W 2010 roku zrobiłem taki niekontrokowany zwrot przez rufę. Pomogła w tym przybrzeżna odwiewka, brak szybkiej korekty kursu. W efekcie za burtę wypadł załogant, któremu poleciłem założyć kamizelkę ratunkową. I to był początek moich problemów. Na pokładzie zaczely się dziać dziwne zdarzenia, z prędkością swiatla. Ja widzę buty Ryśka wypadającego przez prawą burtę. Nagle drugi załogant chwyta szot foka z kilkoma fałami i razem nawija je na kabestan. Drugi załogant chwyta szot grota i wybiera go maksymalnie. Jacht obraca się, łapie duży przechył, załogant od szotów grota nie reaguje na komendę żagle luz i przewraca się ciałem na leżące szoty grota. Ja widzę kokon lin na kabestanie i potrzebuję noża, ale nie mam przy pasku. Jacht leży mocno na burcie z mocno wybranymi żaglami i nie wstaje. Pod pokładem, żona Ryśka, który wypadł za burtę, w ataku paniki dzwoniła do znajomych, szlochając, że jej mąż wypadł. Załogant leżący na szotavh grota dostaje "kopa" zeby przestał leżeć na zblikowanych jego ciałem szotach. Drugi zalogant cudem luzuje kokon z kabestanu (chyba pomoglo, ze był krawcem z zawodu). Jacht zaczal wstawać. Uruchomiliśmy silnik i zrzuciliśmy żagle. Dopiero teraz zaczęliśmy wypatrywać Ryśka. Był daleko za rufą. Woda ciemna, wzburzona, z trudem dostrzegliśmy pomaranczowy kolor kamizelki ratunkowej. Podpłynęliśmy na odległość podania liny. Rysiek mial otwarte oczy, ale był zamroczony, nie reagował na nas. Podpłynęliśmy rufą blisko i zaczęliśmy go wyciągać we trzech. Trwało to dlugo, choć ważył poniżej 80kg. Wprowadziliśmy pod pokład i wróciliśmy do portu. Rysiek ostatrcznie nie zdążył zapiąć kamizelki, ale utrzymywała się pod pachami. Pomiedzy czołem a nosem miał czarny siniak wielkosci rury bomu. Nos nie złamany. Zrezygnował z zapropnowanego wrzwania pogotowia. Po skonczeniu cumowania, siadlem na keji a nogi zrobily sie jak z waty. Jako sternik mialem dużo szczęścia, Rysiek jeszcze więcej. Zabrakło bardzo wielu rzeczy, żeby mi wtedy nie wypadł. Na szczęście przybyło wiele wniosków i uprzedzeń. Nie lubie od tego czasu żeglować motylem, który kojarzy mi się z wypadkiem. W tamtym czasie nie uczyłem załogantów jak sprawnie i szybko zakładać kamizelkę. Nie wiedziałem też czym jest kontraszot. Nóż nosze na pasku a drugi wieszam na relingu. Refuje zagle szybciej niz wtedy bym refowal. Nauczylem sie wtedy tez, jak działa panika na jachcie i jak irracjonalnie moze działać czlowiek. Cieszę się, że od tamtego czasu nikt wiecej nie wypadł mi za burtę.
Ciekawa historia ale jakoś nie klei się Twoja opowieść o następujących zdarzeniach z prędkością światła i tym co robili załoganci... Nie uwierzyłem w to :) Ale jedno jest pewne, miałeś jakąś historię gdzie miałeś obsrane majty i chciałeś to jakoś opisać. Jeśli wyciągnąłeś wnioski ze swoich błędów to ok ale jeśli nie to następnym razem nie bierz na pokład załogantów. Widać nie miałeś u nich poważania i nie traktowali Twoich komend na poważnie.
