Problemem nie są same prace domowe, ale ogółem system edukacji i podejście każdego polskiego rządu do niego. Każde ministerstwo wprowadza co kadencję "reformy"" ,które kompletnie nic nie wnoszą lub nawet gorzej- pogarszają już i tak beznadziejną sytuację. Najjaskrawszy przykład to HiT przedmiot ,który będą miały tylko 2 roczniki - obecna 1 i 2 klasa szkoły średniej . W mojej opinii prace domowe same w sobie nie są złe, zła jest ich forma. Jeżeli praca domowa to np: eksperyment lub projekt to jak najbardziej ,ale ślepe rozwiązywanie zadań z ćwiczeń czy innych zbiorów jest w większości bez sensu(w większości bo akurat z matematyki ma to jakieś uzasadnienie). Dodatkowym problemem , który pojawia się wokół prac domowych jest to, że wyręczają nauczycieli, którzy ,albo nie mają czasu na przerobienie materiału w sposób zrozumiały dla większości albo co niestety coraz popularniejsze nie mają na to ochoty (są wypaleni i nie mają motywacji) Jeżeli chcemy zmienić system edukacji to prawdziwymi reformami , a nie pojedynczymi zmianami/projektami , które i tak następny rząd zmieni.
@tomaszj1732 Nauka w szkołach powinna być prowadzona w taki sposób, aby uczniowie uważali ją za cenny dar, a nie za ciężki obowiązek. Albert Einstein. A tu masz jeszcze jeden który odzwierciedla twój komentarz: Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej. Albert Einstein.
>Pan Krzysztof popełnij jednak jeden zasadniczy błąd do którego zresztą sam się przyznał >"Wspaniałomyslnie załozyłem, że nauczyciele myślą :3" xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Miło w końcu usłyszeć wspomnienie w czyimś materiale o Krzysztofie Maju bez nazywania go hipokrytą i populistą, który nie ma sensownych argumentów. Fajny film, tak trzymaj.
Polska szkoła jest jak słabo napisany kod Jeżeli bierze z góry zdefiniowane wartości początkowe (podane lektury, podstawa programowa, podręczniki) to jakoś się trzyma i nie wypluwa za dużo błędów Ale gdyby tylko wejście było losowe (uczeń sam wybiera utwory, nauczyciel ma luźniejsze ramy co ma nauczyć) to system dostaje bombażu i się wysypuje
Każdy programista wie, że im bardziej program bazuje na stałych wbudowanych wartościach zamiast być dynamicznym na zmieniające się środowisko tym gorzej
Jeszcze inaczej to ujmując można powiedzieć że system edukacyjny realizuje to co w programowaniu nazywa się "happy path" czyli skupiamy się na ścieżce w której algorytm działa a ignorujemy przypadki dla których algorytm już nie robi tego co powinien bo to wiązałoby się z przebudową całego algorytmu a to wiążę się z dodatkową pracą i myśleniem którego nikt nie chce się podjąć.
To tak jakbyś budował czołg. Jak z góry masz plan jak go zbudować , od czego zacząć itp. (tak jak powiedziałeś już , podstawa programowa , lektury na dany miesiąc, podręcznik od początku do końca po kolei. Ale jak wbijasz do fabryki , bez planu , bez niczego , nie masz nic i zaczynasz budować to ci prędzej wyjdzie pancerne "coś" z następnego stulecia bądź tysiąclecia (czyli po prostu losowo jest wszystko realizowane i robione "na teraz" bez przyszłego zaplanowania, ale jest luźniejsza atmosfera i można na spokojnie przygotować materiały ) W sumie , wszystkie porównania są dobre , a to z kodem podoba mi się najbardziej. (Może dlatego ,że bardzo lubię informatykę )
Moim zdaniem jest to trudny temat ponieważ patrzymy na to z perspektywy jakbyśmy mieli zmienić tylko to ale o to chodzi ,że nasz system jest zwalony od a do z i nie da się zrobić zmiany jednej rzeczy
Trawne spostrzeżenie.Zmienienie jednej rzeczy nie poprawi systemu.Tu trzeba zburzyć i od nowa zbudować cały system na nowo bo inaczej jedna zmiana nie załatwi sprawy
@@NT-47-07 Nie oto mi chodziło, chodziło mi o to że nie możemy robić tylko jednej małej zmiany bo to nic nie zmieni to co trzeba robić to zdecydowane wielkie przebudowy miejmy nadzieje że nie będziemy musieli robić nowego systemu tylko tamten zmienimy na lepsze, z kart historii wiemy że pomimo że system mugł być zły to nowy system jeszcze gorszy co dobitnie w ZSRR pokazali Lenin i Stalin
Robienie codziennie prac domowych jest jak z przeczytaniem lektury ,która ma z 600-800 stron i jest nudna i toporna przeczytanie jej będzie pomocne ,ale równie dobrze można przeczytać streszczenie , czyli i tak coś będziesz musiał coś z tym zrobić ,zapewne jeśli masz choć trochę oleju w głowię to streszczenie będzie w stosunku zysku do czasu o niebo lepsze.
Praca domowa to idealna szkoła życia jak olać niepotrzebne ,ale obowiązkowe zadania. W zależności od szkoły do której się chodziło (lub nawet różni nauczyciele mieli swoje kryteria) ocenianie pracy domowej było różne : jedynka, minus (3minusy=jedynka) lub jakieś uwagi czy inne osobne tabelki zawierające tylko ilość braków prac domowych (najczęściej taka tabelka była pokazywana rodzicowi na zebraniu w szkole). Oczywiście warto zaznaczyć że zadanie wykonane z błędem równało się brakowi zadania. Za to w przypadku posiadania poprawnie rozwiązanej pracy domowej można było liczyć na: poklepanie po pleckach, absolutnie nic, plusik (5-7 plusów= piątka) i tyle bo nie znam przypadku by za pracę domową (prócz dużego projektu jak kiełkowanie fasoli lub wypracowanie) można by dostać ocenę powyżej 2. I teraz co ważniejsze? Czy ważniejsze jest odrobić 7 zadań z matematyki czy nauczyć się/powtórzyć sobie materiał na jutrzejszy sprawdzian z chemii? Oczywiście przy okazji prawdopodobnie jest do przeczytania kolejny rozdział lektury (gdy w dodatku książka ta ci się nie podoba to jest to utrudnione) oraz dochodzi chęć spędzenia czasu dla siebie i obowiązki w domu. Więc wiele razy by mieć więcej wiedzy i dobrych ocen trzeba umiejętnie unikać niektórych prac domowych .Które to moim zdaniem niekiedy się przydają ,ale robienie w szkole rozdziału o skali liczbowej by zadać do domu liczby ujemne by na następny dzień w szkole były ułamki ,a jako praca domowa ułamki dziesiętne bo przecież macie podręcznik i rodziców w domu i internet to dla mnie patologia zwłaszcza że internet kusi by się nie nauczyć tych ułamków ,a ci rodzice bardzo często nie chcą lub nie umieją pomóc bo przecież byłeś w szkole i masz podręcznik i internet .
Nie pamiętam czy "za moich czasów" były jakieś plusy z odrobionej pracy domowej ale wątpię (bo wtedy może bym ją częściej odrabiał 😉), prędzej było to traktowane jako opcja domyślna i żeby nie dostać gały i/lub żeby nie było potem dymów po wywiadówce. Czyli taki w sumie kij i marchewka ale bez marchewki.
W moim technikum zadania domowa u większości nauczycieli (z którymi mam zajęcia) były dobrowolne, i zazwyczaj były to po porostu inne przykłady z zadań omówionych na lekcjach a nie z nie omówionych tematów. Osobiście sądzę że zadania domowe są niezwykle istotne mi. pomagają w utrwaleniu informacji z lekcji (rzecz jasna jak są odrabiane uczciwie ), mi osobiście pomagają w ogarnięci matmy na rozszerzeniu i oczywiście to darmowa ocena którą łatwo można sobie podnieść średnią.
Do dziś pamiętam jak baba od matmy w 2-3 klasie podstawowej zadawała nam na weekendy po 300 przykładów np z dzielenia z sprawdzeniem, to była katorga nikomu niepotrzebna bo nawet głupiego plusa za to nie było czy nawet pochwały 😅 po czasie robiłem tak że liczyłem normalnie np 70 przykładów a resztę na kalkulatorze i pisałem tylko wyniki 😂
Gdy byłam w liceum w latach 2013-2016 to dawano nam masę zadań domowych z matmy. Pamiętam, że poniedziałki w 3ciej klasie miałam 3 matmy, a potem fakultety (?). Do domu po 30-50 zadań, a są jeszcze inne przedmioty. Nauczyciele jak słyszeli, że mamy max testów w tygodniu, to wpisywali testy jako kartkówki. Tak czy owak z rozszerzenia wszystkim poszło słabo i chyba właśnie w tym 2016 roku matura rozszerzona wyszła najgorzej z ostatnich lat. Mój szwagier właśnie poszedł na studia - jego 4 lata w technikum były zapchane lekcjami, korkami, kupą zadań i zarywaniem nocek bardziej niż ja na studiach i w pracy razem wzięte. Samym hitem było to, że lekcje miał do 19tej, a o 15tej bursowa kantyna się zamykała i był bez obiadu cały dzień. Wiem, że nie można pozwalać dzieciakom na "zbyt wiele", ale pracę domowe w podstawówce to było zwykle nadrabianie z rodzicami tego, co nauczycielka nie wytłumaczyła. I to rodzice tracili popołudnie na siedzenie ze mną nad ułamkami. Wiem, że nie powinno się usuwać prac domowych dla licealistów totalnie, ale czasem po prostu chciałam poczytać sobie książkę, pograć w gry, pojechać do pobliskiego miasta na zakupy w weekend, spotkać się z koleżankami z gimnazjum, spróbować czegos nowego, nauczyć się dobrze gotować. A tak siedziałam nad zadaniami do około 20-21, chwilę coś porobiłam w internecie (nie było jeszcze wtedy tiktoka aka musicly), a potem szłam spać koło 22 i wstawałam przed 7mą lub wcześniej powtarzać na testy. I koniec końców teraz w 2024 roku nie pamiętam prawie nic z tej cholernej matmy i fizyki na które traciłam część młodości :/
Ale wiesz ze jak skończysz podstawówkę to wszyscy maja gdzieś czy skończysz liceum i tu sie zaczną schody bo nie sadze by w liceum czy na studiach ktoś się będzie cackać z młodzieżą
@@marianniewrzo1214 "Nie sądzisz", czyli nie mówisz z doświadczenia? :) I totalnie nie rozumiesz o czym mówisz, skoro "cackaniem" nazywasz to, że młodzi ludzie nie mają czasu na własne pasje przez robienie zadań domowych - gdy sami nauczyciele dają ich za dużo i muszą oszukiwać wpisując testy jaki kartkówki, bo ich działanie jest sprzeczne z statutem szkoły. Na studiach miałam o wiele mniej nauki i wszystko było ustalone w harmonogramie i potwierdzone przez prowadzących - co ile wejściówka, kiedy egzamin, jasne zasady oceniania. Też były tam sprawozdania i różne zadanie, ale był na nie czas do kolejnych zajęć - czyli tydzień - i dobrze uczący się student szybko je rozwiązywał. W szkole zadania często trzeba było robić już na kolejny dzień, a wiedza miała mały wpływ na szybkość rozwiązywania zadań (szczególnie z matmy).
@@rabatacebulowa Po co ten shaming ? Masz odpowiedni wiek to nikogo już nie interesuje czy skończysz tą szkołę czy nie , studiów tez nie musisz kończyć . Wszystko zależy do jakiej placówki trafisz i na jakich nauczycieli
@@marianniewrzo1214 Shaming kogo? Systemu edukacji? Mimo wszystko bez matury nie pójdziesz na studia. I to nie jest kwestia moich nauczycielów, bo tak jest WSZĘDZIE. Domyślasz się dlaczego? Bo materiał jest przeładowany, a czasu zbyt mało, aby przerobić go w 45 min. Zadania domowe nie są często po to, aby utrwalić wiedzę z lekcji, a po to, aby nauczyć często czegoś nowego na co nie było czasu w trakcie lekcji. Ten cały system jest zły - stworzony na modłę pruską do pracy w manufakturach - i nauczyciele muszą używać "luk" w statucie, aby przerobić cały materiał. Zamiast dać więcej lekcji z rozszerzenia i przerobić porządnie materiał, to uczniowie muszą chodzić na gównolekcje - typu religia w liceum, wdż, dla matfizów - historia, dla humanów - fizyka. To są lekcje, które się odbywają kosztem "rozszerzeń", a i tak i z nich będą zadania domowe. I mówisz, że nikogo nie obchodzi szkoła - super, ale uczeń ma obowiązek się uczyć, ma obowiązek chodzić na zajęcia i jego obowiązkiem jest robić te cholerne zadania domowe, bo inaczej nie zda do kolejnej klasy. Jeżeli ktokolwiek ma ambicję większą od worka ziemniaka, to zostaje uwięziony w roli ucznia, który po lekcjach ryje nad zadaniami, bo tak tęgie głowy w ministerstwie wymyśliły, a nauczyciele znaleźli w tym sposób, aby mniej uczyć - ci lepsi usiądą nad nowymi zadaniami i je zrobią, a ci głupsi pójdą na korki. A ci najbiedniejsi, którzy tego nie zrobią i nie pójdą na korki dostaną jedynkę.
