Czas na mały eksperyment. Kącik muzyczny na B/S. Ja i Grzegorz bierzemy na ruszt po 12 albumów, które ukształtowały nas jako osoby czujące i myślące. +1 płytę wspólnie wybraną ;) Czekamy na Wasze typy w komentarzach. No i dajcie znać co myślicie o takim formacie i czy Kącik Muzyczny ma jakąś przyszłość PS. Ej, szanuję, że w komentarzach pojawia się często Radiohead oraz... polska Mgła ;) (chyba aż trzy razy już przywołana). - Filip
Pomysł świetny, sam chętnie bym dołączył do Waszego grona i we wspólnej dyskusji przedstawił swoje muzyczne kamienie milowe, które mogłyby zaskoczyć, choć niekoniecznie mojego imiennika Grzegorza, bo mógłby je kojarzyć :D P.S też byłem na koncercie Wielkiej Czwórki w 2010 w Warszawie, ale głównie na Metallice :D
Wymieniłeś MOICH najważniejszych wykonawców. Sam zacząłem interesować się muzyką od Korna, a te 10 lat temu w liceum byłem psychofanem Toola. Nie spotkałem się jeszcze by ktoś miał tak podobny gust do mojego. Porcupine Tree, Opeth, Slipknot, Faith no more, Alice in chains, Soundgarden. Nawet wspomnienie o Jeffie czy Queens of the stone age. Jedynie Beastie boys mi tu nie siedzi. Coś się jeszcze pokaże muzycznego na kanale? I tak na marginesie kojarzysz hidden track z 10 000 days gdzie 3 utwory to tak naprawdę jeden? Pewnie kojarzysz
Albumy mojego żyćka: Kid A - Radiohead You all look the same to me - Archive Mezzanine - Massive attack Identity - Airbag Damnation - Opeth Walking on a flashlight beam - Lunatic soul Playing the angel oraz Speak and spell - Depeche mode oraz wszystko od Tool i Pink Floyd :)))
Jakie przepiękne zestawienie Szanuję taki gust. Zaznaczę też, że gdyby lista miała 50 pozycji, to także trafiłoby tam "Mezzanine" i "Kid A" (co ciekawe, nie "OK Computer"? )
Dla mnie kilka płyt, które były kamieniem milowym w postrzeganiu muzyki to: 1. Krystian Zimerman i jego aranżacja ballad Chopina. W szczególności ballada nr.1 op.23 i ballada nr. 4 op.52. Nie sposób przejść obojętnie wobec tych arcydzieł zagranych przez nr. 1 jeśli chodzi o polskich pianistów i top na świecie. 2. Radiohead. W sumie nie wiem która płyta dla mnie jest najlepsza bo gdy słucham 1 to uważam ją za najlepszą, później słucham innej i uważam tą za najlepszą, ale na pewno OK Computer, Rainbow i Kid-A są najlepszymi płytami Radiohead dla mnie. 3. Katatonia. Chyba nie ma człowieka który nie doceni Old Heart Falls z albumu Fall of hearts. I oczywiście również wspaniały album The great cold distance w innym klimacie od Old Heart Falls czy Night Is the New Day, która jest chyba pierwszą płytą, którą w życiu kupiłem. Głos wokalisty jest chyba najlepszym głosem męskim zaraz u boku Devina Townsenda. Jeśli chcesz zobaczyć i uslyszeć jak grać unpluged to wystarczy wpisć w YT Katatonia - In the White live "Sanctitude". Katatonia to dla mnie najważniejszy zespół metalowy. 4. Animals As Leadera i album o tym samym tytule. Po tej płycie kupiłem gitare 7 strunową, wzmacniacz na lampie i znakomitą kolumnę Labogi. 5. King Crimson. Jedna płytę ciężko określić. Raczej poszczególne utwory. Dla mnie najlepszym rockowym utworem jaki powstał jest właśnie Starles tego zespołu. Poza listą moge wymienić tylko zespoły warte uwagi za całokształt jak Circa Survive, TOOL, Maanam, Coma, Pearl Jam (kocham Black), Smile, Korn, Limp bizkit, Pantera, Audioslave, Gojira, Devin Townsend, Jakub Żytecki i The Joy of formidable. Pewnie przypomni mi się kilka innych zespołów wartych waszej uwagi ale cóż :D Pozdrawiam!
Panowie, zacznijmy od tego, że cieszę się niezmiernie, że są jeszcze ludzie, którzy słuchają takiej muzyki jak wy, nie na codzień sie takich spotyka, nawet w internecie, bardzo to pozytywnie nastraja! That being said, skoro tworzymy swoje listy to ja też podzielę się swoją: Soundgarden - Superunknown (w ogóle jeden z najczęściej słuchanych przeze mnie albumów), Black Sabbath - chyba Heaven And Hell, ale z tych z Ozzim to Vol. 4 przez tę płytę Snowblind długo był moim ulubionym kawałkiem Sabbathów, Queen - Queen II - The March Of The Black Queen dla mnie pozostanie najlepszym utworem Queen, to jest tak naprawdę proto-Bohemian Rhapsody tylko cięższe powiedziałbym (i tak trudne że Queen nigdy nie zagrało całego utworu na koncertach, nie dało się ich zdaniem), Siouxsie And The Banshees - Juju - jedna z płyt przez które pokochałem muzykę gotycką no i która pokazała mi na co stać też i wokalistki, Marilyn Manson - Antichrist Superstar - pomijając czy Manson to zły człowiek czy nie, to do dziś moim zdaniem jedna z najlepszych płyt industrialowych, oprócz... Ninie Inch Nails - The Downward Spiral - na tej płycie dla mnie jest to wszystko co uczyniło Reznora tak wspaniałym muzykiem, no i jest też Closer, i Heresy no wspaniałe, przez tę płytę pokochałem NIN, One Million Bulgarians - Pierwsza Płyta - też jedna z pierwszych polskich płyt jakie słuchałem i do dziś jedna z moich ulubionych, bardzo mroczna i ma bardzo fajne teksty, i też trudna do określena bo niby nowa fala a trochę gotyku i industrialu tu też jest, The Cult - Sonic Temple - z kolei przez tę płytę pokochałem The Cult, i była ona jednym z powoców dla których Ian Astbury jest moim zdaniem jednym z moich idoli wokalnych, i mógłbym wymienić jeszcze masę innych płyt więc wymienię takie 3 i jedno honorable mention: Black Label Society - Mafia - to jest płyta która mi się wkręciła w głowę jak miałem 5 lat i do dziś nie wyszła, autentycznie mogłem chodzić po domu i nucić refren Fire It Up - to coś mówi, nie wiem co, ale coś z pewnością, W.A.S.P. - pierwsza płyta, to mi pokazało jak wspaniały może być glam metal i że to wcale nie zawsze takie nie wiadomo co, też do dziś jedna z moich ulubionych, Type O Negative - Slow Deep And Hard, mógłbym zamiast tego wymienić cały dorobek artystyczny Petera Steele'a, no mój kolejny idol, ale to dzięki tej płycie stwierdziłem - tak, to jest wspaniałe, w życiu czegoś takiego nie słyszałem, naprawdę rzadko zdarza się tydzień żebym czegoś z tej płyty nie puścił, swoją drogą też leciało w tle podczas oglądania tego materiału xd Honorable mention - pierwsza płyta jaką dostałem od taty - składanka z muzyką z Megamocnego i paroma kawałkami, które tata dodał od siebie, to dzięki tej płycie poznałem Guns n Roses, AC/DC, czy Ozziego Osbourne'a także no może to tylko składanka, ale to ma specjalne miejsce jeśli chodzi o moją przygodę z muzyką Rany, rozpisałem się xd
The Cult! Jak ja kocham głos Iana Astbury'ego. Jedyny, wyjątkowy, potężny. Jim Morrisson zmieszany z... sam nie wiem... Robertem Plantem? Siouxsie and the Banshees
Oglądam to dziś, więc kilka dni po premierze, ale Wy Panowie mówicie o muzyce, której ja słuchałem będąc młodym, tzn Wy jeszcze nie chodziliście na dolnych łapach wyłącznie. Mimo, że znam kilka osób z waszego pokolenia potrafiących powiedzieć jakiej muzyki słuchają to miło jest słyszeć, że tych osób jest może nawet kilkanaście.
Jeśli chodzi o mnie to ukształtowały mnie: - wszystkie stare plyty Dire Straits, Queen i Pink Floyd, - potem Pierwsze wyjście z mroku Comy i Nevermind Nirvany.
Ale rozmowa.... dziękuję za te cenne minuty. Potraficie wciągnąć, zainteresować... obudziliście wspomnienia, przywołaliście obrazy, emocje i uczucia... ułożyliście moją playlistę, z czym od dłuższego czasu miałem problem. Wiecie, brak nowych inspiracji, które mogłyby stworzyć coś trwałego, więc taki powrót do przeszłości dobrze mi chyba zrobi. Choć, sporo z przytoczonych dzieł towarzyszy mi niezmiennie od lat. Jak się okazało, mam sporo punktów wspólnych z Filipem (nieco mniej z Grzegorzem). Mike Patton i jego Faith No More, Tool, NIN, Corey Taylor są ze mną stale. Piękne wspomnienia przywołują giganci grunge'u... choć u mnie w panteonie zasiadają jeszcze Chino Moreno, nie tylko z Deftones i Chavelle.
Super materiał, bardzo szanuję, brakuje mi tego typów filmów od polskich twórców na yt. Licze na więcej. Gdybym miał na szybko tworzyć swój "ranking", to na 1szym miejscu oba albumy studyjne Joy Division. Z pewnością również, The Wall, Ciemna Strona Księżyca od PF oraz z polskich, dwie pierwsze płyty Republiki. Pozdrawiam
Zacząłem słuchać tego zestawienia na Spotify ale nie mogłem oprzeć się pokusie dodania komentarza. Jeśli to czytacie to proponuję od siebie ARTYSTĘ i kogoś kto zmienił całkowicie moje podejście do muzyki i formy artystycznej w jaką możną ją ubrać. Skomponowane utwory na płytach nijak się mają do wykonań live. Przy czym i jedne i drugie to swoiste arcydzieła. Moment kiedy u Lettermana Pan Tom wchodzi na scenę i energicznie wykonuje zamach ręką nad siebie rozrzuca lśniące confetti i wykonuje utwór Make It Rain to tylko jeden z nielicznych przykładów i preludium to poznania jego wcześniejszych i późniejszych kreacji scenicznych! Słowo wykonuje jest tutaj i tak mało oddające to co robi ze swoją własną twórczością. Dystans, gawędziarstwo, promocja kultury beatu i znamiennych postaci takich jak Kerouac czy Bukowski... Barowe opowieści i brzydota ukazana w najpiękniejszy na świecie sposób! Do tego jeden z najlepszych filmów muzycznych w historii kina - BIG TIME (nie wolno pisać małą czcionką, nigdy! :P) z REWELACYJNYM Telephone Call from Istambuł to już majstersztyk! Swoją drogą to jest utwór który towarzyszył mi klimatem i scenerią kiedy grałem w pierwszego Bioshocka i do tej pory łączę je ze sobą we wspmnieniach:P Utwór Falling Down z tego filmu to również jedna z najpiękniejszych ballad wykonana w straszny sposób, tak straszny że nic piękniejszego w życiu nie słyszałem... ehhh mógłbym pisać bez końca ale polecam odkryć smaczki samemu! Poza tym odnoszę wrażenie że ma (Tom Waits) niebywały talent doborze partnerów do współpracy z Markiem Ribotem na czele którego poznałem (później także osobiście) właśnie dzięki słuchaniu Toma Waitsa. Album Rain Dogs to po prostu mistrzostwo! Ciekawostką dotyczącą tego albumu jest, że na płycie wystąpił muzyk który nigdy wcześniej nie współpracował z nikim oprócz swojej kapeli matki czyli Keith Richards (utwór Big Black Mariah i riff jego autorstwa). Reasumując Tom Waits to Artysta ponadczasowy i nietuzinkowy. Właściwie zainspirowaliście mnie do zrobienia własnego podcastu za co na koniec tego spontanicznego i naprędce spisanego wywodu dziękuję! Przy okazji pozdrawiam i gratuluję świetnego kanału i kontentu!
Świetny materiał, zdecydowanie proszę o udział Kącika muzycznego w Bez/Schematu, będę oglądał z radością :) Wasza lista jest mi bliska od strony grunge'owej, jednego z moich ukochanych gatunków i z tego też powodu na pewno czekam na zapowiedziany odcinek o tej muzyce. Bardzo chciałbym usłyszeć o dwóch rzeczach: zespole Mother Love Bone i genialnej płycie "Apple", bo śledząc historię Seattle coraz bardziej utwierdzam się że to był kamień milowy tego okresu wraz z postacią wokalisty Andrew Wooda i takim schyłkowym okresie, ostatnim projekcie Layne'a Staleya czyli Mad Season. Ich płyta Above jest absolutnie niesamowitym, rozdzierająco smutnym przeżyciem. No i nie mogę sobie odpuścić mojego zestawienia :D w kolejności zupełnie przypadkowej byłyby to: Pearl Jam - Ten The Smiths - The Queen is Dead The Cure - Disintegration Sisters of Mercy - Floodland Wolf Alice - My Love is Cool Klaxons - Myths of the Near Future Alice in Chains - Dirt Joy Division - Unknown Pleasures Myslovitz - Happiness is Easy R.E.M - Automatic for the People The Cranberries - No Need to Argue Arctic Monkeys - Whatever People Say I Am, That's What I'm Not Blur - 13 Jak widać u mnie zdecydowanie bardziej brytyjsko, wszystko dzięki tacie który wprowadzał mnie w muzykę, od którego o niej nauczyłem się wszystkiego co wiem (i na pewno też dlatego że jako rocznik 97' nieświadomie już wtedy słuchałem OK Computer :D). Pozdrawiam i czekam na więcej kącika muzycznego na Bez/Schematu!
Mówisz moim językiem. Mother Love Bone? Mad Season? To jest wspaniałe, że chodzą po tej ziemi ludzie, którzy znają te nazwy. Szacunek dla Andrew Wooda -- Stargazer
Świetny materiał, wiele albumów, które wymieniliście również mam głęboko w serduszku. Siedziałem w rocku, później w metalu, schodząc coraz niżej, aż do momentu, gdzie znajomy mi pokazał jak potrafią grać zespoły math rockowe. Przepadłem. Polecam posłuchać takiego When Worms Learn To Fly zespołu Tera Melos. Ja wpadłem w tą czeluść porąbanej muzyki z której przez 10 lat się jeszcze nie wydostałem.
Super podcast, kontynuujcie to proszę. Nie mógłbym nie dorzucić listy od siebie a więc: jeszcze słowem wstępu, w moim domu nie słuchało się ambitnego rocka więc musiałem sam do wszystkiego dojść lub dzięki kilku bardziej uświadomionym kolegom. Do rzeczy, płyty które mnie ukształtowały to na pewno Offspring- Smash oraz Ixnay on the Hombre. Korn- Follow the Leader, Issues Soundgarden- Superunknown Pearl Jam-Yield Tool- Aenema i Undertow Bush- razorblade suitcase Machine head- burn my eyes i the burning red Dog eat dog- all borough kings Penny wise- nie pamiętam nazwy albumu. NIN- the fragile A Perfect Circle- Mer de Noms, Thirteenth step Rage against the machine-the battle of Los Angeles The Prodigy-Music for Jilted Generation, The Fat of the Land To były lata 90-te i przełom wieków dzisiaj mój gust oczywiście się rozwinął ale dalej z checią wracam do tych "klasyków". Edit: o mały włos zapomniałbym o mega ważnym albumie Deftones- White Pony no i polski akcent Paktofonika- kinematografia oraz Kaliber 44 Księga tajemnicza.Prolog oraz W 63 minuty dookoła świata.( pochodze i mieszkam na górnym Śląsku więc te dwa składy bardzo dużo muzycznie dla mnie znaczą)
Panowie, szacunek za cały ten odcinek🙌 Nie mogło tu zabraknąć Chrisa Cornella. Do dziś za nim płaczę, niewiele było lepszych głosów w historii muzyki w ogóle. Cudowny talent. Ostatnio odkryłam jego piękne wykonanie utworu Thank You Led Zeppelin, polecam, równie dobre jak oryginał 🤍
Fantastyczny materiał! Ale mi wspomnień obudziliscie! Gusta mamy mocno zbieżne, przypomnieliscie mi jak ważną rolę grała muzyka w moim życiu. Grała, bo od jakichś 10 lat słucham dużo mniej, Wasz podcast znowu obudził we mnie tęsknotę za dobrą muzyką. Jestem wychowany na grunge'u, w 1991 zaczynałem liceum i te najważniejsze i najwspanialsze lata młodości spędziłem głównie z muzyką z Seattle. Moje absolutne top od the top płyt wszechczasów to: 10. Danzig 4 9. Tiamat - Wildhoney 8. Metallica - Ride the lightning 7. Dead Can Dance - Within the Realm... 6. Mad Season - Above 5. Temple od the Dog 4. Tool - Undertow 3. Nirvana - Nevermind 2. Alice in Chains - Diet 1. Pearl Jam - Ten
Mad Season!!! Temple of the Dog!!! AAAAAAAA!!!!! Nigdy nie przestanę czuć tego, co czuję, gdy wchodzi głos Layne'a w "Wake Up". To było coś więcej niż rock. Coś więcej niż muzyka.
