Parasite" to znakomite połączenie kina rozrywkowego i artystyczno ambitnego z przesłaniem, ale takiego, które podoba się nie tylko krytykom i dziennikarzom, bo też zwykłym widzom. Świetna mieszanka czarnej komedii w stylu braci Coen, dramatu, thrillera i horroru oparta na doskonałym scenariuszu. Film jest świetnie zagrany, ma piękną muzykę i zdjęcia. No i kapitalnie wyreżyserowany przez Bonga, znanego też z Zagadki zbrodni, nie tylko Okji, Snowpiercera. Znakomite kino, które powinno się spodobać nie tylko fanom filmów z Korei Południowej. Dla mnie to 8/10, a dlatego nie więcej, bo spodziewałem się bardziej ostrej końcówki. Oglądam dużo azjatyckiego, uwielbiam filmy z Korei Południowej, ich superprodukcje, zwłaszcza kino kostiumowe, historyczne, patriotyczne, wojenne, które żałuję, że nie można w kinach oglądać bo poziomem oraz rozmachem i epickością przebijają to co amerykanie kręcą. Filmy koreańskie powinno się w kinach oglądać, nie tylko Parasite. Większość ich superprodukcji to filmy ku pokrzepieniu serc w stylu takich filmów jak Braveheart Mela Gibsona czy Potopu Hoffmana. Ale też kino akcji prezentuje wysoki poziom. A wracając do Parasite to jestem przyzwyczajony, że w azjatyckich filmach jest hardcor, a tutaj jak na azjatyckie kino to końcówka jest delikatna. Z jednej strony twisty są typowe dla produkcji z Korei Południowej, a jednocześnie nie są tak mocne jakby mogły być w azjatyckich filmach. Więc przyznam, że twisty w filmie nie zaskoczyły mnie, są to typowe schematy dla kina azjatyckiego, ale bardzo dobrze się bawiłem na filmie. Resztę dam do SPOILERA. S P O I L E R Jest dialog jak żona mówi o mężu, że nie może dowiedzieć się o zwolnieniu służącej, bo ją pokroi, skrzywdzi, czy coś w tym stylu i wtedy pomyślałem, że pewnie okaże się mąż psycholem, który przetrzymuje ofiary w piwnicy - byłoby to typowe dla kina azjatyckiego. Niewiele się pomyliłem co do piwnicy:)
Film świetny. Podobnie jak recenzja. Od siebie mogę jedynie dodać, że dla mnie największym plusem jest w dziele brak podziału bohaterów na dobrych i złych. Istnieje podział na bogatych i biednych, ale nie mamy do czynienia z czarno-białym przedstawieniem postaci. Są ludzcy i ta paleta naszych ludzkich słabości, od naiwności, lenistwa, głupoty, arogancji przez zazdrość aż po agresje ujmuje mnie najbardziej. Pieniądze lub ich brak świetnie te cechy z nas wydobywają. Mądrze opowiedziane kino. Dobra lekcja tego, jak przestrzec się przed midasową utratą kontroli nad własnym życiem, niezależnie od tego czy aktualnie dostaliśmy w pracy awans czy właśnie nas z niej wylali.
Widziałam wczoraj....sympatyczny( jak dla mnie za dużo oczywistości , ale na pewno nie mogę powiedzieć, ze mi się nie podobał . Doceniam to i owo, ale tak naprawdę nie tego szukam w kinie. Np.po JOKER byłam”przyklejona” do sufitu i długo się nie odklejałam. Lubie was oglądać i słuchać, choć w ocenach filmowych niejednokrotnie diametralnie się różnimy . Pozdro! I miłego dnia.
SPOILER "Parasite" to film o tytułowym bohaterze. Widzimy jego działanie, walkę z przeciwnościami i wreszcie zwycięstwo. A tym pasożytem jest kłamstwo, zobrazowane w formie kamienia. To kłamstwo niszczy głównych bohaterów, niszczy relacje i życia. Łatwo jest zwalić winę za to wszystko na kapitalizm, powiedzieć, że system nas niszczy. I system może nie działać prawidłowo, ale to ludzie wolą wbijać noże w siebie nawzajem niż zająć się jego naprawą. Nie wolno nam umyć rąk, gdyż nic się nie zmieni, jeśli nie stawimy czoła własnym błędom. W "Parasite" winni są niemal wszyscy - od rodziny Kimów, która po trupach chce sobie wywalczyć tak zwane lepsze życie, a ich cały plan na to życie to oddanie się konsumpcjonizmowi wzorem klasy wyższej, przez starą gosposię i jej męża, którzy najpierw otwarcie pasożytują na Parkach, a gdy nie jest to dłużej możliwe, postanawiają podpalić grzeszny świat i tańczyć w ogniu, w skrajnie egoistycznym przekonaniu, że tylko ich przetrwanie się liczyło, pana Parka, który postanawia w ogóle nie widzieć ludzi w nikim spoza własnego kręgu, aż po prasę i służby, szukające nie sprawiedliwości, a sensacji. Głównym jednak winnym są kłamstwa - że najważniejsze jest przetrwać, bogaci źli, biedni źli, tylko nasz los się liczy. Bohaterowie kłamią i trzymają się kłamstw, 'Kevin' ratuje z powodzi tylko kamień, symbol kłamstwa, który lgnie do niego. Otwarcie zderzywszy się z faktem, że owo kłamstwo nie rozwiązało problemów jego rodziny, wciąż się go trzyma. A wreszcie schodzi w nim w czeluści schronu, by zniszczyć wroga na dobre. Wyeliminować problem. Bo los tych ludzi nie ma znaczenia - nowe kłamstwo, przekazane mu ustami pana Kima. I wpada w pułapkę kłamstwa. Bestia na dole, hodowana przez cały film, atakuje go w chwili słabości. Czym? Kamieniem, czyli kłamstwem. Gdy przez krótką chwilę Kevin wypuszcza kamień z rąk i pozwala sobie na empatię, zdradzieckie kłamstwo atakuje go, nie może pozwolić temu momentowi dobrej woli zniszczyć swego misternego planu. Kevin popełnia kluczowy błąd - nie walczy z zagrożeniem, za które i on jest odpowiedzialny, tylko ucieka, ignorując pętlę na swojej szyi. Niech ktoś inny się tym zajmie. Niech ktoś inny się męczy. To nie moja wina. Zagrożenie pozostaje zatem aktywne, dopada Kevina przez tę zignorowaną pętlę na szyi, zignorowaną winę, a potem rusza zebrać swoje żniwo. Gdy maniakalny śmiech Jokera już sugerował mi, że Parasite zakończy się powstaniem nowej bestii, kolejnego wyssanego z empatii monstrum chcącego podpalić cały świat, film jakimś cudem znajduje jeszcze smutniejsze zakończenie. Pan Kim, mogąc pobiec dokądkolwiek, zamyka się w schronie, by tam wegetować bez celu wzorem poprzedniego lokatora. Nie tylko unika poniesienia kary (a przecież działał w afekcie, sąd byłby dlań łaskawy, jego rodzina dostała ledwie dozór sądowy), ale i nie szuka pomocy. Bez planu, bez celu - tak lepiej, nic nie może pójść nie tak. Lepiej nie wychylać nosa i kisić się w ciepłej willi, kolejne kłamstwo. Kevin też trzyma się kamienia-kłamstwa, które przybiera nową formę - najważniejsze są pieniądze. Główna patologia systemu kapitalistycznego - odciągnięcie uwagi od celu na rzecz półśrodka. To one rządzi teraz umysłem młodego Kima, który pisze w liście nie "hej tato, mam plan, uratuję cię", tylko "hej tato, mam plan, najważniejsze są pieniądze". Ot, priorytety. Rodzina zeszła na dalszy plan, najważniejsze są pieniądze. Kevin zarobi dużo mamony, kupi ten dom i położy kamień kłamstwa w sadzawce. Kamień węgielny jego nowego życia zbudowanego na kłamstwie. A pan Kim będzie mógł wyjść na zewnątrz. Może. Jeśli dożyje tego dnia, jeśli się mu nie odwidzi, jeśli Kevin nie zmieni zdania. Kłamstwo ukarało winnych, pożarło wlasne dzieci i co? Nic. Nic się nie stało. Bohaterowie niczego się nie nauczyli, dalej trzymają się kłamstw. Przetwanie dalej na pierwszym miejscu, zero empatii. Dzieci Parków, symbol nadziei, wyjechały nie wiadomo gdzie. A kłamstwo może rozwijać się dalej, hodować nowego snoba w willi i nową bestię w schronie. Pasożyt wygrał. Mówicie, że różnic społecznych nie da się po prostu zasypać. Ale w tym filmie nikt nawet nie próbował. Nadzieja leżała sobie gdzieś z boku, okazje były, ale nikt po nie nie sięga. Parasite wygrywa, bo nikt nie śmiał mu się przeciwstawić.
