I scena finałowa (spoiler), w której traci nie tylko dotychczasowe życie, ale też to, co czyniło ją tym, kim chciała być - władzę. W początkowej scenie wywiadu mówiła o panowaniu nad czasem, który całkowicie od niej zależy i jest w jej rękach. Na koncercie zamykającym film ma słuchawki, w których dyrygenci słyszą metronom, żeby wszystko zgadzało się z wyświetlanym filmem. Straciła nawet to.
Medal, który Lydia znajduje w swoim rodzinnym domu to za wygraną w zawodach hokejowych. W jej pokoju można dostrzec też stare plakaty i zdjęcia hokeistów w tle. Nie bez powodu Lydia wciąż nosi czapkę z logo NY Rangers 😉 Być może ten medal jest dla niej symbolem pierwszego większego sukcesu w życiu, choć w zupełnie innej dziedzinie niż moglibyśmy przypuszczać.
Przy okazji tego motywu ze stwarzaniem siebie, przypomniala mi sie scena w filmie, kiedy bohaterka w rodzinnym domu spotyka brata. On zwraca się do niej innym imieniem, po czym poprawia się z przekąsem: "no tak, Lidia". Łatwo przeoczyć ten moment, ale zabieg jest typowy dla wielu z tych, którzy chcą odciąć się od swoich korzeni i zmieniają imię, nazwisko.
Wspaniałe studium postaci doskonale oddane przez Cate Blanchett. Bez wątpienia rola Oskarowa. Seans na pewno wymaga cierpliwości i skupienia, ale daje dużo satysfakcji.
Zdecydowanie nie jest to film dla każdego. Mam dokładnie tak jak wy - niby wiem, że to dobre kino, czuję tą wielkość, ale mnie nie złapało i czułam sporą barierę. Ja miałam to szczęście, że byłam na sensie, gdzie przyszło może z 15 osób i praktyczne same pojedyncze osoby. Chyba tylko 2 pary. Wyraźnie przyszły osoby zainteresowane filmem ze względu na Oscary czy aktorkę. Nikt nie przeszkadzał w żaden sposób, była totalna cisza. Jedna pani z mojego rzędu jadła nachosy, ale chyba głupio jej się zrobiło, że sama jedna tak hałasuje, że je w końcu odłożyła. A potem jadła je tylko w scenach, dzie np. grała muzyka. Nawet starała się jeść cicho, ale ten film jest tak skupiony na dialogach, że słychać było każde chrupnięcie. A jeden pan z mojego seansu zdecydowanie przegrał walkę na tym filmie. Trzy razy zasnął. Za pierwszym razem lekko pochrapywał i się obudził sam. Za drugim razem zasnął i zaczął chrapać strasznie głośno. Na całej sali ludzie prawie się posikali ze śmiechu. W końcu ktoś zdobył się na odwagę i go obudził, bo nie dało się oglądać, tak mocno chrapał. Później zasnął trzeci raz. I w końcu wyszedł z kina. Nie dał rady obejrzeć do końca. Ale dzielnie walczył.
Dopiero nadrobilam film. Wasza recenja jest świetna! Ostatnia wolonczelistka to ewidetnie postawiona przez jej asystentke lub zone (tutwj mam niepewność).
@@hrabina_4057 Nawet lepsi. Szanuje pana Raczka ale czasami tak oddala sie od recenzowanego filmu na rzecz osobistych dygresji ze często to juz robi się męczące.
@@grzegorzgrzywacz6073 to prawda 😀 moim zdaniem merytorycznie są na równym poziomie, a sposób opowiadania to już preferencje indywidualne. Ja też preferuje Drugi Seans
EGOTów jest już nawet 18, ostatnio pojawiają się z większą częstotliwością. Film w którym wiele można przegapić, ja jestem już po drugim seansie ^^ i zdecydowanie kilka rzeczy mi umknęło i sam wydźwięk historii uległ zmianie.