@@BezSchematu same 😀 I ten wokalny dialog Cornella i Veddera w Hungerstrike (Temple od the Dog) to dla mnie najwspanialszy muzyczny moment ever. Za każdy razem jak to słyszę to nawet nie są ciarki tylko dreszcze!
Czekałem w tym zestawieniu na Queens of the stone Age i album Villains. Świetny klimat i jeszcze lepsza okładka płyty. Kiedy kolejny materiał tego typu? 😊
No ładnie! Dzięki za to zestawienie. Gdybyście nie zachwalali tak TOOLa, to bym chyba nigdy po niego nie sięgnął. Jakoś tak nie było nam po drodze. Teraz jest to dla mnie niesamowite odkrycie 🤯. Jak na razie w kółko leci ich płytka z 2019 roku. Pozdro!
Dam 10 albumów, bo taką listę mam już od dawna gotową :) Top 3 jest dla mnie łatwe: 1. Sigur Rós "Ágætis byrjun" - płyta, która skończyła muzykę, bo nic doskonalszego już nigdy nie powstanie. 2. Pearl Jam "Ten" - najlepszy debiut ever. Płyta bez jednego zbędnego dźwięku. Każdy kawałek to ten out of ten (albo "...of Ten" - see what I did there?) 3. Clannad "Legend" - płyta, którą na pewno słuchałem najwięcej razy ze wszystkich. Najlepszy soundtrack do najlepszego serialu. a potem alfabetycznie: Bohren & Der Club Of Gore "Sunset Mission" - najlepszy soundtrack do filmów/książek/komiksów noir. Damien Rice "0" - duet Damien/Lisa jest najlepszym duetem w muzyce (lepszym od Staley/Cantrell i Lennon/McCartney). Eddie Vedder "Into the Wild" - film jest w moim top 3, a soundtrack cudownie go dopełnia. If These Trees Could Talk "Red Forrest" - uwielbiam post-rocka, a ta płyta jest moją ulubioną. Outkast "ATLiens" - większość lat 90 "siedziałem" w rapie i choć jest wiele płyt wybitnych (np. "Illmatic" czy "Low End Theory"), to mistycyzm ATLiens jest dla mnie nie do pobicia. Tides From Nebula "Aura" - TFN pokazują, że w Polsce tez można robić post-rocka na światowym poziomie. Trespassers William "Different Stars" - Anna-Lynne mogłaby mi śpiewać książkę telefoniczną (tak, było coś takiego), a ja bym się rozpływał. Tytułowy utwór gra w tej samej lidze co "Into dust" Mazzy Star.
Bardzo dobry materiał Panowie - brakuje tego typu filmów na polskim youtubie - opowieści o muzyce, esejów, przeżyć, czucia muzyki. Rzadko miewam tak, aby ten sam film oglądać dwa razy z rzędu od razu, a tutaj to się udało. Piękne muzyczne podróże...
może i yt nie pokazuje ludziom twoich najnowszych filmów ale za to mi pokazał na głównej ten i to w taki sposób że myślałem że to coś nowego :D ale nie żałuję bo kiedy to wyszło jeszcze nie znałem twojego kanału i nie wiedziałem że taki złoty film powstał
1. Tak! Dawajcie dalej. Uwielbiam takie materiały. Posłuchać, potem się nakręcić i powrócić do tych utworów, które się uwielbia a potem się stwierdza, że zdecydowanie za długo się do nich nie powróciło 2. Moje albumy- Pearl Jam-Ten oczywiście :), Jeff Buckley-Grace (nie przeboleje, ze nie posłucham jego nowych prac.. :( ) Radiohead-Ok komputer, Leprous-The Congregation, Soulfly-Self titled, Godsmack-Faceless, Alice in Chains-Dirt, Rishloo-Feathergun, Warhaus-self titled, OSI-Blood (właśnie odkryłam, że znikł ze Spotify i ubolewam) Killer Be Killed-self titled, Hogni Egilsson-Trains, Ragnar Zolberg-Sonr Ravns Oj kilka od Korn, Tool,Porcupine tree i Wilsona (szczególnie Fear.. który wspomniałeś. A Anesthetize mogę słuchać wiecznie, czuję się jak po cudownym filmie, lub jakbym miała zresetowaną energię życiową), Katatonii, Riverside, Lunatic Soul No plus inni artyści, bez wyszczególniana albumowego - czasem pojedyncze utwory są tymi co bym wyszczególniła, nie całe albumy (Sigur ros-przy nich się rozpływam w spokoju i ciarkach na raz, Ultravox, Hjaltalin, Nick Cave, Eddie Vedder) Tak, mam problem z wyborem, kto by powiedział? :D
@@przemekduda9358 o, dziękuję. Rishloo, to jeden z tych zespołów przypadkowo poznanych, ale jakże szczęśliwy ten przypadek był :) Wg mnie zdecydowanie za mało znani. PS. Pamie=ętam, że razem z nimi odkryłam Gazpacho, troszkę inni, ale też mało znani, a zapomniałam wspomnieć w pierwotnej liście
Super audycja. Osobiście mój top 10 zawsze wiązał się z wydarzeniami w prawdziwym życiu. Jeżeli chodzi o Pearl Jam to pierwsze trzy płyty, Soundgarden to byłby Superunknown gdyby zakończył się po 4th of July, Radiohead to jednak OK Computer, dodałbym tylko koncertowe Portishead przy którym gardło mi coś ściska. No i Tool. On mnie zmienił. Na równi Aenima, Lateralus (dobra płyta na pierwszy ogień jak ktoś nie zna), 10.000 days. Z "Fear" jeszcze poczekam. No i może taki cukierek Alice in Chains "Jar of flies" ...
Powiem tak: Fear inoculum wchodzi dopiero po czasie, ale jest wybitnym albumem (zwłaszcza Pneuma i Descending - Culling voices też uwielbiam, ale widzę, że nie każdy lubi). Natomiast Jar of flies - Jezus zawsze mam ciary, gdy słyszę ten początek w Rotten apple :)))
@@mlody_dzbanul Jar of Flies... nie ma słów, które wyraziłyby moją miłość do tej EPki. AiC akustycznie to jest zupełnie inny zespół. Powinni zmieniać wtedy nazwę.
Jak zwykle świetnie się was słuchało i oby więcej materiałów o muzyce. W kwestii mojej rekomendacji muszę polecić zespół, który całkowicie odmienił moje podejście do muzyki. Vulfpeck i najlepiej piosenka "Dean town" na żywo w MSG.
Aż serduszko mnie zabolał jak zdeptaliście Dżem, ale cóż jakoś się z tego otrząsnę, bo Break Out'a też słuchałem, ale nigdy nie zbudowałem z nim jakiejś większej więzi. Postawiliście trudne zadanie przede mną, bo ostatnimi czasy głównie słucham singli i stworzonych przeze mnie playlist. --- Oto moja topka (kolejność chronologiczna pojawiania się w moim życiu): Ira - Mój dom - zapętlałem tą płytę mając 4-5 lat i na jednych z wakacjach nie jeden raz śpiewałem utwory z tej płyty. Naprzemiennie z tą płytą słuchałem kasety... ... Dżem - Najemnik - oj Kaczor coś narobił xD Im jestem starszy ich muzyka coraz bardziej do mnie trafia, Ale nastały czasy gimbazy... ... Slipknot - Vol3 - do dziś zespół w moim serduszku wyrył swoje inicjały, a szczególnie wokalista Corey "Genius" Taylor, który musi zostać powstrzymany ;) Jako fan jego nie mógłbym nie napisać o... ... Stone Sour - Come What Ever May - chociaż cała dyskografia mi się podoba to sentyment każe mi tą płyta ustawić na czele, lecz jeszcze coś innego dobijało się do moich uszu... ... Kabanos - Kiełbie we Łbie - polski comedy metal, a teksty są pisane filozofią gimbusa, idealnie trafiły na podatny grunt. Wciąż pamiętam 3,5 godzinne pogo na zakończenie Wooda. Gdy chciałem się wyciszyć w słuchawkach leciało... ... Dżem - Muza - pierwsza płyta bez Ryśka i odświeżenie formuły. Pamiętam jak pisałem w zeszytach wersety z utwory "Strach". "Tam w lustrze był duch", a w słuchawkach... ... Serj Tankian - Elect the Dead - wraz z moim przyjacielem stwierdziliśmy, że ta płyta była odkryciem tamtego roku. "Sky is over" tak czasy gimnazjum chyliły się ku końcowi, lecz nauczyciel muzyki zasiał ziarno... ... Pink Floyd - The Wall - mistrzostwo w budowaniu opowieści prze muzykę. Od zapoznania się z albumem słuchałem każdego innego od deski do deski. Nastały czasy liceum... ... Hunter - Hellwood - tak ten zespół wszedł mi w żyły, że pisałem o interpretacjach ich piosenek na maturze, a "O wolność" (Królestwo) stało się moją mantrą. Wpływ mieszkania w internacie otworzył mnie na... ... Tau - Restaurator - nie widziałem, że tego potrzebowałem i na stałe zmieniłem swoje podejście do rapu. Chociaż brakło mi ciężkiego brzemienia, więc udałem się w poszukiwania i znalazłem... ... Hollywood Undead - Notes from the Underground - ubrane w nu metal, ale bardziej nastawione na rap. Dzięki tej płycie poczułem o co chodzi w rapie, ale powróciły stare brzmienia... ... Dżem - Dzień w którym pękło niebo - w końcu wszedłem w te kasety, których unikałem za dziecka. Nie dziwię się, bo ciężar tekstowy odrzuca dziecięcy umysł, ale teraz zacząłem je chłonąć całym sobą. Dzięki regularnym wyjazdy na Wooda poznałem... ... Lacuna Coli - Delirium - połączenie growlu oraz wysokiego kobiecego głosu w stylistyce gotyckiej
Oj tak. Jak padła nazwa The Doors, to potężna dawka nostalgii. Dla mnie głównym kontaktem z nimi była składanka The best of, i tam właśnie la woman, riders of The storm, The end, Light my fire. Tyle godzin spędzonych w samochodzie słuchając tego. Zaraz obok The best of ZZ Top. Mega duży wpływ na gust muzyczny było otrzymanie w wieku około 8 lat składanki jakoś tak 150 szant na jednej płycie. To był praktycznie soundtrack mojego dzieciństwa. A stamtąd już nie daleko do Grechuty i poezji śpiewanej, był okres mocnej dominacji Kaczmarskiego wśród list odtwarzania. A z 3 strony zawsze gdzieś tam w tle się scooter przewijał gdy potrzeba było czegoś żywego i sympatycznego. Pierwszymi w pełni świadomymi zakupami płyt były death magnetic metalliki oraz final frontier Iron Maiden. I pal sześć że to nie były najlepsze albumy tych wykonawców. Były moje i je uwielbialem. Aż zajechalem płyty.
najpierw Tool, teraz Opeth? Stary, jak Ty mnie teraz zaimponowałeś :) ok, to krótko i na temat: Iron Maiden - Fear of the Dark (od tego się zaczęło) Metallica - Master of Puppets (poszerzenie horyzontów) Anathema - The Silent Enigma (kolejny krok dalej) Emperor - Anthems to the Welkin at Dusk (kamień milowy) Tool - Lateralus (sam rozumiesz) Morbid Angel - Gateways to Annihilation (jak ta płyta do dziś jest dobra) Nile - Annihilation of the Wicked (za kreatywność) Septicflesh - Codex Omega (za arcydzieło)
Świetny odcinek, brakowało czegoś konkretnie o muzyce i liczę na więcej. Ze wszystkich wymienionych tu albumów najbliżej mi The Doors, ale trzeba w końcu ruszyć z dyskografią Nine Inch Nails bo za długo to zajmuje. Jeśli o mnie chodzi to mój gust muzyczny zaczął kształtować się tak naprawdę dopiero kilka lat temu, ale obrócił się o 180 stopni bo kiedyś potrafiłem słuchać tylko i wyłączenie metalu. Z tej racji pierwszym wyborem byłoby Seventh Son of a Seventh Son od legendarnego Iron Maiden. Moim skromnym zdaniem najlepszy album w historii gatunku i jedna z moich ulubionych płyt ever. Niesamowity i niepowtarzalny klimat utrzymany od pierwszego do ostatniego kawałka no i takie legendarne utwory jak Moonchild, Infinite Dream, The Evil That Men Do czy wybitny kawałek tytułowy. Pozostałe 5 albumów, o których powiedziałbym, że są najważniejsze w rozwoju mojego gustu muzycznego to: Hermit and the Recluse - Orpheus vs. the Sirens - album który dosłownie otworzył mnie na słuchanie wszystkiego. Nie cierpiałem hip-hopu, a ta płyta pokazała mi, że w tym gatunku też można robić niesamowite rzeczy. Polecam każdemu bo klimat jaki stworzył tu Ka jest nie do podrobienia, a teksty są po prostu wybitne. Radiohead - Kid A - jeden z albumów, które otworzyły mnie na "dziwniejszą" muzykę. Już na początku pokochałem, a Radiohead to mój ulubiony zespół, ale z każdym kolejnym przesłuchaniem doceniam ten krążek jeszcze bardziej. Wybitne osiągniecie w muzyce, a to jakie ryzyko podjęli tworząc coś takiego po tak dobrze przyjętym Ok Computer to było szaleństwo. Bjork - Homogenic - peak muzyki eksperymentalnej i dla mnie definicja tego określenia. Uwielbiam Bjork i to moja druga ulubiona osoba w muzyce (po Thomie Yorke'u), a to właśnie tutaj pokazała wszystko co potrafi robić najlepiej. Kendrick Lamar - To Pimp a Butterfly - tu już w ogóle dowód na to, że peak hip hopu to mogą być wyżyny muzyki. To co stworzył tu Kendrick jest nie do opisania, monument muzyczny, który jest po prostu ponadczasowy. Genialnie łączy gatunki i uwielbiam przeplatanie się rapu z jazzem, a jeszcze nie słyszałem by ktoś zrobił to lepiej. A co mi tam, jako piąty album wybiorę coś czego przesłuchałem dopiero z tydzień temu a nie może wyjść z mojej głowy. Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band od legendarnych Beatlesów. W końcu zabrałem się za ich dyskografię i jestem zachwycony prawie wszystkim, ale to tak niesamowita płyta, że nie jestem w stanie uwierzyć, że to ma grubo ponad 50 lat. A Day in the Life czyli ostatni utwór na płycie to jeden z najlepszych kawałków w historii. No rozpisałem się bardziej niż chciałem, ale w temacie muzyki zawsze tak jest. Najważniejsza rzecz w moim życiu i nie wyobrażam sobie by jej nie było. Zwłaszcza gdy teraz jest się otwartym na wszystko i można odpalić płytę z dowolnego gatunku.
Panie Filipie, podobny gust, ale albumy inne, "Some say the end is near Some say we'll see Armageddon soon I certainly hope we will I sure could use a vacation from this" :)
Jestme osoba, ktora slucha rozne gatunki muzyki i raczej slucham jakis playlist a nie albumow, ale sa pewne wyjatki. Zaczynajac od poczatku, moj tata od zawsze sluchal rocka(Pink Floyd, King Crimson, Focus itp itd) i muzyki filmowej(Michal Lorenc i ostatni Mohikanin Trevor Jones) takze chcac niechac sie w to wkrecilem. Moi ulubieni kompozytoczy OST to Zimmer, Williams, Horner czyli klasyka. Obecnie niewiele mi sie podoba ale sa wyjatki. Pozniej byl koncert Andrea Bocelliego w Lodzi i zaczela sie faza na niego. Mike Oldfield rowniez uwielbiany przez mojego tate tez mnie uksztaltowal.Yanni i plyty fortepianowe. Pierwszy "moj" artysta, ktory byl juz tylko moim wyborem to chyba Eminem i The Marshall Mathers oraz kolejne dwa albumy. Jako nastolatek poszedlem bardziej w metal, a wiec zaczelo sie od Kata, Cradle of Filth i Dimmu Borgir. Te trzy zespoly to nieliczne przypadki, gdzie moge przesluchac cale plyty bez skipowania. Slipknot oczywiscie, wszystkie owczesne plyty no i Killswitch engaged. Katuje ich do dzisiaj, Slipknota juz jednak mniej. Pozniej Behemoth i tez jest kilka plyt, ktore znam w calosci. NA przelomie lad 2009-10 zaczalem sluchac znowyu rapu w duzej mierze polskiego. Byl taki okres ok 2010-2013 ze wyszlo mnostwo swietnych plyt ale obecnie niemal calkowicie stracilem zainteresowanie rapem. Obecnie nadal glownie black/nu metal, muzyka filmowa, glownie z lat 1980-2010 a malymi wyjatkami, jakas muzyka elektroniczna (nie znam dokladnie tych wszystkich podgatunkow, nie wczuwam sie) .Paul Kalkremer to chyba moj ulubiony producent. No i najnowszy skalp, ktorego katuje to Mgla i glownie trzy ostatnie plyty. W sumie wrocilem troche do zrodla i podobaja mi sie ciagle te same plyty i trudno mi sie wkrecic w cos nowego.
Świetny materiał, świetna lista. Ze 3 pozycje bym wymienił na: 1. Cult of Luna - Vertikal 2. Kyuss - Blues for the red sun 3. R.E.M - Automatic fot the people Dzięki za Volbeat - świetne Uwielbiam jeszcze większość płyt Mastodona.
