Atak krwiożerczych pomidorów ( debiut Antonio Banderasa) Mad max fury road oczywiście Alien 3 ( wspaniały film) I uwaga ! Marvels ( uważam że to nie był tak zły film jak się o nim mówi)
Anihilacja dobry film. Ale w końcówce jakoś brakło mi kropki nad i ... Generalnie dzieła z wizją nie przebijają się. Dlaczego? Bo lubimy to co łatwe a nie to co nas zmusza do myślenia
Mnie to zawsze interesowało. Poza tym, jeśli jakiś współczesny film Ci się spodoba, a np. ma on otwierać jakąś filmową serię, to jasnym jest, że będziesz liczyć na jego sukces finansowy. 🙂
Niestety, ale to czy dany film zarobił czy nie, często ma znaczenie jakie filmy kręci się później. Jest to bowiem najprostszy wyznacznik tego co się widzom podoba a co nie i który twórca najlepiej trafia do masowej widowni, a co za tym idzie kto dostanie od producentów pieniądze i jak duże na swój następny projekt.
Jakie to klapy, jak się zarobiło więcej niż się wydało? Budżet filmu, to koszt, a dochód, to wszystko ponad koszty. Nawet przy nr. 4 'Donnie Darko': przy budżecie 6 mln. film zebrał(?!) 7 mln. - znaczy bańka ponad koszty! Gdzież tu klapa finansowa? 16.7% zysku/dochodu, to bardzo godziwy zarobek - nawet uwzględniając, że to prawdopodobnie przed opodatkowaniem. A przy nr. 7 'Stalowy gigant' co znaczy "film przyniósł"? Przychód czy dochód? Sprawdziłem i podają (z sierpnia 2020), że budżet był nie 70, a 48 mln i to 'przyniósł' (przychód), to nie 23, a 31 mln - znaczy strata nie 47, a 17 mln USD. Dalej już mi się nie chce.
Z prostego względu - budżet danego filmu to nie wszystkie koszty, jakie się z nim wiążą (budżet filmu to zazwyczaj koszty produkcji takie jak wynagrodzenia dla reżysera, aktorów, scenarzystów, wynajem sprzętu oraz lokacji, a także koszty postprodukcji, czyli montaż, udźwiękowienie, efekty wizualne i inne; taki budżet natomiast zazwyczaj nie obejmuje: kosztów marketingu i promocji czy kosztów związanych z jego dystrybucją). Dlatego też budżety filmów niejednokrotnie podawane są w przybliżeniu, wartości są szacunkowe. Te "dodatkowe" koszty nierzadko są wysokie i mogą nie tylko dorównać budżetowi danej produkcji, ale też i ją przewyższyć. I tak często, aby film opłacił się studiu, musi zarobić dwukrotność, a nawet trzykrotność swojego budżetu.
@@krotkiehistorieokulturze Akurat jestem księgowym i nie bardzo w to tłumaczenie wierzę - w większości cywilizowanych krajów księgowość prowadzi się podobnie. Każdy projekt (film, gra, cokolwiek) dostaje jakiś budżet (pominę kwestię ew. dotacji - np. państwowych), który musi uwzględniać wszystko! Ew. może być skorygowany, ale wtedy ktoś podejmuje decyzję, czy ciągnąć to dalej, czy odpuścić. Może jakiś link do wiarygodnego źródła, ad budżetów filmowych w Holly? [edit] Jaki inwestor chciałby wrzucić kasę w coś, co nie wiadomo ile może go kosztować?
