczas leci do internetu bo jest święcie przekonany, że zaraz wybierze jedną z 3 dróg. Jakież było moje zdziwienie kiedy się dowiedziałem, że nieważne co wybiorę gra i tak naprostuje mój wybór.
Lecz trzeba też wspomnieć o aspekcie czasowym w deadrising. Po zaakcerptowaniu trzeba wykonać misje w danym czasie a nie poprostu bez dusznie wykonać kiedy sie chce... dlatego deadrising nie trafiło do wielkiej fali odbiorców którzy byli gotowi na masakrę z zombie i bardzo ciekawym systemem tworzenia broni.
Odnośnie wyborów to bardzo ładny przykład daje nam tutaj Fable: The Lost Chapters gdzie w pewnym zadaniu polegającym na eskortowaniu kupców przez las pełen wilkołaków dołącza do nas kolejny z prośbą o pomoc, jeden z naszych kupców zauważa że ten już został ugryziony przez wilkołaka i jest potencjalnym zagrożeniem. Możemy odmówić pomocy lub przyłączyć kolejnego kupca do naszej grupki ze świadomością, że ten może nas zaatakować.
Podczas przechodzenia Wiedźmina 2 i napotkania tych "podejrzanych panów z podejrzanym eksperymentem" nie podjąłem się tej misji. Wydawała mi się nazbyt podejrzana. Po dotarciu do połowy gry, przerwałem ją i zacząłem grać od nowa, wykonując te "podejrzane misje". I tak, np. w samym Flotsam zostałem ogłuszony po zawiązaniu oczu. Niby nie powinno się ich się wykonywać, bo czuć pułapkę na kilometr, ale wiemy, że to gra i nic nam się nie stanie. Jedyne co będziemy musieli zrobić to wczytać grę ponownie i nadrobić te 10 minut. Mało tego, z czasem zacząłem brać więcej takich misji, bo wiedziałem, że jeśli pokonam przeciwników, czekają na mnie w ich kryjówce kosztowne przedmioty, unikalne składniki, a można i trafić na lepsze uzbrojenie. To tak, jakby twórcy powoli mi wmawiali coś w tym stylu: Podejrzane? Idź, powalcz, przecież nie zginiesz i splądruj, by znaleźć coś fajnego!
Akurat, pamietam że mutagenu w drugim Wiedźminie, przy pierwszym podejściu do gry odmówiłem. Ale generalnie całkowita prawda, po prostu działamy na zasadzie "jak dają to biorę". I bierzemy, każdy quest jak leci :)
[Możliwy Spoiler] Przypomniała mi się sytuacja z Deus Ex: Human Revolution, gdzie mogliśmy wymienić sobie jeden z rzekomo wadliwych chipów. Podczas walki z bossem okazywało się, że był to podstęp i pojedynek był znacznie utrudniony. Chipa oczywiście wymieniać nie musieliśmy i wtedy walka przebiegała standardowo.
W Wiedźminie 2 z tymi "profesorkami" odmówiłem. Z prostej przyczyny: mogło wydarzyć się coś, co utrudniło by rozgrywkę w przyszłości. Np. źle podjęta decyzja w jednej z misjii Fallouta mogła spowodować... usunięcie kręgosłupa, a to miało więcej minusów, niż plusów :)
akurat ja mam taki problem z filmami że zawsze mogę przewidzieć co się stanie za chwile, albo jakie skutki będą miały wybory bohaterów dlatego zastanawiam się czy oglądanie ich ma nadal sens...
W Wiedźminie 3 już w samouczkowym Białym Sadzie możemy przyjąć zadanie od zielarki, która ma stole bardzo chorą pacjentkę. Ja zadziałałem standardowo, wziąłem questa, poszedłem robić inne rzeczy zakładając, że przy okazji i tak znajdę poszukiwane zioła i nie ma sensu akurat teraz się za nimi uganiać. Kiedy w końcu wróciłem tryumfalnie do zielarki to npc już nie żył. A więc W3 od razu uczy, że trzeba być ostrożnym. Kiedy pod koniec wątku w Białym Sadzie szef lokalnego garnizonu nilfgardczyków zaproponował mi złoto w ramach zapłaty, ja odmówiłem przyjęcia hajsu, który przecież na początku każdego rpg'a jest bardzo ważny. Nie wiem, czy miało to jakiekolwiek konsekwencje, ale wydaje mi się, że pozwoliło mi potem grać zgodnie z sumieniem. Swoim albo Geralta.
Ja pamiętam, że po raz pierwszy odmówiłem wykonania questu właśnie w Wiedźminie 2, gdzie tych dwóch podejrzanych typów proponowało mi testowanie specyfiku. Od tego czasu jakoś zmieniłem podejście, jakby ktoś przełączył u mnie jakiś pstryczek. Czasami żałuję, że nie zobaczę dodatkowego content'u, ale ogólnie dzięki temu lepiej wczuwam się w historię. Polecam wypróbować kiedyś...
wolę jak gry są nieprzewidywalne. Oferują lepszą rozrywkę i pochłaniają mnie jeszcze bardziej. Pamiętam jak kiedyś mi szczęka opadła w splinter cellu, kiedy przyzwyczajony, że gra prowadzi mnie za rączkę pokazując znacznik dokąd iść i opisując wszystko w skrócie co zrobić w jakimś dzienniku, tak aby można było przewijać przydługawe dialogi, nagle obudziłem się z ręką w nocniku, bo zabiłem strażnika nie zapamiętawszy jaki szyfr do drzwi mi podał. :D Kupując grę chcę zagwostki, wyzwania na poziomie i ciekawych innowacyjnych rozwiązań w mechanice świata. No i oczywiście zajebistego klimatu i fabuły. Grafika to dla mnie sprawa zupełnie drugorzędna. Chcę gry a nie interaktywnego filmu. ;)
Proponuję odświeżyć Baldura... Gra często zaskakuje i uczy żeby zapisywać grę przed każdą akcją czy konwersacją, a przedmioty? Pas zmiany płci, który blokuje nam slota chyba, że mamy dostęp do odpowiednich zaklęć czy inne przeklęte itemki (ale po co nam przecież brać zdjęcie klątwy, jak kula ognia jest lepsza, a potem kilka godzin szukania zwoju czy kapłana, który nam to zdejmie, bo zapisu już dawno nie ma) . A nie kiedy źle poprowadzone questy czy przyjęcie nie tej postaci co trzeba może nam uprzykrzyć życia, a zapis jest sprzed kilku godzin, to były problemy...
O rety świetny film i muszę z przykrością stwierdzić że sam uległem temu absurdowi. W grach zawsze biorę co się da a questy przyjmuję wszystkie no bo nieprzyjęcie to utracony exp, pieniądze no i możliwe przygody. A co do Triss i Yennefer to właśnie dałem się na to złapać i w oczekiwaniu na ten moment kiedy wybieramy jedną z nich chciałem obydwie dobrze poznać jednocześnie wyznając im miłość. Jakie było moje zdziwienie gdy nagle mnie zostawiły a zakończenie było jakie było. Od tamtego czasu staram się aby zwracać na coś takiego uwagę no ale przyzwyczajenia... Teraz przechodzę wiedźmina drugi raz by na krew i wino mieć świetną postać i gdy widzę że jakieś konsekwencję nie są idealne to mnie niszczy od środka przez co przechodzę konkretny fragment kolejny raz nawet jeżeli miałoby ty być parę godzin. Marzę o takiej samej grze jak wiedźmin 3 tylko z większą ilością takich wyborów gdzie na starcie sobie powiem: "nie ma wczytywania wyborów. I do cholery jasnej uważaj co robisz". Ehhh może kiedyś się doczekam.
DarkSoulsy nauczyły mnie, żebym nie ufał wszystkim NPCom (np. Lautrec). Tak zapadło to w mojej psychice, że przestałem rekrutować wszystkich jak leci, a nawet czasem, gdy przytrafił się wyjątkowo wredny, to stosowałem "wpierdol profilaktyczny"
Pamiętam misje w Skyrim. Facet prosił bym zgasił latarnię, aby pewien statek rozbił się o skały. Potem wchodząc do statku okazało się, że wychodząc musisz pokonać najemników, bo to była pułapka.
Z romansami w 3 Wieśku jest o tyle problem, że jeśli założysz konsekwencje dwóch poprzednich części (romans z Triss) i masz w głębokim poważaniu tą drugą czarodziejkę, która wystawiła Cię tak wiele razy to... masz duży problem. Jeśli nawet zwiążesz się z Triss to potem gra konsekwentnie ignoruje twój wybór - nie masz opcji dialogowej z Yenn, że ma się odczepić, to Yenn pojawia się potem w Kaer Morhen itd... a i dialogi z Yenn to istne pole minowe, bo wiele opcji nie wygląda a jest podrywem. Bez solucji nie podchodź =.= W ramach bonusu do samego końca nie mamy też wieści od rudowłosej, dialogi a przede wszystkim nasze wybory w opcjach Geralta nie wskazują na to, że jakkolwiek jest cokolwiek. Taka redowa pułapka.
