(0:39) "Wszystko to jest ustandardyzowane." I jeszcze napis w 1/3 wysokości ekranu "ustandardyzowane." To wszystko jest "ustandaryzowane" (Jedna literka "d", a nie dwie.)
ABSTRAHUJĄC od błędu językowego, bardzo ciekawy filmik. Pokazuje mechanizmy manipulacyjne wielkiej korporacji, ale jednocześnie nie popada w misjonarsko-dydaktyczny ton. Dobry balans. :)
Opisuje Pan tutaj wpływu psychologicznego i strategii marketingowej, ale nie wspomina o aspektach dietetycznych, niejako przyjmując, że fast-food'y są niezdrowe. Dlatego dodam KILKA SŁÓW OD SIEBIE. Moim zdaniem McDonald's jest trochę demonizowany. Burger z McD nie jest wcale bardziej niezdrowy niż kotlet smażony panierowany z kuchni kochanej babci, albo jakiejś kiepskiej polskiej knajpy: - Jeśli babcia oszczędza na oleju i używa go wielokrotnie, a do tego lubi przypalać, to wtedy (idę o zakład) hamburger z McD będzie znacznie zdrowszy, niż taki domowy kotlecik. - Jeśli dodatkowo polejemy sobie ziemniaki takim przepalonym olejem z patelni zawierającym nieenzymatycznie peroksydowane lipidy, utlenione sterole (7K, 7OH, EPOX, TRIOL itd.), akrylamid i inne paskudztwa, to okaże się, że również frytki z McD są zdrowsze od takich domowych ziemniaczków. - A jeżeli obiad popijemy kompotem z niewielkiej ilości owoców, za to posłodzony ogromną ilością sacharozy (cukru spożywczego), to Coca-Cola Light z McD też okaże się zdrowsza i znacznie mniej kaloryczna od domowego kompotu. Nie twierdzę oczywiście, że jedzenie z McD jest zdrowe (bo nie jest), ale nie jest aż tak bardzo niezdrowe jak się często sugeruje; a jedzenie domowe niekiedy potrafi być gorsze. A tak w ogóle, to fast-food'y nie są niezdrowe, jeżeli są właściwie przygotowywane. Np. ja jestem miłośnikiem dobrych kebabów.
Pozdrawiam Piotr Kowrygo
A propo's IG RMasny DDH18Vhshrm: Na pewno nie tylko Panu "jarmarki świąteczne wydają się mega sztuczne". Mi co roku gliwickie jarmarki świąteczne też się takie wydają. I chyba wszystkim innym dorosłym ludziom również. Tylko nikt nie odważy się tego głośno powiedzieć; a już na pewno nie przy dzieciach. ;)
Cześć @Masny Kanał! mieszkasz już jakiś czas w Krakowie. Pomyślałem, że mógłbyś zrobić film porównujący Kraków i Warszawę. Jak ci się mieszka w obu miastach, jakie odczucia temu towarzyszą etc. Myślę, że to na pewno byłby ciekawy i wartościowy film :) Pozdrawiam!
7:36 nigdy nie byłem na urodzinach w MCD, zapewne tak samo jak 99% osób niemieszkających w dziecinstwie w wielkim mieście xd W ogóle o takim procederze dowiedziałem się z filmów i nigdy nie wiedziałem na żywo xd
U Mnie w mieście nie było i nie ma MCD za co bardzo dziękuję, za małego nie jadłem ponieważ rodziców nie było stać, teraz czasem podjadam ale z tyłu głowy zawsze mam na uwadze z czym to się może wiązać w przyszłości, ogólnie nie myślę o tym syfie 😂
paradoks maka , oglądasz reklamy z mlodymi szczesliwymi zdowymi ludzmi, ale jak tam zaczniesz chodzic tam codziennie to zaczniesz wyglądać jak spasiony żul
Widać że umiaru nie znasz bo nik nie każe ci chodzić tam codziennie przecież. Jak będziesz chodził codziennie do restauracji na golonkę i placki po zójnicku to też będziesz wyglądał jak spasiony żul
6:07 tutaj jeszcze dodałabym, że później dziecko ma tę zabawkę w domu przez wiele miesięcy. Za każdym razem, kiedy na nią spojrzy, przypomina sobie gdzie i jak ją otrzymało, przez co wzmacnia pozytywną relację z marką McDonald's.
@@asiasianko2271dokładnie. Pierwszy raz jadłam w Maczku na wycieczce w klasie maturalnej 😂😂😂 do Warszawy w 2002 roku. Pojechaliśmy na UW i PW na dni otwarte. No u kupiłam sobie ten legendarny dla mnie Happy Meal. I miałam pięknego Tygryska z bajki Kubuś Puchatek, taka mini maskotke. Przez lata lezala gdzies w domu rodzinnym ale nie wiem co sie z nia stalo. Do dzisiaj mam na strychu pudełko z mojego pierwszego razu w MD. Teraz te zabawki to jakiś szajs 😂 Rok później po pierwszej wizycie w Maczku mieszkałam i studiowałam już w Warszawie i zaczęłam pracować w KFC 😂
To bardzo ważny film szczególnie jeśli chodzi o relacje dziecka z mcdonaldem. Opisze swoja sytuację z dzieciństwa. Jako dziecko mieszkające na wsi wyjazd do najbliższego mcdonalda (oddalonego około 45km) był zawsze wielkim wydarzeniem i nagrodą. Dodatkowo wiązał się z wizyta w galerii handlowej więc "jesli bedziesz grzeczny na zakupach" - pojedziemy do mcdonalda. Na wycieczkach szkolnych dla takiej bandy dzieciaków ze wsi mcdonald to była najlepsza część wycieczki, każdy na to czekał. Do dziś mam w głowie że mogę zjeść MC tylko jako nagrodę za jakiś sukces.
@@darkmaly Nie jem praktycznie wcale bo zwyczajnie mi to nie smakuje. Kiedyś to było dla mnie coś ale teraz jak mam maka pod samym nosem po przeprowadzce do miasta to nawet mnie nie kusi xD
"od czasu wprowadzenia kas samoobsługowych, możesz zjeść nie otwierając ust do nikogo poza McChickenem", piękna anegdota świetny materiał, pozdro Masny
Babcia miała schowane w torebce ciasteczka petitki. Kupowała je nam czasami. A jak jechaliśmy gdzieś daleko to kupowała słodkie bułki. Dla mnie smak dzieciństwa to suche herbatniki petitki
Odkąd skończyłam pracę w McD, nie mogę patrzeć na to jedzenie, kojarzy mi się ze zwykłą paszą dla świń. Mięso wyglądające jak krążki hokejowe, plastikowy ser i chemiczne buły. Wszystko smakuje tak samo, bo mają raptem kilka rodzajów mięsa i sosów, stąd to jedzenie kojarzy mi się z zapychającą i nijaką papą.
Nie obrażaj paszy dla świń - tak się składa, że mieszkałem na wsi i miałem okazję przygotowywać, razem z dziadkami lub rodzicami, jedzenie dla świń - uwierz mi - teraz takie jedzenie byłoby uznane za organiczne i bardzo wartościowe. Wszystko w tym było świeże z pola, bez chemii i dodatków i nie było to byle co.
Fakt, ilość konserwantów, soli i cukru w składzie jest przerażająca. Dodatkowo jakość obniża wysoki stopień przetworzenia półproduktów. Jeśli chodzi o skład, to najgorsze jest pieczywo i frytki. Chociaż akurat kotlety, chociaż głęboko mrożone, mają w składzie 100% wołowiny (jakiej jakości - to inna sprawa). Ale ja akurat po przepracowaniu trochę w McD nabrałem pewnego zaufania do tego żarcia. Chodzi o to, że wyśrubowane procedury sprawiają, że jeśli mam do wyboru zjeść coś w prywatnym, przydrożnym barze albo w McD, to wolę wybrać złote łuki, bo istnieje mniejsze ryzyko zatrucia pokarmowego xD Jedzenie tam regularnie byłoby głupotą, ale jako okazjonalna podróżna szama jest często bezpieczniejszym wyborem.
Zabrakło Masnemu ostatniej fazy: po 30stce. Kiedy organizm zle znosi tłuszcze i chorujesz po maku kolejny dzień oraz to co napisałeś. Gdy masz isc tam z mężem i dzieckiem to wiesz ze 10 razy taniej będzie zrobić w domu tosty. Bo póki sama wydawałam tam 3 dyszki to spox, ale rodzina razem to stowa minimum i to z jednym dzieckiem
@AnonymPL007 no nie, zestaw z fajna kanapką to 3 dychy, maz naje sie zestawem powiekszonym plus 24u jeszcze. Nikt raczej nie idzie do MC po cheesa czy inne podstawowe rzeczy ktore jadło się w gimbazie xd
Moja babcia miała takie twarde owocowe landrynki (jeżynowe były top) i brała je ze sobą zawsze jak chodziłyśmy na grzyby, totalnie cudny vibe 🩷 Zasięg🎉 dla Ciebie Masny
Strategia bardzo skuteczna, pamietam jak jako dziecko nie wyobrazalem sobie lepszego jedzenia niz McD, a na wycieczkach szkolnych to bylo jedyne co mnie interesowalo. Staralem sie tez namawiac rodzicow by mnie tam zabierali, jeszcze wtedy nie zdawalem sobie sprawy ze ich stanowcze odmowy to najlepsze co moglo mnie w tamtej chwili spotkac
W kontekście MC jako nagrody dla dzieci: My jako piłkarze jeździliśmy z naszym trenerem do Maka zawsze po wygranym meczu. Gdy przegrywaliśmy, wiedzieliśmy, że dziś maka nie będzie xd
Tak, ponieważ uczy to dzieciaków złych nawyków. Rozumiem, że na wycieczkach mc jest praktyczny, bo szybko. Ale są inne zakianniki jak north Fish czy nawet subway. I czy jadłam drwala? Nope nie jem fast foodow od lat 🥰
Tak naprawdę też byłoby można po prostu zarezerwować restauracje i powiedzieć wcześniej ile będzie osób i ustalić z restauracją i rodzicami co wziąć dzieciakom
nawyki się kształtują jak coś jest często powtarzane, nie sądze żeby dzieci ze wsi które najbliższego mc mają 1,5h od domu będą tam jeść na tyle często żeby wyrobić nawyk, jest też to że wycieczki szkolne raczej nie są aż tak częste więc ostatecznie to wszystko zależy od rodzica czy wpoją taki nawyk dziecku.A zamiana jednego fast fooda na drógi zupełnie nic nie zmienia, plus chyba nigdy nie widziałem wolnostojącego nortch fisha przy autostradzie.