Mnie ostatnio zachwycił nowy album X Ambassadors, czyli "The Beautiful Liar". Nie wiem jak z popularnością tego, ale jako album stanowi bardzo ładną całość
Dopiero kilka dni temu skończyłem odsłuchiwac materiał. Rozkładałem go na kilka podejść. Po raz pierwszy w historii moich przygód z podcastami / wideoesejami dostałem syndromu dobrego whisky, którego aż nie wypada wypijać jednym haustem, bo wtedy z całego aromatu zostałoby tylko wyczucie wysokich procentów. Jako, że należę już do młodszego pokolenia (chociaż zaczynałem jeszcze od muzyki na kasetach, które trzymam do dziś), to podrzucę kilka płyt, które ukształtowały mnie muzycznie: 1. Trzeci Wymiar - Złodzieje Czasu. Chyba ich najbardziej zapomniany album i w sumie mnie to nie dziwi. Podczas gdy wszyscy pamiętają ten zespół z "Dla mnie masz Stajla" granego do dziś, oraz pierwszego albumu typowo raperskiego o tym jak trudne jest życie blokowe, ja najczęściej wracam do dwupłytowego wydania "Złodziei Czasu", który jest jednym wielkim eksperymentem gatunkowym odchodzącym od typowego rapu kiedy tylko się da i jednocześnie opowieścią o czasie , przemijaniu i stracie. Nic przesadnie głębokiego, ale na etapie gimnazjum nie potrzebowałem wiele. 2. Hammerfall - Renegade. Power Metal wprowadził mnie w obszerny świat rocka i metalu, a wszystko za sprawą tego albumu. Zdecydowanie topka od tego zespołu, do której nigdy potem już nie doskoczyli. 3. Linkin Park - Hybrid Theory. Chociaż w sumie cały LP. Blizna, która zostanie mi do końca życia w sercu to fakt, że mogłem byc na koncercie w 2014 roku na stadionie narodowym, jednak stwierdziłem, że nie chce mi sie jechac AŻ do warszawy, a przecież jeszcze będzie na pewno okazja usłyszeć LP na żywo, przecież to tak młody zespół. Och jak bardzo isę myliłem .... 3. Riverside - Wastelands. Jeśli już mówić o albumach, które są muzyczna opowieścią, to nie sposób wspomnieć o tym wybitnym polskim dziele. Płynąc przez kolejne utwory można wręcz zobaczyć przed oczami pustkowia postapokaliptycznego świata. 4. Coma - Hipertrofia. Moim zdaniem lepsza od Pierwszego Wyjścia z Mroku i wyraźny progres warsztatowy muzyków przez te 4 lata. Jedna z płyt, które przekonały mnie do polskiej muzyki gdy wyszła. Był to tez pierwszy album, który rozpoczał proces stopniowego odejscia od mainstreamowego radia. 5. Deep Purple - Deep Purple in rock. Absolutne złoto, nie trzeba tu nic dodawać. 6. David bowie - Labirynth (Original Score). Mam wrazenie, że jest to niesłusznie zapomniany kawałek twórczości Bowiego, zresztą jak sam film, o którym dzisiaj generalnie mało kto pamięta. A ja wręcz uwielbiam i wracam regularnie. Najpiekniejszy świat fantasy w praktycznych efektach obok Dark Crystal, do tego z tak znakomitą ścieżką dźwiękową. Za każdym razem jest to emocjonalna podróż. 7. King Crimson - Red. Zaczęło sie od Starless i tak przepadłem na długi czas w dyskografii KC. 8. System of a Down - w sumia cała dyskografia, ze szczeólnym wyróznieniem Mezmerize i Steal this Album. 9. Disturbed - Immortalized. Cały album jest fantastyczny, ale kawałek Legion of Monsters nagrany niedługo po strzelaninie Andersa Breivika jest czyms niesamowitym i dającym do myślenia. No i szacun dla Grzegorza za wspomnienie Volbeata
Spróbuję, choć to trudny i złożony dla mnie temat o którym bym mogła gadać godzinami... P. S. Nie wiedziałam, że z Pana taki rocker 👌🏼👍🤘Jeszcze więcej zyskał Pan w moich oczach 😁 Obaj Panowie wymiatacie tą dyskusją 👌🏼👍 1) Pink Floyd "The Wall" 2) Queen "Queen II"/ "Innuendo" (chyba ex equo) 3) The Beatles "Revolver" (album który zrewolucjonizował całą muzykę rockową 4) U2 "The Joshua Tree" (album chyba najlepiej wyprodukowany na świecie, gdzie nawet tak jakby drzewa śpiewały 5) Bon Jovi "New Jersey" (ach ten Jon...❤) 6) INXS "Kick" (Hutch był najbardziej sensualną osobą w świecie rocka) 7) Yes "The Yes Album" (przewspaniały zespół 8) Genesis "Selling England By the Pound" 9) Deep Purple "In Rock" 10) Black Sabbath "Born Again" (hejtowany za okładkę i za współpracę z Gillanem) 11) Led Zeppelin (IV) 12) The Cure "Disintegration" 13) Def Leppard "Hysteria" 14) Rush "2112" 15) Toto "Toto IV" (fenomenalny zespół złożony z wybitnych muzyków sesyjnych i ich epokowe wydawnictwo 16) Iron Maiden "The Number of The Beast" 17) The Doors "The Doors" 18) The Velvet Underground "TVU" 19) The Police "Reggatta De Blanc" 20) Marillion "Misplaced Childhood". Pozostałe pięć mogłabym podać wykonawców spoza rocka : 21) dowolny album Sade ❤ 22) dowolny album Whitney Houston 23) dowolny album Krzysztofa Komedy (np.muzyka do "Noża w wodzie") 23) Billy Joel "Stranger" (kocham gościa za wirtuozerię na fortepianie) 24) Dead Can Dance "Within Realm ofa Dying Sun" 25) Julee Cruise "Falling" (i całe uniwersum Twin Peaks). Panowie, białym Jimim był Rory Gallagher ❤🤘🔥
Super Panowie. Będziecie polecać też coś z muzyki instrumentalnej lub elektronicznej? Może Pan Krzysztof M Maj sobie coś fajnego nareszczcie przypomni 🙂
To może w miarę świeży artyści, których warto obserwować. Polecam zapoznać się z tymi artystami, może niektórzy zostaną z wami na dłużej Spiritbox - ciekawe podejście do metalu alternatywnego z pięknym kobiecym wokalem Loathe - ewolucja Deftones w bardziej metalowe i krzyczące rejony Tallah - nu metal na miarę XXI wieku Tame Impala - piękny psychodeliczny pop Nothing - shoegaze z pazurem Spanish Love Songs - bardzo szczery i oryginalny pop punk Run The Jewels - genialny hardcore rap Turnstile - bardzo interesujący zespół łączący na nowej płycie shoegaze z hardcore punkiem Idles - wybitny post punk
@@BezSchematu rtj4 mnie w ich muzykę wkręciło i od 2 lat są w mojej ścisłej rapowej topce, a pochodzę z bardziej metalowego podłoża (nawet na basie grałem w zespole inspirowanym Toolem, Dillinger Escape Planem i Mastodonem)
Okej, to może też coś od siebie dorzucę. Wiem, że bardzo w porę, tak szczerze, to nie bardzo pamiętam co mówiliście dokładnie. Tutaj powinienem napisać coś w stylu, że będzie to takie bez schematu itd. itp. Wiec tak napiszę xd Ale do rzeczy. Jeśli chodzi o muzyków/albumy/piosenki, które na wpłynęły najbardziej na moją drogę muzyczną to mam, chyba, dziwny zestaw. W sumie do liceum to niezbyt się interesowałem muzyką, choć marudziłem, że w tych rmfach i eskach to nic ciekawego nie ma. Można powiedzieć, że trochę boomerowałem na zasadzie "muzyka z lat 70., 80., 90. to była muzyka a teraz to ni ma muzyki" Ale w pewnym momencie natrafiłem na jakimś dysku od taty z pozgrywaną muzyką, a tam znalazłem cover The Unforgiven wykonany na... wiolonczelach przez Apocalypticę. No i zacząłem bardziej siedzieć w rockowej i metalowej muzyce. A z takich ważniejszych dla mnie zespołów, albumów, piosenek to mam swoją, baaardzo krótką listę xd 1. Na pewno SOAD, niby można trochę się podśmiewać, że to jakieś dziwne odgłosy wydawane przez Serja i spółkę, ale taka inność mnie urzekła. Solowe rzeczy od Serja i Darona też mam w serduszku. 2. Także TOOL i Faith No More (od fnm szczególnie Angel Dust, nie ujmując niczego pozostałym płytom), ale one już pojawiły się w filmie, nie pamiętam czy były wspomniane inne projekty czy od Pattona, czy Maynarda jak Mr Bungle, A Perfect Circle czy Fantomas, ale to też ważne dla mojego gustu rzeczy. 3. Oczywiście grunge Alice in Chains (szczególnie album Dirt), Soundgarden, Mad Season, Screaming Trees, niby Nirvana też, ale wg mnie jest przechajpowana muzycznie, dla mnie są lepszym symbolem niż zespołem. 4. SOAD już był, ale z nu metalu, który momentami jest wątpliwym muzycznie nurtem, to muszę napisać o Deftones, ten senny klimat, przy którym można odpłynąć i te emocje które wypływają z wokali Chino Moreno to piękne przeżycia 5. Będąc przy sennych przeżyciach to generalnie klimaty blackgezowe, czyli Alcest, Le Discres czy Fen itd. też są rzeczami wartymi polecenia. Przy nich to dopiero można wejść w muzyczny świat. 6. O prawie bym zapomniał o klasycznych rzeczach pokroju Iron Maiden, Judasów, te wokale i instrumenty naprawdę robią wrażenie po latach. Generalnie rzeczy prog-metalowe/ prog-rockowe uwielbiam. Dorzucę też dwie "nowinki" Votum i Rishloo. Pewne zapomniałem o wielu rzeczach zapomniałem, a jeszcze mam trochę o rapie. Bo mam trochę dziwną relację z tą muzyką, bo średnio słucham takich klasycznych rzeczy, bardziej takie nieco inteligenckie, nawiązujące do popkultury, mniej takie tru rapsy z ulicy xd Bo zacząłem od piosenki Hear Me Now bandu Hollywood Undead, trochę taki numetal, który poszedł w rap, (ogólnie średni zespół, ale to oni byli iskierką, by poznać więcej rapowych rzeczy). No więc może tym razem tylko wymienię kilku raperów (choć nie wiem czy powstrzymam się przed opisami) żeby tak zarysować ogół tego co lubię, co polecam, co było dla mnie ważne. Może ktoś też będzie kojarzyć 1. Zero - raper, który nawiązuje do filozofii, bodajże doktorat z niej robi, generalnie może popsuć głowę 2.Quebonafide - ale ten z pierwszych albumów, bo jednak od Egzotyki jest taki meh (płyta roku z eripe albo Eklektyka to złoto) 3. Słoń - czyli pewnie najważniejszy gość od horrorcoru w Polsce (generalnie warto ogarnąć twórczość ludzi, którzy są/byli w jego labaleu czyli Brain Dead Familii) 4. Oczywiście Bisz i Łona, pierwszy bardziej poetycki, drugi powiedzmy, inteligencki 5. Cenię też rzeczy od Zeusa, choć niektóre są trochę meh 6. No i może tak na zakończenie to Adi Nowak i Kaliber 44, zestawienie raczej przypadkowe Więcej muzyki nie pamiętam, za co żałuję i pragnę się poprawić xD PS trochę chaotycznie wyszło, ale mam nadzieję, że dało się to przeczytać PPS oczywiście że zapomniałem o Zeal and Ardor xd A i kiedy następny kącik muzyczny?😅
Gdybym ja miałbym wybrać albumy, które sprawiły, że jestem tu gdzie jestem i tym kim jestem to zdecydowanie: • Victorious (Skillet) • Cage the Elephant (Cage the Elephant) • Hardwired... to Self-Destruct (Metallica) • Master of Puppets (Metallica) • St. Anger (Metallica) • Take a Look in the Mirror (KoRn) • Se You on the Other Side (KoRn) • All Hope Is Gone (Slipknot) • .5 the Grey Chapter (Slipknot) • Hollywood (Marilyn Manson) • Back in Black (AC/DC) • Mercurius (Imagine Dragons) • Night Visions (Imagine Dragons) • Meliora (Ghost) • Nevermind (Nirvana) • Vulgar Display of Power (Pantera)
Filip dasz wiarę, że w wieku lat ok. 12tu przeskoczyłem z 2 Unlimited na Nirvane dzięki Nevermaind (rok 92 lub 93)?? Do dziś sam w to nie wierzę. A potem był Tool - Aenema i pochłonęło mnie bez reszty. Pozdrawiam :)
Oj tak pierwszy kontakt z Toolem w połowie lat 90-tych powalił mnie totalnie. Do dzisiaj jestem pod ogromnym wpływem tej legendarnej już kapeli, uwielbiam każda płytę i po ponad 25 latach słuchania Toola stwierdzam, że jednak Lateralus to jest ich Opus Magnum, genialność w czytaj postaci.
Jeśli mam wybrać płytę, która zmieniła moje życie to na szybko przychodzi mi do głowy jedna. I to nie tyle taka, która zmieniła moje życie, ale bardziej taka, która zmieniła mnie, w pewien sposób otworzyła mnie na kierunki w muzyce, o których wcześniej nawet nie miałam pojęcia, że istnieją. Do momentu w którym ją usłyszałam, nie wiedziałam, że tak się da grać. Byłam wtedy w liceum i może mało jeszcze słyszałam, ale teraz mam 30 lat i nadal nie potrafię wymienić żadnej kapeli, która gra podobnie. Płyta, o której mówię to "The Great Misdirect" zespołu Between The Buried And Me, na której swoją drogą znajduje się jeden z moich ulubionych kawałków ever, czyli 17-minutowy "Swim to the Moon".
Słuchałem dziś tego odcinka w podcaście, w aucie na autostradzie i prawie każda wymieniona przez was płyta powodowała u mnie rogala i takie: no tak... koleś.... genialne, nod, nod, nod... Szczególnie doceniam kilka pozycji: Pearl Jam - Ten (dla mnie album numer jeden i numer jeden to Black i tak już zostanie, Tool (miałem pewnie z 14 lat jak wyszedł Udertow i to było, co tu dużo ukrywać, pierdolnięcie w głowę. Wyobraźmy sobie popołudniowe MTV i lecące po kolei Jon Bon Jovi, potem jakieś Salt n Pepa i potem wjeżdża Prison Sex. Dużo by gadać. Notabene coś kojarzę, że to było nawet zbanowane w którejś edycji MTV. Tool jest ze mną do dziś, podobnie jak poboczne projekty. Zauważyłem, że kolega Grzegorz przeżywał fascynacje raczej wcześniejsza muzyką (gdybym wam pokazał jak może wyglądać mój zajeżdżony winyl Deep Purple jeszcze z Polskich Nagrań... ;) The Doors, Porcupine Tree, Opeth... Jeff Buckley, Chryste, kto wie kim był Jeff Buckley? (jego dziewczyną była Elisabeth Fraser, znacie Cocteau Twins i This mortal Coil?. Generalnie Panowie, dzięki za dziś, you made my way. P.S. na Angel Dust front to fotografia Czapli Białej. W kontraście do tyłu, gdzie figuruje rzeźnicki asortyment. Genialne!:) P.P.S. dodam tylko jedną rzecz od siebie. Smashing Pumpkins - w każdych ilościach, bo ten zespół to moja młodość, moje fascynacje, moje wakacje, moje rozterki i porażki. I D’arcy Wretzky, której byłbym psychofanem gdybym mieszkał wtedy w US :)
Mam trochę przełomowych płyt. Z pewnośćią, gdy uszłyszałem w podstwwówce "Master of Puppets" - Metallica było dla mnieczymś co skierowało mnie w słuchanie metalu wejście w subkulturę metalową (wcześniej słyszałem kilka utworów heavy metalowych, ale to ta właśnie płyta już jako całe dzieło mnie pochłoneło :) Następne przełomowe płyty , to już odkrywanie innegostylu grania metalowego jak: Kreator "Endless Pain" czy "Pleasure to Kill", Slayer "Hell Awaits", Sepultura "Beneath the Remains i ukochanuy do dziś DEATH wszystkie płyty, ale te pierwsze dwie ( bo akurat usłyszałem od razu dwa ich albumy) to : "Leprosy", "Spiritual healing". Wyróżnić jeszcze muszę: albumy takich zespołów jak My dying Bride, początkowe The gathering, czyTheatre of Tragedy. Dimmu Borgir zapoczątkowoało u mnie słuchanie metalu bardziej mrocznego, a Cradle of Filth " Midian" spowodowało że zakochałem sie w tym zespole heheheh. Oczywiście Opeth albumy muszę wyróżnić , bo to niesamowita uczta muzyczna. Oczywiście wyszedłem też poza słuchanie metalu odkrywszy muzykę np. ELEND np. " Weeping Nights", czy wszelką muzykę filmową. Do dziś słucham metalu ( to już 30 lat): Behemoth, Lux Occulta, Rapheumet's Well, Septic flesh itd... Myśle , że muzyka ułatwiła mi wiele w życiu, na pewno ułatwiła mi odrzucenie religii rzymsko katolickiej (niestety rodzinnie byłem w niej osadzony) i muzyka daje mi dużo satysfakcji i zadowolenia w życiu.
