A mnie to się podoba, że mogę sobie siedzieć w domu i słuchać tych wszystkich mądrości. Na wykład bym się nie wybrał bo trzeba być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. W telewizji takich rzeczy nie ma. A na RUclips jest wszystko, co kto lubi :)
Cudowny pomysł, że Pan Profesor dał się namówić do tych wspaniałych wykładów. W sytuacji kiedy brak go w tzw. mediach, jest szansa, że ten głos w internecie z biegiem czasu usłyszy mnóstwo ludzi.
Pan Profesor ma tutaj racje. Po prostu miliony lat ewolucji tak przystosowały nasz organizm, ze ma i on swoje granice w każdym wymiarze - min. długości życia. Nasze "Zycie wieczne" można jednak rozpatrywać w kontekście naszego potomstwa. Wszak jest ono depozytem polowy naszych genów... Z tego miejsca chciałbym również pozdrowić Pana Profesora - może którychś ze znajomych przekaże. Zdrowia i dobrej formy umysłowej! Uwielbiam te wykłady!
Prof rozumie średnią, cieszę się, bo to u nas dzisiaj rzadkość. Patrz np Korwin i feministki, wielcy dziennikarze i politycy a nie wiedzą co to średnia.
Excelent Panie Profesorze, dziekuje, naprawde milo sluchac. Wszystkie wyjasnienia o smierci I zyciu ujawnione sa w zapisach Mateusza, Marka , Lukasza I Jana. Pozdrowienia z Australji.
Jeżeli nawet będziemy wstanie przedłużać granice swojego życia w nieskończoność(zachowując ludzką formę lub też inną), to i tak pojawia się pytanie - czy wszechświat materialny kiedyś się skończy w czasie? Jeżeli się skończony, to odpowiedź na temat nastąpienia naszej śmierci jest jednoznaczna, ostateczna śmierć materialna nastąpi wraz z końcem istnienia wszechświata materialnego.
Strach przed śmiercią rośnie, bo średnia długość życia ludzkiego się zwiększyła, w związku z czym przeciętny człowiek w toku swego życia ma dużo częściej do czynienia ze śmiercią kogoś starszego niż on sam. Kiedy ta średnia była niższa, ludzie częściej widzieli śmierć swoich rówieśników i zapewne byli z nią bardziej oswojeni - uważali ją za element życia. Wraz ze wzrostem tej średniej ludzie zaczynają w związku z tym postrzegać śmierć jako coś odległego i niby wiedzą że ich to czeka ale tak naprawdę dociera to do nich dopiero wtedy gdy uświadamiają sobie, że "styczna" do krzywej życia o której Pan mówił przecina oś odciętych w punkcie odległym od punktu końcowego krzywej o długość mniejszą niż różnica współrzędnej czasowej końcowej i współrzędnej czasowej maksimum. Czy jest w tym ziarno prawdy?
Strach przed smiercia rosnie, bo sie za bardzo nad tym zastanawiamy. Nawet teraz sluchajac pana profesora mamy za duzo czasu i jestesmy na tyle oswieceni zeby wszystko zrozumiec. Natomiast w dawniejszych czasach ludzie martwili sie jak przezyc z dnia na dzien - nie bylo udogodnien jak teraz, nie bylo pradu wszedzie, transport byl trudny, itd. Tracili czas na uzyskanie tego co teraz robia maszyny, kotlownie, samochody, itp. i nie mieli czasu na zastanawianie sie nad smiercia. Ogolnie nawet teraz ludzie z trzeciego swiata nie boja sie smierci ( np. araby).
Obawiam się że to nie jest takie bardzo proste bo jeśli się o coś troszczy co dnia, pracuje nad czymś, to nie chciałoby się żeby efekty naszej pracy poszły na marnę. Oni mieli więcej powodów do zastanawiania się co się stanie z tym co z takim trudem wypracowali jak ich już nie będzie. W przypadku ludzi z biednych krajów islamskich to jest po trosze uwarunkowane religią a po trosze tym, że tam jest wiele regionów, w których postęp higieny nie był tak zaawansowany jak u nas. U nich średnia długość życia się nie zmieniła. Nigdy nie czułem się jakoś specjalnie oświecony
Piotr Dróżdż Ja mialam okazje porozmawiac z wieloma ludzmi z biednych zakatkow swiata i wierz mi, poczulbys sie przy nich oswiecony i zobaczylbys, ze oni w ogole nie rozumieja filozofii, dla nich my rozmawiajac na ten temat jestesmy glupi, bo mowienie o tym nie przyniesie nam pieniedzy i tylko one ich interesuja, oprocz innych podstawowych potrzeb ( sen, posilek, itp.). Serio! I nawet religie praktykuja nie wglebiajac sie w jej sens, tylko bo tak trzeba, lub bo Bog tak chcial.
A Alicja Ja nie twierdzę że rozumiem filozofię. Nie wiem jak wyglądały Twoje rozmowy z tymi ludźmi ale wydaje mi się, że każdy jakoś na swój sposób tłumaczy sobie takie rzeczy mniej lub bardziej skomplikowanie.