Przy tym filmiku od razu przypomniał mi się analogicznym przykład dotyczący raperów, który również można by określić jako odrębny przypadek i nazwać paradoksem raperów. Jest to moje osobiste spostrzeżenie i polega na tym iż, kultura hip-hopu/rapu przepełniona jest różnego rodzaju sprzecznościami, gdzie z jednej strony raperzy śpiewają o prawilności, poszanowaniu i zasadach w odniesieniu do kobiet, natomiast z drugiej lansują się w swoich teledyskach, często przepełnionych drogimi samochodami i w towarzystwie kobiet, które śmiało można by nazwać upadłymi, tym samym promując sprzeczne postawy zachowania.
@@7he4040 Zgadzam się z faktem, że ładna nie oznacza upadła i być może problem polega w błędnej interpretacji. Przedstawiłem przykład paradoksu, gdzie raperzy śpiewają o czym innym, a przedstawiają co innego w swoich teledyskach. Oczywiście sam wygląd nie wskazuje na zgorszenie, ale skąpe ubranie, czy też samo zachowanie jak uwidacznianie ciała, a wręcz pokazywanie tyłka przed kamerą. Ma się to nijak do przekazu zawartego w tekstach odnośnie szacunku do kobiet, kiedy w filmach pokazuje się sprzeczne skrajności.
Jako pracownik MC dodam od siebie że wszystko na każdym kroku jest do granic możliwości zoptymalozowane. Każda czynność ma określoną procedure (np. frytki smażą się równo 2 minuty i 52 sekundy w tez jakiejś określonej temperaturze), każda interakcja jest zaplanowana itp itd. Polecam zobaczyc filmik na yt o tych ekranach z mc z kanału fern, daje do myślenia.
Zgadzam się, tydzień temu we wtorek nie zoptymalizowałem drogi ze sklepu do domu(straciłem około 8 minut), ale już w następny dzień pospałem trochę krócej, więc moja produktywność na szczęście nie spadła.
akurat przyklad z czasami i temperaturami przygotowywania jedzenia jest dosc slaby, to sa wydzielone standardy miedzynarodowe do ktorych mcd sie MUSI dostosowac i tyle, to nie jest optymalizacja tylko bezpieczenstwo zywnosci lepszym przykladem beda rzeczy jak optymalizacja czasu obslugi gdzie masz np przeznaczone X czasu na przyjecie zamowienia itd i robic to tak zeby sredni czas oczekiwania nie przekraczal 265sekund
Wydaje mi się że mówisz o starych czasach gdy mak stawiał na trafianie swoją kampanią do dzieci. Teraz zabawki nie grają już tam tak dużej roli. W porównaniu z tym co było kiedyś powiedziałabym nawet że są naprawdę słabe jakościowo.
Dokładnie. Poza tym często starają się dorzucać coś bardziej „edukacyjnego” jak książki i „zdrowego” jak musy owocowe albo jabłko i woda do Happy Meali. Urodzin w McDonalds też nie da się już zorganizować, place zabaw sprzed budynków poznikały już dawno, chociaż i tak były dłużej niż figury klauna. Teraz McDonald’s wydaje się kierować bardziej do nastolatków i młodych dorosłych. Stąd zapraszanie do współpracy gwiazd typu Bambi, czy zmiana wystroju lokali na przypominające bardziej kawiarnię do posiedzenia przypominającą Starbucks, zwłaszcza w dużych miastach. No i stawianie na „eko”, przynajmniej w Europie, co również jest aspektem ważnym dla młodych ludzi, a który dla dzieci jest raczej obojętny.
jestem byłym pracownikiem MC, pracowałem tam 6msc, dłużej nie dałem rady przez ogromny wyzysk jaki tam panuje. A co do drwala to nie jadłem, ta kapka jest mega średnia, a cena jest bardzo zawyżona.
słodycze które kojarzą mi się najbardziej z moją babcią to te miętowe czekoladki after eight, czekoladowe trufle i śliwka nałęczowiańska... do dziś to moje ulubione cuksy hahah
Tak, w podstawówce na lekcjach uczyli o zdrowym odżywianiu, zawsze z tą nieszczęsną piramidą zdrowego żywienia co później nie przeszkadzało żeby dawać nam w prezencie słodycze i zabierać do MC.
W maku jem MAX raz na rok, czy to ja jestem jakis dziwny ? Wg mnie kompletnie sie nie oplaca tam jesc, wielkosc porcji, uczucie sytosci, makro w stosunku do ceny to jakis dramat. SZKODA KASY I ZDROWIA dla takiego smieciowego jedzenia.
teraz już nie ma klaunów i kolorów, maki stały się zgnitozielone, klauny zostały wycofane. Place zabaw zostały tam gdzie były, ale nowych się chyba już nie buduje. No i urodzin w maku też już nie ma o ile wiem.
(0:39) "Wszystko to jest ustandardyzowane." I jeszcze napis w 1/3 wysokości ekranu "ustandardyzowane." To wszystko jest "ustandaryzowane" (Jedna literka "d", a nie dwie.)
ABSTRAHUJĄC od błędu językowego, bardzo ciekawy filmik. Pokazuje mechanizmy manipulacyjne wielkiej korporacji, ale jednocześnie nie popada w misjonarsko-dydaktyczny ton. Dobry balans. :)
Opisuje Pan tutaj wpływu psychologicznego i strategii marketingowej, ale nie wspomina o aspektach dietetycznych, niejako przyjmując, że fast-food'y są niezdrowe. Dlatego dodam KILKA SŁÓW OD SIEBIE. Moim zdaniem McDonald's jest trochę demonizowany. Burger z McD nie jest wcale bardziej niezdrowy niż kotlet smażony panierowany z kuchni kochanej babci, albo jakiejś kiepskiej polskiej knajpy: - Jeśli babcia oszczędza na oleju i używa go wielokrotnie, a do tego lubi przypalać, to wtedy (idę o zakład) hamburger z McD będzie znacznie zdrowszy, niż taki domowy kotlecik. - Jeśli dodatkowo polejemy sobie ziemniaki takim przepalonym olejem z patelni zawierającym nieenzymatycznie peroksydowane lipidy, utlenione sterole (7K, 7OH, EPOX, TRIOL itd.), akrylamid i inne paskudztwa, to okaże się, że również frytki z McD są zdrowsze od takich domowych ziemniaczków. - A jeżeli obiad popijemy kompotem z niewielkiej ilości owoców, za to posłodzony ogromną ilością sacharozy (cukru spożywczego), to Coca-Cola Light z McD też okaże się zdrowsza i znacznie mniej kaloryczna od domowego kompotu. Nie twierdzę oczywiście, że jedzenie z McD jest zdrowe (bo nie jest), ale nie jest aż tak bardzo niezdrowe jak się często sugeruje; a jedzenie domowe niekiedy potrafi być gorsze. A tak w ogóle, to fast-food'y nie są niezdrowe, jeżeli są właściwie przygotowywane. Np. ja jestem miłośnikiem dobrych kebabów. :)
W pierwszej i drugiej klasie szkoły podstawowej było się kilkukrotnie na urodzinach koleżanek i kolegów z klasy na urodzinach zorganizowanych w Maku. Dzieci absolutnie nie powinny być zabierane do McDonalds w ramach wycieczki. Nostalgiczne słodycze u babci czekolada mleczna lub deserowa Wedla podawana na talerzykach odmierzana po 3 kosteczki dla mnie i dla kuzynki 😊 I jeszcze mieszanka Wedlowską szczególnie te cytrynowe galaretki w czekoladzie ale to już bardziej w podstawówce jak rozdawało się cukierki na urodziny. 🎉
Chyba nigdy nie byłem z rodzicami w mcd i też nigdy nie byłem na urodzinach w mcd. Z dzieciaka nie było Nas stać, to był niepotrzebny luksus, a później jak byłem starszy to po prostu nic do mcd mnie już nie ciągnęło. Paradoksalnie jestem za to niesamowicie wdzięczny, zero potrzeby czy pozytywnych skojarzeń z tym miejscem. Był okres w którym nie byłem tam jakieś 8 lat, od jednej wycieczki w podstawówce. Obecnie w ciągu 5 ostatnich lat myśle, że nie jadłem tam więcej jak 15 razy i to zawsze jest gdy przylatuję albo przyjeżdżam gdzieś o 6 rano po podróży, jest zimno potrzeba prądu i gdzieś chwilę przekoczować. Ale wciąż nie budzi to we mnie żadnej chęci do wracania tam.
Urodziłem się w drugiej połowie lat 80 i chociaż sam nigdy nie byłem, to widywałem takie imprezy i słyszałem jak młodsze o ~5 lat dzieciaki już miały to organizowane. Ogólnie jak Twoją nastoletnią powieścią był Harry Potter to raczej powinieneś być na takiej imprezie.
"Nieważne jak będą o tobie mówili, ważne żeby mówili" - i naszła mnie ochota na maka po tym filmiku 😀. Na szczęście jako osoba dorosła i mogę sobie zrobić domowego, zdrowszego hamburgera 🙂
Jako pilot na obozach i koloniach obmyśliłem plan, że nie chodzimy jeść w 50 osób, tylko grupy z wychowawcami mają zadanie znaleźć najlepszą restauracje i mają na to hajs. Sprawdza się to świetnie, wybierają sushi, pizzę neapolitańską itp. ale niestety ciężko mi sobie to wyobrazić na szkolnych wycieczkach. Obawiam się że regulacje w tym aspekcie zmieniły by mcdonalds na jakiś podły bar mleczny jeszcze mocniej budując pozytywny obraz McDonad's
Tak, McDonald's to restauracja która przyciąga dzieci kolorami i "smacznym" jedzeniem żeby od dziecka uzależniać ich od fast foodów Jakim prawem to się nazywa jeszcze restauracją?
Moja babcia za mojego dzieciństwa, nie miała pudełka z cukierkami. Robiła mi za to domową wersję twistera z KFC tzn. kotlet schabowy, sałata, pomidor i śmietana (ale ta taka do sałatek) owinięte naleśnikiem ✨ Tak wiem, że brzmi dziwnie. Ale z całego serca polecam ❤
Jak się dowiedziałam, że McDonald's wspierał wojsko Izraela podczas konfliktu z Palestyną to przez długi czas unikałam tego miejsca jak ognia. Po jakimś czasie jednak się ugięłam i aktualnie tam jem tylko w podróży, ale nie jest to dla mnie najlepsza opcja ze względu na dietę i troskę o dobro planety. Kiedy w moim mieście zamknięto jedynego Maka, zrozumiałam jak bardzo niektórzy ludzie kochają to miejsce. Znam osoby, które jeżdżą dziesiątki kilometrów do innych miast, tylko po to, żeby tam zjeść. Co do drwala, to zdarzyło mi się go spróbować w oryginalnej wersji jak byłam mała, ale szybko zrezygnowałam z mięsa. Z kolei raz wprowadzili wegetariańskiego drwala, ale już nie ma takiej opcji.
