Co do sanepidu, pracowałem w pizzeri i jak miał przyjść sanepid to przychodziła do nas szefowa i mówiła ze mamy sprzątać bo dostała cynk, że za niedługo wpadną. Wiele razy było tak że sanepid nie przychodził, ale jak już przyszedł to przyczepili się do tego że maszyna do krojenia sera była za blisko ziemi, że nie ma osobnego pomieszczenia do krojenia ryb itd. Szefowa siedziała z przewodnicząca tej grupy sanepidu, chyba ze 2 godziny i z tego co wiem to dała w łape, bo wychodziło lepiej niż miała by dostać karę. Kończąc, sanepid istnieje i czasami robi kontrole, ale da się ugadać.
Zwykle dostaje się info o planowanej kontroli sanepid, często od samego inspektoratu. Posprzątanie kuchni, zaplecza, chłodni i tak nie usunie problemów związanych ze źle prowadzonymi listami temperatur (np. przygotowania i wydawania dań, temp odbieranych dostaw ), brakiem osobnych pomieszczeń obróbki mięsa, ryb, warzyw, sposobu przechowywania np. jaj. Również problemu krzyżowania się dróg, niewłaściwie umieszczonych HACCP. To i tak wyjdzie na kontoli. A jeśli np. ściany nie są myte regularnie i w pomieszczeniach śmierdzi to na parę dni przed kontrolą zwykle nie da się tego usunąć. Często jest tak, że kontrola napomina i daje czas np. dwa tygodnie na rozwiązanie problemów nie dając kary. A historie o mandatach za brudny fartuch to już jedynie opowieści.
Ja pracuje od 2 lat w gastro i wiemy tydzień wcześniej kiedy i o której bedzie sanepid więc jest sprzątanie na błysk a to co nie można chowane ;-) tak samo pracownicy bez książeczki czy umowy ;)))
@@kubakorbiel niestety ale muszę cię zasmuć, ale jaki jest wniosek? to my tworzymy system, nie gniewajcie się ale nikt z was nie zareagował na patologię-zgłaszając do właściwych organów, powiadamiając klientów, zwalniając się i nie godząc na pracę w takich miejscach. może nie zawsze taki stan rzeczy wynika ze złej woli tylko z niewiedzy, więc ci oburzeni dobrzy kucharze niech szkolą tych gorszych, którzy mieli pecha i trafili na fatalną szkołę, pracować i jeść muszą, a nie radzą sobie. szef zazwycaj nie ma pojęcia i ufa pracownikom. czy ktokolwiek z was otwarcie porozmawiał z szefem? jeśli jesteście profsjonalistami stwórzcie portal lub organizację NGO, gdzie będziecie się wymieniać wiedzą i przyznawać oficjalnie gwiazdki takim lokalom ale nie pisać za co
Muszę was rozczarować.wiecie skąd wiadomo,że ma być kontrola?otóż ORGAN MA OBOWIĄZEK powiadomić podmiot na minimum 7 dnie przed planowaną kontrolą i robią to albo telefonicznie albo listowanie. Ot wielka tajemnica
Kończyłem szkołę średnią i studia związane z gastronomią. Moim marzeniem było pracować w tej branży, ale mając kilkumiesięczne praktyki szkolne oraz studenckie zrezygnowałem. Może jeszcze kiedyś otworzę jakiś swój mały lokal i będę to robił dobrze i ze smakiem, ale w tym momencie pracuje w diametralnie innej branży, a film w ogóle mnie nie zaskoczył. Mogę nawet napisać, że był i tak bardzo łaskawy dla całej branży gastronomicznej. Przykład. Na stażu w restauracji znanego 5 gwiazdowego hotelu, lepilismy uszka do barszczu codziennie przez kilka godzin, mięso oczywiście pochodziło między innymi z resztek czasami tych ze stołu, których nie zjadł klient. Oczywiście odpowiednio zmielone doprawione i dodatkiem świeżego mięsa, ale mimo wszystko, tych uszek lepiło się na tony bo duży hotel więc i farszu zawsze było dużo, nie raz dodatek starego mięsa oraz tego nie dojedzonego ze stołu zaczynał powodować, że farsz zieleniał ze starości mimo trzymania go w chłodni. Oczywiście mieliśmy zakaz wyrzucania takiego mięsa, tylko dalej kazano nam robić z tego uszka. Takie rzeczy w restauracji 5 gwiazdkowego hotelu. W nieuczciwych restauracjach nic się nie zmarnuje, wszystko co klient nie doje na talerzu wraca z powrotem w innej postaci dla innego klienta. Inne przykłady mogę mnożyć, ale to możnaby książkę napisać, pewnie i tak mało kto doczytał ten komentarz do końca. Tych co to zrobili szczerze i serdecznie pozdrawiam. 😁
4 года назад+31
To smutne i przerażające. Stołówka to jedno, ale 5 gwiazdkowy hotel? 😱 Również pozdrawiam! ❤️
Ja bym chętnie posłuchała. Akurat w czerwcu skończyłam szkołę gastronomiczną i szukam pracy w tym kierunku. Szczerze powiedziawszy to się przeraziłam słuchając tego. Mam nadzieję, że takie rzeczy nie dzieją się naprawdę
@@KS2416 No można było by tak powiedzieć ale gdyby nie gastronomia trochę trudno było by z opanowaniem różnych potraw oraz nie było by restauracji co za tym idzie MCDonalda , KFC , czy domino nie …
Wydaje mi się, że gastronomia to tak szeroka branża, ze ciężko się o tym jednoznacznie wypowiedzieć. Ja osobiście pracowałam w wielu restauracjach i w każdej było zupełnie inaczej. Moim zdaniem wszystko zależy od właściciela, od jego podejścia i wprowadzonych reguł.
Tata mi opowiadał ,że jak miał praktyki w restauracji to była komunia i były kluski i te kluski gotowe upadły i się wyspały. Zbierali je gołymi rękami i myli w zlewie i potem szybko czymś tam posypali.Goście zajadali się ze smakiem.
Super Kanał !!! w Kazimierzu Dolnym tam to jest szajs pracowałem w trzech miejscach i wiecie kto najlepiej jadł i był obsługiwany Panie z Sanepidu , - kawę przestałem pić jak zobaczył jak bufetowa puszcza swoje klapki w zmywarce z filiżankami , - sztućce jak było dużo ludzi to wszystko do wiadra przepłukać wytrzeć i dawaj na sale itp i itd kiedyś jedna sałatke sprzedaliśmy dwa razy kotlety jakieś miesa to do farszu do pierogów dawaliśmy wino jak się zlewało z kieliszów jak była ,, grupa '' np przedstawicie handlowi , czy jacyś radcy prawni , jak po weselu zostało to tylko pare przykładów . moja rada Gotujcie sami
Kumpel z roku pracujący w McDonald's mówił, że jak spadła mu butelka wody, to przełożony kazał mu ją odstawić na bok i wypić samemu podczas przerwy lub dać innemu pracownikowi, ale nie klientowi :)
to zrozumiałe w wielkich multimilionowych biznesach, mogą sobie na to pozwolić finansowo, a ponadto nie mogą sobie pozwolić wizerunkowo na skuchę, tym bardziej, że w Stanach np, to ludzie pozywają za byle gówno (najczęściej za swoją własną głupotę) i wygrywają...jak oczywiście sławna sprawa starej baby (79 lat), która sobie oblała kolano gorącą kawą z Mcdonalds, a wyrok? 3 miliony dolarów dla niej za to. Można? Można!
@@WeissWhite z tymi milionami to się nie rozpędzaj. Nie wiem czy wiesz, ale większość lokali jest we franczyzie, a tam właściciele szczypią się z kasą, choć nie mogą olać standardów, dlatego oszczędzają na innych rzeczach.
@@WeissWhite ona dostała może około 600 tyś. dolarów a nie miliony. Dodatkowo nie oblała sobie tylko kolana , jeszcze inne miejsca i miała poparzenia 2 i 3 stopnia, jednak ona zrobiła to z własnej winy
Zgadzam się, pracowałem w wakacje tam i tak to wygląda, jeżeli co kolwiek spadło to nie podnosiło się tego, nawet głupiego pudełka do happy meala nie można było użyć jeżeli spadło
Pracowałem kiedyś jako kucharz w motelu gdzie w weekendy były jakieś wesela zazwyczaj 2, raz się trafiło ze w sobotę były 2 wesela i kilka imprez rodzinnych chyba ze 3 , na każdej min. 100 osob . Jak zacząłem pracę w czwartek rano tak skończyłem w niedzielę wieczorem. Organizm tego nie wytrzymał i się rozchorowałem, praca była na czarno , i usłyszałem od szefa ze jak wyjdę to mogę juz nie wracać
Nikt nie poruszył tematu marnowania jedzenia, kiedy to już na kuchni oraz przez klientów marnuje się dużo jedzenia. Liczy się zysk a nie zużyte jedzenie. To samo w znanych dyskontach.
No oczywiście. Zysk przede wszystkim, to podstawa. Zysk na wszystkim, nawet na zdrowiu klientów, kosztem ich zdrowia. Za taką politykę, podejście i traktowanie powinny być zamknięte. Zresztą sieciówki i dyskonty nie są potrzebne. Wystarczą bazary/targi. Np.w Żabkach to sama chemia jest.
Ja pracowałam kiedyś w restauracji indyjskiej w Londynie i tam była taka praktyka, że do dań podawano taką sałatkę z cienko plasterkowanej czerwonej cebuli. Często ta sałatka potem wracała albo nienaruszona, albo ledwie dziabnięta. Standardowo zdejmowało się widelcem górną warstwę tej sałatki, dodawało trochę świeżej i wędrowała ona do następnego klienta. Kiedyś bardzo się na to oburzałam, ale dzisiaj myślę, że szkoda by było wyrzucać tyle dobrej cebuli. Zwłaszcza, że to był jedyny recykling, jaki zauważyłam, nigdy nie robiono tego z ryżem, sosami czy mięsem.
Pracowałem w Pasibusie przez kilka miesięcy i nie doświadczyłem ani jednej sytuacji (poza jakimś tam pomyleniem składników w burgerze) która byłaby jakkolwiek chociaż trochę kontrowersyjna. To co mówisz dobrego o fastfoodach to prawda i nie robię reklamy nikomu ale słyszałem od osób z innych sieci że jest bardzo podobnie albo nawet i tak samo
Odnośnie sanepidu.Pracuję w hurtowni spożywczej,gdzie jest stale syf,bo szef nie wymaga sprzątania.W magazynach wiszą kartki do wypałniania,że w danym dniu było sprzatanie,konkretnie mycie i dezynfekcja.Jak już nasz pan z sanepidu przyjdzie,to nie interesuje go,czy było sprzątanie,tylko czy te kartki są wypełniane na bieżąco.
U nas w lokalu kelnerki miały układ z kucharzami. Jakoś tak wyszło, że wszyscy chłopcy wykruszyli się z sali i zostały same dziewczyny. No i jak trafił się taki klient do którego nie trafiało "nie" to trochę ciężko było sobie poradzić. Zwłaszcza jak był trochę większy, bo u nas najwyższą kelnerką byłam ja ze wzrostem 165 cm. Więc jak taki delikwent nam podpadł; złapał za tyłek, zerwał guziki z bluzki, próbował ściągnąć spódniczkę (tak, to się zdarza na porządku dziennym) to się szło z zamówieniem od takiego gościa bezpośrednio do kuchni, a nie przez kasę. Mieliśmy tam dwóch braci, bardzo napakowanych i wysokich. Oni specjalnie takie zamówienie doprawiali (ostrzej, więcej soli... w sumie sama nie wiem do końca), a efekt zawsze był taki sam. Pechowy klient robił raban skarżąc się na jedzenie, a bracia byli już gotowi wywalić go z lokalu za zakłócanie posiłku innym gościom. Olek i Paweł, jeśli to czytacie to wiedzcie, że jesteście bohaterami wszystkich kelnerek ;)
Powiem tak: mam 16 lat i pracowałem po 12-14 godzin dziennie i naprawde jest to straszna charów, widziałem na wlasne oczy jak ci kucharze na koniec dnia mieli wszystkiego dość i jak robią na odpierdol
Dlatego nie korzystam z usług gastronomii💁 Przestałam im ufać kiedy przez chwilę pracowałam na zmywaku i widziałam WSZYSTKO. Cały czas podziwiam osoby które decydują się w knajpach na mięso, a szczególnie mielone.
Nie przesadzaj, ja też na praktykach cukierniczych czasem chodziłam na bar (mój szef miał też knajpkę) i pracowałam na kuchni i wszystko było jak najbardziej w porządku. Wszystko było zadbane (w przeciwieństwie do piekarnii), produkty były świeże a potrawy były pyszne a pracownicy też mogli liczyć na smaczny posiłek.
To jest tylko kwestia właściciela. Ja w 2010 roku rowniez pracowałam sezonowo, w wakacje, w restauracji hotelowej w Chłapowie i pamiętam jak dziś, jak szef kazał dawać stare parówki do bemarów, mieszał w jednym bemarze fasolkę z naleśnikami i pozwalał kucharzowi palić w kuchni nad jedzeniem. Z kolei np w innej kuchni, gdzie miałam okazję być takie rzeczy były nie do pomyślenia. To nie są odgórne standardy a po prostu ludzki czynnik. Zależy, na jakiego chu*a szefa trafimy.
To ja żeby ocieplić troszeczkę wizerunek naszej gastronomii, pociesze was że żywienie zamknięte takie jak w przedszkolach jest w pełni bezpieczne i czyste. Miałem praktyki zawodowe na kuchni w przedszkolu, kiedy przydzielono mnie do obierania ziemniaków, zostałem poinstruowany ze ziemniaki muszą być obrane DOKŁADNIE, a ciemne punkty lub oczka wycięte z chirurgiczna precyzją, a następnie ziemniaki musiałem bardzo dokładnie umyć. Pamiętam jak dostałem od Pani Jadzi srogi opierdziel jak pominąłem w jednym ziemniaku małe oczko :D Tak samo jak się kroiło mięso i jarzyny to niech was bóg broni przed tym aby one się miały zetknąć. Do każdego rodzaju pożywienia osobna tacka i osobne noże. Kiedy robiliśmy naleśniki, mąkę trzeba było przesypać przez sitko, a jajko naświetlić specjalnym naświetlaczem UV albo wyparzyć. Z każdego dania pobierało się próbkę dla sanepidu, bo w przypadku gdyby dzieci się zatruły, żywność z danych paru dni musi zostać przebadana. Po danym czasie stare próbki zwyczajnie wyrzucali. Pracowałem także na praktykach na erasmusie we Włoskim hotelu, jeżeli ktoś jest ciekaw to chętnie opowiem jak było tam, bo jak mam być szczery to Włosi wcale od nas nie są tacy lepsi :x Odcinek świetny jak zwykle :D
4 года назад+17
Dzięki za komentarz! Miło, że są miejsca gdzie z taką dokładnością dba się o jakość pożywienia 🙂
Zacytuję klasyka. "no kurwa rzeczywiście." Moja córka jak miała 1,5 roku zarazili salmonella w żłobku. Dziecko wylądowało w szpitalu na prawie 2 tygodnie jak i 14 innych dzieciaków. Przykre
Ok, to ja też dorzucę swoją cegiełkę, chociaż pracowałam tylko raz w restauracji i tylko przez pół roku, ale też zdążyłam co nieco zobaczyć. Pracowałam w Niemczech, w restauracji będącej częścią 4,5-gwiazdkowego hotelu. Pomagałam kelnerkom, również roznosiłam jedzenie, ale moim głównym zadaniem było przyrządzanie napojów - robiłam herbatę, kawę, nalewałam soki, wino i piwo. Zamówień zawsze było bardzo dużo, zawsze trzeba było się bardzo spieszyć, więc zdarzało się, że trochę rozlałam piwo i trzeba było wytrzeć szklankę. Wycierałam więc szklanki serwetkami, które zawsze leżały na ladzie. Któregoś razu zobaczył to właściciel restauracji i strasznie mnie ochrzanił, tłumacząc, że serwetki są cholernie drogie. Na pytanie, czym mam wycierać w takim razie szklanki, wziął szmatę ze zlewu, w którym leżały przeróżne śmieci: zmielone resztki jedzenia, mix napojów i wszystko, co możliwe... I tą szmatą wytarł szklankę, powiedział "fertig" i wyszedł, zostawił mnie z tym. Zatkało mnie na dłuższą chwilę. Gdy upewniłam się, że mnie nie widzi, przemyłam szklankę. Potem za każdym razem, gdy zdarzyło mi się rozlać piwo, rozglądałam się, czy nie idzie właściciel i wycierałam szklankę serwetkami, bo sumienie mi nie pozwalało wycierać ich tą brudną szmatą. Kiedyś zauważyłam, że tą samą szmatą była wycierana podłoga, a potem była wrzucana do tamtego zlewu... Innego razu kolega kelner miał dostarczyć jedzenie klientce. Z rozmów jego i innej koleżanki dowiedziałam się, że zna tę klientkę i jej bardzo nie lubi. Najpierw miał wynieść jej pieczywo i zanim wyszedł z kuchni... po prostu je polizał, a koleżanka, która była szefową zmiany, śmiała się przy tym do rozpuku. W pierwszej sekundzie myślałam, że to tylko żart i kolega wymieni to pieczywo, ale nie - zadowolony wyniósł je, błyszczące od śliny, rzeczonej klientce. I to wszystko się działo w 4,5 gwiazdkowym hotelu, w Niemczech, gdzie Ordnung muss sein. Nie wierzcie w to motto - tam porządku nie ma, na pewno nie w restauracjach.
Prowadzę lokal gastronomiczny i trudno mi jest uwierzyć w takie historie. Jedyny element jaki pokrywa się z prawdą to syf na kuchni...ale trzeba sobie zadać pytanie kiedy on wystepuje? Jak wchodzi ci kilkadziesiąt głodnych ludzi i oczywiście każdy chce dostać jedzenie w 20 min to na kuchni jest piekło. Nikt nie ma czasu zebrać z podłogi kawałków sałaty, pomidora, soli czy pieprzu. Po takim nalocie kuchnia wygląda jak pobojowisko. Zdjęcia, które widzę w filmie mniej więcej to obrazują. Zawsze na koniec dnia kuchnia jest jednak sprzątana a co jakiś czas jest robiony tzw deep cleaning (takie było moje doświadczenie z wielu lokali).Z doświadczenia tez powiem, że za porządek na kuchni odpowiadają sami kucharze i istnieje duże prawdopodobieństwo, że panowie z reportażu właśnie wylecieli na zbity pysk za brak profesjonalizmu i szacunku dla gości. To, że na kuchni jedzenie się psuje w małej ilości to jest standard i u mnie zawsze ląduje w koszu. Jeżeli jakikolwiek lokal przerabia zepsutą żywność tzn. że nie istnieje tam planowanie sprzedaży i nadzorowanie dostaw. Niestety jeżeli szef kuchni nie umie zarządzać tym procesem, to powinien oddać fartucha i wykonywać zawód mniej złożony (praca na tasmie itp). Sanepid? Mam średnio co roku. Faktem jest, że zawsze się to musi skończyć mandatem (tak samo jak zawsze dostaniesz mandat, gdy Cie Policja zatrzyma). Może najwięksi wyjadacze w tej branży mają jakies układy, ale ja o tym nic nie wiem
niestety ale znałam kucharza i on zawsze przeterminowane mrozonki i nawet to jadł i potrafił z tego zrobic ładne danie....fuuujjj tak to kwestia dobrego zarzadzania ale jest sporo patologii
Pracowałam w restauracji przez rok i napatrzyłam się co nieco, do tego stopnia, że od tego czasu nie jadam w restauracjach. Co takiego tam widziałam? Np. rosół gotowany z obierek. Warzywa były obierane, ,,wyższy" personel kuchni dzielił te obrane warzywa między siebie a na obierkach gotowało się rosół. Do starej surówki dodawało się świeże warzywa i sprzedawało jako świeżutką. Stare ryby moczyło się w wodzie z nadmanganianem potasu i po usmażeniu podawało klientom. Do starego mielonego dorzucało świeżego i z tej mieszanki robiło kotlety. Półmiski ze śniadania ( mieliśmy szwedzki stół) wykorzystywało się do kolejnych kolacji i śniadań dokładając tylko trochę świeżych serów czy wędlin. Gdy wędlina z takiego półmiska była już zbyt stara i za bardzo było to widać to kroiło się ją i wykorzystywało do żurku, który był w menu. Ze starych, ugotowanych ziemniaków robiliśmy ,,świeżutkie" kopytka. Na usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że szefostwo nic o tych praktykach nie wiedziało bo te wszystkie ,,oszczędności" organizował szef kuchni. Reszta siedziała cicho bo albo mieli z tego korzyści albo nie chcieli mu podpaść. Co do Sanepidu to był u nas raz ale wszyscy z wyprzedzeniem wiedzieli, kiedy ma przyjść, dlatego gdy się pojawiał to wszystko było przygotowane wzorowo. Jak tylko poszli wszystko wracało do normy.
