Wziąłem raz takiego pociotka lat 19.Nagrałem robotę bo miał znać angielski według zapewnień,oblał interview.Trzymałem w domu przez 4tyg,karmiłem.Szukał pracy wstając o 15stej.Jak już sam znalazłem mu pracę na myjni to drugiego dnia nieposzedł bo stwierdził że się przeziębił.Tatuś zabrał synusia spowrotem do polski i rodzina się nieodzywa od 10 lat.A ja nikogo więcej niewziąłem i nie zamierzam.
Ciesz się, że wyjechałeś. W tej Polsce jest tak źle, same lenie, złodzieje, oszuści i niewdzięczne szuje tu w tej Polsce. Pracuj dalej na tych, którzy od zawsze i na zawsze w dupie mieć nas będą. Na koniec zachowają się dokładnie tak samo jak CI od których chcesz się oddzielić.
Mnie ludzie wyleczyli z pomagania do tego stopnia że nie pomagam w ogóle nikomu. Moja przygoda z Anglią zaczęła się 18 lat temu gdzie przyjechałem samochodem z polski z dwoma wtedy kumplami których znałem całe życie. Pierwsze problemy zaczęły się gdy się okazało ze musimy dojeżdżać do pracy trochę kilometrów i trzeba płacić za paliwo. Benzyna była tania bo 1l beny kosztował 0.64f ale mimo wszystko chłopaczki sobie myśleli że ja będę ich wozić za darmo. Najpierw była zrzuta na paliwo co tydzień a potem skończyło się to na tym że musiałem auto trzymać na rezerwie i codziennie rano przed pracą po drodze wjechać na stacje i krótka piłka: kasa na bene albo nigdzie dalej nie jedziemy. Taki stan się utrzymywał przez 2 miesiące aż nasze drogi się na moje szczęście rozeszły bo w ciągu tych 2 miesiecy jeszcze wiele innych "fajnych" rzeczy mi pokazali śmiecie których znałem całe życie i uważałem za przyjaciół. Potem miałem spokój jakiś czas aż kumpel który mnie ściągnął do uk i wszystko załatwił poprosił mnie o przysługę. Miałem pomóc jego koledze wystartować w uk. Poszedłem do agencji pracy gdzie pracowały dziewczyny z polski i załatwiłem kolesiowi wszystko. Wypisałem w piątek wszystkie papiery za niego, w sobotę odebrałem z lotniska oddalonego 200 mil. W poniedziałek koleś poszedł na gotowe do fabryki. mieszkał u mnie ponad 3 tygodnie za free. Potem się wyprowadził na swój kwadrat niedaleko mojej chałupy który też mu ja załatwiłem z moim landlordem. Następnie wymyślił sobie że mam go do tej firmy zawozić i przywozić bo przecież i tak tam jeżdżę. Gdy mu jednego dnia powiedziałem że ma dawać na paliwo bo ja nie jestem instytucją charytatywną, to się dowiedziałem że on nie będzie za nic płacić bo w Polsce to on wszędzie autobusami, tramwajami i pociągami za darmo jeździł. Tak się złożyło że zorganizowałem sobie inną prace w innej części uk blisko lotniska żeby móc latać częściej do polski. Miałem już auto z kierownicą po prawej stronie które ubezpieczyłem online jeszcze na starym adresie i na ten stary adres przyszedł list z ubezpieczalni z dość ważną rzeczą która później kosztowała mnie kupę pieniędzy. Z landlordem uzgodniłem że moje listy ma zanosić temu kolesiowi a on będzie je wkładał do koperty i przesyłał do mnie. Zrobił to raz tylko na początku a potem szmaciaż już nigdy więcej nic nie wysłał. Po kilku miesiącach gdy zaczęły się problemy zadzwoniłem do landlorda czy były jakieś listy. Landlord powiedział że tak i że zaniósł je tak jak uzgodniliśmy do tego kolesia. Gdy dzwoniłem do kolesia to nie odbierał ode mnie aż w końcu pojechałem te 200mil do niego osobiście. Gdy zadzwoniłem do drzwi i o niego zapytałem to najpierw był pierwszy problem bo on w ogóle nie chciał wyjść z domu. Potem jak już wyszedł i chciałem moje listy to twierdził że nie ma żadnych. Jak powiedziałem że rozmawiałem z landlordem i powiedział że mu przyniósł listy to poszedł do swojego pokoju i po 10 minutach przyniósł łaskawie listy których jak twierdził nie ma. Jak zapytałem dlaczego nie wysłał ich do mnie to odpowiedział że on to pierd..li i nie ma czasu na takie gówno. To był ostatni raz gdy z nim rozmawiałem. Rok później gdy miałem holidaya postanowiłem po drodze odwiedzić te miasto w którym kiedyś mieszkałem i spotkać się ze znajomymi których poznałem tam. Umówiłem się ze znajomą że przyjadę po nią pod firmę o 14tej i razem gdzieś pojedziemy "na piwo". Gdy się pojawiłem pod firmą i zaczęli ludzie wychodzić, wyszedł i on koleś któremu wszystko załatwiłem. Patrzył na mnie i z nie zmąconą niczym miną przeszedł obok mnie odpiął rower od rampy i patrząc się na mnie odjechał jakby nigdy mnie wcześniej nie znał. Z tego co się orientuję to do dzisiaj tam pracuje bo kutasiarz sam do niczego nie jest zdolny. Tak że sami widzicie jak to wspaniale jest na emigracji ale żeby nie było że tylko paljaki są takie zajebiste to miałem jeszcze jedną przygodę tym razem z jedną ciapatą która pracuje ze mną w firmie do dzisiaj. Tak się złożyło że mieszkałem kilka miesięcy obok niej. Pewnego dnia rano pojawiła się obok mojego samochodu i zapytała czy jej nie podwiozę do firmy. Podwiozłem ją i po drodze zaproponowałem od razu że jak chce to za 10f za 2 tygodnie mogę ją codziennie zabierać do pracy i po pracy. Stanowczo oburzona odmówiła. Po kilku tygodniach nagle zaczęła się pojawiać rano obok mojego auta i gdy tylko otwarłem auto z pilota ta bez jakiegokolwiek pozwolenia od razu łapała za klamkę i wsiadała do auta. Kazałem jej spier...ać ale ona nie chciała wyjść ani dawać żadnej kasy. Ciężko było się tej kur..y pozbyć. Zacząłem wcześniej wychodzić do pracy przez nią tak żeby nie dała rady zdążyć a i tak kilka razy widziałem ją w lusterku jak biegnie do mojego samochodu. Ostatecznie pozbyłem się jej gdy pewnego dnia postanowiłem że pojadę rano nad morze na cały dzień. Idę do auta z plecakiem a ta menda schowana za autem sąsiada tylko czekała aż otworzę auto i cyk na fotel pasażera. Jakie było jej zdziwienie gdy zamiast w prawo w kierunku firmy skręciłem w lewo w kierunku autostrady. Zacząłem dość szybko jechać aby w biegu mi nie wysiadła i dopiero daleko ok 3 mile na pierwszym skrzyżowaniu jej powiedziałem że ja mam wolne jadę nad morze i że jak chce to może jechać ze mną albo wysiąść teraz. Krzyczała coś po swojemu ciapacko indyjsku (bo tak naprawdę cholera wie skąd ona jest) i wysiadła. Krótko po tym wydarzeniu wyprowadziłem się z tamtej okolicy ale ta menda wciąż mnie w firmie pytała czy ja tam nadal mieszkam. Od tego czasu minęło wiele lat bo wciąż pracuje w tej samej firmie a ciapata w między czasie już urodziła 2 kaszojady. Ciapata pracowała przez to na noc i raz na jakiś czas ją widywałem rano. Niedawno przeniosła się na dniówki i tylko raz do mnie przyszła powiedzieć "hello" i znów mnie zapytała czy ja nadal tam mieszkam. Zacząłem się śmiać i od tej pory udaje że mnie nie zna. O innych historiach a było ich więcej już nie będę tu pisał bo szkoda czasu. Ludzie to skurw..ny dasz im palec a za chwilę odrąbią ci całą rękę z ramieniem. Liczysz się tak długo jak długo można z ciebie mieć korzyści. Kończą się korzyści kończy się przyjaźń a nawet rodzina. Ludzie to guano, kocham zwierzęta, czasem idę sobie na długi spacer przez łąki, pola, lasy i widzę jak lisy, zające, ptaki, sarny, mundżaki spierd...ją gdy tylko zobaczą człowieka który w sumie jest daleko od nich i nie jest wstanie nawet ich dogonić, zagrozić a i tak uciekają z przerażeniem w oczach tak się boją człeka. Przypadek? nie sądzę.
Dlaczego nie zadzwoniłeś na policje jak wsiadła do twojego auta bez twojej zgody? Ja od razu bym na policje dzwoniła. Albo nie ruszyła wcale dopóki nie wyjdzie. Prędzej czy później by się poddała
Po co się babrać z policją. Jeszcze ciapata by powiedziała że to ja jej zaproponowałem i chciałem zgwałcić w samochodzie. W tym chorym kraju wszystko jest możliwe. Znalazłem inny sposób na nią. Najlepsze jak rano podniosła doope wcześniej i czekała przy aucie a ja jak ją widziałem przez okno że stoi to czekałem aż sobie pójdzie i wtedy dopiero jechałem do pracy i widziałem ją jak idzie na piechotę i widzi mnie że jadę.
Ot taka małpia natura dośc dużej procentowo ludzi . Ot im się należy. Dopiero po solidnym mordobicu zaczynają cokolwiek kumać. Ale i tak oni niewinni tylko świat się uwziął na nich
Fajne historie, przynajmniej masz zabawne anegdoty do opowiadania. Pamiętaj że nie wszyscy ludzie są tacy, mam nadzieję w końcu spotkasz kogoś normalnego.
Panie Tomaszu, ten film to chyba o mnie😅 Sto razy komuś pomożesz i jesteś super ale nie pomóż raz i jesteś największym h...m , taki z tego morał😅 Parę razy pomogłem z tłumaczeniami i się zaczęło. Nawet w nocy potrafił ktoś zadzwonić, bo rano do lekarza ma , a nie ma z kim iść. Listy mi do domu przynosili, telefony z smsami, bo nie wiedzą co tu napisane. Spałem po nocce, a tu pukanie do drzwi o 10.00 rano , bo nie ma kto do wodociągów zadzwonić, albo £10 pożyczyć ( a wczoraj byla wypłata).To już się stało nagminne. Nawet przez to się kłótnie w domu zaczęły, bo byłem dla obcych , a nie dla rodziny. Jak to ukręciłem to od razu " we łbie mu się pomieszało, bo parę wyrazów zna po angielsku". Ja za pierwsze zarobione pieniądze szybko do szkoły szkolić język poszedłem, a w tym samym momencie ludzie , którzy już parę lat byli w UK pod polskim sklepem mocne piwko degustowali i jarali blanta im się nie chciało robić czegokolwiek by swoją sytuacje poprawić. Teraz mam spokój. Pogoniłem dziadostwo i patologię.
To ja tak miałem z komputerami u sąsiadek i sąsiadów. Chociaż sąsiad (facet) to przyniósł poźniej 4 pak albo pół litra. A sąsiadki to czekolade za 2 zeta., albo nic. W końcu powiedziałem, że tam jest serwis i oni pani to zrobią za pieniądze a nwet przyjdą do domu, ale to kosztuje. Do dziś mam święty spokój :-)
Miałem chyba więcej szczęścia, bo oprócz paru idiotów, na których miałem wyryrane, nie spotkało mnie nic niefajnego ze strony Polaków. I przeciwnie - do dziś (a to już 17 lat) utrzymujemy znajomości i nawet robimy sobie prezenty, dobre żarełko, winko od czasu do czasu... Może mi się poszczęściło nieco bardziej. Ukłony i pozdrowienia.
Jak dla mnie jeden z lepszych odcinków, a oglądam regularnie. Trochę Cię kosztowały te wszystkie doświadczenia - nie tylko finansowo. Dzięki, że się podzieliłeś.
Ja pamiętam gościa, który płakał, że w Morrisonie chleb droższy musiał kupić, bo tego tańszego nie było. W tym samym czasie kupował butelkę whisky (oczywiście ten sikacz- Grands- za 14 funtów) I tego już mu szkoda nie było. 🤣 Kiedyś rozwalił auto jadąc na fleku. Oczywiście uciekł zostawiając auto. Policja samochód zabrała na parking policyjny, przysłała zawiadomienie, że auto jest tu i tu, wystawiła rachunek za parking, a ten sobie w międzyczasie przypomniał że jakieś arcyważne pismo zostawił w tym gruchocie. Prosił mnie długo, żebym spróbował mu załatwić pozwolenie na zabranie tego listu czy tam papierka. Nie chciałem się w to pchać, bo nie lubię takich akcji. W końcu uległem i pojechaliśmy tam. O mało się na randkę z paskudną urzędniczką nie umówiłem, ale w końcu przyniosła mu ten papier z samochodu. Po jakimś czasie usłyszałem od niego, że jestem ćpun, bo nosem często pociągam ( a mam problemy z zatokami od dziecka i często się przeziębiam). Od jego szwagra, który też tu w tym czasie mieszkał i pracował dostałem przytyk, że jestem frajerem i ogólnie głupek. Ok, od tamtej pory, gdy mi ktoś z jakimiś przysługami wyjeżdża, to ogląda mój serdeczny palec. Tak jak u Ciebie Tomku. Miałeś odwagę wyjechać z kraju, to miej odwagę nauczyć się języka kraju, w którym mieszkasz. Nie pasuje, to twój problem. I mam dziś zero przyjaciół, ale za to święty spokój który cenię. A jak będę chciał pomóc, to się zgłoszę na wolontariat lub wpłacę na coś charytatywnego.
Skad ja to znam. Dzwonilem do hmrc, rejestrowalem firmy, zalatwialem benefity, do firm energetycznych, operatorow komorkowych, internetowych, konsulatu, policji, rejeteowalem w przychodniach, szkolach, wszystko za darmo - w koncu po paru latach stwierdziłem, ze mam dosc. Zaczalem unikac niekumatych Polaczków i sie nad mimi litowac. Otworzylem oczy i dostrzeglem, ze ludzie jak tylko mogą, to i krew by wyssali z człowieka, a do tego za plecami uważają cie za jelenia, a przed toba udaja skrzywdzone ofiary, ktore bez twojej pomocy zginą. Wyleczylem sie z naiwniactwa.
Jak pomagalam z dobroci serca w chodzeniu po bankach itp. to mialam kolezanki. A jak wspomialam, ze nie bawi mnie przychodzenie do nich na kawe, a przy okazji przetlumaczanie listow, to sie poobrazaly. No i mam swiety spokoj. Dokladnie mialam to samo o czym mowi.
@@goldprice6320 Teraz są ale kiedyś nie było, to wszystko historyjki które wydarzyły się 10 lat temu, teraz migracja z UE jest negatywna w UK czyli więcej ludzi wyjeżdża niż przyjeżdża.
dokładnie w sedno. mieszkam w UK od 18 lat, ogólnie za granicą juz jestem 25. Tu, w uk, jakoś sobie poradziłem, pracuję w swoim domu, etc. Nigdy o nic nie prosiłem, internet to potęga a google jest za darmo, więc można wszystko znaleźć. Trzeba tylko posiedzieć, czasem godzinami, nawet dniami, żeby uzbierać wiedzę czy coś załatwić. Język ? znam dobrze 2, sam się nauczyłem mieszkając poza krajem. Tu przyjechałem z reklamówka i 200 funtami do Londynu, w 2005 roku. Znam ludzi którzy tu siedzą 10-15+ lat i wciąż nie znają języka, nie ogarniają prostych akcji, dzwonią i szukają pomocy z ubezpieczeniem, bankami, zeby zadzonić, list napisać, kurwa, ja pierdolę masakra jakaś. Kiedyś tam pomagałem też , ale teraz mam wyjebane, jak ktoś tu siedzi 10 lat i nie umie zamówic pizzy przez telefon, not to chuj, nic nie poradzę. Pozdrawiam ;)
Witajcie, takie spostrzeżenie, trochę przykro się czyta te wszystkie komentarze chociaż jak najbardziej polegają one na fakcie. Mieszkam w Uk i sam potrzebowałem pomocy zwłaszcza na początku pobytu a teraz sam staram się taką pomoc okazać innym a na próby "pasożytów" reaguję otwarcie i mówię im prosto w oczy co mnie boli. Popatrzmy na inne nacje jak trzymają się razem (i to nam się podoba) więc zacznijmy od siebie, wyciągnijmy rękę pierwsi i nie zakładajmy od razu najgorszego scenariusza bo są między nami ludzie mili, serdeczni i godni zaufania i to wiem również z własnego doświadczenia. Trzymajcie się zdrowo, miłego dnia.
Ale to chodzi o to by byc lagodnym jak golab a sprytnym jak waz. Trzeba myslec i pomagac ale widzimy kto naduzywa tej pomocy. Tomasz czekal kilka miesoecy by poprosic brata by sie dorzucil, wozil ludzi autem za darmo do pracy itp. Dal sie dlugo robic w konia. Ja sama pomagam czasami ale trzeba stawiac granice poprostu.
Z mojego doswiadczenia osoby ktore sa wogole zdolne do pytania o pomoc sa przewaznie w 99% osobami ktore juz zawsze beda sie pytac o pomoc kazdego. Osoby ktore sobie radza w zyciu, chca uchodzic za silne nigdy sie nie zapytaja nikogo o pomoc. Zawsze ukladaja sie pary dajacy-bioracy i to nigdy nie jest 2-stronne. Ten co sie juz nauczyl brac pomoc, bedzie kontynuowac. Ten co ma podejscie do zycia takie ze sobie poradzi sam to juz zawsze bedzie zaradny i nigdy nikogo nie poprosi o nic. Ja bym nigdy nie umiala poprosic nikogo o pomoc, - w sensie NIGDY. To jest taki typ czlowieka poprostu ;)
Nikt nie uczy asertywności, nawet najbliższa rodzina. Potem w dorosłym życiu człowiek wstydzi się odmawiać, żeby nie zrobić przykrości, to nic, że sam siebie krzywdzi. Nie wiem czy to jest polska cecha, czy środowiskowa. Odmówisz jesteś gad, pomożesz to masz kłopot. Zero wdzięczności i jeszcze obmówią.
@@Krecia Na serio uważam, że jest to cecha umarłej kultury szlacheckiej. W dworkach nie trzeba się było obawiać zachowań większości umiłowanych bliźnich. Każdy wiedział, że np. jeśli dostajesz obiad to zapraszasz gospodarzy do siebie. Potem człowiek wychodzi do świata i jest bezbronny.
Dokładnie, ani rodzina ni szkoła nie uczą tego co trzeba. Po 30 człowiek dochodzi do wniosku, że coś jest nie tak z nim samym i od nowa musi się nauczyć wszystkiego
poznałem takiego pana Tomka w Irlandii. stary dobry polski arystokrata. Bezjęzyczni Polacy sprawili że on teraz ludzi unika. jest już w podeszłym wieku i za każdym razem muszę przebić się przez ścianę jak go widzę, ale warto, bo opowiada fantastyczne historie piękną polszczyzną.
Dobry temat, Tomku👍Ja przyjechałam w styczniu 2006 a już w październiku załatwiłam pracę bratu, w kolejnym roku drugiemu, potem trzeciemu, potem siostrze, potem oni dwóm braciom i znowu ja kolejnej siostrze. Tak, mam 2 siostry i 5 braci. Zrobiłabym to jeszcze raz, bo powiedziałam wyraźnie, że do pierwszej wypłaty pokrywam rachunki i jedzenie, dalej normalnie każdy ma ogarniać. I z różnymi potknięciami, każdy dobrze sobie poradził. Natomiast co do znajomych czy dalszej rodziny to też okazjonalnie pomagałam, jednak bez przesady. Byłam też w sytuacji, że to ja potrzebowalam pomocy i tez ją dostałam. Pozdrawiam fanów Zmywaka, jest nas sporo, bo dobrze gada❤
Jakbym słyszał swoją historię 😂😂 Dawanie komuś podwózki do pracy to była zawsze wielka pomyłka 😏 Zawsze zaczynało się tak samo czyli znośnie...by po czasie zamienić się w prywatną darmową taksówkę 😃...."podjedziemy jeszcze tylko do sklepu, podjedziemy do szkoły bo zapomniałem zapłacić na balet, zaspalismy więc podjedź po nas do domu, jesteśmy jeszcze w centrum podjedź po nas, rozliczymy się w piątek ..." idt...itd...można by wyliczać bez końca 🤣🤣😂 Oczywiście również był sąsiad u którego w momencie gdy tylko zdążyłem wjechać pod dom jego firanki dostawały szału i miałem go już za plecami nim zdążyłem zdjąć buty 😅 Cudownie jest być filantropem 😜...ale gdy okaże się najmniejszą oznakę zniecierpliwienia z miejsca jest się najgorszym ciulem i na palarniach aż buczy od zranionych serc rodaków 😂😂🤣
Pomagałem wiele razy, i w banku i w job center i zawiozłem/przywiozłem na/z lotnisko. I rzadko kiedy ktoś mi w ogóle powiedział „dziekuje”. Może z dwa razy ktoś za przysługę powiedział „wypijemy za to jakieś piwo” i oczywiście nigdy do tego nie doszło. Nauczyłem się i od kilku juz lat nie pomagam juz tzw „przyjaciołom, kolegom” i jest mi z tym dobrze. Pozdrawiam 👍
Jednego to miałem takiego który był przez kilka ładnych lat do mnie "przyklejony"mówił że on nie je mięsa bo go bolą dziąsła a jak w pracy zrobili imprezę to mięso wynosił w plecaku bo już nie mógł z jeść więcej... Pamiętam jak umawialiśmy się w Polsce na miasto na piwo... ale ja zazwyczaj w kraju byłem rzadko aż on pewnego razu zrezygnował z pracy wyjechał do Polski i mówi tylko pamiętaj jak będziesz w Polsce przyjedź do mnie pojedziemy na "piwo".. Oczywiście jak przyjechałem do Polski pierwsze co zrobiłem zadzwoniłem do niego i mówię że jestem w kraju chciałbym się umówić,odpowiedział mi że nie chcę z nikim już utrzymywać kontaktu,chce zapomnieć i nie chce mnie znać.. No co za uj jebany... za tyle pomocy bezinteresownej której mu ofiarowałem, prace ,przejazdy,przeloty, mieszkanie na koniec powiedział że nie chce mnie znać...
No niestety tak bywa, odcinek może ciut przerysowany ale generalnie mniej więcej tak jest, ja ostatnio zrobiłem z jednym kolega interes i teraz parę k w plecy jestem, ale cóż naiwny jestem bo wciąż mam nadzieję że może w końcu Polacy zaczną trzymać się razem i robić nie cwaniackie biznesy razem jak inne narodowości, a tak z ciekawości u was też polskie sklepy prowadzą obcokrajowcy? 😂😂😂 Tzn nie Polacy?