Grając w Wiedźmina 3, odpowiedziałem Triss, że jest ktoś inny i pozwoliłem jej odpłynąć później cieszyłem się, że mogę jednak Geralta 'uwolnić' od Yen i powiedziałem, że jej nie kocham. Założyłem, że to pozwoli mi zdecydować się na Triss...
Najpierw spotykamy przecież Yen w Białym Sadzie i ona dopiero kieruje nas do Triss do Novigradu a nie na odwrót ;o a co do samego Novigradu i zbieractwa to tam też zniechęcają strażnicy na każdym rogu - jak pokusisz się na skrzynkę to znajdziesz w niej tylko stary sznurek a potem goni Cię pół miasta więc uczymy się żeby zbierać tylko u kogoś w domu np. idąc robić zadanie itd. Ale filmik bardzo ciekawy i zgadzam się z nim :)
Po obejrzeniu tego filmiku jeszcze bardziej nie mogę doczekać się wydania "Sui Generis". Ta gra wywróci wszelkie przyzwyczajenia do góry nogami - dosłownie NICZEGO nie będziemy mogli być w 100% pewni. Wszystko zależeć będzie od charakteru i podejmowanych w czasie rzeczywistym nieoskryptowanych decyzji danego NPCa. Wykonamy "questa"? Jest ryzyko że nigdy nie ujrzymy nagrody za ową przysługę. Zaprosimy kogoś do przyłączenia się do naszej drużyny i dana postać się zgodzi? Jest ryzyko, że prędzej czy później uzna za opłacalne ogłuszyć nas (bądź zabić) i okraść. Wszystko za sprawą dynamicznej inteligencji NPCów :D Cóż... w sumie są to tylko wstępne założenia, ale mam nadzieję że twórcy staną na wysokości zadania.
Ciekawy materiał, ciekawe też, czy potem gracze podejmują w podobny sposób decyzje w życiu. Co do gier, mi brakowało w zestawieniu Until Dawn, bo tam jednak każda podjęta decyzja miała dobre lub złe skutki.
Gry powinny być realistyczne pod względem wyborów itp.ale powinny też zazwyczaj dawać szansę naprawienia czegoś, jak to jest w życiu. Co do questów to powinny być takie uwzględniające różne charaktery graczy (nie tylko pomogę ci bo jestem dobrym gościem) lub z różnymi wyjściami (- zabij psy - nie, zabiję tego kto każe zabijać psy) tak żeby coś pozostało bardziej zgodne z naszym charakterem, ale wciąż oferowało nagrodę.
W BG2: Cienie Amn była postać, której wzięcie do drużyny odbijało się na nas potem z negatywnym skutkiem, to chyba jedyny taki przypadek, o którym pamiętam.
Jeśli za coś zapłaciliśmy to chcemy odczuć wszystko co jest dostępne, gdyż także nie chcemy marnować czasu przechodząc grę ponownie. Gry przypominają film "Yes man", gdyż nie kieruje nami to co chcielibyśmy zrobić, a chęć zobaczenia wszystkiego co się da. Gdy mamy do czynienia z gierkami co nasza decyzja powoduje 4-10 minutową powtórkę poziomu to ok, jeśli jednak ma wpływ na grę warto byłoby to oznaczyć jako znaczącą decyzję. Oczywiście treści takie jak znalezienie wszystkich znajdziek czy misji "przynieść - podaj - pozamiataj" interesują jedynie nielicznych, mnie osobiście denerwuje jeśli coś zostało mi zablokowane bo nie dobrze przeszukałem miejsce czy też odmówiłem i tym sobie utrudniłem grę. Najbardziej wkurzające jest to, że większość gier questów nie zamyka ( i są na liście, a czasem nawet nie pozwalają ich wypełnić bo wypełniliśmy inny i są na liście do końca gry ) lub robią z gracza złomiarza, wszystko zbieraj bo może będę potrzebował - wszelkie questy znajdź coś powinny być zlikwidowane - powodują manie zbieractwa, bo przecież dla miniquestów nie będę biegał przez pół mapy.
Ha! Ja w pierwszym wieśku wzięłam zlecenie na psy ale moje uwielbienie do nich okazało się zbyt wielkie więc zbierałam psie sadło ze wszystkich możliwych skrzynek w lochach, kanałach i tam innych placówkach i jakoś mi się udalo :P
+rozegrana Ja też :D Ostatnio właśnie grałam w Wiedźmina i tym razem to zadanie olałam. Po prostu nie mogłam ich zabijać :( I jakie było moje zdziwienie, aż w końcu się wyświetliło powiadomienie, że zadanie wykonane po przejrzeniu kilku pustych chat :D
Dobrym przykładem nie brania wszystkich zadań jak popadnie jest M&B. Możesz wziąść misje zabicia gościa, ale jeśli to zrobisz tracisz reputacje z wioską w której się chował. Można je oczywiście poprawiać za pomocą zadań ale wtedy marnujesz czas który mógłbyś poświęcić na bitwy. Lub też plądrowanie wiosek - możesz plądrować ile chcesz ale opinia wioski spada wraz z jej wartością, a nie miło by było gdybyś ją otrzymał od króla który zdobył miasto/zamek.
Kurde. Zawsze byłem jakiś inny w tej kwestii. To znaczy, że nie tykałem się tych questów, które mi osobiście z jakichś powodów nie odpowiadały. Np w New Vegas nie wykonywałem żadnych questów dla NRK bo grałem postacią, której fabularnie ta frakcja nie odpowiadała, za to bardzo wielbił legion. I chociaż nie zyskiwałem negatywnej karmy dla Legionu za wykonywanie questów dla jego przeciwnika, to jednak kurczowo trzymałem się tego, że to w pewnym sensie mój wróg. No i byłem wniebowzięty, kiedy mogłem zniszczyć ich oddziały w Helios One (taka mała podpowiedz. Przed tym zanim zgineli od tych laseri słonecznych, z góry ciskałem w nich granatami i Podpalaczem, więcej darmowego expa). Koniec końców, Legion był dla mnie neutralny a NRK mnie nienawidziło, co na każdym kroku utrudniało mi dalszą zabawe, bowiem zrobiłem to, zanim doszedłem do freeside. Ale gdybym tego nie zrobił, to bym dalej nie grał, będąc na siebie złym, że postąpiłem wbrew ideologiom mojego bohatera.
Swoją drogą teraz to zwyczaje tworzą nowe zwyczaje. Np, twórcy muszą umieszczać jakieś sekrety od znalezienia. Czemu? Bo gracze będą przeszukiwać lokacje i chcą być nagrodzeni. A czemu przeszukują? Bo dawno temu niektórzy autorzy chowali pewne smaczki czy sekrety w grach. I pętla jedzie dalej :D A największym marnotrawstwem przestrzeni jakie znam jest Fallout New Vegas. Np. Camp McCarighan czy jakiś inny na lotnisku. Jest cały ogrom miejsca gdzie stoją samoloty. I nie ma tam nic.
Uwaga Spoiler!! Wiedźmin 3 już jest blisko osiągnięcia tego celu, gdzie gracz ma kierować się intuicją. Długofalowe skutki pewnych z pozoru nieistotnych wyborów są tak paskudne że gracz (np. Ja ) po popełnieniu pierwszego błędu zaczyna się głęboko zastanawiać nad każdą kolejną decyzją. U mnie było to po oszukaniu wiedźm na Krzywuchowych Moczarach co ostatecznie skutkowało samobójstwem Barona. Po tym wydarzeniu dobre 15min zastanawiałem się czy w Novigradzie wypędzić Bożątko z domu czy też skłamać zleceniodawcy. Szczerze bałem się o los bożątka wiedząc że w mieście jest wielkie polowanie na wszystko co magiczne/nieludzkie szczerze bałem się że jak wygnam to bożątko to je złapią i zabiją. Z drugiej strony bałem się że zleceniodawca zrażony do usług wiedźmińskich zwróci się o pomoc do łowców czarownic więc skutek mógłby być identyczny! Tego typu rozterki towarzyszyły mi przez resztę gry... Niesamowite wrażenia.
Dobry przykład konsekwencji w "zbieraniu drużyny" jest w Bloodborne. Kiedy Zbieramy ludzi do katedry i nagle się trafia koleś, którego jeśli zaprosimy do katedry to z czasem będzie nam ubywać w niej ludzi. Kiedy już wszystkich wymorduje on sam gdzieś znika i szlag trafia nasze starania.