Mylisz się, w dzisiejszych czasach ze śmiercią mamy dużo mniej do czynienia niż kiedyś. O tym zresztą mówił prof. Wolniewicz. Kiedyś przy zwłokach czuwała przy świecach cała rodzina, teraz przeważnie trupa daje się do spalenia i do ziemi; Dzisiaj ludzie nie umierają, tylko "znikają" ,śmierć jest tabu, albo zupełną abstrakcją z filmów/gier komputerowych, w których jakieś postacie są zabijane 40 razy na godzinę. Temat śmierci jest wypierany ze sfery publicznej, bo psuje dobrą zabawę i euforię z postępu ludzkości.
Nauka mówi, że największy wpływ na długość życia (lub jego krótkość) ma tlen. Tlen jest naszym cichym zabójcą... Gdyby tylko zwiększyć ilość dwutlenku węgla, to życie komórek byłoby sporo dłuższe. Ludzie w ST żyli o wiele dłużej niż dziś i kto wie czy to nie jest "tylko" literacka wartość tych danych. Kiedyś powietrze, którym oni oddychali mogło mieć inne proporcje. Na 100 % ludzie, a przynajmniej ci "niewierzący", zrobią wszystko aby znaleźć sposób, aby komórki nie przestały się odnawiać. Jest taka presja na "życie wieczne" tu na Ziemi, że to tylko kwestia czasu.
Zawsze można upatrywać jakiejś nadziej np. w transhumanizmie. Może w jakiejś inżynierii genetycznej czy czymś takim. Oczywiście to już nie byliby ludzie.
Wiem że w kasynach ich właściciele podnoszą ilość tlenu, który zwiększa euforię i sprawia że ludzie są bardziej skorzy do ryzyka. Jeśli chodzi o ST to jest to raczej literacka fikcja. Masz tam potem skróceniu długości życia ludzkiego do maksymalnie 120 lat. No i faktycznie 120 lat to z dostępnych nam danych maksymalna mozliwa długość życia ludzkiego. Jeanne Calment żyła 122 lata i 164 dni.
Od czasu, gdy odrzuciłem ideę życia pozagrobowego - boję się śmierci, i tego że umrę. A perspektywa tego że nastanie kiedyś mój koniec, odbiera mi sens w jakimkolwiek działaniu - czuję że wszystko co zrobię, i tak nie ma znaczenia wobec nieuchronnej i nieustającej nicości. Czy życie w ogóle ma jakikolwiek sens?
Dlaczego w ogóle zakładasz, że życie ludzieki MUSI mieć sens, albo, że istnieje CEL NAD CELAMI - jakiś magiczny CEL NADRZĘDNY. Istnieją malutkie cele, setki malutkich celi, dziesiątki marzeń i to właśnie realizaje ich są celem każdego z poszególnych ludzi."Przestałem marzyć. Jak człowiek nie marzy - umiera." (Ryszard Riedel)
Pozatym nierozumie twojego glupiego podejscia ze jak nie ma zycia wiecznego to zycie jest bez senu? ja tez niewierze w boga ani w zycie po smierci a ciesze sie zyciem.Kolego cudownie jest zyc.Zyc to jest cos wspanialego i tym bardziej sie ciesz kazda sekunda i przezywaj dany ci tu czas jak najlepiej wiedzac ze po smierci jest nicosc.Mnie to wlasnie motywuje do pelnego zycia.Pozdrawiam
ja mam bardzo ważne pytanie do Pana Profesora Wolniewicza. Co Pan Profesor myśli na temat ekonomii, na temat roli matematyki w ekonomii, lub innych naukach społecznych - czy metodologia nauk ścisłych jest w stanie wykryć prawa społeczne, czy istnieją takie prawa? Oraz, co Pan Profesor myśli na temat takich badań jak poszukiwanie zależności pomiędzy różnymi, przeciwstawnymi procesami społecznymi, np. wzrost gospodarczy a wojna? Czy tego typu badania można zakwalifikować do socjologii, którą Pan profesor ceni, czy nie, do badań interdyscyplinarnych, których Pan Profesor nie ceni?
Śmierć jako wejście w nicość czyni życie tragiczną parabolą i przeczy istnieniu Boga dobrego. Alternatywa: albo nicość, albo Bóg. Wolniewicz był chrześcijaninem chyba wg pragnień dobrego serca, bo wg rozumu pozostał agnostykiem albo deistą. Chrześcijaństwo zaś nie jest ani jednym, ani drugim, lecz teizmem; a nawet czymś więcej niż teizmem.
Jedno, z czym sie nie zgadzam ( ale juz nie podyskutuje z profesorem) to niebyt. Uwazam, ze powinno sie to odwrocic. Byt jest tam gdzie u profesora niebyt. Gdyz zarowno w filozofii chrzescijanskiej ale i w innych prawdziwy byt ( samourzeczywistnienie, Krolestwo Niebieskie) jest po tamtej stronie a tu jest uluda czyli niebyt tzw. māyā - ktora wg hinduizmu oddziałuje głównie poprzez tzw. fałszywe ego (ahamkara), czyli utożsamianie się z materialnym ciałem, oraz poprzez przywiązanie do posiadanych rzeczy (mameti). Pokonanie wpływu mai jest konieczne do wyjścia z cyklu sansary i osiągnięcia wyzwolenia (mokszy) czyli zbawienia czyli Krolestwa NIebieskiego...
