Malenia jest naprawdę trudna, ale jest motyw żeby ją zapędzić w kąt to nie robi tych uników wkurwiających, ja pograłem pod krwawienie, gdzie nie zrobiłem nawet 2/3 buildu a i tak wyszło nieźle, jak ktoś chce zobaczyć, wrzuciłem filmik jak to u mnie wyglądało.
Rzuciło mi się w oczy właśnie to, że w porównaniu z poprzednimi produkcjami FS, w Elden ringu bossowie nie dają chwili wytchnienia by się choćby uleczyć, a szczyt osiągnięty został dla mnie chyba w przypadku dwóch rycerzy tygla w jednych z podziemi.
DS2 było najbardziej ambitną częścią serii, podoba mi się to że oryginalna wizja Shibuya w której też był open world znacznie mniej przypominała poprzednie soulsy, głównym elementem gry były królestwa z wioskami w którymi mogłeś podnieść poziom zaufania i miałeś mieć liczne pojazdy do jeżdżenia jednymi z nich miał być smok bez skrzydeł, nie jestem pewien ale chyba też nie było można stworzyć własnej postaci. Na imgurze jest album z grafiką koncepcyjną nazwany DS2 prerelase concept art. Szkoda że nawet w 2022 FromSoft nie może odtworzyć tej wizji, bo wygląda dość ciekawie.
Co do recyklingu bossów to w pełni się zgadzam, chociaż pominąłeś chyba jedną ważną kwestię. Jednym jest recykling przeciwników rozsianych po świecie, ale recykling bossów jak Godfrey i Astel i to w tak wyssanych z czapy miejscach według mnie to już jest jakaś kpina. No i w moim odczuciu agresję bossów rodem z Sekiro można by grze wybaczyć, gdyby nie jeden fundamentalny problem który pojawia się w drugiej połowie gry. To jak po jednym z bossów obrażenia i zdrowie wszystkich wrogów lecą w górę wydaje mi się tanią próbą podbicia poziomu trudności.
Zgadzam się. Jak zobaczyłem drugiego Astela to stwierdziłem, że przegieli z recyklingiem po całości. A Godefroy to combo 2 największych wad moim zdaniem czyli recykling właśnie i bliźniacze imiona, które zlewaja się ze sobą.
W Sekiro nie grałem i w sumie w Soulsach zawsze istniał ten problem, ale no jednak. Każde pomniejsze drzewo ten sam boss, większość katakumb to samo. Nocni bosowie to ciągle ten sam zestaw. Ci opcjonalni to nie aż tak duży problem, ale żeby fabularnych i unikalnych bossów powtarzać i wrzucać nawet do jakichś zwykłych tuneli jak tego Astela. Czy takiego Godricka powtarzać?
@@Avolkar To jest właśnie problem jak zaczyna się robić zbyt duże gry. No ale to ludzie przecież wolą gry na 250h, gdzie przez połowę gry powtarzamy w kółko te same czynności, zamiast gry na 100 godzin, gdzie ciągle robimy coś nowego.
@@_Sheev_Można to było jednak zrobić bardziej umiejętnie. Jakby chociaż walki z fabularnymi i unikalnymi były tylko jedne i zostawili je faktycznie unikalnymi to by się dużo bardziej przymknęło na to oko.
Powiedziałbym że sami bossowie to nie problem tylko mechaniki systemu walki tej gry które są dość mocno przestarzałe, fundamenty walki naszej postaci nie zmieniły się od czasu Demon's Souls ale bossowie i nawet przeciwnicy zmienili się bardzo, co sprawia że gramy postacią z Dark Souls przeciwko przeciwikom z Sekiro lub Bloodborne, sam Quaz to wspomniał i według mnie jest to ogromny problem. Jeśli FromSoft chce robić nowe gry w podobnym stylu jak Dark Souls, według mnie muszą porządnie przerobić cały system walki na coś bardziej pomiędzy Sekiro i Dark Souls. W Sekiro podczas walki, to gracz ma kontrolę nad tym co się dzieje, mamy dużą mobilność co pozwala na łatwe oddalenie się ale mechaniki pozwalają też na ciągłą walkę jeśli mamy wystarczające umiejętności. W Dark Souls jak i Elden Ring jest odwrotnie i to my odpowiadamy na to co robią przeciwnicy i w większości od nich zależy co się dzieje co jest według mnie w Elden Ring nużące jeśli nie mamy nawet możliwości aby za nimi nadążać w przeciwieństwie do Dark Souls. Mam nadzieję że ktoś zrozumie o co mi chodzi.
@@Sebastian-oz1lj Nie do końca. Według mojej, oczywiście subiektywnej opinii, bossowie w soulsach potrafili być super wyzwaniem. Z kolei w Elden Ring czym dalej, tym bardziej czułem jakbym wykonywał przykry obowiązek, który nie dawał radości ze zwycięstwa a ulgę.
@@Sebastian-oz1lj większej głupoty nie słyszałem od dawna, poprzednie soulsy były poważane jako truden gry ale ich bossowie byli znacznie bardziej satysfakcjonujący
Jak podobał się Elden Ring polecam obczaić Salt and Sacrifice (świeży następca Salt and Sanctuary) Takie soulsy 2D (prawie identyczne mechaniki a i całkiem ciekawe nowe z np trybem PvPvE)
Co do tego że jest mało materjałów do rozwijania broni to w grze można znaleść coś takiego jak dzwonki gurnicze które dają nam nielimitowany dostęp do materiałów
„Górnicze”, na umarłego boga ortografii! ;) Materiałów, znaleźć... Ehhhh! Naprawdę tak trudno zainstalować wtyczkę do przeglądarki w rodzaju LT? Można mieć problemy z ortografią, ale są do tego narzędzia, jeśli ktoś nie jest wykluczony cyfrowo. Język ojczysty to nie jest dziedzictwo, które wypada bezkarnie deptać. Niezależnie od tego, gdzie się publikuje! Świadczy to o szacunku do innych czytelników i osoby, do której się zwracasz. Miej to na uwadze...
Brakuje mi trochę więcej wniosków z walk z bossami, bo sam przykładowo zauważyłem, że część bossów jest zaprojektowana dla efektowności a nie ciekawej mechaniki walki... Przykłady? Placidusax, Eldeńska Bestia, Astel - każdy z nich wygląda pięknie, ma wspaniałe animacje i w ogóle ale walka z nimi to katorga gdzie bossy spamują różne ataki ale przede wszystkim uciekają, podchodzisz do niego by go walnąć a on odlatuje na drugi koniec mapy i znowu treptasz do niego z nadzieją, że zdążysz go walnąć unikając ścieżki zdrowia spamujących czarów itp. a tu niestety znowu skubany odlatuje. Co więcej autorzy dokonali niezwykłej rzeczy sprawiając, że bossy o baaaardzo dużych gabarytach równie ciężko trafić co jakieś małe ruchliwe liliputy, bo musisz atakować kończyny jakie stale są ruchome lub zadają Ci obrażenia i musisz od nich też uciekać. Mamy też bossy jakie są trudne do zaatakowania bo.... bo tak... np. Maliketh w drugiej fazie jaki spamuje atak z powietrza z taką mobilnością, że tylko pozostaje się modlić, że kiedyś przestanie i uda się go zaatakować. Kolejna sprawa, to cooldown ataków.. Bossy w Elden Ring nie mają czegoś takiego, potrafią spamić jeden atak bez końca, raz za razem jak np. Awatar spamujący swoimi pociskami świętej energii - na moich nagraniach w lokacji gdzie znajduje się Malenia miałem sytuację walki z Awatarem która trwała blisko 30 min a z tego 80% czasu to wyczekiwanie aż skończy spamować jeden atak a inny przykład to np. Ogary z Katakumb jakie spamują swój atak z skoku... Albo pewien mag - Miriam jaki spami czary bez coodownu a do tego ucieka teleportacją przed postaciami melee. Przy złym RNG może dojść do sytuacji, że czasami trzeba dać za wygraną. Bardzo wiele bossów w Elden Ring nie dawało mi satysfakcji po ich pokonaniu, bardziej czułem ulgę, że to już jest po... Oczywiście zdarzały się bossy naprawdę fajnie zaprojektowane jak np. Malenia, Rycerzy Tygla też trzeba było się jakoś uczyć i swoją mechaniką trochę przypominali Fume Knighta z DSII - Ale niestety mam również wiele zarzutów odnośnie projektu bossów i akurat ich reskiny mnie tu najmniej rażą. Też dodam, że dysproporcja wyzwania dla konkretnych klas w walce z konkretnymi bossami jest nieporównywalna... Bardzo wiele bossów wydaje się zaprojektowanych z myślą raczej o hybrydowych buildach nastawionych nie tylko na walkę w zwarciu ale przede wszystkim z dystansu (czary jakich jest w grze pełno i to również w broniach).
Tak, spam złego RNG to czasem koszmar. Podczas jednego z podejść do Fire Gianta chyba z 10 razy z rzędu rollował z dala ode mnie w drugiej fazie. Mam też wrażenie, że częściej jakiegoś bossa wymęczam niż się go uczę, a ataki są do siebie bardzo podobne i często za szybkie. Maliketh nie był aż taki zły (jeśli się go parrowało), ale mój zarzut do drugiej fazy jest taki, że pierwsza jest okropna i w ogóle nie uczy na drugą, podczas której łatwo zginąć od razu. I w ogóle ciężko się go nauczyć przez kosmiczne obrażenia i prędkość.
Yeah RNG to tragedia w tej grze. Wiele z bossów o których czytałem, że są największą zmorą graczy pokonałem za pierwszym podejściem z dużym zdziwieniem a na innych utykalem na długo. Największymi zwycięzcami na RNG przeciw którym walczyłem był Górskim Noble który toczył się w nieskończoność nie pozwalając mi się zbliżyć (nie wspominając o tym że czasem psuła mu się animacja i zaczynał się toczyć bez ostrzeżenia) i Elden Beast która pokonywała takie dystanse by uciec że kilka razy sprawdzałem czy mi się przycisk na kontrolerze nie popsuł bo myślałem że powinienem wezwać wierzchowca. Niestety też dawali mi w kość bossowie którzy byli zaprojektowani z myślą o większej ilości graczy bo niestety często Summony z popiołów glupiały na nich, a gdy grałem w Eldena to serwery PC umierały nie pozwalając przyzwać praktycznie nikogo, bo tylko jedna na około 20 prób nie kończyła się błędem przyzywania.
@@Va5syl co do summonów z prochów, to podczas jednego ze starć z minibossami, mój summon zaczął uciekać i stwierdził, że ma dość. W sumie mu się nie dziwię, ten miniboss miał chyba więcej życia niż bossowie w tym legacy dungeonie - jeden z tych smoków w Farum Azuli. Problem w tym, że ta gra była z jednej strony projektowana pod summony i OP rzeczy, które w niej są, a z drugiej bardzo nie. Bardzo ciężko tu o jakiś zrównoważony i sensowny poziom trudności. A w late game dodatkowo wszystko ma kosmiczne obrażenia, ciężko to trafić, lubi uciekać i czasami trudno się tego nauczyć, bo ataki oneshotują lub prawie oneshotują nawet tankowate buildy. No, ale nic, zawsze mogę sobie pooglądać na youtube jak ludzie przechodzą grę Moonveilem czy Rivers of Cringe i problem ich nie dotyczy.
@@CahanDragon Oj tak o zrównoważenie poziomu trudności ciężko w tej grze. Nie dość, że niektóre buildy (choćby bleed) ewidentnie dominują w grze. To jeszcze w tej samej lokacji w jednym dungeonie mogę mieć straszne problemy z bossem, tylko po to by w dungeonie który jest obok zabić przeciwnika kilkoma lekkimi atakami.
Pamiętam że sporo pisałem zaraz po premierze ER na temat bossow, krótko mówiąc byłem nimi totalnie sfrustrowany, większość z nich jest przekombinowanych według mnie, mają odskoki i doskoki na pół areny, obszarowki, kradzieże zdrowia itd. Walka fajnie zwiększyła tempo, śladami sekiro (mojej ulubionej części od FS) jednak tyczy się to tylko bossow, bo postać gracza została slamazarna, z króciutkim zasięgiem broni, miałem wrażenie jakby walka toczyła się między żółwie a tygrysem, gdyby przynajmniej wprowadzili szybkie uniki z BB zamiast tych rollek. Ds3 przeszedłem nie raz, Sekiro nawet nie zliczę, i zawsze z radością wracam, do ER nie mam ochoty wracać, chyba że dla świata, na pewno nie dla bossow.
Ja niestety Elden Ringa jedynie oglądałem, ale i tak patrząc odniosłem takie wrażenie, że coś jest nie tak z tymi bossami. Walki z Sekiro dalej są moimi ulubionymi, choć na początku chciałem powiedzieć "Dark Souls 3", ale przypomniałem sobie Yhroma który po zdobyciu Władcy Burz nie zabił mnie już ani razu, Kryształowego Mędrca, który nawet za pierwszym podejściem mnie nie zabił, a każde następne wygrywam bez otrzymania obrażeń oraz Arcybiskupie Głębin, który zabił mnie tylko raz, bo z ciekawości dałem mu dokończyć zaklęcie, żeby zobaczyć co oni robią z tą czarną mazią zbierającą się u sufitu. Muzyka bossów też mnie nie zachwyciła, chyba tylko 2 mi się spodobały na tyle, żeby je sobie puszczać w pętli. Ahhh, walki z Sekiro... piękna rzecz. Boss którego początkujący bije 5 godzin, a zawodowiec robi w minutę i to nie dzięki postaci w samych gaciach z mieczem większym od siebie, którym jak walnie to ino raz i bosa nie ma, tylko jest epicka walka pełna serii dynamicznych ataków, odskoków, uników i ogólnie, widać że koleś nauczył się bossa perfekcyjnie, a nie po prostu nadużył systemu budowy postaci i przedmiotów.
Sekiro ma z pewnością świetne walki z bossami (stwierdziłbym że nawet najlepsze w soulsach), jednak to się nie tyczy wszystkich. Ja bym powiedział nawet że tylko walki z niektórymi głównymi bossami były tak fajne. Gra ma za dużo minibossów z powtarzalnym i ubogim movesetem. I cała ta trudność tej gry nie wynika też z samej potęgi bossa, tylko z nieogarniania mechaniki. Jak się ją już ogarnie, to gra się staje wręcz za łatwa. Potwierdza to chociażby straszne wydłużenie walk z końcowymi bossami, gdzie walka z jedną fazą potrafiła trwać tyle co cała walka w poprzednich Soulsach.
@@_Sheev_ Coś w tym jest, aczkolwiek, recykling bossów i tak mniejszy niż w Eldenie, a przynajmniej do puki nie liczymy bezgłowych, grubych pijaków oraz (moim zdaniem) najbardziej irytującego przeciwnika który czasem jest bossem a czasem mnie, fioletowego ninja bijącego się jedną ręką. Aczkolwiek, dla mnie ten opadający poziom trudności to coś fajnego. W sensie, to sprawia mi satysfakcje, szczególnie że wiem, iż to, że tak łatwo mi się zabija teraz bossów to zasługa skilla, a nie tego, że wbiłem kolejne kilka poziomów. To że na ostatnim bosie zaciąłem się na kilka godzin i kląłem jak szefc gdy boss 2 razy z rzędu zabił mnie w ostatniej fazie samemu zostając na hita, a na NG+6 zrobiłem go za pierwszym razem bez używania wskrzeszenia... To jest bardzo satysfakcjonujące, robienie tych bosów niczym rodowy koreańczyk parujący prawie wszystkie ataki (w sensie że ja prawie wszystkie, bo koleś z filmu wszystkie) z najbardziej znanego filmiku walk z bossami na YT, zamiast męczenie się powolnym podgryzaniem tak jako to Quaz robi w poradniku dla potłuczonych.
Uwielbiam Twojej filmiku, dla mnie jesteś najbardziej solidny z wszystkich osób, którzy wrzucają filmiki na temat gier w Polsce 👍 Ja od siebie dodam tylko tyle, że niestety dla mnie była ta gra za łatwa chociaż o tak oceniałem ja 10/10 ale w porównaniu do DS1,DS2 i DS3 to spacerek ;) Dużo bossów miałem takich, że nawet nie wiedziałem czasami ich wszystkich ataków i skryptów dopiero na NG+ i wyżej hehe ;) pozdrawiam
Mam bardzo podobne odczucia. Coś jest nie tak z balansem bossów. Granie klasycznie solo i uczenie się animacji jest mega upierdliwe i zniechęcające, a potem przywołasz ducha na dobrym buildzie i wygrana jest często żenująco prosta. Fakt faktem udało mi się pokonać między innymi ostatniego bossa solo, ale wiem że to dzięki rzeczywiście mocarnemu buildzie, a nie własnym umiejętnościom.
Może to kwestia wprowadzenia zbyt wielu elementów do w miarę zamkniętej struktury wcześniejszych Soulsow? Otwarty świat, wierzchowce, przyzywanie duchów - nie da się dobrze zoptymalizować bossów do tak wielu opcji.
@@GamerKalisz Moja teoria jest taka, że chcieli zadowolić i starych wyjadaczy i nowych ciekawych soulsów, ale obawiających się o wysoki poziom trudności.. I powiedzmy, że w miarę wyszło..
Miło usłyszeć tak odmienną od reszty opinię. Od samego początku grałem w tę serię dla bossów i nigdy jeszcze tak bardzo się nie zawiodłem. Próbowałem grać bez summonów i bez moonveil, nie ma szans. Więcej czasu traciłem na bieganie wte i we wte, więcej spędzałem na unikach niż samej walce. Wszystko jest potwornie agresywne, szybkie z atakami obejmującymi połowę areny. I to w przypadku tych lepszych, o barachle pokroju kryształowych golemów to aż szkoda wspominać. Niestety, przy próbach polemiki w necie, fanboye zalewali jadem każdego kto ośmielił się nie lubić tej gry. Co ciekawe, sporo problemów wynika z podejścia charakterystyczengo dla dark souls 2: robienie gry trudnej dla samej trudności. Bo from słynie z trudności, to postanowili dokręcić śrubę do maksa.
Są szanse i się da. Ale ER wymaga levelowania vigoru. Minimum 30 do mid game, a na late game 60. Jednak nie zawsze jest to warte. Osobiście summony przyzywam na ganki, szczególnie jeśli droga do nich jest daleka i na eksplorację. Lub na walki, które odbębniłam już wiele razy i mam ich po dziurki w nosie. Ale i do walki są całkiem fajne, pasywne summony, które nie zaburzają balansu (np. ptak, który nas buffuje). Ale tak, to ładniejsze Dark Souls 2, balansowane pod... Nawet nie wiem co.
