W moim przypadku odejście Alana poskutkowało tym, że muzyka DM przestała wzbudzać u mnie większe emocje. Nie dlatego, że się obraziłem. Zwyczajnie uleciała ta jakość i wyrafinowane brzmienie. Nowszych kawałków prawie nie słucham, ostatnie trzy albumy przesłuchałem jeden raz. Dzięki za odcinek!
U mnie DM skończyło się na albumie Violator. Music for the masses był dla mnie jakby kontynuacja Black celebration. Te 2 płyty mogły by być w jednym pudełku tak moim zdaniem razem współbrzmią. Z ostatniej płyty z Alanem lubię walking in my shoes I chyba to koniec. Na albumie duetu DM Memento Mori chyba tylko jeden kawałek wzbudził moje zainteresowanie i to dlatego że śpiewał go Martin. Prywatnie myślę że jeśli jeszcze tkwi jakąś energia w Alanie to tylko on mógłby przywrócić Vibe zespołowi DM ,bo grozi mu wypalenie zawodowe co nawet słychać w wokalu Davida. Gdyby tylko zakopali topór wojenny to mógłby być sukces muzyczno komercyjny, ale to już nie od nas zależy.
Odkąd zetknąłem się z DM i zacząłem namiętnie ich słuchać Alan Wilder zawsze był dla mnie numerem jeden w zespole. Jestem z tych Depeszów dla których ostatnią płytą był Violator i pojedyncze utwory z płyt SOFAD i Ultra.Dzisiejszej twórczości DM nie słucham w ogóle, to już dawno nie moje klimaty.To tyle w kwestii Alana, pozdrawiam wszystkich sympatyków starego dobrego Depeche Mode.
Alan Wilder to byl magik, swietny klawiszowiec ktory stworzyl wiele numerów! Z calego zespolu najbardziej go lubilem! Z utworów uwielbiam Im Your Menory i If You want są SUPER!
Też go najbardziej lubiłem w DM. Tęsknie za Alanem. Świetny klawiszowiec i specjalista od brzmienia grupy. Jego aranżacje i "smaczki" brzmieniowe są fenomenalne i były znakiem firmowym brzmienia Depeche Mode. Brzmienia wielowarstwowe i dbałość o szczegóły.
Fantastyczny Muzyk Bez Niego muzyka DM zaczęła brzmieć jakby była robiona myszką na laptopie, choć dalej jest dobra nie ma już tego czegoś... Ogromna strata dla Zespołu Między innymi dzięki Alanowi jestem klawiszowcem i do dziś gram w zespole W materiale brakuje mi tylko informacji co robi teraz, a myślę że sporo Osób chciałoby wiedzieć Życzę Mu wszystkiego dobrego
Świetny odcinek . Jestem słuchaczem DM od wczesnych lat 80. Ale takim prawdziwym fanem od momentu wydania Violator. Dla mnie oni zawsze byli zgrani i powinni się trzymać razem. Odejście kogokolwiek z nich z zespołu byłoby dla mnie bardzo smutne. I tak było jak Alan odszedł. W momencie kiedy zmarł Fletch fani zespołu a w tym ja przeżywali traumę. Szkoda że Alan Dave i Martin teraz nie potrafią się dogadać i połączyć siły na nowo. Postawiłbym wszystko że taka nowa płyta zajęła by pierwsze miejsce we wszystkich rankingach. Pozdrawiam wszystkich fanów DM.
U mnie to samo. Potem jedynie już pojedyncze kawałki... Freelove, Nothing's impossible, Goodnight Lovers, a z ostatnich Wagging Tongue. Może coś tam jeszcze. Szkoda...
Brakuje wzmianki od Dave'a z lat 2000 gdzie mówił że gdyby mógł coś zmienić to zatrzymałby Alana w DM i w sumie chyba myślę że alan z davem najlepiej się dogadywał a jak Dave nie był do życia to nie miał z nikim relacji
To akurat żadna nowość. Były dwie podgrupy w Depeche Mode. Martin trzymał z Fletchem, Dave z Alanem. I to działało bo każdy współgrał ze sobą. Wszystko się zaczęło sypać przy SoFaD, szczególnie podczas Devotional. W pewnym momencie Martin jak zawsze jeździł z Fletchem, zaś Alan i Dave osobno.
Tęsknie za nim. Mógłby teraz wrócić do Depeszów, byłoby ich trzech, a nie tylko dwóch. Każdy by coś z siebie dał, kawałki byłyby ciekawsze. Mam wszystkie płyty Depeche Mode i do tej pory najchętniej słucham te z Alanem Wilderem. Dla mnie najlepsze w dyskografii 👍
Alan Wilder stanowił poważny fundament ,co sprawiało,że muzyka DM była arcywyjątkowa .Pomimo tego , że kompozytorem był Gore ,to Alan potrafił idealnie jak diament to wszystko wyszlifować.Ktoś kto słuchał muzyki DM po odejściu AW pewnie tego do końca nie zrozumie.
Myślę, że pozostali członkowie DM doskonale zdawali sobie sprawę z wkładu, jaki Alan miał w muzykę a konkretnie w produkcję płyt, dlatego kiedy odszedł to nikt z pozostałych członków nie mówił niczego w stylu "szkoda, że odszedł, miał ogromny wpływ na nasze brzmienie", a raczej jeszcze z czasem umniejszali jego roli w zespole... myślę, że teoche racji miał Andy mówiąc, że jeśli wkład członków zespołu w proces twórczy był nierównomierny to było to tylko i wyłącznie spowodowane tym, że Alan sam z siebie chciał robić więcej, jednak z drugiej strony słysząc to z ust Fletcha, który w procesie twórczym był na zupełnie przeciwnym biegunie co Alan brzmi tejche groteskowo ;) ja zostałem fanem DM w 1997r., kiedy wyszedł album "Ultra" i zakochałem się w kawałku "It's No Good", zatem moj pierwszy obraz tego zespoły to było trzech gości, natomiast w miarę jak zacząłem zagłębiać się w ich wcześniejszą twórczość, uderzyło mnie ich bogactwo brzmieniowe, które okazało się w dużej mierze zasługą Alana. On oszlifowywal diamenty, które podsuwał Martin, i im dalej w las, czyli im dalej od "Ultry" to brzmienie zespołu coraz bardziej przestało mnie ekscytować. Może powodem tego był fakt, że członkowie zespołu byli coraz starsi, co miało wpływ na muzykę (odnoszę wrażenie, że z każdym albumem grupa docelowa pokrywa się wiekiem z obecnym wiekiem muzyków - i nie jest to zarzut ;)), niemniej jednak ich wkład w muzykę popularną, ilość ponadczasowych klasyków oraz fakt, że nigdy nie nagrali slabej płyty zasługuje na szacunek i zawsze DM będzie w ❤😊
Wychowalem sie na DM z Alanem i do dzisiaj przechodza mi ciary jak slysze kawalek z tamtych lat.. Pozniejsze produkcje juz nie sa takie wypasione.. po prostu brakuje w nich 25% depeche mode ❤
mam lat prawie 50. moje pierwsze spotkanie z dm miało miejsce, kiedy miałem lat chyba 8. w radiowej 3, która cały czas leciała w naszym domu posłuchałem "my secret garden" i tak rozpoczęło się moje "depeszowanie"... w roku '93 byłem na ich koncercie w chicago, gdzie wtedy mieszkałem. to była trasa "devotional". po dziś dzień uważam, że płyta "Songs..." to najwybitniejsze dzieło w ich karierze. to była ostatnia trasa z Alanem... mega przeżycie, do dzisiaj wszystko pamiętam, Alan grający na perkusji.... późniejsze płyty były ok, natomiast koncerty... słabe... bez Alana to już zupełnie nie było to samo. moim marzeniem jest, żeby chłopaki nagrali razem jeszcze jakąś płytę i zagrali trasę... jako trio, bez muzyków koncertowych, którzy z nimi grają. Fletcha oczywiście też mi brakuje w zespole...ale on już na pewno nie zagra, natomiast co do Alana jest nadzieja...
Wielkie dzięki za odcinek o Alanie słucham DM od 81 roku i to od zawsze i na zawsze był i będzie mój ulubiony muzyk .A co do Fletchera to sorry ale nigdy nie trawiłem gościa może się narażam na krytykę i to trochę nie na miejscu ale tak jest .Pozdro dla wszystkich fanów Dm .
W punkt ! Ja dodatkowo uważam , że ta cała historia Andrzeja ,o jego wkładzie w DM , jest bardzo zmyślona . Był tam tylko dlatego, gdyż był kolegą Martina . Wkurzało mnie jego granie kogoś ,kim nie jest!
Ale przecież Fletch nie był muzykiem w sensie twórczym :);) był za to świetnym mediatorem, który potrafił pogodzić tak odmienne 3 osobowości w grupie, był też księgowym grupy i za te funkcje miał ustalone, że widnieje jako współautor kompozycji ;] moim zdaniem nic w tym złego, bo wszystko jest kwestią ustaleń, a gdyby nie mediacyjny charakter Fletcha, to kto wie, czy Depeszy mogłoby nie być po kilku płytach ;)
@@robertwrona3497no to coś słabo z czasem trzymał kolegów w jedności, skoro jeździli na ostatniej trasie już na 3 limuzyny, a potem w dużej mierze jeden przez atmosferę odszedł.
@@robertwrona3497 Z tą mediacyjną rolą Fletcha to trochę mit. Dave w jednym wywiadzie powiedział o nim, że w sytuacjach spornych zawsze trzymał stronę Martina. Ostatnie lata Wildera w DM to przecież narastające nieporozumienia Alana i Fletcha, co miało też wpływ na Fletcherową depresję, z której jakoś szybko się wyleczył po odejściu Wildera. Raz nawet się pobili i to Andy zaczął ( i przegrał :) . Jego mediacja okazała się skuteczna, przy sporze Dave'a i Martina o prawo Dave'a do umieszczania jego kompozycji na płytach DM. W tym wypadku, brak porozumienia groził jednak ostatecznym rozpadem grupy, więc w interesie Andy'ego było przekonanie Martina do ustępstw.
Nie jestem wielkim fanem DM (czytaj.: nie znam i nie śledzę icj historii), choć płytę Violator uważam za b.dobrą, a Enjoy the Silence za arcydzieło i dopiero dzięki tej audycji zrozumiałem dlaczego od płyty Ultra ich muzyka już do mnie nie trafia za bardzo.
Patrząc na to z drugiej strony - sam też na tym gigantycznie stracił, sam już nie miał takiej energii żeby tworzyć muzykę. Martin miał to coś - potrafił komponować , potrafił tworzyć melodie i teksty. Alan to wygładzał i uprofesjonalniał. Sam popadł w zapomnienie
Alan to dla mnie trochę taki David Sylvian, ale bez śpiewania. Oboje chcieli stworzyć coś wybitnego, innego, swojego, a skończyli w totalnej niszy, słuchani przez garstkę ludzi. Choć zarówno Japan jak I Depeche Mode to były fenomenalne brzmienia w czasie ich świetności, to ich wewnętrzne konflikty były zbyt poważne, by mogło przetrwać to w dotychczasowej formie. Japan rozpadło się całkowicie, bo Sylvian miał prawa autorskie do wszystkiego. Depeche Mode istniało jeszcze przez Alanem, więc mogli istnieć dalej, jedyna różnica.
O depeche Mode można rozmawiać dniami i godzinami chyba każdy rozumie że depeche Mode to czas z Alanem i bez Alana po odejściu już to nie było to samo to nie znaczy że gorsze inne ,dla Alana zdrowia uśmiechu życzę
Tim Simenon był nie tylko producentem Ultry ale i fanem DM. Martin był w dobrej formie twórczej, a współpraca z Simenonem układała się bardzo dobrze. Dziwię się, że jej nie kontynuowano przy następnych płytach, bo może byłyby lepsze. Też bardzo lubię Ultrę ale muzycznie jest już znacznie słabsza od SOFAD.
@@ketridcarsultyal738 , Simenon był ponoć fanem Alana Wildera, dlatego "Ultra" jest znakomitą i ciekawą płytą. Simenon i Wilder, to są faceci/muzycy, których cenię, bo mają gust brzmieniowy. Od kilku lat gram na syntezatorach, więc zwracam uwagę na brzmienie w muzyce. Martin to świetny kompozytor, ale Alan miał gust brzmieniowy, a to też ważne.
Alan był dla mnie duszą DM. Po jego odejściu zniknęła jakaś magia. Żadna następna płyta nie wzbudziła już u mnie większych emocji. Może Ultra, ale potem już nie.
Alan był ważnym członkiem, ale za duży mit się tworzy wokół niego. W latach 1982-1995, a nawet do teraz to Martin Gore wytyczał jako lider motyw przewodni albumu i tworzył prawie wszystkie kompozycje. Alan robił głównie role w obróbce zarywając nocki. I robił to niewątpliwie wybitnie. Jednak to bez Martina ten zespół by nie przetrwał dalej. Szanuje i doceniam pracę Alana, szczególnie że był najbardziej uzdolnionym muzykalnie członkiem grupy i miał o wiele większy wkład dla twórczości niż Fletch. Jednak zespół bez niego zaczynał, i wiele lat trwał. Jak grali po stracie Clarke’a który w 1981 roku był liderem i głównym kompozytorem, to będą grać już do końca świata. Szanujmy dorobek, ale nie umniejszajmy ani nie przeszacowujmy.
