Szkoła w chmurze po maturze Arcymagos wszczyna burzę Kuratorium w złości krzyczy Słysząc piękny śpiew jamniczy Nie pomoże zżartej czasem Szkole lanie murów kwasem Morał prosty lecz bez pointy System ten jest pi*****nięty
Kwarantanna podczas przygotowań do matury to było najlepsze co mnie spotkało w liceum. Wyspana, bez dojazdów, schudłam 20 kg, uczyłam się kiedy chciałam i mature zdałam prawie z wynikiem trzech 100 (98 z matmy :) ), serio najbardziej produktywny rok mojego życia. Chodząc do szkoły w stacjonarnym wymiarze to tylko usypiałam na lekcjach i żyłam w wiecznym stresie.
Niesamowicie zazdroszczę a jednocześnie gratuluję takich sukcesów❤ U mnie zapowiadało się podobnie-przez pewien czas czułam, że w końcu będę miała czas żeby zadbać o siebie i robić rzeczy, na które wczesniej szkoda było mi czasu, dopóki moja przecudowna szkoła stwierdziła, że WSZYSTKIE LEKCJE z planu muszą być przeprowadzone przez 45 minut na zoomie, a wysyłanie zadań przez e-dziennik z mniej ważnych przedmiotów nie wchodziło już w grę I tak się zaczęło siedzenie po 7-8h ciągiem przy komputerze, wf na kamerkach, odpytywanie co lekcje (odpytywana osoba musiała mieć oczywiście włączona kamerkę wiec było to face to face z nauczycielem- problemy jelitowe na tle stresowym nękają mnie do dzisiaj), pisanie rozprawek TYLKO w czasie trwania j. polskiego- nikogo nie obchodziło, że ktoś może nie mieć ciszy i warunków w domu do pisania I tak sobie minęło 1,5 roku, wada wzroku leciała drastycznie w dół, częste bóle głowy od ekranu, a o zdrowiu psychicznym i przemęczeniu chyba nie muszę wspominać A potem przyszla klasa maturalna, już w trybie stacjonarnym, i nauczyciele w szoku że tak mało pamiętamy, więc na własną rękę trzeba było wszystko powtarzać, a nawet uczyć się i próbować zrozumieć od nowa
@@wiktoriagil7527 U mnie było podobnie tylko, że jednak oszczędzałam ten czas na dojazdach i na niektórych zajęciach "oszukiwałam" moją obecność czy aktywność i dzięki temu to też był dla mnie chyba najbardziej produktywny czas. Doszlifowałam swój angielski, zaczęłam się uczyć innych języków, trenowałam siłowo, jeździłam na mtb min. 35km prawie codziennie, rozwijałam swoją wiedzę ponad to co musiałam w branżach technologicznych (związek z moim kierunkiem kształcenia), nadrobiłam wiele dzieł popkultury no i mogłabym tu jeszcze wymieniać, ale i tak jest to nie istotne czy ciekawe. Po prostu na zdalnych odżyłam, każdy dzień sprawiał mi frajdę. Jedyną wadą było odcięcie się od kontaktów z ludźmi, ale i tak ja nigdy nie miałam jakiegoś życia towarzyskiego
To prawda! Też schudłem 15 kilo, opracowałem fajną rutynę i miałem czas na lekcje, spacer, gry komputerowe, własną naukę itd. Matury napisałem bardzo dobrze dzięki temu.
Dokładnie! Ja pisałam maturę 4 lata temu, kiedy nauczyciele strajkowali i mieliśmy wolne od szkoły 1,5 miesiąca przed egzaminami. W życiu nie dałabym rady się tak dobrze przygotować musząc chodzić do liceum i marnując conajmniej 8h dziennie.
Tak sobie myślę, że zdalne to byłaby bardzo dobra opcja np na miesiąc przed maturą, bo nie ma co się oszukiwać w obecnych czasach do szkoły nie przychodzi się, nie z powodu wagarów czy lenistwa, tylko żeby uczyć się w domu do ważniejszych rzeczy, a nie marnować czas na religi czy godzinie wychowawczej ( na których zresztą też nie pozwalali sie uczyć XD)
to ja tylko pochwalę się zainteresowanym że udało się obronić licencjat o tłumaczeniu Wiedźmina 1 na piąteczkę i dziękuję za wszelkie wyrazy wsparcia ❤❤
Moja córka przeszła do Chmury Liceum w październiku. Przez 3 dni nie spałam i myślałam jak to wszystko teraz ogarnąć. Córka uczy się blokowo, zaliczyła. Odzyskaliśmy spokój, radość i zdrowie .Ma więcej znajomych niz w szkole. Może się bardziej skupić na tych przedmiotach, które będą jej potrzebne do matury. Jesteśmy bardzo zadowoleni z platformy, nauczycieli i szkoły. Panie Krzysztofie bardzo dziękuję za ten film jakże prawdziwy. Szkoła w Chmurze bardzo potrzebuje wsparcia przez czarnka żyjemy w strachu ...
teraz podzielcie sie szczesciem i sciagnijcie do Chmury reszte klasy! To moze byc wasz strajk uczniowski. Jak klasa zniknie to moze ktos sie w szkole obudzi ... a pozniej lawinowo ...
@@funkdrunk jak córka odeszła ze szkoły to kilku nauczycieli (w tzw prestiżowym liceum) obsmarowało naszą decyzję. Uczniowie są tam podobni, prestiżowi... Niedawno dwie osoby dzwoniły do córki i pytały o szkołę. Dużo złego w tym wszystkim czynią dorośli...
Szkołę kończyłam niecałe 10 lat temu. Całe gimnazjum i liceum ciężka depresja i stany lękowe, z powodów zarówno rodzinnych jak i prześladowań w szkole. Wysiłek włożony w naukę niewspółmierny do wyników, sypiałam po 4-5h, a na lekcje na 7:30. Oceny kiepskie, połowa to zagrożenia, największym problemem matematyka. Na lekcjach lęk do tego stopnia, że nie potrafiłam przy tablicy dodać 2 + 2 dosłownie. Godziny korepetycji i szkolnych zajęć wyrównawczych. Matura z matematyki niezdana, zabrakło 2%. Przysiadłam w wakacje sama (no dobra, z Matemaksem) i poprawiłam we wrześniu na 68%. Był to mój osobisty sukces i serio byłam z sb dumna. Pierwszy raz w życiu zaczęłam naprawdę rozumieć i nawet polubiłam matematykę. Ucząc się SAMA w domu. Dwa lata temu zdiagnozowano u mnie ADHD z dysleksją i dyskalkulią. Rok temu spektrum autyzmu. Żaden nauczyciel, pedagog, psycholog szkolny NIGDY nic nie zauważył, oczywiście. Lepiej było powtarzać mi jak zdarta płyta, że się uczyłam, ale się nie nauczyłam. Ze szkoły wyniosłam stany depresyjno-lękowe, fobię społeczną i jedną wielką traumę. Skończyłam japonistykę prywatnie, bo na państwową miałam za mało punkcików. Uczyli nas DOKŁADNIE CI SAMI wykładowcy co na uczelni państwowej w tym samym mieście. W tym roku próbuję się dostać na psychologię, bo niesprawiedliwość i wadliwość systemu jaka spotkała mnie i pewnie mnóstwo innych jest niewyobrażalna. Brak wiedzy u lekarzy psychiatrii odnośnie neuroróżnorodności, brak wiedzy JAKIEJKOLWIEK u psychologów szkolnych, błędna diagnostyka, dosłowny seksizm w procesie diagnostycznym itd. Pewnie zabrzmi to jak klisza, ale chciałabym chociaż trochę zmienić świat na lepsze, dołożyć skromną cegiełkę, pomóc przyszłym pokoleniom, żeby nie musiały przechodzić przez piekło, które spotkało mnie i wielu innych.
Mam podobnie i również chcę aplikować na psychologię. Tylko, że maturę mam przed sobą bo szkoła robiła wszystko bym nie zdawal, kosztem mojego zdrowia. Chociaż u mnie pedagog to jedyna osoba, która próbowała mi pomóc.
''rany boske''... wazelina wycieka mi z każdego otworu komputera. Jednak jest probsik od autora, wiec co się czepiam;) pies ogrodnika:DDDD Zakładam, że to nie jamnik, a zwykły kundel :DDDD a kumam wspierający, etyka wymaga:DDD
Uwielbiam monologi Krzysztofa. Ten poziom ironii, sarkazmu i satyry sprawia, że mi miło na serduszku . A ekspresja jest chyba najżywszą i niewyreżyserowaną jaką widziałem, a jednocześnie cholernie merytoryczną. Brakuje takich ludzi na Youtubach. Życzę dalszego rozwoju
Tak, odwołałem się do "Kapitana Bomby" na pracy z języka polskiego i otrzymałem 77% z tegoż egzaminu. Tak, jestem wśród 20 najlepiej zdających ten test osób. Tak, odwołując się na próbnej do "Gwiezdnych Wojen" i "Rancza" które znam na pamięć dostałem zaledwie 14%. Tak, stresowałem się tym, że nie zdam, chociaż wiedziałem że moje umiejętności w skali numerycznej przekraczają zero. Tak, ten egzamin nic nie zmienił w moim życiu i nie uznaje się za lepszego po zdaniu tego "EGAMINU DOJRZAŁOŚCI". Tak, Krzysztofie! Robisz dobrą robotę. Dziękuję za kolejny świetny materiał!
Napislaem mature, dostałem wyniki i jestem szczęśliwy że mam ten etap za sobą. Teraz już tylko śmieje się z dyrektora mojej szkoły ( liceum na Podlasiu słynące z przecieków maturalnych i ściąg) który zmaga się z słabymi wynikami całej szkoły prawdopodobnie najgorszymi od 20 lat więc wstawia zakłamane statystyki na Facebooka gdzie w stylu TVP stara się naginać prawda albo upublicznia wyniki (bez zgody i wiedzy) topki uczniów która też wypada blado w porównaniu do poprzednich lat (bez kontroli cke) a jak wiadomo tutaj liczą się tylko numerki cyferki procenciki i punkciki
Ale... ale jak to? Przecież każdy mówił "JaK dOrOśNiEsZ tO zAtĘsKnIsZ zA sZkOłĄ!" Jak może podobać ci się swoboda decydowania za siebie, swój własny transport, dostawanie kasy za swój czas i brak bezpłatnych zadań domowych? D:
@@Furebel ale przecież szkoła też płaci dostałem 700zl stypendium za pół roku od starosty a raz nawet 1000zl czaisz?!?! Tak dużo tylko za 6 miesięcy poświęcania całego czasu.
W ogóle nie polecam uczenia się w małomiasteckzowych szkołach średnich wszędzie układy i ukladziki za drugą najlepsza średnia w szkole nie dostałem stypendium dyrektorskiego ale za to dostało je kilka osób które jedyne co robiły to śpiewały i tańczyły na apelach. Fajnie że dyrketora ich docenił szkoda że stypendium było za WYNIKI W NAUCE :)
W moim, prawie "elitarnym" liceum na rozdaniu świadectw maturalnych wyczytywali i dawali osobno dyplom dla osób, które uzyskiwały 100% z rozszerzenia. Po co? Nie wiem. Każdy chwali się jak może.
Sam będę się uczył w Szkole w Chmurze od nowego roku szkolnego. W podstawówce miałem imponujące osiagniecia w konkursach historycznych, w liceum chciałem kontynuować moją pasję, ale przymus nauki do sprawdzianów z biologii, geografii, chemii, fizyki, niemieckiego i informatyki skutecznie uniemożliwił mi przygotowania do olimpiady historycznej. Od początku wakacji uczę sie mojej ukochanej historii i w końcu (w drugiej klasie LO) będę mógł przystąpić do konkursu😊.
Powodzenia! Na pewno nie będziesz jak skrajna prawica kwękać, że w Jedwabnem to Niemiec i tylko Niemiec spalił wiadomą stodołę z kilkuset mieszkańcami mieściny w środku... Takiej prawicy nie polecam, samorozwój i ucieczkę od toksycznych warunków środowiskowych jak najbardziej!
proszę o poprawkę... nie Vernona Roche'a ale: VERNONa ROCHEa, OD CZTERECH LAT DOWÓDCA ODDZIAŁÓW SPECJALNYCH W SŁUŻBIE KRÓLA TEMERII. ODPOWIEDZIALNY ZA PACYFIKACJĘ PODGÓRZA MAHAKAMSKIEGO, ŁOWCA ELFÓW, MORDERCA KOBIET I DZIECI. DWUKROTNIE ODZNACZONY ZA MĘSTWO W BOJU
Boże! Z tymi proporcjami to dokładnie historia mojego dzieciństwa. Mama mnie tego nauczyła i dzięki temu rozwiązuję połowę problemów matematycznych jakie spotykam w swoim życiu. Dodam, że zajęło jej to 10 min. czyli pewnie 0.0001% czasu jaki spędziłem na lekcjach matematyki.
Przy pierwszym podejściu do matury uzyskałem trochę ponad 30 % z matematyki, a na świadectwie z tego przedmiotu miałem dopuszczający. Rok później ucząc się z kursu online, poprawiłem ten wynik na 80% z hakiem. Przygotowania do poprawki zajęły mi około 2 miesiące, dodatkowo pracowałem na pełen etat.
U mnie było podobnie. Pierwszą próbną maturę z matematyki zdałam na nieco ponad 40%, trochę mnie przeraził ten wynik, więc postanowiłam przestać polegać na mojej nauczycielce z matematyki i sama wzięłam się do roboty. Ostatecznie maturę napisałam na 94%.
Moja narzeczona kila dni temu obroniła się na 5 z prawa ( 4.62 średnia, 5 obrona, 5 praca) w Toruniu na UMK, mimo że kiepsko zdała maturę i na studia dostała się w 3 ostatnim naborze. Jak patrzyliśmy czy by się w zeszłym roku dostała na administrację to by zbrakł jej punkcik do dostania się, więc fajny test, bardzo miarodajny.
Na razie jestem w pracy (do 21, muszę się gdzieś wyżalić, wybaczcie), ale po powrocie na pewno obejrzę odcinek, w tym roku idę do szkoły w chmurze i jestem ciekawa, co z tego wyjdzie. Dziękuję bardzo za kolejny materiał, pański kanał to jedyna rzecz, która jeszcze motywuje mnie do nauki ☺️
Patrząc przez pryzmat własnego domu i najbliższego środowiska z czasów szkolnych, w pełni popieram stanowisko Krzysztofa. Natomiast w trakcie słuchania nie mogłam wyrzucić z głowy myśli o tych 10 osobach z klasy w podstawówce, które były z "trudniejszego domu". Dla których przyjście do budy na kilka godzin było szansą na spokój, na uniknięcie przemocy czy zjedzenie jedynego posiłku w ciągu dnia. Jeśli za moich czasów (a pisałam maturę trochę wcześniej niż Host kanału) takie problemy miało 30% klasy, to wątpię, że dziś jest dużo lepiej. Konia z rzędem temu, kto wymyśli jak pogodzić interesy ludzi nękanych w domu z tymi nękanymi w szkole, bo coś mi mówi, że nauczyciele i (oh)MEN zajmią stanowisko "albo wszyscy albo nikt".
Całkowicie niezrozumiały jest dla mnie opór systemu, przed takimi rozwiązaniami edukacyjnymi. Oczywistym jest, że nie wszyscy mogą sobie pozwolić na zdalny tryb nauki, ale tym bardziej pomoże to tym osobom, ponieważ szkoła tradycyjna zostanie chociaż trochę odciążona. Dzięki za materiał i trzymaj się 😁
Szkoła w Chmurze to nie jest nauka zdalna, to edukacja domowa. Rodzice przejmują kontrolę i odpowiedzialność nad nauką dziecka. W Szkole Chmurze nie ma lekcji zdalnych. Jest platforma z testami, pomocami, możliwość konsultacji z nauczycielami i psychologiem. Do tego w kalendarzu mamy bardzo dużo warsztatów, spotkań przygotowawczych itp. Raz w roku zdaję się egzamin z danego przedmiotu.
@@adamdz3747 Tak, warto podkreślać, że to nijak nie przypomina koszmaru zdalnych z czasów pandemii. To jest tak, że w ogóle nie trzeba korzystać z platformy, a na egzaminy można przyjechać do Centrum Spotkań w Warszawie. Napisać test na komputerze na miejscu i spotkać się na rozmowie z nauczycielem (ustna część egzaminu). "Zdalność" polega na istnieniu platformy cyfrowej z kartami pracy (ale nie z każdego przedmiotu), wirtualnych klasówkach w postaci egzaminów testowych (często dzieciaki uczą się tylko przez tłuczenie tych testów do upadłego), jest możliwość zdania egzaminów zdalnie (ale nie wiadomo, jak długo jeszcze), wreszcie są warsztaty oraz konsultacje z nauczycielami, ale nie cieszą się jakąś wielką popularnością. Większość uczniów raczej uczy się tradycyjnie, z podręczników, notatek, czasami uzupełnia wiedzę multimedialnie, jeśli jest potrzeba. Dzieci z klas 1-3 mają normalne egzaminy pisemne na papierze. Platforma jest uzupełnieniem nauki lub narzędziem do kontroli postępów. Do nawiązywania relacji społecznych są discordy (dla starszych uczniów) i grupy na fejsie (rodzice się umawiają na spotkania młodszych dzieci). Generalnie Chmura to olbrzymia i bardzo różnorodna społeczność. Jest grupa osób nazwijmy to "neuroróżnorodnych", są też "zatwardziali katole". W tej szkole są zwolennicy skrajnej prawicy jak i totalni "lewacy". Naprawdę bywa czasem wesoło z tego powodu. ;)
są tematy w których się z Krzysztofem nie zgadzam ale: to co nam w 100% w sposób niepodważalny i ostateczny udowodniła pandemia to to i że podstawową rolą szkoły jest przechowanie dziecka w czasie fabrycznej zmiany rodzica wszystkie pozostałe role są wtórne i w zasadzie fakultatywne
Jako worek ziemniaków, który pisał maturę w tym roku bardzo chciałabym Ci podziękować Krzysztofie za pokazanie mi alternatywy dla przyszłości która mnie nie interesowała. Właśnie dzisiaj przeszedłem rekrutację na AGH i od października będę studiował kulturoznawstwo, o którym nie wiedział bym, gdyby nie Ty i Twoja twórczość. Co do samej szkoły w chmurze to po maturach widziałem ich spot reklamowy, w którym przeprowadzali wywiady z uczniami i ich rodzicami. I jestem bardzo cikaw jak będzie to wyglądać za ro, kiedy ich przemiał będzie jeszcze większy
W klasie maturalnej miałem nauczanie indywidualne, które szczęśliwie okazało się być także nauczaniem zdalnym. Byli to ci sami nauczyciele - jedni mierni, drudzy przeciętni a trzeci dobrzy i ambitni. Typowy przekrój ze szkoły, prawda? Ano nie prawda. Okazało się, że nawet najbardziej upierdliwi i na pozór wredni nauczyciele podczas lekcji zdalnych okazywali się zupełnie innymi ludźmi. Potrafiliśmy pół lekcji rozmawiać o jakichś zupełnie niezwiązanych z tematem lekcji sprawach. No i co z EgZamInAmI? Zawodowy na 94% a matura z takim wynikiem, że na studia dostałem się z wyróżnieniem. Udowodniło mi to, że system edukacji nie służy absolutnie nikomu. Pierwsze 3 lata mojego technikum był najgorszym momentem w życiu, zaś ten czwarty - na indywidualnych i zdalnie - był jednym z lepszych. Jeśli w masowej szkole średniej można tak zmienić swoje odczucia zależnie od formy, to naprawdę ci uczący się w zdrowej edukacji domowej muszą mieć super. I to zarówno uczniowie jak i nauczyciele. Tradycyjnie bez pozdrowień dla ludzi, którzy chcą zdeptać "kwiat wyrastający z betonu".
Masz absolutną rację. Warto dodać, że gnębione systemem dziecko to nie tylko jeden człowiek. To jest tragedia całej rodziny. To jest rozklad życia pod wymagania uczyciela. Od szukania szyszek, guzików i srajtaśmy na lekcje, po przygotowywania do klasówek, pilnowania pierdylniona prac domowych i telefonów od nauczycieli, w klasach wyższych. Szkoła była jak ten wrzód, który już nie uczył ale wyłącznie dyscyplinował, stawiał w szeregu, wyłącznie wymagał, właził z buciorami w spokój domu. Koszmar, tak można było określić życie. Od paru lat jesteśmy w Chmurze. Odzyskaliśmy życie, uratowaliśmy życie dziecka, zaczęliśmy żyć. To jak cud. Nigdy w życiu nie cofniemy się w system. Nigdy więcej tego dziadostwa. Pozdrawiam.
cieszyłbym się z z upokorzenia systemu edukacji razem z tobą Krzysztofie gdyby nie to, że sam zostałem przez niego upokorzony tegorocznymi maturami. Zostałem upokorzony ponieważ nie mogłem do nich przystąpić przez matematyczkę która była na tyle poświęcona swojej misji uczenia że postanowiła szantażować i zmusić mnie do samodzielnego zrezygnowania z niej. Dzięki jej systemowi sprawdzianów udupiła mnie ocenami w pierwszym semestrze (tworzyła niesprawiedliwe sprawdziany w których aby zdobyć marną dwójke to trzeba było zrobić minimum połowe zadań przy za krótkim czasie itp). Nie pozwalała mi ich poprawiać ze względu na to że jej się nie chciało tego potem poprawiać 🙃. Więc aby bardziej dowalić temu wrednemu bachorowi co się nie uczył to postawiła mi ultimatum, że albo zrezygnuje z matury albo ze zdania klasy to wtedy mnie przepuści, wybór był prosty. zrezygnowałem wraz z 6 innymi osobami z mojej klasy a pozostałe 3 próbowały a teraz nie dość że nie mają matury to jeszcze mają sierpień. Matury to największy rak jaki trawi system edukacji, rak który wykańcza psychicznie uczniów i poniża tych którzy jej nie zdadzą a najbardziej tragikomiczne jest to że matura gówno znaczy bo studia możesz mieć bez niej (jest pare dobrych kierunków które możesz ukończyć bez niej a za pieniądze to możesz studiować chociażby marketing, do tego online). Mimo iż wiem że matura gówno znaczy to dalej siebie obwiniam o to że jestem gorszy od rówieśników a oni jeszcze mi wbijają szpile wytykają mi brak tego durnego papierka
Jako katolik się zgadzam. Niestety wielu rodziców, mimo przysięgania przed ołtarzem podczas chrztu, zapomina o obowiązku wychowywaniu własnych dzieci. Na szczęście ja tego problemu nigdy nie miałem ale znam osoby z mojego otoczenia, które tego doświadczyły.
Niekatolicy też wychowują swoje dzieci. Kto wie, czy ostatnio nie bardziej, zważywszy na to, jakie bzdury gadają na lekcjach religii księża. Mam znajomych bardzo bogobojnych i oni sami ich krytykują za te kocopoły. Mam wrażenie, że cywlizacja się coraz bardziej rozjeżdża z wiarą i nie da się już wciskać ludziom kitu, że pożar od pioruna to kara boska, jak dzieciaki mają na fizyce elektryczność... są pewne granice...
Pomyliłeś się katoliku. Zapomniałeś o tym, że w trakcie chrztu przysięga się wychowanie dziecka w wierze katolickiej a nie wychowanie do czegokolwiek innego. Innymi słowy nawet gdyby ktoś nie był swoim dzieckiem nijak zainteresowany poza tym, że w dobry sposób nauczałby go wiary katolickiej to z obowiązku chrzcielnego by się wywiązał.
@@granola6134 Miałem na myśli, że nie byłby nim nijak zainteresowany w kontekście wychowywania/edukowania tego dziecka poza nauczaniem wiary a nie nieokazywania żadnej miłości. Innymi słowy takie dziecko mogłoby nie umieć pisać i czytać ale za to ładnie recytowałoby pacierze z pamięci i znało prawdy wiary, wtedy wciąż byłoby właściwie wychowane w wierze, bo tylko tego dotyczy przysięga składana na chrzcie.
Z perspektywy 2 lat w Chmurze mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że była to jedna z najlepszych decyzji w życiu ! Aha i jeszcze jedno☝️ To ja zaproponowałam córce Szkołę w Chmurze☁️💙
Dobra, udało ci się mnie triggerować. Wszystko pięknie, cała ta idea chmury jest naprawdę fajna i nawet pomimo aktualnych problemów z nauczycielami, z koncepcją centrum egzaminacyjnego - to jest bardzo fajna rzecz na przyszłość. Ale jak usłyszałem ten rant o tym jak strasznym jest to, że szkoła jest przechowalnią dla „worka ziemniaków”, który to worek rodzice straszni „zrzucają” bo muszę iść „na szychtę” - to mnie chuj trafił. Ludzie, nie tylko w Polsce, nie tylko pracujący fizycznie, masy ludzi w każdym normalnym kraju idą do pracy na 8 lub więcej godzin plus dojazdy i coś z tymi dziećmi kurwa mać muszą zrobić. I jeżeli ktoś nie jest na utrzymaniu męża/ żony, albo nie stać go na prywatną nianię, albo nie ma rodziców, którzy są w stanie i psychicznie, i wydolnościowo pomóc przy dzieciach dzień w dzień, no to niestety nie ma innego wyjścia. Pierdolenie, że jeżeli ktoś nie jest w stanie zapewnić temu dziecku opieki innej niż szkolne przechowalnia to nie powinien mieć dzieci, śmierdzi taką eugeniką, jakiej chyba nie było od czasów kastrowania niezamożnych w Szwecji, czy działalności Margaret Sanger w Stanach Zjednoczonych. Tak - dziecko lat 15, 16, różnie, zależnie od poziomu rozwoju emocjonalnego, jest w stanie się samo uczyć z komputera i się sobą zająć, ale dziecko w nauczaniu początkowym wymaga wsparcia. W różnych rzeczach, nie w obsłudze kompa, ale w życiu, i to wie każdy, kto ma małe dzieci, i kto siedział z nimi „na zdalnym”. I tu potrzebne jest wsparcie, czy to nauczyciela, czy pani świetlicowej, czy rodzica, czy dziadka itepe. I tak, z tego właśnie wynika że szkoła w chmurze, edukacja domowa i wszelkie tego rodzaju formy są w pewnym zakresie tylko i wyłącznie dla ludzi majętnych, bądź dla ludzi w których jedna osoba w związku może nie pracować. I teraz piszę na wkurwie, bo jestem wkurwiony. Bo to co słyszałem, brzmi jak klasistowskie gadanie osoby kompletne nieogarniającej, jak wygląda rzeczywistość za oknem.
