Zachęcam do komentowania przedstawionych idei i tego jak widzicie sytuację opisaną w filmie oraz jak radzić sobie ze stereotypami gdy jest się na jakimś polu zauważalnie różnym od średniej dla swojej grupy? Zapraszam też do wykopania: www.wykop.pl/link/5405939/kobieta-powinna-siedziec-w-kuchni/
Szykuję dłuższy komentarz - czy pan wrażliwy odpowie tym razem? : 4:00 "...zastanówmy się..." Przecież napisała wyraźnie, że chciała by pracować i rozwijać karierę więc to chyba oczywiste, że wolałaby trzy krótkie przerwy zamiast jednej długiej. To, czy byłoby to bardziej opłacalne - to jest druga sprawa - bardziej opłacalne byłoby mieć dwie prace zamiast jednej. Ty masz swój kanał na YT, który kosztuje zapewne sporo pracy - czy dla twojej rodziny nie byłoby bardziej opłacalne żebyś podjął drugą pracę w tym czasie? Czy nie byłoby bardziej opłacalne dla ciebie abyś robił filmiki bez politycznego kontentu? Otóż ludzie nie robią wszystkiego tylko dla pieniędzy. 4:40 "... efektywny system..." - efektywny względem czego? Jeśli względem realizacji zawodowej obojga - to tak? Jeśli pod względem finansowym - to najefektywniej byłoby karmić dziecko z butelki i oddać do żłobka jak najwcześniej albo nie mieć dzieci w ogóle. Tak, że ten system, który ty podałeś jest najefektywniejszy wyłącznie z punktu widzenia interesu męża. 5:15 "The Przykład" - ma się nijak do tematu - twoja żona stwierdziła, że woli sama gotować - co by było gdyby stwierdziła, że nie chce ? Taki jest temat. Co wtedy? Oczywiście, że dla niej wygodniej jest gotować bo ty nie gotujesz - gdybyś gotował to wygodniej dla niej byłoby nie gotować. Odnosząc to wstecz do przekładu z maila - wygodniej jest dla tej kobiety byłoby chodzić w kratkę na zmianę z mężem - wygodniej dla męża byłoby chodzić do pracy cały czas - a twoim zdaniem wygodniej dla obojga jest to co jest wygodne dla męża. 6:35 "... podział pracy ... jest korzystny aby ten twój mąż miał ..." zostawiam to bez komentarza. 7:00 " ... nie da się zastąpić ..." - da się - chodzi o priorytet - kobieta chce optymalnych warunków dla dziecka i robi to kosztem swojej kariery - mąż gdyby chciał optymalnych warunków dla dziecka i żony to zrobiłby to również kosztem własnej kariery. 7:20 "... rola społeczna tradycyjna..." - tu się zaczyna mowa trawa pierwszej próby - to ktoś musi siedzieć z dzieckiem nie znaczy, że kobieta musi, ktoś musi pracować - nie znaczy, że mężczyzna musi. Może i taki podział był kiedyś konieczny - od dawna już nie jest więc jest obecnie arbitralnie narzucony. Kiedyś było konieczne aby np. ludzie niepełnosprawni leżeli w łóżku - teraz kiedy medycyna się rozwinęła i istnieje możliwość aby takie osoby żyły aktywnie - naleganie na to aby leżały w łóżku jest arbitralnym nakazem. 7:35 "... ekonomiczny podział obowiązków..." - co to w ogóle jest ? Co to za termin? Jaka jest jego definicja? Wymyśliłeś sobie zlepek słów. I nawet gdyby istniało coś takiego to co z tego? To jest jakieś prawo wszechświata, którego nie można złamać. To ma być argument " tak jest i już" ? :D "Realia biologiczne" - kolejny kwiatek - reali biologiczne są takie, że mężczyzna może zostać z dzieckiem w nieco późniejszym okresie. 8:20 - "...czy kobiety chcą..." - niektóre pewnie chcą być może większość i co z tego? Jaki z tego wniosek? Jaki ten fakt powinien mieć według ciebie wpływ na to czego chce mniejszość kobiet? Sprawdzasz statystyki tego czego chce większość mężczyzn i próbujesz się dostosować? 9:55 - "The Przykład II - z życia wzięte" - no więc twoja żona nie chciała wrócić do pracy po jakimś tam okresie - i jest to ok. A gdyby chciała (jak autorka maila) to należy jej nagle przedstawić milion bezsensownych powodów dlaczego nie powinna? Gdyby chciała to też ok. Więc po co jest ten przykład ? 12:55 - "...prawie wszystkim..." - Domorosły psycholog ci się włączył - wierny padawan Petersona. Co z tego, że jest to osoba nieugodowa? To jest kwestia odpowiedzialność - nawet ekstremalnie nieugodowa osoba będzie w stanie się zająć dzieckiem - skoro ona jako osoba ekstremalnie nieugodowa może się zajmować dzieckiem to jej mąż nawet jeśli jest jeszcze kilka punktów wyżej też może. 13:28 - "... jeśli jesteście oboje nieugodowi to ktoś musi z dzieckiem siedzieć..." - dalej mogą pracować i siedzieć z dzieckiem na zmianę. 13:38 - "...losowy konstrukt społeczny..." - podaj przykład losowego konstruktu społecznego? Konstrukty społeczne nie są ani losowe ani niezmienne. Język jest konstruktem społecznym - nie powstał przypadkiem i ulega ciągłym zmianom i naturalnym, i przeprowadzonym całkowicie świadomie ( reforma językowa). Dalej następuje coś co amerykanie nazywają rambling - niebardzo wiadomo o co chodzi. 16:30 - "... nie rozumiem dlaczego..." - pewnie dlatego że wiedzę o feministkach czerpie z kanałów takich jak ten. 18:17 - "... systemy społeczne maja pewną bezwładność..." - ano mają i co z tego? Feministki dążą do zmian w normach społecznych - to, że te zmiany nie mogą nastąpić natychmiastowo ze względu na ogrom układu ( mnóstwo ludzi) - to jest powód do czego? Jeśli się chce zmienić kierunek obiektu o wielkiej masie to trzeba przykładać stale siłę do tego obiektu - i to właśnie robią feministki. 18:26 - " ...bezwładność systemów..." - skąd ten pomysł ? System o dużej bezwładności nie wróci do poprzedniego stanu - jeśli zmieni się kierunek obiektu o wielkiej masie używając stałej i dużej siły to potrzebna będzie równie wielka siła aby przywrócić system do stanu poprzedniego. Dlatego nie było kroku w tył w historii ludzkości. Resztę podsumuję już bez odniesień czasowych : Stereotypy są nieracjonalnym uproszczeniem ( niejednokrotnie zakłamującym) postrzeganie pewnych rzeczy - zwracać uwagę na to należy zawsze nawet jeśli to trudne i żmudne - taki mają cel feministki - i jest to postępowanie całkowicie racjonalne. Natomiast ty krytykujesz je za to - mówiąc, że zmiany są trudne - co jest zachowaniem nieracjonalnym ( chyba że twoim celem jest zatrzymanie tej zmiany). Mógłbyś się więc zdecydować - bo w tym momencie podsumowując logicznie ten cały filmik - ty mówisz tak : {Rzeczy się zmieniają i w sumie dobrze, że się zmieniają ale to trudne więc ja i tak będę działał aby te zmiany zatrzymać.} To jest niekoherentne - sensu w tym nie ma ( chyba że celem tego wywodu była manipulacja i skołowanie odbiorcy). Niektórzy ludzie podchodzą stereotypowo do postrzegania pewnych rzeczy - pytanie brzmi czy ty podchodzisz stereotypowo - jeśli nie, to jaki jest sens bronienia takiej postawy? Wielu ludzi popełnia błędy matematyczne - jaki jest cel obrony błędnego myślenia? Temat odporności na negatywne emocje - sorry ale nie zgadzam się - kobiety dużo łatwiej może okazują to, że coś je dotknęło ale dzięki temu nie kumulują w sobie takich negatywnych przeżyć. Mężczyźni pamiętają dłużej i kumulują w sobie te negatywne odczucia - co się czasami kończy tragicznie. Otyła niezbyt atrakcyjna kobieta nasłucha się w roku tylu obelg co ja w całym życiu. I tak feministki chcą być traktowane tak samo jak mężczyźni - czyli chcą żeby wszyscy byli traktowani tak samo - to nie znaczy, że chcą być traktowane tak jak niektórzy mężczyźni traktują innych mężczyzn bo to wcale nie wynika z tego. Liczę w końcu na merytoryczną odpowiedź.
Niektóre osoby są do nauki stworzone, chłoną każdą wiedzę jak gąbka. Niestety bycie wybitnym człowiekiem kłóci się trochę z rodziną, co da się usłyszeć w jej wywodzie do Szymona, Ja mam sześcioro dzieci, żona poszła do pracy ja siedzę z dzieciakami w domu, i nie widzę w tym nic złego, ale też ja jestem człowiekiem bez wykształcenia po domu dziecka, więc nie mam jakichś marzeń o wielkim bogactwie i roli w społeczeństwie. Moim priorytetem jest rodzina, gardzę pieniędzmi bo te niszczą wszystko wokół, ludzi, dzieci, a nawet planetę. Nikt już nie bawi się z dziećmi tylko ciągłe dążenie do bogactwa które i tak jednego dnia może zostać zabrane poprzez choćby śmierć czy kalectwo. Ale jeżeli ta pani kocha swoją pracę to ją rozumiem, tylko zawsze jest coś za coś, i trzeba niestety się z trym pogodzić. Korzystamy z klimatyzacji, zużywamy prąd, przez co elektrownia produkuje więcej prądu zanieczyszczając bardziej planetę... Coś za coś. Wszystkim mamom i tatom życzę zdrowia i radości, kochajcie swoje pociechy i utwierdzajcie je w tym że są przez was kochane. A pieniądz rzecz nabyta, fajnie jest go mieć ale nie za cenę rodziny, czy własnego zdrowia.
Ja znam przypadek świetnego małżeństwa gdzie mąż prowadzi swój interes ( bardziej hobby) ale przede wszystkim zajmuje się domem i wychowaniem dzieci. A zona zarabia, wybrali tak bo raz że facet miał lepsze wykształcenie do dobrego zajęcia się dziećmi. A dodatkowo żona zarabia więcej niż on zarabiał więc wybór był prosty. I oni wytrzymują i nie ma problemu. Ale czemu, bo najzwyczajniej w świecie oni się dogadują, znaczy się oni to ustalili. I on nie siedzi przysłowiowo w domu bo jest leniem i frajerem tylko dlatego że tak się umuwili dogadali. Takie coś bardzo szanuję. I myślę że to jest ważne żeby właśnie dogadywać się, choć prawdopodobnie w większości przypadków będzie raczej tradycyjny podział, ale to tylko statystycznie.
Ja sądzę, że elementarnym kryterium decydującym o tym, jak będzie wyglądał podział ról w małżeństwie jest w przynajmniej większości przypadków (i moim zdaniem tak powinno być zawsze) to, jak małżonkowie między sobą ustalili. Oczywiście, pewnie w większości, nie zawsze, ale w większości przypadków to mężczyzna pójdzie do pracy, a kobieta pozostanie w domu, ale wiem, że nie zawsze tak będzie i nie zawsze musi tak być.
@Zenon Zenkowski statystycznie tak, kiedy przychodzi do konkretnych przykładów - nieprawda. Może Pan spotkać kobietę, która będzie do tego mniej predestynowana od Pana i to stwierdzenie będzie wtedy fałszywe. Pytanie, czy zwiąże się Pan z taką osobą i to już zupełnie inna kwestia.
mam syna 4 lata córkę 2 lata. W domu głównie zabawki "dla chłopców". Córka też trochę chowana po chłopiencemu, bo tak jakoś wychodzi, że ja się bardziej zajmuję dziećmi niż żona. Mimo to, jak córka dostała na święta od dziadków lalkę z wózeczkiem... oszalała na jej punkcie. Dokładnie tak samo z pluszakami. chodzi, przytula, rozmawia, je z nimi - wszystko sama z siebie, nikt jej nic nie wciskał. Także może po prostu sprawdzajmy nasze dzieci co chcą a co nie (jak widać od urodzenia mają jakieś predyspozycje) - i dostosowujmy się do tego zamiast na siłę je zmieniać?
Owszem. Jako dziecko marzyłam o samochodziku , na który musiałam czekać pół roku, bo nikt nie chciał mi go kupić... Z niejakim zaskoczeniem obserwuje teraz swoją córkę, która kocha być dziewczęca dziewcZynka .... Jesteśmy jak dzień i noc. Ale patrzę na to z czułością , akceptuje różnice między nami .
Ja miałam ogromne szczęście, że sama wybierałam w sklepie zabawki, które chcę, a były to puzzle, lego, figurki :D Oczywiście były też prezenty - barbie / pluszaki od babci i samochody / samoloty od dziadka, więc jako dziecko nie miałam poczucia, że coś jest dla chłopców albo dziewczynek i bawiłam się tym, co chciałam :)
Moja żona jest w domu z dziećmi. To jest trudne i wymaga opanowania, cierpliwości, mądrości, sprytu, trzeźwego rozumowania. Oczywiście że praca zawodowa jest łatwiejsza. Praca zawodowa to robienie tego, co się potrafi. Wychowanie Człowieka, to ciągłe zmaganie się z sobą samym. Wychowanie Człowieka to najcenniejsza praca.
Wychowanie to nie jest układanie spać, podcieranie dupy, gotowanie, sprzątanie. Żeby wychować dziecko w człowieka, trzeba to potrafić robić. Większość niestety nie wychowuje dzieci, tylko rości ich jak bakłażany
@@isensualsensei to jak chciałbyś to zmienić? nikt nie wie czy się sprawdzi w roli rodzica przed właśnie próbą wychowania swojego dzieciaka;d masz jakiś pomysł jak zawczasu nauczyć ludzi jak wychować swoje dziecko a nie tylko pozwolić im urosnąć jak bakłażan;d
@@iczaplicka U mnie akurat jest wspólnota majątkowa, więc to ja jestem bardziej niewolnikiem. Zarabiam pieniądze, a żona je wydaje:) jeśli nie ma wspólnoty, to może być tak, jak piszesz.
W wieku 16 lat dowiedziałam się, że moje hobby jest męskie i nie mogę wybrać takiego zawodu, bo nigdzie nie znajdę pracy, a jak już to będę mało zarabiać.... Przecież kobiety na programistkę nigdy nigdzie nie zatrudnią. Dzisiaj również jestem programistką, cholernie dobrą na tle reszty, i przypominam rodzicom te słowa za każdym razem, gdy próbują dawać głupie rady :).
Z tego co wiem, to jeśli chodzi o branże techniczne, akurat w programowaniu kobiety są statystycznie lepsze od mężczyzn ;) Więc odradzanie dziewczynom programowania nie ma nawet w tym kontekście sensu.
@@joew9690 "Gender differences and bias in open source: Pull request acceptance of women versus men Article in PeerJ Computer Science 3(1):e111 · May 2017" Proszę bardzo. Teraz poprosiłabym o źródła twoich danych, że faceci są lepsi w programowaniu.
@@MrTangerine666 gdyby kobiety były lepsze w pracy przy elektronice to raczej by ją częściej podejmowały a mało które idą do pracy jak programistki lub na grafików ewentualnie informatyków
Jeśli chodzi o więcej obowiązków nakładanych na dziewczynki, sytuacja z życia. Mam dość dużą rodzinę od strony mamy, tak, że święta spędzamy w wynajętej salce, takiej wioskowej. Za każdym razem sprzętatnie, przygotowywanie jej przed, jak i doprowadzanie do porządku po spada na kobiety. Była nawet tak absurdalna sytuacja, że sprzątać pojechała z nami dziewczyna mojego kuzyna - on nie pomyślał w ogóle, żeby nam pomóc Tak samo z gotowaniem przed świętami. Obracam się raczej w męskim towarzystwie, gram a gry i czas przedświąteczny to dla mnie ganianina i pomoc mamie a kuchni, podczas gdy moi koledzy siedzą i grają całymi dniami, w najlepszym przypadku upieką jedno ciasto. Oczywiście, to nie ich wina. Mam wrażenie, że to społeczne przeświadczenie, że syn mi będzie tylko przeszkadzał w kuchni, on nie wie, jak sprzątać etc etc jest silne i mega głupie.
@@KiraYoake Wydaje mi się, że to wynika z tego, na czym obu płciom zależy. Może nie w sprzątaniu, ale jestem przekonana, że gdyby sprawa zależała od mężczyzn, to część byłaby szczęśliwa nawet z zamówioną pizzą i barszczem w proszku ;) A kobiety często chcą, żeby było smacznie, domowo, ładne serwetki, pasujące do świeczek, a świeczki pasujące do świeczników itp. Generalizuję oczywiście, ale widzę taką tendencję. Z doświadczenia sprzątania na przykład na jakimś wyjeździe widzę, że jest po równo, ale ta pierwsza osoba, która wstaje i sprząta, jest płci żeńskiej. Nie usprawiedliwia to rzecz jasna innego wychowania dzieci jeśli chodzi o obowiązki domowe. Ale potem inne podejście męża i żony już tak.
U mnie jest tak że mamy dwójkę dzieci żona ma firmę więc ja zawozr syna do przedszkola (drugi chodzi do liceum) idę do pracy potem żona wychodzi z pracy zabiera dziecko z przedszkola wtedy ja też wracam z pracy na obiad zajmuje się synem żona pracuje w tym czasie a jak wraca to ja pracuję z domu i wtedy po tym jak mały pójdzie spać oglądamy sobie film albo serial ze starszym synem (jeżeli nie jest gdzieś ze znajomymi) edit a obiady gotuje ten kto wraca z małym z przedszkola albo starszy syn jak nie ma dużo nauki
17:30 mam teraz 20-kilka lat i od koleżanek w gimnazjum (a więc niewiele ponad dekadę temu) często słyszałam, że mają więcej prac domowych niż ich bracia, ba nawet musiały sprzątać (nierzadko starszym od siebie) braciom w pokojach 😜 chłopcy w tym czasie kopali piłkę pod blokiem. Więc tego się tak szybko nie wypleni, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach.
Podpisuję się pod zacytowanymi w tym filmie słowami! Moimi słowami ujęła bym to tak: siedzenie w domu to ciężka praca, przerastająca wielu mężczyzn, dająca satysfakcję osobom o odpowiednich predyspozycjach, ale też prowadząca do 'wypalenia', mogąca w skrajnych przypadkach (przypuszczam, że może np. u 10% wykonujących tą pracę - badań nie znam, ale znam konkretne przypadki) doprowadzić do depresji, rozstroju nerwowego i innych "chorób zawodowych". To, że ktoś z własnej woli podejmuje się na ochotnika zostać żołnierz iść na wojnę - nie gwarantuje mu, że trauma wojenna jego nie dotknie. Analogicznie kobiety w pełni świadomie podejmujące się macierzyństwa nie mają gwarancji, że ich kompetencje wychowawcze utrafią we wszelkie potrzeby dziecka, że ich macierzyństwo będzie bez szkody na zdrowiu matki. "Cała wieś jest potrzebna, żeby wychować jedno dziecko" głosi dawne powiedzenie. Dziś obowiązki całej tej wsi często przypadają jednej osobie (mamie, rzadziej tacie), bo drugie z rodziców musi spędzać dni w pracy i w drodze do pracy 🤷
Kobiety często "chcą siedzieć z dziećmi" na początku nie dlatego, że lubią zmieniać pieluchy i słuchać płaczu całymi dniami tylko dlatego, że uważają że to będzie lepsze dla ich dzieci niż np pobyt w żłobku. Bo będzie. Bo dziecko roczne wciąż jest za małe na żłobek, tzn żłobek nie będzie dla jego rozwoju optymalny. To jest połączenie troski o dziecko, presji społecznej, znajomości danych o rozwoju dziecka. Z tego samego powodu gotujemy zupę jarzynową zamiast jeść codziennie pizze, nie dlatego że chcemy, ale dlatego że jest to słuszne. Polecam pomyśleć też nie tylko o nieugodowych kobietach jak ta pani z mejla, ale też o kobietach które lubią ciszę, są niecierpliwe, introwertyczne itp. Otoczenie oczekuje, ze matka jest tą bardziej cierpliwą, kocha dzieci, lubi się z nimi bawić, śpiewać piosenki i znosić wieczne płacze i bałagan.
Mężczyźni czesto "chcą utrzymywac rodzinę", nie dlatego że lubią brać nadgodziny i słuchać wrzasków szefa całymi dniami, tylko dlatego że uważają, że to będzie najlepsze aby ich rodzina mogła przetrwać niż np. Zostanie domu i pozwolenie matce zarabiać często w mniej płatnej pracy. To jest połączenie troski o rodzinę, presję społeczną, znajomość danych o rozwoju dziecka w zależności od zarobków danej rodziny. Otoczenie oczekuje że ojciec będzie stabilny, kochał rodzinę i zarabiał dużo, potem przyjdzie po 10-12h pracy o domu i będzie sprzątał, gotował i bawił sie z dzieckiem
@@BerserkGigachad ale ja się zgadzam. Wychodzi na to że wszyscy poniekąd jesteśmy zmuszeni robić pewne rzeczy i jesteśmy w nie wmanewrowany. Więc mówienie w tym kontekście że kobiety chcą siedzieć w domu z dziećmi jest błędne. To nie są wybory nieobarczone przymusem czy presją tak samo jak w twoim przypadku. Problem polega na tym że mało która kobieta wymaga od swojego faceta by był jedynym żywicielem rodzinny. Wręcz przeciwnie, wiele kobiet nie lubi być zależna od kogoś w 100 procentach. Widzę że chciałeś mi dopiec ale ci nie wyszło bo summa summarum nie powiedziałam niczego co by się kłóciło z twoim komentarzem.
