Kiedyś się spotkałem z sytuacją, kiedy dialogi w polskim filmie były tak cicho, że zdecydowałem się odpalić napisy (tak, o dziwo były polskie napisy w polskim filmie). Jak się po chwili okazało, nie pokrywały się z tym co mówią aktorzy... W internecie przeczytałem, że podobno napisy były tłumaczone z angielskiego tłumaczenia. Kurtyna
Bo tam się wydzierają do mikrofonu - to raz. A dwa, oni tam po prostu nie grają, tylko wypowiadają jakieś losowe nienaturalne słowa. Aktor, gdy gra, to wypowiada linijki z emocjami dla danej sceny. Kiedy jest smutny, to mówi cicho i mamrocze. Efekt miliardy razy lepszy niż w paradokumentach, ale minus taki, że zbykle tez dużo mniej rozumiesz.
Podejrzewam, że najwięcej winy leży jednak po stronie aktorów. Kiedyś uczyli się dykcji takiej, żeby byli dobrze słyszani na końcu sali teatralnej, a teraz coś sobie tylko mamroczą pod nosem. Problem występuje nie tylko w polskim kinie (choć mam wrażenie, że tu jest gorzej). Kiedyś oglądałem wiele filmów w oryginale (nie miałem dostępu do filmów z dubbingiem, lektorem, a nawet nie miałem napisów) i dało się całość zrozumieć (pamiętam, że jedynie w przypadku serialu "Luther", gdy w 3. sezonie dołączyła rodowita Walijka, to trochę trzeba się było namęczyć). Dzisiaj też staram się oglądać wszystko w oryginale, ale to się robi po prostu męczarnia, bo ze słuchu ciężko często zrozumieć, co bohater mówi, a napisy ściągają wzrok jednak w miejsce poza główną akcją. Do tego dochodzi moda na przesadę z nagłymi głośnymi dźwiękami - jak wtedy sobie ustawić głośność, gdy ogląda się film, kiedy inni domownicy już śpią? Chyba tylko ze słuchawkami.
Cezary Pazura na swoim kanale opowiadał że w latach 90" np. w flmie Psy i innych których grał normalną rzeczą było kręcenie postsynchronów do praktycznie wszystkich scen. Nawet przy niektórych aktorzy przez stan upojenia % i świadomość że będą postsynchrony bełkotali swoje kwestie.
W latach 90, jak jeszcze byłem dzieciakiem, to była moja pierwsza "profesjonalna" uwaga o kinie - dialogów w polskich filmach nie da się zrozumieć (być może ta uwaga pojawiła się przy filmie Nocne graffiti). Niestety skoku jakości jakoś nie dostrzegam
Byłem wczoraj w kinie na filmie z polskim dubbingiem. Dialogi było słychać w miare ok ale wybuchy, krzyki i inne głośniejsze dźwieki były tak przesadzone że polowe filmu musiałem mieć zakryte uszy bo powodowało to wręcz fizyczny ból... Dodam że pracowałem wiele lat w środowisku bardzo dużego hałasu i jestem odporny na głośne dźwieki więc nie mam pojecia ile tam musiało być decybeli.
Ostatnim polskim filmem jaki oglądam był Vabank 2 i rozumiałam wszystko. Ale ja gniotów staram się nie oglądać od lat. W sumie napisy po polsku na polskich filmach to bardzo mądra rzecz. Dobrze, że ten kanał obfituje w dobrą i wyraźną polszczyznę.
Jestem żoną i matką osób z niedosłuchem i trochę boli mnie to, że polskie filmy nie mają dostępnych napisów, bo nawet dla mnie niektóre dialogi są słabosłyszalne, a co dopiero dla nich. Mój mąż nie jest w stanie oglądać :(. Gdy wybieramy się do kina to zawsze na film z napisami i polskie tytuły odpadają w przedbiegach.
Sam pracuje z obrazem i dźwiękiem i moja obserwacja jest taka ze…nie wolno montować filmów ze słuchawkami na uszach, co robi wielu filmowców. W słuchawkach pozwalamy sobie na to by myzyka grała głośniej bo dialogi słyszymy…a potem gdy ktoś ogląda finalny produkt na tv lub telefonie słyszy zupełnie coś innego a mowa jest zagłuszona przez muzykę. Zgadzam się tez z teoria ze jesteśmy spaczeni przez filmy z lektorem gdzie ten był nałożony na jedno kopyto na cały film, na jednym, wyższym niż oryginalna ścieżka poziomie.
Jako montażysta od 20 lat zgadzam się w 100%- montowanie w słuchawkach zazwyczaj źle się kończy, dlatego zawodowo pracuje się na porządnych odsłuchach. Znam wielu realizatorów i montażystów dźwięku i temat nie zrozumiałych dialogów to temat zawsze na czasie ;) Większość z nich twierdzi z pełnym przekonaniem, że to nie wina złej realizacji lecz tego że współcześni aktorzy nie potrafią mówić, ponieważ nie są tego uczeni. Druga sprawa to, że wcale nie jest to problem tylko polskich filmów ale uniwersalny. Oglądając zagraniczne filmy z napisami lub lektorem nie zwracamy uwagi na emisję głosu aktorów, która często jest tragiczna nawet w hollywoodzkich produkcjach ;)
Oglądałem kiedyś dużo zagranicznych filmów na DVD z napisami i moje odkrycie było nastepujące - to nie tylko w polskich filmach, to po prostu "przypadłość" oryginalnej ściezki dźwiękowej podobnie jak w polskich filmach, gdzie nie było słychac dialogów i muzyka nierzadko zagłuszała słowa, tak samo było gdy oglądałem np. amerykańskie filmy w oryginale (tam to aż tak bardzo nie przeszkadzało, bo miałem podpowiedź w postaci napisów). Natomiast zagraniczne filmy z lektorem mają po prostu nieco wyciszona całą oryginalną ścieżkę dźwiękowa, dzięki czemu oryginalny dźwięk (angielskie dialogi i muzyka) nie zagłuszaja lektora. (miałem kiedys tandetne gazetowe wydanie jakiegos filmu, gdzie oryginalna ściezka nie była lekko ściszona i nie dało się nic zrozumieć - angielskie dialogi i polski lektor wzajemnie sie zagłuszały).
Jak się cieszę, że w końcu poruszono ten temat. Nieważne jaki polski film widziałam, stary czy nowszy, za każdym razem muszę brać głos na maxa praktycznie, a i tak nie jestem w stanie usłyszeć niemal połowy dialogów. I to z tych powodów o których wspominasz. Albo mamroczą pod nosem/niewyraźnie mówią (co jest dość zabawne, bo wiem, że w polskich szkołach aktorskich bardzo cisną w kwestii dykcji i wyraźnego mówienia, więc dlaczego tak?), albo dźwięki w tle skutecznie te dialogi zagłuszają, zamiast być... dźwiękami w tle. Z kolei jeśli mowa o zachodnich produkcjach, ja zawsze słucham dialogów, mimo napisów i szczerze przyznam miewałam problemy ze zrozumieniem przy mniej klarownym akcencie (Brytyjczycy wiodą prym, ich zrozumieć to wielka sztuka) albo aktor bardzo szybko mówił, ale zawsze wszystko słyszałam, nic tego nie zagłuszało. Więc myślę jednak, że po prostu po macoszemu podchodzimy do udźwiękowienia filmu, które jest przecież bardzo ważne. Jak nie słyszysz dialogów, to niby co można z takiego filmu wyciągać, jak się nie wie o co chodzi?
W starych filmach da się wszystko zrozumieć, np. Sami swoi czy Jak rozpętałem II wojnę światową czy Czterej pancerni i pies, ale już nowy film Sami swoi początek to tragedia
@@rexaljimire6775 Zależy, które stare. Ale te co wymieniłeś to tak. Tata kiedyś jakiś starszy polski serial oglądał, to ja nie rozumiałam ani słowa z tego, co mówili. Więc różnie
bo filmy PRLowskie nie wiem czy zauważyłeś mają osobno nagrywaną linię dźwięku i dialogi, więc często obraz średnio zgrywał się z dźwiękiem i kwestiami mówionymi
Dawniej aktorów uczono bardziej pod kątem teatru niż kina i niemal do obłędu wymagano od aktora perfekcyjnej dykcji. Inaczej że sceny nikt w dalszych rzędach nie zrozumiałby co się dzieje na scenie. Choć swoją drogą naturszczyk Jan Himilsbach chociaż kompletnie pijany, z brakami w klawiaturze i kiepem w twarzy mówił z ekranu o niebo wyraźniej niż współczesne gwiazdo/celebrytki i gwiazdo/celebryci z łapanki.🤣
Jako wieloletni "dzwiekowiec", realizator, reżyser dzwięku, sound designer (absolwent łódzkiej filmowki na nie istniejącym juz kierunku Reżyseria Dzwieku) ze specjalizacją obróbki "setek" czyli materiałow dzwiękowych z planu (w tym również dialogow) ....myślę że mogę sie wypowiedzieć. Na moje szczeście zadko slysze oskarżenia w postaci "nie slyszę" czy "nie rozumiem" dialogow w produkcjach przy ktorych pracowałem. Powielanie oskarżen pod tytułem "dzwiekowiec spiepszył, bo nie rozumiem dialogow" jest bardzo krzywdzące dla nas bo bardzo dbamy o jakosc i jesteśmy z niej bezposrednio rozliczani. Rezyser czy producent odbierając nasze dzieło mają wgląd na to jak go slychac i czy jest zrozumialy i czytelny. Mysle, ze jedym z problemow moze być dykcja. To aktor wypowiada slowa, ktore potem slyszymy w filmie. To od jego dykcji i maniery w wiekszosci zalezy czy zrozumiemy tekst czy nie. Jest wielu aktorow starego pokolenia, ktorzy "przebiją się" przez wszystko bo byli uczeni, ze mają mowić głosno i wyraznie bo inaczej mikrofon nie złapie. Na pewno błedem jest też mówienie, ze z planu zostaje tylko 30% dzwięku. To kompletna bzdura. Wykorzystywane jest ponad 95% oryginalnego dzwieku w tym i dialogow. Natomiast jako realizatorzy wypełniamy przestrzeń dzwiękową dodając jakies 70% dodatkowej wlasnej warstwy dzwiękowej, ktora jest potrzebna. Sam dzwiek z planu jest czesto zabrudzony elementami ktore znajduja sie w otoczeniu danej lokalizacji (agregat prądotworczy zasilający caly sprzęt, autostrada 50m od kamery) dlatego głownym zamierzeniem jest wydobycie dialogow. Czasy postsynchronowania całych filmów mineły. W starych filmach "Psy", "Ekstradycja", "Kroll" juz na początku produkcji miały założenie, ze wiekszosc filmu bedzie odwzorowana dzwiekowo w studiu i wynikało to z technologi. Kroll rozpoczyna sie sceną w deszczu (generowanym z ogromnych pomp i deszczownic chałasujacych niemiłosiernie) i szerokich kadrach. Nie bylo mikrofonów, ktore zebrały by ten dzwiek i nie utopiły w takich ilościach wody. W dzisiejszych czasach postsynchrony nagrywane są głownie w przypadkach kiedy NAPRAWDĘ nie da sie zrozumiec tekstu ze wzgledu na warunki w jakich byly nagrywane czy zmian w tekscie. Rezyser zawsze bedzie chcial zachowac te emocje z planu, ale jestem pewien, ze w studiu nagraniowym jesteśmy w stanie wypracowac z aktorem podobne emocje a czasem nawet i lepsze co niejednokrotnie sie zdazalo. Sprzetowo przy produkcji jak i przy postprodukcji stoimy na swiatowym poziomie. Mamy wspaniale wyposażone studia, sprzęt odsluchowy na najwyższym poziomie i swietnych realizatorow. Natomiast odbiorniki w postaci telewizorow, laptopow czy telefonow to patologia. Kupujemy 50, 60 cali telewizor, a szkoda nam kasy na porządny sprzęt audio. Zamiast tego sluchamy na "soundbarze" czy małych głośniczkach wbudowanym w obudowę i skierowanym na scianę za telewizorem zamiast wprost na odbiorcę. Osobiscie znam kilka produkcji, w ktorych dialogi sa nieczytelne, ale na pewno nie dominuje ta tendencja na polskim rynku. Niestety opinia jest powielana mimo widocznych zmian w jakosci.
