Zupelnie się zgadzam! Jak już czlowiek wyjdzie z tego alkoholowego matrixa i dowie się jak bardzo jest szkodliwy, to nie ma powrotu. Nie da sie już rozluźnić za pomocą tej trucizny. Zawsze mnie bawią ludzie, nawet pod Twoimi postami, ktorzy nie chcą przejrzeć na oczy i bronią alkoholu jak honoru
Rezygnacja z alko dla mnie to szereg pozytywnych skutków zdrowotnych i rodzinnych pomimo wcześniejszego konsumowania tylko okazjonalnie. Ten syf jest strasznym oszustwem .
Jest takie powiedzenie, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Nałogowe, czy częste picie alkoholu jest oczywiście szkodliwe i nie ma co się oszukiwać. Nie widzę jednak żadnej potrzeby całkowitej rezygnacji z niego. Lubię piwo i postanowiłem lata temu, że skoro je lubię, to będe ograniczał jego spożycie do minimum, tak, żeby to był mój wybór czy chcę je wypić, czy nie i żeby nigdy nie mieć już takiego momentu w życiu, że dochodze do wniosku, że piję zbyt dużo. W efekcie doszedłem do etapu, gdy w domu już go nie piję, a stoi ono miesiącami w lodówce. Gdy spotykam się ze znajomymi zamawiam najczęściej jakiś sok, lub herbatę, ale nadal daję sobie przyzwolenie od czasu, do czasy na wypicie jednego, albo dwóch. Trzeciego w zasadzie już nie dam rady i nie mam ochoty. Po 30 latach jego picia, które w porównaniu z moimi różnymi znajomymi i tak nie było jakieś duże, jestem w miejscu w którym chciałbym zostać do końca swego życia, w którym mogę sobie bez żadnych wyrzutów sumienia wiedzieć, ze jak pojadę nad Morze Śródziemne, to usiądę sobie w nim i wypiję zimne piwo. To wszystko dlatego, że zszedłem przez rozum z kilkudziesieciu butelek na rok na kilkanaście i traktuję je jakby to było wino. Tak ja to widzę.
Twoje podejście wydaje się być bardzo rozsądne, ale nie uważam, żeby moje podejście - czyli zero alkoholu było nadgorliwością, bo idąc tym tokiem rozumowania powinno się każdego narkotyku używać od czasu do czasu, tak co by nie popadać w skrajność, a przecież wiemy, że są substancje, których powinniśmy unikać - na liście takich substancji w moim przypadku jest alkohol :)
@@PaniAbstynencja Szanuję Pani zdanie. Napisałem tylko o innej możliwości. Jak się spytam większość ludzi, czy smakuje im alkohol, to mówią, że nie za bardzo, albo w ogóle, ale lubią stan po jego spożyciu. Są jednak ludzie, którzy lubią jego smak - np. dobrego piwa, czy wina i zupełna rezygnacja nie jest ich celem, bo tak naprawdę dlaczego ? Minimalne jego ilości praktycznie nie powodują nic wielkiego. Najważniejsze jest zrozumienie, takie jak nasze, że to jednak niebezpieczna i uzależniająca trucizna i należy się z nią obchodzić ze świadomością i respektem. Nigdy jednak nie zrezygnuję np. z biwaku nad jeziorem, ogniska i piwa. Dlatego nie piję, żeby byc zdrowym i mieć ten komfort.
