1:15:03 Fundamentalnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że posiadanie dziecka / przyjście człowieka na świat > Nobla, Oskara czy innych sukcesów życiowych. To brzmi jak typowe dla niektórych kobiet i mężczyzn rozumowanie, dla których posiadanie potomstwa to osiągniecie życia. Myśle też, że takie stwierdzenia bardzo bolą osoby, które mimo starań nie mogą mieć dzieci lub po prostu co innego uważają za osiągnięcie. P.S. Cała rozmowa bardzo ciekawa. Wysłuchałem z zainteresowaniem. Pani Magdalena ma podejście, z którym nie zgodzę się w 100%, ale warto wysłuchać.
ale co kogo obchodzi to ze dla mnie najwiekszym sukcesem w zyciu jest posiadaniem potomsta ? moze jeszcze mam przepraszac cukrzykow za to ze moge jesc slodycze i trzustka mi pracuje w normie ? xD
@@KOT-yl9vr Ok, dla ciebie jest, dla mnie nie jest, każdy może sobie uważać za swój sukces co tam chce. Ważne, żeby nie wchodzić butach w czyjeś życie. Niestety w rozmowie wydźwięk jest taki, że potomstwo > Nobla niezależne od tego co sam uważasz i osoba posiadająca dzieci może czuć się „lepsza” od noblisty. Ja nie wstawiłbym tam żadnego znaku, ponieważ są to rzeczy nieporównywalne.
Też tak sądzę. Rozumiem zamiar dowartościowani rodzicielstwa jako takiego, ale serio, to zabrzmiało trochę totalitarnie. Rozmowy wysłuchałam z ciekawością. Cenię za dobrą wolę. Szkoda, że nie doczekałam się odpowiedzi na jakieś bardziej kontrowersyjne pytanie - np. co z NPR em, jeśli kolejna ciąża zagraża życiu/zdrowiu matki albo niesie poważne ryzyko poronienia? Bo otwartość na życie w obliczu kryzysu finansowego to trochę lżejszy kaliber.
Ja także się nie zgadzam. Niektórzy wręcz poświęcają możliwość bycia rodzicem na rzecz służenia społeczeństwu (to dotyczy także księży, prawda?) i jeśli zrobią coś wielkiego (opiekują się ludźmi odrzuconymi, wynajdą lek na groźne choroby, ratują życie itp.) to chwała im i cześć. Nie uważam, bym jako matka dwójki dzieci osiągnęła więcej niż ktoś, kto może wynajdzie lek na raka.
Mnie aż ciarki przeszły jak to usłyszałam. Mam za sobą leczenie niepłodności i pamiętam jak takie stwierdzenia bolały, dosłownie serce mi pękało. Mogłam stanąć na głowie, zdobyć Oskara, dostać Nobla ale i tak nic nie byłam warta bo nie mogłam zajść w ciążę ani urodzić dziecka. Moja terapeutka jest pewnie 'wdzieczna' za taką narracje bo ma dziej niej gabinet pełen pacjentów
Temat jest znacznie bardziej poważny i skomplikowany niż się wydaje. Rozumiem że nie da się powiedzieć o wszystkim w takiej rozmowie. Wiem że będzie ona bardzo pomocna dla wielu osób, natomiast przyznam że…dla mnie te treści to był zakres przedszkolny w temacie seksualności, relacji i NPRu w katolickim małżeństwie. Jest potężna grupa małżeństw chrześcijańskich, które nie dostaje od kościoła odpowiedzi na pytanie „co dalej?” jeśli już to wszystko mamy. Mamy świetną relację ze sobą, z Bogiem, rozmawiamy, szanujemy się, nasze życie seksualne się rozwija, mamy 4,5,6 dzieci, ale uznajemy że tyle już wystarczy. Co dalej? Odpowiedzią kościoła jest NPR do menopauzy, czyli brutalnie mówiąc…kochanie się w wyznaczone dni. Wcale nie wtedy gdy ma się na to największą ochotę. Czy to rzeczywiście służy małżeństwu? I teksty o „budowaniu innego wymiaru bliskości przez przytulanie” to przepraszam, ale można opowiadać licealistom na kursie do bierzmowania. Ja nie potrzebuje, by ktoś mnie przekonywał do przytulania, całowania żony bez podtekstu seksualnego. Robię to codziennie i to jest super, ale nie o tym mowa. Nie są nam obce długie okresy wstrzemięźliwości czy z powodu chorób, czy połogu. To jest też do ogarnięcia, bo tego wymaga sytuacja. Natomiast bardzo trudno jest nam zrozumieć że jako chrześcijańskie małżeństwo 32 latków z 5 dzieci, mamy perspektywę, przez najbliższe 20-30 lat kochania się tylko w wyznaczone dni (dodam że to kilka dni w miesiącu. Nie kilkanaście) Podczas gdy widzimy ile radości mamy z seksu i jak dobrze wpływa on na naszą relację.
Dokładnie - nic dodać, nic ująć. Jak ktoś pisze o innych wymiarach bliskości, to aż mam drgawki (ta bliskość powinna być uzupełnieniem współżycia) i myślę sobie, że taka osoba chyba nie trafiła jeszcze na drugą właściwą osobę w swoim życiu, bo z tą właściwą pragniemy bliskości w różnych momentach cyklu, a nie tydzień z rzędu "żeby się nie zmarnowało", a potem 3 tygodnie frustracji... No dramat po prostu.
doskonale rozumiem o czym piszesz i wydaje mi się, że takiej odpowiedzi, której oczekujesz od Kościoła po prostu nie ma i nikt Ci jej nie udzieli. Tzn, ja widzę to tak: Kościół naucza, że antykoncepcja jest niezgodna miłością małżeńską w godnością człowieka itd, i dlatego jest niedopuszczalna moralnie. Nikt w Kościele nie może Ci powiedzieć - oj tam, w Twoim osobistym przypadku to czasami można, bo masz taką a nie inną sytuację życiową..... Z drugiej strony Kościół naucza, że tzw "NPR" jest dopuszczalny moralnie, czyli można go stosować w celu uniknięcia potomstwa. Tyle w temacie. Twój wybór co z tą wiedzą zrobisz. Mam wrażenie, że czasami od Kościoła wymagamy zbyt wiele - tj by odpowiedział na wszystkie bóle i problemy, które mamy w życiu. NPR nie jest jakąś magiczną metodą, która rozwiązuje problemy i daje małżonkom szczęście - to po prostu jest narzędzie, które opracowali lekarze, a Kościół uznał za dopuszczalny moralnie, w przeciwieństwie do antykoncepcji. My w Kościele czasem trochę za dużo dopisujemy do tego różnej "teologii". Takie jest moje zdanie, może błędne, ale tak to widzę.
@@mateuszwlodarczyk1929 tylko ja właściwie nie do końca oczekuję odpowiedzi. Oczekuję nieutrudniania, bo przez 10 lat małżeństwa, my na prawdę potrafimy rozeznać co nas niszczy a co ubogaca, też w temacie seksu. W ogóle dużo o tym rozmawiamy. Nie potrzebuję księgi zakazów i nakazów w łóżku, bo to jest sprawa między nami i dobrze czujemy o co chodzi. NPR z naszego doświadczenia jest przykrą koniecznością. Tylko jednocześnie boję się że przez takie myślenie stanę się protestantem który odrzuca co mu się nie podoba, a nie na tym polega kościół powszechny. W naszym przypadku mamy 2 opcje i żadna nie jest dobra: 1. Możemy mieć jeszcze drugie tyle dzieci (bo u nas seks w dni płodne = dziecko) lecz uważamy że to nie jest dobre dla naszej rodziny. 2. Możemy do końca stosować NPR który w naszej ocenie nie sprzyja szczęśliwej relacji seksualnej w małżeństwie. Wszystkie inne rozwiązania są uznawane w kościele za niemoralne. Jednocześnie przyjęlibyśmy 6 i 7 dziecko gdyby się pojawiło, bo nie boimy się dzieci. Tylko trochę kłóci mi się to z rozumem, który też mamy od pana Boga, by z niego korzystać. Pytanie czy tak ma wyglądać chrześcijańskie małżeństwo?
Są pewne sprawy doktrynalne które są niezmienne w kościele. A są takie, które po latach są rewidowane bo okazuje się że nie mają tak silnej argumentacji (Komunia „na rękę”, rola świeckich w sakramentach itp). Myślę że nauczanie kościoła w tej kwestii też może się zmienić. Nie jakoś radykalnie, ale na mniej „czarno-białe”
@@chuckpukiczak4912 nie wiem czy tak ma wyglądać chrześcijańskie małżeństwo i masz rację, że w zakresie samego nauczania moralnego Kościoła nie ma tu żadnej trzeciej opcji. Ja osobiście jestem przekonany, że antykoncepcja nie jest dobrym rozwiązaniem, co wcale nie znaczy, że życie zgodne z w.w. opcjami "katolickimi" jest pozbawione problemów i trudnych konsekwencji. Dlatego mam dystans do różnych mówców i autorów katolickich, którzy opowiadają o miłości małżeńskiej wg wzorca katolickiego w samych superlatywach, tak jakby to była sielanka i nieustający miesiąc miodowy.
Parę rzeczy. Rozmowa ciekawa ale wciąż dużo dużo uproszczeń. Pierwsze uproszczenie - nie chcemy dzieci bo chcemy żyć mega wygodnie. Mhm .. Mam trójkę dzieci, na swoim koncie chorobę przewlekłą, ciężkie leczenie, trzy cesarki, nie pracuję zawodowo odkąd urodziłam dzieci, depresja, różnego rodzaju trudności...i nie od pani Magdy pierwszej słyszę tekst, że no tak, jak ktoś nie chce dziecka to znaczy, że to z egoizmu, z wygody. I to nieprawda, że jeśli jest jakaś uzasadniona przeszkoda, to ona trwa miesiąc, dwa, pięć. Czasem są przeszkody, które trwają latami, albo wykluczają już w ogóle przyjęcie kolejnego dziecka. Fajnie, że Pani Magda wspomniała o tym, że NPR może być stosowany jako antykoncepcja, wszystko zależy od intencji. Dokładnie tak. I tak w tej chwili jest u mnie. Ale nie czuję się na siłach na kolejne (to byłoby już czwarte) dziecko, ani psychicznie ani fizycznie. Nie sądzę też by Bóg mnie z tego powodu potępił. Tzw. Wolę Boga odczytuję także w znakach, które płyną z mojego ciała i rozumu. Myślę, że to nie byłoby uczciwe podejście, kiedy nie mam zasobów w sobie, ale stawiam Boga przed faktem dokonanym- no jakoś to będzie, Boże dopomóż. Owszem moim obowiązkiem jest praca nad sobą i dążenie do jak najlepszej kondycji duchowej. Natomiast taka praca to często jest praca na lata. I co wtedy? Czy jak myślę sobie, że prawdopodobnie tak gdzieś przez najbliższe 2-3 lata nie będę w stanie znów zostać matką i unikam poczęcia -to czy to jest już antykoncepcja czy nie? Gdzie jest granica?
Pani Magda tekstem o wygodzie uogólnia, ale nie da się podać 1 przepisu na sukces. Chociażby przeszkody to indywidualna kwestia. Granicą jest praktyka wiary, szukanie Boga iii własne sumienie. Pozdrawiam serdecznie!
Spotkałam się parokrotnie z sytuacją, że spowiednik dopuszcza niehormonalne środki anyykoncepcyjne w sytuacji, kiedy kolejna ciąża jest zagrożeniem życia lub w innych trudnych sytuacjach właśnie po to, by nie cierpiała na tym relacja małżeńska
@@sylwiakuczewska1376 No wiesz, ja słyszałam że jakiś spowiednik komuś powiedział, że antykoncepcja to w ogóle nie jest grzech. Jak również o takich, którzy mówili, "To proszę powiedzieć jeden grzech"😮😮😮, do tacy księża, co w ogóle nie widzą potrzeby spowiadania wiernych.😂😂😂 Różne kwiatki się zdarzają, i co z tego? Liczy się nauka Kościoła, a ona nigdy nie zabraniała unikania poczęć naturalnymi metodami, nie głosi ona, że każdy, kto unika poczęcia dziecka na jakimś etapie życia jest egoistą, że trzeba chcieć mieć dzieci na każdym etapie małżeństwa, a jak nie to grzech, że naturalnych metod można używać tylko do planowania dzieci, a nie do unikania poczęć, że jak są jakieś przeszkody ku temu, to na pewno zawsze po paru miesiącach mijają, nie wiem, skąd się biorą takie przekonania. Ale może pani Magda tak powiedziała w momencie, do którego jeszcze nie doszłam, bo jestem na razie w połowie, a Wy obejrzeliście całość i dlatego tak to odbieracie.
Hmm.. kwestia czy myśli się o dziecku i szuka się dla niego najlepszego czasu na przyjście, aby wszyscy byli cali, zdrowi i mieli warunki na dziecko - to wtedy ok. Jak myślimy i naszą intencją jest to, że nie chcemy w ogóle mieć dzieci, bo chcemy żyć wygodnie i 'ciupciać' sobie do woli używając NPR - to wtedy tak średnio bym powiedział.
Panie Tomku, wielka prośba. Jak widać po komentarzach, temat nauki kościoła w kwestii seksu w małżeństwie budzi wiele pytań, kontrowersji i jest dla wielu osób trudny do przyjęcia. Sam, będąc 22 lata w małżeństwie (4 dzieci) i stosując NPR, mam duży problem, żeby wytłumaczyć innym (a także sobie) podstawy teologiczne nauki Kościoła w tym temacie. Dlatego proszę o zaproszenie teologa, aby wytłumaczył, skąd taka interpretacja tego tematu przez magisterium Kościoła się wzięła i jakie ma podstawy biblijne. Pozdrawiam 🙂
Podstaw biblijnych nie ma, ale w temacie teologii zobacz sobie rozmowę Terlikowskiego w cyklu Karetka miesięcznika W Drodze „Po katolicki, czyli jak króliki?”
@@sylviamagiera7174 Nie ma stricte podstaw biblijnych, nauka ta wynika z tzw. prawa naturalnego, czyli jest to koncepcja filozoficzna, którą zapoczątkował Wojtyła w odniesieniu do płciowości wraz ze swoją krakowską szkołą ekspertów (jeszcze w czasach gdy był tam wykładowcą i biskupem). Jednak jest szereg dobrych współczesnych argumentów ze strony teologicznej, dlaczego antykoncepcja (w formie wykluczającej jakiekolwiek działania poronne) mogłaby być dopuszczona, ale wątpię aby ktoś to wykonał, bo to by zmieniało obecną naukę, która trwa od 60 lat (czasy encykliki HV i słynny "raport mniejszości"), więc może za następnych 100 lat się nasze prawnuki doczekają korekty na zasadzie dopuszczania pewnych wyjątków. A może nie.
@@sylviamagiera7174 Z teologią też jest różnie, są teolodzy katoliccy, którzy twierdzą że współżycie dla samej przyjemności jest sprzeczne z wolą Bożą, a są i tacy, którzy uważają katolicką etykę seksualną małżeństw za błędną.
Podstaw biblijnych nie ma. W żadnej Ewangelii, w żadnym miejscu Jezus słowem o tym nie wspomniał, ani uczniowie w listach. Taką interpretację tematu wymyślił sobie papież Paweł VI (wbrew woli większości watykańskiej komisji, która miała orzec o moralności antykoncepcji). Na szczęście Franciszek po mału już to zmienia.
To jest trudna książka ale w mężczyzną i niewiastą stworzył ich Jan Paweł II wykłada teologię ciała. To jest zapis katechez papieskich z kilku lat w tym temacie.
Najbardziej mnie zatrzymuje ten fragment, w którym pani Magda reklamuje metodę Rotzera jako Ferrari, wspniałą nowoczesną metodę o bardzo wysokiej skuteczności. Skuteczności w czym? A no w zapobieganiu ciąży. Po to, żeby potem twierdzić, że to nie jest antykoncepcja. Po 8 latach prób pogodzenia ze soba tych rzeczy na szczęści mam już to za sobą. To i cały wpływ KK na moje życie. Niczyja godność, ani małżeństwo na tym nie ucierpiało, wręcz przeciwnie. Żałuję tylko tych pierwszych zmarnowanych lat.
Nie rozumiem takich uproszczeń jak nie chcę dziecka=jestem egoistką. To na rodzicach ciąży cała odpowiedzialność za jego wychowanie i tylko oni wiedzą czy mają zasoby, aby temu sprostać. I nie mówią tu tylko o tym ile aktualnie wynosi rata kredytu. Mówię o czymś więcej, czy jako kobieta jestem zdrowa fizycznie i czy mogę podjąć ten wysiłek. Czy nie mam depresji albo innej choroby, która wyklucza zajęcie się dzieckiem. Czy nie mam innych dzieci, które mogą być wymagające bardziej niż zwykle (autystyczne, wrażliwe, czy z niepełnosprawnosciami). Jest mnóstwo powodów dla których brak poczęcia dziecka jest dobry (od teoretycznie błahych jak chęć podróżowania, po choroby). I coś co warto by było żeby wreszcie dotarło do ludzi kościoła: JEDYNIE MALZONKOWIE O TYM DECYDUJĄ. Jako osoby, które znają swoją sytuację i jako ci, którzy później za tego ewentualnego człowieka będą odpowiedzialni. Nie dadzą w końcu dziecka pani z poradni, bo "byli otwarci na życie". Serio, po prostu nie rozumiem dlaczego seks z zabezpieczeniem miałaby być w takiej sytuacji czymś złym. Między dwojgiem kochających się ludzi, którzy mając parę dzieci podjęli decyzję, że więcej mieć nie powinni.
Właściwa ilość dzieci, to ilość rozumna (śp.bp K.Majdański). Sztuczne czy barierowe zabezpieczenie sprawia, że używane władze seksualne nie mogą służyć w istocie do tego, co potrzebne do pełnego aktu. W przypadku NPR - mogą. Dlatego NPR to dopuszczalna metoda planowania rodziny, nawet jesli planowanie to zamknięto na jednym dziecku. Jednak z racji tego, że NPR istocie aktu nie przeczy, należy zawsze liczyć się z możliwością przyjęcia nowego dziecka. Jeśli jest to bezwzględnie niemożliwe (np.choroba matki zagrażająca jej życiu lub skutki obciążające dziecko kalectwem itp), to wg mojej wiedzy jedyna opcja dopuszczalna to niestety wstrzemięźliwość na czas nieokreślony. Na tę sytuację nie ma "moralnego" lekarstwa. Są jeszcze małżeńskie pieszczoty, ale one nie moga z natury wiązać się z pełną satysfakcją seksualną, zatem nie są w istocie czymś zastępczym. Zatem pozostaje "dźwigać krzyż", co jest nauką trudną.
EDIT. Odpowiedź na część polemicznych/krytycznych komentarzy (od 33:38)👉ruclips.net/video/3fRJlC9mGbQ/видео.html 👉Tu kupicie książkę Magdaleny Kleczyńskiej pt. "Obdarowani sobą": obdarowanisoba.pl/sklep/ 👉Dzięki tej stronie lepiej poznacie Magdalenę Kleczyńską i możecie umówić się do poradni: obdarowanisoba.pl/ 👉Tu wspomniana w rozmowie książka "Od nałogu do miłości": bonito.pl/produkt/od-nalogu-do-milosci-2?gclid=Cj0KCQjw3eeXBhD7ARIsAHjssr_t0bF8qEtxk2o_U30xpAHvkh1RJj4TMQrLmB6x6vNJmcOj9ZWsKnkaAo3TEALw_wcB 👉Tu książka "Druga. Najbardziej niezwykła podróż ku sobie": tantis.pl/druga-najbardziej-niezwykla-podroz-ku-p3256392?TantisCSS3&gclid=Cj0KCQjw3eeXBhD7ARIsAHjssr-O862q0aD8hwmoX6YN1IHINAmXW-vATVHBKBibdbaWBJqylHjhTAkaAohSEALw_wcB 👉A tu polecany portal "Szansa spotkania": www.szansaspotkania.pl/
Spodziewałam się w komentarzach pieśni pochwalnych dla NPR i rozmówczyni i mówiąc szczerze jestem w szoku. Publika Pana Tomka to w większości osoby wierzące, a jest tu mnóstwo historii, sprzeciwu, niezrozumienia dla tego pomysłu kościoła. To idealnie pokazuje, że NPR dla jednych będzie wspaniały, a dla drugich będzie utrapieniem. Typowy przykład jak kościół prawi swoje, ale jest to tak oderwane od ludzkiej rzeczywistości, że szok.
Wszystko fajnie, ale jak się ma 31lat, jest się 9 miesiecy po 2cc, które było powikłane, wie się, że kolejna ciąża może mnie zabić, albo zagnieździć się w ranie po cc i jest bezwzględny zakaz zachodzenia w ciążę, gdzie jest 3 tyg albo i więcej czekania, a tylko czas po owulacji to okres kiedy nie zajdę w ciążę, to już nie jest tak słodko i kolorowo... Więc tak, nie chce już dziecka, bo mój mąż może zostać wdowcem, albo czeka nas ciąża pozmaciczna. To gdzie jest nasze miejsce jeśli myślimy o npr w sposób antykoncepcyjny, a chcemy go stosowac ze względu na wiarę? Wiec są ok 3tyg czekania i kilka dni niepłodności bezwzględnej kiedy jednak no nie oszukujmy się- cialo kobiety wtedy nie chce, nie wszystko da sie załatwić atmosferą, czy tym, że tyle na siebie czekalismy. To nie jest takie proste...
@@Mirka_1505 dziękuję za słowo. Kocham męża i chce z nim współżyć. Nie wyobrażam sobie spać w łóżku z ojcem moich dzieci i nie być z nim fizycznie. Nie chcemy stosowac antykoncepcji ze względu na wiarę, ale też czuję mega zgrzyt kiedy mówi się o npr antykoncepcyjnym. Jeśli doszłoby do poczęcia- tak przyjęlibyśmy z miłością, ale nie oszukujmy się- prowadzimy dokładnie obserwacje,czasem nawet idę badać poziom progesteronu, bo nie chcemy dziecka. A mówienie, że to jest łatwe... Dla wielu małżeństw nie jest.
@@anna.j602 a nie lepiej ułatwić sobie życie i użyć tej prezerwatywy chociażby? Dlaczego małżonkowie mają się zamykać na swoją miłość, bo kościół katolicki daje jakieś restrykcje? W niektórych odłamach chrześcijaństwa antykoncepcja jest dozwolona w małżeństwie. Więc to znaczy, że każdy odłam ma innego Boga? No nie. Te zasady nakłada tylko i wyłącznie kościół. Rozumiem jak małżonkowie robią sobie krzywdę, ale no kurczę co jest złego we współżyciu z kimś kogo się kocha i chęcią zabezpieczenia się przed ciążą?
@@Mirka_1505 napisałaś "jest możliwe, aby małżonkowie byli szczęśliwi nie współżyjąc ze sobą" ..........................wziełam głeboki oddech i musiałam złapać się za głowę tak rozbolała. Właśnie przez takie rady prawie rozpadło sie moje małżeństwo. Nie twierdzę, że mówisz nie prawdę. Skoro dajesz świadectwa z pewności obydwoje jesteście szczęścliwi. Tylko okazuje się niestety, że nie każdy meżczyzna tak samo dobrze potrafi poradzić sobie/stłumic/uciec od tego co nazywa się popędem i seksualnością. Zwłaszcza jak ma jeszcze spać w jednym łóżku z kobietą, która go pociąga. Po urodzeniu trzeciego dziecka (żadne nie było planowane)wiedzieliśmy już, że skuteczność NPR w moim wydaniu to jak wróżenie z fusów ( nie da sie bardziej mierzyć temperaturę, obserwować słuz-organizm jest organizmem nie komputerem, teremperatura zmienia sie nie tylko pod wpływem faz cyklu) . Czułam się jak zepsuta rzecz. Do tego płaczace na raz dzieciaki za małe zeby zajać sie sobą , a miałam tylko dwie ręce i bolący brzuch po kolejnym cc. Została tylko jedna alternatywawa czyli brak współzycia.W naszym malżeństwie prawie trzy letni post zaskutkował chorobą psychiczną męża. Spowiedz, modlitwa i szczere chęci nie pomogły. Nie było szczescia tylko przerażajca samotność. Czy to wina mojego męża, że czuł pociąg? Wybrałprzecież małżeństwo nie celibat.Dopiero terapia (tak potępiana przez niektórych)pozwoliła odzyskać tatę i męża. On chorował , a ja uparcie wierzyłam, ze to tylko próba i krzyz, który trzeba nieść. Dlaczego wbija sie narzeczonym antykoncepcja =grzecha a nic nie mówi o nadrzędnej ważnosci relacji w rodzinie? Nikt nie mówi, ze NPR i wstrzemieźliwosc nie jest dla każdego?
@@anna.j602 Będę to pisać do znudzenia pod każdym takim dramatycznym postem, bo niektórzy ortodoksyjni zwolennicy NPR są w stanie napisać tylko "skoro nie można zastosować NPR, to nie można zastosować żadnej antykoncepcji". Otóż nie prawda. Jest wyraźnie powiedziane, że cel współżycia jest dwojaki: płodność i więź. A jeśli spełnienie tych celów jest niemożliwe, to jest przestrzeń do użycia jakiejś formy antykoncepcji (ale tylko nie poronnej) aby uratować więź i rozstrzyga się to ze spowiednikiem. Nie można (tak u @Anna jak i @Agnieszka) wypowiadać z poczuciem moralnej wyższości zdań o konieczności zaprzestania współżycia, bo to jest postawa heroizmu, której nigdy nie wolno wymuszać na nikim. Taką postawę można przyjąć, jeśli obie osoby są na nią gotowe w małżeństwie, a nie na zasadzie przymuszenia przez którąś ze stron, i to jeszcze z opcją rozpadu więzi małżeńskiej.
@@agnieszkap.1602 Powinnaś od kogoś w kościele od początku usłyszeć, że opcja braku współżycia nie jest jedynym wyjściem i wielka szkoda że tak się nie stało, bo widać jakie to przyniosło poważne straty. Takie podejście, które zakazuje współżycia w małżeństwie i zmusza do heroizmu którąś stronę, a w konsekwencji powoduje rozpad małżeńskiej relacji (lub nawet dodatkowe problemy ze zdrowiem psychicznym), jest postawą przemocową, która nigdy nie powinna mieć miejsca. Pisze o tym ks. dr Grzywocz w książce "Patologia duchowości", którą mogę bardzo polecić. Sposób nauczania do narzeczonych o współżyciu jest strasznie uproszczony, polukrowany i czarno-biały. NPR = samo szczęście, miłość i zgoda, Antykoncepcja = wykorzystywanie, aborcja i najgorsze zło (* wykluczam możliwość antykoncepcji poronnej). Ten obraz jest tak utarty w nauczaniu, że nie ma miejsca na nic pośredniego, a narzeczeni się nie dowiedzą co robić jak są problemy. Mając zakodowane że nigdy nie mogą użyć antykoncepcji (o ile ich to w ogóle obchodzi), w sytuacji problemowej wydaje im się że muszą przestać współżyć - a to, jeśli nie jest wewnętrznie chciane i jeśli nie ma zgody i chęci obu stron, może zniszczyć małżeństwo. Tymczasem są możliwe pewne rozwiązania, aby podtrzymywać więź małżeńską, używać jakiejś formy antykoncepcji (prezerwatyw) i nie popełniać grzechu. Nie mówi się o tym, a powinno, żeby nie powodować ludzkich dramatów, takich jak twój. Co więcej, NPR - nawet jeśli jest stosowany - nie zawsze wychodzi w 100% od razu. Niektórych rzeczy, postaw i zachowań trzeba się wyuczyć i nie należy oczekiwać że każdy będzie spełniać wszystkie moralne wymagania od razu. Czasami, a może najczęściej, jest to pewna droga do celu, z wieloma nieumiejętnościami po drodze. Tak samo jak nierealne byłoby oczekiwać, że ktoś kto nigdy nie jeździł na nartach, będzie mistrzem dyscypliny po kilku zjazdach z górki. Warunek jest taki, że decyzji nie można podjąć samemu - rozstrzygnięcia są możliwe tylko z własnym spowiednikiem (najlepiej stałym, z kimś kto głębiej zna całą sytuację).
Bardzo ciekawa rozmowa, rozmówczyni rzeczowa i świetnie się jej słucha. Mam jednak pytania : 1. To mnie bardzo nurtuje i nikt nie potrafi mi odpowiedzieć na to pytanie. Co jeśli stosuje się antykoncepcję z myślą, że jeśli jednak dziecko się pocznie to się je przyjmie i będzie kochać. Przecież występuje otwartość na życie. Czasami jest tak, że po prostu człowiek nie ma zasobów na kolejne dziecko (psychicznych, fizycznych, finansowych itp). Może być też tak, że człowiek jest tak umęczony rodzicielstwem, że nie ma siły na kolejne dziecko. A np płodność nie wróciła i npr nie jest czytelny. A pamiętajmy, że najpierw wraca owulacja, a nie okres. I lęk przed kolejną ciążą nie jest niczym złym, tylko po prostu ludzkim odczuciem. I mówienie, że jak ktoś boi się poczęcia, bo nie otworzył się na łaskę itd jest moim zdaniem nie w porządku i wpędza w poczucie winy. 2. Poproszę o jakieś badania czy informacje skąd są dane o tym, że układ hormonalny kobiety wraca po antykoncepcji do siebie 10 lat. Jestem położną i chciałabym to wiedzieć.
2. Badania naukowe, które obalają te tezę są Ci pewnie znane? Wrzuciłam je tutaj, ale komentarz się nie dodał chyba przez wzgląd na link. Gdybyś ich jednak potrzebowała, to mam zapisane i mogę podrzucić. Konkluzja jest taka, że średnio po 3-4 miesiącach po odstawieniu tabletek wraca płodność i normalny cykl. A 1. To jest bardzo częsta sytuacja wśród małżeństw katolickich z dziećmi. Przeszukałam wszystkie dokumenty Kościoła - w teorii antykoncepcja zawsze jest grzechem. Zawsze.
@@sylviamagiera7174 tak, to właśnie wiem. Że mniej więcej 3 miesiące zajmuje powrót płodności. A przytaczane przez rozmówczynię 10 lat jest dla mnie nowością i chciałabym dowiedzieć się skąd pochodzą te wnioski. :)
@@sylviamagiera7174 a co do grzeszności to kojarzę (może błędnie), że w niektórych przypadkach KK dopuszcza stosowanie antykoncepcji i znosi ciężar grzechu ciężkiego. Wiadomo, zawsze po konsultacji z jakimś mądrym doradcą duchowym/spowiednikiem. Szukałam informacji i nie znalazłam konkretów. Jeden rabin powie tak, drugi rabin powie nie.
@@katarzynabach3691 jak jeden Rabin mowi 3 miechy, a drugi 10 lat to obaj sa niewiarygodni. Ja znam kobiety co po odstawieniu anty raz coach w ciazy byly, po mcu, dwoch.... No I masz, trzeci Rabin. A w te 10 lat nie wierze, moze jakies nastolatki sie na te gadanine pani Magdy nabiora, ale dorosli?
@@katarzynabach3691 Odpowiadając na pytanie 1 - nie można niestety mieć takiego nastawienia i korzystać z antykoncepcji. Tzn. kościół powie że jest to niemoralne, czyli grzeszne. Chociaż intencja może być dobra (przyjmiemy dziecko jeśli się pojawi, ale na razie nie planujemy), to sama metoda jest przez kościół nie do przyjęcia w obecnej wykładni przyczyn, dla których się antykoncepcję wyklucza, a mianowicie z tego powodu że każdy (słownie: każdy) stosunek seksualny musi mieć wymiar i płodny i jednoczący. Jeśli jeden z tych aspektów współżycia będzie usunięty (najczęściej wymiar płodności będzie zamknięty antykoncepcją), to akt seksualny staje się od razu niemoralny. Taka jest zasada ogólna, natomiast trzeba też uwzględnić, że różne sytuacje mogą sprawić, że to nie jest wybór wolny - w którym chcemy antykoncepcji z czystego lenistwa i wygody, niczym nie przymuszeni, działając przeciwko swojej płodności, tylko tak jak sama piszesz, nie umiecie rozpoznać czy jesteście płodni czy nie, bo obraz cyklu stał się nieczytelny po porodzie, albo przemęczenie dziećmi jest tak duże, że ostatnią rzeczą jest myśl o zachodzeniu w kolejną ciążę, na którą sobie nie można teraz pozwolić (i są ku temu obiektywne przyczyny a nie wygodnictwo i egoizm, jak by niektórzy chcieli wmawiać). A z drugiej strony jest to pragnienie bycia w intymnej bliskości z mężem/żoną. Czym innym jest decyzja że mając różne możliwości wybierzemy sobie antykoncepcję bo jest wygodnie i nie trzeba się nad niczym zastanawiać (i taka opcja nie może wejść w grę), a czym innym jest być w sytuacji w której pozostaje bolesny i przedłużający się brak bliskości seksualnej w małżeństwie ze względu na nieumiejętność zastosowania NPR. Według mojego własnego zdania i rozumienia, jeśli zdarzają się na takim tle jakieś nieumiejętności w doskoczeniu do dużych wymagań (zachowanie pełnej wstrzemięźliwości miesiącami) i to nie wychodzi, to nie trzeba od razu doszukiwać się najcięższych grzechów z tego powodu że są między małżonkami naturalne pragnienia bliskości, miłości erotycznej, której nie umie się spełnić inaczej jak np. przez użycie prezerwatywy czy jakieś pieszczoty. Na pewno nie można narażać się długotrwale na brak współżycia który by niszczył małżeńską bliskość i relację tylko po to aby zachować literalny przepis - dlatego w takich sytuacjach przedstawiłbym problem na spowiedzi u swojego spowiednika z pytaniem, czy na jakiś czas - do czasu kiedy możliwe będzie normalnie używać z powrotem NPR - można by było zastosować prezerwatywy. I w części takich przypadków dostaniesz na to zgodę - zależy od sytuacji jaka jest. Gdyż takie użycie prezerwatyw jest w celu zachowania więzi małżeńskiej, która jest ważną częścią małżeństwa. Ale polecałbym spowiednika który was zna, z którym będzie można przynajmniej omówić sytuację jaką masz, w dłuższej rozmowie, a nie podczas 2-minutowej spowiedzi z przypadkowym księdzem i kolejką osób za plecami.
Co jest naturalnego w npr, kiedy ja czuje ze jest to zupelnie sprzeczne z naturą... Chyba nigdy wcześniej ludzie nie mieli zalecenia współżycia w konkretne dni, a stosowanie fizycznych barier podczas seksu jest chyba tak stare jak człowiek.. Dla mnie stosowanie NPR wiąże się z jakimś bardzo sztucznym życiem. Fajnie jak ktoś ma tak zdrową seksualność że akurat ma ochotę na seks, kiedy można - większość ludzi jednak to nie roboty i jeśli są dzieci i małżeństwo akurat ma pierwszy raz od miesiecy: siłę, ochotę i możliwość - bo np babcia zabrała dzieci na spacer, i dostanie wtedy w twarz dniami płodnymi, to dla mnie nie jest to w żaden sposób naturalne, bo naturalne jest to że małżeństwo uprawia ze sobą seks a nie żyje jak brat i siostra. Poza tym serio, dla mnie osobiście jest większe otwarcie na płodność kiedy uprawia się seks z prezerwatywa w dni płodne i w ogóle często, bo nie boimy się tego seksu, a ciężko mówić o otwartości na płodność kiedy małżeństwo uprawia ze sobą seks 2 razy w miesiącu.
Piszę ten komentarz jako osoba wierząca i praktykująca, która jednak czegoś tu nie rozumie i chce się doedukować. Pani w filmie mówi o tym, że błędnym jest podejście katolików do seksu na zasadzie: to ci wolno, ale następujących rzeczy ci nie wolno: X, Y, Z. Po czym mówi, że po pierwsze, to nie wolno, by po akcie zbliżenia nasienie nie zostało pozostawione w drogach rodnych. Potem mówi o myśleniu antykoncepcyjnym, wg którego NPR jest używane, by zajść de facto w ciąże, a sam strach przed zajściem w nią i stosowanie metod, które przed tym mają nas ochronić, jest sprzeczny z wolą Boga, ergo: grzechem. Podsumowując logikę Pani: ludzie mylą się, że seks po chrześcijańsku ma mnóstwo zasad i zakazów, choć to ponoć nieprawda, ale tak wgl to niekończenie w środku grzech czy też wykorzystywanie metod planowania ciąży innych niż NPR grzech. Serio, nie zrozumiałem sensu części tej logiki, proszę o konstruktywną odpowiedź. Bo coraz bardziej mi się wydaje, że to jest postawienie najpierw pewnej tezy, a potem szukanie pod nią argumentów.
Myślę, że przy pierwszej wypowiedzi chodzi o to żeby nie było takich reguł jak: klepać małżonkę w pupę to ok, a ją związać to już nie. Stwierdzenie żeby nie było takich drobinkowych zasad, nie jest sprzeczne z tym, że są ogólnie zasady. Takto też by można powiedzieć "tak ogólnie nie uprawiaj seksu poza małżęstwem, chyba że akurat sobie to uzasadnisz" albo "jak już uprawiasz seks poza małżęstwem, to tylko jedną osobą, chyba że sobie to jakoś uzasadnisz" (mieszkam w Niemczech i oba te argumenty słyszałam😂) I tu muszę podkreślić, że ja nie mam takich Poglądów jak Pani Magda. Uważam że najważniejsze to nie uprawianie seksu poza małżęstwem. Jak już do tego doszlismy, to nadprzeciętne dobrze. I jak coś takto działa, naprawdę działa, w małżenistwu, to ja bym była gotowa machnąć na to ręką- przy 50% rozwodów to tak czy tak sukces (aczkolwiek myślę że z braku podejścia Pani Magdy, SZCZEGÓLNIE do tego, że seks nigdy nie jest tylko fizyczny, ale też psychiczny i duchowy, mogą się pojawić problemy w małżęstwie. Np. para lub jedna osoba jest niezadowolona czy to ogólnie w związku czy to w stosunku. Jednym z powodów może być że np. facet jest niezadowolony bo chciał by poexperynentować, spróbować seks analny, a dla żony to w ogóle nie wchodzi w grę. Tu myślę zastosowanie reguly, że seks to nie tylko doznanie fizyczne by mu mogło zmienić zdanie) A jak chodzi o bezpośrednie pytanie, gdzie seks ma być uprawiany: jak już powiedziałam, jak coś u pary działa i oboje tego chcą, to ja bym nie naciskała. Jednak (szczególnie jak nie jest tak że oboje tego chcą) można też sobie uświadomić, że dużo popularnych rzeczy to wpływ kultury i pornografi, który wykorzystuje nasze instunky i jak by się o niektórych rzeczach pomyślało z innej perspektywy, to wcale by może się nie wydawały tak atrakcyjne.
Wydaje mi się, że chodzi o to, że co do zasad katolickiego współżycia nie ma ich w detalach - są tylko jakieś filary, świat nie jest przecież czarnobiały. Jeden z tych filarów, jest oparty na tym, żeby wg Bożego konceptu doszło do zapłodnienia - ale później jest to wyjaśnione, że z jakiegoś powodu kobieta jest płodna tylko przez kilka dni w miesiącu. Co do podejścia antykoncepcyjnego, myślę, że chodzi o to, że ewentualna ciąża jest nieładnie mówiąc traktowana jako skutek uboczny, a w podejściu otwartym na życie jako ewentualna wpadka, ale dająca szczęście, dopełnienie małżeństwa itp. Mając do wyboru takie podejścia: A: antykoncepcja inna niż naturalna, wpadka to problem, co rodzi strach, B: npr staramy się kontrolować i wiedzieć kiedy jest możliwe zajście w ciążę, a kiedy nie, nie szkodzimy naszemu zdrowiu tabletkami (grzech przeciwko swojemu zdrowiu) jeśli będzie wpadka, to jest ok, > A jest sprzeczne z konceptem Boga, B jest zgodne, tak ja to zrozumiałam.
Ja Ci powiem krótko jako wierzący - kochaj, rozmawiaj i róbcie razem co wam serce podpowiada. I rozmawiaj, rozmawiaj, rozmawiaj i kochaj. A prawo zostaw prawnikom 👌
@@PanCajst to nie jest dobra rada, prawo jest dla ludzi a nie prawników, bo potem jest płacz co ja narobiłem co ja podpisałem. Z segzem jest podobnie- można grzeszyć i umrzeć, można zaufać Bogu i wtedy o grzeszeniu i prawie nie myśleć,tylko być szczęśliwym. Ale trzeba poznać Jego, Jego wolę i ją wybrać. Gadać i kochać mogą też ateiści, to jest mało dla wierzącego.
Tak może napisać tylko ktoś, kto tej metody nie zna :) Szczęśliwa jako żona i rodzic, a na życie seksualne nie narzekam :) A na npr zdecydowałam się z mężem świadomie, nie ze względów kościelnych!
@@Puoteck Jedno dziecko, ale to akurat nie ma znaczenia, bo dla mnie dzisiaj jest ważne znanie cyklu (byłam już na tabletkach antykoncepcyjnych i dziękuję)... Npr nie traktuję jako świętej drogi życia seksualnego w małżeństwie, a znajomości siebie. Przy trójce dzieci na pewno jest trudno mierzyć temperaturę, są inne sprawy, nieprzespane noce itp, ale gdy ktoś twierdzi, że osoby stosujące npr nie mają popędu czy rodziny, to już lekka przesada.
Kościół wielokrotnie w historii się mylił i myli się też w swoim obecnym podejściu do seksualności człowieka. Ogromną hipokryzją jest udawanie, że NPR jest w porządku, a antykoncepcja nie. Oba na celu mają dokładnie to samo - czyli nie zajście w ciąże. To czy stanie się to poprzez, założenie prezerwatywy, wzięcie pigułki czy nie wstrzemięźliwość w określone dni jest bez znaczenia - liczy się cel. Antykoncepcja nikogo nie krzywdzi, nie uderza w niczyją godność. Bardzo krzywdzi za to wychowywanie się w rodzinie, w której rodzice nie mają czasu dla dzieci, w godność człowieka uderza gdy jest biedny i nie stać go na podstawowe potrzeby, a to wszystko MOŻE być konsekwencją wielodzietnej rodziny. Nie każda wielodzietna rodzina taka jest, ale posiadanie wielu dzieci to ogromny obowiązek, który nie każdy jest w stanie udźwignąć. Równocześnie nie ma nic złego w ludzkiej seksualności - seks jest dla ludzi, szczególnie między mężem a żoną. Brak logiki w tym, że Kościół przyzwala na NPR a zakazuje antykoncepcji jest wręcz uderzający. Kościół w tej kwestii się po prostu myli i czym prędzej się w tym fakcie zorientuje, tym lepiej dla niego.
Czy ja wiem, czy żołądek jest „dobrze stworzony”? Konieczność leczenia, operowania i ogólnie dokonywanie wszelkich działań poprawiających lub naprawiających jego działanie, pozwala myśleć, że bynajmniej. Być może leczenie nie jest tym samym co działania dążące do wyłączenia jakiejś funkcji organizmu, która sama w sobie nie jest wadliwa (płodność), ale w takim razie co z depilowaniem nóg? Do mnie nie trafia ten argument, bo poprawiamy siebie na różne sposoby i sam ten fakt nie oznacza, że robimy coś złego. Co do otwartego na życie NPR i zamkniętej na życie antykoncepcji mechanicznej - przecież to tylko narzędzia. Czy nóż do masła jest lepszy w sensie moralnym od noża do mięsa, bo tym drugim łatwiej zabić? Pytanie retoryczne, to jasne, że narzędzia nie podlegają ocenie moralnej. Ja używam antykoncepcji barierowej, co nie znaczy, że gdyby zawiodła, to dążyłbym do aborcji. Przeciwnie, chociaż nie wliczam siebie do grona tzw. wierzących, to staram się utrzymywać taki mindset, żeby być zdolnym przyjąć ewentualne dziecko z radością i miłością, mimo że dążę do tego, by się jednak nie pojawiło, a więc robię dokładnie to co „prawi” użytkownicy NPRu.
Bardzo fajna rozmowa, ale różnicy pomiędzy NPR a "antykoncepcją" nadal mi nie wyjaśniła, większość par myślę używa NPR jako metody antykoncepcji, nawet rozmówczyni mówi o okresach wstrzemięźliwości, więc stosuję tą metodę aby nie mieć dzieci, czyli jako metodę antykoncepcyjną. Używając prezerwatyw nie trzeba współżyć ze strachem przed dzieckiem, wiedząc że prezerwatywy tak samo nie są 100% skuteczną metodą, można współżyć z myślą "nie chcemy teraz dziecka, ale jak będzie to przyjmiemy z miłością". A jeśli chodzi że prezerwatywy nie są naturalną metodą, to stosunek przerywany już jest, a też o ile mi wiadomo jest zakazany. Nie wiem czy kiedyś zrozumie tą różnice.
Nic odkrywczego w tej rozmowie nie usłyszałem. Po prostu ładniej opakowana wersja tego co słyszałem od dawna w kościele. A już opowieści o otwartości na dzieci to odklejenie od rzeczywistości. Nie można być stale otwartym na dziecko, bo byśmy niczym innym się zajmowali w życiu myśląc o tym. Jest czas na rodzenie dzieci i jest czas na wychowywanie. I tak samo jest czas na poczęcie w seksie i jest czas na przyjemność, bliskość. Nie można ciągle być otwartym na dzieci. Znowu wpychacie ludzi w poczucie winy. Nie posiadanie kolejnych dzieci to też planowanie rodziny.
Naprawdę super, że podejmujecie ten temat. Sama jestem wychowanką oazy, karmioną przez lata papką w stylu: jak wejdziesz w małżeństwo, NPR sprawi, że mąż nie będzie cię traktował przedmiotowo, wszystko będzie takie piękne, będziecie mieli dużo dzieci, bo rodziny wielodzietne są najbardziej święte itp. Dużo się mówiło na temat seksualności, uzasadniało naturalne metody. Po czym zostawia się małżonków samym sobie. Nagle po 2,3,4 ciąży wielka cisza. W konfesjonałach księża odsyłają do kolegi, który się bardziej zna, albo są zmieszani, bo sami już się w tym gubią, albo już w ogóle odpuszczają mówiąc, że antykoncepcja to nie grzech. Więc fajnie, że temat podjęty, ale jednak nadal wiele tu katolickiej papki, która czasem nijak się ma do rzeczywistości. Zwróćcie uwagę, że katolicka nauka seksualna opiera się na encyklice Humane vitae napisanej przez naszego papieża. Piękna teologia, wzniosła, ale niestety, czasem niemożliwa do zreallizowania. Jan Paweł miał pewnie najczystsze intencje, ale zapewne nie mógł sobie wyobrazić, z jakim trudem, wręcz ascezą będzie się to wiązać, bo sam nie miał ponoć potrzeb seksualnych. Pewnie miał grono doradców, którzy stosowali NPR z powodzeniem u siebie i tak ten idealny wzór stał się obowiązujący dla wszystkich. Mam 4 dzieci i nie planujemy z mężem więcej. Jeszcze kilka lat temu myślałabym, że zaraz rozstąpi się ziemia i pochłonie mnie piekło, bo przecież nie mogę tak myśleć. Muszę być otwarta na życie. Przecież nie mogę stosować antykoncepcji, bo będę"mieć grzecha". Teraz myślę inaczej. To, że nie planuję więcej dzieci to odpowiedzialność względem tych, ktore mam a które, znając swoje ograniczenia psychiczne i fizyczne, mogłabym zaniedbać. Jesteśmy parą bardzo płodną, z wysokimi potrzebami "bliskości" i po prostu nie widzę powodu ani uzasadnienia dlaczego mielibyśmy się tej bliskosci pozbawiać na 20 dni w miesiącu. To byłoby ze szkodą dla naszego małżenstwa, dla naszej relacji. Wiem, co piszę, bo po 1.dziecku mielismy przerwę we współżyciu pół roku, wlaśnie ze względu na NPR i był to najgorszy czas w naszym małżeństwie. Niestety, ale Kościół wrzucił wszystkie małżeństwa do jednego worka, powodując frustracje, depresje i kryzysy niektórych małżeństw. Warto zaznaczyć Tomku, że Kościół zmienia już podejście w tej kwestii. Dlaczego o tym nie mówicie? Wreszcie bliskość, a nie prokreacja zaczyna być stawiana na 1.miejscu współżycia małżeńskiego za sprawą papieża Franciszka. W dokumencie Kongregacji Życia, wydanym niedawno, wprost jest napisane, że te kwestie powinno się zostawić do rozeznania małżonkom i spowiednikom. Mówmy o tym, uważam, że jest to zbawienne dla takich małżeństw jak moje. Ze swojej strony napiszę jeszcze, że po 3.dziecku, karmiąc piersią, pytałam Boga, co jest ważniejsze: wypełnianie przeze mnie litery prawa, czyli w moim przypadku całkowite odsunięcie męża, czy jednak pielęgnowanie wspólnej relacji przez wzajemną bliskość. Naprawdę byłam w rozterce, rozeznawałam, modliłam się o księdza, ktory mi to wyjaśni. Gdy poszłam do spowiedzi, ksiądz powiedział mi, że to jest kwestia, na której w Kościele za bardzo się skupiamy, że mając 3 małych dzieci powinnam się skupić na nich, na relacji z mężem, na tym, żeby być dobrą mamą, a nie na tym, czy mam, czy nie mam "grzecha". Wytłumaczył mi, że nauczanie Kościoła już się zmienia. I zezwolił na antykoncepcję, co było absolutnie zbawienne dla naszej relacji! Jeszcze odniosę się do tego, co mówi pani Magda: stosujemy z mężem NPR od 13 lat jest czasem ciężko, bo jednak 1.5 tygodnia wstrzemięźliwości, ale jesteśmy świadectwem tego, że można. No w Pani małżeństwie można ale nie w każdym! Co by Pani zrobiła, gdyby okres wstrzemięźliwości trwałby 3 tygodnie w każdym miesiącu, mąż miał fizjologicznie bardzo duże libido i czuł się za każdym razem odrzucony, co jeśli każda rocznica ślubu, wyjazd we dwoje, wypadałby w okresie płodnym, a po porodzie trzeba by było czekać kilka miesięcy, rok, nawet dwa? To jest myślenie faryzejskie moim zdaniem, gdzie litera prawa stała się ważniejsza, niż miłość. Po prostu.
