Pytanie co zrobić gdy się jest ten rok - dwa po magisterce i nikt nawet nie chce dać ci szansy a aplikuje na stanowiska głównie jako młodszy specjalista gdzie nie wymagają roku czy więcej doświadczenia. W czasie studiów pracowałem w hotelu gdzie zostałem niecały rok po magisterce żeby sobie zrobić dobrą poduszke finansową. Później prawie 9 miesięcy szukałem i nic. Następnie załapałem się na płatny staż w sądzie w wydziale frankowym w Warszawie. Ale nie było tam żadnych perspektyw choć jak bym chciał to by mnie może jakoś zatrudnili choć etatów nie mieli ale kierowniczka mówła, że coś może by się dało załatwić, ale i tak zmieniałem miasto na Poznań. No i się do niego przeprowadziłem i od 1,5 miesiąca dalej nic. Szukam ofert pracy związanej z administracją biurową/ prawnymi rzeczami i ogólnie. Ale nie wiem co już zmienić co zrobić gdzie szukać bo ofert też jakoś dużo się nie pojawia a nie chce już marnować więcej czasu i tracić pieniędzy i chyba będę musiał pójść do czegoś czego nie lubie a mnie po prostu przyjmą. Ogólnie to skończyłem licencjat z turystyki i rekreacji a magisterkę z kryminologi na wydziale prawa. I Warszawie jeszcze pracowałem 2 miesiące w biurze nieruchomości i zrezygnowałem bo głównie trzeba było dzwonić po ludziach czy nie chcą podpisać umowę z biurem a 99% nie chciała. Takie prawne rzeczy/ znajmość ustaw to bardzo dobrze ogarniałem i jakie dokumenty trzeba załatwiać itp. ale jak się nie pozyskało ofert to wszystko było na nic. A najważniejsza rzecz tam to umiejętność sprzedaży której nie nawidzę i się nie nadaję kogoś zmuszać do kupna czy podpisania umowy. I naprawdę nie wiem co zrobić aby przekonać kogoś aby dał ci szansę. Nawet jakiś staży płatnych to prawie w ogóle nie ma albo jest za dużo chętnych i wolą wziąć osobę w czasie studiów a nie po nich. Także nie wiem czy jest jeszcze jakaś nadzieja że coś się zmieni........
Matko, córko i wszystkie pociotki, jaki Ty naiwny jesteś! Wiesz, dlaczego zostałeś przyjęty do tej pracy w hotelu? Bo miałeś status studenta, więc pracodawca nie musiał opłacać Ci składki zdrowotnej. Byłeś dla niego tani i przystępny, jak taka...pozwól, że nie będę kończył. Później skończyłeś studia, straciłeś wspomniany status i czar prysł. Stałeś się kandydatem do pracy z dyplomem, podlegającym dzisiejszym wymogom rynku. A te wymogi są takie, że nawet na stanowisko juniorskie musisz mieć minimum dwa lata udokumentowanej pracy w zawodzie. Nie masz, bo studiowałeś? Trudno, wypad. I możesz błąkać się w ten sposób od jednej firmy do drugiej, zawsze z takim samym rezultatem. Twoje chęci do pracy nikogo nie obchodzą, więc o byciu "zmotywowanym/chętnym do pracy" możesz nawet nie wspominać, ani w CV, ani na ewentualnej rozmowie, która skończy się w ten sposób, że rozłączysz Skype'a, albo zamkniesz drzwi - bez pracy oczywiście. Wiesz, do czego wezmą Cię z pocałowaniem w rękę? Do pracy na zasadzie wolontariatu. A jak to wygląda, to chyba wiesz. Zasuwasz po sześćdziesiąt parę godzin w tygodniu (ośmiogodzinny dzień pracy? Bitch, please, jak to ładnie na Zachodzie mówią.) w imię pokoju i dobrobytu na świecie. W ten sposób ostatecznie skończyłbyś w na bruku, w jednym, podartym ubraniu, ale zostałaby Ci duma z tego, że ULEPSZAŁEŚ ŚWIAT.