Zespół bez niego zaczynał i to całkiem nieźle ale muzyczna "supernowa" DM to przecież era Wildera. Z każdym rokiem po ULTRZE i po ich kolejnych płytach, coraz bardziej wierzę w ten mit. Bez Wildera DM po prostu trwa i oczywiście jest to zasługa Martina, któremu się najbardziej chce ciągnąć ten skrzypiący wóz.
@@ketridcarsultyal738bo Martin był zawsze mózgiem. Depeche Mode to emocje Martina. Alan był wielki i nikt normalny tego nie podważa. Wzniosł zespół na wyżyny wspólnymi siłami, ale koledzy też się paru rzeczy od niego nauczyli. Alan ostatecznie doszedł do do tego że od prawie 15 lat niczego nie wyprodukował. Zespół w tym czasie nadal robi wielkie trasy które ściągają ogrom fanów. Zespół stracił różne smaczki i wyobraźnię jakie dawał Alan, ale nadal gwarantuje pewien poziom. Taki Sabbath nie miał takiego przywileju i wydawał kompromitację pokroju Forbidden. Największą plamą u DM jest SotU które nie jest słabe, ale obrywa w dużej mierze przez to jak wiele świetnych płyt je poprzedziło.
@@seweryn2010 Tak, Martin jest wielki i nikt mu tego nie zamierza odbierać, ma jednak, jak każdy, słabsze strony. Dema Martina potrzebują odpowiedniej oprawy i tu najlepiej sprawdzał się utalentowany pracuś Wilder, podobnie zresztą inni świetni twórcy jak Flood czy Simenon. Wilder miał te przebłyski geniuszu by nadać kompozycjom Martina odpowiedni klimat i magię. On to po prostu czuł. Martin nie lubił za dużo przesiadywać w studiu nagraniowym nad swoimi kompozycjami, po prostu go to nużyło. Tam gdzie Martin powiedział: "ok. jest dobrze" , tam Wilder odpowiedział mu: " to może być znacznie lepsze, muszę nad tym tylko popracować, ale ty możesz mi w tym pomóc!" Martin: " E tam, wolę jechać na wakacje" I jechał zostawiając sfrustrowanego Wildera, by doszlifował płytę. Podobnie zresztą było z poczciwym Simenonem, który kończył Ultrę sam i wspominał, że gwiazdy DM go wydy..y. Wilder też ma słabe strony. Nie jest tekściarzem, a po odejściu z DM nie założył zespołu, ani nie wstąpił do innego, nie miał też zbytnio ochoty na trasy koncertowe. Sam się skazał na los twórcy niszowego. Ciężko powiedzieć jednak co go zniechęciło do dalszej kariery, czy to, że musiał dokładać do tego biznesu, czy rozwód. Zresztą po odejściu z DM to rodzina była dla niego najważniejsza. Muzyka zeszła na drugi plan.
Moje ulubione płyty Depeche to te z Wilderem. Jeszcze Ultra się jakoś broni ale już na niej było widać zjazd. Ostatnich dwóch płyt nawet nie przesłuchałem w całości. Dla mnie to właśnie Alan był tym prawdziwym duchem Depeche Mode...
@@MrPlacka71 Ja wybieram Ultrę, głównie za klimat, przestrzenne gitarowe partie i odejście od drewnianego brzmienia syntezatorów rodem z lat 80-tych. Ale co kto lubi. Jeden nazwie to zjazdem, drugi ewolucją i wyjściem z ery muzycznego zacofania.
Jestem fanką zespołu od 13 roku życia, czyli 16 lat. Dorastałam z nimi, jeździłam na zloty fanów z rodzicami, też fanami, odkąd pamiętam. Oni ukształtowali mnie jako człowieka, chyba w największym stopniu, bo moje życie opiera na się na muzyce, pisaniu, sztuce. Zdefiniowali na zawsze mój gust muzyczny. Kocham ich całym sercem i wiele zawdzięczam, bo byli przy mnie, gdy przechodziłam przez najtrudniejsze chwile w życiu. Jednak nie jestem fanatyczką. Uważam, że Alan zaiste był fenomenalnym instrumentalistą, ale znam lepszych, jak chociażby Richard Barbieri (Japan, Porcupine Tree). To prawda, że to on stworzył to niepowtarzalne mroczne brzmienie zespołu, ale gdyby nie głosy Dave'a i Martina, oraz niesamowicie głębokie i poruszające wszelakiej maści problemu, teksty Martina, a także zaangażowanie Andy'ego w organizacje, trzymanie ich wszystkich w ryzach, to DM by nie istniało tak czy inaczej, a sam Alan wiele by nie osiągnął. DM to holistyczna mieszanka. Oczywiście, że po odejściu Alana coś się zmieniło, ale nie uważam by ich muzyka była jakoś kolosalnie gorsza od reszty. Jest po prostu inna, bo chłopaki dojrzeli, zmienili się, a życiowe doświadczenia w tym pomogły. Wiem, że fani zawsze pragną zamrozić swojego idola/zespół w momencie ich największej świetności, ale tak się nie da. Jedyna płyta do której prawie w całości mam obiekcje to "Spirit", który ani tekstowo ani brzmieniowo, nie przypadł mi do gustu. A tak, to każda z płyt po odejściu Alana jest naprawdę świetna i zupełnie inna. Bardzo lubię Excitera, SOTU czy ostatnie Memento Mori. Może nie słucham ich codziennie, bo też nie jestem świeżą fanką by mieć taką potrzebę, ale znam ich wartość i ją szanuję. Jako nastolatka faktycznie, nie mogłam się pogodzić z odejściem Alana. Byłam na jego koncercie w Łodzi w 2010 roku i nawet napisałam do niego list (oby trafił do kosza zanim go dostał 😂), ale dorosłam, przeżyłam wiele różnych sytuacji i wiem jakie życie jest przewrotne. Uważam, że jego powrót to sprawa bezpowrotnie zamknięta i ewentualnie pojawi się gościnnie na scenie jak zrobił to kiedyś w Royal Albert Hall. Poza tym każdy z nich jest zbyt dumny by się przeprosić i przyznać sobie rację. Zawsze były między nimi jakieś konflikty. Kto czytał książki, ten wie. Nie da się na siłę uratować żadnej relacji.
Po odejściu Wildera to już nie było to samo, ogólnie to bym nawet powiedział, że na SOFAD DM się skończyło, gdyby nie świetna jednak ULTRA, gdzie materiał był rozłożony dosyć podobnie do poprzedzających dwóch albumów, jednak już bez takich głośnych hitów. Z czasem, zacząłem zapoznawać się z solowym projektem Wildera - RECOIL-em i uważam, że jest to kawał na prawdę świetnej muzyki i już chyba to dobitnie świadczy, ile zespół stracił na jego odejściu. Solowe projekty Gore'a czy Gahana nie mają nawet do tego startu. Źle się stało, bo myślę, że z nim DM robili do dziś ekscytującą muzykę - a nie robią moim zdaniem.
Alan wrył się swoja twarzą w zespół. Zawsze na zdjęciach czy plakatach przykuwał uwagę swoją twarzą, która była już częścią tego zespołu. Jego odejście to jak wyrwa w plakacie, skaza. Bez niego i Fletchera to już "pokancerowany" zespół... Teraz rozumiem dlaczego odszedł. Był niedoceniany przez ekstrawertyków.
I właśnie wtedy wszystko się posypało. ULTRA jeszcze jako tako, siłą rozpędu, a później, z płyty na płytę, coraz słabiej. Jeszcze przy SOTU miałem nadzieję, ale teraz już wiem z góry, że będzie przeciętnie. Utwory Gore`a, produkcja i aranże Wildera i głos Gahana - to było DM, teraz, cóż, szkoda się powtarzać.
Tak, Alan w czasach świetności DM włożył megapracę w brzmienie i był to absolutny szczyt zespolu. Jednak wiele rzeczy obrosło legendą. Mało kto lubiący sie karmić tą legendą bierze pod uwagę to, że wtedy byl absolutny szczyt DM, niezależnie od tego, czy Alan by został. Przecież kazdy zespol ma taki szczyt, raczej we wczesnej fazie działalności niz pozniejszej, choc nie jest to regulą, ale tak właśnie było w przypadku DM. Alan to niesamowicie inteligentny facet i myślę ze czuł iz już lepsi nie będą. Ze to szczyt ich twórczości. Do tego doszły destrukcyjne relacje i odszedl w najlepszym dla siebie momencie. A może właśnie sam dał z siebie tyle, że się wypalił na amen i właśnie wtedy miał swoje symboliczne 5 minut? Weźcie pod uwagę że mówimy o latach 80 i przełomie 90, wtedy chłopcy jeszcze mieli w większości po 20 parę lat. Wtedy też ma się najwięcej energii i na ogół mózg jest zdolny do najlepszej pracy, choć jak wspomniałem oczywiście są wyjątki od tego. Tak, DM dalej sa bardzo dobrzy muzycznie, jednak od pewnego czasu coraz bardziej przypominają maszynkę do zarabiania pieniędzy, choc trzymającą poziom. Nie jest wiec powiedziane ze gdyby Alan zostal w DM, to dalej nagrywaliby wybitne plyty. On sam glownie w tamtych czasach nagral przeciez kilka ciekawych projektow muzycznych, choc przyznajmy, ze mocno niszowych. A potem kompletnie zniknął. W moim odczuciu nie byl charakterologicznie do konca przystosowany do dzialania w showbiznesie. Jak to ktos napisał wcale nie musial byc świetnym klawiszowcem, tak jak Gore potrafi wykonac parę powtarzalnych brzdąknięć na gitarze (patrz irytujące koncertowe zapętlenie w ETS) a na syntezatorze gra często jednym palcem ;) Nie w tym tkwiła siła DM. A jednak stworzyli muzykę niepowtarzalną. Tez uwazam ze wielcy byli do SOFAD, choc Ultra jeszcze silą rozpędu dawała radę
Dla mnie,razem z odejściem Alana,skończyło się DM. Teraz,muzycznie DM to są jakieś wypociny. Nigdy nie zwracałem większej uwagi na teksty,a głos Dave traktowałem jak instrument.
Jakoś tak się dziwnie złożyło, że kiedy Alan był w zespole, jako współproducent płyt wpisane było Depeche Mode, po jego odejściu zostali już tylko inni producenci. Czyli co, reszta członków zapomniała jak się produkuje muzykę? Nie! Po prostu nigdy tego nie robili, dlaczego więc wcześniej wpisywany był cały zespół, a nie Wilder, Miller czy Flood?
Ja bym nie przesadzał... W końcu DM wydali w ostatnich latach niesamowity kawałek "In Chains", na takim albumie z remiksami. Więc potrafią... Nie pamiętam czyj to był remix, ale to tyło coś zajebis..go ;)
Ultra dała radę mimo braku Alana,gdyż miała niesamowicie mroczny oraz dołujący klimat spowodowany perturbacjami w zespole,ta muzyka powstała z bólu,i cierpienia każdego z trzech pozostałych ludzi... brzmienie oraz aranżacje następnych albumów niestety trochę rozmywają się,i czuć że Wildera zastąpiono innymi osobami...nie twierdzę że kolejne albumy są słabe-bo nie są...lecz różnica jest zauważalna.
Moim zdaniem skład dM do 95 byl jak Galacticos Realu czy Chicago Bulls 95/96. Każda z osób była bardzo istotna dla całokształtu i stąd tak wybitne płyty. Nie da sie nie zauważyć że aranżacje po odejściu Alana nie są już tak wielowymiarowe... Jednak to co najistotniejsze czyli melodia , teksty i wokal pozostały a to one w dużej mierze decydują o magnetyzmie zespołu. Alan był swietny ale bez niego okręt nie zatonął. Wszyscy tutaj mówią o minusach odejścia Wildera ale kto wie czy gdyby został to zespół dorobiłby sie tak świetnego perkusisty 🤔
Oj nie zgodzę się. Jak SotU czy Spirit to porażki z jednostkowymi fajnymi pozycjami, tak Memento Mori to jeden z ciekawszych albumów. Sprowadza do myśli carpe diem, a przy okazji oddaje hołd klasycznym zespołom w tej dziedzinie jak Kratfwerk (People Are Good) czy Yazoo (Wagging Tongue).