To chyba nie zrozumiałeś argumentu. Argument brzmi: gadanie, że edukacja domowa wymaga więcej od rodziców niż edukacja zwykła jest bzdurą, ponieważ zakłada, ze zwykłą edukacja wymaga mniej. A nie wymaga. Jeśli zaś czyimś zdaniem wymaga, to tak, uważam, że nie jest dobrym kandydatem na rodzica.
@@KrzysztofMMaj prosty reality check, co zrobisz z dzieckiem w wieku 7 lat jeśli idziesz do pracy? zostawiasz w domu same? prowadzisz do placówki? zajmujesz się nim/nią? organizujesz inną opiekę? słucham, oświeć mnie, bo jako rodzic z chęcią się czegoś dowiem
@@gretchentruscott4274 eee szkola pochłania mniej kasy? Generalnje teraz jest tak, ze jak komuś zależy to on chodzi na korki...i to nie tanie- do b.dobrych nauczycieli. Miesięcznie jest to koszt nawet do 1.5k NA SAME ZAJĘCIA DODATKOWE, a przecież w szkole siedzimy już po 6/7 pełnych godzin, czy to powinno robic dzieck o w wieku 13-16lat? Oraz potem młodzież?argumnet nie trafiony
@@xejan8929 ed wymaga np. zeby 1 rodzic nie pracował, lub pracował w ograniczonym zakresie, a korki i tak mogą być potrzebne, więc te śmieszne półtora koła to możesz wiesz co sobie zrobić lol
Wspomniał pan o planowaniu rodziny w Polsce i odniosłem wrażenie że byłby z tego bardzo fajny i długi materiał, jeśli mogę to proszę o taki materiał, akurat jestem w wieku 24 lat i w sumie, przydałby się taki film 👉👈
Jeżeli masz taką możliwość idź na inny kierunek, ale ten sam wydział, może jest możliwość przepisu po semestrze, a nawet jeżeli nie to jesteś w stanie zaliczyć kursy, które byś miał na wymarzonym kierunku i w międzyczasie przygotowywać się do matury.
Mam wrażenie, że polski system edukacji najzwyczajniej w świecie pozbawia człowieka chęci do nauki. Pamiętam jak jeszcze w podstawówce cieszyłam się z powrotu do szkoły, a teraz w liceum po każdej przerwie w nauce zapieram się rękami i nogami, aby tylko nie musieć tam wracać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że poza nauką do późnych godzin wieczornych nie mam czasu na jakikolwiek rozwój. W tym roku będę zdawać maturę, nie mam zielonego pojęcia co chcę robić w życiu, gdzie pójść i co dalej ze sobą zrobić. Sprawia to, że nauka przychodzi bardzo opornie, ponieważ mam wrażenie, że uczę się po to aby się uczyć. Nie mam motywacji, żeby to robić. Nie widzę celu na horyzoncie, który powinien być moim motorem napędowym. Kiedy miałam odnaleźć ów cel, skoro nie mam na nic czasu?! Dlatego uważam, że sam zamysł szkoły w chmurze jest czymś bardzo dobrym jednak, trzeba by go było wprowadzać jak najszybciej, wśród młodych ludzi mających jeszcze tą chęć do nauki nowych rzeczy. Ludzi, którym nie zdołano odebrać ciekawości świata. Dać młodzieży podstawy jak się efektywnie uczyć oraz uświadamiać ich, że robią to dla siebie, nie dla ocen czy ku uciesze rodziców. Mam wrażenie, że dla osób uczących się dziś w szkołach średnich jest już za późno, aby coś zmieniać... za bardzo przesiąkliśmy tą patologią polskiego szkolnictwa, jednak nowe pokolenia można jeszcze uratować. Pokazać, że nauka może być zabawą, a nie tylko katorgą. Jak często zaznaczasz Krzysztofie, to nie jest niemożliwe. Niestety to wymaga chęci do zmian, a jak na razie społeczeństwo ich nie ma.
RUclipsrzy tacy jak Colin Furze, Peter Sripol, Flight Test, Cody's Lab, Michel Reeves, Wintergathan, Diresta, ThisOldTony pozwolili mi uratować tą dziecięcą pasję do nauki nowych rzeczy - ich materiały były rażącym kontrastem do tego, co widziałem w szkole. Garść wariatów używająca nauki i techniki do robienia bezsensownych często projektów just4fun. Pół godziny przed snem dziennie ich oglądałem. Best decision of my life.
Ojkofobia mode on xD Nie zrozum mnie źle, zgadzam się z tym, że system szkolnictwa jest zły, ale zwalanie całej winy na szkołę i mówienie że aż ZABIJA chęć nauki i rozwoju u młodych ludzi to trochę przesada. Za dużo źródeł takiego 'oglupiania' jest na świecie, szczególnie w internecie, żeby wszystkiemu winna była szkoła. POLSKA szkoła xd
Jako osoba ucząca się w systemie edukacji domowej (CND, nie Chmura) mogę powiedzieć, że zdecydowanie to był dobry wybór. Pomijając to, że nikt się nade mną nie znęca i na mnie nie krzyczy, to dopiero kiedy zacząłem się uczyć samemu w domu zrozumiałem wiele przedmiotów, które wcześniej sprawiały mi trudność np. fizyka. Zdecydowanie nie jest to szkoła dla każdego, ale coś się we mnie gotuje kiedy słyszę, że byłoby mi lepiej w "normalnej" szkole albo nic się w domu nie nauczę, bo do nauki potrzebuję nauczyciela. Kiedy coś rozumiem idę dalej, kiedy coś sprawia mi trudność - poświęcam na to więcej czasu, nie jestem zmuszony dopasowywać się do klasy, dzięki czemu zaoszczędzam czas. Nie muszę też tracić czasu i nerwów na dojazdy zazwyczaj zatłoczoną komunikacją miejską. Prawdą jest to, że ucząc się w domu trzeba mieć sporo samozaparcia i czasem nie ma się ochoty na naukę, jednak w większości przypadków siadanie do książek (a właściwie laptopa) sprawia mi nawet przyjemność (chociaż teraz mówię tylko za siebie, nie wiem jak jest u innych). Inną kwestia: ludzie często argumentują szkodliwość takiej szkoły tym, że jak młodzi ludzie mają przyswoić normy społeczne nie chodząc do szkoły. Połowicznie mogę się zgodzić. Jasne, rodzice powinni być odpowiedzialni za kształcenie nas na członków społeczeństwa, jednak to szkoła jest miejscem gdzie młoda osoba spotyka się z rówieśnikami i wartości nabyte w domu może przetestować w praktyce. Pierwszy kontrargument: czy ktoś zabronił dzieciom uczącym się w domu wychodzić na dwór? Raczej nie. Nadal mogą poznać przyjaciół. Drugi kontrargument: uczeń najczęściej przechodzi na edukację domową będąc już wcześniej w tradycyjnej szkole. Często są to nastolatkowie, którzy znają już pewne normy społeczne. Mam nadzieję, że ktokolwiek ten wywód przeczyta. Gdyby nie to, że piszę ten komentarz na kolanie, rozpisałbym się jeszcze bardziej
Jako uczennica szkoły w chmurze stwierdzam, że ci wszyscy ludzie po prostu nie chcą dać dzieciom i nastolakom spokoju XD Co ich interesuje fakt, że literalnie nikt, albo jakiś mały nic nie wnoszący odsetek uczniów skarży się na ów szkołę, czy ogólnie system nauczania domowego, a wręcz przeciwnie każdy ten system chwali. Skoro dzieci, czy też "worki ziemniaków" siedzą cały dzień w domu i tylko z nosem w tych komputerach! Nauczanie domowe przerwało tą cała "tradycje" nękania dzieciaków w szkołach i polakom się to nie podoba, bo jak to szkoła bez tej cudownej dyscypliny dawanej dzieciom przez rówieśników, jak i nauczycieli. Mam wrażenie, że przeciwnicy tej szkoły zapominają, że wychowywanie i dyscyplinowanie ich "worków ziemniaków" nie jest zadaniem nauczycieli czy nawet kolegów/koleżanek z klasy i sami powinni to wychowanie zapewnić. Ja sama jako zwykły szary człowieczek w mojej starej szkole byłam nękana i życzono mi śmierci przez uczniów, a nauczyciele nie reagowali. Dostawałam nawet groźby, że ktoś coś mi zrobi, bo ubrałam się inaczej niż im się to podobało. Sami nauczyciele ciągle byli uwzięci na mnie i żeby nie przynosić pał, całe dnie siedziałam nad książkami. Zdarzył się nawet moment gdzie dostałam ataku paniki, bo jakże cudowna P. od matematyki stwierdziła, że idealnym pomysłem jest wziąć mnie do odpowiedzi, bez możliwości wzięcia notatek, podręcznika, czegokolwiek. Tylko miałam stać na środku sali i rozwiązywać zadania W PAMIĘCI. Po tym incydencie moja mama się zlitowała i od następnego roku szkolnego zostałam zapisana do szkoły w chmurze. Nagle okazało się, że gdy nikt się nade mną nie znęca i nie zmusza mnie do siedzenia przy książkach, no to przy tych książkach zachciało mi się siedzieć. Skończyłam 2 klasę liceum z samymi szóstkami i przy okazji rozwinęłam dziesiątki innych zainteresowań, o których rozwinięciu podczas uczęszczania do stacjonarnej szkoły nawet nie śniłam. Nauczanie domowe nie jest dla każdego, bo nie każdy jest się w stanie przestawić ze stacjonatki gdzie zmuszają cię do nauki, na coś zupełnie nowego, gdzie nikt ci przy tych książkach siedzieć nie każe, co jest smutne, ale też zrozumiałe, bo nic nie zniechęca do nauki tak bardzo jak nasza ukochana szkoła stacjonarna i jej pracownicy. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie powrotu do systemowej szkoły po doświadczeniu tego co oferuje nauczanie domowe. Nawet poprawiłam swoje relacje z rodzicami, bo nie widuje ich już tylko jak wracam ze szkoły po 16 i rzucę jakieś szybkie "cześć" zanim ucieknę się uczyć do pokoju na resztę dnia i nocy. Chcę też wspomnieć, że nauczyciele jacy tam uczą, naprawdę uczą z pasji. Nigdy nie miałam nieprzyjemnego doświadczenia na egzaminie, a wręcz przeciwnie. Oprócz feedbacku, dostawałam też masę pochwał i mogłam zagłębić się z egzaminatorem w temat mojego egzaminu i nie tylko. Traktowali mnie jak drugiego człowieka, a nie worek ziemniaków. (Ups, nie chciałam żeby ten komentarz był taki długi, troszkę mi się popłynęło XD)
W tych danych szczególnie z egzaminu 8-klasisty widać też pewną bardzo niepokojącą rzecz. One nijak nie trzymają się krzywej Gaussa. Większość wyników jest albo bardzo dobrych albo bardzo złych, a większość powinno być średnich. Pokazuje to bardzo dobrze że szkoła nie zajmuje się ludźmi którzy tego potrzebują. Ludzie którym dobrze idzie, którym pomagają rodzice, którzy mają korepetycje mają świetne wyniki na testach, a osoby które sobie nie radzą są zostawione bez potrzebnej im pomocy.
Jestem pod potężnym wrażeniem, że jest takie rozwiązanie. Sam bym poszedł do takiej, ale te 13 lat temu jak zaczynałem liceum to nie było takich przyjemnych rzeczy :(. Nawet nie można było sobie wyobrazić czegoś takiego.
Mam dla Ciebie "przykrą" wiadomość, otóż Edukacja Domowa w Polsce istnieje od lat dziewięćdziesiątych. Więc ktoś to Sobie wyobraził i to było, tylko niestety w Twoim otoczeniu zabrakło kogoś kto by myślał. Dla tego nie zrób tego błędu, "ucz się" dalej i przekazuj kaganek oświaty ;)
Za 50 lat dzieciaki w pozostałych, bardziej technologicznie rozwiniętych rejonach świata będą uczeni przez AI w wirtualnej rzeczywistości, a polski uczeń dalej będzie popylał z 15 kilogramowym plecakiem na koniec miasta do szkoły, siedział tam 6 godzin, a potem kolejne 4 odrabiał w domu zadania i czytał lektury...
Dobra, dobra dzieci uczone przez sztuczną inteligencję byłyby głupie jak but. Już pokazała pandemia jak wygląda edukacja zdalna xD Wystarczyłoby wprowadzić kindle i problem byłby rozwiązany. Każdy by miał wszystkie podręczniki na lekkim czytniku. Tu na prawdę nie trzeba zaawansowanej technologii.
40:41 występuje korelacja reforma edukacji (likwidacja gimnazjów) - natłok nauki w podstawówkach. Na horyzoncie wcale nie ma rozwiązania tego problemu, co najwyżej jest troszkę mniejszy niż na początku. Ale w systemie egzamin w podstawówce + egzamin w gimnazjum w ogóle nie przypominam sobie tego problemu. Więc może rzeczywiście ta reforma była gorsza, nie przez samą koncepcję, ale przez podejście nauczycieli (skupienie się na wynikach egzaminów).
Obawiam się, że system zdaje sobie z tego sprawę, tylko systemowi nie zależy na tym, żeby młodzi ludzie się rozwijali, a na tym by rozwijali się w jedynym słusznym dla systemu kierunku, a osiągnąć może to przez kontrolę właśnie :(
Jak Krzysztof zauważył, edukacja domowa kładzie większą odpowiedzialność na rodziców. Rodziców którzy jak wszyscy ludzi, są zawodni. Mają swoje lepsze i gorsze dni. Różnią się wykształceniem itd. Mają swoje braki. Środowisko szkole potrafi często te braki zrekompensować. Nie musi tu nawet chodzić o patologię. (Choć dla niektórych dzieci edukacja zdalna mogła być pogorszeniem ich sytuacji) Jak zauważył Krzysztof, rodzice mogą woleć odpoczywać, lub raczej nie mieć siły po pracy. To przykre ale tak jest i nie musi to wynikać z ich nieodpowiedzialności. Nie da się przewidzieć wzyztkiego w życiu na kilka, kilkanaście lat do przodu. I jak w odcinku o ocenianiu Krzysztof zauważył, zawsze mogą ukazać się rzeczy o których nie wiemy więc należy być ostrożnym z oceną. Podsumowując. Projekt genialny tylko ci ludzie się do niego nie nadają. *Komentarz proszę czytać głosem guślarza, bo tak najwyraźniej brzmią kontargumenty w uszach Krzysztofa.
Krzysztof przede wszystkim założył że rodzice pracują 8 godzin gdy dla większości ludzi typowa zmiana to wypadkową pomiędzy 8 a 24 godziny, tak samo idealizuje zawody rzemieślnicze które są rugowane z rynku pracy.
Ostatnio oglądałem wywiad z Tomkiem Rożkiem na kanale didaskalia (ogólnie polecam zarówno samą rozmowę, jak i kanał). Nie tylko ci pożal się boże ministrowie nie łączą kropek - polski system edukacji też nie łączy kropek. Nawet, jeśli udałoby się jakimś cudownym zbiegiem superpozycji kwantowych włączyć do edukacji wszystkie rzeczy, o których mówi Krzysztof, to wciąż pozostaje problem LINEARNOŚCI edukacji - każdy z przedmiotów "toczy się" własnym tempem i często o tych samych rzeczach mówi się na różnych etapach (a nawet na różnych przedmiotach). Przykład (podany przez samego Rożka) - zmiany klimatu. Polska szkoła uczy czegoś o reakcjach gazów na chemii, czegoś o gazach na fizyce, czegoś o atmosferze na geografii etc. ALE MIMO TEGO, ŻE CAŁA TA WIEDZA ZOSTAJE (z różnym skutkiem) PRZEKAZANA, TO POSZCZEGÓLNE ASPEKTY CZY ELEMENTY DANEJ DZIEDZINY WIEDZY NIE SĄ ŁĄCZONE W CAŁOŚĆ. Uczeń wychodzi ze szkoły z wiedzą, która nie jest w ogóle uporządkowana i potem się śmiejemy z niego w jakimś odcinku "Matura to bzdura". Teraz pytanie: czy w ogóle możliwe jest stworzenie sensownego systemu (poza niesamowicie kosztownym modelem uczeń-mistrz, który uważam za potencjalnie najlepszy), który spełniałby wszystkie powyższe założenia i jednocześnie nie zapadłby się chociażby pod własną bezwładnością, kosztownością czy jakimiś błędami twórców lub nastawieniem osób, w które ten system byłby wycelowany? Jako pesymista mogę powiedzieć, że przy obecnym stanie społeczeństwa (przynajmniej polskiego - jak wygląda stereotypowy "polak-cebulak"?) i przy różnicach w kontekstach kulturowych między pokoleniami naszym i naszych rodziców czy dziadków (to już jest w ogóle temat na 20000-słowny esej chociażby ze względu na postęp technologiczny, niedorzeczny wręcz wzrost ilości dzieł kultury czy cudowne rozmnożenie się "gatunków" (rodzajów?) literatury), pensji nauczycieli, uwarunkowań geopolitycznych i szeregu innych czynników - raczej nie. tl;dr: Chuj, dupa i kamieni kupa - obraz szkoły polskiej. Zapraszam do dyskusji pod tym komentarzem, chciałbym wiedzieć czy czasem nie plotę jakichś głupot i czy nie jestem odosobniony w takich szeroko rozgałęzionych przemyśleniach...
Trafiłam na ten filmik przypadkiem... Nie żałuję, ale też jestem zdziwiona takim punktem widzenia. Słyszę zgrabne żonglowanie słowami itd. Z całym tym manifestem niezadowolenia z systemu mogłabym się zapewne zgodzić, ale...szkoła w chmurze. Przykro mi jeśli kogoś urażę, szkoła w chmurze, zdecydowanie reprezentuje poziom zerowy. Mowię z doświadczenia. Na studiach dorabiam sobie dając korepetycje z matematyki. Miałam kilku uczniów ze szkoły w chmurze...o ile na poziomie liceum faltycznie w miarę się to sprawdza, to w podstawówce jest to masakra. Dzieci po ósmej klasie nie umieją najprostrzych zadań na ułamkach i to właśnie dzieci, potem dorośli, będą mieli problemy w szkole/pracy/na studiach. Tutaj mój zarzut jest w kierunku edukacji zdalnej na poziomie podstawowym. Wydaje mi się, że w tym przypadku nauczanie hybrydowe to absolutne minimum. Druga rzecz to rozwodzenie się nad tymi traumami itp. Jestem po pierwszym roku studiów i nie miałam łatwiej sytuacji w życiu. Jestem osobą niepełnosprawną, dręczenie w szkole, to chyba oczywistosć. Operacja kazdego roku, każda unieruchamiała mnie na przynajmniej 5msc. Zdałam każdą klasę z czerwonym paskiem i srednią powyzej 5.50(nic to nie znaczy, no ale na tą naukę miałam duzo mniej czasu niż moi rówieśnicy). A no i mam dysortografię, nie żeby mnie, bądź kogoś z moich nauczycieli to obchodziło. W liceum miałam 7 operacji, w tym dwie ogromne kręgosłupa, finalnie bylam w stanie jakkolwiek funkcjonowac dopiero w drugim semestrze trzeciej klasy. A tak jeszcze pandemia się trafiła, ale akurat byłam po operacji to dotknęły mnie tylko szpitalne obostrzenia. No, ale wracając. Przysiadłam wtedy do nauki do matury, rozszerzenia zdane na powyżej 70%. Poszłam na studia, zaczęłam na raz dwa kierunki dziennie. W październiku zacznę drugi rok. Przepraszam za to co teraz napiszę, ale "traumy"? Niestety nie da się żyć bez stresu. Wydaje mi się, że ta obecna dbałość o zdrowie psychiczne zaczyna się robić toksyczna. Jak młody człowiek, który żył pod kloszem, bez stresu i konieczności podejmowania jakiś wyzwań da sobie radę chociażby ze studiami, samodzielnym mieszkaniem itp. Na koniec chciałabym zaznaczyć,że w wielu kwestiach sie się zgadzam i mądre słowa też tu padły. Brakuje mi tylko, nawet lekkej, dozy krytycyzmu w stosunku do obecnie bardzo częstego usprawiedliwiania się traumami. Wydaje mi sie to nie na miejscu. I pewnie nikt tego nie przeczyta, nie dziwię się, tak tylko akurat nie mogłam zasnąć więc sobie pisałam.
Tak jeszcze przypomnę, że do Szkoły w Chmurze nie ma progów punktowych - tak, z samymi dwójami i zerem z egzaminu 8klasisty można zapisać się do Chmury, można powtarzać klasę 'zawaloną' w szkole stacjonarnej, nikogo nikt nie zraża do podejścia do matury... Chmura ma swoje problemy, jest w dużej mierze ofiarą swojego sukcesu, ale daje ludziom przestrzeń do rozwoju, do leczenia ran po szkołach systemowych...
@@KrzysztofMMaj Jeszcze możnaby uwzględnić skalę osób z wszelkiego rodzaju 'dysami' i to jak bardzo 'dostosowano' im matury czy paradoksalnie ludzi którzy podchodzili do matury będąc laureatami olimpiad i w dużej mierze olewającymi przygotowania do matury, bo wiedząc że niedługo i tak studia medyczne czy politechnika serio nie potrzeba więcej niż te 35-40% z polskiego ;) Wielu chmurowych maturzystów zwyczajnie skupiło się na tym aby dobrze zdać punktowane na daną uczelnię przedmioty a resztę byle zaliczyć, bo ta szkoła uczy tego że to co konieczne ale nieistotne należy ogarniać minimalistycznie, bo serio jeśli ktoś wybiera się na przykład na polonistykę to chyba wynik z matmy się nie liczy i wystarczy po prostu ją zaliczyć ;)
@@KrzysztofMMaj W edukacji domowej nie ma progów punktowych. Do Chmury przeszło wiele dzieci z techników i branżówek, do których musieli się zapisać, bo nie starczyła dla nich miejsca w liceum ze względu na niski wynik e8. To oczywiście "zaniża" średnie wyniki końcowe szkoły, ponieważ jest tu więcej dzieci nazwijmy to słabszych w przedmiotach szkolnych. Bo na przykład jeżdżą konno w zawodach i mają mniej czasu na naukę. Albo razem z rodzicami prowadzą mały hotel i muszą razem z nimi doglądać interesu. Albo są w trakcie leczenia depresji. Znam kilkoro dzieci chorych na poważne schorzenia, podczas chemioterapii. Szkoły rodziców straszyły policją, bo dziecko nie chodziło do szkoły (było wtedy w szpitalu). W edukacji w Chmurze mogły zdać egzamin z sali szpitalnej!
W roku 2021 pisałem matury i gdyby nie nauka zdalna to nie miał bym 100% z matury z matematyki. Kiedy miałem np. lekcje języka polskiego który mnie nudził, to na bardzo niskiej głośności słuchałem nauczyciela jednocześnie rozwiązując matury z matmy. Siedzenie po 10 godzin dziennie z matmą, było dla mnie luźniejsze od siedzenia po 7-8 godzin w szkole. Nie ma opcji, że po spędzeniu połowy dnia w szkole, spędziłbym kolejne robiąc zadania w domu Nie musiałem marnować czasu na dojście do szkoły (i tak miałem blisko, bo 25 minut spacerem), w każdym momencie mogłem zrobić sobie herbatę albo coś do jedzenia. Nikt nie zawracał mi głowy. Okres zdalnych zajęć to mój najlepszy okres edukacji.
Kocham twój sposób mówienia "podstawy programowej", "PuNkCiKi" oraz wstawki gdy zmieniasz głos dodaje to fajnej dynamiki do filmu ! A poza tym świetny materiał !
@@KrzysztofMMaj Już wcześniej miałem w planach napisać do Pana wiadomość o tym, jak filmy na tym kanale mówiąc skrótowo pomogły mi poradzić sobie z trudnościami w życiu. Postanowiłem jednak poczekać, aż dokonają się większe zmiany i będę mógł patrzeć na wszystko z perspektywy czasu. Jeszcze się odezwę 😁
Miło widzieć ten film w ostatnie wakacje przed przejściem do Chmury. Nie martwię się dużo o to czy sobie dam radę, rodzice już dawno mnie nauczyli że jeżeli coś się nie uda to najwyżej się spróbuje jeszcze raz (szkoła mocno starała się zawsze mnie tego oduczyć, i zwykle się udawało, ale teraz nie czuję że mam nad sobą kata który czeka na błąd). Bardziej martwiące są pieniądze, bo podobno z tym u Chmury ciężko. Ale nic, najwyżej wrócę tam gdzie byłam, to było dobre liceum, po prostu Chmura będzie lepsza. Moja klasa mnie miło pożegnała, nowa społeczność miło mnie przyjęła, już wiem o paru osobach w mojej okolicy, pewnie będziemy się spotykać. Mogę spokojnie powiedzieć, że już czuję się dużo lepiej psychicznie, wiedząc że nie wracam do liceum. Co będzie to będzie, to tylko szkoła, nie śmiertelne niebezpieczeństwo. Chcę mieć pracę związaną z rysowaniem, na studia chcę iść z ciekawości, najwyżej pobawię się w olimpiady albo będę czytać. A i tak nieudany rok szkolny nie równa się brakowi matury. Ludzie krytykujący, wymieniający problemy, zapominają porównać te problemy, które i tak da się zażegnać z dobrą organizacją, z efektem, jakie ma zwykła szkoła. Ludzie po chmurze mają mieć niby problemy z ludźmi. Ludzie w zwykłym liceum myślą o samobójstwie. Ja, już mając choroby stresowe, kiedyś jeden psycholog podejrzewał zaczątki depresji, musząc nauczyć się żyć w zgodzie z neuroatypowością, nie mam ochoty ryzykować dla głupiego papierka i "co ludzie powiedzą".
Orientujesz się jak ze studiami (zwykłymi, stacjonarnymi) po szkole w chmurze? Kończę teraz 2 klasę lo i zastanawiam się nad 3 klasą już w chmurze, aż do matury... Nie chciałabym jednak, by jakiś kierunek studiów został mi uniemożliwiony przez tę decyzję.