Niestety, rozumiem i widzę to samo. Jest wiele ofert pracy związanych ze sprzedażą i obsługą klienta, nieważne B2B czy B2C, w pracy administracyjnej, biurowej. Wszędzie ta sprzedaż albo marketing. Ja też nie znoszę takiej sprzedaży i myślę, że coraz mniej ludzi chce tak pracować. Trochę przeraża mnie ten rynek pracy, szczególnie jeśli ktoś chce się przebranżowić i nie ma jeszcze doświadczenia. Wolą przyjąć studenta, który uczy się zaocznie i niewiele wie z tych studiów. Ale on właśnie dostaje pracę i jest uznany za super zaradnego. To jest zwyczajnie przykre. Może coś będzie musiało się zmienić, ale ile to potrwa... Do tego rekruterzy uważają, że poprzez CV i na rozmowie kwalifikacyjnej masz się sprzedać. Stale to podkreślają. Jedyną opcją jest stworzenie dobrego i ciekawego CV, podkreślenie swoich mocnych stron i korzyści jakie można wnieść dla pracodawcy. Napisać trochę ich językiem.
W Twoim przypadku brak pracy może wynikać z dwóch czynników. 1) Nie jesteś już studentem, więc pracodawca musiałby opłacać Ci składki, a oni baaaardzo nie lubią "tracić" na to swoich pieniędzy. Stąd mamy obecnie wysyp ofert B2B, gdzie płacisz za siebie, a u kogoś tylko dorabiasz. 2) Twój licencjat i magisterka to dwie różne dziedziny, w związku z tym pracodawca może postrzegać Cię w ten sposób: "liznął trochę tego, trochę tamtego, a ostatecznie na niczym się nie zna - odrzucić".
Miałam przez wiele lat pracę w korporacji. Firma zamknęła oddział i od tego czasu szukam pracy. Bezskutecznie. To już ponad rok.Mam wrażenie, że co roku rekrutacja i konkurencja jest coraz ambitniejsza. W końcu człowiek się łamie i idzie do pracy fizycznej, o ile tam go przyjmą 😮
@@kajodata research, taka dość specyficzna dziedzina. Próbuję też w innych obszarach ale z braku doświadczenia nie bardzo chcą przyjmować. Bardzo jednak prawdziwy jest ten aspekt niekorzystnej lokalizacji. Mieszkam w małym mieście i mogę liczyć co najwyżej na pracę zdalną co zdecydowanie zawęża możliwości.
Bezskutecznie...dlaczego? Bo pracodawca woli wziąć kandydatkę młodszą, ale posiadającą porównywalną z Tobą wiedzę, a może nawet większą, bo programy studiów stale "gonią" za rynkiem pracy, zmieniając się dosłownie z roku na rok. Co i tak nie jest wystarczające, ale to już inna bajka.
Dzięki Kajo za te porady, trzymasz poziom, wysluchalem ich do końca pomimo ze juz nie szukam nowej pracy :) Ja bym do listy dodał freelancing i portfolio - coś co pokazuje że człowiek lubi robić rzeczy w tej nowej dla siebie branży oraz że po prostu potrafi sobie z nimi poradzić.
Bo małe firmy w tym kraju to jakiś żart. Mam ważny powód natury ekonomicznej by żyć w mieście w którym żyje. Ktoś powie jedź do wielkiej 5 i wynajmuj do usranej śmierci jasne dobry plan, do czasu aż Warszawa wybuchnie z natłoku ludzi. No i słabe zdrowie to jeszcze to. Łapałem sie gdzie mogłem już 9 miesiąc szukam- jeszcze się nie poddałem, ale 2024 dla mnie to najgorszy rok odkąd zacząłem w 2017. Powody zmian pracy? .Zamknięcie tych firm w 95% i w 1 przypadku odejście z miejsca pracy, które zatrudnia na niepełny etat bo to praca chroniona była. I to wytykanie że nie mam profilu zawodowego, no widocznie nie mam... Jakby ludzie z HR mieli powalczyć 25 lat o swoje zdrowie to też by może zrozumieli ze nie każdy ma czas i zdrowie na "wielkie pasje i zainteresowania".