Zgadzam się, Kiedyś aktor był uczony solidnie zawodu i dykcja to była podstawa, modulacja głosu, uczono nawet szeptu teatralnego i takie tam, a dziś grają w zasadzie amatorzy. No i sama strona techniczna. też się z Panem zgadzam. Oszczędzają na technice dźwięku to rezultaty są jakie są, że trzeba powtórzy, dograć, przenieść do studia itd. itp. i my się potem wkurzamy. Pogoń za kasą jest wręcz dzika, a widz czyli my i tak kupi jak będzie dobra historia. Czego nie zrozumiesz to sobie sam dopowiesz ale bilet kupiłeś i to się liczy. Dlaczego stare filmy są słyszalne a n owe nie? Przykłady z naszego podwórka choć nieśmiertelna Stawka, a np. z USA choćby w Samo Południe" czy "Ociec Chrzestny" i takie tam, a przecież Brando strasznie bełkotał, a jednak słychać go wyraźnie? Pozdrawiam
właśnie czasy post synchronów powinny dopiero nadejść... kiedy ja studiowałem, to mówili nam, że w usa postsynchronowane jest wszystko i zawsze, mimo czasami dziesiątek mikrofonów na planie. Z tym przeszkadzaniem pionu dźwięków na planie sam to odczułem i wielokrotnie słyszałem od kolegów. Nie szanuje się ludzi, ani ich pracy... oni nie będą powtarzali, bo leciał samolot, bo pociąg, komuś coś upadło, bo nie ma czasu... no i chuj, pewnie później rzeźbią i filtrują i połowa jest do wyjebania. I to że gówniano słychać, to jednak jest norma, a nie jakieś odstępstwa.
@@robdob5350 Co do zachodu i prac zwiazanych z dzwiekiem to BARDZO roznie tam jest. Na pewno lista płac kest dluższa ;P. Bralem udzial w dwóch produkcjach zagranicznych i wyglada to tak samo jak u nas. Postsunchrony to nic zlego ale faktycznie czasem lepiej jest zachować oryginalną scieżke choćby ze wzfledu na autentyczność. Sceny walki i szarpaniny bardzo trudno odtworzyc aktorowi. Myślisz pewnie o tym, ze czasem Aktor stawia focha i nie chce jeździc na postsynchrony. Czasem tak jest... wtedy przypomina sie aktorowi, ze nie robi tego z uprzejmosci. Aktor ma w umowie jasno okreslone warunki, ze jest zwiazany z dzielem do samego konca. Przy duzych nazwiskach jest to faktycznie klopotliwe, ale wystarczy byc uprzejmym i przyjadą. Tym bardziej jeali juz raz byli u realizatora na postsynchronach ;P. A co do technologi obróbki dzwięku i filtrów.... pamietam jak zaczynałem pracę. To jakim sprzetem i pluginami dysponujemy teraz, wzgledem tego jak to sie robilo jeszcze 10 lat temu. W skrocie: proponuję zerknąc na przyklad na program "iZotope RX 10". Moze byc na youtubie i przekonanie się co mozna.
Heh.. Końcówka podsumowuje problem, lektor, dubbing przebija wszystko, jesteśmy rozpieszczeni. Ja nie lubie chodzić do kina, bo często dźwięk zwyczajne mnie ogłusza. Pewnie to kwestia kina, sali czy coś, ale efekt jest taki, że chodzę tylko jak leci coś co mega mnie interesuje. Jednak do problemu dodam, że wbrew temu co nam się wydaje sporo z nas ma probem z wyraźnym słyszeniem, bo mamy już ubytek na słuchu. Ja mam, mały ale mam. Codzienny szum, na ulicy, w pracy, nawet w markecie gdzie robimy zakupy, o galeriach hadlowych nie wspomnę. To wszystko ma wpływ. Więc film i jego niedociągnięcia to jedno, ale sami też możemy mieć problem. Ja mam, choć dopiero badanie słuchu mi to uświadomiło xD
Zrobiłem studia z realizacji dźwięku i potrafię wszytko. Zrealizować, nagrać na planie, zmontować w studiu, zrobić mix, master, aranże, na żywo... a nie bardzo mam gdzie i z kim pracować- taki paradoksik finalnie zostałem telewizyjnym operatorem camery
Jedyne czego nas uczą na reżyserii to to, że liczy się TYLKO OBRAZ! Jak mówię profesorowi, że dźwięk w Polskim filmie jest beznadziejny, wręcz patrzy na mnie jak na idiotę xD
Co ty chcesz, dobrze napisał przecież po angielskiemu mówi się "camer". A kiedy ten camer się włącza mówi się "Camer on" i stąd nazwisko pewnego reżysera :) Tak było, nie zmyślam
Czasem mam wrażenie, że dana produkcja bardziej chce się pochwalić licencją na jakiś utwór lub biblioteką dźwięków niż samymi dialogami. Zwłaszcza, gdy każde skrzypnięcie drzwi lub desek podłogi jest tysiąckroć bardziej wyraźne niż mamrotanie aktora pod nosem. Rozumiem postęp technologiczny w produkcji, który pozwolił przejść z postsynchronów do nagrywania wszystkiego na miejscu. Jednak jest to trochę zachłyśnięcie się tym postępem, całkowite porzucenie postsynchronów jest błędem. Sam biorąc udział w różnych produkcjach widzę jak kluczowe jest odseparowanie od siebie różnych dźwięków na planie, by móc dostosować ich poziomy. Problemy ze zrozumieniem niektórych dialogów miałem np. w filmie "Konwój" z 2017 czy w serialu "Krakowskie Potwory". Ten ostatni swoją drogą sam w sobie jest potworkiem montażowym...
Ja akurat w polskich produkcjach bardzo dobrze słyszę dialogi ale jeżeli produkcja jest zagraniczna i występuję w niej nasz rodak używający ojczystej mowy, wtedy już jest problem i znacząca róznica.
W sumie mimo, że angielski znam dość dobrze, nie mam problemu z oglądaniem yt po angielsku najmniejszych, ale filmy czy seriale, choć potrafiłbym obejrzeć bez napisów, tak często musiałbym się cofać, wsłuchać, może podgłośnić, bo właśnie nie słychać co mówią. W polskich produkcjach też czasem się wspomagam napisami z tego samego powodu, ale tutaj jednak mimo wszystko trochę prościej jest bo jednak język ojczysty.
9:10 To zabieg celowy, przecież w "Przekręcie" o to chodziło, że Brad Pitt gra cygana, a Wielkiej Brytanii się z nich śmieją, że niezrozumiale mówią. Ważniejszy problem jest w innej kwestii - oglądając taką trylogię "Jak rozpętałem 2 Wojnę Światową", "Sami swoi" czy "Seksmisja" wszystko dobrze słychać. Ale jak próbuję obejrzeć coś w miarę nowego, to zawsze wygląda to tak samo, ustawiam dźwięk na maksa i nie słyszę aktora, ale zaraz potem ktoś odsuwa krzesło, i jest taki łomot, jakby mi bomba wybuchła w pokoju. To wygląda trochę tak, jakby nagle pojawił się w Polsce kapitalizm i jednocześnie zepsuł się dźwięk w filmach.
A ja szczerze powiedziawszy często mam problem z usłyszeniem co mówią aktorzy w filmach Hollywoodzkich. Zawsze jednak myślałem, że to przyzwyczajenie przez lata oglądania filmów z lektorem, gdzie głos lektora jest zawsze głośny i na jednym poziomie. Próbując oglądać filmy anglojęzyczne w oryginale mam często problem dosłyszeć i zrozumieć co mówią aktorzy, właśnie przez to, że raz mówią głośno, raz cicho, raz spokojnie innym razem szeptem itd.
Jest jeszcze 3 rozwiązanie problemu - nieoglądanie wogóle rodzimego kina :D. A tak poważnie takie zrzucanie odpowiedzialności jest śmieszne - w większości przypadków wina spada na 2 etapy: najczęściej (w przypadku polskich filmów) problemem jest mix dźwięku (czyli post produkcja) - jeżeli muzyka/dźwięki otoczenia itp. są głośniejsze niż dialogi, to ktoś ewidentnie spieprzył swoją część roboty. Czasami przyczyną jest tragicznie nagrana ścieżka źródłowa, natomiast złe nagranie wymaga skrajnej niekompetencji dźwiękowca, jego złej woli albo jego braku na planie. Trzeba również rozróżnić sytuację, kiedy słychač wyraźnie, co aktor mówi, ale jest to niezrozumiałe, albo zagłuszanie aktora wynika z kontekstu sceny (np. sztorm albo zgiełk burzy). W zagranicznych filmach bardzo rzadko dochodzi do sytuacji, kiedy np. nie słychać rozmowy w restauracji bo zagłusza ją otoczenie - w polskim kinie jest to nagminne (chociaż czasami wychodzi to na dobre - maskuje paskudne dialogi). Najsmutniejsze jest to, że rozwiązanie tego problemu jest niewiarygodnie tanie, szybkie, łatwe i oczywiste - wystarczy tylko umieścić przynajmniej jeden mikrofon kierunkowy poza kadrem, ale maksymalnie blisko aktora wypowiadającego kwestię (w trakcie zbliżeń), a w szerokich ujęciach dograć dźwięk osobno, ale na lokacji i zsynchronizować. Wystarczy tylko odrobina chęci i zrozumienia, że dźwięk jest zdecydowanie ważniejszym elementem filmu niż obraz - dobry jest niezauważalny, ale wystarczy drobna niedoskonałość i cały film jest niestrawny
Bo w tamtych czasach chyba nie nagrywali dźwięku na planie, tylko wszystko robili w studiu. Efekt jest taki, że faktycznie wszystko rozumiesz, ale dźwięk jest kompletnie niedobrany do tego, co aktualnie dzieje się na planie.