Jedynym bossem, którego uważam za naprawdę kiepskiego to pewien duet, którego można jako tako zobaczyć gdzieś pod koniec materiału. Absolutnie frustrujący boss, którego nie potrafiłem zdjąć w pojedynkę, więc trzeba było się wspomagać summonami. Jeśli chodzi o resztę to jak dla mnie było ok, było wiele fajnych bossów, ale też kilka dużo słabszych osobników. Jak sam stwierdziłeś w materiale, widać, że wielu z nich jest dość źle zbalansowanych, ale w przypadku mojej rozgrywki nie było to jakimś przesadnie wielkim problemem, bo oprócz tego, że też starałem się co jakiś czas zmieniać coś w swoim buildzie (chociaż nie były to raczej tak drastyczne zmiany jak u Ciebie) to również gdzieś po kilku godzinach gry udało mi się tak manewrować rozwojem postaci, że było według mnie "idealnie". Nie było za trudno, ale też nie było za łatwo, byłem też na tyle rozwinięty, że bardziej popsuci bossowie dawali mimo wszystko dużo satysfakcji w trakcie walki, chociaż nadal zdarzały się pewne przegięte momenty jak combo jednej panny. :P
To tak jak mówił Joseph Anderson. Pod koniec gry, bossowie mają tak rozbudowane combo, że wydaje się, jakby potrzebny był moveset z Sekiro. Nic nie da się zrobić, kiedy skaczą, eksplodują i rzucają pociskami, jedynie uciekać. A Elden Beast bez Torrenta to w ogóle nieporozumienie.
Dobrze napisałeś że "wydaje się jakby był potrzebny moveset z Sekiro" bo rzeczywiście tak się tylko wydaje, w praktyce po godzinach treningu wychodzi ze wcale to nie jest konieczne, a walki są po prostu inne niż reszta. Elden Beast to rzeczywiście symulator maratonu
Yep. Podczas walki z Elden Beast dosłownie miałem to wrażenie, jakby była tworzona pod Torrenta, ale coś się po drodze wykrzaczyło. Przez to, mimo jej pięknego designu, pokonanie jej było dla mnie przykrym obowiązkiem a nie przyjemnością. I właśnie przez brak tej przyjemności nie wiem czy będę do Elden Ringa wracał. Jest mi naprawdę przykro z tego powodu, bo soulsy kocham całym sercem i ograłem je tysiące razy.
Kilka razy ukończyłem grę i szczerze tylko ostatni boss sprawia ogromne trudności, nawet dla trybu kooperacyjnego. Oczywiście grałem magiem/astrologiem i prawie zawsze to ja odkładałem grę na później. Szefowie w tej grze prawie zawsze przeciągają animację specjalnych ataków, że trudno wykonać idealny unik. Gra jest w miarę łatwa na ng+, ale ostatni szef zwalnia z walki każdego, kto nie opanował przynajmniej do 70% idealnych uników. Łza naśladowcy występuje tu co najmniej 2 razy jako szef - za pierwszymi próbami wchodziłem na arenę z wyposażeniem i nie wiedziałem, że wystarczy wejść nago na teren walki, potem uzbroić się w cokolwiek i śmiać się, zamiast wnerwiać, serio to jedyny boss, któremu możesz dać 99.99% szans, a i tak go pokonasz całkowicie bez uników, obrony itp.
Mnie się wydaje, że jedynym problemem Elden Ring jest to, że łatwo przelewelować postać. Wystarczy, że do Leyndel zwiedziłem wszystko co się dało i pokonałem wszystkich bossów, a bossów z jakimi walczyłem w Złotej Stolicy pokonywałem z reguły za pierwszym podejściem (tak, tak, używam wymaksowanych duszków, bo tak lubię). I mam tu pewien dylemat. Gdyż z jednej strony męczenie się z niektórymi bossami po kilka godzin jest delikatnie mówiąc upierdliwe, ale z drugiej strony kiedy ci przeciwnicy nie stanowią żadnej przeszkody, odbiera to pewną satysfakcję z ich pokonania (chociaż kiedy masakruje się potężnego przeciwnika w taki sam sposób jak oni masakrowali mnie te kilkadziesiąt godzin wcześniej wywołuje to uśmiech na twarzy). Zatem wydaje mi się, że problem z bossami jest taki, że brakuje im pewnego wyważenia. Ale gdyby każdy z nich pojawił się jeszcze kilkukrotnie, to też nie miałbym nic przeciwko, bo akurat same te walki są najfajniejsze, także recykling bossów zupełnie mi nie przeszkadza :D
Rozumiem co mówisz. Nie miałem podobnych refleksji czy uczuć. Dla mnie Elden Ring to najlepsza przygoda od wielu lat, zaraz obok Terrarii. Genialna. Po 130h doszedłem domiasta pod drzewem. Po 70h bylem znudzony, wtedy zaczalem sie bawic mechanikami. To że nie jest idealna i czasem zgrzyta odebrałem jak czesc przygody. Byłem w to na początku bardzo kiepski, ale bez poradników musiałem odnaleźć swoją ścieżkę i związałem sie emocjonalnie z niektórymi rzeczami, np. Meteorite Blade czy kilofem
Oh znam to, gram w sumie dla świata ale nie mogę się oprzeć robieniu postaci pod "królowa o Zmierzchowych oczach" która domyślnie dzierżyła Godslayer Greatsword i nie wyobrażam sobie gry bez tego mieczyka
Szczerze mówiąc nie mialem tego problemu, pokonałem wszystko co miało duży pasek zdrowia na dole ekranu bez żadnych summonów ani overlevelu, ale z tą koncepcją zmienianja buildów mnie zaciekawiłeś i na NG+ które właśnie zaczynam chyba zrobie to samo
Nie dałem rady skończyć elden ring za jednym zamachem... Po tym jak dotarłem do mountaintops of the giants czułem się tak zmęczony ta gra. To moja pierwsza gra fromsoftware, z którą miałem taki problem. Musiałem zrobić sobie przerwę i pograć w coś innego. W tym czasie zagrałem między innymi w bloodborne (4 raz). Ta gra jest dla mnie tak bardzo lepsza od elden ring m.in. dzięki designowi bosów (inną ważną rzeczą jest klimat). Każdy boss w bloodborne jest inni wizualnie (nawet demigodowie są do siebie bardzo podobni nie mówiąc o recyklingu). Każdy z nich ma unikalne gimicki i sposoby na pokonanie go. W edlen ring wszystko polega głównie na naciśnięciu kółka na padzie w odpowiednim momencie. Nie zawsze więcej znaczy lepiej.
W pełni się z tym zgadzam. Ja ten problem zauważyłem już w Dark Souls 3, od którego to się zaczęło i każda kolejna gra od From tylko to pogłębia. Bossów coraz mniej trzeba się uczyć, a zamiast tego liczyć na RNG, spamić kółkiem czy innym przyciskiem od uniku, oraz liczyć na dobry build... Bossowie są przesadnie utrudniani, jednocześnie mając głupie luki pozwalające ich z łatwością niszczyć.
Quaz świetny materiał,ale Ty wiesz na jaki czekają Twoi zagożali fani, zwłaszcza, że od ostatniego Twojego materiału o tej tematyce minęło sporo czasu,a kilka aktualizacji wpadło...Czekamy na Wanheim i zaciskamy kciuki,że zrobisz o nowościach film/serię, pozdrawiam serdecznie i dziana Quaz 💪😎🥝👊
8:16 narzedzia do ulepszania broni sie sa ograniczone. Tak dlugo jak znajdziesz bell bearingi mozesz je zaniesc do babek w okrąglym stole i kupic wszystkie kamienie (poza ostatnim 24 -> 25) za dusze.
Bardzo słabo tutaj wyglądają podwójni bossowie. W poprzednich grach to były bardzo unikalne walki w których jeden przeciwnik robił coś innego niż ten drugi, przykładowo gargulce z Dark Souls 1, napierw gracz ma okazje zaznajomić się z zestawem ruchów gargucla po czym po zadaniu 50%hp pojawia się drugi, jednak wymieniają się one umiejętnościami tak żeby jeden był agresywny a drugi pasywny (stał z tyłu i rzucał ogniem), po to żeby grać nie był przytłoczony ale jednak musiał zwracać uwagę na drugiego przeciwnika. Podobną filozofię widać w każdym innym "podwójnym" bossie. W elden ring są to po prostu dwaj różni lub ci sami przeciwnicy którzy nijak ze sobą nie współgrają i rzucają się obaj na gracza. Ja osobiście nie mam z tym aż takiego problemu ze względu na skalę gry ale jednak brakuje mi tego żeby chociaż jeden z główych bossów był właśnie takim podwójnym bardzo dopracowanym bossem.
@@Sheamerek oczywiście, nie mniej patrzeć na to przez pryzmat przejścia „na raz”, gdzie mamy możliwość wyboostowac takiego tiche do +10. Skoczyłem 1 podejście na 130 poziomie z tego co pamietam, bez dużego grindu, w moim przypadku tiche +10> mimik +10. Wiadomo jest to kwestia sporna (różne buildy itd.)
Mi głównie przeszkadzali endgamowi bossowie, od FG wzwyż był to festiwal utrudniania gry na siłę, a final bossa już w ogóle przemilczę. Jednak to było ostatnie 10h gry - okej, w całej reszcie bawiłem się dobrze, co jednak przeszkadzało mi najbardziej to natłok tych bossów, ich recykling i brak kreatywności (DS2 vibes), w Soulsach zabijając bossa czułeś, że pokonywałeś bossa, tutaj było ich tak dużo, że słowo "boss" traciło na znaczeniu, dokładnie ten sam problem miało Sekiro, ale w mniejszym stopniu (z wiadomych względów). Znowu tych głównych było bardzo mało jak na tak wielką grę i wrażenie zrobiło na mnie może 2 czy 3, reszta była tylko... okej. Także niestety ER pod względem bossów dość mocno mnie zawiodło, rozumiem, że to nie są Dark Soulsy czy Bloodborne, ale jednak ich gry znane są z świetnych walk z bossami i chyba każdy zaznajomiony z Soulsami tego właśnie oczekiwał najbardziej : p
Malenia, Godfrey, Maliketh, Placidusax, Mohg - jeśli Twoim zdaniem oni mieli utrudnienia na siłę to graliśmy w inne gry. To najlepsze wyzwania do których jesteśmy przygotowywani przez całą grę. Przykładami bossów sztucznie utrudnionych byli Radahn (jazda przez pół pustyni aby móc tylko zacząć się uczyć bossa, nonsens. Jak zsumować z absurdalnymi hitboxami ataków przed patchem, wychodzi jeden z gorszych bossów) czy Fire Giant (chora ilość hp, co na starcie faworyzowało buildy pod krwawienie i mróz,a cała reszta była w tyłku, męcząc bossa przez 15 minut by pod koniec walki dostać centymetrem ognia i umrzeć :P). No i finałowy boss nie jest faktycznie wybitny, choć ja osobiście lubię drugą fazę, ale rozumiem jeśli kogoś to frustruje.
@@suchar7175 Malenia z lifestealem nawet przez tarczę i instakillem jest doprawdy sprawiedliwa XD Mohg dopóki nie wiesz o niej/nie znajdziesz odpowiedniej kropli do eliksiru, to w zasadzie możesz sobie pomachać mieczem, bo albo zdechniesz od lifesteala, do którego nawet nie musi Cię dotknąć (naprawdę? Oskryptowany, zawsze trafiający atak w Soulsach?), albo wyleczy się 4 razy w ciągu walki. Godfrey z nieprzerwanymi combosami i AoE - kolejny niesamowicie dobry design. Placidusax i Maliketh były akurat dość łatwe, tego pierwszego to pocisnąłem za pierwszym razem, nie wiedząc na co idę XD Radahn też nie sprawił mi większych problemów. Lubię wyzwanie, ale z dobrym designem, ci trzej bossowie, których wymieniłem nie są dobrze zaprojektowani, final również, nie wiem kto wpadł na pomysł, żeby wiecznie od Ciebie spieprzał na drugi koniec wielkiej areny, bardzo zabawne dla postaci full melee XD Ci bossowie zwyczajnie nie pasują do tempa tej gry i faworyzują konkretne buildy/używanie konkretnych przedmiotów, czego nigdy wcześniej w Soulsach nie było - nieważne jaki build byś miał (z dobrze dobranym eq ofc), po każdej walce czułeś progress, tutaj już czułem tylko zmęczenie.
@@RecenzjeHorrorowPrzemcio niesamowite jaki jest płacz w community o to że boss całkowicie punishuje defensywny styl gry (odłóż te tarczę albo wykorzystaj do parowania) i wymaga chociaż trochę pounikania zamiast wymiany ciosów, a leczenie to i tak tylko rekompensata za jej słabości (przy takich możliwościach jakie mamy w ER, byłoby Twoim zdaniem fair żeby boss, którego z równowagi wyprowadza każdy cios odrobinę cięższej broni niż sztylet, nie miał żadnej tego typu umiejętności? No jeśli tak to gratuluję, następny mistrz balansu :) instakill czyli zapewne specjalny atak Malenii, jeden z niewielu ataków w serii który wymaga czegoś więcej niż naciśnięcia raz panicznie kółka. Kwestia treningu. Ale widzę jesteś tak dobrym graczem, że jeśli nie jesteś w stanie pokonać bossa za pierwszym, drugim czy piątym razem, to znaczy że jest nie fair xD (dlatego np. Radahn nie znalazł się wśród bossów, których oceniasz jako niesprawiedliwych, a wobec niego akurat zarzutów można mieć sporo. To zupełnie przeciwny biegun jeśli chodzi o design bossa w porównaniu z Malenią). Ja od razu po zobaczeniu custcenki wiedziałem że spędzę tam więcej niż 2 godziny, i to jest akurat walka, w której jak w żadnej innej (nie tylko w tej grze a we wszystkich soulsach,bloodborne i Sekiro) czujesz ciągły progres i satysfakcję z nauki kolejnych ataków, jak najlepszego punishowania każdego combo i wreszcie umiejętnego unikania specjalnych ataków. Malenia to boss, który jest idealnym rozwinięciem konceptu Lady Marii i Siostry Friede, jak teraz wracam do tych 2 walk to aż chciałbym żeby te panny miały lifesteal albo więcej ataków z hyperarmorem, których nie przerwę spamując bezmyślnie r1. Na Mohgu faktycznie atak Nihil wydaje się przesadzony, z drugiej strony masz łzę i kajdany na niego, obydwa przedmioty raczej po drodze znajdziesz. Ale w porządku, załóżmy że ich nie masz, bo soulsy to nie symulator eksploracji i lizania ścian. W takim przypadku ten atak po prostu pozbawia cię 3 estusów, co po wymasterowaniu walki nie jest dużą karą. Oczywiście zgadzam się z tym że powinno dać się to uniknąć, to nie jest fair. Godfrey (podobnie jak Radagon i Eldeńska Bestia) to boss, który wynagradza dobre wykorzystanie skoków, dzięki temu AoE nie są żadnym problemem. Ale że przez całą grę nie było to przydatne, to nagle większość graczy czuję się zagubiona i "oszukana". Kombosy ma przydługie, ale bardzo przewidywalne, szybko można się do tego przystosować, to po prostu walka której nie zakończysz w 2 minuty bez ultra op buildu, bo musisz wyczekać na swoją kolej do ataku. Już bardziej w Godfreyu bym się przypierdzielił do drugiej fazy z tymi głupimi grab atakami :P
@@suchar7175 mam platyny w każdej grze z serii, grałem różnymi buildami - bez tarczy, z power stancem, z lekkimi i z ciężkimi armorami, glass cannonami i w zasadzie wszystkim poza magami, których flow walki mi totalnie nie pasi, niejednokrotnie męczyłem bossa 20 albo więcej razy i jakoś nigdy do ER problemu z tym nie miałem (poza Bed of Chaos i może paroma innymi wyjątkami XD). Super, że Tobie się to podobało, na szczęście większość community nie zgrywa pro gejmerów i widzi ten słaby design, instakille i punishowanie konkretnego stylu walki w grze z mnogością buildów to zwyczajny cheap design bossa, od którego FS generalnie nas odzwyczajało, aż do ER - tylko Sekiro i BB wymagały bardziej konkretnego podejścia, ale za to całe gry były pod niego zunifikowane i tam to miało oczywiście sens. Jeśli uważasz walkę w unikanie przez 15 minut ciosów Godfreya (hiperbola), żeby móc mu skrobnąć troszkę zdrówka jednym szybkim atakiem za fajną, no to cieszę się bardzo, ja nie XD Płacz nie wziął się znikąd i często owy płacz wychodzi od ludzi, którzy na Soulsach zjedli zęby, a i tak znajdzie się taki co będzie wmawiał jakie to super bossy so, bo Wy tylko R1 spamujecie i siedzicie za tarczą Havela XD No spoko, cieszę się, że Ci się podobały, ale dalsza dyskusja raczej nie ma sensu : p
Oho czyli widzę, że ER nie przypadnie mi za bardzo do gustu. W DS3 też zauważyłem iż nasza postać jest wolniejsza a bossowie bardziej agresywni. DS3 padło ofiarą popularności Bloodborne, niestety twórcy zapomnieli, że tam byliśmy łowcą i postać była szybsza. Wg mnie Bloodborne nadal jest numerem jeden jeśli chodzi o soulslajki. Teraz gram w Demons souls ale idzie dość łatwo. Mam nadzieję że ER mnie zaskoczy. Chociaż chciałbym BB2. Ech....pewnie wyjdzie na PS6
Mimo że Bloodborne (na równi z Elden Ring) to moja ulubiona gra FS, to uważam że w ds3 zdecydowanie najlepiej są wyważone walki z bossami, jako wyjątek potwierdzający regułę można wstawić Pontyfika, ale jego spam można obrócić przeciw niemu, bo ułatwia to parowanie. Reszta bossów, nawet najszybsi (Friede, Stróże Otchłani, Tancerka, Dusza pogorzelisk) idealnie wpasowują się w tempo postaci na mid rollu, nie wspominając o fast rollu. Poza tym, podobnie jak w Bloodborne koszt staminy potrzebny do różnych ataku lub uniku jest bardzo niski. Jedyne co w ds3 mnie boli to jak bardzo jest nagradzany szybki atak, praktycznie nie opłaca się używać mocnych i specjalnych ataków.
gdzie tam. gra moze byc potencjalnie rozczarowaniem i najgorszymi soulsami ale nawet wtedy nie bedziesz zalowal, mimo wad. w koncu to jebane dark soulsy
jak zwykle świetny materiał. mnie osobiście bolało to, że przy prawie każdym bossie czułem, jakbym miał za wysoki lvl. brakowało mi tej satysfakcji co w ds.
Ten rudy siersciuch przysporzyl mi wiecej wkurwien, niz glowni bossowie. Poza tym w katakumbach czasem bywaja mocniejsi i bardziej wymagajacy niz glowni ale i mobki elita rycerzy bywaja bardziej mocarni niz sami bossowie :/
Generalnie ER nie zachęca za bardzo do przechodzenia gry kolejny, i kolejny raz.. PVP też niema podjazdu do tego z DS3, jest takie jakieś "drętwe". Uniwersum ciekawe, ale fabuła niezbyt wciągająca. Poziom trudności na niektórych bossach sztucznie podwyższony (właśnie na przykład poprzez reagowanie na przycisk od butelki). Ogólnie ER jest za łatwy, i za trudny jednocześnie tak w skrócie. Jak używasz wszystkiego co gra daje do dyspozycji, to jest jak spacerek, a jak starasz się grać "klasycznie", to zaczynasz dostrzegać bullshit
Podobny problem co w przypadku Dark souls 2 czyli mimo że lokacji i bossów dużo nie przekłada się na jakość bo z jednej piękne wizualnie i strukturowo lokacje jak Drangleic, Majuja, Heide czy Smocza kapliczka a z drugiej paskudne, słabo wyglądające oraz irytujące jak Wrota Pharosa, Zagajnik myśliwego, Undead Purgatory czy mroźne pola z dlc i podobnie bossowie z jednej epiccy, wymagający z świetnym desing jak Rycerz oparów, Demon kuźni, Sir alonne, Sinh, Vendrick czy Velstad a z drugiej słabi, prości i co najgorsze reskiny jak Lordowie szkieletów, Straż przednia szczurów królewskich z Przywódcą, Niebieski demon kuźni, Lud i Zallen czy Trio z Shulvy.
