Kochana Olu, zgadzam się z Tobą w 100%, mnie w kościele boli jeszcze to, ze od urodzenia jesteś grzechem. Jak malutkie, niewinne dziecko może być grzechem? Jest CUDEM, ja jestem CUDEM i Ty jesteś CUDEM. Przykro mi patrzeć na tych wszystkich ludzi klęczących (w tym DZIECI) przed ołtarzem i bijących się w pierś powtarzając „moja wina”.
Piękny przekaz. Dziękuję Ci kochana, za twoją prawdę, odwagę i miłość do życia i do siebie 💓😘. Idź swoją drogą i rozwijaj się dalej pięknie, tak jak to właśnie robisz teraz. Twój czas dopiero się zaczął 😍
Z perspektywy trzeciej osoby z tego wszystkiego wyłania się jeszcze jeden dość przerażający obraz. To, co mnie najbardziej frapuje to nie kwestia tego, czy kościół jest dobry, czy nie, czy warto w nim funkcjonować, czy nie warto, ale to, że by w pełni być obecnym w kościele (jakimkolwiek - paradoksalnie RÓWNIEŻ dotyczy to nowego systemu, który dziś rośnie w siłę - nazywa się on duchowością alternatywną) trzeba być człowiekiem, który do bycia w pełni sobą nieustannie potrzebuje przewodnika / mistrza / Boga / mentora / guru (wpisz każdy możliwy synonim), czyli de facto człowiekiem niesamodzielnie myślącym i niesamodzielnym życiowo. Widzisz... ja do KK przystąpiłem mając 11 lat. Z własnej woli przyjąłem chrzest i komunię podczas jednej mszy. Tuż po gwałtownej i niespodziewanej adopcji był to dla mnie idealny sposób na pozostanie przy zdrowych zmysłach. Uwierzyć w to, że istnieje jakaś zewnętrzna siła, która niezależnie od dziejących się krzywd i kłód przez które należy przeskoczyć zaopiekuje się mną... to było wszystko czego potrzebowałem. Błyskawicznie zostałem ministrantem i związałem się z KK dość silnie - ale nie z samą instytucją, co wiarą w to, że ten Bóg jest "osobą", która nade mnę czuwa, a sama instytucja jest pośrednikiem między mną, a nim. Parę lat później zrezygnowałem. Dlaczego? Bo będąc ministrantem zobaczyłem jak ksiądz żyje w "celibacie" z gosposią pod jednym dachem, jak powoli umiera na raka płuc wywołanego paleniem papierosów, jak pobiera kolejne koperty chodząc ze mną po kolędzie (zobaczyłem kwoty, bo jeśli ja z dwoma innymi ministrantami ogarnialiśmy jedną tylko ulicę niewielkiej miejscowości i w każdej kopercie było 50,100 lub 200 zł, a domów było tam z 50, to z jednej tylko ulicy ksiądz pobierał uśredniając 5000 zł, a ulic w miejscowości było ze 20, co dawało zawrotną sumę 100 000 zł) jednocześnie wyjmując z puszki ministrantów banknoty, a zostawiając tam jedynie drobniaki, jak pozwala bić się i maltretować nawzajem ministrantom w zakrystii i wreszcie jak każdemu spowiadanemu pacjentowi zapodawał tę samą oklepaną modlitwę. Odszedłem de facto dlatego, że poczułem, iż owo pośrednictwo między Bogiem, a mną jest zwykłą ściemą. Sprawdza się dopóki ludzie w to wierzą I TO WTEDY NAPRAWDĘ DZIAŁA, bo życie (dosłownie) uratowała mi rodzina skrajnie katolicka i ortodoksyjna w pewnych kwestiach, a bardziej dobrych i wielkodusznych ludzi ze świeczką szukać. Zmierzam tu do jednego. Żeby akceptować kościół takim jakim jest i uznawać jego pośrednictwo trzeba być człowiekiem naiwnym, człowiekiem potrzebującym przewodnika, potrzebującym zwolnienia od odpowiedzialności, zwolnienia od samodzielności i nieuchronności konsekwencji swoich własnych decyzji, zwolnienia od brzemienia tych konsekwencji. Jedni pozostają takimi ludźmi przez parę lat jak ja i budzą się szybko, inni potrzebują lat na wydostanie się z tych okowów, a jeszcze inni nie uwalniają się nigdy. Jednakże wspólnym ich mianownikiem jest wspomniane oddalanie od siebie odpowiedzialności za swoje życie. Pójdę do spowiedzi - bach jestem czysty. Pójdę do kościoła - bach jestem zbawiony. Proste czynności, proste rytuały, które ustawiają życie człowieka na pozornie właściwym torze i nie zmieniają faktycznie życia człowieka - dają mu tylko POCZUCIE ZMIANY. Ważne słowo. POCZUCIE. Ale wiesz co jest najbardziej przerażające? Że IDENTYCZNY w swej konstrukcji system tworzy się wokół dzisiejszego współczesnego szamanizmu i nowoczesnej duchowości. I żeby była jasność nie twierdzę, że medytacja, joga i rytualizmy są złe. Twierdzę natomiast, że współcześnie kopiuje się ten sam schemat, ale opisuje się go inaczej. Kościół mówi: rodzisz się z grzechem - Bóg Cię karze, Bóg Cię doświadcza, to wina szatana, a nie Twoja, ale Ty nosisz to brzemię. Nowoczesna duchowość mówi: rodzisz się z traumami zapisanymi 7 pokoleniami wstecz, wybrałeś takie życie (nieważne że tego nie pamietasz i de facto nie bardzo chciałbys z dzisiejszej perspektywy być w czarnej d*** życiowo) i choć możesz tego nie pamiętać nosisz to brzemię. To jest dokładnie ten sam schemat, ta sama historia zwalania winy i odpowiedzialności z siebie na jakieś zewnętrzne siły, a to karma, a to traumy, a to przodkowie, a to reinkarnacja, a to wybór (którego nie pamiętamy). Wszystko to świat, przeszłość, zły ojciec, rozpadnięta rodzina, ale nigdy JA, nigdy MOJA odpowiedzialność. Kościół mówi: przyjdź na mszę, odpraw rytuał, przyjmij Jezusa który Cię kocha, a poczujesz się lepiej - w trakcie mszy ksiądz machnie niezłe kazanie, po którym ludzie wyjdą uskrzydleni i pewni swej drogi. Nowoczesna duchowość mówi: przyjdź na krąg, odpraw rytuał, przyjmij siebie / zaakceptuj siebie, a poczujesz się lepiej - w trakcie spotkania prowadzący szaman / guru lub inny przeowdnik machnie mowę motywacyjną lub głęboko socjologiczną intersekcję pacjenta i ludzie wyjdą uskrzydleni i pewni swej drogi. I mam 100% pewności, że wielu się ze mną nie zgodzi, bo przecież nowoczesna duchowość wg. wielu jest opozycją do KK, jest prawdziwsza, lepsza, dojrzalsza, to wyższy poziom duchowości itd. Tyle, że członkowie KK mówią to samo :) bo DLA NICH ich rytuały są tak samo skuteczne jak dla uczestników rozmaitych kręgów. Ja sam żyję z żoną w kompletnej dziczy i codziennie doświadczam kwintesencji natury. Nie potrzebuję medytacji, bo wychodzę przed dom i mam swoje połączenie ze światem w pełnej krasie. Nie potrzebuję przewodnika, bo świat jest taki jaki jest niezależnie od tego kto co o nim powie lub napisze. I tego mi bardzo dziś w naszym zagubionym społeczeństwie brakuje wiesz? Mówimy: przeczytaj tę książkę on / ona pisze dużo mądrych rzeczy. Idź na spotkanie z nim / nią, nauczysz się jak żyć / jak być szczęśliwym / jak oddychać / jak kochać siebie. To jest przerażające, że tak naprawdę niezależnie od tego, czy jesteśmy w