Bezstresowe wychowanie jest wytłumaczeniem dla kazdego negatywnego (w opinii dorosłych) zachowania dzieci i młodzieży. A jak wiadomo: kiedyś to było,a teraz to nie ma 🤪
No jeżeli elementami bezstresowego wychowania jest minimalizacja ograniczeń to bardzo łatwo o sytuacje że dziecko nie wie gdzie są granice i o wiele łatwiej to że dziecko nie jest zdyscyplinowane, więc tak: może nie wszystkie ale wiele z negatywnych zachowań wynika z bezstresowego wychowania.
@@hellomoto2429 takie pojęcie zazwyczaj jest wykorzyssywane przez starszych ludzi nie wiem czy ich dzieci nie stawały się młodymi dorosłymi w 90 latach kiedy mieliśmy gigantyczny poziom przestępczości wśród młodych ludzi i nastolatków
Niestety , byłam wychowywana stylem pierwszym . Teraz w zyciu doroslym cierpię 🥺... Dlatego moje dzieci wychowuję inaczej. Niech one mają lepsze zycie ❤️
Dokładnie mam tak samo. Matka narcyz. Ja straumatyzowana na całe życie. Całe szczęście konsekwentnie robię wszystko odwrotnie od mojej matki i mam fajne dzieci;)
Koleżanka nie bije swojego dziecka i stara się na nie nie krzyczeć (wiadomo, czasem się nie udaje, ale generalnie wychodzi z założenia że najlepiej rozmawiać zamiast się drzeć i lać) i usłyszała, jak ktoś w rodzinie stwierdził, że ona i jej mąż "pozwalają dziecku na wszystko". Tylko dlatego, że nie wydziera się od razu, jak małe powyciąga pokrywki albo garnki czy nie nazywa dziecka "niegrzecznym", gdy się wybrudzi. A, jeszcze zaznaczyć trzeba, że to o pozwalaniu to był tekst od osoby również będącej rodzicem.
Przy rozpatrywaniu styli wychowawczych należało by też wziąć pod uwagę charakter dziecka. Legendarny trener Mika Tysona Cus d Amato mówił że stwierdzenie co nas nie zabije to nas wzmocni jest stwierdzeniem ograniczonym ponieważ jeżeli trudne zdarzenia przeciwności losu spadają na człowieka z mocnym charakterem to staje się on mocniejszy i mamy tu do czynienia z wzmocnieniem natomiast jeżeli te same trudności spadają na człowieka o słabym charakterze to ten staje się jeszcze słabszy .Podsumowując na różnych ludzi działają różne metody.
Ciekawe! Oczywiście byłam wychowywana pierwszym stylem, więc... moich dzieci tak nie wychowuję 😊 tutaj taka mocna różnica do tego, co mówisz w filmie! Nie zawsze powielamy błędy naszych rodziców!
Ja też nie powielam tego blędu rodziców ale coraz częściej spotykam sie ze niezrozumieniem tego przez moją mame. Już nawet raz uderzyła mojego połtoraroczniaka. Po czym sie na mnie wkurzyła że ja ją odepchnelam od synka...
@@Kate-sz3ow O matko, wyobrażam sobie, że musiałaś się czuć okropnie! Moich dzieci nikt nie uderzył, ale już też słyszałam, że dupa nie szklanka i że marnuję czas na tłumaczenie. Zawsze odpowiadam, że lubię marnować MÓJ czas i że nie wiadomo czy nie pęknie... W dyskusje nie ma co wchodzić, jak ktoś nie chce zrozumieć i jest przekonany o swoich racjach to niestety beton.
Jestem w połowie filmu i jako osoba pracująca na codzień z dziećmi i ich rodzicami mam dwie ważne uwagi: 1. Proszę zdefiniować co według Pana oznacza "wymagania adekwatne do potrzeb dziecka", bo według rodziców przychodzących do mnie z "problematycznym dzieckiem" okazuje się, że interpretują to jako spełnianie zachcianek, obniżanie oczekiwań odpuszczanie jeśli dziecko zajęte grą na smartfonie im odmawia. Jakie wymagania uznaje się za"adekwatne" dla trzylatka jakie dla pięciolatka, ośmiolatka, dwunastolatka, piętnastolatka itp. Poproszę o taką edukację dla rodziców. Wysoki poziom abstrakcji nie służy rodzicom. W jakim wieku wprowadzać obsługę mopa a w jakim sprzątanie po psie na spacerze. Takiego poziomu konkretu oczekują (przynajmniej ode mnie) rodzice. Następne pytanie w następnym komentarzu.
Masz olbrzymie oczekiwania od filmu omawiającego podstawowe założenia paru modeli wychowawczych. W sensie oczekujesz, że wszystko zostanie podane na tacy, instrukcja krok po kroku jak wyczyścić ekspres do kawy albo naprawić silnik w odkurzaczu. Wymagania adekwatne do potrzeb dziecka, to idnywidualne określenie tego co dziecko potrzebuje w swoim rozwoju. Świadomy rodzic sam będzie musiał często oceniać co dla dziecka jest potrzebne, a gdzie wyrysować granicę. Nieświadomy rodzic nawet ze ściągą o jakiej tutaj piszesz będzie ciągle błądził. Nie do końca rozumiem czego oczekujesz po krótkich filmach edukacyjnych - że będą głębokim 1000 stronicowym poradnikiem jak odchować ludzkie dziecko?
Czy mam olbrzymie oczekiwania względem Pana? Nie. Nie większe niż względem siebie. Proszę moje wpisy potraktować jako pomysł na serię filmików na Pana kanał. Cały trick polega na tym, żeby na tych filmikach były konkretne sytuacje i drobne praktyczne wskazówki. Rodzice nawet jeśli chcą, to nie wiedzą JAK wprowadzić zmianę żeby się przyjęła w rodzinie. Abstrakcyjne stwierdzenia albo po rodzicach spływają jak woda po gęsi albo pozostawiają im miejsce na ich własną interpretację, stare przyzwyczajenia, stare przekonania, stare schematy. Rodzice ode mnie oczekują krótkich klarownych instrukcji np. Poproszony o coś zamiast powiedzieć "zaraz", określ za ile minut i dotrzymaj danego słowa. Za każde użycie słowa "zaraz" wrzucaj monetę do słoika. Szukam tego typu kilku- kilkunastominutowych filmików, do których linki mogę podsyłać rodzicom dzieci. Drobnymi krokami też można zajść daleko.