UWAGA SPOILERY DO BOSSÓW! Mam obecnie 50h w Elden ringu a jeszcze do zakończenia mam trochę ale cóż poniekąd się zgodzę ale też nie owszem większość bossów w Elden ringu jest mocno kopiuj i wklej i najgorsze są duety ale to głównie opocjonalni bossowie (nie wszyscy ale ogółem tak) ale ciężko mi zwrócić na to uwagę bo wciągu 50h się absolutnie nie nudziłem i dawałem radę z każdym bossem. Fabularni są moim zdaniem najlepsi (z tych których na razie napotkałem) Godrick, Margit i Morgot, Radahn, Rennala, Rykard czy Ognisty olbrzym dla mnie jedni z najlepszych bossów w grach od From i fakt nie którzy aż tacy trudni nie są ale wciąż wymagający i zapadający w pamięć. W opcjonalnych też jest kilka perełek Obie Wersje Ducha przodka, Smoki (mimo wielu reskinów to walki z nimi są fajne), Pewien stary znajomy z którym można się dogadać, Strażnicy drzewa (ci goście na koniach) czy nawet ci Dowódcy który potrafią przywoływać miniony. Ogólnie Elden Ring dla mnie 10/10 mimo jakiś tam wad głównie z liczbą bossów i reskinów ale generalnie przymykałem oko bo monumentalność, wielkość i po prostu zajebistość tej gry skutecznie mi przysłaniała wady.
Dla mnie jest za mało :) mam nadzieję że dlc to będzie tak z 3 rejony na górze i na dole z bossów z 20 broni 30 plus nowe pancerze po szkole lodową kometa albo
Za pierwszym podejściem kierowałem się opiniami innych i zrobiłem postać pod dexa czyli katany+bleed+ jakieś cuda z zarazą... i to był błąd, postać była papierowa i ze śmiesznymi obrażeniami na dodatek musiałem używać tych duszków z prochów bo nie mogłem sobie poradzić np z gargulcami tam przy Nokronie. Za drugim podejściem po prostu pobiegłem po berserkowego GS i napakowałem pkt w stamine i życie i idzie wyśmienicie. Jestem przed stolicą i póki co wszystko idzie bez pomocy summonów plus dzięki mocnemu setowi mam większy margines błędu mimo, że niektórzy bossowie w endgame wciąż będą mieli mnie na 1-2 hity. Największy minus bossów w Eldenie to absurdalnie krótkie okienka na atak. Na przykład Crucible Knight miał może 2 okienka gdzie walcząc ciężkim mieczem mogłem zadać max 1 cios z doskoku, przez co walka zmieniła się w 10 minutowy taniec fikołków wokół tego ćwoka. Wolałbym 2 albo i 3 razy mniej bossów niż nasrane ich wszędzie z czego 3/4 się powtarza. Miłośnik soulslike here więc i tak bawię się dobrze, ale lekki zawód jest.
ja zawsze grałem od ciężką zbroję i coś dwuręcznego na zasadzie czekaj czekaj rób uniki uderz raz a dobrze i powtórz aż ubijesz bossa. ale po tem znalazłem tę broń i zmieniłem builda w takiego potwora: ruclips.net/video/WwUctM0w-7Y/видео.html&ab_channel=Sebzer
Tbh Elden Ring cierpi strasznie przez swoją skalę - Otwarty świat jest fajny, ale co z tego jeśli jedyne trzy bossy jakie pamiętam (i dla odmiany nie były recyklingowane dwadzieścia razy opierają się na tym samym? Dark Souls miało dużo unikalnych potyczek, tutaj mi tego brakowało. Ogólnie sądzę że niemożność wykorzystania przywiązania Miyazakiego do detalu w takim projekcie jest tym co powoduje że Elden Ring jest grą co najwyżej dobrą a DS1/DS3 są grami wybitnymi.
A i jeszcze grzech kardynalny - Niezależnie od regionu, podstawowi przeciwnicy są zawsze tacy sami. Wyobraźcie sobie że wbijacie do epickiego miasta w DS, na przykład Anor Londo a tam trzech podstawowych mobków z innym tabardem xD
Yyyyy what? 😅 Walki sa proste, unik musisz robic w trakcie ataku bossa jak i zwyklych mobkow. Przedwczesny unik doprowadzi Cie do szybkiego zgonu tak bylo i jest zawsze w seriach od FS. Jak to opanujesz to zaden nie bedzie dla ciebie sprawial problemow.
Pokonałem całego Elden Ringa (wraz z rudą) grają sam bez przywoływania czegokolwiek. Masz rację przez tą mechanikę przywoływania niektórzy bossowie zostali mocno zepsuci i grając sam w wielu przypadkach czułem się po prostu bezradny. Np taki Margit który modyfikuję sobie długość ataków, ciężko znaleźć okienko w walce z nim, a jak już znajdziesz to potrafi to okienko zamknąć (ale nie zawsze) i przez co w takiej walce więcej potrzebowałem farta niż umiejętności... O dziwo walka z rudą było bardzo dobrym starciem boss pomimo posiadania leczenia (którego nie wiem dlaczego gracze tak krytykują) jest dobrze zbalansowany. Znaczy był by zbalansowany gdyby nie miała swojego tańca ostrzy który robi z gracza mielonkę i skutecznie uniemożliwia normalną naukę ruchów bossa. Ten głupi atak udało mi się w pełni uniknąć tylko raz w mojej wygranej próbie ( a prób było z +60).
świetny materiał! Samemu miałem pewną zagwozdkę z bossami w ER. W większej mierze zawsze mi się podobali, ale miałem rosnące uczucie jakbym grał pod górkę próbując grać w to jak w poprzednie odsłony DS. Przykładowo, w DS3 praktycznie każdy atak może zostać skontrowany tuż po uniku, a kiedy bossowie wchodzili w stan gdzie zaczynali dłuższe serie ataków bądź ładowali jakiś special to zawsze było to wynagrodzone pokaźnym oknem na damage. Laser Midira to dobry przykład, bo chociaż DPS był olbrzmi to staruszek męczył się po nim i dawał się skarcić. W ER miałem odczucie jakby taki styl był wręcz odradzany, bo bossowie są o wiele bardziej reaktywni, sami potrafią kontrować ciebie lub odpalają ataki, które mogą robić tylko wtedy gdy ty jesteś blisko nich, ex. Morgott natomiast w późniejszych replayach zacząłem grać bardziej spokojnie, skupiając się na czekaniu na konkretne ataki i cholera, podobało mi się to o wiele bardziej. przykładowo, Beast Clergyman ma kombo, które zawsze rozgrywa się w ten sam sposób (cięcie, cięcie, cięcie, grzmot w podłogę). Na pierwszym playthrough byłem naprawdę zmieszany z tego powodu, bo ta cała idea z soulsów gdzie każdy atak to szansa na kontratak nie obowiązywała. Natomiast kiedy zacząłem bardziej myśleć o tym, że gra próbuje komunikować do mnie, że to wcale nie jest DS to spodobało mi się. Trzeba czekać dłużej na atak, ale taki zawsze się objawia w końcu To nie każdemu musi się podobać, szczególnie Joseph Anderson w swoim filmie ujął to w dość mocnych słowach, ale dla mnie to coś ciekawego i wręcz chcianego. Tylko problem w tym, że ER jakiś nowych mechanik wokół tego nie wprowadza, więc odczucie że nadal gramy w Soulsy cały czas istnieje i z tego powodu można się przejechać konkretnie i w zamian zacząć korzystać z np. summonów, które według mnie nie zostały zaimplementowane najlepiej, ale to inny temat. tak czy siak to Maliketh, Godfrey, nawet Malenia ze swoim upierdliwym atakiem to niektóre z moich ulubionych potyczek w Soulsach, i zawdzięczam to tej zmianie w perspektywie :)
Jeszcze chciałem sprecyzować, że najbardziej lubię grać w te gry z czystym melee, bez magii czy summonów. z tych drugich skorzystałem przy fatalnych walkach duo, ale z magią jestem na bakier więc nie wiem jak tyczy się mojej analizy
Bardzo ładnie ubrałeś w słowa moją perspektywę na Elden Ring, może więcej osób to zrozumie i przestanie być tak jednoznacznie krytyczna wobec (przynajmniej niektórych) bossów w tej grze.
Też wydaje mi się że Elden Ring zostanie dla mnie gra roku. Jedyny pretendent na horyzoncie do przebicia tego arcydzieła to God Of War Ragnarok. Cóż czas pokaże, czy zachwyci mnie równie mocno co GOW z 2018 roku :)
Tak właściwie to powtarzają się głównie MINIBOSSOWIE, tacy silniejsi przeciwnicy którzy się nie respili i powtarzali byli również w poprzednich soulsach np. Prześladowcy w DS2 albo Kryształowe Jaszczurki które urosły po zjedzeniu duszy z DS3. Po prostu tutaj Fromsoftware rozdaje paski bossów jak popadnie (a rycerz Godrika z tutoriala to już w ogóle mocno nakłamał w CV) i wprowadzają zamęt. Gry jeszcze nie skończyłem ale narazie powtarzalni ,,bossowie" mi nie przeszkadzają bo nie uznaję ich za bossów. Jak tacy prawdziwi bossowie zaczną się często powtarzać to wtedy się rozczaruję.
Właśnie odblokowałem dopiero tajną Lokacje z Mieczem Nikoli. Z usługi królowej skorzystałem tylko 2 razy. Raz by pokonać łowcę dzwonków z Caelid. Z ciężkiego wojownika z wielkim mieczem i wielką tarczą chciałem się stać magiem i rozwalić go na raz jakąś kamehamą ale coś mi się pomyliło i zamiast w inteligencję dałem staty w wiarę i tak zostałem kapłanem przebranym za maga. Jedyną senskwną modlitwą był ulepszony piorun. I tak z daleka rozwaliłem zabójcę powoli rabiącu mu życie na przemian atakując i uciekając przed nim i psiurem który się zawsze agrował przez tonjak wielkie musiałem robić kółka przy zwiewaniu. To było dziwne doświadczenie. Drugo raz był jak chciałem odkryć tajemnice pewnego posągu i potrzebowałem pewnego czaru. Zaraz po osiąganiu celów wracałem do oryginalnego bilda. Zwykle jak coś jest dlamnie za trudne to zaczynam pić eliksiry i żarcie ewentualnie zmieniam miecz z gry o tron na mievz z Bersetka i smaruje go czymś przeznaczając dwa potiony na manę. Jak jeszcze miałem problem z udźwigiem zmieniałem czasem tarcze na lżejszą. Mi powtarzalne bossy nie przeszkadzają bo dają poczuć różnicę w mojej sile i szanse inaczej ich rozwalać (zwykle mięczy walją z buta a konno) ale jeśli bossòw jest 2 bezdyskusyjne wzywam duchy bez żadnych prób. Jak berdzo chce sobie ułatwić grę to zamiast w wytrzymałość czy siłę (celuję w 60 a jestem na 50) podbijam sobie zdrowie.
10:50 Z tego co widzę, to w tym roku ma wyjść w końcu Atomic Heart. ^^ Wiadomo, że to FPS a Elden Ring to RPG, czyli 2 odmienne światy, ale czekam, bo to moje klimaty.
Może to tylko moje uronione wrażenie, ale wydaje mi się, że From Software już od kilku gier ma pewien problem z ciekawymi bossami. Przez ciekawych bossów mam na myśli takich, którzy są unikatowi i walka z nimi jest doświadczeniem jedynym w skali produkcji. W Demon's Souls i Dark Souls 1 dominowały właśnie takie bossy, a niewiele było takich, które nie posiadały żadnej specjalnej mechaniki, pod którą należałoby dostosować się. Bossów DS2 nie warto komentować, bo to tępe, powolne i toporne kloce, przez które należy się bezmózgo przebić - podobnie jak cała gra. Ale już w DS3 większość przeciwników sprawiało wyzwanie z racji wysokich statystyk i szybkich, nierzadko nagłych i niespodziewanych ataków. Za to bossów, do których trzeba podejść w specyficzny sposób jest w grze niewielu - mi do głowy przychodzi Wiwerna. Walka średnia, ale wymyślna. Bloodborne nie cierpiało z tego powodu, bo cała produkcja została zaprojektowana właśnie pod taki dynamiczny styl walki, więc tam tacy bossowie pasowali idealnie. A w Sekiro znalazło się trochę ciekawych walk, ale równie wiele było starć, gdzie wystarczyło bez opamiętania blokować i walka "sama się przechodziła", jak udowodnił Quaz w poradniku dla potłuczonych. Ale to tylko moje luźne przemyślenia i wrażenia wyciągnięte z grania w te gry, które naprawdę szczerze uwielbiam.
Ja grałem na release gry i byłem zawiedziony. Większość bossów wydawała się nie do zniszczenia samemu, a z drugiej strony grając summonami bywały walki gdzie nie straciłem prawie w ogóle hp. Tak jak poprzednie wszystkie soulsy oprócz sekiro przeszedłem po 3/4 razy tak w Elden Ringu mi się już nie chciało. Moim zdaniem boss bez summonow powinien mieć obcięte HP o 30% i nałożone staminy. Edit: No i niestety w pierwszym tygodniu myślałem, że standardowo daje się 40 w życie i na ostatnich mapach padałem na dwa hity xD
Serdecznie polecam sekiro, po nauczeniu się przekładania rytmu z gry na info do głowy, gra staje się na raz wymagająca, satysfakcjonująca, a przechodzi się ją jak totalny szef. Najlepsza gra From Software, ale ostrzegam, to nie soulsy jakby się wydawało
Możliwe że kolega szedł złą ścieżka i walczyłeś z trudniejszymi przeciwnikami w pierw. Zabiłem wszystko (bądź duża większość) z summonami i nową grę bez summonow, magii i tylko w zwarciu
@@lukasier26 grałem w sekiro, świętego grzyba Ishina męczyłem 6 godzin, dopiero po 2 piwach wytworzyła się we mnie zdolność ignorowania jego uderzeń piorunem. Najtrudniejszy Boss z serii.
Quazie, czy do udziału w poradniku dla potłuczonych zaprosiłeś też gościa, eksperta - tego który wykłada soulsologię na uniwersytecie M.I.T. w stanie Alibaba?
Nie zgadzam się przeszedłem grę wielokrotnie pogardzając przyzywanymi duchami i bawiłem się naprawdę dobrze owszem bossowie są równi i równiejsi ale nihil novi w serii zawsze tak było margit morgott mohg godfrey godrick radahn to nawet nie wszyscy z olbrzymiej rzeszy bossów którzy są naprawdę fajni do nauczenia się poza tym jako fanatyk dark souls 3 uwielbiam szybkich bossów nawet przy nieco wolniejszym niż w takim sekiro poruszaniem się jedynym problemem jaki mogę mieć są przykłady pokrytego już złą sławą ataku malenii którego nie byłem w stanie uniknąć pomimo prawie perfekcyjnego opanowania reszty walki
Sam określiłeś się jako fanatyk dark souls, więc z automatu miałeś już jakieś tam doświadczenie. Quaz opowiada tutaj historie z perspektywy osoby która nie jest najlepsza w tego typu gry i rozumiem że dal takiej osoby są bossy w elden ring które są po prostu bardzo frustrujące. Przykładowo dla mnie, czyli kimś kto grał buildem pod wielką broń, mega ciężko walczyło się z podwójnymi bossami. Z jednym nigdy nie było problemu, bo wystarczyło się nauczyć z nim walki, ale kiedy dochodzi drugi to zaczyna się chaos, bo po prostu bardzo często nawet nie widziałem jak ten drugi na mnie skacze. Chyba jedyny moment gdzie musiałem się posiłkować summonami to właśnie takie walki. No ale muszę też się zgodzić że takie walki jak magrit dawały dużo satysfakcji jak już sie nauczyło jak je wygrywać, chociaż w moim przypadku, gdzie ostatnie soulsy w jakie grałem to dwójeczka, te jego rzuty sztyletami jak się chciało leczyć były mega upierdliwe :D
bosowie są fajni ale otwarty świat nie działą dobrze w tej grze ponieważ... wiesz co? bosowie jednak nie są fajni, nie wiem ile razy już przewracałem oczami widząc tego samego bosa 5 razy, nie wspominając już o głównych ważnych fabularnie bossach pojawiających się czasem nawet więcej niż 2 razy, chuj z tym że łądnie te niektóre walki wyglądają albo to że muzyka zajebista skoro z morgottem już trzeci raz walczę nie wspomijając już o robieniu kopiuj wklej i dawaniu tego samego bossa razy dwa żeby zrobić to trochę trudniejszym
Kocham Elden Ring, w żadnej grze, no może poza League of Legends, nie wbiłem tylu godzin, nawet w Dark Souls 3 i Bloodborne (moich 2 ulubionych grach). Czekaj ... zapomniałem o serii Fallout ... ale tam też tylu nie wbiłem. Kocham Elden Ringa.
Przypomniałeś mi, ze przydałoby się pokonać ostatniego bossa w sekiro. Ale spędziłem z 9h próbując pokonać. I się poddałem to było w marcu chyba. I nie wiem zbytnio co teraz zrobić
Rewelacyjne wytłumaczenie problemu z bossami w ER. Decyzja o zrobieniu całej gry z myślą o przyzywaniu pomocników była według mnie jednym z największych błędów FromSoftu. Miałem nadzieję, że summony będą czymś stricte pod maga, miałem nawet nadzieję na pvp w formie "areny Pokémonów". Zamiast tego dostaliśmy niemal obligatoryjną mechanikę. Pewnie, możesz zabić te dwa Gargulce samemu - ale czy Ci się chce skoro zrobiłeś to już 3 razy wcześniej? Osobiście zawsze w tych grach najbardziej czerpałem frajdę z walk z epickimi, oryginalnymi bossami, przez co zresztą DS3 i Sekiro są dla mnie najlepszymi grami Miyazakiego. W tej grze nawet bossowie, przy których czułem, że mają potencjał bycia najlepszymi przeciwnikami w historii SoulsBorne'ów niemal zawsze mieli w sobie jakiś irytujący element, czy to absurdalnie szybka reakcja na ataki, potwornie przedłużane ruchy, czy też ciosy zrzucające moją postać niemal do 0 HP przy 40 punktach wpakowanych w wigor. A szkoda, ta gra jak na swoje ambicje wyszła zaskakująco dobrze w innych aspektach.