Tu kilka źródeł z brzegu, które sporo rozjaśniają: * stephenfollows.com/how-movies-make-money-hollywood-blockbusters/ * entertainmentstrategyguy.com/2019/11/20/the-great-irishman-challenge-how-to-calculate-the-feature-film-profitability-part-i/ * fastercapital.com/topics/the-sources-and-models-of-revenue-and-profit-for-your-film-project.html * www.the-numbers.com/movie/budgets/all Poza tym choćby książka "The Movie Business: The Definitive Guide to the Legal and Financial Secrets of Getting Your Movie Made" Kelly'ego Charlesa Craba czy "The Movie Business Book" i rozdział Petera J. Dekoma "Movies, Money and Madness" czy "Sztuka produkcji filmowej" Gregorego Goodella. Cóż, nie mam wpływu na to, w co wierzysz, ale tego, czy film jest rentowny nie określa jedynie porównanie jego budżetu z zarobkami ze sprzedaży biletów (warto tu dodać, że studia dzielą się przychodami z biletów z kinami - te zazwyczaj zatrzymują około 50 procent ze sprzedaży). Poza podziałem zarobku z kas kinowych ogromnie istotne są również wydatki marketingowe, których budżet nie obejmuje - te przy większych produkcjach stanowić mogą około 50 procent ich budżetu, a nawet i więcej. I tak, przykładowo, gdy budżet danej produkcji wynosi 45 mln dolarów, działania marketingowe mogą zwiększyć wydatki o dodatkowe 22,5 mln dolarów. Wiadomo, box office to tylko jedno ze źródeł zarobkowych filmu i taki nierentowny (jeśli mowa o premierze kinowej) projekt może się w - dalszej lub bliższej przyszłości - zwrócić dzięki sprzedaży praw do czasowej dostępności na serwisach streamingowych, sprzedaży płyt DVD/Blu-Ray, zabawkach, komiksach etc.
@@marcinzywy9444 Nie bierzesz pod uwagę jeden rzeczy: budżet filmu to koszt jego produkcji (garze aktorów, reżysera, obsługi technicznej, wynajem sprzętu, plenerów itd, itd), Boxoffice zaś to przychód z biletów kinowych. Ta kasa nie idzie w całości bezpośrednio do producentów, ale trzeba ją jeszcze podzielić między dystrybutorów filmu (to często osobne firmy, niezależne od producentów, szczególnie na rynkach zagranicznych) oraz kina, które go wyświetły.
Ten materiał pokazuje co przetrwało próbę czasu i weszło do klasyki np. SF...to są cały czas te same ważne i potrzebne opowieści o wartościach. Cały czas w kinie Lewaki robiły i robią denne kino dla ciemnogrodu tylko dla mamony ....Cały czas walczą z wartościami uniwersalnymi głoszonymi w wierszach docelowo wierze katolickiej...
Ale z takimi "żartami" to nie tutaj tak, tutaj nie. Co do feminatywów - te były powszechnie używane w Polsce na początku XX wieku i nie budziły kontrowersji. W 1904 roku "Poradnik Językowy" opublikował nawet protest czytelników sprzeciwiających się używaniu męskich form w odniesieniu do kobiet, uznając to za "gwałcenie języka polskiego". Preferowano wówczas formy takie jak doktorka, profesorka, lekarka czy autorka. Feminatywy nie są nowym wynalazkiem językowym, a raczej powrotem do wcześniejszych praktyk. Badacze wskazują, że poprzednie pokolenia mogły być bardziej otwarte na stosowanie żeńskich form niż obecnie. W pierwszej połowie XX wieku feminatywy były wręcz zalecane przez językoznawców, co skutkowało powszechnym użyciem określeń takich jak adwokatka, doktorka czy gościni w prasie, dokumentach i słownikach. Obecna dyskusja na temat feminatywów jest więc w pewnym sensie powrotem do praktyk językowych sprzed stu lat, które wówczas nie budziły kontrowersji, a były uważane za naturalne i poprawne (za: Słownik Języka Polskiego, Żywa Biblioteka Polska i Wielka Historia). A poza tym: język ewoluował, ewoluuje i ewoluować będzie. Zmiana to nieodłączna rozwoju.
Jakie filmy umieścilibyście na takiej liście?
Atak krwiożerczych pomidorów ( debiut Antonio Banderasa)
Mad max fury road oczywiście
Alien 3 ( wspaniały film)
I uwaga ! Marvels ( uważam że to nie był tak zły film jak się o nim mówi)
Masz wspaniały głos i opowiadasz historię z żywą pasją, rób to dalej 👍
Genialne materiały, dziękuję
Przyjemnie się ciebie słucha, dzięki wielkie.
