Kiedyś rodzice mieli nas w nosie - nie martwili się nami i nie analizowali nas tak jak my musimy się nad dziećmi trząść i dbać o najmniejszy szczegół jego jestestwa. Kiedyś widziałam dziadków non stop, mieszkali z nami. Teraz dziadkowie mają wnuki w nosie - mamy dziadków obok i nie są zainteresowani wnukiem więcej niż w niedzielny obiad. Praca wymaga od nas dużo więcej niż kiedyś jak mama wracała do domu o 12:00 albo 14:00 max. My teraz jak się wygrzebiemy o 18;00 z obowiązków to jest super. Dzieci są sfrustrowane bo 90% czasu zabiera nam praca i obowiązki. Na życie nie ma czasu, nie ma czasu na dzieci. Co mi po pieniądzach np jak ja wyglądam jak kloszard conajmniej bo już nawet nie mam czasu i siły się ogarnąć. Wypalenie rodzicielskie jest też pokłosiem wypalenia i stresu w pracy i to koło się zamyka.
Poprosić o pomoc... To akurat niezły żart. W pokoleniu obecnych 30-latków prawie nikt nie ma dzieci. Ci, którzy mają, są uznawani za dzieciorobów, nierobów, 500+plusiarzy itd. Dziadkowie też są coraz dalej i chcą się cieszyć życiem. Obecnie zatem posiadanie dziecka to sprawa bardzo indywidualna - w sensie - Twój problem. Mamy dzietność 1.3, wymieramy szybciej niż dinozaury
To Pani redaktor ma jakieś dziwne postrzeganie tradycji w kontekście życia rodzinnego. Nikomu zdrowo myślące mu o poglądach konserwattwnych nie przyszłoby do głowyby tak dzielić zadania,aby kobieta zarówno szła do pracy i tylko ona miała sie zajmować się domem. To jakieś wypaczone patrzenie na ludzi szanujących tradycyjne wartośc, oparte być może na jakimś patologicznym modelu rodziny powstały w socjalizmie.
Kiedyś rodzice mieli nas w nosie - nie martwili się nami i nie analizowali nas tak jak my musimy się nad dziećmi trząść i dbać o najmniejszy szczegół jego jestestwa. Kiedyś widziałam dziadków non stop, mieszkali z nami. Teraz dziadkowie mają wnuki w nosie - mamy dziadków obok i nie są zainteresowani wnukiem więcej niż w niedzielny obiad. Praca wymaga od nas dużo więcej niż kiedyś jak mama wracała do domu o 12:00 albo 14:00 max. My teraz jak się wygrzebiemy o 18;00 z obowiązków to jest super. Dzieci są sfrustrowane bo 90% czasu zabiera nam praca i obowiązki. Na życie nie ma czasu, nie ma czasu na dzieci. Co mi po pieniądzach np jak ja wyglądam jak kloszard conajmniej bo już nawet nie mam czasu i siły się ogarnąć. Wypalenie rodzicielskie jest też pokłosiem wypalenia i stresu w pracy i to koło się zamyka.
Dzięki za ten szczery komentarz. To bardzo ważny głos w tej dyskusji!
Poprosić o pomoc... To akurat niezły żart. W pokoleniu obecnych 30-latków prawie nikt nie ma dzieci. Ci, którzy mają, są uznawani za dzieciorobów, nierobów, 500+plusiarzy itd. Dziadkowie też są coraz dalej i chcą się cieszyć życiem. Obecnie zatem posiadanie dziecka to sprawa bardzo indywidualna - w sensie - Twój problem. Mamy dzietność 1.3, wymieramy szybciej niż dinozaury
Ludzie nie wymierają
To Pani redaktor ma jakieś dziwne postrzeganie tradycji w kontekście życia rodzinnego. Nikomu zdrowo myślące mu o poglądach konserwattwnych nie przyszłoby do głowyby tak dzielić zadania,aby kobieta zarówno szła do pracy i tylko ona miała sie zajmować się domem. To jakieś wypaczone patrzenie na ludzi szanujących tradycyjne wartośc, oparte być może na jakimś patologicznym modelu rodziny powstały w socjalizmie.