Współcześni rodzice nie wiedzą nawet, że dziecko ma być umyte i uczesane gdy idzie do szkoły (prawdziwe), o innych rzeczach nie wspomnę. Przedszkole, szkoła pracuje z takim "dzikim" dzieckiem, żeby z niego zrobić ludzi. Na przeszkodzie stoi rodzic, który nie chce korzystać z poradni, lekarzy, wskazówek, itd. Przymuszony przez dyrekcję i postawiony pod ścianą dopiero zaczyna współpracować. Efekty są widoczne po kilku latach i są one duże, bo okazuje się, że dzikus staje się fajnym dzieckiem z którym da się pracować. Takich dzieci jest coraz więcej, rodzice są pogubieni i nie wiedzą kto wydaje polecenia a kto ma być posłuszny. Boją się powiedzieć dzieciom z 4 klasy, że np na wycieczkę szkolną nie mogą zabrać smatfonów, bo tak postanowiono na zebraniu - musi to zakomunikować nauczyciel. Szczerze powiedziawszy uzmysłowiłam sobie niedawno, że przyczyną takiego stanu rzeczy są wszechobecne ekrany - nianie współczesnych dzieci. Rodzice, również matki niepracujace zawodowo, wręczają tablety lub odpalają telewizory i nie nawiązują bliskich relacji, nie rozmawiają z dziećmi i nie tłumaczą rzeczywistości. Te dzieci są pobudzone, głośne, nie rozumieją świata, rodzice gaszą pożary, ustępują, w końcu są nimi zmęczeni, dzieci są nieszczęsliwe. Nie ma zasad, wymagań, konsekwencji, logicznych ciągów zdarzeń. Nieraz w marketach rodzice produkują się w stosunku do małych dzieci, że nie mogą im kupić np słodyczy, potem, że tylko jedna rzecz, są negocjacje, dużo gadania a na końcu matka, ojciec płacą za wszystko co dziecku udało się wrzucić do koszyka. Albo rozgladają się przestraszeni gdy dziecko zaczyna się wydzierać i od razu odpuszczają. Zostałam kiedyś postawiona w sytuacji, gdy nastolatka podczas zakupów w galerii zażyczyła sobie buty. Powiedziałam jej, że przede wszystkim nie są ze skóry, po drugie nie nadają się do szkoły. Uparła się i zadzwoniła do matki że skargą, że jej nie chcę kupić. Z satysfakcją i uśmiechem oddala mi telefon, żebym mogła porozmawiać z matką. Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że jak bardzo się uprze - to mam jej te buty kupić a jeżeli jej nie kupię, to ma to być MOJA decyzja😅 Zapytałam tylko, czy ma buty do szkoły, bo być może faktycznie ich potrzebuje, wtedy poszukamy. Wg matki miała kilka par i generalnie nie szanuje butów, ubrań. Moja decyzja była więc: nie. Nie znaczy to, że w tamtym domu jest harmonia, nie ma krzyków, stresu. Jest to wszystko porozwalane, bezmyślne i jak dochodzi do granicy wytrzymałości- jest wybuch, są krzyki, odgrażanie się, straszenie a nawet przemoc. Dzieci nie mają narzuconych żadnych zasad. Problem jest w rodzicach, którzy kłamią, kłamią namiętnie i umajają rzeczywistość. Miałam ostatnio dwójkę siedmiolatków i szczerze współczuję nauczycielom w szkole, do której właśnie zaczną uczęszczać i z politowaniem myślę o matce, która zderzy się ze wszystkimi problemami, hodowanymi przez siebie od wczesnego dzieciństwa. Dla takich ludzi wszelkie porady są bez sensu, pokiwają głową, powiedzą, że tak trzeba, tak właśnie robią - i jest po staremu. Tylko tyle, że przy cioci jest po "ciocinemu", chociaż my i tak nie komentujemy tamtejszej rzeczywistości, poza dwoma-trzema sytuacjami typu: kilkunastomiesięczny chłopczyk toczy puszkę Pepsi. Ja powiedziałam, że to niejest dla tak małych dzieci. Usłyszałam, że to jest jego więc mu nie zabiorą. ??? Tak, sam sobie kupił ? Ok, rozumiem, że wsiadł do auta, pojechał do sklepu i zapłacił? - odrzekłam. I tyle. I z takimi ludźmi nie ma co wchodzić w dyskusje. Po kilku latach matka nie jest w stanie zapanować nad dwójką siedmiolatków, którzy demolują mój dom (w tym nad tym chłopcem od Pepsi), 13-latek jest chamski i jej "pyskuje", ignoruje ją a 17-latka obdarza pogardliwym uśmiechem i mimo uszu puszcza wszelką gadaninę. Szkoda tylko nauczycieli, którzy do serca biorą sobie trudności dziecka, de facto spowodowane przez leniwego rodzica. Leniwego, bo z zaskoczeniem skonstatowałam, że w sieci jest sporo informacji na temat wychowania dzieci. W czasach gdy starowalam z pierwszym synem - bazowałam na Mamo to ja, Mam Dziecko i nielicznych publikacjach z księgarni. Dzisiaj można włączyć YT, założyć słuchawki i mamy sporo materiałów. Nadal czytam książki i staram się zrozumieć jak funkcjonuje niedorosły jeszcze człowiek.
Mialem dwóch kolegów kiedy rozrabiali w szkole podstawowej to ich mama mówiła, że "wychowuje dzieci bezstresowo". Dzisiaj obaj uciekaja po Europie przed wystawionymi listami gończymi.
Wiesz że w więzieniach nie ma ani jednej osoby która nie byłaby wychowywana poprzez bicie? Ja sama byłam tak wychowywana i prawie skończyłam w poprawczaku. Dzisiaj chodzę na terapie żeby sobie radzić z agresją. Rodzice mnie nauczyli rozwiązywać konflikty poprzez wpier... więc kiedy kilka latek minęło i siły się wyrównały to mama podczas kolejnej próby zdyscyplinowania mnie została prawie zatłuczona na śmierć. Dostawałam takiej furii że ojciec lądował w szpitalu. Dziś mam dwójkę nastolatków, nigdy ich nie uderzyłam i jest super. ;) Każdy się dziwi jacy grzeczni, kochani i pomocni. A moja mama zrozumiała swój błąd i sama jest teraz bardzo wyczulona na przemoc wobec dzieci i ogarnia, że to nie jest żadne rozwiązanie - tylko że na jedno jest już za późno. Na nasze relacje. Kompletnie jej nie szanuje i mam do niej ogromny żal.