Najwieszy problem z obecnym McDonaldem to przede wszystkim przegięte i nieuzasadnione niczym ceny oraz fakt, że Happy Meale dawno przestały być fajne i większośc zabawek to teraz jakieś kartonowe badziewie.
U babci zawsze mogłem znaleźć landrynki, najczęściej wiśniowe. Mi się najbardziej kojarzą pakowane w metalowe pudełko i posypane cukrem pudrem, ale w plastikowych sreberkach też były :)
Troche research Ci zawiodl. Zasadniczo urodziny w maku to cos mega nostalgocznego ale dla naszego pokolenia. Dla obecnyxh dzieciakow to jesy srednio porywajacy temat juz nie mowiac ze nie wiem czy dalej je organizuja. Problem tycia dzieci to nie tyle sam mcdonalds bo ten w Polsce jest niezbyt czesto wpychany dzieciakom, ale zabka ze swoimi hotdogami co maja po 700 kcal i ogolnie przetworzona zywnosc. Do tego malo ruchu itp. Mcdonalds owszem daje zabawki od lat, ale jakosc tych zabawek soada dyrastycznie i coraz mniej dzieci siega po mcdonalds. Strategia wychowania dziecka przez mcdonalds tez przestaje sie sprawdzać. Kryzys demograficzny jesy bardzo powaznym zagrozeniem dla tej restauracji co bylo omawiane na corocznym zebraniu czlonkow tej franczyzy w USA. Wspomniales o subwayu. Produkty subwaya sa rownie niezdrowe i kaloryczne. Nie ma za bardzo wiec znaczenia gdzie dziecko zje.
Moja prababcia miała w lodówce pół półki kinder niespodzianek, dostawaliśmy je codziennie po każdym śniadaniu (przez całe wakacje). Definicja rozpieszczenia
Nie powinno się zakazywać wizyt w MC podczas wycieczek szkolnych. Jeśli dziecko się uzależni od fast foodów to jest wina rodziców którzy pozwalają na zbyt częste ich jedzenie a nie szkoły która zorganizuje ze 4 wycieczki rocznie i przy okazji weźmie dzieci do mc. To też nie tak że każdy ma blisko mcdonalda, wiele dzieci mieszka na wsiach gdzie najbliższy mc jest 2h od nich i z tego powodu raczej nie będą mieć wielu okazji aby zjeść takiego fastfooda poza tym wyjazdem.
Bardzo dobrze, niech w ogóle nie jedzą i nie wspierają korporacji. Nie chodzi o uzależnienie, a o kształtowanie nawyków, na które takie wycieczki już mają wpływ. Mac jako coś wyjątkowego, odświętnego, a jak ktoś potem ma możliwość to już może wcinać te rarytasy non stop.
Mieszkałam z babcią, więc słodycze po prostu były, natomiast prababcia zawsze miała w miseczce landrynki, często posklejane ze sobą (uwielbiałam kokosowe, całe białe). Sąsiadka zawsze w barku miała kukułki i mnie nimi częstowała
jedno zastrzeżenie Mcdonald jest tani tylko z kupanami, bo firma przechodzi z niskich marży na wieluproduktach do bycia "normalna" restauracją wiec podwyższa marże obczaj se koszt 6 mcnuggeetsów, to jest takie drogie że od 3 lat ich nie zamawialem xddd
To prawda, ostatnio widziałem nawet zestaw który jak na to co posiadał tani nie był - 4 (4!) nuggetsy i frytki + napój których koszt dla mc to dosłownie grosze.
Nie jadłam nigdy burgerów w maku i kfc, nie żałuję. W sumie ja nie kojarzyłam abym była w urodzinach w maku Jem w sumie bardzo rzadko, zdarzy się nie powiem że nie, ale jak już to wrapa/nuggetsy/frytki Lub flurry
@@kamisia3060 odnośnie maka było kiedyś tak (mama mi mówiła), chciałam z bratem do maka (dzieciaki małe byliśmy, to wiadomo happy meal). Rodzice na ogół mówili, że nie. No ale właśnie raz specjalnie się zgodzili, pojechaliśmy coś tam kupiliśmy, no i w domu brzuch i mnie, i mojego brata bolał bardzo mocno. Od tamtego momentu w maku to wrapy ) lub frytki (ale i one są takie średnie) Nie dość że niskiej jakości to jeszcze drogi...
Babcia nie kojarzy mi się z jakimiś konkretnymi słodyczami, jeżeli już z czymś słodkim, to z ciastami i tortami, które piekła. A co do restauracj pod złotymi łukami, to kojarzy mi się z jechaniem za dziecko na większe zakupy do centrum handlowego M1, po zakupach czasem rodzice się zgadzali. Urodziny w maku miałam i było super - do dzisiaj mam plecak z ich logo, który wtedy tam dostałam. Drwala nie jadłam, ale chyba jadłam coś podobnego w Czechach na wycieczce (była to najszybsza opcja, bo na stolik w we wszystkich restauracjach w pobliżu miejsca zbiórki trzeba było długo czekać). Dobrze wspominam też lody z maka w Egipcie, bo były czymś czego przynajmniej nie baliśmy się jeść. Nie wydaje mi się żeby chodzenie do maka na wycieczkach szkolnych jakoś szczególnie mi zaszkodziło, duży większy wpływ chyba ma to skojarzenie z dzieciństwa. W drodze to bardziej kawa tam i możliwość skorzystania z WC
Też McDonald's było/jest rajem dla osób o nadwrażliwości smakowej/lęku przed nowymi posiłkami. Jako dorosły jak ci bardzo nie smakuje to możesz se wyrzucić, jako dziecko nie. Mak jak sam wspomniałeś ma wszędzie to samo menu, szykowane w ten sam sposób. Luźniejsze podejście do jedzenia ("w końcu to smieciowe jedzenie a jesteśmy w podróży") sprawia, że dzieci też odczuwają mniejszą presję na czynności jaką jest posiłek, co mocno poprawia nastrój. Tylko tam moglam zjeść na obiad nuggetsy, najbardziej "safe food" pod słońcem.
Słodycze mojego dzieciństwa u babci? Czekolada czekoladopodobna z Wedla i tzw. "łom" - sprasowane odpady po produkcji wafelków, przypominające chałwę. Bywały też "Markizy" oraz "Andruty", chociaż słabo pamiętam, co reprezentowały. Ach, lata 80-te :D
U moich dziadków zawsze były Mister Ron i raczki. Raczków nie lubiłam, a kiedy tych pierwszych nie było to wysyłała mnie do pana z pieczywem po bułkę z dżemem ;w;
2:32 Nie zgodzę się. To, że ktoś wychował się w czasach ograniczonego dostępu do pewnych dóbr, nie jest powodem, by być wyrozumiałym. Z Twojej historii wynika, że oskarżona miała wyraźne informacje o zakazie karmienia słodyczami. Jeżeli nie miała stwierdzonych zaburzeń mentalnych, to nie ma wymówki "nie wiedziałam, że to szkodliwe". To już nie są "inne czasy", a wiedza na temat szkodliwości słodyczy jest powszechna. Ignorancję i głupotę należy potępiać z pełną surowością. Wiek czy "inne czasy" nie są okolicznością łagodzącą. To skrzywdzenie dziecka, za które powinna odpowiedzieć społecznie i prawnie. Tak jak dziadkowie, którzy bili swoje dzieci, bo "to wtedy wszyscy tak robili". Nie trzeba mieć zaawansowanej wiedzy medycznej i wykształcenia psychologicznego, żeby wiedzieć, że pewne działania są szkodliwe. Przestańmy usprawiedliwiać ludzi "innymi czasami", "inną kulturą" czy innymi relatywistycznymi bzdurkami.
bardzo fajny film, zgadzam się ze wszystkim wgl śmieszy mnie propozycja zakazania wchodzenia do maca podczas wycieczek szkolnych po tym gdy tata ostatnio mi opowiedział, że jakaś szkoła na wsi pod Poznaniem kiedyś zorganizowała wycieczkę specjalnie do miasta do McDonalda, żeby dzieci te dzieci nie czuły się gorsze xD PS cukierki u mojej babci też Werther's + kukułki
Nasz paradoks mac donalda w szkole to jak jechaliśmy na zawody z zapasów a trener dostawał pieniądze za każdy zdobyty medal a nas na koniec zabierał na jedzenie ile cheesów chcemy hahah i każdy był zadowolony nie wiedział o tym, nagrodą był macdonald po zawodach :P
Troche przewijalem ale dobrze ze poruszasz ten temat mysle ze mozna do tego dodac (jesli nie bylo) zbieranie pkt wymienanych na nagrody i oczywiscie kolaboracje czy to z raperami czy firmami odziezowymi.
mcdonald jest na tyle popularny w Polsce że wystarczy randka w tym miejscu i już masz praktycznie każdą kobiętę, dodatkowo każda marzy o nocnym tripie do maka o 1 w nocy :D
No nie wiem. Za czasów studenckich moja znajoma została zaproszona przez nowo spotkanego chłopaka, który chciał ją lepiej poznać do maka. Poszła z grzeczności, ale nie będę oszukiwać, oceniła negatywnie. A chłopak po prostu na szybko kombinował gdzie by ją zaprosić.
Ja chyba nieodpowiednie media czytam/oglądam bo o drwalu to uslyszalam przypadkiem od znajomego pierwszy raz 2 tygodnie temu. A babcia uznawała, że jedyne godne słodzycze to kasztanki 😊
U jednej babci mieszanka wawelska to sie chyba nazywało, czyli kasztanki, tykitaki i malaga. Z czasem, ale to juz bylam dorosła doszły też nowsze cukierki typu marsy, snickersy i choco bonsy. U drugiej babci to byly miętowki, ktore sie nazywaly albo ona je nazywala "raczki" albo takie twarde, owocowe cukierki i czasami owoce w czekoladzie.
Zwykle jak piję alkohol to przed południem. :p jaki jest sens pić wieczorem i iść spać? Bania rano i cały dzień szczęścia, a następny dzień już jesteś gotowy do życia i nie musisz się zastanawiać, czy możesz kierować, czy nie.