Fajny materiał, podobał mi się, dzięki za niego. Grałem w Oddworld z kosmita Abe. Ciekaw jestem co to za gra została przedstawiona w 7:30 minucie filmiku? zna ktoś ją ? :) Pozdrawiam.
Właśnie dlatego w takie gry powinno grać się w sesjach po 23h :P ja kiedy doszło do wyboru czy Triss ma zostać czy nie, kazałem jej spadać nie myśląc nawet o wątku miłosnym tylko bardziej o tym że miasto kontrolowali łowcy czarownic autorzy gier powinni mierzyć się też z takimi sytuacjami w których gracz może podjąć inną decyznę nie kierując się tym o co im chodziło tylko wręcz przeciwnie
Gdy przychodzi do wyborów w grach to moim największym zaskoczeniem było School Days (ta wiem hińskie porno bajki itd.). Patent jest tam niby prosty. Śledzimy fabułę dochodzimy do "węzła" gra się pauzuje i mamy kilka dialogów, względnie, decyzji i jedziemy dalej. Czasami mamy tylko jedną opcję co mnie trochę dziwiło ale uznałem że to pewnie kwestia któregoś z poprzednich wyborów. I jakież było moje zdziwienie kiedy podczas jednego z takich "węzłów" zbyt długo zastanawiałem się nad wyborem, coś mnie rozproszyło chyba, i gra nagle ruszyła do przodu a bohater niezręcznie wycofał się z konwersacji. Sprawdziłem potem w "dodatkach", że nie odblokowałem aż kilku h-scen z samego początku gry. Olśniło mnie że faktycznie był taki moment, że ktoś coś bohaterowi proponował ale opcją była tylko odmowa. Więc to musiało być wtedy. Wniosek? "Jeśli mam wybierać między złem a złem wolę nie wybierać wcale" okazuje się być nawet zasadną myślą.
Jeżeli chodzi o ten eksperyment z wiedźmina 2 to w trzeciej części gdzieś przy akademii oksenfurckiej można znaleźć notatki na temat tych właśnie badań. Okazuję się że był to lek na bezpłodność :P
7.30 co to za gra? Było by miło, gdyby w filmiku były wszystkie podpisane a dodatkowo w opisie była cała lista. Tego zawsze brakuje w filmikach, nie tylko na tv gry. Nawet jak są podpisy w filmiku to później przeglądać po 100 razy cały filmik żeby znaleźć dany fragment i interesującą nas grę/film to dość męczące zajęcie. Poza tym jak zawsze materiał pierwsza klasa.
Co do drużyny w Mount and Blade też od początku brałem wszystkich jak leci, aż zdałem sobie sprawę, że przez to pół NPC i to dość dobrych mi zdezerterowało, zostawiając takich z których prawie żadnych korzyści nie ma. Nie polecam brać do drużyny Rolfa, Bahesdura i Alaiena. Oni mają do drużyny prawie same debuffy.
Odniosę się tylko do tego zadania z psami w Wiedźminie 1. To zadanie można wziąć i wykonać zgodnie ze swoimi sumieniem. Bo gdy się przejrzy kilka opustoszałych chat albo zabite przez innych npców psy, to można uzbierać ilość psiego sadła potrzebną do wykonania zadania bez przemocy :P
Hej Kacper, jesteś najlepszym redaktorem jaki mógł się przytrafić TVGRY. Zawsze bardzo ciekawe materiały.
Też tak uważam.
+bms GONCIARZ!1!!!!11!1one!!!one!JEDEN!
HusarzPlay Gonciarza zawsze ciężko się słuchało. Teraz skończył jak większość youtuberów - został idolem gimnazjalistów.
jeszcze fangotten zajebisty
Wszystkie Kacpry są mądre. Wiem bo sam jednym jestem.
Mnie gry nauczyły, że gdy wchodzę do dużego pomieszczenia/na otwartą przestrzeń, to za chwilę wyskoczy na mnie 100 wrogów, ew. boss xD
+blueshit199 Mnie że starożytne mechanizmy po 3 tysiącach lat działają bez zarzutu :P
Prawdzie życie :
"O nie tam są przeciwnicy, musze znaleźć inną drogę"
Gra :
"O są przeciwnicy! idę w dobrym kierunku" :D
+blueshit199 Mi ta zasada weszła w życie xd
+Piotr Puk /// Tomb raider :P
A w nowym Tomb Raiderze jest statek w środku góry...
+zeus FOX dawniej jazub z W BFBC2 były statki na środku pustynie :D
Dla mnie największym absurdem jest to, że jako główny bohater możemy położyć trupem legiony wrogów... samemu.
Drugim, że pieniądze po jakimś czasu grania mamy tyle, że postać mogłaby się w nich kąpać, jak Sknerus McKwacz.
GTA San Andreas i HESOYAM xD
*ekhu* Dark Souls *ekhu*
Myślę ze to zależy od gry. W takim np DS2 grając solo wojownikiem wystarczyło 3-5 wrogów i gryziesz glebę. Grając natomiast drużynowo zawsze brakowało mi kasy, połowa drużyny chodziła z tym co znalazłem, a nie z tym co chciałem zrobić. Oczywiście chodzi mi o przejście gry fabularnie (gra oferuje potem wyższy poziom trudności z tym, że grasz od nowa - tak jak w D2).
Mnie skyrim nauczył,że jeśli założe wisiorek pójde do baru i zaczne bić się z kobietą to będzie chciała wziąć ślub.
xD
Typ dziewczyny gangstera, albo zawodowej bokserki MMA.
FromSoftware nauczyło graczy że do ich gier powinno podchodzić się z rozwagą.
W Demon's Souls jeden z NPCetów to morderca którego możemy wysłać do swojej bezpiecznej przystani w której gromadzą się wszyscy inni NPCeci. Kończy się to ginięciem kolejnych NPCetów w tajemniczych okolicznościach co pewien odstęp czasu.
W pewnym momencie grania w Dark Souls napotykamy rycerza okutego złotą zbroją który siedzi zamknięty w celi. Bez namysłu otwierasz celę bo to NPCet który nawiązał z tobą dialog, a więc zakładasz że możliwa jest interakcja z nim, po uwolnieniu go wraca on do bezpiecznego miejsca gdzie gromadzą się wszystkie NPCety które miały kontakt z graczem i zabija strażniczkę ognia co sprawia że punkt kontrolny w najważniejszym miejscu w grze przestaje działać.
W Bloodborne spotykamy mężczyznę umoczonego we krwi który stoi przy ciałach jakiejś rodziny, gdy z nim porozmawiamy zapyta on nas czy znamy jakieś bezpieczne miejsce gdzie może on się schronić, oczywiście delikwent jest bestią w ukryciu i wymorduje NPCety w lokacji w której go wyślemy.
Nie mówiąc o tym że każdy gracz znający FromSoft NIGDY nie zaufa osobie która jest łysa, mówi że można mu ufać i coś za często złowieszczo się śmieje.
+Awesome "Fifi" Mazgamer Przecież on ma w nazwie Trusty, można mu zaufać ;).
Ten złoty rycerz zdradza nam sekret o innym mordercy, a ognisko można rozpalić ponownie jeśli wskrzesisz strażniczkę.
@TVGRY, jesteście najlepszym kanałem o grach i tematyce okołogrowej w polskim internecie. Praktycznie codziennie wypuszczacie jakiś materiał, który jest zrobiony na bardzo wysokim poziomie. Dobry montaż, rzetelne informacje, różne serie tematyczne, fajna ekipa która zna się na grach i widać, że sprawia im to frajdę. Oglądam Was od bardzo dawna, ale kurczę, ciągle idziecie do przodu z jakością Waszych filmów. Oby tak dalej! :D
Grając w Wiedźmina 3 po przejściu gry natrafiłem na misję gdzie musiałem sprawdzić co zabija żołnierzy w lesie. Dowiedziałem się iż to ludzie lasu i miałem do wyboru albo nie mówić o nich strażnikowi albo powiedzieć że owi ludzie tam są. Wiedziałem że jak powiem o nich to ich wytną w pień a gdy nie powiem to żołnierze nadal będą ginąć nieświadomi co się dzieje. Czułem się bezsilnie bo nie mogłem zrobić czegoś innego. Sam nie wiem co bym musiał zrobić bo pogodzenie od lat walczących ze sobą ras nie było możliwe. Nie wiem czy ktoś miał podobnie ale wczytywałem pare razy grę żeby zobaczyć jak to się rozwine i żadna z opcji mi nie pasowała
+ferrirox Na tym polega urok Wieśka 3. Często wybiera się to mniejsze zło. Podobny zabieg był z Baronem i wiedźmami i tam raczej też nie było mowy o wyborze jedynej, dobrej drogi. Nie to co w Mass Efectcie, gdzie "dobra" droga jest zawsze namalowana na błękitno i znajduje się na pozycji 1. w opcjach dialogowych.
