Słucham Was z przyjemnością, będąc mamą dzieci, które nawiązują relację z nową "ciocią". Super się Was słucha. Dziękuję za podjęcie tego tematu z różnych perspektyw.
Bardzo dziękuję za ten kanał.. żałuję, że kilka lat temu, gdy jako 25-latka próbowałam odnaleźć się w takiej sytuacji, nie mówiło się głośno o patchworkach. Byłam młoda, z perspektywy czasu myślę, że za młoda na taką relację i wyzwania, które są z nią związane. Do tej pory twierdze, ze tamta rola była najtrudniejsza, z jaką przyszło mi się mierzyć. Gdy słuchałam tej rozmowy wracały do mnie różne wspomnienia: pierwsze spotkanie, uczucie zazdrości o "poprzednie" życie, o to, że dla partnera, którego bardzo kochałam jego córka była priorytetem. Przekładane spotkania, odwoływane plany, bez pytania mnie o to, jak się z tym czuję. I ta mieszanka uczuć: poczucie winy, że odczuwa się te wszystkie emocje, sprzeczne uczucia w stosunku do córki partnera: z jednej strony sympatia, jak do człowieka/ osobnej istoty, z drugiej strony poczucie, że dziecko zabiera mi coś ... czas, uczucia partnera. I ta konieczność planowania całego kalendarza, stres zwiazany z nadchodzacymi świętami... Było trudno, mimo miłości, nie podołaliśmy.. rozstaliśmy się, ja przypłaciłam te relację depresją.. minęło 9 lat od tamtej historii, a boli jakby to było wczoraj. Pierwszy raz słuchając tej rozmowy miałam poczucie, że ktoś to rozumie, wie "jak to jest". Trzymam kciuki za wszystkie "Macoszki" i za ich partnerów, aby wspierali swoje kobiety w tej bardzo trudnej roli... ❤
Monika, dzięki, że podzieliłaś się swoją historią ❤ Postanowiłyśmy stworzyć tę przestrzeń, bo same wielokrotnie czułyśmy się osamotnione w świecie macoszkowych emocji. Dopiero możliwość porozmawiania z inną macochą pomogła nam zrozumieć, że nasze emocje są… jak najbardziej normalne. Choć nie zawsze łatwe do zaakceptowania ☺ Mamy nadzieję, że te rozmowy oswoją temat i dodadzą otuchy innym. Ściskamy Cię mocno. Wszystkiego dobrego!
Bardzo dziękuję. To prawda, takie emocje często są trudne do zaakceptowania, myślę, że zresztą, jak same wspomniałyście w rozmowie, wynika to po części z uwarunkowań społecznych w Polsce, tradycyjnego modelu rodziny, który gdzieś tam wciąż jest silnie obecny w naszej przestrzeni. Trzymam kciuki za rozwój kanału i na pewno będę Was dalej słuchać, bo pomimo, że nie jestem już "Macoszka" to ten temat jest mi wciąż bardzo bliski i z czułością i podziwem patrzę na kobiety, które mają taką rolę.
Ja cale zycie mialam i dalej mam wrazenie, ze partnerki mojego Taty zabieraja mi Tate. Raz nawet uslyszalam od obecnej: albo ja albo ona... Bylam juz bardzo dorosla. A boli do dzis i nigdy nie przestanie. Jak mozna byc zazdrosnym o dziecko? Czy tak trudno sobie wyobrazic, jak sie moze czuc maly (a nawet dorosly) czlowiek, w ktorego najwazniejsza relacje (relacje z rodzicem) wdziera sie obca osoba? Rozumiem i doceniam, ze przyznajecie sie do tej zazdrosci. Ale mysle, ze to jest problem relacji dwojga doroslych, a dziecko nie powinno ponosic tego zadnych konsekwencji. Chwala Twojemu partnerowi, ze corka byla dla niego priorytetem.