Robisz coś co już dawno ktoś powinien robić, uświadamiasz i nagłaśniasz rzeczy które są problemem, dobra robota, rób swoje, zarabiaj i nie popsój kontentu, powodzonka :D
Pracowałam jako kelnerka dorywczo chwilę i nie wiem może gdzieś w knajpach w centrum miasta faktycznie z napiwków można uzbierać fajną wypłatę jednak u mnie wyglądało to tak, że przy przyjęciu dostałam informacje że będą mi płacić poniżej najniższej krajowej bo z napiwków spokojnie drugie tyle uzbieram. Nic z tego - to była osiedlowa pizzeria i mało kto dawał napiwki, czasem bywało 5 zl z całego dnia czasem 10 i to w sezonie letnim. Rozmawiałam z kelnerką, która pracowała tam już dość długo i mówiła że na napiwki nie ma co liczyć. Zwolniłam się szybko. Co do brudu - tam gdzie ja pracowalam porządek był utrzymany ale faktycznie widziałam kiedyś na własne oczy obowiązywanie zasady 5 sekund... A pracowałam tam ledwo kilka tygodni.
Cóż skończyłem szkołę branżową na kierunku kucharz. W ciągu 3 lat miałem praktyki w 2 czterogwiazdkowych hotelach oraz jednej pierogarni. Z dużym bólem przyznaję że większość tego co jest powiedziane w tym filmiku jest prawdą. Zaczynając od syfu i szczurów w magazynach a kończąc na mieleniu resztek do farszu na pierogi i po wyzysk. Pierwszy hotel w którym miałem okazję się uczyć nie miał problemów z higieną, wręcz mógł bym dać powiedzieć że było bardzo dobrze w porównaniu z innymi. Do dzisiaj nie rozumiem jakim cudem kelnerki dawały radę pracować tam po 17-18 godzin dziennie z 1 dniem wolnego w tygodniu. Moja matka pracuje jako kierowniczka w jednym z popularnych marketów, jakieś pół roku po zakończeniu moich praktyk przyszła na rozmowę o pracę właśnie jedna kelnerka z tego hotelu, opowiedziała wszystko. Druga kierowniczka po rozmowie chciała ją olać bo myślała że ściemniała, na szczęście na tej rozmowie była również moja matka której o tym opowiadałem. Wstawiła się za nią i wyjaśniła wszystko swojej przełożonej ku jej niesamowitym zdziwieniu. Moje drugie praktyki, cóż syf kiła i mogiła. Podam tutaj tylko jedną sytuację. Pod koniec praktyk, kierownictwo hotelu postanowiło że trzeba posprzątać "Cukiernię" która robiła nam za garmażerkę. Oczywiście do tego zadania zostali wysłani praktykanci by oszczędzić kasę na firmach sprzątających. Wcześniej nikt z praktykantów nie miał możliwości wejść do tego miejsca, gdyż było ono zamykane na klucz i otwierane tylko 2 razy dziennie gdy kucharze zaczynali pracę oraz ją kończyli. Gdy tylko weszliśmy do tego pomieszczenia z mopami, gąbkami oraz wiadrami wody i chemikaliami. Cóż do naszych nosów dotarł niesamowicie silny smród szczurzych odchodów. Pomieszczenie miało mniej więcej 10x20 m w rogach i za lodówkami co chwilę widzieliśmy zdechłe szczury, nie wspominając o ich odchodach. Dwie koleżanki po 3 godzinach zaczęły wymiotować i uciekły z płaczem do szatni a następnego dnia ich szkoła zerwała umowę z hotelem. Niestety moja szkoła nie chciała mi wierzyć na słowo, a dowodów w postaci zdjęć czy nagrań nie miałem jak zrobić ponieważ praktykanci byli zmuszani na początku zmiany do zostawiania swoich telefonów w budce ochroniarza. Pierogarnia cóż... tutaj już nawet nie chce mi się opowiadać bo praktycznie wszystko to co było powiedziane w tym materiale. Aktualnie przez Covida jestem bezrobotny i szukam pracy, ale wiem jedno. Raczej już nigdy nie wrócę do gastronomii po tym czego byłem świadkiem.
Nie wiem, jak byłam studentką pracowałam w niewielkiej kawiarni, i oczywiście jak to w kawiarni dodatkowo były robione na miejscu kanapki, panini, śniadania etc. Pamiętam że produkty zawsze były świeże, wędliny się kupowało codziennie w mięsnym obok w niewielkich ilościach, ilość produktów dobrze obliczona, nigdy nic się nie marnowało. Czysta kuchnia, codziennie się sprzątało również półki gdzie trzymano produkty. Oczywiście pewnie jest sporo patologicznych miejsc, ale wiele zależy od personelu i właściciela.
Ja swego czasu serwisowałem sprzęt gastronomiczny, bywałem w bardzo wielu różnych miejscach, powiem tak to co widziałem to jedna wielka masakra. W 95% przypadków syf ,syf, i jeszcze raz syf. Nawet w lokalach które wyglądały na bardzo ekskluzywne kuchnia to była porażka. Najgorsze co to chyba sposób przechowywania jedzenia w chłodniach, wala się jedno po drugim, niby przykryte folią, ale kapie coś tam, tu coś spadnie tam coś się przewróci. A jeszcze jedna przestroga nie pijcie napojów z kostkami lodu! Kostkarki nie są czyszczone, i to co się w nich dzieje to tragedia. Grzyb, pleśń, glon na porządku dziennym.
To prawda, jeśli chodzi o zarobki kelnera, to z napiwków miałem drugą wypłatę. Zależy to wszystko od paru czynników, np. lokalizacji, typu klienteli, czy kucharze robią dobre jedzenie, czy ogólnie serwis jest dobry itd. musi być jakiś standard, po prostu. Według mnie zawód kucharza jest jednym z najbardziej niedocenianych i najsłabiej opłacancych, nie dziwota więc, że u nas była wojna o stawki kucharzy i co zrobiła firma? Zabrała 30% napiwków od kelnerów i dała kucharzom, bo przecież nie można było podnieść stawki samym kucharzom i wilk byłby syty i owca cała;)
Zdjęcia od 6:30 to norma w każdym punkcje gastronomicznym przy dużym ruchu. Jest to nie do uniknięcia. Jeśli nawet w domu gotuje się dużą ilość jedzenia na szybko, może to wyglądać podobnie. Ja w większej ilości miejscach w których pracowalam porządek był przestrzegany, jednak 2 lata temu podczas dnia próbnego Przezylam horror. W jednym miejscu, garnki z zupa były trzymane w toalecie pracowniczej, gdzie siedząc na kibelku można było testować zupę. W innym miejscu zostalam polozona na łopatki. Moja dzien próbny zakończył się po godzinie. Zostało na dzień dobry przydzielone zadanie sprzątanie lodówek i zamrarzarek. Żałuje ze nie zrobilam zdjęcia... Gruba warstwa lodu z jedzeniem i ogrom pleśni i cały zapach wywoływał u mnie odruchy wymiotne. Po tej przygodzie dochodzilam do siebie cały dzień...
Pracowałem na kuchni, jako barman czy kelner w wielu gastro. były to restauracje, hotele, kluby i pizzerie. na kuchni w niektórych miejscach było rzucane hasło przy krojeniu półproduktów ,,to co sam byś nie zjadł idzie do kosza''. Jeżeli chodzi o produkty przeterminowane to nie się zdarzało bo towar był zamawiany wręcz zbyt skąpo i im BLIŻEJ konca zmiany tym porcje były coraz mniejsze... .w jednej z restauracji sprzedawane były pierogi z biedry jako domowe. Wszystkie miejsca opierały się na mrożonkach. Co do sanepidu w każdej knajpie zawsze był cynk ze mogą wpasc i było organizowane generalne sprzątanie wszystkiego. Sanepid potrafil dac mandat za niewypolerowany pokal. Praca była wykańczająca psychicznie i fizycznie. W jednej pracy zmiana zaczynała sie od 14:30 do nawet 5 rano w piatek sobote i niedziele. WIEC zanim człowiek dojechał/doszedl do domu umyl sie i zasnal to mial mozliwosc pospac moze z 4 do 5 godzin a nawet mniej bo jeszcze jest cos takiego jak życie poza praca i jak sie chcialo cos załatwic czy sie z kims spotkac to tylko z rana. W tygodniu zmiana byla do 1,2 w nocy. czasem jak bylo generalne sprzatanie trzeba bylo przyjsc juz od 10 rano i siedziec do konca. W wszystkich miejscach bylo zatrudnionych ludzi na styk. wiec czĘsto było tak ze wystarczylo ze jedna osoba zachorowala i okazywało sie ze przy takim trybie pracy miałem rekordowo tylko 3 dni wolnego w ciagu 1 miesiaca. Kasa moze i sie zgadzala ale człowiek w takiej pracy traci zdrowie, siły i czas na ułożenie sb życia prywatnego. Mimo ze czlowiek sie myje codziennie to i tak inni cały czas czuja od cb zapach żarcia :D, ubrania i ciało tak tym przesiakają że dopóki nie zmienimy branży trzeba sie z tym pogodzic xd.
Przepracowałem z 6 lat w gastronomii, zobaczyłem od środka nie jeden lokal i muszę przyznać, że cały odcinek można skasować. Jest krzywdzący i nieprawdziwy do bólu. Nigdzie gdzie pracowałem nikt mi nigdy nic nie powiedział jak wyrzuciłem coś co przypadkiem spadło na ziemie, czy wyrzuciłem sam a potem mówiłem obsłudze, że nie ma bo się skończyło. Nigdy też za taką pracę nie ponosiłem żadnych kar finansowych. Jak się robił brud na podłodze to się sprzątało a nie zakładało specjalne buty XD. Zmiany po 18h to też przesada, racja zdarzyło mi się pracować po 12-16h z 3-4 dni z rzędu, natomiast sam się na to zgadzałem i dodatkowo nikt nie miał wtedy problemu żebym zjadł na koszt firmy czy wyszedł gdzieś jak się mniej działo jeśli potrzebowałem. Praca w gastronomii łatwa nie jest, zdarzało mi się być wyczerpanym do granic, ale wiedziałem w co się pakuje, wiele osób nie zniesie tempa w gastro i tyle. No i żaden szanujący się kucharz nie poda mięsa/ryby która mu śmierdzi... co to za farmazony? Taka osoba od razu by wyleciała, nikomu nie jest na rękę podawanie wątpliwego jedzenia. Co do gastro recyklingu to jest trochę prawdy, natomiast też jest to wyolbrzymione. Gastro recykling znajdziecie w lunch menu większości restauracji , w promocjach dnia itp. Często będzie to dobre jedzenie z poprzedniego dnia, przerobione i podane inaczej. Muszę też napisać, ze jeśli chodzi o udawane eko/domowe produkty to jest w tym najwięcej prawdy z całego odcinka, ale tu i klient nie jest bez winy. Często z przekąsem mówiliśmy, że klient zje wszystko, głównie dlatego, że chcieliśmy gotować lepiej, a przeciętny polak woli placka po węgiersku jedzonego w zajebanej gratami chacie z ciupagą na ścianie. Wiele razy też byłem rozczarowany jak np. dostawaliśmy dużo gorszej jakości i tańsze produkty pokroju "horeca" na eventy, a na klientach oczywiście nie robiło to różnicy. Tylko się człowiek wkurwia jak znowu ktoś wychwala "lody ekologiczne" robione na podstawie gotowego wkładu smakowego + śmietany, czy modne burgery z popularnego foodtrucka gdzie wszystkie składniki to złożenie w całość sztucznej bułki z dodatkami z potwieranych puszek z Selgrosu. Dlaczego jest u nas tyle gastronomii która jednak jest jak w odcinku? Bo tam jecie i wam smakuje, ot takie macie wymagania...
4 года назад+2
Dzięki wielkie za opinię! Na pewno coś w tym jest 🙂
Ponad 15 lat pracuję w gastro, zdarzają się takie sytuacje jednak z mojego doświadczenia to margines, widywałem takie sytuacje czasami. Jeśli produkt przyjeżdża w wątpliwym stanie, z krótkim terminie przydatności, po terminie lub widocznie zepsuty to nie jest przeze mnie odbierany, odsyłany jest z powrotem i kontaktuję się z firmą składając zażalenie. Jeśli produkty nie spełniają moich wymagań nie przygotowuję z nich dania. Jeśli nie jestem zadowolony z wykonanego przeze mnie dania nie wydają tego na salę. Kiedy widzę jak współpracownik nie stosuje się do FIFO, standardów czystości, standardów jakości - tłumaczę dlaczego zobowiązany jest tak się nie zachowywać a jeśli nie pomaga to kończymy współpracę. Prawda, praca jest niewdzięczna, męcząca, często pracuje się ponad 12h dziennie. Często pracodawcy próbują wykorzystywać(to akurat w każdej branży), jeśli nie znasz prawa pracy oszukają cię, nigdy nie przyjąłem żadnej kary pieniężnej od próbującego ją narzucić przez właściciela/przełożonego. To jakie stosunki łączą kuchnie z kelnerką czy barem jest tylko kwestią pracujących ze sobą ludzi. Plucie do jedzenia wydaje się bez sensu skoro gość tego nie widzi, co to za zemsta? Nigdy nie naplułem do wydawanego dania. Nigdy też w miejscach, w którym pracowałem nie byłem świadkiem takiego zachowania. Odpowiednie mrożenie produktu pomaga utrzymywaniu safety food. Bakterie rozwijają się dobrze w temp. 5-75 C a najlepiej w 37C. Podawane surowe mięso wołowe, surowa ryba ze wzg. bezpieczeństwa powinna być wcześniej mrożona. Dobra kończę pisać bo to już zbyt dużo. Pozdrawiam
to ciekawe, pracowałem w kilkunastu restauracjach i hotelach we wrocławiu jako kucharz i nigdy nie spotkałem się z tym o czym mówią ludzie w tym filmie w hotelach 3, 4 i 5 gwiazdkowych, w restauracjach średnio drogich i drogich
Pracowałam na Orlenie, więc fastfood i rzeczywiście standardy świeżości wysokie i przestrzegane, wyciągane z chłodni, restrykcyjnie opisywane, często serce bolało od wyrzucania wszystkiego (np. dalej świeżych warzyw, ale już musiały zejść z lady), albo podsuszone parówki czy coś podobnego brało się ze strat w torebkę "dla psa", bo szef pozwalał (było dalej smaczne i nie szkodziło).
Nie wiem jak przebiegał dobór informatorów, ale nie jestem w stanie zgodzić się z wieloma wypowiedziami. Pracowałem w gastronomii w Polsce i za granicą. Nigdy nie było mowy o serwowaniu jedzenia, które spadło na ziemię lub było po terminie przydatności. Jedzenie, którego termin mija jest najczęściej zostawiane pracownikom (rzadziej) lub po prostu wyrzucane. Sytuacja z pleśnią to jakieś kuriozum. Zamawiający ma prawo zwrotu pieniędzy, jeśli dostawca przywiózł coś takiego. Prawdą jest to, że kelnerzy dostają informacje co polecać jeszcze przed upływem przydatności. Jeśli nie zejdzie to trudno. W większych lokalach jest to wliczone w koszta. Czystość w kuchni jest zachowywana na wszystkich powierzchniach użytkowych. W Irlandii, gdzie pracowałem, codziennie czyszczono blaty, kuchenki i podłogi, natomiast górne ściany szafek, wnętrza półek i lodówek raz w tygodniu (wtorek lub środa, gdy średnio było najmniej klientów i był na to czas). W Polsce podobnie, chociaż część ludzi robi to niedbale, zgarniają opieprz i po kilku takich akcjach i tak zmieniają pracę. Sprawa odzieży. Zawsze kupowałem sobie sam koszule, spodnie i buty. To nie jest obowiązek pracodawcy. Kelner dostaje 2-3 pary fartuchów. W Polsce zdarzyło się, że dostałem jeden. Obowiązkiem pracownika jest go wyprać. Praca wykańczająca? Być może dla tych, którzy mają słabe nerwy. W godzinach szczytu wszyscy są zestresowani, jeden błąd w komunikacji między kelnerem i kucharzem doprowadza do przygotowania złego dania, to fakt. Potem cały serwis się sypie i trzeba to szybko ogarnąć. Klienci marudzą, pijani bywają agresywni. Kelner czasami pójdzie pomóc na zmywak i problem z tym mają głównie tzw. księżniczki liczące na 18 zł za h plus napiwki. Nie oszukujmy się jednak. Jeśli ktoś liczy na lekką pracę to powinien wybrać inny zawód. Gruba skóra się przydaje i tego uczy gastro. W niektóre dni trafia się czas na przerwę, niekiedy na początku godzinami nie przychodzą klienci. Wszystko potrafi się szybko zmienić, zwłaszcza w weekendy. Jak komuś nie pasuje jedzenie na stojąco, bo nie ma czasu na przerwę to raczej i tak nie dostanie dobrego napiwku za sprawną i miłą obsługę.