W ogóle zabawne, że dla wszystkich chwalących dawne głosy, "dobre udźwiękowanie" oznacza głośne dialogi. Tak, było je słychać, ale były sztuczne na kilometr, a jak jeszcze jakieś dziecko się odzywało, to już tragedia, wszystkie jakby z całych sił krzyczały w mikrofon.
Byłem ostatnio na dwóch filmach w kinie i nie miałem większych problemów ze zrozumieniem dialogów. "Śubuk" i "Menu". Było to dla mnie pewne zdziwienie bo w przeszłości często miałem z tym problem. Może to jest kwestia ekipy, która to realizuje.
Przykład brytyjskiej telewizji akurat niekoniecznie musi być miarodajny. Wiele osób uczących się języka ogląda telewizję z napisami, a że uczących się angielskiego jest dużo, to i te procenty mogą być spore.
Polskie kino jest żałośnie marne pod tym względem. Nawet w pierwszym Kilerze, w scenie gdzie gada jako policjant z Gabrysią można wyłapac, że z dźwiękiem coś jest nie tak. Nie potrafią zrobić dobrze, ale co poradzisz. Taki urok tych taśmociągów, ale chodźmy na Listy do M 34. Od dawna mówię, bylejakość to nowa jakość. EDIT: Dodam jeszcze, że nasi "aktorzy" to w większości wypadku gadają aby powiedzieć swoją kwestię i tyle. Posłuchajcie sobie w jaki sposób wypowiada się np. Tomasz Marzecki. On wszystko sobie kalkuluje co ma powiedzieć, a potem mówi, a nie "Bo wtedy ja idę yyyyyyy... biorę go i yyyyyyy no ten nie? YYyyyy i jakoś to tak ędzie hehe"
Polskie filmy startują z trudniejszej pozycji, bo nie dostają podpisów. Nie wiem dlaczego. W przypadku zagranicznych produkcji oko potrafi szybko doczytać zagłuszone części dialogów. Polskie produkty skąpią na podpisy. Jest coraz lepiej. Pierwszy film na którym z sąsiadami synchronizowałem co Polacy mówią to "Girl guide".
Nie po prostu dzisiejszy aktorzy nie potrafią mówić wyraźnie !!! proszę sobie posłuchać jak mówi pięknie Pani Szapołowska, a obecnie to kpina i dno !!!
Kiedyś też się nad tym problemem zastanawiałem i doszedłem do wniosku, że odpowiadają za to głównie dwie rzeczy: 1. Zjawisko które świetnie podsumował Koterski w Dniu Świra - monolog o opadającej klapie sedesu w wagonie... 2. Mimo poprawy sprzętu i samej jakości nagrań dialogi w Polskim kinie większość obecnych "aktorów" filmowych po prostu nie potrafi wyraźnie mówić, tylko coś sepleni pod nosem (a z wokalistami to dopiero jest, ale to inny temat...) ps. Jak widzę autor materiału doszedł do podobnych wniosków.
W takim razie może weźmiecie sobie do serca, żeby filmiki z panem Krzaczkowskim też były podparte napisami. Każdy ma inną dykcję i trudno, takie jest życie, ale pomyślcie trochę o widzach. Jak ten synek godo to jo się męcza razem z nim.
W zagranicznych filmach zdarza mi się nie rozumieć co aktorzy mówią, ale zawsze myślałam, że tak też się mówi w realu i jeszcze się muszę osłuchać. Ale po tym, co tu usłyszałam, sądzę że osłuchanie się może nie rozwiązać w całości tego problemu
Ostatnio nawet w tym serialu o krajowej jedynce musiałem jendą kwestię tego młodego cofać z 5 razy, a i tak nie zrozumiałem - skońcyzło się na włączeniu napisów xD
W Snatch'u Brad Pitt nie gra cygana (w koncu nie jest romem) tylko travellers'a. To odrebna spolecznosc z wlasna kultura i językiem (shelta) ktory jest irlandzko angielską mieszanką więc brzmi jak powinien czyli nie do zrozumienia dla nie native speakera ;p
To nieprawda, że głos lektora przebije się przez wszystko. O nie! Filmy o Duszku Kacperku czytane przez Tomasza Knapika były bardzo niezrozumiałe. Dzieci po prostu mają problemy ze słuchaniem tak niskich głosów. O wiele lepszą opcją byłoby zlecenie czytania Krystynie Czubównej.
PIEPRZENIE! Ja ostatnio miałem problem z polskimi dialogami w Kraina Lodu 2 i w Czarownica 2, najnowszych Star Warsach i np. w Doktor Strange: Multiwersum Obłędu, wszystko od Disneya, w kinie IMAX, u siebie w domu, ZA CHOLERĘ nie wiem co oni tam pieprzą, ani co śpiewają, z Krainy Lodu 2 to słów KAŻDEJ piosenki nie rozumiałem i to w wersji polskiej i angielskiej. Dokładnie ten sam problem mam ostatnimi czasy na Disney+, w nowych serialach na Netflixie, siedzę i słucham, co oni tam brzęczą pod nosem, a sprzęt mam soczysty (preamplituner lampowy, 6 głośników średniotonowych w systemie 5:2 z subem). Czemu to jest dziwne? Bo z Krainą Lodu 1 i Czarownicą 1 nie mam absolutnie żadnego problemu, a z Asterixa i Obelixa: Misja Kleopatra to znam cytaty wszystkie na pamięć, ze Shreka 1 również, ba, z takiej Vaiany mogę sobie piosenki śpiewać. Muzyka, problemem jest muzyka, totalny BRAK UMIEJĘTNOŚCI w kreowaniu muzyki i dźwięków świata, gdzie peaki dźwiękowe pokrywają się z dialogami. I to nie jest upgrade na poziomie świata, można powiedzieć, że polskie produkcje były w d. od samego początku, a z racji cięcia kosztów świat schodzi do tego samego poziomu. No bo jak można zrozumieć mowę, kiedy w trakcie jakiejś normalnej sceny, gdzie aktorzy prowadzą dialog np. bez emocji i bez podwyższania głosów, jakiś debil wrzuca metalową dynamiczną, rockową muzykę z basem i skrzypcami, albo nagły dźwięk pisku samochodu na parkingu? Jak można wrzucać dialogi o standardowym natężeniu w sceny akcji?! Czy ktoś ma problem w rozumieniu kwestii z Seksmisji? Nie. A z tych błazenad od Papryka Vegety to ja nie rozumiem nic... Sami Swoi mają lepsze udźwiękowienie niż Eternalsi. Cholera, oglądając Czterech Pancernych gdzie akcja dzieje się w CZOŁGU, komendy Olgierda słychać jakby stał obok podczas gdy Gustlik ładuje i strzela z armaty. A w Strażnikach Galaktyki vol. 2? Faaaajne te klasyki z taśmy, szkoda tylko, że NAPIEPRZAJĄ na cały regulator jak postacie mówią w tym samym momencie!
A może to kwestia pokoleniowa? Ja mam 50 lat, coraz słabszy słuch, a i tak nie mam problemu z polskimi filmami zawsze słyszę wszystko. Może młodsze pokolenia wychowane ze słuchawkami na uszach mają po prostu słabszy słuch niż 50-latki :)
Chyba jestem dziwny. Ja raczej nie miewam problemów ze zrozumieniem dialogów w polskich filmach. W anglojęzycznych owszem. Ale to raczej brak mojego osłuchania się z tym językiem. Dużo mniejsze problemu mam ze zrozumieniem anglojęzycznych tutoriali, programów popularno-naukowych itp. Tam nie ma potrzeby dziwnych intonacji, dokładania echa itd.
Nie jesteś dziwny, po prostu twoje bierne umiejętności znajomości angielskiego są mniejsze. Im więcej treści będziesz odbierać po angielsku tym łatwiej będzie ci zrozumieć różne akcenty itd.
Strasznie to dziwne dla mnie, bo sam nigdy nie odczułem takowej sytuacji, może to kwestia jakości urządzeń audio? nigdy nie miałem problemu ze zrozumieniem jakiegokolwiek wypowiedzianego zdania w filmie czy serialu. Jedynie te hiperbola na początku tego odcinka
Nikt mi nie powie, że inne ustawienie suwaków na konsoli dźwięku kosztuje więcej to raz, a dwa chciałbym, żeby na platformach streemingowych była możliwość właśnie regulacji poziomu lektora czy dialogów, wiadomo w kinie to niewykonalne
Wypowiadam się jako realizator dźwięku live, bez doświadczenia w pracy z dźwiękiem filmowym, więc moja diagnoza może nie być do końca trafiona bez znajomości tamtejszych realiów. W polskim kinie widzę dwa podstawowe problemy. Pierwszy to często absurdalne proporcje poziomu dialogów do muzyki, tła i efektów dźwiękowych, to znaczy wszystko inne jest za głośne w stosunku do dialogów. Nie mówię że to reguła i problem każdego filmu, ale zauważyłem to w niejednej produkcji, najbardziej mi zapadł w pamięć początek "Kleru" gdzie przez krótki moment odgłos deszczu całkowicie zagłuszył kwestie Więckiewicza. Ogólnie uważam że w polskim kinie tło jest troszkę za głośne, za to często dźwięki efektowe są o wiele za głośne! Drugi problem ciężej zwalczyć, bo wydaje mi się że sama specyfika języka polskiego nie sprzyja naszym filmowcom. Nasz język ma w porównaniu do wielu innych, w tym angielskiego, bardzo dużo głosek syczących, szumiących, czyli "sz", "cz", "ż", itd. Takie głoski zawierają w zasadzie wyłącznie wysokie częstotliwości które dużo łatwiej "zagłuszyć" (fachowo nazywamy to maskowaniem :)) przez co ucieka nam sporo informacji ułatwiających zrozumienie mowy. W polskim jest też wiele zbitek spółgłoskowych które również nie są najłatwiejsze do wysłyszenia w obecności zakłóceń. Chlubnym przykładem jest "Ranczo" w którym doskonale rozumiem każdą kwestię, niezależnie od tego czy mówi ją Cezary Żak albo Marta Lipińska, czy dzieci z wioski bez żadnego warsztatu aktorskiego, czy też postać bełkocze gwarą po pijaku. Słychać tam niski budżet na dźwięk (np. straszny pogłos w pomieszczeniach), ale wszystko jest w pełni zrozumiałe! No ale "Ranczo" pokazuje jednak spokojną wieś, to nie jest gęsty film akcji. :)
No cóż, kilkadziesiąt planów zrobiłem i niestety problem, że my, dźwiękowcy, mamy nie przeszkadzać jest bardzo powszechny. Druga sprawa jest taka, że budżet na dźwięk zarówno podczas produkcji jak i postprodukcji jest zazwyczaj zbyt niski, żeby sprostać oczekiwaniom produkcji czy reżysera. Dlatego lubię pracować ze świadomymi ekipami, które traktują na równi każdy pion o rozumieją, że w filmie obraz i dźwięk to nierozłączna para.
