Odkryłam Cię dopiero niedawno i namietnie ogladam wszystko. Wszystko układa sie jak kawalki ukladanki. Ile nieprawdy w nas wpoili, zeby tylko zarobić kasę. To nieprawdopidobne. Dziękuję
Zgadzam się z Tobą w 100% i Cię popieram. Ale ja wychodzę z założenia, że jak mam zjeść przysłowiowe G to nie jem nic :) A u mnie na śniadanie przeważnie żółtka na boczku lub omlet z żółtek.
ja właśnie mam przed sobą pierwszy wyjazd odkąd jestem na ścisłej (tzn od roku żadnego cukru, glutenu, nabiału, dieta rozdzielna) diecie i trochę mam "tremę", ale mam zamiar gotować sobie 2 posiłki dziennie, a na jeden posiłek do restauracji, zobaczymy jak to będzie :)
Trzeba mieć troszkę dystansu i zdecydowanie zgadzam się z takim podejściem. :) Nie ma co hejtować. ;) Ja akurat od paleo odeszłam już dosyć dawno , więc na śniadanie jadę na owsiankach i zdecydowanie lepiej czuję się po takim węglowodanowym śniadaniu. Wyjeżdżając na tydzień i więcej (np. na urlop kolarski, czyli dzień w dzień na szosie :) ) biorę więc - płatki owsiane (wtedy najczęściej górskie lub też błyskawiczne, żeby było nieco szybbciej) w duuużej ilości, jakieś orzechy/nasiona i owoce - suszone/świeże. :) Zwykle mam kuchnię, więc nie ma problemu, żeby takie płatki przygotować (nawet zalewając rano/dzień przed). Większym problemem staje się na takim wyjeździe uzupełnienie energii, o której mówisz. :) Jeżdżąc szosą 4-5h po górach spalam multum kalorii, które bardzo ciężko mi uzupełnić (rzędu 5tys kcal), a nieuzupełnienie wiąże się w takim skokiem kortyzolu, że..ała. :) Wtedy znajduję mniej "anielskie" rozwiązania i korzystam. :) Miłego dnia!
Też mam wielką słabość do płatków kukurydzianych, choć ostatnio w to miejsce dania z tej mąki albo kasza kukurydziana, mam słabość do wszystkiego z kakao na czele co z Ameryki Środkowej i co jedli starożytni Meksykanie. Pozdrawiam
Mam takie samo podejście.. Wybieram mniejsze zło ;) staram sie ew. wziąć z domu zdrowe przekąski, sprawdzonego źródła, bądź wziać chlebek bezglutenowy lub domowy pasztet na śniadanie. Starcza na kilka dni, ale wiem co jem ;) Pozdrawiam!
ostatnio więcej podróżuje i mam podobne podejście.. jeśli mam wybór zjeść poza hotelem to dokonuje dobrego wyboru - albo kupuje co w sklepie.. a jak jem to co ktoś mi ugotował to po prostu jem to co chce i się tym nie przejmuje.. bo bardziej zaszkodzi mi stres niż ta przysłowiowa parówka ;)
Niedługo wybieram się na majówkę w góry. Jestem na paleo, choruje na Hashimoto i dzięki diecie już praktycznie zbiłam przeciwciała do normy. I teraz powstaje problem co jeść na wyjeździe... Upiekę sobie kawał karkówki, domowa biała kiełbasa, jakieś leczo do słoików i chyba przeżyję. Obiady zjem w restauracji i będę się starała wybierać coś jak najbardziej czystożerczego, ale chyba nie będzie tak źle jeśli przez przypadek zjem trochę glutenu. :)
nic się nie wydarzy :) tylko trzeba podejść bez stresowania się o to czy coś się wydarzy :) proszę tez zajrzeć tutaj: ruclips.net/video/28fu3-1Glhs/видео.html
Michał Wawrzyniak wspominał raz, że prowadzenie szkoleń mega wypłukuje człowieka z mikroelementów, jeśli je Pani suplementuje, to pewnie stąd te dobre samopoczucie przy małej ilości jedzenia:> Ale generalnie też uważam, że jemy za dużo - choć mega lubie jedzenie, smaki, pokarm, to zgadzam się, widzę po sobie, widzę po badaniach długożyjących osób, które jedzą 85% tego co mogą zjeść. Co do wyjazdów? Im bardziej brnąłem w dietę, tym bardziej szukałem noclegów z dostępem do kuchni, albo... nie kupowałem noclegu ze śniadaniem, jeśli wiedziałem że mogę się jajek w proszku i innych produktów po maxie tanich spodziewać i że przez to nagle ładować w siebie coś, czego na co dzień unikam. Wtedy nocleg - ok, ale posiłki/nawet śniadanie na mieście. Gastronomia idzie do przodu a Pani odwiedza raczej większe miasta, choć jedna "hispterska" kawiarnia/knajpa, w której dbają o dobre jajka/produkty na bank się znajdzie:> Bo inaczej to ja już często wolałem nic nie jeść i dobrze się czuć:D
zauważyłam po Ajwen Tour, że jak jem 2x dziennie to nawet bardziej śmieciowe jedzenie nie robi mi krzywdy. Czuję się świetnie. Badania też pokazują, że nastawienie do życia, kontakty z ludźmi, poczucie szczęścia są nadrzędne, stąd też być może dieta na wyjazdach mi nie szkodzi :) mam zasadę 80/20 i pieprz to :) działa cuda!
