Akurat obejrzałam ten film 2 dni temu .Dawno nie widziałam tak dobrego filmu i gry aktorskiej.Dodatkowo dużego uroku dodaje sceneria Włoch i ścieżka dźwiękowa. Uwielbiam ❤
Jestem totalnie zakochana w tym filmie. Książka za to mnie wprost odrzuciła. Zgadzam się, że książkowy Elio jest typem na granicy stalkerstwa i obsesji. W filmie jest zakochanym nastolatkiem. Lubię to, że filmowi bohaterowie to trochę buce - dzięki temu są prawdziwi, łatwiej mi w nich uwierzyć. Muzyka i klimat jest cudowny i ciągle ciężko mi uwierzyć że powstał na podstawie tak nudnej, przegadanej i egzaltowanej powieści.
Film do pierwszej połowy mnie nudził, ale potem przyjemnie się rozkręcił. Książka oprócz momentów, które nawet dla mnie były za bardzo GŁĘBOKIE, jest tak jak mówi Czytaczowa, pełna emocji i młodzieńczej miłości, zakazanej w tych czasach. Zakończenie książki rozkleiło mnie 😞
„W naszych dzisiejszych czasach takich [jak Elio] oddaje się pod opiekę”. Mam głęboką nadzieję, że żyję jednak w innych czasach, które pozostawiają odrobinę miejsca na niezagrażającą nikomu inność, emocjonalność i nawet „bycie nieudacznikiem”. Równanie tych „innych” pod dyktando danych czasów już przerabialiśmy i wiadomo jak to się za każdym razem kończyło.
Rozumiem, że film wydał wam się nudny, ale ja pamiętam, że oglądałam go w styczniu i klimat filmu był dla mnie tak ciepły i przyjemny, że kupił mnie od pierwszych minut. Nie próbując tu już za dużo analizować muszę docenić tylko rewelacyjnych aktorów, świetną muzykę i takie małe rzeczy, które ja dostrzegłam dopiero po obejrzeniu wersji z komentarzem aktorów, a które robią robotę, no i zakończenie wciska w fotel. Powiem wprost, że kocham film całym sercem i nie mogłam zaraz po obejrzeniu nie sięgnąć po książkę, która mnie przy pierwszym przeczytaniu niestety rozczarowała. Film wyjął z niej to co najlepsze, miał odwagę pokazać specyficzne sceny w sposób wrażliwy i sensualny, a książka wydawała mi się bardzo chaotyczna, nie mówiąc już o niepotrzebnej historii Elio i Olivera również w przyszłości, Po czasie myślę o książce dużo cieplej i nie ukrywam, że zdarza mi się do niej wracać i uronić kilka łez. Jednak tu przechodzimy do kluczowej kwestii, która zmieniła moje myślenie o niej: anglojęzyczny audiobook, który czyta Armie Hammer (filmowy Oliver) I SZOK, bo to jest dużo, dużo lepsza książka w języku angielskim, pierwszy raz zetknęłam się z taką różnicą między wersjami w różnych językach i jeśli komuś bariera językowa nie przeszkadza to polecam całym sercem sięgać po oryginał. Jeszcze wracając do porównania tych dwóch tekstów kultury to fakt, że filmowy Oliver czyta myśli Elio sprawia, że jeszcze intensywniej odbiera się ich zwyczaj nazywania się imieniem tego drugiego.
Czytaczu jak ja Cię rozumiem.. nie wiem jak to się stało, że dokończyłeś tę książkę. Podziwiam, dobrnęłam do 30 strony i uznałam za taką pseudfilozoficzną. Wepchnęłam na półkę i stoi, strasząc. Za cholerę nie wrócę do tego. Czytaczu, szacunek i podziw za przebrnięcie!
Czytaczowej się bardziej boję - także, żeby jej nie podpaść mówię, że książka lepsza. Ale tak właściwie to chyba najwyżej mniej gówniana. Ale zgadzam się z Czytaczem - że jakby to było w relacji heteroseksualnej to by gościa zgarnęli i wlepili zakaz zbliżania.
Brzoskwinia miała za zadanie służyć, jako przedmiot symboliczny. Według wielu źródeł jest to symbol zmysłowości oraz pociągu seksualnego, stąd ta scena. Przedstawiona jest jako "zakazany owoc", czyli w tym przypadku nawiązanie do zauroczenia Oliwierem. W filmie jest wiele takich nawiązań, przez co wywołuje on masę refleksji i nie da się go w całości ogarnąć po jednym seansie.
Dla mnie najlepsze w filmie były Włochy . Atutem książki było to , że czytałam ją w wersji angielskiej, mogłam dzięki temu potrenować angielski . W tej historii , zarówno filmie i książce przeszkadzają mi kwestie wieku młodszego bohatera i to naprawdę mocno. Pozdrawiam Czytaczów;)
Tak jak czytacz, wolę film i to zdecydowanie. Ale aktor grający Olivera (Armie Hammer, chyba jakoś tak) też mi nie pasił, więc tu się zgadzam z czytaczową. A, i moim zdaniem scena z brzoskwinią była naprawdę spoko ukazaniem tego smutku, w którym grzebał się Elio. Ale to tylko moje odczucie.
Lubię zarówno film, jak i książkę, ale uważam, że opowiadają trochę o innych rzeczach. Film jest definitywnie bardziej powierzchowny i opowiada po prostu o wakacyjnym romansie. Natomiast książka, ze względu na narrację Elio i jego filozoficzne wynurzenia (za którymi jak Czytaczowa nie przepadam, jednak w tej książce nie przeszkadzały mi) jest dużo głębsza, psychologiczna, wchodzi wręcz w podświadomość postaci. A jej zakończenie pokazuje, że to, co wydawało się przelotnym flirtem okazało się uczuciem trwającym przez całe życie. Spłakałam się zarówno na książce jak i na filmie, ale muszę powiedzieć, że większe długofalowe wrażenie wywołała na mnie książka, którą w ciągu tygodnia przeczytałam dwukrotnie. Przykro mi Czytaczu, że masz tak negatywny stosunek do tej powieści, chociaż absolutnie rozumiem wszystkie twoje argumenty. Tym razem jestem #teamCzytaczowa Pozdrawiam was serdecznie ;)
Rok temu obejrzałem ten materiał i nic z tym dalej nie zrobiłem. Dopiero teraz w marcu 2020 po tym gdy przez przypadek na YT przewinął mi się utwór Mystery of Love z tego filmu i gdy przypomniałem sobie, że Czytacz coś z tego nagrywał, postanowiłem film obejrzeć. Na wstępie pragnę przytoczyć cytat z pewnej parodii: Mianowicie "I'm not okay... After seeing food f*cked in such a way". A dzieci w Afryce głodują! A tak na poważnie film moim zdaniem miał dobry koncept, ale nie za dobre wykonanie. Mianowicie czuję, że reżyser kładł nacisk na całe napięcie seksualne całej historii, która towarzyszy nam praktycznie 24/h, co później przeradza się w dziwne kadry skupiające się na tyłeczku naszego seksualnie skonfundowanego młodzieńca oraz miałem wrażenie, że miejsce akcji czyli Włochy podczas lata jest tylko pretekstem do wielu ujęć bez koszulki i w przykrótkich spodenkach. Ja raczej oczekiwałem nacisku na charakter i relację między Oliverem a Elio. Oczywiście dostałem to ale moim zdaniem w zbyt subtelnej postaci i myślę, że wgląd widza w myśli Elio jakimś sposobem mógłby tutaj pomóc. Na moją pochwałę zasługuje ścieżka dźwiękowa, która jest w pewien sposób melancholijna i nostalgiczna i wywołuje u mnie praktycznie takie same uczucia co piosenki z Life is Strange.