@@atojajestem4746 Czy ja wiem... Ja pamiętam trzydzieści parę lat temu woziłem i odwoziłem chłopaków do pracy za damski uj.. Jako jedyny miałem samochód miękkie serce,młody,lubiłem pojeździć więc zabierałem chłopaków z przystanku po skończonej pracy za woziłem pod dom nie dostając za to ani grosza na końcu byłem w domu na końcu jadłem obiad.. Jak poznałem dziewczynę i po pracy zacząłem jeździć do niej to jaka była obraża że ja ich nie odwożę.. i że oni teraz muszą jeździć autobusami jeszcze się burzyyli że mam ich wozić bo szef mi daje na paliwo i to jest mój obowiązek😂😂😂 A szefostwo wcale nie wiedział że ja ich wożę... Więc dzisiaj jak kogoś po pracy mam odebrać lub zawieźć to działa to na mnie jak płachta na byka...
Zmywak,swietny film jak zawsze!Dzieki za podzielenie sie. Teraz moja krotka historia,jedna z wielu.Mieszkalem kilkanascie lat temu za kawalera w tzw Polskim domu,na pokoju w Londynie.Kiedys pomoglem Klausowi ze Sląska dostac robote w pubie.Poprostu pojechalem z nim tam ktoregos dnia,przedstawilem go lamanym angielskim szefowi kuchni,wyjasnilem mniej wiecej co on ma robic jako kitchen porter i dostal te prace.Naprawde nic wielkiego...I wiecie co?Klaus byl mi za to niewspolmiernie wdzieczny.I do dzis zawsze o mnie pamieta.Wysyla zyczenia na swieta i czesto wspomina moja "pomoc".To mile.I wciaz tam pracuje.. Oczywiscie mialem tez pare smutnych incydentow z rodakami,rowniez z angolami,irlandczykami-i to akurat w miejscu pracy,pewnie nie jeden zna to z autopsji-ale nie bede sie o tym rozpisywal.Bardzo duzo tu smutku lub gniewu w komentarzach.Rozumiem to doskonale.Sam nie raz dostalem po nosie...i wciaz dostaje.Staram sie jednak zawsze skupiac na pozytywach,choc czasami to nie latwe.Sam tez potrzebowalem troche pomocy na poczatku..pewnie jak kazdy z Was...A pomagac warto,ale jednak trzeba to robic rozwaznie.Pozdrawiam serdecznie wszystkich Polakow emigrantow rozsianych po calym swiecie,a zwlaszcza emigracje w UK❤
Ja mam podobne doświadczenia. Co prawda jest sporo osób, które mi pomogły i to było szczere. I jestem im wdzięczna. Ale są też takie co tylko chciały brać. Nie pożyczam pieniędzy z zasady, mamie lub siostrze mogę, ale innym nie. A jak wiem, że ktoś chleje cały weekend to tym bardziej nie pożyczę. Ja w UK jestem sama, cała rodzina w Pl, tylko 2 kuzynki w innym kraju. Część rodziny myśli, że jak funty to bogata jestem, część na szczęście rozumie. A sąsiedzi gdy przyjadę autem z wypożyczalni to mają swoje historie. Nawet sobie nie zdają sprawy ile mnie kosztuje każdy przyjazd do Polski, bo funty można mieć, ale co z tego jak Polska coraz droższa.
Nie mieszkam w UK, ale też mam podobnie, jak przyjeżdżam do Kraju. Zbieram cały rok na ten wyjazd, wracam zmęczona fizycznie, psychicznie i lekka finansowo, po tych wizytach.
Weź poprawkę na to, że część osobników płci męskiej chętnych Ci do pomocy mogli na coś liczyć w zamian za pomoc. Zdarzają się też cwaniacy niby bezinteresowni, którzy raz trochę pomogą, a potem oczekują "dożywotniej wdzięczności" i usługiwania.
Ludzie, nikt w Polsce nie uwaza, ze jak funty to bogata. Uk to symbol obciachu; domy tragedia, syf na ulicach , moda to noszenie szmat rozpadajcych sie po pierwszym praniu, zarobki tak niskie,ze wiekszosc, zeby nie housing benefit wyladowalaby na ulicy, ok jest paru bilionerow, ktozy podnosza srednia krajowa, ale wiekszoc zyje jak szczury ubite w splesnialych, zarobaczonych klatkach za ktore placa wiekszosc swoich zarobkow, sasiedzi do zakapturzona patologia z nozami pod pacha, nie zanm rodzica ktory nie balby sie puscic dziecka samego do szkoly. Funty to moze robily wrazenie 20 lat temu, ale nie teraz.
Wszystko to co powiedziales, jest tak prawdziwe, ze nawet raz sie nie zasmialem podczas ogladania tego filmu. Dodam od siebie - nawet jak ktos Ci odpala jakas kase za to, ze jedzie z Toba, Twoim samochodem do pracy, nawet niechby tylko symboliczna piatke w tygodniu, po pewnym czasie, w piatek, uslyszysz - "nie mialem/mialam drobnych/rozmienic", albo "nie bylo kasy w bankomacie", itd - a potem: "to Ci w przyszlym tygodniu oddam". A w przyszlym tygodniu juz rzecz jasna "nie pamieta" i panuje taka niezreczna cisza... Ty czekasz, az sobie "przypomni" - on/ona liczy, ze to Ty zapomniales. Dlatego nigdy, ale to k... przenigdy, nikogo wiecej nie podwioze do pracy.
Kurde osobiście byłoby mi wstyd za siedzenie u kogoś i niepłacenie. Sam musiałem mieszkać pół roku u siostry ale ustaliłem z nimi, że będę płacił połowę rachunków jej i jej chłopa choćby aby zwyczajnie podziękować za pomoc. Cóż, jak widać nie wszyscy mają sumienie
Hehe. Każdemu częściej lub jeszcze częściej taki "ślizgacz" się trafi. Będąc w Norwegii, nauczony bogatym kilkunastoletnim doświadczeniem z UK, kiedy usłyszałem od samego norka takie słowa : "podaj im dłoń a upierdolą ci całą rękę" dotarło do mnie ostatecznie, że "ślizgacz" to jak "wieśniak" czyli stan umysłu 😁 Dobry odcinek 👍
Dodam, że oprócz tłumaczenia rzeczy ze szkoły i podjebania pracy to mamusia puszczała córkę, żeby po szkole pobawiła się z moim synem. Oczywiście dziecko było głodne, więc dostawało obiad. Dzieci się bawiły, czas mijał. Czekałam czy zaraz babka przyjdzie, ale jak już był czas że syna chciałam wykąpać to dzwoniłam gdzie ona jest? A ona chyba korzystała z kochasiem z wolnej chaty i w głowie jej dziecko nie było. Trwało to kilka miesięcy. Potem syn zakolegował się z Anglikiem no i żeby dzieci mogły się pobawić to pozwalałam też mu przychodzić. Było to samo tylko jeszcze w weekendy podrzucała mi gnojka, bo drugi syn idzie do lekarza a ten nie lubi chodzić, czy że zakupy większe trzeba zrobić a syn się nudzi. Miarka się przebrała jak gnojek rozwalił mi nowa pościel, nie powiedział o tym, nie przeprosił i wyszedł jakby nigdy nic. Od tamtej pory miałam zawsze jakieś pilne sprawy a zaraz po tym pandemia skutecznie wstrzymała wszystkie poszukiwaczki darmowej opiekunki z wyżywieniem.
Pieknie, bardzo mi sie dzis podobalo. Niech wiedza. Jeszcze o wiele ciekawsi sa ci z Polski ktorzy przybywaja na 3 miesiace popracowac a w Polsce buduja domy. I co to nie bedzie jak przyjedziesz do Polski , jak oni sie odwdziecza. Moja ex w Niemczech, 12 lat majac dom na kredyt , goscila po 12 osob latami codziennie , a jej pierwszy maz, cieszyl sie , bo za pol litra zytniej, Z Polski!!!!! mial kolegow do wodeczki, ktorzy przez tydzien wypiajli najmniej skrzynke piwa dziennie jaka on stawial. Po 12 latach zostawila go, bo zostal alkoholikiem, a Polacy pozyczyali od niego ciagle pieniedze na wlasne inwestycje. I spala spiewka, "jest interes do zrobienia... jak bym mial kase i zainwestowal, zarobisz ty i ja. " I chlopak rozpieprzyl na interesy ponad 100 tysiecy euro , wiekszosc w kredytach. Dzis zyje w Polsce na garnuszku rodzicow, staruszkow na wsi, i ma co jesc. I gdby posluchal zony od samego poczatku, i pogonil to talatajstwo, tych inwestorow we wlasne domy i firmy, zylby normalnie . Ale rodacy byli mu wazniejsi bo przybywali z 0,5 zytniej "Z POLSKI" , i dzis ciagle mowi sie o Polakach na emigracji, ze lepiej unikac rodakow, ze Polak Polaka , wydama. Ale nikt tak wspaniale nie wyjasnil tego jak Tomek, skad to sie bierze. Zyd zyda wspomoze, Turek turka wspomoze, ale wsrod tamtych cywilizacji , nikt sie na nikim nie slizga. Nie robia sobie prezentow. Umieja sie odwdzieczac . Dlatego Polacy sa skazani na samozaglade.
Ja tak pomogłem koledze z klasy podstawowej, stary go z domu wywalił to mi się żal zrobiło. Tak samo mieszkał za darmo, a na koniec pożyczył moją dwutygodniową wypłatę i spierd.. 25 lat się nie odezwał.
Przez kilka bitych miesięcy pomagaliśmy kuzynce z (nieznanym nam wcześniej) jej chłopakiem ustawić swoje życie za granicą. Otrzymali od nas wikt i opierunek chociaż sami mieszkaliśmy w zaledwie one bed apartment. Spali z nami, jedli z nami, szukali pracy, obejrzeli całą moją kolekcję filmów na DVD, obgrali wszystkie gry on-line, wysłuchali wszystkich moich płyt, nawiązali setki znajomości na Gadu-Gadu i w końcu po paru miesiącach jego bezowocnych poszukiwań udało mi się chłopakowi załatwić ekstra płatną robotę w państwowej firmie. Kuzynka zaczęła dobrze płatną pracę w Home Care i ... nadal szczęśliwie mieszkali sobie razem z nami nie interesując się nawet tym co do przysłowiowego gara włożyć. Poszukiwania lokum do samodzielnego zamieszkania szło im jeszcze gorzej niż wcześniejsze szukanie pracy. Kiedy w końcu otrzymali swoje pierwsze pełne wynagrodzenia, to z radości kupili po sześciopaku piwa na łeb ... sobie. Tego było już za dużo więc ten ostatni raz użyłem swoich umiejętności i znalazłem im hostel, do którego wyprosiłem towarzystwo tuż przed samymi Świętami Bożego Narodzenia. Cieszyłem się z ich wyprowadzki jak dziecko chociaż nie macie pojęcia kim staliśmy się przez tą pomoc. Pomimo faktu, iż ciągle mieszkaliśmy w tym samym mieście nigdy się już do nas nie odezwali. Rodzinka z Polski również.
Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Czarno białym i z brzegu aby w razie czego można się było odciąć. Rodzina myśli że jak są rodziną to wszystko im się należy za free i na innych lepszych warunkach a ty masz ich znosić no bo przecież są rodziną.
To właśnie zycie w UK nauczyło mnie nie pomagać innym bo potem tylko same problemy i rozczarowania. Poznaliśmy sie Tomku w banku gdzie pracowales, ale jakoś nasza rozmowa zeszła wtedy z tematu kredytow czy kart a weszła na ten wlasnie temat "pomagania" innym i tego konsekwencji. Juz wtedy miałeś dosyć "pomagania" choć ująłeś to dość delikatnie 😂 Dlugi czas chciałem pomagac innym choc sam na wszystko zapracowałem bez niczyjej pomocy bo tak mnie Matka nauczyla ale dzisiaj bylbym szczesliwszym człowiekiem gdybym juz od początku olewal innych ludzi.
Hah! Boże jakie to prawdziwe. Do teraz dzwonią do mnie pociotki żebym kuzynowi pomógł w Anglii się ogarnąć, bo on by chętnie przyjechał. Tłumacze, ze Brexit i juz nie jest tak samo łatwo się osiedlić jak było przed brexitem wszyscy uznają ze sam sobie jakiś brexit wymyśliłem bo serca nie mam albo po prostu mi się nie chce. Kuzyn oczywiście ani słowa po angielsku ale po niemiecku śmiga całkiem niezłe wiec proponuje - ziomus jedz do Niemiec, łatwiej ci będzie z językiem a Niemcy nadal w UE są to odpowiedz jest zawsze „ale ja tam nie znam nikogo”. A co do polskich pijawek w uk to szczerze wierze w każde słowo zmywaka jest prawdziwe bez przerysowywania, każdy Polak mówiący podstawowym angielskim poznał takich na pęczki, zawsze kończy się darmowa pomocą albo obraza majestatu.
Teraz zaczynaja na umór do Szwajcarii, bez jezyka. A tu na start dobrze by bylo miec 20-30 k pln.A jak chcesz pomoc to jeszcze Cie na forum zablokuja. Zalatwiasz robote u znajomej, to sie do niej nie odzywa. Tylko sie pyta jaka stawka i czy sie nie rozczaruje. Ciekawe, kto komu robi laske.Albo szuka pracy 20% bo ja sytuacja zyciowa zmusza.Tez przyrzeklam sobie, koniec z polaczkami.
qrwa no, wyjechałam jak miałam 19 lat i też nie znałam nikogo. Nie ma przepisu, że trzeba kogoś znać, jak się gdzieś jedzie. Co to jest za argument? To jest pleć męska czy qrwa co?
Asertywność przede wszystkim, tej mi zawsze brakowało. Kiedyś przygarnąłem kumpla, spotkanego przypadkiem po latach w Londynie. Okazało się że był bezdomny bo dziewczyna go wyrzuciła, nie pytałem dlaczego ale wiem że jak z nią był to miał dobrą pracę, był pracowity więc myślałem że stanie na nogi. Wziąłem do siebie, nagrałem pracę (udając jego bo z językiem było kiepsko), było dobrze przez miesiąc czy dwa, nic nie przeszkadzało ,zarabiał, do zakupów i jedzenia się dorzucał ale przyszły Święta i zaczął pić…codziennie. Dwa tygodnie wytrzymaliśmy . Ja z żoną i dwójką małych wtedy naszych dzieci. Daliśmy mu ultimatum , nie dało rady, trzeba było go wyrzucić….
Byłem w UK. Co się na patrzyłem przez lata łoo... Sam sobie poradziłem, ustawiłem się po dwóch latach tak całkiem fajnie. Też jednej osobie pomogłem i tyłek sparzyłem. Teraz jestem w Niemczech zaczynam życie na nowo za granicą i znowu pomogłem osobie finansowo i od 5 miesięcy nie mogę się doczekać kasy. A wiem, że chłopaczek dalej pracuje pod Hamburgiem i mu się zaczęło wieść. Tyle. Czlowiek naiwny i głupi. Ale chęć pomocy wygrała, to teraz mam. Albo nie mam, kasy z pożyczki. Ale ja nie zbiednieje, a taki prysznic zimny się przyda.
@@night_shiftPLOczywiście ze on wszytsko wie najlepiej bo to właśnie taki typ Polaka którego trzeba unikać za granicą który na wszystkim się zna w momencie kiedy ktoś robi wszytsko za niego 😂, taki rodzaj cwaniaczków których w de Pełno, pozdrawiam 😊
Najważniejsze pytanie jakie należy zadać sobie i pytającemu o pomoc to: a co ja będę z tego miał? I zacząć negocjacje. Jeśli chcesz spławić gościa to użyj jego "argumentów", że "nie masz czasu", "jesteś zapracowany", "masz dużo do zrobienia", "masz już swoje plany", a nawet "w taką pogodę nic nie chce mi się robić", "boli mnie głowa", "mam kaca", "idę na pogrzeb", "zdechł mi pies", "mam raka w akwarium" itp., czyli takie typowe narzekania i zmyślanie problemów pod byle pretekstem... Taki delikwent jak zobaczy, że musi się wysilić, żeby przekonać kogoś do pomocy to odpuści, bo z takim zawodnikiem nie pójdzie mu tak łatwo jak sobie zakładał. Jeśli mimo to nie odpuści to po takim wstępie późniejsze negocjacje wyceny usługi będą dużo prostsze, gdy dowie się ile kosztuje zmyślona karma dla raka w akwarium. ;)
Ja mieszkam w UK 16 lat i właśnie to Polacy mnie nauczyli, że ze wszystkim trzeba liczyć tylko na siebie. Dlatego to samo robię wobec innych Polaków. I często wtedy mówię "Mnie nie obchodzi, że Ty nie znasz języka. Przyjechałeś, więc masz tu przetrwać! Jak my wszyscy!". To zawsze działa.
Pięknie się tego słucha, wszystko się zgadza. Tomku ja po 16tu latach na tej "krzywej wyspie" przeprowadziłem się na Węgry i cieszę się życiem jak dziecko. Tyle już się nauczyłeś w uk, że wszędzie sobie poradzisz - jedna tylko zasada: Z dala od Rodaków! Pozdro
ludzie myślą że pomaganie im to jest wartość dodana do twojego życia, że samo przebywanie w ich towarzystwie to musi być dla człowieka zaszczyt. Taką mam obserwację. Kiedyś myślałam o byciu Toprowcem (kobiet nie biorą i tak), ale potem zobaczyłam, jacy ludzie chodzą w góry i usłyszałam komentarze "a idziemy, najwyżej nas TOPR ściągnie". Wyleczyłam się wtedy z chęci ratowania ludzi gdziekolwiek, nie tylko w górach :)
Mieszkam 21 lat w Anglii . Mam całkowicie przeciwne odczucia . Zawsze pomagałem i zawsze mi pomagali . Oczywiście nie wszyscy , bo ludzie są różni , ale pomagałem i dalej pomagam . Najgorsze doświadczenia mam z rodziną niestety 😞 .
To masz szczescie, do mnie pierwsze przebudzenie w pomaganiu dotarlo juz pol roku po przybyciu na wyspy, kiedy oporna na angielski sasiadka siedzaca w uk od 6 lat przyszla mi z dzieckiem zwijajacym sie na wycieraczce zeby zadzwonic po pogotowie, bo syn zaniemogl tak bardzo ze nie byl w stanie mowic. Mldy mial ostre zapalenie woreczka, a ja nieprzespana noc i caly dzien w pracy nastepnego ranka. Dziekuje nigdy nie uslyszalam, pozniej mnie nachodzila z listami, telefonami, doslownie nasluchiwala kiedy wracam do domu z pracy. W kocu powiedzialam ze jak dla niej to ja po angielsku nie mowie.
@@oooollllmmmm0987 nie miałem na szczęście nigdy tak. Zatrudniałem kiedyś recydywistę . Myśle , a tam każdy robi błędy . Przy pierwszej okazji próbował mi klijenta podebrać , ale i tak ogólnie na plus z Polakami 😃, najczęściej jest dobrze 👍.
Widać, że jesteś mega inteligentnym i ciekawym gościem. Poczucie humoru, kreatywność, pracowitość znaliśmy. Ale dzisiaj kapkę wincyj my dostali. Spoko w chuj!
Witam, podobnych przypadków mozna by przytaczać setki tysięcy... Sam mieszkałem w Irlandii przez niespelna 20 lat i niejednego człowiek doświadczył... Pseudo kumpli i rodzinę też przerabiałem, załatwiając im nie tylko prace, ale także i kwaterę jak i ogarnięcie wszelkich formalności, z pozyczaniem gotówki na start włącznie. Małżonki kuzyn był najbardziej bezczelny. Po mieszkaniu z nami przez ponad pol roku, gdzie mimo swoich zarobków żywił sie zazwyczaj z naszej lodówki, kiedy powiedzieliśmy mu w końcu ze to sie musi skończyć, chyba ze będzie się dokładał do obiadów, zaj...ł focha i po kilku dniach poinformował nas ze się wyprowadza... Aha, i za dorobienie kluczy do mieszkania płacił 2€ i jesli chcemy, aby na odchodne ten klucz zostawił, będziemy musieli mu tę kwotę oddać 😮🪓 Nawet jeśli kiedyś będę mial Alzheimera, tego nigdy nie zapomnę. Nocy nie przespałem bo aż wszystko sie we mnie gotowało. To ja tej sierocie ogarnąłem bilet, robote, chatę, formalności, pożyczyłem kasę na 0% , wszystko zupełnie za NIC !!! a ta menda nam oznajmiła zeby oddać mu 2 jurki za klucz do drzwi... Po tak wielu latach spędzonych na emigracji moje odczucia sa takie: Absolutnie ścisłe grono przyjaciół, z którymi mimo naszego powrotu do Ojczyzny nadal mamy regularny kontakt i jeśli tylko jedni mogą pomóc drugim lub na odwrót, nie ma z tym najmniejszych problemów, nawet mimo dzielącej nas odległości, nie żadni pseudo kumple z Facebooka, przykro mi, ale nie mogę Ci pomóc... 🤷. Niech towarzystwo reaguje jak chce. Prędzej czy później i tak w oczach wiekszosci z nich będę tym najgorszym... Pozdrawiam
Oglądając i czytając komentarze jestem w szoku ...nie spodziewałem się, że to tak powszechne 🤣😂 ja wyjechałem na szczęście do nl. Ludzi których spotykałem, rodacy choć różnego typu osoby to jednak nie aż tak zjeba.....jeden morał. Od razu się ustala takie rzeczy, twardo i stanowczo. Im dłużej się w to brnie tym bardziej Cię później znienawidzą.
Wychodzi na to, że najlepiej mówić wprost o swoich oczekiwaniach i nie wyznaczać standardów, których nie jesteśmy w stanie utrzymać na dłuższą metę. Bycie asertwywnym, jest bardziej szlachetne od pseudo altruizmu. Pozdrawiam
@@White.447, wziąłeś pod uwagę, że to Ty czegoś nie zrozumiałeś? Kwestia z asertywnością, szczególnie, odnosiła się do wątku z bratem. Sam stworzył toksyczną sytuację, w ogóle nie podejmując tematu dzielenia kosztów, utrzymywał go, nawet nie sugerując, że na dłuższą metę tak nie będzie. To dość powszechna cecha u bojaźliwych/zbyt taktownych ludzi, którzy dają sobie wchodzić na głowę, tak długo aż emocje się przeleją i wtedy wybuchają. Pomijam fakt, że zmywak był taki miły (dla ludzi z banku), bo widział w tym swoją korzyść, ale nie potrafił zakomunikować wprost, czego oczekuje. Tu właśnie przydałaby się asertywność i umiejętność komunikacji. Zreszą, czuję, że niepotrzebnie się produkuję, bo nie widzę dużych szans na rzeczową polemikę. Pozdrawiam serdecznie
Racja każdy ma inne wyobrażenie świata.Trzeba jasno od początku mowic o swoich oczekiwaniach,wtedy nie ma kwasu. A nie oczekiwać, że ten drugi się domyśli co się miało na myśli. Warto się tego nauczyć bo to bardzo przydatna umiejetność w życiu.
Teoretycznie wszyscy wiedzą, że trzeba się odwdzięczyć i jeżeli ktoś nie robi tego sam z siebie to ja bym radził zerwać kontakt z takim człowiekiem, bo najprawdopodobniej to egoista i pasożyt. To nie wina Zmywaka, że nie był asertywny, a wina brata, że jest zwykłą amebą. Pan Zmywak mógł to załatwić szybciej, ale posiada on za dużo kultury osobistej. Wykorzystywanie empatii u ludzi jest absolutnie obrzydliwe, a przypisywanie jakiejkolwiek winy człowiekowi, że był ZBYT dobry i nie asertywny to mocne skrzywienie psychiczne. Mogę rozwinąć temat jeżeli ktoś jest zainteresowany. Wobraź sobie rozmowe ze zgwałconą dziewczyną. Też byś jej napomniał, że była zbyt mało asertywna? A może nie chodziła na samoobrone i to jej wina ?