Po pierwsze MEGA like za filmik, ta "wiedza" jest mega potrzebna w świecie gdzie wszystko opiera się "trendy". Jeden aspekt o którym praktycznie się nie mówi, ketoza jest również formą budowania "stresu", więc okresowe ładowanie węgli powinno być absolutnie normalne. O ile w wypadku sportowców pracujących w formach "sprinterskich" jest to oczywiste, o tyle w wypadku ludzi pracujących umysłowo, lub posiadających bardzo duże obciążenia stresowe\brak rozładowania napięć( brak ruchu w relacji do odpowiedzi "fight or flight"). Dodatkowym problemem są błędy biomechaniczne na tle układu mięśniowo powięziowego....Okazjonalny cheat meal(zakładając, że nie ma żadnej auto immunologii,problemów z jelitem, etc) jest jak najbardziej wskazany. Tak jak do niedawna demonizowało się tłuszcze, tak teraz przyszedł czas na demonizowanie cukru (i parówek :) Paleo samo w sobie jest dobrym systemem do pracy przy dietoterapii ale na dłuższą metę kompletnie się nie sprawdza.. Na wszystko jest czas i miejsce i bardzo często to nie konkretne substancje są szkodliwe ale ich niedobór lub nadmiar. Generalnie mój system od 2-3 lat jest oparty o kilka koncepcji: eliminacja składników anty żywieniowych -dieta samuraja, carb-targeting(około treningowo), 2 posiłki dziennie (IF) w oparciu o białko i tłuszcze z okresowym ładowaniem węgli (CBL - węgle jako ostatni posiłek + raz na tydzień dzień oparty o węglowodany z wiekszą liczbą posłków, dość często w formie cheat-meal-a ":l) całość wieńczy złota zasada 80-20:) Podsumowując, ani batonik ani parówka, ani bułka Cię nie zabiją(o ile organizm jest w dobrym stanie), ale raz na jakiś czas mają niesamowicie wpływają na psychikę i fizjologię, tylko na litość boską nie codziennie :)
A ja mam pytanie chyba troche śmieszne ale odkąd spełniam 10 zasad według Pani rad nieraz po zjedzeniu śniadania do wieczora nie odczuwam głodu , czy w takiej sytuacji należy wieczorem coś zjeść czy nie?
Pani Iwono, czy takie ciągłe jedzenie jajek i parówek nie będzie powodowało nietolerancji pokarmowych? pytam bo sam jadam takie śniadania praktycznie cały czas
Polecam ekologiczne gospodarstwa agroturystyczne. Nocleg na jeden dzień jest trudniej znaleźć nocleg, ale warto. Można też kupić dobre wyroby. Tereny zielone i brak hałasu miasta.
Szczególnie jak się jedzie na konferencje do Warszawy albo delegację do Berlina. Przecież filmik nie jest o wczasach tylko jak radzić sobie w podróży, niektórzy muszą się tłuc po hotelach, bo taką mają pracę i twoja rada nic im niestety nie pomoże
niestety.... jak mam konferencję jestem kwaterowana w pobliżu, często to nawet nie ja sama decyduję gdzie śpię :) z agrotorystyki do miasta jest za długi dojazd więc nie mogę sobie pozwolić, kto tak podróżuje to wie jakie to czasami uciążliwe
Pani sprzatajaca ucieszy sie kiedy zobaczy ze ktos ściągnął poszwe i poszewki a jesZcze jak brudne ręczniki beda na jednej kupce na podłodze to juz extra -kilka min pracy mniej.Pracowałam przez chwilę w hotelu.Cieszył mnie nie użyty prysznic na przykład :-)
Niestety mam odwrotny problem... wyprozniam sie od 3 do 5 razy dziennie, stolce luźne ale nie mylic z.rozwolniemiem. I gazy, gazy, gazy... stan ten trwa od trzech lat co dziennie. Lekarz zlecil morfologie krwi, sprawdzil tez czy jest uczylenie na gluten, I tarczyce, wszystko w normie.wiec stwierdzil jelito drazliwe... zapisal tabletki rozkurczowe ale ja zadnym bolów nie mam wiec nic.nie daly, jak rowniez tabletki na.rozwolnienie nic nie daja, bo rozwolnienia nie mam.... opadam z sil, unikam wypadow ze znajonymi, bo jak tu jesc w towarzystwie kiedy.po minucie od siegniecia po widelec leci bączek... jakies rady? zaplace kazde pieniadze swiata za pomoc
od rana węglowodany, jak pisałem ;) a najlepsze w owocach :D mózg od rana ponoć 50g węglowodanów potrzebuje do sprawnego działania. kromka razowego chleba z rana też potrafi wiele zdziałać.