Długo to żyją roczniki przedwojenne i powojenne.Ci co rodzili sie od lat 70ątych beda umierac szybciej ze względu na jedzenie ,powietrze ,stres i inne czynniki.To ze zyjemy dłuzej to wymysł Tuska aby zwiekszyć lata pracy ,czyli żeby pracować do śmierci ,aby nie dożyc emerytury.Wystarczy rozejrzeć sie i zobaczyć jak mlodzi padają.Umieralność jest duża.Średnia żywotności zacznie mocno spadac za 20ścia lat jak wymrą te stare roczniki,tylko ciekawe czy nas ktoś o tym poinformuje
Dostaliśmy swoje życia właściwie nie wiadomo dlaczego. Żyjemy właściwie nie wiadomo po co. Umieramy i idziemy nie wiadomo gdzie. Jak można to coś traktować poważnie?
Przecież po śmierci jest to co przed urodzeniem, czyli nic. Zawsze mnie dziwiło po co ludzie przejmują się śmiercią, ale nie przejmują się tym co było zanim się urodzili. Przecież chodzi o to samo
Witam, Mam bardzo ważne pytanie do Pana Profesora. Mianowicie, czy uznaje Pan pogląd, iż naturalną kontynuacją ewolucji biologicznej jest ewolucja technologiczna? Czy w przyszłości, tzw.cyborgizacja czyli ulepszanie ciała poprzez implanty, protezy, sztuczne organy nie przyczyni się do zwiększenia maksymalnej długości życia człowieka? Czy w dalekiej przyszłości nauka będzie opisywać moment, w którym człowiek wziął kij aby potrzymać na nim swoje słabe nogi, lub kiedy założył okulary, jako genezę, tak zwanego procesu cyborgizacji. Czy potęga technologii wesprze słabość ciała na tyle, by zwiększyć maksymalną długość egzystencji? Czy możliwe będzie egzystowanie jako człowiek-maszyna? Z poważaniem, Wojciech Głowacz
Najważniejszym organem czlowieka ktory determinuje go jako istotę rozumną jest jego mózg.A na temat jego złożoności budowy i działania jesteśmy pomimo wielkiego postępu w powijakach,i wydaje się że możliwość wykonania protezy mozgu jest niemożliwa.Ciekawy jest pogląd profesora na temat długości życia i tu się zgodzam z Nim że dopiero nowa jednostka ludzka mogłaby żyć dlużej,ale biorąc pod uwagę że na świecie obecnie jest selekcja negatywna(wyjasnie przeżywają nie najmocniejsze geny z ktorych tworzą sie silniejsze jednostki tylko slabe z blędami i dzieki postepowi medycyny przezywaja i się rozmnażają)do tego nie dojdzie.I tak mozg ludzki max.150 lat , a ciało 120 lat i finito.
A ja sobie wyobrażam sytuację,np filmlub jeszcze lepiej grę komputerową,w której człowiek będzie biegał i rozdawał innym ludziom złudzenia podobnie jak oszalały z bólu Janusz Korczak biegał i rozdawał dzieciom w gettcie kartofle
- 150 lat życia? W Księdze Rodzaju Bóg dopuszcza życie człowieka do 120 lat. Notabene ci, którzy śpiewają: "Sto lat, sto lat..." - zdradzają, że nie czytali Biblii. Nie jest to dobre świadectwo o znajomości słowa bożego przez Polaków - katolików.
Najważniejszym stwierdzeniem śp. Profesora w 26:06 minucie jest obecność metafizyki przy narodzeniu i śmierci. Już po raz trzeci obejrzałam ten cykl wykładów "krzywa życia" i nie boję się śmierci. Z niebytu w byt i z bytu w niebyt i tak na okrągło. Pocieszająca chrześcijańska "reinkarnacja"?? "Śmierć to jest w życiu ludzkim ta brama, przez którą wkracza w nie metafizyka" powiedział Benedykt XVI. Koniec.
Natuta zawsze byla od istnienia czlowieka, Ale ludzie odmuzgowane to tak robia, jak ich przywodca im nakazuje.( gdyby czlowiek mogl wladac logiki czlowieka, to wojen by nie bylo i bysmy zyli szczesliwi na tej ziemi co natura nam przykazala. ( ale jest pytanie? dlaczego to wszysko sie odnosi do Ameryki ? Dlaczego te Amerykanie sa tak madre ze odnich te wszelkie madrosci wychodza ? Wiec jesli by Ameryka by nie istniala to sdzisaj bysmy zyli jak cembaly w puszczach ?) Co za cembaly rzadza tym swiatem ? .
Jestem w stanie zrozumieć brak słownika, ale słowo ,,odmUzgowane" nakazuje mi zaszufladkować Pana w mojej piwnicy intelektualnej. Piszę ten komentarz nie po to żeby Panu dopiec, lecz by Pan zrozumiał iż wysławianie się w miarę poprawną polszczyzną nie jest niesamowicie trudne. Jednocześnie powoduje to u większości ludzi pozytywny odbiór, a niestety nie wiele osób w dzisiejszych czasach ma drugą szansę. Proszę nie dawać wiec nikomu szansy na zaniżanie pańskiej oceny na jakiejkolwiek podstawie nawet gramatycznej. Powodzenia
Panie profesorze ale pan rowniez sie myli. Korzeniem religijności nie jest smierć ale życie. Sam pan przecież mówi ze ludzie dążą do przedłużenia życia a nie do skrócenia. Ludzie chcą żyć a ci którzy umierają to wiedza.
