Kurs uczy jak zdać egzamin, a nie jak poprawnie i bezpiecznie jeździć.Egzamin zdałem już jakiś czas temu i dopiero teraz mogę powiedzieć, że POTRAFIĘ prowadzić samochód, wychodząc z egzaminu wiedziałem jak zmieniać biegi i nie podpaść egzaminatorowi.
+kotZdrapek Ja od egzaminatora usłyszałem "No, zdał pan egzamin, teraz musi pan się jeździć". Zresztą nie bez powodu mawia się, że zima odróżnia kierowców od tych, którzy mają prawo jazdy.
Taki Koleś Ja to akurat w Trójmieście uczyłem się jeździć to zapewne większy ruch niż u Ciebie w mieście. Tacy to na emeryturę powinni iść :D. U mnie było tak że jak zahamowałem mocniej, bo były strasznie czułe hamulce wtedy się budził. ;DD
Zależy na jakie OSK trafimy. Ja trafiłem na świetnych instruktorów, którzy przykładali uwagę właśnie do poprawnej pozycji za kierownicą. Teoria w siedzibie OSK wraz z objaśnieniami, atmosfera tam, a także w trakcie jazd - wszystko to czysta przyjemność. Nie było chwil, w których się zestresowałem i panikowałem, przez co do egzaminu też podszedłem na tzw. "luzie" :) Zdałem za pierwszym razem, ale do czego chciałem nawiązać... Mianowicie do odpiętego pasa u instruktora, bo "tak wygodniej" - otóż nie. Jest druga strona medalu. Instruktor bez pasów MOŻE jeździć, aczkolwiek bardzo się naraża, choć paradoksalnie zwiększa tym szanse na wyjście bez szwanku. Załóżmy, że jest sytuacja, w której kursant się wylogował, a przed nami jest przeszkoda, czy może auto wpada w poślizg. Kursant w obu przypadkach panikuje, wyłącza się, puszcza kierownicę i zasłania oczy. Instruktor bez pasów może szybciej złapać za kierownicę w takiej sytuacji, a każdy kto szybciej się pochylił z zapiętymi pasami wie, że one się po prostu blokują. Ta ich funkcja uniemożliwia instruktorom szybką reakcję i przejęcie kierownicy, jeśli kursant się wyłączy :)
Wojciech Korfanty, ja nie mówię, że Waldek nie wie... Po prostu zwróciłem na to uwagę bo nie usłyszałem w filmie. I tak, jestem młodym kierowcą (29 stycznia odebrałem prawo jazdy). Czy to znaczy, że jestem gorszy i nie powinienem móc się poruszać autem po drogach publicznych? To jak mam zyskać doświadczenie? :P
Co do nauki jazdy, u mnie było tak kiedy instruktor na początku zobaczył, że pierwszy raz w aucie nie siedzę praktycznie nic mi mówił, nie dawał wskazówek wszystko wyglądało na zasadzie lewo, prawo, zawróć itp. "Skoro umiesz jeździć to co ja będę Cię uczył masz swoje nawyki ja Ci pokażę gdzie są trasy egzaminacyjne." I w sumie tak było zdałem za pierwszym razem. No ale za coś przecież płaciłem... Inna rzecz jaka mnie nurtuje to często sam to widuję albo słyszę od znajomych którzy niedawno skończyli kurs prawa jazdy. Nie potrafią jeździć po zmierzchu, nie wiedzą jak mają się zachować zasłaniają sobie twarz ręką "bo ich razi" jak coś jedzie z naprzeciwka, zapinanie pasa za plecami by stworzyć złudzenie zapiętego pasa, wyprzedzanie bez redukcji biegu czy z "rozpędu" tylko powolne i niebezpieczne bo trwa kilkadziesiąt sekund, jazda we mglę często na długich światłach bez halogenów (nawet jeżeli takie posiadają), pozycja "na krótko-widza" szczególnie u kobiet z podniesionym fotelem, przesuniętym maksymalnie do przodu, kierownicą na piersi i głową praktycznie na szybie, cofanie - najzwyczajniejsze w świecie cofanie, pod wszelkiego rodzaju marketami czasami przyglądam się jak co niektórzy oczywiście cofają ze swojego miejsca na 4,5 prazy wychodząc przy tym z auta i rozglądając się ile mają miejsca... Na takie rzeczy w trakcie nauki jazdy powinno się zwracać szczególną uwagę, bo ludzie wyuczają się na blachę konkretnych ruchów a kiedy wyjadą na ulicę czują się jak by musieli jeździć za karę bo nie znają podstawowych rzeczy. Jak takie osoby zdają prawo jazdy ? Często pada pytanie od instruktorów na zasadzie " Ja cię uczę abyś zdał a jak potem będziesz jeździł to mnie nie interesuję " PS. Pozdrawiam Panią z cpn, która chciała zatankować gaz przykładając pistolet do wlewu PB :D
Miałem świetnego instruktora, który dość często "robił mnie w konia" mówiąc, aby skręcić tu czy tam, a gdy ja już zaczynałem manewr, hamował pytając jaki znak był. I takie różne podobne sytuacje oraz celowe wprowadzenie w błąd. Wszystko w poczuciu świetnego humoru, wyczucia i przede wszystkim zachowania bezpieczeństwa. To nauczyło mnie myśleć co się robi na drodze. Czym się jedzie. Jak się prowadzi w takim lub innym terenie. Zdałem za pierwszym razem mimo iż miałem wtedy 17 lat. A egzaminator wydzierał się i starał się zestresować mnie na potęgę. Teraz po kilkunastu latach za każdym razem na drodze doceniam bardzo naukę jak również sytuację z egzaminu.
Moim instruktorem za równo teoretycznym jak i praktycznym, był komendant miejscowej drogówki. Bardzo polecam takie coś. Jest na bieżąco z przepisami plus potrafił w jasny i prosty sposób przekazać wiedzę. Na wykładach podawał mnóstwo przypadków ze swojej pracy, czyli życiowych sytuacji, a nie tylko jakieś pokazowe zdjęcia. Na praktyce zawsze rzucał jakimiś ciekawostkami i bardzo miło się z nim rozmawiało, aż chciało się jeździć. Uważam, że na to co oferuje kurs to bardzo dobrze mnie przygotował, choć wiadomo (sam też to powtarzał) trzeba nabrać jeszcze dużo doświadczenia. Pozdrawiam i dzięki za kolejny świetny materiał Waldku :)
Pamiętam jak zdawałem prawko w 2007 roku w Bydgoszczy. Wtedy samochodami egzaminacyjnymi były Corsy C 1.0 choć była jedna "testowa" Corsa D też z silnikiem 1.0 o sympatycznym numerze bocznym 13 :) Uczył mnie instruktor, któy miał ponad 30 lat doświadczenia (prowadził kursy na wszystkie kategorie). Specyficzny gość (znajomy mojego ojca), ale nie traktował ulgowo.... fakt... dość oklęty, ale potrafił doskonale wytłumaczyć co i jak... Przyznam z perspektywy lat, że sporo nauczył... nawet nie tylko po to by zdać, ale by sobie w pierwszych momentach po zdaniu prawka poradzić.... A samochodem na którym zdobywałem pierwsze szlify wcale nie była Corsa jaka obowiązywała na egzaminie..... Był to mocno zużyty (ale nadal sprawny) VW Sharan (!) 1.9Tdi :P Chyba 440 000km przebiegu.... fakt... zmiana biegów w tym vanie wymagała wprawy... (awaria synchronizatorów 4 biegu) przez co nasz instruktor nas uczył jak zmieniać biegi (a raczej redukować) na tzw "przygazówkę" :P Fakt faktem... 9 lat prawko już mam, a przyznam, że na kursie parkując sharanem prostopadle na mieście sporo mi dało.... nawet krótko po zdaniu prawka i do teraz nie mam problemu z wyczuciem odległości, nawet w duuużych dostawczakach :)
To i ja się wypowiem ;) Prawko zdawałem dosyć niedawno. Co do instruktorów to nie przywiązywałem się do jednego konkretnego instruktora. Miałem tą możliwość że w mojej szkółce było około 8 instruktorów z czego z 5 jeździłem. I chyba nie ma lepszej metody niż właśnie czerpanie wiedzy od jak największej liczby osób. Każdy z instruktorów zwrócił mi na co innego uwagę, pokazał mi inną możliwość zrobienia danego manewru gdzie poprzedni mi o tym nie wspomniał bądź po prostu tego nie zauważał. Tak samo z zwracaniem uwagi co do moich błędów - jeden się czepiał jak podjeżdżałem na luzie do skrzyżowania a drugi nawet słowem się nie odezwał. Każdy z instruktorów wniósł coś nowego do nauki mojej jazdy i jak najbardziej jestem z tego zadowolony ;). Instruktorów miałem także z różnym doświadczeniem m.in. kierowca karetki, nauczyciel technikum samochodowego, fan ecodrivingu, kobieta i zwykły kierowca rodzinnego auta. Mega polecam jak macie taką możliwość jazdy z różnymi instruktorami. Ja wiem, że jak się do jednego przywiąże to fajnie pogadać i w ogóle... No ale to chyba nie o to chodzi ;) Zdane oczywiście za pierwszym ;)
Gdy na początku jazd wszedłem do samochodu, był to mój pierwszy raz gdy siedziałem za kółkiem. Instruktor opisał mi wszystko bardzo szczegółowo i dokładnie przez 45 minut, po czym pojechaliśmy na miasto. Nauczył mnie perfekcyjnie, co poskutkowało zdaniem egzaminu za pierwszym razem (w domu wszyscy się śmiali, że nie umiem jeździć samochodem i że do końca życia będę mnie wozić, ahh jakie to było przyjemne patrzeć na ich pełne podziwu twarze, gdy wróciłem do domu z kartką z napisem pozytywny :D). Był to instruktor jak najbardziej z powołania, cierpliwy, umiejący w sposób zrozumiały przekazać wszystko co potrzebne. Jednak prywatne ośrodki są o wiele lepsze ;)
@@misiek_xp4886 Rzeczą drugorzędną może też być pytanie, kto Ci może wydać międzynarodowe prawo jazdy albo czy leki mogą wpłynąć na zachowanie kierowcy. Wydaje mi się, że jednak wiedza o wymianie koła jest dosyć elementarna
Płyta poślizgowa albo chociaż troleje (te ostatnie są naprawdę czymś tanim i bezproblemowym, a większy OSK może mieć auto nawet na stałe z założonymi - chociaż przełożyć raz na 2 tygodnie i zebrać do kupy kursantów to też chyba nie problem?). Dla mnie to zatrważające, jak ludzie nie mają pojęcia co może wyrabiać tył auta i jak sobie z tym radzić. Sam jeszcze nie miałem prawka, a nieraz poupalałem auto na ośnieżonym placu, a odkąd mam swoje - nie dość, że to frajda, to umiejętności które się naprawdę mogą przydać. Robisz dobrą robotę Waldku razem z Emilem, dobrze że ktoś taki jest jak Wy.
+Ppp Popieram, bardzo mi tego brakuje na kursach. Z chęcią bym poćwiczył z instruktorem na płycie poślizgowej, jednak w okolicach Łodzi jest zdaje się totalna bryndza w tym temacie - trzeba jeździć pod Poznań czy do innych województw.
Ja dopiero po paru latach widzę na jak dobrych instruktorów trafiłem. Zrobiliśmy więcej niż tylko to co potrzebne na egzamin, tłumaczyli i uczyli jeździć, jak się zrobiło błąd to nie było bury od góry do dołu tylko tłumaczenie co zrobiłem źle, dlaczego i jak należało się zachować. Jeździliśmy też poza miastem i dostałem ogólne wytyczne kulturalnej jazdy. No i miałem porządny kurs teoretyczny, którego w tamtym czasie oczywiście nie uznawałem za potrzebny, ale wyniosłem sporo wiedzy którą pamiętam do dziś :)
Ja wybierając swoją szkołę jazdy, bazowałam na rankingach oraz opiniach znajomych, jak i tych w internecie i wybrałam naprawdę bardzo dobrze. Sympatyczna instruktorka pierwsze co to pokazała mi jak mam dobrze ustawić sobie fotel, lusterka no i jak prawidłowo trzymać kierownicę :). Tak sie przyzwyczaiłam na jazdach z nią, że jeżdżę tak cały czas i nie wyobrażam sobie jazdy w inny sposób. Jednak co mnie zdziwiło po tym, jak zdałam egzamin (za pierwszym razem :)), to to, że gdy jeździłam z bardziej doświadczonymi kierowcami, np. tatą, to oni na siłę chcieli, żebym trzymała tę kierownicę inaczej (np, jedną ręką albo jakoś dziwnie od dołu) no i żebym ten fotel bardziej odchyliła (do pozycji półleżącej).....
Waldku! wielkie dzieki za kolejny ciekawy i konkretny film ktory przedstawil cala prawde o polskiej szkole jazdy. Ps. mam nadzieje ze dzieki Tobie i Twojej dzialalnosci na yt polscy kierowcy beda lepsi i kultura jazdy i szkolen sie poprawi, pozdrawiam Krzysiek, zakochany w motoryzacji 4 i 2 kolowej gooral z Zakopanego.
mam prawo jazdy od 5 lat i na przestrzeni tego czasu wiem jakim byłem szczęściarzem, że wybrałem dobrą szkołę jazdy. Pochodzę z mniejszego miasta, gdzie wymagania i złożoność skrzyżowań jest dość słaba a egzamin odbywał się w większym mieście. Pierwszą godzinę nauki jazdy spędziłem w swoim mieście pozostałe 29 w tym większym. Wszystkie inne szkoły męczyły po kilka godzin jazdy w swoim mieście gdzie większość młodych jezdziała na pamięc. Problemem jest również podejście instruktorów. Od początku byłem uczony myślenia nie ważne co robie na drodze, czy jadę 40 czy 110. Obserwowania wszystkiego co się dzieje na drodze, patrzenia w lusterka co jakiś czas, jak hamuję awaryjne to odruchowo patrzę w tylne lusterko czy ktoś za mną nie będzie miał problemu. Kiedyś jechałem ze znajomymi z mojego rocznika i hamowałem awaryjnie bo był wypadek przed nami na drodze ekspresowej, więc od razu look w tylne lusterko widzę że pędzi za mną auto od razu puszczam awaryjne, żeby ostrzec przed czasem że hamuje do zera i to tuż za łukiem zakrętu. A wszyscy w moim aucie zdziwieni że tak się robi.. Każde moje zachowanie na drodze sprawia że inni muszą się także do niego odnieść. 5 lat temu i obecnie tego nie ma. Większość ludzi jak jedzie to gapi się jak sroka w 5 złoty tylko w przednią szybę i zero obserwacji tego co się dzieje w około nich. Nie uleganie presji głupszych, którzy trąbią za tobą żebyś wjechał na zapchane skrzyżowanie bez możliwości jego ustąpienia, czy włączenie się do ruchu na fantazji. Bardzo dobry program prowadzisz :) Myślę , że jest na równi z jedź bezpiecznie Kraków. Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo dobry odcinek, jak samo jak ten z ustawieniem fotela i pasów. Jeśli chodzi o trzymanie kierownicy, ułożenie "za 15, 3" jest bezpieczna, ale nie dla każdego wygodna. Mimo małego stażu za kierownicą (egzamin w grudniu 2015) staram się właśnie tak jeździć, chociaż bardziej przyzwyczaiłem się do "za 10, 2", tak jak uczono na kursie. Czekam na więcej podobnych materiałów ;)
Ja zanim wsiadłem w ogóle za kierownicę, przez 2 tygodnie chodziłem na wykłady. Znajomi z mojego rocznika w innych szkołach jazdy wyjeżdżali na miasto praktycznie zaraz na wejściu. Kiedyś mnie to denerwowało bo jak każdy kursant, spragniony byłem jazdy. Dziś dziękuję swojemu instruktorowi że zanim posadził mnie za kierownicą, wysilił się by choć trochę tej teoretycznej wiedzy mi przekazać. Zdane za pierwszym razem i bezszkodowa jazda od 8 lat to tak na marginesie ;) I oby tak dalej.
Witaj.. mnie uczył instruktor który był 20letnim kierowcą karetki pogotowia.🚑. a i tak więcej się dowiedziałam na egzaminie praktycznym od egzaminatora, niż przez 30 godzin z instruktorem... ale ten etap mam już za sobą.. Sami dochodzimy do wprawy, każdy w swoim zakresie umiejętności. Czego każdemu życzę😊
+moto doradca materiał ciekawy, ja tego czego się nie dowiedziałem na kursie to nadroniłem w internecie a rzeczywistość to zweryfikowała i dzięki temu czucje się pewnie za kierownicą a na dodatek mam Focusa który świetnie się prowadzi i wiele wybacza
Uwaga podaje wazny komunikat: Na elkach ucza tylko zdac egzamin a nie dobrze jezdzic! Jak ktos chce dobrze jezdzic polecam np. Film Bublewicza, filmy Kuliga, kuchara itd. Jest tego troche na yt. I oczywiscie filmy motodoradcy! Problem jest tylko taki ze jak ktos chce nauczyc sie wychodzic z poslizgow i dobrze prowadzic samochod, teorie trzeba niestety przeniesc na droge, albo na tor tylko z tym 2 juz jest ciezej.