Moim zdaniem główną rolę gra dystans w życiu. Spokojna głowa, która potrafi trzeźwo ocenić na co czasami wręcz powinno się dać przyzwolenie swojemu organizmowi, a czego odmówić. Być w zgodzie z samym sobą, zamiast traktować siebie samego jak wroga, nadmiar stresu, zbędny kortyzol potrafi wywołać porządne zamieszanie i czasem nawet niepotrzebnie doszukiwać się błędów w jedzeniu, zamiast w sposobie, tempie życia. Z mojej strony dodam, że u mnie zdecydowanie główną rolę pełnią jaja, co ciekawe czuję się zdecydowanie lepiej (pod względem odezwu żołądka/jelit jak i sutości) gdy postawię na jaja gotowane niż podane w formie jajecznicy. Zboża, wszelkie kasze, makarony stopniowo ograniczałam i na daną chwilę uznaję je jako zbędne zapychacze, które ani smakowo szczególnie nie poruszają moich kubków smakowych, ani nie narażają mnie na spadki energetyczne. Tłuszcz radzi sobie w tym przypadku zdecydowanie lepiej : ) Dziękuję za kolejny pozytywny przekaz, choć sama na mieszankę masło-dżem-kukurydza raczej się nie pokuszę to bardzo szanuję odwagę tak zdrowego podejścia i dzielenia się z widzami takimi perełkami żywieniowymi. Pozdrawiam Panią serdecznie i życzę wszystkim obecnym wartościowego dnia : )
Widzę, że Pani bardzo źle się odżywia, praktycznie bez warzyw, witaminy i mikroelementy musi Pani łykać w suplementach, organizm pewnie zakwaszony i to wszystko dietetyczka.
Ja też muszę "kombinować" podczas śniadań w hotelach. Komentarze sąsiadów przy stole "Bez chleba???"-uff...bezcenne Pani Iwono, jak reagować, by ochronić swoje ciało migdałowate w mózgu?
Dwa tygodnie bez wypróżniania, jadanie parówek i "masła" z hotelowej kuchni oraz "dżemu" z pojemniczka. Pogratulować diety pani dietetyk. PS. Ja rozumiem że ludzie są różni i mają i powinni mieć skrajnie różne zwyczaje dietetyczne ale czy Pani to rozumie? Nigdzie nie widzę i nie słyszę zastrzeżenia na Pani filmie o tym że dieta białkowo tłuszczowa oparta o produkty zwierzęce jest odpowiednia tylko dla pewnej grupy ludzi a dla innych skrajnie szkodliwa. Ja akurat jestem typem węglowodanowca - wegetarianina i gdybym odżywiał się tak jak Pani reklamuje to bym zszedł. Nie, ja nie teoretyzuję, ja dietę którą Pani poleca testowałem na sobie. O efektach litościwie nie wspomnę. To że Pani świetnie się czuje na takiej diecie nie uprawnia Pani do sugerowania jej wszystkim dookoła.
Tytul to "co (w domysle ja) jem na sniadanie..." wiec jakich ostrzezen potrzebujesz ? Rowniez nie jem zbyt wiele miesa ale kupilam ksiazke pani Iwony i jest w niej wiele ciekawych informacji i przepisow , rozniez bezmiesnych. Co do wyproznien to czesto jest to podloze psychiczne. Kwestia podejscia. Dzem z platkami hehe ...zebysmy tylko tak cheatowali ;) Pozdrawiam ;)
Fakt, dietetyka kliniczna w nazwie kanału niczego nie sugeruje, to tylko zbiór luźnych impresji z posiłków Pani Iwony, anonimowej użytkowniczki youtube ;) Bądźmy poważni. Co do wypróżnień i "kwestii psychicznej" to obiecałem sobie tego nie komentować ale widzę że trzeba. Pytanie zatem do ciebie i do Pani Iwony czy to już zmierzch dość klasycznej koncepcji autonomii - nomen omen - autonomicznego (sic!) układu nerwowego odpowiedzialnego za pracę jelit - od decyzji wolicjonalnych, wyobrażeń intelektualnych itp struktur ośrodkowego układu nerwowego człowieka? Jeśli tak to proszę o pilną korektę świata medycznego. Ludzkość tkwi w wielkim błędzie a tymczasem można nastawić się na dobrą pracę jelit. I już. Jakie to proste.