Rozumiem :( Zmiana miejsca zamieszkania to nie jest hop siup i czasem po prostu życie jest jakie jest. Ważne - by jak napisałeś - się nie poddawać i szukać jakiejś poprawy, może zupełnie inną drogą niż świat analizy danych.
Do mnie nawet nie dzwonią ^^ niestety CV konsultowałam ze specjalistką od HR i niestety dalej ściana. Od ponad roku. Nie mówię, że mam super skille ale już mam korporacyjne doświadczenie a wciąż cisza.
@@urszular.9119 Mam podobne doświadczenia, jesteśmy w tym razem ;) spróbuj jeszcze networkingu na linkedinie, czasem aktywnośc i konwersacje zamieniają się np. w referal.
Aplikowałbym 2 razy (gdyby jakimś cudem coś nie dotarło za pierwszym razem) w trakcie tej samej rundy jeśli bardzo mi zależy, potem dałbym sobie pół roku spokoju. Ale to dotyczy konkretnej roli, a nie pracodawcy jako takiego, bo tu nie widzę żadnego limitu :) Masz taki case? :)
@@kajodata tak, chce awansować wyżej w specyficznej techhnologii, u mnie niestety nie mam takiej możliwości, większe firmy często praktycznie przez cały rok dają ogłoszenia na stanowisko które mnie interesuje - wiadomo po wysłaniu CV nie wysyłam ponownie, bo świadomie wysyłam (mam listę o której wspominasz)
Jeśli chodzi o listę to, jedyny brakujący punkt jest taki, że przyjdzie moment, że ona się zdezaktualizuje. Ludzie, którzy wezmą sobie te rady do serca i wcielą je w życie, siłą rzeczy podniosą poprzeczkę procesu rekrutacji, bo liczba stanowisk juniorskich magicznie nie wzrośnie. Chyba że gospodarka się bujnie z kryzysu to, wtedy to wąskie gardło się trochę poluzuje. Zaimplementowanie tych rad doprowadzi do tego, że za jakiś czas rekruterzy zaczną jeszcze bardziej wchodzić w szczegóły by, dobrać idealnego kandydata, a zatem trzeba będzie dołożyć kolejną cegiełkę, by się jakoś wyróżnić. Proces wejścia do świata analizy danych coraz bardziej przypomina niewchodzenie pod górę, ale wspinaczkę po pionowej ścianie gdzie od czasu do czasu ktoś nam dorzuca kamień do plecaka. Podniesienie poziomu kandydatów do zawodu spowoduje jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze ludzie będą sięgać coraz głębiej by, dostać się do zawodu wybierając raczej zrobienie certyfikatu Microsoft lub IBM, lub podyplomówkę niż kurs na Udemy który będzie raczej uzupełnieniem wiedzy. I po drugie, osoby, które będą chciały wejść do analizy danych już podczas robienia przygotowań pod tę, wejście będą musiały zrobić więcej i poświęcić na to więcej czasu niż osoby, które zaczęły rok lub dwa lata temu. Jednocześnie zawód analityka czy ogólnie zawody związane ze środowiskiem data będą cały czas generować pewną stałą liczbę miejsc, gdyż danę są złotem 21 wieku i potrzeba na specy którzy, potrafią z nimi pracować też, będzie, jeśli nie rosnąć to przynajmniej utrzymywać się na pewnym stałym poziomie co z kolei z perspektywie osoby wchodzącej do zawodu będzie przypominać olbrzymi korek na skrzyżowaniu na którym bliżej skrzyżowania jest, ten kto ma lepsze auto :)
"Jeśli chodzi o listę to, jedyny brakujący punkt jest taki, że przyjdzie moment, że ona się zdezaktualizuje." Ale czy tak nie jest ze wszystkim? Że my jako ludzie generalnie podnosimy poziom, więc, z definicji, wszystko się deaktualizuje?