Z tymi demonami jest dla początkujących graczy nie dla weteranów a mi się podoba z tymi gargulcami oni mają lore pobratyniec czarnej klingi strzeże maliketha i najprawdobodobnie w farum azula był tylko dostał misje
Jestem chyba jednym z tych masochistów, którzy za cel obrali sobie samodzielną likwidację wszystkich bossów i bawię się wyśmienicie, jeszcze nie odniosłem wrażenia, żeby combosy ważniejszych bossów były nie do ogarnięcia. Wkurzają mnie natomiast walki z dwoma takimi samymi typkami na jednej arenie, bo nie dość że po prostu trochę śmierdzą leniwym designem, to jeszcze trudność takich starć nie wynika z dobrego zaprojektowania potyczki, tylko z tego że po prostu nie ma okazji do ataku. Kiedy jeden wyprowadzi atak i otwiera się na kontrę, drugi już napierdziela czymś innym i tak w kółko. Dwa gargulce naprawdę mocno przetestowały moją cierpliwość
@@OnionJuice517 Pewnie poszłoby 2x szybciej ale optymalizacja gry to jakiś żart, min vs max ustawienia to 48 vs 55fps... + dochodzą do tego ogromne freezy (2060 i5 laptop). To nawet taki RDR2 działa na wysokich w ponad 60 fpsach ugh xD
@@mersh2282 Te freezy to była jakaś masakra. U mnie na ryzen 3700x + rtx2070 było wiele takich momentów gdzie sekundowy freeze po prostu przegrał mi walke. Do tego walki z podwójnymi bossami, którzy jeszcze byli bardzo mobilni to była po prostu katorga jak grałem pod ciężka dwuręczną broń, bo po prostu nie miałem nawet okna na atak.
ja grałem wszystko solo bez przyzywania i nie miałem problemu, dalej było ŁATWO. W końcu dotarłem do bossa o którym kazdy mowil ze jest njatrudniejszy i postanowilek nagrac film jak szybko mi pojdzie pokonanie go jesli uzyje easy moda w postaci łzy naśladowcy. oto efekt ruclips.net/video/WwUctM0w-7Y/видео.html&ab_channel=Sebzer
Szczerze? Nie zgodzę się. Całą grę przechodzę bez summonów (dopiero wbiłem do Farum Azula btw) i największym problemem było dla mnie to, że niektórzy bossowie byli za łatwi. Morgott, Ognisty Gigant, Fortisax i wielu innych. Większość z nich pokonałem z palcem wiadomo gdzie. I nie, swoją drogą, nie gram sorcererem, nie używam RoB, moonveil albo innych OP buildów, jestem dosłownie wojownikiem, który porzucił dwa miecze i biega z jedną kataną i tarczą. I idzie aż za dobrze, jak na soulsy. I tak, wiem, że Maliketh i Malenia zrobi mi pewnie z dupy jesień średniowiecza, ale... no to trochę późno
@@olotocolo No właśnie mówie, że nie. Przechodzę kataną na wysokim poziomie i tarczą. Bez jakiegoś nie wiadomo czego, ale też z całkiem niezłym ekwipunkiem. I ni chuja nie jestem dobry w soulsy. Wiele bossów dało mi w kość. Jak pokonałem Radahna to oddychałem głośniej niż Darth Vader. Gargulce sprawiły, że prawie zdecydowałem się je zcheesować (prawie bo udało mi się je legitnie pokonać po pozwiedzaniu bodajże Altusa i Gelmiru). Margita pokonałem z trzecim podejściu... po wyczyszczeniu dosłownie całego Limgrave (wcześniej był za silny). Tak samo w soulsach. DS3 nigdy nie przeszłem sam (przynajmniej od Abyss Watchersów). Mimo to sporo bossów (głównie tych pobocznych, ale tych głównych kilka też, jak choćby Rennala, czy Morgott w Leyndell) były zbyt łatwe. Morgotta, króla Omenów pokonałem na pierwszym podejściu, Rennalę na drugim. I z tego co widziałem na reddicie nie jestem jedyny, który tak sądzi
@@olotocolo Dobra. Właśnie pokonałem duet godskinów za trzecią próbą. Chyba jednak jestem w miarę dobry. Za pierwszym razem rozjebali mnie całkowicie though
Dodam tylko, że w DS2 i DS3 też można było respecować postać i grać różnymi buildami w jednym podejściu. Tak naprawdę główna różnica jest taka, że Elden Ring jest dużo dłuższą grą i jak ktoś chce zobaczyć prawie wszystko i pokonać prawie każdego bossa to respec postaci może uratować przed nudą. A ta niestety jest częsta bo większość bossów to straszne popychadła, a najlepiej świadczą o tym częste wiadomości pozostawione na arenach w stylu "dlaczego to zawsze musi być słaby wróg?" itp. W moim odczuciu gra rozkręca się dopiero mniej więcej po przejściu 2/3 i błyszczy w bardziej zamkniętych lokacjach, w których nadal czuć klimat innych gier FS. Lokacje w "otwartym świecie" są ciekawym eksperymentem ale nijak mają się do takich miejsc jak Siofra River i Nokron Eternal City, Crumbling Farum Azula, Stormveil castle (a także inne zamki i lokacje głównych bossów).
Uważam że powinieneś zrobić coś w stylu recenzji recki eldena bo no cóż W pierwszym odc wspomniałeś o "kiepskiej optymalizacji" itp i zastanawia mnie do bo ciągle się wacham od zakupu i nwm Możesz zrobić film o wszystkich wadsch eldena xddd
Nie pokonałem jescze final bossa ale już po Maleni to się wypowiem. Sumonow nie używam w żaden grze fromsoft i w eldenie naturalnie też nie używałem ani tych z multika ani z itemow. Zdziwiło mnie jak wiele osób ich używa ale to nie ważne. Ogólnie najważniejszy aspekt trudności w elden ringu polega na tym że do każdego bosa można wrócić później. Jeżeli ekaplorujesz i robisz rzeczy w kolejności ta gra nie ma bardzo trudnych przeciwników. Jedyny problem jest wtedy kiedy przyjdziesz n jakiegoś bosa za wcześnie. (Sam robiłem tak parę razy żeby zaspokoić swój masochizm). I wlabsie podchodząc do jakiegoś bosa na za niskim levelu zauważyłem że ataki bosow są tutaj dziwne a konkretnie ich timing. Wydaje mi się że RUclipsr Ember zwrócił na to uwagę. Wszystkie ataki w elden ringu wydają się być minimalnie opóźnione. To jest moja teoria dlaczego uczenie się bosow nie jest tu tak przyjemne jak w ds 1 czy 3.
Gra powinna być dobrze zbalansowana jeżeli nie ma poziomów trudności. Każdy grał tym co akurat polubił, a potem sie okazywało że albo bronie albo skille są tak OP że odbierało to przyjemność z grania. Np bleed build i frost stomp. I co mam wracać do maczugi żeby znowu poczuć emocje? Summony nigdy nie były przedstawiane jako forma ułatwienia tylko jako dodatkowa broń w arsenale i każdy powinien znikać i być na raz, w tedy by biały sens. Powielane lokacje i bossowie do pożygu. Gra przez pierwsze godziny wydaje sie 10/10 aż spada do poziomu 0/10 im dalej w grze. A to tylko wierzchołek problemów. Jak taki gniot mógł wygrać GoY to ja nie wiem.
Zauważyłem, że w niższy soulsowej, o której mało kto wspomina jest Code Vein, który również potrafi napsuć krwi. Tak, ma się towarzysza podczas walk z bossami, co jest przydatne, ale zbyt pomagające. I jeśli ktoś pierwszy raz przechodzi, albo chcę przejść to Katedra pozdrawia
Ponad 30h bawie się dobrze, ale chyba nie tak jak w poprzednich soulsach. A największą wadą dla mnie jest otwarty świat. Za duzo biegania i zagladania pod kazdy kamien żeby nic nie przegapić. Walka konno jest nudna. Reskiny występują chyba na dużo większą skale niz wcześniej. Ogolnie czuje ze formuła troche sie wyczerpała, sekiro dla mnie top, pomimo, że ledwo ukończyłem.
No nie wiem. Dla mnie bossy z Souls Core i Souls Like to zawsze byli cheeserzy którzy mieli po kilka ciosów które one shotują jak tylko miałeś nieszczęście w taki combos wpaść. Nihil novi Panie Tomku. Po prostu trzeba te walki nie tyle przechodzić ale nauczyć się movesetu zarówno swojego jaki bossa.
Pomijając to ,że elden ring ma niektóre animacje i dźwięki z dark souls 3 to lipą straszną są właśnie bossowie .Np taki główny fabularny boss którego trzeba zrobić ( God skin duo) występuje też jako poboczny z dunegonów kilka razy....
Tak, zgadzam się że w Elden Ring balans bossów to tragedia, ale w sumie jakie walki z więcej niż jednym szefem na raz uważasz za najlepsze z gier From Software?
Ja gram bez przyzwańców i walczyłem z margitem z 30 razy nim w końcu sie udało od druguej fazy czekałem cały czas aż wykona wyskok z młotem aby go raz walnącz z wyskoku i tak w kólko. A byl 3 bossem jakiego pokonalem.
Ja mam inny problem z elden ring. Az do sniegu wszystko bylo prste, na takiej zasadzie ze moglem sie leczyc na chama, bo wiecej wyleczy ecstus niz jakikolwiek przeciwnik zada obrazen, ale w krainie sniegu... musiałem szybko się przestawic na tryb git gud. A jak Malenie pokonalem, to tylko raz uzyla waterfown dance. Gdzie tu frajda z podchodzenia do bossa tak dlugo az RNG sie zlituje? Podczas wczesniejszej proby w walce uzyla tego ruchu 3x, z czego 2x pod rzad...
Podsumowując: poziom trudności w ER zależy od buildu w jaki pójdziemy. Według Quaza to nie szybkość reakcji gracza, czy poziom jego zręczności zależy od stopnia trudności grze akcji w której 99,9% czasu spędzamy na walce. Dobrze zrozumiałem? :) Przyznam, że z gier typu soulsborne grałem tylko w Sekiro, które podobało mi się tylko stylistycznie. Oglądam zmagania różnych streamerów (w tym Quaza) w ER i muszę przyznać, co strimer to build. Jedni grają lepiej, drudzy gorzej, ale każdy inaczej. No i jest Wonziu który bardzo hejtuje Elden Ring (ostatni boss w Sekiro #pdk), który uważa, że to build nie ma znaczenia, liczy się tylko brute force itp. Zastanawiam się kto ma rację. :) Bo z jednej strony Quaz ma b. dobre argumenty, z drugiej Wonziu, ponieważ gra akcji jaką niewątpliwie jest ER wymaga, jeśli nie cierpliwości, to małpiej zręczności (tak oceniam po strimach).
Jak masz zły build i nie ogarniasz mechanik, to wtedy jedyne co ci pozostaje to właśnie ta małpia zręczność. Każdego bossa można pokonać postacią w samych gaciach. Oboje mają rację, tylko mówią o czymś innym.
Moim zdaniem bossowie nie ogarniaja walki przeciwko graczom w Coopie....brakuje mi tu systemu jaki jest w Monster Hunter World tam stwory dostosowywaly się do ilości graczy i walka była bardziej emocjonujaca niż tutaj, co nie znaczy że starcia w EL są nudne :)
Mnie Sekiro irytowało że bossów i minibossów było dla mnie za dużo. A Elden Ring dla mnie już odgrzewany kotlet trochę już jest. Wciąż to samo dla mnie. Dark souls 4 bardziej dla mnie pasuje w pseudo otwartym świecie.
Ale to dobrze że bossowie są mniej przewidywalni niż w soulsach, są przez to większym wyzwaniem. W dark souls jedynce po połowie gry to bossów pokonywałem za pierwszym razem nie były już wyzwaniem dla mnie, mam nadzieję że w elden ring będzie inaczej.
Problemem jest balans, gdyby jacykolwiek bossowie byli tak trudni, że przed starciem z nimi trzeba ulepszyć broń na tyle na ile gra w danym momencie pozwala, dobrać odpowiednie popioły wojny i przyzwańca, nie miałbym nic przeciwko. Tymczasem część przyzwańców jest kompletnie nieprzydatna, z kolei inne trywializują każdego przeciwnika. Także nie wszystkie bronie są warte ulepszania, a nie da się sprawdzić zbyt wielu kombinacji bez farmienia zasobów. Czary są też dziwnie skalowane i mam wrażenie, że gra zaklada ulepszanie inteligencji / wiary jedynie do momentu w którym danego czaru można użyć, bo dalsze pakowanie w statystyki niewiele zmienia
Gra solo przeciw bossom jest satysfakcjonująca i cieszy mnie ta dynamika z bloodborne. Mogłoby być jeszcze trudniej. Co do wspomagaczy w postaci duchów itd. jest zapewne rozwiązanie dla przeciętnych graczy, którzy chcą przejść grę bez większego problemu.
Tak za pierwszym razem streng bulid i solo bez sumonów ale nigdy więcej, teraz sumony i op bulidy. Cieszy mnie, że ktoś zauważył ten problem w polskim necie w angielskojęzycznym comunity From to jeden z najgłośniejszych tematów. Po Sekiro które kocham za bossów był to dla mnie duży cios ale taka cena za balansu pod summony. Ale nawet bez nich nie było jakoś trudniej niż w wspomnianym Sekiro ale o wiele mniej zabawnie. W Sekiro podczas walki z Ojcem Sowa czy Ishinem w pierwszej godzinie nie wiesz co sie dzieje w 2 kapujesz ale i tak wpiernacz w 3 zaczynasz walczyć na równo a w 4-5 sukces. W Elden np z Malenią w pierwszej i 5 godzinie walki szło mi porównywalnie dobrze bo wszystko opierało się na RNG jej anime ataku czy będzie go często używać czy nie. Gdy użyła go tylko raz w 2 fazie ruda p**da padła słabe to.
Czepiać się do mini bossów w elden ring to tak samo jak bys się czepiał że zwykłe moby się powtarzają. Można powiedzieć że te bossy to po prostu typy przeciwników. Bo tak naprawdę te początkowe mini bossowie to normalni przeciwnicy w dalszym postępie gry.
dla mnie chalange w postaci zabij bossa jak najsybciej ie wiedzac jaki to boss to tez fajna zabawa i tak wlasnie mialem tutaj ruclips.net/video/WwUctM0w-7Y/видео.html&ab_channel=Sebzer dopiero po skonczeniu gry sie dowiedzialem ze to byl niby najtrudniejszy boss grze a ja go tak zeszmacilem
Obejrzałem pomimo iż Souls-like to nie moja bajka. Zgadzam się ze w singlu nie powinnismy mowić o psuciu gry buildem postaci lub stylem grania. Ot mając duża dowolność możemy sobie ułatwić lub utrudnić grę. Przykład z zupełnie innej beczki - SnowRunner w zależności od tego jak gramy co i kiedy odblokujemy kolejne zadania mogą byc łatwiejsze do pokonania lub trudniejsze (w wypadku tej gry sprowadza się to do czasu który będzie nam potrzebny na wykonanie zadania). Jeśli chodzi o Elden Ring tworzenie buildu który radzi sobie z danym bossem to moim zdaniem tez forma zabawy a i na pewno wymaga tez czasu na zdobycie odpowiedniego oręża czy itemow potrzebnych do ponownego rozdzielenia atutów. Najważniejsze to dobrze sie bawić czego wszystkim niezależnie od tego w co aktualnie grają życzę! (A ja sam wracam do Chorus, siadło naprawdę dobrze a jakoś o samej grze głośno nie było a szkoda)
Zgadzam się. Widząc peany zachwytu nad Eldenem można stracić poczytalność jak samemu widzi się ile ta gra ma wad. Owszem, gra się bardzo dobrze, ale ściska mnie ból dupy jak widzę, gdy ktoś nazywa Eldena 10/10 i najlepszą grą wszechczasów, podczas gdy Elden ma niektóre wady za które gra od innego studia zostałaby zmieszana z błotem.
Ubrałeś w słowa mój jedyny większy problem z ER którego nie umiałem dokńca określić , dzięki.
To ja polecam zrobić Ng na max I wtedy cios z popiołu wojny który robił 2.5k dmg nie jest już taki skuteczny
Malenia jest naprawdę trudna, ale jest motyw żeby ją zapędzić w kąt to nie robi tych uników wkurwiających, ja pograłem pod krwawienie, gdzie nie zrobiłem nawet 2/3 buildu a i tak wyszło nieźle, jak ktoś chce zobaczyć, wrzuciłem filmik jak to u mnie wyglądało.
Rzuciło mi się w oczy właśnie to, że w porównaniu z poprzednimi produkcjami FS, w Elden ringu bossowie nie dają chwili wytchnienia by się choćby uleczyć, a szczyt osiągnięty został dla mnie chyba w przypadku dwóch rycerzy tygla w jednych z podziemi.
DS2 było najbardziej ambitną częścią serii, podoba mi się to że oryginalna wizja Shibuya w której też był open world znacznie mniej przypominała poprzednie soulsy, głównym elementem gry były królestwa z wioskami w którymi mogłeś podnieść poziom zaufania i miałeś mieć liczne pojazdy do jeżdżenia jednymi z nich miał być smok bez skrzydeł, nie jestem pewien ale chyba też nie było można stworzyć własnej postaci. Na imgurze jest album z grafiką koncepcyjną nazwany DS2 prerelase concept art. Szkoda że nawet w 2022 FromSoft nie może odtworzyć tej wizji, bo wygląda dość ciekawie.
Co do recyklingu bossów to w pełni się zgadzam, chociaż pominąłeś chyba jedną ważną kwestię. Jednym jest recykling przeciwników rozsianych po świecie, ale recykling bossów jak Godfrey i Astel i to w tak wyssanych z czapy miejscach według mnie to już jest jakaś kpina.
No i w moim odczuciu agresję bossów rodem z Sekiro można by grze wybaczyć, gdyby nie jeden fundamentalny problem który pojawia się w drugiej połowie gry. To jak po jednym z bossów obrażenia i zdrowie wszystkich wrogów lecą w górę wydaje mi się tanią próbą podbicia poziomu trudności.
Zgadzam się. Jak zobaczyłem drugiego Astela to stwierdziłem, że przegieli z recyklingiem po całości. A Godefroy to combo 2 największych wad moim zdaniem czyli recykling właśnie i bliźniacze imiona, które zlewaja się ze sobą.
W Sekiro recykling był jeszcze większy, a była to gra 10x mniejsza, więc po tak dużej grze można było się tego spodziewać.
W Sekiro nie grałem i w sumie w Soulsach zawsze istniał ten problem, ale no jednak. Każde pomniejsze drzewo ten sam boss, większość katakumb to samo. Nocni bosowie to ciągle ten sam zestaw. Ci opcjonalni to nie aż tak duży problem, ale żeby fabularnych i unikalnych bossów powtarzać i wrzucać nawet do jakichś zwykłych tuneli jak tego Astela. Czy takiego Godricka powtarzać?
@@Avolkar To jest właśnie problem jak zaczyna się robić zbyt duże gry. No ale to ludzie przecież wolą gry na 250h, gdzie przez połowę gry powtarzamy w kółko te same czynności, zamiast gry na 100 godzin, gdzie ciągle robimy coś nowego.
@@_Sheev_Można to było jednak zrobić bardziej umiejętnie. Jakby chociaż walki z fabularnymi i unikalnymi były tylko jedne i zostawili je faktycznie unikalnymi to by się dużo bardziej przymknęło na to oko.
Powiedziałbym że sami bossowie to nie problem tylko mechaniki systemu walki tej gry które są dość mocno przestarzałe, fundamenty walki naszej postaci nie zmieniły się od czasu Demon's Souls ale bossowie i nawet przeciwnicy zmienili się bardzo, co sprawia że gramy postacią z Dark Souls przeciwko przeciwikom z Sekiro lub Bloodborne, sam Quaz to wspomniał i według mnie jest to ogromny problem.