haha :) nikt znany... stwierdzam brak cholesterolu bo coś kojarzenie tego co mówię jest dalekie od tego co faktycznie powiedziałam :) byłam na diecie bogatej w zboża i inne węglowodany i chodziłam z brzuchem jak balon, mam w gabinecie pacjentów i stosuję indywidualnie dopasowaną dietę, a wyzdrowieni z wieloletnich dolegliwości pacjenci świadczą o moich kompetencjach. Mówię o dżemie i płatkach, które pojawiają się tylko co jakiś czas i tylko w określonych sytuacjach. Co do wypróżnień... wiele kobiet ma właśnie taki problem, ale trzeba z nimi porozmawiać żeby to wiedzieć :) EBM, a życie :) Pięknego dnia życzę. PS. przy następnej próbie przejścia na mięso proszę zastosować wodę z octem jabłkowym lub enzymy, bo na pewno to właśnie ich brak spowodował takie samopoczucie.
Pani Iwono dziękuję za potwierdzenie mojego pierwszego posta: tak, ludzie są skrajnie różni odnośnie właściwych zwyczajów żywieniowych i tak jak Pani nie służą zboża i węglowodany, innym nie służy dieta białkowo tluszczowa. Gdyby wszyscy dietetycy od jedynej prawdy objawionej zaakceptowali skalę tych różnic w reakcjach na styl diety, świat (i joutube ;)) byłby piękniejszy i zdrowszy. Co do wpływu stresu podróżnego na wypróżnienia to ośmielam się zauważyć że nie dotyczy to tylko kobiet i tylko stresu wyjazdowego - o czym świadczy choćby prosty przykład wywiadu środowiskowego ze sportowcami przed zawodami (i nie chodzi mi akurat o dyscypliny związane z odwadnianiem i zbijaniem wagi). Co do wody z octem lub enzymów lub innej stymulacji kwasowości przewodu pokarmowego - to tak stare jak ludzkość i choćby podawanie ryb z cytryną. Niestety muszę rozczarować - dla mnie więcej niż 80 - 100 g dowolnego białkowego produktu zwierzęcego na 1 posiłek i więcej niż 1 - 1,5 takiej porcji dziennie (nawet ze wspomaganiem o którym Pani pisze) poważnie pogarsza stan zdrowia. Po prostu, takie geny. Także brak genu do jajecznicy na bekonie - po czymś takim umieram przez pół dnia z kamieniem na żołądku. A godzinę po (dobrym jakościowo, nie mam na myśli fruktozo-szajsu typu dżemik z pojemniczka ;)) śniadaniu węglowodanowym mogę bić życiówki w sportach zarówno wytrzymałościowych jak siłowych a i nie widzę spadku zdolności werbalnych czy kojarzeniowych. Proszę o tym pamiętać, nas węglowodanowców jest więcej. Pozdrawiam i życzę samych wyleczonych pacjentów ;)
What is she saying (in first 4 min i dont understand anything what is she talking about? ) can someone summarize this in english plz ? she talks too quickly....
Szacun, za odwagę, że to Pani powiedziała.
Dzięki
Kocham kocham 😇 jestes świetna uwielbiam ogladac zaczełam od wczoraj 🤗
dziękuję! :)
Super 👌 dziękuję bardzo pozdrawiam 😉
:)
jak ja lubie Pani posłuchać. dobrze Pani prawi
dziękuję :)
Odkryłam Cię dopiero niedawno i namietnie ogladam wszystko. Wszystko układa sie jak kawalki ukladanki. Ile nieprawdy w nas wpoili, zeby tylko zarobić kasę. To nieprawdopidobne. Dziękuję
Miło mi bardzo
Zgadzam się z Tobą w 100% i Cię popieram. Ale ja wychodzę z założenia, że jak mam zjeść przysłowiowe G to nie jem nic :) A u mnie na śniadanie przeważnie żółtka na boczku lub omlet z żółtek.
to też dobra zasada :)
ja właśnie mam przed sobą pierwszy wyjazd odkąd jestem na ścisłej (tzn od roku żadnego cukru, glutenu, nabiału, dieta rozdzielna) diecie i trochę mam "tremę", ale mam zamiar gotować sobie 2 posiłki dziennie, a na jeden posiłek do restauracji, zobaczymy jak to będzie :)
czekam zatem na relację :)
Trzeba mieć troszkę dystansu i zdecydowanie zgadzam się z takim podejściem. :) Nie ma co hejtować. ;)
Ja akurat od paleo odeszłam już dosyć dawno , więc na śniadanie jadę na owsiankach i zdecydowanie lepiej czuję się po takim węglowodanowym śniadaniu. Wyjeżdżając na tydzień i więcej (np. na urlop kolarski, czyli dzień w dzień na szosie :) ) biorę więc - płatki owsiane (wtedy najczęściej górskie lub też błyskawiczne, żeby było nieco szybbciej) w duuużej ilości, jakieś orzechy/nasiona i owoce - suszone/świeże. :)
Zwykle mam kuchnię, więc nie ma problemu, żeby takie płatki przygotować (nawet zalewając rano/dzień przed). Większym problemem staje się na takim wyjeździe uzupełnienie energii, o której mówisz. :) Jeżdżąc szosą 4-5h po górach spalam multum kalorii, które bardzo ciężko mi uzupełnić (rzędu 5tys kcal), a nieuzupełnienie wiąże się w takim skokiem kortyzolu, że..ała. :) Wtedy znajduję mniej "anielskie" rozwiązania i korzystam. :)
Miłego dnia!