W szkołach aktorskich dawniej wkładało się orzech do ust i się mówiło rolę !!! (kiedyś oglądałem wywiad z jednym z 4 pancernych, mówił że w szkole aktorskiej to była jego zdaniem najtrudniejsza rzecz) a obecnie to kpina i żenada, proszę sobie posłuchać w tym samym filmie (nie jest to wina złego sprzętu!!!) jak np. Pani Szapołowska nawet jak mówi szeptem , wszystko zrozumiałe aż miło posłuchać jak mówią "starsi" aktorzy obecnie to jakaś KPINA I PORAŻKA !!! nawet tego nie można zrozumieć !!!
Ostatni film z kiepskim dźwiękiem to było z dziesięć lat temu jak pożyczyłem od kumpla "pirata" Mortal Kombat nie wiem która to była kopia ale potencjometr w tv musiał być prawie na maksa 😁
Mam wrażenie, że sami widzowie często traktują dźwięk po macoszemu. Niektórzy ludzie oglądają filmy na laptopach, wyposażonych w miernej jakości pierdziawki, które zniekształcają mowę, nie mówiąc już o ścieżce dźwiękowej. Dzisiejsze telewizory mają obraz 4K, wszelkie funkcje SmartTV, ale głośnik montowane do środka najczęściej grają płasko i bez wyrazu. Według marketingowców panaceum na tą sytuację są soundbary, które co prawda brzmią lepiej niż głośniczki telewizora, ale według mnie to jedynie półśrodek. Nie mówię, ze trzeba od razu kupować całe kino domowe, ale wystarczą porządne kolumny aktywne, by mieć o wiele lepsze wrażenia z oglądanego filmu (i wyraźniej słyszeć dialogi). Taki sprzęt kosztuje tyle samo (a czasami mniej) niż soundbary masowo promowane w różnego rodzaju elektromarketach.
Jak już macie wstawiać partnerów odcinka to max 10s, bo mam nadzieję że zdajecie sobie jak wiele jest już nawalonych reklam dookoła. Nie po to blokuję wszelakie agresywne reklamy, by słuchać o czymś z czego nigdy nie będę korzystał. W kinie blok reklamowy przeszkadza? Tu reklama znienacka to jeszcze większa bezczelność.
Dzięki reklamom nasze treści są darmowe. Uważamy, że to uczciwy układ, plus zawsze jest timer, dzięki któremu wiadomo kiedy się kończy, a sam przykładam uwagę by takie lokowanie produktu było częścią materiału, co za tym idzie by nawet dla osoby nie zainteresowanej produktem reklama mogła stać się czymś zabawnym, ciekawym, albo chociaż niemęczącym. Nie mówiąc o tym, że nie mamy ich dużo, ostatnia chyba była pół roku temu.
@@Aleksy2OOO ja wszystko oczywiście rozumiem ale bezczelność samej reklamy z zaskoczenia staje się codziennością. Nie wiem czy reklamodawca nadaje wam takie wytyczne ale proszę przekazać, że działa to na niekorzyść samego reklamodawcy.
@@metalic1990 Nie do końca rozumiem co jest w niej bezczelnego? W telewizji reklamy podczas filmu nie są zapowiadane. Pojawiają się nagle, nie wiem co miałbym zrobić. Informować na początku odcinka, że w tym przedziale czasowym jest reklama?
Często ciężko zrozumieć też dubbing w produkcjach Marvela itp. Unikam go jak ognia, ale nie zawsze się da, bo np. na VOD jest zwykle tylko wersja z dubbingiem.
Ja natomiast mam inny problem jeśli chodzi o dźwięk w polskich filmach. Da się zrozumieć dialogi, ale bardzo często brzmią one jakby były dubbingowane i to tak kiepsko.
Do tej pory myślałem, że mam jakiś problem ze słuchem. Rzadko kiedy rozumiem dialogi. Również mam podobnie z filmach z dubbingiem. Często mowa postaci jest zbyt cicha w stosunku do muzyki czy innych dźwięków tła
Ciekawa sprawa bo wydawało mi się, że to ja mam jakiś problem z tym dźwiękiem jak odwiedzam rodziców i leci coś w tv a nie jestem w stanie wyłapać niektórych wypowiedzi o.O
A propos tego, że problem występuje w innych krajach bo ludzie używaja napisy to nie do końca się zgodzę. W przypadku produkcji anglojęzycznych duży wpływ na wypowiadane kwestie ma akcent. Sam oglądam praktycznie wszystko co się da z napisami. I nie dlatego że mam problem z udźwiękowieniem tylko właśnie przez akcenty. Co z tego że udźwiękowienie jest perfekcyjne skoro aktor operuje akcentem, który jest ciężki w zrozumieniu dla osoby z boku?
Co do gubienia głosek to ja to słyszę tylko w materiałach byłego Szefa, czyli Grześka. No co jak co ale Bobrek to gubi "ł" jak najęty. Prawdziwy Krakus. Ja jestem też z południa Polski (choć czy Południe Wielkopolski czy raczej Południowy Zachód łódziego się jako Południe Polski liczy...) ale te moje "gupi", "gośny" i inne takie to chociaż przez jakiś ułamek sekundy mają słyszalne "ł"
Również dużym problemem jest budowa naszego języka i przewaga sybilantów, które znajdują się w górnym paśmie częstotliwości podobnie jak wszelkiego rodzaju szumy. To również spore utrudnienie dla postprodukcji materiału z setki (dźwięku z planu)
Dla mnie to też jest na wpół wydumany problem. Ja taki problem to miałam w Fighterze czy innym takim, gdzie Roznerski coś tam szepcze z papierosem w ustach i tego nikt nie rozumie. Edit. Może problemem jest szum w otoczeniu. W sensie my jako ludzie czy raczej nasze uszy są tak wykończone hałasem i słuchaniem przez słuchawki, że zwyczajnie to problemy ze słuchem
Idąc twoją teorią ludzie zajmujący się dźwiękiem powinny mieć jeszcze gorszy słuch (jest odwrotnie) czyli filmy powinny być lepiej słyszalne dla zwykłego Kowalskiego Edit. Polska muzyka ma bardzo dobrą jakość dźwięku mimo podkładu który gra w tle, lektorsko też każdy film da się bez problemu zrozumieć, dubbing to zawsze porażka, tyczy się to także gier W Polsce za bardzo skupia się na emocjach głosu, jakaś teatralna fobia
No było paru mamrotów , ale raczej nie będę psów wieszał. Raczej dźwięk obecnie w polskim kinie może być. Gorzej może z reszta. Chyba Jesteś Bogiem to niestety taki ostatnio słabo udźwiękowiony film jaki oglądałem i paradoksalnie jeszcze te mikrofony w kadrze nad głowami.
Nietrafiona miniaturka, bo Tomek Karolak to akurat w każdym filmie mówi to samo i wystarczy zrozumieć jeden :)
Odezwał się ten, który wyraźnie mówi xD
Ogólnie to podejrzewam, że Michał Pisarski to alter-Ego Karolaka. Zbyt dużo cech wspólnych.
Nietrafiony komentarz, bo nie rozumiem żadnego filmu z Tomkiem Karolakiem.
@@nomenomen6680 boś idiota
@@ushol młodszy i brzydszy brat xD
Kiedyś się spotkałem z sytuacją, kiedy dialogi w polskim filmie były tak cicho, że zdecydowałem się odpalić napisy (tak, o dziwo były polskie napisy w polskim filmie). Jak się po chwili okazało, nie pokrywały się z tym co mówią aktorzy... W internecie przeczytałem, że podobno napisy były tłumaczone z angielskiego tłumaczenia. Kurtyna
Według mnie jeden z najlepiej udźwiękowiony filmów to "Potop"; generalnie "Potop" to arcydzieło.
Pierwszy lepszy paradokument z TVN czy Polsatu ma lepszy dźwięk niż w Polskich filmach
Bo tam drą się
Rel
@@erwi2454No nie do końca .... Wiem że to źle zabrzmi 🤣ale puść sobie kiedyś "Tajemnice miłości" zobaczysz o czym mówię
Oni aż nienaturalnie artykułują zdania i drą japę xd
Edit aż nadto wstępuje tam overacting
Bo tam się wydzierają do mikrofonu - to raz. A dwa, oni tam po prostu nie grają, tylko wypowiadają jakieś losowe nienaturalne słowa. Aktor, gdy gra, to wypowiada linijki z emocjami dla danej sceny. Kiedy jest smutny, to mówi cicho i mamrocze. Efekt miliardy razy lepszy niż w paradokumentach, ale minus taki, że zbykle tez dużo mniej rozumiesz.
"To nie jest kraj dla starych ludzi"
Coś pięknego pod względem udźwiękowienia.
2:51 może też za bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do lektora. On zawsze jest głośny i wyraźny.
Podejrzewam, że najwięcej winy leży jednak po stronie aktorów. Kiedyś uczyli się dykcji takiej, żeby byli dobrze słyszani na końcu sali teatralnej, a teraz coś sobie tylko mamroczą pod nosem. Problem występuje nie tylko w polskim kinie (choć mam wrażenie, że tu jest gorzej). Kiedyś oglądałem wiele filmów w oryginale (nie miałem dostępu do filmów z dubbingiem, lektorem, a nawet nie miałem napisów) i dało się całość zrozumieć (pamiętam, że jedynie w przypadku serialu "Luther", gdy w 3. sezonie dołączyła rodowita Walijka, to trochę trzeba się było namęczyć). Dzisiaj też staram się oglądać wszystko w oryginale, ale to się robi po prostu męczarnia, bo ze słuchu ciężko często zrozumieć, co bohater mówi, a napisy ściągają wzrok jednak w miejsce poza główną akcją.
Do tego dochodzi moda na przesadę z nagłymi głośnymi dźwiękami - jak wtedy sobie ustawić głośność, gdy ogląda się film, kiedy inni domownicy już śpią? Chyba tylko ze słuchawkami.
,,Dobry dźwięk nie uratuje kiepskiego obrazu, ale złe udźwiękowienie zniszczy świetnie zrobioną scenę,,
Cezary Pazura na swoim kanale opowiadał że w latach 90" np. w flmie Psy i innych których grał normalną rzeczą było kręcenie postsynchronów do praktycznie wszystkich scen. Nawet przy niektórych aktorzy przez stan upojenia % i świadomość że będą postsynchrony bełkotali swoje kwestie.
