Powiem w ten sposób - na co dzień nie wyglądam na wariata, jednak staram się robić rzeczy ekstremalne, różne sporty, aktywności itd. Wiele osób, ci napotkani przypadkowo, rodzina ale i zarówno ci których znam od lat pytają się mnie ze zdziwieniem i nie będę ukrywał - lekkim zdumieniem - ,,Czy nie boisz się że umrzesz??". Wiele czasu układałem sobie w głowie, co tak naprawdę mam odpowiedzieć takim ludziom aby odpowiedź była zwięzła, konkretna, dająca do myślenia i motywująca dla nich. Od dzisiaj ten film posłuży mi jako wyjaśnienie obranej przezemnie strategii życiowej. To co tutaj mówisz, jest czymś absolutnie niesamowitym i pięknym, wszystkie cytaty, wypowiedzi, myśli motywujące i zachęcające do podejmowania ryzyka, które kiedyś obiły mi się o uszy, gdzieś wyczytałem, jakoś się na nie natknąłem, zamknięte w zaledwie ośmiu minutach. Coś wspaniałego, myślę że prócz wyjaśnianiu ludziom dlaczego nie boję się żyć, będę wracał do tego wideo dla siebie jak i dla pokazania moim bliskim, moim dzieciom w przyszłości, potomnym. Skwitować można ten fenomenalny film, dla niektórych prymitywnym, dla niektórych niedorzecznym, dla niektórych mottem życiowym ale i dla niektórych przebijającą się jednak pośród początkowej niechęci do tego zdania prawdą - cytatem: CELEM ŻYCIA NIE JEST PRZEŻYCIE
Sama lubię wspinaczkę a ciężko mi się ogląda ten film. Mówisz "w górach pamiętam każdą chwilę a na dole czasem nie pamiętam nawet miesiąca" bo te emocje działają jak narkotyk. Mam za sobą kilka ryzykownych akcji w górach (nie podczas wspinaczki) i czas gdy się tymi górami zachłysnęłam. Wiesz dlaczego? Bo życie na dole było dla mnie nudne i pełne cierpienia po stracie niektórych relacji i przez zaniedbanie innych. Góry były moim narkotykiem i trochę nadal nim są ale odkąd dobrze ułożyłam codzienne życie te ryzyko w górach przestało mnie już aż tak bardzo kręcić. To że nie ryzykuję życia nie znaczy że to życie jest nudne i przesiedziane na kanapie. Wcześniej góry były ucieczką od życia, miejscem które niczym kino akcji na chwilę przenosi świadomość do innego świata a odkąd odnalazłam sens w tym "zwykłym" codziennym życiu nie muszę go ryzykować aby żyć w pełni. Często gdy wracałam po trudnej zimowej wyprawie miałam chwilę satysfakcji a potem ogarniało mnie takie uczucie "to już?" gdy okazywało się że ta satysfakcja nie wypełnia ani nie daje poczucia sytości. Nadal mam marzenia aby powspinać się w Tatrach i nadal je eksplorować ale to jest już jedynie taki fajny dodatek do mojego życia a nie jego jedyny sens. Takie są moje przemyślenia na ten temat, pozdrawiam ;)
Bardzo mądre. Dzięki Dj Lux za Twoją historię. Nasz umysł ma mechanizm ucieczki w coś co będzie nas nakręcać. Szczególnie wtedy gdy rozczaruje nas życie lub inny człowiek . Tyle że choćby Mount Everest był zdobyty to od siebie nie uciekniemy. Od własnej głowy nie uciekniemy. Bez przepracowania i pewnego oczyszczenia naszego umysłu (czasem i detoksu od czegoś ) nie mamy szans. Musimy się zmierzyć wpierw z tym od czego uciekamy. Wielu zginęło bo właśnie tak adrenalinowo od siebie uciekało. Jak widać nie tylko alkohol czy narkotyki ale i góry mogą być zabójczym uzależnieniem. Tak zginął mój kolega … RIP.
Oczywiście że góry i wspinaczka są ucieczką od trudnego życia i problemów tu na dole. Dla mnie to ich główna funkcja. Ale to mój jedyny narkotyk i najzdrowszy jaki mogę sobie wyobrazić. Nie trzeba w górach ekstremalnie ryzykować, wiadomo że nawet zwykła turystyka w Alpach czy Tarach niesie niewielkie ryzyko, ale jest ono minimalne, a przy wspinaczce można się rozsądnie asekurować po kursie wspinaczkowym. Inna sprawa to wyczerpanie, wyziębienie czy zachorowanie, tu już za dużo nie poradzimy oprócz planowania, doświadczenia i rozsądnego dobierania tras do naszych możliwości - to ostatnie mnie dotknęło gdyż jestem świeżo po 40 i niektóre trasy które robiłem 10 lat temu teraz muszę odpuszczać i robić lżejsze. Ale czy to coś zmieni w mojej miłości do gór? Nie, dalej na każdy dzień na nizinach lubię mie w zanadrzu myśl: A by tak pojechać w Tatry?”.
To prawda co mówią cytowani. Strach nie towarzyszył mi przez ani chwilę, raczej akceptacja całej tej sytuacji. Spadłam ok 300 m, czekałam 28h na przybycie pomocy z otwartym złamaniem nogi. Nie bolało, nie bałam się. Czekałam na to co się wydarzy, ze śmiercią włącznie. Bardzo ciekawe doświadczenie, kompletnie mnie nie zniechęciło.
też się przyznam że odpadłem od ściany i spadłem na ziemię, niefortunny wypadek. Podczas lotu myślałem o tym że ręce mnie trochę bolą nie o tym że zaraz może mi się coś stać. Robisz świetny kontent na youtubie trzymaj tak dalej! Powodzenia!
Wpadłem tu przez przypadek i dzięki za film. Z jednym się nie zgodzę - "Nikt nie ma wpływu na to że się narodziliśmy czy umrzemy" Ano ma i to bardzo zasadniczy wpływ. Prędzej czy później się o tym wszyscy przekonamy. Z pewnością prędzej ci, którzy odpadli, bądź niebawem odpadną od ściany. Trzymaj się i powracaj zawsze do domu w zdrowiu.
Mam wrażenie, że ryzykujemy nie na tym polu na, w którym jesteśmy powołani. Nie ryzykujemy miłości dla innych, poświęcenia. Nie ryzykujemy pomocy innym kosztem naszego czasu. Ryzykujemy za to tam gdzie jest adrenalina pod racjonalizacją pracy nad sobą. Próbujemy SOBIE udowodnić jakimi jesteśmy bohaterami. Jak jesteśmy „super” Oszukujemy się, że to ryzyko nas ubogaca, tyle że jakby nagle nie można było się wspinać to pozostała by potężna pustka i wyrwa. Czym byśmy ją wypełnili? Bez prawdziwej miłości nie mamy szans … Pozostanie smutna pustka choćby nie wiem iloma medalami i tytułami by nas uhonorowano…. Albo my sami się nimi honorujemy :(. Pustka której owoce widzę patrząc na znajomą wdowę po tragicznie zmarłym mężu, gdzieś pod siedmiotysięcznikiem… I co z tego że siedmiotysiecznikiem. Czym się tu szczycić. Jego nie ma a rodzina pozostała z potężną wyrwą… Kochajmy ludzi a nie adrenalinę…
"Celem jest droga". Właśnie, myślę że to idealnie podsumowuje całą filozofię chodzenia po jakichkolwiek górach. A ryzyko...istnieje zawsze. Stracić życie można nawet na gołoborzu w Górach Świętokrzyskich, potykając się niefortunnie i skręcając kark. Oczywiście nie każdy jest zwolennikiem wspinania się po graniach i stąpania nad przepaściami. Jedni wolą wysokie góry, inni niższe. Ja też zdecydowanie wolę jeździć w pasma sudeckie lub beskidzkie, niż w Tatry i inne wyższe góry Ale nie to jest najistotniejsze. Jeśli jakiekolwiek przedsięwzięcie tego typu poparte jest głosem serca i podszeptem duszy to...warto. Pozdrawiam górską brać! 🙂
Jestem po 70siatke ale jeszcze raz w roku na kilkanaście dni jeżdżę w Tatry' te polskie i słowackie. Wiem że na starość będę wspominać moją miłość. Pozdrawiam
Piękny film, uchwyciłeś tutaj całe sedno wspinaczki i dlaczego warto w życiu podejmować ryzyko, oczywiście z odpowiednim przygotowaniem. Myślę, że można polecić go każdemu, nawet ludziom niezwiązanym ze wspinaczką. Życzę powodzenia i dalszych sukcesów w tym roku.