@@kajodata Słuszna uwaga. Świat przyśpiesza tak bardzo że za rok ta lista może wyglądać zupełnie inaczej. A już kompletnie wywróci się do góry nogami gdy będzie większy nacisk na pracę zdalną.
10:00 -święta prawda, zawsze zatrudniając mówiłem: 'zatrudniam człowieka, a nie robota'. Jestem dumny ponieważ dałem świetny start kilku osobom zatrudniając ich jako mega juniorów do swojego działu (IT). Wyszedłem z założenia, że wolę zainwestować czas w otwartych juniorów, niż marnować go na midów, którzy nie potrafili wysłowić się na rozmowie i burczeli jakby mieli muchy w nosie - owszem rozumiem, mieli wiedzę.. ale ja potrzebowałem ludzi komunikatywnych. Dziś po latach są już dojrzałymi IT Guy'ami na fajnych samodzielnych stanowiskach i nadal wymieniamy się życzeniami urodzinowymi oraz newsami z życia - bo są ludźmi :)
Ad2, Zapytam Cie jako Krakusa - sadzisz, ze wielu pracownikow korporacji z Krk nieco zagalopowało się z przeprowadzkami poza miasto i teraz maja problem ze zmiana pracy? Wiem, ze UBS raczej ściągnal ludzi z operacji, IT/BI chyba częściowo siedzi w domach. Ja sam mam Kraków raczej odcięty, nie ogarnę już trybu 3/5, chociaż podczas kowidu przepracowałem u Was ponad 2 lata.
Będzie to smutna refleksja ale to powiem. Na zdalnym łatwiej jest oszukiwać pracownikowi. Rozpraszać się. Nie pracować. Oczywiście nie wszyscy tak robią, ale ta pokusa jest. I nie chodzi mi o zamordyzm i jakieś patologiczne kontrolowanie, ale to jest powód dla którego większość pracodawców dla większości swoich pracowników nie widzi wyłącznie pracy zdalnej.
Nie możesz znaleźć pracy, bo jest poważny kryzys od dłuższego czasu. W stanach tę obecną sytuacje określa się jako "Everybody's hiring, nobody gets hired". A jak w stanach czy na Zachodzie to i u nas, na zasadzie mimikry. Firmy teraz nie rekrutują, tylko prowadzą projekty HRowe, których celem wcale nie jest obsadzenie stanowiska. Interview dziś to zabieranie kandydata na wycieczkę do cyrku. Oczywiście w charakterze małpy na scenie. Ludzie, którzy teraz mają pracę, żyją w bańce i mają, delikatnie mówiąc, dość nieaktualne wyobrażenie, o tym co się teraz dzieje na rynku. A przypomina on bardziej tindera.
Dlaczego nie możesz znaleźć pracy? Bo jest za dużo analityków, za dużo specjalistów od IT. Chętnych na przebranżowienie jest dużo, ludzi po studiach którzy nie mogą znaleźć pracy jest dużo, ludzi z bezrobotnych z doświadczeniem jeszcze więcej. Nie dajcie się nabrać. Obserwujcie oferty pracy i spróbujcie zaaplikować na stanowisko junior lub mid. Gwarantuję wam że w ciągu kilku godzin licznik 100 cv przekręci się w ciągu pierwszych 24 godzin. Oferta pracy będzie wisieć około miesiąc. Nie dajcie się nabrać i nie idźcie w IT. Inne branże ciągle rekrutują, zarobki w innych branżach rosną.
Pytanie co zrobić gdy się jest ten rok - dwa po magisterce i nikt nawet nie chce dać ci szansy a aplikuje na stanowiska głównie jako młodszy specjalista gdzie nie wymagają roku czy więcej doświadczenia. W czasie studiów pracowałem w hotelu gdzie zostałem niecały rok po magisterce żeby sobie zrobić dobrą poduszke finansową. Później prawie 9 miesięcy szukałem i nic.