Ależ piękna rozmowa ❤ Nie jestem macochą, ale mam dzieci. Widzę wiele podobieństw i chociaż nie mogę powiedzieć „ja też”, to jednak… ja też! Przeszłam żałobę po dawnym życiu, karcąc się za nią w myśli, staram się otulać zrozumieniem, nie naruszać granic, spędzać czas sam na sam. Ale jest jedno, co bardzo mnie poruszyło: dzieci, które zostają włożone w nową dla siebie rzeczywistość, także są po trudnych doświadczeniach - piękne jest to, że podeszłyście do nich ze zrozumieniem, uroczą wręcz tremą, a przede wszystkim z chęcią podarowania im poduszeczki z uczuć, żeby lądowanie było możliwie miękkie ❤ Wspaniały pomysł na rozmowę! Wysyłam Wam dużo sił i dobrych myśli 🙌🏻
Bardzo dziękuję za podjęcie takiego tematu. To bardzo ważne zarówno dla osób dorosłych, które wchodzą w rolę macochy ale też ojczyma jak i w kontekście dzieci z którymi rozmawia się o tym,że rożne rodziny mają rożnie i tak jest ok. I to wszystko dotyczy 'normalnych' ludzi wokół.
Jak cudownie: "zeby czegos nie naruszyc i nie zepsuc". Gdybyz wszyscy mieli ten poziom swiadomosci i delikatnosci... Wszystkie dzieci rozwiedzionych rodzicow jakie znam mowia, ze wszystko zostalo naruszone i zepsute...
Ja tez dziekuje za to, ze to robicie, choc moje komentarze moga byc raniace i sa krzyczaca mala dziewczynka we mnie. Jak super, ze o tym mowicie, ze sie nad tym zastanawiacie i chcecie byc dobrymi macochami. Sciskam Was cieplo.
Witam w świecie macoszeństwa 😊 do którego i ja należę 😊 oj i jak ja to czuję - tą żałobę wypuszczenia słodyczy życia w pojedynkę. Obecnie u nas taki obrazek: każde z nas po 1 córce z poprzedniego małżeństwa plus jedna wspólna. Jest wesoło i intensywnie ❤
Bylam dziewczynka. :) I kiedy przypadkiem, niedawno, zobaczylam moje zdjecie z jednego z pierwszych spotkan z partnerka mojego Taty... Nie, nie chce tego zdjecia nigdy wiecej ogladac. Nie chce tego czuc.
Ja uważam że za bardzo zwracamy uwagę na dziecko, a nie zwraca się uwagi na to, że kobieta/macocha też ma emocje, a zwłaszcza nastolatka, nie da się akceptować bezsprzecznie.
I znow wazne: zeby na dzieciach nic nie wymuszac. Nie tylko partnerka ale i ojciec moze na dzieciach wymuszac, np. daj kwiatki mojej partnerce, bo ma urodziny. To jest dla dzieci okropne. Bo z jednej strony wszystko sie buntuje przed daniem kwiatkow tej obcej osobie (kiedy to nie wyplywa z serca) z drugiej strony nie chce sie robic przykrosci tacie...
Hej, jasne. Rozumiemy Twój punkt widzenia i zgadzamy się, że przymuszanie nie jest formą budowania relacji :) Ale w tej konkretnej sytuacji potrzebne było przypomnienie dzieciom o urodzinach i podpowiedzenie, co mogłoby sprawić przyjemność drugiej stronie :)
Nie wiem skad rozumowanie, ze ktos musi kochac dziecko partnera, bo to czesc jego, analogicznie matke i ojca mojego partnera tez powinnam kochac, bo to czastka jego? Wogole zalozenie, ze ktos musi kogos kochac jest bledne, bo do mikosci nie da sie nikogo zmusic.