U mnie było nieco inaczej. Presję społeczną odczuwałam właśnie w formie nacisku na pracę zawodową. Ciągle słyszałam pełne politowania głosy że jestem bez ambicji, rodem z ciemnogrodu, że będę grubą, brzydką kuchtą i mój przystojny mąż mnie zostawi. A ja chciałam być w domu, zajmować się mężem, dziećmi i ogniskiem domowym nie tylko dlatego, że uznałam to za lepsze dla nich, ale też dla siebie i w imię tworzenia nowej jakości jaką jest wspólnota rodzinna. Po prostu kochałam to robić i rola wzgardzonej przez nowoczesny świat "kury domowej" normalnie mnie uszczęśliwiała. Wbrew temu co się powszechnie uważa, że to jest podejście kobiet ograniczonych umysłowo, czułam tak pomimo wyższego wykształcenia, roztaczanej wizji kariery na uczelni i IQ zdecydowanie powyżej przeciętnej. Czułam to jako powołanie, nie chodzi o to że pasjonuję się sprzątaniem, tylko możliwością zbudowania wraz z mężem rodziny według konserwatywnej wizji, co wcale mi nie przeszkadzało rozwijać swoje pasje, zainteresowania i pogłębiać wiedzę. Przeciwnie, czas, który miałam nie pracując zawodowo, pozwalał na to. Jak trójka dzieci wyrosła, dokształciłam się i poszłam do pracy i teraz od żonatych synów słyszę jak bardzo cenią swój dom rodzinny i wspomnienie mamy, która była zawsze obok.
@@kamilajagoda8159 nie chciałem ci dopiec jedynie przedstawić drugą stronę medalu, ale twoimi slowami poniekąd. Nie piszę że kobiety wolą zostawać w domu, bo takich badań nie posiadam, mamy dostępne jedynie inne informacje, takie jak te, że od np. W ameryce kobiety są coraz mniej szczęśliwe, mimo równych praw j podziału obowiązku w porównaniu do lat 50-60. Czy w takim razie piszę kobiety do kuchni? Oczywiście że nie , to powinien byc indywidualny wybór. Należy również zwrócić uwage, że kobiety mniej chętnie biorą nadgodziny lub kolejny etat, to wynika z badania przeprowadzonego przez gus. Co za tym idzie zarabiają mniej i tylko ich pensja nie jest w stanie utrzymać rodziny, nie mówiąc już o powszechnie występującej hipergamii, która objawia sie wybieraniem partnera o wyzszych lub przynajmniej równych zarobkach i statusie społecznym. Co za tym idzie bardzo rzadkie sa sytuacjw gdy to kobieta zarabia więcej, dalej nie został obalony stereotyp co do ojców zostajacych w domu i opiekujacych sie dziećmi, jak to często wychodzi w sprawach rozwodowych część kobiet traci szacunek do takich facetów których muszą utrzymywać. I tu kolejna rzecz z którą bym sie nie zgodził . Napisałaś 2 rzeczy , które nie wynikaja z siebie otóż napisałaś że kobiety czesto nie wymagają utrzymania rodziny, oraz że nie lubia byc zalezne od kogos w 100%. Kobiety często (nie piszę że każda) wymagają utrzymania rodziny, nie mówią tego wprost ale pokazują to swoim zachowaniem oraz pokazuje to zwiększona statystyka rozwodów w momencie gdy mąż traci pracę, samo społeczeństwo jeat tez indoktrynowane jeszcze według tradycyjnych wartości jakoby to obowiązkiem mężczyzny było utrzymanie rodziny(dajmy na to taka sytuacja facet pracuje ale nie jest w stanie zapłacić alimentów w mediach zostanie przedstawiony jako niewydarzony ojciec i publicznie zlinczowany, natomiast matka w takiej samej sytuacji bedzie opisana jako ta pokrzywdzony i będą opisy tego jaka jest silna i odważna ze jest w stanie tyle harować , a ojciec zostanie opluty, za to ze miał czelność brac od niej alimenty) Natomiast chęć bycia niezależną finansowo nie wyklucza wymagań utrzymania rodziny. Oczywiście ze kobiety lubią pracowac i zarabiac dla siebie. Ale to są pieniądze dla niej na jej wlasne wydatki, nie na utrzymanie rodziny. I zeby nie było nie mówie ze każda kobieta tak robi, tylko duża część
@ Chyba chodziło o moment w którym mówisz: "Mogę podać przykład ponownie ze swojego życia. Jeśli chodzi o moją żonę i wyraziła zgodę żebym to opowiedział, tzn była to nasza wspólna decyzja" Właśnie swojej narzeczonej ten fragment pokazałem bo odniosłem wrażenie że to była "wspólna" decyzja dlatego się poprawiłeś :D
"To dobrze, że mądrzy ludzie się rozmnażają." ... "Moje dziecko wraczkowało kiedyś w ścianę." Żartuję oczywiście(mam czarne poczucie humoru), ale wybuchnąłem śmiechem xD
mnie interesuje statystyka, która uwzględnia spełnienie w pracy, ponieważ wielu mężczyzn też by wolało rzucić prace w cholerę, której nienawidzi bądź nie lubi.
Mnie się wydaje, że to jednak jest kwestia bardziej dogadania się partnerów. Ja dzieci niestety mieć nie mogę, ale przyglądając się mojemu związkowi, to podejrzewam, że oboje bylibyśmy chętni do siedzenia z dziećmi w domu, bo mój partner jest bardzo opiekuńczy. I pewnie byśmy wybrali ostatecznie po kwestiach ekonomicznych, czyli tym, kto aktualnie więcej zarabia. Chociaż nie ukrywam, że ja też bardzo bym chciała móc z dziećmi spędzać dużo czasu. Znam też przypadki, gdzie kobieta po urodzeniu praktycznie od razu poleciała pracować (prowadzi własną firmę). Rozumiem, że w różnych środowiskach może być różnie, ale ostatecznie zawsze warto się zastanowić, czy rzeczywiście jest tak, że ktoś nas do czegoś zmusza, czy po prostu dokonujemy bardzo trudnego wyboru sami. Bo ja na przykład bardzo bym chciała móc opiekować się dzieckiem (rozważam adopcję) i pracować z domu (jestem introwertykiem i spędzanie czasu w domu absolutnie mi nie przeszkadza).
To weź zaadoptuj jakieś dziecko, bo wtedy jest większa szansa, że to dziecko za 40 lat będzie płacić podatki na moją emeryturę, a nie być utrzymywane przez państwo. Proszę to ważne żeby miał kto płacić podatki gdy będę stary!
To zdecydowanie jest kwestia indywidualna. Ja na nie chciałabym, żeby opieka nad dziećmi w większości należała do mnie, musiałoby to być równomiernie rozłożone
Od zawsze mowilam, ze mojemu dziecku bede dawac do zabawy dokladnie to, co bedzie chciec. I tak jak urodzil mi sie syn, mial do wyboru zarowno lalki, jak i samochodziki. Sam wybral samochody. Za 3 miesiace skonczy dwa lata i jest samochodowym maniakiem. Ja sama jak bylam dzieckiem tez wolalam samochody, kierownice, koparki. :-D
Jedna uwaga - bardzo nie podoba mi się stwierdzenie "Siedzieć w domu z dziećmi". Tak jakby w pracy się pracowało, a matka z trójką dzieci w domu to siedzi i nic nie robi. Każdy kto "posiedzi" choćby tydzien z kilkorgiem dzieci wie że nie ma nic bardziej mylnego.
Jak ja się z tą Panią zgadzam :). Dzień powrotu do pracy po macierzyńskim to był jeden z najlepszych dni w moim życiu. 8 godzin na wygodnym krześle popijając CIEPŁĄ herbatę. Rozmowa z dorosłymi:D. Zadania wymagające myślenia:D. Ja ma wrażenie że mężczyźni sobie wmawiają, że kobiety lubią myć tyłek z kupy i robić a-kuku. Nie lubią. Robią, bo czują, że powinny. Ja na macierzyńskim czułam jak mi IQ zjeżdża po równi pochyłej. Opieka nad niemowlakiem jest beznadziejnie nudna, monotonna i wymaga jakichś 2 komórek mózgowych na krzyż. Przy drugim dziecku było łatwiej, bo przynajmniej z tym starszym dało się pogadać, byli jacyś dorośli ludzie w przedszkolu itp. Dzieci moje kocham na zabój, ale niemowlak to jest "fajny" przez jakąś godzinę dziennie.
Jestem na początku materiału. Słucham z zainteresowaniem. Akurat, trochę mało zgodnie ze statystyka, w moim związku to również mąż jest bardziej prorodzinny i ugodowy. Jesteśmy umówieni na jego urlop , jeśli zdarzyłoby się drugie dziecko. Również lubię rozwiązanie w którym jestem z dzieckiem kilka godzin, nie cały dzień. Przypuszczam, że gdyby zaoferowano mi wynagrodzenie za siedzenie w domu równe mojemu wynagrodzeniu w pracy, wciąż wolałabym tam jechać. Zastanawiam się...jak duża jest ta grupa kobiet .
17:31 mam tylko siostrę i też byłyśmy po równo obciążone pracami domowymi (i jestem pewna, że z bratem miałabym tak samo), ale miałam w dzieciństwie wiele koleżanek, które były wkurzone na swoich rodziców jak niesprawiedliwe traktują je w stosunku do ich braci, który w domu prawie nic nie robili, a tłumaczone było to nawet przez ich matki "że to chłopak" ;-;
Właśnie niektórzy faceci nie chcą mi wierzyć, ze istnieje takie wychowanie w polskich domach... U mnie babcia zawsze dawała więcej kasy mojemu bratu bo to jedyny chłopak, a mnie i siostrze mniejsza kwotę na pół :( .
13:32 Nie wiemy, czy mąż autorki listu wypowiedział się kiedykolwiek na temat zostania w domu, czy zdanie "nie mogłabym mu tego zrobić" nie jest projekcją ze strony autorki listu. Skoro potrafiła założyć, że inne kobiety zostają z dziećmi wbrew własnej woli tak jak ona, to mogła też założyć, że dla męża zajmowanie się dzieckiem byłoby tak trudne jak dla niej, nie pytając go o zdanie.
To jeszcze też odniosę się do tematu zabawek w dziecińswie. Moje wczesne dzieciństwo przypadało na lata 80. I też jestem należałam do tej mniejszości dziewczynek, które wolały klocki i samochodzi od lalek. Moja rodzina to po prostu zauważyła i jeśli dostawałam prezenty, to był to albo nowy samochodzik do kolekcji albo klocki lego, które wprost ubóstwiałam. Co ciekawe, na lalki też przyszedł czas, ale dopiero jak zaczęłam dorastać i pierwszą lalkę Barbie kupiłam sobie za zaoszczędzone pieniądze mając coś koło 11 lat a klocki z czasem oddałam 10 lat młodszemu bratu. I tak mi tutaj przychodzi na myśl, że jakoś będąc taką mniejszością wśród dziewczynek, nigdy dorastając nie doświadczyłam jakiejś presji na bycie stereotypową kobietą. Dobrze się uczyłam (szczególnie przedmiotów ścisłych), miałam nietypowe zainteresowania (astronomia) i raczej to w rodzice wzbudzało radość. A do sprzątania nikt mnie specjalnie nie gonił, bo wszyscy stawiali nacisk na naukę (to pewnie też nie było idealne, ale to już inna bajka). I generalnie w głowę zachodzę, jak słyszę o tym, jak kobiety są zmuszane do pewnych ról, bo ja albo tego nie doświadczyłam albo nigdy nie przywiązywałam do tego wagi. To co rzeczywiście czasami odczuwam, to że jak przebywam w typowo kobiecym towarzystwie, to brakuje nam wspólnych tematów, a ja zdecydowanie bardziej swobodnie czuję się grając z kumplami w gry komputerowe. Zresztą, w jakimś momencie zauważyłam, że wolę spędzać czas z facetami, bo jakoś wszystko wydaje się bardziej poukładane i mniej jest w tym towarzystwie konieczności domyślania się. Ochota na macierzyństwa przyszła mi późno... z biologicznego punktu widzenia obciążenia genetycznego mojej rodziny może nawet trochę za późno, ale co się stało to się nie odstanie. Bycie w mniejszości jest trudne niekoniecznie dlatego, że społeczeństwo nas do czegoś zmusza, ale pewnie bardziej dlatego, że dorastając brakuje nam odpowiednich wzorców, bo te, które obserwujemy w naszych rodzinach niekoniecznie pasują do naszej osobowości i musimy sobie to wszystko wypracować sami. Ale kiedyś ten wysiłek się zwróci. Może chociażby przez to, że pokażemy kolejnym pokoleniom, że drogi do pełengo życia są liczne.
Bardzo interesuje mnie jedna rzecz. Napisałaś o swoich zainteresowaniach i nacisku na naukę. Ciekawi mnie, czy nauka (mam na myśli szkolną) sprawiała ci przyjemność? Ja szkołę traktuję jak chorobę, przez którą trzeba możliwie bezbolesnie przejść. Dobra, co tu owijać w bawełnę, nienawidzę tego, ile czasu zabiera mi aktywność, która realnie nie przynosi żadnych efektów. Nie mam na myśli, że w ogóle nie lubię się uczyć. Aktualnie sama dla siebie przyswajam włoski, mam taki ogromny problem ze szkołą : to co ja z włoskim zrobiłam w dwa miesiące, z niemieckiego uczyli mnie w szkole 2 lata. Dlatego też pytam, o tą przyjemność z nauki, bo jestem ciekawa opinii osoby, której się to... podoba? Innego punktu widzenia.
@@maximillienrobespierre7262 myślę, że u mnie pojawia się kwestia dwóch aspektów, jeśli chodzi o stosunek do szkoły (takim, jak go pamiętam). Poszerzanie swojej wiedzy, jest dla mnie przyjemne i rzeczywiście przez cały okres szkoły podstawowej i średniej zaliczałam się do tej niewielkiej grupy dzieciaków, które szkołę lubiły i pod koniec wakacji nawet za nią tęskniły. To mi zostało do teraz, bo wykłady z psychologii lub rozmowy na tematy z okolić psychologii, socjologii i polityki mogę słuchać godzinami (ocieplam się też do ekonomii, ale w jej bardziej społecznym wymiarze). Generalnie mam taki umysł analityczny, który najbardziej jest zainteresowany analizowaniem ludzi ;) W ogóle zdobywanie wiedzy wydaje się mieć dla mnie działanie wręcz uspokajające. Ale oczywiście, musi to być wiedza, która mnie chociaż trochę interesuje. Teraz wchodzi drugi aspekt, że nigdy nie miałam problemu z autorytetem nauczyciela i z wykonywanie swoich szkolnych obowiązków. Mój dom rodzinny był mało stabilny emocjonalnie i wydaje mi się, że szkoła ze swoimi w miarę prostymi zasadami, była dla mnie emocjonalnie bardzo bezpiecznym miejscem. Oczywiście zdarzały się wyjątki i bunt przeciwko wkuwaniu czegoś, co mnie nie intersowało i zaczynałam dostrzegać, że nie jest mi ta wiedza do niczego potrzebna. Z perspektywy czasu też widzę, że szkoła poza nauczeniem się wykonywania z góry określonych zadań, niestety niczego więcej mnie nie nauczyła, bo wiedza, szczególnie w obecnych czasach, wcale nie jest konieczna do bycia w głowie - ważniejsza jest umiejętność dotarcia do aktualnie potrzebnej wiedzy. Nigdy nie lubiłam się uczyć na pamięć, nie byłam w tym dobra, a przez większość szkoły przejechałam na bardzo dobrej umiejetności kojarzenia, ambicji i odrobinie pracowitości. Na studiach jednak to wszystko się pomieszało, bo się okazało, że umiejętności szkolne to za mało, ja nie mam pojęcia, co chce ze sobą zrobić w życiu zawodowo, a brak stabilności emocjonalnej w domu w dzieciństwie wyprodukował takiego przyjemnego potworka o nazwie nerwica, co z kolei w trakcie studiów przerodziło się mój pierwszy epizod depresyjny, przez który ostatecznie studiów nie udało mi się dokończyć. No i okazało się, że muszę wszystko w życiu przewartościować, a większość z tego, czego nauczyłam się dorastając jest wysoce niewystarczające w życiu dorosłym. Bardzo dobrze sprawdzam się w roli dobrej uczennicy, ale już przekuwanie wiedzy na coś rzeczywiście przydatnego wychodzi mi gorzej. W związku z moimi doświadczeniami wyrobiłam też sobie dość silne przekonanie, że ludzie po szkole średniej powinni najpierw iść do pracy, a na studia dopiero, jak wymyślą, co chcą ze sobą zrobić i znajdą takie studia, które im to umożliwią bądź ułatwią. Dorosłe życie jest mimo wszystko najlepszym nauczycielem. Tym bardziej z perspektywy kogoś, kto musiał się już w dorosłości nauczyć rzeczy, których w zdrowych warunkach ludzie uczą się w dzieciństwie. No i uczę się do tej pory :)
@@madhatt3r93 a czy ja w jakimkolwiek momencie twierdzę, że go nie ma? pewnie jakbym porządnie pogrzebała w pamięci to przejawy takowego bym sobie przypomniała. Rzecz w tym, że fakt, iż wymagałoby to sporego grzebania we wspomnieniach wskazuje na to, że te przejawy nie wywarły na mnie większego wpływu.
Odnośnie podziału obowiązków domowych, zabawek itp. w przypadku małych dzieci: tematyka ról społecznych zależnych od płci jest bardzo czesto poruszana przez feministki i feministów. Nie jest to najbardziej medialny temat, ale wydaje mi się (to tylko moje obserwacje, na pewno nikt tego nie zbadał), że nawet częściej poruszany niż aborcja. Ciekawostka: ludzie z MGTOW też o tym mówią, ale prawdopodobnie duża część z nich nie ma świadomości, że zgadzają się w tej kwestii z feministkami.
Pytanie 'Czy kobieta powinna siedzieć w kuchni?' jest w mojej opinii błędnie zadanym pytaniem. Prawidłowo zadane pytanie powinno brzmieć: 'Czy kobieta powinna mieć wybór pomiędzy pracą zawodową a zajmowaniem się domem?'. Innymi słowy, zarówno zmuszanie kobiet do tego, aby partycypowały w pracy zawodowej jak i zmuszanie do tego, aby zajmowały się domem, jeżeli tego nie chcą, jest nieprawidłowe. Każdy powinien mieć możliwość wyboru w jaki sposób będzie funkcjonować w życiu rodzinnym. Tak jak powiedziałeś, społeczeństwo odgórnie narzuca pewne stereotypy i wymagania, ale tak naprawdę to nie od tego jak chce twoja rodzina, znajomi czy ludzie totalnie obcy i od tego jak będą o tobie mówić, zależy przecież twoje życie. Jeżeli czujesz się lepiej w roli pracownika niż gospodyni domowej - masz do tego prawo i nie przejmuj się tym, co gadają tradycjonaliści; i na odwrót - jeżeli uważasz, że lepiej będzie jak zostaniesz w domu i będziesz zajmować się dziećmi, to też masz do tego prawo i feministki mogą się gonić z ich narracją.
A propo obowiązków rodzeństwa w domu Moja rodzina była doskonałym przykładem takiego podziału. Siostra często pomagała mamie w kuchni, częściej sprzątała itd. Ja natomiast pomagałem ojcu w pracach na zewnątrz. Przygotowywanie opału, koszenie trawy, wycinka drzew. Czy uważam to za złe? Oczywiście, że nie. Nie wyobrażam sobie żeby moja siostra mogła cały dzień ścinać drzewa pilarką, a później je łupać siekierą.
No widzisz, zaś w mojej rodzinie mój tata doczekał się dwóch córek- więc wiele "męskich"zadań również wykonywałyśmy i jakoś żyjemy :) Nie twierdzę, że podział u ciebie był "zły" ale czy był "dobry"? Też nie umiem stwierdzić. Myślę, że wyszło jak wyszło i nic w tym złego. Gorzej jakby twoja siostra bardzo chciała pomóc twojemu ojcu, a on odmówił tylko dlatego że jest dziewczyną mimo że np pokazałaby, że posiada tyle siły, aby podołać jakiemuś zadaniu.
@@Tuskaweczka Wychodzi na to że twój stary był słaby i nie ogarnął ... ja robię w domu wszystko sam bo kobiety nie mam ( takie sobie wymogi porobiłyście) a mama mi zachorowała dość w cześnie w wieku 40 paru lat była juz w pełnej katatoni.... więc to był wyjątek w normalny domu dziewczyna robi co dziewczęce a mężczyzna co męskie i tyle. Potem rosną takie patole niezdolne do poświeceń na rzecz wychowania i zastępowalności następnych pokoleń i rurkowce nie zdolne do obrony kraju czy przetrwania w dziczy....
@@joew9690 nie napisałam, że mój "stary" nic nie robił. Robi po dziś dzień i odwala zajebistą robotę (umie naprawić praktycznie wszystko czy zrobić cały remont od pomalowania ściany czy układania kafelek). Chodzi mi o to, że siłą rzeczy pewnych czynności sam nie mógł wykonać a z wiekiem tym bardziej i przydawała się pomoc. Więc ja, mama i siostra pomagalysmy. I też nie mam tu na myśli trzymania klucza czy podawania wody tylko pseudo "męskie" zajęcia czyli np wynoszenie czy wnoszenie ciężkich rzeczy z/na 4 piętro. Nie chce za to medalu bo dla mnie to było normalne, ale później zobaczyłam, że niektóre moje znajome to księżniczki, bo połamią sobie paznokcie jak podniosą coś cięższego 😉
@@Tuskaweczka Czyli innymi słowy chcesz powiedzieć że jak mogłaś pomóc i była taka potrzeba to to robiłaś bo ojciec sam by tego nie zrobił z przyczyn logistycznych ok ...chwali ci się ....że nie jesteś leniem ani obibokiem :) ale jednak kiedy nie trzeba nie zmuszaj córek do tego bo w ten sposób przykładamy rękę do spł patologizacji jednostek je tworzące. Bo jednak żadna kobieta nawet najlepiej wytrenowana i silna nie będzie tak dobrym żołnierzem jak średnio do tego nadający się mężczyzna a nie wpsominając już o całkowicie predysponowanych do tego facetach ..bo potem mamy takie obrazki jak 3 policjantki brytyjskie wiszące na nodze jednego 2 metrowego murzyna.... a etat zajęty 3 facetów mogło by już o wiele efektywniej wykonywać te prace i zarabiać na chleb dla rodziny właśnie po to by kobieta miała czas i możliwości urodzić i odchować to dzieciątko bo sory ale my nie wykarmimy ani nie urodzimy niemamy takich możliwości. Chwali ci się ze nie oczekujesz za to poklasku ja też zawsze robiłem i nigdy za nic poklasku nawet jak dobrze zrobiłem nie dostawłem. Po śmierci napierw mamy a teraz dwa latat temu ojca musiałem wszystkiego naucyzć się sam ...sam piore sam gotuje prasuje ..sprzątam naprawiam usterkiw domu czy robie wykończeniówki ostatnio właśnie malowałem salon i przedpokój . Pozdrawiam.
