U mych dziadków z 40 lat temu jak było świniobicie, to byłą świeżonka. Babcia skrawała wszystkie części mięsa tłustego na pewno było podgardle, boczek, nereczki, wątróbka i inne części mięsa. Wszystko było wrzucane do głębokiej brytfanki takiej jak kaczkę się robi na święta. Przed wrzuceniem i pokrojeniem mięsa babcia części kładła na chwilę na westwalce, żeby ściąć mięso lub je zamknąć, choć sam nie wiem dlaczego...:) kroiła i wrzucała do tej brytfanki. Kiedy zaczął się robić odparowany z wody tłuszcz wrzucała dużą ilość cebuli dość grubo pociętej w księżyce przyprawiała to wszystko solą, pieprzem dopiero co ubitym i dodawała majeranek. Na koniec dodawała wątróbkę. Podawała z pajdą chleba i ogórkiem kiszonym, do tego jakieś pikle i cała masa warzyw w occie. Dla dorosłych zimna wódeczka, piwo które się chłodziło w głębokiej studni i wino z białej porzeczki dla kobiet lub kto tam chciał. Podawała jeszcze zakwas chlebowy. Świniobicie było zawsze dużym wydarzeniem zjeżdżała się cała rodzina, nieraz były bite dwie świnki... Drugim daniem tego dnia były gołąbki, ale takie malutkie jak pół dzisiejszych układane na blaszce i zapiekane w kaflowym piekarniku z dużą ilością masła, Boże jakie one były pyszne! Jedne były z ryżem inne z kaszą i skwareczkami. Rzeźnik robił pasztety, kaszankę, salcesony, kiełbasy wędzone i kiełbasę białą, krakowską której smak jest do dziś w mej pamięci, boczki, szynki i coś co mi najbardziej smakowało równie dobrze jak świeżonka to była głowizna w słoikach-PALCE LIZAĆ! Robili jeszcze słoikówkę, taka kiełbasa w słoiku i smalec w słoikach. Ziemniaki z parnika się jadło z masełkiem lub białym serem i piło się zimne mleko schłodzone w rzeczonej wcześnie studni. Ciocia robiła na bazie mleka i jajek lody, chłodziła je całą noc i z rana jedliśmy śmietankowe lody o smaku dzieciństwa. Każdy z synów dostawał wyprawkę do domu i był szczęśliwy z udanego weekedu na wsi u dziadków, rodzina się integrowała, spanie na sianie... To chwile, których się nie zapomina choć wtedy wydawało się, że to jakby za karę się przyjeżdżało, a to były chwilę za którymi człowiek tęskni w dobie tego zalatania....
Najlepsza świeżonka była na świniobiciu przed świętami w mroźne dni. Po zabiciu i rozbiorze przychodziła teściowa z miską i rzeźnik odkrawał po kawałku tu i tam. Zanim dokończyliśmy robotę na mrozie i weszliśmy pod dach domu to mięsko, ziemniaczki z cebulką i dodatki jak kiszone ogórki, musztarda itp czekało już na nas. Oczywiście buteleczka też. To gorące żarcie po przemarznięciu i flaszeczka - nie zapomniane wrażenia do dziś. Rzeźnik jest już na emeryturze, szwagier nie hoduje świń, tylko wspomnienia.
Nie wiem skąd pochodzisz Karina R, ale na Podlasiu świń nie hoduje się ze względu głównie na AFRYKAŃSKI POMÓR ŚWIŃ, a nie jak piszesz, że PANY się z nich porobili.
U mnie w rodzinnym domu też do każdego "swiniobicia" nieodłącznym elementem była swiezynka. Tyle że od małego pamiętam duża ilość cebuli i wątrobę której nigdy nie lubiłem. Ale prawdziwy smak mojej rodzinnej świeży ki był na drugi dzień jak zrobił się smalec z mięsem i cebula.
