To nie hipokryzja - to strategia na odsianie słabych głupków.... którzy woleli się bawić ..albo mają oparcie w postaci rodziców i nie mogą mieć takie mindsetu jak ja czyli "Musisz sprostać bo jesteś sam jak nie ty to NIKT inny się o ciebie nie zatroszczy ! " Ale tak to jest jak już sie nie ma rodziców i dziadków.... życie to nie jebajka :) moi mili.
Ale jest jakiś postęp. W przedszkolu udało się wyperswadować "konkursy plastyczne", w których w praktyce wygrywały te dzieci, których rodzice umieli ładniej rysować i chciało im się w tym pomagać.
@@SolidSnake59 chwilę to zajęło i i tak wracało. Nie wiem, czy skutkiem wpływu przedszkola czy to jednak jakoś jest w miarę normalne córka miała nawyk, żeby próbować przegonić każdego, być pierwszą gdzieś tam itd. Co mnie denerwowało - nie będę ukrywać, że wyłącznie ze względu na to, że to niedobre ogólnie, ale też z racji wieku i zrypanej kondycji na sprinty po ulicy nie miałem ochoty. Ale to też jakoś przeszło, więc może to taki etap tylko był.
Konkursy plastyczne i fotograficzne to to w większości przypadków jest głęboka patologia. Po pierwsze oceniają prace osoby, które w ogóle nie maja do tego predyspozycji. Po drugie - rodzice wyręczają dzieciaki w pracy. Po trzecie - i pisze to do wszystkich, którzy rozważają wzięcie udziału w konkursie szczególnie fotograficznym - jest to tani sposób na zbudowanie bazy zdjęć na jakiś temat. Więc jeśli macie ochotę wziąć udział w konkursie (lub wasze dzieci), to bardzo dokładnie czytajcie regulamin - jeśli jest cos o tym, że prace przechodzą na własność organizatora to zastanówcie się, czy na pewno warto.
Usłyszałem kiedyś w trakcie egzaminu, że nie wolno podpowiadać innym piszącym, bo wszyscy są potencjalną konkurencją na rynku pracy. Idiotyczna jest taka antagonizacja ludzi, którzy w przyszłości mogą dosłownie założyć spółkę partnerską i zarabiać razem dzięki współpracy
Nie wolno podpowiadać innym bo wszystkim udupią egzamin... Generalnie egzaminy zawodowe to debilizm jak tworzą je często osoby które nie znają się na tym o czym jest egzamin i robią błędy w zadaniach... Nawet rysunków technicznych nie potrafią poprawnie wykonać
Dziękuję Krzysztofie, jeden z najlepszych materiałów w serii. Pamiętajmy proszę, że każdy gra w swoją grę w jednym z 8 miliardów losowo wygenerowanych światów i porównywać można się jedynie z sobą z wczoraj
Wypowiem się jako uczeń technikum Większość osób, także te w klasie, uważają mnie za ponadprzeciętnego ucznia - a to "ty masz dobre oceny", tutaj "wiedziałam, że to ty musiałaś wygrać ten konkurs", czy "na pewno musisz mieć notatki, przecież jesteś takim dobrym uczniem", albo zwyczajnie "ufam, że z twoją pomocą coś tam" Sęk w tym, że czuję się, jakby wszystko co osiągnęłam lub zdobyłam, było tylko kwestią przypadku, szczęścia, a tak naprawdę to nie umiem nic. Inni uważają mnie za wzór dobrego ucznia, a ja jestem zestresowana każdym testem, odpytywankami z przedmiotów ścisłych, bo jestem przerażona porażką i tym, że dowiedzą się, że tak naprawdę mam zerową wiedzę. Wstyd mi było wygrać w konkursie, bo słuchanie komplementów "miałam nadzieję, że to ty wygrasz", "to musiałaś być ty" sprawia, że czuję, iż tak naprawdę to nie było moje miejsce i tak naprawdę było o wiele więcej lepszych ode mnie osób (nie mówiąc już o samej niezręcznej sytuacji przyjmowania komplementow) Boję się potknięcia, najmniejszego błędu, ponieważ wiem, że to jedynie wiedza, którą zapomnę tak czy siak za 2 lata, jest jedynym, co może wzbudzać jakiekolwiek szacunek wśród rówieśników. Najgorsze jest to, że dobrze wiem, jaki ten strach jest irracjonalny, nikogo nie obchodzi przecież, że mi coś nie poszło, ale to jest nieprzerwane uczucie, jakbym była bez przerwy na scenie, a jeden błędny tekst, złe słowo, zostanie zapamiętane, a zawsze jest tych kilka osób, które i tak osiągną coś więcej, a ja bez przerwy jestem cieniem innych osób Pewnie ten komentarz brzmi w paru miejscach jak masło maślane, lecz gdzieś chciałam to wstawić
Jestem w liceum i czuję się tak samo. Z jakiegoś powodu na początku szkoły ludzie uznali, że jestem mądrą, dobrą, zorganizowaną uczennicą, a tak na prawdę nie mam pojęcia co się dookoła mnie dzieje i boję się, że to się wyda. To, że zawsze uważano mnie za kompetentną, w relacjach z innymi, zwłaszcza tych przez internet staram się zawsze pomagać i gdy czegos nie wiem/nie umiem pomóc, jestem przerażona. Nie wiem, jak mogę ci pomóc sobie z tym poradzić, piszę głównie po to, żebyś wiedziała, że nie jesteś w tym sama i że trzymam kciuki, żebyś znalazła kogoś, z kim będziesz czuła, że nie musisz grać, komu będziesz mogła swobodnie się wyżalić, powiedzieć "nie mam zielonego pojęcia" itd. Trzymaj się kochana, jakoś to przetrwamy, oby jak najmniej psychicznie uszkodzone
Łączmy się w bólu. Od zawsze łatwo przychodziła mi nauka, ale też ludzie uważają, że tak strasznie siedzę w książkach. Tak naprawdę pomaga mi często spryt i kalkulacja, nie oranie regułek i lekcji z podręcznika. Kiedy już raz da się człowiek poznać jako "przykładny uczeń" , ta łatka ciągnie się za nim jak widmo tego, że nie można popełnić żadnego błędu. I właśnie nie można, bo wtedy czujemy się przegrani, skoro do tej pory wszystko super wychodziło. I to jest toksyczne zamknięte koło.
@@W.A.N.D.I.X.X Dziewczyny mogę Wam powiedzieć tylko jedno. Nauczcie się mieć wyj***... nie zwracać uwagi na opinie innych ludzi. W życiu jest tylko kilka osób, na których opinie warto zwracać uwagę i na pewno nie są to koledzy z klasy. "Nie wiem", "Nie znam się na tym" - dwa zdania po których ludzie nabierają do mnie większego szacunku. A bycie uważanym za osobę nieogarniętą jest bardzo PRAKTYCZNE.
Ten komentarz praktycznie opisuje mnie w całości. Całe liceum jako świetny uczeń, nauka całe dnie, a później i tak stres, strach i ciągły niepokój, żeby nikt nie zauważył mojej indolencji, jakiegokolwiek błędu, wypadku... I gdzieś tam niby są moje inne pasje, zainteresowania; ale jednocześnie strach o to, żeby nie okazało się, że i w tym przypadku jestem zbyt marny, by pochwalić się osiągnięciami. To jedne z tych błędnych kół, w które wejścia nie życzę nikomu.
Współczuję. Błędy to rzecz ludzka, warto je popełniać. Nie popełnia błędów tylko ten, który nie próbuje. Warto powtarzać innym, że jest się tylko człowiekiem i że błędy popełnia każdy. W momencie, gdy już jakiś popełnisz, po prostu warto powiedzieć "A nie mówiłem/mówiłam że nie jestem nieomylny? Na błędach człowiek się uczy". Łatwo to mówić, a w praktyce to podejście zostało okupione upiorną ilością wpadek, gaf i błędów z mojej strony. Przejmowałem się tym dawniej równie mocno... do momentu w którym po prostu przestałem.
Przypomniała mi się anegdota o pewnym pianiście Dokładnie tego nie przytoczę, ale ogólnie chodziło o to, że facet wygrał jakiś tam prestiżowy konkurs i wszyscy mu gratulowali i zazdrościli. No i jeden dziennikarz zapytał "Taki talent to dar od Boga?" (czy coś w tym stylu). Na to pianista odpowiedział, że od piątego roku życia rodzice go zmuszali do grania na pianinie, żeby był najlepszy. I nagle zapadła cisza
Najgorsze jest to że znam osobę która tak ma. I mimo iż z tego żartuje że hoho jak rodzice w Azji (z memów) ale współczuję jej. Jednak muszę przyznać że gra magicznie, ale no przykro wiedzieć czemu.
No śmiechy-hihy ale mi była truta dupa o wychodzeniu za mąż zanim byłam nawet bliska pełnoletności, nawet jeśli nie było to na poważnie, na pewno nie jak teraz to i tak jest to chore i obrzydliwe, kiedy stawia się warunek, a nie spekulacje
O tak, co ciekawe, jak raz to jedna rzecz rozkładająca się po równi na spectrum genderowym, tzn wszyscy słyszą takie teksty. ALE JEDNAK dziewczyny wcześniej słyszą o mężach, co jest totalnie żenujące.
Taaak ile razy słyszałem "18-stka, noga dupa brama, no może poczekamy do matury" heh potem się ludzie dziwią że dzieci nie chcę mieć z nimi kontaktu gdy tylko mają wybór
@@kajetanradulski9267 to się raczej rzadko zdarza. Polacy się wyprowadzają bardzo późno w porównaniu z Niemcami, Anglikami czy Skandynawami. U tych ostatnich 20 lat to średnia, zaś u nas - 29-30. Jeszcze gorzej jest na Bałkanach, gdzie granica to ponad 30. Generalnie im biedniejsze i bardziej skorumpowane państwo tym ciężej. A państwa na Bałkanach są jeszcze gorszymi kurwidołkami niż my jeśli chodzi o sieldliska nepotyzmu i oligarchii.
Byłam w rankingu druga na całą uczelnię. Terapia trwa szósty rok i cały czas wkładane mi jest do głowy że dobrze jest być wystarczającym. Brak tabelki zabrał jakąkolwiek motywację, zostawiając depresję i pytanie o sens czegokolwiek. System edukacji mnie wypluł i uczę się żyć na nowo.
No właśnie to jest ta moja obawa... Kiedyś rankingi i tabelki znikają, a my zostajemy z problemami, które wygenerowały i bez tego adrenalinowego boostu, od którego łatwo się uzależnić. Trzymam za Ciebie kciuki! dziękuję za Twoją historię
Ten film tak opisuje moją relacje z matematyką że aż chce mi się płakać. Od początku podstawówki do końca liceum zawsze musiałam być najlepsza ze wszystkich, jeśli nie byłam najlepsza to znaczy że robiłam za mało aż wkońcu trafiłam na studia o których marzyłam. Matematyka na AGH. Nagle trafiłam do grupy ludzi wśród których nie mogłam być najlepsza, każdy z nas był świetny z matematyki. Ale dla mnie nie bycie najlepszą oznaczało że byłam bezwartościowa i nie zasługiwałam na czas prowadzących, choć starałam się i udawalo mi sie początkowo zdawać wszystkie kolokwia to nie były to najlepsze oceny. Wkońcu coś mi nie poszło i jedno zawaliłam. Na każde kolejne szłam wierząc że nie zasługuje by tu być i wszyscy są lepsi odemnie. Jedyne o czym myślałam to to że ludzie myślą że jestem bezwartościowa bo sama tak o sobie myślałam. Nie dotrwałam nawet do końca semestru, zrezygnowałam przed egzaminami bo byłam pewna że ich nie zdam choć nawet nie próbowałam. Byłam tak przerażona wizją porażki że nawet nie próbowałam walczyc o coś o czym marzyłam od małego. Jedyne o czym jestem w stanie myśleć to to że skoro nie jestem w niczym najlepsza to nie zasługuje na życie w społeczeństwie. Mam nadzieje że kiedyś wtóce na studia. Aktualnie jestem w trakcie terapii
"Nagle trafiłam do grupy ludzi wśród których nie mogłam być najlepsza". To jest właśnie ten problem z rywalizacją i problem też ludzi wybitnie zdolnych i ambitnych. Healthy Gamer zrobił kiedyś materiał o tym: ruclips.net/video/QUjYy4Ksy1E/видео.html W ogóle bardzo Ci polecam ten kanał. A motywacyjnie jeszcze podrzucam to: ruclips.net/video/1HDYtDDskxM/видео.html Czasem najlepsze studia merytorycznie mogą być tymi najgorszymi dla nas psychicznie.
@@KrzysztofMMaj Chętnie sprawde cały kanał, filmy obejrzałam i to, że ktoś porównał mnie do grupy ludzi uzolnionych sprawia że automatycznie czuje potrzebe wytłaczenia się, bo mój mózg mówi mi, że nie zasługuje nawet na to by moje problemy przypominały problemy ludzi zdolnych. Zaczynam coraz mocniej widzieć jak bardzo źle jest
Mam podobnie ale jestem w liceum. W podstawowce bylam jedna z najlepszych w szkole i najlepsza z klasy a teraz na kierunku matematycznym czuje sie jak debil. W sensie nie az tak bo czuje sama pasje do matmy i jaka jest ciekawa. Ale pani ma w dupie moj zapal do nauki tego przedmiotu i daje takie dodatkowe zadania jakiemus no typiarzowi co no ma troche wyrabane w ten przedmiot. Ale no tez mam w to trch wygrzebane bo robie sama w domu zadania, ogladam filmy o problemach matematycznych i moze w szkole czuje sie zle bo jest wiele osob ktore znaja juz rzeczy ktore beda dopiero za 2, 3 lata lub nawet na studiach ale staram sie nie myslec o tym w domu.
Problemem jest brak indywidualnego podejścia do ludzi i to już od poziomu kołyski. Każdy jest w czymś dobry. Niestety duża część ludzi nawet tego nie wie i idą oni za tłumem, gdzie rządzą ludzie, którzy faktycznie są dobrzy w popularnych dziedzinach życia. W efekcie zaczynają się rodzić frustracja, kompleksy, a na końcu choroby psychiczne i fizyczne. Ilu ludzi mogło dzisiaj osiągnąć jakiś sukces, gdyby tylko system potrafił do nich dotrzeć.
Totalnie! Kiedyś miałom takie zajęcia jedne w technikum, gdzie mieliśmy się dobrać w grupy, i każdy miał napisać w czym jest dobry. Zrobiło mi się w chuj smutno, jak moja koleżanka - osoba świetnie udzielająca się społecznie w samorządach, współpracująca dobrze w grupie, bardzo empatyczna - powiedziała, że ona to w ogóle nie jest w niczym dobra. [*] zniczyk dla wszystkich uczniów z mniej oczywistymi/mniej widocznymi umiejętnościami.
19:54 tutaj się rozryczałam. Nawet nie wiem ile razy znalazłam się w takiej sytuacji, że oddając lub pokazując komuś coś zrobionego przeze mnie, zawsze podkreślałam, że "to jest żałosne/okropne", "nie oczekuj niczego wielkiego" lub "nie nadaję się do takich rzeczy".
@@TaroSanAki ja staram się z tym walczyć i widzę po sobie, że jest coraz lepiej, ale dalej w takich sprawach, na których najbardziej mi zależy, jest ciężko się przełamać
Mogę tylko tyle powiedzieć: jeśli tak mówicie, to moja prywatna statystyka mówi, że prawie na pewno jest na odwrót to jest powód, dla którego pęka mi serce w rozmowach ze studentami, właśnie ten
Ja też... i to nawet nie tylko w sytuacji że oddaję jakąś pracę itp. Często ja się nawet nie wypowiem jeżeli nie uznam że moja wypowiedź nie jest zabawna albo błyskotliwa albo nie wnosi czegoś ważnego do dyskusji, czyli w praktyce nie wypowiadam się prawie nigdy bo moja samoocena jest poniżej zera...
Dzisiaj przy wręczaniu sprawdzianów z matematyki usłyszałam od nauczycielki, że spodziewała się że mi lepiej pójdzie. Dostałam czwórkę, a jako że matematyka jest moim ulubionym przedmiotem, zrobiło mi się przykro. Potem oczywiście wszyscy porównywali ze sobą swoje oceny i poczułam, że jestem za głupia, bo byli w stanie zrobić coś czego ja nie umiałam. Mam dosyć ciągłego porównywania się z innymi, a przede wszystkim zazdrości i poczucia, że w niczym nie jestem dobra. Dziękuję bardzo za ten film
Dla mnie już odnosisz pierwsze zwycięstwo w tym, że uświadamiasz sobie absurd tej sytuacji i sprzeciwiasz jej się, a nie poddajesz, tłumacząc sobie, jak wielu, że taka jest "natura" (uwielbiam to pojęcie) ludzka i trzeba się dostosować.
@@kubilaj2853 Syn mojego brata ciotecznego został skierowany do sądu przez szkołę jako osoba demoralizująca innych uczniów, przebij to XD Bo pyskował trochę jednej nauczycielce, ale w granicach rozsądku i kultury przeciętnego 13 latka XD
Chodziłam do tzw. "liceum na poziomie". Gimnazjum było w tym samym budynku, podobni nauczyciele. Te sześć lat edukacji tak zryło moją psychikę, że skutki tego są w moim życiu widoczne do dziś (a mam już 30 lat). W trakcie tych sześciu lat nie tylko nie rozwinęłam się intelektualnie, ale i nastąpił u mnie ogromny regres intelektualny. Moje zdrowie psychiczne w gimnazjum drastycznie się posypało, ale żaden z nauczycieli mi wtedy nie pomógł. Nie byłam w stanie nic zapamiętać, moja motywacja spadła do zera. Ogarnęły mnie depresyjne myśli i myśli o s. Moje gorsze oceny spotykały się tylko z oskarżeniami o lenistwo, mój gniew i stany przygnębienia były tłumaczone bezczelnością i lenistwem. Na każdej szkolnej uroczystości dyrekcja i nauczyciele traktowali uczniów olimpijczyków jako tokeny-trofea, którzy są wspaniali, bo mają średnią 5,1. Był wyścig szczurów, która klasa ma najwyższą średnią. Były gadki o tym, jaka to ta ponad stuletnia szkoła jest cudowna i jak to jej uczniowie i absolwenci mogą dzięki niej spełniać swoje marzenia. Z powodu narastającej przepaści między mrokiem w mojej psychice a szkolną propagandą na temat jej wspaniałości, pewnego dnia stanęłam na parapecie okna tej szkoły i rzuciłam się z wysokości. Pękł mi krąg w kręgosłupie i musiałam miesiąc leżeć w łóżku. Kręgosłup się odbudował, ale moje zdrowie psychiczne do dzisiaj nie potrafi się odbudować. Żyję w poczuciu goryczy i niespełnienia. Codziennie mam żal, iż moje marzenia o edukacji i życiu zawodowym nie zostały spełnione. Moja choroba uniemożliwia mi pracę. Nie dołączyłam do grona cudownych absolwentów tej szkoły, którymi mogą się chwalić na swoich szkolnych akademiach. Serdecznie dziękuję za te filmy, są bardzo ważne.
Do teraz pamiętam jak na zakończenie drugiej klasy gimnazjum wychowawczyni powiedziała nam jaka jest średnia naszej klasy, po czym poważnym tonem oznajmiła, że osoby które mają średnią poniżej tej wartości powinny się poważnie nad sobą zastanowić. Dodam, że wychowawczyni uczyła matematyki.
Szczerze dziękuję Ci za ten materiał, sam borykam się z problemami zaindukowanymi mi przez system edukacji (w szkole średniej). Dopiero niedawno przekonałem się jak bezsensowna jest ta rywalizacja i czuję, że ten materiał pomógł mi. Jeszcze raz dziękuję.
Żyjemy w społeczeństwie bazującym na poczuciu wstydu, byciu niewystarczającym. Szkoły, reklamy, rówieśnicy (nawet ci kilkudziesięcioletni) napędzają nas by współzawodniczyć, a nie współpracować. Ile moglibyśmy stworzyć działając razem a nie przeciw sobie
Tu chyba nie chodzi o społeczeństwo jako takie, a system ekonomiczny, który jest nastawiony na ciągły wzrost, z pominięciem każdego innego parametru, z jakością i sensem tego wzrostu na czele
"klub zielonych matek" - serial na netflixie, który pokazuje rywalizację wg mnie między matkami aby ich dzieci były najlepsze, jak najwięcej zajęć dodatkowych, jak najlepsze oceny, dostanie się do najlepszych akademii, potem przez ambicje matek część dzieci głównych bohaterów nie wytrzymuje tego psychicznie (mam nadzieję że nie daje zbyt dużych spojlerów)
Syndrom oszusta to coś, co mi towarzyszy od lat. Od początku studiów doktoranckich w sumie. Jak kiedyś na konferencji jedna profesor nazwała mnie ekspertem w temacie, o którym mówiłam, a o którym ona niewiele wiedziała i była zainteresowana, przez chwilę odczuwałam ogromną panikę. Byłam przekonana, że za chwilę zrobię z siebie idiotkę, chociaż to była tylko swobodna rozmowa. Część tych problemów przepracowuję na trwającej od kilku miesięcy terapii. Nadal nie jest całkowicie dobrze, ale staram się pamiętać, że to, co robię jest wartościowe, bo jest ważne dla mnie. Są momenty wątpliwości, że jeśli się nie wykażę, to nie dostanę pracy, ale staram się nie wybiegać myślą w przyszłość zbyt daleko i skupiać się nad tym, na czym mam faktyczną kontrolę.