Fajny film. Ja się zgodzę z Korwinem, że "kobieta nie powinna być ekonomicznie zmuszona do pracy z powodu zbyt dużego opodatkowania zarobków męża tylko mieć swobodny wybór czy będzie gospodynią domową czy pójdzie do pracy dla przyjemności a nie z musu"
Jak ja się cieszę, że nie czuję potrzeby posiadania dziecka. To wygodne. Jestem dość ugodowa jednak też wyjątkowo niewrażliwa. Nie byłabym dobrą matką. Cieszę się, że żyjemy w czasach gdzie nikt nie wmusza mi zajmowanie się dziećmi gdzie nawet mam problem, żeby znieść opiekę nad psem koleżanki, która zostawiła mi go na dwa dni. Piszę ten komentarz, żeby pokazać ,że takie kobiety nie są jakąś mistyczną legendą i istnieją. Statystyki to tylko statystyki i owszem warto mieć je gdzieś z tyłu głowy jednak nie należy postrzegać konkretnej osoby tylko poprzez ich pryzmat. Rzadko się wypowiadam w komentarzach pod twoimi filmikami jednak oglądam Cię dość regularnie. Podoba mi się twoje merytoryczne podejście do tematów. Pozdrawiam i życzę zdrowia!
5:10 Oczywiście. Który pracodawca będzie chciał zatrudniać pracownika, który co rok znika na rok z firmy? Nie ma mowy o żadnym awansie czy rozwoju (w pracy).
Sama jestem dziewczyną, mam siostrzeńca, który jest ode mnie pół roku młodszy. Na święta i różne okoliczności siostra zawsze przyjeżdżała do domu więc jeśli były jakieś prezenty to dostawaliśmy je oboje- ja i mój siostrzeniec jednocześnie. Najbliższa rodzina od początku wiedziała, że moje hobby to raczej konie, szable, kowboje, dziki zachód, strzelby, farma, traktory i zwierzęta gospodarskie niż lalki czy coś w tym stylu i nikt nie miał z tym absolutnie żadnego problemu. Jednak czasem kiedy kto inny był "Mikołajem" bardzo bolało mnie kiedy mój siostrzeniec dostawał prezenty np. ze Scooby Doo (którego oboje byliśmy maniakami i spieraliśmy się kto bardziej i kto ma więcej artefaktów z nim związanych) bądź małe traktorki z przyczepami (matko bosko!! co to był za ból, a on nawet ich nie lubił jakoś szczególnie) a ja dostawałam różowe lalki, jakieś winx, witch czy inna bitch (cholera wie co to było, nawet nie miałam pojęcia bo nigdy tego nie oglądałam). Nie zapomnę momentu, kiedy mając jakieś 6 lat utwierdziliśmy tę dalszą część rodziny w niestreotypowości upodobań, kiedy wymyśliliśmy zabawę w urywanie głów i kończyn wszystkim lalkom które miałam pokrywką od wiaderka po popcornie i zakłady kto lepiej rzuci do tego do wiaderka z odległości. Potem dostawaliśmy już tylko dokładnie takie same zestawy. Już nie było "ale to są zabawki dla chłopców, dziewczynki bawią się lalkami".Tak w ogóle do tej pory zastanawiam się czemu moja mama z taką obojętnością obserwowała jak jej najmłodsza córka i jedyny wnuk bawią się razem w urywanie części ciała sztucznym ale jednak ludziom :D :D W każdym razie wyrośliśmy na normalnych i zdrowych ludzi, proszę się o to nie matrwić :p
Czasem się zastanawiam jak to jest, że kiedy mówi się o jakiś zjawisku ogólnie, używając, dla uproszczenia różnych kwantyfikatorów, zaraz znajdą się ludzie, którzy stwierdzą, że oni tak nie, więc to bujda, albo tacy, co prostu mają ból pupy o to, że jest nie o nich...
W Danii mozna urlop macierzynski brac na oboje rodzicow- oboje pracuja na pol etetu. Mozna karmic piersia- w czasie nieobecnosci matki odciagnietym mlekiem. Kobieta nie traci szans awansu i nie jest skazana na siedzenie w domu. Myli Pan wrodzone cechy z nabytymi. Wieksozsc "kobiecych cech" jest nabyta w dziecinstwie. Zrobiono eksperyment- male, niemowiace dzieci przebrano- dziewczynke za chlopca i odwrotnie. Nastepnie kazano osobom opiekujacym sie, nie majacym pojecia ze "chlopiec" jest w istocie dziewczynka okreslic preferencje dotyczace zabawek. Okazalo sie ze "dziewczynka" czyli chlopiec wybral miekkie, rozowe lalki. A "chlopiec" samochodziki czy klocki. Dziecko po prostu jest dobrym obserwatorem i widzi co jest przez doroslych akceptowane. Tu tak jak te "liczace" konie. Gdy ja zdawalam na studia byl limit 20% dziewczat na moim kierunku. Dlugo nie bylo rownouprawnienia i chyba dalej nie ma. Kobieta bardzo zdolna wykonuje prace ktora jest przypisywana mezczyznm, bo to, panie widzial kto dobrego chirurga-kobiete? Fakt, ze to bylo za wzgledow marketingowych, a najbardziej kasowy byl czlowiek zydowskiego pochodzenia. Bo to, panie, Zydi to dobre doktory sa... Ale faktycznie byl dobry.
Dobrze ze ten problem dotyczący urlopów macierzyńskich został wreszcie przedstawiony . Teraz aparat państwowy ma możliwość zareagowania i ustanowienia stosownych regulacji . Pamiętajmy że rola państwa w życiu człowiek jest najważniejsza w sumie to nie wiem jak to się w ogóle do tej pory wytrzymało bez pomocy i kontroli wykwalifikowanego urzędnika . Serdecznie proszę wszystkich o wsparcie w celu wywarcia nacisku na polityków partii rządzącej w celu ustanowienia stosownych regulacji
W 100% zgadzam się z autorką listu. A pytanie do Ciebie Szymon. Co to znaczy efektywny podział? Finansowo? Może i tak. Ale ogólnie dla dobra rodziny? Myślę że niekoniecznie. Dobrze dla dziecka żeby miało oparcie również w ojcu, który aktualnie niejednokrotnie tylko bywa w domu i "pomaga" przy dzieciach. Dodatkowo zdrowie psychiczne i wypalenie rodzicielskie, o które równie łatwo jak o to zawodowe (lecz mniej się o tym mówi. Co gorsza prace możesz zmienić a z wypaleniem rodzicielskim tak łatwo sobie nie poradzisz) również mają ogromny wpływ na cały system rodziny. Więc również na efekt podsumowania co jest korzystniejsze i bardziej efektywne. Natomiast co do badań. Ciekawe jaka jest korelacja wykształcenie i chęć zostaną w domu. Przypuszczam że ujemy, a to koreluje np z ambicjami. Myślę więc że wyniki % w poszczególnych grupach wiekowych mogą być odwrotne niż mówisz. Łatwiej zajmować się domem i opiekować 17 letni dzieckiem które poker dnia jest w szkole niż 1-2 letnim kiedy nie ma możliwości nawet spokojnie iść do WC.
Nie było to poruszone w filmie, więc ja to poruszę. Jeśli w ciągu 5 lat ma się troje dzieci a jednocześnie chce się pracować, to może trzeba było zrobić sobie kilkuletnie odstępy między każdym dzieckiem lub mieć jedno dziecko? Widać jednak że kobieta się nie poświęciła, tylko sama wybrała swoją sytuacje w ten sposób. Brak powrotu do pracy to koszt alternatywny posiadania trójki dzieci w ciągu 5 lat.
Z wiekiem coraz trudniej zajść w ciążę, jest większe ryzyko poronień i wad genetycznych. Myślę też, że dzieci mają lepszą więź, gdy jest mniejsza różnica wieku między nimi. Myślę, że to była świadoma i dobra decyzja, nadal poświęcenie. (Nie wspomnę już o chorobach takich jak PCOS (które mam) i poleca się nie czekać z dziećmi, bo po 30, raczej nie będzie możliwości zajścia w ciążę)
Bardzo podoba mi się twój kanał i zwracanie uwagi na różne punkty widzenia, dlatego trochę nie rozumiem, dlaczego wszystkie feministki wrzucasz do jednego worka :/ uważam, że to krzywdzące. Jestem feministka, bardzo lubię swoich kolegów i naprawdę nie mam nic do facetów jako facetów w ogóle. Oczywiście, że są babki, które są już mocno kontrowersyjne, ale to nie znaczy, że sam feminizm jest z natury zły a my wszystkie nawiedzone :) ok nie podobała mi się tęczowa wagina -ale jeśli chodzi o sprawy zawodowe, przemoc domową ( wobec mężczyzn też ), sprawy związane z seksualnoscia, leczeniem chorób kobiecych czy samostanowienia o sobie i masa innych rzeczy, to są ważne tematy poruszane przez środowiska feministyczne. Fakt, też raz opuscilam jedna grupę na Facebooku bo babki były wręcz fanatyczne, ale wciąż uważam, że to nie znaczy że sam feminizm jest zly. Dla mnie po wysłuchaniu treści maila z tego filmu -jego autorka, chociaż się tak nie nazywa, też jest feministką. A co do aborcji to dogmatem nie jest to, że ma być na życzenie, tylko że każda kobieta powinna mieć wolny wybór (to nie jest to samo, to nie znaczy że każda z nas chce, żeby taka procedura była dostępna na życzenie do 9 miesiąca ciąży xd ) . Pozdrawiam :)
Pytasz czy chodzenie do pracy w kratkę, byłoby bardziej efektywne (nie wspominając już o tym, że w ich sytuacji najbardziej efektywne byłoby gdyby dziećmi od początku do końca zajmował się mniej zarabiający ojciec XD).. a powinieneś pytać czy byłoby bardziej sprawiedliwe. A dodatkowo, czy byłoby lepsze dla dzieci? Dalej... mąż awansował i w obecnej sytuacji, być może rodzina wyszła na tym lepiej, ale... co jeśli mężowi coś się stanie? Żona zostaje sama z trójką dzieci i gigantyczną przerwą w życiorysie? (ok, tutaj pani ma fach w ręku, więc jakoś by sobie poradziła, ale ile jest kobiet w gorszej sytuacji?) Te "tradycyjne" modele wyglądają pięknie w teorii, ale gdy tylko coś dzieje się nie tak, jak w założeniach, to jest tragedia.
Po kilkunastu żalach rodziców stwierdzam, że jak mają taki problem z zostaniem z dzieckiem, to niech sobie tego dziecka nie robią! Po co robić sobie dzieci jak nawet nie planuje się ich wychować? Dla samego spełnienia bycia matką czy ojcem?
Otóż to, chociaż to się tyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn, którzy nie chcą siedzieć w domu z dziećmi. Dlatego ja szanuje każdego, kto zna siebie i wie, że nie wytrzymałby jako rodzic, więc nim nie zostaje. Najgorzej jest, gdy ludzie zapominają, że dzieci nie tyle się robi po to, żeby je mieć, ale też po to, by móc przekazać im dobre wartości, które może będą przekazywane dalej następnym pokoleniom.
@@EmSee1223 Nie. Płytkie to jest współczesne podejście do rodzicielstwa, coraz częściej widze, że chcą mieć dzieci tylko dla tego komfortu umysłowego, że ma się potomstwo. Coraz częściej widać jak nagle rodzic zderza się ze ścianą i musi się zająć dzieckiem i powstają "mama na pełen eteat", gdzie najprostrza czynność ma się równać magrodzoe nobla. A to, że stan dzieci jest coraz gorszy można zaobserwować przez to, że są coraz mniej samodzielne i mają coraz delikatniejsze ego, paradoksalnie jak mogą dogryść to to robią ile można. Co z tego, że wychowuje się średnio mniej dzieci jak nawet w przeliczeniu na jakość to nie działa.
te traktowanie kobiet-kobietom nie wypada mowic tonem zdecydowanym czy do kogos krzyczec. Kobieta w Polsce musi przymilnie cwierkac, nawet gdy jest szefowa. W Danii najpier bylam w szoku gdy szefowa podnosila glos, jezyk zreszta jest przerazliwy. Myslalam ze jak ryknie "du!" to a cos do mnie. A one tak sie odzywaja, tak sa wychowane. I dobrze- nie pindrza sie przed wyjsciem, maja totalnie wywalone co ktos pomysli, nie musza cwierkac, nosza wygodne buty. Jak widzi sie tipsy, makijaz, brylanciki to Polka, Muzulmanka albo prostytutka- co czesto Polke oznacza. Ale Dunki sa zadbane, zdrowe, wysportowane.
Jeśli mówisz, że mężczyźni są bardziej odporni psychicznie i lepiej reagują na stres (np. związany z pracą) to dlaczego mężczyźni częściej popełniają samobójstwa? Dlaczego częściej wpadają w nałogi? Hipotetycznie, może facet po pracy nie będzie płakał, ale za to pójdzie się upić w ramach relaksu albo zacznie wyładowywać stres agresją wobec innych?
Instynkt macieżyński jest potężny. Przez pierwsze 3 miesiące nie umiałam zostawić dziecka na godzinę, nie wyobrażam sobie wracać wtedy do pracy. Ale około 6 miesiąca zaczęłam tęsknić za pracą, za oderwaniem się na dłużej od posiadania oczu dookoła głowy non stop. Około roczku u synka chce wrócić do firmy, dla swojego zdrowia psychicznego. Bardzo się cieszę, że żyje w czasach w których większość ludzi nie będzie sie mnie czepiać niezależnie od tego czy zostane w domu, czy wrócę do pracy. Czekam tylko, aż przestaniemy mówić dzieciom: "tego Ci nie kupie bo jest różowe a Ty jesteś chłopcem", "chłopaki nie płaczą". Dawajmy dzieciom czego pragną, pytajmy co chcą dostać. A że większość dziewczynek wybierze lalke? Fajnie! A że ten jeden chłopiec również zechce lalke? Super! Jestem przeciwna wciskaniu nam że mamy być kimś konkretnym, ale głupotą jest udawanie że nie ma między nami różnic ._.
oh tak. To przykre, że chłopiec nie może kupić sobie różowego misia, bo jest "dla dziewczyn", a dziewczynka nie wiem np karabinu skoro chce? Mam identyczne zdanie co ty. Nie wciskajmy nic na siłe- równie dobrze dziecko może bawić się samochodzikiem jak i lalką niezależnie od płci
Nie żeby urazić Pani przekonania ale jednak uważam że facet powinien być facetem w sensie, to co teraz napiszę może być bardzo nie poprawne politycznie/społecznie kiedyś dostałem rowerek i jadąc na nim wywróciłem się bo się przestraszyłem jadącego samochodu, na liczniku miał może z 10 na godzinę i był oddalony o około 200 metrów, nic by mi się nie stało ale jakoś w ataku paniki zresztą bezpodstawnej wywaliłem się i płakałem bo zdarłem sobie łokieć, nawet mnie to nie bolało ale płakałem z jakiegoś dziwnego przerażenia i pomimo słów taty żebym się uspokoił bo nic się nie stało ja płakałem dalej i wtedy tato dał mi takiego dzwona w czoło że aż się wywaliłem i powiem Pani że od tamtego momentu przestałem płakać jak ta łajza, fakt drastyczne ale skuteczne, ludzie teraz są wychowani nazbyt delikatnie, byleby tylko nie urazić nie nakrzyczeć nie skrzywdzić a później spotyka go/ją życie i nagle spuszcza o wiele większy łomot, ale jak człowiek nie jest obeznany z małym stresem, nie jest zahartowany to jak ma znieść niepowodzenia w pracy/rodzinie jak ma walczyć o swoje gdy jest tak delikatny że Wszystkiego się boi
@@k.ewertowski5039 myślę, że w takiej sytuacji równie ważne jest, aby chłopiec nie płakał i się pozbierał, jak i dziewczynka. Auto jedzie niezależnie od płci poszkodowanego. Nie uważam też, żeby słuszne było chronienie od wszelkiego zła tego świata. Nie łapie dziecka gdy upada, bo musi się nauczyć upadać bezpiecznie. Nie chronie przed każdym złem tego świata, nie kupuje nowej zabawki w miejsce starej zniszczonej przez głupote i nieuwagę. Ale jednocześnie stwierdzenie "chłopaki nie płaczą" powoduje tłumienie emocji. I nie mówię tu o użalaniu sie nad sobą, tylko o tych chwilach gdy emocje sięgają zenitu i najlepszym co można zrobić jest uronienie kilku łez by wypuścić te emocje i łatwo spowrotem dojść do siebie. Tymczasem wielu facetów jakich znam nie płacze nigdy, nawet mając konkretny powód. Kończy się to depresją lub wyżywaniem się fizycznie w sposób destrukcyjny. Jestem zwolenniczką pozytywnej dyscypliny - nie karam dziecka za błędy, nie chronie go przed ich konsekwencjami. Ja tylko tłumacze że konsekfencja może się pojawić, pozwalam odczuć je na własnej skórze (o ile nie grożą kalectwem lub śmiercią), tłumacze jak następnym razem można takiej konsekwencji uniknąć. A na deser daje wsparcie i czułość, by dziecko wiedziało że jest taki ktoś kto go przytuli gdy tego potrzebuje, a potem powie "a nie mówiłam?". Ale jak już ktoś zaczyna sięużalać to aż mnie mierzi...
@@k.ewertowski5039 BRAWO ! Mój ojciec załatwił sprawe troche sprytniej - uczył mnie jazdy na rowerze i trzymał na kiju w pewnym momencie poczułem lekkość i tak fajnie mi się jechało :) patrze za siebie a ojciec z oddali macha mi ręką wpadłem w panikę i natychmiast sie wyglebałem standardowo zacząłem płąkać bo rozdarłem sobie kawał skóry na łokciu a wtedy tatą przybiegł postawił mnie na nogi pogłaskał po głowie wskazał kierunek z któego jechałem i powiedział - " Jestem z ciebie dumny przejechałeś taki kawał bez mojej pomocy " i momentalnie przestałem płakać.
Nie da się mieć wszystkiego ;) Pani jest inteligentna i ambitna i stara się godzić wychowanie 3 dzieci i zdobywanie nowych umiejętności. Napisała Pani, że nie skazałaby pani męża na siedzienie całymi dniami z dziećmi w domu, ale powiem przekornie on skazał na to panią, choć ewidentnie jest pani nieszczęśliwa w tej sytuacji. Myślę, że warto porozmawiać i wypracować kompromis, jeśli chodzi o czas zajmowania się potomstwem ;)
Wszystko super ale pierwszych 8 minut po prostu nie da się słuchać.Chodzi o to, że tracić karierę musi NAWET kobieta która zarabia więcej i nie ma wyjścia. Bo ja facet nie chcę zajmować się dzieckiem to po prostu mówi, nie mogę,nie potrafię,nie chcę.Jeśli jest to kobieta, musi wyrzec się kariery lub nie mieć dzieci wcale.Cała filozofia.Nie ma i nie będzie 50/50, można to tłumaczyć na 200 sposobów i to załamuje.Później, jeśli dojdzie do rozwodu, a umówmy się statystyki są bezlitosne. Mężczyzna będzie kontynuować swoje życie zawodowe i prywatne, kobieta zostaję z dziećmi i bez pracy i możliwości rozwoju na długie lata.
Gdy wspominam moje dzieciństwo, to znacznie przyjemniejsze było dla mnie budowanie różnych rzeczy i zabawa autkami, wyścigi itd. Nie lubiłam bawić się lalkami barbie (dzidziusiami już bardziej), było to dla mnie strasznie sztuczne i się zmuszałam do tego. Dziś jestem nauczycielem w przedszkolu (z pasji, kocham dzieci), ale gdy bawię się z dziećmi to znacznie bardziej wolę z nimi budować, bawić się w wyścigi samochodowe niż bawić się lalkami, w dom itd.🤷🏻♀️
Następny film. Czy mężczyzna powinien dobrze zarabiać? Czy mężczyzna powinien być twardy?🤔 Zadałem te pytania bo są jak zapewne sam przyznasz dość popularne stereotypy o mężczyznach, poruszyłem je bo nie każdy facet ma dużo pieniędzy lub ma wystarczająco twardy charakter.🤨 Zawsze mnie to nurtuje. Co sądzisz o tych cechach? Bo z jednej strony mężczyzna powinien mieć dużo pieniędzy żeby utrzymać rodzinę i twardy charakter żeby ją chronić. A z drugiej strony mawiają "liczy się głównie charakter" Wybacz że się tak rozpisałem. Ale jestem strasznie ciekaw. Pozdrawiam serdecznie. 🤗
Wolę nie mieć dzieci niż poświęcić tyle życia na bycie z nimi w domu. Gdybym była zmuszona wybierać (bo partner nie zgodziłby się na taki podział, żeby dostatecznie mnie odciążyć), to nie zdecydowałabym się na żadne dziecko, ale to w ostateczności, bo chciałabym mieć jedno. Są rodziny podobne do tego jak przedstawiłeś swój przykład, gdzie mąż pracuje i lubi gotować, ale jednak pomimo pracy gotuje wieczorami i to się sprawdza. Mam w bliskiej rodzinie takie małżeństwo, z którym przez jakiś czas mieszkałam i bardzo podoba mi się ich organizacja w wielu aspektach. Mi właśnie najbardziej odpowiada układ, w którym wszystko jest równomiernie rozłożone. Jeśli ktoś lubi coś robić, to tym bardziej niech to robi, bo odciąży partnera, a sam uzna to za coś przyjemniejszego niż uznałaby druga strona. Może tym być gotowanie albo opieka nad dzieckiem, ale zawsze trzeba to uzgodnić w swoim związku (ale to chyba oczywiste). Rozmawiajmy dużo na ważne życiowe tematy. Mam wrażenie, że (bardzo ogólnie mówiąc) większość mężczyzn mniej chętnie wchodzi w dokładne dyskusje na te tematy. Najgorsze, tak - najgorsze - co można zrobić, to zakładać z góry, że nasze preferencje i jakieś przyjęte przez nas schematy, np. dot. tego jak ma wyglądać życie po pojawieniu się dzieci, sprawdzą się u każdego albo że ktoś uważa tak samo, bez upewnienia się godzinami dogłębnych, wyczerpujacych rozmów.