Teraz to jakieś wykolejone czasy nastaly! Nawet świni nie można na podwórku zabic, którą wcześniej sie wyhodowało. Do czego to zmierza... dobrze, ze sa miejsca gdzie ma się gdzieś durnote i tradycja ma pierwszeństwo... swietna robota... pozdrawiam
Dobrze, że nie można na podwórku bić świni. Jeden potrafi zabić szybko i bezboleśnie, a ja pamiętam, jak moi sąsiedzi bili świnie. Mordowali te biedne zwierzęta pół dnia! Nie umieli! Świnka kwiczała rozpaczliwie dogorywając powoli w męczarniach. Straszne to było 😒😮💨
Pamiętam z dzieciństwa świniobicia u wujka Władka na wsi w poniemieckiej ubojni. Świeżynka była obowiązkowym punktem programu. Nie da się zapomnieć, ani z niczym obecnym porównać tamtego smaku i wspaniałego aromatu jaki nadlatywał z poniemieckiej kuchni kaflowej. Słoików mama nie robiła, bo nic nie zostawało.
Ostanie świniobicie u mnie w domu było ok. 8 lat temu kiedy jeszcze ojciec hodował świnki. Po uboju zawsze mama robiła świeżonkę z podgardla i POTĘŻNĄ ilością cebuli. Czasami zamiast tego była robiona sama wątroba z cebula (no chyba, że trzeba było do kaszanki :) ) Wtedy jeszcze byłem niepełnoletni i nie siedziałem z mężczyznami przy stole po śwniobiciu ;). Ale załapałem się na jedno u dziadka piękne świniobicie, że i świeżonki i %%%%%%% człowiek spróbował. :D
Zawsze przy świniobiciu sie Swieżonkę robiło,ze świeżo ubitej jeszcze ciepłej świnki..Mama wkrajała różne skrawki mięsa,podgardle,schab,szyneczka,karkóweczka czasami też podroby,do brytfanki do tego dużo cebuli i na gaz lub piec, mmmm obłęd...
U mnie teze tak bylo/jest jak mowisz po całym dniu pracy zwiazanym z ubojem i porcjowaniem miesa "świeżyzna" na koniec dnia. U mnie w domu pod koniec dodawana była jeszcze cebula a na sam koniec dosłownie na 5 minut wątróbka do tego. A jedzone było razem z ogórem kwaszonym i chlebem pychota.
Ludzie kochani !!! Jak ja lubie , kocham wrecz uwielbiam tego typu programy. Programy w ktorych wypowiadaja sie " specjalisci " nie majacy zielonego pojecia o czym mowia . Blogoslawieni , ktorzy nie majac nic do powiedzenia nie ubieraja tego w slowa .
@@bezkitu1778 Ten gosc nie popelnia bledow . Ten gosc piepszy od rzeczy . Tak sie sklada ze juz troche zyje na tym Swiecie i niejedno widzialem . Przez pewien czas hodowalem swinie , na sprzedaz i na potrzeby rodziny . Jak slysze co ten gosc wygaduje na temat swiezynki , powtarzam , swiezynki a nie swiezonki czy smazonki lub nie daj Boze miesonki z tluszczonka to mi sie mozg lasuje . Pierwsze i najwazniejsze pytanie - jak usmazyc swiezynke skoro nie bylo swiniobicia ??? Mam rodzine w roznych czesciach Polski , Wielkopolska , Pomorze , Ziemia Lubuska i tak zwana centralna Polska i wszedzie sie mowi swiezynka .
W moich stronach mowilo sie na to "szpyrki". Chociaz szpyrki bardziej tycza sie okrasy ze sloniny lub boczku ale gdzie bym nie byl za dzieciaka na takim świecie, to wszedzie to jadlem i tak to nazywano:)
W prostocie piękno! W moim rodzinnym domu, świeżynkę robiło się właśnie tak. Przy dzisiejszych trendach żywieniowych, to nie zdziwiłbym się gdyby unijni urzędnicy zabronili jedzenia tej potrawy :) . Przecież to cholesterolowa bomba! A swoją drogą, dlaczego wszystko co w życiu przyjemne jest, albo niezdrowe, albo tuczące, albo niemoralne?