Dzięki wielkie za tą recenzje, bardzo pomogła mi poukładać sobie ten film w głowie. Wyszedłem z kina z mocnym poczuciem, że mi się podobał i zrobił na mnie duże wrażenie, ale jednocześnie czułem, że był to dla mnie trudny seans i wielu jego aspektów nie do końca zrozumiałem. Muszę przyznać, że mnie ten film skutecznie wziął na zakładnika i nawet gdy już te mroczne strony bohaterki wychodziły na jaw, w myślach dalej broniłem sam przed sobą jej wyidealizowanego obrazu z początku. Teraz gdy o tym myślę, zaskakuję mnie nawet jak bardzo.
Witam. Bardzo proszę o wyjaśnienie sceny, kiedy na zajęcia z dyrygentury przyszedł chłopak (osoba niebinarna lub jeszcze jakieś inne określenie) i zarzucił Tar, że jest zimną suką, czy jakoś tak (nie wiem czy dobrze pamiętam). O co chodziło w tej scenie, co się wydarzyło? Proszę o kilka zdań.
Poszłam na ten film bez dużej przedwiedzy, myślałam, że Tar istniała naprawdę, spodziewałam się, że cały film będzie mówiła w języku niemieckim. Jej postać, silna i wyrazista, ale pełna cieni zbudowana została przez aktorkę bardzo dobrze, nie ma wątpliwości. Ale ja podobnie jak Wy po seansie poczułam pewien rodzaj zawodu. Widziałam film wczoraj, dziś probuję się z nim poukładać. Dla mnie te tajemnicze wątki o przesyłkach i prześladowaniu są trochę tak rzucone jak ozdobniki, które jednak giną, nie zostają wyjaśnione, ten znak na książce, metronomie i na rysunku w pokoju Petry na przykład, kto go namalował, nie wiemy. Dla mnie nawet nie było oczywiste czy Lidia rzeczywiście miała romanse z uczennicami czy ludzie próbowali ją wrobić i te oskarżenia ciągnęły się za nią jak zły sen. Nawet liczyłam na to, że doczytam coś na ten temat w życiorysie Tar, którego jednak nie ma, także filmowi udało się mnie oszukać 😀 A co do widowni i tego jak się zachowuje to ostatnio coraz częściej zdarza mi się, że ktoś gada, świeci telefonem. Tak jakby po pandemii widzowie zapomnieli, że nie oglądają filmu w domu.
Boję się, że czegokolwiek nie zrobię to i tak nie zdam tej matury w maju i będę musiał zdawać całą maturę od nowa( Podstawa + jedno rozszerzenie + ustne) ( Ja chciałbym dobrze napisać pięć przedmiotów, ale od 2018 podchodzę do matury z zaburzeniami) Na wymarzony UŁ i wyniesienie się z domu jest mi potrzebne 146 progów punktowych. Boję się, że utknę w domu z maturą na wieki i nawet nie znajdę pracy.
W sprawie rodziców - z filmu została usunięta scena spotkania z matką. Na szczęście, bo mielibyśmy łopatologię - Blanchett mówiła w jednym z wywiadów, że rodzice są Głusi.
Dobry wieczór po dłuuugiej przerwie. :) Rzeczywiście, skupienie się wyłącznie na wątku dotyczącym cancel culture odbywa się ze szkodą dla tego filmu. Dla mnie to przede wszystkim fascynujące studium self-made mana, narcystycznej osobowości i kobiety funkcjonującej w świecie zdominowanym przez mężczyzn.
nie zgadzam się, że ciężko jest się zaangażować w ten film. mnie bardzo wciągnął od samego początku. nie zauważyłem kiedy te 3h minęły nawet. Bardzo łatwo utożsamić się z główną bohaterką jeśli tylko zapomnimy, że nie jesteśmy dyrygentami. Jedyne co mi trochę niepasowało to te fantastyczne elementy rodem z kina grozy. Wg mnie mogłoby tego nie być.
Jak dla mnie film za długi przegadany a jednocześnie boleśnie niedopowiedziany. Tylko przez przypadek odkryłem że w filmie jest Kristina we własnej osobie. To że wiele rzeczy musimy sobie układać w głowach jest ok ale no bez przesady.