Z góry przepraszam ale mój klawisz(przecinek) odmówił posłuszeństwa :) Tak nie trzeba być pro-choice aby być feministką/feministą :) Zdecydowanie nie jest to mainstream jednak wiele feministek nie identyfikuje się z tym ruchem. Co ciekawe istnieje odłam feminizmu który zdecydowanie popiera ruch pro-life. Nie oznacza to, że to podejście nie będzie ostro skrytykowane przez inne odłamy jednak nie jest to tak oczywiste jak mogłoby się wydawać. Trzeba pamiętać że feminizm nie jest jednolitym ruchem i nawet w obrębie jednego odłamu występują różne opinie na poszczególne tematy. Jeśli chodzi o podejście że kobiety generalnie powinny być traktowane tak samo jak mężczyźni to zdecydowanie się z tym zgadzam. Dziewczyny w filmie powiedziały że przedstawiają czym dla nich jest feminizm w bardzo ogólny sposób a później dodały że nie negują faktu iż istnieją różnice(nie tylko fizyczne) pomiędzy kobietami a mężczyznami. Drugie stwierdzenie wcale nie wyklucza pierwszego jest jednak taką...hmm.. "gwiazdką" /adnotacją dopełniającą to właśnie stwierdzenie. "Ogólnie mężczyźni i kobiety powinni być traktowani w taki sam sposób - * fakt istnienia różnic zdeterminowanych przez płeć CZASEM może sprawić że inne zachowanie będzie efektywniejsze/ odpowiedniejsze etc zależnie od płci danej osoby". Korzystając z okazji(tylko kilka razy w życiu napisałam komentarz na yt) chciałabym Ci powiedzieć, że bardzo doceniam Twoją twórczość i serdecznie pozdrawiam :)
Ja jako mężczyzna chciałbym powiedzieć, że można być dyskryminowanym z powodu bycia "niemęskim". Jest to też niestety dosyć powszechne, a nawet jestem skłonny powiedzieć, że powszechniejsze niżeli nie akceptacja praw kobiet. Ja nie mam potrzeby dostosowywania swojego wizerunku do stereotypowego wyglądu faceta i dodatkowo uwielbiam makijaże. Jeśli chodzi zaś o feminizm proponuję zadać sobie pytanie na ile te środowiska postulują o prawa, a na ile o przywileje. Myślę też, że doleje tutaj oliwy do ognia, ale jestem zdania, że konwencja stambulska jest kompletnie niepotrzebna, a przynajmniej są rozwiązania o wiele lepsze i prostsze.
Co do traktowania mężczyzn tak samo jak kobiet, to chyba nie chodzi o to, by być ostrzejszym w stosunku do kobiet, a o to by być łagodniejszym w stosunku do mężczyzn. Świat byłby o wiele lepszy gdyby wszyscy kulturalnie i z szacunkiem odnosili się do siebie. Nawet skrytykować można w uprzejmy sposób. Nie wiem czy tego akurat chcą feministki, ale ja akurat tego bym chciał, gdyż na świecie jest za dużo chamstwa :)
Przez 7 lat nie byłam w stanie pracować a chciałam. Zwyczajnie nie miałam dzieci z kim zostawić. Przedszkole dostali na kilka godzin . Znalezienie pracy w tym przedziale czasu graniczyło z cudem. Dodam że mąż po pracy chodził na siłkę, na treningi, na imprezy. A ja takich opcji nie miałam bo on z dziećmi.nie został. Dodam że nie karmiłam piersią.
Odcinek jak zwykle bardzo merytoryczny i dający do myślenia'' Nie zgadzam się z tym. To jakby tłumaczyć dlaczego to facet wrzuca wegioel do piewnicy, a nie kobieta. Dziwie się ze w ogóle jakiemuś tłumokowi trzeba tłumaczyć czemu to kobiety zostają w domu z dziećmi. To chyba syndrom naszych czasów i lewackiego prania mózgów ze ludzie takich rzeczy nie rozumieją.
@@karol9205 Pisze lewactwo aby oddzielić lewice jak np.Ikonowicz,od lewaków jak Zandberg,Biedroń i inni marksistowscy popaprańcy którzy tylko chcą szerzyć tęczowa ideologie,a ludzi pracy i słabszych maja gdzieś. Inie żebym był lewicowcem i zgadzał się z Ikonowiczem. Myślę ze na prawo ode mnie możne być tylko ściana,ale szanuje Ikonowicza i sadzę że taka,prawdziwa lewica,a nie lewactwo są potrzebne i robił bym takim ludziom jak on krzywdę stawiając ich na równi z marksistowskimi pojebami. Dlatego pojebów nazywam lewakami..
Ja absolutnie nie ma problemu z byciem na urlopie ojcowskim. Pocisnę dalej, przygotowuje się do bycia na tym urlopie. Powody sa dwa. 1 Nie chcemy by żona była wykluczona z życia zawodowego. 2 Nie chcemy Mnie wykluczyć z procesu wychowania i opiei nad dzickiem w jego pierwszym roku życia. Więc tak 7-12 miesiąc życia dziecka ja siedze w domu. Oczywiście nie możemy odwrócić tej kolejności (biologia), ale w momencie kiedy da się już to zmienić nikt, od niczego nie zamierza uciekać i uhylac się od jakiejś roli.
Pomijając sporą prawdę przedstawioną w tym odcinku, to mam wrażenie że kwestie takie jak: "kobieta zostaje w domu", "kobieta opiekująca się dziećmi" wcale nie są takim reliktem przeszłości.. piszę zawile, ale o co mi chodzi: otóż wydaje mi się, że takie myślenie wywodzi się głównie z mieszczańskich kultur i trybu życia (ale nie z życia tzw hołoty, która wiązała koniec z końcem) , bo z tego co wiem chłopów (kiedyś większości w kraju) nie zajmowało myślenie o tym kto sie zajmie dziećmi, kto będzie siedzial w domu.. Jak szli na pole czy pastwisko to dziecko zabierali ze soba albo zostawiali pod opieka starszych dzieci. Nikt się (przepraszam za wyrażenie) nie pierdolił. Wszyscy robili, każdy młócił, każdy siał, każdy mielił na żarnie, każdy sprzedawał na targowisku, każdy patroszył świniaka. Wiadomo kobiety nie wykonywały tych najcięższych prac, nie wypływały na połów, ale każdy wiedzial co ma robić i co do niego należy. Zmierzam do tego, że to z tym zostawaniem w domu (tym stereotypem "zamkniętej na cztery spusty", gotującej i piorącej żony) to jakaś nowa XX wieczna bajka.. Moja prababka w pologu dzien po porodzie kosiła zboże wraz z mężem i jezdzila na targ sprzedawac.. Dla porownania inna prababka byla dosc bogata jak na tamte czasy mieszczanką i faktycznie siedziała w domu, tylko gotowala, sprzątała i zajmowala sie dzieckiem (oczywiście nie tylko, bo to kupa roboty, ale chialam dac porownanie tych dwóch "światów"), ale ile kobiet moglo sobie na to wtedy pozwolic? Chyba najlepiej co ludzie (małżeństwa!) mogą zrobić obecnie to nie patrzeć tylko przez swój pryzmat na życie, ale wybrać taką opcję która będzie dla tego małżeństwa (i dziecka) najbardziej korzystana pod kątem finansowym i rodzinnym.. Przecież chodzi o to zeby jak najczesciej sie spotykać i nie zacharować sie na śmierć. Pozdrawiam serdecznie, świetny odcinek!
Odpowiedziałeś sobie na pytanie kto ma lepiej. Czy mężczyzna który „tylko” pracuje czy kobieta która pracuje w czasie połogu, ma okres i cały dom na głowie. ;)
@@obiwankenobi3777 no ale do czego tak konkretnie się odnosisz? Do mojego komentarza, w którym w sposób dość oczywisty pogardzam obecną wojną damsko-męską, która wzięła się tak naprawdę z miast i bogatszych klas, gdzie ludzie najwyraźniej mieli czas, żeby walczyć o prawo do głosowania? ? I oczywiście, że kobiety mają przekichane, ale od tego jest facet, żeby tej żonie pomagał, a jak facet ma problemy, to od tego jest żona żeby jemu pomagała. Amen
Odcinek spoko, ale chce powiedziec, ze absolutnie zgadzam sie z tym, ze dziewczynki sa duzo bardziej wykorzystywane do prac domowych niz chlopcy. Rodzice od malego programuja je na ugodowe i posluszne. Chlopiec jak powie nie, to sie mu latwiej odpuszcza. Przynajmniej u mnie w domu tak bylo i u znajomych. To pózniej ciagnie sie za ludzmi calymi latami...trzeba byc uwaznym, zeby to dostrzec i w pore zareagowac. Jak sie tego nie zrobi, to bedzie kolejne pokolenie ucisnionych kobiet, ktore daja sie wykorzystywac na wlasne zyczenie/bo nie przyszlo im do glowy, ze mozna powiedziec NIE.
Czy naprawdę mężczyźni są bardziej odporni psychicznie..? Wydaje mi się że niezupełnie. Bardziej obstawiałbym różnice w sposobach rozładowywania napięcia, niż w samym jego odczuwaniu. Mężczyzna będzie stosował inne mechanizmy radzenia sobie z jakimś negatywnym bodźcem, ale odczuwanie natężenia tego bodźca będzie podobne, albo i identyczne. Ale to tylko moje domysły, musiałbym o tym doczytać bo w sumie teraz mnie to bardzo zaciekawiło. Znaczna większość mężczyzn których miałem okazje poznać (a to jest bardzo niemiarodajne doświadczenie, więc tylko spekuluje) nawet nie stała obok prawidłowo rozumianej odpornosci psychicznej, a jedyna różnica względem kobiet polegała na sposobie wyrażania tych negatywnych emocji. Jeżeli na ten sam bodziec - powiedzmy krytykę, mężczyzna zareaguje jakimś rodzajem agresji a kobieta płaczem, to nie znaczy że mężczyzna jest bardziej odporny psychicznie, to znaczy że obydwoje są równie podatni na ten bodziec, tylko wyrażają to inaczej.
Mężczyzni są naturalnie nastawieni na rywalizacje i walkę o pozycje w hierarchii wiec zaczepki i ataki nie robią na nich takiego wrażenia jak na kobietach.
Jeśli mowa o mężczyznach mających cechy typowo męskie (czyt. mają "domyśle ustawienia organizmu męskiego", np. odpowiednio wysoki testosteron), to prawdopodobieństwo, że również są bardziej odporni psychicznie wzrasta. Natomiast jeśli chodzi o mężczyzn z przewagą cech żeńskich, to poziom odporności psychicznej może być faktycznie równy do tego u "statystycznej kobiety". Generalnie chodzi mi o to, jakie cechy przeważają. Mam jedną znajomą, która bierze leki na za wysoki testosteron i w sumie widać w praktyce tę jej przewagę męskiego czynnika.
cudowne jest to gdy ktoś wychodzi ponad jakiś standard to nagle się okazuje, że przecież to tak nie może być bo ten ktoś ma inaczej i te badania kłamią! x]
Dzień dobry.Na początku chcę pogratulować świetnej "dyskusji". Przechodząc do rzeczy - na początku mocno zaskoczyła mnie opinia tej Pani, że dziewczynki są bardziej obciążone domowymi obowiązkami (w sumie to automatycznie włączył się u mnie sprzeciw), bo przecież ja jako chłopiec też pomagałem w domu i nie przypominam sobie żeby moja siostra miała więcej obowiązków niż ja. Lecz po zastanowieniu się stwierdzam, że faktycznie siostra miała stricte domowych obowiązków więcej i to ona była bardziej odpowiedzialna za porządek i inne sprawy w domu. Co prawda nie zajmowała się naprawianiem kranu (i tu szczerze wątpię aby dziewczynki miały w tym większy udział niż ich bracia), bo akurat tego typu sprawami zajmowałem się ja ale siostra miała za to różne inne zajęcia. Nie bez powodu używam określenia "w domu", a nie "domowe" ponieważ wychowałem się na wsi i chciałbym oddzielić obowiązki spełniane w domu od tych wykonywanych poza nim, tzn. na gospodarstwie. Śmiem twierdzić, że w środowisku wiejskim obciążenie obowiązkami i szeroko rozumianą pracą pod względem płci jest bardziej wyrównane ze względu na to, że tej pracy jest więcej (tu nie będę komentował sprawiedliwości podziału prac zw względu na płeć). Tzn. wydaje mi się, że w środowiskach gdzie praca poza domem czy mieszkaniem nie występuje w ogóle albo wcale, to obciążenie obowiązkami faktycznie może być kierowane w stronę dziewczyn. Nie chcę tu generalizować, w tym momencie opieram się na własnych obserwacjach. A zmieniając temat, to chylę czoła przed autorką maila będącego przedmiotem dyskusji za to, że mimo iż nie należy do osób ugodowych, to potrafi się poświęcić i zrezygnować ze swego komfortu na rzecz komfortu męża, w tym kontekście uważam to za naprawdę duże poświęcenie, chapeau bas. Pozdrawiam.
przykro mi stwierdzić, ale wiele moich koleżanek mając braci same musiały przejmować z wiekiem obowiązki po rodzicach- czy raczej częściej po mamie. U mnie w domu zawsze była równość, bo jest 1 facet i 3 babki, więc zarówno robiło się zakupy jak i pomagało tacie naprawić kran :D trzeba sobie radzić
Ja mam takie zdania. Kobiety i mężczyźni się od siebie różnią. Z względu na ich różnorodne uwarunkowania mają łatwiej jak i trudniej w poszczególnych dziedzinach życia. Nie uważam jednak, że gdy dana np.kobieta zabiera się za pracę w biznesie, który jest bezlitosny i zdecydowanie statystyczna ugodowość w nim nie pomaga powinno się do niej podchodzić inaczej. Świat nie jest sprawiedliwy, gdy zabieramy się za coś co z "natury" jest dla nas cięższe po prostu mamy ciężej. Oczywiście jestem jak najbardziej za tym żeby mimo to kobiety pchły się do biznesu jeśli tylko mają na to chęci. Wychodzę z tego założenie jako kapitalistka, która uznaje iż życie nie jest sprawiedliwe i nie ważne co byśmy robili słabsze jednostki zawsze będą miały ciężej.
witam i pozdrawiam [przewiduję że wraz z upływem czasu życie zrewiduje spaczenia ideologiczne ludzi i rozmowy o zamianie roli małżonków będą tyle warte co próby nauczenia nurkowania much w smole
Jako studentka kierunku, na którym jest prawie 100% kobiet, mam możliwość obracania się w różnych środowiskach, również w tych feministycznych. I ciężko mi stwierdzić, jakie są feministki 30-,40-letnie lub działające tam, gdzie nie miałam okazji bezpośrednio dotrzeć, jedynie tyle co na mediach społecznościowych, ale tu, gdzie obecnie przebywam, pośród feministek około 20-letnich panuje właśnie to przekonanie, że trzeba się zgadzać ze wszystkim, m.in. z aborcją na życzenie, inaczej jest się "przeciwko kobietom". Nie wiem, może ten radykalizm wynika z wieku. To, co również mi przeszkadza, to że można zostać wyśmianym z powodu konserwatywnych lub prawicowych poglądów, można być wrzuconym do worka "ludzi zaściankowych", bez szansy na dialog. Nie spotkałam się jeszcze z racjonalnym feminizmem, który w praktyce nie mówi kobietom jak mają żyć, tylko rzeczywiście daje im prawo wyboru bez lekceważenia go, bo nie zgadza się z tym wyznawanym przez feministki. A wg mnie we wszystkim trzeba zachować minimum racjonalności.
Początek tego maila to generalizacja. "Nie chcecie"... Jestem mężczyzną, gdy urodził sie moj syn miałem dobra pracę która lubiłem, ale i tak zdecydowanie wolałbym zostać z dzieckiem w domu i sie nim zajmować niz chodzic do pracy. Niestety nie miałem takiej możliwości ze względu na decyzje partnerki.
@Szymon PYTANIE Jakie powody zdecydowaly o tym ze podjeliscie decyzje o potomstwie ? Mysle ze jest to ciekawe zagadnienie we wspolczesnych czasach gdzie gro osob zwraca uwage na wygode/ekonomie. Ja tylko dodam od siebie ze mam dwojke (myslimy o wiecej) i byla to anjlepsza decyzja w moim zyciu = nie bylbym takim czlowiekiem jak teraz
Zachęcam do komentowania przedstawionych idei i tego jak widzicie sytuację opisaną w filmie oraz jak radzić sobie ze stereotypami gdy jest się na jakimś polu zauważalnie różnym od średniej dla swojej grupy?
Zapraszam też do wykopania: www.wykop.pl/link/5405939/kobieta-powinna-siedziec-w-kuchni/
A ja mam prośbę, mógłbyś dodawać w opisie autora i nazwę obrazu, który umieszczasz obok? Zawsze się nad tym zastanawiam :)
Z kim Szymon prowadzi kanał?
Szykuję dłuższy komentarz - czy pan wrażliwy odpowie tym razem? :
4:00 "...zastanówmy się..." Przecież napisała wyraźnie, że chciała by pracować i rozwijać karierę więc to chyba oczywiste, że wolałaby trzy krótkie przerwy zamiast jednej długiej. To, czy byłoby to bardziej opłacalne - to jest druga sprawa - bardziej opłacalne byłoby mieć dwie prace zamiast jednej. Ty masz swój kanał na YT, który kosztuje zapewne sporo pracy - czy dla twojej rodziny nie byłoby bardziej opłacalne żebyś podjął drugą pracę w tym czasie? Czy nie byłoby bardziej opłacalne dla ciebie abyś robił filmiki bez politycznego kontentu? Otóż ludzie nie robią wszystkiego tylko dla pieniędzy.
4:40 "... efektywny system..." - efektywny względem czego? Jeśli względem realizacji zawodowej obojga - to tak? Jeśli pod względem finansowym - to najefektywniej byłoby karmić dziecko z butelki i oddać do żłobka jak najwcześniej albo nie mieć dzieci w ogóle. Tak, że ten system, który ty podałeś jest najefektywniejszy wyłącznie z punktu widzenia interesu męża.
5:15 "The Przykład" - ma się nijak do tematu - twoja żona stwierdziła, że woli sama gotować - co by było gdyby stwierdziła, że nie chce ? Taki jest temat. Co wtedy? Oczywiście, że dla niej wygodniej jest gotować bo ty nie gotujesz - gdybyś gotował to wygodniej dla niej byłoby nie gotować. Odnosząc to wstecz do przekładu z maila - wygodniej jest dla tej kobiety byłoby chodzić w kratkę na zmianę z mężem - wygodniej dla męża byłoby chodzić do pracy cały czas - a twoim zdaniem wygodniej dla obojga jest to co jest wygodne dla męża.
6:35 "... podział pracy ... jest korzystny aby ten twój mąż miał ..." zostawiam to bez komentarza.
7:00 " ... nie da się zastąpić ..." - da się - chodzi o priorytet - kobieta chce optymalnych warunków dla dziecka i robi to kosztem swojej kariery - mąż gdyby chciał optymalnych warunków dla dziecka i żony to zrobiłby to również kosztem własnej kariery.
7:20 "... rola społeczna tradycyjna..." - tu się zaczyna mowa trawa pierwszej próby - to ktoś musi siedzieć z dzieckiem nie znaczy, że kobieta musi, ktoś musi pracować - nie znaczy, że mężczyzna musi. Może i taki podział był kiedyś konieczny - od dawna już nie jest więc jest obecnie arbitralnie narzucony. Kiedyś było konieczne aby np. ludzie niepełnosprawni leżeli w łóżku - teraz kiedy medycyna się rozwinęła i istnieje możliwość aby takie osoby żyły aktywnie - naleganie na to aby leżały w łóżku jest arbitralnym nakazem.
7:35 "... ekonomiczny podział obowiązków..." - co to w ogóle jest ? Co to za termin? Jaka jest jego definicja? Wymyśliłeś sobie zlepek słów. I nawet gdyby istniało coś takiego to co z tego? To jest jakieś prawo wszechświata, którego nie można złamać. To ma być argument " tak jest i już" ? :D
"Realia biologiczne" - kolejny kwiatek - reali biologiczne są takie, że mężczyzna może zostać z dzieckiem w nieco późniejszym okresie.
8:20 - "...czy kobiety chcą..." - niektóre pewnie chcą być może większość i co z tego? Jaki z tego wniosek? Jaki ten fakt powinien mieć według ciebie wpływ na to czego chce mniejszość kobiet? Sprawdzasz statystyki tego czego chce większość mężczyzn i próbujesz się dostosować?
9:55 - "The Przykład II - z życia wzięte" - no więc twoja żona nie chciała wrócić do pracy po jakimś tam okresie - i jest to ok. A gdyby chciała (jak autorka maila) to należy jej nagle przedstawić milion bezsensownych powodów dlaczego nie powinna? Gdyby chciała to też ok. Więc po co jest ten przykład ?
12:55 - "...prawie wszystkim..." - Domorosły psycholog ci się włączył - wierny padawan Petersona. Co z tego, że jest to osoba nieugodowa? To jest kwestia odpowiedzialność - nawet ekstremalnie nieugodowa osoba będzie w stanie się zająć dzieckiem - skoro ona jako osoba ekstremalnie nieugodowa może się zajmować dzieckiem to jej mąż nawet jeśli jest jeszcze kilka punktów wyżej też może.
