Lepkość powietrza jaką "odczuwa" poruszający się w nim objekt zmienia się nieliniowo z jego prędkością i wyznacza prędkość maksymalną (pocisku). Tak więc nie da się jej przekroczyć nawet gdy pocisk zostanie wystrzelony zwiększonym ładunkiem. Proszę zauważyć że gazy prochowe też nie mogą rozprężać się z prędkością większą niż prędkość dźwięku. Obecna "standardowa" długość lufy odpowiada "optymalnym" pod względem koszt/efekt warunkom wystrzału. Dodatkowo, destrukcyjne siły tarcia pocisku w lufie też wzrastają z prędkością pocisku ... nawet do czwartej potęgi jego prędkości. To jest prosta fizyka ... której mimo licznych prób ... nie daje się oszukać.
Gazy prochowe, a raczej kordytowe i inne nowoczesne MOGĄ i ROZPRĘŻAJĄ się z prędkością kilkakrotnie większą niż prędkość dźwięku. Bo niby jakim cudem współczesna broń bez trudu wystrzeliwuje pociski z prędkością nawet 1 500 metrów na sekundę, hę? Coś ci się, panie Michale pomyliło z prędkością światła... Na marginesie: z tego co wiem najszybciej spala się heksogen - z prędkością nawet kilkanaście tysięcy metrów na sekundę. Zwiększa przy tym objętość kilkadziesiąt razy, czujesz bluesa? Wiesz jaką to może dać prędkość wylotową gdyby mieć taką lufę która nie rozleciałaby się w drebiezgi przy pierwszym wystrzale? Popatrz na mój post powyżej. Tam masz mój punkt widzenia i odpowiedź na pytanie: dlaczego nie będziemy strzelać na dystanse 50+ kilosków. Do tego czysty heksogen jest wściekle niebezpieczny i wściekle drogi...
@@andrzej3511 Heksogen jest materiałem kruszącym, a nie miotającym. Różnica właśnie w szybkości rozkładu materiału wybuchowego. Dla materiałów miotających ta szybkość jest mniejsza niż dźwięku w owym materiale, to t.zw. deflagracja. W materiale kruszącym owa szybkość jest większa niż szybkość dźwięku w tymże materiale, to detonacja. Detonacji nie wytrzyma żadna lufa, rozerwie ją na kawałki. Zdaje mi się, że kiedyś czytałem o prochach opartych na heksogenie, ale z dodatkiem znacznie spowalniającym jego rozkład, do poziomu deflagracji właśnie.
@andrzej3511 gaz nie może "rozprężać" się szybciej niż prędkość wynikająca z energii kinetycznej jego molekuł. Ta kolei jest pochodną temperatury gazu będącej wynikiem przekształcenia (spalenia) energii chemicznej materiału wybuchowego. W lufie pocisk jest "pchany" przez gaz.
@@MichaelT_123 A co z prędkością tych molekuł rozpędzających rakiety i pojazdy kosmiczne do prędkości ponad 11 000 METRÓW NA SEKUNDĘ? Co je odpycha? Przypomnę, że prędkość dźwięku to zaledwie 333 METRY na sekundę. I co jest źródłem hałasu silnika rakietowego o wartości nawet 180 dB? Nie gwałtownie wyhamowywane w atmosferze cząsteczki spalin przypadkiem - z prędkości hipersonicznych do poddźwiękowych? Bądź mężczyzną i przyznaj się do błędu a nie buduj jakichś karkołomnych bzdur w opozycji do oczywistych faktów. Mnie w głowie nie zamącisz hasłami o pochodnych, o molekułach, energii kinetycznej. Mam to w małym palcu. Z trzeciej zasady dynamiki Newtona wynika wprost, że gazy odrzutowe MUSZĄ poruszać się szybciej niż napędzany pojazd (lub przedmiot). Czyż nie?