Może dam mały update po zdaniu wszystkich egzaminów, gdyby ktoś był ciekaw, myślał nad przejściem - Jeżeli ma się zainteresowania, większość ustnych automatycznie zdana. Wystarczy wymyśleć - jak moje zainteresowanie łączy się z tym przedmiotem? Jaki temat z tego przedmiotu mnie zainteresował? I tak na matmie mówiłam o matematyce w malarstwie, na geografii o ekologii w ogrodzie, na historii o życiu zwyczajnych ludzi, codzienności, takich tam różnych. Na polskim rozmawiałam o symbolach w Silmarillionie. I tak się da z dosłownie każdym przedmiotem! Pisemne też nie są złe. Jeżeli robi się karty pracy ze strony szkoły to z nich ma się egzamin. Jak nie - losowanie. Egzaminy nie są długie, a ma się czas nieograniczony do końca dnia. Też materiału nie jest strasznie dużo, okazuje się, że to w szkole przedłużają okropnie. Ja na egzamin z geografii przygotowałam się w dwa dni (mówimy tu o minimum! Nie o nauce do matur! Tylko o zdaniu roku!). I trzeba powiedzieć, że nie jesteśmy zostawieni sobie sami! Możemy w każdym momencie poprosić o pomoc, mamy kalendarz pełen różnych zajęć, od let's talków w różnych językach - prowadzący rzucają temat, i rozmawiamy godzinę. Na angielskich let's talkach czasami są tak ciekawe dyskusje, na przykład o AI. I jest kultura, przyjemnie się rozmawia. Co tydzień o danych godzinach są "lekcje" z każdego przedmiotu, nieobowiązkowe! Po prostu jak potrzeba pomocy. Są też warsztaty, konwersatoria o wielu tematach nieszkolnych, typu rysunek, architektura, soft skills, zdrowy styl życia, joga, filozofia, różne kultury świata, mnóstwo tego! A na discordzie mamy 3 serwery, stały kontakt z nauczycielami i każdy może założyć kółko zainteresowań :D tylko trzeba się za to porządnie wziąć. Ja miałam w pewnym momencie dwa naraz i zdrowie przeszkodziło. I ważna rzecz - jeżeli myślicie nad chmurą, jesteście w chmurze, spójrzcie na zdrowie, ciała i umysłu. Spróbujcie brać tabletki z witaminą D, ograniczyć sobie scrollowanie (apki the forest i yourhour cudne do tego), pozwolić sobie na jakąś zabawę, iść na spacery. Trzeba dowiedzieć się jak najwięcej o tym jak pracuje wasz organizm. Jak co na niego działa, bo to od tego zależy to, jak dacie radę (o tym też pojawiają się zajęcia w kalendarzu chmurowym!). I to, jak zorganizowanym się jest w systemówce nie ma wielkiego znaczenia. Ja pracuję w chaosie, w systemówce to przeszkadzało i wzbudzało we mnie lęk boojezucotusiędziejecojarobięiletegojest, tutaj mi to wpasowuje się bardzo dobrze. Gdy jest się zmęczonym szkołą, trudno jest być najlepszą wersją siebie. Jeżeli żyje się żeby przetrwać dzień, nie można na podstawie takiego dnia ustalić jak będzie na wolności. No i polecam znaleźć sobie jakieś zajęcie, np. chodzenie na spacery do schroniska. Zawsze jest trochę aktywności, trochę odstresowania się.
Przypadkiem któryś z odcinków DKCP wyświetlił mi sie w polecanych i jego tytuł wydał mi sie na tyle odstający od polskich realiów szkolnych że musiałem kliknąć i jestem z siebie dumny. Szkoda że nie 3 lata temu gdy zaczynałeś a ja sie jeszcze uczyłem i mógłbym te informacje wykorzystać i propagować... Zawsze odstawałem bo nie widziałem sensu w takich rzeczach jak podstawa programowa do 16 przedmiotów, ocenki, maturka, lekturki ale nie potrafiłem zauważyć co jest z nimi nie tak, można powiedzieć że uargumentowałeś moje tezy. Niewiele to da ale poleciłem cie znajomym żebyś sięgał dalej i mam nadzieje że to pomoże. Dowiadując sie od ciebie że miałem racje przez cały ten czas poczułem potrzebe żeby próbować coś zmienić ale nie mam najmniejszego pomysłu co mógłbym zrobić żeby udzielić sie w słusznej sprawie, jakieś sugestie?
Zupełnie szczerze powiem Ci tak: im więcej będziemy WSZYSCY o tym rozmawiać, nieważne czy się uczymy, czy już nie, tym lepiej. To się kuźwa od 30 lat nie zmienia. Przeglądałem teraz programy startujących partii - edukacja jest potraktowana tam tak, jakbyśmy mieli dalej XIX wiek. Ja żyję w banieczce akademickiej, więc o tym stałe mówię, ale głosy protestów ze strony społeczności uczniowskich i studenckich wraz z nielicznymi reformatorami po prostu giną w chórze nauczycieli wrzeszczących o podwyżkach
Pisałem mature po raz kolejny w tym roku, jako student 4 roku politechniki, osoba po mat-fizie 3 letnim w liceum gdzie ostatnią rozprawkę napisałem ponad 4 lata temu, maturę pisałem z rozszerzonej matematyki i rozszerzonego polskiego, bo myślę o studiach humanistycznych. Na język polski poświęciłem jedynie.... 5 minut by zobaczyć na czym polega rozprawka na poziom rozszerzony. Wyniki: Język Polski - 85% Matematyka - 35% Nic nie sugeruje, ale nauka w szkole może być ciut niepotrzebna :)))
...i to również pokazuje, że ten egzamin nie jest ani łatwy, ani trudny, on jest po prostu głupi. I był taki sam 20 lat temu, świeżo wprowadzony w tej formule
Na rozprawce z polskiego odwołałem się do Jordana Petersona i dostałem 69% z polskiego. Życie pisze najlepsze memy. Smacznej kawusi, centralna komisja egzekucyjna mnie dusi
Kurczę. Aż przypomniało mi się, jak trafiłem do szpitala na 3 tygodnie jako nastolatek. Pani zaprosiła mnie na lekcję matematyki i zapytała, co aktualnie przerabialiśmy. Usłyszała co, po czym sprzedała mi z 10 hacków, jak rozwiązywać zadania łatwiej. Następny dzień, informatyka. Nagle nie ma problemu nauczyć się o algorytmach zamiast po raz pięćdziesiąty przepisywać tekst z podręcznika do Worda na czas. Jaka była różnica między nauczycielami w szpitalu i w szkole? Młodzi, chętni do pracy i mieli wywalone w pismo święte... Przepraszam . Podstawę programową.
Jeśli chodzi o edukację zdalną to mam bardzo mieszane uczucia. Nie mogłem się skupić na lekcjach i miałem wrażenie, że zmarnowałem przynajmniej rok liceum na gapieniu się w ekran bez zrozumienia. Ostatecznie do matury uczyłem się samodzielnie i już zupełnie nie "chodziłem" na lekcje. Problem pojawił się wtedy gdy dostałem się na studia i okazało się że nadal nie potrafię się skupić na tym co mówi wykładowca. Notatek także prowadzić nie umiem i czuje się z tym wszystkim ograniczony
Dwa wieczory z Matemaxem - wszystkie zadanka zrobione, wszystko zrozumiane, wszystko zdane. Dwa konkretne wieczory. 13 zmarnowanych lat. No ale mam świstek z procentami, zakopany gdzieś w czeluściach pod szafą. Przynajmniej roztocza mają na czym spać.
Z samego Youtuba można przygotować się na każdą maturę podstawową, bo jak nie rozszerzasz matmy, polskiego czy angielskiego to może być gorzej, ale może to ja nie znalazłam wtedy wyjątkowo dobrych kanałów
@@KrzysztofMMaj z tego powodu w tym legionie polonistów na YouTubie i tak mam największe serce to Mietczyńskiego i nawet jak przed tegorocznymi maturami wrzucił "Lalkę" to i tak obejrzałam, a nie było mi to potrzebne przecież
Co do planowania rodziny w Polsce - nie policzę ile razy słyszałam od starszych koleżanek teksty takie jak "No trzeba wysyłać dzieci na zajęcia dodatkowe, żeby się wykształciły, bo potem muszą mieć pieniądze żeby się mną zająć na starość", "Inwestycja w dziecko, to tak naprawdę inwestycja w moją przyszłość".
Uczę w szkole i większość znanych mi nauczycieli dobrze i bardzo dobrze poradziła sobie z ogarnięciem nauczania on line. Wielu z nas zainwestowało w nowy sprzęt, nowe laptopy, tablety graficzne itd. Co więcej, nie jest to prawda, że młodzi ludzie są w stanie godzinami skupiać swoją uwagę. Ano z moich obserwacji wynika, że niekoniecznie. Bardzo łatwo się rozpraszają nawet jak oglądają film, który sami wybrali. Może w z wyjątkiem gier 😉 Co więcej, porównywanie słuchania podcastu na temat, który nas bardzo interesuje (raczej lekki) do lekcji przedmiotu, którego może niekoniecznie uczeń lubi jest zabawne i świadczy o niezrozumienia podstaw psychologii. Mam 52 lata i mam to samo. Przedstawiłeś fatalną wizję szkoły, który wcale nie pokazuje prawdy o wielu polskich szkołach. Nauczyciel, który skłóca młodzież, mój Boże, w życiu się z tym nie spotkałam. Jeśli chodzi o Szkołę w Chmurze podam być może przypadek anegdotyczny, ale moja znajoma, by zdać maturę po Szkole w Chmurze musiała chodzić na kilka godzin korepetycji tygodniowo (między innymi 4 godziny z matmy). Czyli jednak kontakt z prawdziwym nauczycielem był jej potrzebny. Przez jakiś czas miałam też na korepetycjach dziewczynkę, która była w ED. Niestety z angielskiego niewiele umiała, a karty pracy, które miała z tego języka opanować były skrajnie fragmentaryczne i na skrajnie niskim poziomie. Wolałabym, by moje dziecko z angielskiego umiało jednak nieco więcej w wieku 14 lat 😉 Oczywiście, Szkoła w Chmurze jest jakimś tam produktem, nie lepszym i nie gorszym niż szkoła tradycyjna. Jest po prostu inna. Zdawałam w swoim życiu (nawet nie raz) egzaminy wstępne, między innymi na UJ. Mój Boże, najgorszemu wrogowi nie życzę czegoś tak fatalnego, nieobiektywnego i traumatycznego. Już wolę tę daleką od ideału maturę. Przynajmniej można aplikować na kilka uczelni na raz, bez pielgrzymek po kraju. Jestem wielką zwolenniczką ogromnych zmian w edukacji, ale przesadzasz w pewnych kwestiach. Uczę w liceum bardzo popularnym w powiecie. Mamy kilku kandydatów na jedno miejsce. Jakbyśmy mieli zorganizować egzaminy wstępne dla nich wszystkich, byłoby to wyzwanie, bo oznaczałoby jakiś rodzaj egzaminu dla 1000 osób. Mój Boże... I żeby wszystko było jasne, Czarnka, CKE, MEiN nie trawię i uważam, że nadają się do zaorania. To przykre, że nic prawie nie wyniosłeś ze szkoły. Ja wyniosłam fascynację naukami ścisłymi, która trwa aż do teraz mimo że jestem anglistką.
39:40 Poprawna postawa to jest jedno, ale trudno jest siedzieć bite 3 godziny bez wstawania chociażby na minutkę. Dodatkowo z tyłu głowy jest cały czas myśl, by nie wykonać jakiegoś podejrzanego ,dla komisji, ruchu, który mógłby przysporzyć problemów.
Moim zdaniem najgorsza w systemie edukacji jest hipokryzja polegająca na roztaczaniu iluzji, że szkoła jest placówką edukacyjną i wychowawczą, mimo że jest ona placówką stricte opiekuńczą, tj. jej celem jest wyłącznie przechowanie niepełnoletnich osób w czasie kiedy rodzice realizują przymus ekonomiczny pracy. Natomiast z uwagi na tę ostatnią rolę, niestety obawiam się że ten system szybko się nie skończy. Szkoły w chmurach mogą być super narzędziem wychowawczym lub edukacyjnym, ale nie spełnią roli opiekuńczej. Niestety póki co nie da się dziecka odstawić do Internetów, żeby ktoś brał za nie prawną odpowiedzialność w czasie nieobecności rodzica. Z kolei wszystkie formy prywatnej edukacji (edukacja domowa, prywatne szkoły) są na dzień dzisiejszym pomysłem stricte elitystycznym i nie mają szans zastosowania w szerszej skali. Jedyne realne rozwiązanie, które widzę, to po prostu walka ze wspomnianą na początku iluzją edukacyjności i wychowawczości - w czym Krzysztofowi chapeu bas.
Aż się łezka zakręciła gdy wspominam moją byłą klasę w podstawówce jak o tym minusiku z zachowania mówiłeś. Zawsze na początku roku był zakładany specjalny zeszyt z którego każdy miał a priori zapewnione 2 strony na uwagi z zachowania. Na koniec roku szkolnego nikt nie miał nigdy czerwonego paska, mimo że połowa klasy miała średnią powyżej 4,8 właśnie z powodu tego że wszyscy zachowania naganne lub w najlepszym przypadku nieodpowiednie. Różowe lata '90.
@@KrzysztofMMaj Odnośnie obiektywności w ocenianiu to broniłbym trochę tematu w perspektywie matematyki czy innych przedmiotów ścisłych gdzie wynik zadania jest jednoznaczny i nie ma miejsca na interpretacje. Jeżeli przy zadaniu 2+2 uczeń pisze 5 (od razu zaznaczę że chodzi o metrykę euklidesową ze standardowo zdefiniowanym dodawaniem, żeby żaden nadgorliwy komentator się nie czepiał że dodawanie może być zdefiniowane inaczej) to tutaj nie ma miejsca na ocenę opisową, ponieważ albo uczeń nauczył się podstaw dodawania albo nie. Wbrew pozorom to samo tyczy się bardziej skomplikowanych zadań z tej dziedziny. Nie wiem jak teraz, ale na mojej maturze było do zrobienia 3 zadania i miałem na to 5 godzin. Obok leżały (zupełnie legalnie) Tablice matematyczne z dokładną instrukcją krok po kroku jak każde z zadań rozwiązać, tak żeby maturzysta nie musiał przesilać się zbędną wiedzą. Wystarczyło podstawić liczby, odrysować z Tablic odpowiedni wykres lub odczytać wartość sinusa czy cosinusa kąta i zadanie gotowe. Jedyna ocena opisowa która mi przychodzi do głowy w źle rozwiązanym zdaniu to: Przykład rozwiązania jest w Tablicach na stronie x, porównaj ze swoim rozwiązaniem i spróbuj znaleźć miejsce gdzie zrobiłeś coś inaczej. Nie masz Tablic matematycznych? Fizyczna kopia leży w szafce w sali albo jest pdf za darmo. Może dla Krzysztofa to terroryzm, ale w praktyce zauważyłem że taka forma nauki gdzie uczeń sam szuka błędu daje: a) większe skupienie nad problemem; b) realizuje "(...) pozwól mi działać, a zrozumiem!" z popularnego powiedzenia; c) daje niesamowitą satysfakcję po samodzielnym zlokalizowaniu i poprawie błędu. Pozdrawiam.
W sumie masz racje. Kompletnie nie rozumiem dlaczego pewne kierunki studiów nie mogą mieć zajęć hybrydowo. Ile by to oszczędziło czas, pieniędzy i stresu... a zarazem dało dużą elastyczność. Pandemia pokazała, że da się. Wyniosłem bardzo dużo z tego czasu bo miałem mnóstwo czasu na faktyczną naukę a nie na dojeżdżanie, bierne słuchanie i męczenie się z durnym planem. Dużo łatwiej też było połączyć prace ze światem akademickim. Mimo wszystko pandemia, to był ciężki czas, ale na prawdę uświadomiła mi jak bardzo jesteśmy przywyczajeni do "szkoły" jako budynku. Tylko tam sie da uczyć... tylko tam widza wpływa nam do głowy... Już spotakłem się z tym, że zostałem SKREŚLONY, ponieważ trafiło mi się studiować w czasie pandemii, a więc na pewo NIC NIE UMIEM, bo takie jest moje pokolenie. Psioczenie mało świadomych ludzi... wiem..., ale to po prostu jest nie sprawiedliwe. Na psychologii musze dużo czytać, zresztą na tym polegają studia i to kocham robić. Każdy i tak studiuje w różnym stopniu prawda? Jednym bardziej zależy innym mniej. Prawda jest taka, że praktycznie zawsze roczniki wyżej albo mają egazminy z danego przedmioty albo mają gotowe opracowania, które wystarczy ze zrozumieniem przeczytać i poddać krytycznej opinii i zda się studia. Fajnie jest uczyć się przez wgląd i myślenie krytyczne, analizowanie. O ile na psychologii ćwiczenia uważam, że wręcz koniecznie i dobrze jest mieć na żywo, ale po co męczyć się z siedzeniem na wykładach skoro i tak potem trzeba się uczyć jeszcze raz, bo nikt nie pomyślał, że np. słuchanie kogoś 3h pod mija się z sensem... Śmieszy mnie czasami jak zajęcia z psychologii przeczą samej psychologii i układa się nam 4,5h bloki ćwiczeń bo nie ma etatów dla ćwiczeniwoców, a jak ktoś jest fajny i się go polubi, to nagle magicznie znika, bo "przepuścił" za dużo osób, A WIĘC = źle uczy.
Nie wiem jakim cudem studia zaoczne wróciły na zajecia na uczelni poza jakimiś labami / ćwiczeniami. no siedzienie na wykładzie to jest tragedia zamiast to wziąć nagrać porządnie z super prezentacją i mieć na kilka lat gotowca z którego ja moge sie przygotowac w przerwie w pracy.
@@TKDMwastaken dlatego, że tak korytarzowy profesor dostanie łatwe naście godzin wykładu, za które mu ktoś zapłaci. To się bardziej "opłaca" niż raz nagrać i co potem by taki jeden6z drugim miał począć?
Prawdę powiedziawszy nie rozumiem dlaczego minister edukacji i caly system są tak wrogo nastawieni do szkoly w chmurze. Przecież im więcej uczniów przekdzie do edukacji domowej tym lepiej również dla systemowej szkoły. Mniejsze klasy mogą dac szansę na lepszy kontakt z uczniem, który bedzie traktowany bardziej podmiotowo. Nauczyciele mogliby być mniej obciążeni i pracować w bardziej komfortowych warunkach. Imho to sytuacja win-win.
Myślący, dobrze wyedukowany naród nie poddany propagandzie i wstępnemu mieleniu jest groźny dla władz - taki naród może pociągnąć rządzących do odpowiedzialności, patrzeć mu na ręce. Szkoła taka, jaką widzicie, będzie utrzymywana w tym ciemnogrodzie całe kolejne stulecie, ponieważ jest bardzo wygodna. Po latach prób zrozumienia tej patologii nie widzę innego wytłumaczenia - poprawa szkolnictwa dosłownie pod każdym względem poprawiłaby sytuację kraju. Chcę się mylić co do postawionej tezy.
Wyśmiewasz rodziców, którzy traktują swoje dzieci jak "worki kartofli". Jestem matką 2 dzieci, w przypadku małych dzieci jeden z rodziców musiałby zrezygnować z pracy, by ogarnąć nie tylko uczenie dzieci, ale też opiekę nad nimi, bo małe dzieci raczej same w domu nie zostaną powiedzmy 9 godzin. W przypadku wielu rodziców nie jest to możliwe, bo pensja 1 osoby po prostu nie wystarczy. A więc jednak muszą pracować. A po pracy muszą ogarnąć jakieś zakupy, prace domowe czy gotowanie, by "worek kartofli" musi coś zjeść. Idąc dalej, nie każdy rodzic (śmiem twierdzi że niewielu) ma wiedzę i kompetencje, by uczyć dzieci wszystkich przedmiotów na nieco wyższym poziomie, bo jednak nie pamiętają równie dobrze fizyki, chemii, biologii czy literatury polskiej. Mimo że jestem nauczycielką (uczę w liceum) jakoś nie czuję się kompetentna, by w ciekawy i rozwijający sposób uczyć dziecko w wieku wczesnoszkolnym. Przerabiałam to z własnym synem w trakcie pandemii. Masakra. Jego nauczycielka robi to ciekawiej i lepiej. I żeby wszystko było jasne, jestem osobą, która stara się, by własne dzieci coś więcej wiedziały, umiały, doświadczyły. Synowi czytam książki, rozmawiam z nim na różne tematy, zabieram go w różne ciekawe miejsca, do muzeów, galerii, ciekawych przyrodniczo miejsc, uprawiamy razem sport. Jednak wolę, by uczyli go inni nauczyciele. Bardzo też krytykujesz szkoły, jako źródło stresu. Tak też bywa. Są też inne szkoły, takie jak moja. W których uczniów się wspiera, rozmawia z nimi. Mamy przypadki uczniów, którzy dzięki nam, a nie rodzicom mają wsparcie psychologiczne. Mamy ucznia transpłciowego, który tylko od nas, nie od rodziców, dostaje wsparcie (rodzice wolą, żeby "zdechł". Mamy uczniów, o których zdrowie psychiczne walczą nasze panie psycholog, a nie ich rodzice. Mamy absolwentów, którzy po latach wracają i wspominają, jak było fajnie w Czwórce. Całe szczęście, takie miejsca też istnieją. I wcale nie jest ich mało.
Totalnie zgadzam się z głosem @annabien2517. Trafność wielu zarzutów pod adresem systemu edukacji, którego zakładników jest więcej, niż się na pierwszy rzut oka wydaje, nie przekreśla ani tego, że w szkołach (co oczywiste na uczelniach także) nadal pracuje wielu pasjonatów i - co najważniejsze - skutecznych oraz inspirujących pedagogów; z takim samym zdumieniem przyglądają się oni nieobecności lub (co na jedno wychodzi) brakowi zaangażowania rodziców jak rodzice nauczycielom, od których zawsze wymaga się WIĘCEJ, by nie napisać "wincyj". W komentarzach pada wiele argumentów za „omylnością rodziców”, która jest ich świętym, bo ludzkim, prawem. No właśnie - tak jak nauczycieli. Też są ludźmi, a po pracy mają potrzebę i ochotę zająć się swoją rodziną, swoim rozwojem, swoim hobby i mnóstwem innych spraw. Nauczyciel, który jest z uczniami na lekcji na 100%, tj. oferuje swoją wiedzę, spojrzenie na świat, interdyscyplinarność, zaproszenie do dyskusji, ciekawych projektów, żywe zainteresowanie drugim człowiekiem, zaangażowanie emocjonalne, robi wystarczająco dużo. Kluczem do sytuacji win-win mogłaby więc być porządna psychoedukacja dla tych nauczycieli, którzy są wciąż nieuleczeni z mesjanizmu, „stasiobozowania”, udobruchiwania wszystkich wokół na siłę. Robić swoje dobrze (w czasie pracy), ograniczyć do minimum testowanie - miast tego oferować kreatywne problemowe zadania (z wykorzystaniem nowych technologii tam, gdzie wpłynie to korzystnie na proces edukacyjny) do rozwiązania przez uczniów wespół z nauczycielem, a po pracy wracać do swoich spraw. W takim układzie nie trzeba czekać na Godota, czyli na zmiany w systemie edukacji. Można samemu, zmieniając swój model pracy. Wypoczęty nauczyciel to skuteczny nauczyciel. Zarobków nie mam ochoty komentować, można z ich powodu zrezygnować z tej pracy w każdej chwili i zarabiać więcej gdzie indziej. Po pracy nauczyciel nie ma obowiązku być nauczycielem (w znaczeniu: kimś zatroskanym sprawami uczniów; bo od samego rozwoju, będącego domeną tego zawodu, raczej nie ma „przerw”). Po pracy nauczyciel może chcieć być przede wszystkim rodzicem, partnerką, tancerzem, szachistą, joginką, psychoterapeutką, graczem, lekkoatletką, modelką i kimkolwiek innym zechce. Rodzic zaś po wyjściu z pracy nie przestaje być rodzicem. Tak wybrał.
Ha. Miła niespodzianka. Zaczynamy oglądać. Tak piszę po kilku minutach i już widzę malutką manipulacje. Nieważne czy like czy dislike to malutki dodatek do zasięgów. Pozdrawiam. P. S. Czytam Trylogie Husycką Andrzeja S. I tam był malutki fragment (póki co) o szkole. Nauka łaciny. Dodam dla tych co niewiedzą owa trylogia to powieść historyczna z elementami fantastyki. I o zgrozo. Nie widzę jakiś wielkich różnic. 😉
o przypomina mi to parę rzeczy: to akurat było na zdalnych: na historii i na polskim grałam sobie w gry, a co najlepsze ja wciąż pamiętam, że wtedy na polskim gadaliśmy o weselu i symbolizmie w podstawówce notorycznie mi dokuczali przez co miałam problemy z zaufaniem ludziom w liceum. Na szczęście udało mi się zdobyć grupkę przyjaciół te mundurki dyrka w podstawówce wymyśliła, że osoby z 8 klasy mają kupić bawełniane bluzki z logiem szkoły. Nawet naszej wychowawczyni się to nie podobało nauczycielka od w-fu w podstawówce powiedziała nowej dziewczynie, że jeśli chce mieć dobre ocenianie czy coś ma się nie zadawać ze mną i z jednym chłopakiem z niepotrzebnością egzaminów kojarzy mi się to co miałom w tym roku pan który uczył mnie niemieckiego, w ogóle nie robił mi testów i mnie nie odpytywał. Nawet prac domowych nie sprawdzał. Skończyłam z piątką na koniec właściwie z niemieckiego nie miałem innej oceny. same piątki. Nigdy też nie chciałam uczyć się na te wszystkie sprawdziany bo oczyma wyobraźnie widziałem, że nie wystarczy mi na inne rzeczy czasu.
