Czy maja kantory w Stanach? Mój adres mailowy: Dave.z.Ameryki@gmail.com Nowe filmiki co czwartek (12:30pm) o kulturze *Nowe szybkie lekcje angielskiego co niedziele (9:30am)*
Dobre, jakie prawdziwe :D .. bez urazy Dave, ogladam odcinki od dawna, ale to :D .. ludzie zombie, tu nie ma.. A sam mieszkam na dzikim zachodzie - Holandia
Dobry pomysł ogólnie dragi w Polsce a w USA z tym że do Polski epidemia opioidów do Polski pomału przychodzi. Coraz więcej cpunow na ulicach ale nie porównywalne z USA czy nawet Niemcami
Słowo "cinkciarz" pochodzi od frazy "change money", którą tacy goście powtarzali po cichu w kierunku przechodniów. "Konik" kojarzy mi się bardziej z facetem handlującym biletami do kina (drożej mieli, bo wykupywali bilety na popularne filmy).
Dokładnie tak! Tylko raz zdarzyło mi się kupić bilety do kina od konika, a było to grubo ponad 20 lat temu. Bardzo chciałem pójść do kina na jakiś film, nie pamiętam już dziś jaki, z dziewczyną o którą się starałem wtedy. Oczywiście przyszedłem kilka godzin wcześniej, ale biletów już nie było. Randka umówiona no i lipa się kroi... To był taki czas, kiedy "koniki" wykupywały po 20 biletów jeżeli był to jakiś znaczący film. A jak kino było małe, to trzech, czterech koników miało większość biletów, które były do kupienia na ulicy, nie w kinie. I tak to jakoś działało przez wiele lat i nikt się nie dziwił. Normalka.
"Konik", to odpowiednik tego co po angielsku znaczy "scalper" i tam domyślnie dotyczy osoby handlującej biletami, ale ostatnio też byli tak nazywani ludzie wykupujący konsole PS5 na premierę jak były niedobory ilościowe.
Konik dlatego, że jak była zima (a kiedyś byly srogie zimy po -25°C) to gdy tak stali to aby choć trochę sie 'rozgrzać' to poruszali się jak taki konik na planszy do szachownicy. 2 kroki w bok, jeden do tyłu, do przodu i tak na zmianę w tym samym miejscu;)
Dave, "konik" to określenie pochodzące z czasów komunizmu, gdy obrót i posiadanie obcej waluty było zakazane, więc zajmowali się tym nielegalnie "koniki" i "cinkciarze". Gdy około 1989-1990 zniesiono zakaz, to w Warszawie kantory wyrastały jak grzyby po deszczu :) "Konikiem" też często określa się faceta który odsprzedaje drożej w okolicy stadionu bilety na mecz/koncert.
Przez cały okres PRL nielegalny był _prywatny handel_ walutami, ale posiadanie było legalne przez większość czasu. Piszą o tym nawet w wikipedii: «28 października 1950 wprowadzono w Polsce zakaz posiadania bez specjalnego zezwolenia dewiz przez osoby fizyczne. Jednak już 7 listopada 1956 ministerstwo finansów ponownie zezwoliło obywatelom Polski Ludowej na posiadanie złota, dolarów oraz innych walut wymienialnych do użytku osobistego.». W innych demoludach bywało różnie, a w samych Sowietach za samo posiadanie walut zachodnich można było odwiedzić białe niedźwiedzie.
"Konik", to odpowiednik tego co po angielsku znaczy "scalper" i tam domyślnie dotyczy osoby handlującej biletami, ale ostatnio też byli tak nazywani ludzie wykupujący konsole PS5 na premierę jak były niedobory ilościowe.
"Konik" to człowiek, który sprzedaje nie tylko walutę. To określenie na osobę zajmującą się sprzedażą towaru na który jest duży popyt, a na rynku jest mała podaż. Konikiem np. nazywano typa, który sprzedawał bilety do kina na chodliwe filmy. Kupował (najczęściej po układzie z kasjerką) dużo biletów na dobry seans, i pod kinem sprzdawał drożej zwykłym ludziom, dla których nie starczyło biletów w kasie... taki proceder istniał w PRL do lat 90th w każdym mieście!
Oficjalnie uznawano ich za przestępców. Działali jednak niemal jawnie, wystając pod niedostępnymi dla przeciętnego Kowalskiego sklepami i szemrząc pod nosem: „Coś kupić, coś sprzedać…”. Cinkciarz to potoczne określenie przestępcy walutowego, człowieka przedsiębiorczego, często powiązanego ze środowiskami kryminalnymi, który dorabiał nielegalnym handlem dewizami lub utrzymywał się z niego. Pojęcie to pojawiło się prawdopodobnie na przełomie lat 50. i 60. Przeciętny cinkciarz, zwany był początkowo także waluciarzem lub konikiem (od lat 70. ta ostatnia nazwa oznaczała już tylko drobnych spryciarzy wykupujących z kas kinowych przed szczególnie atrakcyjnymi filmami bilety i sprzedających je po „paskarskich”, czyli znacznie zawyżonych, cenach). Jak wyglądał i pracował typowy cinkciarz? Cinkciarz ubrany był zwykle w charakterystyczną skórzaną kurtkę, wystawał godzinami w wiadomych większości obywateli miejscach (najczęściej przed sklepami Peweksu, Baltony lub placówkami bankowymi prowadzącymi rachunki walutowe), a na widok potencjalnych klientów mamrotał pod nosem formułkę „Coś kupić, coś sprzedać” lub „Change money”. W wypadku dojścia transakcji do skutku wyciągał z kieszeni ściągnięty gumką gruby zwitek banknotów, z którego wprawnie odliczał interesującą klienta sumę. Formalnie działalność tego typu była w PRL-u surowo zakazana, w rzeczywistości jednak władze, które za pośrednictwem ubecji gruntownie penetrowały lub nawet kontrolowały środowisko cinkciarzy, tolerowały te pokątne interesy, ponieważ istnienie „czarnego rynku” walutowego wpływało na wzrost zysków państwa osiąganych z eksportu wewnętrznego.
Pełna nazwa to "Kantor Wymiany Walut" ale w skrócie mowy potocznej pozostaje słowo kantor, które oznacza małe pomieszczenie lub biuro (upraszczając wszystko ogólnikowo). Pamiętam jak w latach '80 tych stali tuż niedaleko kantoru "cinkciarze" inaczej też zwani "konikami". Co myślisz o Kensington Ave w Philadelphia? Czy to jest odosobniony przypadek, czy takich miejsc jest więcej w USA?
Dave, jakbyś pojechał do Albani, to byś doznał szoku. Tam co 4 lokal nawet w małym miasteczku to Kantor :P I to Amerykański, Money Gram Exchange jest bardzo popularny . Amerykanie jak jadą do pracy, to przywożą dolary. Nie muszą wymieniać. W Polsce, Albani i wielu innych krajach, dużo ludzi wyjeżdza na saksy i zarabia w €, to potem musi je gdzieś wymienić.
Na dużą ilość kantorów w Polsce wpływa napewno też to jak dużo Polaków pracuje za granicą (często na czarno) i potem wraca do kraju z kilkoma miesiącami wypłaty w euro, koronach albo funtach. A jeśli chodzi o wymienianie w Western Union to może coś się zmieniło od tamtego czasu kiedy ty byłeś, bo niedawno w Norwegii tam wymieniałem pieniądze i można było podać adres z innego kraju w strefie shengen.