Oddzielmy może fakty od mitów 1. Alan Wilder był przeciętnym klawiszowcem. Wybijał się jedynie na tle pozostałych członków zespołu, których umiejętności gry na klawiszach ograniczały się do kilku sztywnych jak kołki palców. 2. Alan Wilder nie był specjalnie płodnym kompozytorem. Jego utwory na płytach DM można policzyć na palcach jednej ręki. Solowa kariera to tak naprawdę Unsound Methods. Pozostałe płyty to jej mniej lub bardziej swobodne kalki. Większy potencjał miał moim zdaniem Vince Clark, który stworzył Yazoo oraz Erasure. Ilość hitów wylansowanych przez tego człowieka robi wrażenie - obiektywnie rzecz ujmując. 3. Alan Wilder był człowiekiem niesamowicie pracowitym w studio, co miało przełożenie na brzmienie zespołu. To jemu zawdzięczamy koncertowe wersje utworów, zwłaszcza w czasach SOFAD, podczas której oprócz klawiszy obsługiwał również perkusję. 4. Alan Wilder nie był odpowiedzialny w 100% za brzmienie płyt. Za brzmienie odpowiadali przede wszystkim modni producenci angażowani przez wytwórnię - patrz Gareth Jones, Flood, Ben Hillier. Poza Alanem nie widziałem w zespole potencjału do tworzenia dobrych dźwięków i aranży. Patrz przykład Enjoy The Silence, który miał być smętną balladą, a dzięki interwencji Flood'a oraz Wildera stał się hitem w rytmie disco/house. Martin to tak naprawdę kompozytor, tekściarz. Dave Gahan to wokalista i facet o wciąż niekreślonej tożsamości muzycznej (patrząc na projekty solowe). Nieżyjący już Andrew Fletcher to honorowy członek zespołu i kumpel Martina. Z uwagi na powyższe, Depeche Mode jest dla mnie bardziej projektem niż zespołem, czego potwierdzeniem było zatrudnianie muzyków sesyjnych, zwłaszcza podczas tras koncertowych od 1997 roku. Kolejnym tego potwierdzeniem był fakt, że pozostali członkowie zespołu niespecjalnie zmartwili się decyzją Alana, bo przecież znali realia pracy w studio - Martin przynosi materiał, producenci robią z tego płytę. Mieli pieniądze, zaplecze i ludzi do pracy. Powody odejścia Alana Wildera z DM były moim zdaniem identyczne jak w przypadku Vince'a Clark'a. Żaden z nich nie widział się w zespole jako "wół roboczy". Oczekiwali równego zaangażowania w studio i na trasie. Jak wszyscy dobrze wiemy tak nie było. Kolejna rzecz - wydaje mi się, że odejście WIldera zbiegło się w czasie z tzw. peak'iem w karierze zespołu. Potwierdzeniem tego niech będzie fakt, że nie znajdziecie w dyskografii zespołu żadnego utworu po 1993, który mógłby stanąć w szranki z Personal Jesus czy Enjoy The Silnce, a które na dobre zadomowiły się nie tylko w tracklistach koncertowych zespołu, ale również w playlistach komercyjnych stacji radiowych. Alan wiedział jako muzyk, jako aranżer i producent, że SOFAD był tzw. "opus magnum" zespołu. Widział wiele przy okazji ostatniej wspólnej trasy. Wiedział w jak autodestrukcyjnym klimacie był frontman zespołu. Z Martinem się nie dogadywał. Z Fletcherem na płaszczyźnie muzycznej relacji nie było. A że Wilder miał w sobie potencjał na wydanie 2-3 albumów solowych wolał odejść w sławie, robiąc sobie background pod większą rozpoznawalność i lepszą sprzedaż płyt solowych niż trwać w toksycznym klimacie DM, którego przyszłość stała pod wielkim znakiem zapytania. Oczywiście żywię nadzieję, że pożegnalna trasa koncertowa zespołu odbędzie się z udziałem Alana Wildera. Jestem przekonany, że obie strony nie miałyby nic przeciwko.
W zasadzie jestem się w stanie z tobą zgodzić, jednak nie zgodzę się, że Alan był przeciętnym klawiszowcem. Sam jestem multiinstrumentalistą, a od 30 lat gram na syntezatorach i wierz mi, potrafię odróżnić przeciętnego klawiszowca od dobrego.
Wkład Alana jest gigantyczny i nie do podważenia. Jednak po jego odejsciu powstał duzy kwas kiedy wyprzedał pamiatki, instrumenty i sample. To dosyc gruba sprawa która na zawsze chyba zamknęła mu powrót chocby w roli producenta.
Niekoniecznie to mu zamyka powrót do zespołu. Gdyby Daniel Miller wziął ich "za uszy," to może jest jeszcze szansa. Najlepsze jakościowo Depeche Mode było za czasów Alana Wildera, bo dbał o brzmienie zespołu i tworzył brzmienia wielowarstwowe, a nie jedynie proste analogowe aranżacje. AW, wiedział jak wykorzystywać mądrze/z głową gustownie analogi i instrumenty cyfrowe. Co z tego, że Martin nadal komponuje świetne piosenki, jeśli brzmieniowo brzmi to słabo, a brzmienie, i również aranżacja jest też bardzo ważne w muzyce.. Niemiecka grupa De/Vision już dawno prześcignęła Depeche Mode w sensie ciekawego i gustownego brzmienia.
od jego odejścia jakoś muzyczna spadla... Ultra jakimś rozpędem jest ndal świetnym albumem, może pamietali jak pracować.... Exciter gorszy ale też nadal dla mnie w całości słuchalny album, potem już znaaaacznie znaaacznie gorzej. Pojedyncze utwory fajne i mnóstwo wypełniaczy. w albumach powstałychj po 2001 brakuje klimatu- pokazal to np remiks Alana utworu In Chains. pokazał w tym remiksie że to właśnie jego brakuje baaaardzo w tym zespole po stronie producenckiej.
Był genialny, to był cios i szok. Jednak jego późniejsza twórczość jakoś mnie nie ujęła jak i większość ludzi - więc może weźmy to pod uwagę przy rozmyślaniach.
Z drugiej strony Recoil nie był dla fame'u a jako autorski projekt. Dla konesera, super sprawa jak kolaboracja Clarke’a i Gore’a w ramach VCMG czy ostatni album Clarke’a. Każdy poszedł w swoją stronę i robił co lubił, chłopaki kontynuowali Depeche Mode, Alan zaś dalej eksperymentował.
@@seweryn2010 Zgadzam się, to projekty niszowe. W kontekście DM po latach uważam, że jednak skromność Gora przemawia do mnie bardziej niż aspiracje Alana w tamtym czasie - nadal nie wiem co chciał osiągnąć i udowodnić. Cieszę się tym co jest, cieszę się że to nie D.G czy M.G. nie zrobili czegoś podobnego i ciągną to z powodzeniem. Każda ucieczka jakiegokolwiek muzyka w stronę własnej kariery kończy się podobnie. Mimo to pomarzyć można o powrocie A.W. i powrocie do klimatów z tamtych czasów.
W życiu. Alan był wybitny. Jednak to bez Martina ten zespół by się rozleciał. To MLG wytyczał ostatecznie kierunek formacji jako lider, tworzył kompozycje i dawał cząstkę siebie w piosenki. Fletch w czysto muzycznym aspekcie byłby łatwo zastępowalny. Gahana być może w 1995 roku byliby w stanie zastąpić gdyby nie udało się go pozbierać. Odejście Alana zabolało głównie w kwestiach masteringu i szkoda że ostatecznie nie zatrudnili persony która pomagała im przy Ultrze. Ale Martin? To nadal on robi 90% w twórczości. Gahan dorzuci parę kompozycji, które i tak muszą pomagać mu tworzyć inne osoby jak Gordeno. To Martin zjednoczył zespół po olbrzymim kryzysie. To absolutne serce zespołu.
@@BoBo-zz5npmógłbym też odesłać by porównać gdzie jest dzisiaj Alan, gdzie jego byli towarzysze. Alan był wybitny muzykalnie na tle kolegów, pomógł dojrzewającej grupie znaleźć kierunek. Jednak większą stratą dla zespołu byłby jej lider. Bez Martina nie byłoby tam ani jednego dobrego kompozytora.
Alan oczywiście miał już tego dość . Choć też za kołnierz nie wylewał to on jednak musiał a raczej chciał siedzieć w studio i dopracowywał muzykę . Inni woleli się bawić czy jsk Andy mieć ogólnie na to wywalone . Po trasie kiedy zobaczył co się działo w zespole oraz wcześniejsze konflikty z chłopakami dopięły jego decyzje . Teraz ważne . Wilder gdzieś z tyłu głowy myślał że to już koniec zespołu a on nadal był w transie pełen pomysłów fani go kochali . Więc poniekąd sądził że to on zgarnie wszystkich fanów . Niestety jak wiemy pomylił się , panowie się ogarnęli i nagrali naprawdę dobry album . ( te ostatnie wywody są przekazane od znajomych AW ) W tej chwili nie chce mu się nawet wchodzić do studia które wspomniani znajomi udostępniają mu za darmo ( bo jak wiemy Alan sprzedał już cały sprzęt łącznie z wyposażeniem studia)
W jednym wywiadzie mówił, że nie uważał, że jego odejście będzie ostatecznym końcem DM. Wilder po odejściu tworzył muzykę w zupełnie innych klimatach od DM, więc trudno tu mówić o masowym zgarnięciu fanów DM, nie założył też nowego zespołu w rodzaju jakiegoś DM2 i (poza stosunkowo nielicznymi wyjątkami) nie jeździł w trasy koncertowe. Z jego wypowiedzi wynika, że chciał przede wszystkim SAM tworzyć muzykę, bez kompromisów na które musiał iść w DP (głosowania). Nie wykluczał jednak jakiejś formy muzycznej kolaboracji z dawnymi kolegami, ale się po prostu nie doczekał, żadnych poważniejszych propozycji z ich strony. Nie wiem czy sam próbował zainicjować z nimi jakąś formę współpracy, ale wiem, że relacje Wilder - DM, zaogniły się po aukcji pamiątek po DM, jaką zorganizował Wilder w Londynie. Porażka finansowa projektu RECOIL, do którego musiał dokładać, rozwód i związane z tym wszystkim, wyprzedaże jego nieruchomości, samochodów i pamiątek po DM, zniechęciły go chyba definitywnie do kontynuowania kariery muzycznej.
@@ketridcarsultyal738dołożę od siebie, że ta sprzedaż pamiątek praktycznie zamknęła mu jakikolwiek powrót do DM. Więc nawet jak będzie chciał, to koledzy mu odmówią. Nawet Gahan z którym trzymał podczas pobytu w Depeche Mode. Alan o ile jeszcze wróci na scenę to tylko po to by pomóc dawnym kolegom się pożegnać z karierą muzyczną. Nic ponad symboliczny występ jako gratka dla fanów.
Bezwzględnie muzyka ucierpiała i to totalnie. melodyjność padła. Z tego co czytałem w ksiażce to płacili mu tylko za koncerty jak tym muzykom co później po nim. Jesli to prawda to strasznie to smutne i cyniczne!
NIe umiem ocenić czy Alan miał takie znaczenie bo nie jestem aż tak obcykany muuzycznie, ale Ultra była niezła i muzycznie i brzmieniowo wg mnie. Exciter słabszy ale też mi się jako tako podobał. Dopiero od chyba płyty z 2005 jakoś to uleciało dla mnie i przestałem ich słuchać.
Alan byl tworca wyjatkowego brzmienia i klimatu i to przepadlo. Dla mnie zespol przestal istniec gdy odszedl, chociaz wtedy nie wiedzialem jeszcze dlaczego DM stracil ,, to cos''. Wczesniej odejscie Vince Clarka zmienilo przyszlosc zespolu. To bylo ciekawe odejscie, bo zespol biorac pod uwage wybitny talent Vince'a na pewno stracil, ale tez dzieki temu stal sie rowniez zespolem wyjatkowym . Vince czego sie tknal zamienial w zloto ( Yazoo, Erasure ) , a jego kompozycja ,Just can't get enough '' jest najczesciej granym kawalkiem DM w radiach angielskich.
@@micharabinski2260 dlaczego nikt nie bierze pod uwagę, że grają co im w duszy gra i robią to wspaniale. Z Alanem wszystko byłoby na jedną nutę, nudę. Każdy album różni się od poprzedniego i tylko zagorzały fan to docenia
@@Adent-uy7bp Bardzo dobrze napisane. Zespół się zmienia. Nie ma dwóch takich samo brzmiących płyt. Niektórzy by chcieli żeby byli jak Modern Talking. Wszystko na jedno kopyto. Lata osiemdziesiąte dawno minęły.
@@marcusm3454przecież Depeche Mode w latach 80 to był największy dynamizm. Chyba tylko CTA i SGR były sobie stylistycznie zbliżone i przekazem. Ale praktycznie każdy album to było zupełnie coś innego. Do 1997 roku zespół skakał po bardzo wielu stylach i gatunkach. To było piękne. W XXI wieku jest już bardziej jednolicie. Ale nie traktuję tego jako wadę, chyba że wychodzą takie albumy jak SotU.
@@seweryn2010 Zgadzam się z Tobą dlatego też napisałem wyżej że nie nagrali dwóch takich samych płyt. A o latach 80 pisałem że minęły dlatego że często słyszę ludzi którzy by chcieli żeby zespół nagrał płytę w stylu BC lub MFTM. Zespół się ciągle zmienia, rozwija. Dlatego zawsze z niecierpliwością czekało się na kolejny album i zastanawiało co Panowie wymyślą. Zgodzę się że SOTU rzeczywiście wyszło im słabo ale MM uważam za naprawdę dobrą płytę. Zgodzę się też z Tobą że najlepsze swoje płyty nagrali do 1997 roku. Mimo tego cieszę się że jeszcze im się chce coś nagrać oraz koncertować. I mam nadzieję że chociaż jeszcze raz zobaczę ich na żywo.
@@marcusm3454dlatego uważam że krytycznym członkiem jest Martin. To on wytycza motyw przewodni, robi 90% roboty w komponowaniu. Póki jest Martin, jest pomysł na ten zespół. Bez niego niczego nie będzie. Dave mimo charyzmy, kompozytorem jest średnim i dostaje dużo pomocy z zewnątrz. Takie Before we Drown to spory wkład Gordeno. Alan zaś komponowanie sobie darował gdy był. Jednoznacznie określił dlaczego. Ja generalnie się cieszę, że zespół trwa, są pomysły. Ale Martin jako lider musi częściej otwierać się na pomoc z zewnątrz, bo w przypadku Memento Mori czy Ultry wychodziło to na zdrowie. Mastering zawsze był kluczowym elementem w muzyce.
Najlepsze jakościowo Depeche Mode było za czasów Alana Wildera, bo dbał o brzmienie zespołu i tworzył brzmienia wielowarstwowe, a nie jedynie proste analogowe aranżacje. AW, wiedział jak wykorzystywać mądrze/z głową gustownie analogi i instrumenty cyfrowe. Co z tego, że Martin nadal komponuje świetne piosenki, jeśli brzmieniowo brzmi to słabo, a brzmienie, i również aranżacja jest też bardzo ważne w muzyce. Niemiecka grupa De/Vision już dawno prześcignęła Depeche Mode w sensie ciekawego i gustownego brzmienia.