Czekałam na odcinek o "Call me by your name". Obejrzałam najpierw film i uznałam, że jest świetny, więc dobrze - zakupię książkę. Książka okazała się o wiele okropniejsza, koniec jakby na siłę pisany, z tym, że Oliver oraz Elio spotykają się kilkadziesiąt, czy kilkanaście lat później, a Elio wciąż pamięta całe to nazywanie się swoim imieniem. Nie uważam, że książka jest zła, ale gorsza od filmu. Co do filmu - Oliver, nie OlivIer.
Opinia jest różna i do tego nie mogę się przyczepić. Komuś spodoba się coś mniej, kogoś coś obrzydzi okej , rozumiem. Jednak z czystym sumieniem mogę powiedzieć że ten film nie jest dla każdego, nie do każdego on dotrze i tyle. Dla kogoś scena z brzoskwinią będzie uchodziła za obleśną, dla innych będzie przepełniona seksem, fascynacją młodego człowieka i poznawaniem siebie w różnych aspektach sytuacji. Uważam że jako gej mam inne spojrzenie na film i niedopowiedziane sceny w nim ujęte. Jak dla mnie pokazuje On walkę, którą toczy każdy młody chłopak borykający się z życiem wśród heteroseksualnych osób ale chcący dojść do poznania swojej strony homoseksualnej. Ostatnie sceny wpływają bardzo na moją jak i moich wielu znajomych psychikę, pokazują zrozumienie ze strony rodziny - niestety dla wielu z nas taki widok i słowa, które padają z ust Ojca Elio nie są dla nas znane. Odnoszę się w całej wypowiedzi do filmu - ponieważ tylko film miałem przyjemność obejrzeć. W moim odczuciu Elio nie jest chamem i nie bawi się uczuciami dziewczyny, pewnie da się to tak odebrać ale tylko na pierwszy rzut oka. Według moich odczuć i doświadczeń chłopak po prostu nie wie jak ma się zachować w sytuacji, próbuje doznań i seksu z obojgiem , chce zrozumieć z kim mu jest lepiej i czego tak naprawdę pragnie. Oglądając ostatnio ten film w gronie znajomych, doświadczyłem różnego punktu widzenia i odbioru sytuacji. Myślę że ktokolwiek chodź trochę znający trudności życia osób homoseksualnych w latach 50,60,70 i wychowujących się w rodzinach wierzących a tym bardziej żydowskich, będzie miał porównywalne odczucia po obejrzeniu tej produkcji - do tych jakie chcieli zawrzeć w nim twórcy.
Zgadzam się z Czytaczem tak bardzo. I nie wiem gdzie niektórzy ludzie widzą tu homofobię. To jak ktoś jest osobą o orientacji homoseksualnej to złego słowa powiedzieć nie można, nawet jeśli krytyka dotyczy zachowania i nie ma nic wspólnego z orientacją, bo od razu "homofobia"? Gdyby Elio zachował się tak wobec kobiety, to Czytacz miałby na jego temat dokładnie takie samo zdanie i wiele osób, które teraz Elia bronią prawdopodobnie również. Nie ma to jak podwójne standardy...
Mnie bardziej przypadła do gustu książka, a film, cóż, przynudzał. Nie czułam się jakoś specjalnie wciągnięta w "akcję". Brakowało tam tych emocji, przemyśleń Elio. No i filmowy Oliver mi się nie podobał :v Ale zgodzę się, że autor mógł sobie darować niektóre rzeczy, jak na przykład oglądanie nawzajem swoich fekaliów ;-;
Super zajebisty odcinek w flimu od książki i film tamte dni tamte noce jest lepszy od książki dla mnie osobiście książka jest obrzydliwa ale to jest tylko moja opinia pozdrawiam was serdecznie czytacze ☺
Serio???? Wy czytaliście tą książkę? Lata 50? Praktyki czy coś tam? Elio przyjmuje studentów? Już nie mówiąc o tym że można się doinformować zanim robicie materiał to niechęć do tej książki która bije tylko dlatego że jest to para homo jest po prostu obrzydliwa. Elio w tym filmie szuka swojej seksualności, szuka siebie i błagam nie porównuj miłości damsko męskie do miłości homo bo pod wieloma względami bardzo się różni. Mógłbym pisać jeszcze tysiące przekładów ale powiem tylko jedno ta recenzja jest paskudna. Gdybyście najpierw NORMALNIE opisali fabułę a potem dopiero własne myśli ( oczywiście w bardziej przyzwooty sposób) ok nie było by problemu a wy po prostu zrobiliście błąd w każdym zdaniu o fabule po czym wyjechaliście milion zdań jaka to obrzydliwa książka. Porażka
Samodzielnego filmu o książce na pewno nie będzie, natomiast nie wykluczamy, że kiedyś tę książkę przeczytamy i omówimy w podsumowaniu miesiąca. Czytaczowa z perspektywy osoby, która lubi "Tamte dni...", a ja z perspektywy osoby, która jest ciekawa, czy da się to jeszcze bardziej spartolić :D
Naprawdę myślicie, że "Call Me By Your Name" to powieść skandaliczna, nieprzyzwoita, obrazoburcza i niesmaczna? Mogę się tylko domyślać, że Vladimir Nabokov, Henry Miller czy Philip Roth to dla Was (zwłaszcza dla Pana) odległe terytorium niedokonanej eksploracji literackiej. Niektórzy noszą jednak w sobie tak silne aspiracje oraz tzw. parcie na szkło, że za wszelką cenę próbują zabrać głos (wybrzmiewający niemal ex cathedra) na tematy, o których nie mają bladego pojęcia. To zmora naszych czasów - grono samozwańczych ekspertów z RUclips'a. Nie mam nic przeciwko konstruktywnej krytyce czy opiniom, z którymi głęboko się nie zgadzam, ale jako odbiorca materiału liczyłbym jednak na to, że twórca internetowego kontentu - nawet, jeśli się nie zna na temacie, który tak usilnie chce podnieść - obdarzy mnie z szacunkiem. Niestety po tym materiale mam zgoła odmienne wrażenie. Całkowity brak przygotowania do tematu. Tutaj nie ma w ogóle mowy o powieści, tutaj nie ma również mowy o filmie. Do tego mieszanie wątków, kompletny brak wiedzy i artystyczno-emocjonalnego "feelingu" oraz jakaś niezdrowa psychoza, w którą popada autor na myśl o jednej czy dwóch scenach. Spójrzcie na recenzje Sfilmowanych lub Tomasza Raczka - klasa sama w sobie i poziom merytoryczny z kosmosu... Późna podstawówka będzie zachwycona, ale dla mnie to był ostatni raz. PS Jestem heteroseksualnym mężczyzną - dla pełnej jasności.