Jeśli porównanie ma być trafne, „kolega” (ua) wychwala dziadka, który spalił twej rodzinie dom i wymordował ich, do tego jak będzie okazja to zrobi Tobie to samo co jego dziadek robił Twoim przodkom. Myśle teraz porównanie PL- upaina jest trafne ;)
Niestety ja również mam podobne doświadczenia, mało tego, na końcu tej przygody mnie okradziono. Lekcja na całe życie :) pozdrawiam ciepło. Dodam jeszcze ze pomagać warto, ale trzymać dystans i nie dać sobie wejść na głowę. Mieć boundaries- tego można się nauczyć :)
100% prawdy. W skrócie : Przyjaciel którego ściągnęłam do UK. Wszystko ogarnąłem. Wziąłem pod swój dach. Za moimi plecami mnie obgadywał. Lokatorka która zapytała czy jej chłopak może zostać na noc. Po 2 tyg dotarło do mnie że on z nami mieszka . Kolega co z problemi finansowymi "czy mogę zapłacić za czynsz w następnym miesiącu?". Termin zapłaty wracam do domu go i jego rzeczy nie widać(kolega miał podobnie tylko to jego laptop zniknął). Lokatorka która mieszkała u mnie 3 miesiące sama za cenę pokoju ,bo byłem w PL. Po powrocie nie dogadywaliśmy się wiem powiedziałem że musi się wyprowadzić. Powiedziała że nie I wezwała na mnie policję.... Od tamtych zdarzeń pomagam ludziom tylko w bezpiecznej odległości.
Mieszkałem na trzech kontynentach i jednego się nauczyłem. Z daleka od Polonii! W USA, mieszkałem (z racji biedy na początku) z Niemcem i jego dziewczyną z Meksyku. Przemili ludzie, którzy mi wiele rzeczy doradzili, wiele razu wyratowali z opresji jak zmyliłem drogę. Nie chcieli nawet słyszeć o kasie za podwózkę a że nie znoszę być pasożytem, to jak obi byli w pracy to ja po powrocie z roboty (często skatowany jak koń po westernie) sprzedałem części wspólne (łączenie z kiblem) na błysk. Mieszkaliśmy razem chyba coś koło pół roku kiedy to wyprowadziłem się do dziewczyny, która pracowała na working holiday i ściągnęła mnie do Azji a obecnie jest moją żoną. Przynajmniej kilka razy w roku rozmawiam z Lukasem i wielokrotnie się odwiedzaliśmy. Będąc w USA jak i w Japonii widziałem jak Polonia może być kur... podła dla ludzi. Myślisz Japonia to nie zmywak w UK a ludzie z dr. przed nazwiskiem może się zachować gorzej niż wieśniak z dziury. Co do rodziny to próbowali mi wciskać swoje kaszojady, bo dowiedzieli się, że mi się udało i po wypruciu sobie flaków z nauką języka i przejściu sita - dobrze mi się powodzi. Powiedziałem nie i od 15 lat mam spokój. Raz do roku lecę do PL na półtora miesiąca z żoną i synem, do rodziny nawet nie zbliżam się an kilometer. Tak są zacięci, że nawet do rodziców się nie odzywają. Mój ojciec skwitował to w bardzo prosty sposób - wreszcie ku... spokój. Ludziom można pomóc w bardzo ograniczony sposób a na obczyźnie to trzeba stąpać jak po polu minowym. Do mnie kilka razy "polonia" dzwoniła czy bym nie załatwił pracy krajanowi bo mu się wiza kończy. Odpowiedź zawsze była treściwa. Zatrudnić mogę kogoś kto będzie pracował a nie miał wymówkę w urzędzie imigracyjnym bo jak mi taki pajac się w pracy nie pojawi to ja dostanę po dupie a za dużo mnie dojście do tego kosztowało. Wtedy słyszę w słuchawce, że jestem bez serca i inne takie bezdety i że karma do mnie wróci. Jak na razie wyszedłem na tym im plus. Jestem Polakiem, ale nie naiwniakiem.
Jakie to prawdziwe, sam kiedyś pracując za granicą przez to przechodziłem. W pewnym momencie zacząłem unikać naszych bo miałem dość wykorzystywania. Jeśli ktoś pracuje za granicą to się powinien nauczyć języka i dostosować, a jak go to przerasta to niech wraca skąd przyjechał. Nie miałem nic przeciwko pomocy komuś kto się starał nauczyć języka ale ktoś kto był tylko roszczeniowy - sorry, radź sobie sam, mam lepsze rzeczy do roboty.
Ja też mam swoją historię! Polecialem do Kanady, z kuzynami i kolegami, wynajęliśmy puste mieszkanie, nie mieliśmy wtedy nawet widelcy i garczków żeby normalnie funkcjonować, spaliśmy na podłodze, ale byliśmy dość rozgarnięci żeby szybko stanąć na nogi i po kilku tygodniach każdy miał łóżko które sobie kupił za ciężko zarobione dolary... Pojawił się stół w kuchni z krzesłami, kanapa w salonie, nie trzeba było już jeść siedząc w kucka pod ścianą. Było nie lekko ale dobra szkoła życia i fajna przygoda... Po roku przyleciał nasz znajomy, w sumie to nie do nas ale defakto 'przypadkiem' wylądował u nas... Takiego skroba to w życiu nie widziałem... Wisienka na torcie było jak nam się umowa na mieszkanie kończyła i kuzyn na którego była umowa przepisał je na nowego bo ten miał zostać tutaj najdłużej bo my się już rozjezdzalismy-kuzyn się wyprowadził do dziewczyny, drugi pojechał na wybrzeże, więc to było logiczne rozwiązanie... 'Nowy' już trochę przesadzał bo korzystał ze wszystkiego za darmo łącznie z naszym jedzeniem, aż w końcu zwróciłem mu uwage, żeby przestał podbierać mi rzeczy z lodówki, żeby dołożył się do rachunków, kupił sobie swój olej etc bo już pracuje długo i nie musi całej kasy odkładać a my nie mamy go w dowodzie że to nasze dziecko. Wywiązała się dyskusja... Usłyszałem wtedy żebym nie podskakiwał bo mnie z mieszkania wyrzuci... Myślałem że pierdolne ze śmiechu... Ale są też Polacy którzy potrafią docenić pomoc. Nie wszyscy są chujowi ;) pozdrawiam skrzatów ;)
Kurwa, ja też miałem przypał. Zapytałem "kolegę" co uważa z podwiezieniem mnie na lotnisko i że się zrewanżuje tym samym jak on będzie leciał do Polski. Jego odpowiedź brzmiała tak "nie, on nie idzie na to bo później to zobowiązanie by miał". Tyle, po znajomości. Nie ma czasu na taki ludzi. Inny przykład jak moja żona zapytała "koleżanki" skąd kupuje jajka, jej odpowiedź "on nie chcę tej tajemnicy zdradzać". No kurwa ludzie to przecież farma gdzie te jajka kupowała. Tacy są Polacy.
To samo jest w Belgi ,rodacy lubią takich Tomków wykorzystywać 😂. Jedne powiedzenie krąży, że " nikt tak Cię nie wyr......a jak rodak czyli Polak. Przykre ale jakie prawdziwe ☹
Standard. Kiedys mnie poproszono o pomoc dla gościa który przyjechał to birmingham autobusami jeździć. Koleś wtedy około 40 lat i zero angielskiego. Oczywiście zrobili go w balona i chcieli mu tylko kasę zabrać. Wytłumaczyłem jak ma dojechać do Londynu skąd go zabrałem a mieszkałem poza Londynem. Dałem mu lokum u siebie i załatwiłem jedna a później druga pracę. Uśmiechał się i był miły. A za plecami duże obrabiał jakinyo ja dla niego zły jestem. Polacy już tacy są. Wszystko dla nas za darmo od innego ziomka
U mnie tez byl taki ananas. Jego siostra z Polski zadzwonila ze Marcinek siedzi na torbach na dworcu w Bratford, bo go w pokoju wyrzucili. Pojechalem, przywiozlem, dalem dach nad glowa. Jezdzilem z nim za robota. Rodzina miala pretensje ze nie pojechal na komunie swojej corki do Polski, bo musial mi zaplacic za pokoj. Zona mu obiadki podsuwala, a on caly wolny czas na telefonie. Teraz po kilku latach jak juz wrocil do Polski, mijam go kiedys a on odwraca glowe i udaje ze nie zna. Ze niby ja wyzyskiwacz, jak moglem od swojego kase brac.
Też znałam jednego pomocnego Artura ,który się żali że tylu ludziom pomogli a potem nikt z nim i jego ówczesną żoną nie chcia utrzymywać kontaktu. Pamiętam jak odwiedzili go znajmi ,którzy zrobili sobie wycieczkę po Wielkiem Brytanii. Przyjechali z długiej męczocej drogi i przywieźli ze sobą drogi alkohol ,który Arturek szybko schował do szafeczki. Przyjaciołom nie zaproponował nawet szklanki wody ,a żona jego mimo to że w czasie ich przybycia gotowała obiad powiedziała ,że nie będzie ich karmić bo to męża a nie je goście. Ludzie ci bardzo mili byli ,przywieźli także prezenty dla dzieci gospodarza,po godzinie siedzenia o godzie i chłodzie zrezygnowali z gościny i pojechali dalej ,pewnie coś zjeść i przespać się w ciepłym gościnych i pewnie tańszym miejscu. Innym razem Arturek za podwiezienie gdziekolwiek kogoś tam z rodziny ,kto dał się złapać na wynajęcie drogego zimnego pokoju pod przykrywką oferowanej pomocy za każdy ruch Arturka z przed kompa był kasowany.Przez dom państwa pomocnych przewinęło się jeszcze kilku członków rodziny oraz znajomych i nikt ale to nikt po otrzymanej pomocy nie chce z pomocnymi mieć nic wspónego ,bo drogo ,straszno i ciężko było tą pomoc przyjmować. Ach ci niewdzięczni ludzie:)
Ja na szczęście miałem z bratem dobre doświadczenie. 2 miechy w wakacje posiedział, zarobił kasę wrócił do Polski. Bez żadnych spin finansowych. Ogólnie powiedział że takie życie nie jest dla niego mimo że kasy więcej sie zarabia. Wrócił do Polski skończył studia teraz pracuje w korpo w Warszawie i raczej nie narzeka.
na lozu smierci jeszcze bede cie ogladal... mialem ten sam bol, bol skonczyl sie 12 lat temu kiedy powiedzielismy z zona ze mamy dosc i konczymy z wszelkimi formami pomocy... ech i skonczyly sie wspolne wigilie... na szczescie..
Niestety to dobrze znana mi rzeczywistosc. Ja kiedy zaczelam wspominac o moze jakiejs drobnej rekompensacie za pomoc uslyszalam ze cytuje " ale ja nie ufam twoim tłumaczeniom" . Ludzie budzili mnie po nocce bo przeciez trzeba zalatwic na cito no a ja sie wyspie kiedy indziej. Ludzie sa okropni. Podpisuje sie pod Pana doswiadczeniami obiema rękoma. 90 procent znajomych juz nie mamy bo ukrucilam jawne wykorzystywanie . Nie zaluje. A co do rodziny. Osobiscie nie mam tu rodziny poza męzem ale znam ludzi ktorzy maja tu odchowane wyedukowane dorosle dzieci niektore 20+ inne 40+. Niestety kiedy przychodzi do tlumaczenia jakos zawsze najlatwiej jest wybrac moj numer telefonu, a kiedy pytam dlaczego do mnie a nie do dzieci, konczy sie to fochem. Dziekuje i prosze juz dawno nie slyszalam.
To samo przerobiłam w Polsce z kobietą, u której wcześniej wynajmowałam kawalerkę. Raz wymieniłam jej po korzystnym kurskie złotówki na franki szwajcarskie i się zaczęło.....Po kilku miesiącach, gdy zapytałam panią "Frankowiczową" dlaczego nie wyśle męża do Anglii, by zarobił na spłatę ich kredytu hipotecznego ( mają tam od lat córkę i zięcia) to mi naburmuszona odpowiedziała, że mąż ma jej pomagać w domu. Jak zapytałam "Czemu przychodzi do mnie, a nie idzie do kantoru walutowego?", to usłyszałam "Ależ ja od pani nic nie potrzebuję." Dosłownie mnie zatkało. Kolejne pytanie - "Jeśli nie potrzebuje, to po co w ogóle mnie o te franki pytała?" Na to pytanie już nie odpowiedziała. I o to mi właśnie chodziło😎 Oczywiście jest na mnie obrażona do dzisiaj. Bardzo mi ten stan odpowiada.😂
A ja opowiem sytuacje jakiej doświadczyłam z drugiej strony, czyli to ja potrzebowałam pomocy ! No i rodacy mi jej odmówili - jeee 🎉 Mieszkałam wtedy na stałe w Szwajcarii a że byłam tymczasowo bez pracy postanowiłam wykorzystać ten czas i pojechałam do Niemiec żeby intensywnie uczyć się języka zapisałam się do szkoły codziennie po kilka godzin, wynajęłam jakąś maleńka kawalerkę - praca nie była w planie bo nie potrzebowałam mialam pieniadze i faktycznie celem była czystą naukę języka i któregoś pięknego dnia moja karta nie zadziałała. 😮 Telefon do banku i okazało się ze przekroczyłam limit A ja nawet nie wiedziałam ze sa jakies limity na karcie ! 🙈🤦♀️ nie rozumiałam w czym problem skoro mam na koncie… problem był do rozwiązania tak ze powinnam się udać do mojego banku i osobiście chyba ten limit zaktualizować. Tylko ze ja byłam w Kolonii - oddalonej jakiej 400 km od mojego miejsca zamieszkania a w kieszeni miałam 2 Euro zbliżała się pora lunchu i zaczęło trochę burczeć w brzuchu … Nikogo praktycznie nie znałam w tym mieście - Nawiązałam dopiero co kontakty towarzyskie z dwiema osobami - dwoma Polakami - cóż było robić - zadzwoniłam i zapytałam czy pożycza - odmówili obydwaj 🤷🏻♀️ … Do tej pory mam mieszane uczucia: rozumiem ich, jeden właśnie argumentował odmowę tym że miał złe doświadczenia z Polakami, a my się prawie nie znaliśmy, ale z drugiej strony czułam się potraktowana jako oszustka próbująca wyłudzić pieniądze.. a w końcu poratował mnie właściciel kawalerki która wynajmowałam - Niemiec Taka oto historia - sama się śmieje z mojej 😅 niefrasobliwości - a przy tym uważam to doświadczenie za bardzo wzbogacające, choćby z tego powodu ze poczułam co to znaczy być głodnym i nie mieć dostępu do pieniędzy .. I pozdrawiam wszystkich co doczytali 😅💪🎉
Widzę że wszędzie jest to samo- kilkanaście lat temu wyjechałem za granicę, tu gdzie teraz mieszkam jest sporo Polaków. Szybko zorientowałem się że większość z nich nie ma dostępu do internetu bo albo nie mają meldunku mieszkając po pięciu w jednym mieszkaniu, albo nie mają konta w banku ani legalnej pracy więc nikt im tego internetu nie chciał podłączyć. Zainwestowałem zatem w dość kosztowne urządzenia nadawcze tak aby każdy kto chce zwyczajnie mógł połączyć się z WIFI w wybranych punktach miasta, lub we własnym domu za pośrednictwem małej anteny na balkonie. Usługa była bez żadnego kontraktu- kto chciał to łączył się kiedy chciał i na ile chciał za drobną opłatą. Opłaty były zwyczajnie kartą lub paypalem tak jak w hotelowym WIFI. Ale klasycznie- jak się komuś internet zwyczajnie skonczył to miałem telefony po nocy żeby włączyć ręcznie i że rano jakoś mi doniosą pieniądze. Na nic były tłumaczenia że system działa automatycznie i ja nie mam wpływu na uruchamianie i kończernie czasu subskrybcji. Tak więc rodacy dopracowali system i dzwonili że coś się chyba stało z ich anteną bo nie widzą strony płatności. To skutkowało przymusem wizyty u takich klientów i przeglądu anteny. Oczywiście w większości przypadków wszystko było ok, ale klasyczny tekst- "no jak już jesteś to podłącz- rano się rozliczymy." (na wieczne nigdy) - "a skoro już jesteś to zajrzał byś do mojego kompa bo coś mi ostatnio muli....." -i kolejne dwie godzinki za free ewentualnie puszkowe piwo. -albo kolejni- "przyjedź i sprawdź moją antenę!!! wszystko się otwiera pół godziny!!!!" wpinam zatem antenę to mojego lapka i wszystko odpala na błysk, przepinam się na komp klienta a tam za każdym dotknięciem czegokolwiek wyskakują pierdyliony spamu pobranego z pornhub. Potem żałowałem że w ogóle się przyznałem że to były moje nadajniki- trzeba było tylko udawać że ja tam tylko pracuję i zakładam anteny....a jeśli o płatności to ja nic nie wiem. W końcu porzuciłem to wszystko. Kilka nadajników nadal jeszcze stoi na dachach. Mogę sprzedać jak ktoś zainteresowany. Pozdrawiam- Jacek z Majorki.
Pozdrawiam ze Szkocji z Edynburgh✌🏻 Niedawno mialam sytuacje, gdzie osoba wrecz wymuszala, zebym zadzwonila gdzies, bezczelnie mowiac: "to takie proste podstawowe powiedzenie tego tamtego wez zrobisz szybciej dasz rade". Ja szczerze mowiac nienawidze dzwonic ani w ogole rozmawiac przez telefon po tzw "angielsku" bo nie dosc, ze polaczenia nie sa nigdy idealne to najrozniejsze akcenty, gwary tym bardziej nie pomagaja i naprawdę to są niekiedy wyzwania nawet dla kogos kto ogarnia jezyk. A tutaj pojawia się wykorzystujacy ciebie burak i jeszcze się przysapie jak nie uda ci się zalatwic tego czego chce. Niestety smutna rzeczywistosc, ale pokazales szczera prawde. Szkoda, bo jak ktos naprawdę potrzebuje pomocy i nie jest burakiem... ze strachu i obaw nie chcesz się mieszac. Pozdro ziom trzymaj się w tym Bostonie
Byłm taki sam jak Ty, gdy wyjechałem za granicę, język angielski z certyfikatem "intermidate", sieciowy admin, technik sieci telekomunikacyjnych, reprezentant branży IT... Ogarniałem zbyt dużo, jak na niektórych "znajomych", dlatego Ci z "beneficiarskim podejściem" kleili się do mnie jak pszczółki do kwiatka. Jajwiększa obelga była taka, że (mieszkałęm sam, po paru przejściach w Polsce byłem trochę odludkiem, więc plotki o mnie były różne, między innymi że lubie pochlać) dostałem flaszkę najtańszej pseudo whiskey z marketu, która nawet obok whiskey nie stała. Za pomoc, która zajęła mi ponad 4 godziny (w wypełniania papierów związanych z rozliczeniem "zeszłorocznego" podatku i ustawieniem karty podatkowej na rok "następny", robota za którą doradca, prawnik czy księgowy wziąłby jako niezbędne minimum 300 zł - licząc na w polską walutę). Jechałem 60 km w gości na "kawę i ciasto", tak wcześniej myślałem tak w ogóle. To jeden z przykłądó, które można by sypać z rękawa. Nauczyłem się asertywności dopiero na obczyźnie. Doskonale Cię rozumiem. Pozdrawiam ze Skandynawii
Nie spodziewalem sie , ale chyba jeden z najlpeszych odcinkow zmywaka. Koszulki tez masz super. Pieknie to opowiedziales. Mieszkam tu 18 lat i przerobilem prawie takie same sytuacje. Gdzie czlowiek z jakiegos takie poczucia odpowiedzialnosci pomaga. Natomiast ludzie nie maja hamulca i ciagna ile wlezie. A jak dojdziesz juz do sciany i naprawde uczysz sie asertywnosci to cie opluja i odpowiednio nazwa. Przerobilem sciaganie czlonkow rodziny i jest dokladnie tak jak to sam opowiadales. Schemat sie powiele i tak samo przy znajomych jak i rodzinie. Wyglada to identycznie, a proby odciecia pepowiny koncza sie zyskaniem smiertelnego wroga. Czlowieka co zal bedzie nosil w sercu do konca zycia. Ale to ze sprowadziles i pomogles wystartowac to jest jak takie nic. Myslisz sobie po co ma ktos taki szlak przecierac jak ty. Niech wystartuje lepiej, ale szybko sie okazuje ze nie warto. Bo to co ty wypracowales i okupiles wysilkiem i czesto upokorzeniami inni maja za nic. Poprostu dostaja pod "ryj" za darmo i nie ma to zadnej wartosci. Podwozki tez przerobilem. Tych co dawali i nie dawali na paliwo. Tych co obliczaja ile mi spali na dystansie od jego domu do pracy tez. Przeciez doklada mi do paliwa wiec i zalatwione. A ja tu cos chce sie na nim dorobic. Niestety szybko sie nauczylem, ze Ci co nie maja prawa jazdy nie znaja kosztow utrzrymania auta bo zwyczajnie go nie mieli, ubezieczenie, tax i naprawy. A jak mi sie zepsuje auto to co jak on teraz bedzie musial autobusem jezdzic? To kiedy bedzie naprawione. Albo jak na urlop jade to co on teraz zrobi. Tlumaczenie i dzwonienie temat rzeka. Chyba tuatj nikt nie przebije mojego znajomego i jego zony. Gdzie mieszkalismy razem przez kilka miesiecy. Radzio najpierw mi wytlumaczyl jaka sprawa z tym BT. Do tego tlumaczac mowil do mnie jak by po opierdalal pracownika BT bo tak mam im dokladnie powiedziec. Nastepnie oswiadczyl ze jest z zona umowiony ubrali sie i wyszli. A ja z ich listem od BT i telefonem w reku zostalem. No juz bedzie chyba jakies 15 lat jak nie trzymamy kontaktu z czego jestem bardzo rad. Piekny odcinek uwielbiam ten Twoj sarkazm. Potrafisz dobrze nazwac otaczajaca nas w UK rzeczywistosc. I pieknie to obsmiewasz....a wlasciwie to sam nie wiem bo tak jak mowisz tak tu wlasnie jest.
Hej. W Norwegii mam to samo . Jak się tylko ktoś dowie, że mówię po norwesku to zaraz mnie do Urzędu ciągnie. Ludzie, którzy mieszkają tutaj ponad 10 lat z lenistwa wolą wykorzystywać innych i jeszcze się obrażą i na gadają głupot jak odmówisz.
U mnie bardzo podobna historia. Lata 2006-08 Irlandia Dublin. Kolega dostal prace na polu golfowym jako barman z wyzywieniem i mieszkaniem. Po skonczonym kontrakcie dzwoni i pyta sie czy go nie przenocuje na kilka nocy. Oczywiscie czemu nie kilka nocy do ogarniecia. Z kilku nocy zrobilo sie dwa miesiace oczywiscie wszystko mialo byc na pol zakupy rachunki itd. Ja ci wszystko oddam jak tylko zalatwie robote. Nie dosc ze do zadnej roboty sie nie garnal to jeszcze sprowadzil sobie kolezanke bo czul sie samotny. Bo ja z nim nie siedzialem tylko do pracy chodzilem. Mija prawie 15 lat koles jak mnie widzi w rodzinnym miescie na ulicy to nie wie w ktora strone ma uciekac. Bo moze przypadkiem mu przypomne ile kasy mi wisi. No ale takie zycie. Pozdrawiam cie Norbert. Uwazaj na siebie jak nastepnym razem bedziesz sie chowal zeby pod samochod nie wpasc.