Wierzę w Ciebie serio, zmagam się z tym samym ale nie mam takiego terapeuty. Gadam z rodzicami i siostra. Ten film to w ogole uświadomił mi ze cos takiego jest i mi dokucza. Ale mysle ze to jets do zrobienia. Wyjdziemy z tego❤❤
Akurat pisałam w poprzednim semestrze esej o tym, że między innymi rywalizacja i porównania są silnie związane z zawiścią, zazdrością i schadenfreude. Fajnie posłuchać o tym też tutaj
Ja lubię o tym myśleć w ten sposób: Masz pudełko. W pudełku masz 2 piłeczki. Nagle poznajesz nową osobę, która też ma pudełko. W pudełku ma 5 piłeczek. Pytanie: Ile Ty masz w swoim pudełku piłeczek? Oczywiście, że 2. Nie ma znaczenia ile ktoś inny ma w swoim, ilość Twoich piłeczek jest od tego niezależna. Teraz zamień sobie piłeczki na jakieś medale, dyplomy, punkty, oceny czy umiejętności lub wartość - cały czas masz tyle samo, niezależnie od tego ile ma ktoś inny. Tak samo ktoś inny ciągle tyle samo, niezależnie od tego ile Ty masz. To że ktoś ma większą wartość od Ciebie (jest lepszy) nie oznacza, że Ty jej nie masz. To że Ty masz większą wartość od kogoś (jesteś lepszy) nie oznacza, że ktoś inny jej nie ma. Całe to porównywanie się do innych jest absurdalne, ponieważ stan innych osób nie wpływa na Twój stan. Jedyne, co to robi, to buduje jakieś irracjonalne przeświadczenie, że skupianie się na tym ile ktoś ma i jaki jest zaowocuje zmianą tego ile Ty masz i jaki jesteś.
Jak słucham wypowiedzi zawartych w tym filmie i innych, to zdarza mi się gorzko zapłakać, ponieważ mam wtedy flashbacki z przeszłości. Będąc dzieckiem w 6 klasie szkoły podstawowej mieliśmy egzamin 6 - klasisty. Byłam niedawno adoptowana i wcześniej działy się u mnie złe rzeczy w poprzednim domu. Do nowej szkoły poszłam mając taką nerwice, że hej. Wcześniej nam nie wspominano o przepisaniu odpowiedzi na kartę odpowiedzi. Powiedzieli nam to na moment przed rozpoczęciem egzaminu. Gdy się stresuje, informacje do mnie słabo docierają albo w ogóle. Po egzaminie przyszedł jakiś pan ( nie wiem czy rodzic czy nauczyciel) i powiedział mi, że stałam się sławna na cały kraj. Zapytałam się, dlaczego? On odparł, że nie ma drugiego debila w Polsce, który by nie przepisał tych cholernych odpowiedzi w teście zamkniętym. Ja z płaczem poszłam do domu będąc przekonana, że jestem nikim. Dobrze się zachowała wychowawczyni, która walczyła z komisją aby uznali mi egzamin. Udało się to, ale trauma po tym pozostała na długo. Chciałabym dziś przytulić to dziecko roztrzęsione i rozpłakane, którym byłam i powiedzieć nic się nie martw, durne punkciki nie określają ciebie jako człowieka i jesteś cudowna cała z swoimi wadami i zaletami.
Miałam podobnie na egzaminie na kartę rowerową. Na karcie odpowiedzi wszystko przesunęło mi się o jedną kratkę, przez co nie zdałam. Wyniki były powieszone na drzwiach, ale zamiast napisać imiona ludzi którzy zdali, to napisali imieniem i nazwiskiem tych którzy oblali :) Moi rówieśnicy oczywiście mieli nowy temat do żartów ze mnie, bo przecież jak można być tak głupim?
Przykro mi jak i z powodu sytuacji Izabeli i Żelka. Gdybym zobaczył takie coś to nie wiem nawet do czego bym się posunęła... Mam nadzieje że już u was dobrze. Trzymajcie sie❤
Generalnie wydaje mi się, że - nie tylko przy byciu porównywanym/porównywaną - bardzo istotna jest umiejętność powiedzenia: "Przepraszam, ale przegapiłem moment, w którym to mój problem"
Czytam obecnie książkę Berne Brown "Odwaga w przywództwie", również wspomina o rywalizacjo, o ego oraz o wrażliwości - polecam każdemu z całego serca jest genialna i świetnie napisana, a co do odcinka - moim zdaniem jest bardzo ważny, dziękujemy Krzysztofie, że o tym mówisz ❤
ja zaś polecam "Compassionate Leadership: How to Do Hard Things in a Human Way", może posłużyć nie tylko osobom obracającym się w środowisku biznesowym, ale i akademickim :)
Bardzo dziękuję za ten film! We mnie szkoła od małego wzbudziła ogromną potrzebę rywalizacji, żeby czuć się wartościową. I wszyscy byli niesamowicie szczęśliwi - średnia 6,0 kilka lat pod rząd, co roku jakaś olimpiada itd. Tylko, że nagle okazało się ja wcale nie byłam, tylko potrzebowałam tego jak tlenu, żeby móc czuć się ze sobą dobrze choć przez chwilę, żeby mieć to "obiektywne" ocenienie własnej wartości z zewnątrz. A później nagle bum - problemy zdrowotne i zaburzenia pamięci. Nagle się okazuje, że już po prostu się nie da, że już zawsze się będzie "przegranym". I nie da się tego pozbyć tak po prostu z dnia na dzień. Z własnego doświadczenia mogę stwierdzić, że takie osoby patrzą na każdy aspekt ich życia przez pryzmat rywalizacji, co gwarantuje spustoszenie w relacjach międzyludzkich, bo jak masz być przy kimś zrelaksowany i się otworzyć jeśli równocześnie musisz się pokazać z jak najlepszej strony. I chyba nie muszę tłumaczyć jakim wyruchanym się człowiek czuje po tych wszystkich latach ciężkiej pracy, kiedy już nie przynosisz "prestiżu" szkole, więc cóż to kogo obchodzi co z tobą, zostajesz z tyłu i masz szczęście jeśli masz wystarczająco dużo pieniędzy na psychoterapię do potrzebne ci co najmniej kilka lat 🥴
U mnie podobnie było :D Po problemach, które musiałem sam zwalczyć, bo rodzina, szkoła, znajomi nagle się odwrócili, nawet u specjalisty nie byłem, bo problemy psychicznie nie istnieją itd., zmieniłem myślenie z prób szukania atencji, laurów na samorozwój i samoocenianie się na swoich warunkach, w dziedzinach, które są spójne z moimi ideami. Wydaje się, że nieźle to wychodzi. A wszystko zaczęło się od kanałów takich jak ten oraz nauki wyszukiwania sprawdzonych informacji. Pozdro
Od lat byłam porównywana do starszej siostry i na odwrót, na początku ona miała super oceny, poszła na studia humanistyczne, niestety nie znalazła pracy w zawodzie, więc ja jako scislowiec stałam się nagle "lepsza" oraz "bardziej przyszłościowa" i tak trwała nasza toksyczna relacja, ktorą ciężko było nazwać siostrzaną, dopóki nie ograniczyłyśmy starych w naszej relacji. Bardzo ciężko o tym rozmawiać i nie popaść w rywalizację w rodzinie, niestety siostra długo myślała że jest mi to albo obojętne albo nie jestem świadoma jak ona się czuje. Mi było zawsze głupio jak były porównywania w którąkolwiek stronę niezależnie od tego czy chodziło o bycie bezproblemowym niemowlakiem czy lepszym uczniem. To się ciągnęło dobre kilkanascie lat póki nie ograniczyłyśmy toksycznego czynnika, czyli po prostu starych w naszej relacji i polecam każdemu :) Kochajcie swoje rodzeństwo i uczcie się siebie nawzajem
Cieszę się, że mówisz o tym problemie. Pracuje terapeutycznie z młodzieżą i mam tak wiele klientów z niskim poczuciem własnej wartości, że od tego zawsze zaczynam terapię. Bo trudności ze stresem w szkole, brakiem znajomych, niewystraczajacym odpoczynkiem, dążeniem do perfekcji, depresją, lękami, a nawet czasami zaburzeniami odżywiania i samookaleczeniami - wiele z tego ma podłoże właśnie w samoocenie, poczuciu bycia niewystarczającym, nie zasługującym na szczęście. To praca na lata i czasem mam wrażenie, że ja swoje, a system i tak mnie pokonuje. Pracuje z dzieckiem, a ono przychodzi i mówi, że dostał z przedmiotu trzy jedynki na jeden lekcji z tekstem nauczyciela, że to dla motywacji...:-/ Nie mówiąc już o psychoedukacji rodziców nastolatków, która też jest czasami syzyfową pracą. P.s. przyznaje, że czasem wykorzystuje Twoje filmy. Przesyłam klientom jako zadanie do przemyślenia, a potem omawiamy wnioski na spotkaniu :-))) Pozdrawiam
Najgorsze, że tylu ludzi autentycznie wierzy w to, że to JEST motywacja, wbrew wiedzy, badaniom naukowym, doświadczeniom terapeutów właśnie i pedagogice. Jeszcze gorsze zaś jest to, że to, o czym mówisz, absolutnie nie jest wiedzą powszechna, mało osób zdaje sobie sprawę z trendu rosnącego w zakresie problemów psychologicznych młodych pokoleń Cieszę się i jednocześnie zdumiewam, że filmy się przydają i w ten sposób! Rany!
@@KrzysztofMMaj Przydają się, zwłaszcza polecam te, w których mówisz o wpływie gier na dzieci, w tym o stereotypowym myśleniu, że powodują agresję. Już wielu rodzicom to przesyłam. A i czasami nastolatkom, którzy ciągle słyszą, że gry komputerowe są ZŁE i nic nie wnoszą.
Nic dodać nic ująć. Opowiadałam już o tym na tym kanale, ale powiem jeszcze raz. Przez szkołę i tą rywalizację, porównywanie jednych do drugich sama zaczęłam to robić, przez co ciężko jest mi się realizować w sztuce bo pomimo że moi nauczyciele (jestem w plastyku) mówią mi że wszystko jest dobrze i mam się nie przejmować to wciąż mam potrzebę żeby zrobić coś jeszcze lepiej i mam to poczucie że moja praca NIGDY nie jest wystarczająco dobra. Wydaje mi się, że rywalizacja w sztuce jest tym bardziej destrukcyjna, bo próbując dorównać do innych łatwo jest stracić wiele różnych pomysłów na nowe prace, ba, łatwo jest wtedy zatracić to co w sztuce jest najpiękniejsze - różnorodność i indywidualność. Ale ja dalej nie potrafię wyzbyć się tego mindsetu. Być może kiedyś się uda, ale nawet nauczyciele zwracają uwagę na to, że mój fanatyczny perfekcjonizm jest dla mnie szkodliwy.
Wiesz, co powiedziano w szkole jako jeden z wniosków na konferencji podsumowującej półrocze? Musimy mieć więcej konkursów! Więcej rywalizacji! Ręce opadają. Świadomie nie biorę w tym udziału, co oczywiście nie spotyka się z przychylnym spojrzeniem, ale mam to w nosie. Dzięki Krzysztofie za mądre przemyślenia. Jamniki z Tobą :)
Ja odkąd pamiętam nie biorę udziału w żadnych rywalizacjach i wyścigach. W szkołach, w kilku firmach jakich pracowałem, w życiu w ogóle. Na początku zawsze inni patrzą na to krzywo, a później, później nic się nie dzieje. A ja mam święty spokój i luz.
,, Bo widzisz, tutaj musisz biec tak szybko, jak tylko potrafisz, żeby zostać w tym samym miejscu. A jak chcesz dostać się w inne miejsce, musisz biec dwa razy szybciej." - powtarzała Alicji zdyszana Czerwona Królowa, jedna z bohaterek ,,Po drugiej stronie lustra " Lewisa Carrolla
Ahhh! Ta końcówka! Cóż za cliff hanger, z radością mi się obserwuje jak rozwijasz coraz bardziej swoje odcinki, jak dokładasz elementy do tej układanki by była coraz lepsza. Ten odcinek był dla mnie bardzo terapeutyczny, niezmiernie potrzebowałem usłyszeć takie słowa od osoby którą darzę szacunkiem. Do następnego! ❤️❤️
Za młodu słyszało się "Dlaczego nie jesteś lepsze od dziecka x? Jesteś lepsze od dziecka y? Nie ważne, porównuj się tylko z lepszymi!". Jaki był tego skutek? Kompletnie przestało mi zależeć na nauce. Jaki był sens zakuwania samotnie jak zawsze znalazł się ktoś lepszy, a wymagania tylko rosły? Skoro liczyła się tylko cyferka, a nie wiedza własna czy radość z osiągnięcia czegoś. Niee, dziecko miało być wybitne coby rodzic mógł podbić sobie ego przed innymi rodzicami. Jedyne co z tego dziś mam to kiepską samoocenę, problem z motywacją i tonę goryczy. Teraz gdy słyszę "Kuzyn x ma w twoim wieku dom, samochód, rodzinę i 10 fakuletów. Zaradny, ambitny, wykształcony, nie to co ty!" odpowiadam "Gdzie twój nobel, 3 firmy i 5 willi z basenem?" Niestety dalej nie dociera. Tak więc pluję całym sercem na tego typu rodziców. Podbijaj sobie ego własnymi dokonaniami, a nie cudzymi przy których jedyne czym byłeś to przeszkodą.
Po pierwsze: Nie mogłam doczekać się tego odcinka :) Po drugie: Wiem, że jest to temat, który często poruszałeś na swoim kanale i tak jak inne twoje odcinki mówisz w nim o bardzo ważniej kwestii. Nie chcę tu opowiadać całej historii mojego życia, ale sama doświadczyłam takie coś w podstawówce byłam "tą grzeczną, mądra dziewczynką" dzięki twoim filmów zrozumiałam, że to było myślenie snobistyczne które nie wiem czy specjalnie zostało mi podsunięte czy samo tak wyszło a bycie tą "grzeczną dziewczynką" polega na podporządkowanie się systemowi, ale najgorsze jest to że mimo wiedząc to wszystko nie uwolnię się od tego dopóki nie skończę szkoły. 😭
Ja myślę, że już się od tego uwolniłaś. Psychicznie, a to ważniejsze, bo o tym wprost mówisz w komentarzu w necie pod filmem. To jest wbrew pozorom sporo. Największym przełomem jest już odkrycie czegoś takiego samemu dla siebie
Ja wolę marzenia, dla niektórych może to być spróbowanie pierogów z ananasem, a dla innego napisanie "światotwórstwo w grach komputerowych". Nie ważne kto ma jakie, ważne żeby je realizować.
Oglądam ten film po raz któryś i nadal odnajduje w nim wartość jeszcze większą niż oglądając wcześniej. Mam 19 lat chodzę "Elitarnego" Gównianego technikum gdzie trzeba chodzić w garniturach(katowice nie polecam ucieakjcie). Sydrom oszustak dosłownie wyssysa z mnie energie życia ,przez sydrom oszusta czasem nie mam siły wstać ani iść zrobić tego co lubię bo wrażenie ,że nic nie umiem. 5 lat technikum i ciągłego słuchania że nic nie umiem zwłaszcza z angielskiego było(i jeszcze będzię męką). Przez rywalizacje z czegoś co lubiłem ,czyli udzielania korków zrobiła się rzecz ,która totalnie mnie nie cieszyła. Szkoła zabrała mi chęci do nauki rzeczy które kochałem programowania ,przestałem lubić matme tak bardzo jak kiedyś. Mimo największe ogranie tego systemu to zorientowanie się w tym wieku ,że jest problem niż potem. Zawsze byłem ciekawską osobą i na szczęscie ta ciekawość i połączona z nią kreatywność została. Dla mnie aktualnie szkoła To Sauron i tak samo jak Sauron szkoła chce dominować(zrównywać) całe życie na świecie. Zło możemy tylko pokonać dobrem ,więc staram się na lekcjach dawać moim uczniom jak się uczyć ,że oceny nie mają znaczenia ,liczy się tylko to co i chcą wiedzieć i dalej. Wniosek na koniec muszę cześciej dawać się porwać takim prąda myślowym.
U mnie na lekcji WF nauczyciel powiedział: No tak gracie z przyjaciółmi ale pamiętajcie że w końcu trzeba przestać grać z przyjacielem tylko zdobywać punkty. ten system i ludzi w mim powodują u mnie olbrzymi Weltschmerz...
WFista chyba nigdy nie widział treningu sztuk walki w dobrej szkole i nie zauważył jak po okładaniu się po mordzie nawet zawodowcy potrafią się uścisnąć po rundzie
dzięki za ten film, ja nie lubię i nigdy nie lubiłem rywalizacji, szczególnie wymuszonej, głównie przez to, że nie uwzględnia tego, że każdy ma inne możliwości oraz nie każdy chce w niej uczestniczyć, a wiem jak bardzo niszczy staranie się jak najbardziej, żeby być tym "najlepszym" i to nie jest fajne
Chciałbym obronić rywalizację sportową, bo odnoszę wrażenie, że często jest przez Ciebie przedstawiana jako zła a przynajmniej pozbawiona pozytywów. I tak, będę bronić rywalizacji a nie sportu jako takiego. Nie rywalizacja sportowa jest szkodliwa a ewentualne podejście do niej, podobnie jak nie smartfony uzależniają, a mechaniki. Zgadzam się praktycznie z całą resztą. 👇👇👇 Zacznę od tego, że uwielbiam sport, uwielbiam rywalizację (I TYLKO DO SPORTU SIĘ TU ODNOSZĘ). Lekcje, które dzięki niej (rywalizacji) otrzymałem uczyniły ze mnie lepszego człowieka. Nic tak nie nauczyło mnie pokory ani tego, że nie jestem lepszy od innych. To, że zawsze znajdzie się ktoś lepszy od nas tak negatywne opisywane przez Ciebie, dla mnie było zbawieniem w przypadku gry w tenisa i nie tylko. Pozwoliło mi nabrać szacunku nie tylko do ciężkiej pracy i do rywala ale także wyleczyło z arogancji. Wystarczy też popatrzeć, jak sportowcy zachowują się na początku swoich karier. Jak im fruwa ego i jak zachowują się na koniec pełni szacunku do siebie. Połączeni wieloma bataliami, wielokrotnie bólem. Często są ludzie, którzy kiedyś nie mogli na siebie patrzeć. CO WAŻNE nie usłyszysz od nich “kocham komuś sprać dupsko” tylko “to co kocham to pokonywanie własnych słabości” - a to pięknie się wpisuje w to co mówisz, żeby skupiać się na sobie a nie na innych. Kto świadomie śledzi świat sportu może rzucać takimi przykładami w nieskończoność. Wiem, że ja mogę i tyczy się to także rywalizacji na poziomie amatorskim. Czy są też sportowcy toksyczni którzy chcą nas zdeptać, udowodnić swoją wyższość? Tak, ale wydaje mi się, że to ich problem. Czy sport na najwyższym poziomie niszczy zdrowie? Oczywiście. Czy się o tym nie mówi? Ten kto śledzi wydarzenia sportowe no wie, że się mówi i to jeszcze w trakcie trwania zawodowych karier. Przynajmniej w przypadku najbardziej medialnych dyscyplin, bo oczywiście wszystkich nie śledzę. Andy Murray przeszedł 3 operacje na biodrze. Przez 3 lata nie mógł grać w tenisa aż skończył z endoprotezą. I co?? Wrócił znowu gra na najwyższym poziomie czego nie zrobił nikt przed nim. Bije rekordy długości pojedynków w wieku 35 lat. Nie ma szans na najwyższe trofea, na bycie najlepszym, ale dalej gra. Nie po to, żeby komuś coś udowodnić tylko dlatego że to kocha. Kocha tenisa, kocha rywalizacje i za to powszechnie jest podziwiany. Czy odbije się to jeszcze mocniej na jego zdrowiu? No pewnie. Ale on wie o tym. Ale nie tylko on, bo powstał dokument o tych 3-letnich cierpieniach, także psychicznych (takich dokumentów jest coraz więcej). Mógłby dawno dać sobie spokój i grać w reklamach. Nawiasem mówiąc nie wiem skąd wnioski o wyśmiewaniu takich sportowców. Przynajmniej, dopóki nie wezmą udziału w reklamie MAAAXOOON nie jest to nic powszechnego. Ponadto jest wiele ścieżek zawodowych po zakończeniu profesjonalnej kariery. Wcale nie tylko dla tych najlepszych i wcale nie na śmietniku. No chyba że ktoś przegrywa majątek w karty albo na wyścigach ale za to rywalizacji winić nie pozwolę ;) Myślę, że problem, który opisujesz polega bardziej na relacji z porażką. Na tym, że słowo porażka albo błąd jest tępione na każdym kroku. Fakt w sporcie porażka jest bardzo namacalna i mierzalna. Dlatego pozwolenie sobie na nią jest tak ważne, a dzisiaj nikt nam nie daje nam to prawa. Na rzucenie studiów na niezdanie egzaminu, nawet na zrobienie czegoś WYSTARCZAJĄCO. Na osiągnięciu WYSTARCZAJĄCEGO wyniku. Bo żyjemy w czasach, w których bycie kimś zwykłym jest traktowane jako złe. A jeżeli od najbliższych słyszymy, że wszystko fajnie, ale syn sąsiadki to zrobił wynik to przepis na niskie poczucie własnej wartości. Myślę, że recepta na zdrową relację z rywalizacją, z porażką, popełnianiem błędów jest jedna. Miłość w domu. Od rodziców od rodziny od przyjaciół. Kiedy oni nie cisną nas, nie katują rywalizacją a dają bezwarunkową akceptacje I SŁUCHAJĄ (a to rzadkie). Amen Post Amen. Jeszcze dodam że ja traktuje umiejętności sportowców jako sztukę tak samo jak dzieła Rembrandta utwory Ludovico Einaudiego czy grę w Wiedźmina 3 i zachęcam do szukania piękna tak rywalizacji sportowej jak i w grze Detroit Become Human.