13:28 - "... jeśli jesteście oboje nieugodowi to ktoś musi z dzieckiem siedzieć..." - dalej mogą pracować i siedzieć z dzieckiem na zmianę.
13:38 - "...losowy konstrukt społeczny..." - podaj przykład losowego konstruktu społecznego? Konstrukty społeczne nie są ani losowe ani niezmienne. Język jest konstruktem społecznym - nie powstał przypadkiem i ulega ciągłym zmianom i naturalnym, i przeprowadzonym całkowicie świadomie ( reforma językowa).
Dalej następuje coś co amerykanie nazywają rambling - niebardzo wiadomo o co chodzi.
16:30 - "... nie rozumiem dlaczego..." - pewnie dlatego że wiedzę o feministkach czerpie z kanałów takich jak ten.
18:17 - "... systemy społeczne maja pewną bezwładność..." - ano mają i co z tego? Feministki dążą do zmian w normach społecznych - to, że te zmiany nie mogą nastąpić natychmiastowo ze względu na ogrom układu ( mnóstwo ludzi) - to jest powód do czego? Jeśli się chce zmienić kierunek obiektu o wielkiej masie to trzeba przykładać stale siłę do tego obiektu - i to właśnie robią feministki.
18:26 - " ...bezwładność systemów..." - skąd ten pomysł ? System o dużej bezwładności nie wróci do poprzedniego stanu - jeśli zmieni się kierunek obiektu o wielkiej masie używając stałej i dużej siły to potrzebna będzie równie wielka siła aby przywrócić system do stanu poprzedniego. Dlatego nie było kroku w tył w historii ludzkości.
Resztę podsumuję już bez odniesień czasowych :
Stereotypy są nieracjonalnym uproszczeniem ( niejednokrotnie zakłamującym) postrzeganie pewnych rzeczy - zwracać uwagę na to należy zawsze nawet jeśli to trudne i żmudne - taki mają cel feministki - i jest to postępowanie całkowicie racjonalne. Natomiast ty krytykujesz je za to - mówiąc, że zmiany są trudne - co jest zachowaniem nieracjonalnym ( chyba że twoim celem jest zatrzymanie tej zmiany). Mógłbyś się więc zdecydować - bo w tym momencie podsumowując logicznie ten cały filmik - ty mówisz tak :
{Rzeczy się zmieniają i w sumie dobrze, że się zmieniają ale to trudne więc ja i tak będę działał aby te zmiany zatrzymać.}
To jest niekoherentne - sensu w tym nie ma ( chyba że celem tego wywodu była manipulacja i skołowanie odbiorcy).
Niektórzy ludzie podchodzą stereotypowo do postrzegania pewnych rzeczy - pytanie brzmi czy ty podchodzisz stereotypowo - jeśli nie, to jaki jest sens bronienia takiej postawy? Wielu ludzi popełnia błędy matematyczne - jaki jest cel obrony błędnego myślenia?
Temat odporności na negatywne emocje - sorry ale nie zgadzam się - kobiety dużo łatwiej może okazują to, że coś je dotknęło ale dzięki temu nie kumulują w sobie takich negatywnych przeżyć. Mężczyźni pamiętają dłużej i kumulują w sobie te negatywne odczucia - co się czasami kończy tragicznie. Otyła niezbyt atrakcyjna kobieta nasłucha się w roku tylu obelg co ja w całym życiu.
I tak feministki chcą być traktowane tak samo jak mężczyźni - czyli chcą żeby wszyscy byli traktowani tak samo - to nie znaczy, że chcą być traktowane tak jak niektórzy mężczyźni traktują innych mężczyzn bo to wcale nie wynika z tego.
Liczę w końcu na merytoryczną odpowiedź.
@@yaroslavusartem oj.. na niemerytoryczne zarzuty nie ma merytorycznych odpowiedzi.obejrzyj jeszcze raz filmik.
@@piotrswierzewski7149
Przeczytaj mój komentarz jeszcze raz.
To kiedy kanał Szymon gotuje? :P
Błagam, tak!
Witajcie w mojej ku..
..rde społeczeństwo się polaryzuje, dlatego trzeba piętnować radykalizmy i głosić umiarkowane poglądy.
Pytacie się często w komentarzach co ugotuję w następnym odcinku, a to zależy od tego co mam w lodówce
To zależy...
W sensie w spódniczce? 😁
"Bardzo dobrze że inteligentni ludzie się rozmnażają, bo jest jakaś nadzieja" skisłem xDDD
Nom, już widzę oczami wyobraźni wycięte z kontekstu, na nagłówkach prowokacyjnych materiałów xd
Czy ja wiem czy inteligentni...
On powiedział "inteligentnie"
Padłem ze śmiechu
@@wsieci4204 dlaczego sugerujesz że nie są inteligentni?
Zanim obejrzę do końca, chcę tylko napisać autorce, że gratuluję doktoratu, zwłaszcza w takich okolicznościach!
Niektóre osoby są do nauki stworzone, chłoną każdą wiedzę jak gąbka.
Niestety bycie wybitnym człowiekiem kłóci się trochę z rodziną, co da się usłyszeć w jej wywodzie do Szymona,
Ja mam sześcioro dzieci, żona poszła do pracy ja siedzę z dzieciakami w domu, i nie widzę w tym nic złego, ale też ja jestem człowiekiem bez wykształcenia po domu dziecka, więc nie mam jakichś marzeń o wielkim bogactwie i roli w społeczeństwie.
Moim priorytetem jest rodzina, gardzę pieniędzmi bo te niszczą wszystko wokół, ludzi, dzieci, a nawet planetę.
Nikt już nie bawi się z dziećmi tylko ciągłe dążenie do bogactwa które i tak jednego dnia może zostać zabrane poprzez choćby śmierć czy kalectwo.
Ale jeżeli ta pani kocha swoją pracę to ją rozumiem, tylko zawsze jest coś za coś, i trzeba niestety się z trym pogodzić.
Korzystamy z klimatyzacji, zużywamy prąd, przez co elektrownia produkuje więcej prądu zanieczyszczając bardziej planetę... Coś za coś.
Wszystkim mamom i tatom życzę zdrowia i radości, kochajcie swoje pociechy i utwierdzajcie je w tym że są przez was kochane.
A pieniądz rzecz nabyta, fajnie jest go mieć ale nie za cenę rodziny, czy własnego zdrowia.
to potrzebne w sumie te urlopy macierzyńskie, skoro jest dość czasu, żeby robić doktorat i kodzić w Pythonie? XD
Ja znam przypadek świetnego małżeństwa gdzie mąż prowadzi swój interes ( bardziej hobby) ale przede wszystkim zajmuje się domem i wychowaniem dzieci. A zona zarabia, wybrali tak bo raz że facet miał lepsze wykształcenie do dobrego zajęcia się dziećmi. A dodatkowo żona zarabia więcej niż on zarabiał więc wybór był prosty. I oni wytrzymują i nie ma problemu. Ale czemu, bo najzwyczajniej w świecie oni się dogadują, znaczy się oni to ustalili. I on nie siedzi przysłowiowo w domu bo jest leniem i frajerem tylko dlatego że tak się umuwili dogadali. Takie coś bardzo szanuję. I myślę że to jest ważne żeby właśnie dogadywać się, choć prawdopodobnie w większości przypadków będzie raczej tradycyjny podział, ale to tylko statystycznie.
@Zenon Zenkowski C O ? ! Szowinizm seksizm kobietofob!!!
Ja sądzę, że elementarnym kryterium decydującym o tym, jak będzie wyglądał podział ról w małżeństwie jest w przynajmniej większości przypadków (i moim zdaniem tak powinno być zawsze) to, jak małżonkowie między sobą ustalili. Oczywiście, pewnie w większości, nie zawsze, ale w większości przypadków to mężczyzna pójdzie do pracy, a kobieta pozostanie w domu, ale wiem, że nie zawsze tak będzie i nie zawsze musi tak być.
@@Admiral45-10 no o to z grubsza mi szło
@@adamstepien2465 tak też to odebrałem, chciałem jednak sam tak douzupełnić, wiesz...
@Zenon Zenkowski statystycznie tak, kiedy przychodzi do konkretnych przykładów - nieprawda. Może Pan spotkać kobietę, która będzie do tego mniej predestynowana od Pana i to stwierdzenie będzie wtedy fałszywe. Pytanie, czy zwiąże się Pan z taką osobą i to już zupełnie inna kwestia.
Szymon w kuchni! (Program rzecz jasna)
Kto za 🤚🏾🤚🏾🤚🏾🤚🏻🤚🏿🤚🏼🤚🏾
Kto przeciw
Kto się wstrzymał
Przeszło
mam syna 4 lata córkę 2 lata. W domu głównie zabawki "dla chłopców". Córka też trochę chowana po chłopiencemu, bo tak jakoś wychodzi, że ja się bardziej zajmuję dziećmi niż żona. Mimo to, jak córka dostała na święta od dziadków lalkę z wózeczkiem... oszalała na jej punkcie. Dokładnie tak samo z pluszakami. chodzi, przytula, rozmawia, je z nimi - wszystko sama z siebie, nikt jej nic nie wciskał. Także może po prostu sprawdzajmy nasze dzieci co chcą a co nie (jak widać od urodzenia mają jakieś predyspozycje) - i dostosowujmy się do tego zamiast na siłę je zmieniać?
Owszem. Jako dziecko marzyłam o samochodziku , na który musiałam czekać pół roku, bo nikt nie chciał mi go kupić... Z niejakim zaskoczeniem obserwuje teraz swoją córkę, która kocha być dziewczęca dziewcZynka .... Jesteśmy jak dzień i noc. Ale patrzę na to z czułością , akceptuje różnice między nami .
Ja miałam ogromne szczęście, że sama wybierałam w sklepie zabawki, które chcę, a były to puzzle, lego, figurki :D Oczywiście były też prezenty - barbie / pluszaki od babci i samochody / samoloty od dziadka, więc jako dziecko nie miałam poczucia, że coś jest dla chłopców albo dziewczynek i bawiłam się tym, co chciałam :)
Moja żona jest w domu z dziećmi. To jest trudne i wymaga opanowania, cierpliwości, mądrości, sprytu, trzeźwego rozumowania. Oczywiście że praca zawodowa jest łatwiejsza. Praca zawodowa to robienie tego, co się potrafi. Wychowanie Człowieka, to ciągłe zmaganie się z sobą samym. Wychowanie Człowieka to najcenniejsza praca.
To raczej pojęcie względne. Niektórzy będą uważać, zajęcie się domem jest łatwiejsze.
Wychowanie to nie jest układanie spać, podcieranie dupy, gotowanie, sprzątanie.
Żeby wychować dziecko w człowieka, trzeba to potrafić robić.
Większość niestety nie wychowuje dzieci, tylko rości ich jak bakłażany
@@isensualsensei to jak chciałbyś to zmienić? nikt nie wie czy się sprawdzi w roli rodzica przed właśnie próbą wychowania swojego dzieciaka;d masz jakiś pomysł jak zawczasu nauczyć ludzi jak wychować swoje dziecko a nie tylko pozwolić im urosnąć jak bakłażan;d
Tylko praca za darmo. Czyli kobieta nie ma własnych pieniędzy, jest praktycznie niewolnicą.
@@iczaplicka U mnie akurat jest wspólnota majątkowa, więc to ja jestem bardziej niewolnikiem. Zarabiam pieniądze, a żona je wydaje:) jeśli nie ma wspólnoty, to może być tak, jak piszesz.
Kurła kiedyś to były miniaturki nie to co teraz
Do gułagu z nim
@@crapendejs839 *do łagru
@@typowynietypowy4559 niech przebędzie katusze przez cały system łagrów, a co
Kiedyś to były czystki, teraz każdy robi co chce.
@@wiesawaniegowska3268 No Nie ;-)
Kiedyś to Było Tak ;-)
W wieku 16 lat dowiedziałam się, że moje hobby jest męskie i nie mogę wybrać takiego zawodu, bo nigdzie nie znajdę pracy, a jak już to będę mało zarabiać.... Przecież kobiety na programistkę nigdy nigdzie nie zatrudnią. Dzisiaj również jestem programistką, cholernie dobrą na tle reszty, i przypominam rodzicom te słowa za każdym razem, gdy próbują dawać głupie rady :).
Z tego co wiem, to jeśli chodzi o branże techniczne, akurat w programowaniu kobiety są statystycznie lepsze od mężczyzn ;) Więc odradzanie dziewczynom programowania nie ma nawet w tym kontekście sensu.
Czemu dałaś kropkę po uśmiechu szatanie
@@MrTangerine666 Skąd takie bzdurne dane .... statystycznie faceci są w tym najlepsi.
@@joew9690 "Gender differences and bias in open source: Pull request acceptance of women versus men
Article in PeerJ Computer Science 3(1):e111 · May 2017"
Proszę bardzo. Teraz poprosiłabym o źródła twoich danych, że faceci są lepsi w programowaniu.
@@MrTangerine666 gdyby kobiety były lepsze w pracy przy elektronice to raczej by ją częściej podejmowały a mało które idą do pracy jak programistki lub na grafików ewentualnie informatyków
Jeśli chodzi o więcej obowiązków nakładanych na dziewczynki, sytuacja z życia. Mam dość dużą rodzinę od strony mamy, tak, że święta spędzamy w wynajętej salce, takiej wioskowej. Za każdym razem sprzętatnie, przygotowywanie jej przed, jak i doprowadzanie do porządku po spada na kobiety. Była nawet tak absurdalna sytuacja, że sprzątać pojechała z nami dziewczyna mojego kuzyna - on nie pomyślał w ogóle, żeby nam pomóc
Tak samo z gotowaniem przed świętami. Obracam się raczej w męskim towarzystwie, gram a gry i czas przedświąteczny to dla mnie ganianina i pomoc mamie a kuchni, podczas gdy moi koledzy siedzą i grają całymi dniami, w najlepszym przypadku upieką jedno ciasto. Oczywiście, to nie ich wina. Mam wrażenie, że to społeczne przeświadczenie, że syn mi będzie tylko przeszkadzał w kuchni, on nie wie, jak sprzątać etc etc jest silne i mega głupie.
@Potulski.p po pierwsze, co z synami mieszkającym w mieszkaniu? Po 2, czemu? Czemu facet ma skosić i przygotować opał, a nie może upiec ciasta? xD
@Potulski.p 🤦♀️
@@KiraYoake
Wydaje mi się, że to wynika z tego, na czym obu płciom zależy. Może nie w sprzątaniu, ale jestem przekonana, że gdyby sprawa zależała od mężczyzn, to część byłaby szczęśliwa nawet z zamówioną pizzą i barszczem w proszku ;) A kobiety często chcą, żeby było smacznie, domowo, ładne serwetki, pasujące do świeczek, a świeczki pasujące do świeczników itp. Generalizuję oczywiście, ale widzę taką tendencję. Z doświadczenia sprzątania na przykład na jakimś wyjeździe widzę, że jest po równo, ale ta pierwsza osoba, która wstaje i sprząta, jest płci żeńskiej.
Nie usprawiedliwia to rzecz jasna innego wychowania dzieci jeśli chodzi o obowiązki domowe. Ale potem inne podejście męża i żony już tak.
U mnie jest tak że mamy dwójkę dzieci żona ma firmę więc ja zawozr syna do przedszkola (drugi chodzi do liceum) idę do pracy potem żona wychodzi z pracy zabiera dziecko z przedszkola wtedy ja też wracam z pracy na obiad zajmuje się synem żona pracuje w tym czasie a jak wraca to ja pracuję z domu i wtedy po tym jak mały pójdzie spać oglądamy sobie film albo serial ze starszym synem (jeżeli nie jest gdzieś ze znajomymi) edit a obiady gotuje ten kto wraca z małym z przedszkola albo starszy syn jak nie ma dużo nauki
Świetne ❤
17:30 mam teraz 20-kilka lat i od koleżanek w gimnazjum (a więc niewiele ponad dekadę temu) często słyszałam, że mają więcej prac domowych niż ich bracia, ba nawet musiały sprzątać (nierzadko starszym od siebie) braciom w pokojach 😜 chłopcy w tym czasie kopali piłkę pod blokiem. Więc tego się tak szybko nie wypleni, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach.
Podpisuję się pod zacytowanymi w tym filmie słowami!
Moimi słowami ujęła bym to tak: siedzenie w domu to ciężka praca, przerastająca wielu mężczyzn, dająca satysfakcję osobom o odpowiednich predyspozycjach, ale też prowadząca do 'wypalenia', mogąca w skrajnych przypadkach (przypuszczam, że może np. u 10% wykonujących tą pracę - badań nie znam, ale znam konkretne przypadki) doprowadzić do depresji, rozstroju nerwowego i innych "chorób zawodowych". To, że ktoś z własnej woli podejmuje się na ochotnika zostać żołnierz iść na wojnę - nie gwarantuje mu, że trauma wojenna jego nie dotknie. Analogicznie kobiety w pełni świadomie podejmujące się macierzyństwa nie mają gwarancji, że ich kompetencje wychowawcze utrafią we wszelkie potrzeby dziecka, że ich macierzyństwo będzie bez szkody na zdrowiu matki.
"Cała wieś jest potrzebna, żeby wychować jedno dziecko" głosi dawne powiedzenie. Dziś obowiązki całej tej wsi często przypadają jednej osobie (mamie, rzadziej tacie), bo drugie z rodziców musi spędzać dni w pracy i w drodze do pracy 🤷
Kobiety często "chcą siedzieć z dziećmi" na początku nie dlatego, że lubią zmieniać pieluchy i słuchać płaczu całymi dniami tylko dlatego, że uważają że to będzie lepsze dla ich dzieci niż np pobyt w żłobku. Bo będzie. Bo dziecko roczne wciąż jest za małe na żłobek, tzn żłobek nie będzie dla jego rozwoju optymalny. To jest połączenie troski o dziecko, presji społecznej, znajomości danych o rozwoju dziecka. Z tego samego powodu gotujemy zupę jarzynową zamiast jeść codziennie pizze, nie dlatego że chcemy, ale dlatego że jest to słuszne. Polecam pomyśleć też nie tylko o nieugodowych kobietach jak ta pani z mejla, ale też o kobietach które lubią ciszę, są niecierpliwe, introwertyczne itp. Otoczenie oczekuje, ze matka jest tą bardziej cierpliwą, kocha dzieci, lubi się z nimi bawić, śpiewać piosenki i znosić wieczne płacze i bałagan.
Mężczyźni czesto "chcą utrzymywac rodzinę", nie dlatego że lubią brać nadgodziny i słuchać wrzasków szefa całymi dniami, tylko dlatego że uważają, że to będzie najlepsze aby ich rodzina mogła przetrwać niż np. Zostanie domu i pozwolenie matce zarabiać często w mniej płatnej pracy. To jest połączenie troski o rodzinę, presję społeczną, znajomość danych o rozwoju dziecka w zależności od zarobków danej rodziny. Otoczenie oczekuje że ojciec będzie stabilny, kochał rodzinę i zarabiał dużo, potem przyjdzie po 10-12h pracy o domu i będzie sprzątał, gotował i bawił sie z dzieckiem
@@BerserkGigachad Komentarz złoto 👍
@@BerserkGigachad ale ja się zgadzam. Wychodzi na to że wszyscy poniekąd jesteśmy zmuszeni robić pewne rzeczy i jesteśmy w nie wmanewrowany. Więc mówienie w tym kontekście że kobiety chcą siedzieć w domu z dziećmi jest błędne. To nie są wybory nieobarczone przymusem czy presją tak samo jak w twoim przypadku. Problem polega na tym że mało która kobieta wymaga od swojego faceta by był jedynym żywicielem rodzinny. Wręcz przeciwnie, wiele kobiet nie lubi być zależna od kogoś w 100 procentach. Widzę że chciałeś mi dopiec ale ci nie wyszło bo summa summarum nie powiedziałam niczego co by się kłóciło z twoim komentarzem.
U mnie było nieco inaczej. Presję społeczną odczuwałam właśnie w formie nacisku na pracę zawodową. Ciągle słyszałam pełne politowania głosy że jestem bez ambicji, rodem z ciemnogrodu, że będę grubą, brzydką kuchtą i mój przystojny mąż mnie zostawi. A ja chciałam być w domu, zajmować się mężem, dziećmi i ogniskiem domowym nie tylko dlatego, że uznałam to za lepsze dla nich, ale też dla siebie i w imię tworzenia nowej jakości jaką jest wspólnota rodzinna. Po prostu kochałam to robić i rola wzgardzonej przez nowoczesny świat "kury domowej" normalnie mnie uszczęśliwiała. Wbrew temu co się powszechnie uważa, że to jest podejście kobiet ograniczonych umysłowo, czułam tak pomimo wyższego wykształcenia, roztaczanej wizji kariery na uczelni i IQ zdecydowanie powyżej przeciętnej. Czułam to jako powołanie, nie chodzi o to że pasjonuję się sprzątaniem, tylko możliwością zbudowania wraz z mężem rodziny według konserwatywnej wizji, co wcale mi nie przeszkadzało rozwijać swoje pasje, zainteresowania i pogłębiać wiedzę. Przeciwnie, czas, który miałam nie pracując zawodowo, pozwalał na to. Jak trójka dzieci wyrosła, dokształciłam się i poszłam do pracy i teraz od żonatych synów słyszę jak bardzo cenią swój dom rodzinny i wspomnienie mamy, która była zawsze
obok.
@@kamilajagoda8159 nie chciałem ci dopiec jedynie przedstawić drugą stronę medalu, ale twoimi slowami poniekąd. Nie piszę że kobiety wolą zostawać w domu, bo takich badań nie posiadam, mamy dostępne jedynie inne informacje, takie jak te, że od np. W ameryce kobiety są coraz mniej szczęśliwe, mimo równych praw j podziału obowiązku w porównaniu do lat 50-60. Czy w takim razie piszę kobiety do kuchni? Oczywiście że nie , to powinien byc indywidualny wybór. Należy również zwrócić uwage, że kobiety mniej chętnie biorą nadgodziny lub kolejny etat, to wynika z badania przeprowadzonego przez gus.