Świetny film. Opublikowałem twój film na FB. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, bo fajne rzeczy mówisz ;) Ja wyznaje twoje stanowisko, ale ludzie różnie piszą, na różnych grupach. Może twój film do nich dotrze :))
Świetny materiał i tematyka! Zgadzam się w pełni z Twoim podejściem! Mówię to z perspektywy osoby, która całe życie panicznie bała się śmierci, aż coś w końcu pykło i zrozumiałem, że w ten sposób nigdy nie będzie żyć się na prawdę, a szczęście ukryte jest za naszymi największymi lękami i słabościami. Jednym z takich moich największych leków był ten przed wysokością, dlatego totalnie zakochałem się we wspinaczce :) A śmierć w górach to chyba jeden z najpiękniejszych rodzajów śmierci, jaki może nas spotkać :) I oczywiście nie chodzi tu o brawurę i lekkomyślność. Przygotowanie, droga do celu, rozwój, proces - jest coś lepszego w życiu do roboty? Pozdrawiam! 🤜
Pytanie praktyczne brzmi: co robić, by mimo ryzyka śmierci lub ciężkiego wypadku nie poddać się strachowi i działać możliwie poprawnie i efektywnie. Kto tego nie potrafi, nie powinien ryzykować. Taternictwo nie jest dla wszystkich. Bez złudzeń.
Latam na motoparalotni i mam podobne przemyślenia. Miałem parę miesięcy wypadek (ucięty kciuk - na szczęście przyszyli, ale rehabilitacja trochę potrwa). Mimo tego co przeżyłem już dzięki lataniu było to warte tej ceny i nadal planuję latać ze świadomością, że kiedyś mogę zginąć. Żyje się po to żeby być, a nie po to żeby przeżyć...
Ludzie u schyłku życia żałują, że nie podejmowali ryzyka, ponieważ patrzą z perspektywy starców. Gdyby takie ryzyko podjęli wcześniej, być może umarliby młodo albo zostaliby sparaliżowani. Wtedy raczej żałowaliby, że takie ryzyko podjęli. Oni i ich rodziny. Dlatego to nie jest żadna mądrość życiowa ze strony starszych ludzi. Dodatkowo: jeśli podejmujesz ryzyko, to się ubezpiecz, żeby reszta społeczeństwa nie musiała tego ryzyka sponsorować. Gdyby ubezpieczenie było odpowiednio wysokie, wielu wcześniej by się zastanowiło nad tym, czy warto.
Gdyby ludzkość nie podejmowała ryzyka, nadal mieszkalibyśmy w jaskiniach i chodzili po drzewach. Ponadto - czy Ty ubezpieczasz się od wszelkich mniej lub bardziej ryzykownych rzeczy, które robisz w życiu? - sięgasz po niezdrowe jedzenie (w nadmiarze powoduje to różnego rodzaju choroby: cukrzuca, miażdżyca, zawał serca), sięgasz po papierosy (nowotwory układu oddechowego), po alkohol (wrzody, wypadki, uzaleznienie) wsiadasz na rower (wypadki), opalasz się (czerniak), brak ruchu (zwyrodnienia stawów, otyłość) itd itd - można wymieniać w nieskończoność. Z podatków osob aktywnych fizycznie, opłacane jest także leczenie tych nieaktywnych, roztytych, źle się prowadzących. Więc skończ już powielać tę bzdurę o dodatkowych ubezpieczeniach, a poczytaj statystyki umieralności - na co najwięcej ludzi w PL umiera. Udanej lektury w weekend życzę i wyciągnięcia wniosków :)
@@martagruzewska5638 Po pierwsze: radzę odnosić się do rzeczywistości, a nie do wyimaginowanych przygód: ci, którzy ryzykują w Tatrach, nie idą tam w celach naukowych eksplorując nieodkryte zakamarki, tylko dla własnej przyjemności. Po drugie: tak, odżywiam się zdrowo, nie palę, nie piję i nie udaję bohatera ryzykując swoje życie. I jak najbardziej jestem za wprowadzeniem dodatkowych ubezpieczeń i podatków dla osób z nadwagą i źle prowadzących się. Więc udanej lektury Tobie życzę, refleksji i zadumy nad tymi, którzy w tym kraju umierają z powodu chorób, których sobie sami nie wyhodowali i urazów, które powstały podczas codziennej życiowej rutyny. A na których leczenie służba zdrowia nie ma czasu i pieniędzy, bo skupia się na "niezniszczalnych bohaterach" (którzy niczym innym nie są, jak życiowymi ofiarami losu, żyjącymi na koszt pozostałych). Może zrozumiesz to sama za dziesiątki lat, gdy ukochani ludzie z Twojej rodziny będą padać jak muchy, bo karetka pojechała ratować jakiegoś pijaka albo inną ofiarę losu, której się wydawało, że jest niezniszczalna. Albo sama poczekasz dobę czekając na przyjęcie w szpitalu po wypadku. Ogarnij się i rozejrzyj po świecie, zamiast życ wyimaginowanymi baśniami o ryzyku, które uświęca środki (najchętniej środki innych...).
@@Wierka6 ależ to nie ja żyję w imaginowanym świecie, tylko jak widzę- Ty. Życzeniowe myślenie - żeby np Ci, co prowadzą się niezdrowo tez płacili za dodatkowe ubezpieczenia 😅 Zastanów się- płacimy podatki, z których leczenie jest finansowane. To, o czy piszesz, to jakaś utopia - swiat nigdy nie będzie idealny. Ludzkie schorzenia mają różne podłoże, kto i jak miałby sprawdzać, na ile te schorzenia są na własne życzenie, a na ile z przyczyn niezależnych od człowieka, itd - powtarzam - utopia. To, jak swiadczona jest w naszym kraju państwowa opieka meduczna, że przychodzi z opóźnieniem, że ludzie umierają z powodu odraczania ważnych wizyt, czy zabiegów, cze vzęsto latami nie mozna się dostać do specjalisty, ba - że często zwykły lekarz pierwszego kontaktu latami nie chce wypisać skierowania na zwykłą morfologię, mimo, że jest to zakontraktowane - to wiemy, ale jakies wyimaginowane ubezpieczenia nie zmienią systemu i jakości państwowej służby zdrowia. Naprawdę spojrz w statystyki umieralności. Spójrz np co jest najczęstszą przyczyną wypadków komunikacyjnych - brawura, niedostosowanie prędkości do panujących warunków, alkohol. Czy ci kierowcy płacą jakkolwiek za akcję ratunkową? - nie, nie płacą, bo taki mamy przyjęty system w kraju. Ludzi giną robiąc różne rzeczy - niosąc pomoc, idąc ulicą po bułki, spelniając marzenia, czy realizując pasję. Czym byłby zywot człowieka bez dążenia do spełniania marzeń i realizowania pasji? I jest dokładnie tak, jak napisalam wczesniej - bez szalonych pomysłów i wydawałoby się pierwotnie nierealnych do spełnienia wizji ludzi uważanych za szaleńców- nadal tkwilibyśmy w jaskiniach. A dzięki chęci wychodzenia poza, dzięki chęci eksplorowania i wyglądania, co jest za następnym zakrętem - jesteśmy jako cywilizacja, tam gdzie jesteśmy, z wszelkimi jej pięknymi niesamowitymi dokonaniami, ale też daleko idącymi, niebezpiecznymi dla nas skutkami. Taki kest świat, taki jest czlowiek. Miłego dnia
@@martagruzewska5638 Radzę zejść na ziemię. Uważam, że niedługo odpowiednie ubezpieczenia zostaną wprowadzone, tak jak jest to już urządzone w wielu krajach. I niedojrzali "niezniszczalni" będą sami płacić za siebie. Szkoda czasu rozmydlać temat mówiąc o jaskiniach, eksplorowaniu czegoś, co jest za zakrętem itp. wymysłach i dokonaniach, bo nie tego dotyczy ten film. Również się wspinam i nie odczułam nigdy, że moje wejście na wyższe wierzchołki zmieniło świat :) Jeśli nie widzisz różnicy w pójściu po bułki, a buńczycznym wspinaniem się w górach zimą, czy w innych ryzykownych warunkach, to szkoda czasu nas oboje na tę konwersację.