Bardzo szanuję ten komentarz. Piękna polemika. Zapytam tylko o jedno: czy zadatki na to, by być jednocześnie dobrym sportowcem i mieć zdrowe podejście do rywalizacji, ma większość czy mniejszość ludzi?
@@KrzysztofMMaj Tego nie wiem. Nie potrafię w ogóle odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Ja uważam że takiego podejścia trzeba się nauczyć i dobrze by było mieć trenerów, nauczycieli którzy mogą je pokazać. Dla mnie tu jest pies pogrzebany ponieważ wciąż można spotkać trenerów których filozofia to "zapierdalaj" albo" co żeś zrobił głąbie" (to jest akurat najkrótsza droga do problemów które opisujesz). Na szczęście coraz rzadziej bo (i to moja teoria) rywalizacja (a może po prostu młoda krew) wymiotła dziaderów podobnych do tych piastujących stołki na uczelniach. Mam kumpla wychowanego na takiej "twardej szkole" który już tak tenisa nie uczy a i zwraca takiemu dupkowi uwagę. Problemem są też rodzice. Najgorzej jak taki sobie wymyśli że dziecko będzie gwiazdą sportu. Taaaak, wtedy mamy straszny przepis. Ja natomiast zdecydowanie nie miałem zadatków zdrowego kompetytora, wręcz przeciwnie ale trafiłem na świetnego trenera który mnie ustawił. Na pewno rywalizacja sportowa nie jest dla każdego ale w takim wypadku polecam rower albo bieganie (to drugie akurat strasznie nudne) a rozbiją się u nas także wspinaczka. Natomiast przydałoby się też żeby szkołą nie zniechęcała do sportu wszystkich poza grającymi w piłkę (no ale o tym to mówisz)
@@ciosnek5 jak słucham Krzysztofa to myślę o przymusowym sporcie w postaci wf. Z mojego doświadczenia rywalizacja sportowa na luzie zawsze była super. Rywalizacja, która była wymuszona i oceniania np w szkole była raczej ciężkim doświadczeniem.
Pomyślałam, że podzielę się najbardziej absurdalnym cytatem, jakim usłyszałam od sąsiadki, która jej córka poszła do tej niby lepszej szkoły "Lepiej mieć same 2 w lepszej szkole niż mieć same 5 w gorszej szkole".
Trafiłeś idealnie z tym filmem w moj aktualny stan psychiczny jaki wywołały u mnie lekcje angielskiego... Na szczęście za 2 miesiace już skończę szkołę i mam nadzieję, że nie doświadczę tego już nigdy lub w takim stopniu jak teraz.
Drogi Krzysztofie serdecznie dziękuję za Twoją analizę. Prawdziwą i niezwykle poruszającą. Od kiedy mam świadomość, że tylko porównywanie się z samą sobą z wczoraj, z przed roku... ma sens każdego dnia konsekwentnie podejmuję próby uświadamiania sobie i innym, że tylko takie porównywanie ma sens i pozwala lepsze wybory i lepsze życie. Dziękuję za Twoje spotkania ❤
Chciałbym podziękować ci za ten film jak i za cały twój kanał Od dłuższego czasu mam problemy z wartością siebie (które nawet doprowadziły mnie do stanów depresyjnych i samookaleczania) i twoje filmy są jednym z zapalników dzięki którym rozumiem powoli skąd biorą się te rzeczy i co właściwie mi jest co pozwala mi poukładać chociażby myśli oraz dodać odwagi że nie jestem jakiś (sorry za stwierdzenie) jebnięty i wygadać się ludziom którym ufam przez co czuje się powoli ale jednak lepiej I czuje że ten film jest jednym z najważniejszych jakie zobaczę w całym swoim życiu i serdecznie ci za niego jeszcze raz dziękuje
Świetny film, Krzysztofie, w sumie dotarło do mnie ostatnio, że bardziej cenię powolną drogę do celu, zaczęłam mniej pisać niż parę lat temu, ale jakościowo te teksty są o wiele lepsze, dostaje takie opinię od ludzi. Wolę iść powoli niż od razu się wypalić
Bardzo potrzebny film, dziękuję za niego. Jedyne czego żałuję to to że nie mogłam go wysłuchać 15 lat temu, może dzisiaj nie musiałabym chodzić do psychoterapeuty, ale kto to wie. Od dłuższego czasu mam również alergię na słowa lepszy i gorszy, zdecydowanie wolę używać słowa inny
Usłyszałam właśnie opis swojego czasu spędzonego w liceum. Nigdy nie zależało mi na świadectwach z paskiem, wyróżnień czy na zdjęciach z śmiesznym i beznadziejnym dyrektorem szkoły, który powinien już dawno przejść na emeryturę. Jednak musiałam być ,,najlepsza" dla rodziców, ponieważ używali argumentu przekonywującego, że jak chcę pójść na studia będą mogli patrzeć nie tylko na wyniki matury, ale także zrobić konkurs świadectw aby wyłonić ,,zwycięzcę" na te jedyne miejsce wolne. Prawdę znałam toksyczności rywalizacji, lecz wtem nie zgadzano się ze mną i nie dostrzegano aż do dnia dzisiejszego, iż po prostu jest to sposób zrobienia z kogoś niewolnika. Piszę ten komentarz dla wyświetleń ;) Tak o
Witam Panie Krzysztofie. Jestem niezależnym polskim twórca gier komputerowych. Fajnie słyszeć kogoś ze świata klasycznych dziedzin humanistycznych poruszających tego typu temat. To fascynujące jak opisywane przez Pana zjawiska dotykają również nas ale zaraz jak w odmienny sposób manifestują się one w naszej branży. Może któregoś dnia ściana pomiędzy grami a środowiskami akademickimi w końcu runie i będzie o tym można porozmawiać. Do tego czasu kibicuje zeby jak nadłużej starczyło Panu sił aby kontynuować tej świetną robotę.
Panie Krzysiu, bardzo uwalniający materiał. Świetne przedstawienie na tle badań w jaki sposób działa na nas rywalizacja. Dało mi to spokój, dzięki któremu trzeźwo na to spojrzałem, dziękuję.
Bardzo ważny film i czuję że bardzo potrzebny w tym momencie mojego życia w którym czuje chroniczne zmęczenie spowodowane wypaleniem i tym że nie potrafię zaakceptować tego ze nigdy nie będę człowiekiem którym chciałam być. Niektóre momenty z filmu pasowały nawet za bardzo do mnie i mimo mojej walki z samą sobą nie potrafię przerwać ciągu wykańczania swojego organizmu do granic żeby tylko zdobyć lepszy numerek od innych, co nawiasem mówiąc NIE DZIAŁA. Aktualnie staram się to przezwyciężyć ale praca nad swoim nastawianiem oraz szkoła w tym samym czasie to wykluczenie jednego z drugim.
"Wiek szkolny" i "nigdy nie będę tym kim chcę być" to się wyklucz. Nawet jeśli chcesz być lekarzem (zawód z najdłuższym okresem szkolenia/przygotowania zawodowego) to możesz to osiągnąć po szkole, w najgorszym wypadku kilka lat później (w wieku szkolnym to się wydaje dużo, ale nawet 3 lata na tle 40 lat pracy zawodowej to nie jest dużo).
Bardzo lubię oglądać twoje filmy tego typu Krzysztofie, zdaje sobie sprawę w jakim p1erd0lniku żyje i odechciewa mi się jeszcze bardziej wszystkiego, po podstawówce, gimnazjum, technikum, zerwanych studiach i pracy, gdzie wszędzie były i są punkty, rywalizacja, procenty, kolorki - nie daj Boże czerwony koło twojego nazwiska czy heh ID, numerki niczym w obozie... I mimo tego że staram się nie brać w tym wyścigu szczurów udziału i zawsze byłem z boku to i tak podświadomie mnie to wyniszcza, 24 lata i mam tego p1erd0lnika od 2016-7 roku serdecznie dość
Panie Krzysztofie, jak ja dzisiaj potrzebowałam tego odcinka! Normalnie mi Pan czyta w myślach. To jest naprawdę dziwny zbieg okoliczności, bo gdzieś tak ok. 14 szukałam na Pana kanale odcinka na temat rywalizacji i się troszkę zdziwiłam, że takiego jeszcze nie było. I tak zaczęłam sobie późnym wieczorem przeglądać yt i szczerze mówiąc jestem w pozytywnym szoku, bo taka niespodzianka rzadko się zdarza 😅
Panie Krzysztofie dziękuję za podjęcie tak ważnego tematu, który jest pomijany. Ktoś mądry powiedział, że powinniśmy porównywać się tylko do siebie. Dzięki temu widzimy jakie postępy robimy i doceniamy swoje sukcesy. Mi udało się wyrwać z środowiska gdzie byłam mobbingowana. Pracuję kilka miesięcy z terapeutą chodzę na jogę i zwolnilam tempo życia. Efekty przychodzą wolno dlatego dbajcie o swoje zdrowie psychiczne i nie bagatelizujcie sygnałów organizmu.
Tak!!! Porównywanie się do siebie z wczoraj, żeby być lepszym jutro o to właśnie chodzi... Cieszę się ogromnie, że wyrwałaś się z toksycznego środowiska, nikt, kto tego nie przeżył, nie wiem, ile z tym się wiąże wyzwań i problemów.
Dziękuję, potrzebowałam tych słów. Właśnie dziś od kilku miesięcy znowu pomyślałam, że jestem gorsza od moich rówieśników. Z powodu, że nie mam tylu znajomych co oni, nie umiem się postawić jak ktoś mnie upokarza czy po prostu jestem bardzo wrażliwa a po innych wiele rzeczy spływa. Płakałam cicho, wracając busem z szkoły średniej z kwiatkami w dłoniach. I zgadzam się, że trzeba odciąć szkodliwych, toksycznych dla nas ludzi z otoczenia. Ja tego nie zrobiłam, więc do teraz za to pokutuję. Niestety wiele wysiłku mi sprawia zmienianie swojej rzeczywistości, ale mam nadzieję, że uda mi się to robić krok po kroku...
To jest długi proces, wiesz, czyszczenia swojego środowiska. Nie poddawaj się, efekt jest wynagradzający - mogę Ci to powiedzieć ze swojego doświadczenia, jako też człowieka, który zmagał się z podobnymi problemami dużo sił!!! Dasz radę.
Krzysztofie! Śledzę twoją twórczość od dłuższego czasu i nawet nie wiem jak mogę podziękować za to, co robisz. Sam przez fakt, że uczęszczam do szkoły muzycznej (oraz za parę miesięcy chciałbym kontynuować swoją edukację w tej dziedzinie na uczelni wyższej), spotkałem się nieraz z toksyczną rywalizacją. Najsmutniejsze w tym jest to, że często gdy człowiek chce zaistnieć w jakiejkolwiek dziedzinie na etapie liceum (co pomoże mu otrzymać np. stypendium) musi brać udział w konkursach, bo przecież na projekty będzie czas na studiach. Potem niestety okazuje się, że wiele osób nie potrafi zrealizować porządnie żadnego wydarzenia typu koncert/warsztaty itp., bo nikt go nawet tego nie nauczył (mówię tu przynajmniej o środowisku muzyki klasycznej/jazzowej). Dodatkowo ciągłe porównywanie jak w sporcie powoduje, że akademie często stają się miejscem, w którym nie uczymy się grać ładnie i przekazywać swoje emocje za pomocą uniwersalnego języka, a grać w taki sposób, żeby wygrać. Sam nieraz usłyszałem, że nie mogę grać danego utworu/repertuaru tylko dlatego, bo może się to np. nie spodobać komisji. Z tego powodu profesorowie uczą rzeczy, których nie chcą uczyć, uczniowie grają to, co im się nie podoba, a słuchacze nigdy nawet nie zainteresują się tym, co te osoby robią, bo promocja takich wydarzeń jest na bardzo niskim poziomie. Podsumowując cieszę się, że są osoby, które to widzą i mam nadzieję, że będę mógł w przyszłości (a marzę mimo wszystko o byciu nauczycielem, jako element mojej działalności "artystycznej") jakkolwiek na to wpłynąć. Miłego dnia!
21:30 jeszcze pare miesięcy temu powiedziałbym, że syndrom oszusta idealnie opisuje moje postrzeganie samego siebie, jednak dzięki terapii psychologicznej udało mi się zacząć nad tym pracować, więc jak ktoś również ma takie problemy polecam porozmawiać z kimś bliskim o tym i ewentualnie udać się na terapię, bo to jest iście niszczące uczucie
Dzięki za ten film, mi się przypomina, to powtarzane do znudzenia przez dziadków: "równaj zawsze do lepszych od siebie!" Big, inevitable suprise - nic dobrego z tego nie wyszło i narósł mi jeszcze bagaż cudzych oczekiwań + konieczne wizyty u psychologa. Najgorsze jest jak już osiągnie się któryś z takich celów - zero radości czy poczucia spełnienia, w najlepszym przypadku pozostaje obojętność, a zazwyczaj frustracja albo wkurw, że tyle czasu się zmarnowało.
O popatrz, nawet nie pamiętałem... Mnie samemu to zdanie pomaga, jak się czymś za bardzo przejmę, może dlatego ze mną zostało. Cieszę się, że pomogło i Tobie!!!
Oj tak, rywalizacja ze mną od zawsze była. Począwszy od szkoły, w której błyszczałam intelektem, konkursami, olimpiadami, wiedzą. Tyle, że nie byłam tylko ofiarą syndromu oszusta stawiania na piedetsale, o nie. Inne dzieciaki swoją zazdrość przekierowywały na mnie w postaci wyzwisk, obelg, gróźb, izolacji, wysmiewania. Faworyzacja i rywalizacja doprowadziła do tego, że stałam się osobą oderwaną od wszelkich kontaktów rówieśniczych. Nadszedł czas liceum, wszystko miało się zmienić (spoiler, prestiżowe liceum). Z miejsca, gdzie byłam wzorem, dołączyłam do grupy, gdzie każdy chodzi na korepetycje, po sprawdzianie z matematyki jest wmawiane, że nic nie umiemy. A w ogóle, moim faworytem zeszłego tygodnia była sytuacja jak polonistka (poLOLnistka) spytała chłopaka z klasy, co wyraźnie był wczorajszy, o losy Kmicica. Nie odpowiedział, zestresował się. Po lekcjach urządziła mu pogadankę, zaczynając od pytania "Jaki ty masz plan na życie? Czy ty chcesz pracować w gastronomii?" W samej szkole trudno mi wymienić osoby co nie chodzą do psychologa i/lub mają uzależnienia i zachowania do odreagowania tego stanu rzeczy. Są dni, że całe dnie słucham o różnych sposobach samobójczych, jakby to był chleb powszedni. Jak ktoś przeczytał, bardzo mi miło i miłego dnia Ci życzę, znaj swoją wartość ❤️
Podpisuję się pod tym obiema rękami i - czyżby poLOLnistka nie samozaorała się trochę? To nie kucharze i kelnerzy jeszcze kilka lat temu płakali podczas strajku
W szkole zawsze byłam tą z "lepszych". W pewnym momencie pojawił się ktoś lepszy ode mnie, i to było dla mnie jak cios w bebechy od zawodowego boksera. Do tamtego czasu zawsze byłam chwalona prze nauczycieli, ale na zasadzie "Skoczyłaś tyle i tyle, rzuciłaś PIŁKĄ tyle i tyle - najwięcej ze wszystkich". Ale jak przyszedł ten lepszy, to wszyscy o mnie zapomnieli. To były czasy podstawówki/gimbazy i człowiek tylko tym się przejmował. A kiedy tak się stało poczułam się jak bezwartościowe guano, dlatego zaczęłam się ścigać o lepsze wyniki. I teraz sięgając pamięcią wstecz wstydzę się swojego myślenia, kiedy udało mi się zająć to podium "Ha! Jestem lepsza, a oni są gorsi", a kiedy przegrywałam - "Kurde, a niech się wypcha, pewnie oszukiwał". Dopiero w liceum zaczęłam wypracowywać sobie nie rywalizowanie, bo zawsze będzie ktoś lepszy. I to po prostu nie ma sensu. Zaczęłam się skupiać na biciu własnych rekordów, a nie na biciu rekordów innych. I kiedy był ten pierwszy raz, zdałam sobie sprawę, że się cieszę, i to tysiąc razy bardziej niż przy toksycznej rywalizacji. (Konkretnie pobiłam swój rekord biegu na 100m o 2s. Jarałam się jak słońce. Babencja do mnie "No... Ale czas na szóstkę to to nie jest", a ja na to "I co z tego?" 😆) Od tamtej pory robę rzeczy żeby zadowolić siebie a nie innych. Na prawdę człowiek inaczej się czuje - lżej. Oczywiście wciąż walczę z myślami, że to co robię być może jest beznadziejne, ale w znaaacznie mniejszym stopniu. Dzięki, Krzysztof. Może nawet pokończę te wszystkie porzucone w trzewiach dysku projekty
Wyciągaj te szufladę i zanurz się w porzucone projekty! Twój organizm Ci podziękuje to daje czasem niesamowitego boosta do kreatywności i nieprawdopodobną motywację, jak po prostu pozwolimy sobie na zajęcie się czymś, co nas autentycznie pasjonuje
Jak zwykle będę miał dla Ciebie, Krzysztofie, anegdotkę z własnej autopsji - nie koniecznie z życia studenckiego, a z życia artystycznego. Otóż pisuję sobie mniej lub bardziej amatorsko różne teksty i nieraz brałem udział w jakichś konkursach literackich i zwykle właśnie moim podejściem było napisać tekst tak, żeby być najlepszym i albo stwierdzałem, że jest to tekst nie dość dobry i go nawet nie kończyłem (tak było np z konkursem na książeczkę dla dzieci organizowanym przez Biedronkę, do dzisiaj nie skończyłem tego tekstu, a mija już chyba 4 lata), aż zmieniłem nastawienie i teraz do Gdyńskiej nagrody Dramaturgicznej poleci mój tekst, który oczywiście fajnie jakby wygrał, ale kompletnie nie na tym mi już zależy, a zależy na tym, aby ten tekst, zaangażowany mocno społecznie i dotykający problemu, który mnie osobiście bardzo boli, bo i dotyczy mojej rodziny, czyli alkoholizmu. I w zasadzie mam gdzieś, czy wygram, bo to, na czym zależy mi najbardziej to nie na pieniądzach z wygranej, a na opublikowaniu tekstu, jako jeden z finalistów, żeby trafił do ludzi i Ci mogli go przeczytać i się zainspirować i wiesz co? Z takim nastawieniem napisałem kuźwa najlepszy tekst w życiu i czuję, ze ma szanse spełnić oczekiwania. Odpuściłem sobie rywalizację i po prostu postarałem się dać ludziom coś od siebie. Nic więcej. I po raz pierwszy zrobiłem coś naprawdę dobrego, a nie chałturę pod klucz, tak, zeby się jury podlizać. Po raz pierwszy jest to rzeczywiście coś z sercem i duszą, jak to się mówi (choć ja osobiście wolę określenie Radka Pisuli z ekipy kanału "napisy końcowe" - gówno z duszą - co wbrew pozoru jest najlepszym komplementem, nie obrazą).
Krzysztofie dobrze, że jesteś i mówisz w tak merytoryczny i przemyślany sposób o tak trudnych rzeczach. Widać, że poświęcasz na to mnóstwo czasu. Dziękuję za tak cenne materiały!
Moja nauczycielka od j.polskiego ostatnio powiedziała mojej klasie (4 liceum), że powinno się dostawać pieniądze za dobre oceny w szkole, bo wtedy ludzie mieliby większą motywację do zdobywania lepszych ocen. Pokazuje to, że żyjemy w przekonaniu, że takie mechanizmy rzeczywiście działają...
Życzę wszystkim, szczególnie rodzicom, ale też nauczycielom, trenerom, wujkom i innym ciociom, żeby obejrzały ten filmik i pomyślały, nad tym, co ciągła rywalizacja zrobiła w ich życiu. A następnie pierdolnęły się w łeb, nim zmuszą do niej kolejne pokolenia.
Krzysztofie trafiłeś w sedno moich obecnych problemów. W lutym miałem załamanie nerwowe (klasa maturalna), a właśnie jestem tą osobą na świeczniku (dwukrotne stypendium). Po prostu presja, niska samoocena i co ciekawe prawdopodobnie kompleks niższości zostały tak wzmocnione przez system, że straciłem na to siły. Okropne uczucie żyć w kompleksie niższości, pomimo słyszenia wokół, że jest się najlepszym... Doprowadziło to do mojej izolacji i tego, że po prostu nie miałem czasu ani chęci, by gdziekolwiek wychodzić...
Год назад+4
Dodam do tego artykułu "First-Generation College Students" - to pierwsze osoby z rodziny, najczęściej imigrantów, które idą na studia i mają w związku z tym jeszcze większą presję na wynik - mają wczytane podejście, że od nich zależy "honor" rodziny, która z góry traktowana jest często jako gorsza, głupsza tylko dlatego, że znaleźli się w kraju bez języka i pracowali na stanowiskach mało "prestiżowych". A teraz dzieci mają poczucie, że muszą udowodnić wartość swojej rodziny/etniczności/narodowości
Ja wygrałem rywalizacje i dostałem się na studia doktorskie. Zgłosiłem się na nie, bo nie wiedziałem co robić dalej w życiu i jak w ogóle żyć. Przez cały pierwszy rok dzień w dzień miałem poczucie impostora. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że nie dojrzałem do tego etapu. Nie mogę wziąć urlopu dziekańskiego chociaż nigdy z niego nie korzystałem. Chcę zrezygnować ale boję się wilczego biletu na całe życie. Tyle o potencjalnych konsekwencjach ślepego, jednokierunkowego uczestniczenia w uniwersyteckim wyścigu szczurów. Dziękuję za materiał.