Dave, w PRL-u oficjalny kurs dolara był sztucznie utrzymywany na bardzo niskim poziomie. Na przykład koło początki 1980 roku u cinkciarza dolar kosztował powiedzmy 130 złotych a kurs oficjalny wynosił 30 złotych. Po co? Dla statystyki. Powiedzmy że PKB w Polsce wynosił 1000 złotych (wartość z czapy totalnie) i polska propaganda przeliczała to po kursie oficjalnym że jest to 30 dolarów. Co plasowało Polską gospodarczo powiedzmy na 10 miejscu na Świecie. A tymczasem trzeba by policzyć po kursie czarnorynkowym, więc to nie jest 30 dolarów tylko około 7 (znowu, liczby na oko). Sęk w tym, że prawie nikt nie mógł wymieniać po kursie oficjalnym. To znaczy - jak ktoś przywiózł z zagranicy dolary to bardzo chętnie je banki skupowały (nie wiem nawet czy nie było obowiązku). Natomiast kupić po takiej cenie mogli tylko ci, którzy zasłużyli. Czyli aparatczycy, na przykład wysoko postawieni członkowie PZPR jadący na wakacje. Zwykły obywatel dostawał przydział. Na przykład przed wycieczką do Włoch mógł oficjalnie wymienić równoważność pięciu dolarów. Czyli wtedy na zachodzie tyle co nic.
jadąc na zachód można było kupić w PEkao $10 po oficjalnym kursie. A skąd władza wiedziała że ktoś jedzie na zachód? Bo musiał najpierw dostać od ludowej władzy dostać paszport (co nie było łatwe) a potem w konsulacie wizę (co było jeszcze trudniejsze)
Nie. Konik to raczej "ticket tout", czyli gość handlujący biletami do kina, na koncert itp. Nielegalny handlarz walutą to CINKCIARZ (od słowa change ("ćeńć mani")).
W Polsce pewnie powodem dlaczego wciąż jest dużo kantorów to to, że sporo osób wyjeżdża za granicę na prace sezonowe i zarabia EUR. Po powrocie ludzie chcą te euro wymienić na złotówki
@@andrzejwodynskio kurwa no to rzeczywiście, Polska złotówa jest potężna i można ją porównywać do USD, gdyby polska złotówka śpiewała to byłaby Mr. Worldwide
'koniki' inaczej 'cinkciarze' byli nie tylko w Polsce. Wymieniałam kiedyś pieniądze u konika w Berlinie. To było dawno. To był Berlin wschodni. Tamtejszy konik wymieniał marki niemieckie zachodnie na marki niemieckie wschodnie. Też ktoś mi powiedział gdzie stoją koniki. Ten konik to nawet nie był Niemiec. Kurs miał bardzo korzystny.
Jako ktoś kto mieszkał w Anglii, mogę potwierdzić że w Anglii (gdzie używa się funtów) kantory są dość powszechne. W anglii, istnieją sieciówki kantorów które znajdziesz we wszelakich miejscowościach (jak eurochange, OneWorld Travel, Travel Fx, itp.), poza osobnymi kantorami, także znajdziesz kantory w niektórych sklepach marek Sainsbury's, Tesco oraz Asda, a także przy Poczcie (Post Office). W anglii, jedną którą się używa na Kantory to francuska nazwa „Bureau(x) de Change”, choć (wydaje mi się że) są używane potoczniejsze nazwy jak „travel money” (kasa podróżowa).
travel money to po prostu pieniądze na podróż (zagraniczną) a bierze się to stąd że UK ma funty, gdyby przyjęli euro, jak planowali w latach 90, kupowanie travel money rzadko byłoby konieczne
"Konik", to odpowiednik tego co po angielsku znaczy "scalper" (tzn. handlującego drożej biletami). Waluty na ogół wymieniali cinkciarze, a było to opłacalne dla nich za komuny, bo dolary o których nie wiedziało państwo były duuuużo więcej warte niż skazywały na to przeliczniki bankowe. W którymś momencie w ogóle nie wolno było ich posiadać i legalnie nimi płacić można było tylko w sklepie sieci państwowej Pewex i chyba Baltona.
W USA są kantory w niektórych galeriach handlowych w miastach turystycznych, gdzie jest dużo zagranicznych turystów, np. na Florydzie, kurs jest lepszy niż na lotnisku, ale nadal dość słaby. W bankach kursy i opłaty są dość niskie dla tzw. preferowanych klientów, ale trzeba wymianę zamówić kilka dni naprzód, bo oni nie trzymają pieniędzy. Biznes wymiany w Polsce wynika z historii braku stabilności waluty, dwóch (przec i po wojnie) wymian pieniędzy, które ograbiały ludzi z wartości gotówki (limit wymiany na osobę), więc ludzie traktowali obce waluty jako formę ochrony swoich oszczędności.
W Stanach jest sieć Currency Exchange i to właśnie myślałem, że jest odpowiednik kantoru ale tam raczej załatwia się inne sprawy jak opłaty i rejestrowanie samochodów.
No nie i nie. Spokojnie w LA kupiłem dość egzotyczną walutę jak NTD (tajwański dolar), i to z uczciwym spreadem. Sporo jest "currency exchange" miejsc...
Obecnie kantory nie są dobrym biznesem i sa raczej na wymarciu, ale wczesniej byly zanim zostaly zastapione przez kantory online i konta wielowalutowe gdzie mozesz sobie kilka walut miec
Dokładnie dodatkowo w Skandynawii już prawie nie płaci gotówką. Każdy płaci tam kartą lub telefonem. Na Ukrainie przed wojną to kantory były dosłownie wszędzie.
Akurat to nie jest prawda, w moich okolicach kantorów jest wszędzie pełno, stoją w niektórych miejscach nawet takie budki z kantorem w środku, ale to może dlatego że mieszkam godzinę drogi od granicy niemieckiej
@@SARDYNA108 ale w Polsce masz kantor nawet w środku kraju. Pewnie przy granicy z Nimecami przez to, że Nimecy są mocno przyzwyczajeni do gotówki w wielu miejscach nie można płacić karta. Akurat o granocy dunsko niemieckiej słyszałem
No niby na wymarciu, ale są. Oferują spread na poziomie ponad 20 groszy, gdy w kantorze bankowym (fizycznym) jest to kilkanaście, wewnątrz banku (elektronicznie, z konta PLN na konto USD/EUR i na odwrót) to 4-10, a w Walutomacie czy nomen omen Cinkciarzu w okolicach 1 gr. Też nie rozumiem, ale tak jest. PS przy wyciąganiu pieniędzy z bankomatu są niefajne kursy, a i można się nadziać na prowizję operatora bankomatu, więc polecam rozwagę i karty wielowalutowe, albo wspomniane Rewoluty itp.
Właściwą nazwa nie konik tylko cinkciarz. Przed 90r w bankach miałeś oficjalny, niski kurs, a nieoficjalny kurs - wyższy był tym właściwym. Cinkciarz sprzedawał, kupował walutę po nieoficjalnym kursie. Nielegalny obrót waluty był nielegalny wtedy. Konik - natomiast to koleś, który np. wykupi bilety na ekstra koncert, film... I potem sprzedaje z zyskiem, za wyższa cenę. Pomyliłeś dwa różne zawody heh.
@DavezAmeryki mozesz cos nagrac o remote work z poza USA dla firmy w USA (wiadomo, wizy nie trzeba ale moze sa jakies inne rzeczy ktore trzeba wiedziec?)
Odpowiadając na pytanie ludzie w Polsce korzystają z kantorów z przyzwyczajenia i z racji tego lubią mieć pieniądz w ręku. Mieć gotówkę na wypadek braku możliwości skorzystania z karty bo nie każdym sklepie chcą przyjmować płatność zagraniczną kartą. Przeważnie w krajach gdzie nie ma kantorów to walutę wymieni się w banku tak jak mówiłeś o USA. Jeśli chodzi o konika to pierwszy raz się spotkałem lub nie pamiętam by tak mówiło się na cinkciarza.