KK, czy nie wciąż cierpimy na tę samą chorobę: brak własnej pełnej i twardej tożsamości oraz nieustanne uzależnienie od słuchania dobrych rad i poszukiwania "najwłaściwszej ścieżki" gdy tak naprawdę ona nie istnieje. Istnieje tylko poczucie, że dziś idę lepszą drogą niż wczoraj, nieważne, że ona niewiele różni się od wczorajszej, ważne, że nacechowałem ją lepszością. Paradoksalnie bycie w KK nie świadczy o KK ale o tym kto w nim jest. I paradoksalnie w tym, co Ci tamten ksiądz powiedział nie było niczego uwłaczającego. On po prostu głęboko wierzył, że kolejne dziecko was scali i miał do swych przekonań pełne prawo tak jak i Ty miałaś prawo się z tym nie zgadzać, ale nie sądzę, by chciał Cię tym poniżyć lub zrobić Ci krzywdę, a już na pewno nie odepchnąć od KK. Powiedział to, co uważał za stosowne. Każdy z nas znajduje swój włąsny sposób na to by zwalić / oddalić / przetransferować odpowiedzialność za swoje życie z siebie na kogoś / coś na zewnątrz nas. Przodkowie, duchy, nów księżyca, źle się czuję, bo pełnia, czeka mnie coś dobrego bo pełnia (nie dlatego że staram się o polepszenie swojego życia, ale dlatego że planety ułożyły się w ten lub inny sposób). Tymczasem moim zdaniem to nie KK jest problemem. Problemem jest brak samodzielności i brak 100% poczucia odpowiedzialności za swoje życie, który kultywuje się zarówno w KK jak i w tym, co próbuje stawać w opozycji do KK, a co nazywa się współczesną duchowością.
Szymon, bardzo dziękuję Ci za ten obszerny komentarz i podzielenie się fragmentem swojej historii. Poruszające i bardzo mądre przemyślenia. I zgadzam się z tym co napisałeś. Przede wszystkim ogromnym ryzykiem jest, kiedy stawiamy jakiegoś przewodnika w pozycji guru czy mistrza. Bo można się bardzo rozczarować. Choćby dlatego, że jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy swoje błędy i nie jesteśmy doskonali. Na początku swojej ścieżki zdarzyło mi się to dwukrtonie. Rozczarowanie takimi osobami było ogromne. Można więc wówczas mocno się zrazić do takiego przewodnika lub do całej duchowosci. Mam jednak zdanie, że rola przewodnika duchowego jest inna. Nie każdy bowiem potrafi sam pracować ze sobą. Mamy tyle fałszywych programów, które na początku uniemożliwiają nam dotarcie do tej prawdy. I np moja rola polega na tym, aby pomóc takie warstwy pouwalniać. Ale moja rola jest tylko na chwilę, bo ja bardzo głęboko wierzę i mówię o tym swoim podopiecznym, że jestem tylko na chwilę przy Tobie w tej podróży. Po to aby pomóc dotrzeć do serca, aby mój podopieczny nauczył się słuchać swojego wewnętrznego głosu. A nie po to aby, ktoś całe życie do mnie przychodził. To byłoby niefair i byłoby oszustwem. Duchowość to nie system. Przynajmniej ja to tak rozumiem. To głębokie zwrócenie się do siebie, do swojego wnętrza i uznanie w sobie tego mistrza, boga, bogini, światła. Każdy z nas to ma. A połaczenie z naturą - do czego powinnyśmy wszyscy powracać - jest najlepszą medycyną. Podobnie jak nie uważam, że jest jedna uniwersalna prawda. Moją prawdą jest moja droga, którą tutaj się dzielę i często w filmach mówię - to jest moje - szukaj swojej prawdy,, sprawdzaj, podważaj. Nie wierz we wszystkie mądre książki i czyjeś przekazy. One mają tylko inspirować do indywidualnej zmiany ale nie możemy ślepo w nie wierzyć. Każdy z nas ma wlasną prawdę i własną ścieżkę. A kiedy duchowość staje się systemem, to znaczy, że to nie jest to! I robi się niebezpiecznie. Duchowość to wolność. To słuchanie swojego serca i podążanie za nim. Sama bardzo unikam podążania za jednym nauczycielem, bo z tego rodzi się sekciarstwo. Szukam, zbieram narzędzia , wdrażam, sprawdzam co działa, co nie działa dla mnie i idę dalej. W całkowitej wolności. I też nie chcę aby ktokolwiek stawiał mnie na piedestał i nazywał mnie swoim guru. Jestem tylko chwilowym towarzyszem w czyjejś podróży, przez mały fragment aby w czymś pomóc. Ale nie chcę aby ktoś pytał mnie jak ma żyć i zresztą takich odpowiedzi nigdy nie śmiałabym udzielić. Ten kanał powstał z intencją dzielenia się swoją drogą ku inspiracji, a nie doradzaniu jak postępować. Zainspirowałeś mnie właśnie swoją wypowiedzią aby nagrać o tym film. O pułapkach posiadania guru :-) Dziękuję Ci za to :-) Zazdroszczę tego życia w dzikości :-) Bardzo mocno przymierzam się sama do tego i aby wyjsć zupełnie z systemu. Jeszcze chwila, bo muszę brać pod uwagę także moje dzieci, które jeszcze chcą tego miejskiego życia... Pozdrawiam Cię serdecznie :-)
@@AleksandraGelo Jeśli jest tak jak piszesz, to jesteś jedną z niewielu nauczycielek, które zdają się mieć świadomość swojej "tymczasowości", a wręcz, które traktują swoją "tymczasowość" jako niezbędną konieczność sukcesu, a to coś, czego ze świeczką szukać :). Współczesna duchowość ma w sobie wiele pułapek, które wynikają głównie z pustki. Ktoś odchodzi od KK lub wychowuje się bez KK i bez jakiejkolwiek innej religii i żyje w pustce - duchowej i emocjonalnej pustce. Wówczas, gdy trafia na ludzi uduchowionych bardzo łatwo jest mu zachłysnąć się tym, czego doznaje. I kiedy komuś takiemu powiesz: jesteś boginią... możesz wyrządzić wiele krzywdy. Wyobraź sobie moje przerażenie, gdy w zeszłym roku spotkałem kilka osób, które uświadomił mi, że gościły na 6 i więcej festiwalach w krótkiej przestrzeni kilku miesięcy. Poczułem bardzo mocno to, co dzieje się w ich życiu. Nieustanna euforia, podsycana kolejnymi ceremoniami, która kradnie im życie sprzed oczu. I to dosłownie, bo jeśli mówisz 6 festiwali, z których każdy włącznie z przygotowaniem się i przejazdem to 3-4 dni, to daje Ci to około miesiąca permanentnego haju. To moim zdaniem jedno z największych i najpoważniejszych niebezpieczeństw i największe wyzwanie wobec odpowiedzialności wszelkich nauczycieli duchowych. Nie pozwolić odkleić się podopiecznym od rzeczywistości. Jak to moja małżonka zwykła mówić: dusza musi mieć dupę. I w tym z pozoru szorstkim zdaniu jest absolutnie wszystko. Wiesz o co mi chodzi? Czuję, że życie jest tak nieprawdopodobnie piękną historią, tak cudownym zjawiskiem samym w sobie, że nie potrzebuje kolorowania wielkimi słowami o boskości, boginiach i bogach. Bogom zostawmy to, co boskie, bądźmy ludźmi i starajmy się być piękni :) tak to widzę, bo im więcej jest górnolotnych określeń, tym bardziej karmimy swoje ego i swoją próżność. Zdaje się jednak, że rozumiesz to wszystko, a to cenne... bardzo.