Widziałam i nie żałuję :) Mądre kino z klasą! Sala kinowa prawie pełna... Jednak trzeba było odnaleźć kina, w których jest grany. Dla kogoś kto jest spoza np Warszawy oczywiście.
A mnie ten film z kolei mega przybił. Pomimo tego, że uważam że był naprawdę świetny, angażujący, zaangażowany społecznie, genialny aktorsko, zdjęciowo, z bardzo dobrym montażem, to dla mnie takie prawie bezpośrednie obcowanie z ludzką tragedią, uświadomienie sobie skali problemu (problemów), które dotyczą nie tylko Korei, ale przekładają się już na cały świat, to było chyba za dużo. Nie chciałabym być źle zrozumiana, jako ktoś kto niczym rodzina Parków, nie chce mieć styczności z problemami, które mnie nie dotyczą i woli siedzieć w swojej bańce. Chyba jestem zbyt wrażliwa na tego typu kino właśnie. Jestem osobą, która takie rzeczy czyta na co dzień i widzę na wielu polach te duże nierówności, czuję bezsilność, a jednocześnie odpowiedzialność. Z kina wyszłam z takim poczuciem beznadziei, że właściwie naszemu społeczeństwu należą się wszelkie plagi i niech ten świat już się kończy.
Sporo jest ostatnio takiego kina wrażliwości społecznej, które pokazuje szerszy kontekst. My je nazywamy kinem późnego kapitalizmu. Daje dużo do myślenia i czasem niestety smuci.
Nic dodać, nic ująć. Tak rzadko bywam w kinie, więc jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem zobaczyć ten niezwykle aktualny film w - co najlepsze - typowym multipleksie (brawa Gutek Film 👏). Nie mogę doczekać się powtórnego seansu, by ponownie nacieszyć swe zmysły wybitnym mechanizmem działania tego Dzieła, który jest godny miana topowego szwajcarskiego zegarka. Bong Joon-Ho po prostu kapitalnie uchwycił prawdziwe życie we wszystkich jego przejawach, swymi wszelkimi narzędziami dostępnymi pod ręką i w swym umyśle oraz dzięki doświadczeniu, a jeśli dzięki niemu mam głęboką zadumę poseansową, to jest jak wybitny szef kuchni, który przygotowuje cudowny posiłek intelektualny dla mózgu warty każdych pieniędzy. Co do zwiastunów i opisów filmu - jak zachęcał sam reżyser, lepiej iść bez uprzedniego ich sprawdzania, z czystą głową, więc drodzy, potencjalni widzowie - nie słuchajcie wyjątkowo Marty i Mateusza, najlepiej nie oglądajcie tej recki, w której ciupka drobnych, ale istotnych spoilerków się trafiła :D (zostawcie sobie ją na potem) i maszerujcie niezwłocznie do kina jak ja, mając tylko w głowie "Złota Palma w Cannes 2019" oraz potężne wsparcie krytyków i wynikający z tego ogólnoświatowy hajp. Jeśli macie choć raz wydać kasę na film w tym roku, niech to będzie zdecydowanie ten
Trafiłam na Wasz kanał przypadkiem (polecenia RUclips wyświetlane z boku podczas oglądania innego filmu dot. Parasite), ale już wiem, że zostanę zdecydowanie na dłużej i będę regularnie do Was zaglądać. Recenzja, analiza i konkluzje dot. Parasite - bardzo trafne i jestem pod pod ich ogromnym wrażeniem. Jesteście rewelacyjni i trzymam za Was mocno kciuki.
Doskonały film 😍 z recenzją zgadzam się z każdym słowem 🙂 SPOILER dodatkowo super i niespodziewany pomysł, że znalazł się jeszcze ktoś w gorszej sytuacji niż Kimowie (w schronie) i całe przetasowania sił między tymi biednymi! Nie próbowali się jednak porozumieć ale walczyli ze sobą. Wow, film kopalnia 🙂 można wyciągać i wyciągać 🙂🙂
Film obejrzałam już przedpremierowo w katoeickim Światowidzie. Drugi film azjatycki w moim życiu, a co ciekawe kolejny zdobywca Złotej Palmy, po 'Złodziejaszkach'. Film genialny. Wybitnie rozrywkowy, nie bez przyczyny porównywany w swym szaleństwie do Pulp Fiction. Oprócz świetnej zabawy oferuje naprawdę dobitny i czytelny obraz podziału klasowego, współczesnego nam wszystkim. Pierwsza połowa ukazuje nam plan naszej rodzinki. Domyślamy się już wtedy gdy syn zachwala pewną znaną artystkę , hego siostrę. Monent przełomu, powrót starej gosposi to punkt zwrotny. Wchodzimy w film bardziej tajemniczy, nawet mroczny, zaczynają się brutalne sceny. Nie jest to jednak totalna odmiana, film jest zabawny, zaskakujący. Humor nie opuszcza nas prawie wcale. Reżyser niezwykle dobrze wplótł swój obraz różnic społcznych w tak inteligentnej rozrywce.
Mi trochę cały hype przeszkodził w odbiorze Parasite, bo chociażby już po Us Peela, niełatwo wrzucić jakiś mega odkrywczy komentarz społeczny na temat nierówności i „późnego kapitalizmu” (choć w US było to bardziej symbolicznie niż dosłownie). Ale tak, super jest to, że filmy Bonga same w sobie są szalenie widowiskowe i różnorodne gatunkowo, a jednocześnie podszyte jakimś komentarzem społecznym (jak Okja czy Parasite właśnie). Taka baśń dla dużych dzieci :)
Z hypem rzeczywiście jest problem, bo bardzo wpływa na odbiór filmów i człowiek spodziewa się nie-wiadomo-czego, ale "Parasite" nieźle sobie z tym hypem radzi;)
Poczekajmy na Malowanego Ptaka w reżyserii Václava Marhoula, choć ,,Parasite,, wybitny :) ... mam obawy czy aby będziemy mieli tą możliwość zobaczenia tegoż filmu z uwagi na dość drastyczny przekaz.
Świetne recenzje na Zachodzie zbierał w 2018 r. film Płomienie (Burning), koreański kandydat do Oscara. Film można było zobaczyć w paru kinach w Warszawie. Polecam. Widziałem go kilka razy, a mimo to nadal nie jestem pewny jak go zinterpretować...
świetny film i śwetnie się na nim bawiłem. Trochę takiego czarnowidztwa się wkradło widzę. Nie wiem jak jest w Korei ale generalnie nie uważam, że wszyscy ludzie, którzy do czegoś doszli w życiu byli zawsze zamozni czy dobrze sytuowani w dzisiejszych czasach. To trochę tak brzmi jak idee komunistyczne czy zwykła polska zawiść, że jak tamten ma to na pewno ukradł bo przeciez nie zapracował. Wiem, że czasem jest ciężko ale trochę optymizmu ludzie. Nie cały świat jest zły.