Panu profesorowi chodziło o to, że świadomość nieuchronności śmierci jest fundamentem , paliwem czy też korzeniem każdej religii. Jest to powiązane z religijną nadzieją eschatologiczną na życie pozagrobowe. Religia została stworzona aby dać człowiekowi nadzieję na życie wieczne. Bez śmierci nie ma religii.
Religijność swój korzeń ma tak samo w śmierci jak i początku. Dywagowanie o samej śmierci to tak jakby w matematyce istniała tylko półprosta. Pan profesor ma problem w tym że jest już wiekowy, zatem uczucia wokół śmierci się kumulują oraz... że jest mężczyzną czyli tym w którym życie się nie rodzi. Ja uważam że człowiek jest prawie wieczny swej ziemskiej formie. Dostajemy życie które jest już kompletne i doskonałe od przodków praz przekazujemy dalej swoim potomkom.
Mam wrażenie że piszesz o dwóch rzeczach, odnośnie metafizyki profesor przyznaje, że narodziny tak samo jak śmierc mają swój udział w metafizyce. Ale dlaczego Twoim zdaniem tyczy się to również religii?
Pomysł przedłużania życia w nieskończoność jest absurdalny choćby z tego powodu, że świat, w którym żyjemy ma w swej naturze przemijanie i rozpad, co wynika z jego materialnego charakteru. Pewnie dlatego obietnica życia wiecznego dotyczy "świata przyszłego", czyli prawdopodobnie stanu, gdy nasza świadoma dusza po śmierci opuszcza świat doczesny i przenosi się do jakiegoś świata niematerialnego, w którym prawdopodobnie nie istnieje w ogóle czas, więc stan, w jakim tam "wpadniemy" będzie wieczny (wieczne potępienie albo życie wieczne).
Profesor nie ma racji z tym korzeniem religii- dlaczego - ponieważ np. Żydzi biblijni nie wierzyli w zycie pozagrobowe ( w Torze nic o nim Bóg nie wspomina ) .Więc, czy starotestamentowi , a raczej ich religia nie miała korzenia , bo na pewno nie mógł on być utożsamiany ze śmiercią . A STAROŻYTNE WIERZENIA , GDZIE NIE ROZRÓŻNIANO ŻYCIA OD ŚMIERCI . Twierdzenie pana profesora jest więc słuszne tylko co do większości religii .
Błąd moim zdaniem, ale to ŻYCIE jest niezniszczalne, a nie ŚMIERĆ, wiele problemów wynika z braku zrozumienia podstawowych pojęć i definicji, za nalot znam profesora,, więc nie wiem, czy jest świadomym manipulantem, czy inaczej rozumie podstawowe pojęcia i definicje, Ludzie bardzo niepoprawnie pojmują czym jest ŚMIERĆ I ŻYCIE i dlatego są tak zaBURZENI i zaGUBIENI.
A mnie to się podoba, że mogę sobie siedzieć w domu i słuchać tych wszystkich mądrości. Na wykład bym się nie wybrał bo trzeba być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. W telewizji takich rzeczy nie ma. A na RUclips jest wszystko, co kto lubi :)
Jacek Zupnik 😣
Panie Profesorze, słuchanie Pana jest czystą przyjemnością. Brakuje Pana wśród nas.
oj tak. Choć może lepiej że nie widzi tego co sie dzieje
jak widać są też plusy koronawirusa. Człowiek siedzi w domu, ogląda byle co i nagle natrafia na takie skarby.
Cudowny pomysł, że Pan Profesor dał się namówić do tych wspaniałych wykładów. W sytuacji kiedy brak go w tzw. mediach, jest szansa, że ten głos w internecie z biegiem czasu usłyszy mnóstwo ludzi.
Na tym polega elitarnosc, ze nigdy nie dotrze. Marzeniem by bylo by dotarl wlasnie do elit.
@@PLkamil1982Do elit nie dotrze bo one nie mają czasu na słuchanie takich wykładów.Są zanurzone w bieżącej walce.
Genialny wykład.
Jak wszystkie wykłady genialnego człowieka.
Rest In Peace
Pan Profesor ma tutaj racje. Po prostu miliony lat ewolucji tak przystosowały nasz organizm, ze ma i on swoje granice w każdym wymiarze - min. długości życia. Nasze "Zycie wieczne" można jednak rozpatrywać w kontekście naszego potomstwa. Wszak jest ono depozytem polowy naszych genów... Z tego miejsca chciałbym również pozdrowić Pana Profesora - może którychś ze znajomych przekaże. Zdrowia i dobrej formy umysłowej! Uwielbiam te wykłady!
Piękny wyklad....
Według religii chrześcijańskiej ... z bytu jesteśmy poprzez śmierć do kolejnego bytu, a nie jak to Pan Profesor mówi... z powrotem w niebyt.
Prof rozumie średnią, cieszę się, bo to u nas dzisiaj rzadkość. Patrz np Korwin i feministki, wielcy dziennikarze i politycy a nie wiedzą co to średnia.