Nie jem od lat w McDonaldzie. Prawdopodobnie nigdy bym nie jadła, ale mój tato uważał, że trzeba, ze względu na jakieś jego dziwne teorie. W liceum była kilkudniowa wycieczka na którą nie pojechałam, ale podobno codziennie jedli obiad w McDonaldzie więc chyba nic nie straciłam :p
To jest naprawdę straszne jak to obejrzałam uświadomiłam sobie, że pamiętam że w maku po raz pierwszy jadłam nagetsy, a w innych restauracjach które też do dziś uwielbiam kompletnie nie!. Mam 18 lat ii mnie to dotknęło
Słyszałam, że szkoły wybierają maka ze względu na… bezpieczeństwo. Jako dietetyk oczywiście nie jestem za takim jedzeniem, jeśli mamy ochotę na fastfooda to jest wiele innych opcji. Natomiast wychowawcy wolą iść z dziećmi do maka, gdzie jednak każdy produkt ma określony czas przydatności, pewne standardy itd. Idąc do jakiejkolwiek innej restauracji nie mamy pewności czy mięso jest świeże, że surówka nie ma tygodnia, że frytura jest często wymieniana czy sos nie stał przez większość dnia poza lodówką. Mimo, że mak to syf to większe ryzyko zatrucia pokarmowego jest w właśnie takich mniejszych lokalach
Ok to ode mnie(6 miesiecy Tam pracuje): tak, jest relatywnie DROGO, Ale tu dzingiel w radio, ze ,,promocja‘, apka itp i masz wiernych klientow. Do tego, kiedy w duzych miastach (Polska, Niemcy) lub starych Bundeslandach u Wessi praca w Mc Jest nie Jest specjalna atrakcja, to w moim miescie to jedyne miejsce, gdzie zatrudnia kogos poza krewnymi i znajomymi królika
Ja cenię maka za to, że jest pewnikiem, zwłaszcza gdy jestem w podróży nie zjem nigdzie indziej. Jego intensywność smaku ale i jednocześnie neutralność jest swego rodzaju fenomenem. Nigdy nie miałam złego posmaku, zgagi ani bólu brzucha potem
Niestety szał na drwala nie jest wymyślony, każdy kto miał przyjemność pracować w maku/firmie od zamawiania jedzenia/ma jakikolwiek związek z drwalem mógł się o tym przekonać. Z niecierpliwością czekam na jego koniec, bo od końca listopada w mojej pracy jest nieznośnie 2x więcej do zrobienia z jego powodu.
Jestem rocznik 89 i widzę jak roczniki 1995 wzwyż są juz przyzwyczajone do jedzie a w McDonald's. Mozna powiedzieć ze stołowanie się tam to nawyk, tradycja. Myslisz o jedzeniu na mieście to mowisz McDonald's Tymczasem gdy byłem dwa lata na diecie gdzie zero używek, cukru, kawy etc i kumpel mi kupił burgera z McDonald's to po pierwszym gryzie zwymiotowałem
Akurat w kontekście wracania zmęczonym po pracy i chęci zjedzenia czegoś szybko, w Polsce na coraz twardszego zawodnika wyrasta Żabka, zwłaszcza, że Mac na dowóz nie wszędzie jest dostępny, a Żabka z kolei…
Słodycze dzieciństwa? Delicje szampańskie i może ptasie mleczko :-) Ale to rodzice raczej kupowali i wydzielali. Babcia mieszkała z nami, więc nie było jakiejś tradycji odwiedzania, mieliśmy ją na co dzień i dużo się zajmowała mną i braćmi. No i robiła najlepsze obiady, dużo bardziej pamiętam te obiady niż jakieś słodycze. Druga babcia mieszkała co prawda dużo dalej i rzeczywiście odwiedzało się ją kilka, kilkanaście razy do roku. Ale też bardziej pamiętam jej przepyszne obiady, niż częstowanie słodyczami.
cheesburger którego jadleś w podstawówce jest taki sam jak wczoraj - ma odniesienie do ludzi którzy wczoraj byli w podstawówce. mcdonald nie ma powtarzalności. chociaz zjedzenie kanapki z 2003 w 2024 przez ilosc chemii zawartej bedzie raczej mozliwe. bigmac w 2006 wyglądał i smakował inaczej niz ten z 2025. Podobnie z mcfilshem. I inaczej smakuje i wyglada w Polsce, w Hiszpanii, Malezji, Szwajcarii, USA i każdym innym kraju. McDonald w 2002 roku miał zabawki, place zabaw i był kolorowy, ten w 2024 jest minimalistyczny, szary i nie ma już placów zabaw. sprzedaje tez wiecej kawy niz zabawek, ktorych juz wlasciwie nie ma. Czy w 2083 będzie miał łóżka szpitalne i kroplówki? Jak to mowi klasyk - "czas pokaze, czas pokaze..."
Jestem z małego miasta bez maka, najbliższy był w innym małym mieście w sąsiednim powiecie, więc nie było sensu tam jeździć tylko po to. W większych miastach rzadko bywałem, o maka zahaczałem jedynie na wycieczkach szkolnych właśnie, więc w sumie mało miałem okazji za dzieciaka, by wychowali sobie ze mnie klienta, że tak powiem.
Ja jak byłem mały miałem dosłownie pierdolca na punkcie biszkoptów :D Tak więc babcia pod nadzorem dozowała mi biszkopty. Moja akurat dbała o to by jeść z głową i nie faszerowała mnie badziewiem.
Dawno w maku nie byłem bo już ich powaliło z cenami i kanapki są mniejsze ale wcześniej całkiem często tam jadłem jak potrzebowałem bomby kalorycznej po imprezie czy po ciężkich okresach w pracy teraz przerzuciłem się na kebaby i jestem zadowolony :)
Masny pracuje w maku juz drugi rok gdy jest drwal, i tak ludzie w dniu premiery strasznie napieraja i jesli chodzi o wege po informacji ze mozemy odjac mieso ale na bulce jest bekon wiec i tak bedzie malo kto sie wycofuje
Pomimo tej standaryzacji praca tam potrafi przypominać pracę w typowym januszeksie (zwłaszcza nocą) Franczyzobiorcy maka lubią oszczędzać na pracownikach. na nocnej zmianie potrafi być dosłownie jeden pracownik który musi wszystko wypucować do rana.
Siemaaa zapomniałem dodać, wbijajcie też na kanał nadawczy na moim ig @rmasny "przytulny kącik ust" zaprasza!
(0:39) "Wszystko to jest ustandardyzowane." I jeszcze napis w 1/3 wysokości ekranu "ustandardyzowane." To wszystko jest "ustandaryzowane" (Jedna literka "d", a nie dwie.)
ABSTRAHUJĄC od błędu językowego, bardzo ciekawy filmik. Pokazuje mechanizmy manipulacyjne wielkiej korporacji, ale jednocześnie nie popada w misjonarsko-dydaktyczny ton. Dobry balans. :)
Opisuje Pan tutaj wpływu psychologicznego i strategii marketingowej, ale nie wspomina o aspektach dietetycznych, niejako przyjmując, że fast-food'y są niezdrowe. Dlatego dodam KILKA SŁÓW OD SIEBIE.
Moim zdaniem McDonald's jest trochę demonizowany. Burger z McD nie jest wcale bardziej niezdrowy niż kotlet smażony panierowany z kuchni kochanej babci, albo jakiejś kiepskiej polskiej knajpy:
- Jeśli babcia oszczędza na oleju i używa go wielokrotnie, a do tego lubi przypalać, to wtedy (idę o zakład) hamburger z McD będzie znacznie zdrowszy, niż taki domowy kotlecik.
- Jeśli dodatkowo polejemy sobie ziemniaki takim przepalonym olejem z patelni zawierającym nieenzymatycznie peroksydowane lipidy, utlenione sterole (7K, 7OH, EPOX, TRIOL itd.), akrylamid i inne paskudztwa, to okaże się, że również frytki z McD są zdrowsze od takich domowych ziemniaczków.
- A jeżeli obiad popijemy kompotem z niewielkiej ilości owoców, za to posłodzony ogromną ilością sacharozy (cukru spożywczego), to Coca-Cola Light z McD też okaże się zdrowsza i znacznie mniej kaloryczna od domowego kompotu.
Nie twierdzę oczywiście, że jedzenie z McD jest zdrowe (bo nie jest), ale nie jest aż tak bardzo niezdrowe jak się często sugeruje; a jedzenie domowe niekiedy potrafi być gorsze.
A tak w ogóle, to fast-food'y nie są niezdrowe, jeżeli są właściwie przygotowywane. Np. ja jestem miłośnikiem dobrych kebabów.
Pozdrawiam
Piotr Kowrygo
A propo's IG RMasny DDH18Vhshrm:
Na pewno nie tylko Panu "jarmarki świąteczne wydają się mega sztuczne". Mi co roku gliwickie jarmarki świąteczne też się takie wydają. I chyba wszystkim innym dorosłym ludziom również. Tylko nikt nie odważy się tego głośno powiedzieć; a już na pewno nie przy dzieciach. ;)
Cześć @Masny Kanał! mieszkasz już jakiś czas w Krakowie. Pomyślałem, że mógłbyś zrobić film porównujący Kraków i Warszawę. Jak ci się mieszka w obu miastach, jakie odczucia temu towarzyszą etc. Myślę, że to na pewno byłby ciekawy i wartościowy film :) Pozdrawiam!
Popieram
Warszafke*
Bardzo fajny pomysł
@@SKONYBEATSWarszafke?
ten pomysł jest na mojej liście :) nie chciałem tylko szarżować, z ocenianiem Krakowa po 3 miesiącach. Odcinek na pewno powstanie!
7:36 nigdy nie byłem na urodzinach w MCD, zapewne tak samo jak 99% osób niemieszkających w dziecinstwie w wielkim mieście xd W ogóle o takim procederze dowiedziałem się z filmów i nigdy nie wiedziałem na żywo xd
U Mnie w mieście nie było i nie ma MCD za co bardzo dziękuję, za małego nie jadłem ponieważ rodziców nie było stać, teraz czasem podjadam ale z tyłu głowy zawsze mam na uwadze z czym to się może wiązać w przyszłości, ogólnie nie myślę o tym syfie 😂
To jest też rzecz z której się wyparł McDonald, teraz ich brand dorasta wraz z ludźmi którzy się na nim wychowali xd
Ja chciałem urządzić tam urodziny jakieś 20 lat temu, ale stwierdziłem, że nikt nie zrozumie żartu.
paradoks maka , oglądasz reklamy z mlodymi szczesliwymi zdowymi ludzmi, ale jak tam zaczniesz chodzic tam codziennie to zaczniesz wyglądać jak spasiony żul
yeps (w skrócie oczywiście)
Widać że umiaru nie znasz bo nik nie każe ci chodzić tam codziennie przecież. Jak będziesz chodził codziennie do restauracji na golonkę i placki po zójnicku to też będziesz wyglądał jak spasiony żul
@@kub998 no dobra, a ile jest takich restauracji, ktore codziennie puszczaja reklamy, maja banery itp; jak mcd ?