Dziękuję Ci za Twoj upór w tym aby pokazać dlaczego kompetytywnosc jest tak zła. W tym świecie gdzie moja pensja tylko zależy od wygrania projektu bardzo ciężko nie żyć tak.... Bardzo Ci dziękuję!
Dzięki Krzysztofie za ten film, jak zwykle trafione w punkt. Kiedy zachorowałam na padaczkę w liceum, nagle okazało się, że heh, może mogę dać sobie luz, nie muszę się porównywać z innymi, bo i tak nie jestem jak wszyscy. Mimo to do dzisiaj to robię, mimo prób, bo tak bardzo jest to zakorzenione w świadomości społecznej i trudno jest się tego wyzbyć.
To jest straszne, że czasem trzeba choroby, L4, szpitala lub wydarzenia losowego, żeby się wyrwać z tej pętki. Dlatego tak we mnie zawrzało, jak wpierw COVID a potem wojna nie sprawiły, by w Polsce doszło do systemowej zmiany myślenia
Dzięki za ten film - zarówno w pracy jak i w życiu przekonuję o konieczności zmiany gamifikacji kompetytywnej na roleplayowa celem rozwijania empatii a nie agresji (w tym samoagresji)
19:40 ten fragment to podsumowanie mojego undergraduate degree :/ Często powtarzam sobie: bo ktoś już ma płaty staż albo więcej ECTS, ugh :/ Ciężka sprawa dobrze, że uświadamiasz w temacie, wielki szacun! Dużo bym dal żeby uzmysłowić sobie ten temat 2 lata temu…
Po to te filmy są... niestety sporo jest ludzi, którzy uważają, że te filmy są po to, by debatować albo dyskutować. Nie. Ja już nie potrzebuję debaty o edukacji, mam wyrobiony pogląd. Chcę już tylko pomagać tym, którzy tego wsparcia potrzebują i których może takie słowa zachęcą do tego, żeby nie zatracać siebie w wyścigu szczurów...
No prawie się poryczałam, moje uczucia zazdrości i takiej drobnej chęci, żeby innym czasami też się podwinęła noga, tak jak mi się nie raz podwinęła, to chyba już materiał na terapię. Syndrom impostora na moich studiach, gdzie każdy wydaje mi się bardziej oczytany ode mnie i bardziej wygadany też mam. Mam 25 lat i dopiero teraz zdaję sobie sprawę, ile krzywdy zrobił mi nasz system edukacji
Mam kumpla ze snowboardu i mointainboardu. Gość ma mega talent i zawzięcie, znamy się z 15 lat. No ale na samym początku, po kilku latach jak zaczął śmigać na zawodach itp. był kurwa nie do zniesienia. Zabawa na desce zamieniła się w wyśmiewanie wszystkich dookoła, że on to jest lepszy a inni to gorsi są! Teraz całkowicie odpuścił takie podejście, zrozumiał, że nie każdy miał takie same możliwości. No i teraz ma największy progres ever!
To jest właśnie potężne: rywalizację odpuszczają bardzo często ludzie, którzy osiągnęli prawdziwy szczyt, a mianowicie zrozumieli, że daje im ona mniej niż samorozwój
Problem z rywalizacją jest taki że gdy jesteś w Peaku swoich możliwości i czerpiesz z tego korzyści to ta rywalizacja ci się podoba, a wtedy też zazwyczaj jesteś za jej podtrzymywaniem. Dopiero gdy wypadasz z obiegu zaczynają ci się pojawiać refleksje o tym że jest to złe. Plus rywalizacja jest naturą.. wszystkich organizmów, niezbyt idzie się tego wyzbyć, a próby sprawią, że ci chcący rywalizacji zwyczajnie ten system będą łamać. Strasznie to zabrzmi, ale prawdopodobnie kilka lat temu gdy wszystko szło ci świetnie, samemu czerpałeś z tego satysfakcję i zrzucałeś innych ludzi z górki z przyjemnością, a teraz już gdy straciłeś to paliwo i samemu jesteś coraz bliżej punktu w którym zostaniesz strącony zaczynasz się burzyć, zresztą i słusznie. Jednak chodzi mi o to, że chęci do rywalizacji nie da się tak łatwo zgasić, oczywiście trzeba ograniczać powody do rywalizacji, ale samej rywalizacji się nie pozbędziesz bo leży ona w instynkcie. Plus, osoby które osiągają wyniki mają zwykle posłuch, ale nie są oni wtedy zwykle skłonni by powiedzieć że rywalizacje powinno się znieść bo to ta rywalizacja sprawiła, że są gdzie są.
Od dawna cierpię na syndrom oszusta. Pomimo (w opinii moich znajomych) ogromnej wiedzy na poszczególne tematy, mam wrażenie że nie posiadam odpowiednich kompetencji aby się na nie wypowiadać. Prawdopodobnie to przez "prestiżowe" liceum, w którym rywalizacja była promowana przez nauczycieli. Dziękuję bardzo, dzięki tobie wiem że takich osób jak ja jest więcej 🧡
Chciałabym podzielić się moim doświadczeniem. Odkąd tylko pamiętam moi rodzice - swoją drogą nauczyciele - starali się wzbudzić we mnie i moim rodzeństwie jakieś poczucie naszej wyjątkowości, lepszości, wyższości nad innymi. Cały czas stawiali siebie za przykład ludzi niesamowicie inteligentnych, którzy osiągnęli nie wiadomo jaki sukces (po latach jestem w stanie spojrzeć na to bardzo krytycznie, ale będąc dzieckiem myślałam, że naprawdę urodziłam się w niesamowitej, niemal królewskiej rodzinie, jak głupio to nie brzmi). Wymagali od nas, żebyśmy zachowywali się "w zgodzie z naszymi zdolnościami". Ja bardzo uległam tej presji. W podstawówce i gimnazjum robiłam wszystko, żeby "udowodnić innym swoją wyjątkowość". Nie dbałam o relacje, zupełnie nie nauczono mnie zwracać na nie uwagę. Miałam być lepsza od innych, nie się z nimi "bratać". Jak tylko dzieci były dla mnie nie miłe (nie dziwię im się czasem), rodzice tłumaczyli mi, że to zazdrość, i że mam skupić się na sobie i pracować na swój sukces. Zaczęły być widoczne różnice pomiędzy moimi osiągnięciami a rodzeństwa- ja wygrywająca konkursy, najlepsza średnia w szkole, wszystkie możliwe do zdobycia szóstki... A młodsza siostra przynosi do domu czwórkę na semestr. Dla moich rodziców była to oznaka, że "coś z nią nie tak, nie stara się, pewnie ktoś zawraca jej w głowie" itd. Potwornie ją ze mną porównywali. Mnie utwierdzało to tylko w jeszcze mocniejszym przekonaniu, że nie mogę sobie pozwolić na żaden "słabszy" wynik, bo inaczej zaczną mnie traktować tak samo źle jak ją. W gimnazjum, ku przerażeniu rodziców, odkryłam w sobie pasję do śpiewu. Uparłam się, że będę chodzić na próby chóru. Rodzice nie mogli pogodzić się z tym, że będę spędzać czas poza domem, z innymi ludźmi, i w dodatku nie robiąc niczego "do szkoły". Matka biła mnie i krzyczała, że wszystko zmarnuję i nic ze mnie nie będzie. Uparłam się. Wiedziałam, że żeby móc śpiewać, muszę utrzymać poziom w szkole, żeby udowodnić, że nie, niczego nie zawalę i nie zmarnuję. Było okropnie ciężko. Zarywałam noce, czułam się okropnie, ale nie mogłam się poddać. Zaczęło mi się walić zdrowie, ale to nic. Zasłabłam poważnie w szkole, trafiłam do szpitala- super, mam czas poczytać lektury do olimpiady z polskiego. Nic nie mogło mnie powstrzymać. Niestety, pod koniec gimnazjum tytuł prymusa szkoły dzieliłam z jeszcze jednym dzieckiem. Wychodząc na środek czułam wstyd i upokorzenie, że nie podobłałam, że nie udało mi się zostać najlepszą. Ale przynajmniej miałam ten "tytuł laureata olimpiady wojewódzkiej", i pewne wejście do któregokolwiek liceum chcę. Oczywiście wybrałam najlepsze w okolicy, w sąsiednim mieście, i to jeszcze "w najlepszej możliwej klasie" czyli mat-fiz (co śmieszne, bo przecież całe życie lubiłam bardziej przedmioty humanistyczne). Liceum było ciężkie, ludzie odpuszczali, spadali na ocenach - ale ja cały czas się nie poddawałam, walczyłam. Chór był wymagający, spędzaliśmy na wyjeździe prawie każdy weekend. To nic. Zarywałam noce jeszcze bardziej. Nagle się zaczęło. Kłopoty z pamięcią, niespodziewane ataki paniki. Nie wejdę do sklepu, bo mam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Nie zasnę, bo coś mnie obserwuje, coś mnie zaraz zaatakuje. Myśli samobójcze, dziwne wyobrażenia. To nic, ciągnę ten wózek dalej. Zaczęłam powoli odpuszczać, rozumieć, że to wszystko na nic. Przemoc ze strony rodziców się nasilała. Ale chór w jakiś sposób mnie ratował. Tam pierwszy raz spędzałam czas z ludźmi nie po to, żeby z nimi rywalizować, ale po to, żeby współpracować. Żeby nasze głosy tworzyły razem jakieś wspólne, jednorodne brzmienie. Chociaż uznawano mnie za dziwaka w jakiś sposób zbudowałam w sobie poczucie wspólnoty i jedności z innymi ludźmi. To mnie uratowało. Kiedy przeżywałam najgorsze chwile, nawet kiedy trzymałam nóż z myślą o tym, czy nie spróbować się zabić, miałam jakąś nadzieję, coś, co sprawiało, że nie wyobrażałam sobie poddać się. Do matury udało mi się wyrobić w sobie jakiś większy luz do wszystkiego. Siłą rozpędu i pewnie w wyniku wielu lat nadludzkiej pracy wyniki miałam całkiem spoko. Ale nie chciałam iść na żaden z tzw. "dobrych kierunków". Chciałam przeżyć. Przemoc rodziców była przerażająca. Matka potrafiła za włosy wyciągnąć mnie niespodziewanie z rana z łóżka, tłuc, szarpać, dyszeć nade mną, wyzywać - ale jakoś byłam nieugięta i uparłam się przy swoim. Pół roku studiowałam we Wrocławiu, potem zaczęła się pandemia. Żeby nie spędzać czasu w domu musiałam zrezygnować ze studiów i pójść do pracy. W następnym roku znowu podjęłam studia, tym razem zmieniłam miasto (Wrocław budził we mnie złe wspomnienia, miałam wrażenie, że to miasto jest zbudowane pod rywalizację). Podjęłam psychoterapię i farmakoterapię. Miewałam różne diagnozy, nawet podejrzenie schizofrenii. Ale jakoś to przeszłam. Teraz w sumie nie mam żadnych objawów niczego, czuję się raczej dobrze, nie potrzebuję leków. Relacje też nauczyłam się budować. Jak patrzę wstecz, mam wrażenie, że to niemożliwe, że po takim pierdolniku udało mi się dojść do równowagi. Ale jakoś się udało. Nie chce mi się z nikim rywalizować, choć wiadomo, że ciężko to w sobie do końca wyciszyć. Hmmm, po co napisałam ten komentarz i o co mi chodzi? O nic. Chciałam tylko wyrzucić z siebie wspomnienia i może podzielić się tym, że da się wrócić do równowagi po najdziwniejszych sytuacjach. Chociaż żeby to osiągnąć, trzeba czasem przeżyć niemożliwe. Jeżeli boisz się, że już wszystko na nic i po nic - cóż, spokojnie. To że ludzie gadają i myślą różne rzeczy to nic. Spójrz na zwierzęta czy na drzewa za oknem. Żyją tak samo jak my, a nie przejmują się tym ludzkim pierdolnikiem. Żyję głównie po to, żeby doświadczać swojej relacji ze światem, z naturą, z innymi ludźmi, z samą sobą. Nie obchodzą mnie jakieś wymyślone przez ludzi kategorie. Dopóki mnie nikt nie zabije, dopóty będę żyła. Może też tak możesz.
Dlatego cieszę się że jestem wyrzutkiem systemu. Jako że nigdy nie byłem zainteresowany tym co mi proponował system, a skupiony byłem na rzeczach które mnie interesują, to teraz nie jestem skupiony na wyścigu szczurów.
Ten film sprawił, że przypomniałam sobie i poczułam rzeczy, których wołałabym nie pamiętać i nie czuć. Zwykle syndrom oszusta mnie nie dotyka, ale gdy już uderzy, to oh boy, wali z mocą tej kuli do burzenia budynków. Ostatnio tak walnął w noc przed powrotem do szkoły po Świętach. Szykowałam się w tamtym czasie do drugiego etapu olimpiady historycznej i jakoś do trzeciej nad ranem panikowałam, o samej szkole i o tym, jak zle bedzie i o olimpiadzie, że na pewno zawalę, że zawiodę panią z historii, a poza tym, to na dokladkę, na pewno ktos mnie spyta i na forum klasy wszyscy się dowiedzą, że tak na prawdę nic nie umiem itd. Jakoś o drugiej w nocy nagle wzięło mnie i przy świetle jednej lampki zaczęłam przetrząsać biurko szukając rzeczy, którą zgubiłam ponad dwa miesiąc wcześniej, w kółko myśląc o wszystkich złych rzeczach, które miały się stać. Byłam absolutnie przerażona myślą o powrocie do szkoły i ten strach tylko trochę puścił gdy już faktycznie wróciłam, ale czekałam na olimpiadę. Zawaliłam olimpiadę, wiedziałam to od momentu, gdy usłyszałam temat wypracowania, ale po samym fakcie czułam się znacznie lepiej. Szczerze mówiąc, ulżyło mi, a to wielka szkoda, bo uwielbiam historię i trochę liczyłam na to, że pójdzie mi lepiej. Tak z innej beczki, rywalizacja we wszystkim sprawiła, że nawet na treningach jak mamy całą grupą się czołgać w ramach rozgrzewki, to czuje ciągłą potrzebę bycia najlepszą, czego nie jestem w stanie osiągnąć. Mam wrażenie, że właśnie ta ciągła, nie występując na samych treningach, ale wszędzie dookoła, rywalizacja jest jednym z powodów, dlaczego moja miłość do sztuki walki, którą uprawiam, powoli wygasa i coraz częściej mam myśli w stylu "a gdybym przesiedziała tą godzinę w szatni, a nie szła ćwiczyć" Przepraszam za taki długi komentarz, film sprawił, że chciałam się z tego wszystkiego trochę wygadać Miłego dnia/wieczoru/nocy wszystkim, którym chciało się czytać do końca
Nawet nie wiesz, Panie Krzysztofie, jak cieszy mnie ten materiał jako osobę, która poczuła rywalizację aż za mocno w pewnym momencie i to dzięki liceum, które miało być takie dobre a przytłoczyła mnie niewydolność mojej psychiki i nie dałam rady dalej udowadniać ludziom, że coś potrafię po czym zostało mi wprost powiedziane, że ktoś "oczekiwał ode mnie czegoś więcej" po przejrzeniu mojego świadectwa. Z chęcią spróbuję twoich rad, bo mam duży problem z samooceną. Pozdrawiam Pana serdecznie :)
Obecnie znalazłem się właśnie na tym etapie: cztery ściany w pokoju, cztery ściany w głowie, zero przyjaciół, zero sukcesów. Także tego, jest super 😁🤌🤌🤌
Według mnie wystarczy pamiętać, że ostatecznie KAŻDA rywalizacja jest przeciwko samemu sobie, inni są tylko dla kontekstu, a nie po to by się zabijać by być lepsi niż inni. Fajnie że o negatywnych aspektach rywalizacji opowiada ktoś kto odniósł spory sukces.
Taki był zamysł. Żeby dać ludziom trochę siły. Bo ja się absolutnie nie czuję przegranym, po prostu rzeczy, które kiedyś mnie jarały (i za które się brałem kosztem ABSOLUTNIE wszystkiego) nagle po prostu straciły swój urok, stały się szare i kompletnie demotywujące. I nagle się okazało, że wygrywać można dla siebie samego na innych polach.
Przykład z mojego życia: przyjaciółka powiedziała mi, że zazdrościła mi i porównywała się do mnie, bo "zawsze jestem tak przygotowany i tyle wiem" na studiach. Ona ma stałą pracę i stały związek, tymczasem ja nie potrafię się utrzymać w żadnej pracy (stres potęguje objawy ADHD, a to powoduje wstyd i uciekam - było lepiej w jednym wspierającym, nastawionym na współpracę miejscu, ale musiałem się przeprowadzić) i nie potrafię znaleźć miłości i zbudować bezpiecznego, stałego związku. Te studia (moje pasja) są wszystkim, co mam. Pod koniec dnia, jak w łóżku trzeba głowę oczyścić myśli to różowo nie jest
Pamiętajcie dzieci, że liczy się przede wszystkim zabawa!
Dlatego będziemy wyłaniać zwycięzców i przegranych.
Prawda? *PRAWDA?* Zawsze mnie to doprowadzało do szału
@@KrzysztofMMaj Ta, ludzie to okropni hipokryci
To nie hipokryzja - to strategia na odsianie słabych głupków.... którzy woleli się bawić ..albo mają oparcie w postaci rodziców i nie mogą mieć takie mindsetu jak ja czyli "Musisz sprostać bo jesteś sam jak nie ty to NIKT inny się o ciebie nie zatroszczy ! " Ale tak to jest jak już sie nie ma rodziców i dziadków.... życie to nie jebajka :) moi mili.
@@joew9690 Gdyby świat odsiewał słabych głupków nie dając im szansy to by mnie tu nie było, a tak to radzę sobie coraz lepiej :)
@@joew9690 Tak, życie to nie jebajka. Ale to nie rola dziecka być dorosłym. :)
Ale jest jakiś postęp. W przedszkolu udało się wyperswadować "konkursy plastyczne", w których w praktyce wygrywały te dzieci, których rodzice umieli ładniej rysować i chciało im się w tym pomagać.
O, dobrze to słyszeć.
Zazdroszczę, u mnie cały czas obserwuję takie rzeczy.
@@SolidSnake59 chwilę to zajęło i i tak wracało. Nie wiem, czy skutkiem wpływu przedszkola czy to jednak jakoś jest w miarę normalne córka miała nawyk, żeby próbować przegonić każdego, być pierwszą gdzieś tam itd. Co mnie denerwowało - nie będę ukrywać, że wyłącznie ze względu na to, że to niedobre ogólnie, ale też z racji wieku i zrypanej kondycji na sprinty po ulicy nie miałem ochoty. Ale to też jakoś przeszło, więc może to taki etap tylko był.
Konkursy plastyczne i fotograficzne to to w większości przypadków jest głęboka patologia. Po pierwsze oceniają prace osoby, które w ogóle nie maja do tego predyspozycji. Po drugie - rodzice wyręczają dzieciaki w pracy. Po trzecie - i pisze to do wszystkich, którzy rozważają wzięcie udziału w konkursie szczególnie fotograficznym - jest to tani sposób na zbudowanie bazy zdjęć na jakiś temat. Więc jeśli macie ochotę wziąć udział w konkursie (lub wasze dzieci), to bardzo dokładnie czytajcie regulamin - jeśli jest cos o tym, że prace przechodzą na własność organizatora to zastanówcie się, czy na pewno warto.
Albo rodzice działają w komitecie rodzicielskim 🙃🙃
Usłyszałem kiedyś w trakcie egzaminu, że nie wolno podpowiadać innym piszącym, bo wszyscy są potencjalną konkurencją na rynku pracy. Idiotyczna jest taka antagonizacja ludzi, którzy w przyszłości mogą dosłownie założyć spółkę partnerską i zarabiać razem dzięki współpracy
Mój ukochany wyrasta na idealistę 😊🥰
Nie wolno podpowiadać innym bo wszystkim udupią egzamin... Generalnie egzaminy zawodowe to debilizm jak tworzą je często osoby które nie znają się na tym o czym jest egzamin i robią błędy w zadaniach... Nawet rysunków technicznych nie potrafią poprawnie wykonać
Dziękuję Krzysztofie, jeden z najlepszych materiałów w serii. Pamiętajmy proszę, że każdy gra w swoją grę w jednym z 8 miliardów losowo wygenerowanych światów i porównywać można się jedynie z sobą z wczoraj
Piękne zdanie
Wypowiem się jako uczeń technikum
Większość osób, także te w klasie, uważają mnie za ponadprzeciętnego ucznia - a to "ty masz dobre oceny", tutaj "wiedziałam, że to ty musiałaś wygrać ten konkurs", czy "na pewno musisz mieć notatki, przecież jesteś takim dobrym uczniem", albo zwyczajnie "ufam, że z twoją pomocą coś tam"
Sęk w tym, że czuję się, jakby wszystko co osiągnęłam lub zdobyłam, było tylko kwestią przypadku, szczęścia, a tak naprawdę to nie umiem nic. Inni uważają mnie za wzór dobrego ucznia, a ja jestem zestresowana każdym testem, odpytywankami z przedmiotów ścisłych, bo jestem przerażona porażką i tym, że dowiedzą się, że tak naprawdę mam zerową wiedzę.
Wstyd mi było wygrać w konkursie, bo słuchanie komplementów "miałam nadzieję, że to ty wygrasz", "to musiałaś być ty" sprawia, że czuję, iż tak naprawdę to nie było moje miejsce i tak naprawdę było o wiele więcej lepszych ode mnie osób (nie mówiąc już o samej niezręcznej sytuacji przyjmowania komplementow)
Boję się potknięcia, najmniejszego błędu, ponieważ wiem, że to jedynie wiedza, którą zapomnę tak czy siak za 2 lata, jest jedynym, co może wzbudzać jakiekolwiek szacunek wśród rówieśników.
