Atak hoi, czyli nowa dostawa roślin w Jungle Boogie dla Was na długi weekend.

Поделиться
HTML-код
  • Опубликовано: 4 окт 2024

Комментарии • 241

  • @Jungle_Boogie
    @Jungle_Boogie  3 года назад +6

    Witamy! Kochani, czas na ogłoszenie wyników konkursu, było co czytać, niemal 300 historii szkolnych z roślinami w tle, bardzo Wam wszystkim dziękujemy!
    Nie tylko nas urzekła historia Monstery i pewnych zawodów strzeleckich, czyli czego się nie robi dla roślin. Dlatego Hoya Kentiana Variegata wędruje do Wika Ja, serdecznie gratulujemy i prosimy o kontakt ze sklepem:)

    • @karolinastrzelec4697
      @karolinastrzelec4697 3 года назад

      Gratuluję Zwycięzcy :)

    • @wikaja311
      @wikaja311 3 года назад +2

      Bardzo dziękuję ❣ wysłałam wiadomość na Facebooku

  • @martaniewulska3381
    @martaniewulska3381 3 года назад +71

    Moja historia, która wiąże kwiaty ze szkołą jest wielopokoleniowa. Gdy byłam małym przedszkolakiem moja babunia była woźną w szkole. Ponieważ mieszkała w małym domu nie mogła mieć tyle kwiatów ile by pragnęła, więc każda klasa w jej szkole była prawdziwą dżunglą. Miała olbrzymie monstery, palmy, cisusy i wiele innych gatunków kwiatów. Zawsze jak dzieci w jej szkole kończyły lekcje, babunia nosiła wiaderka wody od klasy do klasy i wszystkie podlewała małą ilością wody. Robiła to niemal codziennie. Czasem mnie zabierała, a ja zawsze chętnie pomagałam przy kwiatach. Wyobrażałam sobie, że jak sama już będę chodziła do szkoły to ona taka właśnie będzie, czyli wypełniona zielenią. Jakież było moje rozczarowanie jak poszłam do 1szej klasy innej szkoły niż mojej babuni i z zieleni dojrzałam tylko 3 ususzone palmy na holu. W liceum również nie zastałam takiej zieleni jak u babuni w szkole, więc już jako nastolatka wzięłam sprawy w swoje ręce. Ponieważ moja mama kochała kwiaty nie mniej niż babunia, miałyśmy w domu ogrom kwiatów. Mama pozwoliła część z nich przenieść do szkoły. Biada była kolegom, których przyłapałam na pisaniu ściąg na moich kwiatkach. Niestety zdarzało się, że moje kwiaty traciły łodygi i szczytowe pędy z nowym liściem, ponieważ ktoś postanowił wyhodować sobie jakiś okaz i kradł szczepki. Było mi wtedy zawsze bardzo smutno. Jak nie trudno się domyśleć moja córka również pokochała kwiaty. Sama w swoim małym pokoiku ma ponad 50 kwiatów, z których każdy ma imię. Wyobraźcie sobie moją minę, jak pierwszego dnia po powrocie do szkoły po pandemii córka wróciła cała szczęśliwa z pięknym szczytowym pędem syngonium ukradzionym z biologicznej klasy. Uśmiechnęłam się tylko i pomyślałam: w sumie to jestem z niej dumna.

    • @beatamakowska6169
      @beatamakowska6169 3 года назад

      No ale .... "Nie czyń drugiemu co Tobie nie miłe" :) Jak ktoś kradł szczepki, było przykro, a jak córka, to duma. To syngonium pewnie tęz przyniósł ktoś, komu przykro (może). Nie wiem.

    • @martaniewulska3381
      @martaniewulska3381 3 года назад

      @@beatamakowska6169 w pierwszej chwili też tak pomyślałam 🙉 ale jak córka mi powiedziała, że to syngonium w szkole jest w stanie dość przykrym, to pomyślałam: uratujemy jakąś roślinkę. Dziś już ma piękne korzenie i w sobotę planujemy wsadzać do doniczki.

    • @beatamakowska6169
      @beatamakowska6169 3 года назад

      @@martaniewulska3381 :)

  • @wikaja311
    @wikaja311 3 года назад +41

    Moja szkolna historia miała miejsce w ostatniej klasie gimnazjum. Pamiętam moje ukochane zajęcia z edb w sali 107 z Panem K. Lekcje były prowadzone przez pasjonata roślin i muzyki (nie wiem czemu prowadził zajęcia z edb). Na przerwach często siedziałam z Panem K. i dużo z nim rozmawiałam. W sali było dużo roślin, jednak moją 100% uwagę pochłonęła monstera deliciosa (w ogóle się z tym nie kryłam). Nie była ona duża, ale za to piękna. Pewnego dnia pan K. ogłosił, że szuka 1 osoby do wyjścia na strzelnicę. Nie słuchałam zbytnio o co chodzi, nie interesowało mnie to, ale widziałam, że panu K. bardzo zależy. Po lekcji pan K. podszedł do mnie i zapytał czy nie dołączyłabym do grupy. Nie chciałam, jednak po zachęcie jaką otrzymałam zmieniłam zdanie. Pan K. powiedział mi, że jeśli pójdę z grupą to odda mi (na pożegnanie gimnazjum) swoją monstere. Zgodziłam się. Kiedy nastał dzień wyjścia na strzelnicę, byłam najszczesliwsza DOPÓKI nie spotkałam kolezanki z innej klasy (która też tam szła). Z ciekawości zapytałam ją czy kiedykolwiek strzelala, a ona odpowiedziała mi "-no dziwne żebym szła na zawody strzeleckie, nie potrafiąc strzelać". Myślałam, że padnę - nieumyslnie zapisalam się na zawody, strzeleckie, myśląc, że to zwykle wyjście na strzelnicę. Próbowałam to odkręcić, ale się nie dało- musiałam iść. Na miejscu okazalo sie, że w zawodach biorą udział wszystkie szkoły z miasta. Myślałam, że gorzej być nie może ALE okazało się że to nie wszystko. Stanowiska z których się strzelało stały dość daleko od tarczy, a ja ślepa kura nic nie widziałam i nawet nie wzielam okularów. Kiedy nadeszła moja kolej stresowałam się i poprosiłam jednego Pana żeby mi pokazał jak ładuje się broń (była na śruty). Zdziwiła go moja prośba, ale ostatecznie wszystko mi pokazał. Kiedy oddałam 1 strzał, śrut wyleciał tyłem- uderzył mnie w rękę. Drugi strzał- wyleciał tyłem, uderzył mnie w nogę. Kolejne strzaly oddawałam na oślep, śruty leciały w sciany zamiast w tarcze (zawody były w takiej jakby piwnicy). Ostatecznie ustrzeliłam 3 punkty, moja drużyna przegrała. Pan K. chyba nie zdawał sobie sprawy, że będę aż tak fatalna. Ostatecznie monstere dostałam, ale to chyba z litości (bo w ogóle na nią nie zapracowalam). Ta sytuacja nauczyła mnie żeby słuchać na lekcji co mówi nauczyciel i że nienawidzę strzelać 🙁

    • @plantovam9257
      @plantovam9257 3 года назад +1

      Roślinny Rambo 😂😂

    • @wikaja311
      @wikaja311 3 года назад

      @@plantovam9257 no trochę tak 😆

  • @lidka9551
    @lidka9551 3 года назад +28

    Moja szkolna historia z kwiatkiem była dość traumatyczna z uwagi na moją wychowawczynię z piekła rodem. Z perspektywy czasu cała sytuacja wywołuje tylko uśmiech, ale wtedy wesoło nie było.
    W klasie mieliśmy wielkie i piękne drzewko szczęścia. Kiedy będąc w drugiej klasie, dowiedziałam się, że tak się ono nazywa, postanowiłam trochę tego szczęścia wziąć ze sobą do domu. Na przerwie zerwałam małą gałązkę i zamierzałam spokojnie sobie wyjść. Moja nauczycielka miała jednak inne plany. Zatrzymała mnie i zrobiła karczemną awanturę, wliczając w to wezwanie mojej mamy do szkoły.
    W latach, gdy nie było komórek, moja mama po telefonie do pracy, że jej córka okrada szkołę, leciała dość szybko na miejsce zbrodni.
    Woźna skierowała ją do klasy, gdzie poczekać miała na wychowawczynię. Kiedy ta weszła do środka, ujrzała moją mamę podkradającą właśnie szczepkę z drzewka szczęścia...Jak widać niedaleko pada jabłko od jabłoni😁 Drzewko szczęścia nam nie przyniosło, bo sprawa trafiła do dyrektorki, ale ta na szczęście była bardziej pobłażliwa dla roślinnych złodziei i nie zostałam wyrzucona ze szkoły, a mama aresztowana.
    Drzewko szczęścia za to mamy w domu równie piękne i wielkie, ale z legalnego źródła 😁😁😁

  • @yeresa4565
    @yeresa4565 3 года назад +11

    Moja historia trochę późniejsza niż szkolna, bo studencka i może nie o roślince szkolnej, ale tej, której poświęciłam swoją całą pracę magisterską. Jest to roślinka o wdzięcznej nazwie Czarcikęsik Kluka i jednym z głównych jej siedlisk jest malownicze Podlasie, niezbyt chętne, jak się okazało do wszelkiego, co z Czartem związane.
    W glanach, ubrana na czarno, z tatuażami i kolczykami zawitałam do małej wioski po drodze na miejce badań. W sklepiku podpytałam, gdzie znajdę dziewicze, niekoszone łąki i uroczyska. Po podejrzliwych spojrzeniach i wymownej ciszy opowiedziałam, że chodzi o badania i roślinkę Czarcikęsik. Skierowana zostałam w stronę lasu i pojechałam szukać okazów.
    Zajmowałam się swoją robotą, gdy zobaczyłam, jak podjeżdża w moją stronę samochód. I jak na filmie, wychodzą z niego ksiądz, wąsaty jegomość ze sporym brzuszkiem i pani ze sklepu. Jak się okazało, jegomość był sołtysem i razem z księdzem, zaalarmowani przez sprzedawczynię, podjechali upewnić się, czemu jakaś nawiedzona dziewczyna o czerwonych włosach szuka dziewiczych łąk i bredzi coś o badaniach, Czarcie i kąsaniu.
    Wystarczyły na szczęście wyjaśnienia, pokazanie Czarcikęsika w internecie i od razu zostałam zawieziona na pole do "Januszka od Żakowiaków" I wszyscy razem lataliśmy po łąkach z nosem przy ziemii.
    Znaleźliśmy, obfotografowałam, pobrałam próbki i zaproszona zostałam na obiad do sołtysa. Obiadem okazała się spora impreza, sporo zakrapiana zresztą, z połową chyba wioski.
    W pracy magisterskiej znalazły się oczywiście specjalne podziękowania dla wszystkich mieszkańców wioski, szczególnie oczywiście księdza, sołtysa i sprzedawczyni. Praca obroniona na 5, a do małej wioski pod Sokołowem zawsze wracam myślami z wielkim sentymentem.