Oleńko oglądałam dużo filmów o przebudzenie ależ twoja historia jest ząb w ząb taka sama jak moja słucham i niewierze to co mówisz jest mówione moimi słowami niesamowite jestem w szoku
mam tak samo jak Ty... dokladnie tak samo... po odejsciu z Kosciola Katolickiego, nawrocona w Kosciele Chrzescijanskim, gdzie zaczelam czytac pismo swiete, poznalam Jezusa i podazylam swoja droga
Olu!_ Jak dla mnie temat trafiony w 10-tkę! W przeszłości też bardzo ciągnęło mnie do spraw religijnych(nadal ciągnie,ale już w inny sposób!) i Boga. Czułem (wtedy), że Bóg jest w kościele,lecz oczywiście po wielu latach poszukiwań Jego ta nie odnalazłem. Zawiodłem się na kościele kat....im,bo co innego głosi(ł) a co innego czyni(za plecami wiernych)_dlatego(czując pociąg do Boga!) postanowiłem "go"poszukać na własną rękę i.. odnalazłem! Nie chcę się tu zwierzać ze swoich prywatnych objawień(wglądów),bo nie o to tu idzie, choć mogłoby to oświecić wielu ludzi,którzy "czują" Boga,ale go nigdy nie widzieli... Dlatego też chcąc sobie lepiej przyswoić Boga,który byłby"strawniejszy" dla mnie aniżeli ten serwowany w K.K szukałem go i szukałem aż odnalazłem go w.... internecie!_Nie wprost oczywiście(!),ale poprzez ludzi,którzy w internecie poza głównym nurtem narażając się na wyklęcie od czci i wiary o Nim opowiadali. Opowiadali to w taki sposób,który jednocześnie jest zgodny z prawdami ewangelicznymi,a jednocześnie przemawia do mnie w sposób nie zafałszowany.Piszę tu o ludziach,którzy utworzyli kanały na Y.T znane jako: Jezus bez religii oraz Duchowość.online. Są też inni znawcy pism(a),którzy idą pod prąd narracji K.K i widzą prawdy ewangeliczne zupełnie inaczej!_jak choćby senior z Australii (Polak) p.Piotr Listkiewicz z kanału studiozaprog To wzbudza we mnie większe zainteresowanie, aniżeli fałsz pod przykrywką Prawdy objawionej- jedynie słusznej głoszonej przez K.K. Są oczywiście "dobrzy księża",którzy są w religii z powołania, ale większość niestety jest tam głównie dla... pieniędzy...I taką anegdotę może przytoczę a'propos tego tematu. Kiedyś będąc na mszy nieźle się uśmiałem jak pewien ksiadz pytając dzieci na mszy popołudniowej - kim by chcieli zostać w przyszłości?!_a jedno dziecko odpowiedziało - księdzem!_- na to ten ksiądz je dopytuje_ dlaczego akurat księdzem chcesz być? - a on(o) na to:(to wzbudziło uśmiech na twarzach wszystkich słuchaczy)-"bo ksiądz to dobry zawód!!" Jezus stawiał za wzór dzieci do naśladowania Królestwa niebieskiego (jego Królestwa). Niejeden ksiądz po takich słowach(dziecka)mógłby odejść z kapłaństwa- kościoła (na zawsze!),ale widocznie coś ich do tej polityki kościelnej ciągnie... Nie mnie to oceniać!- w każdym bądź razie skończyłem z religią na dobre i na zawsze! Niektórzy tłumaczą że słowo religia ozn.odnowiona więź! Ja nie potrzebuję odnawiać więzi z Bogiem którego mam w....sercu swoim. On zawsze tu był, jest i pozostanie na wieki!(choć do tej pory gdy go poszukiwałem poszukiwałem go na zewnątrz a to był duży błąd!) Tu jeszcze taką ciekawostkę wtrącę odnośnie tego z jaką interpretacją imienia Jezus zetknąłem się dość przypadkowo podczas lektury jednej z książek znanej siostry Małgorzaty Chmielewskiej tej od "Domy Wspólnoty Chleb Życia"...otóż siostra Małgorzata tak napisała w jednej swojej książce którą akurat chciało mi się przeczytać, że słowo Jezus oznacza:(uwaga!)- obecność, która oznacza!!"... jakikolwiek daleko by było to od prawdy o właściwym znaczeniu imienia Boga K.K to jedno(temu jednemu!) zaprzeczyć nie można - Bóg jest i jest wszędzie!(dobrze to uchwyciła- czuje) w wyrażeniu w obecności która oznacza....dla każdego coś innego!(i to jest fakt dodam nieskromnie!) ... Więc nie można mówić (z tego wywodu wynika!), że Boga nie ma,bo ON(A!)jest i jest w każdym z Nas kto GO czuje i dla którego to czucie coś znaczy... Miałem się nie rozpisywać,ale ten temat tak bardzo mnie ożywił, że musiałem po prostu musiałem wtrącić do tego swoje 3grosze. Mam nadzieję że to pomoże komuś spojrzeć z innej perspektywy na religię i jej okolice....w drodze do Boga(jego poszukiwań) Tak się tu rozpisałem (na ten szeroki i głęboki temat), choć tego nie chciałem!, że powoli z każdym dodanym zdaniem robi się z tego mała eioba.pl(kto zna ten wie co pod tym adresem kryło się!)...Mam nadzieję Olu,że mój komentarz pod tym Twoim najnowszym materiałem nie będzie ciężki dla świadomości Twoich widzów i słuchaczy. Jednocześnie z serca dziękuję za możliwość udostępnienia miejsca i zachętę do tego by te komentarze umieszczać. Człowiek czuje się tu jak ryba we wodzie i każdy jeśli tylko chce może pisać do woli i po woli każdego tym tematem zainteresowanego - i to bez żadnych ale(!) i bez ego,- czego innym i sobie też życzę na przyszłość do przemyślenia. Do następnego filmiku - do zobaczenia! Ps: Ola w dobrej formie na wiosnę nam pięknieje - Tak trzymać !_ (Kobiety górą!)...