Na razie zawiesili mają jeszcze L/55 155mm kombinują NA mspo było takie malutkie stanowisko ojciec i syn albo Eurosatory przepraszam nie pamiętam dotyczyło to powłok przewodu lufy jak ktoś mądry zwrócił uwagę i dofinansował to współczesne stopy metali jak chrom czy ine za kilka lat będą przeżytkiem jeżeli ich przedstawione pomysły okaża się rzeczywiste to by była rewolucja w artylerii lufowej wiem artyleria rakietowa .pociski 155mm dalekiego zasięgu kosztem mocy głowicy czy wagi trotylu leca na 80 kilometrów ale gdyby chemicy naukowe instytuty opracowały lufę o możliwości np 12000 strzałów to większy ładunek miotający wydłużałby zasięg myśle że do końca dekady coś odświeży artylerię lufową zresztą psedoeksperci co rusz czołgom tez wieszcza koniec a ja myśle że spokojnie jeszcze z aktywnymi systemami będa nam towarzyszyć co najmniej 4 dekady
Wydaje mi się, że jest sposób (chyba nie wykorzystywany, może jedynie w moździerzach) na zwiększenie szybkości wylotowej pocisku, bez ingerencji w budowę armaty , zachodzi jedynie konieczność zwiększenia wytrzymałości lufy w odcinku "wylotowym", gdzie zazwyczaj jest ona słabsza. Ingerencja dotyczyła by samego naboju, a ściśle rzecz biorąc ładunku miotającego. Normalnie ładunek ten spala się na dnie lufy, a powstałe gazy muszą dotrzeć do co raz dalszego pocisku tracąc po drodze w skutek tarcia o ścianki lufy część swej energii. Mój pomysł wygląda następująco: Ładunek miotający w postaci jednej bryły z licznymi kanalikami wzdłużnymi, dla odpowiedniego rozwinięcia powierzchni spalania. Kanaliki te nie dochodzą do czoła ładunku, kończą się w odpowiedniej od niego odległości. Dzięki temu wypływające z nich gazy dopychają ładunek do dna pocisku i on w rezultacie za pociskiem w lufie podąża, tym samym tuż za pociskiem generowane są gazy i tam jest ich największa ciśnienie.
Przedłużające się spalanie ładunku miotającego nic nie zmieni poza czasem spalania. Energia do czasu opuszczenia lufy pozostaje bez zmian, tarcie też. Nie bardzo widzę tu jakieś zalety.
@@SierotaLobzygano Może niedokładnie wyjaśniłem? Nie chodzi o czas spalania (ten powinien być prawie równy czasowi wędrówki pocisku przez lufę), a o miejsce spalania. Jak byś zrobił odpowiednie pomiary i narysował wykres ciśnienia gazów wzdłuż przewodu lufy w momencie, gdy pocisk już znaczną jej długość pokonał, to byś widział, że największe ich ciśnienie jest tam gdzie spala się ładunek, a im dalej tym mniejsze. W klasycznym rozwiązaniu to najwyższe jest w "dennej" części lufy, a tuż za pociskiem już mniejsze i to ono napędza pocisk. W "moim" rozwiązaniu najwyższe ciśnienie gazów będzie cały czas tuż za pociskiem.
dzieki
Kupujemy 40❤❤❤
Lepkość powietrza jaką "odczuwa" poruszający się w nim objekt zmienia się nieliniowo z jego prędkością i wyznacza prędkość maksymalną (pocisku). Tak więc nie da się jej przekroczyć nawet gdy pocisk zostanie wystrzelony zwiększonym ładunkiem. Proszę zauważyć że gazy prochowe też nie mogą rozprężać się z prędkością większą niż prędkość dźwięku.
Obecna "standardowa" długość lufy odpowiada "optymalnym" pod względem koszt/efekt warunkom wystrzału.
Dodatkowo, destrukcyjne siły tarcia pocisku w lufie też wzrastają z prędkością pocisku ... nawet do czwartej potęgi jego prędkości.
To jest prosta fizyka ... której mimo licznych prób ... nie daje się oszukać.
Odsyłam do mego pomysłu opisanego wyżej. Twój wpis jest doskonałym wytłumaczeniem mojej idei.
Gazy prochowe, a raczej kordytowe i inne nowoczesne MOGĄ i ROZPRĘŻAJĄ się z prędkością kilkakrotnie większą niż prędkość dźwięku. Bo niby jakim cudem współczesna broń bez trudu wystrzeliwuje pociski z prędkością nawet 1 500 metrów na sekundę, hę? Coś ci się, panie Michale pomyliło z prędkością światła...
Na marginesie: z tego co wiem najszybciej spala się heksogen - z prędkością nawet kilkanaście tysięcy metrów na sekundę. Zwiększa przy tym objętość kilkadziesiąt razy, czujesz bluesa? Wiesz jaką to może dać prędkość wylotową gdyby mieć taką lufę która nie rozleciałaby się w drebiezgi przy pierwszym wystrzale?
Popatrz na mój post powyżej. Tam masz mój punkt widzenia i odpowiedź na pytanie: dlaczego nie będziemy strzelać na dystanse 50+ kilosków.
Do tego czysty heksogen jest wściekle niebezpieczny i wściekle drogi...
@@andrzej3511 Heksogen jest materiałem kruszącym, a nie miotającym. Różnica właśnie w szybkości rozkładu materiału wybuchowego. Dla materiałów miotających ta szybkość jest mniejsza niż dźwięku w owym materiale, to t.zw. deflagracja. W materiale kruszącym owa szybkość jest większa niż szybkość dźwięku w tymże materiale, to detonacja. Detonacji nie wytrzyma żadna lufa, rozerwie ją na kawałki. Zdaje mi się, że kiedyś czytałem o prochach opartych na heksogenie, ale z dodatkiem znacznie spowalniającym jego rozkład, do poziomu deflagracji właśnie.