Najgorsze jest to, że dobrze wiem, jaki ten strach jest irracjonalny, nikogo nie obchodzi przecież, że mi coś nie poszło, ale to jest nieprzerwane uczucie, jakbym była bez przerwy na scenie, a jeden błędny tekst, złe słowo, zostanie zapamiętane, a zawsze jest tych kilka osób, które i tak osiągną coś więcej, a ja bez przerwy jestem cieniem innych osób
Pewnie ten komentarz brzmi w paru miejscach jak masło maślane, lecz gdzieś chciałam to wstawić
Jestem w liceum i czuję się tak samo. Z jakiegoś powodu na początku szkoły ludzie uznali, że jestem mądrą, dobrą, zorganizowaną uczennicą, a tak na prawdę nie mam pojęcia co się dookoła mnie dzieje i boję się, że to się wyda. To, że zawsze uważano mnie za kompetentną, w relacjach z innymi, zwłaszcza tych przez internet staram się zawsze pomagać i gdy czegos nie wiem/nie umiem pomóc, jestem przerażona.
Nie wiem, jak mogę ci pomóc sobie z tym poradzić, piszę głównie po to, żebyś wiedziała, że nie jesteś w tym sama i że trzymam kciuki, żebyś znalazła kogoś, z kim będziesz czuła, że nie musisz grać, komu będziesz mogła swobodnie się wyżalić, powiedzieć "nie mam zielonego pojęcia" itd. Trzymaj się kochana, jakoś to przetrwamy, oby jak najmniej psychicznie uszkodzone
Łączmy się w bólu. Od zawsze łatwo przychodziła mi nauka, ale też ludzie uważają, że tak strasznie siedzę w książkach. Tak naprawdę pomaga mi często spryt i kalkulacja, nie oranie regułek i lekcji z podręcznika. Kiedy już raz da się człowiek poznać jako "przykładny uczeń" , ta łatka ciągnie się za nim jak widmo tego, że nie można popełnić żadnego błędu. I właśnie nie można, bo wtedy czujemy się przegrani, skoro do tej pory wszystko super wychodziło. I to jest toksyczne zamknięte koło.
@@W.A.N.D.I.X.X Dziewczyny mogę Wam powiedzieć tylko jedno. Nauczcie się mieć wyj***... nie zwracać uwagi na opinie innych ludzi. W życiu jest tylko kilka osób, na których opinie warto zwracać uwagę i na pewno nie są to koledzy z klasy.
"Nie wiem", "Nie znam się na tym" - dwa zdania po których ludzie nabierają do mnie większego szacunku.
A bycie uważanym za osobę nieogarniętą jest bardzo PRAKTYCZNE.
Ten komentarz praktycznie opisuje mnie w całości. Całe liceum jako świetny uczeń, nauka całe dnie, a później i tak stres, strach i ciągły niepokój, żeby nikt nie zauważył mojej indolencji, jakiegokolwiek błędu, wypadku... I gdzieś tam niby są moje inne pasje, zainteresowania; ale jednocześnie strach o to, żeby nie okazało się, że i w tym przypadku jestem zbyt marny, by pochwalić się osiągnięciami.
To jedne z tych błędnych kół, w które wejścia nie życzę nikomu.
Współczuję. Błędy to rzecz ludzka, warto je popełniać. Nie popełnia błędów tylko ten, który nie próbuje. Warto powtarzać innym, że jest się tylko człowiekiem i że błędy popełnia każdy. W momencie, gdy już jakiś popełnisz, po prostu warto powiedzieć "A nie mówiłem/mówiłam że nie jestem nieomylny? Na błędach człowiek się uczy". Łatwo to mówić, a w praktyce to podejście zostało okupione upiorną ilością wpadek, gaf i błędów z mojej strony. Przejmowałem się tym dawniej równie mocno... do momentu w którym po prostu przestałem.
Przypomniała mi się anegdota o pewnym pianiście
Dokładnie tego nie przytoczę, ale ogólnie chodziło o to, że facet wygrał jakiś tam prestiżowy konkurs i wszyscy mu gratulowali i zazdrościli. No i jeden dziennikarz zapytał "Taki talent to dar od Boga?" (czy coś w tym stylu). Na to pianista odpowiedział, że od piątego roku życia rodzice go zmuszali do grania na pianinie, żeby był najlepszy. I nagle zapadła cisza
Najgorsze jest to że znam osobę która tak ma. I mimo iż z tego żartuje że hoho jak rodzice w Azji (z memów) ale współczuję jej. Jednak muszę przyznać że gra magicznie, ale no przykro wiedzieć czemu.
Brzmi interesująco, jakby ktoś znał źródło to z chęcią bym zobaczył.
"W twoim wieku miał już rodzinę , dzieci, dom i świetną pracę, a ty wciąż siedzisz przed netfliksem. A potem pójdziemy do szkoły"
to brzmi jak plan
No śmiechy-hihy ale mi była truta dupa o wychodzeniu za mąż zanim byłam nawet bliska pełnoletności, nawet jeśli nie było to na poważnie, na pewno nie jak teraz to i tak jest to chore i obrzydliwe, kiedy stawia się warunek, a nie spekulacje
O tak, co ciekawe, jak raz to jedna rzecz rozkładająca się po równi na spectrum genderowym, tzn wszyscy słyszą takie teksty. ALE JEDNAK dziewczyny wcześniej słyszą o mężach, co jest totalnie żenujące.
@@KrzysztofMMaj "stary chłop nie jest tak stary jak stara baba"
Taaak ile razy słyszałem "18-stka, noga dupa brama, no może poczekamy do matury" heh potem się ludzie dziwią że dzieci nie chcę mieć z nimi kontaktu gdy tylko mają wybór
@@kajetanradulski9267 to się raczej rzadko zdarza. Polacy się wyprowadzają bardzo późno w porównaniu z Niemcami, Anglikami czy Skandynawami. U tych ostatnich 20 lat to średnia, zaś u nas - 29-30. Jeszcze gorzej jest na Bałkanach, gdzie granica to ponad 30. Generalnie im biedniejsze i bardziej skorumpowane państwo tym ciężej. A państwa na Bałkanach są jeszcze gorszymi kurwidołkami niż my jeśli chodzi o sieldliska nepotyzmu i oligarchii.
Byłam w rankingu druga na całą uczelnię. Terapia trwa szósty rok i cały czas wkładane mi jest do głowy że dobrze jest być wystarczającym. Brak tabelki zabrał jakąkolwiek motywację, zostawiając depresję i pytanie o sens czegokolwiek. System edukacji mnie wypluł i uczę się żyć na nowo.
No właśnie to jest ta moja obawa... Kiedyś rankingi i tabelki znikają, a my zostajemy z problemami, które wygenerowały i bez tego adrenalinowego boostu, od którego łatwo się uzależnić. Trzymam za Ciebie kciuki! dziękuję za Twoją historię
Ten film tak opisuje moją relacje z matematyką że aż chce mi się płakać. Od początku podstawówki do końca liceum zawsze musiałam być najlepsza ze wszystkich, jeśli nie byłam najlepsza to znaczy że robiłam za mało aż wkońcu trafiłam na studia o których marzyłam. Matematyka na AGH. Nagle trafiłam do grupy ludzi wśród których nie mogłam być najlepsza, każdy z nas był świetny z matematyki. Ale dla mnie nie bycie najlepszą oznaczało że byłam bezwartościowa i nie zasługiwałam na czas prowadzących, choć starałam się i udawalo mi sie początkowo zdawać wszystkie kolokwia to nie były to najlepsze oceny. Wkońcu coś mi nie poszło i jedno zawaliłam. Na każde kolejne szłam wierząc że nie zasługuje by tu być i wszyscy są lepsi odemnie. Jedyne o czym myślałam to to że ludzie myślą że jestem bezwartościowa bo sama tak o sobie myślałam. Nie dotrwałam nawet do końca semestru, zrezygnowałam przed egzaminami bo byłam pewna że ich nie zdam choć nawet nie próbowałam. Byłam tak przerażona wizją porażki że nawet nie próbowałam walczyc o coś o czym marzyłam od małego. Jedyne o czym jestem w stanie myśleć to to że skoro nie jestem w niczym najlepsza to nie zasługuje na życie w społeczeństwie. Mam nadzieje że kiedyś wtóce na studia. Aktualnie jestem w trakcie terapii
"Nagle trafiłam do grupy ludzi wśród których nie mogłam być najlepsza". To jest właśnie ten problem z rywalizacją i problem też ludzi wybitnie zdolnych i ambitnych. Healthy Gamer zrobił kiedyś materiał o tym: ruclips.net/video/QUjYy4Ksy1E/видео.html W ogóle bardzo Ci polecam ten kanał. A motywacyjnie jeszcze podrzucam to: ruclips.net/video/1HDYtDDskxM/видео.html Czasem najlepsze studia merytorycznie mogą być tymi najgorszymi dla nas psychicznie.
@@KrzysztofMMaj Chętnie sprawde cały kanał, filmy obejrzałam i to, że ktoś porównał mnie do grupy ludzi uzolnionych sprawia że automatycznie czuje potrzebe wytłaczenia się, bo mój mózg mówi mi, że nie zasługuje nawet na to by moje problemy przypominały problemy ludzi zdolnych. Zaczynam coraz mocniej widzieć jak bardzo źle jest
Mam podobnie ale jestem w liceum. W podstawowce bylam jedna z najlepszych w szkole i najlepsza z klasy a teraz na kierunku matematycznym czuje sie jak debil. W sensie nie az tak bo czuje sama pasje do matmy i jaka jest ciekawa. Ale pani ma w dupie moj zapal do nauki tego przedmiotu i daje takie dodatkowe zadania jakiemus no typiarzowi co no ma troche wyrabane w ten przedmiot. Ale no tez mam w to trch wygrzebane bo robie sama w domu zadania, ogladam filmy o problemach matematycznych i moze w szkole czuje sie zle bo jest wiele osob ktore znaja juz rzeczy ktore beda dopiero za 2, 3 lata lub nawet na studiach ale staram sie nie myslec o tym w domu.
Problemem jest brak indywidualnego podejścia do ludzi i to już od poziomu kołyski. Każdy jest w czymś dobry. Niestety duża część ludzi nawet tego nie wie i idą oni za tłumem, gdzie rządzą ludzie, którzy faktycznie są dobrzy w popularnych dziedzinach życia. W efekcie zaczynają się rodzić frustracja, kompleksy, a na końcu choroby psychiczne i fizyczne. Ilu ludzi mogło dzisiaj osiągnąć jakiś sukces, gdyby tylko system potrafił do nich dotrzeć.
Dlatego warto uczyć się dostrzegać w ludziach pozytywne cechy. Szczególnie wśród ludzi których nie lubimy. Tak oni też je posiadają.
Totalnie! Kiedyś miałom takie zajęcia jedne w technikum, gdzie mieliśmy się dobrać w grupy, i każdy miał napisać w czym jest dobry. Zrobiło mi się w chuj smutno, jak moja koleżanka - osoba świetnie udzielająca się społecznie w samorządach, współpracująca dobrze w grupie, bardzo empatyczna - powiedziała, że ona to w ogóle nie jest w niczym dobra. [*] zniczyk dla wszystkich uczniów z mniej oczywistymi/mniej widocznymi umiejętnościami.
" Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie. " - Max Erhman Desiderata
19:54 tutaj się rozryczałam. Nawet nie wiem ile razy znalazłam się w takiej sytuacji, że oddając lub pokazując komuś coś zrobionego przeze mnie, zawsze podkreślałam, że "to jest żałosne/okropne", "nie oczekuj niczego wielkiego" lub "nie nadaję się do takich rzeczy".
Oj ja tak samo i co gorsza wciąż potrafię nie wierzyć w swoje siły przez rywalizację.
Dokładnie taka sama sytuacja ze mną. Nawet coś co mnie szczerze pasjonuje w takich sytuacjach staje się niczym
@@TaroSanAki ja staram się z tym walczyć i widzę po sobie, że jest coraz lepiej, ale dalej w takich sprawach, na których najbardziej mi zależy, jest ciężko się przełamać
Mogę tylko tyle powiedzieć: jeśli tak mówicie, to moja prywatna statystyka mówi, że prawie na pewno jest na odwrót to jest powód, dla którego pęka mi serce w rozmowach ze studentami, właśnie ten
Ja też... i to nawet nie tylko w sytuacji że oddaję jakąś pracę itp. Często ja się nawet nie wypowiem jeżeli nie uznam że moja wypowiedź nie jest zabawna albo błyskotliwa albo nie wnosi czegoś ważnego do dyskusji, czyli w praktyce nie wypowiadam się prawie nigdy bo moja samoocena jest poniżej zera...
Dzisiaj przy wręczaniu sprawdzianów z matematyki usłyszałam od nauczycielki, że spodziewała się że mi lepiej pójdzie. Dostałam czwórkę, a jako że matematyka jest moim ulubionym przedmiotem, zrobiło mi się przykro. Potem oczywiście wszyscy porównywali ze sobą swoje oceny i poczułam, że jestem za głupia, bo byli w stanie zrobić coś czego ja nie umiałam. Mam dosyć ciągłego porównywania się z innymi, a przede wszystkim zazdrości i poczucia, że w niczym nie jestem dobra.
Dziękuję bardzo za ten film
Dla mnie już odnosisz pierwsze zwycięstwo w tym, że uświadamiasz sobie absurd tej sytuacji i sprzeciwiasz jej się, a nie poddajesz, tłumacząc sobie, jak wielu, że taka jest "natura" (uwielbiam to pojęcie) ludzka i trzeba się dostosować.
"Przykro mi że Panią zawiodłam, ale na szczęście uczę się dla siebie, a Pani oczekiwania nie znaczą dla mnie aż tak wiele." ;)
@@Heavyshield
I cyk - pała z zachowania I karna kartkówka dla reszty klasy.
@@kubilaj2853 Syn mojego brata ciotecznego został skierowany do sądu przez szkołę jako osoba demoralizująca innych uczniów, przebij to XD Bo pyskował trochę jednej nauczycielce, ale w granicach rozsądku i kultury przeciętnego 13 latka XD
@@kubilaj2853 jak ja to znam... odpowiedzialność zbiorowa za wyjście z szeregu
Chodziłam do tzw. "liceum na poziomie". Gimnazjum było w tym samym budynku, podobni nauczyciele. Te sześć lat edukacji tak zryło moją psychikę, że skutki tego są w moim życiu widoczne do dziś (a mam już 30 lat). W trakcie tych sześciu lat nie tylko nie rozwinęłam się intelektualnie, ale i nastąpił u mnie ogromny regres intelektualny. Moje zdrowie psychiczne w gimnazjum drastycznie się posypało, ale żaden z nauczycieli mi wtedy nie pomógł. Nie byłam w stanie nic zapamiętać, moja motywacja spadła do zera. Ogarnęły mnie depresyjne myśli i myśli o s. Moje gorsze oceny spotykały się tylko z oskarżeniami o lenistwo, mój gniew i stany przygnębienia były tłumaczone bezczelnością i lenistwem. Na każdej szkolnej uroczystości dyrekcja i nauczyciele traktowali uczniów olimpijczyków jako tokeny-trofea, którzy są wspaniali, bo mają średnią 5,1. Był wyścig szczurów, która klasa ma najwyższą średnią. Były gadki o tym, jaka to ta ponad stuletnia szkoła jest cudowna i jak to jej uczniowie i absolwenci mogą dzięki niej spełniać swoje marzenia. Z powodu narastającej przepaści między mrokiem w mojej psychice a szkolną propagandą na temat jej wspaniałości, pewnego dnia stanęłam na parapecie okna tej szkoły i rzuciłam się z wysokości. Pękł mi krąg w kręgosłupie i musiałam miesiąc leżeć w łóżku. Kręgosłup się odbudował, ale moje zdrowie psychiczne do dzisiaj nie potrafi się odbudować. Żyję w poczuciu goryczy i niespełnienia. Codziennie mam żal, iż moje marzenia o edukacji i życiu zawodowym nie zostały spełnione. Moja choroba uniemożliwia mi pracę. Nie dołączyłam do grona cudownych absolwentów tej szkoły, którymi mogą się chwalić na swoich szkolnych akademiach. Serdecznie dziękuję za te filmy, są bardzo ważne.
Do teraz pamiętam jak na zakończenie drugiej klasy gimnazjum wychowawczyni powiedziała nam jaka jest średnia naszej klasy, po czym poważnym tonem oznajmiła, że osoby które mają średnią poniżej tej wartości powinny się poważnie nad sobą zastanowić. Dodam, że wychowawczyni uczyła matematyki.
Szczerze dziękuję Ci za ten materiał, sam borykam się z problemami zaindukowanymi mi przez system edukacji (w szkole średniej). Dopiero niedawno przekonałem się jak bezsensowna jest ta rywalizacja i czuję, że ten materiał pomógł mi. Jeszcze raz dziękuję.
Nie masz za co, od tego jestem. Sam przejmowałem się tym gównem do 2019 roku.
Żyjemy w społeczeństwie bazującym na poczuciu wstydu, byciu niewystarczającym. Szkoły, reklamy, rówieśnicy (nawet ci kilkudziesięcioletni) napędzają nas by współzawodniczyć, a nie współpracować. Ile moglibyśmy stworzyć działając razem a nie przeciw sobie
Tu chyba nie chodzi o społeczeństwo jako takie, a system ekonomiczny, który jest nastawiony na ciągły wzrost, z pominięciem każdego innego parametru, z jakością i sensem tego wzrostu na czele
Podpowiem: socjalizm (dobry)
O Jezu!dobrze że ja dziecku mówiłam -olej!Co dostaniesz to dostaniesz
"klub zielonych matek" - serial na netflixie, który pokazuje rywalizację wg mnie między matkami aby ich dzieci były najlepsze, jak najwięcej zajęć dodatkowych, jak najlepsze oceny, dostanie się do najlepszych akademii, potem przez ambicje matek część dzieci głównych bohaterów nie wytrzymuje tego psychicznie (mam nadzieję że nie daje zbyt dużych spojlerów)
Ooooo, obczaję, dzięki!
Syndrom oszusta to coś, co mi towarzyszy od lat. Od początku studiów doktoranckich w sumie. Jak kiedyś na konferencji jedna profesor nazwała mnie ekspertem w temacie, o którym mówiłam, a o którym ona niewiele wiedziała i była zainteresowana, przez chwilę odczuwałam ogromną panikę. Byłam przekonana, że za chwilę zrobię z siebie idiotkę, chociaż to była tylko swobodna rozmowa. Część tych problemów przepracowuję na trwającej od kilku miesięcy terapii.
Nadal nie jest całkowicie dobrze, ale staram się pamiętać, że to, co robię jest wartościowe, bo jest ważne dla mnie. Są momenty wątpliwości, że jeśli się nie wykażę, to nie dostanę pracy, ale staram się nie wybiegać myślą w przyszłość zbyt daleko i skupiać się nad tym, na czym mam faktyczną kontrolę.
Wierzę w Ciebie serio, zmagam się z tym samym ale nie mam takiego terapeuty. Gadam z rodzicami i siostra. Ten film to w ogole uświadomił mi ze cos takiego jest i mi dokucza. Ale mysle ze to jets do zrobienia. Wyjdziemy z tego❤❤
Akurat pisałam w poprzednim semestrze esej o tym, że między innymi rywalizacja i porównania są silnie związane z zawiścią, zazdrością i schadenfreude. Fajnie posłuchać o tym też tutaj
O proszę!!! puść ten esej gdzieś w obieg, jeśli się da, np. jako preprint na Research Gate... trzeba na ten temat wszędzie grzmieć
Ja lubię o tym myśleć w ten sposób:
Masz pudełko. W pudełku masz 2 piłeczki. Nagle poznajesz nową osobę, która też ma pudełko. W pudełku ma 5 piłeczek. Pytanie: Ile Ty masz w swoim pudełku piłeczek?
Oczywiście, że 2. Nie ma znaczenia ile ktoś inny ma w swoim, ilość Twoich piłeczek jest od tego niezależna. Teraz zamień sobie piłeczki na jakieś medale, dyplomy, punkty, oceny czy umiejętności lub wartość - cały czas masz tyle samo, niezależnie od tego ile ma ktoś inny. Tak samo ktoś inny ciągle tyle samo, niezależnie od tego ile Ty masz. To że ktoś ma większą wartość od Ciebie (jest lepszy) nie oznacza, że Ty jej nie masz. To że Ty masz większą wartość od kogoś (jesteś lepszy) nie oznacza, że ktoś inny jej nie ma. Całe to porównywanie się do innych jest absurdalne, ponieważ stan innych osób nie wpływa na Twój stan. Jedyne, co to robi, to buduje jakieś irracjonalne przeświadczenie, że skupianie się na tym ile ktoś ma i jaki jest zaowocuje zmianą tego ile Ty masz i jaki jesteś.
tzw. "Na każdego cwaniaka znajdzie się jeszcze większy cwaniak" :D
Ale znaczy, ze tamten ktoś dostanie pracę, a ty nie.
@@crescentsun1000
No i?
Znaczy że pchasz się na zbyt głęboką wodę
@@crescentsun1000 klu w tym aby potraktować to jako motywację do pracy nad sobą a nie uciekać w autokrytykę by finalnie się poddać )
Razem macie 7 piłeczek. Albo nawet więcej, bo organizacje rządzą się innymi prawami niż zsumowane jednostki. Polecam współpracę zamiast rywalizacji.