@@Wierka6 z Twoich wypowiedzi zdajesz mi się widzieć świat wyłącznie w biało-vzarnych barwach, a ja widzę wiele pomiędzy. A jeśli po bułki zimą po oblodzonym chodniku ktoś wychodzi w śliskich trampkach, to w czym jest 'lepszy' od tego, który idzie bardzo dobrze przygotowany w góry (bo na to przygotowanie celem minimalizowania rysyka równiez kładziony jest nacisk w filmie), ale jednak po prostu zabraknie mu szczęscia i zdarzy się wypadek...? Nie musisz odpowiadać na pytanie. Celowo pewne rzeczy w swoich wypowiedziach uwypuklam lub przedstawiam w krzywym zwierciadle, żeby zrozumieć lepiej kontekst moich wypowiedzi, czy przede wszystkim wypowiedź Bartka. Dyskutuje się po to, żeby poznawać różne punkty widzenia, poszerzać swoje horyzonty, dopuścić, że można się w czymś mylić, albo opacznie coś postrzegać, nie musi to być od razu przekonywanie kogoś do swoich racji.. Bo racja często jest jak doopa ;p
z tym odpadaniem i opisem co się czuje to faktycznie prawda. ja nawet nie wiedziałem że odpadłem, nie czułem uderzenia o glebę u podstawy ściany, ocknąłem się jadąc na plecach, głową w dół po stoku. widziałem tylko migające ściany obok mnie i pomyślałem, "... o koorwa jeśli tak wygląda po drugiej stronie to ja pierd...ę takie życie po śmierci..." :) to była zima więc śnieg zamortyzował trochę upadek a ja czułem tylko że jest zimno. nie pamiętam też drugiego uderzenia bo stok kończył się kilkumetrowym progiem więc nie ma siły żebym nie zaliczył kolejnego przyziemienia. ocknąłem się dopiero gdy zatrzymałem się na piargu jakieś 200m od ściany oplątany liną. do normalnego stanu świadomości przywróciły mnie dopiero jęki mojego partnera, który prosił aby wezwać TOPR :) teraz wiem że człowiek może nawet nie poczuć że umiera ale mimo wszytko nadal obawiam się upadku z wysokości. to chyba teraz trochę taki irracjonalny lęk. może gdybym w czasie całego lotu był świadomy wyglądałoby to trochę inaczej ale nie chciałbym tego sprawdzać osobiście :)
Ja tez nie zarabiam na życie jak zarabiam żeby mnie złapali i zamknęli. Tak samo wspinam sie nie zeby odpaść. Zyje nie po to zeby zginąć. Chodź w moim odczuciu to dalej za mało. Za mało ryzyka za mało otwarcia za duzo rodziny z tylu głowy i obowiązków. Nie daje mi to pelni szczęścia czuje blokadę, strach, i na koncu najgorsze uczucie chodz mi sie udało to jakby sie nie udało to wtedy z nimi co oni będą myśleć jaki ból im zadam?
Jak miałem Lota parę metrów to czułem tylko błogość po prostu ręce się otworzyły i poleciałem wiedziałem że nie jestem w stanie nic zrobić więc sobie spadałem dziwne uczucie ale bardzo przyjemne
Ryzyko to wypadkowa wielu czynników, nie tylko sprzętu i umiejętności. Ważne by umieć dobrze oceniać ryzyko, są tacy co źle oceniają i niedowartościowują poziom ryzyka (rok temu tam byłem i było OK) a są tacy co przewartościowują i zostają w domu. Kolejnym czynnikiem jest częstotliwośc, ktoś kto co weekend jeździ w Tatry nawet mimo zbieranego doświadczenia, to chcąc nie chąc bardziej ryzykuje niż ten co jeździ 3 razy w roku, bo to tak jak z rzucaniem kostką do gry z 6 ścianami czy "kostką" z 12 ścianami, bo oprócz prawdopodobieństwa pojedynczego zdarzenia liczy się częstotiwość tego zdarzenia. Jak się chodzi w góry, to każdy podejmuje ryzyko, ważne by rzetelnie je oceniać, dostosować plany do akceptowalnego poziomu ryzyka a reszta to element losowy. Przykładowo, w tym roku wchodziłem na Mont Blanc. Jak wiadomo przejście Wielkim Kuluarem to podjęcie ryzyka, tyle, że wiadomo też że kamienie spadają częściej w sierpniu oraz częściej po południu, dlatego zaplanowałem wyjazd w lipcu i w obie strony przechodziłem gdy świtało, ktoś inny mógł to robić w sierpniowe popołudnie. Teoretycznie ryzykowałem mniej, co nie oznacza, że w lipcu rankiem jest tam bezpiecznie a w sierpniu po południu nie da się przejść. Czy się bałem ? Gdybym się nie bał, pewnie byłoby mi obojętne, strach to składowa zdrowego rozsądeku, którego wszystkim życze.
Teraz bardzo łatwo o zwykłą śmierć ,wystarczy zarazić się covidem albo zwyczajnie na coś poważnie zachorować..też nie będzie miło umierać w szpitalu z dala od bliskich ,nie mogąc zrobić oddechu itd..dobrze jak mamy jakieś pasje ,wiadomo potrzebny jest rozsądek i pewne umiejętności,żeby to ryzyko minimalizować i wtedy myślę,że można taką pasję realizować😏
Co do ryzyka pełna zgoda. Za każdym razem wisadajac do auta podejmujemy dużo większe ryzyko statystycznie niż taternicy wspinając się w górach. Kalkulacja i podejmowanie ryzyka jest nieodłączna składową życia. Natomiast zupełnie nie rozumiem romantyzowania śmierci w górach w czym ona jest "lepsza" niż śmierć w wypadku komunikacyjnym? Że w zasadzie taka śmierć jest niejako czymś przyjemnym? Zastanwiam się jak to brzmi w kontekście ostatniego wypadku w Tatrach po stronie słowackiej gdzie przewodnik zginął wraz z dwiema innymi osobami w wyniku upadku. Zastanwiam się co muszą czuć żona i dzieci jedno z tych młodych ludzi? Więc takie postawienie sprawy żyje jak chce nikomu nic do tego jakie ryzyko podejmuje wydaje się mocno egoistyczne. Życie jest darem i należy z tego daru umiejętnie korzystać i nim nie szafować. Ciekawe czy np Krzysztof Wielicki powiedzialby że M.Berbeka i Tomasz Kowalski mieli bardzo piękną i romantyczną śmierć na Broad Peak? Dobry Taternik to stary Taternik. Tyle samo powrotów co wyjść życzę.
W tym, że spadasz i gaśnie światło, a nie konasz 5 godzin zakleszczony w samochodzie na odludziu na przykład. Co do egozimu to moim zdaniem jeśli poznajesz partnera jako wyczynowca a potem chcesz go posadzić na kanapie bo DZIEDZI to to jest dopiero egoizm i podłość.
Trzeba mieć zawsze duży szacunek do góry, dobrze jest przez chwilę pomedytowac Ja i zastanowić się czy Góra nasz przyjmie gościnnie-dzisiaj, czy dziś lepiej nie. Może to wydać się śmieszne i irracjonalne, ale osobiście uważam iż każdy Szczyt jest mocno uduchowiony, jest swego rodzaju Świątynią Pana Boga I jako do takiego miejsca Mistycznego, należy mieć dużo intucji, szóstego zmysłu, czy dobrej relacji z Panem Bogiem I Jego Świątynią jaką jest Góra, a jeśli jesteś niewiezacy to chociaż potraktować to miejsce jako sacrum przyrody. Oddać szacunek Górze to podstawa, brak szacunku i czysty hedonizm to pierwszy krok do tragedii!!!
@@PokerMakyo Tak, zależy, jaką perspektywę czasową przyjmiemy. Przy perspektywie ok. 130 lat rzeczywiście nikt nie ma z nas wpływu na to, czy umrze. Choć złodziejska reprywatyzacja w Warszawie pokazała, że i taka perspektywa może być za krótka. Ale w kontekście komentowanego filmu nadużyciem jest przyjmowanie tak długiego okresu czasu, bo sprawy w górach dzieją się - głównie za sprawą grawitacji - znacznie szybciej.
Kanapowcy zawsze będą mówić, że ryzykowanie nie ma sensu, dla nich bezpieczne jest oglądanie piłki nożnej czy Dlaczego Ja sprzed telewizora, a jakakolwiek aktywność fizyczna jest zła, bo może się coś stać.
W sumie trochę się zgodzę a trochę nie. Takie "racjonalne ryzyko" nie jest złe z perspektywy ryzykującego, jednak jest bardzo ciężkie dla otoczenia. Człowiek to taka małpa, co się wyjątkowo bardzo przywiązuje do innych. Jeżeli więc ktoś się do Ciebie przywiązał, to musisz pamiętać że Twoja zerwana lina przerywa również te więzy, a ich zerwanie jest dużo boleśniejsze. A poza takim aspektem emocjonalnym trzeba do rachunku dodać swoje obowiązki stanu. jeżeli utrzymujesz rodzinę to nie możesz sobie pozwolić na śmierć nie tylko dla tego że będzie to dla nich bolesne, ale też dla tego że nie będą mieli co jeść. A upraszczając i nawiązując do odcinka, śmierć głodowa już nie jest taka bezbolesna jak roztrzaskanie o skały. Czyli tak, śmierć nie jest taka straszna, ale nie, nie "każdy ma prawo się zabić".