@@emilcwalina1116 zwróć uwagę na to, że wydarzenie jest opisane tekstowo, wiele lat po wypadku. Pewnie trudno mi jest opisać daną sekwencję wydarzeń bez możliwości odtworzenia jej np. na wideo. Wierzę, że może być trudno sobie wyobrazić cudzą historię wypadku, który przebiegał przecież dość dynamicznie. Zgadzam się z tym, że sytuacja była stresująca. Wypadł człowiek. Mógł stracić, życie. Załoga spanikowała. Dobrze, że żeglarze czytają o wypadkach morskich. Dobrze, że chcą wyciągać z nich wnioski dla siebie. Dobrze o tobie świadczy, że śledzisz ten kanał, czytasz komentarze i przetwarzasz je na swoje potrzeby. Stopy wody. I niech panika i wypadki trzymają się od ciebie daleko za rufą 😉
Niestety wielu zdarzają się wypadki i wielu uczy się na swoich błędach. szkoda że nie uczymy się na błędach innych. Ale najważniejsze jednak, że wszystko dobrze się skończyło ! Choć niestety to był szczęście, a nie wiedza :(. Proszę mniej pozostawiać w rękach załogi, oni w trudnych warunkach mają wykonywać polecenia. Ach i oczywiście proszę pamiętać że instrukcje dotyczące kamizelek i alarmów przepracowujemy z załogą przed wypłynięciem. Powodzenia w przyszłości Kap Adam Jakubczak
@@BalticAnchor zgadza się. Rysiek wypadł za burtę, bo wstał, żeby zapiąć kamizelkę i akurat jacht wykonał niechcianą rufę. Zapewne bom by go nie trafił w głowę gdyby już wcześniej miał na sobie kamizelkę. Lepiej przygotować się zanim jacht ruszy i zacznie wiać. Przy okazji dziękuję za tworzenie treści do tego kanału. Widzę w nich dużo wartości. 👍
@@LukaszW998 Witam i dziękuję za miłe słowa. Serdecznie życzę mniej trudnych przygód, dużo lepiej się o nich czyta lub słucha niż samemu przeżywa. Pozdrawiam serdecznie Kpt Adam Jakubczak
W 2010 roku zrobiłem taki niekontrokowany zwrot przez rufę. Pomogła w tym przybrzeżna odwiewka, brak szybkiej korekty kursu. W efekcie za burtę wypadł załogant, któremu poleciłem założyć kamizelkę ratunkową. I to był początek moich problemów. Na pokładzie zaczely się dziać dziwne zdarzenia, z prędkością swiatla. Ja widzę buty Ryśka wypadającego przez prawą burtę. Nagle drugi załogant chwyta szot foka z kilkoma fałami i razem nawija je na kabestan. Drugi załogant chwyta szot grota i wybiera go maksymalnie. Jacht obraca się, łapie duży przechył, załogant od szotów grota nie reaguje na komendę żagle luz i przewraca się ciałem na leżące szoty grota. Ja widzę kokon lin na kabestanie i potrzebuję noża, ale nie mam przy pasku. Jacht leży mocno na burcie z mocno wybranymi żaglami i nie wstaje. Pod pokładem, żona Ryśka, który wypadł za burtę, w ataku paniki dzwoniła do znajomych, szlochając, że jej mąż wypadł.
Załogant leżący na szotavh grota dostaje "kopa" zeby przestał leżeć na zblikowanych jego ciałem szotach. Drugi zalogant cudem luzuje kokon z kabestanu (chyba pomoglo, ze był krawcem z zawodu). Jacht zaczal wstawać. Uruchomiliśmy silnik i zrzuciliśmy żagle. Dopiero teraz zaczęliśmy wypatrywać Ryśka. Był daleko za rufą. Woda ciemna, wzburzona, z trudem dostrzegliśmy pomaranczowy kolor kamizelki ratunkowej. Podpłynęliśmy na odległość podania liny. Rysiek mial otwarte oczy, ale był zamroczony, nie reagował na nas. Podpłynęliśmy rufą blisko i zaczęliśmy go wyciągać we trzech. Trwało to dlugo, choć ważył poniżej 80kg. Wprowadziliśmy pod pokład i wróciliśmy do portu.