  • @anawoj3965
    @anawoj3965 3 года назад +12

    Moja szkolna historia roślinna związana jest ogólnie z historią mojej szkoły. Pochodzę z niewielkiej miejscowości, w której bardzo długo szkoły w ogóle nie było. Po wojnie mieszkańcy mojej miejscowości i okolic uparli się, że muszą mieć szkołę dla swoich dzieci, i jeśli nikt im nie pomoże, zbudują ją sami, własnymi rękami. Tak też się stało - budowali ją przez wiele lat, własnymi siłami, praktycznie z własnych środków. Jeden z mieszkańców podarował pod budowę kawałek swojego lasu, który niestety trzeba było wykarczować. Ale ostatecznie się udało. Żeby upamiętnić budowniczych i stracony las od początku priorytetem było nasadzanie na terenie jak największej ilości drzew, roślin, o które od lat wszyscy dbali. Część roślin przywieźli ze sobą repatrianci wojenni, którzy powrócili na te tereny ze wschodu. Do teraz przetrwała tradycja, że kiedy prowadzone są akcje wymiany szkolnej z uczniami z terenów Ukrainy, uczniowie przywożą jakąś roślinę, która dosadzana jest na terenie szkolnego ogrodu. Szkoła stoi do dzisiaj i wyglada dzięki temu, jakby była w środku lasu. Przynależy do niej też kawałek lasu, który pozostał - jako dzieci chodziliśmy tam na lekcjach na wycieczki, graliśmy w podchody, w zimie chodziliśmy na sanki. Braliśmy udział w różnych akcjach sprzątania świata, sadzenia lasów itd. Wiem, że teraz oprócz tego nauczyciele i uczniowie co roku wysiewają kwiaty miododajne, żeby dbać o pszczoły i owady 🙂

  • @grazka9666
    @grazka9666 3 года назад +24

    Ja jako dziecko ciekawej historii z kwiatkami nie miałam, ale teraz, gdy sama uczę najmłodszych, zdarzają się dość często.
    Najwiekszą wtopą na pewno były zajęcia plastyczne, gdy maluchy malowały martwą naturę, a ja wybrałam na modela kaktusa "kocie ogony" stojącego w sali na parapecie. Pokrytego białym meszkiem, z jedną długą odnogą, zwisającą z doniczki i dwoma mniejszymi po bokach. To nie mogło się udać. Dzieciaki bardzo dumne, oczywiście poleciały zawiesić swoje dzieła na tablicy w korytarzu, a ja szybko musiałam prowadzić nowe zajęcia, by te obrazy szybko czymś zastąpić, bo dość miałam tłumaczeń, dlaczego nasza galeria wypełniona jest rysunkami żółtych penisów.

  • @anetajabonska1988
    @anetajabonska1988 3 года назад +14

    Mieliśmy w naszej klasie ogromną monsterę .Zawsze był wyścig kto usiądzie obok niej bo na fizyce wkladalśmy w nią ściągi była bardzo pomocna😆😆😆

  • @kingapawlica2845
    @kingapawlica2845 3 года назад +8

    Może ktoś z wielbicieli roślinek Jungle Boogie pamięta czasy podstawówki i akcję "Pij mleko bedziesz wielki"? To właśnie w tym czasie zaczela się moja przygoda podlewania kwiatów mlekiem. Niestety nie bylam wielbicielką mleka... i wtedy wpadłam na pomysł, żeby zamiast je wypijac ukradkiem wlewać je do każdej z doniczek.
    Dopiero po latach dowiedziałam się, że tak na prawdę nie podtruwałam ich tylko nawoziłam domowym sposobem. Moge stwierdzić, że w tym wypadku nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! 😅

  • @GosiaM666
    @GosiaM666 3 года назад +2

    Moje najlepsze wspomnienie ze szkolna roślinką to czas przed wakacjami, pani od przyrody prosi, by kto może na okres wakacji przygarnął roślinkę do domu, aby nie zmarniały przez okres wakacyjny w klasie. Wzięłam największą (teraz już wiem że to było thaumatophyllum) stary okaz, powykrzywiany, zabiedzony. W moim domu pod czujnym okiem mamy rozrósł się pięknie, bujnie, to była najpiękniejsza roślina na ten czas u nas 😍 i teraz do brzegu, pani od przyrody po wakacjach zgodziła się bym zamiast tej bidy przyniosła inne, odporniejsze roślinki do klasy. To był najlepszy deal jaki zrobiłam ❤️❤️❤️

  • @en9642
    @en9642 3 года назад +2

    Moje wspomnienia roślinno-szkolne.
    Kiedy chodziłam do 4 klasy szkoły podstawowej z biologii ( tak, tak kiedyś w 4 klasie była biologia a nie przyroda) mieliśmy za zadanie aby posadzić jakiegoś kwiatka i przez 4 tygodnie prowadzić obserwacje nad nim. Zapisywać wszystko co koła tej roślinki się robiło i kiedy wypuszczała nowe listeczki. Oczywiście zadanie wykonałam ale nie nad moim kwiatkiem będę się rozpisywać tylko rośliną mojej przyjaciółki. Po lekcjach moja przyjaciółka dała mi w prezencie swoją wyhodowaną trzykrotkę, którą z sercem doglądała i dbała. Niestety dla mojej roślinki była to zima, siarczysty mróz i 5 km droga ze szkoły do mojego domu. Owinęłam roślinkę w mój szalik i schowałam do plecaka. Niestety trasa w śniegu po pas i mrozem chyba -10*C była zabójcza dla mojej trzykrotki :( Jako wtedy 10 letnie dziecko trasę pokonywałam w godzinę i chyba czas tutaj był decydujący na moje nieszczęście. Gdy dotarłam do domu pierwsze co sprawdziłam jak miewa się moja roślinka. Byłam zdruzgotana gdy zobaczyłam w jakim stanie jest mój prezent. Doniczka przemrożona, liście oklapnięte. Dramat. Jak dzisiaj pamiętam stan emocjonalny w jakim wtedy znajdowałam się. Następnego dnia przyjaciółka zapytała mnie jak roślinka. Serce mi dosłownie przestało bić. Nie potrafiłam jej powiedzieć, że roślinka umarzła mi w trakcie drogi do domu. Okłamałam ją, i do tej pory nie potrafię jej tego powiedzieć :( Podwójny dramat.
    I tutaj wszystkich szanownych nauczycieli proszę o zlecanie dzieciakom takich obserwacji nad roślinami w marcu gdy jest ciepło, bo przypuszczam, że żadne roślinki wtedy nie wróciły do domu żywe. Moja trauma tak mnie ukształtowała, że teraz w życiu dorosłym potrafię wyratować nawet najbardziej chorą i niechcianą roślinkę i przenigdy się nie poddaję. Dopóki widzę chociaż fragment żywy na roślince to walczę o nią do końca.
    Moją szkołę pamiętam z licznymi kwiatami. Najwięcej było paprotek, cisusów, zielistek i sansewierii, bluszczy i marant. Wszystkie rosły przepięknie i często mamy moich kolegów i koleżanek zabierały sobie szczepki :)
    Pozdrawiam serdecznie

  • @ilonawalter3254
    @ilonawalter3254 3 года назад +1

    Liceum. Klasa mgr Marianny - polonistki, jednej z najostrzejszych nauczycielek w szkole.
    To co zapamiętałam - parapety w jej sali pełne były kwiatów i choć zupełnie nie potrafię przypomnieć sobie jakie to były kwiaty, to pamiętam z jakim pietyzmem dbała o nie (podlewała, przycinała, czyściła), kiedy my pociliśmy się nad kolejnymi zadaniami na niezapowiedzianych sprawdzianach, kartkówkach,
    a nawet dodatkowych niezapowiedzianych próbnych maturach ;)
    Wtedy nie rozumiałam jej miłości do kwiatów, teraz chętnie bym z nią o tym porozmawiała :)

  • @krystynaoleksowicz7018
    @krystynaoleksowicz7018 3 года назад +2

    Ja nie o kwiatach ale chciałam życzyć Pani szczęśliwego rozwiązania i żeby Pani szybko wróciła do nas ! 😊

  • @Juicetynka
    @Juicetynka 3 года назад +6

    Ogromny 5-cio metrowy Ficus Elastica Robusta na półpiętrze w szkole. Miał pień i gałęzie tak grube, że wspinaliśmy się na niego i bawiliśmy w Tarzana 🤣🤣🤣 Nauczyciele na nas krzyczeli, woźny gonił z mopem, ale Ficusowi nic się nie działo i nadal rósł dobrze 🤣🤣🤣

  • @Sandra-zr9lq
    @Sandra-zr9lq 3 года назад +5

    Moja historie z roślinami w szkole nigdy nie zapomnę 😂 dzięki grudnikowi zdałam rozszerzona biologię w liceum. Siedziałam w ławce przy oknie, nauczycielka wymagająca, nauki bardzo dużo i włącza się tryb ucznia i kombinowania jak zdać a jednoczenie się nie narobić... I tu przyszedł mi z pomocą grudnik, jego płaskie listki idealnie posłużyły jako ściąga 😂😂 cienkopisem na przerwie przed zaliczeniem powypisywalam sobie najtrudniejsze zagadnienia, które później byky na zaliczeniu 😂 co śmieszniejsze na zakończenie liceum przez remont szkoły roślin z tej klasy się pozbywali i tak zostałam szczęśliwa posiadaczka tego oto grudnika, jest ze mną do dzisiaj i kwitnie 4 a nawet 5 razy do roku. Niesamowity sentyment mma do tej rośliny ❤️

    • @plantovam9257
      @plantovam9257 3 года назад

      Jak ja to dobrze znam 😂 piękne wspomnienia

  • @mateuszpieczarek9145
    @mateuszpieczarek9145 3 года назад +2

    Nie mam żadnej zbyt ciekawej historii ze szkoły związanej z roślinami, ale pamiętam gdy zawsze patrzałam na rośliny szkolne i podziwiałam wielkie monstery i raz bardzo zaciekawił mnie pewien kwiatek więc zapytałam się mojej wychowawczyni (uczy biologii) jak on się nazwa podała mi nazwę, a ja korzystając z okazji opowiedziałam jej o moich roślinach i że w pokoju mam ich około 26. Zaśmiała się i powiedziała że nie powinnam spać w takim pokoju. Gdy przyszłam do domu i nadeszła noc przybliżyłam do siebie stolik z roślinami i zasnęłam 🥰.