SWIAT JEST TAKI JAKI JEST!!!!!!!!!N!!!!!!!!!!
JESTESMY NARODEM PRAWIE WIERZACYM!!!!!!!!!!!!!!!!N!!!!!!!!!!
Gdyby ktoś pytał to motyw muzyczny na początku filmu to temat "Die Kunst der Fuge" Bacha. Jedno z najdoskonalszych dzieł muzycznych wszechczasów.
Excelent Panie Profesorze, dziekuje, naprawde milo sluchac.
Wszystkie wyjasnienia o smierci I zyciu ujawnione sa w zapisach Mateusza, Marka , Lukasza I Jana. Pozdrowienia z Australji.
George kusz, Australii.
Żaden z prawych Polaków nie stanął do polskiego steru a jazdy wiedział i wie ,że bez niego nic nie znaczymy
SZCZESC BOZE!!!!!!!!!MARZYMY O MIKROSKOPACH ELEKTRONOWYCH NAJNOWSZEJ GENERACJI!!!!!!!!AKADEMICY!!!!!!!!!!!MAREK.N!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Boże, jak mi Pana Profesora brak.
RIP
Jeżeli nawet będziemy wstanie przedłużać granice swojego życia w nieskończoność(zachowując ludzką formę lub też inną), to i tak pojawia się pytanie - czy wszechświat materialny kiedyś się skończy w czasie? Jeżeli się skończony, to odpowiedź na temat nastąpienia naszej śmierci jest jednoznaczna, ostateczna śmierć materialna nastąpi wraz z końcem istnienia wszechświata materialnego.
Strach przed śmiercią rośnie, bo średnia długość życia ludzkiego się zwiększyła, w związku z czym przeciętny człowiek w toku swego życia ma dużo częściej do czynienia ze śmiercią kogoś starszego niż on sam. Kiedy ta średnia była niższa, ludzie częściej widzieli śmierć swoich rówieśników i zapewne byli z nią bardziej oswojeni - uważali ją za element życia. Wraz ze wzrostem tej średniej ludzie zaczynają w związku z tym postrzegać śmierć jako coś odległego i niby wiedzą że ich to czeka ale tak naprawdę dociera to do nich dopiero wtedy gdy uświadamiają sobie, że "styczna" do krzywej życia o której Pan mówił przecina oś odciętych w punkcie odległym od punktu końcowego krzywej o długość mniejszą niż różnica współrzędnej czasowej końcowej i współrzędnej czasowej maksimum. Czy jest w tym ziarno prawdy?
Strach przed smiercia rosnie, bo sie za bardzo nad tym zastanawiamy. Nawet teraz sluchajac pana profesora mamy za duzo czasu i jestesmy na tyle oswieceni zeby wszystko zrozumiec. Natomiast w dawniejszych czasach ludzie martwili sie jak przezyc z dnia na dzien - nie bylo udogodnien jak teraz, nie bylo pradu wszedzie, transport byl trudny, itd. Tracili czas na uzyskanie tego co teraz robia maszyny, kotlownie, samochody, itp. i nie mieli czasu na zastanawianie sie nad smiercia. Ogolnie nawet teraz ludzie z trzeciego swiata nie boja sie smierci ( np. araby).
Obawiam się że to nie jest takie bardzo proste bo jeśli się o coś troszczy co dnia, pracuje nad czymś, to nie chciałoby się żeby efekty naszej pracy poszły na marnę. Oni mieli więcej powodów do zastanawiania się co się stanie z tym co z takim trudem wypracowali jak ich już nie będzie. W przypadku ludzi z biednych krajów islamskich to jest po trosze uwarunkowane religią a po trosze tym, że tam jest wiele regionów, w których postęp higieny nie był tak zaawansowany jak u nas. U nich średnia długość życia się nie zmieniła. Nigdy nie czułem się jakoś specjalnie oświecony
Piotr Dróżdż Ja mialam okazje porozmawiac z wieloma ludzmi z biednych zakatkow swiata i wierz mi, poczulbys sie przy nich oswiecony i zobaczylbys, ze oni w ogole nie rozumieja filozofii, dla nich my rozmawiajac na ten temat jestesmy glupi, bo mowienie o tym nie przyniesie nam pieniedzy i tylko one ich interesuja, oprocz innych podstawowych potrzeb ( sen, posilek, itp.). Serio! I nawet religie praktykuja nie wglebiajac sie w jej sens, tylko bo tak trzeba, lub bo Bog tak chcial.
A Alicja
Ja nie twierdzę że rozumiem filozofię. Nie wiem jak wyglądały Twoje rozmowy z tymi ludźmi ale wydaje mi się, że każdy jakoś na swój sposób tłumaczy sobie takie rzeczy mniej lub bardziej skomplikowanie.
Mylisz się, w dzisiejszych czasach ze śmiercią mamy dużo mniej do czynienia niż kiedyś. O tym zresztą mówił prof. Wolniewicz. Kiedyś przy zwłokach czuwała przy świecach cała rodzina, teraz przeważnie trupa daje się do spalenia i do ziemi; Dzisiaj ludzie nie umierają, tylko "znikają" ,śmierć jest tabu, albo zupełną abstrakcją z filmów/gier komputerowych, w których jakieś postacie są zabijane 40 razy na godzinę. Temat śmierci jest wypierany ze sfery publicznej, bo psuje dobrą zabawę i euforię z postępu ludzkości.