+jacojacoqaz dokładnie. To tworzy z wieśka piękną gre
+ferrirox Ja za to właśnie lubię Wiedźmina. Często jesteśmy bezsilni.
Szkoda tylko że tak mało jest zadań które można przejść na rózne sposoby.
+ferrirox Ja ich oszukałem, żeby zaprowadzili mnie do swojego obozu, wyciąłem ich w pień, okradłem i zabrałem nagrodę od żołnierzy, nic nie musiałem wczytywać - zajebista opcja.
+ferrirox Gardziłem podludźmi już od części pierwszej, zawsze miałem Hitlerowskie zakończenia ^^ Po prostu wczułem się w wykreowaną przez siebie postać bezlitosnego zbrodniarza :)
W chwili gdy poruszyłeś temat podnoszenia wszystkiego co się da z miejsca przypomniała mi się saga TES, gdzie przecież tak właśnie było, że jeśli mieliśmy zbyt lepkie palce, to nie tylko strażnicy rzucali się na nas z zębami, ale niekiedy i npc zapominali, że nikt inny jak tylko my właśnie możemy od nich jakiś tam quest wziąć.
Później kiedy uderzyłeś w kwestie eksploracji, przed moim i oczami pokazał się wziąć żywy WoW i nieco już zakurzone Guild Wars (jedynka, ale i dwójka do tego pasuje) - jest w tych grach mnóstwo miejsc, przy których jakby zaczęto coś robić, ale finalnie nic z tym związanego nie ma. Niekiedy takie miejsca to wspaniale ukryte easter eggi, ale niekiedy, są to miejsca o których później mawia się "przecież to ma taki wielki potencjał".
Kiedy mowa tym, co u kogo zaspokajać mają gdy (odnośnie potrzeby eksploracji), warto pamiętać/wiedzieć, że gra musi przecież mieć w sobie coś dla zupełnie różnych odbiorców. Z pośród czterech podstawowych psychologicznych profili graczy (Richard Bartle), to właśnie "odkrywcy" są tymi którzy znajdą w tego typu atrakcjach najwięcej frajdy. Jeśli zaś chodzi o potrzebę doświadczenia wszystkiego, to ocieramy się już o profil "zdobywcy", a mimo, że w każdym z nas odszukać możemy (w mniejszym lub większym stopniu) elementy każdego z czterech profili, to tak duży nacisk na ten aspekt gry będą mieć właśnie oni (zdobywcy).
Kiedy później wspomniano o zbieraniu drużyny, znowu pierwszy na myśl (zaraz obok Dragon Age) przyszedł mi WoW, a dokładnie aktualna ekspansja - WoD i obecni tam tyracze (followers), gdzie niekiedy nie chcemy dajmy na to żadnych pand, szlajających się po naszym garnizonie, ale bierzemy ich przez zbyt jawne korzyści, jakimi może być np większa ilość golda jaki będą przynosić z misji (jeśli dostaną odpowiednie statystyki, a to już element losowy).
Świetnie przygotowany materiał przedstawiłeś. Na ten temat jednak chciałoby się dyskutować godzinami :)
Pamiętam, że nigdy w Skyrimie nie zdecydowałem sie na zabicie Paarthurnaxa, mimo że blokowało mi to możliwość progresu w wątku Ostrzy. Jakoś za bardzo go lubiłem xD
+Macias Rox Zaraz, to tam jest jakiś wątek ostrzy po zabiciu go? :D
+D'vorjaque No z tego co czytałem potem można do Ostrzy towarzyszy rekrutować czy coś takiego :P Nie wiem dokładnie ale coś jest xD
Macias Rox
Ja tam nie wiem, nigdy Paarthurnaxa nie zabiłem. Nawet raz próbowałem zabić Delphine i Esberna xD Ale kurde gra nie pozwala ich zabić... to odpaliłem konsolę gry, komendą zmieniłem im status essential z 1 na 0 i wtedy zabiłem. :P
+D'vorjaque Ja grałem na Xboxie, to takich możliwosci nie miałem xD
Macias Rox
Masz pecha.
Pamiętam jakim szokiem był dla mnie Baldur's Gate, kiedy to okazało się, że nie ma sensu podnosić każdego rozpadającego się miecza z truchła każdego ubitego hobgoblina czy gnolla. Również Baldur nauczył mnie odmawiania wykonywania questów. To strasznie przyjemne uczucie, ale pozwalam sobie na to tylko dlatego, że mam tę grę w małym paluszku i wiem dokładnie co mi się opłaca, a co nie. Ech, kocham Baldursy ❤
Za każdym razem jak słyszę głos Kacpra to wiem że obejrzę ten materiał do końca, nawet nie czytając tematu. Super realizacja i super prezenter 10/10
Cóż, jest pewna gra, która wyśmiewa różne przyzwyczajenia gracza. chodzi mi mianowicie o Undertale. W drugiej lokacji, gdy natrafiamy na sklepik, mamy już dwa stare, bezużyteczne itemy (patyk i jakiś kawałek ubrania). W sklepie jest opcja buy, ale nie mamy wystarczającej ilości pieniędzy. Co więc robimy? klikamy sell i próbujemy opchnąć śmieci sprzedawcy. Ale jego reakcja jest iście zaskakująca. Mówi on bowiem: "Ja tu sprzedaję, nie kupuję. Gdybym to robił, zaraz zostałbym zasypany patykami i jakimiś szmatami". I trafia w sedno. Poza tym jest tam wiele innych opcji, gdzie "akcja" nie jest najlepszą opcją "teleskop Sansa, Angry Dummy", a bossa lepiej zaprosić na randkę, niż zabijać. Polecam wszystkim.
Odnośnie takich konsekwencji naszego postępowania - zawsze podobał mi się system karmy w Falloutach (czy to starszych, czy też tych nowszych). No ale niestety już w falloucie 4 nie ma tego mechanizmu przez co dochodzi do absurbalnych sytuacji. Proponujesz komuś łapówkę, ten odmawia, a potem jak gdyby nigdy nic przechodzicie do rozmowy o pogodzie... Moim zdaniem jeśli nie ma żadnego "systemu kary", to automatycznie traci się możliwość pełnego wczucia się w dany świat. W końcu kto normalny da się okraść ze swoich rzeczy, a potem je od nas kupi podczas handlowania... Takiego świata nie można traktować poważnie...
Korzystać ze wszystkiego co gra daje. Cytując klasyka "Taa... jesteś takim typem osoby która mówi o prawach obywatelom jednocześnie kradnąc na potęgę". Albo w Skyrim być przywódcą wszystkiego.
+Kurosaki Ichigo Z wyjątkiem samego Skyrim oczywiście :)
W sensie w Skyrim nie możesz być przywódcą każdej grupy? To się chyba tyczy jedynie Gromowładnych i Cesarstwa. Tylko tutaj jest wybór.
w Silent Hill 4: The Room jest item pułapka, którego wzięcie utrudnia resztę rozgrywki.
dark souls? i ta piekielna kupka proszku
w jaki sposob utrudnia?
zwiększa trudność przeciwników
+Master Cookies w silent hill czy dark souls? xd
+Shocky żar ascezy z Dark Souls
Wiedźmin 3 popełnił ten błąd, że romans był w nim ścieżką fabularną, a został przedstawiony tak, że odebrano go jako quest
Ja się nauczyłem tego, że jak gra daje ammo to będzie duża bitwa
Zabij wszystkich w Undertale, aby zyskać EXP, licz się z konsekwencjami. :D
+Maxie Specjalnie szukałem w komentarzach tej nazwy :D
+Maxie Jeśli wszystkich wymordujesz, to na następnym podejściu... no właśnie w ogóle go nie ma jeśli jesteś psychopatą.
wANNA HAVE A BAD TOM!?!
jak nie będziesz nikogo zabijał i zaprzyjaźnisz sie ze wszystkimi aby pokonać ostatniego bossa to nie dostaniesz expa i bedziesz ciagle mial 1 lv a jak wszystkich zabijesz to będziesz miał duzy lv ale bedziesz musiał walczyć z sansem no a wiadomo ze latwe to nie jest. mozna ewentualnie pójść drogą neutralna ze zabijesz kogo będziesz chciał ale nie wszystkich. no i weź tu sie zdecyduj
jeden z największych absurdów to pojemność ekwipunku postaci w grach RPG (i nie tylko)
postać którą gram ma przy sobie 15 długich mieczy i 4 tarcze, tylko gdzie on to wszystko trzyma? schował za pazuchą czy może to jakaś magiczna miniaturyzacja ?