"Wodny świat" zdaje się ze też nie zarobił tyle, ile oczekiwano.
Masz świetny głos i opowiadasz historię z pasją, rób to dalej. Godd job!
Anihilacja dobry film. Ale w końcówce jakoś brakło mi kropki nad i ... Generalnie dzieła z wizją nie przebijają się. Dlaczego? Bo lubimy to co łatwe a nie to co nas zmusza do myślenia
Fajny temat, ale raczej ciężki, bo kogo interesuje czy jakiś film zarobił czy nie? Ale super materiał 👍🏻
Mnie to zawsze interesowało. Poza tym, jeśli jakiś współczesny film Ci się spodoba, a np. ma on otwierać jakąś filmową serię, to jasnym jest, że będziesz liczyć na jego sukces finansowy. 🙂
Niestety, ale to czy dany film zarobił czy nie, często ma znaczenie jakie filmy kręci się później. Jest to bowiem najprostszy wyznacznik tego co się widzom podoba a co nie i który twórca najlepiej trafia do masowej widowni, a co za tym idzie kto dostanie od producentów pieniądze i jak duże na swój następny projekt.
Jakie to klapy, jak się zarobiło więcej niż się wydało? Budżet filmu, to koszt, a dochód, to wszystko ponad koszty. Nawet przy nr. 4 'Donnie Darko': przy budżecie 6 mln. film zebrał(?!) 7 mln. - znaczy bańka ponad koszty! Gdzież tu klapa finansowa? 16.7% zysku/dochodu, to bardzo godziwy zarobek - nawet uwzględniając, że to prawdopodobnie przed opodatkowaniem. A przy nr. 7 'Stalowy gigant' co znaczy "film przyniósł"? Przychód czy dochód? Sprawdziłem i podają (z sierpnia 2020), że budżet był nie 70, a 48 mln i to 'przyniósł' (przychód), to nie 23, a 31 mln - znaczy strata nie 47, a 17 mln USD. Dalej już mi się nie chce.
Z prostego względu - budżet danego filmu to nie wszystkie koszty, jakie się z nim wiążą (budżet filmu to zazwyczaj koszty produkcji takie jak wynagrodzenia dla reżysera, aktorów, scenarzystów, wynajem sprzętu oraz lokacji, a także koszty postprodukcji, czyli montaż, udźwiękowienie, efekty wizualne i inne; taki budżet natomiast zazwyczaj nie obejmuje: kosztów marketingu i promocji czy kosztów związanych z jego dystrybucją). Dlatego też budżety filmów niejednokrotnie podawane są w przybliżeniu, wartości są szacunkowe.
Te "dodatkowe" koszty nierzadko są wysokie i mogą nie tylko dorównać budżetowi danej produkcji, ale też i ją przewyższyć. I tak często, aby film opłacił się studiu, musi zarobić dwukrotność, a nawet trzykrotność swojego budżetu.
@@krotkiehistorieokulturze Akurat jestem księgowym i nie bardzo w to tłumaczenie wierzę - w większości cywilizowanych krajów księgowość prowadzi się podobnie. Każdy projekt (film, gra, cokolwiek) dostaje jakiś budżet (pominę kwestię ew. dotacji - np. państwowych), który musi uwzględniać wszystko! Ew. może być skorygowany, ale wtedy ktoś podejmuje decyzję, czy ciągnąć to dalej, czy odpuścić. Może jakiś link do wiarygodnego źródła, ad budżetów filmowych w Holly?
[edit] Jaki inwestor chciałby wrzucić kasę w coś, co nie wiadomo ile może go kosztować?
Tu kilka źródeł z brzegu, które sporo rozjaśniają:
* stephenfollows.com/how-movies-make-money-hollywood-blockbusters/
* entertainmentstrategyguy.com/2019/11/20/the-great-irishman-challenge-how-to-calculate-the-feature-film-profitability-part-i/
* fastercapital.com/topics/the-sources-and-models-of-revenue-and-profit-for-your-film-project.html
* www.the-numbers.com/movie/budgets/all
Poza tym choćby książka "The Movie Business: The Definitive Guide to the Legal and Financial Secrets of Getting Your Movie Made" Kelly'ego Charlesa Craba czy "The Movie Business Book" i rozdział Petera J. Dekoma "Movies, Money and Madness" czy "Sztuka produkcji filmowej" Gregorego Goodella.