W latach 90, jak jeszcze byłem dzieciakiem, to była moja pierwsza "profesjonalna" uwaga o kinie - dialogów w polskich filmach nie da się zrozumieć (być może ta uwaga pojawiła się przy filmie Nocne graffiti). Niestety skoku jakości jakoś nie dostrzegam
Byłem wczoraj w kinie na filmie z polskim dubbingiem. Dialogi było słychać w miare ok ale wybuchy, krzyki i inne głośniejsze dźwieki były tak przesadzone że polowe filmu musiałem mieć zakryte uszy bo powodowało to wręcz fizyczny ból... Dodam że pracowałem wiele lat w środowisku bardzo dużego hałasu i jestem odporny na głośne dźwieki więc nie mam pojecia ile tam musiało być decybeli.
jak odpalilam filmik wylaczyl mi sie glosnik, czego nie zauwazylam i w pierwszej chwili bylam pewna, ze niemy poczatek jest efektem zamierzonym xD
Ostatnim polskim filmem jaki oglądam był Vabank 2 i rozumiałam wszystko. Ale ja gniotów staram się nie oglądać od lat. W sumie napisy po polsku na polskich filmach to bardzo mądra rzecz. Dobrze, że ten kanał obfituje w dobrą i wyraźną polszczyznę.
Jestem żoną i matką osób z niedosłuchem i trochę boli mnie to, że polskie filmy nie mają dostępnych napisów, bo nawet dla mnie niektóre dialogi są słabosłyszalne, a co dopiero dla nich. Mój mąż nie jest w stanie oglądać :(. Gdy wybieramy się do kina to zawsze na film z napisami i polskie tytuły odpadają w przedbiegach.
Trochę przykre ale z drugiej strony raczej nie ma czego żałować. Czasem lepiej nie wiedzieć 😉
Sam pracuje z obrazem i dźwiękiem i moja obserwacja jest taka ze…nie wolno montować filmów ze słuchawkami na uszach, co robi wielu filmowców. W słuchawkach pozwalamy sobie na to by myzyka grała głośniej bo dialogi słyszymy…a potem gdy ktoś ogląda finalny produkt na tv lub telefonie słyszy zupełnie coś innego a mowa jest zagłuszona przez muzykę. Zgadzam się tez z teoria ze jesteśmy spaczeni przez filmy z lektorem gdzie ten był nałożony na jedno kopyto na cały film, na jednym, wyższym niż oryginalna ścieżka poziomie.
Ciekawe. Przecież polskie filmy także w PRLu były bez lektora, więc skąd to spaczenie?
Jako montażysta od 20 lat zgadzam się w 100%- montowanie w słuchawkach zazwyczaj źle się kończy, dlatego zawodowo pracuje się na porządnych odsłuchach. Znam wielu realizatorów i montażystów dźwięku i temat nie zrozumiałych dialogów to temat zawsze na czasie ;) Większość z nich twierdzi z pełnym przekonaniem, że to nie wina złej realizacji lecz tego że współcześni aktorzy nie potrafią mówić, ponieważ nie są tego uczeni. Druga sprawa to, że wcale nie jest to problem tylko polskich filmów ale uniwersalny. Oglądając zagraniczne filmy z napisami lub lektorem nie zwracamy uwagi na emisję głosu aktorów, która często jest tragiczna nawet w hollywoodzkich produkcjach ;)
Ja nie raz trafiłem na filmy, gdzie lektor był cichszy od oryginalnej ścieżki
Oglądałem kiedyś dużo zagranicznych filmów na DVD z napisami i moje odkrycie było nastepujące - to nie tylko w polskich filmach, to po prostu "przypadłość" oryginalnej ściezki dźwiękowej podobnie jak w polskich filmach, gdzie nie było słychac dialogów i muzyka nierzadko zagłuszała słowa, tak samo było gdy oglądałem np. amerykańskie filmy w oryginale (tam to aż tak bardzo nie przeszkadzało, bo miałem podpowiedź w postaci napisów). Natomiast zagraniczne filmy z lektorem mają po prostu nieco wyciszona całą oryginalną ścieżkę dźwiękowa, dzięki czemu oryginalny dźwięk (angielskie dialogi i muzyka) nie zagłuszaja lektora. (miałem kiedys tandetne gazetowe wydanie jakiegos filmu, gdzie oryginalna ściezka nie była lekko ściszona i nie dało się nic zrozumieć - angielskie dialogi i polski lektor wzajemnie sie zagłuszały).
Jak się cieszę, że w końcu poruszono ten temat. Nieważne jaki polski film widziałam, stary czy nowszy, za każdym razem muszę brać głos na maxa praktycznie, a i tak nie jestem w stanie usłyszeć niemal połowy dialogów. I to z tych powodów o których wspominasz. Albo mamroczą pod nosem/niewyraźnie mówią (co jest dość zabawne, bo wiem, że w polskich szkołach aktorskich bardzo cisną w kwestii dykcji i wyraźnego mówienia, więc dlaczego tak?), albo dźwięki w tle skutecznie te dialogi zagłuszają, zamiast być... dźwiękami w tle.
Z kolei jeśli mowa o zachodnich produkcjach, ja zawsze słucham dialogów, mimo napisów i szczerze przyznam miewałam problemy ze zrozumieniem przy mniej klarownym akcencie (Brytyjczycy wiodą prym, ich zrozumieć to wielka sztuka) albo aktor bardzo szybko mówił, ale zawsze wszystko słyszałam, nic tego nie zagłuszało. Więc myślę jednak, że po prostu po macoszemu podchodzimy do udźwiękowienia filmu, które jest przecież bardzo ważne. Jak nie słyszysz dialogów, to niby co można z takiego filmu wyciągać, jak się nie wie o co chodzi?
W starych filmach da się wszystko zrozumieć, np. Sami swoi czy Jak rozpętałem II wojnę światową czy Czterej pancerni i pies, ale już nowy film Sami swoi początek to tragedia
@@rexaljimire6775 Zależy, które stare. Ale te co wymieniłeś to tak. Tata kiedyś jakiś starszy polski serial oglądał, to ja nie rozumiałam ani słowa z tego, co mówili. Więc różnie
Ale filmy prlowskie brzmiały lepiej niż współczesne, które oglądam z napisami xd
bo filmy PRLowskie nie wiem czy zauważyłeś mają osobno nagrywaną linię dźwięku i dialogi, więc często obraz średnio zgrywał się z dźwiękiem i kwestiami mówionymi
bo w filmach prlu głosy/dialogi były nagrywane w studiu. Przez to brzmią często nienaturalnie
No, na przykład 07 zgłoś się to jest coś
Dawniej aktorów uczono bardziej pod kątem teatru niż kina i niemal do obłędu wymagano od aktora perfekcyjnej dykcji.
Inaczej że sceny nikt w dalszych rzędach nie zrozumiałby co się dzieje na scenie.
Choć swoją drogą naturszczyk Jan Himilsbach chociaż kompletnie pijany, z brakami w klawiaturze i kiepem w twarzy mówił z ekranu o niebo wyraźniej niż współczesne gwiazdo/celebrytki i gwiazdo/celebryci z łapanki.🤣
Taaak, ja też oglądam współczesne polskie filmy i seriale z napisami 😂
"Genialny" polski film na Netflixie - "Znaki" musiałem oglądać z napisami, bo inaczej bym nic nie zrozumiał...
Cudowne wejścia w kadr
Przystojny jak zawsze Aleks w serduszku
Jako wieloletni "dzwiekowiec", realizator, reżyser dzwięku, sound designer (absolwent łódzkiej filmowki na nie istniejącym juz kierunku Reżyseria Dzwieku) ze specjalizacją obróbki "setek" czyli materiałow dzwiękowych z planu (w tym również dialogow) ....myślę że mogę sie wypowiedzieć.
Na moje szczeście zadko slysze oskarżenia w postaci "nie slyszę" czy "nie rozumiem" dialogow w produkcjach przy ktorych pracowałem. Powielanie oskarżen pod tytułem "dzwiekowiec spiepszył, bo nie rozumiem dialogow" jest bardzo krzywdzące dla nas bo bardzo dbamy o jakosc i jesteśmy z niej bezposrednio rozliczani. Rezyser czy producent odbierając nasze dzieło mają wgląd na to jak go slychac i czy jest zrozumialy i czytelny.
Mysle, ze jedym z problemow moze być dykcja. To aktor wypowiada slowa, ktore potem slyszymy w filmie. To od jego dykcji i maniery w wiekszosci zalezy czy zrozumiemy tekst czy nie. Jest wielu aktorow starego pokolenia, ktorzy "przebiją się" przez wszystko bo byli uczeni, ze mają mowić głosno i wyraznie bo inaczej mikrofon nie złapie.
Na pewno błedem jest też mówienie, ze z planu zostaje tylko 30% dzwięku. To kompletna bzdura. Wykorzystywane jest ponad 95% oryginalnego dzwieku w tym i dialogow. Natomiast jako realizatorzy wypełniamy przestrzeń dzwiękową dodając jakies 70% dodatkowej wlasnej warstwy dzwiękowej, ktora jest potrzebna. Sam dzwiek z planu jest czesto zabrudzony elementami ktore znajduja sie w otoczeniu danej lokalizacji (agregat prądotworczy zasilający caly sprzęt, autostrada 50m od kamery) dlatego głownym zamierzeniem jest wydobycie dialogow.
Czasy postsynchronowania całych filmów mineły. W starych filmach "Psy", "Ekstradycja", "Kroll" juz na początku produkcji miały założenie, ze wiekszosc filmu bedzie odwzorowana dzwiekowo w studiu i wynikało to z technologi. Kroll rozpoczyna sie sceną w deszczu (generowanym z ogromnych pomp i deszczownic chałasujacych niemiłosiernie) i szerokich kadrach. Nie bylo mikrofonów, ktore zebrały by ten dzwiek i nie utopiły w takich ilościach wody.
W dzisiejszych czasach postsynchrony nagrywane są głownie w przypadkach kiedy NAPRAWDĘ nie da sie zrozumiec tekstu ze wzgledu na warunki w jakich byly nagrywane czy zmian w tekscie.
Rezyser zawsze bedzie chcial zachowac te emocje z planu, ale jestem pewien, ze w studiu nagraniowym jesteśmy w stanie wypracowac z aktorem podobne emocje a czasem nawet i lepsze co niejednokrotnie sie zdazalo.
Sprzetowo przy produkcji jak i przy postprodukcji stoimy na swiatowym poziomie. Mamy wspaniale wyposażone studia, sprzęt odsluchowy na najwyższym poziomie i swietnych realizatorow. Natomiast odbiorniki w postaci telewizorow, laptopow czy telefonow to patologia. Kupujemy 50, 60 cali telewizor, a szkoda nam kasy na porządny sprzęt audio. Zamiast tego sluchamy na "soundbarze" czy małych głośniczkach wbudowanym w obudowę i skierowanym na scianę za telewizorem zamiast wprost na odbiorcę.
Osobiscie znam kilka produkcji, w ktorych dialogi sa nieczytelne, ale na pewno nie dominuje ta tendencja na polskim rynku. Niestety opinia jest powielana mimo widocznych zmian w jakosci.
To może to kwestia tego , że za rzadko badamy sobie słuch i stąd nasz problem?