To ja ci powiem lepiej. Kolezanka (innej narodowosci) wozila mojego partnera i 2 innych typkow do pracy z Basingstoke do Reading. Trasa moze 30 minut samochodem. Nie pamietam jaka zarzucila sobie na poczatku cene, ale jak wozila 3-4 osoby to to bylo juz przyzwoicie za dzien/tydzien, zwlaszcza ze jechali w to samo miejsce. No to ona sobie w tym zobaczyla biznes plan, i sluchaj z tygodnia na tydzien im podnosila cene, bo "paliwo podrozalo", "samochod wiecej pali jak siedzi w nim wiecej osob".... ale najbardziej rozjebalo mnie, ze ona "musi zaplacic MOT i insurance" oraz ze "no rodzice wzieli kredyt na dom i musze im pomoc splacic". Rozumiesz. A trzech typa chcialo sie tylko z punktu A do B dostac, tak jak ona, codziennie rano. A sie okazalo ze sie zaraz do zycia beda dokladac 5cio osobowej rumunskiej rodzinie. To tak odnosnie tego funcika za przejazd. Ona to kasowala lekko £5 za dzien od osoby na poczatku, a potem to chciala chyba do 30 tygodniowo dobic, od osoby, 4 osoby to takie 100-120 funtow tygodniowo za free praktycznie. W efekcie nikt juz z nia nie jezdzil xD
@@hanskloss120 no dlatego nikt z nią nie jeździł i zamiast mieć jakikolwiek zwrot za paliwo to jechała sama :) chciała być chciwa to ma. Jak ktoś oferuje pomoc a potem się rządzi jak król to niech opłaca własną karocę.
Znane z autopsji, fajnie ze mówisz o takich rzeczach głośno. Może ktoś taki jak podwieź, zadzwoń, przetlumacz obejrzy i sie zastanowi zanim znów zawróci komuś dupe uważając że wszystko mu się należy... Dzięki że się tym z nami podzieliłeś, to jeden z lepszych filmów i z pewnością wiele z nas się z nim utożsamia 😃 Nikt tak jak Zmywak nie wytlumaczy jak wygląda życie w UK 😄😁 Pozdrawiam z gównianego Gloucester 😃
Świetny odcinek , wszystko się zgadza co do joty. Dodam jeszcze od siebie , pożyczyłem rodakowi pieniądze, gdy po długim czasie grzecznie się upomniałem zostałem zwyzywany, chłop do dziś się do mnie nie odzywa😂
Jest takie powiedzenie: "Pożyczając komuś pieniądze kupujesz sobie wroga." Dlatego po pożyczkę niech każdy idzie do banku. Banków nikt specjalnie nie lubi 🙂 a jak bank zbankrutuje, to ja też nie płaczę.
Jakbym słuchał o własnych doświadczeniach. W moim przypadku na szczęście w miarę szybko wyleczyła mnie z pomagania rodakom na emigracji moja pierwsza praca za miedzą, w zakładzie produkcyjnym, gdzie - podobnie jak u Pana Tomasza - dochodziło do tego, że pożywienie na przerwie musiałęm konsumować gnieżdżąc się pomiędzy paletami, zamiast w kantynie, chowając się przed natrętnymi kolegami z „szybciutką sprawą”. Niestety, skubańcy i tak zawsze potrafili mnie wytropić. W mojej kolejnej pracy, podobnie jak u Pan Tomasza obejmującej kontakt z klientem, nie przyznawałem się już rodakom, że jestem z Polski. Na szczęście akcent miałem na tyle niepolski, że nikt się nie orientował. Dziekuję za te fantastyczne materiały, Panie Tomaszu, i pozdrawiam serdecznie w ramach analogicznej sytuacji zyciowej ;)
Jest na to dobry sposob. Ja i moja zona wyprowadzilismy sie na inna strone miasta po cichaczu. Wymienilismy chipy w telefonach i unikalilismy kontaktow z rodakami przez kolejnych wiele lat. Pozniej po wejsciu do uni sprawy sie troche zmienily ale przed unia lepiej bylo w ogole w publicznym miejscu nie gadac po polsku. Chociaz kiedys latwiej bylo utrzymac niezaleznosc. Wystarczylo pracowac legalnie i mieszkac w drozszym miejscu gdzie nie bylo roboty na lewo,azylantow i nielegalnych emigrantow.
Nie stety właśnie w taki sposób pozbyłem się Wielu znajomych , bo z każdym gów.. przychodzili do mnie i w sumie, zamiast ogarniać swoje rzeczy , zajmowałem sie załatwianem Problemów innych. Nie rozumiałem że Osby które mieszkały za granicą nawet 20 lat , nie potrafiły ogarnąć prostych rzeczy urzędowych. Stałem się dupkiem dla nich , ale mam swój święty spokój
Też mnie takie coś rozwala. Bo rozumiem jak ktoś mieszka rok, dwa, maks. trzy lata i nie rozumie zbytnio języka obcego. Nauka języka to jednak trudny i długotrwały proces. No ale jak ktoś mieszka pięć, dziesięć, czy tak jak piszesz dwadzieścia lat, to jest to zwykłe lenistwo i pasożytowanie na empatii innych. Po takim okresie wypadałoby cokolwiek umieć.
Ja z trochę innej beczki. Moja znajoma zaproponowała mi ostatnio żebym przyjechał do UK bo w jej małym mieście szukają chętnych do pracy na autobusach miejskich z możliwością zrobienia licencji. Jako, że moją pasją jest praca za kółkiem, a oferowane warunki naprawdę przyzwoite stwierdziłem, że rozważę tę propozycję, ale sprawdzę jakie są teraz możliwości przyjazdu po brexicie. No i nie wygląda to zbyt różowo, a w zasadzie to możliwości za bardzo nie ma bo kierowca autobusu nie jest na liście kodów poszukiwanych specjalistów, mój angielski na pewno nie jest na poziomie B1, wątpię czy otrzymam "certificate of sponsorship", a wiza kosztuje jak dla mnie sporo, dodatkowo cały proces trwa ok 2 m-ce i w tym czasie musiałbym albo żyć z przywiezionej kasy minimum 1000 funtów albo ogarnąć sobie pracę np. w lokalnym amazonie. No i luz, nie mam możliwości, ale zastanawia mnie teraz jedna rzecz, o której mówiłeś w którymś ze swoich filmów na kanale już po brexicie czyli, że przyjeżdża na wyspy jednak sporo romualdów i innych im podobnych i idą do pracy w fabrykach na linii. Jak to możliwe?? Jak oni te przepisy obchodzą?? Przyjeżdżają jako turyści i ktoś ich zatrudnia bez wizy?? Da się tak?? Jeśli wiesz o co chodzi to podziel się proszę bo strasznie mnie to nurtuje😉
Zmywak! Genialny materiał!!!! Mam takie same doświadczenie! Osoba której pomagałem w pracy donosiła na mnie do zarządu każdego dnia!!!!! NIGDY WIĘCEJ!!! NIGDY!!!
Brat przyjechał dwa razy do mnie do UK, po pierwszym razie ożenił się w Polsce mi nawet o tym nie mówiąc, przyjechał z żoną za drugim razem i bierz mnie pod dach, załatw kolejny raz pracę. Posiedział trochę - wyjechał - przestał się odzywać... XD
Tylko zdrowe relacje. Coś tam można pomóc komuś na początku ale bajer polega na tym że daje się adres wskazówki i nara. 15 lat w UK i dalej nie mam polskich znajomych tzn znam kilka osób z pracy gadamy ale bez żadnych oczekiwań. Myślę że to najwłaściwsze wyjście.
Ja pomogłem bratu. Oczywiście nie płacił dopóki nie miał pracy. Po pierwszej wypłacie sam przyszedł zapytać ile płacimy z żoną a dom i czy jest ok żeby dzielić na trzy czy ma szukać pokoju. Także współczuję brata.
Pomijam fakt, że znajomość języka kraju w którym się mieszka to podstawa, to przeraża mnie że ludzie są tacy nieogarnięci. Mają w rękach narzędzia, którymi wystarczy się umieć posłużyć, a nie potrafią ich wykorzystać. Szpanują zdjęciami na mediach społecznościowych, szpanują swoimi iphonami, smartfonami ale nie potrafią użyć jednej z podstawowych funkcji. Nigdy wcześniej tłumaczenie nie było bardziej prostsze i jeśli chcesz to możesz nie tylko angielskie teksty tłumaczyć ale nawet chińskie, wystarczy ruszyć głową. Mój dziadek mawiał "gówno chłopu nie zegarek". Ja powiem tak, trzeba było zostać przy zegarku albo najlepiej w domu.
To jeszcze raz do samochodu tez mi sie ladowali,ale nauczona przykladem Teresy kazalam sobie placic I o dziwo jednej osobie to nie przeszkadzalo ,a teszta zrezygnowala. No coz jak z chamami przystajesz,to musisz ich traktowac tak jakimi sa
Mam tak podobnie, gdy świadczę usługi transportowe vanem ( przeprowadzki, przewozu mebli) . Mam dobre stawki ustalone, ale z rodakami się nie da, najlepiej za darmo!!!! To Anglicy, Czesi czy Romowie to jeszcze dorzucają 10-20 funa do usługi, że byłem na czas, temat ogarnięty, każdy zadowolony 😉 Nie mówię o wszystkich oczywiście, są wyjątki i byłem zadowolony, ale ogólnie odmawiam rodakom 🙄
Ludzie którzy mówią że kochają innych ludzi i muszą żyć w stadzie są dla mnie co najmniej dziwni a asertywność to podstawowa życiową umiejętność. Z braciszkiem to ja 20 lat prowadziłem warsztat samochodowy po czym zakończyłem współpracę. Obecnie pracuję u obcego człowieka i jestem zdrowszy psychicznie i lepiej zarabiam.
Jakże bardzo byłam takim Tomkiem w banku... Pomagam, to było moje drugie imie, wszystkim i za freeko. A zawsze mnie w cos wpakował moj teraz ex. Jakze on był dobry dla wszystkich i towarzyski moimi rękoma i moim kosztem. Złoto nie czlowiek. Skonczyło sie na tym, ze gdy ja potrzebowałam pomocy i od rodziny, znajomych czy samego exa zostalam sama. Ograbiona z domu, pieniedzy i wielu lat gdy żyłam dla innych. Teraz jestem wdzieczna za tą samotność. Rodzina ktorej wielokrotnie pomagalam i tu w UK i Polsce od wielu lat milczy. Ex znalazł sobie podobna sobie wyrachowana szmate i ona go uczy, jak wykorzystywac ludzi. Znajomi odeszli, bo lepiej odwrócic sie plecami bo jeszcze padnie słowo pomóż, przeciez ja ci pomagalam tyle razy... Ale mam swą godność, odeszlam od wszystkich i wszystkiego. Człowiek ode mnie juz nigdy nie otrzyma pomocy. Tylko zwierze jest warte poswiecenia, bo cie kocha miloscia bezgraniczna i cie nigdy nie zostawi...No chyba, ze masz kota 😊
Po prostu są ludzie i hujiny. Mam chyba farta w życiu bo ja spotkałem na swojej drodze tylko tych pierwszych ale zdarzają się wyjątki. Kiedyś przychodzi sąsiad i mówi córka skończyła farmację, ja pracuję w firmie farmaceutycznej weś pan ją wkręć ją tam do pracy. No dobra gadam z kumplem odpowiedzialnym za dany teren robił tam rekrutację i mówię weś tam spujż na nią lżejszym okiem, tydzień później spotykam kolegę i mi mówi weś kogo ty mi tam przysłałeś nic nie umie na żadne pytania podstawowe nie umie odpowiedzieć. Potem spotykam sąsiada i ciul jeden ma wąty no panie nie pomogłeś pan sąsiadowi no zaraz, zaraz co mogłem to zrobiłem. Nawet kurde z wódką nie przyszedł, nawet głupiego dziękuję nie powiedział. I to był 1 i ostatni raz kiedy komuś pomogłem w załatwieniu pracy.
@@pieterwatson611 Sory jak w pośpiechu piszę to się na błędy nie patrzy . A co do tych ludzi to Oliwa zawsze Sprawiedliwa ,jak ktoś jest taki jak napisałem to go potem kara spotyka . Po latach się okazuje że sąsiad już nie taki ważny bo w długach tonie i tak już nie szczeka . I zamiast jak normalny emeryt na stare lata wypocząć to w wieku 60 lat do Niemiec na roboty jeździ .
Trzeba było robić składkę jak sie woziło Polonusów do pracy. Zabierałem muchomorów swoim vanem za 50$ na tydzień. Beczeli ze drogo ale tylko raz. Zabierałem ich siedmiu. Miałem drugi tygodniowy czek dzięki nim 😂po roku podwyższylem stawkę i tez płacili. Nie żałuje ze tak z nich zdzieralem, bo za swój samochód każdy z nich płaciłby ze 200$ na tydzień tak im to tłumaczyłem i to prawda. Tylko jeden incydent, jak jeden nie zapłacił i wyszedł z rolka winylu na parking to go zostawiłem i wiecej nie zabrałem.
@@GdziePieniadzeSaZaLas Inaczej. Oni chcieli zrobic ze mnie frajera i sie odwinalem. Koles od winylu to jak sie okazalo pozniej nawet kradl, a jeszcze inny podrapal okulary zyletka drugiemu, ktory kupil z Polski podczas wizyty. Poza tym ta cena byla uczciwa. Za taksowke byloby 10 razy drozej i za swoj samochod 4 razy. Dodatkowo musialem godzine przed zmiana i godzine po jezdzic z nimi.
@@panhuragan4388 Teraz piszesz co innego wczesniej ze zdzierales teraz ze ucziwa... jeżeli miałeś do czynienia z chuja mi i zrobiłeś ich wcześniej to ok przepraszam ja tez bym tak zrobił nauczony tym ze ludzka bezczelność nie ma dnq
To samo w PL. Zajmuje się kilkoma rzeczami i ludzie do mnie piszą bo pomagam bezpłatnie i jeden 2 zaraz i 50 poleca aby zwrócić się do mnie. Przez co przestałem już odpowiadać na maile i na socialach. Ludzie nie tylko pytają cię stale o to samo, a nawet o to samo co powiedziałeś już w filmie ale im się nie chciało oglądać go do końca. - bardzo często nawet po chamsku piszą typu: Jaką kupić coś tam do x gotówki - koniec wiadomości. Powoli przestaje pomagać wszystkim w prv. Na żywo zajmuję się zupełnie czym innym ale tylko za gotówkę, nigdy nie brakuje klientów. Ba nawet dojeżdżają do mnie z bardzo daleka.
Ja poznałem kiedyś, taką przejajcarę z małym synkiem.Przyleciała do Edynburgu i praktycznie z miejsca,po pierwszej randce zakochała się w miejscowym cwaniaku,za którym biegała jak s z cieczką a jej dzieciaka z przedszkola odbierałem ja.Podziękowałem jej za znajomość,gdy zaproponowała mi,że będzie ciągnąć nadal brytyjskie benefity mieszkając w Polsce a potrzebny był jej tylko... mój adres w Edim i zameldowanie na nim😅
100%RACJI . Wielu ludzi jest po prostu wygodnych . Po co mam się "gimnastykować" skoro jest KTOŚ kto za mnie wszystko ogarnie -ZA DARMO!!! ,a w razie jak coś by poszło nie tak to nie będzie na mnie bo ja nie znam języka. O pomaganiu rodakom za granicami PL można napisać książkę .
Pozdrawiam wszystkich, którzy przyjęli pod swój dach Ukraińców! Przerabiali to rok temu ze zdwojoną siłą!D I nie zazdroszczę nikomu, bo Ci 'goście' są kropka w kropkę tacy jak z tej opowieści.
Też mam na imię Tomek, i miałem te same przeżycia co Ty.. Niestety, za granicą jak rodak Ci nie zaszkodził, to już Ci pomógł.. Dobroć i chęć pomagania odbija się na tym, że ku..y to wykorzystują..
Złoto. Sama prawda. A wstawka o Zełeńskim i UA jak najbardziej prawdziwa. Dobrze , że ludzie to widzą. Daj daj i jeszcze pretensje, że za mało. Aporpo Polaków za granicą. Wiadomo, że najgorsi są swoi. Pracując w Niemczech dawno już to zauważyłem.
Z życia wzięte miałem podobnie. W Niemczech to samo ludzie myślą że jak znasz język to z szefem pomożesz się dogadać i tak jak to opowiedziałeś trzeba pomóc a jak mu mówisz ucz się języka to ..... 😂😂😂
Jeśli komuś się nie chce uczyć języka to musi się zatrudnić u Polaka. Pracownik będzie się cieszył, że ktoś mu załatwia sprawy, a pracodawca, że ma pracownika, o których podobno trudno.
1. Dasz palec wezmą reke 2. Nasz polski bazarek czyli olx ma tak samo. Kolega wystawił tv 50 cali za 200 zł to dostał w 1 h 40 ofert że za 100 zł przyjadą łaskawie i pozbawia go problemu.
Miałam podobna sytuacje z "braciszkiem".Zostałam wyjeb...a po całosci i obgadana jaka to ja jestem.Jeszcze mu telefon na abonament wziełam i teraz musze go płacic😉.Bo "braciszek"sie zawinął razem z tel(a wybrał najdroższy z możliwych,w ofercie).Życiowa lekcja
zgłoś zagubienie karty i niech ją zablokują, trudno abo trzeba spłacić do końca i wywalić nr. A przynajmniej ciul nie będzie korzystał z rozmów na tym nr, zawsze jakaś uciążliwość :)
@@Rangeros to tylko wydaje sie proste,ale zapłacić trzeba.W tym przypadku zablokowanie karty,a za aparat trza zapłacic,w tym przypadku całosc jednorazowo 1470£.Nikt nam za darmoszke nie da niczego😉
Ja kiedys jezdzilem 30km do pracy, ze mna jezdzilo do 4 osob bo z tym roznie bywalo, rozliczalismy sie kasa po wyplacie i jak pewnego dnia stracilem robote wszyscy solidarnie uznali, ze nie trzeba nic oddawac. Dobrzy i gorsi koledzy z pracy koncza sie wraz z praca zwłaszcza jak chodzi o pieniadze a gośc ktory najdluzej ze mna jezdzil i najbardziej mu ufałem połasczył sie na nieoddanie 50 zł :) Anglia czy polska mentalność ta sama.
Wziąłem raz takiego pociotka lat 19.Nagrałem robotę bo miał znać angielski według zapewnień,oblał interview.Trzymałem w domu przez 4tyg,karmiłem.Szukał pracy wstając o 15stej.Jak już sam znalazłem mu pracę na myjni to drugiego dnia nieposzedł bo stwierdził że się przeziębił.Tatuś zabrał synusia spowrotem do polski i rodzina się nieodzywa od 10 lat.A ja nikogo więcej niewziąłem i nie zamierzam.
Ciesz się, że wyjechałeś. W tej Polsce jest tak źle, same lenie, złodzieje, oszuści i niewdzięczne szuje tu w tej Polsce. Pracuj dalej na tych, którzy od zawsze i na zawsze w dupie mieć nas będą. Na koniec zachowają się dokładnie tak samo jak CI od których chcesz się oddzielić.
Wnioskuję, że to Ty ten najgorszy
@@whp8656 Gnojka zycie nie kopnelo i nie docenia pomocy
😂😂😂
I bardzo dobrze.