Co za tym idzie zarabiają mniej i tylko ich pensja nie jest w stanie utrzymać rodziny, nie mówiąc już o powszechnie występującej hipergamii, która objawia sie wybieraniem partnera o wyzszych lub przynajmniej równych zarobkach i statusie społecznym. Co za tym idzie bardzo rzadkie sa sytuacjw gdy to kobieta zarabia więcej, dalej nie został obalony stereotyp co do ojców zostajacych w domu i opiekujacych sie dziećmi, jak to często wychodzi w sprawach rozwodowych część kobiet traci szacunek do takich facetów których muszą utrzymywać.
I tu kolejna rzecz z którą bym sie nie zgodził . Napisałaś 2 rzeczy , które nie wynikaja z siebie otóż napisałaś że kobiety czesto nie wymagają utrzymania rodziny, oraz że nie lubia byc zalezne od kogos w 100%. Kobiety często (nie piszę że każda) wymagają utrzymania rodziny, nie mówią tego wprost ale pokazują to swoim zachowaniem oraz pokazuje to zwiększona statystyka rozwodów w momencie gdy mąż traci pracę, samo społeczeństwo jeat tez indoktrynowane jeszcze według tradycyjnych wartości jakoby to obowiązkiem mężczyzny było utrzymanie rodziny(dajmy na to taka sytuacja facet pracuje ale nie jest w stanie zapłacić alimentów w mediach zostanie przedstawiony jako niewydarzony ojciec i publicznie zlinczowany, natomiast matka w takiej samej sytuacji bedzie opisana jako ta pokrzywdzony i będą opisy tego jaka jest silna i odważna ze jest w stanie tyle harować , a ojciec zostanie opluty, za to ze miał czelność brac od niej alimenty)
Natomiast chęć bycia niezależną finansowo nie wyklucza wymagań utrzymania rodziny. Oczywiście ze kobiety lubią pracowac i zarabiac dla siebie. Ale to są pieniądze dla niej na jej wlasne wydatki, nie na utrzymanie rodziny. I zeby nie było nie mówie ze każda kobieta tak robi, tylko duża część
Jeden rabin powie tak, drugi powie nie
@@karol9205 z tego co pamiętam to tamten rabin nie wziął żadnych pieniędzy.
A ja mówię że jeden rabin powie tak, a drugi rabin powie nie
"Dzięki Bogu się poprawił. Naprawdę ma szczęście, że się poprawił" - moja mama kilka razy podczas podsłuchiwania
A mogę zapytać w którym momencie? :P
@ Chyba chodziło o moment w którym mówisz: "Mogę podać przykład ponownie ze swojego życia. Jeśli chodzi o moją żonę i wyraziła zgodę żebym to opowiedział, tzn była to nasza wspólna decyzja" Właśnie swojej narzeczonej ten fragment pokazałem bo odniosłem wrażenie że to była "wspólna" decyzja dlatego się poprawiłeś :D
@ 8:25 i 15:00 z tego, co pamiętam.
"To dobrze, że mądrzy ludzie się rozmnażają."
...
"Moje dziecko wraczkowało kiedyś w ścianę."
Żartuję oczywiście(mam czarne poczucie humoru), ale wybuchnąłem śmiechem xD
Tsaaa... wyobraźnia robi swoje, nie? xD
mnie interesuje statystyka, która uwzględnia spełnienie w pracy, ponieważ wielu mężczyzn też by wolało rzucić prace w cholerę, której nienawidzi bądź nie lubi.
Mnie się wydaje, że to jednak jest kwestia bardziej dogadania się partnerów. Ja dzieci niestety mieć nie mogę, ale przyglądając się mojemu związkowi, to podejrzewam, że oboje bylibyśmy chętni do siedzenia z dziećmi w domu, bo mój partner jest bardzo opiekuńczy. I pewnie byśmy wybrali ostatecznie po kwestiach ekonomicznych, czyli tym, kto aktualnie więcej zarabia. Chociaż nie ukrywam, że ja też bardzo bym chciała móc z dziećmi spędzać dużo czasu. Znam też przypadki, gdzie kobieta po urodzeniu praktycznie od razu poleciała pracować (prowadzi własną firmę). Rozumiem, że w różnych środowiskach może być różnie, ale ostatecznie zawsze warto się zastanowić, czy rzeczywiście jest tak, że ktoś nas do czegoś zmusza, czy po prostu dokonujemy bardzo trudnego wyboru sami. Bo ja na przykład bardzo bym chciała móc opiekować się dzieckiem (rozważam adopcję) i pracować z domu (jestem introwertykiem i spędzanie czasu w domu absolutnie mi nie przeszkadza).
To weź zaadoptuj jakieś dziecko, bo wtedy jest większa szansa, że to dziecko za 40 lat będzie płacić podatki na moją emeryturę, a nie być utrzymywane przez państwo. Proszę to ważne żeby miał kto płacić podatki gdy będę stary!
To zdecydowanie jest kwestia indywidualna. Ja na nie chciałabym, żeby opieka nad dziećmi w większości należała do mnie, musiałoby to być równomiernie rozłożone
@@pedzelipioro1308 Mt 19,11
Życzę Ci jak najlepiej - adoptuj, bo będziecie wspaniałą rodziną! Znajomość siebie samych i świadomość wyzwań to podstawa.
Od zawsze mowilam, ze mojemu dziecku bede dawac do zabawy dokladnie to, co bedzie chciec. I tak jak urodzil mi sie syn, mial do wyboru zarowno lalki, jak i samochodziki. Sam wybral samochody. Za 3 miesiace skonczy dwa lata i jest samochodowym maniakiem.
Ja sama jak bylam dzieckiem tez wolalam samochody, kierownice, koparki. :-D
Jedna uwaga - bardzo nie podoba mi się stwierdzenie "Siedzieć w domu z dziećmi". Tak jakby w pracy się pracowało, a matka z trójką dzieci w domu to siedzi i nic nie robi. Każdy kto "posiedzi" choćby tydzien z kilkorgiem dzieci wie że nie ma nic bardziej mylnego.
Jak ja się z tą Panią zgadzam :). Dzień powrotu do pracy po macierzyńskim to był jeden z najlepszych dni w moim życiu. 8 godzin na wygodnym krześle popijając CIEPŁĄ herbatę. Rozmowa z dorosłymi:D. Zadania wymagające myślenia:D. Ja ma wrażenie że mężczyźni sobie wmawiają, że kobiety lubią myć tyłek z kupy i robić a-kuku. Nie lubią. Robią, bo czują, że powinny. Ja na macierzyńskim czułam jak mi IQ zjeżdża po równi pochyłej. Opieka nad niemowlakiem jest beznadziejnie nudna, monotonna i wymaga jakichś 2 komórek mózgowych na krzyż. Przy drugim dziecku było łatwiej, bo przynajmniej z tym starszym dało się pogadać, byli jacyś dorośli ludzie w przedszkolu itp. Dzieci moje kocham na zabój, ale niemowlak to jest "fajny" przez jakąś godzinę dziennie.
Jestem na początku materiału. Słucham z zainteresowaniem. Akurat, trochę mało zgodnie ze statystyka, w moim związku to również mąż jest bardziej prorodzinny i ugodowy. Jesteśmy umówieni na jego urlop , jeśli zdarzyłoby się drugie dziecko. Również lubię rozwiązanie w którym jestem z dzieckiem kilka godzin, nie cały dzień. Przypuszczam, że gdyby zaoferowano mi wynagrodzenie za siedzenie w domu równe mojemu wynagrodzeniu w pracy, wciąż wolałabym tam jechać. Zastanawiam się...jak duża jest ta grupa kobiet .
17:31 mam tylko siostrę i też byłyśmy po równo obciążone pracami domowymi (i jestem pewna, że z bratem miałabym tak samo), ale miałam w dzieciństwie wiele koleżanek, które były wkurzone na swoich rodziców jak niesprawiedliwe traktują je w stosunku do ich braci, który w domu prawie nic nie robili, a tłumaczone było to nawet przez ich matki "że to chłopak" ;-;
Właśnie niektórzy faceci nie chcą mi wierzyć, ze istnieje takie wychowanie w polskich domach... U mnie babcia zawsze dawała więcej kasy mojemu bratu bo to jedyny chłopak, a mnie i siostrze mniejsza kwotę na pół :( .
@@karolinawooszyn6533 że co...??? Współczuję :''( Ale świat się zmienia, a my trzymamy się razem 💪💪💪
To jest żałosne. Pózniej taki chłopak wyrośnie na osobę, która NIC NIE robi. Oby za nich żony nic nie robiły
13:32 Nie wiemy, czy mąż autorki listu wypowiedział się kiedykolwiek na temat zostania w domu, czy zdanie "nie mogłabym mu tego zrobić" nie jest projekcją ze strony autorki listu. Skoro potrafiła założyć, że inne kobiety zostają z dziećmi wbrew własnej woli tak jak ona, to mogła też założyć, że dla męża zajmowanie się dzieckiem byłoby tak trudne jak dla niej, nie pytając go o zdanie.
To jeszcze też odniosę się do tematu zabawek w dziecińswie. Moje wczesne dzieciństwo przypadało na lata 80. I też jestem należałam do tej mniejszości dziewczynek, które wolały klocki i samochodzi od lalek. Moja rodzina to po prostu zauważyła i jeśli dostawałam prezenty, to był to albo nowy samochodzik do kolekcji albo klocki lego, które wprost ubóstwiałam. Co ciekawe, na lalki też przyszedł czas, ale dopiero jak zaczęłam dorastać i pierwszą lalkę Barbie kupiłam sobie za zaoszczędzone pieniądze mając coś koło 11 lat a klocki z czasem oddałam 10 lat młodszemu bratu. I tak mi tutaj przychodzi na myśl, że jakoś będąc taką mniejszością wśród dziewczynek, nigdy dorastając nie doświadczyłam jakiejś presji na bycie stereotypową kobietą. Dobrze się uczyłam (szczególnie przedmiotów ścisłych), miałam nietypowe zainteresowania (astronomia) i raczej to w rodzice wzbudzało radość. A do sprzątania nikt mnie specjalnie nie gonił, bo wszyscy stawiali nacisk na naukę (to pewnie też nie było idealne, ale to już inna bajka). I generalnie w głowę zachodzę, jak słyszę o tym, jak kobiety są zmuszane do pewnych ról, bo ja albo tego nie doświadczyłam albo nigdy nie przywiązywałam do tego wagi. To co rzeczywiście czasami odczuwam, to że jak przebywam w typowo kobiecym towarzystwie, to brakuje nam wspólnych tematów, a ja zdecydowanie bardziej swobodnie czuję się grając z kumplami w gry komputerowe. Zresztą, w jakimś momencie zauważyłam, że wolę spędzać czas z facetami, bo jakoś wszystko wydaje się bardziej poukładane i mniej jest w tym towarzystwie konieczności domyślania się. Ochota na macierzyństwa przyszła mi późno... z biologicznego punktu widzenia obciążenia genetycznego mojej rodziny może nawet trochę za późno, ale co się stało to się nie odstanie. Bycie w mniejszości jest trudne niekoniecznie dlatego, że społeczeństwo nas do czegoś zmusza, ale pewnie bardziej dlatego, że dorastając brakuje nam odpowiednich wzorców, bo te, które obserwujemy w naszych rodzinach niekoniecznie pasują do naszej osobowości i musimy sobie to wszystko wypracować sami. Ale kiedyś ten wysiłek się zwróci. Może chociażby przez to, że pokażemy kolejnym pokoleniom, że drogi do pełengo życia są liczne.
Bardzo interesuje mnie jedna rzecz. Napisałaś o swoich zainteresowaniach i nacisku na naukę. Ciekawi mnie, czy nauka (mam na myśli szkolną) sprawiała ci przyjemność? Ja szkołę traktuję jak chorobę, przez którą trzeba możliwie bezbolesnie przejść. Dobra, co tu owijać w bawełnę, nienawidzę tego, ile czasu zabiera mi aktywność, która realnie nie przynosi żadnych efektów. Nie mam na myśli, że w ogóle nie lubię się uczyć. Aktualnie sama dla siebie przyswajam włoski, mam taki ogromny problem ze szkołą : to co ja z włoskim zrobiłam w dwa miesiące, z niemieckiego uczyli mnie w szkole 2 lata.
Dlatego też pytam, o tą przyjemność z nauki, bo jestem ciekawa opinii osoby, której się to... podoba? Innego punktu widzenia.
@@maximillienrobespierre7262 myślę, że u mnie pojawia się kwestia dwóch aspektów, jeśli chodzi o stosunek do szkoły (takim, jak go pamiętam). Poszerzanie swojej wiedzy, jest dla mnie przyjemne i rzeczywiście przez cały okres szkoły podstawowej i średniej zaliczałam się do tej niewielkiej grupy dzieciaków, które szkołę lubiły i pod koniec wakacji nawet za nią tęskniły. To mi zostało do teraz, bo wykłady z psychologii lub rozmowy na tematy z okolić psychologii, socjologii i polityki mogę słuchać godzinami (ocieplam się też do ekonomii, ale w jej bardziej społecznym wymiarze). Generalnie mam taki umysł analityczny, który najbardziej jest zainteresowany analizowaniem ludzi ;) W ogóle zdobywanie wiedzy wydaje się mieć dla mnie działanie wręcz uspokajające. Ale oczywiście, musi to być wiedza, która mnie chociaż trochę interesuje.
Teraz wchodzi drugi aspekt, że nigdy nie miałam problemu z autorytetem nauczyciela i z wykonywanie swoich szkolnych obowiązków. Mój dom rodzinny był mało stabilny emocjonalnie i wydaje mi się, że szkoła ze swoimi w miarę prostymi zasadami, była dla mnie emocjonalnie bardzo bezpiecznym miejscem. Oczywiście zdarzały się wyjątki i bunt przeciwko wkuwaniu czegoś, co mnie nie intersowało i zaczynałam dostrzegać, że nie jest mi ta wiedza do niczego potrzebna. Z perspektywy czasu też widzę, że szkoła poza nauczeniem się wykonywania z góry określonych zadań, niestety niczego więcej mnie nie nauczyła, bo wiedza, szczególnie w obecnych czasach, wcale nie jest konieczna do bycia w głowie - ważniejsza jest umiejętność dotarcia do aktualnie potrzebnej wiedzy. Nigdy nie lubiłam się uczyć na pamięć, nie byłam w tym dobra, a przez większość szkoły przejechałam na bardzo dobrej umiejetności kojarzenia, ambicji i odrobinie pracowitości.
Na studiach jednak to wszystko się pomieszało, bo się okazało, że umiejętności szkolne to za mało, ja nie mam pojęcia, co chce ze sobą zrobić w życiu zawodowo, a brak stabilności emocjonalnej w domu w dzieciństwie wyprodukował takiego przyjemnego potworka o nazwie nerwica, co z kolei w trakcie studiów przerodziło się mój pierwszy epizod depresyjny, przez który ostatecznie studiów nie udało mi się dokończyć. No i okazało się, że muszę wszystko w życiu przewartościować, a większość z tego, czego nauczyłam się dorastając jest wysoce niewystarczające w życiu dorosłym. Bardzo dobrze sprawdzam się w roli dobrej uczennicy, ale już przekuwanie wiedzy na coś rzeczywiście przydatnego wychodzi mi gorzej. W związku z moimi doświadczeniami wyrobiłam też sobie dość silne przekonanie, że ludzie po szkole średniej powinni najpierw iść do pracy, a na studia dopiero, jak wymyślą, co chcą ze sobą zrobić i znajdą takie studia, które im to umożliwią bądź ułatwią. Dorosłe życie jest mimo wszystko najlepszym nauczycielem. Tym bardziej z perspektywy kogoś, kto musiał się już w dorosłości nauczyć rzeczy, których w zdrowych warunkach ludzie uczą się w dzieciństwie. No i uczę się do tej pory :)
To że ty nie doświadczyłas seksizmu nie znaczy że nie istnieje
@@madhatt3r93 a czy ja w jakimkolwiek momencie twierdzę, że go nie ma? pewnie jakbym porządnie pogrzebała w pamięci to przejawy takowego bym sobie przypomniała. Rzecz w tym, że fakt, iż wymagałoby to sporego grzebania we wspomnieniach wskazuje na to, że te przejawy nie wywarły na mnie większego wpływu.
Odnośnie podziału obowiązków domowych, zabawek itp. w przypadku małych dzieci: tematyka ról społecznych zależnych od płci jest bardzo czesto poruszana przez feministki i feministów. Nie jest to najbardziej medialny temat, ale wydaje mi się (to tylko moje obserwacje, na pewno nikt tego nie zbadał), że nawet częściej poruszany niż aborcja.
Ciekawostka: ludzie z MGTOW też o tym mówią, ale prawdopodobnie duża część z nich nie ma świadomości, że zgadzają się w tej kwestii z feministkami.
Pytanie 'Czy kobieta powinna siedzieć w kuchni?' jest w mojej opinii błędnie zadanym pytaniem. Prawidłowo zadane pytanie powinno brzmieć: 'Czy kobieta powinna mieć wybór pomiędzy pracą zawodową a zajmowaniem się domem?'. Innymi słowy, zarówno zmuszanie kobiet do tego, aby partycypowały w pracy zawodowej jak i zmuszanie do tego, aby zajmowały się domem, jeżeli tego nie chcą, jest nieprawidłowe. Każdy powinien mieć możliwość wyboru w jaki sposób będzie funkcjonować w życiu rodzinnym. Tak jak powiedziałeś, społeczeństwo odgórnie narzuca pewne stereotypy i wymagania, ale tak naprawdę to nie od tego jak chce twoja rodzina, znajomi czy ludzie totalnie obcy i od tego jak będą o tobie mówić, zależy przecież twoje życie. Jeżeli czujesz się lepiej w roli pracownika niż gospodyni domowej - masz do tego prawo i nie przejmuj się tym, co gadają tradycjonaliści; i na odwrót - jeżeli uważasz, że lepiej będzie jak zostaniesz w domu i będziesz zajmować się dziećmi, to też masz do tego prawo i feministki mogą się gonić z ich narracją.
A propo obowiązków rodzeństwa w domu
Moja rodzina była doskonałym przykładem takiego podziału. Siostra często pomagała mamie w kuchni, częściej sprzątała itd. Ja natomiast pomagałem ojcu w pracach na zewnątrz. Przygotowywanie opału, koszenie trawy, wycinka drzew. Czy uważam to za złe? Oczywiście, że nie. Nie wyobrażam sobie żeby moja siostra mogła cały dzień ścinać drzewa pilarką, a później je łupać siekierą.
No widzisz, zaś w mojej rodzinie mój tata doczekał się dwóch córek- więc wiele "męskich"zadań również wykonywałyśmy i jakoś żyjemy :)
Nie twierdzę, że podział u ciebie był "zły" ale czy był "dobry"? Też nie umiem stwierdzić. Myślę, że wyszło jak wyszło i nic w tym złego. Gorzej jakby twoja siostra bardzo chciała pomóc twojemu ojcu, a on odmówił tylko dlatego że jest dziewczyną mimo że np pokazałaby, że posiada tyle siły, aby podołać jakiemuś zadaniu.
@@Tuskaweczka Wychodzi na to że twój stary był słaby i nie ogarnął ... ja robię w domu wszystko sam bo kobiety nie mam ( takie sobie wymogi porobiłyście) a mama mi zachorowała dość w cześnie w wieku 40 paru lat była juz w pełnej katatoni.... więc to był wyjątek w normalny domu dziewczyna robi co dziewczęce a mężczyzna co męskie i tyle. Potem rosną takie patole niezdolne do poświeceń na rzecz wychowania i zastępowalności następnych pokoleń i rurkowce nie zdolne do obrony kraju czy przetrwania w dziczy....
@@joew9690 nie napisałam, że mój "stary" nic nie robił. Robi po dziś dzień i odwala zajebistą robotę (umie naprawić praktycznie wszystko czy zrobić cały remont od pomalowania ściany czy układania kafelek). Chodzi mi o to, że siłą rzeczy pewnych czynności sam nie mógł wykonać a z wiekiem tym bardziej i przydawała się pomoc. Więc ja, mama i siostra pomagalysmy. I też nie mam tu na myśli trzymania klucza czy podawania wody tylko pseudo "męskie" zajęcia czyli np wynoszenie czy wnoszenie ciężkich rzeczy z/na 4 piętro. Nie chce za to medalu bo dla mnie to było normalne, ale później zobaczyłam, że niektóre moje znajome to księżniczki, bo połamią sobie paznokcie jak podniosą coś cięższego 😉
@@Tuskaweczka Czyli innymi słowy chcesz powiedzieć że jak mogłaś pomóc i była taka potrzeba to to robiłaś bo ojciec sam by tego nie zrobił z przyczyn logistycznych ok ...chwali ci się ....że nie jesteś leniem ani obibokiem :) ale jednak kiedy nie trzeba nie zmuszaj córek do tego bo w ten sposób przykładamy rękę do spł patologizacji jednostek je tworzące. Bo jednak żadna kobieta nawet najlepiej wytrenowana i silna nie będzie tak dobrym żołnierzem jak średnio do tego nadający się mężczyzna a nie wpsominając już o całkowicie predysponowanych do tego facetach ..bo potem mamy takie obrazki jak 3 policjantki brytyjskie wiszące na nodze jednego 2 metrowego murzyna.... a etat zajęty 3 facetów mogło by już o wiele efektywniej wykonywać te prace i zarabiać na chleb dla rodziny właśnie po to by kobieta miała czas i możliwości urodzić i odchować to dzieciątko bo sory ale my nie wykarmimy ani nie urodzimy niemamy takich możliwości. Chwali ci się ze nie oczekujesz za to poklasku ja też zawsze robiłem i nigdy za nic poklasku nawet jak dobrze zrobiłem nie dostawłem. Po śmierci napierw mamy a teraz dwa latat temu ojca musiałem wszystkiego naucyzć się sam ...sam piore sam gotuje prasuje ..sprzątam naprawiam usterkiw domu czy robie wykończeniówki ostatnio właśnie malowałem salon i przedpokój . Pozdrawiam.