40:46 Tak wspaniałe były te gimnazja, że mi do tej pory śnią się koszmary szczególnie z przeklętą babą od matmy. Do matury się nie uczyłam z przekonaniem że i tak jej nie zdam. Oczywiście jej nie zdałam, ale tylko z matmy..i do tej pory matury nie mam bo nie mogę się przemóc do nauki z tego przedmiotu😕
@@adamdz3747 Dla mnie całe gimnazjum było koszmarem, a wspomniałam o nauczycielce po od niej się zaczęły problemy i przez nią ja i kilka osób z klasy prawie nie skończylibyśmy tej szkoły.
Nie poznałam jak dotąd ani jednego ucznia gimnazjum, który by za nim tęsknił. Tylko nauczyciele płaczą, że niby były fajne. No nie widziałam tych zachwytów nauczycieli, kiedy istniały.
@@serengetisasha no dobrze, ale to wina gimnazjów jako takich czy po prostu problemu z ludźmi? Masz gwarancję, że gdyby było 8 klas podstawówki to byłoby inaczej, lepiej? Nie mówię, że gimnazja były super ale likwidacja ich i tak nic nie dała, była zbędna. No i nie widzę plusów w tym, że 7 latkowie spędzają przerwy w towarzystwie 15-latków. Wydaje mi się, że wręcz przeciwnie, może to wzmorzyć bulling.
Uczę się w chmurze i boję się trochę o przyszłoroczne matury, które również są moimi, mam nadzieję że nowa skala w jakiej trzeba będzie je teraz przeprowadzić, nie spartoli tego wszystkiego
Ja akurat byłem jednym z uczniów zdających w tym roku w chmurze maturę. I poza pierwszym dniem gdzie było spore opóźnienie odnośnie zdawania matur, to miło się patrzy na to jak szkoła usprawnia się z dnia na dzień (reszta matur nie miała już w ogóle opóźnień), w przeciwieństwie do zwykłych szkół które mają problem z usprawnieniem się od jakiś 200 lat. Więc raczej dadzą sobie radę 😄
Egzamin 8klasisty w Chmurze pisało w tym roku plus minus 1500uczniów i organizacyjnie wyszło super a oni mega szybko wyciągają uczą się na błędach i usprawniają wiele aspektów, więc organizacyjnie nie powinno być problemu :)
Maturę partoli się samemu, na własne życzenie. Zawsze tak było i nadal tak jest. To jest egzamin przekrojowy, więc taki do któego trzbea uczyć się regularnie przez dłuższy czas. Jak szkoła kogoś tego nie nauczyła no to ma problem i zawali na własne życzenie. Jak ktoś uczy się regularnie i trenuje na zestawach to problemu nie ma. Podobnie jest na studiach, podobnie na szkoleniach w pracy.
Ludzie chcą "odstawić dziecko", bo sami są wykończeni pracą, łamaniem praw pracowniczych, niskimi pensjami itd. Poza tym, kiedy rodziców / dziadków itd. nie ma w pobliżu by mogli się zająć dzieckiem, to ktoś dorosły (godny zaufania) musi się takim dzieckiem zająć, zwłaszcza kiedy jest w klasach 1-3.
Taka ciekawostka "historyczna" (tak, wiem, nikt nie lubi przykładów anegdotycznych)... z powodów medycznych przez drugi semestr 6 klasy podstawówki i całą klasę 1 gimnazjum byłem na nauczaniu domowym, bo nie mogłem się narażać na kontakty z innymi uczniami i ich florą bakteryjno-wirusową. Przychodzili do mnie nauczyciele na łącznie 11 godzin lekcyjnych tygodniowo, czyli teoretycznie w cholerę mniej, niż w budynku szkolnym i wiecie co? Udało się nam przerobić cała podstawę programową, a nawet wystawić ocenę końcowo roczną, mimo, że nie pisałem żadnej kartkówki... No a potem wróciłem do szkoły i oczywiście miałem przeogromne braki i nie radziłem sobie w tej drugiej klasie gimnazjum? TYLKO, ŻE NIE! Miałem w tej drugiej klasie 2gą średnią w klasie, a w trzeciej zostałem laureatem konkursu matematyczno-fizycznego na etapie wojewódzkim, miałem 2gą średnią w szkole i dostałem się do najbardziej prestiżowego liceum w mieście z 4tym wynikiem, przy czym byłbym to wynik pierwszy, ale z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu osoba będąca laureatem konkursu nie jest jednocześnie finalistą - ergo przekroczyła próg punktowy pisząc ostatni, wojewódzki etap konkursu, ale nie brała w nim udziału i z racji na to dodatkowe 7 punktów mu się nie należy... nie pytajcie jak to możliwe... Tak czy inaczej - brak możliwości nauczania w szkole i skrajnie okrojona ilość godzin lekcyjnych, zamiast pogorszyć moją sytuację edukacyjną skrajnie ją zboostowała. Zapytacie dlaczego i zasugerujecie, że mój ponadprzeciętny iloraz inteligencji miał tu coś do rzeczy? No może nie był on całkowicie obojętny dla całej sytuacji,a le nie... nie o to chodziło. chodziło o to, że absolutnie ani jednej minuty nie zmarnowaliśmy z nauczycielami na sprawdzanie list obecności, odczytywanie wyników kartkóweczek, czekanie na resztę klasy aż skończą zadanie, odpytywanki i inne pierdoły, które na własne życzenie nauczyciela sprawiają, ze nie ma on czasu na przeprowadzenie lekcji. No i przy okazji dostałem fory w temacie tutorskiego, a nie wykładowczego podejścia i mimo skondensowania niekiedy 4-6 godzin lekcyjnych do jednej (zwykle/średnmio trzech, bo zamiast 6 polskich miałem 2, zamiast 3 rosyjskich 1, a niektóre przedmioty z jedną-dwiema godzinami w planie szkolny ja miałem co 2 tygodnie po 1 raz itp). Dlatego poza tym o czym Krzysztof wspomina regularnie - ja do listy postulatów dobrej edukacji dopisuje jeszcze małe grupy o dostosowanym poziomie, bo to po prostu obu stronom ułatwia pracę - i wierzcie mi, że choć to się wydaje paradoksalne - więcej osiągniemy edyukacyjnie w każdej z grup 20 osobowych mających lekcję 2 razy w tygodniu, niż w jednej 40osobowej mającej te zajęcia 4 razy (zauważcie, że to wymaga tyle samo nauczycieli, godzin i uczniów, zmieniony jest tylko "rozkład jazdy"). I przy okazji nie trzeba zadawać prac domowych i robić odpytek, bo nauczyciel ma szanse z każdym popracować indywidualnie i ocenić jego przyswajanie materiału bez "obiektywnych" sprawdzianów. Listy też sprtawdzać nie trzeba - w małej grupie widać po prostu kogo nie ma i da się znać każdego, aby to zanotować.
Nie chcę wyśmiewać materiału, ale czy tylko ja nie mogę się doczekać licznika "punkcików" i "ale Krzysztof" jak licznika zgonów na streamach? jamniczego dnia
Największy probrem to że dla ministerstwa edukacji , edukacja jest obowiązkiem a nie przywilej . I sprawiają by ten obowiązek był jak najbardziej upierdliwy .
Krzysztof, koszt nauki dziecka w domu to nie tylko internet + tablet. To też koszt tego że jeden z rodziców nie będzie pracował bo dziecko do pewnego wieku musi być zawsze pod opieką osoby dorosłej. Zmniejszenie budżetu domowego o połowę +/- to spory wydatek. Czasy gdy tylko jeden rodzic mógł pracować już niestety minęły. Aktualnie nawet babcie czy dziadkowie niekoniecznie są już na emeryturze.
@@KrzysztofMMaj nie wymaga bezpośrednio. Ale nie wyobrażam sobie żeby dziecko z klas 1-3 samo siedziało w domu przez 8-10h. Można pracować na różne zmiany, ale wtedy rodzice widzą się ze sobą tylko w weekendy i na urlopie, to też nie o to chodzi. Przy pracy z domu nie ma tego problemu, ale nie każdy rodzaj pracy ma taką możliwość.
@@danon1939 Przecież nie musi siedzieć w domu. Może mieć wtedy zajęcia dodatkowe. W ciągu dnia. Wielu rodziców ma firmy lub pracuje zdalnie i jest w domu z dziećmi. Często jest tak, że dogaduje się z innymi rodzicami i dzieci się regularnie spotykają w ich domach.
@@PaulinaSzm nie napisałem nigdzie że to jest niemożliwe, tylko nie u każdego tak samo łatwe i bezkosztowe. Nie mam nic przeciwko takiej formie nauki, tylko uważam że koszt jest większy niż sam internet i niekoniecznie tak jak Krzysztof wspomniał wymieniany na alkohol. Poza tym, jakie są zajęcia dodatkowe dla dzieci w wieku 7-10 lat odbywające się w godzinach 8-16 powiedzmy?
Wiesz, Krzysztofie mam wielu studentów i znajomych, którzy mówią wprost - że ich charakter przeszkadzał im w skupieniu na lekcjach zdalnych. Po prostu, wyjście do szkoły, tak jak wyjście do pracy powoduje, że mózg się nieco przestawia. Druga sprawa, że masz rację Horizon Forbbiden West wciąga mnie bardziej niż większość wykładów... Tyle, że wiesz.. wykład przygotowała jedna osoba zarabiająca średnią krajową... na H:FW wydano ponad 210 mln zielonych, gdzie całe sztaby ludzi pracowały aby gra była wciągająca i angażująca. Faktem jest, że na uczelni mogłoby być więcej przedmiotów obieralnych - ale też niestety, czasem się po prostu nie da: jak ktoś chce zostać analitykiem danych to musi opanować trochę matematyki, statystyki i programowania i to muszą być obligatoryjne przedmioty, na bazie których można budować dalsze kwestie... jak ktoś siedzi na wykładzie kierunku, który sam wybrał... to trochę nie mój problem, że kreda i tablica nie jest animowana i się nie świeci jak ledy RGB, żeby pobudzać jego uwagę :D Także jak ktoś ma problem z koncentracją to - na zasadzie zanurzenia wyjście do szkoły czy pracy i otoczenie się tematem pomaga w koncentracji. I to naprawdę pomaga ogromnej ilości osób - fakt nie wszystkim, dlatego dobrze, że są alternatywy.
@@PaulinaSzm hmm faktycznie, racja :) możliwe bardzo że faktycznie nastawianie ma zadaniowość jest tutaj kluczem :) Z drugiej strony, do modelu zadaniowego też się trzeba przyzwyczaić i nie każdemu siadzie znów taki układ. Dlatego znów powtórzę: dobrze że są alternatywy :) Bo z drugiej strony, systematyka i motywacja zewnętrzna(pani ktora sprawdza obecność) to też jest pewien system dodatkowej motywacji. Odniosłem się do tego co mi mówili ludzie z zdalnych zajęć na uczelni czy szkoły. Dzięki za wyklarowanie!
@@konradkania4963 Zgadzam się. W środowisku mawia się, że edukacja domowa to styl życia rodziny, tej konkretnej. Nie ma dwóch takich samych modeli edukacji domowej. Tak naprawdę edukacja dziecka wygląda tak, jak sobie życzy dana konkretna rodzina. Oczywiście jest tu też miejsce na błędy. Czasami dzieci dochodzą do wniosku, że wolą zwykłą szkołę i do niej wracają, by po miesiącu znowu wrócić do ED. Albo właśnie odwrotnie, nie podobało im się (czasami jest tak, że to rodzic zmusza dziecko, a ono niekoniecznie chce). Jest wiele historii. Jedni wolą ED maluchów, a inni odwrotnie, właśnie starszaków. Jedni chcą iść do ED po to, by mieć lepsze wyniki w nauce, a inni po to, by nie musieć mieć lepszych i zaliczać wszystko na minimum. Nie każdemu z zewnątrz się to podoba, że dana rodzina decyduje o sobie...
@@PaulinaSzm chyba pokutuje to że utarło się, że edukacja domowa jest dla osób które nie mogą uczestniczyć w zwykłej szkole ze względów zdrowotnych (czyżby np. zaszłość z czasów gdy budynki szkolne nie były dostosowane do osób niepełnosprawnych ?)
@@konradkania4963 Nie do końca. To coś dla dzieci niemogących chodzić do szkoły nadal istnieje i nazywa się potocznie nauczaniem domowym. Dziecko np. jest chore i nauczyciel je odwiedza robiąc mu lekcje indywidualne. Lekcji jest mniej, ale nadal jest to pisanie klasówek itd. W edukacji domowej jest podstawowa różnica: to rodzic zobowiązuje się z grubsza trzech rzeczy. Pierwsza to to, że bierze odpowiedzialność za naukę dziecka, druga to że zapewni mu osobiście warunki do tej nauki oraz że dostarczy dziecko na egzaminy kwalifikacyjne (terminy ich uzgadnia się indywidualnie ze szkołą w zależności od możliwości szkoły i ucznia, w dowolnym momencie roku). W edukacji zwanej nauczaniem domowym są wszystkie przedmioty, w tym plastyka czy wf, natomiast w edukacji domowej NIE MA plastyki, muzyki, wf i techniki. Na świadectwie dziecko ma napisane "zwolniony". W przypadku nauczania domowego można nie zdać do następnej klasy, w przypadku edukacji domowej można nie zdać maksymalnie dwóch egzaminów, ale żeby pozostać w ED, trzeba te dwa niezdane poprawić w wakacje. Jeśli się zawali chociaż jeden z nich, nie można warunkowo iść dalej, ale wraca się do systemu stacjonarnego. I teraz kolejne hop. Ponieważ do edukacji domowej można przejść w środku roku szkolnego (to zależy od zgody dyrektora), to po powrocie do systemu na chociaż 1 dzień, można ponownie wnioskować o tryb ED w tej samej lub innej szkole. Poprzednia szkoła rzadko się zgadza, ale inna chętnie bierze, jeśli ma miejsca. Tak, w edukacji domowej jest proporcjonalnie więcej dzieci z orzeczeniami o kształceniu specjalnym, zwłaszcza jest dużo dzieci z autyzmem, dla których szkoła tradycyjna jest koszmarem, źródłem fobii społecznej i depresji. Na edukacji domowej otwierają się na kontakty społeczne "na swoich warunkach" i nie są już na przykład kopani leżąc na podłodze na ziemi przez kolegów przy akceptacji kadry nauczycielskiej (bo rzekomo to sprowokował). Szkoły w Polsce są różne. Jedne są bardzo fajne, inne niekoniecznie. Do czasu pandemii raczej ludzie przechodzili do edukacji domowej w bardziej przemyślany sposób. Dziś to jest w przeważającym stopniu ucieczka od systemu, który się w swojej formie wyczerpał i w żaden sposób nie wspiera dzieci wrażliwszych, zdolnych lub z problemami w nauce. Nadal jednak 3/4 dzieci w ED to są świadome wybory rodzin, którym się po prostu tak podoba i tak chcą. Najczęściej nie chcą brać w wyścigu szczurów, wynik e8 i matur nie jest priorytetem, raczej ogólny dobrostan psychiczny i rozwój pasji i zainteresowań dziecka. Podam taki przykład mojej córki, która po prostu lubi rysować i pragnie zostać grafikiem cyfrowym. 90% jej aktywności "szkolnej" to rysunek, mimo że w edukacji domowej nie ma ocen z plastyki. To zdolne dziecko, które szybko się uczy, programuje w scratchu i ma bogate słownictwo. Praktycznie nie robi błędów ortograficznych, mimo że nigdy ortografii się nie uczyła (zasady, wyjątki etc.). Tak że dla niej egzaminy to formalność, oceny ją nie interesuje, zalicza postawę lepiej lub gorzej w pół roku ucząc się godzinę dziennie, a drugie pół roku ma wakacje i robi to, co chce. Nie odbiega wiedzą od rówieśników, nawet jest brana za starszą ze względu na to, jak operuje językiem. Ale to dziecko prawie nie chodziło do szkoły...
39:25 tegoroczny maturzysta z wosu here. Nie ma nic lepszego niz pisanie pozwu o zachowek na czas ❤ Spoiler. Nawet nie zdążyłem zrozumieć wszystkich przepisów prawnych, a co dopiero napisać pozwu xD
19:49 problem pojawia się wtedy gdy korporacje odrzucają świetnych specjalistów często z doświadczeniem tylko dlatego, ze nie maja wykształcenia wyższego.
Idealnym dowodem na to że polskie szkolnictwo jest do dupy jest to że zaliczyłem tydzień temu egzamin licencjacki na 4. Po 4 latach studiow z czego z jednym oblanym rokiem nie nauczyłem się nic, a na egzaminie gadalem głupoty i głównie przytakiwałem komisji która teoretycznie podpowiadała, a tak naprawdę sama sobie odpowiadała a ja mówiłem tylko "tak, o to mi chodziło, to miałem na myśli" itd. 3 lata zmarnowane na nienauczenie się niczego na studiach które myślałem że się przydadzą a będą bezwartościowe
Akurat jestem przykładem gdzie nauczyciele z matematyki totalnie niczego mnie nie nauczyli, dlatego nie zdałem matury z owego przedmiotu. Co ciekawe na własną rękę nadrobiłem cały materiał od podstawówki do liceum i myk 33%, może nie dużo, ale zdecydowanie lepiej od materiału "wkuwanego na pałę" przez nauczycieli do naszych mózgów.
Rok temu postanowiłem pójść do liceum w moim mieście, spoiler alert: rok zmarnowany. Cały rok spędziłem w stresie, dużo razy byłem na skraju łez/płakałem w szkole, nie pomógł mi też lęk przed innymi ludźmi, więc nie miałem żadnych znajomych. Wiele razy opuszczałem lekcje, albo przez wyżej wspomniany stres, albo z powodu bólów brzucha, głowy, pleców albo karku (też ze stresu, a plecy i kark ze złej postury, kocham te szkolne drewniane krzesła ❤). Ledwo zdałem, na końcu czułem zupełną niechęć i wypalenie do czegokolwiek. W tym roku zacznę naukę w szkole w Chmurze, a ten film mnie jeszcze bardziej utwierdził w przekonaniu, że podjąłem dobrą decyzję :D
Życzę Ci powodzenia z całego serca. Aby tyle ile Cię przykrości spotkało w szkole, którą porzuciłeś, aby tyle radości, satysfakcji przyniosła Ci 'Szkoła w Chmurze'. Moje dziecko również rozpoczyna naukę w obłoczkach 😊 Nie przejmuj się tak, nie warto, szkoda Twojego zdrowia. Spokojnie krok za krokiem. Odpocznij w wakacje, nie myśl o tym ciężkim roku, to już za Tobą.🙌
Dlaczego nie było szkoły w chmurze, ani w ogóle internetu, gdy ja zaczynałam liceum...😢 Ileż stresu i chorób można było sobie zaoszczędzić 😬 P.S. dobrze uczącą osobą była chemiczka, dr po uniwersytecie, a nie jakimś WSP. Były odczynniki, aparatura do destylacji, palniki Bunsena, eksperymenty, wrzucanie okruszka Mg do próbówki z wodą, destylowanie kranówki, nawet był kwas solny którego odpryski wypaliły mi dziurki w ulubionej bluzce😢 Jakoś dawałam radę z równaniami, ale na I roku poleglam. Pomimo to wciąż pamiętam te lekcje jako bardzo interesujące, w dobrej atmosferze. Aha, i biologia, też była dobrze prowadzona, z wykorzystaniem dodatkowych publikacji oprócz oficjalnego podręcznika licealnego, m.in. Biologii autorstwa de Ville. Można było przynosić własne materiały jako uzupełnienie do tematów, akurat ja miałam całkiem przyzwoicie wyposażoną biblioteczkę domową. I metody te mogły się sprawdzić podczas studiów, bo uczyliśmy się o budowie roślin i kwiatów również w plenerze. Nawet rysowaliśmy obiekty zaobserwowane pod mikroskopem, jak okrzemki (trzeba było je osobiście wyhodować), skórkę cebuli ( trzeba bylo ją własnoręcznie wypreparowac, wykonać preparat na dostarczonych szkiełkach) , kwiaty ( trzeba było je zerwać, wykonać preparat i obserwację, oraz opisać te procedury.
27:57 Mam wrażenie że w kwestiach dotyczących etyki czy wyborów życiowych, decydujące znaczenie ma właśnie etyka i wartości. Przynajmniej jak ostatnio sprawdzałem czym zajmuje się nauka, to nie zajmuje się tym czy powinno się mieć dzieci. (Sądziłem że Krzysztofowi znany jest koncept Gilotyny Huma) Zatem mówienie o nauce w tych sprawach jest potrzebne ale nie wystarczy. Pytanie jaką etykę należy przedstawić. Można wprawdzie w edukacji seksualnej przedstawić same technikalia, ale chyba zgodzimy się że w sferze seksualnej jakaś etyka jest potrzebna. (Choćby gdy mowa o zgodzie) Dyskusje prowadzi się łatwiej gdy zna się temat dyskusji. Bo większość zelotów nie neguje nauki. Po prostu mają inne wartości. A traktowanie swoich wartości jako tak oczywistych, że aż naukowych, to najpowszechniejszy typ bigoterii jaki znam.
Szkoła w chmurze po maturze
Arcymagos wszczyna burzę
Kuratorium w złości krzyczy
Słysząc piękny śpiew jamniczy
Nie pomoże zżartej czasem
Szkole lanie murów kwasem
Morał prosty lecz bez pointy
System ten jest pi*****nięty
masz większe umiejętności niż przeciętny pololnista! (w sumie to nie wielkie osiągnięcie ale ładny wierszyk)
Za wiersz otrzymujesz ocenę: Chwalebny
Wieszczu narodowy, podpisz piersi mej lubej!
Świetne ❤
@@BodzioPB przewielebny.
Kwarantanna podczas przygotowań do matury to było najlepsze co mnie spotkało w liceum. Wyspana, bez dojazdów, schudłam 20 kg, uczyłam się kiedy chciałam i mature zdałam prawie z wynikiem trzech 100 (98 z matmy :) ), serio najbardziej produktywny rok mojego życia. Chodząc do szkoły w stacjonarnym wymiarze to tylko usypiałam na lekcjach i żyłam w wiecznym stresie.
Niesamowicie zazdroszczę a jednocześnie gratuluję takich sukcesów❤
U mnie zapowiadało się podobnie-przez pewien czas czułam, że w końcu będę miała czas żeby zadbać o siebie i robić rzeczy, na które wczesniej szkoda było mi czasu, dopóki moja przecudowna szkoła stwierdziła, że WSZYSTKIE LEKCJE z planu muszą być przeprowadzone przez 45 minut na zoomie, a wysyłanie zadań przez e-dziennik z mniej ważnych przedmiotów nie wchodziło już w grę
I tak się zaczęło siedzenie po 7-8h ciągiem przy komputerze, wf na kamerkach, odpytywanie co lekcje (odpytywana osoba musiała mieć oczywiście włączona kamerkę wiec było to face to face z nauczycielem- problemy jelitowe na tle stresowym nękają mnie do dzisiaj), pisanie rozprawek TYLKO w czasie trwania j. polskiego- nikogo nie obchodziło, że ktoś może nie mieć ciszy i warunków w domu do pisania
I tak sobie minęło 1,5 roku, wada wzroku leciała drastycznie w dół, częste bóle głowy od ekranu, a o zdrowiu psychicznym i przemęczeniu chyba nie muszę wspominać
A potem przyszla klasa maturalna, już w trybie stacjonarnym, i nauczyciele w szoku że tak mało pamiętamy, więc na własną rękę trzeba było wszystko powtarzać, a nawet uczyć się i próbować zrozumieć od nowa
@@wiktoriagil7527 U mnie było podobnie tylko, że jednak oszczędzałam ten czas na dojazdach i na niektórych zajęciach "oszukiwałam" moją obecność czy aktywność i dzięki temu to też był dla mnie chyba najbardziej produktywny czas. Doszlifowałam swój angielski, zaczęłam się uczyć innych języków, trenowałam siłowo, jeździłam na mtb min. 35km prawie codziennie, rozwijałam swoją wiedzę ponad to co musiałam w branżach technologicznych (związek z moim kierunkiem kształcenia), nadrobiłam wiele dzieł popkultury no i mogłabym tu jeszcze wymieniać, ale i tak jest to nie istotne czy ciekawe. Po prostu na zdalnych odżyłam, każdy dzień sprawiał mi frajdę. Jedyną wadą było odcięcie się od kontaktów z ludźmi, ale i tak ja nigdy nie miałam jakiegoś życia towarzyskiego
To prawda! Też schudłem 15 kilo, opracowałem fajną rutynę i miałem czas na lekcje, spacer, gry komputerowe, własną naukę itd. Matury napisałem bardzo dobrze dzięki temu.
Dokładnie! Ja pisałam maturę 4 lata temu, kiedy nauczyciele strajkowali i mieliśmy wolne od szkoły 1,5 miesiąca przed egzaminami. W życiu nie dałabym rady się tak dobrze przygotować musząc chodzić do liceum i marnując conajmniej 8h dziennie.
Tak sobie myślę, że zdalne to byłaby bardzo dobra opcja np na miesiąc przed maturą, bo nie ma co się oszukiwać w obecnych czasach do szkoły nie przychodzi się, nie z powodu wagarów czy lenistwa, tylko żeby uczyć się w domu do ważniejszych rzeczy, a nie marnować czas na religi czy godzinie wychowawczej ( na których zresztą też nie pozwalali sie uczyć XD)
to ja tylko pochwalę się zainteresowanym że udało się obronić licencjat o tłumaczeniu Wiedźmina 1 na piąteczkę i dziękuję za wszelkie wyrazy wsparcia ❤❤
Gratulacje!!
Yay!!! Wrzuć na Research Gate, będzie do poczytania!
@@KrzysztofMMajmoże chociaż wówczas poznam jakieś merytoryczne uwagi i wskazówki na przyszłość (bo na promotorkę nie mogłam liczyć...)
I prosimy o cały tytuł
Pozdrawiam z szlaku z złap się opie w yrden i tam siedź, Wielkie gratulacje
Moja córka przeszła do Chmury Liceum w październiku. Przez 3 dni nie spałam i myślałam jak to wszystko teraz ogarnąć. Córka uczy się blokowo, zaliczyła. Odzyskaliśmy spokój, radość i zdrowie .Ma więcej znajomych niz w szkole. Może się bardziej skupić na tych przedmiotach, które będą jej potrzebne do matury. Jesteśmy bardzo zadowoleni z platformy, nauczycieli i szkoły.
