Nie do końca tak jest, to znaczy wszystko zależy (jak zawsze :) ). Sytuację którą Pan przedstawił mamy w momencie kiedy nie ma limitera, lub jest bardzo szybki czyli źle ustawiony. W zasadzie limiter zawsze działa tak samo, ale jest jeszcze ważny aspekt czyli czas reakcji. Dlatego np. we wzmacniaczach Powersoft jest kilka warstw limitera, a w zasadzie 2 (czasem 3) limitery w szeregu z różnym czasem reakcji. Każdy z nich pilnuje czego innego. Limiter peak. tzw szybki reaguje na impulsy i z reguły ma dużo wyższy próg zadziałania, żeby nie tłamsić transjentów. Jego próg ustawia się na moc program głośnika i ma zapobiegać ich mechanicznemu uszkodzeniu. Działanie takiego limitera jest szybkie, ale nie na tyle żeby wprowadzać zniekształcenia. Powiedzmy są to czasy rzędu kilkudziesięciu ms dla suba (w zależności od głośnika i jego pasma przenoszenia czasy będą się różnić). Kolejny limiter to tzw. rms, lub powolny. Jego czas reakcji liczony jest w sekundach, wobec tego prawie w ogóle nie reaguje na impulsy, za to wyciąga długotrwałą średnią z sygnału. Jego próg ustawia się w około 50% mocy aes głośnika w celu jego ochrony termicznej.
Dzięki za komentarz. Filmik ma za zadanie ogólnie odpowiedzieć na pytanie po co jest limiter i sprawę upraszczałem, głównie chodziło o to, żeby tego limitera nie używać, nie dopuszczać do jego aktywowania, niezależnie jak on został zrealizowany i jak będzie działał, efekt zawsze będzie taki sam - obcinanie wierzchołków i dlaczego jest to szkodliwe - tu się chyba zgadzamy że jest szkodliwe, bo gdyby nie działało szkodliwie na głośniki, to po co każdy producent by jest stosował, a producenci wzmacniaczy w procesorze dodawali taką opcję. Sam limiter w niektórych układach jest bardziej kompresorem, a w niektórych jest bardziej brick wallem, z tego co czytałem, bo tak głęboko elektroniką się nie pasjonuję. Natomiast i tak nie wiemy a jak działają w D&B ? A jak działają w Meyer Sound ? Nie wiemy i się nie dowiemy bo szczegóły dotyczace presetów są tajemnicą, nawet przedstawiciele handlowi po najbardziej zaawansowanych szkoleniach u producenta nie wiedzą tego. Teoretycznie tez producent powinien to opisać, ale uznali, że nie ma to znaczenia jak działają ich limitery, mamy grać tak, żeby nie zapalały się, a jak się zapalają, to użyć większego systemu i zapraszamy do kasy :) Nie chciałem rozwlekać materiału o tych kilku etapach limitowania, robiąc research też nawet oglądałem szkolenie z Powersofta o którym piszesz, ale ostatecznie zrezygnowałem z wdawania się w szczegóły i wyjaśniłem tylko najprostszy schemat działania limitera, byle wytłumaczyć dlaczego to jest złe i od czego limiter nas uchroni i dlaczego nie należy grać jadąc non stop na limiterze.
@@panproducent Troszkę poddajesz się marketingowi producenta ;) Wiadomo, że nie znamy dokładnych nastaw, ale ogólna zasada jest powszechnie znana i nawet taki D&B nie przeskoczy praw fizyki :) Z jednym się tylko nie zgodzę - limiter nie obcina wierzchołków. Gdyby tak było, słyszelibyśmy niesamowite zniekształcenia. Limiter w czasie rzeczywistym, a w cyfrowych nawet z lekkim wyprzedzeniem (o czas bufora, tzw look-ahead limiter) reaguje na sygnał i ścisza całość, żeby własnie nie zniekształcić sygnału w tak drastyczny sposób jak piszesz.
Zasadniczo to widzę tu dwie nieścisłości. 1. Mylisz wskaźnik zadziałania limitera z wskaźnikiem "peak", czyli przesterowania wzmacniacza. Limiter jest po to, aby ograniczać wartość napięcia/prądu/mocy aby nie doszło do zniekształcenia sygnału. Mówiąc kolokwialnie - nie dopuszcza do powstania prostokątu na wyjściu wzmacniacza. 2. W przypadku podania przebiegu prostokątnego na głośnik przez bezwładność ustroju drgającego, maleje jego impedancja przy skrajnych położeniach. Mniej więcej można to porównać do przeciążania silnika elektrycznego co 180 stopni obrotu osi. Dlatego prawie cała wartość przepływającego prądu "odkłada" się na rezystancji cewki, gdzie jest zamieniany na ciepło.