Jeśli FromSoft chce robić nowe gry w podobnym stylu jak Dark Souls, według mnie muszą porządnie przerobić cały system walki na coś bardziej pomiędzy Sekiro i Dark Souls.
W Sekiro podczas walki, to gracz ma kontrolę nad tym co się dzieje, mamy dużą mobilność co pozwala na łatwe oddalenie się ale mechaniki pozwalają też na ciągłą walkę jeśli mamy wystarczające umiejętności.
W Dark Souls jak i Elden Ring jest odwrotnie i to my odpowiadamy na to co robią przeciwnicy i w większości od nich zależy co się dzieje co jest według mnie w Elden Ring nużące jeśli nie mamy nawet możliwości aby za nimi nadążać w przeciwieństwie do Dark Souls.
Mam nadzieję że ktoś zrozumie o co mi chodzi.
ale o to chodzi w soulsach. gracz ma cierpieć i czuć się bezradny w obliczu potężnych bossów
@@Sebastian-oz1lj Nie do końca. Według mojej, oczywiście subiektywnej opinii, bossowie w soulsach potrafili być super wyzwaniem. Z kolei w Elden Ring czym dalej, tym bardziej czułem jakbym wykonywał przykry obowiązek, który nie dawał radości ze zwycięstwa a ulgę.
@@Sebastian-oz1lj większej głupoty nie słyszałem od dawna, poprzednie soulsy były poważane jako truden gry ale ich bossowie byli znacznie bardziej satysfakcjonujący
Jak podobał się Elden Ring polecam obczaić Salt and Sacrifice (świeży następca Salt and Sanctuary) Takie soulsy 2D (prawie identyczne mechaniki a i całkiem ciekawe nowe z np trybem PvPvE)
Co do tego że jest mało materjałów do rozwijania broni to w grze można znaleść coś takiego jak dzwonki gurnicze które dają nam nielimitowany dostęp do materiałów
„Górnicze”, na umarłego boga ortografii! ;) Materiałów, znaleźć... Ehhhh!
Naprawdę tak trudno zainstalować wtyczkę do przeglądarki w rodzaju LT? Można mieć problemy z ortografią, ale są do tego narzędzia, jeśli ktoś nie jest wykluczony cyfrowo. Język ojczysty to nie jest dziedzictwo, które wypada bezkarnie deptać. Niezależnie od tego, gdzie się publikuje! Świadczy to o szacunku do innych czytelników i osoby, do której się zwracasz. Miej to na uwadze...
@@yama3aspokojnie…..
melania myślę że najlepiej by się znalazła w sekiro jako boss który by się leczył po trafieniu nas. Uczyło by to gracza by parować ataki bossów
Brakuje mi trochę więcej wniosków z walk z bossami, bo sam przykładowo zauważyłem, że część bossów jest zaprojektowana dla efektowności a nie ciekawej mechaniki walki... Przykłady? Placidusax, Eldeńska Bestia, Astel - każdy z nich wygląda pięknie, ma wspaniałe animacje i w ogóle ale walka z nimi to katorga gdzie bossy spamują różne ataki ale przede wszystkim uciekają, podchodzisz do niego by go walnąć a on odlatuje na drugi koniec mapy i znowu treptasz do niego z nadzieją, że zdążysz go walnąć unikając ścieżki zdrowia spamujących czarów itp. a tu niestety znowu skubany odlatuje. Co więcej autorzy dokonali niezwykłej rzeczy sprawiając, że bossy o baaaardzo dużych gabarytach równie ciężko trafić co jakieś małe ruchliwe liliputy, bo musisz atakować kończyny jakie stale są ruchome lub zadają Ci obrażenia i musisz od nich też uciekać. Mamy też bossy jakie są trudne do zaatakowania bo.... bo tak... np. Maliketh w drugiej fazie jaki spamuje atak z powietrza z taką mobilnością, że tylko pozostaje się modlić, że kiedyś przestanie i uda się go zaatakować. Kolejna sprawa, to cooldown ataków.. Bossy w Elden Ring nie mają czegoś takiego, potrafią spamić jeden atak bez końca, raz za razem jak np. Awatar spamujący swoimi pociskami świętej energii - na moich nagraniach w lokacji gdzie znajduje się Malenia miałem sytuację walki z Awatarem która trwała blisko 30 min a z tego 80% czasu to wyczekiwanie aż skończy spamować jeden atak a inny przykład to np. Ogary z Katakumb jakie spamują swój atak z skoku... Albo pewien mag - Miriam jaki spami czary bez coodownu a do tego ucieka teleportacją przed postaciami melee. Przy złym RNG może dojść do sytuacji, że czasami trzeba dać za wygraną. Bardzo wiele bossów w Elden Ring nie dawało mi satysfakcji po ich pokonaniu, bardziej czułem ulgę, że to już jest po... Oczywiście zdarzały się bossy naprawdę fajnie zaprojektowane jak np. Malenia, Rycerzy Tygla też trzeba było się jakoś uczyć i swoją mechaniką trochę przypominali Fume Knighta z DSII - Ale niestety mam również wiele zarzutów odnośnie projektu bossów i akurat ich reskiny mnie tu najmniej rażą.
Też dodam, że dysproporcja wyzwania dla konkretnych klas w walce z konkretnymi bossami jest nieporównywalna... Bardzo wiele bossów wydaje się zaprojektowanych z myślą raczej o hybrydowych buildach nastawionych nie tylko na walkę w zwarciu ale przede wszystkim z dystansu (czary jakich jest w grze pełno i to również w broniach).
Tak, spam złego RNG to czasem koszmar. Podczas jednego z podejść do Fire Gianta chyba z 10 razy z rzędu rollował z dala ode mnie w drugiej fazie. Mam też wrażenie, że częściej jakiegoś bossa wymęczam niż się go uczę, a ataki są do siebie bardzo podobne i często za szybkie. Maliketh nie był aż taki zły (jeśli się go parrowało), ale mój zarzut do drugiej fazy jest taki, że pierwsza jest okropna i w ogóle nie uczy na drugą, podczas której łatwo zginąć od razu. I w ogóle ciężko się go nauczyć przez kosmiczne obrażenia i prędkość.
Yeah RNG to tragedia w tej grze. Wiele z bossów o których czytałem, że są największą zmorą graczy pokonałem za pierwszym podejściem z dużym zdziwieniem a na innych utykalem na długo. Największymi zwycięzcami na RNG przeciw którym walczyłem był Górskim Noble który toczył się w nieskończoność nie pozwalając mi się zbliżyć (nie wspominając o tym że czasem psuła mu się animacja i zaczynał się toczyć bez ostrzeżenia) i Elden Beast która pokonywała takie dystanse by uciec że kilka razy sprawdzałem czy mi się przycisk na kontrolerze nie popsuł bo myślałem że powinienem wezwać wierzchowca.
Niestety też dawali mi w kość bossowie którzy byli zaprojektowani z myślą o większej ilości graczy bo niestety często Summony z popiołów glupiały na nich, a gdy grałem w Eldena to serwery PC umierały nie pozwalając przyzwać praktycznie nikogo, bo tylko jedna na około 20 prób nie kończyła się błędem przyzywania.
@@Va5syl co do summonów z prochów, to podczas jednego ze starć z minibossami, mój summon zaczął uciekać i stwierdził, że ma dość. W sumie mu się nie dziwię, ten miniboss miał chyba więcej życia niż bossowie w tym legacy dungeonie - jeden z tych smoków w Farum Azuli. Problem w tym, że ta gra była z jednej strony projektowana pod summony i OP rzeczy, które w niej są, a z drugiej bardzo nie. Bardzo ciężko tu o jakiś zrównoważony i sensowny poziom trudności. A w late game dodatkowo wszystko ma kosmiczne obrażenia, ciężko to trafić, lubi uciekać i czasami trudno się tego nauczyć, bo ataki oneshotują lub prawie oneshotują nawet tankowate buildy. No, ale nic, zawsze mogę sobie pooglądać na youtube jak ludzie przechodzą grę Moonveilem czy Rivers of Cringe i problem ich nie dotyczy.
@@CahanDragon Oj tak o zrównoważenie poziomu trudności ciężko w tej grze. Nie dość, że niektóre buildy (choćby bleed) ewidentnie dominują w grze. To jeszcze w tej samej lokacji w jednym dungeonie mogę mieć straszne problemy z bossem, tylko po to by w dungeonie który jest obok zabić przeciwnika kilkoma lekkimi atakami.
@@Va5syl Wiem, że to autokorekta, ale Górski Noble strasznie mnie rozbawił XD
Pamiętam że sporo pisałem zaraz po premierze ER na temat bossow, krótko mówiąc byłem nimi totalnie sfrustrowany, większość z nich jest przekombinowanych według mnie, mają odskoki i doskoki na pół areny, obszarowki, kradzieże zdrowia itd. Walka fajnie zwiększyła tempo, śladami sekiro (mojej ulubionej części od FS) jednak tyczy się to tylko bossow, bo postać gracza została slamazarna, z króciutkim zasięgiem broni, miałem wrażenie jakby walka toczyła się między żółwie a tygrysem, gdyby przynajmniej wprowadzili szybkie uniki z BB zamiast tych rollek. Ds3 przeszedłem nie raz, Sekiro nawet nie zliczę, i zawsze z radością wracam, do ER nie mam ochoty wracać, chyba że dla świata, na pewno nie dla bossow.
Ja niestety Elden Ringa jedynie oglądałem, ale i tak patrząc odniosłem takie wrażenie, że coś jest nie tak z tymi bossami. Walki z Sekiro dalej są moimi ulubionymi, choć na początku chciałem powiedzieć "Dark Souls 3", ale przypomniałem sobie Yhroma który po zdobyciu Władcy Burz nie zabił mnie już ani razu, Kryształowego Mędrca, który nawet za pierwszym podejściem mnie nie zabił, a każde następne wygrywam bez otrzymania obrażeń oraz Arcybiskupie Głębin, który zabił mnie tylko raz, bo z ciekawości dałem mu dokończyć zaklęcie, żeby zobaczyć co oni robią z tą czarną mazią zbierającą się u sufitu. Muzyka bossów też mnie nie zachwyciła, chyba tylko 2 mi się spodobały na tyle, żeby je sobie puszczać w pętli.
Ahhh, walki z Sekiro... piękna rzecz. Boss którego początkujący bije 5 godzin, a zawodowiec robi w minutę i to nie dzięki postaci w samych gaciach z mieczem większym od siebie, którym jak walnie to ino raz i bosa nie ma, tylko jest epicka walka pełna serii dynamicznych ataków, odskoków, uników i ogólnie, widać że koleś nauczył się bossa perfekcyjnie, a nie po prostu nadużył systemu budowy postaci i przedmiotów.
Sekiro ma z pewnością świetne walki z bossami (stwierdziłbym że nawet najlepsze w soulsach), jednak to się nie tyczy wszystkich. Ja bym powiedział nawet że tylko walki z niektórymi głównymi bossami były tak fajne. Gra ma za dużo minibossów z powtarzalnym i ubogim movesetem. I cała ta trudność tej gry nie wynika też z samej potęgi bossa, tylko z nieogarniania mechaniki. Jak się ją już ogarnie, to gra się staje wręcz za łatwa. Potwierdza to chociażby straszne wydłużenie walk z końcowymi bossami, gdzie walka z jedną fazą potrafiła trwać tyle co cała walka w poprzednich Soulsach.
@@_Sheev_ Coś w tym jest, aczkolwiek, recykling bossów i tak mniejszy niż w Eldenie, a przynajmniej do puki nie liczymy bezgłowych, grubych pijaków oraz (moim zdaniem) najbardziej irytującego przeciwnika który czasem jest bossem a czasem mnie, fioletowego ninja bijącego się jedną ręką.
Aczkolwiek, dla mnie ten opadający poziom trudności to coś fajnego. W sensie, to sprawia mi satysfakcje, szczególnie że wiem, iż to, że tak łatwo mi się zabija teraz bossów to zasługa skilla, a nie tego, że wbiłem kolejne kilka poziomów. To że na ostatnim bosie zaciąłem się na kilka godzin i kląłem jak szefc gdy boss 2 razy z rzędu zabił mnie w ostatniej fazie samemu zostając na hita, a na NG+6 zrobiłem go za pierwszym razem bez używania wskrzeszenia... To jest bardzo satysfakcjonujące, robienie tych bosów niczym rodowy koreańczyk parujący prawie wszystkie ataki (w sensie że ja prawie wszystkie, bo koleś z filmu wszystkie) z najbardziej znanego filmiku walk z bossami na YT, zamiast męczenie się powolnym podgryzaniem tak jako to Quaz robi w poradniku dla potłuczonych.
Uwielbiam Twojej filmiku, dla mnie jesteś najbardziej solidny z wszystkich osób, którzy wrzucają filmiki na temat gier w Polsce 👍 Ja od siebie dodam tylko tyle, że niestety dla mnie była ta gra za łatwa chociaż o tak oceniałem ja 10/10 ale w porównaniu do DS1,DS2 i DS3 to spacerek ;) Dużo bossów miałem takich, że nawet nie wiedziałem czasami ich wszystkich ataków i skryptów dopiero na NG+ i wyżej hehe ;) pozdrawiam
Mam bardzo podobne odczucia. Coś jest nie tak z balansem bossów. Granie klasycznie solo i uczenie się animacji jest mega upierdliwe i zniechęcające, a potem przywołasz ducha na dobrym buildzie i wygrana jest często żenująco prosta. Fakt faktem udało mi się pokonać między innymi ostatniego bossa solo, ale wiem że to dzięki rzeczywiście mocarnemu buildzie, a nie własnym umiejętnościom.
Co nie? Spotkałem dosłownie kilku bossów, przy których uczenie się ataków sprawiało frajdę, w innych grach z serii to był wręcz standard
I satysfakcja ze zwycięstwa to również był standard, a nie odhaczanie bosa za bosem
Może to kwestia wprowadzenia zbyt wielu elementów do w miarę zamkniętej struktury wcześniejszych Soulsow? Otwarty świat, wierzchowce, przyzywanie duchów - nie da się dobrze zoptymalizować bossów do tak wielu opcji.
@@GamerKalisz Moja teoria jest taka, że chcieli zadowolić i starych wyjadaczy i nowych ciekawych soulsów, ale obawiających się o wysoki poziom trudności.. I powiedzmy, że w miarę wyszło..
Zagraj zwykłym mieczem ulepszony do 20 i bez tarczy:)
Miło usłyszeć tak odmienną od reszty opinię. Od samego początku grałem w tę serię dla bossów i nigdy jeszcze tak bardzo się nie zawiodłem. Próbowałem grać bez summonów i bez moonveil, nie ma szans. Więcej czasu traciłem na bieganie wte i we wte, więcej spędzałem na unikach niż samej walce. Wszystko jest potwornie agresywne, szybkie z atakami obejmującymi połowę areny. I to w przypadku tych lepszych, o barachle pokroju kryształowych golemów to aż szkoda wspominać.
Niestety, przy próbach polemiki w necie, fanboye zalewali jadem każdego kto ośmielił się nie lubić tej gry.
Co ciekawe, sporo problemów wynika z podejścia charakterystyczengo dla dark souls 2: robienie gry trudnej dla samej trudności. Bo from słynie z trudności, to postanowili dokręcić śrubę do maksa.
Są szanse i się da. Ale ER wymaga levelowania vigoru. Minimum 30 do mid game, a na late game 60. Jednak nie zawsze jest to warte. Osobiście summony przyzywam na ganki, szczególnie jeśli droga do nich jest daleka i na eksplorację. Lub na walki, które odbębniłam już wiele razy i mam ich po dziurki w nosie. Ale i do walki są całkiem fajne, pasywne summony, które nie zaburzają balansu (np. ptak, który nas buffuje). Ale tak, to ładniejsze Dark Souls 2, balansowane pod... Nawet nie wiem co.
Jedynym bossem, którego uważam za naprawdę kiepskiego to pewien duet, którego można jako tako zobaczyć gdzieś pod koniec materiału. Absolutnie frustrujący boss, którego nie potrafiłem zdjąć w pojedynkę, więc trzeba było się wspomagać summonami.
Jeśli chodzi o resztę to jak dla mnie było ok, było wiele fajnych bossów, ale też kilka dużo słabszych osobników. Jak sam stwierdziłeś w materiale, widać, że wielu z nich jest dość źle zbalansowanych, ale w przypadku mojej rozgrywki nie było to jakimś przesadnie wielkim problemem, bo oprócz tego, że też starałem się co jakiś czas zmieniać coś w swoim buildzie (chociaż nie były to raczej tak drastyczne zmiany jak u Ciebie) to również gdzieś po kilku godzinach gry udało mi się tak manewrować rozwojem postaci, że było według mnie "idealnie". Nie było za trudno, ale też nie było za łatwo, byłem też na tyle rozwinięty, że bardziej popsuci bossowie dawali mimo wszystko dużo satysfakcji w trakcie walki, chociaż nadal zdarzały się pewne przegięte momenty jak combo jednej panny. :P
to combo o dziwo da sie dosyc prosto uniknąć
Świetny materiał!
To tak jak mówił Joseph Anderson. Pod koniec gry, bossowie mają tak rozbudowane combo, że wydaje się, jakby potrzebny był moveset z Sekiro. Nic nie da się zrobić, kiedy skaczą, eksplodują i rzucają pociskami, jedynie uciekać. A Elden Beast bez Torrenta to w ogóle nieporozumienie.
Dobrze napisałeś że "wydaje się jakby był potrzebny moveset z Sekiro" bo rzeczywiście tak się tylko wydaje, w praktyce po godzinach treningu wychodzi ze wcale to nie jest konieczne, a walki są po prostu inne niż reszta. Elden Beast to rzeczywiście symulator maratonu
Yep. Podczas walki z Elden Beast dosłownie miałem to wrażenie, jakby była tworzona pod Torrenta, ale coś się po drodze wykrzaczyło.
Przez to, mimo jej pięknego designu, pokonanie jej było dla mnie przykrym obowiązkiem a nie przyjemnością. I właśnie przez brak tej przyjemności nie wiem czy będę do Elden Ringa wracał. Jest mi naprawdę przykro z tego powodu, bo soulsy kocham całym sercem i ograłem je tysiące razy.
Kilka razy ukończyłem grę i szczerze tylko ostatni boss sprawia ogromne trudności, nawet dla trybu kooperacyjnego.
Oczywiście grałem magiem/astrologiem i prawie zawsze to ja odkładałem grę na później.
Szefowie w tej grze prawie zawsze przeciągają animację specjalnych ataków, że trudno wykonać idealny unik.
Gra jest w miarę łatwa na ng+, ale ostatni szef zwalnia z walki każdego, kto nie opanował przynajmniej do 70% idealnych uników.
Łza naśladowcy występuje tu co najmniej 2 razy jako szef - za pierwszymi próbami wchodziłem na arenę z wyposażeniem i nie wiedziałem, że wystarczy wejść nago na teren walki, potem uzbroić się w cokolwiek i śmiać się, zamiast wnerwiać, serio to jedyny boss, któremu możesz dać 99.99% szans, a i tak go pokonasz całkowicie bez uników, obrony itp.