Ale wyczucie, akurat idę sprzątać ❤️
To możesz sobie odpuścić, Krzysztof wystarczająco pozamiatał
@@Me_Meff *ba dum tss*
Jak słucham wypowiedzi zawartych w tym filmie i innych, to zdarza mi się gorzko zapłakać, ponieważ mam wtedy flashbacki z przeszłości. Będąc dzieckiem w 6 klasie szkoły podstawowej mieliśmy egzamin 6 - klasisty. Byłam niedawno adoptowana i wcześniej działy się u mnie złe rzeczy w poprzednim domu. Do nowej szkoły poszłam mając taką nerwice, że hej. Wcześniej nam nie wspominano o przepisaniu odpowiedzi na kartę odpowiedzi. Powiedzieli nam to na moment przed rozpoczęciem egzaminu. Gdy się stresuje, informacje do mnie słabo docierają albo w ogóle. Po egzaminie przyszedł jakiś pan ( nie wiem czy rodzic czy nauczyciel) i powiedział mi, że stałam się sławna na cały kraj. Zapytałam się, dlaczego? On odparł, że nie ma drugiego debila w Polsce, który by nie przepisał tych cholernych odpowiedzi w teście zamkniętym. Ja z płaczem poszłam do domu będąc przekonana, że jestem nikim. Dobrze się zachowała wychowawczyni, która walczyła z komisją aby uznali mi egzamin. Udało się to, ale trauma po tym pozostała na długo. Chciałabym dziś przytulić to dziecko roztrzęsione i rozpłakane, którym byłam i powiedzieć nic się nie martw, durne punkciki nie określają ciebie jako człowieka i jesteś cudowna cała z swoimi wadami i zaletami.
Miałam podobnie na egzaminie na kartę rowerową. Na karcie odpowiedzi wszystko przesunęło mi się o jedną kratkę, przez co nie zdałam. Wyniki były powieszone na drzwiach, ale zamiast napisać imiona ludzi którzy zdali, to napisali imieniem i nazwiskiem tych którzy oblali :)
Moi rówieśnicy oczywiście mieli nowy temat do żartów ze mnie, bo przecież jak można być tak głupim?
Ludzie potrafią być potworami... Cieszę się, że udało Ci się odzyskać wiarę w siebie ❤️
a ja bym chciał wpierdolić lub chociaż nagadać tamtemu typowi za powiedzenie tak do dziecka.
Przykro mi jak i z powodu sytuacji Izabeli i Żelka. Gdybym zobaczył takie coś to nie wiem nawet do czego bym się posunęła... Mam nadzieje że już u was dobrze. Trzymajcie sie❤
Generalnie wydaje mi się, że - nie tylko przy byciu porównywanym/porównywaną - bardzo istotna jest umiejętność powiedzenia: "Przepraszam, ale przegapiłem moment, w którym to mój problem"
Czytam obecnie książkę Berne Brown "Odwaga w przywództwie", również wspomina o rywalizacjo, o ego oraz o wrażliwości - polecam każdemu z całego serca jest genialna i świetnie napisana, a co do odcinka - moim zdaniem jest bardzo ważny, dziękujemy Krzysztofie, że o tym mówisz ❤
Nie znam tej książki! Dopisuję do listy do przeczytania, dziękuję!
ja zaś polecam "Compassionate Leadership: How to Do Hard Things in a Human Way", może posłużyć nie tylko osobom obracającym się w środowisku biznesowym, ale i akademickim :)
Dz c b kb. H l.vb
Brene Brown jest w ogóle super, bardzo mi dobrze zrobiło jej Gifts of Imperfection, polecam serdecznie :)
Bardzo dziękuję za ten film! We mnie szkoła od małego wzbudziła ogromną potrzebę rywalizacji, żeby czuć się wartościową. I wszyscy byli niesamowicie szczęśliwi - średnia 6,0 kilka lat pod rząd, co roku jakaś olimpiada itd. Tylko, że nagle okazało się ja wcale nie byłam, tylko potrzebowałam tego jak tlenu, żeby móc czuć się ze sobą dobrze choć przez chwilę, żeby mieć to "obiektywne" ocenienie własnej wartości z zewnątrz. A później nagle bum - problemy zdrowotne i zaburzenia pamięci. Nagle się okazuje, że już po prostu się nie da, że już zawsze się będzie "przegranym". I nie da się tego pozbyć tak po prostu z dnia na dzień. Z własnego doświadczenia mogę stwierdzić, że takie osoby patrzą na każdy aspekt ich życia przez pryzmat rywalizacji, co gwarantuje spustoszenie w relacjach międzyludzkich, bo jak masz być przy kimś zrelaksowany i się otworzyć jeśli równocześnie musisz się pokazać z jak najlepszej strony. I chyba nie muszę tłumaczyć jakim wyruchanym się człowiek czuje po tych wszystkich latach ciężkiej pracy, kiedy już nie przynosisz "prestiżu" szkole, więc cóż to kogo obchodzi co z tobą, zostajesz z tyłu i masz szczęście jeśli masz wystarczająco dużo pieniędzy na psychoterapię do potrzebne ci co najmniej kilka lat 🥴
U mnie podobnie było :D Po problemach, które musiałem sam zwalczyć, bo rodzina, szkoła, znajomi nagle się odwrócili, nawet u specjalisty nie byłem, bo problemy psychicznie nie istnieją itd., zmieniłem myślenie z prób szukania atencji, laurów na samorozwój i samoocenianie się na swoich warunkach, w dziedzinach, które są spójne z moimi ideami. Wydaje się, że nieźle to wychodzi. A wszystko zaczęło się od kanałów takich jak ten oraz nauki wyszukiwania sprawdzonych informacji. Pozdro
Od lat byłam porównywana do starszej siostry i na odwrót, na początku ona miała super oceny, poszła na studia humanistyczne, niestety nie znalazła pracy w zawodzie, więc ja jako scislowiec stałam się nagle "lepsza" oraz "bardziej przyszłościowa" i tak trwała nasza toksyczna relacja, ktorą ciężko było nazwać siostrzaną, dopóki nie ograniczyłyśmy starych w naszej relacji. Bardzo ciężko o tym rozmawiać i nie popaść w rywalizację w rodzinie, niestety siostra długo myślała że jest mi to albo obojętne albo nie jestem świadoma jak ona się czuje. Mi było zawsze głupio jak były porównywania w którąkolwiek stronę niezależnie od tego czy chodziło o bycie bezproblemowym niemowlakiem czy lepszym uczniem. To się ciągnęło dobre kilkanascie lat póki nie ograniczyłyśmy toksycznego czynnika, czyli po prostu starych w naszej relacji i polecam każdemu :)
Kochajcie swoje rodzeństwo i uczcie się siebie nawzajem
Cieszę się, że mówisz o tym problemie. Pracuje terapeutycznie z młodzieżą i mam tak wiele klientów z niskim poczuciem własnej wartości, że od tego zawsze zaczynam terapię. Bo trudności ze stresem w szkole, brakiem znajomych, niewystraczajacym odpoczynkiem, dążeniem do perfekcji, depresją, lękami, a nawet czasami zaburzeniami odżywiania i samookaleczeniami - wiele z tego ma podłoże właśnie w samoocenie, poczuciu bycia niewystarczającym, nie zasługującym na szczęście. To praca na lata i czasem mam wrażenie, że ja swoje, a system i tak mnie pokonuje. Pracuje z dzieckiem, a ono przychodzi i mówi, że dostał z przedmiotu trzy jedynki na jeden lekcji z tekstem nauczyciela, że to dla motywacji...:-/
Nie mówiąc już o psychoedukacji rodziców nastolatków, która też jest czasami syzyfową pracą.
P.s. przyznaje, że czasem wykorzystuje Twoje filmy. Przesyłam klientom jako zadanie do przemyślenia, a potem omawiamy wnioski na spotkaniu :-)))
Pozdrawiam
Najgorsze, że tylu ludzi autentycznie wierzy w to, że to JEST motywacja, wbrew wiedzy, badaniom naukowym, doświadczeniom terapeutów właśnie i pedagogice. Jeszcze gorsze zaś jest to, że to, o czym mówisz, absolutnie nie jest wiedzą powszechna, mało osób zdaje sobie sprawę z trendu rosnącego w zakresie problemów psychologicznych młodych pokoleń
Cieszę się i jednocześnie zdumiewam, że filmy się przydają i w ten sposób! Rany!
@@KrzysztofMMaj Przydają się, zwłaszcza polecam te, w których mówisz o wpływie gier na dzieci, w tym o stereotypowym myśleniu, że powodują agresję. Już wielu rodzicom to przesyłam. A i czasami nastolatkom, którzy ciągle słyszą, że gry komputerowe są ZŁE i nic nie wnoszą.
Dziękuję, że to piszesz - zastanawiałem się, czy zrobić druga część tamtego filmu.
Nic dodać nic ująć. Opowiadałam już o tym na tym kanale, ale powiem jeszcze raz.
Przez szkołę i tą rywalizację, porównywanie jednych do drugich sama zaczęłam to robić, przez co ciężko jest mi się realizować w sztuce bo pomimo że moi nauczyciele (jestem w plastyku) mówią mi że wszystko jest dobrze i mam się nie przejmować to wciąż mam potrzebę żeby zrobić coś jeszcze lepiej i mam to poczucie że moja praca NIGDY nie jest wystarczająco dobra.
Wydaje mi się, że rywalizacja w sztuce jest tym bardziej destrukcyjna, bo próbując dorównać do innych łatwo jest stracić wiele różnych pomysłów na nowe prace, ba, łatwo jest wtedy zatracić to co w sztuce jest najpiękniejsze - różnorodność i indywidualność.
Ale ja dalej nie potrafię wyzbyć się tego mindsetu. Być może kiedyś się uda, ale nawet nauczyciele zwracają uwagę na to, że mój fanatyczny perfekcjonizm jest dla mnie szkodliwy.
Krzysztof... jak ja się cieszę, że jesteś! ❤
Serdeczne jamniki dla Ciebie, Opiekunko Kanału!
Wiesz, co powiedziano w szkole jako jeden z wniosków na konferencji podsumowującej półrocze? Musimy mieć więcej konkursów! Więcej rywalizacji! Ręce opadają. Świadomie nie biorę w tym udziału, co oczywiście nie spotyka się z przychylnym spojrzeniem, ale mam to w nosie. Dzięki Krzysztofie za mądre przemyślenia. Jamniki z Tobą :)
Smutne to strasznie, ale u mnie jest to samo... Niezmiennie
Ja odkąd pamiętam nie biorę udziału w żadnych rywalizacjach i wyścigach. W szkołach, w kilku firmach jakich pracowałem, w życiu w ogóle. Na początku zawsze inni patrzą na to krzywo, a później, później nic się nie dzieje. A ja mam święty spokój i luz.
,, Bo widzisz, tutaj musisz biec tak szybko, jak tylko potrafisz, żeby zostać w tym samym miejscu. A jak chcesz dostać się w inne miejsce, musisz biec dwa razy szybciej." - powtarzała Alicji zdyszana Czerwona Królowa, jedna z bohaterek ,,Po drugiej stronie lustra " Lewisa Carrolla
Jeden z powodów, dla których uwielbiam literaturę fantastyczną, to jak w zawoalowany sposób potrafi zaszczepiać życiową mądrość.
Prawda, prawda..., mocium panie...
Mocium panie...,,twe wezwanie,,....
Mocium panie... ,, wziąć w sposobie,,...
Mocium panie... ,, wziąć w sposobie,,
Jako ufność ...
Krzysztofie, podobają mi się twoje materiały. Są o 18,73% lepsze od innych, konkurencyjnych materiałów na RUclips
XDDDDDDD
Ahhh! Ta końcówka! Cóż za cliff hanger, z radością mi się obserwuje jak rozwijasz coraz bardziej swoje odcinki, jak dokładasz elementy do tej układanki by była coraz lepsza. Ten odcinek był dla mnie bardzo terapeutyczny, niezmiernie potrzebowałem usłyszeć takie słowa od osoby którą darzę szacunkiem. Do następnego! ❤️❤️
Ojej, jak mi miło to czytać! Staram się, by pointy lepiej wybrzmiewały, cieszę się, że widać efekty!
"... od osoby, którą darzę szacunkiem." - zwycięzcą jest ten, który słyszy takie słowa, stojąc przed lustrem.
Za młodu słyszało się "Dlaczego nie jesteś lepsze od dziecka x? Jesteś lepsze od dziecka y? Nie ważne, porównuj się tylko z lepszymi!". Jaki był tego skutek? Kompletnie przestało mi zależeć na nauce. Jaki był sens zakuwania samotnie jak zawsze znalazł się ktoś lepszy, a wymagania tylko rosły? Skoro liczyła się tylko cyferka, a nie wiedza własna czy radość z osiągnięcia czegoś. Niee, dziecko miało być wybitne coby rodzic mógł podbić sobie ego przed innymi rodzicami. Jedyne co z tego dziś mam to kiepską samoocenę, problem z motywacją i tonę goryczy.
Teraz gdy słyszę "Kuzyn x ma w twoim wieku dom, samochód, rodzinę i 10 fakuletów. Zaradny, ambitny, wykształcony, nie to co ty!" odpowiadam "Gdzie twój nobel, 3 firmy i 5 willi z basenem?" Niestety dalej nie dociera.
Tak więc pluję całym sercem na tego typu rodziców. Podbijaj sobie ego własnymi dokonaniami, a nie cudzymi przy których jedyne czym byłeś to przeszkodą.
Po pierwsze: Nie mogłam doczekać się tego odcinka :)
Po drugie: Wiem, że jest to temat, który często poruszałeś na swoim kanale i tak jak inne twoje odcinki mówisz w nim o bardzo ważniej kwestii. Nie chcę tu opowiadać całej historii mojego życia, ale sama doświadczyłam takie coś w podstawówce byłam "tą grzeczną, mądra dziewczynką" dzięki twoim filmów zrozumiałam, że to było myślenie snobistyczne które nie wiem czy specjalnie zostało mi podsunięte czy samo tak wyszło a bycie tą "grzeczną dziewczynką" polega na podporządkowanie się systemowi, ale najgorsze jest to że mimo wiedząc to wszystko nie uwolnię się od tego dopóki nie skończę szkoły. 😭
Ja myślę, że już się od tego uwolniłaś. Psychicznie, a to ważniejsze, bo o tym wprost mówisz w komentarzu w necie pod filmem. To jest wbrew pozorom sporo. Największym przełomem jest już odkrycie czegoś takiego samemu dla siebie
Mam tak samo ale najważniejsza wg mnie jest sama świadomość. To duży krok, więc dasz radę bo później wszystko pójdzie łatwiej. Zrobiłaś pierwszy krok
Ja wolę marzenia, dla niektórych może to być spróbowanie pierogów z ananasem, a dla innego napisanie "światotwórstwo w grach komputerowych". Nie ważne kto ma jakie, ważne żeby je realizować.
Marzenia są piękne, absolutnie. Bo są nasze. I nie narzucamy ich innym.
Oglądam ten film po raz któryś i nadal odnajduje w nim wartość jeszcze większą niż oglądając wcześniej. Mam 19 lat chodzę "Elitarnego" Gównianego technikum gdzie trzeba chodzić w garniturach(katowice nie polecam ucieakjcie). Sydrom oszustak dosłownie wyssysa z mnie energie życia ,przez sydrom oszusta czasem nie mam siły wstać ani iść zrobić tego co lubię bo wrażenie ,że nic nie umiem. 5 lat technikum i ciągłego słuchania że nic nie umiem zwłaszcza z angielskiego było(i jeszcze będzię męką). Przez rywalizacje z czegoś co lubiłem ,czyli udzielania korków zrobiła się rzecz ,która totalnie mnie nie cieszyła. Szkoła zabrała mi chęci do nauki rzeczy które kochałem programowania ,przestałem lubić matme tak bardzo jak kiedyś. Mimo największe ogranie tego systemu to zorientowanie się w tym wieku ,że jest problem niż potem. Zawsze byłem ciekawską osobą i na szczęscie ta ciekawość i połączona z nią kreatywność została. Dla mnie aktualnie szkoła To Sauron i tak samo jak Sauron szkoła chce dominować(zrównywać) całe życie na świecie. Zło możemy tylko pokonać dobrem ,więc staram się na lekcjach dawać moim uczniom jak się uczyć ,że oceny nie mają znaczenia ,liczy się tylko to co i chcą wiedzieć i dalej. Wniosek na koniec muszę cześciej dawać się porwać takim prąda myślowym.
U mnie na lekcji WF nauczyciel powiedział: No tak gracie z przyjaciółmi ale pamiętajcie że w końcu trzeba przestać grać z przyjacielem tylko zdobywać punkty. ten system i ludzi w mim powodują u mnie olbrzymi Weltschmerz...
WFista chyba nigdy nie widział treningu sztuk walki w dobrej szkole i nie zauważył jak po okładaniu się po mordzie nawet zawodowcy potrafią się uścisnąć po rundzie
dzięki za ten film, ja nie lubię i nigdy nie lubiłem rywalizacji, szczególnie wymuszonej, głównie przez to, że nie uwzględnia tego, że każdy ma inne możliwości oraz nie każdy chce w niej uczestniczyć, a wiem jak bardzo niszczy staranie się jak najbardziej, żeby być tym "najlepszym" i to nie jest fajne
Chciałbym obronić rywalizację sportową, bo odnoszę wrażenie, że często jest przez Ciebie przedstawiana jako zła a przynajmniej pozbawiona pozytywów. I tak, będę bronić rywalizacji a nie sportu jako takiego. Nie rywalizacja sportowa jest szkodliwa a ewentualne podejście do niej, podobnie jak nie smartfony uzależniają, a mechaniki. Zgadzam się praktycznie z całą resztą. 👇👇👇
Zacznę od tego, że uwielbiam sport, uwielbiam rywalizację (I TYLKO DO SPORTU SIĘ TU ODNOSZĘ). Lekcje, które dzięki niej (rywalizacji) otrzymałem uczyniły ze mnie lepszego człowieka. Nic tak nie nauczyło mnie pokory ani tego, że nie jestem lepszy od innych. To, że zawsze znajdzie się ktoś lepszy od nas tak negatywne opisywane przez Ciebie, dla mnie było zbawieniem w przypadku gry w tenisa i nie tylko. Pozwoliło mi nabrać szacunku nie tylko do ciężkiej pracy i do rywala ale także wyleczyło z arogancji. Wystarczy też popatrzeć, jak sportowcy zachowują się na początku swoich karier. Jak im fruwa ego i jak zachowują się na koniec pełni szacunku do siebie. Połączeni wieloma bataliami, wielokrotnie bólem. Często są ludzie, którzy kiedyś nie mogli na siebie patrzeć. CO WAŻNE nie usłyszysz od nich “kocham komuś sprać dupsko” tylko “to co kocham to pokonywanie własnych słabości” - a to pięknie się wpisuje w to co mówisz, żeby skupiać się na sobie a nie na innych. Kto świadomie śledzi świat sportu może rzucać takimi przykładami w nieskończoność. Wiem, że ja mogę i tyczy się to także rywalizacji na poziomie amatorskim. Czy są też sportowcy toksyczni którzy chcą nas zdeptać, udowodnić swoją wyższość? Tak, ale wydaje mi się, że to ich problem.
Czy sport na najwyższym poziomie niszczy zdrowie? Oczywiście. Czy się o tym nie mówi? Ten kto śledzi wydarzenia sportowe no wie, że się mówi i to jeszcze w trakcie trwania zawodowych karier. Przynajmniej w przypadku najbardziej medialnych dyscyplin, bo oczywiście wszystkich nie śledzę. Andy Murray przeszedł 3 operacje na biodrze. Przez 3 lata nie mógł grać w tenisa aż skończył z endoprotezą. I co?? Wrócił znowu gra na najwyższym poziomie czego nie zrobił nikt przed nim. Bije rekordy długości pojedynków w wieku 35 lat. Nie ma szans na najwyższe trofea, na bycie najlepszym, ale dalej gra. Nie po to, żeby komuś coś udowodnić tylko dlatego że to kocha. Kocha tenisa, kocha rywalizacje i za to powszechnie jest podziwiany. Czy odbije się to jeszcze mocniej na jego zdrowiu? No pewnie. Ale on wie o tym. Ale nie tylko on, bo powstał dokument o tych 3-letnich cierpieniach, także psychicznych (takich dokumentów jest coraz więcej). Mógłby dawno dać sobie spokój i grać w reklamach. Nawiasem mówiąc nie wiem skąd wnioski o wyśmiewaniu takich sportowców. Przynajmniej, dopóki nie wezmą udziału w reklamie MAAAXOOON nie jest to nic powszechnego. Ponadto jest wiele ścieżek zawodowych po zakończeniu profesjonalnej kariery. Wcale nie tylko dla tych najlepszych i wcale nie na śmietniku. No chyba że ktoś przegrywa majątek w karty albo na wyścigach ale za to rywalizacji winić nie pozwolę ;)
Myślę, że problem, który opisujesz polega bardziej na relacji z porażką. Na tym, że słowo porażka albo błąd jest tępione na każdym kroku. Fakt w sporcie porażka jest bardzo namacalna i mierzalna. Dlatego pozwolenie sobie na nią jest tak ważne, a dzisiaj nikt nam nie daje nam to prawa. Na rzucenie studiów na niezdanie egzaminu, nawet na zrobienie czegoś WYSTARCZAJĄCO. Na osiągnięciu WYSTARCZAJĄCEGO wyniku. Bo żyjemy w czasach, w których bycie kimś zwykłym jest traktowane jako złe. A jeżeli od najbliższych słyszymy, że wszystko fajnie, ale syn sąsiadki to zrobił wynik to przepis na niskie poczucie własnej wartości.