Nie ma mowy o powieści, ponieważ to nie materiał na temat powieści. To luźny film zestawiający film z książką, którego cel jest bardzo prosty: wskazać co wg nas w tym przypadku było lepsze. Na temat samej książki wypowiadamy się w innym filmie. Zmorą dzisiejszych czasów nie jest fakt, że ktoś mówi o książkach, tylko fakt, że nadal stara się to usilnie piętnować, wytykając twórcom/recenzentom braki merytoryczne czy brak szczegółowej analizy krytycznej omawianego utworu. Zmorą jest fakt, iż pomimo marnych statystyk czytelnictwa i ciągłych narzekań, jak to w Polsce się nie czyta, nadal powszechne są podziały na czytelnika lepszego i gorszego. Nadal funkcjonuje krucjata przeciwko tym, dla których książka ma być przede wszystkim rozrywką i jako taką ją traktują. Opowiadamy o książkach w taki sposób, w jaki rozmawia się ze znajomymi. Albo przynajmniej: w jaki sposób my rozmawiamy ze znajomymi. W informacjach o naszym kanale można przeczytać: "Książki to dla nas rozrywka, dlatego tworzymy kanał książkowy, gdzie stawiamy przede wszystkim na zabawę i przyjemność z lektury. Czytamy dla rozrywki, a Ty? " Mówiąc o książkach, skupiamy się na własnych emocjach i doświadczeniach. Nie skupiamy się na tym, czy coś jest obrazoburcze. "Tamte dni, tamte noce" obrywają ode mnie (Żona ma inne zdanie w temacie), ponieważ przedstawiają obsesję nastolatka na punkcie starszego chłopaka, przedstawiając go w roli stalkera. I fakt, że bohater zakłada na siebie bieliznę swojej sympatii (która, notabene, nie ma o tym zielonego pojęcia) i planuje się w niej onanizować, uważam nie za obrazoburcze, a za paskudne. I nie podzielam opinii, jakoby miała to być historia pięknego romansu. Nie, to historia młodego nieudacznika, który nie respektuje granic, co zwłaszcza w dzisiejszym świecie, gdy te granice są notorycznie przekraczane, powinno być piętnowane. Tyle w temacie książki. Co zresztą zostało przedstawione w innym filmie. Wchodzi Pan na kanał, który wszem i wobec podkreśla, że traktuje książki jak rozrywkę i oczekuje analizy krytycznej. I narzeka na brak szacunku. Wystarczy spojrzeć w opis filmów, nagłówek kanału czy informacje o nim. Tam jest wszystko czarno na białym. Nie interesują nas recenzje innych twórców, natomiast Pan ma pełną swobodę do wybierania kanału i twórcy, który mu odpowiada. I warto czytać opisy kanałów. Czasami zdradzają bardzo wiele i nie trzeba tracić czasu na oglądanie :) A odnośnie PS - tak, zawsze warto się usprawiedliwić/bronić mówiąc, że nie jest się LGBT. Akurat my środowisko LGBT, jak i wiele utworów z wątkami LGBT nie tylko tolerujemy, ale i lubimy :)
Uważam, że zdecydowanie fragmenty z Elio nie były obrzydliwe. Wszystkie jego zachowania stalkersko-obsesyjne były elementem jego osoby. Dobrze wkomponowanym. Główną rzecz jaką pamiętam z postaci Elio to wstyd. Przez połowę książki ten wstyd był aż przytłaczający, wstydził się tego co mówił, co czuł, co robił, co myślał. W ogóle bawi mnie trochę, że uważacie Elia za nieudacznika życiowego. A Oliwer niby był człowiekiem sukcesu? Bo wyszedł za mąż za kogoś, kto był dla niego tak ważny, że nawet nie został wspomniany w książce? Może moje wrażenia wynikają z przeczytania książki w innym języku - po włosku.
Jestem za filmem, książki nie czytałam i nie planuję. To, co było w filmie już mnie wystarczająco odrzuciło, a skoro w książce jest tego o wiele więcej i gorzej, to nie będę tracić na nią czasu. W filmie przynajmniej klimat, muzyka i świetne zdjęcia nadrobiły, przez co podsumowałam to sobie jako ''nudny, przygłupi i irytujący, ale przynajmniej ładny film''.
Zgadzam się, mi tak samo podobały się jedynie ładne ujęcia i piękna muzyka. Polubiłam także grę Timothy'ego Chalameta. Ale fabuła... Mnie po prostu film skutecznie obrzydził.
Ależ trafiliście :D Akurat jestem w trakcie czytania "Tamtych dni, tamtych, nocy". I ta książka jest okropna. W każdym calu. Relacja między głównymi bohaterami jest co najmniej toksyczna. Nie mam pojęcia, jak można uważać ją za romantyczną. A ja wprost uwielbiam literaturę z wątkami LGBT, dlatego po tylu zachwytach spodziewałam się czegoś naprawdę przełomowego. Styl pisania autora jest inny, ciekawy. To trzeba przyznać. Natomiast nie na tyle, żeby uratować całą książkę /: Pozostaje mi tylko dociągnąć drugą połowę książki do końca (chociaż męczę ją już od prawie tygodnia!) i zabrać się za film.
Na prawdę, spodziewałem się po was lepszej recenzji. Film ma ok 2 godziny, w którym są na prawdę fajne wątki, screeny i akcje. A wy się podniecacie waloną brzoskwinią‽ Przeżywacie to jak 4 klasisci, którzy właśnie się dowiedzieli jak jest "sześć" po niemiecku... Żal. Widać, że (wasz) film robiony na siłę, tylko dla kasy... A szkoda...
1. To nie jest recenzja. 2. Rozumiem, że gdyby film trwał mniej niż 2 godziny, „recenzja” mogłaby być krótsza? W myśl zasady, im dłuższe „dzieło”, tym dłuższy film o nim? 3. Panie, kasą za ten film już sobie basen wypełniliśmy. I to nie jakimiś tan złotówkami czy marnymi dolarami. Samo ojro, w banknotach po 500, żeby wszystko upchnąć w jednym miejscu.
Widać, że nie zrozumieliscie przekazu tej książki... Według mnie jest to powieść głęboko psychologiczna, a Wy zrobiliście z niej jakis pornograficzny gniot. Bardzo słabiutko Wam to wyszło. No i ile macie lat, żeby się tak podniecać scena z brzoskwinia? Wasza niedojrzałość mnie przygniotła.
Kurcze, wasze recenzje są bardzo nie przykładne.. nie rozumiecie zupełnie tego filmu, a szkoda. Spodziewałam się po was czegoś lepszego, skoro czytacie tyle książek..
@@StrefaCzytacza Moim zdaniem po prostu nie są dopracowane, mało w nich faktów a więcej żartów "hahah gwałt na brzoskwini" kurcze, nie jesteśmy w gimnazjum..
Twierdzisz, że mało w nich faktów - za Tobą jest masa osób, które zjedzą nas, jeśli będziemy zdradzali więcej, niż to zupełnie konieczne. Staramy się tak nakreślać fabułę, żeby w zasadzie niczego nie zdradzać. I tak, nasze filmy, nie tylko recenzje, są pełne żartów, ponieważ opieramy się na emocjach i zgodnie z nimi podchodzimy do oceny. Masz rację, nie jesteśmy w gimnazjum. Jesteśmy na Strefie Czytacza, jednym z bardzo wielu kanałów książkowych dostępnych na RUclips. A to jest nasz poziom i nasze podejście. Można to lubić i oglądać, lub nie lubić i oglądać filmy innych twórców. Swoboda wyboru jest cudowną sprawą :)
Ja miałam podobnie, obejrzałam sobie ranking najlepszych filmów i ten film był na pierwszym miejscu, wszyscy polecali, więc zaproponowałam swojemu narzeczonemu, żebyśmy obejrzeli...szybko pożałowaliśmy, wytrzymaliśmy tylko godzinę filmu i wyłączyliśmy :D zgadzam się z Czytaczem, że gdyby to było o parze heteroseksualnej to każdy by powiedział, że to film o zboczeńcach, a tak to ludzie doszukiwali się jakiś dziwnych metafor, a dla mnie film był po prostu strasznie nudny, dlatego ksiązki nie zamierzam czytać :)
Wiesz ja jestem lesbijką i mam dość podobne zdanie o treści tej książki... w sumie obaj bohaterowie są pier%^ i wymagali by pewnie leczenie zamkniętego... teraz nie wiem czy mam się uznać za homofobkę czy może po prostu oni tacy są...