Dla mnie osobiście najlepszym rozwiązaniem dla systemu edukacji byłoby zmienienie sposoby, w jaki dzieli się uczniów na klasy. Obecnie jest tak, że mamy np. 5 klas pierwszych w liceum. Klasa A, B... i tak dalej. One wszystkie razem mają te same przedmioty. Uważam to za ogromny błąd. Powinno się klasy dzielić zupełnie inaczej. Zrobić np. 2 poziomy matematyki: podstawowy i rozszerzony. Z ZUPEŁNIE RÓŻNYMI UCZNIAMI. Lepsi z matmy niech chodzą na zajęcia z zaawansowaną grupą. Próbowałem w swoim życiu wielu rzeczy, pracuję w edukacji ładnych parę lat. Tylko podział ze względu na stopień zaawansowania ma sens. Wyobraźcie sobie teraz, jak trudno jest mi prowadzić zajęcia z matematyki właśnie w pierwszej liceum, gdzie część osób ma zaległości od 4 klasy podstawówki. Nie mogę przecież wszystkiego powtarzać, bo z osobami lepszymi nie skończę ostatecznie nawet pierwszego rozdziału. Nie mogę też pracować z lepszymi tylko, bo osoby inne zostaną w tyle. I potem mamy tak, że część osób się kompletnie nudzi na takich lekcjach. O ile jest to duże miasto, to mogą ich inne rzecz zainteresować czy zostają kółka zainteresowań. A osoby słabsze nie uczą się ostatecznie nic. Niech mi ktoś wytłumaczy: jaki jest sens na siłę komuś wkuwać algorytmy działania w liczeniu równań kwadratowych, jak taka osoba jeszcze nie nauczyła się ułamków. I nie chodzi mi o to, żeby niczego nie uczyć. Matematyka uczy rozwiązywania problemów, ale tylko w przypadku, gdy je rozumiemy. Są osoby, które równie dobrze mogłyby się uczyć podstaw, i tak poświęcając tyle same czasu co teraz, to za jakiś czas coś wyniosą. Chociaż policzą sobie coś w sklepie przysłowiowym. A tak ładujemy w głowy rzeczy, których nikt nie rozumie i tylko się zraża i marnuje czas. Konia z rzędem temu, kto w kilkunastoosobowej klasie jest w stanie ogarnąć takie dwie skrajności.
U mnie w gimnazium był taki podział ze względu na angielski Czyli na podstawie wyniku z egzaminu w podstawówce dzielono klasę na 2 grupy I to nie działa dobrze, bo z tego powodu ci w słabszej grupie zostają w słabszej bo najsłabsi ciągną w dół A ci z lepszej mają ciężej zdobyć dobrą ocenę i tam gdzie w słabszej grupie leciał by na 5 tam w lepszej ledwo 3
@@untlsn Ta, ale my tu mówimy o uczeniu, a nie o ocenach. U mnie też był dzielony angielski, ale w gimnazjum tylko z jakiegoś powodu, w technikum już nie. Działało to bardzo dobrze. Wszyscy, którzy byli w podstawowej grupie ledwo cokolwiek dukali, a wszyscy, którzy byli w zaawansowanej grupie nie mieli żadnych problemów i nikt trójki nie miał. Albo ogarniasz angielski i uczysz się gramatyki i czasów, albo nie i idziesz do grupy podstawowej, gdzie są, jak sama nazwa mówi, podstawy. Jak wybierasz klasę z podstawą/zaawansowaną to nie wybierasz podstawowej "bo będziesz miał lepszą ocenę". Kto tak robi i jak głupim trzeba być? Na świadectwie szkolnym jednak powinno być to uwzględnione, bo z obu klas podstawowej/zaawansowanej jest wpis na świadectwie jako "j. Angielski" i rzeczywiście może to być niesprawiedliwe przy dostawaniu się do wybranej szkoły średniej lub ubieganiu się o stypendium. W technikum mieliśmy podział na 2 klasy angielskiego, ale według numerku w dzienniku, co było totalnym kretynizmem. Było nas ok. 30 osób i zamiast podzielić nas na podstawowy/zaawansowany angielski to wymyślili sobie, że generalnie program będzie ten sam, ale nas podzielą według nazwisk. I tak byłem w 15 osobowej grupie, gdzie we dwóch ogarnialiśmy bardzo dobrze angielski, a cała reszta, 13 osób, za nami nie nadążała, nic nie ogarniali, bardzo długo im schodziły proste zdania i się po prostu nudziliśmy we dwójkę. Druga grupa miała więcej ogarniętych osób, powiedzmy ponad połowa grupy ogarniała dobrze angielski i dzięki temu nauczyciel ich uczył nie tylko słówek, wymowy i pierwszych czasów, ale już stosowanie innych czasów i trudniejszej gramatyki. Zmarnowane 2 lata, bo tyle trwał ten podział. Później w zasadzie było podobnie, ale przynajmniej z programem ruszyliśmy bardzo do przodu w trzeciej klasie i szło się rzeczywiście czegoś nauczyć.
Nauka dostosowana do poziomu ucznia? Nie, nie popadajmy w skrajności, przecież wszyscy jesteśmy tacy sami, mam te same identyczne zdolności i rozwijamy się w identycznym tempie rocznikowym (bo jak powszechnie wiadomo 11 miesięcy nie robi różnicy jeśli jesteś z tego samego roku, jeśli jednak przekroczysz magiczną barierę, to już 3 miesiące robi różnice)
@@stefanrojek3075 Nie wiem czy to napisałeś sarkastycznie, ale jeśli nie, to w zasadzie jesteś w 100% w błędzie lol dosłownie wszystko co podałeś jest odwrotnie do tego jak napisałeś. Jeśli to był sarkazm, bo go nie wyczuwam, to zwracam honor.
@@redrocker1582 Proszę cię :) Ostatnio zastanawiałam się jaki wpływ ma uczeń na swoją ocenę. Jedną z istotniejszych jest przykładowo miesiąc w którym się urodziłeś. Do tego dochodzą predyspozycje, warunki, tępo w jakim się rozwija, zainteresowania i oczywiście praca jaką włożył. Czy jak dla mnie poziom wpływu ucznia na ocenę jest około 20%. Czyli może zmienić +/- 1 swoją ocenę.
3:31 prawda jet taka w kalasach 1 - 3 praca jest potrzebna. Ze względu na ćwiczenie mózgu i wyrabienie niektórych połączeń neuronowych, jak logiczne myślenie. Patologię z tymi pracami domowymi to zrobili sami nauczyciele. Mi ciężko powiedzieć, ale jak zajmowałem się brata dziećmi, praca domowa nie zajmowała mi dłużej niż 20 - 30 min. Zalęży od humoru dzieciaka. Mnie osobiście ciekawi czy brak pracy domowej będzie rekonpensowany korepytacjami za $$$$
@@winio437 jak nie jak już czasem słyszę, że dziecko na korki chodzi, a w klasach 4 - 8, jak nagle będzie połowa zagrożona to się zobaczy czy korki nie rokwitną. I Ci zajęci potwornie nauczyciele za 100 czy 150 zł znajdą czas.
ja jako 8 klasista sam nie jestem za usunięciem zadań domowych. dużo razy gdy myślałem ze rozumiem całkowicie jakiś temat zadania domowe pokazywały mi luki w wiedzy które mogłem potem uzupełnić, są one pozytywnym wpływem na moją edukacje
W swoich czasach szkolnych z jednymi zadaniami domowymi miałam problem. Z językami obcymi. I to nawet nie tak, ze były trudne i ich nie robiłam. Po prostu nigdy nie pamiętałam ze były. Były zaznaczane, ale jakoś wypadały mi z głowy. I to też nawet nie tak, że w ogóle zapominałam o zadaniach. Zawsze miałam wyhodowaną rzeżuchę, kupiony brystol, zrobione te 20 stron przykładów z matmy... Ale z języków obcych nigdy nie było w mojej głowie xD EDIT: zgadnijcie z czym mam największy problem obecnie Odpowiedź: z fizyką. A w drugiej kolejności z angielskim.
Tak wiem, filmy w których dużo się dzieje lepiej się klikają. Muszę jednak zasygnalizować, iż materiał ten przekroczył pewną granicę wyczucia. Liczyłam, że ten kanał będzie dobrym miejscem dla mnie, osoby oczekującej od siebie i życia czegoś innego niż 95% moich rówieśników, ale kierunek w jakim to zmierza bardzo odrzuca. Mam nadzieję, że znajdziecie złoty środek w tym wszystkim! Powodzenia :))))
Moim największym bólem do systemu edukacji jest i tak to, że odbiera dzieciom wrodzoną ciekawość do świata, przedstawia naukę jako nudny obowiązek i uczy kuć, nie rozumieć.
11:36 z tym agumentem Pana na górze tabelki się zgodzę ;) i tu tkwii cały problem. Dużo nauczycieli pracuje bo pracuje, ma wypalenie zawodowe, ale przez pewną zamkniętą strukturę tego zawodu siedzą by pracy nei stracić. Oni są jakby trochę wieźniami swojego zawodu. Puki uczą jest ok, ale jakie mają możliwości zmiany?
Byłem, taki jak Przemo w technikum. Frekwencja jak najniżej (w ostatniej klasie zajęcia zaczynałem po studencku, czyli pojawiałem się w październiku xD). Oceny, tak aby zdać albo więcej, jak fartem wpadnie. I spałem na większości zajęć. Zalety były takie, że człowiek miał spokój. Mało pytań, rzadkie wizyty przy tablicy, a tym bardziej żadnych konkursów i inne wymysły nauczycieli, w które wciskali chyba każdego, kto miał średnią 3,5+. I szczerze nie żałuje. Co za różnica, czy miałeś z matematyki piątkę, czy dwóje jak liczy się tylko papier ukończenia szkoły. Który i tak nikt nie sprawdza. A wiedza którą tam wpajali jest większości mi niepotrzebna albo robili to tak umiejętnie, że na kursie SEP w miesiąc zrozumiałem więcej niż przez 4 lata. Zaś matura to straszenie ludzi. Jeżeli coś tam słuchałeś na lekcjach i zapamiętałeś to, co za problem. Zadania domowe to temat rzeka. Ja wiem, że ma to na celu wpajania nauki, samodzielności etc. Jak w podstawówce widziałem tego sens, to później to wyglądało jakby nauczycielowi się nie chciało pracować i stosował sztuczkę ze zdaniem domowym abyśmy sami się nauczyli lub przyspieszyli program poza godzinami lekcyjnymi. xD
Przykład Ani, od której nie można spisywać przypomniał mi o pewnej Kasi z mojej klasy, która również nigdy nie dała nikomu spisać żadnego zadania domowego przez cały proces naszej edukacji, bo jak to mówiła, tu cytuję "Ja szanuję swój czas" XD
Brak zadan domowych oznacza ze ten czas mozna poswiecic na to czego rzeczywiscie potrzebujesz sie douczyc, a nie tego ze facetka wymaga dupogodzin. Widziałem ciekawa opinie jesli wezniemy to ze dziecko potrzebuje okolo 2 h dziennie na nauke po szkole, to tak naprawde jest to edukacja domowa bo dziecko 80% materialu opanowuje w domu :)
Ja udzielam korków i sama tez zadaje nieodplatnie cos dodatkowego jak czuje ze nadal dziecko nie do konca ogarnia. Wiadomo zawsze mowie, ze moze zrobic nie musi, ale jak chcesz jakis temat dobrze przepracowac to czasami godzina lekcyjna nie wystarczy, w szkole tempo jest zdecydowanie za duże. Z rezzta u mnie tez tak bylo na niektorych zajeciach mlodzi przepisuja z tablicy bez jakichkolwiek refleksji i jedyne czego sje ucza to szybkiego pisania
Szkoła jest od nauki a dom jest od odpoczynku i spędzania czasu z rodziną, ponieważ nie uczymy się tylko w szkole, ale i od naszych rodziców i bliskich życia.
Wywalić pracę w domu (poza takimi rzeczami jak czytanie, bo tego się nie da na lekcji). Odchudzić podstawę programową ze zbędnych zapychaczy. Powtarzać z dziećmi materiał na następnej lekcji + więcej praktyki, mniej teorii = sukces
well Krzysztof M Maj zawsze podbija moje zainteresowanie. Moim zdaniem oboje powinni odbyć debatę, oczywiście jako uczeń wolę perspektywę naszego arcymaga ognia, ale zbyt ważne i argumentowane jest zdanie oponenta by stwierdzić kto wygrał. Plus nom dwóch wykształconych i mądrych ludzi, warto posłuchać i zobaczyć co z tego wyjdzie. Jakby to się odbyło na tym lub głównym kanale... O mój Boże tak
Przecież to jest dla podstawówki, o jakiej nauce my tu mówimy... czytanie, pisanie, gramatyka, podstawowe obliczenia, podstawy angielskiego (którego i tak szybciej się nauczysz z gier) i to by było na tyle. 8 lat, żeby nauczyć się materiału na max 2-3 lata. A ilość stresu wywala poza skalę, przez durne oceny, kartkówki, sprawdziany i zadania, które są trudne i rzadko dotyczą czegoś ważnego, co faktycznie wypadałoby sprawdzić. Dalej pamiętam, że interpunkcji nauczyłem się/zrozumiałem dopiero w technikum, bo podstawówka była bardziej skupiona na pokazaniu niż nauczeniu. Bo po co przez paręnaście lekcji skupić się na czymś naprawdę ważnym, jak można to ojebać w 1 lekcje i przejść do składni zdania złożonego lub innych pierdół, których żadne normalne dziecko nie zrozumie, że nie wspomnę o zapamiętaniu. Ty nie rozumiesz, a nauczyciel wymaga i nie poświęci na coś więcej czasu, bo ma idiotyczny program nauczania, który musi skończyć, ale tu spoiler, nigdy tego nie zrobi, bo żaden nauczyciel nigdy nie omówił całego programu nauczania, ponieważ fizycznie jest to niemożliwe. No, chyba że będzie zadawać tony zadań, których oczywiście dziecko samo nie zrobi, bo albo za trudne, albo na lekcji nie zrozumiało i kończy się to stresem dziecka, bo nie zrobiło lub stresem i nerwami rodzica, bo teraz musi pomagać dziecku zrobić zadanie, z którym sam pewnie będzie mieć problem, bo ponownie, dotyczy kompletnie z dupy tematu. Aktualny system ma za zadanie stworzyć wykształconego idiotę, który myśli, że jest mądry, a tak naprawdę tylko dużo wie.