  • @v3raciaq__885
    @v3raciaq__885 3 года назад +3

    Ja nadal chodzę do szkoły i gdy wróciliśmy po zdalnych (w czasie zdalnych zaczęłam się interesować roślinami) rośliny się jakby rozmnożyły, jak się wchodzi do budynku wita nas olbrzymi philodendron😍

  • @agnieszkaskibinska2291
    @agnieszkaskibinska2291 3 года назад +2

    W podstawówce w klasie biologicznej mieliśmy w terrarium myszki japońskie. Uczyliśmy się o nie dbać i w ogóle. Po powrocie do szkoły po jednych z ferri zimowych weszliśmy do klasy i poczuliśmy straszny odór padliny. Od razu podleciałam do myszek. Zaskoczeniem było, że wszystkie żyły. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy odkryliśmy, że to,, pachnie" gwiazda szeryfa, bo akurat jej się zakwitło. Kwiat piękny, ale zapach...... niesamowity 🤣🤣🤣

  • @elnusiabi
    @elnusiabi 3 года назад +1

    Pamiętam jak w drugiej lub trzeciej klasie podstawówki chodziłam na obiady na świetlicę. Tam na parapecie stało drzewko szczęścia, z oberwanego listka wychodowałam sadzonkę. Długo obserwowałam jak rośnie i się ukorzenia. Jak trochę podrosło to zabrałam do domu. Było z nami wiele lat, nawet przeżyło przeprowadzkę. Byłam dumna, że sama je wychodowałam z liścia 😊

  • @Asiaimpalarules
    @Asiaimpalarules 3 года назад +1

    Piękne okazy. Życzę udanego wypoczynku w lesie 😊
    Jedyne rośliny, które pamiętam ze szkolonych korytarzy to kaktusy w sali matematyki w podstawówce. Nauczycielka miała ich kilka sztuk. Wielkie, wszystkie kwitnące pięknymi kolorami. Łodygi w niektórych z nich były tak błyszczące, że myślałam, że to sztuczne kwiaty. Oczywiście, jak to małe dziecko postanowiłam sprawdzić czy to żywe roślinki i dotknęłam ich ręką. Wygrzebywanie igieł z dłoni trwało z pół miesiąca, jak nie dłużej 😆. Niewątpliwie zweryfikowałam prawdziwość roślin.

  • @katarzynadobron2589
    @katarzynadobron2589 3 года назад +1

    To był genialny pomysł z tym konkursem :-) czytam i czytam i nie mogę się powstrzymać żeby co 5 minut nie sprawdzać nowych wpisów! Ale wszyscy mieliśmy przygody! Skeczy to do kilku kabaretów by wystarczyło :-)

  • @angelika_i_rosliny1646
    @angelika_i_rosliny1646 3 года назад +3

    Kwiaty na leżakach 😍😍😍😍 ciekawe o czym rozmawiały 😁😁😁😁szybkiego i szczęśliwego rozwiązania 😀 pozdrawiam

  • @agnieszkauczynska9817
    @agnieszkauczynska9817 3 года назад +3

    Działo się to w PRL, chodziłam wtedy do 7. klasy szkoły podstawowej. Jako już wówczas młoda kolekcjonerka roślin dostałam od rodziców jukę. Dużą, piękną, taką o jakiej marzyłam. Postawiłam ją na wprost łóżka tak, abym mogła na nią się patrzeć jak tylko się obudzę.
    Po jakimś czasie od tego momentu w nocy budził mnie dziwny dźwięk, jakby chrobotanie, tak było co noc i tylko w nocy przez kilka dni. Wreszcie którejś nocy coś mnie oświeciło, wstałam z łóżka i zorientowałam się, że dźwięk dochodzi z donicy z juką. Następnego dnia mialam biologię i zapytałam naszą panią od biologii czy nie wie co to może być, bo nocny dźwięk z całą pewnością dochodził z rośliny. Dziwne ale jednak się działo.
    Pamiętam mocno przerażoną minę naszej nauczycielki, która jak najszybciej kazała przynieść jukę do szkoły, bo tam w donicy może być pająk powiedziała. Tyle wówczas mówilo się o wielkich pająkach przywożonych z roślinami tropikalnymi zwłaszcza z jukami.
    Pamiętam jak razem z kolegami, szczęśliwi bo zwolnieni z lekcji biegliśmy po roślinę. Pamiętam jak z wypiekami na twarzy cała klasa w oczekiwaniu na kokon, tropikalnego pająka a najlepiej pająki nie spuszczała oka z donicy z której wyjmowaliśmy ostrożnie jukę. Dalej pamiętam wreszcie rozczarowanie na naszych twarzach kiedy w donicy zamiast pająków ukazał nam się ślimak- winniczek, duży, dorodny i bezbronny. Zabrałam go do domu, a potem wypuściłam na działkę. Tarantuli nie było, ale za to coś się działo i lekcja biologii minęła 😁😁

  • @oliwiaostrowska9948
    @oliwiaostrowska9948 3 года назад +1

    Nasz nauczyciel historii był maniakiem kaktusow. Poza klasą biologiczną, to jedyna klasa, gdzie było tyle roślin, a chyba i więcej. I kaktusy były święte, czujność p. Grzegorza gdy ktokolwiek się do nich zbliżył i chciał coś nabroic🙈😅 raz kolega z klasy przyszedł po ognisku ( kolejna dziwna historia w tle 😅) i czuć było dym. Wszyscy wiedzieli o co chodzi i skąd te zapaszki, ale nasz historyk nie. I zaczął sprawdzać parapety, wachac kaktusy i w panice pytal, czy ktoś nie podpalił jego kolekcji. Urocze przywiązanie do swojej kolekcji , teraz to rozumiem po latach 😅

  • @pmtalaga
    @pmtalaga 3 года назад +2

    Kiedyś w szkole w ramach zadania domowego mieliśmy stworzyć minikompozycje z żywymi roślinami. Nie pamiętam swojej ani co się z nią stało, ale moja koleżanka posadziła palmę koralową do kieliszka na wino i obłożyła ją ładnymi kamyczkami. Po ocenie przez nauczycielkę podarowała mi ją w prezencie. Byłam bardzo dumna z pierwszej w życiu rośliny, zajmowała honorowe miejsce na biurku. Niestety nie przeżyła, bo podczas sprzątania wystawiłam ją na za okno, żeby nie przeszkadzała, a że była zima to przemarzła. To była moja pierwsza roślinka i pierwsza wpadka, ale tej radości, jaką mi dawała nie zapomniałam, a kieliszek dalej żyje i ma się świetnie :)

  • @grazynasobieszczanska3296
    @grazynasobieszczanska3296 3 года назад +2

    Witam ponownie wspomnienia ze szkoły oto one Pani od matematyki posiadała w klasie całą ścianę pnączy, filodendron pnący , scindaptus, zielistka a na stole u Pani stał kaktus był tak okazały że dziewczyny chciały zaszczepki ale jak je zdobyć? skoro matematyczka doglądała je skrupulatnie .Parapety całe w kwiatach , przychodząc do szkoły na drugie zajęcia przynosiliśmy jakąś roślinkę z domu i w ten sposób Pani stawiała 5 do dziennika z matematyki ileż było radości z oceny. Podczas wywiadówki mamy poznawały swoje domowe kwiaty ,natomiast w internacie królowały zielistki ,całe parapety a u Pani kierownik internatu królowała wspaniała hoja ,była na całej ścianie ,wtedy polubiłam bardzo tę roślinę i polowałam na nią upolowałam 20 lat pózniej ,uwielbiam jej zapach ,kwiaty i te mięsiste liście. Pani Aniu życzę przyjemnego wypoczynku i szczęśliwego rozwiązania .Pozdrawiam ,miłego popołudnia.

  • @fedellwiss3781
    @fedellwiss3781 3 года назад +1

    Moje najbardziej rozpamiętywane wspomnienie szkolne jest związane z pewną konkretną nauczycielką i jej sposobem na rośliny. W szkole do której uczęszczałam każda grupa miała za zadanie "opiekować" się roślinami rosnącymi w przypisanych do ich klasach. Z początku mieliśmy zdrowe paprocie, geranium i pomniejsze sukulenty, jednak dość szybko zaczęły podupadać na wyglądzie. Nasza wychowawczyni była z tego faktu wyraźnie niezadowolona i po wielu próbach przywrócenia ich do porządku stwierdziła, że będzie ich uczyć bojaźni Bożej.
    I tak oto nasza klasa obserwowała od tej pory, jak nasza nauczycielka zabierała co kilka tygodni jeden kwiat z parapetu i stawiała na jego miejscu ogromną, pustą terakotową donicę. Wybraną roślinę oczywiście zanosiła do pomieszczenia gospodarczego na jakiś czas - za każdym razem gdy to robiła głośno mówiła "Tak się dzieje, kiedy ktoś nie daje z siebie wystarczająco dużo. Po prostu musimy się go pozbyć...".
    Niewiele czasu minęło, a te rośliny rzeczywiście zaczęły odbijać. 😱 Takiego geranium jak wyhodowaliśmy (albo raczej Pani nauczycielka), w życiu później nie spotkałam - ogromne, rozłożyste, no po prostu cud miód.
    Jak można się domyśleć, nie tylko rośliny były przerażone tymi tekstami. Również oceny naszej klasy się poprawiły 😅
    Mój sposób prowadzenia dżungli co prawda różni się zupełnie, lecz czasem mam takie dni, że mam ochotę nauczyć ich tej całej bojaźni...😆💚
    P.S. Po latach dowiedziałam się, że owa Pani była wielką fanką Terrego Pratchetta i swoją metodę zaczerpnęła niewątpliwie stamtąd 😂

  • @adriandmoch8701
    @adriandmoch8701 3 года назад +1

    Rośliny w szkole kojarzą mi się z moim obrazem okiennych parapetów w mojej podstawówce na których królowały skrzynki balkonowe a w nich kompozycje z zielistki i sansewierii!!! Po 15 latach dopiero przekonałem się do tych dwóch roślin, dzieki Waszym filmikom zobaczyłem je w innym świetle 🤣

  • @agatazurawek8874
    @agatazurawek8874 3 года назад +4

    Moja historia wiąże się w wielka draceną 🌴, jest ona w tej szkole od wielu wielu lat, gdy do tej szkoły chodziła moja mama to ta roślinka juz tam stała cały czas stoi w tym samym miejscu i jest naprawdę ogromna. My uczniowie zawsze utykaliśmy w podłożu papierki po cukierkach, patyczki po lizakach, łupinki po słoneczniku. Panie woźne codziennie na ostatniej przerwie zakładały rekawice i kopały wręcz w tym podłoży zeby powyciągać te wszystkie śmieci 🤣 wiem ze uczniowie robią to do dnia dzisiejszego 🤣🤣 panie woźne codziennie tam sprzątają. Może dlatego ta palma 🌴jest taka wielka 🤣 bo korzenie mają dużo powietrza przez grzebanie w podłożu 🤔

  • @luksor666
    @luksor666 3 года назад +1

    Szkoła 1991-1999r. Podstawówka wspomnień multum ale to najbardziej utkwiło mi w pamięci 3 potężne agawy w olbrzymich donicach miały jakieś 2 metry wysokości. Siedząc pod nią czuło się jak na jakiś egzotycznych wczasach.