Nauka mówi, że największy wpływ na długość życia (lub jego krótkość) ma tlen. Tlen jest naszym cichym zabójcą... Gdyby tylko zwiększyć ilość dwutlenku węgla, to życie komórek byłoby sporo dłuższe. Ludzie w ST żyli o wiele dłużej niż dziś i kto wie czy to nie jest "tylko" literacka wartość tych danych. Kiedyś powietrze, którym oni oddychali mogło mieć inne proporcje. Na 100 % ludzie, a przynajmniej ci "niewierzący", zrobią wszystko aby znaleźć sposób, aby komórki nie przestały się odnawiać. Jest taka presja na "życie wieczne" tu na Ziemi, że to tylko kwestia czasu.
Zawsze można upatrywać jakiejś nadziej np. w transhumanizmie. Może w jakiejś inżynierii genetycznej czy czymś takim. Oczywiście to już nie byliby ludzie.
nauka klamie bo ma z tego pieniądze , dieta i lekarze wpłyneły na wzrost umieralnosci gdyby powietrze zmieniło sie o 1% to byś umarł
Wiem że w kasynach ich właściciele podnoszą ilość tlenu, który zwiększa euforię i sprawia że ludzie są bardziej skorzy do ryzyka.
Jeśli chodzi o ST to jest to raczej literacka fikcja. Masz tam potem skróceniu długości życia ludzkiego do maksymalnie 120 lat. No i faktycznie 120 lat to z dostępnych nam danych maksymalna mozliwa długość życia ludzkiego. Jeanne Calment żyła 122 lata i 164 dni.
brednie tlenu jest tylki ile musi co do minimum tak samo jak ziemia jest co do minimum w odległości do słońca , ciekawy przypadek prawda ?
92casus O tym wpływie ciśnienia i dwutlenku węgla na długowieczność usłyszałem tutaj: ruclips.net/video/qpJT91cEfLs/видео.html . Polecam się zapoznać.
Od czasu, gdy odrzuciłem ideę życia pozagrobowego - boję się śmierci, i tego że umrę. A perspektywa tego że nastanie kiedyś mój koniec, odbiera mi sens w jakimkolwiek działaniu - czuję że wszystko co zrobię, i tak nie ma znaczenia wobec nieuchronnej i nieustającej nicości. Czy życie w ogóle ma jakikolwiek sens?
ty te idee odrzuciles ,co wcale nie musi byc zgodne z prawda.
to wejdź na mój kanał, albo na kanał studiozaprog, albo wpisz w wyszukiwarce youtube "Piotr Listkiewicz mistycyzm" to dowiesz się niejednego
Dlaczego w ogóle zakładasz, że życie ludzieki MUSI mieć sens, albo, że istnieje CEL NAD CELAMI - jakiś magiczny CEL NADRZĘDNY. Istnieją malutkie cele, setki malutkich celi, dziesiątki marzeń i to właśnie realizaje ich są celem każdego z poszególnych ludzi."Przestałem marzyć. Jak człowiek nie marzy - umiera." (Ryszard Riedel)
Kanał Kogucik
pewien człowiek wypadając 20 piętra myślał: "jak dobrze, że to jeszcze tak daleko".
Pozatym nierozumie twojego glupiego podejscia ze jak nie ma zycia wiecznego to zycie jest bez senu? ja tez niewierze w boga ani w zycie po smierci a ciesze sie zyciem.Kolego cudownie jest zyc.Zyc to jest cos wspanialego i tym bardziej sie ciesz kazda sekunda i przezywaj dany ci tu czas jak najlepiej wiedzac ze po smierci jest nicosc.Mnie to wlasnie motywuje do pelnego zycia.Pozdrawiam
ja mam bardzo ważne pytanie do Pana Profesora Wolniewicza. Co Pan Profesor myśli na temat ekonomii, na temat roli matematyki w ekonomii, lub innych naukach społecznych - czy metodologia nauk ścisłych jest w stanie wykryć prawa społeczne, czy istnieją takie prawa? Oraz, co Pan Profesor myśli na temat takich badań jak poszukiwanie zależności pomiędzy różnymi, przeciwstawnymi procesami społecznymi, np. wzrost gospodarczy a wojna? Czy tego typu badania można zakwalifikować do socjologii, którą Pan profesor ceni, czy nie, do badań interdyscyplinarnych, których Pan Profesor nie ceni?
Śmierć jako wejście w nicość czyni życie tragiczną parabolą i przeczy istnieniu Boga dobrego. Alternatywa: albo nicość, albo Bóg. Wolniewicz był chrześcijaninem chyba wg pragnień dobrego serca, bo wg rozumu pozostał agnostykiem albo deistą. Chrześcijaństwo zaś nie jest ani jednym, ani drugim, lecz teizmem; a nawet czymś więcej niż teizmem.
Sapientia!!!
Przedłużaniem życia tzn .za polski ster .Życia kończyło i będzie się śmiercią ale Polska nie musi umierać
Jaki Profesor ma sposób na walkę z popędami,zachciankami i wyobrażaniami ?
"Homo Sapiens XXXXL" !