Witaj Siostro ❣Namaste 🙏. Należymy do tego samego Kościoła, o którym mówił Jezus. Do Żywego Kościoła, który jest w naszych sercach, nie świątyniach, instytucjach, w systemie. I nie w księgach - "Nie szukajcie prawa w waszych księgach, gdyż prawem jest życie, podczas gdy księga jest martwa.(...) Bóg nie zapisał praw na stronicach ksiąg, ale w waszym sercu i w waszym duchu". Zbuntowałam się przeciw kościołowi jako nastolatka, kiedy na lekcji religii usłyszałam, że przemoc w rodzinie nie może być powodem do rozwodu i trzeba ją przyjąć jako pokutę za grzechy. Ten moment zawarzył i zaczęłam obserwować, zastanawiać się, wyciągać wnioski. Zrozumiałam, że najważniejsze i jedyne przykazanie jakie przekazał swoim życiem Jezus, przykazanie miłości jest w tej instytucji łamane od wieków na wiele sposobów. Przestałam chodzić do kościoła a obrzędy religijne traktowałam jako rodzinną tradycję. Po latach zetknęłam się z jogą, medytacją i to otworzyło mnie na nowe postrzeganie rzeczywistości. Nie było to przebudzenie a powolne otwieranie powiek i ten proces trwa do dzisiaj. Przyciągam wspaniałych ludzi, docierają do mnie cenne przekazy. Widzę i czuję coraz więcej i wiem, że już z tej drogi nie zejdę. Utwierdzają mnie w tym przekonaniu takie cudowne istoty jak Ty Olu i wiele innych. To jest takie budujące i daje nadzieję na lepszy świat❣Rób swoje Kochana i nieś ludziom światło 🔥💥💫☀💖💖❤❤❤🙏🙏🙏🙏🙏
Szanowna Eviqo!(_misiu?!) A dlaczego właśnie pytasz o to Olę?!_Czyżbyś uzależniała i przedkładała opinię Oli na ten temat nad swoje własne podejście do tego tematu? Rozumiem,że szamanizm jest Ci bliski w tym względzie,że się tym żywo interesujesz, ale to nie opinia Oli,czy kogoś innego kto Ci na to pytanie odpowie zadecyduje jaką Ty ścieżkę Miłości objeżesz - Prawda?! Jeśli poliamoria (o którą pytasz) i czujesz, że da Ci spełnienie - Stosuj! Nie popełnisz błędu nie oglądając się i nie słuchając opinii innych - innymi słowy - Nie oglądaj się na opinie innych idź swoją drogą do tego co zaspokoi Twój głód Miłości...Bóg jest Miłością o wielu twarzach to Prawda!_ale TYLKO JEDNA twarz może kochać Cię tak bardzo jak Ty sama samą siebie a nawet BARDZIEJ!_,Przemyśl to!.. Pozdrawiam! Ps: Nie rozumiem czemu słowo Szamanizm- Szaman/ka wywołuje w ludziach(u oponentów) tak duży sprzeciw_Przecież być Szamanem w innych kulturach ozn.być bliżej natury ziemi - natury Boga,bo właśnie poprzez naturę Bóg objawia się w tym świecie_Czyż nie tak?!!... więc konkludując: Być bliżej natury to być bliżej Boga! Przypomnij sobie słowa piosenki radiowej....LOVE IS THE ANSWER!...I to by było na tyle z mojej strony...😉🌴🔚😊♒👉💕🔥💕...a to znaczy że..wszystkim paniom życzę szczęścia w rozpalaniu Miłości bo jak mówią : Kobieta to.. strażniczka ogniska domowego Uważajcie tylko drogie panie/kobitki abyście nie wywołali pożaru w Waszych i cudzych(męskich)sercach bo kto Wam ten pożar będzie gasił?? No kto?!?!
Jezus Christus Zyje, Nasz Pan poszedl dobrowolnie na Krzyz! Bo On jest zlaczony z Bogiem z Boska Duchowoscia , ktora Nas laczy! Bog nauwal wszystko osobno, po imieniu niczego nie mieszajac. U Boga jest harmonia I Zycie wieczne a ludzie zyja! Tu na Ziemi w Iluzji Swiata! Jak Sami Bogowie! A nimi nie Sa!! Pozdrawiam...
Każda wiara ma swoje wady i zalety... Wyznanie katolickie nie jest najlepszym wyznaniem...ale wydaje mi się że nasza wiara chrześcijańska jest dobrą wiara..która jest niestety negatywnie wykorzystywana, tak jak tutaj mówisz do manipulacji ludzkiej... Ja osobiście nie chcę należeć do żadnej wiary i mam swoje indywidualne podejście do wiary w Boga... Bóg jest dobrem i nie karze...Ale na świecie nie jest tylko Bóg ale i diabeł.... Nasze życie polega na przeciwienstwach...dobro i zło...białe i czarne... dlaczego tak jest tego nie wiemy i tutaj w tym życiu tego się nie dowiemy... Nikt mi do tej pory nie potrafił wytłumaczyć skąd w raju wziął się diabeł? Przecież to był raj... miejsce bez zła i nienawiści... I tutaj już widzimy że Biblia również nie daje odpowiedzi na wszystko... Masz piękne podejście do życia i wiary... podpisuję się pod tym co tutaj powiedziałaś ❤
Wiara to nadal tylko wiara i nic więcej. Z tego co się orientuje Szatan został wygnany z Raju wraz z ludźmi. W tej sytuacji nie mógł być upadłym aniołem gdy kusił Ewę. W przeciwnym wypadku kto by Go do Raju zaprosił? No chyba że wszedł "tylnymi drzwiami" 😋
Cudowna kobieto duzo wnosisz do mojego serca❤❤❤,dziekuje
Blogoslawmy Sobie nawzajem! 🙏❤️
Kochana Olu, zgadzam się z Tobą w 100%, mnie w kościele boli jeszcze to, ze od urodzenia jesteś grzechem. Jak malutkie, niewinne dziecko może być grzechem? Jest CUDEM, ja jestem CUDEM i Ty jesteś CUDEM. Przykro mi patrzeć na tych wszystkich ludzi klęczących (w tym DZIECI) przed ołtarzem i bijących się w pierś powtarzając „moja wina”.
@Ula D nie jestem marnym pyłem, nie wierząc w Boga/boga. A gdy ryba wychodzi z wody to następuje ewolucja.
Dziekuje🌹
To Twa dusza nie mogła zcierpiec tego środowiska religijnego, dlatego cała ta atmosfera była dla Ciebie przytłaczająca. 💥😊♥️♥️♥️🌏🎇
Piękny przekaz. Dziękuję Ci kochana, za twoją prawdę, odwagę i miłość do życia i do siebie 💓😘. Idź swoją drogą i rozwijaj się dalej pięknie, tak jak to właśnie robisz teraz. Twój czas dopiero się zaczął 😍
Bog jest w nas Nigdy nie czulam go w Kosciele Jezus jest moim mistrzem
Super! ❤️
Dziękuję bardzo. Czuję to samo.