2 tygodnie temu odebrałam prawo jazdy. Jeżdżę regularnie. Mam to szczęście, że mój mąż na tyle mi zaufał, że oddaje mi kluczyki. Zgadzam się co do tematu filmu. 30 godzin to mało, teraz dopiero doskonale nabyte umiejętności. Zgadzam się również z komentarzami, że na kursie uczą jak zdać egzamin. To tak jak w szkole - uczą jak zdać mature. To przykre ale prawdziwe. Jako młody kierowca mogę powiedzieć że na kursie nie uczą jednej ważnej rzeczy. Nie bać się po odebraniu dokumentu siadać i jechać kiedy jest możliwość. Bo jak inaczej dojść do wprawy? Znam kilka osób które posiadają prawo jazdy, ale nie jeżdżą bo się boją, bo zabrakło motywacji do tego aby samemu wyruszyć w miasto pojazdem.
Bardzo dobre spostrzeżenia, również uważam że na kursach za mało mówi się o bezpieczeństwie za kierownicą , o prawidłowej pozycji w aucie i na drodze. Uważam również że w ramach tych 30 godzin powinny odbywać się szkolenia na płycie poślizgowej, gdzie młody kierowca zobaczyłby choć trochę jak zachowuje się auto w trakcie poślizgu jak ma się podczas tegoż poślizgu sam zachować, a co za tym idzie jak dostosowywać prędkość do panujących warunków np. deszcz, śnieg.. Super materiały Waldku!!! Oby tak dalej :) POWODZENIA!!
Jestem świeżo po kursie i zgadam się z Tobą w 100% !! Udało mi się trafić na dobrego instruktora który nie tylko nauczył mnie miasta na pamięć ale coś więcej.Na kursie powinny być wyjazdy gdzieś dalej,jazda w nocy ,w deszczu itp.Fakt formy egzaminowania mamy fatalne...Po odebraniu prawka na pierwszej jeździe przeszedłem "dodatkowy egzamin "z moim dziadziem (egzaminator starszej daty - dość wymagający) który stwierdził że coś się nauczyłem na tym kursie :) Niestety ale wybór dobrej szkoły to naprawdę trudna sprawa....sporo pseudo szkół idzie na ilość, odwalić te godziny (dobrze jak chociaż wyjeździ te 30 obowiązkowych) i następny i następny....To że niektórzy instruktorzy/instruktorki nie umieją dobrze jeździć a co dopiero nauczyć mówić nie będę... PS zdałem oba egzaminy bezbłędnie za pierwszym razem, po kursie czuje się pewnie za kierownicą . Oglądam wszystkie Twoje filmiki i zgadam się z Tobą w 100% !! - Guru motoryzacyjny :)
Dopiero co skończyłem kurs, czekam na egzamin, ale instruktor uczył i wskazywał na praktyczne rzeczy przydatne podczas normalnej jazdy, nie tylko podczas egzaminu. Wybierając szkołę również można spojrzeć na statystyki z tej szkoły- ile osób zdało za pierwszym, ile poleca. Ja wybrałem najlepszą na moim osiedlu i nie zawiodłem się. A z tym polecaniem przez znajomych to prawda, bo jedna osoba może mieć 'benzynę we krwi' i łatwo się uczyć, a druga być oporna i wymagać dodatkowych godzin, stąd różne opinie.
Dobry wieczór, wybrałam szkołę która była prowadzona przez jednego instruktora bo chciałam uniknąć 'masówki', słyszałam również wiele dobrych opinii no i lokalizacja mi odpowiadała. Byłam gotowa zmienić szkołe gdyby kurs mi nie odpowiadał, na szczęcie trafić lepiej nie mogłam :D Pod koniec kursu jeździłam z instruktorem na autostrady i inne drogi o podwyższonej prędkości, przekazywał mi wiedzę praktyczną, wychodziliśmy po za schematy egzaminacyjne, dowiedziałam się wiele więcej o tym co dzieje się pod maską niż cztery wyklepane formułki o spryskiwaczach i innych płynach. Instruktor zawsze dzwonił do mnie czy chce mieć jazdy w bardzo złych warunkach, był wtedy przełom jesień/zima. Po zdanym egzaminie wybraliśmy się bez elki na dachu i czułam ogromną różnice w jeździe. No więc kurs to dopiero początek pięknej motoryzacyjnej przygody jednak jest chyba najważniejszym etapem w życiu każdego kierowcy, bo jak się człowiek raz zrazi do samochodu to potem już jest ciężko. Pozdrawiam!
Sporo ludzi się wypowiada, to i ja się wypowiem. Osobiście interesuję się samochodami od dziecka i wsiadając do ELki miałem pewne doświadczenie z gier komputerowych (oczywiście grane na kierownicy). Bardzo mi zależało na prawie jazdy, więc przykładałem się do nauki i starałem się wyeliminować wszystkie błędy. Zdałem za pierwszym razem i uważałem to za sukces. Jednak po dwóch miesiącach od egzaminu moje umiejętności znacznie wzrosły i nasuwa mi się jeden wniosek. Zaraz po egzaminie jeździłem jak ciota drogowa. Kierowcy, którzy zdali egzamin, może znają przepisy ruchu drogowego i wiedzą jak obsługiwać auto, ale prawdziwe umiejętności i doświadczenie muszą zdobyć sami. Ja po tych dwóch miesiącach dopiero jeździłem jak człowiek, i nadal sporo mam do poprawy, a minęło już pół roku systematycznej jazdy.
Z doborem instruktora to prawda, mój pierwszy nauczył mnie "rękawa" na metodę co skutkowało że egzamin zdałem za 3cim podejściem bo wystarczy ze pachołki są inaczej poustawiane i cała metoda jak psu w .. Instruktora z pasją miałem na kat. A, nie dość że uczył to również doradzał co po egzaminie itp. - i tą kategorie zdałem za 1szym razem.
Ten podział na 2 typy instruktorów stosuje mój instruktor - tylko on to wykorzystuje też do kursantów ( trafił mi się młody i bardzo ciekawy facet - nie wiem po co ale ma nawet prawo jazdy na autobus 😁 + to ze mną miał swoje pierwsze jazdy w pracy 😎😋) Dużo się z twoich filmów dowieduje i dziękuję 💚
A ja miałem bardzo fajnego instruktora, który otwarcie powiedział mi że musi mnie nauczyć zdać egzamin a jak zostanie trochę czasu to nauczy mnie jak jeździć (mniej więcej tak powiedział) i udało mu się pogodzić te dwie rzeczy w tym krótkim kursie na prawo jazdy dzięki czemu zdałem za pierwszym razem i w moim odczuciu jestem jak na swój 3 letni staż całkiem sprawnym kierowcą
Egzaminy zdalem 2 lata temu. Czego nauczylem sie sam w ruchu drogowym?: -nie jezdzisz Hyunday-em cale zycie. -'szybko' nie znaczy szybciej. NIE POTRZEBUJE LEPSZEJ MOTYWACJI. P.S Dodam ze jeździlem kilkoma autami o roznej mocy i o roznym wieku. Pracuje w Holandii. Z ludzmi z ktorymi rozmawialem: jezdza roznymi autami, o roznych pojemnosciach, mocach, diesle i benzyny a rozpietosc pomiedzy klasami... Golfy 1.4, po Mercedesy ktore moje e46 biora na kazdych swiatlach z eLką na dachu.
No to materiał idealnie dla mnie czyli kompletnie zielonego kierowcy.Mam już prawko kilka miesięcy i muszę powiedzieć,że jazda po drogach po kursie to zupełnie inna bajka.Przede wszystkim,jeżdżę przepisowo i wielokrotnie miałam sytuację,że ktoś wyprzedzał mnie w niebezpiecznym miejscu albo siedział mi na tyle.Pierwszeństwo w pewnych miejscach jest ustalane "jak leci" i ludzie jadą na pamięć.Po wszystkich przygodach doszłam do wniosku,że nie wiem jak się jeździ i jeszcze lata upłyną zanim się nauczę jeździć.No,a teraz siadam do materiału,Pozdrawiam Waldku :)
Prawko robiłem kilka lat temu i miałem na tyle fajnego i ogarniętego instruktora, że przez pierwsze 1,5h praktyk staliśmy na parkingu i wytłumaczył co do czego i jak ustawić. Dowiedziałem się miedzy innymi, że zagłówek nie służy do opierania głowy a od jego poprawnego ustawienia zależy to czy złamiemy sobie kark przy zderzeniu.
Ze swojego doświadczenia dodam żeby przed wyborem miejsca nauki sprawdzić częstotliwość jazd. W moim przypadku było to 2 godziny w tygodniu, a nie raz nawet tydzień bez jazdy.
Waldku, przez caly materiał patrzyłem jak zaciskasz kciuki na kierownicy, w sensie obejmujesz całym kciukiem kierownice. Ja również tak robię, oczywiscie obydwoje nie trzymamy kierownicy w stalowym uscisku, tylko z wyczuciem. Do wczoraj wydawało mi się to oczywiste, jednak moja dziewczyna po 5h na jazdach na kursie prawo jazdy powiedziała do mnie "Źle trzymasz kierownice, kciuki nie powinny całkiem obejmować kieronicy, raczej powinny być na jej przedniej części, bo tak jak trzymasz to w razie wypadku połapiesz sobie palce". Oczywiscie poatrzyłem na nią z odrobiną politowania, ale ciekawi mnie Twoja opinnia w tej sprawie. Pozdrawiam
ja miałem prostą zasade: wygodnie, wszystko ma byc widoczne, oraz do wszystkiego ma być dostęp. a co do chwytu kierownicy, to zmieniał na taki jak uczono dopiero koło 130km/h
+moto doradca racja, treść nieco kontrowersyjna, ale jakże ważna. Pod jednym z Twoich materiałów pisałem, że szkoły jazdy nie uczą Nas jak jeździć, ale jak zdać egzamin. Nie liczy się dla nich to, co może stać się w sytuacjach krytycznych, kiedy przy większej prędkości dojdzie do jakiegoś zdarzenia. Przez swoje 30 godzin jazdy praktycznej nie jeździłem samochodem ani razu powyżej 50 km/h, bo instruktor nie miał ochoty wyjeżdżać poza miasto. Co do wieku ludzi, którzy nauczają z pasją.. niestety w Polsce przyjęło się coś w stylu "jest młody, co on może wiedzieć o życiu, o tym, o tamtym.." jednak jak się okazuje znajduje się cała masa ludzi, którzy siedzą w swoim zawodzie tak jakby za karę od lat, a i tak nie potrafią przekazać nic tak, jak Ci, którzy robią to z pasją. Mam tutaj na myśli chociażby nauczycieli, którzy powinni być jednymi z najbardziej asertywnych ludzi na świecie, bo to oni wprowadzają Nas, młodych ludzi w początkowy etap życia. Jeśli nauczyciel zniechęci ucznia swoją postawą, to później może być trudno przywrócić to do takiego stanu, w jakim powinno się znajdować. Aż żałuję, że tym krajem nie rządzą ludzie tacy jak Ty, czyli człowiek z pasją, który potrafi tą pasję przekazywać nawet w zwykłych, krótkich filmikach. Wszędzie znajomości, a później mamy co mamy. Marzę o tym, aby skończyło się w końcu "kolesiostwo" i zaczęli rządzić ludzie dla ludzi, a nie dla samych siebie i swojego portfela.
Robisz się nudny powoli, każdy odcinek dobry i bardzo dobry :) Co do samego kursu nauki jazdy to chyba miałem szczęście, wykłady z przepisów wspominam bardzo pozytywnie gdyż jeśli ktoś na nich uważał to miał dużą część teorii podaną jak na tacy i wystarczyło się douczyć. Całość przekazana z niemałą dawką humoru i w bardzo przystępny sposób. Część praktyczną kursu wspominam bardzo dobrze jeździłem z instruktorem w średnim wieku jednak było widać zaangażowanie i chęć nauczenia mnie jak najwięcej. Oczywiście skupialiśmy się na umiejętnościach sprawdzanych na egzaminie, ale kiedy już pewniej się poczułem za kierownicą zrobiliśmy sobie mały wypad poza miasto żebym mógł się oswoić z jazdą poza terenem zabudowanym przy większych prędkościach, przewidywać z wyprzedzeniem co może się stać itp. Jeśli ktoś ma dostęp to polecam pierwszy sezon jazdy polskiej, program emitowany był na TVN Turbo i prowadził go Kuba Bielak, pamiętam że tam można było również się sporo dowiedzieć i zobaczyć w praktyce manewry i różne podejścia do jazdy sam z tego korzystałem będąc już świeżo upieczonym kierowcą. Jednak jak czasem słyszę co się dzieje na kursach w innych ośrodkach to po prostu nie mogę sobie tego wyobrazić że instruktor każe się gdzieś podwozić kursantowi żeby załatwiać przez 2 godziny jazdy swoje sprawy czy też spędza połowę praktyki na placu manewrowym, lub wymyśla swoje teorie na temat prowadzenia czy obsługi pojazdu. Wydaje mi się że po lekcji ergonomicznego siedzenia za kierownicą powinno się usiąść w symulatorze zderzenia, dachowania itp i zobaczyć co się stanie jeśli siedzisz prawidłowo a później co jeśli siedzisz w samochodzie jak w fotelu przed telewizorem. Pozdrawiam i szerokości.
instruktorzy są bardzo różni i się zgadzam. Ja przed egzaminem miałem dwóch i byli inni. Jeden policjant, amator motoryzacji i spoko facet ale słabo uczył , drugi genialny nauczyciel i spokojny koleś przekazujący wiedzę. Egzaminatorzy są moim zdaniem nadal bardzo tak powiem "postprl". Mnie egzaminowal w grudniu koleś, który ewidentnie miał mnie oblać bo czepiał się nawet zaparkowania blisko drugiego samochodu i tego, że niby nie umiem zmieniać biegów. System nadal nie uczy dobrej jazdy tylko wprowadza nas do świata kierowców bo już po pierwszej jeździe z prawkiem wywalamy połowę rzeczy z tych 30 godzin bo okazuje się, że jazda bez L-ki na dachu jest zupełnie inna i bardziej wymagająca.
Kilka lat temu jak szkoliłem się na prawo jazdy na kat. A . Po kilku lekcjach poszedłem do innego ośrodka szkolenia kierowców i dopiero tam dowiedziałem się że przez wszystkie wcześniejsze lekcje siedziałem na miejscu dla pasażera. Nikt mi o tym wcześniej nie powiedział, a z racji małego motorku i mojego sporego wzrostu siadałem tak by było wygodnie. Zdałem za pierwszym razem.