To był czas kiedy Gahan wciąż ćpał, zwalał próby, imprezował fest. Do tego bardzo cisnął żeby DM podążało w kierunku który nie bardzo podobał się zespołowi(jego aktualne wtedy fascynacje grunge'm) a tym bardziej Wilderowi, więc się wkur.....wił i poszedł... 😎 Perkusja i mocna gitara pojawiła się jeszcze za jego "kadencji" - czasy "Songs of Faith and Devotion" wiec zmiany w wybrzmienu muzyki pojawiły się pojawiły się po jego odejściu !!! Więc gadki typu - "po jego odejściu muzyka DM stała się inna jest BZDURĄ...!!! Każda kolejna płyta jest inna, zespół ewoluował i stawał się coraz lepszy z każda kolejna wydaną płytą !!! A ostatnia Memento Mori to po prostu MAJSTERSZTYK...!!! Jestem fanem od 1988 roku i ciągle słucham z przyjemnością... 🤘
Teza/luźna refleksja- słuchając Drifting i inne kawałki z solowego projektu Alana (Recoil), to się zastanawiam czy nie były to podwaliny pod gatunek muzyczny Ttrip hop.
Bez kompozycji Martina oraz głosu i charyzmy scenicznej Dave'a, Depeche Mode nie mogliby istnieć. Mimo tego, że Alana nie jest z nimi od roku 1995, wciąż działają i odnoszą sukcesy. Był ważny w układance zwanej Depeche Mode, ale nie najważniejszy.
Brzmienie DM to Alan Wilder. Kompozytorem wielkim nigdy nie był, ale tylko on czuł jak maja brzmiec piosenki Martina. Po jego odejściu jeszcze tylko 1 dobra płytę nagrali (nie mam pojęcia jak to zrobili i oni tez nie, to bardziej zasługa Simeona) i dwie średnie (Exciter to ostatni podryg Martina i tam najbardziej skychac brak Alana oraz Playing The Angel, który jest chyba zbieranina z poprzednich płyt.) od 20 lat nie nagrali nawet średniej płyty.
Każdy z nas kto czuję tą muzykę wie że DM się skończyło najnowsza płyta to katastrofa dla mnie i z całą pewnością dla wszystkich którzy ich słuchają do czasu kiedy grzebał Wilder to było coś teraz jest nicość a szkoda bo wiem że nowej płyty takiej jak za czasów Wildera już nie będzie
To chyba nie słuchałeś ostatniej płyty. Chyba najlepsza ich płyta w XXI wieku. Jak już ktoś wyżej napisał Alan był ważny ale nie najważniejszy. Bez Martina i Dave nie byłoby w ogóle DM.
@@marcusm3454 Zgadzam się że grupa bez nich by nie istniała bo do nich też się przyzwyczailiśmy tak jak nie wyobrażasz sobie the doors bez Jima wszyscy robili swoją robotę i są wspaniali ale jeśli twierdzisz że ostatnia płyta jest ich najlepszą to błagam napisz 100 razy żeby wszyscy to przeczytali 😂szok DM już nie ma właśnie po ostatniej płycie , przekonasz się czego słuchają nowej czy wcześniejszych
@@marcusm3454 Rozumiem że jesteś zagorzałym fanem DM i ta Płyta jest tylko dla fanów, i to tych tylko bardzo oddanych. Mówiąc krótko: Memento Mori to kompletny niewypał. Jeżeli Gore i Gahan planowali wydać płytę to nawalili zupełnie, cokolwiek by nie nagrali będziesz zachwycał się każdym dźwiękiem i z całą pewnością nie jest to muza dla ludu więc czasami w brzydocie można dostrzec piękno ale nie tym razem ja cos w tej płycie odnajduje ale to tylko szczątki DM ta płyta stworzona jest na siłę , i teraz pytanie czy mój gust muzyczny jest na niskim poziomie czy twój ? Zapewne nigdy się tego nie dowiemy ale czy ma to jakieś znaczenie myślę że nie jeśli ci się podoba i czujesz się z nią lepiej to to jest najważniejsze
@@Themis187Momento Mori to kompletna porażka... Poza tym, oni powinni wiedzieć "kiedy ze sceny zejść", bo Dave już nie ma siły śpiewać, a nadal to robi i wychodzi mu to ostatnio już strasznie niestety. Aranże Alana nadawały utworom Depeche Mode to coś, czego już nie ma i nie będzie... Pozdrawiam.
Uważam, że DM stracił nie tyle w studio co na koncertach. Płyty nie są wcale takie złe a Memento Mori jest genialna. Ale od czasu Eignera i Gordeno nie znoszę coraz bardziej ich koncertów. Zrobili się rock band na scenie i to jest największy problem dla starych fanów DM. Na koncerty już nie chodzę
Prawdziwe Depeche Mode to albumy : A Broken Frame, Construction Time Again ,Some Great Reward, Black Celebration, Music for the Masses ( Plus Single wszystkich albumów). Violator i Songs of Faith and Devotion to wyraźna zmiana stylu, który moim zdaniem nie był zła. Może kierunek był dobry.... Początek końca DM nastąpił wraz z odejściem Alana. Ostatni dobry album to Ultra i nastąpił koniec. Pytanie dla kogo są płyty od Exciter do obecnej płyty Momento Mori? Raczej nie dla fana DM który pamięta zespół z lat 80.
Cóż, mój siostrzeniec rocznik 2000 zaczął przygodę z DM od "Playing the Angel" i utworu Precious. Dziś trochę smutno ogląda się teledysk "Ghosts Again" - tylko dwóch zostało. Wiadomo że Alan nie był pierwszym muzykiem który opuścił DM, ale Vince Clarke po odejściu stworzył z Alison Moyet zespół Yazoo i odniósł znaczący sukces (o Erasure nie wspomnę bo to nie moja bajka), a zespół ten jest jednak bardziej rozpoznawalny niż Recoil Wildera. O Recoilu dowiedziałem się dopiero z Wiki o DM, przesłuchałem kilka kawałków, mogę stwierdzić że najwyższy poziom reprezentują instrumentalne covery DM.
@@jakubdabrowski3846to , że coś jest hitem i jest rozpoznawalne nie znaczy-że jest lepsze muzycznie i artystycznie od czegoś co jest niszowe - tylko świadczy - że większość ludzi ma słabszy gust i lubi proste nieskomplikowane melodie - muzyka Alana to taki elektorniczny chopin jak dla mnie - a erasue to popowa papka dla mas! Dm było zawsze gdzieś pośrodku pomiędzy ambitną niszą - a prostym wpadającym w ucho hitem! Teraz jest niewiadomo gdzie
@@MayaMollis Zastanawiałem się kiedyś jak prezentowałaby się muzyka DM gdyby nadal był z nimi Vince, pewnie tworzyliby coś podobnego jak niemiecki zespół And One.
@@jakubdabrowski3846Nie. :) And One to tylko naśladowcy. Gdyby Clarke został w D.M., a bardzo lubię jego talent do słodkich melodii i produkcji.... ....to moim zdaniem Depeche Mode przestali by istnieć góra w 1989. roku. Ten pompatyczny przestrzenny D.M.z "Muzyki dla mas" , można porównać do kawałka "Stop" Erasure z tamtego z grubsza czasu Gahan dorastając , po prostu by nie chciał grać takiej muzyki.
@@jakubdabrowski3846dalej by nie zaszli. Sukces DM wziął się z tego że po odejściu Clarke’a to Martin został liderem i głównym kompozytorem. Potem Alan z nim się idealnie uzupełnił tworząc coś pięknego. Obecnie Depeche Mode w dużej mierze zależy głównie od tego, czy lider będzie miał pomysł na kolejny motyw przewodni w tej dynamicznej modzie. Clarke raczej chciał disco klimaty co potem doprowadziło do jego odejścia.
Żałuję że odszedł. Muzyka DM z nim była doskonała, po odejściu niestety sporo straciła dla mnie. Są pojedyncze utwory z kolejnych płyt będących (dla mnie) perełkami, ale jako całość niestety nie brzmi to już tak dobrze. Szkoda, bo jego działalność solowa też mi nie pasuje. Tak więc z plusa zrobiły się dwa minusy :(
Za bardzo nie ma o czym mówić. Zrobili specjalny smaczek, przy okazji dając Alanowi performance podczas 30 lecia zespołu. Wszyscy zawsze powtarzali że nie ma koncepcji powrotu Alana do zespołu. I Alan i ówcześni członkowie to mówili.
Tylko że zarówno Alan jak i Dave z Martinem nie chcą znowu się jednoczyć. Uszanujmy wolę muzyków, bo raczej najlepiej wiedzą co będzie najlepsze dla wszystkich.
Dla mnie DM skończył się właśnie z odejściem Alana. Ostatnia płyta, którą jestem w stanie jeszcze znieść, choć z problemami, to SOFAD. Późniejsze to już nie Depeche Mode...
W moim przypadku odejście Alana poskutkowało tym, że muzyka DM przestała wzbudzać u mnie większe emocje. Nie dlatego, że się obraziłem. Zwyczajnie uleciała ta jakość i wyrafinowane brzmienie. Nowszych kawałków prawie nie słucham, ostatnie trzy albumy przesłuchałem jeden raz. Dzięki za odcinek!
Mam to samo 👍 jeszcze z rozpędu chyba Ultra była dobra, a do reszty już nie mam emocji, są nijakie...
Dokładnie to samo. Przestałam słuchać DM. Era Alana, jak ja to nazywam, to absolutny majstersztyk.
Też tak mam
U mnie DM skończyło się na albumie Violator. Music for the masses był dla mnie jakby kontynuacja Black celebration. Te 2 płyty mogły by być w jednym pudełku tak moim zdaniem razem współbrzmią. Z ostatniej płyty z Alanem lubię walking in my shoes I chyba to koniec. Na albumie duetu DM Memento Mori chyba tylko jeden kawałek wzbudził moje zainteresowanie i to dlatego że śpiewał go Martin. Prywatnie myślę że jeśli jeszcze tkwi jakąś energia w Alanie to tylko on mógłby przywrócić Vibe zespołowi DM ,bo grozi mu wypalenie zawodowe co nawet słychać w wokalu Davida. Gdyby tylko zakopali topór wojenny to mógłby być sukces muzyczno komercyjny, ale to już nie od nas zależy.
Cos w tym jest..@@ar2rtg491
Alan Wilder był moim ulubionym w zespole. Nadal go najbardziej lubię, chociaż go już nie ma w DM.
Odkąd zetknąłem się z DM i zacząłem namiętnie ich słuchać Alan Wilder zawsze był dla mnie numerem jeden w zespole. Jestem z tych Depeszów dla których ostatnią płytą był Violator i pojedyncze utwory z płyt SOFAD i Ultra.Dzisiejszej twórczości DM nie słucham w ogóle, to już dawno nie moje klimaty.To tyle w kwestii Alana, pozdrawiam wszystkich sympatyków starego dobrego Depeche Mode.
Alan Wilder to byl magik, swietny klawiszowiec ktory stworzyl wiele numerów! Z calego zespolu najbardziej go lubilem! Z utworów uwielbiam Im Your Menory i If You want są SUPER!
Też go najbardziej lubiłem w DM. Tęsknie za Alanem. Świetny klawiszowiec i specjalista od brzmienia grupy. Jego aranżacje i "smaczki" brzmieniowe są fenomenalne i były znakiem firmowym brzmienia Depeche Mode. Brzmienia wielowarstwowe i dbałość o szczegóły.
If you want - tylko sentyment, a tak naprawdę najsłabszy utwór na S.G.R.
@@KrajobrazPolskia ja bardzo lubię 😊 jedyną piosenką której nie słucham z tego albumu to It doesnt matter.
@@crimsoneyedkyu3728 też lubię ten utwór na tej płycie, bo to taki "syntezatorowy punk".
Alan to elektroniczny duch DM .Po jego odejściu to już New DM ,szukający swojego nowego stylu. Dzięki za kolejny świetny materiał, Pozdrawiam.
Alan Wilder to prawdziwe serce muzyczne DM 🖤
Fantastyczny Muzyk
Bez Niego muzyka DM zaczęła brzmieć jakby była robiona myszką na laptopie, choć dalej jest dobra nie ma już tego czegoś...
Ogromna strata dla Zespołu
Między innymi dzięki Alanowi jestem klawiszowcem i do dziś gram w zespole
W materiale brakuje mi tylko informacji co robi teraz, a myślę że sporo Osób chciałoby wiedzieć
Życzę Mu wszystkiego dobrego
Czekałem na ten odcinek odkąd zaczęła się seria o DM. No i się doczekałem! Dzięki Hubert 😊
Myślę że fani DM pamiętają i doceniają wkład Alana w zespół...Super materiał
Gdyby nie Alan Wilder nigdy nie usłyszelibyśmy Enjoy the Silence w wersji, jaką znamy, to mówi wszystko o jego znaczeniu w zespole.
Alan oraz producent Flood
Świetny odcinek . Jestem słuchaczem DM od wczesnych lat 80. Ale takim prawdziwym fanem od momentu wydania Violator. Dla mnie oni zawsze byli zgrani i powinni się trzymać razem. Odejście kogokolwiek z nich z zespołu byłoby dla mnie bardzo smutne. I tak było jak Alan odszedł. W momencie kiedy zmarł Fletch fani zespołu a w tym ja przeżywali traumę. Szkoda że Alan Dave i Martin teraz nie potrafią się dogadać i połączyć siły na nowo. Postawiłbym wszystko że taka nowa płyta zajęła by pierwsze miejsce we wszystkich rankingach. Pozdrawiam wszystkich fanów DM.