Jako osoba, która nigdy nie robiła zadań z przedmiotów ogólnokształcących po szkole artystycznej powiem jedno- i tak nie byłoby na nie czasu ze względu na ilość materiału, którą zawsze trzeba dokończyć z przedmiotów artystycznych. A co do możliwości społecznych. Najczęściej zadania zrobią dzieciaki, które mają rodziców troszczących się o to, żeby były zrobione
W moim liceum system oceniania zadań domowych zależał od nauczyciela - czasem oceniali je, a czasem mieli je gdzieś. Najgorszy system miała babka z maty - jak nie miałeś zadania to jedynka to dziennika, a jak miałeś to...nic, nawet zas*anego plusika nie dostawałeś. Matematyczka z gimnazjum była jeszcze lepsza, bo na święta lubiła zadawać tonę zadań, bo ,,macie dużo wolnego" to zadawała zamiast normalnych 2-4 zadań to od razu 10-12
Przez swoją edukację aż po studia rozwiązywałem zadania domowe. Było to o tyle dobre, że z reguły z tych zadań miało się późniejszą kartkówkę/sprawdzian/kolokwium. Czy są one potrzebne? Nie mnie to oceniać, ale i tak trzeba spędzić czas wolny na nauce, aby ogarnąć materiał. Czy zrobi się to za pomocą zadań domowych, czy mając wolną rękę - na jedno wychodzi.
Jeśli chodzi o zadania to 90% nauczycieli ich nie sprawdza więc na 2-3 lekcjach można dostać 1 z zadania, więc zgadzam się z tym że trzeba zmieć system edukacji bo inaczej będzie ciężko z naprawieniem szkół
Jak ktoś sam nie ma pędu do wiedzy, to prace domowe nie zrobią z niego intelektualisty i uczonego, a ludzie ambitni tracą czas na bzdury. Praca domowa powinna być dla chętnych, na podciągnięcie oceny.
#feedback wyrażenia rel używa się wtedy gdy utożsamiamy się z czymś, ale niemal wyłącznie jako reakcji. Np. „A: po szkole lubię używać szybką drzemkę B: rel” W innych przypadkach brzmi to bardzo na siłę i nienaturalnie
Ja bym chciał aby zamiast czasu poświęconego na zadaniach szkoła zoorganizowała go uczniom na kółka zainteresowań, wspólne wyjścia, wycieczki i inne zajęcia. Obecnie coraz bardziej ludzie zachowują się w społeczeństwie i odcinają się od łudzi.
Wynik: Zadania domowe mogłyby być dobrowolne, ale nauczyciele muszą być przygotowani tak, aby zrobić na lekcji co ma być zrobione na lekcji. Program KO-TD-L jest dobry, ponieważ planują też cięcia w podstawie programowej, co pomoże nauczycielom w wyrabianiu się z materiałem.
Argument, że chłopak w czapce nie będzie mógł sam się zdycyplinować do nauki nie jest do końca dobry, bo on i tak tego nie robi. Ogólnie fajny pomysł, ale będzie to raczej coś za coś np. bardziej szczegółowy materiał do sprawdzianów. Na bank tak będzie. W sumie mi to już wisi, bo się już nie uczę, a jak będę mieć już swoje dzieci to jeszcze dużo się może zmienić. Myślę, że reformy pani Nowackiej się nie przyjmą. Pojawi się nowa władza i też wszystko pozmienia. Ten kabaret ciągnie się od ponad 30stu lat. Myślałam, że po Giertychu gorzej być nie może, później przyszła Hall, Szumilas, Czarnek i powiem, że w 2007 czyli tak w 3ciej klasie podstawówki jeszcze nie było tak źle.
Pracę domowe = dodatkowa nauka . Kto nie musi czy nie chce i tak nie będzie robił i to tylko wkurwia że musisz się po 10 godzin dziennie uczyć około . Kto chce lub musi i tak będzie. Szkoła ma uczyć a nie lać batem niepokornych. Żeby się czegoś nauczyć najpierw trzeba tego chcieć.
Ja powiem tak myślę że praca domowa może jednak się przydać bo jak tam ściągniesz albo przepisujesz z np internetu i książki , to jednak powtarzasz sam jakieś informacje.
Nauczyciele i tak będą robić po swojemu. Miało przykładowo nie być ocen w klasach 1-3 a i tak często się je wystawia. Wręcz nauczyciele zdziwieni, że rodzic nie chce by dziecko dostawało oceny. To samo z pracami domowymi, staram się (zwłaszcza jak jest ciepło) spędzać z dzieckiem maksymalnie dużo czasu na placach zabaw i nie ma zwyczajnie czasu odrabiać tych prac domowych. Inna kwestia, ze nie wszyscy maja ku temu warunki, ludzie w dużych miastach, często mieszkają w bardzo małych mieszkaniach. Nie jest to problem jeśli większość czasu spędzasz poza domem (szkoła/praca, park, obiad w restauracji) a dom traktujesz głownie jako sypialnie.
do tego pprownania o czasie spedzonym na zadaniach za granica jeszczs dodam ciekawostke, ze to prawda ze duzo wiecej czasu spędza sie tam na naucw w domu, ale duzo krotsze są zaś lekcje, w wiekszosci krajow jakie znam fak jest
6:48 ja tam nie popieram sztucznej inteligencji do pisania i takie tam. Przeiceż licuem to prawie powtarzanie podstawówki lub w moim przypadku gimnazjum. I tu jest problem naszego systemu nauki, a nie prace domowe. I jeżeli by prace domowe były skuteczne i utrawalały wiedzę, wszyscy w iceum mieli by co najmniej 4, przecież powtarzamy materiał. NA przykłądzie fizyki czy chemii fajnie to widać. Z własnych doświadczeń miełęm problemy z matemtyką w szkole średniej. 6 czy 7 jedynek w kwietniu. Gdy zaczołęm chodzić na korki, ćwiczyć nagle z poprawek dostałem 4. Szkoła puki co ma nas przygotywać do zawodów. Zatracimy tą wiedzę, pewnie, ale wolę ludzi co logicznie myślą niż łykają jak owce wszytko.
7:55 To ja tylko że o kilka miesięcy za późno chyba tentegus ale... lepsze niż wcale choć i tak mnie nie obowiązywały zadania domowe (w podstawówce i gimnazjum chyba jeszcze miałem) ale w technikum nie. Dodatkowo miałem zajęcia dodatkowe wciśnięte w godziny lekcyjne żeby nie zajmowały więc w sumie miałem inny plan zajęć lekcyjnych tak żebym miał TYLKO doczynienia z nauczycielem (coś jak nauczanie indywidualne tyle że no... w szkole)
Nie warto jest się uczyć ze wszystkich przedmiotów. Matura i tak mało znaczy, prawie nic. Lepiej jest żucić szkołe zrobić kursy zawodowe i iść do pracy. Wykwalifikowany pracownik na spokojnie zarabia po około 5k zł miesięcznie. A szkoła w 80% przypadków prawie nic nie da a napewno nie pomoże się usamodzielnić.
Z zadaniami domowymi jako forma utrwalania wiedzy jest ten problem, że musisz je robić nawet jeśli do utrwalenia wiedzy nie są ci potrzebne. Liczba zadań domowych jakie zrobiłem od podstawówki przez szkołę średnią mogę policzyć na jednej ręce, mimo to ze sprawdzianami nigdy problemów nie miałem, po prostu byłem w stanie ogarnąć materiał na podstawie samej lekcji w szkole. Mimo tego, że sprawdziany z takiej matmy zdawałem w najgorszym wypadku na 4, to i tak wymagało się ode mnie odrabiania zadań z materiału który ogarniałem. Więc po prostu zadań nie odrabiałem i jakoś się prześlizgałem, czasami wpadła jakaś kapa wagi 1 i tyle. W mojej opinii uczeń po prostu powinien ogarniać materiał, nie ważne jak to osiągnie. I to nie jest nawet kwestia zdania sprawdzianu, ale również ogarniania co się dzieje na kolejnych lekcjach które opierają się na wiedzy z lekcji poprzednich. Osobiście zacząłem się uczyć w domu dopiero na studiach gdzie zadań domowych jako tako o ironio nie ma. (są sprawozdania czy projekty, ale to jednak trochę co innego)
7:16 to też zależy od szkoły i uczniów, Moje koleżanki były niby w elitarnych szkołach i bardziej nauczyciele przerzucali na ich presję. Ja chodziłem do dobrego liceum, ani przesadnie wymagajaćego, ani że 2 za frekwencję. Jeżeli chodzi o prace domowe to byłem w tych 20%, któryz jej nie mieli, a zdałem maturę na podobnym poziomie. Ale ja na lekcjach sie uczylem by w domu nie tracić czasu ;) no i typ buntownika przeciwko systemowi ;) )
1. Ale mnie to bawi xD 2. Uważam, że o ile w liceum zadania domowe nie mają sensu, tak w klasach 1-3, gdzie dzieciaki jeszcze nie ogarniają chata GPT i innych, mają duży sens. Wtedy mają szansę nauczyć się uczyć
W mojej szkole zadań domowych nie ma, już od 2 lat, i jest super. Szkoła motywuje tych co chcą się uczyć, a nie wciska ci 5 kartek ćwiczeń, obowiązkowo. Dla mnie na plus, ale wiem, że będzie patologia z tym w innych szkołach.😢
Na lekcji religi miałem o Mojrzeszu który przeniósł ludzi przez morze (czy jakoś tam) Do zadania domowego potrzebowałem bibli nie żartuje (chodzę to 5 klasy)
Pominełeś jedną ważną rzecz, mianowicie: Czy szkolna wiedza, rzeczywiście się przydaje? W 90% przypadków, 90% szkolnej wiedzy, nikomu się nie przydaje. Jeśli nie wiąrzesz swojej przyszłości z czymś w czym szkolna wiedza, jest faktycznie przydatna, to poza podstawami, jakimi są np w matmie, dodawanie, odejmowanie, mnożenie, dzielenie, reszta nie jest ci do niczego potrzebna. A nawet jeśli, to nikt nie będzie od ciebie wymagał byś wszystko sam policzył, tylko wklepał do programu...
ta jak ja kocham podstawe programową jest godzina 3:30 a ja dosłownie przed chwilą skończyłem robić zadania na jutro niema jak to spać po 4 godziny albo wcale i jeszcze na jutrzejszy sprawdzian z polaka musze się nauczyć a siły niemam nwm czy dam rade jej. gdyby nie było tych zadań domowych to po 1 wysypiał bym się po 2 rozwijał bym się w kierunku który mnie interesuje a przez szkołe niema czasu na pasje odpoczynek a nawet czasami sen
W mojej opinii zanim wejdzie temat zadań domowych, powinniśmy próbować ukierunkować dzieciaki na to co chcą robić. Jestem opinii że zadania domowe to bzdura - bezużyteczne przeważnie tylko po to bo ktoś chciał żeby coś było w szkole. Ale jak ukierunkujemy dzieciaka który będzie mieć czymś zainteresowanie, to to nie będzie już zadanie domowe a zabawa dla niego. Tak u mnie było z programowaniem, zostałem programistą. Nikt nawet nie był blisko tego by mi wpajać programowanie w pierwszych klasach liceum - sam sie zainteresowałem tematem. Stwierdziłem "ej to jest całkiem fajne" i sam sie bawiłem tym w domu na kompie jak nie miałem co robić. Jak przyszło do tematu programowania to zmiotłem całą klase jakby nigdy nic, a moja średnia ocen ze wszystkich przedmiotów to było 2.6. "Geniusze" matematyczni zostali zamiecieni pod dywan, pomimo tego że "żeby dobrze programować trzeba umieć w matme" (co jest bzdurą, trzeba umieć w logikę i nic więcej w dzisiejszych czasach, to samo w sumie jest z matmą tak naprawde na poziomie liceum). I gość który ma 2 z matmy (rozszerzenie, miałbym 3 gdyby nie ciągłe braki zadań) rozgromił wszystkich którzy mają 4 i 5 z matmy do czego podobno "potrzeba umieć matematyke" i "to prawie to samo". Różnica była taka że do jednego mnie zmuszali i katowali a drugie robiłem z własnej woli (i to w sumie nawet nie tak dużo). Sęk w tym - uważam że powinniśmy sie skupić na wywołaniu tego efektu u dzieciaków, bez katowania ich że "muszą" - bo jeśli sami zechcą, to GWARANTUJE że nie będzie potrzeby zadań a wyniki będą lepsze, więc całego tematu z zadaniami domowymi wręcz nie będzie. Z lekturami to samo, jeśli będzie chciał to sie zainteresuje, mnie absolutnie nie obchodziły lektóry szkolne (nawet nie wiem jakie były, nic nie przeczytałem) ale na własną rękę czytałem inne rzeczy i to w dużych ilościach. Na własną rękę również nauczyłem sie angielskiego - bo chciałem i mi to było potrzebne np do programowania - a to co mnie w szkole uczyli? ZERO szans żeby mi to weszło. Zachęcić, zainteresować, nie zmuszać i całej tej debaty na temat zadań domowych nie musielibyśmy przechodzić. A na koniec najlepsze - w pracy szef też będzie mówić że po pracy (za darmo ofc) w domu masz sie nauczyć 100 słówek z niemieckiego na następny tydzień bo może kiedyś będzie klient z niemiec? No właśnie.