Zgadzam się, Kiedyś aktor był uczony solidnie zawodu i dykcja to była podstawa, modulacja głosu, uczono nawet szeptu teatralnego i takie tam, a dziś grają w zasadzie amatorzy. No i sama strona techniczna. też się z Panem zgadzam. Oszczędzają na technice dźwięku to rezultaty są jakie są, że trzeba powtórzy, dograć, przenieść do studia itd. itp. i my się potem wkurzamy. Pogoń za kasą jest wręcz dzika, a widz czyli my i tak kupi jak będzie dobra historia. Czego nie zrozumiesz to sobie sam dopowiesz ale bilet kupiłeś i to się liczy. Dlaczego stare filmy są słyszalne a n owe nie? Przykłady z naszego podwórka choć nieśmiertelna Stawka, a np. z USA choćby w Samo Południe" czy "Ociec Chrzestny" i takie tam, a przecież Brando strasznie bełkotał, a jednak słychać go wyraźnie? Pozdrawiam
@@AnastazjaFaith Zgadzam się gadżety spowodowały uratę słuchu i każde następne pokolenie jest bardziej głuche, o czym mówią lekarze.
właśnie czasy post synchronów powinny dopiero nadejść...
kiedy ja studiowałem, to mówili nam, że w usa postsynchronowane jest wszystko i zawsze, mimo czasami dziesiątek mikrofonów na planie. Z tym przeszkadzaniem pionu dźwięków na planie sam to odczułem i wielokrotnie słyszałem od kolegów. Nie szanuje się ludzi, ani ich pracy... oni nie będą powtarzali, bo leciał samolot, bo pociąg, komuś coś upadło, bo nie ma czasu... no i chuj, pewnie później rzeźbią i filtrują i połowa jest do wyjebania. I to że gówniano słychać, to jednak jest norma, a nie jakieś odstępstwa.
@@robdob5350
Co do zachodu i prac zwiazanych z dzwiekiem to BARDZO roznie tam jest. Na pewno lista płac kest dluższa ;P. Bralem udzial w dwóch produkcjach zagranicznych i wyglada to tak samo jak u nas.
Postsunchrony to nic zlego ale faktycznie czasem lepiej jest zachować oryginalną scieżke choćby ze wzfledu na autentyczność. Sceny walki i szarpaniny bardzo trudno odtworzyc aktorowi.
Myślisz pewnie o tym, ze czasem Aktor stawia focha i nie chce jeździc na postsynchrony. Czasem tak jest... wtedy przypomina sie aktorowi, ze nie robi tego z uprzejmosci. Aktor ma w umowie jasno okreslone warunki, ze jest zwiazany z dzielem do samego konca. Przy duzych nazwiskach jest to faktycznie klopotliwe, ale wystarczy byc uprzejmym i przyjadą. Tym bardziej jeali juz raz byli u realizatora na postsynchronach ;P.
A co do technologi obróbki dzwięku i filtrów.... pamietam jak zaczynałem pracę. To jakim sprzetem i pluginami dysponujemy teraz, wzgledem tego jak to sie robilo jeszcze 10 lat temu. W skrocie: proponuję zerknąc na przyklad na program "iZotope RX 10". Moze byc na youtubie i przekonanie się co mozna.
Heh.. Końcówka podsumowuje problem, lektor, dubbing przebija wszystko, jesteśmy rozpieszczeni. Ja nie lubie chodzić do kina, bo często dźwięk zwyczajne mnie ogłusza. Pewnie to kwestia kina, sali czy coś, ale efekt jest taki, że chodzę tylko jak leci coś co mega mnie interesuje.
Jednak do problemu dodam, że wbrew temu co nam się wydaje sporo z nas ma probem z wyraźnym słyszeniem, bo mamy już ubytek na słuchu. Ja mam, mały ale mam. Codzienny szum, na ulicy, w pracy, nawet w markecie gdzie robimy zakupy, o galeriach hadlowych nie wspomnę. To wszystko ma wpływ. Więc film i jego niedociągnięcia to jedno, ale sami też możemy mieć problem. Ja mam, choć dopiero badanie słuchu mi to uświadomiło xD
Zrobiłem studia z realizacji dźwięku i potrafię wszytko. Zrealizować, nagrać na planie, zmontować w studiu, zrobić mix, master, aranże, na żywo...
a nie bardzo mam gdzie i z kim pracować- taki paradoksik
finalnie zostałem telewizyjnym operatorem camery
Jedyne czego nas uczą na reżyserii to to, że liczy się TYLKO OBRAZ! Jak mówię profesorowi, że dźwięk w Polskim filmie jest beznadziejny, wręcz patrzy na mnie jak na idiotę xD
@@Pppp94032 może profesor ma tyle lat, że za jego czasów były robione filmy... nieme? ;)
Co ty chcesz, dobrze napisał przecież po angielskiemu mówi się "camer". A kiedy ten camer się włącza mówi się "Camer on" i stąd nazwisko pewnego reżysera :)
Tak było, nie zmyślam
Czasem mam wrażenie, że dana produkcja bardziej chce się pochwalić licencją na jakiś utwór lub biblioteką dźwięków niż samymi dialogami. Zwłaszcza, gdy każde skrzypnięcie drzwi lub desek podłogi jest tysiąckroć bardziej wyraźne niż mamrotanie aktora pod nosem. Rozumiem postęp technologiczny w produkcji, który pozwolił przejść z postsynchronów do nagrywania wszystkiego na miejscu. Jednak jest to trochę zachłyśnięcie się tym postępem, całkowite porzucenie postsynchronów jest błędem. Sam biorąc udział w różnych produkcjach widzę jak kluczowe jest odseparowanie od siebie różnych dźwięków na planie, by móc dostosować ich poziomy.
Problemy ze zrozumieniem niektórych dialogów miałem np. w filmie "Konwój" z 2017 czy w serialu "Krakowskie Potwory". Ten ostatni swoją drogą sam w sobie jest potworkiem montażowym...
A myślałem że to tylko ja sądziłem, że w Dark Knightcie aktorzy mamroczą pod nosem albo mówią niewyraźnie. Jak widać nie ja jeden. ;)
Ja akurat w polskich produkcjach bardzo dobrze słyszę dialogi ale jeżeli produkcja jest zagraniczna i występuję w niej nasz rodak używający ojczystej mowy, wtedy już jest problem i znacząca róznica.
W sumie mimo, że angielski znam dość dobrze, nie mam problemu z oglądaniem yt po angielsku najmniejszych, ale filmy czy seriale, choć potrafiłbym obejrzeć bez napisów, tak często musiałbym się cofać, wsłuchać, może podgłośnić, bo właśnie nie słychać co mówią. W polskich produkcjach też czasem się wspomagam napisami z tego samego powodu, ale tutaj jednak mimo wszystko trochę prościej jest bo jednak język ojczysty.
9:10 To zabieg celowy, przecież w "Przekręcie" o to chodziło, że Brad Pitt gra cygana, a Wielkiej Brytanii się z nich śmieją, że niezrozumiale mówią.
Ważniejszy problem jest w innej kwestii - oglądając taką trylogię "Jak rozpętałem 2 Wojnę Światową", "Sami swoi" czy "Seksmisja" wszystko dobrze słychać. Ale jak próbuję obejrzeć coś w miarę nowego, to zawsze wygląda to tak samo, ustawiam dźwięk na maksa i nie słyszę aktora, ale zaraz potem ktoś odsuwa krzesło, i jest taki łomot, jakby mi bomba wybuchła w pokoju. To wygląda trochę tak, jakby nagle pojawił się w Polsce kapitalizm i jednocześnie zepsuł się dźwięk w filmach.
Jaki fajny pasek pokazujący długość reklamy
A ja szczerze powiedziawszy często mam problem z usłyszeniem co mówią aktorzy w filmach Hollywoodzkich. Zawsze jednak myślałem, że to przyzwyczajenie przez lata oglądania filmów z lektorem, gdzie głos lektora jest zawsze głośny i na jednym poziomie. Próbując oglądać filmy anglojęzyczne w oryginale mam często problem dosłyszeć i zrozumieć co mówią aktorzy, właśnie przez to, że raz mówią głośno, raz cicho, raz spokojnie innym razem szeptem itd.
Jest jeszcze 3 rozwiązanie problemu - nieoglądanie wogóle rodzimego kina :D. A tak poważnie takie zrzucanie odpowiedzialności jest śmieszne - w większości przypadków wina spada na 2 etapy: najczęściej (w przypadku polskich filmów) problemem jest mix dźwięku (czyli post produkcja) - jeżeli muzyka/dźwięki otoczenia itp. są głośniejsze niż dialogi, to ktoś ewidentnie spieprzył swoją część roboty. Czasami przyczyną jest tragicznie nagrana ścieżka źródłowa, natomiast złe nagranie wymaga skrajnej niekompetencji dźwiękowca, jego złej woli albo jego braku na planie. Trzeba również rozróżnić sytuację, kiedy słychač wyraźnie, co aktor mówi, ale jest to niezrozumiałe, albo zagłuszanie aktora wynika z kontekstu sceny (np. sztorm albo zgiełk burzy). W zagranicznych filmach bardzo rzadko dochodzi do sytuacji, kiedy np. nie słychać rozmowy w restauracji bo zagłusza ją otoczenie - w polskim kinie jest to nagminne (chociaż czasami wychodzi to na dobre - maskuje paskudne dialogi). Najsmutniejsze jest to, że rozwiązanie tego problemu jest niewiarygodnie tanie, szybkie, łatwe i oczywiste - wystarczy tylko umieścić przynajmniej jeden mikrofon kierunkowy poza kadrem, ale maksymalnie blisko aktora wypowiadającego kwestię (w trakcie zbliżeń), a w szerokich ujęciach dograć dźwięk osobno, ale na lokacji i zsynchronizować. Wystarczy tylko odrobina chęci i zrozumienia, że dźwięk jest zdecydowanie ważniejszym elementem filmu niż obraz - dobry jest niezauważalny, ale wystarczy drobna niedoskonałość i cały film jest niestrawny
Smaka narobiłeś nazwiskiem
W 4 pancernych dźwięk jest dużo lepszy niż w 3/4 polskich filmach. I to ile lat temu było.
Bo w tamtych czasach chyba nie nagrywali dźwięku na planie, tylko wszystko robili w studiu. Efekt jest taki, że faktycznie wszystko rozumiesz, ale dźwięk jest kompletnie niedobrany do tego, co aktualnie dzieje się na planie.
W ogóle zabawne, że dla wszystkich chwalących dawne głosy, "dobre udźwiękowanie" oznacza głośne dialogi. Tak, było je słychać, ale były sztuczne na kilometr, a jak jeszcze jakieś dziecko się odzywało, to już tragedia, wszystkie jakby z całych sił krzyczały w mikrofon.