Ja kiedy uczyłem się jeżdzić to mama po znajomości wykupiła kurs u znajomego i szczerze powiem, że te 30 godzin było dla mnie katorgą. Instruktor strasznie mnie stresował, jak coś źle zrobiłem to krzyczał i td. Po tych 30 godzinach miałem jeszcze tydzień do egzaminu, to wykupiłem dodatkowe 3 godziny u innego instruktora (były policjant) i to była serio przyjemna jazda. Zero stresu, zero krzyku, a i ja popełniałem mniej błędów dzięki jego nastawieniu i podejrzewam, że dzięki niemu głównie zdałem egzamin, ponieważ cały czas mówił mi, że umiem jeździć, tylko są jakieś małe niedociągnięcia. Wniosek z tej historii jest prosty. Uważajcie, jak inwestujecie pieniądze i czas w szkołę jazdy, bo może to tak naprawdę zadecydować, czy zdacie za pierwszym czy za 10 razem
Jak zwykle - materiał niebywale inspirujący. Kilka słów ode mnie: 1. jestem już trzy miechy po zdaniu (za1szym razem) ale jeździłam łącznie 40 godzin, i myślę, że tylko powinno się wyjeździć, żeby.... no właśnie, zeby spokojnie zdać egzamin, bo prawda jest taka, że jeździć (płynnie zmieniać biegi, przyspieszać, ruszać i manewrować) i tak douczyłam się IRL. Kurs ma na celu przygotowanie nas to samodzielnego wyjechania na drogę i wzięcia odpowiedzialności za prowadzenie pojazdu. I tak nikt nie będzie od razu doskonałym kierowcą. Niemniej jednak, rzeczy, które trzeba umieć na egzamin (manewry, parkowania szczegółnie i ruszanie na wzniesieniu, płynne rozpoznawanie czy mamy pierwszeńśtwo na skrzyżowaniu albo kogo przepuszczamy itp) to ważna sprawa, i 30 godzin tego nie da. Zdawalność ośrodka, z któego byłam to 60+, czyli najwyżej we Wrocławiu. 2. Ważne, żeby wyjeździć godziny z *różnymi* instruktorami. Ja łącznie jeździłam z 4rema. I tak, był Pan Rysiu, który prywatnie jeździ taką audicą (pozdrawiam P.Rysia) więc ogólnie ten 'audi-attitude' też mu się udzielał, ale za to nie jestem na drodze c*pką, tylko znam swoją wartość, i nie daję sobą pomiatać (np przy zwężeniu, jak mi ktoś zajedzie, to oni się cofają; nie wymuszam nigdy pierwszeństwa, ale też nie stoję przy wyjeżdżaniu pół dnia, itp). Potem Pani Kasia (najsłodsza kobietka ever) która nauczyła mnie parkowania (sic!) i wszystkich takich rzeczy 'pod egzamin'. Ale bywali też i inni - był taki jeden koleś, który na mnie wrzeszczał i mimo, że wtedy miałam z tym P.Rysiem już 26 godz wyjeżdżone, to na praktyczym wewnętrzym (kiedy zmienia się instruktorów) ten drugi traktował mnie jak imbecyla, i wgl był narwany... Ale potem się poskarżyłam, i już więcej go nigdy na oczy nie widziałam. Więc dlaczego o tym mówię - ok,banał, ale serio, ludziska, wyjeźdźcie te godziny z *różnymi* instruktorami, bo *każdy* nauczy Was czegoś *innego, dodatkowego*. Każdy co innego zauważy, skoryguje. *ALE* nie pozwalajcie sobie na chamstwo względem siebie samych. Płacicie tyle kasy, że zasługujecie na kogoś kto Was będzie traktował po ludzku a nie wyżywał się, bo mu żona nie daje, czy coś... Instruktorzy mają sprzęgło i hamulec, po to, żeby móc trzymać fason a nie doprowadzać do groźnych sytuacji (np. nagła zmiana pasa bez kierunkowskazu, 'bo nie wiedziała, ze trzeba :3') i potem się na Was wyżywać. NIE mają takiego prawa. Wy znajcie swoje i się nie dawajcie zastraszyć. 3.Co do pozycji za kierownicą... eh, to jest też trochę 'płciowo-uwarunkowane' :P Ja kiedyś nabijałam sie z mojej cioci blondynki (takie stereotypowej ;) że siedzi przyklejona do przedniej szyby... Zgadnijcie jednak, któż to nie mieścił się w kursowych maluchach i specjalnie kupił sobie ciut większe autko, zeby nie jeździć z czołem przy przedniej szybie *i jednocześnie* wszystko widzieć? Czy się męczę? Czy jest mi nie wygodnie? Bynajmniej! Wszystko super widzę, żadnych 'przygód' z parkowaniem itp. Ale co do 'za kwadrans 3cia'... to chyba intuicyjne i najwygodniejsze ułożenie... też się teraz dziwię, czemu miałam w podręczniki 10.10... Ale ogólnie zawsze miałam dość dobre wyczucie ile skręcić, zeby wyrobić itp, więc mnie trzymania nikt faktycznie nie uczył. Tak czy siak, wiele kobiet jeździ jak ja, bo też zauważ, Waldku, ze zazwyczaj mamy inne proporcje (dłuższe nogi, krótszy tułów, krótsze macki ;)) i to też wiele definiuje :) pozdrawiam :))
Ja się nie uważam za dobrego kierowcę ale bo w grudniu 2010 roku zdałem dopiero za trzecim razem. Instruktor ciągle mi wmawiał że nie umiem jeździć i nigdy nie zdam. W zeszłym roku miałem zabrane prawko za punkty i grudniu 2015 zdałem bez specjalnego przygotowywania za pierwszym razem karniaka. Czyli instruktor instruktorowi nie równy.
Ze szkołami nauki jazdy jest jak ze szkołą normalną, uczą nas tylko pod egzamin (maturę) lecz nic poza tym, na kursie nie nauczymy się zachowań szczególnych ale tylko wyuczone regułki, nauczymy się obsługiwać samochód a nie być kierowcą.
Ja na szczęście miałem dobrego instruktora. Zapisując się na prawo jazdy nigdy wcześniej nie prowadziłem auta. Gość nauczył mnie wszystkiego. Wytłumaczył jak obchodzić się ze sprzęgłem niezależnie od auta, jak nie "męczyć" hamulców ciągłym przyhamowywaniem, jak prowadzić itd. Generalnie uczył "czuć" samochód. Ruszałem pod takie wzniesienia że przez przednią szybę widziałem tylko niebo. :) Na państwowym egzaminie to się śmiałem z tej platformy... Powtarzał o przewidywaniu zdarzeń na drodze, o pieszych jacy bywają nieodpowiedzialni. Generalnie aż się chciało z nim jeździć. Zdałem za pierwszym
Całkiem przypadkiem pojawiłam się tutaj, ale...nie żałuję super filmik :) Zdałam prawo jazdy kilka dni temu[dosłownie], więc powiem tak: normę trzeba wyrobić. Dlatego jak nie za pierwszym to do upadłego :), a co do tego w jaki sposób instruktorzy podchodzą do jazd. Miałam cudowną instruktorkę, ale! Nie była idealna, nie wychwalam jej pod niebiosa pisząc jej pieśni dziękczynnych. Wiele rzeczy sama musiałam ogarnąć, szukając po internecie filmików, rad, czytając 10 raz książkę. Stresowałam się, gdy mi gasło - ale nie powiedziała mi czemu, ani jak okiełznać samochód. Dopiero po nerwach zrozumiałam co robię źle. Tak samo było z awaryjnym, w sensie ruszania z górki. Ale mimo wszystko uważam, że dobrze mnie uczyła. Nauczyła mnie perfekcji, spokoju i przede wszystkim tego, by liczyć tylko na siebie na drodze. Jedynie co mnie denerwuję jeżeli chodzi o ośrodki to, to, że faktycznie duża część instruktorów ma w nosie to, że obok niego siedzi kierowca, którego mają nauczyć. Nie raz mijałam L'kę, w której pan instruktor siedział w taki sposób, w jaki Pan to opisał. Smutne...a później jak zbliża się egzamin to taka osoba musi płacic by jak najwięcej nadrobić, bo na kursie został "olany". :/
Bardzo mądry i ciekawy odcinek, obecnie mam 17 lat i szukam jakieś dobrej szkoły u mnie w Kutnie. Pewnego razu zacząłem czytać o nowościach w egzaminie na prawo jazdy, i to co wyczytałem, co przyniesie styczeń 2017 roku, trochę mnie zdziwiło, jest coraz trudniej. Mam nadzieję tylko że trafię na kogoś kto dobrze mnie przygotuje.
Sam prawko mam od niedawna a mieszkam w stolicy i baaaaardzo brakowało mi nauki ... parkowania. Owszem - koperta, skośne, przodem było. Ale to wszystko pod egzamin, jedna korekta. A parkowanie tyłem? A manewrowanie w ciasnych miejscach gdzie trzeba się wciskać na centymetry.
Myślę że najbardziej do myślenia w kwestii poprawnej pozycji za kierownicą i poprawnego zapinania pasów daje symulator dachowania :) Myślę że każdy powinien z niego skorzystać podczas nauki jazdy.
Jak zdawałem c+e to dopiero na egzaminie się dowiedziałem, że przewody pneumatyczne po podłączeniu nie powinny syczeć. Na kursie instruktor twierdził, że to żaden problem.. Na wyższe kategorie czyli C, CE, D.. powinni uczyć tylko byli kierowcy zawodowi bo Ci rzeczywiście mają wiedzę w tym temacie.
Witam! Mam 20 lat i prawo jazdy 2 lata. uważam że wybrałem dobry ośrodek. instruktor nauczył mnie dobrych zachowań na drodze. Najbardziej pamiętam pierwszą godzinę instruktor pokazał jak ustawić fotel lusterka i uczyłem się płynnie zmieniać biegi i odpowiednio trzymać kierownicę, było to na mniej ruchliwej drodze na obrzeżach miasta. Choć sam uważam że na kursie uczy się zdać egzamin niż dobrze jeździć, pewnych rzeczy uczyłem się specjalnie pod egzamin. Jednak każdemu życzę uczyć się w takiej szkole jak ja.Pozdrawiam! *Cześć*
Ja powiem coś lepszego. Chodziłem do takiej szkoły w której trzeba było mieć wyjeżdżone 30(albo 20 nie jestem pewien) godzin traktorem. Później można było zdawać prawo jazdy Kategori "T". I wszystko byłoby by fajnie, 3 razy bylismy 4 osobową grupą w ośrodku(nie powiem w jakim mieście zeby jakiś problemów im nie robić) instruktor pokazał nam jak się jeździ traktorem mniej wiecej jako ze wszyscy mieli prawko kat "b" to problemu nie było. Zostawił nas w czwórke na godzine na placu i popierdalalismy sobie tym traktorem wesoło kiedy na placu jakiś inny kursant uczył się właśnie robić łuk osobówką albo inny agent samopas jeździł motorkiem po owym placu . I jeszcze jedna ciekawa sprawa, instruktor powiedział nam że przyczepa do tego traktora jest zepsuta i trzeba ją wyczuć(nikomu poza instruktorem to się nie udało)A oczywiscie na egzaminie jeździ się z taką przyczepą(mam nadzieje że tam ze sprawną). Dodatkowo dochodziło jeszcze to że traktor był zapewne 25-30 letni w naprawdę fatalnym stanie. I tak po wyjeżdzeniu około godziny na osobę i "teorii" trwające 15 minut mieliśmy prawo zapisac się na egzamin gdyż na karteczce było wpisane 10 godzin teori(albo więcej teraz juz nie pamiętam) i 20(30) praktyki :)))
Waldku nagrasz film na temat tego jaka jest Twoja opinia na zmiany, które wejdą w styczniu 2017 roku, dotyczące robienia prawa jazdy i tego że za 3 mandaty będzie można stracić prawo jazdy, jeśli mamy prawko mniej niż 2 lata.
ja swój kurs wspominam dobrze. Dobra szkoła, świetni instruktorzy itd. Racja, nie zrobili ze mnie rajdowca po 30 godzinach, ale jazdę zdałem za pierwszym. Po każdych 2 godzinach jeżdżenia po mieście instruktor odpytywał mnie ze wszystkich świateł, płynów itd. I kazał fizycznie to pokazać, dotknąć opisać :P Robił mi wręcz symulacje Egzaminu. Wiec wspominam na plus. Ale po znajomych wiem, że po prostu miałem szczęście bo oni mają mieszane uczucia po swoich szkołach :P
Witam Moja nauka jazdy (lata 98'-99') była trochę ekstremalna - auto bez ABSu i innych takich, zima c#$@%^@#e ślisko, a (jak to określił) dla naszego (pierwsza jazda to 2-óch kursantów naraz, następne pojedynczo) bezpieczeństwa - puścił nas na wyjątkowo kręte i wąskie uliczki, na dodatek ze sporym nachyleniem (o czym już zapomniał). Później, na innych jazdach, była jazda po autostradzie (zimą, a jakże) no i placyk (w zasadzie to lodowisko). Przy okazji Waldek masz coś do polonezów ;).
To wszystko zależy od instruktora, dlatego warto dopłacić do kursu i mieć takiego, któremu będzie się chciało. Tańszy kurs=mniej zarabiający instruktor, a więc mniej mu się wtedy chce. Ja uczę swoich kursantów na wykładach oraz na pierwszych jazdach o prawidłowej pozycji za kierownicą, więc wszystko zależy na kogo traficie. Ktoś niżej napisał "Ale powinno być jeszcze coś takiego, że uczą jak wymienić koło, tankować, wymienić żarówkę itd. tego uczy już życie." - no żarówkę byłoby ciężko, bo jednak nie przepalają się codziennie, a jak już się przepali to robi to serwis. Natomiast tankowanie u mnie to obowiązek kursanta, to normalna obsługa pojazdu. Każdy musi umieć tankować i moi kursanci tankują gaz jak i benzynę. Co do koła. To jak przebije mi się opona, a raz w roku tak się trafi to kursant wtedy dostaje klucz, lewarek i zmieniamy je razem. Wszystko zależy do jakiego OSK się wybierzecie, pamiętajcie, że nie oszczędzajcie na kursie, bo nie zawsze, ale najczęściej im droższy kurs tym wyższa jakość.
Dam przykład ze swojego doświadczenia(mam prawo jazdy od 2 tygodni), moim instruktorem był trochę starszy Pan. Nie przykładałem do tego większej uwagi, kto mnie będzie uczył, ponieważ już jakieś tam podstawy miałem i w sumie dobrze sobie radziłem, ale po kilku godzinach zauważyłem, że robimy cały czas to samo, miejsce spotkania-plac manewrowy-ta sama bądź lekko zmieniona trasa. No i pewnego dnia zdarzyło się, że miałem z inną osoba - młodszą kobietą, która w 2 godziny pokazała mi więcej, niż ten Pan przez 28h :). Nie mówię, że ten Pan był zły, bo zdałem wszystko za pierwszym razem, ale ja już coś tam wiedziałem (zdarzało mi się jeździć wcześniej autem, parę lat na motorowerach i ogólna zajawka motoryzacją), tylko do takich szkół przychodzą też osoby całkiem zielone i wątpię, żeby ten Pan nauczył ją dobrze jeździć. Także moim zdaniem, jeżeli ktoś naprawdę nie ma pojęcia o jeździe samochodem to powinien zrobić, tak jak radził Waldek, czyli przyłożyć się trochę do znalezienia odpowiedniej szkoły jazdy i nie sugerować się opinią znajomych. Ps. Waldku robisz super robotę i Twoje doświadczenie naprawdę się przydaje(tak też źle ustawiałem fotel :D)
Mój nauczyciel zacząć od tego jak ustawić fotel itd. jazdy i powiedział że jak się przyzwyczaję do dobrego ustawienia to potem będzie mi nie wygodnie jak źle ustawię :D
Świetny materiał :) Sam zdałem prawo jazdy 3 lata temu. Absurdem jest dla mnie że nie ma nawet jednej godziny jazdy z przyczepą lekką. Głównie cofanie i manewrowanie, nie ma nauki holowania tego nauczył mnie doskonale ojciec. Nikt nie pokazuje jak zmienić koło w samochodzie! Mam znajomych (facetów) co tego nie potrafią. Nie rozumiem dlaczego nie ma ćwiczeń ELkami z rolkami z tyłu by oswoić się z tym jak już spotkamy się z utratą przyczepności, najczęściej takie sytuacje mają pierwszy raz na drodze i kompletnie ludzie nie są przygotowani do tego typu sytuacji. Najgorsze jest to że pomijając już to czego nas uczą w OSK, jeżeli są ludzie np tacy jak ja którzy nie widzą w samochodzie tylko wozidła z punktu od A do B tylko pasje i chcą doskonalić swoje umiejętności, najczęściej pozostają nam parkingi lub mało uczęszczane publiczne drogi co nie jest ani jednym ani drugim na rękę bo każdy jest świadom ryzyka a nie każdego stać na wyjazd na tor ileś tam set kilometrów. Na tryb szkolnictwa kierowców za dużego wpływu nie mamy ponieważ zawsze będą uczyć głównie do egzaminu, lecz gdyby powstawały motoparki np w Bielsku-Białej lub okolicy bezpieczeństwo na drogach na pewno by się poprawiło ;)
instruktorzy to temat rzeka. Gdy przed egzaminem panstwowym wykupilam dodatkowe godziny w jednym z osk w Tychach, pan koniecznie chcial mnie uczyc higienicznej jazdy (?!), a na koncu powiedzial, ze powinnam wykupic jeszcze co najmniej kilka godzin, bo nie zdam...no i zdalam bez jego doszkalania. Osoba na kursie nie jest uczona obserwacji drogi, przewidywania zachowan innych czy dynamicznej jazdy...
+Michał Zalewski Dzieki filmowi bublewicza uniknąłem wypadku - mogłem normalnie ominąć przeszkode, a gdybym jechał tak jak mnie uczyli to bym wypierdolił w jakiegoś sebe który mi wymusił pierszeństwo :D
Na kursie mój instruktor nie potrafił mnie nauczyć ruszać pod górkę z ręcznego... Jakimś cudem na ostatniej godzinie zacząłem to robić bez problemu i we własnym samochodzie również nie sprawiało mi to od samego początku absolutnie żadnego problemu ;) zdałem praktykę za pierwszym.
Ja, po ostatnim odcinku, teraz za każdym razem poświęcam te kilkanaście sekund, żeby zająć dogodną i bezpieczną pozycję na miejscu kierowcy. Co do instruktorów (dwóch ich było), to ja akurat trafiłem na takich, z którymi nie miałem większych problemów. Za to stan techniczny jednej Pandy pozostawiał wiele do życzenia i nikt nią nie chciał jeździć. Na szczęście teraz wszyscy już zmieniają na nowe Yaris czy inne takie.
Na kursach uczą np. parkowanie równoległe tyłem. I krew mnie zalewa gdy jedzie przede mną taki pacjent i wykonuje wzorcowo taki manewr w miejscu gdzie jest luka na dwa duże samochody .
z nauką w szkołach każdy to jest prawda sam się o tym przekonałem gdy chodziłem na kurs równolegle z moją mamą i uczona nas dwóch różnych sposobów jazdy, po którym ja zdałem za drugim razem a moja mama nadal nie może sobie poradzić na egzaminie bo ja uczył instruktor starej daty A mnie młody po kursie
cześć, Na kursie na szczęście byłem uczony jak prawidłowo zasiąść przed kierownicą. Ale powinno być jeszcze coś takiego, że uczą jak wymienić koło, tankować, wymienić żarówkę itd. tego uczy już życie. Ale przecież nikt nie będzie szukać takiego samego auta na jakim się uczył jeździć.
Zdałem za drugim razem prawko(za pierwszym nie wyjechałem nawet z placu). Miałem chyba nawet 15 godzin dodatkowych bo nigdy wcześniej nawet nie siedziałem w aucie, obecnie moje prawo jazdy siedzi w portfelu bo ciężko powiedzieć że szkółka nauczyła mnie jeździć... Nauczyła jedynie jak przejechać bezbłędnie trasę wokół ośrodka szkolenia kierowców...