W zasadzie wszystko już zostało powiedziane o tym filmie. Nie ma więc sensu wysilać na siłę, aby być oryginalnym. Można jedynie zauważyć, że przyszłość kinematografii (tej przez duże K) należeć będzie już nie do "fabryk filmów", a raczej do artystów wywodzących się z peryferyjnych do tej pory krajów, gdzie tworzone są dzieła ciekawsze i wartościowsze. Owszem - mega korporacje hollywoodzkie nadal będą klepać seriami i zarabiać miliardy, a ludzkość będzie na nie walić trwoniąc swój czas i pieniądze na bzdurne wydmuszki. Takie produkcje są oczekiwane. Ma być głośno, atrakcyjnie wizualnie, wciskać w krzesło i ocierać się kicz. Nie mam pretensji do rzeczywistości i nie chcę nabzdyczać się na kogoś, bo on to lubi. Jednak to, co ciekawe już teraz wytwarza się w Korei, Iranie, Izraelu, Rumunii, Kolumbii i bóg jeden wie, gdzie jeszcze, bo do nas nie dociera. "Parasite" jest tego dowodem, a to, że Azjaci grają swą ekspresją inaczej niż pozostali nie powinno nam przeszkadzać, bo zapewne my jesteśmy dla nich równie oryginalni.
Według mnie nic nie usprawiedliwia tego co spotkało rodzinę Parków. Pan domu jest ciężko pracującym człowiekiem, który najprawdopodobniej dzięki własnemu talentowi zbudował firmę i doszedł do majątku. Jego rodzina pokazana jest tendencyjnie, jak banda naiwniaków, a chyba nikt nie wierzy że bogaci to idioci. I mówiąc szczerze ich jedynym poważnym „przestępstwem” jest to, że są majętni i lepiej pachną. Zachowanie naszej ubogiej rodzinki jest całkowicie niemoralne, bieda nie dodała im szlachetności, nie wahają się walczyć jak stado wilków ze wszystkimi którzy stają im na drodze do celu, także podobnymi sobie. Mam wrażenie, że reżyser chciał pokazać coś więcej niż fakt, że społeczeństwo jest zróżnicowane, tylko że przepaści między warstwami nie da się w żaden sposób zasypać. Punkt siedzenia decyduje o sposobie myślenia i niechęci do innych, a jedyną możliwością by go zmienić i uwolnić swój umysł, jest praca nad sobą i powolne pięcie się w górę, czego kulminację mamy w finale filmu.
Jasne, ale ciekawe było jedno. Park nigdy nie potwierdził, że kocha swoją żonę a był o to zapytany przez "kierowcę" co najmniej dwa razy. Czy mały metraż biedoty nie pomaga trochę w zacieśnianiu więzi? Czy wielkie domy nie oddalają od siebie? Może piszę o czymś zupełnie innym, bo też oczywiście uważam, że postawa biedniejszych ludzi była całkowicie amoralna (gdy zaczęli akcję "brzoskwinia", to już całkiem wymiękłam i było mi bardzo żal tej pani ), ale trzeba zauważyć, że film jest wysoce wielotematyczny i wielowątkowy. Pozdrawiam.
No ale ten film jest dokładnie o tym, że nie ma czegoś tego jak szlachetna bieda. Na dole tym bardziej trzeba się żreć i walczyć pazurami o przetrwanie między sobą. Nie istnieją zasady moralne, po prostu chcesz się utrzymać na powierzchni. Pani Kim była lekkoatletką, pan Kim przedsiębiorcą, ich dzieci są zdolne i inteligentne - ale to nie ma znaczenia, jest im odebrana godność, bo nie mają pieniędzy, muszą żyć jak karaluchy i zapominają jak to jest wieść dobre życie. Film jasno pokazuje, że aktualnie godność człowiekowi dają tylko pieniądze (vide końcówka i ambicje Kevina - jest zafiksowany na punkcie pieniędzy, bo wie, że tylko to uratuje jego rodzinę). Bo one zapewniają przetrwanie. Bez nich jest się śmieciem, w swoich oczach i w oczach innych.
@@m.3709 Ponieważ Parkowie bardzo kochali i dbali o swoje dzieci, co zostało wielokrotnie pokazane, poddano pod wątpliwość ich wzajemną relację, by pasowało do schematu, że bogaci są jednak zimni i nieczuli w przeciwieństwie do kochających się ubogich. Osobiście uważam, że wiekszy metraż nie ma nic do rzeczy, wprost przeciwnie, brak osobistej przestrzeni może być bardziej frustrujący. ;) Pozdrawiam!
@@DrugiSeans Reżyser wykorzystał fakt, że sympatia większości widzów z reguły znajduje się po stronnie uboższych i zaczną oni usprawiedliwiać ich działania zwłaszcza, gdy na początku pokaże się ich w komediowy sposób. To wydaje się być dużym uproszczeniem i lekką manipulacją. Myślę, że kręgosłup moralny jest tak samo trudno zachować biednym jak i bogatym, zarówno brak jak i nadmiar pieniędzy może deprawować równie mocno. Wielu jednak ludzi będąc w ekstremalnej sytuacji życiowej potrafi go utrzymać i przekazać swoim dzieciom. Nawet w dzisiejszych czasach, nie wszyscy idą na każde świństwo. W tym filmie rodzina Kimów jest pozbawiona podstawowych zasad, o co można obwiniać głównie rodziców, ich zachowanie jest chwilami odrażające, nic dziwnego, że ich dzieci wybierają drogę na skróty. Na szczęście, film pokazuje też, że jeśli pieniądze mogą nobilitować, to nie te zdobyte po trupach. Całkowity upadek moralny Kimów niszczy ich rodzinę, nie ubóstwo. W finale zło jest złem, a winni sprowadzają na siebie okrutną karę.
@@jovita4302 badania dowodzą, że częstotliwość zachowań patologicznych wzrasta zarówno wtedy, gdy jest za mało przestrzeni przypadającej na mieszkańca jak i wtedy, gdy jest jej za dużo. Może nie do końca w tym rzecz. Rodzina wspólnie składająca kartony na pizzę dużo ze sobą rozmawia. Tam widać więź rodzinną. Podczas gdy głowa rodziny bogaczy wraca po pracy późnym wieczorem. Wspólne posiłki i modlitwy przy jednym małym stole u biednych może wyglądają komicznie. Ale cóż z tego, że państwo Park mają stół w jadalni na 8/10 osób, skoro praktycznie nie jest używany? Każdy je u siebie o innej porze. I proszę zauważyć, że oni wcale nie traktują tych biedniejszych po partnersku. Da się to wyczuć w dialogach i nie chodzi mi o kwestię zapachu. Stworzono tu bardzo ciekawe postaci. Wielowymiarowe. Można nie kochać swojej żony, ale starać się nikogo nie krzywdzić. Można mieć silną więź w rodzinie i być zarazem bezczelnym manipulantem wobec innych ludzi. Można być biednym materialistą. Można być bogatym naiwniakiem. Ja w obie te rodziny uwierzyłam, bo tak istotnie jest w życiu. Są różne odcienie szarości. A postaci tylko krystalicznie dobre i totalnie zepsute to raczej w kreskówkach. Edit: oczywiście wiadomo, kto okazuje się być tutaj zbrodniarzem, lecz nie zgodzę się że reżyser broni Kimów. Nie mogę też ogarnąć, że nie masz nic do schematów na temat ubogich a przestawienie możliwości braku bliskich uczuć u bogatych uważasz za tendencyjność.
WOW, skoro tak bardzo podoba Wam się twórczość Joon-ho Bong to pewnie widzieliście jego film pod tytułem Goi-mool (ang. The Host, pl. Potwór). Powiedzcie coś o tym filmie. Ja osobiście mam bardzo duży problem w ocenie filmów z dalekiego wschodu, a w szczególności uchwycenia emocji w wypowiadanych dialogach bohaterów - i tak jest też w przypadku filmu Parside. Odnosząc się do Waszej recenzji, to nie zgodzę się z określeniem "tępa biedota", wg mnie jest wręcz przeciwnie tępa w tym filmie to jest "szlachta", z panią domu na czele.
