"jesteście problemem... " Twoje nowe nazewnictwo jest genialne. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że Twoje widzenie rzeczywistości mi się udziela. I naprawdę, to jest tak genialne, w tym że jakoś dystansuje od tego całego szaleństwa... kiedy np. zablokowałem kasę i przez to złamałem zasady korporacji, o których nic nie wiedziałem i dodatkowo klienci inni się denerwują, że jest ze mną problem. Ostatnio miałem taką sytuację w stokrotce( która z jednego z najlepszych sklepów w lublinie w okolicach 2010- zamieniła się w najgorszą sieć ostatnio, chociaż najbardziej popularną- tak tylko mówię nie ze względu na moją przygodę, ale na to że zamieniło się to w kompletne bezduszne korpo i przestali właśnie w momencie trasformacji sprzedawać starovary, czyli najlepsze piwo smakowe jakie piłem). Robiłem zakupy i wziąłem warzywa między innymi i w kasie gościo mi mówi, że nie zważyłem( to była akurat ta co się samemu waży), to ja szybko mówię, że przepraszam i zabieram rzeczy i niech pan innych liczy a ja sobie zważę. Poszedłem szybko ważyć i nagle podbiega do mnie ten kasjer i mówi, żebym po zważeniu przyszedł z powrotem do jego kasy bo na początku nabił bułki i już nie może tego cofnąć ani anulować bo jest nowy. No i jak konkretnie zesrany, że blokuję całą kasę ważę w panice te owoce i warzywa, szukam na tych panelach tych konkretnych pomidorów i innych. Na szczęście okazało się, że gościu był całkiem spoko i normalny, jak przyszedłem to powiedział, żebym się nie stresował, innych klientów odsyłał po prostu do innych kas, sam sobie posiedział chwilę dzięki temu. No, a byłem całkiem mocno zestresowany, że wprowadziłem element chaosu w tym praworządnym piekle. Uważam, że bardzo pożądanym i poszukiwanym elementem normalności w dzisiejszym świecie, jest właśnie tego typu wyrozumiałość do innych ludzi w takich nietypowych sytuacjach. No chyba, że ktoś jest chamem i gburem specjalnie i intencjonalnie chce zepsuć paru osobom dzień.
O widzisz 😁 ja tez ostatnio robilam zakupy w stokrotce w Lublinie 😋😁 i mialam 2 rzeczy: soczek i arbuza, ktorego nie zwazylam, ale zorientowalam sie dopiero przy kasie. Pani powiedziala, żebym poszla zwazyc. Wiec poszlam i pozniej stanelam sobie grzecznie w kolejce. A pani z kasy mnie wola bo ja juz tu stalam 😁 miny ludzi bezcenne 😁 takze sa ludzie i ludzie 😁
tak bardzo się z Tobą utożsamiam! często nie potrafię walczyć o swoje i dopraszać się o pomoc, a jeśli ktoś w urzędzie nie uśmiechnie się do mnie entuzjastycznie, albo krzywo spojrzy, wpadam w panikę, że jestem socially awkward i analizuję sytuację do końca dnia :D
Bardzo dziwne i miłe zarazem uczucie, kiedy słyszy się o problemach, które męczą odkąd się pamięta, a dla otoczenia to dziwactwa, których nie potrafi zrozumieć. Do rozmowy telefonicznej, czy urzędowych załatwień staram się przywyknąć i jakoś przemóc lęk bez uzasadnienia, ale mam mnóstwo innych lęków, jak właśnie kasa samoobsługowa, albo bramki na autostradzie, że usłyszę złą kwotę i źle zapłacę, albo w ogóle nie lubię wielkich obiektów i źle oznakowanych miejsc, mam zawsze wtedy problem ze znalezieniem wejścia, pomijając już sam fakt, że moja orientacja w terenie ma wynik -20/10.
O rany, rozmawianie przez telefon to horror. Nigdy nie dzwonię po jedzenie, tylko zamawiam przez internet albo przekupuję męża, żeby on dzwonił 🙈 Ale też kiedyś pracowałam w siłowni. Na recepcji. Dramat.