Depeche Mode zaczął się dla mnie od A Broken Frame a skończył na Ultra...
U mnie to samo. Potem jedynie już pojedyncze kawałki... Freelove, Nothing's impossible, Goodnight Lovers, a z ostatnich Wagging Tongue. Może coś tam jeszcze. Szkoda...
Brakuje wzmianki od Dave'a z lat 2000 gdzie mówił że gdyby mógł coś zmienić to zatrzymałby Alana w DM i w sumie chyba myślę że alan z davem najlepiej się dogadywał a jak Dave nie był do życia to nie miał z nikim relacji
To akurat żadna nowość. Były dwie podgrupy w Depeche Mode. Martin trzymał z Fletchem, Dave z Alanem. I to działało bo każdy współgrał ze sobą. Wszystko się zaczęło sypać przy SoFaD, szczególnie podczas Devotional. W pewnym momencie Martin jak zawsze jeździł z Fletchem, zaś Alan i Dave osobno.
Świetny odcinek, dziękuję 🖤
Różyczka dla Alana, wspaniałego muzyka. 🌹
Tęsknie za nim. Mógłby teraz wrócić do Depeszów, byłoby ich trzech, a nie tylko dwóch. Każdy by coś z siebie dał, kawałki byłyby ciekawsze. Mam wszystkie płyty Depeche Mode i do tej pory najchętniej słucham te z Alanem Wilderem. Dla mnie najlepsze w dyskografii 👍
Niestety zarówno Alan jak i Martin i Dave stanowczo mówią że nie ma dla niego możliwości powrotu do DM
Alan wilder takze realizowal poboczny projekt „Recoil”, bardzo ciekawa i klimatyczna muza, polecam posluchac.
Alan Wilder stanowił poważny fundament ,co sprawiało,że muzyka DM była arcywyjątkowa .Pomimo tego , że kompozytorem był Gore ,to Alan potrafił idealnie jak diament to wszystko wyszlifować.Ktoś kto słuchał muzyki DM po odejściu AW pewnie tego do końca nie zrozumie.
@@jarosawkuzmiak5857 właśnie teraz dlatego ich nie słucham
Myślę, że pozostali członkowie DM doskonale zdawali sobie sprawę z wkładu, jaki Alan miał w muzykę a konkretnie w produkcję płyt, dlatego kiedy odszedł to nikt z pozostałych członków nie mówił niczego w stylu "szkoda, że odszedł, miał ogromny wpływ na nasze brzmienie", a raczej jeszcze z czasem umniejszali jego roli w zespole... myślę, że teoche racji miał Andy mówiąc, że jeśli wkład członków zespołu w proces twórczy był nierównomierny to było to tylko i wyłącznie spowodowane tym, że Alan sam z siebie chciał robić więcej, jednak z drugiej strony słysząc to z ust Fletcha, który w procesie twórczym był na zupełnie przeciwnym biegunie co Alan brzmi tejche groteskowo ;) ja zostałem fanem DM w 1997r., kiedy wyszedł album "Ultra" i zakochałem się w kawałku "It's No Good", zatem moj pierwszy obraz tego zespoły to było trzech gości, natomiast w miarę jak zacząłem zagłębiać się w ich wcześniejszą twórczość, uderzyło mnie ich bogactwo brzmieniowe, które okazało się w dużej mierze zasługą Alana. On oszlifowywal diamenty, które podsuwał Martin, i im dalej w las, czyli im dalej od "Ultry" to brzmienie zespołu coraz bardziej przestało mnie ekscytować. Może powodem tego był fakt, że członkowie zespołu byli coraz starsi, co miało wpływ na muzykę (odnoszę wrażenie, że z każdym albumem grupa docelowa pokrywa się wiekiem z obecnym wiekiem muzyków - i nie jest to zarzut ;)), niemniej jednak ich wkład w muzykę popularną, ilość ponadczasowych klasyków oraz fakt, że nigdy nie nagrali slabej płyty zasługuje na szacunek i zawsze DM będzie w ❤😊
Alan był bardzo ważny !!!
Lubię Twoje materialy o Depeche Mode 👍👍👍
Odcinek obowiązkowy dla fanów DM ... pozdrawiam psychofanów ekipy DM❤
Wychowalem sie na DM z Alanem i do dzisiaj przechodza mi ciary jak slysze kawalek z tamtych lat.. Pozniejsze produkcje juz nie sa takie wypasione.. po prostu brakuje w nich 25% depeche mode ❤
mam lat prawie 50. moje pierwsze spotkanie z dm miało miejsce, kiedy miałem lat chyba 8. w radiowej 3, która cały czas leciała w naszym domu posłuchałem "my secret garden" i tak rozpoczęło się moje "depeszowanie"...
w roku '93 byłem na ich koncercie w chicago, gdzie wtedy mieszkałem. to była trasa "devotional". po dziś dzień uważam, że płyta "Songs..." to najwybitniejsze dzieło w ich karierze. to była ostatnia trasa z Alanem... mega przeżycie, do dzisiaj wszystko pamiętam, Alan grający na perkusji.... późniejsze płyty były ok, natomiast koncerty... słabe... bez Alana to już zupełnie nie było to samo. moim marzeniem jest, żeby chłopaki nagrali razem jeszcze jakąś płytę i zagrali trasę... jako trio, bez muzyków koncertowych, którzy z nimi grają. Fletcha oczywiście też mi brakuje w zespole...ale on już na pewno nie zagra, natomiast co do Alana jest nadzieja...
No ku....... robisz dobrą robotę tak trzymaj
Super!!! Brawo!!!
Wielkie dzięki za odcinek o Alanie słucham DM od 81 roku i to od zawsze i na zawsze był i będzie mój ulubiony muzyk .A co do Fletchera to sorry ale nigdy nie trawiłem gościa może się narażam na krytykę i to trochę nie na miejscu ale tak jest .Pozdro dla wszystkich fanów Dm .
W punkt ! Ja dodatkowo uważam , że ta cała historia Andrzeja ,o jego wkładzie w DM , jest bardzo zmyślona . Był tam tylko dlatego, gdyż był kolegą Martina . Wkurzało mnie jego granie kogoś ,kim nie jest!
Ale przecież Fletch nie był muzykiem w sensie twórczym :);) był za to świetnym mediatorem, który potrafił pogodzić tak odmienne 3 osobowości w grupie, był też księgowym grupy i za te funkcje miał ustalone, że widnieje jako współautor kompozycji ;] moim zdaniem nic w tym złego, bo wszystko jest kwestią ustaleń, a gdyby nie mediacyjny charakter Fletcha, to kto wie, czy Depeszy mogłoby nie być po kilku płytach ;)
@@robertwrona3497no to coś słabo z czasem trzymał kolegów w jedności, skoro jeździli na ostatniej trasie już na 3 limuzyny, a potem w dużej mierze jeden przez atmosferę odszedł.
@@robertwrona3497 Z tą mediacyjną rolą Fletcha to trochę mit. Dave w jednym wywiadzie powiedział o nim, że w sytuacjach spornych zawsze trzymał stronę Martina. Ostatnie lata Wildera w DM to przecież narastające nieporozumienia Alana i Fletcha, co miało też wpływ na Fletcherową depresję, z której jakoś szybko się wyleczył po odejściu Wildera. Raz nawet się pobili i to Andy zaczął ( i przegrał :) . Jego mediacja okazała się skuteczna, przy sporze Dave'a i Martina o prawo Dave'a do umieszczania jego kompozycji na płytach DM. W tym wypadku, brak porozumienia groził jednak ostatecznym rozpadem grupy, więc w interesie Andy'ego było przekonanie Martina do ustępstw.
Nie jestem wielkim fanem DM (czytaj.: nie znam i nie śledzę icj historii), choć płytę Violator uważam za b.dobrą, a Enjoy the Silence za arcydzieło i dopiero dzięki tej audycji zrozumiałem dlaczego od płyty Ultra ich muzyka już do mnie nie trafia za bardzo.
Oczywiście , że go pamiętam . Całe lata licealne , wieki temu , to była muzyka DM i ich plakaty na ścianie mojego pokoju. .
Cały czas brakuje mi go, słucham piosenek gdzie gra i ciągle oglądam teledyski, szkoda że zespół wtedy tak postąpił 😥
Patrząc na to z drugiej strony - sam też na tym gigantycznie stracił, sam już nie miał takiej energii żeby tworzyć muzykę.
Martin miał to coś - potrafił komponować , potrafił tworzyć melodie i teksty. Alan to wygładzał i uprofesjonalniał. Sam popadł w zapomnienie
Bardzo trafne.
Alan to dla mnie trochę taki David Sylvian, ale bez śpiewania. Oboje chcieli stworzyć coś wybitnego, innego, swojego, a skończyli w totalnej niszy, słuchani przez garstkę ludzi. Choć zarówno Japan jak I Depeche Mode to były fenomenalne brzmienia w czasie ich świetności, to ich wewnętrzne konflikty były zbyt poważne, by mogło przetrwać to w dotychczasowej formie. Japan rozpadło się całkowicie, bo Sylvian miał prawa autorskie do wszystkiego. Depeche Mode istniało jeszcze przez Alanem, więc mogli istnieć dalej, jedyna różnica.
pozDrawiaM 😎
O depeche Mode można rozmawiać dniami i godzinami chyba każdy rozumie że depeche Mode to czas z Alanem i bez Alana po odejściu już to nie było to samo to nie znaczy że gorsze inne ,dla Alana zdrowia uśmiechu życzę
Pozdrawiam Wszystkich Fanów DM . Wszystko prawda. Tylko jednostka w wszechświecie sama znika. Tak już jest. A zespół DM na zawsze Super . Pozdrawiam
U mnie DM zaczęło się w 90-tym (101) i skończyło na kilku utworach z Ultra.
Zgadzam się że po odejściu Alana to nie to samo DM, tylko trochę mi się to gryzie z Ultra, która jest jedną z moich ulubionych płyt DM.
Oczywiście inne czyli lepsze.
Tim Simenon był nie tylko producentem Ultry ale i fanem DM. Martin był w dobrej formie twórczej, a współpraca z Simenonem układała się bardzo dobrze. Dziwię się, że jej nie kontynuowano przy następnych płytach, bo może byłyby lepsze. Też bardzo lubię Ultrę ale muzycznie jest już znacznie słabsza od SOFAD.
@@ketridcarsultyal738 , Simenon był ponoć fanem Alana Wildera, dlatego "Ultra" jest znakomitą i ciekawą płytą. Simenon i Wilder, to są faceci/muzycy, których cenię, bo mają gust brzmieniowy. Od kilku lat gram na syntezatorach, więc zwracam uwagę na brzmienie w muzyce. Martin to świetny kompozytor, ale Alan miał gust brzmieniowy, a to też ważne.
To były najlepsze lata DM.
Alan ma u mnie szacun 👍
Alan był dla mnie duszą DM. Po jego odejściu zniknęła jakaś magia. Żadna następna płyta nie wzbudziła już u mnie większych emocji. Może Ultra, ale potem już nie.
Ja cie....to już 30 lat, odkąd Alan odszedł...DM dłużej słabo grają bez niego, niż świetnie z nim...😢😢😢
Alan był ważnym członkiem, ale za duży mit się tworzy wokół niego. W latach 1982-1995, a nawet do teraz to Martin Gore wytyczał jako lider motyw przewodni albumu i tworzył prawie wszystkie kompozycje. Alan robił głównie role w obróbce zarywając nocki. I robił to niewątpliwie wybitnie. Jednak to bez Martina ten zespół by nie przetrwał dalej.
Szanuje i doceniam pracę Alana, szczególnie że był najbardziej uzdolnionym muzykalnie członkiem grupy i miał o wiele większy wkład dla twórczości niż Fletch. Jednak zespół bez niego zaczynał, i wiele lat trwał. Jak grali po stracie Clarke’a który w 1981 roku był liderem i głównym kompozytorem, to będą grać już do końca świata. Szanujmy dorobek, ale nie umniejszajmy ani nie przeszacowujmy.
Zespół bez niego zaczynał i to całkiem nieźle ale muzyczna "supernowa" DM to przecież era Wildera. Z każdym rokiem po ULTRZE i po ich kolejnych płytach, coraz bardziej wierzę w ten mit. Bez Wildera DM po prostu trwa i oczywiście jest to zasługa Martina, któremu się najbardziej chce ciągnąć ten skrzypiący wóz.
@@ketridcarsultyal738bo Martin był zawsze mózgiem. Depeche Mode to emocje Martina. Alan był wielki i nikt normalny tego nie podważa. Wzniosł zespół na wyżyny wspólnymi siłami, ale koledzy też się paru rzeczy od niego nauczyli. Alan ostatecznie doszedł do do tego że od prawie 15 lat niczego nie wyprodukował. Zespół w tym czasie nadal robi wielkie trasy które ściągają ogrom fanów. Zespół stracił różne smaczki i wyobraźnię jakie dawał Alan, ale nadal gwarantuje pewien poziom. Taki Sabbath nie miał takiego przywileju i wydawał kompromitację pokroju Forbidden. Największą plamą u DM jest SotU które nie jest słabe, ale obrywa w dużej mierze przez to jak wiele świetnych płyt je poprzedziło.