  • @pudelkopozelkach1
    @pudelkopozelkach1 3 года назад +1

    U mnie w sali od przyrody było milion roślin. Była to dosłownie dżungla. Pewnego razu pani od przyrody poszła na zaplecze i pełna ekscytacji przyniosła coś na kartce do sali. Okazało się, że był to kokon z jajkami pająka, a te właśnie zaczęły się wykluwać.
    Chciała nam to pokazać, a potem ten kokon razem z młodymi pajakami wrzuciła w gąszcz roślin. Już do końca szkoły bałam się tej sali, biorąc pod uwagę że miałam zawał serca na widok jakiegokolwiek pająka :D 😂

  • @magda6556
    @magda6556 3 года назад +1

    Właśnie dzięki Waszemu pytaniu uświadomiłam sobie, ze zawsze byłam w klasie odpowiedzialna za rośliny!
    „opiekunka kwiatków” 🙂podlewałam i przesadzałam a na wakacje znosiłam do domu najdelikatniejsze okazy - nie pytajcie o mamy minę ( mieszkałyśmy w 3 na 35m2) 😅😅
    Dobrze wrócić do wspomnień! Teraz mam większe mieszkanie i cała armię moich własnych roślin 🌱🪴🌿

  • @zuma8658
    @zuma8658 3 года назад +8

    Ja pamiętam z czasów szkolnych że ktoś przyniósł pelargonie i ona zima śmierdziała strasznie gdy grzejnik jechał ostro.

  • @dobredzieje3612
    @dobredzieje3612 3 года назад +6

    Pytanie co prawda dotyczy szkolnych parapetów i te nieodmiennie kojarzą mi się z sansami, zielistkami, fikusami i gruboszami ale ja pamiętam raczej szkolne ogródki. Teraz , gdy bywam w szkołach moich dzieciaków ogródki są zapomniane za to na parapetach często dzieje się więcej niż za moich szkolnych czasów. A za moich rządziły przyszkolne ogródki. Może dlatego, że przy większości szkół były mieszkanka, w których mieszkali szkolni woźni. Jeśli szkoła miała fart, to byli to zawołani ogrodnicy. I tak właśnie było w moim liceum. Pani Basia i Pan Zbyszek dopieszczali szkolny ogród. Róże w czerwcu, wiosną oczywiście cebulowe czyli tulipany, żonkile. Były i są do dziś przepiękne drzewa sadzone jeszcze ich rękami. Wtedy maleństwa - dziś prawie 30 letnie okazy. Było na co popatrzeć i z kim pogadać, bo to byli przesympatyczni ludzie. Moja ciotka również była szkolną woźną przy szkole podstawowej. Lata mieszkałam w pobliżu i chodziłam podziwiać przyszkolny ogródek stworzony jej ręką i sercem. Orliki, róże, hibiskusy, łubiny, malwy, irysy, peonie - tego raczej należało spodziewać się w wiejskim przydomowym ogrodzie niż w okolicy boiska szkolnego. Potem, gdy przeprowadziła się gdzie indziej oczywiście ogródka nie było i nie ma. A na koniec, coś co nieodmiennie mnie raziło w każdej szkole- zasychające paprotki.... Masakra :D Za to z pozytywów - zawsze można było podkraść do domu jakiegoś sympatycznego młodocianego, zielistkowego pajączka :D Mieliśmy też akcje - przynoszenie kwiatów z domu, żeby zazielenić szkolne parapety...

  • @moniamaliszewska736
    @moniamaliszewska736 3 года назад +2

    Ja w drugiej klasie podst w ramach opieki nad naszymi roślinkami klasowymi przygarnęłam sensi na wakacje. Miała w doniczce maluszka, więc z mamą przy przesadzaniu odseparowałysmy go i jest z nami do dziś. A w zasadzie ze mną, z moją mamą, moimi koleżankami i nie tylko..... Od bitych 30 lat... Liście matecznika mają dziś po 70 do 150cm długości i .... Dalej się nim dzielę ;)

  • @zuzczi3621
    @zuzczi3621 3 года назад +2

    W podstawówce w giga kwiatku, w którym inni zostawiali śmieci nie-śmieci znalazłam zdrapkę w której wygrałam 20zl, ale była impreza andrutów, gum turbo i takich rurek długich z musującym proszkiem 8) Pamiętam jak dziś tę radochę, bo to pierwsza z dwóch rzeczy kiedy coś w moim życiu wygrałam ;D

  • @anna536B
    @anna536B 3 года назад

    Super prezentacja.

  • @przemekjanikowski6669
    @przemekjanikowski6669 3 года назад +2

    Mam historię z roślinami w szkole ale nie wiem czy jest się czym chwalić.
    Otóż w bibliotece szkoły podstawowej do której chodziłem było wiele pnączy które oplatały liczne regały z książkami, a nad nimi królowała ona, dorodna Hoja Carnosa . Tak mi się się wtedy spodobała że postanowiłem uszczknąć z niej odnóżkę. Niestety czy też stety, nigdy nie byłem z nią sam na sam aby to zrobić więc za każdym razem trzeba było wypożyczyć nowe książki . Rok szkolny zakończyłem z największą liczbą przeczytanych książek z całej klasy i nagrodą w postaci książki Ania z Zielonego wzgórza. XD
    Carnose dostałem w prezencie od przyjaciół wiele lat puźniej :)

  • @annadr8760
    @annadr8760 3 года назад +1

    Zaraz obok mojej szkoły podstawowej znajdowały się tak zwane bloki nauczycielskie, w których mieszkania otrzymywali uczący w szkole nauczyciele. Mieli oni swoje działki/ogródki, w których oprócz kwiatów hodowali warzywa i zioła. Pewnego razu ktoś z klasy wpadł na szalony pomysł, żeby trochę tych warzywek popróbować, przez co zjedliśmy cały szczypiorek z jednego z ogródków 😅 Okazało się, że był to akurat ogródek najstarszego, najbardziej surowego nauczyciela „starej daty”. Za karę całą klasą musieliśmy sadzić szczypiorek na nowo i odchwaścić po lekcjach dosłownie wszystkie ogródki. Od tamtej pory nie przepadam za szczypiorkiem 😉

  • @adriansulawa2979
    @adriansulawa2979 3 года назад +5

    Moje szkolne wspomnienie związane z roślinami, dotyczy niefortunnej sytuacji, kiedy wraz z kolegami na przerwie graliśmy w ping-ponga. W pogoni za piłeczką wleciałem z impetem w doniczkę na parapecie i zrzuciłem roślinkę na ziemie... Oprócz uwagi do dziennika, moja wychowawczyni zleciła mi misję odkupienia dokładnie takiej samej roślinki. Problem w tym, że wtedy jako 9-latek nie znałem się na roślinkach, więc zabrałem 1 listek z mojej ofiary i razem z tatą - który również nie zna się na roślinach - w tajemnicy przed mamą jeździliśmy po wszystkich kwiaciarniach w okolicy, niestety bez skutku. Całą sytuację uratowała babcia, która miała identyczną roślinę w domu. Jak się później okazało był to pieniążek :)

    • @patrycjanowak2964
      @patrycjanowak2964 3 года назад

      Dobrze, że u nas w domu nie zrzucasz niczego z parapetu 😹

  • @sylwianowak9790
    @sylwianowak9790 3 года назад +3

    Polubiłam rośliny, bo dzięki nim zdobywanie dobrych ocen było łatwiejsze 😅😅 przyklejaliśmy taśmę ze ściągami na doniczki. Dziwne, że Pani od fizyki nie zastanawiała się, czemu wszyscy tak uważnie przyglądamy się kwiatkom na sprawdzianach 😇

  • @NikonComponella2011
    @NikonComponella2011 3 года назад

    Aniu, sprawiłaś mi wielką radość! Nie dość, że wreszcie udało mi się upolować hoyę kentianę to jeszcze niespodziewanie mogłam zdobyć od dawna upragnioną do mojej kolekcji calatheę Bicajoux Gekko, której nigdzie od dawna nie widziałam. Jupiiiii! Dziękuję Ci i życzę Wam przyjemnego i udanego wypoczynku rodzinnego. Do zobaczenia!

  • @lusijaskoowska7190
    @lusijaskoowska7190 3 года назад +1

    W mojej szkole zawsze było dużo roslin, a że zawsze był problem co z nimi na wakacje to uczniowie mieli zabierać do domów, oczywiście chętnych brak poza mną, bo ja zgarnialam wszystko jak leci- łącznie z opierdzieleniem od rodziców że mnie pogrzalo. Jak ja kochałam te zielistki, kaktusy, maranty- tak skubnelam wtedy pęd, np i te wilczomlecze, które mega mnie pokaleczyly podczas transportu do domu. Po wakacjach wracałam dumna jak paw, bo rosliny zawsze mega rosły i wyglądały bosko, 6 z biologii też nie gardzilam 😂

  • @wacawsylwan2029
    @wacawsylwan2029 3 года назад

    Super rośliny hoje i calatheje pasja mojej żony. Życzę miłego i spokojnego wypoczynku przyda się pozdrawiam

  • @ewelinazywiczka8610
    @ewelinazywiczka8610 3 года назад +1

    Witam bardzo seedecznie nie przyponinam sobie żadnej histori lecz bardzo miło i fajnie było by wygrac roślinke bardzo dziekuje za bardzo ciekawe informacje i naprawdę doceniam pracę jaka wykonujecie duzy szacunek do nazw roslin i wwzystkiego robicie niesamowita prace pozdrawiam🤗🤗🤗

  • @karolinaosicka1841
    @karolinaosicka1841 3 года назад +2

    Moje roślinne wspomnienie z liceum wiąże się z ogromnym okazem epipremnum. Generalnie, zanim zaczęłam interesować się kwiatami nie zwracałam uwagi na to gdzie i jakie okazy znajdują się u mnie w szkole. Jednak po jakimś czasie gdy rośliny całkowicie mnie pochłonęły, dostrzegłam, że w zakamarkach biblioteki stoi ogromny okaz epipremnum złocistego. Od razu gdy je ujrzałam, powiedziałam sobie, że muszę zdobyć fragment tej rośliny, aby ją ukorzenić. Warto jednak wspomnieć, że jestem osobą strasznie wstydliwą, bałam się podejść do Pani biblioteki i po prostu zapytać, czy chciałaby podzielić się swoją rośliną. Męczyłam się z tym dość długo, jednak po paru dniach moja najlepsza przyjaciółka stwierdziła, że pójdzie tam ze mną i sama zapyta, czy istnieje w ogóle taka możliwość. Pani bibliotekarka była tym pomysłem zachwycona i okazało się, iż ona również kocha kwiaty, więc czasami dyskutowałam z nią na ten temat (osoby w moim wieku nie koniecznie interesują się uprawą roślin). I oto koniec tej historii. Moje epipremnum stoi sobie dzielnie na półce, a ja mogę być szczęśliwa, że tak piękną roślinę, mam dzięki mojej wspaniałej przyjaciółce i miłej Pani bibliotekarki, która okazała się niezwykle miłą osobą. 🌱💖