@@BezSchematu W takim razie przepraszam:). Mam dzisiaj rozwalony dzień i poprostu mi uciekło. 3/4 fascynacji muzycznych pokrywa się z moimi więc jak najbardziej fajnie się słuchało :)
Prodigy: The Fat Of The Land Bjork: Post Cristian Vogel: Absolute Time Michael Jackson: Dangerous Mogwai: Come On Die Young Massive Attack: Mezzanine Kaliber 44: Księga Tajemnicza. Prolog Paktofonika: Kinematografia Moby: Play Juan Atkins jako Infinity: Skynet Brian Eno: Before and after Science Talking Heads: Live in Rome 1980 King Crimson: Three of a Perfect Pair Ozric Tentacles: Waterfall Cities Amon Tobin: Permutation Aphex Twin: Selected Ambient Works 85-92 Świetliki: Ogród koncentracyjny Depeche Mode: The Singles 86-98 The Velvet Underground: The Velvet Underground & Nico Nirvana: MTV Unplugged in New York Zion Tain: Love Revolutionaries Tricky: Nearly God
Zacznę od tego, że jestem u Was stosunkowo od niedawna, ale wiem że zostanę do końca (mojego lub waszego). Jesteście kumplami, których nigdy nie miałem. Mówię oczywiście o was wszystkich :) cholernie się cieszę z każdego waszego materiału. Bardzo często jesteście przedłużeniem moich myśli pomimo, że nie we wszystkim i nie zawsze się zgadzamy. Po prostu dziękuję że jesteście. A co do albumów to może nie będę zbyt oryginalny, ale każdy jeden w pewnym momencie mojego życia miał, albo nadal ma ogromne znaczenie: 1.Hybrid Theory - Linkin Park 2.Live in San Francisco - Joe Satriani 3.Brave New World - Iron Maiden 4.Toxicity - SOAD 5.Untouchables - Korn 6.Black Album - Metalllica 7.Thriller - Michael Jackson 8.Clayman - In Flames 9.Shadow Zone - Static-X 10.Kick - INXS
To jest totalny odlot, że w odcinku wzmiankuję o INXS "Kick" i ktoś potem w komentarzach podaje to jako jeden ze swoich ulubionych albumów. Coś cudownego.
@@BezSchematu INXS byli niezwykli a Michael Hutchence tak wrażliwy i charyzmatyczny - po prostu trafiło we mnie. A pomyśleć że myślał że nie potrafi śpiewać. Dla mnie jeden z bardziej niedocenionych zespołów w historii.
@@JaroF1bardzo szanuję facetów, którzy lubią INXS :))) Bo to dowodzi tego, że byli świetni muzycznie. Bracia Farriss robili genialną robotę. Kobiety do lubienia INXS raczej nie było trudno namówić z wiadomych względów... Hutch miał w sobie coś takiego, że nie można było oderwać od niego wzroku. Taki rodzaj seksualności i barwę głosu, że to nie mogło się nie udać.
Świetny materiał, piękny powrót do przeszłości, mam nadzieję na więcej filmów w tym stylu. Ze swojej strony dodam Dream Theater - Scenes from a Memory.
Grzesiek, Ty pojecia nie masz, jaką ja miałem obsesję na punkcie DT w latach 2005-2007. W zasadzie przez 2 lata nie słuchałem niczego innego (!!!) poza nimi. Tak bardzo, że aż mi się przejedli ;) "Systematic Chaos" to ostatnia ich wielka płyta. Ale moja ulubiona? Zdecydowanie "Awake". Od kilku lat jawią mi się jako autoparodia. A James LaBrie jest w tej chwili jednym z gorszych rockowo-metalowych wokalistów. Wielka szkoda. #TeamPortnoy
Zamiast wypunktować tutaj albumy, o których już wszystko zostało powiedziane, chciałbym zwrócić waszą uwagę na zespół, o którym mało kto słyszał, a który na spokojnie mógłby stać w jednym szeregu z całą resztą tuz gitarowego grania, a mianowicie Protest the Hero. Polecam znajomość zacząć od takich kawałków jak sex tapes, turn soonest to the sea czy bloodmeat. Fajny powiew świeżości na skostniałej scenie metalowej, jeden z najlepszych głosów kiedykolwiek i ciekawa, progresywna, ale też przebojowa i wpadająca w ucho praca gitar.
Jeszcze nie obejrzałem, ale na mnie największy wpływ wywarła płyta Vulgar Display of Power zespołu Pantera. Pod kątem kompozycji oraz rozmieszczenia kawałków jest dla mnie doskonała. To chyba dzięki niej zacząłem zagłębiać się w coraz cięższą muzykę (mam tu na myśli głównie death metal). Na drugim miejscu zdecydowanie Death - Human, na trzecim Malevolent Creation - Retribution i dalej mogę wyróżnić bez jakiejś konkretnej kolejności m. in. Dying Fetus - Descent into Depravity, Asphyx - Last One on Earth, Bolt Thrower - War master, Ragehammer - The Hammer Doctrine i Mgła - Groza. Shit comment napisany, więc mogę zabrać się za słuchanie materiału
@@BezSchematu W sumie to pierwszy komentarz napisałem na szybko i był on głównie o muzyce, której zacząłem słuchać w liceum. Gdybym miał zrobić dłuższą listę to mógłbym ją uzupełnić w dużej mierze o krążki zespołów, które spisaliście w waszym zestawieniu, z uzupełnieniem o którąś pozycję Dream Theater z czasów, kiedy grał z nimi Mike Portnoy, Mastodon - Crack the Skye, kolejną porcję death metalu i parę innych, które teraz nie przychodzą mi do głowy. Odnośnie Porcupine Tree to mega się zgadzam z tym co powiedziałeś o FOTBP. Ten zespół i płytę pokazał mi mój nauczyciel polskiego z gimnazjum i do dzisiaj pamiętam jak mnie wgniotło w fotel gdy puściłem to sobie w domu. Gość ogólnie wprowadził mnie w progresywną muzykę (Steven Wilson, Tool, Lucid Planet, Liquid Tension itd) i w dużej mierze dzięki niemu dobrze wspominam tą szkołę. Po obejrzeniu trochę się zdziwiłem, że zabrakło tu dwóch, mega ważnych dla świata rocka i metalu, zespołów. Mianowicie Led Zeppelin i Iron Maiden. Wiem, że coś trzeba było pominąć i że to subiektywna lista, ale może przez to, że jestem trochę dziwny, za punkt honoru postawiłbym sobie wybranie albo wyróżnienie w jakiś sposób tych zespołów. Kuuurde zakończenie nie mogło być lepsze. Aż miałem ciary na plecach jak powiedzieliście o okładce z gościem, który dostaje w mordę. Z wrażenia naszła mnie ochota na posłuchanie tej płyty co za chwilę zresztą zrobię Ogólnie szacun za podjęcie się zrobienia tego zestawienia. Jak sami mówiliście, ciężko było wybrać coś do tak krótkiej listy. Czekam na więcej filmów o muzyce na tym kanale
@@BezSchematu Prawo przyciągania:). To jeszcze wspomnę o Rishloo "Feathergun", Sinch "Sinch", Boy Hits Car "Stealing Fire" i Cire każdy album (genialny Eric Johanson, obecnie Emptyself). Pozdrawiam.
Okej ja jestem młodszy więc mam dużo nowości i trochę starości Metal ( głównie Nu oraz jego domieszki): - Cała twórczość SLIPKNOT wszystkie albumy, brak zaskoczenia po profilowym (najwięcej dla mnie znaczy The Gray Chapter bo od tego zacząłem) - Megadeth Peace Sells... But Who’s Buying? bardzo stary i ostatni Dystopia - Metalica Hardwired...To Self-Destruct - Slayer Repentless - Pantera Vulgar Display of Power - Five Finger Death Punch cała twórczość ale najbardziej na mnie wpłynął Got Your Six - Lindemann Skills in Pills nie dla każdego xD - Powerwolf Blood of the Saints - Gojira Fortitude bo mam resztę do nadrobienia - Korn Korn 1994 - Judas Prist Jugulator Firepower Rap: -Słoń cała twórczość (BDF najbardziej oraz Chore Melodie) mam bardzo chory łeb, więc xD - Hollywood Undead Swan Songs (na szowinistyczne teksty trzeba wziąć duży dystans) - AVI wszystkie 3 albumy - Opał i Gibbs Połączenia - Floral Bugs Brzydka Sztuka - Paluch OKO - Zeus Jest Super
Nine Inch Nails - The Fragile 😉; Tool - Aenima; Rage Against The Machine - oczywiście debiut z 1992 roku; Deftones - Koi No Yokan ❤️; KoRn - Follow the Leader; Massive Attack - Mezzanine; Beastie Boys - Ill Communication; The Prodigy - Music for the Jilted Generation; Björk - Homogenic Kolejność przypadkowa 🙂
Dobry. To ja zacznę od tego co mi się nie podoba: zamiast was słuchać, wolałbym być częścią takiej rozmowy. To jak patrzenie zza pleców jak kumpel gra, it ain't fun anymore. Czyli to taki negatyw, który nim nie jest bo co niby macie z tym zrobić? No nic, anyway! Najlepszych kumpli poznałem rozmawiając o muzyce, więc dzięki za przywołanie tych wspomnień :) Co to w ogóle za szkalowanie discorelaxu? Każdy kto pamięta uwielbiał, nikt się nie przyzna xD mnóstwo dobrej muzyki wymienionej i omówionej, i tak słuchając was mam takie 'o i jeszcze fajtycznie to było!'. U mnie do wczesnych lat nastoletnich nie było żadnego nakierukowania muzycznego, coś tam leciało w tle, ale bez szału. Gdzieś dopiero jak był boom na Rysia Peje to te pierwsze polskie hip hłopy wchodziły, ALE mając te pierwsze naste lata pojechałem na wakacje do Zamościa, gdzie stryjek (6 lat starszy) wkręcony w rocka i jego pochodne otworzył przede mną świat muzyki. Kasetowe składanki z Nirvana, G'n'R, Metallica, Sex Pistols, Stones'si, Hendrix! I się zaczęło rockoteki, poobcierane jeansy, zapuszczanie włosów, kolorowe sznurówki w trampkach, u name it! Po powrocie skumałem się bardziej z kolegą, który był osamotniony w słuchaniu takiej muzyki i było nas dwóch "brudasów" na całą podstawówkę i gimnazjum. Jego rodzina też więcej pieniążków miała i kontakty z hameryką, więc zyskałem dostęp do oryginalnych płyt i fuck me as hard as u want, ale Nevermind Narvany będzie zawsze dla mnie TĄ płytą, tym przewodnikiem, który mnie prowadził przez cały świat muzyki. Ja wiem, ja wiem, tyle lepszego grungu i możliwe, że nie byliby tak popularni gdyby głowa Kurta nie była all over the place (dirty joke, ah know), ale noo nie poradzę nic na to, Nirvana zawsze w serduszku Parę lat później wjechał hyp hap na nowe, ale już w postaci klanu Wu-tang, NAS, Dre, Snoop, Eminem, Tupac, Biggie, zachywt g-funkiem nasilonym GTA SA. Dejmn, dużo by o tym wszystkim o tym gadać. A i Cohen pomógł mi woo my wife 😁 Also, proszę się odpierwiastkować od Dżemu. Nie widze potrzeby porównywać siusiaków (Dżem vs Nalepa/breakout), jak długo jedno czy drugie wkręca nas w bluesa. No hard feelings. Raz jeszcze dzięki i oby do następnego! PS nie było tego wawawum wejścia loga B/S :( WolFi out
"wawawum" to podpowiem, że fragment kawałka NIN z "Ghosts I-IV" ;) Natomiast co do pierwszego akapitu -- myślimy o tym, aby kolejny odcinek był lajwem. Więc życzenie może się jeszcze spełnić
płyty ktore prawie wszyscy sluchali w liceum w latach 1995-2000 zmienily wasze zycie jak polowy licelaistow z duzych miast polski, dziwne ze nie daliscie nikogo z polskiej sceny (KNŻ, flapjack, acid drinkers czy vader) gdzie Roots sepultury - kazdy sluchał
Hmm... czy te albumy nocnego kochanka u Grzegorza w tle to jakaś wyrafinowana forma trollingu? Znajmy odpalił mi ten ich album z coverami klasyki rocka po polsku. Dawno nie czułem takiego cringe'u. Coś okropnego.
Moja lista obfituje w wielu różnych artystów i niektórych mam zdecydowanie do słuchania w domu, ale Nocny Kochanek na żywo to wspaniałe przeżycie. Oczywiście w tekstach może wybić żenadometr, ale taki styl i taki cel :P
@@grzegorzwatroba abstrachując od ich własnej twórczości, a mówiąc o tej płycie z coverami, uważam że jest to u samych podstaw kiepski pomysł, żeby śpiewać po polsku anglojęzyczne w oryginale utwory - "jebnął grom", "jestem turbo kochaś" no kurde, te frazy brzmią komicznie. Słuchając ichniego covera mojego ukochanego judas priest, cały czas miałem przed oczami wiadomy mem z "ojca chrzestnego". ;) Żeby nie było - technicznie jest to chyba sprawnie wykonane (słuchałem na głośnikach w samochodzie). A ty Grzegorzu, co sądzisz o tej konkretnej płycie?
@@yasskier_7734 No nie jest to moja ulubiona płyta, zdecydowanie. Liczyłem na lepsze interpretacje pod kątem leksykalnym. Na mojej playliście jest chyba turbo kochaś tylko xD Zdecydowanie lepiej wychodzą im autorskie produkcje.
Czas na mały eksperyment. Kącik muzyczny na B/S. Ja i Grzegorz bierzemy na ruszt po 12 albumów, które ukształtowały nas jako osoby czujące i myślące. +1 płytę wspólnie wybraną ;) Czekamy na Wasze typy w komentarzach. No i dajcie znać co myślicie o takim formacie i czy Kącik Muzyczny ma jakąś przyszłość
PS. Ej, szanuję, że w komentarzach pojawia się często Radiohead oraz... polska Mgła ;) (chyba aż trzy razy już przywołana).
- Filip
Pomysł świetny, sam chętnie bym dołączył do Waszego grona i we wspólnej dyskusji przedstawił swoje muzyczne kamienie milowe, które mogłyby zaskoczyć, choć niekoniecznie mojego imiennika Grzegorza, bo mógłby je kojarzyć :D P.S też byłem na koncercie Wielkiej Czwórki w 2010 w Warszawie, ale głównie na Metallice :D
Wymieniłeś MOICH najważniejszych wykonawców. Sam zacząłem interesować się muzyką od Korna, a te 10 lat temu w liceum byłem psychofanem Toola. Nie spotkałem się jeszcze by ktoś miał tak podobny gust do mojego. Porcupine Tree, Opeth, Slipknot, Faith no more, Alice in chains, Soundgarden. Nawet wspomnienie o Jeffie czy Queens of the stone age. Jedynie Beastie boys mi tu nie siedzi. Coś się jeszcze pokaże muzycznego na kanale? I tak na marginesie kojarzysz hidden track z 10 000 days gdzie 3 utwory to tak naprawdę jeden? Pewnie kojarzysz
Wiecej takich materiałów proszę 😅🤘🏻🤘🏻💀
No, popatrzmy na liczby i reakcje i nie wykluczone, że będzie 😌
Albumy mojego żyćka:
Kid A - Radiohead
You all look the same to me - Archive
Mezzanine - Massive attack
Identity - Airbag
Damnation - Opeth
Walking on a flashlight beam - Lunatic soul
Playing the angel oraz Speak and spell - Depeche mode
oraz wszystko od Tool i Pink Floyd :)))
Jakie przepiękne zestawienie Szanuję taki gust. Zaznaczę też, że gdyby lista miała 50 pozycji, to także trafiłoby tam "Mezzanine" i "Kid A" (co ciekawe, nie "OK Computer"? )
Dla mnie kilka płyt, które były kamieniem milowym w postrzeganiu muzyki to:
1. Krystian Zimerman i jego aranżacja ballad Chopina. W szczególności ballada nr.1 op.23 i ballada nr. 4 op.52. Nie sposób przejść obojętnie wobec tych arcydzieł zagranych przez nr. 1 jeśli chodzi o polskich pianistów i top na świecie.
2. Radiohead. W sumie nie wiem która płyta dla mnie jest najlepsza bo gdy słucham 1 to uważam ją za najlepszą, później słucham innej i uważam tą za najlepszą, ale na pewno OK Computer, Rainbow i Kid-A są najlepszymi płytami Radiohead dla mnie.
3. Katatonia. Chyba nie ma człowieka który nie doceni Old Heart Falls z albumu Fall of hearts. I oczywiście również wspaniały album The great cold distance w innym klimacie od Old Heart Falls czy Night Is the New Day, która jest chyba pierwszą płytą, którą w życiu kupiłem. Głos wokalisty jest chyba najlepszym głosem męskim zaraz u boku Devina Townsenda. Jeśli chcesz zobaczyć i uslyszeć jak grać unpluged to wystarczy wpisć w YT Katatonia - In the White live "Sanctitude". Katatonia to dla mnie najważniejszy zespół metalowy.