Rodzina będzie po nas płakać czy nam się to podoba czy nie. Mam to szczęście że moja rodzina dobrze sobie radzi i nigdy nikt nie wywierał na mnie żadnej presji żebym się nie wspinał. Dobrze wiedzą że podcinanie ukochanej osobie skrzydeł dla własnego spokoju nie jest dobrą rzeczą. Zresztą wiedzą że ja cykor jestem i się często wycofuje, nie cisnę na chama. Poza tym dziecku też trzeba pokazać że warto spełniać marzenia i żyć z pasją. To równie ważne co jedzenie na stole. Koniec końców gdyby nie moje decyzję, mojego dziecka też by na świecie nie było... To też było ryzykowne. Pozdro 🙋♂️
W kontekście życia swojego, a także pasji i pokazywania naszym dzieciom naszego świata - bardzo pięknie wybrzmiewa to wszystko w tym utworze. Autor stworzył ten tekst jako przesłanie dla swojego kilkuletniego synka
Strasznie naiwny ten odcinek. Ludzie gór tzw. Dzielą się na tych racjonalnych i tych co są albo emocjonalnymi romantykami albo są jak uzależnieni od hobby narkomanami. Narkoman szuka sposobu na życie w uzależnieniu. Mamy też czas odpoczynku i wtedy doznania są czasem odświetnym. Stąd te nadecie jak w kulcie religijnym. Śmierć w górach to tylko zdarzenia nie ma sensu tu dobudowywac ideologii romantycznej. Gór nic nie obchodzi czy padnie tam kozica czy człowiek. Są martwe przyroda nieożywiona. A w literaturze mamy rozmaite personifikacje gór. Co góry mi powiedziały, co dały itd. Wspinam się od lat ale kultu gór nie uprawiam.
Nie, nie zgadzam się z cytowanymi wypowiedziami, że śmierć w górach jest piękna. Jest okrutna. Nie dla tych, którzy giną, tylko dla ich rodzin. Bardzo wielu znajomych - bliższych i dalszych - zginęło w górach i zawsze towarzyszyło mi uczucie wielkiej straty i żalu. Zdarzyło mi się kilka razy przelecieć w kamieniołomach, podczas treningu, ale najczęściej zdążyłem tylko zakląć głośno, po czym było walnięcie o glebę z brzękiem żelastwa. Jednak w tych przypadkach miałem świadomość, że do "podłoża" jest blisko. Pozdrawiam serdecznie górołazów i tych, którzy zostają w domach.
Czy gdyby zginęli w innych okolicznościach, niż w górach, niosłoby to mniejsze uczucie straty? Dobrze wiemy, że nie. Na śmierć bliskich zawsze jest za wcześnie ;/ Zawsze chciałoby się mieć ich dłużej dla siebie
@@martagruzewska5638 Nie ma znaczenia, czy zginiemy w górach, w wypadku takim, czy innym, czy nas ktoś zamorduje. Ale wspinając się, zwłaszcza przy nędznej asekuracji lub tam, gdzie asekuracja jest iluzją, mamy czas na strach. Po wszystkim przechodzimy do porządku dziennego i to czyni nas odporniejszymi. Ja nie wspinam się już od blisko czterdziestu lat, za to kibicuję wszystkim wspinającym się i życzę Wam samych radosnych powrotów do domów.
@@wojciechsiudowski600 dlatego właśnie tak ważne jest to, aby minimalizować ryzyko, na tyle, na ile możemy - poprzez poszerzanie wiedzy, samodoskonalenie, odpowiedni sprzęt 💪 Zdrowia nam wszystkim i bezpiecznego realizowania pasji :)
Najbardziej szkoda mi Dominika. Młody gość mógł być jednym z najlepszych ratowników górskich,a zginął przez wiele czynników,ale też przez jeden,który można było wyeliminować (brawura). Uważaj na siebie i zawsze wracaj.
Nie wiemy i pewnie nigdy się nie dowiemy kto odpadł pierwszy... Stawiam że Krzysztof odpadł pierwszy i zabrał kolegę na drugą stronę lustra.. Jest filmik z kamerki ale rodzina nie udostępniła go nigdy.. Dominik był rasowym kotem..
@@PokerMakyo no to proste... Wchodzimy we dwóch.. Na linie.. Ty jesteś kotem idziesz pierwszy dwa piętra wyżej i nagle mi się noga ześlizguje i tracę chwyt..(raki bo to była zimowa próba) Ty nagle masz 1 sekundę i czujesz jebnięcie na plecy 100kg.. Odpadasz i za kolejne 2 sekundy giniemy.. To czyja wina?
Nie ma filozofii chodzenia po górach. Nie znam takiego nurtu filozoficznego. Filozofia gór, morza, piłki nożnej, szachów itd. Naiwne to strasznie subiektywne doznania każdy jakieś tam ma. Jednak budowanie na górach swojego życia jako na fundamencie, to dla mnie choć mieszkam w górach i znam te środowisko od dziecka to słaby temat. To tak jakbym opowiadał jako fascynat motoryzacji czym i jak ważny jest w moim życiu samochód. Jak uwielbiam nim szybko pędzić i że to daje mi trwały sens życia. Góry to kupa gruzu owszem ładna, ale tylko gruz.
"Niektórzy ludzie umierają w wieku 25 lat. Tylko grzebiemy ich gdy mają 75..." Benjamin Franklin
>ktoś nie żyje ryzykownie i nie robi głupich rzeczy
>łeee nudziarz, on już umarł dla świata w wieku 25 lat
Powiem w ten sposób - na co dzień nie wyglądam na wariata, jednak staram się robić rzeczy ekstremalne, różne sporty, aktywności itd. Wiele osób, ci napotkani przypadkowo, rodzina ale i zarówno ci których znam od lat pytają się mnie ze zdziwieniem i nie będę ukrywał - lekkim zdumieniem - ,,Czy nie boisz się że umrzesz??". Wiele czasu układałem sobie w głowie, co tak naprawdę mam odpowiedzieć takim ludziom aby odpowiedź była zwięzła, konkretna, dająca do myślenia i motywująca dla nich. Od dzisiaj ten film posłuży mi jako wyjaśnienie obranej przezemnie strategii życiowej. To co tutaj mówisz, jest czymś absolutnie niesamowitym i pięknym, wszystkie cytaty, wypowiedzi, myśli motywujące i zachęcające do podejmowania ryzyka, które kiedyś obiły mi się o uszy, gdzieś wyczytałem, jakoś się na nie natknąłem, zamknięte w zaledwie ośmiu minutach. Coś wspaniałego, myślę że prócz wyjaśnianiu ludziom dlaczego nie boję się żyć, będę wracał do tego wideo dla siebie jak i dla pokazania moim bliskim, moim dzieciom w przyszłości, potomnym. Skwitować można ten fenomenalny film, dla niektórych prymitywnym, dla niektórych niedorzecznym, dla niektórych mottem życiowym ale i dla niektórych przebijającą się jednak pośród początkowej niechęci do tego zdania prawdą - cytatem:
CELEM
ŻYCIA
NIE
JEST
PRZEŻYCIE
Sama lubię wspinaczkę a ciężko mi się ogląda ten film. Mówisz "w górach pamiętam każdą chwilę a na dole czasem nie pamiętam nawet miesiąca" bo te emocje działają jak narkotyk. Mam za sobą kilka ryzykownych akcji w górach (nie podczas wspinaczki) i czas gdy się tymi górami zachłysnęłam. Wiesz dlaczego? Bo życie na dole było dla mnie nudne i pełne cierpienia po stracie niektórych relacji i przez zaniedbanie innych. Góry były moim narkotykiem i trochę nadal nim są ale odkąd dobrze ułożyłam codzienne życie te ryzyko w górach przestało mnie już aż tak bardzo kręcić. To że nie ryzykuję życia nie znaczy że to życie jest nudne i przesiedziane na kanapie. Wcześniej góry były ucieczką od życia, miejscem które niczym kino akcji na chwilę przenosi świadomość do innego świata a odkąd odnalazłam sens w tym "zwykłym" codziennym życiu nie muszę go ryzykować aby żyć w pełni. Często gdy wracałam po trudnej zimowej wyprawie miałam chwilę satysfakcji a potem ogarniało mnie takie uczucie "to już?" gdy okazywało się że ta satysfakcja nie wypełnia ani nie daje poczucia sytości. Nadal mam marzenia aby powspinać się w Tatrach i nadal je eksplorować ale to jest już jedynie taki fajny dodatek do mojego życia a nie jego jedyny sens.
Takie są moje przemyślenia na ten temat, pozdrawiam ;)
Bardzo mądre. Dzięki Dj Lux za Twoją historię. Nasz umysł ma mechanizm ucieczki w coś co będzie nas nakręcać. Szczególnie wtedy gdy rozczaruje nas życie lub inny człowiek . Tyle że choćby Mount Everest był zdobyty to od siebie nie uciekniemy. Od własnej głowy nie uciekniemy. Bez przepracowania i pewnego oczyszczenia naszego umysłu (czasem i detoksu od czegoś ) nie mamy szans. Musimy się zmierzyć wpierw z tym od czego uciekamy. Wielu zginęło bo właśnie tak adrenalinowo od siebie uciekało. Jak widać nie tylko alkohol czy narkotyki ale i góry mogą być zabójczym uzależnieniem. Tak zginął mój kolega … RIP.