Fajny film. Ja się zgodzę z Korwinem, że "kobieta nie powinna być ekonomicznie zmuszona do pracy z powodu zbyt dużego opodatkowania zarobków męża tylko mieć swobodny wybór czy będzie gospodynią domową czy pójdzie do pracy dla przyjemności a nie z musu"
Jak ja się cieszę, że nie czuję potrzeby posiadania dziecka. To wygodne. Jestem dość ugodowa jednak też wyjątkowo niewrażliwa. Nie byłabym dobrą matką. Cieszę się, że żyjemy w czasach gdzie nikt nie wmusza mi zajmowanie się dziećmi gdzie nawet mam problem, żeby znieść opiekę nad psem koleżanki, która zostawiła mi go na dwa dni. Piszę ten komentarz, żeby pokazać ,że takie kobiety nie są jakąś mistyczną legendą i istnieją. Statystyki to tylko statystyki i owszem warto mieć je gdzieś z tyłu głowy jednak nie należy postrzegać konkretnej osoby tylko poprzez ich pryzmat. Rzadko się wypowiadam w komentarzach pod twoimi filmikami jednak oglądam Cię dość regularnie. Podoba mi się twoje merytoryczne podejście do tematów. Pozdrawiam i życzę zdrowia!
20:22 maciek odpala malucha xd
XD
Dobra robota! Miło się słucha kogoś tak rozgarniętego i fajnie, że mamy podobne podejście do tego tematu :D
5:10 Oczywiście. Który pracodawca będzie chciał zatrudniać pracownika, który co rok znika na rok z firmy? Nie ma mowy o żadnym awansie czy rozwoju (w pracy).
Sama jestem dziewczyną, mam siostrzeńca, który jest ode mnie pół roku młodszy. Na święta i różne okoliczności siostra zawsze przyjeżdżała do domu więc jeśli były jakieś prezenty to dostawaliśmy je oboje- ja i mój siostrzeniec jednocześnie. Najbliższa rodzina od początku wiedziała, że moje hobby to raczej konie, szable, kowboje, dziki zachód, strzelby, farma, traktory i zwierzęta gospodarskie niż lalki czy coś w tym stylu i nikt nie miał z tym absolutnie żadnego problemu. Jednak czasem kiedy kto inny był "Mikołajem" bardzo bolało mnie kiedy mój siostrzeniec dostawał prezenty np. ze Scooby Doo (którego oboje byliśmy maniakami i spieraliśmy się kto bardziej i kto ma więcej artefaktów z nim związanych) bądź małe traktorki z przyczepami (matko bosko!! co to był za ból, a on nawet ich nie lubił jakoś szczególnie) a ja dostawałam różowe lalki, jakieś winx, witch czy inna bitch (cholera wie co to było, nawet nie miałam pojęcia bo nigdy tego nie oglądałam). Nie zapomnę momentu, kiedy mając jakieś 6 lat utwierdziliśmy tę dalszą część rodziny w niestreotypowości upodobań, kiedy wymyśliliśmy zabawę w urywanie głów i kończyn wszystkim lalkom które miałam pokrywką od wiaderka po popcornie i zakłady kto lepiej rzuci do tego do wiaderka z odległości. Potem dostawaliśmy już tylko dokładnie takie same zestawy. Już nie było "ale to są zabawki dla chłopców, dziewczynki bawią się lalkami".Tak w ogóle do tej pory zastanawiam się czemu moja mama z taką obojętnością obserwowała jak jej najmłodsza córka i jedyny wnuk bawią się razem w urywanie części ciała sztucznym ale jednak ludziom :D :D W każdym razie wyrośliśmy na normalnych i zdrowych ludzi, proszę się o to nie matrwić :p
Czasem się zastanawiam jak to jest, że kiedy mówi się o jakiś zjawisku ogólnie, używając, dla uproszczenia różnych kwantyfikatorów, zaraz znajdą się ludzie, którzy stwierdzą, że oni tak nie, więc to bujda, albo tacy, co prostu mają ból pupy o to, że jest nie o nich...
W Danii mozna urlop macierzynski brac na oboje rodzicow- oboje pracuja na pol etetu. Mozna karmic piersia- w czasie nieobecnosci matki odciagnietym mlekiem. Kobieta nie traci szans awansu i nie jest skazana na siedzenie w domu.
Myli Pan wrodzone cechy z nabytymi. Wieksozsc "kobiecych cech" jest nabyta w dziecinstwie. Zrobiono eksperyment- male, niemowiace dzieci przebrano- dziewczynke za chlopca i odwrotnie. Nastepnie kazano osobom opiekujacym sie, nie majacym pojecia ze "chlopiec" jest w istocie dziewczynka okreslic preferencje dotyczace zabawek. Okazalo sie ze "dziewczynka" czyli chlopiec wybral miekkie, rozowe lalki. A "chlopiec" samochodziki czy klocki. Dziecko po prostu jest dobrym obserwatorem i widzi co jest przez doroslych akceptowane. Tu tak jak te "liczace" konie.
Gdy ja zdawalam na studia byl limit 20% dziewczat na moim kierunku. Dlugo nie bylo rownouprawnienia i chyba dalej nie ma. Kobieta bardzo zdolna wykonuje prace ktora jest przypisywana mezczyznm, bo to, panie widzial kto dobrego chirurga-kobiete? Fakt, ze to bylo za wzgledow marketingowych, a najbardziej kasowy byl czlowiek zydowskiego pochodzenia. Bo to, panie, Zydi to dobre doktory sa... Ale faktycznie byl dobry.
Moi rodzice zawsze pracowali, a jednak sobie ze mną poradzili
To główny powód że kobiety nie chcą mieć dzieci. Muszą zrezygnować z własnych potrzeb. Z kariery rozwoju osobistego hobby itp.
Dobrze ze ten problem dotyczący urlopów macierzyńskich został wreszcie przedstawiony . Teraz aparat państwowy ma możliwość zareagowania i ustanowienia stosownych regulacji . Pamiętajmy że rola państwa w życiu człowiek jest najważniejsza w sumie to nie wiem jak to się w ogóle do tej pory wytrzymało bez pomocy i kontroli wykwalifikowanego urzędnika . Serdecznie proszę wszystkich o wsparcie w celu wywarcia nacisku na polityków partii rządzącej w celu ustanowienia stosownych regulacji
W 100% zgadzam się z autorką listu. A pytanie do Ciebie Szymon. Co to znaczy efektywny podział? Finansowo? Może i tak. Ale ogólnie dla dobra rodziny? Myślę że niekoniecznie. Dobrze dla dziecka żeby miało oparcie również w ojcu, który aktualnie niejednokrotnie tylko bywa w domu i "pomaga" przy dzieciach. Dodatkowo zdrowie psychiczne i wypalenie rodzicielskie, o które równie łatwo jak o to zawodowe (lecz mniej się o tym mówi. Co gorsza prace możesz zmienić a z wypaleniem rodzicielskim tak łatwo sobie nie poradzisz) również mają ogromny wpływ na cały system rodziny. Więc również na efekt podsumowania co jest korzystniejsze i bardziej efektywne.
Natomiast co do badań. Ciekawe jaka jest korelacja wykształcenie i chęć zostaną w domu. Przypuszczam że ujemy, a to koreluje np z ambicjami. Myślę więc że wyniki % w poszczególnych grupach wiekowych mogą być odwrotne niż mówisz. Łatwiej zajmować się domem i opiekować 17 letni dzieckiem które poker dnia jest w szkole niż 1-2 letnim kiedy nie ma możliwości nawet spokojnie iść do WC.
Nie było to poruszone w filmie, więc ja to poruszę. Jeśli w ciągu 5 lat ma się troje dzieci a jednocześnie chce się pracować, to może trzeba było zrobić sobie kilkuletnie odstępy między każdym dzieckiem lub mieć jedno dziecko? Widać jednak że kobieta się nie poświęciła, tylko sama wybrała swoją sytuacje w ten sposób. Brak powrotu do pracy to koszt alternatywny posiadania trójki dzieci w ciągu 5 lat.
Z wiekiem coraz trudniej zajść w ciążę, jest większe ryzyko poronień i wad genetycznych. Myślę też, że dzieci mają lepszą więź, gdy jest mniejsza różnica wieku między nimi. Myślę, że to była świadoma i dobra decyzja, nadal poświęcenie. (Nie wspomnę już o chorobach takich jak PCOS (które mam) i poleca się nie czekać z dziećmi, bo po 30, raczej nie będzie możliwości zajścia w ciążę)
Bardzo podoba mi się twój kanał i zwracanie uwagi na różne punkty widzenia, dlatego trochę nie rozumiem, dlaczego wszystkie feministki wrzucasz do jednego worka :/ uważam, że to krzywdzące. Jestem feministka, bardzo lubię swoich kolegów i naprawdę nie mam nic do facetów jako facetów w ogóle. Oczywiście, że są babki, które są już mocno kontrowersyjne, ale to nie znaczy, że sam feminizm jest z natury zły a my wszystkie nawiedzone :) ok nie podobała mi się tęczowa wagina -ale jeśli chodzi o sprawy zawodowe, przemoc domową ( wobec mężczyzn też ), sprawy związane z seksualnoscia, leczeniem chorób kobiecych czy samostanowienia o sobie i masa innych rzeczy, to są ważne tematy poruszane przez środowiska feministyczne. Fakt, też raz opuscilam jedna grupę na Facebooku bo babki były wręcz fanatyczne, ale wciąż uważam, że to nie znaczy że sam feminizm jest zly. Dla mnie po wysłuchaniu treści maila z tego filmu -jego autorka, chociaż się tak nie nazywa, też jest feministką. A co do aborcji to dogmatem nie jest to, że ma być na życzenie, tylko że każda kobieta powinna mieć wolny wybór (to nie jest to samo, to nie znaczy że każda z nas chce, żeby taka procedura była dostępna na życzenie do 9 miesiąca ciąży xd ) . Pozdrawiam :)
Pytasz czy chodzenie do pracy w kratkę, byłoby bardziej efektywne (nie wspominając już o tym, że w ich sytuacji najbardziej efektywne byłoby gdyby dziećmi od początku do końca zajmował się mniej zarabiający ojciec XD).. a powinieneś pytać czy byłoby bardziej sprawiedliwe. A dodatkowo, czy byłoby lepsze dla dzieci? Dalej... mąż awansował i w obecnej sytuacji, być może rodzina wyszła na tym lepiej, ale... co jeśli mężowi coś się stanie? Żona zostaje sama z trójką dzieci i gigantyczną przerwą w życiorysie? (ok, tutaj pani ma fach w ręku, więc jakoś by sobie poradziła, ale ile jest kobiet w gorszej sytuacji?) Te "tradycyjne" modele wyglądają pięknie w teorii, ale gdy tylko coś dzieje się nie tak, jak w założeniach, to jest tragedia.
dziś może to nawet lepiej takie siedzienie w kuchni
albo w salonie, sypialni, łazience czy pokoju
Zawsze było lepiej w kuchni niż na linii frontu, przodku w kopalni czy na placu budowy xD
...dziwne...nigdy nie byłem typem bejbisitera ale jak urodziła się córcia to walczyłem by być z nią jak najdłużej i częściej
To zależy :)
Po kilkunastu żalach rodziców stwierdzam, że jak mają taki problem z zostaniem z dzieckiem, to niech sobie tego dziecka nie robią!
Po co robić sobie dzieci jak nawet nie planuje się ich wychować? Dla samego spełnienia bycia matką czy ojcem?
Otóż to, chociaż to się tyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn, którzy nie chcą siedzieć w domu z dziećmi. Dlatego ja szanuje każdego, kto zna siebie i wie, że nie wytrzymałby jako rodzic, więc nim nie zostaje. Najgorzej jest, gdy ludzie zapominają, że dzieci nie tyle się robi po to, żeby je mieć, ale też po to, by móc przekazać im dobre wartości, które może będą przekazywane dalej następnym pokoleniom.
👏👏👏
Takie myślenie jest bardzo płytkie.
@@EmSee1223 rozwiń myśl i wyjaśnij dlaczego.
@@EmSee1223 Nie. Płytkie to jest współczesne podejście do rodzicielstwa, coraz częściej widze, że chcą mieć dzieci tylko dla tego komfortu umysłowego, że ma się potomstwo. Coraz częściej widać jak nagle rodzic zderza się ze ścianą i musi się zająć dzieckiem i powstają "mama na pełen eteat", gdzie najprostrza czynność ma się równać magrodzoe nobla. A to, że stan dzieci jest coraz gorszy można zaobserwować przez to, że są coraz mniej samodzielne i mają coraz delikatniejsze ego, paradoksalnie jak mogą dogryść to to robią ile można. Co z tego, że wychowuje się średnio mniej dzieci jak nawet w przeliczeniu na jakość to nie działa.
te traktowanie kobiet-kobietom nie wypada mowic tonem zdecydowanym czy do kogos krzyczec. Kobieta w Polsce musi przymilnie cwierkac, nawet gdy jest szefowa. W Danii najpier bylam w szoku gdy szefowa podnosila glos, jezyk zreszta jest przerazliwy. Myslalam ze jak ryknie "du!" to a cos do mnie. A one tak sie odzywaja, tak sa wychowane. I dobrze- nie pindrza sie przed wyjsciem, maja totalnie wywalone co ktos pomysli, nie musza cwierkac, nosza wygodne buty. Jak widzi sie tipsy, makijaz, brylanciki to Polka, Muzulmanka albo prostytutka- co czesto Polke oznacza. Ale Dunki sa zadbane, zdrowe, wysportowane.
Dzień dobry, życzę wszystkim miłego dnia :)
Dla zasięguuuuu!!!!
Dlatego nie chce mieć dzieci
Nie wiem jak wy, ale ja tam lubię siedzieć w kuchni :v
Ta ja spędzie całe życie w kuchni nawet jak znajde żone którą chce w domu
Ja właściwie też...
@ to rób ten 3 kanał xD
Ja również. Zwłaszcza jak nikt mi nie patrzy na ręce...
Właśnie posrane jest to, że feministki uważają, że kobiety które lubią robić coś w kuchni są tam więźniami i są dyskryminowane- paranoja.
Jeśli mówisz, że mężczyźni są bardziej odporni psychicznie i lepiej reagują na stres (np. związany z pracą) to dlaczego mężczyźni częściej popełniają samobójstwa? Dlaczego częściej wpadają w nałogi? Hipotetycznie, może facet po pracy nie będzie płakał, ale za to pójdzie się upić w ramach relaksu albo zacznie wyładowywać stres agresją wobec innych?
bo czynnik stresogenny w typowo męskich srodowiskach jest o wiele większy niż w kobiecych
@@utkajmatke863 Jakies badania na ten temat? Co tak stresuje mezczyzn, co omina kobiety? Mysle ze uwaga kolezanki jest calkiem sluszna.
Bo sa bardziej skuteczni.
3:39 Kiedy idiokracja weszła za głęboko
Mam dwójkę dzieci i bardzo chętnie bym została w domu. Niestety, z jednej pensji, nawet niezłej, ciężko jest wyżyć
Instynkt macieżyński jest potężny. Przez pierwsze 3 miesiące nie umiałam zostawić dziecka na godzinę, nie wyobrażam sobie wracać wtedy do pracy. Ale około 6 miesiąca zaczęłam tęsknić za pracą, za oderwaniem się na dłużej od posiadania oczu dookoła głowy non stop. Około roczku u synka chce wrócić do firmy, dla swojego zdrowia psychicznego. Bardzo się cieszę, że żyje w czasach w których większość ludzi nie będzie sie mnie czepiać niezależnie od tego czy zostane w domu, czy wrócę do pracy. Czekam tylko, aż przestaniemy mówić dzieciom: "tego Ci nie kupie bo jest różowe a Ty jesteś chłopcem", "chłopaki nie płaczą". Dawajmy dzieciom czego pragną, pytajmy co chcą dostać. A że większość dziewczynek wybierze lalke? Fajnie! A że ten jeden chłopiec również zechce lalke? Super! Jestem przeciwna wciskaniu nam że mamy być kimś konkretnym, ale głupotą jest udawanie że nie ma między nami różnic ._.
oh tak. To przykre, że chłopiec nie może kupić sobie różowego misia, bo jest "dla dziewczyn", a dziewczynka nie wiem np karabinu skoro chce? Mam identyczne zdanie co ty. Nie wciskajmy nic na siłe- równie dobrze dziecko może bawić się samochodzikiem jak i lalką niezależnie od płci
Nie rób ze swojego syna ciepłej kluchy. Twoja wypowiedź to najlepszy dowód na to jak ważny jest ojciec w wychowaniu syna.
Nie żeby urazić Pani przekonania ale jednak uważam że facet powinien być facetem w sensie, to co teraz napiszę może być bardzo nie poprawne politycznie/społecznie kiedyś dostałem rowerek i jadąc na nim wywróciłem się bo się przestraszyłem jadącego samochodu, na liczniku miał może z 10 na godzinę i był oddalony o około 200 metrów, nic by mi się nie stało ale jakoś w ataku paniki zresztą bezpodstawnej wywaliłem się i płakałem bo zdarłem sobie łokieć, nawet mnie to nie bolało ale płakałem z jakiegoś dziwnego przerażenia i pomimo słów taty żebym się uspokoił bo nic się nie stało ja płakałem dalej i wtedy tato dał mi takiego dzwona w czoło że aż się wywaliłem i powiem Pani że od tamtego momentu przestałem płakać jak ta łajza, fakt drastyczne ale skuteczne, ludzie teraz są wychowani nazbyt delikatnie, byleby tylko nie urazić nie nakrzyczeć nie skrzywdzić a później spotyka go/ją życie i nagle spuszcza o wiele większy łomot, ale jak człowiek nie jest obeznany z małym stresem, nie jest zahartowany to jak ma znieść niepowodzenia w pracy/rodzinie jak ma walczyć o swoje gdy jest tak delikatny że Wszystkiego się boi
@@k.ewertowski5039 myślę, że w takiej sytuacji równie ważne jest, aby chłopiec nie płakał i się pozbierał, jak i dziewczynka. Auto jedzie niezależnie od płci poszkodowanego. Nie uważam też, żeby słuszne było chronienie od wszelkiego zła tego świata. Nie łapie dziecka gdy upada, bo musi się nauczyć upadać bezpiecznie. Nie chronie przed każdym złem tego świata, nie kupuje nowej zabawki w miejsce starej zniszczonej przez głupote i nieuwagę. Ale jednocześnie stwierdzenie "chłopaki nie płaczą" powoduje tłumienie emocji. I nie mówię tu o użalaniu sie nad sobą, tylko o tych chwilach gdy emocje sięgają zenitu i najlepszym co można zrobić jest uronienie kilku łez by wypuścić te emocje i łatwo spowrotem dojść do siebie. Tymczasem wielu facetów jakich znam nie płacze nigdy, nawet mając konkretny powód. Kończy się to depresją lub wyżywaniem się fizycznie w sposób destrukcyjny. Jestem zwolenniczką pozytywnej dyscypliny - nie karam dziecka za błędy, nie chronie go przed ich konsekwencjami. Ja tylko tłumacze że konsekfencja może się pojawić, pozwalam odczuć je na własnej skórze (o ile nie grożą kalectwem lub śmiercią), tłumacze jak następnym razem można takiej konsekwencji uniknąć. A na deser daje wsparcie i czułość, by dziecko wiedziało że jest taki ktoś kto go przytuli gdy tego potrzebuje, a potem powie "a nie mówiłam?". Ale jak już ktoś zaczyna sięużalać to aż mnie mierzi...
@@k.ewertowski5039 BRAWO ! Mój ojciec załatwił sprawe troche sprytniej - uczył mnie jazdy na rowerze i trzymał na kiju w pewnym momencie poczułem lekkość i tak fajnie mi się jechało :) patrze za siebie a ojciec z oddali macha mi ręką wpadłem w panikę i natychmiast sie wyglebałem standardowo zacząłem płąkać bo rozdarłem sobie kawał skóry na łokciu a wtedy tatą przybiegł postawił mnie na nogi pogłaskał po głowie wskazał kierunek z któego jechałem i powiedział - " Jestem z ciebie dumny przejechałeś taki kawał bez mojej pomocy " i momentalnie przestałem płakać.
Nie da się mieć wszystkiego ;) Pani jest inteligentna i ambitna i stara się godzić wychowanie 3 dzieci i zdobywanie nowych umiejętności. Napisała Pani, że nie skazałaby pani męża na siedzienie całymi dniami z dziećmi w domu, ale powiem przekornie on skazał na to panią, choć ewidentnie jest pani nieszczęśliwa w tej sytuacji. Myślę, że warto porozmawiać i wypracować kompromis, jeśli chodzi o czas zajmowania się potomstwem ;)
Wszystko super ale pierwszych 8 minut po prostu nie da się słuchać.Chodzi o to, że tracić karierę musi NAWET kobieta która zarabia więcej i nie ma wyjścia. Bo ja facet nie chcę zajmować się dzieckiem to po prostu mówi, nie mogę,nie potrafię,nie chcę.Jeśli jest to kobieta, musi wyrzec się kariery lub nie mieć dzieci wcale.Cała filozofia.Nie ma i nie będzie 50/50, można to tłumaczyć na 200 sposobów i to załamuje.Później, jeśli dojdzie do rozwodu, a umówmy się statystyki są bezlitosne. Mężczyzna będzie kontynuować swoje życie zawodowe i prywatne, kobieta zostaję z dziećmi i bez pracy i możliwości rozwoju na długie lata.
Gdy wspominam moje dzieciństwo, to znacznie przyjemniejsze było dla mnie budowanie różnych rzeczy i zabawa autkami, wyścigi itd. Nie lubiłam bawić się lalkami barbie (dzidziusiami już bardziej), było to dla mnie strasznie sztuczne i się zmuszałam do tego.
Dziś jestem nauczycielem w przedszkolu (z pasji, kocham dzieci), ale gdy bawię się z dziećmi to znacznie bardziej wolę z nimi budować, bawić się w wyścigi samochodowe niż bawić się lalkami, w dom itd.🤷🏻♀️
Następny film.
Czy mężczyzna powinien dobrze zarabiać?
Czy mężczyzna powinien być twardy?🤔
Zadałem te pytania bo są jak zapewne sam przyznasz dość popularne stereotypy o mężczyznach, poruszyłem je bo nie każdy facet ma dużo pieniędzy lub ma wystarczająco twardy charakter.🤨
Zawsze mnie to nurtuje.