Jeśli nie ma klipsa zabezpieczającego na ubraniu, to sprzedawca nie ma Ci jak udowodnić, że to kradzione. No chyba, że na kamerach, ale to już grubsza procedura :) Pracowałam w Zarze, ale zakładam, że wszędzie jest podobnie. A jeśli nie ma klipsa, to w metce lub gdzieś na ubraniu jest zabezpieczenie pikające na bramkach. Przy kasach, podczas zakupu neutralizują te klipsy, ale czasem ta neutralizacja nie jest na tyle silna i zdarzy się, że "zapiszczysz" np. w innym sklepie czy coś. Nie stresujcie się :) Sprzedawcy raczej nie podchodzą do każdego z "pozycji", że jest złodziejem ;)
Po 8miesiecznym psychozwiazku ze świadkiem Jehowy bardzo Ci gratuluje, ze wysiadlas z tego autobusu 😂 ja niestety nie mogłam wysiąść bo to mój sasiad. Teraz szukam pracy i mieszkania zagranica.
Dla mnie nie do pokonania jest zatankowanie samochodu. Podjeżdżam na stację, jak już z daleka widzę pracownika albo kiedy już MUSZĘ, bo jadę na oparach. Parę razy zdarzyło mi się,ze nikt nie podszedł, Panie w kasie stały i patrzyły, czemu nie wychodzę. Odjeżdżałam wtedy z poczuciem bycia najgłupszym człowiekiem na świecie😅no ale nie umiem przemóc się, żeby zatankować. Nie wiem, czemu, teorię znam☺
Taki jeden pan, emerytowany wojskowy, przed podróżą brał walizkę, jechał na lotnisko i mierzył czas tej podróży z walizką, aby podczas podróży właściwej znać już to doświadczenie i czas.
Hej, pod odcinkiem o depresji nie można dodać komentarza, ale to o czym mówiłaś to wygląda na książkowe przebodzcowanie typowe dla osoby WWO, która niewątpliwie jesteś (jest sporo literatury nt, testy można sobie sprawdzić).. Oczywiście, przebodzcowanie i poczucie odstawania od innych to niewatpliwa droga do depresji, niemniej ma to konkretną przyczynę, i jeśli ma się świadomość funkcjonowania na nieco innych zasadach niż inni, to można sobą lepiej sterowac, tak żeby unikać różnych raf, no i popadania w depresję. Ludzie WWO funkcjonują na specyficznych warunkach i nie wszędzie się odnajdują,ale mają też sporo wyjątkowych cech, które czynią ich wyjątkowymi.
Uwielbiam Cię, wysłuchałam już wszystkiego co umieściłaś w necie i zgadzam się niemal z każdym Twoim zdaniem, ale nie rozumiem jednego, może mi to wytłumaczysz: dlaczego z własnej, nieprzymuszonej woli (bo chyba nie jesteś zesłana na banicję, ani nie uciekasz przed prawem, nikt Cię nie związał i nie wywiózł tam siłą) dlaczego godzisz się na życie w kraju w którym stereotypowo postrzegana jesteś jako złodziejka?
nie jestem :) wszyscy Islandczycy jakich poznałam bardzo lubią Polaków, mają przyjaciół Polaków i lubią odwiedzać Polskę w ramach wakacji czy weekendowych wypadów :)
Czyli nie jestem sama z tymi telefonami w obcym języku, o matko! Dla mnie to piekło. Nienawidzę, nie cierpię, nie mogę się przemóc i niczego tak bardzo się nie wstydzę jak odbierania i wykonywania telefonów do urzędów i innych poważnych instytucji w moim nowym, ekstra małym biurze gdzie wszyscy wszystko słyszą a managerka ma biurko dosłownie 90cm za moim fotelem. Oczywiście, wszystko po angielsku. I ja po angielsku w miarę ok mówię, a jakże ale bądźmy szczerzy...słysząc obcy akcent w słuchawce w której coś trzeszczy a w biurze WCALE nie ma ciszy więc co drugie zdanie błagalnie prosisz żeby ta osoba powtórzyła głośniej i wyraźniej bo ty za ch*ja 1) nie słyszysz i 2) nie rozumiesz (a z twarzy/gestów się nie doczytasz przecież bo jak)....Piekło i dla mnie innego piekła nie ma. A mój pierwszy telefon wyglądał tak że nie wpisałam paru cyfr przed numer więc...de facto zadzwoniłam na nasz wewnętrzny numer biurowy, usłyszałam ten sygnał w biurze ale nie zajarzyłam...słuchawkę podniósł kolega po drugiej stronie pomieszczenia i przez parę sekund wysłuchiwał mojego zestresowanego głosu, przedstawiającego mnie samą, problem oraz zapytanie. Zaraz potem kolega się przestawił a za jeszcze kolejną chwilę całe biuro wybuchło śmiechem a ja, spocona jak mysz, myślałam że chcę już, teraz, natychmiast umrzeć.