4. Animals As Leadera i album o tym samym tytule. Po tej płycie kupiłem gitare 7 strunową, wzmacniacz na lampie i znakomitą kolumnę Labogi.
5. King Crimson. Jedna płytę ciężko określić. Raczej poszczególne utwory. Dla mnie najlepszym rockowym utworem jaki powstał jest właśnie Starles tego zespołu.
Poza listą moge wymienić tylko zespoły warte uwagi za całokształt jak Circa Survive, TOOL, Maanam, Coma, Pearl Jam (kocham Black), Smile, Korn, Limp bizkit, Pantera, Audioslave, Gojira, Devin Townsend, Jakub Żytecki i The Joy of formidable. Pewnie przypomni mi się kilka innych zespołów wartych waszej uwagi ale cóż :D
Pozdrawiam!
Panowie, zacznijmy od tego, że cieszę się niezmiernie, że są jeszcze ludzie, którzy słuchają takiej muzyki jak wy, nie na codzień sie takich spotyka, nawet w internecie, bardzo to pozytywnie nastraja!
That being said, skoro tworzymy swoje listy to ja też podzielę się swoją: Soundgarden - Superunknown (w ogóle jeden z najczęściej słuchanych przeze mnie albumów), Black Sabbath - chyba Heaven And Hell, ale z tych z Ozzim to Vol. 4 przez tę płytę Snowblind długo był moim ulubionym kawałkiem Sabbathów, Queen - Queen II - The March Of The Black Queen dla mnie pozostanie najlepszym utworem Queen, to jest tak naprawdę proto-Bohemian Rhapsody tylko cięższe powiedziałbym (i tak trudne że Queen nigdy nie zagrało całego utworu na koncertach, nie dało się ich zdaniem), Siouxsie And The Banshees - Juju - jedna z płyt przez które pokochałem muzykę gotycką no i która pokazała mi na co stać też i wokalistki, Marilyn Manson - Antichrist Superstar - pomijając czy Manson to zły człowiek czy nie, to do dziś moim zdaniem jedna z najlepszych płyt industrialowych, oprócz... Ninie Inch Nails - The Downward Spiral - na tej płycie dla mnie jest to wszystko co uczyniło Reznora tak wspaniałym muzykiem, no i jest też Closer, i Heresy no wspaniałe, przez tę płytę pokochałem NIN, One Million Bulgarians - Pierwsza Płyta - też jedna z pierwszych polskich płyt jakie słuchałem i do dziś jedna z moich ulubionych, bardzo mroczna i ma bardzo fajne teksty, i też trudna do określena bo niby nowa fala a trochę gotyku i industrialu tu też jest, The Cult - Sonic Temple - z kolei przez tę płytę pokochałem The Cult, i była ona jednym z powoców dla których Ian Astbury jest moim zdaniem jednym z moich idoli wokalnych, i mógłbym wymienić jeszcze masę innych płyt więc wymienię takie 3 i jedno honorable mention: Black Label Society - Mafia - to jest płyta która mi się wkręciła w głowę jak miałem 5 lat i do dziś nie wyszła, autentycznie mogłem chodzić po domu i nucić refren Fire It Up - to coś mówi, nie wiem co, ale coś z pewnością, W.A.S.P. - pierwsza płyta, to mi pokazało jak wspaniały może być glam metal i że to wcale nie zawsze takie nie wiadomo co, też do dziś jedna z moich ulubionych, Type O Negative - Slow Deep And Hard, mógłbym zamiast tego wymienić cały dorobek artystyczny Petera Steele'a, no mój kolejny idol, ale to dzięki tej płycie stwierdziłem - tak, to jest wspaniałe, w życiu czegoś takiego nie słyszałem, naprawdę rzadko zdarza się tydzień żebym czegoś z tej płyty nie puścił, swoją drogą też leciało w tle podczas oglądania tego materiału xd
Honorable mention - pierwsza płyta jaką dostałem od taty - składanka z muzyką z Megamocnego i paroma kawałkami, które tata dodał od siebie, to dzięki tej płycie poznałem Guns n Roses, AC/DC, czy Ozziego Osbourne'a także no może to tylko składanka, ale to ma specjalne miejsce jeśli chodzi o moją przygodę z muzyką
Rany, rozpisałem się xd
The Cult! Jak ja kocham głos Iana Astbury'ego. Jedyny, wyjątkowy, potężny. Jim Morrisson zmieszany z... sam nie wiem... Robertem Plantem? Siouxsie and the Banshees
Super temat!
Wow, kolejne piękne zestawienie. I kolejne Radiohead Szanuję za Sigur Rós, to jednak niewystarczająco doceniony zespół.
Super zestawienie, pięknie opowiedziane, poprosimy więcej!
Oglądam to dziś, więc kilka dni po premierze, ale Wy Panowie mówicie o muzyce, której ja słuchałem będąc młodym, tzn Wy jeszcze nie chodziliście na dolnych łapach wyłącznie. Mimo, że znam kilka osób z waszego pokolenia potrafiących powiedzieć jakiej muzyki słuchają to miło jest słyszeć, że tych osób jest może nawet kilkanaście.
Jeśli chodzi o mnie to ukształtowały mnie:
- wszystkie stare plyty Dire Straits, Queen i Pink Floyd,
- potem Pierwsze wyjście z mroku Comy i Nevermind Nirvany.
Ale rozmowa.... dziękuję za te cenne minuty. Potraficie wciągnąć, zainteresować... obudziliście wspomnienia, przywołaliście obrazy, emocje i uczucia... ułożyliście moją playlistę, z czym od dłuższego czasu miałem problem. Wiecie, brak nowych inspiracji, które mogłyby stworzyć coś trwałego, więc taki powrót do przeszłości dobrze mi chyba zrobi. Choć, sporo z przytoczonych dzieł towarzyszy mi niezmiennie od lat. Jak się okazało, mam sporo punktów wspólnych z Filipem (nieco mniej z Grzegorzem). Mike Patton i jego Faith No More, Tool, NIN, Corey Taylor są ze mną stale. Piękne wspomnienia przywołują giganci grunge'u... choć u mnie w panteonie zasiadają jeszcze Chino Moreno, nie tylko z Deftones i Chavelle.
Super materiał, bardzo szanuję, brakuje mi tego typów filmów od polskich twórców na yt. Licze na więcej.
Gdybym miał na szybko tworzyć swój "ranking", to na 1szym miejscu oba albumy studyjne Joy Division. Z pewnością również, The Wall, Ciemna Strona Księżyca od PF oraz z polskich, dwie pierwsze płyty Republiki.
Pozdrawiam
Mam nadzieję, że będzie to początek dłuższego cyklu. Byłabym wdzięczna za odcinek o Mike'u Pattonie i jego rozlicznych projektach muzycznych.
Królicza nora z której nigdy nie wyjdę
OO, tak:)!
Zacząłem słuchać tego zestawienia na Spotify ale nie mogłem oprzeć się pokusie dodania komentarza. Jeśli to czytacie to proponuję od siebie ARTYSTĘ i kogoś kto zmienił całkowicie moje podejście do muzyki i formy artystycznej w jaką możną ją ubrać. Skomponowane utwory na płytach nijak się mają do wykonań live. Przy czym i jedne i drugie to swoiste arcydzieła. Moment kiedy u Lettermana Pan Tom wchodzi na scenę i energicznie wykonuje zamach ręką nad siebie rozrzuca lśniące confetti i wykonuje utwór Make It Rain to tylko jeden z nielicznych przykładów i preludium to poznania jego wcześniejszych i późniejszych kreacji scenicznych! Słowo wykonuje jest tutaj i tak mało oddające to co robi ze swoją własną twórczością. Dystans, gawędziarstwo, promocja kultury beatu i znamiennych postaci takich jak Kerouac czy Bukowski... Barowe opowieści i brzydota ukazana w najpiękniejszy na świecie sposób! Do tego jeden z najlepszych filmów muzycznych w historii kina - BIG TIME (nie wolno pisać małą czcionką, nigdy! :P) z REWELACYJNYM Telephone Call from Istambuł to już majstersztyk! Swoją drogą to jest utwór który towarzyszył mi klimatem i scenerią kiedy grałem w pierwszego Bioshocka i do tej pory łączę je ze sobą we wspmnieniach:P Utwór Falling Down z tego filmu to również jedna z najpiękniejszych ballad wykonana w straszny sposób, tak straszny że nic piękniejszego w życiu nie słyszałem... ehhh mógłbym pisać bez końca ale polecam odkryć smaczki samemu! Poza tym odnoszę wrażenie że ma (Tom Waits) niebywały talent doborze partnerów do współpracy z Markiem Ribotem na czele którego poznałem (później także osobiście) właśnie dzięki słuchaniu Toma Waitsa. Album Rain Dogs to po prostu mistrzostwo! Ciekawostką dotyczącą tego albumu jest, że na płycie wystąpił muzyk który nigdy wcześniej nie współpracował z nikim oprócz swojej kapeli matki czyli Keith Richards (utwór Big Black Mariah i riff jego autorstwa). Reasumując Tom Waits to Artysta ponadczasowy i nietuzinkowy. Właściwie zainspirowaliście mnie do zrobienia własnego podcastu za co na koniec tego spontanicznego i naprędce spisanego wywodu dziękuję! Przy okazji pozdrawiam i gratuluję świetnego kanału i kontentu!
Świetny materiał, zdecydowanie proszę o udział Kącika muzycznego w Bez/Schematu, będę oglądał z radością :) Wasza lista jest mi bliska od strony grunge'owej, jednego z moich ukochanych gatunków i z tego też powodu na pewno czekam na zapowiedziany odcinek o tej muzyce. Bardzo chciałbym usłyszeć o dwóch rzeczach: zespole Mother Love Bone i genialnej płycie "Apple", bo śledząc historię Seattle coraz bardziej utwierdzam się że to był kamień milowy tego okresu wraz z postacią wokalisty Andrew Wooda i takim schyłkowym okresie, ostatnim projekcie Layne'a Staleya czyli Mad Season. Ich płyta Above jest absolutnie niesamowitym, rozdzierająco smutnym przeżyciem.
No i nie mogę sobie odpuścić mojego zestawienia :D w kolejności zupełnie przypadkowej byłyby to:
Pearl Jam - Ten
The Smiths - The Queen is Dead
The Cure - Disintegration
Sisters of Mercy - Floodland
Wolf Alice - My Love is Cool
Klaxons - Myths of the Near Future
Alice in Chains - Dirt
Joy Division - Unknown Pleasures
Myslovitz - Happiness is Easy
R.E.M - Automatic for the People
The Cranberries - No Need to Argue
Arctic Monkeys - Whatever People Say I Am, That's What I'm Not
Blur - 13
Jak widać u mnie zdecydowanie bardziej brytyjsko, wszystko dzięki tacie który wprowadzał mnie w muzykę, od którego o niej nauczyłem się wszystkiego co wiem (i na pewno też dlatego że jako rocznik 97' nieświadomie już wtedy słuchałem OK Computer :D).
Pozdrawiam i czekam na więcej kącika muzycznego na Bez/Schematu!
Mówisz moim językiem. Mother Love Bone? Mad Season? To jest wspaniałe, że chodzą po tej ziemi ludzie, którzy znają te nazwy.
Szacunek dla Andrew Wooda -- Stargazer
Świetny materiał, wiele albumów, które wymieniliście również mam głęboko w serduszku. Siedziałem w rocku, później w metalu, schodząc coraz niżej, aż do momentu, gdzie znajomy mi pokazał jak potrafią grać zespoły math rockowe. Przepadłem. Polecam posłuchać takiego When Worms Learn To Fly zespołu Tera Melos. Ja wpadłem w tą czeluść porąbanej muzyki z której przez 10 lat się jeszcze nie wydostałem.
Widzę na miniaturce Fear of a Blank Planet i od razu klikam. Mój ulubiony album PT
Spośród wielu wspaniałych 😌
O jak miło że w końcu o muzyce 😊
za wybory muzyczne szanuje :) dobry material
Super podcast, kontynuujcie to proszę. Nie mógłbym nie dorzucić listy od siebie a więc: jeszcze słowem wstępu, w moim domu nie słuchało się ambitnego rocka więc musiałem sam do wszystkiego dojść lub dzięki kilku bardziej uświadomionym kolegom. Do rzeczy, płyty które mnie ukształtowały to na pewno
Offspring- Smash oraz Ixnay on the Hombre.
Korn- Follow the Leader, Issues
Soundgarden- Superunknown
Pearl Jam-Yield
Tool- Aenema i Undertow
Bush- razorblade suitcase
Machine head- burn my eyes i the burning red
Dog eat dog- all borough kings
Penny wise- nie pamiętam nazwy albumu.
NIN- the fragile
A Perfect Circle- Mer de Noms, Thirteenth step
Rage against the machine-the battle of Los Angeles
The Prodigy-Music for Jilted Generation, The Fat of the Land
To były lata 90-te i przełom wieków dzisiaj mój gust oczywiście się rozwinął ale dalej z checią wracam do tych "klasyków". Edit: o mały włos
zapomniałbym o mega ważnym albumie Deftones- White Pony no i polski akcent Paktofonika- kinematografia oraz Kaliber 44 Księga tajemnicza.Prolog oraz W 63 minuty dookoła świata.( pochodze i mieszkam na górnym Śląsku więc te dwa składy bardzo dużo muzycznie dla mnie znaczą)
Panowie, szacunek za cały ten odcinek🙌 Nie mogło tu zabraknąć Chrisa Cornella. Do dziś za nim płaczę, niewiele było lepszych głosów w historii muzyki w ogóle. Cudowny talent. Ostatnio odkryłam jego piękne wykonanie utworu Thank You Led Zeppelin, polecam, równie dobre jak oryginał 🤍
Cornell is my life. Tyle.
Szanuję za Porcupine Tree, Opeth, Tool i Volbeat ❤ więcej takich materiałów!
Fantastyczny materiał! Ale mi wspomnień obudziliscie! Gusta mamy mocno zbieżne, przypomnieliscie mi jak ważną rolę grała muzyka w moim życiu. Grała, bo od jakichś 10 lat słucham dużo mniej, Wasz podcast znowu obudził we mnie tęsknotę za dobrą muzyką. Jestem wychowany na grunge'u, w 1991 zaczynałem liceum i te najważniejsze i najwspanialsze lata młodości spędziłem głównie z muzyką z Seattle. Moje absolutne top od the top płyt wszechczasów to:
10. Danzig 4
9. Tiamat - Wildhoney
8. Metallica - Ride the lightning
7. Dead Can Dance - Within the Realm...
6. Mad Season - Above
5. Temple od the Dog
4. Tool - Undertow
3. Nirvana - Nevermind
2. Alice in Chains - Diet
1. Pearl Jam - Ten
Mad Season!!! Temple of the Dog!!! AAAAAAAA!!!!! Nigdy nie przestanę czuć tego, co czuję, gdy wchodzi głos Layne'a w "Wake Up". To było coś więcej niż rock. Coś więcej niż muzyka.
@@BezSchematu same 😀 I ten wokalny dialog Cornella i Veddera w Hungerstrike (Temple od the Dog) to dla mnie najwspanialszy muzyczny moment ever. Za każdy razem jak to słyszę to nawet nie są ciarki tylko dreszcze!
@@athomt Ciary na zawsze. Puścił mi to kiedyś starszy kumpel. Powiedział: "lubisz Pearl Jam? To patrz uważnie co się będzie działo na tym klipie".
Czekałem w tym zestawieniu na Queens of the stone Age i album Villains. Świetny klimat i jeszcze lepsza okładka płyty.
Kiedy kolejny materiał tego typu? 😊
No ładnie! Dzięki za to zestawienie. Gdybyście nie zachwalali tak TOOLa, to bym chyba nigdy po niego nie sięgnął. Jakoś tak nie było nam po drodze. Teraz jest to dla mnie niesamowite odkrycie 🤯. Jak na razie w kółko leci ich płytka z 2019 roku. Pozdro!
Dam 10 albumów, bo taką listę mam już od dawna gotową :)
Top 3 jest dla mnie łatwe:
1. Sigur Rós "Ágætis byrjun" - płyta, która skończyła muzykę, bo nic doskonalszego już nigdy nie powstanie.
2. Pearl Jam "Ten" - najlepszy debiut ever. Płyta bez jednego zbędnego dźwięku. Każdy kawałek to ten out of ten (albo "...of Ten" - see what I did there?)
3. Clannad "Legend" - płyta, którą na pewno słuchałem najwięcej razy ze wszystkich. Najlepszy soundtrack do najlepszego serialu.
a potem alfabetycznie:
Bohren & Der Club Of Gore "Sunset Mission" - najlepszy soundtrack do filmów/książek/komiksów noir.
Damien Rice "0" - duet Damien/Lisa jest najlepszym duetem w muzyce (lepszym od Staley/Cantrell i Lennon/McCartney).
Eddie Vedder "Into the Wild" - film jest w moim top 3, a soundtrack cudownie go dopełnia.
If These Trees Could Talk "Red Forrest" - uwielbiam post-rocka, a ta płyta jest moją ulubioną.
Outkast "ATLiens" - większość lat 90 "siedziałem" w rapie i choć jest wiele płyt wybitnych (np. "Illmatic" czy "Low End Theory"), to mistycyzm ATLiens jest dla mnie nie do pobicia.
Tides From Nebula "Aura" - TFN pokazują, że w Polsce tez można robić post-rocka na światowym poziomie.