Ja też lubię piwo, dlatego, stwierdziłam, że będę pić tylko zero. Co ciekawe takie z alkoholem mniej mi smakuje, a stan po jego wypiciu juz w ogóle mi się nie podoba
W większości tego typu mowach nazwijmy to moralizatorskich - zapominacie o jednym... Ważnym powodzie, dla którego ludzie piją, dla którego ludzie do alkoholu wracają... Można to nazwać chorobą, depresją, nie umiejętnością radzenia sobie z życiem na trzeźwo... No i? To ciągle nie zmienia faktu, że alkohol tym ludziom pomaga doraźnie i to jest fakt niezaprzeczalny... Obecnie sam nie piję już dwa lata, ale piłem bardzo dużo przez wiele lat i mam świetne porównanie obu "żyć". To są jak dwa różne wymiary i ja nie mogę powiedzieć, że tamten poprzedni wymiar był gorszy... To było takie życie na ciągłej fali, którego mi teraz trochę niestety brakuje... Bo bez alkoholu nie mam już niestety takiej przebojowości, jaką miałem wtedy... Jestem bardziej nieśmiały w relacjach z ludźmi i znacznie mniej ich poznaję. Ja nie mówię, że to jest uboższe życie, ale jest to inne życie i nie każdy umie zrezygnować z poprzedniego. W tym materiale przestawiasz stan niepicia ze swojej perspektywy, jak Ci jest dobrze itd... Ja tego nie neguję - że jest dobrze, ale są osoby, dla których trzeźwość jest trudna... Bo to jest życie bez wspomagania - jakim jest alkohol i dlatego tak wielu ludzi pije... I dlatego tak trudno jest wielu ludziom z tego zrezygnować - mimo iż jest to igranie z ogniem... To najczęściej jest to śmierć rozłożona w czasie - zupełnie tak samo jak z cukrem... Od tego rzadko się umiera od razu i dominuje myślenie: a co ja się będę martwił o raka, którego będę miał dopiero za 20-30 lat? I często odpowiedź jest taka: ale co sobie pożyję teraz - to moje.
Od marca 2022 bez alko. Z wyboru nie przymusu 😉
Zupelnie się zgadzam! Jak już czlowiek wyjdzie z tego alkoholowego matrixa i dowie się jak bardzo jest szkodliwy, to nie ma powrotu. Nie da sie już rozluźnić za pomocą tej trucizny. Zawsze mnie bawią ludzie, nawet pod Twoimi postami, ktorzy nie chcą przejrzeć na oczy i bronią alkoholu jak honoru
rok i 1 miesiąc! lece po nieskończoność :D
Lećmy razem! :D
3 miesiące zero alkoholu. Pozdrawiam
100% racji!!! Odstawiłem alkohol w wieku 40 lat. Nie pije 13 miesięcy i choć nie byłem alkoholikiem to była to najlepsza decyzja w zyciu
Leci mi trzeci miesiąc....SAME PLUSY!CHCĘ WIĘCEJ!!!💪
Bardzo dziękuję ❤
15.11 minie 6 lat mojej abstynencji 😊
Świetny wynik!
Mądre słowa
Rezygnacja z alko dla mnie to szereg pozytywnych skutków zdrowotnych i rodzinnych pomimo wcześniejszego konsumowania tylko okazjonalnie. Ten syf jest strasznym oszustwem .
a mogę mieć pytanie techniczne? Jakiego mikrofonu używasz i programu do obróbki? Brzmi to wspaniale!
W sumie racja, nie wrócę do tego, nawet w wakacje :)
Jak długo i często Pani piła?
Powstrzymanie się od niezdrowych działań nie naraża na negatywne skutki wynikające z niekorzystnego ....
hm?
Jest takie powiedzenie, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Nałogowe, czy częste picie alkoholu jest oczywiście szkodliwe i nie ma co się oszukiwać. Nie widzę jednak żadnej potrzeby całkowitej rezygnacji z niego. Lubię piwo i postanowiłem lata temu, że skoro je lubię, to będe ograniczał jego spożycie do minimum, tak, żeby to był mój wybór czy chcę je wypić, czy nie i żeby nigdy nie mieć już takiego momentu w życiu, że dochodze do wniosku, że piję zbyt dużo. W efekcie doszedłem do etapu, gdy w domu już go nie piję, a stoi ono miesiącami w lodówce. Gdy spotykam się ze znajomymi zamawiam najczęściej jakiś sok, lub herbatę, ale nadal daję sobie przyzwolenie od czasu, do czasy na wypicie jednego, albo dwóch. Trzeciego w zasadzie już nie dam rady i nie mam ochoty. Po 30 latach jego picia, które w porównaniu z moimi różnymi znajomymi i tak nie było jakieś duże, jestem w miejscu w którym chciałbym zostać do końca swego życia, w którym mogę sobie bez żadnych wyrzutów sumienia wiedzieć, ze jak pojadę nad Morze Śródziemne, to usiądę sobie w nim i wypiję zimne piwo. To wszystko dlatego, że zszedłem przez rozum z kilkudziesieciu butelek na rok na kilkanaście i traktuję je jakby to było wino. Tak ja to widzę.