Lepiej takie coś niż niesłyszenie niczego
Dobry materiał, ale żeby mi wszedł musiałem... dać głośniej. ;)
Byłem ostatnio na dwóch filmach w kinie i nie miałem większych problemów ze zrozumieniem dialogów. "Śubuk" i "Menu". Było to dla mnie pewne zdziwienie bo w przeszłości często miałem z tym problem. Może to jest kwestia ekipy, która to realizuje.
Przykład brytyjskiej telewizji akurat niekoniecznie musi być miarodajny. Wiele osób uczących się języka ogląda telewizję z napisami, a że uczących się angielskiego jest dużo, to i te procenty mogą być spore.
Zawsze lepsze to niż uczenie się z piosenek bo tam o dykcję nie dbają
Polskie kino jest żałośnie marne pod tym względem. Nawet w pierwszym Kilerze, w scenie gdzie gada jako policjant z Gabrysią można wyłapac, że z dźwiękiem coś jest nie tak. Nie potrafią zrobić dobrze, ale co poradzisz. Taki urok tych taśmociągów, ale chodźmy na Listy do M 34. Od dawna mówię, bylejakość to nowa jakość.
EDIT: Dodam jeszcze, że nasi "aktorzy" to w większości wypadku gadają aby powiedzieć swoją kwestię i tyle. Posłuchajcie sobie w jaki sposób wypowiada się np. Tomasz Marzecki. On wszystko sobie kalkuluje co ma powiedzieć, a potem mówi, a nie "Bo wtedy ja idę yyyyyyy... biorę go i yyyyyyy no ten nie? YYyyyy i jakoś to tak ędzie hehe"
Ja w sumie też nigdy z tym problemu nie miałem, nie zwróciłem uwagi na to. Ale może też dlatego, że mało co oglądam polskie filmy.
Polskie filmy startują z trudniejszej pozycji, bo nie dostają podpisów. Nie wiem dlaczego. W przypadku zagranicznych produkcji oko potrafi szybko doczytać zagłuszone części dialogów. Polskie produkty skąpią na podpisy.
Jest coraz lepiej. Pierwszy film na którym z sąsiadami synchronizowałem co Polacy mówią to "Girl guide".
Czasem wynika to z tego, że dźwięki otoczenia zagłuszają dialogi
Nie po prostu dzisiejszy aktorzy nie potrafią mówić wyraźnie !!! proszę sobie posłuchać jak mówi pięknie Pani Szapołowska, a obecnie to kpina i dno !!!
Zmiany nastąpiły w przeciągu kilku dekad, a wciąż ludzie się skarżą że dialogi są za ciche a muzyka za głośna, czyli postępy są ale za wolne.
Kiedyś też się nad tym problemem zastanawiałem i doszedłem do wniosku, że odpowiadają za to głównie dwie rzeczy:
1. Zjawisko które świetnie podsumował Koterski w Dniu Świra - monolog o opadającej klapie sedesu w wagonie...
2. Mimo poprawy sprzętu i samej jakości nagrań dialogi w Polskim kinie większość obecnych "aktorów" filmowych po prostu nie potrafi wyraźnie mówić, tylko coś sepleni pod nosem (a z wokalistami to dopiero jest, ale to inny temat...)
ps. Jak widzę autor materiału doszedł do podobnych wniosków.
W takim razie może weźmiecie sobie do serca, żeby filmiki z panem Krzaczkowskim też były podparte napisami.
Każdy ma inną dykcję i trudno, takie jest życie, ale pomyślcie trochę o widzach.
Jak ten synek godo to jo się męcza razem z nim.
A nie mogą podpiąć bezprzewodowych mikrofonów do ubrania aktorów i usunąć ich w montażu?
W 1899 tym serialu na Netflixslabo słychać Polskiego aktora
W zagranicznych filmach zdarza mi się nie rozumieć co aktorzy mówią, ale zawsze myślałam, że tak też się mówi w realu i jeszcze się muszę osłuchać. Ale po tym, co tu usłyszałam, sądzę że osłuchanie się może nie rozwiązać w całości tego problemu
Od dłuższego czasu wszystkie polskie filmy i seriale oglądamy z rodziną z napisami, bo wielu dialogów nie da się zrozumieć, to jest normalne?
Biały plątał z Karolakiem to wyznacznik dobrej jakosci
No, "wademekum" to raczej nie ma 🤣
Ostatnio nawet w tym serialu o krajowej jedynce musiałem jendą kwestię tego młodego cofać z 5 razy, a i tak nie zrozumiałem - skońcyzło się na włączeniu napisów xD
W Snatch'u Brad Pitt nie gra cygana (w koncu nie jest romem) tylko travellers'a. To odrebna spolecznosc z wlasna kultura i językiem (shelta) ktory jest irlandzko angielską mieszanką więc brzmi jak powinien czyli nie do zrozumienia dla nie native speakera ;p
To nieprawda, że głos lektora przebije się przez wszystko. O nie! Filmy o Duszku Kacperku czytane przez Tomasza Knapika były bardzo niezrozumiałe. Dzieci po prostu mają problemy ze słuchaniem tak niskich głosów. O wiele lepszą opcją byłoby zlecenie czytania Krystynie Czubównej.
PIEPRZENIE!
Ja ostatnio miałem problem z polskimi dialogami w Kraina Lodu 2 i w Czarownica 2, najnowszych Star Warsach i np. w Doktor Strange: Multiwersum Obłędu, wszystko od Disneya, w kinie IMAX, u siebie w domu, ZA CHOLERĘ nie wiem co oni tam pieprzą, ani co śpiewają, z Krainy Lodu 2 to słów KAŻDEJ piosenki nie rozumiałem i to w wersji polskiej i angielskiej. Dokładnie ten sam problem mam ostatnimi czasy na Disney+, w nowych serialach na Netflixie, siedzę i słucham, co oni tam brzęczą pod nosem, a sprzęt mam soczysty (preamplituner lampowy, 6 głośników średniotonowych w systemie 5:2 z subem). Czemu to jest dziwne? Bo z Krainą Lodu 1 i Czarownicą 1 nie mam absolutnie żadnego problemu, a z Asterixa i Obelixa: Misja Kleopatra to znam cytaty wszystkie na pamięć, ze Shreka 1 również, ba, z takiej Vaiany mogę sobie piosenki śpiewać.
Muzyka, problemem jest muzyka, totalny BRAK UMIEJĘTNOŚCI w kreowaniu muzyki i dźwięków świata, gdzie peaki dźwiękowe pokrywają się z dialogami. I to nie jest upgrade na poziomie świata, można powiedzieć, że polskie produkcje były w d. od samego początku, a z racji cięcia kosztów świat schodzi do tego samego poziomu. No bo jak można zrozumieć mowę, kiedy w trakcie jakiejś normalnej sceny, gdzie aktorzy prowadzą dialog np. bez emocji i bez podwyższania głosów, jakiś debil wrzuca metalową dynamiczną, rockową muzykę z basem i skrzypcami, albo nagły dźwięk pisku samochodu na parkingu? Jak można wrzucać dialogi o standardowym natężeniu w sceny akcji?!
Czy ktoś ma problem w rozumieniu kwestii z Seksmisji? Nie. A z tych błazenad od Papryka Vegety to ja nie rozumiem nic... Sami Swoi mają lepsze udźwiękowienie niż Eternalsi. Cholera, oglądając Czterech Pancernych gdzie akcja dzieje się w CZOŁGU, komendy Olgierda słychać jakby stał obok podczas gdy Gustlik ładuje i strzela z armaty. A w Strażnikach Galaktyki vol. 2? Faaaajne te klasyki z taśmy, szkoda tylko, że NAPIEPRZAJĄ na cały regulator jak postacie mówią w tym samym momencie!
A może to kwestia pokoleniowa? Ja mam 50 lat, coraz słabszy słuch, a i tak nie mam problemu z polskimi filmami zawsze słyszę wszystko. Może młodsze pokolenia wychowane ze słuchawkami na uszach mają po prostu słabszy słuch niż 50-latki :)
Chyba jestem dziwny. Ja raczej nie miewam problemów ze zrozumieniem dialogów w polskich filmach.
W anglojęzycznych owszem. Ale to raczej brak mojego osłuchania się z tym językiem. Dużo mniejsze problemu mam ze zrozumieniem anglojęzycznych tutoriali, programów popularno-naukowych itp. Tam nie ma potrzeby dziwnych intonacji, dokładania echa itd.
Nie jesteś dziwny, po prostu twoje bierne umiejętności znajomości angielskiego są mniejsze. Im więcej treści będziesz odbierać po angielsku tym łatwiej będzie ci zrozumieć różne akcenty itd.
Dzięki temu lepiej brzmią.
Strasznie to dziwne dla mnie, bo sam nigdy nie odczułem takowej sytuacji, może to kwestia jakości urządzeń audio? nigdy nie miałem problemu ze zrozumieniem jakiegokolwiek wypowiedzianego zdania w filmie czy serialu. Jedynie te hiperbola na początku tego odcinka
Nikt mi nie powie, że inne ustawienie suwaków na konsoli dźwięku kosztuje więcej to raz, a dwa chciałbym, żeby na platformach streemingowych była możliwość właśnie regulacji poziomu lektora czy dialogów, wiadomo w kinie to niewykonalne
Bez kitu !!!
Niektóre polskie filmy w domu oglądam ze słuchawkami na uszach, a w kinie też w cale nie jest lepiej.
Nangorszy jest lektor, który jest dużo ciszej, niż muzyka. To dotyczy każdego filmu, na każdej platformie sfreamingowej.
8:55 na moje ucho "I just send people letters"
Wypowiadam się jako realizator dźwięku live, bez doświadczenia w pracy z dźwiękiem filmowym, więc moja diagnoza może nie być do końca trafiona bez znajomości tamtejszych realiów. W polskim kinie widzę dwa podstawowe problemy.
Pierwszy to często absurdalne proporcje poziomu dialogów do muzyki, tła i efektów dźwiękowych, to znaczy wszystko inne jest za głośne w stosunku do dialogów. Nie mówię że to reguła i problem każdego filmu, ale zauważyłem to w niejednej produkcji, najbardziej mi zapadł w pamięć początek "Kleru" gdzie przez krótki moment odgłos deszczu całkowicie zagłuszył kwestie Więckiewicza. Ogólnie uważam że w polskim kinie tło jest troszkę za głośne, za to często dźwięki efektowe są o wiele za głośne!
Drugi problem ciężej zwalczyć, bo wydaje mi się że sama specyfika języka polskiego nie sprzyja naszym filmowcom. Nasz język ma w porównaniu do wielu innych, w tym angielskiego, bardzo dużo głosek syczących, szumiących, czyli "sz", "cz", "ż", itd. Takie głoski zawierają w zasadzie wyłącznie wysokie częstotliwości które dużo łatwiej "zagłuszyć" (fachowo nazywamy to maskowaniem :)) przez co ucieka nam sporo informacji ułatwiających zrozumienie mowy. W polskim jest też wiele zbitek spółgłoskowych które również nie są najłatwiejsze do wysłyszenia w obecności zakłóceń.