Następnie załapałem się na płatny staż w sądzie w wydziale frankowym w Warszawie. Ale nie było tam żadnych perspektyw choć jak bym chciał to by mnie może jakoś zatrudnili choć etatów nie mieli ale kierowniczka mówła, że coś może by się dało załatwić, ale i tak zmieniałem miasto na Poznań. No i się do niego przeprowadziłem i od 1,5 miesiąca dalej nic.
Szukam ofert pracy związanej z administracją biurową/ prawnymi rzeczami i ogólnie. Ale nie wiem co już zmienić co zrobić gdzie szukać bo ofert też jakoś dużo się nie pojawia a nie chce już marnować więcej czasu i tracić pieniędzy i chyba będę musiał pójść do czegoś czego nie lubie a mnie po prostu przyjmą.
Ogólnie to skończyłem licencjat z turystyki i rekreacji a magisterkę z kryminologi na wydziale prawa. I Warszawie jeszcze pracowałem 2 miesiące w biurze nieruchomości i zrezygnowałem bo głównie trzeba było dzwonić po ludziach czy nie chcą podpisać umowę z biurem a 99% nie chciała. Takie prawne rzeczy/ znajmość ustaw to bardzo dobrze ogarniałem i jakie dokumenty trzeba załatwiać itp. ale jak się nie pozyskało ofert to wszystko było na nic. A najważniejsza rzecz tam to umiejętność sprzedaży której nie nawidzę i się nie nadaję kogoś zmuszać do kupna czy podpisania umowy.
I naprawdę nie wiem co zrobić aby przekonać kogoś aby dał ci szansę. Nawet jakiś staży płatnych to prawie w ogóle nie ma albo jest za dużo chętnych i wolą wziąć osobę w czasie studiów a nie po nich. Także nie wiem czy jest jeszcze jakaś nadzieja że coś się zmieni........
Matko, córko i wszystkie pociotki, jaki Ty naiwny jesteś! Wiesz, dlaczego zostałeś przyjęty do tej pracy w hotelu? Bo miałeś status studenta, więc pracodawca nie musiał opłacać Ci składki zdrowotnej. Byłeś dla niego tani i przystępny, jak taka...pozwól, że nie będę kończył. Później skończyłeś studia, straciłeś wspomniany status i czar prysł. Stałeś się kandydatem do pracy z dyplomem, podlegającym dzisiejszym wymogom rynku. A te wymogi są takie, że nawet na stanowisko juniorskie musisz mieć minimum dwa lata udokumentowanej pracy w zawodzie. Nie masz, bo studiowałeś? Trudno, wypad. I możesz błąkać się w ten sposób od jednej firmy do drugiej, zawsze z takim samym rezultatem. Twoje chęci do pracy nikogo nie obchodzą, więc o byciu "zmotywowanym/chętnym do pracy" możesz nawet nie wspominać, ani w CV, ani na ewentualnej rozmowie, która skończy się w ten sposób, że rozłączysz Skype'a, albo zamkniesz drzwi - bez pracy oczywiście. Wiesz, do czego wezmą Cię z pocałowaniem w rękę? Do pracy na zasadzie wolontariatu. A jak to wygląda, to chyba wiesz. Zasuwasz po sześćdziesiąt parę godzin w tygodniu (ośmiogodzinny dzień pracy? Bitch, please, jak to ładnie na Zachodzie mówią.) w imię pokoju i dobrobytu na świecie. W ten sposób ostatecznie skończyłbyś w na bruku, w jednym, podartym ubraniu, ale zostałaby Ci duma z tego, że ULEPSZAŁEŚ ŚWIAT.
Niestety, rozumiem i widzę to samo. Jest wiele ofert pracy związanych ze sprzedażą i obsługą klienta, nieważne B2B czy B2C, w pracy administracyjnej, biurowej. Wszędzie ta sprzedaż albo marketing. Ja też nie znoszę takiej sprzedaży i myślę, że coraz mniej ludzi chce tak pracować. Trochę przeraża mnie ten rynek pracy, szczególnie jeśli ktoś chce się przebranżowić i nie ma jeszcze doświadczenia. Wolą przyjąć studenta, który uczy się zaocznie i niewiele wie z tych studiów. Ale on właśnie dostaje pracę i jest uznany za super zaradnego. To jest zwyczajnie przykre.
