Problem jest beznadziejnie postawiony, jest to raczej problem epoki która straciła kontakt z duchem, z neoplatonizmem, i został jej tylko ziemski intelekt. Ten intelekt wyszczególnia z wielości pojedynczy ciąg następstw i analizuje go sam w sobie, w abstrakcji. Czas jest liniowy, u Boga wszystko jest równoczesne a więc czas jest cyklem. Bezpośrednia przyczyna to zawsze idea która się przejawia jako rozciągłość i my to co wyłania się wcześniej uznajemy za przyczynę. Słowo - tożsamość - wyjaśnia kwestie. Tożsamość można mieć tylko z bytem a byt jest Jednią. Dwie osoby mając tą samą tożsamość mogą zrobić to samo, przykładem jest język. Człowiek albo działa tożsamościowo z Bogiem a więc równocześnie w czasie, jak w tańcu, albo jest buntownikiem i działa wedle swojej woli, czyli tożsamościowo równocześnie ze złem, a zło jest zawsze czymś co jest spóźnione lub wyprzedza akt boski, jest wolą która próbuje się usamodzielnić i nadać sobie samoistne istnienie, a że tego zrobić nie może, to jedyne co jej pozostaje to albo opóźniać albo przyśpieszać. Stąd też w naturze widzimy przejawy piękna i harmonii, rytmu i tępa oraz przejawy chaosu. Dysharmonia w świecie nie jest dziełem Boga a bytów upadłych i ta dysharmonia w wyobraźni potrafi tworzyć chimery, byty iluzoryczne, potrafi też niewłaściwie interpretować przyczynowość, jak to ma miejsce np w naukach empirycznych które operują głównie na iluzjach. Przecież człowiek został wygnany z raju, więc musi istnieć świat iluzoryczny poza rajem. Ten świat jest bezrozumnym "postrzeżeniem", obrazem w wyobraźni zasilanym tylko (samo)wolą, o czym pisał Schopenhauer.
Problem jest beznadziejnie postawiony, jest to raczej problem epoki która straciła kontakt z duchem, z neoplatonizmem, i został jej tylko ziemski intelekt.
Ten intelekt wyszczególnia z wielości pojedynczy ciąg następstw i analizuje go sam w sobie, w abstrakcji. Czas jest liniowy, u Boga wszystko jest równoczesne a więc czas jest cyklem. Bezpośrednia przyczyna to zawsze idea która się przejawia jako rozciągłość i my to co wyłania się wcześniej uznajemy za przyczynę.
Słowo - tożsamość - wyjaśnia kwestie. Tożsamość można mieć tylko z bytem a byt jest Jednią. Dwie osoby mając tą samą tożsamość mogą zrobić to samo, przykładem jest język.
Człowiek albo działa tożsamościowo z Bogiem a więc równocześnie w czasie, jak w tańcu, albo jest buntownikiem i działa wedle swojej woli, czyli tożsamościowo równocześnie ze złem, a zło jest zawsze czymś co jest spóźnione lub wyprzedza akt boski, jest wolą która próbuje się usamodzielnić i nadać sobie samoistne istnienie, a że tego zrobić nie może, to jedyne co jej pozostaje to albo opóźniać albo przyśpieszać. Stąd też w naturze widzimy przejawy piękna i harmonii, rytmu i tępa oraz przejawy chaosu. Dysharmonia w świecie nie jest dziełem Boga a bytów upadłych i ta dysharmonia w wyobraźni potrafi tworzyć chimery, byty iluzoryczne, potrafi też niewłaściwie interpretować przyczynowość, jak to ma miejsce np w naukach empirycznych które operują głównie na iluzjach.
Przecież człowiek został wygnany z raju, więc musi istnieć świat iluzoryczny poza rajem. Ten świat jest bezrozumnym "postrzeżeniem", obrazem w wyobraźni zasilanym tylko (samo)wolą, o czym pisał Schopenhauer.