4 года назад+1
Dzięki za opinię i tak obszerny komentarz :) Pozdrawiam! ❤️
Z tym pluciem kelnera to jest taki mit, ze szok. Tyle razy w pracy ktoś mnie zdenerwował, obraził, ale nigdy NIE POMYŚLAŁAM nawet żeby komuś napluć do jedzenia... moi znajomi kelnerzy/kucharze tez nigdy tego nie praktykowali ani nie słyszeli o takim przypadku (pracowałam w różnych miejscach kilka lat)
Ja plułem przy dostarczaniu pizzy do sosów tym ziutkom, którzy mi napiwków nie dawali, a tym niemiłym czasami palucha w sos wsadziłem, albo czubek czego innego,
Nie wiem jak jest w drogich restauracjach, ale pracowałem w małych i stosunkowo tanich knajpach, gdzie jak nawet napój w puszce, czy butelce spadł na ziemię to nie był wydawany klientom, mięso, żywność, która spadła na ziemię też nie była wydawana (za to nadawała się świetnie po zmieleniu dla zwierzaków)
Drogi Kolego.. To co pokazujesz w tym filmie to zart..pracuje 10 lat w tym zawodzie jako kucharz..pracowałem i bywałem w najlepszych restauracjach w Warszawie I nie tylko bo za granica również.. i nigdzie nie widziałem czegos takiego o czym mówi ten rzekomy kucharz.. nie wiem w jakich restauracjach pracowal ale napewno nie tych ekskluzywnych.. chyba ze dla Was ekskluzywna restauracja to Manekin... bo samym sposobie wypowiedzi itd widze ze to (z całym szacunkiem dla "kolegi" ale prawdziwy kucharz bedzie wiedziec o co chodzic) gowno nie kucharz.. I napewno zdazaja się takie miejsca.. nie mowie ze nie. Tylko nie wrzucajmy całej gastronomi do jednego worka jak to juz ktoś napisał.. takie rzeczy głównie miały miejsce z 20 30 lat temu.. bo teraz każdy szanujący się kucharz, czy szef kuchni nie pozwolilby nigdy aby cos takiego zaszło.. jal chcesz chętnie Cie oprowadzę po Warszawskich restauracjach od kuchni i zobaczysz jak się pracuje na kuchni i jaki porzadek potrafi być utrzymany i jakich produktow się uzywa... radze nastepnym razem bardziej zbadać rynek zwłaszcza jeżeli chodzi o gastronomie bo jest to naprawdę duże pole do manewrów.
Tylko to co ty bys powiedzial/ pokazal to by soe nie sprzedalo dla widza.... Wiec moze czas zeobic cala prawda o tym kanale ? Ze naciagne jest wszystko w strone 'szoku' a nie prawdy.....
A ja tak trochę na przekór. Odcinek bardzo fajny i znam osoby , które pracowały w gastronomii, gdzie te wszystkie wymienione sytuacje miały miejsce, ale ja również pracowałem w przybytku, który trudnił się garmażerką oraz prowadzeniem restauracji i o ile płace są faktycznie nieadekwatne do włożonej pracy i bardzo często tak naprawdę nie ma się pewności o której się skończy pracę danego dnia, to jakość użytych produktów, dbanie o terminy przydatności oraz higiena podczas ich przechowywania i używania to był jeden z priorytetów właścicieli. Do pracy tam wrócić bym nie chciał, ale bardzo dobrze wspominam czas tam spędzony, nasza gastronomia nie jest taka zła :-)
Mojej partnerki rodzice mają bistro z domowymi obiadami, jeśli coś leży dłużej niż dzień (tzn. nie sprzeda się do końca dnia) to "wciskają" to nam i to jedzenie jest ok, moim zdaniem mogłoby spokojnie być sprzedane następnego dnia, bo my nieraz jemy to kilka dni później i nic się z tym nie dzieje. W sumie nie wiem czemu nie chcą tego sprzedawać następnego dnia, bo moim zdaniem można by to sprzedać następnego dnia i będzie ok i raczej nikt by się nie zorientował, według mnie dmuchają na zimne.
Ale damn, co do robaków w roślinach myślę, że to trochę przewrażliwienie. Jeśli się dokładnie nie pryska chemią pól, normalne jest że w burakach będzie ślimak albo dwa. Wystarczy zdjąć skorupki albo wykroić robaki i dokładnie przemyć. Nie pracowałam w gastronomii, ale moja rodzina ma gospodarstwo rolne 😉
nie zgodzę się do końca odnośni terminów przydatności wtórnych, wszystko zależy od osoby, która prowadzi daną placówkę, pracowałam w pewnej sieciówce i były punkty gdzie wszystko było co do minuty wyrzucane, a były miejsca gdzie niestety wychodziło się z bólem brzucha i niestrawnością. Dla osób, które nigdy nie pracowały w gastronomii i mają możliwość sami wybrać swój np kawałek ciasta itp i proszę się upominać o porcje leżące na samym dnie/ na przodzie witryny, tam rzeczy są najświeższe i najlepsze.
Jestem elektrykiem pomiarowcem. Robię pomiary elektryczne w lokalach gastronomicznych. Nie znam praktyk kuchni, bo pracuje po godzinach pracy lokalu, ale powiem Wam, że w zakamarkach i pod urządzeniami w kuchni jest taki syf, że po każdych pomiarach musiałem prac spodnie. Nawet pod ladą jest wielki syf. Mysie i szczurze bobki są w wielu miejscach. Odkąd poznałem gastronomię od wewnątrz, to nie jadam tam niczego, czasem o butelkę wody poproszę , a ostatnio dostałem wodę po terminie. Niekiedy jak wchodziłem do chłodni, to czułem smród zepsutych produktów. Chyba sanepid nie kontroluje lokali uczciwie.
Wat. Pracowałem w różnych lokalach i nic z powyzszych sie nie zdarzało. Nie wiem skąd wziąłeś tych "kucharzy". Jedyne z czym sie zgodze to z zarobkami i godzinami pracy niestety. Pozdro
Napoje nie są z proszku tylko z płynu. Podłącza się je pod urządzenie, które pompuje równolegle wodę z kranu oraz gaz. Mamy napój... Polecam więc wszystko co szklane 😀
Proszę 2 odcinek . Skoro i tak jest na tyle materiałów 😉
4 года назад+4
Kilka lat temu wyszła książka „Gastrobanda” Kamila Sadkowskiego, a jeszcze wcześniej książka „Jak podsłuchałem system” Konrada Lassoty. Ta druga książka mówi o różnych przekrętach w drogich lokalach goszczących vipów (w tym czołowych polityków). Najbardziej znanym przekrętem było oczywiście podsłuchiwanie vipów
OD RAZU MÓWIĘ: Nie wszędzie jest tak jak w tym miejscu gdzie pracowałam! Ja zatrudniając się w cukierni oczekiwałam, że będzie tak jak mi się wydawało: trzymamy terminy ważności, na pytania klientów odpowiadamy szczerze i zgodnie z prawdą jeśli pytają o skład czy tam o coś. Oczywiście nie wszystko można klientom mówić, ponieważ wiadomo, że firma ma swoje tajemnice, ale myślałam że to wszystko jest w ramach rozsądku. Było tak: Towar przyjeżdżał to wiadomo, rozładowywaliśmy go, wszystko w porządku. Towar był przechowywany tak, jak powinien. Było bardzo czysto ogólnie na zapleczu i na samym lokalu, kierownik bardzo tego pilnował, ja byłam zadowolona bo o zadbane miejsce łatwiej jest dbać nawet, no i wiadomo, jedzenie pasuje żeby było przechowywane odpowiednio. Najlepsze jednak zaczynało się później. Nowe rzeczy odkładaliśmy do chłodni, a wyciągaliśmy stare placki i wszystko, co się nie sprzedało. Nie ważne czy nam kiedyś upadło czy nie- jeśli tylko wyglądało dobrze, to trzymaliśmy do granic wytrzymałości. A ja się głowiłam dlaczego niektórzy klienci przychodzili i mówili że jakaś rzecz jest obżydliwa i już więcej tego nie kupią :) Zamówili za dużo ciasta na święta? Nie ma problemu, nie ważne że sie nie sprzedaje, zamawiają więcej bo ich 'lider' namawia :) Jedyne świeże rzeczy tam to były drożdżówki. Próbujesz przestrzegać zasad i nakładasz ciastka szczypcami? Pfff, po co ci te szczypce, nakładaj rękami bo klient nie widzi co sie dzieje na zapleczu. Upadnie ci coś? Klient nie widział, daj na półkę. A jeśli widział, to wynieś na zaplecze i daj na półkę później. Jesteś chory? Masz grypę? Nie dasz rady mówić? A co tam, kawa ze smarkami dobra dla każdego klienta. Już nie mówię o moich doświadczeniach osobistych, ani nie podaję nazwy cukierni. Już nie mówię kiedy jedna osoba siedziała sobie na zapleczu przy kompie, a ja musiałam sama ogarniać wszystko. Trzeba było zapierniczać szybciej niż struś pędziwiatr, nie ważne czy byłeś chory, czy ci sie cokolwiek działo. Zero wyrozumiałości, a także brak możliwości zatrudnienia większej ilości pracowników. Gdy spytałam dlaczego nie zatrudnią więcej osób: "mamy za dużo pracowników." ZA MAŁO RĄK DO PRACY, za mało ludzi, ALE ZA DUŻO LUDZI? Co to ma być? Jeśli KTOKOLWIEK zdecyduje się na pracę tam, niech najpierw upewni się że jest robotem a nie człowiekiem :) Moja koleżanka która tam pracowała (nie wiem jak teraz) opowiadała mi po moim odejściu, że tyle dziewczyn było ale wszystkie zrezygnowały. Bądźcie ostrożni i nie wierzcie w każde słowo ekspedienta. Często musieliśmy po prostu kłamać, czego nienawidzę robić. Gdy powiedziałam prawdę, że jeden tort nie przyjechał dzisiaj tylko wczoraj, to dostałam potem opierdziel ostry od drugiej osoby będącej ze mną na zmianie. Teraz pracuję gdzie indziej i jest bardzo dobrze, mimo że zarabiam nieco mniej. Ale szczerze mówiąc- dobry zespół robi wielką robotę. Jeśli masz współpracowników, którzy pomogą ci na każdym kroku i ty też pomagasz im, to na prawdę taka robota się opłaca. Pozdrawiam wszystkich, którzy pracują NA JAKIMKOLWIEK stanowisku w gastronomii !!!!! Czy to cukiernia, czy restauracja, trzymajcie się mocno!
Bardzo podobają mi się Twoje materiały.Są ciekawe ,i dobrze zrealizowane.Przyjemnie się słucha ,i ogląda. Bardzo ciekawa ta oferta Vikingów.Myślałem już kiedyś o nich ,ale teraz to się chyba skuszę. Pozdrawiam serdecznie i życzę kolejnych ,udanych filmów :)
4 года назад+2
Płyń z Vikingami! Dzięki za miłe słowa i również pozdrawiam! ❤️
Miasto 15 tysięcy ludzi. Pracowałem w McDonald's, pizzerii i lokalu z burgerami, kebabem i pizza. McDonald's: czas wtórny przygotowanych posiłków? Zależnie od kierownika zmiany: jeden każe wywalić po 7 minutach frytki, inny nie pozwoli bo straty. Ale półprodukty przychodzące do restauracji zawsze świeże, z terminem, czystość pilnowana. Podnieść z podłogi możesz tylko po to żeby wywalić do śmieci, ale wtedy od razu myjesz ręce. Pominę podejście do pracownika, bo tutaj bywa różnie. Pozostałe lokale to natomiast małe, lokalne biznesy. I tutaj powiem tak: pizzeria trochę gorsza jakość produktów, ale mięso to mięso (przynajmniej w 85%), porządek regularnie jest, higiena, wszystko dopilnowane. W drugim lokalu jakość jest całkiem niezła - wołowina do burgerów przyjeżdża świeża, jest mielona i zamawia się jej tyle, żeby zeszła do dostawy w następnym tygodniu (ewentualnie zostały z 2 kg). Regularnie czyszczone wszystko, myte ręce, żadnych przekrętów. Dlaczego? Jestem prawie pewien, że przez natężenie ruchu. Rano jest czas pokroić świeże warzywa, zmielić mięso, przygotować kurczaka, po południu zawsze znajdzie się te 5 minut żeby wszystko przetrzeć mokrą szmatką i mniej więcej wyczyścić. Ruch w tygodniu jest zazwyczaj mniej więcej taki sam I można zamówić tyle towaru, żeby była minimalna nadwyżka na wszelki wypadek, ale większość zejdzie do następnej dostawy (a warzywa szef, albo kierowca przywozi z samego rana kilka razy w tygodniu).
23:10 BZDURA! W sieci fast food podłogi podobnie do wszystkich innych powierzchni są myte non stop. Nie ma mowy aby podłoga była tłusta. Obuwie w sieci fast food ma być czarne i skórzane ze względu na utrzymanie higieny, a nie podeszwę antypoślizgową. Napoje w sieciach fast food są mieszane na miejscu z syropów dostarczanych przez producenta napoju i miesza się je z gazowaną wodą mineralizowaną. Nie ma mowy o żadnych proszkach! Syropy przychodzą gotowe w workach foliowych. Proporcje w dystrybutorach są ustawiane przez producenta napoju i nie różnią się niczym od napoju butelkowanego. Różnica jest taka, że dostajesz całkowicie świeży, dopiero przygotowany napój. Jeśli chcesz aby napój nie był rozwodniony, to poproś bez lodu! Tę kłamliwą teorię o podłogach i napojach powinieneś sprostować. Jedź obojętne gdzie sam na miejsce, zapytaj jak to wygląda i jestem pewien, że wszędzie ci pokażą jak to wygląda bo to jedna z wielu rzeczy, z których duże sieci fast food mogą być dumne.
Mieszkałem i poznawałem branżę gastronomiczną przez 5 lat na Podhalu... dosłownie wiem, że tam jest wszystko umówione i zapłacone z sanepidem. Mieszkam i pracuje dalej w gastronomii w województwie mazowieckim... Tu są kary, tu jest trzymanie ręki na pulsie, tu trzeba przestrzegać wszelkich procedur. Nigdy nie zjem sam niczego na Podhalu poza sieciówkami. Wiem jak tam dzieje się w knajpach na Krupówkach. Poza sezonem je się tylko resztki przerobione ma wszelakie sposoby (nawet od dostawców slyszalem ze jest mniejsze zapotrzebowanie na dany produkt wiec go nie ma, a na krupowkach dalej to jest w menu. Za grube pieniądze. W sezonie towar przechowywany jest nawet na parkingach, zimą jest ok... ale latem?
Może teraz cała prawda o hotelach, i o pracy pokojowej, mogę duzo ciekawych rzeczy powiedziec na temat znanych sieciówek ;) 4 gwiazdkowych gdzie doba kosztowała 500-1200 zł zależy od standardu pokoju
Aż trudno w to uwierzyć. Pracowałam w gastro, w kilku restauracjach. Czystość i higiena to były podstawy. Godzina/dwie godziny po zamknięciu sali to były porządki w kuchni. Codziennie. Na papierosa można było wyjść - poza budynek, przez zaplecze - po uprzednim zdjęciu fartucha, czepka (te można było zdejmować tylko do mycia garów), dwa razy na zmianę. A potem, po dokładnym umyciu rąk, przez co najmniej pół godziny prace porządkowe, żeby po fajce nie robić przy jedzeniu. Ale jest to zawód wymagający poświęcenia: wiele godzin pracy fizycznej. Ciężkiej. Co do sanepidu, często zaprzyjaźnione lokale dawały sobie znać, że zbliża się kontrola - tak więc to na minus.
Jestem kucharzem od ponad 12 lat, przepracowałem dziesiątki tysięcy godzin w różnych knajpach, w Polsce i Anglii i potwierdzam że bardzo często się zdarzają się wypadki na kuchni o których klienci nie mają pojęcia np zasada trzech sekund albo jak to koledzy lubią mówić "przyprawa z podłogi stawia na nogi" Natomiast w znakomitej większości jakiekolwiek wypadki na kuchni mają swój zalążek w brakach kadrowych, niskich płacach i bardzo długich godzinach. jak zaczynałem miałem płacone 9.5zł za godzine a potrafiłem zarobić nawet do 3 tysięcy złotych w miesiącu, robiąc ponad 300godzin. Codziennie zaczynało się o 8 rano, rozpakować kilkaset kilo towaru samemu potem zacząć przygotowanie jedzenia pod serwis, o 12 zaczynamy jazde, knajpa otwarta i tak cisniesz do 22-23, czasem bez wody o jedzeniu nie wspominając, po 22 jakiś fajek, browar i zaczynamy sprzątać, sprzątanie się kończyło koło północy czasem troche wcześniej czasem póżniej, przebrać się 45 minut do domu prysznic 3-4minuty i do spania, rano wstać i zdążyć na 8, nie raz spałem po 4-6h na noc przez ponad pół miesiąca. Potem przychodzi styczeń luty i nie masz na czynsz bo robisz po 100h miesięcznie..... I tak w kółko dlatego uważam że każdy kto chce pracować w gastronomii musi być trochę szalony :D
Najlepiej robić sobie żarcie samemu, teraz to banalnie proste, bo masz całą masę kanałów kulinarnych, w których masz krok po kroku pokazane jak co zrobić i w domowym zaciszu możesz zrobić sobie takie samo żarcie jak w luksusowej knajpie, tylko bez śmieci, bez starych produktów, beż jakiś szczurów, bez dodatków własnych itd. A i koszty niższe.
Skończyłam gastronomię. Pracowałam trochę w gastro. I nigdy więcej. Wole zapierdzielac na magazynie niż w restauracji. Stres , presja. Dodatkowo wciskanie ludziom produktów które powinny iść już do kosza. Strasznie niewdzieczna jest to praca ... Tragediaaaaaa
Ja pracowalam w restauracji w Warszawie na starowce latem jako kelnerka moim zadaniem bylo ogarniecie ogrodkow piwnych. Pracowalam latem w przerwie od szkoly i mialam najwiecej roboty od wszystkich, rowniez wlaczajac w to kelnerow ktorzy byli w srodku restauracji gdzie zawzwyczaj bylo pusto do wieczora. Zaczynalam o 14 a czasem konczylam o 5 rano, musialam zostac jak bylo duzo ludzi wieczorem. Natomiast ja przynosilam najwiejcej napiwku tylko i wylacznie przez moj serwis. Nie mialam pozwolenia ,zeby np pisac na kartce kto co zamawia. Musialam zawsze wszystko zapamietac. A i na przyklad nauczyc sie jak niesc 6 talerzy z jedzeniem za jednym razem i zaserwowac kilenteli i wiele innych takich. Wlasciciel placil najnizsza krajowa, a z napiwkow wyciagalam ponad drugie tyle oczywiscie po podziale z wszystkimi innymi (gdybym kradla napiwki i sie nie dzielila to mialabym naprawde sporo kasy co miesiac) Moja siostra jako menadzer czasem pozwalala mi zachowac kilka stowek wiecej napiwku poniewaz to ja przynosilam pewnie 80% napiwkow to puszki. Jak kucharz cos schrzanil to ja musialam swiecic za niego oczami. U nas kuchnia miala okreslone godziny pracy i potem byla sprzatana i zamykana godziny pracy kucharza byly 14-21. Czasem moglo sie to przedluzyc o moze pol godziny.Ale wszystko zawsze bylo swieze i super czysto na kuchni w wogole wszyscy bardzo dbalismy o jak najlepsze standardy. Niestety wlasciciel przestal nam placic na czas, wiec sie zbuntowalismy i wszyscy razem postanowilismy odejsc w ten sam dzien z pracy. Pare miesiecy pozniej ta restauracja/bar/club zostala zamknieta. Take najwyrazniej wlasciciel nas nie docenil i nastepny team sobie nie poradzil.
Nie wiem, kto ci Łukaszu dał takie informacje, ale nie. Nie ma koncentratów w formie proszkowej, ale w formie syropu. Proszek byłoby cholernie ciężko rozpuścić z racji na to, że zawiera to bardzo dużo cukru (z tego co pamiętam na 20l koncentratu Coca coli jest 24 kg cukru). Jest to bardzo gęsty i lepki syrop. I słyszałem (oczywiście bałbym się przetestować), że wypicie kieliszka czegoś takiego oznacza praktycznie śmierć na miejscu.