Mnie ludzie wyleczyli z pomagania do tego stopnia że nie pomagam w ogóle nikomu. Moja przygoda z Anglią zaczęła się 18 lat temu gdzie przyjechałem samochodem z polski z dwoma wtedy kumplami których znałem całe życie. Pierwsze problemy zaczęły się gdy się okazało ze musimy dojeżdżać do pracy trochę kilometrów i trzeba płacić za paliwo. Benzyna była tania bo 1l beny kosztował 0.64f ale mimo wszystko chłopaczki sobie myśleli że ja będę ich wozić za darmo. Najpierw była zrzuta na paliwo co tydzień a potem skończyło się to na tym że musiałem auto trzymać na rezerwie i codziennie rano przed pracą po drodze wjechać na stacje i krótka piłka: kasa na bene albo nigdzie dalej nie jedziemy. Taki stan się utrzymywał przez 2 miesiące aż nasze drogi się na moje szczęście rozeszły bo w ciągu tych 2 miesiecy jeszcze wiele innych "fajnych" rzeczy mi pokazali śmiecie których znałem całe życie i uważałem za przyjaciół. Potem miałem spokój jakiś czas aż kumpel który mnie ściągnął do uk i wszystko załatwił poprosił mnie o przysługę. Miałem pomóc jego koledze wystartować w uk. Poszedłem do agencji pracy gdzie pracowały dziewczyny z polski i załatwiłem kolesiowi wszystko. Wypisałem w piątek wszystkie papiery za niego, w sobotę odebrałem z lotniska oddalonego 200 mil. W poniedziałek koleś poszedł na gotowe do fabryki. mieszkał u mnie ponad 3 tygodnie za free. Potem się wyprowadził na swój kwadrat niedaleko mojej chałupy który też mu ja załatwiłem z moim landlordem. Następnie wymyślił sobie że mam go do tej firmy zawozić i przywozić bo przecież i tak tam jeżdżę. Gdy mu jednego dnia powiedziałem że ma dawać na paliwo bo ja nie jestem instytucją charytatywną, to się dowiedziałem że on nie będzie za nic płacić bo w Polsce to on wszędzie autobusami, tramwajami i pociągami za darmo jeździł. Tak się złożyło że zorganizowałem sobie inną prace w innej części uk blisko lotniska żeby móc latać częściej do polski. Miałem już auto z kierownicą po prawej stronie które ubezpieczyłem online jeszcze na starym adresie i na ten stary adres przyszedł list z ubezpieczalni z dość ważną rzeczą która później kosztowała mnie kupę pieniędzy. Z landlordem uzgodniłem że moje listy ma zanosić temu kolesiowi a on będzie je wkładał do koperty i przesyłał do mnie. Zrobił to raz tylko na początku a potem szmaciaż już nigdy więcej nic nie wysłał. Po kilku miesiącach gdy zaczęły się problemy zadzwoniłem do landlorda czy były jakieś listy. Landlord powiedział że tak i że zaniósł je tak jak uzgodniliśmy do tego kolesia. Gdy dzwoniłem do kolesia to nie odbierał ode mnie aż w końcu pojechałem te 200mil do niego osobiście. Gdy zadzwoniłem do drzwi i o niego zapytałem to najpierw był pierwszy problem bo on w ogóle nie chciał wyjść z domu. Potem jak już wyszedł i chciałem moje listy to twierdził że nie ma żadnych. Jak powiedziałem że rozmawiałem z landlordem i powiedział że mu przyniósł listy to poszedł do swojego pokoju i po 10 minutach przyniósł łaskawie listy których jak twierdził nie ma. Jak zapytałem dlaczego nie wysłał ich do mnie to odpowiedział że on to pierd..li i nie ma czasu na takie gówno. To był ostatni raz gdy z nim rozmawiałem. Rok później gdy miałem holidaya postanowiłem po drodze odwiedzić te miasto w którym kiedyś mieszkałem i spotkać się ze znajomymi których poznałem tam. Umówiłem się ze znajomą że przyjadę po nią pod firmę o 14tej i razem gdzieś pojedziemy "na piwo". Gdy się pojawiłem pod firmą i zaczęli ludzie wychodzić, wyszedł i on koleś któremu wszystko załatwiłem. Patrzył na mnie i z nie zmąconą niczym miną przeszedł obok mnie odpiął rower od rampy i patrząc się na mnie odjechał jakby nigdy mnie wcześniej nie znał. Z tego co się orientuję to do dzisiaj tam pracuje bo kutasiarz sam do niczego nie jest zdolny. Tak że sami widzicie jak to wspaniale jest na emigracji ale żeby nie było że tylko paljaki są takie zajebiste to miałem jeszcze jedną przygodę tym razem z jedną ciapatą która pracuje ze mną w firmie do dzisiaj. Tak się złożyło że mieszkałem kilka miesięcy obok niej. Pewnego dnia rano pojawiła się obok mojego samochodu i zapytała czy jej nie podwiozę do firmy. Podwiozłem ją i po drodze zaproponowałem od razu że jak chce to za 10f za 2 tygodnie mogę ją codziennie zabierać do pracy i po pracy. Stanowczo oburzona odmówiła. Po kilku tygodniach nagle zaczęła się pojawiać rano obok mojego auta i gdy tylko otwarłem auto z pilota ta bez jakiegokolwiek pozwolenia od razu łapała za klamkę i wsiadała do auta. Kazałem jej spier...ać ale ona nie chciała wyjść ani dawać żadnej kasy. Ciężko było się tej kur..y pozbyć. Zacząłem wcześniej wychodzić do pracy przez nią tak żeby nie dała rady zdążyć a i tak kilka razy widziałem ją w lusterku jak biegnie do mojego samochodu. Ostatecznie pozbyłem się jej gdy pewnego dnia postanowiłem że pojadę rano nad morze na cały dzień. Idę do auta z plecakiem a ta menda schowana za autem sąsiada tylko czekała aż otworzę auto i cyk na fotel pasażera. Jakie było jej zdziwienie gdy zamiast w prawo w kierunku firmy skręciłem w lewo w kierunku autostrady. Zacząłem dość szybko jechać aby w biegu mi nie wysiadła i dopiero daleko ok 3 mile na pierwszym skrzyżowaniu jej powiedziałem że ja mam wolne jadę nad morze i że jak chce to może jechać ze mną albo wysiąść teraz. Krzyczała coś po swojemu ciapacko indyjsku (bo tak naprawdę cholera wie skąd ona jest) i wysiadła. Krótko po tym wydarzeniu wyprowadziłem się z tamtej okolicy ale ta menda wciąż mnie w firmie pytała czy ja tam nadal mieszkam. Od tego czasu minęło wiele lat bo wciąż pracuje w tej samej firmie a ciapata w między czasie już urodziła 2 kaszojady. Ciapata pracowała przez to na noc i raz na jakiś czas ją widywałem rano. Niedawno przeniosła się na dniówki i tylko raz do mnie przyszła powiedzieć "hello" i znów mnie zapytała czy ja nadal tam mieszkam. Zacząłem się śmiać i od tej pory udaje że mnie nie zna. O innych historiach a było ich więcej już nie będę tu pisał bo szkoda czasu. Ludzie to skurw..ny dasz im palec a za chwilę odrąbią ci całą rękę z ramieniem. Liczysz się tak długo jak długo można z ciebie mieć korzyści. Kończą się korzyści kończy się przyjaźń a nawet rodzina. Ludzie to guano, kocham zwierzęta, czasem idę sobie na długi spacer przez łąki, pola, lasy i widzę jak lisy, zające, ptaki, sarny, mundżaki spierd...ją gdy tylko zobaczą człowieka który w sumie jest daleko od nich i nie jest wstanie nawet ich dogonić, zagrozić a i tak uciekają z przerażeniem w oczach tak się boją człeka. Przypadek? nie sądzę.
Dlaczego nie zadzwoniłeś na policje jak wsiadła do twojego auta bez twojej zgody? Ja od razu bym na policje dzwoniła.
Albo nie ruszyła wcale dopóki nie wyjdzie. Prędzej czy później by się poddała
Po co się babrać z policją. Jeszcze ciapata by powiedziała że to ja jej zaproponowałem i chciałem zgwałcić w samochodzie. W tym chorym kraju wszystko jest możliwe. Znalazłem inny sposób na nią. Najlepsze jak rano podniosła doope wcześniej i czekała przy aucie a ja jak ją widziałem przez okno że stoi to czekałem aż sobie pójdzie i wtedy dopiero jechałem do pracy i widziałem ją jak idzie na piechotę i widzi mnie że jadę.
Ot taka małpia natura dośc dużej procentowo ludzi . Ot im się należy. Dopiero po solidnym mordobicu zaczynają cokolwiek kumać. Ale i tak oni niewinni tylko świat się uwziął na nich
Fajne historie, przynajmniej masz zabawne anegdoty do opowiadania. Pamiętaj że nie wszyscy ludzie są tacy, mam nadzieję w końcu spotkasz kogoś normalnego.
Powiem ci, że poczytałbym jeszcze więcej takich historii.
Panie Tomaszu, ten film to chyba o mnie😅
Sto razy komuś pomożesz i jesteś super ale nie pomóż raz i jesteś największym h...m , taki z tego morał😅
Parę razy pomogłem z tłumaczeniami i się zaczęło. Nawet w nocy potrafił ktoś zadzwonić, bo rano do lekarza ma , a nie ma z kim iść. Listy mi do domu przynosili, telefony z smsami, bo nie wiedzą co tu napisane. Spałem po nocce, a tu pukanie do drzwi o 10.00 rano , bo nie ma kto do wodociągów zadzwonić, albo £10 pożyczyć ( a wczoraj byla wypłata).To już się stało nagminne. Nawet przez to się kłótnie w domu zaczęły, bo byłem dla obcych , a nie dla rodziny. Jak to ukręciłem to od razu " we łbie mu się pomieszało, bo parę wyrazów zna po angielsku". Ja za pierwsze zarobione pieniądze szybko do szkoły szkolić język poszedłem, a w tym samym momencie ludzie , którzy już parę lat byli w UK pod polskim sklepem mocne piwko degustowali i jarali blanta im się nie chciało robić czegokolwiek by swoją sytuacje poprawić. Teraz mam spokój. Pogoniłem dziadostwo i patologię.
To ja tak miałem z komputerami u sąsiadek i sąsiadów. Chociaż sąsiad (facet) to przyniósł poźniej 4 pak albo pół litra. A sąsiadki to czekolade za 2 zeta., albo nic. W końcu powiedziałem, że tam jest serwis i oni pani to zrobią za pieniądze a nwet przyjdą do domu, ale to kosztuje. Do dziś mam święty spokój :-)
Dokladnie tez pomagalem i zawsze odbywalo sie to moim kosztem. Jak sie przyssie to juz koniec i konca nie ma. Tez sie nauczylem odmawiac.
Jaranie i picie nic nie ma do zdolnosci jezykowych mordeczko :)))
@@noneofyourbussiness329 ale mordeczko zamiast stać pod sklepem to mógłby w szkole siedzieć i się uczyć, a nie narzekać jakbto źle😅😅😅
@@noneofyourbussiness329 mozna pic i jarac, ale samemu trza se radzic
Święte słowa, 15 lat za granicą i spotkałem takich ludzi dziesiątki. Życie na krzywy ryj to ich dewiza.
Ja 12 lat.. już mnie ciągnie do Ojczyzny.
@@adamgrudzinski7764 tez mysle o powrocie.. ale do czego.
Miałem chyba więcej szczęścia, bo oprócz paru idiotów, na których miałem wyryrane, nie spotkało mnie nic niefajnego ze strony Polaków. I przeciwnie - do dziś (a to już 17 lat) utrzymujemy znajomości i nawet robimy sobie prezenty, dobre żarełko, winko od czasu do czasu... Może mi się poszczęściło nieco bardziej. Ukłony i pozdrowienia.
Jak dla mnie jeden z lepszych odcinków, a oglądam regularnie. Trochę Cię kosztowały te wszystkie doświadczenia - nie tylko finansowo. Dzięki, że się podzieliłeś.
Soja posadzone?
Dla mnie również. Warto opowiadać tę historię innym. Ot co - dobre serce niestety nie popłaca.
Ja pamiętam gościa, który płakał, że w Morrisonie chleb droższy musiał kupić, bo tego tańszego nie było. W tym samym czasie kupował butelkę whisky (oczywiście ten sikacz- Grands- za 14 funtów) I tego już mu szkoda nie było. 🤣
Kiedyś rozwalił auto jadąc na fleku. Oczywiście uciekł zostawiając auto. Policja samochód zabrała na parking policyjny, przysłała zawiadomienie, że auto jest tu i tu, wystawiła rachunek za parking, a ten sobie w międzyczasie przypomniał że jakieś arcyważne pismo zostawił w tym gruchocie. Prosił mnie długo, żebym spróbował mu załatwić pozwolenie na zabranie tego listu czy tam papierka. Nie chciałem się w to pchać, bo nie lubię takich akcji. W końcu uległem i pojechaliśmy tam. O mało się na randkę z paskudną urzędniczką nie umówiłem, ale w końcu przyniosła mu ten papier z samochodu.
Po jakimś czasie usłyszałem od niego, że jestem ćpun, bo nosem często pociągam ( a mam problemy z zatokami od dziecka i często się przeziębiam). Od jego szwagra, który też tu w tym czasie mieszkał i pracował dostałem przytyk, że jestem frajerem i ogólnie głupek.
Ok, od tamtej pory, gdy mi ktoś z jakimiś przysługami wyjeżdża, to ogląda mój serdeczny palec.
Tak jak u Ciebie Tomku. Miałeś odwagę wyjechać z kraju, to miej odwagę nauczyć się języka kraju, w którym mieszkasz. Nie pasuje, to twój problem. I mam dziś zero przyjaciół, ale za to święty spokój który cenię. A jak będę chciał pomóc, to się zgłoszę na wolontariat lub wpłacę na coś charytatywnego.
Skad ja to znam. Dzwonilem do hmrc, rejestrowalem firmy, zalatwialem benefity, do firm energetycznych, operatorow komorkowych, internetowych, konsulatu, policji, rejeteowalem w przychodniach, szkolach, wszystko za darmo - w koncu po paru latach stwierdziłem, ze mam dosc. Zaczalem unikac niekumatych Polaczków i sie nad mimi litowac. Otworzylem oczy i dostrzeglem, ze ludzie jak tylko mogą, to i krew by wyssali z człowieka, a do tego za plecami uważają cie za jelenia, a przed toba udaja skrzywdzone ofiary, ktore bez twojej pomocy zginą. Wyleczylem sie z naiwniactwa.
Jak pomagalam z dobroci serca w chodzeniu po bankach itp. to mialam kolezanki. A jak wspomialam, ze nie bawi mnie przychodzenie do nich na kawe, a przy okazji przetlumaczanie listow, to sie poobrazaly. No i mam swiety spokoj. Dokladnie mialam to samo o czym mowi.
Ja tak miałem z komputerami i pomaganiem...
przecież są aplikacje które tłumaczą język angielski na przykład ze zdjęcia dokumentu (raczej płatne🤷 ale są)
@@goldprice6320 Teraz są ale kiedyś nie było, to wszystko historyjki które wydarzyły się 10 lat temu, teraz migracja z UE jest negatywna w UK czyli więcej ludzi wyjeżdża niż przyjeżdża.
dokładnie w sedno. mieszkam w UK od 18 lat, ogólnie za granicą juz jestem 25. Tu, w uk, jakoś sobie poradziłem, pracuję w swoim domu, etc. Nigdy o nic nie prosiłem, internet to potęga a google jest za darmo, więc można wszystko znaleźć. Trzeba tylko posiedzieć, czasem godzinami, nawet dniami, żeby uzbierać wiedzę czy coś załatwić. Język ? znam dobrze 2, sam się nauczyłem mieszkając poza krajem. Tu przyjechałem z reklamówka i 200 funtami do Londynu, w 2005 roku. Znam ludzi którzy tu siedzą 10-15+ lat i wciąż nie znają języka, nie ogarniają prostych akcji, dzwonią i szukają pomocy z ubezpieczeniem, bankami, zeby zadzonić, list napisać, kurwa, ja pierdolę masakra jakaś. Kiedyś tam pomagałem też , ale teraz mam wyjebane, jak ktoś tu siedzi 10 lat i nie umie zamówic pizzy przez telefon, not to chuj, nic nie poradzę. Pozdrawiam ;)
Ja jebie, Polacy się nie chcą rozwijać
Dzięki za historie
przy tej pizzy jebłem haha
@@ediemmanuel9789 a wiesz, a Pakistancem to trzeba mieć inny lvl języka angielskiego 😂
@@Taki_tam_ktos a to ci powiem prawda jest :)
Jak ktos jest tłuk niech zdycha. 10 lat bez języka...
Witajcie, takie spostrzeżenie, trochę przykro się czyta te wszystkie komentarze chociaż jak najbardziej polegają one na fakcie. Mieszkam w Uk i sam potrzebowałem pomocy zwłaszcza na początku pobytu a teraz sam staram się taką pomoc okazać innym a na próby "pasożytów" reaguję otwarcie i mówię im prosto w oczy co mnie boli. Popatrzmy na inne nacje jak trzymają się razem (i to nam się podoba) więc zacznijmy od siebie, wyciągnijmy rękę pierwsi i nie zakładajmy od razu najgorszego scenariusza bo są między nami ludzie mili, serdeczni i godni zaufania i to wiem również z własnego doświadczenia. Trzymajcie się zdrowo, miłego dnia.
Ale to chodzi o to by byc lagodnym jak golab a sprytnym jak waz. Trzeba myslec i pomagac ale widzimy kto naduzywa tej pomocy. Tomasz czekal kilka miesoecy by poprosic brata by sie dorzucil, wozil ludzi autem za darmo do pracy itp. Dal sie dlugo robic w konia. Ja sama pomagam czasami ale trzeba stawiac granice poprostu.
Pomoc czasami trzeba ale nigdy nie wiesz, jak to sie skonczy. Czasami jest OK, ale nie zawsze.
Z mojego doswiadczenia osoby ktore sa wogole zdolne do pytania o pomoc sa przewaznie w 99% osobami ktore juz zawsze beda sie pytac o pomoc kazdego. Osoby ktore sobie radza w zyciu, chca uchodzic za silne nigdy sie nie zapytaja nikogo o pomoc. Zawsze ukladaja sie pary dajacy-bioracy i to nigdy nie jest 2-stronne. Ten co sie juz nauczyl brac pomoc, bedzie kontynuowac. Ten co ma podejscie do zycia takie ze sobie poradzi sam to juz zawsze bedzie zaradny i nigdy nikogo nie poprosi o nic. Ja bym nigdy nie umiala poprosic nikogo o pomoc, - w sensie NIGDY. To jest taki typ czlowieka poprostu ;)
Ktore niby nacje trzymaja sie w UK razem?? Kazda nacja patrzy tylko jak indywidualna dupe utuczyc przez wyzysk krewnych jak tylko sie da.
@@bellakelly6100 Nie popadajmy w skrajności.
Od 15 lat mieszkam w holandii. Znam ten ból. Cała rodzina w polsce myśli że pieniądze rosną tu na drzewach.
Holendrzy jak Niemcy to sadyści urodzeni i zaganiacze do pracy dla niewolników... . Jak te kraje zbankrutują, to lepiej będzie dla Polski.Amen.
A nie rosną ? Jak to ? ;)
To po co tam siedzisz i się kundlisz w czyimś kraju
W szkołach uczą odróżniania mejozy od mitozy, ale nie asertywności😂 Mam tak samo i do tej pory się uczę.
😂
Nikt nie uczy asertywności, nawet najbliższa rodzina. Potem w dorosłym życiu człowiek wstydzi się odmawiać, żeby nie zrobić przykrości, to nic, że sam siebie krzywdzi. Nie wiem czy to jest polska cecha, czy środowiskowa.
Odmówisz jesteś gad, pomożesz to masz kłopot. Zero wdzięczności i jeszcze obmówią.
@@Krecia Na serio uważam, że jest to cecha umarłej kultury szlacheckiej. W dworkach nie trzeba się było obawiać zachowań większości umiłowanych bliźnich. Każdy wiedział, że np. jeśli dostajesz obiad to zapraszasz gospodarzy do siebie. Potem człowiek wychodzi do świata i jest bezbronny.
@@nixon3925 😅😊l
😊😊😊😊😊😊
Dokładnie, ani rodzina ni szkoła nie uczą tego co trzeba. Po 30 człowiek dochodzi do wniosku, że coś jest nie tak z nim samym i od nowa musi się nauczyć wszystkiego
poznałem takiego pana Tomka w Irlandii. stary dobry polski arystokrata. Bezjęzyczni Polacy sprawili że on teraz ludzi unika. jest już w podeszłym wieku i za każdym razem muszę przebić się przez ścianę jak go widzę, ale warto, bo opowiada fantastyczne historie piękną polszczyzną.
Dobry temat, Tomku👍Ja przyjechałam w styczniu 2006 a już w październiku załatwiłam pracę bratu, w kolejnym roku drugiemu, potem trzeciemu, potem siostrze, potem oni dwóm braciom i znowu ja kolejnej siostrze. Tak, mam 2 siostry i 5 braci. Zrobiłabym to jeszcze raz, bo powiedziałam wyraźnie, że do pierwszej wypłaty pokrywam rachunki i jedzenie, dalej normalnie każdy ma ogarniać. I z różnymi potknięciami, każdy dobrze sobie poradził. Natomiast co do znajomych czy dalszej rodziny to też okazjonalnie pomagałam, jednak bez przesady.
Byłam też w sytuacji, że to ja potrzebowalam pomocy i tez ją dostałam. Pozdrawiam fanów Zmywaka, jest nas sporo, bo dobrze gada❤
Jakbym słyszał swoją historię 😂😂 Dawanie komuś podwózki do pracy to była zawsze wielka pomyłka 😏 Zawsze zaczynało się tak samo czyli znośnie...by po czasie zamienić się w prywatną darmową taksówkę 😃...."podjedziemy jeszcze tylko do sklepu, podjedziemy do szkoły bo zapomniałem zapłacić na balet, zaspalismy więc podjedź po nas do domu, jesteśmy jeszcze w centrum podjedź po nas, rozliczymy się w piątek ..." idt...itd...można by wyliczać bez końca 🤣🤣😂
Oczywiście również był sąsiad u którego w momencie gdy tylko zdążyłem wjechać pod dom jego firanki dostawały szału i miałem go już za plecami nim zdążyłem zdjąć buty 😅
Cudownie jest być filantropem 😜...ale gdy okaże się najmniejszą oznakę zniecierpliwienia z miejsca jest się najgorszym ciulem i na palarniach aż buczy od zranionych serc rodaków 😂😂🤣
"Nie chcesz mieć źle, nie rób komuś dobrze".
Muszę to gdzieś zapisać 👏👏👏
Wróć ZASTOSOWAC
Pomagałem wiele razy, i w banku i w job center i zawiozłem/przywiozłem na/z lotnisko. I rzadko kiedy ktoś mi w ogóle powiedział „dziekuje”. Może z dwa razy ktoś za przysługę powiedział „wypijemy za to jakieś piwo” i oczywiście nigdy do tego nie doszło. Nauczyłem się i od kilku juz lat nie pomagam juz tzw „przyjaciołom, kolegom” i jest mi z tym dobrze. Pozdrawiam 👍
Jednego to miałem takiego który był przez kilka ładnych lat do mnie "przyklejony"mówił że on nie je mięsa bo go bolą dziąsła a jak w pracy zrobili imprezę to mięso wynosił w plecaku bo już nie mógł z jeść więcej... Pamiętam jak umawialiśmy się w Polsce na miasto na piwo... ale ja zazwyczaj w kraju byłem rzadko aż on pewnego razu zrezygnował z pracy wyjechał do Polski i mówi tylko pamiętaj jak będziesz w Polsce przyjedź do mnie pojedziemy na "piwo".. Oczywiście jak przyjechałem do Polski pierwsze co zrobiłem zadzwoniłem do niego i mówię że jestem w kraju chciałbym się umówić,odpowiedział mi że nie chcę z nikim już utrzymywać kontaktu,chce zapomnieć i nie chce mnie znać.. No co za uj jebany... za tyle pomocy bezinteresownej której mu ofiarowałem, prace ,przejazdy,przeloty, mieszkanie na koniec powiedział że nie chce mnie znać...
@@piotrszym1 dobrze to było przeczytać dzięki. Przykre
No niestety tak bywa, odcinek może ciut przerysowany ale generalnie mniej więcej tak jest, ja ostatnio zrobiłem z jednym kolega interes i teraz parę k w plecy jestem, ale cóż naiwny jestem bo wciąż mam nadzieję że może w końcu Polacy zaczną trzymać się razem i robić nie cwaniackie biznesy razem jak inne narodowości, a tak z ciekawości u was też polskie sklepy prowadzą obcokrajowcy? 😂😂😂 Tzn nie Polacy?
@@atojajestem4746 Tak, u nas też.
@@atojajestem4746 Czy ja wiem... Ja pamiętam trzydzieści parę lat temu woziłem i odwoziłem chłopaków do pracy za damski uj.. Jako jedyny miałem samochód miękkie serce,młody,lubiłem pojeździć więc zabierałem chłopaków z przystanku po skończonej pracy za woziłem pod dom nie dostając za to ani grosza na końcu byłem w domu na końcu jadłem obiad.. Jak poznałem dziewczynę i po pracy zacząłem jeździć do niej to jaka była obraża że ja ich nie odwożę.. i że oni teraz muszą jeździć autobusami jeszcze się burzyyli że mam ich wozić bo szef mi daje na paliwo i to jest mój obowiązek😂😂😂 A szefostwo wcale nie wiedział że ja ich wożę... Więc dzisiaj jak kogoś po pracy mam odebrać lub zawieźć to działa to na mnie jak płachta na byka...
Zmywak,swietny film jak zawsze!Dzieki za podzielenie sie.
Teraz moja krotka historia,jedna z wielu.Mieszkalem kilkanascie lat temu za kawalera w tzw Polskim domu,na pokoju w Londynie.Kiedys pomoglem Klausowi ze Sląska dostac robote w pubie.Poprostu pojechalem z nim tam ktoregos dnia,przedstawilem go lamanym angielskim szefowi kuchni,wyjasnilem mniej wiecej co on ma robic jako kitchen porter i dostal te prace.Naprawde nic wielkiego...I wiecie co?Klaus byl mi za to niewspolmiernie wdzieczny.I do dzis zawsze o mnie pamieta.Wysyla zyczenia na swieta i czesto wspomina moja "pomoc".To mile.I wciaz tam pracuje..