@@prgf8027 Mam dokładnie to samo. Zaakceptowałam istnienie dziecka, ale nie pokocham go. Nie wynika to z faktu, że jest dzieckiem innej kobiety, ale po prostu róznic charakteru. Dziecko poznałam kiedy miało 2 lata. Wtedy było słodkim bobasem. Nie przeszkadzał mi w ogóle. Kiedy wesliśmy w związek, był nastolatkiem i to już jest inna bajka. Jego wygląd już nie był słodki, a i charakter inny. Wiem, że on istnieje. Wiem, że partner chce i musi poświecać mu czas. Nie wtrącam się w finanse i uważam że obowiązkiem Partnera jest łożenie na dziecko. Co do miłości, od tego są rodzice, dziadkowie, ciotki itd. Mi nic do tego. Cięzko jest tak po prostu pokochać. To trochę tak jakby postawić przed nami obcego człowieka. I co? Da się tak po prostu go polubić/pokochać? Tak automatycznie?
Słucham Was z przyjemnością, będąc mamą dzieci, które nawiązują relację z nową "ciocią". Super się Was słucha. Dziękuję za podjęcie tego tematu z różnych perspektyw.
Bardzo dziękuję za ten kanał.. żałuję, że kilka lat temu, gdy jako 25-latka próbowałam odnaleźć się w takiej sytuacji, nie mówiło się głośno o patchworkach. Byłam młoda, z perspektywy czasu myślę, że za młoda na taką relację i wyzwania, które są z nią związane. Do tej pory twierdze, ze tamta rola była najtrudniejsza, z jaką przyszło mi się mierzyć. Gdy słuchałam tej rozmowy wracały do mnie różne wspomnienia: pierwsze spotkanie, uczucie zazdrości o "poprzednie" życie, o to, że dla partnera, którego bardzo kochałam jego córka była priorytetem. Przekładane spotkania, odwoływane plany, bez pytania mnie o to, jak się z tym czuję. I ta mieszanka uczuć: poczucie winy, że odczuwa się te wszystkie emocje, sprzeczne uczucia w stosunku do córki partnera: z jednej strony sympatia, jak do człowieka/ osobnej istoty, z drugiej strony poczucie, że dziecko zabiera mi coś ... czas, uczucia partnera. I ta konieczność planowania całego kalendarza, stres zwiazany z nadchodzacymi świętami... Było trudno, mimo miłości, nie podołaliśmy.. rozstaliśmy się, ja przypłaciłam te relację depresją.. minęło 9 lat od tamtej historii, a boli jakby to było wczoraj. Pierwszy raz słuchając tej rozmowy miałam poczucie, że ktoś to rozumie, wie "jak to jest".
Trzymam kciuki za wszystkie "Macoszki" i za ich partnerów, aby wspierali swoje kobiety w tej bardzo trudnej roli... ❤
Dziękuje, ze się tym podzielilas. Ściskamy bardzo bardzo.
Monika, dzięki, że podzieliłaś się swoją historią ❤ Postanowiłyśmy stworzyć tę przestrzeń, bo same wielokrotnie czułyśmy się osamotnione w świecie macoszkowych emocji. Dopiero możliwość porozmawiania z inną macochą pomogła nam zrozumieć, że nasze emocje są… jak najbardziej normalne. Choć nie zawsze łatwe do zaakceptowania ☺ Mamy nadzieję, że te rozmowy oswoją temat i dodadzą otuchy innym.
Ściskamy Cię mocno. Wszystkiego dobrego!
Bardzo dziękuję. To prawda, takie emocje często są trudne do zaakceptowania, myślę, że zresztą, jak same wspomniałyście w rozmowie, wynika to po części z uwarunkowań społecznych w Polsce, tradycyjnego modelu rodziny, który gdzieś tam wciąż jest silnie obecny w naszej przestrzeni.
Trzymam kciuki za rozwój kanału i na pewno będę Was dalej słuchać, bo pomimo, że nie jestem już "Macoszka" to ten temat jest mi wciąż bardzo bliski i z czułością i podziwem patrzę na kobiety, które mają taką rolę.