Mnie się wydaje, że jedynym problemem Elden Ring jest to, że łatwo przelewelować postać. Wystarczy, że do Leyndel zwiedziłem wszystko co się dało i pokonałem wszystkich bossów, a bossów z jakimi walczyłem w Złotej Stolicy pokonywałem z reguły za pierwszym podejściem (tak, tak, używam wymaksowanych duszków, bo tak lubię). I mam tu pewien dylemat. Gdyż z jednej strony męczenie się z niektórymi bossami po kilka godzin jest delikatnie mówiąc upierdliwe, ale z drugiej strony kiedy ci przeciwnicy nie stanowią żadnej przeszkody, odbiera to pewną satysfakcję z ich pokonania (chociaż kiedy masakruje się potężnego przeciwnika w taki sam sposób jak oni masakrowali mnie te kilkadziesiąt godzin wcześniej wywołuje to uśmiech na twarzy). Zatem wydaje mi się, że problem z bossami jest taki, że brakuje im pewnego wyważenia. Ale gdyby każdy z nich pojawił się jeszcze kilkukrotnie, to też nie miałbym nic przeciwko, bo akurat same te walki są najfajniejsze, także recykling bossów zupełnie mi nie przeszkadza :D
Rozumiem co mówisz. Nie miałem podobnych refleksji czy uczuć. Dla mnie Elden Ring to najlepsza przygoda od wielu lat, zaraz obok Terrarii. Genialna. Po 130h doszedłem domiasta pod drzewem. Po 70h bylem znudzony, wtedy zaczalem sie bawic mechanikami. To że nie jest idealna i czasem zgrzyta odebrałem jak czesc przygody. Byłem w to na początku bardzo kiepski, ale bez poradników musiałem odnaleźć swoją ścieżkę i związałem sie emocjonalnie z niektórymi rzeczami, np. Meteorite Blade czy kilofem
Oh znam to, gram w sumie dla świata ale nie mogę się oprzeć robieniu postaci pod "królowa o Zmierzchowych oczach" która domyślnie dzierżyła Godslayer Greatsword i nie wyobrażam sobie gry bez tego mieczyka
Szczerze mówiąc nie mialem tego problemu, pokonałem wszystko co miało duży pasek zdrowia na dole ekranu bez żadnych summonów ani overlevelu, ale z tą koncepcją zmienianja buildów mnie zaciekawiłeś i na NG+ które właśnie zaczynam chyba zrobie to samo
Nie dałem rady skończyć elden ring za jednym zamachem... Po tym jak dotarłem do mountaintops of the giants czułem się tak zmęczony ta gra. To moja pierwsza gra fromsoftware, z którą miałem taki problem. Musiałem zrobić sobie przerwę i pograć w coś innego. W tym czasie zagrałem między innymi w bloodborne (4 raz). Ta gra jest dla mnie tak bardzo lepsza od elden ring m.in. dzięki designowi bosów (inną ważną rzeczą jest klimat). Każdy boss w bloodborne jest inni wizualnie (nawet demigodowie są do siebie bardzo podobni nie mówiąc o recyklingu). Każdy z nich ma unikalne gimicki i sposoby na pokonanie go. W edlen ring wszystko polega głównie na naciśnięciu kółka na padzie w odpowiednim momencie. Nie zawsze więcej znaczy lepiej.
W pełni się z tym zgadzam. Ja ten problem zauważyłem już w Dark Souls 3, od którego to się zaczęło i każda kolejna gra od From tylko to pogłębia. Bossów coraz mniej trzeba się uczyć, a zamiast tego liczyć na RNG, spamić kółkiem czy innym przyciskiem od uniku, oraz liczyć na dobry build... Bossowie są przesadnie utrudniani, jednocześnie mając głupie luki pozwalające ich z łatwością niszczyć.
@@_Sheev_ moim zdaniem ds3 i tak miał lepsza różnorodność bosów i pod względem wizualnym i pod względem mechanik.
@@jarosawbielec3141 No, bo tam ten problem dopiero raczkował, oraz sama gry była znacznie mniejsza, więc trudniej to było zauważyć.
Quaz świetny materiał,ale Ty wiesz na jaki czekają Twoi zagożali fani, zwłaszcza, że od ostatniego Twojego materiału o tej tematyce minęło sporo czasu,a kilka aktualizacji wpadło...Czekamy na Wanheim i zaciskamy kciuki,że zrobisz o nowościach film/serię, pozdrawiam serdecznie i dziana Quaz 💪😎🥝👊
Super film Quaz, pomógł mi zmienić podejście do tej gry, dzięki stary
8:16 narzedzia do ulepszania broni sie sa ograniczone. Tak dlugo jak znajdziesz bell bearingi mozesz je zaniesc do babek w okrąglym stole i kupic wszystkie kamienie (poza ostatnim 24 -> 25) za dusze.
Bardzo słabo tutaj wyglądają podwójni bossowie. W poprzednich grach to były bardzo unikalne walki w których jeden przeciwnik robił coś innego niż ten drugi, przykładowo gargulce z Dark Souls 1, napierw gracz ma okazje zaznajomić się z zestawem ruchów gargucla po czym po zadaniu 50%hp pojawia się drugi, jednak wymieniają się one umiejętnościami tak żeby jeden był agresywny a drugi pasywny (stał z tyłu i rzucał ogniem), po to żeby grać nie był przytłoczony ale jednak musiał zwracać uwagę na drugiego przeciwnika. Podobną filozofię widać w każdym innym "podwójnym" bossie. W elden ring są to po prostu dwaj różni lub ci sami przeciwnicy którzy nijak ze sobą nie współgrają i rzucają się obaj na gracza. Ja osobiście nie mam z tym aż takiego problemu ze względu na skalę gry ale jednak brakuje mi tego żeby chociaż jeden z główych bossów był właśnie takim podwójnym bardzo dopracowanym bossem.
Podobno ma wyjść aktualizacja albo już weszła, która ma to trochę ogarnąć, by jeden rzeczywiście był bardziej pasywny.
Dzisiaj akurat skończyłem ER. Jeden wniosek. Łza Naśladowcy to jednak spory „easy mode” 😅
Akurat dostała nerfa sporego, tiche na +10 carruje każda walkę
@@MeriadocHD tak, wiem. Jednak skoro Malenia poszła za drugim, to dalej jest za mocny ten duch 😂
@@MeriadocHD Z tym że Tiche po +10 silniejsza nie będzie. Mimik tymczasem skaluje się z postacią.
@@Sheamerek oczywiście, nie mniej patrzeć na to przez pryzmat przejścia „na raz”, gdzie mamy możliwość wyboostowac takiego tiche do +10. Skoczyłem 1 podejście na 130 poziomie z tego co pamietam, bez dużego grindu, w moim przypadku tiche +10> mimik +10. Wiadomo jest to kwestia sporna (różne buildy itd.)
No w końcu coś z Elden Ring. Dzięki.
te spixelowane momenty to footage z mojego grania bo mimo dobrego sprzetu musialem tak grac zeby wycisnac 60 fps :((((
Mi głównie przeszkadzali endgamowi bossowie, od FG wzwyż był to festiwal utrudniania gry na siłę, a final bossa już w ogóle przemilczę. Jednak to było ostatnie 10h gry - okej, w całej reszcie bawiłem się dobrze, co jednak przeszkadzało mi najbardziej to natłok tych bossów, ich recykling i brak kreatywności (DS2 vibes), w Soulsach zabijając bossa czułeś, że pokonywałeś bossa, tutaj było ich tak dużo, że słowo "boss" traciło na znaczeniu, dokładnie ten sam problem miało Sekiro, ale w mniejszym stopniu (z wiadomych względów). Znowu tych głównych było bardzo mało jak na tak wielką grę i wrażenie zrobiło na mnie może 2 czy 3, reszta była tylko... okej. Także niestety ER pod względem bossów dość mocno mnie zawiodło, rozumiem, że to nie są Dark Soulsy czy Bloodborne, ale jednak ich gry znane są z świetnych walk z bossami i chyba każdy zaznajomiony z Soulsami tego właśnie oczekiwał najbardziej : p
I tak recyklingu z Sekiro chyba nic nie przebije.
Malenia, Godfrey, Maliketh, Placidusax, Mohg - jeśli Twoim zdaniem oni mieli utrudnienia na siłę to graliśmy w inne gry. To najlepsze wyzwania do których jesteśmy przygotowywani przez całą grę.
Przykładami bossów sztucznie utrudnionych byli Radahn (jazda przez pół pustyni aby móc tylko zacząć się uczyć bossa, nonsens. Jak zsumować z absurdalnymi hitboxami ataków przed patchem, wychodzi jeden z gorszych bossów) czy Fire Giant (chora ilość hp, co na starcie faworyzowało buildy pod krwawienie i mróz,a cała reszta była w tyłku, męcząc bossa przez 15 minut by pod koniec walki dostać centymetrem ognia i umrzeć :P). No i finałowy boss nie jest faktycznie wybitny, choć ja osobiście lubię drugą fazę, ale rozumiem jeśli kogoś to frustruje.
@@suchar7175 Malenia z lifestealem nawet przez tarczę i instakillem jest doprawdy sprawiedliwa XD Mohg dopóki nie wiesz o niej/nie znajdziesz odpowiedniej kropli do eliksiru, to w zasadzie możesz sobie pomachać mieczem, bo albo zdechniesz od lifesteala, do którego nawet nie musi Cię dotknąć (naprawdę? Oskryptowany, zawsze trafiający atak w Soulsach?), albo wyleczy się 4 razy w ciągu walki. Godfrey z nieprzerwanymi combosami i AoE - kolejny niesamowicie dobry design. Placidusax i Maliketh były akurat dość łatwe, tego pierwszego to pocisnąłem za pierwszym razem, nie wiedząc na co idę XD Radahn też nie sprawił mi większych problemów.
Lubię wyzwanie, ale z dobrym designem, ci trzej bossowie, których wymieniłem nie są dobrze zaprojektowani, final również, nie wiem kto wpadł na pomysł, żeby wiecznie od Ciebie spieprzał na drugi koniec wielkiej areny, bardzo zabawne dla postaci full melee XD Ci bossowie zwyczajnie nie pasują do tempa tej gry i faworyzują konkretne buildy/używanie konkretnych przedmiotów, czego nigdy wcześniej w Soulsach nie było - nieważne jaki build byś miał (z dobrze dobranym eq ofc), po każdej walce czułeś progress, tutaj już czułem tylko zmęczenie.
@@RecenzjeHorrorowPrzemcio niesamowite jaki jest płacz w community o to że boss całkowicie punishuje defensywny styl gry (odłóż te tarczę albo wykorzystaj do parowania) i wymaga chociaż trochę pounikania zamiast wymiany ciosów, a leczenie to i tak tylko rekompensata za jej słabości (przy takich możliwościach jakie mamy w ER, byłoby Twoim zdaniem fair żeby boss, którego z równowagi wyprowadza każdy cios odrobinę cięższej broni niż sztylet, nie miał żadnej tego typu umiejętności? No jeśli tak to gratuluję, następny mistrz balansu :) instakill czyli zapewne specjalny atak Malenii, jeden z niewielu ataków w serii który wymaga czegoś więcej niż naciśnięcia raz panicznie kółka. Kwestia treningu. Ale widzę jesteś tak dobrym graczem, że jeśli nie jesteś w stanie pokonać bossa za pierwszym, drugim czy piątym razem, to znaczy że jest nie fair xD (dlatego np. Radahn nie znalazł się wśród bossów, których oceniasz jako niesprawiedliwych, a wobec niego akurat zarzutów można mieć sporo. To zupełnie przeciwny biegun jeśli chodzi o design bossa w porównaniu z Malenią). Ja od razu po zobaczeniu custcenki wiedziałem że spędzę tam więcej niż 2 godziny, i to jest akurat walka, w której jak w żadnej innej (nie tylko w tej grze a we wszystkich soulsach,bloodborne i Sekiro) czujesz ciągły progres i satysfakcję z nauki kolejnych ataków, jak najlepszego punishowania każdego combo i wreszcie umiejętnego unikania specjalnych ataków. Malenia to boss, który jest idealnym rozwinięciem konceptu Lady Marii i Siostry Friede, jak teraz wracam do tych 2 walk to aż chciałbym żeby te panny miały lifesteal albo więcej ataków z hyperarmorem, których nie przerwę spamując bezmyślnie r1.
Na Mohgu faktycznie atak Nihil wydaje się przesadzony, z drugiej strony masz łzę i kajdany na niego, obydwa przedmioty raczej po drodze znajdziesz. Ale w porządku, załóżmy że ich nie masz, bo soulsy to nie symulator eksploracji i lizania ścian. W takim przypadku ten atak po prostu pozbawia cię 3 estusów, co po wymasterowaniu walki nie jest dużą karą. Oczywiście zgadzam się z tym że powinno dać się to uniknąć, to nie jest fair.
Godfrey (podobnie jak Radagon i Eldeńska Bestia) to boss, który wynagradza dobre wykorzystanie skoków, dzięki temu AoE nie są żadnym problemem. Ale że przez całą grę nie było to przydatne, to nagle większość graczy czuję się zagubiona i "oszukana". Kombosy ma przydługie, ale bardzo przewidywalne, szybko można się do tego przystosować, to po prostu walka której nie zakończysz w 2 minuty bez ultra op buildu, bo musisz wyczekać na swoją kolej do ataku. Już bardziej w Godfreyu bym się przypierdzielił do drugiej fazy z tymi głupimi grab atakami :P
@@suchar7175 mam platyny w każdej grze z serii, grałem różnymi buildami - bez tarczy, z power stancem, z lekkimi i z ciężkimi armorami, glass cannonami i w zasadzie wszystkim poza magami, których flow walki mi totalnie nie pasi, niejednokrotnie męczyłem bossa 20 albo więcej razy i jakoś nigdy do ER problemu z tym nie miałem (poza Bed of Chaos i może paroma innymi wyjątkami XD). Super, że Tobie się to podobało, na szczęście większość community nie zgrywa pro gejmerów i widzi ten słaby design, instakille i punishowanie konkretnego stylu walki w grze z mnogością buildów to zwyczajny cheap design bossa, od którego FS generalnie nas odzwyczajało, aż do ER - tylko Sekiro i BB wymagały bardziej konkretnego podejścia, ale za to całe gry były pod niego zunifikowane i tam to miało oczywiście sens. Jeśli uważasz walkę w unikanie przez 15 minut ciosów Godfreya (hiperbola), żeby móc mu skrobnąć troszkę zdrówka jednym szybkim atakiem za fajną, no to cieszę się bardzo, ja nie XD Płacz nie wziął się znikąd i często owy płacz wychodzi od ludzi, którzy na Soulsach zjedli zęby, a i tak znajdzie się taki co będzie wmawiał jakie to super bossy so, bo Wy tylko R1 spamujecie i siedzicie za tarczą Havela XD No spoko, cieszę się, że Ci się podobały, ale dalsza dyskusja raczej nie ma sensu : p
Oho czyli widzę, że ER nie przypadnie mi za bardzo do gustu. W DS3 też zauważyłem iż nasza postać jest wolniejsza a bossowie bardziej agresywni. DS3 padło ofiarą popularności Bloodborne, niestety twórcy zapomnieli, że tam byliśmy łowcą i postać była szybsza. Wg mnie Bloodborne nadal jest numerem jeden jeśli chodzi o soulslajki. Teraz gram w Demons souls ale idzie dość łatwo. Mam nadzieję że ER mnie zaskoczy. Chociaż chciałbym BB2. Ech....pewnie wyjdzie na PS6
Mimo że Bloodborne (na równi z Elden Ring) to moja ulubiona gra FS, to uważam że w ds3 zdecydowanie najlepiej są wyważone walki z bossami, jako wyjątek potwierdzający regułę można wstawić Pontyfika, ale jego spam można obrócić przeciw niemu, bo ułatwia to parowanie. Reszta bossów, nawet najszybsi (Friede, Stróże Otchłani, Tancerka, Dusza pogorzelisk) idealnie wpasowują się w tempo postaci na mid rollu, nie wspominając o fast rollu. Poza tym, podobnie jak w Bloodborne koszt staminy potrzebny do różnych ataku lub uniku jest bardzo niski. Jedyne co w ds3 mnie boli to jak bardzo jest nagradzany szybki atak, praktycznie nie opłaca się używać mocnych i specjalnych ataków.
gdzie tam. gra moze byc potencjalnie rozczarowaniem i najgorszymi soulsami ale nawet wtedy nie bedziesz zalowal, mimo wad. w koncu to jebane dark soulsy
jak zwykle świetny materiał. mnie osobiście bolało to, że przy prawie każdym bossie czułem, jakbym miał za wysoki lvl. brakowało mi tej satysfakcji co w ds.
Poradnik do Elder Ring : Dwie katany na bleeda . DZiękuje do widzenia.😀
🤣🤣🤣🍻
Ten rudy siersciuch przysporzyl mi wiecej wkurwien, niz glowni bossowie. Poza tym w katakumbach czasem bywaja mocniejsi i bardziej wymagajacy niz glowni ale i mobki elita rycerzy bywaja bardziej mocarni niz sami bossowie :/
Generalnie ER nie zachęca za bardzo do przechodzenia gry kolejny, i kolejny raz.. PVP też niema podjazdu do tego z DS3, jest takie jakieś "drętwe". Uniwersum ciekawe, ale fabuła niezbyt wciągająca. Poziom trudności na niektórych bossach sztucznie podwyższony (właśnie na przykład poprzez reagowanie na przycisk od butelki). Ogólnie ER jest za łatwy, i za trudny jednocześnie tak w skrócie. Jak używasz wszystkiego co gra daje do dyspozycji, to jest jak spacerek, a jak starasz się grać "klasycznie", to zaczynasz dostrzegać bullshit
Podobny problem co w przypadku Dark souls 2 czyli mimo że lokacji i bossów dużo nie przekłada się na jakość bo z jednej piękne wizualnie i strukturowo lokacje jak Drangleic, Majuja, Heide czy Smocza kapliczka a z drugiej paskudne, słabo wyglądające oraz irytujące jak Wrota Pharosa, Zagajnik myśliwego, Undead Purgatory czy mroźne pola z dlc i podobnie bossowie z jednej epiccy, wymagający z świetnym desing jak Rycerz oparów, Demon kuźni, Sir alonne, Sinh, Vendrick czy Velstad a z drugiej słabi, prości i co najgorsze reskiny jak Lordowie szkieletów, Straż przednia szczurów królewskich z Przywódcą, Niebieski demon kuźni, Lud i Zallen czy Trio z Shulvy.
Czy tak jak w przypadku bossów z sekiro można liczyć na pojawienie się gościa, experta?
UWAGA SPOILERY DO BOSSÓW!
Mam obecnie 50h w Elden ringu a jeszcze do zakończenia mam trochę ale cóż poniekąd się zgodzę ale też nie owszem większość bossów w Elden ringu jest mocno kopiuj i wklej i najgorsze są duety ale to głównie opocjonalni bossowie (nie wszyscy ale ogółem tak) ale ciężko mi zwrócić na to uwagę bo wciągu 50h się absolutnie nie nudziłem i dawałem radę z każdym bossem. Fabularni są moim zdaniem najlepsi (z tych których na razie napotkałem) Godrick, Margit i Morgot, Radahn, Rennala, Rykard czy Ognisty olbrzym dla mnie jedni z najlepszych bossów w grach od From i fakt nie którzy aż tacy trudni nie są ale wciąż wymagający i zapadający w pamięć. W opcjonalnych też jest kilka perełek Obie Wersje Ducha przodka, Smoki (mimo wielu reskinów to walki z nimi są fajne), Pewien stary znajomy z którym można się dogadać, Strażnicy drzewa (ci goście na koniach) czy nawet ci Dowódcy który potrafią przywoływać miniony. Ogólnie Elden Ring dla mnie 10/10 mimo jakiś tam wad głównie z liczbą bossów i reskinów ale generalnie przymykałem oko bo monumentalność, wielkość i po prostu zajebistość tej gry skutecznie mi przysłaniała wady.