Byłam na pokazie przepremierowym, leciałam jak dzik w żołędzie ♥ Mega przyjemność. Lubię koreańskie kino, ale akurat ten reżyser jest dla mnie zawsze niespodzianką: albo coś mi się bardzo podoba (Zagadka zbrodni, Parasite) albo w ogóle (The Host, Snowpiercer)... Muszę jeszcze na pewno obejrzeć Matkę i Okję :)
Wczoraj byłam w Cinema City, sala pełna, więc jest szansa, że liczba 300 widzów typowego koreańskiego filmu została już przekroczona! Myślę, że większe porozumienie między młodymi w tym filmie wynikało też z urody Jessiki i Kevina, którzy byli obiektywnie piękni (zwłaszcza Jessika). Starsi państwo Kim nie mogli już pokryć braków, które widzieli w nich Parkowie, urokiem młodości. Poza tym Kevin i Jessika w oczach Parków byli innym typem służących. Student i artystka to jednak inna klasa niż kierowca i gospodyni, bo ci ostatni już na zawsze ugrzęźli w swoich pozycjach, podczas gdy studenci i artyści potencjalnie mogą wskoczyć na poziom państwa Parków. Więc akurat ja nie widzę nic z nadziei w tym wątku. "Parasite" przełamuje pewien sposób mówienia o biedzie, która w kinie jest często pokazywana w sposób wręcz naturalistyczny, a nędzarze stają się wyłącznie obrazkami, które mają wstrząsnąć sumieniem widza. Bong Joon-ho pokazuje natomiast pewne cwaniactwo (pozytywnie) i poczucie dumy. Mam wrażenie, że nasza kultura, nawet mniej mainstreamowa, zapomina, że biedni ludzie mają honor. I jasne, w tym filmie kodeks honorowy jest specyficzny - zakłada, że za rodzinę trzeba szarpać się zębami i pazurami, a bogaci naiwniacy są stworzeni do tego, żeby ich okradać - ale stąd się bierze pewien rewolucyjny (na małą skalę) potencjał tego filmu.
Produkcje z Korei Południowej są to filmy idealne dla widzów z Europy i USA, przynajmniej te co ja oglądałem, aktorzy grają bardziej po amerykańsku, nie tak ekspresyjnie jak w filmach z Japonii, i realizacyjnie wyglądają jak produkcje pod amerykańskiego widza. Nie ma takiego szoku oglądając filmy z Korei Południowej, jak w przypadku filmów z innych azjatyckich krajów.
"Parasite" to jeden z tych filmów, które podobnie jak "Funny Games" Hanekego zamykają ludziom usta. Smutek tej rodziny odrysowuje nas, jako współczesne społeczeństwo. Filmy które chcę się nagrodzić Złotą Palmą zazwyczaj jak dla muszą coś opowiadać o teraźniejszej kondycji społecznej. Każda cegiełka narracyjna jest tutaj bardzo mocno podyktowana formą i absolutną, nieskończoną pogonią w pełnym paradoksów i kontrastów poszukiwaniu człowieczeństwa. Dawno tak żaden obraz nie kazał mi spojrzeć w lustro, dobitnie, dosadnie. Pejzaż familijnego bólu rzucił mnie o ziemię i potargał.
Jeśli "Parasite" stanowi skuteczny w swej dosadności komentarz dot. rozwarstwienia społecznego, to boję się tym bardziej "Funny Games". Do tej pory nie mogę się przemóc by go obejrzeć, bo słyszałem, że w nim Haneke się ostro nie patyczkuje, wręcz się nie pierdoli w tańcu...
Rozumiem mieszanie form ale dlaczego nikt nie widzi tego, że ten film jest strasznie naiwny. Bohaterowie głupiutcy. Klasa biedna (bez ambicji) nagle okazują się lepsi niż L. DiCaprio w "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz". Uwaga będą SPOILERY! Sztuka - spoko można wyczytać w internecie w parę godzin, kierowca limuzyny dowiesz się wszystkiego z youtuba i salonu samochodowego. Gosposia zatrudniona od lat, opiekująca się wzorowo domem przy pierwszym podejrzeniu od obcego człowieka - do odstrzału. Motyw z ketchupem - to już przesada. SPOILER... Ojciec czekający w piwnicy aż syn dorobi się fortuny, bo tylko wówczas mógłby wyjść z piwnicy... litości. Co do waszej recenzji: - bogaci mniej czujni - raczej stereotypy sa inne - boją się stracić to co mają, więc są czujni, nieufni. - bogaci bardziej mili - Stereotypowo zazwyczaj bogaci są skąpi, zgorzkniali i chamscy. Był (jest) taki film "Pieniądze to nie wszystko" - moim zdaniem on lepiej pokazuje temat biedy niż "Parasite". Bowiem ostatnie 5min burzy wszystko co starał się wypracować Bong. Pokazuje bohatera "z biedy", który idzie na studia i chwilę później stać go na zakup domu.
Pierdolenie... każdy jest kowalem własnego losu, oczywiście w życiu trzeba mieć trochę szczęścia ale szczęściu trzeba pomóc, a nie siedzieć i czekać aż ktoś za nas rozwiąże nasze socjalne czy bytowe problemy.... nikt nic nie dostaje za darmo, znajomości i kontakty to też wartość którą trzeba budować o którą trzeba dbać... jeżeli ktoś myśli że pracę powinni dostawać najlepsi kandydaci to żyje w jakieś iluzji jeżeli mam kogoś zatrudnić to wolę osobę nawet z gorszymi kwalifikacjami ale która ktoś mi polecił niż nieznajomego z ulicy i tyle... Dla mnie film nic nie wnosi, odkrywa oczywiste oczywistości ... tylko u milenijnych nie robów którzy nic nie potrafią a mają duże oczekiwania może budzić zainteresowanie...
Film i recenzja pełne banałów i tanich stereotypów :) Poza tym jest okropnie nielogiczny bo pokazuje biedną bezdomną rodzinę, której członkowie okazują się pewnymi siebie, zaradnymi, inteligentnymi i przedsiębiorczymi ludźmi.
Byłam wczoraj i jestem oczarowana i jednak zaskoczona, bo nie spodziewałam się aż takich wrażeń.Recenzja bardzo dobra i konkluzje też.
Najlepiej na ten film iść właśnie bez oczekiwań, wtedy z pewnością widz może być baardzo pozytywnie zaskoczony:)
Parasite" to znakomite połączenie kina rozrywkowego i artystyczno ambitnego z przesłaniem, ale takiego, które podoba się nie tylko krytykom i dziennikarzom, bo też zwykłym widzom. Świetna mieszanka czarnej komedii w stylu braci Coen, dramatu, thrillera i horroru oparta na doskonałym scenariuszu. Film jest świetnie zagrany, ma piękną muzykę i zdjęcia. No i kapitalnie wyreżyserowany przez Bonga, znanego też z Zagadki zbrodni, nie tylko Okji, Snowpiercera. Znakomite kino, które powinno się spodobać nie tylko fanom filmów z Korei Południowej. Dla mnie to 8/10, a dlatego nie więcej, bo spodziewałem się bardziej ostrej końcówki. Oglądam dużo azjatyckiego, uwielbiam filmy z Korei Południowej, ich superprodukcje, zwłaszcza kino kostiumowe, historyczne, patriotyczne, wojenne, które żałuję, że nie można w kinach oglądać bo poziomem oraz rozmachem i epickością przebijają to co amerykanie kręcą. Filmy koreańskie powinno się w kinach oglądać, nie tylko Parasite. Większość ich superprodukcji to filmy ku pokrzepieniu serc w stylu takich filmów jak Braveheart Mela Gibsona czy Potopu Hoffmana. Ale też kino akcji prezentuje wysoki poziom. A wracając do Parasite to jestem przyzwyczajony, że w azjatyckich filmach jest hardcor, a tutaj jak na azjatyckie kino to końcówka jest delikatna. Z jednej strony twisty są typowe dla produkcji z Korei Południowej, a jednocześnie nie są tak mocne jakby mogły być w azjatyckich filmach. Więc przyznam, że twisty w filmie nie zaskoczyły mnie, są to typowe schematy dla kina azjatyckiego, ale bardzo dobrze się bawiłem na filmie. Resztę dam do SPOILERA.