Jestem po seansie, ciekawie się Was słuchało, pokazaliście mi inne spojrzenie na fabułę. Co do gry poszczególnych aktorów nie będę podważać ich umiejętności, bo bardzo dobrze zaprezentowali swoje postacie. Jako muzyk klasyczny mam jednak problem z pierwszą częścią tego filmu, kiedy bohaterowie rzucają na prawo i lewo anegdoty i ciekawostki z życiorysów sławnych kompozytorów i muzyków. Wychodząc z założenia, że film początkowo kreuje się na dokument o życiu i twórczości wybitnej postaci ze świata dyrygentury, to szafowanie takimi anegdotkami brzmi żenująco i jest wybitnie przerysowane. Bije z tego fałsz i brak wiarygodności, muzycy tak się nie zachowują w swoim własnym towarzystwie… ale może to być celowy zabieg, mający na celu obnażenie pseudointelektualnego podejścia tych postaci. Brzmi to tak, jakby dorosły człowiek po 30 roku życia chciał rozwinąć się intelektualnie i rozpoczął wkuwanie najgorętszych ciekawostek z biografii najbardziej znanych twórców tylko po to, żeby móc poszpanować w towarzystwie. Ciekawym jest też to, że dla mnie scena w Juilliard, kiedy główna bohaterka masakruje podejście studenta, gdyż ten nie lubi muzyki Bacha nie z przyczyn muzycznych, a z racji kraju pochodzenia tego kompozytora, jego koloru skóry czy też ilości spłodzonych dzieci, jest zupełnie oczywista i znana. Tego rodzaju podejście do studenta i jego poglądów na muzykę klasyczną nie jest niczym niezwykłym w szkolnictwie muzycznym na poziomie studiów. Na takim poziomie szkolnictwa jest brutalnie, bo sama scena jest brutalna. Bycie muzykiem, który występuje na scenie przed setkami osób, jest naprawdę wymagające. Ciekawe, że Wy dostrzegacie tę scenę jako przykład bezwzględności głównej bohaterki. Ja ją widzę w tej scenie jako typowego profesora z uczelni muzycznej. Może nie każdy stosuje takie bezpośrednie słownictwo, ale charakter narracji jest bardzo podobny. Dzięki za recenzję, ciekawe spojrzenie! :)
Film mnie wciągnął a sama Lidia w moim odczuciu to bardzo złożona postać. Niestety przeoczyłam moment gdy Lidia rozpakowuje książkę.. jaki był jej tytuł, może zakodowaliscie? Co prawda na seansie na którym byłyśmy było mało osób, ale niestety Pan obok jadl chipsy...frustrujące doświadczenie.
Ja też oglądałam film "Tar" przy pełnej sali. Niestety nie mogłam się skupić, ponieważ przede mną pan dosyć duży co chwilę się przeciągał i machał łokciem. Nie mogłam się przesiąść niestety. Film trwa 2h40' i już nie chcę drugi raz go oglądać. Szkoda. Wielka szkoda.
Kino nie jest miejscem do uczty kinematografii, obejrzyj jeszcze raz jak będzie można na słuchawkach i na osobności. To najlepszy sposób oglądania. Polecam
I scena finałowa (spoiler), w której traci nie tylko dotychczasowe życie, ale też to, co czyniło ją tym, kim chciała być - władzę. W początkowej scenie wywiadu mówiła o panowaniu nad czasem, który całkowicie od niej zależy i jest w jej rękach. Na koncercie zamykającym film ma słuchawki, w których dyrygenci słyszą metronom, żeby wszystko zgadzało się z wyświetlanym filmem.
Straciła nawet to.
Medal, który Lydia znajduje w swoim rodzinnym domu to za wygraną w zawodach hokejowych. W jej pokoju można dostrzec też stare plakaty i zdjęcia hokeistów w tle. Nie bez powodu Lydia wciąż nosi czapkę z logo NY Rangers 😉 Być może ten medal jest dla niej symbolem pierwszego większego sukcesu w życiu, choć w zupełnie innej dziedzinie niż moglibyśmy przypuszczać.