Twoje podejście wydaje się być bardzo rozsądne, ale nie uważam, żeby moje podejście - czyli zero alkoholu było nadgorliwością, bo idąc tym tokiem rozumowania powinno się każdego narkotyku używać od czasu do czasu, tak co by nie popadać w skrajność, a przecież wiemy, że są substancje, których powinniśmy unikać - na liście takich substancji w moim przypadku jest alkohol :)
@@PaniAbstynencja Szanuję Pani zdanie. Napisałem tylko o innej możliwości. Jak się spytam większość ludzi, czy smakuje im alkohol, to mówią, że nie za bardzo, albo w ogóle, ale lubią stan po jego spożyciu. Są jednak ludzie, którzy lubią jego smak - np. dobrego piwa, czy wina i zupełna rezygnacja nie jest ich celem, bo tak naprawdę dlaczego ? Minimalne jego ilości praktycznie nie powodują nic wielkiego. Najważniejsze jest zrozumienie, takie jak nasze, że to jednak niebezpieczna i uzależniająca trucizna i należy się z nią obchodzić ze świadomością i respektem. Nigdy jednak nie zrezygnuję np. z biwaku nad jeziorem, ogniska i piwa. Dlatego nie piję, żeby byc zdrowym i mieć ten komfort.
Ja też lubię piwo, dlatego, stwierdziłam, że będę pić tylko zero. Co ciekawe takie z alkoholem mniej mi smakuje, a stan po jego wypiciu juz w ogóle mi się nie podoba
4 miesiące czysty . Bajka
W większości tego typu mowach nazwijmy to moralizatorskich - zapominacie o jednym... Ważnym powodzie, dla którego ludzie piją, dla którego ludzie do alkoholu wracają... Można to nazwać chorobą, depresją, nie umiejętnością radzenia sobie z życiem na trzeźwo... No i? To ciągle nie zmienia faktu, że alkohol tym ludziom pomaga doraźnie i to jest fakt niezaprzeczalny... Obecnie sam nie piję już dwa lata, ale piłem bardzo dużo przez wiele lat i mam świetne porównanie obu "żyć". To są jak dwa różne wymiary i ja nie mogę powiedzieć, że tamten poprzedni wymiar był gorszy... To było takie życie na ciągłej fali, którego mi teraz trochę niestety brakuje... Bo bez alkoholu nie mam już niestety takiej przebojowości, jaką miałem wtedy... Jestem bardziej nieśmiały w relacjach z ludźmi i znacznie mniej ich poznaję. Ja nie mówię, że to jest uboższe życie, ale jest to inne życie i nie każdy umie zrezygnować z poprzedniego. W tym materiale przestawiasz stan niepicia ze swojej perspektywy, jak Ci jest dobrze itd... Ja tego nie neguję - że jest dobrze, ale są osoby, dla których trzeźwość jest trudna... Bo to jest życie bez wspomagania - jakim jest alkohol i dlatego tak wielu ludzi pije... I dlatego tak trudno jest wielu ludziom z tego zrezygnować - mimo iż jest to igranie z ogniem... To najczęściej jest to śmierć rozłożona w czasie - zupełnie tak samo jak z cukrem... Od tego rzadko się umiera od razu i dominuje myślenie: a co ja się będę martwił o raka, którego będę miał dopiero za 20-30 lat? I często odpowiedź jest taka: ale co sobie pożyję teraz - to moje.