Ostatnio zdawałem na E/B. Instruktor uczył mnie parkowania tyłem na szerokość 4,5m a na egzaminie? Szerokość 4m. Tak często się przepisy zmieniają, że instruktorzy nie nadążają się tego uczyć. Egzamin zdałem. Gdybym nie miał doświadczenia z cofaniem z przyczepą to bym pewnie oblał bo co? Uczą: skręcaj prawie do oporu jak masz palik na wysokości lusterka itd.
Problemem są tak instruktorzy jak i egzaminatorzy. Robiłem kurs na kat. A. 1. Instruktor nauczył mnie od zera niby wszystkiego. Niby wszystko ok, poradzisz sobie itd. Ale egzamin miałem w innym mieście, konkretnie we wrocławiu. Postanowiłem wziąć 2 dodatkowe godziny na miejscu u losowego instruktora aby poznać trochę miasto. 2. Instruktor kazał mi się zatrzymać i drze się, że wszystko źle robię, nie tak, kto mnie tak uczył, ale nie mówił jak poprawnie jeździć, wg niego, ale nawymyślać to umiał, a ja nigdy wcześniej przed kursem nie jeździłem motorem. Zostawiłem mu motor na ulicy. Niech sobie radzi. 3. Instruktor - Poszedłem do jednej z największych szkół we wrocławiu, skierowano mnie do pana Zbigniewa Z. Od razu na wstępnie mi mówi, to robisz ok, to robisz źle powinno być tak i tak, na to zwracają uwagę egzaminatorzy, to tu to tam. Po zrobieniu manewrów na placu mówi coś takiego: choć jedziemy na miasto, pokaże ci na czym egzaminatorzy uwalają ludzi: 1. trasa na Brochów, przejazd pod wiaduktem ze skrętem. Trzeba słuchać co mówi egzaminator, może powiedzieć proszę jechać prosto przez skrzyżowanie (droga skręca trochę w lewo, ale jest boczna polna droga), ale może powiedzieć proszę jechać w lewo na skrzyżowaniu. W obu przypadkach pojadę tą samą drogą, ale w 1 przypadku jade bez kierunków a w drugim z kierunkami. 2. Dalej na brochowie uwalają ludzi na dojazdach pod klatkę w bloku, wg nich to skrzyżowania równorzędne i trzeba zwalniać oglądać się i ustępować jak by coś jechało, potem specjalnie przyjechałem o oglądałem jak ludzie jeżdżą, nikt nie patrzył na osiedlową drogę, nawet radiowóz przejechał od tak sobie. A każdy kto wyjeżdżał ustępował wszystkim. ?No ale znaku nie ma, że droga osiedlowa. 3. Na brochowie jest 1 rondo, kierunek włącza się tylko przy zjeździe, wg egzaminatorów jak się zawraca i włączy się lewy kierunek to znaczy dla nich, że się chce jechać od razu pod prąd w lewo, a nie na około. 4. Tarnogaj, - jedzie się w strefie z ograniczeniem do 30 - ale znak jest w 100% zasłonięty przez drzewo i nawet słupka nie widać, ale oni wiedzą, że tam jest, tak domyślnie wiedzą i uwalają ludzi. Znak mógł być usunięty a i tak by tak ludzi dalej uwalali, bo oni wiedzą, że tam stał. Kiedyś. Jeszcze parę takich ciekawostek powiedział. Zdałem za 1 razem. przy zdawalności ponoć poniżej 30%. Jechałem dokładnie tą samą trasą która była na dodatkowych 2 godzinach z trzecim instruktorem. 3 instruktorów - 3 różne podejścia. Do tego egzaminatorzy którzy znają w okolicy wszystkie pułapki i jeżdżą specjalnie po wszystkich dziurach i minach jakie są w okolicy. Jedno tylko muszę oddać egzaminatorowi, że powiedział po za kamerą, żeby nie trzymać się kurczowo prawej strony jak są kałuże - egzamin był po intensywnym deszczu, ale bez opadów w trakcie egzaminu i za to nie oblał. Przymykał też oko na dość powolną jazdę - wiadomo, motor i woda to samo zło.
Instruktor to jest Najważniejsza rzecz która trzeba wybrać bo on cie nauczy poprawnie jezdzic itp. A nie ze zdalem za 1 i ze jest lepszym keirowca Brednie.. ... Ja sie ciesze z swojego instruktora i nie zmienie go na innego Tak samo i znajomi którzy z nim jeździli Najlepszy z mojej okolicy :) Pozdrawiam i 3maj sie
+Maciek0001111 ja zdałem za pierwszym i nigdy nie powiedziałem o sobie że jestem lepszy, ba nigdy nie powiem, że jestem bardzo dobry choć na torach czy płytach poślizgowych spędziłem dziesiątki godzin.
Może dodać do kursu zachowanie w awaryjnej sytuacji ostatnio co raz częściej zdarza mi się że na krajowej 10 auta wyprzedzają i jadą prosto na czołówkę i jak się zachować ja zazwyczaj prawie że staje w miejscu.
Cześć wam, zdałem egzamin praktyczny za pierwszym razem, kiedy już po zdanym egzaminie pierwszy raz wsiadłem w auto i pojechałem na miasto, to zupełnie nie ma porównania z tym jak mnie nauczyli a z realiami, z którymi się spotkałem...ale niestety tak ma każdy i trzeba się później przyzwyczaić do tego nie ma innej rady...
- Witam, jezdzil Pan kiedys samochodem? - Ta, u ojca na kolanach. - Prosze wsiadać, dosun sobie fotel i jedziemy. Ruszylismy w srodku miasta, a ze jakies pojecie mialem co jak dziala w samochodzie, to bez wiekszych problemow przejechalem jakies 500metrow, instruktor stwierdzil, ze jest ok i musialem 20km, do docelowego miasta w srodku zimy jechac. Ps po drodze mijalismy trzy auta, ktore powpadaly do rowow, taka byla fajna pogoda :-)
A mnie się podoba system amerykański - uczysz się z ojcem , bratem , kolegą własnym samochodem , a za rok idziesz na egzamin . Zdajesz z tego jak się jeździ , a nie jak należy i taki system jest zdrowy . w N.Y. ruch jest dwa razy większy niż w Warszawie w godzinach szczytu i to jakoś funkcjonuje ( mam na myśli e-learning) Pozdrawiam .
Pierwsze 24 godziny mialem ze starym dziadkiem ktory wg mnie nie uczyl powiedzial tylko jak ruszac i tyle parkowania nie mialem z nim wg nic nie tlumaczyl dopiero 6ostatnich godzin mialem z takim panem ktory mnie nauczyl 100% wiecej niz tamten pierwszy jak nie wiecej. A teraz mialem dluga przerwe po zakonczeniu kursu i zbieram sie na egzamin. Po tych 24 godzinach jazd boje sie wg przystepowac ;/
Rzadko komentuje jakiekolwiek materialy na yt. Tu sie wypowiem bo uwazam ze robisz ciekawe produkcje i fajnie sie Ciebie slucha a przede wszystkim masz doswiadczenie i wiesz o czym mowisz i to jest zasluga glownie tego ze robisz to naturalnie i o to w tym chodzi, natomiast jesli chodzi o kursy i przygotowanie do jazdy to w szkolach jest zerowe. Jedna rzecz z ktora moglbym polemizowac odnosnie tego co powiedziales to jest wybor osrodka, nie wszyscy mieszkaja w duzych miastach badz miastach, czesto gesto jest tak ze masz do wyboru AZ 1 osrodek ktory 'przygotuje' Cie do bycia kierowca i to taki do ktorego tez musisz dojechac autobusem, pociagiem bo nie zawsze rodzice, rodzenstwo maja czas aby Cie podrzucic. 30 godzin nauki praktycznej znaczy 'jazd' to tez jest nieporownywalnie malo z tym czego trzeba by bylo sie nauczyc. Ja mieszkam w miescie jednak w takim w ktorym nie ma egzaminow wiec moje 3 godzinne lekcje polegaly na tym ze 2 godziny przeznaczalo sie na dojazd i powrot do/z miasta 'egazminacyjnego'(czego osobiscie nie uwazam za strate gdyz uczylo mnie to praktycznej jazdy) z czego 1 godzina byla jazdy po 'rejonie egzaminacyjnym' wiec latwo jest policzyc ze na zdanie egzaminu z 30 godzin zostaje 10!!!!!! Tak na zdanie egzaminu bo z nauka jazdy nie ma to nic wspolnego. Osrodki szkoleniowe nie ucza jezdzic, one ucza zdac egzamin. Nauka zaczyna sie po zdanym egzaminie i po zaczeciu jazd samemu. Ja mialem o tyle szczescia ze w mojej rodzinie mezczyzni glownie zajmowali sie jazda, dziaciek prowadzil autokary na wycieczki po europie, ojciec cale zycie jest kierowca w sluzbach ratujacych zycie i sami mnie uczyli od najmlodszych lat sadzjac na kolana i dajac fajere w rece. Sam zawodowo teraz jestem kierowca i nie uwazam sie za dobrego kierowce(choc mowia odwrotnie) i nie wiem czy jest to spowodowane skromnoscia czy tez pokora... Wiele nasluchalem sie opowiesci z ust dziadka badz ojca, ale utkwilo mi w pamieci jedno sformulowanie stosowane przez jednego i drugiego, ''Nie mysl za siebie, mysl za innych chyba nie chcialbys miec napisane na nagrobku 'Tu lezy ten, ktory mial pierszenstwo'"". Podoba mi sie Twoje podejscie i chec zmian. Sam nawet nad tym myslalem jednak jednostka nie jest w stanie nieczego tu zmienic. Druga sprawa jest podejscie osrdokow ale nie szkoleniowych tylko egzaminacyjnych. Tu jak kazda firma nastawiona jest na ZYSK, teraz bedac juz 'pare' lat po egzaminie to rozumiem. Po co przymknac oko na drobny blad skoro mozna skierowac pacjenta na nastepny egzamin za ktory musi powtornie zaplacic. Osobiscie znam sporo osob ktorych uwazam za dobrych kierowcow( za takich uwazam tych z ktorymi nie boje sie wsiasc na miejscu pasazera badz z tylu), ktorzy zdali za 3-5 razem, jednak i tu sie z Toba zgodze gdy ktos nie moze zdac za 10-15 razem to musi byc cos na rzeczy. Kazdy czlowiek ma swoje predyspozycje, jeden nie potrafi rysowac drugi gotowac trzeci prowadzic auto. No dobra starczy tej 'naszej narodowej' zolci :P Pozdrawiam i zycze szerokich drog. Znalazlem Cie przez 'Kameralnie' i nie zaluje bo tez od malego( w sumie trudno sie dziwic, przez dziadka i ojca) interesuje sie motoryzacja. Nie licze na odpowiedz ale czekam na kolejne ciekawe materialy. Pozdrawiam :)
W sumie przejeździłem jakoś 18 godzin, zdałem za pierwszym. Instruktor w sumie normalny typ, zbytnio mnie uczyć nie musiał, bo już wcześniej jeździłem, ale typa co na egzaminie miałem to porażka xD. Wąsko raz było to zwolniłem i jechałem z 5 km/h, żeby spokojnie się wyminąć z autem co jechałem z drugiej strony a ten mi furę zatrzymał i drze ryja, że za blisko jadę i uderzę w auto.. Generalnie ciągle później ryja darł chuj wie o co, chciał pewnie, żebym nie zdał za pierwszym razem ale wyjebane miałem na tego typa i zbytnio mnie to nie ruszało. Jeszcze jeździłem 65 minut po mieście, chyba wszystko co możliwe to zrobiłem. Zdawałem 4 lata temu i generalnie to co na kursie się człowiek wtedy dowiedział to już więcej mi dało, że jako dzieciak Uazem się woziłem z tatą niż taki kurs. Raz z taką panienką jechałem do innego miasta to auta nie potrafiła prowadzić prosto po drodze. Płyta powinna być obowiązkowa czy inne jakieś rzeczy, bo jak czasami jadę ze znajomymi i widzę ich reakcje jak w zimie na rondzie czy gdzieś lekko się ślizną to mam ochotę wyjść i iść z buta : D
Dobrze aby więcej ludzi w tym kraju nauczyło się jeździć po drogach szybkiego ruchu. Zapomniałeś jednak o czymś bardzo ważnym. JAK SIĘ ZACHOWAĆ W PRZYPADKU AWARII? Pierwsza podstawowa sprawa w przypadku awarii auta. Ubrać wszystkim pasażerom kamizelki, wysadzić od strony bariery i przejść przez bandę i czekać w tym miejscu na pomoc drogową. O zgrozo w telewizji polskiej pouczali żeby nie opuszczać pojazdu, w całej europie wiedzą że z tyłu samochodu nie ma strefy zgniotu. Jak ktoś wpadnie rozpędzony w samochód stojący na poboczu to wszyscy giną na miejscu. Dlatego ZAWSZE w przypadku awarii, kamizelki i za bandę ochronną, tu nie ma żartów. PZDR
Około 2 miesiące temu odebrałem prawo jazdy, zdałem za drugim (za pierwszym nie Wyjechałem z placu) uczyłem się u osoby prywatnej, jeździłem z tym samym instruktorem całe 30 godzin, myślę że takie osoby prywatne są dużo lepsze od większych szkół.
witam, proszę poruszyć temat "łuku" którego uczą na kursie. moja dziewczyna nauczyła się na łuku metodą na tak zwane "pachołki". a gdy podczas normalnej jazdy/ manewrowania w prawdziwym życiu pachołków nie ma i moja dziewczyna spanikowała bo ona mimo zdania prawka nie potrafiła wykonać tego nieszczęsnego łuku na parkingu pod tesco gdzie pachołków nie było. czekam na Twoja opinie na ten temat i pozdrawiam.
hehe. Ja spotkałem się z pytaniem : ,, czy kierowca jest zawsze po stronie kierownicy " możesz mi to wyjaśnić co robi takie pytanie na egzaminie Prawa Jazdy, a może to ośrodek dla niepełnosprawnych umysłowo ( bez urazy dla nich ). Te pytanie znalazłem na płycie wydawanej przez redakcje ' Fakt " Ponieważ sam prawko będę zdawał dopiero za rok i 5 mies. ;) pozdrawiam
słyszałem ze w Częstochowie ponoć jest podstawiony facet który celowo ( zawsze ten sam ) wychodzi w ostatniej chwili na pasy podczas egzaminu i jeszcze gdzieś taka sama sytuacja tylko na rowerze
Kurs uczy jak zdać egzamin, a nie jak poprawnie i bezpiecznie jeździć.Egzamin zdałem już jakiś czas temu i dopiero teraz mogę powiedzieć, że POTRAFIĘ prowadzić samochód, wychodząc z egzaminu wiedziałem jak zmieniać biegi i nie podpaść egzaminatorowi.
+kotZdrapek jeden z instruktorów, który mnie uczył, powiedział dokładnie tak samo, pamiętam jakby to było wczoraj :) i niestety miał racje
Polecam sobie wziąć kilka godzin w szkole doskonalenia technik jazdy. Chyba Kuchar nawet jedną prowadzi.
+kotZdrapek Ja od egzaminatora usłyszałem "No, zdał pan egzamin, teraz musi pan się jeździć". Zresztą nie bez powodu mawia się, że zima odróżnia kierowców od tych, którzy mają prawo jazdy.
Miałem instruktora ok 50-60 lat, to czasami słucham coś chrapie, patrzę a to ten instruktor zasypiał nawet. :D
Taki Koleś Ja to akurat w Trójmieście uczyłem się jeździć to zapewne większy ruch niż u Ciebie w mieście. Tacy to na emeryturę powinni iść :D. U mnie było tak że jak zahamowałem mocniej, bo były strasznie czułe hamulce wtedy się budził. ;DD
Fajny patent, też zacznę machać policjantom :D
+RopushK miły gest :)
Najgorsze co może być...
Zależy na jakie OSK trafimy. Ja trafiłem na świetnych instruktorów, którzy przykładali uwagę właśnie do poprawnej pozycji za kierownicą. Teoria w siedzibie OSK wraz z objaśnieniami, atmosfera tam, a także w trakcie jazd - wszystko to czysta przyjemność. Nie było chwil, w których się zestresowałem i panikowałem, przez co do egzaminu też podszedłem na tzw. "luzie" :) Zdałem za pierwszym razem, ale do czego chciałem nawiązać... Mianowicie do odpiętego pasa u instruktora, bo "tak wygodniej" - otóż nie. Jest druga strona medalu. Instruktor bez pasów MOŻE jeździć, aczkolwiek bardzo się naraża, choć paradoksalnie zwiększa tym szanse na wyjście bez szwanku. Załóżmy, że jest sytuacja, w której kursant się wylogował, a przed nami jest przeszkoda, czy może auto wpada w poślizg. Kursant w obu przypadkach panikuje, wyłącza się, puszcza kierownicę i zasłania oczy. Instruktor bez pasów może szybciej złapać za kierownicę w takiej sytuacji, a każdy kto szybciej się pochylił z zapiętymi pasami wie, że one się po prostu blokują. Ta ich funkcja uniemożliwia instruktorom szybką reakcję i przejęcie kierownicy, jeśli kursant się wyłączy :)
+Garrison aż się dziwie, że Waldek o tym nie wie. Dziwne by było gdyby instruktor miał zapięty pas.