Przy okazji tego motywu ze stwarzaniem siebie, przypomniala mi sie scena w filmie, kiedy bohaterka w rodzinnym domu spotyka brata. On zwraca się do niej innym imieniem, po czym poprawia się z przekąsem: "no tak, Lidia". Łatwo przeoczyć ten moment, ale zabieg jest typowy dla wielu z tych, którzy chcą odciąć się od swoich korzeni i zmieniają imię, nazwisko.
Wspaniałe studium postaci doskonale oddane przez Cate Blanchett. Bez wątpienia rola Oskarowa. Seans na pewno wymaga cierpliwości i skupienia, ale daje dużo satysfakcji.
Zdecydowanie nie jest to film dla każdego. Mam dokładnie tak jak wy - niby wiem, że to dobre kino, czuję tą wielkość, ale mnie nie złapało i czułam sporą barierę.
Ja miałam to szczęście, że byłam na sensie, gdzie przyszło może z 15 osób i praktyczne same pojedyncze osoby. Chyba tylko 2 pary. Wyraźnie przyszły osoby zainteresowane filmem ze względu na Oscary czy aktorkę. Nikt nie przeszkadzał w żaden sposób, była totalna cisza. Jedna pani z mojego rzędu jadła nachosy, ale chyba głupio jej się zrobiło, że sama jedna tak hałasuje, że je w końcu odłożyła. A potem jadła je tylko w scenach, dzie np. grała muzyka. Nawet starała się jeść cicho, ale ten film jest tak skupiony na dialogach, że słychać było każde chrupnięcie.
A jeden pan z mojego seansu zdecydowanie przegrał walkę na tym filmie. Trzy razy zasnął. Za pierwszym razem lekko pochrapywał i się obudził sam. Za drugim razem zasnął i zaczął chrapać strasznie głośno. Na całej sali ludzie prawie się posikali ze śmiechu. W końcu ktoś zdobył się na odwagę i go obudził, bo nie dało się oglądać, tak mocno chrapał. Później zasnął trzeci raz. I w końcu wyszedł z kina. Nie dał rady obejrzeć do końca. Ale dzielnie walczył.
Dopiero nadrobilam film. Wasza recenja jest świetna!
Ostatnia wolonczelistka to ewidetnie postawiona przez jej asystentke lub zone (tutwj mam niepewność).
Chciałam napisać, że oprócz recenzji Raczka jesteście b b dobrzy, sensowna , merytoryczna, brawo.
Nie "oprocz" , Marta i Mateusz są tak samo dobrzy jak pan Raczek 😊
@@hrabina_4057 mogę się zgodzic;)) ujecie jakby z innej młodej perspektywy:))
@@hrabina_4057 Nawet lepsi. Szanuje pana Raczka ale czasami tak oddala sie od recenzowanego filmu na rzecz osobistych dygresji ze często to juz robi się męczące.
@@grzegorzgrzywacz6073 to prawda 😀 moim zdaniem merytorycznie są na równym poziomie, a sposób opowiadania to już preferencje indywidualne. Ja też preferuje Drugi Seans
@@grzegorzgrzywacz6073 zgadzam się.
Lubię go, ale merytorycznie te recenzje są coraz slabsze
Wspaniała, wnikliwa, rzetelna, cudna recenzja!! Dziękuję wam kochani! 😘
EGOTów jest już nawet 18, ostatnio pojawiają się z większą częstotliwością.
Film w którym wiele można przegapić, ja jestem już po drugim seansie ^^ i zdecydowanie kilka rzeczy mi umknęło i sam wydźwięk historii uległ zmianie.