Az sprawdzilem na wikipedii bo kojarzylem slowo cinkiarz jesli chodzilo o osobe ktora wymieniala walute na ulicy w trakcie PRL-u. Nawet nie pomyslalem, ze cinkciarz to tez jest ponglish " change money[1], wymawianego przez cinkciarzy „cincz many” lub „cieńć many”)" Wklejam z wikipedii, jest tez konik. "Słowo pojawiło się pod koniec lat 50. XX wieku, początkowo także w formie cinksiarz lub cynkciarz, wcześniej osoby takie bywały określane jako czarnogiełdziarz, waluciarz lub konik"
6:12 czemu to sie opłaca? Opłacało od wieków bo wystarczyło przejechać nie raz 100km albo mniej i byłeś w innym państwie z inną walutą. A w stanach jedziesz przez 50 stanów i masz tą samą walutę. W Europie do czasu Euro było przecież tych walut multum. Złotówki po za polską nikt nie przyjmie, a jadąc przykładowo do Czech, Niemiec, Białorusi, Ukrainy itd masz w każdym inną walutę. Teraz to kantory fizyczne coraz mnie sie opłacają bo teraz upowszechnia się bankowość bezgotówkowa i różnego rodzaju revolut'y i tam można wymieniać szybciej i tyle ile w danym momencie potrzebujesz. Ile raz na wakacje za granicę wymieniałem większą ilość waluty, a potem część, czasami nawet większa połowa tego wracała ze mną do Polski. Dodatkowo powód drugi to taki, że w Polsce od wieków była tradycja trzymania oszczędności w walutach bardziej stabilnych i bogatszych krajów. Waluta polska nigdy nie była (i chyba nie będzie) wiarygodnym środkiem przechowywania oszczędności. Dlatego za komuny choćby Polacy jak mogli to u tych "koników" cinkciarzy kupowali dolary, funty, marki, franki itd żeby im tych pieniędzy inflacja nie zjadła.
Słowo "konik" używało się w latach 80-tych. To było rzeczywiście często używane słowo. . Każdy wtedy wiedział kto to jest konik A jak koń to siano bo konie jedzą siano. W Polsce wtedy mówiło się że masz dużo siana czyli dużo pieniędzy/kasy.
Mieszkam w Danii, więc przytoczę taką "ciekawostkę" - od kilku miesięcy nie można już w Polsce, jak i pewnie w innych krajach wymienić duńskich koron na walutę miejscową, gdyż kantory już koron duńskich nie skupują. Jest tak dlatego, że dunski bank centralny przestał importować gotówkę z zagranicy. To samo dotyczy koron norweskich i chyba szwedzkich
Ja już jestem z tego pokolenia, które preferuje karty płatnicze za granicą. Albo Revilut, gdy zdarza mi się komuś wysyłać pieniądze. Koników pamiętam, acz z opowieści moich rodziców.
Koniki sprzedawały drożej bilety przed kinem. Walutami zajmowali się cingciaże. Żeby nie latać po parkach, bramach i hotelach zaczęli otwierać legalne kantory. 👋💲
To wydaje się logiczne. Blisko polski jest wiele krajów z inną walutą, stany są duże i wokół tylko Kanada Meksyk i Rosja. Mało Amerykanów podróżuje za granicę w porownaniu z Polakami. Większość polakow widziala i używała innej waluty niż złoty. Większość Amerykanów widziala i używała tylko dolary.
Dave Konik to bilety sprzedaje, a nie waluty wymienia. Od tego był cinkciarz, ale chyba już ich nie ma. Za to koniki mają się dobrze i chyba będą, póki jakieś mecze czy koncerty będę grane na tym świecie...
Bo Polacy zarabiają na zachodzie a wydają w Polsce euro funty franki i korony... No i mamy emigrantów ze wschodu Co zarabiają w złotówkach a do domu wiozą dolce albo euro...
Dlaczego? Bo złotówka jest walutą lokalną. Gdyby było Euro w Polsce kantorów byłoby mniej, bo nie byłoby sensu wymieniać waluty jadąc do Niemiec czy Chorwacji.
Kantory są popularne w biednych krajach, których mieszkańcy masowo jeżdżą pracować za granicę, przywożą stamtąd pieniądze i wymieniają je na miejscową walutę. Na dodatek w takich krajach obowiązuje waluta która nie jest uznawana nigdzie poza ich granicami, jak polski złoty czy jakiś gruziński dinar etc., dlatego trzeba wymieniać pieniądze przed wyjazdem z kraju. Od kiedy są karty debitowe i kredytowe oraz te różne aplikacje, popularność i liczba kantorów znacznie spadła, poza tym dziś nie oferują one już tak dobrych przeliczników jak w czasach kiedy na skutek olbrzymiej konkurencji zarabiały po kilka groszy na dolarze, a panie które tam pracowały miały tygodniową pensję rzędu $50 - pracowały za takie grosze, bo przy gigantycznym bezrobociu i co za tym idzie ogromnej konkurencji na rynku pracy ludzie bili się o nawet najgorzej płatną robotę (przez brak pracy i żenujące zarobki ludzie masowo wyjeżdżali pracować za granicę)
Różnica jest taka, że złotówki nikt nie chce poza paroma wyjątkami. EUR i USD za to są rozpoznawalne na całym świecie i sprzedawcy, zwłaszcza w miejscach turystycznych często przyjmują te waluty. W Polsce też się zdarzało , że przyjmowali USD, EUR np w restauracjach wedle jakiegoś przelicznika lub nawet stałej ceny podanej w menu. Dlatego pewnie Amerykanie nie mają aż takiej potrzeby jak Polacy, gdyż zwyczajnie prawie wszędzie dolar zostanie zakceptowany. W biedniejszych krajach, zdażało sięnawet że płacąc USD ceny były niższe niż w lokalnej walucie...
Mozesz sie zdziwic ale w Izraelu sa arabscy sprzedawcy co przyjma platnosc w PLN, a mieszkalem kiedys w Australii i ponad 10 lat temu australijski bank ANZ sprzedawal i skupowal PLN. 4 miesiace temu bylem na portugalskich Azorach i tam jakies biuro czy bank w centrum Ponta Delgada mial na tablicy kurs walut do wymiany, PLN tez tam bylo
@@mattsmith6282 Nigdzie. Nie ma takiej potrzeby od kiedy wszędzie płaci się kartą, a jak koniecznie Duńczyk chce trochę gotówki to bierze ją w banku albo w biurze podróży.
Na początku lat 90-tych było dużo cinkciarzy i kantorów, bo była tak ogromna inflacja, że ludzie pswnie trzymali oszczędności w dolarach, a niektórzy jeździli za granicę zarabiać. W sumie dziwne, że nadal jest tyle kantorów. Mogłyby się tym zajmować banki. Poza tym czyy płacenie kartą/wypłata z bankomatu za granicą jest aż tak niekorzystna?
Tak nie było, właśnie na początku 90tych ludzie wymieniali dolary na złotówki. Był sztywny kurs 9500zl starych na 1usd. Oprocentowanie skoczyło do 30ptocent miesięcznie. Stąd stało się opłacalne trzymanie w xlotowkach. Dokładne przeciwieństwo co glapinski teraz wyrabia. W 1991r zmieniono na 11000zl za usd, w 93 był powyżej 20000, potem, w miarę poprawy, sytuacji, wprowadzono kurs elastyczny tak jak jest to teraz. To co piszesz to dotyczy lat 80tych.
Tak słyszeliśmy o czymś takim jak konik. Jest to facet zajmujący się sprzedażą biletów. Natomiast osoba, którą masz na myśli nazywa się cinkciarzem a nie konikiem.
"Kantor" to może być "currency exchange" Jest co prawda takie słowo jak "cantor", ale to śpiewak (por. łac. "canto, cantare"). Ceremonialny. W kościele lub w synagodze.