Nie do końca tak jest, to znaczy wszystko zależy (jak zawsze :) ). Sytuację którą Pan przedstawił mamy w momencie kiedy nie ma limitera, lub jest bardzo szybki czyli źle ustawiony. W zasadzie limiter zawsze działa tak samo, ale jest jeszcze ważny aspekt czyli czas reakcji. Dlatego np. we wzmacniaczach Powersoft jest kilka warstw limitera, a w zasadzie 2 (czasem 3) limitery w szeregu z różnym czasem reakcji. Każdy z nich pilnuje czego innego. Limiter peak. tzw szybki reaguje na impulsy i z reguły ma dużo wyższy próg zadziałania, żeby nie tłamsić transjentów. Jego próg ustawia się na moc program głośnika i ma zapobiegać ich mechanicznemu uszkodzeniu. Działanie takiego limitera jest szybkie, ale nie na tyle żeby wprowadzać zniekształcenia. Powiedzmy są to czasy rzędu kilkudziesięciu ms dla suba (w zależności od głośnika i jego pasma przenoszenia czasy będą się różnić).
Kolejny limiter to tzw. rms, lub powolny. Jego czas reakcji liczony jest w sekundach, wobec tego prawie w ogóle nie reaguje na impulsy, za to wyciąga długotrwałą średnią z sygnału. Jego próg ustawia się w około 50% mocy aes głośnika w celu jego ochrony termicznej.
Dzięki za komentarz.
Filmik ma za zadanie ogólnie odpowiedzieć na pytanie po co jest limiter i sprawę upraszczałem, głównie chodziło o to, żeby tego limitera nie używać, nie dopuszczać do jego aktywowania, niezależnie jak on został zrealizowany i jak będzie działał, efekt zawsze będzie taki sam - obcinanie wierzchołków i dlaczego jest to szkodliwe - tu się chyba zgadzamy że jest szkodliwe, bo gdyby nie działało szkodliwie na głośniki, to po co każdy producent by jest stosował, a producenci wzmacniaczy w procesorze dodawali taką opcję.
Sam limiter w niektórych układach jest bardziej kompresorem, a w niektórych jest bardziej brick wallem, z tego co czytałem, bo tak głęboko elektroniką się nie pasjonuję.
Natomiast i tak nie wiemy a jak działają w D&B ?
A jak działają w Meyer Sound ?
Nie wiemy i się nie dowiemy bo szczegóły dotyczace presetów są tajemnicą, nawet przedstawiciele handlowi po najbardziej zaawansowanych szkoleniach u producenta nie wiedzą tego.
Teoretycznie tez producent powinien to opisać, ale uznali, że nie ma to znaczenia jak działają ich limitery, mamy grać tak, żeby nie zapalały się, a jak się zapalają, to użyć większego systemu i zapraszamy do kasy :)
Nie chciałem rozwlekać materiału o tych kilku etapach limitowania, robiąc research też nawet oglądałem szkolenie z Powersofta o którym piszesz, ale ostatecznie zrezygnowałem z wdawania się w szczegóły i wyjaśniłem tylko najprostszy schemat działania limitera, byle wytłumaczyć dlaczego to jest złe i od czego limiter nas uchroni i dlaczego nie należy grać jadąc non stop na limiterze.
@@panproducent Troszkę poddajesz się marketingowi producenta ;) Wiadomo, że nie znamy dokładnych nastaw, ale ogólna zasada jest powszechnie znana i nawet taki D&B nie przeskoczy praw fizyki :)
Z jednym się tylko nie zgodzę - limiter nie obcina wierzchołków. Gdyby tak było, słyszelibyśmy niesamowite zniekształcenia. Limiter w czasie rzeczywistym, a w cyfrowych nawet z lekkim wyprzedzeniem (o czas bufora, tzw look-ahead limiter) reaguje na sygnał i ścisza całość, żeby własnie nie zniekształcić sygnału w tak drastyczny sposób jak piszesz.
Zasadniczo to widzę tu dwie nieścisłości.
1. Mylisz wskaźnik zadziałania limitera z wskaźnikiem "peak", czyli przesterowania wzmacniacza. Limiter jest po to, aby ograniczać wartość napięcia/prądu/mocy aby nie doszło do zniekształcenia sygnału. Mówiąc kolokwialnie - nie dopuszcza do powstania prostokątu na wyjściu wzmacniacza.
2. W przypadku podania przebiegu prostokątnego na głośnik przez bezwładność ustroju drgającego, maleje jego impedancja przy skrajnych położeniach. Mniej więcej można to porównać do przeciążania silnika elektrycznego co 180 stopni obrotu osi. Dlatego prawie cała wartość przepływającego prądu "odkłada" się na rezystancji cewki, gdzie jest zamieniany na ciepło.
Dzięki za komentarz.