Z perspektywy trzeciej osoby z tego wszystkiego wyłania się jeszcze jeden dość przerażający obraz. To, co mnie najbardziej frapuje to nie kwestia tego, czy kościół jest dobry, czy nie, czy warto w nim funkcjonować, czy nie warto, ale to, że by w pełni być obecnym w kościele (jakimkolwiek - paradoksalnie RÓWNIEŻ dotyczy to nowego systemu, który dziś rośnie w siłę - nazywa się on duchowością alternatywną) trzeba być człowiekiem, który do bycia w pełni sobą nieustannie potrzebuje przewodnika / mistrza / Boga / mentora / guru (wpisz każdy możliwy synonim), czyli de facto człowiekiem niesamodzielnie myślącym i niesamodzielnym życiowo.
Widzisz... ja do KK przystąpiłem mając 11 lat. Z własnej woli przyjąłem chrzest i komunię podczas jednej mszy. Tuż po gwałtownej i niespodziewanej adopcji był to dla mnie idealny sposób na pozostanie przy zdrowych zmysłach. Uwierzyć w to, że istnieje jakaś zewnętrzna siła, która niezależnie od dziejących się krzywd i kłód przez które należy przeskoczyć zaopiekuje się mną... to było wszystko czego potrzebowałem. Błyskawicznie zostałem ministrantem i związałem się z KK dość silnie - ale nie z samą instytucją, co wiarą w to, że ten Bóg jest "osobą", która nade mnę czuwa, a sama instytucja jest pośrednikiem między mną, a nim.
Parę lat później zrezygnowałem. Dlaczego? Bo będąc ministrantem zobaczyłem jak ksiądz żyje w "celibacie" z gosposią pod jednym dachem, jak powoli umiera na raka płuc wywołanego paleniem papierosów, jak pobiera kolejne koperty chodząc ze mną po kolędzie (zobaczyłem kwoty, bo jeśli ja z dwoma innymi ministrantami ogarnialiśmy jedną tylko ulicę niewielkiej miejscowości i w każdej kopercie było 50,100 lub 200 zł, a domów było tam z 50, to z jednej tylko ulicy ksiądz pobierał uśredniając 5000 zł, a ulic w miejscowości było ze 20, co dawało zawrotną sumę 100 000 zł) jednocześnie wyjmując z puszki ministrantów banknoty, a zostawiając tam jedynie drobniaki, jak pozwala bić się i maltretować nawzajem ministrantom w zakrystii i wreszcie jak każdemu spowiadanemu pacjentowi zapodawał tę samą oklepaną modlitwę. Odszedłem de facto dlatego, że poczułem, iż owo pośrednictwo między Bogiem, a mną jest zwykłą ściemą. Sprawdza się dopóki ludzie w to wierzą I TO WTEDY NAPRAWDĘ DZIAŁA, bo życie (dosłownie) uratowała mi rodzina skrajnie katolicka i ortodoksyjna w pewnych kwestiach, a bardziej dobrych i wielkodusznych ludzi ze świeczką szukać.
Zmierzam tu do jednego. Żeby akceptować kościół takim jakim jest i uznawać jego pośrednictwo trzeba być człowiekiem naiwnym, człowiekiem potrzebującym przewodnika, potrzebującym zwolnienia od odpowiedzialności, zwolnienia od samodzielności i nieuchronności konsekwencji swoich własnych decyzji, zwolnienia od brzemienia tych konsekwencji. Jedni pozostają takimi ludźmi przez parę lat jak ja i budzą się szybko, inni potrzebują lat na wydostanie się z tych okowów, a jeszcze inni nie uwalniają się nigdy. Jednakże wspólnym ich mianownikiem jest wspomniane oddalanie od siebie odpowiedzialności za swoje życie. Pójdę do spowiedzi - bach jestem czysty. Pójdę do kościoła - bach jestem zbawiony. Proste czynności, proste rytuały, które ustawiają życie człowieka na pozornie właściwym torze i nie zmieniają faktycznie życia człowieka - dają mu tylko POCZUCIE ZMIANY. Ważne słowo. POCZUCIE.
Ale wiesz co jest najbardziej przerażające? Że IDENTYCZNY w swej konstrukcji system tworzy się wokół dzisiejszego współczesnego szamanizmu i nowoczesnej duchowości. I żeby była jasność nie twierdzę, że medytacja, joga i rytualizmy są złe. Twierdzę natomiast, że współcześnie kopiuje się ten sam schemat, ale opisuje się go inaczej.
Kościół mówi: rodzisz się z grzechem - Bóg Cię karze, Bóg Cię doświadcza, to wina szatana, a nie Twoja, ale Ty nosisz to brzemię.
Nowoczesna duchowość mówi: rodzisz się z traumami zapisanymi 7 pokoleniami wstecz, wybrałeś takie życie (nieważne że tego nie pamietasz i de facto nie bardzo chciałbys z dzisiejszej perspektywy być w czarnej d*** życiowo) i choć możesz tego nie pamiętać nosisz to brzemię.
To jest dokładnie ten sam schemat, ta sama historia zwalania winy i odpowiedzialności z siebie na jakieś zewnętrzne siły, a to karma, a to traumy, a to przodkowie, a to reinkarnacja, a to wybór (którego nie pamiętamy). Wszystko to świat, przeszłość, zły ojciec, rozpadnięta rodzina, ale nigdy JA, nigdy MOJA odpowiedzialność.
Kościół mówi: przyjdź na mszę, odpraw rytuał, przyjmij Jezusa który Cię kocha, a poczujesz się lepiej - w trakcie mszy ksiądz machnie niezłe kazanie, po którym ludzie wyjdą uskrzydleni i pewni swej drogi.
Nowoczesna duchowość mówi: przyjdź na krąg, odpraw rytuał, przyjmij siebie / zaakceptuj siebie, a poczujesz się lepiej - w trakcie spotkania prowadzący szaman / guru lub inny przeowdnik machnie mowę motywacyjną lub głęboko socjologiczną intersekcję pacjenta i ludzie wyjdą uskrzydleni i pewni swej drogi.
I mam 100% pewności, że wielu się ze mną nie zgodzi, bo przecież nowoczesna duchowość wg. wielu jest opozycją do KK, jest prawdziwsza, lepsza, dojrzalsza, to wyższy poziom duchowości itd. Tyle, że członkowie KK mówią to samo :) bo DLA NICH ich rytuały są tak samo skuteczne jak dla uczestników rozmaitych kręgów.