  • @kasiamy1
    @kasiamy1 3 года назад +1

    W mojej podstawówce rosły ogromne okazy palm, paprotki były jak na sterydach, Epiphyllum łamały się od ilości kwiatów, a kaktusy, rozmnażały się chyba przez pączkowanie! 😜
    Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest, że niejednokrotnie usilnie, wszyscy próbowali unicestwić te kwiaty, a było ich naprawdę sporo dzięki pani od historii. A to podlalismy je herbatą czy inną oranżadą, lub przesuszyliśmy, bądź zalalilsmy im ziemię. W ostatnim miała udział moja mama bo sprzątała szkołę. W domu ciągle mi powtarzała, że ona nie na ręki do roślin i żebym to ja się nimi zajmowała.
    Jednak pani od historii, która większość tych roślin do szkoły sprowadziła, zakręciła się koło nich dwa razy i na nic były nasze oranżado-herbato mikstury, bo one i tak, na złość zwłaszcza sprzątaczek, które miały przez nie, nie małe utrudnienia w pracy, rosły jak szalone. 😂

  • @ewenementka8766
    @ewenementka8766 3 года назад +2

    Pamiętam ze szkoły jak na koniec roku, wychowawczyni każdemu dawała na przechowanie w wakacje jakiegoś kwiatka. A po wakacjach je odnosiliśmy. Ja dostałam takiego co miał bordowawe liście tak pomarszczone jak mózg. Miał też chyba kwiaty w postaci takich wysokich łodyżek z pałką na końcu. I ja tego kwiatka tak podlewałam, że zgnił...Byłam zrozpaczona, miałam doła i zapowiedziałam, że muszę takiego samego kwiatka oddać we wrześniu, inaczej nie pójdę do szkoły. Obeszłyśmy z mamą wszystkie kwiaciarnie w mieście i nic, nawet nie wiedziałam jak się nazywał, bo go nie znałam. I dosłownie kilka dni przed końcem wakacji idąc z miasta z mamą zauważyłyśmy dokładnie takiego samego kwiatka u starszej pani z naszej ulicy. Nie znałyśmy jej, tylko się mówiło Dzień dobry z grzeczności. Tak mocno namawiałam mamę, fochy też były...że poszłyśmy do tej pani.Mama powiedziała, że chciałyśmy kupić odnóżkę, wyjaśniła całą sytuację i ta pani dała mi całego kwiatka za darmo. Powiedziała, że znała mojego dziadka, bo razem pracowali przymusowo w Niemczech jako dzieci. I tak zyskałyśmy znajomą i rozwiązanie problemu. A po rozpoczęciu roku szkolnego zaniosłam tej pani kawę i czekoladę :-) A teraz już wiem, że ten kwiatek to była Peperomia caperata:-)

  • @mylene1753
    @mylene1753 3 года назад +2

    Moja historia wiąże się z czasami podstawówki. W sali przyrodniczej było mnóstwo kwiatów. Przez całą długość sali były ustawione stoły na których gęsto były poustawiane rośliny. Na końcu sali natomiast znajdowała się klata ze świnką morską. Jako że siedziałam w jednej z ostatnich ławek to bardzo chciałyśmy z koleżankami aby świnka byla zadowolona, a co za tym idzie najedzona i o zgrozo karmiłyśmy ją listami tych wszystkich kwiatów 😱 gdy teraz jako dorosła osoba posiadająca dwa koty i trochę rozumu w głowie pomyśle sobie jakie tam mogły być kwiaty i jak bardzo mogły być toksyczne to dreszcze mnie przechodzą. Na szczęście pani od przyrody czuwała i uświadomiła nas, że możemy wyrządzić więcej krzywdy niż pożytku i zakończyło to nasze dokarmianie prosiaczka🐷
    Zazwyczaj nie biorę udziału w konkursach, ale gdy zobaczyłam że wygraną jest odmianą hoyi po prostu musiałam. Gdyby udało się wygrać, przekazała bym ją mojej koleżance z pracy od której dostałam swoją pierwszą peperomie z zapewnieniem iż jest ona bezpieczna dla mych puchaczy😻 aktualnie w mojej kolekcji posiadam 20 odmian peperomi i myślę, że to jeszcze nie koniec, tym bardziej że z jej polecenia jestem na bieżąco z Państwa kanałem i moja wiedza na temat roślin ciągle się rozwija ❤️

  • @Anula755
    @Anula755 3 года назад +1

    Gdy chodziłam do 1 lub 2 klasy zdarzało mi się czekać na mamę po zajęciach aż mnie odbierze i zamiast do świetlicy wolałam chodzić do pokoiku pań sprzątaczek, bo tam było trochę jak w takiej zaczarowanej norce - kwiaty w każdym kącie, od większych przez zwisające i mniejsze. Do tego różne meble każde z innej parafii i bardzo ciepła atmosfera. Jak siadałam w takim wysiedzialym fotelu w który się aż zapadałam, to z jednej i z drugiej strony miałam liście jakiś roślin, niestety nie pamietam za bardzo jakie to były dokładnie, te które dokładnie pamietam to łańcuchy epi zwisające po półkach. Pamietam też, że zawsze dostawałam gorąca czarną herbatę z cukrem i szczepkę fiolka afrykańskiego, bo bardzo je lubiłam. W moim pokoju w domu na parapecie miałam przez to same fiołki... uwielbiałam patrzeć jak z jednego listka powstawała z czasem cała kępka nowych listków 🥰🌸

  • @katarzynadobron2589
    @katarzynadobron2589 3 года назад +3

    Liceum,klasa biologiczna i ulubiona wielka paproć boologiczki, chyba podobna do zanokcicy, z metr wysoka i rozłożysta. Biologiczka po 10 razy powtarzała żeby nie otwierać okna obok paproci bo będzie przeciag i spadnie. No cóż, któregoś dnia okno otwarte, kolega wpada z impetem do klasy, przeciąg, rumor, góra skorup doniczkowych i drogocenny okaz na podłodze. Popłoch szybko przekształcił się w burze mózgów. Jak kolega wpadł i zrobił przeciąg to bilogiczka jak wejdzie to tez zrobi przeciąg, czyli skorupy ziemia i biedna roslina wróciły na parapet, okno ustawione, wszyscy w ławkach, cisza jak makiem. Biologiczka weszła, ale powoli, a nie wpadla jak burza. Przeciag się nie zrobił....dalej wszystko potoczyło się w pół sekundy, sprytny kolega obok okna szarpnął je przytomnie. Skorupy podoniczkowe i pechowa paproć runęły na podłogę a cala klasa bez umawiania się jęknęła chórem: "o ja...ale przeciąg!!!"..... nie pamiętam jakim cudem, ale nam się upiekło....

  • @agape306
    @agape306 3 года назад +1

    Jestem córką nauczycielki, moje wspomnienie związane z kwiatami w szkole podstawowej wiąże się z paprotkami które moja Mama pracująca w tej szkole na okres wakacji zabierała do domu :-) Paprocie jechały na wakacje do naszego domu, my z Mamą też wyjeżdżałyśmy na wakacje a o paprotki Tato dbał ;-) I chociaż to było 40 lat temu, tak je polubiłam że do dziś paprotki w domu mam i myślę że wcale nie są trudne - szczególnie gdy ktoś inny o nie dobrze dba :-)

  • @handkatekasiatworzy5603
    @handkatekasiatworzy5603 3 года назад

    Pani Aniu życzę Pani szczęśliwego i szybkiego rozwiązania 😗😗😗😗😗 dużo zdrówka dla Pani i dzidziusia😍😍😍😍

  • @MK-oq7wt
    @MK-oq7wt 3 года назад +1

    Szkoła i rośliny- pierwsza myśl to oczywiście hodowanie fasoli 😁 a potem ta rywalizacja kto z klasy wyhodował największa a komu zgniło 😊

  • @motyl452
    @motyl452 3 года назад +2

    Uwielbiałam dyżury w sali biologicznej bo Pani dzieliła się szczepkami jak poprosiłam.

  • @iviliz516
    @iviliz516 3 года назад +1

    Moja roślinna historia ze szkoły to fakt, że w 1999 roku zapadła decyzja o zamknięciu naszej szkoły.
    Rozdawano nam wtedy rośliny, które stały na parapetach i szafkach w klasach. Miałam wtedy z 8 - 9 lat i moje koleżanki dostały piękne, gęste cissusy, zielistki i trzykrotki. Ja, jako, że od szkoły do domu dzieliło mnie prawie 3 km, które musiałam pokonać sama małym rowerkiem, to uskubałam z roślinek po jednej odnóżce i włożyłam na wierzch plecaka wypchanego książkami i zeszytami. Z wielką radością i dumą przyniosłam Mamie te sadzonki, a ona je ukorzeniła. Zadomowiły się w nowym miejscu.
    Od tamtej pory z tych roślin było pobrane mnóstwo sadzonek, sama teraz mam z nich we własnym domu po kilka sztuk i już się wymieniałam nie raz ze znajomymi. Tak więc te rośliny ciągle krążą po świecie. 😉

  • @jaa.paulinaa2
    @jaa.paulinaa2 3 года назад

    Pamiętam, że w podstawówce był oooogromny ficus elastica i zawsze się nim zachwycałam. Z ciekawszych roślin mieliśmy akcję sadzenia rododendronów w ogrodzie. Każda klasa musiała kupić roślinę i ją nazwać. Całą klasą ją sadziliśmy i w pewnym momencie duża gałąź spróchniałego drzewa się złamała i „zaatakowała” kolegę z klasy. Na szczęście nic mi się nie stało ale to była jedna z bardziej integrujących akcji.