Ja cale zycie mialam i dalej mam wrazenie, ze partnerki mojego Taty zabieraja mi Tate. Raz nawet uslyszalam od obecnej: albo ja albo ona... Bylam juz bardzo dorosla. A boli do dzis i nigdy nie przestanie. Jak mozna byc zazdrosnym o dziecko? Czy tak trudno sobie wyobrazic, jak sie moze czuc maly (a nawet dorosly) czlowiek, w ktorego najwazniejsza relacje (relacje z rodzicem) wdziera sie obca osoba? Rozumiem i doceniam, ze przyznajecie sie do tej zazdrosci. Ale mysle, ze to jest problem relacji dwojga doroslych, a dziecko nie powinno ponosic tego zadnych konsekwencji. Chwala Twojemu partnerowi, ze corka byla dla niego priorytetem.
Przepiękny podcast, dziękuję z całego serca :) !
Dziękuje dziewczyny ❤ bardzo dużo mi dają Wasze podcasty ❤
Dzięki! Bardzo nas to cieszy! ❤️ Ściskamy
super! Gratulacje! Pomijajc już temat-doskonale prowadzenie, czułam się trochę dziwnie bo jakbym podsłuchiwała dziewczyny obok przy stoliku:-)))
Heheheeh i o to chodzi! O bliskość ❤️
To otwarty stolik, przy którym każdy i każda może poczuć się bezpiecznie ❤
@@pomacoszemupodcast czyli karcic sie juz nie musze:-))
Ależ piękna rozmowa ❤ Nie jestem macochą, ale mam dzieci. Widzę wiele podobieństw i chociaż nie mogę powiedzieć „ja też”, to jednak… ja też! Przeszłam żałobę po dawnym życiu, karcąc się za nią w myśli, staram się otulać zrozumieniem, nie naruszać granic, spędzać czas sam na sam. Ale jest jedno, co bardzo mnie poruszyło: dzieci, które zostają włożone w nową dla siebie rzeczywistość, także są po trudnych doświadczeniach - piękne jest to, że podeszłyście do nich ze zrozumieniem, uroczą wręcz tremą, a przede wszystkim z chęcią podarowania im poduszeczki z uczuć, żeby lądowanie było możliwie miękkie ❤ Wspaniały pomysł na rozmowę! Wysyłam Wam dużo sił i dobrych myśli 🙌🏻
Dziękujemy! ❤
Bardzo dziękuję za podjęcie takiego tematu. To bardzo ważne zarówno dla osób dorosłych, które wchodzą w rolę macochy ale też ojczyma jak i w kontekście dzieci z którymi rozmawia się o tym,że rożne rodziny mają rożnie i tak jest ok. I to wszystko dotyczy 'normalnych' ludzi wokół.
Tak dotyczy coraz większej grupy nas. Uściski!
Tak jest! Mówmy o tym. Unormalniajmy. Inaczej wszyscy zwariujemy :)
Super rozmowa! Świetny pomysl. Nie jestem ani mamą ani macochą ale duzo sobie "wzielam" z tej rozmowy. ❤
I o to chodzi :) Pozdrawiamy!
Swietny podcascik ❤ aż miło się słuchało… w ogóle za krótki 😊
Jak cudownie: "zeby czegos nie naruszyc i nie zepsuc". Gdybyz wszyscy mieli ten poziom swiadomosci i delikatnosci... Wszystkie dzieci rozwiedzionych rodzicow jakie znam mowia, ze wszystko zostalo naruszone i zepsute...
Wow! Mega robota! Wreszcie coś dla mnie ;)
❤
Witamy na pokładzie macoszek! ❤
"Dopuki sami nie poczujemy, ze to jest powazne, nie bedziemy w to wlaczac jego corki. " Super. Brawo.
Genialny jest Wasz poscast !!🎉
Dziękujemy! ❤️
Ja tez dziekuje za to, ze to robicie, choc moje komentarze moga byc raniace i sa krzyczaca mala dziewczynka we mnie. Jak super, ze o tym mowicie, ze sie nad tym zastanawiacie i chcecie byc dobrymi macochami. Sciskam Was cieplo.
Dzięki za wsparcie i kibicowanie :) Pozdrawiamy serdecznie!
Dobra robota:)
Dziękujemy!