Panie Krzysztofie bardzo dziękuję za ten film jakże prawdziwy.
Szkoła w Chmurze bardzo potrzebuje wsparcia przez czarnka żyjemy w strachu ...
Gratuluję decyzji i moc jamników dla Ciebie i Córki!
@@KrzysztofMMaj ❤️
teraz podzielcie sie szczesciem i sciagnijcie do Chmury reszte klasy! To moze byc wasz strajk uczniowski. Jak klasa zniknie to moze ktos sie w szkole obudzi ... a pozniej lawinowo ...
@@funkdrunk jak córka odeszła ze szkoły to kilku nauczycieli (w tzw prestiżowym liceum) obsmarowało naszą decyzję. Uczniowie są tam podobni, prestiżowi... Niedawno dwie osoby dzwoniły do córki i pytały o szkołę. Dużo złego w tym wszystkim czynią dorośli...
@@LolaLola-hy6qm dajecie dobry przyklad. A doroslych bez zrozumienia edukacji nalezy olac!
Szkołę kończyłam niecałe 10 lat temu. Całe gimnazjum i liceum ciężka depresja i stany lękowe, z powodów zarówno rodzinnych jak i prześladowań w szkole. Wysiłek włożony w naukę niewspółmierny do wyników, sypiałam po 4-5h, a na lekcje na 7:30. Oceny kiepskie, połowa to zagrożenia, największym problemem matematyka. Na lekcjach lęk do tego stopnia, że nie potrafiłam przy tablicy dodać 2 + 2 dosłownie. Godziny korepetycji i szkolnych zajęć wyrównawczych. Matura z matematyki niezdana, zabrakło 2%. Przysiadłam w wakacje sama (no dobra, z Matemaksem) i poprawiłam we wrześniu na 68%. Był to mój osobisty sukces i serio byłam z sb dumna. Pierwszy raz w życiu zaczęłam naprawdę rozumieć i nawet polubiłam matematykę. Ucząc się SAMA w domu.
Dwa lata temu zdiagnozowano u mnie ADHD z dysleksją i dyskalkulią. Rok temu spektrum autyzmu. Żaden nauczyciel, pedagog, psycholog szkolny NIGDY nic nie zauważył, oczywiście. Lepiej było powtarzać mi jak zdarta płyta, że się uczyłam, ale się nie nauczyłam. Ze szkoły wyniosłam stany depresyjno-lękowe, fobię społeczną i jedną wielką traumę.
Skończyłam japonistykę prywatnie, bo na państwową miałam za mało punkcików. Uczyli nas DOKŁADNIE CI SAMI wykładowcy co na uczelni państwowej w tym samym mieście. W tym roku próbuję się dostać na psychologię, bo niesprawiedliwość i wadliwość systemu jaka spotkała mnie i pewnie mnóstwo innych jest niewyobrażalna. Brak wiedzy u lekarzy psychiatrii odnośnie neuroróżnorodności, brak wiedzy JAKIEJKOLWIEK u psychologów szkolnych, błędna diagnostyka, dosłowny seksizm w procesie diagnostycznym itd. Pewnie zabrzmi to jak klisza, ale chciałabym chociaż trochę zmienić świat na lepsze, dołożyć skromną cegiełkę, pomóc przyszłym pokoleniom, żeby nie musiały przechodzić przez piekło, które spotkało mnie i wielu innych.
Wzruszająca historia, życzę Ci spełnienia marzeń, ściskam mocno ❤️
@@LolaLola-hy6qm Dziękuję bardzo 💖
Gorąco trzymam za ciebie kciuki! Jamniki:
@@ptys_rozowy Dziękuję 💖💖💖
Mam podobnie i również chcę aplikować na psychologię. Tylko, że maturę mam przed sobą bo szkoła robiła wszystko bym nie zdawal, kosztem mojego zdrowia. Chociaż u mnie pedagog to jedyna osoba, która próbowała mi pomóc.
45-cio minutowe Dla każdego coś przykrego to coś, czego potrzebuję do życia w równym stopniu, co jamniczków. Dziękujemy Krzysztofie
Tedy miej więcej jamników!
''rany boske''... wazelina wycieka mi z każdego otworu komputera. Jednak jest probsik od autora, wiec co się czepiam;) pies ogrodnika:DDDD Zakładam, że to nie jamnik, a zwykły kundel :DDDD a kumam wspierający, etyka wymaga:DDD
Uwielbiam monologi Krzysztofa. Ten poziom ironii, sarkazmu i satyry sprawia, że mi miło na serduszku . A ekspresja jest chyba najżywszą i niewyreżyserowaną jaką widziałem, a jednocześnie cholernie merytoryczną. Brakuje takich ludzi na Youtubach. Życzę dalszego rozwoju
Ja tez uwielbiam, ale za kazdym razem mysle "i co z tego?". Trzeba praktycznie walnac granatem!
Odpowiedni cytat w kwestii rozwoju:
"Nie ma nic specjalnego w wyższości nad innymi, prawdziwym sukcesem jest wyrośnięcie ponad własny poziom."
Tak, odwołałem się do "Kapitana Bomby" na pracy z języka polskiego i otrzymałem 77% z tegoż egzaminu.
Tak, jestem wśród 20 najlepiej zdających ten test osób.
Tak, odwołując się na próbnej do "Gwiezdnych Wojen" i "Rancza" które znam na pamięć dostałem zaledwie 14%.
Tak, stresowałem się tym, że nie zdam, chociaż wiedziałem że moje umiejętności w skali numerycznej przekraczają zero.
Tak, ten egzamin nic nie zmienił w moim życiu i nie uznaje się za lepszego po zdaniu tego "EGAMINU DOJRZAŁOŚCI".
Tak, Krzysztofie! Robisz dobrą robotę. Dziękuję za kolejny świetny materiał!
wiadomo, kto sprawdzał te próbne matury: albo wraży droid, albo "tępy chuj".
Napislaem mature, dostałem wyniki i jestem szczęśliwy że mam ten etap za sobą. Teraz już tylko śmieje się z dyrektora mojej szkoły ( liceum na Podlasiu słynące z przecieków maturalnych i ściąg) który zmaga się z słabymi wynikami całej szkoły prawdopodobnie najgorszymi od 20 lat więc wstawia zakłamane statystyki na Facebooka gdzie w stylu TVP stara się naginać prawda albo upublicznia wyniki (bez zgody i wiedzy) topki uczniów która też wypada blado w porównaniu do poprzednich lat (bez kontroli cke) a jak wiadomo tutaj liczą się tylko numerki cyferki procenciki i punkciki
Ale... ale jak to? Przecież każdy mówił "JaK dOrOśNiEsZ tO zAtĘsKnIsZ zA sZkOłĄ!" Jak może podobać ci się swoboda decydowania za siebie, swój własny transport, dostawanie kasy za swój czas i brak bezpłatnych zadań domowych? D:
@@Furebel ale przecież szkoła też płaci dostałem 700zl stypendium za pół roku od starosty a raz nawet 1000zl czaisz?!?! Tak dużo tylko za 6 miesięcy poświęcania całego czasu.
W ogóle nie polecam uczenia się w małomiasteckzowych szkołach średnich wszędzie układy i ukladziki za drugą najlepsza średnia w szkole nie dostałem stypendium dyrektorskiego ale za to dostało je kilka osób które jedyne co robiły to śpiewały i tańczyły na apelach. Fajnie że dyrketora ich docenił szkoda że stypendium było za WYNIKI W NAUCE :)
W moim, prawie "elitarnym" liceum na rozdaniu świadectw maturalnych wyczytywali i dawali osobno dyplom dla osób, które uzyskiwały 100% z rozszerzenia. Po co? Nie wiem. Każdy chwali się jak może.
Sam będę się uczył w Szkole w Chmurze od nowego roku szkolnego. W podstawówce miałem imponujące osiagniecia w konkursach historycznych, w liceum chciałem kontynuować moją pasję, ale przymus nauki do sprawdzianów z biologii, geografii, chemii, fizyki, niemieckiego i informatyki skutecznie uniemożliwił mi przygotowania do olimpiady historycznej. Od początku wakacji uczę sie mojej ukochanej historii i w końcu (w drugiej klasie LO) będę mógł przystąpić do konkursu😊.
Powodzenia na konkursie
@@safrov245 dzięki
Powodzenia! Na pewno nie będziesz jak skrajna prawica kwękać, że w Jedwabnem to Niemiec i tylko Niemiec spalił wiadomą stodołę z kilkuset mieszkańcami mieściny w środku... Takiej prawicy nie polecam, samorozwój i ucieczkę od toksycznych warunków środowiskowych jak najbardziej!
super! to mi przypomina moja olimpiade (z biologii), ale nie mialem szansy na Chmure bo nie istniala! :) ... Zazdroszcze i trzymam kciuki! :)
@@funkdrunk dzięki 💪
NIE JESTEM WORKIEM ZIEMNIAKÓW, JA JESTEM KOBIETĄ
-Triss kiedy jest niesiona przez Vernona Roche'a za śliczny tyłeczek, Wiedźmin 2
proszę o poprawkę...
nie Vernona Roche'a ale:
VERNONa ROCHEa, OD CZTERECH LAT DOWÓDCA ODDZIAŁÓW SPECJALNYCH W SŁUŻBIE KRÓLA TEMERII. ODPOWIEDZIALNY ZA PACYFIKACJĘ PODGÓRZA MAHAKAMSKIEGO, ŁOWCA ELFÓW, MORDERCA KOBIET I DZIECI. DWUKROTNIE ODZNACZONY ZA MĘSTWO W BOJU
@@bartoszmarcusz1047 a Iorveth - zwykły skurwysyn wg rzeczonego bohatera z odznaczeniami. Wart pałac Paca a Pac pałaca.
@@bartoszmarcusz1047 Vernon Roche to patriota... chociaż chuj
Boże! Z tymi proporcjami to dokładnie historia mojego dzieciństwa. Mama mnie tego nauczyła i dzięki temu rozwiązuję połowę problemów matematycznych jakie spotykam w swoim życiu. Dodam, że zajęło jej to 10 min. czyli pewnie 0.0001% czasu jaki spędziłem na lekcjach matematyki.
Przy pierwszym podejściu do matury uzyskałem trochę ponad 30 % z matematyki, a na świadectwie z tego przedmiotu miałem dopuszczający. Rok później ucząc się z kursu online, poprawiłem ten wynik na 80% z hakiem. Przygotowania do poprawki zajęły mi około 2 miesiące, dodatkowo pracowałem na pełen etat.
Wymowne.
Widać miałeś motywację i dobrej jakości materiały do nauki. To plus regularna nauka zupełnie do matury wystarczy.
U mnie było podobnie. Pierwszą próbną maturę z matematyki zdałam na nieco ponad 40%, trochę mnie przeraził ten wynik, więc postanowiłam przestać polegać na mojej nauczycielce z matematyki i sama wzięłam się do roboty. Ostatecznie maturę napisałam na 94%.
Moja narzeczona kila dni temu obroniła się na 5 z prawa ( 4.62 średnia, 5 obrona, 5 praca) w Toruniu na UMK, mimo że kiepsko zdała maturę i na studia dostała się w 3 ostatnim naborze. Jak patrzyliśmy czy by się w zeszłym roku dostała na administrację to by zbrakł jej punkcik do dostania się, więc fajny test, bardzo miarodajny.
Na razie jestem w pracy (do 21, muszę się gdzieś wyżalić, wybaczcie), ale po powrocie na pewno obejrzę odcinek, w tym roku idę do szkoły w chmurze i jestem ciekawa, co z tego wyjdzie. Dziękuję bardzo za kolejny materiał, pański kanał to jedyna rzecz, która jeszcze motywuje mnie do nauki ☺️
To ostatnie to najlepsze, co można usłyszeć jako nauczyciel
Patrząc przez pryzmat własnego domu i najbliższego środowiska z czasów szkolnych, w pełni popieram stanowisko Krzysztofa. Natomiast w trakcie słuchania nie mogłam wyrzucić z głowy myśli o tych 10 osobach z klasy w podstawówce, które były z "trudniejszego domu". Dla których przyjście do budy na kilka godzin było szansą na spokój, na uniknięcie przemocy czy zjedzenie jedynego posiłku w ciągu dnia.
Jeśli za moich czasów (a pisałam maturę trochę wcześniej niż Host kanału) takie problemy miało 30% klasy, to wątpię, że dziś jest dużo lepiej. Konia z rzędem temu, kto wymyśli jak pogodzić interesy ludzi nękanych w domu z tymi nękanymi w szkole, bo coś mi mówi, że nauczyciele i (oh)MEN zajmią stanowisko "albo wszyscy albo nikt".
Całkowicie niezrozumiały jest dla mnie opór systemu, przed takimi rozwiązaniami edukacyjnymi. Oczywistym jest, że nie wszyscy mogą sobie pozwolić na zdalny tryb nauki, ale tym bardziej pomoże to tym osobom, ponieważ szkoła tradycyjna zostanie chociaż trochę odciążona.
Dzięki za materiał i trzymaj się 😁
Szkoła w Chmurze to nie jest nauka zdalna, to edukacja domowa. Rodzice przejmują kontrolę i odpowiedzialność nad nauką dziecka. W Szkole Chmurze nie ma lekcji zdalnych. Jest platforma z testami, pomocami, możliwość konsultacji z nauczycielami i psychologiem. Do tego w kalendarzu mamy bardzo dużo warsztatów, spotkań przygotowawczych itp. Raz w roku zdaję się egzamin z danego przedmiotu.
@@LolaLola-hy6qm no tak, tak. Źle to ująłem.
Dzięki za sprostowanie.
@@adamdz3747 Tak, warto podkreślać, że to nijak nie przypomina koszmaru zdalnych z czasów pandemii. To jest tak, że w ogóle nie trzeba korzystać z platformy, a na egzaminy można przyjechać do Centrum Spotkań w Warszawie. Napisać test na komputerze na miejscu i spotkać się na rozmowie z nauczycielem (ustna część egzaminu). "Zdalność" polega na istnieniu platformy cyfrowej z kartami pracy (ale nie z każdego przedmiotu), wirtualnych klasówkach w postaci egzaminów testowych (często dzieciaki uczą się tylko przez tłuczenie tych testów do upadłego), jest możliwość zdania egzaminów zdalnie (ale nie wiadomo, jak długo jeszcze), wreszcie są warsztaty oraz konsultacje z nauczycielami, ale nie cieszą się jakąś wielką popularnością. Większość uczniów raczej uczy się tradycyjnie, z podręczników, notatek, czasami uzupełnia wiedzę multimedialnie, jeśli jest potrzeba. Dzieci z klas 1-3 mają normalne egzaminy pisemne na papierze. Platforma jest uzupełnieniem nauki lub narzędziem do kontroli postępów. Do nawiązywania relacji społecznych są discordy (dla starszych uczniów) i grupy na fejsie (rodzice się umawiają na spotkania młodszych dzieci). Generalnie Chmura to olbrzymia i bardzo różnorodna społeczność. Jest grupa osób nazwijmy to "neuroróżnorodnych", są też "zatwardziali katole". W tej szkole są zwolennicy skrajnej prawicy jak i totalni "lewacy". Naprawdę bywa czasem wesoło z tego powodu. ;)
są tematy w których się z Krzysztofem nie zgadzam ale:
to co nam w 100% w sposób niepodważalny i ostateczny udowodniła pandemia to to i że podstawową rolą szkoły jest przechowanie dziecka w czasie fabrycznej zmiany rodzica
wszystkie pozostałe role są wtórne i w zasadzie fakultatywne
Tak jak Krzysztof powiedział w którymś odcinku albo na live: wyrzuć maturę, a okaże się, że szkoła jest po nic
Jako worek ziemniaków, który pisał maturę w tym roku bardzo chciałabym Ci podziękować Krzysztofie za pokazanie mi alternatywy dla przyszłości która mnie nie interesowała. Właśnie dzisiaj przeszedłem rekrutację na AGH i od października będę studiował kulturoznawstwo, o którym nie wiedział bym, gdyby nie Ty i Twoja twórczość.
Co do samej szkoły w chmurze to po maturach widziałem ich spot reklamowy, w którym przeprowadzali wywiady z uczniami i ich rodzicami. I jestem bardzo cikaw jak będzie to wyglądać za ro, kiedy ich przemiał będzie jeszcze większy
Dzięki!!! i gratulacje! Do zobaczenia zatem na uczelni!
"Jeżeli myślisz jak robot nie dziw się, że robot cię zastąpi" - genialny cytat.
W klasie maturalnej miałem nauczanie indywidualne, które szczęśliwie okazało się być także nauczaniem zdalnym. Byli to ci sami nauczyciele - jedni mierni, drudzy przeciętni a trzeci dobrzy i ambitni. Typowy przekrój ze szkoły, prawda? Ano nie prawda. Okazało się, że nawet najbardziej upierdliwi i na pozór wredni nauczyciele podczas lekcji zdalnych okazywali się zupełnie innymi ludźmi. Potrafiliśmy pół lekcji rozmawiać o jakichś zupełnie niezwiązanych z tematem lekcji sprawach. No i co z EgZamInAmI? Zawodowy na 94% a matura z takim wynikiem, że na studia dostałem się z wyróżnieniem.
Udowodniło mi to, że system edukacji nie służy absolutnie nikomu. Pierwsze 3 lata mojego technikum był najgorszym momentem w życiu, zaś ten czwarty - na indywidualnych i zdalnie - był jednym z lepszych. Jeśli w masowej szkole średniej można tak zmienić swoje odczucia zależnie od formy, to naprawdę ci uczący się w zdrowej edukacji domowej muszą mieć super. I to zarówno uczniowie jak i nauczyciele.
Tradycyjnie bez pozdrowień dla ludzi, którzy chcą zdeptać "kwiat wyrastający z betonu".
Masz absolutną rację. Warto dodać, że gnębione systemem dziecko to nie tylko jeden człowiek. To jest tragedia całej rodziny. To jest rozklad życia pod wymagania uczyciela. Od szukania szyszek, guzików i srajtaśmy na lekcje, po przygotowywania do klasówek, pilnowania pierdylniona prac domowych i telefonów od nauczycieli, w klasach wyższych. Szkoła była jak ten wrzód, który już nie uczył ale wyłącznie dyscyplinował, stawiał w szeregu, wyłącznie wymagał, właził z buciorami w spokój domu. Koszmar, tak można było określić życie.
Od paru lat jesteśmy w Chmurze. Odzyskaliśmy życie, uratowaliśmy życie dziecka, zaczęliśmy żyć. To jak cud. Nigdy w życiu nie cofniemy się w system. Nigdy więcej tego dziadostwa. Pozdrawiam.
Czekam z niecierpliwością
cieszyłbym się z z upokorzenia systemu edukacji razem z tobą Krzysztofie gdyby nie to, że sam zostałem przez niego upokorzony tegorocznymi maturami. Zostałem upokorzony ponieważ nie mogłem do nich przystąpić przez matematyczkę która była na tyle poświęcona swojej misji uczenia że postanowiła szantażować i zmusić mnie do samodzielnego zrezygnowania z niej. Dzięki jej systemowi sprawdzianów udupiła mnie ocenami w pierwszym semestrze (tworzyła niesprawiedliwe sprawdziany w których aby zdobyć marną dwójke to trzeba było zrobić minimum połowe zadań przy za krótkim czasie itp). Nie pozwalała mi ich poprawiać ze względu na to że jej się nie chciało tego potem poprawiać 🙃. Więc aby bardziej dowalić temu wrednemu bachorowi co się nie uczył to postawiła mi ultimatum, że albo zrezygnuje z matury albo ze zdania klasy to wtedy mnie przepuści, wybór był prosty. zrezygnowałem wraz z 6 innymi osobami z mojej klasy a pozostałe 3 próbowały a teraz nie dość że nie mają matury to jeszcze mają sierpień. Matury to największy rak jaki trawi system edukacji, rak który wykańcza psychicznie uczniów i poniża tych którzy jej nie zdadzą a najbardziej tragikomiczne jest to że matura gówno znaczy bo studia możesz mieć bez niej (jest pare dobrych kierunków które możesz ukończyć bez niej a za pieniądze to możesz studiować chociażby marketing, do tego online). Mimo iż wiem że matura gówno znaczy to dalej siebie obwiniam o to że jestem gorszy od rówieśników a oni jeszcze mi wbijają szpile wytykają mi brak tego durnego papierka
Trzeba przerobić Pastę o Ojcu fanatyku Wędkarstwa na taką gdzie starym będzie Krzysztof, a antagonistą będzie ZNP zamiast PZW xD
ZNP nie zasługuje na zaszczyt goszczenia w paście. Chyba że byłaby to pasta do zębów
@@KrzysztofMMajobowiązkowo ta pasta byłaby na szczotce do kibla
@@KrzysztofMMajNo ja bym takiej pasty na pewno do swojej twarzy nawet nie zbliżył
@@KrzysztofMMaj albo tzw. szuwaks.
Jako katolik się zgadzam.
Niestety wielu rodziców, mimo przysięgania przed ołtarzem podczas chrztu, zapomina o obowiązku wychowywaniu własnych dzieci.
Na szczęście ja tego problemu nigdy nie miałem ale znam osoby z mojego otoczenia, które tego doświadczyły.
Przypomnę że to chrześcijańscy, konserwatywni kapitaliści od wolnego rynku przywrócili nam pracę po 14 godzin dziennie lub zmiany 24 na 24
Niekatolicy też wychowują swoje dzieci. Kto wie, czy ostatnio nie bardziej, zważywszy na to, jakie bzdury gadają na lekcjach religii księża. Mam znajomych bardzo bogobojnych i oni sami ich krytykują za te kocopoły. Mam wrażenie, że cywlizacja się coraz bardziej rozjeżdża z wiarą i nie da się już wciskać ludziom kitu, że pożar od pioruna to kara boska, jak dzieciaki mają na fizyce elektryczność... są pewne granice...
Pomyliłeś się katoliku.
Zapomniałeś o tym, że w trakcie chrztu przysięga się wychowanie dziecka w wierze katolickiej a nie wychowanie do czegokolwiek innego. Innymi słowy nawet gdyby ktoś nie był swoim dzieckiem nijak zainteresowany poza tym, że w dobry sposób nauczałby go wiary katolickiej to z obowiązku chrzcielnego by się wywiązał.
@@Darth-Marinernie wywiązałby się, jeśli by to dziecko zaniedbywał to by je zgorszył i okazał brak miłości, na której ta wiara się opiera
@@granola6134 Miałem na myśli, że nie byłby nim nijak zainteresowany w kontekście wychowywania/edukowania tego dziecka poza nauczaniem wiary a nie nieokazywania żadnej miłości. Innymi słowy takie dziecko mogłoby nie umieć pisać i czytać ale za to ładnie recytowałoby pacierze z pamięci i znało prawdy wiary, wtedy wciąż byłoby właściwie wychowane w wierze, bo tylko tego dotyczy przysięga składana na chrzcie.
Z perspektywy 2 lat w Chmurze mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że była to jedna z najlepszych decyzji w życiu !
Aha i jeszcze jedno☝️
To ja zaproponowałam córce Szkołę w Chmurze☁️💙
Dobra, udało ci się mnie triggerować.
Wszystko pięknie, cała ta idea chmury jest naprawdę fajna i nawet pomimo aktualnych problemów z nauczycielami, z koncepcją centrum egzaminacyjnego - to jest bardzo fajna rzecz na przyszłość.
Ale jak usłyszałem ten rant o tym jak strasznym jest to, że szkoła jest przechowalnią dla „worka ziemniaków”, który to worek rodzice straszni „zrzucają” bo muszę iść „na szychtę” - to mnie chuj trafił.
Ludzie, nie tylko w Polsce, nie tylko pracujący fizycznie, masy ludzi w każdym normalnym kraju idą do pracy na 8 lub więcej godzin plus dojazdy i coś z tymi dziećmi kurwa mać muszą zrobić. I jeżeli ktoś nie jest na utrzymaniu męża/ żony, albo nie stać go na prywatną nianię, albo nie ma rodziców, którzy są w stanie i psychicznie, i wydolnościowo pomóc przy dzieciach dzień w dzień, no to niestety nie ma innego wyjścia.
Pierdolenie, że jeżeli ktoś nie jest w stanie zapewnić temu dziecku opieki innej niż szkolne przechowalnia to nie powinien mieć dzieci, śmierdzi taką eugeniką, jakiej chyba nie było od czasów kastrowania niezamożnych w Szwecji, czy działalności Margaret Sanger w Stanach Zjednoczonych.
Tak - dziecko lat 15, 16, różnie, zależnie od poziomu rozwoju emocjonalnego, jest w stanie się samo uczyć z komputera i się sobą zająć, ale dziecko w nauczaniu początkowym wymaga wsparcia. W różnych rzeczach, nie w obsłudze kompa, ale w życiu, i to wie każdy, kto ma małe dzieci, i kto siedział z nimi „na zdalnym”. I tu potrzebne jest wsparcie, czy to nauczyciela, czy pani świetlicowej, czy rodzica, czy dziadka itepe.
I tak, z tego właśnie wynika że szkoła w chmurze, edukacja domowa i wszelkie tego rodzaju formy są w pewnym zakresie tylko i wyłącznie dla ludzi majętnych, bądź dla ludzi w których jedna osoba w związku może nie pracować.
I teraz piszę na wkurwie, bo jestem wkurwiony. Bo to co słyszałem, brzmi jak klasistowskie gadanie osoby kompletne nieogarniającej, jak wygląda rzeczywistość za oknem.
To chyba nie zrozumiałeś argumentu.
Argument brzmi: gadanie, że edukacja domowa wymaga więcej od rodziców niż edukacja zwykła jest bzdurą, ponieważ zakłada, ze zwykłą edukacja wymaga mniej. A nie wymaga. Jeśli zaś czyimś zdaniem wymaga, to tak, uważam, że nie jest dobrym kandydatem na rodzica.