@@seweryn2010 Tak, Martin jest wielki i nikt mu tego nie zamierza odbierać, ma jednak, jak każdy, słabsze strony. Dema Martina potrzebują odpowiedniej oprawy i tu najlepiej sprawdzał się utalentowany pracuś Wilder, podobnie zresztą inni świetni twórcy jak Flood czy Simenon. Wilder miał te przebłyski geniuszu by nadać kompozycjom Martina odpowiedni klimat i magię. On to po prostu czuł. Martin nie lubił za dużo przesiadywać w studiu nagraniowym nad swoimi kompozycjami, po prostu go to nużyło. Tam gdzie Martin powiedział: "ok. jest dobrze" , tam Wilder odpowiedział mu: " to może być znacznie lepsze, muszę nad tym tylko popracować, ale ty możesz mi w tym pomóc!" Martin: " E tam, wolę jechać na wakacje" I jechał zostawiając sfrustrowanego Wildera, by doszlifował płytę. Podobnie zresztą było z poczciwym Simenonem, który kończył Ultrę sam i wspominał, że gwiazdy DM go wydy..y. Wilder też ma słabe strony. Nie jest tekściarzem, a po odejściu z DM nie założył zespołu, ani nie wstąpił do innego, nie miał też zbytnio ochoty na trasy koncertowe. Sam się skazał na los twórcy niszowego. Ciężko powiedzieć jednak co go zniechęciło do dalszej kariery, czy to, że musiał dokładać do tego biznesu, czy rozwód. Zresztą po odejściu z DM to rodzina była dla niego najważniejsza. Muzyka zeszła na drugi plan.
Moje ulubione płyty Depeche to te z Wilderem. Jeszcze Ultra się jakoś broni ale już na niej było widać zjazd. Ostatnich dwóch płyt nawet nie przesłuchałem w całości. Dla mnie to właśnie Alan był tym prawdziwym duchem Depeche Mode...
Zjazd? Ultra to najlepszy i najbardziej spójny album Depeszów.
@@WillibaldTuhajbey wiesz, każdy ma swój gust - jwdno wolą blondynki a inni brunetki
@@MrPlacka71 Ja wybieram Ultrę, głównie za klimat, przestrzenne gitarowe partie i odejście od drewnianego brzmienia syntezatorów rodem z lat 80-tych. Ale co kto lubi. Jeden nazwie to zjazdem, drugi ewolucją i wyjściem z ery muzycznego zacofania.
Jestem fanką zespołu od 13 roku życia, czyli 16 lat. Dorastałam z nimi, jeździłam na zloty fanów z rodzicami, też fanami, odkąd pamiętam. Oni ukształtowali mnie jako człowieka, chyba w największym stopniu, bo moje życie opiera na się na muzyce, pisaniu, sztuce. Zdefiniowali na zawsze mój gust muzyczny. Kocham ich całym sercem i wiele zawdzięczam, bo byli przy mnie, gdy przechodziłam przez najtrudniejsze chwile w życiu. Jednak nie jestem fanatyczką. Uważam, że Alan zaiste był fenomenalnym instrumentalistą, ale znam lepszych, jak chociażby Richard Barbieri (Japan, Porcupine Tree). To prawda, że to on stworzył to niepowtarzalne mroczne brzmienie zespołu, ale gdyby nie głosy Dave'a i Martina, oraz niesamowicie głębokie i poruszające wszelakiej maści problemu, teksty Martina, a także zaangażowanie Andy'ego w organizacje, trzymanie ich wszystkich w ryzach, to DM by nie istniało tak czy inaczej, a sam Alan wiele by nie osiągnął. DM to holistyczna mieszanka. Oczywiście, że po odejściu Alana coś się zmieniło, ale nie uważam by ich muzyka była jakoś kolosalnie gorsza od reszty. Jest po prostu inna, bo chłopaki dojrzeli, zmienili się, a życiowe doświadczenia w tym pomogły. Wiem, że fani zawsze pragną zamrozić swojego idola/zespół w momencie ich największej świetności, ale tak się nie da. Jedyna płyta do której prawie w całości mam obiekcje to "Spirit", który ani tekstowo ani brzmieniowo, nie przypadł mi do gustu. A tak, to każda z płyt po odejściu Alana jest naprawdę świetna i zupełnie inna. Bardzo lubię Excitera, SOTU czy ostatnie Memento Mori. Może nie słucham ich codziennie, bo też nie jestem świeżą fanką by mieć taką potrzebę, ale znam ich wartość i ją szanuję. Jako nastolatka faktycznie, nie mogłam się pogodzić z odejściem Alana. Byłam na jego koncercie w Łodzi w 2010 roku i nawet napisałam do niego list (oby trafił do kosza zanim go dostał 😂), ale dorosłam, przeżyłam wiele różnych sytuacji i wiem jakie życie jest przewrotne. Uważam, że jego powrót to sprawa bezpowrotnie zamknięta i ewentualnie pojawi się gościnnie na scenie jak zrobił to kiedyś w Royal Albert Hall. Poza tym każdy z nich jest zbyt dumny by się przeprosić i przyznać sobie rację. Zawsze były między nimi jakieś konflikty. Kto czytał książki, ten wie. Nie da się na siłę uratować żadnej relacji.
Fajnie, że kolejny odcinek o Depeche Mode, ale, halo, halo, Panie Hubercie, inne zespoły czekają rozgrzebane :D
Po odejściu Wildera to już nie było to samo, ogólnie to bym nawet powiedział, że na SOFAD DM się skończyło, gdyby nie świetna jednak ULTRA, gdzie materiał był rozłożony dosyć podobnie do poprzedzających dwóch albumów, jednak już bez takich głośnych hitów. Z czasem, zacząłem zapoznawać się z solowym projektem Wildera - RECOIL-em i uważam, że jest to kawał na prawdę świetnej muzyki i już chyba to dobitnie świadczy, ile zespół stracił na jego odejściu. Solowe projekty Gore'a czy Gahana nie mają nawet do tego startu. Źle się stało, bo myślę, że z nim DM robili do dziś ekscytującą muzykę - a nie robią moim zdaniem.
Dobry jesteś wariat!!! 😀😀😀
I wszystko w temacie !!! Bez Alana , to już nie Ten DM ... Sad but true ...
Tak i jest to fakt.
Alan Wilder jest super i niech wraca do Depeche Mode Jurek Zaucha
Alan wrył się swoja twarzą w zespół. Zawsze na zdjęciach czy plakatach przykuwał uwagę swoją twarzą, która była już częścią tego zespołu. Jego odejście to jak wyrwa w plakacie, skaza. Bez niego i Fletchera to już "pokancerowany" zespół... Teraz rozumiem dlaczego odszedł. Był niedoceniany przez ekstrawertyków.
I właśnie wtedy wszystko się posypało. ULTRA jeszcze jako tako, siłą rozpędu, a później, z płyty na płytę, coraz słabiej. Jeszcze przy SOTU miałem nadzieję, ale teraz już wiem z góry, że będzie przeciętnie. Utwory Gore`a, produkcja i aranże Wildera i głos Gahana - to było DM, teraz, cóż, szkoda się powtarzać.
Tak, Alan w czasach świetności DM włożył megapracę w brzmienie i był to absolutny szczyt zespolu.
Jednak wiele rzeczy obrosło legendą. Mało kto lubiący sie karmić tą legendą bierze pod uwagę to, że wtedy byl absolutny szczyt DM, niezależnie od tego, czy Alan by został.
Przecież kazdy zespol ma taki szczyt, raczej we wczesnej fazie działalności niz pozniejszej, choc nie jest to regulą, ale tak właśnie było w przypadku DM.
Alan to niesamowicie inteligentny facet i myślę ze czuł iz już lepsi nie będą. Ze to szczyt ich twórczości. Do tego doszły destrukcyjne relacje i odszedl w najlepszym dla siebie momencie.
A może właśnie sam dał z siebie tyle, że się wypalił na amen i właśnie wtedy miał swoje symboliczne 5 minut? Weźcie pod uwagę że mówimy o latach 80 i przełomie 90, wtedy chłopcy jeszcze mieli w większości po 20 parę lat. Wtedy też ma się najwięcej energii i na ogół mózg jest zdolny do najlepszej pracy, choć jak wspomniałem oczywiście są wyjątki od tego.
Tak, DM dalej sa bardzo dobrzy muzycznie, jednak od pewnego czasu coraz bardziej przypominają maszynkę do zarabiania pieniędzy, choc trzymającą poziom.
Nie jest wiec powiedziane ze gdyby Alan zostal w DM, to dalej nagrywaliby wybitne plyty.
On sam glownie w tamtych czasach nagral przeciez kilka ciekawych projektow muzycznych, choc przyznajmy, ze mocno niszowych. A potem kompletnie zniknął. W moim odczuciu nie byl charakterologicznie do konca przystosowany do dzialania w showbiznesie. Jak to ktos napisał wcale nie musial byc świetnym klawiszowcem, tak jak Gore potrafi wykonac parę powtarzalnych brzdąknięć na gitarze (patrz irytujące koncertowe zapętlenie w ETS) a na syntezatorze gra często jednym palcem ;) Nie w tym tkwiła siła DM. A jednak stworzyli muzykę niepowtarzalną. Tez uwazam ze wielcy byli do SOFAD, choc Ultra jeszcze silą rozpędu dawała radę
Zgadzam się z większością wpisów. Od odejścia AW to już zdecydowanie nie to...
Dla mnie,razem z odejściem Alana,skończyło się DM.
Teraz,muzycznie DM to są jakieś wypociny. Nigdy nie zwracałem większej uwagi na teksty,a głos Dave
traktowałem jak instrument.
Po odejsciu Wildera Depche mode juz nie robi na mnie takiego wrazenia jak albumy z jego udzialem
Nie ma Alana nie ma DM ....
Kwintesencja stylu zespołu to oczywiście Violator ale dla mnie najlepszą płytą jest Song of faith and devotion ...
Jestem fanem depeszu od wielu lat myślę że odejście Alana to wielka strata muzyka stała się zbyt mroczna i mniej rytmiczna poza kilkoma kawalkami
Jakoś tak się dziwnie złożyło, że kiedy Alan był w zespole, jako współproducent płyt wpisane było Depeche Mode, po jego odejściu zostali już tylko inni producenci. Czyli co, reszta członków zapomniała jak się produkuje muzykę? Nie! Po prostu nigdy tego nie robili, dlaczego więc wcześniej wpisywany był cały zespół, a nie Wilder, Miller czy Flood?
Wilder to byl ten typ goscia który robi ponad norme i ma pretencje ze inni robia tylko tyle ile trzeba..
Tylko że Fletch w kwestii twórczości nawet nie robił jakiejś normy. Parę najprostszych sekwencji i często klaskał nie w rytm.
Uważam że nigdy nie był doceniany w grupie Depeche Mode Takie jest moje zdanie i będę się tego trzymał
@@zbiCURE zgadzam się, powinien mieć znacznie wyższy status od Fletcha, a ten go próbował ustawiać…
Ja bym nie przesadzał... W końcu DM wydali w ostatnich latach niesamowity kawałek "In Chains", na takim albumie z remiksami. Więc potrafią... Nie pamiętam czyj to był remix, ale to tyło coś zajebis..go ;)
super analiza- dzieki
🖤🖤🖤
Violator to ostatnia płyta którą słucham,później już to nie brzmi tak jak to czym zawładnęli w latach 80-tych.
Już wiem komu zawdzięczam nałogowe słuchanie Devotional tour 🙈
Ultra dała radę mimo braku Alana,gdyż miała niesamowicie mroczny oraz dołujący klimat spowodowany perturbacjami w zespole,ta muzyka powstała z bólu,i cierpienia każdego z trzech pozostałych ludzi... brzmienie oraz aranżacje następnych albumów niestety trochę rozmywają się,i czuć że Wildera zastąpiono innymi osobami...nie twierdzę że kolejne albumy są słabe-bo nie są...lecz różnica jest zauważalna.
Depeche mode poslouchám už od čtrnácti let. Myslím,že by tam Alan po těch letech vnesl světlo.
To se ne vrati, jak mówią Polacy 😜
Moim zdaniem skład dM do 95 byl jak Galacticos Realu czy Chicago Bulls 95/96. Każda z osób była bardzo istotna dla całokształtu i stąd tak wybitne płyty. Nie da sie nie zauważyć że aranżacje po odejściu Alana nie są już tak wielowymiarowe... Jednak to co najistotniejsze czyli melodia , teksty i wokal pozostały a to one w dużej mierze decydują o magnetyzmie zespołu. Alan był swietny ale bez niego okręt nie zatonął. Wszyscy tutaj mówią o minusach odejścia Wildera ale kto wie czy gdyby został to zespół dorobiłby sie tak świetnego perkusisty 🤔
Alan nie był tylko zwykłym perkusistą 😁
Bez Alana stracili "to coś".
Myślę, że ich czas już minął, te ostatnie kawałki to już nie to co było kiedyś.
Oj nie zgodzę się. Jak SotU czy Spirit to porażki z jednostkowymi fajnymi pozycjami, tak Memento Mori to jeden z ciekawszych albumów. Sprowadza do myśli carpe diem, a przy okazji oddaje hołd klasycznym zespołom w tej dziedzinie jak Kratfwerk (People Are Good) czy Yazoo (Wagging Tongue).
Oddzielmy może fakty od mitów
1. Alan Wilder był przeciętnym klawiszowcem. Wybijał się jedynie na tle pozostałych członków zespołu, których umiejętności gry na klawiszach ograniczały się do kilku sztywnych jak kołki palców.