Jedno, z czym sie nie zgadzam ( ale juz nie podyskutuje z profesorem) to niebyt. Uwazam, ze powinno sie to odwrocic. Byt jest tam gdzie u profesora niebyt. Gdyz zarowno w filozofii chrzescijanskiej ale i w innych prawdziwy byt ( samourzeczywistnienie, Krolestwo Niebieskie) jest po tamtej stronie a tu jest uluda czyli niebyt tzw. māyā - ktora wg hinduizmu oddziałuje głównie poprzez tzw. fałszywe ego (ahamkara), czyli utożsamianie się z materialnym ciałem, oraz poprzez przywiązanie do posiadanych rzeczy (mameti). Pokonanie wpływu mai jest konieczne do wyjścia z cyklu sansary i osiągnięcia wyzwolenia (mokszy) czyli zbawienia czyli Krolestwa NIebieskiego...
Długo to żyją roczniki przedwojenne i powojenne.Ci co rodzili sie od lat 70ątych beda umierac szybciej ze względu na jedzenie ,powietrze ,stres i inne czynniki.To ze zyjemy dłuzej to wymysł Tuska aby zwiekszyć lata pracy ,czyli żeby pracować do śmierci ,aby nie dożyc emerytury.Wystarczy rozejrzeć sie i zobaczyć jak mlodzi padają.Umieralność jest duża.Średnia żywotności zacznie mocno spadac za 20ścia lat jak wymrą te stare roczniki,tylko ciekawe czy nas ktoś o tym poinformuje
Dostaliśmy swoje życia właściwie nie wiadomo dlaczego. Żyjemy właściwie nie wiadomo po co. Umieramy i idziemy nie wiadomo gdzie. Jak można to coś traktować poważnie?
2021
Jak to: ..."w niebyt" ??? Przecież chyba w BYT WIECZNY ?!
Przecież po śmierci jest to co przed urodzeniem, czyli nic. Zawsze mnie dziwiło po co ludzie przejmują się śmiercią, ale nie przejmują się tym co było zanim się urodzili. Przecież chodzi o to samo
Witam, Mam bardzo ważne pytanie do Pana Profesora. Mianowicie, czy uznaje Pan pogląd, iż naturalną kontynuacją ewolucji biologicznej jest ewolucja technologiczna? Czy w przyszłości, tzw.cyborgizacja czyli ulepszanie ciała poprzez implanty, protezy, sztuczne organy nie przyczyni się do zwiększenia maksymalnej długości życia człowieka? Czy w dalekiej przyszłości nauka będzie opisywać moment, w którym człowiek wziął kij aby potrzymać na nim swoje słabe nogi, lub kiedy założył okulary, jako genezę, tak zwanego procesu cyborgizacji. Czy potęga technologii wesprze słabość ciała na tyle, by zwiększyć maksymalną długość egzystencji? Czy możliwe będzie egzystowanie jako człowiek-maszyna? Z poważaniem, Wojciech Głowacz
Najważniejszym organem czlowieka ktory determinuje go jako istotę rozumną jest jego mózg.A na temat jego złożoności budowy i działania jesteśmy pomimo wielkiego postępu w powijakach,i wydaje się że możliwość wykonania protezy mozgu jest niemożliwa.Ciekawy jest pogląd profesora na temat długości życia i tu się zgodzam z Nim że dopiero nowa jednostka ludzka mogłaby żyć dlużej,ale biorąc pod uwagę że na świecie obecnie jest selekcja negatywna(wyjasnie przeżywają nie najmocniejsze geny z ktorych tworzą sie silniejsze jednostki tylko slabe z blędami i dzieki postepowi medycyny przezywaja i się rozmnażają)do tego nie dojdzie.I tak mozg ludzki max.150 lat , a ciało 120 lat i finito.
A ja sobie wyobrażam sytuację,np filmlub jeszcze lepiej grę komputerową,w której człowiek będzie biegał i rozdawał innym ludziom złudzenia podobnie jak oszalały z bólu Janusz Korczak biegał i rozdawał dzieciom w gettcie kartofle
- 150 lat życia? W Księdze Rodzaju Bóg dopuszcza życie człowieka do 120 lat. Notabene
ci, którzy śpiewają: "Sto lat, sto lat..." - zdradzają, że nie czytali Biblii. Nie jest to dobre
świadectwo o znajomości słowa bożego przez Polaków - katolików.
Najważniejszym stwierdzeniem śp. Profesora w 26:06 minucie jest obecność metafizyki przy narodzeniu i śmierci. Już po raz trzeci obejrzałam ten cykl wykładów "krzywa życia" i nie boję się śmierci. Z niebytu w byt i z bytu w niebyt i tak na okrągło. Pocieszająca chrześcijańska "reinkarnacja"??
"Śmierć to jest w życiu ludzkim ta brama, przez którą wkracza w nie metafizyka" powiedział Benedykt XVI. Koniec.