Responsywność- reagowanie na emocje, stany i potrzeby dziecka. Proszę to rozwinąć. Każdy rodzic inaczej rozumie, a inaczej realizuje w życiu. Poproszę o filmiki z konkretnymi przykładami z życia. Pomysł na filmik: Jak realizować postulat responsywności np.w syt.gdy wróciło się z pracy zmęczonym zmarnowanym, kasa w budżecie domowym się kończy, a w domu kłótnie pomiędzy dzieciakami (każde ma inne potrzeby). Poproszę o konkretne wypróbowane sposoby, nie teorie.
Teorie buduje się na dobrej praktyce, a nie zmyśla z fotela. To co opisujesz to nie jest problem wychowawczy tylko problem rodzica z ogarnięciem własnej rzeczywistości dookoła. Możesz wymyślać coraz bardziej niemożliwe do zrealizowania scenariusze "a co jeśli rodzicowi urwało nogę na wojnie i leży 3 miesące w szpitalu, jak ma wtedy wyglądać jego responsywność?". No nic nie poradzi, pieniędzy z nieba nie wyczaruje, nie zregeneruje się magicznie, więc i żadnego modelu wychowawczego nie wdroży, bo to wymaga wysiłku, skupienia. Na dzieci często trzeba mieć i czas i siłę, przynajmniej tą mentalną. To absurd, że wymagasz od modelu wychowawczego zaradzenia na problemy egzystencjalne dorosłych - najpierw więc niech dorosly upora się ze swoimi problemami - z pracą, kasą, ze snem, z psychiką itd, a potem niech martwi się o świadome wychowanie. Nie każdy może mieć idealnie jedno (fajne życie) i drugie (przestrzeń do dobrego wychowywania).
Nie mogę ździerzyć ludzi uważających że bicie jest potrzebne do bycia dobrym człowiekiem i słuchania się rodziców. Mam tez dosyć rodziców którzy zakazują czegoś,ale nie tłumaczą dlaczego to jest złe lub niebezpieczne( masz tego nie robić i kropka!) Dziecku trzeba tłumaczyć konsekwecję swoich działań i pozwolić je odczuwać gdy popełni błąd,ale i gdy podejmie dobrą decyzję. Trzeba tez dawać przykład swoim zachowaniem- rodzic,który często się wydziera próbujący sprawić że dziecko będzie cicho i uczący że agresja jest zła nie odniesie wielkiego sukcesu,bo dziecko zobaczy w tym hipokryzję.
Moi rodzice bez skrępowania przeklinali w mojej obecności już od najmłodszych lat, a jak nie wiedząc co to znaczy powtórzyłam, to larmo było takie że do dziś pamiętam. A potem zdziwienie że rzadko się odzywam, jak kurde miałam się swobodnie odezwać skoro nie miałam pewności czy jakieś słowo nie wkurzy rodziców xD Z klapsami na szczęście skończyli jakiś czas zanim poszłam do przedszkola, wiele z nich pamiętam, tylko nie wiem za co one były, pamiętam tylko że stojąc w kącie i płacząc miałam myśl "jak dorosnę to ci oddam". Przypominam, nie miałam nawet sześciu lat.
Mam dzieci na razie małe ale jak tak słucham to wychodzi mi że zwykle rodzice tworzą jakąś mieszankę tych stylu coś po środku między dwoma lub trzema stylami
Lał lała Za to że autobus uciekł za to że papieru nie było za to że się poszło z domu za to że kawa się skończyła za to że pogoda jest inna niż pogodynka w tv gadała za to że ktoś zwyzywał mnie za to że siostra płakała za to że nie śpie za to że lufe dostałem za to że nie posprzątane za to że posprzątane i nie wie gdzie coś jest za to bo zły chumor za to bo czegoś nie ma
Bezstresowe wychowanie jest bezstresowe tylko dla dzieci. Rodzice po wychywaniu jednego takiego dziecka nie mają siły na drugie wybierając za miast tego psa... zwolennicy nowoczesnego wychowania sami wymrą zalani zostaną zwolennikami metod bardziej konserwatywnych. Tylko że Europejczykowi dającemu dziecku klapsa łatwo zabiera się dziecko ale jak muzułmanin ukamieniuje córkę to traktuję się jako taką kulturę...
pieprzysz bzdety ! mam troje i każde z nich jest magistrem są ambitne a stany lękowe obce im są wychowane w dyscyplinie wojskowej klapsy = nie trafiło mi się lecz agresja słowna i owszem , nie raz efekt ; por. kap. i inż
@@_balas Wiem że to dla jaj napisałeś, stwierdzenie to jednak nie jest dalekie od prawdy, bo czasami się zdarza że osoby które w dzieciństwie były przez rodziców wartościowane na podstawie osiągnięć w szkole, w dorosłości mają poczucie że bez sukcesu nic nie znaczą. Choć przez postronnych wyglądają na szczęśliwych ludzi sukcesu, na zapleczu odbywa się rozpaczliwa walka o poczucie własnej wartości. Tacy ludzie nie czują satysfakcji z osiągnięć, czują strach że tych osiągnięć nie będzie.