Dziekuje Bardzo,swietna recenzja
Dzięki wielkie za tą recenzje, bardzo pomogła mi poukładać sobie ten film w głowie. Wyszedłem z kina z mocnym poczuciem, że mi się podobał i zrobił na mnie duże wrażenie, ale jednocześnie czułem, że był to dla mnie trudny seans i wielu jego aspektów nie do końca zrozumiałem. Muszę przyznać, że mnie ten film skutecznie wziął na zakładnika i nawet gdy już te mroczne strony bohaterki wychodziły na jaw, w myślach dalej broniłem sam przed sobą jej wyidealizowanego obrazu z początku. Teraz gdy o tym myślę, zaskakuję mnie nawet jak bardzo.
Czyli Lydia Tar osiągnęła sukces w kreowaniu swojego wizerunku:)
Właśnie tak i to na swój sposób jest jeszcze bardziej niepokojące niż metronom sam z siebie tykający w nocy czy krzyki w parku
Witam. Bardzo proszę o wyjaśnienie sceny, kiedy na zajęcia z dyrygentury przyszedł chłopak (osoba niebinarna lub jeszcze jakieś inne określenie) i zarzucił Tar, że jest zimną suką, czy jakoś tak (nie wiem czy dobrze pamiętam). O co chodziło w tej scenie, co się wydarzyło? Proszę o kilka zdań.
Poszłam na ten film bez dużej przedwiedzy, myślałam, że Tar istniała naprawdę, spodziewałam się, że cały film będzie mówiła w języku niemieckim. Jej postać, silna i wyrazista, ale pełna cieni zbudowana została przez aktorkę bardzo dobrze, nie ma wątpliwości. Ale ja podobnie jak Wy po seansie poczułam pewien rodzaj zawodu. Widziałam film wczoraj, dziś probuję się z nim poukładać. Dla mnie te tajemnicze wątki o przesyłkach i prześladowaniu są trochę tak rzucone jak ozdobniki, które jednak giną, nie zostają wyjaśnione, ten znak na książce, metronomie i na rysunku w pokoju Petry na przykład, kto go namalował, nie wiemy. Dla mnie nawet nie było oczywiste czy Lidia rzeczywiście miała romanse z uczennicami czy ludzie próbowali ją wrobić i te oskarżenia ciągnęły się za nią jak zły sen. Nawet liczyłam na to, że doczytam coś na ten temat w życiorysie Tar, którego jednak nie ma, także filmowi udało się mnie oszukać 😀 A co do widowni i tego jak się zachowuje to ostatnio coraz częściej zdarza mi się, że ktoś gada, świeci telefonem. Tak jakby po pandemii widzowie zapomnieli, że nie oglądają filmu w domu.
Boję się, że czegokolwiek nie zrobię to i tak nie zdam tej matury w maju i będę musiał zdawać całą maturę od nowa( Podstawa + jedno rozszerzenie + ustne) ( Ja chciałbym dobrze napisać pięć przedmiotów, ale od 2018 podchodzę do matury z zaburzeniami) Na wymarzony UŁ i wyniesienie się z domu jest mi potrzebne 146 progów punktowych. Boję się, że utknę w domu z maturą na wieki i nawet nie znajdę pracy.
Walcz że strachem. Bo nie ma innej drogi.
@@witoldludzki Wiem, muszę walczyć. Bardzo się boję, że to się bardzo źle skończy.
W sprawie rodziców - z filmu została usunięta scena spotkania z matką. Na szczęście, bo mielibyśmy łopatologię - Blanchett mówiła w jednym z wywiadów, że rodzice są Głusi.
O nie! 😅 To byloby strasznie naciągane
Nie wiem czy czytaliście recenzję w Dwutygodniku, ciekawa.
tam było dość wyraźnie pokazane, że była zafascynowana hokejem i ten medal też był hokejowy. Mi się wydawało, że srebrny a nie złoty.
Umknął nam ten hokej.
Dobry wieczór po dłuuugiej przerwie. :) Rzeczywiście, skupienie się wyłącznie na wątku dotyczącym cancel culture odbywa się ze szkodą dla tego filmu. Dla mnie to przede wszystkim fascynujące studium self-made mana, narcystycznej osobowości i kobiety funkcjonującej w świecie zdominowanym przez mężczyzn.
nie zgadzam się, że ciężko jest się zaangażować w ten film. mnie bardzo wciągnął od samego początku. nie zauważyłem kiedy te 3h minęły nawet. Bardzo łatwo utożsamić się z główną bohaterką jeśli tylko zapomnimy, że nie jesteśmy dyrygentami. Jedyne co mi trochę niepasowało to te fantastyczne elementy rodem z kina grozy. Wg mnie mogłoby tego nie być.