9:05 niby racja, ale równie dobrze tak samo szef może argumentować setki darmowych nadgodzin "i tak być ten czas poświęcił na oglądanie TV i picie piwa". 7h w szkole, 9h na sen, 1h na obowiązki domowe np. mycie naczyń, 2.5h na poranną i wieczorną rutynę,1.5h na dojazdy, i 2 godziny na nauke i korki a jak coś jeszcze nam wypadnie to trzeba sobie odejmować ze snu więć dla mnie brak zadań domowych na plus
Zachęcam do zapoznania się z Ustawa o systemie oświaty Art. 44b. Aby nauczyciel mógł wstawić jedynkę za np. brak zadania domowego z matematyki, musi udowodnić, że ktoś nie umie/nie wie jak je zrobić. Wstawianie jedynki za sam brak zadania w zeszycie jest deliktem. To chyba wyczerpuje prawie cały temat zadań domowych...
polska zimna wojna czyli każdy robi filmy edukuje i propaguje swój punkt widzenia ale sytuacja zbytnio się nie zmienia dopiero w finalnym momencie dochodzi po wygranej (ale nie w pełni) jednej ze stron poprzez selfnokout taki Ronald Regan nazywał na początku związek radziecki złym imperium ale potem jego ton zmiękł a związek radziecki sam się wyeliminował i tak te prężenie mięśni prędzej czy później doprowadzi do czyjejś kontuzji albo w naszej polskiej wersji zmiany (czyli nowe opakowanie tej samej starej kiełbasy wyborczej)
Ogólnie system edukacji w Polsce nie jest na wysokim poziomie porównując go do krajów zachodu składa się na to wiele czynników jak np. 1.Ciągłe reformy edukacji których nie widać końca ponieważ nasz system edukacji jest traktowany jako paliwo polityczne do kłótni politycznych (nie mówię że te reformy są złe ale jest ich za dużo zbyt często) 2.Przeładowana podstawa programowa. Po prostu nauczyciele nie wyrabiają się z materiałem przez co traci uczeń bo uczy się zbyt drobnostkowych rzeczy zamiast skupić się na naprawdę ważnych pojęciach i logicznym ich łączeniu. Najlepsze systemy edukacji nawet nie posiadają podstaw programowych tak jak Finlandia np. gdzie to nauczyciele i szkoły będące o stopień wyżej wyznaczają standardy poprzez testy wstępne do takich szkół zamiast takiej matury czy egzaminu ósmoklasisty a w Szwecji system edukacji został w dużej mierze sprywatyzowany (choć tu nie jestem pewien co do kompletnego braku podstawy programowej. Szkołom i uczniów powinna być dana większa autonomia względem ministerstwa i polityki podobnie do uniwersytetów.) 3.Brak pieniędzy. Kiedyś słowo nauczyciel budziło jakiś respekt czy poszanowanie i sukces w życiu zawodowym ale lata zaniedbywań "budżetówki" i mamy sytuacje jaka mamy brak lekarzy pielęgniarek czy nauczyciele nawet w sądach brakuje ludzi. Obecna podwyżka poprawi sytuacje ale nie wystarczająco znowu odniosę się do Finlandii gdzie nauczyciele są opłacani podobnie jak prawnicy i są jedna z najlepiej płatnych pozycji w kraju a na rozmowy o prace są kolejki. A w Polsce obecnie nauczyciele stracił poszanowanie rodziców i uczniów.( nie wszyscy nauczyciele są też źli) 4. Polacy. To że każdy rodzic lub co gorsza nawet nie rodzic wypowiada się o systemie edukacji nie pomaga temu bo tylko pogarsza to o czym pisałem w punkcie 1. Takie osoby już dawno skończyły swoją edukacji i nie powinny być najgłośniejszymi w tej sprawie. A co do zadań to uważam że są zbędne w dobrze działającym systemie edukacji obecnie uczniowie są przemęczenie i wypaleni i więcej materiału czy zadań im nie pomoże a tylko zaszkodzi ale zamiast całkowitego zakazy powinny być nałożone jakieś organicznia na ilość zadań lub coś podobnego i powinno zostać zmniejszona maksymalna ilość kartkówek i sprawdzianów na tydzień
Z tym czasem spędzonym na nauce w domu to problemem jest głównie niekompetencji uczniów bo spędzając ponad półtorej godziny dziennie na nauce można mieć na spokojnie 6 na koniec roku ze wszystkich przedmiotów niezależnie od wybranego rozszerzenia(z wyjątkiem wf bo tego z książki się nie nauczysz). O ile ktoś nie ma nauczyciela psychopaty zadajacego po 5 stron zadań domowych każdego dnia to naprawdę nie zajmuje to dużo czasu tym bardziej że można lekcje odrabiać w autobusie, na przerwach bądź wolnych lekcjach typu godzina wychowawcza i praktycznie unikać w ten sposób odrabiania lekcji w domu. Dodać do tego 10-15 min powtórki tego co było w szkole i jak jakiś sprawdzian jest następnego dnia to poświęcić krótką chwilę na powtórzenie i pasek gwarantowany(o ile się nie ma mózgu sprażonego od tik toka i umie się zapamiętać coś z lekcji, bo jeżeli słyszę że ktoś spędza ponad godzinę dziennie na naukę i ma dwójki i trójki to wiem że albo "uczył się" oglądając Instagrama czy YT albo nic nie zapamiętał ze szkoły i od nowa musiał wkuwać rzeczy)
Polecam najpierw poczytać o różnych predyspozycjach do uczenia się, do różnych rytmów dobowych naszego organizmu etc. W szkole nikt nie nauczył cie jak sie uczyć efektywnie tylko bylo zzz i tyle. Ci co są słuchowcami, mają lekką przewagę. Radzę przestać obwiniać uczniów, bo za 20lat będzie jeszcze gorzej, a mamy ostatni dzwonek na zmiany
Czyli wniosek jest taki że trzeba dla dziecka znaleźć sensowną szkołę z sensownymi nauczycielami którzy zadają sensowne zadania domowe. Mój ulubiony typ zadania domowego z moich czasów szkolnych to przepisywanie z książki do zeszytu - nie wiem czego miało mnie to nauczyć. Ale z drugiej strony bez rozwiązywania zadań z matmy w domu pewnie ciężko by było potem na polibudzie. Myślę, że prawie każdy z mojej klasy w eLO docenił po czasie wymagającą facetkę z matmy.
5:01 z moich obserwacji ja bym przyznał rację panu na dole. Chyba, że wliczymy rozpraszacze. Tutaj raczej dzieci musimy nauczyć samodyscypliny i planowania czasu. Z własnych obserwacji: gryzienie ołówka, myślenie o dupie maryny, skupienie na zadaniu 30% czyli 1o minut udawania się, ze się coś robi, 5 minut faktycznego skupienia. No i ostatnie zadanie w minutę. ;)
A może po prostu po ośmiu godzinach w szkole człowiek jest zwyczajnie zmęczony? Szacuje się, że na prace intelektualną jesteśmy w stanie średnio poświecić około 6 godzin. I pisze tu o dorosłych ludziach. Więc dzieci są zapewne w stanie robić to koło 4h dziennie, średnio. Więc są takie co maks 3 godziny. A mając dwa, a z praca domową trzy razy więcej pracy niż jesteś w stanie komfortowo przyjąć, no cóż... organizm sam się broni.
@@stefanrojek3075 rynek pracy zwerfikuje. A jak się policzy 45 x 8 to wychodzi 6 h wysiłku intelektualnego ;) u klas 1 - 3 to wyjdzie około 2 - 3 h. Praca domowa nic strasznego. Jedynie w liceum inaczej to powinni zorganizować. Lub napisać nowy program dla klasy 4 -8 i liceum i rozbić program na 8 lat. A nie pędzić i w 5 podstawówce i 1 liceum gętośc materiałów od nowa. Zakuć zaliczyć zapomnieć i lecimy jeszce raz kwasy na chemii i s/t na fizyce ;)
@@stefanrojek3075 Martwię się jedynie o dzieci małe. Najłatwiej się płynie nauczyc języka pisanego i logicznego myślenia właśnie w klasach 1 - 3. Mam kolegów co nie pokończyli liceum, a nwaet gimanzju, Dobrze sobie radzą, rozrysowuja plany, czytają je ze zrozumieniem. Czasem ludzie po studiach tego nie ogarniają. Ale podstawowe umijętności nabyli za dzieciaka. Też nie byłem czętso nie odrabiałem pracy domowej w liceum. Z chemii i fizyki by się prześliznąć. Na studiach nauczyłem sie chemii i fizyki, a niby humanistyczne ;) Roumiem stanowisko o braku pracy domowej, ale klasy 1 - 3 to powinny ćwiczyc.
@@SuperMaciula Rynek już zweryfikował. W edukacji domowej poświęca się 2-3 godziny dziennie na naukę, czyli tyle mniej więcej, co odrabia się teraz prace domowe. A rezultaty mają znacznie leprze, chodź by maturalne.
Moim zdaniem jak najbardziej można by było zrezygnować z zadań z przedmiotów ale co za tym idzie trzeba by było zmniejszyć podstawę programową. Poza tym odpowiedzialność słowo klucz szkoła moim zdaniem nie powinna uczyć bezsensownych cyferek jak z matematyki rozumiem procenty czy ułamki ale trygonometria i tym podobne to powinno być dla klas zajmujących się właśnie matematyką. A właśnie zmniejszoną podstawą programową można by było zając np: paroma lekcjami z psychologiem który mówił i opowiadał jak radzić sobie z emocjami lub inne lekcje które nam się przydadzą np: jak myśleć kreatywnie itp. To właśnie takich rzeczy powinna uczyć szkoła zaradności życiowej a nie cyferek które i tak zapominamy. Szkoła mogłaby by też nauczać właśnie rzeczy której każdy wymaga ale nikt nie mówi jak to zrobić a mowa tu właśnie o samych metodach nauczania. Jeśli ktoś chce podyskutować to z chęcią posłucham w komentarzach
materiał nie ma na celu urazić żadnego doktora akademickiego, pozdrawiam Pana Krzysztofa i Pana Tomasza - robią dobry content, polecam 👍
Problemem nie są same prace domowe, ale ogółem system edukacji i podejście każdego polskiego rządu do niego. Każde ministerstwo wprowadza co kadencję "reformy"" ,które kompletnie nic nie wnoszą lub nawet gorzej- pogarszają już i tak beznadziejną sytuację. Najjaskrawszy przykład to HiT przedmiot ,który będą miały tylko 2 roczniki - obecna 1 i 2 klasa szkoły średniej . W mojej opinii prace domowe same w sobie nie są złe, zła jest ich forma. Jeżeli praca domowa to np: eksperyment lub projekt to jak najbardziej ,ale ślepe rozwiązywanie zadań z ćwiczeń czy innych zbiorów jest w większości bez sensu(w większości bo akurat z matematyki ma to jakieś uzasadnienie). Dodatkowym problemem , który pojawia się wokół prac domowych jest to, że wyręczają nauczycieli, którzy ,albo nie mają czasu na przerobienie materiału w sposób zrozumiały dla większości albo co niestety coraz popularniejsze nie mają na to ochoty (są wypaleni i nie mają motywacji) Jeżeli chcemy zmienić system edukacji to prawdziwymi reformami , a nie pojedynczymi zmianami/projektami , które i tak następny rząd zmieni.
Zege montaż>>>>>
Ile bym dał za kolabo Tomasza rożka z toba, mokry sen każdego odbiorcy popularyzatorów nauki 🥵🥵
@tomaszj1732 Nauka w szkołach powinna być prowadzona w taki sposób, aby uczniowie uważali ją za cenny dar, a nie za ciężki obowiązek.
Albert Einstein.
A tu masz jeszcze jeden który odzwierciedla twój komentarz:
Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej.
Albert Einstein.
jesteś jednym z najwiekszych gigachadów na Polskim yt masz jeden z najbradziej nie docenionych kanałów na Polskim yt
>Pan Krzysztof popełnij jednak jeden zasadniczy błąd do którego zresztą sam się przyznał
>"Wspaniałomyslnie załozyłem, że nauczyciele myślą :3"
xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Wychodzi na to, że wszyscy mamy tą samą klasę.
Błąd Krzysztofa = Jego zwycięstwo
Mam nadzieję, że gdy będę mieć dzieci to będą chodzić do szkoły z lepszym systemem edukacji niż ja teraz .
Nie jest zły, trzeba się starać, mi się nie chce
ty zamiast "mieć nadzieję" że coś się zmieni, sam zagwarantuj swoim dzieciom dobrą edukację
Miło w końcu usłyszeć wspomnienie w czyimś materiale o Krzysztofie Maju bez nazywania go hipokrytą i populistą, który nie ma sensownych argumentów.
Fajny film, tak trzymaj.