Dla mnie jest za mało :) mam nadzieję że dlc to będzie tak z 3 rejony na górze i na dole z bossów z 20 broni 30 plus nowe pancerze po szkole lodową kometa albo
@@KrystianPieczarka98 albo co?
Za pierwszym podejściem kierowałem się opiniami innych i zrobiłem postać pod dexa czyli katany+bleed+ jakieś cuda z zarazą... i to był błąd, postać była papierowa i ze śmiesznymi obrażeniami na dodatek musiałem używać tych duszków z prochów bo nie mogłem sobie poradzić np z gargulcami tam przy Nokronie. Za drugim podejściem po prostu pobiegłem po berserkowego GS i napakowałem pkt w stamine i życie i idzie wyśmienicie. Jestem przed stolicą i póki co wszystko idzie bez pomocy summonów plus dzięki mocnemu setowi mam większy margines błędu mimo, że niektórzy bossowie w endgame wciąż będą mieli mnie na 1-2 hity. Największy minus bossów w Eldenie to absurdalnie krótkie okienka na atak. Na przykład Crucible Knight miał może 2 okienka gdzie walcząc ciężkim mieczem mogłem zadać max 1 cios z doskoku, przez co walka zmieniła się w 10 minutowy taniec fikołków wokół tego ćwoka. Wolałbym 2 albo i 3 razy mniej bossów niż nasrane ich wszędzie z czego 3/4 się powtarza. Miłośnik soulslike here więc i tak bawię się dobrze, ale lekki zawód jest.
ja zawsze grałem od ciężką zbroję i coś dwuręcznego na zasadzie czekaj czekaj rób uniki uderz raz a dobrze i powtórz aż ubijesz bossa. ale po tem znalazłem tę broń i zmieniłem builda w takiego potwora: ruclips.net/video/WwUctM0w-7Y/видео.html&ab_channel=Sebzer
Tbh Elden Ring cierpi strasznie przez swoją skalę - Otwarty świat jest fajny, ale co z tego jeśli jedyne trzy bossy jakie pamiętam (i dla odmiany nie były recyklingowane dwadzieścia razy opierają się na tym samym? Dark Souls miało dużo unikalnych potyczek, tutaj mi tego brakowało.
Ogólnie sądzę że niemożność wykorzystania przywiązania Miyazakiego do detalu w takim projekcie jest tym co powoduje że Elden Ring jest grą co najwyżej dobrą a DS1/DS3 są grami wybitnymi.
A i jeszcze grzech kardynalny - Niezależnie od regionu, podstawowi przeciwnicy są zawsze tacy sami. Wyobraźcie sobie że wbijacie do epickiego miasta w DS, na przykład Anor Londo a tam trzech podstawowych mobków z innym tabardem xD
Uwielbiam tą grę mimo tego że dalej po 40 godzinach nie dałem rady przejść pierwszego bossa w zamku
Yyyyy what? 😅
Walki sa proste, unik musisz robic w trakcie ataku bossa jak i zwyklych mobkow. Przedwczesny unik doprowadzi Cie do szybkiego zgonu tak bylo i jest zawsze w seriach od FS. Jak to opanujesz to zaden nie bedzie dla ciebie sprawial problemow.
W tej grze jaką postać lepiej wybrać na początek by nie było jednak strasznie trudno na początku?
wybierz sobie Predatora, a gdy złapiesz trochę doświadczenia i poczujesz się pewniej, to może myszkę Miki. Powodzenia
@@krzysiek7891 przeszedłem grę przy użyciu Krzyśka rozbójnika. Straszny młot ale się zawziąłem i jakoś to poszło
@@Pique12 Gratuluję👋 i zwracam uwagę na poprawną pisownię;)
@@krzysiek7891 pozdrawiam 🙂
@@Pique12 pozdrawiam 🙂
Więcej o Elden Ring. Więcej!!
Blasphemous Blade pod końcówką to już chyba klasyk.
Pokonałem całego Elden Ringa (wraz z rudą) grają sam bez przywoływania czegokolwiek. Masz rację przez tą mechanikę przywoływania niektórzy bossowie zostali mocno zepsuci i grając sam w wielu przypadkach czułem się po prostu bezradny. Np taki Margit który modyfikuję sobie długość ataków, ciężko znaleźć okienko w walce z nim, a jak już znajdziesz to potrafi to okienko zamknąć (ale nie zawsze) i przez co w takiej walce więcej potrzebowałem farta niż umiejętności... O dziwo walka z rudą było bardzo dobrym starciem boss pomimo posiadania leczenia (którego nie wiem dlaczego gracze tak krytykują) jest dobrze zbalansowany. Znaczy był by zbalansowany gdyby nie miała swojego tańca ostrzy który robi z gracza mielonkę i skutecznie uniemożliwia normalną naukę ruchów bossa. Ten głupi atak udało mi się w pełni uniknąć tylko raz w mojej wygranej próbie ( a prób było z +60).
A już się bałem że nic więcej o Eldenie nie będzie... Całe szczęście Quaz nie zawodzi!
świetny materiał! Samemu miałem pewną zagwozdkę z bossami w ER. W większej mierze zawsze mi się podobali, ale miałem rosnące uczucie jakbym grał pod górkę próbując grać w to jak w poprzednie odsłony DS. Przykładowo, w DS3 praktycznie każdy atak może zostać skontrowany tuż po uniku, a kiedy bossowie wchodzili w stan gdzie zaczynali dłuższe serie ataków bądź ładowali jakiś special to zawsze było to wynagrodzone pokaźnym oknem na damage. Laser Midira to dobry przykład, bo chociaż DPS był olbrzmi to staruszek męczył się po nim i dawał się skarcić. W ER miałem odczucie jakby taki styl był wręcz odradzany, bo bossowie są o wiele bardziej reaktywni, sami potrafią kontrować ciebie lub odpalają ataki, które mogą robić tylko wtedy gdy ty jesteś blisko nich, ex. Morgott
natomiast w późniejszych replayach zacząłem grać bardziej spokojnie, skupiając się na czekaniu na konkretne ataki i cholera, podobało mi się to o wiele bardziej. przykładowo, Beast Clergyman ma kombo, które zawsze rozgrywa się w ten sam sposób (cięcie, cięcie, cięcie, grzmot w podłogę). Na pierwszym playthrough byłem naprawdę zmieszany z tego powodu, bo ta cała idea z soulsów gdzie każdy atak to szansa na kontratak nie obowiązywała. Natomiast kiedy zacząłem bardziej myśleć o tym, że gra próbuje komunikować do mnie, że to wcale nie jest DS to spodobało mi się. Trzeba czekać dłużej na atak, ale taki zawsze się objawia w końcu
To nie każdemu musi się podobać, szczególnie Joseph Anderson w swoim filmie ujął to w dość mocnych słowach, ale dla mnie to coś ciekawego i wręcz chcianego. Tylko problem w tym, że ER jakiś nowych mechanik wokół tego nie wprowadza, więc odczucie że nadal gramy w Soulsy cały czas istnieje i z tego powodu można się przejechać konkretnie i w zamian zacząć korzystać z np. summonów, które według mnie nie zostały zaimplementowane najlepiej, ale to inny temat.
tak czy siak to Maliketh, Godfrey, nawet Malenia ze swoim upierdliwym atakiem to niektóre z moich ulubionych potyczek w Soulsach, i zawdzięczam to tej zmianie w perspektywie :)
Jeszcze chciałem sprecyzować, że najbardziej lubię grać w te gry z czystym melee, bez magii czy summonów. z tych drugich skorzystałem przy fatalnych walkach duo, ale z magią jestem na bakier więc nie wiem jak tyczy się mojej analizy
Bardzo ładnie ubrałeś w słowa moją perspektywę na Elden Ring, może więcej osób to zrozumie i przestanie być tak jednoznacznie krytyczna wobec (przynajmniej niektórych) bossów w tej grze.
Też wydaje mi się że Elden Ring zostanie dla mnie gra roku. Jedyny pretendent na horyzoncie do przebicia tego arcydzieła to God Of War Ragnarok. Cóż czas pokaże, czy zachwyci mnie równie mocno co GOW z 2018 roku :)
Tak właściwie to powtarzają się głównie MINIBOSSOWIE, tacy silniejsi przeciwnicy którzy się nie respili i powtarzali byli również w poprzednich soulsach np. Prześladowcy w DS2 albo Kryształowe Jaszczurki które urosły po zjedzeniu duszy z DS3. Po prostu tutaj Fromsoftware rozdaje paski bossów jak popadnie (a rycerz Godrika z tutoriala to już w ogóle mocno nakłamał w CV) i wprowadzają zamęt. Gry jeszcze nie skończyłem ale narazie powtarzalni ,,bossowie" mi nie przeszkadzają bo nie uznaję ich za bossów. Jak tacy prawdziwi bossowie zaczną się często powtarzać to wtedy się rozczaruję.
Właśnie odblokowałem dopiero tajną Lokacje z Mieczem Nikoli. Z usługi królowej skorzystałem tylko 2 razy. Raz by pokonać łowcę dzwonków z Caelid. Z ciężkiego wojownika z wielkim mieczem i wielką tarczą chciałem się stać magiem i rozwalić go na raz jakąś kamehamą ale coś mi się pomyliło i zamiast w inteligencję dałem staty w wiarę i tak zostałem kapłanem przebranym za maga. Jedyną senskwną modlitwą był ulepszony piorun. I tak z daleka rozwaliłem zabójcę powoli rabiącu mu życie na przemian atakując i uciekając przed nim i psiurem który się zawsze agrował przez tonjak wielkie musiałem robić kółka przy zwiewaniu. To było dziwne doświadczenie. Drugo raz był jak chciałem odkryć tajemnice pewnego posągu i potrzebowałem pewnego czaru. Zaraz po osiąganiu celów wracałem do oryginalnego bilda. Zwykle jak coś jest dlamnie za trudne to zaczynam pić eliksiry i żarcie ewentualnie zmieniam miecz z gry o tron na mievz z Bersetka i smaruje go czymś przeznaczając dwa potiony na manę. Jak jeszcze miałem problem z udźwigiem zmieniałem czasem tarcze na lżejszą. Mi powtarzalne bossy nie przeszkadzają bo dają poczuć różnicę w mojej sile i szanse inaczej ich rozwalać (zwykle mięczy walją z buta a konno) ale jeśli bossòw jest 2 bezdyskusyjne wzywam duchy bez żadnych prób. Jak berdzo chce sobie ułatwić grę to zamiast w wytrzymałość czy siłę (celuję w 60 a jestem na 50) podbijam sobie zdrowie.
10:50 Z tego co widzę, to w tym roku ma wyjść w końcu Atomic Heart. ^^ Wiadomo, że to FPS a Elden Ring to RPG, czyli 2 odmienne światy, ale czekam, bo to moje klimaty.
Może to tylko moje uronione wrażenie, ale wydaje mi się, że From Software już od kilku gier ma pewien problem z ciekawymi bossami.
Przez ciekawych bossów mam na myśli takich, którzy są unikatowi i walka z nimi jest doświadczeniem jedynym w skali produkcji.
W Demon's Souls i Dark Souls 1 dominowały właśnie takie bossy, a niewiele było takich, które nie posiadały żadnej specjalnej mechaniki, pod którą należałoby dostosować się.
Bossów DS2 nie warto komentować, bo to tępe, powolne i toporne kloce, przez które należy się bezmózgo przebić - podobnie jak cała gra.
Ale już w DS3 większość przeciwników sprawiało wyzwanie z racji wysokich statystyk i szybkich, nierzadko nagłych i niespodziewanych ataków.
Za to bossów, do których trzeba podejść w specyficzny sposób jest w grze niewielu - mi do głowy przychodzi Wiwerna. Walka średnia, ale wymyślna.
Bloodborne nie cierpiało z tego powodu, bo cała produkcja została zaprojektowana właśnie pod taki dynamiczny styl walki, więc tam tacy bossowie pasowali idealnie.
A w Sekiro znalazło się trochę ciekawych walk, ale równie wiele było starć, gdzie wystarczyło bez opamiętania blokować i walka "sama się przechodziła", jak udowodnił Quaz w poradniku dla potłuczonych.
Ale to tylko moje luźne przemyślenia i wrażenia wyciągnięte z grania w te gry, które naprawdę szczerze uwielbiam.
Ja grałem na release gry i byłem zawiedziony. Większość bossów wydawała się nie do zniszczenia samemu, a z drugiej strony grając summonami bywały walki gdzie nie straciłem prawie w ogóle hp. Tak jak poprzednie wszystkie soulsy oprócz sekiro przeszedłem po 3/4 razy tak w Elden Ringu mi się już nie chciało.
Moim zdaniem boss bez summonow powinien mieć obcięte HP o 30% i nałożone staminy.
Edit: No i niestety w pierwszym tygodniu myślałem, że standardowo daje się 40 w życie i na ostatnich mapach padałem na dwa hity xD
Serdecznie polecam sekiro, po nauczeniu się przekładania rytmu z gry na info do głowy, gra staje się na raz wymagająca, satysfakcjonująca, a przechodzi się ją jak totalny szef. Najlepsza gra From Software, ale ostrzegam, to nie soulsy jakby się wydawało
Możliwe że kolega szedł złą ścieżka i walczyłeś z trudniejszymi przeciwnikami w pierw. Zabiłem wszystko (bądź duża większość) z summonami i nową grę bez summonow, magii i tylko w zwarciu
@@lukasier26 grałem w sekiro, świętego grzyba Ishina męczyłem 6 godzin, dopiero po 2 piwach wytworzyła się we mnie zdolność ignorowania jego uderzeń piorunem. Najtrudniejszy Boss z serii.
@@ambruzzi0079 walczyłem mieczem radahna, przy Godskin Duo zrobiłem respec na Moonblade i Lodową Uchigatanę bez tego bym nie pokonał tej rudej rury :D
@@pawebing7410 Ja miałem jakiegoś farta, za drugim razem padł xD
Za to Sowa Ojciec, ja jebie, męczarnia, Demon Nienawiści też
Quazie, czy do udziału w poradniku dla potłuczonych zaprosiłeś też gościa, eksperta - tego który wykłada soulsologię na uniwersytecie M.I.T. w stanie Alibaba?
Nie zgadzam się przeszedłem grę wielokrotnie pogardzając przyzywanymi duchami i bawiłem się naprawdę dobrze owszem bossowie są równi i równiejsi ale nihil novi w serii zawsze tak było
margit morgott mohg godfrey godrick radahn
to nawet nie wszyscy z olbrzymiej rzeszy bossów którzy są naprawdę fajni do nauczenia się
poza tym jako fanatyk dark souls 3 uwielbiam szybkich bossów nawet przy nieco wolniejszym niż w takim sekiro poruszaniem się jedynym problemem jaki mogę mieć są przykłady pokrytego już złą sławą ataku malenii którego nie byłem w stanie uniknąć pomimo prawie perfekcyjnego opanowania reszty walki
bardzo sie zgadzam
Sam określiłeś się jako fanatyk dark souls, więc z automatu miałeś już jakieś tam doświadczenie. Quaz opowiada tutaj historie z perspektywy osoby która nie jest najlepsza w tego typu gry i rozumiem że dal takiej osoby są bossy w elden ring które są po prostu bardzo frustrujące.
Przykładowo dla mnie, czyli kimś kto grał buildem pod wielką broń, mega ciężko walczyło się z podwójnymi bossami. Z jednym nigdy nie było problemu, bo wystarczyło się nauczyć z nim walki, ale kiedy dochodzi drugi to zaczyna się chaos, bo po prostu bardzo często nawet nie widziałem jak ten drugi na mnie skacze. Chyba jedyny moment gdzie musiałem się posiłkować summonami to właśnie takie walki.
No ale muszę też się zgodzić że takie walki jak magrit dawały dużo satysfakcji jak już sie nauczyło jak je wygrywać, chociaż w moim przypadku, gdzie ostatnie soulsy w jakie grałem to dwójeczka, te jego rzuty sztyletami jak się chciało leczyć były mega upierdliwe :D
bosowie są fajni ale otwarty świat nie działą dobrze w tej grze ponieważ... wiesz co? bosowie jednak nie są fajni, nie wiem ile razy już przewracałem oczami widząc tego samego bosa 5 razy, nie wspominając już o głównych ważnych fabularnie bossach pojawiających się czasem nawet więcej niż 2 razy, chuj z tym że łądnie te niektóre walki wyglądają albo to że muzyka zajebista skoro z morgottem już trzeci raz walczę
nie wspomijając już o robieniu kopiuj wklej i dawaniu tego samego bossa razy dwa żeby zrobić to trochę trudniejszym
fajny pomysł z tym pixelowaniem, jestem strasznie uczulony na spojlery i te fragmenty mnie nie bolały 😁
Kocham Elden Ring, w żadnej grze, no może poza League of Legends, nie wbiłem tylu godzin, nawet w Dark Souls 3 i Bloodborne (moich 2 ulubionych grach). Czekaj ... zapomniałem o serii Fallout ... ale tam też tylu nie wbiłem. Kocham Elden Ringa.
Przypomniałeś mi, ze przydałoby się pokonać ostatniego bossa w sekiro. Ale spędziłem z 9h próbując pokonać. I się poddałem to było w marcu chyba. I nie wiem zbytnio co teraz zrobić
I jak poszło z Isshinem?
@@panzegarek1 wróciłem i pokonałem w ciągu 2 godzin
Rewelacyjne wytłumaczenie problemu z bossami w ER. Decyzja o zrobieniu całej gry z myślą o przyzywaniu pomocników była według mnie jednym z największych błędów FromSoftu. Miałem nadzieję, że summony będą czymś stricte pod maga, miałem nawet nadzieję na pvp w formie "areny Pokémonów". Zamiast tego dostaliśmy niemal obligatoryjną mechanikę. Pewnie, możesz zabić te dwa Gargulce samemu - ale czy Ci się chce skoro zrobiłeś to już 3 razy wcześniej?
Osobiście zawsze w tych grach najbardziej czerpałem frajdę z walk z epickimi, oryginalnymi bossami, przez co zresztą DS3 i Sekiro są dla mnie najlepszymi grami Miyazakiego. W tej grze nawet bossowie, przy których czułem, że mają potencjał bycia najlepszymi przeciwnikami w historii SoulsBorne'ów niemal zawsze mieli w sobie jakiś irytujący element, czy to absurdalnie szybka reakcja na ataki, potwornie przedłużane ruchy, czy też ciosy zrzucające moją postać niemal do 0 HP przy 40 punktach wpakowanych w wigor. A szkoda, ta gra jak na swoje ambicje wyszła zaskakująco dobrze w innych aspektach.