Świeżonka,świeżynka...zwał jak chciał ale...ta strawa na takową nazwę zasługuje jedynie po ubiciu świniaka a mięcho jeszcze ciepłe trafia na patelaszkę razem z cebulą i wątrobą...koniecznie! Przypraw minimum czyli sól i tłuczony pieprz co by czuć w smaku...właśnie smak tego świeżego mięsa...tłuszczyku...z mięsa zaprezentowanego możemy jedynie uzyskać...smażonkę 😊 Pozdrawiam Panie Arturze.
u mnie to było zaraz po "świniobiciu" a przed porcjowaniem (bo do porcjowania mięso musiało "ostygnąć") i zawsze była świeźonka z cebulą i wątróbką. A i tak najlepszy z tego był sos z samym chlebem normalnie pychota. Ta tutaj trochę biedna ;)
no ja troche wieksze kawałki kroje poza różnym mieskiem daje : 3-4 duże cebule 2-3 marchewki ,koło 40 deko pieczerek , i pod koniec 1 pomidor drobno pokrojeny i z przypraw jeszcze majeranek /// o obsmazeniu dzusze pod przykryciem , a czasami robie w kociołku takim jak na ognisko sie stawia nawet sie lepsze wydaje wtedy , na chwie przed podaniem polecam wlać 50gram okowitki do tego :) (acha dodatki pokrojone plastry jak komu posuje)
U nas nazywało się to świeżonka i było robione tylko w okoliczności świniobicia. Smak mięsa z uboju jest dalece inny od sklepowego - miód w ustach. Myślę, że świeżonkę robiło się z powodu, że nie było czasu na gotowanie obiadu dla całej rodziny oraz rzeźnika - trzeba było zrobić kiełbasy, szynki, kaszanki, pasztety, itd. Było gotowe mięsko, wątroba, cebula i potrawa sama się robiła. Pozdrawiam
Pamiętam jak ŚP. Dziadek robił taką świezonkę kilka godzin, przeważnie wieczorem po świniobiciu. Mięso praktycznie pływało w 10cm warstwie wytopionego tłuszczu, z przypraw pamiętam tylko majeranek i pieprz. Smak i zapach niezapomniany, nigdy nic nie zostawało na słoiki, no chyba że sam smalec :P PS. Dodam że nikt nie był po tym otyły, nie dostał miażdżycy udaru czy Bóg wie jeszcze czego. Ps. Dziadek dożył 91 lat. Pozdrawiam!
U mnie w domu było dokładnie tak samo. Wieczorem po uboju zawsze świeżynka, a jak tempo pracy było dobre, to i degustacja białej przed wędzeniem. Pozdrawiam.
eh przypomnialy mi sie swiniobicia. w wieku 10 lat juz twardo robilem na gospodarce ale do bicia swini czy byka mnie nie dopuszczano... unudzilem ojca..... robie i tego i chce popatrzec ... ogladalem proces a potem zalowalem... potem juz luz byl ale 1 raz to trauma. w piecu opalanym drewnem grzalo sie garnki wody a w trakcie dzielenia zawsze flaszka poszla i najlepsze kąski byly prosto z blachy. dzisiaj sam bym swinie utlukl. ale nie wolno-unia niszczy rolnictwo daja idiotom maszyny ktorych nie potrafia obslugiwac, a ciebie by sadzili za uboj cielaka pistoletem do uboju. naszczescie szara strefa dziala....
Szkoda panie Arturze że tak późno wspomniał pan o najważniejszym! Mięso na świeżonkę MUSI być świeże !!! To jest tajemnica tej potrawy , smaku i zapachu. Po schłodzeniu lub skruszeniu czar ptryska.
Panie Arturze w sobotę przerabiamy pół wieprza wg. pańskich przepisów (będzie biała, szynkowa, polska) ale tym razem umilimy sobie wędzenie konsumowaniem świeżonki z tym że do przepisu dorzucimy jeszcze pół litra wódki, która oczywiście do garnka nie trafi:) Pozdrawiam
Dla mnie to zwykły gulasz, mięso musi być świeże nie mrożone i nie odparowane jeszcze ciepłe jest całkiem inny smak mięsa wierzcie .Pierwsze kawałki mięsa szły na świeżynkę aby chłop nie padł przy wódce bo się w tedy lało
Spoko gość ale niewiem co ja mam czemu on mi z twarzy sie kojarzy z kotem spaślakiem 😁🤣 ten co walczyl z wredna myszą ktora leciala do sera żółtego haha
Trochę szkoda tak dobrego jakościowo mięsa. U mnie na dolnym śląsku daje się głównie podgardle i trochę tłustych ścinek,do tego wątroba,cebula,duzo cebuli,sól,pieprz i majeranek. Najlepsze na gorąco z chlebem ;)
Dokładnie. A co niby robić z tym "lepszym" mięsem? Pieczenie przyrządzać? Peklować na wędzonki? Domowego wędliniarza nie obowiązują żadne normy i robi z czego chce:)
Samo zaciągnięcie nie jest gwarantem poprawności wekowania ze względu na to, że drobnoustroje występują w formach wegetatywnych i przetrwalnikowych. Ważne jest, żeby wykonać sterylizację w temperaturach gwarantujących likwidację form przetrwalnikowych lub zastosować potrójną pasteryzację. To plus prawidłowe zassanie pozwala zawartości przetrwać, ale większej filozofii w tym nie ma.