👍👍👍
Oczywiście że góry i wspinaczka są ucieczką od trudnego życia i problemów tu na dole. Dla mnie to ich główna funkcja. Ale to mój jedyny narkotyk i najzdrowszy jaki mogę sobie wyobrazić. Nie trzeba w górach ekstremalnie ryzykować, wiadomo że nawet zwykła turystyka w Alpach czy Tarach niesie niewielkie ryzyko, ale jest ono minimalne, a przy wspinaczce można się rozsądnie asekurować po kursie wspinaczkowym. Inna sprawa to wyczerpanie, wyziębienie czy zachorowanie, tu już za dużo nie poradzimy oprócz planowania, doświadczenia i rozsądnego dobierania tras do naszych możliwości - to ostatnie mnie dotknęło gdyż jestem świeżo po 40 i niektóre trasy które robiłem 10 lat temu teraz muszę odpuszczać i robić lżejsze. Ale czy to coś zmieni w mojej miłości do gór? Nie, dalej na każdy dzień na nizinach lubię mie w zanadrzu myśl: A by tak pojechać w Tatry?”.
To prawda co mówią cytowani. Strach nie towarzyszył mi przez ani chwilę, raczej akceptacja całej tej sytuacji. Spadłam ok 300 m, czekałam 28h na przybycie pomocy z otwartym złamaniem nogi. Nie bolało, nie bałam się. Czekałam na to co się wydarzy, ze śmiercią włącznie. Bardzo ciekawe doświadczenie, kompletnie mnie nie zniechęciło.
W jakich górach to było? W lato czy zimę? Dlaczego aż tak długi trzeba było czekać?
Bardzo ciekawe świadectwo ❤
Życzę wszystkim tyle samo powrotów, co wyjść.. pozdrawiam 🙏
Dołączam się 👌🙋♂️
też się przyznam że odpadłem od ściany i spadłem na ziemię, niefortunny wypadek. Podczas lotu myślałem o tym że ręce mnie trochę bolą nie o tym że zaraz może mi się coś stać. Robisz świetny kontent na youtubie trzymaj tak dalej! Powodzenia!
Dziękuję! Życzę bezpiecznych wspinaczek 🙋♂️ pozdro 💪
@@Tymbartek wzajemnie, pozdrawiam:)
Wpadłem tu przez przypadek i dzięki za film. Z jednym się nie zgodzę - "Nikt nie ma wpływu na to że się narodziliśmy czy umrzemy" Ano ma i to bardzo zasadniczy wpływ. Prędzej czy później się o tym wszyscy przekonamy. Z pewnością prędzej ci, którzy odpadli, bądź niebawem odpadną od ściany. Trzymaj się i powracaj zawsze do domu w zdrowiu.
Mam wrażenie, że ryzykujemy nie na tym polu na, w którym jesteśmy powołani. Nie ryzykujemy miłości dla innych, poświęcenia. Nie ryzykujemy pomocy innym kosztem naszego czasu. Ryzykujemy za to tam gdzie jest adrenalina pod racjonalizacją pracy nad sobą. Próbujemy SOBIE udowodnić jakimi jesteśmy bohaterami. Jak jesteśmy „super” Oszukujemy się, że to ryzyko nas ubogaca, tyle że jakby nagle nie można było się wspinać to pozostała by potężna pustka i wyrwa. Czym byśmy ją wypełnili? Bez prawdziwej miłości nie mamy szans … Pozostanie smutna pustka choćby nie wiem iloma medalami i tytułami by nas uhonorowano…. Albo my sami się nimi honorujemy :(. Pustka której owoce widzę patrząc na znajomą wdowę po tragicznie zmarłym mężu, gdzieś pod siedmiotysięcznikiem… I co z tego że siedmiotysiecznikiem. Czym się tu szczycić. Jego nie ma a rodzina pozostała z potężną wyrwą…
Kochajmy ludzi a nie adrenalinę…
Chylę czapkę za wypowiedź 😊👏miłego pięknego dnia♥️😊
DZIĘKUJĘ :-) To mi pozwala bardziej rozumieć tych co chodzą w góry :-)
Pięknie to opisałeś 😍 świetny film 😍 życzę sobie i innym zawsze szczęśliwych powrotów 😍
"Celem jest droga". Właśnie, myślę że to idealnie podsumowuje całą filozofię chodzenia po jakichkolwiek górach. A ryzyko...istnieje zawsze. Stracić życie można nawet na gołoborzu w Górach Świętokrzyskich, potykając się niefortunnie i skręcając kark. Oczywiście nie każdy jest zwolennikiem wspinania się po graniach i stąpania nad przepaściami. Jedni wolą wysokie góry, inni niższe. Ja też zdecydowanie wolę jeździć w pasma sudeckie lub beskidzkie, niż w Tatry i inne wyższe góry Ale nie to jest najistotniejsze. Jeśli jakiekolwiek przedsięwzięcie tego typu poparte jest głosem serca i podszeptem duszy to...warto. Pozdrawiam górską brać! 🙂
Nie jest glupio zginąć robiąc to co się kocha, ale o wiele fajniej jest żyć by robić to dalej i jeszcze wiecej
Tak jest! 👌💪
Jestem po 70siatke ale jeszcze raz w roku na kilkanaście dni jeżdżę w Tatry' te polskie i słowackie. Wiem że na starość będę wspominać moją miłość. Pozdrawiam
Piękny film, uchwyciłeś tutaj całe sedno wspinaczki i dlaczego warto w życiu podejmować ryzyko, oczywiście z odpowiednim przygotowaniem. Myślę, że można polecić go każdemu, nawet ludziom niezwiązanym ze wspinaczką. Życzę powodzenia i dalszych sukcesów w tym roku.
Mądry film sam z mamą wspinam w tatrach np na rysy a mam dopiero 13 lat. Lubię twoje filmy
Super ! Fajnie że rodzinnie i aktywnie ;) Będą świetne wspomnienia. Życzę samych udanych i bezpiecznych wypraw. Pozdrowienia
@@Tymbartek powodzenia ze wspinaczką i żeby było jak najwięcej takich ciekawych filmów
Z mamą kochanie, z mamą
Brawo!!!! Wspaniały tekst dla nizinkowców i zakopiańskich krupowiczów.
Świetny film. Opublikowałem twój film na FB. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, bo fajne rzeczy mówisz ;) Ja wyznaje twoje stanowisko, ale ludzie różnie piszą, na różnych grupach. Może twój film do nich dotrze :))
Dobry materiał ❤
Piękny film. Rozgryzłeś życie. Jednak mimo dyskusyjnego piękna śmierci w górach, życzę Ci tylu powrotów ilu wyjść!
Dobry ten film jak chleb razowy. Dzięki.
Pozdro 🙋♂️
Świetny film, daje subskrypcję!
Świetny materiał, dzięki za motywację
🙋♂️
Piękny film !
Dziękuję 👌🙋♂️
opowiadasz o wypadkach i śmierci, a na twarzy mam uśmiech i uczucie radości :D
Cieszy mnie to bardzo 😁
Piękne kadry i mądry komentarz. Inspirujący film👍
Kolejny świetny film. Pilnuj się tam zawsze w górach żeby nam te filmy robić jak najdłużej byczku 😜 Powodzenia w całym przyszłym roku.
Dzięki wielkie :D Pilnuje pilnuje, nie raz obsram zbroję i się wycofam haha Ale co ma być to będzie, trzeba robić swoje ;) wzajemnie i pozdro
Świetny materiał i tematyka! Zgadzam się w pełni z Twoim podejściem! Mówię to z perspektywy osoby, która całe życie panicznie bała się śmierci, aż coś w końcu pykło i zrozumiałem, że w ten sposób nigdy nie będzie żyć się na prawdę, a szczęście ukryte jest za naszymi największymi lękami i słabościami. Jednym z takich moich największych leków był ten przed wysokością, dlatego totalnie zakochałem się we wspinaczce :) A śmierć w górach to chyba jeden z najpiękniejszych rodzajów śmierci, jaki może nas spotkać :) I oczywiście nie chodzi tu o brawurę i lekkomyślność. Przygotowanie, droga do celu, rozwój, proces - jest coś lepszego w życiu do roboty? Pozdrawiam! 🤜
@@NaPrzedmiesciachDomek super, pozdro 💪🤙
Tekst z filmu na czasie xd,, Wole przeżyć rok jak Tygrys niż kilka lat jak żółw '' :) pozdrawiam
Całkowicie się zgadzam, świetny film :)
Ryzyko chodzenia po górach jest niewiele większe od poruszania się chodnikiem w mieście ale o ile piękniejsze jest to pierwsze chodzenie!