Oczywiscie mialem tez pare smutnych incydentow z rodakami,rowniez z angolami,irlandczykami-i to akurat w miejscu pracy,pewnie nie jeden zna to z autopsji-ale nie bede sie o tym rozpisywal.Bardzo duzo tu smutku lub gniewu w komentarzach.Rozumiem to doskonale.Sam nie raz dostalem po nosie...i wciaz dostaje.Staram sie jednak zawsze skupiac na pozytywach,choc czasami to nie latwe.Sam tez potrzebowalem troche pomocy na poczatku..pewnie jak kazdy z Was...A pomagac warto,ale jednak trzeba to robic rozwaznie.Pozdrawiam serdecznie wszystkich Polakow emigrantow rozsianych po calym swiecie,a zwlaszcza emigracje w UK❤
Ja mam podobne doświadczenia. Co prawda jest sporo osób, które mi pomogły i to było szczere. I jestem im wdzięczna. Ale są też takie co tylko chciały brać. Nie pożyczam pieniędzy z zasady, mamie lub siostrze mogę, ale innym nie. A jak wiem, że ktoś chleje cały weekend to tym bardziej nie pożyczę.
Ja w UK jestem sama, cała rodzina w Pl, tylko 2 kuzynki w innym kraju. Część rodziny myśli, że jak funty to bogata jestem, część na szczęście rozumie. A sąsiedzi gdy przyjadę autem z wypożyczalni to mają swoje historie. Nawet sobie nie zdają sprawy ile mnie kosztuje każdy przyjazd do Polski, bo funty można mieć, ale co z tego jak Polska coraz droższa.
Nie mieszkam w UK, ale też mam podobnie, jak przyjeżdżam do Kraju. Zbieram cały rok na ten wyjazd, wracam zmęczona fizycznie, psychicznie i lekka finansowo, po tych wizytach.
Weź poprawkę na to, że część osobników płci męskiej chętnych Ci do pomocy mogli na coś liczyć w zamian za pomoc. Zdarzają się też cwaniacy niby bezinteresowni, którzy raz trochę pomogą, a potem oczekują "dożywotniej wdzięczności" i usługiwania.
@@rafaroszczyk6573 akurat pomagały mi głównie kobiety😅 jeśli był jakiś facet to albo kumpel mojego ówczesnego partnera albo mąż/facet znajomej.
Ludzie, nikt w Polsce nie uwaza, ze jak funty to bogata. Uk to symbol obciachu; domy tragedia, syf na ulicach , moda to noszenie szmat rozpadajcych sie po pierwszym praniu, zarobki tak niskie,ze wiekszosc, zeby nie housing benefit wyladowalaby na ulicy, ok jest paru bilionerow, ktozy podnosza srednia krajowa, ale wiekszoc zyje jak szczury ubite w splesnialych, zarobaczonych klatkach za ktore placa wiekszosc swoich zarobkow, sasiedzi do zakapturzona patologia z nozami pod pacha, nie zanm rodzica ktory nie balby sie puscic dziecka samego do szkoly. Funty to moze robily wrazenie 20 lat temu, ale nie teraz.
@Camaro ja tej Konferederacji do końca już nie wierzę. Jaki oni mają interes pchania się do polityki jak mają swoje biznesy, które dobrze prosperują.
Wszystko to co powiedziales, jest tak prawdziwe, ze nawet raz sie nie zasmialem podczas ogladania tego filmu. Dodam od siebie - nawet jak ktos Ci odpala jakas kase za to, ze jedzie z Toba, Twoim samochodem do pracy, nawet niechby tylko symboliczna piatke w tygodniu, po pewnym czasie, w piatek, uslyszysz - "nie mialem/mialam drobnych/rozmienic", albo "nie bylo kasy w bankomacie", itd - a potem: "to Ci w przyszlym tygodniu oddam". A w przyszlym tygodniu juz rzecz jasna "nie pamieta" i panuje taka niezreczna cisza... Ty czekasz, az sobie "przypomni" - on/ona liczy, ze to Ty zapomniales. Dlatego nigdy, ale to k... przenigdy, nikogo wiecej nie podwioze do pracy.
Za każdą pomoc gdybym dostał te obiecane flaszki to starczyło by na 2 wesela. A zamiast flaszek to najczęściej dostawałem urywanie kontaktów 😁
Kurde osobiście byłoby mi wstyd za siedzenie u kogoś i niepłacenie. Sam musiałem mieszkać pół roku u siostry ale ustaliłem z nimi, że będę płacił połowę rachunków jej i jej chłopa choćby aby zwyczajnie podziękować za pomoc. Cóż, jak widać nie wszyscy mają sumienie
Hehe. Każdemu częściej lub jeszcze częściej taki "ślizgacz" się trafi.
Będąc w Norwegii, nauczony bogatym kilkunastoletnim doświadczeniem z UK, kiedy usłyszałem od samego norka takie słowa : "podaj im dłoń a upierdolą ci całą rękę" dotarło do mnie ostatecznie, że "ślizgacz" to jak "wieśniak" czyli stan umysłu 😁 Dobry odcinek 👍
Dodam, że oprócz tłumaczenia rzeczy ze szkoły i podjebania pracy to mamusia puszczała córkę, żeby po szkole pobawiła się z moim synem. Oczywiście dziecko było głodne, więc dostawało obiad. Dzieci się bawiły, czas mijał. Czekałam czy zaraz babka przyjdzie, ale jak już był czas że syna chciałam wykąpać to dzwoniłam gdzie ona jest? A ona chyba korzystała z kochasiem z wolnej chaty i w głowie jej dziecko nie było. Trwało to kilka miesięcy. Potem syn zakolegował się z Anglikiem no i żeby dzieci mogły się pobawić to pozwalałam też mu przychodzić. Było to samo tylko jeszcze w weekendy podrzucała mi gnojka, bo drugi syn idzie do lekarza a ten nie lubi chodzić, czy że zakupy większe trzeba zrobić a syn się nudzi. Miarka się przebrała jak gnojek rozwalił mi nowa pościel, nie powiedział o tym, nie przeprosił i wyszedł jakby nigdy nic. Od tamtej pory miałam zawsze jakieś pilne sprawy a zaraz po tym pandemia skutecznie wstrzymała wszystkie poszukiwaczki darmowej opiekunki z wyżywieniem.
Pieknie, bardzo mi sie dzis podobalo. Niech wiedza. Jeszcze o wiele ciekawsi sa ci z Polski ktorzy przybywaja na 3 miesiace popracowac a w Polsce buduja domy. I co to nie bedzie jak przyjedziesz do Polski , jak oni sie odwdziecza. Moja ex w Niemczech, 12 lat majac dom na kredyt , goscila po 12 osob latami codziennie , a jej pierwszy maz, cieszyl sie , bo za pol litra zytniej, Z Polski!!!!! mial kolegow do wodeczki, ktorzy przez tydzien wypiajli najmniej skrzynke piwa dziennie jaka on stawial. Po 12 latach zostawila go, bo zostal alkoholikiem, a Polacy pozyczyali od niego ciagle pieniedze na wlasne inwestycje. I spala spiewka, "jest interes do zrobienia... jak bym mial kase i zainwestowal, zarobisz ty i ja. " I chlopak rozpieprzyl na interesy ponad 100 tysiecy euro , wiekszosc w kredytach. Dzis zyje w Polsce na garnuszku rodzicow, staruszkow na wsi, i ma co jesc.
I gdby posluchal zony od samego poczatku, i pogonil to talatajstwo, tych inwestorow we wlasne domy i firmy, zylby normalnie .
Ale rodacy byli mu wazniejsi bo przybywali z 0,5 zytniej "Z POLSKI" , i dzis ciagle mowi sie o Polakach na emigracji, ze lepiej unikac rodakow, ze Polak Polaka , wydama. Ale nikt tak wspaniale nie wyjasnil tego jak Tomek, skad to sie bierze. Zyd zyda wspomoze, Turek turka wspomoze, ale wsrod tamtych cywilizacji , nikt sie na nikim nie slizga. Nie robia sobie prezentow. Umieja sie odwdzieczac . Dlatego Polacy sa skazani na samozaglade.
Prawda.
Ja tak pomogłem koledze z klasy podstawowej, stary go z domu wywalił to mi się żal zrobiło. Tak samo mieszkał za darmo, a na koniec pożyczył moją dwutygodniową wypłatę i spierd.. 25 lat się nie odezwał.
Pewnie do tej pory zbiera zeby oddac 😂
Przez kilka bitych miesięcy pomagaliśmy kuzynce z (nieznanym nam wcześniej) jej chłopakiem ustawić swoje życie za granicą. Otrzymali od nas wikt i opierunek chociaż sami mieszkaliśmy w zaledwie one bed apartment. Spali z nami, jedli z nami, szukali pracy, obejrzeli całą moją kolekcję filmów na DVD, obgrali wszystkie gry on-line, wysłuchali wszystkich moich płyt, nawiązali setki znajomości na Gadu-Gadu i w końcu po paru miesiącach jego bezowocnych poszukiwań udało mi się chłopakowi załatwić ekstra płatną robotę w państwowej firmie. Kuzynka zaczęła dobrze płatną pracę w Home Care i ... nadal szczęśliwie mieszkali sobie razem z nami nie interesując się nawet tym co do przysłowiowego gara włożyć. Poszukiwania lokum do samodzielnego zamieszkania szło im jeszcze gorzej niż wcześniejsze szukanie pracy. Kiedy w końcu otrzymali swoje pierwsze pełne wynagrodzenia, to z radości kupili po sześciopaku piwa na łeb ... sobie. Tego było już za dużo więc ten ostatni raz użyłem swoich umiejętności i znalazłem im hostel, do którego wyprosiłem towarzystwo tuż przed samymi Świętami Bożego Narodzenia. Cieszyłem się z ich wyprowadzki jak dziecko chociaż nie macie pojęcia kim staliśmy się przez tą pomoc. Pomimo faktu, iż ciągle mieszkaliśmy w tym samym mieście nigdy się już do nas nie odezwali. Rodzinka z Polski również.
Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Czarno białym i z brzegu aby w razie czego można się było odciąć. Rodzina myśli że jak są rodziną to wszystko im się należy za free i na innych lepszych warunkach a ty masz ich znosić no bo przecież są rodziną.
@@cfvaniak4869 Dokładnie !
A powiedziales im to w twarz?
To właśnie zycie w UK nauczyło mnie nie pomagać innym bo potem tylko same problemy i rozczarowania.
Poznaliśmy sie Tomku w banku gdzie pracowales, ale jakoś nasza rozmowa zeszła wtedy z tematu kredytow czy kart a weszła na ten wlasnie temat "pomagania" innym i tego konsekwencji. Juz wtedy miałeś dosyć "pomagania" choć ująłeś to dość delikatnie 😂
Dlugi czas chciałem pomagac innym choc sam na wszystko zapracowałem bez niczyjej pomocy bo tak mnie Matka nauczyla ale dzisiaj bylbym szczesliwszym człowiekiem gdybym juz od początku olewal innych ludzi.
Hah! Boże jakie to prawdziwe. Do teraz dzwonią do mnie pociotki żebym kuzynowi pomógł w Anglii się ogarnąć, bo on by chętnie przyjechał. Tłumacze, ze Brexit i juz nie jest tak samo łatwo się osiedlić jak było przed brexitem wszyscy uznają ze sam sobie jakiś brexit wymyśliłem bo serca nie mam albo po prostu mi się nie chce. Kuzyn oczywiście ani słowa po angielsku ale po niemiecku śmiga całkiem niezłe wiec proponuje - ziomus jedz do Niemiec, łatwiej ci będzie z językiem a Niemcy nadal w UE są to odpowiedz jest zawsze „ale ja tam nie znam nikogo”.
A co do polskich pijawek w uk to szczerze wierze w każde słowo zmywaka jest prawdziwe bez przerysowywania, każdy Polak mówiący podstawowym angielskim poznał takich na pęczki, zawsze kończy się darmowa pomocą albo obraza majestatu.
Teraz zaczynaja na umór do Szwajcarii, bez jezyka. A tu na start dobrze by bylo miec 20-30 k pln.A jak chcesz pomoc to jeszcze Cie na forum zablokuja. Zalatwiasz robote u znajomej, to sie do niej nie odzywa. Tylko sie pyta jaka stawka i czy sie nie rozczaruje. Ciekawe, kto komu robi laske.Albo szuka pracy 20% bo ja sytuacja zyciowa zmusza.Tez przyrzeklam sobie, koniec z polaczkami.
Ta, mi tez mowia ze sobie brexit wymyslilam
qrwa no, wyjechałam jak miałam 19 lat i też nie znałam nikogo. Nie ma przepisu, że trzeba kogoś znać, jak się gdzieś jedzie. Co to jest za argument? To jest pleć męska czy qrwa co?
@@Lena-cz6re hahah :D jak znam tego człowieka to „qrwa co” bardzo dobrze go opisuje 😂
Ten film to najlepsza pomoc. Nie jesteś sam.
Asertywność przede wszystkim, tej mi zawsze brakowało. Kiedyś przygarnąłem kumpla, spotkanego przypadkiem po latach w Londynie. Okazało się że był bezdomny bo dziewczyna go wyrzuciła, nie pytałem dlaczego ale wiem że jak z nią był to miał dobrą pracę, był pracowity więc myślałem że stanie na nogi. Wziąłem do siebie, nagrałem pracę (udając jego bo z językiem było kiepsko), było dobrze przez miesiąc czy dwa, nic nie przeszkadzało ,zarabiał, do zakupów i jedzenia się dorzucał ale przyszły Święta i zaczął pić…codziennie. Dwa tygodnie wytrzymaliśmy . Ja z żoną i dwójką małych wtedy naszych dzieci. Daliśmy mu ultimatum , nie dało rady, trzeba było go wyrzucić….
Byłem w UK. Co się na patrzyłem przez lata łoo... Sam sobie poradziłem, ustawiłem się po dwóch latach tak całkiem fajnie. Też jednej osobie pomogłem i tyłek sparzyłem. Teraz jestem w Niemczech zaczynam życie na nowo za granicą i znowu pomogłem osobie finansowo i od 5 miesięcy nie mogę się doczekać kasy. A wiem, że chłopaczek dalej pracuje pod Hamburgiem i mu się zaczęło wieść. Tyle. Czlowiek naiwny i głupi. Ale chęć pomocy wygrała, to teraz mam. Albo nie mam, kasy z pożyczki. Ale ja nie zbiednieje, a taki prysznic zimny się przyda.
Dobre podejście, nie ma co się załamywać tylko, zacisnąć zęby i do przodu. Życzę powodzenia, pozdrawiam.
Hahahhaha... mieszkam w DE od 34 lat i znam te wszystkie przypadki, jak hymn narodowy 😁🦾🤣
Chyba niemiecki bo polskiego napewno nie znasz...
@@rafam8359 rozumiem, że wiesz lepiej ode mnie, co znam, a co nie? :)
@@night_shiftPLOczywiście ze on wszytsko wie najlepiej bo to właśnie taki typ Polaka którego trzeba unikać za granicą który na wszystkim się zna w momencie kiedy ktoś robi wszytsko za niego 😂, taki rodzaj cwaniaczków których w de Pełno, pozdrawiam 😊
W Niemczech tylko stara polonia to co najechalo teraz to dzicz. Glownie volkdeutsche.
@@Tsiu_ 😂👍
Najważniejsze pytanie jakie należy zadać sobie i pytającemu o pomoc to: a co ja będę z tego miał? I zacząć negocjacje. Jeśli chcesz spławić gościa to użyj jego "argumentów", że "nie masz czasu", "jesteś zapracowany", "masz dużo do zrobienia", "masz już swoje plany", a nawet "w taką pogodę nic nie chce mi się robić", "boli mnie głowa", "mam kaca", "idę na pogrzeb", "zdechł mi pies", "mam raka w akwarium" itp., czyli takie typowe narzekania i zmyślanie problemów pod byle pretekstem... Taki delikwent jak zobaczy, że musi się wysilić, żeby przekonać kogoś do pomocy to odpuści, bo z takim zawodnikiem nie pójdzie mu tak łatwo jak sobie zakładał. Jeśli mimo to nie odpuści to po takim wstępie późniejsze negocjacje wyceny usługi będą dużo prostsze, gdy dowie się ile kosztuje zmyślona karma dla raka w akwarium. ;)
Ja mieszkam w UK 16 lat i właśnie to Polacy mnie nauczyli, że ze wszystkim trzeba liczyć tylko na siebie. Dlatego to samo robię wobec innych Polaków. I często wtedy mówię "Mnie nie obchodzi, że Ty nie znasz języka. Przyjechałeś, więc masz tu przetrwać! Jak my wszyscy!". To zawsze działa.
Pięknie się tego słucha, wszystko się zgadza.
Tomku ja po 16tu latach na tej "krzywej wyspie" przeprowadziłem się na Węgry i cieszę się życiem jak dziecko.
Tyle już się nauczyłeś w uk, że wszędzie sobie poradzisz - jedna tylko zasada:
Z dala od Rodaków!
Pozdro
ludzie myślą że pomaganie im to jest wartość dodana do twojego życia, że samo przebywanie w ich towarzystwie to musi być dla człowieka zaszczyt. Taką mam obserwację. Kiedyś myślałam o byciu Toprowcem (kobiet nie biorą i tak), ale potem zobaczyłam, jacy ludzie chodzą w góry i usłyszałam komentarze "a idziemy, najwyżej nas TOPR ściągnie". Wyleczyłam się wtedy z chęci ratowania ludzi gdziekolwiek, nie tylko w górach :)
nic mnie tak nie wnerwia jak wyuczona bezradność
Mieszkam 21 lat w Anglii . Mam całkowicie przeciwne odczucia . Zawsze pomagałem i zawsze mi pomagali . Oczywiście nie wszyscy , bo ludzie są różni , ale pomagałem i dalej pomagam . Najgorsze doświadczenia mam z rodziną niestety 😞 .
To masz szczescie, do mnie pierwsze przebudzenie w pomaganiu dotarlo juz pol roku po przybyciu na wyspy, kiedy oporna na angielski sasiadka siedzaca w uk od 6 lat przyszla mi z dzieckiem zwijajacym sie na wycieraczce zeby zadzwonic po pogotowie, bo syn zaniemogl tak bardzo ze nie byl w stanie mowic. Mldy mial ostre zapalenie woreczka, a ja nieprzespana noc i caly dzien w pracy nastepnego ranka. Dziekuje nigdy nie uslyszalam, pozniej mnie nachodzila z listami, telefonami, doslownie nasluchiwala kiedy wracam do domu z pracy. W kocu powiedzialam ze jak dla niej to ja po angielsku nie mowie.
@@oooollllmmmm0987 nie miałem na szczęście nigdy tak. Zatrudniałem kiedyś recydywistę . Myśle , a tam każdy robi błędy . Przy pierwszej okazji próbował mi klijenta podebrać , ale i tak ogólnie na plus z Polakami 😃, najczęściej jest dobrze 👍.
Widać, że jesteś mega inteligentnym i ciekawym gościem. Poczucie humoru, kreatywność, pracowitość znaliśmy. Ale dzisiaj kapkę wincyj my dostali. Spoko w chuj!
Piękne i jakże prawdziwe aż łza się w oku kręci konfituro.
Dlatego taką "polonię" omijam szerokim łukiem od 18 lat i dobrze mnie z tym🤓
Witam, podobnych przypadków mozna by przytaczać setki tysięcy... Sam mieszkałem w Irlandii przez niespelna 20 lat i niejednego człowiek doświadczył... Pseudo kumpli i rodzinę też przerabiałem, załatwiając im nie tylko prace, ale także i kwaterę jak i ogarnięcie wszelkich formalności, z pozyczaniem gotówki na start włącznie. Małżonki kuzyn był najbardziej bezczelny. Po mieszkaniu z nami przez ponad pol roku, gdzie mimo swoich zarobków żywił sie zazwyczaj z naszej lodówki, kiedy powiedzieliśmy mu w końcu ze to sie musi skończyć, chyba ze będzie się dokładał do obiadów, zaj...ł focha i po kilku dniach poinformował nas ze się wyprowadza... Aha, i za dorobienie kluczy do mieszkania płacił 2€ i jesli chcemy, aby na odchodne ten klucz zostawił, będziemy musieli mu tę kwotę oddać 😮🪓 Nawet jeśli kiedyś będę mial Alzheimera, tego nigdy nie zapomnę. Nocy nie przespałem bo aż wszystko sie we mnie gotowało. To ja tej sierocie ogarnąłem bilet, robote, chatę, formalności, pożyczyłem kasę na 0% , wszystko zupełnie za NIC !!! a ta menda nam oznajmiła zeby oddać mu 2 jurki za klucz do drzwi... Po tak wielu latach spędzonych na emigracji moje odczucia sa takie: Absolutnie ścisłe grono przyjaciół, z którymi mimo naszego powrotu do Ojczyzny nadal mamy regularny kontakt i jeśli tylko jedni mogą pomóc drugim lub na odwrót, nie ma z tym najmniejszych problemów, nawet mimo dzielącej nas odległości, nie żadni pseudo kumple z Facebooka, przykro mi, ale nie mogę Ci pomóc... 🤷. Niech towarzystwo reaguje jak chce. Prędzej czy później i tak w oczach wiekszosci z nich będę tym najgorszym... Pozdrawiam
Wszedzie to samo..strach..rodzina dobra jak za darmo doi co sie da..
Oglądając i czytając komentarze jestem w szoku ...nie spodziewałem się, że to tak powszechne 🤣😂 ja wyjechałem na szczęście do nl. Ludzi których spotykałem, rodacy choć różnego typu osoby to jednak nie aż tak zjeba.....jeden morał. Od razu się ustala takie rzeczy, twardo i stanowczo. Im dłużej się w to brnie tym bardziej Cię później znienawidzą.
Wychodzi na to, że najlepiej mówić wprost o swoich oczekiwaniach i nie wyznaczać standardów, których nie jesteśmy w stanie utrzymać na dłuższą metę. Bycie asertwywnym, jest bardziej szlachetne od pseudo altruizmu. Pozdrawiam
@@White.447, wziąłeś pod uwagę, że to Ty czegoś nie zrozumiałeś? Kwestia z asertywnością, szczególnie, odnosiła się do wątku z bratem. Sam stworzył toksyczną sytuację, w ogóle nie podejmując tematu dzielenia kosztów, utrzymywał go, nawet nie sugerując, że na dłuższą metę tak nie będzie. To dość powszechna cecha u bojaźliwych/zbyt taktownych ludzi, którzy dają sobie wchodzić na głowę, tak długo aż emocje się przeleją i wtedy wybuchają. Pomijam fakt, że zmywak był taki miły (dla ludzi z banku), bo widział w tym swoją korzyść, ale nie potrafił zakomunikować wprost, czego oczekuje. Tu właśnie przydałaby się asertywność i umiejętność komunikacji. Zreszą, czuję, że niepotrzebnie się produkuję, bo nie widzę dużych szans na rzeczową polemikę. Pozdrawiam serdecznie
@@White.447 , ps jeżeli się z czymś nie zgadzasz,, lub widzisz mój błąd logiczny, to zamiast pisać ogólnikami, odnieś się do tego w prosty sposób.
@White , też mam wrażenie, że to Ty czegoś nie zrozumiałeś.
Racja każdy ma inne wyobrażenie świata.Trzeba jasno od początku mowic o swoich oczekiwaniach,wtedy nie ma kwasu.
A nie oczekiwać, że ten drugi się domyśli co się miało na myśli.
Warto się tego nauczyć bo to bardzo przydatna umiejetność w życiu.