@andrzej3511 gaz nie może "rozprężać" się szybciej niż prędkość wynikająca z energii kinetycznej jego molekuł. Ta kolei jest pochodną temperatury gazu będącej wynikiem przekształcenia (spalenia) energii chemicznej materiału wybuchowego.
W lufie pocisk jest "pchany" przez gaz.
@@MichaelT_123 A co z prędkością tych molekuł rozpędzających rakiety i pojazdy kosmiczne do prędkości ponad 11 000 METRÓW NA SEKUNDĘ? Co je odpycha?
Przypomnę, że prędkość dźwięku to zaledwie 333 METRY na sekundę.
I co jest źródłem hałasu silnika rakietowego o wartości nawet 180 dB? Nie gwałtownie wyhamowywane w atmosferze cząsteczki spalin przypadkiem - z prędkości hipersonicznych do poddźwiękowych?
Bądź mężczyzną i przyznaj się do błędu a nie buduj jakichś karkołomnych bzdur w opozycji do oczywistych faktów. Mnie w głowie nie zamącisz hasłami o pochodnych, o molekułach, energii kinetycznej. Mam to w małym palcu.
Z trzeciej zasady dynamiki Newtona wynika wprost, że gazy odrzutowe MUSZĄ poruszać się szybciej niż napędzany pojazd (lub przedmiot). Czyż nie?
Na razie zawiesili mają jeszcze L/55 155mm kombinują NA mspo było takie malutkie stanowisko ojciec i syn albo Eurosatory przepraszam nie pamiętam dotyczyło to powłok przewodu lufy jak ktoś mądry zwrócił uwagę i dofinansował to współczesne stopy metali jak chrom czy ine za kilka lat będą przeżytkiem jeżeli ich przedstawione pomysły okaża się rzeczywiste to by była rewolucja w artylerii lufowej wiem artyleria rakietowa .pociski 155mm dalekiego zasięgu kosztem mocy głowicy czy wagi trotylu leca na 80 kilometrów ale gdyby chemicy naukowe instytuty opracowały lufę o możliwości np 12000 strzałów to większy ładunek miotający wydłużałby zasięg myśle że do końca dekady coś odświeży artylerię lufową zresztą psedoeksperci co rusz czołgom tez wieszcza koniec a ja myśle że spokojnie jeszcze z aktywnymi systemami będa nam towarzyszyć co najmniej 4 dekady
Wydaje mi się, że jest sposób (chyba nie wykorzystywany, może jedynie w moździerzach) na zwiększenie szybkości wylotowej pocisku, bez ingerencji w budowę armaty , zachodzi jedynie konieczność zwiększenia wytrzymałości lufy w odcinku "wylotowym", gdzie zazwyczaj jest ona słabsza. Ingerencja dotyczyła by samego naboju, a ściśle rzecz biorąc ładunku miotającego. Normalnie ładunek ten spala się na dnie lufy, a powstałe gazy muszą dotrzeć do co raz dalszego pocisku tracąc po drodze w skutek tarcia o ścianki lufy część swej energii. Mój pomysł wygląda następująco: Ładunek miotający w postaci jednej bryły z licznymi kanalikami wzdłużnymi, dla odpowiedniego rozwinięcia powierzchni spalania. Kanaliki te nie dochodzą do czoła ładunku, kończą się w odpowiedniej od niego odległości. Dzięki temu wypływające z nich gazy dopychają ładunek do dna pocisku i on w rezultacie za pociskiem w lufie podąża, tym samym tuż za pociskiem generowane są gazy i tam jest ich największa ciśnienie.
Przedłużające się spalanie ładunku miotającego nic nie zmieni poza czasem spalania. Energia do czasu opuszczenia lufy pozostaje bez zmian, tarcie też. Nie bardzo widzę tu jakieś zalety.
@@SierotaLobzygano Może niedokładnie wyjaśniłem? Nie chodzi o czas spalania (ten powinien być prawie równy czasowi wędrówki pocisku przez lufę), a o miejsce spalania. Jak byś zrobił odpowiednie pomiary i narysował wykres ciśnienia gazów wzdłuż przewodu lufy w momencie, gdy pocisk już znaczną jej długość pokonał, to byś widział, że największe ich ciśnienie jest tam gdzie spala się ładunek, a im dalej tym mniejsze. W klasycznym rozwiązaniu to najwyższe jest w "dennej" części lufy, a tuż za pociskiem już mniejsze i to ono napędza pocisk. W "moim" rozwiązaniu najwyższe ciśnienie gazów będzie cały czas tuż za pociskiem.
Super ogólnie, bez szczegółów, doprawione "zdrowym rozsądkiem" , który może być zwykłą gdybaniną. Zmarnowany czas.
Pytanie kto pierwszy dopracuje lufę Amerykanie, Niemcy czy Koreańczycy