Może coś będzie musiało się zmienić, ale ile to potrwa...
Do tego rekruterzy uważają, że poprzez CV i na rozmowie kwalifikacyjnej masz się sprzedać. Stale to podkreślają. Jedyną opcją jest stworzenie dobrego i ciekawego CV, podkreślenie swoich mocnych stron i korzyści jakie można wnieść dla pracodawcy. Napisać trochę ich językiem.
W Twoim przypadku brak pracy może wynikać z dwóch czynników. 1) Nie jesteś już studentem, więc pracodawca musiałby opłacać Ci składki, a oni baaaardzo nie lubią "tracić" na to swoich pieniędzy. Stąd mamy obecnie wysyp ofert B2B, gdzie płacisz za siebie, a u kogoś tylko dorabiasz. 2) Twój licencjat i magisterka to dwie różne dziedziny, w związku z tym pracodawca może postrzegać Cię w ten sposób: "liznął trochę tego, trochę tamtego, a ostatecznie na niczym się nie zna - odrzucić".
Miałam przez wiele lat pracę w korporacji. Firma zamknęła oddział i od tego czasu szukam pracy. Bezskutecznie. To już ponad rok.Mam wrażenie, że co roku rekrutacja i konkurencja jest coraz ambitniejsza. W końcu człowiek się łamie i idzie do pracy fizycznej, o ile tam go przyjmą 😮
Domyślam się że to może być mega trudne. Na jakiej konkretnie pozycji pracowałaś?
@@kajodata research, taka dość specyficzna dziedzina. Próbuję też w innych obszarach ale z braku doświadczenia nie bardzo chcą przyjmować. Bardzo jednak prawdziwy jest ten aspekt niekorzystnej lokalizacji. Mieszkam w małym mieście i mogę liczyć co najwyżej na pracę zdalną co zdecydowanie zawęża możliwości.
Bezskutecznie...dlaczego? Bo pracodawca woli wziąć kandydatkę młodszą, ale posiadającą porównywalną z Tobą wiedzę, a może nawet większą, bo programy studiów stale "gonią" za rynkiem pracy, zmieniając się dosłownie z roku na rok. Co i tak nie jest wystarczające, ale to już inna bajka.
Dzięki Kajo za te porady, trzymasz poziom, wysluchalem ich do końca pomimo ze juz nie szukam nowej pracy :) Ja bym do listy dodał freelancing i portfolio - coś co pokazuje że człowiek lubi robić rzeczy w tej nowej dla siebie branży oraz że po prostu potrafi sobie z nimi poradzić.
Dzieki za komentarz i miłe słowa :)
Bo małe firmy w tym kraju to jakiś żart. Mam ważny powód natury ekonomicznej by żyć w mieście w którym żyje. Ktoś powie jedź do wielkiej 5 i wynajmuj do usranej śmierci jasne dobry plan, do czasu aż Warszawa wybuchnie z natłoku ludzi. No i słabe zdrowie to jeszcze to. Łapałem sie gdzie mogłem już 9 miesiąc szukam- jeszcze się nie poddałem, ale 2024 dla mnie to najgorszy rok odkąd zacząłem w 2017. Powody zmian pracy? .Zamknięcie tych firm w 95% i w 1 przypadku odejście z miejsca pracy, które zatrudnia na niepełny etat bo to praca chroniona była. I to wytykanie że nie mam profilu zawodowego, no widocznie nie mam... Jakby ludzie z HR mieli powalczyć 25 lat o swoje zdrowie to też by może zrozumieli ze nie każdy ma czas i zdrowie na "wielkie pasje i zainteresowania".
Rozumiem :( Zmiana miejsca zamieszkania to nie jest hop siup i czasem po prostu życie jest jakie jest. Ważne - by jak napisałeś - się nie poddawać i szukać jakiejś poprawy, może zupełnie inną drogą niż świat analizy danych.