U mnie z takich rzeczy to się robi gulasz, potrawki albo jakiś pasztet, a o czymś takim jak świeżonka dowiedziałem się parę lat temu z internetu. Zresztą dla mnie to jest jak jakiś półprodukt do jakiejś potrawki.
Człowiek nie musi jeść sterylnego jedzenia. Myślisz że w każdej restauracji kucharz zawsze myję ręce, a kotlet który spadł na podłogę wyrzuca? Obudź się chłopie.
Łapka w górę przed obejrzeniem, zawsze się z tego śmieje jak ktoś tak pisze, ale tutaj można, jak mawia profesor Wiesław Wszywka "bez obawień" ;D
U mych dziadków z 40 lat temu jak było świniobicie, to byłą świeżonka. Babcia skrawała wszystkie części mięsa tłustego na pewno było podgardle, boczek, nereczki, wątróbka i inne części mięsa. Wszystko było wrzucane do głębokiej brytfanki takiej jak kaczkę się robi na święta. Przed wrzuceniem i pokrojeniem mięsa babcia części kładła na chwilę na westwalce, żeby ściąć mięso lub je zamknąć, choć sam nie wiem dlaczego...:) kroiła i wrzucała do tej brytfanki. Kiedy zaczął się robić odparowany z wody tłuszcz wrzucała dużą ilość cebuli dość grubo pociętej w księżyce przyprawiała to wszystko solą, pieprzem dopiero co ubitym i dodawała majeranek. Na koniec dodawała wątróbkę. Podawała z pajdą chleba i ogórkiem kiszonym, do tego jakieś pikle i cała masa warzyw w occie. Dla dorosłych zimna wódeczka, piwo które się chłodziło w głębokiej studni i wino z białej porzeczki dla kobiet lub kto tam chciał. Podawała jeszcze zakwas chlebowy. Świniobicie było zawsze dużym wydarzeniem zjeżdżała się cała rodzina, nieraz były bite dwie świnki... Drugim daniem tego dnia były gołąbki, ale takie malutkie jak pół dzisiejszych układane na blaszce i zapiekane w kaflowym piekarniku z dużą ilością masła, Boże jakie one były pyszne! Jedne były z ryżem inne z kaszą i skwareczkami. Rzeźnik robił pasztety, kaszankę, salcesony, kiełbasy wędzone i kiełbasę białą, krakowską której smak jest do dziś w mej pamięci, boczki, szynki i coś co mi najbardziej smakowało równie dobrze jak świeżonka to była głowizna w słoikach-PALCE LIZAĆ! Robili jeszcze słoikówkę, taka kiełbasa w słoiku i smalec w słoikach. Ziemniaki z parnika się jadło z masełkiem lub białym serem i piło się zimne mleko schłodzone w rzeczonej wcześnie studni. Ciocia robiła na bazie mleka i jajek lody, chłodziła je całą noc i z rana jedliśmy śmietankowe lody o smaku dzieciństwa. Każdy z synów dostawał wyprawkę do domu i był szczęśliwy z udanego weekedu na wsi u dziadków, rodzina się integrowała, spanie na sianie... To chwile, których się nie zapomina choć wtedy wydawało się, że to jakby za karę się przyjeżdżało, a to były chwilę za którymi człowiek tęskni w dobie tego zalatania....
@@arturc584 gratuluję i zazdroszczę, piękne przeżycia i pieknie opisane 👍👍💪
Piękna historia, aż sie wydaje jakby sie tam było
Ja mam to szczęście,że mam gospodarstwo swoje świnie i smazke kilka razy do roku
Najlepsza świeżonka była na świniobiciu przed świętami w mroźne dni. Po zabiciu i rozbiorze przychodziła teściowa z miską i rzeźnik odkrawał po kawałku tu i tam. Zanim dokończyliśmy robotę na mrozie i weszliśmy pod dach domu to mięsko, ziemniaczki z cebulką i dodatki jak kiszone ogórki, musztarda itp czekało już na nas. Oczywiście buteleczka też. To gorące żarcie po przemarznięciu i flaszeczka - nie zapomniane wrażenia do dziś. Rzeźnik jest już na emeryturze, szwagier nie hoduje świń, tylko wspomnienia.