Trespassers William "Different Stars" - Anna-Lynne mogłaby mi śpiewać książkę telefoniczną (tak, było coś takiego), a ja bym się rozpływał. Tytułowy utwór gra w tej samej lidze co "Into dust" Mazzy Star.
Łapka w górę za Tides from Nebula, stanowczo za mało się mowi o tym zespole, wszystkie płyty genialne i każda inna, polecam wszystkim
Sigur ❤️
Bardzo dobry materiał Panowie - brakuje tego typu filmów na polskim youtubie - opowieści o muzyce, esejów, przeżyć, czucia muzyki. Rzadko miewam tak, aby ten sam film oglądać dwa razy z rzędu od razu, a tutaj to się udało. Piękne muzyczne podróże...
Panowie dzięki za odcinek wiele albumów które omawialiście,to też moje ukochane longi podoba mi się ta formuła
może i yt nie pokazuje ludziom twoich najnowszych filmów ale za to mi pokazał na głównej ten i to w taki sposób że myślałem że to coś nowego :D ale nie żałuję bo kiedy to wyszło jeszcze nie znałem twojego kanału i nie wiedziałem że taki złoty film powstał
Świetny materiał!
1. Tak! Dawajcie dalej. Uwielbiam takie materiały. Posłuchać, potem się nakręcić i powrócić do tych utworów, które się uwielbia a potem się stwierdza, że zdecydowanie za długo się do nich nie powróciło
2. Moje albumy-
Pearl Jam-Ten oczywiście :),
Jeff Buckley-Grace (nie przeboleje, ze nie posłucham jego nowych prac.. :( )
Radiohead-Ok komputer,
Leprous-The Congregation,
Soulfly-Self titled,
Godsmack-Faceless,
Alice in Chains-Dirt,
Rishloo-Feathergun,
Warhaus-self titled,
OSI-Blood (właśnie odkryłam, że znikł ze Spotify i ubolewam)
Killer Be Killed-self titled,
Hogni Egilsson-Trains,
Ragnar Zolberg-Sonr Ravns
Oj kilka od Korn, Tool,Porcupine tree i Wilsona (szczególnie Fear.. który wspomniałeś. A Anesthetize mogę słuchać wiecznie, czuję się jak po cudownym filmie, lub jakbym miała zresetowaną energię życiową), Katatonii, Riverside, Lunatic Soul
No plus inni artyści, bez wyszczególniana albumowego - czasem pojedyncze utwory są tymi co bym wyszczególniła, nie całe albumy (Sigur ros-przy nich się rozpływam w spokoju i ciarkach na raz, Ultravox, Hjaltalin, Nick Cave, Eddie Vedder) Tak, mam problem z wyborem, kto by powiedział? :D
Sroga lista, fajnie że wspominasz o Rishloo; gość ma genialny głos.
@@przemekduda9358 o, dziękuję. Rishloo, to jeden z tych zespołów przypadkowo poznanych, ale jakże szczęśliwy ten przypadek był :) Wg mnie zdecydowanie za mało znani.
PS. Pamie=ętam, że razem z nimi odkryłam Gazpacho, troszkę inni, ale też mało znani, a zapomniałam wspomnieć w pierwotnej liście
Super audycja. Osobiście mój top 10 zawsze wiązał się z wydarzeniami w prawdziwym życiu. Jeżeli chodzi o Pearl Jam to pierwsze trzy płyty, Soundgarden to byłby Superunknown gdyby zakończył się po 4th of July, Radiohead to jednak OK Computer, dodałbym tylko koncertowe Portishead przy którym gardło mi coś ściska. No i Tool. On mnie zmienił. Na równi Aenima, Lateralus (dobra płyta na pierwszy ogień jak ktoś nie zna), 10.000 days. Z "Fear" jeszcze poczekam. No i może taki cukierek Alice in Chains "Jar of flies" ...
Powiem tak: Fear inoculum wchodzi dopiero po czasie, ale jest wybitnym albumem (zwłaszcza Pneuma i Descending - Culling voices też uwielbiam, ale widzę, że nie każdy lubi). Natomiast Jar of flies - Jezus zawsze mam ciary, gdy słyszę ten początek w Rotten apple :)))
@@mlody_dzbanul Jar of Flies... nie ma słów, które wyraziłyby moją miłość do tej EPki. AiC akustycznie to jest zupełnie inny zespół. Powinni zmieniać wtedy nazwę.
Jak zwykle świetnie się was słuchało i oby więcej materiałów o muzyce. W kwestii mojej rekomendacji muszę polecić zespół, który całkowicie odmienił moje podejście do muzyki. Vulfpeck i najlepiej piosenka "Dean town" na żywo w MSG.
Aż serduszko mnie zabolał jak zdeptaliście Dżem, ale cóż jakoś się z tego otrząsnę, bo Break Out'a też słuchałem, ale nigdy nie zbudowałem z nim jakiejś większej więzi.
Postawiliście trudne zadanie przede mną, bo ostatnimi czasy głównie słucham singli i stworzonych przeze mnie playlist.
---
Oto moja topka (kolejność chronologiczna pojawiania się w moim życiu):
Ira - Mój dom - zapętlałem tą płytę mając 4-5 lat i na jednych z wakacjach nie jeden raz śpiewałem utwory z tej płyty. Naprzemiennie z tą płytą słuchałem kasety...
... Dżem - Najemnik - oj Kaczor coś narobił xD Im jestem starszy ich muzyka coraz bardziej do mnie trafia,
Ale nastały czasy gimbazy...
... Slipknot - Vol3 - do dziś zespół w moim serduszku wyrył swoje inicjały, a szczególnie wokalista Corey "Genius" Taylor, który musi zostać powstrzymany ;) Jako fan jego nie mógłbym nie napisać o...
... Stone Sour - Come What Ever May - chociaż cała dyskografia mi się podoba to sentyment każe mi tą płyta ustawić na czele, lecz jeszcze coś innego dobijało się do moich uszu...
... Kabanos - Kiełbie we Łbie - polski comedy metal, a teksty są pisane filozofią gimbusa, idealnie trafiły na podatny grunt. Wciąż pamiętam 3,5 godzinne pogo na zakończenie Wooda. Gdy chciałem się wyciszyć w słuchawkach leciało...
... Dżem - Muza - pierwsza płyta bez Ryśka i odświeżenie formuły. Pamiętam jak pisałem w zeszytach wersety z utwory "Strach". "Tam w lustrze był duch", a w słuchawkach...
... Serj Tankian - Elect the Dead - wraz z moim przyjacielem stwierdziliśmy, że ta płyta była odkryciem tamtego roku. "Sky is over" tak czasy gimnazjum chyliły się ku końcowi, lecz nauczyciel muzyki zasiał ziarno...
... Pink Floyd - The Wall - mistrzostwo w budowaniu opowieści prze muzykę. Od zapoznania się z albumem słuchałem każdego innego od deski do deski.
Nastały czasy liceum...
... Hunter - Hellwood - tak ten zespół wszedł mi w żyły, że pisałem o interpretacjach ich piosenek na maturze, a "O wolność" (Królestwo) stało się moją mantrą. Wpływ mieszkania w internacie otworzył mnie na...
... Tau - Restaurator - nie widziałem, że tego potrzebowałem i na stałe zmieniłem swoje podejście do rapu. Chociaż brakło mi ciężkiego brzemienia, więc udałem się w poszukiwania i znalazłem...
... Hollywood Undead - Notes from the Underground - ubrane w nu metal, ale bardziej nastawione na rap. Dzięki tej płycie poczułem o co chodzi w rapie, ale powróciły stare brzmienia...
... Dżem - Dzień w którym pękło niebo - w końcu wszedłem w te kasety, których unikałem za dziecka. Nie dziwię się, bo ciężar tekstowy odrzuca dziecięcy umysł, ale teraz zacząłem je chłonąć całym sobą. Dzięki regularnym wyjazdy na Wooda poznałem...
... Lacuna Coli - Delirium - połączenie growlu oraz wysokiego kobiecego głosu w stylistyce gotyckiej
Mega szacun, że złamałeś schemat Ralphem Kamińskim. A po tym Dżemie... to tylko ja tak jadę
Oj tak. Jak padła nazwa The Doors, to potężna dawka nostalgii. Dla mnie głównym kontaktem z nimi była składanka The best of, i tam właśnie la woman, riders of The storm, The end, Light my fire. Tyle godzin spędzonych w samochodzie słuchając tego. Zaraz obok The best of ZZ Top.
Mega duży wpływ na gust muzyczny było otrzymanie w wieku około 8 lat składanki jakoś tak 150 szant na jednej płycie. To był praktycznie soundtrack mojego dzieciństwa.
A stamtąd już nie daleko do Grechuty i poezji śpiewanej, był okres mocnej dominacji Kaczmarskiego wśród list odtwarzania.
A z 3 strony zawsze gdzieś tam w tle się scooter przewijał gdy potrzeba było czegoś żywego i sympatycznego.
Pierwszymi w pełni świadomymi zakupami płyt były death magnetic metalliki oraz final frontier Iron Maiden. I pal sześć że to nie były najlepsze albumy tych wykonawców. Były moje i je uwielbialem. Aż zajechalem płyty.
Rewelka 🤟🤟
najpierw Tool, teraz Opeth? Stary, jak Ty mnie teraz zaimponowałeś :)
ok, to krótko i na temat:
Iron Maiden - Fear of the Dark (od tego się zaczęło)
Metallica - Master of Puppets (poszerzenie horyzontów)
Anathema - The Silent Enigma (kolejny krok dalej)
Emperor - Anthems to the Welkin at Dusk (kamień milowy)
Tool - Lateralus (sam rozumiesz)
Morbid Angel - Gateways to Annihilation (jak ta płyta do dziś jest dobra)
Nile - Annihilation of the Wicked (za kreatywność)
Septicflesh - Codex Omega (za arcydzieło)
Kocham Death metal, więc propsy za Nile i Morbid Angel. Uwielbiam ostatni krążek Nile. I ostatni Cannibal Corpse oraz solowy Corpsegrindera.
Dowolna płyta Kazika, budki suflera i lady pank.
Dziesiątki utworów które są zemną niemal codziennie.
Zajebisty film👍
Świetny odcinek, brakowało czegoś konkretnie o muzyce i liczę na więcej. Ze wszystkich wymienionych tu albumów najbliżej mi The Doors, ale trzeba w końcu ruszyć z dyskografią Nine Inch Nails bo za długo to zajmuje.
Jeśli o mnie chodzi to mój gust muzyczny zaczął kształtować się tak naprawdę dopiero kilka lat temu, ale obrócił się o 180 stopni bo kiedyś potrafiłem słuchać tylko i wyłączenie metalu. Z tej racji pierwszym wyborem byłoby Seventh Son of a Seventh Son od legendarnego Iron Maiden. Moim skromnym zdaniem najlepszy album w historii gatunku i jedna z moich ulubionych płyt ever. Niesamowity i niepowtarzalny klimat utrzymany od pierwszego do ostatniego kawałka no i takie legendarne utwory jak Moonchild, Infinite Dream, The Evil That Men Do czy wybitny kawałek tytułowy.
Pozostałe 5 albumów, o których powiedziałbym, że są najważniejsze w rozwoju mojego gustu muzycznego to:
Hermit and the Recluse - Orpheus vs. the Sirens
- album który dosłownie otworzył mnie na słuchanie wszystkiego. Nie cierpiałem hip-hopu, a ta płyta pokazała mi, że w tym gatunku też można robić niesamowite rzeczy. Polecam każdemu bo klimat jaki stworzył tu Ka jest nie do podrobienia, a teksty są po prostu wybitne.
Radiohead - Kid A - jeden z albumów, które otworzyły mnie na "dziwniejszą" muzykę. Już na początku pokochałem, a Radiohead to mój ulubiony zespół, ale z każdym kolejnym przesłuchaniem doceniam ten krążek jeszcze bardziej. Wybitne osiągniecie w muzyce, a to jakie ryzyko podjęli tworząc coś takiego po tak dobrze przyjętym Ok Computer to było szaleństwo.
Bjork - Homogenic - peak muzyki eksperymentalnej i dla mnie definicja tego określenia. Uwielbiam Bjork i to moja druga ulubiona osoba w muzyce (po Thomie Yorke'u), a to właśnie tutaj pokazała wszystko co potrafi robić najlepiej.
Kendrick Lamar - To Pimp a Butterfly - tu już w ogóle dowód na to, że peak hip hopu to mogą być wyżyny muzyki. To co stworzył tu Kendrick jest nie do opisania, monument muzyczny, który jest po prostu ponadczasowy. Genialnie łączy gatunki i uwielbiam przeplatanie się rapu z jazzem, a jeszcze nie słyszałem by ktoś zrobił to lepiej.
A co mi tam, jako piąty album wybiorę coś czego przesłuchałem dopiero z tydzień temu a nie może wyjść z mojej głowy. Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band
od legendarnych Beatlesów. W końcu zabrałem się za ich dyskografię i jestem zachwycony prawie wszystkim, ale to tak niesamowita płyta, że nie jestem w stanie uwierzyć, że to ma grubo ponad 50 lat. A Day in the Life czyli ostatni utwór na płycie to jeden z najlepszych kawałków w historii.
No rozpisałem się bardziej niż chciałem, ale w temacie muzyki zawsze tak jest. Najważniejsza rzecz w moim życiu i nie wyobrażam sobie by jej nie było. Zwłaszcza gdy teraz jest się otwartym na wszystko i można odpalić płytę z dowolnego gatunku.
"To Pimp a Butterfly" jest -- bez kitu -- jednym z albumów, który oryginalnie znajdował się na mojej liście do tego odcinka. Wyleciał na rzecz Opeth.
Child in Time to jest jakiś klucz do innego wymiaru :)
Panie Filipie, podobny gust, ale albumy inne,
"Some say the end is near
Some say we'll see Armageddon soon
I certainly hope we will
I sure could use a vacation from this" :)
Jestme osoba, ktora slucha rozne gatunki muzyki i raczej slucham jakis playlist a nie albumow, ale sa pewne wyjatki. Zaczynajac od poczatku, moj tata od zawsze sluchal rocka(Pink Floyd, King Crimson, Focus itp itd) i muzyki filmowej(Michal Lorenc i ostatni Mohikanin Trevor Jones) takze chcac niechac sie w to wkrecilem. Moi ulubieni kompozytoczy OST to Zimmer, Williams, Horner czyli klasyka. Obecnie niewiele mi sie podoba ale sa wyjatki. Pozniej byl koncert Andrea Bocelliego w Lodzi i zaczela sie faza na niego. Mike Oldfield rowniez uwielbiany przez mojego tate tez mnie uksztaltowal.Yanni i plyty fortepianowe. Pierwszy "moj" artysta, ktory byl juz tylko moim wyborem to chyba Eminem i The Marshall Mathers oraz kolejne dwa albumy. Jako nastolatek poszedlem bardziej w metal, a wiec zaczelo sie od Kata, Cradle of Filth i Dimmu Borgir. Te trzy zespoly to nieliczne przypadki, gdzie moge przesluchac cale plyty bez skipowania. Slipknot oczywiscie, wszystkie owczesne plyty no i Killswitch engaged. Katuje ich do dzisiaj, Slipknota juz jednak mniej. Pozniej Behemoth i tez jest kilka plyt, ktore znam w calosci. NA przelomie lad 2009-10 zaczalem sluchac znowyu rapu w duzej mierze polskiego. Byl taki okres ok 2010-2013 ze wyszlo mnostwo swietnych plyt ale obecnie niemal calkowicie stracilem zainteresowanie rapem. Obecnie nadal glownie black/nu metal, muzyka filmowa, glownie z lat 1980-2010 a malymi wyjatkami, jakas muzyka elektroniczna (nie znam dokladnie tych wszystkich podgatunkow, nie wczuwam sie) .Paul Kalkremer to chyba moj ulubiony producent. No i najnowszy skalp, ktorego katuje to Mgla i glownie trzy ostatnie plyty. W sumie wrocilem troche do zrodla i podobaja mi sie ciagle te same plyty i trudno mi sie wkrecic w cos nowego.
Ładnie, ładnie. Już trzeci raz dzisiaj przewija się tutaj Mgła w komentarzach. Szanuję. Także za King Crimson i Frippa.
Świetny materiał, świetna lista. Ze 3 pozycje bym wymienił na:
1. Cult of Luna - Vertikal
2. Kyuss - Blues for the red sun
3. R.E.M - Automatic fot the people
Dzięki za Volbeat - świetne
Uwielbiam jeszcze większość płyt Mastodona.
Kyuss ❤
Dobre strzały będą na Tidala, dzięki :)
Mnie ostatnio zachwycił nowy album X Ambassadors, czyli "The Beautiful Liar". Nie wiem jak z popularnością tego, ale jako album stanowi bardzo ładną całość
Dopiero kilka dni temu skończyłem odsłuchiwac materiał. Rozkładałem go na kilka podejść. Po raz pierwszy w historii moich przygód z podcastami / wideoesejami dostałem syndromu dobrego whisky, którego aż nie wypada wypijać jednym haustem, bo wtedy z całego aromatu zostałoby tylko wyczucie wysokich procentów.