2. Alan Wilder nie był specjalnie płodnym kompozytorem. Jego utwory na płytach DM można policzyć na palcach jednej ręki. Solowa kariera to tak naprawdę Unsound Methods. Pozostałe płyty to jej mniej lub bardziej swobodne kalki. Większy potencjał miał moim zdaniem Vince Clark, który stworzył Yazoo oraz Erasure. Ilość hitów wylansowanych przez tego człowieka robi wrażenie - obiektywnie rzecz ujmując.
3. Alan Wilder był człowiekiem niesamowicie pracowitym w studio, co miało przełożenie na brzmienie zespołu. To jemu zawdzięczamy koncertowe wersje utworów, zwłaszcza w czasach SOFAD, podczas której oprócz klawiszy obsługiwał również perkusję.
4. Alan Wilder nie był odpowiedzialny w 100% za brzmienie płyt. Za brzmienie odpowiadali przede wszystkim modni producenci angażowani przez wytwórnię - patrz Gareth Jones, Flood, Ben Hillier. Poza Alanem nie widziałem w zespole potencjału do tworzenia dobrych dźwięków i aranży. Patrz przykład Enjoy The Silence, który miał być smętną balladą, a dzięki interwencji Flood'a oraz Wildera stał się hitem w rytmie disco/house. Martin to tak naprawdę kompozytor, tekściarz. Dave Gahan to wokalista i facet o wciąż niekreślonej tożsamości muzycznej (patrząc na projekty solowe). Nieżyjący już Andrew Fletcher to honorowy członek zespołu i kumpel Martina. Z uwagi na powyższe, Depeche Mode jest dla mnie bardziej projektem niż zespołem, czego potwierdzeniem było zatrudnianie muzyków sesyjnych, zwłaszcza podczas tras koncertowych od 1997 roku. Kolejnym tego potwierdzeniem był fakt, że pozostali członkowie zespołu niespecjalnie zmartwili się decyzją Alana, bo przecież znali realia pracy w studio - Martin przynosi materiał, producenci robią z tego płytę. Mieli pieniądze, zaplecze i ludzi do pracy.
Powody odejścia Alana Wildera z DM były moim zdaniem identyczne jak w przypadku Vince'a Clark'a. Żaden z nich nie widział się w zespole jako "wół roboczy". Oczekiwali równego zaangażowania w studio i na trasie. Jak wszyscy dobrze wiemy tak nie było. Kolejna rzecz - wydaje mi się, że odejście WIldera zbiegło się w czasie z tzw. peak'iem w karierze zespołu. Potwierdzeniem tego niech będzie fakt, że nie znajdziecie w dyskografii zespołu żadnego utworu po 1993, który mógłby stanąć w szranki z Personal Jesus czy Enjoy The Silnce, a które na dobre zadomowiły się nie tylko w tracklistach koncertowych zespołu, ale również w playlistach komercyjnych stacji radiowych. Alan wiedział jako muzyk, jako aranżer i producent, że SOFAD był tzw. "opus magnum" zespołu. Widział wiele przy okazji ostatniej wspólnej trasy. Wiedział w jak autodestrukcyjnym klimacie był frontman zespołu. Z Martinem się nie dogadywał. Z Fletcherem na płaszczyźnie muzycznej relacji nie było. A że Wilder miał w sobie potencjał na wydanie 2-3 albumów solowych wolał odejść w sławie, robiąc sobie background pod większą rozpoznawalność i lepszą sprzedaż płyt solowych niż trwać w toksycznym klimacie DM, którego przyszłość stała pod wielkim znakiem zapytania.
Oczywiście żywię nadzieję, że pożegnalna trasa koncertowa zespołu odbędzie się z udziałem Alana Wildera. Jestem przekonany, że obie strony nie miałyby nic przeciwko.
W zasadzie jestem się w stanie z tobą zgodzić, jednak nie zgodzę się, że Alan był przeciętnym klawiszowcem. Sam jestem multiinstrumentalistą, a od 30 lat gram na syntezatorach i wierz mi, potrafię odróżnić przeciętnego klawiszowca od dobrego.
@@Red_Ford klasycznie wykształcony pianista nie ma szans, żeby był przeciętnym klawiszowcem.
@@bmwbrass Na podstawie czego wyciągasz take wnioski?
Świetny komentarz. Miło się czytało 😊
@@Red_Ford to tylko projekcja 🤫😜
Wyciągnął Depeche mode na wyżyny muzyczne
Wkład Alana jest gigantyczny i nie do podważenia. Jednak po jego odejsciu powstał duzy kwas kiedy wyprzedał pamiatki, instrumenty i sample. To dosyc gruba sprawa która na zawsze chyba zamknęła mu powrót chocby w roli producenta.
Niekoniecznie to mu zamyka powrót do zespołu. Gdyby Daniel Miller wziął ich "za uszy," to może jest jeszcze szansa. Najlepsze jakościowo Depeche Mode było za czasów Alana Wildera, bo dbał o brzmienie zespołu i tworzył brzmienia wielowarstwowe, a nie jedynie proste analogowe aranżacje. AW, wiedział jak wykorzystywać mądrze/z głową gustownie analogi i instrumenty cyfrowe. Co z tego, że Martin nadal komponuje świetne piosenki, jeśli brzmieniowo brzmi to słabo, a brzmienie, i również aranżacja jest też bardzo ważne w muzyce.. Niemiecka grupa De/Vision już dawno prześcignęła Depeche Mode w sensie ciekawego i gustownego brzmienia.
od jego odejścia jakoś muzyczna spadla... Ultra jakimś rozpędem jest ndal świetnym albumem, może pamietali jak pracować.... Exciter gorszy ale też nadal dla mnie w całości słuchalny album, potem już znaaaacznie znaaacznie gorzej. Pojedyncze utwory fajne i mnóstwo wypełniaczy.
w albumach powstałychj po 2001 brakuje klimatu- pokazal to np remiks Alana utworu In Chains. pokazał w tym remiksie że to właśnie jego brakuje baaaardzo w tym zespole po stronie producenckiej.
Był genialny, to był cios i szok. Jednak jego późniejsza twórczość jakoś mnie nie ujęła jak i większość ludzi - więc może weźmy to pod uwagę przy rozmyślaniach.
Z drugiej strony Recoil nie był dla fame'u a jako autorski projekt. Dla konesera, super sprawa jak kolaboracja Clarke’a i Gore’a w ramach VCMG czy ostatni album Clarke’a.
Każdy poszedł w swoją stronę i robił co lubił, chłopaki kontynuowali Depeche Mode, Alan zaś dalej eksperymentował.
@@seweryn2010 Zgadzam się, to projekty niszowe. W kontekście DM po latach uważam, że jednak skromność Gora przemawia do mnie bardziej niż aspiracje Alana w tamtym czasie - nadal nie wiem co chciał osiągnąć i udowodnić. Cieszę się tym co jest, cieszę się że to nie D.G czy M.G. nie zrobili czegoś podobnego i ciągną to z powodzeniem. Każda ucieczka jakiegokolwiek muzyka w stronę własnej kariery kończy się podobnie. Mimo to pomarzyć można o powrocie A.W. i powrocie do klimatów z tamtych czasów.
Wilder był zdecydowanie najważniejszym elementem grupy. Geniusz.
To ciekawe co by zrobił bez tekstów Martina i głosu Davida
@@marcusm3454 Co by osiągnęli, gdyby mieli od początku Gordeno? Nie byłoby tego filmu i tej dyskusji.
W życiu. Alan był wybitny. Jednak to bez Martina ten zespół by się rozleciał. To MLG wytyczał ostatecznie kierunek formacji jako lider, tworzył kompozycje i dawał cząstkę siebie w piosenki.
Fletch w czysto muzycznym aspekcie byłby łatwo zastępowalny. Gahana być może w 1995 roku byliby w stanie zastąpić gdyby nie udało się go pozbierać. Odejście Alana zabolało głównie w kwestiach masteringu i szkoda że ostatecznie nie zatrudnili persony która pomagała im przy Ultrze. Ale Martin? To nadal on robi 90% w twórczości. Gahan dorzuci parę kompozycji, które i tak muszą pomagać mu tworzyć inne osoby jak Gordeno. To Martin zjednoczył zespół po olbrzymim kryzysie. To absolutne serce zespołu.
@@seweryn2010 to porównaj albumy za czasów Wildera, a te bez niego. Niebo a ziemia.
@@BoBo-zz5npmógłbym też odesłać by porównać gdzie jest dzisiaj Alan, gdzie jego byli towarzysze. Alan był wybitny muzykalnie na tle kolegów, pomógł dojrzewającej grupie znaleźć kierunek. Jednak większą stratą dla zespołu byłby jej lider. Bez Martina nie byłoby tam ani jednego dobrego kompozytora.
Alan oczywiście miał już tego dość . Choć też za kołnierz nie wylewał to on jednak musiał a raczej chciał siedzieć w studio i dopracowywał muzykę . Inni woleli się bawić czy jsk Andy mieć ogólnie na to wywalone . Po trasie kiedy zobaczył co się działo w zespole oraz wcześniejsze konflikty z chłopakami dopięły jego decyzje . Teraz ważne . Wilder gdzieś z tyłu głowy myślał że to już koniec zespołu a on nadal był w transie pełen pomysłów fani go kochali . Więc poniekąd sądził że to on zgarnie wszystkich fanów . Niestety jak wiemy pomylił się , panowie się ogarnęli i nagrali naprawdę dobry album . ( te ostatnie wywody są przekazane od znajomych AW ) W tej chwili nie chce mu się nawet wchodzić do studia które wspomniani znajomi udostępniają mu za darmo ( bo jak wiemy Alan sprzedał już cały sprzęt łącznie z wyposażeniem studia)
W jednym wywiadzie mówił, że nie uważał, że jego odejście będzie ostatecznym końcem DM. Wilder po odejściu tworzył muzykę w zupełnie innych klimatach od DM, więc trudno tu mówić o masowym zgarnięciu fanów DM, nie założył też nowego zespołu w rodzaju jakiegoś DM2 i (poza stosunkowo nielicznymi wyjątkami) nie jeździł w trasy koncertowe. Z jego wypowiedzi wynika, że chciał przede wszystkim SAM tworzyć muzykę, bez kompromisów na które musiał iść w DP (głosowania). Nie wykluczał jednak jakiejś formy muzycznej kolaboracji z dawnymi kolegami, ale się po prostu nie doczekał, żadnych poważniejszych propozycji z ich strony. Nie wiem czy sam próbował zainicjować z nimi jakąś formę współpracy, ale wiem, że relacje Wilder - DM, zaogniły się po aukcji pamiątek po DM, jaką zorganizował Wilder w Londynie. Porażka finansowa projektu RECOIL, do którego musiał dokładać, rozwód i związane z tym wszystkim, wyprzedaże jego nieruchomości, samochodów i pamiątek po DM, zniechęciły go chyba definitywnie do kontynuowania kariery muzycznej.
@@ketridcarsultyal738dołożę od siebie, że ta sprzedaż pamiątek praktycznie zamknęła mu jakikolwiek powrót do DM. Więc nawet jak będzie chciał, to koledzy mu odmówią. Nawet Gahan z którym trzymał podczas pobytu w Depeche Mode.
Alan o ile jeszcze wróci na scenę to tylko po to by pomóc dawnym kolegom się pożegnać z karierą muzyczną. Nic ponad symboliczny występ jako gratka dla fanów.
Bezwzględnie muzyka ucierpiała i to totalnie. melodyjność padła. Z tego co czytałem w ksiażce to płacili mu tylko za koncerty jak tym muzykom co później po nim. Jesli to prawda to strasznie to smutne i cyniczne!
NIe umiem ocenić czy Alan miał takie znaczenie bo nie jestem aż tak obcykany muuzycznie, ale Ultra była niezła i muzycznie i brzmieniowo wg mnie. Exciter słabszy ale też mi się jako tako podobał. Dopiero od chyba płyty z 2005 jakoś to uleciało dla mnie i przestałem ich słuchać.
Alan byl tworca wyjatkowego brzmienia i klimatu i to przepadlo. Dla mnie zespol przestal istniec gdy odszedl, chociaz wtedy nie wiedzialem jeszcze dlaczego DM stracil ,, to cos''.
Wczesniej odejscie Vince Clarka zmienilo przyszlosc zespolu. To bylo ciekawe odejscie, bo zespol biorac pod uwage wybitny talent Vince'a na pewno stracil, ale tez dzieki temu stal sie rowniez zespolem wyjatkowym . Vince czego sie tknal zamienial w zloto ( Yazoo, Erasure ) , a jego kompozycja ,Just can't get enough '' jest najczesciej granym kawalkiem DM w radiach angielskich.
Bez Alana DM już nie wrócił do swojej najwyższej formy.
Chyba większość fanów uważa podobnie.
Kompozycje Martina wspaniale wzbogacał Alan.
@@micharabinski2260 dlaczego nikt nie bierze pod uwagę, że grają co im w duszy gra i robią to wspaniale. Z Alanem wszystko byłoby na jedną nutę, nudę. Każdy album różni się od poprzedniego i tylko zagorzały fan to docenia
@@Adent-uy7bp Bardzo dobrze napisane. Zespół się zmienia. Nie ma dwóch takich samo brzmiących płyt. Niektórzy by chcieli żeby byli jak Modern Talking. Wszystko na jedno kopyto. Lata osiemdziesiąte dawno minęły.