@@profesorinkwizytor4838 to tylko nazwa. W takim miejscu mozna zaplacic za gaz czy prad, rozmienic czeka na pieniadze, wykupić coroczne stykiery czyli naklejki na szybe i tablice rejestracyjne a nawet zarejestrowac auto. Napewno nie wymienisz tam waluty
@@marekkrepa9982 Aha W takim razie aż dziw, że nazwa tak wprost - gdyby ją interpretować dosłownie - oznaczająca wymianę walut skrywa w rzeczywistości miejsce, gdzie robi się wiele rzeczy, ale nie wymienia walutę...
@@profesorinkwizytor4838 mnie to nie dziwi. Prawdopodobnie dawno temu wymieniali ale z czasem zaprzestali bo ludzie nie korzystali z tego. Natomiast bardzo dziwi mnie jak w pl mówi sie na sklepy Galeria, na dostawczaka autobus albo na kogos kto remontuje lazienke inwestor
A ja w Kopenhadze (oj, z 10 lat temu) byłam bez ichniejszej waluty, bo uznałam, ze to cywilizowany kraj, można płacić karta - i się nie zawiodłam. Nawet za kawę z takiego „wózka” mogłam zapłacić karta. Nie przywiozłam żadnych bezużytecznych monet z tej podróży :) A w USA - to głównie musisz iść do banku np po euro; często musisz zglosic zapotrzebowanie na dana walutę w banku wcześniej. I te łobuzy to wszystko skrzętnie odnotowują..! Nawet jak wymieniasz bilon na banknoty, to pytają, skąd masz. Powiem tak: po 40 latach życia w PL - Stany to dla mnie pierwszy kraj „trzeciego świata”. Bez kodeksu pracy, ogólnodostępnej służby zdrowia, doliczanym w wielu miejscach procentem od kwoty zakupu za użycie karty (debit & credit), brakiem „instytucji” paragonu (co skutkuje tym, ze jak płacisz gotówka, to nie doliczają ichnego VATu - czyli sales tax…) w małych sklepikach czy innych przybytkach (np salony kosmetyczne czy fryzjerskie). Nie polecam.
Pomysł na kolejny odcinek. USA vs Polska - Fentanyl
Dobre, jakie prawdziwe :D .. bez urazy Dave, ogladam odcinki od dawna, ale to :D .. ludzie zombie, tu nie ma.. A sam mieszkam na dzikim zachodzie - Holandia
I nagrać odcinek z Filadelfii prosto z Kensington
Ooo to prawda, łapki w górę żeby widział 😁
Dobry pomysł ogólnie dragi w Polsce a w USA z tym że do Polski epidemia opioidów do Polski pomału przychodzi. Coraz więcej cpunow na ulicach ale nie porównywalne z USA czy nawet Niemcami
Boże top comment
Słowo "cinkciarz" pochodzi od frazy "change money", którą tacy goście powtarzali po cichu w kierunku przechodniów. "Konik" kojarzy mi się bardziej z facetem handlującym biletami do kina (drożej mieli, bo wykupywali bilety na popularne filmy).
to już chyba bardziej od "change cash" xD
Dokładnie tak! Tylko raz zdarzyło mi się kupić bilety do kina od konika, a było to grubo ponad 20 lat temu. Bardzo chciałem pójść do kina na jakiś film, nie pamiętam już dziś jaki, z dziewczyną o którą się starałem wtedy. Oczywiście przyszedłem kilka godzin wcześniej, ale biletów już nie było. Randka umówiona no i lipa się kroi...
To był taki czas, kiedy "koniki" wykupywały po 20 biletów jeżeli był to jakiś znaczący film. A jak kino było małe, to trzech, czterech koników miało większość biletów, które były do kupienia na ulicy, nie w kinie. I tak to jakoś działało przez wiele lat i nikt się nie dziwił. Normalka.
"Konik", to odpowiednik tego co po angielsku znaczy "scalper" i tam domyślnie dotyczy osoby handlującej biletami, ale ostatnio też byli tak nazywani ludzie wykupujący konsole PS5 na premierę jak były niedobory ilościowe.
„Change cash” bardziej niż change money
Konik dlatego, że jak była zima (a kiedyś byly srogie zimy po -25°C) to gdy tak stali to aby choć trochę sie 'rozgrzać' to poruszali się jak taki konik na planszy do szachownicy. 2 kroki w bok, jeden do tyłu, do przodu i tak na zmianę w tym samym miejscu;)
Dave, "konik" to określenie pochodzące z czasów komunizmu, gdy obrót i posiadanie obcej waluty było zakazane, więc zajmowali się tym nielegalnie "koniki" i "cinkciarze". Gdy około 1989-1990 zniesiono zakaz, to w Warszawie kantory wyrastały jak grzyby po deszczu :)
"Konikiem" też często określa się faceta który odsprzedaje drożej w okolicy stadionu bilety na mecz/koncert.
Przez cały okres PRL nielegalny był _prywatny handel_ walutami, ale posiadanie było legalne przez większość czasu. Piszą o tym nawet w wikipedii: «28 października 1950 wprowadzono w Polsce zakaz posiadania bez specjalnego zezwolenia dewiz przez osoby fizyczne. Jednak już 7 listopada 1956 ministerstwo finansów ponownie zezwoliło obywatelom Polski Ludowej na posiadanie złota, dolarów oraz innych walut wymienialnych do użytku osobistego.».
W innych demoludach bywało różnie, a w samych Sowietach za samo posiadanie walut zachodnich można było odwiedzić białe niedźwiedzie.
Prawda to.
"Konik", to odpowiednik tego co po angielsku znaczy "scalper" i tam domyślnie dotyczy osoby handlującej biletami, ale ostatnio też byli tak nazywani ludzie wykupujący konsole PS5 na premierę jak były niedobory ilościowe.
"Konik" to człowiek, który sprzedaje nie tylko walutę. To określenie na osobę zajmującą się sprzedażą towaru na który jest duży popyt, a na rynku jest mała podaż. Konikiem np. nazywano typa, który sprzedawał bilety do kina na chodliwe filmy. Kupował (najczęściej po układzie z kasjerką) dużo biletów na dobry seans, i pod kinem sprzdawał drożej zwykłym ludziom, dla których nie starczyło biletów w kasie... taki proceder istniał w PRL do lat 90th w każdym mieście!
Oficjalnie uznawano ich za przestępców. Działali jednak niemal jawnie, wystając pod niedostępnymi dla przeciętnego Kowalskiego sklepami i szemrząc pod nosem: „Coś kupić, coś sprzedać…”.
Cinkciarz to potoczne określenie przestępcy walutowego, człowieka przedsiębiorczego, często powiązanego ze środowiskami kryminalnymi, który dorabiał nielegalnym handlem dewizami lub utrzymywał się z niego.
Pojęcie to pojawiło się prawdopodobnie na przełomie lat 50. i 60. Przeciętny cinkciarz, zwany był początkowo także waluciarzem lub konikiem (od lat 70. ta ostatnia nazwa oznaczała już tylko drobnych spryciarzy wykupujących z kas kinowych przed szczególnie atrakcyjnymi filmami bilety i sprzedających je po „paskarskich”, czyli znacznie zawyżonych, cenach).
Jak wyglądał i pracował typowy cinkciarz?
Cinkciarz ubrany był zwykle w charakterystyczną skórzaną kurtkę, wystawał godzinami w wiadomych większości obywateli miejscach (najczęściej przed sklepami Peweksu, Baltony lub placówkami bankowymi prowadzącymi rachunki walutowe), a na widok potencjalnych klientów mamrotał pod nosem formułkę „Coś kupić, coś sprzedać” lub „Change money”.