S
P
O
I
L
E
R
Jest dialog jak żona mówi o mężu, że nie może dowiedzieć się o zwolnieniu służącej, bo ją pokroi, skrzywdzi, czy coś w tym stylu i wtedy pomyślałem, że pewnie okaże się mąż psycholem, który przetrzymuje ofiary w piwnicy - byłoby to typowe dla kina azjatyckiego. Niewiele się pomyliłem co do piwnicy:)
Film świetny. Podobnie jak recenzja. Od siebie mogę jedynie dodać, że dla mnie największym plusem jest w dziele brak podziału bohaterów na dobrych i złych. Istnieje podział na bogatych i biednych, ale nie mamy do czynienia z czarno-białym przedstawieniem postaci. Są ludzcy i ta paleta naszych ludzkich słabości, od naiwności, lenistwa, głupoty, arogancji przez zazdrość aż po agresje ujmuje mnie najbardziej. Pieniądze lub ich brak świetnie te cechy z nas wydobywają. Mądrze opowiedziane kino. Dobra lekcja tego, jak przestrzec się przed midasową utratą kontroli nad własnym życiem, niezależnie od tego czy aktualnie dostaliśmy w pracy awans czy właśnie nas z niej wylali.
Świetny film i świetna recenzja. ♥️
Widziałam wczoraj....sympatyczny( jak dla mnie za dużo oczywistości , ale na pewno nie mogę powiedzieć, ze mi się nie podobał . Doceniam to i owo, ale tak naprawdę nie tego szukam w kinie. Np.po JOKER byłam”przyklejona” do sufitu i długo się nie odklejałam. Lubie was oglądać i słuchać, choć w ocenach filmowych niejednokrotnie diametralnie się różnimy . Pozdro! I miłego dnia.
Bardzo dobry film. Mocny i ważny. Świetnie sfilmowany. 2 godziny seansu mijają bardzo szybko. Film, który daje do myślenia.
SPOILER
"Parasite" to film o tytułowym bohaterze. Widzimy jego działanie, walkę z przeciwnościami i wreszcie zwycięstwo. A tym pasożytem jest kłamstwo, zobrazowane w formie kamienia. To kłamstwo niszczy głównych bohaterów, niszczy relacje i życia. Łatwo jest zwalić winę za to wszystko na kapitalizm, powiedzieć, że system nas niszczy. I system może nie działać prawidłowo, ale to ludzie wolą wbijać noże w siebie nawzajem niż zająć się jego naprawą. Nie wolno nam umyć rąk, gdyż nic się nie zmieni, jeśli nie stawimy czoła własnym błędom. W "Parasite" winni są niemal wszyscy - od rodziny Kimów, która po trupach chce sobie wywalczyć tak zwane lepsze życie, a ich cały plan na to życie to oddanie się konsumpcjonizmowi wzorem klasy wyższej, przez starą gosposię i jej męża, którzy najpierw otwarcie pasożytują na Parkach, a gdy nie jest to dłużej możliwe, postanawiają podpalić grzeszny świat i tańczyć w ogniu, w skrajnie egoistycznym przekonaniu, że tylko ich przetrwanie się liczyło, pana Parka, który postanawia w ogóle nie widzieć ludzi w nikim spoza własnego kręgu, aż po prasę i służby, szukające nie sprawiedliwości, a sensacji. Głównym jednak winnym są kłamstwa - że najważniejsze jest przetrwać, bogaci źli, biedni źli, tylko nasz los się liczy. Bohaterowie kłamią i trzymają się kłamstw, 'Kevin' ratuje z powodzi tylko kamień, symbol kłamstwa, który lgnie do niego. Otwarcie zderzywszy się z faktem, że owo kłamstwo nie rozwiązało problemów jego rodziny, wciąż się go trzyma. A wreszcie schodzi w nim w czeluści schronu, by zniszczyć wroga na dobre. Wyeliminować problem. Bo los tych ludzi nie ma znaczenia - nowe kłamstwo, przekazane mu ustami pana Kima. I wpada w pułapkę kłamstwa. Bestia na dole, hodowana przez cały film, atakuje go w chwili słabości. Czym? Kamieniem, czyli kłamstwem. Gdy przez krótką chwilę Kevin wypuszcza kamień z rąk i pozwala sobie na empatię, zdradzieckie kłamstwo atakuje go, nie może pozwolić temu momentowi dobrej woli zniszczyć swego misternego planu. Kevin popełnia kluczowy błąd - nie walczy z zagrożeniem, za które i on jest odpowiedzialny, tylko ucieka, ignorując pętlę na swojej szyi. Niech ktoś inny się tym zajmie. Niech ktoś inny się męczy. To nie moja wina. Zagrożenie pozostaje zatem aktywne, dopada Kevina przez tę zignorowaną pętlę na szyi, zignorowaną winę, a potem rusza zebrać swoje żniwo.
Gdy maniakalny śmiech Jokera już sugerował mi, że Parasite zakończy się powstaniem nowej bestii, kolejnego wyssanego z empatii monstrum chcącego podpalić cały świat, film jakimś cudem znajduje jeszcze smutniejsze zakończenie. Pan Kim, mogąc pobiec dokądkolwiek, zamyka się w schronie, by tam wegetować bez celu wzorem poprzedniego lokatora. Nie tylko unika poniesienia kary (a przecież działał w afekcie, sąd byłby dlań łaskawy, jego rodzina dostała ledwie dozór sądowy), ale i nie szuka pomocy. Bez planu, bez celu - tak lepiej, nic nie może pójść nie tak. Lepiej nie wychylać nosa i kisić się w ciepłej willi, kolejne kłamstwo. Kevin też trzyma się kamienia-kłamstwa, które przybiera nową formę - najważniejsze są pieniądze. Główna patologia systemu kapitalistycznego - odciągnięcie uwagi od celu na rzecz półśrodka. To one rządzi teraz umysłem młodego Kima, który pisze w liście nie "hej tato, mam plan, uratuję cię", tylko "hej tato, mam plan, najważniejsze są pieniądze". Ot, priorytety. Rodzina zeszła na dalszy plan, najważniejsze są pieniądze. Kevin zarobi dużo mamony, kupi ten dom i położy kamień kłamstwa w sadzawce. Kamień węgielny jego nowego życia zbudowanego na kłamstwie. A pan Kim będzie mógł wyjść na zewnątrz. Może. Jeśli dożyje tego dnia, jeśli się mu nie odwidzi, jeśli Kevin nie zmieni zdania. Kłamstwo ukarało winnych, pożarło wlasne dzieci i co? Nic. Nic się nie stało. Bohaterowie niczego się nie nauczyli, dalej trzymają się kłamstw. Przetwanie dalej na pierwszym miejscu, zero empatii. Dzieci Parków, symbol nadziei, wyjechały nie wiadomo gdzie. A kłamstwo może rozwijać się dalej, hodować nowego snoba w willi i nową bestię w schronie. Pasożyt wygrał.
Mówicie, że różnic społecznych nie da się po prostu zasypać. Ale w tym filmie nikt nawet nie próbował. Nadzieja leżała sobie gdzieś z boku, okazje były, ale nikt po nie nie sięga. Parasite wygrywa, bo nikt nie śmiał mu się przeciwstawić.
Widziałam i nie żałuję :) Mądre kino z klasą! Sala kinowa prawie pełna... Jednak trzeba było odnaleźć kina, w których jest grany. Dla kogoś kto jest spoza np Warszawy oczywiście.
To jest świetny film. Mądry, trzymający w napięciu, chwilami komiczny.