+kornik Serio? Obaj myślicie, że Waldek tego nie wie? Dajcie na wstrzymanie... Widać, że jesteście drogowe "świeżaki" ;-)
Ta, drogowe świeżaki ;) ponad milion km na karku, uprawnienia instruktora, egzaminatora oraz kilka kursów doszkalających.
Wojciech Korfanty, ja nie mówię, że Waldek nie wie... Po prostu zwróciłem na to uwagę bo nie usłyszałem w filmie. I tak, jestem młodym kierowcą (29 stycznia odebrałem prawo jazdy). Czy to znaczy, że jestem gorszy i nie powinienem móc się poruszać autem po drogach publicznych? To jak mam zyskać doświadczenie? :P
7vivo, kolego, zachowaj poziom wypowiedzi :P Po co od razu atakować?
Co do nauki jazdy, u mnie było tak kiedy instruktor na początku zobaczył, że pierwszy raz w aucie nie siedzę praktycznie nic mi mówił, nie dawał wskazówek wszystko wyglądało na zasadzie lewo, prawo, zawróć itp. "Skoro umiesz jeździć to co ja będę Cię uczył masz swoje nawyki ja Ci pokażę gdzie są trasy egzaminacyjne." I w sumie tak było zdałem za pierwszym razem. No ale za coś przecież płaciłem...
Inna rzecz jaka mnie nurtuje to często sam to widuję albo słyszę od znajomych którzy niedawno skończyli kurs prawa jazdy. Nie potrafią jeździć po zmierzchu, nie wiedzą jak mają się zachować zasłaniają sobie twarz ręką "bo ich razi" jak coś jedzie z naprzeciwka, zapinanie pasa za plecami by stworzyć złudzenie zapiętego pasa, wyprzedzanie bez redukcji biegu czy z "rozpędu" tylko powolne i niebezpieczne bo trwa kilkadziesiąt sekund, jazda we mglę często na długich światłach bez halogenów (nawet jeżeli takie posiadają), pozycja "na krótko-widza" szczególnie u kobiet z podniesionym fotelem, przesuniętym maksymalnie do przodu, kierownicą na piersi i głową praktycznie na szybie, cofanie - najzwyczajniejsze w świecie cofanie, pod wszelkiego rodzaju marketami czasami przyglądam się jak co niektórzy oczywiście cofają ze swojego miejsca na 4,5 prazy wychodząc przy tym z auta i rozglądając się ile mają miejsca... Na takie rzeczy w trakcie nauki jazdy powinno się zwracać szczególną uwagę, bo ludzie wyuczają się na blachę konkretnych ruchów a kiedy wyjadą na ulicę czują się jak by musieli jeździć za karę bo nie znają podstawowych rzeczy. Jak takie osoby zdają prawo jazdy ?
Często pada pytanie od instruktorów na zasadzie " Ja cię uczę abyś zdał a jak potem będziesz jeździł to mnie nie interesuję "
PS. Pozdrawiam Panią z cpn, która chciała zatankować gaz przykładając pistolet do wlewu PB :D
Cieszę się że są tacy ludzie jak Ty, z pasją :)
+Mateusz Rybak ja też czerpię z tego radosć :)
Miałem świetnego instruktora, który dość często "robił mnie w konia" mówiąc, aby skręcić tu czy tam, a gdy ja już zaczynałem manewr, hamował pytając jaki znak był. I takie różne podobne sytuacje oraz celowe wprowadzenie w błąd. Wszystko w poczuciu świetnego humoru, wyczucia i przede wszystkim zachowania bezpieczeństwa. To nauczyło mnie myśleć co się robi na drodze. Czym się jedzie. Jak się prowadzi w takim lub innym terenie. Zdałem za pierwszym razem mimo iż miałem wtedy 17 lat. A egzaminator wydzierał się i starał się zestresować mnie na potęgę. Teraz po kilkunastu latach za każdym razem na drodze doceniam bardzo naukę jak również sytuację z egzaminu.
Moim instruktorem za równo teoretycznym jak i praktycznym, był komendant miejscowej drogówki. Bardzo polecam takie coś. Jest na bieżąco z przepisami plus potrafił w jasny i prosty sposób przekazać wiedzę. Na wykładach podawał mnóstwo przypadków ze swojej pracy, czyli życiowych sytuacji, a nie tylko jakieś pokazowe zdjęcia. Na praktyce zawsze rzucał jakimiś ciekawostkami i bardzo miło się z nim rozmawiało, aż chciało się jeździć. Uważam, że na to co oferuje kurs to bardzo dobrze mnie przygotował, choć wiadomo (sam też to powtarzał) trzeba nabrać jeszcze dużo doświadczenia. Pozdrawiam i dzięki za kolejny świetny materiał Waldku :)
Dobra seria, co robić, czego nie robić, jak sie zachowywać na drodze itd. Czekałem na takie "tipy"
Pamiętam jak zdawałem prawko w 2007 roku w Bydgoszczy. Wtedy samochodami egzaminacyjnymi były Corsy C 1.0 choć była jedna "testowa" Corsa D też z silnikiem 1.0 o sympatycznym numerze bocznym 13 :) Uczył mnie instruktor, któy miał ponad 30 lat doświadczenia (prowadził kursy na wszystkie kategorie). Specyficzny gość (znajomy mojego ojca), ale nie traktował ulgowo.... fakt... dość oklęty, ale potrafił doskonale wytłumaczyć co i jak... Przyznam z perspektywy lat, że sporo nauczył... nawet nie tylko po to by zdać, ale by sobie w pierwszych momentach po zdaniu prawka poradzić.... A samochodem na którym zdobywałem pierwsze szlify wcale nie była Corsa jaka obowiązywała na egzaminie..... Był to mocno zużyty (ale nadal sprawny) VW Sharan (!) 1.9Tdi :P Chyba 440 000km przebiegu.... fakt... zmiana biegów w tym vanie wymagała wprawy... (awaria synchronizatorów 4 biegu) przez co nasz instruktor nas uczył jak zmieniać biegi (a raczej redukować) na tzw "przygazówkę" :P Fakt faktem... 9 lat prawko już mam, a przyznam, że na kursie parkując sharanem prostopadle na mieście sporo mi dało.... nawet krótko po zdaniu prawka i do teraz nie mam problemu z wyczuciem odległości, nawet w duuużych dostawczakach :)
To i ja się wypowiem ;)
Prawko zdawałem dosyć niedawno. Co do instruktorów to nie przywiązywałem się do jednego konkretnego instruktora. Miałem tą możliwość że w mojej szkółce było około 8 instruktorów z czego z 5 jeździłem. I chyba nie ma lepszej metody niż właśnie czerpanie wiedzy od jak największej liczby osób. Każdy z instruktorów zwrócił mi na co innego uwagę, pokazał mi inną możliwość zrobienia danego manewru gdzie poprzedni mi o tym nie wspomniał bądź po prostu tego nie zauważał. Tak samo z zwracaniem uwagi co do moich błędów - jeden się czepiał jak podjeżdżałem na luzie do skrzyżowania a drugi nawet słowem się nie odezwał. Każdy z instruktorów wniósł coś nowego do nauki mojej jazdy i jak najbardziej jestem z tego zadowolony ;). Instruktorów miałem także z różnym doświadczeniem m.in. kierowca karetki, nauczyciel technikum samochodowego, fan ecodrivingu, kobieta i zwykły kierowca rodzinnego auta. Mega polecam jak macie taką możliwość jazdy z różnymi instruktorami. Ja wiem, że jak się do jednego przywiąże to fajnie pogadać i w ogóle... No ale to chyba nie o to chodzi ;)
Zdane oczywiście za pierwszym ;)
Gdy na początku jazd wszedłem do samochodu, był to mój pierwszy raz gdy siedziałem za kółkiem. Instruktor opisał mi wszystko bardzo szczegółowo i dokładnie przez 45 minut, po czym pojechaliśmy na miasto. Nauczył mnie perfekcyjnie, co poskutkowało zdaniem egzaminu za pierwszym razem (w domu wszyscy się śmiali, że nie umiem jeździć samochodem i że do końca życia będę mnie wozić, ahh jakie to było przyjemne patrzeć na ich pełne podziwu twarze, gdy wróciłem do domu z kartką z napisem pozytywny :D). Był to instruktor jak najbardziej z powołania, cierpliwy, umiejący w sposób zrozumiały przekazać wszystko co potrzebne. Jednak prywatne ośrodki są o wiele lepsze ;)
Wymiana koła po złapaniu gumy.
Cos banalnego a czego nie ucza na jakimkolwiek kursie jazdy.
Coraz mniej ludzi wymienia kapcia, dzwoni się po assistance. To samo z płynami ustrojowymi.
Nie jest to potrzebne do bezpiecznej jazdy. Nie powinno się wydłużać drogi do prawa jazdy rzeczami drugorzędnymi.
@@misiek_xp4886 Rzeczą drugorzędną może też być pytanie, kto Ci może wydać międzynarodowe prawo jazdy albo czy leki mogą wpłynąć na zachowanie kierowcy. Wydaje mi się, że jednak wiedza o wymianie koła jest dosyć elementarna
@@beid4860 Międzynarodowe prawo jazdy też nie potrzebne, natomiast leki jak najbardziej imo ważny temat.
Płyta poślizgowa albo chociaż troleje (te ostatnie są naprawdę czymś tanim i bezproblemowym, a większy OSK może mieć auto nawet na stałe z założonymi - chociaż przełożyć raz na 2 tygodnie i zebrać do kupy kursantów to też chyba nie problem?). Dla mnie to zatrważające, jak ludzie nie mają pojęcia co może wyrabiać tył auta i jak sobie z tym radzić. Sam jeszcze nie miałem prawka, a nieraz poupalałem auto na ośnieżonym placu, a odkąd mam swoje - nie dość, że to frajda, to umiejętności które się naprawdę mogą przydać.
Robisz dobrą robotę Waldku razem z Emilem, dobrze że ktoś taki jest jak Wy.
+Ppp Popieram, bardzo mi tego brakuje na kursach. Z chęcią bym poćwiczył z instruktorem na płycie poślizgowej, jednak w okolicach Łodzi jest zdaje się totalna bryndza w tym temacie - trzeba jeździć pod Poznań czy do innych województw.
Dlatego wspominam o trolejach ;) fakt faktem że nigdy nie miałem okazji, ale myślę że całkiem dobry substytut.
Ja dopiero po paru latach widzę na jak dobrych instruktorów trafiłem. Zrobiliśmy więcej niż tylko to co potrzebne na egzamin, tłumaczyli i uczyli jeździć, jak się zrobiło błąd to nie było bury od góry do dołu tylko tłumaczenie co zrobiłem źle, dlaczego i jak należało się zachować. Jeździliśmy też poza miastem i dostałem ogólne wytyczne kulturalnej jazdy. No i miałem porządny kurs teoretyczny, którego w tamtym czasie oczywiście nie uznawałem za potrzebny, ale wyniosłem sporo wiedzy którą pamiętam do dziś :)
Bardzo ciekawy odcinek pokazujący smutną rzeczywistość :)
Ja wybierając swoją szkołę jazdy, bazowałam na rankingach oraz opiniach znajomych, jak i tych w internecie i wybrałam naprawdę bardzo dobrze. Sympatyczna instruktorka pierwsze co to pokazała mi jak mam dobrze ustawić sobie fotel, lusterka no i jak prawidłowo trzymać kierownicę :). Tak sie przyzwyczaiłam na jazdach z nią, że jeżdżę tak cały czas i nie wyobrażam sobie jazdy w inny sposób. Jednak co mnie zdziwiło po tym, jak zdałam egzamin (za pierwszym razem :)), to to, że gdy jeździłam z bardziej doświadczonymi kierowcami, np. tatą, to oni na siłę chcieli, żebym trzymała tę kierownicę inaczej (np, jedną ręką albo jakoś dziwnie od dołu) no i żebym ten fotel bardziej odchyliła (do pozycji półleżącej).....
właśnie dzięki Tobie zacząłem trzymać dłonie na kierownicy w prawidłowy sposób, nie dość ze wygodniej, to przede wszystkim bezpieczniej ;)
+Bartosz Wróbel bardzo, ale to bardzo się cieszę! :)
Waldku! wielkie dzieki za kolejny ciekawy i konkretny film ktory przedstawil cala prawde o polskiej szkole jazdy.
Ps. mam nadzieje ze dzieki Tobie i Twojej dzialalnosci na yt polscy kierowcy beda lepsi i kultura jazdy i szkolen sie poprawi, pozdrawiam Krzysiek, zakochany w motoryzacji 4 i 2 kolowej gooral z Zakopanego.
+Krzysztof W Znam wiele dobrych ośrodków, które łamią system!
+moto doradca a juz myslalem ze tylko na koncu polski jest taka tragedia..
mam prawo jazdy od 5 lat i na przestrzeni tego czasu wiem jakim byłem szczęściarzem, że wybrałem dobrą szkołę jazdy. Pochodzę z mniejszego miasta, gdzie wymagania i złożoność skrzyżowań jest dość słaba a egzamin odbywał się w większym mieście. Pierwszą godzinę nauki jazdy spędziłem w swoim mieście pozostałe 29 w tym większym. Wszystkie inne szkoły męczyły po kilka godzin jazdy w swoim mieście gdzie większość młodych jezdziała na pamięc.
Problemem jest również podejście instruktorów. Od początku byłem uczony myślenia nie ważne co robie na drodze, czy jadę 40 czy 110. Obserwowania wszystkiego co się dzieje na drodze, patrzenia w lusterka co jakiś czas, jak hamuję awaryjne to odruchowo patrzę w tylne lusterko czy ktoś za mną nie będzie miał problemu. Kiedyś jechałem ze znajomymi z mojego rocznika i hamowałem awaryjnie bo był wypadek przed nami na drodze ekspresowej, więc od razu look w tylne lusterko widzę że pędzi za mną auto od razu puszczam awaryjne, żeby ostrzec przed czasem że hamuje do zera i to tuż za łukiem zakrętu. A wszyscy w moim aucie zdziwieni że tak się robi..
Każde moje zachowanie na drodze sprawia że inni muszą się także do niego odnieść. 5 lat temu i obecnie tego nie ma. Większość ludzi jak jedzie to gapi się jak sroka w 5 złoty tylko w przednią szybę i zero obserwacji tego co się dzieje w około nich. Nie uleganie presji głupszych, którzy trąbią za tobą żebyś wjechał na zapchane skrzyżowanie bez możliwości jego ustąpienia, czy włączenie się do ruchu na fantazji.
Bardzo dobry program prowadzisz :) Myślę , że jest na równi z jedź bezpiecznie Kraków. Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo dobry odcinek, jak samo jak ten z ustawieniem fotela i pasów. Jeśli chodzi o trzymanie kierownicy, ułożenie "za 15, 3" jest bezpieczna, ale nie dla każdego wygodna. Mimo małego stażu za kierownicą (egzamin w grudniu 2015) staram się właśnie tak jeździć, chociaż bardziej przyzwyczaiłem się do "za 10, 2", tak jak uczono na kursie.
Czekam na więcej podobnych materiałów ;)
Super się Ciebie ogląda, oglądam już od ponad pół roku, pozdrawiam :)
+Qń miło mi :))))
Ja zanim wsiadłem w ogóle za kierownicę, przez 2 tygodnie chodziłem na wykłady. Znajomi z mojego rocznika w innych szkołach jazdy wyjeżdżali na miasto praktycznie zaraz na wejściu. Kiedyś mnie to denerwowało bo jak każdy kursant, spragniony byłem jazdy. Dziś dziękuję swojemu instruktorowi że zanim posadził mnie za kierownicą, wysilił się by choć trochę tej teoretycznej wiedzy mi przekazać. Zdane za pierwszym razem i bezszkodowa jazda od 8 lat to tak na marginesie ;) I oby tak dalej.
Witaj.. mnie uczył instruktor który był 20letnim kierowcą karetki pogotowia.🚑. a i tak więcej się dowiedziałam na egzaminie praktycznym od egzaminatora, niż przez 30 godzin z instruktorem... ale ten etap mam już za sobą.. Sami dochodzimy do wprawy, każdy w swoim zakresie umiejętności. Czego każdemu życzę😊
punkt 20 wchodze na kanał i jest film, punktualność to podstawa
+Maciek Mieczkowski staram się jak mogę, od prawie 2 lat :)
+moto doradca a tak na prawde mozesz ustalac czas udostepniania filmow :D
+Strajker zazwyczaj tak robię, jak mam materiał przygotowany wcześniej, ale nie zawsze :)
+moto doradca materiał ciekawy, ja tego czego się nie dowiedziałem na kursie to nadroniłem w internecie a rzeczywistość to zweryfikowała i dzięki temu czucje się pewnie za kierownicą a na dodatek mam Focusa który świetnie się prowadzi i wiele wybacza
Uwaga podaje wazny komunikat:
Na elkach ucza tylko zdac egzamin a nie dobrze jezdzic!
