A mi się "Syn" podobał mocno, właśnie dlatego, że nawet nie ta rodzina tam jest ważna, a miejsce. Dobrze to ująłeś. To co Ciebie rozczarowało mnie zachwyciło :)
Akurat jestem w trakcie lektury „Syna”, obecnie jakoś za połową. Ale już mogę powiedzieć, że zgadzam się z Twoimi wnioskami. Wątek życia Eliego wśród Komanczów jest dla mnie najbardziej ekscytujący (tak, wygląda to na bardzo solidny research) i nawet się zastanawiałam, czy nie czytać o każdym bohaterze z osobna - chciałam wiedzieć, jak się potoczą jego losy i te przerwy na mniej emocjonujące historie mnie wybijały z opowieści o nim. Autor zdecydował się na tę konstrukcję prawdopodobnie z myślą, że informacje z poszczególnych wątków będą podbijać nasze zainteresowanie i wzbogacać narrację. Przykładowo Jeanne wspomina, że jej dziadek Pete okrył się hańbą. A my z wątku Petera jeszcze nie wiemy, o co chodzi. Niestety ten trik nie działa tu specjalnie dobrze… Wartość książki leży więc pewnie głównie w pokazaniu dziejów i mrocznego dziedzictwa Teksasu na przestrzeni 150 lat. Ale to faktycznie czegoś zabrakło - a mogła być z tego dużo lepsza powieść. Pozdrawiam serdecznie!
Mnie osobiście "Syn" się podobał głównie z powodu tego tła historycznego, dlatego też najwcześniejszy wątek był dla mnie najciekawszy, ale faktycznie jest tam trochę "dłużyzn". Jeśli lubisz, takie westernowe powieści to polecam Ci "Psie pazury". Książka mniej znana w Polsce, a zawarta w niej jest historia dwóch braci, których poróżniała kobieta i jej syn. Podobnie jak "Na wschód od Edenu" bazuje na przypowieści o Kainie i Ablu, ale jest sporo krótsza i w moim odczuciu bardziej mroczna.
Pięknie opowiadasz o książkach, Tomku. Nawet o tych, które Ci się nie podobały. Cholernie miło się Ciebie słucha.
A mi się "Syn" podobał mocno, właśnie dlatego, że nawet nie ta rodzina tam jest ważna, a miejsce. Dobrze to ująłeś. To co Ciebie rozczarowało mnie zachwyciło :)
Akurat jestem w trakcie lektury „Syna”, obecnie jakoś za połową. Ale już mogę powiedzieć, że zgadzam się z Twoimi wnioskami. Wątek życia Eliego wśród Komanczów jest dla mnie najbardziej ekscytujący (tak, wygląda to na bardzo solidny research) i nawet się zastanawiałam, czy nie czytać o każdym bohaterze z osobna - chciałam wiedzieć, jak się potoczą jego losy i te przerwy na mniej emocjonujące historie mnie wybijały z opowieści o nim.
Autor zdecydował się na tę konstrukcję prawdopodobnie z myślą, że informacje z poszczególnych wątków będą podbijać nasze zainteresowanie i wzbogacać narrację. Przykładowo Jeanne wspomina, że jej dziadek Pete okrył się hańbą. A my z wątku Petera jeszcze nie wiemy, o co chodzi. Niestety ten trik nie działa tu specjalnie dobrze…
Wartość książki leży więc pewnie głównie w pokazaniu dziejów i mrocznego dziedzictwa Teksasu na przestrzeni 150 lat. Ale to faktycznie czegoś zabrakło - a mogła być z tego dużo lepsza powieść.
Pozdrawiam serdecznie!
Mnie osobiście "Syn" się podobał głównie z powodu tego tła historycznego, dlatego też najwcześniejszy wątek był dla mnie najciekawszy, ale faktycznie jest tam trochę "dłużyzn". Jeśli lubisz, takie westernowe powieści to polecam Ci "Psie pazury". Książka mniej znana w Polsce, a zawarta w niej jest historia dwóch braci, których poróżniała kobieta i jej syn. Podobnie jak "Na wschód od Edenu" bazuje na przypowieści o Kainie i Ablu, ale jest sporo krótsza i w moim odczuciu bardziej mroczna.
A ja nie lubię McCarthiego. Nie przemawia do mnie ten minimalizm. Syn czeka
O mam tą książkę
Ale kaczucha slodko wyglada w tym kowbojskim kapelusiku:)
teksańska powieść okręgowa xd
syn za dychę