Świnie się nie opłacają teraz, bo rolnicy pany się zrobiły. Pola odłogiem leżą, oni dotacje biorą i tak to wygląda w moim rejonie.
Nie wiem skąd pochodzisz Karina R, ale na Podlasiu świń nie hoduje się ze względu głównie na AFRYKAŃSKI POMÓR ŚWIŃ, a nie jak piszesz, że PANY się z nich porobili.
@@karinar1901 to qdze ty mieszkasz w samej Warszawie ? ponieważ tam właśnie się nazjerzdzali z całej Polski i udają panów
U mnie również duuuużo cebulki, daje kopa i fajny słodki posmak :) Pozdro.
U mnie w rodzinnym domu też do każdego "swiniobicia" nieodłącznym elementem była swiezynka. Tyle że od małego pamiętam duża ilość cebuli i wątrobę której nigdy nie lubiłem. Ale prawdziwy smak mojej rodzinnej świeży ki był na drugi dzień jak zrobił się smalec z mięsem i cebula.
Dokładnie jeszcze cebulka ,no i napój Bogów .Żyć Nie umierać.
U nas od zawsze "świeżyzna". W tej najlepszej poubojowej wersji - zawsze z nereczką.......:)
I do tego obowiązkowo setka albo dwie binberku ))
Teraz to jakieś wykolejone czasy nastaly! Nawet świni nie można na podwórku zabic, którą wcześniej sie wyhodowało. Do czego to zmierza... dobrze, ze sa miejsca gdzie ma się gdzieś durnote i tradycja ma pierwszeństwo... swietna robota... pozdrawiam
Dobrze, że nie można na podwórku bić świni. Jeden potrafi zabić szybko i bezboleśnie, a ja pamiętam, jak moi sąsiedzi bili świnie. Mordowali te biedne zwierzęta pół dnia! Nie umieli! Świnka kwiczała rozpaczliwie dogorywając powoli w męczarniach. Straszne to było 😒😮💨
Pamiętam z dzieciństwa świniobicia u wujka Władka na wsi w poniemieckiej ubojni. Świeżynka była obowiązkowym punktem programu. Nie da się zapomnieć, ani z niczym obecnym porównać tamtego smaku i wspaniałego aromatu jaki nadlatywał z poniemieckiej kuchni kaflowej. Słoików mama nie robiła, bo nic nie zostawało.
Ostanie świniobicie u mnie w domu było ok. 8 lat temu kiedy jeszcze ojciec hodował świnki. Po uboju zawsze mama robiła świeżonkę z podgardla i POTĘŻNĄ ilością cebuli. Czasami zamiast tego była robiona sama wątroba z cebula (no chyba, że trzeba było do kaszanki :) ) Wtedy jeszcze byłem niepełnoletni i nie siedziałem z mężczyznami przy stole po śwniobiciu ;).
Ale załapałem się na jedno u dziadka piękne świniobicie, że i świeżonki i %%%%%%% człowiek spróbował. :D
Jak cie ogladam to zawsze jestem glodny pomimo ze nie dawno jadlem.Pozdrawiam
Zawsze przy świniobiciu sie Swieżonkę robiło,ze świeżo ubitej jeszcze ciepłej świnki..Mama wkrajała różne skrawki mięsa,podgardle,schab,szyneczka,karkóweczka czasami też podroby,do brytfanki do tego dużo cebuli i na gaz lub piec, mmmm obłęd...
No to już wiem co dzisiaj jem ;-} Ja jeszcze pod koniec daję cebulkę i majeranek, pychota!!! SMACZNEGO.
U mnie teze tak bylo/jest jak mowisz po całym dniu pracy zwiazanym z ubojem i porcjowaniem miesa "świeżyzna" na koniec dnia. U mnie w domu pod koniec dodawana była jeszcze cebula a na sam koniec dosłownie na 5 minut wątróbka do tego. A jedzone było razem z ogórem kwaszonym i chlebem pychota.