Hahahah, albo krążymy po tym samym osobistym piekle nie widząc się albo mamy tu do czynienia z jakimś plagiatem architektonicznym bo oprowadziłaś mnie po MOICH pomieszczeniach piekiełka! ;-D Może wszyscy/wszystkie Idiotki jesteśmy w tym samym i poruszamy się niczym niewidzialne dla siebie nawzajem byty po pętli czasu(pętli pełnej supłów i...stryczków...;-D
Ale to jest śmieszne bo ludzie mają te same lęki. I czesto zamiast się wzajemnie wspierać to dokładamy do ognia żeby w piekiełku było jeszcze bardziej gorąca.
ooo #takbardzoja telefony to zmora. wole jechac na drugi koniec miasta, stac w kolejce i cos zalatwic. a pracowalam na infolinii.i teraz wyobraz soie 80-150 takich telefonow dziennie podobnie jak samodzielne kasowanie- wole postac w kolejce do pani Grazynki,byleby tylko skasowalam nie zywa osoba
I ja mam swoje piekło. Nazywa się sraka podróżna. Kiedy mam gdzieś jechać.wystarczy że wejdę na dworzec lub lotnisko od razu dostaje rozwolnienia. Kiedy jestem w księgarni, bibliotece szukam książek mam srake książkowa,a książki uwielbiam. Mam to też w sklepie papierniczym. Mogę w domu siedzieć w łazience godzinę to jak tylko znajdę się w tych miejscach dostaje nerwowej sraki. Jak to wytłumaczyc. Uwierzcie jest to dosyć męczące.
Piąteczka! Ja wierzę...domyślasz się dlaczego...;-) U mnie fatalnie jest też w antykwariacie i sklepie z gratami który uwielbiam a w którym zdobywanie polega na sprytnym przeglądaniu stert urokliwych rupieci...które uwielbiam ale robienie tego wprowadza mnie w stan jakby od tego miało zależeć przetrwanie ludzkości...księgarnie, biblioteki oraz drogerie kosmetyczne tak samo, co ciekawe najgorzej było kiedyś w muzeum, do tego stopnia że wtedy ostatni raz byłam w muzeum i już nie chodzę;-P
Wszystkie Twoje lęki są mi doskonale znane, ale ulga, jest nas więcej!! Uśmiałam się do łez
"jesteście problemem... " Twoje nowe nazewnictwo jest genialne. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że Twoje widzenie rzeczywistości mi się udziela. I naprawdę, to jest tak genialne, w tym że jakoś dystansuje od tego całego szaleństwa... kiedy np. zablokowałem kasę i przez to złamałem zasady korporacji, o których nic nie wiedziałem i dodatkowo klienci inni się denerwują, że jest ze mną problem.
Ostatnio miałem taką sytuację w stokrotce( która z jednego z najlepszych sklepów w lublinie w okolicach 2010- zamieniła się w najgorszą sieć ostatnio, chociaż najbardziej popularną- tak tylko mówię nie ze względu na moją przygodę, ale na to że zamieniło się to w kompletne bezduszne korpo i przestali właśnie w momencie trasformacji sprzedawać starovary, czyli najlepsze piwo smakowe jakie piłem).
Robiłem zakupy i wziąłem warzywa między innymi i w kasie gościo mi mówi, że nie zważyłem( to była akurat ta co się samemu waży), to ja szybko mówię, że przepraszam i zabieram rzeczy i niech pan innych liczy a ja sobie zważę. Poszedłem szybko ważyć i nagle podbiega do mnie ten kasjer i mówi, żebym po zważeniu przyszedł z powrotem do jego kasy bo na początku nabił bułki i już nie może tego cofnąć ani anulować bo jest nowy. No i jak konkretnie zesrany, że blokuję całą kasę ważę w panice te owoce i warzywa, szukam na tych panelach tych konkretnych pomidorów i innych. Na szczęście okazało się, że gościu był całkiem spoko i normalny, jak przyszedłem to powiedział, żebym się nie stresował, innych klientów odsyłał po prostu do innych kas, sam sobie posiedział chwilę dzięki temu. No, a byłem całkiem mocno zestresowany, że wprowadziłem element chaosu w tym praworządnym piekle.