W wypadku dojścia transakcji do skutku wyciągał z kieszeni ściągnięty gumką gruby zwitek banknotów, z którego wprawnie odliczał interesującą klienta sumę.
Formalnie działalność tego typu była w PRL-u surowo zakazana, w rzeczywistości jednak władze, które za pośrednictwem ubecji gruntownie penetrowały lub nawet kontrolowały środowisko cinkciarzy, tolerowały te pokątne interesy, ponieważ istnienie „czarnego rynku” walutowego wpływało na wzrost zysków państwa osiąganych z eksportu wewnętrznego.
Pełna nazwa to "Kantor Wymiany Walut" ale w skrócie mowy potocznej pozostaje słowo kantor, które oznacza małe pomieszczenie lub biuro (upraszczając wszystko ogólnikowo). Pamiętam jak w latach '80 tych stali tuż niedaleko kantoru "cinkciarze" inaczej też zwani "konikami".
Co myślisz o Kensington Ave w Philadelphia? Czy to jest odosobniony przypadek, czy takich miejsc jest więcej w USA?
gdzie ty widziałeś kantory w latach ’80, chyba we śnie. Pojawiły się dopiero pod koniec 1989.
Dramat z tym co tam się dzieje. Streets of ...
Dave, jakbyś pojechał do Albani, to byś doznał szoku. Tam co 4 lokal nawet w małym miasteczku to Kantor :P I to Amerykański, Money Gram Exchange jest bardzo popularny .
Amerykanie jak jadą do pracy, to przywożą dolary. Nie muszą wymieniać. W Polsce, Albani i wielu innych krajach, dużo ludzi wyjeżdza na saksy i zarabia w €, to potem musi je gdzieś wymienić.
W Gdyni jest ulica Abrahama, która potocznie jest zwana jako ulica Kantorowa - znajduje się na niej co najmniej 10 kantorów obok siebie 😅
W każdym większym mieście jest takie miejsce ;)
Trafna nazwa dla tej ulicy :)
Na dużą ilość kantorów w Polsce wpływa napewno też to jak dużo Polaków pracuje za granicą (często na czarno) i potem wraca do kraju z kilkoma miesiącami wypłaty w euro, koronach albo funtach.
A jeśli chodzi o wymienianie w Western Union to może coś się zmieniło od tamtego czasu kiedy ty byłeś, bo niedawno w Norwegii tam wymieniałem pieniądze i można było podać adres z innego kraju w strefie shengen.
Obejrzyj sobie film Sztos, nie dość że dobry to zrozumiesz realia tamtych czasów
Dave, w PRL-u oficjalny kurs dolara był sztucznie utrzymywany na bardzo niskim poziomie. Na przykład koło początki 1980 roku u cinkciarza dolar kosztował powiedzmy 130 złotych a kurs oficjalny wynosił 30 złotych. Po co? Dla statystyki. Powiedzmy że PKB w Polsce wynosił 1000 złotych (wartość z czapy totalnie) i polska propaganda przeliczała to po kursie oficjalnym że jest to 30 dolarów. Co plasowało Polską gospodarczo powiedzmy na 10 miejscu na Świecie. A tymczasem trzeba by policzyć po kursie czarnorynkowym, więc to nie jest 30 dolarów tylko około 7 (znowu, liczby na oko).
Sęk w tym, że prawie nikt nie mógł wymieniać po kursie oficjalnym. To znaczy - jak ktoś przywiózł z zagranicy dolary to bardzo chętnie je banki skupowały (nie wiem nawet czy nie było obowiązku). Natomiast kupić po takiej cenie mogli tylko ci, którzy zasłużyli. Czyli aparatczycy, na przykład wysoko postawieni członkowie PZPR jadący na wakacje. Zwykły obywatel dostawał przydział. Na przykład przed wycieczką do Włoch mógł oficjalnie wymienić równoważność pięciu dolarów. Czyli wtedy na zachodzie tyle co nic.
jadąc na zachód można było kupić w PEkao $10 po oficjalnym kursie. A skąd władza wiedziała że ktoś jedzie na zachód? Bo musiał najpierw dostać od ludowej władzy dostać paszport (co nie było łatwe) a potem w konsulacie wizę (co było jeszcze trudniejsze)
Tak było. Też to pamiętam.
@@adamdarski8919 były książeczki walutowe, tam miałeś napisane ile wymieniles
@@adamdarski8919a mimo to mnóstwo ludzi wyjechało na zachód i nawet do USA. Cuda jak zawsze w tym kraju
Kantory są popularne w Polsce bo dużo ludzi pracuje w UK i państwach strefy euro
Nie. Konik to raczej "ticket tout", czyli gość handlujący biletami do kina, na koncert itp.
Nielegalny handlarz walutą to CINKCIARZ (od słowa change ("ćeńć mani")).
W Krakowie byl konik.
W Polsce pewnie powodem dlaczego wciąż jest dużo kantorów to to, że sporo osób wyjeżdża za granicę na prace sezonowe i zarabia EUR. Po powrocie ludzie chcą te euro wymienić na złotówki
0:18 amerykanie mają tak silną walutę, że nie muszą wymienić pieniędzy. 🙂
Polską walutą też można płacić w kilku krajach, na pewno w Chorwacji, w Ukrainie w Gruzji i oczywiście w Polsce.
@@andrzejwodynskio kurwa no to rzeczywiście, Polska złotówa jest potężna i można ją porównywać do USD, gdyby polska złotówka śpiewała to byłaby Mr. Worldwide
@@Pizzatime8612 jest w top 20 na świecie.
Wszedzie na swiecie ludzie wiedza co to sa Dolary, jak wygladaja i skad pochodza.
Sprobuj popytac na swiecie o Zlotowke....
Bardzo dobry film.
'koniki' inaczej 'cinkciarze' byli nie tylko w Polsce. Wymieniałam kiedyś pieniądze u konika w Berlinie. To było dawno. To był Berlin wschodni. Tamtejszy konik wymieniał marki niemieckie zachodnie na marki niemieckie wschodnie. Też ktoś mi powiedział gdzie stoją koniki. Ten konik to nawet nie był Niemiec. Kurs miał bardzo korzystny.
ooo huuj! Ile ja się na śmieje na tych twoich filmikach zajebiście to wychodzi pozdro!
Jako ktoś kto mieszkał w Anglii, mogę potwierdzić że w Anglii (gdzie używa się funtów) kantory są dość powszechne.
W anglii, istnieją sieciówki kantorów które znajdziesz we wszelakich miejscowościach (jak eurochange, OneWorld Travel, Travel Fx, itp.), poza osobnymi kantorami, także znajdziesz kantory w niektórych sklepach marek Sainsbury's, Tesco oraz Asda, a także przy Poczcie (Post Office).
W anglii, jedną którą się używa na Kantory to francuska nazwa „Bureau(x) de Change”, choć (wydaje mi się że) są używane potoczniejsze nazwy jak „travel money” (kasa podróżowa).
travel money to po prostu pieniądze na podróż (zagraniczną) a bierze się to stąd że UK ma funty, gdyby przyjęli euro, jak planowali w latach 90, kupowanie travel money rzadko byłoby konieczne
@@adamdarski8919 Ja wiem co to jest.
"Konik", to odpowiednik tego co po angielsku znaczy "scalper" (tzn. handlującego drożej biletami). Waluty na ogół wymieniali cinkciarze, a było to opłacalne dla nich za komuny, bo dolary o których nie wiedziało państwo były duuuużo więcej warte niż skazywały na to przeliczniki bankowe. W którymś momencie w ogóle nie wolno było ich posiadać i legalnie nimi płacić można było tylko w sklepie sieci państwowej Pewex i chyba Baltona.