Dokładnie.U mnie jeszcze dodawali majeranek:)
No i jeszcze wódeczka do tego :)
podstawa
To były czasy :)
ceeebbbuullaaaa!!!
Dziś robimy swiezynke z wczoraj ubitego prosiaka. Dzięki za przepis.😀
Ludzie kochani !!! Jak ja lubie , kocham wrecz uwielbiam tego typu programy. Programy w ktorych wypowiadaja sie " specjalisci " nie majacy zielonego pojecia o czym mowia . Blogoslawieni , ktorzy nie majac nic do powiedzenia nie ubieraja tego w slowa .
o co chodzi ?
@@bezkitu1778 Chodzi o to ze ten brodaty gosc nie ma " zielonego pojecia " o tym co robi i mowi . Ot jeszcze jeden nawiedzony " pseudospecjalista ".
@@marekdorsz7548 aha a czy mógłbyś zdradzić jakie błędy według ciebie popełnia
@@bezkitu1778 Ten gosc nie popelnia bledow . Ten gosc piepszy od rzeczy . Tak sie sklada ze juz troche zyje na tym Swiecie i niejedno widzialem . Przez pewien czas hodowalem swinie , na sprzedaz i na potrzeby rodziny . Jak slysze co ten gosc wygaduje na temat swiezynki , powtarzam , swiezynki a nie swiezonki czy smazonki lub nie daj Boze miesonki z tluszczonka to mi sie mozg lasuje . Pierwsze i najwazniejsze pytanie - jak usmazyc swiezynke skoro nie bylo swiniobicia ??? Mam rodzine w roznych czesciach Polski , Wielkopolska , Pomorze , Ziemia Lubuska i tak zwana centralna Polska i wszedzie sie mowi swiezynka .
@@marekdorsz7548 nic konkretnego nie napisałeś , właściwie tylko obrażasz
I dla takich smaków zostałem rzeźnikiem
"Kiedyś to było normalne i na porządku dziennym.".. i było porządnie ;)
Jako że lecę wszystkie po kolei odcinki bo lubię sobie cos przypominać. Na podlasiu zawsze dodawali cebulę. Pychotka
pyszne przypomina mi to czasy świniobicia
U mnie zawsze to była smażonka :)
Jak zwał tak zwał - ważne, że pycha 😉😉
W moich stronach mowilo sie na to "szpyrki". Chociaz szpyrki bardziej tycza sie okrasy ze sloniny lub boczku ale gdzie bym nie byl za dzieciaka na takim świecie, to wszedzie to jadlem i tak to nazywano:)
W prostocie piękno! W moim rodzinnym domu, świeżynkę robiło się właśnie tak. Przy dzisiejszych trendach żywieniowych, to nie zdziwiłbym się gdyby unijni urzędnicy zabronili jedzenia tej potrawy :) . Przecież to cholesterolowa bomba! A swoją drogą, dlaczego wszystko co w życiu przyjemne jest, albo niezdrowe, albo tuczące, albo niemoralne?
Nie chce cie martwic ale to tzw dobra zmiana zlikwidowała samodzielny ubój dla własnych potrzeb.
p.Rafale wszystkie przepisy super.Pan nauczył mnie pichcić.Proponuje zmianę nazwiska ,po imieniu dodać WIELKI. Mocno ściskam grabulę
Świeżonka,świeżynka...zwał jak chciał ale...ta strawa na takową nazwę zasługuje jedynie po ubiciu świniaka a mięcho jeszcze ciepłe trafia na patelaszkę razem z cebulą i wątrobą...koniecznie! Przypraw minimum czyli sól i tłuczony pieprz co by czuć w smaku...właśnie smak tego świeżego mięsa...tłuszczyku...z mięsa zaprezentowanego możemy jedynie uzyskać...smażonkę 😊 Pozdrawiam Panie Arturze.