dla mnie akurat takie śniadanie na bazie zbóż było by kiepskie, mam po tym zgagę i "zjazd" :)
Ajwen Dietetyka Kliniczna dlatego ważna jest właśnie indywidualizacja, ale doskonale o tym wiemy. :)
Też mam wielką słabość do płatków kukurydzianych, choć ostatnio w to miejsce dania z tej mąki albo kasza kukurydziana, mam słabość do wszystkiego z kakao na czele co z Ameryki Środkowej i co jedli starożytni Meksykanie. Pozdrawiam
Mam takie samo podejście.. Wybieram mniejsze zło ;) staram sie ew. wziąć z domu zdrowe przekąski, sprawdzonego źródła, bądź wziać chlebek bezglutenowy lub domowy pasztet na śniadanie. Starcza na kilka dni, ale wiem co jem ;) Pozdrawiam!
słusznie :)
ostatnio więcej podróżuje i mam podobne podejście.. jeśli mam wybór zjeść poza hotelem to dokonuje dobrego wyboru - albo kupuje co w sklepie.. a jak jem to co ktoś mi ugotował to po prostu jem to co chce i się tym nie przejmuje.. bo bardziej zaszkodzi mi stres niż ta przysłowiowa parówka ;)
otóż to!
Niedługo wybieram się na majówkę w góry. Jestem na paleo, choruje na Hashimoto i dzięki diecie już praktycznie zbiłam przeciwciała do normy. I teraz powstaje problem co jeść na wyjeździe... Upiekę sobie kawał karkówki, domowa biała kiełbasa, jakieś leczo do słoików i chyba przeżyję. Obiady zjem w restauracji i będę się starała wybierać coś jak najbardziej czystożerczego, ale chyba nie będzie tak źle jeśli przez przypadek zjem trochę glutenu. :)
nic się nie wydarzy :) tylko trzeba podejść bez stresowania się o to czy coś się wydarzy :) proszę tez zajrzeć tutaj: ruclips.net/video/28fu3-1Glhs/видео.html
jakiej firmy kupujesz masło?
różnie :) najbardziej lubię jak ktoś mi podrzuci masło "domowej roboty"
Polecam masło z Hajnówki. Klarowałem masło od siedmiu producentów i to miało najmniej dodatków.
Pani sobie chyba zarty robi z tym dzemem,maslem i cornfeksami..i ona jest dietetykiem?masakra
Michał Wawrzyniak wspominał raz, że prowadzenie szkoleń mega wypłukuje człowieka z mikroelementów,
jeśli je Pani suplementuje, to pewnie stąd te dobre samopoczucie przy małej ilości jedzenia:>
Ale generalnie też uważam, że jemy za dużo - choć mega lubie jedzenie, smaki, pokarm, to zgadzam się, widzę po sobie, widzę po badaniach długożyjących osób, które jedzą 85% tego co mogą zjeść.
Co do wyjazdów?
Im bardziej brnąłem w dietę, tym bardziej szukałem noclegów z dostępem do kuchni,
albo... nie kupowałem noclegu ze śniadaniem, jeśli wiedziałem że mogę się jajek w proszku i innych produktów po maxie tanich spodziewać i że przez to nagle ładować w siebie coś, czego na co dzień unikam.
Wtedy nocleg - ok, ale posiłki/nawet śniadanie na mieście.
Gastronomia idzie do przodu a Pani odwiedza raczej większe miasta, choć jedna "hispterska" kawiarnia/knajpa, w której dbają o dobre jajka/produkty na bank się znajdzie:>
Bo inaczej to ja już często wolałem nic nie jeść i dobrze się czuć:D
zauważyłam po Ajwen Tour, że jak jem 2x dziennie to nawet bardziej śmieciowe jedzenie nie robi mi krzywdy. Czuję się świetnie. Badania też pokazują, że nastawienie do życia, kontakty z ludźmi, poczucie szczęścia są nadrzędne, stąd też być może dieta na wyjazdach mi nie szkodzi :) mam zasadę 80/20 i pieprz to :) działa cuda!