Ogólnie film z dupy, nie polecam. Podejście do tematu gastronomii jednostronne i wrzucające całe polskie gastro do jednego wora. Dajesz opinie nt restauracji w mega chujowym dla tej branży czasie, dużo lokali upada bądź też bardzo zwalnia swoje obroty, przez tego typu filmy w tej branży nie dojdzie nagle do wielkiej rewolucji, ktora zniszczy chujowe knajpy, tylko echem odbije się to też na tych normalnych, których jest zdecydowana większość. Pracuje w gastro od ponad 7 lat. Historie wg mnie moooocno naciągane. Nie wyobrażam sobie sytuacji gdzie na obiekcie pojawia sie mysz i każdy ma w to wbite, bo to świadczy tylko i wyłącznie o obojętności twoich rozmówców. Skro pracowali oni tu i tam i o matko jaki tu syf itd to też ich wina, bo podstawowym obowiązkiem presolenu jest utrzynywanie porzadku oraz zasad systemu haccp.
Zgadzam się! Ten film jest bardzo szkodliwy dla całej polskiej gastronomii. Zwłaszcza małych lokali, które starają się jak najlepiej i na prawdę próbują wiązać koniec z końcem. Sama pracuję w takiej restauracji i mamy teraz niemałe problemy finansowe, a rząd narzuca kolejne chore obostrzenia. Żal dupę ściska jak widzę szczucie ludzi na samych siebie w tym trudnym dla wszystkich czasie 😔
@@adrianasiebiesiewicz4100 szkoda ze nie potrafi wymienić miejsc, to raz a dwa co to za pracownik który zmienia pracę kilkanascie razy w ciągu kilku lat? Również pracuje w gastronomii, i dobrego pracownika ciężko zwolnić, bądź nie dopuszczają do tego żeby się on zwolnił.. Tutaj wypowiadał się typek który musiał gdzies żale wylać ze go tyle miejsc pracy wkurwiało, a prawda pewnie taka ze nie ogarniał tabaki 😂
Super odcinek dopiero teraz ogladam. Ja jestem z Warszawy, strach teraz jesc. A mnie ciekawi kto oprócz mnie zatrzymuje film by przeczytać długie historie
20.40 nie wiem jak by mnie klijet nie wkurwił nigdy w życiu nawet nie pomyślałem żeby komu kolwiek pluć do jedzenia jak to świadczy o Człowieku w jakim chorym społeczeństwie przyszło nam żyć 😢
Chciałbym wymienić parę zdań z typkiem co to nagrał na publicznym forum. Bo to co tutaj mówisz wstawiasz to ekspertów masz z dupy za przeproszeniem, jaki fachowiec zmienia miejsce pracy kilkanaście razy na rok? Ekskluzywna restauracja? To chyba karczma w jego miemaniu, bo w michelinowskich, to codziennie pucuje się przed i po pracy kuchnie i zawsze wygląda jak nowa. I wiele wiele innych chciałbym z Tobą przegadać :))
Pracowałem w gastronomii i dziwię się że ludzie sami nie gotują. Jak zaczynałem swoją karierę śmiali się że przed rozpoczaciem pracy myje ręce. Przecież kucharze to chamy.
Mówię wam, zdrowiej kupić bimberek od wieśniaka albo bigos od babci w słoiku niż jedzenie w markecie, zdrowiej. Mimo jedzenia sterylnego jedzenia i tak ludzie dostają sraczki i mówi się "grypa żołądkowa"
Świetny artykuł , tak na marginesie możesz zrobić jeszcze lepszy odnośnie jarmarków organizowanych w galeriach handlowych ze swojskim jedzeniem tam to dopiero dzieją się tragiczne wydarzenia jedzenie sery mięso wędliny trzymane przez 4-5 dni bez chłodni wędliny czyszczone smalczykiem który jest zrobiony z pozostałych wyjazdów tego co wróciło ... Wiem bo pracowałem tam to dopiero dzieje się patologia, wszystko sprzedawane niby zrobione swoiskim sposobem a większość produktów pochodzi od dużych producentów po prostu bez etykiet .
Ja jestem kierowcą w gastronomi i jak narazie z 4 w której pracowałem tylko jedna to była totalna porażka . Jedzenie które upadało na ziemię trafiało na talerz . Spotykało się na kuchni karaluch . Współpracownicy pili alkohol i się świetnie się bawili a szef to był najgorszy sku..... a i co do sanepidu to już z tygodniowym wyprzedzeniem się wie że przyjdą . I przez ten jeden dzień w tej restauracji było pięknie i czysto . Ja jako kierowca zarabiam 4,5 tys więc niezłe .
Znam w moim mieście bar, w którym specjalnie zamurowano okienka, żeby latem klienci z pod parasolek nie widzieli kuchni, bo jest tak brudno, że się człowiek do podłogi przykleja. Sanepid ogólnie chyba nie istnieje. :DD
Co za bzdura z tymi butami. Fast foody mają zasady bhp w których jest jasno napisane że obowiązkowe są buty bhp z podeszwa antypoślizgową oraz wzmocnionym czubkiem takie jak na budowie.
Dlaczego ja tu jestem? Wstyd mi, że to oglądam 😱 ludzie biorący się za gastro maja mocne nerwy ale widząc takie wylewane żale, za syf odpowiadają pracownicy, widzisz zepsute mięso-wyrzucasz, widzisz jakiś pojebany recykling jedzenia, zgłaszasz gdzie trzeba i rzucasz fartuchem...poważnie? Pracuje w gastro czy przeszkadzają mi warunki? Nie- bo się na nie zgodziłam.
Pracowałam w restauracji 5 lat i kucharze zawsze bardzo dbali o higienę, jakość i świeżość potraw itp. Natomiast jeśli chodzi o Sanepid - zawsze mieli cynk. Szefowie byli sknerami, brak umów, mobbing, wyzysk, ale pracownicy byli wspaniali i tylko dzieki nim tyle wytrzymałam 😅 gastro to inny świat.
Potwierdzam, że w KFC jest wszystko świerze i jakościowo super, pracuje tam i wiem jak to wyglada. Nie jest to rekalama tylko fakt. Tam obrót żywności jest na tyle duży, że jedzenie nie ma nawet kiedy poleżeć. Jeżeli coś upadnie to się wyrzuca bo nikt sie nie będzie przejmował kilkoma złotymi gdy obrót dzienny to kilkanaście tysięcy złotych. Dziewczyna moja pracowała w wakacje w kawiarnii gdzie były gofry i lody. Tam się działy różne cyrki od gofrów podnoszonych z ziemi po przeterminowane polewy i inne cuda, aby zaoszczędzić 5 złotych :D
Byłem przez 3 lata zastępcą szefa kuchni w 4 gwiazdkowym hotelu oraz przez chwilę pracowałem w pizzeria i nie chce mi się rozpisywać bo to co powiedziało dwóch pierwszych panów to sama prawda. W hotelu zawsze zestawy śniadaniowe, których goście nie zjedli zostawały na następny dzień albo i dłużej aż ser nie stwardniał. Co do pizzeri tak samo, zwracałem uwagę na kiełbasę, która była już śliska jak brzuch ryby a odpowiedź to, dopóki nie śmierdzi to ładuj na pizze.
No to gratuluję wszystkim tym którzy się chwalą na nagraniu, że opierdalali ludziom nieświeże produkty. Sami brali w tym czynny udział. Pracuje jako kucharz od kilku lat, jak tylko miałem WĄTPLIWOŚĆ, że coś było nie świeże, szło w kosz. Nigdy właściciel nie zwrócił mi uwagi, a gdyby to zrobił to od razu zawinąłbym fartuch, także pozdrów ode mnie tych "kucharzy". Szkoda tylko, że twarzy nie pokazali. Wiedziałbym komu mam podziękować gdyby do mnie na kuchnię weszli.
W wakacje mój rekord to 21 godzin w pracy, od godziny 12 w południe do 9 rano następnego dnia. Bez prowizji, bez dodatkowego wynagrodzenia za godziny nocne. Na pieniądzach mi zależało, więc to robiłam, ale to cyrk. Dodatkowo jedne z najdrozszych restauracji w najbardziej atrakcyjnych turystycznie czesciach polski nie trzyma sie jakichkolwiek zasad. Jak jestes kelnerem, to pieniadze moze masz, ale w sezonie, bo w zimę ledwo wyzyjesz za mniej niz najbizsza krajowa, na czarno, bez ubezpieczenia. Generalnie o ile ktos nie otwiera lokalu z pasji, a z powodu tego, zeby prac pieniadze to juz mozna sie tam wszystkiego spodziewac. Jako pracownik nie obchodzisz pracodawcy, na podwyzke nie masz co liczyc, a jak jestes chory i tak musisz pracowac, bo przeciez nikt nie da ci wolnego, jak nie ma ludzi, ktorzy mogliby cie zmienic. I nie myslcie sobie, ze ta mistyczna ksiazeczka sanepidowska to twor, ktory posiada kazdy w gastronomii. Po pracy w 6 lokalach, 5 gwiazdkowych hotelach i drogich restauracjach nie spotkalam nikogo, kto kiedykolwiek ja posiadal.
Pracowałem 12 lat gastronomii, wręcz.. " astronomii " ..i pewnego razu jak powiedziałem na koniec dnia, że to nie sprawiedliwe że kelnerzy nie dzielą się z nami napiwkami, Jeden z nich odpowiedział mi, cytuję " To dla nas kelnerów ludzie przychodzą do knajpy ". Hmm a ja naiwny zawsze myślałem że oni chcą zjeść, co się okazało nie prawdą, że tam zjeść to tak przy okazji jak sobie dyskutują z ulubionym kelnerem :D Ręce mi wtedy opadły i ciągnęły się za mną , aż do rezygnacji z tego zawodu.
Normalne restauracje to jeszcze pikuś. Najlepsza w moim doświadczeniu była sezonowa knajpa nad morzem (nie mówię że wszystkie takie są, bo pewnie zdarzają się i takie porządne, które nie mają za właściciela typowego Janusza). Pracowałam w jednej z chyba możliwie najgorszych. Przyszlismy przed sezonem do takiej knajpy i mieliśmy kilka dni na posprzątanie i ogarnięcie masakrycznego syfu, który zostawili ludzie po poprzednim sezonie, co jest praktycznie nie mozliwe żeby ze wszystkim zdążyć. Zaschnięte robaki na tackach, które się wychodowaly w czasie gdy restauracja była zamknięta, treje z resztkami ciasta od pizzy pochowane po kątach, tłuszcz porozlewany pod szafkami, rozpadające się patelnie i garnki, piec od pizzy cały zasyfiony i żyjący własnym życiem jeśli chodzi o pieczenie. Na sali przedpotopowe sztuczne kwiatki zakurzone, które pamiętają jeszcze pierwsze otwarcie restauracji, rozpadające się stoly i krzesła, pajaki i pajeczyny wszędzie, zaschniety brud. Najlepszym hitem było to, że chłopaki szlifowali jakimiś szlifierkami gofrownice które miały chyba ze 20 lat, bo nie dało się tego juz niczym umyć, teflon to legenda w przypadku tego sprzętu. Później gdy nastąpiło otwarcie i restauracja już codziennie normalnie funkcjonowala, to niewiadomo było w co ręce wsadzić. Pracujesz za dwóch albo i za trzech, zazwyczaj codziennie od powiedzmy godziny 10, do czasu dopóki ostatni klient nie wyjdzie i nie doprowadzisz kuchni do jako takiego ładu. Czyli wychodziło około 14 godzin pracy dziennie. Następnego dnia to samo, jak się później okazało, za psie pieniądze, poniżej krytyki. Szef Janusz, któremu wiecznie coś nie pasowało, tyrasz jak głupi osioł za marne grosze, wykonując prece 3 osób, a wiecznie jest zle. Sam jak przyszedł na chwilę popracować, to po 3 godzinach wyszedł, bo był zbyt zmęczony. Po jakimś czasie pracy tam zrozumiałam dlaczego został taki okropny syf poprzednim roku... Tam po prostu nie było czasu żeby sprzątać 🙃. Zapier*** od rana do nocy, od rana na szybko przygotowywanie wszystkich składników i półproduktów, później jazda z ruchem przez bite 10 godzin bez chwili wytchnienia. Kelner był sam, czasem przychodził mu pomóc zięć szefa, ale to i tak za mało, bo nie mieli czasu nawet posprzątać stołów,podłogi, zajrzeć do toalety dla gości. No a o jakości tego jedzenia i produktów nie będę mówić bo chyba już się każdy domyśla. Co do sanepidu to na bank był opłacany, pewnie podobnie z innymi inspekcjami, bo inaczej ta knajpa nie miałaby prawa istnieć już ileś lat temu, a do tej pory służy jako maszynka do zarabiania pieniędzy dla szefa niewolniczą pracą ludzi, którzy się na to godzą, nie wiem czemu. Oczywiście długo tam nie wytrzymałam i dosyć szybko się stamtąd zmyłam. Więc, gdy będziecie w nadmorskiej miejscowości zastanówcie się zanim wejdziecie do takiej knajpy...
Coś jeszcze powiem o kebabie. Koleżanka mojego taty pracowała w kebabie. I kurczaki/wołowina często była mieszana, podawana i pieczone z wieprzowiną, bo jest tańsza.
To jakiś dziwny kebab bo jak pracowałem u Turków to nawet kanapki z szynką nie mogłem zjeść w kebabie. Dla nich wieprzowina to gorzej jak byś psa jadł. Co do brudu to tak jak w całej gastronomi. chcesz jeść tanio to gotuj w domu, jak chcesz jeść tanio na mieście to właściciel musi na czymś zaoszczędzić, ale akurat ja nie spotkałem się żeby było tragicznie. Nikt nie chce masowego zatrucia bo zamkną ci lokal.
Często jem rzeczy po terminie - patrzę, wącham, próbuję, jeżeli jest git to zjadam. Jak coś spadnie na podłogę w kuchni - spoko, podnoszę i zjadam. Szkoda mi marnować jedzenia, mimo to problemów żołądkowych nie mam nigdy. Powiem więcej: zabrudzona żywność jest źródłem witaminy B12
Pracowałem przez około 13 lat w gastronomii, w Polsce i w Anglii. Aktualnie się przebranżowiłem, ponieważ stwierdziłem że moje zdrowie jest jednak ważniejsze... Wszędzie jest tak samo, wszędzie jest syf, a ludzie którzy przychodzą do pracy czy to w PL czy w UK, to loteria. Jeden na 20-stu-30-stu z tych co przyjdą do pracy, jest dobry. Reszta to pijaki, brudasy, niechluje, ludzie którzy mają wyj....e na pracę, obowiązki, itp... Gastronomia to fach, gdzie trzeba być singlem, mieć nerwy ze stali, nie rzadko szacunek do siebie potrzeba schować do kieszeni...
A widzisz mistrzu da się czegoś od chińczyków nauczyć - mieszkam w Chinach i prowadzę restauracje i praktykuje się tutaj oddzielenie kuchni od sali restauracyjnej szyba , lub są zainstalowane kamery , gdzie każdy konsument widzi jak jest przygotowywane jedzenie
Większość jest naciągana i wyolbrzymiana. Gościu za dużo razy używa zwrotów "musisz mi uwierzyć", "mówię prawdę". To, że pracodawca nie zapewnia kiepską odzież BHP nie jest czymś wyjątkowy. Narzekanie na obcięcie pensji za kradzież sztućców to najmniejszy wymiar kary. Powinien jeszcze policje wezwać i zwolnić pracownika. Nie wieżę, że koleś pracował po 18 godzin dziennie za 3 tysie...
Co do sanepidu, pracowałem w pizzeri i jak miał przyjść sanepid to przychodziła do nas szefowa i mówiła ze mamy sprzątać bo dostała cynk, że za niedługo wpadną. Wiele razy było tak że sanepid nie przychodził, ale jak już przyszedł to przyczepili się do tego że maszyna do krojenia sera była za blisko ziemi, że nie ma osobnego pomieszczenia do krojenia ryb itd. Szefowa siedziała z przewodnicząca tej grupy sanepidu, chyba ze 2 godziny i z tego co wiem to dała w łape, bo wychodziło lepiej niż miała by dostać karę. Kończąc, sanepid istnieje i czasami robi kontrole, ale da się ugadać.
Zwykle dostaje się info o planowanej kontroli sanepid, często od samego inspektoratu. Posprzątanie kuchni, zaplecza, chłodni i tak nie usunie problemów związanych ze źle prowadzonymi listami temperatur (np. przygotowania i wydawania dań, temp odbieranych dostaw ), brakiem osobnych pomieszczeń obróbki mięsa, ryb, warzyw, sposobu przechowywania np. jaj. Również problemu krzyżowania się dróg, niewłaściwie umieszczonych HACCP. To i tak wyjdzie na kontoli. A jeśli np. ściany nie są myte regularnie i w pomieszczeniach śmierdzi to na parę dni przed kontrolą zwykle nie da się tego usunąć.
Często jest tak, że kontrola napomina i daje czas np. dwa tygodnie na rozwiązanie problemów nie dając kary. A historie o mandatach za brudny fartuch to już jedynie opowieści.
Ja pracuje od 2 lat w gastro i wiemy tydzień wcześniej kiedy i o której bedzie sanepid więc jest sprzątanie na błysk a to co nie można chowane ;-) tak samo pracownicy bez książeczki czy umowy ;)))
@@kubakorbiel niestety ale muszę cię zasmuć, ale jaki jest wniosek? to my tworzymy system, nie gniewajcie się ale nikt z was nie zareagował na patologię-zgłaszając do właściwych organów, powiadamiając klientów, zwalniając się i nie godząc na pracę w takich miejscach. może nie zawsze taki stan rzeczy wynika ze złej woli tylko z niewiedzy, więc ci oburzeni dobrzy kucharze niech szkolą tych gorszych, którzy mieli pecha i trafili na fatalną szkołę, pracować i jeść muszą, a nie radzą sobie. szef zazwycaj nie ma pojęcia i ufa pracownikom. czy ktokolwiek z was otwarcie porozmawiał z szefem? jeśli jesteście profsjonalistami stwórzcie portal lub organizację NGO, gdzie będziecie się wymieniać wiedzą i przyznawać oficjalnie gwiazdki takim lokalom ale nie pisać za co
15 lat i 5 lokali i ani razu nie widziałem na kuchni sanepidu, zawsze kończyło się wizytą w biurze jedynie 😁
Muszę was rozczarować.wiecie skąd wiadomo,że ma być kontrola?otóż ORGAN MA OBOWIĄZEK powiadomić podmiot na minimum 7 dnie przed planowaną kontrolą i robią to albo telefonicznie albo listowanie.