Dave jest zaebisty😂😂
W USA są kantory w niektórych galeriach handlowych w miastach turystycznych, gdzie jest dużo zagranicznych turystów, np. na Florydzie, kurs jest lepszy niż na lotnisku, ale nadal dość słaby. W bankach kursy i opłaty są dość niskie dla tzw. preferowanych klientów, ale trzeba wymianę zamówić kilka dni naprzód, bo oni nie trzymają pieniędzy.
Biznes wymiany w Polsce wynika z historii braku stabilności waluty, dwóch (przec i po wojnie) wymian pieniędzy, które ograbiały ludzi z wartości gotówki (limit wymiany na osobę), więc ludzie traktowali obce waluty jako formę ochrony swoich oszczędności.
oglądam to siedząc w kantorze XD pozdro
ps kursy na dzis:
euro 4.58
dolar 4.29
funt 5.34
szwajcar 4.80
Za 3 tygodnie będę sprzedawał dolary US. W jakim mieście masz kantor?
@@arye2457Teoretycznie , nasze lokalne Banki , oczywiście z tych większych , maja obce waluty , bo sam nie wiem ? 🍻
@@arye2457 w 3 tygodnie to jeszcze ze sto razy moze sie kurs pozmieniac
Ale jak blisko ma pan blisko do Zlotoryi to zapraszam serdecznie
@@zygiusa8402
W Polsce dolar US ma lepszy kurs. Poza tym tym, nie wydaje mi się, aby amerykańskie banki miały złotówki.
@@elixxo6492
Złotoryja to Dolny Śląsk. Będę niedaleko.
O kurs dolara się nie obawiam. To dość stabilna waluta.
W Stanach jest sieć Currency Exchange i to właśnie myślałem, że jest odpowiednik kantoru ale tam raczej załatwia się inne sprawy jak opłaty i rejestrowanie samochodów.
Tylko 22 proc. młodych Amerykanów posiada paszport, więc nie jeżdżą za granicę. Nie dziwie się, że nie potrzebują wymieniać $,
No nie i nie. Spokojnie w LA kupiłem dość egzotyczną walutę jak NTD (tajwański dolar), i to z uczciwym spreadem. Sporo jest "currency exchange" miejsc...
Kopiec Kościuszki to jest najlepszy kopiec w Kraku.
Proponuję odcinek czemu Amerykanie nie zdejmują folii ochronnej z foteli czy kanap. Zawsze mnie to ciekawiło
to nie Amerykanie maja folie na meblach a raczej Wlosi amerykanscy albo inni emigranci i to raczej starsze pokolenie (emigranci lat 50- 60-tych).
Z tego samego co w Polsce nie zdejmują z pilota do tv
Obecnie kantory nie są dobrym biznesem i sa raczej na wymarciu, ale wczesniej byly zanim zostaly zastapione przez kantory online i konta wielowalutowe gdzie mozesz sobie kilka walut miec
Dokładnie dodatkowo w Skandynawii już prawie nie płaci gotówką. Każdy płaci tam kartą lub telefonem. Na Ukrainie przed wojną to kantory były dosłownie wszędzie.
Akurat to nie jest prawda, w moich okolicach kantorów jest wszędzie pełno, stoją w niektórych miejscach nawet takie budki z kantorem w środku, ale to może dlatego że mieszkam godzinę drogi od granicy niemieckiej
@@SARDYNA108 ale w Polsce masz kantor nawet w środku kraju. Pewnie przy granicy z Nimecami przez to, że Nimecy są mocno przyzwyczajeni do gotówki w wielu miejscach nie można płacić karta. Akurat o granocy dunsko niemieckiej słyszałem
No niby na wymarciu, ale są. Oferują spread na poziomie ponad 20 groszy, gdy w kantorze bankowym (fizycznym) jest to kilkanaście, wewnątrz banku (elektronicznie, z konta PLN na konto USD/EUR i na odwrót) to 4-10, a w Walutomacie czy nomen omen Cinkciarzu w okolicach 1 gr. Też nie rozumiem, ale tak jest. PS przy wyciąganiu pieniędzy z bankomatu są niefajne kursy, a i można się nadziać na prowizję operatora bankomatu, więc polecam rozwagę i karty wielowalutowe, albo wspomniane Rewoluty itp.
Właściwą nazwa nie konik tylko cinkciarz. Przed 90r w bankach miałeś oficjalny, niski kurs, a nieoficjalny kurs - wyższy był tym właściwym. Cinkciarz sprzedawał, kupował walutę po nieoficjalnym kursie. Nielegalny obrót waluty był nielegalny wtedy.
Konik - natomiast to koleś, który np. wykupi bilety na ekstra koncert, film... I potem sprzedaje z zyskiem, za wyższa cenę. Pomyliłeś dwa różne zawody heh.
W jednej komedii Barei kupują u konika fałszywe bilety na samolot.
A cinkciarza masz tu ruclips.net/video/A5m7BzNNKCA/видео.htmlsi=N71iPxzK6dCwJSz7
w czasach dawno minionych kupowało się bilety do kina u koników ,a nawet do teatru.
Świetne
Polacy wymieniają pieniądze częściej bo częściej wyjeżdżają do pracy za granicę
@DavezAmeryki mozesz cos nagrac o remote work z poza USA dla firmy w USA (wiadomo, wizy nie trzeba ale moze sa jakies inne rzeczy ktore trzeba wiedziec?)
Odpowiadając na pytanie ludzie w Polsce korzystają z kantorów z przyzwyczajenia i z racji tego lubią mieć pieniądz w ręku. Mieć gotówkę na wypadek braku możliwości skorzystania z karty bo nie każdym sklepie chcą przyjmować płatność zagraniczną kartą. Przeważnie w krajach gdzie nie ma kantorów to walutę wymieni się w banku tak jak mówiłeś o USA. Jeśli chodzi o konika to pierwszy raz się spotkałem lub nie pamiętam by tak mówiło się na cinkciarza.
Az sprawdzilem na wikipedii bo kojarzylem slowo cinkiarz jesli chodzilo o osobe ktora wymieniala walute na ulicy w trakcie PRL-u. Nawet nie pomyslalem, ze cinkciarz to tez jest ponglish " change money[1], wymawianego przez cinkciarzy „cincz many” lub „cieńć many”)"
Wklejam z wikipedii, jest tez konik.
"Słowo pojawiło się pod koniec lat 50. XX wieku, początkowo także w formie cinksiarz lub cynkciarz, wcześniej osoby takie bywały określane jako czarnogiełdziarz, waluciarz lub konik"
Mieszkam w Kbh od 17 lat. Kantory są . Jest ich dosyć sporo, szczególnie w miejscach uczęszczanych przez turystów. Np, dworzec kolejowy, deptak.
6:12 czemu to sie opłaca? Opłacało od wieków bo wystarczyło przejechać nie raz 100km albo mniej i byłeś w innym państwie z inną walutą. A w stanach jedziesz przez 50 stanów i masz tą samą walutę. W Europie do czasu Euro było przecież tych walut multum. Złotówki po za polską nikt nie przyjmie, a jadąc przykładowo do Czech, Niemiec, Białorusi, Ukrainy itd masz w każdym inną walutę. Teraz to kantory fizyczne coraz mnie sie opłacają bo teraz upowszechnia się bankowość bezgotówkowa i różnego rodzaju revolut'y i tam można wymieniać szybciej i tyle ile w danym momencie potrzebujesz. Ile raz na wakacje za granicę wymieniałem większą ilość waluty, a potem część, czasami nawet większa połowa tego wracała ze mną do Polski. Dodatkowo powód drugi to taki, że w Polsce od wieków była tradycja trzymania oszczędności w walutach bardziej stabilnych i bogatszych krajów. Waluta polska nigdy nie była (i chyba nie będzie) wiarygodnym środkiem przechowywania oszczędności. Dlatego za komuny choćby Polacy jak mogli to u tych "koników" cinkciarzy kupowali dolary, funty, marki, franki itd żeby im tych pieniędzy inflacja nie zjadła.