Teoretycznie wszyscy wiedzą, że trzeba się odwdzięczyć i jeżeli ktoś nie robi tego sam z siebie to ja bym radził zerwać kontakt z takim człowiekiem, bo najprawdopodobniej to egoista i pasożyt. To nie wina Zmywaka, że nie był asertywny, a wina brata, że jest zwykłą amebą. Pan Zmywak mógł to załatwić szybciej, ale posiada on za dużo kultury osobistej. Wykorzystywanie empatii u ludzi jest absolutnie obrzydliwe, a przypisywanie jakiejkolwiek winy człowiekowi, że był ZBYT dobry i nie asertywny to mocne skrzywienie psychiczne. Mogę rozwinąć temat jeżeli ktoś jest zainteresowany. Wobraź sobie rozmowe ze zgwałconą dziewczyną. Też byś jej napomniał, że była zbyt mało asertywna? A może nie chodziła na samoobrone i to jej wina ?
To porównanie "przyjaciół tylko wtedy kiedy jest się im potrzebnym" do stosunków PL-UA jest po prostu idealne
Jeśli porównanie ma być trafne, „kolega” (ua) wychwala dziadka, który spalił twej rodzinie dom i wymordował ich, do tego jak będzie okazja to zrobi Tobie to samo co jego dziadek robił Twoim przodkom. Myśle teraz porównanie PL- upaina jest trafne ;)
Dej dej
Smutne , ale prawdziwe !!!!! Jeden wielki cyrk 🎉 . Pozdrawiam 🤝🏻
Jaki cyrk?
Niestety ja również mam podobne doświadczenia, mało tego, na końcu tej przygody mnie okradziono. Lekcja na całe życie :) pozdrawiam ciepło.
Dodam jeszcze ze pomagać warto, ale trzymać dystans i nie dać sobie wejść na głowę. Mieć boundaries- tego można się nauczyć :)
Pomagać warto, ale nie wszystkim. Jeśli jeszcze kiedyś gdzieś wyjadę - na pewno nie Polakom.
@@tomaszwnek6741 bądźmy poważni 3/4 w UK to nisz społeczna która wyjechała z Polski
100% prawdy. W skrócie :
Przyjaciel którego ściągnęłam do UK. Wszystko ogarnąłem. Wziąłem pod swój dach. Za moimi plecami mnie obgadywał. Lokatorka która zapytała czy jej chłopak może zostać na noc. Po 2 tyg dotarło do mnie że on z nami mieszka . Kolega co z problemi finansowymi "czy mogę zapłacić za czynsz w następnym miesiącu?". Termin zapłaty wracam do domu go i jego rzeczy nie widać(kolega miał podobnie tylko to jego laptop zniknął).
Lokatorka która mieszkała u mnie 3 miesiące sama za cenę pokoju ,bo byłem w PL. Po powrocie nie dogadywaliśmy się wiem powiedziałem że musi się wyprowadzić. Powiedziała że nie I wezwała na mnie policję....
Od tamtych zdarzeń pomagam ludziom tylko w bezpiecznej odległości.
Mieszkałem na trzech kontynentach i jednego się nauczyłem. Z daleka od Polonii! W USA, mieszkałem (z racji biedy na początku) z Niemcem i jego dziewczyną z Meksyku. Przemili ludzie, którzy mi wiele rzeczy doradzili, wiele razu wyratowali z opresji jak zmyliłem drogę. Nie chcieli nawet słyszeć o kasie za podwózkę a że nie znoszę być pasożytem, to jak obi byli w pracy to ja po powrocie z roboty (często skatowany jak koń po westernie) sprzedałem części wspólne (łączenie z kiblem) na błysk. Mieszkaliśmy razem chyba coś koło pół roku kiedy to wyprowadziłem się do dziewczyny, która pracowała na working holiday i ściągnęła mnie do Azji a obecnie jest moją żoną. Przynajmniej kilka razy w roku rozmawiam z Lukasem i wielokrotnie się odwiedzaliśmy. Będąc w USA jak i w Japonii widziałem jak Polonia może być kur... podła dla ludzi. Myślisz Japonia to nie zmywak w UK a ludzie z dr. przed nazwiskiem może się zachować gorzej niż wieśniak z dziury.
Co do rodziny to próbowali mi wciskać swoje kaszojady, bo dowiedzieli się, że mi się udało i po wypruciu sobie flaków z nauką języka i przejściu sita - dobrze mi się powodzi. Powiedziałem nie i od 15 lat mam spokój. Raz do roku lecę do PL na półtora miesiąca z żoną i synem, do rodziny nawet nie zbliżam się an kilometer. Tak są zacięci, że nawet do rodziców się nie odzywają. Mój ojciec skwitował to w bardzo prosty sposób - wreszcie ku... spokój.
Ludziom można pomóc w bardzo ograniczony sposób a na obczyźnie to trzeba stąpać jak po polu minowym. Do mnie kilka razy "polonia" dzwoniła czy bym nie załatwił pracy krajanowi bo mu się wiza kończy. Odpowiedź zawsze była treściwa. Zatrudnić mogę kogoś kto będzie pracował a nie miał wymówkę w urzędzie imigracyjnym bo jak mi taki pajac się w pracy nie pojawi to ja dostanę po dupie a za dużo mnie dojście do tego kosztowało. Wtedy słyszę w słuchawce, że jestem bez serca i inne takie bezdety i że karma do mnie wróci. Jak na razie wyszedłem na tym im plus. Jestem Polakiem, ale nie naiwniakiem.
Jakie to prawdziwe, sam kiedyś pracując za granicą przez to przechodziłem. W pewnym momencie zacząłem unikać naszych bo miałem dość wykorzystywania. Jeśli ktoś pracuje za granicą to się powinien nauczyć języka i dostosować, a jak go to przerasta to niech wraca skąd przyjechał. Nie miałem nic przeciwko pomocy komuś kto się starał nauczyć języka ale ktoś kto był tylko roszczeniowy - sorry, radź sobie sam, mam lepsze rzeczy do roboty.
Jeden z lepszych odcinków . Kwintesencja naszego życia. W UK
Ja też mam swoją historię! Polecialem do Kanady, z kuzynami i kolegami, wynajęliśmy puste mieszkanie, nie mieliśmy wtedy nawet widelcy i garczków żeby normalnie funkcjonować, spaliśmy na podłodze, ale byliśmy dość rozgarnięci żeby szybko stanąć na nogi i po kilku tygodniach każdy miał łóżko które sobie kupił za ciężko zarobione dolary... Pojawił się stół w kuchni z krzesłami, kanapa w salonie, nie trzeba było już jeść siedząc w kucka pod ścianą. Było nie lekko ale dobra szkoła życia i fajna przygoda... Po roku przyleciał nasz znajomy, w sumie to nie do nas ale defakto 'przypadkiem' wylądował u nas... Takiego skroba to w życiu nie widziałem... Wisienka na torcie było jak nam się umowa na mieszkanie kończyła i kuzyn na którego była umowa przepisał je na nowego bo ten miał zostać tutaj najdłużej bo my się już rozjezdzalismy-kuzyn się wyprowadził do dziewczyny, drugi pojechał na wybrzeże, więc to było logiczne rozwiązanie... 'Nowy' już trochę przesadzał bo korzystał ze wszystkiego za darmo łącznie z naszym jedzeniem, aż w końcu zwróciłem mu uwage, żeby przestał podbierać mi rzeczy z lodówki, żeby dołożył się do rachunków, kupił sobie swój olej etc bo już pracuje długo i nie musi całej kasy odkładać a my nie mamy go w dowodzie że to nasze dziecko. Wywiązała się dyskusja... Usłyszałem wtedy żebym nie podskakiwał bo mnie z mieszkania wyrzuci... Myślałem że pierdolne ze śmiechu... Ale są też Polacy którzy potrafią docenić pomoc. Nie wszyscy są chujowi ;) pozdrawiam skrzatów ;)
Ciekawie napisane, pozdrawiam
Kurwa, ja też miałem przypał. Zapytałem "kolegę" co uważa z podwiezieniem mnie na lotnisko i że się zrewanżuje tym samym jak on będzie leciał do Polski. Jego odpowiedź brzmiała tak "nie, on nie idzie na to bo później to zobowiązanie by miał". Tyle, po znajomości. Nie ma czasu na taki ludzi. Inny przykład jak moja żona zapytała "koleżanki" skąd kupuje jajka, jej odpowiedź "on nie chcę tej tajemnicy zdradzać". No kurwa ludzie to przecież farma gdzie te jajka kupowała. Tacy są Polacy.
Z tymi jajkami o matko! 😂 w Polsce jak mój tata zapytał sąsiada gdzie tyle grzybów można nazbierać, usłyszał: 'trza znać las'.
@@Joanna-eb2ve tajemnica państwowa
To samo jest w Belgi ,rodacy lubią takich Tomków wykorzystywać 😂. Jedne powiedzenie krąży, że " nikt tak Cię nie wyr......a jak rodak czyli Polak. Przykre ale jakie prawdziwe ☹
Smutna prawda…
no ale powstaje pytanie skąd się tacy biorą? Ze wsi? Ze ściany wschodniej? Z Radomia? To jest zagadka.
Racja, Belgia pozdrawia :P
@@tomkrzytWidzę po tobie, że stereotypy wiecznie żywe...
Raczej ograniczenie intelektualne.
Standard. Kiedys mnie poproszono o pomoc dla gościa który przyjechał to birmingham autobusami jeździć. Koleś wtedy około 40 lat i zero angielskiego. Oczywiście zrobili go w balona i chcieli mu tylko kasę zabrać. Wytłumaczyłem jak ma dojechać do Londynu skąd go zabrałem a mieszkałem poza Londynem.
Dałem mu lokum u siebie i załatwiłem jedna a później druga pracę. Uśmiechał się i był miły. A za plecami duże obrabiał jakinyo ja dla niego zły jestem. Polacy już tacy są. Wszystko dla nas za darmo od innego ziomka
U mnie tez byl taki ananas. Jego siostra z Polski zadzwonila ze Marcinek siedzi na torbach na dworcu w Bratford, bo go w pokoju wyrzucili. Pojechalem, przywiozlem, dalem dach nad glowa. Jezdzilem z nim za robota. Rodzina miala pretensje ze nie pojechal na komunie swojej corki do Polski, bo musial mi zaplacic za pokoj. Zona mu obiadki podsuwala, a on caly wolny czas na telefonie. Teraz po kilku latach jak juz wrocil do Polski, mijam go kiedys a on odwraca glowe i udaje ze nie zna. Ze niby ja wyzyskiwacz, jak moglem od swojego kase brac.
Też znałam jednego pomocnego Artura ,który się żali że tylu ludziom pomogli a potem nikt z nim i jego ówczesną żoną nie chcia utrzymywać kontaktu. Pamiętam jak odwiedzili go znajmi ,którzy zrobili sobie wycieczkę po Wielkiem
Brytanii. Przyjechali z długiej męczocej drogi i przywieźli ze sobą drogi alkohol ,który Arturek szybko schował do szafeczki. Przyjaciołom nie zaproponował nawet szklanki wody ,a żona jego mimo to że w czasie ich przybycia gotowała obiad powiedziała ,że nie będzie ich karmić bo to męża a nie je goście. Ludzie ci bardzo mili byli ,przywieźli także prezenty dla dzieci gospodarza,po godzinie siedzenia o godzie i chłodzie zrezygnowali z gościny i pojechali dalej ,pewnie coś zjeść i przespać się w ciepłym gościnych i pewnie tańszym miejscu. Innym razem Arturek za podwiezienie gdziekolwiek kogoś tam z rodziny ,kto dał się złapać na wynajęcie drogego zimnego pokoju pod przykrywką oferowanej pomocy za każdy ruch Arturka z przed kompa był kasowany.Przez dom państwa pomocnych przewinęło się jeszcze kilku członków rodziny oraz znajomych i nikt ale to nikt po otrzymanej pomocy nie chce z pomocnymi mieć nic wspónego ,bo drogo ,straszno i ciężko było tą pomoc przyjmować. Ach ci niewdzięczni ludzie:)
Ja na szczęście miałem z bratem dobre doświadczenie. 2 miechy w wakacje posiedział, zarobił kasę wrócił do Polski. Bez żadnych spin finansowych. Ogólnie powiedział że takie życie nie jest dla niego mimo że kasy więcej sie zarabia. Wrócił do Polski skończył studia teraz pracuje w korpo w Warszawie i raczej nie narzeka.
czy brat ma dziewczyne
@@FddcbhFfg tak
na lozu smierci jeszcze bede cie ogladal... mialem ten sam bol, bol skonczyl sie 12 lat temu kiedy powiedzielismy z zona ze mamy dosc i konczymy z wszelkimi formami pomocy... ech i skonczyly sie wspolne wigilie... na szczescie..
Niestety to dobrze znana mi rzeczywistosc. Ja kiedy zaczelam wspominac o moze jakiejs drobnej rekompensacie za pomoc uslyszalam ze cytuje " ale ja nie ufam twoim tłumaczeniom" . Ludzie budzili mnie po nocce bo przeciez trzeba zalatwic na cito no a ja sie wyspie kiedy indziej. Ludzie sa okropni. Podpisuje sie pod Pana doswiadczeniami obiema rękoma. 90 procent znajomych juz nie mamy bo ukrucilam jawne wykorzystywanie . Nie zaluje. A co do rodziny. Osobiscie nie mam tu rodziny poza męzem ale znam ludzi ktorzy maja tu odchowane wyedukowane dorosle dzieci niektore 20+ inne 40+. Niestety kiedy przychodzi do tlumaczenia jakos zawsze najlatwiej jest wybrac moj numer telefonu, a kiedy pytam dlaczego do mnie a nie do dzieci, konczy sie to fochem. Dziekuje i prosze juz dawno nie slyszalam.
To samo przerobiłam w Polsce z kobietą, u której wcześniej wynajmowałam kawalerkę. Raz wymieniłam jej po korzystnym kurskie złotówki na franki szwajcarskie i się zaczęło.....Po kilku miesiącach, gdy zapytałam panią "Frankowiczową" dlaczego nie wyśle męża do Anglii, by zarobił na spłatę ich kredytu hipotecznego ( mają tam od lat córkę i zięcia) to mi naburmuszona odpowiedziała, że mąż ma jej pomagać w domu. Jak zapytałam "Czemu przychodzi do mnie, a nie idzie do kantoru walutowego?", to usłyszałam "Ależ ja od pani nic nie potrzebuję." Dosłownie mnie zatkało. Kolejne pytanie - "Jeśli nie potrzebuje, to po co w ogóle mnie o te franki pytała?" Na to pytanie już nie odpowiedziała. I o to mi właśnie chodziło😎 Oczywiście jest na mnie obrażona do dzisiaj. Bardzo mi ten stan odpowiada.😂
A ja opowiem sytuacje jakiej doświadczyłam z drugiej strony, czyli to ja potrzebowałam pomocy ! No i rodacy mi jej odmówili - jeee 🎉
Mieszkałam wtedy na stałe w Szwajcarii a że byłam tymczasowo bez pracy postanowiłam wykorzystać ten czas i pojechałam do Niemiec żeby intensywnie uczyć się języka zapisałam się do szkoły codziennie po kilka godzin, wynajęłam jakąś maleńka kawalerkę - praca nie była w planie bo nie potrzebowałam mialam pieniadze i faktycznie celem była czystą naukę języka i któregoś pięknego dnia moja karta nie zadziałała. 😮 Telefon do banku i okazało się ze przekroczyłam limit A ja nawet nie wiedziałam ze sa jakies limity na karcie ! 🙈🤦♀️ nie rozumiałam w czym problem skoro mam na koncie… problem był do rozwiązania tak ze powinnam się udać do mojego banku i osobiście chyba ten limit zaktualizować. Tylko ze ja byłam w Kolonii - oddalonej jakiej 400 km od mojego miejsca zamieszkania a w kieszeni miałam 2 Euro zbliżała się pora lunchu i zaczęło trochę burczeć w brzuchu … Nikogo praktycznie nie znałam w tym mieście - Nawiązałam dopiero co kontakty towarzyskie z dwiema osobami - dwoma Polakami - cóż było robić - zadzwoniłam i zapytałam czy pożycza - odmówili obydwaj 🤷🏻♀️ …
Do tej pory mam mieszane uczucia: rozumiem ich, jeden właśnie argumentował odmowę tym że miał złe doświadczenia z Polakami, a my się prawie nie znaliśmy, ale z drugiej strony czułam się potraktowana jako oszustka próbująca wyłudzić pieniądze..
a w końcu poratował mnie właściciel kawalerki która wynajmowałam - Niemiec
Taka oto historia - sama się śmieje z mojej 😅 niefrasobliwości - a przy tym uważam to doświadczenie za bardzo wzbogacające, choćby z tego powodu ze poczułam co to znaczy być głodnym i nie mieć dostępu do pieniędzy ..
I pozdrawiam wszystkich co doczytali 😅💪🎉
Też bym nie dał pieniędzy. Co innego gdybym znał już jakis czas, mielibyśmy kontakt, ale nie że dopiero co poznana osoba.
Co się dziwić. Ja straciłem 2 tysiące zł. Już więcej pieniędzy nie pożyczam będąc za granicą czy w Polsce.
heh, nizły trol z ciebie
.. 😳?
I co jeszcze? 🤣
Widzę że wszędzie jest to samo- kilkanaście lat temu wyjechałem za granicę, tu gdzie teraz mieszkam jest sporo Polaków. Szybko zorientowałem się że większość z nich nie ma dostępu do internetu bo albo nie mają meldunku mieszkając po pięciu w jednym mieszkaniu, albo nie mają konta w banku ani legalnej pracy więc nikt im tego internetu nie chciał podłączyć. Zainwestowałem zatem w dość kosztowne urządzenia nadawcze tak aby każdy kto chce zwyczajnie mógł połączyć się z WIFI w wybranych punktach miasta, lub we własnym domu za pośrednictwem małej anteny na balkonie. Usługa była bez żadnego kontraktu- kto chciał to łączył się kiedy chciał i na ile chciał za drobną opłatą. Opłaty były zwyczajnie kartą lub paypalem tak jak w hotelowym WIFI. Ale klasycznie- jak się komuś internet zwyczajnie skonczył to miałem telefony po nocy żeby włączyć ręcznie i że rano jakoś mi doniosą pieniądze. Na nic były tłumaczenia że system działa automatycznie i ja nie mam wpływu na uruchamianie i kończernie czasu subskrybcji. Tak więc rodacy dopracowali system i dzwonili że coś się chyba stało z ich anteną bo nie widzą strony płatności. To skutkowało przymusem wizyty u takich klientów i przeglądu anteny. Oczywiście w większości przypadków wszystko było ok, ale klasyczny tekst- "no jak już jesteś to podłącz- rano się rozliczymy." (na wieczne nigdy) - "a skoro już jesteś to zajrzał byś do mojego kompa bo coś mi ostatnio muli....." -i kolejne dwie godzinki za free ewentualnie puszkowe piwo. -albo kolejni- "przyjedź i sprawdź moją antenę!!! wszystko się otwiera pół godziny!!!!" wpinam zatem antenę to mojego lapka i wszystko odpala na błysk, przepinam się na komp klienta a tam za każdym dotknięciem czegokolwiek wyskakują pierdyliony spamu pobranego z pornhub. Potem żałowałem że w ogóle się przyznałem że to były moje nadajniki- trzeba było tylko udawać że ja tam tylko pracuję i zakładam anteny....a jeśli o płatności to ja nic nie wiem. W końcu porzuciłem to wszystko. Kilka nadajników nadal jeszcze stoi na dachach. Mogę sprzedać jak ktoś zainteresowany. Pozdrawiam- Jacek z Majorki.
Pozdrawiam ze Szkocji z Edynburgh✌🏻
Niedawno mialam sytuacje, gdzie osoba wrecz wymuszala, zebym zadzwonila gdzies, bezczelnie mowiac: "to takie proste podstawowe powiedzenie tego tamtego wez zrobisz szybciej dasz rade". Ja szczerze mowiac nienawidze dzwonic ani w ogole rozmawiac przez telefon po tzw "angielsku" bo nie dosc, ze polaczenia nie sa nigdy idealne to najrozniejsze akcenty, gwary tym bardziej nie pomagaja i naprawdę to są niekiedy wyzwania nawet dla kogos kto ogarnia jezyk. A tutaj pojawia się wykorzystujacy ciebie burak i jeszcze się przysapie jak nie uda ci się zalatwic tego czego chce. Niestety smutna rzeczywistosc, ale pokazales szczera prawde. Szkoda, bo jak ktos naprawdę potrzebuje pomocy i nie jest burakiem... ze strachu i obaw nie chcesz się mieszac. Pozdro ziom trzymaj się w tym Bostonie
Byłm taki sam jak Ty, gdy wyjechałem za granicę, język angielski z certyfikatem "intermidate", sieciowy admin, technik sieci telekomunikacyjnych, reprezentant branży IT...
Ogarniałem zbyt dużo, jak na niektórych "znajomych", dlatego Ci z "beneficiarskim podejściem" kleili się do mnie jak pszczółki do kwiatka.
Jajwiększa obelga była taka, że (mieszkałęm sam, po paru przejściach w Polsce byłem trochę odludkiem, więc plotki o mnie były różne, między innymi że lubie pochlać) dostałem flaszkę najtańszej pseudo whiskey z marketu, która nawet obok whiskey nie stała. Za pomoc, która zajęła mi ponad 4 godziny (w wypełniania papierów związanych z rozliczeniem "zeszłorocznego" podatku i ustawieniem karty podatkowej na rok "następny", robota za którą doradca, prawnik czy księgowy wziąłby jako niezbędne minimum 300 zł - licząc na w polską walutę).
Jechałem 60 km w gości na "kawę i ciasto", tak wcześniej myślałem tak w ogóle.
To jeden z przykłądó, które można by sypać z rękawa.
Nauczyłem się asertywności dopiero na obczyźnie. Doskonale Cię rozumiem.
Pozdrawiam ze Skandynawii
To robisz połowę resztę mówisz nie ogarniam
Nie spodziewalem sie , ale chyba jeden z najlpeszych odcinkow zmywaka. Koszulki tez masz super.
Pieknie to opowiedziales. Mieszkam tu 18 lat i przerobilem prawie takie same sytuacje. Gdzie czlowiek z jakiegos takie poczucia odpowiedzialnosci pomaga. Natomiast ludzie nie maja hamulca i ciagna ile wlezie. A jak dojdziesz juz do sciany i naprawde uczysz sie asertywnosci to cie opluja i odpowiednio nazwa.
Przerobilem sciaganie czlonkow rodziny i jest dokladnie tak jak to sam opowiadales. Schemat sie powiele i tak samo przy znajomych jak i rodzinie. Wyglada to identycznie, a proby odciecia pepowiny koncza sie zyskaniem smiertelnego wroga. Czlowieka co zal bedzie nosil w sercu do konca zycia. Ale to ze sprowadziles i pomogles wystartowac to jest jak takie nic. Myslisz sobie po co ma ktos taki szlak przecierac jak ty. Niech wystartuje lepiej, ale szybko sie okazuje ze nie warto. Bo to co ty wypracowales i okupiles wysilkiem i czesto upokorzeniami inni maja za nic. Poprostu dostaja pod "ryj" za darmo i nie ma to zadnej wartosci.
Podwozki tez przerobilem. Tych co dawali i nie dawali na paliwo. Tych co obliczaja ile mi spali na dystansie od jego domu do pracy tez. Przeciez doklada mi do paliwa wiec i zalatwione. A ja tu cos chce sie na nim dorobic. Niestety szybko sie nauczylem, ze Ci co nie maja prawa jazdy nie znaja kosztow utrzrymania auta bo zwyczajnie go nie mieli, ubezieczenie, tax i naprawy. A jak mi sie zepsuje auto to co jak on teraz bedzie musial autobusem jezdzic? To kiedy bedzie naprawione. Albo jak na urlop jade to co on teraz zrobi.