Dokładnie to. O NPR mówią ludzie, którzy nie mają żadnych problemów i się im wydaje, że trzeba tylko poczekać parę dni, no może 10 jak chcesz seksu tylko w okresie niepłodnym, a potem 20 dni beztroskiego współżycia. A tymczasem rzeczywistość w małżeństwach jest zgoła inna i nie różowa. Stosuje się jedną miarę do wszystkich, przekonując na siłę że tak będzie im najlepiej, a jak nie wychodzi to cóż - wstrzemięźliwość. U mnie za każdym razem jest po 3 tygodnie czekania i jeśli seks wydarzy się dwa razy w miesiącu to jest sukces.
@@radeks no właśnie. Jak mówiłam o swoich rozterkach nauczycielom NPR, słyszałam zdania typu: Widocznie nie masz wystarczającej relacji z Bogiem, z Nim byłabyś w stanie to znieść. Albo: skoro macie taką wysoką płodność, to może Bożą wolą jest, żebyś miała 10, 12 dzieci? Sorry, ale pychą i faryzeizmem mi tu zalatuje na kilometr.
Wczoraj zobaczyłem z pewnym rozczarowaniem powyższy materiał - mimo, że z wiekszością filmów Pana Tomasza się zgadzam i są one pouczające. Od tego czasu zastanawiałem się nad komentarzem jaki mógłbym dodać do dyskusji jednak z Twoim zgadzam się w 100%. Dziękuję. Mam nadzieję, że w krótszym niż dłuższym czasie Kościół zajmie się tę kwestią raz jeszcze biorąc pod uwagę niebywałe dobro jakie wypływa z bliskości małżonków i jednak tę kwestię wskaże jako nadrzędną. Niestety w większości przypadków aktualnym jest przysłowie o szybkości mielenia przez kościelne młyny :(
Ewa P: "Wytłumaczył mi, że nauczanie Kościoła już się zmienia." No to macie razem "grzecha". Nic się nie zmienia. Antykoncepcja jest istotowo zła. A to, że bez niej trudno wytrzymać to nie wina Kościoła tylko szalejącej w świecie, za pośrednictwem internetu, rewolucji seksualnej. Życie w oparciu o znajomość rytmu płodności jeszcze 20 lat temu było wykonalne. Dziś NIE. Ale, powtarzam, to nie jest błąd Kościoła, który za Pawła VI (nie JPII) wydał genialne orzeczenie. Winę ponosi wszechobecne PORNO.
@@michabielski9127 jakieś konkrety? Argumenty? Piszę serio, bez sarkazmu. Z chęcią poczytam jeszcze argumenty za NPRem w KAŻDYM przypadku. Może wreszcie ktoś mnie przekona, bo do tej pory nikomu się nie udało... Z Pawłem VI - racja, mój błąd.
Rozmowa ciekawa, warta wysłuchania, jednak tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że Kościół już dawno powinien sobie dać spokój z kaledarzykiem i demonizowaniem atykncepcji. Niechęć posiadania dzieci nie musi wynikać z wygodnictwa czy egoizmu. Ludzie mogą mieć miliony powodów czasem lepszych, czasem gorszych żeby nie mieć czy to pierwszego, czy kolejnego dziecka. Temat do wielogodzinnej dyskusji i nie zawre w tym komentarzu całości argumentacji. Stwierdzenie, że nasienie musi pozostać w kobiecie bardziej szkodzi niż pomaga nauka kościoła. Przestańmy traktować Boga jak arbitra, który karze ludzi za każde odstępstwo od słów jego proroków. Seks ma łączyć dwójkę ludzi, a nie odstraszać ich od siebie wizja niechcianego dziecka, zrujnowanej przyszłości czy potrzebą przewartościowania swojego życia. Dziecko jest darem, na który każdy powinien być gotowy, by świadomie i dobrze go wychować oraz zapewnić mu godne życie. Już dawno powinniśmy darować sobie operowanie dokoła powiedzenia "Bóg dał dziecko to i da na dziecko".
Mówi Pan "Seks ma łączyć dwójkę ludzi, a nie odstraszać ich od siebie". Pełna zgoda, proszę zwrócić jednak uwagę, że właśnie "lęk" przed kolejną ciążą jest bodźcem odstraszającym ludzi od pożycia. Nawet przy stosowaniu antykoncepcji może dojść do poczęcia. kobiety podświadomie noszą ten lęk w sobie, który nie pozwala im w pełni (psychologicznie i emocjonalnie) otworzyć się na męża w tej sferze.
@@Globuzaur Lęk, strach i niepokój to tak samo potrzebne człowiekowi emocje, jak np. radość. Często to one sprawiają, że człowiek ma umiar w tym co robi, albo unika zagrożenia. Co rozumiesz przez "otworzenie się w pełni na męża w tej sferze"? Antykoncepcja znacznie zmniejsza szanse na zajście w ciążę, a co za tym idzie zmniejsza ewentualny lęk przed ciążą. Bez antykoncepcji, zdrowa i płodna kobieta teoretycznie może mieć dziecko co roku, co po kilku/kilkunastu latach totalnie by ją wyeksploatowało, a nawet zabiło. Kilka wieków temu, gdy długość życia człowieka była znacznie krótsza, a śmiertelność zarówno wśród dorosłych, jak i dzieci znacznie większa, brak antykoncepcji może i miał sens, ale w obecnych czasach to mrzonka.
Zgadzam się w 100 procentach. Gdyby mąż we mnie kończył, miałabym niechciane dzieci. Nie, nie jestem gotowa na przyjęcie życia w ilości powyżej dwójki dzieci. To grzech? NPR nie dla mnie, hormony szaleją przed 50tką.
@@szagix Moje doswiedczenie jest zgoła inne. Mam bardzo dużo znajomych żyjących w czystości małżeńskiego pożycia i stosujących NPR i wcale nie zachodzą w ciążę co roku :). Myślę, że są to często powtarzane mity u osób, które nie poznały tej metody bliżej. Jest to medota komplementarna z kobiecym organizmem dzięki czemu kobieta może dowiedziec się wiele o sobie, a dodatkowo na bieżąco badając symptomy płodność jest w stanie (po chwilowej praktyce) bardzo trafnie je określić. Każdy zrobi co zechce, ale na podstawie mojego doświadczenia i praktyki małżeńskiej bez 2 zdań mogę stwierdzić, że jest to "Boża" bo bardzo pożyteczna metoda, zgodna z planem Bożym wobec człowieka, a więc naturalnym cyklem kobiety.
W moim rozumowaniu jeśli antykoncepcja hormonalna lub mechaniczna jest grzechem przeciwko Bogu, to będzie nią również latanie samolotem. Przecież w Boskiej mądrości uczynił nas nielotami. Jest to wykorzystywanie ludzkiej inteligencji aby łamać i zmieniać różnego rodzaju ograniczenia. Przemawia do mnie że naturalne planowanie od innej antykoncepcji będzie różniło się mentalnością, ale sądze że wcale nie musi. Słyszałam o znajomych rodziców którzy zabezpieczyli sie potrójnie a wszystkie metody zawiodły i przyjeli dziecko z miłością. Sama przyjęłam swoje maleństwa z miłością. Albo wpływamy na plan Boży różnymi dostępnymi środkami, albo nie. Ja tak to widze i szanuje wszystkie odmienne postawy. Dobrego dnia dla wszystkich czytających oraz kochanych prowadzących pokazujących swoją wspaniałą drogę 😊
Dwa-trzy lata temu, nie będąc jeszcze w małżeństwie wysłuchałabym, przyklasnęła i napisała, że bezwzględnie wspaniała rozmowa, pouczająca. A teraz jestem już w małżeństwie... I na tym skończę mój komentarz ;)
Ciekawym jednak opinii... Bo to właśnie tak wygląda... Idealnie w teorii... Ale jest rozwiązanie... Na starość i to człowiek zmniejsza aktywność seksualna... Więc jest nadzieja ze po 20 czy 30 latach malzenstwa małżonkowie będą zadowoleni z tych dwóch czy trzech razy w miesiącu... POZDRAWIAM....!!
A ja jestem w małżeństwie i się zgadzam z tym co jest tu powiedziane. :) Takie i tylko takie podejście jest w stanie dać mi spełnienie w zgodzie z każdym elementem mojego ciała i duszy.
@@martaabc7188 I pięknie. Ale tak jak zauważyłaś, to jest dobre dla Ciebie. Każdy jest inny. Powodów, dla których NPR po latach w małżeństwie coraz trudniej realizować, jest mnóstwo. Mamy wzrastać w każdej dziedzinie życia, rozwijać się, a jak wzrastać w sferze seksualności z żoną/mężem, gdy zostaje na to raz lub dwa w miesiącu? Dlaczego kościół nie chce dostrzec różnych potrzeb i temperamentów i w tej materii? Dla jednego będzie super seks raz w miesiącu i będzie się czuł spełniony, a dla drugiego będzie to katorga. I wtedy zazwyczaj ten drugi usłyszy, że nie panuje nad swoim popędem. Dla mnie to smutny obraz.
1:27:16 rozumiem że okularów nie można nosić jak się ma wadę wzroku. Krucze każdy katolik z okularami pokazuje panu Bogu środkowy palec. Jak nie poprawiamy pana Boga to weźmy się za to tak na serio i nie leczmy się (np. endoprotezy itp. kurde zło do potęgi), nie stosujmy tej logiki tylko wybiórczo do antykoncepcji.
(Cytuję z pamięci) "Który fragment Pisma mówi o zakazie antykoncepcji? Drugie przykazanie: Nie będziesz miał cudzych bogów przede mną" (Bach! ZAORANE!) To jest robienie kurtyzany z logiki i groteska teologii. W taki sposób można wszystko uzasadnić.
Bardzo ciekawy temat, zawsze na "czasie", bo wciąż budzi duże kontrowersje. Niestety nie wysłucham rozmowy do końca, bo z jednej strony nastawienie jest, że "wszystko wyjaśnimy", a później znów powtarzanie utartych frazesów, które w mojej głowie nic nie wyjaśniają/nie są dla mnie logiczne. Dużo ciekawsze są dla mnie komentarze, szczególnie osób z dużymi rodzinami, które są dużo bardziej życiowe :) jestem zdecydowanie za tym by to małżonkowie rozstrzygali między sobą z pomocą spowiednika, który zna ich indywidualną sytuację.
NIe ma za bardzo co rozstrzygać jeśli chodzi o kontrolę płodności innym sposobem niż NPR. Jakiekolwiek metody barierowe, hormonalne oraz "wytrysk nie w pochwie" są zawsze moralnym złem i nie mogą być dopuszczone dla katolika bez obciążenia grzechem. Humanae Vitae jest jednoznaczna w tym względzie.
@@Puoteck tylko że chodzi o to, że to "Humanae vitae" jest jednoznaczne w tym względzie. Nie nauczanie Jezusa, nie Ewangelia. Papież Paweł VI uchwalił "HV" wbrew komisji biskupów, badających moralność antykoncepcji i nie obwołał tego nauczania nieomylnym. Według mnie i chyba większości katolików, Paweł VI mylił się w tej kwestii i mam nadzieję, że to nauczanie zostanie zmienione (Franciszek nawet mówił ostatnio o tym temacie).
@@zuza910813 Dla katolika nie ma to znaczenia, czy się mylił czy nie i czy ogłosił nieomylnym czy nie. Encykliki zaliczają się do "nauczania zwyczajnego" i katolik ma się temu podporządkować. por. KKK 892 Jeśli liczysz na zmiany, to znaczy też, że uznajesz, że "boska asystencja", która papieżowi przysługuje podczas nauczania jest nic nie warta.
@@Puoteck nie chce mi się teraz szukać źródeł, ale dokładnie zgłębiałam temat i wiem, że papież może swoje nauczanie ogłosić ostatecznym (nie do zmiany) bądź nie. W przypadku nauczania w sprawie antykoncepcji papież tego nie zrobił, więc nie jest wykluczona zupełną zmiana w tej kwestii. Jeszcze 100 lat temu każde współżycie musiało nieść chęć poczęcia i nic nie było o wzięli jednoczącej małżonków, a jednak to się zmieniło. Poza tym - to jak interpretować ostatnie słowa Franciszka na ten temat?
@@zuza910813 czyli katolik musi uzależniać swoje współżycie od fanaberii jakiegoś papieża, który może zmienić zdanie, ale nie musi? Czyli jak jest biedny czy bezrobotny to seks dla niego ma nie istnieć, bo co jak pocznie dziecko? Ma je skazać na głód i biedę albo na sierociniec?
Rozmowa , której wysłuchałam na spotify z wielką uwagą i do której będę wracać. Choć na pewno sama jeszcze muszę pogłębić swoją wiedzę w tym temacie. Jak zawsze dziękuję panie Tomku za kolejny wartościowy materiał i, że chce Pan to robić!
Zauważyłem ostatnio, że najskuteczniejszą metodą zapobiegania ciąży i to często stosowaną w środowisku medycznym to KALENDARZYK ... (zapełniony dyżurami :) Fajnie by było, żeby każdy organizm działał tak, jak nauka opisuje ...
Oglólnie nie wiem czy mój komentarz coś tu wniesie ale ... spróbuje W wieku nastoletni mówiłam że raz chce mieć dzieci raz nie raz tak np. po kłótni z mamą mówiłam NIE,ale ogólnie chciałm mieć 2 lub 3 bardziej 3 .Czekanie do ślubu z "czystością" było dla mnie do przyjęcia , bo miałam uzasadnienia w życiu np. W momencie zerwania z chłopakiem czułabym się źle że z nim współżycia wyrzuty sumienia, plucie sobie w brodę itp. , ponieważ znam samą siebie i jestem człowiekiem który ciągle rozmyśla. I o ile to się u mnie może sprawdzić tak w momencie gdy usłyszałam o npr i oczywiście Tych "super latywach " zaczęłam drążyć temat i nie okazał się on taki prosty. Wchodziłam na różne fora oglądałam różne osoby wierzace,nie wierzace nigdy i te co były wierzace i już nie są oraz maja doświadczenie w tym temacie np.J. Szymańską. Negatywnie odbiło się to na mojej psychice: strach (tutaj już związany z wiarą ale też i nprm) do tego sponia że nie chcce miec dzieci wcale albo z myślą że może jestem bezpłodna i przydałoby się zrobić badania lub znaleźć poprostu faceta bezpłodnego. Strach przed posiadaniem dzieci wziął się z tą, że najlepszą ochrona dla niego jest naprowadzanie go na te świat albo np. że nie będę potrafiła wytłumaczyć mu " potrzeby stosowania npr . Do tej pory mam mentlik, co do tej kwestii, a pragnę dodać przed zapoznaniem się z tym chcialm mieć dzieci, a jak się okazuje to skoro małużeństwo musi miec dzieci to, co w momencie gdy się ożenie nie będę chciała mieć dzieci (mam naprawdę wiecej powodów) to piekło ,bo katolik musi?? Kościół naprawdę zabił we mnie chęć posiadania dzieci ,a wywołał lęk. Dodam tylko że nie jestem w związku ,sama ta nauka teoretyczna dot.npru mnie przeraziła , a niektórych sądząc po komentarzach przerosła bo nie jest tak łatwo jak się "mówi " w kościele.
Niestety w życiu nie zawsze jest tak czarno-biało. Niezależnie od tego czy stosuję antykoncepcję czy NPR moje podejście do ewentualnej ciąży jest takie samo - Przyjąć i kochać. To nie tak że stosując antykoncepcję zapieram się całkowicie i jeśli coś się przydarzy to będę planować aborcję. Zazdroszczę że tak fajnie to rozumiecie i przyjmujecie. Ja mam ciągle w sobie konflikt w tym temacie i ten wywiad, mimo że ciekawy, niewiele zmienił.
Rozumiem to podejście, sama również przeżywam swoje wątpliwości. Jednak ostatecznie, jeśli naprawdę wierzymy w dogmaty katolickie, musimy wierzyć w dobroć Boga i prawdę o ciężkości konkretnych grzechów, o tym, że one mogą faktycznie odciąć nam drogę do życia wiecznego
@@amask99mam wrażenie że bronienie dogmatów wiary w sposób jaki jest przedstawiony w tym filmie, przynosi więcej szkody niż pożytku. Subiektywne opinie bez jakiegokolwiek poparcia np. Biblijnego czy naukowego. Ciekawsze rzeczy można wyczytać w komentarzach pod tym filmem.
@@amask99musimy wierzyć w dobroć Boga / i w ciężkość grzechów, które mogą nam odciąć drogę do życia wiecznego to są dwa stwierdzenia, które są ze sobą całkowicie sprzeczne
@@dominantaseptymowa4060 Dlaczego? Dobroć Boga zakłada szanowanie ludzkiej wolności aż do odwrócenia się od Niego. I zakłada też możliwość nawrócenia się i powrotu w dowolnym momencie. Grzechy mają poważne konsekwencje, bo nasza wolność jest duża. Ale zawsze można wrócić do łaski uświęcającej i naprawić pewne rzeczy
Rozmowa analogicznie do słuszności posiadania broni. Zależy od człowieka. Jeśli znam kogoś dla którego środki antykoncepcyjne to ułatwienie do posiadania wielu partnerów i tzw bogatego życia seksualnego, to może się to raczej źle skończyć dla tej osoby. Ponieważ często to narzędzie błędnie uywane do szukania miłości, a to nie pomaga a tylko szkodzi i powoduje że człowiek ciągle szuka nowych doznań i nigdy nie poznaje prawdziwego szacunku i prawdziwej miłości, bo jedyne co zna to tylko stosunki płciowe, a nie miłość jako relacja. Wiele kobiet jest wypranych z uczuć po takich przejściach,w których pomaga antykoncepcja, która tworzy pole bezpieczeństwa. To złe użycie jest przyczyną. Podobnie jak używanie broni w nieodpowiedni sposób. Natomiast gdy już cała relacja w normalnych związkach jest na poziomie konstrukcji zamku w Malborku i w związku jest pełno miłości, oraz dzieci, to narzędzie to będzie wtedy odpowiednio użyte. To człowiek jest wykonawca i użytkownikiem. Rzeczy nie są złe z natury, a nawet odwrotnie. Idąc tym torem myślenia, musielibyśmy zlikwidować samochody, ponieważ oprócz jednej zalety że przemieszczamy się szybko suchą nogą nawet w ulewie, to powodują szereg złych skutków, czyli wypadki, otyłość, choroby serca, szkodliwy wpływ na środowisko. Dużo bardziej wartościowe byłoby nauczanie ludzi jak w sposób zrównoważony używać samochodu zamiast go zabraniać. Takie samo zdanie mam na temat antykoncepcji.
Antykoncepcja w znaczeniu czynności zapobiegania poczęciu przez małżonków metodą ubezpłodniającą akt jest zła z natury (wewnętrznie). O tym, że istnieją takie czynności zob.ostatnio encyklika Splendor Veritatis św. Jana Pawła II oraz adhortacja Amoris Laetitia papieża Franciszka.
@@Pawel.K86 np.pkt 79 tej encykliki "Należy zatem odrzucić tezę właściwą dla teorii teologicznych i proporcjonalistycznych, wedle której nie można uznać, jako moralnie złego ze względu na swój rodzaj - swój „przedmiot” - świadomego wyboru pewnych określonych czynów i zachowań nie uwzględniając intencji, która kierowała tym wyborem, lub całokształtu przewidywalnych konsekwencji, jakie akt ten ma dla wszystkich zainteresowanych osób. Pierwszym i decydującym elementem oceny moralnej jest przedmiot ludzkiego czynu, który decyduje o tym, czy można go przyporządkować ostatecznemu dobru i celowi, którym jest Bóg. To przyporządkowanie rozum dostrzega w samym bycie człowieka, rozpatrywanego w świetle całej prawdy o nim, czyli w jego naturalnych skłonnościach, jego dążeniach i celach, mających zawsze także wymiar duchowy: to właśnie one stanowią treść prawa naturalnego, a więc tego uporządkowanego zespołu „dóbr dla osoby”, które służą „dobru osoby” - dobru, jakim jest ona sama i jej doskonałość. Tych też dóbr strzegą przykazania, w których według św. Tomasza zawarte jest całe prawo naturalne130. 80. Dzięki świadectwu rozumu wiemy jednak, że istnieją przedmioty ludzkich aktów, których nie można przyporządkować Bogu, ponieważ są one radykalnie sprzeczne z dobrem osoby, stworzonej na Jego obraz. Tradycyjna nauka moralna Kościoła mówi o czynach, które są „wewnętrznie złe” (intrinsece malum): są złe zawsze i same z siebie, to znaczy ze względu na swój przedmiot, a niezależnie od ewentualnych intencji osoby działającej i od okoliczności. Dlatego nie umniejszając w niczym wpływu okoliczności, a zwłaszcza intencji na moralną jakość czynu, Kościół naucza, że „istnieją akty, które jako takie, same w sobie, niezależnie od okoliczności, są zawsze wielką niegodziwością ze względu na przedmiot”131. Sam Sobór Watykański II, mówiąc o szacunku należnym ludzkiej osobie, wymienia wiele przykładów takich czynów: „Wszystko, co godzi w samo życie, jak wszelkiego rodzaju zabójstwa, ludobójstwa, spędzanie płodu, eutanazja i dobrowolne samobójstwo; wszystko, cokolwiek narusza całość osoby ludzkiej, jak okaleczenia, tortury zadawane ciału i duszy, wysiłki w kierunku przymusu psychicznego; wszystko, co ubliża godności ludzkiej, jak nieludzkie warunki życia, arbitralne aresztowania, deportacje, niewolnictwo, prostytucja, handel kobietami i młodzieżą, a także nieludzkie warunki pracy, w których traktuje się pracowników jak zwykłe narzędzia zysku, a nie jak wolne, odpowiedzialne osoby; wszystkie te i tym podobne sprawy i praktyki są czymś haniebnym; zakażają cywilizację ludzką, bardziej hańbią tych, którzy się ich dopuszczają, niż tych, którzy doznają krzywdy i są jak najbardziej sprzeczne z czcią należną Stwórcy”132. Na temat czynów wewnętrznie złych, związanych z praktykami antykoncepcyjnymi, poprzez które akt małżeński zostaje z rozmysłem pozbawiony płodności, Paweł VI naucza: „W rzeczywistości (...) chociaż wolno niekiedy tolerować mniejsze zło moralne dla uniknięcia jakiegoś zła większego lub dla osiągnięcia większego dobra, to jednak nigdy nie wolno, nawet dla najpoważniejszych przyczyn, czynić zła, aby wynikło z niego dobro. Innymi słowy, nie wolno wziąć za przedmiot pozytywnego aktu woli tego, co ze swej istoty narusza ład moralny - a co tym samym należy uznać za niegodne człowieka - nawet w wypadku, jeśli zostaje to dokonane w zamiarze zachowania lub pomnożenia dóbr poszczególnych ludzi, rodzin lub społeczeństwa”133"
Bardzo ważna rozmowa, dziękuję bardzo za nią. Tylko na mnie działa raczej przygnebiajaco, ze względu na doświadczenie życiowe, szczególnie ostatnie, na przykładzie przyjaciół. Wrażenie ogólne po tej rozmowie to, że jeśli trafi się wartościowego człowieka który szanuje żonę to ten styl życia jest super. Tylko w rzeczywistości takich ludzi jest bardzo mało. Chyba takie mamy czasy. I wtedy życie kobiety wygląda jak dramat w którym żyje np.w przemocowym związku z czwórką małych dzieci w sumie bez łatwego wyjścia. Albo zostanie samotną matką z siedmiorgiem dzieci. To są sytuacje z życia wzięte, niestety. Chciałabym znać więcej takich rodzin jak rodzina Magdy.
Bardzo mało? To masz ogromnego pecha do ludzi. To że Twoje otoczenie to patologia nie oznacza, że wszyscy tak mają. Ja znam wielu bardzo wartościowych ludzi, w moim najbliższym otoczeniu są praktycznie sami tacy, i przecież o tym mówi nauka Kościoła. O życiu jak najpełniej przykazaniami, których istotą jest miłość. A nie bicie współmałżonka, no ludzie! Co to ma wspólnego z Kościołem??? Jak małżonek bije, to normalny człowiek idzie na policję i się wyprowadza, a nie tkwi w patologii i zwala winę za to na Kościół, OMG! 😮😮😮😡😡😡😡😡😡😡😡😡😡😡
pięknie dziękuję, a tekst "każde 10 minut z Tobą jest dla mnie najcenniejszym czasem życiu i strata tych 10 minut, które mamy tylko dla siebie strasznie mnie zabolała i poczułam się odrzucona" rezonował ze mną na tyle, że aż mi się łezka w oku zakręciła🥺💞 Pozdrawiam serdecznie Was i Waszych Małżonków🌿💓
Mamy w miesiącu średnio 1 tydzień bezpłodny... 1 tydzień w całym moim cyklu 30-dniowym. Jesteśmy młodzi, zarabiamy tak, że ledwo starcza przy tej inflacji... Szukamy lepszego zarobku by dać sobie i naszym dzieciom przyzwoity start. Chcemy mieć dziecko i dać mu to co najlepsze. Ale nie. Egoiści z nas bo miną rok od ślubu a ja dalej nie jestem w ciąży. To mnie niszczy. Chcę jak najlepiej, chce w zdrowej relacji z mężem i samą sobą podejmować decyzje. Ale nie mogę. To absurd bo decyzja posiadania dziecka powinna być nasza, to my będziemy je wychowywać, poświęcać się dla niego, kochać. A nie Kościół... a to Kościół naciska, że seks tylko z otwartością na płodność... abstrakcja i śmiech na sali. Śmiech przez łzy...
A co z dniami na początku cyklu? Przy 30-dniowym też macie parę dni po miesiączce... Nie wiem, czy to coś dla Was zmienia, ale stosujemy z żoną NPR od 22 lat, cykle średnio 29 dniowe i jest sporo więcej, niż tydzień współżycia...
@@atomatom6014 mam bardzo późno wzrost temperatury. Taka natura. Skok mam w około 20-22 dniu cyklu. Do tego dochodzi 3 dni po skoku. Bezwzględna bezpłodność zatem przypada mi od ok 24 dnia cyklu. Do tego dochodzi bezsenność która unieważnia pomiar z danego dnia jako wiarygodny. Jest już o wiele lepiej i większość pomiarów jest wiarygodna ale bywają lepsze i gorsze miesiące. I tak oto średnio wychodzi 7 dni bezpłodnych, czasem 10 jak jest lepszy miesiąc.
@@atomatom6014 dni na początku cyklu to niepłodność względna, jeśli kobieta jest typem "suchym" i po okresie nie ma żadnych objawów płodności typu śluz, wrażenie spływania itp, to teoretyczne może współżyć z pewnym ryzykiem. Jednak gdy ma pecha i jest typem "mokrym" czyli od początku cyklu praktycznie ma śluz, to przy bezwzględnym odlozeniu poczęcia pozostaje jej tylko czas niepłodności bezwzględnej. Instruktorzy czesto mówią, że nie ma śluzu typu niepłodnego (nie mylić z wydzieliną). Teoretycznie można przy 30 dniowym cyklu próbować współżyć do 6 dni, licząc od 1 dnia miesiączki, ale zawsze niesie to pewne ryzyko.
@@nieskocznczonosc Dni na początku cyklu też w tym przypadku są niepłodne. Jak jest ich dużo (sposób wyliczania) zależy od metody, w waszym wypadku byłoby nawet ok. 10, ale wiadomo, im bardziej liberalną metodę się stosuje, tym wskaźnik Pearla trochę rośnie. Ale przecież na tym polega małżeństwo, że jednak dopuszczamy jakieś prawdopodobieństwo poczęcia. Stosowanie prezerwatywy w dniach płodnych daje większe prawdopodobieństwo ciąży, niż współżycie na początku cyklu do ok. tygodnia przed owulacją. Może za bardzo nastawiacie się na tą "bezwzględną niepłodność"... Nie jestem już fanem NPR, ale 22 lata stosowania tej metody, 4 zaplanowanych dzieci i żadnej "wpadki"- może warto choć przemyśleć moje sugestie 😉
@@atomatom6014 Jaką metodą znajdujesz kiedy kończy się tydzień przed owulacją? Metodą światła księżyca czy metodą "w poprzednim miesiącu tak było"? ;) Wtedy to nie jest NPR tylko ruletka jeśli bawisz się w takie coś. Masz szczęście że żonie nigdy się nie przesunęła owulacja na tyle, że wyliczenia nie padły. Wiele osób takiej regularności nie ma. Znam sytuacje, gdzie bawienie się w wyliczanki kończyło się wielkim zaskoczeniem i nieplanowaną ciążą. Nie na tym polega planowanie że "dopuszcza się" możliwość poczęcia, jeśli potrzebujesz to poczęcie naprawdę odłożyć. Dopóki nie wystąpi owulacja danego cyklu, zakładanie z góry kiedy będzie owu i ile jeszcze mamy czasu to jest kalendarzyk a nie NPR.
70% kobiet ze Skandynawii wykorzystuje naturalne metody rozpoznawania płodności? Skąd takie dane? Przeglądałam najnowsze publikacje na temat trendów w antykoncepcji w społeczeństwie skandynawskim i nie mogę znaleźć potwierdzenia tej statystki. Super gdyby podała Pani źródło w celu weryfikacji tych danych
To dane z wykładu Pani doktor Doroty Łucji Jarczewskiej, nie mam linka ale można znaleźć je w książce pt. „Szkodliwość doustnej antykoncepcji hormonalnej” praca zbiorowa pod red. lek. Med. Doroty Łucji Jarczewskiej, wyd. medipage 2015
@@magdalenakleczynska Jedyne co mogę połączyć z tą informacją to ogólnokrajowe badania trendów wobec antykoncepcji w Szwecji (Anna Hellström, Contracept Reprod Health Care. 2019 Apr.), gdzie podano, że metodę LARC stosowało trochę ponad 30% badanych kobiet. Mowa tu jednak specyficznie o metodach LARC czyli wkładkach domacicznych, implantach czy antykoncepcji w zastrzyku. Artykuł dostępny w Pubmed DOI: 10.1080 /13625187.2019.1581163. Niestety nie znalazłam książki o której Pani mówi w wolnym dostępie co trochę utrudnia weryfikikacje czy te dane są aktualne i potwierdzone przez środowisko naukowe w innych artykułach, tym bardziej, że w obecnych czasach większość publikowanych przez naukowców artykułów można samemu przeczytać , jeśli nie w całości to przynajmniej abstrakty :/
Czym różni się złożenie nasienia poza drogami rodnymi żony od złożenia go w drogach rodnych ale z świadomą intencją że robimy to w momencie gdy nie może powstać nowe życie?
@@marcinpiotrowski8983 W czasie biologicznie niepłodnym, po owulacji - nie powstanie, bo nie ma z czego powstać. Pan Bóg nie łamie własnych praw natury, to byłby absurd.
@@marcinpiotrowski8983 chodzi mi o wymiar moralny. Czasem to i nienaturalne metody antykoncepcji zawodzą (pęka prezerwatywa zawodzi farmakologia). W czym NPR albo wogóle seks poza okresem płodnym różni się od sztucznej antykoncepcji
Dlatego w Kk należy robić fikołki intelektualne, z jednej strony mówiąc o tym, że seks jest bliskością i pięknem, z drugiej ucząc, że seks dobry moralnie to taki, w którym pamiętamy o tym, że chodzi o penisa w pochwie :) i o zapłodnienie
Wątpię. Ci ludzie są świecie przekonani, że nakaz Kk w tej kwestii jest święty. A że niektórzy muszą czekać na seks "po bożemu" 30, 40 dni, to ich nie obchodzi, ani Kościoła. Szczególnie, że z filmiku wynika, że p Magda ma krotkie i regularne cykle, czyli problem abstynencji seksualnej w małżeństwie jej nie dotyczy. Nie powinno się nikomu złorzeczyć, ale jak słucham tej kobiety to mam pragnienie w sercu, żeby Bóg doświadczył ją tak jak mnie, i żeby poznała czym jest npr przy długich, nieregularnych cyklach, gdzie jest ciężka choroba i zagrożenie życia w razie poczęcia. Żeby poznała, jak to jest mieć seks z kims kogo się kocha, tylko 10 razu co miesiąc albo co dwa. Wtedy chętnie bym posłuchała, co ma do powiedzenia. A na razie to niewiele ma. W tych rozmowach brakuje głosów par, które mają niesamowite problemy z npr. Ich nikt pod uwagę nie bierze.
@@zaneta9976 Nie wiem, skąd się wzięło to chore myślenie wielu ludzi w Kościele, dotyczące antykoncepcji, że choćby była choroba i groźba śmierci trzeba przestrzegać NPRu. Przecież jak się jest chorym i popełni się jakiś inny grzech - nie pójście do kosciola w niedzielę , czy nawet tak straszny, jak zabójstwo kogoś (w wyniku choroby psychicznej) to wtedy grzechu nie ma, a w przypadku antykoncepcji to nawet, jak jest choroba to i tak trzeba koniecznie przestrzegać NPR... Porozmawiaj ze spowiednikiem, czy w Twoim przypadku stosowanie innych metod byłoby grzechem. Po wysłuchaniu mojej historii spowiednik orzekł, że w przypadku mojego małżeństwa grzechu nie ma.
@@zuza910813 stąd że to że tak spowiednik powiedział, to nie oznacza że jest to zgodne z nauczaniem Kościoła. Choroba nie jest usprawiedliwieniem dla stosowania antykoncepcji. Nauczyciele na kursach też podają przykład choroby jako argument do współżycia tylko w momencie niepłodności bezwzględnej, czyli w podręcznikowym cyklu ostatnie 10 dni w msc.
@@Monika-ix5cd Zacznijmy od tego, że to papież Paweł VI wymyślił sobie to jako grzech. Nie ma żadnych podstaw w Ewangelii na ten temat, nic. Bardzo mnie boli kwestia, że papież, wbrew orzeczeniu powołanej komisji, oglosil wszelkie środki antykoncepcyjne jako zło. Decyzja jednej osoby doprowadza do rozpaczy rzesze katolików, często mających do tego poważne problemy zdrowotne.... Na szczęście już się zmienia wykładnia Kościoła na ten temat. A wracając do tematu - wybacz, ale ja jednak w mojej sytuacji posłucham spowiednika, doświadczonego zakonnika z 40letnim stażem ;)
@@zuza910813 ja miałam sytuację, że musiałam stosować antykoncepcję hormonalną z powodów zdrowotnych, akurat w okresie narzeczeńskim i pytałam spowiednika co po ślubie. Robił spory research co w takim przypadku i dopiero na kolejnej spowiedzi mi powiedział, że pomimo tego powodu jeśli zdecyduje się na współżycie w trakcie stosowania tych tabletek będzie to grzech ciężki. Przykro mi Pani psuć nieświadomości, ale obecnie takie jest nauczanie. Na szczęście w moim przypadku szybko rozwiązała się przyczyna chorobowa, więc nie musiałam już w małżeństwie brać owych leków. Ale wiele jest takich sytuacji, kiedy kobiety mają problemy z cyklami i chcą zajść w ciążę, wtedy w niektórych przypadkach stosuje się antykoncepcję hormonalną w określonym czasie i po zaprzestaniu czasem cykle się regulują. Wg Kościoła wtedy trzeba by było postawić na wstrzemięźliwość.
Temat dobry ale w sumie uciekliście od pytania co konkretnie jest dopuszczone przez KK jeśli chodzi o współżycie w małżeństwie. Tańczyliście wkoło tego tematu ale nie poruszyliście sedna. Podobnie z NPR. Też było dużo ogólnych opinii, o otwartości, wstrżemięźliwości itp ale też dokładnie pani nie powiedziała na czym konkretnie to polega.
nie potrafię pojąć jak ma się stosować NPR i być otwartym na życie. A dokładniej po to chyba ktoś stosuje, chce jakąś metodę, bo właśnie nie jest otwarty w danym czasie na życie i nie chce dziecka w tej chwili - i to jest odpowiedzialne i dobre. Dla mnie trochę gryzie się mówienie o danych o skuteczności NPR w zapobieganiu ciąży oraz dodawanie, że trzeba być otwartym na dziecko. Otwartymi na życie rzeczywiście chyba są osoby, które jak mówiła Magda mają 5 dzieci i mówią będzie to będzie - ale jaka to odpowiedzialność, troska o życie i zdrowie przyszłego dziecka - nie wyobrażam sobie, żeby ktoś suplementował kwas foliowy, robił badania tarczycy, doszczepiał się zapobiegając poronieniom (ok. 10% ciąży kończy się poronieniem), czy wada cewy nerwowej non stop, przez 30 lat. Według mnie taka postawa to brak odpowiedzialności i lekkomyślność, bo przez takie podejście dziecko może się wgl nie urodzić lub z poważnymi wadami, niepełnosprawnościami. Zajście w ciążę powinno się planować kilka miesięcy wcześniej z medycznego punktu widzenia, a do tego czasu kiedy ktoś nie będzie gotowy/otwarty na dziecko powinien temu odpowiedzialnie zapobiegać. Dla mnie odpowiedzialniejszym jest stosowanie jakiejkolwiek antykoncepcji z troską o zdrowie przyszłego dziecka, niż takie nie mieszczace mi się w głowie podejscie bedzie ile będzie - bo tożsame z mniejszym lub wiekszym lekcewazniem przygotowania do ciąży. Czepiam się, ale generalnie bardzo fajne nagranie :) pozdrawiam
W gruncie rzeczy w "otwartości na życie" nie chodzi wcale o postawę "jak będzie to będzie" - to jest powiedziałbym brak odpowiedzialności, tak jak piszesz. Chodzi tu raczej o postawę że "nie wykluczamy dziecka" (nie ubezpładniamy się zupełnie) i jeśli się tak zdarzy, przy okazji normalnego współżycia które pomijało okresy płodne, że mimo naszych planów, dziecko przyjdzie na świat, to dziecko jest chciane i kochane, mimo że nie było planowane. Wolno ci, stosując się do zasad katolickiego NPR, myśleć o tym że odkładasz na razie kolejne dziecko na przyszłość, ale nie wolno przyjąć takiej postawy że "nigdy nie chcę żadnych dzieci". Różnica ma być właśnie w tym, że nigdy nie wykluczasz definitywnie i że nawet dzieci-niespodzianki masz przyjąć z radością, że są.
Mam wrażenie, że większość ludzi piszących tutaj komentarze ma nieszczęśliwe życie seksualne. Fakt, że nie ma w ich życiu seksu wykorzystują jako atut i bycie bardziej pobożnym. Kościół powinien przestać demonizować seksualność. Najważniejsze jest by służył dwojgu zakochanych ludzi i umacniał ich miłość i przywiązanie.
Najważniejsze jest żyć zgodnie w tym, czego chce dla nas Bóg i mieć z Nim relację. I w tym małżonkowie mają w sobie wzajemnie pomagać, każde powołanie, małżeńskie czy zakonne ma temu służyć. Więc nie, miłość dwojga ludzi nie jest najważniejsza, dla chrześcijanina najważniejsza jest miłość do Boga, z której dopiero wypływa miłość do ludzi, której sednem jest pomaganie drugiemu dojść do Nieba. Jeśli się postawi szczęście pary na miejscu miłości do Boga to to już nie chrześcijaństwo. Kościół ma głosić Prawdę, która się nie zmienia, nieważne jaka moda panuje aktualnie na świecie.
Stosowanie prezerwatywy nie ma nic wspólnego z 1 przykazaniem. To projekcja i wewnętrzne przekonanie tej pani. Straszne jest to pranie mózgu, jakie tu serwujecie...
@@jakubs2535 nawet jeżeli jest (według ludzi z kościoła, nie wg Boga) to raczej niewiele ma ten grzech wspólnego z 1 przekazaniem. To takie naciąganie na siłę...
@@jakubs2535 nadal są to tylko wierzenia i interpretacja człowieka, a nie rzetelna wiedza wynikająca z rozmowy z Bogiem, dlatego moim zdaniem kościół katolicki robi więcej szkody niż pożytku, bo przez te nauki rodzą się niechciane dzieci
Moim zdaniem to jest nakładanie ciężarów nie do uniesienia. Małżeństwo mi się sypie, a jesteśmy tylko 3,5 roku po ślubie. Najpierw okazało się, że mam większe potrzeby niż mój mąż, co wyszło po ślubie, bo oczywiście żyliśmy przed ślubem po katolicku;) ale według każdego teoretyka, wystarczy chcieć, żeby się w małżeństwie dostosować. Wychodzi na to, że albo jedna strona ma się zmuszać częściej, albo druga strona szukać sposobów na zmniejszenie libido. Tak więc po ślubie było mi smutno, a czasem przeżywałam wręcz dramat, że mąż woli w łóżku czytać książki niż się kochać, ale problemów ze wstrzemięźliwością nie było. Gdy zaszłam w ciążę, okazało się, że nie tak łatwo będzie ją donosić, więc z powodu lekarskiego zakazu w ciągu roku wspolzylismy tylko 3 razy. Bardzo się od siebie z mężem oddaliliśmy, po porodzie ciągłe pretensje, oddzielne sypialnie, a nawet moja wyprowadzka z dzieckiem. Próbujemy to odbudować i mojemu mężowi zaczęło brakować seksu, ja też już o tym myślę. Tymczasem 1) miałam ciężką ciążę, zakrzepicę, cesarskie cięcie i ponowna ciąża obecnie zagraża mojemu życiu 2) karmię piersią i nie jestem w stanie ogarnąć obserwacji cyklu, wstaję w nocy po pięć razy i to się po prostu nie sprawdza, nie wiem, w którym momencie jestem. Ale ok, najważniejsze dla kościoła jest, żeby antykoncepcji nie było, a małżeństwo niech się sypie, jak są tacy napaleni, niech cierpią - tak to widzę. Gdy powiesz komuś ze środowiska, że brak współżycia doskwiera, to ci powiedzą, że trzeba się szanować wzajemnie i znosić okresy wstrzemięźliwości. Uważam, ze to już nie post, a głodówka dla organizmu, a nie każdy jest na to gotowy.
@Judyt W. Powinnaś porozmawiać z sensownym księdzem zajmującym się tematami małżeństwa i tą sytuację przedstawić. Jeśli brak relacji seksualnej w młodym małżeństwie działa szkodliwie dla małżeństwa, to są możliwe inne rozwiązania niż niedziałający u was NPR (a jest oczywiste że pomiary temperatury gdy wstajesz kilka razy w nocy - są bezwartościowe, trzeba byłoby się przyjrzeć innym objawom płodności i próbować je rozpoznawać jeśli się da). Brak współżycia, który jest chcianą, wzajemną tymczasową ofiarą, może małżeństwo zbliżać, jeśli obydwoje są na takim poziomie rozwojowym, duchowym i wzajemnym, że tak czują i tak przeżywają swoją bliskość bez współżycia - jeśli jednak jest wręcz odwrotnie, to postawione na ostrzu noża wymaganie zachowania normy moralnej oraz dopuszczanie do rozwalania się małżeńskiej relacji ze względu na pretensje, duże potrzeby które się naturalnie odczuwa a których "nie wolno" zaspokoić, czy złość na narzucone zasady - nie jest miłością tylko faryzeizmem, żeby przepis się zaliczył. Indywidualne rozeznanie, na które się kładzie ostatnio nacisk, co jest w danym czasie lepsze dla małżeństwa, musi się spotkać z omówieniem podczas spowiedzi ze swoim spowiednikiem. NPR może dla niektórych par stanowić poprzeczkę nie do przeskoczenia lub po prostu nie działać w konkretnej sytuacji, okolicznościach - pary małżeńskie są różne i to co będzie działać ogólnie, nie musi w szczególnych przypadkach się tak dobrze spisywać, zwłaszcza kiedy dochodzą sytuacje zdrowotne. Dlatego jest tu miejsce na pewne rozeznanie i na pewno nie można takich par małżeńskich wywalać poza margines, uznając tylko tych co ściśle stosują NPR za chodzące małżeńskie ideały. Nie wszystkie wymogi i ideały NPR trzeba spełniać od razu - czasem potrzeba czasu, żeby do tego dojść razem i uczciwie w tym kierunku dążyć.
@@pawel-0000 chociażby w nauczaniu Koscioła o antykoncepcji albo innych formach seksualnych jak wzajemna masturbacja itp. Sprowadzanie aktu małżeńskiego do kopulacji zwierząt gdzie podstawowym założeniem jest prokreacja.
Osobiście - jako katolik, lekarz, młoda żona z 3 letnim stażem, z 16 miesięcznym dzieckiemm, w drugiej ciąży, stosująca npr, wyznająca czystość przed ślubem - jestem zawiedziona. Weszłam ogromnie usatysfakcjonowana w małżeństwo nprem, przez tego typu treści jak w filmie. Generalnie chciałabym opisać że pierwsza godzinna część dla mnie kapitalna, a jak Pani zaczyna mówić o npr to jestem coraz bardziej zawiedziona. Niestety jest mocno fanatycznie, mało naukowo mimo że gdzieś tam taka iluzja naukowości się przewija (tu jakieś statystyki, tu jakieś badanka). Nie jest to prawdą, że antykoncepcja hormonalna ma takie "dramatyczne skutki", ma też wiele pozytywnych skutków - nie chodzi mi o fakt wywoływania antykoncepcji, a chociażby zmniejszenie ryzyka raka jajnika. Gdzieś to mnie zaklulo, bo z takim myśleniem że antykoncepcja hormonalna to MASAKRA zaczęłam medycynę, a potem w trakcie studiów i posiadania nowych informacji musiałam stanąć w prawdzie, że miałam jej fałszywy obraz. Ten argument z kobietami z rozwalonymi cyklami no jest tak nietrafiony.. Sugeruje że z zasady antykoncepcja na lata zaburza płodność, a tak nie jest. Prezerwatywa też dla mnie mocno fanatyczna. Biorąc pod uwagę sporo niższa skuteczność w porównaniu z npr, dla mnie również może być połączona z otwartością na płodność, tak samo jak wspomniane że npr może być również traktowany jak antykoncepcja. Różnica moim zdaniem jest tylko i może aż w złożeniu nasienia i jest moim ogromnym pragnieniem, żeby ktoś to w końcu naprawdę fajnie w Kościele wytłumaczył, dlaczego to złożenie nasienia jest takie konieczne, bo szukam odpowiedzi w teologii ciała, nawet znajomy specjalizujący się w tej dziedzinie nie potrafi na to odpowiedzieć również przed samym soba... Dużo mogłabym przytaczać ale i tak za długo piszę.. Ale pierwsza godzina o duchowości i bliskości kapitalna. Pozdrawiam
Moniko przeczytaj wątki pod tym filmem, jeśli czas pozwala. W skrócie biorąc, wymóg umieszczenia nasienia w pochwie bierze się z założenia o akcie seksualnym, o którym się mówi (encyklika stwierdza to na podstawie interpretacji prawa naturalnego) że ma dwa znaczenia: prokreacja i jedność, oraz że tych dwóch celów aktu seksualnego nie można oddzielać. Skutkiem takiej interpretacji, każdy akt seksualny trzeba traktować jako mający wymiar płodny. Ponieważ nie można wykluczać płodności z aktu seksualnego, to prezerwatywy nie są dopuszczalne (usuwają funkcję płodności ze współżycia), a nasienie zawsze musi być w pochwie - nawet w sytuacjach kiedy współżycie jest niepłodne z biologicznego punktu widzenia. Wszystko się bierze z tego pierwszego założenia. Nie można zadziałać w sposób przeciwny płodności, więc wszystkie biologiczne funkcje narządów płciowych nie mogą zostać przez cokolwiek ograniczone lub wyłączone (stąd również inne formy współżycia które by prowadziły do wytrysku poza pochwą tak samo są niedopuszczalne moralnie).
Radek S znam dobrze tę encyklikę, ale dla mnie właśnie nie jest to wytłumaczone dlaczego. W sensie mnie to w ogóle w tym momencie nie przekonuje. Bardziej mnie przekonuje anty argument do humane vitae wielu duchownych, że powinno się patrzeć sumarycznie na płodność pary np patrząc na jej całe życie, jej otwartość na życie, wszak ciężko powiedzieć o kimś kto ma 4 dzieci że jest zamknięty na płodność i wolę Bożą. A potem ktoś właśnie stosujący npr może latami bać się posiadania dzieci i zwlekać.. Powiem osobiście że my chcieliśmy jak najszybciej mieć drugie dziecko, od samego początku. Były pewne powikłania, które sprawiły że szybka ciąża (
@@Monika-ix5cd wybacz, ale... Jakie to chore! Wstrzemięźliwość ponad rok czasu? I to się Bogu ma podobać? Takie małżeństwo i taka bliskość?! Ja naprawdę jestem osobą wierząca, ale katolicka etyka seksualna naprawdę się "kupy nie trzyma" i jest wymyślona na siłę przez ludzi. Miejmy nadzieję, że naprawdę się ona niedługo zmieni (papież mówił ostatnio na a ten temat).