@@marcusm3454przecież Depeche Mode w latach 80 to był największy dynamizm. Chyba tylko CTA i SGR były sobie stylistycznie zbliżone i przekazem. Ale praktycznie każdy album to było zupełnie coś innego. Do 1997 roku zespół skakał po bardzo wielu stylach i gatunkach. To było piękne. W XXI wieku jest już bardziej jednolicie. Ale nie traktuję tego jako wadę, chyba że wychodzą takie albumy jak SotU.
@@seweryn2010 Zgadzam się z Tobą dlatego też napisałem wyżej że nie nagrali dwóch takich samych płyt. A o latach 80 pisałem że minęły dlatego że często słyszę ludzi którzy by chcieli żeby zespół nagrał płytę w stylu BC lub MFTM. Zespół się ciągle zmienia, rozwija. Dlatego zawsze z niecierpliwością czekało się na kolejny album i zastanawiało co Panowie wymyślą. Zgodzę się że SOTU rzeczywiście wyszło im słabo ale MM uważam za naprawdę dobrą płytę. Zgodzę się też z Tobą że najlepsze swoje płyty nagrali do 1997 roku. Mimo tego cieszę się że jeszcze im się chce coś nagrać oraz koncertować. I mam nadzieję że chociaż jeszcze raz zobaczę ich na żywo.
@@marcusm3454dlatego uważam że krytycznym członkiem jest Martin. To on wytycza motyw przewodni, robi 90% roboty w komponowaniu. Póki jest Martin, jest pomysł na ten zespół. Bez niego niczego nie będzie. Dave mimo charyzmy, kompozytorem jest średnim i dostaje dużo pomocy z zewnątrz. Takie Before we Drown to spory wkład Gordeno. Alan zaś komponowanie sobie darował gdy był. Jednoznacznie określił dlaczego.
Ja generalnie się cieszę, że zespół trwa, są pomysły. Ale Martin jako lider musi częściej otwierać się na pomoc z zewnątrz, bo w przypadku Memento Mori czy Ultry wychodziło to na zdrowie. Mastering zawsze był kluczowym elementem w muzyce.
Najlepsze jakościowo Depeche Mode było za czasów Alana Wildera, bo dbał o brzmienie zespołu i tworzył brzmienia wielowarstwowe, a nie jedynie proste analogowe aranżacje. AW, wiedział jak wykorzystywać mądrze/z głową gustownie analogi i instrumenty cyfrowe. Co z tego, że Martin nadal komponuje świetne piosenki, jeśli brzmieniowo brzmi to słabo, a brzmienie, i również aranżacja jest też bardzo ważne w muzyce. Niemiecka grupa De/Vision już dawno prześcignęła Depeche Mode w sensie ciekawego i gustownego brzmienia.
To był czas kiedy Gahan wciąż ćpał, zwalał próby, imprezował fest. Do tego bardzo cisnął żeby DM podążało w kierunku który nie bardzo podobał się zespołowi(jego aktualne wtedy fascynacje grunge'm) a tym bardziej Wilderowi, więc się wkur.....wił i poszedł... 😎 Perkusja i mocna gitara pojawiła się jeszcze za jego "kadencji" - czasy "Songs of Faith and Devotion" wiec zmiany w wybrzmienu muzyki pojawiły się pojawiły się po jego odejściu !!! Więc gadki typu - "po jego odejściu muzyka DM stała się inna jest BZDURĄ...!!! Każda kolejna płyta jest inna, zespół ewoluował i stawał się coraz lepszy z każda kolejna wydaną płytą !!! A ostatnia Memento Mori to po prostu MAJSTERSZTYK...!!! Jestem fanem od 1988 roku i ciągle słucham z przyjemnością... 🤘
Teza/luźna refleksja- słuchając Drifting i inne kawałki z solowego projektu Alana (Recoil), to się zastanawiam czy nie były to podwaliny pod gatunek muzyczny Ttrip hop.
Bez kompozycji Martina oraz głosu i charyzmy scenicznej Dave'a, Depeche Mode nie mogliby istnieć. Mimo tego, że Alana nie jest z nimi od roku 1995, wciąż działają i odnoszą sukcesy. Był ważny w układance zwanej Depeche Mode, ale nie najważniejszy.
był ważny dla brzmienia
Dokładnie. Bez niego również nagrali dużo świetnych płyt. Choćby Memento Mori którą uważam za najlepszą ich płytę w tym wieku.
@@holgerczukay6928 Czy to są sukcesy, to bym nie powiedział. Wg mnie tylko odcinają kupony.
@@MayaMollis owszem, miał w nie istotny wkład, ale np brzmienie takiego Violatora czy SOFADu to też w dużej mierze zasługa Flooda.
@@marcusm3454ja niestety uważam, że to wielki gniot 😉 Brzmienie Alana dawało zespołowi to coś... Bez tego brzmienia niestety jest strasznie cienko ..
Kiedy wywiad z Alanem?😊
Brzmienie DM to Alan Wilder. Kompozytorem wielkim nigdy nie był, ale tylko on czuł jak maja brzmiec piosenki Martina. Po jego odejściu jeszcze tylko 1 dobra płytę nagrali (nie mam pojęcia jak to zrobili i oni tez nie, to bardziej zasługa Simeona) i dwie średnie (Exciter to ostatni podryg Martina i tam najbardziej skychac brak Alana oraz Playing The Angel, który jest chyba zbieranina z poprzednich płyt.) od 20 lat nie nagrali nawet średniej płyty.
W punkt.
A opowiesz czy po latach dogadali się i jakie później mieli relacje? Bo gdzieś czytałem że nawet zagrali razem koncert jak za dawnych lat
Każdy z nas kto czuję tą muzykę wie że DM się skończyło najnowsza płyta to katastrofa dla mnie i z całą pewnością dla wszystkich którzy ich słuchają do czasu kiedy grzebał Wilder to było coś teraz jest nicość a szkoda bo wiem że nowej płyty takiej jak za czasów Wildera już nie będzie
To chyba nie słuchałeś ostatniej płyty. Chyba najlepsza ich płyta w XXI wieku. Jak już ktoś wyżej napisał Alan był ważny ale nie najważniejszy. Bez Martina i Dave nie byłoby w ogóle DM.
@@marcusm3454 Zgadzam się że grupa bez nich by nie istniała bo do nich też się przyzwyczailiśmy tak jak nie wyobrażasz sobie the doors bez Jima wszyscy robili swoją robotę i są wspaniali ale jeśli twierdzisz że ostatnia płyta jest ich najlepszą to błagam napisz 100 razy żeby wszyscy to przeczytali 😂szok DM już nie ma właśnie po ostatniej płycie , przekonasz się czego słuchają nowej czy wcześniejszych
@@Themis187 Napisałem ze najlepsza ich płyta w tym wieku a nie w całej dyskografii.
@@marcusm3454 Rozumiem że jesteś zagorzałym fanem DM i ta Płyta jest tylko dla fanów, i to tych tylko bardzo oddanych. Mówiąc krótko: Memento Mori to kompletny niewypał. Jeżeli Gore i Gahan planowali wydać płytę to nawalili zupełnie, cokolwiek by nie nagrali będziesz zachwycał się każdym dźwiękiem i z całą pewnością nie jest to muza dla ludu więc czasami w brzydocie można dostrzec piękno ale nie tym razem ja cos w tej płycie odnajduje ale to tylko szczątki DM ta płyta stworzona jest na siłę , i teraz pytanie czy mój gust muzyczny jest na niskim poziomie czy twój ? Zapewne nigdy się tego nie dowiemy ale czy ma to jakieś znaczenie myślę że nie jeśli ci się podoba i czujesz się z nią lepiej to to jest najważniejsze
@@Themis187Momento Mori to kompletna porażka... Poza tym, oni powinni wiedzieć "kiedy ze sceny zejść", bo Dave już nie ma siły śpiewać, a nadal to robi i wychodzi mu to ostatnio już strasznie niestety. Aranże Alana nadawały utworom Depeche Mode to coś, czego już nie ma i nie będzie... Pozdrawiam.
Po odejściu mistrza zespół muzycznie jest bladym tłem z małymi wyjątkami jeśli porównywać twórczość z Alanem i bez
gut
Uważam, że DM stracił nie tyle w studio co na koncertach. Płyty nie są wcale takie złe a Memento Mori jest genialna. Ale od czasu Eignera i Gordeno nie znoszę coraz bardziej ich koncertów. Zrobili się rock band na scenie i to jest największy problem dla starych fanów DM. Na koncerty już nie chodzę
Dla mnie DM kończy sie wraz z odejsciem Alana.
18:30 chyba źle zadane pytanie ....
A może Pan kulturka poopowiada troszkę o kangurach z Parkway drive :)?
Prawdziwe Depeche Mode to albumy : A Broken Frame, Construction Time Again ,Some Great Reward, Black Celebration, Music for the Masses ( Plus Single wszystkich albumów). Violator i Songs of Faith and Devotion to wyraźna zmiana stylu, który moim zdaniem nie był zła. Może kierunek był dobry.... Początek końca DM nastąpił wraz z odejściem Alana. Ostatni dobry album to Ultra i nastąpił koniec. Pytanie dla kogo są płyty od Exciter do obecnej płyty Momento Mori? Raczej nie dla fana DM który pamięta zespół z lat 80.
Cóż, mój siostrzeniec rocznik 2000 zaczął przygodę z DM od "Playing the Angel" i utworu Precious. Dziś trochę smutno ogląda się teledysk "Ghosts Again" - tylko dwóch zostało. Wiadomo że Alan nie był pierwszym muzykiem który opuścił DM, ale Vince Clarke po odejściu stworzył z Alison Moyet zespół Yazoo i odniósł znaczący sukces (o Erasure nie wspomnę bo to nie moja bajka), a zespół ten jest jednak bardziej rozpoznawalny niż Recoil Wildera. O Recoilu dowiedziałem się dopiero z Wiki o DM, przesłuchałem kilka kawałków, mogę stwierdzić że najwyższy poziom reprezentują instrumentalne covery DM.
@@jakubdabrowski3846to , że coś jest hitem i jest rozpoznawalne nie znaczy-że jest lepsze muzycznie i artystycznie od czegoś co jest niszowe - tylko świadczy - że większość ludzi ma słabszy gust i lubi proste nieskomplikowane melodie - muzyka Alana to taki elektorniczny chopin jak dla mnie - a erasue to popowa papka dla mas! Dm było zawsze gdzieś pośrodku pomiędzy ambitną niszą - a prostym wpadającym w ucho hitem! Teraz jest niewiadomo gdzie
@@MayaMollis Zastanawiałem się kiedyś jak prezentowałaby się muzyka DM gdyby nadal był z nimi Vince, pewnie tworzyliby coś podobnego jak niemiecki zespół And One.
@@jakubdabrowski3846Nie. :) And One to tylko naśladowcy.
Gdyby Clarke został w D.M., a bardzo lubię jego talent do słodkich melodii i produkcji....
....to moim zdaniem Depeche Mode przestali by istnieć góra w 1989. roku.
Ten pompatyczny przestrzenny D.M.z "Muzyki dla mas" , można porównać do kawałka "Stop" Erasure z tamtego z grubsza czasu
Gahan dorastając , po prostu by nie chciał grać takiej muzyki.
@@jakubdabrowski3846dalej by nie zaszli. Sukces DM wziął się z tego że po odejściu Clarke’a to Martin został liderem i głównym kompozytorem. Potem Alan z nim się idealnie uzupełnił tworząc coś pięknego. Obecnie Depeche Mode w dużej mierze zależy głównie od tego, czy lider będzie miał pomysł na kolejny motyw przewodni w tej dynamicznej modzie.
Clarke raczej chciał disco klimaty co potem doprowadziło do jego odejścia.
No ba, Ultra to ostatnie dobre brzmienie DM, potem to 8-bitowe pierdy Martina
Żałuję że odszedł. Muzyka DM z nim była doskonała, po odejściu niestety sporo straciła dla mnie. Są pojedyncze utwory z kolejnych płyt będących (dla mnie) perełkami, ale jako całość niestety nie brzmi to już tak dobrze. Szkoda, bo jego działalność solowa też mi nie pasuje. Tak więc z plusa zrobiły się dwa minusy :(
a co z aspektem wspólnego występu w Royal Albert Hall po odejściu Alana?
Za bardzo nie ma o czym mówić. Zrobili specjalny smaczek, przy okazji dając Alanowi performance podczas 30 lecia zespołu. Wszyscy zawsze powtarzali że nie ma koncepcji powrotu Alana do zespołu. I Alan i ówcześni członkowie to mówili.
moim zdaniem alan powinien powrócić do DM wtedy napewno muza DM nabrała by innych barw niemożliwych brzmienia których byśmy sie nie spodziewali...
Tylko że zarówno Alan jak i Dave z Martinem nie chcą znowu się jednoczyć. Uszanujmy wolę muzyków, bo raczej najlepiej wiedzą co będzie najlepsze dla wszystkich.
Razem , Dave, Martin, Alan, Andy to jest kwintesencja, Tej marki czytaj DM , mrok, miłość, seks, ból, smutek, żal. Ps. Alan wróc .
andy nie wracaj 😅
Dla mnie DM skończył się właśnie z odejściem Alana. Ostatnia płyta, którą jestem w stanie jeszcze znieść, choć z problemami, to SOFAD. Późniejsze to już nie Depeche Mode...
Może Vince wróci ...
Nikt nie wróci. Chłopakom nie do końca byłoby to na rękę bo więcej osób do dzielenia kasy. :)
@@seweryn2010 szkoda... Tak mało jest zepspolow grających cały czas w tym samym składzie....
DM sie po prostu skonczyl... wszystko, co wydali potem to w 99% gowno straszne i odcinanie kuponow nic wiecej.