A mnie ten film z kolei mega przybił. Pomimo tego, że uważam że był naprawdę świetny, angażujący, zaangażowany społecznie, genialny aktorsko, zdjęciowo, z bardzo dobrym montażem, to dla mnie takie prawie bezpośrednie obcowanie z ludzką tragedią, uświadomienie sobie skali problemu (problemów), które dotyczą nie tylko Korei, ale przekładają się już na cały świat, to było chyba za dużo. Nie chciałabym być źle zrozumiana, jako ktoś kto niczym rodzina Parków, nie chce mieć styczności z problemami, które mnie nie dotyczą i woli siedzieć w swojej bańce. Chyba jestem zbyt wrażliwa na tego typu kino właśnie. Jestem osobą, która takie rzeczy czyta na co dzień i widzę na wielu polach te duże nierówności, czuję bezsilność, a jednocześnie odpowiedzialność. Z kina wyszłam z takim poczuciem beznadziei, że właściwie naszemu społeczeństwu należą się wszelkie plagi i niech ten świat już się kończy.
Sporo jest ostatnio takiego kina wrażliwości społecznej, które pokazuje szerszy kontekst. My je nazywamy kinem późnego kapitalizmu. Daje dużo do myślenia i czasem niestety smuci.
przestań się martwic o innych martw sie o siebie...
Fajnie się tego słucha teraz, kiedy już wszystko wiemy i jest parę Oscarów łącznie z tym najważniejszym......
Nic dodać, nic ująć. Tak rzadko bywam w kinie, więc jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem zobaczyć ten niezwykle aktualny film w - co najlepsze - typowym multipleksie (brawa Gutek Film 👏). Nie mogę doczekać się powtórnego seansu, by ponownie nacieszyć swe zmysły wybitnym mechanizmem działania tego Dzieła, który jest godny miana topowego szwajcarskiego zegarka. Bong Joon-Ho po prostu kapitalnie uchwycił prawdziwe życie we wszystkich jego przejawach, swymi wszelkimi narzędziami dostępnymi pod ręką i w swym umyśle oraz dzięki doświadczeniu, a jeśli dzięki niemu mam głęboką zadumę poseansową, to jest jak wybitny szef kuchni, który przygotowuje cudowny posiłek intelektualny dla mózgu warty każdych pieniędzy. Co do zwiastunów i opisów filmu - jak zachęcał sam reżyser, lepiej iść bez uprzedniego ich sprawdzania, z czystą głową, więc drodzy, potencjalni widzowie - nie słuchajcie wyjątkowo Marty i Mateusza, najlepiej nie oglądajcie tej recki, w której ciupka drobnych, ale istotnych spoilerków się trafiła :D (zostawcie sobie ją na potem) i maszerujcie niezwłocznie do kina jak ja, mając tylko w głowie "Złota Palma w Cannes 2019" oraz potężne wsparcie krytyków i wynikający z tego ogólnoświatowy hajp. Jeśli macie choć raz wydać kasę na film w tym roku, niech to będzie zdecydowanie ten
Myślimy, że jednak tego na czym zależało Bongowi, jednak nie zdradziliśmy;)
Trafiłam na Wasz kanał przypadkiem (polecenia RUclips wyświetlane z boku podczas oglądania innego filmu dot. Parasite), ale już wiem, że zostanę zdecydowanie na dłużej i będę regularnie do Was zaglądać. Recenzja, analiza i konkluzje dot. Parasite - bardzo trafne i jestem pod pod ich ogromnym wrażeniem. Jesteście rewelacyjni i trzymam za Was mocno kciuki.
Wielkie dzięki za miłe słowa. Cieszymy się, że do nas dołączyłaś:)
To jutro oglądamy :D
Doskonały film 😍 z recenzją zgadzam się z każdym słowem 🙂 SPOILER dodatkowo super i niespodziewany pomysł, że znalazł się jeszcze ktoś w gorszej sytuacji niż Kimowie (w schronie) i całe przetasowania sił między tymi biednymi! Nie próbowali się jednak porozumieć ale walczyli ze sobą. Wow, film kopalnia 🙂 można wyciągać i wyciągać 🙂🙂
Dobra przekonaliście mnie, muszę go obejrzeć. Macie świetne recenzje, bardzo przemyślane, nie robione po łepkach.
Wspaniale, że zachęcacie do obejrzenia tego doskonałego filmu. Mam nadzieję, że przyniesie skutek:))
A ja nie nawidzę ciągłej akcji jestem introwertykiem.
Film obejrzałam już przedpremierowo w katoeickim Światowidzie. Drugi film azjatycki w moim życiu, a co ciekawe kolejny zdobywca Złotej Palmy, po 'Złodziejaszkach'. Film genialny. Wybitnie rozrywkowy, nie bez przyczyny porównywany w swym szaleństwie do Pulp Fiction. Oprócz świetnej zabawy oferuje naprawdę dobitny i czytelny obraz podziału klasowego, współczesnego nam wszystkim. Pierwsza połowa ukazuje nam plan naszej rodzinki. Domyślamy się już wtedy gdy syn zachwala pewną znaną artystkę , hego siostrę. Monent przełomu, powrót starej gosposi to punkt zwrotny. Wchodzimy w film bardziej tajemniczy, nawet mroczny, zaczynają się brutalne sceny. Nie jest to jednak totalna odmiana, film jest zabawny, zaskakujący. Humor nie opuszcza nas prawie wcale.
Reżyser niezwykle dobrze wplótł swój obraz różnic społcznych w tak inteligentnej rozrywce.
Mi trochę cały hype przeszkodził w odbiorze Parasite, bo chociażby już po Us Peela, niełatwo wrzucić jakiś mega odkrywczy komentarz społeczny na temat nierówności i „późnego kapitalizmu” (choć w US było to bardziej symbolicznie niż dosłownie).
Ale tak, super jest to, że filmy Bonga same w sobie są szalenie widowiskowe i różnorodne gatunkowo, a jednocześnie podszyte jakimś komentarzem społecznym (jak Okja czy Parasite właśnie). Taka baśń dla dużych dzieci :)
Z hypem rzeczywiście jest problem, bo bardzo wpływa na odbiór filmów i człowiek spodziewa się nie-wiadomo-czego, ale "Parasite" nieźle sobie z tym hypem radzi;)
Zobacz sobie np. Goi-mool, to dopiero ARCYDZIEŁO !
Dzięki, na pewno obejrzę :)
Przepiękne, mądre, wartościowe omówienie bardzo ważnego głosu szeroko rozumianej "popkultury" . Pozdrawiam
Poczekajmy na Malowanego Ptaka w reżyserii Václava Marhoula, choć ,,Parasite,, wybitny :) ... mam obawy czy aby będziemy mieli tą możliwość zobaczenia tegoż filmu z uwagi na dość drastyczny przekaz.
Jaki?
Raczej "Malowany ptak" pojawi się w dystrubucji, bo jest polską koprodukcją z udziałem Lecha Dyblika;)
podzielam Wasza opinie
100 % racji. Film roku.
Świetne recenzje na Zachodzie zbierał w 2018 r. film Płomienie (Burning), koreański kandydat do Oscara. Film można było zobaczyć w paru kinach w Warszawie. Polecam. Widziałem go kilka razy, a mimo to nadal nie jestem pewny jak go zinterpretować...
Nie jesteśmy zbyt wielkimi fanami "Płomieni", ale wiemy, że należymy do mniejszości. Swego czasu wrzuciliśmy tekst o "Płomieniach" na blogu.
świetny film i śwetnie się na nim bawiłem. Trochę takiego czarnowidztwa się wkradło widzę. Nie wiem jak jest w Korei ale generalnie nie uważam, że wszyscy ludzie, którzy do czegoś doszli w życiu byli zawsze zamozni czy dobrze sytuowani w dzisiejszych czasach. To trochę tak brzmi jak idee komunistyczne czy zwykła polska zawiść, że jak tamten ma to na pewno ukradł bo przeciez nie zapracował. Wiem, że czasem jest ciężko ale trochę optymizmu ludzie. Nie cały świat jest zły.