Jak ktos chce dobrze jezdzic polecam np. Film Bublewicza, filmy Kuliga, kuchara itd. Jest tego troche na yt. I oczywiscie filmy motodoradcy! Problem jest tylko taki ze jak ktos chce nauczyc sie wychodzic z poslizgow i dobrze prowadzic samochod, teorie trzeba niestety przeniesc na droge, albo na tor tylko z tym 2 juz jest ciezej.
2 tygodnie temu odebrałam prawo jazdy. Jeżdżę regularnie. Mam to szczęście, że mój mąż na tyle mi zaufał, że oddaje mi kluczyki. Zgadzam się co do tematu filmu. 30 godzin to mało, teraz dopiero doskonale nabyte umiejętności. Zgadzam się również z komentarzami, że na kursie uczą jak zdać egzamin. To tak jak w szkole - uczą jak zdać mature. To przykre ale prawdziwe. Jako młody kierowca mogę powiedzieć że na kursie nie uczą jednej ważnej rzeczy. Nie bać się po odebraniu dokumentu siadać i jechać kiedy jest możliwość. Bo jak inaczej dojść do wprawy? Znam kilka osób które posiadają prawo jazdy, ale nie jeżdżą bo się boją, bo zabrakło motywacji do tego aby samemu wyruszyć w miasto pojazdem.
lol dlugosc drazka zmiany biegów gdzie ja zyje ....
Bardzo dobre spostrzeżenia, również uważam że na kursach za mało mówi się o bezpieczeństwie za kierownicą , o prawidłowej pozycji w aucie i na drodze. Uważam również że w ramach tych 30 godzin powinny odbywać się szkolenia na płycie poślizgowej, gdzie młody kierowca zobaczyłby choć trochę jak zachowuje się auto w trakcie poślizgu jak ma się podczas tegoż poślizgu sam zachować, a co za tym idzie jak dostosowywać prędkość do panujących warunków np. deszcz, śnieg..
Super materiały Waldku!!! Oby tak dalej :)
POWODZENIA!!
Jestem świeżo po kursie i zgadam się z Tobą w 100% !! Udało mi się trafić na dobrego instruktora który nie tylko nauczył mnie miasta na pamięć ale coś więcej.Na kursie powinny być wyjazdy gdzieś dalej,jazda w nocy ,w deszczu itp.Fakt formy egzaminowania mamy fatalne...Po odebraniu prawka na pierwszej jeździe przeszedłem "dodatkowy egzamin "z moim dziadziem (egzaminator starszej daty - dość wymagający) który stwierdził że coś się nauczyłem na tym kursie :)
Niestety ale wybór dobrej szkoły to naprawdę trudna sprawa....sporo pseudo szkół idzie na ilość, odwalić te godziny (dobrze jak chociaż wyjeździ te 30 obowiązkowych) i następny i następny....To że niektórzy instruktorzy/instruktorki nie umieją dobrze jeździć a co dopiero nauczyć mówić nie będę...
PS zdałem oba egzaminy bezbłędnie za pierwszym razem, po kursie czuje się pewnie za kierownicą .
Oglądam wszystkie Twoje filmiki i zgadam się z Tobą w 100% !! - Guru motoryzacyjny :)
Dopiero co skończyłem kurs, czekam na egzamin, ale instruktor uczył i wskazywał na praktyczne rzeczy przydatne podczas normalnej jazdy, nie tylko podczas egzaminu. Wybierając szkołę również można spojrzeć na statystyki z tej szkoły- ile osób zdało za pierwszym, ile poleca. Ja wybrałem najlepszą na moim osiedlu i nie zawiodłem się. A z tym polecaniem przez znajomych to prawda, bo jedna osoba może mieć 'benzynę we krwi' i łatwo się uczyć, a druga być oporna i wymagać dodatkowych godzin, stąd różne opinie.
Dobry wieczór,
wybrałam szkołę która była prowadzona przez jednego instruktora bo chciałam uniknąć 'masówki', słyszałam również wiele dobrych opinii no i lokalizacja mi odpowiadała. Byłam gotowa zmienić szkołe gdyby kurs mi nie odpowiadał, na szczęcie trafić lepiej nie mogłam :D
Pod koniec kursu jeździłam z instruktorem na autostrady i inne drogi o podwyższonej prędkości, przekazywał mi wiedzę praktyczną, wychodziliśmy po za schematy egzaminacyjne, dowiedziałam się wiele więcej o tym co dzieje się pod maską niż cztery wyklepane formułki o spryskiwaczach i innych płynach. Instruktor zawsze dzwonił do mnie czy chce mieć jazdy w bardzo złych warunkach, był wtedy przełom jesień/zima.
Po zdanym egzaminie wybraliśmy się bez elki na dachu i czułam ogromną różnice w jeździe.
No więc kurs to dopiero początek pięknej motoryzacyjnej przygody jednak jest chyba najważniejszym etapem w życiu każdego kierowcy, bo jak się człowiek raz zrazi do samochodu to potem już jest ciężko.
Pozdrawiam!
+Ewelina Pietrzak świetnie, widać człowiek z pasją!
Sporo ludzi się wypowiada, to i ja się wypowiem. Osobiście interesuję się samochodami od dziecka i wsiadając do ELki miałem pewne doświadczenie z gier komputerowych (oczywiście grane na kierownicy). Bardzo mi zależało na prawie jazdy, więc przykładałem się do nauki i starałem się wyeliminować wszystkie błędy. Zdałem za pierwszym razem i uważałem to za sukces. Jednak po dwóch miesiącach od egzaminu moje umiejętności znacznie wzrosły i nasuwa mi się jeden wniosek. Zaraz po egzaminie jeździłem jak ciota drogowa. Kierowcy, którzy zdali egzamin, może znają przepisy ruchu drogowego i wiedzą jak obsługiwać auto, ale prawdziwe umiejętności i doświadczenie muszą zdobyć sami. Ja po tych dwóch miesiącach dopiero jeździłem jak człowiek, i nadal sporo mam do poprawy, a minęło już pół roku systematycznej jazdy.
Z doborem instruktora to prawda, mój pierwszy nauczył mnie "rękawa" na metodę co skutkowało że egzamin zdałem za 3cim podejściem bo wystarczy ze pachołki są inaczej poustawiane i cała metoda jak psu w ..
Instruktora z pasją miałem na kat. A, nie dość że uczył to również doradzał co po egzaminie itp. - i tą kategorie zdałem za 1szym razem.
Ten podział na 2 typy instruktorów stosuje mój instruktor - tylko on to wykorzystuje też do kursantów ( trafił mi się młody i bardzo ciekawy facet - nie wiem po co ale ma nawet prawo jazdy na autobus 😁 + to ze mną miał swoje pierwsze jazdy w pracy 😎😋)
Dużo się z twoich filmów dowieduje i dziękuję 💚
A ja miałem bardzo fajnego instruktora, który otwarcie powiedział mi że musi mnie nauczyć zdać egzamin a jak zostanie trochę czasu to nauczy mnie jak jeździć (mniej więcej tak powiedział) i udało mu się pogodzić te dwie rzeczy w tym krótkim kursie na prawo jazdy dzięki czemu zdałem za pierwszym razem i w moim odczuciu jestem jak na swój 3 letni staż całkiem sprawnym kierowcą
Egzaminy zdalem 2 lata temu. Czego nauczylem sie sam w ruchu drogowym?:
-nie jezdzisz Hyunday-em cale zycie.
-'szybko' nie znaczy szybciej.
NIE POTRZEBUJE LEPSZEJ MOTYWACJI.
P.S Dodam ze jeździlem kilkoma autami o roznej mocy i o roznym wieku. Pracuje w Holandii. Z ludzmi z ktorymi rozmawialem: jezdza roznymi autami, o roznych pojemnosciach, mocach, diesle i benzyny a rozpietosc pomiedzy klasami... Golfy 1.4, po Mercedesy ktore moje e46 biora na kazdych swiatlach z eLką na dachu.
No to materiał idealnie dla mnie czyli kompletnie zielonego kierowcy.Mam już prawko kilka miesięcy i muszę powiedzieć,że jazda po drogach po kursie to zupełnie inna bajka.Przede wszystkim,jeżdżę przepisowo i wielokrotnie miałam sytuację,że ktoś wyprzedzał mnie w niebezpiecznym miejscu albo siedział mi na tyle.Pierwszeństwo w pewnych miejscach jest ustalane "jak leci" i ludzie jadą na pamięć.Po wszystkich przygodach doszłam do wniosku,że nie wiem jak się jeździ i jeszcze lata upłyną zanim się nauczę jeździć.No,a teraz siadam do materiału,Pozdrawiam Waldku :)
+Fulviael cieszę się, że mogę pomóc!
W większości OSK w Polsce nie uczą młodych kierowców jeździć, uczą tylko zdać egzamin :(
Prawko robiłem kilka lat temu i miałem na tyle fajnego i ogarniętego instruktora, że przez pierwsze 1,5h praktyk staliśmy na parkingu i wytłumaczył co do czego i jak ustawić. Dowiedziałem się miedzy innymi, że zagłówek nie służy do opierania głowy a od jego poprawnego ustawienia zależy to czy złamiemy sobie kark przy zderzeniu.
Ze swojego doświadczenia dodam żeby przed wyborem miejsca nauki sprawdzić częstotliwość jazd. W moim przypadku było to 2 godziny w tygodniu, a nie raz nawet tydzień bez jazdy.
Waldku, przez caly materiał patrzyłem jak zaciskasz kciuki na kierownicy, w sensie obejmujesz całym kciukiem kierownice. Ja również tak robię, oczywiscie obydwoje nie trzymamy kierownicy w stalowym uscisku, tylko z wyczuciem. Do wczoraj wydawało mi się to oczywiste, jednak moja dziewczyna po 5h na jazdach na kursie prawo jazdy powiedziała do mnie "Źle trzymasz kierownice, kciuki nie powinny całkiem obejmować kieronicy, raczej powinny być na jej przedniej części, bo tak jak trzymasz to w razie wypadku połapiesz sobie palce". Oczywiscie poatrzyłem na nią z odrobiną politowania, ale ciekawi mnie Twoja opinnia w tej sprawie. Pozdrawiam
ja miałem prostą zasade: wygodnie, wszystko ma byc widoczne, oraz do wszystkiego ma być dostęp. a co do chwytu kierownicy, to zmieniał na taki jak uczono dopiero koło 130km/h
Świetnie, kolejny film do oglądania! Jak zawsze o czasie. ;)
+Dazzle cieszę się, choć treść dziś trochę kontrowersyjna.
+moto doradca racja, treść nieco kontrowersyjna, ale jakże ważna. Pod jednym z Twoich materiałów pisałem, że szkoły jazdy nie uczą Nas jak jeździć, ale jak zdać egzamin. Nie liczy się dla nich to, co może stać się w sytuacjach krytycznych, kiedy przy większej prędkości dojdzie do jakiegoś zdarzenia. Przez swoje 30 godzin jazdy praktycznej nie jeździłem samochodem ani razu powyżej 50 km/h, bo instruktor nie miał ochoty wyjeżdżać poza miasto. Co do wieku ludzi, którzy nauczają z pasją.. niestety w Polsce przyjęło się coś w stylu "jest młody, co on może wiedzieć o życiu, o tym, o tamtym.." jednak jak się okazuje znajduje się cała masa ludzi, którzy siedzą w swoim zawodzie tak jakby za karę od lat, a i tak nie potrafią przekazać nic tak, jak Ci, którzy robią to z pasją. Mam tutaj na myśli chociażby nauczycieli, którzy powinni być jednymi z najbardziej asertywnych ludzi na świecie, bo to oni wprowadzają Nas, młodych ludzi w początkowy etap życia. Jeśli nauczyciel zniechęci ucznia swoją postawą, to później może być trudno przywrócić to do takiego stanu, w jakim powinno się znajdować. Aż żałuję, że tym krajem nie rządzą ludzie tacy jak Ty, czyli człowiek z pasją, który potrafi tą pasję przekazywać nawet w zwykłych, krótkich filmikach. Wszędzie znajomości, a później mamy co mamy. Marzę o tym, aby skończyło się w końcu "kolesiostwo" i zaczęli rządzić ludzie dla ludzi, a nie dla samych siebie i swojego portfela.
Robisz się nudny powoli, każdy odcinek dobry i bardzo dobry :) Co do samego kursu nauki jazdy to chyba miałem szczęście, wykłady z przepisów wspominam bardzo pozytywnie gdyż jeśli ktoś na nich uważał to miał dużą część teorii podaną jak na tacy i wystarczyło się douczyć. Całość przekazana z niemałą dawką humoru i w bardzo przystępny sposób. Część praktyczną kursu wspominam bardzo dobrze jeździłem z instruktorem w średnim wieku jednak było widać zaangażowanie i chęć nauczenia mnie jak najwięcej. Oczywiście skupialiśmy się na umiejętnościach sprawdzanych na egzaminie, ale kiedy już pewniej się poczułem za kierownicą zrobiliśmy sobie mały wypad poza miasto żebym mógł się oswoić z jazdą poza terenem zabudowanym przy większych prędkościach, przewidywać z wyprzedzeniem co może się stać itp. Jeśli ktoś ma dostęp to polecam pierwszy sezon jazdy polskiej, program emitowany był na TVN Turbo i prowadził go Kuba Bielak, pamiętam że tam można było również się sporo dowiedzieć i zobaczyć w praktyce manewry i różne podejścia do jazdy sam z tego korzystałem będąc już świeżo upieczonym kierowcą. Jednak jak czasem słyszę co się dzieje na kursach w innych ośrodkach to po prostu nie mogę sobie tego wyobrazić że instruktor każe się gdzieś podwozić kursantowi żeby załatwiać przez 2 godziny jazdy swoje sprawy czy też spędza połowę praktyki na placu manewrowym, lub wymyśla swoje teorie na temat prowadzenia czy obsługi pojazdu. Wydaje mi się że po lekcji ergonomicznego siedzenia za kierownicą powinno się usiąść w symulatorze zderzenia, dachowania itp i zobaczyć co się stanie jeśli siedzisz prawidłowo a później co jeśli siedzisz w samochodzie jak w fotelu przed telewizorem. Pozdrawiam i szerokości.
jak ja robiłem kurs na prawko to jednak pozycja za kierą to była podstawa:) i dobre ustawienie lusterek itd
instruktorzy są bardzo różni i się zgadzam. Ja przed egzaminem miałem dwóch i byli inni. Jeden policjant, amator motoryzacji i spoko facet ale słabo uczył , drugi genialny nauczyciel i spokojny koleś przekazujący wiedzę. Egzaminatorzy są moim zdaniem nadal bardzo tak powiem "postprl". Mnie egzaminowal w grudniu koleś, który ewidentnie miał mnie oblać bo czepiał się nawet zaparkowania blisko drugiego samochodu i tego, że niby nie umiem zmieniać biegów. System nadal nie uczy dobrej jazdy tylko wprowadza nas do świata kierowców bo już po pierwszej jeździe z prawkiem wywalamy połowę rzeczy z tych 30 godzin bo okazuje się, że jazda bez L-ki na dachu jest zupełnie inna i bardziej wymagająca.
Kilka lat temu jak szkoliłem się na prawo jazdy na kat. A . Po kilku lekcjach poszedłem do innego ośrodka szkolenia kierowców i dopiero tam dowiedziałem się że przez wszystkie wcześniejsze lekcje siedziałem na miejscu dla pasażera. Nikt mi o tym wcześniej nie powiedział, a z racji małego motorku i mojego sporego wzrostu siadałem tak by było wygodnie. Zdałem za pierwszym razem.
Ja kiedy uczyłem się jeżdzić to mama po znajomości wykupiła kurs u znajomego i szczerze powiem, że te 30 godzin było dla mnie katorgą. Instruktor strasznie mnie stresował, jak coś źle zrobiłem to krzyczał i td. Po tych 30 godzinach miałem jeszcze tydzień do egzaminu, to wykupiłem dodatkowe 3 godziny u innego instruktora (były policjant) i to była serio przyjemna jazda. Zero stresu, zero krzyku, a i ja popełniałem mniej błędów dzięki jego nastawieniu i podejrzewam, że dzięki niemu głównie zdałem egzamin, ponieważ cały czas mówił mi, że umiem jeździć, tylko są jakieś małe niedociągnięcia. Wniosek z tej historii jest prosty. Uważajcie, jak inwestujecie pieniądze i czas w szkołę jazdy, bo może to tak naprawdę zadecydować, czy zdacie za pierwszym czy za 10 razem
Jak zwykle - materiał niebywale inspirujący. Kilka słów ode mnie:
1. jestem już trzy miechy po zdaniu (za1szym razem) ale jeździłam łącznie 40 godzin, i myślę, że tylko powinno się wyjeździć, żeby.... no właśnie, zeby spokojnie zdać egzamin, bo prawda jest taka, że jeździć (płynnie zmieniać biegi, przyspieszać, ruszać i manewrować) i tak douczyłam się IRL. Kurs ma na celu przygotowanie nas to samodzielnego wyjechania na drogę i wzięcia odpowiedzialności za prowadzenie pojazdu. I tak nikt nie będzie od razu doskonałym kierowcą. Niemniej jednak, rzeczy, które trzeba umieć na egzamin (manewry, parkowania szczegółnie i ruszanie na wzniesieniu, płynne rozpoznawanie czy mamy pierwszeńśtwo na skrzyżowaniu albo kogo przepuszczamy itp) to ważna sprawa, i 30 godzin tego nie da. Zdawalność ośrodka, z któego byłam to 60+, czyli najwyżej we Wrocławiu.