Uważam, że bardzo pożądanym i poszukiwanym elementem normalności w dzisiejszym świecie, jest właśnie tego typu wyrozumiałość do innych ludzi w takich nietypowych sytuacjach.
No chyba, że ktoś jest chamem i gburem specjalnie i intencjonalnie chce zepsuć paru osobom dzień.
O widzisz 😁 ja tez ostatnio robilam zakupy w stokrotce w Lublinie 😋😁 i mialam 2 rzeczy: soczek i arbuza, ktorego nie zwazylam, ale zorientowalam sie dopiero przy kasie. Pani powiedziala, żebym poszla zwazyc. Wiec poszlam i pozniej stanelam sobie grzecznie w kolejce. A pani z kasy mnie wola bo ja juz tu stalam 😁 miny ludzi bezcenne 😁 takze sa ludzie i ludzie 😁
tak bardzo się z Tobą utożsamiam! często nie potrafię walczyć o swoje i dopraszać się o pomoc, a jeśli ktoś w urzędzie nie uśmiechnie się do mnie entuzjastycznie, albo krzywo spojrzy, wpadam w panikę, że jestem socially awkward i analizuję sytuację do końca dnia :D
albo jak szef odpisze zbyt sucho to wyobrażam sobie ze jest taki bo kombinuje żeby mnie zwolnic
Boże, popłakałam sie ze śmiechu, dzięki!
Gdy następnym razem będziesz w tym swoim piekle, to rozejrzyj się dobrze po kątach. Myślę że spotkasz tam wielu z nas. No mnie na 100 procent.
Bardzo dziwne i miłe zarazem uczucie, kiedy słyszy się o problemach, które męczą odkąd się pamięta, a dla otoczenia to dziwactwa, których nie potrafi zrozumieć. Do rozmowy telefonicznej, czy urzędowych załatwień staram się przywyknąć i jakoś przemóc lęk bez uzasadnienia, ale mam mnóstwo innych lęków, jak właśnie kasa samoobsługowa, albo bramki na autostradzie, że usłyszę złą kwotę i źle zapłacę, albo w ogóle nie lubię wielkich obiektów i źle oznakowanych miejsc, mam zawsze wtedy problem ze znalezieniem wejścia, pomijając już sam fakt, że moja orientacja w terenie ma wynik -20/10.
Jakbym słuchała o swoim piekle 😂
Twoje piekło ma zdecydowanie pokoje przechodnie krzyżujące się z moimi 😁
O rany, rozmawianie przez telefon to horror. Nigdy nie dzwonię po jedzenie, tylko zamawiam przez internet albo przekupuję męża, żeby on dzwonił 🙈 Ale też kiedyś pracowałam w siłowni. Na recepcji. Dramat.
Ja mam taki lęk, że idę do sklepu np H&M w jakiej rzeczy z h&M to mnie zaczepią że zajebalam i wychodzę w kradzionym.
Tak samo!
Niech by ktoś napisał jak oni odróżniają to kupione wczoraj od tego, które próbuje ktoś ukraść, może nas ta wiedza uleczy chociaż z tego jednego lęku.
Jeśli nie ma klipsa zabezpieczającego na ubraniu, to sprzedawca nie ma Ci jak udowodnić, że to kradzione. No chyba, że na kamerach, ale to już grubsza procedura :) Pracowałam w Zarze, ale zakładam, że wszędzie jest podobnie. A jeśli nie ma klipsa, to w metce lub gdzieś na ubraniu jest zabezpieczenie pikające na bramkach. Przy kasach, podczas zakupu neutralizują te klipsy, ale czasem ta neutralizacja nie jest na tyle silna i zdarzy się, że "zapiszczysz" np. w innym sklepie czy coś. Nie stresujcie się :) Sprzedawcy raczej nie podchodzą do każdego z "pozycji", że jest złodziejem ;)
Po 8miesiecznym psychozwiazku ze świadkiem Jehowy bardzo Ci gratuluje, ze wysiadlas z tego autobusu 😂 ja niestety nie mogłam wysiąść bo to mój sasiad. Teraz szukam pracy i mieszkania zagranica.