+Tom Xtremee To chyba lepiej, gdyby okazało się, że w nowej produkcji CDP robią ekwipunek w, którym po podniesieniu miecza i pancerza jesteś "pełen" :P
chodzi o innego typu ograniczenia niż limit wagowy,
w Wiedźminie 1 było to ładnie zrobione, można było mieć maksymalnie 4 miecze (lub innego typu bronie) 2 na plecach i 2 przy pasie
+Tom Xtremee To jest tylko gra, ekwipunek nie jest realistyczny tak samo jak potwory czy magia.
+Tom Xtremee Wyobrażasz sobie że po podniesieniu dwóch mieczy musiałbyś wracać do miasta i albo to sprzedawać albo chować w domu? Gra byłaby totalnie niegrywalna...
+Tom Xtremee Minecraft w tym przypadku bije rekord. Można w ekwipunku nosić pół góry XD.
Quest na zabicie Parthurnaaxa nadal w questlogu. NEVER!
Uwielbiam Twoje materiały. Zawsze są dokładnie przygotowane, nie ma przestojów, prawie w każdym filmie dowiaduję się czegoś ciekawego.
Dzięki! ;)
A gdzie przykład Mount and Blade? Tam podążanie za każdym questem kończy się jakimś kotłem. No bo po wykonaniu wielu losowych zadań dla np. Rzeczpospolitej, dostajemy w końcu ofertę od Jana Kazimierza, po czym w losowej karczmie spotykamy Radziwiłła i słuchamy jego smutnej historii odnośnie prawa do tronu. Jedne klik, godzisz się wspomóc Radziwiłła i sraka. Albo robienie zadań w późniejszym etapie gry, kiedy to dowodzimy już licznym odziałem zaprawionych wojaków, którzy też myszą żryć i płacić im trzeba, to klepanie zwykłych questów jest tak naprawdę stratą czasu. Gracz po jakimś czasie obcowania z grą zdaje sobie z tego sprawę i robi tylko to, co mu się opłaca i pokieruje losami królestw w kierunku w jakim sobie tego życzy. Albo Dark Souls 2 ... i przystąpienie do przymierza przy kamieniu zwycięzców. Przyznawać się, który grał od nowa kiedy zorientował się co to przymierze za sobą ciągnie?
+vonjachu A co to przymierze za sobą ciągnie? :D
W wiedzminie logiczne było że albo jedna albo druga(dla mnie przynajmniej)
+Zimny Wrzątek Wyższy poziom trudności i brak możliwości kooperacji :F
Od jakiegoś czasu oglądam materiały TVGRY, ale ten jest wyjątkowo dobrze przygotowany. Mam nadzieję, że prowadzący powróci jeszcze z nowym kontentem!
Ten materiał daje mi możliwość spojrzenia na gry z innej perspektywy. Dzięki Kacper, dobra robota.
Kacper super gestykulacja, najlepiej mi się ciebie słucha.
Jedynym wyjściem nauczyć się odpuszczać. Ja miałem wczoraj taką pasującą sytuację: przeszedłem Wiedźmina 2 wybierając zgodnie z sumieniem drogę Vernona Roche, bo wydał mi się spoko gościem, a Iorwetha nie lubiłem. Po przejściu trochę poczytałem i okazało się, że droga Iorwetha była znacznie ciekawsza. Mocno mnie to poirytowało, no bo jak to tak, tyle dobrej historii mnie ominęło, a nie chce mi się grać drugi raz.
Kiedyś jeśli stałem przed jakimś wyborem to robiłem save, a jeśli wybór mi się nie spodobał to czasem wczytywałem poprzedni stan gry ;) Teraz już tak nie robię, no ale wciąż pozostaje to głupie uczucie, jeśli nie zrobię jakiegoś questa, albo zablokuję jakąś ścieżkę w grze.
Jeden z najbardziej genialnych video-felietonów. Dziękuję bardzo.
Wow, jeden z lepszych filmów od miesiąca ! :D
Nigdy nie piszę komentarzy pod filmikami na YT ale ten materiał tak bardzo mi się spodobał, że muszę się przełamać. Bardzo ciekawy materiał, profesjonalizm, zwięzła ale treściwa wypowiedź, przyjemny głos i dobra dykcja. Daję subskrypcję i oby tak dalej ;) pozdrawiam całą redakcję
Nigdy Cię wcześniej nie widziałem, ale film zrobiony FENOMENALNIE. Bardzo fajnie opowiadasz i prowadzisz program :)
jeden z najciekawszych materiałów na waszym kanale. Lubię takie tematy :D
Bardzo dobry materiał! Ciężko obecnie znaleźć kanał na yt na tak wysokim poziomie. Mam nadzieję, że będziecie tworzyć jeszcze dużo contentu :)
Świetny filmik.
Bardzo dobrze się go ogląda grając w RPG (pen and paper).
Gra komputerowa nie ma prawa osiągnąć takiego poziomu imersji ze światem który pozwalał by na pełne cieszenie się z konsekwencji wyborów postaci ale..
Bardzo dobrze, że nowsze tytuły w ogóle wprowadzają konsekwencje :)
Świetny kanał, super robota, fajne odcinki. TAK TRZYMAĆ ! :D
Myślę, że świetnym przykładem, gry w której nie zawsze warto jest "robić/zbierać wszystko" jest Fable: Zapomniane Opowieści. Jedna z lepszych gier w jaką grałem.
W Gothic'u 2 gdy mieliśmy wypłynąć na Irdorath, nie pamiętam kto, Xardas chyba, powiedział nam, żebyśmy zabrali tylko ludzi, którym ufamy i mogliśmy wziąć do załogi jednego człowieka, który, jak się okazało później był sługą Beliara, czy coś takiego i atakował nas w jednym z pomieszczeń, nie był trudnym przeciwnikiem, ani nic takiego, ale gra pokazała, że trzeba było słuchać (chyba)Xardasa.
Mi się podoba co Wiedźmin z robił z tematem związków. Gry powinny uczyć, że jest coś takiego jak Koszta Alternatywny i że jest to coś bardzo wszechobecnego. Jeśli COKOLWIEK wybierasz, to jednocześnie wybierasz też żeby nie robić czegoś innego i tracisz to. Dawanie graczowi prawie zawsze możliwości doświadczenia wszystkiego jest chyba nawet szkodliwe.
5:41 - co ciekawe Wiedźmin próbuje to zrobić. Już nie pamiętam gdzie dokładnie, ale w początkowej części gry, tak dosyć na widoku, stały taki stos skrzyń a przy nich żołnierz. (Chyba przy moście w pierwszej wsi?) Jeżeli je przeszukałeś to strażnik się wkurzał i cię atakował. I ten mechanizm działał tylko tam, chyba był specjalnie żeby nauczyć graczy, że robienie czegoś niemoralnego może mieć złe konsekwencje. Tylko jak oglądałem Let's Playe to niektórzy gracze (i podejrzewam, że w praktyce dotyczy to większości) jakoś w ogóle tych skrzyń nie zauważali.
9:26 - Hm... czyli trudno nam odmówić czegoś co możemy zrobić, jeśli mamy wrażenie, że nie będzie to miało negatywnych konsekwencji? Ciekawe jak to się ma do Stanford Prison Experiment?
Czego nauczyły nas gry? Czerwone wybucha :D
Boję się mojego dywanu
@@generalkenobi8163 ty dywanu ja całego domu xddd
To podejście zbierania wszystkiego wykształcił u nas też morrowind. A następnie pogłębił Oblivion. Dlaczego? W samouczku morrowind mamy pokój który opróżniamy. Dosłownie zabierając wszystkie sztućce i wiadra. Papier i inne zbyteczne przedmioty. Bo są coś warte. Nie okradamy domów ludzi tylko dlatego że, potem można mieć przez to kłopoty. Oblivion to pogłębił pokazując nam które przedmioty są kradzione a które możemy sobie zabrać i nikt nic nam nie zrobi.
Podobnie ma się rzecz z np Baldurs Gate czy Neverwinter. Te skrzynie pośrodku miasta z jakimiś przedmiotami jabłkami, sałatą czy innymi tego typu rzeczami. Albo to że, wszędzie można było zabierać rzeczy praktycznie bez kary.
Mnie gry nauczyły że jeżeli w jakiejś lokacji jest ogrom apteczek/amunicji/itd to zaraz będzie konkretne starcie z przeciwnikami.
Bardzo też nie lubię uczucia jakie mam w większych grach np. ostatnio grając w Wiedźmin 3 gdzie grałem do upadłego by tylko zwiedzić każdy możliwy kont w grze bo przecież tam na pewno jest coś cennego do zebrania, mam głupawkę jak małe dziecko które ma torbę cukierków i nie potrafi się oprzeć.
Moje_Pole oj tak to prawda. Dużo przedmiotów to i walka z wieloma przeciwnikami lub jednym większym(boss)
jeden z lepszych materiałów jakie tu widziałem...
Kacper to jednak najlepsze materiały robi.
