Głowa mi paruje, choć serce mam z kamienia Poranny zjazd po twardych uświadomił mi gdzie Ziemia Siedziałem w samotności, chciałem żeby ktoś posłuchał Ale czulem sie sam w sobie, jak by nikt mi juz nie ufal Nie praw mi morałów, bo przed Bogiem tylko klękam Czuje się jak Syzyf, po raz setny dźwigam ciężar Nie poznasz w życiu związków, pozostaną Ci chemiczne Gdy emocje rozgrzebane masz jak pety w popielniczce Dla mnie to pisanie jest czymś więcej niż muzyka A wypłata warta milion, gdy usłyszy mnie publika Miałem różne cele i kreśliłem je na kartkach I nie obchodziło mnie ile można wygrać w zdrapkach Mama mi radziła, dzięki niej wciąż tu jestem Tylko przy niej się nie czułem jak bym był życiowym testem Choć wracałem sam do domu chciałem liczyć na otuchę To przeważnie co liczyłem, to odciski na mej dupie
Gaśnie światło, wszyscy wyszli, zostaję ja i natłok myśli Na zegarku parę minut po pierwszej Jak znudzi mi się rap, znowu będę pisał wiersze Co mnie moda, piszę o tym, co dotyka Moi ludzie po rozwodach, moi ludzie po odwykach Krótka droga, z porodówki do kostnicy Przyszedłem na świat nagi i odejdę z niczym Wszyscy dookoła chcą wypchać portfele A ja gdzie nie spojrzę widzę marność jak Kohelet Składam się z rozbitych części jak witraż Prędzej się skaleczysz niż ze mną wygrasz Psycholog mi mówił, "Nie jesteś sam na świecie" A że kosztował dwie paki, to co miał powiedzieć? Nikt nie ma gotowej odpowiedzi Gdy umiera nadzieja, rodzą się poeci Nie mów mi jak mam żyć Bo ja dobrze wiem jak i co I nie pomoże mi już nikt Jak nie pomogę sam sobie, sobie, sam sobie, sobie Nie mów mi jak mam żyć Bo ja dobrze wiem jak i co I nie pomoże mi już nikt Jak nie pomogę sam sobie, sobie, sam sobie, sobie Znowu utwierdzam w przekonaniu się, że mało, co jest pewne Brat już nie jest bratem, chociaż wydziargane BSNT Nic poza tym, nic, chociaż drogi takie kręte Ktoś przynosi mamie kwiaty, ktoś wynosi mamie rentę Płynie czas, nie wiem ile mi zostało lat Kilku ludzi już odeszło, ale ciągle żyją w nas Wiele ran i potyczek, ale nic nie stało się Idę tam, wiele dróg, choć tak jeszcze mało wiem, ja Żyje w zgodzie z sobą, przez to może sporo wskóram No i pewnie przez te wersy chcą mnie robić koło pióra Jedni toną w wódzie, drudzy toną w długach Jedni wolą kupić furę, drudzy ją wolą zajumać, ty Przydałaby się tu finezja i polot Tu jak sam se nie weźmiesz to inni ci zabiorą, wiesz Jak porównać geniuszy i amatorkę Jedni stwarzają pozory, drudzy tworzą historię Nie mów mi jak mam żyć Bo ja dobrze wiem jak i co I nie pomoże mi już nikt Jak nie pomogę sam sobie, sobie, sam sobie, sobie Nie mów mi jak mam żyć Bo ja dobrze wiem jak i co I nie pomoże mi już nikt Jak nie pomogę sam sobie, sobie, sam sobie, sobie Za pięć pierwsza nikt nie przyszedł, przykre w kurwę W szafce miałem jakieś prochy, dziś nie usnę Myślę chuj w te znajomości, klnę jak dureń A jak znudzi mi się rap to se znowu przedawkuję Się nie zesraj, masz tu powód, pisz, że beksa Pół branży pierdoli o tym samym, ty mnie skreślasz Żyje w wymyślonym świecie i wiesz gdzieś mam Co mówią o mnie śmiecie, dopóki piszę, chęć mam Żyć, co wieczór po jednej tabletce A jak zapiję ją drinkiem, świat wygląda najpiękniej W hotelowym oknie palę szluga i się trzęsę Wybieram do niej numer, szybko zanim się rozkręcę Albo zanim się rozsypie, ale wiesz W sumie się nie rozkręcę, zanim nie posypiesz I to jest błędne koło, i to jest piękne ponoć Jak patrzysz z boku, ale mnie już trochę mięśnie bolą Ty, powiedz im, niech nie pierdolą już
Głowa mi paruje, choć serce mam z kamienia
Poranny zjazd po twardych uświadomił mi gdzie Ziemia
Siedziałem w samotności, chciałem żeby ktoś posłuchał