2. Ważne, żeby wyjeździć godziny z *różnymi* instruktorami. Ja łącznie jeździłam z 4rema. I tak, był Pan Rysiu, który prywatnie jeździ taką audicą (pozdrawiam P.Rysia) więc ogólnie ten 'audi-attitude' też mu się udzielał, ale za to nie jestem na drodze c*pką, tylko znam swoją wartość, i nie daję sobą pomiatać (np przy zwężeniu, jak mi ktoś zajedzie, to oni się cofają; nie wymuszam nigdy pierwszeństwa, ale też nie stoję przy wyjeżdżaniu pół dnia, itp). Potem Pani Kasia (najsłodsza kobietka ever) która nauczyła mnie parkowania (sic!) i wszystkich takich rzeczy 'pod egzamin'. Ale bywali też i inni - był taki jeden koleś, który na mnie wrzeszczał i mimo, że wtedy miałam z tym P.Rysiem już 26 godz wyjeżdżone, to na praktyczym wewnętrzym (kiedy zmienia się instruktorów) ten drugi traktował mnie jak imbecyla, i wgl był narwany... Ale potem się poskarżyłam, i już więcej go nigdy na oczy nie widziałam. Więc dlaczego o tym mówię - ok,banał, ale serio, ludziska, wyjeźdźcie te godziny z *różnymi* instruktorami, bo *każdy* nauczy Was czegoś *innego, dodatkowego*. Każdy co innego zauważy, skoryguje. *ALE* nie pozwalajcie sobie na chamstwo względem siebie samych. Płacicie tyle kasy, że zasługujecie na kogoś kto Was będzie traktował po ludzku a nie wyżywał się, bo mu żona nie daje, czy coś... Instruktorzy mają sprzęgło i hamulec, po to, żeby móc trzymać fason a nie doprowadzać do groźnych sytuacji (np. nagła zmiana pasa bez kierunkowskazu, 'bo nie wiedziała, ze trzeba :3') i potem się na Was wyżywać. NIE mają takiego prawa. Wy znajcie swoje i się nie dawajcie zastraszyć.
3.Co do pozycji za kierownicą... eh, to jest też trochę 'płciowo-uwarunkowane' :P Ja kiedyś nabijałam sie z mojej cioci blondynki (takie stereotypowej ;) że siedzi przyklejona do przedniej szyby... Zgadnijcie jednak, któż to nie mieścił się w kursowych maluchach i specjalnie kupił sobie ciut większe autko, zeby nie jeździć z czołem przy przedniej szybie *i jednocześnie* wszystko widzieć? Czy się męczę? Czy jest mi nie wygodnie? Bynajmniej! Wszystko super widzę, żadnych 'przygód' z parkowaniem itp. Ale co do 'za kwadrans 3cia'... to chyba intuicyjne i najwygodniejsze ułożenie... też się teraz dziwię, czemu miałam w podręczniki 10.10... Ale ogólnie zawsze miałam dość dobre wyczucie ile skręcić, zeby wyrobić itp, więc mnie trzymania nikt faktycznie nie uczył. Tak czy siak, wiele kobiet jeździ jak ja, bo też zauważ, Waldku, ze zazwyczaj mamy inne proporcje (dłuższe nogi, krótszy tułów, krótsze macki ;)) i to też wiele definiuje :)
pozdrawiam :))
Ja się nie uważam za dobrego kierowcę ale bo w grudniu 2010 roku zdałem dopiero za trzecim razem. Instruktor ciągle mi wmawiał że nie umiem jeździć i nigdy nie zdam. W zeszłym roku miałem zabrane prawko za punkty i grudniu 2015 zdałem bez specjalnego przygotowywania za pierwszym razem karniaka. Czyli instruktor instruktorowi nie równy.
Ze szkołami nauki jazdy jest jak ze szkołą normalną, uczą nas tylko pod egzamin (maturę) lecz nic poza tym, na kursie nie nauczymy się zachowań szczególnych ale tylko wyuczone regułki, nauczymy się obsługiwać samochód a nie być kierowcą.
Ja na szczęście miałem dobrego instruktora. Zapisując się na prawo jazdy nigdy wcześniej nie prowadziłem auta. Gość nauczył mnie wszystkiego. Wytłumaczył jak obchodzić się ze sprzęgłem niezależnie od auta, jak nie "męczyć" hamulców ciągłym przyhamowywaniem, jak prowadzić itd. Generalnie uczył "czuć" samochód. Ruszałem pod takie wzniesienia że przez przednią szybę widziałem tylko niebo. :) Na państwowym egzaminie to się śmiałem z tej platformy... Powtarzał o przewidywaniu zdarzeń na drodze, o pieszych jacy bywają nieodpowiedzialni. Generalnie aż się chciało z nim jeździć. Zdałem za pierwszym
Całkiem przypadkiem pojawiłam się tutaj, ale...nie żałuję super filmik :)
Zdałam prawo jazdy kilka dni temu[dosłownie], więc powiem tak: normę trzeba wyrobić. Dlatego jak nie za pierwszym to do upadłego :), a co do tego w jaki sposób instruktorzy podchodzą do jazd. Miałam cudowną instruktorkę, ale! Nie była idealna, nie wychwalam jej pod niebiosa pisząc jej pieśni dziękczynnych. Wiele rzeczy sama musiałam ogarnąć, szukając po internecie filmików, rad, czytając 10 raz książkę. Stresowałam się, gdy mi gasło - ale nie powiedziała mi czemu, ani jak okiełznać samochód. Dopiero po nerwach zrozumiałam co robię źle. Tak samo było z awaryjnym, w sensie ruszania z górki. Ale mimo wszystko uważam, że dobrze mnie uczyła. Nauczyła mnie perfekcji, spokoju i przede wszystkim tego, by liczyć tylko na siebie na drodze. Jedynie co mnie denerwuję jeżeli chodzi o ośrodki to, to, że faktycznie duża część instruktorów ma w nosie to, że obok niego siedzi kierowca, którego mają nauczyć. Nie raz mijałam L'kę, w której pan instruktor siedział w taki sposób, w jaki Pan to opisał. Smutne...a później jak zbliża się egzamin to taka osoba musi płacic by jak najwięcej nadrobić, bo na kursie został "olany". :/
Bardzo mądry i ciekawy odcinek, obecnie mam 17 lat i szukam jakieś dobrej szkoły u mnie w Kutnie.
Pewnego razu zacząłem czytać o nowościach w egzaminie na prawo jazdy, i to co wyczytałem, co przyniesie styczeń 2017 roku, trochę mnie zdziwiło, jest coraz trudniej. Mam nadzieję tylko że trafię na kogoś kto dobrze mnie przygotuje.
+DaltooN cieszy mnie to, że widzisz to jako młoda osoba, wybierz dobrze OSK.
Sam prawko mam od niedawna a mieszkam w stolicy i baaaaardzo brakowało mi nauki ... parkowania. Owszem - koperta, skośne, przodem było. Ale to wszystko pod egzamin, jedna korekta. A parkowanie tyłem? A manewrowanie w ciasnych miejscach gdzie trzeba się wciskać na centymetry.
Myślę że najbardziej do myślenia w kwestii poprawnej pozycji za kierownicą i poprawnego zapinania pasów daje symulator dachowania :) Myślę że każdy powinien z niego skorzystać podczas nauki jazdy.
Jak zdawałem c+e to dopiero na egzaminie się dowiedziałem, że przewody pneumatyczne po podłączeniu nie powinny syczeć. Na kursie instruktor twierdził, że to żaden problem.. Na wyższe kategorie czyli C, CE, D.. powinni uczyć tylko byli kierowcy zawodowi bo Ci rzeczywiście mają wiedzę w tym temacie.
Witam!
Mam 20 lat i prawo jazdy 2 lata. uważam że wybrałem dobry ośrodek.
instruktor nauczył mnie dobrych zachowań na drodze. Najbardziej pamiętam pierwszą godzinę instruktor pokazał jak ustawić fotel lusterka i uczyłem się płynnie zmieniać biegi i odpowiednio trzymać kierownicę, było to na mniej ruchliwej drodze na obrzeżach miasta. Choć sam uważam że na kursie uczy się zdać egzamin niż dobrze jeździć, pewnych rzeczy uczyłem się specjalnie pod egzamin. Jednak każdemu życzę uczyć się w takiej szkole jak ja.Pozdrawiam! *Cześć*
Nauka jazdy zaczyna się tak naprawdę dopiero po odebraniu prawka i trwa cały czas ;)
Kolejny super treściwy odcinek ! Pozdawiam :D
Ja powiem coś lepszego. Chodziłem do takiej szkoły w której trzeba było mieć wyjeżdżone 30(albo 20 nie jestem pewien) godzin traktorem. Później można było zdawać prawo jazdy Kategori "T". I wszystko byłoby by fajnie, 3 razy bylismy 4 osobową grupą w ośrodku(nie powiem w jakim mieście zeby jakiś problemów im nie robić) instruktor pokazał nam jak się jeździ traktorem mniej wiecej jako ze wszyscy mieli prawko kat "b" to problemu nie było. Zostawił nas w czwórke na godzine na placu i popierdalalismy sobie tym traktorem wesoło kiedy na placu jakiś inny kursant uczył się właśnie robić łuk osobówką albo inny agent samopas jeździł motorkiem po owym placu . I jeszcze jedna ciekawa sprawa, instruktor powiedział nam że przyczepa do tego traktora jest zepsuta i trzeba ją wyczuć(nikomu poza instruktorem to się nie udało)A oczywiscie na egzaminie jeździ się z taką przyczepą(mam nadzieje że tam ze sprawną). Dodatkowo dochodziło jeszcze to że traktor był zapewne 25-30 letni w naprawdę fatalnym stanie. I tak po wyjeżdzeniu około godziny na osobę i "teorii" trwające 15 minut mieliśmy prawo zapisac się na egzamin gdyż na karteczce było wpisane 10 godzin teori(albo więcej teraz juz nie pamiętam) i 20(30) praktyki :)))
Waldku nagrasz film na temat tego jaka jest Twoja opinia na zmiany, które wejdą w styczniu 2017 roku, dotyczące robienia prawa jazdy i tego że za 3 mandaty będzie można stracić prawo jazdy, jeśli mamy prawko mniej niż 2 lata.
ja swój kurs wspominam dobrze. Dobra szkoła, świetni instruktorzy itd. Racja, nie zrobili ze mnie rajdowca po 30 godzinach, ale jazdę zdałem za pierwszym. Po każdych 2 godzinach jeżdżenia po mieście instruktor odpytywał mnie ze wszystkich świateł, płynów itd. I kazał fizycznie to pokazać, dotknąć opisać :P Robił mi wręcz symulacje Egzaminu. Wiec wspominam na plus. Ale po znajomych wiem, że po prostu miałem szczęście bo oni mają mieszane uczucia po swoich szkołach :P
Witam
Moja nauka jazdy (lata 98'-99') była trochę ekstremalna - auto bez ABSu i innych takich, zima c#$@%^@#e ślisko, a (jak to określił) dla naszego (pierwsza jazda to 2-óch kursantów naraz, następne pojedynczo) bezpieczeństwa - puścił nas na wyjątkowo kręte i wąskie uliczki, na dodatek ze sporym nachyleniem (o czym już zapomniał). Później, na innych jazdach, była jazda po autostradzie (zimą, a jakże) no i placyk (w zasadzie to lodowisko).
Przy okazji Waldek masz coś do polonezów ;).
Jak zawsze pozytywny odcinek :D
Bardzo sympatyczny z Ciebie gość!
+MCzibon dzięki, miło mi :)
To wszystko zależy od instruktora, dlatego warto dopłacić do kursu i mieć takiego, któremu będzie się chciało. Tańszy kurs=mniej zarabiający instruktor, a więc mniej mu się wtedy chce.
Ja uczę swoich kursantów na wykładach oraz na pierwszych jazdach o prawidłowej pozycji za kierownicą, więc wszystko zależy na kogo traficie.
Ktoś niżej napisał
"Ale powinno być jeszcze coś takiego, że uczą jak wymienić koło, tankować, wymienić żarówkę itd. tego uczy już życie." - no żarówkę byłoby ciężko, bo jednak nie przepalają się codziennie, a jak już się przepali to robi to serwis.
Natomiast tankowanie u mnie to obowiązek kursanta, to normalna obsługa pojazdu. Każdy musi umieć tankować i moi kursanci tankują gaz jak i benzynę.
Co do koła. To jak przebije mi się opona, a raz w roku tak się trafi to kursant wtedy dostaje klucz, lewarek i zmieniamy je razem.
Wszystko zależy do jakiego OSK się wybierzecie, pamiętajcie, że nie oszczędzajcie na kursie, bo nie zawsze, ale najczęściej im droższy kurs tym wyższa jakość.
Dam przykład ze swojego doświadczenia(mam prawo jazdy od 2 tygodni), moim instruktorem był trochę starszy Pan. Nie przykładałem do tego większej uwagi, kto mnie będzie uczył, ponieważ już jakieś tam podstawy miałem i w sumie dobrze sobie radziłem, ale po kilku godzinach zauważyłem, że robimy cały czas to samo, miejsce spotkania-plac manewrowy-ta sama bądź lekko zmieniona trasa. No i pewnego dnia zdarzyło się, że miałem z inną osoba - młodszą kobietą, która w 2 godziny pokazała mi więcej, niż ten Pan przez 28h :). Nie mówię, że ten Pan był zły, bo zdałem wszystko za pierwszym razem, ale ja już coś tam wiedziałem (zdarzało mi się jeździć wcześniej autem, parę lat na motorowerach i ogólna zajawka motoryzacją), tylko do takich szkół przychodzą też osoby całkiem zielone i wątpię, żeby ten Pan nauczył ją dobrze jeździć. Także moim zdaniem, jeżeli ktoś naprawdę nie ma pojęcia o jeździe samochodem to powinien zrobić, tak jak radził Waldek, czyli przyłożyć się trochę do znalezienia odpowiedniej szkoły jazdy i nie sugerować się opinią znajomych.
Ps. Waldku robisz super robotę i Twoje doświadczenie naprawdę się przydaje(tak też źle ustawiałem fotel :D)
Jestem pewien ze gdybys był instruktorem i miał swoją szkołę to byś miał tysiące chętnych nawet z dalszych stron ;) pozdrawiam hej :D
+Łukasz Bara na razie się na to nie wybieram, ale kto wie :)
Mój nauczyciel zacząć od tego jak ustawić fotel itd. jazdy i powiedział że jak się przyzwyczaję do dobrego ustawienia to potem będzie mi nie wygodnie jak źle ustawię :D
Świetny materiał :) Sam zdałem prawo jazdy 3 lata temu. Absurdem jest dla mnie że nie ma nawet jednej godziny jazdy z przyczepą lekką. Głównie cofanie i manewrowanie, nie ma nauki holowania tego nauczył mnie doskonale ojciec. Nikt nie pokazuje jak zmienić koło w samochodzie! Mam znajomych (facetów) co tego nie potrafią. Nie rozumiem dlaczego nie ma ćwiczeń ELkami z rolkami z tyłu by oswoić się z tym jak już spotkamy się z utratą przyczepności, najczęściej takie sytuacje mają pierwszy raz na drodze i kompletnie ludzie nie są przygotowani do tego typu sytuacji.
Najgorsze jest to że pomijając już to czego nas uczą w OSK, jeżeli są ludzie np tacy jak ja którzy nie widzą w samochodzie tylko wozidła z punktu od A do B tylko pasje i chcą doskonalić swoje umiejętności, najczęściej pozostają nam parkingi lub mało uczęszczane publiczne drogi co nie jest ani jednym ani drugim na rękę bo każdy jest świadom ryzyka a nie każdego stać na wyjazd na tor ileś tam set kilometrów.
Na tryb szkolnictwa kierowców za dużego wpływu nie mamy ponieważ zawsze będą uczyć głównie do egzaminu, lecz gdyby powstawały motoparki np w Bielsku-Białej lub okolicy bezpieczeństwo na drogach na pewno by się poprawiło ;)
instruktorzy to temat rzeka. Gdy przed egzaminem panstwowym wykupilam dodatkowe godziny w jednym z osk w Tychach, pan koniecznie chcial mnie uczyc higienicznej jazdy (?!), a na koncu powiedzial, ze powinnam wykupic jeszcze co najmniej kilka godzin, bo nie zdam...no i zdalam bez jego doszkalania. Osoba na kursie nie jest uczona obserwacji drogi, przewidywania zachowan innych czy dynamicznej jazdy...
Polecam film o prawidłowej pozycji za kierownicą ,w którym wypowiadał się Marian Bublewicz,można znaleźć na YT
+Michał Zalewski Dzieki filmowi bublewicza uniknąłem wypadku - mogłem normalnie ominąć przeszkode, a gdybym jechał tak jak mnie uczyli to bym wypierdolił w jakiegoś sebe który mi wymusił pierszeństwo :D
Na kursie mój instruktor nie potrafił mnie nauczyć ruszać pod górkę z ręcznego... Jakimś cudem na ostatniej godzinie zacząłem to robić bez problemu i we własnym samochodzie również nie sprawiało mi to od samego początku absolutnie żadnego problemu ;) zdałem praktykę za pierwszym.