Po pierwsze MEGA like za filmik, ta "wiedza" jest mega potrzebna w świecie gdzie wszystko opiera się "trendy". Jeden aspekt o którym praktycznie się nie mówi, ketoza jest również formą budowania "stresu", więc okresowe ładowanie węgli powinno być absolutnie normalne. O ile w wypadku sportowców pracujących w formach "sprinterskich" jest to oczywiste, o tyle w wypadku ludzi pracujących umysłowo, lub posiadających bardzo duże obciążenia stresowe\brak rozładowania napięć( brak ruchu w relacji do odpowiedzi "fight or flight"). Dodatkowym problemem są błędy biomechaniczne na tle układu mięśniowo powięziowego....Okazjonalny cheat meal(zakładając, że nie ma żadnej auto immunologii,problemów z jelitem, etc) jest jak najbardziej wskazany. Tak jak do niedawna demonizowało się tłuszcze, tak teraz przyszedł czas na demonizowanie cukru (i parówek :) Paleo samo w sobie jest dobrym systemem do pracy przy dietoterapii ale na dłuższą metę kompletnie się nie sprawdza.. Na wszystko jest czas i miejsce i bardzo często to nie konkretne substancje są szkodliwe ale ich niedobór lub nadmiar. Generalnie mój system od 2-3 lat jest oparty o kilka koncepcji: eliminacja składników anty żywieniowych -dieta samuraja, carb-targeting(około treningowo), 2 posiłki dziennie (IF) w oparciu o białko i tłuszcze z okresowym ładowaniem węgli (CBL - węgle jako ostatni posiłek + raz na tydzień dzień oparty o węglowodany z wiekszą liczbą posłków, dość często w formie cheat-meal-a ":l) całość wieńczy złota zasada 80-20:) Podsumowując, ani batonik ani parówka, ani bułka Cię nie zabiją(o ile organizm jest w dobrym stanie), ale raz na jakiś czas mają niesamowicie wpływają na psychikę i fizjologię, tylko na litość boską nie codziennie :)
amen :)
A ja mam pytanie chyba troche śmieszne ale odkąd spełniam 10 zasad według Pani rad nieraz po zjedzeniu śniadania do wieczora nie odczuwam głodu , czy w takiej sytuacji należy wieczorem coś zjeść czy nie?
W hotelu zawsze jajecznica zagryzana bułeczką z twarogiem < 3
Znajdę gdzieś materiał dlaczego Pani jest na ketozie/low carbie?
o tutaj: ruclips.net/video/XmSHRk8sYEE/видео.html
Jejku włączylem sobie do śniadania i ty tutaj o wypróżnianiu lub jego braku przez dwa tygodnie xd
no co zrobić :) kupa rządzi światem :P
A ja mam takie pytanko, czy kasza gryczana niepalona to inaczej biała kasza gryczana, albo biała kasza gryczana niepalona?
tak
Dziękuję bardzo:)
Pani Iwono, czy takie ciągłe jedzenie jajek i parówek nie będzie powodowało nietolerancji pokarmowych? pytam bo sam jadam takie śniadania praktycznie cały czas
sprawa zapewne indywidualna, jaja prędzej mogą spowodować nietolerancje niż parówki
Polecam ekologiczne gospodarstwa agroturystyczne. Nocleg na jeden dzień jest trudniej znaleźć nocleg, ale warto. Można też kupić dobre wyroby. Tereny zielone i brak hałasu miasta.
Szczególnie jak się jedzie na konferencje do Warszawy albo delegację do Berlina. Przecież filmik nie jest o wczasach tylko jak radzić sobie w podróży, niektórzy muszą się tłuc po hotelach, bo taką mają pracę i twoja rada nic im niestety nie pomoże
niestety.... jak mam konferencję jestem kwaterowana w pobliżu, często to nawet nie ja sama decyduję gdzie śpię :) z agrotorystyki do miasta jest za długi dojazd więc nie mogę sobie pozwolić, kto tak podróżuje to wie jakie to czasami uciążliwe
Witam czy możesz nagrać odcinek o hipoglikemi u osób które nie są chore na cukrzycę pozdrawiam 😉
ok ;)
Pani sprzatajaca ucieszy sie kiedy zobaczy ze ktos ściągnął poszwe i poszewki a jesZcze jak brudne ręczniki beda na jednej kupce na podłodze to juz extra -kilka min pracy mniej.Pracowałam przez chwilę w hotelu.Cieszył mnie nie użyty prysznic na przykład :-)
ok, super uwaga :)
Jest pani zamezna? Wow piękna kobieta i taka wiedza , przydałoby się mieć taką kobietę jak ma się podobne zainteresowania :)))
A ja od dluzszego czasu nie jezdze do hoteli, zawsze mieszkania i nie musze sie irytowac, ze nic przyzwoitego do jedzenia nie ma:D
Niestety mam odwrotny problem... wyprozniam sie od 3 do 5 razy dziennie, stolce luźne ale nie mylic z.rozwolniemiem. I gazy, gazy, gazy... stan ten trwa od trzech lat co dziennie.