Co sądzisz o tych cechach?
Bo z jednej strony mężczyzna powinien mieć dużo pieniędzy żeby utrzymać rodzinę i twardy charakter żeby ją chronić.
A z drugiej strony mawiają "liczy się głównie charakter"
Wybacz że się tak rozpisałem.
Ale jestem strasznie ciekaw.
Pozdrawiam serdecznie. 🤗
Popieram ciekawy temat
@@valhallarecords3326 Widzisz a niektórzy mają flaka. 😃
Ja najpierw radzę nauczyć się rozmawiać z drugą połówką a dopiero później zwalać winę na system....
Wolę nie mieć dzieci niż poświęcić tyle życia na bycie z nimi w domu.
Gdybym była zmuszona wybierać (bo partner nie zgodziłby się na taki podział, żeby dostatecznie mnie odciążyć), to nie zdecydowałabym się na żadne dziecko, ale to w ostateczności, bo chciałabym mieć jedno. Są rodziny podobne do tego jak przedstawiłeś swój przykład, gdzie mąż pracuje i lubi gotować, ale jednak pomimo pracy gotuje wieczorami i to się sprawdza. Mam w bliskiej rodzinie takie małżeństwo, z którym przez jakiś czas mieszkałam i bardzo podoba mi się ich organizacja w wielu aspektach. Mi właśnie najbardziej odpowiada układ, w którym wszystko jest równomiernie rozłożone. Jeśli ktoś lubi coś robić, to tym bardziej niech to robi, bo odciąży partnera, a sam uzna to za coś przyjemniejszego niż uznałaby druga strona. Może tym być gotowanie albo opieka nad dzieckiem, ale zawsze trzeba to uzgodnić w swoim związku (ale to chyba oczywiste). Rozmawiajmy dużo na ważne życiowe tematy. Mam wrażenie, że (bardzo ogólnie mówiąc) większość mężczyzn mniej chętnie wchodzi w dokładne dyskusje na te tematy. Najgorsze, tak - najgorsze - co można zrobić, to zakładać z góry, że nasze preferencje i jakieś przyjęte przez nas schematy, np. dot. tego jak ma wyglądać życie po pojawieniu się dzieci, sprawdzą się u każdego albo że ktoś uważa tak samo, bez upewnienia się godzinami dogłębnych, wyczerpujacych rozmów.
Dziękujemy pani za list.
Z góry przepraszam ale mój klawisz(przecinek) odmówił posłuszeństwa :) Tak nie trzeba być pro-choice aby być feministką/feministą :) Zdecydowanie nie jest to mainstream jednak wiele feministek nie identyfikuje się z tym ruchem. Co ciekawe istnieje odłam feminizmu który zdecydowanie popiera ruch pro-life. Nie oznacza to, że to podejście nie będzie ostro skrytykowane przez inne odłamy jednak nie jest to tak oczywiste jak mogłoby się wydawać. Trzeba pamiętać że feminizm nie jest jednolitym ruchem i nawet w obrębie jednego odłamu występują różne opinie na poszczególne tematy.
Jeśli chodzi o podejście że kobiety generalnie powinny być traktowane tak samo jak mężczyźni to zdecydowanie się z tym zgadzam. Dziewczyny w filmie powiedziały że przedstawiają czym dla nich jest feminizm w bardzo ogólny sposób a później dodały że nie negują faktu iż istnieją różnice(nie tylko fizyczne) pomiędzy kobietami a mężczyznami. Drugie stwierdzenie wcale nie wyklucza pierwszego jest jednak taką...hmm.. "gwiazdką" /adnotacją dopełniającą to właśnie stwierdzenie. "Ogólnie mężczyźni i kobiety powinni być traktowani w taki sam sposób - * fakt istnienia różnic zdeterminowanych przez płeć CZASEM może sprawić że inne zachowanie będzie efektywniejsze/ odpowiedniejsze etc zależnie od płci danej osoby". Korzystając z okazji(tylko kilka razy w życiu napisałam komentarz na yt) chciałabym Ci powiedzieć, że bardzo doceniam Twoją twórczość i serdecznie pozdrawiam :)
Na upartego można skopiować przecinek z innego tekstu a potem ctrl+v w odpowiednich miejscach
@@ukasznoga8158 Nawet o tym nie pomyślałam... Chyba byłam zbyt śpiąca i ujawniło sie moje lenistwo, ale dziękuję :)
A bycie pro choice jest złe?
Jak zwykle szacun za uporządkowane i wszechstronne podejście do tematu.
Ja jako mężczyzna chciałbym powiedzieć, że można być dyskryminowanym z powodu bycia "niemęskim". Jest to też niestety dosyć powszechne, a nawet jestem skłonny powiedzieć, że powszechniejsze niżeli nie akceptacja praw kobiet. Ja nie mam potrzeby dostosowywania swojego wizerunku do stereotypowego wyglądu faceta i dodatkowo uwielbiam makijaże. Jeśli chodzi zaś o feminizm proponuję zadać sobie pytanie na ile te środowiska postulują o prawa, a na ile o przywileje. Myślę też, że doleje tutaj oliwy do ognia, ale jestem zdania, że konwencja stambulska jest kompletnie niepotrzebna, a przynajmniej są rozwiązania o wiele lepsze i prostsze.
Chociaż nie zawsze się z Tobą zgadzam , bardzo lubię Cię słuchać.
I jeszcze tak ciekawostka: jak pojawiła się praca zdalna to "wszyscy" wolą pracować w domu...
akurat dziś miałem na ten temat rozkmine a tu prosze: Pan Szymon wrzuca o tym filmik
kobieta tak jak każdy wolny człowiek powinna robić to co chce i uważa za stosowne
Bardzooooo spoko, pozdrawiam serdecznie.
lol każdy sobie robi związek jaki chce, skoro jej się coś nie podoba to może to zmienić a nie narzekać na role społeczne XDD
Co do traktowania mężczyzn tak samo jak kobiet, to chyba nie chodzi o to, by być ostrzejszym w stosunku do kobiet, a o to by być łagodniejszym w stosunku do mężczyzn. Świat byłby o wiele lepszy gdyby wszyscy kulturalnie i z szacunkiem odnosili się do siebie. Nawet skrytykować można w uprzejmy sposób. Nie wiem czy tego akurat chcą feministki, ale ja akurat tego bym chciał, gdyż na świecie jest za dużo chamstwa :)
Przez 7 lat nie byłam w stanie pracować a chciałam. Zwyczajnie nie miałam dzieci z kim zostawić. Przedszkole dostali na kilka godzin . Znalezienie pracy w tym przedziale czasu graniczyło z cudem. Dodam że mąż po pracy chodził na siłkę, na treningi, na imprezy. A ja takich opcji nie miałam bo on z dziećmi.nie został. Dodam że nie karmiłam piersią.
Współczuje, czy mąż wiedział, że Ci ciężko?
@@MarieAn twierdzil że i tak siedzę w domu i nic nie robię. Że się nie chce zajmować dziećmi itd itp
Odcinek jak zwykle bardzo merytoryczny i dający do myślenia
PS. Chętnie bym obejrzał jak analizujesz jakieś opowiadanie z Koranu :)
Na pewno kiedyś do tego dotrzemy.
Odcinek jak zwykle bardzo merytoryczny i dający do myślenia'' Nie zgadzam się z tym. To jakby tłumaczyć dlaczego to facet wrzuca wegioel do piewnicy, a nie kobieta. Dziwie się ze w ogóle jakiemuś tłumokowi trzeba tłumaczyć czemu to kobiety zostają w domu z dziećmi. To chyba syndrom naszych czasów i lewackiego prania mózgów ze ludzie takich rzeczy nie rozumieją.
@@karol9205 A tobie skąd przyszło do łba ze niespokojny jestem. Że pisze normalne rzeczy to jest objaw niepokoju twoim zdaniem.
@@karol9205 Pisze lewactwo aby oddzielić lewice jak np.Ikonowicz,od lewaków jak Zandberg,Biedroń i inni marksistowscy popaprańcy którzy tylko chcą szerzyć tęczowa ideologie,a ludzi pracy i słabszych maja gdzieś. Inie żebym był lewicowcem i zgadzał się z Ikonowiczem. Myślę ze na prawo ode mnie możne być tylko ściana,ale szanuje Ikonowicza i sadzę że taka,prawdziwa lewica,a nie lewactwo są potrzebne i robił bym takim ludziom jak on krzywdę stawiając ich na równi z marksistowskimi pojebami. Dlatego pojebów nazywam lewakami..
27:33 również się z tym spotkałam.
Ja absolutnie nie ma problemu z byciem na urlopie ojcowskim. Pocisnę dalej, przygotowuje się do bycia na tym urlopie. Powody sa dwa. 1 Nie chcemy by żona była wykluczona z życia zawodowego. 2 Nie chcemy Mnie wykluczyć z procesu wychowania i opiei nad dzickiem w jego pierwszym roku życia. Więc tak 7-12 miesiąc życia dziecka ja siedze w domu.
Oczywiście nie możemy odwrócić tej kolejności (biologia), ale w momencie kiedy da się już to zmienić nikt, od niczego nie zamierza uciekać i uhylac się od jakiejś roli.
Pomijając sporą prawdę przedstawioną w tym odcinku, to mam wrażenie że kwestie takie jak: "kobieta zostaje w domu", "kobieta opiekująca się dziećmi" wcale nie są takim reliktem przeszłości.. piszę zawile, ale o co mi chodzi: otóż wydaje mi się, że takie myślenie wywodzi się głównie z mieszczańskich kultur i trybu życia (ale nie z życia tzw hołoty, która wiązała koniec z końcem) , bo z tego co wiem chłopów (kiedyś większości w kraju) nie zajmowało myślenie o tym kto sie zajmie dziećmi, kto będzie siedzial w domu.. Jak szli na pole czy pastwisko to dziecko zabierali ze soba albo zostawiali pod opieka starszych dzieci. Nikt się (przepraszam za wyrażenie) nie pierdolił. Wszyscy robili, każdy młócił, każdy siał, każdy mielił na żarnie, każdy sprzedawał na targowisku, każdy patroszył świniaka. Wiadomo kobiety nie wykonywały tych najcięższych prac, nie wypływały na połów, ale każdy wiedzial co ma robić i co do niego należy.
Zmierzam do tego, że to z tym zostawaniem w domu (tym stereotypem "zamkniętej na cztery spusty", gotującej i piorącej żony) to jakaś nowa XX wieczna bajka.. Moja prababka w pologu dzien po porodzie kosiła zboże wraz z mężem i jezdzila na targ sprzedawac.. Dla porownania inna prababka byla dosc bogata jak na tamte czasy mieszczanką i faktycznie siedziała w domu, tylko gotowala, sprzątała i zajmowala sie dzieckiem (oczywiście nie tylko, bo to kupa roboty, ale chialam dac porownanie tych dwóch "światów"), ale ile kobiet moglo sobie na to wtedy pozwolic?
Chyba najlepiej co ludzie (małżeństwa!) mogą zrobić obecnie to nie patrzeć tylko przez swój pryzmat na życie, ale wybrać taką opcję która będzie dla tego małżeństwa (i dziecka) najbardziej korzystana pod kątem finansowym i rodzinnym.. Przecież chodzi o to zeby jak najczesciej sie spotykać i nie zacharować sie na śmierć.
Pozdrawiam serdecznie, świetny odcinek!
Odpowiedziałeś sobie na pytanie kto ma lepiej. Czy mężczyzna który „tylko” pracuje czy kobieta która pracuje w czasie połogu, ma okres i cały dom na głowie. ;)
@@obiwankenobi3777 no ale do czego tak konkretnie się odnosisz?
Do mojego komentarza, w którym w sposób dość oczywisty pogardzam obecną wojną damsko-męską, która wzięła się tak naprawdę z miast i bogatszych klas, gdzie ludzie najwyraźniej mieli czas, żeby walczyć o prawo do głosowania? ?
I oczywiście, że kobiety mają przekichane, ale od tego jest facet, żeby tej żonie pomagał, a jak facet ma problemy, to od tego jest żona żeby jemu pomagała. Amen
Nie zamierzam rodzić dzieci :) Zmienianie pieluch i wysłuchiwanie wrzasków niemowlaka nie dla mnie.
Ej podoba mi się bardzo pomysł na tym kanale jeśli chodzi o obraz. Pół Szymona pół jakiegoś tematycznego obrazka fajnie to wypada imo
Odcinek spoko, ale chce powiedziec, ze absolutnie zgadzam sie z tym, ze dziewczynki sa duzo bardziej wykorzystywane do prac domowych niz chlopcy. Rodzice od malego programuja je na ugodowe i posluszne. Chlopiec jak powie nie, to sie mu latwiej odpuszcza. Przynajmniej u mnie w domu tak bylo i u znajomych. To pózniej ciagnie sie za ludzmi calymi latami...trzeba byc uwaznym, zeby to dostrzec i w pore zareagowac. Jak sie tego nie zrobi, to bedzie kolejne pokolenie ucisnionych kobiet, ktore daja sie wykorzystywac na wlasne zyczenie/bo nie przyszlo im do glowy, ze mozna powiedziec NIE.
Uwielbiam stwierdzenie " siedzenie" z dziećmi... jest tak celne jak " urlop" macierzyński...
Jako ojciec ogarniam wszystko i znam takich co nawet pieluchy nie zmienili. To PIZDY NIE FACECI.
Czy naprawdę mężczyźni są bardziej odporni psychicznie..?
Wydaje mi się że niezupełnie. Bardziej obstawiałbym różnice w sposobach rozładowywania napięcia, niż w samym jego odczuwaniu. Mężczyzna będzie stosował inne mechanizmy radzenia sobie z jakimś negatywnym bodźcem, ale odczuwanie natężenia tego bodźca będzie podobne, albo i identyczne. Ale to tylko moje domysły, musiałbym o tym doczytać bo w sumie teraz mnie to bardzo zaciekawiło. Znaczna większość mężczyzn których miałem okazje poznać (a to jest bardzo niemiarodajne doświadczenie, więc tylko spekuluje) nawet nie stała obok prawidłowo rozumianej odpornosci psychicznej, a jedyna różnica względem kobiet polegała na sposobie wyrażania tych negatywnych emocji.
Jeżeli na ten sam bodziec - powiedzmy krytykę, mężczyzna zareaguje jakimś rodzajem agresji a kobieta płaczem, to nie znaczy że mężczyzna jest bardziej odporny psychicznie, to znaczy że obydwoje są równie podatni na ten bodziec, tylko wyrażają to inaczej.
Mężczyzni są naturalnie nastawieni na rywalizacje i walkę o pozycje w hierarchii wiec zaczepki i ataki nie robią na nich takiego wrażenia jak na kobietach.
Ciekawa uwaga.
Jeśli mowa o mężczyznach mających cechy typowo męskie (czyt. mają "domyśle ustawienia organizmu męskiego", np. odpowiednio wysoki testosteron), to prawdopodobieństwo, że również są bardziej odporni psychicznie wzrasta. Natomiast jeśli chodzi o mężczyzn z przewagą cech żeńskich, to poziom odporności psychicznej może być faktycznie równy do tego u "statystycznej kobiety". Generalnie chodzi mi o to, jakie cechy przeważają. Mam jedną znajomą, która bierze leki na za wysoki testosteron i w sumie widać w praktyce tę jej przewagę męskiego czynnika.
A teraz, po trójce praktycznie odchowanych dzieci, kariera moze trwać juz do emerytury.
Brawo to jest mądre podejście do życia. Pozdrawiam.
cudowne jest to gdy ktoś wychodzi ponad jakiś standard to nagle się okazuje, że przecież to tak nie może być bo ten ktoś ma inaczej i te badania kłamią! x]
Zawsze są jakieś wyjątki ale tu chodzi o to że badania pokazują naturalne predyspozycje większości z danej grupy.
@@jankowalski565 ja tego nie podważam : )
@Potulski.p nie zrozumiałeś mojego postu
Szymon jesteś super
Urlopy macierzyńskie powinny być obowiązkowe dla obu partnerów. Problem rozwiązany.
Gdy kobiety traktuje się w pracy tak jak mężczyzn, to feministki nazywają to szowinizmem, seksizmem itd.
Dzień dobry.Na początku chcę pogratulować świetnej "dyskusji". Przechodząc do rzeczy - na początku mocno zaskoczyła mnie opinia tej Pani, że dziewczynki są bardziej obciążone domowymi obowiązkami (w sumie to automatycznie włączył się u mnie sprzeciw), bo przecież ja jako chłopiec też pomagałem w domu i nie przypominam sobie żeby moja siostra miała więcej obowiązków niż ja. Lecz po zastanowieniu się stwierdzam, że faktycznie siostra miała stricte domowych obowiązków więcej i to ona była bardziej odpowiedzialna za porządek i inne sprawy w domu. Co prawda nie zajmowała się naprawianiem kranu (i tu szczerze wątpię aby dziewczynki miały w tym większy udział niż ich bracia), bo akurat tego typu sprawami zajmowałem się ja ale siostra miała za to różne inne zajęcia. Nie bez powodu używam określenia "w domu", a nie "domowe" ponieważ wychowałem się na wsi i chciałbym oddzielić obowiązki spełniane w domu od tych wykonywanych poza nim, tzn. na gospodarstwie. Śmiem twierdzić, że w środowisku wiejskim obciążenie obowiązkami i szeroko rozumianą pracą pod względem płci jest bardziej wyrównane ze względu na to, że tej pracy jest więcej (tu nie będę komentował sprawiedliwości podziału prac zw względu na płeć). Tzn. wydaje mi się, że w środowiskach gdzie praca poza domem czy mieszkaniem nie występuje w ogóle albo wcale, to obciążenie obowiązkami faktycznie może być kierowane w stronę dziewczyn. Nie chcę tu generalizować, w tym momencie opieram się na własnych obserwacjach.
A zmieniając temat, to chylę czoła przed autorką maila będącego przedmiotem dyskusji za to, że mimo iż nie należy do osób ugodowych, to potrafi się poświęcić i zrezygnować ze swego komfortu na rzecz komfortu męża, w tym kontekście uważam to za naprawdę duże poświęcenie, chapeau bas.
Pozdrawiam.
Kran napraiwasz raz na kilka lat a ile razy w tyg robisz zakupy, gotujesz, pierzesz, sprzątasz?
przykro mi stwierdzić, ale wiele moich koleżanek mając braci same musiały przejmować z wiekiem obowiązki po rodzicach- czy raczej częściej po mamie. U mnie w domu zawsze była równość, bo jest 1 facet i 3 babki, więc zarówno robiło się zakupy jak i pomagało tacie naprawić kran :D trzeba sobie radzić
Oj automatycznie włączył sie sprzeciw Yhm. No cóż. Pózniej sam przyznał ze siostra więcej robiła. Żałosne. Ciekawe czy nadal coś robi
Ja mam takie zdania. Kobiety i mężczyźni się od siebie różnią. Z względu na ich różnorodne uwarunkowania mają łatwiej jak i trudniej w poszczególnych dziedzinach życia. Nie uważam jednak, że gdy dana np.kobieta zabiera się za pracę w biznesie, który jest bezlitosny i zdecydowanie statystyczna ugodowość w nim nie pomaga powinno się do niej podchodzić inaczej. Świat nie jest sprawiedliwy, gdy zabieramy się za coś co z "natury" jest dla nas cięższe po prostu mamy ciężej. Oczywiście jestem jak najbardziej za tym żeby mimo to kobiety pchły się do biznesu jeśli tylko mają na to chęci. Wychodzę z tego założenie jako kapitalistka, która uznaje iż życie nie jest sprawiedliwe i nie ważne co byśmy robili słabsze jednostki zawsze będą miały ciężej.
"Zrobi coś głupiego... np wraczkuje w ścianę" nie wiem dlaczego ale zmieniłem pożądnie
witam i pozdrawiam [przewiduję że wraz z upływem czasu życie zrewiduje spaczenia ideologiczne ludzi i rozmowy o zamianie roli małżonków będą tyle warte co próby nauczenia nurkowania much w smole
Jako studentka kierunku, na którym jest prawie 100% kobiet, mam możliwość obracania się w różnych środowiskach, również w tych feministycznych. I ciężko mi stwierdzić, jakie są feministki 30-,40-letnie lub działające tam, gdzie nie miałam okazji bezpośrednio dotrzeć, jedynie tyle co na mediach społecznościowych, ale tu, gdzie obecnie przebywam, pośród feministek około 20-letnich panuje właśnie to przekonanie, że trzeba się zgadzać ze wszystkim, m.in. z aborcją na życzenie, inaczej jest się "przeciwko kobietom". Nie wiem, może ten radykalizm wynika z wieku. To, co również mi przeszkadza, to że można zostać wyśmianym z powodu konserwatywnych lub prawicowych poglądów, można być wrzuconym do worka "ludzi zaściankowych", bez szansy na dialog. Nie spotkałam się jeszcze z racjonalnym feminizmem, który w praktyce nie mówi kobietom jak mają żyć, tylko rzeczywiście daje im prawo wyboru bez lekceważenia go, bo nie zgadza się z tym wyznawanym przez feministki. A wg mnie we wszystkim trzeba zachować minimum racjonalności.
TAK
Początek tego maila to generalizacja. "Nie chcecie"... Jestem mężczyzną, gdy urodził sie moj syn miałem dobra pracę która lubiłem, ale i tak zdecydowanie wolałbym zostać z dzieckiem w domu i sie nim zajmować niz chodzic do pracy. Niestety nie miałem takiej możliwości ze względu na decyzje partnerki.
@Szymon PYTANIE Jakie powody zdecydowaly o tym ze podjeliscie decyzje o potomstwie ? Mysle ze jest to ciekawe zagadnienie we wspolczesnych czasach gdzie gro osob zwraca uwage na wygode/ekonomie. Ja tylko dodam od siebie ze mam dwojke (myslimy o wiecej) i byla to anjlepsza decyzja w moim zyciu = nie bylbym takim czlowiekiem jak teraz
Może Szymon chciał, żeby w jego przypadku też rozmnażali się inteligentni ludzie XDDD
9:50 uff, było blisko