Polska szkoła jest jak słabo napisany kod
Jeżeli bierze z góry zdefiniowane wartości początkowe (podane lektury, podstawa programowa, podręczniki) to jakoś się trzyma i nie wypluwa za dużo błędów
Ale gdyby tylko wejście było losowe (uczeń sam wybiera utwory, nauczyciel ma luźniejsze ramy co ma nauczyć) to system dostaje bombażu i się wysypuje
Każdy programista wie, że im bardziej program bazuje na stałych wbudowanych wartościach zamiast być dynamicznym na zmieniające się środowisko tym gorzej
Jeszcze inaczej to ujmując można powiedzieć że system edukacyjny realizuje to co w programowaniu nazywa się "happy path" czyli skupiamy się na ścieżce w której algorytm działa a ignorujemy przypadki dla których algorytm już nie robi tego co powinien bo to wiązałoby się z przebudową całego algorytmu a to wiążę się z dodatkową pracą i myśleniem którego nikt nie chce się podjąć.
To tak jakbyś budował czołg. Jak z góry masz plan jak go zbudować , od czego zacząć itp. (tak jak powiedziałeś już , podstawa programowa , lektury na dany miesiąc, podręcznik od początku do końca po kolei. Ale jak wbijasz do fabryki , bez planu , bez niczego , nie masz nic i zaczynasz budować to ci prędzej wyjdzie pancerne "coś" z następnego stulecia bądź tysiąclecia (czyli po prostu losowo jest wszystko realizowane i robione "na teraz" bez przyszłego zaplanowania, ale jest luźniejsza atmosfera i można na spokojnie przygotować materiały ) W sumie , wszystkie porównania są dobre , a to z kodem podoba mi się najbardziej. (Może dlatego ,że bardzo lubię informatykę )
"Bo uczymy się historii od farooonów, do kąd zdążymy". Takie rel, Grzechu dobrze gada.
Moim zdaniem jest to trudny temat ponieważ patrzymy na to z perspektywy jakbyśmy mieli zmienić tylko to ale o to chodzi ,że nasz system jest zwalony od a do z i nie da się zrobić zmiany jednej rzeczy
Trawne spostrzeżenie.Zmienienie jednej rzeczy nie poprawi systemu.Tu trzeba zburzyć i od nowa zbudować cały system na nowo bo inaczej jedna zmiana nie załatwi sprawy
@@NT-47-07 Nie oto mi chodziło, chodziło mi o to że nie możemy robić tylko jednej małej zmiany bo to nic nie zmieni to co trzeba robić to zdecydowane wielkie przebudowy miejmy nadzieje że nie będziemy musieli robić nowego systemu tylko tamten zmienimy na lepsze, z kart historii wiemy że pomimo że system mugł być zły to nowy system jeszcze gorszy co dobitnie w ZSRR pokazali Lenin i Stalin
Robienie codziennie prac domowych jest jak z przeczytaniem lektury ,która ma z 600-800 stron i jest nudna i toporna przeczytanie jej będzie pomocne ,ale równie dobrze można przeczytać streszczenie , czyli i tak coś będziesz musiał coś z tym zrobić ,zapewne jeśli masz choć trochę oleju w głowię to streszczenie będzie w stosunku zysku do czasu o niebo lepsze.
Czekam aż Krzysztof M. Maj zrobi reakcje do tego filmu
Czekam na kolejny pozew
ja też
Praca domowa to idealna szkoła życia jak olać niepotrzebne ,ale obowiązkowe zadania. W zależności od szkoły do której się chodziło (lub nawet różni nauczyciele mieli swoje kryteria) ocenianie pracy domowej było różne : jedynka, minus (3minusy=jedynka) lub jakieś uwagi czy inne osobne tabelki zawierające tylko ilość braków prac domowych (najczęściej taka tabelka była pokazywana rodzicowi na zebraniu w szkole). Oczywiście warto zaznaczyć że zadanie wykonane z błędem równało się brakowi zadania. Za to w przypadku posiadania poprawnie rozwiązanej pracy domowej można było liczyć na: poklepanie po pleckach, absolutnie nic, plusik (5-7 plusów= piątka) i tyle bo nie znam przypadku by za pracę domową (prócz dużego projektu jak kiełkowanie fasoli lub wypracowanie) można by dostać ocenę powyżej 2. I teraz co ważniejsze? Czy ważniejsze jest odrobić 7 zadań z matematyki czy nauczyć się/powtórzyć sobie materiał na jutrzejszy sprawdzian z chemii? Oczywiście przy okazji prawdopodobnie jest do przeczytania kolejny rozdział lektury (gdy w dodatku książka ta ci się nie podoba to jest to utrudnione) oraz dochodzi chęć spędzenia czasu dla siebie i obowiązki w domu. Więc wiele razy by mieć więcej wiedzy i dobrych ocen trzeba umiejętnie unikać niektórych prac domowych .Które to moim zdaniem niekiedy się przydają ,ale robienie w szkole rozdziału o skali liczbowej by zadać do domu liczby ujemne by na następny dzień w szkole były ułamki ,a jako praca domowa ułamki dziesiętne bo przecież macie podręcznik i rodziców w domu i internet to dla mnie patologia zwłaszcza że internet kusi by się nie nauczyć tych ułamków ,a ci rodzice bardzo często nie chcą lub nie umieją pomóc bo przecież byłeś w szkole i masz podręcznik i internet .
Nie pamiętam czy "za moich czasów" były jakieś plusy z odrobionej pracy domowej ale wątpię (bo wtedy może bym ją częściej odrabiał 😉), prędzej było to traktowane jako opcja domyślna i żeby nie dostać gały i/lub żeby nie było potem dymów po wywiadówce. Czyli taki w sumie kij i marchewka ale bez marchewki.
Temat z pracami domowymi ma odwrócić uwagę od naprawdę istotnych rzeczy klasyka
ŻEBY SIĘ CZEGOŚ NAUCZYĆ NAJPIERW TRZEBA TEGO CHCIEĆ.
A szkoła bardzo dobrze zniechęca do nauki .
3:29 Niema to jak Fake MMA RUclipsrów, przebija je tylko Sejm MMA Polityków.
Ale by człowiek obejrzał takie Braun vs Zanberg
*EM-EM-EJ
To jest tak memiczne, że aż zjawiskowe! I trafia prosto do mojego serduszka!
Co jak co ale ten moment jak nauczyciele przestają ci sprawdzać zadania domowe to najlepsze co może ci się w szkole zdażyć
W moim technikum zadania domowa u większości nauczycieli (z którymi mam zajęcia) były dobrowolne, i zazwyczaj były to po porostu inne przykłady z zadań omówionych na lekcjach a nie z nie omówionych tematów. Osobiście sądzę że zadania domowe są niezwykle istotne mi. pomagają w utrwaleniu informacji z lekcji (rzecz jasna jak są odrabiane uczciwie ), mi osobiście pomagają w ogarnięci matmy na rozszerzeniu i oczywiście to darmowa ocena którą łatwo można sobie podnieść średnią.
Do dziś pamiętam jak baba od matmy w 2-3 klasie podstawowej zadawała nam na weekendy po 300 przykładów np z dzielenia z sprawdzeniem, to była katorga nikomu niepotrzebna bo nawet głupiego plusa za to nie było czy nawet pochwały 😅 po czasie robiłem tak że liczyłem normalnie np 70 przykładów a resztę na kalkulatorze i pisałem tylko wyniki 😂
Gdy byłam w liceum w latach 2013-2016 to dawano nam masę zadań domowych z matmy. Pamiętam, że poniedziałki w 3ciej klasie miałam 3 matmy, a potem fakultety (?). Do domu po 30-50 zadań, a są jeszcze inne przedmioty. Nauczyciele jak słyszeli, że mamy max testów w tygodniu, to wpisywali testy jako kartkówki. Tak czy owak z rozszerzenia wszystkim poszło słabo i chyba właśnie w tym 2016 roku matura rozszerzona wyszła najgorzej z ostatnich lat. Mój szwagier właśnie poszedł na studia - jego 4 lata w technikum były zapchane lekcjami, korkami, kupą zadań i zarywaniem nocek bardziej niż ja na studiach i w pracy razem wzięte. Samym hitem było to, że lekcje miał do 19tej, a o 15tej bursowa kantyna się zamykała i był bez obiadu cały dzień. Wiem, że nie można pozwalać dzieciakom na "zbyt wiele", ale pracę domowe w podstawówce to było zwykle nadrabianie z rodzicami tego, co nauczycielka nie wytłumaczyła. I to rodzice tracili popołudnie na siedzenie ze mną nad ułamkami. Wiem, że nie powinno się usuwać prac domowych dla licealistów totalnie, ale czasem po prostu chciałam poczytać sobie książkę, pograć w gry, pojechać do pobliskiego miasta na zakupy w weekend, spotkać się z koleżankami z gimnazjum, spróbować czegos nowego, nauczyć się dobrze gotować. A tak siedziałam nad zadaniami do około 20-21, chwilę coś porobiłam w internecie (nie było jeszcze wtedy tiktoka aka musicly), a potem szłam spać koło 22 i wstawałam przed 7mą lub wcześniej powtarzać na testy. I koniec końców teraz w 2024 roku nie pamiętam prawie nic z tej cholernej matmy i fizyki na które traciłam część młodości :/
Ale wiesz ze jak skończysz podstawówkę to wszyscy maja gdzieś czy skończysz liceum i tu sie zaczną schody bo nie sadze by w liceum czy na studiach ktoś się będzie cackać z młodzieżą
@@marianniewrzo1214 ale jakie to ma znaczenie to że nie ma czasu na nic bo mają się nie cackać???? jak tak to to już znęcanie psychiczne XD
@@marianniewrzo1214 "Nie sądzisz", czyli nie mówisz z doświadczenia? :) I totalnie nie rozumiesz o czym mówisz, skoro "cackaniem" nazywasz to, że młodzi ludzie nie mają czasu na własne pasje przez robienie zadań domowych - gdy sami nauczyciele dają ich za dużo i muszą oszukiwać wpisując testy jaki kartkówki, bo ich działanie jest sprzeczne z statutem szkoły. Na studiach miałam o wiele mniej nauki i wszystko było ustalone w harmonogramie i potwierdzone przez prowadzących - co ile wejściówka, kiedy egzamin, jasne zasady oceniania. Też były tam sprawozdania i różne zadanie, ale był na nie czas do kolejnych zajęć - czyli tydzień - i dobrze uczący się student szybko je rozwiązywał. W szkole zadania często trzeba było robić już na kolejny dzień, a wiedza miała mały wpływ na szybkość rozwiązywania zadań (szczególnie z matmy).
@@rabatacebulowa Po co ten shaming ? Masz odpowiedni wiek to nikogo już nie interesuje czy skończysz tą szkołę czy nie , studiów tez nie musisz kończyć . Wszystko zależy do jakiej placówki trafisz i na jakich nauczycieli
@@marianniewrzo1214 Shaming kogo? Systemu edukacji? Mimo wszystko bez matury nie pójdziesz na studia. I to nie jest kwestia moich nauczycielów, bo tak jest WSZĘDZIE. Domyślasz się dlaczego? Bo materiał jest przeładowany, a czasu zbyt mało, aby przerobić go w 45 min. Zadania domowe nie są często po to, aby utrwalić wiedzę z lekcji, a po to, aby nauczyć często czegoś nowego na co nie było czasu w trakcie lekcji. Ten cały system jest zły - stworzony na modłę pruską do pracy w manufakturach - i nauczyciele muszą używać "luk" w statucie, aby przerobić cały materiał. Zamiast dać więcej lekcji z rozszerzenia i przerobić porządnie materiał, to uczniowie muszą chodzić na gównolekcje - typu religia w liceum, wdż, dla matfizów - historia, dla humanów - fizyka. To są lekcje, które się odbywają kosztem "rozszerzeń", a i tak i z nich będą zadania domowe. I mówisz, że nikogo nie obchodzi szkoła - super, ale uczeń ma obowiązek się uczyć, ma obowiązek chodzić na zajęcia i jego obowiązkiem jest robić te cholerne zadania domowe, bo inaczej nie zda do kolejnej klasy. Jeżeli ktokolwiek ma ambicję większą od worka ziemniaka, to zostaje uwięziony w roli ucznia, który po lekcjach ryje nad zadaniami, bo tak tęgie głowy w ministerstwie wymyśliły, a nauczyciele znaleźli w tym sposób, aby mniej uczyć - ci lepsi usiądą nad nowymi zadaniami i je zrobią, a ci głupsi pójdą na korki. A ci najbiedniejsi, którzy tego nie zrobią i nie pójdą na korki dostaną jedynkę.
Kocham ten kontent. Rób więcej tego typu filmów ( nauczycielka - Makima - złoto ).
chłopaki błagam dawno się tak nie uśmiałem na takie tematy, dobrą robotę odwalacie
Dla mnie osobiście najlepszym rozwiązaniem dla systemu edukacji byłoby zmienienie sposoby, w jaki dzieli się uczniów na klasy. Obecnie jest tak, że mamy np. 5 klas pierwszych w liceum. Klasa A, B... i tak dalej. One wszystkie razem mają te same przedmioty. Uważam to za ogromny błąd. Powinno się klasy dzielić zupełnie inaczej. Zrobić np. 2 poziomy matematyki: podstawowy i rozszerzony. Z ZUPEŁNIE RÓŻNYMI UCZNIAMI. Lepsi z matmy niech chodzą na zajęcia z zaawansowaną grupą. Próbowałem w swoim życiu wielu rzeczy, pracuję w edukacji ładnych parę lat. Tylko podział ze względu na stopień zaawansowania ma sens. Wyobraźcie sobie teraz, jak trudno jest mi prowadzić zajęcia z matematyki właśnie w pierwszej liceum, gdzie część osób ma zaległości od 4 klasy podstawówki. Nie mogę przecież wszystkiego powtarzać, bo z osobami lepszymi nie skończę ostatecznie nawet pierwszego rozdziału. Nie mogę też pracować z lepszymi tylko, bo osoby inne zostaną w tyle. I potem mamy tak, że część osób się kompletnie nudzi na takich lekcjach. O ile jest to duże miasto, to mogą ich inne rzecz zainteresować czy zostają kółka zainteresowań. A osoby słabsze nie uczą się ostatecznie nic.