Agresja słowna może być gorsza niż bicie. Znam rodzinę, która chyba w całości, poza agresorem, spędza godziny na kozetkach i na antydepresantach. Wiele lat temu agresor oświadczył, że krew mu się gotuje gdy widzi, że ktoś bije dziecko (klapsy).To jeszcze były czasy gdy to było możliwe. Po wielu latach widać skutki przemocy słownej i jego rodzina sobie z tym nie radzi. Agresor i tak się mocno ogarnął i się lepiej kontroluje, jednak strach, lęk, który towarzyszył dzieciom przez całe dzieciństwo zrobił swoje. I co z tego, że nie dawał dzieciom klapsów?Wysokie oczekiwania też były; co te dzieci miały nie osiągnąć w zamian za rzekę wpompowanych w nie pieniędzy.... Oczywiście ja też nie jestem zwolennikiem klapsów czy wydzierania się, bo uważam to za słabość rodzica, że nie radzi sobie z własnymi emocjami i musi się wyżyć. Każde dziecko jest inne i nie wyobrażam sobie, żebym mogła na młodszego syna nakrzyczeć, nawet groźne miny muszę mieć pod kontrolą. On od samego początku jest wrażliwy, delikatny i wszystko musi być załatwiane w największym spokoju; nie może być podniesionego tonu czy perror, bo by się zapadł w sobie. Nawet jego protesty, bunty we wczesnym dzieciństwie były cichutkie i polegały na tym, że zaczynał się powolutku rozbierać (raz nawet rozebrał się do naga). To jest dziecko, które jeszcze jako maluch, gdy się obudziło wcześnie (5-6 godzina), na paluszkach przychodziło, zamykało drzwi naszej sypialni i cichutko układało klocki w swoim pokoju. Od przedszkola "wzór do naśladowania" a w szkole marzenie nauczycieli: " każdy by chciał mieć takiego chłopca" To samo słyszę od nauczycieli zajęć dodatkowych, że tak właśnie chcieliby wychować własne dzieci. Chłopak jest ogarnięty, zaradny, bardzo grzeczny, empatyczny i uśmiechnięty, dowcipny. Wystawiamy go na świat, dając sporo wiekszą swobodę niż mają rówieśnicy, cały czas jednak monitoruję jego problemy, potknięcia czy wyzwania, bo to jest inne dziecko niż starszy syn i nie nadaje się do "grubego" traktowania. Gdybyśmy zaś trzymali go pod kloszem, bo jest delikatny - jest duża szansa, że byłby wycofany i nieśmiały. Starszy był nadruchliwy i o ile zbierałam skargi ze szkoły na kręcenie się, zajmowanie kolegów podczas lekcji to w kwestii kultury osobistej, wychowania - dostałam laurkę. Mimo, że też posłuszny i zdyscyplinowany - miewał różne pomysły. Nie stosujemy i nie stosowaliśmy wobec synów taryf ulgowych, nie pozwalamy na kombinacje, oszukiwanie nauczycieli czy inne ułatwienia. Musieli i muszą ponosić konsekwencje własnych decyzji, zaniedbań, bo na wczesnych etapach życia te konsekwencje są stosunkowo małe. Miałam też informacje zwrotne od wychowawców starszego syna w szkole średniej, że cenią to, że nie kręci i jest prawdomówny. Obecnie kończy studia inżynierskie, ma satysfakcjonującą pracę, jest zadowolonym, młodym człowiekiem, który widzi, że trud opłaca się w życiu. Ceni nawet to, że do głowy mu nie przyszło, żeby zasymulować chorobę i nie iść na sprawdzian gdy się nie przygotował. Uważa, że gdyby tak zrobił chociaż raz - w mózgu zrobiłoby się takie połączenie - i robiłby to częściej😅 Sukcesy dzieci to jedno. Inną sprawą jest to, czy społeczeństwo będzie miało pożytek z naszych dzieci. I na tej płaszczyźnie mieliśmy poważne wątpliwości odnośnie starszego syna od czasu dojrzewania; obawialiśmy się, że będzie z niego egoista, bo były takie symptomy. Tak doprawdy to my wychowujemy dzieci do tego, żeby dało się z nimi żyć, żeby byli przydatni innym a nie wszystko garnęli pod siebie. Życie pokazało, że ukształtował się człowiek wrażliwy, dojrzały i empatyczny, przy tym wysokiej kultury i elokwencji. W mojej ocenie to człowiek silny wewnętrznie i realnie odbierający świat. I to uważam za sukces wychowawczy. My byliśmy twardymi rodzicami, ostro wyznaczaliśmy granice i widzimy, że to się sprawdza. Moja siostra ma trójkę starszych (od moich) dzieci i też tam były ostro stawiane granice i dzieci również są (i zawsze były) ogarnięte i ucywilizowane. Młodsza siostra też stawia ostre granice i póki co - jest bez większych perturbacji. Wszystkie te dzieci - i moje i sióstr - były wychowywane do pewnego wieku zupełnie bez ekranów, później z mocnymi ograniczeniami, za to w świecie książek, bajek i na świeżym powietrzu. Mój tato ma 84 lata i do tej pory cieszy się ogromnym autorytetem u własnych dzieci; żadne z 8 dzieci mu nie "zapyskuje", nie zlekceważy, bo on nas szanował, opiekował się nami, dawał wolność ale i wymagał. I nie musiał nawet nic mówić gdy coś przeskobaliśmy - wystarczyło, że z dezaprobatą spojrzał i mruknął coś. Mama by się godzinami produkowała, wnerwiała - i nie robiło to takiego wrażenia....
Jeśli Ci się podobało - odwdzięcz się subskrypcją i lajkiem przy filmie. Dziękuję!
A zrobisz osobny filmik o tych wychowaniach bez barier i helikopterowym, stylu tygrysim, itd.?
Bezstresowe, a bezprzemocowe to dwie różne rzeczy, a często są utożsamiane ze sobą przez ludzi, którym delikatnie rzecz ujmując nie chce się myśleć :)
Bardzo dużo się uczę od CIEBIE Leszek, mimoże jestem juz seniorką i babcią, DZIĘKUJĘ ♥️👏♥️👏♥️👏👏♥️👏👏
Bezstresowe wychowanie jest wytłumaczeniem dla kazdego negatywnego (w opinii dorosłych) zachowania dzieci i młodzieży. A jak wiadomo: kiedyś to było,a teraz to nie ma 🤪
No jeżeli elementami bezstresowego wychowania jest minimalizacja ograniczeń to bardzo łatwo o sytuacje że dziecko nie wie gdzie są granice i o wiele łatwiej to że dziecko nie jest zdyscyplinowane, więc tak: może nie wszystkie ale wiele z negatywnych zachowań wynika z bezstresowego wychowania.
"Bezstresowe wychowanie" polega na tym, że dziecku się pobłaża zamiast je wychowywać, bo to mogłoby je zestresować.