Kacper genialnie prowadzisz swoje filmy :D
Jeżeli gra pretenduje do miana ambitniejszej to jak najbardziej powinna oduczać tych schematów. Wiedźmin zrobił krok w bardzo dobrą stronę. Oprócz wątku Triss vs Yen warty jest też wspomnienia wątek wyspiarski, czyli masakra na uczcie i komu pomóc... a może w ogóle nie pomagać?
Tylko muszą być spełnione dwa warunki: gracz musi wiedzieć że wybory w grze są prawdziwe a nie iluzoryczne, a po drugie gracz musi poznać konsekwencje tych wyborów, bo co z tego że np unikniemy jakiejś pułapki postępując wbrew instynktowi gracza i odmawiając jakiegoś zadania jeżeli nigdy się o tym nie dowiemy?
Zawsze mnie ciekawiło w telltallgames'ach to co się stanie gdy nic nie będe robił :P (w sensie cały czas nieodpowiadał [no chyba,że będe musiał])
+ChocolateRRemix P.S. jak jest taki filmik z gameplay'em to czy możecie mi go tu wysłać ? xD
@@remixus211 Proszę bardzo :) ruclips.net/video/G0rWh6mh5RY/видео.html
@@polski_ziom3k423 "6 lat temu" ja pizgam xD Wgl chyba się natrafiłem na ten filmik kiedyś ale średnio pamiętam. Dzięki i tak xddd
grając w gry chce mieć możliwość zobaczenia wszystkiego i osiągnięcia wszystkiego co jest dostępne, traktuje to jako przeciwieństwo prawdziwego życia w ktorym pół życia załujesz jednej źle podjętej decyzji
Warto jeszcze wspomnieć, że dokonujemy jakiegoś wyboru (często sprzecznego z tym co byśmy wybrali w prawdziwym życiu) z ciekawości, żeby zobaczyć konsekwencje, później wczytujemy/zaczynamy grę od nowa, by dokonać innego wyboru i sprawdzić jak wtedy potoczą się dalsze losy.
Bardzo ciekawe, najlepszy prowadzący! :)
Grając "zgodnie z intuicją" albo "zgodnie z postacią" można się sparzyć, jak ja za pierwszym razem w Life is Strange. Gra ma wciągającą, dynamiczną fabułę i myszkowanie po kątach po prostu nie wydawało mi się potrzebne. Koniec końców gra i tak rozliczyła mnie z tego, ile interakcji "zaliczyłem".
+Michał Płatek Tak, w Life is Strange jest to bardzo mocno zarysowane. Dobry przykład z samego początku gry - bohaterka ma możliwość doniesienia woźnemu (w sumie to on był ochroniarzem raczej), że widziała kolegę z bronią w szkole. Zdecydowałem, że nie doniosę i spróbuję później chłopakowi "przemówić do rozsądku" i jakoś pomóc, i co? Nie było tak opcji :D
+Czerń Haha, też grałam! Świetna gra! Ja doniosłam ale dyrektorowi, a i tak skończyło się to fiaskiem... ogółem w tej grze było tyle wyborów, że nie można było się powstrzymać przed cofnięciem czasu i wybraniu kilku opcji ;)
+Czerń Ale to był dyrektor... Jesli chodzi ci o tego muzyna wellsa
MissSophie798 tak zgadzam się gra świetna tylko jakoś nie lubiłem nathana i franka. Reszta postaci spoko zwłaszcza max i kate. Jak grałem to jej niestety nie uratowałem przed skokiem z BlackWell
akurat lis to słaby przykład jak na końcu się okazuje że wybory były nieistotne
W Skyrim często robiłem tak że zapisywałem gre przed misją i sprawdzałem co i jak. Np misja z gadającym psem Barbasem,
na końcu dostajemy albo topór albo maskę z fajnymi zaklęciami. Potrafiłem kilka razy wracać do zapisy z przed misji i sprawdzać co jest lepsze.
Albo gdy się wchodzi do jaskini albo jakiegos dungeonu to po zabiciu wszystkich ma się taką chęć sprawdzenia każdego zakamarku :D
Po obejrzeniu tego filmu przypomniał mi się Gothic II i wątek z Cantharem. Kto grał, ten pewnie zrozumie, czemu.
Idealnym przykładem do twoich ostatnich zdań jest ''wybór'' gdzie jedziemy w The walking dead od telltale każdy wówczas leci do internetu bo jest święcie przekonany, że zaraz wybierze jedną z 3 dróg. Jakież było moje zdziwienie kiedy się dowiedziałem, że nieważne co wybiorę gra i tak naprostuje mój wybór.
Gry mnie nauczyły, że jeśli po drodze zbierasz bardzo wiele amunicji to niedługo będzie boss lub masa mniejszych przeciwników
Lecz trzeba też wspomnieć o aspekcie czasowym w deadrising. Po zaakcerptowaniu trzeba wykonać misje w danym czasie a nie poprostu bez dusznie wykonać kiedy sie chce... dlatego deadrising nie trafiło do wielkiej fali odbiorców którzy byli gotowi na masakrę z zombie i bardzo ciekawym systemem tworzenia broni.
Odnośnie wyborów to bardzo ładny przykład daje nam tutaj Fable: The Lost Chapters gdzie w pewnym zadaniu polegającym na eskortowaniu kupców przez las pełen wilkołaków dołącza do nas kolejny z prośbą o pomoc, jeden z naszych kupców zauważa że ten już został ugryziony przez wilkołaka i jest potencjalnym zagrożeniem. Możemy odmówić pomocy lub przyłączyć kolejnego kupca do naszej grupki ze świadomością, że ten może nas zaatakować.
Mnie CS nauczył, że jeśli A jest czyste to enemy są na B :p
r u fkn srs?
+Adiano P. Albo wszyscy kampią.
Jesteś głupi. Najgorsza gra wszechczasów
Podczas przechodzenia Wiedźmina 2 i napotkania tych "podejrzanych panów z podejrzanym eksperymentem" nie podjąłem się tej misji. Wydawała mi się nazbyt podejrzana. Po dotarciu do połowy gry, przerwałem ją i zacząłem grać od nowa, wykonując te "podejrzane misje". I tak, np. w samym Flotsam zostałem ogłuszony po zawiązaniu oczu. Niby nie powinno się ich się wykonywać, bo czuć pułapkę na kilometr, ale wiemy, że to gra i nic nam się nie stanie. Jedyne co będziemy musieli zrobić to wczytać grę ponownie i nadrobić te 10 minut. Mało tego, z czasem zacząłem brać więcej takich misji, bo wiedziałem, że jeśli pokonam przeciwników, czekają na mnie w ich kryjówce kosztowne przedmioty, unikalne składniki, a można i trafić na lepsze uzbrojenie. To tak, jakby twórcy powoli mi wmawiali coś w tym stylu: Podejrzane? Idź, powalcz, przecież nie zginiesz i splądruj, by znaleźć coś fajnego!
Akurat, pamietam że mutagenu w drugim Wiedźminie, przy pierwszym podejściu do gry odmówiłem. Ale generalnie całkowita prawda, po prostu działamy na zasadzie "jak dają to biorę". I bierzemy, każdy quest jak leci :)
[Możliwy Spoiler] Przypomniała mi się sytuacja z Deus Ex: Human Revolution, gdzie mogliśmy wymienić sobie jeden z rzekomo wadliwych chipów. Podczas walki z bossem okazywało się, że był to podstęp i pojedynek był znacznie utrudniony. Chipa oczywiście wymieniać nie musieliśmy i wtedy walka przebiegała standardowo.
W Wiedźminie 2 z tymi "profesorkami" odmówiłem. Z prostej przyczyny: mogło wydarzyć się coś, co utrudniło by rozgrywkę w przyszłości. Np. źle podjęta decyzja w jednej z misjii Fallouta mogła spowodować... usunięcie kręgosłupa, a to miało więcej minusów, niż plusów :)
akurat ja mam taki problem z filmami że zawsze mogę przewidzieć co się stanie za chwile, albo jakie skutki będą miały wybory bohaterów dlatego zastanawiam się czy oglądanie ich ma nadal sens...
W Wiedźminie 3 już w samouczkowym Białym Sadzie możemy przyjąć zadanie od zielarki, która ma stole bardzo chorą pacjentkę. Ja zadziałałem standardowo, wziąłem questa, poszedłem robić inne rzeczy zakładając, że przy okazji i tak znajdę poszukiwane zioła i nie ma sensu akurat teraz się za nimi uganiać. Kiedy w końcu wróciłem tryumfalnie do zielarki to npc już nie żył. A więc W3 od razu uczy, że trzeba być ostrożnym. Kiedy pod koniec wątku w Białym Sadzie szef lokalnego garnizonu nilfgardczyków zaproponował mi złoto w ramach zapłaty, ja odmówiłem przyjęcia hajsu, który przecież na początku każdego rpg'a jest bardzo ważny. Nie wiem, czy miało to jakiekolwiek konsekwencje, ale wydaje mi się, że pozwoliło mi potem grać zgodnie z sumieniem. Swoim albo Geralta.