Lekarz zlecil morfologie krwi, sprawdzil tez czy jest uczylenie na gluten, I tarczyce, wszystko w normie.wiec stwierdzil jelito drazliwe... zapisal tabletki rozkurczowe ale ja zadnym bolów nie mam wiec nic.nie daly, jak rowniez tabletki na.rozwolnienie nic nie daja, bo rozwolnienia nie mam....
opadam z sil, unikam wypadow ze znajonymi, bo jak tu jesc w towarzystwie kiedy.po minucie od siegniecia po widelec leci bączek...
jakies rady? zaplace kazde pieniadze swiata za pomoc
Aha, najlepiej toleruje mieso, ale wtedy pojawia sie problem blonnika.
Najlepiej to po prostu zgłosić sie do naszych dietetyków www.ajwen.pl/kontakt/
od rana węglowodany, jak pisałem ;) a najlepsze w owocach :D mózg od rana ponoć 50g węglowodanów potrzebuje do sprawnego działania. kromka razowego chleba z rana też potrafi wiele zdziałać.
mój pracuje w takim razie bez węgli :)
Moim zdaniem główną rolę gra dystans w życiu. Spokojna głowa, która potrafi trzeźwo ocenić na co czasami wręcz powinno się dać przyzwolenie swojemu organizmowi, a czego odmówić. Być w zgodzie z samym sobą, zamiast traktować siebie samego jak wroga, nadmiar stresu, zbędny kortyzol potrafi wywołać porządne zamieszanie i czasem nawet niepotrzebnie doszukiwać się błędów w jedzeniu, zamiast w sposobie, tempie życia. Z mojej strony dodam, że u mnie zdecydowanie główną rolę pełnią jaja, co ciekawe czuję się zdecydowanie lepiej (pod względem odezwu żołądka/jelit jak i sutości) gdy postawię na jaja gotowane niż podane w formie jajecznicy. Zboża, wszelkie kasze, makarony stopniowo ograniczałam i na daną chwilę uznaję je jako zbędne zapychacze, które ani smakowo szczególnie nie poruszają moich kubków smakowych, ani nie narażają mnie na spadki energetyczne. Tłuszcz radzi sobie w tym przypadku zdecydowanie lepiej : )
Dziękuję za kolejny pozytywny przekaz, choć sama na mieszankę masło-dżem-kukurydza raczej się nie pokuszę to bardzo szanuję odwagę tak zdrowego podejścia i dzielenia się z widzami takimi perełkami żywieniowymi.
Pozdrawiam Panią serdecznie i życzę wszystkim obecnym wartościowego dnia : )
:) na szczęście taka mieszanka to bardzo rzadko u mnie :)
Widzę, że Pani bardzo źle się odżywia, praktycznie bez warzyw, witaminy i mikroelementy musi Pani łykać w suplementach, organizm pewnie zakwaszony i to wszystko dietetyczka.
Ja też muszę "kombinować" podczas śniadań w hotelach. Komentarze sąsiadów przy stole "Bez chleba???"-uff...bezcenne
Pani Iwono, jak reagować, by ochronić swoje ciało migdałowate w mózgu?
haha :) olać :) mnie się nikt nie pyta :) chyba podświadomie wytwarzam jakieś pole "nie pytaj mnie :)"
Serio To nie Jest hate, masz w sobie duzo madrosci zyciowej, Ale nie moge uwierzyc co recomendujesz ludziom Do jedzenia
A co dokładnie budzi Twoje wątpliwości?
to pani też warzyw nie je?:o
jak ja w sumie patrzę co mi szkodzi to też powinnam jeść trzy rzeczy w ciągu dnia 😥
o tej porze roku nie przepadam za warzywami :)
A jak pani utrzymuje rownowage kwasowo zasadowa ?
Dwa tygodnie bez wypróżniania, jadanie parówek i "masła" z hotelowej kuchni oraz "dżemu" z pojemniczka. Pogratulować diety pani dietetyk. PS. Ja rozumiem że ludzie są różni i mają i powinni mieć skrajnie różne zwyczaje dietetyczne ale czy Pani to rozumie? Nigdzie nie widzę i nie słyszę zastrzeżenia na Pani filmie o tym że dieta białkowo tłuszczowa oparta o produkty zwierzęce jest odpowiednia tylko dla pewnej grupy ludzi a dla innych skrajnie szkodliwa. Ja akurat jestem typem węglowodanowca - wegetarianina i gdybym odżywiał się tak jak Pani reklamuje to bym zszedł. Nie, ja nie teoretyzuję, ja dietę którą Pani poleca testowałem na sobie. O efektach litościwie nie wspomnę. To że Pani świetnie się czuje na takiej diecie nie uprawnia Pani do sugerowania jej wszystkim dookoła.