@@hellomoto2429 takie pojęcie zazwyczaj jest wykorzyssywane przez starszych ludzi nie wiem czy ich dzieci nie stawały się młodymi dorosłymi w 90 latach kiedy mieliśmy gigantyczny poziom przestępczości wśród młodych ludzi i nastolatków
Niestety , byłam wychowywana stylem pierwszym . Teraz w zyciu doroslym cierpię 🥺... Dlatego moje dzieci wychowuję inaczej. Niech one mają lepsze zycie ❤️
Dokładnie mam tak samo. Matka narcyz. Ja straumatyzowana na całe życie. Całe szczęście konsekwentnie robię wszystko odwrotnie od mojej matki i mam fajne dzieci;)
@@kg6962 Przez to że miałyśmy ciężkie dzieciństwo , teraz jesteśmy dla swoich robaczków najlepszymi mamusiami na świecie ❤️🥰
Podoba mi się ten model z bliskością i przywiązaniem . Przymus osiągania celów to wychowanie do wyścigu szczurów
Koleżanka nie bije swojego dziecka i stara się na nie nie krzyczeć (wiadomo, czasem się nie udaje, ale generalnie wychodzi z założenia że najlepiej rozmawiać zamiast się drzeć i lać) i usłyszała, jak ktoś w rodzinie stwierdził, że ona i jej mąż "pozwalają dziecku na wszystko". Tylko dlatego, że nie wydziera się od razu, jak małe powyciąga pokrywki albo garnki czy nie nazywa dziecka "niegrzecznym", gdy się wybrudzi. A, jeszcze zaznaczyć trzeba, że to o pozwalaniu to był tekst od osoby również będącej rodzicem.
Przy rozpatrywaniu styli wychowawczych należało by też wziąć pod uwagę charakter dziecka. Legendarny trener Mika Tysona Cus d Amato mówił że stwierdzenie co nas nie zabije to nas wzmocni jest stwierdzeniem ograniczonym ponieważ jeżeli trudne zdarzenia przeciwności losu spadają na człowieka z mocnym charakterem to staje się on mocniejszy i mamy tu do czynienia z wzmocnieniem natomiast jeżeli te same trudności spadają na człowieka o słabym charakterze to ten staje się jeszcze słabszy .Podsumowując na różnych ludzi działają różne metody.
Ciekawe! Oczywiście byłam wychowywana pierwszym stylem, więc... moich dzieci tak nie wychowuję 😊 tutaj taka mocna różnica do tego, co mówisz w filmie! Nie zawsze powielamy błędy naszych rodziców!
Serducho rośnie! ❤️ Trzeba wysokiej samoświadomości i harówy (nawet nie pracy) nad sobą, żeby nie powielać schematów. Szacun!
@@ayakominago8775 i dobrego psychologa, który wytłumaczy nasze zachowania i pomoże przerobić traumy z dzieciństwa
Ja też nie powielam tego blędu rodziców ale coraz częściej spotykam sie ze niezrozumieniem tego przez moją mame. Już nawet raz uderzyła mojego połtoraroczniaka. Po czym sie na mnie wkurzyła że ja ją odepchnelam od synka...
@@Kate-sz3ow O matko, wyobrażam sobie, że musiałaś się czuć okropnie! Moich dzieci nikt nie uderzył, ale już też słyszałam, że dupa nie szklanka i że marnuję czas na tłumaczenie. Zawsze odpowiadam, że lubię marnować MÓJ czas i że nie wiadomo czy nie pęknie... W dyskusje nie ma co wchodzić, jak ktoś nie chce zrozumieć i jest przekonany o swoich racjach to niestety beton.
Jestem w połowie filmu i jako osoba pracująca na codzień z dziećmi i ich rodzicami mam dwie ważne uwagi:
1. Proszę zdefiniować co według Pana oznacza "wymagania adekwatne do potrzeb dziecka", bo według rodziców przychodzących do mnie z "problematycznym dzieckiem" okazuje się, że interpretują to jako spełnianie zachcianek, obniżanie oczekiwań odpuszczanie jeśli dziecko zajęte grą na smartfonie im odmawia. Jakie wymagania uznaje się za"adekwatne" dla trzylatka jakie dla pięciolatka, ośmiolatka, dwunastolatka, piętnastolatka itp. Poproszę o taką edukację dla rodziców. Wysoki poziom abstrakcji nie służy rodzicom.
W jakim wieku wprowadzać obsługę mopa a w jakim sprzątanie po psie na spacerze. Takiego poziomu konkretu oczekują (przynajmniej ode mnie) rodzice.
Następne pytanie w następnym komentarzu.
Masz olbrzymie oczekiwania od filmu omawiającego podstawowe założenia paru modeli wychowawczych. W sensie oczekujesz, że wszystko zostanie podane na tacy, instrukcja krok po kroku jak wyczyścić ekspres do kawy albo naprawić silnik w odkurzaczu. Wymagania adekwatne do potrzeb dziecka, to idnywidualne określenie tego co dziecko potrzebuje w swoim rozwoju. Świadomy rodzic sam będzie musiał często oceniać co dla dziecka jest potrzebne, a gdzie wyrysować granicę. Nieświadomy rodzic nawet ze ściągą o jakiej tutaj piszesz będzie ciągle błądził. Nie do końca rozumiem czego oczekujesz po krótkich filmach edukacyjnych - że będą głębokim 1000 stronicowym poradnikiem jak odchować ludzkie dziecko?
Czy mam olbrzymie oczekiwania względem Pana? Nie. Nie większe niż względem siebie. Proszę moje wpisy potraktować jako pomysł na serię filmików na Pana kanał. Cały trick polega na tym, żeby na tych filmikach były konkretne sytuacje i drobne praktyczne wskazówki. Rodzice nawet jeśli chcą, to nie wiedzą JAK wprowadzić zmianę żeby się przyjęła w rodzinie. Abstrakcyjne stwierdzenia albo po rodzicach spływają jak woda po gęsi albo pozostawiają im miejsce na ich własną interpretację, stare przyzwyczajenia, stare przekonania, stare schematy. Rodzice ode mnie oczekują krótkich klarownych instrukcji np. Poproszony o coś zamiast powiedzieć "zaraz", określ za ile minut i dotrzymaj danego słowa. Za każde użycie słowa "zaraz" wrzucaj monetę do słoika. Szukam tego typu kilku- kilkunastominutowych filmików, do których linki mogę podsyłać rodzicom dzieci. Drobnymi krokami też można zajść daleko.