@@Monika-ix5cd Podpisuję się pod tym co mówisz i mam takie same spostrzeżenia jak Twoje. U nas po narodzinach pierwszego dziecka wskoczył rok czasu brak współżycia, bo ustalenie płodności przy KP okazało się niemożliwe, a miesiączka wróciła po roku. Mieliśmy napakowane do głowy jakie NPR będzie wspaniałe i jak się przyczyni do rozwoju miłości i jak będzie scalać naszą rodzinę. I bardzo silne przekonanie, wypływające z różnych książek, katechez i kościelnego nauczania, że nie wolno - poza możliwościami które daje NPR - zrobić nic w kontekście naszej relacji seksualnej, bo z miejsca jest narażanie się na ciężki grzech, jeśli współżycie byłoby zamknięte na życie (brak "złożenia nasienia w pochwie"). Nie muszę mówić jak nam to wysadziło w kosmos relacje bliskości seksualnej - młodego 2-letniego małżeństwa, w wyniku rocznej abstynencji. Też uważam, że powinno się patrzeć na płodność pary jako całość i przestać wymagać otwartości każdego aktu seksualnego "na życie", bo to jest - nawet patrząc tylko z perspektywy biologii - absurd, którego wymagalność jest nieracjonalna, ale jest wyprowadzony rzekomo z "prawa naturalnego", tylko jakoś nikt nie umie uzasadnić logicznie tego wniosku. Jest to przyjęta z góry jedna interpretacja i kościół uważa ją za słuszną (nawet w encyklice HV jest takie stwierdzenie, że "nikt z wiernych nie zamierza przeczyć, że w kompetencjach Kościoła leży interpretowanie prawa naturalnego", czy jakoś tak).
@@Monika-ix5cd Jedyna rzecz do której sam dotarłem, próbując kiedyś czytać jakieś podstawy filozoficzne do takiego stanowiska - których jednak nie rozumiem - jest takie założenie że każdy akt seksualny oznacza jakoby rodzicielstwo (tzn. "znak możliwości rodzicielstwa", nie biologiczne rodzicielstwo), że tak jakby podejmowanie aktu seksualnego, w tym co ów akt wyraża, ma zakodowane rodzicielstwo (że narządy płciowe tak są zbudowane że ich celem jest funkcja przekazywania życia), więc odrywanie tego znaczenia ze współżycia poprzez niedopuszczenie do wytrysku w pochwie lub wytrysk poza, czy też jakieś inne ograniczenie działania płodności, jest właśnie zabronione, bo współżycie straciłoby ten wyraz. Ale oczywiście od razu można powiedzieć, że to jest przecież niezgodne z obserwacją natury i współżycia małżeńskiego w ogóle - bo przytłaczająca większość stosunków seksualnych jest z natury niepłodna, a ponadto takie ujęcie jest ograniczeniem się tylko do jakiegoś biologicznego poziomu, bo wszyscy wiemy że narządy płciowe nie są tylko do przekazywania życia i nie zawsze taką funkcję spełniają oraz nie jest to wyłączna ich funkcja jak u zwierząt (człowiek ma wymiar psychiczny, relacyjny, do którego wybitnie przydają się też funkcje seksualne). Stąd udawanie że musimy myśleć o niepłodnych stosunkach tak, jak by miały wyrażać rodzicielstwo natury, jest zwyczajnie nielogiczne, niezrozumiałe. Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że taki pomysł o którym wspomniałaś - że osoby duchowne próbują dawać kontrargument aby patrzeć się na płodność z perspektywy całego małżeństwa a nie pojedynczego aktu seksualnego - był już rozważany przed wydaniem tejże encykliki HV, i został odrzucony. Jak dla mnie, powinno się powrócić właśnie do takiego rozumienia płodności, bo jest ono zdecydowanie bliższe i naturze i bliższe praktyki realizacji i powszechnego rozumienia swojego zadania małżeńskiego (zrodzenia dzieci) przez pary - ma się kilkoro dzieci w całym życiu, a nie w każdym płodnym czasie ani tym bardziej w każdym akcie. Bez tego, jest uczepienie się ze strony kościoła do miejsca wytrysku, który to wymóg jest dla niektórych dość odpychający - niby mówimy w kościele o relacjach, jak w tym wywiadzie, o budowaniu miłości, tworzeniu miłości rodzinnej, rodzicielskiej, budowaniu relacji z Panem Bogiem, wzrastaniu bliskości małżeńskiej, otwartości na swoją płodność i życie, ale na koniec dnia kościół i tak wprost ci mówi bez żadnego poczucia zażenowania że wytrysk możesz mieć tylko po włożeniu penisa do pochwy bo inaczej wszystko to co wcześniej się nie liczy, jesteś zamknięty na życie, jesteś egoistą, ciężko grzeszysz i masz antykoncepcyjną postawę. To zestawienie jest tak absurdalne, że nie dziwię się że część osób to odrzuca, jako po prostu śmieszne i niedorzeczne. Ci którzy tego nie odrzucają, muszą się mierzyć z takim problemem jak długie okresy abstynencji seksualnej.
Bardzo ciekawa rozmowa 😊 bardzo potrzebna 👍 31 lat stażu małżeńskiego i wysłuchałam tego naprawdę z wielkim zainteresowaniem💪🏻 czekam na następną rozmowę 😊
Czy P. Magdalena ma jakieś wykształcenie, żeby prowadzić terapię? Z Google wynika, że jest biotechnolożką. Warsztaty jeszcze jakoś przeboleję, bo w miarę każdy może coś takiego robić, ale prowadzenia terapii bez wykształcenia psychologicznego i szkoly psychoterapii już nie. Po takich „terapiach” ludzie się zniechęcają, i nie szukają już dalej pomocy u profesjonalistów.. przykre
Witam serdecznie. Ciekawy wywiad, chociaż przyznam, że jestem trochę zawiedziony. Temat został praktycznie spłaszczony do NPR, całość od początku do końca zmierzała do tego kościelnego pączka. Ale też chciałbym się poedukować, chociaż już jakiś staż małżeński mam i coś tam dla siebie znalazłem. Mimo to kilka kwestii chciałbym poruszyć. Encyklika Humanae vitae: "konieczną jest rzeczą, aby każdy akt małżeński zachował swoje wewnętrzne przeznaczenie do przekazywania życia ludzkiego". Co to właściwie znaczy, każdy rozumie i tłumaczyć nie potrzeba. Kosciół natomiast pojął, że kobieta ma dni płodne i niepłodne i jeśli małżonkowie nie chcą mieć w danym czasie mieć dzieci, powinni zrezygnować ze współżycia w okresach płodnych. Po to jest przecież NPR, nieprawdaż? To gdzie w owych zbliżeniach intymnych w dni niepłodne szukać owego przeznaczenia przekazania życia? Bez okresu płodnego bedzie to tylko pusty frazes. A małżeństwa niepłodne? Jaki sens takiego szukania? A przecież KKK wyraźnie zaznacza, że "przez zjednoczenie małżonków urzeczywistnia się podwójny cel małżeństwa: dobro samych małżonków i przekazywanie życia. Nie można rozdzielać tych dwóch znaczeń, czyli wartości małżeństwa, bez naruszenia życia duchowego małżonków i narażenia dobra małżeństwa oraz przyszłości rodziny.” Nie można rodzielać... Brakło mi w tej rozmowie z podstawowej definicji małżeństwa o świadczeniu sobie miłości przez małżonków, jako głónego dzieła tego sakramentu. Całość pojąłem jako pochwałę metody NPR, może mylnie, proszę mnie poprawić. Natomiast w każdym akcie małżeńskim jednoczą się osoby, małżonkowie, darują sobie siebie, swoja miłość, w Bogu jako katolicy lub bez Niego jako niewierzący. Daję Ci swoją miłość a Ty ją weź, upiększ Swoją miłością i cieszmy się nią, bez poklasku, cierpliwie, z radością, bez zazdrości, że możemy to co mamy najcenniejszego ofiarować drugiej osobie. Czy na końcu będziemy osądzani z wewnętrznych pragnień czy z tej miłości właśnie? Używanie sztucznych środków antykoncepcyjnych jest równoznaczne z popełnieniem grzechu, często śmiertelnego, „niszczy miłość w sercu człowieka wskutek poważnego wykroczenia przeciw prawu Bożemu” (KKK) A co z intencją grzechu? Unikam dni płodnych, bo teraz nie chce mieć dzieci (NPR) vs używam prezerwatywy bo teraz nie chce mieć dzieci. Nie wchodząc w teologię nasienia, czym te intencje się różnią? Niczym. I w tej i w tej nie chcę teraz mieć dzieci. Dlaczego tylko jedna z nich jest akceptowalna? I dlaczego w ogóle jest akceptowalna, skoro nie można inaczej? Pytam tylko o intencję o nic więcej. Pani tak pięknie mówi o doświadczeniu miłości Boga, co służy miłości do Boga i do małżonka. Czy to, że nie umieszczę nasienia w pochwie mojej żony umniejsza moją miłość którą się obdarujemy? Te 10 przykazań do których Pani Magda tak fajnie nawiązała, czy aby Kościół nie za bardzo zafiksował się na całej seksualności małżonków? Chciałbym jeszcze dwa zdania o naturze człowieka, bo z tą naturą jesteśmy nierozerwalni, a ona tak nas utworzyła i uwarunkowała, że to właśnie w dni płodne mamy największy popęd, w dni płodne kobieta jest najpiękniejsza, doznania najmocniejsze. Dlaczego mam odmówić żonie którą kocham i szanuję właśnie zbliżenia w tym dniu? Otworzyć się na nią taka jaka jest w tej właśnie chwili. Czy będę ją kochał mniej? Inaczej? Czy z każdego klaspa, wiązania jeśli tego chce, z każdej no nie wiem dziwnej w oczach Pani Magdy pieszczoty mam odbyć z nią rozmowę co jej to dało? Po co? To jest chwila, błysk, tak czuła w tamtym momencie, bo tak było jej dobrze. W tym temacie to już Pani Magda sama się trochę chyba zafiksowała.
Niestety...ale tej nauki nie da się tak logicznie wytłaczać...dlatego stosuje się takie pokrętne tłumaczenie...które niektórzy kupią.. A niektórzy nie.... Różnica prezerwatywa w dni płodne a wstrzemięźliwość w dni płodne jest taka że z prezerwatywa masz wiesze "ryzyko" zajścia w ciążę więc otwartość na życie jest większa niż przy wstrzemiezliwosci...;)
Ale chcesz odpowiedzi teologicznej (albo filozoficznej), dlaczego możesz współżyć w czasie niepłodnym, a nie możesz do tego samego celu użyć prezerwatywy, czy chodzi ci o wykazanie paradoksu, że intencje są te same? Bo to że istnieje ten paradoks, to jest oczywista oczywistość i tacy piewcy NPR-u mają z tym nie lada zgryz, jak go wyjaśnić ;) Rozwiązaniem twoich dylematów jest jedna rzecz, której zdaje się nie zauważasz - bo wbrew pozorom, nie chodzi o technikę i o miejsce twojego nasienia (z całym szacunkiem do tegoż), tylko chodzi najpierw i przede wszystkim o postawę, czy jako małżeństwo przyjmiecie dziecko które niezapowiedzianie i niezamierzenie by się pojawiło. W podejściu NPR właśnie chodzi o to, żeby mieć postawę że każde dziecko powinno być chciane i kochane, niezależnie od tego czy zostało zaplanowane świadomie, czy nie. W dalszym aspekcie, akt seksualny musi wyrażać płodność, czyli "w swojej strukturze" nie można z niego "technicznie" wykluczać poczęcia. Stąd wynika ten dziwny dla niektórych wymóg że orgazm mężczyzny musi nastąpić w pochwie. Jeśli nasienie nie trafia do pochwy, to technicznie jest wykluczone poczęcie, czyli oddzielona jest płodność od całości aktu seksualnego. Jesteś płodny, ale właśnie ze współżycia wyłączyłeś ten wymiar - i tutaj, powiedzą znawcy tematu, jest grzech że "chcesz oszukać naturę zaplanowaną przez Pana Boga" oraz że jest to właśnie podobne w skutkach do stosowania jakiejś antykoncepcji. Możesz - nadal zgodnie z NPR - na pewien czas i z ważnych przyczyn odłożyć poczęcie i nie współżyć w okresach płodnych, ale z taką intencją, że nie unikasz tego poczęcia w nieskończoność, tylko teraz, przez pewien czas, bo rozpoznajesz że nie jest to właściwy moment na dziecko. Tym niemniej badasz, rozpoznajesz i zastanawiasz się, czy za miesiąc, dwa lub pół roku, jest już ten właściwy czas, czy nie. To nie może być decyzja "nigdy nie mamy żadnych dzieci, używamy okresów niepłodnych w NPR" - bo takie użycie było by tak samo grzeszne jak antykoncepcja, czyli miałbyś środek antykoncepcyjny w postaci NPR. Tak, można sobie z NPR zrobić antykoncepcję właśnie poprzez takie myślenie - że będziemy mieli seks tylko w okresach niepłodnych i będzie OK. No nie będzie OK. Z tym, że natura pcha do współżycia w dni płodne, a odpycha w fazie lutealnej - masz oczywiście rację, tylko o tym cicho sza, bo jeszcze się narzeczeni dowiedzą i zbuntują ;) Lepiej niech się o tym dowiedzą jako sfrustrowane małżeństwo po kilku latach ;)
@@Jellyeater1 Ale pytasz o moją opinię, czy o wykładnię kościelną? Moim zdaniem jest ten sam cel, te same intencje (używamy prezerwatywy "aby teraz nie mieć dzieci" lub odkładamy seks na czas niepłodny "żeby teraz nie mieć dzieci" - intencja ta sama i można mieć takie samo podejście, że dziecko się zawsze przyjmie; przy prezerwatywach są nawet większe szanse na dziecko niż po owulacji) i ja osobiście uważam, że to nauczanie powinno być skorygowane właśnie o możliwość użycia prezerwatyw, jeśli małżeństwo nie potrafi sobie bez nich poradzić, na zasadzie wyjątku pozostawionego do rozeznania samemu małżeństwu, ale z naciskiem na dalsze stosowanie NPR. Ale Papież Paweł VI miał osobiście inne zdanie w tym temacie i katolików jak na razie obowiązuje zdanie Papieża, a nie ich własne rozeznanie. Użycie prezerwatywy, innej antykoncepcji nieporonnej, czy wszelkie formy wytrysku poza pochwą, są dlatego zabronione, że w takim działaniu przewiduje się "brak zapłodnienia", a według encykliki HV nie wolno tego zrobić. Stąd pomimo że możesz mieć taką samą intencję, używając prezerwatywy i współżyjąc po owulacji, to nie wolno użyć techniki która zapobiegnie płodnemu współżyciu. Co do Pani Magdy, to ona może odkładać poczęcie w nieskończoność, ale tylko jeśli w nieskończoność istnieją ważne powody do jego odłożenia.
A nasienie które jest poza żona bo pochwa akurat zbyt zamknięta? I rozpaleni obydwoje i muszą się wstrzymać do kolejnego intymnego spotkania? Nie lepiej żeby to napięcie zeszło? W tym momencie zbliżenia?
Nic mądrego nie napiszę w tej sprawie. Wd. mnie to kwestia nie do ogarnięcia z poziomu rozumu. To boża próba dla każdego małżeństwa, jego ofiara, cierpienie ale i roztropność. W chwilach zwątpienia, będę się modlił za objawieniem Księdza Dolindo: "Jezu, Ty się tym zajmij". Te słowa mają wielką moc. Serdeczności.
Przecież NPR zabija całą radość z seksu. Zamiast kochać się wtedy kiedy chcemy to kochamy się wtedy kiedy możemy. Zero tu spontaniczności i luziku, no bo nawet jak już się kochamy używając wyłącznie NPR to przypominam że bez antykoncepcji zawsze będzie dochodzić czynnik stresowy, a po drugie seks nie będzie żadnym zaskoczeniem, kobieta i facet będą doskonale wiedziały że w tym dniu nie mogą bo ma dni płodne, albo jest inna sytuacja np teoretycznie w tym dniu mogą, ale są wykończeni pracą lub jedno z nich ma nienajlepszy nastrój. Przypominam też że kobiecie seks w dni niepłodne nie sprawia tyle przyjemności co seks w dni płodne. Oznacza to że KK traktuje kobiety w sposób niehumanitarny, nie dość że zmusza ich do seksu wtedy kiedy ich organizm ma na to mniejszą ochotę, to jeszcze zabrania seksu w dni kiedy organizm kobiety się tego seksu domaga.
Tak się zastanawiam...jeżeli księża, którzy nic nie wiedzą zbytnio na temat zasad stosowania npr w sytuacjach, gdzie są bardzo nieregularne cykle, jest zagrożenie życia itd., naoglądają się pudrowo cukierkowych filmików tego typu, to potem się nie dziwię, że w konfesjonale kiedy para ma problem z npr, to słyszą, że albo nie umieją stosować metody, albo są zbyt mało wyszkoleni w metodzie, albo mają zwierzęce popędy itd itd, bo przecież Pani na yt mówiłą, jakie to super i jak pogłębia więź... Dlaczego nie mogę znaleźć choćby 1 filmiku katolickiego, gdzie mówi się o tym, jak u wielu par ciężkie jest stosowanie npr. Nie chodzi mi o samą metodę, a o baardzo długie okresy abstynencji seksualnej, która trwa latami bo żona choruje, bierze leki, a ciąża by mogła ją zabić. Takie filmiki to wg mnie hipokryzja. Jeśli już ktoś się bierze za omawianie metody, to powinien opisać zalety, ale takze i wady. Powinien opisać jak wygląda npr gdy są regularne cykle, gdy kobieta jest zdrowa, i takie, gdzie są bardzo nieregularne cykle gdzie kobieta jest chora, np na raka, albo ma zaburzenia hormonalne itd. Ja nie promuje żadnej antykonepcji, bo przez lata zgłębiałam temat i żadna antykoncepcja nie daje 100% pewności. Jedynie współżycie w 3 fazie cyklu. Ale odbieranie wtedy, gdy młżonkowie muszą na milion procent odłożyc poczęcie, prawa do bliskości i spełnienia erotycznego bez wytrysku w pochwie, jest wg mnie czymś okrutnym i głupim. Tak że czekam na filmik, gdzie posłucham o tym, co z parami które mają 6 dni współżycia na miesiąc albo więcej.
W środowisku katolickim nie dopuszcza się takich osób do głosu a wady NPR są ukrywane nawet na stronach które dość rzetelnie opisują metodę. Tu, pod tym filmem, jest bardzo dużo komentarzy osób które piszą jak wygląda ich NPR - osłabianie relacji, frustracje, nerwice, brak współżycia miesiącami, tygodniami, współżycie 2x w miesiącu przy jako tako działającym NPR z dziećmi itd. Jeśli to samo zaczniesz pisać i zgłaszać uwagi na forach katolickich, reakcje z jakimi się spotykasz, bywają okropne - wyzywanie od zwierząt i spełniania zwierzęcych popędów są normą, pouczanie z tonem wyższości, obrona przez atak, a nawet zarzucanie braku wiary. Nie może być rysy na NPR bo NPR jest wspaniałe - ci ludzie którym nie wychodzi są najwyżej niedouczeni albo egoistyczni ;) Planuję zebrać doświadczenia par z problemami z NPR i wydać publikację na ten temat, żeby zwiększyć świadomość wśród ludzi którzy nie widzą żadnych większych minusów - dla równowagi z takimi filmami jak ten. Może dzięki temu ktoś zobaczy jak naprawdę wygląda ta druga strona o której się oficjalnie nie mówi.
@@pawel-0000 to bardzo szczytny cel, chętnie kupię taką książkę. Na pewno jest sens coś robić, choćby po to, żeby przestać zakłamywać tą rzeczywistość i dać wsparcie tym małżeństwom, które myślą, że jest z nimi coś nie tak, bo nie dają rady wytrzymać miesięcznej czy dłuższej stałej abstynencji seksualnej.
@@pawel-0000 jeszcze jeśli mogę coś podpowiedzieć, to warto by było szukać opinii wśród małżeństw gdzie są poważne choroby i poważne przeciwskazania do zajścia w ciąże. Bo pary które są raczej zdrowe i dobrze im się wiedzie, to oni się tak zbytnio nie przejmują restrykcyjnym stosowaniem npr. A strach o życie jednak narzuca restrykcyjne stosowanie metody. Ja na forum często czytam, jak kobiety co miesiąc chodzą badać progesteron aby tylko mieć ten 1 czy 2 dni więcej możliwości na seks "po Bożemu" czyli z wytryskiem w pochwie. Polecam też właśnie odwiedzić forum npr na fb, jest ich kilka, pamiętam że ja się wypisałam po kilku miesiącach, bo nie miałam siły już czytać tych smutnych komentarzy o tym, jak sobie radzić kiedy się chcę a nie można, albo jak sobie radzić z flustracją, tygodniami abstynencji itd itd.
@@pawel-0000przydałaby się taka książka. Używanie przez małżeństwa chociażby prezerwatyw niekoniecznie wynika z jakiś perwersji, chorej pożądliwości czy rozpusty. Mając już pewien wiek NPR nie zawsze zdaje egzamin, do tego problemy ze zdrowiem, brak czasu, stres itd. Niektórzy myślą że jak ktoś chce używać antykoncepcje ( oczywiście nie mam na myśli tej poronnej) to pewnie dlatego że nie może się powstrzymać od seksu, a to nieprawda. Z czasem nawet jak się używa tej antykoncepcji to nie ma się czasu, sił czy zdrowia na częste współżycie a tu jeszcze trzeba się ograniczać do dni w których nie ma się ochoty na współzycie.
@@juliazamojskawolak Tak, te przypadki małżeństw mam też na uwadze, ale NPR może nie wychodzić nawet bez tych problemów zdrowotnych. Od kilku lat na różnych forach internetowych obserwuję co ludzie piszą - to jest kopalnia wiedzy, jakie są przypadki, o których się w ogóle nie mówi (na kursach przedstawia się polukrowaną wizję, która się nierzadko sypie w małżeńskiej praktyce).
Nieco ponad rok po slubie. Na razie mamy swoje powody, aby odlozyc potomstwo w czasie. Norma jest czekanie po 25+, a nawet po 40 dni na wspolzycie. Do dzisiaj zadaje sobie pytanie dlaczego akurat taki krzyz dostalismy... Nasza relacja nie slabnie, jestesmy bardzo blisko, ale cierpienie i napiecia z tym zwiazane sa momentami tak trudne, ze ledwo da sie skupic na codziennym zyciu w pelni. Marze o tym, abysmy z zona tak jak czesc osob stosujacych NPR mieli te 10, max 15 dni czekania, to dam rade wytrzymac. Ale miesiac lub dluzej bez seksu to zadanie wybitnie trudne i boje sie, ze po czasie wplynie bardzo negatywnie na moja psychike :/ Co radzicie w takich sytuacjach? Zona podejmuje proby leczenia, ale z taka przypadloscia moze byc bardzo trudno ustabilizowac cykle. Co ja moge zrobic, aby nie bylo to gehenna?
zastosujcie antykoncepcję zanim małżeństwo się rozpadnie albo któreś wpadnie w depresję. NPR = prezerwatywa, bo intencje takie same (odłożenie w czasie sprowadzenia dziecka na świat). za to przy NPR współżyjecie w czasie nienaturalnym dla kobiety, a czasem nawet dla Was obojga.
Dziękuję Panie Tomku za tę rozmowę, uważam ją za bardzo cenną i wartościową. Myślę że potrzeba takich rozmów i czekam na kolejne! Jeśli chodzi o konstruktywną krytykę - używa Pan często zwrotu "i tak dalej" w niekoniecznie pasujących do tego momentach, lub w których jest to po prostu zbędne. Odbiera to profesjonalizmu i czasem kłuje w uszy, myślę że warto na to zwrócić uwagę. ;) Dziękuję za Pana pracę i za tworzenie takich materiałów. Z Bogiem!
Wspaniałe jest znać swoje ciało, wiedzieć kiedy mamy dni płodne. Być świadomym co zachodzi w naszym organizmie bo wtedy możemy wypalać gdy coś jest nie tak i szybko odkryć, że jesteśmy chorzy. Wszystko super działa ale do narodzin dziecka, gdy przez połóg i karmienie piersią nie wiemy jaki mamy cykl, gdy nie ma czasem czasu by zrobić pomiary. Gdy czasami np przez cesarskie cięcie nie zaleca się zachodzenia w kolejną ciążę jest niebezpieczne dla zdrowia. Szkoda, że tego problemu nie poruszono w rozmowie bo jestem ciekawa jakie rady dla takich par.
@@Jellyeater1 właśnie bardzo bym chciała zobaczyć próbę odpowiedzi i znalezienie realnego rozwiązanie gdy naprawdę jest trudno. A znam pary, które chciały robić wszystko zgodnie z naukami kościoła ale po pierwszej planowaniej ciąży zaraz druga a potem trzecia zbyt szybko i zwyczajnie im trudno i nie są gotowi na kolejne dziecko. Bo przy trójce maluchów ciężko znalezdz czas na prowadzenie obserwacji a na dokładkę cykl nieregularny, bo hormony szaleją po niedawnym porodzie i w wyniku karmienia piersą. I znikąd konkretów tylko słuchają, że należy uważniej się obserwować.
@@Jellyeater1 i to mnie najbardziej przeraża, że w chwili gdy taka rodzina naprawdę jest ciężko zostają sami a jeśli podejmą decyzję o stosowaniu jakieś antykoncepcji i np decydują się na prezerwatywę to inni traktuje to jako oznakę ich słabości, pojęcia na łatwiznę. Smutne
tylko śmieszne jest to że mężczyźni nie muszą obserwować swojego ciała , tylko kobieta i tylko ona może wiedzieć czy jej coś jest czy nie. Takie dla mnie argumenty na siłę.
@@olatort7865 każdy lekarz raczej poleca by obserwować swoje ciało bez względu na płeć. Ale rozumiem, że chodzi ci o to, że akurat przy tych metodach planowania rodziny to faktycznie zawsze jest mowa o obserwacji ciała kobiety bo nawet stosunek przerywany( gdzie ciężar odpowiedzialności spoczywa na mężczyźnie) jest przez kościół uważany za grzech.
Dziękuję za rozmowę. Co prawda ciężko mi się będzie pozbierać po tych treściach, mogę śmiało powiedzieć że czuje się zrezygnowany. Ogarnąć tych rzeczy nie ogarnę. Raczej liczę na zapomnienie poruszonych prawd i świat się okaże znowu kolorowy
Mam fundamentalne pytanie, na które odpowiedź może okaże się prosta, ale jednak mnie to frapuje. Na tyle na ile mi wiadomo katolicki seks powinien być ściśle związany z otwarciem się na nowe życie, stąd też został wyciągnięty zakaz stosowania antykoncepcji. Okazuje się jednak, że NPR jednak można, a przecież ma on również na celu uniknięcie ciąży. Czy tylko ja mam wrażenie, że to taka kazuistyczna gra w kotka i myszkę jak z żydowskim zakazem podróży w szabas, ale ponieważ płynąć można, to już lot samolotem z workiem wody pod pupą jest ok? Nie jest to pytanie złośliwe, ot jakoś mnie uderza (w mojej ocenie) niekonsekwencja.
Otwartość na nowe życie nie oznacza, że każdy stosunek ma prowadzić do ciąży. Korzystanie z naturalnych faz naszego organizmu jest z gruntu czymś innym niż ubezpładnianie się. Zresztą ja patrzę na sprawę w inny sposób. Większość metod antykoncepcji godzi w przykazanie V. Spirale itp. to metody wczesnoporonne. Tabletki też mogą tak działać w najgorszym przypadku, w najlepszym są po prostu drastyczną ingerencją szkodzącą zdrowiu kobiety. Z innej półki zupełnie są natomiast metody mechaniczne, takie jak prezerwatywy czy stosunek przerywany. Tutaj moralnie nie niesie to ze sobą szkody dla czyjegoś zdrowia i życia, dlatego najtrudniej jest zrozumieć powody, dla których Kościół jest przeciwny takim metodom. Wydaje mi się, że wrzucanie metod wczesnoporonnych i hormonalnych do jednego worka z tymi mechanicznymi powoduje ten wyjątkowo częsty problem w zrozumieniu tych subtelnych rozróżnień i definicji.
Więc samo unikanie ciąży nie jest niczym złym. Złem większym lub mniejszym może być stosowana antykoncepcja, która albo zabija nowe życie, albo narusza zdrowie kobiety, albo w najlepszym razie ogranicza bliskość między małżonkami. Każde małżeństwo ma prawo nie chcieć mieć w danym momencie dzieci i świadomie unikać poczęcia i Kościół tego nie zabrania, pod warunkiem, że małżonkowie są gotowi przyjąć z miłością takie dziecko, jeśli jednak nieoczekiwanie zostanie poczęte (a w końcu każdy człowiek podejmujący współżycie powinien brać pod uwagę taką ewentualność)- i to jest właśnie otwartość na życie.
@@dominikakrol915 jeżeli chodzi o środki wczesnoporonne - jasne, to jest w miarę oczywiste. Tabletki antykoncepcyjne - również jestem przeciwnikiem, właśnie z kwestii stricte zdrowotnych. Natomiast czym się różni stosunek przerywany lub npr od używania prezerwatywy? Wszystkie te metody są neutralne dla zdrowia i mają na celu uniknięcie ciąży. Wybacz, jednak muszą uznać, że Twoja odpowiedź nie wyjaśnia sprawy, bo wynika z niej, że unikanie ciąży jest ok, ale też nie jest ok, bo z jakiegoś powodu KK nie lubi lateksu. "Dlatego Kościół zobowiązany jest nieustannie przypominać i głosić, że „ktokolwiek użyje małżeństwa w ten sposób, by umyślnie udaremnić naturalną siłę rozrodczą, łamie prawo Boże oraz prawo przyrodzone i obciąża sumienie swoim grzechem ciężkim” (Pius XI, encyklika Casti connubii, cz. II, nr 1a). Zatem za wewnętrznie złe należy uznać wszystkie czyny, które w przewidywaniu aktu małżeńskiego, podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków miałyby za cel uniemożliwienie poczęcia lub do tego by prowadziły (Paweł VI, encyklika Humanae vitae, nr 14; Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 2370)." Czy stosunek przerywany nie jest tego typu czynem? Uznaje się go moralniejszym od używanie prezerwatywy, z jakiego powodu?
Tak właśnie jest. Jakiekolwiek inne odpowiedzi będą podkładaniem sobie worka wody pod pupę. Najczęściej są to podróże w niuanse teologii i filozofii, dla większości katolików po prostu nieznane. Sama p. Magda mówi o nprze w kontekście otwartości na życie, że "w każdym cyklu - nawet w dniach niepłodności bezwzględnej - może dojść do poczęcia dziecka; i jeśli tak się stanie, ja je przyjmę z miłością", a następnie, że npr ma taką samą skuteczność co antykoncepcja hormonalna. I to jest to. Obecnie w nauczaniu Kościoła kluczowe jest, aby każdy stosunek płciowy był wewnętrznie płodny. Oczywiście, uprawiając seks w dni bezwzględnej niepłodności, stosunek płodny nie jest. Ma on jednak taki wewnętrznie pozostać, dlatego a) nie stosuje się antykoncepcji, b) nie stosuje się stosunku przerywanego, c) nie stosuje się jakichkolwiek innych aktywności seksualnych, które miałyby kończyć się wytryskiem poza pochwą kobiety. Jest tylko jeden moment, w którym może dojść do zapłodnienia w dni "bezwzględnej niepłodności" - ich złe obliczenie. Nie ma innych. To, co mówi p. Magda, jest nielogiczne, aczkolwiek właśnie bardzo spójne z tym, czego naucza Kościół. Podobnie jak udawanie (sorry ale na poziomie ludzkiego zrozumienia, szczególnie dla osób nieinteresujących się filozofią i teologią, tym to właśnie jest), że seks jest płodny, gdy taki nie jest. Dawniej grzechem było uprawianie seksu z kobietą ciężarną, bo wiadomym było, że seks taki nie będzie prowadził do zapłodnienia. Dziś Kk z jednej strony, uznając, że seks służy też budowaniu bliskości, odchodzi od tego typu stwierdzeń. Z drugiej - trzyma się wielu podobnych, które z tym łączy wspólne źródło.
@@michalgomola Tutaj chyba chodzi o 'naturalność' metody. Stosunek przerywany nie jest 'naturalny', podobnie jak używanie prezerwatywy czy pigułki/tabletki. NPR bazuje na 'naturalność', dlatego jest ok. Nie pytaj, gdzie tutaj dalej logika, skoro w ostatecznym rozrachunku wynika jedno będąc w parze - 'nie chcemy (teraz lub w ogóle) mieć dzieci, więc stosujemy taką a taką metodę, aby dzieci nie było.'
Kurka! Bardzo potrzebny material! I mowi to 20-latka, ktora w małżeństwie nie jest i raczej sie na razie nie zapowiada, ALE! Bardzo wazne dla mlodej kobiety uslyszec wreszcie w katolickich internetach o seksualności w p r o s t, bez kiczu! W ogole kwestia seksualności kobiet, ktora gdzies tam sie miedzy wierszami przewijała jest bardzo cenna - przynajmniej ja wiele lat czekalam na materialy takie, jak ten! No. Ale chyba najbardziej zachwyca w tym szczerosc! To wszechogarniające zycie Jezusem, pasja i to, ze mozna tak dobrze dzielic sie swoimi talentami, tak jak to robicie i Ty, Tomku, Ty, Magdo i Olu tez!
Super rozmowa pod kątem sensu seksu w życiu człowieka (godność, szacunek, miłość, przyjaźń) - rewelacja. Pięknie wyjaśnione. Odnośnie NPR sorry, ... ale dwa zarzuty : 1. To jest oderwanie od realiów, hurra optymizm przemiłej skądinąd, młodej, zdrowej, zamożnej kobiety z dziadkami chętnymi do pomocy, mieszkającymi w innym domu (idealne życie). Ale kto przeciętny OBECNIE odpowiedzialnie utrzyma 4-8 dzieci z npr? Co jeśli będą chore, co jeśli my zachorujemy, czy jeden z rodziców odejdzie? Kościół pomoże? Nie sądzę. Tzn wiem, że nie pomoże , z problemami zostajemy sami. 2. Poza tym, czy na serio Bóg ma wobec nas takie oczekiwania? Skąd my to wiemy? Jest to ujęte w 10 przykazaniach? Chyba dorabiacie ideologię, nie wiem po co. Z tym pierwszym przykazaniem to chyba żart ;)) Mam nadzieję. Na tej zasadzie, po co nam w ogóle wolna wola i nasze decyzje ?? 3.. Z tego co Pani Magda mówi, to nadal NPR jest alternatywą dla antykoncepcji, więc co za różnica między pigułkami czy prezerwatywą? 4.. Prezerwatywa chroni przed chorobami wenerycznymi i potencjalnie śmiercią, więc jest PROżyciowa ;)) Katolicy przecież również grzeszą, ale fajnie gdyby mieli szansę na poprawę żyjąc dłużej ;) 5. Bóg mówił o rozmnażaniu dawno temu, teraz ludzi jest 9 mld i niedługo się podusimy, więc ... wątpię, czy jest to teraz priorytet, Bog dał nam rozum, żebyśmy sobie tutaj radzili na Ziemi w miarę samodzielnie, a nie tylko zdani na jego pomoc non stop. To szkoła przetrwania często hardkorowa. 6. Niech każdy robi co uważa za dobre, bo ma swoje sumienie, wolną wolę przykazania. Obyśmy tylko nikogo i siebie nie krzywdzili, a Pan Bóg na pewno się nie obrazi ;)
W wieku 48 lat mam strach przed dzieckiem. Oczywiście gdybym zaszła w tym wieku w ciążę nie usunęła bym, ale mam świadomość jak duże jest ryzyko urodzenia chorego dziecka. NPR stosuję od 25 lat,całe okres premenopauzy jest bardzo ciężko do interpretacji, gdy co drugi dzień jest wysoka temperatura. Pomimo szkoleń przez nauczycieli NPR w premenopauzie i wspólnej interpretacji kilku cykli z nauczycielem i wizyty u dobrego lekarza.
Rozumiem pania doskonale, tez stosowalam NPR przez 16 lat , a teraz po 40 przy rozregulowanych cyklach ta metoda stala sie dla mnie nieczytelna. Po bardzo dlugich okresach abstynancji I totalnej niepewnosci, zdecydowalismy sie na uzywanie prezerwatyw.A czy w pani przypadku, nie sugerowano tego pani?
@@JennazOption spowiednik, dość prosty człowiek, powiedział że nie bez powodu ten grzech nie jest pierwszy w dekalogu i kazał normalnie chodzić do komunii. Nie mogę się przemóc, bo zbyt wiele lat straszona świętokradzczą komunią wolę po prostu w takich przypadkach odstępstw komunii nie przyjmować.
@@amelidia9427 Porozmawiaj o tym z sensownym księdzem. Wiary nie należy przeżywać w sposób lękowy. Oczywiście grzech należy zawsze odrzucać, tylko grzech jest świadomym i dobrowolnym wyborem zła, czy też trwaniem w sytuacji dla siebie/małżeństwa szkodliwej bez zamiaru jej zmiany, kiedy jest to możliwe. Pytanie czy ty/mąż świadomie chcecie popełniać zło - z zamiarem żeby się to zło wydarzyło. Bo tylko wtedy można było się oskarżać o to, że się popełnia grzech, zabraniający przystąpienia do Komunii. Ty też razem z mężem macie prawo do swojej bliskości a wiadomo że w wieku gdzie hormony wariują, czasem nie da się prawidłowo wyznaczyć dnia cyklu, i ta sytuacja może nie być chwilowa tylko wieloletnia (nie wiem jak u Ciebie). Przecież to chyba nie tak, że chcesz sobie lekceważyć płodność i mieć seks na zawołanie w każdym czasie bez ograniczeń tylko dla swojego zaspokajania popędu (coś na kształt rozpusty nieliczącej się ze sobą i z drugą osobą), tylko z tego co piszesz to nie jesteś w stanie w swojej sytuacji związanej z wiekiem/zdrowiem, normalnie użyć NPR. Chciałabyś, ale nie działa, z różnych powodów. Nie masz przecież w nosie NPR-u i swojej płodności, co nie? Jasne, że można przyjąć postawę heroizmu i nie współżyć przez następne 7-12 lat, do wieku lat 55-60, aż definitywnie przejdziesz okres menopauzy - tylko tutaj ważne pytanie, czy wy oboje chcecie tak postąpić, pragniecie takiego poświęcenia, czy raczej nie jesteście w stanie takiego czegoś zadeklarować? Czy to by dobrze czy źle wpływało na wasze małżeństwo? Masz już wskazówkę od spowiednika, więc pociągnij dalej ten temat, patrząc się na swoją postawę - jakie masz nastawienie do płodności, dzieci, życia w ogóle, co to współżycie z małżonkiem wyraża z obu stron, dlaczego go potrzebujecie, jakie macie motywacje, jeśli czasami nie stosujecie w pełni NPR itd. itd. To jest temat do rozpoznania, omówienia, przedstawienia jakiemuś doświadczonemu spowiednikowi, jak to w waszym przypadku wygląda i upewnienia się co jest lub co nie jest grzechem.
@@pawel-0000 na wsi gdzie jest jeden proboszcz ciężko o innego spowiednika. Nawet jakbym miała dojechać do innej parafii to jak znaleźć, nie ma rankingu w internecie.
@@amelidia9427 Może przyjaciółki, koleżanki, lub inne małżeństwa które znacie - też są w podobnej sytuacji i mogłyby wam polecić jakiegoś znajomego im księdza z którym można o tych tematach się rozmówić? Jeśli nie masz nikogo takiego, to są różne fora w internecie o NPR, na których jest dużo takich tematów, można tam spróbować zapytać. Albo - napisać do któregoś z księży maila, np. do ojca Knotza (chyba wiesz o kogo chodzi - on odpisuje na maile, ale po długim czasie;), lub może on kogoś mógłby polecić.
Wartościowa rozmowa, bardzo dziękuję! Troszkę inaczej patrzę na tak zwane podejście/mentalność antykoncepcyjną i oczywiście, zgadzam się , że mogą być pewne nadużycia stosowania różnych metod NPR i jakieś blokady w relacji, także odnośnie rodzicielstwa, które wartoby przedyskutować, to z natury metody nie mogą być antykoncepcyine, bo w żaden sposób nie ingerują w naturalny cykl kobiety i (prawie) nieprzerwaną płodność mężczyzny. Z racji tego to tak jakby fazy płodności i niepłodności, które normalnie występują u zdrowej kobiety były z samych siebie antykoncepcyjne, bo dopuszczają możliwość niezajścia w ciążę. Fakt, potrzeba poszanowania dla płodności pary plus rozeznawania czy jest to dla nich dobry czas na dziecko i tak np. dla jednej pary dana sytuacja będzie stanowiła przesłankę do niestarania się o dziecko, a inna rozezna, że to nie jest dla nich takiego znaczenia. Nie wątpię, że tak się podchodzi do pary, indywidualnie rozpatruje każdy przypadek w poradni ;) pozdrawiam!
Mam nadzieje że będzie stać Pana Tomka i Panią Magdalenę na zmierzenie się z tym, i powrót do tej rozmowy w kontekście komentarzy. Ja bym tego baaardzo oczekiwał, ponieważ jeśli nie odniosą się do poruszanych problemów to będzie źle świadczyło o tej nauce.
@@Jellyeater1 tak to każdy potrafi napisać… tu - poza trollami, ludzi wypisują swoje doświadczenia, obawy i wszystko co ich dotyka w związku z NPR. Mi osobiście trudno uwierzyć, że jeśli boicie się począć 6 czy 8 dziecko to „ta metoda jest właśnie dla was”, a przynajmniej my mamy taki problem i w tym materiale nie znajdujemy odpowiedzi, a budzi się w nas poczucie niezrozumienia i oderwania od tego co obecnie przeżywamy, a dzieje się naprawdę dużo.
@@Jellyeater1 Dzięki. Ale jesteś w błędzie, i uogólniasz. Mam znajomych u których się poczynały dzieci w czasie bezwzględnej niepłodności. Przykro mi że macie takie chocki-klocki...
@@bolec123123123 Dzieci nie poczynają się w czasie bezwzględnej niepłodności, bo jest to biologicznie niemożliwe. Para mogła najwyżej nie rozpoznać prawidłowo swojej płodności i uznać że jest już okres bezwzględnej niepłodności, chociaż taki nie był.
@@radeks Ale to jest nieprawda to co piszesz, i nawet pani Magdalena wspominała że jeśli się pocznie, to przyjmujemy dziecko. Teoria jest nam wszystkim znana, czynnikiem zmiennym jest kobieta, jej emocje, tęsknota, i na prawdę owulacja może pojawić się w czasie gdy jest czas bezpłodny. Żony marynarzy opowiedzą Ci o tym najlepiej. Ja nie pracuje jako marynarz, ale często wyjeżdzam na kilka tygodni za granice... uwierz mi, po powrocie w czasie bezpłodnym pojawiają się objawy czasu płodnego, już po owulacji. Wszystko dzieje się w głowie i wszystkim steruje mózg kobiety i natura.
I understand what they are saying. We have 5 kids. The question is: how I should to talk to myself and my wife to be open for this method, because we are not open after having the last kid.
Warto zaznaczyć że NPR nie jest formą antykoncepcji, zawsze przy NPR istnieje ryzyko zajścia w ciążę(w konkretnych dniach cyklu maleje albo rośnie możliwość zajścia w ciąże), szczególnie przy nieregularnych miesiączkach jest to ciężkie do określenia. Ale poza tym po co stosuje się NRP? Albo żeby w ciążę zajść, albo żeby ciąży uniknąć. Jeśli chodzi o to drugie dlaczego nie jest to również uważane za złe przecież stosując antykoncepcję czy NPR tak samo chcemy uniknąć ciąży więc również możemy mówić że NPR jest z egoizmu i wygody (tak jak Pani powiedziała przy antykoncepcji) skoro CEL jest taki sam-nie chce się zajść w ciążę to jaki ma sens czy używany NPR czy antykoncepcji? Rozumiem jeśli chodzi o kwestie zdrowia np. przy antykoncepcji hormonalnej, jednak często tabletki antykoncepcyjne pomagają kobietom, regulują nieregularny cykl- nie ma strachu że dostaniesz miesiączkę w najmniej odpowiednim momencie, często niwelują ból podczas miesiączki(odkąd stosuje antykoncepcję nie mdleje już z bólu co miesiąc), słyszałam o przypadkach gdzie zmniejsza się trądzik a nawet zmniejsza szanse zachorowania na raka macicy oraz wiele innych pozytywnych aspektów. Oczywiście jest to ingerencja hormonalna więc dobór odpowiednich tabletek jest podstawą ich zażywania. Podsumowując według mnie nie ma różnicy czy stosujemy antykoncepcję czy NPR skoro cel chcemy osiągnąć ten sam. A jeśli już to czemu nie wybrać sposobu który jest dla nas wygodniejszy i ma większy procent szans na ochronę przed nieplanowana ciążą.
Uważam że lepiej jest stosować antykoncepcję która jest pewniejsza niż NPR ponieważ jest mniejsze prawdopodobieństwo zajścia w ciążę. Co z tego że stosuje się naturalna metodę skoro gdy zajdzie się w ciążę będzie się chciało to dziecko oddać albo dokonać aborcji. Już lepiej zapobiec temu wcześniej.
@@niewidzialna9592 w przypadku antykoncepcji konkretnie niemoralne jest powodowanie własnym działaniem i wolą unicestwienia możliwości poczęcia poprzez ingerencję w zwyczajne (normalne) skutki współzycia małżeńskiego. Nieopuszczalna jest w tym rozumieniu każda antykoncepcja. NPR tak jak antykoncepcję rozumie Kościoł, nią nie będzie. Współżycie w NPR występuje tylko w tym czasie, w którym bez żadnej ingerencji ludzkiej, z samej natury (ustalonej przez Boga), występuje niepłodność, brak możliwości poczęcia. Dlatego jest to moralnie dopuszczalne. Jeśli antykoncepcję zdefiniuje się jako regulacja ilości poczęć w ogóle, to NPR będzie w takim rozumieniu "dopuszczalną moralnie formą antykoncepcji". Kwestia definicji, a raczej redefiniowania używanych już pojęć. (Przez rozszerzanie definicji antykoncepcji co Pani czyni, ale Kościół tej definicji nie używał i nie używa).
@@krzysmster nie wiem czy dobrze rozumiem, czy chodzi o to że NPR jest dopuszczalną formą antykoncepcji ponieważ Bóg stworzył te dni abyśmy mogli spokojnie współżyć bez poczęcia?
@@krzysmster to co w przypadku jak współżyjemy wiedząc że dzisiaj jest dzień w którym nie mamy szansę zajść w ciążę? Czy wtedy możemy uznać to za grzech?
Dziękuję za ten temat, brakuje go w Kościele. Tak jakby seks nie istniał lub był czymś złym. Rodzina nie wychowuje w tej sferze, najczęściej. Bardzo szkoda, bo ludzie albo od Kościoła odchodzą, albo zostają w nim ludzie z lękami i zakłamanym obrazem seksualności. Duże zaniedbanie Kościoła, tak uważam
Jestem już w małżeństwie, ale przede mną jeszcze dwa lata studiów, nie mam pracy, zarobię czasem coś dorywczo. Mój mąż też jeszcze studiuje i nie ma stałego zatrudnienia. W dodatku moje studia są zagrażające dla poczętego dziecka, więc gdybym zaszła w ciążę, od razu powinna bym wziąć urlop dziekański (co po urodzeniu dziecka by było, to już nie mam pojęcia). To teraz pytanie, czy nie robienie totalnie wszystkiego, żeby uniknąć poczęcia byłoby odpowiedzialne z naszej strony? Mamy być otwarci na dziecko, którego nawet nie bylibyśmy w stanie utrzymać? Danie sobie tutaj jakiegoś "luzu" to moim zdaniem brak odpowiedzialności. Uważamy oboje, że musimy być na 99% pewni, że nie dojdzie do poczęcia, żeby pozwolić sobie na pełne współżycie. No i nie rozumiem troszeczkę tego arbitralnego wtrącenia o "złożeniu nasienia w drogach rodnych żony" 😅 Bo jakby nie patrzeć, jest to BARDZO KONKRETNA wytyczna i stoi w sprzeczności ze stwierdzeniami, że "nie ma żadnych konkretnych zasad to można a tego i tamtego nie" oraz ze stwierdzeniem, które pada chwilę później o rzeczach, które służą małżeństwu i otwierają na siebie i Boga. No sorry, ale po prostu nie uważam, że kiedy są dni płodne albo niepewne i wypieszczę Męża rączką, dlatego że go kocham i chcę mu sprawić przyjemność to robię coś nie ok. Właśnie całowanie i pieszczoty, również takie, które prowadzą do orgazmu, ale bez penetracji z powodu możliwości poczęcia dziecka w nieodpowiednim czasie służą naszemu małżeństwu i zbliżają nas do siebie i Boga. No kurczę jesteśmy wychowani w konserwatywnych rodzinach, od lat w Oazie i tak uważamy. A, i może my po prostu tacy jesteśmy, ale nie rozumiem stwierdzeń, że okres płodności to taki świetny czas na czułość nieerotyczną - dla nas KAŻDY czas jest doskonały na ogrom przytulania i czułości nieerotycznej - może dlatego, że ja jestem takim miśkiem przytulasem, nie wiem, ale tak mamy 🐻😉
Aha, i jeszcze dodam, że też uważam, że zrobienie sobie okresu totalnej wstrzęmięźliwości jest bardzo wartościowe - czasem ze względu na relację, czasem może na jakiś wspólny rozwój duchowy a czasem po prostu, żeby bardziej się na siebie "nakręcić" i dać sobie tę dobrą niecierpliwość czekania - ale chodzi o to, żeby to robić W WOLNOŚCI a nie ze strachu przed "grzechem".