@@zecior8825 jeszcze KFC (ale nie tak często jak "Mac"😉🍟)
@@monia866 dobra ale @kub998 wymienił restauracje z golonkami i plackami po zbójnicku, wiec mi o nie chodziło a nie o kolejna sieć fast foodów
6:07 tutaj jeszcze dodałabym, że później dziecko ma tę zabawkę w domu przez wiele miesięcy. Za każdym razem, kiedy na nią spojrzy, przypomina sobie gdzie i jak ją otrzymało, przez co wzmacnia pozytywną relację z marką McDonald's.
Mi McDonaldsowe zabawki raczej kojarzą się z szajsem, którym dziecko pobawi się 2 razy i rzuci w kąt
@natalia.romanowicz teraz tak to wygląda. Ale w latach 90 dodawali naprawdę porządne zabawki.
@@natalia.romanowicz Bo jestes zetką a nie millenialsem. Zabawki były pełnowymiarowe, ładne, porządne, z postaciami z bajek Disenya itp.
@@asiasianko2271dokładnie. Pierwszy raz jadłam w Maczku na wycieczce w klasie maturalnej 😂😂😂 do Warszawy w 2002 roku. Pojechaliśmy na UW i PW na dni otwarte. No u kupiłam sobie ten legendarny dla mnie Happy Meal. I miałam pięknego Tygryska z bajki Kubuś Puchatek, taka mini maskotke. Przez lata lezala gdzies w domu rodzinnym ale nie wiem co sie z nia stalo. Do dzisiaj mam na strychu pudełko z mojego pierwszego razu w MD. Teraz te zabawki to jakiś szajs 😂
Rok później po pierwszej wizycie w Maczku mieszkałam i studiowałam już w Warszawie i zaczęłam pracować w KFC 😂
To bardzo ważny film szczególnie jeśli chodzi o relacje dziecka z mcdonaldem. Opisze swoja sytuację z dzieciństwa. Jako dziecko mieszkające na wsi wyjazd do najbliższego mcdonalda (oddalonego około 45km) był zawsze wielkim wydarzeniem i nagrodą. Dodatkowo wiązał się z wizyta w galerii handlowej więc "jesli bedziesz grzeczny na zakupach" - pojedziemy do mcdonalda. Na wycieczkach szkolnych dla takiej bandy dzieciaków ze wsi mcdonald to była najlepsza część wycieczki, każdy na to czekał. Do dziś mam w głowie że mogę zjeść MC tylko jako nagrodę za jakiś sukces.
W sumie to chyba całkiem dobrze wyszło Xd. Z takim podejściem nie będziesz tam jeść na codzień xd
@@darkmaly chyba że jest człowiekiem sukecesu ;P
@@darkmaly Nie jem praktycznie wcale bo zwyczajnie mi to nie smakuje. Kiedyś to było dla mnie coś ale teraz jak mam maka pod samym nosem po przeprowadzce do miasta to nawet mnie nie kusi xD
@@ladybiall dokładnie xDD. Miałem podobną historię. Jeszcze w liceum to było coś, ale jakoś po, naprawdę nic specjalnego.
"od czasu wprowadzenia kas samoobsługowych, możesz zjeść nie otwierając ust do nikogo poza McChickenem", piękna anegdota
świetny materiał, pozdro Masny
Babcia miała schowane w torebce ciasteczka petitki. Kupowała je nam czasami. A jak jechaliśmy gdzieś daleko to kupowała słodkie bułki. Dla mnie smak dzieciństwa to suche herbatniki petitki
Odkąd skończyłam pracę w McD, nie mogę patrzeć na to jedzenie, kojarzy mi się ze zwykłą paszą dla świń. Mięso wyglądające jak krążki hokejowe, plastikowy ser i chemiczne buły. Wszystko smakuje tak samo, bo mają raptem kilka rodzajów mięsa i sosów, stąd to jedzenie kojarzy mi się z zapychającą i nijaką papą.
Ja mimo zniżek nie jem tego jedzenia chociaz lubię ale szanuje swój organizm
Nie obrażaj paszy dla świń - tak się składa, że mieszkałem na wsi i miałem okazję przygotowywać, razem z dziadkami lub rodzicami, jedzenie dla świń - uwierz mi - teraz takie jedzenie byłoby uznane za organiczne i bardzo wartościowe. Wszystko w tym było świeże z pola, bez chemii i dodatków i nie było to byle co.
Też tak mówiłem. 1,5 roku później odpocząłem sobie od maka, a frytki znowu smakują dzieciństwem.
Fakt, ilość konserwantów, soli i cukru w składzie jest przerażająca. Dodatkowo jakość obniża wysoki stopień przetworzenia półproduktów.
Jeśli chodzi o skład, to najgorsze jest pieczywo i frytki.
Chociaż akurat kotlety, chociaż głęboko mrożone, mają w składzie 100% wołowiny (jakiej jakości - to inna sprawa).
Ale ja akurat po przepracowaniu trochę w McD nabrałem pewnego zaufania do tego żarcia. Chodzi o to, że wyśrubowane procedury sprawiają, że jeśli mam do wyboru zjeść coś w prywatnym, przydrożnym barze albo w McD, to wolę wybrać złote łuki, bo istnieje mniejsze ryzyko zatrucia pokarmowego xD
Jedzenie tam regularnie byłoby głupotą, ale jako okazjonalna podróżna szama jest często bezpieczniejszym wyborem.
@ To wolałbym chyba, jak za dzieciaka, suchą bułkę z kwaśną śmietaną albo z kabanosami dobrej jakości.
Ograniczenie jeezenia fats foodow jest bardzo proste
Ide
Patrze na ceny
Mysle sobie ze mam w domu tosty
Koniec
rel
Zabrakło Masnemu ostatniej fazy: po 30stce. Kiedy organizm zle znosi tłuszcze i chorujesz po maku kolejny dzień oraz to co napisałeś. Gdy masz isc tam z mężem i dzieckiem to wiesz ze 10 razy taniej będzie zrobić w domu tosty. Bo póki sama wydawałam tam 3 dyszki to spox, ale rodzina razem to stowa minimum i to z jednym dzieckiem
@@agnieszka9592nie no ceny z kosmosu trochę, wystarczy z kuponow kupować xD 16.90 albo 19.50 za burgera frytki i napój a i tak się tym najesz
@AnonymPL007 no nie, zestaw z fajna kanapką to 3 dychy, maz naje sie zestawem powiekszonym plus 24u jeszcze. Nikt raczej nie idzie do MC po cheesa czy inne podstawowe rzeczy ktore jadło się w gimbazie xd
Moja babcia miała takie twarde owocowe landrynki (jeżynowe były top) i brała je ze sobą zawsze jak chodziłyśmy na grzyby, totalnie cudny vibe 🩷
Zasięg🎉 dla Ciebie Masny
tak, dzieci nie powinny kojarzyc szczescia z bardzo niezdrowym jedzeniem
Strategia bardzo skuteczna, pamietam jak jako dziecko nie wyobrazalem sobie lepszego jedzenia niz McD, a na wycieczkach szkolnych to bylo jedyne co mnie interesowalo. Staralem sie tez namawiac rodzicow by mnie tam zabierali, jeszcze wtedy nie zdawalem sobie sprawy ze ich stanowcze odmowy to najlepsze co moglo mnie w tamtej chwili spotkac
W kontekście MC jako nagrody dla dzieci: My jako piłkarze jeździliśmy z naszym trenerem do Maka zawsze po wygranym meczu. Gdy przegrywaliśmy, wiedzieliśmy, że dziś maka nie będzie xd
a potem się ludzie dziwią, że piłkarze reklamują cole...
@@RMasnyAlbo lays'y...
@@RMasnyLub chipsy...
Tak, ponieważ uczy to dzieciaków złych nawyków. Rozumiem, że na wycieczkach mc jest praktyczny, bo szybko. Ale są inne zakianniki jak north Fish czy nawet subway. I czy jadłam drwala? Nope nie jem fast foodow od lat 🥰
Tak naprawdę też byłoby można po prostu zarezerwować restauracje i powiedzieć wcześniej ile będzie osób i ustalić z restauracją i rodzicami co wziąć dzieciakom
@@juliakarpowicz2059Oo nawet pamiętam raz tak miałam na wycieczce, myślę że restauracje nie nawidzą takich sytuacji haha
Subway to drugi mak z wiekszym wyborem xD
nawyki się kształtują jak coś jest często powtarzane, nie sądze żeby dzieci ze wsi które najbliższego mc mają 1,5h od domu będą tam jeść na tyle często żeby wyrobić nawyk, jest też to że wycieczki szkolne raczej nie są aż tak częste więc ostatecznie to wszystko zależy od rodzica czy wpoją taki nawyk dziecku.A zamiana jednego fast fooda na drógi zupełnie nic nie zmienia, plus chyba nigdy nie widziałem wolnostojącego nortch fisha przy autostradzie.
Co nie? Albo są takie miejsca gdzie sobie nakładasz, co chcesz zjeść na wagę
Przy tym filmiku od razu przypomniał mi się analogicznym przykład dotyczący raperów, który również można by określić jako odrębny przypadek i nazwać paradoksem raperów. Jest to moje osobiste spostrzeżenie i polega na tym iż, kultura hip-hopu/rapu przepełniona jest różnego rodzaju sprzecznościami, gdzie z jednej strony raperzy śpiewają o prawilności, poszanowaniu i zasadach w odniesieniu do kobiet, natomiast z drugiej lansują się w swoich teledyskach, często przepełnionych drogimi samochodami i w towarzystwie kobiet, które śmiało można by nazwać upadłymi, tym samym promując sprzeczne postawy zachowania.
To że dziewczyna o siebie dba i ładnie wygląda, nie znaczy że upadła, to natomiast świadczy źle o Twojej inteligencji jeśli tak uważasz.
@@7he4040 Zgadza się, ale czy ładna i dbająca o siebie kobieta rozbiera się do pół naga i trzęsie tyłkiem do kamery?