2 pyrtania. 1.Czemu Pan był na kongresie? 2. W co Pan wierzy, czy Pan się boi?
u mnie w szkole też jak zmarł kolega to wszyscy byli na pogrzebie, a mam 24 lata, było to z 10 lat temu
ten mały, to pewnie wnuk Profesora :-)
Natuta zawsze byla od istnienia czlowieka, Ale ludzie odmuzgowane to tak robia, jak ich przywodca im nakazuje.( gdyby czlowiek mogl wladac logiki czlowieka, to wojen by nie bylo i bysmy zyli szczesliwi na tej ziemi co natura nam przykazala. ( ale jest pytanie? dlaczego to wszysko sie odnosi do Ameryki ? Dlaczego te Amerykanie sa tak madre ze odnich te wszelkie madrosci wychodza ? Wiec jesli by Ameryka by nie istniala to sdzisaj bysmy zyli jak cembaly w puszczach ?) Co za cembaly rzadza tym swiatem ? .
Jestem w stanie zrozumieć brak słownika, ale słowo ,,odmUzgowane" nakazuje mi zaszufladkować Pana w mojej piwnicy intelektualnej. Piszę ten komentarz nie po to żeby Panu dopiec, lecz by Pan zrozumiał iż wysławianie się w miarę poprawną polszczyzną nie jest niesamowicie trudne. Jednocześnie powoduje to u większości ludzi pozytywny odbiór, a niestety nie wiele osób w dzisiejszych czasach ma drugą szansę. Proszę nie dawać wiec nikomu szansy na zaniżanie pańskiej oceny na jakiejkolwiek podstawie nawet gramatycznej. Powodzenia
Panie profesorze ale pan rowniez sie myli. Korzeniem religijności nie jest smierć ale życie. Sam pan przecież mówi ze ludzie dążą do przedłużenia życia a nie do skrócenia. Ludzie chcą żyć a ci którzy umierają to wiedza.
Panu profesorowi chodziło o to, że świadomość nieuchronności śmierci jest fundamentem , paliwem czy też korzeniem każdej religii. Jest to powiązane z religijną nadzieją eschatologiczną na życie pozagrobowe. Religia została stworzona aby dać człowiekowi nadzieję na życie wieczne. Bez śmierci nie ma religii.
Religijność swój korzeń ma tak samo w śmierci jak i początku. Dywagowanie o samej śmierci to tak jakby w matematyce istniała tylko półprosta.
Pan profesor ma problem w tym że jest już wiekowy, zatem uczucia wokół śmierci się kumulują oraz... że jest mężczyzną czyli tym w którym życie się nie rodzi. Ja uważam że człowiek jest prawie wieczny swej ziemskiej formie. Dostajemy życie które jest już kompletne i doskonałe od przodków praz przekazujemy dalej swoim potomkom.
Mam wrażenie że piszesz o dwóch rzeczach, odnośnie metafizyki profesor przyznaje, że narodziny tak samo jak śmierc mają swój udział w metafizyce. Ale dlaczego Twoim zdaniem tyczy się to również religii?
Jak śmierć wpływa na religijność wyjaśnia profesor, ja tylko dodaję że swój udział ma również w niej geneza
To co mowisz jest powierzchowną racjonalizacją. Profesor ma zupelna racje. Gdyby nie bylo smierci, nie byloby religii.
Pomysł przedłużania życia w nieskończoność jest absurdalny choćby z tego powodu, że świat, w którym żyjemy ma w swej naturze przemijanie i rozpad, co wynika z jego materialnego charakteru. Pewnie dlatego obietnica życia wiecznego dotyczy "świata przyszłego", czyli prawdopodobnie stanu, gdy nasza świadoma dusza po śmierci opuszcza świat doczesny i przenosi się do jakiegoś świata niematerialnego, w którym prawdopodobnie nie istnieje w ogóle czas, więc stan, w jakim tam "wpadniemy" będzie wieczny (wieczne potępienie albo życie wieczne).
Profesor nie ma racji z tym korzeniem religii- dlaczego - ponieważ np. Żydzi biblijni nie wierzyli w zycie pozagrobowe ( w Torze nic o nim Bóg nie wspomina ) .Więc, czy starotestamentowi , a raczej ich religia nie miała korzenia , bo na pewno nie mógł on być utożsamiany ze śmiercią . A STAROŻYTNE WIERZENIA , GDZIE NIE ROZRÓŻNIANO ŻYCIA OD ŚMIERCI . Twierdzenie pana profesora jest więc słuszne tylko co do większości religii .
"Korzeniem wszelkiej magii jest niepewność losu. Korzeniem wszelkiej religii jest świadomość nieuchronności śmierci."
B. Wolniewicz, "W stronę rozumu"
Panie profesorze wiele gadania o niczym, nic z tego nie wynika.
fajne pierdy ale trochę szkoda czasu na miałkowatą filozofie tego pana
Rob Ambi Jesteś głupi jak pusty bukłak po skwaśniałym winie.
Wracaj do innego filozofa ,który bardziej Tobie bliski(ten z Lublina z penisami w ręku).
Rob Ambi ciasny móżdżek nie pomieści wielkiej myśli, niestety
Błąd moim zdaniem, ale to ŻYCIE jest niezniszczalne, a nie ŚMIERĆ, wiele problemów wynika z braku zrozumienia podstawowych pojęć i definicji, za nalot znam profesora,, więc nie wiem, czy jest świadomym manipulantem, czy inaczej rozumie podstawowe pojęcia i definicje, Ludzie bardzo niepoprawnie pojmują czym jest ŚMIERĆ I ŻYCIE i dlatego są tak zaBURZENI i zaGUBIENI.