Strasznie mi się podoba takie filozoficzno- psychologiczne podejście do gier :D
Ja pamiętam, że po raz pierwszy odmówiłem wykonania questu właśnie w Wiedźminie 2, gdzie tych dwóch podejrzanych typów proponowało mi testowanie specyfiku. Od tego czasu jakoś zmieniłem podejście, jakby ktoś przełączył u mnie jakiś pstryczek. Czasami żałuję, że nie zobaczę dodatkowego content'u, ale ogólnie dzięki temu lepiej wczuwam się w historię. Polecam wypróbować kiedyś...
wolę jak gry są nieprzewidywalne. Oferują lepszą rozrywkę i pochłaniają mnie jeszcze bardziej. Pamiętam jak kiedyś mi szczęka opadła w splinter cellu, kiedy przyzwyczajony, że gra prowadzi mnie za rączkę pokazując znacznik dokąd iść i opisując wszystko w skrócie co zrobić w jakimś dzienniku, tak aby można było przewijać przydługawe dialogi, nagle obudziłem się z ręką w nocniku, bo zabiłem strażnika nie zapamiętawszy jaki szyfr do drzwi mi podał. :D
Kupując grę chcę zagwostki, wyzwania na poziomie i ciekawych innowacyjnych rozwiązań w mechanice świata. No i oczywiście zajebistego klimatu i fabuły. Grafika to dla mnie sprawa zupełnie drugorzędna. Chcę gry a nie interaktywnego filmu. ;)
Proponuję odświeżyć Baldura... Gra często zaskakuje i uczy żeby zapisywać grę przed każdą akcją czy konwersacją, a przedmioty? Pas zmiany płci, który blokuje nam slota chyba, że mamy dostęp do odpowiednich zaklęć czy inne przeklęte itemki (ale po co nam przecież brać zdjęcie klątwy, jak kula ognia jest lepsza, a potem kilka godzin szukania zwoju czy kapłana, który nam to zdejmie, bo zapisu już dawno nie ma) . A nie kiedy źle poprowadzone questy czy przyjęcie nie tej postaci co trzeba może nam uprzykrzyć życia, a zapis jest sprzed kilku godzin, to były problemy...
Skyrim mnie nauczył, że jeśli chce mieć męża, wystarczy, że założę specjalny amulet i facet już jest mój :D
O rety świetny film i muszę z przykrością stwierdzić że sam uległem temu absurdowi. W grach zawsze biorę co się da a questy przyjmuję wszystkie no bo nieprzyjęcie to utracony exp, pieniądze no i możliwe przygody. A co do Triss i Yennefer to właśnie dałem się na to złapać i w oczekiwaniu na ten moment kiedy wybieramy jedną z nich chciałem obydwie dobrze poznać jednocześnie wyznając im miłość. Jakie było moje zdziwienie gdy nagle mnie zostawiły a zakończenie było jakie było. Od tamtego czasu staram się aby zwracać na coś takiego uwagę no ale przyzwyczajenia... Teraz przechodzę wiedźmina drugi raz by na krew i wino mieć świetną postać i gdy widzę że jakieś konsekwencję nie są idealne to mnie niszczy od środka przez co przechodzę konkretny fragment kolejny raz nawet jeżeli miałoby ty być parę godzin. Marzę o takiej samej grze jak wiedźmin 3 tylko z większą ilością takich wyborów gdzie na starcie sobie powiem: "nie ma wczytywania wyborów. I do cholery jasnej uważaj co robisz". Ehhh może kiedyś się doczekam.
DarkSoulsy nauczyły mnie, żebym nie ufał wszystkim NPCom (np. Lautrec). Tak zapadło to w mojej psychice, że przestałem rekrutować wszystkich jak leci, a nawet czasem, gdy przytrafił się wyjątkowo wredny, to stosowałem "wpierdol profilaktyczny"
Pamiętam misje w Skyrim. Facet prosił bym zgasił latarnię, aby pewien statek rozbił się o skały. Potem wchodząc do statku okazało się, że wychodząc musisz pokonać najemników, bo to była pułapka.
Z romansami w 3 Wieśku jest o tyle problem, że jeśli założysz konsekwencje dwóch poprzednich części (romans z Triss) i masz w głębokim poważaniu tą drugą czarodziejkę, która wystawiła Cię tak wiele razy to... masz duży problem. Jeśli nawet zwiążesz się z Triss to potem gra konsekwentnie ignoruje twój wybór - nie masz opcji dialogowej z Yenn, że ma się odczepić, to Yenn pojawia się potem w Kaer Morhen itd... a i dialogi z Yenn to istne pole minowe, bo wiele opcji nie wygląda a jest podrywem. Bez solucji nie podchodź =.= W ramach bonusu do samego końca nie mamy też wieści od rudowłosej, dialogi a przede wszystkim nasze wybory w opcjach Geralta nie wskazują na to, że jakkolwiek jest cokolwiek. Taka redowa pułapka.
Dishonored były rewelacyjne pod tym względem. Praktycznie wszystkie najlepsze moce i upgrady do zabawek skazywały nas na złe zakończenie.
Bardzo rzetelny materiał :)
Świetny materiał :)
Świetny materiał, dał mi do myślenia
Grając w Wiedźmina 3, odpowiedziałem Triss, że jest ktoś inny i pozwoliłem jej odpłynąć później cieszyłem się, że mogę jednak Geralta 'uwolnić' od Yen i powiedziałem, że jej nie kocham. Założyłem, że to pozwoli mi zdecydować się na Triss...
Najpierw spotykamy przecież Yen w Białym Sadzie i ona dopiero kieruje nas do Triss do Novigradu a nie na odwrót ;o a co do samego Novigradu i zbieractwa to tam też zniechęcają strażnicy na każdym rogu - jak pokusisz się na skrzynkę to znajdziesz w niej tylko stary sznurek a potem goni Cię pół miasta więc uczymy się żeby zbierać tylko u kogoś w domu np. idąc robić zadanie itd.
Ale filmik bardzo ciekawy i zgadzam się z nim :)
Po obejrzeniu tego filmiku jeszcze bardziej nie mogę doczekać się wydania "Sui Generis". Ta gra wywróci wszelkie przyzwyczajenia do góry nogami - dosłownie NICZEGO nie będziemy mogli być w 100% pewni. Wszystko zależeć będzie od charakteru i podejmowanych w czasie rzeczywistym nieoskryptowanych decyzji danego NPCa.
Wykonamy "questa"? Jest ryzyko że nigdy nie ujrzymy nagrody za ową przysługę.
Zaprosimy kogoś do przyłączenia się do naszej drużyny i dana postać się zgodzi? Jest ryzyko, że prędzej czy później uzna za opłacalne ogłuszyć nas (bądź zabić) i okraść.
Wszystko za sprawą dynamicznej inteligencji NPCów :D
Cóż... w sumie są to tylko wstępne założenia, ale mam nadzieję że twórcy staną na wysokości zadania.
Ciekawy materiał, ciekawe też, czy potem gracze podejmują w podobny sposób decyzje w życiu. Co do gier, mi brakowało w zestawieniu Until Dawn, bo tam jednak każda podjęta decyzja miała dobre lub złe skutki.
Świetny materiał
Gry powinny być realistyczne pod względem wyborów itp.ale powinny też zazwyczaj dawać szansę naprawienia czegoś, jak to jest w życiu. Co do questów to powinny być takie uwzględniające różne charaktery graczy (nie tylko pomogę ci bo jestem dobrym gościem) lub z różnymi wyjściami (- zabij psy - nie, zabiję tego kto każe zabijać psy) tak żeby coś pozostało bardziej zgodne z naszym charakterem, ale wciąż oferowało nagrodę.
W BG2: Cienie Amn była postać, której wzięcie do drużyny odbijało się na nas potem z negatywnym skutkiem, to chyba jedyny taki przypadek, o którym pamiętam.