No nie - na Słowacji czy w Czechach w górach przy granicy przyjmą ci złotówki przeważnie. Tam gdzie jest wielu turystów z Polski.
W UK można wymienić walutę w biurach podróży, a czasem też w Tesco's.
Słowo "konik" używało się w latach 80-tych. To było rzeczywiście często używane słowo. . Każdy wtedy wiedział kto to jest konik A jak koń to siano bo konie jedzą siano. W Polsce wtedy mówiło się że masz dużo siana czyli dużo pieniędzy/kasy.
Mieszkam w Danii, więc przytoczę taką "ciekawostkę" - od kilku miesięcy nie można już w Polsce, jak i pewnie w innych krajach wymienić duńskich koron na walutę miejscową, gdyż kantory już koron duńskich nie skupują. Jest tak dlatego, że dunski bank centralny przestał importować gotówkę z zagranicy. To samo dotyczy koron norweskich i chyba szwedzkich
Ja widzę, są korony w kantorach w Polsce.
@@ama8791 ale raczej tylko do kupienia
to jak wymienić korony na złotówki?
@@kubek7712Ja wymieniam w kantorach online
Szwedzkie mozna.
Wydaje mi się, ze kantory w Polsce prowadzą te same grupy osób co nielegalne kasyna i po prostu to ich pralnie pieniędzy 😅
Też tak myślę i podobnie komuś musi zależeć na nie wprowadzeniu euro w Polsce, bo w kantorach mocno spadłyby obroty.
Ja już jestem z tego pokolenia, które preferuje karty płatnicze za granicą. Albo Revilut, gdy zdarza mi się komuś wysyłać pieniądze.
Koników pamiętam, acz z opowieści moich rodziców.
Koniki sprzedawały drożej bilety przed kinem. Walutami zajmowali się cingciaże. Żeby nie latać po parkach, bramach i hotelach zaczęli otwierać legalne kantory. 👋💲
Hmm konik to na lewo bilety na jakieś wielkie wydarzenia sprzedawał. U mnie mówiło się Cinkciarz to spolszczenie od change money 😅
11:57 Mnie to przypomina to, co się działo podczas kryzysu po I wojnie światowej: ludzie nosili pieniądze w walizkach i tapetowali banknotami ściany.
"na lotnisku są najgorsze ceny (...) banki nie są lepsze niż lotniska" sama prawda
Oczywiście, że konik w twojej opowieści musiał mieć na imię Zbyszek. :)
To wydaje się logiczne. Blisko polski jest wiele krajów z inną walutą, stany są duże i wokół tylko Kanada Meksyk i Rosja. Mało Amerykanów podróżuje za granicę w porownaniu z Polakami. Większość polakow widziala i używała innej waluty niż złoty. Większość Amerykanów widziala i używała tylko dolary.
Teraz tak ja w szoku bykem ing w egipcie wypacalo mi bez prowizji hajs zdziwiony bykem, ze nie ma astronomicznych czy jakichkolwiek opłat
Dave Konik to bilety sprzedaje, a nie waluty wymienia. Od tego był cinkciarz, ale chyba już ich nie ma. Za to koniki mają się dobrze i chyba będą, póki jakieś mecze czy koncerty będę grane na tym świecie...
Taniej jest zabrac karte kredytowa i wybrac pieniadze na miejscu na lotnisku niz akceptowac chore ceny w kantorach...
Pieniądze w mowie potocznej to siano, forsa, kasa, geld, money, szmal, hajc, hajs, dziengi, kapusta, kapucha i wiele innych określeń.
Bo Polacy zarabiają na zachodzie a wydają w Polsce euro funty franki i korony...
No i mamy emigrantów ze wschodu Co zarabiają w złotówkach a do domu wiozą dolce albo euro...
Po co Amerykanie maja wymieniac walute, skoro ich dolary sa wszedzie akceptowane i wrecz pożądane?
W przynajmniej jednej z reklam "Western Union" mówiono [łestern juńon], a czasem nawet robiono z tego niemalże jedno słowo [łesterńuńon].
U nas raczej mówi się cinkciarz niż konik.
Wymień Dave dolary w kantorach sieci Interchange i wtedy przekonasz się dlaczego to taki dobry "biznes"
👍🏻
Na wsiach też czasem można znaleźć kantor w Polsce. Zwłaszcza zdrojowych
Dlaczego? Bo złotówka jest walutą lokalną. Gdyby było Euro w Polsce kantorów byłoby mniej, bo nie byłoby sensu wymieniać waluty jadąc do Niemiec czy Chorwacji.
Kantory są popularne w biednych krajach, których mieszkańcy masowo jeżdżą pracować za granicę, przywożą stamtąd pieniądze i wymieniają je na miejscową walutę. Na dodatek w takich krajach obowiązuje waluta która nie jest uznawana nigdzie poza ich granicami, jak polski złoty czy jakiś gruziński dinar etc., dlatego trzeba wymieniać pieniądze przed wyjazdem z kraju. Od kiedy są karty debitowe i kredytowe oraz te różne aplikacje, popularność i liczba kantorów znacznie spadła, poza tym dziś nie oferują one już tak dobrych przeliczników jak w czasach kiedy na skutek olbrzymiej konkurencji zarabiały po kilka groszy na dolarze, a panie które tam pracowały miały tygodniową pensję rzędu $50 - pracowały za takie grosze, bo przy gigantycznym bezrobociu i co za tym idzie ogromnej konkurencji na rynku pracy ludzie bili się o nawet najgorzej płatną robotę (przez brak pracy i żenujące zarobki ludzie masowo wyjeżdżali pracować za granicę)
W UK kantor to travel money a konik to nikt inny jak cinkciarz, w Kaliszu stali pod Pewexem. Kilka obecnych biznesow zaczelo sie od "change money"
Konik - tak się mówiło i mówi w Polsce, tyle że dawniej było to bardziej popularne.
To nie był konik
To był cinlciarz
Niby ni leganadziałalność, a wszyscy ich znal - poza milicją
Konik handlował pod kinem biletami
Wymiana pieniedzy w Usa tylko banki i credit unions. Żadne Currency Exchange!!!!
Kto jeszcze pamięta jak w PRL kupowało się dolary od innych ludzi?
Dawid bo w Polsce mamy konta z przewalutowaniem i mozna isc do kantoru przed podroza
Do kantoru a nie do kantora😅
Dolary są jak złoto, wszędzie da się nimi zapłacić.
Do czasu 😊
A gdzie niby złotem możesz płacić?
Nie wszędzie można płacić USD.
@@arye2457 no więc gdzie mogę płacić złotem?? Mówimy o normalnych sytuacjach a nie jakichś extremalnych
@@YMCAmember
Nic o złocie nie wspominałem. Po co mi o jakimś złocie piszesz?
Mała uwaga: żeby wymienić pieniądze idziesz do kantorU.
Kantor odmieniany do kantorA to jest osoba jakoś związana z religią, nie pamiętam dokładnie
"Jakoś związana z religią" - no tak jakoś, śpiewak w synagogach. Nie całkiem jak organista, bo tylko śpiewa.
Bo z tych 15000 ludzi 5000 pracuje w Anglii lub w Norwegii :)
Różnica jest taka, że złotówki nikt nie chce poza paroma wyjątkami. EUR i USD za to są rozpoznawalne na całym świecie i sprzedawcy, zwłaszcza w miejscach turystycznych często przyjmują te waluty. W Polsce też się zdarzało , że przyjmowali USD, EUR np w restauracjach wedle jakiegoś przelicznika lub nawet stałej ceny podanej w menu. Dlatego pewnie Amerykanie nie mają aż takiej potrzeby jak Polacy, gdyż zwyczajnie prawie wszędzie dolar zostanie zakceptowany. W biedniejszych krajach, zdażało sięnawet że płacąc USD ceny były niższe niż w lokalnej walucie...