Z tymi demonami jest dla początkujących graczy nie dla weteranów a mi się podoba z tymi gargulcami oni mają lore pobratyniec czarnej klingi strzeże maliketha i najprawdobodobnie w farum azula był tylko dostał misje
Porochami *
super odcinek. pozdrawiam serdecznie z Choroszczy 👍👏
Jestem chyba jednym z tych masochistów, którzy za cel obrali sobie samodzielną likwidację wszystkich bossów i bawię się wyśmienicie, jeszcze nie odniosłem wrażenia, żeby combosy ważniejszych bossów były nie do ogarnięcia. Wkurzają mnie natomiast walki z dwoma takimi samymi typkami na jednej arenie, bo nie dość że po prostu trochę śmierdzą leniwym designem, to jeszcze trudność takich starć nie wynika z dobrego zaprojektowania potyczki, tylko z tego że po prostu nie ma okazji do ataku. Kiedy jeden wyprowadzi atak i otwiera się na kontrę, drugi już napierdziela czymś innym i tak w kółko. Dwa gargulce naprawdę mocno przetestowały moją cierpliwość
Piona, to samo 👌 Zajęło mi chyba 3 godziny pokonanie pierwszego bossa startową postacią ale było warto (tego gościa na koniu, F)
@@mersh2282 Po strażniku drzewa w early reszta poszła już z górki XD
@@OnionJuice517 Pewnie poszłoby 2x szybciej ale optymalizacja gry to jakiś żart, min vs max ustawienia to 48 vs 55fps... + dochodzą do tego ogromne freezy (2060 i5 laptop). To nawet taki RDR2 działa na wysokich w ponad 60 fpsach ugh xD
@@mersh2282 Te freezy to była jakaś masakra. U mnie na ryzen 3700x + rtx2070 było wiele takich momentów gdzie sekundowy freeze po prostu przegrał mi walke.
Do tego walki z podwójnymi bossami, którzy jeszcze byli bardzo mobilni to była po prostu katorga jak grałem pod ciężka dwuręczną broń, bo po prostu nie miałem nawet okna na atak.
ja grałem wszystko solo bez przyzywania i nie miałem problemu, dalej było ŁATWO. W końcu dotarłem do bossa o którym kazdy mowil ze jest njatrudniejszy i postanowilek nagrac film jak szybko mi pojdzie pokonanie go jesli uzyje easy moda w postaci łzy naśladowcy. oto efekt ruclips.net/video/WwUctM0w-7Y/видео.html&ab_channel=Sebzer
Szczerze? Nie zgodzę się. Całą grę przechodzę bez summonów (dopiero wbiłem do Farum Azula btw) i największym problemem było dla mnie to, że niektórzy bossowie byli za łatwi. Morgott, Ognisty Gigant, Fortisax i wielu innych. Większość z nich pokonałem z palcem wiadomo gdzie. I nie, swoją drogą, nie gram sorcererem, nie używam RoB, moonveil albo innych OP buildów, jestem dosłownie wojownikiem, który porzucił dwa miecze i biega z jedną kataną i tarczą. I idzie aż za dobrze, jak na soulsy. I tak, wiem, że Maliketh i Malenia zrobi mi pewnie z dupy jesień średniowiecza, ale... no to trochę późno
to jesteś tym o którym mówił quaz, co na golasa przechodzi ze sztachetą. 95% populacji nie ma twoich doświadczeń w najmniejszym stopniu
@@olotocolo No właśnie mówie, że nie. Przechodzę kataną na wysokim poziomie i tarczą. Bez jakiegoś nie wiadomo czego, ale też z całkiem niezłym ekwipunkiem. I ni chuja nie jestem dobry w soulsy. Wiele bossów dało mi w kość. Jak pokonałem Radahna to oddychałem głośniej niż Darth Vader. Gargulce sprawiły, że prawie zdecydowałem się je zcheesować (prawie bo udało mi się je legitnie pokonać po pozwiedzaniu bodajże Altusa i Gelmiru). Margita pokonałem z trzecim podejściu... po wyczyszczeniu dosłownie całego Limgrave (wcześniej był za silny). Tak samo w soulsach. DS3 nigdy nie przeszłem sam (przynajmniej od Abyss Watchersów).
Mimo to sporo bossów (głównie tych pobocznych, ale tych głównych kilka też, jak choćby Rennala, czy Morgott w Leyndell) były zbyt łatwe. Morgotta, króla Omenów pokonałem na pierwszym podejściu, Rennalę na drugim.
I z tego co widziałem na reddicie nie jestem jedyny, który tak sądzi
@@olotocolo Dobra. Właśnie pokonałem duet godskinów za trzecią próbą. Chyba jednak jestem w miarę dobry.
Za pierwszym razem rozjebali mnie całkowicie though
@@michajerchel7350 ''Przechodzę kataną'' to jest tak zwany easy mode
Dodam tylko, że w DS2 i DS3 też można było respecować postać i grać różnymi buildami w jednym podejściu. Tak naprawdę główna różnica jest taka, że Elden Ring jest dużo dłuższą grą i jak ktoś chce zobaczyć prawie wszystko i pokonać prawie każdego bossa to respec postaci może uratować przed nudą. A ta niestety jest częsta bo większość bossów to straszne popychadła, a najlepiej świadczą o tym częste wiadomości pozostawione na arenach w stylu "dlaczego to zawsze musi być słaby wróg?" itp. W moim odczuciu gra rozkręca się dopiero mniej więcej po przejściu 2/3 i błyszczy w bardziej zamkniętych lokacjach, w których nadal czuć klimat innych gier FS. Lokacje w "otwartym świecie" są ciekawym eksperymentem ale nijak mają się do takich miejsc jak Siofra River i Nokron Eternal City, Crumbling Farum Azula, Stormveil castle (a także inne zamki i lokacje głównych bossów).
Uważam że powinieneś zrobić coś w stylu recenzji recki eldena bo no cóż
W pierwszym odc wspomniałeś o "kiepskiej optymalizacji" itp i zastanawia mnie do bo ciągle się wacham od zakupu i nwm
Możesz zrobić film o wszystkich wadsch eldena xddd
Nie pokonałem jescze final bossa ale już po Maleni to się wypowiem. Sumonow nie używam w żaden grze fromsoft i w eldenie naturalnie też nie używałem ani tych z multika ani z itemow. Zdziwiło mnie jak wiele osób ich używa ale to nie ważne. Ogólnie najważniejszy aspekt trudności w elden ringu polega na tym że do każdego bosa można wrócić później. Jeżeli ekaplorujesz i robisz rzeczy w kolejności ta gra nie ma bardzo trudnych przeciwników. Jedyny problem jest wtedy kiedy przyjdziesz n jakiegoś bosa za wcześnie. (Sam robiłem tak parę razy żeby zaspokoić swój masochizm). I wlabsie podchodząc do jakiegoś bosa na za niskim levelu zauważyłem że ataki bosow są tutaj dziwne a konkretnie ich timing. Wydaje mi się że RUclipsr Ember zwrócił na to uwagę. Wszystkie ataki w elden ringu wydają się być minimalnie opóźnione. To jest moja teoria dlaczego uczenie się bosow nie jest tu tak przyjemne jak w ds 1 czy 3.
Gra powinna być dobrze zbalansowana jeżeli nie ma poziomów trudności. Każdy grał tym co akurat polubił, a potem sie okazywało że albo bronie albo skille są tak OP że odbierało to przyjemność z grania. Np bleed build i frost stomp. I co mam wracać do maczugi żeby znowu poczuć emocje? Summony nigdy nie były przedstawiane jako forma ułatwienia tylko jako dodatkowa broń w arsenale i każdy powinien znikać i być na raz, w tedy by biały sens. Powielane lokacje i bossowie do pożygu. Gra przez pierwsze godziny wydaje sie 10/10 aż spada do poziomu 0/10 im dalej w grze. A to tylko wierzchołek problemów. Jak taki gniot mógł wygrać GoY to ja nie wiem.
Zauważyłem, że w niższy soulsowej, o której mało kto wspomina jest Code Vein, który również potrafi napsuć krwi.
Tak, ma się towarzysza podczas walk z bossami, co jest przydatne, ale zbyt pomagające.
I jeśli ktoś pierwszy raz przechodzi, albo chcę przejść to Katedra pozdrawia
Przeszedłem całe Code Vein solo i nigdy nie było tak irytujące jak Elden przy niektórych bossach
Jestem dopiero przed zakupem gry i proszę fachowców o poradę: w jaką platformę gry zainwestować: w XSX, PS5 czy też PC?
ile masz kasy
W sumie nie wazne na co bo i tak bedziesz zadowolony
Ponad 30h bawie się dobrze, ale chyba nie tak jak w poprzednich soulsach. A największą wadą dla mnie jest otwarty świat. Za duzo biegania i zagladania pod kazdy kamien żeby nic nie przegapić. Walka konno jest nudna. Reskiny występują chyba na dużo większą skale niz wcześniej. Ogolnie czuje ze formuła troche sie wyczerpała, sekiro dla mnie top, pomimo, że ledwo ukończyłem.
6:38 to jest hornet z hollow knighta xD
No nie wiem. Dla mnie bossy z Souls Core i Souls Like to zawsze byli cheeserzy którzy mieli po kilka ciosów które one shotują jak tylko miałeś nieszczęście w taki combos wpaść. Nihil novi Panie Tomku. Po prostu trzeba te walki nie tyle przechodzić ale nauczyć się movesetu zarówno swojego jaki bossa.
Będzie pełnoprawna recenzja er
Quaz musisz robić dłuższe materiały!!!!
Pomijając to ,że elden ring ma niektóre animacje i dźwięki z dark souls 3 to lipą straszną są właśnie bossowie .Np taki główny fabularny boss którego trzeba zrobić ( God skin duo) występuje też jako poboczny z dunegonów kilka razy....
też jako pojedynczo w jednym z kościołów jest właśnie ten gruby
@@salve6186 a jednej wieży chyba na czerwonym terenie jest chudy :p
Tak, zgadzam się że w Elden Ring balans bossów to tragedia, ale w sumie jakie walki z więcej niż jednym szefem na raz uważasz za najlepsze z gier From Software?
szczury z ds2 przynajmniej nie leczyly sie walac w tarcze
Myślę, że Ornstein & Smough i Demon Prince to wysokie pozycje
Ja bym dał Demony i Friede z DS 3
bardzo ladna miniaturka taka no. plus tak bossowie z tej gry zapadaja w pamiec mniej niz ci z dark souls 2
Ja gram bez przyzwańców i walczyłem z margitem z 30 razy nim w końcu sie udało od druguej fazy czekałem cały czas aż wykona wyskok z młotem aby go raz walnącz z wyskoku i tak w kólko. A byl 3 bossem jakiego pokonalem.
Ja mam inny problem z elden ring. Az do sniegu wszystko bylo prste, na takiej zasadzie ze moglem sie leczyc na chama, bo wiecej wyleczy ecstus niz jakikolwiek przeciwnik zada obrazen, ale w krainie sniegu... musiałem szybko się przestawic na tryb git gud. A jak Malenie pokonalem, to tylko raz uzyla waterfown dance. Gdzie tu frajda z podchodzenia do bossa tak dlugo az RNG sie zlituje? Podczas wczesniejszej proby w walce uzyla tego ruchu 3x, z czego 2x pod rzad...
Ja Melanie pokonałem w 2 minuty przy 2giej próbie. ruclips.net/video/WwUctM0w-7Y/видео.html&ab_channel=Sebzer
@@Sebastian-oz1lj litości...
O, no i jest coś do obiadu. :)
piwo?
Podsumowując: poziom trudności w ER zależy od buildu w jaki pójdziemy. Według Quaza to nie szybkość reakcji gracza, czy poziom jego zręczności zależy od stopnia trudności grze akcji w której 99,9% czasu spędzamy na walce. Dobrze zrozumiałem? :) Przyznam, że z gier typu soulsborne grałem tylko w Sekiro, które podobało mi się tylko stylistycznie. Oglądam zmagania różnych streamerów (w tym Quaza) w ER i muszę przyznać, co strimer to build. Jedni grają lepiej, drudzy gorzej, ale każdy inaczej. No i jest Wonziu który bardzo hejtuje Elden Ring (ostatni boss w Sekiro #pdk), który uważa, że to build nie ma znaczenia, liczy się tylko brute force itp. Zastanawiam się kto ma rację. :) Bo z jednej strony Quaz ma b. dobre argumenty, z drugiej Wonziu, ponieważ gra akcji jaką niewątpliwie jest ER wymaga, jeśli nie cierpliwości, to małpiej zręczności (tak oceniam po strimach).
Jak masz zły build i nie ogarniasz mechanik, to wtedy jedyne co ci pozostaje to właśnie ta małpia zręczność. Każdego bossa można pokonać postacią w samych gaciach. Oboje mają rację, tylko mówią o czymś innym.
Moim zdaniem bossowie nie ogarniaja walki przeciwko graczom w Coopie....brakuje mi tu systemu jaki jest w Monster Hunter World tam stwory dostosowywaly się do ilości graczy i walka była bardziej emocjonujaca niż tutaj, co nie znaczy że starcia w EL są nudne :)
Mnie Sekiro irytowało że bossów i minibossów było dla mnie za dużo. A Elden Ring dla mnie już odgrzewany kotlet trochę już jest. Wciąż to samo dla mnie. Dark souls 4 bardziej dla mnie pasuje w pseudo otwartym świecie.
Ja wziąłem maga, przyzwałem gracza i NPC’a przy Margicie Upadłym. Pokonałem bossa w 3 min. bez żadnej eksploracji, pozdrawiam
Teraz gram w hellraid troszeczkę podobnego soulsow miała to byč osobna gra a stała tylko dodatkiem dying light
Ale to dobrze że bossowie są mniej przewidywalni niż w soulsach, są przez to większym wyzwaniem. W dark souls jedynce po połowie gry to bossów pokonywałem za pierwszym razem nie były już wyzwaniem dla mnie, mam nadzieję że w elden ring będzie inaczej.
Problemem jest balans, gdyby jacykolwiek bossowie byli tak trudni, że przed starciem z nimi trzeba ulepszyć broń na tyle na ile gra w danym momencie pozwala, dobrać odpowiednie popioły wojny i przyzwańca, nie miałbym nic przeciwko. Tymczasem część przyzwańców jest kompletnie nieprzydatna, z kolei inne trywializują każdego przeciwnika. Także nie wszystkie bronie są warte ulepszania, a nie da się sprawdzić zbyt wielu kombinacji bez farmienia zasobów. Czary są też dziwnie skalowane i mam wrażenie, że gra zaklada ulepszanie inteligencji / wiary jedynie do momentu w którym danego czaru można użyć, bo dalsze pakowanie w statystyki niewiele zmienia
Gra solo przeciw bossom jest satysfakcjonująca i cieszy mnie ta dynamika z bloodborne. Mogłoby być jeszcze trudniej. Co do wspomagaczy w postaci duchów itd. jest zapewne rozwiązanie dla przeciętnych graczy, którzy chcą przejść grę bez większego problemu.
Tak za pierwszym razem streng bulid i solo bez sumonów ale nigdy więcej, teraz sumony i op bulidy.
Cieszy mnie, że ktoś zauważył ten problem w polskim necie w angielskojęzycznym comunity From to jeden z najgłośniejszych tematów.
Po Sekiro które kocham za bossów był to dla mnie duży cios ale taka cena za balansu pod summony.
Ale nawet bez nich nie było jakoś trudniej niż w wspomnianym Sekiro ale o wiele mniej zabawnie.
W Sekiro podczas walki z Ojcem Sowa czy Ishinem w pierwszej godzinie nie wiesz co sie dzieje w 2 kapujesz ale i tak wpiernacz w 3 zaczynasz walczyć na równo a w 4-5 sukces.
W Elden np z Malenią w pierwszej i 5 godzinie walki szło mi porównywalnie dobrze bo wszystko opierało się na RNG jej anime ataku czy będzie go często używać czy nie.
Gdy użyła go tylko raz w 2 fazie ruda p**da padła słabe to.
Chyba że zrobisz poradnik w stylu bladboorn jak z hedem zrobiłeś
Czepiać się do mini bossów w elden ring to tak samo jak bys się czepiał że zwykłe moby się powtarzają. Można powiedzieć że te bossy to po prostu typy przeciwników. Bo tak naprawdę te początkowe mini bossowie to normalni przeciwnicy w dalszym postępie gry.
Zgadzam się w 100% z takim podejściem. Budowanie dziwacznych buildów "na fajność" to esencja Eldena.
dla mnie chalange w postaci zabij bossa jak najsybciej ie wiedzac jaki to boss to tez fajna zabawa i tak wlasnie mialem tutaj ruclips.net/video/WwUctM0w-7Y/видео.html&ab_channel=Sebzer dopiero po skonczeniu gry sie dowiedzialem ze to byl niby najtrudniejszy boss grze a ja go tak zeszmacilem
No właśnie pierwszy raz przeszedłem grę na buildzie pod krwawienie i Melanie pokonałem przy pierwszym podejściu i aż poczulem się z tym źle
ja za 2gim razem ją pokonałem w dwie minuty xd ruclips.net/video/WwUctM0w-7Y/видео.html&ab_channel=Sebzer
Obejrzałem pomimo iż Souls-like to nie moja bajka.
Zgadzam się ze w singlu nie powinnismy mowić o psuciu gry buildem postaci lub stylem grania.
Ot mając duża dowolność możemy sobie ułatwić lub utrudnić grę.
Przykład z zupełnie innej beczki - SnowRunner w zależności od tego jak gramy co i kiedy odblokujemy kolejne zadania mogą byc łatwiejsze do pokonania lub trudniejsze (w wypadku tej gry sprowadza się to do czasu który będzie nam potrzebny na wykonanie zadania).
Jeśli chodzi o Elden Ring tworzenie buildu który radzi sobie z danym bossem to moim zdaniem tez forma zabawy a i na pewno wymaga tez czasu na zdobycie odpowiedniego oręża czy itemow potrzebnych do ponownego rozdzielenia atutów.
Najważniejsze to dobrze sie bawić czego wszystkim niezależnie od tego w co aktualnie grają życzę!
(A ja sam wracam do Chorus, siadło naprawdę dobrze a jakoś o samej grze głośno nie było a szkoda)
W końcu! Ludzie zaczynają widzieć wady bossów z Elden Ring. W porównaniu z Soulsami, bossowie z Elden Ring mają najwięcej tanich sztuczek.
Zgadzam się. Widząc peany zachwytu nad Eldenem można stracić poczytalność jak samemu widzi się ile ta gra ma wad. Owszem, gra się bardzo dobrze, ale ściska mnie ból dupy jak widzę, gdy ktoś nazywa Eldena 10/10 i najlepszą grą wszechczasów, podczas gdy Elden ma niektóre wady za które gra od innego studia zostałaby zmieszana z błotem.
@@Bhael998 I dlatego to bloodborne to najlepsza gra od from software
3:21 „Eldeński Krąg”? xDDD
,,Jestem Malenia, ostrze Miquelli" już na zawsze wryło się w moją pamięć.
Najlepszych bossów z reguły zapamiętuje się na długo :D
@@suchar7175 Ona jest łatwa bo ma słabą stamine
@@Wodagazowana5000 jak uważasz, ja nie znam trudniejszego Bossa w żadnej grze
@@suchar7175 woda w niohu
co to za boss w 8:35?
Nie no koniec mnie rozwalił XD
Mamy czerwiec. Zapomniałem już nawet, że w to grałem.
a to ciekawe