Współcześni rodzice nie wiedzą nawet, że dziecko ma być umyte i uczesane gdy idzie do szkoły (prawdziwe), o innych rzeczach nie wspomnę. Przedszkole, szkoła pracuje z takim "dzikim" dzieckiem, żeby z niego zrobić ludzi. Na przeszkodzie stoi rodzic, który nie chce korzystać z poradni, lekarzy, wskazówek, itd. Przymuszony przez dyrekcję i postawiony pod ścianą dopiero zaczyna współpracować. Efekty są widoczne po kilku latach i są one duże, bo okazuje się, że dzikus staje się fajnym dzieckiem z którym da się pracować. Takich dzieci jest coraz więcej, rodzice są pogubieni i nie wiedzą kto wydaje polecenia a kto ma być posłuszny. Boją się powiedzieć dzieciom z 4 klasy, że np na wycieczkę szkolną nie mogą zabrać smatfonów, bo tak postanowiono na zebraniu - musi to zakomunikować nauczyciel.
Szczerze powiedziawszy uzmysłowiłam sobie niedawno, że przyczyną takiego stanu rzeczy są wszechobecne ekrany - nianie współczesnych dzieci. Rodzice, również matki niepracujace zawodowo, wręczają tablety lub odpalają telewizory i nie nawiązują bliskich relacji, nie rozmawiają z dziećmi i nie tłumaczą rzeczywistości. Te dzieci są pobudzone, głośne, nie rozumieją świata, rodzice gaszą pożary, ustępują, w końcu są nimi zmęczeni, dzieci są nieszczęsliwe. Nie ma zasad, wymagań, konsekwencji, logicznych ciągów zdarzeń. Nieraz w marketach rodzice produkują się w stosunku do małych dzieci, że nie mogą im kupić np słodyczy, potem, że tylko jedna rzecz, są negocjacje, dużo gadania a na końcu matka, ojciec płacą za wszystko co dziecku udało się wrzucić do koszyka. Albo rozgladają się przestraszeni gdy dziecko zaczyna się wydzierać i od razu odpuszczają. Zostałam kiedyś postawiona w sytuacji, gdy nastolatka podczas zakupów w galerii zażyczyła sobie buty. Powiedziałam jej, że przede wszystkim nie są ze skóry, po drugie nie nadają się do szkoły. Uparła się i zadzwoniła do matki że skargą, że jej nie chcę kupić. Z satysfakcją i uśmiechem oddala mi telefon, żebym mogła porozmawiać z matką. Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że jak bardzo się uprze - to mam jej te buty kupić a jeżeli jej nie kupię, to ma to być MOJA decyzja😅 Zapytałam tylko, czy ma buty do szkoły, bo być może faktycznie ich potrzebuje, wtedy poszukamy. Wg matki miała kilka par i generalnie nie szanuje butów, ubrań. Moja decyzja była więc: nie. Nie znaczy to, że w tamtym domu jest harmonia, nie ma krzyków, stresu. Jest to wszystko porozwalane, bezmyślne i jak dochodzi do granicy wytrzymałości- jest wybuch, są krzyki, odgrażanie się, straszenie a nawet przemoc. Dzieci nie mają narzuconych żadnych zasad. Problem jest w rodzicach, którzy kłamią, kłamią namiętnie i umajają rzeczywistość. Miałam ostatnio dwójkę siedmiolatków i szczerze współczuję nauczycielom w szkole, do której właśnie zaczną uczęszczać i z politowaniem myślę o matce, która zderzy się ze wszystkimi problemami, hodowanymi przez siebie od wczesnego dzieciństwa. Dla takich ludzi wszelkie porady są bez sensu, pokiwają głową, powiedzą, że tak trzeba, tak właśnie robią - i jest po staremu. Tylko tyle, że przy cioci jest po "ciocinemu", chociaż my i tak nie komentujemy tamtejszej rzeczywistości, poza dwoma-trzema sytuacjami typu: kilkunastomiesięczny chłopczyk toczy puszkę Pepsi. Ja powiedziałam, że to niejest dla tak małych dzieci. Usłyszałam, że to jest jego więc mu nie zabiorą. ??? Tak, sam sobie kupił ? Ok, rozumiem, że wsiadł do auta, pojechał do sklepu i zapłacił? - odrzekłam. I tyle. I z takimi ludźmi nie ma co wchodzić w dyskusje. Po kilku latach matka nie jest w stanie zapanować nad dwójką siedmiolatków, którzy demolują mój dom (w tym nad tym chłopcem od Pepsi), 13-latek jest chamski i jej "pyskuje", ignoruje ją a 17-latka obdarza pogardliwym uśmiechem i mimo uszu puszcza wszelką gadaninę. Szkoda tylko nauczycieli, którzy do serca biorą sobie trudności dziecka, de facto spowodowane przez leniwego rodzica. Leniwego, bo z zaskoczeniem skonstatowałam, że w sieci jest sporo informacji na temat wychowania dzieci. W czasach gdy starowalam z pierwszym synem - bazowałam na Mamo to ja, Mam Dziecko i nielicznych publikacjach z księgarni. Dzisiaj można włączyć YT, założyć słuchawki i mamy sporo materiałów. Nadal czytam książki i staram się zrozumieć jak funkcjonuje niedorosły jeszcze człowiek.
Mialem dwóch kolegów kiedy rozrabiali w szkole podstawowej to ich mama mówiła, że "wychowuje dzieci bezstresowo". Dzisiaj obaj uciekaja po Europie przed wystawionymi listami gończymi.
Wiesz że w więzieniach nie ma ani jednej osoby która nie byłaby wychowywana poprzez bicie? Ja sama byłam tak wychowywana i prawie skończyłam w poprawczaku. Dzisiaj chodzę na terapie żeby sobie radzić z agresją. Rodzice mnie nauczyli rozwiązywać konflikty poprzez wpier... więc kiedy kilka latek minęło i siły się wyrównały to mama podczas kolejnej próby zdyscyplinowania mnie została prawie zatłuczona na śmierć. Dostawałam takiej furii że ojciec lądował w szpitalu. Dziś mam dwójkę nastolatków, nigdy ich nie uderzyłam i jest super. ;) Każdy się dziwi jacy grzeczni, kochani i pomocni. A moja mama zrozumiała swój błąd i sama jest teraz bardzo wyczulona na przemoc wobec dzieci i ogarnia, że to nie jest żadne rozwiązanie - tylko że na jedno jest już za późno. Na nasze relacje. Kompletnie jej nie szanuje i mam do niej ogromny żal.