Niech mi ktoś wytłumaczy: jaki jest sens na siłę komuś wkuwać algorytmy działania w liczeniu równań kwadratowych, jak taka osoba jeszcze nie nauczyła się ułamków. I nie chodzi mi o to, żeby niczego nie uczyć. Matematyka uczy rozwiązywania problemów, ale tylko w przypadku, gdy je rozumiemy. Są osoby, które równie dobrze mogłyby się uczyć podstaw, i tak poświęcając tyle same czasu co teraz, to za jakiś czas coś wyniosą. Chociaż policzą sobie coś w sklepie przysłowiowym. A tak ładujemy w głowy rzeczy, których nikt nie rozumie i tylko się zraża i marnuje czas. Konia z rzędem temu, kto w kilkunastoosobowej klasie jest w stanie ogarnąć takie dwie skrajności.
U mnie w gimnazium był taki podział ze względu na angielski
Czyli na podstawie wyniku z egzaminu w podstawówce dzielono klasę na 2 grupy
I to nie działa dobrze, bo z tego powodu ci w słabszej grupie zostają w słabszej bo najsłabsi ciągną w dół
A ci z lepszej mają ciężej zdobyć dobrą ocenę i tam gdzie w słabszej grupie leciał by na 5 tam w lepszej ledwo 3
@@untlsn Ta, ale my tu mówimy o uczeniu, a nie o ocenach. U mnie też był dzielony angielski, ale w gimnazjum tylko z jakiegoś powodu, w technikum już nie. Działało to bardzo dobrze. Wszyscy, którzy byli w podstawowej grupie ledwo cokolwiek dukali, a wszyscy, którzy byli w zaawansowanej grupie nie mieli żadnych problemów i nikt trójki nie miał. Albo ogarniasz angielski i uczysz się gramatyki i czasów, albo nie i idziesz do grupy podstawowej, gdzie są, jak sama nazwa mówi, podstawy. Jak wybierasz klasę z podstawą/zaawansowaną to nie wybierasz podstawowej "bo będziesz miał lepszą ocenę". Kto tak robi i jak głupim trzeba być? Na świadectwie szkolnym jednak powinno być to uwzględnione, bo z obu klas podstawowej/zaawansowanej jest wpis na świadectwie jako "j. Angielski" i rzeczywiście może to być niesprawiedliwe przy dostawaniu się do wybranej szkoły średniej lub ubieganiu się o stypendium.
W technikum mieliśmy podział na 2 klasy angielskiego, ale według numerku w dzienniku, co było totalnym kretynizmem. Było nas ok. 30 osób i zamiast podzielić nas na podstawowy/zaawansowany angielski to wymyślili sobie, że generalnie program będzie ten sam, ale nas podzielą według nazwisk. I tak byłem w 15 osobowej grupie, gdzie we dwóch ogarnialiśmy bardzo dobrze angielski, a cała reszta, 13 osób, za nami nie nadążała, nic nie ogarniali, bardzo długo im schodziły proste zdania i się po prostu nudziliśmy we dwójkę. Druga grupa miała więcej ogarniętych osób, powiedzmy ponad połowa grupy ogarniała dobrze angielski i dzięki temu nauczyciel ich uczył nie tylko słówek, wymowy i pierwszych czasów, ale już stosowanie innych czasów i trudniejszej gramatyki. Zmarnowane 2 lata, bo tyle trwał ten podział. Później w zasadzie było podobnie, ale przynajmniej z programem ruszyliśmy bardzo do przodu w trzeciej klasie i szło się rzeczywiście czegoś nauczyć.
Nauka dostosowana do poziomu ucznia? Nie, nie popadajmy w skrajności, przecież wszyscy jesteśmy tacy sami, mam te same identyczne zdolności i rozwijamy się w identycznym tempie rocznikowym (bo jak powszechnie wiadomo 11 miesięcy nie robi różnicy jeśli jesteś z tego samego roku, jeśli jednak przekroczysz magiczną barierę, to już 3 miesiące robi różnice)
@@stefanrojek3075 Nie wiem czy to napisałeś sarkastycznie, ale jeśli nie, to w zasadzie jesteś w 100% w błędzie lol dosłownie wszystko co podałeś jest odwrotnie do tego jak napisałeś. Jeśli to był sarkazm, bo go nie wyczuwam, to zwracam honor.
@@redrocker1582 Proszę cię :)
Ostatnio zastanawiałam się jaki wpływ ma uczeń na swoją ocenę. Jedną z istotniejszych jest przykładowo miesiąc w którym się urodziłeś. Do tego dochodzą predyspozycje, warunki, tępo w jakim się rozwija, zainteresowania i oczywiście praca jaką włożył. Czy jak dla mnie poziom wpływu ucznia na ocenę jest około 20%. Czyli może zmienić +/- 1 swoją ocenę.
3:31 prawda jet taka w kalasach 1 - 3 praca jest potrzebna. Ze względu na ćwiczenie mózgu i wyrabienie niektórych połączeń neuronowych, jak logiczne myślenie. Patologię z tymi pracami domowymi to zrobili sami nauczyciele. Mi ciężko powiedzieć, ale jak zajmowałem się brata dziećmi, praca domowa nie zajmowała mi dłużej niż 20 - 30 min. Zalęży od humoru dzieciaka.
Mnie osobiście ciekawi czy brak pracy domowej będzie rekonpensowany korepytacjami za $$$$
Nie bedzie.
@@winio437 jak nie jak już czasem słyszę, że dziecko na korki chodzi, a w klasach 4 - 8, jak nagle będzie połowa zagrożona to się zobaczy czy korki nie rokwitną. I Ci zajęci potwornie nauczyciele za 100 czy 150 zł znajdą czas.
@@SuperMaciula Licealisci to chodza ale podstawe to ciezko nie zdac
@@winio437 widać, że nie masz dzieci i nie gadasz z rodzicami i nie masz pojęcia o czym mówisz.
lets go 0:20 Makima+
ja jako 8 klasista sam nie jestem za usunięciem zadań domowych. dużo razy gdy myślałem ze rozumiem całkowicie jakiś temat zadania domowe pokazywały mi luki w wiedzy które mogłem potem uzupełnić, są one pozytywnym wpływem na moją edukacje
W swoich czasach szkolnych z jednymi zadaniami domowymi miałam problem. Z językami obcymi. I to nawet nie tak, ze były trudne i ich nie robiłam. Po prostu nigdy nie pamiętałam ze były. Były zaznaczane, ale jakoś wypadały mi z głowy.
I to też nawet nie tak, że w ogóle zapominałam o zadaniach. Zawsze miałam wyhodowaną rzeżuchę, kupiony brystol, zrobione te 20 stron przykładów z matmy... Ale z języków obcych nigdy nie było w mojej głowie xD
EDIT: zgadnijcie z czym mam największy problem obecnie
Odpowiedź: z fizyką. A w drugiej kolejności z angielskim.
Tak wiem, filmy w których dużo się dzieje lepiej się klikają. Muszę jednak zasygnalizować, iż materiał ten przekroczył pewną granicę wyczucia. Liczyłam, że ten kanał będzie dobrym miejscem dla mnie, osoby oczekującej od siebie i życia czegoś innego niż 95% moich rówieśników, ale kierunek w jakim to zmierza bardzo odrzuca. Mam nadzieję, że znajdziecie złoty środek w tym wszystkim! Powodzenia :))))
Podoba mi się że Krzystof M Maj i Tomasz Rożek na spektrum.G-G-G-Genialny pomysł.
Ten motyw z "Ale" ze skyrima jest przecudowny haha. Dobry materiał, leci łapka w górę
Moim największym bólem do systemu edukacji jest i tak to, że odbiera dzieciom wrodzoną ciekawość do świata, przedstawia naukę jako nudny obowiązek i uczy kuć, nie rozumieć.
U mnie powiedzieli, że będą robić kartkówki bo zadań nie będzie xD
11:36 z tym agumentem Pana na górze tabelki się zgodzę ;) i tu tkwii cały problem. Dużo nauczycieli pracuje bo pracuje, ma wypalenie zawodowe, ale przez pewną zamkniętą strukturę tego zawodu siedzą by pracy nei stracić. Oni są jakby trochę wieźniami swojego zawodu. Puki uczą jest ok, ale jakie mają możliwości zmiany?
Znowu to napisze Ale montaż jest niesamowity. Pozdrawiam serdecznie
Byłem, taki jak Przemo w technikum.
Frekwencja jak najniżej (w ostatniej klasie zajęcia zaczynałem po studencku, czyli pojawiałem się w październiku xD).
Oceny, tak aby zdać albo więcej, jak fartem wpadnie.
I spałem na większości zajęć.
Zalety były takie, że człowiek miał spokój. Mało pytań, rzadkie wizyty przy tablicy, a tym bardziej żadnych konkursów i inne wymysły nauczycieli, w które wciskali chyba każdego, kto miał średnią 3,5+.
I szczerze nie żałuje. Co za różnica, czy miałeś z matematyki piątkę, czy dwóje jak liczy się tylko papier ukończenia szkoły. Który i tak nikt nie sprawdza.
A wiedza którą tam wpajali jest większości mi niepotrzebna albo robili to tak umiejętnie, że na kursie SEP w miesiąc zrozumiałem więcej niż przez 4 lata.
Zaś matura to straszenie ludzi. Jeżeli coś tam słuchałeś na lekcjach i zapamiętałeś to, co za problem.
Zadania domowe to temat rzeka. Ja wiem, że ma to na celu wpajania nauki, samodzielności etc. Jak w podstawówce widziałem tego sens, to później to wyglądało jakby nauczycielowi się nie chciało pracować i stosował sztuczkę ze zdaniem domowym abyśmy sami się nauczyli lub przyspieszyli program poza godzinami lekcyjnymi. xD
odkąd zacząłem cię oglądać przestałem tak dużo grać i zacząłem trochę czytać, zajefajne filmiki
dzięki i oby tak dalej😎
Czytaj lekturki zwłaszcza te które są wyrzucone, mój protip
Przykład Ani, od której nie można spisywać przypomniał mi o pewnej Kasi z mojej klasy, która również nigdy nie dała nikomu spisać żadnego zadania domowego przez cały proces naszej edukacji, bo jak to mówiła, tu cytuję "Ja szanuję swój czas" XD
Brak zadan domowych oznacza ze ten czas mozna poswiecic na to czego rzeczywiscie potrzebujesz sie douczyc, a nie tego ze facetka wymaga dupogodzin.
Widziałem ciekawa opinie jesli wezniemy to ze dziecko potrzebuje okolo 2 h dziennie na nauke po szkole, to tak naprawde jest to edukacja domowa bo dziecko 80% materialu opanowuje w domu :)
Ja udzielam korków i sama tez zadaje nieodplatnie cos dodatkowego jak czuje ze nadal dziecko nie do konca ogarnia. Wiadomo zawsze mowie, ze moze zrobic nie musi, ale jak chcesz jakis temat dobrze przepracowac to czasami godzina lekcyjna nie wystarczy, w szkole tempo jest zdecydowanie za duże. Z rezzta u mnie tez tak bylo na niektorych zajeciach mlodzi przepisuja z tablicy bez jakichkolwiek refleksji i jedyne czego sje ucza to szybkiego pisania
Krzysztof i Rożek juz od dawna sa w moim serduszku ale nie sadzielem ze ich zobacze w jednym materiale
0:36 relujesz Panie lektorze
najszybszy komentator polskiego yt, ma przygotowany kom zanim publik leci
Yuji też by się mógł bardziej postarać bo Yuta i tak umrze za 2 chaptery
Szkoła jest od nauki a dom jest od odpoczynku i spędzania czasu z rodziną, ponieważ nie uczymy się tylko w szkole, ale i od naszych rodziców i bliskich życia.