Ale czulem sie sam w sobie, jak by nikt mi juz nie ufal
Nie praw mi morałów, bo przed Bogiem tylko klękam
Czuje się jak Syzyf, po raz setny dźwigam ciężar
Nie poznasz w życiu związków, pozostaną Ci chemiczne
Gdy emocje rozgrzebane masz jak pety w popielniczce
Dla mnie to pisanie jest czymś więcej niż muzyka
A wypłata warta milion, gdy usłyszy mnie publika
Miałem różne cele i kreśliłem je na kartkach
I nie obchodziło mnie ile można wygrać w zdrapkach
Mama mi radziła, dzięki niej wciąż tu jestem
Tylko przy niej się nie czułem jak bym był życiowym testem
Choć wracałem sam do domu chciałem liczyć na otuchę
To przeważnie co liczyłem, to odciski na mej dupie
"ciemny pokój, ale już bez discorda"
Gdy umiera nadzieja, rodzą sie poeci! 🔥
Gaśnie światło, wszyscy wyszli, zostaję ja i natłok myśli
Na zegarku parę minut po pierwszej
Jak znudzi mi się rap, znowu będę pisał wiersze
Co mnie moda, piszę o tym, co dotyka
Moi ludzie po rozwodach, moi ludzie po odwykach
Krótka droga, z porodówki do kostnicy
Przyszedłem na świat nagi i odejdę z niczym
Wszyscy dookoła chcą wypchać portfele
A ja gdzie nie spojrzę widzę marność jak Kohelet
Składam się z rozbitych części jak witraż
Prędzej się skaleczysz niż ze mną wygrasz
Psycholog mi mówił, "Nie jesteś sam na świecie"
A że kosztował dwie paki, to co miał powiedzieć?
Nikt nie ma gotowej odpowiedzi
Gdy umiera nadzieja, rodzą się poeci
Nie mów mi jak mam żyć
Bo ja dobrze wiem jak i co
I nie pomoże mi już nikt
Jak nie pomogę sam sobie, sobie, sam sobie, sobie
Nie mów mi jak mam żyć
Bo ja dobrze wiem jak i co
I nie pomoże mi już nikt
Jak nie pomogę sam sobie, sobie, sam sobie, sobie
Znowu utwierdzam w przekonaniu się, że mało, co jest pewne
Brat już nie jest bratem, chociaż wydziargane BSNT
Nic poza tym, nic, chociaż drogi takie kręte
Ktoś przynosi mamie kwiaty, ktoś wynosi mamie rentę
Płynie czas, nie wiem ile mi zostało lat
Kilku ludzi już odeszło, ale ciągle żyją w nas
Wiele ran i potyczek, ale nic nie stało się
Idę tam, wiele dróg, choć tak jeszcze mało wiem, ja
Żyje w zgodzie z sobą, przez to może sporo wskóram
No i pewnie przez te wersy chcą mnie robić koło pióra
Jedni toną w wódzie, drudzy toną w długach
Jedni wolą kupić furę, drudzy ją wolą zajumać, ty
Przydałaby się tu finezja i polot
Tu jak sam se nie weźmiesz to inni ci zabiorą, wiesz
Jak porównać geniuszy i amatorkę
Jedni stwarzają pozory, drudzy tworzą historię
Nie mów mi jak mam żyć
Bo ja dobrze wiem jak i co
I nie pomoże mi już nikt
Jak nie pomogę sam sobie, sobie, sam sobie, sobie
Nie mów mi jak mam żyć
Bo ja dobrze wiem jak i co
I nie pomoże mi już nikt
Jak nie pomogę sam sobie, sobie, sam sobie, sobie
Za pięć pierwsza nikt nie przyszedł, przykre w kurwę
W szafce miałem jakieś prochy, dziś nie usnę
Myślę chuj w te znajomości, klnę jak dureń
A jak znudzi mi się rap to se znowu przedawkuję
Się nie zesraj, masz tu powód, pisz, że beksa
Pół branży pierdoli o tym samym, ty mnie skreślasz
Żyje w wymyślonym świecie i wiesz gdzieś mam
Co mówią o mnie śmiecie, dopóki piszę, chęć mam
Żyć, co wieczór po jednej tabletce
A jak zapiję ją drinkiem, świat wygląda najpiękniej
W hotelowym oknie palę szluga i się trzęsę
Wybieram do niej numer, szybko zanim się rozkręcę
Albo zanim się rozsypie, ale wiesz
W sumie się nie rozkręcę, zanim nie posypiesz
I to jest błędne koło, i to jest piękne ponoć
Jak patrzysz z boku, ale mnie już trochę mięśnie bolą
Ty, powiedz im, niech nie pierdolą już
Świetna robota, chętnie usłyszałbym remake Złamane skrzydło Białas & Deemz z Rehabu
Zajebiste, będzie może remake "Manifest"?
bicik przekozacki
super!
0:43
co ?
🔥🔥🔥
No spoko lecz ja nie widzę pętli w wersie (nie mów mi jak mam żyć )