Bardzo dziekuje za ta analize
Potrzebowalem tego
Jako syn i jako rodzic
Responsywność- reagowanie na emocje, stany i potrzeby dziecka. Proszę to rozwinąć. Każdy rodzic inaczej rozumie, a inaczej realizuje w życiu. Poproszę o filmiki z konkretnymi przykładami z życia. Pomysł na filmik:
Jak realizować postulat responsywności np.w syt.gdy wróciło się z pracy zmęczonym zmarnowanym, kasa w budżecie domowym się kończy, a w domu kłótnie pomiędzy dzieciakami (każde ma inne potrzeby).
Poproszę o konkretne wypróbowane sposoby, nie teorie.
Teorie buduje się na dobrej praktyce, a nie zmyśla z fotela. To co opisujesz to nie jest problem wychowawczy tylko problem rodzica z ogarnięciem własnej rzeczywistości dookoła. Możesz wymyślać coraz bardziej niemożliwe do zrealizowania scenariusze "a co jeśli rodzicowi urwało nogę na wojnie i leży 3 miesące w szpitalu, jak ma wtedy wyglądać jego responsywność?". No nic nie poradzi, pieniędzy z nieba nie wyczaruje, nie zregeneruje się magicznie, więc i żadnego modelu wychowawczego nie wdroży, bo to wymaga wysiłku, skupienia. Na dzieci często trzeba mieć i czas i siłę, przynajmniej tą mentalną. To absurd, że wymagasz od modelu wychowawczego zaradzenia na problemy egzystencjalne dorosłych - najpierw więc niech dorosly upora się ze swoimi problemami - z pracą, kasą, ze snem, z psychiką itd, a potem niech martwi się o świadome wychowanie. Nie każdy może mieć idealnie jedno (fajne życie) i drugie (przestrzeń do dobrego wychowywania).
Bardzo ciekawy i merytoryczny materiał.
Nie mogę ździerzyć ludzi uważających że bicie jest potrzebne do bycia dobrym człowiekiem i słuchania się rodziców.
Mam tez dosyć rodziców którzy zakazują czegoś,ale nie tłumaczą dlaczego to jest złe lub niebezpieczne( masz tego nie robić i kropka!)
Dziecku trzeba tłumaczyć konsekwecję swoich działań i pozwolić je odczuwać gdy popełni błąd,ale i gdy podejmie dobrą decyzję. Trzeba tez dawać przykład swoim zachowaniem- rodzic,który często się wydziera próbujący sprawić że dziecko będzie cicho i uczący że agresja jest zła nie odniesie wielkiego sukcesu,bo dziecko zobaczy w tym hipokryzję.
Moi rodzice bez skrępowania przeklinali w mojej obecności już od najmłodszych lat, a jak nie wiedząc co to znaczy powtórzyłam, to larmo było takie że do dziś pamiętam. A potem zdziwienie że rzadko się odzywam, jak kurde miałam się swobodnie odezwać skoro nie miałam pewności czy jakieś słowo nie wkurzy rodziców xD Z klapsami na szczęście skończyli jakiś czas zanim poszłam do przedszkola, wiele z nich pamiętam, tylko nie wiem za co one były, pamiętam tylko że stojąc w kącie i płacząc miałam myśl "jak dorosnę to ci oddam". Przypominam, nie miałam nawet sześciu lat.
Mam tak samo, już nie da się słuchać o tej bzdurze jak bezstersowe wychowanie....
Mam tak samo 👍
Witam. Jakim programem robi Pan te grafiki? Pozdrawiam
Dzień dobry, w nocy i o północy. 🎉
Mam dzieci na razie małe ale jak tak słucham to wychodzi mi że zwykle rodzice tworzą jakąś mieszankę tych stylu coś po środku między dwoma lub trzema stylami
Zwykle tak jest. Według preferencji i możliwości.
STYLÓW nie styli. Bezstresowo zwracam uwagę.
Lał lała
Za to że autobus uciekł za to że papieru nie było za to że się poszło z domu za to że kawa się skończyła za to że pogoda jest inna niż pogodynka w tv gadała za to że ktoś zwyzywał mnie za to że siostra płakała za to że nie śpie za to że lufe dostałem za to że nie posprzątane za to że posprzątane i nie wie gdzie coś jest za to bo zły chumor za to bo czegoś nie ma
Humor przez samo h
No ładnie
Pokolenie alfa jest mega zestresowane i to przez millenialsow, którzy też są nademocjonalni
Koło mnie (Wwa) otwiera sie szkola demokratyczna gdzie rodzice i nauczyciele glosu nie mają to będą dopiero jaja!
A co to za demokracja skoro ktoś nie ma głosu? To byłaby dyktatura dzieci.
Bezstresowe wychowanie jest bezstresowe tylko dla dzieci. Rodzice po wychywaniu jednego takiego dziecka nie mają siły na drugie wybierając za miast tego psa... zwolennicy nowoczesnego wychowania sami wymrą zalani zostaną zwolennikami metod bardziej konserwatywnych. Tylko że Europejczykowi dającemu dziecku klapsa łatwo zabiera się dziecko ale jak muzułmanin ukamieniuje córkę to traktuję się jako taką kulturę...
Serio nic nie zrozumiałeś z filmu, że piszesz takie dyrdymały? 😂
Skąd, do jasnej cholery, wzięliście słowo "Styli"???!
STYLÓW się mówi i pisze!
Pewnie potraficie jeszcze powiedzieć "Dziesięć kocy", zamiast "koców".
Musisz być sympatyczną osobą po bliższym poznaniu jak tak krzyczysz na dzień dobry do obcych ludzi :)
pieprzysz bzdety !
mam troje i każde z nich jest magistrem
są ambitne a stany lękowe obce im są
wychowane w dyscyplinie wojskowej
klapsy = nie trafiło mi się
lecz agresja słowna i owszem , nie raz
efekt ; por. kap. i inż
Od kiedy wyższe wykształcenie czy tytuły naukowe oznaczają budowanie zdrowych relacji?
