Pieśń o mowie ojczystej - Song by AI

Поделиться
HTML-код
  • Опубликовано: 30 сен 2024
  • Lyrics:
    Rzecz aż nazbyt oczywista,
    Że jest piękną polska mowa:
    Jędrna, pachnąca, soczysta,
    Melodyjna, kolorowa,
    Bohaterska, gromowładna,
    Czysta niby błękit nieba,
    Mądra, zacna, miła, ładna -
    Ale czasem przyznać trzeba,
    Że ten język, najobfitszy
    W poetyczne różne kwiatki,
    W uczuć sferze pospolitszej
    Zdradza dziwne niedostatki;
    Że w podniebnej wysokości
    Nazbyt górnie toczy skrzydła,
    A nas, ludzi z krwi i kości,
    Poniewiera - gorzej bydła.
    To, co ziemię w raj nam zmienia,
    Życia cały wdzięk stanowi,
    Na to - nie ma wyrażenia,
    O tym - w Polsce się nie mówi!
    Pytam tu obecne panie
    (By od grubszych zacząć braków);
    Jak mam nazwać... "obcowanie"
    Dwojga różnych płci Polaków?
    Czy "dusz bratnich pokrwieństwem"?
    Czy "tarzaniem się w rozpuście"?
    "Serc komunią" - czy też "świństwem"
    Lub czym innym w takim guście?
    Choć poezji święci wiosnę
    Wieszczów naszych dzielna trójka,
    Polskie słownictwo miłosne
    Przypomina Xiędza Wujka!
    Dowody najoczywistsze
    Znajdziesz choćby w takim głupstwie,
    Że polskiego słowa mistrze
    Śnią o - "rui i porubstwie"!!
    W archaicznym tym zamęcie
    Jak ma kwitnąć szczęścia era?
    Gdzie zatraca się pojęcie,
    Tam i sama rzecz umiera!
    Ludziom trzeba tak niewiele,
    By na ziemi niebo stworzyć -
    Lecz wykrztusić jak: "Aniele,
    Ja chcę z tobą... »cudzołożyć«!!"
    Jak wyszeptać do dziewczęcia:
    "Chcę... pozbawić cię dziewictwa...
    Nie obawiaj się »poczęcia«,
    Kpij sobie z »jawnogrzesznictwa«!"
    Jak kusić głosem zdradzieckim,
    Wabić słodkich zaklęć gamą?
    Każdy wyraz pachnie dzieckiem,
    Każde słowo drze się "mamo!"
    Nazbyt trudno w tym dialekcie
    Romansowe snuć intrygi;
    Polak cnotę ma w respekcie
    Lub "tentuje" ją - na migi!
    Stąd, gdy w Polsce do kolacji
    "Płcie odmienne" siądą społem,
    Główna cząstka konwersacji
    Zwykła toczyć się pod stołem...
    Niech upadnie ci serweta -
    Człowiek oczom swym nie wierzy:
    Gdzie mężczyzna? Gdzie kobieta?
    Która noga gdzie należy?
    Pantofelków, butów gęstwa
    Fantastycznie poplątana,
    Stacza walki pełne męstwa:
    Istny Grunwald Mistrza Jana!
    Tak pod stołem wieczór cały
    Gimnastyczne trwa ćwiczenie,
    A przy stole - komunały
    O Żeromskim lub Ibsenie...
    Lecz najcięższą budzi troskę,
    Że marnieje lud nasz chwacki,
    Że już cichą, polską wioskę
    Skaził żargon literacki;
    Na wieś gdy się człek dobędzie,
    Chcąc odetchnąć życiem zdrowszem,
    Słyszy: "Kaśka, jagze bendzie
    Wzglendem tego co i owszem..."
    Widzę tu zebraną tłumnie
    Kapłanów sztuki elitę,
    Co swe kudły wnoszą dumnie
    Ponad rzesze pospolite.
    Wy! "świetlanych duchów związek",
    Wy! "idei stróże czystej",
    Wasz to jest psi obowiązek
    Kształcić język ten ojczysty!
    Skończcie wasze komedyje,
    Schowajcie pawie ogony,
    Żyjcie - czym każdy z nas żyje,
    Idźcie - - kochać... za miliony!
    Dość "nastrojów" waszych, dranie!
    Uczcie mówić waszych braci:
    To jest wasze powołanie!
    Od tego was naród płaci!
    Język nasz skarbem świętym,
    Nie igraszką obojętną;
    Nie krwią, ale atramentem
    Bije dzisiaj ludów tętno;
    Musi naprzód iść z żywemi.
    A nie tępić życia zaród,
    Soków pełnię czerpać z ziemi:
    Jaki język - taki naród!!!
    Created by Suno Ai

Комментарии •