@@KrzysztofMMaj tak, edukacja domowa wymaga więcej (czasu lub kasy) a szkolna mniej (czasu lub kasy)
@@KrzysztofMMaj prosty reality check, co zrobisz z dzieckiem w wieku 7 lat jeśli idziesz do pracy? zostawiasz w domu same? prowadzisz do placówki? zajmujesz się nim/nią? organizujesz inną opiekę? słucham, oświeć mnie, bo jako rodzic z chęcią się czegoś dowiem
@@gretchentruscott4274 eee szkola pochłania mniej kasy? Generalnje teraz jest tak, ze jak komuś zależy to on chodzi na korki...i to nie tanie- do b.dobrych nauczycieli. Miesięcznie jest to koszt nawet do 1.5k NA SAME ZAJĘCIA DODATKOWE, a przecież w szkole siedzimy już po 6/7 pełnych godzin, czy to powinno robic dzieck o w wieku 13-16lat? Oraz potem młodzież?argumnet nie trafiony
@@xejan8929 ed wymaga np. zeby 1 rodzic nie pracował, lub pracował w ograniczonym zakresie, a korki i tak mogą być potrzebne, więc te śmieszne półtora koła to możesz wiesz co sobie zrobić lol
Od roku chodzę do Szkoły w Chmurze i jestem bardzo zadowolona z tego wyboru! Jestem bardzo ciekawa co masz do powiedzenia na temat Chmury :D
Jak przekonałaś do tego rodziców?
@@28nataleczka82pokaż im ten film
Wspomniał pan o planowaniu rodziny w Polsce i odniosłem wrażenie że byłby z tego bardzo fajny i długi materiał, jeśli mogę to proszę o taki materiał, akurat jestem w wieku 24 lat i w sumie, przydałby się taki film 👉👈
Już na szczęście po matutze, ale za mało punkcików z chemii więc i tak trzeba będzie poprawić, żeby dostać się tam gdzie chce
Jeżeli masz taką możliwość idź na inny kierunek, ale ten sam wydział, może jest możliwość przepisu po semestrze, a nawet jeżeli nie to jesteś w stanie zaliczyć kursy, które byś miał na wymarzonym kierunku i w międzyczasie przygotowywać się do matury.
@@rokit6386 zgaduje ze lekarski wiec sie nie da
Mam wrażenie, że polski system edukacji najzwyczajniej w świecie pozbawia człowieka chęci do nauki. Pamiętam jak jeszcze w podstawówce cieszyłam się z powrotu do szkoły, a teraz w liceum po każdej przerwie w nauce zapieram się rękami i nogami, aby tylko nie musieć tam wracać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że poza nauką do późnych godzin wieczornych nie mam czasu na jakikolwiek rozwój. W tym roku będę zdawać maturę, nie mam zielonego pojęcia co chcę robić w życiu, gdzie pójść i co dalej ze sobą zrobić. Sprawia to, że nauka przychodzi bardzo opornie, ponieważ mam wrażenie, że uczę się po to aby się uczyć. Nie mam motywacji, żeby to robić. Nie widzę celu na horyzoncie, który powinien być moim motorem napędowym. Kiedy miałam odnaleźć ów cel, skoro nie mam na nic czasu?!
Dlatego uważam, że sam zamysł szkoły w chmurze jest czymś bardzo dobrym jednak, trzeba by go było wprowadzać jak najszybciej, wśród młodych ludzi mających jeszcze tą chęć do nauki nowych rzeczy. Ludzi, którym nie zdołano odebrać ciekawości świata. Dać młodzieży podstawy jak się efektywnie uczyć oraz uświadamiać ich, że robią to dla siebie, nie dla ocen czy ku uciesze rodziców. Mam wrażenie, że dla osób uczących się dziś w szkołach średnich jest już za późno, aby coś zmieniać... za bardzo przesiąkliśmy tą patologią polskiego szkolnictwa, jednak nowe pokolenia można jeszcze uratować. Pokazać, że nauka może być zabawą, a nie tylko katorgą. Jak często zaznaczasz Krzysztofie, to nie jest niemożliwe. Niestety to wymaga chęci do zmian, a jak na razie społeczeństwo ich nie ma.
RUclipsrzy tacy jak Colin Furze, Peter Sripol, Flight Test, Cody's Lab, Michel Reeves, Wintergathan, Diresta, ThisOldTony pozwolili mi uratować tą dziecięcą pasję do nauki nowych rzeczy - ich materiały były rażącym kontrastem do tego, co widziałem w szkole. Garść wariatów używająca nauki i techniki do robienia bezsensownych często projektów just4fun. Pół godziny przed snem dziennie ich oglądałem. Best decision of my life.
Ojkofobia mode on xD
Nie zrozum mnie źle, zgadzam się z tym, że system szkolnictwa jest zły, ale zwalanie całej winy na szkołę i mówienie że aż ZABIJA chęć nauki i rozwoju u młodych ludzi to trochę przesada. Za dużo źródeł takiego 'oglupiania' jest na świecie, szczególnie w internecie, żeby wszystkiemu winna była szkoła. POLSKA szkoła xd
świetny odcinek dzięki wielkie bardzo trafne przemyślenia pasaż trzeba działać😊
Jako osoba ucząca się w systemie edukacji domowej (CND, nie Chmura) mogę powiedzieć, że zdecydowanie to był dobry wybór. Pomijając to, że nikt się nade mną nie znęca i na mnie nie krzyczy, to dopiero kiedy zacząłem się uczyć samemu w domu zrozumiałem wiele przedmiotów, które wcześniej sprawiały mi trudność np. fizyka. Zdecydowanie nie jest to szkoła dla każdego, ale coś się we mnie gotuje kiedy słyszę, że byłoby mi lepiej w "normalnej" szkole albo nic się w domu nie nauczę, bo do nauki potrzebuję nauczyciela. Kiedy coś rozumiem idę dalej, kiedy coś sprawia mi trudność - poświęcam na to więcej czasu, nie jestem zmuszony dopasowywać się do klasy, dzięki czemu zaoszczędzam czas. Nie muszę też tracić czasu i nerwów na dojazdy zazwyczaj zatłoczoną komunikacją miejską. Prawdą jest to, że ucząc się w domu trzeba mieć sporo samozaparcia i czasem nie ma się ochoty na naukę, jednak w większości przypadków siadanie do książek (a właściwie laptopa) sprawia mi nawet przyjemność (chociaż teraz mówię tylko za siebie, nie wiem jak jest u innych).
Inną kwestia: ludzie często argumentują szkodliwość takiej szkoły tym, że jak młodzi ludzie mają przyswoić normy społeczne nie chodząc do szkoły. Połowicznie mogę się zgodzić. Jasne, rodzice powinni być odpowiedzialni za kształcenie nas na członków społeczeństwa, jednak to szkoła jest miejscem gdzie młoda osoba spotyka się z rówieśnikami i wartości nabyte w domu może przetestować w praktyce. Pierwszy kontrargument: czy ktoś zabronił dzieciom uczącym się w domu wychodzić na dwór? Raczej nie. Nadal mogą poznać przyjaciół. Drugi kontrargument: uczeń najczęściej przechodzi na edukację domową będąc już wcześniej w tradycyjnej szkole. Często są to nastolatkowie, którzy znają już pewne normy społeczne.
Mam nadzieję, że ktokolwiek ten wywód przeczyta. Gdyby nie to, że piszę ten komentarz na kolanie, rozpisałbym się jeszcze bardziej
Jako uczennica szkoły w chmurze stwierdzam, że ci wszyscy ludzie po prostu nie chcą dać dzieciom i nastolakom spokoju XD Co ich interesuje fakt, że literalnie nikt, albo jakiś mały nic nie wnoszący odsetek uczniów skarży się na ów szkołę, czy ogólnie system nauczania domowego, a wręcz przeciwnie każdy ten system chwali. Skoro dzieci, czy też "worki ziemniaków" siedzą cały dzień w domu i tylko z nosem w tych komputerach! Nauczanie domowe przerwało tą cała "tradycje" nękania dzieciaków w szkołach i polakom się to nie podoba, bo jak to szkoła bez tej cudownej dyscypliny dawanej dzieciom przez rówieśników, jak i nauczycieli. Mam wrażenie, że przeciwnicy tej szkoły zapominają, że wychowywanie i dyscyplinowanie ich "worków ziemniaków" nie jest zadaniem nauczycieli czy nawet kolegów/koleżanek z klasy i sami powinni to wychowanie zapewnić. Ja sama jako zwykły szary człowieczek w mojej starej szkole byłam nękana i życzono mi śmierci przez uczniów, a nauczyciele nie reagowali. Dostawałam nawet groźby, że ktoś coś mi zrobi, bo ubrałam się inaczej niż im się to podobało. Sami nauczyciele ciągle byli uwzięci na mnie i żeby nie przynosić pał, całe dnie siedziałam nad książkami. Zdarzył się nawet moment gdzie dostałam ataku paniki, bo jakże cudowna P. od matematyki stwierdziła, że idealnym pomysłem jest wziąć mnie do odpowiedzi, bez możliwości wzięcia notatek, podręcznika, czegokolwiek. Tylko miałam stać na środku sali i rozwiązywać zadania W PAMIĘCI. Po tym incydencie moja mama się zlitowała i od następnego roku szkolnego zostałam zapisana do szkoły w chmurze. Nagle okazało się, że gdy nikt się nade mną nie znęca i nie zmusza mnie do siedzenia przy książkach, no to przy tych książkach zachciało mi się siedzieć. Skończyłam 2 klasę liceum z samymi szóstkami i przy okazji rozwinęłam dziesiątki innych zainteresowań, o których rozwinięciu podczas uczęszczania do stacjonarnej szkoły nawet nie śniłam. Nauczanie domowe nie jest dla każdego, bo nie każdy jest się w stanie przestawić ze stacjonatki gdzie zmuszają cię do nauki, na coś zupełnie nowego, gdzie nikt ci przy tych książkach siedzieć nie każe, co jest smutne, ale też zrozumiałe, bo nic nie zniechęca do nauki tak bardzo jak nasza ukochana szkoła stacjonarna i jej pracownicy. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie powrotu do systemowej szkoły po doświadczeniu tego co oferuje nauczanie domowe. Nawet poprawiłam swoje relacje z rodzicami, bo nie widuje ich już tylko jak wracam ze szkoły po 16 i rzucę jakieś szybkie "cześć" zanim ucieknę się uczyć do pokoju na resztę dnia i nocy. Chcę też wspomnieć, że nauczyciele jacy tam uczą, naprawdę uczą z pasji. Nigdy nie miałam nieprzyjemnego doświadczenia na egzaminie, a wręcz przeciwnie. Oprócz feedbacku, dostawałam też masę pochwał i mogłam zagłębić się z egzaminatorem w temat mojego egzaminu i nie tylko. Traktowali mnie jak drugiego człowieka, a nie worek ziemniaków.
(Ups, nie chciałam żeby ten komentarz był taki długi, troszkę mi się popłynęło XD)
W tych danych szczególnie z egzaminu 8-klasisty widać też pewną bardzo niepokojącą rzecz. One nijak nie trzymają się krzywej Gaussa. Większość wyników jest albo bardzo dobrych albo bardzo złych, a większość powinno być średnich. Pokazuje to bardzo dobrze że szkoła nie zajmuje się ludźmi którzy tego potrzebują. Ludzie którym dobrze idzie, którym pomagają rodzice, którzy mają korepetycje mają świetne wyniki na testach, a osoby które sobie nie radzą są zostawione bez potrzebnej im pomocy.
Jestem pod potężnym wrażeniem, że jest takie rozwiązanie. Sam bym poszedł do takiej, ale te 13 lat temu jak zaczynałem liceum to nie było takich przyjemnych rzeczy :(. Nawet nie można było sobie wyobrazić czegoś takiego.
Mam ogromną nadzieję, że będzie więcej takich oddolnych inicjatyw. Bo to one wymuszają zmiany systemowe
Mam dla Ciebie "przykrą" wiadomość, otóż Edukacja Domowa w Polsce istnieje od lat dziewięćdziesiątych. Więc ktoś to Sobie wyobraził i to było, tylko niestety w Twoim otoczeniu zabrakło kogoś kto by myślał. Dla tego nie zrób tego błędu, "ucz się" dalej i przekazuj kaganek oświaty ;)
Za 50 lat dzieciaki w pozostałych, bardziej technologicznie rozwiniętych rejonach świata będą uczeni przez AI w wirtualnej rzeczywistości, a polski uczeń dalej będzie popylał z 15 kilogramowym plecakiem na koniec miasta do szkoły, siedział tam 6 godzin, a potem kolejne 4 odrabiał w domu zadania i czytał lektury...
Bez kitu, 100 lat temu polska szkoła wyglądała tak samo, a i tak chociażby Gombrowicz ją wyśmiewał, że już wtedy była przestarzała...
Dobra, dobra dzieci uczone przez sztuczną inteligencję byłyby głupie jak but. Już pokazała pandemia jak wygląda edukacja zdalna xD Wystarczyłoby wprowadzić kindle i problem byłby rozwiązany. Każdy by miał wszystkie podręczniki na lekkim czytniku. Tu na prawdę nie trzeba zaawansowanej technologii.
Ja bym raczej powiedział, że nauka przez "AI" to będzie opcja dla biednych, bogatych będzie stać na ludzkich tutorów i nauczycieli.
Ale bedzie jakis postęp: zredukowano 8 godzin do 6!
Jak będą uczeni przez AI, to już mi ich szkoda.
40:41 występuje korelacja reforma edukacji (likwidacja gimnazjów) - natłok nauki w podstawówkach. Na horyzoncie wcale nie ma rozwiązania tego problemu, co najwyżej jest troszkę mniejszy niż na początku. Ale w systemie egzamin w podstawówce + egzamin w gimnazjum w ogóle nie przypominam sobie tego problemu. Więc może rzeczywiście ta reforma była gorsza, nie przez samą koncepcję, ale przez podejście nauczycieli (skupienie się na wynikach egzaminów).
Obawiam się, że system zdaje sobie z tego sprawę, tylko systemowi nie zależy na tym, żeby młodzi ludzie się rozwijali, a na tym by rozwijali się w jedynym słusznym dla systemu kierunku, a osiągnąć może to przez kontrolę właśnie :(
Jak Krzysztof zauważył, edukacja domowa kładzie większą odpowiedzialność na rodziców. Rodziców którzy jak wszyscy ludzi, są zawodni. Mają swoje lepsze i gorsze dni. Różnią się wykształceniem itd. Mają swoje braki. Środowisko szkole potrafi często te braki zrekompensować. Nie musi tu nawet chodzić o patologię. (Choć dla niektórych dzieci edukacja zdalna mogła być pogorszeniem ich sytuacji) Jak zauważył Krzysztof, rodzice mogą woleć odpoczywać, lub raczej nie mieć siły po pracy. To przykre ale tak jest i nie musi to wynikać z ich nieodpowiedzialności. Nie da się przewidzieć wzyztkiego w życiu na kilka, kilkanaście lat do przodu. I jak w odcinku o ocenianiu Krzysztof zauważył, zawsze mogą ukazać się rzeczy o których nie wiemy więc należy być ostrożnym z oceną.
Podsumowując. Projekt genialny tylko ci ludzie się do niego nie nadają.
*Komentarz proszę czytać głosem guślarza, bo tak najwyraźniej brzmią kontargumenty w uszach Krzysztofa.
Krzysztof przede wszystkim założył że rodzice pracują 8 godzin gdy dla większości ludzi typowa zmiana to wypadkową pomiędzy 8 a 24 godziny, tak samo idealizuje zawody rzemieślnicze które są rugowane z rynku pracy.
Rodzice, którzy się nie interesują dziećmi, tym bardziej nie interesują się edukacją domową. ;)
Ostatnio oglądałem wywiad z Tomkiem Rożkiem na kanale didaskalia (ogólnie polecam zarówno samą rozmowę, jak i kanał). Nie tylko ci pożal się boże ministrowie nie łączą kropek - polski system edukacji też nie łączy kropek. Nawet, jeśli udałoby się jakimś cudownym zbiegiem superpozycji kwantowych włączyć do edukacji wszystkie rzeczy, o których mówi Krzysztof, to wciąż pozostaje problem LINEARNOŚCI edukacji - każdy z przedmiotów "toczy się" własnym tempem i często o tych samych rzeczach mówi się na różnych etapach (a nawet na różnych przedmiotach). Przykład (podany przez samego Rożka) - zmiany klimatu. Polska szkoła uczy czegoś o reakcjach gazów na chemii, czegoś o gazach na fizyce, czegoś o atmosferze na geografii etc. ALE MIMO TEGO, ŻE CAŁA TA WIEDZA ZOSTAJE (z różnym skutkiem) PRZEKAZANA, TO POSZCZEGÓLNE ASPEKTY CZY ELEMENTY DANEJ DZIEDZINY WIEDZY NIE SĄ ŁĄCZONE W CAŁOŚĆ. Uczeń wychodzi ze szkoły z wiedzą, która nie jest w ogóle uporządkowana i potem się śmiejemy z niego w jakimś odcinku "Matura to bzdura".
Teraz pytanie: czy w ogóle możliwe jest stworzenie sensownego systemu (poza niesamowicie kosztownym modelem uczeń-mistrz, który uważam za potencjalnie najlepszy), który spełniałby wszystkie powyższe założenia i jednocześnie nie zapadłby się chociażby pod własną bezwładnością, kosztownością czy jakimiś błędami twórców lub nastawieniem osób, w które ten system byłby wycelowany?
Jako pesymista mogę powiedzieć, że przy obecnym stanie społeczeństwa (przynajmniej polskiego - jak wygląda stereotypowy "polak-cebulak"?) i przy różnicach w kontekstach kulturowych między pokoleniami naszym i naszych rodziców czy dziadków (to już jest w ogóle temat na 20000-słowny esej chociażby ze względu na postęp technologiczny, niedorzeczny wręcz wzrost ilości dzieł kultury czy cudowne rozmnożenie się "gatunków" (rodzajów?) literatury), pensji nauczycieli, uwarunkowań geopolitycznych i szeregu innych czynników - raczej nie.
tl;dr:
Chuj, dupa i kamieni kupa - obraz szkoły polskiej.
Zapraszam do dyskusji pod tym komentarzem, chciałbym wiedzieć czy czasem nie plotę jakichś głupot i czy nie jestem odosobniony w takich szeroko rozgałęzionych przemyśleniach...
I to akurat w momencie kiedy od nowego roku szkolnego idę do chmury.
Nie mogę się doczekać 🎉
Dobry wybór!
Trafiłam na ten filmik przypadkiem...
Nie żałuję, ale też jestem zdziwiona takim punktem widzenia. Słyszę zgrabne żonglowanie słowami itd.
Z całym tym manifestem niezadowolenia z systemu mogłabym się zapewne zgodzić, ale...szkoła w chmurze. Przykro mi jeśli kogoś urażę, szkoła w chmurze, zdecydowanie reprezentuje poziom zerowy. Mowię z doświadczenia. Na studiach dorabiam sobie dając korepetycje z matematyki. Miałam kilku uczniów ze szkoły w chmurze...o ile na poziomie liceum faltycznie w miarę się to sprawdza, to w podstawówce jest to masakra. Dzieci po ósmej klasie nie umieją najprostrzych zadań na ułamkach i to właśnie dzieci, potem dorośli, będą mieli problemy w szkole/pracy/na studiach. Tutaj mój zarzut jest w kierunku edukacji zdalnej na poziomie podstawowym. Wydaje mi się, że w tym przypadku nauczanie hybrydowe to absolutne minimum. Druga rzecz to rozwodzenie się nad tymi traumami itp. Jestem po pierwszym roku studiów i nie miałam łatwiej sytuacji w życiu. Jestem osobą niepełnosprawną, dręczenie w szkole, to chyba oczywistosć. Operacja kazdego roku, każda unieruchamiała mnie na przynajmniej 5msc. Zdałam każdą klasę z czerwonym paskiem i srednią powyzej 5.50(nic to nie znaczy, no ale na tą naukę miałam duzo mniej czasu niż moi rówieśnicy). A no i mam dysortografię, nie żeby mnie, bądź kogoś z moich nauczycieli to obchodziło. W liceum miałam 7 operacji, w tym dwie ogromne kręgosłupa, finalnie bylam w stanie jakkolwiek funkcjonowac dopiero w drugim semestrze trzeciej klasy. A tak jeszcze pandemia się trafiła, ale akurat byłam po operacji to dotknęły mnie tylko szpitalne obostrzenia. No, ale wracając. Przysiadłam wtedy do nauki do matury, rozszerzenia zdane na powyżej 70%. Poszłam na studia, zaczęłam na raz dwa kierunki dziennie. W październiku zacznę drugi rok. Przepraszam za to co teraz napiszę, ale "traumy"? Niestety nie da się żyć bez stresu.
Wydaje mi się, że ta obecna dbałość o zdrowie psychiczne zaczyna się robić toksyczna. Jak młody człowiek, który żył pod kloszem, bez stresu i konieczności podejmowania jakiś wyzwań da sobie radę chociażby ze studiami, samodzielnym mieszkaniem itp.
Na koniec chciałabym zaznaczyć,że w wielu kwestiach sie się zgadzam i mądre słowa też tu padły. Brakuje mi tylko, nawet lekkej, dozy krytycyzmu w stosunku do obecnie bardzo częstego usprawiedliwiania się traumami. Wydaje mi sie to nie na miejscu.
I pewnie nikt tego nie przeczyta, nie dziwię się, tak tylko akurat nie mogłam zasnąć więc sobie pisałam.
Chodzę do chmury. Przeniosłem sie do niej na 2 klasę LO I to był najlepszy wybór w moim życiu.
Tak jeszcze przypomnę, że do Szkoły w Chmurze nie ma progów punktowych - tak, z samymi dwójami i zerem z egzaminu 8klasisty można zapisać się do Chmury, można powtarzać klasę 'zawaloną' w szkole stacjonarnej, nikogo nikt nie zraża do podejścia do matury...
Chmura ma swoje problemy, jest w dużej mierze ofiarą swojego sukcesu, ale daje ludziom przestrzeń do rozwoju, do leczenia ran po szkołach systemowych...
O popatrz, tego nie wiedziałem, a to mój podziw tylko wzmaga
@@KrzysztofMMaj Jeszcze możnaby uwzględnić skalę osób z wszelkiego rodzaju 'dysami' i to jak bardzo 'dostosowano' im matury czy paradoksalnie ludzi którzy podchodzili do matury będąc laureatami olimpiad i w dużej mierze olewającymi przygotowania do matury, bo wiedząc że niedługo i tak studia medyczne czy politechnika serio nie potrzeba więcej niż te 35-40% z polskiego ;)
Wielu chmurowych maturzystów zwyczajnie skupiło się na tym aby dobrze zdać punktowane na daną uczelnię przedmioty a resztę byle zaliczyć, bo ta szkoła uczy tego że to co konieczne ale nieistotne należy ogarniać minimalistycznie, bo serio jeśli ktoś wybiera się na przykład na polonistykę to chyba wynik z matmy się nie liczy i wystarczy po prostu ją zaliczyć ;)
😂😂😂 dobry żarcik
@@diva5998 Co Twoim zdaniem jest żartem?
@@KrzysztofMMaj W edukacji domowej nie ma progów punktowych. Do Chmury przeszło wiele dzieci z techników i branżówek, do których musieli się zapisać, bo nie starczyła dla nich miejsca w liceum ze względu na niski wynik e8. To oczywiście "zaniża" średnie wyniki końcowe szkoły, ponieważ jest tu więcej dzieci nazwijmy to słabszych w przedmiotach szkolnych. Bo na przykład jeżdżą konno w zawodach i mają mniej czasu na naukę. Albo razem z rodzicami prowadzą mały hotel i muszą razem z nimi doglądać interesu. Albo są w trakcie leczenia depresji. Znam kilkoro dzieci chorych na poważne schorzenia, podczas chemioterapii. Szkoły rodziców straszyły policją, bo dziecko nie chodziło do szkoły (było wtedy w szpitalu). W edukacji w Chmurze mogły zdać egzamin z sali szpitalnej!
W roku 2021 pisałem matury i gdyby nie nauka zdalna to nie miał bym 100% z matury z matematyki. Kiedy miałem np. lekcje języka polskiego który mnie nudził, to na bardzo niskiej głośności słuchałem nauczyciela jednocześnie rozwiązując matury z matmy. Siedzenie po 10 godzin dziennie z matmą, było dla mnie luźniejsze od siedzenia po 7-8 godzin w szkole. Nie ma opcji, że po spędzeniu połowy dnia w szkole, spędziłbym kolejne robiąc zadania w domu Nie musiałem marnować czasu na dojście do szkoły (i tak miałem blisko, bo 25 minut spacerem), w każdym momencie mogłem zrobić sobie herbatę albo coś do jedzenia. Nikt nie zawracał mi głowy. Okres zdalnych zajęć to mój najlepszy okres edukacji.
Kocham twój sposób mówienia "podstawy programowej", "PuNkCiKi" oraz wstawki gdy zmieniasz głos dodaje to fajnej dynamiki do filmu ! A poza tym świetny materiał !
0:42 Jakie odniesienie, szanuje szanuje strasznie w punkt
Cieszę się że pojawił się materiał na twoim kanale, bo akurat w wrześniu zaczynam naukę w szkole w chmurze
Dawaj nam znać na bieżąco o wrażeniach w miarę możliwości!
@@KrzysztofMMaj Już wcześniej miałem w planach napisać do Pana wiadomość o tym, jak filmy na tym kanale mówiąc skrótowo pomogły mi poradzić sobie z trudnościami w życiu. Postanowiłem jednak poczekać, aż dokonają się większe zmiany i będę mógł patrzeć na wszystko z perspektywy czasu. Jeszcze się odezwę 😁
Dzień stał się jakoś lepszy
Miło widzieć ten film w ostatnie wakacje przed przejściem do Chmury. Nie martwię się dużo o to czy sobie dam radę, rodzice już dawno mnie nauczyli że jeżeli coś się nie uda to najwyżej się spróbuje jeszcze raz (szkoła mocno starała się zawsze mnie tego oduczyć, i zwykle się udawało, ale teraz nie czuję że mam nad sobą kata który czeka na błąd). Bardziej martwiące są pieniądze, bo podobno z tym u Chmury ciężko. Ale nic, najwyżej wrócę tam gdzie byłam, to było dobre liceum, po prostu Chmura będzie lepsza. Moja klasa mnie miło pożegnała, nowa społeczność miło mnie przyjęła, już wiem o paru osobach w mojej okolicy, pewnie będziemy się spotykać. Mogę spokojnie powiedzieć, że już czuję się dużo lepiej psychicznie, wiedząc że nie wracam do liceum. Co będzie to będzie, to tylko szkoła, nie śmiertelne niebezpieczeństwo. Chcę mieć pracę związaną z rysowaniem, na studia chcę iść z ciekawości, najwyżej pobawię się w olimpiady albo będę czytać. A i tak nieudany rok szkolny nie równa się brakowi matury. Ludzie krytykujący, wymieniający problemy, zapominają porównać te problemy, które i tak da się zażegnać z dobrą organizacją, z efektem, jakie ma zwykła szkoła. Ludzie po chmurze mają mieć niby problemy z ludźmi. Ludzie w zwykłym liceum myślą o samobójstwie. Ja, już mając choroby stresowe, kiedyś jeden psycholog podejrzewał zaczątki depresji, musząc nauczyć się żyć w zgodzie z neuroatypowością, nie mam ochoty ryzykować dla głupiego papierka i "co ludzie powiedzą".