@@7he4040 Zgadzam się z faktem, że ładna nie oznacza upadła i być może problem polega w błędnej interpretacji. Przedstawiłem przykład paradoksu, gdzie raperzy śpiewają o czym innym, a przedstawiają co innego w swoich teledyskach. Oczywiście sam wygląd nie wskazuje na zgorszenie, ale skąpe ubranie, czy też samo zachowanie jak uwidacznianie ciała, a wręcz pokazywanie tyłka przed kamerą. Ma się to nijak do przekazu zawartego w tekstach odnośnie szacunku do kobiet, kiedy w filmach pokazuje się sprzeczne skrajności.
Jako pracownik MC dodam od siebie że wszystko na każdym kroku jest do granic możliwości zoptymalozowane. Każda czynność ma określoną procedure (np. frytki smażą się równo 2 minuty i 52 sekundy w tez jakiejś określonej temperaturze), każda interakcja jest zaplanowana itp itd. Polecam zobaczyc filmik na yt o tych ekranach z mc z kanału fern, daje do myślenia.
optymalizacja jest akurat ważna - nie tylko w marce, ale i codziennym życiu, po co marnować czas czy inne zasoby
Zgadzam się, tydzień temu we wtorek nie zoptymalizowałem drogi ze sklepu do domu(straciłem około 8 minut), ale już w następny dzień pospałem trochę krócej, więc moja produktywność na szczęście nie spadła.
@@jakubhemperek9193 oby tak dalej!
Daj linka do tego filmu
akurat przyklad z czasami i temperaturami przygotowywania jedzenia jest dosc slaby, to sa wydzielone standardy miedzynarodowe do ktorych mcd sie MUSI dostosowac i tyle, to nie jest optymalizacja tylko bezpieczenstwo zywnosci
lepszym przykladem beda rzeczy jak optymalizacja czasu obslugi gdzie masz np przeznaczone X czasu na przyjecie zamowienia itd i robic to tak zeby sredni czas oczekiwania nie przekraczal 265sekund
Wydaje mi się że mówisz o starych czasach gdy mak stawiał na trafianie swoją kampanią do dzieci. Teraz zabawki nie grają już tam tak dużej roli. W porównaniu z tym co było kiedyś powiedziałabym nawet że są naprawdę słabe jakościowo.
Dokładnie. Poza tym często starają się dorzucać coś bardziej „edukacyjnego” jak książki i „zdrowego” jak musy owocowe albo jabłko i woda do Happy Meali. Urodzin w McDonalds też nie da się już zorganizować, place zabaw sprzed budynków poznikały już dawno, chociaż i tak były dłużej niż figury klauna. Teraz McDonald’s wydaje się kierować bardziej do nastolatków i młodych dorosłych. Stąd zapraszanie do współpracy gwiazd typu Bambi, czy zmiana wystroju lokali na przypominające bardziej kawiarnię do posiedzenia przypominającą Starbucks, zwłaszcza w dużych miastach. No i stawianie na „eko”, przynajmniej w Europie, co również jest aspektem ważnym dla młodych ludzi, a który dla dzieci jest raczej obojętny.
jestem byłym pracownikiem MC, pracowałem tam 6msc, dłużej nie dałem rady przez ogromny wyzysk jaki tam panuje. A co do drwala to nie jadłem, ta kapka jest mega średnia, a cena jest bardzo zawyżona.
słodycze które kojarzą mi się najbardziej z moją babcią to te miętowe czekoladki after eight, czekoladowe trufle i śliwka nałęczowiańska... do dziś to moje ulubione cuksy hahah
W końcu osoba, która poświęciła cały film jedynie na przedstawienie skutków społecznych!
Tak, w podstawówce na lekcjach uczyli o zdrowym odżywianiu, zawsze z tą nieszczęsną piramidą zdrowego żywienia co później nie przeszkadzało żeby dawać nam w prezencie słodycze i zabierać do MC.
W maku jem MAX raz na rok, czy to ja jestem jakis dziwny ? Wg mnie kompletnie sie nie oplaca tam jesc, wielkosc porcji, uczucie sytosci, makro w stosunku do ceny to jakis dramat. SZKODA KASY I ZDROWIA dla takiego smieciowego jedzenia.
teraz już nie ma klaunów i kolorów, maki stały się zgnitozielone, klauny zostały wycofane. Place zabaw zostały tam gdzie były, ale nowych się chyba już nie buduje. No i urodzin w maku też już nie ma o ile wiem.
happy meale z resztą z tego co słyszałem to mają tak tragiczne zabawki że aż boli że dzieci takie coś dostają
@@perkisowy Ale to dzieciom nie przeszkadza. Chodzi nie o jakość czy wartość zabawki, ale o zastrzyk przyjemności z "gratisu"
babcia od strony mamy:ptasie mleczko
babcia od strony taty: euka mentols
(0:39) "Wszystko to jest ustandardyzowane." I jeszcze napis w 1/3 wysokości ekranu "ustandardyzowane." To wszystko jest "ustandaryzowane" (Jedna literka "d", a nie dwie.)
ABSTRAHUJĄC od błędu językowego, bardzo ciekawy filmik. Pokazuje mechanizmy manipulacyjne wielkiej korporacji, ale jednocześnie nie popada w misjonarsko-dydaktyczny ton. Dobry balans. :)
Opisuje Pan tutaj wpływu psychologicznego i strategii marketingowej, ale nie wspomina o aspektach dietetycznych, niejako przyjmując, że fast-food'y są niezdrowe. Dlatego dodam KILKA SŁÓW OD SIEBIE.
Moim zdaniem McDonald's jest trochę demonizowany. Burger z McD nie jest wcale bardziej niezdrowy niż kotlet smażony panierowany z kuchni kochanej babci, albo jakiejś kiepskiej polskiej knajpy:
- Jeśli babcia oszczędza na oleju i używa go wielokrotnie, a do tego lubi przypalać, to wtedy (idę o zakład) hamburger z McD będzie znacznie zdrowszy, niż taki domowy kotlecik.
- Jeśli dodatkowo polejemy sobie ziemniaki takim przepalonym olejem z patelni zawierającym nieenzymatycznie peroksydowane lipidy, utlenione sterole (7K, 7OH, EPOX, TRIOL itd.), akrylamid i inne paskudztwa, to okaże się, że również frytki z McD są zdrowsze od takich domowych ziemniaczków.
- A jeżeli obiad popijemy kompotem z niewielkiej ilości owoców, za to posłodzony ogromną ilością sacharozy (cukru spożywczego), to Coca-Cola Light z McD też okaże się zdrowsza i znacznie mniej kaloryczna od domowego kompotu.
Nie twierdzę oczywiście, że jedzenie z McD jest zdrowe (bo nie jest), ale nie jest aż tak bardzo niezdrowe jak się często sugeruje; a jedzenie domowe niekiedy potrafi być gorsze.
A tak w ogóle, to fast-food'y nie są niezdrowe, jeżeli są właściwie przygotowywane. Np. ja jestem miłośnikiem dobrych kebabów. :)
Pozdrawiam
Piotr Kowrygo
W pierwszej i drugiej klasie szkoły podstawowej było się kilkukrotnie na urodzinach koleżanek i kolegów z klasy na urodzinach zorganizowanych w Maku.
Dzieci absolutnie nie powinny być zabierane do McDonalds w ramach wycieczki.
Nostalgiczne słodycze u babci czekolada mleczna lub deserowa Wedla podawana na talerzykach odmierzana po 3 kosteczki dla mnie i dla kuzynki 😊 I jeszcze mieszanka Wedlowską szczególnie te cytrynowe galaretki w czekoladzie ale to już bardziej w podstawówce jak rozdawało się cukierki na urodziny. 🎉
tluscze i cukry vs nostalgiczne tluszcze i cukry
Chyba nigdy nie byłem z rodzicami w mcd i też nigdy nie byłem na urodzinach w mcd. Z dzieciaka nie było Nas stać, to był niepotrzebny luksus, a później jak byłem starszy to po prostu nic do mcd mnie już nie ciągnęło. Paradoksalnie jestem za to niesamowicie wdzięczny, zero potrzeby czy pozytywnych skojarzeń z tym miejscem. Był okres w którym nie byłem tam jakieś 8 lat, od jednej wycieczki w podstawówce. Obecnie w ciągu 5 ostatnich lat myśle, że nie jadłem tam więcej jak 15 razy i to zawsze jest gdy przylatuję albo przyjeżdżam gdzieś o 6 rano po podróży, jest zimno potrzeba prądu i gdzieś chwilę przekoczować. Ale wciąż nie budzi to we mnie żadnej chęci do wracania tam.
Przez ten infantylny marketing typu zabawki, po skończeniu pewnego wieku uznałem za obciachowe odwiedzanie tej stołówki (bo to nie restauracja)
Mnie do maka zniechęcił krótki pobyt w Anglii - tam mc był wprost brudny i brzydki. Aż się nie chciało tam wchodzić.
Jest to bar szybkiej obsługi
7:35 - to chyba ja nigdy nie byłem na urodzinach w Mcdonalds bo nigdy o czymś takim nie słyszałem nawet.
Urodziłem się w drugiej połowie lat 80 i chociaż sam nigdy nie byłem, to widywałem takie imprezy i słyszałem jak młodsze o ~5 lat dzieciaki już miały to organizowane. Ogólnie jak Twoją nastoletnią powieścią był Harry Potter to raczej powinieneś być na takiej imprezie.
"Nieważne jak będą o tobie mówili, ważne żeby mówili" - i naszła mnie ochota na maka po tym filmiku 😀. Na szczęście jako osoba dorosła i mogę sobie zrobić domowego, zdrowszego hamburgera 🙂
paradoks maka - zamówiłam drwala, bo nie chciało mi się gotować po czym weszłam na yt i wrzuciłeś film :3
Jako pilot na obozach i koloniach obmyśliłem plan, że nie chodzimy jeść w 50 osób,
tylko grupy z wychowawcami mają zadanie znaleźć najlepszą restauracje i mają na to hajs.
Sprawdza się to świetnie, wybierają sushi, pizzę neapolitańską itp.
ale niestety ciężko mi sobie to wyobrazić na szkolnych wycieczkach.
Obawiam się że regulacje w tym aspekcie zmieniły by mcdonalds na jakiś podły bar mleczny jeszcze mocniej budując pozytywny obraz McDonad's
Tak, McDonald's to restauracja która przyciąga dzieci kolorami i "smacznym" jedzeniem żeby od dziecka uzależniać ich od fast foodów
Jakim prawem to się nazywa jeszcze restauracją?
Największy skandal: restauracja jest kolorowa i smaczna!