Mozesz sie zdziwic ale w Izraelu sa arabscy sprzedawcy co przyjma platnosc w PLN, a mieszkalem kiedys w Australii i ponad 10 lat temu australijski bank ANZ sprzedawal i skupowal PLN. 4 miesiace temu bylem na portugalskich Azorach i tam jakies biuro czy bank w centrum Ponta Delgada mial na tablicy kurs walut do wymiany, PLN tez tam bylo
@@konradz1102przeciez napisal „ z paroma wyjatkami”.
dużo polaków pracuje za granica i jest popyt
W kanadzie sa kantory, nie duzo ale sa. nazywaja sie CURRENCY EXCHANGE
Konik... Z drzewa koń na biegunach! Zwykła zabawka, mała huśt... xd
Kantor - to po holendersku znaczy - biuro (office).
konik to raczej sprzedawał bilety do kina gdy nie było ich w kasie. U nas na wymieniającego pieniądze mówi się cinkciarz.
Co do Kopenhagi: Wszędzie są Kantory. Nie tylko w Polsce. W Danii, w Turcji, wszedzie. Po prostu Duńczycy są mało... komunikatywni 😵💫
w żadnym cywilizowanym kraju typu Dania nigdy nie widziałem kantoru. Są tylko w zacofanych krajach jak Polska lub Turcja.
@@adamdarski8919Zacofana Dania będąc w EU ma nadal jakąś zakichaną koronę, zamiast euro. To gdzie tam się wymienia walutę?
@@mattsmith6282 Nigdzie. Nie ma takiej potrzeby od kiedy wszędzie płaci się kartą, a jak koniecznie Duńczyk chce trochę gotówki to bierze ją w banku albo w biurze podróży.
@@adamdarski8919 Dzięki Nergal za taką nowoczesność
@@adamdarski8919😂 Najpierw przyjedź do Kopenhagi potem bierz udział w dyskusji.
Zrobił byś znowu Krótką Lekcję Historii
Na początku lat 90-tych było dużo cinkciarzy i kantorów, bo była tak ogromna inflacja, że ludzie pswnie trzymali oszczędności w dolarach, a niektórzy jeździli za granicę zarabiać. W sumie dziwne, że nadal jest tyle kantorów. Mogłyby się tym zajmować banki. Poza tym czyy płacenie kartą/wypłata z bankomatu za granicą jest aż tak niekorzystna?
Tak nie było, właśnie na początku 90tych ludzie wymieniali dolary na złotówki. Był sztywny kurs 9500zl starych na 1usd. Oprocentowanie skoczyło do 30ptocent miesięcznie. Stąd stało się opłacalne trzymanie w xlotowkach. Dokładne przeciwieństwo co glapinski teraz wyrabia. W 1991r zmieniono na 11000zl za usd, w 93 był powyżej 20000, potem, w miarę poprawy, sytuacji, wprowadzono kurs elastyczny tak jak jest to teraz. To co piszesz to dotyczy lat 80tych.
@@maurycyciekawski5895 A to nie wiedziałem, jako nastolatek miałem wtedy tylko kieszonkowe. 🙂
Nie istnieje bo nie ma na to zapotrzebowania w Europie jest inaczej bo więcej ludzi podróżuje pomiedzy krajami bo dystans jest mniejszy
Czyżby inny był kilometr w Kanadzie/USA/Meksyku od tego w Europie czy Azji ?
Nie jest reklama... Ale jakby chcieli 😂😂😂
Kantor to wspaniały pomysł na pralnie pieniędzy….
tak jak inni napisali mówi sie na takie osoby "cinciarze" co ciekawe słyszałem że ta nazwa pochodzi od "change cash" tylko spolszczone :D
Dania (Kopenhaga) nie ma euro. Tam są korony duńskie (DKK).
Konik to był od biletów, a od wymiany gotówki - cinkciarz.
Taaa. Cynk z baru mlecznego 😂
byłeś w RMF?
Tak słyszeliśmy o czymś takim jak konik. Jest to facet zajmujący się sprzedażą biletów. Natomiast osoba, którą masz na myśli nazywa się cinkciarzem a nie konikiem.
źle odmieniasz kantor. Mówi się 'iść do kantoru' albo 'były trzy kantory'
Potocznie na takich typów mówi się cinkciarz, z czego wiem
gdzie się Dave szlaja ? co to za zamek ? powinien umieszczać w opisie
Po Wawelu chyba popierdalał, a potem na jakiś kopiec dokurwiał.
"Kantor" to może być "currency exchange"
Jest co prawda takie słowo jak "cantor", ale to śpiewak (por. łac. "canto, cantare"). Ceremonialny. W kościele lub w synagodze.
W currency exchange nie wymienisz waluty na inną. Pozdrawiam z Illinois
@@marekkrepa9982 To do czego to służy? Przecież nazwa mówi sama za siebie...
@@profesorinkwizytor4838 to tylko nazwa. W takim miejscu mozna zaplacic za gaz czy prad, rozmienic czeka na pieniadze, wykupić coroczne stykiery czyli naklejki na szybe i tablice rejestracyjne a nawet zarejestrowac auto. Napewno nie wymienisz tam waluty
@@marekkrepa9982 Aha
W takim razie aż dziw, że nazwa tak wprost - gdyby ją interpretować dosłownie - oznaczająca wymianę walut skrywa w rzeczywistości miejsce, gdzie robi się wiele rzeczy, ale nie wymienia walutę...
@@profesorinkwizytor4838 mnie to nie dziwi. Prawdopodobnie dawno temu wymieniali ale z czasem zaprzestali bo ludzie nie korzystali z tego. Natomiast bardzo dziwi mnie jak w pl mówi sie na sklepy Galeria, na dostawczaka autobus albo na kogos kto remontuje lazienke inwestor
👍🇺🇸
No dobra Dave ale w Danii nie ma euro :)
Będą nas pouczać, o tym, że źle wymawiamy zagraniczne słowa a sami z uśmiechem mówią pierogies
Raczej "pierogis" albo "ponczkis".
Konik= cinkciarz. W Niemczech są kantory, w Turcji też
Nazwa pochodzi zapewne z hiszpańskiego
A ja w Kopenhadze (oj, z 10 lat temu) byłam bez ichniejszej waluty, bo uznałam, ze to cywilizowany kraj, można płacić karta - i się nie zawiodłam. Nawet za kawę z takiego „wózka” mogłam zapłacić karta. Nie przywiozłam żadnych bezużytecznych monet z tej podróży :)
A w USA - to głównie musisz iść do banku np po euro; często musisz zglosic zapotrzebowanie na dana walutę w banku wcześniej. I te łobuzy to wszystko skrzętnie odnotowują..! Nawet jak wymieniasz bilon na banknoty, to pytają, skąd masz. Powiem tak: po 40 latach życia w PL - Stany to dla mnie pierwszy kraj „trzeciego świata”. Bez kodeksu pracy, ogólnodostępnej służby zdrowia, doliczanym w wielu miejscach procentem od kwoty zakupu za użycie karty (debit & credit), brakiem „instytucji” paragonu (co skutkuje tym, ze jak płacisz gotówka, to nie doliczają ichnego VATu - czyli sales tax…) w małych sklepikach czy innych przybytkach (np salony kosmetyczne czy fryzjerskie).
Nie polecam.
No tak, bo płacąc kartą jesteś w pełni anonimowy ;)