  • @TurkusowyDzem
    @TurkusowyDzem 3 года назад +2

    A no były w szkołach, piękne duże okazy... Dopóki ich nie obskubalam robiąc"eksperymenty"😂

  • @karolinamarcinik5385
    @karolinamarcinik5385 3 года назад +1

    W szkole nikt nigdy nie zajmował się dobrze kwiatami mnóstwo było wyrzucanych. Czasami brałem do domu jakieś szczepki. W połowie roku zmieniła się pani woźna którą bardziej zajmowała się kwiatami i pewnego razu dzieci powrzucały do doniczek jakieś resztki bananów niektóre zgniły a niektóre zostały wciśnięty głębiej po jakimś czasie kwiaty zaczęły rosnąć jak szalone a pani woźna była zachwycona swoją magiczna siła ,, uzdrawiania roślin ''
    Teraz część roślin już została oddana a niektóre wziąłem do domu.
    Pozdrawiam serdecznie

  • @PauliLiss
    @PauliLiss 3 года назад +1

    Z czasów szkolnych pamiętam historię, która nauczyła mnie sporo o roślinach, kotach i emocjach. Byłam u babci i bardzo zależało mi by móc zaopiekować się którąś z babci roślinek, w końcu wręczyła mi swój kilkuletni papirus. Nawet nazwałam go Dinio i często z nim rozmawiałam. Mama widząc jak angażuje się w opiekę nad roślinką przyniosła mi kota. I wtedy się zaczęło. Kiedy byłam sama w domu razem z kotem, on nagle chwycił Diniego i zwiał ciągnąc go po całym domu, a ja za nim. Kiedy wróciła mama (jak się na nieszczęście okazało- z babcią) ujrzały porozrzucane części papirusu, wszędzie czarną ziemię, mnie sadzącą ocalałą sadzonkę i leżącego obok mruczącego kota. Kot ma już 19 lat, a papirus.... również! Niezniszczalny ♥

  • @goskagoskagoska3215
    @goskagoskagoska3215 3 года назад +1

    W mojej szkole nr 6 w kącie rosły 4 olbrzymie palmy nasza paczka siadała pod nimi i paliła papierosy w ukryciu gasiliśmy je w donicach i tam zakopywaliśmy. Palmy przetrwały rosną do dziś. POZDRAWIAM

  • @patrycjagruszczynska9189
    @patrycjagruszczynska9189 3 года назад +1

    W szkole podstawowej moim ulubionym miejscem była klasa od biologii, z wielka krata metalowa od podłogi po sam sufit, z mnóstwem pnaczy i paproci. Tylko w tej sali siadalam na koncu by byc jak najblizej tej sciany zieleni, nie moglam oderwac od niej wzroku, wiec zwykle siedzialam bokiem by chłonac jej magiczny, hipnotyzujacy urok. Czesto dostawalam uwagi od nauczycielki, ktora po jakims czasie zrozumiala ze moje pozorne oderwanie od rzeczywistosci, bylo wyostrzeniem zmysłow i wrazliwosci na cuda natury i poczatkiem mojego zamilowania do biologii. Jedna z roslin, ktora bardzo dobrze zapamietalam, a ktora dopiero niedawno udalo mi sie zidentyfikowac byl cissus rombolistny, tak popularna roslina w latach 80-tych, obecnie jest trudna do namierzenia. Marzy mi sie odtworzenie tego niesamowitego wspomnienia tej cudownej obrosnietej kraty u mnie w domu. Mam nadzieje, ze w niedługim czasie pojawi sie u Was cissus rombolistny, który stanie sie istotnym elementem mojego projektu złaczenia terazniejszosci z przeszłościa. Pozdrawiam serdecznie - Patrycja

  • @alicjaszczurzynska2131
    @alicjaszczurzynska2131 3 года назад

    Miłego wypoczynku 😃

  • @magda_13
    @magda_13 3 года назад +2

    Moja historia jest trochę zabawna, a trochę drastyczna! Działo się to w gimnazjum w czasie przerwy między lekcjami. Szłam z kolegą korytarzem na następną lekcję kiedy nagle usłyszałam huk i zobaczyłam, że mój kolega leży bez ruchu na podłodze! Zrobiło się małe zamieszanie, zlecieli się przerażeni nauczyciele. Okazało się, że jedna z paprotek wiszących na suficie zerwała się i spadła mu na głowę, przez co kolega upadł i zemdlał. Na szczęście nic nie stało się ani koledze, ani paprotce. :)
    PS kocham Was oglądać - życzę zdrowa i wszystkiego dobrego :)
    Pozdrawiam, Magda

  • @bartekkoodziej9340
    @bartekkoodziej9340 3 года назад +1

    W szkole podstawowej zawsze były sansevierie, epipremnum i zielistki. Czasami zdarzały się jakieś fiołki afrykańskie, ale to zwykle u pań od biologii. Jako plantlover zawsze coś oskubałem, aby potem ukorzenic do kolekcji. Czasami bywało tak, że zapominałem wyjąć łupy z plecaka i było wielkie zdziwienie gdy sięgało się ręką po kalkulator, a tam coś mokrego 😃😃 Dużo moich znajomych wspomina swoje "walki na miecze " z oderwanych liści sansevieri. W innej szkole był nieco niemoralny zwyczaj wrzucania do doniczek pieczarek z pizzy, wylewania resztek coli i innych ciekawych przedmiotów 😄😄

  • @izabela5832
    @izabela5832 3 года назад +1

    Zaczynając gimnazjum niczego nie moglam doczekać sie tak jak pierwszej lekcji biologii i nie rozczarowałam się. Nie pamiętam dokladnie jakie rosliny byly w klasach ani jak duże byly, ale pamiętam za to lekcje, na których uczylam sie o ich budowie, robilam roślinne preparaty do obserwacji mikroskopowej, obserowalam produkujace bombelki tlenu pedy moczarki kanadyjskiej i teraz jestem gdzie jestem. Studiuję biologię, zaraz będę bronic licencjat o tematyce roslinnej i kolekcjonuje rosliny w ktorych zakochalam sie gdzies po drodze. Kto by wtedy pomyślał jak skończę 😅💛🌱

  • @lenapopioek580
    @lenapopioek580 3 года назад +1

    U mnie w klasie stała pewna całkiem spora zielistka. Jak to w szkole, roślina nie była szczególnie zadbana ale była ulubienicą mojej Pani od biologii, która podczas lekcji bardzo chętnie robiła na niej różne biologiczne "eksperymenty". Zielistka była dosłownie jej ofiarą 😅 Cokolwiek Pani chciała nam pokazać, to właśnie pokazywała na zielistce. Obcinała liście w połowie aby pokazać nam jakieś kosmiczne ciekawostki, których nikt nie rozumiał, kiedyś podlała ją oliwą, aby sprawdzić co się stanie gdy to zrobi, cały czas jej dotykała i przestawiała z miejsca na miejsce. No co mam powiedzieć- roślina nie miała pięknego, spokojnego życia. Szczególnie dlatego, że oprócz Pani męczyli ją również niektórzy uczniowie😂 Pewnego dnia zielistka jednak straciła cierpliwość i odwdzięczyła się Pani. Kiedy nauczycielka otworzyła okna aby przewietrzyć sale zrobił się przeciąg. Zielistka stała na "gablotce" do eksperymentów. Nagle zawiał wiatr, a zielistka spadła z "gablotki' centralnie na głowę Pani. Wszytko byłoby zrozumiałe, gdyby nie to, że roślina spadła Pani na głowę,ale gdy zleciała już z Pani na ziemię, nie przewróciła się tylko stanęła na doniczce, elegancko, tak jak powinna 😅😂 Pani była zdziwiona, a zielistka w końcu po długim pobycie w gabinecie woźnej, która się nią dobrze zajęła, wróciła do naszej sali spowrotem i znowu możemy podziwiać ją w pełnej okazałości😃 Pozdrawiam

  • @sabinatomaszewska6366
    @sabinatomaszewska6366 3 года назад

    O tak pelargonie. Jak mieszkałam w interenacie to na każdym parapecie na korytarzu było mnóstwo pelargoni, które kwitły pięknie przez cały rok. Nie mogłam się na nie napatrzeć❤❤

  • @paulinaowczarkiewicz8962
    @paulinaowczarkiewicz8962 3 года назад +1

    W podstawówce na wakacje zawsze trzeba było zabierać kwiaty do domu i się nimi opiekować. Ja dużo wcześniej upatrzylam sobie kaktusika o którego walczyłam zawzięcie pod koniec roku szkolnego z innymi dziecmi. Po wakacjach sklamalam że go zabiłam, nie pamiętam czy poniosłam tego konsekwencje,ale kaktusik jest ze mną do dzisiaj 😋

  • @MsMaggieness
    @MsMaggieness 3 года назад +2

    Ja pamiętam roślinny eksperyment na biologii - trzeba było zebrać trochę ziemi z różnych miejsc (z pobocza, z nieużytku, z ogrodu, z sąsiedztwa torów kolejowych) - w te różne doniczki posadziłam fasolę i najlepiej wyrosła ta ostatnia 😅

  • @weronikakucharska8416
    @weronikakucharska8416 3 года назад +1

    Zielistki, benjaminy i właśnie sanse... Pamiętam, że wszystkie możliwe parapety były nimi otoczone. Ogromna palma na środku całego budynku w towarzystwie wielu innych drzewkowatych. Pamiętam, że nie raz brało się do domu i pielęgnowało przez wakacje, na mnie zawsze trafiały te prostsze i tak sobie myślę, że na tamte czasy to bardzo dobrze. :)

  • @karolinawilk8117
    @karolinawilk8117 3 года назад +2

    Moja roślinna historia rozpoczyna się w przedszkolu. Byłam grzeczną dziewczynką, która pałała miłością do roślin, a właściwie do ziemi kwiatowej. Codziennie w porze obiadowej wyjadałam z doniczek to, co tam się znajdowało. Nie pomagały groźby, prośby, tłumaczenia. W końcu Mama została wezwana do dyrektorki i ustaliły naprawczy plan działania. Jakież było moje zdziwienie, gdy następnego dnia zamiast pysznej zupki i drugiego dania, na stół wjechał głęboki talerz pełen ziemi, piasku i robali. Obok mnie usiadła opiekunka i kazała jeść te pyszności. To był ostatni raz, kiedy jadłam ziemię. I tak miłość do ziemi przerodziła się w miłość do roślin. Zawsze w przedszkolu pomagałam podlewać kwiaty, przesadzać je i nawozić. Tak też jest do dziś.

  • @karolinakawecka2219
    @karolinakawecka2219 3 года назад +1

    Kiedyś nie interesowałam się tak bardzo kwiatkami jak teraz ale zawsze były mi bliskie! W ostatniej klasie podstawówki zajmowałam się kwiatkami w sali od matematyki, bo było mi ich strasznie szkoda że stoją takie zapomniane 😞 na koniec roku szkolnego zabrałam ze sobą jednego grubsza jo bałam się że wytrzyma w wakacje bez podlewania 🙈 drzewko szczęścia jest ze mną do dziś ale nikomu się nie przyznaję w jakich okolicznościach je zdobyłam 😎

  • @witi2246
    @witi2246 3 года назад +2

    To ja opowiem może, jak poznałem Waszą matkę. No może i nie Waszą i jeszcze nie matkę, ale dzięki kwiatkowi. Takiemu zielonemu, z liśćmi, co stał na parapecie sali od historii i zawsze zwieszał się nad ostatnią ławką.
    Jako że historia nie była moim ulubionym przedmiotem, a nasz historyk każdego by uśpił, często mój wzrok wędrował w stronę okna, za którym dojrzeć można było np dziewczyny grające w siatkę na boisku. Któregoś dnia jednak mój wzrok zatrzymał się na liściu wyżej wspomnianego habazia, na którym ktoś namalował flamastrem uśmiechniętą buźkę. Mój humor lekcyjny nie pozwolił mi na nic innego, jak dorysowanie mu reszty ciała. Wiszącego na szubienicy...
    Na kolejnej historii zobaczyłem jednak, że szubienica została przemalowana na jakieś drzewka, a cały ludzik został otoczony kwiatkami i motylkami. Dorysowalem więc smoka ziejącego ogniem i płomienie ogarniające cały obrazek. Tydzień później mojego smoka dosiadała już kobieta, a w ogniu stał nasz ludzik z ewidentnie zaznaczonymi męskimi cechami płciowymi. Tego było już za wiele. Kobietę szybko przebiła włócznia z moim nr telefonu. Dwa dni później dostałem smsa z całą naszą rysunkową opowieścią w emotkach. Ostatnią była 🖕. Następnego dnia umówiliśmy się przed szkołą, kolejnego poszliśmy na pizzę. Rok później wyjechaliśmy razem na studia, a w przyszłym bierzemy ślub. I pomyśleć, że to wszystko dzięki jednemu fikusowi i nudnej lekcji historii.