@@kajodata Nie nie mam nic wspólnego z analizą danych
Do mnie nawet nie dzwonią ^^ niestety CV konsultowałam ze specjalistką od HR i niestety dalej ściana. Od ponad roku. Nie mówię, że mam super skille ale już mam korporacyjne doświadczenie a wciąż cisza.
Weź do mnie napisz na kajo@kajodata.com :) Może coś doradzę :)
@@urszular.9119 Mam podobne doświadczenia, jesteśmy w tym razem ;) spróbuj jeszcze networkingu na linkedinie, czasem aktywnośc i konwersacje zamieniają się np. w referal.
@@kajodata o super, dziękuje, napewno wyśle :)
a po jakim czasie aplikować na to samo stanowisko do tej samej firmy?
Aplikowałbym 2 razy (gdyby jakimś cudem coś nie dotarło za pierwszym razem) w trakcie tej samej rundy jeśli bardzo mi zależy, potem dałbym sobie pół roku spokoju. Ale to dotyczy konkretnej roli, a nie pracodawcy jako takiego, bo tu nie widzę żadnego limitu :) Masz taki case? :)
@@kajodata tak, chce awansować wyżej w specyficznej techhnologii, u mnie niestety nie mam takiej możliwości, większe firmy często praktycznie przez cały rok dają ogłoszenia na stanowisko które mnie interesuje - wiadomo po wysłaniu CV nie wysyłam ponownie, bo świadomie wysyłam (mam listę o której wspominasz)
Jeśli chodzi o listę to, jedyny brakujący punkt jest taki, że przyjdzie moment, że ona się zdezaktualizuje. Ludzie, którzy wezmą sobie te rady do serca i wcielą je w życie, siłą rzeczy podniosą poprzeczkę procesu rekrutacji, bo liczba stanowisk juniorskich magicznie nie wzrośnie. Chyba że gospodarka się bujnie z kryzysu to, wtedy to wąskie gardło się trochę poluzuje. Zaimplementowanie tych rad doprowadzi do tego, że za jakiś czas rekruterzy zaczną jeszcze bardziej wchodzić w szczegóły by, dobrać idealnego kandydata, a zatem trzeba będzie dołożyć kolejną cegiełkę, by się jakoś wyróżnić. Proces wejścia do świata analizy danych coraz bardziej przypomina niewchodzenie pod górę, ale wspinaczkę po pionowej ścianie gdzie od czasu do czasu ktoś nam dorzuca kamień do plecaka.
Podniesienie poziomu kandydatów do zawodu spowoduje jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze ludzie będą sięgać coraz głębiej by, dostać się do zawodu wybierając raczej zrobienie certyfikatu Microsoft lub IBM, lub podyplomówkę niż kurs na Udemy który będzie raczej uzupełnieniem wiedzy. I po drugie, osoby, które będą chciały wejść do analizy danych już podczas robienia przygotowań pod tę, wejście będą musiały zrobić więcej i poświęcić na to więcej czasu niż osoby, które zaczęły rok lub dwa lata temu.
Jednocześnie zawód analityka czy ogólnie zawody związane ze środowiskiem data będą cały czas generować pewną stałą liczbę miejsc, gdyż danę są złotem 21 wieku i potrzeba na specy którzy, potrafią z nimi pracować też, będzie, jeśli nie rosnąć to przynajmniej utrzymywać się na pewnym stałym poziomie co z kolei z perspektywie osoby wchodzącej do zawodu będzie przypominać olbrzymi korek na skrzyżowaniu na którym bliżej skrzyżowania jest, ten kto ma lepsze auto :)
"Jeśli chodzi o listę to, jedyny brakujący punkt jest taki, że przyjdzie moment, że ona się zdezaktualizuje." Ale czy tak nie jest ze wszystkim? Że my jako ludzie generalnie podnosimy poziom, więc, z definicji, wszystko się deaktualizuje?
@@kajodata Słuszna uwaga. Świat przyśpiesza tak bardzo że za rok ta lista może wyglądać zupełnie inaczej. A już kompletnie wywróci się do góry nogami gdy będzie większy nacisk na pracę zdalną.