Skoro pytasz... ;) Przeczytaj pozostałe komentarze pod filmem, jest dużo opisów dlaczego to "złożenie nasienia" jest takie ważne i do tego się wszystko sprowadza w pytaniu "co można w małżeństwie" - można wszystko, ale finał zawsze musi być taki, że orgazm męża jest tylko w drogach rodnych żony. W skrócie, chodzi o wymóg tego, żeby każdy akt seksualny wyrażał dwa wymiary, których nie można od siebie oddzielać (takie jest bardzo dobitnie podkreślone papieskie nauczanie, zapisane najpierw w encyklice, a potem powtórzone w katechiźmie), czyli (1) otwarcie na płodność (nieusuwanie jej ze współżycia w żaden sposób) oraz (2) budowanie więzi - te dwa wymiary są nierozłączne i muszą występować przy każdym współżyciu. Jeśli pieszczoty kończą się zamierzonym (zaplanowanym) orgazmem męża poza drogami rodnymi żony, to intencjonalnie zostaje usunięty wymiar płodności z aktu seksualnego i etyka seksualna określa to jako niemoralne (generalnie jest to traktowane jako ciężki grzech jeśli chodzi o ogólną normę moralną). Dlaczego jest to grzech? Ponieważ jesteście płodni w danym czasie, ale działacie tak aby tą płodność ominąć, robicie coś przeciwko swojej płodności, czyli nie przyjmujecie się w pełni, w całości tego jak jesteście stworzeni ze swoją płodnością, tylko chcecie mieć swoje ciała dla siebie, ale bez wymiaru płodności, usuwając z nich płodność która jest w takim ujęciu przeszkodą (a powinna być darem) - więc ci którzy zajmują się teologią moralną, powiedzą, że brakuje tu kochania całej osoby i jest to używanie swojej seksualności w sposób sprzeczny z jej naturalną funkcją i celem. Wiem, to może być jak kubeł zimnej wody na głowę, kiedy po ślubie odkrywa się, że takie są zasady moralne i wcale nie można robić wszystkiego we współżyciu jak się chce. Ale żeby nie wpaść teraz w zabijający bliskość rygoryzm moralny, to powiem, że nie polega to na tym, że teraz trzeba się biczować za każdy brak wstrzemięźliwości. Ta wspólna małżeńska wstrzemięźliwość jest zadaniem, którego trzeba się razem nauczyć i nie jest to dla wszystkich łatwe, że sobie ktoś postanowi i od razu wyjdzie. Jako młode małżeństwo trzeba się nauczyć wstrzemięźliwości, nauczyć się czystości małżeńskiej - nie w takim rozumieniu że seks jest czymś "nieczystym", tylko chodzi o czystość rozumianą jako umiejętność takich wyborów, aby czyny były podporządkowane miłości i pełnej prawdzie o drugiej osobie, a nie wyłącznie sterowane naturalnym popędem seksualnym lub wykluczające coś z drugiej osoby (np. jej płodność). Prawdopodobnie nie będzie tak, że od razu i zawsze ta wstrzemięźliwość się wam uda i w czasie płodnym będzie zachowana absolutnie w każdym przypadku, jeśli nie była dotąd za bardzo praktykowana (a taki jest cel i do tego trzeba dojść). Młode małżeństwo, jakim jesteście, może w ogóle mieć z tym na początku trochę (lub dużo) trudności. Jednak należy dążyć do tego, aby - ze względu na szacunek do funkcji własnej seksualności i do swojej płodności - uczyć się zachowywać wstrzemięźliwość wtedy, kiedy z obiektywnych przyczyn nie możecie mieć jeszcze dziecka, a wypada wam czas płodny. To jest jak droga z przeszkodami, na której będą się zdarzać potknięcia, ale trzeba mieć na horyzoncie cel jakim jest umiejętność powstrzymania się od pełnej aktywności seksualnej, gdy nie planuje się poczęcia dziecka w tym płodnym okresie. Jeżeli wszystko jest w porządku z cyklem i ze zdrowiem, to nie powinien być to dłuższy czas niż 7-10 dni wstrzemięźliwości, ale może być bardzo różnie (i większość komentarzy pod filmem opisuje różne przypadki kiedy nie jest różowo z tym czekaniem). Ale średnio biorąc, taka przerwa tych "kilku" dni - jeśli już się nauczymy być ze sobą w sposób nie-tylko-seksualny w tym czasie - powinna być "do wytrzymania" ;) Jeżeli z takimi intencjami się podchodzi do tego (chcemy zachowywać wstrzemięźliwość, używamy NPR), to fakt, że coś po drodze nie wyjdzie i dla przykładu nie uda się wam powstrzymać od pieszczot zakończonych orgazmem - to nie trzeba tego traktować od razu jako najcięższego grzechu (a w każdym razie nie zawsze). Jest to kwestia waszego rozeznania i sumienia, czy dążenie do spełnienia było zamierzone, zrobione "z premedytacją", zaplanowane, czy po prostu wydarzyło się spontanicznie, bo po długim czasie czekania, byliście już bardzo siebie spragnieni i nie mogliście zatrzymać na pewnym etapie rozpalonych już zmysłów. Nie można jednak przyjąć postawy takiej, że "teraz mamy okres płodny, więc doprowadzamy się do orgazmu manualnie/oralnie". Założenie z góry czegoś takiego, jest właśnie działaniem które nie szanuje ciała drugiej osoby i wspólnej płodności małżeńskiej - wykorzystuje się swoją/jego seksualność ale wycina ze współżycia płodność. To stoi w sprzeczności z miłością do całej osoby, przyjmowanej razem z jej płodnością, i z tym co akt seksualny ma w małżeństwie wyrażać.
A co do sytuacji w której jesteście (brak stałej pracy, okres kończenia studiów, które by trzeba było przerwać w razie ciąży), to oczywiście - rozpoznając że dla was nie jest to dobry czas na posiadanie teraz potomstwa, będzie rozsądne go (potomstwa) w tym czasie nie mieć. Czyli na razie odkładacie poczęcie na czas późniejszy i współżyjecie teraz tylko w czasie niepłodnym, w ten sposób aby nie działać przeciwko swojej płodności (wykorzystujecie naturalną cykliczną niepłodność). To jest jak najbardziej w porządku z moralnością planowania życia rodzinnego. "Otwartość na potomstwo" nie polega na tym, że macie każdorazowo pragnąć dziecka lub aby z każdego współżycia miało teoretycznie powstać dziecko, ani nie jest wymogiem żeby musieć współżyć w czasie płodnym - nie o to chodzi. Postawa otwartości ma zakładać to, że (1) w ogóle w swoim życiu jesteście nastawieni na zrodzenie dzieci oraz (2) że nawet jeśli w danym momencie nie planuje się potomstwa, ale mimo podejmowanej ostrożności i współżycia w niepłodnych fazach cyklu, dziecko się jednak pocznie (bo można coś źle zaobserwować, źle odczytać objawy, zaszaleć i nagiąć reguły NPR i współżyć w "niepewnym" czasie itp - różne rzeczy się zdarzają), to bezwarunkowo to dziecko przyjmiecie, będziecie je bezwarunkowo kochać i będzie ono chciane, chociaż nie było zaplanowane. Ta wewnętrzna intencja przyjęcia nieplanowego potomstwa musi w was być, choć "na razie" rozumowo się to poczęcie słusznie odkłada na później.
Dzieki za ten odcinek, ta jakże potrzebna rozmowę, w temacie który na pewno nie jest prosty, którego nie da się zamknąć w ramach, gdyż jest bardzo indywidualny. Ale Bóg nam daje drogowskazy, prowadzi i to jak Magda o tym mówi przemawia do mnie, daje nadzieje :)
Cieszę się że powstał taki film. Jestem ateistą ale i tak lubię Pana filmy a ten będzie chyba moim ulubionym. Cieszę się że ktoś w końcu poruszył taki temat.
@@ellystengyel1058 wskaż mi w którym miejscu stwierdziłem, że oni mówią, iż każdy ma tak robić? A kabaret dlatego, iż ich wynurzenia, zwłaszcza pani ,,ekspertki" nie mają odzwierciedlenia w jakichkolwiek rzetelnych badaniach na ten temat. Więc taki z niej ekspert samozwaniec. Jak katabasy w kwestiach nie związanych z ich religijnym czary mary.
Zachęcony prośbą Tomka o komentarz 🙂Ef 5, 31-32: "Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła". Tomasz, swoim skromnym zdaniem napiszę, że ten odcinek to jeden z lepszych twojego autorstwa, jakie miałem okazję zobaczyć. Temat jest tak szeroki, długi i głęboki, że nigdy go nie wyczerpie najlepszy teolog, filozof, seksuolog, terapeuta, pedagog, psycholog, psychiatra i ..... ale dzięki osobom takim jak p.Magda, temat staje się przystępniejszy, za co dziękuję a zwłaszcza, za osobiste otwarcie się i przykłady z własnego małżeństwa. Każde małżeństwo ma swoją drogę do odkrycia, które to odkrywanie jest nieskończone na każdym etapie jego trwania. Małżeństwo jako dar i powołanie, choć w nazwie i swojej istocie wspólny dla wszystkich, to dla każdego inny. Życzę błogosławieństwa i wytrwałości dla wszystkich par oglądających/słuchających tego odcinka!
Ta książka z 1:17:29, na której jest zbity termometr to od nas: „Przewodnik dla grzeszników. Naturalne planowanie rodziny”, autorką jest Simcha Fisher :)
Tak książka potrafi nieźle wkurzyć jeszcze bardziej, rozdrapać rany, i powodować wielokrotnego face plama u ludzi z wieloma doświadczeniami i różnymi problemami. Byc może Warto przeczytać, ale mieć na uwadze że niekoniecznie będzie się po tym z lepszym stanem psychicznym, i niekoniecznie ona super pomoże
Ta książka była pierwszą, którą przeczytałam o NPR i bardzo mnie do niego zniechęciła. Wg mnie jest inflantylna, niewiele tlumaczy i wywołała kilka miesięcy mojej frustracji. Dopiero teraz wracam do tematu NPR, bo mimo wszystko chcę się go nauczyć
Dzięki za fajny materiał. Obawiam się, że optymizmem w tych kwestiach można dojechać tylko do pewnego momentu. Chyba są dwie możliwości (chcąc żyć w zgodzie z nauką Kościoła): nie przejmować się niczym i mieć nieokreśloną liczbę dzieci albo zaakceptować fakt, że wstrzemięźliwość seksualna w małżeństwie nie jest czasowa ale raczej stała z czasowymi przerwami na miłość erotyczną. Wychodząc z tego założenia i akceptując je, chyba łatwiej jest iść dalej. W innym wypadku można przyjmować zafałszowany obraz miłości erotycznej w małżeństwie jako "Kochaj i rób co chcesz", gdzie "Kochaj" jest obwarowane jedynie trzema (jak mówi Kościół i P. Magda) punktami, które determinują rzeczywistość do bardzo niewielu możliwości realnych czyli w sumie daleko od "rób co chcesz" rozumianym bez cenzury. Aczkolwiek życie z Panem Bogiem z seksem czy bez i tak jest coolest :)
Obracam się w środowisku wierzących rodzin wielodzietnych, stosujących zasadę „ile pan Bóg da”. Mają 9,10, 12 dzieci. Z perspektywy czasu, obserwując dorosłe już dzieci, widzę skutki takiego podejścia. Połowa dzieci neguje wiarę rodziców, uznając ją za przyczynę swoich życiowych problemów i tego, że było ich za dużo, że rodzice nie poświęcali im czasu itp. Jest bardzo dużo takich rodzin. Wg mnie to nie jest droga rodziny chrześcijańskiej. Za to drugie podejście (wstrzemięźliwość z krótkimi okresami na współżycie), nie zgadza mi się z argumentacją kościelną dotyczącą czystości przedmałżeńskiej. Opowiada się o wyczekiwaniu, o tym jak wspaniałe będzie odkrywać seks w małżeństwie, jaka to będzie radość, te wszystkie historie o odpakowywaniu prezentu w noc poślubną…mija kilka lat i nagle się okazuje że owszem, odkrywasz niesamowitość seksu małżeńskiego, ale po kilku latach gdy masz trochę dzieci i nie chcesz mieć już więcej, nagle stopniowo wracają ograniczenia. Nie możesz już korzystać z tej swobody, piękna i radości do jakich cię przygotowywano przed ślubem.
podobał mi się ten program, życiowy, wiem, na słowo seks wyświetlenia idą w górę. Ale czy nie warto zrobić filmów o wychowaniu seksualnym dla dzieci i młodzieży tak jak uważacie, że powinno być, no i filmów dla rodziców jak przygotować dzieci do życia w czystości przedmałżeńskiej?
Jedna tylko swera, a ile kłopotów 🙂 To może jeszcze cytat taki: Mt 19, 10-11 «Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić». Lecz On im odpowiedział: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Amen 😀
Wg pani niechęć do posiadania 10 dzieci to zamknięcie na człowieka? Dziwne rozumowanie. W dzisiejszych czasach mało kto ma ochotę posiadać więcej niż dwoje, troje dzieci i ludzie mają prawo nie chcieć więcej, tzw. zamknięcie na nowe życie nie jest przecież czymś złym.
NPR jest cudowny! * . . . . . . . . . . * Nie dotyczy związków, kiedy: - kobieta ma nieregularne cykle - kobieta przyjmuje leki, które rozregulowują temperaturę/inne objawy - kobieta nie może budzić się zawsze o tej samej porze na mierzenie temperatury - mężczyzna pracuje na wyjazdach i jest w domu tylko część miesiąca (niekoniecznie pokrywającą się z okresem niepłodnym) - kobieta jest po porodzie/w trakcie KP i jeszcze nie wróciły regularne cykle - kobieta choruje z objawami gorączki, które zaburzają pomiary - para ma bardzo duże libido
14 lat po ślubie. 3 dzieci i tylko samoobserwacja. Wiem, że to jest bardziej wymagające niż prezerwatywa ale jest też bardziej satysfakcjonujące dotrzeć do głębi swoich pragnień, niż polegać na powierzchownym. Kocham Was i życzę tego co najlepsze! Tylko nie mówcie, że się nie da - kochamy seks, siebie i naszą rodzinę 😁😍❤️ i npr 😉
22:30 - stwierdzenie "nasienie męża powinno zostać złożone w drogach rodnych żony" podane bez wytłumaczenia, w otoczeniu frazesów o relacji z Bogiem zostaje - moim zdaniem - w trafny sposób spuentowane przez Tomka, który mówi, że to nauka której nie da się przekazać ludziom niereligijnym... bo brakuje jakoś słów. Czemu się nie da? Bo ta nauka jest irracjonalna, to trzeba przyjąć na wiarę. Nie ma biblijnych podstaw do takiego stwierdzenia, jak również na gruncie etyki nie da się tego dowieźć (chyba, że popełniając tzw. błąd odwołania do natury). Jedynym powodem dla którego można w to uwierzyć jest zaufanie Magisterium. Wielu katolików jest natomiast przekonanych że to coś co da się pojąć "na logikę", podczas gdy w dyskusjach ciągle na końcu dochodzą do tego samego aksjomatu - "bo wierzę w to, co mówi Kościół".
@Ludolfina 626 gdyby chodziło o prawdziwe otwarcie na życie to Kościół nie dopuszczałby wszystkich bardzo skomplikowanych metod kontrolowania płodności w ramach NPR, których celem jest doprowadzenie do współżycia bez ryzyka poczęcia.
są biblijne podstawy; to jest właśnie grzech Onana - stosunek przerywany; czyli nie prawdziwe oddanie się drugiej osobie tylko zimna kalkulacja; w miłości nie ma kalkulacji; możemy planować naszą płodność, ale nie na zasadzie "przechytrzenia" Boga; to jest największy błąd - grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu - pycha
Dziekuje sa poruszenie tematu. Ale dla matki dzieci z chorobami wrodzonymi, wieloma poronieniami, wysokim ryzyku ze kolejne ciąże się podobnie skończą i dzieci jeśli się urodzą będą tez chore, nie wspominając o ryzyku zdrowotnym dla mnie, to nie znalazłam tu wiele odpowiedzi co mam robić. I póki szukam tych odpowiedzi, oddalamy się od siebie coraz bardziej. Dużo słyszałam ze w tych szczególnych przypadkach to może prezerwatywa być opcja bez grzechu ale nikt tego nie rozwija, kończy się takim zdaniem. Wiem ze to problem małego % słuchaczy ale może warto...
To dotyczy wielu par, niestety. Obraz NPRu lansowany na kursach przedmałżeńskich jest tylko cukierkowy, zero omawianych problemów i zero rozwiązań dla par które mają problem z użyciem NPR w praktyce, z wielu różnych powodów. To żebyś nie musiała szukać przez kolejnych 5 lat odpowiedzi i nie niszczyła dalej swojego małżeństwa, podaję jakie jest dopuszczalne rozwiązanie związane z użyciem prezerwatyw - seks (w małżeństwie katolickim) służy do dwóch równorzędnych /to warte podkreślenia/ celów: prokreacyjnego i budującego więź. Nie tylko do pierwszego celu i ten pierwszy nie jest podporządkowany drugiemu - są na równi. Jeśli występuje konflikt między spełnieniem tych celów, to wtedy użycie prezerwatywy jest możliwe, po omówieniu (przedstawieniu) sytuacji razem ze spowiednikiem. I to raczej nie z przypadkowym spowiednikiem, ale z takim który was zna (wie jak wygląda wasza relacja) i zna problematykę tego typu spraw. Jeśli tak jak piszesz, wasza więź osłabia się przez brak współżycia, którego nie ma z lęku przed utratą własnego zdrowia lub ryzykiem poczęcia dzieci z wadami wrodzonymi, to w takim kontekście nie można zamknąć tematu poradą "nie współżyjcie ze sobą" (tzn. można jeśli obie osoby chcą takiego poświęcenia i jeśli to nie zniszczy ich związku). Jeżeli jednak brak tegoż współżycia doprowadza do pogarszania się relacji małżeńskiej, to można użyć prezerwatyw które "umożliwią" współżycie w ogóle, i z sytuacji które ja znam, pary "otrzymały pozwolenie" (jakkolwiek głupio to brzmi) aby używać ich stosując na ile można NPR (jeśli daje się rozpoznawać fazy cyklu) i używać prezerwatyw jako "dodatkowego" zabezpieczenia w okresach niepewnych (a w płodnych zrezygnować ze współżycia). To daje możliwość, że współżyje się częściej niż raz na miesiąc, albo w ogóle umożliwia współżycie, które w innym przypadku by się nie wydarzyło. Celem użycia prezerwatyw nie jest działanie skierowane przeciwko swojej płodności w takim przypadku, tylko zachowanie drugiego ważnego celu relacji seksualnej - tj. budowania więzi, mimo że ten sposób będzie "niedoskonały", to jest potrzebny aby małżeństwo umacniało swoją więź. Nie można chcieć "mniejszego zła" samego w sobie (chcemy używać prezerwatyw "bo nam wygodnie"), ale można je dopuścić żeby uratować większe dobro (musimy ich użyć, aby móc w ogóle współżyć bez lęku i tworzyć więź ze sobą). Najlepszą - wg moralności katolickiej - formą byłoby doprowadzić do takiej sytuacji, aby zrezygnować z prezerwatyw na rzecz pełnego NPR, jeśli biologia, fizjologia, psychika, wiedza i umiejętności na to pozwalają.
Mam pytanie, jak to jest, że osoba która nie posiada studiów psychologicznych, udziela porad w tej właśnie dziedzinie? Rozumiem, że można to próbować nazywać "doradztwem psychologicznym" ale bez kwalifikacji do tego, to chyba nie do końca okay.
Taka osoba zakłada jednoosobową działalność gospodarczą, nazywa ją "PSYCHOEDUKACJA PORADNICTWO I WSPARCIE" a w rubrykę "klasyfikacja działalności" wpisuje sobie - obok wysyłkowej sprzedaży detalicznej - "88.99.Z Pozostała pomoc społeczna bez zakwaterowania, gdzie indziej niesklasyfikowana". Następnie taka osoba reklamuje na swojej stronie sprzedaż usług "poradnictwa psychologicznego" - dla par oraz indywidualnego... --- Mam nadzieję, że wyjaśniałem drogę od niespełnionej biotechnolożki, do... khem... "terapeutki".
W PL nie ma regulacji dot. zawodu psychologa więc każdy może udzielać. Co więcej, w niektórych przepisach (np. oświatowych) jest napisane, że zatrudniony na stanowisku psychologa może być ktoś po studiach psychologicznych albo "posiada dyplom magistra filozofii chrześcijańskiej ze specjalizacją filozoficzno-psychologiczną uzyskany na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim" ...nie skomentuję.
Jak można będąc katolikiem dziwić się skąd w Katolicyzmie bierze się wypaczony obraz seksualności. Poczytajcie co pisano w średniowiecznych penitencłach i posłuchajcie co mówią niektórzy wasi święci.
@@Kalash39 Katolicki sposób wypaczenia polegający na demonizowaniu jej ma szczególne następstwa. Zgadzam się że wypaczenie w drugą stronę np. w formie lasnowania poglądów o wolności seksualej bez konsekwencji ma równie patologiczne skutki. Nie rozumiem tylko dlaczego Katolicy nie mają odwagi odnosić się wprost do tego co było skrajnie błędne w nauce. Zresztą jeśli ktoś jest przekonany o tym że nauka aktualna nauka Kościoła jest bezbłędna i nie można jej sformuować inaczej to również gratuluję uczciwości. Tylko jak tu rozmawiać o poprawianiu czegokolwiek jak musimy się trzymać dogmatu o nieomylności.
@@tadeuszzsuedat5710 Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, dogmat o nieomylności dotyczy tylko wypowiedzi papieża ex cathedra i w sprawach wiary, a są i katolicy którzy kłócą się co było ex cathedra a co nie. Nauka mówi jaka rzeczywistość jest, religia mówi jak żyć- nie każda wypowiedź świętych jest nieomylna i nie jest kompasem moralności, to już bardziej robi robote mądrość etapu i społeczeństwa (jak i poza religią) niż ortodoksja- gr. prawidłowa nauka. Ortodoksja na pewno mówi, że powinniśmy naśladować Chrystusa, czy mówi że NPR to jedna droga dla rodziny? nie. Tak szczegółowych i kazuistycznych instrukcji od ortodoksji nie znajdziesz, bo ortodoksja kierowana jest na spotykanie Boga w praktyce, przy Jego Obecności moralność jest mocno drugorzędna. Masz rację, są tematy gdzie katolicy (ale np liberałowie prawaki lewaki identycznie) zamykają oczy na nauke albo wymyślają swoją bo coś jest niewygodne. Ale są tematy z tak jednoznaczym przekazem Objawienia, ze powinnismy mu zaufać tak jak Piotr który chodził po wodzie. Metafizyka nie zaprzecza że fizyka istnieje- ale jest doświadczeniem spotkania jej autora:)
W tej rozmowie pojawia się narracja, że dziecko ZAWSZE to piękny nowy świat, wielki cud i radość. A tak nie jest. Dla jednych może tak, ale dla drugich to depresja, trauma, żal i nienawiść do siebie, że nie umie pokochać własnego dziecka. Nie tak łatwo wypracować w sobie taką ufność do Boga i gotowość na wszystko co przyniesie. Nie jest łatwo być gotowym na wszystko i poświęcić siebie i swoje ciało. Ale powinniśmy nad tym pracować, dążyć do tego, starać się, rozwijać duszę w tej kwestii... Zachęcać do tego. I tyle. Póki robię coś z miłością dla drugiej osoby, szanując przy tym swoje granice i myśląc o wspólnej przyszłości... to jest piękne. A nie dziecko zrodzone przez idee gotowości, po urodzeniu którego kobieta ma ochotę je zostawić lub siebie zabić. A jeśli alternatywą jest prezerwatywa to ja powiem: śmiało, zadbaj o swoje zdrowie psychiczne i pogłębiaj miłość z partnerem/partnerką na takich zasadach jakie są dla ciebie najlepsze. Przyjdzie czas na wszystko. Także na gotowość wszystkiego co przyniesie świat z Bogiem w głębokiej relacji. Moi zdaniem nie naszym zadaniem jest mówić co jest grzechem. Skoro zgodnie z słowami z wywiadu Bóg dał nam tylko 10 przykazań byśmy mogli się z tym rozwinąć i wszystko jest zależne o sytuacji TO FAKTYCZNIE DAJNY NA TO PRZESTRZEŃ INNYM! Uważam, że prezerwatywa nie zawsze jest grzechem, seks oralny, analny, pornografia też nie. To jest droga, na której nikt nie ma prawa mi mówić co jest grzechem. Co najwyżej może powiedzieć mi gdzie znajdę pomoc jeśli o nią poproszę. Żyjmy i dajmy żyć innym. Dawajmy świadectwo swoimi czynami a nie nieproszonym słowem.
Pornografia nie jest grzechem? Czy pani wie co to robi z mózgiem? Bardzo wiele pojęć pomylonych w tym komentarzu. Zrujnowane zdrowie psychiczne przez dziecko? Terapia i psychiatria służą takim osobom - nawet podczas ciąży. Chociaż nie wiem po jakich przejściach musi być człowiek, żeby samo istnienie dziecka dawało takie rezultaty. Być może jest to człowiek, który powinien być w terapii już od dawna.
@@michascaletta1362 czyli Twoje postrzeganie intymnosci jest naznaczone sztucznymi wyrzutami dopaminy, porownywalnymi z uzależnieniem od ciężkich narkotyków. Bardzo Ci współczuję, ale można z tego wyjść. Obejrzyj konferencje Stowarzyszenia Twoja Sprawa na ten temat, wypowiadają się tam naukowcy.
Pewnie dla tego zeby nie przyznac, ze dwoje doroslych ludzi w malzenstwie idzie do lozka nie tylko po bliskosc, czulosc, ale po orgazm. Nazywanie rzeczy po imieniu rozwiazuje wiele zaawoluowanych problemow🤭
Popatrz, używając prezerwatyw jest 0.01% szans na ciążę. Jestem otwarty na dziecko używając prezerwatyw. Tyle.samo.szans co przy NPR w dni niepłodne. A ile komfortu? Bo nie musze planowac randki akurat wtedy kiedy mi termometr powie...
Proszę poczytać wskaźniki Pearla a nie pisać głupoty.. Jaka jest otwartość przy mechanicznej barierze? Dni niepłodnosci bezwzględnej To 0% a nie nawet 0.001% bo jest to fizycznie nie możliwe..
Jak ja się cieszę, że u mnie w domu seks nigdy nie był tematem tabu. Anegdotka o "penis/tenis" jest trochę śmieszna, ale dla mnie raczej przerażająca. Bardzo dobry wywiad! :)
Odnośnie tej metody to jest to już dorabianie jakiejś ideologii i szukanie usprawiedliwienia dla naturalnej formy antykoncepcji bo co za różnica czy my w tym czasie dni płodnych założymy prezerwatywę, lykniemy tabletkę czy powstrzymamy się od współżycia
Ok, ale wyjaśni mi ktoś, dlaczego jest ta zasada nr 3, że nasienie MUSI być złożone w drogach rodnych kobiety? Zupełnie tego nie rozumiem i wg mnie to jest trochę bez sensu
@@zuzannarzeczkowska4586 Nie taki jest czasami sens antykoncepcji? W sensie cała kontrola płodności polega na zmniejszeniu ryzyka zapłodnienia, co równie dobrze można przypisać większości innych metod antykoncepcyjnych. Co więc za różnica, czy ktoś np. używa prezerwatyw czy współżyje tylko w dni bezpłodne? Moim zdaniem jest to typowy przykład chrześcijańskiej hipokryzji.
@@klawiszklawiszproduction4070 a jeśli mowa o prezerwatywach, to tutaj jest kilka problemów moim zdaniem - mogę się oczywiście mylić i inni mogą uważać inaczej - to jasne. Pierwszy problem polega na braku przypatrzenia się cyklowi kobiety i robienia wszytskiego w zgodzie z nim. Oprócz tego nie pełnego połączenia się z małżonkiem i dotyku - uważam, że to bardzo ważne. Oprócz tego nie ma tu mowy o nasieniu w płodnych drogach rodnych kobiety - zabiera to więc to, czym seks w sposób naturalny powinien się kończyć i robi z tego trochę sztuczny akt. Mi też z początku trudno było to zrozumieć i długo się z tym nie zgadzałem. Ale szukałem i ostatecznie dałem się w tym przekonać nauce kościoła. Nie jest to jednoznaczne i łatwe, ale niestety w sprawach duchowych mało co jest.
to jest wyraz zostawienia ostatniego zdania Bogu, czyli przestrzeganie pierwszego przykazania; a poza tym - to naprawdę buduje więź między kobietą i mężczyzną
Dzięki za rozmowę, ogólnie seks i wszystko co z tym związane to teraz problem numer 1 dla wierzących i niewierzących tez - nie dziwne w sumie przy tym co się dzieje wokoło, jak jesteśmy bombardowani seksem z każdej strony (reklama, telewizja, film, media, biznes). Człowiek wchodzi w dorosłe życie i tak naprawdę bez odpowiedniego wsparcia wcześniej ze strony bliskich, może łatwo się pogubić. Uważam, że trzeba rozmawiać rozmawiać i jeszcse raz rozmawiać z dziećmi od małego, oczywiście w pewnych granicach rozsądku w zależności od wieku. To samo jeśli chodzi o inne sfery życiowe, brak wsparcia i odpowiedniego wychowania w młodym wieku sprawia, że człowiek może stać się bardzo zagubiony..
@@Kalash39 oni kończą specjalne studia, kierują się nauką. Księża nie mają w tym temacie kompetencji. I tyle. To wiesz co? To ja zostanę dietetykiem bez studiów. Jestem dla ciebie autorytetem na tyle abyś kupił u mnie dietę? Nie. To samo jest z kapłanami.
@@zosia3535 no tak, dlatego się nie idzie do księdza z tymi problemami co do seksuologa. Kapłan jest od sprawowania kultu głównie i sakramentów. Z kolei nauka głoszona przez księży i generalnie chrześcijan nie pochodzi od nich- pochodzi z Objawienia tego który w ogóle wymyślił i seks i atomy i drzewa itd, i mówi o tym jak żyć niż o naukach przyrodniczych i humanistycznych. Jeśli nauka nie jest umocowana w Objawieniu- to nie jest katolicka nauka.
Z przyjemnością słuchałam tego , co ma Magda do powiedzenia, choć nie we wszystkim się z nią zgadzam. Lubię słuchać ludzi, którzy są mega zaangażowani w to, czym się zajmują zawodowo. Z Magdy wypowiedzi bije doświadczenie, które sprawią, że nie pływa w temacie, oraz dobro. Dziękuję.
Też stosowaliśmy npr około 6lat tagze łatwo jest wybaczyć dni płodne i niepłodne. Teraz nie stosuje, bo męża nie ma jest za granicą Czystość serca ciała i umysłu, to podstawa w takim stanie, zero masturbacji, a jak przyjeżdża, to wtedy lepiej to smakuje... Mama była ubezpolodniona po cesarkach, a ja spirale miałam i powiedziałam o tym, gdy zdawałam prawko i mnie zachęciło to, że mój instruktor wspomniał tylko, że mają dwóch synów 16lat w NPR i jescze są zaplanowani i że to tylko kilka dni postu, a nie męczyć się w nieświadomości siebie, no i się zaczęło czytanie... W małżeństwie wszytkie chwyt dozwolone w małżeństwie, a nie poza nim i końcowy akt wspolny. Jakby były te jak pani mówi tylko jedna pozycja to po roku facet pójdzie zdradzić, a kobiecie przestanie się chcieć. Albo że tylko do robienia dzieci. To chcąc mieć przykładowo 5dzieci tylko 5razy przez całe życie??? Chore. Nie wolno naciągać Bożego miłosierdzia, i jescze nagrzeszyc jak wspomniałaś, bo to grzech przeciwko Duchowi Świętemu....
Stosowanie się do nauczania Kościoła należy rozpatrywać indywidualnie. Zgodnie z tym nauczaniem grzechem jest łamanie przykazań Bożych lub kościelnych. O ile dobrze wiem żadne z przykazań nie mówi wprost o zakazie antykoncepcji, a rozszerzanie przykazania I czy VI jakie miało w rozmowie miejsce jest nadinterpretacją. Ja rozumiem słowa" Bądźcie płodni i rozmnażajcie się" nie jak nakaz Boży, a wezwanie, zachętę do przekazywania życia. A gdzie w tym wszystkim wolność którą dał człowiekowi?
Tomek!!! Stalowa Wola Rozwadów to moje miasto rodzinne ; D Gama to było mityczne miejsce gdzie się przychodziło pooglądać gitary i ograć bez zamiaru kupienia ;D Dzięki za ten materiał.
Często w tym wątku pojawia się kwestia, czym różni się NPR od antykoncepcji. Osobiście uważam, że odpowiedź jest rzeczywiście na pierwszy rzut oka trudna do zauważenia, ale w gruncie rzeczy banalna - w przypadku NPR sposobem na niezajście w ciążę jest brak seksu, natomiast w przypadku antykoncepcji jest to uprawianie seksu w określony sposób lub przy pomocy określonych środków farmakologicznych lub mechanicznych. W przypadku NPR ludzie unikają ciąży nie dlatego, że uprawiają seks w określone dni, tylko dlatego że w określone dni go NIE UPRAWIAJĄ. Z punktu widzenia biologii jest obojętne dla zajścia w ciążę, czy seks odbył się czy nie w dni niepłodne. Znaczenie ma to, że seksu nie było w dni płodne. Jest to zatem unikanie ciąży poprzez abstynencję, a nie antykoncepcję. W tym sensie nie różni się to od abstynencji całkowitej. Jeśli np. piętnastolatka nie sypia z chłopakami, bo nie chce zajść w ciążę, to nie stosuje antykoncepcji, tylko abstynencję.
@@Jellyeater1 Piszę, jak ja to rozumiem. NPR to abstynencja czasowa. Zarówno abstynencja, jak i antykoncepcja były znane co najmniej od starożytności (przypuszczam, że ludzie znali stosunek przerywany już w czasach prehistorycznych, mówi się też o prezerwatywach z jelit zwierzęcych jako metodzie antykoncepcyjnej znanej w starożytności). Podobnie z abstynencją czasową. Kiedy małżeństwa nie chciały już mieć więcej dzieci, albo stosowały antykoncepcję, albo rezygnowały ze współżycia - mogły rezygnować ostatecznie (wydaje się, że w co najmniej niektórych nurtach starożytnego chrześcijaństwa taka rezygnacja była nawet bardzo ceniona moralnie, postrzegana jako forma wysokiej ascezy), ale mogły rezygnować też na jakiś czas (np. rok), żeby odsunąć poczęcie. Rozwój medycyny nie stworzył ani antykoncepcji, ani abstynencji - od pozwolił zdecydowanie udoskonalić i ułatwić obie metody. Dzięki obecnej wiedzy medycznej abstynencja jest dużo bardziej znośna. Okazuje się, że w celu uniknięcia poczęcia nie trzeba rezygnować ze współżycia całkowicie, gdyż istnieją okresy w trakcie cyklu miesiączkowego, kiedy można to robić. Niemniej abstynencja seksualna zawsze wiąże się z trudem, a w niektórych wypadkach nawet z cierpieniem. Współczesna abstynencja NPR nie rozwiązuje wszystkich problemów - są małżeństwa, które dalej są skazane na długą, czasem całkowitą abstynencję, ale dawniej bardzo trudno mieli pod tym względem wszyscy wierzący, dziś bardzo trudno mają niektórzy. Życie ułatwił małżeństwom rozwój medycyny, nie zmiana podejścia Kościoła, bo podejście Kościoła jest przez wieki takie samo. Kościół przedsoborowy również nauczał, że można współżyć także w okresach wiadomej niepłodności, dlatego że współżycie służy nie tylko do prokreacji - por. np. "Filotea" św. Franciszka Salezego, zawierająca XVI-wieczne wskazania w tej materii. Wymagane jest wówczas otwarcie na życie w wersji minimum, czyli jeśli się dziecko pocznie mimo wszystko, to jestem otwarty/a, żeby je przyjąć z miłością. Katechizm Kościoła katolickiego mówi wyraźnie, że istnieją zarówno egoistyczne, jak i nieegoistyczne (wynikające z odpowiedzialności) pobudki, dla których ludzie mogą nie chcieć mieć więcej dzieci (por. KKK 2368 "Szczególny aspekt tej odpowiedzialności dotyczy regulacji poczęć. Z uzasadnionych powodów małżonkowie mogą chcieć odsunąć w czasie przyjście na świat swoich dzieci. Powinni więc troszczyć się, by ich pragnienie nie wypływało z egoizmu, lecz było zgodne ze słuszną wielkodusznością odpowiedzialnego rodzicielstwa.")
@@Jellyeater1 W moim komentarzu nie chodziło o etykę, a o logikę. Ja nie aspiruję do uzasadniania moralnego stanowiska Kościoła, jeśli kiedyś sobie od A do Z te sprawy w pełni ułożę, to tak zrobię, natomiast pokazywałam po prostu, że wbrew obiegowej opinii to stanowisko jest - moim zdaniem - wewnętrznie spójne. To, jak bardzo ludziom jest czasem ciężko, można przeczytać w komentarzach na dole, można też przeczytać głosy ludzi, którzy uważają, że w małżeństwie zaczęło im się wieść lepiej, gdy zaczęli stosować antykoncepcję. Można też przeczytać opinie osób, które całe życie przeżyły w całkowitej abstynencji i po 40 latach zdecydowanie nie żałują. Ja nie jestem w małżeństwie, żebym mogła mówić o swoim doświadczeniu, nie jestem też teologiem ani filozofem. W swoim życiu staram się żyć zgodnie z nauczaniem Kościoła i póki co, mogę powiedzieć, że wychodzę na tym dobrze, a Kościołowi ufam, niemniej temat NPR mnie póki co nie dotyczy, choć jak najbardziej dotyczy mnie temat abstynencji seksualnej i trudności z tym związanych, a także kształtowania relacji damsko-męskich, więc nie jest tak, że kompletnie nie mam nic do powiedzenia z własnego doświadczenia. Niemniej nie mogę się wypowiadać o abstynencji konkretnie w małżeństwie. Celem mojej wypowiedzi było po prostu pokazanie spójności logicznej stanowiska.
Niemniej nie sądzę, żeby rewolucja seksualna wybuchła jako bunt przeciw małżeństwom ćwiczącym się w ascezie. Jak czytam te komentarze tutaj, to uderza mnie, że wypowiadają się ludzie, którym po wielu latach małżeństwa i spłodzeniu dużej liczby dzieci w ogóle chce się z sobą uprawiać seks, tęsknią do tego. Bardzo często ludzie z takim stażem małżeńskim w ogóle ze sobą nie sypiają, choć mają pod ręką całą antykoncepcję świata, bo nie ma pomiędzy nimi napięcia seksualnego. John Gray cytował kiedyś swojego bodajże wykładowcę, który mówił, żeby ludzie wrzucali sobie do słoika kulkę za każdym razem, gdy będą uprawiać seks przed małżeństwem, a po małżeństwie niech wyciągają kulkę ze słoika po każdym razie, gdy będą uprawiać seks. I niech się cieszą, jeśli w ogóle uda im się opróżnić ten słoik. Osobiście przypuszczam, że to jest najczęstsze doświadczenie ludzi w małżeństwie.
Tomku jak będziesz mieć wenę to może właśnie kiedy zrobisz materiał o filmach, które niszczą obraz prawdziwego świata i relacji międzyludzkich, może zbyt pompa tycznie to piszę, ale myślę, że wiesz o co mi chodzi. Poza tym dziękuję za Twoja pracę w internetach 😉
W większości zgadzam się z tym co Pani mówi, ale... Skupiliście się na obaleniu mitów na temat seksualności w religii jednocześnie nie stroniąc od stereotypów na temat wszystkiego czemu kościół jest przeciwny. Dla osób wątpiących ten film jest bezwartościowy a nawet odpychający. Czemu niby ma służyć konieczność "składania nasienia w drogach rodnych"? Pan Tomasz bardzo niezgrabnie ominął ten temat. Demonizowanie środków antykoncepcyjnych też było głupie. Antykoncepcja ma mnóstwo zalet i świetnie, że istnieje. Często jest nawet lekarstwem. Państwo są dojrzałymi ludźmi, mającymi poukładane w głowach, to możecie się bawić w te bezpłodne okienka, ale np. dojrzewające dzieciaki mają hormony zamiast rozumu i nie można ich za to winić. Czy zatem sprawiedliwe będzie skazanie nastolatka na HIV, albo rujnowanie życia dziewczynom zbyt młodym na macierzyństwo tylko dlatego, że ktoś bogobojny nazwał prezerwatywy grzechem? Powiedziała Pani, że używanie prezerwatyw jest łamaniem pierwszego przykazania, czyli stawianiem się wyżej niż Bóg. Czym to się różni od czekania na dni niepłodne, czyli walkę z własną naturą, którą otrzymaliśmy przecież od Boga? Z całym szacunkiem i pozdrawiam.
Gambi dziękuje za Twój głos. Uważam że we wszelkich dyskusjach na temat seksu brak nam tego pierwiastka. Co jest ważniejsze? Życie i zdrowie mojego partnerki/ra, które według naszej wiary jest najwyższą wartością ( vide ochrona życia poczętego ). Trudne to, ale warte przypomnienia...
Jeśli nastolatka idzie do łóżka z chłopakiem (przed ślubem) , łamiąc 6 przykazanie, to myślę, że raczej nie będzie dywagować nad tym czy antykoncepcja to grzech... Raczej nie określą siebie wówczas praktykującą katoliczka, więc chyba jej wszystko jedno (moralnie) czy stosować antykoncepcje czy nie. Chyba w takiej sytuacji nie rozkminia nad NPR -em. Chodzi mi o to, że to o czym mówi ta pani to opcją dla wierzących i praktykujących katolików... a nie dla wszystkich... Określasz siebie katolikiem? To się zastanów. Masz gdzieś przykazania? To chyba wszystko jedno czy sięgniesz po "gume" czy nie.
Jeju, prawda? Obalanie mitów o seksualności w Kościele, a tam „10 lat dochodzenia do normy układu hormonalnego kobiety po braniu tabletek przez 5 lat”, podczas gdy jest to bardzo dokładnie zbadane i tego typu twierdzenia są szkodliwymi mitami. Stereotypy o tym, że brak otwartości na życie to egoizm, nad którym trzeba pracować. I wisienka na torcie - mężczyznom dobrze robi przerwa we współżyciu wynikająca z npru, bo uczą się czekać, zamiast stosować pornografię lub uciekać do innej kobiety. Słabo.
Z tą dojrzałością u nich to bym uważał. Kobieta prawi banały na temat związku i współżycia, które w każdej książce rzetelnej na ten temat są podstawą, a Samołyk jak by pierwszy raz słyszał. Facet po trzydziestce. Ona też, zachowanie na tej żałosnej pseudorandce żenujące, a już najbardziej te bzdety do męża na końcu o miłości. Żałosna hipokryzja. Najpierw jej ego wystrzeliło, bo coś poszło nie tak jak sobie wyobrażała, ale ostatecznie się do tego nie przyznała, nie tylko przed nim, a nawet przed samą sobą i pojechała mu grubymi słowami o miłości i strachu przed ewentualną utratą, byleby się nie przyznać do tego, ze sie zachowała jak samolubna, rozkapryszona małolata. I ona uczy ludzi. Do tego jeszcze te bzdety o duchowości w seksie. No dobrze, może to i w calkiem sporej ilości przypadków zadziała z grubsza przynajmniej, ale gdybym ja tak traktował fiu bździu swoja kobietę, co sam lubię i nie miałbym z tym problemu, to by tego związku nie było. Jak bym się do niej tak zabierał to by umarła ze śmiechu i dostałbym kopa. Stosowanie jakiegoś jednego słusznego schematu pod niesamowicie zróżnicowanych pod wieloma względami ludzi, czego sie nie da najczęściej zmienić, to pieprzenie na zasadzie: patrzcie jaka ja jestem świetna i jedynie słuszna i ja wam opowiem, co zrobić żeby było pięknie, bo mnie Bóg prowadzi. No żenada.
Często kobiety 40 + zaczynaja miec problem z nieregularnymi cyklami , i NPR jest niemozliwa do zastosowania ,a przeciez malzonkowie maja byc odpowiedzialni za poczecie . Wiec jesli naturalnymi metodami jest to niemozliwe, to co wtedy?
1:15:03 Fundamentalnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że posiadanie dziecka / przyjście człowieka na świat > Nobla, Oskara czy innych sukcesów życiowych. To brzmi jak typowe dla niektórych kobiet i mężczyzn rozumowanie, dla których posiadanie potomstwa to osiągniecie życia. Myśle też, że takie stwierdzenia bardzo bolą osoby, które mimo starań nie mogą mieć dzieci lub po prostu co innego uważają za osiągnięcie.
P.S. Cała rozmowa bardzo ciekawa. Wysłuchałem z zainteresowaniem. Pani Magdalena ma podejście, z którym nie zgodzę się w 100%, ale warto wysłuchać.
ale co kogo obchodzi to ze dla mnie najwiekszym sukcesem w zyciu jest posiadaniem potomsta ? moze jeszcze mam przepraszac cukrzykow za to ze moge jesc slodycze i trzustka mi pracuje w normie ? xD
@@KOT-yl9vr Ok, dla ciebie jest, dla mnie nie jest, każdy może sobie uważać za swój sukces co tam chce. Ważne, żeby nie wchodzić butach w czyjeś życie. Niestety w rozmowie wydźwięk jest taki, że potomstwo > Nobla niezależne od tego co sam uważasz i osoba posiadająca dzieci może czuć się „lepsza” od noblisty. Ja nie wstawiłbym tam żadnego znaku, ponieważ są to rzeczy nieporównywalne.
Też tak sądzę. Rozumiem zamiar dowartościowani rodzicielstwa jako takiego, ale serio, to zabrzmiało trochę totalitarnie. Rozmowy wysłuchałam z ciekawością. Cenię za dobrą wolę. Szkoda, że nie doczekałam się odpowiedzi na jakieś bardziej kontrowersyjne pytanie - np. co z NPR em, jeśli kolejna ciąża zagraża życiu/zdrowiu matki albo niesie poważne ryzyko poronienia? Bo otwartość na życie w obliczu kryzysu finansowego to trochę lżejszy kaliber.
Ja także się nie zgadzam. Niektórzy wręcz poświęcają możliwość bycia rodzicem na rzecz służenia społeczeństwu (to dotyczy także księży, prawda?) i jeśli zrobią coś wielkiego (opiekują się ludźmi odrzuconymi, wynajdą lek na groźne choroby, ratują życie itp.) to chwała im i cześć. Nie uważam, bym jako matka dwójki dzieci osiągnęła więcej niż ktoś, kto może wynajdzie lek na raka.
Mnie aż ciarki przeszły jak to usłyszałam. Mam za sobą leczenie niepłodności i pamiętam jak takie stwierdzenia bolały, dosłownie serce mi pękało. Mogłam stanąć na głowie, zdobyć Oskara, dostać Nobla ale i tak nic nie byłam warta bo nie mogłam zajść w ciążę ani urodzić dziecka. Moja terapeutka jest pewnie 'wdzieczna' za taką narracje bo ma dziej niej gabinet pełen pacjentów
Temat jest znacznie bardziej poważny i skomplikowany niż się wydaje. Rozumiem że nie da się powiedzieć o wszystkim w takiej rozmowie.
Wiem że będzie ona bardzo pomocna dla wielu osób, natomiast przyznam że…dla mnie te treści to był zakres przedszkolny w temacie seksualności, relacji i NPRu w katolickim małżeństwie.
Jest potężna grupa małżeństw chrześcijańskich, które nie dostaje od kościoła odpowiedzi na pytanie „co dalej?” jeśli już to wszystko mamy. Mamy świetną relację ze sobą, z Bogiem, rozmawiamy, szanujemy się, nasze życie seksualne się rozwija, mamy 4,5,6 dzieci, ale uznajemy że tyle już wystarczy. Co dalej?