  • @Kuba14146
    @Kuba14146 3 года назад +1

    Moje wspomnienie z roślinami i szkołą dotyczy szkoły podstawowej😅 W każdej klasie na parapetach królowały pnącza te najbardziej klasyczne czyli epi aureum, oprócz tego było dużo sansevieri, ficusy benjaminy, a nawet znalazło się kilka storczyków. Każda sala była przypisana do konkretnej klasy i gdy zbliżały się wakacje przychodził czas na „reperowanie” swojej oceny z zachowania😂 Polegało to na tym, że mogliśmy zaopiekować się roślinami z parapetu, na te dwa miesiące wakacji a w zamian dostawaliśmy ocenę wyżej z zachowania. Oczywiście przez cały okres szkoły podstawowej w ten sposób naciągałem sobie ocenę z zachowania😂🪴

  • @nietota7217
    @nietota7217 3 года назад +1

    Przed moją szkołą podstawową stały socrealistyczne, wielkie, prostokątne, betonowe donice z turkami, które co roku zbierały żniwo z wybitych zębów, złamanych rąk i potłuczonych piszczeli. Zakazana zabawa polegała na przeskakiwaniu ich obunóż. Ostatnia stojąca osoba wygrywała. Wysokość donicy (ok. 40cm) robiła swoje i wielu poległo próbując pokonać tego kloca. Raz jeden wygrałam. Napompowana dumą jak balonik siedziałam potem przy wielkanocnym stole z limem pod okiem i złamaną jedynką. Rodzice do dzisiaj twierdzą, że nie mają pojęcia jakim cudem przeżyłam dzieciństwo w jednym kawałku ;D

  • @teresawojciechowska3482
    @teresawojciechowska3482 3 года назад +1

    Moja szkolna przygoda z kaktusami zaczęła się raczej nudno. Mając 13 lat razem kolegą zostaliśmy oddelegowani do sali biologi gdzie mieliśmy raz w tygodniu podlewac kwiaty. Naszą uwagę przykuł kaktus o dużych kolcach ( szczególnie małe odrosty ) Psikusy z jego udzialem byly hitem bo wszedzie mógł się zmieścić. Jeden kawałek zabrałam do domu , mama zasadzila drobine. Minęło parę lat okruszek wyrósł (zajmował połowę okna )mial gigantyczne kolce. Pewnej nocy firanka owinęła go z powodu otwartego okna o przeciąg sprawił że roslina upadła na łóżko gdzie spali rodzice. To nie była miła niespodzanka ,ja nadal pamiętam spojrzenie mamy i słowa "uważaj co przynosisz do domu "

  • @paulina2524
    @paulina2524 3 года назад +1

    Moja wspaniałomyślna nauczycielka latem przystawiła otwarte okno zielistką żeby się nie zamykało. Gdy zawiał wiatr okno jednak się zamknęlo a wtedy zielistka z hukiem z 2 piętra spadła na maskę samochodu dyrektora. Oczywiście my mieliśmy niezły ubaw, a nauczycielka nie mało zeszła na zawał jak rozpoznała czyj to był samochód...

  • @weronikaw04
    @weronikaw04 3 года назад +1

    Moja historia związana jednocześnie ze szkołą i roślinami jest jednocześnie zabawna i tragiczna. Przypomniała mi się sytuacja z gimnazjum. Koleżanki siedziały przy ławce przy oknie, była to lekcja biologii. Niestety owe koleżanki niesamowicie mocno się posprzeczały, nerwy puściły i koleżanka wzięła co miała pod ręką, czyli przepiękną paprotkę ( ulubioną roślinę Pani od biologii w pięknej ceramicznej doniczce) i opuściła ją na głowę koleżanki z ławki. Cała klasa zamarła, A pani od biologii oniemiała z szoku! Na szczęście nikomu nic się nie stało, jedynie paprotka była delikatnie poturbowana.👌😌

  • @martaarazna9885
    @martaarazna9885 3 года назад

    Jedyne co pamiętam ze szkolnych czasów w kwestii kwiatów to GIGANTYCZNA ilość paproci w moim liceum. W każdej sali, na każdym korytarzu, na każdym parapecie stała co najmniej jedna paproć. I nic innego, tylko paprotki. Obok nich zawsze butelka wypełniona wodą (raz świeżą raz nie). Przed oczami mam też widok pana od historii, który wypijał tą wodę prosto z butelki. Do tej pory widząc nawet piękne okazy paprotek mam ciarki na plecach. W moim domu nigdy nie zawita żadna paprotka :D

  • @grahamka123
    @grahamka123 3 года назад +2

    U mnie w szkole było zawsze mnóstwo paproci i trzykrotek (i mnóstwo innych roślin których nie pamiętam😂). Moja mama zawsze chciała coś uskubać do domu, a ja oczywiście mówiłam: Mamo! Nie można kraść! Ale gdy miałam jakieś 5 lat, przyszłam do szkoły z mamą żeby odebrać mojego brata, mama zobaczyła ładną roślinę której nie miała i gdy próbowała wziąć z niej szczepkę, ja krzyknęłam: Mamo nie kradnij!!!!!! na cały korytarz. Niestety usłyszała to też dyrektorka i jakaś nauczycielka 😂. Od tamtego czasu mama nie uszczykiwała roślin gdy byłam gdzieś obok niej. A brat to już nie chciał żeby mama odbierała go ze mną🙁( chociaż wtedy się z tego cieszyłam bo nie lubiłam go odbierać😂.
    Pozdrawiam:)🌿

  • @misia6062
    @misia6062 3 года назад +3

    Czekałam 😀🌱

  • @osobliwoscc
    @osobliwoscc 3 года назад +1

    Historia z liceum: w drugiej klasie matematycznej (w której miałem tylko jedną lekcje tygodniowo) rósł taki biedny cissus i epipremnum, jak pierwszy raz zauważyłem cissusa tak mi się spodobał że w domu przejrzałem cały Internet o nim i postanowiłem sobie go ukraść z klasy haha. Mało było ku temu okazji bo raz w tygodniu miałem tak zajęcia i jeszcze jak tu sprytnie zabrać kiedy nikt nie patrzy, na szczęście po wielu próbach udało się (zdążałem przed pandemią i zamknięciem szkół) schowałem go w chlebaku i teraz rośnie u mnie, a rośnie jak szalony haha. Pozdrawiam :)

  • @michamikulski686
    @michamikulski686 3 года назад +1

    Moja historia którą zapamiętam na długo wydarzyła się na lekcji matematyki.
    Pani zadała zadania do rozwiązania i zaczęła sprawdzać klasówki. Jako że rozwiązanie zadań nie zajęło dużo czasu a byłem dzieckiem pomysłowym (urwisem), zacząłem rzucać z kolegą piłką tenisową przez pół klasy. Pani z nosem w kartkówkach niczego nie świadoma więc nie interweniowała. Przy którymś z rzutów kolega nie ocenił dobrze wysokości i rzucił za wysoko, żeby złapać tą piłkę musiałem szybko wstać, wyciągając ręce w górę uderzyłem doniczkę z paprotką która była powieszona nad moją głową na ściennym stalowym wieszaczku. Piłka złapana a paprotka z ziemią już nie w doniczce wylądowała na mojej głowie. Twarz czarna, włosy czarne, Pani w szoku o piłce nic nie wiedząc zastanawiała się jak grzecznie rozwiązującemu zadania dziecku mógł spaść kwiatek na głowę ;)
    Pozdrawiam wszystkich biorących aktywnie udział w lekcjach :D

  • @hannareszczynska7532
    @hannareszczynska7532 3 года назад +1

    Moja historia zaczęła się od nabrojenia u babci w pokoju .Babcia miała taki pokój gościnny i tam nie wolno było wychodzić.Pewnego razu ,gdy babci nie było ,skusiłam się wejść do gościnnego pokoju i jak to dziecko zaczęłam biegać w koło stołu .Do zabawy przyłączył się mój piesek.W pewnym momencie przewróciliśmy się i wraz z nami kwiatek o który babcia bardzo dbała .Zauważyłam,że się połamał .Postawiłam roślinkę na miejsce,a połamaną część(żeby babcia nie zauważyła)wzięłam ze sobą.Włożyłam do ziemi w małą doniczkę nie mówiąc nikomu.Tak wychodowałam swoją roślinkę. Gdy zaczął się rok szkolny,pani wychowawczyni poprosiła uczniów,aby przyniosły do szkoły jakieś roślinki ,żeby zazielenić klasę.Pomyślałam sobie ,iż właśnie ten mój nieszczęsny kwiatek ,będzie pięknie wyglądał w sali.Pani bardzo się ucieszyła z każdej roślinki i kazała opowiedzieć coś na temat każdej z nich.Moja roślinka rosła przez te wszystkie lata i czasami kwitła .Gdy kończyłam ósmą klasę podstawową często zerkałam na nią myśląc ,że niedługo będę musiała się z nią pożegnać.Przyszedł dzień rozdania świadectw,a pani nie tylko rozdaje świadectwa ,ale i roślinki.Moja radość była nie do opisania!Na dzień dzisiejszy jest jeszcze ze mną,trochę łysa i już nie taka piękna ,ale jeszcze kwitnie.Bardzo ją kocham .Teraz już wiem, że to Hoja carnosa.Pozdrawiam

  • @ziel_ona_life
    @ziel_ona_life 3 года назад +1

    Jeśli chodzi o przygodę szkolną z roślinami w tle… to mam aż tak głupią, że jak ją opisuję, znów czuję się jak nieogarnięta uczennica! Byłam w piątej klasie i miałam fizia na punkcie biologii (chciałam zostać chirurgiem 😅). Na jedną z klasówek z układu moczowego nie zdążyłam się przygotować w wystarczającym dla mnie stopniu (czyli żeby zdać przynajmniej na 5+). Dlatego, ja - głuptak, postanowiłam w jakiś sensowny sposób „zerwać” się z biologii. A że ja nigdy nie kłamałam (a chciałam wykorzystać historię z zatruciem) postanowiłam zjeść kawałek rośliny, stojącej w sali od j. polskiego, a była nią Schefflera! Nie wiedziałam, że jest aż tak trująca! W 45 min dostałam takiego skrętu żołądka i palpitacje serca, że trzeba było wezwać pogotowie 🤣😇😅 na klasówkę oczywiście nie zdążyłam, ale największe upokorzenie przeżyłam, kiedy lekarzowi musiałam się przyznać, że tak bardzo chciałam zostać chirurgiem, że zjadłam roślinę, by doznać realnego zatrucia pokarmowego :D co ja miałam w głowie?! Że tak zacytuję „klasyka” - „Jak do tego doszło, nie wiem!”