Orientujesz się jak ze studiami (zwykłymi, stacjonarnymi) po szkole w chmurze? Kończę teraz 2 klasę lo i zastanawiam się nad 3 klasą już w chmurze, aż do matury... Nie chciałabym jednak, by jakiś kierunek studiów został mi uniemożliwiony przez tę decyzję.
@@ivyyt89678 Szkoła w chmurze jest traktowana tak samo jak każde inne liceum
Może dam mały update po zdaniu wszystkich egzaminów, gdyby ktoś był ciekaw, myślał nad przejściem - Jeżeli ma się zainteresowania, większość ustnych automatycznie zdana. Wystarczy wymyśleć - jak moje zainteresowanie łączy się z tym przedmiotem? Jaki temat z tego przedmiotu mnie zainteresował? I tak na matmie mówiłam o matematyce w malarstwie, na geografii o ekologii w ogrodzie, na historii o życiu zwyczajnych ludzi, codzienności, takich tam różnych. Na polskim rozmawiałam o symbolach w Silmarillionie. I tak się da z dosłownie każdym przedmiotem! Pisemne też nie są złe. Jeżeli robi się karty pracy ze strony szkoły to z nich ma się egzamin. Jak nie - losowanie. Egzaminy nie są długie, a ma się czas nieograniczony do końca dnia. Też materiału nie jest strasznie dużo, okazuje się, że to w szkole przedłużają okropnie. Ja na egzamin z geografii przygotowałam się w dwa dni (mówimy tu o minimum! Nie o nauce do matur! Tylko o zdaniu roku!). I trzeba powiedzieć, że nie jesteśmy zostawieni sobie sami! Możemy w każdym momencie poprosić o pomoc, mamy kalendarz pełen różnych zajęć, od let's talków w różnych językach - prowadzący rzucają temat, i rozmawiamy godzinę. Na angielskich let's talkach czasami są tak ciekawe dyskusje, na przykład o AI. I jest kultura, przyjemnie się rozmawia. Co tydzień o danych godzinach są "lekcje" z każdego przedmiotu, nieobowiązkowe! Po prostu jak potrzeba pomocy. Są też warsztaty, konwersatoria o wielu tematach nieszkolnych, typu rysunek, architektura, soft skills, zdrowy styl życia, joga, filozofia, różne kultury świata, mnóstwo tego! A na discordzie mamy 3 serwery, stały kontakt z nauczycielami i każdy może założyć kółko zainteresowań :D tylko trzeba się za to porządnie wziąć. Ja miałam w pewnym momencie dwa naraz i zdrowie przeszkodziło. I ważna rzecz - jeżeli myślicie nad chmurą, jesteście w chmurze, spójrzcie na zdrowie, ciała i umysłu. Spróbujcie brać tabletki z witaminą D, ograniczyć sobie scrollowanie (apki the forest i yourhour cudne do tego), pozwolić sobie na jakąś zabawę, iść na spacery. Trzeba dowiedzieć się jak najwięcej o tym jak pracuje wasz organizm. Jak co na niego działa, bo to od tego zależy to, jak dacie radę (o tym też pojawiają się zajęcia w kalendarzu chmurowym!). I to, jak zorganizowanym się jest w systemówce nie ma wielkiego znaczenia. Ja pracuję w chaosie, w systemówce to przeszkadzało i wzbudzało we mnie lęk boojezucotusiędziejecojarobięiletegojest, tutaj mi to wpasowuje się bardzo dobrze. Gdy jest się zmęczonym szkołą, trudno jest być najlepszą wersją siebie. Jeżeli żyje się żeby przetrwać dzień, nie można na podstawie takiego dnia ustalić jak będzie na wolności. No i polecam znaleźć sobie jakieś zajęcie, np. chodzenie na spacery do schroniska. Zawsze jest trochę aktywności, trochę odstresowania się.
Przypadkiem któryś z odcinków DKCP wyświetlił mi sie w polecanych i jego tytuł wydał mi sie na tyle odstający od polskich realiów szkolnych że musiałem kliknąć i jestem z siebie dumny. Szkoda że nie 3 lata temu gdy zaczynałeś a ja sie jeszcze uczyłem i mógłbym te informacje wykorzystać i propagować... Zawsze odstawałem bo nie widziałem sensu w takich rzeczach jak podstawa programowa do 16 przedmiotów, ocenki, maturka, lekturki ale nie potrafiłem zauważyć co jest z nimi nie tak, można powiedzieć że uargumentowałeś moje tezy.
Niewiele to da ale poleciłem cie znajomym żebyś sięgał dalej i mam nadzieje że to pomoże.
Dowiadując sie od ciebie że miałem racje przez cały ten czas poczułem potrzebe żeby próbować coś zmienić ale nie mam najmniejszego pomysłu co mógłbym zrobić żeby udzielić sie w słusznej sprawie, jakieś sugestie?
Zupełnie szczerze powiem Ci tak: im więcej będziemy WSZYSCY o tym rozmawiać, nieważne czy się uczymy, czy już nie, tym lepiej. To się kuźwa od 30 lat nie zmienia. Przeglądałem teraz programy startujących partii - edukacja jest potraktowana tam tak, jakbyśmy mieli dalej XIX wiek. Ja żyję w banieczce akademickiej, więc o tym stałe mówię, ale głosy protestów ze strony społeczności uczniowskich i studenckich wraz z nielicznymi reformatorami po prostu giną w chórze nauczycieli wrzeszczących o podwyżkach
Chętnie bym zobaczył Twój materiał na temat tego planowania rodziny w Polsce ❤
Pisałem mature po raz kolejny w tym roku, jako student 4 roku politechniki, osoba po mat-fizie 3 letnim w liceum gdzie ostatnią rozprawkę napisałem ponad 4 lata temu, maturę pisałem z rozszerzonej matematyki i rozszerzonego polskiego, bo myślę o studiach humanistycznych. Na język polski poświęciłem jedynie.... 5 minut by zobaczyć na czym polega rozprawka na poziom rozszerzony.
Wyniki:
Język Polski - 85%
Matematyka - 35%
Nic nie sugeruje, ale nauka w szkole może być ciut niepotrzebna :)))
...i to również pokazuje, że ten egzamin nie jest ani łatwy, ani trudny, on jest po prostu głupi. I był taki sam 20 lat temu, świeżo wprowadzony w tej formule
3:20 Aż mi sie tekst Słonia przypomniał "Nie musisz szlochać jak ci coś dolega
Na depresję najlepszy lek to iść pobiegać" :D.
Takzwlasza że jest to użyte w podobnym celu
Eeee... ekskjuz mi - kogo?
Jakby mnie na długość ręki dopuścili do typa, to bym wziął i za3,14erdolił
@@kubilaj2853 czemu ? I po co ta agresja
Hymn o autobusie cudowny 💖 Plus moja najulubieńsza cecha systemu edukacji, czyli psze pani ale mi się autobus spóźnił, trudno i tak minus
Na rozprawce z polskiego odwołałem się do Jordana Petersona i dostałem 69% z polskiego. Życie pisze najlepsze memy. Smacznej kawusi, centralna komisja egzekucyjna mnie dusi
*Nice*
Kurczę. Aż przypomniało mi się, jak trafiłem do szpitala na 3 tygodnie jako nastolatek. Pani zaprosiła mnie na lekcję matematyki i zapytała, co aktualnie przerabialiśmy. Usłyszała co, po czym sprzedała mi z 10 hacków, jak rozwiązywać zadania łatwiej. Następny dzień, informatyka. Nagle nie ma problemu nauczyć się o algorytmach zamiast po raz pięćdziesiąty przepisywać tekst z podręcznika do Worda na czas. Jaka była różnica między nauczycielami w szpitalu i w szkole? Młodzi, chętni do pracy i mieli wywalone w pismo święte... Przepraszam . Podstawę programową.
Jeśli chodzi o edukację zdalną to mam bardzo mieszane uczucia. Nie mogłem się skupić na lekcjach i miałem wrażenie, że zmarnowałem przynajmniej rok liceum na gapieniu się w ekran bez zrozumienia. Ostatecznie do matury uczyłem się samodzielnie i już zupełnie nie "chodziłem" na lekcje. Problem pojawił się wtedy gdy dostałem się na studia i okazało się że nadal nie potrafię się skupić na tym co mówi wykładowca. Notatek także prowadzić nie umiem i czuje się z tym wszystkim ograniczony
Dwa wieczory z Matemaxem - wszystkie zadanka zrobione, wszystko zrozumiane, wszystko zdane.
Dwa konkretne wieczory.
13 zmarnowanych lat.
No ale mam świstek z procentami, zakopany gdzieś w czeluściach pod szafą. Przynajmniej roztocza mają na czym spać.
Z samego Youtuba można przygotować się na każdą maturę podstawową, bo jak nie rozszerzasz matmy, polskiego czy angielskiego to może być gorzej, ale może to ja nie znalazłam wtedy wyjątkowo dobrych kanałów
Nawet ja trafiłem na Matemaxa! Ale moim faworytem pozostaje Patomatma, ja się uczę silniej przez złośliwości
@@KrzysztofMMaj z tego powodu w tym legionie polonistów na YouTubie i tak mam największe serce to Mietczyńskiego i nawet jak przed tegorocznymi maturami wrzucił "Lalkę" to i tak obejrzałam, a nie było mi to potrzebne przecież
Co do planowania rodziny w Polsce - nie policzę ile razy słyszałam od starszych koleżanek teksty takie jak "No trzeba wysyłać dzieci na zajęcia dodatkowe, żeby się wykształciły, bo potem muszą mieć pieniądze żeby się mną zająć na starość", "Inwestycja w dziecko, to tak naprawdę inwestycja w moją przyszłość".
45 minutowy odcinek trwa tyle co jedna lekcja a mam wrażenie że wyniosłam z tego więcej niz z polowy liceum i całej podstawowki
Ale to miłe! Dziękuję!
XD ten początek to było złoto, poprawiło mi humor haha
Uczę w szkole i większość znanych mi nauczycieli dobrze i bardzo dobrze poradziła sobie z ogarnięciem nauczania on line. Wielu z nas zainwestowało w nowy sprzęt, nowe laptopy, tablety graficzne itd. Co więcej, nie jest to prawda, że młodzi ludzie są w stanie godzinami skupiać swoją uwagę. Ano z moich obserwacji wynika, że niekoniecznie. Bardzo łatwo się rozpraszają nawet jak oglądają film, który sami wybrali. Może w z wyjątkiem gier 😉 Co więcej, porównywanie słuchania podcastu na temat, który nas bardzo interesuje (raczej lekki) do lekcji przedmiotu, którego może niekoniecznie uczeń lubi jest zabawne i świadczy o niezrozumienia podstaw psychologii. Mam 52 lata i mam to samo. Przedstawiłeś fatalną wizję szkoły, który wcale nie pokazuje prawdy o wielu polskich szkołach. Nauczyciel, który skłóca młodzież, mój Boże, w życiu się z tym nie spotkałam. Jeśli chodzi o Szkołę w Chmurze podam być może przypadek anegdotyczny, ale moja znajoma, by zdać maturę po Szkole w Chmurze musiała chodzić na kilka godzin korepetycji tygodniowo (między innymi 4 godziny z matmy). Czyli jednak kontakt z prawdziwym nauczycielem był jej potrzebny. Przez jakiś czas miałam też na korepetycjach dziewczynkę, która była w ED. Niestety z angielskiego niewiele umiała, a karty pracy, które miała z tego języka opanować były skrajnie fragmentaryczne i na skrajnie niskim poziomie. Wolałabym, by moje dziecko z angielskiego umiało jednak nieco więcej w wieku 14 lat 😉 Oczywiście, Szkoła w Chmurze jest jakimś tam produktem, nie lepszym i nie gorszym niż szkoła tradycyjna. Jest po prostu inna.
Zdawałam w swoim życiu (nawet nie raz) egzaminy wstępne, między innymi na UJ. Mój Boże, najgorszemu wrogowi nie życzę czegoś tak fatalnego, nieobiektywnego i traumatycznego. Już wolę tę daleką od ideału maturę. Przynajmniej można aplikować na kilka uczelni na raz, bez pielgrzymek po kraju. Jestem wielką zwolenniczką ogromnych zmian w edukacji, ale przesadzasz w pewnych kwestiach. Uczę w liceum bardzo popularnym w powiecie. Mamy kilku kandydatów na jedno miejsce. Jakbyśmy mieli zorganizować egzaminy wstępne dla nich wszystkich, byłoby to wyzwanie, bo oznaczałoby jakiś rodzaj egzaminu dla 1000 osób. Mój Boże... I żeby wszystko było jasne, Czarnka, CKE, MEiN nie trawię i uważam, że nadają się do zaorania. To przykre, że nic prawie nie wyniosłeś ze szkoły. Ja wyniosłam fascynację naukami ścisłymi, która trwa aż do teraz mimo że jestem anglistką.
Ale my w Chmurze mamy stały kontakt z nauczycielami i zajęcia... więc nie wiem dlaczego mowa o tym że trzeba korepetycje żeby w ogóle zdać.
Mowa dlatego, że o nauce w chmurze wypowiadają się w ten sposób ludzie niemający żadnego doświadczenia z nauką w chmurze
39:40 Poprawna postawa to jest jedno, ale trudno jest siedzieć bite 3 godziny bez wstawania chociażby na minutkę. Dodatkowo z tyłu głowy jest cały czas myśl, by nie wykonać jakiegoś podejrzanego ,dla komisji, ruchu, który mógłby przysporzyć problemów.
Krzysztofie jak zawsze w punkt materiał
Moim zdaniem najgorsza w systemie edukacji jest hipokryzja polegająca na roztaczaniu iluzji, że szkoła jest placówką edukacyjną i wychowawczą, mimo że jest ona placówką stricte opiekuńczą, tj. jej celem jest wyłącznie przechowanie niepełnoletnich osób w czasie kiedy rodzice realizują przymus ekonomiczny pracy. Natomiast z uwagi na tę ostatnią rolę, niestety obawiam się że ten system szybko się nie skończy. Szkoły w chmurach mogą być super narzędziem wychowawczym lub edukacyjnym, ale nie spełnią roli opiekuńczej. Niestety póki co nie da się dziecka odstawić do Internetów, żeby ktoś brał za nie prawną odpowiedzialność w czasie nieobecności rodzica. Z kolei wszystkie formy prywatnej edukacji (edukacja domowa, prywatne szkoły) są na dzień dzisiejszym pomysłem stricte elitystycznym i nie mają szans zastosowania w szerszej skali. Jedyne realne rozwiązanie, które widzę, to po prostu walka ze wspomnianą na początku iluzją edukacyjności i wychowawczości - w czym Krzysztofowi chapeu bas.
xD jaka piękna piosenka na początek, dobrze się zapowiada.
Aż się łezka zakręciła gdy wspominam moją byłą klasę w podstawówce jak o tym minusiku z zachowania mówiłeś. Zawsze na początku roku był zakładany specjalny zeszyt z którego każdy miał a priori zapewnione 2 strony na uwagi z zachowania. Na koniec roku szkolnego nikt nie miał nigdy czerwonego paska, mimo że połowa klasy miała średnią powyżej 4,8 właśnie z powodu tego że wszyscy zachowania naganne lub w najlepszym przypadku nieodpowiednie. Różowe lata '90.
O tak. Pamiętam te czasy dobrze, wtedy też wprowadzono te nowomowne określenia na zachowanie. Nieodpowiednie, dopuszczające i inne
@@KrzysztofMMaj Odnośnie obiektywności w ocenianiu to broniłbym trochę tematu w perspektywie matematyki czy innych przedmiotów ścisłych gdzie wynik zadania jest jednoznaczny i nie ma miejsca na interpretacje.
Jeżeli przy zadaniu 2+2 uczeń pisze 5 (od razu zaznaczę że chodzi o metrykę euklidesową ze standardowo zdefiniowanym dodawaniem, żeby żaden nadgorliwy komentator się nie czepiał że dodawanie może być zdefiniowane inaczej) to tutaj nie ma miejsca na ocenę opisową, ponieważ albo uczeń nauczył się podstaw dodawania albo nie.
Wbrew pozorom to samo tyczy się bardziej skomplikowanych zadań z tej dziedziny. Nie wiem jak teraz, ale na mojej maturze było do zrobienia 3 zadania i miałem na to 5 godzin. Obok leżały (zupełnie legalnie) Tablice matematyczne z dokładną instrukcją krok po kroku jak każde z zadań rozwiązać, tak żeby maturzysta nie musiał przesilać się zbędną wiedzą. Wystarczyło podstawić liczby, odrysować z Tablic odpowiedni wykres lub odczytać wartość sinusa czy cosinusa kąta i zadanie gotowe. Jedyna ocena opisowa która mi przychodzi do głowy w źle rozwiązanym zdaniu to: Przykład rozwiązania jest w Tablicach na stronie x, porównaj ze swoim rozwiązaniem i spróbuj znaleźć miejsce gdzie zrobiłeś coś inaczej.
Nie masz Tablic matematycznych? Fizyczna kopia leży w szafce w sali albo jest pdf za darmo.
Może dla Krzysztofa to terroryzm, ale w praktyce zauważyłem że taka forma nauki gdzie uczeń sam szuka błędu daje:
a) większe skupienie nad problemem;
b) realizuje "(...) pozwól mi działać, a zrozumiem!" z popularnego powiedzenia;
c) daje niesamowitą satysfakcję po samodzielnym zlokalizowaniu i poprawie błędu.
Pozdrawiam.
21:15 PADŁOOOO
BYŁOO
TAAAK
Krzysztof znowu to zrobił!
Przeklnął przed kamerą
W sumie masz racje.
Kompletnie nie rozumiem dlaczego pewne kierunki studiów nie mogą mieć zajęć hybrydowo. Ile by to oszczędziło czas, pieniędzy i stresu... a zarazem dało dużą elastyczność. Pandemia pokazała, że da się. Wyniosłem bardzo dużo z tego czasu bo miałem mnóstwo czasu na faktyczną naukę a nie na dojeżdżanie, bierne słuchanie i męczenie się z durnym planem. Dużo łatwiej też było połączyć prace ze światem akademickim. Mimo wszystko pandemia, to był ciężki czas, ale na prawdę uświadomiła mi jak bardzo jesteśmy przywyczajeni do "szkoły" jako budynku. Tylko tam sie da uczyć... tylko tam widza wpływa nam do głowy... Już spotakłem się z tym, że zostałem SKREŚLONY, ponieważ trafiło mi się studiować w czasie pandemii, a więc na pewo NIC NIE UMIEM, bo takie jest moje pokolenie. Psioczenie mało świadomych ludzi... wiem..., ale to po prostu jest nie sprawiedliwe. Na psychologii musze dużo czytać, zresztą na tym polegają studia i to kocham robić. Każdy i tak studiuje w różnym stopniu prawda? Jednym bardziej zależy innym mniej. Prawda jest taka, że praktycznie zawsze roczniki wyżej albo mają egazminy z danego przedmioty albo mają gotowe opracowania, które wystarczy ze zrozumieniem przeczytać i poddać krytycznej opinii i zda się studia. Fajnie jest uczyć się przez wgląd i myślenie krytyczne, analizowanie. O ile na psychologii ćwiczenia uważam, że wręcz koniecznie i dobrze jest mieć na żywo, ale po co męczyć się z siedzeniem na wykładach skoro i tak potem trzeba się uczyć jeszcze raz, bo nikt nie pomyślał, że np. słuchanie kogoś 3h pod mija się z sensem... Śmieszy mnie czasami jak zajęcia z psychologii przeczą samej psychologii i układa się nam 4,5h bloki ćwiczeń bo nie ma etatów dla ćwiczeniwoców, a jak ktoś jest fajny i się go polubi, to nagle magicznie znika, bo "przepuścił" za dużo osób, A WIĘC = źle uczy.
Nie wiem jakim cudem studia zaoczne wróciły na zajecia na uczelni poza jakimiś labami / ćwiczeniami. no siedzienie na wykładzie to jest tragedia zamiast to wziąć nagrać porządnie z super prezentacją i mieć na kilka lat gotowca z którego ja moge sie przygotowac w przerwie w pracy.
@@TKDMwastaken dlatego, że tak korytarzowy profesor dostanie łatwe naście godzin wykładu, za które mu ktoś zapłaci. To się bardziej "opłaca" niż raz nagrać i co potem by taki jeden6z drugim miał począć?
Prawdę powiedziawszy nie rozumiem dlaczego minister edukacji i caly system są tak wrogo nastawieni do szkoly w chmurze. Przecież im więcej uczniów przekdzie do edukacji domowej tym lepiej również dla systemowej szkoły. Mniejsze klasy mogą dac szansę na lepszy kontakt z uczniem, który bedzie traktowany bardziej podmiotowo. Nauczyciele mogliby być mniej obciążeni i pracować w bardziej komfortowych warunkach. Imho to sytuacja win-win.
Myślący, dobrze wyedukowany naród nie poddany propagandzie i wstępnemu mieleniu jest groźny dla władz - taki naród może pociągnąć rządzących do odpowiedzialności, patrzeć mu na ręce. Szkoła taka, jaką widzicie, będzie utrzymywana w tym ciemnogrodzie całe kolejne stulecie, ponieważ jest bardzo wygodna. Po latach prób zrozumienia tej patologii nie widzę innego wytłumaczenia - poprawa szkolnictwa dosłownie pod każdym względem poprawiłaby sytuację kraju. Chcę się mylić co do postawionej tezy.
Braku kontroli się boją.
Tu chodzi o forsę, mniej forsy
Wyśmiewasz rodziców, którzy traktują swoje dzieci jak "worki kartofli". Jestem matką 2 dzieci, w przypadku małych dzieci jeden z rodziców musiałby zrezygnować z pracy, by ogarnąć nie tylko uczenie dzieci, ale też opiekę nad nimi, bo małe dzieci raczej same w domu nie zostaną powiedzmy 9 godzin. W przypadku wielu rodziców nie jest to możliwe, bo pensja 1 osoby po prostu nie wystarczy. A więc jednak muszą pracować. A po pracy muszą ogarnąć jakieś zakupy, prace domowe czy gotowanie, by "worek kartofli" musi coś zjeść. Idąc dalej, nie każdy rodzic (śmiem twierdzi że niewielu) ma wiedzę i kompetencje, by uczyć dzieci wszystkich przedmiotów na nieco wyższym poziomie, bo jednak nie pamiętają równie dobrze fizyki, chemii, biologii czy literatury polskiej. Mimo że jestem nauczycielką (uczę w liceum) jakoś nie czuję się kompetentna, by w ciekawy i rozwijający sposób uczyć dziecko w wieku wczesnoszkolnym. Przerabiałam to z własnym synem w trakcie pandemii. Masakra. Jego nauczycielka robi to ciekawiej i lepiej. I żeby wszystko było jasne, jestem osobą, która stara się, by własne dzieci coś więcej wiedziały, umiały, doświadczyły. Synowi czytam książki, rozmawiam z nim na różne tematy, zabieram go w różne ciekawe miejsca, do muzeów, galerii, ciekawych przyrodniczo miejsc, uprawiamy razem sport. Jednak wolę, by uczyli go inni nauczyciele. Bardzo też krytykujesz szkoły, jako źródło stresu. Tak też bywa. Są też inne szkoły, takie jak moja. W których uczniów się wspiera, rozmawia z nimi. Mamy przypadki uczniów, którzy dzięki nam, a nie rodzicom mają wsparcie psychologiczne. Mamy ucznia transpłciowego, który tylko od nas, nie od rodziców, dostaje wsparcie (rodzice wolą, żeby "zdechł". Mamy uczniów, o których zdrowie psychiczne walczą nasze panie psycholog, a nie ich rodzice. Mamy absolwentów, którzy po latach wracają i wspominają, jak było fajnie w Czwórce. Całe szczęście, takie miejsca też istnieją. I wcale nie jest ich mało.
Totalnie zgadzam się z głosem @annabien2517. Trafność wielu zarzutów pod adresem systemu edukacji, którego zakładników jest więcej, niż się na pierwszy rzut oka wydaje, nie przekreśla ani tego, że w szkołach (co oczywiste na uczelniach także) nadal pracuje wielu pasjonatów i - co najważniejsze - skutecznych oraz inspirujących pedagogów; z takim samym zdumieniem przyglądają się oni nieobecności lub (co na jedno wychodzi) brakowi zaangażowania rodziców jak rodzice nauczycielom, od których zawsze wymaga się WIĘCEJ, by nie napisać "wincyj". W komentarzach pada wiele argumentów za „omylnością rodziców”, która jest ich świętym, bo ludzkim, prawem. No właśnie - tak jak nauczycieli. Też są ludźmi, a po pracy mają potrzebę i ochotę zająć się swoją rodziną, swoim rozwojem, swoim hobby i mnóstwem innych spraw.
Nauczyciel, który jest z uczniami na lekcji na 100%, tj. oferuje swoją wiedzę, spojrzenie na świat, interdyscyplinarność, zaproszenie do dyskusji, ciekawych projektów, żywe zainteresowanie drugim człowiekiem, zaangażowanie emocjonalne, robi wystarczająco dużo.
Kluczem do sytuacji win-win mogłaby więc być porządna psychoedukacja dla tych nauczycieli, którzy są wciąż nieuleczeni z mesjanizmu, „stasiobozowania”, udobruchiwania wszystkich wokół na siłę.