Odpowiedzią kościoła jest NPR do menopauzy, czyli brutalnie mówiąc…kochanie się w wyznaczone dni. Wcale nie wtedy gdy ma się na to największą ochotę. Czy to rzeczywiście służy małżeństwu? I teksty o „budowaniu innego wymiaru bliskości przez przytulanie” to przepraszam, ale można opowiadać licealistom na kursie do bierzmowania.
Ja nie potrzebuje, by ktoś mnie przekonywał do przytulania, całowania żony bez podtekstu seksualnego. Robię to codziennie i to jest super, ale nie o tym mowa. Nie są nam obce długie okresy wstrzemięźliwości czy z powodu chorób, czy połogu. To jest też do ogarnięcia, bo tego wymaga sytuacja.
Natomiast bardzo trudno jest nam zrozumieć że jako chrześcijańskie małżeństwo 32 latków z 5 dzieci, mamy perspektywę, przez najbliższe 20-30 lat kochania się tylko w wyznaczone dni (dodam że to kilka dni w miesiącu. Nie kilkanaście) Podczas gdy widzimy ile radości mamy z seksu i jak dobrze wpływa on na naszą relację.
Dokładnie - nic dodać, nic ująć. Jak ktoś pisze o innych wymiarach bliskości, to aż mam drgawki (ta bliskość powinna być uzupełnieniem współżycia) i myślę sobie, że taka osoba chyba nie trafiła jeszcze na drugą właściwą osobę w swoim życiu, bo z tą właściwą pragniemy bliskości w różnych momentach cyklu, a nie tydzień z rzędu "żeby się nie zmarnowało", a potem 3 tygodnie frustracji... No dramat po prostu.
doskonale rozumiem o czym piszesz i wydaje mi się, że takiej odpowiedzi, której oczekujesz od Kościoła po prostu nie ma i nikt Ci jej nie udzieli. Tzn, ja widzę to tak: Kościół naucza, że antykoncepcja jest niezgodna miłością małżeńską w godnością człowieka itd, i dlatego jest niedopuszczalna moralnie. Nikt w Kościele nie może Ci powiedzieć - oj tam, w Twoim osobistym przypadku to czasami można, bo masz taką a nie inną sytuację życiową..... Z drugiej strony Kościół naucza, że tzw "NPR" jest dopuszczalny moralnie, czyli można go stosować w celu uniknięcia potomstwa. Tyle w temacie. Twój wybór co z tą wiedzą zrobisz. Mam wrażenie, że czasami od Kościoła wymagamy zbyt wiele - tj by odpowiedział na wszystkie bóle i problemy, które mamy w życiu. NPR nie jest jakąś magiczną metodą, która rozwiązuje problemy i daje małżonkom szczęście - to po prostu jest narzędzie, które opracowali lekarze, a Kościół uznał za dopuszczalny moralnie, w przeciwieństwie do antykoncepcji. My w Kościele czasem trochę za dużo dopisujemy do tego różnej "teologii". Takie jest moje zdanie, może błędne, ale tak to widzę.
@@mateuszwlodarczyk1929 tylko ja właściwie nie do końca oczekuję odpowiedzi. Oczekuję nieutrudniania, bo przez 10 lat małżeństwa, my na prawdę potrafimy rozeznać co nas niszczy a co ubogaca, też w temacie seksu. W ogóle dużo o tym rozmawiamy. Nie potrzebuję księgi zakazów i nakazów w łóżku, bo to jest sprawa między nami i dobrze czujemy o co chodzi. NPR z naszego doświadczenia jest przykrą koniecznością. Tylko jednocześnie boję się że przez takie myślenie stanę się protestantem który odrzuca co mu się nie podoba, a nie na tym polega kościół powszechny.
W naszym przypadku mamy 2 opcje i żadna nie jest dobra:
1. Możemy mieć jeszcze drugie tyle dzieci (bo u nas seks w dni płodne = dziecko) lecz uważamy że to nie jest dobre dla naszej rodziny.
2. Możemy do końca stosować NPR który w naszej ocenie nie sprzyja szczęśliwej relacji seksualnej w małżeństwie.
Wszystkie inne rozwiązania są uznawane w kościele za niemoralne.
Jednocześnie przyjęlibyśmy 6 i 7 dziecko gdyby się pojawiło, bo nie boimy się dzieci. Tylko trochę kłóci mi się to z rozumem, który też mamy od pana Boga, by z niego korzystać.
Pytanie czy tak ma wyglądać chrześcijańskie małżeństwo?
Są pewne sprawy doktrynalne które są niezmienne w kościele. A są takie, które po latach są rewidowane bo okazuje się że nie mają tak silnej argumentacji (Komunia „na rękę”, rola świeckich w sakramentach itp). Myślę że nauczanie kościoła w tej kwestii też może się zmienić. Nie jakoś radykalnie, ale na mniej „czarno-białe”
@@chuckpukiczak4912 nie wiem czy tak ma wyglądać chrześcijańskie małżeństwo i masz rację, że w zakresie samego nauczania moralnego Kościoła nie ma tu żadnej trzeciej opcji. Ja osobiście jestem przekonany, że antykoncepcja nie jest dobrym rozwiązaniem, co wcale nie znaczy, że życie zgodne z w.w. opcjami "katolickimi" jest pozbawione problemów i trudnych konsekwencji. Dlatego mam dystans do różnych mówców i autorów katolickich, którzy opowiadają o miłości małżeńskiej wg wzorca katolickiego w samych superlatywach, tak jakby to była sielanka i nieustający miesiąc miodowy.
Parę rzeczy. Rozmowa ciekawa ale wciąż dużo dużo uproszczeń. Pierwsze uproszczenie - nie chcemy dzieci bo chcemy żyć mega wygodnie. Mhm .. Mam trójkę dzieci, na swoim koncie chorobę przewlekłą, ciężkie leczenie, trzy cesarki, nie pracuję zawodowo odkąd urodziłam dzieci, depresja, różnego rodzaju trudności...i nie od pani Magdy pierwszej słyszę tekst, że no tak, jak ktoś nie chce dziecka to znaczy, że to z egoizmu, z wygody. I to nieprawda, że jeśli jest jakaś uzasadniona przeszkoda, to ona trwa miesiąc, dwa, pięć. Czasem są przeszkody, które trwają latami, albo wykluczają już w ogóle przyjęcie kolejnego dziecka. Fajnie, że Pani Magda wspomniała o tym, że NPR może być stosowany jako antykoncepcja, wszystko zależy od intencji. Dokładnie tak. I tak w tej chwili jest u mnie. Ale nie czuję się na siłach na kolejne (to byłoby już czwarte) dziecko, ani psychicznie ani fizycznie. Nie sądzę też by Bóg mnie z tego powodu potępił. Tzw. Wolę Boga odczytuję także w znakach, które płyną z mojego ciała i rozumu. Myślę, że to nie byłoby uczciwe podejście, kiedy nie mam zasobów w sobie, ale stawiam Boga przed faktem dokonanym- no jakoś to będzie, Boże dopomóż. Owszem moim obowiązkiem jest praca nad sobą i dążenie do jak najlepszej kondycji duchowej. Natomiast taka praca to często jest praca na lata. I co wtedy? Czy jak myślę sobie, że prawdopodobnie tak gdzieś przez najbliższe 2-3 lata nie będę w stanie znów zostać matką i unikam poczęcia -to czy to jest już antykoncepcja czy nie? Gdzie jest granica?
Pani Magda tekstem o wygodzie uogólnia, ale nie da się podać 1 przepisu na sukces. Chociażby przeszkody to indywidualna kwestia. Granicą jest praktyka wiary, szukanie Boga iii własne sumienie. Pozdrawiam serdecznie!
Spotkałam się parokrotnie z sytuacją, że spowiednik dopuszcza niehormonalne środki anyykoncepcyjne w sytuacji, kiedy kolejna ciąża jest zagrożeniem życia lub w innych trudnych sytuacjach właśnie po to, by nie cierpiała na tym relacja małżeńska
@@sylwiakuczewska1376 No wiesz, ja słyszałam że jakiś spowiednik komuś powiedział, że antykoncepcja to w ogóle nie jest grzech. Jak również o takich, którzy mówili, "To proszę powiedzieć jeden grzech"😮😮😮, do tacy księża, co w ogóle nie widzą potrzeby spowiadania wiernych.😂😂😂 Różne kwiatki się zdarzają, i co z tego? Liczy się nauka Kościoła, a ona nigdy nie zabraniała unikania poczęć naturalnymi metodami, nie głosi ona, że każdy, kto unika poczęcia dziecka na jakimś etapie życia jest egoistą, że trzeba chcieć mieć dzieci na każdym etapie małżeństwa, a jak nie to grzech, że naturalnych metod można używać tylko do planowania dzieci, a nie do unikania poczęć, że jak są jakieś przeszkody ku temu, to na pewno zawsze po paru miesiącach mijają, nie wiem, skąd się biorą takie przekonania. Ale może pani Magda tak powiedziała w momencie, do którego jeszcze nie doszłam, bo jestem na razie w połowie, a Wy obejrzeliście całość i dlatego tak to odbieracie.
Kasiu, poszukaj sobie proszę mądrego i dobrego kierownika duchowego, który pomoże Ci rozeznać. Pozdrawiam i życzę Ci wszystkiego dobrego
Hmm.. kwestia czy myśli się o dziecku i szuka się dla niego najlepszego czasu na przyjście, aby wszyscy byli cali, zdrowi i mieli warunki na dziecko - to wtedy ok. Jak myślimy i naszą intencją jest to, że nie chcemy w ogóle mieć dzieci, bo chcemy żyć wygodnie i 'ciupciać' sobie do woli używając NPR - to wtedy tak średnio bym powiedział.
Panie Tomku, wielka prośba. Jak widać po komentarzach, temat nauki kościoła w kwestii seksu w małżeństwie budzi wiele pytań, kontrowersji i jest dla wielu osób trudny do przyjęcia. Sam, będąc 22 lata w małżeństwie (4 dzieci) i stosując NPR, mam duży problem, żeby wytłumaczyć innym (a także sobie) podstawy teologiczne nauki Kościoła w tym temacie. Dlatego proszę o zaproszenie teologa, aby wytłumaczył, skąd taka interpretacja tego tematu przez magisterium Kościoła się wzięła i jakie ma podstawy biblijne. Pozdrawiam 🙂
Podstaw biblijnych nie ma, ale w temacie teologii zobacz sobie rozmowę Terlikowskiego w cyklu Karetka miesięcznika W Drodze „Po katolicki, czyli jak króliki?”
@@sylviamagiera7174 Nie ma stricte podstaw biblijnych, nauka ta wynika z tzw. prawa naturalnego, czyli jest to koncepcja filozoficzna, którą zapoczątkował Wojtyła w odniesieniu do płciowości wraz ze swoją krakowską szkołą ekspertów (jeszcze w czasach gdy był tam wykładowcą i biskupem). Jednak jest szereg dobrych współczesnych argumentów ze strony teologicznej, dlaczego antykoncepcja (w formie wykluczającej jakiekolwiek działania poronne) mogłaby być dopuszczona, ale wątpię aby ktoś to wykonał, bo to by zmieniało obecną naukę, która trwa od 60 lat (czasy encykliki HV i słynny "raport mniejszości"), więc może za następnych 100 lat się nasze prawnuki doczekają korekty na zasadzie dopuszczania pewnych wyjątków. A może nie.
@@sylviamagiera7174 Z teologią też jest różnie, są teolodzy katoliccy, którzy twierdzą że współżycie dla samej przyjemności jest sprzeczne z wolą Bożą, a są i tacy, którzy uważają katolicką etykę seksualną małżeństw za błędną.
Podstaw biblijnych nie ma. W żadnej Ewangelii, w żadnym miejscu Jezus słowem o tym nie wspomniał, ani uczniowie w listach. Taką interpretację tematu wymyślił sobie papież Paweł VI (wbrew woli większości watykańskiej komisji, która miała orzec o moralności antykoncepcji). Na szczęście Franciszek po mału już to zmienia.
To jest trudna książka ale w mężczyzną i niewiastą stworzył ich
Jan Paweł II wykłada teologię ciała.
To jest zapis katechez papieskich z kilku lat w tym temacie.
Najbardziej mnie zatrzymuje ten fragment, w którym pani Magda reklamuje metodę Rotzera jako Ferrari, wspniałą nowoczesną metodę o bardzo wysokiej skuteczności.
Skuteczności w czym? A no w zapobieganiu ciąży.
Po to, żeby potem twierdzić, że to nie jest antykoncepcja.
Po 8 latach prób pogodzenia ze soba tych rzeczy na szczęści mam już to za sobą. To i cały wpływ KK na moje życie. Niczyja godność, ani małżeństwo na tym nie ucierpiało, wręcz przeciwnie. Żałuję tylko tych pierwszych zmarnowanych lat.
Nie rozumiem takich uproszczeń jak nie chcę dziecka=jestem egoistką. To na rodzicach ciąży cała odpowiedzialność za jego wychowanie i tylko oni wiedzą czy mają zasoby, aby temu sprostać. I nie mówią tu tylko o tym ile aktualnie wynosi rata kredytu. Mówię o czymś więcej, czy jako kobieta jestem zdrowa fizycznie i czy mogę podjąć ten wysiłek. Czy nie mam depresji albo innej choroby, która wyklucza zajęcie się dzieckiem. Czy nie mam innych dzieci, które mogą być wymagające bardziej niż zwykle (autystyczne, wrażliwe, czy z niepełnosprawnosciami). Jest mnóstwo powodów dla których brak poczęcia dziecka jest dobry (od teoretycznie błahych jak chęć podróżowania, po choroby). I coś co warto by było żeby wreszcie dotarło do ludzi kościoła: JEDYNIE MALZONKOWIE O TYM DECYDUJĄ. Jako osoby, które znają swoją sytuację i jako ci, którzy później za tego ewentualnego człowieka będą odpowiedzialni. Nie dadzą w końcu dziecka pani z poradni, bo "byli otwarci na życie". Serio, po prostu nie rozumiem dlaczego seks z zabezpieczeniem miałaby być w takiej sytuacji czymś złym. Między dwojgiem kochających się ludzi, którzy mając parę dzieci podjęli decyzję, że więcej mieć nie powinni.
Właściwa ilość dzieci, to ilość rozumna (śp.bp K.Majdański). Sztuczne czy barierowe zabezpieczenie sprawia, że używane władze seksualne nie mogą służyć w istocie do tego, co potrzebne do pełnego aktu. W przypadku NPR - mogą. Dlatego NPR to dopuszczalna metoda planowania rodziny, nawet jesli planowanie to zamknięto na jednym dziecku. Jednak z racji tego, że NPR istocie aktu nie przeczy, należy zawsze liczyć się z możliwością przyjęcia nowego dziecka. Jeśli jest to bezwzględnie niemożliwe (np.choroba matki zagrażająca jej życiu lub skutki obciążające dziecko kalectwem itp), to wg mojej wiedzy jedyna opcja dopuszczalna to niestety wstrzemięźliwość na czas nieokreślony. Na tę sytuację nie ma "moralnego" lekarstwa. Są jeszcze małżeńskie pieszczoty, ale one nie moga z natury wiązać się z pełną satysfakcją seksualną, zatem nie są w istocie czymś zastępczym. Zatem pozostaje "dźwigać krzyż", co jest nauką trudną.
EDIT. Odpowiedź na część polemicznych/krytycznych komentarzy (od 33:38)👉ruclips.net/video/3fRJlC9mGbQ/видео.html
👉Tu kupicie książkę Magdaleny Kleczyńskiej pt. "Obdarowani sobą": obdarowanisoba.pl/sklep/
👉Dzięki tej stronie lepiej poznacie Magdalenę Kleczyńską i możecie umówić się do poradni: obdarowanisoba.pl/
👉Tu wspomniana w rozmowie książka "Od nałogu do miłości": bonito.pl/produkt/od-nalogu-do-milosci-2?gclid=Cj0KCQjw3eeXBhD7ARIsAHjssr_t0bF8qEtxk2o_U30xpAHvkh1RJj4TMQrLmB6x6vNJmcOj9ZWsKnkaAo3TEALw_wcB
👉Tu książka "Druga. Najbardziej niezwykła podróż ku sobie": tantis.pl/druga-najbardziej-niezwykla-podroz-ku-p3256392?TantisCSS3&gclid=Cj0KCQjw3eeXBhD7ARIsAHjssr-O862q0aD8hwmoX6YN1IHINAmXW-vATVHBKBibdbaWBJqylHjhTAkaAohSEALw_wcB
👉A tu polecany portal "Szansa spotkania": www.szansaspotkania.pl/
Q1q1q
Na stronie szansa spotkania nie mogę znaleźć kursu o którym mówi Magda, pomoże ktoś?
Spodziewałam się w komentarzach pieśni pochwalnych dla NPR i rozmówczyni i mówiąc szczerze jestem w szoku. Publika Pana Tomka to w większości osoby wierzące, a jest tu mnóstwo historii, sprzeciwu, niezrozumienia dla tego pomysłu kościoła. To idealnie pokazuje, że NPR dla jednych będzie wspaniały, a dla drugich będzie utrapieniem. Typowy przykład jak kościół prawi swoje, ale jest to tak oderwane od ludzkiej rzeczywistości, że szok.
Wszystko fajnie, ale jak się ma 31lat, jest się 9 miesiecy po 2cc, które było powikłane, wie się, że kolejna ciąża może mnie zabić, albo zagnieździć się w ranie po cc i jest bezwzględny zakaz zachodzenia w ciążę, gdzie jest 3 tyg albo i więcej czekania, a tylko czas po owulacji to okres kiedy nie zajdę w ciążę, to już nie jest tak słodko i kolorowo... Więc tak, nie chce już dziecka, bo mój mąż może zostać wdowcem, albo czeka nas ciąża pozmaciczna. To gdzie jest nasze miejsce jeśli myślimy o npr w sposób antykoncepcyjny, a chcemy go stosowac ze względu na wiarę? Wiec są ok 3tyg czekania i kilka dni niepłodności bezwzględnej kiedy jednak no nie oszukujmy się- cialo kobiety wtedy nie chce, nie wszystko da sie załatwić atmosferą, czy tym, że tyle na siebie czekalismy. To nie jest takie proste...
@@Mirka_1505 dziękuję za słowo. Kocham męża i chce z nim współżyć. Nie wyobrażam sobie spać w łóżku z ojcem moich dzieci i nie być z nim fizycznie. Nie chcemy stosowac antykoncepcji ze względu na wiarę, ale też czuję mega zgrzyt kiedy mówi się o npr antykoncepcyjnym. Jeśli doszłoby do poczęcia- tak przyjęlibyśmy z miłością, ale nie oszukujmy się- prowadzimy dokładnie obserwacje,czasem nawet idę badać poziom progesteronu, bo nie chcemy dziecka. A mówienie, że to jest łatwe... Dla wielu małżeństw nie jest.
@@anna.j602 a nie lepiej ułatwić sobie życie i użyć tej prezerwatywy chociażby? Dlaczego małżonkowie mają się zamykać na swoją miłość, bo kościół katolicki daje jakieś restrykcje? W niektórych odłamach chrześcijaństwa antykoncepcja jest dozwolona w małżeństwie. Więc to znaczy, że każdy odłam ma innego Boga? No nie. Te zasady nakłada tylko i wyłącznie kościół. Rozumiem jak małżonkowie robią sobie krzywdę, ale no kurczę co jest złego we współżyciu z kimś kogo się kocha i chęcią zabezpieczenia się przed ciążą?
@@Mirka_1505 napisałaś "jest możliwe, aby małżonkowie byli szczęśliwi nie współżyjąc ze sobą" ..........................wziełam głeboki oddech i musiałam złapać się za głowę tak rozbolała. Właśnie przez takie rady prawie rozpadło sie moje małżeństwo. Nie twierdzę, że mówisz nie prawdę. Skoro dajesz świadectwa z pewności obydwoje jesteście szczęścliwi. Tylko okazuje się niestety, że nie każdy meżczyzna tak samo dobrze potrafi poradzić sobie/stłumic/uciec od tego co nazywa się popędem i seksualnością. Zwłaszcza jak ma jeszcze spać w jednym łóżku z kobietą, która go pociąga. Po urodzeniu trzeciego dziecka (żadne nie było planowane)wiedzieliśmy już, że skuteczność NPR w moim wydaniu to jak wróżenie z fusów ( nie da sie bardziej mierzyć temperaturę, obserwować słuz-organizm jest organizmem nie komputerem, teremperatura zmienia sie nie tylko pod wpływem faz cyklu) . Czułam się jak zepsuta rzecz. Do tego płaczace na raz dzieciaki za małe zeby zajać sie sobą , a miałam tylko dwie ręce i bolący brzuch po kolejnym cc. Została tylko jedna alternatywawa czyli brak współzycia.W naszym malżeństwie prawie trzy letni post zaskutkował chorobą psychiczną męża. Spowiedz, modlitwa i szczere chęci nie pomogły. Nie było szczescia tylko przerażajca samotność. Czy to wina mojego męża, że czuł pociąg? Wybrałprzecież małżeństwo nie celibat.Dopiero terapia (tak potępiana przez niektórych)pozwoliła odzyskać tatę i męża. On chorował , a ja uparcie wierzyłam, ze to tylko próba i krzyz, który trzeba nieść. Dlaczego wbija sie narzeczonym antykoncepcja =grzecha a nic nie mówi o nadrzędnej ważnosci relacji w rodzinie? Nikt nie mówi, ze NPR i wstrzemieźliwosc nie jest dla każdego?
@@anna.j602 Będę to pisać do znudzenia pod każdym takim dramatycznym postem, bo niektórzy ortodoksyjni zwolennicy NPR są w stanie napisać tylko "skoro nie można zastosować NPR, to nie można zastosować żadnej antykoncepcji". Otóż nie prawda. Jest wyraźnie powiedziane, że cel współżycia jest dwojaki: płodność i więź. A jeśli spełnienie tych celów jest niemożliwe, to jest przestrzeń do użycia jakiejś formy antykoncepcji (ale tylko nie poronnej) aby uratować więź i rozstrzyga się to ze spowiednikiem. Nie można (tak u @Anna jak i @Agnieszka) wypowiadać z poczuciem moralnej wyższości zdań o konieczności zaprzestania współżycia, bo to jest postawa heroizmu, której nigdy nie wolno wymuszać na nikim. Taką postawę można przyjąć, jeśli obie osoby są na nią gotowe w małżeństwie, a nie na zasadzie przymuszenia przez którąś ze stron, i to jeszcze z opcją rozpadu więzi małżeńskiej.
@@agnieszkap.1602 Powinnaś od kogoś w kościele od początku usłyszeć, że opcja braku współżycia nie jest jedynym wyjściem i wielka szkoda że tak się nie stało, bo widać jakie to przyniosło poważne straty. Takie podejście, które zakazuje współżycia w małżeństwie i zmusza do heroizmu którąś stronę, a w konsekwencji powoduje rozpad małżeńskiej relacji (lub nawet dodatkowe problemy ze zdrowiem psychicznym), jest postawą przemocową, która nigdy nie powinna mieć miejsca. Pisze o tym ks. dr Grzywocz w książce "Patologia duchowości", którą mogę bardzo polecić.
Sposób nauczania do narzeczonych o współżyciu jest strasznie uproszczony, polukrowany i czarno-biały. NPR = samo szczęście, miłość i zgoda, Antykoncepcja = wykorzystywanie, aborcja i najgorsze zło (* wykluczam możliwość antykoncepcji poronnej). Ten obraz jest tak utarty w nauczaniu, że nie ma miejsca na nic pośredniego, a narzeczeni się nie dowiedzą co robić jak są problemy. Mając zakodowane że nigdy nie mogą użyć antykoncepcji (o ile ich to w ogóle obchodzi), w sytuacji problemowej wydaje im się że muszą przestać współżyć - a to, jeśli nie jest wewnętrznie chciane i jeśli nie ma zgody i chęci obu stron, może zniszczyć małżeństwo. Tymczasem są możliwe pewne rozwiązania, aby podtrzymywać więź małżeńską, używać jakiejś formy antykoncepcji (prezerwatyw) i nie popełniać grzechu. Nie mówi się o tym, a powinno, żeby nie powodować ludzkich dramatów, takich jak twój.
Co więcej, NPR - nawet jeśli jest stosowany - nie zawsze wychodzi w 100% od razu. Niektórych rzeczy, postaw i zachowań trzeba się wyuczyć i nie należy oczekiwać że każdy będzie spełniać wszystkie moralne wymagania od razu. Czasami, a może najczęściej, jest to pewna droga do celu, z wieloma nieumiejętnościami po drodze. Tak samo jak nierealne byłoby oczekiwać, że ktoś kto nigdy nie jeździł na nartach, będzie mistrzem dyscypliny po kilku zjazdach z górki.
Warunek jest taki, że decyzji nie można podjąć samemu - rozstrzygnięcia są możliwe tylko z własnym spowiednikiem (najlepiej stałym, z kimś kto głębiej zna całą sytuację).
Bardzo ciekawa rozmowa, rozmówczyni rzeczowa i świetnie się jej słucha.
Mam jednak pytania :
1. To mnie bardzo nurtuje i nikt nie potrafi mi odpowiedzieć na to pytanie. Co jeśli stosuje się antykoncepcję z myślą, że jeśli jednak dziecko się pocznie to się je przyjmie i będzie kochać. Przecież występuje otwartość na życie.
Czasami jest tak, że po prostu człowiek nie ma zasobów na kolejne dziecko (psychicznych, fizycznych, finansowych itp).
Może być też tak, że człowiek jest tak umęczony rodzicielstwem, że nie ma siły na kolejne dziecko. A np płodność nie wróciła i npr nie jest czytelny. A pamiętajmy, że najpierw wraca owulacja, a nie okres. I lęk przed kolejną ciążą nie jest niczym złym, tylko po prostu ludzkim odczuciem. I mówienie, że jak ktoś boi się poczęcia, bo nie otworzył się na łaskę itd jest moim zdaniem nie w porządku i wpędza w poczucie winy.
2. Poproszę o jakieś badania czy informacje skąd są dane o tym, że układ hormonalny kobiety wraca po antykoncepcji do siebie 10 lat.
Jestem położną i chciałabym to wiedzieć.
2. Badania naukowe, które obalają te tezę są Ci pewnie znane? Wrzuciłam je tutaj, ale komentarz się nie dodał chyba przez wzgląd na link. Gdybyś ich jednak potrzebowała, to mam zapisane i mogę podrzucić. Konkluzja jest taka, że średnio po 3-4 miesiącach po odstawieniu tabletek wraca płodność i normalny cykl.
A 1. To jest bardzo częsta sytuacja wśród małżeństw katolickich z dziećmi. Przeszukałam wszystkie dokumenty Kościoła - w teorii antykoncepcja zawsze jest grzechem. Zawsze.
@@sylviamagiera7174 tak, to właśnie wiem. Że mniej więcej 3 miesiące zajmuje powrót płodności.
A przytaczane przez rozmówczynię 10 lat jest dla mnie nowością i chciałabym dowiedzieć się skąd pochodzą te wnioski. :)
@@sylviamagiera7174 a co do grzeszności to kojarzę (może błędnie), że w niektórych przypadkach KK dopuszcza stosowanie antykoncepcji i znosi ciężar grzechu ciężkiego. Wiadomo, zawsze po konsultacji z jakimś mądrym doradcą duchowym/spowiednikiem.
Szukałam informacji i nie znalazłam konkretów. Jeden rabin powie tak, drugi rabin powie nie.
@@katarzynabach3691 jak jeden Rabin mowi 3 miechy, a drugi 10 lat to obaj sa niewiarygodni. Ja znam kobiety co po odstawieniu anty raz coach w ciazy byly, po mcu, dwoch.... No I masz, trzeci Rabin. A w te 10 lat nie wierze, moze jakies nastolatki sie na te gadanine pani Magdy nabiora, ale dorosli?
@@katarzynabach3691 Odpowiadając na pytanie 1 - nie można niestety mieć takiego nastawienia i korzystać z antykoncepcji. Tzn. kościół powie że jest to niemoralne, czyli grzeszne. Chociaż intencja może być dobra (przyjmiemy dziecko jeśli się pojawi, ale na razie nie planujemy), to sama metoda jest przez kościół nie do przyjęcia w obecnej wykładni przyczyn, dla których się antykoncepcję wyklucza, a mianowicie z tego powodu że każdy (słownie: każdy) stosunek seksualny musi mieć wymiar i płodny i jednoczący. Jeśli jeden z tych aspektów współżycia będzie usunięty (najczęściej wymiar płodności będzie zamknięty antykoncepcją), to akt seksualny staje się od razu niemoralny.
Taka jest zasada ogólna, natomiast trzeba też uwzględnić, że różne sytuacje mogą sprawić, że to nie jest wybór wolny - w którym chcemy antykoncepcji z czystego lenistwa i wygody, niczym nie przymuszeni, działając przeciwko swojej płodności, tylko tak jak sama piszesz, nie umiecie rozpoznać czy jesteście płodni czy nie, bo obraz cyklu stał się nieczytelny po porodzie, albo przemęczenie dziećmi jest tak duże, że ostatnią rzeczą jest myśl o zachodzeniu w kolejną ciążę, na którą sobie nie można teraz pozwolić (i są ku temu obiektywne przyczyny a nie wygodnictwo i egoizm, jak by niektórzy chcieli wmawiać). A z drugiej strony jest to pragnienie bycia w intymnej bliskości z mężem/żoną.
Czym innym jest decyzja że mając różne możliwości wybierzemy sobie antykoncepcję bo jest wygodnie i nie trzeba się nad niczym zastanawiać (i taka opcja nie może wejść w grę), a czym innym jest być w sytuacji w której pozostaje bolesny i przedłużający się brak bliskości seksualnej w małżeństwie ze względu na nieumiejętność zastosowania NPR. Według mojego własnego zdania i rozumienia, jeśli zdarzają się na takim tle jakieś nieumiejętności w doskoczeniu do dużych wymagań (zachowanie pełnej wstrzemięźliwości miesiącami) i to nie wychodzi, to nie trzeba od razu doszukiwać się najcięższych grzechów z tego powodu że są między małżonkami naturalne pragnienia bliskości, miłości erotycznej, której nie umie się spełnić inaczej jak np. przez użycie prezerwatywy czy jakieś pieszczoty. Na pewno nie można narażać się długotrwale na brak współżycia który by niszczył małżeńską bliskość i relację tylko po to aby zachować literalny przepis - dlatego w takich sytuacjach przedstawiłbym problem na spowiedzi u swojego spowiednika z pytaniem, czy na jakiś czas - do czasu kiedy możliwe będzie normalnie używać z powrotem NPR - można by było zastosować prezerwatywy. I w części takich przypadków dostaniesz na to zgodę - zależy od sytuacji jaka jest. Gdyż takie użycie prezerwatyw jest w celu zachowania więzi małżeńskiej, która jest ważną częścią małżeństwa. Ale polecałbym spowiednika który was zna, z którym będzie można przynajmniej omówić sytuację jaką masz, w dłuższej rozmowie, a nie podczas 2-minutowej spowiedzi z przypadkowym księdzem i kolejką osób za plecami.
Co jest naturalnego w npr, kiedy ja czuje ze jest to zupelnie sprzeczne z naturą... Chyba nigdy wcześniej ludzie nie mieli zalecenia współżycia w konkretne dni, a stosowanie fizycznych barier podczas seksu jest chyba tak stare jak człowiek.. Dla mnie stosowanie NPR wiąże się z jakimś bardzo sztucznym życiem. Fajnie jak ktoś ma tak zdrową seksualność że akurat ma ochotę na seks, kiedy można - większość ludzi jednak to nie roboty i jeśli są dzieci i małżeństwo akurat ma pierwszy raz od miesiecy: siłę, ochotę i możliwość - bo np babcia zabrała dzieci na spacer, i dostanie wtedy w twarz dniami płodnymi, to dla mnie nie jest to w żaden sposób naturalne, bo naturalne jest to że małżeństwo uprawia ze sobą seks a nie żyje jak brat i siostra. Poza tym serio, dla mnie osobiście jest większe otwarcie na płodność kiedy uprawia się seks z prezerwatywa w dni płodne i w ogóle często, bo nie boimy się tego seksu, a ciężko mówić o otwartości na płodność kiedy małżeństwo uprawia ze sobą seks 2 razy w miesiącu.
Piszę ten komentarz jako osoba wierząca i praktykująca, która jednak czegoś tu nie rozumie i chce się doedukować.
Pani w filmie mówi o tym, że błędnym jest podejście katolików do seksu na zasadzie: to ci wolno, ale następujących rzeczy ci nie wolno: X, Y, Z. Po czym mówi, że po pierwsze, to nie wolno, by po akcie zbliżenia nasienie nie zostało pozostawione w drogach rodnych. Potem mówi o myśleniu antykoncepcyjnym, wg którego NPR jest używane, by zajść de facto w ciąże, a sam strach przed zajściem w nią i stosowanie metod, które przed tym mają nas ochronić, jest sprzeczny z wolą Boga, ergo: grzechem. Podsumowując logikę Pani: ludzie mylą się, że seks po chrześcijańsku ma mnóstwo zasad i zakazów, choć to ponoć nieprawda, ale tak wgl to niekończenie w środku grzech czy też wykorzystywanie metod planowania ciąży innych niż NPR grzech. Serio, nie zrozumiałem sensu części tej logiki, proszę o konstruktywną odpowiedź. Bo coraz bardziej mi się wydaje, że to jest postawienie najpierw pewnej tezy, a potem szukanie pod nią argumentów.
Myślę, że przy pierwszej wypowiedzi chodzi o to żeby nie było takich reguł jak: klepać małżonkę w pupę to ok, a ją związać to już nie.
Stwierdzenie żeby nie było takich drobinkowych zasad, nie jest sprzeczne z tym, że są ogólnie zasady. Takto też by można powiedzieć "tak ogólnie nie uprawiaj seksu poza małżęstwem, chyba że akurat sobie to uzasadnisz" albo "jak już uprawiasz seks poza małżęstwem, to tylko jedną osobą, chyba że sobie to jakoś uzasadnisz" (mieszkam w Niemczech i oba te argumenty słyszałam😂)
I tu muszę podkreślić, że ja nie mam takich Poglądów jak Pani Magda. Uważam że najważniejsze to nie uprawianie seksu poza małżęstwem. Jak już do tego doszlismy, to nadprzeciętne dobrze. I jak coś takto działa, naprawdę działa, w małżenistwu, to ja bym była gotowa machnąć na to ręką- przy 50% rozwodów to tak czy tak sukces (aczkolwiek myślę że z braku podejścia Pani Magdy, SZCZEGÓLNIE do tego, że seks nigdy nie jest tylko fizyczny, ale też psychiczny i duchowy, mogą się pojawić problemy w małżęstwie. Np. para lub jedna osoba jest niezadowolona czy to ogólnie w związku czy to w stosunku. Jednym z powodów może być że np. facet jest niezadowolony bo chciał by poexperynentować, spróbować seks analny, a dla żony to w ogóle nie wchodzi w grę. Tu myślę zastosowanie reguly, że seks to nie tylko doznanie fizyczne by mu mogło zmienić zdanie)
A jak chodzi o bezpośrednie pytanie, gdzie seks ma być uprawiany: jak już powiedziałam, jak coś u pary działa i oboje tego chcą, to ja bym nie naciskała. Jednak (szczególnie jak nie jest tak że oboje tego chcą) można też sobie uświadomić, że dużo popularnych rzeczy to wpływ kultury i pornografi, który wykorzystuje nasze instunky i jak by się o niektórych rzeczach pomyślało z innej perspektywy, to wcale by może się nie wydawały tak atrakcyjne.
Wydaje mi się, że chodzi o to, że co do zasad katolickiego współżycia nie ma ich w detalach - są tylko jakieś filary, świat nie jest przecież czarnobiały. Jeden z tych filarów, jest oparty na tym, żeby wg Bożego konceptu doszło do zapłodnienia - ale później jest to wyjaśnione, że z jakiegoś powodu kobieta jest płodna tylko przez kilka dni w miesiącu. Co do podejścia antykoncepcyjnego, myślę, że chodzi o to, że ewentualna ciąża jest nieładnie mówiąc traktowana jako skutek uboczny, a w podejściu otwartym na życie jako ewentualna wpadka, ale dająca szczęście, dopełnienie małżeństwa itp. Mając do wyboru takie podejścia: A: antykoncepcja inna niż naturalna, wpadka to problem, co rodzi strach, B: npr staramy się kontrolować i wiedzieć kiedy jest możliwe zajście w ciążę, a kiedy nie, nie szkodzimy naszemu zdrowiu tabletkami (grzech przeciwko swojemu zdrowiu) jeśli będzie wpadka, to jest ok, > A jest sprzeczne z konceptem Boga, B jest zgodne, tak ja to zrozumiałam.
Ja Ci powiem krótko jako wierzący - kochaj, rozmawiaj i róbcie razem co wam serce podpowiada. I rozmawiaj, rozmawiaj, rozmawiaj i kochaj. A prawo zostaw prawnikom 👌
@@PanCajst to nie jest dobra rada, prawo jest dla ludzi a nie prawników, bo potem jest płacz co ja narobiłem co ja podpisałem. Z segzem jest podobnie- można grzeszyć i umrzeć, można zaufać Bogu i wtedy o grzeszeniu i prawie nie myśleć,tylko być szczęśliwym. Ale trzeba poznać Jego, Jego wolę i ją wybrać. Gadać i kochać mogą też ateiści, to jest mało dla wierzącego.
dla mnie to rzeczywiście nie ma mnóstwa zasad jak sam napisałeś- są dwie o których pisałeś plus pewne rozumienie czym seks jest
NPR - Idealne dla osób bez dzieci, bez płodnych, bez popędu, bez rodziny.
Tak może napisać tylko ktoś, kto tej metody nie zna :) Szczęśliwa jako żona i rodzic, a na życie seksualne nie narzekam :) A na npr zdecydowałam się z mężem świadomie, nie ze względów kościelnych!
@@AleksandraA111 ile dzieci i ile lat w małżeństwie. Do trzeciego dziecka mówiłem dokładnie to samo co ty...
@@Puoteck Jedno dziecko, ale to akurat nie ma znaczenia, bo dla mnie dzisiaj jest ważne znanie cyklu (byłam już na tabletkach antykoncepcyjnych i dziękuję)... Npr nie traktuję jako świętej drogi życia seksualnego w małżeństwie, a znajomości siebie. Przy trójce dzieci na pewno jest trudno mierzyć temperaturę, są inne sprawy, nieprzespane noce itp, ale gdy ktoś twierdzi, że osoby stosujące npr nie mają popędu czy rodziny, to już lekka przesada.
@@AleksandraA111 dziękuję za Pani świadectwo
👍
Kościół wielokrotnie w historii się mylił i myli się też w swoim obecnym podejściu do seksualności człowieka. Ogromną hipokryzją jest udawanie, że NPR jest w porządku, a antykoncepcja nie. Oba na celu mają dokładnie to samo - czyli nie zajście w ciąże. To czy stanie się to poprzez, założenie prezerwatywy, wzięcie pigułki czy nie wstrzemięźliwość w określone dni jest bez znaczenia - liczy się cel. Antykoncepcja nikogo nie krzywdzi, nie uderza w niczyją godność. Bardzo krzywdzi za to wychowywanie się w rodzinie, w której rodzice nie mają czasu dla dzieci, w godność człowieka uderza gdy jest biedny i nie stać go na podstawowe potrzeby, a to wszystko MOŻE być konsekwencją wielodzietnej rodziny. Nie każda wielodzietna rodzina taka jest, ale posiadanie wielu dzieci to ogromny obowiązek, który nie każdy jest w stanie udźwignąć. Równocześnie nie ma nic złego w ludzkiej seksualności - seks jest dla ludzi, szczególnie między mężem a żoną. Brak logiki w tym, że Kościół przyzwala na NPR a zakazuje antykoncepcji jest wręcz uderzający. Kościół w tej kwestii się po prostu myli i czym prędzej się w tym fakcie zorientuje, tym lepiej dla niego.
Czy ja wiem, czy żołądek jest „dobrze stworzony”? Konieczność leczenia, operowania i ogólnie dokonywanie wszelkich działań poprawiających lub naprawiających jego działanie, pozwala myśleć, że bynajmniej. Być może leczenie nie jest tym samym co działania dążące do wyłączenia jakiejś funkcji organizmu, która sama w sobie nie jest wadliwa (płodność), ale w takim razie co z depilowaniem nóg? Do mnie nie trafia ten argument, bo poprawiamy siebie na różne sposoby i sam ten fakt nie oznacza, że robimy coś złego.
Co do otwartego na życie NPR i zamkniętej na życie antykoncepcji mechanicznej - przecież to tylko narzędzia. Czy nóż do masła jest lepszy w sensie moralnym od noża do mięsa, bo tym drugim łatwiej zabić? Pytanie retoryczne, to jasne, że narzędzia nie podlegają ocenie moralnej. Ja używam antykoncepcji barierowej, co nie znaczy, że gdyby zawiodła, to dążyłbym do aborcji. Przeciwnie, chociaż nie wliczam siebie do grona tzw. wierzących, to staram się utrzymywać taki mindset, żeby być zdolnym przyjąć ewentualne dziecko z radością i miłością, mimo że dążę do tego, by się jednak nie pojawiło, a więc robię dokładnie to co „prawi” użytkownicy NPRu.
Bardzo fajna rozmowa, ale różnicy pomiędzy NPR a "antykoncepcją" nadal mi nie wyjaśniła, większość par myślę używa NPR jako metody antykoncepcji, nawet rozmówczyni mówi o okresach wstrzemięźliwości, więc stosuję tą metodę aby nie mieć dzieci, czyli jako metodę antykoncepcyjną. Używając prezerwatyw nie trzeba współżyć ze strachem przed dzieckiem, wiedząc że prezerwatywy tak samo nie są 100% skuteczną metodą, można współżyć z myślą "nie chcemy teraz dziecka, ale jak będzie to przyjmiemy z miłością". A jeśli chodzi że prezerwatywy nie są naturalną metodą, to stosunek przerywany już jest, a też o ile mi wiadomo jest zakazany. Nie wiem czy kiedyś zrozumie tą różnice.
Nic odkrywczego w tej rozmowie nie usłyszałem. Po prostu ładniej opakowana wersja tego co słyszałem od dawna w kościele. A już opowieści o otwartości na dzieci to odklejenie od rzeczywistości. Nie można być stale otwartym na dziecko, bo byśmy niczym innym się zajmowali w życiu myśląc o tym. Jest czas na rodzenie dzieci i jest czas na wychowywanie. I tak samo jest czas na poczęcie w seksie i jest czas na przyjemność, bliskość. Nie można ciągle być otwartym na dzieci. Znowu wpychacie ludzi w poczucie winy. Nie posiadanie kolejnych dzieci to też planowanie rodziny.
Pewne lekarka z całą powagą kiedyś powiedziała: metody naturalne są skuteczne, tylko trzeba się ich nauczyć. Ja nauczyłam się po piątym dziecku.
Naprawdę super, że podejmujecie ten temat. Sama jestem wychowanką oazy, karmioną przez lata papką w stylu: jak wejdziesz w małżeństwo, NPR sprawi, że mąż nie będzie cię traktował przedmiotowo, wszystko będzie takie piękne, będziecie mieli dużo dzieci, bo rodziny wielodzietne są najbardziej święte itp. Dużo się mówiło na temat seksualności, uzasadniało naturalne metody. Po czym zostawia się małżonków samym sobie. Nagle po 2,3,4 ciąży wielka cisza. W konfesjonałach księża odsyłają do kolegi, który się bardziej zna, albo są zmieszani, bo sami już się w tym gubią, albo już w ogóle odpuszczają mówiąc, że antykoncepcja to nie grzech. Więc fajnie, że temat podjęty, ale jednak nadal wiele tu katolickiej papki, która czasem nijak się ma do rzeczywistości. Zwróćcie uwagę, że katolicka nauka seksualna opiera się na encyklice Humane vitae napisanej przez naszego papieża. Piękna teologia, wzniosła, ale niestety, czasem niemożliwa do zreallizowania. Jan Paweł miał pewnie najczystsze intencje, ale zapewne nie mógł sobie wyobrazić, z jakim trudem, wręcz ascezą będzie się to wiązać, bo sam nie miał ponoć potrzeb seksualnych. Pewnie miał grono doradców, którzy stosowali NPR z powodzeniem u siebie i tak ten idealny wzór stał się obowiązujący dla wszystkich. Mam 4 dzieci i nie planujemy z mężem więcej. Jeszcze kilka lat temu myślałabym, że zaraz rozstąpi się ziemia i pochłonie mnie piekło, bo przecież nie mogę tak myśleć. Muszę być otwarta na życie. Przecież nie mogę stosować antykoncepcji, bo będę"mieć grzecha". Teraz myślę inaczej. To, że nie planuję więcej dzieci to odpowiedzialność względem tych, ktore mam a które, znając swoje ograniczenia psychiczne i fizyczne, mogłabym zaniedbać. Jesteśmy parą bardzo płodną, z wysokimi potrzebami "bliskości" i po prostu nie widzę powodu ani uzasadnienia dlaczego mielibyśmy się tej bliskosci pozbawiać na 20 dni w miesiącu. To byłoby ze szkodą dla naszego małżenstwa, dla naszej relacji. Wiem, co piszę, bo po 1.dziecku mielismy przerwę we współżyciu pół roku, wlaśnie ze względu na NPR i był to najgorszy czas w naszym małżeństwie. Niestety, ale Kościół wrzucił wszystkie małżeństwa do jednego worka, powodując frustracje, depresje i kryzysy niektórych małżeństw. Warto zaznaczyć Tomku, że Kościół zmienia już podejście w tej kwestii. Dlaczego o tym nie mówicie? Wreszcie bliskość, a nie prokreacja zaczyna być stawiana na 1.miejscu współżycia małżeńskiego za sprawą papieża Franciszka. W dokumencie Kongregacji Życia, wydanym niedawno, wprost jest napisane, że te kwestie powinno się zostawić do rozeznania małżonkom i spowiednikom. Mówmy o tym, uważam, że jest to zbawienne dla takich małżeństw jak moje. Ze swojej strony napiszę jeszcze, że po 3.dziecku, karmiąc piersią, pytałam Boga, co jest ważniejsze: wypełnianie przeze mnie litery prawa, czyli w moim przypadku całkowite odsunięcie męża, czy jednak pielęgnowanie wspólnej relacji przez wzajemną bliskość. Naprawdę byłam w rozterce, rozeznawałam, modliłam się o księdza, ktory mi to wyjaśni. Gdy poszłam do spowiedzi, ksiądz powiedział mi, że to jest kwestia, na której w Kościele za bardzo się skupiamy, że mając 3 małych dzieci powinnam się skupić na nich, na relacji z mężem, na tym, żeby być dobrą mamą, a nie na tym, czy mam, czy nie mam "grzecha". Wytłumaczył mi, że nauczanie Kościoła już się zmienia. I zezwolił na antykoncepcję, co było absolutnie zbawienne dla naszej relacji!
Jeszcze odniosę się do tego, co mówi pani Magda: stosujemy z mężem NPR od 13 lat jest czasem ciężko, bo jednak 1.5 tygodnia wstrzemięźliwości, ale jesteśmy świadectwem tego, że można. No w Pani małżeństwie można ale nie w każdym! Co by Pani zrobiła, gdyby okres wstrzemięźliwości trwałby 3 tygodnie w każdym miesiącu, mąż miał fizjologicznie bardzo duże libido i czuł się za każdym razem odrzucony, co jeśli każda rocznica ślubu, wyjazd we dwoje, wypadałby w okresie płodnym, a po porodzie trzeba by było czekać kilka miesięcy, rok, nawet dwa? To jest myślenie faryzejskie moim zdaniem, gdzie litera prawa stała się ważniejsza, niż miłość. Po prostu.
Dokładnie to. O NPR mówią ludzie, którzy nie mają żadnych problemów i się im wydaje, że trzeba tylko poczekać parę dni, no może 10 jak chcesz seksu tylko w okresie niepłodnym, a potem 20 dni beztroskiego współżycia. A tymczasem rzeczywistość w małżeństwach jest zgoła inna i nie różowa. Stosuje się jedną miarę do wszystkich, przekonując na siłę że tak będzie im najlepiej, a jak nie wychodzi to cóż - wstrzemięźliwość. U mnie za każdym razem jest po 3 tygodnie czekania i jeśli seks wydarzy się dwa razy w miesiącu to jest sukces.
@@radeks no właśnie. Jak mówiłam o swoich rozterkach nauczycielom NPR, słyszałam zdania typu: Widocznie nie masz wystarczającej relacji z Bogiem, z Nim byłabyś w stanie to znieść. Albo: skoro macie taką wysoką płodność, to może Bożą wolą jest, żebyś miała 10, 12 dzieci? Sorry, ale pychą i faryzeizmem mi tu zalatuje na kilometr.
Wczoraj zobaczyłem z pewnym rozczarowaniem powyższy materiał - mimo, że z wiekszością filmów Pana Tomasza się zgadzam i są one pouczające. Od tego czasu zastanawiałem się nad komentarzem jaki mógłbym dodać do dyskusji jednak z Twoim zgadzam się w 100%. Dziękuję. Mam nadzieję, że w krótszym niż dłuższym czasie Kościół zajmie się tę kwestią raz jeszcze biorąc pod uwagę niebywałe dobro jakie wypływa z bliskości małżonków i jednak tę kwestię wskaże jako nadrzędną. Niestety w większości przypadków aktualnym jest przysłowie o szybkości mielenia przez kościelne młyny :(
Ewa P:
"Wytłumaczył mi, że nauczanie Kościoła już się zmienia."