@@muzyczka514 wiesz, że dokładnie takich samych słów użyłbym w analogicznej, heteroseksualnej sytuacji? Bo to ironia z napalonego faceta, który nie potrafi poradzić sobie z własną chucią...
Nie moge tego sluchac. Dla mnie utyskiwania wszystkich, ktorzy narzekaja na "obrzydliwosc" przedstawionych scen, wskazuja na ich homofobie i obsesyjna dewocje. Na swiecie jest mnostwo roznych upodoban seksualnych i to, ze ktos uwaza je za obrzydliwe, nie oznacza, ze sa z gruntu zle - sa po prostu inne. Zauwazcie, ze w ksiazce nikomu nie dzieje sie krzywda, Oliver nie pomstuje na zachowanie Elio jako gorszace czy oblesne - akceptuje go np. w chwili sytuacji z brzoskwinia. Przestancie oceniac innych swoja miara!
Myślę, że to nie kwestia związku homoseksualnego, a straszliwie toksycznej relacji przedstawionej w książce. To nie jest już tylko pożądanie innej osoby, a tym bardziej miłość. To obsesja. Osobiście przerażały mnie opisy, gdzie Ellio pragnąłby pokazać swoją wyższość nad drugim człowiekiem - potencjalnym partnerem. Nie przemawiało to do mnie w żaden sposób. I nie tłumaczyłabym tego młodzieńczym zauroczeniem. Uwielbiam literaturę z wątkami LGBT, ale "Tamte dni, tamte noce" opisują nie miłość, a chorobę. Książka przedstawia relację, która jest oparta przede wszystkim na pożądaniu samego ciała, jednocześnie uprzedmiotowując drugą osobę.
Jeśli homofobia to fakt, że uważam za obrzydliwe, iż Elio ubiera na siebie bieliznę obcego chłopaka, bez jego wiedzy i zgody, oraz wchodzi mu nago do łóżka, to rozumiem, że według Ciebie homofobią jest również piętnowanie gwałcicieli i brak poszanowania dla tych, którzy molestują? Bo mnie nie przeszkadza homoseksualne uczucie i nic, na co zgadzają się obie strony, o ile każda z nich ma prawo za siebie decydować. Elio przekracza w książce granice. I uważam jego zachowanie za godne pożałowania.
Mysle, ze zachowanie Elio wynika z jego fascynacji, i nie ma w nim nic zlego. Jak napisalem, w ksiazce nikomu nie dzieje sie krzywda i zaden z bohaterow nie czuje urazy ani dyskomfortu z powodu dzialan tego drugiego. Gwalty i molestowanie zas sa z gruntu zle, gdyz wowczas jedna ze stron nie wyraza checi ani zgody, wiec jest to zwykla przemoc. Ja bym absolutnie nie czul sie poszkodowany, gdyby jakas zafascynowana mna dziewczyna np. wachala moje koszule czy wchodzila nago do mojego lozka. Sadze, ze dzialanie Elio oburza wlasnie dlatego, ze jest chlopakiem i postepuje w ten sposob wobec drugiego faceta. Ale znowu - Oliver rowniez ma podobne upodobania, wiec w tym zachowaniu nie ma nic niewlasciwego. Bylobu zas, gdyby to Oliver uznal je za takie. To, ze Czytacz nie chcialby, aby jakis mezczyzna bawil sie jego bielizna, nie oznacza, ze Oliverowi tez sie to nie podobalo!
Mysle, ze nadal kluczem do ocenienia Elio sa reakcje Olivera, a nie nasze wlasne. To Oliver pierwszy chcial dac mu do zrozumienia, ze jest nim zainteresowany, gdy probowal rozmasowac mu bark, i sadze, ze gdyby nakryl Elio na wchodzeniu mu do lozka, pewnie by byl zdumiony, ale w gruncie rzeczy by mu to nie przeszkadzalo. Relacja miedzy nimi od poczatku wlasciwie byla daleka od dwojga totalnie obcych, obojetnych sobie ludzi - istniala miedzy nimi wciaz narastajaca chemia. Wiec owszem, gdyby jakas kompletna nieznajoma wskoczyla do mojego lozka, bylbym oburzony, ale gdyby byla to dziewczyna, ktora by mnie pociagala, i miedzy nami istnialoby pewne napiecie, wtedy z pewnoscia wygladaloby to zupelnie inaczej.
A mnie książka bardzo się podobała. Czytacz chyba zapomniał jak był nastolatkiem. A że uczucia chłopaka dotyczyły innego chłopaka... tu chyba wkradł się chochlik homofobii... brzoskwinia nie miała być śmieszna... czytając tę książkę czułam smak i zapach tej brzoskwini... i o to chodziło. Książka była niewiarygodnie sensualna!
Doskonale pamiętam młodzieńcze fascynacje, tyle że nigdy nie ciągnęło mnie do tego by założyć na siebie majtki mojej sympatii i, za przeproszeniem, zapaskudzić je własną wydzieliną. Który fragment tego filmu sugeruje, że problem dla mnie stanowi fakt, że mowa o miłości homoseksualnej? Dla mnie, co podkreślam w filmie, problem stanowi fakt, że Elio nie baczy na prywatność Olivera i zachowuje się jak napalony zboczeniec :)
Film był piękny. I ten soundtrack. . .
Akurat obejrzałam ten film 2 dni temu .Dawno nie widziałam tak dobrego filmu i gry aktorskiej.Dodatkowo dużego uroku dodaje sceneria Włoch i ścieżka dźwiękowa. Uwielbiam ❤
Jestem totalnie zakochana w tym filmie. Książka za to mnie wprost odrzuciła. Zgadzam się, że książkowy Elio jest typem na granicy stalkerstwa i obsesji. W filmie jest zakochanym nastolatkiem. Lubię to, że filmowi bohaterowie to trochę buce - dzięki temu są prawdziwi, łatwiej mi w nich uwierzyć. Muzyka i klimat jest cudowny i ciągle ciężko mi uwierzyć że powstał na podstawie tak nudnej, przegadanej i egzaltowanej powieści.
Film do pierwszej połowy mnie nudził, ale potem przyjemnie się rozkręcił. Książka oprócz momentów, które nawet dla mnie były za bardzo GŁĘBOKIE, jest tak jak mówi Czytaczowa, pełna emocji i młodzieńczej miłości, zakazanej w tych czasach. Zakończenie książki rozkleiło mnie 😞
Książka fajna, ale film lepszy. Zwłaszcza w kwestii zakończenia, które urywa się w idealnym momencie.
„W naszych dzisiejszych czasach takich [jak Elio] oddaje się pod opiekę”. Mam głęboką nadzieję, że żyję jednak w innych czasach, które pozostawiają odrobinę miejsca na niezagrażającą nikomu inność, emocjonalność i nawet „bycie nieudacznikiem”. Równanie tych „innych” pod dyktando danych czasów już przerabialiśmy i wiadomo jak to się za każdym razem kończyło.