Jako, że należę już do młodszego pokolenia (chociaż zaczynałem jeszcze od muzyki na kasetach, które trzymam do dziś), to podrzucę kilka płyt, które ukształtowały mnie muzycznie:
1. Trzeci Wymiar - Złodzieje Czasu. Chyba ich najbardziej zapomniany album i w sumie mnie to nie dziwi. Podczas gdy wszyscy pamiętają ten zespół z "Dla mnie masz Stajla" granego do dziś, oraz pierwszego albumu typowo raperskiego o tym jak trudne jest życie blokowe, ja najczęściej wracam do dwupłytowego wydania "Złodziei Czasu", który jest jednym wielkim eksperymentem gatunkowym odchodzącym od typowego rapu kiedy tylko się da i jednocześnie opowieścią o czasie , przemijaniu i stracie. Nic przesadnie głębokiego, ale na etapie gimnazjum nie potrzebowałem wiele.
2. Hammerfall - Renegade. Power Metal wprowadził mnie w obszerny świat rocka i metalu, a wszystko za sprawą tego albumu. Zdecydowanie topka od tego zespołu, do której nigdy potem już nie doskoczyli.
3. Linkin Park - Hybrid Theory. Chociaż w sumie cały LP. Blizna, która zostanie mi do końca życia w sercu to fakt, że mogłem byc na koncercie w 2014 roku na stadionie narodowym, jednak stwierdziłem, że nie chce mi sie jechac AŻ do warszawy, a przecież jeszcze będzie na pewno okazja usłyszeć LP na żywo, przecież to tak młody zespół. Och jak bardzo isę myliłem ....
3. Riverside - Wastelands. Jeśli już mówić o albumach, które są muzyczna opowieścią, to nie sposób wspomnieć o tym wybitnym polskim dziele. Płynąc przez kolejne utwory można wręcz zobaczyć przed oczami pustkowia postapokaliptycznego świata.
4. Coma - Hipertrofia. Moim zdaniem lepsza od Pierwszego Wyjścia z Mroku i wyraźny progres warsztatowy muzyków przez te 4 lata. Jedna z płyt, które przekonały mnie do polskiej muzyki gdy wyszła. Był to tez pierwszy album, który rozpoczał proces stopniowego odejscia od mainstreamowego radia.
5. Deep Purple - Deep Purple in rock. Absolutne złoto, nie trzeba tu nic dodawać.
6. David bowie - Labirynth (Original Score). Mam wrazenie, że jest to niesłusznie zapomniany kawałek twórczości Bowiego, zresztą jak sam film, o którym dzisiaj generalnie mało kto pamięta. A ja wręcz uwielbiam i wracam regularnie. Najpiekniejszy świat fantasy w praktycznych efektach obok Dark Crystal, do tego z tak znakomitą ścieżką dźwiękową. Za każdym razem jest to emocjonalna podróż.
7. King Crimson - Red. Zaczęło sie od Starless i tak przepadłem na długi czas w dyskografii KC.
8. System of a Down - w sumia cała dyskografia, ze szczeólnym wyróznieniem Mezmerize i Steal this Album.
9. Disturbed - Immortalized. Cały album jest fantastyczny, ale kawałek Legion of Monsters nagrany niedługo po strzelaninie Andersa Breivika jest czyms niesamowitym i dającym do myślenia.
No i szacun dla Grzegorza za wspomnienie Volbeata
Spróbuję, choć to trudny i złożony dla mnie temat o którym bym mogła gadać godzinami... P. S. Nie wiedziałam, że z Pana taki rocker 👌🏼👍🤘Jeszcze więcej zyskał Pan w moich oczach 😁 Obaj Panowie wymiatacie tą dyskusją 👌🏼👍
1) Pink Floyd "The Wall" 2) Queen "Queen II"/ "Innuendo" (chyba ex equo) 3) The Beatles "Revolver" (album który zrewolucjonizował całą muzykę rockową 4) U2 "The Joshua Tree" (album chyba najlepiej wyprodukowany na świecie, gdzie nawet tak jakby drzewa śpiewały 5) Bon Jovi "New Jersey" (ach ten Jon...❤) 6) INXS "Kick" (Hutch był najbardziej sensualną osobą w świecie rocka) 7) Yes "The Yes Album" (przewspaniały zespół 8) Genesis "Selling England By the Pound" 9) Deep Purple "In Rock" 10) Black Sabbath "Born Again" (hejtowany za okładkę i za współpracę z Gillanem) 11) Led Zeppelin (IV) 12) The Cure "Disintegration" 13) Def Leppard "Hysteria" 14) Rush "2112" 15) Toto "Toto IV" (fenomenalny zespół złożony z wybitnych muzyków sesyjnych i ich epokowe wydawnictwo 16) Iron Maiden "The Number of The Beast" 17) The Doors "The Doors" 18) The Velvet Underground "TVU" 19) The Police "Reggatta De Blanc" 20) Marillion "Misplaced Childhood". Pozostałe pięć mogłabym podać wykonawców spoza rocka : 21) dowolny album Sade ❤ 22) dowolny album Whitney Houston 23) dowolny album Krzysztofa Komedy (np.muzyka do "Noża w wodzie") 23) Billy Joel "Stranger" (kocham gościa za wirtuozerię na fortepianie) 24) Dead Can Dance "Within Realm ofa Dying Sun" 25) Julee Cruise "Falling" (i całe uniwersum Twin Peaks). Panowie, białym Jimim był Rory Gallagher ❤🤘🔥
Super Panowie. Będziecie polecać też coś z muzyki instrumentalnej lub elektronicznej?
Może Pan Krzysztof M Maj sobie coś fajnego nareszczcie przypomni 🙂
niewykluczone
To może w miarę świeży artyści, których warto obserwować. Polecam zapoznać się z tymi artystami, może niektórzy zostaną z wami na dłużej
Spiritbox - ciekawe podejście do metalu alternatywnego z pięknym kobiecym wokalem
Loathe - ewolucja Deftones w bardziej metalowe i krzyczące rejony
Tallah - nu metal na miarę XXI wieku
Tame Impala - piękny psychodeliczny pop
Nothing - shoegaze z pazurem
Spanish Love Songs - bardzo szczery i oryginalny pop punk
Run The Jewels - genialny hardcore rap
Turnstile - bardzo interesujący zespół łączący na nowej płycie shoegaze z hardcore punkiem
Idles - wybitny post punk
Run the Jewels na propsie ;) Uwielbiam ten duet.
@@BezSchematu rtj4 mnie w ich muzykę wkręciło i od 2 lat są w mojej ścisłej rapowej topce, a pochodzę z bardziej metalowego podłoża (nawet na basie grałem w zespole inspirowanym Toolem, Dillinger Escape Planem i Mastodonem)
Okej, to może też coś od siebie dorzucę. Wiem, że bardzo w porę, tak szczerze, to nie bardzo pamiętam co mówiliście dokładnie. Tutaj powinienem napisać coś w stylu, że będzie to takie bez schematu itd. itp. Wiec tak napiszę xd
Ale do rzeczy. Jeśli chodzi o muzyków/albumy/piosenki, które na wpłynęły najbardziej na moją drogę muzyczną to mam, chyba, dziwny zestaw.
W sumie do liceum to niezbyt się interesowałem muzyką, choć marudziłem, że w tych rmfach i eskach to nic ciekawego nie ma. Można powiedzieć, że trochę boomerowałem na zasadzie "muzyka z lat 70., 80., 90. to była muzyka a teraz to ni ma muzyki" Ale w pewnym momencie natrafiłem na jakimś dysku od taty z pozgrywaną muzyką, a tam znalazłem cover The Unforgiven wykonany na... wiolonczelach przez Apocalypticę. No i zacząłem bardziej siedzieć w rockowej i metalowej muzyce.
A z takich ważniejszych dla mnie zespołów, albumów, piosenek to mam swoją, baaardzo krótką listę xd
1. Na pewno SOAD, niby można trochę się podśmiewać, że to jakieś dziwne odgłosy wydawane przez Serja i spółkę, ale taka inność mnie urzekła. Solowe rzeczy od Serja i Darona też mam w serduszku.
2. Także TOOL i Faith No More (od fnm szczególnie Angel Dust, nie ujmując niczego pozostałym płytom), ale one już pojawiły się w filmie, nie pamiętam czy były wspomniane inne projekty czy od Pattona, czy Maynarda jak Mr Bungle, A Perfect Circle czy Fantomas, ale to też ważne dla mojego gustu rzeczy.
3. Oczywiście grunge Alice in Chains (szczególnie album Dirt), Soundgarden, Mad Season, Screaming Trees, niby Nirvana też, ale wg mnie jest przechajpowana muzycznie, dla mnie są lepszym symbolem niż zespołem.
4. SOAD już był, ale z nu metalu, który momentami jest wątpliwym muzycznie nurtem, to muszę napisać o Deftones, ten senny klimat, przy którym można odpłynąć i te emocje które wypływają z wokali Chino Moreno to piękne przeżycia
5. Będąc przy sennych przeżyciach to generalnie klimaty blackgezowe, czyli Alcest, Le Discres czy Fen itd. też są rzeczami wartymi polecenia. Przy nich to dopiero można wejść w muzyczny świat.
6. O prawie bym zapomniał o klasycznych rzeczach pokroju Iron Maiden, Judasów, te wokale i instrumenty naprawdę robią wrażenie po latach. Generalnie rzeczy prog-metalowe/ prog-rockowe uwielbiam. Dorzucę też dwie "nowinki" Votum i Rishloo.
Pewne zapomniałem o wielu rzeczach zapomniałem, a jeszcze mam trochę o rapie. Bo mam trochę dziwną relację z tą muzyką, bo średnio słucham takich klasycznych rzeczy, bardziej takie nieco inteligenckie, nawiązujące do popkultury, mniej takie tru rapsy z ulicy xd Bo zacząłem od piosenki Hear Me Now bandu Hollywood Undead, trochę taki numetal, który poszedł w rap, (ogólnie średni zespół, ale to oni byli iskierką, by poznać więcej rapowych rzeczy).
No więc może tym razem tylko wymienię kilku raperów (choć nie wiem czy powstrzymam się przed opisami) żeby tak zarysować ogół tego co lubię, co polecam, co było dla mnie ważne. Może ktoś też będzie kojarzyć
1. Zero - raper, który nawiązuje do filozofii, bodajże doktorat z niej robi, generalnie może popsuć głowę
2.Quebonafide - ale ten z pierwszych albumów, bo jednak od Egzotyki jest taki meh (płyta roku z eripe albo Eklektyka to złoto)
3. Słoń - czyli pewnie najważniejszy gość od horrorcoru w Polsce (generalnie warto ogarnąć twórczość ludzi, którzy są/byli w jego labaleu czyli Brain Dead Familii)
4. Oczywiście Bisz i Łona, pierwszy bardziej poetycki, drugi powiedzmy, inteligencki
5. Cenię też rzeczy od Zeusa, choć niektóre są trochę meh
6. No i może tak na zakończenie to Adi Nowak i Kaliber 44, zestawienie raczej przypadkowe
Więcej muzyki nie pamiętam, za co żałuję i pragnę się poprawić xD
PS
trochę chaotycznie wyszło, ale mam nadzieję, że dało się to przeczytać
PPS
oczywiście że zapomniałem o Zeal and Ardor xd
A i kiedy następny kącik muzyczny?😅
Proszę kolejną część
Gdybym ja miałbym wybrać albumy, które sprawiły, że jestem tu gdzie jestem i tym kim jestem to zdecydowanie:
• Victorious (Skillet)
• Cage the Elephant (Cage the Elephant)
• Hardwired... to Self-Destruct (Metallica)
• Master of Puppets (Metallica)
• St. Anger (Metallica)
• Take a Look in the Mirror (KoRn)
• Se You on the Other Side (KoRn)
• All Hope Is Gone (Slipknot)
• .5 the Grey Chapter (Slipknot)
• Hollywood (Marilyn Manson)
• Back in Black (AC/DC)
• Mercurius (Imagine Dragons)
• Night Visions (Imagine Dragons)
• Meliora (Ghost)
• Nevermind (Nirvana)
• Vulgar Display of Power (Pantera)
Filip dasz wiarę, że w wieku lat ok. 12tu przeskoczyłem z 2 Unlimited na Nirvane dzięki Nevermaind (rok 92 lub 93)?? Do dziś sam w to nie wierzę. A potem był Tool - Aenema i pochłonęło mnie bez reszty. Pozdrawiam :)
Oj tak pierwszy kontakt z Toolem w połowie lat 90-tych powalił mnie totalnie. Do dzisiaj jestem pod ogromnym wpływem tej legendarnej już kapeli, uwielbiam każda płytę i po ponad 25 latach słuchania Toola stwierdzam, że jednak Lateralus to jest ich Opus Magnum, genialność w czytaj postaci.
Jeśli mam wybrać płytę, która zmieniła moje życie to na szybko przychodzi mi do głowy jedna. I to nie tyle taka, która zmieniła moje życie, ale bardziej taka, która zmieniła mnie, w pewien sposób otworzyła mnie na kierunki w muzyce, o których wcześniej nawet nie miałam pojęcia, że istnieją. Do momentu w którym ją usłyszałam, nie wiedziałam, że tak się da grać. Byłam wtedy w liceum i może mało jeszcze słyszałam, ale teraz mam 30 lat i nadal nie potrafię wymienić żadnej kapeli, która gra podobnie. Płyta, o której mówię to "The Great Misdirect" zespołu Between The Buried And Me, na której swoją drogą znajduje się jeden z moich ulubionych kawałków ever, czyli 17-minutowy "Swim to the Moon".
Słuchałem dziś tego odcinka w podcaście, w aucie na autostradzie i prawie każda wymieniona przez was płyta powodowała u mnie rogala i takie: no tak... koleś.... genialne, nod, nod, nod... Szczególnie doceniam kilka pozycji: Pearl Jam - Ten (dla mnie album numer jeden i numer jeden to Black i tak już zostanie, Tool (miałem pewnie z 14 lat jak wyszedł Udertow i to było, co tu dużo ukrywać, pierdolnięcie w głowę. Wyobraźmy sobie popołudniowe MTV i lecące po kolei Jon Bon Jovi, potem jakieś Salt n Pepa i potem wjeżdża Prison Sex. Dużo by gadać. Notabene coś kojarzę, że to było nawet zbanowane w którejś edycji MTV. Tool jest ze mną do dziś, podobnie jak poboczne projekty. Zauważyłem, że kolega Grzegorz przeżywał fascynacje raczej wcześniejsza muzyką (gdybym wam pokazał jak może wyglądać mój zajeżdżony winyl Deep Purple jeszcze z Polskich Nagrań... ;) The Doors, Porcupine Tree, Opeth... Jeff Buckley, Chryste, kto wie kim był Jeff Buckley? (jego dziewczyną była Elisabeth Fraser, znacie Cocteau Twins i This mortal Coil?. Generalnie Panowie, dzięki za dziś, you made my way.
P.S. na Angel Dust front to fotografia Czapli Białej. W kontraście do tyłu, gdzie figuruje rzeźnicki asortyment. Genialne!:)
P.P.S. dodam tylko jedną rzecz od siebie. Smashing Pumpkins - w każdych ilościach, bo ten zespół to moja młodość, moje fascynacje, moje wakacje, moje rozterki i porażki. I D’arcy Wretzky, której byłbym psychofanem gdybym mieszkał wtedy w US :)
Zacne zestawienie, Bartosz jak lubisz progi to ogarnij Leprous, zajebisty bandzik
Świetne
Mam trochę przełomowych płyt. Z pewnośćią, gdy uszłyszałem w podstwwówce "Master of Puppets" - Metallica było dla mnieczymś co skierowało mnie w słuchanie metalu wejście w subkulturę metalową (wcześniej słyszałem kilka utworów heavy metalowych, ale to ta właśnie płyta już jako całe dzieło mnie pochłoneło :)
Następne przełomowe płyty , to już odkrywanie innegostylu grania metalowego jak: Kreator "Endless Pain" czy "Pleasure to Kill", Slayer "Hell Awaits", Sepultura "Beneath the Remains i ukochanuy do dziś DEATH wszystkie płyty, ale te pierwsze dwie ( bo akurat usłyszałem od razu dwa ich albumy) to : "Leprosy", "Spiritual healing". Wyróżnić jeszcze muszę: albumy takich zespołów jak My dying Bride, początkowe The gathering, czyTheatre of Tragedy. Dimmu Borgir zapoczątkowoało u mnie słuchanie metalu bardziej mrocznego, a Cradle of Filth " Midian" spowodowało że zakochałem sie w tym zespole heheheh. Oczywiście Opeth albumy muszę wyróżnić , bo to niesamowita uczta muzyczna.
Oczywiście wyszedłem też poza słuchanie metalu odkrywszy muzykę np. ELEND np. " Weeping Nights", czy wszelką muzykę filmową.
Do dziś słucham metalu ( to już 30 lat): Behemoth, Lux Occulta, Rapheumet's Well, Septic flesh itd...
Myśle , że muzyka ułatwiła mi wiele w życiu, na pewno ułatwiła mi odrzucenie religii rzymsko katolickiej (niestety rodzinnie byłem w niej osadzony) i muzyka daje mi dużo satysfakcji i zadowolenia w życiu.
Panowie z waszej rozmowy to aż żal nie wspomnieć ;) Temple Of The Dog - Hunger Strike Pear Jam + Soundgarden w jednym nieskończenie pięknym utworze.