No to macie razem "grzecha". Nic się nie zmienia.
Antykoncepcja jest istotowo zła. A to, że bez niej trudno wytrzymać to nie wina Kościoła tylko szalejącej w świecie, za pośrednictwem internetu, rewolucji seksualnej. Życie w oparciu o znajomość rytmu płodności jeszcze 20 lat temu było wykonalne. Dziś NIE. Ale, powtarzam, to nie jest błąd Kościoła, który za Pawła VI (nie JPII) wydał genialne orzeczenie. Winę ponosi wszechobecne PORNO.
@@michabielski9127 jakieś konkrety? Argumenty? Piszę serio, bez sarkazmu. Z chęcią poczytam jeszcze argumenty za NPRem w KAŻDYM przypadku. Może wreszcie ktoś mnie przekona, bo do tej pory nikomu się nie udało... Z Pawłem VI - racja, mój błąd.
Rozmowa ciekawa, warta wysłuchania, jednak tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że Kościół już dawno powinien sobie dać spokój z kaledarzykiem i demonizowaniem atykncepcji. Niechęć posiadania dzieci nie musi wynikać z wygodnictwa czy egoizmu. Ludzie mogą mieć miliony powodów czasem lepszych, czasem gorszych żeby nie mieć czy to pierwszego, czy kolejnego dziecka. Temat do wielogodzinnej dyskusji i nie zawre w tym komentarzu całości argumentacji. Stwierdzenie, że nasienie musi pozostać w kobiecie bardziej szkodzi niż pomaga nauka kościoła. Przestańmy traktować Boga jak arbitra, który karze ludzi za każde odstępstwo od słów jego proroków. Seks ma łączyć dwójkę ludzi, a nie odstraszać ich od siebie wizja niechcianego dziecka, zrujnowanej przyszłości czy potrzebą przewartościowania swojego życia. Dziecko jest darem, na który każdy powinien być gotowy, by świadomie i dobrze go wychować oraz zapewnić mu godne życie. Już dawno powinniśmy darować sobie operowanie dokoła powiedzenia "Bóg dał dziecko to i da na dziecko".
Mówi Pan "Seks ma łączyć dwójkę ludzi, a nie odstraszać ich od siebie".
Pełna zgoda, proszę zwrócić jednak uwagę, że właśnie "lęk" przed kolejną ciążą jest bodźcem odstraszającym ludzi od pożycia. Nawet przy stosowaniu antykoncepcji może dojść do poczęcia. kobiety podświadomie noszą ten lęk w sobie, który nie pozwala im w pełni (psychologicznie i emocjonalnie) otworzyć się na męża w tej sferze.
@@Globuzaur Lęk, strach i niepokój to tak samo potrzebne człowiekowi emocje, jak np. radość. Często to one sprawiają, że człowiek ma umiar w tym co robi, albo unika zagrożenia. Co rozumiesz przez "otworzenie się w pełni na męża w tej sferze"? Antykoncepcja znacznie zmniejsza szanse na zajście w ciążę, a co za tym idzie zmniejsza ewentualny lęk przed ciążą. Bez antykoncepcji, zdrowa i płodna kobieta teoretycznie może mieć dziecko co roku, co po kilku/kilkunastu latach totalnie by ją wyeksploatowało, a nawet zabiło. Kilka wieków temu, gdy długość życia człowieka była znacznie krótsza, a śmiertelność zarówno wśród dorosłych, jak i dzieci znacznie większa, brak antykoncepcji może i miał sens, ale w obecnych czasach to mrzonka.
W punkt 👍🏻🙌🏻
Zgadzam się w 100 procentach. Gdyby mąż we mnie kończył, miałabym niechciane dzieci. Nie, nie jestem gotowa na przyjęcie życia w ilości powyżej dwójki dzieci. To grzech? NPR nie dla mnie, hormony szaleją przed 50tką.
@@szagix Moje doswiedczenie jest zgoła inne. Mam bardzo dużo znajomych żyjących w czystości małżeńskiego pożycia i stosujących NPR i wcale nie zachodzą w ciążę co roku :). Myślę, że są to często powtarzane mity u osób, które nie poznały tej metody bliżej.
Jest to medota komplementarna z kobiecym organizmem dzięki czemu kobieta może dowiedziec się wiele o sobie, a dodatkowo na bieżąco badając symptomy płodność jest w stanie (po chwilowej praktyce) bardzo trafnie je określić.
Każdy zrobi co zechce, ale na podstawie mojego doświadczenia i praktyki małżeńskiej bez 2 zdań mogę stwierdzić, że jest to "Boża" bo bardzo pożyteczna metoda, zgodna z planem Bożym wobec człowieka, a więc naturalnym cyklem kobiety.
W moim rozumowaniu jeśli antykoncepcja hormonalna lub mechaniczna jest grzechem przeciwko Bogu, to będzie nią również latanie samolotem. Przecież w Boskiej mądrości uczynił nas nielotami. Jest to wykorzystywanie ludzkiej inteligencji aby łamać i zmieniać różnego rodzaju ograniczenia.
Przemawia do mnie że naturalne planowanie od innej antykoncepcji będzie różniło się mentalnością, ale sądze że wcale nie musi. Słyszałam o znajomych rodziców którzy zabezpieczyli sie potrójnie a wszystkie metody zawiodły i przyjeli dziecko z miłością. Sama przyjęłam swoje maleństwa z miłością. Albo wpływamy na plan Boży różnymi dostępnymi środkami, albo nie. Ja tak to widze i szanuje wszystkie odmienne postawy. Dobrego dnia dla wszystkich czytających oraz kochanych prowadzących pokazujących swoją wspaniałą drogę 😊
Dwa-trzy lata temu, nie będąc jeszcze w małżeństwie wysłuchałabym, przyklasnęła i napisała, że bezwzględnie wspaniała rozmowa, pouczająca. A teraz jestem już w małżeństwie... I na tym skończę mój komentarz ;)
Hehe no. Tak właśnie jest.
Ciekawym jednak opinii...
Bo to właśnie tak wygląda... Idealnie w teorii... Ale jest rozwiązanie... Na starość i to człowiek zmniejsza aktywność seksualna... Więc jest nadzieja ze po 20 czy 30 latach malzenstwa małżonkowie będą zadowoleni z tych dwóch czy trzech razy w miesiącu... POZDRAWIAM....!!
A ja jestem w małżeństwie i się zgadzam z tym co jest tu powiedziane. :) Takie i tylko takie podejście jest w stanie dać mi spełnienie w zgodzie z każdym elementem mojego ciała i duszy.
@@martaabc7188 I pięknie. Ale tak jak zauważyłaś, to jest dobre dla Ciebie. Każdy jest inny. Powodów, dla których NPR po latach w małżeństwie coraz trudniej realizować, jest mnóstwo. Mamy wzrastać w każdej dziedzinie życia, rozwijać się, a jak wzrastać w sferze seksualności z żoną/mężem, gdy zostaje na to raz lub dwa w miesiącu? Dlaczego kościół nie chce dostrzec różnych potrzeb i temperamentów i w tej materii? Dla jednego będzie super seks raz w miesiącu i będzie się czuł spełniony, a dla drugiego będzie to katorga. I wtedy zazwyczaj ten drugi usłyszy, że nie panuje nad swoim popędem. Dla mnie to smutny obraz.
@@agnieszkar8053 jeżeli człowiek boi się swojej płodności to rozumiem, że budzi to trudności na wielu poziomach i to głębokie.
1:27:16 rozumiem że okularów nie można nosić jak się ma wadę wzroku. Krucze każdy katolik z okularami pokazuje panu Bogu środkowy palec. Jak nie poprawiamy pana Boga to weźmy się za to tak na serio i nie leczmy się (np. endoprotezy itp. kurde zło do potęgi), nie stosujmy tej logiki tylko wybiórczo do antykoncepcji.
Jeszcze piękniej byłoby gdyby tacy fundamentalni katolicy nie korzystaliby z dzieł ateistów.
(Cytuję z pamięci) "Który fragment Pisma mówi o zakazie antykoncepcji? Drugie przykazanie: Nie będziesz miał cudzych bogów przede mną" (Bach! ZAORANE!)
To jest robienie kurtyzany z logiki i groteska teologii. W taki sposób można wszystko uzasadnić.
Bardzo ciekawy temat, zawsze na "czasie", bo wciąż budzi duże kontrowersje. Niestety nie wysłucham rozmowy do końca, bo z jednej strony nastawienie jest, że "wszystko wyjaśnimy", a później znów powtarzanie utartych frazesów, które w mojej głowie nic nie wyjaśniają/nie są dla mnie logiczne. Dużo ciekawsze są dla mnie komentarze, szczególnie osób z dużymi rodzinami, które są dużo bardziej życiowe :) jestem zdecydowanie za tym by to małżonkowie rozstrzygali między sobą z pomocą spowiednika, który zna ich indywidualną sytuację.
NIe ma za bardzo co rozstrzygać jeśli chodzi o kontrolę płodności innym sposobem niż NPR. Jakiekolwiek metody barierowe, hormonalne oraz "wytrysk nie w pochwie" są zawsze moralnym złem i nie mogą być dopuszczone dla katolika bez obciążenia grzechem. Humanae Vitae jest jednoznaczna w tym względzie.
@@Puoteck tylko że chodzi o to, że to "Humanae vitae" jest jednoznaczne w tym względzie. Nie nauczanie Jezusa, nie Ewangelia. Papież Paweł VI uchwalił "HV" wbrew komisji biskupów, badających moralność antykoncepcji i nie obwołał tego nauczania nieomylnym.
Według mnie i chyba większości katolików, Paweł VI mylił się w tej kwestii i mam nadzieję, że to nauczanie zostanie zmienione (Franciszek nawet mówił ostatnio o tym temacie).
@@zuza910813 Dla katolika nie ma to znaczenia, czy się mylił czy nie i czy ogłosił nieomylnym czy nie. Encykliki zaliczają się do "nauczania zwyczajnego" i katolik ma się temu podporządkować. por. KKK 892
Jeśli liczysz na zmiany, to znaczy też, że uznajesz, że "boska asystencja", która papieżowi przysługuje podczas nauczania jest nic nie warta.
@@Puoteck nie chce mi się teraz szukać źródeł, ale dokładnie zgłębiałam temat i wiem, że papież może swoje nauczanie ogłosić ostatecznym (nie do zmiany) bądź nie. W przypadku nauczania w sprawie antykoncepcji papież tego nie zrobił, więc nie jest wykluczona zupełną zmiana w tej kwestii.
Jeszcze 100 lat temu każde współżycie musiało nieść chęć poczęcia i nic nie było o wzięli jednoczącej małżonków, a jednak to się zmieniło.
Poza tym - to jak interpretować ostatnie słowa Franciszka na ten temat?
@@zuza910813 czyli katolik musi uzależniać swoje współżycie od fanaberii jakiegoś papieża, który może zmienić zdanie, ale nie musi?
Czyli jak jest biedny czy bezrobotny to seks dla niego ma nie istnieć, bo co jak pocznie dziecko? Ma je skazać na głód i biedę albo na sierociniec?
Rozmowa , której wysłuchałam na spotify z wielką uwagą i do której będę wracać. Choć na pewno sama jeszcze muszę pogłębić swoją wiedzę w tym temacie. Jak zawsze dziękuję panie Tomku za kolejny wartościowy materiał i, że chce Pan to robić!
Zauważyłem ostatnio, że najskuteczniejszą metodą zapobiegania ciąży i to często stosowaną w środowisku medycznym to KALENDARZYK ... (zapełniony dyżurami :)
Fajnie by było, żeby każdy organizm działał tak, jak nauka opisuje ...
Oglólnie nie wiem czy mój komentarz coś tu wniesie ale ... spróbuje
W wieku nastoletni mówiłam że raz chce mieć dzieci raz nie raz tak np. po kłótni z mamą mówiłam NIE,ale ogólnie chciałm mieć 2 lub 3 bardziej 3 .Czekanie do ślubu z "czystością" było dla mnie do przyjęcia , bo miałam uzasadnienia w życiu np. W momencie zerwania z chłopakiem czułabym się źle że z nim współżycia wyrzuty sumienia, plucie sobie w brodę itp. , ponieważ znam samą siebie i jestem człowiekiem który ciągle rozmyśla. I o ile to się u mnie może sprawdzić tak w momencie gdy usłyszałam o npr i oczywiście Tych "super latywach " zaczęłam drążyć temat i nie okazał się on taki prosty. Wchodziłam na różne fora oglądałam różne osoby wierzace,nie wierzace nigdy i te co były wierzace i już nie są oraz maja doświadczenie w tym temacie np.J. Szymańską. Negatywnie odbiło się to na mojej psychice: strach (tutaj już związany z wiarą ale też i nprm) do tego sponia że nie chcce miec dzieci wcale albo z myślą że może jestem bezpłodna i przydałoby się zrobić badania lub znaleźć poprostu faceta bezpłodnego. Strach przed posiadaniem dzieci wziął się z tą, że najlepszą ochrona dla niego jest naprowadzanie go na te świat albo np. że nie będę potrafiła wytłumaczyć mu " potrzeby stosowania npr . Do tej pory mam mentlik, co do tej kwestii, a pragnę dodać przed zapoznaniem się z tym chcialm mieć dzieci, a jak się okazuje to skoro małużeństwo musi miec dzieci to, co w momencie gdy się ożenie nie będę chciała mieć dzieci (mam naprawdę wiecej powodów) to piekło ,bo katolik musi??
Kościół naprawdę zabił we mnie chęć posiadania dzieci ,a wywołał lęk. Dodam tylko że nie jestem w związku ,sama ta nauka teoretyczna dot.npru mnie przeraziła , a niektórych sądząc po komentarzach przerosła bo nie jest tak łatwo jak się "mówi " w kościele.
Mam tak samo jak ty, tylko ja nie przejmowałam się tym przed slubem i od kilku lat zaczęlam mieć powoli na tym punkcie obsesje i nerwicę
Niestety w życiu nie zawsze jest tak czarno-biało. Niezależnie od tego czy stosuję antykoncepcję czy NPR moje podejście do ewentualnej ciąży jest takie samo - Przyjąć i kochać. To nie tak że stosując antykoncepcję zapieram się całkowicie i jeśli coś się przydarzy to będę planować aborcję.
Zazdroszczę że tak fajnie to rozumiecie i przyjmujecie. Ja mam ciągle w sobie konflikt w tym temacie i ten wywiad, mimo że ciekawy, niewiele zmienił.
Rozumiem to podejście, sama również przeżywam swoje wątpliwości. Jednak ostatecznie, jeśli naprawdę wierzymy w dogmaty katolickie, musimy wierzyć w dobroć Boga i prawdę o ciężkości konkretnych grzechów, o tym, że one mogą faktycznie odciąć nam drogę do życia wiecznego
@@amask99mam wrażenie że bronienie dogmatów wiary w sposób jaki jest przedstawiony w tym filmie, przynosi więcej szkody niż pożytku. Subiektywne opinie bez jakiegokolwiek poparcia np. Biblijnego czy naukowego. Ciekawsze rzeczy można wyczytać w komentarzach pod tym filmem.
@@amask99musimy wierzyć w dobroć Boga / i w ciężkość grzechów, które mogą nam odciąć drogę do życia wiecznego to są dwa stwierdzenia, które są ze sobą całkowicie sprzeczne
@@dominantaseptymowa4060 Dlaczego? Dobroć Boga zakłada szanowanie ludzkiej wolności aż do odwrócenia się od Niego. I zakłada też możliwość nawrócenia się i powrotu w dowolnym momencie. Grzechy mają poważne konsekwencje, bo nasza wolność jest duża. Ale zawsze można wrócić do łaski uświęcającej i naprawić pewne rzeczy
Piękne na poziomie teologicznym, ale rozmija się z prozą życia wielu małżeństw.
Co z tego, skoro z proza życia wielu małżeństw się nie rozmija, i jest to piękne życiowo, a nie tylko teologicznie? 😮😮
Rozmowa analogicznie do słuszności posiadania broni. Zależy od człowieka. Jeśli znam kogoś dla którego środki antykoncepcyjne to ułatwienie do posiadania wielu partnerów i tzw bogatego życia seksualnego, to może się to raczej źle skończyć dla tej osoby. Ponieważ często to narzędzie błędnie uywane do szukania miłości, a to nie pomaga a tylko szkodzi i powoduje że człowiek ciągle szuka nowych doznań i nigdy nie poznaje prawdziwego szacunku i prawdziwej miłości, bo jedyne co zna to tylko stosunki płciowe, a nie miłość jako relacja. Wiele kobiet jest wypranych z uczuć po takich przejściach,w których pomaga antykoncepcja, która tworzy pole bezpieczeństwa. To złe użycie jest przyczyną. Podobnie jak używanie broni w nieodpowiedni sposób. Natomiast gdy już cała relacja w normalnych związkach jest na poziomie konstrukcji zamku w Malborku i w związku jest pełno miłości, oraz dzieci, to narzędzie to będzie wtedy odpowiednio użyte. To człowiek jest wykonawca i użytkownikiem. Rzeczy nie są złe z natury, a nawet odwrotnie. Idąc tym torem myślenia, musielibyśmy zlikwidować samochody, ponieważ oprócz jednej zalety że przemieszczamy się szybko suchą nogą nawet w ulewie, to powodują szereg złych skutków, czyli wypadki, otyłość, choroby serca, szkodliwy wpływ na środowisko. Dużo bardziej wartościowe byłoby nauczanie ludzi jak w sposób zrównoważony używać samochodu zamiast go zabraniać. Takie samo zdanie mam na temat antykoncepcji.
Antykoncepcja w znaczeniu czynności zapobiegania poczęciu przez małżonków metodą ubezpłodniającą akt jest zła z natury (wewnętrznie). O tym, że istnieją takie czynności zob.ostatnio encyklika Splendor Veritatis św. Jana Pawła II oraz adhortacja Amoris Laetitia papieża Franciszka.
@@krzysmster Proszę o fragmenty z encykliki bo to coś wniesie do dyskusji.
@@Pawel.K86 np.pkt 79 tej encykliki "Należy zatem odrzucić tezę właściwą dla teorii teologicznych i proporcjonalistycznych, wedle której nie można uznać, jako moralnie złego ze względu na swój rodzaj - swój „przedmiot” - świadomego wyboru pewnych określonych czynów i zachowań nie uwzględniając intencji, która kierowała tym wyborem, lub całokształtu przewidywalnych konsekwencji, jakie akt ten ma dla wszystkich zainteresowanych osób.
Pierwszym i decydującym elementem oceny moralnej jest przedmiot ludzkiego czynu, który decyduje o tym, czy można go przyporządkować ostatecznemu dobru i celowi, którym jest Bóg. To przyporządkowanie rozum dostrzega w samym bycie człowieka, rozpatrywanego w świetle całej prawdy o nim, czyli w jego naturalnych skłonnościach, jego dążeniach i celach, mających zawsze także wymiar duchowy: to właśnie one stanowią treść prawa naturalnego, a więc tego uporządkowanego zespołu „dóbr dla osoby”, które służą „dobru osoby” - dobru, jakim jest ona sama i jej doskonałość. Tych też dóbr strzegą przykazania, w których według św. Tomasza zawarte jest całe prawo naturalne130.
80. Dzięki świadectwu rozumu wiemy jednak, że istnieją przedmioty ludzkich aktów, których nie można przyporządkować Bogu, ponieważ są one radykalnie sprzeczne z dobrem osoby, stworzonej na Jego obraz. Tradycyjna nauka moralna Kościoła mówi o czynach, które są „wewnętrznie złe” (intrinsece malum): są złe zawsze i same z siebie, to znaczy ze względu na swój przedmiot, a niezależnie od ewentualnych intencji osoby działającej i od okoliczności. Dlatego nie umniejszając w niczym wpływu okoliczności, a zwłaszcza intencji na moralną jakość czynu, Kościół naucza, że „istnieją akty, które jako takie, same w sobie, niezależnie od okoliczności, są zawsze wielką niegodziwością ze względu na przedmiot”131. Sam Sobór Watykański II, mówiąc o szacunku należnym ludzkiej osobie, wymienia wiele przykładów takich czynów: „Wszystko, co godzi w samo życie, jak wszelkiego rodzaju zabójstwa, ludobójstwa, spędzanie płodu, eutanazja i dobrowolne samobójstwo; wszystko, cokolwiek narusza całość osoby ludzkiej, jak okaleczenia, tortury zadawane ciału i duszy, wysiłki w kierunku przymusu psychicznego; wszystko, co ubliża godności ludzkiej, jak nieludzkie warunki życia, arbitralne aresztowania, deportacje, niewolnictwo, prostytucja, handel kobietami i młodzieżą, a także nieludzkie warunki pracy, w których traktuje się pracowników jak zwykłe narzędzia zysku, a nie jak wolne, odpowiedzialne osoby; wszystkie te i tym podobne sprawy i praktyki są czymś haniebnym; zakażają cywilizację ludzką, bardziej hańbią tych, którzy się ich dopuszczają, niż tych, którzy doznają krzywdy i są jak najbardziej sprzeczne z czcią należną Stwórcy”132.
Na temat czynów wewnętrznie złych, związanych z praktykami antykoncepcyjnymi, poprzez które akt małżeński zostaje z rozmysłem pozbawiony płodności, Paweł VI naucza: „W rzeczywistości (...) chociaż wolno niekiedy tolerować mniejsze zło moralne dla uniknięcia jakiegoś zła większego lub dla osiągnięcia większego dobra, to jednak nigdy nie wolno, nawet dla najpoważniejszych przyczyn, czynić zła, aby wynikło z niego dobro. Innymi słowy, nie wolno wziąć za przedmiot pozytywnego aktu woli tego, co ze swej istoty narusza ład moralny - a co tym samym należy uznać za niegodne człowieka - nawet w wypadku, jeśli zostaje to dokonane w zamiarze zachowania lub pomnożenia dóbr poszczególnych ludzi, rodzin lub społeczeństwa”133"
Bardzo ważna rozmowa, dziękuję bardzo za nią. Tylko na mnie działa raczej przygnebiajaco, ze względu na doświadczenie życiowe, szczególnie ostatnie, na przykładzie przyjaciół. Wrażenie ogólne po tej rozmowie to, że jeśli trafi się wartościowego człowieka który szanuje żonę to ten styl życia jest super. Tylko w rzeczywistości takich ludzi jest bardzo mało. Chyba takie mamy czasy. I wtedy życie kobiety wygląda jak dramat w którym żyje np.w przemocowym związku z czwórką małych dzieci w sumie bez łatwego wyjścia. Albo zostanie samotną matką z siedmiorgiem dzieci. To są sytuacje z życia wzięte, niestety. Chciałabym znać więcej takich rodzin jak rodzina Magdy.
Zgadzam się, mimo ze jestem facetem trochę przeraża mnie ogrom ludzi poddających się obecnej kulturze bez jakichkolwiek zasad moralnych
Bardzo mało? To masz ogromnego pecha do ludzi. To że Twoje otoczenie to patologia nie oznacza, że wszyscy tak mają. Ja znam wielu bardzo wartościowych ludzi, w moim najbliższym otoczeniu są praktycznie sami tacy, i przecież o tym mówi nauka Kościoła. O życiu jak najpełniej przykazaniami, których istotą jest miłość. A nie bicie współmałżonka, no ludzie! Co to ma wspólnego z Kościołem??? Jak małżonek bije, to normalny człowiek idzie na policję i się wyprowadza, a nie tkwi w patologii i zwala winę za to na Kościół, OMG! 😮😮😮😡😡😡😡😡😡😡😡😡😡😡
pięknie dziękuję, a tekst "każde 10 minut z Tobą jest dla mnie najcenniejszym czasem życiu i strata tych 10 minut, które mamy tylko dla siebie strasznie mnie zabolała i poczułam się odrzucona" rezonował ze mną na tyle, że aż mi się łezka w oku zakręciła🥺💞 Pozdrawiam serdecznie Was i Waszych Małżonków🌿💓
Magdo, również to jak mówiłaś o macierzyństwie... dziękuję!
Mamy w miesiącu średnio 1 tydzień bezpłodny... 1 tydzień w całym moim cyklu 30-dniowym. Jesteśmy młodzi, zarabiamy tak, że ledwo starcza przy tej inflacji... Szukamy lepszego zarobku by dać sobie i naszym dzieciom przyzwoity start. Chcemy mieć dziecko i dać mu to co najlepsze. Ale nie. Egoiści z nas bo miną rok od ślubu a ja dalej nie jestem w ciąży. To mnie niszczy. Chcę jak najlepiej, chce w zdrowej relacji z mężem i samą sobą podejmować decyzje. Ale nie mogę. To absurd bo decyzja posiadania dziecka powinna być nasza, to my będziemy je wychowywać, poświęcać się dla niego, kochać. A nie Kościół... a to Kościół naciska, że seks tylko z otwartością na płodność... abstrakcja i śmiech na sali. Śmiech przez łzy...
A co z dniami na początku cyklu? Przy 30-dniowym też macie parę dni po miesiączce... Nie wiem, czy to coś dla Was zmienia, ale stosujemy z żoną NPR od 22 lat, cykle średnio 29 dniowe i jest sporo więcej, niż tydzień współżycia...
@@atomatom6014 mam bardzo późno wzrost temperatury. Taka natura. Skok mam w około 20-22 dniu cyklu. Do tego dochodzi 3 dni po skoku. Bezwzględna bezpłodność zatem przypada mi od ok 24 dnia cyklu. Do tego dochodzi bezsenność która unieważnia pomiar z danego dnia jako wiarygodny. Jest już o wiele lepiej i większość pomiarów jest wiarygodna ale bywają lepsze i gorsze miesiące. I tak oto średnio wychodzi 7 dni bezpłodnych, czasem 10 jak jest lepszy miesiąc.
@@atomatom6014 dni na początku cyklu to niepłodność względna, jeśli kobieta jest typem "suchym" i po okresie nie ma żadnych objawów płodności typu śluz, wrażenie spływania itp, to teoretyczne może współżyć z pewnym ryzykiem. Jednak gdy ma pecha i jest typem "mokrym" czyli od początku cyklu praktycznie ma śluz, to przy bezwzględnym odlozeniu poczęcia pozostaje jej tylko czas niepłodności bezwzględnej. Instruktorzy czesto mówią, że nie ma śluzu typu niepłodnego (nie mylić z wydzieliną). Teoretycznie można przy 30 dniowym cyklu próbować współżyć do 6 dni, licząc od 1 dnia miesiączki, ale zawsze niesie to pewne ryzyko.
@@nieskocznczonosc Dni na początku cyklu też w tym przypadku są niepłodne. Jak jest ich dużo (sposób wyliczania) zależy od metody, w waszym wypadku byłoby nawet ok. 10, ale wiadomo, im bardziej liberalną metodę się stosuje, tym wskaźnik Pearla trochę rośnie. Ale przecież na tym polega małżeństwo, że jednak dopuszczamy jakieś prawdopodobieństwo poczęcia. Stosowanie prezerwatywy w dniach płodnych daje większe prawdopodobieństwo ciąży, niż współżycie na początku cyklu do ok. tygodnia przed owulacją. Może za bardzo nastawiacie się na tą "bezwzględną niepłodność"... Nie jestem już fanem NPR, ale 22 lata stosowania tej metody, 4 zaplanowanych dzieci i żadnej "wpadki"- może warto choć przemyśleć moje sugestie 😉
@@atomatom6014 Jaką metodą znajdujesz kiedy kończy się tydzień przed owulacją? Metodą światła księżyca czy metodą "w poprzednim miesiącu tak było"? ;) Wtedy to nie jest NPR tylko ruletka jeśli bawisz się w takie coś. Masz szczęście że żonie nigdy się nie przesunęła owulacja na tyle, że wyliczenia nie padły. Wiele osób takiej regularności nie ma. Znam sytuacje, gdzie bawienie się w wyliczanki kończyło się wielkim zaskoczeniem i nieplanowaną ciążą. Nie na tym polega planowanie że "dopuszcza się" możliwość poczęcia, jeśli potrzebujesz to poczęcie naprawdę odłożyć. Dopóki nie wystąpi owulacja danego cyklu, zakładanie z góry kiedy będzie owu i ile jeszcze mamy czasu to jest kalendarzyk a nie NPR.
70% kobiet ze Skandynawii wykorzystuje naturalne metody rozpoznawania płodności? Skąd takie dane? Przeglądałam najnowsze publikacje na temat trendów w antykoncepcji w społeczeństwie skandynawskim i nie mogę znaleźć potwierdzenia tej statystki. Super gdyby podała Pani źródło w celu weryfikacji tych danych
To dane z wykładu Pani doktor Doroty Łucji Jarczewskiej, nie mam linka ale można znaleźć je w książce pt. „Szkodliwość doustnej antykoncepcji hormonalnej” praca zbiorowa pod red. lek. Med. Doroty Łucji Jarczewskiej, wyd. medipage 2015
Wykorzystują metody, ale raczej nie podchodzą ideologicznie do tematu i łączą MRP z metodami barierowymi.
@@magdalenakleczynska Jedyne co mogę połączyć z tą informacją to ogólnokrajowe badania trendów wobec antykoncepcji w Szwecji (Anna Hellström, Contracept Reprod Health Care. 2019 Apr.), gdzie podano, że metodę LARC stosowało trochę ponad 30% badanych kobiet. Mowa tu jednak specyficznie o metodach LARC czyli wkładkach domacicznych, implantach czy antykoncepcji w zastrzyku. Artykuł dostępny w Pubmed DOI: 10.1080 /13625187.2019.1581163. Niestety nie znalazłam książki o której Pani mówi w wolnym dostępie co trochę utrudnia weryfikikacje czy te dane są aktualne i potwierdzone przez środowisko naukowe w innych artykułach, tym bardziej, że w obecnych czasach większość publikowanych przez naukowców artykułów można samemu przeczytać , jeśli nie w całości to przynajmniej abstrakty :/
@@julia22888 po prostu ściema :-) albo naukowiec katolik i tak dobrał próbę do badania, albo zapłacili mu katolicy aby zmyślił badanie :) proste
TOmek, jak zwykle dzięki za treści które szerzysz i baaaaardzo wyczekuje kolejnych rozmów na kanale z p. Magda :)
Czym różni się złożenie nasienia poza drogami rodnymi żony od złożenia go w drogach rodnych ale z świadomą intencją że robimy to w momencie gdy nie może powstać nowe życie?
Czasem się zdarza, że nowe życie jednak powstaje. Jest to znak, że Bóg BARDZO chce tego dziecka.
@@marcinpiotrowski8983 W czasie biologicznie niepłodnym, po owulacji - nie powstanie, bo nie ma z czego powstać. Pan Bóg nie łamie własnych praw natury, to byłby absurd.
@@marcinpiotrowski8983 chodzi mi o wymiar moralny. Czasem to i nienaturalne metody antykoncepcji zawodzą (pęka prezerwatywa zawodzi farmakologia). W czym NPR albo wogóle seks poza okresem płodnym różni się od sztucznej antykoncepcji
Przyznaniem się do tego, że robi się to dla bliskości i z czystej przyjemności :) Takie pojmowanie seksu to grzech
Dlatego w Kk należy robić fikołki intelektualne, z jednej strony mówiąc o tym, że seks jest bliskością i pięknem, z drugiej ucząc, że seks dobry moralnie to taki, w którym pamiętamy o tym, że chodzi o penisa w pochwie :) i o zapłodnienie
Mam nadzieję, że pan Tomasz i pani Magdalena czytają wszystkie komentarze i "rozważają w sercu".
Wątpię. Ci ludzie są świecie przekonani, że nakaz Kk w tej kwestii jest święty. A że niektórzy muszą czekać na seks "po bożemu" 30, 40 dni, to ich nie obchodzi, ani Kościoła. Szczególnie, że z filmiku wynika, że p Magda ma krotkie i regularne cykle, czyli problem abstynencji seksualnej w małżeństwie jej nie dotyczy.
Nie powinno się nikomu złorzeczyć, ale jak słucham tej kobiety to mam pragnienie w sercu, żeby Bóg doświadczył ją tak jak mnie, i żeby poznała czym jest npr przy długich, nieregularnych cyklach, gdzie jest ciężka choroba i zagrożenie życia w razie poczęcia.
Żeby poznała, jak to jest mieć seks z kims kogo się kocha, tylko 10 razu co miesiąc albo co dwa. Wtedy chętnie bym posłuchała, co ma do powiedzenia. A na razie to niewiele ma.
W tych rozmowach brakuje głosów par, które mają niesamowite problemy z npr. Ich nikt pod uwagę nie bierze.
@@zaneta9976 Nie wiem, skąd się wzięło to chore myślenie wielu ludzi w Kościele, dotyczące antykoncepcji, że choćby była choroba i groźba śmierci trzeba przestrzegać NPRu. Przecież jak się jest chorym i popełni się jakiś inny grzech - nie pójście do kosciola w niedzielę , czy nawet tak straszny, jak zabójstwo kogoś (w wyniku choroby psychicznej) to wtedy grzechu nie ma, a w przypadku antykoncepcji to nawet, jak jest choroba to i tak trzeba koniecznie przestrzegać NPR...
Porozmawiaj ze spowiednikiem, czy w Twoim przypadku stosowanie innych metod byłoby grzechem. Po wysłuchaniu mojej historii spowiednik orzekł, że w przypadku mojego małżeństwa grzechu nie ma.
@@zuza910813 stąd że to że tak spowiednik powiedział, to nie oznacza że jest to zgodne z nauczaniem Kościoła. Choroba nie jest usprawiedliwieniem dla stosowania antykoncepcji. Nauczyciele na kursach też podają przykład choroby jako argument do współżycia tylko w momencie niepłodności bezwzględnej, czyli w podręcznikowym cyklu ostatnie 10 dni w msc.
@@Monika-ix5cd Zacznijmy od tego, że to papież Paweł VI wymyślił sobie to jako grzech. Nie ma żadnych podstaw w Ewangelii na ten temat, nic. Bardzo mnie boli kwestia, że papież, wbrew orzeczeniu powołanej komisji, oglosil wszelkie środki antykoncepcyjne jako zło. Decyzja jednej osoby doprowadza do rozpaczy rzesze katolików, często mających do tego poważne problemy zdrowotne.... Na szczęście już się zmienia wykładnia Kościoła na ten temat.
A wracając do tematu - wybacz, ale ja jednak w mojej sytuacji posłucham spowiednika, doświadczonego zakonnika z 40letnim stażem ;)
@@zuza910813 ja miałam sytuację, że musiałam stosować antykoncepcję hormonalną z powodów zdrowotnych, akurat w okresie narzeczeńskim i pytałam spowiednika co po ślubie. Robił spory research co w takim przypadku i dopiero na kolejnej spowiedzi mi powiedział, że pomimo tego powodu jeśli zdecyduje się na współżycie w trakcie stosowania tych tabletek będzie to grzech ciężki. Przykro mi Pani psuć nieświadomości, ale obecnie takie jest nauczanie. Na szczęście w moim przypadku szybko rozwiązała się przyczyna chorobowa, więc nie musiałam już w małżeństwie brać owych leków. Ale wiele jest takich sytuacji, kiedy kobiety mają problemy z cyklami i chcą zajść w ciążę, wtedy w niektórych przypadkach stosuje się antykoncepcję hormonalną w określonym czasie i po zaprzestaniu czasem cykle się regulują. Wg Kościoła wtedy trzeba by było postawić na wstrzemięźliwość.
Temat dobry ale w sumie uciekliście od pytania co konkretnie jest dopuszczone przez KK jeśli chodzi o współżycie w małżeństwie. Tańczyliście wkoło tego tematu ale nie poruszyliście sedna. Podobnie z NPR. Też było dużo ogólnych opinii, o otwartości, wstrżemięźliwości itp ale też dokładnie pani nie powiedziała na czym konkretnie to polega.
Jaki jest seks po katolicku? Niezbyt częsty chyba że któraś ze stron jest niepłodna albo malżonkowie chca mieć bardzo dużą rodzinę.
nie potrafię pojąć jak ma się stosować NPR i być otwartym na życie. A dokładniej po to chyba ktoś stosuje, chce jakąś metodę, bo właśnie nie jest otwarty w danym czasie na życie i nie chce dziecka w tej chwili - i to jest odpowiedzialne i dobre. Dla mnie trochę gryzie się mówienie o danych o skuteczności NPR w zapobieganiu ciąży oraz dodawanie, że trzeba być otwartym na dziecko. Otwartymi na życie rzeczywiście chyba są osoby, które jak mówiła Magda mają 5 dzieci i mówią będzie to będzie - ale jaka to odpowiedzialność, troska o życie i zdrowie przyszłego dziecka - nie wyobrażam sobie, żeby ktoś suplementował kwas foliowy, robił badania tarczycy, doszczepiał się zapobiegając poronieniom (ok. 10% ciąży kończy się poronieniem), czy wada cewy nerwowej non stop, przez 30 lat. Według mnie taka postawa to brak odpowiedzialności i lekkomyślność, bo przez takie podejście dziecko może się wgl nie urodzić lub z poważnymi wadami, niepełnosprawnościami. Zajście w ciążę powinno się planować kilka miesięcy wcześniej z medycznego punktu widzenia, a do tego czasu kiedy ktoś nie będzie gotowy/otwarty na dziecko powinien temu odpowiedzialnie zapobiegać. Dla mnie odpowiedzialniejszym jest stosowanie jakiejkolwiek antykoncepcji z troską o zdrowie przyszłego dziecka, niż takie nie mieszczace mi się w głowie podejscie bedzie ile będzie - bo tożsame z mniejszym lub wiekszym lekcewazniem przygotowania do ciąży. Czepiam się, ale generalnie bardzo fajne nagranie :) pozdrawiam
W gruncie rzeczy w "otwartości na życie" nie chodzi wcale o postawę "jak będzie to będzie" - to jest powiedziałbym brak odpowiedzialności, tak jak piszesz. Chodzi tu raczej o postawę że "nie wykluczamy dziecka" (nie ubezpładniamy się zupełnie) i jeśli się tak zdarzy, przy okazji normalnego współżycia które pomijało okresy płodne, że mimo naszych planów, dziecko przyjdzie na świat, to dziecko jest chciane i kochane, mimo że nie było planowane. Wolno ci, stosując się do zasad katolickiego NPR, myśleć o tym że odkładasz na razie kolejne dziecko na przyszłość, ale nie wolno przyjąć takiej postawy że "nigdy nie chcę żadnych dzieci". Różnica ma być właśnie w tym, że nigdy nie wykluczasz definitywnie i że nawet dzieci-niespodzianki masz przyjąć z radością, że są.
Mam wrażenie, że większość ludzi piszących tutaj komentarze ma nieszczęśliwe życie seksualne. Fakt, że nie ma w ich życiu seksu wykorzystują jako atut i bycie bardziej pobożnym. Kościół powinien przestać demonizować seksualność. Najważniejsze jest by służył dwojgu zakochanych ludzi i umacniał ich miłość i przywiązanie.
Najważniejsze jest żyć zgodnie w tym, czego chce dla nas Bóg i mieć z Nim relację. I w tym małżonkowie mają w sobie wzajemnie pomagać, każde powołanie, małżeńskie czy zakonne ma temu służyć. Więc nie, miłość dwojga ludzi nie jest najważniejsza, dla chrześcijanina najważniejsza jest miłość do Boga, z której dopiero wypływa miłość do ludzi, której sednem jest pomaganie drugiemu dojść do Nieba. Jeśli się postawi szczęście pary na miejscu miłości do Boga to to już nie chrześcijaństwo. Kościół ma głosić Prawdę, która się nie zmienia, nieważne jaka moda panuje aktualnie na świecie.
Stosowanie prezerwatywy nie ma nic wspólnego z 1 przykazaniem. To projekcja i wewnętrzne przekonanie tej pani. Straszne jest to pranie mózgu, jakie tu serwujecie...
@@jakubs2535 nawet jeżeli jest (według ludzi z kościoła, nie wg Boga) to raczej niewiele ma ten grzech wspólnego z 1 przekazaniem. To takie naciąganie na siłę...
@@jakubs2535 nadal są to tylko wierzenia i interpretacja człowieka, a nie rzetelna wiedza wynikająca z rozmowy z Bogiem, dlatego moim zdaniem kościół katolicki robi więcej szkody niż pożytku, bo przez te nauki rodzą się niechciane dzieci
Moim zdaniem to jest nakładanie ciężarów nie do uniesienia. Małżeństwo mi się sypie, a jesteśmy tylko 3,5 roku po ślubie. Najpierw okazało się, że mam większe potrzeby niż mój mąż, co wyszło po ślubie, bo oczywiście żyliśmy przed ślubem po katolicku;) ale według każdego teoretyka, wystarczy chcieć, żeby się w małżeństwie dostosować. Wychodzi na to, że albo jedna strona ma się zmuszać częściej, albo druga strona szukać sposobów na zmniejszenie libido. Tak więc po ślubie było mi smutno, a czasem przeżywałam wręcz dramat, że mąż woli w łóżku czytać książki niż się kochać, ale problemów ze wstrzemięźliwością nie było. Gdy zaszłam w ciążę, okazało się, że nie tak łatwo będzie ją donosić, więc z powodu lekarskiego zakazu w ciągu roku wspolzylismy tylko 3 razy. Bardzo się od siebie z mężem oddaliliśmy, po porodzie ciągłe pretensje, oddzielne sypialnie, a nawet moja wyprowadzka z dzieckiem. Próbujemy to odbudować i mojemu mężowi zaczęło brakować seksu, ja też już o tym myślę. Tymczasem 1) miałam ciężką ciążę, zakrzepicę, cesarskie cięcie i ponowna ciąża obecnie zagraża mojemu życiu 2) karmię piersią i nie jestem w stanie ogarnąć obserwacji cyklu, wstaję w nocy po pięć razy i to się po prostu nie sprawdza, nie wiem, w którym momencie jestem. Ale ok, najważniejsze dla kościoła jest, żeby antykoncepcji nie było, a małżeństwo niech się sypie, jak są tacy napaleni, niech cierpią - tak to widzę. Gdy powiesz komuś ze środowiska, że brak współżycia doskwiera, to ci powiedzą, że trzeba się szanować wzajemnie i znosić okresy wstrzemięźliwości. Uważam, ze to już nie post, a głodówka dla organizmu, a nie każdy jest na to gotowy.
Nic dodać, nic ująć.
@Judyt W. Powinnaś porozmawiać z sensownym księdzem zajmującym się tematami małżeństwa i tą sytuację przedstawić. Jeśli brak relacji seksualnej w młodym małżeństwie działa szkodliwie dla małżeństwa, to są możliwe inne rozwiązania niż niedziałający u was NPR (a jest oczywiste że pomiary temperatury gdy wstajesz kilka razy w nocy - są bezwartościowe, trzeba byłoby się przyjrzeć innym objawom płodności i próbować je rozpoznawać jeśli się da). Brak współżycia, który jest chcianą, wzajemną tymczasową ofiarą, może małżeństwo zbliżać, jeśli obydwoje są na takim poziomie rozwojowym, duchowym i wzajemnym, że tak czują i tak przeżywają swoją bliskość bez współżycia - jeśli jednak jest wręcz odwrotnie, to postawione na ostrzu noża wymaganie zachowania normy moralnej oraz dopuszczanie do rozwalania się małżeńskiej relacji ze względu na pretensje, duże potrzeby które się naturalnie odczuwa a których "nie wolno" zaspokoić, czy złość na narzucone zasady - nie jest miłością tylko faryzeizmem, żeby przepis się zaliczył. Indywidualne rozeznanie, na które się kładzie ostatnio nacisk, co jest w danym czasie lepsze dla małżeństwa, musi się spotkać z omówieniem podczas spowiedzi ze swoim spowiednikiem.
NPR może dla niektórych par stanowić poprzeczkę nie do przeskoczenia lub po prostu nie działać w konkretnej sytuacji, okolicznościach - pary małżeńskie są różne i to co będzie działać ogólnie, nie musi w szczególnych przypadkach się tak dobrze spisywać, zwłaszcza kiedy dochodzą sytuacje zdrowotne. Dlatego jest tu miejsce na pewne rozeznanie i na pewno nie można takich par małżeńskich wywalać poza margines, uznając tylko tych co ściśle stosują NPR za chodzące małżeńskie ideały. Nie wszystkie wymogi i ideały NPR trzeba spełniać od razu - czasem potrzeba czasu, żeby do tego dojść razem i uczciwie w tym kierunku dążyć.
to jest przerażające jak niektórzy hierarchowie Kościoła albo ludzie Kościową traktują akt małżeński, jakby współżycie byłoby czymś brudnym
@@robertmin3827 Ale którzy, gdzie i kiedy? Nie słyszałem żeby współżycie w małżeństwie było opisywane jako coś brudnego...
@@pawel-0000 chociażby w nauczaniu Koscioła o antykoncepcji albo innych formach seksualnych jak wzajemna masturbacja itp. Sprowadzanie aktu małżeńskiego do kopulacji zwierząt gdzie podstawowym założeniem jest prokreacja.
Osobiście - jako katolik, lekarz, młoda żona z 3 letnim stażem, z 16 miesięcznym dzieckiemm, w drugiej ciąży, stosująca npr, wyznająca czystość przed ślubem - jestem zawiedziona.
Weszłam ogromnie usatysfakcjonowana w małżeństwo nprem, przez tego typu treści jak w filmie.
Generalnie chciałabym opisać że pierwsza godzinna część dla mnie kapitalna, a jak Pani zaczyna mówić o npr to jestem coraz bardziej zawiedziona. Niestety jest mocno fanatycznie, mało naukowo mimo że gdzieś tam taka iluzja naukowości się przewija (tu jakieś statystyki, tu jakieś badanka). Nie jest to prawdą, że antykoncepcja hormonalna ma takie "dramatyczne skutki", ma też wiele pozytywnych skutków - nie chodzi mi o fakt wywoływania antykoncepcji, a chociażby zmniejszenie ryzyka raka jajnika. Gdzieś to mnie zaklulo, bo z takim myśleniem że antykoncepcja hormonalna to MASAKRA zaczęłam medycynę, a potem w trakcie studiów i posiadania nowych informacji musiałam stanąć w prawdzie, że miałam jej fałszywy obraz. Ten argument z kobietami z rozwalonymi cyklami no jest tak nietrafiony.. Sugeruje że z zasady antykoncepcja na lata zaburza płodność, a tak nie jest.
Prezerwatywa też dla mnie mocno fanatyczna. Biorąc pod uwagę sporo niższa skuteczność w porównaniu z npr, dla mnie również może być połączona z otwartością na płodność, tak samo jak wspomniane że npr może być również traktowany jak antykoncepcja. Różnica moim zdaniem jest tylko i może aż w złożeniu nasienia i jest moim ogromnym pragnieniem, żeby ktoś to w końcu naprawdę fajnie w Kościele wytłumaczył, dlaczego to złożenie nasienia jest takie konieczne, bo szukam odpowiedzi w teologii ciała, nawet znajomy specjalizujący się w tej dziedzinie nie potrafi na to odpowiedzieć również przed samym soba... Dużo mogłabym przytaczać ale i tak za długo piszę.. Ale pierwsza godzina o duchowości i bliskości kapitalna.
Pozdrawiam
Moniko przeczytaj wątki pod tym filmem, jeśli czas pozwala. W skrócie biorąc, wymóg umieszczenia nasienia w pochwie bierze się z założenia o akcie seksualnym, o którym się mówi (encyklika stwierdza to na podstawie interpretacji prawa naturalnego) że ma dwa znaczenia: prokreacja i jedność, oraz że tych dwóch celów aktu seksualnego nie można oddzielać. Skutkiem takiej interpretacji, każdy akt seksualny trzeba traktować jako mający wymiar płodny. Ponieważ nie można wykluczać płodności z aktu seksualnego, to prezerwatywy nie są dopuszczalne (usuwają funkcję płodności ze współżycia), a nasienie zawsze musi być w pochwie - nawet w sytuacjach kiedy współżycie jest niepłodne z biologicznego punktu widzenia. Wszystko się bierze z tego pierwszego założenia. Nie można zadziałać w sposób przeciwny płodności, więc wszystkie biologiczne funkcje narządów płciowych nie mogą zostać przez cokolwiek ograniczone lub wyłączone (stąd również inne formy współżycia które by prowadziły do wytrysku poza pochwą tak samo są niedopuszczalne moralnie).
Radek S znam dobrze tę encyklikę, ale dla mnie właśnie nie jest to wytłumaczone dlaczego. W sensie mnie to w ogóle w tym momencie nie przekonuje. Bardziej mnie przekonuje anty argument do humane vitae wielu duchownych, że powinno się patrzeć sumarycznie na płodność pary np patrząc na jej całe życie, jej otwartość na życie, wszak ciężko powiedzieć o kimś kto ma 4 dzieci że jest zamknięty na płodność i wolę Bożą. A potem ktoś właśnie stosujący npr może latami bać się posiadania dzieci i zwlekać..
Powiem osobiście że my chcieliśmy jak najszybciej mieć drugie dziecko, od samego początku. Były pewne powikłania, które sprawiły że szybka ciąża (
@@Monika-ix5cd wybacz, ale... Jakie to chore! Wstrzemięźliwość ponad rok czasu? I to się Bogu ma podobać? Takie małżeństwo i taka bliskość?!