Jestem bardzo ciekawa waszej opinii o filmie Mowa ptaków 🙃
No cóż...najpewniej w przeciągu tygodnia pojawi się na kanale;)
Hej pewnie dostajecie setki takich postów z prośbą o zrecenzowanie jakiegoś filmu. Tak więc ja chciał bym zasugerować film Hagazussa. Będzie ?
Nie planujemy;) ale dzięki za polecenie filmu!
@@DrugiSeans to po obejrzeniu może jednak zrobicie
Przekonaliście mnie do pójścia do kina na ten film
W zasadzie wszystko już zostało powiedziane o tym filmie. Nie ma więc sensu wysilać na siłę, aby być oryginalnym. Można jedynie zauważyć, że przyszłość kinematografii (tej przez duże K) należeć będzie już nie do "fabryk filmów", a raczej do artystów wywodzących się z peryferyjnych do tej pory krajów, gdzie tworzone są dzieła ciekawsze i wartościowsze. Owszem - mega korporacje hollywoodzkie nadal będą klepać seriami i zarabiać miliardy, a ludzkość będzie na nie walić trwoniąc swój czas i pieniądze na bzdurne wydmuszki. Takie produkcje są oczekiwane. Ma być głośno, atrakcyjnie wizualnie, wciskać w krzesło i ocierać się kicz. Nie mam pretensji do rzeczywistości i nie chcę nabzdyczać się na kogoś, bo on to lubi. Jednak to, co ciekawe już teraz wytwarza się w Korei, Iranie, Izraelu, Rumunii, Kolumbii i bóg jeden wie, gdzie jeszcze, bo do nas nie dociera. "Parasite" jest tego dowodem, a to, że Azjaci grają swą ekspresją inaczej niż pozostali nie powinno nam przeszkadzać, bo zapewne my jesteśmy dla nich równie oryginalni.
To co ciekawe, wybitne zazwyczaj wytwarzane było na gdzieś na obrzeżach czy peryferiach mainstreamu, ale dzisiaj nam łatwiej do tych filmów docierać:)
Dzisiaj idę, mam nadzieję, że to będzie zupełnie inne filmowe doświadczenie niż Okja.
40 000 na otwarcie w Polsce...chyba coś się jednak ruszyło ;)
Podobno najlepszy wynik otwarcia azjatyckiego filmu od czasu "Wejścia smoka".
@@DrugiSeans dzisiaj byłem w cinema city w galerii mokotów i faktycznie masa ludzi
@@Stadnicki82 I niech ludzie idą! Warto, żeby dobre filmy miały jak najliczniejszą widownię:)
Według mnie nic nie usprawiedliwia tego co spotkało rodzinę Parków. Pan domu jest ciężko pracującym człowiekiem, który najprawdopodobniej dzięki własnemu talentowi zbudował firmę i doszedł do majątku. Jego rodzina pokazana jest tendencyjnie, jak banda naiwniaków, a chyba nikt nie wierzy że bogaci to idioci. I mówiąc szczerze ich jedynym poważnym „przestępstwem” jest to, że są majętni i lepiej pachną. Zachowanie naszej ubogiej rodzinki jest całkowicie niemoralne, bieda nie dodała im szlachetności, nie wahają się walczyć jak stado wilków ze wszystkimi którzy stają im na drodze do celu, także podobnymi sobie. Mam wrażenie, że reżyser chciał pokazać coś więcej niż fakt, że społeczeństwo jest zróżnicowane, tylko że przepaści między warstwami nie da się w żaden sposób zasypać. Punkt siedzenia decyduje o sposobie myślenia i niechęci do innych, a jedyną możliwością by go zmienić i uwolnić swój umysł, jest praca nad sobą i powolne pięcie się w górę, czego kulminację mamy w finale filmu.
Jasne, ale ciekawe było jedno. Park nigdy nie potwierdził, że kocha swoją żonę a był o to zapytany przez "kierowcę" co najmniej dwa razy. Czy mały metraż biedoty nie pomaga trochę w zacieśnianiu więzi? Czy wielkie domy nie oddalają od siebie? Może piszę o czymś zupełnie innym, bo też oczywiście uważam, że postawa biedniejszych ludzi była całkowicie amoralna (gdy zaczęli akcję "brzoskwinia", to już całkiem wymiękłam i było mi bardzo żal tej pani ), ale trzeba zauważyć, że film jest wysoce wielotematyczny i wielowątkowy. Pozdrawiam.
No ale ten film jest dokładnie o tym, że nie ma czegoś tego jak szlachetna bieda. Na dole tym bardziej trzeba się żreć i walczyć pazurami o przetrwanie między sobą. Nie istnieją zasady moralne, po prostu chcesz się utrzymać na powierzchni. Pani Kim była lekkoatletką, pan Kim przedsiębiorcą, ich dzieci są zdolne i inteligentne - ale to nie ma znaczenia, jest im odebrana godność, bo nie mają pieniędzy, muszą żyć jak karaluchy i zapominają jak to jest wieść dobre życie. Film jasno pokazuje, że aktualnie godność człowiekowi dają tylko pieniądze (vide końcówka i ambicje Kevina - jest zafiksowany na punkcie pieniędzy, bo wie, że tylko to uratuje jego rodzinę). Bo one zapewniają przetrwanie. Bez nich jest się śmieciem, w swoich oczach i w oczach innych.
@@m.3709 Ponieważ Parkowie bardzo kochali i dbali o swoje dzieci, co zostało wielokrotnie pokazane, poddano pod wątpliwość ich wzajemną relację, by pasowało do schematu, że bogaci są jednak zimni i nieczuli w przeciwieństwie do kochających się ubogich. Osobiście uważam, że wiekszy metraż nie ma nic do rzeczy, wprost przeciwnie, brak osobistej przestrzeni może być bardziej frustrujący. ;) Pozdrawiam!
@@DrugiSeans Reżyser wykorzystał fakt, że sympatia większości widzów z reguły znajduje się po stronnie uboższych i zaczną oni usprawiedliwiać ich działania zwłaszcza, gdy na początku pokaże się ich w komediowy sposób. To wydaje się być dużym uproszczeniem i lekką manipulacją. Myślę, że kręgosłup moralny jest tak samo trudno zachować biednym jak i bogatym, zarówno brak jak i nadmiar pieniędzy może deprawować równie mocno. Wielu jednak ludzi będąc w ekstremalnej sytuacji życiowej potrafi go utrzymać i przekazać swoim dzieciom. Nawet w dzisiejszych czasach, nie wszyscy idą na każde świństwo. W tym filmie rodzina Kimów jest pozbawiona podstawowych zasad, o co można obwiniać głównie rodziców, ich zachowanie jest chwilami odrażające, nic dziwnego, że ich dzieci wybierają drogę na skróty. Na szczęście, film pokazuje też, że jeśli pieniądze mogą nobilitować, to nie te zdobyte po trupach. Całkowity upadek moralny Kimów niszczy ich rodzinę, nie ubóstwo. W finale zło jest złem, a winni sprowadzają na siebie okrutną karę.
@@jovita4302 badania dowodzą, że częstotliwość zachowań patologicznych wzrasta zarówno wtedy, gdy jest za mało przestrzeni przypadającej na mieszkańca jak i wtedy, gdy jest jej za dużo. Może nie do końca w tym rzecz. Rodzina wspólnie składająca kartony na pizzę dużo ze sobą rozmawia. Tam widać więź rodzinną. Podczas gdy głowa rodziny bogaczy wraca po pracy późnym wieczorem. Wspólne posiłki i modlitwy przy jednym małym stole u biednych może wyglądają komicznie. Ale cóż z tego, że państwo Park mają stół w jadalni na 8/10 osób, skoro praktycznie nie jest używany? Każdy je u siebie o innej porze. I proszę zauważyć, że oni wcale nie traktują tych biedniejszych po partnersku. Da się to wyczuć w dialogach i nie chodzi mi o kwestię zapachu.