Dzień dobry!
Dzień dobry;)
Jak dla mnie film za długi przegadany a jednocześnie boleśnie niedopowiedziany.
Tylko przez przypadek odkryłem że w filmie jest Kristina we własnej osobie.
To że wiele rzeczy musimy sobie układać w głowach jest ok ale no bez przesady.
Jestem po seansie, ciekawie się Was słuchało, pokazaliście mi inne spojrzenie na fabułę. Co do gry poszczególnych aktorów nie będę podważać ich umiejętności, bo bardzo dobrze zaprezentowali swoje postacie. Jako muzyk klasyczny mam jednak problem z pierwszą częścią tego filmu, kiedy bohaterowie rzucają na prawo i lewo anegdoty i ciekawostki z życiorysów sławnych kompozytorów i muzyków. Wychodząc z założenia, że film początkowo kreuje się na dokument o życiu i twórczości wybitnej postaci ze świata dyrygentury, to szafowanie takimi anegdotkami brzmi żenująco i jest wybitnie przerysowane. Bije z tego fałsz i brak wiarygodności, muzycy tak się nie zachowują w swoim własnym towarzystwie… ale może to być celowy zabieg, mający na celu obnażenie pseudointelektualnego podejścia tych postaci. Brzmi to tak, jakby dorosły człowiek po 30 roku życia chciał rozwinąć się intelektualnie i rozpoczął wkuwanie najgorętszych ciekawostek z biografii najbardziej znanych twórców tylko po to, żeby móc poszpanować w towarzystwie.
Ciekawym jest też to, że dla mnie scena w Juilliard, kiedy główna bohaterka masakruje podejście studenta, gdyż ten nie lubi muzyki Bacha nie z przyczyn muzycznych, a z racji kraju pochodzenia tego kompozytora, jego koloru skóry czy też ilości spłodzonych dzieci, jest zupełnie oczywista i znana. Tego rodzaju podejście do studenta i jego poglądów na muzykę klasyczną nie jest niczym niezwykłym w szkolnictwie muzycznym na poziomie studiów. Na takim poziomie szkolnictwa jest brutalnie, bo sama scena jest brutalna. Bycie muzykiem, który występuje na scenie przed setkami osób, jest naprawdę wymagające. Ciekawe, że Wy dostrzegacie tę scenę jako przykład bezwzględności głównej bohaterki. Ja ją widzę w tej scenie jako typowego profesora z uczelni muzycznej. Może nie każdy stosuje takie bezpośrednie słownictwo, ale charakter narracji jest bardzo podobny.
Dzięki za recenzję, ciekawe spojrzenie! :)
Dzięki za świetne insiderskie spojrzenie!
Film mnie wciągnął a sama Lidia w moim odczuciu to bardzo złożona postać.
Niestety przeoczyłam moment gdy Lidia rozpakowuje książkę.. jaki był jej tytuł, może zakodowaliscie?
Co prawda na seansie na którym byłyśmy było mało osób, ale niestety Pan obok jadl chipsy...frustrujące doświadczenie.
To była powieść Vity Sackville-West "Challange"
@@user-kv7qp8wl7l dziękuję
Ja też oglądałam film "Tar" przy pełnej sali. Niestety nie mogłam się skupić, ponieważ przede mną pan dosyć duży co chwilę się przeciągał i machał łokciem. Nie mogłam się przesiąść niestety. Film trwa 2h40' i już nie chcę drugi raz go oglądać. Szkoda. Wielka szkoda.
Kino nie jest miejscem do uczty kinematografii, obejrzyj jeszcze raz jak będzie można na słuchawkach i na osobności. To najlepszy sposób oglądania. Polecam
Hejo