Ot wielka tajemnica
Kończyłem szkołę średnią i studia związane z gastronomią. Moim marzeniem było pracować w tej branży, ale mając kilkumiesięczne praktyki szkolne oraz studenckie zrezygnowałem. Może jeszcze kiedyś otworzę jakiś swój mały lokal i będę to robił dobrze i ze smakiem, ale w tym momencie pracuje w diametralnie innej branży, a film w ogóle mnie nie zaskoczył. Mogę nawet napisać, że był i tak bardzo łaskawy dla całej branży gastronomicznej. Przykład. Na stażu w restauracji znanego 5 gwiazdowego hotelu, lepilismy uszka do barszczu codziennie przez kilka godzin, mięso oczywiście pochodziło między innymi z resztek czasami tych ze stołu, których nie zjadł klient. Oczywiście odpowiednio zmielone doprawione i dodatkiem świeżego mięsa, ale mimo wszystko, tych uszek lepiło się na tony bo duży hotel więc i farszu zawsze było dużo, nie raz dodatek starego mięsa oraz tego nie dojedzonego ze stołu zaczynał powodować, że farsz zieleniał ze starości mimo trzymania go w chłodni. Oczywiście mieliśmy zakaz wyrzucania takiego mięsa, tylko dalej kazano nam robić z tego uszka. Takie rzeczy w restauracji 5 gwiazdkowego hotelu. W nieuczciwych restauracjach nic się nie zmarnuje, wszystko co klient nie doje na talerzu wraca z powrotem w innej postaci dla innego klienta. Inne przykłady mogę mnożyć, ale to możnaby książkę napisać, pewnie i tak mało kto doczytał ten komentarz do końca. Tych co to zrobili szczerze i serdecznie pozdrawiam. 😁
To smutne i przerażające. Stołówka to jedno, ale 5 gwiazdkowy hotel? 😱
Również pozdrawiam! ❤️
Ja bym chętnie posłuchała. Akurat w czerwcu skończyłam szkołę gastronomiczną i szukam pracy w tym kierunku. Szczerze powiedziawszy to się przeraziłam słuchając tego. Mam nadzieję, że takie rzeczy nie dzieją się naprawdę
Gastronomia to syf
@@kasiaspaczynska3900 Niestety istnieją i to bardzo często
@@KS2416 No można było by tak powiedzieć ale gdyby nie gastronomia trochę trudno było by z opanowaniem różnych potraw oraz nie było by restauracji co za tym idzie MCDonalda , KFC , czy domino nie …
Wydaje mi się, że gastronomia to tak szeroka branża, ze ciężko się o tym jednoznacznie wypowiedzieć. Ja osobiście pracowałam w wielu restauracjach i w każdej było zupełnie inaczej. Moim zdaniem wszystko zależy od właściciela, od jego podejścia i wprowadzonych reguł.
Tata mi opowiadał ,że jak miał praktyki w restauracji to była komunia i były kluski i te kluski gotowe upadły i się wyspały. Zbierali je gołymi rękami i myli w zlewie i potem szybko czymś tam posypali.Goście zajadali się ze smakiem.
Też byś się zajadał_a, jakbyś nie wiedział_a 🤷♂️ A źle to akurat w tym przypadku świadczy o tacie i współpracownikach restauracji.
Super Kanał !!!
w Kazimierzu Dolnym tam to jest szajs
pracowałem w trzech miejscach i wiecie kto najlepiej jadł i był obsługiwany
Panie z Sanepidu ,
- kawę przestałem pić jak zobaczył jak bufetowa puszcza swoje klapki w zmywarce z filiżankami ,
- sztućce jak było dużo ludzi to wszystko do wiadra przepłukać wytrzeć i dawaj na sale itp i itd
kiedyś jedna sałatke sprzedaliśmy dwa razy
kotlety jakieś miesa to do farszu do pierogów dawaliśmy
wino jak się zlewało z kieliszów jak była ,, grupa '' np przedstawicie handlowi , czy jacyś radcy prawni , jak po weselu zostało
to tylko pare przykładów .
moja rada
Gotujcie sami
Kumpel z roku pracujący w McDonald's mówił, że jak spadła mu butelka wody, to przełożony kazał mu ją odstawić na bok i wypić samemu podczas przerwy lub dać innemu pracownikowi, ale nie klientowi :)
to zrozumiałe w wielkich multimilionowych biznesach, mogą sobie na to pozwolić finansowo, a ponadto nie mogą sobie pozwolić wizerunkowo na skuchę, tym bardziej, że w Stanach np, to ludzie pozywają za byle gówno (najczęściej za swoją własną głupotę) i wygrywają...jak oczywiście sławna sprawa starej baby (79 lat), która sobie oblała kolano gorącą kawą z Mcdonalds, a wyrok? 3 miliony dolarów dla niej za to. Można? Można!
@@WeissWhite z tymi milionami to się nie rozpędzaj.
Nie wiem czy wiesz, ale większość lokali jest we franczyzie, a tam właściciele szczypią się z kasą, choć nie mogą olać standardów, dlatego oszczędzają na innych rzeczach.
@@WeissWhite ona dostała może około 600 tyś. dolarów a nie miliony. Dodatkowo nie oblała sobie tylko kolana , jeszcze inne miejsca i miała poparzenia 2 i 3 stopnia, jednak ona zrobiła to z własnej winy
Zgadzam się, pracowałem w wakacje tam i tak to wygląda, jeżeli co kolwiek spadło to nie podnosiło się tego, nawet głupiego pudełka do happy meala nie można było użyć jeżeli spadło
Tam butelka wody 0,5l kosztuje 5,20zł, gdzie ta sama woda w innym sklepie kosztuje 1,20zł, więc przy takiej marży mogą pozwolić sobie na starty...
Pracowałem kiedyś jako kucharz w motelu gdzie w weekendy były jakieś wesela zazwyczaj 2, raz się trafiło ze w sobotę były 2 wesela i kilka imprez rodzinnych chyba ze 3 , na każdej min. 100 osob . Jak zacząłem pracę w czwartek rano tak skończyłem w niedzielę wieczorem. Organizm tego nie wytrzymał i się rozchorowałem, praca była na czarno , i usłyszałem od szefa ze jak wyjdę to mogę juz nie wracać
Nikt nie poruszył tematu marnowania jedzenia, kiedy to już na kuchni oraz przez klientów marnuje się dużo jedzenia. Liczy się zysk a nie zużyte jedzenie. To samo w znanych dyskontach.
No oczywiście. Zysk przede wszystkim, to podstawa. Zysk na wszystkim, nawet na zdrowiu klientów, kosztem ich zdrowia. Za taką politykę, podejście i traktowanie powinny być zamknięte. Zresztą sieciówki i dyskonty nie są potrzebne. Wystarczą bazary/targi. Np.w Żabkach to sama chemia jest.
Ja pracowałam kiedyś w restauracji indyjskiej w Londynie i tam była taka praktyka, że do dań podawano taką sałatkę z cienko plasterkowanej czerwonej cebuli. Często ta sałatka potem wracała albo nienaruszona, albo ledwie dziabnięta. Standardowo zdejmowało się widelcem górną warstwę tej sałatki, dodawało trochę świeżej i wędrowała ona do następnego klienta. Kiedyś bardzo się na to oburzałam, ale dzisiaj myślę, że szkoda by było wyrzucać tyle dobrej cebuli. Zwłaszcza, że to był jedyny recykling, jaki zauważyłam, nigdy nie robiono tego z ryżem, sosami czy mięsem.
Pracowałem w Pasibusie przez kilka miesięcy i nie doświadczyłem ani jednej sytuacji (poza jakimś tam pomyleniem składników w burgerze) która byłaby jakkolwiek chociaż trochę kontrowersyjna. To co mówisz dobrego o fastfoodach to prawda i nie robię reklamy nikomu ale słyszałem od osób z innych sieci że jest bardzo podobnie albo nawet i tak samo
Nie ma to jak jeść kolację i oglądać cała prawde o gastronomi
Witaj w klubie ;)
Odnośnie sanepidu.Pracuję w hurtowni spożywczej,gdzie jest stale syf,bo szef nie wymaga sprzątania.W magazynach wiszą kartki do wypałniania,że w danym dniu było sprzatanie,konkretnie mycie i dezynfekcja.Jak już nasz pan z sanepidu przyjdzie,to nie interesuje go,czy było sprzątanie,tylko czy te kartki są wypełniane na bieżąco.
U nas w lokalu kelnerki miały układ z kucharzami. Jakoś tak wyszło, że wszyscy chłopcy wykruszyli się z sali i zostały same dziewczyny. No i jak trafił się taki klient do którego nie trafiało "nie" to trochę ciężko było sobie poradzić. Zwłaszcza jak był trochę większy, bo u nas najwyższą kelnerką byłam ja ze wzrostem 165 cm. Więc jak taki delikwent nam podpadł; złapał za tyłek, zerwał guziki z bluzki, próbował ściągnąć spódniczkę (tak, to się zdarza na porządku dziennym) to się szło z zamówieniem od takiego gościa bezpośrednio do kuchni, a nie przez kasę. Mieliśmy tam dwóch braci, bardzo napakowanych i wysokich. Oni specjalnie takie zamówienie doprawiali (ostrzej, więcej soli... w sumie sama nie wiem do końca), a efekt zawsze był taki sam. Pechowy klient robił raban skarżąc się na jedzenie, a bracia byli już gotowi wywalić go z lokalu za zakłócanie posiłku innym gościom.
Olek i Paweł, jeśli to czytacie to wiedzcie, że jesteście bohaterami wszystkich kelnerek ;)
czemu nie było ochroniarzy i wezwanej policji? to jest napaść, na to jest artykuł i to nie jest śmieszne
Powiem tak: mam 16 lat i pracowałem po 12-14 godzin dziennie i naprawde jest to straszna charów, widziałem na wlasne oczy jak ci kucharze na koniec dnia mieli wszystkiego dość i jak robią na odpierdol
Wiem sam robiłem. przykre to jest. Słabo opłacana branża gdy nie zachrzaniasz podwójnie a nawet potrójnie.
Masz 16 lat i pracowalas po 16 godzin dziennie? Gdzie Twoi opiekunowie? Trzeba to zgłosić.
Gdzie twój opiekun powinien to zgłosić gdzieś
@@wivi666 już ma 18.
Dlatego nie korzystam z usług gastronomii💁 Przestałam im ufać kiedy przez chwilę pracowałam na zmywaku i widziałam WSZYSTKO. Cały czas podziwiam osoby które decydują się w knajpach na mięso, a szczególnie mielone.
Nie przesadzaj, ja też na praktykach cukierniczych czasem chodziłam na bar (mój szef miał też knajpkę) i pracowałam na kuchni i wszystko było jak najbardziej w porządku. Wszystko było zadbane (w przeciwieństwie do piekarnii), produkty były świeże a potrawy były pyszne a pracownicy też mogli liczyć na smaczny posiłek.
i tak szacunek że znalazłeś sponsora bo coraz wiecej firm cie nie lubi ;)
Wykupili sobie immunitet;).
Nie tylko jego. Ja jestem Ufologiem, a dzięki temu Whistleblowerem. Mnie nie lubi ZTM, a CIA mnie obserwuje cichaczem
@sandor139 a widzisz zielone ludziki?
To jest tylko kwestia właściciela. Ja w 2010 roku rowniez pracowałam sezonowo, w wakacje, w restauracji hotelowej w Chłapowie i pamiętam jak dziś, jak szef kazał dawać stare parówki do bemarów, mieszał w jednym bemarze fasolkę z naleśnikami i pozwalał kucharzowi palić w kuchni nad jedzeniem. Z kolei np w innej kuchni, gdzie miałam okazję być takie rzeczy były nie do pomyślenia. To nie są odgórne standardy a po prostu ludzki czynnik. Zależy, na jakiego chu*a szefa trafimy.
To ja żeby ocieplić troszeczkę wizerunek naszej gastronomii, pociesze was że żywienie zamknięte takie jak w przedszkolach jest w pełni bezpieczne i czyste. Miałem praktyki zawodowe na kuchni w przedszkolu, kiedy przydzielono mnie do obierania ziemniaków, zostałem poinstruowany ze ziemniaki muszą być obrane DOKŁADNIE, a ciemne punkty lub oczka wycięte z chirurgiczna precyzją, a następnie ziemniaki musiałem bardzo dokładnie umyć. Pamiętam jak dostałem od Pani Jadzi srogi opierdziel jak pominąłem w jednym ziemniaku małe oczko :D
Tak samo jak się kroiło mięso i jarzyny to niech was bóg broni przed tym aby one się miały zetknąć. Do każdego rodzaju pożywienia osobna tacka i osobne noże. Kiedy robiliśmy naleśniki, mąkę trzeba było przesypać przez sitko, a jajko naświetlić specjalnym naświetlaczem UV albo wyparzyć. Z każdego dania pobierało się próbkę dla sanepidu, bo w przypadku gdyby dzieci się zatruły, żywność z danych paru dni musi zostać przebadana. Po danym czasie stare próbki zwyczajnie wyrzucali.
Pracowałem także na praktykach na erasmusie we Włoskim hotelu, jeżeli ktoś jest ciekaw to chętnie opowiem jak było tam, bo jak mam być szczery to Włosi wcale od nas nie są tacy lepsi :x
Odcinek świetny jak zwykle :D
Dzięki za komentarz! Miło, że są miejsca gdzie z taką dokładnością dba się o jakość pożywienia 🙂
Zacytuję klasyka. "no kurwa rzeczywiście."
Moja córka jak miała 1,5 roku zarazili salmonella w żłobku. Dziecko wylądowało w szpitalu na prawie 2 tygodnie jak i 14 innych dzieciaków. Przykre
To opisz jak było we Włoszech
@@Sebix91 aczkolwiek to mógł być przypadek raz na milion
@@Sebix91 przykro mi, opisz proszę objawy.
Ok, to ja też dorzucę swoją cegiełkę, chociaż pracowałam tylko raz w restauracji i tylko przez pół roku, ale też zdążyłam co nieco zobaczyć.
Pracowałam w Niemczech, w restauracji będącej częścią 4,5-gwiazdkowego hotelu. Pomagałam kelnerkom, również roznosiłam jedzenie, ale moim głównym zadaniem było przyrządzanie napojów - robiłam herbatę, kawę, nalewałam soki, wino i piwo. Zamówień zawsze było bardzo dużo, zawsze trzeba było się bardzo spieszyć, więc zdarzało się, że trochę rozlałam piwo i trzeba było wytrzeć szklankę. Wycierałam więc szklanki serwetkami, które zawsze leżały na ladzie. Któregoś razu zobaczył to właściciel restauracji i strasznie mnie ochrzanił, tłumacząc, że serwetki są cholernie drogie. Na pytanie, czym mam wycierać w takim razie szklanki, wziął szmatę ze zlewu, w którym leżały przeróżne śmieci: zmielone resztki jedzenia, mix napojów i wszystko, co możliwe... I tą szmatą wytarł szklankę, powiedział "fertig" i wyszedł, zostawił mnie z tym. Zatkało mnie na dłuższą chwilę. Gdy upewniłam się, że mnie nie widzi, przemyłam szklankę. Potem za każdym razem, gdy zdarzyło mi się rozlać piwo, rozglądałam się, czy nie idzie właściciel i wycierałam szklankę serwetkami, bo sumienie mi nie pozwalało wycierać ich tą brudną szmatą. Kiedyś zauważyłam, że tą samą szmatą była wycierana podłoga, a potem była wrzucana do tamtego zlewu...
Innego razu kolega kelner miał dostarczyć jedzenie klientce. Z rozmów jego i innej koleżanki dowiedziałam się, że zna tę klientkę i jej bardzo nie lubi. Najpierw miał wynieść jej pieczywo i zanim wyszedł z kuchni... po prostu je polizał, a koleżanka, która była szefową zmiany, śmiała się przy tym do rozpuku. W pierwszej sekundzie myślałam, że to tylko żart i kolega wymieni to pieczywo, ale nie - zadowolony wyniósł je, błyszczące od śliny, rzeczonej klientce.
I to wszystko się działo w 4,5 gwiazdkowym hotelu, w Niemczech, gdzie Ordnung muss sein. Nie wierzcie w to motto - tam porządku nie ma, na pewno nie w restauracjach.
Prowadzę lokal gastronomiczny i trudno mi jest uwierzyć w takie historie. Jedyny element jaki pokrywa się z prawdą to syf na kuchni...ale trzeba sobie zadać pytanie kiedy on wystepuje? Jak wchodzi ci kilkadziesiąt głodnych ludzi i oczywiście każdy chce dostać jedzenie w 20 min to na kuchni jest piekło. Nikt nie ma czasu zebrać z podłogi kawałków sałaty, pomidora, soli czy pieprzu. Po takim nalocie kuchnia wygląda jak pobojowisko. Zdjęcia, które widzę w filmie mniej więcej to obrazują. Zawsze na koniec dnia kuchnia jest jednak sprzątana a co jakiś czas jest robiony tzw deep cleaning (takie było moje doświadczenie z wielu lokali).Z doświadczenia tez powiem, że za porządek na kuchni odpowiadają sami kucharze i istnieje duże prawdopodobieństwo, że panowie z reportażu właśnie wylecieli na zbity pysk za brak profesjonalizmu i szacunku dla gości. To, że na kuchni jedzenie się psuje w małej ilości to jest standard i u mnie zawsze ląduje w koszu. Jeżeli jakikolwiek lokal przerabia zepsutą żywność tzn. że nie istnieje tam planowanie sprzedaży i nadzorowanie dostaw. Niestety jeżeli szef kuchni nie umie zarządzać tym procesem, to powinien oddać fartucha i wykonywać zawód mniej złożony (praca na tasmie itp). Sanepid? Mam średnio co roku. Faktem jest, że zawsze się to musi skończyć mandatem (tak samo jak zawsze dostaniesz mandat, gdy Cie Policja zatrzyma). Może najwięksi wyjadacze w tej branży mają jakies układy, ale ja o tym nic nie wiem
Dzięki za komentarz! Coś w tym jest 🙂
niestety ale znałam kucharza i on zawsze przeterminowane mrozonki i nawet to jadł i potrafił z tego zrobic ładne danie....fuuujjj tak to kwestia dobrego zarzadzania ale jest sporo patologii
@@SuperElwirato że data na wieczka/zgrzewu jest przekroczona nie znaczy, że dany produkt nie nadaje się do spożycia.
@@Zduneqq dokładnie tak; mówi się o tym coraz częściej
@@SuperElwira ej, akurat mrożonego bym się tak nie czepiała. O ile coś nie leży latami w zamrażarce :P
Pracowałam w restauracji przez rok i napatrzyłam się co nieco, do tego stopnia, że od tego czasu nie jadam w restauracjach. Co takiego tam widziałam? Np. rosół gotowany z obierek. Warzywa były obierane, ,,wyższy" personel kuchni dzielił te obrane warzywa między siebie a na obierkach gotowało się rosół. Do starej surówki dodawało się świeże warzywa i sprzedawało jako świeżutką. Stare ryby moczyło się w wodzie z nadmanganianem potasu i po usmażeniu podawało klientom. Do starego mielonego dorzucało świeżego i z tej mieszanki robiło kotlety. Półmiski ze śniadania ( mieliśmy szwedzki stół) wykorzystywało się do kolejnych kolacji i śniadań dokładając tylko trochę świeżych serów czy wędlin. Gdy wędlina z takiego półmiska była już zbyt stara i za bardzo było to widać to kroiło się ją i wykorzystywało do żurku, który był w menu. Ze starych, ugotowanych ziemniaków robiliśmy ,,świeżutkie" kopytka. Na usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że szefostwo nic o tych praktykach nie wiedziało bo te wszystkie ,,oszczędności" organizował szef kuchni. Reszta siedziała cicho bo albo mieli z tego korzyści albo nie chcieli mu podpaść. Co do Sanepidu to był u nas raz ale wszyscy z wyprzedzeniem wiedzieli, kiedy ma przyjść, dlatego gdy się pojawiał to wszystko było przygotowane wzorowo. Jak tylko poszli wszystko wracało do normy.