Mimo, że uważasz się za osobę mało towarzyską to i tak masz więcej przyjaciół i znajomych niż ja...
Mam wszystko tak samo. Da sie to wyleczyc?
Dla mnie nie do pokonania jest zatankowanie samochodu. Podjeżdżam na stację, jak już z daleka widzę pracownika albo kiedy już MUSZĘ, bo jadę na oparach. Parę razy zdarzyło mi się,ze nikt nie podszedł, Panie w kasie stały i patrzyły, czemu nie wychodzę. Odjeżdżałam wtedy z poczuciem bycia najgłupszym człowiekiem na świecie😅no ale nie umiem przemóc się, żeby zatankować. Nie wiem, czemu, teorię znam☺
Rozumiem te lęki, też je mam.
Ja pierdziele, właśnie odpowiedziałaś o moim osobistym piekle!!! Jak to możliwe??? A ja myślałam że nikt mnie nie rozumie a tu proszę 😉
No cudownie myślałam ze tylko ja tak mam że 5 godzin wcześniej na lotnisku bo np może samolot odleci wcześniej😃
Taki jeden pan, emerytowany wojskowy, przed podróżą brał walizkę, jechał na lotnisko i mierzył czas tej podróży z walizką, aby podczas podróży właściwej znać już to doświadczenie i czas.
przeczytaj "Introwertyzm to zaleta" Laney Marti Olsen
a w moim osobistym piekle na wejściu trzeba jeszcze zdać egzamin ustny:(
Boże!!!!!! Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę z kimś tak utożsamiała!!
Boshe to cala ja :) Myslalam, ze cos nowego wymyslilam, a dzis na to trafilam !!!!!
Hej, pod odcinkiem o depresji nie można dodać komentarza, ale to o czym mówiłaś to wygląda na książkowe przebodzcowanie typowe dla osoby WWO, która niewątpliwie jesteś (jest sporo literatury nt, testy można sobie sprawdzić).. Oczywiście, przebodzcowanie i poczucie odstawania od innych to niewatpliwa droga do depresji, niemniej ma to konkretną przyczynę, i jeśli ma się świadomość funkcjonowania na nieco innych zasadach niż inni, to można sobą lepiej sterowac, tak żeby unikać różnych raf, no i popadania w depresję. Ludzie WWO funkcjonują na specyficznych warunkach i nie wszędzie się odnajdują,ale mają też sporo wyjątkowych cech, które czynią ich wyjątkowymi.
Hehe też mieliśmy Logo Komeniusza :) nie wiem po co to było :) tylko paint się przydał :D
Uwielbiam Cię, wysłuchałam już wszystkiego co umieściłaś w necie i zgadzam się niemal z każdym Twoim zdaniem, ale nie rozumiem jednego, może mi to wytłumaczysz: dlaczego z własnej, nieprzymuszonej woli (bo chyba nie jesteś zesłana na banicję, ani nie uciekasz przed prawem, nikt Cię nie związał i nie wywiózł tam siłą) dlaczego godzisz się na życie w kraju w którym stereotypowo postrzegana jesteś jako złodziejka?