Tytul to "co (w domysle ja) jem na sniadanie..." wiec jakich ostrzezen potrzebujesz ? Rowniez nie jem zbyt wiele miesa ale kupilam ksiazke pani Iwony i jest w niej wiele ciekawych informacji i przepisow , rozniez bezmiesnych. Co do wyproznien to czesto jest to podloze psychiczne. Kwestia podejscia. Dzem z platkami hehe ...zebysmy tylko tak cheatowali ;) Pozdrawiam ;)
Fakt, dietetyka kliniczna w nazwie kanału niczego nie sugeruje, to tylko zbiór luźnych impresji z posiłków Pani Iwony, anonimowej użytkowniczki youtube ;) Bądźmy poważni. Co do wypróżnień i "kwestii psychicznej" to obiecałem sobie tego nie komentować ale widzę że trzeba. Pytanie zatem do ciebie i do Pani Iwony czy to już zmierzch dość klasycznej koncepcji autonomii - nomen omen - autonomicznego (sic!) układu nerwowego odpowiedzialnego za pracę jelit - od decyzji wolicjonalnych, wyobrażeń intelektualnych itp struktur ośrodkowego układu nerwowego człowieka? Jeśli tak to proszę o pilną korektę świata medycznego. Ludzkość tkwi w wielkim błędzie a tymczasem można nastawić się na dobrą pracę jelit. I już. Jakie to proste.
haha :) nikt znany... stwierdzam brak cholesterolu bo coś kojarzenie tego co mówię jest dalekie od tego co faktycznie powiedziałam :) byłam na diecie bogatej w zboża i inne węglowodany i chodziłam z brzuchem jak balon, mam w gabinecie pacjentów i stosuję indywidualnie dopasowaną dietę, a wyzdrowieni z wieloletnich dolegliwości pacjenci świadczą o moich kompetencjach. Mówię o dżemie i płatkach, które pojawiają się tylko co jakiś czas i tylko w określonych sytuacjach. Co do wypróżnień... wiele kobiet ma właśnie taki problem, ale trzeba z nimi porozmawiać żeby to wiedzieć :) EBM, a życie :) Pięknego dnia życzę. PS. przy następnej próbie przejścia na mięso proszę zastosować wodę z octem jabłkowym lub enzymy, bo na pewno to właśnie ich brak spowodował takie samopoczucie.
Pani Iwono dziękuję za potwierdzenie mojego pierwszego posta: tak, ludzie są skrajnie różni odnośnie właściwych zwyczajów żywieniowych i tak jak Pani nie służą zboża i węglowodany, innym nie służy dieta białkowo tluszczowa. Gdyby wszyscy dietetycy od jedynej prawdy objawionej zaakceptowali skalę tych różnic w reakcjach na styl diety, świat (i joutube ;)) byłby piękniejszy i zdrowszy. Co do wpływu stresu podróżnego na wypróżnienia to ośmielam się zauważyć że nie dotyczy to tylko kobiet i tylko stresu wyjazdowego - o czym świadczy choćby prosty przykład wywiadu środowiskowego ze sportowcami przed zawodami (i nie chodzi mi akurat o dyscypliny związane z odwadnianiem i zbijaniem wagi). Co do wody z octem lub enzymów lub innej stymulacji kwasowości przewodu pokarmowego - to tak stare jak ludzkość i choćby podawanie ryb z cytryną. Niestety muszę rozczarować - dla mnie więcej niż 80 - 100 g dowolnego białkowego produktu zwierzęcego na 1 posiłek i więcej niż 1 - 1,5 takiej porcji dziennie (nawet ze wspomaganiem o którym Pani pisze) poważnie pogarsza stan zdrowia. Po prostu, takie geny. Także brak genu do jajecznicy na bekonie - po czymś takim umieram przez pół dnia z kamieniem na żołądku. A godzinę po (dobrym jakościowo, nie mam na myśli fruktozo-szajsu typu dżemik z pojemniczka ;)) śniadaniu węglowodanowym mogę bić życiówki w sportach zarówno wytrzymałościowych jak siłowych a i nie widzę spadku zdolności werbalnych czy kojarzeniowych. Proszę o tym pamiętać, nas węglowodanowców jest więcej. Pozdrawiam i życzę samych wyleczonych pacjentów ;)
Mysle, ze klienci hoteli ktorzy zostawiaja porzadek tez powinni byc nagradzani tipami 👌€ 😂
haha
What is she saying (in first 4 min i dont understand anything what is she talking about? )
can someone summarize this in english plz ?
she talks too quickly....