Ja, po ostatnim odcinku, teraz za każdym razem poświęcam te kilkanaście sekund, żeby zająć dogodną i bezpieczną pozycję na miejscu kierowcy. Co do instruktorów (dwóch ich było), to ja akurat trafiłem na takich, z którymi nie miałem większych problemów. Za to stan techniczny jednej Pandy pozostawiał wiele do życzenia i nikt nią nie chciał jeździć. Na szczęście teraz wszyscy już zmieniają na nowe Yaris czy inne takie.
+Dr G dzięki za dobre słowo!
waldku miałem takiego samego instruktora świetny gościu też mnie wyuczyl że zdałem za 1 razem :)
Na kursach uczą np. parkowanie równoległe tyłem. I krew mnie zalewa gdy jedzie przede mną taki pacjent i wykonuje wzorcowo taki manewr w miejscu gdzie jest luka na dwa duże samochody .
z nauką w szkołach każdy to jest prawda sam się o tym przekonałem gdy chodziłem na kurs równolegle z moją mamą i uczona nas dwóch różnych sposobów jazdy, po którym ja zdałem za drugim razem a moja mama nadal nie może sobie poradzić na egzaminie bo ja uczył instruktor starej daty A mnie młody po kursie
cześć,
Na kursie na szczęście byłem uczony jak prawidłowo zasiąść przed kierownicą.
Ale powinno być jeszcze coś takiego, że uczą jak wymienić koło, tankować, wymienić żarówkę itd. tego uczy już życie. Ale przecież nikt nie będzie szukać takiego samego auta na jakim się uczył jeździć.
Zdałem za drugim razem prawko(za pierwszym nie wyjechałem nawet z placu). Miałem chyba nawet 15 godzin dodatkowych bo nigdy wcześniej nawet nie siedziałem w aucie, obecnie moje prawo jazdy siedzi w portfelu bo ciężko powiedzieć że szkółka nauczyła mnie jeździć... Nauczyła jedynie jak przejechać bezbłędnie trasę wokół ośrodka szkolenia kierowców...
Ostatnio zdawałem na E/B. Instruktor uczył mnie parkowania tyłem na szerokość 4,5m a na egzaminie? Szerokość 4m. Tak często się przepisy zmieniają, że instruktorzy nie nadążają się tego uczyć. Egzamin zdałem. Gdybym nie miał doświadczenia z cofaniem z przyczepą to bym pewnie oblał bo co? Uczą: skręcaj prawie do oporu jak masz palik na wysokości lusterka itd.
Problemem są tak instruktorzy jak i egzaminatorzy. Robiłem kurs na kat. A.
1. Instruktor nauczył mnie od zera niby wszystkiego. Niby wszystko ok, poradzisz sobie itd. Ale egzamin miałem w innym mieście, konkretnie we wrocławiu. Postanowiłem wziąć 2 dodatkowe godziny na miejscu u losowego instruktora aby poznać trochę miasto.
2. Instruktor kazał mi się zatrzymać i drze się, że wszystko źle robię, nie tak, kto mnie tak uczył, ale nie mówił jak poprawnie jeździć, wg niego, ale nawymyślać to umiał, a ja nigdy wcześniej przed kursem nie jeździłem motorem. Zostawiłem mu motor na ulicy. Niech sobie radzi.
3. Instruktor - Poszedłem do jednej z największych szkół we wrocławiu, skierowano mnie do pana Zbigniewa Z.
Od razu na wstępnie mi mówi, to robisz ok, to robisz źle powinno być tak i tak, na to zwracają uwagę egzaminatorzy, to tu to tam.
Po zrobieniu manewrów na placu mówi coś takiego: choć jedziemy na miasto, pokaże ci na czym egzaminatorzy uwalają ludzi:
1. trasa na Brochów, przejazd pod wiaduktem ze skrętem. Trzeba słuchać co mówi egzaminator, może powiedzieć proszę jechać prosto przez skrzyżowanie (droga skręca trochę w lewo, ale jest boczna polna droga), ale może powiedzieć proszę jechać w lewo na skrzyżowaniu. W obu przypadkach pojadę tą samą drogą, ale w 1 przypadku jade bez kierunków a w drugim z kierunkami.
2. Dalej na brochowie uwalają ludzi na dojazdach pod klatkę w bloku, wg nich to skrzyżowania równorzędne i trzeba zwalniać oglądać się i ustępować jak by coś jechało, potem specjalnie przyjechałem o oglądałem jak ludzie jeżdżą, nikt nie patrzył na osiedlową drogę, nawet radiowóz przejechał od tak sobie. A każdy kto wyjeżdżał ustępował wszystkim.
?No ale znaku nie ma, że droga osiedlowa.
3. Na brochowie jest 1 rondo, kierunek włącza się tylko przy zjeździe, wg egzaminatorów jak się zawraca i włączy się lewy kierunek to znaczy dla nich, że się chce jechać od razu pod prąd w lewo, a nie na około.
4. Tarnogaj, - jedzie się w strefie z ograniczeniem do 30 - ale znak jest w 100% zasłonięty przez drzewo i nawet słupka nie widać, ale oni wiedzą, że tam jest, tak domyślnie wiedzą i uwalają ludzi. Znak mógł być usunięty a i tak by tak ludzi dalej uwalali, bo oni wiedzą, że tam stał. Kiedyś.
Jeszcze parę takich ciekawostek powiedział.
Zdałem za 1 razem. przy zdawalności ponoć poniżej 30%. Jechałem dokładnie tą samą trasą która była na dodatkowych 2 godzinach z trzecim instruktorem.
3 instruktorów - 3 różne podejścia.
Do tego egzaminatorzy którzy znają w okolicy wszystkie pułapki i jeżdżą specjalnie po wszystkich dziurach i minach jakie są w okolicy.
Jedno tylko muszę oddać egzaminatorowi, że powiedział po za kamerą, żeby nie trzymać się kurczowo prawej strony jak są kałuże - egzamin był po intensywnym deszczu, ale bez opadów w trakcie egzaminu i za to nie oblał. Przymykał też oko na dość powolną jazdę - wiadomo, motor i woda to samo zło.
Instruktor to jest Najważniejsza rzecz która trzeba wybrać bo on cie nauczy poprawnie jezdzic itp. A nie ze zdalem za 1 i ze jest lepszym keirowca Brednie.. ... Ja sie ciesze z swojego instruktora i nie zmienie go na innego Tak samo i znajomi którzy z nim jeździli Najlepszy z mojej okolicy :) Pozdrawiam i 3maj sie
+Maciek0001111 ja zdałem za pierwszym i nigdy nie powiedziałem o sobie że jestem lepszy, ba nigdy nie powiem, że jestem bardzo dobry choć na torach czy płytach poślizgowych spędziłem dziesiątki godzin.
Może dodać do kursu zachowanie w awaryjnej sytuacji ostatnio co raz częściej zdarza mi się że na krajowej 10 auta wyprzedzają i jadą prosto na czołówkę i jak się zachować ja zazwyczaj prawie że staje w miejscu.
Bardzo dobry poradnik o by takich wiele
+night bomb :)
Cześć wam, zdałem egzamin praktyczny za pierwszym razem, kiedy już po zdanym egzaminie pierwszy raz wsiadłem w auto i pojechałem na miasto, to zupełnie nie ma porównania z tym jak mnie nauczyli a z realiami, z którymi się spotkałem...ale niestety tak ma każdy i trzeba się później przyzwyczaić do tego nie ma innej rady...
- Witam, jezdzil Pan kiedys samochodem?
- Ta, u ojca na kolanach.
- Prosze wsiadać, dosun sobie fotel i jedziemy.
Ruszylismy w srodku miasta, a ze jakies pojecie mialem co jak dziala w samochodzie, to bez wiekszych problemow przejechalem jakies 500metrow, instruktor stwierdzil, ze jest ok i musialem 20km, do docelowego miasta w srodku zimy jechac. Ps po drodze mijalismy trzy auta, ktore powpadaly do rowow, taka byla fajna pogoda :-)
Ja swojego czasu wybierałem instruktora po znajomościach... Trafiłem na serio super starszego byłego policjanta drogówki, który się na rzeczy zna.
A mnie się podoba system amerykański - uczysz się z ojcem , bratem , kolegą własnym samochodem , a za rok idziesz na egzamin . Zdajesz z tego jak się jeździ , a nie jak należy i taki system jest zdrowy . w N.Y. ruch jest dwa razy większy niż w Warszawie w godzinach szczytu i to jakoś funkcjonuje ( mam na myśli e-learning) Pozdrawiam .
Pierwsze 24 godziny mialem ze starym dziadkiem ktory wg mnie nie uczyl powiedzial tylko jak ruszac i tyle parkowania nie mialem z nim wg nic nie tlumaczyl dopiero 6ostatnich godzin mialem z takim panem ktory mnie nauczyl 100% wiecej niz tamten pierwszy jak nie wiecej. A teraz mialem dluga przerwe po zakonczeniu kursu i zbieram sie na egzamin. Po tych 24 godzinach jazd boje sie wg przystepowac ;/
2:39 oo proszę. Jedno z tych pytań trafiło mi się na egzaminie państwowym 2,5 roku temu. Ale to była głupota ;d
+ZIOMEKX1 a widzisz :)
Rzadko komentuje jakiekolwiek materialy na yt. Tu sie wypowiem bo uwazam ze robisz ciekawe produkcje i fajnie sie Ciebie slucha a przede wszystkim masz doswiadczenie i wiesz o czym mowisz i to jest zasluga glownie tego ze robisz to naturalnie i o to w tym chodzi, natomiast jesli chodzi o kursy i przygotowanie do jazdy to w szkolach jest zerowe. Jedna rzecz z ktora moglbym polemizowac odnosnie tego co powiedziales to jest wybor osrodka, nie wszyscy mieszkaja w duzych miastach badz miastach, czesto gesto jest tak ze masz do wyboru AZ 1 osrodek ktory 'przygotuje' Cie do bycia kierowca i to taki do ktorego tez musisz dojechac autobusem, pociagiem bo nie zawsze rodzice, rodzenstwo maja czas aby Cie podrzucic. 30 godzin nauki praktycznej znaczy 'jazd' to tez jest nieporownywalnie malo z tym czego trzeba by bylo sie nauczyc. Ja mieszkam w miescie jednak w takim w ktorym nie ma egzaminow wiec moje 3 godzinne lekcje polegaly na tym ze 2 godziny przeznaczalo sie na dojazd i powrot do/z miasta 'egazminacyjnego'(czego osobiscie nie uwazam za strate gdyz uczylo mnie to praktycznej jazdy) z czego 1 godzina byla jazdy po 'rejonie egzaminacyjnym' wiec latwo jest policzyc ze na zdanie egzaminu z 30 godzin zostaje 10!!!!!! Tak na zdanie egzaminu bo z nauka jazdy nie ma to nic wspolnego. Osrodki szkoleniowe nie ucza jezdzic, one ucza zdac egzamin. Nauka zaczyna sie po zdanym egzaminie i po zaczeciu jazd samemu. Ja mialem o tyle szczescia ze w mojej rodzinie mezczyzni glownie zajmowali sie jazda, dziaciek prowadzil autokary na wycieczki po europie, ojciec cale zycie jest kierowca w sluzbach ratujacych zycie i sami mnie uczyli od najmlodszych lat sadzjac na kolana i dajac fajere w rece. Sam zawodowo teraz jestem kierowca i nie uwazam sie za dobrego kierowce(choc mowia odwrotnie) i nie wiem czy jest to spowodowane skromnoscia czy tez pokora... Wiele nasluchalem sie opowiesci z ust dziadka badz ojca, ale utkwilo mi w pamieci jedno sformulowanie stosowane przez jednego i drugiego, ''Nie mysl za siebie, mysl za innych chyba nie chcialbys miec napisane na nagrobku 'Tu lezy ten, ktory mial pierszenstwo'"". Podoba mi sie Twoje podejscie i chec zmian. Sam nawet nad tym myslalem jednak jednostka nie jest w stanie nieczego tu zmienic. Druga sprawa jest podejscie osrdokow ale nie szkoleniowych tylko egzaminacyjnych. Tu jak kazda firma nastawiona jest na ZYSK, teraz bedac juz 'pare' lat po egzaminie to rozumiem. Po co przymknac oko na drobny blad skoro mozna skierowac pacjenta na nastepny egzamin za ktory musi powtornie zaplacic. Osobiscie znam sporo osob ktorych uwazam za dobrych kierowcow( za takich uwazam tych z ktorymi nie boje sie wsiasc na miejscu pasazera badz z tylu), ktorzy zdali za 3-5 razem, jednak i tu sie z Toba zgodze gdy ktos nie moze zdac za 10-15 razem to musi byc cos na rzeczy. Kazdy czlowiek ma swoje predyspozycje, jeden nie potrafi rysowac drugi gotowac trzeci prowadzic auto. No dobra starczy tej 'naszej narodowej' zolci :P Pozdrawiam i zycze szerokich drog. Znalazlem Cie przez 'Kameralnie' i nie zaluje bo tez od malego( w sumie trudno sie dziwic, przez dziadka i ojca) interesuje sie motoryzacja. Nie licze na odpowiedz ale czekam na kolejne ciekawe materialy. Pozdrawiam :)
W sumie przejeździłem jakoś 18 godzin, zdałem za pierwszym. Instruktor w sumie normalny typ, zbytnio mnie uczyć nie musiał, bo już wcześniej jeździłem, ale typa co na egzaminie miałem to porażka xD. Wąsko raz było to zwolniłem i jechałem z 5 km/h, żeby spokojnie się wyminąć z autem co jechałem z drugiej strony a ten mi furę zatrzymał i drze ryja, że za blisko jadę i uderzę w auto.. Generalnie ciągle później ryja darł chuj wie o co, chciał pewnie, żebym nie zdał za pierwszym razem ale wyjebane miałem na tego typa i zbytnio mnie to nie ruszało. Jeszcze jeździłem 65 minut po mieście, chyba wszystko co możliwe to zrobiłem. Zdawałem 4 lata temu i generalnie to co na kursie się człowiek wtedy dowiedział to już więcej mi dało, że jako dzieciak Uazem się woziłem z tatą niż taki kurs. Raz z taką panienką jechałem do innego miasta to auta nie potrafiła prowadzić prosto po drodze. Płyta powinna być obowiązkowa czy inne jakieś rzeczy, bo jak czasami jadę ze znajomymi i widzę ich reakcje jak w zimie na rondzie czy gdzieś lekko się ślizną to mam ochotę wyjść i iść z buta : D
Dobrze aby więcej ludzi w tym kraju nauczyło się jeździć po drogach szybkiego ruchu. Zapomniałeś jednak o czymś bardzo ważnym. JAK SIĘ ZACHOWAĆ W PRZYPADKU AWARII?
Pierwsza podstawowa sprawa w przypadku awarii auta. Ubrać wszystkim pasażerom kamizelki, wysadzić od strony bariery i przejść przez bandę i czekać w tym miejscu na pomoc drogową.
O zgrozo w telewizji polskiej pouczali żeby nie opuszczać pojazdu, w całej europie wiedzą że z tyłu samochodu nie ma strefy zgniotu. Jak ktoś wpadnie rozpędzony w samochód stojący na poboczu to wszyscy giną na miejscu. Dlatego ZAWSZE w przypadku awarii, kamizelki i za bandę ochronną, tu nie ma żartów. PZDR
Około 2 miesiące temu odebrałem prawo jazdy, zdałem za drugim (za pierwszym nie Wyjechałem z placu) uczyłem się u osoby prywatnej, jeździłem z tym samym instruktorem całe 30 godzin, myślę że takie osoby prywatne są dużo lepsze od większych szkół.
Miesięcy *
witam, proszę poruszyć temat "łuku" którego uczą na kursie. moja dziewczyna nauczyła się na łuku metodą na tak zwane "pachołki". a gdy podczas normalnej jazdy/ manewrowania w prawdziwym życiu pachołków nie ma i moja dziewczyna spanikowała bo ona mimo zdania prawka nie potrafiła wykonać tego nieszczęsnego łuku na parkingu pod tesco gdzie pachołków nie było. czekam na Twoja opinie na ten temat i pozdrawiam.
O kurczę, trochę mnie tu nie było! Jest co nadrabiać, ale myślę że będzie warto! Pozdrawiam.
+Florian Kastelik super, zapraszam :)
hehe. Ja spotkałem się z pytaniem : ,, czy kierowca jest zawsze po stronie kierownicy " możesz mi to wyjaśnić co robi takie pytanie na egzaminie Prawa Jazdy, a może to ośrodek dla niepełnosprawnych umysłowo ( bez urazy dla nich ). Te pytanie znalazłem na płycie wydawanej przez redakcje ' Fakt " Ponieważ sam prawko będę zdawał dopiero za rok i 5 mies. ;) pozdrawiam
słyszałem ze w Częstochowie ponoć jest podstawiony facet który celowo ( zawsze ten sam ) wychodzi w ostatniej chwili na pasy podczas egzaminu i jeszcze gdzieś taka sama sytuacja tylko na rowerze