Dzięki Mati 😘
Fajnie, że zaczęłyście od rozmowy z psycholożką, bardzo ciekawy odcinek. Aż żałuję, że sama nie jestem macochą i nie mogę powiedzieć „ja też!” :)
Czyli stworzyła się wspólnota emocji niezależna od przeżyć i doświadczeń ❤ Najpiękniej!
Miałam dokładnie to samo uczucie..
Świetna rozmowa, czekam na kolejne ❤
@@hipisofka Czujemy tę empatię, która od Was płynie! Dzięki!
Witam w świecie macoszeństwa 😊 do którego i ja należę 😊 oj i jak ja to czuję - tą żałobę wypuszczenia słodyczy życia w pojedynkę. Obecnie u nas taki obrazek: każde z nas po 1 córce z poprzedniego małżeństwa plus jedna wspólna. Jest wesoło i intensywnie ❤
Brzmi dobrze! 😁 Pozdrawiamy serdecznie!
Świetnie się Was słucha!
Dzięki Mia😘
Osobne pełnie - wow, dzięki za to.
Dziewczyny, super, że stworzylyscie taką przestrzeń. Hania, Ty wiesz ❤
Patrycja, dziękujemy że wysłuchałaś, jesteśmy wdzięczne za wsparcie. Przegadamy jak się spotkamy😘
Bylam dziewczynka. :) I kiedy przypadkiem, niedawno, zobaczylam moje zdjecie z jednego z pierwszych spotkan z partnerka mojego Taty... Nie, nie chce tego zdjecia nigdy wiecej ogladac. Nie chce tego czuc.
Ja uważam że za bardzo zwracamy uwagę na dziecko, a nie zwraca się uwagi na to, że kobieta/macocha też ma emocje, a zwłaszcza nastolatka, nie da się akceptować bezsprzecznie.
I znow wazne: zeby na dzieciach nic nie wymuszac. Nie tylko partnerka ale i ojciec moze na dzieciach wymuszac, np. daj kwiatki mojej partnerce, bo ma urodziny. To jest dla dzieci okropne. Bo z jednej strony wszystko sie buntuje przed daniem kwiatkow tej obcej osobie (kiedy to nie wyplywa z serca) z drugiej strony nie chce sie robic przykrosci tacie...
Hej, jasne. Rozumiemy Twój punkt widzenia i zgadzamy się, że przymuszanie nie jest formą budowania relacji :) Ale w tej konkretnej sytuacji potrzebne było przypomnienie dzieciom o urodzinach i podpowiedzenie, co mogłoby sprawić przyjemność drugiej stronie :)
Nie wiem skad rozumowanie, ze ktos musi kochac dziecko partnera, bo to czesc jego, analogicznie matke i ojca mojego partnera tez powinnam kochac, bo to czastka jego? Wogole zalozenie, ze ktos musi kogos kochac jest bledne, bo do mikosci nie da sie nikogo zmusic.
Zgadzam się z tobą , syn partnera jest mi obojętny i nic na to nie poradzę .
@@prgf8027 Mam dokładnie to samo. Zaakceptowałam istnienie dziecka, ale nie pokocham go. Nie wynika to z faktu, że jest dzieckiem innej kobiety, ale po prostu róznic charakteru. Dziecko poznałam kiedy miało 2 lata. Wtedy było słodkim bobasem. Nie przeszkadzał mi w ogóle. Kiedy wesliśmy w związek, był nastolatkiem i to już jest inna bajka. Jego wygląd już nie był słodki, a i charakter inny. Wiem, że on istnieje. Wiem, że partner chce i musi poświecać mu czas. Nie wtrącam się w finanse i uważam że obowiązkiem Partnera jest łożenie na dziecko. Co do miłości, od tego są rodzice, dziadkowie, ciotki itd. Mi nic do tego.
Cięzko jest tak po prostu pokochać. To trochę tak jakby postawić przed nami obcego człowieka. I co? Da się tak po prostu go polubić/pokochać? Tak automatycznie?
@@starahavana raczej nie
Ja myślę o sobie , że jestem macoszką😁