Ja naprawdę jestem osobą wierząca, ale katolicka etyka seksualna naprawdę się "kupy nie trzyma" i jest wymyślona na siłę przez ludzi. Miejmy nadzieję, że naprawdę się ona niedługo zmieni (papież mówił ostatnio na a ten temat).
@@Monika-ix5cd Podpisuję się pod tym co mówisz i mam takie same spostrzeżenia jak Twoje. U nas po narodzinach pierwszego dziecka wskoczył rok czasu brak współżycia, bo ustalenie płodności przy KP okazało się niemożliwe, a miesiączka wróciła po roku. Mieliśmy napakowane do głowy jakie NPR będzie wspaniałe i jak się przyczyni do rozwoju miłości i jak będzie scalać naszą rodzinę. I bardzo silne przekonanie, wypływające z różnych książek, katechez i kościelnego nauczania, że nie wolno - poza możliwościami które daje NPR - zrobić nic w kontekście naszej relacji seksualnej, bo z miejsca jest narażanie się na ciężki grzech, jeśli współżycie byłoby zamknięte na życie (brak "złożenia nasienia w pochwie"). Nie muszę mówić jak nam to wysadziło w kosmos relacje bliskości seksualnej - młodego 2-letniego małżeństwa, w wyniku rocznej abstynencji.
Też uważam, że powinno się patrzeć na płodność pary jako całość i przestać wymagać otwartości każdego aktu seksualnego "na życie", bo to jest - nawet patrząc tylko z perspektywy biologii - absurd, którego wymagalność jest nieracjonalna, ale jest wyprowadzony rzekomo z "prawa naturalnego", tylko jakoś nikt nie umie uzasadnić logicznie tego wniosku. Jest to przyjęta z góry jedna interpretacja i kościół uważa ją za słuszną (nawet w encyklice HV jest takie stwierdzenie, że "nikt z wiernych nie zamierza przeczyć, że w kompetencjach Kościoła leży interpretowanie prawa naturalnego", czy jakoś tak).
@@Monika-ix5cd Jedyna rzecz do której sam dotarłem, próbując kiedyś czytać jakieś podstawy filozoficzne do takiego stanowiska - których jednak nie rozumiem - jest takie założenie że każdy akt seksualny oznacza jakoby rodzicielstwo (tzn. "znak możliwości rodzicielstwa", nie biologiczne rodzicielstwo), że tak jakby podejmowanie aktu seksualnego, w tym co ów akt wyraża, ma zakodowane rodzicielstwo (że narządy płciowe tak są zbudowane że ich celem jest funkcja przekazywania życia), więc odrywanie tego znaczenia ze współżycia poprzez niedopuszczenie do wytrysku w pochwie lub wytrysk poza, czy też jakieś inne ograniczenie działania płodności, jest właśnie zabronione, bo współżycie straciłoby ten wyraz.
Ale oczywiście od razu można powiedzieć, że to jest przecież niezgodne z obserwacją natury i współżycia małżeńskiego w ogóle - bo przytłaczająca większość stosunków seksualnych jest z natury niepłodna, a ponadto takie ujęcie jest ograniczeniem się tylko do jakiegoś biologicznego poziomu, bo wszyscy wiemy że narządy płciowe nie są tylko do przekazywania życia i nie zawsze taką funkcję spełniają oraz nie jest to wyłączna ich funkcja jak u zwierząt (człowiek ma wymiar psychiczny, relacyjny, do którego wybitnie przydają się też funkcje seksualne). Stąd udawanie że musimy myśleć o niepłodnych stosunkach tak, jak by miały wyrażać rodzicielstwo natury, jest zwyczajnie nielogiczne, niezrozumiałe.
Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że taki pomysł o którym wspomniałaś - że osoby duchowne próbują dawać kontrargument aby patrzeć się na płodność z perspektywy całego małżeństwa a nie pojedynczego aktu seksualnego - był już rozważany przed wydaniem tejże encykliki HV, i został odrzucony. Jak dla mnie, powinno się powrócić właśnie do takiego rozumienia płodności, bo jest ono zdecydowanie bliższe i naturze i bliższe praktyki realizacji i powszechnego rozumienia swojego zadania małżeńskiego (zrodzenia dzieci) przez pary - ma się kilkoro dzieci w całym życiu, a nie w każdym płodnym czasie ani tym bardziej w każdym akcie.
Bez tego, jest uczepienie się ze strony kościoła do miejsca wytrysku, który to wymóg jest dla niektórych dość odpychający - niby mówimy w kościele o relacjach, jak w tym wywiadzie, o budowaniu miłości, tworzeniu miłości rodzinnej, rodzicielskiej, budowaniu relacji z Panem Bogiem, wzrastaniu bliskości małżeńskiej, otwartości na swoją płodność i życie, ale na koniec dnia kościół i tak wprost ci mówi bez żadnego poczucia zażenowania że wytrysk możesz mieć tylko po włożeniu penisa do pochwy bo inaczej wszystko to co wcześniej się nie liczy, jesteś zamknięty na życie, jesteś egoistą, ciężko grzeszysz i masz antykoncepcyjną postawę. To zestawienie jest tak absurdalne, że nie dziwię się że część osób to odrzuca, jako po prostu śmieszne i niedorzeczne. Ci którzy tego nie odrzucają, muszą się mierzyć z takim problemem jak długie okresy abstynencji seksualnej.
Bardzo ciekawa rozmowa 😊 bardzo potrzebna 👍 31 lat stażu małżeńskiego i wysłuchałam tego naprawdę z wielkim zainteresowaniem💪🏻 czekam na następną rozmowę 😊
I raz na ile z chłopem swym się bzykasz????
14 lat stażu małżeńskiego i mam podobne odczucia 😅
Czy P. Magdalena ma jakieś wykształcenie, żeby prowadzić terapię? Z Google wynika, że jest biotechnolożką. Warsztaty jeszcze jakoś przeboleję, bo w miarę każdy może coś takiego robić, ale prowadzenia terapii bez wykształcenia psychologicznego i szkoly psychoterapii już nie. Po takich „terapiach” ludzie się zniechęcają, i nie szukają już dalej pomocy u profesjonalistów.. przykre
Witam serdecznie. Ciekawy wywiad, chociaż przyznam, że jestem trochę zawiedziony. Temat został praktycznie spłaszczony do NPR, całość od początku do końca zmierzała do tego kościelnego pączka. Ale też chciałbym się poedukować, chociaż już jakiś staż małżeński mam i coś tam dla siebie znalazłem. Mimo to kilka kwestii chciałbym poruszyć.
Encyklika Humanae vitae: "konieczną jest rzeczą, aby każdy akt małżeński zachował swoje wewnętrzne przeznaczenie do przekazywania życia ludzkiego". Co to właściwie znaczy, każdy rozumie i tłumaczyć nie potrzeba. Kosciół natomiast pojął, że kobieta ma dni płodne i niepłodne i jeśli małżonkowie nie chcą mieć w danym czasie mieć dzieci, powinni zrezygnować ze współżycia w okresach płodnych. Po to jest przecież NPR, nieprawdaż? To gdzie w owych zbliżeniach intymnych w dni niepłodne szukać owego przeznaczenia przekazania życia? Bez okresu płodnego bedzie to tylko pusty frazes. A małżeństwa niepłodne? Jaki sens takiego szukania? A przecież KKK wyraźnie zaznacza, że "przez zjednoczenie małżonków urzeczywistnia się podwójny cel małżeństwa: dobro samych małżonków i przekazywanie życia. Nie można rozdzielać tych dwóch znaczeń, czyli wartości małżeństwa, bez naruszenia życia duchowego małżonków i narażenia dobra małżeństwa oraz przyszłości rodziny.” Nie można rodzielać...
Brakło mi w tej rozmowie z podstawowej definicji małżeństwa o świadczeniu sobie miłości przez małżonków, jako głónego dzieła tego sakramentu. Całość pojąłem jako pochwałę metody NPR, może mylnie, proszę mnie poprawić.
Natomiast w każdym akcie małżeńskim jednoczą się osoby, małżonkowie, darują sobie siebie, swoja miłość, w Bogu jako katolicy lub bez Niego jako niewierzący. Daję Ci swoją miłość a Ty ją weź, upiększ Swoją miłością i cieszmy się nią, bez poklasku, cierpliwie, z radością, bez zazdrości, że możemy to co mamy najcenniejszego ofiarować drugiej osobie. Czy na końcu będziemy osądzani z wewnętrznych pragnień czy z tej miłości właśnie?
Używanie sztucznych środków antykoncepcyjnych jest równoznaczne z popełnieniem grzechu, często śmiertelnego, „niszczy miłość w sercu człowieka wskutek poważnego wykroczenia przeciw prawu Bożemu” (KKK)
A co z intencją grzechu? Unikam dni płodnych, bo teraz nie chce mieć dzieci (NPR) vs używam prezerwatywy bo teraz nie chce mieć dzieci. Nie wchodząc w teologię nasienia, czym te intencje się różnią? Niczym. I w tej i w tej nie chcę teraz mieć dzieci. Dlaczego tylko jedna z nich jest akceptowalna? I dlaczego w ogóle jest akceptowalna, skoro nie można inaczej? Pytam tylko o intencję o nic więcej. Pani tak pięknie mówi o doświadczeniu miłości Boga, co służy miłości do Boga i do małżonka. Czy to, że nie umieszczę nasienia w pochwie mojej żony umniejsza moją miłość którą się obdarujemy? Te 10 przykazań do których Pani Magda tak fajnie nawiązała, czy aby Kościół nie za bardzo zafiksował się na całej seksualności małżonków?
Chciałbym jeszcze dwa zdania o naturze człowieka, bo z tą naturą jesteśmy nierozerwalni, a ona tak nas utworzyła i uwarunkowała, że to właśnie w dni płodne mamy największy popęd, w dni płodne kobieta jest najpiękniejsza, doznania najmocniejsze. Dlaczego mam odmówić żonie którą kocham i szanuję właśnie zbliżenia w tym dniu? Otworzyć się na nią taka jaka jest w tej właśnie chwili. Czy będę ją kochał mniej? Inaczej? Czy z każdego klaspa, wiązania jeśli tego chce, z każdej no nie wiem dziwnej w oczach Pani Magdy pieszczoty mam odbyć z nią rozmowę co jej to dało? Po co? To jest chwila, błysk, tak czuła w tamtym momencie, bo tak było jej dobrze. W tym temacie to już Pani Magda sama się trochę chyba zafiksowała.
Niestety...ale tej nauki nie da się tak logicznie wytłaczać...dlatego stosuje się takie pokrętne tłumaczenie...które niektórzy kupią.. A niektórzy nie....
Różnica prezerwatywa w dni płodne a wstrzemięźliwość w dni płodne jest taka że z prezerwatywa masz wiesze "ryzyko" zajścia w ciążę więc otwartość na życie jest większa niż przy wstrzemiezliwosci...;)
Ale chcesz odpowiedzi teologicznej (albo filozoficznej), dlaczego możesz współżyć w czasie niepłodnym, a nie możesz do tego samego celu użyć prezerwatywy, czy chodzi ci o wykazanie paradoksu, że intencje są te same? Bo to że istnieje ten paradoks, to jest oczywista oczywistość i tacy piewcy NPR-u mają z tym nie lada zgryz, jak go wyjaśnić ;)
Rozwiązaniem twoich dylematów jest jedna rzecz, której zdaje się nie zauważasz - bo wbrew pozorom, nie chodzi o technikę i o miejsce twojego nasienia (z całym szacunkiem do tegoż), tylko chodzi najpierw i przede wszystkim o postawę, czy jako małżeństwo przyjmiecie dziecko które niezapowiedzianie i niezamierzenie by się pojawiło. W podejściu NPR właśnie chodzi o to, żeby mieć postawę że każde dziecko powinno być chciane i kochane, niezależnie od tego czy zostało zaplanowane świadomie, czy nie.
W dalszym aspekcie, akt seksualny musi wyrażać płodność, czyli "w swojej strukturze" nie można z niego "technicznie" wykluczać poczęcia. Stąd wynika ten dziwny dla niektórych wymóg że orgazm mężczyzny musi nastąpić w pochwie. Jeśli nasienie nie trafia do pochwy, to technicznie jest wykluczone poczęcie, czyli oddzielona jest płodność od całości aktu seksualnego. Jesteś płodny, ale właśnie ze współżycia wyłączyłeś ten wymiar - i tutaj, powiedzą znawcy tematu, jest grzech że "chcesz oszukać naturę zaplanowaną przez Pana Boga" oraz że jest to właśnie podobne w skutkach do stosowania jakiejś antykoncepcji.
Możesz - nadal zgodnie z NPR - na pewien czas i z ważnych przyczyn odłożyć poczęcie i nie współżyć w okresach płodnych, ale z taką intencją, że nie unikasz tego poczęcia w nieskończoność, tylko teraz, przez pewien czas, bo rozpoznajesz że nie jest to właściwy moment na dziecko. Tym niemniej badasz, rozpoznajesz i zastanawiasz się, czy za miesiąc, dwa lub pół roku, jest już ten właściwy czas, czy nie. To nie może być decyzja "nigdy nie mamy żadnych dzieci, używamy okresów niepłodnych w NPR" - bo takie użycie było by tak samo grzeszne jak antykoncepcja, czyli miałbyś środek antykoncepcyjny w postaci NPR. Tak, można sobie z NPR zrobić antykoncepcję właśnie poprzez takie myślenie - że będziemy mieli seks tylko w okresach niepłodnych i będzie OK. No nie będzie OK.
Z tym, że natura pcha do współżycia w dni płodne, a odpycha w fazie lutealnej - masz oczywiście rację, tylko o tym cicho sza, bo jeszcze się narzeczeni dowiedzą i zbuntują ;) Lepiej niech się o tym dowiedzą jako sfrustrowane małżeństwo po kilku latach ;)
@@Jellyeater1 Ale pytasz o moją opinię, czy o wykładnię kościelną? Moim zdaniem jest ten sam cel, te same intencje (używamy prezerwatywy "aby teraz nie mieć dzieci" lub odkładamy seks na czas niepłodny "żeby teraz nie mieć dzieci" - intencja ta sama i można mieć takie samo podejście, że dziecko się zawsze przyjmie; przy prezerwatywach są nawet większe szanse na dziecko niż po owulacji) i ja osobiście uważam, że to nauczanie powinno być skorygowane właśnie o możliwość użycia prezerwatyw, jeśli małżeństwo nie potrafi sobie bez nich poradzić, na zasadzie wyjątku pozostawionego do rozeznania samemu małżeństwu, ale z naciskiem na dalsze stosowanie NPR.
Ale Papież Paweł VI miał osobiście inne zdanie w tym temacie i katolików jak na razie obowiązuje zdanie Papieża, a nie ich własne rozeznanie. Użycie prezerwatywy, innej antykoncepcji nieporonnej, czy wszelkie formy wytrysku poza pochwą, są dlatego zabronione, że w takim działaniu przewiduje się "brak zapłodnienia", a według encykliki HV nie wolno tego zrobić. Stąd pomimo że możesz mieć taką samą intencję, używając prezerwatywy i współżyjąc po owulacji, to nie wolno użyć techniki która zapobiegnie płodnemu współżyciu. Co do Pani Magdy, to ona może odkładać poczęcie w nieskończoność, ale tylko jeśli w nieskończoność istnieją ważne powody do jego odłożenia.
A nasienie które jest poza żona bo pochwa akurat zbyt zamknięta? I rozpaleni obydwoje i muszą się wstrzymać do kolejnego intymnego spotkania? Nie lepiej żeby to napięcie zeszło? W tym momencie zbliżenia?
Nic mądrego nie napiszę w tej sprawie. Wd. mnie to kwestia nie do ogarnięcia z poziomu rozumu. To boża próba dla każdego małżeństwa, jego ofiara, cierpienie ale i roztropność. W chwilach zwątpienia, będę się modlił za objawieniem Księdza Dolindo: "Jezu, Ty się tym zajmij". Te słowa mają wielką moc. Serdeczności.
Przecież NPR zabija całą radość z seksu. Zamiast kochać się wtedy kiedy chcemy to kochamy się wtedy kiedy możemy. Zero tu spontaniczności i luziku, no bo nawet jak już się kochamy używając wyłącznie NPR to przypominam że bez antykoncepcji zawsze będzie dochodzić czynnik stresowy, a po drugie seks nie będzie żadnym zaskoczeniem, kobieta i facet będą doskonale wiedziały że w tym dniu nie mogą bo ma dni płodne, albo jest inna sytuacja np teoretycznie w tym dniu mogą, ale są wykończeni pracą lub jedno z nich ma nienajlepszy nastrój. Przypominam też że kobiecie seks w dni niepłodne nie sprawia tyle przyjemności co seks w dni płodne. Oznacza to że KK traktuje kobiety w sposób niehumanitarny, nie dość że zmusza ich do seksu wtedy kiedy ich organizm ma na to mniejszą ochotę, to jeszcze zabrania seksu w dni kiedy organizm kobiety się tego seksu domaga.
Tak się zastanawiam...jeżeli księża, którzy nic nie wiedzą zbytnio na temat zasad stosowania npr w sytuacjach, gdzie są bardzo nieregularne cykle, jest zagrożenie życia itd., naoglądają się pudrowo cukierkowych filmików tego typu, to potem się nie dziwię, że w konfesjonale kiedy para ma problem z npr, to słyszą, że albo nie umieją stosować metody, albo są zbyt mało wyszkoleni w metodzie, albo mają zwierzęce popędy itd itd, bo przecież Pani na yt mówiłą, jakie to super i jak pogłębia więź...
Dlaczego nie mogę znaleźć choćby 1 filmiku katolickiego, gdzie mówi się o tym, jak u wielu par ciężkie jest stosowanie npr. Nie chodzi mi o samą metodę, a o baardzo długie okresy abstynencji seksualnej, która trwa latami bo żona choruje, bierze leki, a ciąża by mogła ją zabić.
Takie filmiki to wg mnie hipokryzja. Jeśli już ktoś się bierze za omawianie metody, to powinien opisać zalety, ale takze i wady. Powinien opisać jak wygląda npr gdy są regularne cykle, gdy kobieta jest zdrowa, i takie, gdzie są bardzo nieregularne cykle gdzie kobieta jest chora, np na raka, albo ma zaburzenia hormonalne itd. Ja nie promuje żadnej antykonepcji, bo przez lata zgłębiałam temat i żadna antykoncepcja nie daje 100% pewności. Jedynie współżycie w 3 fazie cyklu. Ale odbieranie wtedy, gdy młżonkowie muszą na milion procent odłożyc poczęcie, prawa do bliskości i spełnienia erotycznego bez wytrysku w pochwie, jest wg mnie czymś okrutnym i głupim.
Tak że czekam na filmik, gdzie posłucham o tym, co z parami które mają 6 dni współżycia na miesiąc albo więcej.
W środowisku katolickim nie dopuszcza się takich osób do głosu a wady NPR są ukrywane nawet na stronach które dość rzetelnie opisują metodę. Tu, pod tym filmem, jest bardzo dużo komentarzy osób które piszą jak wygląda ich NPR - osłabianie relacji, frustracje, nerwice, brak współżycia miesiącami, tygodniami, współżycie 2x w miesiącu przy jako tako działającym NPR z dziećmi itd. Jeśli to samo zaczniesz pisać i zgłaszać uwagi na forach katolickich, reakcje z jakimi się spotykasz, bywają okropne - wyzywanie od zwierząt i spełniania zwierzęcych popędów są normą, pouczanie z tonem wyższości, obrona przez atak, a nawet zarzucanie braku wiary. Nie może być rysy na NPR bo NPR jest wspaniałe - ci ludzie którym nie wychodzi są najwyżej niedouczeni albo egoistyczni ;) Planuję zebrać doświadczenia par z problemami z NPR i wydać publikację na ten temat, żeby zwiększyć świadomość wśród ludzi którzy nie widzą żadnych większych minusów - dla równowagi z takimi filmami jak ten. Może dzięki temu ktoś zobaczy jak naprawdę wygląda ta druga strona o której się oficjalnie nie mówi.
@@pawel-0000 to bardzo szczytny cel, chętnie kupię taką książkę. Na pewno jest sens coś robić, choćby po to, żeby przestać zakłamywać tą rzeczywistość i dać wsparcie tym małżeństwom, które myślą, że jest z nimi coś nie tak, bo nie dają rady wytrzymać miesięcznej czy dłuższej stałej abstynencji seksualnej.
@@pawel-0000 jeszcze jeśli mogę coś podpowiedzieć, to warto by było szukać opinii wśród małżeństw gdzie są poważne choroby i poważne przeciwskazania do zajścia w ciąże. Bo pary które są raczej zdrowe i dobrze im się wiedzie, to oni się tak zbytnio nie przejmują restrykcyjnym stosowaniem npr. A strach o życie jednak narzuca restrykcyjne stosowanie metody. Ja na forum często czytam, jak kobiety co miesiąc chodzą badać progesteron aby tylko mieć ten 1 czy 2 dni więcej możliwości na seks "po Bożemu" czyli z wytryskiem w pochwie. Polecam też właśnie odwiedzić forum npr na fb, jest ich kilka, pamiętam że ja się wypisałam po kilku miesiącach, bo nie miałam siły już czytać tych smutnych komentarzy o tym, jak sobie radzić kiedy się chcę a nie można, albo jak sobie radzić z flustracją, tygodniami abstynencji itd itd.
@@pawel-0000przydałaby się taka książka. Używanie przez małżeństwa chociażby prezerwatyw niekoniecznie wynika z jakiś perwersji, chorej pożądliwości czy rozpusty. Mając już pewien wiek NPR nie zawsze zdaje egzamin, do tego problemy ze zdrowiem, brak czasu, stres itd.
Niektórzy myślą że jak ktoś chce używać antykoncepcje ( oczywiście nie mam na myśli tej poronnej) to pewnie dlatego że nie może się powstrzymać od seksu, a to nieprawda. Z czasem nawet jak się używa tej antykoncepcji to nie ma się czasu, sił czy zdrowia na częste współżycie a tu jeszcze trzeba się ograniczać do dni w których nie ma się ochoty na współzycie.
@@juliazamojskawolak Tak, te przypadki małżeństw mam też na uwadze, ale NPR może nie wychodzić nawet bez tych problemów zdrowotnych. Od kilku lat na różnych forach internetowych obserwuję co ludzie piszą - to jest kopalnia wiedzy, jakie są przypadki, o których się w ogóle nie mówi (na kursach przedstawia się polukrowaną wizję, która się nierzadko sypie w małżeńskiej praktyce).
Nieco ponad rok po slubie. Na razie mamy swoje powody, aby odlozyc potomstwo w czasie.
Norma jest czekanie po 25+, a nawet po 40 dni na wspolzycie. Do dzisiaj zadaje sobie pytanie dlaczego akurat taki krzyz dostalismy... Nasza relacja nie slabnie, jestesmy bardzo blisko, ale cierpienie i napiecia z tym zwiazane sa momentami tak trudne, ze ledwo da sie skupic na codziennym zyciu w pelni. Marze o tym, abysmy z zona tak jak czesc osob stosujacych NPR mieli te 10, max 15 dni czekania, to dam rade wytrzymac. Ale miesiac lub dluzej bez seksu to zadanie wybitnie trudne i boje sie, ze po czasie wplynie bardzo negatywnie na moja psychike :/ Co radzicie w takich sytuacjach? Zona podejmuje proby leczenia, ale z taka przypadloscia moze byc bardzo trudno ustabilizowac cykle. Co ja moge zrobic, aby nie bylo to gehenna?
zastosujcie antykoncepcję zanim małżeństwo się rozpadnie albo któreś wpadnie w depresję. NPR = prezerwatywa, bo intencje takie same (odłożenie w czasie sprowadzenia dziecka na świat). za to przy NPR współżyjecie w czasie nienaturalnym dla kobiety, a czasem nawet dla Was obojga.
Dziękuję Panie Tomku za tę rozmowę, uważam ją za bardzo cenną i wartościową. Myślę że potrzeba takich rozmów i czekam na kolejne!
Jeśli chodzi o konstruktywną krytykę - używa Pan często zwrotu "i tak dalej" w niekoniecznie pasujących do tego momentach, lub w których jest to po prostu zbędne. Odbiera to profesjonalizmu i czasem kłuje w uszy, myślę że warto na to zwrócić uwagę. ;)
Dziękuję za Pana pracę i za tworzenie takich materiałów.
Z Bogiem!
Wspaniałe jest znać swoje ciało, wiedzieć kiedy mamy dni płodne. Być świadomym co zachodzi w naszym organizmie bo wtedy możemy wypalać gdy coś jest nie tak i szybko odkryć, że jesteśmy chorzy. Wszystko super działa ale do narodzin dziecka, gdy przez połóg i karmienie piersią nie wiemy jaki mamy cykl, gdy nie ma czasem czasu by zrobić pomiary. Gdy czasami np przez cesarskie cięcie nie zaleca się zachodzenia w kolejną ciążę jest niebezpieczne dla zdrowia. Szkoda, że tego problemu nie poruszono w rozmowie bo jestem ciekawa jakie rady dla takich par.
@@Jellyeater1 właśnie bardzo bym chciała zobaczyć próbę odpowiedzi i znalezienie realnego rozwiązanie gdy naprawdę jest trudno. A znam pary, które chciały robić wszystko zgodnie z naukami kościoła ale po pierwszej planowaniej ciąży zaraz druga a potem trzecia zbyt szybko i zwyczajnie im trudno i nie są gotowi na kolejne dziecko. Bo przy trójce maluchów ciężko znalezdz czas na prowadzenie obserwacji a na dokładkę cykl nieregularny, bo hormony szaleją po niedawnym porodzie i w wyniku karmienia piersą. I znikąd konkretów tylko słuchają, że należy uważniej się obserwować.
@@Jellyeater1 i to mnie najbardziej przeraża, że w chwili gdy taka rodzina naprawdę jest ciężko zostają sami a jeśli podejmą decyzję o stosowaniu jakieś antykoncepcji i np decydują się na prezerwatywę to inni traktuje to jako oznakę ich słabości, pojęcia na łatwiznę. Smutne
tylko śmieszne jest to że mężczyźni nie muszą obserwować swojego ciała , tylko kobieta i tylko ona może wiedzieć czy jej coś jest czy nie. Takie dla mnie argumenty na siłę.
@@olatort7865 każdy lekarz raczej poleca by obserwować swoje ciało bez względu na płeć. Ale rozumiem, że chodzi ci o to, że akurat przy tych metodach planowania rodziny to faktycznie zawsze jest mowa o obserwacji ciała kobiety bo nawet stosunek przerywany( gdzie ciężar odpowiedzialności spoczywa na mężczyźnie) jest przez kościół uważany za grzech.
Dziękuję za rozmowę. Co prawda ciężko mi się będzie pozbierać po tych treściach, mogę śmiało powiedzieć że czuje się zrezygnowany. Ogarnąć tych rzeczy nie ogarnę. Raczej liczę na zapomnienie poruszonych prawd i świat się okaże znowu kolorowy
pozostało się nam modlić aby oficjalnie KK zmienił stosunek do antykoncepcji. Na szczeście zmiany już idą.
Mam fundamentalne pytanie, na które odpowiedź może okaże się prosta, ale jednak mnie to frapuje. Na tyle na ile mi wiadomo katolicki seks powinien być ściśle związany z otwarciem się na nowe życie, stąd też został wyciągnięty zakaz stosowania antykoncepcji. Okazuje się jednak, że NPR jednak można, a przecież ma on również na celu uniknięcie ciąży. Czy tylko ja mam wrażenie, że to taka kazuistyczna gra w kotka i myszkę jak z żydowskim zakazem podróży w szabas, ale ponieważ płynąć można, to już lot samolotem z workiem wody pod pupą jest ok?
Nie jest to pytanie złośliwe, ot jakoś mnie uderza (w mojej ocenie) niekonsekwencja.
Otwartość na nowe życie nie oznacza, że każdy stosunek ma prowadzić do ciąży. Korzystanie z naturalnych faz naszego organizmu jest z gruntu czymś innym niż ubezpładnianie się.
Zresztą ja patrzę na sprawę w inny sposób. Większość metod antykoncepcji godzi w przykazanie V. Spirale itp. to metody wczesnoporonne. Tabletki też mogą tak działać w najgorszym przypadku, w najlepszym są po prostu drastyczną ingerencją szkodzącą zdrowiu kobiety.
Z innej półki zupełnie są natomiast metody mechaniczne, takie jak prezerwatywy czy stosunek przerywany. Tutaj moralnie nie niesie to ze sobą szkody dla czyjegoś zdrowia i życia, dlatego najtrudniej jest zrozumieć powody, dla których Kościół jest przeciwny takim metodom. Wydaje mi się, że wrzucanie metod wczesnoporonnych i hormonalnych do jednego worka z tymi mechanicznymi powoduje ten wyjątkowo częsty problem w zrozumieniu tych subtelnych rozróżnień i definicji.
Więc samo unikanie ciąży nie jest niczym złym. Złem większym lub mniejszym może być stosowana antykoncepcja, która albo zabija nowe życie, albo narusza zdrowie kobiety, albo w najlepszym razie ogranicza bliskość między małżonkami. Każde małżeństwo ma prawo nie chcieć mieć w danym momencie dzieci i świadomie unikać poczęcia i Kościół tego nie zabrania, pod warunkiem, że małżonkowie są gotowi przyjąć z miłością takie dziecko, jeśli jednak nieoczekiwanie zostanie poczęte (a w końcu każdy człowiek podejmujący współżycie powinien brać pod uwagę taką ewentualność)- i to jest właśnie otwartość na życie.
@@dominikakrol915 jeżeli chodzi o środki wczesnoporonne - jasne, to jest w miarę oczywiste. Tabletki antykoncepcyjne - również jestem przeciwnikiem, właśnie z kwestii stricte zdrowotnych.
Natomiast czym się różni stosunek przerywany lub npr od używania prezerwatywy? Wszystkie te metody są neutralne dla zdrowia i mają na celu uniknięcie ciąży. Wybacz, jednak muszą uznać, że Twoja odpowiedź nie wyjaśnia sprawy, bo wynika z niej, że unikanie ciąży jest ok, ale też nie jest ok, bo z jakiegoś powodu KK nie lubi lateksu.
"Dlatego Kościół zobowiązany jest nieustannie przypominać i głosić, że „ktokolwiek użyje małżeństwa w ten sposób, by umyślnie udaremnić naturalną siłę rozrodczą, łamie prawo Boże oraz prawo przyrodzone i obciąża sumienie swoim grzechem ciężkim” (Pius XI, encyklika Casti connubii, cz. II, nr 1a). Zatem za wewnętrznie złe należy uznać wszystkie czyny, które w przewidywaniu aktu małżeńskiego, podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków miałyby za cel uniemożliwienie poczęcia lub do tego by prowadziły (Paweł VI, encyklika Humanae vitae, nr 14; Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 2370)."
Czy stosunek przerywany nie jest tego typu czynem? Uznaje się go moralniejszym od używanie prezerwatywy, z jakiego powodu?
Tak właśnie jest. Jakiekolwiek inne odpowiedzi będą podkładaniem sobie worka wody pod pupę. Najczęściej są to podróże w niuanse teologii i filozofii, dla większości katolików po prostu nieznane.
Sama p. Magda mówi o nprze w kontekście otwartości na życie, że "w każdym cyklu - nawet w dniach niepłodności bezwzględnej - może dojść do poczęcia dziecka; i jeśli tak się stanie, ja je przyjmę z miłością", a następnie, że npr ma taką samą skuteczność co antykoncepcja hormonalna.
I to jest to. Obecnie w nauczaniu Kościoła kluczowe jest, aby każdy stosunek płciowy był wewnętrznie płodny. Oczywiście, uprawiając seks w dni bezwzględnej niepłodności, stosunek płodny nie jest. Ma on jednak taki wewnętrznie pozostać, dlatego a) nie stosuje się antykoncepcji, b) nie stosuje się stosunku przerywanego, c) nie stosuje się jakichkolwiek innych aktywności seksualnych, które miałyby kończyć się wytryskiem poza pochwą kobiety.
Jest tylko jeden moment, w którym może dojść do zapłodnienia w dni "bezwzględnej niepłodności" - ich złe obliczenie. Nie ma innych. To, co mówi p. Magda, jest nielogiczne, aczkolwiek właśnie bardzo spójne z tym, czego naucza Kościół. Podobnie jak udawanie (sorry ale na poziomie ludzkiego zrozumienia, szczególnie dla osób nieinteresujących się filozofią i teologią, tym to właśnie jest), że seks jest płodny, gdy taki nie jest. Dawniej grzechem było uprawianie seksu z kobietą ciężarną, bo wiadomym było, że seks taki nie będzie prowadził do zapłodnienia. Dziś Kk z jednej strony, uznając, że seks służy też budowaniu bliskości, odchodzi od tego typu stwierdzeń. Z drugiej - trzyma się wielu podobnych, które z tym łączy wspólne źródło.
@@michalgomola Tutaj chyba chodzi o 'naturalność' metody. Stosunek przerywany nie jest 'naturalny', podobnie jak używanie prezerwatywy czy pigułki/tabletki. NPR bazuje na 'naturalność', dlatego jest ok. Nie pytaj, gdzie tutaj dalej logika, skoro w ostatecznym rozrachunku wynika jedno będąc w parze - 'nie chcemy (teraz lub w ogóle) mieć dzieci, więc stosujemy taką a taką metodę, aby dzieci nie było.'
Kurka! Bardzo potrzebny material! I mowi to 20-latka, ktora w małżeństwie nie jest i raczej sie na razie nie zapowiada, ALE! Bardzo wazne dla mlodej kobiety uslyszec wreszcie w katolickich internetach o seksualności w p r o s t, bez kiczu! W ogole kwestia seksualności kobiet, ktora gdzies tam sie miedzy wierszami przewijała jest bardzo cenna - przynajmniej ja wiele lat czekalam na materialy takie, jak ten!
No. Ale chyba najbardziej zachwyca w tym szczerosc! To wszechogarniające zycie Jezusem, pasja i to, ze mozna tak dobrze dzielic sie swoimi talentami, tak jak to robicie i Ty, Tomku, Ty, Magdo i Olu tez!
@@Jellyeater1 🤣 ehhh, dokładnie. Komentarz Oli: jakbym słyszała siebie... 4 dzieci temu.
Super rozmowa pod kątem sensu seksu w życiu człowieka (godność, szacunek, miłość, przyjaźń) - rewelacja. Pięknie wyjaśnione.
Odnośnie NPR sorry, ... ale dwa zarzuty : 1. To jest oderwanie od realiów, hurra optymizm przemiłej skądinąd, młodej, zdrowej, zamożnej kobiety z dziadkami chętnymi do pomocy, mieszkającymi w innym domu (idealne życie). Ale kto przeciętny OBECNIE odpowiedzialnie utrzyma 4-8 dzieci z npr? Co jeśli będą chore, co jeśli my zachorujemy, czy jeden z rodziców odejdzie? Kościół pomoże? Nie sądzę. Tzn wiem, że nie pomoże , z problemami zostajemy sami. 2. Poza tym, czy na serio Bóg ma wobec nas takie oczekiwania? Skąd my to wiemy? Jest to ujęte w 10 przykazaniach? Chyba dorabiacie ideologię, nie wiem po co. Z tym pierwszym przykazaniem to chyba żart ;)) Mam nadzieję. Na tej zasadzie, po co nam w ogóle wolna wola i nasze decyzje ?? 3.. Z tego co Pani Magda mówi, to nadal NPR jest alternatywą dla antykoncepcji, więc co za różnica między pigułkami czy prezerwatywą? 4.. Prezerwatywa chroni przed chorobami wenerycznymi i potencjalnie śmiercią, więc jest PROżyciowa ;)) Katolicy przecież również grzeszą, ale fajnie gdyby mieli szansę na poprawę żyjąc dłużej ;) 5. Bóg mówił o rozmnażaniu dawno temu, teraz ludzi jest 9 mld i niedługo się podusimy, więc ... wątpię, czy jest to teraz priorytet, Bog dał nam rozum, żebyśmy sobie tutaj radzili na Ziemi w miarę samodzielnie, a nie tylko zdani na jego pomoc non stop. To szkoła przetrwania często hardkorowa. 6. Niech każdy robi co uważa za dobre, bo ma swoje sumienie, wolną wolę przykazania. Obyśmy tylko nikogo i siebie nie krzywdzili, a Pan Bóg na pewno się nie obrazi ;)
Nie wiem, z perspektywy jakiej duchowości Pani pisze, ale katolik nie może podzielać takich poglądów na antykoncepcję
W wieku 48 lat mam strach przed dzieckiem. Oczywiście gdybym zaszła w tym wieku w ciążę nie usunęła bym, ale mam świadomość jak duże jest ryzyko urodzenia chorego dziecka. NPR stosuję od 25 lat,całe okres premenopauzy jest bardzo ciężko do interpretacji, gdy co drugi dzień jest wysoka temperatura. Pomimo szkoleń przez nauczycieli NPR w premenopauzie i wspólnej interpretacji kilku cykli z nauczycielem i wizyty u dobrego lekarza.
Rozumiem pania doskonale, tez stosowalam NPR przez 16 lat , a teraz po 40 przy rozregulowanych cyklach ta metoda stala sie dla mnie nieczytelna. Po bardzo dlugich okresach abstynancji I totalnej niepewnosci, zdecydowalismy sie na uzywanie prezerwatyw.A czy w pani przypadku, nie sugerowano tego pani?
@@JennazOption spowiednik, dość prosty człowiek, powiedział że nie bez powodu ten grzech nie jest pierwszy w dekalogu i kazał normalnie chodzić do komunii. Nie mogę się przemóc, bo zbyt wiele lat straszona świętokradzczą komunią wolę po prostu w takich przypadkach odstępstw komunii nie przyjmować.
@@amelidia9427 Porozmawiaj o tym z sensownym księdzem. Wiary nie należy przeżywać w sposób lękowy. Oczywiście grzech należy zawsze odrzucać, tylko grzech jest świadomym i dobrowolnym wyborem zła, czy też trwaniem w sytuacji dla siebie/małżeństwa szkodliwej bez zamiaru jej zmiany, kiedy jest to możliwe. Pytanie czy ty/mąż świadomie chcecie popełniać zło - z zamiarem żeby się to zło wydarzyło. Bo tylko wtedy można było się oskarżać o to, że się popełnia grzech, zabraniający przystąpienia do Komunii. Ty też razem z mężem macie prawo do swojej bliskości a wiadomo że w wieku gdzie hormony wariują, czasem nie da się prawidłowo wyznaczyć dnia cyklu, i ta sytuacja może nie być chwilowa tylko wieloletnia (nie wiem jak u Ciebie). Przecież to chyba nie tak, że chcesz sobie lekceważyć płodność i mieć seks na zawołanie w każdym czasie bez ograniczeń tylko dla swojego zaspokajania popędu (coś na kształt rozpusty nieliczącej się ze sobą i z drugą osobą), tylko z tego co piszesz to nie jesteś w stanie w swojej sytuacji związanej z wiekiem/zdrowiem, normalnie użyć NPR. Chciałabyś, ale nie działa, z różnych powodów. Nie masz przecież w nosie NPR-u i swojej płodności, co nie? Jasne, że można przyjąć postawę heroizmu i nie współżyć przez następne 7-12 lat, do wieku lat 55-60, aż definitywnie przejdziesz okres menopauzy - tylko tutaj ważne pytanie, czy wy oboje chcecie tak postąpić, pragniecie takiego poświęcenia, czy raczej nie jesteście w stanie takiego czegoś zadeklarować? Czy to by dobrze czy źle wpływało na wasze małżeństwo? Masz już wskazówkę od spowiednika, więc pociągnij dalej ten temat, patrząc się na swoją postawę - jakie masz nastawienie do płodności, dzieci, życia w ogóle, co to współżycie z małżonkiem wyraża z obu stron, dlaczego go potrzebujecie, jakie macie motywacje, jeśli czasami nie stosujecie w pełni NPR itd. itd. To jest temat do rozpoznania, omówienia, przedstawienia jakiemuś doświadczonemu spowiednikowi, jak to w waszym przypadku wygląda i upewnienia się co jest lub co nie jest grzechem.
@@pawel-0000 na wsi gdzie jest jeden proboszcz ciężko o innego spowiednika. Nawet jakbym miała dojechać do innej parafii to jak znaleźć, nie ma rankingu w internecie.
@@amelidia9427 Może przyjaciółki, koleżanki, lub inne małżeństwa które znacie - też są w podobnej sytuacji i mogłyby wam polecić jakiegoś znajomego im księdza z którym można o tych tematach się rozmówić? Jeśli nie masz nikogo takiego, to są różne fora w internecie o NPR, na których jest dużo takich tematów, można tam spróbować zapytać. Albo - napisać do któregoś z księży maila, np. do ojca Knotza (chyba wiesz o kogo chodzi - on odpisuje na maile, ale po długim czasie;), lub może on kogoś mógłby polecić.
Wartościowa rozmowa, bardzo dziękuję! Troszkę inaczej patrzę na tak zwane podejście/mentalność antykoncepcyjną i oczywiście, zgadzam się , że mogą być pewne nadużycia stosowania różnych metod NPR i jakieś blokady w relacji, także odnośnie rodzicielstwa, które wartoby przedyskutować, to z natury metody nie mogą być antykoncepcyine, bo w żaden sposób nie ingerują w naturalny cykl kobiety i (prawie) nieprzerwaną płodność mężczyzny. Z racji tego to tak jakby fazy płodności i niepłodności, które normalnie występują u zdrowej kobiety były z samych siebie antykoncepcyjne, bo dopuszczają możliwość niezajścia w ciążę. Fakt, potrzeba poszanowania dla płodności pary plus rozeznawania czy jest to dla nich dobry czas na dziecko i tak np. dla jednej pary dana sytuacja będzie stanowiła przesłankę do niestarania się o dziecko, a inna rozezna, że to nie jest dla nich takiego znaczenia. Nie wątpię, że tak się podchodzi do pary, indywidualnie rozpatruje każdy przypadek w poradni ;) pozdrawiam!
Mam nadzieje że będzie stać Pana Tomka i Panią Magdalenę na zmierzenie się z tym, i powrót do tej rozmowy w kontekście komentarzy. Ja bym tego baaardzo oczekiwał, ponieważ jeśli nie odniosą się do poruszanych problemów to będzie źle świadczyło o tej nauce.
@@Jellyeater1 tak to każdy potrafi napisać… tu - poza trollami, ludzi wypisują swoje doświadczenia, obawy i wszystko co ich dotyka w związku z NPR. Mi osobiście trudno uwierzyć, że jeśli boicie się począć 6 czy 8 dziecko to „ta metoda jest właśnie dla was”, a przynajmniej my mamy taki problem i w tym materiale nie znajdujemy odpowiedzi, a budzi się w nas poczucie niezrozumienia i oderwania od tego co obecnie przeżywamy, a dzieje się naprawdę dużo.
@@Jellyeater1 Dzięki. Ale jesteś w błędzie, i uogólniasz. Mam znajomych u których się poczynały dzieci w czasie bezwzględnej niepłodności. Przykro mi że macie takie chocki-klocki...
@@bolec123123123 Dzieci nie poczynają się w czasie bezwzględnej niepłodności, bo jest to biologicznie niemożliwe. Para mogła najwyżej nie rozpoznać prawidłowo swojej płodności i uznać że jest już okres bezwzględnej niepłodności, chociaż taki nie był.
@@radeks Ale to jest nieprawda to co piszesz, i nawet pani Magdalena wspominała że jeśli się pocznie, to przyjmujemy dziecko. Teoria jest nam wszystkim znana, czynnikiem zmiennym jest kobieta, jej emocje, tęsknota, i na prawdę owulacja może pojawić się w czasie gdy jest czas bezpłodny. Żony marynarzy opowiedzą Ci o tym najlepiej. Ja nie pracuje jako marynarz, ale często wyjeżdzam na kilka tygodni za granice... uwierz mi, po powrocie w czasie bezpłodnym pojawiają się objawy czasu płodnego, już po owulacji. Wszystko dzieje się w głowie i wszystkim steruje mózg kobiety i natura.
I understand what they are saying.
We have 5 kids. The question is: how I should to talk to myself and my wife to be open for this method, because we are not open after having the last kid.
Warto zaznaczyć że NPR nie jest formą antykoncepcji, zawsze przy NPR istnieje ryzyko zajścia w ciążę(w konkretnych dniach cyklu maleje albo rośnie możliwość zajścia w ciąże), szczególnie przy nieregularnych miesiączkach jest to ciężkie do określenia.
Ale poza tym po co stosuje się NRP? Albo żeby w ciążę zajść, albo żeby ciąży uniknąć. Jeśli chodzi o to drugie dlaczego nie jest to również uważane za złe przecież stosując antykoncepcję czy NPR tak samo chcemy uniknąć ciąży więc również możemy mówić że NPR jest z egoizmu i wygody (tak jak Pani powiedziała przy antykoncepcji)
skoro CEL jest taki sam-nie chce się zajść w ciążę to jaki ma sens czy używany NPR czy antykoncepcji? Rozumiem jeśli chodzi o kwestie zdrowia np. przy antykoncepcji hormonalnej, jednak często tabletki antykoncepcyjne pomagają kobietom, regulują nieregularny cykl- nie ma strachu że dostaniesz miesiączkę w najmniej odpowiednim momencie, często niwelują ból podczas miesiączki(odkąd stosuje antykoncepcję nie mdleje już z bólu co miesiąc), słyszałam o przypadkach gdzie zmniejsza się trądzik a nawet zmniejsza szanse zachorowania na raka macicy oraz wiele innych pozytywnych aspektów. Oczywiście jest to ingerencja hormonalna więc dobór odpowiednich tabletek jest podstawą ich zażywania.
Podsumowując według mnie nie ma różnicy czy stosujemy antykoncepcję czy NPR skoro cel chcemy osiągnąć ten sam. A jeśli już to czemu nie wybrać sposobu który jest dla nas wygodniejszy i ma większy procent szans na ochronę przed nieplanowana ciążą.
Uważam że lepiej jest stosować antykoncepcję która jest pewniejsza niż NPR ponieważ jest mniejsze prawdopodobieństwo zajścia w ciążę. Co z tego że stosuje się naturalna metodę skoro gdy zajdzie się w ciążę będzie się chciało to dziecko oddać albo dokonać aborcji. Już lepiej zapobiec temu wcześniej.
@@niewidzialna9592 w przypadku antykoncepcji konkretnie niemoralne jest powodowanie własnym działaniem i wolą unicestwienia możliwości poczęcia poprzez ingerencję w zwyczajne (normalne) skutki współzycia małżeńskiego. Nieopuszczalna jest w tym rozumieniu każda antykoncepcja. NPR tak jak antykoncepcję rozumie Kościoł, nią nie będzie. Współżycie w NPR występuje tylko w tym czasie, w którym bez żadnej ingerencji ludzkiej, z samej natury (ustalonej przez Boga), występuje niepłodność, brak możliwości poczęcia. Dlatego jest to moralnie dopuszczalne.
Jeśli antykoncepcję zdefiniuje się jako regulacja ilości poczęć w ogóle, to NPR będzie w takim rozumieniu "dopuszczalną moralnie formą antykoncepcji".
Kwestia definicji, a raczej redefiniowania używanych już pojęć. (Przez rozszerzanie definicji antykoncepcji co Pani czyni, ale Kościół tej definicji nie używał i nie używa).
@@krzysmster nie wiem czy dobrze rozumiem, czy chodzi o to że NPR jest dopuszczalną formą antykoncepcji ponieważ Bóg stworzył te dni abyśmy mogli spokojnie współżyć bez poczęcia?
@@niewidzialna9592 raczej określone dni stworzył po to, aby było poczęcie, a współżyć można kiedy się chce.
@@krzysmster to co w przypadku jak współżyjemy wiedząc że dzisiaj jest dzień w którym nie mamy szansę zajść w ciążę? Czy wtedy możemy uznać to za grzech?
Dziękuję za ten temat, brakuje go w Kościele. Tak jakby seks nie istniał lub był czymś złym. Rodzina nie wychowuje w tej sferze, najczęściej. Bardzo szkoda, bo ludzie albo od Kościoła odchodzą, albo zostają w nim ludzie z lękami i zakłamanym obrazem seksualności. Duże zaniedbanie Kościoła, tak uważam
Dziękuję, że poruszacie te trudne tematy.