Rozumiem, że film wydał wam się nudny, ale ja pamiętam, że oglądałam go w styczniu i klimat filmu był dla mnie tak ciepły i przyjemny, że kupił mnie od pierwszych minut. Nie próbując tu już za dużo analizować muszę docenić tylko rewelacyjnych aktorów, świetną muzykę i takie małe rzeczy, które ja dostrzegłam dopiero po obejrzeniu wersji z komentarzem aktorów, a które robią robotę, no i zakończenie wciska w fotel. Powiem wprost, że kocham film całym sercem i nie mogłam zaraz po obejrzeniu nie sięgnąć po książkę, która mnie przy pierwszym przeczytaniu niestety rozczarowała. Film wyjął z niej to co najlepsze, miał odwagę pokazać specyficzne sceny w sposób wrażliwy i sensualny, a książka wydawała mi się bardzo chaotyczna, nie mówiąc już o niepotrzebnej historii Elio i Olivera również w przyszłości,
Po czasie myślę o książce dużo cieplej i nie ukrywam, że zdarza mi się do niej wracać i uronić kilka łez. Jednak tu przechodzimy do kluczowej kwestii, która zmieniła moje myślenie o niej: anglojęzyczny audiobook, który czyta Armie Hammer (filmowy Oliver) I SZOK, bo to jest dużo, dużo lepsza książka w języku angielskim, pierwszy raz zetknęłam się z taką różnicą między wersjami w różnych językach i jeśli komuś bariera językowa nie przeszkadza to polecam całym sercem sięgać po oryginał.
Jeszcze wracając do porównania tych dwóch tekstów kultury to fakt, że filmowy Oliver czyta myśli Elio sprawia, że jeszcze intensywniej odbiera się ich zwyczaj nazywania się imieniem tego drugiego.
Czytaczu jak ja Cię rozumiem.. nie wiem jak to się stało, że dokończyłeś tę książkę. Podziwiam, dobrnęłam do 30 strony i uznałam za taką pseudfilozoficzną. Wepchnęłam na półkę i stoi, strasząc. Za cholerę nie wrócę do tego. Czytaczu, szacunek i podziw za przebrnięcie!
Kocham film całym serduszkiem, dla mnie to kwintesencja sztuki! A książkę też chcę przeczytać ❣️
Czytaczowej się bardziej boję - także, żeby jej nie podpaść mówię, że książka lepsza. Ale tak właściwie to chyba najwyżej mniej gówniana.
Ale zgadzam się z Czytaczem - że jakby to było w relacji heteroseksualnej to by gościa zgarnęli i wlepili zakaz zbliżania.
Brzoskwinia miała za zadanie służyć, jako przedmiot symboliczny. Według wielu źródeł jest to symbol zmysłowości oraz pociągu seksualnego, stąd ta scena. Przedstawiona jest jako "zakazany owoc", czyli w tym przypadku nawiązanie do zauroczenia Oliwierem. W filmie jest wiele takich nawiązań, przez co wywołuje on masę refleksji i nie da się go w całości ogarnąć po jednym seansie.
Dla mnie najlepsze w filmie były Włochy . Atutem książki było to , że czytałam ją w wersji angielskiej, mogłam dzięki temu potrenować angielski . W tej historii , zarówno filmie i książce przeszkadzają mi kwestie wieku młodszego bohatera i to naprawdę mocno. Pozdrawiam Czytaczów;)
Zgadzam się z opinią Czytaczowej na temat książki
Tego się nie spodziewałam... 😂🙈
Nigdy się tak nie wyrażam, ale film był zajebisty. MUSZĘ przeczytać książkę
Czytaczu, tak bardzo bulwersuje Ciebie ta książka, że aż namówiłeś mnie na przeczytanie :)
Tak jak czytacz, wolę film i to zdecydowanie. Ale aktor grający Olivera (Armie Hammer, chyba jakoś tak) też mi nie pasił, więc tu się zgadzam z czytaczową.
A, i moim zdaniem scena z brzoskwinią była naprawdę spoko ukazaniem tego smutku, w którym grzebał się Elio. Ale to tylko moje odczucie.
Właśnie przekonaliście mnie na zakup książki. 🔥💪
No nie wierze, właśnie obejrzałam sobie dwa materiały o grze o tron a tu wy z tamte dni tamte noce ❤️ cudowna środa
Jeśli spadnie sprzedaż brzoskwiń, można chyba śmiało oskarżyć o to Czytaczów :D
Obstawiam raczej wzrost sprzedaży wśród panów będących singlami :)
Lubię zarówno film, jak i książkę, ale uważam, że opowiadają trochę o innych rzeczach. Film jest definitywnie bardziej powierzchowny i opowiada po prostu o wakacyjnym romansie. Natomiast książka, ze względu na narrację Elio i jego filozoficzne wynurzenia (za którymi jak Czytaczowa nie przepadam, jednak w tej książce nie przeszkadzały mi) jest dużo głębsza, psychologiczna, wchodzi wręcz w podświadomość postaci. A jej zakończenie pokazuje, że to, co wydawało się przelotnym flirtem okazało się uczuciem trwającym przez całe życie. Spłakałam się zarówno na książce jak i na filmie, ale muszę powiedzieć, że większe długofalowe wrażenie wywołała na mnie książka, którą w ciągu tygodnia przeczytałam dwukrotnie.
Przykro mi Czytaczu, że masz tak negatywny stosunek do tej powieści, chociaż absolutnie rozumiem wszystkie twoje argumenty. Tym razem jestem #teamCzytaczowa
Pozdrawiam was serdecznie ;)
Film jest wspaniały. Książkę czytałam przed filmem i mam takie same odczucia do niej co Czytaczowa
Rok temu obejrzałem ten materiał i nic z tym dalej nie zrobiłem. Dopiero teraz w marcu 2020 po tym gdy przez przypadek na YT przewinął mi się utwór Mystery of Love z tego filmu i gdy przypomniałem sobie, że Czytacz coś z tego nagrywał, postanowiłem film obejrzeć. Na wstępie pragnę przytoczyć cytat z pewnej parodii: Mianowicie "I'm not okay... After seeing food f*cked in such a way". A dzieci w Afryce głodują! A tak na poważnie film moim zdaniem miał dobry koncept, ale nie za dobre wykonanie. Mianowicie czuję, że reżyser kładł nacisk na całe napięcie seksualne całej historii, która towarzyszy nam praktycznie 24/h, co później przeradza się w dziwne kadry skupiające się na tyłeczku naszego seksualnie skonfundowanego młodzieńca oraz miałem wrażenie, że miejsce akcji czyli Włochy podczas lata jest tylko pretekstem do wielu ujęć bez koszulki i w przykrótkich spodenkach. Ja raczej oczekiwałem nacisku na charakter i relację między Oliverem a Elio. Oczywiście dostałem to ale moim zdaniem w zbyt subtelnej postaci i myślę, że wgląd widza w myśli Elio jakimś sposobem mógłby tutaj pomóc. Na moją pochwałę zasługuje ścieżka dźwiękowa, która jest w pewien sposób melancholijna i nostalgiczna i wywołuje u mnie praktycznie takie same uczucia co piosenki z Life is Strange.
Czekałam na odcinek o "Call me by your name". Obejrzałam najpierw film i uznałam, że jest świetny, więc dobrze - zakupię książkę. Książka okazała się o wiele okropniejsza, koniec jakby na siłę pisany, z tym, że Oliver oraz Elio spotykają się kilkadziesiąt, czy kilkanaście lat później, a Elio wciąż pamięta całe to nazywanie się swoim imieniem. Nie uważam, że książka jest zła, ale gorsza od filmu.
Co do filmu - Oliver, nie OlivIer.
jestem zgodna z czytaczową, czytałam i obejrzałam film i jest strasznie nudy a książka jest ciekawa
czytaczowa
podobno będzie 2 część.... czekam na recenzję ;p
Wczoraj skończyłam książkę i dziś miałam w końcu obejrzeć film, a tu taka niespodzianka.