Bez cebuli lipa:)
Dokładnie bez cebuli to danie niema sensu
super
Taka świerzonka świetnie smakuje też z plackami ziemniaczanymi z blachy tzn smażonymi bez dodatku tłuszczu.
u mnie to było zaraz po "świniobiciu" a przed porcjowaniem (bo do porcjowania mięso musiało "ostygnąć") i zawsze była świeźonka z cebulą i wątróbką. A i tak najlepszy z tego był sos z samym chlebem normalnie pychota. Ta tutaj trochę biedna ;)
Cebula obowiązek cebula pod koniec no i liść laurowy i ziele angielskie i to jest na Podkarpaciu świeży-zna
no ja troche wieksze kawałki kroje poza różnym mieskiem daje : 3-4 duże cebule 2-3 marchewki ,koło 40 deko pieczerek , i pod koniec 1 pomidor drobno pokrojeny i z przypraw jeszcze majeranek /// o obsmazeniu dzusze pod przykryciem , a czasami robie w kociołku takim jak na ognisko sie stawia nawet sie lepsze wydaje wtedy , na chwie przed podaniem polecam wlać 50gram okowitki do tego :) (acha dodatki pokrojone plastry jak komu posuje)
panie fajne przepisy ja je praktykuję...i są efekty
U nas nazywało się to świeżonka i było robione tylko w okoliczności świniobicia. Smak mięsa z uboju jest dalece inny od sklepowego - miód w ustach. Myślę, że świeżonkę robiło się z powodu, że nie było czasu na gotowanie obiadu dla całej rodziny oraz rzeźnika - trzeba było zrobić kiełbasy, szynki, kaszanki, pasztety, itd. Było gotowe mięsko, wątroba, cebula i potrawa sama się robiła.
Pozdrawiam
Dokładnie tak :-)
U mnie przepis był identyczny, ale babcia zawsze dbała by w słoikach mięso nie wystawało ponad tłuszczową zalewę i kawałki były ciut większe.
brakuje do tego cebulki !
U nas konieczna była jeszcze cebula i sporo majeranku dla błogości układu pokarmowego🙂
Pierdole ide po mięcho na patelnie bo nie wyrobie :D
Pamiętam jak ŚP. Dziadek robił taką świezonkę kilka godzin, przeważnie wieczorem po świniobiciu. Mięso praktycznie pływało w 10cm warstwie wytopionego tłuszczu, z przypraw pamiętam tylko majeranek i pieprz. Smak i zapach niezapomniany, nigdy nic nie zostawało na słoiki, no chyba że sam smalec :P PS. Dodam że nikt nie był po tym otyły, nie dostał miażdżycy udaru czy Bóg wie jeszcze czego. Ps. Dziadek dożył 91 lat. Pozdrawiam!
U mnie w domu było dokładnie tak samo. Wieczorem po uboju zawsze świeżynka, a jak tempo pracy było dobre, to i degustacja białej przed wędzeniem. Pozdrawiam.
A kto nie uwielbia😏
eh przypomnialy mi sie swiniobicia. w wieku 10 lat juz twardo robilem na gospodarce ale do bicia swini czy byka mnie nie dopuszczano... unudzilem ojca..... robie i tego i chce popatrzec ... ogladalem proces a potem zalowalem... potem juz luz byl ale 1 raz to trauma. w piecu opalanym drewnem grzalo sie garnki wody a w trakcie dzielenia zawsze flaszka poszla i najlepsze kąski byly prosto z blachy. dzisiaj sam bym swinie utlukl. ale nie wolno-unia niszczy rolnictwo daja idiotom maszyny ktorych nie potrafia obslugiwac, a ciebie by sadzili za uboj cielaka pistoletem do uboju. naszczescie szara strefa dziala....
Też miałem taki brzuch, dopóki nie zredukowałem węglowodanów w diecie
Szkoda panie Arturze że tak późno wspomniał pan o najważniejszym! Mięso na świeżonkę MUSI być świeże !!! To jest tajemnica tej potrawy , smaku i zapachu. Po schłodzeniu lub skruszeniu czar ptryska.
Brakuje podrobów(bez wątróbki sobie tego nie wyobrażam) i jakbym widział babcie szykującą coś takiego za dzieciaka:)
Panie Arturze w sobotę przerabiamy pół wieprza wg. pańskich przepisów (będzie biała, szynkowa, polska) ale tym razem umilimy sobie wędzenie konsumowaniem świeżonki z tym że do przepisu dorzucimy jeszcze pół litra wódki, która oczywiście do garnka nie trafi:) Pozdrawiam
Smacznego :-)
Pycha ale bez chleba. Z chlebem ☠
U nas dziadek nazywał podgardle
U nas na Mazowszu nazywa się to skwarkami
Było jak Ojciec był za kata a ja za giermka kata przy uboju.Ale było co po wspominać jak i co pojeść a teraz to nie inaczej wyglądam jak autor.