Takie bandyctwo zgłasza się do odpowiednich służb
Robisz coś co już dawno ktoś powinien robić, uświadamiasz i nagłaśniasz rzeczy które są problemem, dobra robota, rób swoje, zarabiaj i nie popsój kontentu, powodzonka :D
Dziękuję! ❤️
Pracowałam jako kelnerka dorywczo chwilę i nie wiem może gdzieś w knajpach w centrum miasta faktycznie z napiwków można uzbierać fajną wypłatę jednak u mnie wyglądało to tak, że przy przyjęciu dostałam informacje że będą mi płacić poniżej najniższej krajowej bo z napiwków spokojnie drugie tyle uzbieram. Nic z tego - to była osiedlowa pizzeria i mało kto dawał napiwki, czasem bywało 5 zl z całego dnia czasem 10 i to w sezonie letnim. Rozmawiałam z kelnerką, która pracowała tam już dość długo i mówiła że na napiwki nie ma co liczyć. Zwolniłam się szybko. Co do brudu - tam gdzie ja pracowalam porządek był utrzymany ale faktycznie widziałam kiedyś na własne oczy obowiązywanie zasady 5 sekund... A pracowałam tam ledwo kilka tygodni.
Cóż skończyłem szkołę branżową na kierunku kucharz. W ciągu 3 lat miałem praktyki w 2 czterogwiazdkowych hotelach oraz jednej pierogarni.
Z dużym bólem przyznaję że większość tego co jest powiedziane w tym filmiku jest prawdą. Zaczynając od syfu i szczurów w magazynach a kończąc na mieleniu resztek do farszu na pierogi i po wyzysk. Pierwszy hotel w którym miałem okazję się uczyć nie miał problemów z higieną, wręcz mógł bym dać powiedzieć że było bardzo dobrze w porównaniu z innymi. Do dzisiaj nie rozumiem jakim cudem kelnerki dawały radę pracować tam po 17-18 godzin dziennie z 1 dniem wolnego w tygodniu. Moja matka pracuje jako kierowniczka w jednym z popularnych marketów, jakieś pół roku po zakończeniu moich praktyk przyszła na rozmowę o pracę właśnie jedna kelnerka z tego hotelu, opowiedziała wszystko. Druga kierowniczka po rozmowie chciała ją olać bo myślała że ściemniała, na szczęście na tej rozmowie była również moja matka której o tym opowiadałem. Wstawiła się za nią i wyjaśniła wszystko swojej przełożonej ku jej niesamowitym zdziwieniu.
Moje drugie praktyki, cóż syf kiła i mogiła. Podam tutaj tylko jedną sytuację. Pod koniec praktyk, kierownictwo hotelu postanowiło że trzeba posprzątać "Cukiernię" która robiła nam za garmażerkę. Oczywiście do tego zadania zostali wysłani praktykanci by oszczędzić kasę na firmach sprzątających. Wcześniej nikt z praktykantów nie miał możliwości wejść do tego miejsca, gdyż było ono zamykane na klucz i otwierane tylko 2 razy dziennie gdy kucharze zaczynali pracę oraz ją kończyli. Gdy tylko weszliśmy do tego pomieszczenia z mopami, gąbkami oraz wiadrami wody i chemikaliami. Cóż do naszych nosów dotarł niesamowicie silny smród szczurzych odchodów. Pomieszczenie miało mniej więcej 10x20 m w rogach i za lodówkami co chwilę widzieliśmy zdechłe szczury, nie wspominając o ich odchodach. Dwie koleżanki po 3 godzinach zaczęły wymiotować i uciekły z płaczem do szatni a następnego dnia ich szkoła zerwała umowę z hotelem. Niestety moja szkoła nie chciała mi wierzyć na słowo, a dowodów w postaci zdjęć czy nagrań nie miałem jak zrobić ponieważ praktykanci byli zmuszani na początku zmiany do zostawiania swoich telefonów w budce ochroniarza.
Pierogarnia cóż... tutaj już nawet nie chce mi się opowiadać bo praktycznie wszystko to co było powiedziane w tym materiale.
Aktualnie przez Covida jestem bezrobotny i szukam pracy, ale wiem jedno. Raczej już nigdy nie wrócę do gastronomii po tym czego byłem świadkiem.
oo masakra fuuuj
Nie wiem, jak byłam studentką pracowałam w niewielkiej kawiarni, i oczywiście jak to w kawiarni dodatkowo były robione na miejscu kanapki, panini, śniadania etc. Pamiętam że produkty zawsze były świeże, wędliny się kupowało codziennie w mięsnym obok w niewielkich ilościach, ilość produktów dobrze obliczona, nigdy nic się nie marnowało. Czysta kuchnia, codziennie się sprzątało również półki gdzie trzymano produkty. Oczywiście pewnie jest sporo patologicznych miejsc, ale wiele zależy od personelu i właściciela.
Co nie zmienia faktu że to była charówa za małe pieniądze
Ja swego czasu serwisowałem sprzęt gastronomiczny, bywałem w bardzo wielu różnych miejscach, powiem tak to co widziałem to jedna wielka masakra. W 95% przypadków syf ,syf, i jeszcze raz syf. Nawet w lokalach które wyglądały na bardzo ekskluzywne kuchnia to była porażka. Najgorsze co to chyba sposób przechowywania jedzenia w chłodniach, wala się jedno po drugim, niby przykryte folią, ale kapie coś tam, tu coś spadnie tam coś się przewróci. A jeszcze jedna przestroga nie pijcie napojów z kostkami lodu! Kostkarki nie są czyszczone, i to co się w nich dzieje to tragedia. Grzyb, pleśń, glon na porządku dziennym.
To prawda, jeśli chodzi o zarobki kelnera, to z napiwków miałem drugą wypłatę. Zależy to wszystko od paru czynników, np. lokalizacji, typu klienteli, czy kucharze robią dobre jedzenie, czy ogólnie serwis jest dobry itd. musi być jakiś standard, po prostu. Według mnie zawód kucharza jest jednym z najbardziej niedocenianych i najsłabiej opłacancych, nie dziwota więc, że u nas była wojna o stawki kucharzy i co zrobiła firma? Zabrała 30% napiwków od kelnerów i dała kucharzom, bo przecież nie można było podnieść stawki samym kucharzom i wilk byłby syty i owca cała;)
Zdjęcia od 6:30 to norma w każdym punkcje gastronomicznym przy dużym ruchu. Jest to nie do uniknięcia. Jeśli nawet w domu gotuje się dużą ilość jedzenia na szybko, może to wyglądać podobnie. Ja w większej ilości miejscach w których pracowalam porządek był przestrzegany, jednak 2 lata temu podczas dnia próbnego Przezylam horror. W jednym miejscu, garnki z zupa były trzymane w toalecie pracowniczej, gdzie siedząc na kibelku można było testować zupę. W innym miejscu zostalam polozona na łopatki. Moja dzien próbny zakończył się po godzinie. Zostało na dzień dobry przydzielone zadanie sprzątanie lodówek i zamrarzarek. Żałuje ze nie zrobilam zdjęcia... Gruba warstwa lodu z jedzeniem i ogrom pleśni i cały zapach wywoływał u mnie odruchy wymiotne. Po tej przygodzie dochodzilam do siebie cały dzień...
oooo matko boska ale syf
Pracowałem na kuchni, jako barman czy kelner w wielu gastro. były to restauracje, hotele, kluby i pizzerie. na kuchni w niektórych miejscach było rzucane hasło przy krojeniu półproduktów ,,to co sam byś nie zjadł idzie do kosza''. Jeżeli chodzi o produkty przeterminowane to nie się zdarzało bo towar był zamawiany wręcz zbyt skąpo i im BLIŻEJ konca zmiany tym porcje były coraz mniejsze... .w jednej z restauracji sprzedawane były pierogi z biedry jako domowe. Wszystkie miejsca opierały się na mrożonkach. Co do sanepidu w każdej knajpie zawsze był cynk ze mogą wpasc i było organizowane generalne sprzątanie wszystkiego. Sanepid potrafil dac mandat za niewypolerowany pokal. Praca była wykańczająca psychicznie i fizycznie. W jednej pracy zmiana zaczynała sie od 14:30 do nawet 5 rano w piatek sobote i niedziele. WIEC zanim człowiek dojechał/doszedl do domu umyl sie i zasnal to mial mozliwosc pospac moze z 4 do 5 godzin a nawet mniej bo jeszcze jest cos takiego jak życie poza praca i jak sie chcialo cos załatwic czy sie z kims spotkac to tylko z rana. W tygodniu zmiana byla do 1,2 w nocy. czasem jak bylo generalne sprzatanie trzeba bylo przyjsc juz od 10 rano i siedziec do konca. W wszystkich miejscach bylo zatrudnionych ludzi na styk. wiec czĘsto było tak ze wystarczylo ze jedna osoba zachorowala i okazywało sie ze przy takim trybie pracy miałem rekordowo tylko 3 dni wolnego w ciagu 1 miesiaca. Kasa moze i sie zgadzala ale człowiek w takiej pracy traci zdrowie, siły i czas na ułożenie sb życia prywatnego. Mimo ze czlowiek sie myje codziennie to i tak inni cały czas czuja od cb zapach żarcia :D, ubrania i ciało tak tym przesiakają że dopóki nie zmienimy branży trzeba sie z tym pogodzic xd.
Przepracowałem z 6 lat w gastronomii, zobaczyłem od środka nie jeden lokal i muszę przyznać, że cały odcinek można skasować. Jest krzywdzący i nieprawdziwy do bólu. Nigdzie gdzie pracowałem nikt mi nigdy nic nie powiedział jak wyrzuciłem coś co przypadkiem spadło na ziemie, czy wyrzuciłem sam a potem mówiłem obsłudze, że nie ma bo się skończyło. Nigdy też za taką pracę nie ponosiłem żadnych kar finansowych. Jak się robił brud na podłodze to się sprzątało a nie zakładało specjalne buty XD. Zmiany po 18h to też przesada, racja zdarzyło mi się pracować po 12-16h z 3-4 dni z rzędu, natomiast sam się na to zgadzałem i dodatkowo nikt nie miał wtedy problemu żebym zjadł na koszt firmy czy wyszedł gdzieś jak się mniej działo jeśli potrzebowałem. Praca w gastronomii łatwa nie jest, zdarzało mi się być wyczerpanym do granic, ale wiedziałem w co się pakuje, wiele osób nie zniesie tempa w gastro i tyle. No i żaden szanujący się kucharz nie poda mięsa/ryby która mu śmierdzi... co to za farmazony? Taka osoba od razu by wyleciała, nikomu nie jest na rękę podawanie wątpliwego jedzenia. Co do gastro recyklingu to jest trochę prawdy, natomiast też jest to wyolbrzymione. Gastro recykling znajdziecie w lunch menu większości restauracji , w promocjach dnia itp. Często będzie to dobre jedzenie z poprzedniego dnia, przerobione i podane inaczej.
Muszę też napisać, ze jeśli chodzi o udawane eko/domowe produkty to jest w tym najwięcej prawdy z całego odcinka, ale tu i klient nie jest bez winy. Często z przekąsem mówiliśmy, że klient zje wszystko, głównie dlatego, że chcieliśmy gotować lepiej, a przeciętny polak woli placka po węgiersku jedzonego w zajebanej gratami chacie z ciupagą na ścianie. Wiele razy też byłem rozczarowany jak np. dostawaliśmy dużo gorszej jakości i tańsze produkty pokroju "horeca" na eventy, a na klientach oczywiście nie robiło to różnicy. Tylko się człowiek wkurwia jak znowu ktoś wychwala "lody ekologiczne" robione na podstawie gotowego wkładu smakowego + śmietany, czy modne burgery z popularnego foodtrucka gdzie wszystkie składniki to złożenie w całość sztucznej bułki z dodatkami z potwieranych puszek z Selgrosu.
Dlaczego jest u nas tyle gastronomii która jednak jest jak w odcinku? Bo tam jecie i wam smakuje, ot takie macie wymagania...
Dzięki wielkie za opinię! Na pewno coś w tym jest 🙂
Bardzo fajny komentarz, tak jest. Zgadzam się!
Mi sie nie stało to tak nie jest >:c
Ponad 15 lat pracuję w gastro, zdarzają się takie sytuacje jednak z mojego doświadczenia to margines, widywałem takie sytuacje czasami. Jeśli produkt przyjeżdża w wątpliwym stanie, z krótkim terminie przydatności, po terminie lub widocznie zepsuty to nie jest przeze mnie odbierany, odsyłany jest z powrotem i kontaktuję się z firmą składając zażalenie.
Jeśli produkty nie spełniają moich wymagań nie przygotowuję z nich dania.
Jeśli nie jestem zadowolony z wykonanego przeze mnie dania nie wydają tego na salę.
Kiedy widzę jak współpracownik nie stosuje się do FIFO, standardów czystości, standardów jakości - tłumaczę dlaczego zobowiązany jest tak się nie zachowywać a jeśli nie pomaga to kończymy współpracę.
Prawda, praca jest niewdzięczna, męcząca, często pracuje się ponad 12h dziennie.
Często pracodawcy próbują wykorzystywać(to akurat w każdej branży), jeśli nie znasz prawa pracy oszukają cię, nigdy nie przyjąłem żadnej kary pieniężnej od próbującego ją narzucić przez właściciela/przełożonego.
To jakie stosunki łączą kuchnie z kelnerką czy barem jest tylko kwestią pracujących ze sobą ludzi.
Plucie do jedzenia wydaje się bez sensu skoro gość tego nie widzi, co to za zemsta? Nigdy nie naplułem do wydawanego dania. Nigdy też w miejscach, w którym pracowałem nie byłem świadkiem takiego zachowania.
Odpowiednie mrożenie produktu pomaga utrzymywaniu safety food. Bakterie rozwijają się dobrze w temp. 5-75 C a najlepiej w 37C. Podawane surowe mięso wołowe, surowa ryba ze wzg. bezpieczeństwa powinna być wcześniej mrożona.
Dobra kończę pisać bo to już zbyt dużo.
Pozdrawiam
to ciekawe, pracowałem w kilkunastu restauracjach i hotelach we wrocławiu jako kucharz i nigdy nie spotkałem się z tym o czym mówią ludzie w tym filmie
w hotelach 3, 4 i 5 gwiazdkowych, w restauracjach średnio drogich i drogich
Dziękuję bardzo, teraz będę miał argumenty by iść do McDonalda :)
Pracowałam na Orlenie, więc fastfood i rzeczywiście standardy świeżości wysokie i przestrzegane, wyciągane z chłodni, restrykcyjnie opisywane, często serce bolało od wyrzucania wszystkiego (np. dalej świeżych warzyw, ale już musiały zejść z lady), albo podsuszone parówki czy coś podobnego brało się ze strat w torebkę "dla psa", bo szef pozwalał (było dalej smaczne i nie szkodziło).
Dobry film .Ja też uważam ,że najlepiej osobiście sobie samemu coś przyrządzić i zjeść w domu.
Najzwyklejsza kartoflanka domowa jest lepsza od.jedzenia.knajpianego,!!!
@@jadwigapachtyna1320 mielone, ziemniaczki, bigosik, mniaaaaam ...pryk pryk
przede wszystkim , wiesz co wrzucasz do gara
Nie wiem jak przebiegał dobór informatorów, ale nie jestem w stanie zgodzić się z wieloma wypowiedziami. Pracowałem w gastronomii w Polsce i za granicą. Nigdy nie było mowy o serwowaniu jedzenia, które spadło na ziemię lub było po terminie przydatności. Jedzenie, którego termin mija jest najczęściej zostawiane pracownikom (rzadziej) lub po prostu wyrzucane. Sytuacja z pleśnią to jakieś kuriozum. Zamawiający ma prawo zwrotu pieniędzy, jeśli dostawca przywiózł coś takiego. Prawdą jest to, że kelnerzy dostają informacje co polecać jeszcze przed upływem przydatności. Jeśli nie zejdzie to trudno. W większych lokalach jest to wliczone w koszta. Czystość w kuchni jest zachowywana na wszystkich powierzchniach użytkowych. W Irlandii, gdzie pracowałem, codziennie czyszczono blaty, kuchenki i podłogi, natomiast górne ściany szafek, wnętrza półek i lodówek raz w tygodniu (wtorek lub środa, gdy średnio było najmniej klientów i był na to czas). W Polsce podobnie, chociaż część ludzi robi to niedbale, zgarniają opieprz i po kilku takich akcjach i tak zmieniają pracę.
Sprawa odzieży. Zawsze kupowałem sobie sam koszule, spodnie i buty. To nie jest obowiązek pracodawcy. Kelner dostaje 2-3 pary fartuchów. W Polsce zdarzyło się, że dostałem jeden. Obowiązkiem pracownika jest go wyprać.
Praca wykańczająca? Być może dla tych, którzy mają słabe nerwy. W godzinach szczytu wszyscy są zestresowani, jeden błąd w komunikacji między kelnerem i kucharzem doprowadza do przygotowania złego dania, to fakt. Potem cały serwis się sypie i trzeba to szybko ogarnąć. Klienci marudzą, pijani bywają agresywni. Kelner czasami pójdzie pomóc na zmywak i problem z tym mają głównie tzw. księżniczki liczące na 18 zł za h plus napiwki. Nie oszukujmy się jednak. Jeśli ktoś liczy na lekką pracę to powinien wybrać inny zawód. Gruba skóra się przydaje i tego uczy gastro. W niektóre dni trafia się czas na przerwę, niekiedy na początku godzinami nie przychodzą klienci. Wszystko potrafi się szybko zmienić, zwłaszcza w weekendy. Jak komuś nie pasuje jedzenie na stojąco, bo nie ma czasu na przerwę to raczej i tak nie dostanie dobrego napiwku za sprawną i miłą obsługę.
Dzięki za opinię i tak obszerny komentarz :) Pozdrawiam! ❤️
Z tym pluciem kelnera to jest taki mit, ze szok. Tyle razy w pracy ktoś mnie zdenerwował, obraził, ale nigdy NIE POMYŚLAŁAM nawet żeby komuś napluć do jedzenia... moi znajomi kelnerzy/kucharze tez nigdy tego nie praktykowali ani nie słyszeli o takim przypadku (pracowałam w różnych miejscach kilka lat)
nie wiem czy wiesz ale świat nie kończy się na tobie i twoich znajomych ;)
No jednak to nie jest mit. Osobiście to robilam i bylam świadkiem jak robili to inni.
Ja plułem przy dostarczaniu pizzy do sosów tym ziutkom, którzy mi napiwków nie dawali, a tym niemiłym czasami palucha w sos wsadziłem, albo czubek czego innego,
@@wivi666to super świadczy o Tobie.
Nie tylko jako pracowniku ale też (a może i przede wszystkim) o człowieku.
@@Zduneqq ale mi powiedziales ojejku. Nie zmienia to faktu ze sie to dzialo,.dzieje i dziać bedzie🙂
Nie wiem jak jest w drogich restauracjach, ale pracowałem w małych i stosunkowo tanich knajpach, gdzie jak nawet napój w puszce, czy butelce spadł na ziemię to nie był wydawany klientom, mięso, żywność, która spadła na ziemię też nie była wydawana (za to nadawała się świetnie po zmieleniu dla zwierzaków)
Jestem kucharzem o 25 lat i nigdy takiej sytuacji nie miałem . jeżeli ktoś pracuje w takim miejscu to niech się nie nazywa kucharzem
Drogi Kolego..