Ja sam żyję z żoną w kompletnej dziczy i codziennie doświadczam kwintesencji natury. Nie potrzebuję medytacji, bo wychodzę przed dom i mam swoje połączenie ze światem w pełnej krasie. Nie potrzebuję przewodnika, bo świat jest taki jaki jest niezależnie od tego kto co o nim powie lub napisze. I tego mi bardzo dziś w naszym zagubionym społeczeństwie brakuje wiesz? Mówimy: przeczytaj tę książkę on / ona pisze dużo mądrych rzeczy. Idź na spotkanie z nim / nią, nauczysz się jak żyć / jak być szczęśliwym / jak oddychać / jak kochać siebie. To jest przerażające, że tak naprawdę niezależnie od tego, czy jesteśmy w KK, czy nie wciąż cierpimy na tę samą chorobę: brak własnej pełnej i twardej tożsamości oraz nieustanne uzależnienie od słuchania dobrych rad i poszukiwania "najwłaściwszej ścieżki" gdy tak naprawdę ona nie istnieje. Istnieje tylko poczucie, że dziś idę lepszą drogą niż wczoraj, nieważne, że ona niewiele różni się od wczorajszej, ważne, że nacechowałem ją lepszością.
Paradoksalnie bycie w KK nie świadczy o KK ale o tym kto w nim jest. I paradoksalnie w tym, co Ci tamten ksiądz powiedział nie było niczego uwłaczającego. On po prostu głęboko wierzył, że kolejne dziecko was scali i miał do swych przekonań pełne prawo tak jak i Ty miałaś prawo się z tym nie zgadzać, ale nie sądzę, by chciał Cię tym poniżyć lub zrobić Ci krzywdę, a już na pewno nie odepchnąć od KK. Powiedział to, co uważał za stosowne.
Każdy z nas znajduje swój włąsny sposób na to by zwalić / oddalić / przetransferować odpowiedzialność za swoje życie z siebie na kogoś / coś na zewnątrz nas. Przodkowie, duchy, nów księżyca, źle się czuję, bo pełnia, czeka mnie coś dobrego bo pełnia (nie dlatego że staram się o polepszenie swojego życia, ale dlatego że planety ułożyły się w ten lub inny sposób).
Tymczasem moim zdaniem to nie KK jest problemem. Problemem jest brak samodzielności i brak 100% poczucia odpowiedzialności za swoje życie, który kultywuje się zarówno w KK jak i w tym, co próbuje stawać w opozycji do KK, a co nazywa się współczesną duchowością.
Szymon, bardzo dziękuję Ci za ten obszerny komentarz i podzielenie się fragmentem swojej historii. Poruszające i bardzo mądre przemyślenia.
I zgadzam się z tym co napisałeś.
Przede wszystkim ogromnym ryzykiem jest, kiedy stawiamy jakiegoś przewodnika w pozycji guru czy mistrza. Bo można się bardzo rozczarować. Choćby dlatego, że jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy swoje błędy i nie jesteśmy doskonali. Na początku swojej ścieżki zdarzyło mi się to dwukrtonie. Rozczarowanie takimi osobami było ogromne. Można więc wówczas mocno się zrazić do takiego przewodnika lub do całej duchowosci.
Mam jednak zdanie, że rola przewodnika duchowego jest inna. Nie każdy bowiem potrafi sam pracować ze sobą. Mamy tyle fałszywych programów, które na początku uniemożliwiają nam dotarcie do tej prawdy. I np moja rola polega na tym, aby pomóc takie warstwy pouwalniać. Ale moja rola jest tylko na chwilę, bo ja bardzo głęboko wierzę i mówię o tym swoim podopiecznym, że jestem tylko na chwilę przy Tobie w tej podróży. Po to aby pomóc dotrzeć do serca, aby mój podopieczny nauczył się słuchać swojego wewnętrznego głosu. A nie po to aby, ktoś całe życie do mnie przychodził. To byłoby niefair i byłoby oszustwem.
Duchowość to nie system. Przynajmniej ja to tak rozumiem. To głębokie zwrócenie się do siebie, do swojego wnętrza i uznanie w sobie tego mistrza, boga, bogini, światła. Każdy z nas to ma. A połaczenie z naturą - do czego powinnyśmy wszyscy powracać - jest najlepszą medycyną. Podobnie jak nie uważam, że jest jedna uniwersalna prawda. Moją prawdą jest moja droga, którą tutaj się dzielę i często w filmach mówię - to jest moje - szukaj swojej prawdy,, sprawdzaj, podważaj. Nie wierz we wszystkie mądre książki i czyjeś przekazy. One mają tylko inspirować do indywidualnej zmiany ale nie możemy ślepo w nie wierzyć. Każdy z nas ma wlasną prawdę i własną ścieżkę.
A kiedy duchowość staje się systemem, to znaczy, że to nie jest to! I robi się niebezpiecznie. Duchowość to wolność. To słuchanie swojego serca i podążanie za nim. Sama bardzo unikam podążania za jednym nauczycielem, bo z tego rodzi się sekciarstwo. Szukam, zbieram narzędzia , wdrażam, sprawdzam co działa, co nie działa dla mnie i idę dalej. W całkowitej wolności. I też nie chcę aby ktokolwiek stawiał mnie na piedestał i nazywał mnie swoim guru. Jestem tylko chwilowym towarzyszem w czyjejś podróży, przez mały fragment aby w czymś pomóc. Ale nie chcę aby ktoś pytał mnie jak ma żyć i zresztą takich odpowiedzi nigdy nie śmiałabym udzielić.
Ten kanał powstał z intencją dzielenia się swoją drogą ku inspiracji, a nie doradzaniu jak postępować.
Zainspirowałeś mnie właśnie swoją wypowiedzią aby nagrać o tym film. O pułapkach posiadania guru :-) Dziękuję Ci za to :-)
Zazdroszczę tego życia w dzikości :-) Bardzo mocno przymierzam się sama do tego i aby wyjsć zupełnie z systemu. Jeszcze chwila, bo muszę brać pod uwagę także moje dzieci, które jeszcze chcą tego miejskiego życia...
Pozdrawiam Cię serdecznie :-)
@@AleksandraGelo Jeśli jest tak jak piszesz, to jesteś jedną z niewielu nauczycielek, które zdają się mieć świadomość swojej "tymczasowości", a wręcz, które traktują swoją "tymczasowość" jako niezbędną konieczność sukcesu, a to coś, czego ze świeczką szukać :).
Współczesna duchowość ma w sobie wiele pułapek, które wynikają głównie z pustki. Ktoś odchodzi od KK lub wychowuje się bez KK i bez jakiejkolwiek innej religii i żyje w pustce - duchowej i emocjonalnej pustce. Wówczas, gdy trafia na ludzi uduchowionych bardzo łatwo jest mu zachłysnąć się tym, czego doznaje. I kiedy komuś takiemu powiesz: jesteś boginią... możesz wyrządzić wiele krzywdy.
Wyobraź sobie moje przerażenie, gdy w zeszłym roku spotkałem kilka osób, które uświadomił mi, że gościły na 6 i więcej festiwalach w krótkiej przestrzeni kilku miesięcy. Poczułem bardzo mocno to, co dzieje się w ich życiu. Nieustanna euforia, podsycana kolejnymi ceremoniami, która kradnie im życie sprzed oczu. I to dosłownie, bo jeśli mówisz 6 festiwali, z których każdy włącznie z przygotowaniem się i przejazdem to 3-4 dni, to daje Ci to około miesiąca permanentnego haju.