Dla mnie jednak najcenniejszą rzeczą była rozmowa o kłótni :)
Jestem już w małżeństwie, ale przede mną jeszcze dwa lata studiów, nie mam pracy, zarobię czasem coś dorywczo. Mój mąż też jeszcze studiuje i nie ma stałego zatrudnienia. W dodatku moje studia są zagrażające dla poczętego dziecka, więc gdybym zaszła w ciążę, od razu powinna bym wziąć urlop dziekański (co po urodzeniu dziecka by było, to już nie mam pojęcia). To teraz pytanie, czy nie robienie totalnie wszystkiego, żeby uniknąć poczęcia byłoby odpowiedzialne z naszej strony? Mamy być otwarci na dziecko, którego nawet nie bylibyśmy w stanie utrzymać? Danie sobie tutaj jakiegoś "luzu" to moim zdaniem brak odpowiedzialności. Uważamy oboje, że musimy być na 99% pewni, że nie dojdzie do poczęcia, żeby pozwolić sobie na pełne współżycie. No i nie rozumiem troszeczkę tego arbitralnego wtrącenia o "złożeniu nasienia w drogach rodnych żony" 😅 Bo jakby nie patrzeć, jest to BARDZO KONKRETNA wytyczna i stoi w sprzeczności ze stwierdzeniami, że "nie ma żadnych konkretnych zasad to można a tego i tamtego nie" oraz ze stwierdzeniem, które pada chwilę później o rzeczach, które służą małżeństwu i otwierają na siebie i Boga. No sorry, ale po prostu nie uważam, że kiedy są dni płodne albo niepewne i wypieszczę Męża rączką, dlatego że go kocham i chcę mu sprawić przyjemność to robię coś nie ok. Właśnie całowanie i pieszczoty, również takie, które prowadzą do orgazmu, ale bez penetracji z powodu możliwości poczęcia dziecka w nieodpowiednim czasie służą naszemu małżeństwu i zbliżają nas do siebie i Boga. No kurczę jesteśmy wychowani w konserwatywnych rodzinach, od lat w Oazie i tak uważamy. A, i może my po prostu tacy jesteśmy, ale nie rozumiem stwierdzeń, że okres płodności to taki świetny czas na czułość nieerotyczną - dla nas KAŻDY czas jest doskonały na ogrom przytulania i czułości nieerotycznej - może dlatego, że ja jestem takim miśkiem przytulasem, nie wiem, ale tak mamy 🐻😉
Aha, i jeszcze dodam, że też uważam, że zrobienie sobie okresu totalnej wstrzęmięźliwości jest bardzo wartościowe - czasem ze względu na relację, czasem może na jakiś wspólny rozwój duchowy a czasem po prostu, żeby bardziej się na siebie "nakręcić" i dać sobie tę dobrą niecierpliwość czekania - ale chodzi o to, żeby to robić W WOLNOŚCI a nie ze strachu przed "grzechem".
Skoro pytasz... ;) Przeczytaj pozostałe komentarze pod filmem, jest dużo opisów dlaczego to "złożenie nasienia" jest takie ważne i do tego się wszystko sprowadza w pytaniu "co można w małżeństwie" - można wszystko, ale finał zawsze musi być taki, że orgazm męża jest tylko w drogach rodnych żony. W skrócie, chodzi o wymóg tego, żeby każdy akt seksualny wyrażał dwa wymiary, których nie można od siebie oddzielać (takie jest bardzo dobitnie podkreślone papieskie nauczanie, zapisane najpierw w encyklice, a potem powtórzone w katechiźmie), czyli (1) otwarcie na płodność (nieusuwanie jej ze współżycia w żaden sposób) oraz (2) budowanie więzi - te dwa wymiary są nierozłączne i muszą występować przy każdym współżyciu. Jeśli pieszczoty kończą się zamierzonym (zaplanowanym) orgazmem męża poza drogami rodnymi żony, to intencjonalnie zostaje usunięty wymiar płodności z aktu seksualnego i etyka seksualna określa to jako niemoralne (generalnie jest to traktowane jako ciężki grzech jeśli chodzi o ogólną normę moralną).
Dlaczego jest to grzech? Ponieważ jesteście płodni w danym czasie, ale działacie tak aby tą płodność ominąć, robicie coś przeciwko swojej płodności, czyli nie przyjmujecie się w pełni, w całości tego jak jesteście stworzeni ze swoją płodnością, tylko chcecie mieć swoje ciała dla siebie, ale bez wymiaru płodności, usuwając z nich płodność która jest w takim ujęciu przeszkodą (a powinna być darem) - więc ci którzy zajmują się teologią moralną, powiedzą, że brakuje tu kochania całej osoby i jest to używanie swojej seksualności w sposób sprzeczny z jej naturalną funkcją i celem.
Wiem, to może być jak kubeł zimnej wody na głowę, kiedy po ślubie odkrywa się, że takie są zasady moralne i wcale nie można robić wszystkiego we współżyciu jak się chce. Ale żeby nie wpaść teraz w zabijający bliskość rygoryzm moralny, to powiem, że nie polega to na tym, że teraz trzeba się biczować za każdy brak wstrzemięźliwości. Ta wspólna małżeńska wstrzemięźliwość jest zadaniem, którego trzeba się razem nauczyć i nie jest to dla wszystkich łatwe, że sobie ktoś postanowi i od razu wyjdzie.
Jako młode małżeństwo trzeba się nauczyć wstrzemięźliwości, nauczyć się czystości małżeńskiej - nie w takim rozumieniu że seks jest czymś "nieczystym", tylko chodzi o czystość rozumianą jako umiejętność takich wyborów, aby czyny były podporządkowane miłości i pełnej prawdzie o drugiej osobie, a nie wyłącznie sterowane naturalnym popędem seksualnym lub wykluczające coś z drugiej osoby (np. jej płodność).
Prawdopodobnie nie będzie tak, że od razu i zawsze ta wstrzemięźliwość się wam uda i w czasie płodnym będzie zachowana absolutnie w każdym przypadku, jeśli nie była dotąd za bardzo praktykowana (a taki jest cel i do tego trzeba dojść). Młode małżeństwo, jakim jesteście, może w ogóle mieć z tym na początku trochę (lub dużo) trudności. Jednak należy dążyć do tego, aby - ze względu na szacunek do funkcji własnej seksualności i do swojej płodności - uczyć się zachowywać wstrzemięźliwość wtedy, kiedy z obiektywnych przyczyn nie możecie mieć jeszcze dziecka, a wypada wam czas płodny.
To jest jak droga z przeszkodami, na której będą się zdarzać potknięcia, ale trzeba mieć na horyzoncie cel jakim jest umiejętność powstrzymania się od pełnej aktywności seksualnej, gdy nie planuje się poczęcia dziecka w tym płodnym okresie. Jeżeli wszystko jest w porządku z cyklem i ze zdrowiem, to nie powinien być to dłuższy czas niż 7-10 dni wstrzemięźliwości, ale może być bardzo różnie (i większość komentarzy pod filmem opisuje różne przypadki kiedy nie jest różowo z tym czekaniem). Ale średnio biorąc, taka przerwa tych "kilku" dni - jeśli już się nauczymy być ze sobą w sposób nie-tylko-seksualny w tym czasie - powinna być "do wytrzymania" ;)
Jeżeli z takimi intencjami się podchodzi do tego (chcemy zachowywać wstrzemięźliwość, używamy NPR), to fakt, że coś po drodze nie wyjdzie i dla przykładu nie uda się wam powstrzymać od pieszczot zakończonych orgazmem - to nie trzeba tego traktować od razu jako najcięższego grzechu (a w każdym razie nie zawsze). Jest to kwestia waszego rozeznania i sumienia, czy dążenie do spełnienia było zamierzone, zrobione "z premedytacją", zaplanowane, czy po prostu wydarzyło się spontanicznie, bo po długim czasie czekania, byliście już bardzo siebie spragnieni i nie mogliście zatrzymać na pewnym etapie rozpalonych już zmysłów. Nie można jednak przyjąć postawy takiej, że "teraz mamy okres płodny, więc doprowadzamy się do orgazmu manualnie/oralnie". Założenie z góry czegoś takiego, jest właśnie działaniem które nie szanuje ciała drugiej osoby i wspólnej płodności małżeńskiej - wykorzystuje się swoją/jego seksualność ale wycina ze współżycia płodność. To stoi w sprzeczności z miłością do całej osoby, przyjmowanej razem z jej płodnością, i z tym co akt seksualny ma w małżeństwie wyrażać.
A co do sytuacji w której jesteście (brak stałej pracy, okres kończenia studiów, które by trzeba było przerwać w razie ciąży), to oczywiście - rozpoznając że dla was nie jest to dobry czas na posiadanie teraz potomstwa, będzie rozsądne go (potomstwa) w tym czasie nie mieć. Czyli na razie odkładacie poczęcie na czas późniejszy i współżyjecie teraz tylko w czasie niepłodnym, w ten sposób aby nie działać przeciwko swojej płodności (wykorzystujecie naturalną cykliczną niepłodność). To jest jak najbardziej w porządku z moralnością planowania życia rodzinnego.
"Otwartość na potomstwo" nie polega na tym, że macie każdorazowo pragnąć dziecka lub aby z każdego współżycia miało teoretycznie powstać dziecko, ani nie jest wymogiem żeby musieć współżyć w czasie płodnym - nie o to chodzi. Postawa otwartości ma zakładać to, że (1) w ogóle w swoim życiu jesteście nastawieni na zrodzenie dzieci oraz (2) że nawet jeśli w danym momencie nie planuje się potomstwa, ale mimo podejmowanej ostrożności i współżycia w niepłodnych fazach cyklu, dziecko się jednak pocznie (bo można coś źle zaobserwować, źle odczytać objawy, zaszaleć i nagiąć reguły NPR i współżyć w "niepewnym" czasie itp - różne rzeczy się zdarzają), to bezwarunkowo to dziecko przyjmiecie, będziecie je bezwarunkowo kochać i będzie ono chciane, chociaż nie było zaplanowane. Ta wewnętrzna intencja przyjęcia nieplanowego potomstwa musi w was być, choć "na razie" rozumowo się to poczęcie słusznie odkłada na później.
Dzieki za ten odcinek, ta jakże potrzebna rozmowę, w temacie który na pewno nie jest prosty, którego nie da się zamknąć w ramach, gdyż jest bardzo indywidualny. Ale Bóg nam daje drogowskazy, prowadzi i to jak Magda o tym mówi przemawia do mnie, daje nadzieje :)
Cieszę się że powstał taki film. Jestem ateistą ale i tak lubię Pana filmy a ten będzie chyba moim ulubionym. Cieszę się że ktoś w końcu poruszył taki temat.
Ja też lubię filmy tego kolesia. Świetny kabaret. Tak jak wynurzenia pani ,,ekspertki".
@@ultharyog-sothoth282 Kabaret bo ktoś myśli inaczej? W tym filmie mówią o tym co oni robią a nie mówią że każdy ma tak robić.
@@ellystengyel1058 wskaż mi w którym miejscu stwierdziłem, że oni mówią, iż każdy ma tak robić? A kabaret dlatego, iż ich wynurzenia, zwłaszcza pani ,,ekspertki" nie mają odzwierciedlenia w jakichkolwiek rzetelnych badaniach na ten temat. Więc taki z niej ekspert samozwaniec. Jak katabasy w kwestiach nie związanych z ich religijnym czary mary.
Zachęcony prośbą Tomka o komentarz 🙂Ef 5, 31-32: "Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła". Tomasz, swoim skromnym zdaniem napiszę, że ten odcinek to jeden z lepszych twojego autorstwa, jakie miałem okazję zobaczyć. Temat jest tak szeroki, długi i głęboki, że nigdy go nie wyczerpie najlepszy teolog, filozof, seksuolog, terapeuta, pedagog, psycholog, psychiatra i ..... ale dzięki osobom takim jak p.Magda, temat staje się przystępniejszy, za co dziękuję a zwłaszcza, za osobiste otwarcie się i przykłady z własnego małżeństwa. Każde małżeństwo ma swoją drogę do odkrycia, które to odkrywanie jest nieskończone na każdym etapie jego trwania. Małżeństwo jako dar i powołanie, choć w nazwie i swojej istocie wspólny dla wszystkich, to dla każdego inny. Życzę błogosławieństwa i wytrwałości dla wszystkich par oglądających/słuchających tego odcinka!
Ta książka z 1:17:29, na której jest zbity termometr to od nas: „Przewodnik dla grzeszników. Naturalne planowanie rodziny”, autorką jest Simcha Fisher :)
Tak książka potrafi nieźle wkurzyć jeszcze bardziej, rozdrapać rany, i powodować wielokrotnego face plama u ludzi z wieloma doświadczeniami i różnymi problemami. Byc może Warto przeczytać, ale mieć na uwadze że niekoniecznie będzie się po tym z lepszym stanem psychicznym, i niekoniecznie ona super pomoże
Ta książka była pierwszą, którą przeczytałam o NPR i bardzo mnie do niego zniechęciła. Wg mnie jest inflantylna, niewiele tlumaczy i wywołała kilka miesięcy mojej frustracji. Dopiero teraz wracam do tematu NPR, bo mimo wszystko chcę się go nauczyć
Pani Magda ma przepiękny głos, tym bardziej przyjemnie było słuchać tej cudownej rozmowy :)
Dzięki za fajny materiał. Obawiam się, że optymizmem w tych kwestiach można dojechać tylko do pewnego momentu. Chyba są dwie możliwości (chcąc żyć w zgodzie z nauką Kościoła): nie przejmować się niczym i mieć nieokreśloną liczbę dzieci albo zaakceptować fakt, że wstrzemięźliwość seksualna w małżeństwie nie jest czasowa ale raczej stała z czasowymi przerwami na miłość erotyczną. Wychodząc z tego założenia i akceptując je, chyba łatwiej jest iść dalej. W innym wypadku można przyjmować zafałszowany obraz miłości erotycznej w małżeństwie jako "Kochaj i rób co chcesz", gdzie "Kochaj" jest obwarowane jedynie trzema (jak mówi Kościół i P. Magda) punktami, które determinują rzeczywistość do bardzo niewielu możliwości realnych czyli w sumie daleko od "rób co chcesz" rozumianym bez cenzury. Aczkolwiek życie z Panem Bogiem z seksem czy bez i tak jest coolest :)
Obracam się w środowisku wierzących rodzin wielodzietnych, stosujących zasadę „ile pan Bóg da”. Mają 9,10, 12 dzieci. Z perspektywy czasu, obserwując dorosłe już dzieci, widzę skutki takiego podejścia. Połowa dzieci neguje wiarę rodziców, uznając ją za przyczynę swoich życiowych problemów i tego, że było ich za dużo, że rodzice nie poświęcali im czasu itp. Jest bardzo dużo takich rodzin. Wg mnie to nie jest droga rodziny chrześcijańskiej.
Za to drugie podejście (wstrzemięźliwość z krótkimi okresami na współżycie), nie zgadza mi się z argumentacją kościelną dotyczącą czystości przedmałżeńskiej. Opowiada się o wyczekiwaniu, o tym jak wspaniałe będzie odkrywać seks w małżeństwie, jaka to będzie radość, te wszystkie historie o odpakowywaniu prezentu w noc poślubną…mija kilka lat i nagle się okazuje że owszem, odkrywasz niesamowitość seksu małżeńskiego, ale po kilku latach gdy masz trochę dzieci i nie chcesz mieć już więcej, nagle stopniowo wracają ograniczenia. Nie możesz już korzystać z tej swobody, piękna i radości do jakich cię przygotowywano przed ślubem.
podobał mi się ten program, życiowy, wiem, na słowo seks wyświetlenia idą w górę. Ale czy nie warto zrobić filmów o wychowaniu seksualnym dla dzieci i młodzieży tak jak uważacie, że powinno być, no i filmów dla rodziców jak przygotować dzieci do życia w czystości przedmałżeńskiej?
Bardzo ciepła osoba, z której bije miłość. Aż chce się słuchać.
Jedna tylko swera, a ile kłopotów 🙂
To może jeszcze cytat taki:
Mt 19, 10-11
«Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić». Lecz On im odpowiedział: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane.
Amen 😀
Zgadzam się :)
Wg pani niechęć do posiadania 10 dzieci to zamknięcie na człowieka? Dziwne rozumowanie. W dzisiejszych czasach mało kto ma ochotę posiadać więcej niż dwoje, troje dzieci i ludzie mają prawo nie chcieć więcej, tzw. zamknięcie na nowe życie nie jest przecież czymś złym.
Dziękuję za cudowną rozmowę!
Jesteście jak brat i siostra, niesamowite podobieństwo 😊.
NPR jest cudowny! *
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
* Nie dotyczy związków, kiedy:
- kobieta ma nieregularne cykle
- kobieta przyjmuje leki, które rozregulowują temperaturę/inne objawy
- kobieta nie może budzić się zawsze o tej samej porze na mierzenie temperatury
- mężczyzna pracuje na wyjazdach i jest w domu tylko część miesiąca (niekoniecznie pokrywającą się z okresem niepłodnym)
- kobieta jest po porodzie/w trakcie KP i jeszcze nie wróciły regularne cykle
- kobieta choruje z objawami gorączki, które zaburzają pomiary
- para ma bardzo duże libido
14 lat po ślubie. 3 dzieci i tylko samoobserwacja. Wiem, że to jest bardziej wymagające niż prezerwatywa ale jest też bardziej satysfakcjonujące dotrzeć do głębi swoich pragnień, niż polegać na powierzchownym. Kocham Was i życzę tego co najlepsze! Tylko nie mówcie, że się nie da - kochamy seks, siebie i naszą rodzinę 😁😍❤️ i npr 😉
22:30 - stwierdzenie "nasienie męża powinno zostać złożone w drogach rodnych żony" podane bez wytłumaczenia, w otoczeniu frazesów o relacji z Bogiem zostaje - moim zdaniem - w trafny sposób spuentowane przez Tomka, który mówi, że to nauka której nie da się przekazać ludziom niereligijnym... bo brakuje jakoś słów. Czemu się nie da? Bo ta nauka jest irracjonalna, to trzeba przyjąć na wiarę. Nie ma biblijnych podstaw do takiego stwierdzenia, jak również na gruncie etyki nie da się tego dowieźć (chyba, że popełniając tzw. błąd odwołania do natury). Jedynym powodem dla którego można w to uwierzyć jest zaufanie Magisterium. Wielu katolików jest natomiast przekonanych że to coś co da się pojąć "na logikę", podczas gdy w dyskusjach ciągle na końcu dochodzą do tego samego aksjomatu - "bo wierzę w to, co mówi Kościół".
ja tam składam nasienie , gdzie akurat mi wygodnie,byle nie tam właśnie ,bo alimenty drogie
Uwaga, wytłumaczenie: By żyło się lepiej. Wszystkim.
Dziękuję za uwagę.
@Ludolfina 626 gdyby chodziło o prawdziwe otwarcie na życie to Kościół nie dopuszczałby wszystkich bardzo skomplikowanych metod kontrolowania płodności w ramach NPR, których celem jest doprowadzenie do współżycia bez ryzyka poczęcia.
są biblijne podstawy; to jest właśnie grzech Onana - stosunek przerywany; czyli nie prawdziwe oddanie się drugiej osobie tylko zimna kalkulacja; w miłości nie ma kalkulacji; możemy planować naszą płodność, ale nie na zasadzie "przechytrzenia" Boga; to jest największy błąd - grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu - pycha
@Ludolfina 626 Dziękuję Ci za Twój szacunek, pomimo że nie wierzysz, szanujesz katolików i naszą wiarę 🙂 Pozdrawiam ❤️
Dziekuje sa poruszenie tematu. Ale dla matki dzieci z chorobami wrodzonymi, wieloma poronieniami, wysokim ryzyku ze kolejne ciąże się podobnie skończą i dzieci jeśli się urodzą będą tez chore, nie wspominając o ryzyku zdrowotnym dla mnie, to nie znalazłam tu wiele odpowiedzi co mam robić. I póki szukam tych odpowiedzi, oddalamy się od siebie coraz bardziej. Dużo słyszałam ze w tych szczególnych przypadkach to może prezerwatywa być opcja bez grzechu ale nikt tego nie rozwija, kończy się takim zdaniem. Wiem ze to problem małego % słuchaczy ale może warto...
To dotyczy wielu par, niestety. Obraz NPRu lansowany na kursach przedmałżeńskich jest tylko cukierkowy, zero omawianych problemów i zero rozwiązań dla par które mają problem z użyciem NPR w praktyce, z wielu różnych powodów. To żebyś nie musiała szukać przez kolejnych 5 lat odpowiedzi i nie niszczyła dalej swojego małżeństwa, podaję jakie jest dopuszczalne rozwiązanie związane z użyciem prezerwatyw - seks (w małżeństwie katolickim) służy do dwóch równorzędnych /to warte podkreślenia/ celów: prokreacyjnego i budującego więź. Nie tylko do pierwszego celu i ten pierwszy nie jest podporządkowany drugiemu - są na równi. Jeśli występuje konflikt między spełnieniem tych celów, to wtedy użycie prezerwatywy jest możliwe, po omówieniu (przedstawieniu) sytuacji razem ze spowiednikiem. I to raczej nie z przypadkowym spowiednikiem, ale z takim który was zna (wie jak wygląda wasza relacja) i zna problematykę tego typu spraw.
Jeśli tak jak piszesz, wasza więź osłabia się przez brak współżycia, którego nie ma z lęku przed utratą własnego zdrowia lub ryzykiem poczęcia dzieci z wadami wrodzonymi, to w takim kontekście nie można zamknąć tematu poradą "nie współżyjcie ze sobą" (tzn. można jeśli obie osoby chcą takiego poświęcenia i jeśli to nie zniszczy ich związku). Jeżeli jednak brak tegoż współżycia doprowadza do pogarszania się relacji małżeńskiej, to można użyć prezerwatyw które "umożliwią" współżycie w ogóle, i z sytuacji które ja znam, pary "otrzymały pozwolenie" (jakkolwiek głupio to brzmi) aby używać ich stosując na ile można NPR (jeśli daje się rozpoznawać fazy cyklu) i używać prezerwatyw jako "dodatkowego" zabezpieczenia w okresach niepewnych (a w płodnych zrezygnować ze współżycia). To daje możliwość, że współżyje się częściej niż raz na miesiąc, albo w ogóle umożliwia współżycie, które w innym przypadku by się nie wydarzyło.
Celem użycia prezerwatyw nie jest działanie skierowane przeciwko swojej płodności w takim przypadku, tylko zachowanie drugiego ważnego celu relacji seksualnej - tj. budowania więzi, mimo że ten sposób będzie "niedoskonały", to jest potrzebny aby małżeństwo umacniało swoją więź. Nie można chcieć "mniejszego zła" samego w sobie (chcemy używać prezerwatyw "bo nam wygodnie"), ale można je dopuścić żeby uratować większe dobro (musimy ich użyć, aby móc w ogóle współżyć bez lęku i tworzyć więź ze sobą). Najlepszą - wg moralności katolickiej - formą byłoby doprowadzić do takiej sytuacji, aby zrezygnować z prezerwatyw na rzecz pełnego NPR, jeśli biologia, fizjologia, psychika, wiedza i umiejętności na to pozwalają.
Mam pytanie, jak to jest, że osoba która nie posiada studiów psychologicznych, udziela porad w tej właśnie dziedzinie? Rozumiem, że można to próbować nazywać "doradztwem psychologicznym" ale bez kwalifikacji do tego, to chyba nie do końca okay.
Taka osoba zakłada jednoosobową działalność gospodarczą, nazywa ją "PSYCHOEDUKACJA PORADNICTWO I WSPARCIE" a w rubrykę "klasyfikacja działalności" wpisuje sobie - obok wysyłkowej sprzedaży detalicznej - "88.99.Z Pozostała pomoc społeczna bez zakwaterowania, gdzie indziej niesklasyfikowana".
Następnie taka osoba reklamuje na swojej stronie sprzedaż usług "poradnictwa psychologicznego" - dla par oraz indywidualnego...
---
Mam nadzieję, że wyjaśniałem drogę od niespełnionej biotechnolożki, do... khem... "terapeutki".
W PL nie ma regulacji dot. zawodu psychologa więc każdy może udzielać. Co więcej, w niektórych przepisach (np. oświatowych) jest napisane, że zatrudniony na stanowisku psychologa może być ktoś po studiach psychologicznych albo "posiada dyplom magistra filozofii chrześcijańskiej ze specjalizacją filozoficzno-psychologiczną uzyskany na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim" ...nie skomentuję.
Rozmowa bardzo potrzebna - najwyższy czas zacząć odkłamywać człowieczeństwo i relacje między ludźmi. Z Panem Bogiem
Jak można będąc katolikiem dziwić się skąd w Katolicyzmie bierze się wypaczony obraz seksualności. Poczytajcie co pisano w średniowiecznych penitencłach i posłuchajcie co mówią niektórzy wasi święci.
so what, w każdej kulturze pojawia się wypaczone w którąś strone postrzeganie seksualności i "niektórzy" którzy o tym dziwnie piszą
@@Kalash39 Katolicki sposób wypaczenia polegający na demonizowaniu jej ma szczególne następstwa. Zgadzam się że wypaczenie w drugą stronę np. w formie lasnowania poglądów o wolności seksualej bez konsekwencji ma równie patologiczne skutki. Nie rozumiem tylko dlaczego Katolicy nie mają odwagi odnosić się wprost do tego co było skrajnie błędne w nauce. Zresztą jeśli ktoś jest przekonany o tym że nauka aktualna nauka Kościoła jest bezbłędna i nie można jej sformuować inaczej to również gratuluję uczciwości. Tylko jak tu rozmawiać o poprawianiu czegokolwiek jak musimy się trzymać dogmatu o nieomylności.
@@tadeuszzsuedat5710 Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, dogmat o nieomylności dotyczy tylko wypowiedzi papieża ex cathedra i w sprawach wiary, a są i katolicy którzy kłócą się co było ex cathedra a co nie. Nauka mówi jaka rzeczywistość jest, religia mówi jak żyć- nie każda wypowiedź świętych jest nieomylna i nie jest kompasem moralności, to już bardziej robi robote mądrość etapu i społeczeństwa (jak i poza religią) niż ortodoksja- gr. prawidłowa nauka. Ortodoksja na pewno mówi, że powinniśmy naśladować Chrystusa, czy mówi że NPR to jedna droga dla rodziny? nie. Tak szczegółowych i kazuistycznych instrukcji od ortodoksji nie znajdziesz, bo ortodoksja kierowana jest na spotykanie Boga w praktyce, przy Jego Obecności moralność jest mocno drugorzędna.
Masz rację, są tematy gdzie katolicy (ale np liberałowie prawaki lewaki identycznie) zamykają oczy na nauke albo wymyślają swoją bo coś jest niewygodne. Ale są tematy z tak jednoznaczym przekazem Objawienia, ze powinnismy mu zaufać tak jak Piotr który chodził po wodzie. Metafizyka nie zaprzecza że fizyka istnieje- ale jest doświadczeniem spotkania jej autora:)
W tej rozmowie pojawia się narracja, że dziecko ZAWSZE to piękny nowy świat, wielki cud i radość. A tak nie jest. Dla jednych może tak, ale dla drugich to depresja, trauma, żal i nienawiść do siebie, że nie umie pokochać własnego dziecka. Nie tak łatwo wypracować w sobie taką ufność do Boga i gotowość na wszystko co przyniesie. Nie jest łatwo być gotowym na wszystko i poświęcić siebie i swoje ciało. Ale powinniśmy nad tym pracować, dążyć do tego, starać się, rozwijać duszę w tej kwestii... Zachęcać do tego. I tyle. Póki robię coś z miłością dla drugiej osoby, szanując przy tym swoje granice i myśląc o wspólnej przyszłości... to jest piękne. A nie dziecko zrodzone przez idee gotowości, po urodzeniu którego kobieta ma ochotę je zostawić lub siebie zabić. A jeśli alternatywą jest prezerwatywa to ja powiem: śmiało, zadbaj o swoje zdrowie psychiczne i pogłębiaj miłość z partnerem/partnerką na takich zasadach jakie są dla ciebie najlepsze. Przyjdzie czas na wszystko. Także na gotowość wszystkiego co przyniesie świat z Bogiem w głębokiej relacji. Moi zdaniem nie naszym zadaniem jest mówić co jest grzechem. Skoro zgodnie z słowami z wywiadu Bóg dał nam tylko 10 przykazań byśmy mogli się z tym rozwinąć i wszystko jest zależne o sytuacji TO FAKTYCZNIE DAJNY NA TO PRZESTRZEŃ INNYM! Uważam, że prezerwatywa nie zawsze jest grzechem, seks oralny, analny, pornografia też nie. To jest droga, na której nikt nie ma prawa mi mówić co jest grzechem. Co najwyżej może powiedzieć mi gdzie znajdę pomoc jeśli o nią poproszę. Żyjmy i dajmy żyć innym. Dawajmy świadectwo swoimi czynami a nie nieproszonym słowem.
Dokładnie tak w kwestii tego że należy najpierw zadbać o siebie i własne ZDROWIE PSYCHICZNE JEST NAJWAŻNIEJSZE!!! ❤️
Pornografia nie jest grzechem? Czy pani wie co to robi z mózgiem? Bardzo wiele pojęć pomylonych w tym komentarzu. Zrujnowane zdrowie psychiczne przez dziecko? Terapia i psychiatria służą takim osobom - nawet podczas ciąży. Chociaż nie wiem po jakich przejściach musi być człowiek, żeby samo istnienie dziecka dawało takie rezultaty. Być może jest to człowiek, który powinien być w terapii już od dawna.
@@martaabc7188 No nie wiem, ja sobie używam jej od 12 roku i jakoś nie widzę negatywnych skutków, a obecnie mam 18 lat.
@@martaabc7188 Osoby gorsze psychicznie zawsze będą mieć problemy, nawet jak się kichnie w ich przestrzeni podczas scamdemii.
@@michascaletta1362 czyli Twoje postrzeganie intymnosci jest naznaczone sztucznymi wyrzutami dopaminy, porownywalnymi z uzależnieniem od ciężkich narkotyków. Bardzo Ci współczuję, ale można z tego wyjść. Obejrzyj konferencje Stowarzyszenia Twoja Sprawa na ten temat, wypowiadają się tam naukowcy.
Dlaczego jest nałożony filtr na słowo OŖƓĀZM? Czy nie można go wykorzystać jako argument w dyskusji?
Pewnie dla tego zeby nie przyznac, ze dwoje doroslych ludzi w malzenstwie idzie do lozka nie tylko po bliskosc, czulosc, ale po orgazm. Nazywanie rzeczy po imieniu rozwiazuje wiele zaawoluowanych problemow🤭
Bóg zapłać za ten materiał. Za Waszą rozmowę i poświęcony czas. Moim zdaniem nie jest stracony. Do mnie trafia i pomaga. 18letni staż małżeński z NPR
Popatrz, używając prezerwatyw jest 0.01% szans na ciążę. Jestem otwarty na dziecko używając prezerwatyw. Tyle.samo.szans co przy NPR w dni niepłodne. A ile komfortu? Bo nie musze planowac randki akurat wtedy kiedy mi termometr powie...
Proszę poczytać wskaźniki Pearla a nie pisać głupoty.. Jaka jest otwartość przy mechanicznej barierze? Dni niepłodnosci bezwzględnej To 0% a nie nawet 0.001% bo jest to fizycznie nie możliwe..
Jak ja się cieszę, że u mnie w domu seks nigdy nie był tematem tabu. Anegdotka o "penis/tenis" jest trochę śmieszna, ale dla mnie raczej przerażająca.
Bardzo dobry wywiad! :)
Tak . Mama miałaby nie wiedzieć co to penis🙈 jeśli tak to smutny los ojca😂
Odnośnie tej metody to jest to już dorabianie jakiejś ideologii i szukanie usprawiedliwienia dla naturalnej formy antykoncepcji bo co za różnica czy my w tym czasie dni płodnych założymy prezerwatywę, lykniemy tabletkę czy powstrzymamy się od współżycia
choćby wpływ na zdrowie
Tomku dziękuję od niedawna jestem tu dziękuję Ci bardzo.
Ok, ale wyjaśni mi ktoś, dlaczego jest ta zasada nr 3, że nasienie MUSI być złożone w drogach rodnych kobiety? Zupełnie tego nie rozumiem i wg mnie to jest trochę bez sensu
Jeśli nie jest wykluczasz możliwość zapłodnienia.
@@zuzannarzeczkowska4586 no to chyba dobrze, jeżeli nie jestem gotowy na dzieci
@@zuzannarzeczkowska4586 Nie taki jest czasami sens antykoncepcji? W sensie cała kontrola płodności polega na zmniejszeniu ryzyka zapłodnienia, co równie dobrze można przypisać większości innych metod antykoncepcyjnych. Co więc za różnica, czy ktoś np. używa prezerwatyw czy współżyje tylko w dni bezpłodne? Moim zdaniem jest to typowy przykład chrześcijańskiej hipokryzji.
@@klawiszklawiszproduction4070 a jeśli mowa o prezerwatywach, to tutaj jest kilka problemów moim zdaniem - mogę się oczywiście mylić i inni mogą uważać inaczej - to jasne. Pierwszy problem polega na braku przypatrzenia się cyklowi kobiety i robienia wszytskiego w zgodzie z nim. Oprócz tego nie pełnego połączenia się z małżonkiem i dotyku - uważam, że to bardzo ważne. Oprócz tego nie ma tu mowy o nasieniu w płodnych drogach rodnych kobiety - zabiera to więc to, czym seks w sposób naturalny powinien się kończyć i robi z tego trochę sztuczny akt. Mi też z początku trudno było to zrozumieć i długo się z tym nie zgadzałem. Ale szukałem i ostatecznie dałem się w tym przekonać nauce kościoła. Nie jest to jednoznaczne i łatwe, ale niestety w sprawach duchowych mało co jest.
to jest wyraz zostawienia ostatniego zdania Bogu, czyli przestrzeganie pierwszego przykazania; a poza tym - to naprawdę buduje więź między kobietą i mężczyzną
Dzięki za rozmowę, ogólnie seks i wszystko co z tym związane to teraz problem numer 1 dla wierzących i niewierzących tez - nie dziwne w sumie przy tym co się dzieje wokoło, jak jesteśmy bombardowani seksem z każdej strony (reklama, telewizja, film, media, biznes). Człowiek wchodzi w dorosłe życie i tak naprawdę bez odpowiedniego wsparcia wcześniej ze strony bliskich, może łatwo się pogubić. Uważam, że trzeba rozmawiać rozmawiać i jeszcse raz rozmawiać z dziećmi od małego, oczywiście w pewnych granicach rozsądku w zależności od wieku. To samo jeśli chodzi o inne sfery życiowe, brak wsparcia i odpowiedniego wychowania w młodym wieku sprawia, że człowiek może stać się bardzo zagubiony..
Tak trzeba rozmawiać z ludźmi którzy mają kwalifikacje w tym zakresie. Księża nie są takimi osobami.
@@zosia3535 Księży jest wielu różnych to raz, dwa przecież seksuolodzy tak samo przekazują wiedze z uczelni a nie z praktyki XD
@@Kalash39 oni kończą specjalne studia, kierują się nauką. Księża nie mają w tym temacie kompetencji. I tyle.
To wiesz co? To ja zostanę dietetykiem bez studiów. Jestem dla ciebie autorytetem na tyle abyś kupił u mnie dietę? Nie. To samo jest z kapłanami.
@@zosia3535 no tak, dlatego się nie idzie do księdza z tymi problemami co do seksuologa. Kapłan jest od sprawowania kultu głównie i sakramentów. Z kolei nauka głoszona przez księży i generalnie chrześcijan nie pochodzi od nich- pochodzi z Objawienia tego który w ogóle wymyślił i seks i atomy i drzewa itd, i mówi o tym jak żyć niż o naukach przyrodniczych i humanistycznych. Jeśli nauka nie jest umocowana w Objawieniu- to nie jest katolicka nauka.
Z przyjemnością słuchałam tego , co ma Magda do powiedzenia, choć nie we wszystkim się z nią zgadzam. Lubię słuchać ludzi, którzy są mega zaangażowani w to, czym się zajmują zawodowo. Z Magdy wypowiedzi bije doświadczenie, które sprawią, że nie pływa w temacie, oraz dobro.
Dziękuję.
Nawet jeśli to hipokryci? Typowe.
Też stosowaliśmy npr około 6lat tagze łatwo jest wybaczyć dni płodne i niepłodne.
Teraz nie stosuje, bo męża nie ma jest za granicą
Czystość serca ciała i umysłu, to podstawa w takim stanie, zero masturbacji, a jak przyjeżdża, to wtedy lepiej to smakuje...
Mama była ubezpolodniona po cesarkach, a ja spirale miałam i powiedziałam o tym, gdy zdawałam prawko i mnie zachęciło to, że mój instruktor wspomniał tylko, że mają dwóch synów 16lat w NPR i jescze są zaplanowani i że to tylko kilka dni postu, a nie męczyć się w nieświadomości siebie, no i się zaczęło czytanie...
W małżeństwie wszytkie chwyt dozwolone w małżeństwie, a nie poza nim i końcowy akt wspolny. Jakby były te jak pani mówi tylko jedna pozycja to po roku facet pójdzie zdradzić, a kobiecie przestanie się chcieć. Albo że tylko do robienia dzieci. To chcąc mieć przykładowo 5dzieci tylko 5razy przez całe życie??? Chore.
Nie wolno naciągać Bożego miłosierdzia, i jescze nagrzeszyc jak wspomniałaś, bo to grzech przeciwko Duchowi Świętemu....
Stosowanie się do nauczania Kościoła należy rozpatrywać indywidualnie. Zgodnie z tym nauczaniem grzechem jest łamanie przykazań Bożych lub kościelnych. O ile dobrze wiem żadne z przykazań nie mówi wprost o zakazie antykoncepcji, a rozszerzanie przykazania I czy VI jakie miało w rozmowie miejsce jest nadinterpretacją. Ja rozumiem słowa" Bądźcie płodni i rozmnażajcie się" nie jak nakaz Boży, a wezwanie, zachętę do przekazywania życia. A gdzie w tym wszystkim wolność którą dał człowiekowi?
ale straszenie śmiertelnym grzechem ciężkim jakoś jest? ... i nacsk że to jednen z najbardziej piętnowanych grzechów?....
Tomek!!! Stalowa Wola Rozwadów to moje miasto rodzinne ; D Gama to było mityczne miejsce gdzie się przychodziło pooglądać gitary i ograć bez zamiaru kupienia ;D Dzięki za ten materiał.
Często w tym wątku pojawia się kwestia, czym różni się NPR od antykoncepcji. Osobiście uważam, że odpowiedź jest rzeczywiście na pierwszy rzut oka trudna do zauważenia, ale w gruncie rzeczy banalna - w przypadku NPR sposobem na niezajście w ciążę jest brak seksu, natomiast w przypadku antykoncepcji jest to uprawianie seksu w określony sposób lub przy pomocy określonych środków farmakologicznych lub mechanicznych. W przypadku NPR ludzie unikają ciąży nie dlatego, że uprawiają seks w określone dni, tylko dlatego że w określone dni go NIE UPRAWIAJĄ. Z punktu widzenia biologii jest obojętne dla zajścia w ciążę, czy seks odbył się czy nie w dni niepłodne. Znaczenie ma to, że seksu nie było w dni płodne. Jest to zatem unikanie ciąży poprzez abstynencję, a nie antykoncepcję. W tym sensie nie różni się to od abstynencji całkowitej. Jeśli np. piętnastolatka nie sypia z chłopakami, bo nie chce zajść w ciążę, to nie stosuje antykoncepcji, tylko abstynencję.
@@Jellyeater1 Piszę, jak ja to rozumiem. NPR to abstynencja czasowa. Zarówno abstynencja, jak i antykoncepcja były znane co najmniej od starożytności (przypuszczam, że ludzie znali stosunek przerywany już w czasach prehistorycznych, mówi się też o prezerwatywach z jelit zwierzęcych jako metodzie antykoncepcyjnej znanej w starożytności). Podobnie z abstynencją czasową. Kiedy małżeństwa nie chciały już mieć więcej dzieci, albo stosowały antykoncepcję, albo rezygnowały ze współżycia - mogły rezygnować ostatecznie (wydaje się, że w co najmniej niektórych nurtach starożytnego chrześcijaństwa taka rezygnacja była nawet bardzo ceniona moralnie, postrzegana jako forma wysokiej ascezy), ale mogły rezygnować też na jakiś czas (np. rok), żeby odsunąć poczęcie. Rozwój medycyny nie stworzył ani antykoncepcji, ani abstynencji - od pozwolił zdecydowanie udoskonalić i ułatwić obie metody. Dzięki obecnej wiedzy medycznej abstynencja jest dużo bardziej znośna. Okazuje się, że w celu uniknięcia poczęcia nie trzeba rezygnować ze współżycia całkowicie, gdyż istnieją okresy w trakcie cyklu miesiączkowego, kiedy można to robić. Niemniej abstynencja seksualna zawsze wiąże się z trudem, a w niektórych wypadkach nawet z cierpieniem. Współczesna abstynencja NPR nie rozwiązuje wszystkich problemów - są małżeństwa, które dalej są skazane na długą, czasem całkowitą abstynencję, ale dawniej bardzo trudno mieli pod tym względem wszyscy wierzący, dziś bardzo trudno mają niektórzy. Życie ułatwił małżeństwom rozwój medycyny, nie zmiana podejścia Kościoła, bo podejście Kościoła jest przez wieki takie samo. Kościół przedsoborowy również nauczał, że można współżyć także w okresach wiadomej niepłodności, dlatego że współżycie służy nie tylko do prokreacji - por. np. "Filotea" św. Franciszka Salezego, zawierająca XVI-wieczne wskazania w tej materii. Wymagane jest wówczas otwarcie na życie w wersji minimum, czyli jeśli się dziecko pocznie mimo wszystko, to jestem otwarty/a, żeby je przyjąć z miłością. Katechizm Kościoła katolickiego mówi wyraźnie, że istnieją zarówno egoistyczne, jak i nieegoistyczne (wynikające z odpowiedzialności) pobudki, dla których ludzie mogą nie chcieć mieć więcej dzieci (por. KKK 2368 "Szczególny aspekt tej odpowiedzialności dotyczy regulacji poczęć. Z uzasadnionych powodów małżonkowie mogą chcieć odsunąć w czasie przyjście na świat swoich dzieci. Powinni więc troszczyć się, by ich pragnienie nie wypływało z egoizmu, lecz było zgodne ze słuszną wielkodusznością odpowiedzialnego rodzicielstwa.")
@@Jellyeater1 W moim komentarzu nie chodziło o etykę, a o logikę. Ja nie aspiruję do uzasadniania moralnego stanowiska Kościoła, jeśli kiedyś sobie od A do Z te sprawy w pełni ułożę, to tak zrobię, natomiast pokazywałam po prostu, że wbrew obiegowej opinii to stanowisko jest - moim zdaniem - wewnętrznie spójne. To, jak bardzo ludziom jest czasem ciężko, można przeczytać w komentarzach na dole, można też przeczytać głosy ludzi, którzy uważają, że w małżeństwie zaczęło im się wieść lepiej, gdy zaczęli stosować antykoncepcję. Można też przeczytać opinie osób, które całe życie przeżyły w całkowitej abstynencji i po 40 latach zdecydowanie nie żałują. Ja nie jestem w małżeństwie, żebym mogła mówić o swoim doświadczeniu, nie jestem też teologiem ani filozofem. W swoim życiu staram się żyć zgodnie z nauczaniem Kościoła i póki co, mogę powiedzieć, że wychodzę na tym dobrze, a Kościołowi ufam, niemniej temat NPR mnie póki co nie dotyczy, choć jak najbardziej dotyczy mnie temat abstynencji seksualnej i trudności z tym związanych, a także kształtowania relacji damsko-męskich, więc nie jest tak, że kompletnie nie mam nic do powiedzenia z własnego doświadczenia. Niemniej nie mogę się wypowiadać o abstynencji konkretnie w małżeństwie. Celem mojej wypowiedzi było po prostu pokazanie spójności logicznej stanowiska.
Niemniej nie sądzę, żeby rewolucja seksualna wybuchła jako bunt przeciw małżeństwom ćwiczącym się w ascezie. Jak czytam te komentarze tutaj, to uderza mnie, że wypowiadają się ludzie, którym po wielu latach małżeństwa i spłodzeniu dużej liczby dzieci w ogóle chce się z sobą uprawiać seks, tęsknią do tego. Bardzo często ludzie z takim stażem małżeńskim w ogóle ze sobą nie sypiają, choć mają pod ręką całą antykoncepcję świata, bo nie ma pomiędzy nimi napięcia seksualnego. John Gray cytował kiedyś swojego bodajże wykładowcę, który mówił, żeby ludzie wrzucali sobie do słoika kulkę za każdym razem, gdy będą uprawiać seks przed małżeństwem, a po małżeństwie niech wyciągają kulkę ze słoika po każdym razie, gdy będą uprawiać seks. I niech się cieszą, jeśli w ogóle uda im się opróżnić ten słoik. Osobiście przypuszczam, że to jest najczęstsze doświadczenie ludzi w małżeństwie.
Tomku jak będziesz mieć wenę to może właśnie kiedy zrobisz materiał o filmach, które niszczą obraz prawdziwego świata i relacji międzyludzkich, może zbyt pompa tycznie to piszę, ale myślę, że wiesz o co mi chodzi. Poza tym dziękuję za Twoja pracę w internetach 😉
W większości zgadzam się z tym co Pani mówi, ale...
Skupiliście się na obaleniu mitów na temat seksualności w religii jednocześnie nie stroniąc od stereotypów na temat wszystkiego czemu kościół jest przeciwny. Dla osób wątpiących ten film jest bezwartościowy a nawet odpychający. Czemu niby ma służyć konieczność "składania nasienia w drogach rodnych"? Pan Tomasz bardzo niezgrabnie ominął ten temat. Demonizowanie środków antykoncepcyjnych też było głupie. Antykoncepcja ma mnóstwo zalet i świetnie, że istnieje. Często jest nawet lekarstwem. Państwo są dojrzałymi ludźmi, mającymi poukładane w głowach, to możecie się bawić w te bezpłodne okienka, ale np. dojrzewające dzieciaki mają hormony zamiast rozumu i nie można ich za to winić. Czy zatem sprawiedliwe będzie skazanie nastolatka na HIV, albo rujnowanie życia dziewczynom zbyt młodym na macierzyństwo tylko dlatego, że ktoś bogobojny nazwał prezerwatywy grzechem? Powiedziała Pani, że używanie prezerwatyw jest łamaniem pierwszego przykazania, czyli stawianiem się wyżej niż Bóg. Czym to się różni od czekania na dni niepłodne, czyli walkę z własną naturą, którą otrzymaliśmy przecież od Boga?
Z całym szacunkiem i pozdrawiam.
W zasadzie to brak seksu to też antykoncepcja i to raczej nie buduje związku, a nawet burzy.
Gambi dziękuje za Twój głos. Uważam że we wszelkich dyskusjach na temat seksu brak nam tego pierwiastka. Co jest ważniejsze? Życie i zdrowie mojego partnerki/ra, które według naszej wiary jest najwyższą wartością ( vide ochrona życia poczętego ). Trudne to, ale warte przypomnienia...
Jeśli nastolatka idzie do łóżka z chłopakiem (przed ślubem) , łamiąc 6 przykazanie, to myślę, że raczej nie będzie dywagować nad tym czy antykoncepcja to grzech... Raczej nie określą siebie wówczas praktykującą katoliczka, więc chyba jej wszystko jedno (moralnie) czy stosować antykoncepcje czy nie. Chyba w takiej sytuacji nie rozkminia nad NPR -em. Chodzi mi o to, że to o czym mówi ta pani to opcją dla wierzących i praktykujących katolików... a nie dla wszystkich... Określasz siebie katolikiem? To się zastanów. Masz gdzieś przykazania? To chyba wszystko jedno czy sięgniesz po "gume" czy nie.
Jeju, prawda? Obalanie mitów o seksualności w Kościele, a tam „10 lat dochodzenia do normy układu hormonalnego kobiety po braniu tabletek przez 5 lat”, podczas gdy jest to bardzo dokładnie zbadane i tego typu twierdzenia są szkodliwymi mitami. Stereotypy o tym, że brak otwartości na życie to egoizm, nad którym trzeba pracować. I wisienka na torcie - mężczyznom dobrze robi przerwa we współżyciu wynikająca z npru, bo uczą się czekać, zamiast stosować pornografię lub uciekać do innej kobiety. Słabo.
Z tą dojrzałością u nich to bym uważał. Kobieta prawi banały na temat związku i współżycia, które w każdej książce rzetelnej na ten temat są podstawą, a Samołyk jak by pierwszy raz słyszał. Facet po trzydziestce. Ona też, zachowanie na tej żałosnej pseudorandce żenujące, a już najbardziej te bzdety do męża na końcu o miłości. Żałosna hipokryzja. Najpierw jej ego wystrzeliło, bo coś poszło nie tak jak sobie wyobrażała, ale ostatecznie się do tego nie przyznała, nie tylko przed nim, a nawet przed samą sobą i pojechała mu grubymi słowami o miłości i strachu przed ewentualną utratą, byleby się nie przyznać do tego, ze sie zachowała jak samolubna, rozkapryszona małolata. I ona uczy ludzi. Do tego jeszcze te bzdety o duchowości w seksie. No dobrze, może to i w calkiem sporej ilości przypadków zadziała z grubsza przynajmniej, ale gdybym ja tak traktował fiu bździu swoja kobietę, co sam lubię i nie miałbym z tym problemu, to by tego związku nie było. Jak bym się do niej tak zabierał to by umarła ze śmiechu i dostałbym kopa. Stosowanie jakiegoś jednego słusznego schematu pod niesamowicie zróżnicowanych pod wieloma względami ludzi, czego sie nie da najczęściej zmienić, to pieprzenie na zasadzie: patrzcie jaka ja jestem świetna i jedynie słuszna i ja wam opowiem, co zrobić żeby było pięknie, bo mnie Bóg prowadzi. No żenada.
Trudno z racji wieku, mając ponad 50 lat być na 100% otwartym na życie.
Często kobiety 40 + zaczynaja miec problem z nieregularnymi cyklami , i NPR jest niemozliwa do zastosowania ,a przeciez malzonkowie maja byc odpowiedzialni za poczecie . Wiec jesli naturalnymi metodami jest to niemozliwe, to co wtedy?