Czytacz swoją niechęcią za każdym razem podkusza mnie żeby przeczytać tę książkę 😂 chyba czas sprawdzić co to za klump :D
Moim zdaniem film był super
Opinia jest różna i do tego nie mogę się przyczepić. Komuś spodoba się coś mniej, kogoś coś obrzydzi okej , rozumiem. Jednak z czystym sumieniem mogę powiedzieć że ten film nie jest dla każdego, nie do każdego on dotrze i tyle. Dla kogoś scena z brzoskwinią będzie uchodziła za obleśną, dla innych będzie przepełniona seksem, fascynacją młodego człowieka i poznawaniem siebie w różnych aspektach sytuacji.
Uważam że jako gej mam inne spojrzenie na film i niedopowiedziane sceny w nim ujęte. Jak dla mnie pokazuje On walkę, którą toczy każdy młody chłopak borykający się z życiem wśród heteroseksualnych osób ale chcący dojść do poznania swojej strony homoseksualnej. Ostatnie sceny wpływają bardzo na moją jak i moich wielu znajomych psychikę, pokazują zrozumienie ze strony rodziny - niestety dla wielu z nas taki widok i słowa, które padają z ust Ojca Elio nie są dla nas znane. Odnoszę się w całej wypowiedzi do filmu - ponieważ tylko film miałem przyjemność obejrzeć. W moim odczuciu Elio nie jest chamem i nie bawi się uczuciami dziewczyny, pewnie da się to tak odebrać ale tylko na pierwszy rzut oka. Według moich odczuć i doświadczeń chłopak po prostu nie wie jak ma się zachować w sytuacji, próbuje doznań i seksu z obojgiem , chce zrozumieć z kim mu jest lepiej i czego tak naprawdę pragnie.
Oglądając ostatnio ten film w gronie znajomych, doświadczyłem różnego punktu widzenia i odbioru sytuacji. Myślę że ktokolwiek chodź trochę znający trudności życia osób homoseksualnych w latach 50,60,70 i wychowujących się w rodzinach wierzących a tym bardziej żydowskich, będzie miał porównywalne odczucia po obejrzeniu tej produkcji - do tych jakie chcieli zawrzeć w nim twórcy.
serce mnie łamie jak dużo ludzi nie podobał się film albo książka eh
Serce ci się łamie bo ktoś nie lubi tego co ty? XD
niewiele merytoryki w tym nagraniu
O jedną brzoskwinię za daleko...
Ja tam zgodzę się z Czytaczową jakoś bardziej wciągnęła mnie książka, a na filmie się bardziej wynudziłem i mało wgl z niego pamiętam.
o plus za liama
Zgadzam się z Czytaczem tak bardzo. I nie wiem gdzie niektórzy ludzie widzą tu homofobię. To jak ktoś jest osobą o orientacji homoseksualnej to złego słowa powiedzieć nie można, nawet jeśli krytyka dotyczy zachowania i nie ma nic wspólnego z orientacją, bo od razu "homofobia"? Gdyby Elio zachował się tak wobec kobiety, to Czytacz miałby na jego temat dokładnie takie samo zdanie i wiele osób, które teraz Elia bronią prawdopodobnie również. Nie ma to jak podwójne standardy...
„Skoczek w boczek z brzoskwinią” ...
Pierwszy raz was oglądam i jesteście świetni! Tylko czytacz taki za bardzo pobudzony i zagłusza partnerkę i jej przerywa trochę słabe to!
CZYTACZU tak samo uważam że ta książka to jest najobrzydliwsza książka ever a film jest taki średni pozdrawiam
Mnie bardziej przypadła do gustu książka, a film, cóż, przynudzał. Nie czułam się jakoś specjalnie wciągnięta w "akcję". Brakowało tam tych emocji, przemyśleń Elio.
No i filmowy Oliver mi się nie podobał :v
Ale zgodzę się, że autor mógł sobie darować niektóre rzeczy, jak na przykład oglądanie nawzajem swoich fekaliów ;-;
Super zajebisty odcinek w flimu od książki i film tamte dni tamte noce jest lepszy od książki dla mnie osobiście książka jest obrzydliwa ale to jest tylko moja opinia pozdrawiam was serdecznie czytacze ☺
mój pierwszy i ostatni obejrzany film na tym kanale.
A zatem witaj i żegnaj zarazem! :)
Papa
Też stąd wypierdalam... Dno i wodorosty
Serio????
Wy czytaliście tą książkę? Lata 50? Praktyki czy coś tam? Elio przyjmuje studentów? Już nie mówiąc o tym że można się doinformować zanim robicie materiał to niechęć do tej książki która bije tylko dlatego że jest to para homo jest po prostu obrzydliwa. Elio w tym filmie szuka swojej seksualności, szuka siebie i błagam nie porównuj miłości damsko męskie do miłości homo bo pod wieloma względami bardzo się różni. Mógłbym pisać jeszcze tysiące przekładów ale powiem tylko jedno ta recenzja jest paskudna. Gdybyście najpierw NORMALNIE opisali fabułę a potem dopiero własne myśli ( oczywiście w bardziej przyzwooty sposób) ok nie było by problemu a wy po prostu zrobiliście błąd w każdym zdaniu o fabule po czym wyjechaliście milion zdań jaka to obrzydliwa książka. Porażka
Możecie powrócić do Harrego Pottera i jego absurdów??
Chyba absurdy się już skończyły
Ja słyszałam z kolei, że książka lepsza, choć sama nie czytałam( opis książki jakoś mnie nie przekonał).
zrecenzujecie "znajdź mnie" sequel "tamtych dni..." ?
Samodzielnego filmu o książce na pewno nie będzie, natomiast nie wykluczamy, że kiedyś tę książkę przeczytamy i omówimy w podsumowaniu miesiąca. Czytaczowa z perspektywy osoby, która lubi "Tamte dni...", a ja z perspektywy osoby, która jest ciekawa, czy da się to jeszcze bardziej spartolić :D
@@StrefaCzytacza TAAAAAAAAAAK! Dzięki za odpowiedź :)
Naprawdę myślicie, że "Call Me By Your Name" to powieść skandaliczna, nieprzyzwoita, obrazoburcza i niesmaczna? Mogę się tylko domyślać, że Vladimir Nabokov, Henry Miller czy Philip Roth to dla Was (zwłaszcza dla Pana) odległe terytorium niedokonanej eksploracji literackiej. Niektórzy noszą jednak w sobie tak silne aspiracje oraz tzw. parcie na szkło, że za wszelką cenę próbują zabrać głos (wybrzmiewający niemal ex cathedra) na tematy, o których nie mają bladego pojęcia. To zmora naszych czasów - grono samozwańczych ekspertów z RUclips'a. Nie mam nic przeciwko konstruktywnej krytyce czy opiniom, z którymi głęboko się nie zgadzam, ale jako odbiorca materiału liczyłbym jednak na to, że twórca internetowego kontentu - nawet, jeśli się nie zna na temacie, który tak usilnie chce podnieść - obdarzy mnie z szacunkiem. Niestety po tym materiale mam zgoła odmienne wrażenie. Całkowity brak przygotowania do tematu. Tutaj nie ma w ogóle mowy o powieści, tutaj nie ma również mowy o filmie. Do tego mieszanie wątków, kompletny brak wiedzy i artystyczno-emocjonalnego "feelingu" oraz jakaś niezdrowa psychoza, w którą popada autor na myśl o jednej czy dwóch scenach. Spójrzcie na recenzje Sfilmowanych lub Tomasza Raczka - klasa sama w sobie i poziom merytoryczny z kosmosu... Późna podstawówka będzie zachwycona, ale dla mnie to był ostatni raz.