Myślę, że recepta na zdrową relację z rywalizacją, z porażką, popełnianiem błędów jest jedna. Miłość w domu. Od rodziców od rodziny od przyjaciół. Kiedy oni nie cisną nas, nie katują rywalizacją a dają bezwarunkową akceptacje I SŁUCHAJĄ (a to rzadkie). Amen
Post Amen. Jeszcze dodam że ja traktuje umiejętności sportowców jako sztukę tak samo jak dzieła Rembrandta utwory Ludovico Einaudiego czy grę w Wiedźmina 3 i zachęcam do szukania piękna tak rywalizacji sportowej jak i w grze Detroit Become Human.
Bardzo szanuję ten komentarz. Piękna polemika.
Zapytam tylko o jedno: czy zadatki na to, by być jednocześnie dobrym sportowcem i mieć zdrowe podejście do rywalizacji, ma większość czy mniejszość ludzi?
@@KrzysztofMMaj Tego nie wiem. Nie potrafię w ogóle odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Ja uważam że takiego podejścia trzeba się nauczyć i dobrze by było mieć trenerów, nauczycieli którzy mogą je pokazać. Dla mnie tu jest pies pogrzebany ponieważ wciąż można spotkać trenerów których filozofia to "zapierdalaj" albo" co żeś zrobił głąbie" (to jest akurat najkrótsza droga do problemów które opisujesz). Na szczęście coraz rzadziej bo (i to moja teoria) rywalizacja (a może po prostu młoda krew) wymiotła dziaderów podobnych do tych piastujących stołki na uczelniach. Mam kumpla wychowanego na takiej "twardej szkole" który już tak tenisa nie uczy a i zwraca takiemu dupkowi uwagę. Problemem są też rodzice. Najgorzej jak taki sobie wymyśli że dziecko będzie gwiazdą sportu. Taaaak, wtedy mamy straszny przepis. Ja natomiast zdecydowanie nie miałem zadatków zdrowego kompetytora, wręcz przeciwnie ale trafiłem na świetnego trenera który mnie ustawił.
Na pewno rywalizacja sportowa nie jest dla każdego ale w takim wypadku polecam rower albo bieganie (to drugie akurat strasznie nudne) a rozbiją się u nas także wspinaczka. Natomiast przydałoby się też żeby szkołą nie zniechęcała do sportu wszystkich poza grającymi w piłkę (no ale o tym to mówisz)
@@ciosnek5 jak słucham Krzysztofa to myślę o przymusowym sporcie w postaci wf.
Z mojego doświadczenia rywalizacja sportowa na luzie zawsze była super.
Rywalizacja, która była wymuszona i oceniania np w szkole była raczej ciężkim doświadczeniem.
Pomyślałam, że podzielę się najbardziej absurdalnym cytatem, jakim usłyszałam od sąsiadki, która jej córka poszła do tej niby lepszej szkoły "Lepiej mieć same 2 w lepszej szkole niż mieć same 5 w gorszej szkole".
Tak jakby oceny o czymkolwiek świadczyły
Jak ja się cieszę, że trafiłem na Twój kanał, ta seria jest bardzo potrzebna, każdy film to diament. Dzięki.
Trafiłeś idealnie z tym filmem w moj aktualny stan psychiczny jaki wywołały u mnie lekcje angielskiego... Na szczęście za 2 miesiace już skończę szkołę i mam nadzieję, że nie doświadczę tego już nigdy lub w takim stopniu jak teraz.
Drogi Krzysztofie serdecznie dziękuję za Twoją analizę. Prawdziwą i niezwykle poruszającą. Od kiedy mam świadomość, że tylko porównywanie się z samą sobą z wczoraj, z przed roku... ma sens każdego dnia konsekwentnie podejmuję próby uświadamiania sobie i innym, że tylko takie porównywanie ma sens i pozwala lepsze wybory i lepsze życie. Dziękuję za Twoje spotkania ❤
Dzięki za komentarz trzymam kciuki, by było coraz lepiej!!!
Chciałbym podziękować ci za ten film jak i za cały twój kanał
Od dłuższego czasu mam problemy z wartością siebie (które nawet doprowadziły mnie do stanów depresyjnych i samookaleczania) i twoje filmy są jednym z zapalników dzięki którym rozumiem powoli skąd biorą się te rzeczy i co właściwie mi jest co pozwala mi poukładać chociażby myśli oraz dodać odwagi że nie jestem jakiś (sorry za stwierdzenie) jebnięty i wygadać się ludziom którym ufam przez co czuje się powoli ale jednak lepiej
I czuje że ten film jest jednym z najważniejszych jakie zobaczę w całym swoim życiu i serdecznie ci za niego jeszcze raz dziękuje
Świetny film, Krzysztofie, w sumie dotarło do mnie ostatnio, że bardziej cenię powolną drogę do celu, zaczęłam mniej pisać niż parę lat temu, ale jakościowo te teksty są o wiele lepsze, dostaje takie opinię od ludzi. Wolę iść powoli niż od razu się wypalić
Bardzo potrzebny film, dziękuję za niego. Jedyne czego żałuję to to że nie mogłam go wysłuchać 15 lat temu, może dzisiaj nie musiałabym chodzić do psychoterapeuty, ale kto to wie. Od dłuższego czasu mam również alergię na słowa lepszy i gorszy, zdecydowanie wolę używać słowa inny
Usłyszałam właśnie opis swojego czasu spędzonego w liceum. Nigdy nie zależało mi na świadectwach z paskiem, wyróżnień czy na zdjęciach z śmiesznym i beznadziejnym dyrektorem szkoły, który powinien już dawno przejść na emeryturę. Jednak musiałam być ,,najlepsza" dla rodziców, ponieważ używali argumentu przekonywującego, że jak chcę pójść na studia będą mogli patrzeć nie tylko na wyniki matury, ale także zrobić konkurs świadectw aby wyłonić ,,zwycięzcę" na te jedyne miejsce wolne. Prawdę znałam toksyczności rywalizacji, lecz wtem nie zgadzano się ze mną i nie dostrzegano aż do dnia dzisiejszego, iż po prostu jest to sposób zrobienia z kogoś niewolnika. Piszę ten komentarz dla wyświetleń ;) Tak o
Dziękuję za Twoje filmy. Cieszę się, że Twój głos dociera do tyłu osób. To, co robisz, jest ważne i potrzebne. Pozdrawiam!
Aakurat pare dni temu usłyszałem od rodziców, że syn koleżanki matki tyle potrafi, tyle umie a ja po 9 godzinasz w szkole tylko leseruje. XD
Prosta droga do zwątpienia we własną wartość. Pamiętaj, że takie porównywanie nigdy nie ma sensu
Witam Panie Krzysztofie. Jestem niezależnym polskim twórca gier komputerowych. Fajnie słyszeć kogoś ze świata klasycznych dziedzin humanistycznych poruszających tego typu temat. To fascynujące jak opisywane przez Pana zjawiska dotykają również nas ale zaraz jak w odmienny sposób manifestują się one w naszej branży. Może któregoś dnia ściana pomiędzy grami a środowiskami akademickimi w końcu runie i będzie o tym można porozmawiać. Do tego czasu kibicuje zeby jak nadłużej starczyło Panu sił aby kontynuować tej świetną robotę.
Panie Krzysiu, bardzo uwalniający materiał. Świetne przedstawienie na tle badań w jaki sposób działa na nas rywalizacja. Dało mi to spokój, dzięki któremu trzeźwo na to spojrzałem, dziękuję.
Cieszę się ogromnie!!! Spokoju potrzebujemy wszyscy bardzo. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że najważniejszym świętym w panteonie jest św. Spokój
Bardzo ważny film i czuję że bardzo potrzebny w tym momencie mojego życia w którym czuje chroniczne zmęczenie spowodowane wypaleniem i tym że nie potrafię zaakceptować tego ze nigdy nie będę człowiekiem którym chciałam być. Niektóre momenty z filmu pasowały nawet za bardzo do mnie i mimo mojej walki z samą sobą nie potrafię przerwać ciągu wykańczania swojego organizmu do granic żeby tylko zdobyć lepszy numerek od innych, co nawiasem mówiąc NIE DZIAŁA. Aktualnie staram się to przezwyciężyć ale praca nad swoim nastawianiem oraz szkoła w tym samym czasie to wykluczenie jednego z drugim.
"Wiek szkolny" i "nigdy nie będę tym kim chcę być" to się wyklucz. Nawet jeśli chcesz być lekarzem (zawód z najdłuższym okresem szkolenia/przygotowania zawodowego) to możesz to osiągnąć po szkole, w najgorszym wypadku kilka lat później (w wieku szkolnym to się wydaje dużo, ale nawet 3 lata na tle 40 lat pracy zawodowej to nie jest dużo).
Bardzo lubię oglądać twoje filmy tego typu Krzysztofie, zdaje sobie sprawę w jakim p1erd0lniku żyje i odechciewa mi się jeszcze bardziej wszystkiego, po podstawówce, gimnazjum, technikum, zerwanych studiach i pracy, gdzie wszędzie były i są punkty, rywalizacja, procenty, kolorki - nie daj Boże czerwony koło twojego nazwiska czy heh ID, numerki niczym w obozie... I mimo tego że staram się nie brać w tym wyścigu szczurów udziału i zawsze byłem z boku to i tak podświadomie mnie to wyniszcza, 24 lata i mam tego p1erd0lnika od 2016-7 roku serdecznie dość
Panie Krzysztofie, jak ja dzisiaj potrzebowałam tego odcinka! Normalnie mi Pan czyta w myślach. To jest naprawdę dziwny zbieg okoliczności, bo gdzieś tak ok. 14 szukałam na Pana kanale odcinka na temat rywalizacji i się troszkę zdziwiłam, że takiego jeszcze nie było. I tak zaczęłam sobie późnym wieczorem przeglądać yt i szczerze mówiąc jestem w pozytywnym szoku, bo taka niespodzianka rzadko się zdarza 😅
Długo się do niego zbierałem, często ludzie też o niego prosili. To dlatego nie było go dotąd na kanale. Super, że tak się wszystko złożyło
Panie Krzysztofie dziękuję za podjęcie tak ważnego tematu, który jest pomijany. Ktoś mądry powiedział, że powinniśmy porównywać się tylko do siebie. Dzięki temu widzimy jakie postępy robimy i doceniamy swoje sukcesy. Mi udało się wyrwać z środowiska gdzie byłam mobbingowana. Pracuję kilka miesięcy z terapeutą chodzę na jogę i zwolnilam tempo życia. Efekty przychodzą wolno dlatego dbajcie o swoje zdrowie psychiczne i nie bagatelizujcie sygnałów organizmu.
Tak!!! Porównywanie się do siebie z wczoraj, żeby być lepszym jutro o to właśnie chodzi... Cieszę się ogromnie, że wyrwałaś się z toksycznego środowiska, nikt, kto tego nie przeżył, nie wiem, ile z tym się wiąże wyzwań i problemów.
Dziękuję, potrzebowałam tych słów. Właśnie dziś od kilku miesięcy znowu pomyślałam, że jestem gorsza od moich rówieśników. Z powodu, że nie mam tylu znajomych co oni, nie umiem się postawić jak ktoś mnie upokarza czy po prostu jestem bardzo wrażliwa a po innych wiele rzeczy spływa. Płakałam cicho, wracając busem z szkoły średniej z kwiatkami w dłoniach. I zgadzam się, że trzeba odciąć szkodliwych, toksycznych dla nas ludzi z otoczenia. Ja tego nie zrobiłam, więc do teraz za to pokutuję. Niestety wiele wysiłku mi sprawia zmienianie swojej rzeczywistości, ale mam nadzieję, że uda mi się to robić krok po kroku...
To jest długi proces, wiesz, czyszczenia swojego środowiska. Nie poddawaj się, efekt jest wynagradzający - mogę Ci to powiedzieć ze swojego doświadczenia, jako też człowieka, który zmagał się z podobnymi problemami dużo sił!!! Dasz radę.
@@KrzysztofMMaj Dziękuję jeszcze raz ❤️
Krzysztofie! Śledzę twoją twórczość od dłuższego czasu i nawet nie wiem jak mogę podziękować za to, co robisz. Sam przez fakt, że uczęszczam do szkoły muzycznej (oraz za parę miesięcy chciałbym kontynuować swoją edukację w tej dziedzinie na uczelni wyższej), spotkałem się nieraz z toksyczną rywalizacją. Najsmutniejsze w tym jest to, że często gdy człowiek chce zaistnieć w jakiejkolwiek dziedzinie na etapie liceum (co pomoże mu otrzymać np. stypendium) musi brać udział w konkursach, bo przecież na projekty będzie czas na studiach. Potem niestety okazuje się, że wiele osób nie potrafi zrealizować porządnie żadnego wydarzenia typu koncert/warsztaty itp., bo nikt go nawet tego nie nauczył (mówię tu przynajmniej o środowisku muzyki klasycznej/jazzowej). Dodatkowo ciągłe porównywanie jak w sporcie powoduje, że akademie często stają się miejscem, w którym nie uczymy się grać ładnie i przekazywać swoje emocje za pomocą uniwersalnego języka, a grać w taki sposób, żeby wygrać. Sam nieraz usłyszałem, że nie mogę grać danego utworu/repertuaru tylko dlatego, bo może się to np. nie spodobać komisji. Z tego powodu profesorowie uczą rzeczy, których nie chcą uczyć, uczniowie grają to, co im się nie podoba, a słuchacze nigdy nawet nie zainteresują się tym, co te osoby robią, bo promocja takich wydarzeń jest na bardzo niskim poziomie. Podsumowując cieszę się, że są osoby, które to widzą i mam nadzieję, że będę mógł w przyszłości (a marzę mimo wszystko o byciu nauczycielem, jako element mojej działalności "artystycznej") jakkolwiek na to wpłynąć. Miłego dnia!
21:30 jeszcze pare miesięcy temu powiedziałbym, że syndrom oszusta idealnie opisuje moje postrzeganie samego siebie, jednak dzięki terapii psychologicznej udało mi się zacząć nad tym pracować, więc jak ktoś również ma takie problemy polecam porozmawiać z kimś bliskim o tym i ewentualnie udać się na terapię, bo to jest iście niszczące uczucie
Absolutnie popieram. Nieprzypadkowo linkowałem opis akurat z poradni psychologicznej i terapeutycznej.
Dzięki za ten film, mi się przypomina, to powtarzane do znudzenia przez dziadków: "równaj zawsze do lepszych od siebie!" Big, inevitable suprise - nic dobrego z tego nie wyszło i narósł mi jeszcze bagaż cudzych oczekiwań + konieczne wizyty u psychologa. Najgorsze jest jak już osiągnie się któryś z takich celów - zero radości czy poczucia spełnienia, w najlepszym przypadku pozostaje obojętność, a zazwyczaj frustracja albo wkurw, że tyle czasu się zmarnowało.
To zdanie o tym, że kiedyś wszyscy umrą, powiedziałeś jakiś czas temu na lajwie. Było wtedy tym, czego potrzebowałam. Dziękujęd
O popatrz, nawet nie pamiętałem... Mnie samemu to zdanie pomaga, jak się czymś za bardzo przejmę, może dlatego ze mną zostało. Cieszę się, że pomogło i Tobie!!!
Tym podcastem mnie przytuliłeś i aż się popłakałam. Dziękuję!
Ślę wspierające jamniki!!!
@@KrzysztofMMaj ❤️
Oj tak, rywalizacja ze mną od zawsze była. Począwszy od szkoły, w której błyszczałam intelektem, konkursami, olimpiadami, wiedzą. Tyle, że nie byłam tylko ofiarą syndromu oszusta stawiania na piedetsale, o nie. Inne dzieciaki swoją zazdrość przekierowywały na mnie w postaci wyzwisk, obelg, gróźb, izolacji, wysmiewania. Faworyzacja i rywalizacja doprowadziła do tego, że stałam się osobą oderwaną od wszelkich kontaktów rówieśniczych.
Nadszedł czas liceum, wszystko miało się zmienić (spoiler, prestiżowe liceum). Z miejsca, gdzie byłam wzorem, dołączyłam do grupy, gdzie każdy chodzi na korepetycje, po sprawdzianie z matematyki jest wmawiane, że nic nie umiemy. A w ogóle, moim faworytem zeszłego tygodnia była sytuacja jak polonistka (poLOLnistka) spytała chłopaka z klasy, co wyraźnie był wczorajszy, o losy Kmicica. Nie odpowiedział, zestresował się. Po lekcjach urządziła mu pogadankę, zaczynając od pytania "Jaki ty masz plan na życie? Czy ty chcesz pracować w gastronomii?"
W samej szkole trudno mi wymienić osoby co nie chodzą do psychologa i/lub mają uzależnienia i zachowania do odreagowania tego stanu rzeczy. Są dni, że całe dnie słucham o różnych sposobach samobójczych, jakby to był chleb powszedni.
Jak ktoś przeczytał, bardzo mi miło i miłego dnia Ci życzę, znaj swoją wartość ❤️
Podpisuję się pod tym obiema rękami i - czyżby poLOLnistka nie samozaorała się trochę? To nie kucharze i kelnerzy jeszcze kilka lat temu płakali podczas strajku
Gastronomia świetny zawód.Biedny ty.U mojego syna w technikum pedagog mówiła do mnie że klasa mojego syna jest kiepska-ależ mnie wkurzyła!
W szkole zawsze byłam tą z "lepszych". W pewnym momencie pojawił się ktoś lepszy ode mnie, i to było dla mnie jak cios w bebechy od zawodowego boksera. Do tamtego czasu zawsze byłam chwalona prze nauczycieli, ale na zasadzie "Skoczyłaś tyle i tyle, rzuciłaś PIŁKĄ tyle i tyle - najwięcej ze wszystkich".
Ale jak przyszedł ten lepszy, to wszyscy o mnie zapomnieli.
To były czasy podstawówki/gimbazy i człowiek tylko tym się przejmował. A kiedy tak się stało poczułam się jak bezwartościowe guano, dlatego zaczęłam się ścigać o lepsze wyniki. I teraz sięgając pamięcią wstecz wstydzę się swojego myślenia, kiedy udało mi się zająć to podium "Ha! Jestem lepsza, a oni są gorsi", a kiedy przegrywałam - "Kurde, a niech się wypcha, pewnie oszukiwał".
Dopiero w liceum zaczęłam wypracowywać sobie nie rywalizowanie, bo zawsze będzie ktoś lepszy. I to po prostu nie ma sensu.
Zaczęłam się skupiać na biciu własnych rekordów, a nie na biciu rekordów innych. I kiedy był ten pierwszy raz, zdałam sobie sprawę, że się cieszę, i to tysiąc razy bardziej niż przy toksycznej rywalizacji. (Konkretnie pobiłam swój rekord biegu na 100m o 2s. Jarałam się jak słońce. Babencja do mnie "No... Ale czas na szóstkę to to nie jest", a ja na to "I co z tego?" 😆)
Od tamtej pory robę rzeczy żeby zadowolić siebie a nie innych. Na prawdę człowiek inaczej się czuje - lżej. Oczywiście wciąż walczę z myślami, że to co robię być może jest beznadziejne, ale w znaaacznie mniejszym stopniu.
Dzięki, Krzysztof. Może nawet pokończę te wszystkie porzucone w trzewiach dysku projekty
Wyciągaj te szufladę i zanurz się w porzucone projekty! Twój organizm Ci podziękuje to daje czasem niesamowitego boosta do kreatywności i nieprawdopodobną motywację, jak po prostu pozwolimy sobie na zajęcie się czymś, co nas autentycznie pasjonuje
Jak zwykle będę miał dla Ciebie, Krzysztofie, anegdotkę z własnej autopsji - nie koniecznie z życia studenckiego, a z życia artystycznego. Otóż pisuję sobie mniej lub bardziej amatorsko różne teksty i nieraz brałem udział w jakichś konkursach literackich i zwykle właśnie moim podejściem było napisać tekst tak, żeby być najlepszym i albo stwierdzałem, że jest to tekst nie dość dobry i go nawet nie kończyłem (tak było np z konkursem na książeczkę dla dzieci organizowanym przez Biedronkę, do dzisiaj nie skończyłem tego tekstu, a mija już chyba 4 lata), aż zmieniłem nastawienie i teraz do Gdyńskiej nagrody Dramaturgicznej poleci mój tekst, który oczywiście fajnie jakby wygrał, ale kompletnie nie na tym mi już zależy, a zależy na tym, aby ten tekst, zaangażowany mocno społecznie i dotykający problemu, który mnie osobiście bardzo boli, bo i dotyczy mojej rodziny, czyli alkoholizmu. I w zasadzie mam gdzieś, czy wygram, bo to, na czym zależy mi najbardziej to nie na pieniądzach z wygranej, a na opublikowaniu tekstu, jako jeden z finalistów, żeby trafił do ludzi i Ci mogli go przeczytać i się zainspirować i wiesz co? Z takim nastawieniem napisałem kuźwa najlepszy tekst w życiu i czuję, ze ma szanse spełnić oczekiwania.
Odpuściłem sobie rywalizację i po prostu postarałem się dać ludziom coś od siebie. Nic więcej. I po raz pierwszy zrobiłem coś naprawdę dobrego, a nie chałturę pod klucz, tak, zeby się jury podlizać. Po raz pierwszy jest to rzeczywiście coś z sercem i duszą, jak to się mówi (choć ja osobiście wolę określenie Radka Pisuli z ekipy kanału "napisy końcowe" - gówno z duszą - co wbrew pozoru jest najlepszym komplementem, nie obrazą).
Krzysztofie dobrze, że jesteś i mówisz w tak merytoryczny i przemyślany sposób o tak trudnych rzeczach. Widać, że poświęcasz na to mnóstwo czasu. Dziękuję za tak cenne materiały!
Dzięki serdeczne za poświęcenie czasu na komentarz! staram się, żeby przekazać choć część przemyśleń i doświadczeń dalej. Oby pomagało!