To co pokazujesz w tym filmie to zart..pracuje 10 lat w tym zawodzie jako kucharz..pracowałem i bywałem w najlepszych restauracjach w Warszawie I nie tylko bo za granica również.. i nigdzie nie widziałem czegos takiego o czym mówi ten rzekomy kucharz.. nie wiem w jakich restauracjach pracowal ale napewno nie tych ekskluzywnych.. chyba ze dla Was ekskluzywna restauracja to Manekin... bo samym sposobie wypowiedzi itd widze ze to (z całym szacunkiem dla "kolegi" ale prawdziwy kucharz bedzie wiedziec o co chodzic) gowno nie kucharz.. I napewno zdazaja się takie miejsca.. nie mowie ze nie. Tylko nie wrzucajmy całej gastronomi do jednego worka jak to juz ktoś napisał.. takie rzeczy głównie miały miejsce z 20 30 lat temu.. bo teraz każdy szanujący się kucharz, czy szef kuchni nie pozwolilby nigdy aby cos takiego zaszło.. jal chcesz chętnie Cie oprowadzę po Warszawskich restauracjach od kuchni i zobaczysz jak się pracuje na kuchni i jaki porzadek potrafi być utrzymany i jakich produktow się uzywa... radze nastepnym razem bardziej zbadać rynek zwłaszcza jeżeli chodzi o gastronomie bo jest to naprawdę duże pole do manewrów.
Tylko to co ty bys powiedzial/ pokazal to by soe nie sprzedalo dla widza.... Wiec moze czas zeobic cala prawda o tym kanale ? Ze naciagne jest wszystko w strone 'szoku' a nie prawdy.....
chyba sam aspekt pokazania tego od kuchni, dalby więcej niż wszystkie opowieści świata, szczególnie że są anonimowe
Dokładnie, popieram... W dobrej kuchni kucharze to artyści.. Dobry head chef ogarnie kuchnie, kucharzy, zmywaki itd bez problemu
twój kanał jest jednym z bardziej wartościowych na yt
A ja tak trochę na przekór. Odcinek bardzo fajny i znam osoby , które pracowały w gastronomii, gdzie te wszystkie wymienione sytuacje miały miejsce, ale ja również pracowałem w przybytku, który trudnił się garmażerką oraz prowadzeniem restauracji i o ile płace są faktycznie nieadekwatne do włożonej pracy i bardzo często tak naprawdę nie ma się pewności o której się skończy pracę danego dnia, to jakość użytych produktów, dbanie o terminy przydatności oraz higiena podczas ich przechowywania i używania to był jeden z priorytetów właścicieli. Do pracy tam wrócić bym nie chciał, ale bardzo dobrze wspominam czas tam spędzony, nasza gastronomia nie jest taka zła :-)
Mojej partnerki rodzice mają bistro z domowymi obiadami, jeśli coś leży dłużej niż dzień (tzn. nie sprzeda się do końca dnia) to "wciskają" to nam i to jedzenie jest ok, moim zdaniem mogłoby spokojnie być sprzedane następnego dnia, bo my nieraz jemy to kilka dni później i nic się z tym nie dzieje. W sumie nie wiem czemu nie chcą tego sprzedawać następnego dnia, bo moim zdaniem można by to sprzedać następnego dnia i będzie ok i raczej nikt by się nie zorientował, według mnie dmuchają na zimne.
Bardzo uczciwie! Bardzo szanuję i pozdrawiam 🙂
Ale damn, co do robaków w roślinach myślę, że to trochę przewrażliwienie. Jeśli się dokładnie nie pryska chemią pól, normalne jest że w burakach będzie ślimak albo dwa. Wystarczy zdjąć skorupki albo wykroić robaki i dokładnie przemyć.
Nie pracowałam w gastronomii, ale moja rodzina ma gospodarstwo rolne 😉
nie zgodzę się do końca odnośni terminów przydatności wtórnych, wszystko zależy od osoby, która prowadzi daną placówkę, pracowałam w pewnej sieciówce i były punkty gdzie wszystko było co do minuty wyrzucane, a były miejsca gdzie niestety wychodziło się z bólem brzucha i niestrawnością. Dla osób, które nigdy nie pracowały w gastronomii i mają możliwość sami wybrać swój np kawałek ciasta itp i proszę się upominać o porcje leżące na samym dnie/ na przodzie witryny, tam rzeczy są najświeższe i najlepsze.
Jestem elektrykiem pomiarowcem. Robię pomiary elektryczne w lokalach gastronomicznych. Nie znam praktyk kuchni, bo pracuje po godzinach pracy lokalu, ale powiem Wam, że w zakamarkach i pod urządzeniami w kuchni jest taki syf, że po każdych pomiarach musiałem prac spodnie. Nawet pod ladą jest wielki syf. Mysie i szczurze bobki są w wielu miejscach. Odkąd poznałem gastronomię od wewnątrz, to nie jadam tam niczego, czasem o butelkę wody poproszę , a ostatnio dostałem wodę po terminie. Niekiedy jak wchodziłem do chłodni, to czułem smród zepsutych produktów. Chyba sanepid nie kontroluje lokali uczciwie.
Moja dziewczyna pracuje w gastro i sanepid informuje ich tydzień przed wizytą.. bo kierowniczka ma znajomości.. to jest śmiech na sali
@@DawidArgo wszystkich informują
Wat. Pracowałem w różnych lokalach i nic z powyzszych sie nie zdarzało. Nie wiem skąd wziąłeś tych "kucharzy". Jedyne z czym sie zgodze to z zarobkami i godzinami pracy niestety. Pozdro
Potwierdzam, pracuje juz dłuższy czas jako kucharz i nie spotkałem się z takimi sytuacjami
Ja tak samo potwierdzam i pracowałem w wielu miejscach i nigdzie nic nie było takiego
Dokładnie, punkt widzenia dość mocno zawężony. Gościu też widać kucharz pierwsza klasa, po pół roku w jednej knajpie...
Napoje nie są z proszku tylko z płynu. Podłącza się je pod urządzenie, które pompuje równolegle wodę z kranu oraz gaz. Mamy napój... Polecam więc wszystko co szklane 😀
Proszę 2 odcinek . Skoro i tak jest na tyle materiałów 😉
Kilka lat temu wyszła książka „Gastrobanda” Kamila Sadkowskiego, a jeszcze wcześniej książka „Jak podsłuchałem system” Konrada Lassoty. Ta druga książka mówi o różnych przekrętach w drogich lokalach goszczących vipów (w tym czołowych polityków). Najbardziej znanym przekrętem było oczywiście podsłuchiwanie vipów
OD RAZU MÓWIĘ: Nie wszędzie jest tak jak w tym miejscu gdzie pracowałam!
Ja zatrudniając się w cukierni oczekiwałam, że będzie tak jak mi się wydawało: trzymamy terminy ważności, na pytania klientów odpowiadamy szczerze i zgodnie z prawdą jeśli pytają o skład czy tam o coś. Oczywiście nie wszystko można klientom mówić, ponieważ wiadomo, że firma ma swoje tajemnice, ale myślałam że to wszystko jest w ramach rozsądku.
Było tak: Towar przyjeżdżał to wiadomo, rozładowywaliśmy go, wszystko w porządku. Towar był przechowywany tak, jak powinien. Było bardzo czysto ogólnie na zapleczu i na samym lokalu, kierownik bardzo tego pilnował, ja byłam zadowolona bo o zadbane miejsce łatwiej jest dbać nawet, no i wiadomo, jedzenie pasuje żeby było przechowywane odpowiednio.
Najlepsze jednak zaczynało się później. Nowe rzeczy odkładaliśmy do chłodni, a wyciągaliśmy stare placki i wszystko, co się nie sprzedało. Nie ważne czy nam kiedyś upadło czy nie- jeśli tylko wyglądało dobrze, to trzymaliśmy do granic wytrzymałości. A ja się głowiłam dlaczego niektórzy klienci przychodzili i mówili że jakaś rzecz jest obżydliwa i już więcej tego nie kupią :)
Zamówili za dużo ciasta na święta? Nie ma problemu, nie ważne że sie nie sprzedaje, zamawiają więcej bo ich 'lider' namawia :) Jedyne świeże rzeczy tam to były drożdżówki.
Próbujesz przestrzegać zasad i nakładasz ciastka szczypcami? Pfff, po co ci te szczypce, nakładaj rękami bo klient nie widzi co sie dzieje na zapleczu. Upadnie ci coś? Klient nie widział, daj na półkę. A jeśli widział, to wynieś na zaplecze i daj na półkę później.
Jesteś chory? Masz grypę? Nie dasz rady mówić? A co tam, kawa ze smarkami dobra dla każdego klienta. Już nie mówię o moich doświadczeniach osobistych, ani nie podaję nazwy cukierni.
Już nie mówię kiedy jedna osoba siedziała sobie na zapleczu przy kompie, a ja musiałam sama ogarniać wszystko. Trzeba było zapierniczać szybciej niż struś pędziwiatr, nie ważne czy byłeś chory, czy ci sie cokolwiek działo. Zero wyrozumiałości, a także brak możliwości zatrudnienia większej ilości pracowników. Gdy spytałam dlaczego nie zatrudnią więcej osób: "mamy za dużo pracowników."
ZA MAŁO RĄK DO PRACY, za mało ludzi, ALE ZA DUŻO LUDZI? Co to ma być?
Jeśli KTOKOLWIEK zdecyduje się na pracę tam, niech najpierw upewni się że jest robotem a nie człowiekiem :) Moja koleżanka która tam pracowała (nie wiem jak teraz) opowiadała mi po moim odejściu, że tyle dziewczyn było ale wszystkie zrezygnowały.
Bądźcie ostrożni i nie wierzcie w każde słowo ekspedienta. Często musieliśmy po prostu kłamać, czego nienawidzę robić. Gdy powiedziałam prawdę, że jeden tort nie przyjechał dzisiaj tylko wczoraj, to dostałam potem opierdziel ostry od drugiej osoby będącej ze mną na zmianie.
Teraz pracuję gdzie indziej i jest bardzo dobrze, mimo że zarabiam nieco mniej. Ale szczerze mówiąc- dobry zespół robi wielką robotę. Jeśli masz współpracowników, którzy pomogą ci na każdym kroku i ty też pomagasz im, to na prawdę taka robota się opłaca.
Pozdrawiam wszystkich, którzy pracują NA JAKIMKOLWIEK stanowisku w gastronomii !!!!! Czy to cukiernia, czy restauracja, trzymajcie się mocno!
Bardzo podobają mi się Twoje materiały.Są ciekawe ,i dobrze zrealizowane.Przyjemnie się słucha ,i ogląda.
Bardzo ciekawa ta oferta Vikingów.Myślałem już kiedyś o nich ,ale teraz to się chyba skuszę.
Pozdrawiam serdecznie i życzę kolejnych ,udanych filmów :)
Płyń z Vikingami!
Dzięki za miłe słowa i również pozdrawiam! ❤️
Miasto 15 tysięcy ludzi. Pracowałem w McDonald's, pizzerii i lokalu z burgerami, kebabem i pizza.
McDonald's: czas wtórny przygotowanych posiłków? Zależnie od kierownika zmiany: jeden każe wywalić po 7 minutach frytki, inny nie pozwoli bo straty. Ale półprodukty przychodzące do restauracji zawsze świeże, z terminem, czystość pilnowana. Podnieść z podłogi możesz tylko po to żeby wywalić do śmieci, ale wtedy od razu myjesz ręce. Pominę podejście do pracownika, bo tutaj bywa różnie.
Pozostałe lokale to natomiast małe, lokalne biznesy. I tutaj powiem tak: pizzeria trochę gorsza jakość produktów, ale mięso to mięso (przynajmniej w 85%), porządek regularnie jest, higiena, wszystko dopilnowane. W drugim lokalu jakość jest całkiem niezła - wołowina do burgerów przyjeżdża świeża, jest mielona i zamawia się jej tyle, żeby zeszła do dostawy w następnym tygodniu (ewentualnie zostały z 2 kg). Regularnie czyszczone wszystko, myte ręce, żadnych przekrętów.
Dlaczego? Jestem prawie pewien, że przez natężenie ruchu. Rano jest czas pokroić świeże warzywa, zmielić mięso, przygotować kurczaka, po południu zawsze znajdzie się te 5 minut żeby wszystko przetrzeć mokrą szmatką i mniej więcej wyczyścić. Ruch w tygodniu jest zazwyczaj mniej więcej taki sam I można zamówić tyle towaru, żeby była minimalna nadwyżka na wszelki wypadek, ale większość zejdzie do następnej dostawy (a warzywa szef, albo kierowca przywozi z samego rana kilka razy w tygodniu).
CAŁA PRAWDA O OPPO/PRODUCENTACH SAMOCHODÓW
|
|
|
|
|
|
|
\/
Chyba ktoś tu coś skopiował
Zacznijmy od tego że OPPO też produkuje telefony
@@FarQartz dlatego o to chodzi
@Topicus i co w związku z tym?
Witam jeżeli chodzi o restauracje to bardzo dużo zależy od właścicieli .
To oni wymagają dbałości o czystość i jakość jedzenia .
23:10 BZDURA! W sieci fast food podłogi podobnie do wszystkich innych powierzchni są myte non stop. Nie ma mowy aby podłoga była tłusta. Obuwie w sieci fast food ma być czarne i skórzane ze względu na utrzymanie higieny, a nie podeszwę antypoślizgową.
Napoje w sieciach fast food są mieszane na miejscu z syropów dostarczanych przez producenta napoju i miesza się je z gazowaną wodą mineralizowaną. Nie ma mowy o żadnych proszkach! Syropy przychodzą gotowe w workach foliowych. Proporcje w dystrybutorach są ustawiane przez producenta napoju i nie różnią się niczym od napoju butelkowanego. Różnica jest taka, że dostajesz całkowicie świeży, dopiero przygotowany napój.
Jeśli chcesz aby napój nie był rozwodniony, to poproś bez lodu!
Tę kłamliwą teorię o podłogach i napojach powinieneś sprostować. Jedź obojętne gdzie sam na miejsce, zapytaj jak to wygląda i jestem pewien, że wszędzie ci pokażą jak to wygląda bo to jedna z wielu rzeczy, z których duże sieci fast food mogą być dumne.
Dzięki za opinię 🙂
Mieszkałem i poznawałem branżę gastronomiczną przez 5 lat na Podhalu... dosłownie wiem, że tam jest wszystko umówione i zapłacone z sanepidem. Mieszkam i pracuje dalej w gastronomii w województwie mazowieckim... Tu są kary, tu jest trzymanie ręki na pulsie, tu trzeba przestrzegać wszelkich procedur. Nigdy nie zjem sam niczego na Podhalu poza sieciówkami. Wiem jak tam dzieje się w knajpach na Krupówkach. Poza sezonem je się tylko resztki przerobione ma wszelakie sposoby (nawet od dostawców slyszalem ze jest mniejsze zapotrzebowanie na dany produkt wiec go nie ma, a na krupowkach dalej to jest w menu. Za grube pieniądze. W sezonie towar przechowywany jest nawet na parkingach, zimą jest ok... ale latem?
Może teraz cała prawda o hotelach, i o pracy pokojowej, mogę duzo ciekawych rzeczy powiedziec na temat znanych sieciówek ;) 4 gwiazdkowych gdzie doba kosztowała 500-1200 zł zależy od standardu pokoju
albo zawartości gratis tego pokoju ;)
Aż trudno w to uwierzyć. Pracowałam w gastro, w kilku restauracjach. Czystość i higiena to były podstawy. Godzina/dwie godziny po zamknięciu sali to były porządki w kuchni. Codziennie. Na papierosa można było wyjść - poza budynek, przez zaplecze - po uprzednim zdjęciu fartucha, czepka (te można było zdejmować tylko do mycia garów), dwa razy na zmianę. A potem, po dokładnym umyciu rąk, przez co najmniej pół godziny prace porządkowe, żeby po fajce nie robić przy jedzeniu. Ale jest to zawód wymagający poświęcenia: wiele godzin pracy fizycznej. Ciężkiej. Co do sanepidu, często zaprzyjaźnione lokale dawały sobie znać, że zbliża się kontrola - tak więc to na minus.
Jak masz tyle materiału to zrób druga część tego odcinka polecam i pozdrawiam
Jestem kucharzem od ponad 12 lat, przepracowałem dziesiątki tysięcy godzin w różnych knajpach, w Polsce i Anglii i potwierdzam że bardzo często się zdarzają się wypadki na kuchni o których klienci nie mają pojęcia np zasada trzech sekund albo jak to koledzy lubią mówić "przyprawa z podłogi stawia na nogi"
Natomiast w znakomitej większości jakiekolwiek wypadki na kuchni mają swój zalążek w brakach kadrowych, niskich płacach i bardzo długich godzinach.
jak zaczynałem miałem płacone 9.5zł za godzine a potrafiłem zarobić nawet do 3 tysięcy złotych w miesiącu, robiąc ponad 300godzin.
Codziennie zaczynało się o 8 rano, rozpakować kilkaset kilo towaru samemu potem zacząć przygotowanie jedzenia pod serwis, o 12 zaczynamy jazde, knajpa otwarta i tak cisniesz do 22-23, czasem bez wody o jedzeniu nie wspominając, po 22 jakiś fajek, browar i zaczynamy sprzątać, sprzątanie się kończyło koło północy czasem troche wcześniej czasem póżniej, przebrać się 45 minut do domu prysznic 3-4minuty i do spania, rano wstać i zdążyć na 8, nie raz spałem po 4-6h na noc przez ponad pół miesiąca.
Potem przychodzi styczeń luty i nie masz na czynsz bo robisz po 100h miesięcznie.....
I tak w kółko dlatego uważam że każdy kto chce pracować w gastronomii musi być trochę szalony :D
Najlepiej robić sobie żarcie samemu, teraz to banalnie proste, bo masz całą masę kanałów kulinarnych, w których masz krok po kroku pokazane jak co zrobić i w domowym zaciszu możesz zrobić sobie takie samo żarcie jak w luksusowej knajpie, tylko bez śmieci, bez starych produktów, beż jakiś szczurów, bez dodatków własnych itd. A i koszty niższe.
Skończyłam gastronomię. Pracowałam trochę w gastro. I nigdy więcej. Wole zapierdzielac na magazynie niż w restauracji. Stres , presja. Dodatkowo wciskanie ludziom produktów które powinny iść już do kosza. Strasznie niewdzieczna jest to praca ... Tragediaaaaaa
"Dlaczego wy trujecie tych ludzi?!"
Ja pracowalam w restauracji w Warszawie na starowce latem jako kelnerka moim zadaniem bylo ogarniecie ogrodkow piwnych. Pracowalam latem w przerwie od szkoly i mialam najwiecej roboty od wszystkich, rowniez wlaczajac w to kelnerow ktorzy byli w srodku restauracji gdzie zawzwyczaj bylo pusto do wieczora. Zaczynalam o 14 a czasem konczylam o 5 rano, musialam zostac jak bylo duzo ludzi wieczorem. Natomiast ja przynosilam najwiejcej napiwku tylko i wylacznie przez moj serwis. Nie mialam pozwolenia ,zeby np pisac na kartce kto co zamawia. Musialam zawsze wszystko zapamietac. A i na przyklad nauczyc sie jak niesc 6 talerzy z jedzeniem za jednym razem i zaserwowac kilenteli i wiele innych takich. Wlasciciel placil najnizsza krajowa, a z napiwkow wyciagalam ponad drugie tyle oczywiscie po podziale z wszystkimi innymi (gdybym kradla napiwki i sie nie dzielila to mialabym naprawde sporo kasy co miesiac) Moja siostra jako menadzer czasem pozwalala mi zachowac kilka stowek wiecej napiwku poniewaz to ja przynosilam pewnie 80% napiwkow to puszki.