PS
Jestem heteroseksualnym mężczyzną - dla pełnej jasności.
Nie ma mowy o powieści, ponieważ to nie materiał na temat powieści. To luźny film zestawiający film z książką, którego cel jest bardzo prosty: wskazać co wg nas w tym przypadku było lepsze. Na temat samej książki wypowiadamy się w innym filmie.
Zmorą dzisiejszych czasów nie jest fakt, że ktoś mówi o książkach, tylko fakt, że nadal stara się to usilnie piętnować, wytykając twórcom/recenzentom braki merytoryczne czy brak szczegółowej analizy krytycznej omawianego utworu. Zmorą jest fakt, iż pomimo marnych statystyk czytelnictwa i ciągłych narzekań, jak to w Polsce się nie czyta, nadal powszechne są podziały na czytelnika lepszego i gorszego. Nadal funkcjonuje krucjata przeciwko tym, dla których książka ma być przede wszystkim rozrywką i jako taką ją traktują. Opowiadamy o książkach w taki sposób, w jaki rozmawia się ze znajomymi. Albo przynajmniej: w jaki sposób my rozmawiamy ze znajomymi.
W informacjach o naszym kanale można przeczytać:
"Książki to dla nas rozrywka, dlatego tworzymy kanał książkowy, gdzie stawiamy przede wszystkim na zabawę i przyjemność z lektury.
Czytamy dla rozrywki, a Ty? "
Mówiąc o książkach, skupiamy się na własnych emocjach i doświadczeniach. Nie skupiamy się na tym, czy coś jest obrazoburcze. "Tamte dni, tamte noce" obrywają ode mnie (Żona ma inne zdanie w temacie), ponieważ przedstawiają obsesję nastolatka na punkcie starszego chłopaka, przedstawiając go w roli stalkera. I fakt, że bohater zakłada na siebie bieliznę swojej sympatii (która, notabene, nie ma o tym zielonego pojęcia) i planuje się w niej onanizować, uważam nie za obrazoburcze, a za paskudne. I nie podzielam opinii, jakoby miała to być historia pięknego romansu. Nie, to historia młodego nieudacznika, który nie respektuje granic, co zwłaszcza w dzisiejszym świecie, gdy te granice są notorycznie przekraczane, powinno być piętnowane. Tyle w temacie książki. Co zresztą zostało przedstawione w innym filmie.
Wchodzi Pan na kanał, który wszem i wobec podkreśla, że traktuje książki jak rozrywkę i oczekuje analizy krytycznej. I narzeka na brak szacunku. Wystarczy spojrzeć w opis filmów, nagłówek kanału czy informacje o nim. Tam jest wszystko czarno na białym.
Nie interesują nas recenzje innych twórców, natomiast Pan ma pełną swobodę do wybierania kanału i twórcy, który mu odpowiada. I warto czytać opisy kanałów. Czasami zdradzają bardzo wiele i nie trzeba tracić czasu na oglądanie :)
A odnośnie PS - tak, zawsze warto się usprawiedliwić/bronić mówiąc, że nie jest się LGBT. Akurat my środowisko LGBT, jak i wiele utworów z wątkami LGBT nie tylko tolerujemy, ale i lubimy :)
Uważam, że zdecydowanie fragmenty z Elio nie były obrzydliwe. Wszystkie jego zachowania stalkersko-obsesyjne były elementem jego osoby. Dobrze wkomponowanym. Główną rzecz jaką pamiętam z postaci Elio to wstyd. Przez połowę książki ten wstyd był aż przytłaczający, wstydził się tego co mówił, co czuł, co robił, co myślał. W ogóle bawi mnie trochę, że uważacie Elia za nieudacznika życiowego. A Oliwer niby był człowiekiem sukcesu? Bo wyszedł za mąż za kogoś, kto był dla niego tak ważny, że nawet nie został wspomniany w książce?
Może moje wrażenia wynikają z przeczytania książki w innym języku - po włosku.
Jestem za filmem, książki nie czytałam i nie planuję. To, co było w filmie już mnie wystarczająco odrzuciło, a skoro w książce jest tego o wiele więcej i gorzej, to nie będę tracić na nią czasu. W filmie przynajmniej klimat, muzyka i świetne zdjęcia nadrobiły, przez co podsumowałam to sobie jako ''nudny, przygłupi i irytujący, ale przynajmniej ładny film''.
Zgadzam się, mi tak samo podobały się jedynie ładne ujęcia i piękna muzyka. Polubiłam także grę Timothy'ego Chalameta. Ale fabuła... Mnie po prostu film skutecznie obrzydził.
Lel. Miałem kupować sobie tę książkę
Ech czytaczu, ty boku no piko nie oglądałeś (uprzedzam lepiej nie oglądać, chyba że chcecie mieć potrzebę przemycia sobie oczu kwasem po seansie).
ale obrzydliwa recenzja, zachowanie podczas recezji jest tak zalosne ze nie da sie tego ogladac...
Ależ trafiliście :D
Akurat jestem w trakcie czytania "Tamtych dni, tamtych, nocy". I ta książka jest okropna. W każdym calu. Relacja między głównymi bohaterami jest co najmniej toksyczna. Nie mam pojęcia, jak można uważać ją za romantyczną. A ja wprost uwielbiam literaturę z wątkami LGBT, dlatego po tylu zachwytach spodziewałam się czegoś naprawdę przełomowego. Styl pisania autora jest inny, ciekawy. To trzeba przyznać. Natomiast nie na tyle, żeby uratować całą książkę /:
Pozostaje mi tylko dociągnąć drugą połowę książki do końca (chociaż męczę ją już od prawie tygodnia!) i zabrać się za film.
Na prawdę, spodziewałem się po was lepszej recenzji. Film ma ok 2 godziny, w którym są na prawdę fajne wątki, screeny i akcje. A wy się podniecacie waloną brzoskwinią‽ Przeżywacie to jak 4 klasisci, którzy właśnie się dowiedzieli jak jest "sześć" po niemiecku... Żal. Widać, że (wasz) film robiony na siłę, tylko dla kasy... A szkoda...
1. To nie jest recenzja. 2. Rozumiem, że gdyby film trwał mniej niż 2 godziny, „recenzja” mogłaby być krótsza? W myśl zasady, im dłuższe „dzieło”, tym dłuższy film o nim? 3. Panie, kasą za ten film już sobie basen wypełniliśmy. I to nie jakimiś tan złotówkami czy marnymi dolarami. Samo ojro, w banknotach po 500, żeby wszystko upchnąć w jednym miejscu.
@@StrefaCzytacza jesteś chłopie prostakiem. I tyle. Od lubione.
Widać, że nie zrozumieliscie przekazu tej książki... Według mnie jest to powieść głęboko psychologiczna, a Wy zrobiliście z niej jakis pornograficzny gniot. Bardzo słabiutko Wam to wyszło. No i ile macie lat, żeby się tak podniecać scena z brzoskwinia? Wasza niedojrzałość mnie przygniotła.
Kurcze, wasze recenzje są bardzo nie przykładne.. nie rozumiecie zupełnie tego filmu, a szkoda.
Spodziewałam się po was czegoś lepszego, skoro czytacie tyle książek..
Nasze recenzje nie mają być przykładne tylko szczere :)
@@StrefaCzytacza
Moim zdaniem po prostu nie są dopracowane, mało w nich faktów a więcej żartów "hahah gwałt na brzoskwini" kurcze, nie jesteśmy w gimnazjum..