@@dorotaburyla5548 Że strachu te tytuły mają 😂
@@_balas Wiem że to dla jaj napisałeś, stwierdzenie to jednak nie jest dalekie od prawdy, bo czasami się zdarza że osoby które w dzieciństwie były przez rodziców wartościowane na podstawie osiągnięć w szkole, w dorosłości mają poczucie że bez sukcesu nic nie znaczą. Choć przez postronnych wyglądają na szczęśliwych ludzi sukcesu, na zapleczu odbywa się rozpaczliwa walka o poczucie własnej wartości. Tacy ludzie nie czują satysfakcji z osiągnięć, czują strach że tych osiągnięć nie będzie.
Agresja słowna może być gorsza niż bicie. Znam rodzinę, która chyba w całości, poza agresorem, spędza godziny na kozetkach i na antydepresantach. Wiele lat temu agresor oświadczył, że krew mu się gotuje gdy widzi, że ktoś bije dziecko (klapsy).To jeszcze były czasy gdy to było możliwe. Po wielu latach widać skutki przemocy słownej i jego rodzina sobie z tym nie radzi. Agresor i tak się mocno ogarnął i się lepiej kontroluje, jednak strach, lęk, który towarzyszył dzieciom przez całe dzieciństwo zrobił swoje. I co z tego, że nie dawał dzieciom klapsów?Wysokie oczekiwania też były; co te dzieci miały nie osiągnąć w zamian za rzekę wpompowanych w nie pieniędzy.... Oczywiście ja też nie jestem zwolennikiem klapsów czy wydzierania się, bo uważam to za słabość rodzica, że nie radzi sobie z własnymi emocjami i musi się wyżyć. Każde dziecko jest inne i nie wyobrażam sobie, żebym mogła na młodszego syna nakrzyczeć, nawet groźne miny muszę mieć pod kontrolą. On od samego początku jest wrażliwy, delikatny i wszystko musi być załatwiane w największym spokoju; nie może być podniesionego tonu czy perror, bo by się zapadł w sobie. Nawet jego protesty, bunty we wczesnym dzieciństwie były cichutkie i polegały na tym, że zaczynał się powolutku rozbierać (raz nawet rozebrał się do naga). To jest dziecko, które jeszcze jako maluch, gdy się obudziło wcześnie (5-6 godzina), na paluszkach przychodziło, zamykało drzwi naszej sypialni i cichutko układało klocki w swoim pokoju. Od przedszkola "wzór do naśladowania" a w szkole marzenie nauczycieli: " każdy by chciał mieć takiego chłopca" To samo słyszę od nauczycieli zajęć dodatkowych, że tak właśnie chcieliby wychować własne dzieci. Chłopak jest ogarnięty, zaradny, bardzo grzeczny, empatyczny i uśmiechnięty, dowcipny. Wystawiamy go na świat, dając sporo wiekszą swobodę niż mają rówieśnicy, cały czas jednak monitoruję jego problemy, potknięcia czy wyzwania, bo to jest inne dziecko niż starszy syn i nie nadaje się do "grubego" traktowania. Gdybyśmy zaś trzymali go pod kloszem, bo jest delikatny - jest duża szansa, że byłby wycofany i nieśmiały. Starszy był nadruchliwy i o ile zbierałam skargi ze szkoły na kręcenie się, zajmowanie kolegów podczas lekcji to w kwestii kultury osobistej, wychowania - dostałam laurkę. Mimo, że też posłuszny i zdyscyplinowany - miewał różne pomysły. Nie stosujemy i nie stosowaliśmy wobec synów taryf ulgowych, nie pozwalamy na kombinacje, oszukiwanie nauczycieli czy inne ułatwienia. Musieli i muszą ponosić konsekwencje własnych decyzji, zaniedbań, bo na wczesnych etapach życia te konsekwencje są stosunkowo małe. Miałam też informacje zwrotne od wychowawców starszego syna w szkole średniej, że cenią to, że nie kręci i jest prawdomówny. Obecnie kończy studia inżynierskie, ma satysfakcjonującą pracę, jest zadowolonym, młodym człowiekiem, który widzi, że trud opłaca się w życiu. Ceni nawet to, że do głowy mu nie przyszło, żeby zasymulować chorobę i nie iść na sprawdzian gdy się nie przygotował. Uważa, że gdyby tak zrobił chociaż raz - w mózgu zrobiłoby się takie połączenie - i robiłby to częściej😅 Sukcesy dzieci to jedno. Inną sprawą jest to, czy społeczeństwo będzie miało pożytek z naszych dzieci. I na tej płaszczyźnie mieliśmy poważne wątpliwości odnośnie starszego syna od czasu dojrzewania; obawialiśmy się, że będzie z niego egoista, bo były takie symptomy. Tak doprawdy to my wychowujemy dzieci do tego, żeby dało się z nimi żyć, żeby byli przydatni innym a nie wszystko garnęli pod siebie. Życie pokazało, że ukształtował się człowiek wrażliwy, dojrzały i empatyczny, przy tym wysokiej kultury i elokwencji. W mojej ocenie to człowiek silny wewnętrznie i realnie odbierający świat. I to uważam za sukces wychowawczy.
My byliśmy twardymi rodzicami, ostro wyznaczaliśmy granice i widzimy, że to się sprawdza. Moja siostra ma trójkę starszych (od moich) dzieci i też tam były ostro stawiane granice i dzieci również są (i zawsze były) ogarnięte i ucywilizowane. Młodsza siostra też stawia ostre granice i póki co - jest bez większych perturbacji. Wszystkie te dzieci - i moje i sióstr - były wychowywane do pewnego wieku zupełnie bez ekranów, później z mocnymi ograniczeniami, za to w świecie książek, bajek i na świeżym powietrzu. Mój tato ma 84 lata i do tej pory cieszy się ogromnym autorytetem u własnych dzieci; żadne z 8 dzieci mu nie "zapyskuje", nie zlekceważy, bo on nas szanował, opiekował się nami, dawał wolność ale i wymagał. I nie musiał nawet nic mówić gdy coś przeskobaliśmy - wystarczyło, że z dezaprobatą spojrzał i mruknął coś. Mama by się godzinami produkowała, wnerwiała - i nie robiło to takiego wrażenia....