Cóż, nie mam wpływu na to, w co wierzysz, ale tego, czy film jest rentowny nie określa jedynie porównanie jego budżetu z zarobkami ze sprzedaży biletów (warto tu dodać, że studia dzielą się przychodami z biletów z kinami - te zazwyczaj zatrzymują około 50 procent ze sprzedaży). Poza podziałem zarobku z kas kinowych ogromnie istotne są również wydatki marketingowe, których budżet nie obejmuje - te przy większych produkcjach stanowić mogą około 50 procent ich budżetu, a nawet i więcej. I tak, przykładowo, gdy budżet danej produkcji wynosi 45 mln dolarów, działania marketingowe mogą zwiększyć wydatki o dodatkowe 22,5 mln dolarów. Wiadomo, box office to tylko jedno ze źródeł zarobkowych filmu i taki nierentowny (jeśli mowa o premierze kinowej) projekt może się w - dalszej lub bliższej przyszłości - zwrócić dzięki sprzedaży praw do czasowej dostępności na serwisach streamingowych, sprzedaży płyt DVD/Blu-Ray, zabawkach, komiksach etc.
@@marcinzywy9444 Nie bierzesz pod uwagę jeden rzeczy: budżet filmu to koszt jego produkcji (garze aktorów, reżysera, obsługi technicznej, wynajem sprzętu, plenerów itd, itd), Boxoffice zaś to przychód z biletów kinowych. Ta kasa nie idzie w całości bezpośrednio do producentów, ale trzeba ją jeszcze podzielić między dystrybutorów filmu (to często osobne firmy, niezależne od producentów, szczególnie na rynkach zagranicznych) oraz kina, które go wyświetły.
@@krotkiehistorieokulturze Dziękuję, później poczytam, i jeżeli się myliłem, to przepraszam.
Ten materiał pokazuje co przetrwało próbę czasu i weszło do klasyki np. SF...to są cały czas te same ważne i potrzebne opowieści o wartościach. Cały czas w kinie Lewaki robiły i robią denne kino dla ciemnogrodu tylko dla mamony ....Cały czas walczą z wartościami uniwersalnymi głoszonymi w wierszach docelowo wierze katolickiej...
Proszę mówić poprawnie, moda na błędy językowe kiedyś minie ....Mówi się Pani Biolog bo BIO-loszki to są w chlewie :) i zdecydowanie są BIO :)
Ale z takimi "żartami" to nie tutaj tak, tutaj nie.
Co do feminatywów - te były powszechnie używane w Polsce na początku XX wieku i nie budziły kontrowersji. W 1904 roku "Poradnik Językowy" opublikował nawet protest czytelników sprzeciwiających się używaniu męskich form w odniesieniu do kobiet, uznając to za "gwałcenie języka polskiego". Preferowano wówczas formy takie jak doktorka, profesorka, lekarka czy autorka.
Feminatywy nie są nowym wynalazkiem językowym, a raczej powrotem do wcześniejszych praktyk. Badacze wskazują, że poprzednie pokolenia mogły być bardziej otwarte na stosowanie żeńskich form niż obecnie. W pierwszej połowie XX wieku feminatywy były wręcz zalecane przez językoznawców, co skutkowało powszechnym użyciem określeń takich jak adwokatka, doktorka czy gościni w prasie, dokumentach i słownikach. Obecna dyskusja na temat feminatywów jest więc w pewnym sensie powrotem do praktyk językowych sprzed stu lat, które wówczas nie budziły kontrowersji, a były uważane za naturalne i poprawne (za: Słownik Języka Polskiego, Żywa Biblioteka Polska i Wielka Historia).
A poza tym: język ewoluował, ewoluuje i ewoluować będzie. Zmiana to nieodłączna rozwoju.
@@krotkiehistorieokulturze Aaaaa :):):) już wszystko wiem :):):) Pozdrawiam