Moja nauczycielka od j.polskiego ostatnio powiedziała mojej klasie (4 liceum), że powinno się dostawać pieniądze za dobre oceny w szkole, bo wtedy ludzie mieliby większą motywację do zdobywania lepszych ocen. Pokazuje to, że żyjemy w przekonaniu, że takie mechanizmy rzeczywiście działają...
Życzę wszystkim, szczególnie rodzicom, ale też nauczycielom, trenerom, wujkom i innym ciociom, żeby obejrzały ten filmik i pomyślały, nad tym, co ciągła rywalizacja zrobiła w ich życiu. A następnie pierdolnęły się w łeb, nim zmuszą do niej kolejne pokolenia.
Świetny materiał, naprawdę tego potrzebowałem bo w ostatnim czasie coraz bardziej popadałem w absurdalny obłęd związany ze szkołą. Dziękuję Krzysztof
Krzysztofie trafiłeś w sedno moich obecnych problemów. W lutym miałem załamanie nerwowe (klasa maturalna), a właśnie jestem tą osobą na świeczniku (dwukrotne stypendium). Po prostu presja, niska samoocena i co ciekawe prawdopodobnie kompleks niższości zostały tak wzmocnione przez system, że straciłem na to siły. Okropne uczucie żyć w kompleksie niższości, pomimo słyszenia wokół, że jest się najlepszym... Doprowadziło to do mojej izolacji i tego, że po prostu nie miałem czasu ani chęci, by gdziekolwiek wychodzić...
Dodam do tego artykułu "First-Generation College Students" - to pierwsze osoby z rodziny, najczęściej imigrantów, które idą na studia i mają w związku z tym jeszcze większą presję na wynik - mają wczytane podejście, że od nich zależy "honor" rodziny, która z góry traktowana jest często jako gorsza, głupsza tylko dlatego, że znaleźli się w kraju bez języka i pracowali na stanowiskach mało "prestiżowych". A teraz dzieci mają poczucie, że muszą udowodnić wartość swojej rodziny/etniczności/narodowości
Ja wygrałem rywalizacje i dostałem się na studia doktorskie. Zgłosiłem się na nie, bo nie wiedziałem co robić dalej w życiu i jak w ogóle żyć. Przez cały pierwszy rok dzień w dzień miałem poczucie impostora. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że nie dojrzałem do tego etapu. Nie mogę wziąć urlopu dziekańskiego chociaż nigdy z niego nie korzystałem. Chcę zrezygnować ale boję się wilczego biletu na całe życie. Tyle o potencjalnych konsekwencjach ślepego, jednokierunkowego uczestniczenia w uniwersyteckim wyścigu szczurów. Dziękuję za materiał.
"Spoiler alert: wszyscy w którymś momencie umrą"
Krzysztof M. Maj, 2023
Dziękuję Ci za Twoj upór w tym aby pokazać dlaczego kompetytywnosc jest tak zła. W tym świecie gdzie moja pensja tylko zależy od wygrania projektu bardzo ciężko nie żyć tak.... Bardzo Ci dziękuję!
Ty Krzysiu nigdy z mojego życia nie znikniesz w przeciwieństwie do tych złych znajomych
Dzięki Krzysztofie za ten film, jak zwykle trafione w punkt. Kiedy zachorowałam na padaczkę w liceum, nagle okazało się, że heh, może mogę dać sobie luz, nie muszę się porównywać z innymi, bo i tak nie jestem jak wszyscy. Mimo to do dzisiaj to robię, mimo prób, bo tak bardzo jest to zakorzenione w świadomości społecznej i trudno jest się tego wyzbyć.
To jest straszne, że czasem trzeba choroby, L4, szpitala lub wydarzenia losowego, żeby się wyrwać z tej pętki. Dlatego tak we mnie zawrzało, jak wpierw COVID a potem wojna nie sprawiły, by w Polsce doszło do systemowej zmiany myślenia
Dzięki za ten film - zarówno w pracy jak i w życiu przekonuję o konieczności zmiany gamifikacji kompetytywnej na roleplayowa celem rozwijania empatii a nie agresji (w tym samoagresji)
To wybitnie znaczące, że pojęcie gamifikacji się nie upowszechniło w Polsce tak, jak pojęcie grywalizacji, prawda?
"Jeśli ktoś chce być pierwszy, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich".
Mądrości Chrystusa są ponadczasowe.
I podpiszę się szczerze pod tym akurat zdaniem.
19:40 ten fragment to podsumowanie mojego undergraduate degree :/
Często powtarzam sobie: bo ktoś już ma płaty staż albo więcej ECTS, ugh :/
Ciężka sprawa dobrze, że uświadamiasz w temacie, wielki szacun! Dużo bym dal żeby uzmysłowić sobie ten temat 2 lata temu…
Po to te filmy są... niestety sporo jest ludzi, którzy uważają, że te filmy są po to, by debatować albo dyskutować. Nie. Ja już nie potrzebuję debaty o edukacji, mam wyrobiony pogląd. Chcę już tylko pomagać tym, którzy tego wsparcia potrzebują i których może takie słowa zachęcą do tego, żeby nie zatracać siebie w wyścigu szczurów...
Świetny materiał. Dzięki! Oby więcej takich ludzi na uczelniach. Może się tam coś odmieni ... Nauki przyrodnicze to już totalny wyścig szczurów...
No prawie się poryczałam, moje uczucia zazdrości i takiej drobnej chęci, żeby innym czasami też się podwinęła noga, tak jak mi się nie raz podwinęła, to chyba już materiał na terapię. Syndrom impostora na moich studiach, gdzie każdy wydaje mi się bardziej oczytany ode mnie i bardziej wygadany też mam. Mam 25 lat i dopiero teraz zdaję sobie sprawę, ile krzywdy zrobił mi nasz system edukacji
Mam kumpla ze snowboardu i mointainboardu. Gość ma mega talent i zawzięcie, znamy się z 15 lat.
No ale na samym początku, po kilku latach jak zaczął śmigać na zawodach itp. był kurwa nie do zniesienia. Zabawa na desce zamieniła się w wyśmiewanie wszystkich dookoła, że on to jest lepszy a inni to gorsi są!
Teraz całkowicie odpuścił takie podejście, zrozumiał, że nie każdy miał takie same możliwości. No i teraz ma największy progres ever!
To jest właśnie potężne: rywalizację odpuszczają bardzo często ludzie, którzy osiągnęli prawdziwy szczyt, a mianowicie zrozumieli, że daje im ona mniej niż samorozwój
Jedyna osoba, z którą warto się porównywać, to my z przeszłości i tylko przy uwzględnieniu okoliczności.
Problem z rywalizacją jest taki że gdy jesteś w Peaku swoich możliwości i czerpiesz z tego korzyści to ta rywalizacja ci się podoba, a wtedy też zazwyczaj jesteś za jej podtrzymywaniem. Dopiero gdy wypadasz z obiegu zaczynają ci się pojawiać refleksje o tym że jest to złe. Plus rywalizacja jest naturą.. wszystkich organizmów, niezbyt idzie się tego wyzbyć, a próby sprawią, że ci chcący rywalizacji zwyczajnie ten system będą łamać.
Strasznie to zabrzmi, ale prawdopodobnie kilka lat temu gdy wszystko szło ci świetnie, samemu czerpałeś z tego satysfakcję i zrzucałeś innych ludzi z górki z przyjemnością, a teraz już gdy straciłeś to paliwo i samemu jesteś coraz bliżej punktu w którym zostaniesz strącony zaczynasz się burzyć, zresztą i słusznie. Jednak chodzi mi o to, że chęci do rywalizacji nie da się tak łatwo zgasić, oczywiście trzeba ograniczać powody do rywalizacji, ale samej rywalizacji się nie pozbędziesz bo leży ona w instynkcie. Plus, osoby które osiągają wyniki mają zwykle posłuch, ale nie są oni wtedy zwykle skłonni by powiedzieć że rywalizacje powinno się znieść bo to ta rywalizacja sprawiła, że są gdzie są.
Od dawna cierpię na syndrom oszusta. Pomimo (w opinii moich znajomych) ogromnej wiedzy na poszczególne tematy, mam wrażenie że nie posiadam odpowiednich kompetencji aby się na nie wypowiadać. Prawdopodobnie to przez "prestiżowe" liceum, w którym rywalizacja była promowana przez nauczycieli. Dziękuję bardzo, dzięki tobie wiem że takich osób jak ja jest więcej 🧡
Oj, prestiżowe liceum, podejrzewam że to na pewno miało wpływ - znam z autopsji
ten materiał we mnie uderzył niesamowicie mocno, dzieki za nagranie tego, musialem to uslyszec
Chciałabym podzielić się moim doświadczeniem. Odkąd tylko pamiętam moi rodzice - swoją drogą nauczyciele - starali się wzbudzić we mnie i moim rodzeństwie jakieś poczucie naszej wyjątkowości, lepszości, wyższości nad innymi. Cały czas stawiali siebie za przykład ludzi niesamowicie inteligentnych, którzy osiągnęli nie wiadomo jaki sukces (po latach jestem w stanie spojrzeć na to bardzo krytycznie, ale będąc dzieckiem myślałam, że naprawdę urodziłam się w niesamowitej, niemal królewskiej rodzinie, jak głupio to nie brzmi). Wymagali od nas, żebyśmy zachowywali się "w zgodzie z naszymi zdolnościami". Ja bardzo uległam tej presji. W podstawówce i gimnazjum robiłam wszystko, żeby "udowodnić innym swoją wyjątkowość". Nie dbałam o relacje, zupełnie nie nauczono mnie zwracać na nie uwagę. Miałam być lepsza od innych, nie się z nimi "bratać". Jak tylko dzieci były dla mnie nie miłe (nie dziwię im się czasem), rodzice tłumaczyli mi, że to zazdrość, i że mam skupić się na sobie i pracować na swój sukces. Zaczęły być widoczne różnice pomiędzy moimi osiągnięciami a rodzeństwa- ja wygrywająca konkursy, najlepsza średnia w szkole, wszystkie możliwe do zdobycia szóstki... A młodsza siostra przynosi do domu czwórkę na semestr. Dla moich rodziców była to oznaka, że "coś z nią nie tak, nie stara się, pewnie ktoś zawraca jej w głowie" itd. Potwornie ją ze mną porównywali. Mnie utwierdzało to tylko w jeszcze mocniejszym przekonaniu, że nie mogę sobie pozwolić na żaden "słabszy" wynik, bo inaczej zaczną mnie traktować tak samo źle jak ją. W gimnazjum, ku przerażeniu rodziców, odkryłam w sobie pasję do śpiewu. Uparłam się, że będę chodzić na próby chóru. Rodzice nie mogli pogodzić się z tym, że będę spędzać czas poza domem, z innymi ludźmi, i w dodatku nie robiąc niczego "do szkoły". Matka biła mnie i krzyczała, że wszystko zmarnuję i nic ze mnie nie będzie. Uparłam się. Wiedziałam, że żeby móc śpiewać, muszę utrzymać poziom w szkole, żeby udowodnić, że nie, niczego nie zawalę i nie zmarnuję. Było okropnie ciężko. Zarywałam noce, czułam się okropnie, ale nie mogłam się poddać. Zaczęło mi się walić zdrowie, ale to nic. Zasłabłam poważnie w szkole, trafiłam do szpitala- super, mam czas poczytać lektury do olimpiady z polskiego. Nic nie mogło mnie powstrzymać. Niestety, pod koniec gimnazjum tytuł prymusa szkoły dzieliłam z jeszcze jednym dzieckiem. Wychodząc na środek czułam wstyd i upokorzenie, że nie podobłałam, że nie udało mi się zostać najlepszą. Ale przynajmniej miałam ten "tytuł laureata olimpiady wojewódzkiej", i pewne wejście do któregokolwiek liceum chcę. Oczywiście wybrałam najlepsze w okolicy, w sąsiednim mieście, i to jeszcze "w najlepszej możliwej klasie" czyli mat-fiz (co śmieszne, bo przecież całe życie lubiłam bardziej przedmioty humanistyczne). Liceum było ciężkie, ludzie odpuszczali, spadali na ocenach - ale ja cały czas się nie poddawałam, walczyłam. Chór był wymagający, spędzaliśmy na wyjeździe prawie każdy weekend. To nic. Zarywałam noce jeszcze bardziej. Nagle się zaczęło. Kłopoty z pamięcią, niespodziewane ataki paniki. Nie wejdę do sklepu, bo mam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Nie zasnę, bo coś mnie obserwuje, coś mnie zaraz zaatakuje. Myśli samobójcze, dziwne wyobrażenia. To nic, ciągnę ten wózek dalej. Zaczęłam powoli odpuszczać, rozumieć, że to wszystko na nic. Przemoc ze strony rodziców się nasilała. Ale chór w jakiś sposób mnie ratował. Tam pierwszy raz spędzałam czas z ludźmi nie po to, żeby z nimi rywalizować, ale po to, żeby współpracować. Żeby nasze głosy tworzyły razem jakieś wspólne, jednorodne brzmienie. Chociaż uznawano mnie za dziwaka w jakiś sposób zbudowałam w sobie poczucie wspólnoty i jedności z innymi ludźmi. To mnie uratowało. Kiedy przeżywałam najgorsze chwile, nawet kiedy trzymałam nóż z myślą o tym, czy nie spróbować się zabić, miałam jakąś nadzieję, coś, co sprawiało, że nie wyobrażałam sobie poddać się. Do matury udało mi się wyrobić w sobie jakiś większy luz do wszystkiego. Siłą rozpędu i pewnie w wyniku wielu lat nadludzkiej pracy wyniki miałam całkiem spoko. Ale nie chciałam iść na żaden z tzw. "dobrych kierunków". Chciałam przeżyć. Przemoc rodziców była przerażająca. Matka potrafiła za włosy wyciągnąć mnie niespodziewanie z rana z łóżka, tłuc, szarpać, dyszeć nade mną, wyzywać - ale jakoś byłam nieugięta i uparłam się przy swoim. Pół roku studiowałam we Wrocławiu, potem zaczęła się pandemia. Żeby nie spędzać czasu w domu musiałam zrezygnować ze studiów i pójść do pracy. W następnym roku znowu podjęłam studia, tym razem zmieniłam miasto (Wrocław budził we mnie złe wspomnienia, miałam wrażenie, że to miasto jest zbudowane pod rywalizację). Podjęłam psychoterapię i farmakoterapię. Miewałam różne diagnozy, nawet podejrzenie schizofrenii. Ale jakoś to przeszłam. Teraz w sumie nie mam żadnych objawów niczego, czuję się raczej dobrze, nie potrzebuję leków. Relacje też nauczyłam się budować. Jak patrzę wstecz, mam wrażenie, że to niemożliwe, że po takim pierdolniku udało mi się dojść do równowagi. Ale jakoś się udało. Nie chce mi się z nikim rywalizować, choć wiadomo, że ciężko to w sobie do końca wyciszyć. Hmmm, po co napisałam ten komentarz i o co mi chodzi? O nic. Chciałam tylko wyrzucić z siebie wspomnienia i może podzielić się tym, że da się wrócić do równowagi po najdziwniejszych sytuacjach. Chociaż żeby to osiągnąć, trzeba czasem przeżyć niemożliwe. Jeżeli boisz się, że już wszystko na nic i po nic - cóż, spokojnie. To że ludzie gadają i myślą różne rzeczy to nic. Spójrz na zwierzęta czy na drzewa za oknem. Żyją tak samo jak my, a nie przejmują się tym ludzkim pierdolnikiem. Żyję głównie po to, żeby doświadczać swojej relacji ze światem, z naturą, z innymi ludźmi, z samą sobą. Nie obchodzą mnie jakieś wymyślone przez ludzi kategorie. Dopóki mnie nikt nie zabije, dopóty będę żyła. Może też tak możesz.
Okropnie to napisałam, ale może ktoś ogarnie o co mi chodzi hah
Ja po takim czym zerwalbym wszystkie kontakty. A na pytanie kiedy się spotkamy odpowiedzialbym: jak skoncze studia
Kiedy skonczysz?
-nie planuje
Dlatego cieszę się że jestem wyrzutkiem systemu. Jako że nigdy nie byłem zainteresowany tym co mi proponował system, a skupiony byłem na rzeczach które mnie interesują, to teraz nie jestem skupiony na wyścigu szczurów.
Ten film sprawił, że przypomniałam sobie i poczułam rzeczy, których wołałabym nie pamiętać i nie czuć. Zwykle syndrom oszusta mnie nie dotyka, ale gdy już uderzy, to oh boy, wali z mocą tej kuli do burzenia budynków. Ostatnio tak walnął w noc przed powrotem do szkoły po Świętach. Szykowałam się w tamtym czasie do drugiego etapu olimpiady historycznej i jakoś do trzeciej nad ranem panikowałam, o samej szkole i o tym, jak zle bedzie i o olimpiadzie, że na pewno zawalę, że zawiodę panią z historii, a poza tym, to na dokladkę, na pewno ktos mnie spyta i na forum klasy wszyscy się dowiedzą, że tak na prawdę nic nie umiem itd. Jakoś o drugiej w nocy nagle wzięło mnie i przy świetle jednej lampki zaczęłam przetrząsać biurko szukając rzeczy, którą zgubiłam ponad dwa miesiąc wcześniej, w kółko myśląc o wszystkich złych rzeczach, które miały się stać. Byłam absolutnie przerażona myślą o powrocie do szkoły i ten strach tylko trochę puścił gdy już faktycznie wróciłam, ale czekałam na olimpiadę.
Zawaliłam olimpiadę, wiedziałam to od momentu, gdy usłyszałam temat wypracowania, ale po samym fakcie czułam się znacznie lepiej. Szczerze mówiąc, ulżyło mi, a to wielka szkoda, bo uwielbiam historię i trochę liczyłam na to, że pójdzie mi lepiej.
Tak z innej beczki, rywalizacja we wszystkim sprawiła, że nawet na treningach jak mamy całą grupą się czołgać w ramach rozgrzewki, to czuje ciągłą potrzebę bycia najlepszą, czego nie jestem w stanie osiągnąć. Mam wrażenie, że właśnie ta ciągła, nie występując na samych treningach, ale wszędzie dookoła, rywalizacja jest jednym z powodów, dlaczego moja miłość do sztuki walki, którą uprawiam, powoli wygasa i coraz częściej mam myśli w stylu "a gdybym przesiedziała tą godzinę w szatni, a nie szła ćwiczyć"
Przepraszam za taki długi komentarz, film sprawił, że chciałam się z tego wszystkiego trochę wygadać
Miłego dnia/wieczoru/nocy wszystkim, którym chciało się czytać do końca
Nawet nie wiesz, Panie Krzysztofie, jak cieszy mnie ten materiał jako osobę, która poczuła rywalizację aż za mocno w pewnym momencie i to dzięki liceum, które miało być takie dobre a przytłoczyła mnie niewydolność mojej psychiki i nie dałam rady dalej udowadniać ludziom, że coś potrafię po czym zostało mi wprost powiedziane, że ktoś "oczekiwał ode mnie czegoś więcej" po przejrzeniu mojego świadectwa. Z chęcią spróbuję twoich rad, bo mam duży problem z samooceną. Pozdrawiam Pana serdecznie :)
Kiedyś też byłem dokładnie w tym miejscu... postarałem się po prostu o tym nie zapomnieć. Przesyłam serdeczne jamniki!!!
Obecnie znalazłem się właśnie na tym etapie: cztery ściany w pokoju, cztery ściany w głowie, zero przyjaciół, zero sukcesów. Także tego, jest super 😁🤌🤌🤌
Bardzo ważny temat.....w czasach w których każdy się porównuje... Dzięki!
jak dla mnie to jest najważniejszy film tej serii i jak zwykle świetny
"Niektórzy są tak bardzo z tyłu, że wydaje im się, że prowadzą" Junior (Soprano)
Według mnie wystarczy pamiętać, że ostatecznie KAŻDA rywalizacja jest przeciwko samemu sobie, inni są tylko dla kontekstu, a nie po to by się zabijać by być lepsi niż inni.
Fajnie że o negatywnych aspektach rywalizacji opowiada ktoś kto odniósł spory sukces.
Taki był zamysł. Żeby dać ludziom trochę siły. Bo ja się absolutnie nie czuję przegranym, po prostu rzeczy, które kiedyś mnie jarały (i za które się brałem kosztem ABSOLUTNIE wszystkiego) nagle po prostu straciły swój urok, stały się szare i kompletnie demotywujące. I nagle się okazało, że wygrywać można dla siebie samego na innych polach.
4:45
Krzysztof hold on, powiedziałeś, że kuzyn ma rodzinę, zajebistą pracę itp itd, a potem idziesz do szkoły XDDDDDDD
Brzmi jakby kuzyn miał partnerkę życiową, kota na wychowaniu, prace itd w wieku przedszkolnym. Hmmmm
Przykład z mojego życia: przyjaciółka powiedziała mi, że zazdrościła mi i porównywała się do mnie, bo "zawsze jestem tak przygotowany i tyle wiem" na studiach. Ona ma stałą pracę i stały związek, tymczasem ja nie potrafię się utrzymać w żadnej pracy (stres potęguje objawy ADHD, a to powoduje wstyd i uciekam - było lepiej w jednym wspierającym, nastawionym na współpracę miejscu, ale musiałem się przeprowadzić) i nie potrafię znaleźć miłości i zbudować bezpiecznego, stałego związku. Te studia (moje pasja) są wszystkim, co mam. Pod koniec dnia, jak w łóżku trzeba głowę oczyścić myśli to różowo nie jest
Jedna wielka kultura zapierdolu, przerażające.
Dziękuję za poruszenie tego tematu, w teorii tak oczywistego, ale jednak w praktyce nie. Wszystkiego dobrego!