Stworzono tu bardzo ciekawe postaci. Wielowymiarowe. Można nie kochać swojej żony, ale starać się nikogo nie krzywdzić. Można mieć silną więź w rodzinie i być zarazem bezczelnym manipulantem wobec innych ludzi. Można być biednym materialistą. Można być bogatym naiwniakiem. Ja w obie te rodziny uwierzyłam, bo tak istotnie jest w życiu. Są różne odcienie szarości. A postaci tylko krystalicznie dobre i totalnie zepsute to raczej w kreskówkach.
Edit: oczywiście wiadomo, kto okazuje się być tutaj zbrodniarzem,
lecz nie zgodzę się że reżyser broni Kimów. Nie mogę też ogarnąć, że nie masz nic do schematów na temat ubogich a przestawienie możliwości braku bliskich uczuć u bogatych uważasz za tendencyjność.
WOW, skoro tak bardzo podoba Wam się twórczość Joon-ho Bong to pewnie widzieliście jego film pod tytułem Goi-mool (ang. The Host, pl. Potwór). Powiedzcie coś o tym filmie.
Ja osobiście mam bardzo duży problem w ocenie filmów z dalekiego wschodu, a w szczególności uchwycenia emocji w wypowiadanych dialogach bohaterów - i tak jest też w przypadku filmu Parside.
Odnosząc się do Waszej recenzji, to nie zgodzę się z określeniem "tępa biedota", wg mnie jest wręcz przeciwnie tępa w tym filmie to jest "szlachta", z panią domu na czele.
Zaproście kiedyś dla beki Żebrowskiego i Chylińska to odcinka.
어느나라 말인지 모르겠다ㅠㅠ 나는 한국에서 왔어용~~~
Byłam na pokazie przepremierowym, leciałam jak dzik w żołędzie ♥ Mega przyjemność. Lubię koreańskie kino, ale akurat ten reżyser jest dla mnie zawsze niespodzianką: albo coś mi się bardzo podoba (Zagadka zbrodni, Parasite) albo w ogóle (The Host, Snowpiercer)... Muszę jeszcze na pewno obejrzeć Matkę i Okję :)
Kevin nie jest synem państwa kim 😋
Jest jest, z tym, że to imię nadała mu pani Park;)
Wczoraj byłam w Cinema City, sala pełna, więc jest szansa, że liczba 300 widzów typowego koreańskiego filmu została już przekroczona!
Myślę, że większe porozumienie między młodymi w tym filmie wynikało też z urody Jessiki i Kevina, którzy byli obiektywnie piękni (zwłaszcza Jessika). Starsi państwo Kim nie mogli już pokryć braków, które widzieli w nich Parkowie, urokiem młodości. Poza tym Kevin i Jessika w oczach Parków byli innym typem służących. Student i artystka to jednak inna klasa niż kierowca i gospodyni, bo ci ostatni już na zawsze ugrzęźli w swoich pozycjach, podczas gdy studenci i artyści potencjalnie mogą wskoczyć na poziom państwa Parków. Więc akurat ja nie widzę nic z nadziei w tym wątku.
"Parasite" przełamuje pewien sposób mówienia o biedzie, która w kinie jest często pokazywana w sposób wręcz naturalistyczny, a nędzarze stają się wyłącznie obrazkami, które mają wstrząsnąć sumieniem widza. Bong Joon-ho pokazuje natomiast pewne cwaniactwo (pozytywnie) i poczucie dumy. Mam wrażenie, że nasza kultura, nawet mniej mainstreamowa, zapomina, że biedni ludzie mają honor. I jasne, w tym filmie kodeks honorowy jest specyficzny - zakłada, że za rodzinę trzeba szarpać się zębami i pazurami, a bogaci naiwniacy są stworzeni do tego, żeby ich okradać - ale stąd się bierze pewien rewolucyjny (na małą skalę) potencjał tego filmu.
Produkcje z Korei Południowej są to filmy idealne dla widzów z Europy i USA, przynajmniej te co ja oglądałem, aktorzy grają bardziej po amerykańsku, nie tak ekspresyjnie jak w filmach z Japonii, i realizacyjnie wyglądają jak produkcje pod amerykańskiego widza. Nie ma takiego szoku oglądając filmy z Korei Południowej, jak w przypadku filmów z innych azjatyckich krajów.
"Parasite" to jeden z tych filmów, które podobnie jak "Funny Games" Hanekego zamykają ludziom usta. Smutek tej rodziny odrysowuje nas, jako współczesne społeczeństwo. Filmy które chcę się nagrodzić Złotą Palmą zazwyczaj jak dla muszą coś opowiadać o teraźniejszej kondycji społecznej. Każda cegiełka narracyjna jest tutaj bardzo mocno podyktowana formą i absolutną, nieskończoną pogonią w pełnym paradoksów i kontrastów poszukiwaniu człowieczeństwa. Dawno tak żaden obraz nie kazał mi spojrzeć w lustro, dobitnie, dosadnie. Pejzaż familijnego bólu rzucił mnie o ziemię i potargał.
Jeśli "Parasite" stanowi skuteczny w swej dosadności komentarz dot. rozwarstwienia społecznego, to boję się tym bardziej "Funny Games". Do tej pory nie mogę się przemóc by go obejrzeć, bo słyszałem, że w nim Haneke się ostro nie patyczkuje, wręcz się nie pierdoli w tańcu...
Plus za sugestywne porównanie nazwijmy je - tanecznym 😁
Rozumiem mieszanie form ale dlaczego nikt nie widzi tego, że ten film jest strasznie naiwny. Bohaterowie głupiutcy. Klasa biedna (bez ambicji) nagle okazują się lepsi niż L. DiCaprio w "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz". Uwaga będą SPOILERY! Sztuka - spoko można wyczytać w internecie w parę godzin, kierowca limuzyny dowiesz się wszystkiego z youtuba i salonu samochodowego. Gosposia zatrudniona od lat, opiekująca się wzorowo domem przy pierwszym podejrzeniu od obcego człowieka - do odstrzału. Motyw z ketchupem - to już przesada.
SPOILER...
Ojciec czekający w piwnicy aż syn dorobi się fortuny, bo tylko wówczas mógłby wyjść z piwnicy... litości.
Co do waszej recenzji:
- bogaci mniej czujni - raczej stereotypy sa inne - boją się stracić to co mają, więc są czujni, nieufni.
- bogaci bardziej mili - Stereotypowo zazwyczaj bogaci są skąpi, zgorzkniali i chamscy.
Był (jest) taki film "Pieniądze to nie wszystko" - moim zdaniem on lepiej pokazuje temat biedy niż "Parasite". Bowiem ostatnie 5min burzy wszystko co starał się wypracować Bong. Pokazuje bohatera "z biedy", który idzie na studia i chwilę później stać go na zakup domu.
zgadzam się film strasznie naiwny,
Pierdolenie... każdy jest kowalem własnego losu, oczywiście w życiu trzeba mieć trochę szczęścia ale szczęściu trzeba pomóc, a nie siedzieć i czekać aż ktoś za nas rozwiąże nasze socjalne czy bytowe problemy.... nikt nic nie dostaje za darmo, znajomości i kontakty to też wartość którą trzeba budować o którą trzeba dbać... jeżeli ktoś myśli że pracę powinni dostawać najlepsi kandydaci to żyje w jakieś iluzji jeżeli mam kogoś zatrudnić to wolę osobę nawet z gorszymi kwalifikacjami ale która ktoś mi polecił niż nieznajomego z ulicy i tyle... Dla mnie film nic nie wnosi, odkrywa oczywiste oczywistości ... tylko u milenijnych nie robów którzy nic nie potrafią a mają duże oczekiwania może budzić zainteresowanie...
Film i recenzja pełne banałów i tanich stereotypów :) Poza tym jest okropnie nielogiczny bo pokazuje biedną bezdomną rodzinę, której członkowie okazują się pewnymi siebie, zaradnymi, inteligentnymi i przedsiębiorczymi ludźmi.