Ależ ja wspominam. I mowie, że zasługuje na cały odcinek
@@BezSchematu W takim razie przepraszam:). Mam dzisiaj rozwalony dzień i poprostu mi uciekło. 3/4 fascynacji muzycznych pokrywa się z moimi więc jak najbardziej fajnie się słuchało :)
Prodigy: The Fat Of The Land
Bjork: Post
Cristian Vogel: Absolute Time
Michael Jackson: Dangerous
Mogwai: Come On Die Young
Massive Attack: Mezzanine
Kaliber 44: Księga Tajemnicza. Prolog
Paktofonika: Kinematografia
Moby: Play
Juan Atkins jako Infinity: Skynet
Brian Eno: Before and after Science
Talking Heads: Live in Rome 1980
King Crimson: Three of a Perfect Pair
Ozric Tentacles: Waterfall Cities
Amon Tobin: Permutation
Aphex Twin: Selected Ambient Works 85-92
Świetliki: Ogród koncentracyjny
Depeche Mode: The Singles 86-98
The Velvet Underground: The Velvet Underground & Nico
Nirvana: MTV Unplugged in New York
Zion Tain: Love Revolutionaries
Tricky: Nearly God
O, szanowny. Brian Eno. King Crimson. Depeche Mode. Tricky. Szanuję tak bardzo, że to słowo jest za słabe
Zacznę od tego, że jestem u Was stosunkowo od niedawna, ale wiem że zostanę do końca (mojego lub waszego). Jesteście kumplami, których nigdy nie miałem. Mówię oczywiście o was wszystkich :) cholernie się cieszę z każdego waszego materiału. Bardzo często jesteście przedłużeniem moich myśli pomimo, że nie we wszystkim i nie zawsze się zgadzamy. Po prostu dziękuję że jesteście.
A co do albumów to może nie będę zbyt oryginalny, ale każdy jeden w pewnym momencie mojego życia miał, albo nadal ma ogromne znaczenie:
1.Hybrid Theory - Linkin Park
2.Live in San Francisco - Joe Satriani
3.Brave New World - Iron Maiden
4.Toxicity - SOAD
5.Untouchables - Korn
6.Black Album - Metalllica
7.Thriller - Michael Jackson
8.Clayman - In Flames
9.Shadow Zone - Static-X
10.Kick - INXS
To jest totalny odlot, że w odcinku wzmiankuję o INXS "Kick" i ktoś potem w komentarzach podaje to jako jeden ze swoich ulubionych albumów. Coś cudownego.
@@BezSchematu INXS byli niezwykli a Michael Hutchence tak wrażliwy i charyzmatyczny - po prostu trafiło we mnie. A pomyśleć że myślał że nie potrafi śpiewać. Dla mnie jeden z bardziej niedocenionych zespołów w historii.
@@JaroF1 naprawdę lubię późniejsze ich płyty z "X" na czele, ale także ostatnią (świetne "Elegently Wasted").
@@BezSchematu to że są świetne to prawda, ale jednak Kick u mnie jest z wielu względów najwyżej.
@@JaroF1bardzo szanuję facetów, którzy lubią INXS :))) Bo to dowodzi tego, że byli świetni muzycznie. Bracia Farriss robili genialną robotę. Kobiety do lubienia INXS raczej nie było trudno namówić z wiadomych względów... Hutch miał w sobie coś takiego, że nie można było oderwać od niego wzroku. Taki rodzaj seksualności i barwę głosu, że to nie mogło się nie udać.
Świetny materiał, piękny powrót do przeszłości, mam nadzieję na więcej filmów w tym stylu. Ze swojej strony dodam Dream Theater - Scenes from a Memory.
Grzesiek, Ty pojecia nie masz, jaką ja miałem obsesję na punkcie DT w latach 2005-2007. W zasadzie przez 2 lata nie słuchałem niczego innego (!!!) poza nimi. Tak bardzo, że aż mi się przejedli ;) "Systematic Chaos" to ostatnia ich wielka płyta. Ale moja ulubiona? Zdecydowanie "Awake".
Od kilku lat jawią mi się jako autoparodia. A James LaBrie jest w tej chwili jednym z gorszych rockowo-metalowych wokalistów. Wielka szkoda. #TeamPortnoy
Zamiast wypunktować tutaj albumy, o których już wszystko zostało powiedziane, chciałbym zwrócić waszą uwagę na zespół, o którym mało kto słyszał, a który na spokojnie mógłby stać w jednym szeregu z całą resztą tuz gitarowego grania, a mianowicie Protest the Hero.
Polecam znajomość zacząć od takich kawałków jak sex tapes, turn soonest to the sea czy bloodmeat. Fajny powiew świeżości na skostniałej scenie metalowej, jeden z najlepszych głosów kiedykolwiek i ciekawa, progresywna, ale też przebojowa i wpadająca w ucho praca gitar.
Filip masz może swojego spotify z playlistami? Chodzi mi o taki profil na którym są zapisane utwory muzyczne właśnie
Nope :/ ale może warto by stworzyć…
@@BezSchematu zdecydowanie
Widzę Korna na minaturce, daję lajka w ciemno
Jeszcze nie obejrzałem, ale na mnie największy wpływ wywarła płyta Vulgar Display of Power zespołu Pantera. Pod kątem kompozycji oraz rozmieszczenia kawałków jest dla mnie doskonała. To chyba dzięki niej zacząłem zagłębiać się w coraz cięższą muzykę (mam tu na myśli głównie death metal). Na drugim miejscu zdecydowanie Death - Human, na trzecim Malevolent Creation - Retribution i dalej mogę wyróżnić bez jakiejś konkretnej kolejności m. in. Dying Fetus - Descent into Depravity, Asphyx - Last One on Earth, Bolt Thrower - War master, Ragehammer - The Hammer Doctrine i Mgła - Groza. Shit comment napisany, więc mogę zabrać się za słuchanie materiału
Hahaha... to spodoba Ci się zakończenie tego odcinka Czekam na odp. do tego komcia, jak skończysz
@@BezSchematu W sumie to pierwszy komentarz napisałem na szybko i był on głównie o muzyce, której zacząłem słuchać w liceum. Gdybym miał zrobić dłuższą listę to mógłbym ją uzupełnić w dużej mierze o krążki zespołów, które spisaliście w waszym zestawieniu, z uzupełnieniem o którąś pozycję Dream Theater z czasów, kiedy grał z nimi Mike Portnoy, Mastodon - Crack the Skye, kolejną porcję death metalu i parę innych, które teraz nie przychodzą mi do głowy.
Odnośnie Porcupine Tree to mega się zgadzam z tym co powiedziałeś o FOTBP. Ten zespół i płytę pokazał mi mój nauczyciel polskiego z gimnazjum i do dzisiaj pamiętam jak mnie wgniotło w fotel gdy puściłem to sobie w domu. Gość ogólnie wprowadził mnie w progresywną muzykę (Steven Wilson, Tool, Lucid Planet, Liquid Tension itd) i w dużej mierze dzięki niemu dobrze wspominam tą szkołę.
Po obejrzeniu trochę się zdziwiłem, że zabrakło tu dwóch, mega ważnych dla świata rocka i metalu, zespołów. Mianowicie Led Zeppelin i Iron Maiden. Wiem, że coś trzeba było pominąć i że to subiektywna lista, ale może przez to, że jestem trochę dziwny, za punkt honoru postawiłbym sobie wybranie albo wyróżnienie w jakiś sposób tych zespołów.
Kuuurde zakończenie nie mogło być lepsze. Aż miałem ciary na plecach jak powiedzieliście o okładce z gościem, który dostaje w mordę. Z wrażenia naszła mnie ochota na posłuchanie tej płyty co za chwilę zresztą zrobię
Ogólnie szacun za podjęcie się zrobienia tego zestawienia. Jak sami mówiliście, ciężko było wybrać coś do tak krótkiej listy.
Czekam na więcej filmów o muzyce na tym kanale
Slipknot to pierwszy album albo Iowa. V3 to tylko pojedyncze kawałki :)
Pan Filip umie śpiewać :)
za krótkie :)
Zdecydowanie Karnivool i "Sound Awake ". Poziom AEnimy. I jeszcze "The Blackening" Machine Head.
Zabawne, bo właśnie dziś katuję „Themata” od Karnivool
@@BezSchematu Prawo przyciągania:). To jeszcze wspomnę o Rishloo "Feathergun", Sinch "Sinch", Boy Hits Car "Stealing Fire" i Cire każdy album (genialny Eric Johanson, obecnie Emptyself). Pozdrawiam.
album ktorego slucham do dzis od ponad 20 lat to THERION-THELI i OFFSPRING-SMASH
Coś mi się wydaje że z tych komentarzy złożę sobie playlistę życia, dzięki wszystkim.
Okej ja jestem młodszy więc mam dużo nowości i trochę starości
Metal ( głównie Nu oraz jego domieszki):
- Cała twórczość SLIPKNOT wszystkie albumy, brak zaskoczenia po profilowym (najwięcej dla mnie znaczy The Gray Chapter bo od tego zacząłem)
- Megadeth Peace Sells... But Who’s Buying? bardzo stary i ostatni Dystopia
- Metalica Hardwired...To Self-Destruct
- Slayer Repentless
- Pantera Vulgar Display of Power
- Five Finger Death Punch cała twórczość ale najbardziej na mnie wpłynął Got Your Six
- Lindemann Skills in Pills nie dla każdego xD
- Powerwolf Blood of the Saints
- Gojira Fortitude bo mam resztę do nadrobienia
- Korn Korn 1994
- Judas Prist Jugulator Firepower
Rap:
-Słoń cała twórczość (BDF najbardziej oraz Chore Melodie) mam bardzo chory łeb, więc xD
- Hollywood Undead Swan Songs (na szowinistyczne teksty trzeba wziąć duży dystans)
- AVI wszystkie 3 albumy
- Opał i Gibbs Połączenia
- Floral Bugs Brzydka Sztuka
- Paluch OKO
- Zeus Jest Super
materiał dobry ja chce więcej, z Pantery to ja uwielbiam Hollow oraz Rise z tego albumu
@@michanosalik1398 Hollow wali w serce konkretnie, jeśli wie się o czym jest ten utwór...
The Mark Has Been Made trafił też do soundtracka NFS Undercover
Odcinek którego nikt nie chciał a każdy potrzebował. Polecam sprawdzić Murder by Death i nie chodzi mi o film.
Nine Inch Nails - The Fragile 😉;
Tool - Aenima;
Rage Against The Machine - oczywiście debiut z 1992 roku;
Deftones - Koi No Yokan ❤️;
KoRn - Follow the Leader;
Massive Attack - Mezzanine;
Beastie Boys - Ill Communication;
The Prodigy - Music for the Jilted Generation;
Björk - Homogenic
Kolejność przypadkowa 🙂
no fajnie widzieć, jak nam się gusta pokrywają ;)
Dobry. To ja zacznę od tego co mi się nie podoba: zamiast was słuchać, wolałbym być częścią takiej rozmowy. To jak patrzenie zza pleców jak kumpel gra, it ain't fun anymore. Czyli to taki negatyw, który nim nie jest bo co niby macie z tym zrobić? No nic, anyway! Najlepszych kumpli poznałem rozmawiając o muzyce, więc dzięki za przywołanie tych wspomnień :)
Co to w ogóle za szkalowanie discorelaxu? Każdy kto pamięta uwielbiał, nikt się nie przyzna xD mnóstwo dobrej muzyki wymienionej i omówionej, i tak słuchając was mam takie 'o i jeszcze fajtycznie to było!'.
U mnie do wczesnych lat nastoletnich nie było żadnego nakierukowania muzycznego, coś tam leciało w tle, ale bez szału. Gdzieś dopiero jak był boom na Rysia Peje to te pierwsze polskie hip hłopy wchodziły, ALE mając te pierwsze naste lata pojechałem na wakacje do Zamościa, gdzie stryjek (6 lat starszy) wkręcony w rocka i jego pochodne otworzył przede mną świat muzyki. Kasetowe składanki z Nirvana, G'n'R, Metallica, Sex Pistols, Stones'si, Hendrix! I się zaczęło rockoteki, poobcierane jeansy, zapuszczanie włosów, kolorowe sznurówki w trampkach, u name it!
Po powrocie skumałem się bardziej z kolegą, który był osamotniony w słuchaniu takiej muzyki i było nas dwóch "brudasów" na całą podstawówkę i gimnazjum. Jego rodzina też więcej pieniążków miała i kontakty z hameryką, więc zyskałem dostęp do oryginalnych płyt i fuck me as hard as u want, ale Nevermind Narvany będzie zawsze dla mnie TĄ płytą, tym przewodnikiem, który mnie prowadził przez cały świat muzyki. Ja wiem, ja wiem, tyle lepszego grungu i możliwe, że nie byliby tak popularni gdyby głowa Kurta nie była all over the place (dirty joke, ah know), ale noo nie poradzę nic na to, Nirvana zawsze w serduszku
Parę lat później wjechał hyp hap na nowe, ale już w postaci klanu Wu-tang, NAS, Dre, Snoop, Eminem, Tupac, Biggie, zachywt g-funkiem nasilonym GTA SA.
Dejmn, dużo by o tym wszystkim o tym gadać.
A i Cohen pomógł mi woo my wife 😁
Also, proszę się odpierwiastkować od Dżemu. Nie widze potrzeby porównywać siusiaków (Dżem vs Nalepa/breakout), jak długo jedno czy drugie wkręca nas w bluesa. No hard feelings.
Raz jeszcze dzięki i oby do następnego!
PS nie było tego wawawum wejścia loga B/S :(
WolFi out
"wawawum" to podpowiem, że fragment kawałka NIN z "Ghosts I-IV" ;)
Natomiast co do pierwszego akapitu -- myślimy o tym, aby kolejny odcinek był lajwem. Więc życzenie może się jeszcze spełnić
Korn skończył się na pierwszym albumie ;)
O nie, jak mogłam zapomnieć napisać o Info the Wild Eddiego Veddera 😟💚🍀
Całe ost do filmu 😍 aczkolwiek czasem Eddiemu zdarza się smęcić…
Ciekawa jestem ile osób poda Nevermind Nirvany 🙂🎸🎸🎸
ta płyta rzeczywiście gdy wyszła dużo namieszała, ale ogólnie Nirvana się po latach nie obroniła, w przeciwieństwie do Soundgarden czy AiC
@@skrecu2 dokładnie tak. Pearl Jam czy Audioslave też udowodniły że można. Niestety Nirvana finalnie wypadła słabo
@@tarantina4299 Dla mnie zawsze Pearl Jam > Nirvana. Zawsze.
Więc kiedy ciąg dalszy...?
To be announced...
„Ain't Talkin' 'Bout Love (2015 Remaster)” ruclips.net/video/qtwBFz6lfrY/видео.htmlsi=L7zX-fKPkD5RcuTG
płyty ktore prawie wszyscy sluchali w liceum w latach 1995-2000 zmienily wasze zycie jak polowy licelaistow z duzych miast polski, dziwne ze nie daliscie nikogo z polskiej sceny (KNŻ, flapjack, acid drinkers czy vader) gdzie Roots sepultury - kazdy sluchał
Słuchał, ale żeby to były płyty, które nas zmieniły? No nie. Rozumiem, że to trochę wycieczka po nostalgii, ale kryteria były jasne ;)
A gdzie Pink floyd i Jarre?Jestem rocznik 83.
Nigdy nie byłem fanem Pink Floyd. Wolę Genesis, Yes, Rush i King Crimson.
@@BezSchematuKażdy wychował się na innych płytach. Oprócz Genesis reszta mnie ominęła.
„TOP 20 ROCK ANTHEMS OF ALL TIME”ruclips.net/video/wcbi2qFxmVA/видео.htmlsi=YJibcBa8b0eo85gj
Iowa.
Child in time... ojoj... grube w chuj d-_-b
Hmm... czy te albumy nocnego kochanka u Grzegorza w tle to jakaś wyrafinowana forma trollingu? Znajmy odpalił mi ten ich album z coverami klasyki rocka po polsku. Dawno nie czułem takiego cringe'u. Coś okropnego.
Moja lista obfituje w wielu różnych artystów i niektórych mam zdecydowanie do słuchania w domu, ale Nocny Kochanek na żywo to wspaniałe przeżycie. Oczywiście w tekstach może wybić żenadometr, ale taki styl i taki cel :P
@@grzegorzwatroba abstrachując od ich własnej twórczości, a mówiąc o tej płycie z coverami, uważam że jest to u samych podstaw kiepski pomysł, żeby śpiewać po polsku anglojęzyczne w oryginale utwory - "jebnął grom", "jestem turbo kochaś" no kurde, te frazy brzmią komicznie. Słuchając ichniego covera mojego ukochanego judas priest, cały czas miałem przed oczami wiadomy mem z "ojca chrzestnego". ;) Żeby nie było - technicznie jest to chyba sprawnie wykonane (słuchałem na głośnikach w samochodzie). A ty Grzegorzu, co sądzisz o tej konkretnej płycie?
@@yasskier_7734 No nie jest to moja ulubiona płyta, zdecydowanie. Liczyłem na lepsze interpretacje pod kątem leksykalnym. Na mojej playliście jest chyba turbo kochaś tylko xD Zdecydowanie lepiej wychodzą im autorskie produkcje.
TOP 40 GREATEST SOUNDING ALBUMS OF ALL TIME”ruclips.net/video/-Mn7w-3V_nI/видео.htmlsi=LQEcTpMzmPbkUXOm