Twierdzisz, że mało w nich faktów - za Tobą jest masa osób, które zjedzą nas, jeśli będziemy zdradzali więcej, niż to zupełnie konieczne. Staramy się tak nakreślać fabułę, żeby w zasadzie niczego nie zdradzać. I tak, nasze filmy, nie tylko recenzje, są pełne żartów, ponieważ opieramy się na emocjach i zgodnie z nimi podchodzimy do oceny. Masz rację, nie jesteśmy w gimnazjum. Jesteśmy na Strefie Czytacza, jednym z bardzo wielu kanałów książkowych dostępnych na RUclips. A to jest nasz poziom i nasze podejście. Można to lubić i oglądać, lub nie lubić i oglądać filmy innych twórców. Swoboda wyboru jest cudowną sprawą :)
utożsamiam się z Czytaczem, ale jednak jak dla mnie i film, i książka równie odrzucające :D
Jak mało czytacz wie o gejach...choć to nie dziwi.
Ja miałam podobnie, obejrzałam sobie ranking najlepszych filmów i ten film był na pierwszym miejscu, wszyscy polecali, więc zaproponowałam swojemu narzeczonemu, żebyśmy obejrzeli...szybko pożałowaliśmy, wytrzymaliśmy tylko godzinę filmu i wyłączyliśmy :D zgadzam się z Czytaczem, że gdyby to było o parze heteroseksualnej to każdy by powiedział, że to film o zboczeńcach, a tak to ludzie doszukiwali się jakiś dziwnych metafor, a dla mnie film był po prostu strasznie nudny, dlatego ksiązki nie zamierzam czytać :)
Bardzo homofobiczne treści...
Bardzo ciekawi nas podstawa do takiego stwierdzenia :)
Wiesz ja jestem lesbijką i mam dość podobne zdanie o treści tej książki... w sumie obaj bohaterowie są pier%^ i wymagali by pewnie leczenie zamkniętego...
teraz nie wiem czy mam się uznać za homofobkę czy może po prostu oni tacy są...
„Czlonusiek bije mu mocniej...” i tym podobne cytaty
@@muzyczka514 wiesz, że dokładnie takich samych słów użyłbym w analogicznej, heteroseksualnej sytuacji? Bo to ironia z napalonego faceta, który nie potrafi poradzić sobie z własną chucią...
@@muzyczka514 Jesteś przewrażliwiona
Pierwsza
ktoś inny Nie
Nie moge tego sluchac. Dla mnie utyskiwania wszystkich, ktorzy narzekaja na "obrzydliwosc" przedstawionych scen, wskazuja na ich homofobie i obsesyjna dewocje. Na swiecie jest mnostwo roznych upodoban seksualnych i to, ze ktos uwaza je za obrzydliwe, nie oznacza, ze sa z gruntu zle - sa po prostu inne. Zauwazcie, ze w ksiazce nikomu nie dzieje sie krzywda, Oliver nie pomstuje na zachowanie Elio jako gorszace czy oblesne - akceptuje go np. w chwili sytuacji z brzoskwinia.
Przestancie oceniac innych swoja miara!
Myślę, że to nie kwestia związku homoseksualnego, a straszliwie toksycznej relacji przedstawionej w książce. To nie jest już tylko pożądanie innej osoby, a tym bardziej miłość. To obsesja. Osobiście przerażały mnie opisy, gdzie Ellio pragnąłby pokazać swoją wyższość nad drugim człowiekiem - potencjalnym partnerem. Nie przemawiało to do mnie w żaden sposób. I nie tłumaczyłabym tego młodzieńczym zauroczeniem.
Uwielbiam literaturę z wątkami LGBT, ale "Tamte dni, tamte noce" opisują nie miłość, a chorobę. Książka przedstawia relację, która jest oparta przede wszystkim na pożądaniu samego ciała, jednocześnie uprzedmiotowując drugą osobę.
Jeśli homofobia to fakt, że uważam za obrzydliwe, iż Elio ubiera na siebie bieliznę obcego chłopaka, bez jego wiedzy i zgody, oraz wchodzi mu nago do łóżka, to rozumiem, że według Ciebie homofobią jest również piętnowanie gwałcicieli i brak poszanowania dla tych, którzy molestują? Bo mnie nie przeszkadza homoseksualne uczucie i nic, na co zgadzają się obie strony, o ile każda z nich ma prawo za siebie decydować. Elio przekracza w książce granice. I uważam jego zachowanie za godne pożałowania.
Mysle, ze zachowanie Elio wynika z jego fascynacji, i nie ma w nim nic zlego. Jak napisalem, w ksiazce nikomu nie dzieje sie krzywda i zaden z bohaterow nie czuje urazy ani dyskomfortu z powodu dzialan tego drugiego. Gwalty i molestowanie zas sa z gruntu zle, gdyz wowczas jedna ze stron nie wyraza checi ani zgody, wiec jest to zwykla przemoc.
Ja bym absolutnie nie czul sie poszkodowany, gdyby jakas zafascynowana mna dziewczyna np. wachala moje koszule czy wchodzila nago do mojego lozka. Sadze, ze dzialanie Elio oburza wlasnie dlatego, ze jest chlopakiem i postepuje w ten sposob wobec drugiego faceta. Ale znowu - Oliver rowniez ma podobne upodobania, wiec w tym zachowaniu nie ma nic niewlasciwego. Bylobu zas, gdyby to Oliver uznal je za takie. To, ze Czytacz nie chcialby, aby jakis mezczyzna bawil sie jego bielizna, nie oznacza, ze Oliverowi tez sie to nie podobalo!
Mysle, ze nadal kluczem do ocenienia Elio sa reakcje Olivera, a nie nasze wlasne. To Oliver pierwszy chcial dac mu do zrozumienia, ze jest nim zainteresowany, gdy probowal rozmasowac mu bark, i sadze, ze gdyby nakryl Elio na wchodzeniu mu do lozka, pewnie by byl zdumiony, ale w gruncie rzeczy by mu to nie przeszkadzalo. Relacja miedzy nimi od poczatku wlasciwie byla daleka od dwojga totalnie obcych, obojetnych sobie ludzi - istniala miedzy nimi wciaz narastajaca chemia. Wiec owszem, gdyby jakas kompletna nieznajoma wskoczyla do mojego lozka, bylbym oburzony, ale gdyby byla to dziewczyna, ktora by mnie pociagala, i miedzy nami istnialoby pewne napiecie, wtedy z pewnoscia wygladaloby to zupelnie inaczej.
Obejrzałam dwa razy i dalej nie mam pojęcia gdzieś ty się tu homofobii doszukał xd
A mnie książka bardzo się podobała. Czytacz chyba zapomniał jak był nastolatkiem. A że uczucia chłopaka dotyczyły innego chłopaka... tu chyba wkradł się chochlik homofobii... brzoskwinia nie miała być śmieszna... czytając tę książkę czułam smak i zapach tej brzoskwini... i o to chodziło. Książka była niewiarygodnie sensualna!
Doskonale pamiętam młodzieńcze fascynacje, tyle że nigdy nie ciągnęło mnie do tego by założyć na siebie majtki mojej sympatii i, za przeproszeniem, zapaskudzić je własną wydzieliną. Który fragment tego filmu sugeruje, że problem dla mnie stanowi fakt, że mowa o miłości homoseksualnej? Dla mnie, co podkreślam w filmie, problem stanowi fakt, że Elio nie baczy na prywatność Olivera i zachowuje się jak napalony zboczeniec :)
Gdzie tu homofobia?
sam jesteś straszny gościu elo
Ha! Nawet pojęcia nie masz, jak bardzo jestem straszny! :D