nie jestem :) wszyscy Islandczycy jakich poznałam bardzo lubią Polaków, mają przyjaciół Polaków i lubią odwiedzać Polskę w ramach wakacji czy weekendowych wypadów :)
Moim piekłem jest niemoc w zadzwonieniu po angielsku w swojej sprawie gdzie w czyjejś sprawie go nie mam....dziwne xd
Czyli nie jestem sama z tymi telefonami w obcym języku, o matko! Dla mnie to piekło. Nienawidzę, nie cierpię, nie mogę się przemóc i niczego tak bardzo się nie wstydzę jak odbierania i wykonywania telefonów do urzędów i innych poważnych instytucji w moim nowym, ekstra małym biurze gdzie wszyscy wszystko słyszą a managerka ma biurko dosłownie 90cm za moim fotelem. Oczywiście, wszystko po angielsku. I ja po angielsku w miarę ok mówię, a jakże ale bądźmy szczerzy...słysząc obcy akcent w słuchawce w której coś trzeszczy a w biurze WCALE nie ma ciszy więc co drugie zdanie błagalnie prosisz żeby ta osoba powtórzyła głośniej i wyraźniej bo ty za ch*ja 1) nie słyszysz i 2) nie rozumiesz (a z twarzy/gestów się nie doczytasz przecież bo jak)....Piekło i dla mnie innego piekła nie ma. A mój pierwszy telefon wyglądał tak że nie wpisałam paru cyfr przed numer więc...de facto zadzwoniłam na nasz wewnętrzny numer biurowy, usłyszałam ten sygnał w biurze ale nie zajarzyłam...słuchawkę podniósł kolega po drugiej stronie pomieszczenia i przez parę sekund wysłuchiwał mojego zestresowanego głosu, przedstawiającego mnie samą, problem oraz zapytanie. Zaraz potem kolega się przestawił a za jeszcze kolejną chwilę całe biuro wybuchło śmiechem a ja, spocona jak mysz, myślałam że chcę już, teraz, natychmiast umrzeć.
Hahahah, albo krążymy po tym samym osobistym piekle nie widząc się albo mamy tu do czynienia z jakimś plagiatem architektonicznym bo oprowadziłaś mnie po MOICH pomieszczeniach piekiełka! ;-D Może wszyscy/wszystkie Idiotki jesteśmy w tym samym i poruszamy się niczym niewidzialne dla siebie nawzajem byty po pętli czasu(pętli pełnej supłów i...stryczków...;-D
Ja mam odwrotnie. Wiem jak powinno być a urzędnik mówi inaczej. To jest Kurwa piekło.
Mam tak samo !
Logo komeniusz i ten cholerny żółw, jezus.
Myślałam że tylko ja jestem tak mało asertywna 😁
Ale to jest śmieszne bo ludzie mają te same lęki. I czesto zamiast się wzajemnie wspierać to dokładamy do ognia żeby w piekiełku było jeszcze bardziej gorąca.
Znam to piekło zbyt dobrze... 🙃
hahahaha dobra jesteś!
just
ooo #takbardzoja
telefony to zmora. wole jechac na drugi koniec miasta, stac w kolejce i cos zalatwic. a pracowalam na infolinii.i teraz wyobraz soie 80-150 takich telefonow dziennie
podobnie jak samodzielne kasowanie- wole postac w kolejce do pani Grazynki,byleby tylko skasowalam nie zywa osoba
Qwa każde mam!!!! Masakra ale i fajnie że nie jestem sama taka gupia
Ku**aa toż to o mnie😮🤣
Asia a co Ty robisz w moim piekle? Ps. Uwielbiam Cię 😜😘👍
Czyżbyś była moją siostrą? ;)
Praca z barierą językową. Jak ja Cię rozumiem.
Kochana, sprawdz znaczenie slowa "katarsis", bo z kontekstu wynika ze nie znasz jego znaczenia.
I ja mam swoje piekło. Nazywa się sraka podróżna. Kiedy mam gdzieś jechać.wystarczy że wejdę na dworzec lub lotnisko od razu dostaje rozwolnienia. Kiedy jestem w księgarni, bibliotece szukam książek mam srake książkowa,a książki uwielbiam. Mam to też w sklepie papierniczym. Mogę w domu siedzieć w łazience godzinę to jak tylko znajdę się w tych miejscach dostaje nerwowej sraki. Jak to wytłumaczyc. Uwierzcie jest to dosyć męczące.
Piąteczka! Ja wierzę...domyślasz się dlaczego...;-)
Piąteczka! Ja wierzę...domyślasz się dlaczego...;-) U mnie fatalnie jest też w antykwariacie i sklepie z gratami który uwielbiam a w którym zdobywanie polega na sprytnym przeglądaniu stert urokliwych rupieci...które uwielbiam ale robienie tego wprowadza mnie w stan jakby od tego miało zależeć przetrwanie ludzkości...księgarnie, biblioteki oraz drogerie kosmetyczne tak samo, co ciekawe najgorzej było kiedyś w muzeum, do tego stopnia że wtedy ostatni raz byłam w muzeum i już nie chodzę;-P
ddd
Kochasz środki czystości, hmmm, ale po co wspominasz o wyspie śmieci, gdzie tu ekologiczne myślenie, sorry 🤔🤷