Moja babcia za mojego dzieciństwa, nie miała pudełka z cukierkami. Robiła mi za to domową wersję twistera z KFC tzn. kotlet schabowy, sałata, pomidor i śmietana (ale ta taka do sałatek) owinięte naleśnikiem ✨ Tak wiem, że brzmi dziwnie. Ale z całego serca polecam ❤
Jak się dowiedziałam, że McDonald's wspierał wojsko Izraela podczas konfliktu z Palestyną to przez długi czas unikałam tego miejsca jak ognia. Po jakimś czasie jednak się ugięłam i aktualnie tam jem tylko w podróży, ale nie jest to dla mnie najlepsza opcja ze względu na dietę i troskę o dobro planety.
Kiedy w moim mieście zamknięto jedynego Maka, zrozumiałam jak bardzo niektórzy ludzie kochają to miejsce. Znam osoby, które jeżdżą dziesiątki kilometrów do innych miast, tylko po to, żeby tam zjeść.
Co do drwala, to zdarzyło mi się go spróbować w oryginalnej wersji jak byłam mała, ale szybko zrezygnowałam z mięsa. Z kolei raz wprowadzili wegetariańskiego drwala, ale już nie ma takiej opcji.
Ja przyznaję,że czasem kupuję w "Macu" frytki, bo mi smakują,lol.😋🍟.Mieli tez dobre lody🍨 i te "milk shake"`i😉🧋
Najwieszy problem z obecnym McDonaldem to przede wszystkim przegięte i nieuzasadnione niczym ceny oraz fakt, że Happy Meale dawno przestały być fajne i większośc zabawek to teraz jakieś kartonowe badziewie.
Zauwaz że z kuponami w macu, które są dostepne cały czas, zjesz sycący obiad do 30 zl. Za taką cenę w innej restauracji dość ciężko
Nie porównuj tego fastfooda do prawdziwej restauracji.
@@jan79__jaki obiad w McDonald's? Po 2 to nie jest restauracja
U babci zawsze mogłem znaleźć landrynki, najczęściej wiśniowe. Mi się najbardziej kojarzą pakowane w metalowe pudełko i posypane cukrem pudrem, ale w plastikowych sreberkach też były :)
Super że poruszyłeś ten temat. Z takich klimatów fajnie też prześwietlić Starbucksa🚨🚨
Dzięki za interesujące wideo
u nas to nie była babcia, lecz dziadek, a była to puszka z cukierkami o kształcie i smaku malinek
Troche research Ci zawiodl. Zasadniczo urodziny w maku to cos mega nostalgocznego ale dla naszego pokolenia. Dla obecnyxh dzieciakow to jesy srednio porywajacy temat juz nie mowiac ze nie wiem czy dalej je organizuja. Problem tycia dzieci to nie tyle sam mcdonalds bo ten w Polsce jest niezbyt czesto wpychany dzieciakom, ale zabka ze swoimi hotdogami co maja po 700 kcal i ogolnie przetworzona zywnosc. Do tego malo ruchu itp. Mcdonalds owszem daje zabawki od lat, ale jakosc tych zabawek soada dyrastycznie i coraz mniej dzieci siega po mcdonalds. Strategia wychowania dziecka przez mcdonalds tez przestaje sie sprawdzać. Kryzys demograficzny jesy bardzo powaznym zagrozeniem dla tej restauracji co bylo omawiane na corocznym zebraniu czlonkow tej franczyzy w USA. Wspomniales o subwayu. Produkty subwaya sa rownie niezdrowe i kaloryczne. Nie ma za bardzo wiec znaczenia gdzie dziecko zje.
Moja prababcia miała w lodówce pół półki kinder niespodzianek, dostawaliśmy je codziennie po każdym śniadaniu (przez całe wakacje). Definicja rozpieszczenia
Dzieki za super materiał
dzięki za film, otworzył mi oczy
Nie powinno się zakazywać wizyt w MC podczas wycieczek szkolnych. Jeśli dziecko się uzależni od fast foodów to jest wina rodziców którzy pozwalają na zbyt częste ich jedzenie a nie szkoły która zorganizuje ze 4 wycieczki rocznie i przy okazji weźmie dzieci do mc. To też nie tak że każdy ma blisko mcdonalda, wiele dzieci mieszka na wsiach gdzie najbliższy mc jest 2h od nich i z tego powodu raczej nie będą mieć wielu okazji aby zjeść takiego fastfooda poza tym wyjazdem.
Bardzo dobrze, niech w ogóle nie jedzą i nie wspierają korporacji. Nie chodzi o uzależnienie, a o kształtowanie nawyków, na które takie wycieczki już mają wpływ. Mac jako coś wyjątkowego, odświętnego, a jak ktoś potem ma możliwość to już może wcinać te rarytasy non stop.
Tutaj chodzi o wyrabianie nawyków a nie "nagradzanie" dzieci tym szmelcem z McDonald's!!!
Super odcinek daje komentarz dla zasięgu pozdrawiam
U mnie najbardziej nostalgiczne słodycze to cukierki mister ron, te śmietankowo-truskawkowe w czekoladzie 😋😋
Cukierki JEDNOŚĆ ciut (to te pudrowe ale MUSUJĄCE), zawsze zastanawiałam się skąd babcia je bierze bo nigdzie nie były dostępne a były takie pyszne
Mieszkałam z babcią, więc słodycze po prostu były, natomiast prababcia zawsze miała w miseczce landrynki, często posklejane ze sobą (uwielbiałam kokosowe, całe białe). Sąsiadka zawsze w barku miała kukułki i mnie nimi częstowała
fajny odcineczek jak zwykle.
jedno zastrzeżenie
Mcdonald jest tani tylko z kupanami, bo firma przechodzi z niskich marży na wieluproduktach do bycia "normalna" restauracją wiec podwyższa marże
obczaj se koszt 6 mcnuggeetsów, to jest takie drogie że od 3 lat ich nie zamawialem xddd
To prawda, ostatnio widziałem nawet zestaw który jak na to co posiadał tani nie był - 4 (4!) nuggetsy i frytki + napój których koszt dla mc to dosłownie grosze.
Nie jadłam nigdy burgerów w maku i kfc, nie żałuję. W sumie ja nie kojarzyłam abym była w urodzinach w maku
Jem w sumie bardzo rzadko, zdarzy się nie powiem że nie, ale jak już to wrapa/nuggetsy/frytki
Lub flurry
Tak samo, myślałam że to wyjątki z urodzinami w mc
dobrze słyszeć!
@@kamisia3060 odnośnie maka było kiedyś tak (mama mi mówiła), chciałam z bratem do maka (dzieciaki małe byliśmy, to wiadomo happy meal). Rodzice na ogół mówili, że nie. No ale właśnie raz specjalnie się zgodzili, pojechaliśmy coś tam kupiliśmy, no i w domu brzuch i mnie, i mojego brata bolał bardzo mocno. Od tamtego momentu w maku to wrapy ) lub frytki (ale i one są takie średnie)
Nie dość że niskiej jakości to jeszcze drogi...
2:50 śliwki w czekoladzie i zielone miętowe z krzyżykiem
Śliwki w czekoladzie top
Taaak! Miętowe to całe dzieciństwo
Babcia nie kojarzy mi się z jakimiś konkretnymi słodyczami, jeżeli już z czymś słodkim, to z ciastami i tortami, które piekła. A co do restauracj pod złotymi łukami, to kojarzy mi się z jechaniem za dziecko na większe zakupy do centrum handlowego M1, po zakupach czasem rodzice się zgadzali. Urodziny w maku miałam i było super - do dzisiaj mam plecak z ich logo, który wtedy tam dostałam. Drwala nie jadłam, ale chyba jadłam coś podobnego w Czechach na wycieczce (była to najszybsza opcja, bo na stolik w we wszystkich restauracjach w pobliżu miejsca zbiórki trzeba było długo czekać). Dobrze wspominam też lody z maka w Egipcie, bo były czymś czego przynajmniej nie baliśmy się jeść. Nie wydaje mi się żeby chodzenie do maka na wycieczkach szkolnych jakoś szczególnie mi zaszkodziło, duży większy wpływ chyba ma to skojarzenie z dzieciństwa. W drodze to bardziej kawa tam i możliwość skorzystania z WC
2:48 U mnie to zawsze były batoniki "Grześki" i lizaki w kształcie serduszek, ewentualnie "Misie Lubisie" ❤
Też McDonald's było/jest rajem dla osób o nadwrażliwości smakowej/lęku przed nowymi posiłkami. Jako dorosły jak ci bardzo nie smakuje to możesz se wyrzucić, jako dziecko nie. Mak jak sam wspomniałeś ma wszędzie to samo menu, szykowane w ten sam sposób. Luźniejsze podejście do jedzenia ("w końcu to smieciowe jedzenie a jesteśmy w podróży") sprawia, że dzieci też odczuwają mniejszą presję na czynności jaką jest posiłek, co mocno poprawia nastrój. Tylko tam moglam zjeść na obiad nuggetsy, najbardziej "safe food" pod słońcem.
Słodycze mojego dzieciństwa u babci? Czekolada czekoladopodobna z Wedla i tzw. "łom" - sprasowane odpady po produkcji wafelków, przypominające chałwę. Bywały też "Markizy" oraz "Andruty", chociaż słabo pamiętam, co reprezentowały. Ach, lata 80-te :D
U moich dziadków zawsze były Mister Ron i raczki. Raczków nie lubiłam, a kiedy tych pierwszych nie było to wysyłała mnie do pana z pieczywem po bułkę z dżemem ;w;
"przytulił sie do naszych żyć", śmiechłam 😂 pozdrowionka 🍀
2:32 Nie zgodzę się.
To, że ktoś wychował się w czasach ograniczonego dostępu do pewnych dóbr, nie jest powodem, by być wyrozumiałym.
Z Twojej historii wynika, że oskarżona miała wyraźne informacje o zakazie karmienia słodyczami. Jeżeli nie miała stwierdzonych zaburzeń mentalnych, to nie ma wymówki "nie wiedziałam, że to szkodliwe".
To już nie są "inne czasy", a wiedza na temat szkodliwości słodyczy jest powszechna.
Ignorancję i głupotę należy potępiać z pełną surowością. Wiek czy "inne czasy" nie są okolicznością łagodzącą. To skrzywdzenie dziecka, za które powinna odpowiedzieć społecznie i prawnie.
Tak jak dziadkowie, którzy bili swoje dzieci, bo "to wtedy wszyscy tak robili". Nie trzeba mieć zaawansowanej wiedzy medycznej i wykształcenia psychologicznego, żeby wiedzieć, że pewne działania są szkodliwe.
Przestańmy usprawiedliwiać ludzi "innymi czasami", "inną kulturą" czy innymi relatywistycznymi bzdurkami.