Pięknie opowiedziane
Jak spadniesz i przeżyjesz cudem i dalej będziesz takim optymistą to wtedy będziesz miał mój pełny szacunek.
no to ja zasługuję na Twój szacunek. spadłem 300 m. przeżyłem. i nadal jestem optymistą. faktycznie, w czasie lotu nic a nic się nie bałem.
Piękny film.
Podpisuję się pod tym filmem obiema rękami ☝️☝️☝️ jak zawsze rewelacyjny materiał.Pozdrawiam i do zobaczenia gdzieś w Górach Wysokich
Miło to słyszeć👌 Dzięki i do zobaczenia 🙋♂️💪
Nie można się z tym nie zgodzić 🙌
👍🙋♂️
Pytanie praktyczne brzmi: co robić, by mimo ryzyka śmierci lub ciężkiego wypadku nie poddać się strachowi i działać możliwie poprawnie i efektywnie. Kto tego nie potrafi, nie powinien ryzykować. Taternictwo nie jest dla wszystkich. Bez złudzeń.
Mega motywujący filmik, dzięki!
A tak z ciekawości to czym nakręcane?
Pięknie to wszystko ująłeś w słowa
Dziękuję 🤩
Super film!
Dzięki 🙋♂️💪
Pięknie powiedziane.
Dziękuję 🙋♂️
Jak zawsze Bartek na prospie :)
Dzięki! 💪
Wiele z Twoich odczuć naprawdę poczułem jako swoje, brawo za ten film 🙂👍.
Latam na motoparalotni i mam podobne przemyślenia. Miałem parę miesięcy wypadek (ucięty kciuk - na szczęście przyszyli, ale rehabilitacja trochę potrwa). Mimo tego co przeżyłem już dzięki lataniu było to warte tej ceny i nadal planuję latać ze świadomością, że kiedyś mogę zginąć. Żyje się po to żeby być, a nie po to żeby przeżyć...
Ludzie u schyłku życia żałują, że nie podejmowali ryzyka, ponieważ patrzą z perspektywy starców. Gdyby takie ryzyko podjęli wcześniej, być może umarliby młodo albo zostaliby sparaliżowani. Wtedy raczej żałowaliby, że takie ryzyko podjęli. Oni i ich rodziny. Dlatego to nie jest żadna mądrość życiowa ze strony starszych ludzi. Dodatkowo: jeśli podejmujesz ryzyko, to się ubezpiecz, żeby reszta społeczeństwa nie musiała tego ryzyka sponsorować. Gdyby ubezpieczenie było odpowiednio wysokie, wielu wcześniej by się zastanowiło nad tym, czy warto.
Gdyby ludzkość nie podejmowała ryzyka, nadal mieszkalibyśmy w jaskiniach i chodzili po drzewach.
Ponadto - czy Ty ubezpieczasz się od wszelkich mniej lub bardziej ryzykownych rzeczy, które robisz w życiu? - sięgasz po niezdrowe jedzenie (w nadmiarze powoduje to różnego rodzaju choroby: cukrzuca, miażdżyca, zawał serca), sięgasz po papierosy (nowotwory układu oddechowego), po alkohol (wrzody, wypadki, uzaleznienie) wsiadasz na rower (wypadki), opalasz się (czerniak), brak ruchu (zwyrodnienia stawów, otyłość) itd itd - można wymieniać w nieskończoność.
Z podatków osob aktywnych fizycznie, opłacane jest także leczenie tych nieaktywnych, roztytych, źle się prowadzących.
Więc skończ już powielać tę bzdurę o dodatkowych ubezpieczeniach, a poczytaj statystyki umieralności - na co najwięcej ludzi w PL umiera. Udanej lektury w weekend życzę i wyciągnięcia wniosków :)
@@martagruzewska5638 Po pierwsze: radzę odnosić się do rzeczywistości, a nie do wyimaginowanych przygód: ci, którzy ryzykują w Tatrach, nie idą tam w celach naukowych eksplorując nieodkryte zakamarki, tylko dla własnej przyjemności. Po drugie: tak, odżywiam się zdrowo, nie palę, nie piję i nie udaję bohatera ryzykując swoje życie. I jak najbardziej jestem za wprowadzeniem dodatkowych ubezpieczeń i podatków dla osób z nadwagą i źle prowadzących się. Więc udanej lektury Tobie życzę, refleksji i zadumy nad tymi, którzy w tym kraju umierają z powodu chorób, których sobie sami nie wyhodowali i urazów, które powstały podczas codziennej życiowej rutyny. A na których leczenie służba zdrowia nie ma czasu i pieniędzy, bo skupia się na "niezniszczalnych bohaterach" (którzy niczym innym nie są, jak życiowymi ofiarami losu, żyjącymi na koszt pozostałych). Może zrozumiesz to sama za dziesiątki lat, gdy ukochani ludzie z Twojej rodziny będą padać jak muchy, bo karetka pojechała ratować jakiegoś pijaka albo inną ofiarę losu, której się wydawało, że jest niezniszczalna. Albo sama poczekasz dobę czekając na przyjęcie w szpitalu po wypadku. Ogarnij się i rozejrzyj po świecie, zamiast życ wyimaginowanymi baśniami o ryzyku, które uświęca środki (najchętniej środki innych...).
@@Wierka6 ależ to nie ja żyję w imaginowanym świecie, tylko jak widzę- Ty. Życzeniowe myślenie - żeby np Ci, co prowadzą się niezdrowo tez płacili za dodatkowe ubezpieczenia 😅 Zastanów się- płacimy podatki, z których leczenie jest finansowane. To, o czy piszesz, to jakaś utopia - swiat nigdy nie będzie idealny. Ludzkie schorzenia mają różne podłoże, kto i jak miałby sprawdzać, na ile te schorzenia są na własne życzenie, a na ile z przyczyn niezależnych od człowieka, itd - powtarzam - utopia. To, jak swiadczona jest w naszym kraju państwowa opieka meduczna, że przychodzi z opóźnieniem, że ludzie umierają z powodu odraczania ważnych wizyt, czy zabiegów, cze vzęsto latami nie mozna się dostać do specjalisty, ba - że często zwykły lekarz pierwszego kontaktu latami nie chce wypisać skierowania na zwykłą morfologię, mimo, że jest to zakontraktowane - to wiemy, ale jakies wyimaginowane ubezpieczenia nie zmienią systemu i jakości państwowej służby zdrowia. Naprawdę spojrz w statystyki umieralności. Spójrz np co jest najczęstszą przyczyną wypadków komunikacyjnych - brawura, niedostosowanie prędkości do panujących warunków, alkohol. Czy ci kierowcy płacą jakkolwiek za akcję ratunkową? - nie, nie płacą, bo taki mamy przyjęty system w kraju. Ludzi giną robiąc różne rzeczy - niosąc pomoc, idąc ulicą po bułki, spelniając marzenia, czy realizując pasję. Czym byłby zywot człowieka bez dążenia do spełniania marzeń i realizowania pasji? I jest dokładnie tak, jak napisalam wczesniej - bez szalonych pomysłów i wydawałoby się pierwotnie nierealnych do spełnienia wizji ludzi uważanych za szaleńców- nadal tkwilibyśmy w jaskiniach. A dzięki chęci wychodzenia poza, dzięki chęci eksplorowania i wyglądania, co jest za następnym zakrętem - jesteśmy jako cywilizacja, tam gdzie jesteśmy, z wszelkimi jej pięknymi niesamowitymi dokonaniami, ale też daleko idącymi, niebezpiecznymi dla nas skutkami. Taki kest świat, taki jest czlowiek. Miłego dnia
@@martagruzewska5638 Radzę zejść na ziemię. Uważam, że niedługo odpowiednie ubezpieczenia zostaną wprowadzone, tak jak jest to już urządzone w wielu krajach. I niedojrzali "niezniszczalni" będą sami płacić za siebie. Szkoda czasu rozmydlać temat mówiąc o jaskiniach, eksplorowaniu czegoś, co jest za zakrętem itp. wymysłach i dokonaniach, bo nie tego dotyczy ten film. Również się wspinam i nie odczułam nigdy, że moje wejście na wyższe wierzchołki zmieniło świat :) Jeśli nie widzisz różnicy w pójściu po bułki, a buńczycznym wspinaniem się w górach zimą, czy w innych ryzykownych warunkach, to szkoda czasu nas oboje na tę konwersację.