To moim zdaniem jedno z największych i najpoważniejszych niebezpieczeństw i największe wyzwanie wobec odpowiedzialności wszelkich nauczycieli duchowych. Nie pozwolić odkleić się podopiecznym od rzeczywistości. Jak to moja małżonka zwykła mówić: dusza musi mieć dupę. I w tym z pozoru szorstkim zdaniu jest absolutnie wszystko.
Wiesz o co mi chodzi? Czuję, że życie jest tak nieprawdopodobnie piękną historią, tak cudownym zjawiskiem samym w sobie, że nie potrzebuje kolorowania wielkimi słowami o boskości, boginiach i bogach. Bogom zostawmy to, co boskie, bądźmy ludźmi i starajmy się być piękni :) tak to widzę, bo im więcej jest górnolotnych określeń, tym bardziej karmimy swoje ego i swoją próżność. Zdaje się jednak, że rozumiesz to wszystko, a to cenne... bardzo.
Bardzo ładnie opowiedziała ten proces.
Dzięki bardzo. Tak, religie to zniewolenie. Bez pośredników ma się prawdziwy kontakt ze Źródłem. Zdrawiam.
Opowiedziałaś
Oleńko oglądałam dużo filmów o przebudzenie ależ twoja historia jest ząb w ząb taka sama jak moja słucham i niewierze to co mówisz jest mówione moimi słowami niesamowite jestem w szoku
Dzisiaj potrzebowałam trafić na Twój filmik ..dziękuję za uświadomienie i to że pomógł mi bardziej zrozumieć siebie❤
mam tak samo jak Ty... dokladnie tak samo... po odejsciu z Kosciola Katolickiego, nawrocona w Kosciele Chrzescijanskim, gdzie zaczelam czytac pismo swiete, poznalam Jezusa i podazylam swoja droga
🌻❤🌷
Wyjęłaś mi myśli z głowy. Zgadzam się z Tobą. I cieszę się że nie siedzę w tym systemie, który wpędza w poczucie winy.
Czuję co Ty kochana Szamanko
Ja tak mam😮
Olu!_ Jak dla mnie temat trafiony w 10-tkę! W przeszłości też bardzo ciągnęło mnie do spraw religijnych(nadal ciągnie,ale już w inny sposób!) i Boga. Czułem (wtedy), że Bóg jest w kościele,lecz oczywiście po wielu latach poszukiwań Jego ta nie odnalazłem. Zawiodłem się na kościele kat....im,bo co innego głosi(ł) a co innego czyni(za plecami wiernych)_dlatego(czując pociąg do Boga!) postanowiłem "go"poszukać na własną rękę i.. odnalazłem! Nie chcę się tu zwierzać ze swoich prywatnych objawień(wglądów),bo nie o to tu idzie, choć mogłoby to oświecić wielu ludzi,którzy "czują" Boga,ale go nigdy nie widzieli... Dlatego też chcąc sobie lepiej przyswoić Boga,który byłby"strawniejszy" dla mnie aniżeli ten serwowany w K.K szukałem go i szukałem aż odnalazłem go w.... internecie!_Nie wprost oczywiście(!),ale poprzez ludzi,którzy w internecie poza głównym nurtem narażając się na wyklęcie od czci i wiary o Nim opowiadali. Opowiadali to w taki sposób,który jednocześnie jest zgodny z prawdami ewangelicznymi,a jednocześnie przemawia do mnie w sposób nie zafałszowany.Piszę tu o ludziach,którzy utworzyli kanały na Y.T znane jako: Jezus bez religii oraz Duchowość.online. Są też inni znawcy pism(a),którzy idą pod prąd narracji K.K i widzą prawdy ewangeliczne zupełnie inaczej!_jak choćby senior z Australii (Polak) p.Piotr Listkiewicz z kanału studiozaprog
To wzbudza we mnie większe zainteresowanie, aniżeli fałsz pod przykrywką Prawdy objawionej- jedynie słusznej głoszonej przez K.K. Są oczywiście "dobrzy księża",którzy są w religii z powołania, ale większość niestety jest tam głównie dla... pieniędzy...I taką anegdotę może przytoczę a'propos tego tematu. Kiedyś będąc na mszy nieźle się uśmiałem jak pewien ksiadz pytając dzieci na mszy popołudniowej - kim by chcieli zostać w przyszłości?!_a jedno dziecko odpowiedziało - księdzem!_- na to ten ksiądz je dopytuje_ dlaczego akurat księdzem chcesz być? - a on(o) na to:(to wzbudziło uśmiech na twarzach wszystkich słuchaczy)-"bo ksiądz to dobry zawód!!" Jezus stawiał za wzór dzieci do naśladowania Królestwa niebieskiego (jego Królestwa). Niejeden ksiądz po takich słowach(dziecka)mógłby odejść z kapłaństwa- kościoła (na zawsze!),ale widocznie coś ich do tej polityki kościelnej ciągnie...
Nie mnie to oceniać!- w każdym bądź razie skończyłem z religią na dobre i na zawsze!
Niektórzy tłumaczą że słowo religia ozn.odnowiona więź! Ja nie potrzebuję odnawiać więzi z Bogiem którego mam w....sercu swoim. On zawsze tu był, jest i pozostanie na wieki!(choć do tej pory gdy go poszukiwałem poszukiwałem go na zewnątrz a to był duży błąd!) Tu jeszcze taką ciekawostkę wtrącę odnośnie tego z jaką interpretacją imienia Jezus zetknąłem się dość przypadkowo podczas lektury jednej z książek znanej siostry Małgorzaty Chmielewskiej tej od "Domy Wspólnoty Chleb Życia"...otóż siostra Małgorzata tak napisała w jednej swojej książce którą akurat chciało mi się przeczytać, że słowo Jezus oznacza:(uwaga!)- obecność, która oznacza!!"... jakikolwiek daleko by było to od prawdy o właściwym znaczeniu imienia Boga K.K to jedno(temu jednemu!) zaprzeczyć nie można - Bóg jest i jest wszędzie!(dobrze to uchwyciła- czuje) w wyrażeniu w obecności która oznacza....dla każdego coś innego!(i to jest fakt dodam nieskromnie!)
... Więc nie można mówić (z tego wywodu wynika!), że Boga nie ma,bo ON(A!)jest i jest w każdym z Nas kto GO czuje i dla którego to czucie coś znaczy...
Miałem się nie rozpisywać,ale ten temat tak bardzo mnie ożywił, że musiałem po prostu musiałem wtrącić do tego swoje 3grosze. Mam nadzieję że to pomoże komuś spojrzeć z innej perspektywy na religię i jej okolice....w drodze do Boga(jego poszukiwań)
Tak się tu rozpisałem (na ten szeroki i głęboki temat), choć tego nie chciałem!, że powoli z każdym dodanym zdaniem robi się z tego mała eioba.pl(kto zna ten wie co pod tym adresem kryło się!)...Mam nadzieję Olu,że mój komentarz pod tym Twoim najnowszym materiałem nie będzie ciężki dla świadomości Twoich widzów i słuchaczy. Jednocześnie z serca dziękuję za możliwość udostępnienia miejsca i zachętę do tego by te komentarze umieszczać. Człowiek czuje się tu jak ryba we wodzie i każdy jeśli tylko chce może pisać do woli i po woli każdego tym tematem zainteresowanego - i to bez żadnych ale(!) i bez ego,- czego innym i sobie też życzę na przyszłość do przemyślenia. Do następnego filmiku - do zobaczenia!