Bardzo dobry materiał. W kwestii drużyny, jeszcze powołał bym się na przykład mistrza BG2 i pewnego złodzieja
Jeśli za coś zapłaciliśmy to chcemy odczuć wszystko co jest dostępne, gdyż także nie chcemy marnować czasu przechodząc grę ponownie. Gry przypominają film "Yes man", gdyż nie kieruje nami to co chcielibyśmy zrobić, a chęć zobaczenia wszystkiego co się da. Gdy mamy do czynienia z gierkami co nasza decyzja powoduje 4-10 minutową powtórkę poziomu to ok, jeśli jednak ma wpływ na grę warto byłoby to oznaczyć jako znaczącą decyzję. Oczywiście treści takie jak znalezienie wszystkich znajdziek czy misji "przynieść - podaj - pozamiataj" interesują jedynie nielicznych, mnie osobiście denerwuje jeśli coś zostało mi zablokowane bo nie dobrze przeszukałem miejsce czy też odmówiłem i tym sobie utrudniłem grę. Najbardziej wkurzające jest to, że większość gier questów nie zamyka ( i są na liście, a czasem nawet nie pozwalają ich wypełnić bo wypełniliśmy inny i są na liście do końca gry ) lub robią z gracza złomiarza, wszystko zbieraj bo może będę potrzebował - wszelkie questy znajdź coś powinny być zlikwidowane - powodują manie zbieractwa, bo przecież dla miniquestów nie będę biegał przez pół mapy.
Faktycznie to jest głupie :/
No ale kto się oprze dodaniem hajsu czy expa? No właśnie...
Ha! Ja w pierwszym wieśku wzięłam zlecenie na psy ale moje uwielbienie do nich okazało się zbyt wielkie więc zbierałam psie sadło ze wszystkich możliwych skrzynek w lochach, kanałach i tam innych placówkach i jakoś mi się udalo :P
+rozegrana Ja też :D Ostatnio właśnie grałam w Wiedźmina i tym razem to zadanie olałam. Po prostu nie mogłam ich zabijać :( I jakie było moje zdziwienie, aż w końcu się wyświetliło powiadomienie, że zadanie wykonane po przejrzeniu kilku pustych chat :D
Dobrym przykładem nie brania wszystkich zadań jak popadnie jest M&B. Możesz wziąść misje zabicia gościa, ale jeśli to zrobisz tracisz reputacje z wioską w której się chował. Można je oczywiście poprawiać za pomocą zadań ale wtedy marnujesz czas który mógłbyś poświęcić na bitwy. Lub też plądrowanie wiosek - możesz plądrować ile chcesz ale opinia wioski spada wraz z jej wartością, a nie miło by było gdybyś ją otrzymał od króla który zdobył miasto/zamek.
Kurde. Zawsze byłem jakiś inny w tej kwestii. To znaczy, że nie tykałem się tych questów, które mi osobiście z jakichś powodów nie odpowiadały. Np w New Vegas nie wykonywałem żadnych questów dla NRK bo grałem postacią, której fabularnie ta frakcja nie odpowiadała, za to bardzo wielbił legion. I chociaż nie zyskiwałem negatywnej karmy dla Legionu za wykonywanie questów dla jego przeciwnika, to jednak kurczowo trzymałem się tego, że to w pewnym sensie mój wróg. No i byłem wniebowzięty, kiedy mogłem zniszczyć ich oddziały w Helios One (taka mała podpowiedz. Przed tym zanim zgineli od tych laseri słonecznych, z góry ciskałem w nich granatami i Podpalaczem, więcej darmowego expa). Koniec końców, Legion był dla mnie neutralny a NRK mnie nienawidziło, co na każdym kroku utrudniało mi dalszą zabawe, bowiem zrobiłem to, zanim doszedłem do freeside. Ale gdybym tego nie zrobił, to bym dalej nie grał, będąc na siebie złym, że postąpiłem wbrew ideologiom mojego bohatera.
Bardzo fajny materiał. Sub.
Swoją drogą teraz to zwyczaje tworzą nowe zwyczaje. Np, twórcy muszą umieszczać jakieś sekrety od znalezienia. Czemu? Bo gracze będą przeszukiwać lokacje i chcą być nagrodzeni. A czemu przeszukują? Bo dawno temu niektórzy autorzy chowali pewne smaczki czy sekrety w grach. I pętla jedzie dalej :D
A największym marnotrawstwem przestrzeni jakie znam jest Fallout New Vegas. Np. Camp McCarighan czy jakiś inny na lotnisku. Jest cały ogrom miejsca gdzie stoją samoloty. I nie ma tam nic.
Uwaga Spoiler!!
Wiedźmin 3 już jest blisko osiągnięcia tego celu, gdzie gracz ma kierować się intuicją. Długofalowe skutki pewnych z pozoru nieistotnych wyborów są tak paskudne że gracz (np. Ja ) po popełnieniu pierwszego błędu zaczyna się głęboko zastanawiać nad każdą kolejną decyzją.
U mnie było to po oszukaniu wiedźm na Krzywuchowych Moczarach co ostatecznie skutkowało samobójstwem Barona. Po tym wydarzeniu dobre 15min zastanawiałem się czy w Novigradzie wypędzić Bożątko z domu czy też skłamać zleceniodawcy. Szczerze bałem się o los bożątka wiedząc że w mieście jest wielkie polowanie na wszystko co magiczne/nieludzkie szczerze bałem się że jak wygnam to bożątko to je złapią i zabiją. Z drugiej strony bałem się że zleceniodawca zrażony do usług wiedźmińskich zwróci się o pomoc do łowców czarownic więc skutek mógłby być identyczny!
Tego typu rozterki towarzyszyły mi przez resztę gry... Niesamowite wrażenia.
Dobry przykład konsekwencji w "zbieraniu drużyny" jest w Bloodborne. Kiedy Zbieramy ludzi do katedry i nagle się trafia koleś, którego jeśli zaprosimy do katedry to z czasem będzie nam ubywać w niej ludzi. Kiedy już wszystkich wymorduje on sam gdzieś znika i szlag trafia nasze starania.
Fajny materiał, podobał mi się, dzięki za niego. Grałem w Oddworld z kosmita Abe. Ciekaw jestem co to za gra została przedstawiona w 7:30 minucie filmiku? zna ktoś ją ? :)
Pozdrawiam.
+Sebastian Dadej Dragon Age Inquisition.
+Khadi Plays dziękuje. :)
Powie mi ktoś co to za gra w 7:30? Z góry dziękuje :)
Właśnie dlatego w takie gry powinno grać się w sesjach po 23h :P
ja kiedy doszło do wyboru czy Triss ma zostać czy nie, kazałem jej spadać nie myśląc nawet o wątku miłosnym tylko bardziej o tym że miasto kontrolowali łowcy czarownic
autorzy gier powinni mierzyć się też z takimi sytuacjami w których gracz może podjąć inną decyznę nie kierując się tym o co im chodziło tylko wręcz przeciwnie
Gdy przychodzi do wyborów w grach to moim największym zaskoczeniem było School Days (ta wiem hińskie porno bajki itd.).
Patent jest tam niby prosty. Śledzimy fabułę dochodzimy do "węzła" gra się pauzuje i mamy kilka dialogów, względnie, decyzji i jedziemy dalej. Czasami mamy tylko jedną opcję co mnie trochę dziwiło ale uznałem że to pewnie kwestia któregoś z poprzednich wyborów.
I jakież było moje zdziwienie kiedy podczas jednego z takich "węzłów" zbyt długo zastanawiałem się nad wyborem, coś mnie rozproszyło chyba, i gra nagle ruszyła do przodu a bohater niezręcznie wycofał się z konwersacji.
Sprawdziłem potem w "dodatkach", że nie odblokowałem aż kilku h-scen z samego początku gry. Olśniło mnie że faktycznie był taki moment, że ktoś coś bohaterowi proponował ale opcją była tylko odmowa. Więc to musiało być wtedy.
Wniosek? "Jeśli mam wybierać między złem a złem wolę nie wybierać wcale" okazuje się być nawet zasadną myślą.
Jeżeli chodzi o ten eksperyment z wiedźmina 2 to w trzeciej części gdzieś przy akademii oksenfurckiej można znaleźć notatki na temat tych właśnie badań. Okazuję się że był to lek na bezpłodność :P
7.30 co to za gra? Było by miło, gdyby w filmiku były wszystkie podpisane a dodatkowo w opisie była cała lista. Tego zawsze brakuje w filmikach, nie tylko na tv gry. Nawet jak są podpisy w filmiku to później przeglądać po 100 razy cały filmik żeby znaleźć dany fragment i interesującą nas grę/film to dość męczące zajęcie. Poza tym jak zawsze materiał pierwsza klasa.
swietny filmik! lapka w gore leci 😊
Co do drużyny w Mount and Blade też od początku brałem wszystkich jak leci, aż zdałem sobie sprawę, że przez to pół NPC i to dość dobrych mi zdezerterowało, zostawiając takich z których prawie żadnych korzyści nie ma. Nie polecam brać do drużyny Rolfa, Bahesdura i Alaiena. Oni mają do drużyny prawie same debuffy.
Odniosę się tylko do tego zadania z psami w Wiedźminie 1. To zadanie można wziąć i wykonać zgodnie ze swoimi sumieniem. Bo gdy się przejrzy kilka opustoszałych chat albo zabite przez innych npców psy, to można uzbierać ilość psiego sadła potrzebną do wykonania zadania bez przemocy :P