@@Wierka6 z Twoich wypowiedzi zdajesz mi się widzieć świat wyłącznie w biało-vzarnych barwach, a ja widzę wiele pomiędzy. A jeśli po bułki zimą po oblodzonym chodniku ktoś wychodzi w śliskich trampkach, to w czym jest 'lepszy' od tego, który idzie bardzo dobrze przygotowany w góry (bo na to przygotowanie celem minimalizowania rysyka równiez kładziony jest nacisk w filmie), ale jednak po prostu zabraknie mu szczęscia i zdarzy się wypadek...? Nie musisz odpowiadać na pytanie. Celowo pewne rzeczy w swoich wypowiedziach uwypuklam lub przedstawiam w krzywym zwierciadle, żeby zrozumieć lepiej kontekst moich wypowiedzi, czy przede wszystkim wypowiedź Bartka. Dyskutuje się po to, żeby poznawać różne punkty widzenia, poszerzać swoje horyzonty, dopuścić, że można się w czymś mylić, albo opacznie coś postrzegać, nie musi to być od razu przekonywanie kogoś do swoich racji.. Bo racja często jest jak doopa ;p
z tym odpadaniem i opisem co się czuje to faktycznie prawda. ja nawet nie wiedziałem że odpadłem, nie czułem uderzenia o glebę u podstawy ściany, ocknąłem się jadąc na plecach, głową w dół po stoku. widziałem tylko migające ściany obok mnie i pomyślałem, "... o koorwa jeśli tak wygląda po drugiej stronie to ja pierd...ę takie życie po śmierci..." :) to była zima więc śnieg zamortyzował trochę upadek a ja czułem tylko że jest zimno. nie pamiętam też drugiego uderzenia bo stok kończył się kilkumetrowym progiem więc nie ma siły żebym nie zaliczył kolejnego przyziemienia. ocknąłem się dopiero gdy zatrzymałem się na piargu jakieś 200m od ściany oplątany liną. do normalnego stanu świadomości przywróciły mnie dopiero jęki mojego partnera, który prosił aby wezwać TOPR :) teraz wiem że człowiek może nawet nie poczuć że umiera ale mimo wszytko nadal obawiam się upadku z wysokości. to chyba teraz trochę taki irracjonalny lęk. może gdybym w czasie całego lotu był świadomy wyglądałoby to trochę inaczej ale nie chciałbym tego sprawdzać osobiście :)
Piękny film
Dziękuję 🤩
Wystarczy odrobina rozsądku i wielu z tych wypadków można by uniknąć
Zgadzam się w 100% Bartek!
Elegancko 👌🙋♂️
w punkt;)
Ja tez nie zarabiam na życie jak zarabiam żeby mnie złapali i zamknęli. Tak samo wspinam sie nie zeby odpaść. Zyje nie po to zeby zginąć. Chodź w moim odczuciu to dalej za mało. Za mało ryzyka za mało otwarcia za duzo rodziny z tylu głowy i obowiązków. Nie daje mi to pelni szczęścia czuje blokadę, strach, i na koncu najgorsze uczucie chodz mi sie udało to jakby sie nie udało to wtedy z nimi co oni będą myśleć jaki ból im zadam?
Nic dodać 🙂👍🏔️
Dzięki 😉🙋♂️
Swietny film kolego!
Możesz podać listę swoich przejść?
Jest w info
Jak miałem Lota parę metrów to czułem tylko błogość po prostu ręce się otworzyły i poleciałem wiedziałem że nie jestem w stanie nic zrobić więc sobie spadałem dziwne uczucie ale bardzo przyjemne
Ciekawe! Ja nigdy tak nie poleciałem... Pozdro 🙋♂️
Czy na Rysy potrzebny jest jakiś sprzęt np. uprzaż?w ramach bezpieczeństwa czy można iśc bez?
latam to dobre buty ;) zimą nie wychodziłem ;)
Napiszę tak, lepiej w górach niż w szpitalu.
Ryzyko to wypadkowa wielu czynników, nie tylko sprzętu i umiejętności. Ważne by umieć dobrze oceniać ryzyko, są tacy co źle oceniają i niedowartościowują poziom ryzyka (rok temu tam byłem i było OK) a są tacy co przewartościowują i zostają w domu. Kolejnym czynnikiem jest częstotliwośc, ktoś kto co weekend jeździ w Tatry nawet mimo zbieranego doświadczenia, to chcąc nie chąc bardziej ryzykuje niż ten co jeździ 3 razy w roku, bo to tak jak z rzucaniem kostką do gry z 6 ścianami czy "kostką" z 12 ścianami, bo oprócz prawdopodobieństwa pojedynczego zdarzenia liczy się częstotiwość tego zdarzenia. Jak się chodzi w góry, to każdy podejmuje ryzyko, ważne by rzetelnie je oceniać, dostosować plany do akceptowalnego poziomu ryzyka a reszta to element losowy.
Przykładowo, w tym roku wchodziłem na Mont Blanc. Jak wiadomo przejście Wielkim Kuluarem to podjęcie ryzyka, tyle, że wiadomo też że kamienie spadają częściej w sierpniu oraz częściej po południu, dlatego zaplanowałem wyjazd w lipcu i w obie strony przechodziłem gdy świtało, ktoś inny mógł to robić w sierpniowe popołudnie. Teoretycznie ryzykowałem mniej, co nie oznacza, że w lipcu rankiem jest tam bezpiecznie a w sierpniu po południu nie da się przejść. Czy się bałem ? Gdybym się nie bał, pewnie byłoby mi obojętne, strach to składowa zdrowego rozsądeku, którego wszystkim życze.
Teraz bardzo łatwo o zwykłą śmierć ,wystarczy zarazić się covidem albo zwyczajnie na coś poważnie zachorować..też nie będzie miło umierać w szpitalu z dala od bliskich ,nie mogąc zrobić oddechu itd..dobrze jak mamy jakieś pasje ,wiadomo potrzebny jest rozsądek i pewne umiejętności,żeby to ryzyko minimalizować i wtedy myślę,że można taką pasję realizować😏
Pytlikowa byłaby z Ciebie dumna👍💪📚🎓
🤣 Irena!
Co do ryzyka pełna zgoda. Za każdym razem wisadajac do auta podejmujemy dużo większe ryzyko statystycznie niż taternicy wspinając się w górach. Kalkulacja i podejmowanie ryzyka jest nieodłączna składową życia.
Natomiast zupełnie nie rozumiem romantyzowania śmierci w górach w czym ona jest "lepsza" niż śmierć w wypadku komunikacyjnym? Że w zasadzie taka śmierć jest niejako czymś przyjemnym? Zastanwiam się jak to brzmi w kontekście ostatniego wypadku w Tatrach po stronie słowackiej gdzie przewodnik zginął wraz z dwiema innymi osobami w wyniku upadku. Zastanwiam się co muszą czuć żona i dzieci jedno z tych młodych ludzi? Więc takie postawienie sprawy żyje jak chce nikomu nic do tego jakie ryzyko podejmuje wydaje się mocno egoistyczne.
Życie jest darem i należy z tego daru umiejętnie korzystać i nim nie szafować. Ciekawe czy np Krzysztof Wielicki powiedzialby że M.Berbeka i Tomasz Kowalski mieli bardzo piękną i romantyczną śmierć na Broad Peak?
Dobry Taternik to stary Taternik.
Tyle samo powrotów co wyjść życzę.
W tym, że spadasz i gaśnie światło, a nie konasz 5 godzin zakleszczony w samochodzie na odludziu na przykład.
Co do egozimu to moim zdaniem jeśli poznajesz partnera jako wyczynowca a potem chcesz go posadzić na kanapie bo DZIEDZI to to jest dopiero egoizm i podłość.
Trzeba mieć zawsze duży szacunek do góry, dobrze jest przez chwilę pomedytowac Ja i zastanowić się czy Góra nasz przyjmie gościnnie-dzisiaj, czy dziś lepiej nie. Może to wydać się śmieszne i irracjonalne, ale osobiście uważam iż każdy Szczyt jest mocno uduchowiony, jest swego rodzaju Świątynią Pana Boga I jako do takiego miejsca Mistycznego, należy mieć dużo intucji, szóstego zmysłu, czy dobrej relacji z Panem Bogiem I Jego Świątynią jaką jest Góra, a jeśli jesteś niewiezacy to chociaż potraktować to miejsce jako sacrum przyrody. Oddać szacunek Górze to podstawa, brak szacunku i czysty hedonizm to pierwszy krok do tragedii!!!
1:40 "Nikt z nas nie ma wpływu na to, czy umrze". Powiedz to samobójcom.
Jeśli spojrzysz trochę szerzej to się okaże że rzeczywiście nie mieli wpływu na to czy umrą. Mieli jedynie wpływ na to jak umrą.
@@PokerMakyo Tak, zależy, jaką perspektywę czasową przyjmiemy.
Przy perspektywie ok. 130 lat rzeczywiście nikt nie ma z nas wpływu na to, czy umrze. Choć złodziejska reprywatyzacja w Warszawie pokazała, że i taka perspektywa może być za krótka.