Chlubnym przykładem jest "Ranczo" w którym doskonale rozumiem każdą kwestię, niezależnie od tego czy mówi ją Cezary Żak albo Marta Lipińska, czy dzieci z wioski bez żadnego warsztatu aktorskiego, czy też postać bełkocze gwarą po pijaku. Słychać tam niski budżet na dźwięk (np. straszny pogłos w pomieszczeniach), ale wszystko jest w pełni zrozumiałe! No ale "Ranczo" pokazuje jednak spokojną wieś, to nie jest gęsty film akcji. :)
No cóż, kilkadziesiąt planów zrobiłem i niestety problem, że my, dźwiękowcy, mamy nie przeszkadzać jest bardzo powszechny. Druga sprawa jest taka, że budżet na dźwięk zarówno podczas produkcji jak i postprodukcji jest zazwyczaj zbyt niski, żeby sprostać oczekiwaniom produkcji czy reżysera. Dlatego lubię pracować ze świadomymi ekipami, które traktują na równi każdy pion o rozumieją, że w filmie obraz i dźwięk to nierozłączna para.
idealny moment na reklamę : Whats up? [Ads] a chwile później i tak blok reklamowy.. ehh
W szkołach aktorskich dawniej wkładało się orzech do ust i się mówiło rolę !!! (kiedyś oglądałem wywiad z jednym z 4 pancernych, mówił że w szkole aktorskiej to była jego zdaniem najtrudniejsza rzecz) a obecnie to kpina i żenada, proszę sobie posłuchać w tym samym filmie (nie jest to wina złego sprzętu!!!) jak np. Pani Szapołowska nawet jak mówi szeptem , wszystko zrozumiałe aż miło posłuchać jak mówią "starsi" aktorzy obecnie to jakaś KPINA I PORAŻKA !!! nawet tego nie można zrozumieć !!!
Nigdy nie miałem takiego problemu. Może dlatego że od wielu lat nie oglądam polskiego kina a zagraniczne z polskimi/angielskimi napisami.
Ostatni film z kiepskim dźwiękiem to było z dziesięć lat temu jak pożyczyłem od kumpla "pirata" Mortal Kombat nie wiem która to była kopia ale potencjometr w tv musiał być prawie na maksa 😁
Pytanie jest inne: czy chcecie słyszeć lepiej Karolaka?
problemem jest nie tylko w filmach, ale tez pełnych polskich dubbingach; udźwiękowienie zachodnich pordukcji jest dramatyczne xd
Rozumiem problem ale nigdy z nim się nie spotkałem 🤔 ale to pewnie dlatego że z polskich filmów to tylko te stare widziałem
Zlikwidowałbym TVGry i skupił się na TVFilmy. Poziom materiałów jest tutaj jest znacznie lepszy.
Mam wrażenie, że sami widzowie często traktują dźwięk po macoszemu. Niektórzy ludzie oglądają filmy na laptopach, wyposażonych w miernej jakości pierdziawki, które zniekształcają mowę, nie mówiąc już o ścieżce dźwiękowej. Dzisiejsze telewizory mają obraz 4K, wszelkie funkcje SmartTV, ale głośnik montowane do środka najczęściej grają płasko i bez wyrazu. Według marketingowców panaceum na tą sytuację są soundbary, które co prawda brzmią lepiej niż głośniczki telewizora, ale według mnie to jedynie półśrodek. Nie mówię, ze trzeba od razu kupować całe kino domowe, ale wystarczą porządne kolumny aktywne, by mieć o wiele lepsze wrażenia z oglądanego filmu (i wyraźniej słyszeć dialogi). Taki sprzęt kosztuje tyle samo (a czasami mniej) niż soundbary masowo promowane w różnego rodzaju elektromarketach.
Jak już macie wstawiać partnerów odcinka to max 10s, bo mam nadzieję że zdajecie sobie jak wiele jest już nawalonych reklam dookoła.
Nie po to blokuję wszelakie agresywne reklamy, by słuchać o czymś z czego nigdy nie będę korzystał.
W kinie blok reklamowy przeszkadza? Tu reklama znienacka to jeszcze większa bezczelność.
Dzięki reklamom nasze treści są darmowe. Uważamy, że to uczciwy układ, plus zawsze jest timer, dzięki któremu wiadomo kiedy się kończy, a sam przykładam uwagę by takie lokowanie produktu było częścią materiału, co za tym idzie by nawet dla osoby nie zainteresowanej produktem reklama mogła stać się czymś zabawnym, ciekawym, albo chociaż niemęczącym. Nie mówiąc o tym, że nie mamy ich dużo, ostatnia chyba była pół roku temu.
@@Aleksy2OOO ja wszystko oczywiście rozumiem ale bezczelność samej reklamy z zaskoczenia staje się codziennością. Nie wiem czy reklamodawca nadaje wam takie wytyczne ale proszę przekazać, że działa to na niekorzyść samego reklamodawcy.
@@metalic1990 Nie do końca rozumiem co jest w niej bezczelnego? W telewizji reklamy podczas filmu nie są zapowiadane. Pojawiają się nagle, nie wiem co miałbym zrobić. Informować na początku odcinka, że w tym przedziale czasowym jest reklama?
Polskie filmy powinny być po prostu wyświetlane razem z napisami.
Największą porażką są filmy, seriale i co gorsza animacje z lektorem, gdzie oryginalny dźwięk jest ściszony o kilkadziesiąt procent.
Często ciężko zrozumieć też dubbing w produkcjach Marvela itp. Unikam go jak ognia, ale nie zawsze się da, bo np. na VOD jest zwykle tylko wersja z dubbingiem.
Platforma VOD bez możliwości wyboru ścieżki dźwiękowej i napisów? Jakiś niezbyt dobry.
@@mwitbrot Np. Canal+ VOD. Te wszystkie Netflixy, Amazony i inne pewnie mają taką opcję.
Wszedłem w Free Guy na Canal+ i jest do wyboru lektor lub napisy
rozmawiałem kiedyś z dźwiękowcem na planie który stwierdził że on może nagrać dobry dźwięk ale to decyzje reżysera żeby czegoś nie było słychać
Równie bardzo wkurza za głośna muzyka
A ja myślałem ze to ja nie słyszę i nawet ustawiałem dźwięk na tv na specjalny tryb „czystego głosu” żeby lepiej słyszeć co oni gadają… 😮
Wszyscy zginiemy.
Dobry wieczór coś się coś się popsuło i nie było mnie słychać
Ja natomiast mam inny problem jeśli chodzi o dźwięk w polskich filmach. Da się zrozumieć dialogi, ale bardzo często brzmią one jakby były dubbingowane i to tak kiepsko.
Hah bo są dubingowanego. To sa postsynchrony, dogrywane dialogi ponownie po nagraniu filmu.
Do tej pory myślałem, że mam jakiś problem ze słuchem. Rzadko kiedy rozumiem dialogi. Również mam podobnie z filmach z dubbingiem. Często mowa postaci jest zbyt cicha w stosunku do muzyki czy innych dźwięków tła
Ciekawa sprawa bo wydawało mi się, że to ja mam jakiś problem z tym dźwiękiem jak odwiedzam rodziców i leci coś w tv a nie jestem w stanie wyłapać niektórych wypowiedzi o.O
A propos tego, że problem występuje w innych krajach bo ludzie używaja napisy to nie do końca się zgodzę. W przypadku produkcji anglojęzycznych duży wpływ na wypowiadane kwestie ma akcent. Sam oglądam praktycznie wszystko co się da z napisami. I nie dlatego że mam problem z udźwiękowieniem tylko właśnie przez akcenty. Co z tego że udźwiękowienie jest perfekcyjne skoro aktor operuje akcentem, który jest ciężki w zrozumieniu dla osoby z boku?
Co do gubienia głosek to ja to słyszę tylko w materiałach byłego Szefa, czyli Grześka. No co jak co ale Bobrek to gubi "ł" jak najęty. Prawdziwy Krakus. Ja jestem też z południa Polski (choć czy Południe Wielkopolski czy raczej Południowy Zachód łódziego się jako Południe Polski liczy...) ale te moje "gupi", "gośny" i inne takie to chociaż przez jakiś ułamek sekundy mają słyszalne "ł"
To się zapytam od razu
Dlaczego w starych polskich filmach dialogi brzmią jakby były w całości nagrane osobno w studiu
Ponieważ były osobno nagrywane w studiu.
Potwierdzam. Często z dźwiękiem w polskich serialach i filmach jest tragedia. Szczególnie na netflixie i HBO. Jakby nie ogarniali.
A mi się wydaje, że Twórcy po prostu wiedzą, że dialogi są kiepskie i lepiej nie psuć sobie humoru ich słuchaniem.
Oglądając Chyłke chipsy jadłem tylko jak nic nie mówili.
Ostatnie Netflixowe seriale ogarniają już dźwięk. Napisy włączam z przyzwyczajenia ale coraz rzadziej są konieczne.
7:14 co to za film?
Sala samobójców. Hejter
Wielka woda ma świetnie zrealizowany dźwięk, w dodatku to pierwsza Polska realizacja od lat która nie ma się czym wstydzić.
W przypadku dokowania statków kosmicznych w ogóle nie ma dźwięku ;)
" Niedociągnięcia? A gdzie tu są dociągnięcia? "
Również dużym problemem jest budowa naszego języka i przewaga sybilantów, które znajdują się w górnym paśmie częstotliwości podobnie jak wszelkiego rodzaju szumy. To również spore utrudnienie dla postprodukcji materiału z setki (dźwięku z planu)
0:39 "Vademecum"? A nie czasem "remedium"?
Dla mnie to też jest na wpół wydumany problem. Ja taki problem to miałam w Fighterze czy innym takim, gdzie Roznerski coś tam szepcze z papierosem w ustach i tego nikt nie rozumie.
Edit. Może problemem jest szum w otoczeniu. W sensie my jako ludzie czy raczej nasze uszy są tak wykończone hałasem i słuchaniem przez słuchawki, że zwyczajnie to problemy ze słuchem
Idąc twoją teorią ludzie zajmujący się dźwiękiem powinny mieć jeszcze gorszy słuch (jest odwrotnie) czyli filmy powinny być lepiej słyszalne dla zwykłego Kowalskiego
Edit. Polska muzyka ma bardzo dobrą jakość dźwięku mimo podkładu który gra w tle, lektorsko też każdy film da się bez problemu zrozumieć, dubbing to zawsze porażka, tyczy się to także gier
W Polsce za bardzo skupia się na emocjach głosu, jakaś teatralna fobia
Największy rak polskich filmów. Dialogów nie słuchać, a muzyka nawala.
No było paru mamrotów , ale raczej nie będę psów wieszał. Raczej dźwięk obecnie w polskim kinie może być. Gorzej może z reszta. Chyba Jesteś Bogiem to niestety taki ostatnio słabo udźwiękowiony film jaki oglądałem i paradoksalnie jeszcze te mikrofony w kadrze nad głowami.