Robić swoje dobrze (w czasie pracy), ograniczyć do minimum testowanie - miast tego oferować kreatywne problemowe zadania (z wykorzystaniem nowych technologii tam, gdzie wpłynie to korzystnie na proces edukacyjny) do rozwiązania przez uczniów wespół z nauczycielem, a po pracy wracać do swoich spraw. W takim układzie nie trzeba czekać na Godota, czyli na zmiany w systemie edukacji. Można samemu, zmieniając swój model pracy. Wypoczęty nauczyciel to skuteczny nauczyciel.
Zarobków nie mam ochoty komentować, można z ich powodu zrezygnować z tej pracy w każdej chwili i zarabiać więcej gdzie indziej.
Po pracy nauczyciel nie ma obowiązku być nauczycielem (w znaczeniu: kimś zatroskanym sprawami uczniów; bo od samego rozwoju, będącego domeną tego zawodu, raczej nie ma „przerw”). Po pracy nauczyciel może chcieć być przede wszystkim rodzicem, partnerką, tancerzem, szachistą, joginką, psychoterapeutką, graczem, lekkoatletką, modelką i kimkolwiek innym zechce.
Rodzic zaś po wyjściu z pracy nie przestaje być rodzicem. Tak wybrał.
Ha. Miła niespodzianka. Zaczynamy oglądać. Tak piszę po kilku minutach i już widzę malutką manipulacje.
Nieważne czy like czy dislike to malutki dodatek do zasięgów.
Pozdrawiam.
P. S. Czytam Trylogie Husycką Andrzeja S. I tam był malutki fragment (póki co) o szkole. Nauka łaciny. Dodam dla tych co niewiedzą owa trylogia to powieść historyczna z elementami fantastyki. I o zgrozo. Nie widzę jakiś wielkich różnic. 😉
o przypomina mi to parę rzeczy:
to akurat było na zdalnych: na historii i na polskim grałam sobie w gry, a co najlepsze ja wciąż pamiętam, że wtedy na polskim gadaliśmy o weselu i symbolizmie
w podstawówce notorycznie mi dokuczali przez co miałam problemy z zaufaniem ludziom w liceum. Na szczęście udało mi się zdobyć grupkę przyjaciół
te mundurki dyrka w podstawówce wymyśliła, że osoby z 8 klasy mają kupić bawełniane bluzki z logiem szkoły. Nawet naszej wychowawczyni się to nie podobało
nauczycielka od w-fu w podstawówce powiedziała nowej dziewczynie, że jeśli chce mieć dobre ocenianie czy coś ma się nie zadawać ze mną i z jednym chłopakiem
z niepotrzebnością egzaminów kojarzy mi się to co miałom w tym roku pan który uczył mnie niemieckiego, w ogóle nie robił mi testów i mnie nie odpytywał. Nawet prac domowych nie sprawdzał. Skończyłam z piątką na koniec właściwie z niemieckiego nie miałem innej oceny. same piątki.
Nigdy też nie chciałam uczyć się na te wszystkie sprawdziany bo oczyma wyobraźnie widziałem, że nie wystarczy mi na inne rzeczy czasu.
40:46 Tak wspaniałe były te gimnazja, że mi do tej pory śnią się koszmary szczególnie z przeklętą babą od matmy. Do matury się nie uczyłam z przekonaniem że i tak jej nie zdam. Oczywiście jej nie zdałam, ale tylko z matmy..i do tej pory matury nie mam bo nie mogę się przemóc do nauki z tego przedmiotu😕
Yup. Same here. Dostaję alergii, jak ktoś chwali tę patologię
A co ma chujowy nauczyciel matmy do gimnazjów?
@@adamdz3747 Dla mnie całe gimnazjum było koszmarem, a wspomniałam o nauczycielce po od niej się zaczęły problemy i przez nią ja i kilka osób z klasy prawie nie skończylibyśmy tej szkoły.
Nie poznałam jak dotąd ani jednego ucznia gimnazjum, który by za nim tęsknił. Tylko nauczyciele płaczą, że niby były fajne. No nie widziałam tych zachwytów nauczycieli, kiedy istniały.
@@serengetisasha no dobrze, ale to wina gimnazjów jako takich czy po prostu problemu z ludźmi? Masz gwarancję, że gdyby było 8 klas podstawówki to byłoby inaczej, lepiej?
Nie mówię, że gimnazja były super ale likwidacja ich i tak nic nie dała, była zbędna.
No i nie widzę plusów w tym, że 7 latkowie spędzają przerwy w towarzystwie 15-latków. Wydaje mi się, że wręcz przeciwnie, może to wzmorzyć bulling.
No kurwa Krzysztof. Teraz ludzie będą musieli zrobic nowy film z PODSTAAAAWA PROGRAAA-AAAMOWA i to bardzo dobrze
Uczę się w chmurze i boję się trochę o przyszłoroczne matury, które również są moimi, mam nadzieję że nowa skala w jakiej trzeba będzie je teraz przeprowadzić, nie spartoli tego wszystkiego
Ja akurat byłem jednym z uczniów zdających w tym roku w chmurze maturę. I poza pierwszym dniem gdzie było spore opóźnienie odnośnie zdawania matur, to miło się patrzy na to jak szkoła usprawnia się z dnia na dzień (reszta matur nie miała już w ogóle opóźnień), w przeciwieństwie do zwykłych szkół które mają problem z usprawnieniem się od jakiś 200 lat. Więc raczej dadzą sobie radę 😄
Egzamin 8klasisty w Chmurze pisało w tym roku plus minus 1500uczniów i organizacyjnie wyszło super a oni mega szybko wyciągają uczą się na błędach i usprawniają wiele aspektów, więc organizacyjnie nie powinno być problemu :)
Maturę partoli się samemu, na własne życzenie. Zawsze tak było i nadal tak jest. To jest egzamin przekrojowy, więc taki do któego trzbea uczyć się regularnie przez dłuższy czas. Jak szkoła kogoś tego nie nauczyła no to ma problem i zawali na własne życzenie. Jak ktoś uczy się regularnie i trenuje na zestawach to problemu nie ma. Podobnie jest na studiach, podobnie na szkoleniach w pracy.
@@agatastaniak7459 Nie chodzi mi w ogóle o aspekt merytoryczny, ale organizacyjny.
@@xfoksix2823 hej, wybrałeś się może na studia po szkole w chmurze?
O wow. Dwa teksty mojego byłego już polonisty u pana Krzysztofa. Nie myślałam, że te dwa uniwersa się kiedyś przetną...
Ludzie chcą "odstawić dziecko", bo sami są wykończeni pracą, łamaniem praw pracowniczych, niskimi pensjami itd. Poza tym, kiedy rodziców / dziadków itd. nie ma w pobliżu by mogli się zająć dzieckiem, to ktoś dorosły (godny zaufania) musi się takim dzieckiem zająć, zwłaszcza kiedy jest w klasach 1-3.
Taka ciekawostka "historyczna" (tak, wiem, nikt nie lubi przykładów anegdotycznych)... z powodów medycznych przez drugi semestr 6 klasy podstawówki i całą klasę 1 gimnazjum byłem na nauczaniu domowym, bo nie mogłem się narażać na kontakty z innymi uczniami i ich florą bakteryjno-wirusową. Przychodzili do mnie nauczyciele na łącznie 11 godzin lekcyjnych tygodniowo, czyli teoretycznie w cholerę mniej, niż w budynku szkolnym i wiecie co? Udało się nam przerobić cała podstawę programową, a nawet wystawić ocenę końcowo roczną, mimo, że nie pisałem żadnej kartkówki...
No a potem wróciłem do szkoły i oczywiście miałem przeogromne braki i nie radziłem sobie w tej drugiej klasie gimnazjum?
TYLKO, ŻE NIE!
Miałem w tej drugiej klasie 2gą średnią w klasie, a w trzeciej zostałem laureatem konkursu matematyczno-fizycznego na etapie wojewódzkim, miałem 2gą średnią w szkole i dostałem się do najbardziej prestiżowego liceum w mieście z 4tym wynikiem, przy czym byłbym to wynik pierwszy, ale z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu osoba będąca laureatem konkursu nie jest jednocześnie finalistą - ergo przekroczyła próg punktowy pisząc ostatni, wojewódzki etap konkursu, ale nie brała w nim udziału i z racji na to dodatkowe 7 punktów mu się nie należy... nie pytajcie jak to możliwe...
Tak czy inaczej - brak możliwości nauczania w szkole i skrajnie okrojona ilość godzin lekcyjnych, zamiast pogorszyć moją sytuację edukacyjną skrajnie ją zboostowała.
Zapytacie dlaczego i zasugerujecie, że mój ponadprzeciętny iloraz inteligencji miał tu coś do rzeczy? No może nie był on całkowicie obojętny dla całej sytuacji,a le nie... nie o to chodziło. chodziło o to, że absolutnie ani jednej minuty nie zmarnowaliśmy z nauczycielami na sprawdzanie list obecności, odczytywanie wyników kartkóweczek, czekanie na resztę klasy aż skończą zadanie, odpytywanki i inne pierdoły, które na własne życzenie nauczyciela sprawiają, ze nie ma on czasu na przeprowadzenie lekcji. No i przy okazji dostałem fory w temacie tutorskiego, a nie wykładowczego podejścia i mimo skondensowania niekiedy 4-6 godzin lekcyjnych do jednej (zwykle/średnmio trzech, bo zamiast 6 polskich miałem 2, zamiast 3 rosyjskich 1, a niektóre przedmioty z jedną-dwiema godzinami w planie szkolny ja miałem co 2 tygodnie po 1 raz itp).
Dlatego poza tym o czym Krzysztof wspomina regularnie - ja do listy postulatów dobrej edukacji dopisuje jeszcze małe grupy o dostosowanym poziomie, bo to po prostu obu stronom ułatwia pracę - i wierzcie mi, że choć to się wydaje paradoksalne - więcej osiągniemy edyukacyjnie w każdej z grup 20 osobowych mających lekcję 2 razy w tygodniu, niż w jednej 40osobowej mającej te zajęcia 4 razy (zauważcie, że to wymaga tyle samo nauczycieli, godzin i uczniów, zmieniony jest tylko "rozkład jazdy"). I przy okazji nie trzeba zadawać prac domowych i robić odpytek, bo nauczyciel ma szanse z każdym popracować indywidualnie i ocenić jego przyswajanie materiału bez "obiektywnych" sprawdzianów. Listy też sprtawdzać nie trzeba - w małej grupie widać po prostu kogo nie ma i da się znać każdego, aby to zanotować.
Akurat ja idę do szkoły w chmurze więc ciekawa jestem tego filmu
Nie chcę wyśmiewać materiału, ale czy tylko ja nie mogę się doczekać licznika "punkcików" i "ale Krzysztof" jak licznika zgonów na streamach? jamniczego dnia
Największy probrem to że dla ministerstwa edukacji , edukacja jest obowiązkiem a nie przywilej . I sprawiają by ten obowiązek był jak najbardziej upierdliwy .
Krzysztof jako Guślarz na ministranta edukacji!
Krzysztof, koszt nauki dziecka w domu to nie tylko internet + tablet. To też koszt tego że jeden z rodziców nie będzie pracował bo dziecko do pewnego wieku musi być zawsze pod opieką osoby dorosłej. Zmniejszenie budżetu domowego o połowę +/- to spory wydatek. Czasy gdy tylko jeden rodzic mógł pracować już niestety minęły. Aktualnie nawet babcie czy dziadkowie niekoniecznie są już na emeryturze.
Nie, ponieważ edukacja domowa nie wymaga, by którykolwiek z rodziców przestał pracować.
@@KrzysztofMMajak tak lecz nie każdy może pracować w Domu a do któregoś roku życia porzebny jest opiekun
@@KrzysztofMMaj nie wymaga bezpośrednio. Ale nie wyobrażam sobie żeby dziecko z klas 1-3 samo siedziało w domu przez 8-10h. Można pracować na różne zmiany, ale wtedy rodzice widzą się ze sobą tylko w weekendy i na urlopie, to też nie o to chodzi. Przy pracy z domu nie ma tego problemu, ale nie każdy rodzaj pracy ma taką możliwość.
@@danon1939 Przecież nie musi siedzieć w domu. Może mieć wtedy zajęcia dodatkowe. W ciągu dnia. Wielu rodziców ma firmy lub pracuje zdalnie i jest w domu z dziećmi. Często jest tak, że dogaduje się z innymi rodzicami i dzieci się regularnie spotykają w ich domach.
@@PaulinaSzm nie napisałem nigdzie że to jest niemożliwe, tylko nie u każdego tak samo łatwe i bezkosztowe. Nie mam nic przeciwko takiej formie nauki, tylko uważam że koszt jest większy niż sam internet i niekoniecznie tak jak Krzysztof wspomniał wymieniany na alkohol. Poza tym, jakie są zajęcia dodatkowe dla dzieci w wieku 7-10 lat odbywające się w godzinach 8-16 powiedzmy?
Wiesz, Krzysztofie mam wielu studentów i znajomych, którzy mówią wprost - że ich charakter przeszkadzał im w skupieniu na lekcjach zdalnych. Po prostu, wyjście do szkoły, tak jak wyjście do pracy powoduje, że mózg się nieco przestawia.
Druga sprawa, że masz rację Horizon Forbbiden West wciąga mnie bardziej niż większość wykładów... Tyle, że wiesz.. wykład przygotowała jedna osoba zarabiająca średnią krajową... na H:FW wydano ponad 210 mln zielonych, gdzie całe sztaby ludzi pracowały aby gra była wciągająca i angażująca.
Faktem jest, że na uczelni mogłoby być więcej przedmiotów obieralnych - ale też niestety, czasem się po prostu nie da: jak ktoś chce zostać analitykiem danych to musi opanować trochę matematyki, statystyki i programowania i to muszą być obligatoryjne przedmioty, na bazie których można budować dalsze kwestie... jak ktoś siedzi na wykładzie kierunku, który sam wybrał... to trochę nie mój problem, że kreda i tablica nie jest animowana i się nie świeci jak ledy RGB, żeby pobudzać jego uwagę :D
Także jak ktoś ma problem z koncentracją to - na zasadzie zanurzenia wyjście do szkoły czy pracy i otoczenie się tematem pomaga w koncentracji. I to naprawdę pomaga ogromnej ilości osób - fakt nie wszystkim, dlatego dobrze, że są alternatywy.
Ale w Chmurze nie ma lekcji, tym bardziej zdalnych.
@@PaulinaSzm hmm faktycznie, racja :) możliwe bardzo że faktycznie nastawianie ma zadaniowość jest tutaj kluczem :)
Z drugiej strony, do modelu zadaniowego też się trzeba przyzwyczaić i nie każdemu siadzie znów taki układ. Dlatego znów powtórzę: dobrze że są alternatywy :)
Bo z drugiej strony, systematyka i motywacja zewnętrzna(pani ktora sprawdza obecność) to też jest pewien system dodatkowej motywacji.
Odniosłem się do tego co mi mówili ludzie z zdalnych zajęć na uczelni czy szkoły.
Dzięki za wyklarowanie!
@@konradkania4963 Zgadzam się. W środowisku mawia się, że edukacja domowa to styl życia rodziny, tej konkretnej. Nie ma dwóch takich samych modeli edukacji domowej. Tak naprawdę edukacja dziecka wygląda tak, jak sobie życzy dana konkretna rodzina. Oczywiście jest tu też miejsce na błędy. Czasami dzieci dochodzą do wniosku, że wolą zwykłą szkołę i do niej wracają, by po miesiącu znowu wrócić do ED. Albo właśnie odwrotnie, nie podobało im się (czasami jest tak, że to rodzic zmusza dziecko, a ono niekoniecznie chce). Jest wiele historii. Jedni wolą ED maluchów, a inni odwrotnie, właśnie starszaków. Jedni chcą iść do ED po to, by mieć lepsze wyniki w nauce, a inni po to, by nie musieć mieć lepszych i zaliczać wszystko na minimum. Nie każdemu z zewnątrz się to podoba, że dana rodzina decyduje o sobie...
@@PaulinaSzm chyba pokutuje to że utarło się, że edukacja domowa jest dla osób które nie mogą uczestniczyć w zwykłej szkole ze względów zdrowotnych (czyżby np. zaszłość z czasów gdy budynki szkolne nie były dostosowane do osób niepełnosprawnych ?)
@@konradkania4963 Nie do końca. To coś dla dzieci niemogących chodzić do szkoły nadal istnieje i nazywa się potocznie nauczaniem domowym. Dziecko np. jest chore i nauczyciel je odwiedza robiąc mu lekcje indywidualne. Lekcji jest mniej, ale nadal jest to pisanie klasówek itd. W edukacji domowej jest podstawowa różnica: to rodzic zobowiązuje się z grubsza trzech rzeczy. Pierwsza to to, że bierze odpowiedzialność za naukę dziecka, druga to że zapewni mu osobiście warunki do tej nauki oraz że dostarczy dziecko na egzaminy kwalifikacyjne (terminy ich uzgadnia się indywidualnie ze szkołą w zależności od możliwości szkoły i ucznia, w dowolnym momencie roku). W edukacji zwanej nauczaniem domowym są wszystkie przedmioty, w tym plastyka czy wf, natomiast w edukacji domowej NIE MA plastyki, muzyki, wf i techniki. Na świadectwie dziecko ma napisane "zwolniony". W przypadku nauczania domowego można nie zdać do następnej klasy, w przypadku edukacji domowej można nie zdać maksymalnie dwóch egzaminów, ale żeby pozostać w ED, trzeba te dwa niezdane poprawić w wakacje. Jeśli się zawali chociaż jeden z nich, nie można warunkowo iść dalej, ale wraca się do systemu stacjonarnego. I teraz kolejne hop. Ponieważ do edukacji domowej można przejść w środku roku szkolnego (to zależy od zgody dyrektora), to po powrocie do systemu na chociaż 1 dzień, można ponownie wnioskować o tryb ED w tej samej lub innej szkole. Poprzednia szkoła rzadko się zgadza, ale inna chętnie bierze, jeśli ma miejsca. Tak, w edukacji domowej jest proporcjonalnie więcej dzieci z orzeczeniami o kształceniu specjalnym, zwłaszcza jest dużo dzieci z autyzmem, dla których szkoła tradycyjna jest koszmarem, źródłem fobii społecznej i depresji. Na edukacji domowej otwierają się na kontakty społeczne "na swoich warunkach" i nie są już na przykład kopani leżąc na podłodze na ziemi przez kolegów przy akceptacji kadry nauczycielskiej (bo rzekomo to sprowokował). Szkoły w Polsce są różne. Jedne są bardzo fajne, inne niekoniecznie. Do czasu pandemii raczej ludzie przechodzili do edukacji domowej w bardziej przemyślany sposób. Dziś to jest w przeważającym stopniu ucieczka od systemu, który się w swojej formie wyczerpał i w żaden sposób nie wspiera dzieci wrażliwszych, zdolnych lub z problemami w nauce. Nadal jednak 3/4 dzieci w ED to są świadome wybory rodzin, którym się po prostu tak podoba i tak chcą. Najczęściej nie chcą brać w wyścigu szczurów, wynik e8 i matur nie jest priorytetem, raczej ogólny dobrostan psychiczny i rozwój pasji i zainteresowań dziecka. Podam taki przykład mojej córki, która po prostu lubi rysować i pragnie zostać grafikiem cyfrowym. 90% jej aktywności "szkolnej" to rysunek, mimo że w edukacji domowej nie ma ocen z plastyki. To zdolne dziecko, które szybko się uczy, programuje w scratchu i ma bogate słownictwo. Praktycznie nie robi błędów ortograficznych, mimo że nigdy ortografii się nie uczyła (zasady, wyjątki etc.). Tak że dla niej egzaminy to formalność, oceny ją nie interesuje, zalicza postawę lepiej lub gorzej w pół roku ucząc się godzinę dziennie, a drugie pół roku ma wakacje i robi to, co chce. Nie odbiega wiedzą od rówieśników, nawet jest brana za starszą ze względu na to, jak operuje językiem. Ale to dziecko prawie nie chodziło do szkoły...
39:25 tegoroczny maturzysta z wosu here. Nie ma nic lepszego niz pisanie pozwu o zachowek na czas ❤
Spoiler. Nawet nie zdążyłem zrozumieć wszystkich przepisów prawnych, a co dopiero napisać pozwu xD
Super film!
Jak nauczyciel który jest cofnięty w przeszłości , ma przygotować ludzi do przyszłości?
19:49 problem pojawia się wtedy gdy korporacje odrzucają świetnych specjalistów często z doświadczeniem tylko dlatego, ze nie maja wykształcenia wyższego.
To prawda! Ale to wyłącznie kwestia pokoleniowa. I wybitnie polska.
@@KrzysztofMMaj zgadzam się w 100%,
dla mnie to jest nie do pomyślenia, ze doświadczenie jest gorzej traktowane od wykształcenia.
Uwierz, coraz mniej korpo tak robi...
Idealnym dowodem na to że polskie szkolnictwo jest do dupy jest to że zaliczyłem tydzień temu egzamin licencjacki na 4. Po 4 latach studiow z czego z jednym oblanym rokiem nie nauczyłem się nic, a na egzaminie gadalem głupoty i głównie przytakiwałem komisji która teoretycznie podpowiadała, a tak naprawdę sama sobie odpowiadała a ja mówiłem tylko "tak, o to mi chodziło, to miałem na myśli" itd. 3 lata zmarnowane na nienauczenie się niczego na studiach które myślałem że się przydadzą a będą bezwartościowe
Zatem po co to wszystko?
Zresztą, spokojnie, i tak masz już chociaż boost w postaci szybszego pełnego wymiaru urlopu xd
Przy przedstawianiu ministra można było dodać: "Jego ekscelencja, miłościwie nam panujący ..."
Przepraszam, zapomniałem
Akurat jestem przykładem gdzie nauczyciele z matematyki totalnie niczego mnie nie nauczyli, dlatego nie zdałem matury z owego przedmiotu. Co ciekawe na własną rękę nadrobiłem cały materiał od podstawówki do liceum i myk 33%, może nie dużo, ale zdecydowanie lepiej od materiału "wkuwanego na pałę" przez nauczycieli do naszych mózgów.
Polska szkoła kojarzy mi się z pewnym cytatem: "Nie rusz, nie tykaj - gorzej było, a mimo to chwalili"
Rok temu postanowiłem pójść do liceum w moim mieście, spoiler alert: rok zmarnowany. Cały rok spędziłem w stresie, dużo razy byłem na skraju łez/płakałem w szkole, nie pomógł mi też lęk przed innymi ludźmi, więc nie miałem żadnych znajomych. Wiele razy opuszczałem lekcje, albo przez wyżej wspomniany stres, albo z powodu bólów brzucha, głowy, pleców albo karku (też ze stresu, a plecy i kark ze złej postury, kocham te szkolne drewniane krzesła ❤). Ledwo zdałem, na końcu czułem zupełną niechęć i wypalenie do czegokolwiek. W tym roku zacznę naukę w szkole w Chmurze, a ten film mnie jeszcze bardziej utwierdził w przekonaniu, że podjąłem dobrą decyzję :D
Życzę Ci powodzenia z całego serca. Aby tyle ile Cię przykrości spotkało w szkole, którą porzuciłeś, aby tyle radości, satysfakcji przyniosła Ci 'Szkoła w Chmurze'. Moje dziecko również rozpoczyna naukę w obłoczkach 😊
Nie przejmuj się tak, nie warto, szkoda Twojego zdrowia.
Spokojnie krok za krokiem. Odpocznij w wakacje, nie myśl o tym ciężkim roku, to już za Tobą.🙌
@@monikaw8028 Dziękuję za tak ciepłe słowa, ja również życzę Wam powodzenia i miłej nauki w Szkole w Chmurze ❤
@@rotkim Dziękuję ❤
Dlaczego nie było szkoły w chmurze, ani w ogóle internetu, gdy ja zaczynałam liceum...😢 Ileż stresu i chorób można było sobie zaoszczędzić 😬
P.S. dobrze uczącą osobą była chemiczka, dr po uniwersytecie, a nie jakimś WSP. Były odczynniki, aparatura do destylacji, palniki Bunsena, eksperymenty, wrzucanie okruszka Mg do próbówki z wodą, destylowanie kranówki, nawet był kwas solny którego odpryski wypaliły mi dziurki w ulubionej bluzce😢 Jakoś dawałam radę z równaniami, ale na I roku poleglam. Pomimo to wciąż pamiętam te lekcje jako bardzo interesujące, w dobrej atmosferze. Aha, i biologia, też była dobrze prowadzona, z wykorzystaniem dodatkowych publikacji oprócz oficjalnego podręcznika licealnego, m.in. Biologii autorstwa de Ville. Można było przynosić własne materiały jako uzupełnienie do tematów, akurat ja miałam całkiem przyzwoicie wyposażoną biblioteczkę domową. I metody te mogły się sprawdzić podczas studiów, bo uczyliśmy się o budowie roślin i kwiatów również w plenerze. Nawet rysowaliśmy obiekty zaobserwowane pod mikroskopem, jak okrzemki (trzeba było je osobiście wyhodować), skórkę cebuli ( trzeba bylo ją własnoręcznie wypreparowac, wykonać preparat na dostarczonych szkiełkach) , kwiaty ( trzeba było je zerwać, wykonać preparat i obserwację, oraz opisać te procedury.
27:57 Mam wrażenie że w kwestiach dotyczących etyki czy wyborów życiowych, decydujące znaczenie ma właśnie etyka i wartości. Przynajmniej jak ostatnio sprawdzałem czym zajmuje się nauka, to nie zajmuje się tym czy powinno się mieć dzieci. (Sądziłem że Krzysztofowi znany jest koncept Gilotyny Huma)
Zatem mówienie o nauce w tych sprawach jest potrzebne ale nie wystarczy. Pytanie jaką etykę należy przedstawić. Można wprawdzie w edukacji seksualnej przedstawić same technikalia, ale chyba zgodzimy się że w sferze seksualnej jakaś etyka jest potrzebna. (Choćby gdy mowa o zgodzie)
Dyskusje prowadzi się łatwiej gdy zna się temat dyskusji. Bo większość zelotów nie neguje nauki. Po prostu mają inne wartości. A traktowanie swoich wartości jako tak oczywistych, że aż naukowych, to najpowszechniejszy typ bigoterii jaki znam.