Ale w kontekście komentowanego filmu nadużyciem jest przyjmowanie tak długiego okresu czasu, bo sprawy w górach dzieją się - głównie za sprawą grawitacji - znacznie szybciej.
A ja lubie chodzic po górach ale mam lęk wysokości (ekspozycji)...:(
Hej, statystyka jest z Tatr po naszej stronie czy ogólnie ?;)
Statystyki TOPR
Przemyślane i poukładane - dzięki!
Truizmy.....Alllleeee....Może są Tacy ,którym trzeba tłumaczyć.....😜🐧
Patetyczna muzyka z początku filmu
to jakiś dramat, wgle do samego końca muzyka wszystko zagłusza.
Sam materiał super, pozdrawiam :)
co z rodziną co z dziećmi ?
Cali, zdrowi 👌😁
@@Tymbartek jak tobie się coś stanie ?
Wtedy już go to chyba nie będzie obchodzić 🤪
Co za pytanie, to samo co po śmierci w jakikolwiek inny sposób...
@@mamarobinsony6195 tata ma fantazje idzie w góry a sieroty zostają w domu
@@elwiz81 tata ma fantazje, mieszka 40 km od pracy zamiast 2 i dojeżdża; zmiażdżył go TIR a sieroty zostają w domu.
Kanapowcy zawsze będą mówić, że ryzykowanie nie ma sensu, dla nich bezpieczne jest oglądanie piłki nożnej czy Dlaczego Ja sprzed telewizora, a jakakolwiek aktywność fizyczna jest zła, bo może się coś stać.
W sumie trochę się zgodzę a trochę nie. Takie "racjonalne ryzyko" nie jest złe z perspektywy ryzykującego, jednak jest bardzo ciężkie dla otoczenia. Człowiek to taka małpa, co się wyjątkowo bardzo przywiązuje do innych. Jeżeli więc ktoś się do Ciebie przywiązał, to musisz pamiętać że Twoja zerwana lina przerywa również te więzy, a ich zerwanie jest dużo boleśniejsze. A poza takim aspektem emocjonalnym trzeba do rachunku dodać swoje obowiązki stanu. jeżeli utrzymujesz rodzinę to nie możesz sobie pozwolić na śmierć nie tylko dla tego że będzie to dla nich bolesne, ale też dla tego że nie będą mieli co jeść. A upraszczając i nawiązując do odcinka, śmierć głodowa już nie jest taka bezbolesna jak roztrzaskanie o skały. Czyli tak, śmierć nie jest taka straszna, ale nie, nie "każdy ma prawo się zabić".
Rodzina będzie po nas płakać czy nam się to podoba czy nie. Mam to szczęście że moja rodzina dobrze sobie radzi i nigdy nikt nie wywierał na mnie żadnej presji żebym się nie wspinał. Dobrze wiedzą że podcinanie ukochanej osobie skrzydeł dla własnego spokoju nie jest dobrą rzeczą. Zresztą wiedzą że ja cykor jestem i się często wycofuje, nie cisnę na chama. Poza tym dziecku też trzeba pokazać że warto spełniać marzenia i żyć z pasją. To równie ważne co jedzenie na stole. Koniec końców gdyby nie moje decyzję, mojego dziecka też by na świecie nie było... To też było ryzykowne. Pozdro 🙋♂️
W kontekście życia swojego, a także pasji i pokazywania naszym dzieciom naszego świata - bardzo pięknie wybrzmiewa to wszystko w tym utworze. Autor stworzył ten tekst jako przesłanie dla swojego kilkuletniego synka
Tylko glupi się nie boi. A życie trzeba przeżyć a nie przetrwać.
Tak, strach też jest potrzebny 👍 Więc żyjmy na 100% 💪
Strasznie naiwny ten odcinek. Ludzie gór tzw. Dzielą się na tych racjonalnych i tych co są albo emocjonalnymi romantykami albo są jak uzależnieni od hobby narkomanami. Narkoman szuka sposobu na życie w uzależnieniu. Mamy też czas odpoczynku i wtedy doznania są czasem odświetnym. Stąd te nadecie jak w kulcie religijnym. Śmierć w górach to tylko zdarzenia nie ma sensu tu dobudowywac ideologii romantycznej. Gór nic nie obchodzi czy padnie tam kozica czy człowiek. Są martwe przyroda nieożywiona. A w literaturze mamy rozmaite personifikacje gór. Co góry mi powiedziały, co dały itd. Wspinam się od lat ale kultu gór nie uprawiam.
Nie, nie zgadzam się z cytowanymi wypowiedziami, że śmierć w górach jest piękna. Jest okrutna. Nie dla tych, którzy giną, tylko dla ich rodzin. Bardzo wielu znajomych - bliższych i dalszych - zginęło w górach i zawsze towarzyszyło mi uczucie wielkiej straty i żalu.
Zdarzyło mi się kilka razy przelecieć w kamieniołomach, podczas treningu, ale najczęściej zdążyłem tylko zakląć głośno, po czym było walnięcie o glebę z brzękiem żelastwa. Jednak w tych przypadkach miałem świadomość, że do "podłoża" jest blisko.
Pozdrawiam serdecznie górołazów i tych, którzy zostają w domach.
Czy gdyby zginęli w innych okolicznościach, niż w górach, niosłoby to mniejsze uczucie straty? Dobrze wiemy, że nie. Na śmierć bliskich zawsze jest za wcześnie ;/ Zawsze chciałoby się mieć ich dłużej dla siebie
@@martagruzewska5638
Nie ma znaczenia, czy zginiemy w górach, w wypadku takim, czy innym, czy nas ktoś zamorduje.
Ale wspinając się, zwłaszcza przy nędznej asekuracji lub tam, gdzie asekuracja jest iluzją, mamy czas na strach. Po wszystkim przechodzimy do porządku dziennego i to czyni nas odporniejszymi. Ja nie wspinam się już od blisko czterdziestu lat, za to kibicuję wszystkim wspinającym się i życzę Wam samych radosnych powrotów do domów.
@@wojciechsiudowski600 dlatego właśnie tak ważne jest to, aby minimalizować ryzyko, na tyle, na ile możemy - poprzez poszerzanie wiedzy, samodoskonalenie, odpowiedni sprzęt 💪 Zdrowia nam wszystkim i bezpiecznego realizowania pasji :)
Najbardziej szkoda mi Dominika. Młody gość mógł być jednym z najlepszych ratowników górskich,a zginął przez wiele czynników,ale też przez jeden,który można było wyeliminować (brawura). Uważaj na siebie i zawsze wracaj.
Nie wiemy i pewnie nigdy się nie dowiemy kto odpadł pierwszy...
Stawiam że Krzysztof odpadł pierwszy i zabrał kolegę na drugą stronę lustra.. Jest filmik z kamerki ale rodzina nie udostępniła go nigdy.. Dominik był rasowym kotem..
@@dr.frankenstein4374 Nie do końca rozumiem skąd założenie że akurat ten, który odpada ponosi winę.
@@PokerMakyo no to proste... Wchodzimy we dwóch.. Na linie..
Ty jesteś kotem idziesz pierwszy dwa piętra wyżej i nagle mi się noga ześlizguje i tracę chwyt..(raki bo to była zimowa próba)
Ty nagle masz 1 sekundę i czujesz jebnięcie na plecy 100kg.. Odpadasz i za kolejne 2 sekundy giniemy..
To czyja wina?
@@dr.frankenstein4374 Wyleciały wszystkie przeloty? Byłeś na stanowisku i je wyrwało? Kto je budował?
@@PokerMakyo jakie przeloty w zimę.. To było cięte na żywca... Przeloty to wtykane palcami..
Nie wiem.. Kto pierwszy.. Ale wiem jak to się skończyło
Dlatego wolę Sudety.
Nie ma filozofii chodzenia po górach. Nie znam takiego nurtu filozoficznego. Filozofia gór, morza, piłki nożnej, szachów itd. Naiwne to strasznie subiektywne doznania każdy jakieś tam ma. Jednak budowanie na górach swojego życia jako na fundamencie, to dla mnie choć mieszkam w górach i znam te środowisko od dziecka to słaby temat. To tak jakbym opowiadał jako fascynat motoryzacji czym i jak ważny jest w moim życiu samochód. Jak uwielbiam nim szybko pędzić i że to daje mi trwały sens życia. Góry to kupa gruzu owszem ładna, ale tylko gruz.
Ale Wy wszyscy to przeżywacie. Kojtniecie ze spięcia :)
Powierzać swoje życie linie .... No to trochę dziwne .
Bardziej ufam linie, niż kierowcom z naprzeciwka 🙋♂️
Nie szlo tego lepej ujonc
Totalny stek bzdur . Poz