Rysiek ostatrcznie nie zdążył zapiąć kamizelki, ale utrzymywała się pod pachami. Pomiedzy czołem a nosem miał czarny siniak wielkosci rury bomu. Nos nie złamany. Zrezygnował z zapropnowanego wrzwania pogotowia. Po skonczeniu cumowania, siadlem na keji a nogi zrobily sie jak z waty. Jako sternik mialem dużo szczęścia, Rysiek jeszcze więcej.
Zabrakło bardzo wielu rzeczy, żeby mi wtedy nie wypadł. Na szczęście przybyło wiele wniosków i uprzedzeń. Nie lubie od tego czasu żeglować motylem, który kojarzy mi się z wypadkiem. W tamtym czasie nie uczyłem załogantów jak sprawnie i szybko zakładać kamizelkę. Nie wiedziałem też czym jest kontraszot. Nóż nosze na pasku a drugi wieszam na relingu. Refuje zagle szybciej niz wtedy bym refowal. Nauczylem sie wtedy tez, jak działa panika na jachcie i jak irracjonalnie moze działać czlowiek. Cieszę się, że od tamtego czasu nikt wiecej nie wypadł mi za burtę.
Ciekawa historia ale jakoś nie klei się Twoja opowieść o następujących zdarzeniach z prędkością światła i tym co robili załoganci... Nie uwierzyłem w to :) Ale jedno jest pewne, miałeś jakąś historię gdzie miałeś obsrane majty i chciałeś to jakoś opisać. Jeśli wyciągnąłeś wnioski ze swoich błędów to ok ale jeśli nie to następnym razem nie bierz na pokład załogantów. Widać nie miałeś u nich poważania i nie traktowali Twoich komend na poważnie.
@@emilcwalina1116 zwróć uwagę na to, że wydarzenie jest opisane tekstowo, wiele lat po wypadku. Pewnie trudno mi jest opisać daną sekwencję wydarzeń bez możliwości odtworzenia jej np. na wideo. Wierzę, że może być trudno sobie wyobrazić cudzą historię wypadku, który przebiegał przecież dość dynamicznie.
Zgadzam się z tym, że sytuacja była stresująca. Wypadł człowiek. Mógł stracić, życie. Załoga spanikowała.
Dobrze, że żeglarze czytają o wypadkach morskich. Dobrze, że chcą wyciągać z nich wnioski dla siebie.
Dobrze o tobie świadczy, że śledzisz ten kanał, czytasz komentarze i przetwarzasz je na swoje potrzeby.
Stopy wody. I niech panika i wypadki trzymają się od ciebie daleko za rufą 😉
Niestety wielu zdarzają się wypadki i wielu uczy się na swoich błędach. szkoda że nie uczymy się na błędach innych. Ale najważniejsze jednak, że wszystko dobrze się skończyło ! Choć niestety to był szczęście, a nie wiedza :(.
Proszę mniej pozostawiać w rękach załogi, oni w trudnych warunkach mają wykonywać polecenia. Ach i oczywiście proszę pamiętać że instrukcje dotyczące kamizelek i alarmów przepracowujemy z załogą przed wypłynięciem.
Powodzenia w przyszłości
Kap Adam Jakubczak
@@BalticAnchor zgadza się. Rysiek wypadł za burtę, bo wstał, żeby zapiąć kamizelkę i akurat jacht wykonał niechcianą rufę. Zapewne bom by go nie trafił w głowę gdyby już wcześniej miał na sobie kamizelkę. Lepiej przygotować się zanim jacht ruszy i zacznie wiać.
Przy okazji dziękuję za tworzenie treści do tego kanału. Widzę w nich dużo wartości. 👍
@@LukaszW998 Witam i dziękuję za miłe słowa.
Serdecznie życzę mniej trudnych przygód, dużo lepiej się o nich czyta lub słucha niż samemu przeżywa.
Pozdrawiam serdecznie
Kpt Adam Jakubczak