Wywalić pracę w domu (poza takimi rzeczami jak czytanie, bo tego się nie da na lekcji). Odchudzić podstawę programową ze zbędnych zapychaczy. Powtarzać z dziećmi materiał na następnej lekcji + więcej praktyki, mniej teorii = sukces
Niestety, zniesienie prac domowych za wiele według mnie nie pomoże, jeśli nauczyciele powiedzą tak:
No sory. Mi to nie pomaga ;(
well Krzysztof M Maj zawsze podbija moje zainteresowanie. Moim zdaniem oboje powinni odbyć debatę, oczywiście jako uczeń wolę perspektywę naszego arcymaga ognia, ale zbyt ważne i argumentowane jest zdanie oponenta by stwierdzić kto wygrał. Plus nom dwóch wykształconych i mądrych ludzi, warto posłuchać i zobaczyć co z tego wyjdzie. Jakby to się odbyło na tym lub głównym kanale... O mój Boże tak
*Super materiał , super przeróbki scenek z anime*
Przecież to jest dla podstawówki, o jakiej nauce my tu mówimy... czytanie, pisanie, gramatyka, podstawowe obliczenia, podstawy angielskiego (którego i tak szybciej się nauczysz z gier) i to by było na tyle. 8 lat, żeby nauczyć się materiału na max 2-3 lata. A ilość stresu wywala poza skalę, przez durne oceny, kartkówki, sprawdziany i zadania, które są trudne i rzadko dotyczą czegoś ważnego, co faktycznie wypadałoby sprawdzić. Dalej pamiętam, że interpunkcji nauczyłem się/zrozumiałem dopiero w technikum, bo podstawówka była bardziej skupiona na pokazaniu niż nauczeniu. Bo po co przez paręnaście lekcji skupić się na czymś naprawdę ważnym, jak można to ojebać w 1 lekcje i przejść do składni zdania złożonego lub innych pierdół, których żadne normalne dziecko nie zrozumie, że nie wspomnę o zapamiętaniu. Ty nie rozumiesz, a nauczyciel wymaga i nie poświęci na coś więcej czasu, bo ma idiotyczny program nauczania, który musi skończyć, ale tu spoiler, nigdy tego nie zrobi, bo żaden nauczyciel nigdy nie omówił całego programu nauczania, ponieważ fizycznie jest to niemożliwe. No, chyba że będzie zadawać tony zadań, których oczywiście dziecko samo nie zrobi, bo albo za trudne, albo na lekcji nie zrozumiało i kończy się to stresem dziecka, bo nie zrobiło lub stresem i nerwami rodzica, bo teraz musi pomagać dziecku zrobić zadanie, z którym sam pewnie będzie mieć problem, bo ponownie, dotyczy kompletnie z dupy tematu. Aktualny system ma za zadanie stworzyć wykształconego idiotę, który myśli, że jest mądry, a tak naprawdę tylko dużo wie.
Jako osoba, która nigdy nie robiła zadań z przedmiotów ogólnokształcących po szkole artystycznej powiem jedno- i tak nie byłoby na nie czasu ze względu na ilość materiału, którą zawsze trzeba dokończyć z przedmiotów artystycznych.
A co do możliwości społecznych. Najczęściej zadania zrobią dzieciaki, które mają rodziców troszczących się o to, żeby były zrobione
W moim liceum system oceniania zadań domowych zależał od nauczyciela - czasem oceniali je, a czasem mieli je gdzieś. Najgorszy system miała babka z maty - jak nie miałeś zadania to jedynka to dziennika, a jak miałeś to...nic, nawet zas*anego plusika nie dostawałeś. Matematyczka z gimnazjum była jeszcze lepsza, bo na święta lubiła zadawać tonę zadań, bo ,,macie dużo wolnego" to zadawała zamiast normalnych 2-4 zadań to od razu 10-12
" Ania uważa cię za przyszłą konkurencję na rynku pracy ", nie wiem czemu ale przypomniał mi się stand up Mateusza Sochy "Król piaskownicy".
Przez swoją edukację aż po studia rozwiązywałem zadania domowe. Było to o tyle dobre, że z reguły z tych zadań miało się późniejszą kartkówkę/sprawdzian/kolokwium. Czy są one potrzebne? Nie mnie to oceniać, ale i tak trzeba spędzić czas wolny na nauce, aby ogarnąć materiał. Czy zrobi się to za pomocą zadań domowych, czy mając wolną rękę - na jedno wychodzi.
Fajny film, może następny o ocenach?
Dzięki
Jeśli chodzi o zadania to 90% nauczycieli ich nie sprawdza więc na 2-3 lekcjach można dostać 1 z zadania, więc zgadzam się z tym że trzeba zmieć system edukacji bo inaczej będzie ciężko z naprawieniem szkół
A znam takiego Przema co nigdy prac domowych nie odrabiał, ale na sprawdzian był przygotowany
Jak ktoś sam nie ma pędu do wiedzy, to prace domowe nie zrobią z niego intelektualisty i uczonego, a ludzie ambitni tracą czas na bzdury.
Praca domowa powinna być dla chętnych, na podciągnięcie oceny.
#feedback wyrażenia rel używa się wtedy gdy utożsamiamy się z czymś, ale niemal wyłącznie jako reakcji. Np.
„A: po szkole lubię używać szybką drzemkę
B: rel”
W innych przypadkach brzmi to bardzo na siłę i nienaturalnie
twój slang mnie rozwala, do dupy, nad dupe oraz pod
Ja bym chciał zobaczyć jak prowadzisz debatę między Majem a Rożkiem w sprawie polskiej oświaty
Ja bym chciał aby zamiast czasu poświęconego na zadaniach szkoła zoorganizowała go uczniom na kółka zainteresowań, wspólne wyjścia, wycieczki i inne zajęcia.
Obecnie coraz bardziej ludzie zachowują się w społeczeństwie i odcinają się od łudzi.
Wynik:
Zadania domowe mogłyby być dobrowolne, ale nauczyciele muszą być przygotowani tak, aby zrobić na lekcji co ma być zrobione na lekcji.
Program KO-TD-L jest dobry, ponieważ planują też cięcia w podstawie programowej, co pomoże nauczycielom w wyrabianiu się z materiałem.
Wolalbym byc uczniem w tych czasach: brak przemocy, prac domowych i smartfon na ktorym mozna robic co sie chce😂
Argument, że chłopak w czapce nie będzie mógł sam się zdycyplinować do nauki nie jest do końca dobry, bo on i tak tego nie robi. Ogólnie fajny pomysł, ale będzie to raczej coś za coś np. bardziej szczegółowy materiał do sprawdzianów. Na bank tak będzie. W sumie mi to już wisi, bo się już nie uczę, a jak będę mieć już swoje dzieci to jeszcze dużo się może zmienić. Myślę, że reformy pani Nowackiej się nie przyjmą. Pojawi się nowa władza i też wszystko pozmienia. Ten kabaret ciągnie się od ponad 30stu lat. Myślałam, że po Giertychu gorzej być nie może, później przyszła Hall, Szumilas, Czarnek i powiem, że w 2007 czyli tak w 3ciej klasie podstawówki jeszcze nie było tak źle.
Pracę domowe = dodatkowa nauka .
Kto nie musi czy nie chce i tak nie będzie robił i to tylko wkurwia że musisz się po 10 godzin dziennie uczyć około .
Kto chce lub musi i tak będzie. Szkoła ma uczyć a nie lać batem niepokornych.
Żeby się czegoś nauczyć najpierw trzeba tego chcieć.
gdyby nie było prac domowych za moich czasów szkolnych, może miałbym czas na faktyczną naukę i zdrowy sen
Brat myśli, że jak nawali 1000 "młodzieżowych" słów i wojaków, to taki będzie, ale odcinek ogólnie bardzo ciekawy.
Uważam że jeśli system edukacji byłby dobry to praca domowa była by sensowna ale teraz to dobrze zże jej nie będzie
Ja powiem tak myślę że praca domowa może jednak się przydać bo jak tam ściągniesz albo przepisujesz z np internetu i książki , to jednak powtarzasz sam jakieś informacje.
Nauczyciele i tak będą robić po swojemu. Miało przykładowo nie być ocen w klasach 1-3 a i tak często się je wystawia. Wręcz nauczyciele zdziwieni, że rodzic nie chce by dziecko dostawało oceny.
To samo z pracami domowymi, staram się (zwłaszcza jak jest ciepło) spędzać z dzieckiem maksymalnie dużo czasu na placach zabaw i nie ma zwyczajnie czasu odrabiać tych prac domowych.
Inna kwestia, ze nie wszyscy maja ku temu warunki, ludzie w dużych miastach, często mieszkają w bardzo małych mieszkaniach. Nie jest to problem jeśli większość czasu spędzasz poza domem (szkoła/praca, park, obiad w restauracji) a dom traktujesz głownie jako sypialnie.
Epicki materiał xD
do tego pprownania o czasie spedzonym na zadaniach za granica jeszczs dodam ciekawostke, ze to prawda ze duzo wiecej czasu spędza sie tam na naucw w domu, ale duzo krotsze są zaś lekcje, w wiekszosci krajow jakie znam fak jest
6:48 ja tam nie popieram sztucznej inteligencji do pisania i takie tam. Przeiceż licuem to prawie powtarzanie podstawówki lub w moim przypadku gimnazjum. I tu jest problem naszego systemu nauki, a nie prace domowe. I jeżeli by prace domowe były skuteczne i utrawalały wiedzę, wszyscy w iceum mieli by co najmniej 4, przecież powtarzamy materiał. NA przykłądzie fizyki czy chemii fajnie to widać.
Z własnych doświadczeń miełęm problemy z matemtyką w szkole średniej. 6 czy 7 jedynek w kwietniu. Gdy zaczołęm chodzić na korki, ćwiczyć nagle z poprawek dostałem 4.
Szkoła puki co ma nas przygotywać do zawodów. Zatracimy tą wiedzę, pewnie, ale wolę ludzi co logicznie myślą niż łykają jak owce wszytko.
7:55
To ja
tylko że o kilka miesięcy za późno chyba tentegus ale...
lepsze niż wcale
choć i tak mnie nie obowiązywały zadania domowe (w podstawówce i gimnazjum chyba jeszcze miałem) ale w technikum nie. Dodatkowo miałem zajęcia dodatkowe wciśnięte w godziny lekcyjne żeby nie zajmowały
więc w sumie miałem inny plan zajęć lekcyjnych tak żebym miał TYLKO doczynienia z nauczycielem (coś jak nauczanie indywidualne tyle że no... w szkole)
Nie warto jest się uczyć ze wszystkich przedmiotów. Matura i tak mało znaczy, prawie nic.
Lepiej jest żucić szkołe zrobić kursy zawodowe i iść do pracy. Wykwalifikowany pracownik na spokojnie zarabia po około 5k zł miesięcznie. A szkoła w 80% przypadków prawie nic nie da a napewno nie pomoże się usamodzielnić.
Z zadaniami domowymi jako forma utrwalania wiedzy jest ten problem, że musisz je robić nawet jeśli do utrwalenia wiedzy nie są ci potrzebne. Liczba zadań domowych jakie zrobiłem od podstawówki przez szkołę średnią mogę policzyć na jednej ręce, mimo to ze sprawdzianami nigdy problemów nie miałem, po prostu byłem w stanie ogarnąć materiał na podstawie samej lekcji w szkole. Mimo tego, że sprawdziany z takiej matmy zdawałem w najgorszym wypadku na 4, to i tak wymagało się ode mnie odrabiania zadań z materiału który ogarniałem. Więc po prostu zadań nie odrabiałem i jakoś się prześlizgałem, czasami wpadła jakaś kapa wagi 1 i tyle.
W mojej opinii uczeń po prostu powinien ogarniać materiał, nie ważne jak to osiągnie. I to nie jest nawet kwestia zdania sprawdzianu, ale również ogarniania co się dzieje na kolejnych lekcjach które opierają się na wiedzy z lekcji poprzednich.
Osobiście zacząłem się uczyć w domu dopiero na studiach gdzie zadań domowych jako tako o ironio nie ma. (są sprawozdania czy projekty, ale to jednak trochę co innego)
7:16 to też zależy od szkoły i uczniów, Moje koleżanki były niby w elitarnych szkołach i bardziej nauczyciele przerzucali na ich presję. Ja chodziłem do dobrego liceum, ani przesadnie wymagajaćego, ani że 2 za frekwencję. Jeżeli chodzi o prace domowe to byłem w tych 20%, któryz jej nie mieli, a zdałem maturę na podobnym poziomie. Ale ja na lekcjach sie uczylem by w domu nie tracić czasu ;) no i typ buntownika przeciwko systemowi ;) )
2:01 piękne
królik z terrarii
1. Ale mnie to bawi xD
2. Uważam, że o ile w liceum zadania domowe nie mają sensu, tak w klasach 1-3, gdzie dzieciaki jeszcze nie ogarniają chata GPT i innych, mają duży sens. Wtedy mają szansę nauczyć się uczyć
W mojej szkole zadań domowych nie ma, już od 2 lat, i jest super. Szkoła motywuje tych co chcą się uczyć, a nie wciska ci 5 kartek ćwiczeń, obowiązkowo. Dla mnie na plus, ale wiem, że będzie patologia z tym w innych szkołach.😢
Na lekcji religi miałem o Mojrzeszu który przeniósł ludzi przez morze (czy jakoś tam) Do zadania domowego potrzebowałem bibli nie żartuje (chodzę to 5 klasy)
Pominełeś jedną ważną rzecz, mianowicie: Czy szkolna wiedza, rzeczywiście się przydaje? W 90% przypadków, 90% szkolnej wiedzy, nikomu się nie przydaje. Jeśli nie wiąrzesz swojej przyszłości z czymś w czym szkolna wiedza, jest faktycznie przydatna, to poza podstawami, jakimi są np w matmie, dodawanie, odejmowanie, mnożenie, dzielenie, reszta nie jest ci do niczego potrzebna. A nawet jeśli, to nikt nie będzie od ciebie wymagał byś wszystko sam policzył, tylko wklepał do programu...
ta jak ja kocham podstawe programową jest godzina 3:30 a ja dosłownie przed chwilą skończyłem robić zadania na jutro niema jak to spać po 4 godziny albo wcale i jeszcze na jutrzejszy sprawdzian z polaka musze się nauczyć a siły niemam nwm czy dam rade jej. gdyby nie było tych zadań domowych to po 1 wysypiał bym się po 2 rozwijał bym się w kierunku który mnie interesuje a przez szkołe niema czasu na pasje odpoczynek a nawet czasami sen
Czy ja słyszę Beziego?
