Poszedł pracować do baru... i przy jednej kawie zajmował stolik przez dwie godziny lub więcej. Mnie to też szokuje, bo świadczy o braku szacunku dla pracy innych. I braku wyobraźni. Czynsz za lokal to np. 10 000 euro miesięcznie, i w barze jest 10 stolików. To znaczy że koszt zerowy jednego stolika to 3 euro za godzinę. A za jedną kawę i ciastko zapłacisz 6 czy nawet 10 euro. Żeby bar wyszedł na zero stolik musi zarobić przez godzinę nie mniej niz 15 euro. Rozumiem, że w Polsce różne sieciowki jak Costa coffe nie mogą pozwolić sobie na wypraszanie ludzi, i zwyczajnie tolerują takie nawyki. Ale pomyśl nastepnym razem, że zajmujesz miejsce, które właścicieli kosztuje. Chyba że twój rachunek faktycznie rekompensuje. Miałem ten problem prowadząc w Warszawie kawiarnię z dużym tarasem. Co do samotnych kolacji w restauracjach w Italii, mieszkałem łącznie ponad 20 lat we Wloszech, i wciąż jestem tam jak u siebie, nie istnieje taki problem, podobnie jak znalezienie kompanów do dyskusji na ulicy czy w knajpce. Senza problemi.
Tak, właśnie o tym mówimy, że tego się nie robi i nie jest społecznie akceptowalne, by zajmować stolik w barze, zupełnie jest to obce włoskiej kulturze.
Są też bary, które nie mają pelnego obłożenia przez cały dzień i raczej o takich barach i takich godzinach pracy Krzysiek myślał, szukając swojego miejsca w Rzymie (przecież nie chodził pod Pantheon!), ale dopiero pod koniec pobytu znalazł takie miejsce.
@@italyolo a dla mnie stanowią miłe niespodzianki jak bar w centrum Rzymu gdzie dostaję brioche i cappuccino przy stoliku na tarasie za 2,80 € i spokojnie i bez pośpiechu mogę skonsumować śniadanie. Są takie miejsca
Paulina ja we Wloszech mieszkam więcej niż pół mojego życia.Bar to miejsce ,gdzie ludzie wchodzą przed pracą wypic drugie espresso bo już jedno wypili w domu. Barista jest miły ,ale nie ma czasu na pogaduszki. Tego tu nam brakuje w Stargardzie. A jeśli chodzi o otwartość ,to w Rzymie grupa cię szybko przyjmnie do siebie a w Toskani są bardzo ostrożni.
To co nas dziwi u Włochów to u nich jest to normalne i vice versa. Najgorsze to ,ze w tych czasach w POLSCE GOßCIE MUSZĄ SCISGAC BUTY JAK IDĄ DO KOGOŚ W ODWIEDZINY😪😪😪
Dla mnie to, że ktoś ma ściągnąć buty jak wchodzi do mojego mieszkania to bardzo normalna sprawa :D Resztki śliny z chodnika, brudu, bakterii i kto wie czego jeszcze mi będą po domu roznosić :D To też takie okazanie szacunku dla gospodarza i jego pracy :)
Fajnie się Was ogląda :)
Bardzo ciekawa perspektywa :D Ja lubię w Polsce czasem pójść sama na obiad, ale we Włoszech chyba miałabym problem :D
Dla nas w Polsce to norma, we Włoszech też zawsze szukam kompana.
Wszystko prawda,mieszkam w rzymie ponad 30 lat i jak czasem ide sama na obiad do restauracji ..patrza na mnie tak jakbym byla z kosmosu 🤣
Poszedł pracować do baru... i przy jednej kawie zajmował stolik przez dwie godziny lub więcej. Mnie to też szokuje, bo świadczy o braku szacunku dla pracy innych. I braku wyobraźni. Czynsz za lokal to np. 10 000 euro miesięcznie, i w barze jest 10 stolików. To znaczy że koszt zerowy jednego stolika to 3 euro za godzinę. A za jedną kawę i ciastko zapłacisz 6 czy nawet 10 euro. Żeby bar wyszedł na zero stolik musi zarobić przez godzinę nie mniej niz 15 euro. Rozumiem, że w Polsce różne sieciowki jak Costa coffe nie mogą pozwolić sobie na wypraszanie ludzi, i zwyczajnie tolerują takie nawyki. Ale pomyśl nastepnym razem, że zajmujesz miejsce, które właścicieli kosztuje. Chyba że twój rachunek faktycznie rekompensuje. Miałem ten problem prowadząc w Warszawie kawiarnię z dużym tarasem. Co do samotnych kolacji w restauracjach w Italii, mieszkałem łącznie ponad 20 lat we Wloszech, i wciąż jestem tam jak u siebie, nie istnieje taki problem, podobnie jak znalezienie kompanów do dyskusji na ulicy czy w knajpce. Senza problemi.
Tak, właśnie o tym mówimy, że tego się nie robi i nie jest społecznie akceptowalne, by zajmować stolik w barze, zupełnie jest to obce włoskiej kulturze.
Są też bary, które nie mają pelnego obłożenia przez cały dzień i raczej o takich barach i takich godzinach pracy Krzysiek myślał, szukając swojego miejsca w Rzymie (przecież nie chodził pod Pantheon!), ale dopiero pod koniec pobytu znalazł takie miejsce.
@@italyolo a dla mnie stanowią miłe niespodzianki jak bar w centrum Rzymu gdzie dostaję brioche i cappuccino przy stoliku na tarasie za 2,80 € i spokojnie i bez pośpiechu mogę skonsumować śniadanie. Są takie miejsca
@@italyolo zwlaszcza jeśli pomyślę o jakiejś acqua sporca zwanej szumnie kawą w różnych tzw sieciówkach w Warszawie za 15 zeta.
Paulina ja we Wloszech mieszkam więcej niż pół mojego życia.Bar to miejsce ,gdzie ludzie wchodzą przed pracą wypic drugie espresso bo już jedno wypili w domu.
Barista jest miły ,ale nie ma czasu na pogaduszki.
Tego tu nam brakuje w Stargardzie.
A jeśli chodzi o otwartość ,to w Rzymie grupa cię szybko przyjmnie do siebie a w Toskani są bardzo ostrożni.
Nie do pomyślenia nie mówiąc o innych rzeczach.Pic herbatę do obiadu zamiast wody
Zaś kawka na stojaka, bo taka tradycja. A kawka na stojaka to 1-1,2 Euro, w Polsce 3 razy tyle, nie mówiąc, czym jest espresso tam i tu.
To co nas dziwi u Włochów to u nich jest to normalne i vice versa.
Najgorsze to ,ze w tych czasach w POLSCE GOßCIE MUSZĄ SCISGAC BUTY JAK IDĄ DO KOGOŚ W ODWIEDZINY😪😪😪
Dla mnie to, że ktoś ma ściągnąć buty jak wchodzi do mojego mieszkania to bardzo normalna sprawa :D Resztki śliny z chodnika, brudu, bakterii i kto wie czego jeszcze mi będą po domu roznosić :D To też takie okazanie szacunku dla gospodarza i jego pracy :)