Cebula!!!!!!!!!
Dla mnie to zwykły gulasz, mięso musi być świeże nie mrożone i nie odparowane jeszcze ciepłe jest całkiem inny smak mięsa wierzcie .Pierwsze kawałki mięsa szły na świeżynkę aby chłop nie padł przy wódce bo się w tedy lało
Świniak wiejski ? ładne kawałki boczku
U mnie pamiętam było dokładnie to samo ale jeszcze była obowiązkowo cebula do mięsa
u nas w wielkopolsce to nazywa się werflaiś (werfleisch)
panie Arturze, bez cebulki?? W babcinym domu zawsze pamiętam, duża ilość tego warzywa lądowała w garnku :)
A gdzie podroby? U mnie zawsze była wątróbka, płuca, język, dużo cebuli... Trochę biednie :D
Mój dziadek też tak robił i lubił a ja nie ja np dodaje tylko cebulkę duużo pieprz i sól ziele i listek.
Spoko gość ale niewiem co ja mam czemu on mi z twarzy sie kojarzy z kotem spaślakiem 😁🤣 ten co walczyl z wredna myszą ktora leciala do sera żółtego haha
Trochę szkoda tak dobrego jakościowo mięsa. U mnie na dolnym śląsku daje się głównie podgardle i trochę tłustych ścinek,do tego wątroba,cebula,duzo cebuli,sól,pieprz i majeranek. Najlepsze na gorąco z chlebem ;)
Im lepsze mięso, tym lepszy produkt wyjdzie.
Dokładnie. A co niby robić z tym "lepszym" mięsem? Pieczenie przyrządzać? Peklować na wędzonki? Domowego wędliniarza nie obowiązują żadne normy i robi z czego chce:)
A wątróbka??
To mięso się zaciągnęło w tych słoikach? Boję się robić mięso w zaprawy ze względu na jad kiełbasiany..
Samo zaciągnięcie nie jest gwarantem poprawności wekowania ze względu na to, że drobnoustroje występują w formach wegetatywnych i przetrwalnikowych. Ważne jest, żeby wykonać sterylizację w temperaturach gwarantujących likwidację form przetrwalnikowych lub zastosować potrójną pasteryzację. To plus prawidłowe zassanie pozwala zawartości przetrwać, ale większej filozofii w tym nie ma.
Trzeba było odrazu dodać że to jest danie do słoików
Talerz z kaszubskimi wzorami... Kartuzy?
Nie, ale też ziemie kaszubskie :-) - a talerze stare i ładne.
No a gdzie wódeczka? ????
Bez dużej ilości cebuli to danie niema sensu i niema nic wspólnego z dawnym świeżym mięsem
U mnie z takich rzeczy to się robi gulasz, potrawki albo jakiś pasztet, a o czymś takim jak świeżonka dowiedziałem się parę lat temu z internetu. Zresztą dla mnie to jest jak jakiś półprodukt do jakiejś potrawki.
a gdzie cebula? xd
a gdzie cebula i podroby? bieda..... bieda.............
Bez pol litra to grzech. Odpowiesz za to.
To nie jest świeżynka bo świeżynka jest tylko i wyłącznie z mięsa zaraz po uboju które nie leży kilka dni w sklepie
Oprócz tego że jest do bardzo dobre i lubię, to zawał i trójglicerydy murowane..
nudzisz...
PANIE 40 LAT TO ROBIĘ I DODAJĘ MAJERANEK I TROSZKĘ VEGETKI I CEBULKA STO RAZY LEPSZE
Vegete to sobie możesz w dupę wsadzić. Same wzmacniacze smaku i inne gówna.
DODAJĘ VEGETĘ ZAMIAST SOLI I CEBULĘ I MAJERANEK LEPSZE STO RAZY
Czy zastanawiał się Pan ile brudu musi się zbierać w tym stojaku na noże i to w miejscu absolutnie niedostępnym do wyczyszczenia?
Człowiek nie musi jeść sterylnego jedzenia. Myślisz że w każdej restauracji kucharz zawsze myję ręce, a kotlet który spadł na podłogę wyrzuca? Obudź się chłopie.
i szczury są w kebabach także żryj tam dalej
W
Ròb to szybciej!