Jak kucharz cos schrzanil to ja musialam swiecic za niego oczami. U nas kuchnia miala okreslone godziny pracy i potem byla sprzatana i zamykana godziny pracy kucharza byly 14-21. Czasem moglo sie to przedluzyc o moze pol godziny.Ale wszystko zawsze bylo swieze i super czysto na kuchni w wogole wszyscy bardzo dbalismy o jak najlepsze standardy. Niestety wlasciciel przestal nam placic na czas, wiec sie zbuntowalismy i wszyscy razem postanowilismy odejsc w ten sam dzien z pracy. Pare miesiecy pozniej ta restauracja/bar/club zostala zamknieta. Take najwyrazniej wlasciciel nas nie docenil i nastepny team sobie nie poradzil.
nie zna życia ten kto nie pracował w gastronomii
Pracowałem dwa tygodnie. Po tym czasie wyrobiłem konkretnego skilla w gotowaniu. Za dużo widzialem xD
@@garet7437 ha, ha, ha - dwa tygodnie - to faktycznie się napracowałeś, ja robię w gastro już jakieś 15 lat :-P
"Jesteś tym co jesz". Dlatego większość nie wie kim jest 😁.
Nie wiem, kto ci Łukaszu dał takie informacje, ale nie. Nie ma koncentratów w formie proszkowej, ale w formie syropu. Proszek byłoby cholernie ciężko rozpuścić z racji na to, że zawiera to bardzo dużo cukru (z tego co pamiętam na 20l koncentratu Coca coli jest 24 kg cukru). Jest to bardzo gęsty i lepki syrop. I słyszałem (oczywiście bałbym się przetestować), że wypicie kieliszka czegoś takiego oznacza praktycznie śmierć na miejscu.
Ogólnie film z dupy, nie polecam. Podejście do tematu gastronomii jednostronne i wrzucające całe polskie gastro do jednego wora. Dajesz opinie nt restauracji w mega chujowym dla tej branży czasie, dużo lokali upada bądź też bardzo zwalnia swoje obroty, przez tego typu filmy w tej branży nie dojdzie nagle do wielkiej rewolucji, ktora zniszczy chujowe knajpy, tylko echem odbije się to też na tych normalnych, których jest zdecydowana większość. Pracuje w gastro od ponad 7 lat. Historie wg mnie moooocno naciągane. Nie wyobrażam sobie sytuacji gdzie na obiekcie pojawia sie mysz i każdy ma w to wbite, bo to świadczy tylko i wyłącznie o obojętności twoich rozmówców. Skro pracowali oni tu i tam i o matko jaki tu syf itd to też ich wina, bo podstawowym obowiązkiem presolenu jest utrzynywanie porzadku oraz zasad systemu haccp.
Zgadzam sie 100%
Zgadzam się! Ten film jest bardzo szkodliwy dla całej polskiej gastronomii. Zwłaszcza małych lokali, które starają się jak najlepiej i na prawdę próbują wiązać koniec z końcem. Sama pracuję w takiej restauracji i mamy teraz niemałe problemy finansowe, a rząd narzuca kolejne chore obostrzenia. Żal dupę ściska jak widzę szczucie ludzi na samych siebie w tym trudnym dla wszystkich czasie 😔
@@katepopko przecież tam nikt nie wspomina o małych restauracjach tylko właśnie o dużych, drogich, które mają być ekskluzywne 🤔
@@katepopko Z Tym Się Akurat Zgodzę
@@adrianasiebiesiewicz4100 szkoda ze nie potrafi wymienić miejsc, to raz a dwa co to za pracownik który zmienia pracę kilkanascie razy w ciągu kilku lat? Również pracuje w gastronomii, i dobrego pracownika ciężko zwolnić, bądź nie dopuszczają do tego żeby się on zwolnił.. Tutaj wypowiadał się typek który musiał gdzies żale wylać ze go tyle miejsc pracy wkurwiało, a prawda pewnie taka ze nie ogarniał tabaki 😂
Super odcinek dopiero teraz ogladam. Ja jestem z Warszawy, strach teraz jesc. A mnie ciekawi kto oprócz mnie zatrzymuje film by przeczytać długie historie
Polecam serdecznie! , super materiał.
Pozdrawiam
20.40 nie wiem jak by mnie klijet nie wkurwił nigdy w życiu nawet nie pomyślałem żeby komu kolwiek pluć do jedzenia jak to świadczy o Człowieku w jakim chorym społeczeństwie przyszło nam żyć 😢
Warszawa to jest miasto, w którym nie wiele jest w stanie mnie zaskoczyć.
Pojedź do Zakopanego. Zobaczysz jeszcze wiele:)
Dla mnie zdecydowanie za krótko. Świetny filmik.
Chciałbym wymienić parę zdań z typkiem co to nagrał na publicznym forum. Bo to co tutaj mówisz wstawiasz to ekspertów masz z dupy za przeproszeniem, jaki fachowiec zmienia miejsce pracy kilkanaście razy na rok? Ekskluzywna restauracja? To chyba karczma w jego miemaniu, bo w michelinowskich, to codziennie pucuje się przed i po pracy kuchnie i zawsze wygląda jak nowa. I wiele wiele innych chciałbym z Tobą przegadać :))
Pracowałem w gastronomii i dziwię się że ludzie sami nie gotują. Jak zaczynałem swoją karierę śmiali się że przed rozpoczaciem pracy myje ręce. Przecież kucharze to chamy.
Mówię wam, zdrowiej kupić bimberek od wieśniaka albo bigos od babci w słoiku niż jedzenie w markecie, zdrowiej. Mimo jedzenia sterylnego jedzenia i tak ludzie dostają sraczki i mówi się "grypa żołądkowa"
Dobry materiał!
Świetny artykuł , tak na marginesie możesz zrobić jeszcze lepszy odnośnie jarmarków organizowanych w galeriach handlowych ze swojskim jedzeniem tam to dopiero dzieją się tragiczne wydarzenia jedzenie sery mięso wędliny trzymane przez 4-5 dni bez chłodni wędliny czyszczone smalczykiem który jest zrobiony z pozostałych wyjazdów tego co wróciło ... Wiem bo pracowałem tam to dopiero dzieje się patologia, wszystko sprzedawane niby zrobione swoiskim sposobem a większość produktów pochodzi od dużych producentów po prostu bez etykiet .
fuuujj czemu o tym nie opowiesz w necie?
Ja jestem kierowcą w gastronomi i jak narazie z 4 w której pracowałem tylko jedna to była totalna porażka . Jedzenie które upadało na ziemię trafiało na talerz . Spotykało się na kuchni karaluch . Współpracownicy pili alkohol i się świetnie się bawili a szef to był najgorszy sku..... a i co do sanepidu to już z tygodniowym wyprzedzeniem się wie że przyjdą . I przez ten jeden dzień w tej restauracji było pięknie i czysto . Ja jako kierowca zarabiam 4,5 tys więc niezłe .
Zrób taki odcinek: cała prawda o szkołach😉
A ty zrup sobie kurs j. Polskiego
Nauczanie zdalne to zdecydowanie nie jest dobry pomysł... ;-(
Zrup speed run z słownika Polskiego
Xd
@@Mapinguari. dla ciebie nie, dla mnie tak
Znam w moim mieście bar, w którym specjalnie zamurowano okienka, żeby latem klienci z pod parasolek nie widzieli kuchni, bo jest tak brudno, że się człowiek do podłogi przykleja. Sanepid ogólnie chyba nie istnieje. :DD
Co za bzdura z tymi butami. Fast foody mają zasady bhp w których jest jasno napisane że obowiązkowe są buty bhp z podeszwa antypoślizgową oraz wzmocnionym czubkiem takie jak na budowie.
a nawet McDonald's daje na start buty antypoślizgowe ;-)
Dlaczego ja tu jestem? Wstyd mi, że to oglądam 😱 ludzie biorący się za gastro maja mocne nerwy ale widząc takie wylewane żale, za syf odpowiadają pracownicy, widzisz zepsute mięso-wyrzucasz, widzisz jakiś pojebany recykling jedzenia, zgłaszasz gdzie trzeba i rzucasz fartuchem...poważnie? Pracuje w gastro czy przeszkadzają mi warunki? Nie- bo się na nie zgodziłam.
Cała prawda o firmie starbucks (lub innych kawiarniach)
O to by było fajne
Pracowałam w restauracji 5 lat i kucharze zawsze bardzo dbali o higienę, jakość i świeżość potraw itp. Natomiast jeśli chodzi o Sanepid - zawsze mieli cynk. Szefowie byli sknerami, brak umów, mobbing, wyzysk, ale pracownicy byli wspaniali i tylko dzieki nim tyle wytrzymałam 😅 gastro to inny świat.
Potwierdzam, że w KFC jest wszystko świerze i jakościowo super, pracuje tam i wiem jak to wyglada. Nie jest to rekalama tylko fakt. Tam obrót żywności jest na tyle duży, że jedzenie nie ma nawet kiedy poleżeć. Jeżeli coś upadnie to się wyrzuca bo nikt sie nie będzie przejmował kilkoma złotymi gdy obrót dzienny to kilkanaście tysięcy złotych. Dziewczyna moja pracowała w wakacje w kawiarnii gdzie były gofry i lody. Tam się działy różne cyrki od gofrów podnoszonych z ziemi po przeterminowane polewy i inne cuda, aby zaoszczędzić 5 złotych :D
Byłem przez 3 lata zastępcą szefa kuchni w 4 gwiazdkowym hotelu oraz przez chwilę pracowałem w pizzeria i nie chce mi się rozpisywać bo to co powiedziało dwóch pierwszych panów to sama prawda. W hotelu zawsze zestawy śniadaniowe, których goście nie zjedli zostawały na następny dzień albo i dłużej aż ser nie stwardniał. Co do pizzeri tak samo, zwracałem uwagę na kiełbasę, która była już śliska jak brzuch ryby a odpowiedź to, dopóki nie śmierdzi to ładuj na pizze.
No to gratuluję wszystkim tym którzy się chwalą na nagraniu, że opierdalali ludziom nieświeże produkty. Sami brali w tym czynny udział. Pracuje jako kucharz od kilku lat, jak tylko miałem WĄTPLIWOŚĆ, że coś było nie świeże, szło w kosz. Nigdy właściciel nie zwrócił mi uwagi, a gdyby to zrobił to od razu zawinąłbym fartuch, także pozdrów ode mnie tych "kucharzy". Szkoda tylko, że twarzy nie pokazali. Wiedziałbym komu mam podziękować gdyby do mnie na kuchnię weszli.
W wakacje mój rekord to 21 godzin w pracy, od godziny 12 w południe do 9 rano następnego dnia. Bez prowizji, bez dodatkowego wynagrodzenia za godziny nocne. Na pieniądzach mi zależało, więc to robiłam, ale to cyrk. Dodatkowo jedne z najdrozszych restauracji w najbardziej atrakcyjnych turystycznie czesciach polski nie trzyma sie jakichkolwiek zasad. Jak jestes kelnerem, to pieniadze moze masz, ale w sezonie, bo w zimę ledwo wyzyjesz za mniej niz najbizsza krajowa, na czarno, bez ubezpieczenia. Generalnie o ile ktos nie otwiera lokalu z pasji, a z powodu tego, zeby prac pieniadze to juz mozna sie tam wszystkiego spodziewac. Jako pracownik nie obchodzisz pracodawcy, na podwyzke nie masz co liczyc, a jak jestes chory i tak musisz pracowac, bo przeciez nikt nie da ci wolnego, jak nie ma ludzi, ktorzy mogliby cie zmienic. I nie myslcie sobie, ze ta mistyczna ksiazeczka sanepidowska to twor, ktory posiada kazdy w gastronomii. Po pracy w 6 lokalach, 5 gwiazdkowych hotelach i drogich restauracjach nie spotkalam nikogo, kto kiedykolwiek ja posiadal.
Weź dodawaj napisy jak goście się wypowiadają bo niektóre słowa są nie zrozumiałe
+1
Pracowałem 12 lat gastronomii, wręcz.. " astronomii " ..i pewnego razu jak powiedziałem na koniec dnia, że to nie sprawiedliwe że kelnerzy nie dzielą się z nami napiwkami, Jeden z nich odpowiedział mi, cytuję " To dla nas kelnerów ludzie przychodzą do knajpy ". Hmm a ja naiwny zawsze myślałem że oni chcą zjeść, co się okazało nie prawdą, że tam zjeść to tak przy okazji jak sobie dyskutują z ulubionym kelnerem :D Ręce mi wtedy opadły i ciągnęły się za mną , aż do rezygnacji z tego zawodu.
A moja ciocia pracowała w restauracji nad morzem najpierw ktoś zabił mysze nożem a potem tym samym norzem bez mycia kroił ogurka
O boże
Normalne restauracje to jeszcze pikuś. Najlepsza w moim doświadczeniu była sezonowa knajpa nad morzem (nie mówię że wszystkie takie są, bo pewnie zdarzają się i takie porządne, które nie mają za właściciela typowego Janusza). Pracowałam w jednej z chyba możliwie najgorszych. Przyszlismy przed sezonem do takiej knajpy i mieliśmy kilka dni na posprzątanie i ogarnięcie masakrycznego syfu, który zostawili ludzie po poprzednim sezonie, co jest praktycznie nie mozliwe żeby ze wszystkim zdążyć. Zaschnięte robaki na tackach, które się wychodowaly w czasie gdy restauracja była zamknięta, treje z resztkami ciasta od pizzy pochowane po kątach, tłuszcz porozlewany pod szafkami, rozpadające się patelnie i garnki, piec od pizzy cały zasyfiony i żyjący własnym życiem jeśli chodzi o pieczenie. Na sali przedpotopowe sztuczne kwiatki zakurzone, które pamiętają jeszcze pierwsze otwarcie restauracji, rozpadające się stoly i krzesła, pajaki i pajeczyny wszędzie, zaschniety brud. Najlepszym hitem było to, że chłopaki szlifowali jakimiś szlifierkami gofrownice które miały chyba ze 20 lat, bo nie dało się tego juz niczym umyć, teflon to legenda w przypadku tego sprzętu. Później gdy nastąpiło otwarcie i restauracja już codziennie normalnie funkcjonowala, to niewiadomo było w co ręce wsadzić. Pracujesz za dwóch albo i za trzech, zazwyczaj codziennie od powiedzmy godziny 10, do czasu dopóki ostatni klient nie wyjdzie i nie doprowadzisz kuchni do jako takiego ładu. Czyli wychodziło około 14 godzin pracy dziennie. Następnego dnia to samo, jak się później okazało, za psie pieniądze, poniżej krytyki. Szef Janusz, któremu wiecznie coś nie pasowało, tyrasz jak głupi osioł za marne grosze, wykonując prece 3 osób, a wiecznie jest zle. Sam jak przyszedł na chwilę popracować, to po 3 godzinach wyszedł, bo był zbyt zmęczony. Po jakimś czasie pracy tam zrozumiałam dlaczego został taki okropny syf poprzednim roku... Tam po prostu nie było czasu żeby sprzątać 🙃. Zapier*** od rana do nocy, od rana na szybko przygotowywanie wszystkich składników i półproduktów, później jazda z ruchem przez bite 10 godzin bez chwili wytchnienia. Kelner był sam, czasem przychodził mu pomóc zięć szefa, ale to i tak za mało, bo nie mieli czasu nawet posprzątać stołów,podłogi, zajrzeć do toalety dla gości. No a o jakości tego jedzenia i produktów nie będę mówić bo chyba już się każdy domyśla. Co do sanepidu to na bank był opłacany, pewnie podobnie z innymi inspekcjami, bo inaczej ta knajpa nie miałaby prawa istnieć już ileś lat temu, a do tej pory służy jako maszynka do zarabiania pieniędzy dla szefa niewolniczą pracą ludzi, którzy się na to godzą, nie wiem czemu. Oczywiście długo tam nie wytrzymałam i dosyć szybko się stamtąd zmyłam.
Więc, gdy będziecie w nadmorskiej miejscowości zastanówcie się zanim wejdziecie do takiej knajpy...
Coś jeszcze powiem o kebabie.
Koleżanka mojego taty pracowała w kebabie. I kurczaki/wołowina często była mieszana, podawana i pieczone z wieprzowiną, bo jest tańsza.
To jakiś dziwny kebab bo jak pracowałem u Turków to nawet kanapki z szynką nie mogłem zjeść w kebabie. Dla nich wieprzowina to gorzej jak byś psa jadł. Co do brudu to tak jak w całej gastronomi. chcesz jeść tanio to gotuj w domu, jak chcesz jeść tanio na mieście to właściciel musi na czymś zaoszczędzić, ale akurat ja nie spotkałem się żeby było tragicznie. Nikt nie chce masowego zatrucia bo zamkną ci lokal.
@@robmoris przepraszam pomyłka, chodziło o "mięso" świń
Często jem rzeczy po terminie - patrzę, wącham, próbuję, jeżeli jest git to zjadam. Jak coś spadnie na podłogę w kuchni - spoko, podnoszę i zjadam. Szkoda mi marnować jedzenia, mimo to problemów żołądkowych nie mam nigdy. Powiem więcej: zabrudzona żywność jest źródłem witaminy B12
Super film!
Pracowałem przez około 13 lat w gastronomii, w Polsce i w Anglii. Aktualnie się przebranżowiłem, ponieważ stwierdziłem że moje zdrowie jest jednak ważniejsze... Wszędzie jest tak samo, wszędzie jest syf, a ludzie którzy przychodzą do pracy czy to w PL czy w UK, to loteria. Jeden na 20-stu-30-stu z tych co przyjdą do pracy, jest dobry. Reszta to pijaki, brudasy, niechluje, ludzie którzy mają wyj....e na pracę, obowiązki, itp... Gastronomia to fach, gdzie trzeba być singlem, mieć nerwy ze stali, nie rzadko szacunek do siebie potrzeba schować do kieszeni...
Jak jest dobry head chef, to Nie ma syfu w kuchni
13:00 A ja myślałem że recykling w smartfonach jest zły
A widzisz mistrzu da się czegoś od chińczyków nauczyć - mieszkam w Chinach i prowadzę restauracje i praktykuje się tutaj oddzielenie kuchni od sali restauracyjnej szyba , lub są zainstalowane kamery , gdzie każdy konsument widzi jak jest przygotowywane jedzenie
Zrób odcinek cała prawda o Co Najlepsze ? .To będzie odcinek komediowy
Może kiedyś :)
Większość jest naciągana i wyolbrzymiana. Gościu za dużo razy używa zwrotów "musisz mi uwierzyć", "mówię prawdę". To, że pracodawca nie zapewnia kiepską odzież BHP nie jest czymś wyjątkowy. Narzekanie na obcięcie pensji za kradzież sztućców to najmniejszy wymiar kary. Powinien jeszcze policje wezwać i zwolnić pracownika. Nie wieżę, że koleś pracował po 18 godzin dziennie za 3 tysie...