10:00 -święta prawda, zawsze zatrudniając mówiłem: 'zatrudniam człowieka, a nie robota'.
Jestem dumny ponieważ dałem świetny start kilku osobom zatrudniając ich jako mega juniorów do swojego działu (IT). Wyszedłem z założenia, że wolę zainwestować czas w otwartych juniorów, niż marnować go na midów, którzy nie potrafili wysłowić się na rozmowie i burczeli jakby mieli muchy w nosie - owszem rozumiem, mieli wiedzę.. ale ja potrzebowałem ludzi komunikatywnych.
Dziś po latach są już dojrzałymi IT Guy'ami na fajnych samodzielnych stanowiskach i nadal wymieniamy się życzeniami urodzinowymi oraz newsami z życia - bo są ludźmi :)
Super postawa :) Musisz czuć się całkiem dumny w sumie jak na nich patrzysz teraz :)
Ad2, Zapytam Cie jako Krakusa - sadzisz, ze wielu pracownikow korporacji z Krk nieco zagalopowało się z przeprowadzkami poza miasto i teraz maja problem ze zmiana pracy? Wiem, ze UBS raczej ściągnal ludzi z operacji, IT/BI chyba częściowo siedzi w domach. Ja sam mam Kraków raczej odcięty, nie ogarnę już trybu 3/5, chociaż podczas kowidu przepracowałem u Was ponad 2 lata.
Będzie to smutna refleksja ale to powiem. Na zdalnym łatwiej jest oszukiwać pracownikowi. Rozpraszać się. Nie pracować. Oczywiście nie wszyscy tak robią, ale ta pokusa jest. I nie chodzi mi o zamordyzm i jakieś patologiczne kontrolowanie, ale to jest powód dla którego większość pracodawców dla większości swoich pracowników nie widzi wyłącznie pracy zdalnej.
Nie możesz znaleźć pracy, bo jest poważny kryzys od dłuższego czasu. W stanach tę obecną sytuacje określa się jako "Everybody's hiring, nobody gets hired". A jak w stanach czy na Zachodzie to i u nas, na zasadzie mimikry. Firmy teraz nie rekrutują, tylko prowadzą projekty HRowe, których celem wcale nie jest obsadzenie stanowiska. Interview dziś to zabieranie kandydata na wycieczkę do cyrku. Oczywiście w charakterze małpy na scenie. Ludzie, którzy teraz mają pracę, żyją w bańce i mają, delikatnie mówiąc, dość nieaktualne wyobrażenie, o tym co się teraz dzieje na rynku. A przypomina on bardziej tindera.
za wysokie oczekiwania finansowe z zerowym doświadczeniem i umiejętnościami, bo są studia?
Tak, często się tak zdarza :) Niestety jeśli nie jest się absolutnie wybitnym swoje trzeba odcierpieć ;)
Dlaczego nie możesz znaleźć pracy? Bo jest za dużo analityków, za dużo specjalistów od IT. Chętnych na przebranżowienie jest dużo, ludzi po studiach którzy nie mogą znaleźć pracy jest dużo, ludzi z bezrobotnych z doświadczeniem jeszcze więcej. Nie dajcie się nabrać. Obserwujcie oferty pracy i spróbujcie zaaplikować na stanowisko junior lub mid. Gwarantuję wam że w ciągu kilku godzin licznik 100 cv przekręci się w ciągu pierwszych 24 godzin. Oferta pracy będzie wisieć około miesiąc. Nie dajcie się nabrać i nie idźcie w IT. Inne branże ciągle rekrutują, zarobki w innych branżach rosną.
Ludzi bezrobotnych z doświadczeniem jest jeszcze więcej? No bez przesady 😉 Rozumiem że to nie jest łatwe, ale ja nigdzie nie mówię że jest łatwe.
Nie rekrutują i nie rosną. Mówimy oczywiście o white collar. Blue collar nadal płaci minimalną + 300 pod stołem.