1.Tofffee, ale też i krakersy Artura, oraz ptasie Mleczko Lott-E.Wedel
2.Ja lubię B-smarta ze stripsami
bardzo fajny film, zgadzam się ze wszystkim
wgl śmieszy mnie propozycja zakazania wchodzenia do maca podczas wycieczek szkolnych po tym gdy tata ostatnio mi opowiedział, że jakaś szkoła na wsi pod Poznaniem kiedyś zorganizowała wycieczkę specjalnie do miasta do McDonalda, żeby dzieci te dzieci nie czuły się gorsze xD
PS cukierki u mojej babci też Werther's + kukułki
Bardzo ciekawy film. Ten pozew w USA był bardzo sensowny i przemyślany i zgadzam się z nim w 100%
Masny, naciąłeś wszystkich na MUKE! 👌🏼
Nasz paradoks mac donalda w szkole to jak jechaliśmy na zawody z zapasów a trener dostawał pieniądze za każdy zdobyty medal a nas na koniec zabierał na jedzenie ile cheesów chcemy hahah i każdy był zadowolony nie wiedział o tym, nagrodą był macdonald po zawodach :P
Bardzo ciekawa rozkmina, michałki 🙈
Troche przewijalem ale dobrze ze poruszasz ten temat mysle ze mozna do tego dodac (jesli nie bylo) zbieranie pkt wymienanych na nagrody i oczywiscie kolaboracje czy to z raperami czy firmami odziezowymi.
mcdonald jest na tyle popularny w Polsce że wystarczy randka w tym miejscu i już masz praktycznie każdą kobiętę, dodatkowo każda marzy o nocnym tripie do maka o 1 w nocy :D
No nie wiem. Za czasów studenckich moja znajoma została zaproszona przez nowo spotkanego chłopaka, który chciał ją lepiej poznać do maka. Poszła z grzeczności, ale nie będę oszukiwać, oceniła negatywnie. A chłopak po prostu na szybko kombinował gdzie by ją zaprosić.
Chyba jak twój target to 16 letnia Julka xD
Ja chyba nieodpowiednie media czytam/oglądam bo o drwalu to uslyszalam przypadkiem od znajomego pierwszy raz 2 tygodnie temu. A babcia uznawała, że jedyne godne słodzycze to kasztanki 😊
Moje obie babcie wychowały się przed wojną, a ja jestem 30latkiem. Jedna częstowała ciastkami własnej robotya druga cuksami "miętowymi z krzyżykiem".
ja nie byłem na urodzinach w Mcdonaldzie xdddd
w niektórych restauracjach postawili nawet takie mini-siłownie dla dzieci xD jakby to coś mialo zmienić
U jednej babci mieszanka wawelska to sie chyba nazywało, czyli kasztanki, tykitaki i malaga. Z czasem, ale to juz bylam dorosła doszły też nowsze cukierki typu marsy, snickersy i choco bonsy. U drugiej babci to byly miętowki, ktore sie nazywaly albo ona je nazywala "raczki" albo takie twarde, owocowe cukierki i czasami owoce w czekoladzie.
Cukierki Opolanki, czyli galaretki w czekoladzie ❤️ Rocznik 1994 i nigdy nie byłam na urodzinach w Macu
To teraz paradoks alkohol. Silnie uzależniający narkotyk dostępny wszędzie o każdej porze, to dopiero jest jazda.
Mam 21 lat i w Mcdonaldzie jadam raz na rok. Wtedy jedyne co jem to frytki i mcflurry.
Nigdzie mack nie smakuje tak dobrze jak na autostradzie w drodze na wakacje ;)
Zwykle jak piję alkohol to przed południem. :p jaki jest sens pić wieczorem i iść spać? Bania rano i cały dzień szczęścia, a następny dzień już jesteś gotowy do życia i nie musisz się zastanawiać, czy możesz kierować, czy nie.
Nie jem od lat w McDonaldzie. Prawdopodobnie nigdy bym nie jadła, ale mój tato uważał, że trzeba, ze względu na jakieś jego dziwne teorie. W liceum była kilkudniowa wycieczka na którą nie pojechałam, ale podobno codziennie jedli obiad w McDonaldzie więc chyba nic nie straciłam :p
To jest naprawdę straszne jak to obejrzałam uświadomiłam sobie, że pamiętam że w maku po raz pierwszy jadłam nagetsy, a w innych restauracjach które też do dziś uwielbiam kompletnie nie!. Mam 18 lat ii mnie to dotknęło
Słyszałam, że szkoły wybierają maka ze względu na… bezpieczeństwo. Jako dietetyk oczywiście nie jestem za takim jedzeniem, jeśli mamy ochotę na fastfooda to jest wiele innych opcji. Natomiast wychowawcy wolą iść z dziećmi do maka, gdzie jednak każdy produkt ma określony czas przydatności, pewne standardy itd. Idąc do jakiejkolwiek innej restauracji nie mamy pewności czy mięso jest świeże, że surówka nie ma tygodnia, że frytura jest często wymieniana czy sos nie stał przez większość dnia poza lodówką. Mimo, że mak to syf to większe ryzyko zatrucia pokarmowego jest w właśnie takich mniejszych lokalach
fajny odc❤❤❤
Jest kilka wyjątków gdzie bohaterowie nie byli szczupli - Obelix i praktycznie każdy gal poza asterixem i panoramixem, ludwiczek , gruby albert
Do tego Fred Flinston i Twój stary.
Ok to ode mnie(6 miesiecy Tam pracuje): tak, jest relatywnie DROGO, Ale tu dzingiel w radio, ze ,,promocja‘, apka itp i masz wiernych klientow. Do tego, kiedy w duzych miastach (Polska, Niemcy) lub starych Bundeslandach u Wessi praca w Mc Jest nie Jest specjalna atrakcja, to w moim miescie to jedyne miejsce, gdzie zatrudnia kogos poza krewnymi i znajomymi królika
Ja cenię maka za to, że jest pewnikiem, zwłaszcza gdy jestem w podróży nie zjem nigdzie indziej. Jego intensywność smaku ale i jednocześnie neutralność jest swego rodzaju fenomenem. Nigdy nie miałam złego posmaku, zgagi ani bólu brzucha potem
Niestety szał na drwala nie jest wymyślony, każdy kto miał przyjemność pracować w maku/firmie od zamawiania jedzenia/ma jakikolwiek związek z drwalem mógł się o tym przekonać. Z niecierpliwością czekam na jego koniec, bo od końca listopada w mojej pracy jest nieznośnie 2x więcej do zrobienia z jego powodu.
akurat pracuje w tym maku co go pokazałeś na początku filmu, aż miło mi sie zrobilo jak go w tu zobaczyłem xd
Jestem rocznik 89 i widzę jak roczniki 1995 wzwyż są juz przyzwyczajone do jedzie a w McDonald's. Mozna powiedzieć ze stołowanie się tam to nawyk, tradycja. Myslisz o jedzeniu na mieście to mowisz McDonald's
Tymczasem gdy byłem dwa lata na diecie gdzie zero używek, cukru, kawy etc i kumpel mi kupił burgera z McDonald's to po pierwszym gryzie zwymiotowałem
Akurat w kontekście wracania zmęczonym po pracy i chęci zjedzenia czegoś szybko, w Polsce na coraz twardszego zawodnika wyrasta Żabka, zwłaszcza, że Mac na dowóz nie wszędzie jest dostępny, a Żabka z kolei…
Słodycze dzieciństwa? Delicje szampańskie i może ptasie mleczko :-) Ale to rodzice raczej kupowali i wydzielali. Babcia mieszkała z nami, więc nie było jakiejś tradycji odwiedzania, mieliśmy ją na co dzień i dużo się zajmowała mną i braćmi. No i robiła najlepsze obiady, dużo bardziej pamiętam te obiady niż jakieś słodycze. Druga babcia mieszkała co prawda dużo dalej i rzeczywiście odwiedzało się ją kilka, kilkanaście razy do roku. Ale też bardziej pamiętam jej przepyszne obiady, niż częstowanie słodyczami.
Strategiczny kom dla zasięgu
cheesburger którego jadleś w podstawówce jest taki sam jak wczoraj - ma odniesienie do ludzi którzy wczoraj byli w podstawówce. mcdonald nie ma powtarzalności. chociaz zjedzenie kanapki z 2003 w 2024 przez ilosc chemii zawartej bedzie raczej mozliwe. bigmac w 2006 wyglądał i smakował inaczej niz ten z 2025. Podobnie z mcfilshem. I inaczej smakuje i wyglada w Polsce, w Hiszpanii, Malezji, Szwajcarii, USA i każdym innym kraju. McDonald w 2002 roku miał zabawki, place zabaw i był kolorowy, ten w 2024 jest minimalistyczny, szary i nie ma już placów zabaw. sprzedaje tez wiecej kawy niz zabawek, ktorych juz wlasciwie nie ma. Czy w 2083 będzie miał łóżka szpitalne i kroplówki? Jak to mowi klasyk - "czas pokaze, czas pokaze..."
Landrynki, bez firmy trzymala w takim blaszanym pojemniku
Jestem z małego miasta bez maka, najbliższy był w innym małym mieście w sąsiednim powiecie, więc nie było sensu tam jeździć tylko po to. W większych miastach rzadko bywałem, o maka zahaczałem jedynie na wycieczkach szkolnych właśnie, więc w sumie mało miałem okazji za dzieciaka, by wychowali sobie ze mnie klienta, że tak powiem.
Ja jak byłem mały miałem dosłownie pierdolca na punkcie biszkoptów :D Tak więc babcia pod nadzorem dozowała mi biszkopty. Moja akurat dbała o to by jeść z głową i nie faszerowała mnie badziewiem.
Dawno w maku nie byłem bo już ich powaliło z cenami i kanapki są mniejsze ale wcześniej całkiem często tam jadłem jak potrzebowałem bomby kalorycznej po imprezie czy po ciężkich okresach w pracy teraz przerzuciłem się na kebaby i jestem zadowolony :)
Babcia miała czekoladki miętowe które jej moja ciotka z Niemiec przywoziła... A ja je zawsze pałaszowałem.
Masny pracuje w maku juz drugi rok gdy jest drwal, i tak ludzie w dniu premiery strasznie napieraja i jesli chodzi o wege po informacji ze mozemy odjac mieso ale na bulce jest bekon wiec i tak bedzie malo kto sie wycofuje
Pomimo tej standaryzacji praca tam potrafi przypominać pracę w typowym januszeksie (zwłaszcza nocą) Franczyzobiorcy maka lubią oszczędzać na pracownikach.
na nocnej zmianie potrafi być dosłownie jeden pracownik który musi wszystko wypucować do rana.