Tlumaczenie i dzwonienie temat rzeka. Chyba tuatj nikt nie przebije mojego znajomego i jego zony. Gdzie mieszkalismy razem przez kilka miesiecy. Radzio najpierw mi wytlumaczyl jaka sprawa z tym BT. Do tego tlumaczac mowil do mnie jak by po opierdalal pracownika BT bo tak mam im dokladnie powiedziec. Nastepnie oswiadczyl ze jest z zona umowiony ubrali sie i wyszli. A ja z ich listem od BT i telefonem w reku zostalem. No juz bedzie chyba jakies 15 lat jak nie trzymamy kontaktu z czego jestem bardzo rad.
Piekny odcinek uwielbiam ten Twoj sarkazm. Potrafisz dobrze nazwac otaczajaca nas w UK rzeczywistosc. I pieknie to obsmiewasz....a wlasciwie to sam nie wiem bo tak jak mowisz tak tu wlasnie jest.
Hej. W Norwegii mam to samo . Jak się tylko ktoś dowie, że mówię po norwesku to zaraz mnie do Urzędu ciągnie. Ludzie, którzy mieszkają tutaj ponad 10 lat z lenistwa wolą wykorzystywać innych i jeszcze się obrażą i na gadają głupot jak odmówisz.
U mnie bardzo podobna historia. Lata 2006-08 Irlandia Dublin. Kolega dostal prace na polu golfowym jako barman z wyzywieniem i mieszkaniem. Po skonczonym kontrakcie dzwoni i pyta sie czy go nie przenocuje na kilka nocy. Oczywiscie czemu nie kilka nocy do ogarniecia. Z kilku nocy zrobilo sie dwa miesiace oczywiscie wszystko mialo byc na pol zakupy rachunki itd. Ja ci wszystko oddam jak tylko zalatwie robote. Nie dosc ze do zadnej roboty sie nie garnal to jeszcze sprowadzil sobie kolezanke bo czul sie samotny. Bo ja z nim nie siedzialem tylko do pracy chodzilem. Mija prawie 15 lat koles jak mnie widzi w rodzinnym miescie na ulicy to nie wie w ktora strone ma uciekac. Bo moze przypadkiem mu przypomne ile kasy mi wisi. No ale takie zycie. Pozdrawiam cie Norbert. Uwazaj na siebie jak nastepnym razem bedziesz sie chowal zeby pod samochod nie wpasc.
A jak sie zaczniesz o swoja kase upominac to kur jeb beda straszyc urzedem skarbowym😂 W DE to samo
To ja ci powiem lepiej. Kolezanka (innej narodowosci) wozila mojego partnera i 2 innych typkow do pracy z Basingstoke do Reading. Trasa moze 30 minut samochodem. Nie pamietam jaka zarzucila sobie na poczatku cene, ale jak wozila 3-4 osoby to to bylo juz przyzwoicie za dzien/tydzien, zwlaszcza ze jechali w to samo miejsce. No to ona sobie w tym zobaczyla biznes plan, i sluchaj z tygodnia na tydzien im podnosila cene, bo "paliwo podrozalo", "samochod wiecej pali jak siedzi w nim wiecej osob".... ale najbardziej rozjebalo mnie, ze ona "musi zaplacic MOT i insurance" oraz ze "no rodzice wzieli kredyt na dom i musze im pomoc splacic". Rozumiesz. A trzech typa chcialo sie tylko z punktu A do B dostac, tak jak ona, codziennie rano. A sie okazalo ze sie zaraz do zycia beda dokladac 5cio osobowej rumunskiej rodzinie. To tak odnosnie tego funcika za przejazd. Ona to kasowala lekko £5 za dzien od osoby na poczatku, a potem to chciala chyba do 30 tygodniowo dobic, od osoby, 4 osoby to takie 100-120 funtow tygodniowo za free praktycznie. W efekcie nikt juz z nia nie jezdzil xD
Jej samochód i jej prawo, komuś nie pasuje to z buta lub na busa
@@hanskloss120 no dlatego nikt z nią nie jeździł i zamiast mieć jakikolwiek zwrot za paliwo to jechała sama :) chciała być chciwa to ma. Jak ktoś oferuje pomoc a potem się rządzi jak król to niech opłaca własną karocę.
Znane z autopsji, fajnie ze mówisz o takich rzeczach głośno. Może ktoś taki jak podwieź, zadzwoń, przetlumacz obejrzy i sie zastanowi zanim znów zawróci komuś dupe uważając że wszystko mu się należy... Dzięki że się tym z nami podzieliłeś, to jeden z lepszych filmów i z pewnością wiele z nas się z nim utożsamia 😃 Nikt tak jak Zmywak nie wytlumaczy jak wygląda życie w UK 😄😁 Pozdrawiam z gównianego Gloucester 😃
Świetny odcinek , wszystko się zgadza co do joty. Dodam jeszcze od siebie , pożyczyłem rodakowi pieniądze, gdy po długim czasie grzecznie się upomniałem zostałem zwyzywany, chłop do dziś się do mnie nie odzywa😂
Jest takie powiedzenie: "Pożyczając komuś pieniądze kupujesz sobie wroga."
Dlatego po pożyczkę niech każdy idzie do banku. Banków nikt specjalnie nie lubi 🙂 a jak bank zbankrutuje, to ja też nie płaczę.
Ojej tez nie raz pozyczylam nawet po kilkaset euro i tak kupilam sobie wrogow
@@amigoo2012 są nacje, gdzie nie uznaje się banków. Pożycza się a osoba pożyczająca oddaje...takie rzeczy nie w Polandzie.
@@whp8656 ale u tych nacji za nieoddanie obcina sie rece, wiec sa nauczenei że danego slowa sie dotrzymuje
@@madziolka89 kupiłaś sobie swiety spokój od bezwartościowych ludzi
Jakbym słuchał o własnych doświadczeniach. W moim przypadku na szczęście w miarę szybko wyleczyła mnie z pomagania rodakom na emigracji moja pierwsza praca za miedzą, w zakładzie produkcyjnym, gdzie - podobnie jak u Pana Tomasza - dochodziło do tego, że pożywienie na przerwie musiałęm konsumować gnieżdżąc się pomiędzy paletami, zamiast w kantynie, chowając się przed natrętnymi kolegami z „szybciutką sprawą”. Niestety, skubańcy i tak zawsze potrafili mnie wytropić. W mojej kolejnej pracy, podobnie jak u Pan Tomasza obejmującej kontakt z klientem, nie przyznawałem się już rodakom, że jestem z Polski. Na szczęście akcent miałem na tyle niepolski, że nikt się nie orientował. Dziekuję za te fantastyczne materiały, Panie Tomaszu, i pozdrawiam serdecznie w ramach analogicznej sytuacji zyciowej ;)
Jest na to dobry sposob. Ja i moja zona wyprowadzilismy sie na inna strone miasta po cichaczu. Wymienilismy chipy w telefonach i unikalilismy kontaktow z rodakami przez kolejnych wiele lat. Pozniej po wejsciu do uni sprawy sie troche zmienily ale przed unia lepiej bylo w ogole w publicznym miejscu nie gadac po polsku. Chociaz kiedys latwiej bylo utrzymac niezaleznosc. Wystarczylo pracowac legalnie i mieszkac w drozszym miejscu gdzie nie bylo roboty na lewo,azylantow i nielegalnych emigrantow.
Nie stety właśnie w taki sposób pozbyłem się Wielu znajomych , bo z każdym gów.. przychodzili do mnie i w sumie, zamiast ogarniać swoje rzeczy , zajmowałem sie załatwianem Problemów innych. Nie rozumiałem że Osby które mieszkały za granicą nawet 20 lat , nie potrafiły ogarnąć prostych rzeczy urzędowych. Stałem się dupkiem dla nich , ale mam swój święty spokój
Też mnie takie coś rozwala. Bo rozumiem jak ktoś mieszka rok, dwa, maks. trzy lata i nie rozumie zbytnio języka obcego. Nauka języka to jednak trudny i długotrwały proces. No ale jak ktoś mieszka pięć, dziesięć, czy tak jak piszesz dwadzieścia lat, to jest to zwykłe lenistwo i pasożytowanie na empatii innych. Po takim okresie wypadałoby cokolwiek umieć.
PAMIĘTAJ...
POMÓŻ LUDZIOM ODDYCHAĆ...
LECZ...
NIE ODDYCHAJ ZA... N. I. C. H. !!!
Ja z trochę innej beczki.
Moja znajoma zaproponowała mi ostatnio żebym przyjechał do UK bo w jej małym mieście szukają chętnych do pracy na autobusach miejskich z możliwością zrobienia licencji. Jako, że moją pasją jest praca za kółkiem, a oferowane warunki naprawdę przyzwoite stwierdziłem, że rozważę tę propozycję, ale sprawdzę jakie są teraz możliwości przyjazdu po brexicie.
No i nie wygląda to zbyt różowo, a w zasadzie to możliwości za bardzo nie ma bo kierowca autobusu nie jest na liście kodów poszukiwanych specjalistów, mój angielski na pewno nie jest na poziomie B1, wątpię czy otrzymam "certificate of sponsorship", a wiza kosztuje jak dla mnie sporo, dodatkowo cały proces trwa ok 2 m-ce i w tym czasie musiałbym albo żyć z przywiezionej kasy minimum 1000 funtów albo ogarnąć sobie pracę np. w lokalnym amazonie.
No i luz, nie mam możliwości, ale zastanawia mnie teraz jedna rzecz, o której mówiłeś w którymś ze swoich filmów na kanale już po brexicie czyli, że przyjeżdża na wyspy jednak sporo romualdów i innych im podobnych i idą do pracy w fabrykach na linii. Jak to możliwe?? Jak oni te przepisy obchodzą?? Przyjeżdżają jako turyści i ktoś ich zatrudnia bez wizy?? Da się tak??
Jeśli wiesz o co chodzi to podziel się proszę bo strasznie mnie to nurtuje😉
Zmywak! Genialny materiał!!!! Mam takie same doświadczenie! Osoba której pomagałem w pracy donosiła na mnie do zarządu każdego dnia!!!!! NIGDY WIĘCEJ!!! NIGDY!!!
Pozdrawiam Trenerze!
16 lat na wyspach zero znajomych z Polski.Życie jest piękne.
Brat przyjechał dwa razy do mnie do UK, po pierwszym razie ożenił się w Polsce mi nawet o tym nie mówiąc, przyjechał z żoną za drugim razem i bierz mnie pod dach, załatw kolejny raz pracę. Posiedział trochę - wyjechał - przestał się odzywać... XD
Tylko zdrowe relacje. Coś tam można pomóc komuś na początku ale bajer polega na tym że daje się adres wskazówki i nara.
15 lat w UK i dalej nie mam polskich znajomych tzn znam kilka osób z pracy gadamy ale bez żadnych oczekiwań.
Myślę że to najwłaściwsze wyjście.
Czysta prawda zmywak. W koncu odcinek o tzw doczepianych ludziach co znaja cie jak tylko mozesz im cos pomoc zalatwic.pozdr
W każdym kraju to samo ... Setki otwartych kont w banku tłumaczen listów dentyści lekarze problemy z autami umowami ...
Ja pomogłem bratu. Oczywiście nie płacił dopóki nie miał pracy. Po pierwszej wypłacie sam przyszedł zapytać ile płacimy z żoną a dom i czy jest ok żeby dzielić na trzy czy ma szukać pokoju. Także współczuję brata.
Pomijam fakt, że znajomość języka kraju w którym się mieszka to podstawa, to przeraża mnie że ludzie są tacy nieogarnięci. Mają w rękach narzędzia, którymi wystarczy się umieć posłużyć, a nie potrafią ich wykorzystać. Szpanują zdjęciami na mediach społecznościowych, szpanują swoimi iphonami, smartfonami ale nie potrafią użyć jednej z podstawowych funkcji. Nigdy wcześniej tłumaczenie nie było bardziej prostsze i jeśli chcesz to możesz nie tylko angielskie teksty tłumaczyć ale nawet chińskie, wystarczy ruszyć głową. Mój dziadek mawiał "gówno chłopu nie zegarek". Ja powiem tak, trzeba było zostać przy zegarku albo najlepiej w domu.
To jeszcze raz do samochodu tez mi sie ladowali,ale nauczona przykladem Teresy kazalam sobie placic I o dziwo jednej osobie to nie przeszkadzalo ,a teszta zrezygnowala. No coz jak z chamami przystajesz,to musisz ich traktowac tak jakimi sa
Mam tak podobnie, gdy świadczę usługi transportowe vanem ( przeprowadzki, przewozu mebli) . Mam dobre stawki ustalone, ale z rodakami się nie da, najlepiej za darmo!!!! To Anglicy, Czesi czy Romowie to jeszcze dorzucają 10-20 funa do usługi, że byłem na czas, temat ogarnięty, każdy zadowolony 😉 Nie mówię o wszystkich oczywiście, są wyjątki i byłem zadowolony, ale ogólnie odmawiam rodakom 🙄
Ludzie którzy mówią że kochają innych ludzi i muszą żyć w stadzie są dla mnie co najmniej dziwni a asertywność to podstawowa życiową umiejętność. Z braciszkiem to ja 20 lat prowadziłem warsztat samochodowy po czym zakończyłem współpracę. Obecnie pracuję u obcego człowieka i jestem zdrowszy psychicznie i lepiej zarabiam.
Jakże bardzo byłam takim Tomkiem w banku... Pomagam, to było moje drugie imie, wszystkim i za freeko. A zawsze mnie w cos wpakował moj teraz ex. Jakze on był dobry dla wszystkich i towarzyski moimi rękoma i moim kosztem. Złoto nie czlowiek. Skonczyło sie na tym, ze gdy ja potrzebowałam pomocy i od rodziny, znajomych czy samego exa zostalam sama. Ograbiona z domu, pieniedzy i wielu lat gdy żyłam dla innych. Teraz jestem wdzieczna za tą samotność. Rodzina ktorej wielokrotnie pomagalam i tu w UK i Polsce od wielu lat milczy. Ex znalazł sobie podobna sobie wyrachowana szmate i ona go uczy, jak wykorzystywac ludzi. Znajomi odeszli, bo lepiej odwrócic sie plecami bo jeszcze padnie słowo pomóż, przeciez ja ci pomagalam tyle razy... Ale mam swą godność, odeszlam od wszystkich i wszystkiego. Człowiek ode mnie juz nigdy nie otrzyma pomocy. Tylko zwierze jest warte poswiecenia, bo cie kocha miloscia bezgraniczna i cie nigdy nie zostawi...No chyba, ze masz kota 😊
Po prostu są ludzie i hujiny. Mam chyba farta w życiu bo ja spotkałem na swojej drodze tylko tych pierwszych ale zdarzają się wyjątki. Kiedyś przychodzi sąsiad i mówi córka skończyła farmację, ja pracuję w firmie farmaceutycznej weś pan ją wkręć ją tam do pracy. No dobra gadam z kumplem odpowiedzialnym za dany teren robił tam rekrutację i mówię weś tam spujż na nią lżejszym okiem, tydzień później spotykam kolegę i mi mówi weś kogo ty mi tam przysłałeś nic nie umie na żadne pytania podstawowe nie umie odpowiedzieć. Potem spotykam sąsiada i ciul jeden ma wąty no panie nie pomogłeś pan sąsiadowi no zaraz, zaraz co mogłem to zrobiłem. Nawet kurde z wódką nie przyszedł, nawet głupiego dziękuję nie powiedział. I to był 1 i ostatni raz kiedy komuś pomogłem w załatwieniu pracy.
Zajrzyj czasami do słownika j.polskiego...
A historia faktycznie smutna. Nic z takimi ludźmi nie zrobimy.
@@pieterwatson611 Sory jak w pośpiechu piszę to się na błędy nie patrzy . A co do tych ludzi to Oliwa zawsze Sprawiedliwa ,jak ktoś jest taki jak napisałem to go potem kara spotyka . Po latach się okazuje że sąsiad już nie taki ważny bo w długach tonie i tak już nie szczeka . I zamiast jak normalny emeryt na stare lata wypocząć to w wieku 60 lat do Niemiec na roboty jeździ .
Trzeba było robić składkę jak sie woziło Polonusów do pracy. Zabierałem muchomorów swoim vanem za 50$ na tydzień. Beczeli ze drogo ale tylko raz. Zabierałem ich siedmiu. Miałem drugi tygodniowy czek dzięki nim 😂po roku podwyższylem stawkę i tez płacili. Nie żałuje ze tak z nich zdzieralem, bo za swój samochód każdy z nich płaciłby ze 200$ na tydzień tak im to tłumaczyłem i to prawda. Tylko jeden incydent, jak jeden nie zapłacił i wyszedł z rolka winylu na parking to go zostawiłem i wiecej nie zabrałem.
Ale tu właśnie o takich ja ty polaczkach mowa i nie ważne w która strone, menda to menda ..
@@GdziePieniadzeSaZaLas Dlaczego uwazasz mnie za mende, mendo?
@@panhuragan4388 z prostej przyczyny sam się tym chwalisz.. znalazłeś frajerów i ich doisz.
@@GdziePieniadzeSaZaLas Inaczej. Oni chcieli zrobic ze mnie frajera i sie odwinalem. Koles od winylu to jak sie okazalo pozniej nawet kradl, a jeszcze inny podrapal okulary zyletka drugiemu, ktory kupil z Polski podczas wizyty. Poza tym ta cena byla uczciwa. Za taksowke byloby 10 razy drozej i za swoj samochod 4 razy. Dodatkowo musialem godzine przed zmiana i godzine po jezdzic z nimi.
@@panhuragan4388 Teraz piszesz co innego wczesniej ze zdzierales teraz ze ucziwa... jeżeli miałeś do czynienia z chuja mi i zrobiłeś ich wcześniej to ok przepraszam ja tez bym tak zrobił nauczony tym ze ludzka bezczelność nie ma dnq
To samo w PL. Zajmuje się kilkoma rzeczami i ludzie do mnie piszą bo pomagam bezpłatnie i jeden 2 zaraz i 50 poleca aby zwrócić się do mnie. Przez co przestałem już odpowiadać na maile i na socialach. Ludzie nie tylko pytają cię stale o to samo, a nawet o to samo co powiedziałeś już w filmie ale im się nie chciało oglądać go do końca. - bardzo często nawet po chamsku piszą typu: Jaką kupić coś tam do x gotówki - koniec wiadomości. Powoli przestaje pomagać wszystkim w prv. Na żywo zajmuję się zupełnie czym innym ale tylko za gotówkę, nigdy nie brakuje klientów. Ba nawet dojeżdżają do mnie z bardzo daleka.
Ja poznałem kiedyś, taką przejajcarę z małym synkiem.Przyleciała do Edynburgu i praktycznie z miejsca,po pierwszej randce zakochała się w miejscowym cwaniaku,za którym biegała jak s z cieczką a jej dzieciaka z przedszkola odbierałem ja.Podziękowałem jej za znajomość,gdy zaproponowała mi,że będzie ciągnąć nadal brytyjskie benefity mieszkając w Polsce a potrzebny był jej tylko... mój adres w Edim i zameldowanie na nim😅
100%RACJI .
Wielu ludzi jest po prostu wygodnych .
Po co mam się "gimnastykować" skoro jest KTOŚ kto za mnie wszystko ogarnie -ZA DARMO!!! ,a w razie jak coś by poszło nie tak to nie będzie na mnie bo ja nie znam języka.
O pomaganiu rodakom za granicami PL można napisać książkę .
Haha nie moge sie nie podpisac pod tym odcinkiem😆 w banku nie pracowalem, co prawda, ale "tobie ten angielski jakos tak latwo wchodzi"
Pozdrawiam wszystkich, którzy przyjęli pod swój dach Ukraińców!
Przerabiali to rok temu ze zdwojoną siłą!D
I nie zazdroszczę nikomu, bo Ci 'goście' są kropka w kropkę tacy jak z tej opowieści.
Może ulrofile się nauczyły, że ukry nie są święte jak to media przedstawiają...
Też mam na imię Tomek, i miałem te same przeżycia co Ty..
Niestety, za granicą jak rodak Ci nie zaszkodził, to już Ci pomógł..
Dobroć i chęć pomagania odbija się na tym, że ku..y to wykorzystują..
Złoto. Sama prawda. A wstawka o Zełeńskim i UA jak najbardziej prawdziwa. Dobrze , że ludzie to widzą. Daj daj i jeszcze pretensje, że za mało. Aporpo Polaków za granicą. Wiadomo, że najgorsi są swoi. Pracując w Niemczech dawno już to zauważyłem.
Z życia wzięte miałem podobnie. W Niemczech to samo ludzie myślą że jak znasz język to z szefem pomożesz się dogadać i tak jak to opowiedziałeś trzeba pomóc a jak mu mówisz ucz się języka to ..... 😂😂😂
Jeśli komuś się nie chce uczyć języka to musi się zatrudnić u Polaka. Pracownik będzie się cieszył, że ktoś mu załatwia sprawy, a pracodawca, że ma pracownika, o których podobno trudno.
Witaj Tomaszu, A tak na serio, to mam do przetlumaczenia umowę kredytu, dało by radę coś pomóc?😂😅
1. Dasz palec wezmą reke
2. Nasz polski bazarek czyli olx ma tak samo. Kolega wystawił tv 50 cali za 200 zł to dostał w 1 h 40 ofert że za 100 zł przyjadą łaskawie i pozbawia go problemu.
Miałam podobna sytuacje z "braciszkiem".Zostałam wyjeb...a po całosci i obgadana jaka to ja jestem.Jeszcze mu telefon na abonament wziełam i teraz musze go płacic😉.Bo "braciszek"sie zawinął razem z tel(a wybrał najdroższy z możliwych,w ofercie).Życiowa lekcja
Ja pierdole już kilka komentarzy przeczytałem i mam karpia mega. Dzięki że dzielicie się prawdziwymi historiami
Zwyklaa kurwa
W pierwszej chwili myślałem,że mamy tego samego braciszka :-))))
zgłoś zagubienie karty i niech ją zablokują, trudno abo trzeba spłacić do końca i wywalić nr. A przynajmniej ciul nie będzie korzystał z rozmów na tym nr, zawsze jakaś uciążliwość :)
@@Rangeros to tylko wydaje sie proste,ale zapłacić trzeba.W tym przypadku zablokowanie karty,a za aparat trza zapłacic,w tym przypadku całosc jednorazowo 1470£.Nikt nam za darmoszke nie da niczego😉
Jak bym siebie widział , 100%zgody. Brawo Brawo. A jak odmówiłem bo miałem swoje sprawy stałem się największym wrogiem
Ja kiedys jezdzilem 30km do pracy, ze mna jezdzilo do 4 osob bo z tym roznie bywalo, rozliczalismy sie kasa po wyplacie i jak pewnego dnia stracilem robote wszyscy solidarnie uznali, ze nie trzeba nic oddawac.
Dobrzy i gorsi koledzy z pracy koncza sie wraz z praca zwłaszcza jak chodzi o pieniadze a gośc ktory najdluzej ze mna jezdzil i najbardziej mu ufałem połasczył sie na nieoddanie 50 zł :)
Anglia czy polska mentalność ta sama.