  • @HiJane43
    @HiJane43 3 года назад

    Moja szkolna historia to była taka, że byłam dyżurną pewnego dnia w szkole podstawowej i ktoś rozbił doniczkę z kwiatkiem, który rósł na parapecie, ale posprzątałam ziemię i wzięłam kwiatka do Pana woźnego i razem na przerwie posadzkiliśmy tego kwiatka na nowo i zaniosłam spowrotem na parapet i podlałam wodą.Po jakimś czasie był już piękny i zdrowy.Fantastyczny film. Pozdrawiam serdecznie Joanna Karolina 🙂😉🙂

  • @sweetpatato2066
    @sweetpatato2066 3 года назад

    Pamiętam jak w mojej szkole była cała klasa u sufitu obrośnięta hoyami, które dodatkowo zwisały pięknie kwitnąc, stało pełno paprotek, dracen, palm- krótko mówiąc dżungla! Moja ulubina sala.

  • @agugu321
    @agugu321 3 года назад

    W mojej szkole było dużo kwiatów ‚doniczkowych’ (klasyki PRL) każda w innym wiaderku: po twarogu, po marmoladzie lub nawet kapuście ;) mniejsze okazy mieszkały w kubeczkach po jogurcie 😆 mimo skromnej dekoracji wszystkie wyglądały na zdrowe i szczęśliwe 😀

  • @gabrielakusmierkiewicz6115
    @gabrielakusmierkiewicz6115 3 года назад +1

    Jak chodziłam do szkoły podstawowej moimi ulubionymi lekcjami była plastyka. Jak tylko miałam okazję przedstawiałam roślinność za pomocą różnych technik. Najgorzej jednak szło mi malowanie. Nigdy nie nauczyłam się pracowania z pędzlem. Któregoś razu nauczycielka narzuciła technikę, którą niefortunnie (dla mnie) były farby. Wiedziałam, że ze szkicem kwiatka nie będę miała problemu. Jednak tutaj przecież nie o to chodziło. Myślałam i myślałam nad tematem obrazu , z którym bym sobie poradziła oraz sposobem jak to "ugryźć". Jako, że sprytną dziewczyną od zawsze byłam poszłam na szkolny plac pełen zieleni i rozmarzona zaczęłam zbierać liście, źdźbła trawy i drobne kwiatuszki (stokrotki itp.) Każda "roślina" została pomalowana przeze mnie na inny, jaskrawy kolor, a następnie poodbijałam każdą z osobna w przemyślany sposób na kartce tworząc to co w mojej głowie się zrodziło. Mój obraz podczas prezentacji przed klasą zatytułowałam "Natura nawet farbami nikomu niestraszna". Tytuł oczywiście nawiązywał do mojej niechęci do pracy farbami 🤣.

  • @agnieszkapieczonka7880
    @agnieszkapieczonka7880 3 года назад +1

    Roślinne szkolne wspomnienie. Pokój dyrektorski, pomieszczenie z przyciemnianymi szybami w oknach, pomalowane na granatowy kolor, dyrektorka na ogromnym skórzanym fotelu, kłęby dymu papierosowego i one trzy olbrzymie, piękne paprocie. Nie mam pojęcia jakim cudem one tam tak rosły. Ja zabiłam już dwie sztuki, mimo zraszania, podlewania z higrometrem, zapewniania odpowiedniego rozproszonego światła.... Czekam na emeryturę, może wtedy się uda ;)
    A mam dwa pytania:)
    Czy będzie jeszcze dostępne epipremnum happy leaf?
    I... Czy istnieje szansa, że pojawi się u Was Hoya Heuschkeliana Variegata?
    Aniu, wszystkiego dobrego na najbliższy czas :)

  • @Monika-kz8vx
    @Monika-kz8vx 3 года назад +2

    Ja kradłam rozmnóżki z zelistek. Raz mnie nawet woźna ze sztuką goniła.

  • @Asia1984Lena
    @Asia1984Lena 3 года назад

    Ja z podstawówki pamiętam tylko dwie rośliny...
    Jedną z nich była zielistka. To była 4 klasa. Sala mega duża, z mega potencjałem, dużymi oknami i szerokimi parapetami i... tylko te jedna zielistka. Miała jednego bejbika, którego oczywiście skrobnęłam i ukorzeniłam u siebie w domu. Po wypuszczeniu korzonków, zasadziłam i zaniosłam do szkoły. Pewnego dnia pojawiły się kolejne bejbiki, z którymi postąpiłam dokładnie tak samo. Moja mama zawsze miała dużo roślin i nigdy nie brakowało ziemi, którą notorycznie podbierałam, aby zasądzić nowe szczepki. W ciągu kolejnych czterech lat, zapełniłam w sali wszystkie parapety. I pomimo tego, że nadal była to tylko zielistka, to jej ogromna liczba sprawiała niesamowity efekt. Sama o nie dbałam na każdej lekcji wychowawczej. A na koniec szkoły, moja wychowawczyni podziękowała mi za zazielenienie jej sali. Teraz do tej samej szkoły chodzą moi synowie - zielistki nadal są w sali od polskiego, a i opanowały też szkolne korytarze. W innych salach są różne rośliny, a w tej jednej nadal zielistkowy szał, pomimo tego, że moja wychowawczyni jest już na emeryturze, a polskiego uczy inna Pani, to jednak moje zielistkowe tchnienie zostało zachowane. Teraz jak to wspominam, to zastanawiam się dlaczego u mnie w domu nie ma zielistki? Chyba pora, by synowie przynieśli mi szczepki 😂
    Drugie roślinne wspomnienie to jukka. Na koniec szkoły ukradłam kilkucentymetrową szczepkę. Jest ze mną od ponad dwudziestu lat. Kilka razy skracana i dosadzana. Teraz ma pięć ponad dwumetrowych pędów i jest moją dumą 😉

  • @bliskoprzyrodypl
    @bliskoprzyrodypl 3 года назад +1

    A ja w 3 klasie liceum (maturalnej) w dzień wagarowicza poszłam z koleżanką w drugą stronę niż reszta klasy i zostałyśmy zgarnięte przez nauczycielkę. Na planowanej lekcji biologii nauczycielka poprosiła żebyśmy pomogły w pielęgnacji klasowych kwiatów, których było na prawdę dużo. Dzięki temu miałyśmy ocenę wyżej na świadectwie 😉

  • @Sayumician
    @Sayumician 3 года назад

    Moim roślinnym wspomnieniem jest przepiękna zielistka na półpiętrze w szkole podstawowej. Była ogromna i uwielbiałam codziennie obok niej przechodzić. Jak to dziecko, nie wiedziałam, że nie można - capnęłam małą końcówkę rośliny i przybiegłam jak najszybciej do domu, by tylko jej się nic nie stało. Roślinkę hodowałam u babci i wyrosła na potężny okaz - już odmładzany wiele razy. W gimnazjum i technikum po jednej doniczce przyniosłam również do klasy, a więc podążała za mną wszędzie :) Teraz też mam z niej małą sadzonkę, która pięknie imituje włosy w osłonce - kotku. Niby taka niepozorna roślina, a jak pięknie i szybko rośnie! Dzięki temu mogłam obdarować nią swoje przyjaciółki, a i również mamy przyjaciółki i sąsiadki babci 😂
    Tyle lat, tyle okazów roślin przeszło przez moje ręce, a ta nadal zdobywa moje serce 😍

  • @blebleble8082
    @blebleble8082 3 года назад +1

    Pewnego dnia z moją przyjaciółką zobaczyliśmy ze położyli na parapetach sansewerie i nam się bardzo spodobały więć sobie wzieliśmy baby i obu nam rośni powoli ale rośnie

  • @Hareyoupig
    @Hareyoupig 3 года назад +1

    Moja historia to bliskie spotkanie z bliżej nieokreślonym kaktusem. Parapety w sali biologicznej w mojej szkole podstawowej były zastawione kaktusami z drobnymi, włosowatymi kolcami. Pech chciał, że któregoś razu zupełnie o nich zapomniałam i oparłam się o parapet. Rezultat: całe przedramię pokryte "włoskami". Jako dziecko zupełnie nie wiedziałam jak zabrać się za pozbycie się takiej ilości kolców, ale z pomocą przyszły zajęcia na basenie, które odbywały się zaraz po pechowej lekcji biologii. Po całej godzinie w wodzie "włoski" po prostu wyszły same, aczkolwiek uraz i respekt do kaktusów został mi do dziś :"D

  • @agataw7027
    @agataw7027 3 года назад

    W mojej szkole Pani Woźna uwielbiała rośliny i zajmowała się nimi na okrągło :) W każdej sali były ogromne donice, a w nich posadzone różne gatunki obok siebie. Tworzyła swoje własne kompozycje i zawsze były bajeczne

  • @nepnatl
    @nepnatl 3 года назад +1

    Ja do dziś bardzo dziękuję wszystkim roślinkom w sali od języka niemieckiego. Przypuszczam, że moja miłość do roślin nigdy wcześniej (i później) nie miała większych korzyści zewnętrznych. Ile razy POCZUCIE OBOWIĄZKU wobec roślin, które MUSIAŁAM podlać uratowało mnie od przedstawienia (braku) pracy domowej lub od choćby tak odpowiedzi ustnej 😀 to było lepszym pretekstem od prośby o możliwość pójścia do ubikacji - od tego przecież jest przerwa.
    Nie wierzę, że byłam jedyną uczennicą/uczniem, który stosował taki pretekst a rośliny nigdy nie były przelane ;)
    Przypomina mi się też nasza sala od biologii w liceum, wręcz całe porośnięte okna roślinami 🪴😍 ah, miłe czasy…
    Nie były to hoye, ale piękne, wieloletnie rośliny.

  • @_MoNika_
    @_MoNika_ 3 года назад +1

    Pamiętam jak w podstawówce mieliśmy wysiać mini ogródek. Do wyboru były zioła lub kwiaty.
    Znajomy zasadził szczypiorek, bazylię, pietruszkę i miętę. Pierwsze doświadczenia Jego były nieudane, gdyż zamiast małych kiełków, wyhodował od groma larw ziemiórki. Kolejna próba podjęta. Posadził te same zioła, z tym, że po 5 doniczek z każdego rodzaju w razie, gdyby znowu miało się nie udać. Tym razem pojawiło się stado skoczogonków. Zbliżał się termin realizacji zadania i zabrania mini ogródka do szkoły. Znajomy ten nie mając wykonanej pracy, udał się do babci na działkę. Wykopał młode sadzonki ziół i wsadził w doniczki. Pani była zachwycona Jego ogródkiem. Właściwie nikt po za mną nie znał prawdy, a ja nie wypaplałam niczego i w ramach mojego milczenia zostałam zaproszona na lody. 🌱🍦