W mojej opinii zanim wejdzie temat zadań domowych, powinniśmy próbować ukierunkować dzieciaki na to co chcą robić. Jestem opinii że zadania domowe to bzdura - bezużyteczne przeważnie tylko po to bo ktoś chciał żeby coś było w szkole. Ale jak ukierunkujemy dzieciaka który będzie mieć czymś zainteresowanie, to to nie będzie już zadanie domowe a zabawa dla niego. Tak u mnie było z programowaniem, zostałem programistą. Nikt nawet nie był blisko tego by mi wpajać programowanie w pierwszych klasach liceum - sam sie zainteresowałem tematem. Stwierdziłem "ej to jest całkiem fajne" i sam sie bawiłem tym w domu na kompie jak nie miałem co robić. Jak przyszło do tematu programowania to zmiotłem całą klase jakby nigdy nic, a moja średnia ocen ze wszystkich przedmiotów to było 2.6. "Geniusze" matematyczni zostali zamiecieni pod dywan, pomimo tego że "żeby dobrze programować trzeba umieć w matme" (co jest bzdurą, trzeba umieć w logikę i nic więcej w dzisiejszych czasach, to samo w sumie jest z matmą tak naprawde na poziomie liceum). I gość który ma 2 z matmy (rozszerzenie, miałbym 3 gdyby nie ciągłe braki zadań) rozgromił wszystkich którzy mają 4 i 5 z matmy do czego podobno "potrzeba umieć matematyke" i "to prawie to samo". Różnica była taka że do jednego mnie zmuszali i katowali a drugie robiłem z własnej woli (i to w sumie nawet nie tak dużo). Sęk w tym - uważam że powinniśmy sie skupić na wywołaniu tego efektu u dzieciaków, bez katowania ich że "muszą" - bo jeśli sami zechcą, to GWARANTUJE że nie będzie potrzeby zadań a wyniki będą lepsze, więc całego tematu z zadaniami domowymi wręcz nie będzie. Z lekturami to samo, jeśli będzie chciał to sie zainteresuje, mnie absolutnie nie obchodziły lektóry szkolne (nawet nie wiem jakie były, nic nie przeczytałem) ale na własną rękę czytałem inne rzeczy i to w dużych ilościach. Na własną rękę również nauczyłem sie angielskiego - bo chciałem i mi to było potrzebne np do programowania - a to co mnie w szkole uczyli? ZERO szans żeby mi to weszło. Zachęcić, zainteresować, nie zmuszać i całej tej debaty na temat zadań domowych nie musielibyśmy przechodzić. A na koniec najlepsze - w pracy szef też będzie mówić że po pracy (za darmo ofc) w domu masz sie nauczyć 100 słówek z niemieckiego na następny tydzień bo może kiedyś będzie klient z niemiec? No właśnie.
9:05 niby racja, ale równie dobrze tak samo szef może argumentować setki darmowych nadgodzin "i tak być ten czas poświęcił na oglądanie TV i picie piwa". 7h w szkole, 9h na sen, 1h na obowiązki domowe np. mycie naczyń, 2.5h na poranną i wieczorną rutynę,1.5h na dojazdy, i 2 godziny na nauke i korki a jak coś jeszcze nam wypadnie to trzeba sobie odejmować ze snu więć dla mnie brak zadań domowych na plus
Zachęcam do zapoznania się z Ustawa o systemie oświaty Art. 44b. Aby nauczyciel mógł wstawić jedynkę za np. brak zadania domowego z matematyki, musi udowodnić, że ktoś nie umie/nie wie jak je zrobić. Wstawianie jedynki za sam brak zadania w zeszycie jest deliktem. To chyba wyczerpuje prawie cały temat zadań domowych...
polska zimna wojna czyli każdy robi filmy edukuje i propaguje swój punkt widzenia ale sytuacja zbytnio się nie zmienia
dopiero w finalnym momencie dochodzi po wygranej (ale nie w pełni) jednej ze stron poprzez selfnokout taki Ronald Regan nazywał na początku związek radziecki złym imperium ale potem jego ton zmiękł a związek radziecki sam się wyeliminował i tak te prężenie mięśni prędzej czy później doprowadzi do czyjejś kontuzji albo w naszej polskiej wersji zmiany (czyli nowe opakowanie tej samej starej kiełbasy wyborczej)
Thomas Corn vs Christopher May
Zobaczyłbym taką debatę nad problemem.
Ogólnie system edukacji w Polsce nie jest na wysokim poziomie porównując go do krajów zachodu składa się na to wiele czynników jak np.
1.Ciągłe reformy edukacji których nie widać końca ponieważ nasz system edukacji jest traktowany jako paliwo polityczne do kłótni politycznych (nie mówię że te reformy są złe ale jest ich za dużo zbyt często)
2.Przeładowana podstawa programowa. Po prostu nauczyciele nie wyrabiają się z materiałem przez co traci uczeń bo uczy się zbyt drobnostkowych rzeczy zamiast skupić się na naprawdę ważnych pojęciach i logicznym ich łączeniu. Najlepsze systemy edukacji nawet nie posiadają podstaw programowych tak jak Finlandia np. gdzie to nauczyciele i szkoły będące o stopień wyżej wyznaczają standardy poprzez testy wstępne do takich szkół zamiast takiej matury czy egzaminu ósmoklasisty a w Szwecji system edukacji został w dużej mierze sprywatyzowany (choć tu nie jestem pewien co do kompletnego braku podstawy programowej. Szkołom i uczniów powinna być dana większa autonomia względem ministerstwa i polityki podobnie do uniwersytetów.)
3.Brak pieniędzy. Kiedyś słowo nauczyciel budziło jakiś respekt czy poszanowanie i sukces w życiu zawodowym ale lata zaniedbywań "budżetówki" i mamy sytuacje jaka mamy brak lekarzy pielęgniarek czy nauczyciele nawet w sądach brakuje ludzi. Obecna podwyżka poprawi sytuacje ale nie wystarczająco znowu odniosę się do Finlandii gdzie nauczyciele są opłacani podobnie jak prawnicy i są jedna z najlepiej płatnych pozycji w kraju a na rozmowy o prace są kolejki. A w Polsce obecnie nauczyciele stracił poszanowanie rodziców i uczniów.( nie wszyscy nauczyciele są też źli)
4. Polacy. To że każdy rodzic lub co gorsza nawet nie rodzic wypowiada się o systemie edukacji nie pomaga temu bo tylko pogarsza to o czym pisałem w punkcie 1. Takie osoby już dawno skończyły swoją edukacji i nie powinny być najgłośniejszymi w tej sprawie.
A co do zadań to uważam że są zbędne w dobrze działającym systemie edukacji obecnie uczniowie są przemęczenie i wypaleni i więcej materiału czy zadań im nie pomoże a tylko zaszkodzi ale zamiast całkowitego zakazy powinny być nałożone jakieś organicznia na ilość zadań lub coś podobnego i powinno zostać zmniejszona maksymalna ilość kartkówek i sprawdzianów na tydzień
Z tym czasem spędzonym na nauce w domu to problemem jest głównie niekompetencji uczniów bo spędzając ponad półtorej godziny dziennie na nauce można mieć na spokojnie 6 na koniec roku ze wszystkich przedmiotów niezależnie od wybranego rozszerzenia(z wyjątkiem wf bo tego z książki się nie nauczysz). O ile ktoś nie ma nauczyciela psychopaty zadajacego po 5 stron zadań domowych każdego dnia to naprawdę nie zajmuje to dużo czasu tym bardziej że można lekcje odrabiać w autobusie, na przerwach bądź wolnych lekcjach typu godzina wychowawcza i praktycznie unikać w ten sposób odrabiania lekcji w domu. Dodać do tego 10-15 min powtórki tego co było w szkole i jak jakiś sprawdzian jest następnego dnia to poświęcić krótką chwilę na powtórzenie i pasek gwarantowany(o ile się nie ma mózgu sprażonego od tik toka i umie się zapamiętać coś z lekcji, bo jeżeli słyszę że ktoś spędza ponad godzinę dziennie na naukę i ma dwójki i trójki to wiem że albo "uczył się" oglądając Instagrama czy YT albo nic nie zapamiętał ze szkoły i od nowa musiał wkuwać rzeczy)
O jakiej formie niekompetencji mowa?
Polecam najpierw poczytać o różnych predyspozycjach do uczenia się, do różnych rytmów dobowych naszego organizmu etc. W szkole nikt nie nauczył cie jak sie uczyć efektywnie tylko bylo zzz i tyle. Ci co są słuchowcami, mają lekką przewagę. Radzę przestać obwiniać uczniów, bo za 20lat będzie jeszcze gorzej, a mamy ostatni dzwonek na zmiany
Lałem na prace domowe przez całą edukację a i tak miałem pasek w każdym roku edukacji za wyjątkiem jednego. Można? Można.
Czyli wniosek jest taki że trzeba dla dziecka znaleźć sensowną szkołę z sensownymi nauczycielami którzy zadają sensowne zadania domowe.
Mój ulubiony typ zadania domowego z moich czasów szkolnych to przepisywanie z książki do zeszytu - nie wiem czego miało mnie to nauczyć. Ale z drugiej strony bez rozwiązywania zadań z matmy w domu pewnie ciężko by było potem na polibudzie. Myślę, że prawie każdy z mojej klasy w eLO docenił po czasie wymagającą facetkę z matmy.
I te wstawki z jjk uwielbiam twoje filmy
Kozak filmik
Czy tylko mi się wydaję ze ten nóż na początku wygląda jak the binding of issac
Milego ogladania!!1!1!!!11!
Fajny ten nowy kanal
5:01 z moich obserwacji ja bym przyznał rację panu na dole. Chyba, że wliczymy rozpraszacze. Tutaj raczej dzieci musimy nauczyć samodyscypliny i planowania czasu. Z własnych obserwacji: gryzienie ołówka, myślenie o dupie maryny, skupienie na zadaniu 30% czyli 1o minut udawania się, ze się coś robi, 5 minut faktycznego skupienia. No i ostatnie zadanie w minutę. ;)
A może po prostu po ośmiu godzinach w szkole człowiek jest zwyczajnie zmęczony? Szacuje się, że na prace intelektualną jesteśmy w stanie średnio poświecić około 6 godzin. I pisze tu o dorosłych ludziach. Więc dzieci są zapewne w stanie robić to koło 4h dziennie, średnio. Więc są takie co maks 3 godziny.
A mając dwa, a z praca domową trzy razy więcej pracy niż jesteś w stanie komfortowo przyjąć, no cóż... organizm sam się broni.
@@stefanrojek3075 rynek pracy zwerfikuje. A jak się policzy 45 x 8 to wychodzi 6 h wysiłku intelektualnego ;) u klas 1 - 3 to wyjdzie około 2 - 3 h.
Praca domowa nic strasznego. Jedynie w liceum inaczej to powinni zorganizować. Lub napisać nowy program dla klasy 4 -8 i liceum i rozbić program na 8 lat. A nie pędzić i w 5 podstawówce i 1 liceum gętośc materiałów od nowa. Zakuć zaliczyć zapomnieć i lecimy jeszce raz kwasy na chemii i s/t na fizyce ;)
@@stefanrojek3075 Martwię się jedynie o dzieci małe. Najłatwiej się płynie nauczyc języka pisanego i logicznego myślenia właśnie w klasach 1 - 3. Mam kolegów co nie pokończyli liceum, a nwaet gimanzju, Dobrze sobie radzą, rozrysowuja plany, czytają je ze zrozumieniem. Czasem ludzie po studiach tego nie ogarniają. Ale podstawowe umijętności nabyli za dzieciaka.
Też nie byłem czętso nie odrabiałem pracy domowej w liceum. Z chemii i fizyki by się prześliznąć. Na studiach nauczyłem sie chemii i fizyki, a niby humanistyczne ;)
Roumiem stanowisko o braku pracy domowej, ale klasy 1 - 3 to powinny ćwiczyc.
@@SuperMaciula Rynek już zweryfikował. W edukacji domowej poświęca się 2-3 godziny dziennie na naukę, czyli tyle mniej więcej, co odrabia się teraz prace domowe. A rezultaty mają znacznie leprze, chodź by maturalne.
@@SuperMaciula A ćwiczyć można czytając razem, kolorować, układać puzzle i wykonywać inne ciekawe ćwiczenia motoryki małej.
jaj jestem takim Przemkiem tylko w połowie bo, nie mam szkoły całkowicie gdzieś lecz, prace domowe już tak
Moim zdaniem jak najbardziej można by było zrezygnować z zadań z przedmiotów ale co za tym idzie trzeba by było zmniejszyć podstawę programową. Poza tym odpowiedzialność słowo klucz szkoła moim zdaniem nie powinna uczyć bezsensownych cyferek jak z matematyki rozumiem procenty czy ułamki ale trygonometria i tym podobne to powinno być dla klas zajmujących się właśnie matematyką. A właśnie zmniejszoną podstawą programową można by było zając np: paroma lekcjami z psychologiem który mówił i opowiadał jak radzić sobie z emocjami lub inne lekcje które nam się przydadzą np: jak myśleć kreatywnie itp. To właśnie takich rzeczy powinna uczyć szkoła zaradności życiowej a nie cyferek które i tak zapominamy. Szkoła mogłaby by też nauczać właśnie rzeczy której każdy wymaga ale nikt nie mówi jak to zrobić a mowa tu właśnie o samych metodach nauczania.
Jeśli ktoś chce podyskutować to z chęcią posłucham w komentarzach