Ps: Ola w dobrej formie na wiosnę nam pięknieje - Tak trzymać !_ (Kobiety górą!)...
Witaj Siostro ❣Namaste 🙏. Należymy do tego samego Kościoła, o którym mówił Jezus. Do Żywego Kościoła, który jest w naszych sercach, nie świątyniach, instytucjach, w systemie. I nie w księgach - "Nie szukajcie prawa w waszych księgach, gdyż prawem jest życie, podczas gdy księga jest martwa.(...) Bóg nie zapisał praw na stronicach ksiąg, ale w waszym sercu i w waszym duchu".
Zbuntowałam się przeciw kościołowi jako nastolatka, kiedy na lekcji religii usłyszałam, że przemoc w rodzinie nie może być powodem do rozwodu i trzeba ją przyjąć jako pokutę za grzechy. Ten moment zawarzył i zaczęłam obserwować, zastanawiać się, wyciągać wnioski. Zrozumiałam, że najważniejsze i jedyne przykazanie jakie przekazał swoim życiem Jezus, przykazanie miłości jest w tej instytucji łamane od wieków na wiele sposobów. Przestałam chodzić do kościoła a obrzędy religijne traktowałam jako rodzinną tradycję. Po latach zetknęłam się z jogą, medytacją i to otworzyło mnie na nowe postrzeganie rzeczywistości. Nie było to przebudzenie a powolne otwieranie powiek i ten proces trwa do dzisiaj. Przyciągam wspaniałych ludzi, docierają do mnie cenne przekazy. Widzę i czuję coraz więcej i wiem, że już z tej drogi nie zejdę. Utwierdzają mnie w tym przekonaniu takie cudowne istoty jak Ty Olu i wiele innych. To jest takie budujące i daje nadzieję na lepszy świat❣Rób swoje Kochana i nieś ludziom światło 🔥💥💫☀💖💖❤❤❤🙏🙏🙏🙏🙏
Dlaczego nie każdy zna te prawa lub je ignoruje skoro są tam jak wół zapisane?
Jak się nie ponawracacie wszyscy zginiecie .
@@jacekkubisiak210 poważnie 😉
@@Jolanta3818 tak .
Jak najbardziej.
Jakie jest podejście szamanizmu do poliamorii?
Szanowna Eviqo!(_misiu?!)
A dlaczego właśnie pytasz o to Olę?!_Czyżbyś uzależniała i przedkładała opinię Oli na ten temat nad swoje własne podejście do tego tematu?
Rozumiem,że szamanizm jest Ci bliski w tym względzie,że się tym żywo interesujesz, ale to nie opinia Oli,czy kogoś innego kto Ci na to pytanie odpowie zadecyduje jaką Ty ścieżkę Miłości objeżesz - Prawda?!
Jeśli poliamoria (o którą pytasz) i czujesz, że da Ci spełnienie - Stosuj! Nie popełnisz błędu nie oglądając się i nie słuchając opinii innych - innymi słowy - Nie oglądaj się na opinie innych idź swoją drogą do tego co zaspokoi Twój głód Miłości...Bóg jest Miłością o wielu twarzach to Prawda!_ale TYLKO JEDNA twarz może kochać Cię tak bardzo jak Ty sama samą siebie a nawet BARDZIEJ!_,Przemyśl to!..
Pozdrawiam!
Ps: Nie rozumiem czemu słowo Szamanizm- Szaman/ka wywołuje w ludziach(u oponentów) tak duży sprzeciw_Przecież być Szamanem w innych kulturach ozn.być bliżej natury ziemi - natury Boga,bo właśnie poprzez naturę Bóg objawia się w tym świecie_Czyż nie tak?!!... więc konkludując: Być bliżej natury to być bliżej Boga!
Przypomnij sobie słowa piosenki radiowej....LOVE IS THE ANSWER!...I to by było na tyle z mojej strony...😉🌴🔚😊♒👉💕🔥💕...a to znaczy że..wszystkim paniom życzę szczęścia w rozpalaniu Miłości bo jak mówią : Kobieta to.. strażniczka ogniska domowego
Uważajcie tylko drogie panie/kobitki abyście nie wywołali pożaru w Waszych i cudzych(męskich)sercach bo kto Wam ten pożar będzie gasił??
No kto?!?!
Będę o tym nagrywać film :) dziękuję za to pytanie
Krzysztofie w punkt :)
Jezus Christus Zyje, Nasz Pan poszedl dobrowolnie na Krzyz! Bo On jest zlaczony z Bogiem z Boska Duchowoscia , ktora Nas laczy! Bog nauwal wszystko osobno, po imieniu niczego nie mieszajac. U Boga jest harmonia I Zycie wieczne a ludzie zyja! Tu na Ziemi w Iluzji Swiata! Jak Sami Bogowie! A nimi nie Sa!!
Pozdrawiam...
Mistrzowie Wniebowstąpieni < skąd wiesz że nadal się nie inkarnują? Przeczucie? 😋
@Ula D Nie bez Boga a bez tlenu. Wtedy będzie się zgadzać 😎
A mnie nie ujęła ani religia chrześcijańska ani duchowość, na jaka skierowala się ta Pani.. w ogole nie mam zadnych duchowych doświadczeń...
Witaj Ja też nie mogę chodzić do kościoła, robi mi się słabo, i mam złe myśli o Bogu. Jezusie i Maryi, może powinnam iść do Egzorcysty?
Też tak uważam kochana
Każda wiara ma swoje wady i zalety... Wyznanie katolickie nie jest najlepszym wyznaniem...ale
wydaje mi się że nasza wiara chrześcijańska jest dobrą wiara..która jest niestety negatywnie wykorzystywana, tak jak tutaj mówisz do manipulacji ludzkiej...
Ja osobiście nie chcę należeć do żadnej wiary i mam swoje indywidualne podejście do wiary w Boga...
Bóg jest dobrem i nie karze...Ale na świecie nie jest tylko Bóg ale i diabeł....
Nasze życie polega na przeciwienstwach...dobro i zło...białe i czarne... dlaczego tak jest tego nie wiemy i tutaj w tym życiu tego się nie dowiemy... Nikt mi do tej pory nie potrafił wytłumaczyć skąd w raju wziął się diabeł? Przecież to był raj... miejsce bez zła i nienawiści...
I tutaj już widzimy że Biblia również nie daje odpowiedzi na wszystko...
Masz piękne podejście do życia i wiary... podpisuję się pod tym co tutaj powiedziałaś ❤
Wiara to nadal tylko wiara i nic więcej.
Z tego co się orientuje Szatan został wygnany z Raju wraz z ludźmi. W tej sytuacji nie mógł być upadłym aniołem gdy kusił Ewę.
W przeciwnym wypadku kto by Go do Raju zaprosił? No chyba że wszedł "tylnymi drzwiami" 😋
Jak to dziwnie brzmi "religijne uczucia"🤔
dusza ktora grzeszy ta umrze
Słabe te tłumaczenia .